Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

29
641 Robert Stiller Tysi¹c czy nie tysi¹c opowieœci? Odwieczne czytad³o Niejedno z tego dzie³a, pomys³ów i tradycji wywodzi siê z Indii omal nie staro- ¿ytnych. Przede wszystkim sama zasada opowieœci ramowej, w której mieszcz¹ siê opowiadania, stanowi¹ce wiêkszoœæ utworu i jego za³o¿enie formalne, a cza- sami bêd¹ce te¿ opraw¹ dla opowieœci, które w nich z kolei s¹ zawarte, i komen- tuj¹cych to utworów poetyckich. Ale to ju¿ raczej teoria literacka ni¿ praktyka. Bo nie zachowa³ siê bezpoœredni pierwowzór z Indii. Natomiast geneza tamtejsza jest niew¹tpliwa w³aœnie w formie opowieœci ramowej, która narodzi³a siê i rozros³a pocz¹wszy od takiej klasyki jak Mahabharata, Pañczatantra i Œuka- saptati czyli opowieœci papugi. Z tej formy zaœ pocz¹³ siê sta³y chwyt przerywania w¹tku w jakimœ cieka- wym miejscu, aby pozostawiaæ go w niedopowiedzeniu a¿ do nastêpnej nocy, gdy zostanie podjêty od tego miejsca. Równie¿ i niniejsza opowieœæ ramowa u³o¿y³a siê ze splotu trzech w¹tków hinduskich: o m¹drej dziewczynie ratuj¹cej siebie i ojca w drodze wyg³asza- nia opowieœci, o demonie zdradzanym przez kochankê i o mê¿u znajduj¹cym pociechê w odkryciu, ¿e nie tylko jego zdradza ma³¿onka, lecz i wiêkszych ni¿ on dostojników. Ale cokolwiek to by³o i w czymkolwiek mo¿na siê dopatrzeæ wp³ywu na to czy owo, nie dosz³o tak¿e z Indii wprost do Arabów, lecz najpierw zadomowi³o siê w Persji, zanim siêgnê³y do niej wp³ywy muzu³mañstwa. St¹d wesz³y do dzie³a i pozosta³y w nim postaci perskie, w przewa¿aj¹co perskich kontekstach i o perskich imionach: przede wszystkim Szahrijar i Szahrazad czyli Szehereza- da. A by³o to jeszcze w œrednioperskim jêzyku pahlawi, przed muzu³mañskim podbojem, inwazj¹ islamu i przyjêciem arabskiego alfabetu. Wiele z tego prze- trwa³o w dalszych dziejach utworu. St¹d nawet i pierwotny tytu³ Hazar afsa- ne, prze³o¿ony wreszcie pomiêdzy VIII a schy³kiem X wieku na Alf lajla, tak czy owak znacz¹cy Tysi¹c nocy. Choæ przedtem jeszcze zwano to Alf churafa: Tysi¹c opowieœci. W tym dopiero t³umaczeniu pojawi³y siê formu³y i cytaty

description

Posłowie do książki "Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą", która ukazała się nakładem Wydawnictwa KOS

Transcript of Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

Page 1: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

641

Robert Stiller

Tysi¹c czy nie tysi¹c opowieœci?Odwieczne czytad³o

Niejedno z tego dzie³a, pomys³ów i tradycji wywodzi siê z Indii omal nie staro-¿ytnych. Przede wszystkim sama zasada opowieœci ramowej, w której mieszcz¹siê opowiadania, stanowi¹ce wiêkszoœæ utworu i jego za³o¿enie formalne, a cza-sami bêd¹ce te¿ opraw¹ dla opowieœci, które w nich z kolei s¹ zawarte, i komen-tuj¹cych to utworów poetyckich. Ale to ju¿ raczej teoria literacka ni¿ praktyka.

Bo nie zachowa³ siê bezpoœredni pierwowzór z Indii. Natomiast genezatamtejsza jest niew¹tpliwa w³aœnie w formie opowieœci ramowej, która narodzi³asiê i rozros³a pocz¹wszy od takiej klasyki jak Mahabharata, Pañczatantra i Œuka-saptati czyli opowieœci papugi.

Z tej formy zaœ pocz¹³ siê sta³y chwyt przerywania w¹tku w jakimœ cieka-wym miejscu, aby pozostawiaæ go w niedopowiedzeniu a¿ do nastêpnej nocy,gdy zostanie podjêty od tego miejsca.

Równie¿ i niniejsza opowieœæ ramowa u³o¿y³a siê ze splotu trzech w¹tkówhinduskich: o m¹drej dziewczynie ratuj¹cej siebie i ojca w drodze wyg³asza-nia opowieœci, o demonie zdradzanym przez kochankê i o mê¿u znajduj¹cympociechê w odkryciu, ¿e nie tylko jego zdradza ma³¿onka, lecz i wiêkszychni¿ on dostojników.

Ale cokolwiek to by³o i w czymkolwiek mo¿na siê dopatrzeæ wp³ywu na toczy owo, nie dosz³o tak¿e z Indii wprost do Arabów, lecz najpierw zadomowi³osiê w Persji, zanim siêgnê³y do niej wp³ywy muzu³mañstwa. St¹d wesz³y dodzie³a i pozosta³y w nim postaci perskie, w przewa¿aj¹co perskich kontekstachi o perskich imionach: przede wszystkim Szahrijar i Szahrazad czyli Szehereza-da. A by³o to jeszcze w œrednioperskim jêzyku pahlawi, przed muzu³mañskimpodbojem, inwazj¹ islamu i przyjêciem arabskiego alfabetu. Wiele z tego prze-trwa³o w dalszych dziejach utworu. St¹d nawet i pierwotny tytu³ Hazar afsa-ne, prze³o¿ony wreszcie pomiêdzy VIII a schy³kiem X wieku na Alf lajla, takczy owak znacz¹cy Tysi¹c nocy. Choæ przedtem jeszcze zwano to Alf churafa:Tysi¹c opowieœci. W tym dopiero t³umaczeniu pojawi³y siê formu³y i cytaty

Page 2: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

642

muzu³mañskie. Wtedy te¿ zaczê³y nap³ywaæ i w³¹czaæ siê do pierwotnej struk-tury tak¿e motywy ju¿ nie perskie, lecz arabskie. Z nimi zaœ pojawi³y siê te¿nowe kraje i miejscowoœci, jak egipski Kair, bêd¹cy wtedy jednym z g³ównychoœrodków œwiata islamu, i tacy bohaterowie historyczni jak s³awny kalif Harunar-Raszid z VIII-IX wieku.

Jakkolwiek wci¹¿ nie wiemy, kiedy rozrastaj¹ce siê dzie³o i tradycja zyska-³y rozmiar i tytu³ Alf lajla walajla: Tysi¹c i jedna noc, czyli dos³owniej Tysi¹cnocy i noc, napomkniête w po³owie X wieku, potwierdzone zaœ tak czy inaczejoko³o 1150 roku.

Ich zawartoœæ to mniej wiêcej 170 opowieœci, tak i¿ przeliczenie tego nanoce jest nader skomplikowane. Zdarza siê wiêc kalkulacja tej zawartoœci na-wet i powy¿ej 300 historii. Zw³aszcza ¿e i rozmiar miewaj¹ bardzo nierówny,wiêc pochopne by³oby wyliczanie przeciêtnie szeœciu nocy na jeden w¹tek fabu-larny; i dodatkowo komplikuje to fakt, ¿e nie stanowi rzadkoœci umieszczanienp. opowiadania w innym opowiadaniu i razem z nim wewn¹trz jeszcze innego.

Prawdopodobnie jednak tytu³ wyprzedzi³ zawartoœæ, mo¿e pod wp³ywemtureckim. Bo zw³aszcza w tamtejszym obyczaju liczebnik ów oznacza po pro-stu mnóstwo, a okr¹g³e liczby przynosz¹ nieszczêœcie, wiêc lepiej by³o do ty-si¹ca dodaæ jedynkê.

Dalszy rozwój to ju¿ kilkaset lat od XIII do XVI wieku. Poniewa¿ nie by³znany autor ani kompilator czy redaktor, ani ¿aden tekst jako pierwotny,i robiono z tym, co kto zechcia³, albo co narzuca³a taka czy inna cenzurapolityczna lub religijna, wiêc kiedy w XVII wieku takie czy inne dzie³o dotar³owreszcie do œwiadomoœci europejskiej, od dawna ju¿ nie mia³o wersji g³ównejlub obowi¹zuj¹cej.

A dotar³o najpierw jako tzw. rêkopis Gallanda.Francuski orientalista, dyplomata i kolekcjoner Antoine Galland

(1646-1715) œwietnie opanowa³ jêzyki grecki, potem arabski, turecki oraz per-ski. Efektem jego d³u¿szych pobytów na Bliskim Wschodzie sta³ siê wreszciefrancuski przek³ad Mille et une nuit. Galland stopniowo dokona³ go i wyda³1704-1717 w 12 tomach.

Dzie³o to odnios³o kolosalny sukces.Zapocz¹tkowa³o nie tylko fantastyczn¹ karierê œwiatow¹ samego utworu,

ale tak¿e i rozleg³e zainteresowanie kulturami Wschodu, które to skutki nigdyju¿ nie os³ab³y i tylko przybieraj¹ na sile.

Page 3: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

643

W efekcie dzisiejsza wersja przybra³a ogromny rozmiar, który w przelicze-niu na przek³ady i druki europejskie wynosi oko³o 4 tysiêcy stron w jednymwydaniu. Liczba wstawek poetyckich przekracza 1400. Oko³o 170 z nich wystê-puje w powtórkach. Ich wiek okreœliæ nie tak ³atwo, poniewa¿ w ogromnej wiêk-szoœci s¹ bezimienne; z omówionych gdzie indziej wzglêdów mo¿na je oceniaæczêsto (albo i przewa¿nie) jako dawniejsze i bardziej wyszukane intelektualnieoraz artystycznie ni¿ towarzysz¹ca im proza; jakkolwiek ta mniejszoœæ, dla któ-rej zdo³ano ustaliæ autorstwo, datuje siê przewa¿nie dopiero z XII-XIV wieku.

Przez to jakoœæ ich te¿ bywa nierówna.Zreszt¹ i geneza niektórych w¹tków wy³amuje siê z pocz¹tkowego sche-

matu hinduskie perskie arabskie z prostego powodu: bo z up³ywem czasuw³¹czano ju¿ nieraz motywy i w¹tki coraz bardziej obce i przypadkowe, nie bezudzia³u opowieœci np. ¿ydowskich, buddyjskich lub hellenistycznych, lecz takprzetworzonych po muzu³mañsku, ¿e wykrycie tej obcoœci mog³o stawaæ siêcoraz trudniejsze

Wersja Gallanda wkrótce doczeka³a siê przek³adów na niemiecki, angiel-ski, w³oski, holenderski i rosyjski.

W samym tylko XIX wieku osi¹gnê³a ponad 200 wydañ tak¿e w rozmaitychjêzykach i przeróbkach.

Chocia¿ obok niej rozpowszechni³a siê niemal równoczeœnie zupe³nie innawersja znakomitego paryskiego, chocia¿ zwa³ siê z niemiecka, orientalisty Her-manna Zotenberga (1836-1894) i stopniowo zyska³a tak rozstrzygaj¹c¹ przewagê,i¿ od niej g³ównie wywodz¹ siê teraz ju¿ kanoniczne wersje Tysi¹ca i jednej nocy.

W tamtych ani tych wersjach nie wystêpuj¹ co prawda niektóre z najbar-dziej znanych opowieœci ani te¿ ich bohaterowie, zw³aszcza Sindbad ¯eglarz,Aladyn czyli Ala ad-Din z cudown¹ lamp¹, Ali Baba i 40 rozbójników... Kilkaz nich Galland jednak w³¹czy³ na koniec do swej wersji ksi¹¿kowej, bior¹c jez przekazanych mu wersji ustnych, których po arabsku do dzisiaj nie odkryto;nie brak podejrzeñ, ¿e sam je wymyœli³; arabskie zaœ wersje bywaj¹ po prostut³umaczone z jego francuskich. Co wiêcej, w przek³adzie swoim powa¿nie oka-lecza³ arabski tekst, zw³aszcza przez to, ¿e opuszcza³ jako nieprzyzwoite wieletekstów i fragmentów erotycznych; ogranicza³ siê do prozy; i pomija³ lub prze-rabia³ na prozê prawie wszystkie nadzwyczaj wa¿ne wstawki poetyckie.

