Monitor Polonijny 2004/03

24

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2004/03

Page 1: Monitor Polonijny 2004/03
Page 2: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY2

Zdjęcia na okładce: VI Bal Polski na Słowacji. Relacja z imprezy na stronach 12 - 13 FOTO: STANO STEHLIK

W tym numerze MPz okazji 10-lecia Klubu

Polskiego prezentujemywspomnienia dotyczącezało żenia Klubu, któreprzedstawia I. Za cha rováz Martina (str. 5), oraz zdjęcia z imprezklubu regionalnego w Martinie.

„Rodzinnywieczór“z EwaldemDanelem -grudzień 2003

Zakończenie roku szkolnego - 1995 rok. Pierwszeświadectwa w szkółce piątkowej

W klubie -grudzień 2003

Grupa wokalny „Sklo“ podczas Dni Polskiej Kulturyw Martinie

Zlot młodzieży polonijnej z całej Słowacji -1999 rok

Page 3: Monitor Polonijny 2004/03

3LUTY

SPIS TREŚCI

W Martinie Klub powstawał w 1991 roku 4

„Słowianie razem” 4

Jak zostałem członkiem Klubu? 5

Dyplomacja i nie tylko 6

Impreza integrująca Polonię i przyjaciół 6

Co u nich słychać? 7

Z kraju 8

Z naszego podwórka 8

Unia Europejska i co dalej? 9

J. Marušiak: Tłumacz musi być jak kameleon 10

Niech żyje bal 12

Kino-oko 14

Dziwny jest ten świat 15

Młodzi w Polsce słuchają 15

Kalendarium wydarzeń 16

To warto wiedzieć 16

Bliżej polskiej książki 18

Polski orzeł 20

Ogłoszenia 20

Okienko językowe 20

Polska oczami słowackich dziennikarzy 22

Między nami dzieciakami 23

Piekarnik 24

Od redakcjiZachęcając Państwa do czytania na-

szego miesięcznika, warto chyba zdra-

dzić tajniki jego powstawania. Jak

zapewne Państwo zwróciliście uwagę,

poszerzyło się grono osób, które two-

rzy czasopismo. Każdy z nas pracuje

u siebie w domu, ale raz w miesiącu

zbieramy się na spotkaniu redakcyj-

nym w jednej z bratysławskich ka-

wiarni (tak, tak, redakcja, niestety, nie

ma swoich pomieszczeń!). Przy ka-

wiarnianym stoliku, a raczej kilku

złączonych, zastanawiamy się nad

tematami, które powinny się pojawiać

na łamach „Monitora”. Przedstawia-

my sugestie naszych Czytelników (tu

dziękuję za wszystkie telefony, e-maile,

uwagi) i starannie układamy plan

pracy. Już podczas drugiego spotkania

stwierdziliśmy, że pomysłów i zamó-

wień na konkretne tematy jest tyle, że

brakuje nam stron w miesięczniku, by

to wszystko uwzględnić. Może trzeba

będzie pomyśleć o zwiększeniu

objętości „Monitora”?

Ponieważ pracujemy nad miesięczni-

kiem, z wyprzedzeniem omawiamy

tematy, które będziemy publikować

w kolejnych miesiącach. W tej chwili

niektórzy pracują nad „majem” (czyli

piątym numerem MP), a w moich

rękach znajdują się już dwa artykuły

do numeru grudniowego i styczniowe-

go. Tymczasem oddajemy w Państwa

ręce „trójkę“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAREDAKTOR NACZELNA

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Paweł Bednárčik, Pavol Bedroň, Zuzanna Fajth, Ivana Juríková, MajkaKadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, Melania Malinowska, Danuta Meyza-Marušiaková, Dariusz Wieczorek, Izabela Wójcik, • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE - Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria MagdalenaNowakowska • V SLOVENČINE: Mária Brečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik • ADRESA: Gröslingová 20, 811 09 Bratislava (STEBEL) • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov,Tel./Fax: 031/5602891, [email protected] • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 180 Sk na konto Tatra banka č.ú.:2666040059/1100, číslo zákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčnéspracovanie ako aj vykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených materiálov a listov,nevracia neobjednané materiály, neodpovedá na anonymy

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB - SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