Z tego punktu widzenia przek³ady Claudii Ott i nasz s¹ prze³omowe, gdy¿po raz pierwszy publikuje siê w nich ca³¹ zawartoœæ tego rêkopisu. Wiêc i to, como¿na uznaæ w nim za najwa¿niejsze.

Page 4: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

644

A w tym nie tylko prawdziwsze, g³êbsze, bogatsze niekiedy ujêcie sprawkobiecych i erotycznych oraz tych, które dotycz¹ pieniêdzy i w³adzy. Kiedy nato zwrócimy uwagê; kiedy porównamy styl i zawartoœæ tej wersji z póŸniejszy-mi, które siê nam dostarcza w wielotomowych edycjach; pozostanie nam tylkoubolewaæ, i¿ te „kompletne” wersje s¹ w istocie swej tak niekompletne i nie-stety zafa³szowane.

Gdyby¿ Galland 300 lat temu mia³ wiêcej szczêœcia! i gdyby¿ mu by³o danerównie¿ nam wiêcej przekazaæ!

Osobnym efektem jego publikacji by³a eksplozja poszukiwania i publikacjidalszych Ÿróde³, wariantów, rêkopisów. Nie zabrak³o wœród nich równie¿ i takichfa³szerstw jak t³umaczenia z francuskiego lub innych jêzyków sprzedawanei wydawane jako arabskie orygina³y. Pozytywnym efektem sta³o siê jednak piêækolejnych wydañ rzeczywistych rêkopisów, du¿o bardziej rozbudowanych lubkompletnych, pod³ug wersji Zotenberga, znanych jako Calcutta I (1814-1818),Wroc³awski (1825-1843), Calcutta II (1839-1842), Bulaq I (1845) i Bulaq II (1862).

Ich wartoœæ jest mniejsza i nierówna, lecz wydanie kalkuckie uwa¿a siê naogó³ za podstawowe i najbardziej miarodajne.

Swoj¹ drog¹ zaœ liczba i jakoœæ edycji, szybko mno¿¹cych siê w wielu jêzy-kach i z pokolenia na pokolenie, utworzy³a nieprzejrzane wrêcz k³êbowiskoid¹ce w setki wydañ, czêsto wielotomowych, ale nieraz te¿ przerywanych ju¿w po³owie czy nawet po niewielkiej czêœci. A tak¿e ró¿ni¹cych siê na przemianto wyrzucaniem, to znów przywracaniem tych lub innych niecenzuralnoœci,sproœnych i nie tylko, rozmaitymi przeróbkami, dodatkami itp. Je¿eli coœ ulega-³o przy tych okazjach efektom bardziej niszczycielskim od innych, to z pewno-œci¹ wstawki poetyckie. Tym siê m.in. nasza edycja wyró¿nia na korzyœæ.

Druga prze³omowa edycja europejska to The Book of One Thousand Nightsand a Night czyli The Arabian Nights w 10 tomach 1885-1888 oraz 7 tomachsuplementu. Prze³o¿y³ j¹ z arabskiego Richard Francis Burton (1821-1890), któ-rego postaæ, ¿yciorys i osi¹gniêcia s¹ tak niezwyk³e, ¿e ich opis trzeba od³o¿yædo innej okazji.

Wœród licznych t³umaczy niemieckich pierwsze miejsce zajmuje EnnoLittmann (1875-1958). Jego kompletna 6-tomowa edycja Die Erzählungen ausden Tausendundein Nächten 1923-1928 by³a wznawiana i nieco poprawianaoraz uzupe³niana w dalszych wydaniach kilkoma tomami dodatkowych utwo-rów z innych Ÿróde³.

Page 5: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

645

Jeszcze dwaj znakomici t³umacze to czeski Felix Tauer (1893-1981), które-go 8-tomowy przek³ad ukaza³ siê 1928-1932 dokoñczony 1954-1955 i rosyjskiMichai³ Aleksandrowicz Salje (pisane 1899-1961, chyba z francuskiegoSallieur) te¿ 8-tomowy 1929-1938. Drugi z nich wyda³ tak¿e w osobnym tomie

1961 zestaw opowieœci czêsto pomijanych jako Ÿle widziane podwzglêdem religijnym itp.

Nie ma siê tu równie¿ co wdawaæ w opis niekoñcz¹cego siê mnóstwa po-chodnych, t³umaczeñ, przeróbek, filmów, komiksów itd.

Co najwy¿ej mo¿na zauwa¿yæ, ¿e lawina ta spowodowa³a ciekawe zjawisko:Tysi¹c i jedna noc przesta³a byæ w pe³ni orientaln¹. Sta³a siê jakby hybryd¹kultur Wschodu i Zachodu.

Lecz towarzyszy temu i takie ciekawe zjawisko, ¿e œwiatowa fama Tysi¹cai jednej nocy najmniej chyba wp³ynê³a na kulturê krajów arabskich. Do dzisiajnie bierze siê w nich tego dzie³a zbyt powa¿nie; chyba ¿e w aspekcie kupiec-kim; i ci¹gle traktowane jest jako coœ podrzêdnego, chamskiego, niegodnegowiêkszej uwagi. Mówi siê nawet, ¿e s³awa Tysi¹ca i jednej nocy to zas³uga Euro-pejczyków. Jakoœ przyczynia siê do tego równie¿ i fakt, ¿e tekst prozaiczny czytasiê przewa¿nie w najrozmaitszych potocznych dialektach, co kraj to ró¿nych,a nie w kulturalnej arabszczyŸnie. Przez to równie¿ powa¿ne prace badawczei edytorskie maj¹ charakter bardziej zachodni, europejski, ni¿eli miejscowy.

To z kolei uzewnêtrznia siê w jaskrawej obojêtnoœci na pewien zasadniczyaspekt, o którym ju¿ dawniej pisa³em.

Otó¿ w literaturze œwiatowej nie³atwo znaleŸæ powa¿nie licz¹ce siê dzie³o,w którym tak olbrzymi¹ rolê odgrywa³yby bez ustanku dwa motywy pierwszo-rzêdnej wagi: kobieta i pieni¹dze.

Albo œciœlej mówi¹c: bogactwo i za¿ywanie kobiet.I pomimo wszechobecnoœci tych dwóch tematów nie ma chyba dzie³a rów-

nie pozbawionego refleksji: sk¹d bior¹ siê pieni¹dze i bogactwa? Oraz podejrze-nia: ¿e kobieta to pod ka¿dym wzglêdem równie¿ cz³owiek. Co najmniej równo-rzêdny z mê¿czyzn¹. A mo¿e lepszy.

Ale dotyczy to przede wszystkim tzw. redakcji egipskiej z XIV-XV wieku.Czym ró¿ni siê ona od innych redakcji?

G³ównie tym, ¿e wytrzebiono z tego dzie³a wszystko, co by³o w nim najcen-niejsze z humanistycznego, z ludzkiego punktu widzenia. A wiêc jasne spojrze-nie na w³adców, na obowi¹zuj¹c¹ religiê, na jakiekolwiek przejawy w³adzy, ad-ministracji, praw ludzkich, a nawet mechanizmów ekonomicznych.

Салье

Page 6: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

646

W naszej wersji te sprawy, a zw³aszcza dwie wymienione jako najwa¿niej-sze, trochê wychodz¹ na jaw.

Du¿o bardziej ni¿ zwykle.Wiêc nie przypadek, ¿e dopiero urodzony w Iraku i profesorem arabistyki

na Harvard University bêd¹cy Muhsin Mahdi (1926-2007) w trzysta lat po jak¿edobitnym zaistnieniu rêkopisu Gallanda opracowa³ go i wydrukowa³ po arab-sku z gruntownym komentarzem. I ¿e prze³o¿y³a go i udostêpni³a europejskie-mu odbiorcy, tak œmia³o i kompetentnie, po raz pierwszy niemiecka arabistka.Claudia Ott urodzi³a siê 1968 w Tübingen, studiowa³a orientalistykê w Jerozo-limie i muzykê arabsk¹ w Kairze, sama gra na flecie, a swoje prze³omowe t³u-maczenie Tysi¹ca i jednej nocy ukoñczy³a po wieloletniej pracy (o czym cieka-wie wspomina w pos³owiu) i wyda³a je dopiero w 2004 roku. W tym samym rokudoczeka³o ju¿ czterech wydañ, zas³u¿onego szacunku i popularnoœci.

Podczas gdy inni, od tych dwojga wczeœniejsi arabiœci lub „arabiœci” takpostêpowali, jak gdyby rêkopis Gallanda po tak s³ynnym wykorzystaniu goprzesta³ istnieæ.

Równie¿ i w Polsce.Nasza wersja urywa siê w pó³ opowieœci. Jej ci¹g dalszy znaleŸæ mo¿na

tylko w wymienionych ju¿ pe³niejszych edycjach Tysi¹ca i jednej nocy, chocia¿wyraŸnie gorszych.

W tych wersjach doprowadzono, jakkolwiek sztucznie, rozmiar i formaln¹strukturê tekstu do jego tytu³u, czyli do liczby 1001 nocy. Koñczy siê na tym, ¿eojciec Szeherezady przyszed³ po raz tysi¹czny i pierwszy z ca³unem, ci¹glew tym samym przekonaniu, ¿e zabierze stamt¹d zw³oki swej córki, i raptemzaskakuje go radosna decyzja Szahrijara o jej u³askawieniu i ju¿ nie morder-czym jak poprzednio, ale trwa³ym ma³¿eñstwie z w³adc¹. Zap³akany ze szczê-œcia król Szahrijar wyg³asza na jej czeœæ istny pean, którego przed chwil¹ jesz-cze nikt by siê nie spodziewa³, i pojawiaj¹ siê trzej mali synkowie, których przezte lata Szeherezada mu zd¹¿y³a urodziæ. Co znaczy³oby, ¿e w ci¹gu nieco ponaddwóch lat król Szahrijar trzykrotnie wspó³¿y³ przez szereg miesiêcy z kobiet¹w mocno posuniêtej ci¹¿y! Ka¿dorazowo i bez przerwy, z dnia na dzieñ, zamie-rzaj¹c j¹ czym prêdzej uœmierciæ i powstrzymywany od tego bestialstwa wy³¹cz-nie ciekawoœci¹, co mu ona jeszcze opowie.

Jak widaæ, umiejêtnoœæ np. czytania choæby rozrywkowego równie¿ niewchodzi³a tu w grê.

Page 7: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

647

Okropnoœæ równie sztuczna jak dos³owna.Coœ du¿o rozumniejszego przekaza³ ju¿ w Bagdadzie pewien ksiêgarz

z koñca X wieku informuj¹c, ¿e w perskiej wersji Szahrazad urodziwszy ichpierwsze dziecko przyzna³a siê Szahrijarowi do swego podstêpu, co go takwzruszy³o i przejê³o podziwem dla jej m¹droœci, ¿e na tym siê zakoñczy³ jegouraz i ca³y ich konflikt.

Siêgaj¹c do pocz¹tków utworu, znajdujemy jeszcze dalej id¹ce przeobra¿e-nia. A¿ do takich, ¿e Szahrazad by³a pierwotnie córk¹ nie wezyra, lecz samegokróla, a Dinarzad nie m³odsz¹ siostr¹ jej, tylko star¹ s³u¿¹c¹, niañk¹ lub zarz¹-dzaj¹c¹ domem królewskim.

Ani œladu czegoœ podobnego nie zawiera wersja, z której sporz¹dzono ni-niejszy przek³ad. Nic te¿ nie zapowiada, jakoby utwór mia³ wreszcie osi¹gn¹ærozmiar szeœciu lub kilkunastu tomów.

Poniewa¿ zaœ nie brakuje rêkopisów o rozmiarze podobnym do Gallanda,nieraz wyraŸnie potwierdzonych co do swego istnienia i fabularnie urwanychmniej wiêcej w tym samym miejscu, a nastêpnie jakoœ tam zaginionych, wolnote¿ przypuœciæ, ¿e ca³e to dzie³o przez wiele stuleci jednak nie wysz³o zbyt wielepoza ten albo zbli¿ony rozmiar i póŸniej dopiero zaczê³o siê gwa³townie rozra-staæ dla popularnoœci swej i dobrego interesu, jak równie¿ po to, aby nadaæpozór rzeczywistoœci swej tytu³owej liczbie nocy, a¿ dot¹d metaforycznej.

Bo pierwsze wersje nazywaj¹ siê po prostu Alf lajla: Tysi¹c nocy. Nie bie-rze siê tego dos³ownie, tylko w przenoœni.

To równie¿ przyczynek do ludowego charakteru ca³ego dzie³a. I do faktu,¿e przez wiele stuleci robiono z nim, co tylko siê spodoba³o. Mo¿na wiêc by³odowolnie w³¹czaæ i usuwaæ ogromne iloœci tekstów. Zmieniaæ jêzyk m.in. przezwprowadzanie lub usuwanie ró¿nych wyrazów i zwrotów a¿ po wulgarne i nie-przyzwoite lub na odwrót, skrajnie retoryczne, przegadane i pretensjonalne.Stosowaæ kalifack¹ lub inn¹ cenzurê ideow¹, polityczn¹, religijn¹, tym bar-dziej skrajn¹, im póŸniejsze bywa³y wersje tych rêkopisów. Wiêc i to, ¿e póŸ-niej w Europie zaczêto w kolejnych przek³adach i edycjach wyprawiaæ znów,co tylko siê spodoba³o, wedle gustów epoki lub coraz wiêkszej i rozmaitejpopularnoœci, w³aœciwie nie koliduje z niczym w d³ugiej historii dzie³ i tek-stów z tej kategorii.

Tylko dwie rzeczy nadawa³yby siê do wytkniêcia.

Page 8: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

648

Po pierwsze: robienie z tego bajek dla dziatwy. Tak czy owak materia tegodzie³a jest ani trochê nie dziecinna i przerabianie go w tym kierunku jest naj-wiêkszym z fa³szów.

Po drugie: jakiekolwiek okreœlanie gatunku nie jest czêœci¹ tytu³u. Wiêcnie mo¿e siê w nim znaleŸæ wyraz Ksiêga, Historie, Opowieœci ani ¿aden podob-ny. A zw³aszcza Baœnie.

Chyba ¿e opisowo. Tak jakby przed ka¿dym imieniem i nazwiskiem do-dawaæ „Szanowny Pan” albo przed ka¿d¹ nazw¹ miejscowoœci „Miasto Powia-towe” lub „Dzielnica Podmiejska”. Skrajny przyk³ad tej absurdalnej praktykiedytorskiej stanowi (zreszt¹ nie tylko pod tym wzglêdem) polskie wydanieOssolineum w „Bibliotece Narodowej” z 1959 roku: Ksiêga tysi¹ca i jednejnocy, gdzie wszystkie teksty s¹ w ten sposób traktowane w tytu³ach za pomoc¹62 takich doczepek.

S³ówko dla porz¹dku

Kiedy czytamy niemieck¹ wersjê Claudii Ott, trudno nie dostrzec, ¿e równie¿i przez ni¹ t³umaczony tekst nie by³ pierwszym ani ostatecznym, bo zawieramnóstwo nieporz¹dków i niekonsekwencji. Tak np. rzuca siê od razu w oczybardzo nierówny rozmiar poszczególnych nocy, wynikaj¹cy najzwyczajniejz ogromnych niekiedy luk w tekœcie, a nie z jego istotnych lub zamierzonychw³aœciwoœci. Uderzaj¹cy i niepokoj¹cy jest fakt, ¿e poniektóra „noc” liczy sobieraptem pó³ strony. Zdarza siê te¿ w narracji wewnêtrzna sprzecznoœæ lub zapo-wiedŸ jakiegoœ elementu i po chwili stwierdzamy jego brak, co t³umaczka na-wet zaznacza w przypisku. Równie¿ podtytu³y, œródtytu³y, schematyczne ustêpywprowadzaj¹ce lub zamykaj¹ce bywaj¹ ró¿ne i jakby niezale¿ne od sytuacji.

Chocia¿by ich rozmiar ci¹gle zmienia siê od kilku do kilkudziesiêciu s³ówi z powrotem, nieraz tak¿e i w stylu. Jeszcze wyraŸniej rzuca siê to w oczyw rozmaitej stylistyce poszczególnych opowieœci.

Ró¿nice w intencji narratorskiej? Czy tylko w rozmaitoœci Ÿróde³? Nie za-wsze wiadomo. W ka¿dym razie Claudia Ott zachowuje i podkreœla tê rozma-itoœæ w swoim przek³adzie.

Page 9: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

649

Jak te¿ niejednakow¹ stylistykê. Mog¹ to byæ ró¿nice wynikaj¹ce z indywi-dualnoœci tego lub innego narratora i rozmaitych zapisów tekstu, jaki ten czyów rozmaicie przekaza³. W szczegó³owych analizach zwraca siê uwagê, ¿e talub owa czêœæ mo¿e siê wywodziæ z ró¿nych miejscowoœci, z niejednakowychodmian jêzyka itd.

Jakiœ nieporz¹dek uderza tak¿e w formu³ach rozpoczynaj¹cych ka¿d¹ noci koñcz¹cych j¹. Niektóre z nich bywaj¹ starannie rozbudowane, inne zaœ skró-cone lub pozlepiane w sposób jawnie przypadkowy. To równie¿ œwiadczy o nie-porz¹dku w przekazach i zapisach. Skoro zaœ Claudia Ott zachowuje taki stanrzeczy, b³êdem i dowolnoœci¹ by³oby porz¹dkowanie tych trzeciorzêdnychw koñcu formu³ek.

Np. ¿e Szeherezada podejmuje opowieœæ i ¿e zamyka j¹ deklaracj¹ niepew-noœci, czy pozostanie ¿ywa, by j¹ dokoñczyæ. Lecz i ta regu³a bywa zmienna:d³u¿sza lub ca³kiem krótka, zdarza siê jej brak lub przeniesienie w inne miej-sce. Tak samo zmienne lub nieobecne bywa wstêpne nawi¹zanie do treœci po-przedniej nocy. Powtarzaj¹ siê te¿ bardzo nieregularnie formu³y w rodzaju:Dotar³o do mych uszu... Mówi¹ ludzie... Oto co siê opowiada... i tym podobne.Czy potrzebne? Claudia Ott s³usznie podkreœla, ¿e wszystko to jakby przypomi-na³o: to jest opowieœæ ustna; zas³yszana; ktoœ tak czy owak wygadywa³... i wszyst-kie te nieporz¹dki lepiej by³o zachowywaæ w jej i naszym przek³adzie ni¿ po-rz¹dkowaæ.

Gdy¿ pedanteria by³aby sprzeczna z natur¹ tych opowieœci.Coœ podobnego dotyczy podzia³u tekstów w ka¿dej poszczególnej nocy.

Nawet w ich uk³adzie graficznym.Z tego¿ powodu.Wiêc zachowuje siê te¿ nieregularnoœci stylistyczne. Ich rol¹ jest ci¹g³e

przypominanie, ¿e to nie jest i nie ma byæ jednolity w formie pisemny utwórliteracki, wykoñczony w ka¿dym szczególe.

I na pewno nie autorski. Tu ci¹gle jest i ma byæ obecny anonimowy narra-tor. I nie jeden, lecz wielu, gorszych i lepszych, którzy siedz¹ i opowiadaj¹ tonam w typowych miejscach: w arabskiej kawiarni... na rynku... w gaju poma-rañczowym...

Inni t³umacze sk³onni s¹ wszystko to sprowadzaæ do jednakowego schema-tu. Czasami jak najbardziej rozgadanego. A czasami na odwrót: zawsze jedna-kowo zwiêz³ego. A¿ po takie chwyty edytorskie jak likwidacja wszystkich powtó-rek lub sprowadzanie ich do najkrótszych: Zaœwita³o. Przerwa³a. Podjê³a.

Page 10: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

650

Nawet nie wyró¿nianych przez nowy akapit. Albo z pominiêciem informacji,która to noc, lub sprowadzeniem jej do numeru kursyw¹ lub na marginesie.

My tak czy owak uchylamy siê od pedanterii.Raczej pozostawiamy lub naœladujemy te niekonsekwencje jako przynale¿-

ne do stylistyki utworu w tej postaci, jaka do nas dotar³a i jak¹ nam przekazujeniemiecka t³umaczka. Niektóre z tych ró¿nic wprowadzamy nawet umyœlnie dosposobów zapisu i komentujemy je szczegó³owo w tym pos³owiu edytorskim.

Czasem bywa to irytuj¹ce. A niekiedy miewa swój wdziêk. Trochê jak np.utr¹cone rêce rzeŸby starogreckiej.

Nie zapominajmy te¿ o bardzo istotnym fakcie: ¿e poszczególne opowieœcinale¿¹ tu do ró¿nych gatunków literackich. Jak najformalniej rozró¿nia siê spo-œród nich (zw³aszcza w obszernych wersjach) np. relacje podró¿nicze i ¿eglar-skie; baœnie; historie sensacyjne o z³odziejach, oszustach, mordercach i rozbój-nikach; pouczenia w zakresach od m¹droœci do pobo¿noœci; humoreski; aneg-doty; w¹tki powieœciowe i nowelistyczne; bajki zwierzêce; w¹tki cudowne i fan-tastyczne; legendarne; historyczne zw³aszcza takie jak Harun ar-Raszid itd.

St¹d czêste w lekturze zaskoczenia, kiedy jakaœ opowieœæ bardzo wyraŸ-nie odbija od s¹siednich nie tylko w stylu i akcji, ale choæby i w tym, ¿e sk³adasiê g³ównie np. z d³ugiej listy zakupów albo z wyrafinowanych dialogówo treœci seksualnej.

Mowa tak i owak wi¹zana

Kiedy pracowa³em nad w³¹czonymi do tekstu wierszami, oczywiste by³o, ¿enie mogê tego robiæ w oparciu o przek³ad Claudii Ott, choæby dlatego, ¿ew ogóle utworów poetyckich, a ju¿ nigdy wersyfikowanych, nie wolno prze-k³adaæ z drugiej rêki. Opar³em siê wiêc niemal wy³¹cznie na dos³ownychprzek³adach filologicznych z arabskiego, które w tym celu sporz¹dzi³ prof.Marek Dziekan, i na jego fragmentarycznych transkrypcjach pozwalaj¹cychmi orientowaæ siê w ich brzmieniu arabskim, rzutuj¹cym na efekty oryginal-nego brzmienia i wersyfikacji.

Page 11: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

651

Od razu by³o zreszt¹ widoczne, ¿e wstawki poetyckie Claudii Ott nie do-równuj¹ tej wybornej jakoœci, któr¹ potrafi³a osi¹gn¹æ w g³ównej tj. prozaicznejczêœci swego przek³adu. Tym bardziej wiêc ich na ogó³ nie uwzglêdnia³em.