Page 4: Monitor Polonijny 2004/03

Był to szósty rok mojego poby-tu na Słowacji, mieszkałam nieda-leko Martina i byłam przekonana,że jestem w tej okolicy jedynąPolką. Gdy zostałam członkiemKlubu Esperantystów, który miałsiedzibę w Centrum Kultury(wtedy to był Dom PrzyjaźniNarodów), dowiedziałam się oddyrektor tej instytucji, żew Martinie i jego okolicymieszkają Polacy, że pla-nuje się zakładanie klu-bów mniejszości narodo-wych zamieszkującychna tych terenach. Pomyś-lałam wtedy, że jeśli są tuPolacy, to na pewno będą chcielispotkać swoich rodaków, poro-zmawiać po polsku, zorganizo-wać się, sprowadzać gazety i ksią-żki... Pod adresy uzyskane z reje-stru cudzoziemców mieszka-jących w Martinie posłaliśmy 35zaproszeń. Pierwsze spotkanieodbyło się 20 lutego 1991 r., a 20czerwca 1991 r. odwiedził naskonsul, a jednocześnie dyrektorOśrodka Informacji i KulturyPolskiej w Bratysławie pan MarianGrześczak. Potem złożył namwizytę Ambasador RP w Słowacjipan Jerzy Korolec. Obu panówwraz z naszą delegacją oficjalnieprzyjął prezydent miasta Martina.Późniejsza nasza działalność tospotkania klubowe, podejmowa-

nie gości z Polski, współorga-nizowanie oficjalnych Dni, a po-tem Miesiąca Polskiej Kultury,w ramach których miały miejsceróżne wystawy, np. plakatu pol-skiego, ikon, porcelany i biżuterii,ponadto koncerty polskich artys-tów, wieczory poezji. Popularnestały się nasze spotkania przed

Świętami Bożego Narodze-nia, Mikołajki, piknikiz okazji Dnia Dziecka. Na-sze dzieci zaczęły jeździćna kolonie do Polski.Otrzymywaliśmy czasopis-ma i gazety z Fundacji„Oświata Polska za Gra-

nicą”. Gdy w 1994 r. powstał KlubPolski, wchodziliśmy do niegojako gotowy klub regionalny, po-dziwiając tych entuzjastów, którzywzięli na siebie tak wielką odpo-wiedzialność i włożyli tyle wysił-ku, by skupić środowisko polonij-ne z całej Słowacji w jednej organi-zacji. Klub Polski działa i się rozwi-ja, jest znany i ceniony. Popularnestają się imprezy, które propagująKlub w środowisku słowackim,a co najważniejsze, aktywniejszestaje się drugie pokolenie Polaków– nasze dzieci, które nie urodziłysię już w Polsce. Ich udział w pra-cach Klubu to gwarancja jego przy-szłości. IRENA ZACHAROVÁ

PREZES KLUBU POLSKIEGOREGION MARTIN

Tegoroczne odbyło się 6 lutego.Gdy w przeszłości zastanawialiśmysię nad nazwą wspólnego spotka-nia Czechów, Bułgarów, Polakówi Słowaków, pragnęliśmy, by nazwata objęła zarówno przyczynę wspól-nej imprezy, okazję, z której miałasię ona odbyć, a także i nasze ocze-kiwania, które z nią wiązaliśmy. Poprostu miało to być kilka słów,które nie wymagałyby już dalszegowyjaśniania i byłyby odpowiedziąna pytanie: „Dlaczego?”. Tak po-wstał projekt „Słowianie razem”z podtytułem „Wieczór tradycjisłowiańskich”. Już od pierwszegotakiego spotkania wiedzieliśmy, żepomysł był naprawdę dobry.Oprócz wspólnej zabawy z tańcemi śpiewem zawsze przygotowujemyspecjalny program, co roku inny.Raz były to tradycje i powinszowa-nia noworoczne, obyczaje ludowezwiązane z okresem zimowym,zwłaszcza na wsi, innym razemdzieci z naszej szkółki piątkowejprzygotowały montaż literackiw czterech językach, czym najbar-dziej zaskoczyły Bułgarów. Z mar-tińskich klubów mniejszości naro-

W Martinie tradycją stały sięjuż spotkania mniejszości

narodowych, których regionalneorganizacje działają przy tutej-szym Centrum Kultury.