Co nie zmienia faktu, ¿e prezentowa³y siê rozmaicie.W wielu przypadkach nie odchodzi³y zbyt daleko od dos³ownych t³uma-

czeñ i wtedy zdarza³o siê, ¿e pomaga³y mi precyzyjniej zrozumieæ i oddaæ treœæ,intencje i subtelnoœci orygina³u. W innych znów przypadkach ró¿nice docho-dzi³y a¿ do takiej utraty podobieñstwa, ¿e mog³oby chodziæ o ca³kiem inny utwóri tylko jakaœ cz¹stka tekstu pozwala³a na identyfikacjê. W takich przypadkachz regu³y konsultowa³em to z prof. Dziekanem i s³ucha³em jego wyjaœnieñ lubsugestii, nios¹cych wyt³umaczenie tych werbalnych albo treœciowych ró¿nic.Ale gdy ró¿nice by³y zbyt wielkie, aby je wyjaœniæ czymkolwiek poza dowolno-œci¹ t³umaczki, trzyma³em siê prawie zawsze bardziej tego, co mi przekazanojako znaczenie dos³owne, ni¿ czegokolwiek poza tym.

Te ró¿nice wynika³y z dwóch istotnych przyczyn.Po pierwsze: Claudia Ott naœladuje wersyfikacyjne miary arabskie, two-

rz¹c po niemiecku analogiczne uk³ady samog³osek d³ugich i krótkich, co mo¿ebyæ eksperymentem i œwiadectwem pedanterii, lecz nie stwarza po niemieckudos³yszalnej struktury wiersza.

Te schematy okreœla w przypisach i niekiedy w tekœcie ich nazwami, jaktawil, basit, ramal itp. Pomijam to choæby dlatego, ¿e polski przek³ad nie naœla-duje ich tak szczegó³owo.

Po drugie: czytelnik arabski ca³kiem inaczej odbiera prozaiczne i wierszo-wane czêœci tekstu. Wiersz otrzymuje w tym odbiorze wymowê klasyczn¹ i lite-rack¹, tak¹ jak m.in. obecnoœæ tylko trzech samog³osek: a i u. Natomiast prozamiewa odmienn¹ i bardziej wspó³czesn¹, tak¿e ludow¹ fonetykê, ró¿n¹ w po-szczególnych krajach i dialektach. Wystêpuj¹ tak¿e ró¿nice gramatyczne.

Tak wiêc mo¿na przyj¹æ, ¿e wstawki poetyckie prezentuj¹ dawniejszyi bardziej literacki, a tak¿e bardziej uniwersalny, styl mowy arabskiej, wyraŸnieró¿ni¹cy siê od prozy pod wieloma wzglêdami, a nie tylko tym, ¿e w prozie brakwersyfikacji. Bo i tym, ¿e geneza tych wierszy mo¿e byæ du¿o starsza, a nawetczystsza i bardziej wyrafinowana, gdy¿ niezale¿na od kolejnych przekszta³ceñreligijnych, politycznych itp.

Ten bardzo istotny fakt jest nie uœwiadamiany i ca³kowicie zatarty m.in.w dotychczasowych przek³adach polskich.

Page 12: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

652

Trzeba równie¿ zaznaczyæ, ¿e jêzyk i styl wierszy arabskich w oryginalete¿ nastrêcza osobliwe trudnoœci: nie brakuje w nich (szczególnie w rymach)archaizmów, przekrêceñ, wtr¹ceñ gwarowych itp. odstêpstw od zwyk³ej normyi praktyki jêzykowej, do tego stopnia, ¿e arabski czytelnik czasem nie rozumieczegoœ, a czasami odkrywaæ musi lub odgadywaæ, jaki chwyt lub osobliwoœæjêzykowa pojawi³y siê w danym kontekœcie. Do czego by to porównaæ? mo¿e doprzewrotnych niekiedy chwytów stylistycznych w poezji Ga³czyñskiego?

T³umacz¹c te¿ nie mo¿na tego ignorowaæ.I to jeszcze jedno œwiadectwo, ¿e poetyckie wstawki Tysi¹ca i jednej nocy

mog¹ prezentowaæ wiek, intencje i wyrafinowanie du¿o wiêksze, albo i dawniej-sze, ni¿ ludowa i na ogó³ (choæ nie bez wyj¹tków) nieporównanie mniej wyszu-kana proza ich narracji.

Cokolwiek lepiej czy gorzej (w sensie literackim! nie jako arabistka)potrafi³a wykonaæ Claudia Ott, trzeba zacytowaæ jej wa¿ne spostrze¿enie: todzie³o „¿yje kontrastem pomiêdzy prostym jêzykiem narracji... a zawi³¹ kon-strukcj¹ i form¹ wierszy”. Które odgrywaj¹ tu bardzo istotn¹ rolê. W innychzaœ przek³adach zwykle sprowadzano je do zupe³nego marginesu. Do szcz¹t-ków. I do nieudolnoœci.

Tote¿ do podstawowych elementów mej w³asnej pracy twórczej nale¿ywersyfikacja.

W odró¿nieniu od dawniejszych t³umaczy, którzy z regu³y nie chcieli albonie potrafili choæby elementarnie poradziæ sobie ze specyfik¹ wersyfikacji arab-skiej i albo w ogóle z tego rezygnowali, albo wytwarzali tylko jej koœlawe paro-die, postanowi³em stworzyæ polski odpowiednik tego systemu wersyfikacji, naile tylko bêdzie to mo¿liwe.

Od razu wiêc zrezygnowa³em nie tylko z niemo¿liwych po polsku strukturopartych na d³ugoœci samog³osek, ale tak¿e z rygorów sylabicznych i sylaboto-nicznych, czêœciej na rzecz struktur tonicznych i najtrudniejszych a najbardziejwyrafinowanych intonacyjnych.

Do elementów zaœ szczególnie wa¿nych i najbardziej rzucaj¹cych siêw oczy lub uszy nale¿a³o tu rymowanie, na pozór tak karko³omne, ¿e niemo¿li-we do naœladowania w jêzyku polskim. Udowodni³em jednak (bodaj¿e po razpierwszy i z nale¿ytym efektem artystycznym) osi¹galnoœæ takiego ekwiwalentu.

Nie wchodz¹c w szczegó³y, ograniczê siê do spraw najogólniejszych. Popierwsze: jest najczêœciej regu³¹, ¿e ca³y utwór poetycki, prawie zawsze z³o¿onyz dwudzielnych wersów, po arabsku bajt, opiera siê tylko na jednym rymie,

Page 13: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

653

stanowi¹cym jego krêgos³up. Najwczeœniej widoczna ró¿nica polega na tym, ¿epierwszy wers ma dwa rymy, bo jeden dodatkowy przed œredniówk¹; dalsze zaœtylko jeden rym na koñcu, czyli w drugiej po³ówce. W przek³adzie zwykle robisiê z tego dystych, co nie wynika ze zmienionej formy wersyfikacyjnej aniz przed³u¿enia; po prostu europejska konwencja graficzna i lepsza czytelnoœæ.

Nie wp³ywa to m.in. na uk³ad rymów, u mnie pozostaj¹cy tak czy owakarabskim, na przyk³ad: w podziêce | piosence | rêce | poœwiêcê itd. czasami d³u-go... albo nawet bardzo d³ugo. Poniewa¿ ta najczêstsza zasada trwa niezale¿nieod d³ugoœci utworu. Jeœli ma on cztery linijki, to rymuje siê: aa ba. Ale choæbyich mia³ dziesiêæ, dwanaœcie albo sto, wówczas ten sam rym pojawia siê ³¹cznie6 razy, 7 albo 51 razy, wed³ug schematu: aa ba ca da ea... itd. a¿ do upad³ego.Czyli do koñca utworu.

Tylko jeden raz mi siê zdarzy³o skróciæ w œrodkowej czêœci taki wiersz,mianowicie w 141 nocy z 49 do 10 bajtów. Lecz i na to bym sobie nie pozwoli³,gdyby nie fakt, ¿e to jedyny w ca³ym dziele utwór wyj¹tkowo pusty i niecieka-wy w treœci, wiêc ¿adna strata. Wszystko, co w nim cenne, zachowa³emw moim przek³adzie.

Z drugiej strony jednak wiersz z nocy 274 w przek³adzie Claudii Ott jestskrócony do 6 bajtów, natomiast w moim przek³adzie liczy sobie a¿ 12 bajtówzgodnie z orygina³em arabskim.

Najczêstszym odstêpstwem od wy¿ej opisanej zasady w oryginale bywa nie-kiedy brak podwójnego rymu w pierwszym bajcie albo dystychu: ba ca da... itd.Odbierano to jako rodzaj sygna³u, ¿e w cytacie opuszczono pocz¹tek wiersza.

To bardzo uproszczony opis. Ale podstawowy.Jedynie dla porz¹dku wspomnê, ¿e w arabskim obok prozy i wiersza du¿¹

rolê odgrywa jeszcze sad¿ tj. proza rymowana, na tym z grubsza polegaj¹ca, ¿ew tekœcie zwyk³ej prozy, pozbawionym cech jakiejkolwiek wersyfikacji, pojawiasiê trochê byle jakich rymów. Bywa to manifestacj¹ elegancji np. w pocz¹tkachlistu itd. W przek³adzie uwzglêdni³em ten chwyt zaledwie kilka razy jako nie-ciekawy i ma³o istotny.

Nie bêdê tu precyzowa³, na czym dok³adnie polega rym arabski. Powiedz-my sobie w uproszczeniu, ¿e jest na ogó³ dok³adny, najczêœciej chyba dwusyla-bowy i na tym koniec.

Bardzo czêsto przeobra¿a siê w rodzaj refrenu.W niektórych jêzykach i literaturach tego krêgu kulturowego i jemu po-

krewnych zdarza siê, ¿e w ogóle zamiast rymu powtarza siê na koñcu ten sam

Page 14: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

654

wyraz. Ale wtedy czêsto (lub na ogó³) przed nim jeszcze wystêpuj¹ dodatkowewspó³brzmienia. Na tym poprzestanê. Nie bêdê siê wdawa³ w szczegó³owy opistych bardzo rozmaitych systemów.

Doœæ powiedzieæ, ¿e i w tym dziele mo¿e siê od czasu do czasu powtórzyæten sam wyraz jako rym w jednym utworze. Albo rozbudowaæ siê wstecz nas¹siednie wyrazy, obejmuj¹c ich kilka np. z tym samym wyrazem na koñcutakiej choæby 3-4-5-wyrazowej sekwencji: jak np. oddalenie siê wasze i zbli¿eniesiê nasze. Albo: zachwyca w pe³ni... kszta³t ksiê¿yca w pe³ni. Zdarza siê luzemchodz¹cy rym w œrodku wersu, pasuj¹cy do koñcowego: ty jesteœ d¿d¿em i ja towiem. A nawet ca³e takie serie nie tylko wspó³brzmi¹ce, ale tak¿e i znacz¹ce,w rodzaju: niezas³u¿enie zyska tyle, co ten, kto da³ schronienie hienie.

I na tym znów poprzestanê, aby nie wdawaæ siê w ogrom szczegó³ów, od-mian i wariantów. Kto ciekaw, niechaj siê przyjrzy temu, jak moja wersyfikacjamno¿y i naœladuje takie oraz wiele podobnych efektów. W oryginale arabskimoka¿¹ siê one du¿o bogatsze.

Lecz zasada pokrewna.Dlatego te¿ nie jest rzadkoœci¹ rym gramatyczny, który w mniej wymaga-

j¹cych strukturach by³by nieporadnoœci¹. Tu podtrzymuj¹ go i usprawiedli-wiaj¹ struktury sk³adniowe, przeobra¿enia znaczeñ lub idiomów itp. Mo¿na bypowiedzieæ, ¿e o ile w polskim powtórka brzmienia ma charakter bardziej me-chaniczny, o tyle w arabskim rozkorzenia siê ona bardziej w g³¹b tekstu.

Nie zapominajmy przy tym o fakcie dobrze znanym jêzykoznawcom, leczna ogó³ nie uœwiadamianym: ¿e wœród kilku tysiêcy jêzyków, jakimi pos³ugujesiê ludzkoœæ, jedne maj¹ wiêkszy zasób leksykalny, inne mniejszy; czyli posia-daj¹ mniej lub wiêcej wyrazów. Bodaj¿e najwiêkszy zaœ (i to mia¿d¿¹co wiêkszyzasób leksykalny od pozosta³ych) maj¹ trzy jêzyki: sanskryt, arabski i angiel-ski. A potem ju¿ d³ugo ¿aden inny. I to jedna z przyczyn ich literackiej specyfiki.

Jako ciekawostkê (te¿ nieczêsto uœwiadamian¹) warto dodaæ, ¿e rozma-itoœæ fonetyczna wyrazów i form, decyduj¹ca m.in. o bogactwie rymów i innychwspó³brzmieñ, te¿ jest nierówna.

Ciekawe, ¿e pod tym wzglêdem jedno z najwy¿szych miejsc na œwiecie majêzyk... polski. Pod tym wzglêdem góruje on zarówno nad angielskim, niemiec-kim czy francuskim, jak i nad arabskim. Dlatego m.in. coraz powszechniejszedzisiaj niechlujstwo rymów i innych brzmieñ i wspó³brzmieñ u polskich tak

Page 15: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

655

zwanych „poetów” bywa niemal¿e zbrodni¹ na literaturze polskiej i na kulturzenaszego jêzyka.

Otó¿ godnym odpowiednikiem wersyfikacji arabskiej w przek³adach po-etyckich na jêzyk polski jest rym pe³ny, czyli dok³adny, chocia¿ nie byle jaki.Uwa¿ny i dobrym s³uchem obdarzony czytelnik zauwa¿y wiêc, ¿e w moich prze-k³adach wierszy arabskich prawie nie ma rymów innych ni¿ pe³ne. Na ichogóln¹ liczbê – mo¿e pó³tora tysi¹ca? – niedok³adnych rymów znajdzie siê mo¿etyle co palców u jednej rêki.

I jeszcze parê s³ów o rytmach.Tylko ma³a dygresja. Opisany tu system wersyfikacji spotykamy nie tylko

w poezji arabskiej. Ca³kiem analogiczne znajdziemy choæby w perskiej, w lite-raturach Azji Œrodkowej itd. Szersze i g³êbsze omawianie tej sprawy zaprowa-dzi³oby nas zbyt daleko.

Druga dygresja: odstêpstwa od powy¿szego systemu wersyfikacji zdarzaj¹siê te¿ u Arabów. Wiêc i w moich przek³adach. Zdarza siê – ale z rzadka! – niebajt czy dystych, tylko zwrotka czterowierszowa. Zdarzaj¹ siê uk³ady nieregu-larne itp. Zw³aszcza w piosenkach ludowych, w porzekad³ach i w prozie rymo-wanej, jak 182 noc. Jest równie¿ wiele schematów strofiki, nosz¹cych osobnenazwy. I doœæ na tym.

A wiêc rytmika tych wierszy. U nas przywykliœmy s³yszeæ j¹ w uk³adachsylab akcentowanych i nieakcentowanych. Nie tylko! ale najbardziej. Mimo ¿echwalebny – i doœæ wyj¹tkowy! – kosmopolityzm poezji polskiej i jej dziejówwyra¿a siê w istnieniu i równorzêdnoœci co najmniej trzech ró¿nych systemówwersyfikacji: ca³kiem ró¿nych co do natury swoich rytmów. To wspomniane ju¿wiersze sylabiczne, toniczne i sylabotoniczne, oprócz kilku mniej fundamental-nych i nieco rzadszych, ale tym bardziej wyrafinowanych systemów, z którychszczególnie wyrafinowanym jest wiersz intonacyjny. Otó¿ w arabskich wierszachschemat wersu, czyli poszczególnej linijki, polega na œciœle okreœlonym uk³a-dzie samog³osek d³ugich i krótkich.

W polskim rozró¿nienie to nie istnieje. W zasadzie wszystkie samog³oskis¹ jednakowo œredniej d³ugoœci. Jak choæby we francuskim, nowohebrajskimlub w amerykañskiej wymowie angielskiego. I ju¿ choæby dlatego kopiowanieczy naœladowanie rytmów arabskiego wiersza po polsku jest oczywiœcie nie-mo¿liwe.

Trzeba system ich zast¹piæ innymi systemami.

Page 16: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

656

WyraŸne rozró¿nianie krótkich i d³ugich samog³osek w Europie te¿ wcalenie jest rzadkoœci¹! Posiada je nie tylko niemiecki lub angielszczyzna brytyj-ska, lecz nawet czeski i wêgierski. Mimo to nie istniej¹ w nich takie systemyrytmiczne jak w arabskim.

Czy dlatego, ¿e orientalne? Ale¿ bynajmniej!Przecie¿ na tym samym polega³a wersyfikacja ³aciñska. Co nie przeszka-

dza, ¿e nawet tak precyzyjne i powszechnie znane (oczywiœcie nie polskiemudzikusowi) wiersze ³aciñskie jak zwyk³y heksametr albo strofa Horacego, te¿oparte nie na dynamicznych akcentach, lecz na œcis³ym ukladzie d³ugichi krótkich samog³osek: one te¿ nie trafia³yby do naszego ucha i œwiadomoœci,nie by³yby w ogóle rozpoznawane w nadzwyczaj precyzyjnej strukturze swoichrytmów, gdyby nie to, ¿e przywykliœmy wstawiaæ tam fa³szywe akcenty.

I niechaj to wystarczy, gdy mówimy o rytmach wierszy arabskich. Wiêci w przek³adzie poetyckim nie mo¿emy ich naœladowaæ. Mo¿emy je tylko zastê-powaæ wierszami o rytmice opartej na zupe³nie innych zasadach. Co najwy¿ejz jakimœ g³êbszym, psychicznie uwarunkowanym odczuciem rytmu. Napomkn¹-³em ju¿ o tych zjawiskach w pocz¹tkowej czêœci mych rozwa¿añ. Na tym zakoñ-czê i poproszê tylko, aby polski czytelnik zechcia³ tu wyczuwaæ rozmaitoœæi ró¿norodnoœæ rytmów. Przewa¿nie sylabicznych, tonicznych lub ekspresywnieintonacyjnych. Te jednak¿e nie s¹ arabskie, tylko wra¿eñ maj¹ dostarczaæ zgod-nych raczej z psychologiczn¹ ekspresj¹ tekstu arabskiego, jednak po polsku. Arab-szczyzny zaœ oby tutejsze ucho doszuka³o siê raczej w strofice i jej wspó³brzmie-niach, których efekt z ca³¹ pewnoœci¹ nie jest polski ani te¿ europejski.

Czy cudzys³ów konieczny?

W niektórych utworach, w tym zaœ na skalê raczej wyj¹tkow¹, cudzys³ówto znak niezbyt porêczny.

¯e bywa tak nie tylko w opowieœciach Tysi¹ca i jednej nocy, ³atwo po-znaæ choæby po rozmaitoœci, jak¹ ten znak wykazuje w ró¿nych pisowniachi jêzykach. Przecie¿ to nie tylko nasz zwyk³y „cudzys³ów”, ale i francuskie«³apki»z czêstsz¹ zw³aszcza po rosyjsku odmian¹ »kawyczki« i bardziej ’na-ukowe’ z dodatkiem jak nastêpuj¹ce >rzadszych< albo mylonych z <nawia-

Page 17: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

657

sem> i typowo angielskich ‘quotation marks’ tak¿e w wersji “double”. A to jesz-cze nie wszystko.

Zna³em te¿ Duñczyka, który maj¹c tego wy¿ej uszu wszystkie znaki prze-stankowe zastêpowa³ myœlnikiem.

A co tutaj?Pierwszy cudzys³ów powinien by mieœciæ w sobie ka¿d¹ wypowiedŸ czy

to króla Szahrijara lub jego brata, czy odzywkê Szehehezady lub jej siostry.Ale ca³y podstawowy tekst ksi¹¿ki jest zawarty dopiero w tym, co mówi Szehe-rezada: wiêc jeœli ktokolwiek w jej opowieœci powie cokolwiek, to ju¿ powinnobyæ wyró¿nione nie zwyczajnie, tylko wewn¹trz tej opowieœci jakimœ cudzys³o-wem drugiego rzêdu.

Tego wymaga³aby pedanteria.W tym równie¿ wstêpna zapowiedŸ: ludzie mówi¹, ¿e... albo: dotar³o do

mych uszu, ¿e... i tu dopiero zaczyna³aby siê w³aœciwa opowieœæ, ujêta w cudzy-s³ów trzeciego rzêdu. A jak¿e czêsto zdarza siê, ¿e wewn¹trz tej w³aœciwej opo-wieœci któraœ z jej postaci, albo kilka takich postaci kolejno, wyg³asza w³asneopowieœci: wiêc braæ je w cudzys³owy czwartego rzêdu? Kto by siê w tym po³a-pa³? W tych opowieœciach zaœ nieraz wystêpuj¹ ich w³asne postacie i coœ mówi¹:w cudzys³owach pi¹tego rzêdu? A je¿eli ktoœ z mówi¹cych wyg³asza przys³owie,cytat sk¹dkolwiek albo po prostu ironiczne &c. okreœlenie: co wówczas? odró¿-niaæ to i ujmowaæ w cudzys³ów szóstego rzêdu?

Ju¿ w pierwszym lub drugim stadium rzecz sprowadza siê do absurdu.I ¿adna pedanteria nie znalaz³aby na to rady.

Trzeba tu wykorzystaæ najprostsze z rozwi¹zañ i najbardziej przy tym natu-ralne: w ¿ywej mowie, w narracji, nie ma takich rozró¿nieñ. Ju¿ i w podstawo-wym zakresie staj¹ siê one w¹tpliwe.

Dlatego np. ja w swojej prozie, w gatunkach epickich, baœniowych, w utwo-rach realizmu magicznego w ogóle nie odró¿niam graficznie mowy zale¿nej odniezale¿nej czy pozornie zale¿nej i nie u¿ywam do tego celu ¿adnych cudzys³o-wów ani myœlników. Do tego musi s³u¿yæ sama intonacja; rozumienie tekstu;oraz jego intencji; przez wypowiadaj¹cego i s³ysz¹cego przekazywany mu tekst.

Wiêc i wewnêtrznym s³uchem czytelnika.Bardzo czêsto zaœ tekst równie¿ pisany, ale zw³aszcza mówiony, narrator-

ski, z samej natury rzeczy i umyœlnie miesza w wypowiedziach te dwie intencjei treœci. Albo i trzy lub cztery.

Page 18: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

658

Jest to normalne choæby w zwyk³ym opowiadaniu dowcipów. Nieraz natym wrêcz polegaj¹cych.

I nie wolno dopuszczaæ w literaturze do tego, nie wolno wymagaæ, aby tenaturalne funkcje, bogactwa i subtelnoœci jêzyka by³y unicestwiane, zabronio-ne, lub w ogóle umyka³y œwiadomoœci tylko dlatego, ¿e pisany tekst i jego uczniac-kie, korektorskie, akademickie itp. przepisy nie przewiduj¹ tak elementarnychzjawisk jêzykowych.

Zreszt¹ wiele pism i alfabetów, szczególnie tzw. egzotycznych, w ogóle nieposiada i nie stosuje tych rozró¿nieñ.

Bije to w oczy choæby w przypadku tak zasadniczym jak t³umaczenieBiblii z hebrajskiego na dowolny jêzyk europejski. Mnóstwo jej przek³adównp. w ogóle nie stosuje cudzys³owów, tak jak w oryginale. Inne wersje sztucz-nie je wprowadzaj¹. W znikomych lub w ogromnych iloœciach. Czêsto bezsensu i jak najdowolniej.

Cieszmy siê wiêc, ¿e nasza interpunkcja istnieje. ¯e mo¿emy j¹ stosowaæ,gdy to potrzebne.

I nie dajmy siê zwariowaæ g³upocie jakichkolwiek, czy to w³asnych, czyurzêdowych nakazów i przepisów, jeœli to niekonieczne. Albo jeœli fa³szywe, czychoæby zawadzaj¹ce.

W obecnym wydaniu Tysi¹ca i jednej nocy nie posuwamy siê a¿ do ca³ko-witej nieobecnoœci cudzys³owów. Lecz stosujemy je oszczêdnie i nie zawsze.Je¿eli u³atwi¹, a nie utrudni¹. Taka w³aœnie swoboda i czasami wrêcz niekonse-kwencja, zawsze naturalna i przewa¿nie sprowadzana do minimum, stosowanajest w niniejszej ksi¹¿ce.

Historia polskich przek³adów

Na tle wczeœniej wymienionych i w ca³ej tej perspektywie polskie przek³adyi edycje do niedawna wypada³y doœæ kompromituj¹co. Ju¿ w XVIII i XIX wie-ku manifestowa³a siê ta przepaœæ co najmniej w dziesiêciu polskich edycjach,na ogó³ po kilkanaœcie tomów, z haniebn¹ regularnoœci¹ byle jak i przez bylekogo r¿niêtych z masówki zagranicznej, z przeróbkami wed³ug Gallanda napierwszym miejscu.

Page 19: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

659

Lecz nie tylko, bo np. w 1789 roku bodaj¿e Franciszek Bohomolec wyko-na³ Sindbada pt. Turczyn woja¿uj¹cy.

Tak siê to wlok³o a¿ do dwudziestolecia, kiedy po raz pierwszy mignê³ocoœ ambitniejszego.

Przynajmniej o tyle, ¿e firmowaæ to zacz¹³ Wac³aw Sieroszewski. Lecz i toby³o ca³kowicie wtórne, bez ¿adnego powa¿niejszego wk³adu w³asnego, i umar-³o po 36 nocach.

Znów minê³o æwieræ wieku, ca³a II wojna i du¿y kawa³ czasów powojen-nych, sk¹din¹d bardzo produktywny w wielu dziedzinach polskiej literaturyi humanistyki... a w tym zakresie ci¹gle nic nie drgnê³o. Je¿eli zaœ cytuje siê tui ówdzie Przygody Sindbada ¯eglarza i Klechdy sezamowe Boles³awa Leœmiana,jest to znowu kompromitacja... nie autora, bynajmniej! tylko po stronie cytuj¹-cych. Mo¿na bowiem i nale¿y zakwalifikowaæ te ksi¹¿ki jako arcydzie³a orygi-nalnej twórczoœci baœniowej Leœmiana, w rzadkim u nas gatunku prozy reali-zmu magicznego; a w dodatku z mistrzowsk¹ grafik¹ Anatola Girsa i Boles³awaBarcza, Mieczys³awa Piotrowskiego i Janusza Stannego; ale wœród przek³adówprozy i poezji arabskiej mo¿na to wymieniaæ tyle akurat, co podawaæ np. filmPan Tadeusz Andrzeja Wajdy za wiersze Adama Mickiewicza.

Nie mówi¹c ju¿ o licznych, bo darmowych, przedrukach z wersji leœmia-nowskich. Co jedna, to bardziej czwartorzêdne wydawnictwo i ten¿e poziomnikomu nie znanych grafików.

Ale ju¿ (a raczej dopiero) w 1959 roku ukaza³a siê nak³adem wydawnic-twa Ossolineum niemal 700-stronicowa Ksiêga tysi¹ca i jednej nocy. Wybraneopowieœci. Wybór i przek³ad filologiczny W³adys³awa Kubiaka. Literacka wersjaprzek³adu Jerzego Ficowskiego. Wstêp i przypisy Tadeusza Lewickiego. Tak by³ona karcie tytu³owej.

W znanej niemal¿e od stulecia serii „Biblioteka Narodowa”, której wielo-krotne partactwa zas³uguj¹ na podobnie drobiazgowy opis jak nie mniej licznei niew¹tpliwe zas³ugi tej¿e serii.

Zalet¹ tej edycji s¹ tylko drobiazgowe, obszerne i znakomite przypisy kra-kowskiego arabisty prof. Tadeusza Lewickiego.

Prof. W³adys³aw Kubiak (1906-1991) jako arabista zwi¹zany by³ najpierwz Uniwersytetem Jagielloñskim, a póŸniej Warszawskim. Nie ma w swym do-robku literackim nic prócz tego dzie³a. Mo¿e jednak „literackiego” nie nale¿a-³oby tu w ogóle wspominaæ? Bo na razie potrzebny jest tylko uzupe³niaj¹cy kar-tê tytu³ow¹ cytat ze s³owa Od t³umaczy, ¿e „pierwszy [czyli Kubiak] dokona³

Page 20: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

660

œcis³ego t³umaczenia filologicznego, a drugi [czyli Ficowski] jest autorem lite-rackiej wersji przek³adu, zarówno tekstu prozaicznego, jak i poetyckiego”.

W¹tpliwy to zaszczyt dla takiego jak Ficowski poety nieraz jak¿e wybitnegow swej oryginalnej twórczoœci; jak równie¿ niez³ego poza tym t³umacza Lorkioraz piosenek cygañskich; i w ogóle œwietnego cyganologa; oraz czo³owegoznawcy ¿yciorysu i twórczoœci Brunona Schulza; ¿e da³ siê nieostro¿nie wpu-œciæ w coœ podobnego.

Tu niestety wk³ad Ficowskiego zdaje siê polegaæ g³ównie na archaizacji.Jako chwyt stylistyczny archaizacja, mniejsza lub wiêksza, dostarcza ró¿nychefektów i mo¿liwoœci, w tym równie¿ literackich i artystycznych. Jak choæby tafikcyjna mowa „staropolska”, któr¹ dla swoich Krzy¿aków znakomicie wymyœli³Henryk Sienkiewicz. Zawsze jednak trzeba uwa¿aæ, aby nie popaœæ w któr¹œz przeciwstawnych sobie karykatur, obrzydzaj¹cych m.in. wiele przek³adów najêzyk polski. Jedn¹ z takich skrajnoœci bywa w pradawnym tekœcie nowoczesnei europejskie s³ownictwo, nie do pomyœlenia jeszcze przez setki lat albo w tysi¹c-lecie po tym, co siê dzieje i gdzie odbywa w pierwowzorze np. arabskim. Drug¹i wcale nie lepsz¹ skrajnoœci¹ jest pozowanie na jakieœ pretensjonalne starocie,których nie mog³o byæ w ludzkiej mowie z ¿adnego kraju, czasu i stulecia;mia³oby ono tylko jakimiœ dziwactwami przekonaæ czytelnika, ¿e gdzieœ i kie-dyœ nie mo¿na by³o siê odezwaæ nie stan¹wszy chwiejnie na jednej nodze i bezpretensjonalnego be³kotu.

Co gorsze z tych dwojga?Jedno i drugie. Oto garstka przyk³adów. Nie zawsze czerpanych z tego

akurat niefortunnego przek³adu.Nie mo¿na u¿ywaæ w arabszczyŸnie sprzed piêciuset albo tysi¹ca lat zwro-

tu z fantazj¹ wirtuozeria lub wyrazu frapuj¹cy, który przypa³êta³ siê do nasw po³owie XIX wieku z francuskiego i niemieckiego; ani te¿ zastêpowaæ umowyœlubnej biurokratyczn¹ intercyz¹. Z drugiej strony zaœ nic nie pomo¿e, a wszyst-ko mo¿e obrzydziæ nieustanne owo-ów-owych-owemu-owego w roli ni to rodzajni-ka, ni to zaimka wskazuj¹cego ten lub tamten. Podobnie absurdalne i wstrêtnejest zastêpowanie partyku³y tylko przez jakieœ krom jeno albo pytania: Co z tob¹?jakimœ groteskowym: Coæ siê sta³o? Od takich i podobnych efektów niestety roisiê w tutejszych próbach „upiêkszania” polszczyzny niby to arabskim œrednio-wieczem lub nie wiadomo czyj¹ staro¿ytnoœci¹.

Page 21: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

661

Przyk³ady tego rodzaju „stylizacji” rzekomo „archaizuj¹cej” mo¿na by cy-towaæ ju¿ nie na setki, ale na tysi¹ce, z ró¿nych dotychczasowych t³umaczeñchoæby Tysi¹ca i jednej nocy na jêzyk polski.

Rzeczywiœcie polski?Czy raczej: udaj¹cy jak¹œ polszczyznê?Poprzesta³em na kilku przyk³adach. A móg³bym tê patologiê, pokrewn¹ g³u-

chocie i nieznajomoœci naszego jêzyka, przedstawiaæ (jak siê rzek³o) na tysi¹cachprzyk³adów. Które zdarza³o mi siê pracowicie wyrzucaæ w trakcie redakcji. Aleszkoda na to miejsca i nerwów. Mo¿e ktoœ napisa³by o tym wreszcie monografiê?

Nie lepszy jest efekt marnego stylu i wersyfikacji we wstawkach, któretrudno nazwaæ „poetyckimi”. Jeszcze gorszy bywa dodatkowy efekt takich pol-skich czy te¿ arabskich „rymów” jak ostrzega³ | nie gañ lub myœli | ziœci³ i ca³ejreszty nieudolnoœci.

Wkrótce po tym Nasza Ksiêgarnia wyprodukowa³a w 1960 roku, niestetykilkakrotnie póŸniej cha³turniczo wznawiane, szcz¹tkowe Baœnie z 1001 nocywed³ug niemieckiego opracowania i przek³adu Enno Littmanna. Spolszczyli jeKrzysztof Radziwi³³ i Janina Zeltzer, te¿ nie maj¹cy, oprócz paru wspólnych t³u-maczeñ z niemieckiego, ¿adnego dorobku. Ten zaœ „utwór” by³ nie tylko naj-zwyczajniej skopiowany z udziecinnionej przeróbki NRDowskiej; i nie tylkowdziêczy³ siê kolejn¹ (chocia¿ mniej agresywn¹) archaizacj¹; lecz zas³yn¹³ te¿z kompromitacji, któr¹ by³o konsekwentnie rusyfikowane (wiêc niedopuszczal-ne w poprawnej polszczyŸnie) umiejscowienie proklityk i enklityk: jak np. siêci¹gle po czasowniku.

Wreszcie doczekaliœmy siê czegoœ du¿o lepszego.Jest to 8-tomowa Ksiêga tysi¹ca i jednej nocy og³oszona w 1973 roku przez

Pañstwowy Instytut Wydawniczy. Jej redaktorem naukowym by³ wspomnianyju¿ prof. Tadeusz Lewicki (1906-1992) z Krakowa, od roku 1948 kierownik fi-lologii orientalnej na Uniwersytecie Jagielloñskim, ogromna i ciekawa osobo-woœæ. Urodzony i wychowany we Lwowie, nale¿a³ tam nawet do Orl¹t i niezakoñczy³a siê na tym wojownicza treœæ jego ¿yciorysu; za czasów sowieckichuczestniczy³ w lwowskim ruchu oporu; zmienia³ nazwiska – czy aby nie z ¿ydow-skiego? – kryj¹c siê przed hitlerowcami; jako podporucznik walczy³ w powsta-niu warszawskim; przez oflag trafi³ do armii Andersa i z ni¹ do Anglii.

Ta edycja zaœ z pewnoœci¹ zawdziêcza mu wiele swych zalet. Cenny jestrównie¿ jej IX tom 1976 opracowany przez W³adys³awa Kubiaka, zawieraj¹cyg³ównie ogromne przypisy i objaœnienia. W prozie przek³adów tego arabisty,

Page 22: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

662

licz¹cej 55 z naliczonych tu ponad 300 opowieœci w tytu³owej liczbie nocy, tymrazem obesz³o siê na szczêœcie bez „literackich” ingerencji Ficowskiego. Pozo-sta³e opowieœci, bez³adnie przemieszane pomiêdzy wykonawcami, t³umaczyliJerzy Bogdanowicz, Andrzej Czapkiewicz, Anna Kmietowicz, Marta Kubiak,Alicja Ma³ecka, Zbigniew Maœka, Anna Miodoñska-Susu³owa, Krystyna Rapac-ka-Roœciszewska i Krystyna Skar¿yñska-Bocheñska oraz Jerzy Lisowski, które-go to imienia i nazwiska nie nale¿y myliæ z fatalnym redaktorem i jednymz niewydarzonych t³umaczy Antologii poezji francuskiej.

Wyliczam ich wszystkich, aby unikn¹æ absurdu, jakim by³oby przemilcze-nie rzetelnych wspó³autorów przyzwoitej na ogó³ edycji, skoro gdzie indziejwymieniam ró¿ne partactwa.

Mimo ¿e przek³ady ich s¹ na ogó³ co najwy¿ej œrednie. Jak i arabski orygi-na³ w wersji Gallanda, powszechnie jednak uwa¿anej za nieporównanie lepsz¹(równie¿ artystycznie) od wszystkich póŸniejszych. Co te¿ sta³o siê powodemnowego przek³adu Claudii Ott i niniejszego.

A oto ilustracja tej prawid³owoœci.Nie jedynej! tylko jeden z mnóstwa przyk³adów pokazuj¹cych, jak niepo-

równanie gorsza jest tzw. wersja egipska, reprodukowana m.in. w polskim9-tomowym wydaniu z 1973 roku.

W opowieœci o tragarzu prawie na pocz¹tku, na jej drugiej i trzeciej stroni-cy, figuruj¹ tam wstawki poetyckie, które (pomin¹wszy ich tam katastrofaln¹jakoœæ literack¹) w naszej wersji pojawiaj¹ siê znacznie dalej, s¹ pe³niejsze i pomistrzowsku rozwiniête: jako pierwsza (obie w rozmiarze 4 wersów) wpychasiê tam od razu ta, która u nas jest dopiero dziesi¹t¹; jako druga zaœ (i uboga,bo tylko w 2 wersach) pojawia siê nasza trzecia i znacznie bogarsza, obszerniej-sza w szeœciu wersach; wszystko to zaraz przed seksualn¹ (jakkolwiek piêkn¹i znakomit¹) scen¹ w basenie, tylko ¿e bez subtelnych preliminariów i dwarazy wczeœniej, ni¿eli w naszej wersji, a przez to wulgarn¹; wszystko to ciê¿koupoœledza jakoœæ utworu niezale¿nie od przek³adu, nie mówi¹c ju¿ o zupe³nieinnej klasie stylistyki erotycznej w obu tych wersjach.

A czytaj¹c opowieœci o braciach balwierza nie dowiemy siê, dlaczegow tytu³ach drugi zwie siê Fakfak, pi¹ty ma obciête uszy, a szósty wargi, chocia¿w opowieœci wyraŸnie mowa o uciêciu mu tylko jednej z warg, a nastêpnie mê-skoœci. Coœ wiêcej musia³o tam byæ i przepad³o. Tak jak pe³na forma Fakfak al--Ama tzn. Œlepy Biedak wzglêdnie Biedny Œlepak. Warto by równie¿ wiedzieæ, ¿ew opowieœci D¿ullanar z morza imiê jej syna Badr Basim znaczy Uœmiechniêty

Page 23: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

663

Ksiê¿yc w Pe³ni, a w nastêpnej Kamar az-Zaman to Ksiê¿yc Czasu lub Czasów.To wcale nie rzadkie przyk³ady. Podobnych znajdzie siê mnóstwo.

Wszystkie one œwiadcz¹, ¿e choæ wersja Gallanda jest najlepsza, przed ni¹musia³y istnieæ jeszcze wczeœniejsze, bez tych luk i niedoci¹gniêæ. Bo szczegó-³y te nie wynik³y z przypadku.

A prowadz¹ do wniosków bez porównania wa¿niejszych ni¿eli jakoœæ pol-skich wydañ i przek³adów.

Bo dotycz¹ ju¿ arabskich orygina³ów. Tote¿ opisuj¹c te niezale¿ne od siebieprawid³owoœci, a uzupe³niaj¹c je nadal (jak i w 1959 roku) bardzo lich¹ jakoœci¹wierszy, stylu i przek³adów poetyckich Ficowskiego, wolno stwierdziæ, ¿e ze wszyst-kich przyczyn razem wziêtych nasz ekwiwalent edycji, której pocz¹tek da³a po300 latach opóŸnienia Claudia Ott, to po raz pierwszy w jêzyku polskim Tysi¹ci jedna noc naprawdê godna s³awy, jak¹ przypisuje siê jej na œwiecie.

Bo cokolwiek mo¿na powiedzieæ na Gallanda, jego wersja wyjœciowa oka-zuje siê du¿o lepsza, bogatsza, rozumniej i kulturalniej skomponowana od wszyst-kich póŸniejszych.

Zbyt ma³o zaœ wiemy o wczeœniejszych.Wypada jeszcze wspomnieæ, ¿e w koñcowych tomach polskiej wersji z 1973

roku dodano te¿ opowieœci na ogó³ nieobecne w podstawowych edycjach, takiejak o Aladynie, Sindbadzie i Ali Babie.

To równie¿ jej du¿a zaleta.Typowo polskie cha³turnictwo nie ominê³o jednak i tych okazji. Tak np.

Pañstwowy Instytut Wydawniczy parê razy produkowa³ wybory z powy¿szejwersji. Nieskutecznie próbowa³o j¹ zdublowaæ jakieœ „Mea”. Ossolineum dwu-krotnie wznowi³o swój omówiony tu knot z 1959 roku. Na tê sam¹ œcie¿kê we-sz³a Nasza Ksiêgarnia. Jakiœ skrócony przek³ad z angielskiego wykona³a wœródmnóstwa swych tego rodzaju produktów nieznana sk¹din¹d Magdalena Koziej--Ostaszkiewicz. Czy to wszystko? Nie wiem. Ale na pewno nie koniec.

Page 24: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

664

Niniejsza redakcja

Dzieje naszego przek³adu i wydania, na które z³o¿y³o siê omal nie pó³ tuzinaosób, zas³uguj¹ chyba na utrwalenie z przyczyn bardziej publicznych ni¿ osobi-stych, w szczególnoœci ze wzglêdu na chorobliwe okolicznoœci, które pojawi³ysiê u jego pocz¹tków.

Kilkadziesi¹t lat temu wspomniany ju¿ arabski filolog Muhsin Mahdi od-szuka³, opracowa³ i wreszcie wyda³ nie publikowan¹ wczeœniej wersjê Tysi¹cai jednej nocy, starsz¹ ni¿eli wszystkie poprzednie, a zarazem bardziej indywidu-aln¹ i lepiej stylizowan¹ ni¿eli wszystkie póŸniejsze. Z pewnoœci¹ bowiem niemo¿na „opublikowaniem” jej nazwaæ faktu, ¿e przek³ada³ z niej (i to nieraz bar-dzo dowolnie) Antoine Galland. Arabistka niemiecka Claudia Ott prze³o¿y³a j¹znakomicie na niemiecki. Z tego przek³adu wydawnictwo KOS w Katowicachpostanowi³o sporz¹dziæ wersjê polsk¹ i rych³o znalaz³a siê jakaœ „t³umaczka”jakoœci typowo polskiej, czyli nic wspólnego nie maj¹ca z kultur¹ arabsk¹ luborientaln¹, w dodatku pozbawiona zdolnoœci literackich, niezbyt umiej¹ca pi-saæ po polsku i niezbyt rozumiej¹ca po niemiecku. Na szczêœcie inteligentnyi rzetelny wydawca œl¹ski Andrzej Wójcik, otrzymawszy spor¹ czêœæ tekstu w jejwykonaniu, nabra³ podejrzeñ co do jakoœci tej roboty i zwróci³ siê do mnie o jejzaopiniowanie. Wynik by³ jednoznaczny.

Wspólnie ju¿ zaczêliœmy szukaæ wyjœcia z tego impasu i zgodnie z moj¹rad¹ pojawi³y siê trzy osoby: Marian Leon Kalinowski jako znany mi rzetelnyt³umacz prozy niemieckiej; kierownik Katedry Bliskiego Wschodu na Uni-wersytecie w £odzi prof. Marek Dziekan jako arabista i pierwszorzêdny kon-sultant w tym zakresie; i Bohdan Drozdowski jako œredniej miary lecz wypró-bowany t³umacz poezji.

Po czym ten ostatni wycofa³ siê, nie mog¹c pogodziæ tej pracy ze sprawamiosobistymi. Dopiero wtedy ja zdecydowa³em siê j¹ wykonaæ dla dobra dzie³ai ze wzglêdu na krytyczn¹ sytuacjê zacnego wydawnictwa.

Wspó³praca miêdzy nami posunê³a siê dalej ni¿ zwykle. Ju¿ wczeœniej opi-sa³em dok³adnie, jak podstawow¹ rolê odegra³ w moich przek³adach poetyc-kich arabista prof. Dziekan. Nieco zbli¿one choæ bardziej ograniczone formykonsultacji, w razie potrzeby, zapewnia³ on tak¿e t³umaczowi prozy. Poniewa¿zaœ Marian Kalinowski, wykonawszy kilka pierwszych rozdzia³ów ju¿ pozytyw-nie ocenionych przez nas i przez wydawcê, nie czu³ siê pod niektórymi wzglê-

Page 25: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

665

dami w pe³ni kompetentny, zapewniono mu bie¿¹c¹ pomoc, szczególnie w za-kresie odrêbnej stylistyki, tylko w ograniczonym zakresie baœniowo i nie zabardzo, lecz eufonicznie archaizuj¹cej.

Nie przyj¹³em jednak propozycji, abym figurowa³ w tym zakresie jako wspó³-redaktor, mimo bardzo du¿ej liczby mych ingerencji. Ale przewa¿nie drobnych:tu przestawienie s³owa w szyku zdania, tam wymiana synonimu; czêsto elimi-nacja fa³szywych archaizmów... Gdy¿ wszystkie te ingerencje nie zmieni³y fak-tu, ¿e podstawowy kszta³t i trafne rozwi¹zania tej prozy w jêzyku polskim s¹dzie³em Kalinowskiego. Tylko w niektórych sekwencjach redakcja obszerniejsiêga w g³¹b stylistyki.

Podkreœli³em ju¿ i muszê to powtórzyæ, ¿e nie umiem po arabsku i niedokona³bym tego dzie³a bez nieustannej, chêtnej i niezawodnej pomocy arabi-sty prof. Dziekana. Dla dok³adnoœci jednak trzeba wyjaœniæ, ¿e miêdzy ca³ko-wit¹ nieznajomoœci¹ a pe³n¹ (we wszystkich piêciu podstawowo ró¿ni¹cych siêfunkcjach) znajomoœci¹ jêzyka istnieje ca³a gama form poœrednich. Muszê wiêcdodaæ (g³ównie do u¿ytku niektórych pochopnych ignorantów) i sprecyzowaæ,¿e nie jest to z mej strony pe³ny analfabetyzm. Bo gdyby tak by³o, to jednak niepodj¹³bym siê tej pracy nawet i w ograniczonym zakresie.

Po pierwsze bowiem: jestem specjalist¹ w dziedzinie kilku innych kulturi jêzyków orientalnych, w tym równie¿ muzu³mañskich, z malaistyk¹ na pierw-szym miejscu. Ale przebywaj¹c w krajach Azji Œrodkowej pracowa³em równie¿(choæ w ograniczonym i skromnym zakresie) na ich tekstach literackich w ory-ginale itd. Dotyczy³o to zw³aszcza spraw kirgiskich, uzbeckich i kazachskich.

Po drugie: wszystkie te jêzyki z malajskim na czele maj¹ wiele zapo¿yczeñarabskich, tak i¿ nie jest mi obca pewna iloœæ wyrazów i pojêæ. Równie¿ jakomalaista musia³em poznaæ pismo arabskie, którego jêzyk malajski przesta³ u¿y-waæ kilka pokoleñ temu.

Po trzecie: wczeœniej zaœ i jako religioznawca zajmowa³em siê te¿ proble-matyk¹ islamu i mam w tym zakresie trochê niedu¿ych publikacji, a¿ po spra-wy dotycz¹ce Tysi¹ca i jednej nocy w³¹cznie.

Po czwarte: w mniejszym lub wiêkszym stopniu znam te¿ inne jêzyki se-mickie, zw³aszcza hebrajski. Wykonuj¹c zaœ przek³ad Gilgamesza otar³em siêz lekka m.in. o jêzyk akkadzki. Nie jest mi równie¿ obca epika jeszcze kilkuludów turkijskich i semickich.

Nie jestem wiêc w zakresie arabistyki ani trochê specjalist¹. Lecz nie je-stem równie¿ ca³kowitym analfabet¹.

Page 26: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

666

Ze wszystkich wy¿ej opisanych przyczyn zast¹piliœmy tu niemieckie po-s³owie w³asnym. Czyli niniejszym. Ale z obfitym wykorzystaniem informacjitam zawartych. Zachowaliœmy te¿ osobno niezale¿n¹ od kraju i jêzyka, bardzociekaw¹ i osobist¹, sympatyczn¹ i wzruszaj¹c¹ relacjê Claudii Ott: Jak po-wsta³ ten przek³ad.

Ciekawostki tej wersji

Poprzednio ju¿ omówi³em pokrótce inne wersje tego dzie³a, dostêpne czy tow jêzyku polskim, czy w innych europejskich.

W obecnej wersji zachowano tradycyjny tytu³ Tysi¹ca i jednej nocy z tymliczebnikiem, którego znaczenie jednak pozostaje nie œcis³e, tylko przenoœne lubidiomatyczne. Chocia¿ w niektórych wersjach usi³owano zachowaæ liczbê i nu-meracjê tych nocy, przewa¿nie i od dawna ju¿ uœwiadamiano sobie, ¿e to nazwaumowna, nie rzeczywista liczba. Wiêc nawet uzupe³nienia bywa³y ju¿ nazywanew ró¿nych jêzykach i edycjach Opowieœciami tysi¹ca i jednego dnia itp.

Nic dziwnego, ¿e Claudia Ott równie¿ zatytu³owa³a Tausendundeine Nachtswój przek³ad wersji Muhsina Mahdi, licz¹cej 282 noce i nawet nie próbuj¹cejudawaæ, ¿e jest ich wiêcej.

A jednak to te¿ okazuje siê raczej fikcj¹.Wœród tych 282 s¹ bowiem takie noce, których kilkustronicowa zawar-

toœæ mog³aby ostatecznie zu¿yæ kwadrans czy pó³ godziny na wyg³oszenie; i toju¿ niekiedy z przesad¹. Lecz nie brakuje takich, dla których trzy minuty toju¿ za du¿o.

I co... mamy uwierzyæ, ¿e król Szahrijar po takim kawal¹tku ju¿ by³ takpoch³oniêty jego treœci¹ i przemo¿nie zainteresowany: co dalej? aby zrezygno-waæ z uœmiercenia mówi¹cej? i czekaæ na dodatkowe kilka zdañ przez ca³¹dobê? zamiast realizowaæ sw¹ furiack¹ zasadê niezw³ocznego ucinania g³ówswoim partnerkom?

Oczywiœcie mo¿na by zak³adaæ, ¿e przez ca³¹ noc wysypia³ siê do upad³e-go; przedtem, potem lub w miêdzyczasie wy¿ywaj¹c siê w jakichœ niebywa³ychiloœciach przewlek³ego i wielokrotnego seksu; albo ¿e Szeherazada i jej doma-gaj¹ca siê opowieœci siostra wyczekiwa³y z tym a¿ do wczesnego ranka lub do

Page 27: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

667

momentu, kiedy Szahrijar siê na krótko przed œwitem obudzi, jeszcze na tylerozespany i pó³przytomny, ¿e przed kolejnym zaœniêciem ledwie odbieraj¹cytreœæ i przebieg opowieœci, na tyle, aby podj¹æ decyzjê, ¿e tym razem jeszczezaczeka z egzekucj¹. Wszystko to by³oby w miarê mo¿ebne.

Ale proœciej i naturalniej przyj¹æ, ¿e w ca³ej tej koncepcji, w treœci, w zacho-waniach króla, dwóch sióstr i kto tam jeszcze obecny do za³atwiania i wykony-wania czegokolwiek, po prostu i nigdy nie by³o ani ŸdŸb³a prawdy. ¯e to tylkoliteracka konwencja.

Niew¹tpliwie jednak rzuca to pewne œwiat³o na ca³y charakter tej literatu-ry. Na jej za³o¿enia intelektualne, spo³eczne i poznawcze. Na jej miejsce w mu-zu³mañskim widzeniu œwiata.

Po prostu coœ ludowego.Ciekawe jednak, ¿e ca³a ta proza (co najmniej zaœ przyt³aczaj¹ca jej wiêk-

szoœæ) mo¿e siê a¿ tak zasadniczo ró¿niæ od wstawek poetyckich, których tawersja zawiera parêset o ³¹cznym rozmiarze kilku tysiêcy wersów, czyli jednejtrzeciej Pana Tadeusza lub ca³oœci takiego eposu jak Beowulf. Zaskoczeniemdla mnie i dla wielu odbiorców okaza³a siê dopiero w stadium pracy twórczejich nierówna, lecz na ogó³ wysoka jakoœæ, udostêpniona mi nie tyle po niemiec-ku, co dziêki prozaicznym przek³adom i transkrypcjom prof. Dziekana.

Trafiaj¹ siê zdawkowe lub retoryczne. Owszem.Ale jest ich wyraŸna mniejszoœæ. Natomiast wiele z nich cechuje nieprze-

ciêtna i nie zdawkowa powaga. Spostrzegawczoœæ nie mieszcz¹ca siê w banal-nych konwencjach.

A nawet ostroœæ pogl¹dów. Bezlitosne i przy tym nie uproszczone stawianiekwestii etycznych. Rzeczywista psychologia.

Nie tylko umowny schemat czy wizerunek.Jak gdyby z innego œwiata. Z innej obyczajowoœci. Czy nie znaczy to,

¿e równie¿ z innej epoki?Bo te¿ nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e materia³, na którym opiera siê wersja

wykorzystana przez Muhsina Mahdi, nie by³ jednolity. On sam w monta¿u swo-im nie stwarza pozorów jednolitoœci. Nawet podtytu³y, w które zaopatrzono ka¿-dy kolejny z 282 rozdzia³ów zatytu³owanych jako Noc taki-a-taki-numer, miewaj¹zupe³nie ró¿n¹ formê i brzmienie, kiedy indziej zaœ (i to ca³ymi seriami) ca³-kiem odmiennego rodzaju. Arabski edytor nawet palcem nie kiwn¹³, aby sta³ysiê jednakowe. I dziêki mu za to. By³ najwidoczniej œwiadom, ¿e rêkopiœmienneŸród³o, które trafi³o mu do r¹k i z którego korzysta, jest wcale nie jednolite:

Page 28: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

668

¿e to raczej zlepek z kawa³ków i resztek czegoœ dochowanego z rozmaitychwersji, a do jego r¹k dotar³o jako mechanicznie posklejane kiedyœ przez kogoœnie staraj¹cego siê o ¿adn¹ jednolitoœæ, która by wychodzi³a poza najprostsz¹ci¹g³oœæ jednej lub kilku reprodukowanych tu opowieœci.

Pozostaje nam tylko czekaæ, kiedy i czy znajdzie siê gdzieœ rêkopis jeszczedawniejszy. Albo te¿ bardziej kompletny. Czy naprawdê u³o¿ony przez kogoœw ca³oœæ?

Tego nie sposób siê dzisiaj domyœliæ.Czasami jednak wiadomo, ¿e istnieje lub musia³ istnieæ. Bo w obecnej

wersji zdarza siê na przyk³ad informacja o znajduj¹cym siê gdzieœ wierszu, któ-rego w rzeczywistoœci nie ma. Wiêc istnieje lub istnia³! Wiêc musia³ albo móg³byæ podobnie znakomity jak te, które ju¿ mamy. Albo wzmianka o jakimœ ele-mencie fabularnym, którego wyraŸnie brakuje. Zatem gdzieœ albo kiedyœ ist-nia³. Jeœli za³o¿ymy, ¿e wszystkie takie miejsca i luki mo¿na by uzupe³niæ, towczeœniejsza wersja, która do Muhsina Mahdi nie dotar³a i do nas równie¿,mog³aby siê okazaæ dwa razy d³u¿sza, bardziej zwarta w sobie i du¿o lepiejdopracowana w szczegó³ach.

Bez potrzeby ci¹gniêcia numeracji do 1000 lub 1001.Tak czy owak stan rêkopisów dochowanych lub nie dochowanych i zna-

nych tylko z wiarygodnych, konkretnych relacji, mo¿e wskazywaæ na to, ¿eprzekazana tu wersja Gallanda i jej pokrewne nie s¹ po prostu szcz¹tkiem, któ-rego dalsza (i mo¿e znacznie wiêksza) czêœæ zaginê³a gdzieœ i do nas nie dotar-³a. Zw³aszcza gdy zestawimy to z póŸnym fenomenem, jakim sta³o siê dodawa-nie i mno¿enie ogromnej liczby w¹tków, opowieœci, tradycji, byle tylko powiêk-szyæ tê ca³oœæ i doprowadziæ j¹ do liczby tysi¹ca lub wiêcej opowiadañ i ju¿ niemiesiêcy czy roku, tylko lat ci¹gn¹cej siê sytuacji ramowej, wolno przypuœciæ,¿e liczba oko³o trzystu rozdzia³ów, okreœlanych tu jako noce, mog³a byæ po pro-stu ca³oœci¹, a nie jedn¹ trzeci¹ lub jedn¹ pi¹t¹ tej ca³oœci, bo reszta albo zd¹¿y-³a gdzieœ zagin¹æ; albo nie istnia³a w czasach wersji Gallanda.

Mo¿e brak po prostu kilku ostatnich kartek? Jak¿e ³atwo takie kartki ode-rwaæ i zgubiæ! Wiemy to z codziennego doœwiadczenia.

A tu œwiadczy o takim przypadku choæby fakt, i¿ ostatnia z opowieœci wy-mienia w tytule ojca i dwóch synów, podczas gdy tekst urywa siê, kiedy Kamaraz-Zaman dopiero zaczyna byæ przekonany do zawarcia odk³adanego przez sze-reg lat zwi¹zku z ich przysz³¹ matk¹.

Page 29: Tysiąc i jedna noc z Szeherezadą

669

Ci¹g dalszy tej historii ³atwo znaleŸæ w dowolnym przek³adzie z wersjikalkuckiej. A czy warto? Niewiele na tym zyskamy prócz fabu³y i wielu strongadaniny bardziej pretensjonalnej ni¿ w jakimkolwiek znaczeniu prawdziwieartystycznej.

Sk¹din¹d dotar³o do naszej wiadomoœci, ¿e Galland posiada³ rêkopis w czte-rech czêœciach, z których trzy wykorzysta³, a czwarta mu zaginê³a i póŸniej nigdyju¿ nie odnaleziono jej. W tym przypadku dokoñczenie by³oby kwesti¹ mo¿e niedwóch lub trzech, ale jeszcze stu dodatkowych nocy. Od tego wci¹¿ bardzo dale-ko do sklejanych póŸniej i pomna¿anych wersji z XVIII lub XIX wieku.

Czyli uchodz¹cych za kompletny orygina³.Bardzo mo¿liwe, ¿e ta najlepsza wersja, któr¹ znaleŸli Antoine Galland i

Muhsin Mahdi, a Claudia Ott w koñcu porz¹dnie przet³umaczy³a i my j¹ tutajpokazujemy, to w istocie ca³oœæ albo prawie ca³oœæ tego dzie³a. Gdy¿ pod innymiwzglêdami prócz rozmiaru dalsze wersje s¹ nie lepsze, lecz gorsze. Oby takby³o. Innymi zaœ opowieœciami ze Wschodu mo¿e j¹ sobie uzupe³niaæ, kto ze-chce, ile tylko mu siê spodoba.

Pamiêci Babuniczyli w istocie jakby swojej matki

rodowitej TatarkiEweliny z domu Mikosza

dedykuje topo 56 latach od jej œmierci

Rober t Reuven ben Frank Stiller