Wieczór „Słowianie razem” - pokaz tańców

Irena Zacharová:

W Martinie Klub Polskipowstawał w 1991 roku

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

S tojąc przed zadaniem napisaniao początkach Klubu Polskiego, gdy minęło

już 10 lat od momentu jego zarejestrowaniaw Ministerstwie Spraw WewnętrznychSłowacji, sięgam po kronikę, która miprzypomina zdarzenia, ludzi, atmosferętamtych dni. Wracam pamięcią do roku 1991.

Page 5: Monitor Polonijny 2004/03

Izabela ŠtefkoPierwszą informację o ist-

nieniu Klubu Polskiego uzy-skałam od swojej sąsiadki,która dowiedziała się o tymz rozmowy w poczekalniu lekarza. Niebawem dosta-łam zaproszenie pisemneoraz telefoniczne od założy-cieli Klubu. W pamięci ut-kwiło mi pierwsze klubowespotkanie wigilijne i wspólneprzyrządzanie tradycyjnychpolskich potraw w mieszka-niu państwa Torebków.Przez pewien czas nie mo-głam brać czynnego udziałuw działalności Klubu, gdyżmoja córka ciężko choro-wała. Po powrocie do Klubu

ja i moja rodzina staliśmy sięjego aktywnymi członkami.Jestem nauczycielką, więcstopniowo przejęłam prowa-dzenie szkółki piątkowej. Za-wsze zależało mi na tym, byi nasze dzieci, właśnie w Klu-bie, poznały i opanowałynasz język. Obecnie prowa-dzę też kółko zainteresowań,w ramach którego uczę języ-ka polskiego w szkole śred-niej, gdzie pracuję.

Maria MatulováPrzyjechałam na Słowację

w 1960 r., aby pracowaćw fabryce. Wyszłam tu za

mąż i zamieszkałam na stałe.Pochłonęła mnie praca, wy-chowanie dzieci, radościi smutki codziennego życia.Wyjazdy do Polski, z różnychwzględów, były rzadkie. Mi-nęło długich 30 lat i mogłobysię wydawać, że całkiemwrosłam w tutejsze środo-wisko, ale w głębi duszy bra-kowało mi Polski, polskiegojęzyka... Gdy na początkuroku 1991 dostałam zapro-szenie na pierwsze spotkaniepowstającego w MartinieKlubu Polskiego, ani chwilisię nie wahałam, by tampójść. Trudno mi dziś opisaćuczucia, jakie mi wtedy towa-rzyszyły: radość, ciekawość,a trochę i niepewność, którajednakże szybko minęła. Na-reszcie moje otoczenie mo-gło się przekonać, że ja na-prawdę jestem Polką – nieSłowaczką i nie cudzoziemkąbez przynależności do kon-kretnego narodu. I, co naj-ważniejsze, mogłam rozma-wiać po polsku. Jest przecieżtyle ważnych rzeczy i myśliw życiu człowieka, które

najtrafniej można wyrazićtylko w języku ojczystym.

Witold BebłoMieszkam na Słowacji od

1994 r. Pierwszy raz o istnie-niu organizacji polonijnejdowiedziałem się z telewizji,z programu o działalnościKlubu i szkółki języka pol-skiego w Martinie. Było tochyba w 1999 r. Niestety nieznałem adresu Klubu. Pew-nego dnia, jesienią 2000 r.,złożyła mi wizytę pani Za-charová, która przedstawiłasię jako prezes Klubu Pol-skiego w Martinie. Zaprosiłamnie wraz z rodziną na przy-gotowywane przez Klub im-prezy. Poszliśmy na „Wie-czór kolęd”. Nasza córka odrazu zapisała się do szkółki.I tak się zaczęło...

ANNA ZACHAROVÁ

dowych jedynie Klub Polskiprowadzi szkółkę językową dladzieci. W ubiegłym roku za tematspotkania wybraliśmy rodzinę, jejnierozerwalność, stosunki międzyrodzicami i dziećmi. W rozważaniana ten temat wprowadziło nas mu-sicalowe przedstawienie na moty-wach baśni pt. „Sól cenniejsza niżzłoto”. Z kolei program tegorocz-nego spotkania był jakby konfron-tacją naszej, słowiańskiej kulturyz kulturami innych narodów. Or-ganizowali je Czesi, którzy zaprosi-

li dzieci ze szkoły artystycznej. Tewystąpiły z pokazami tańcówi scen z życia ludzi w Chinach, Ja-ponii, Holandii, Hiszpanii, Irlandii.Aby obraz świata pod tym wzglę-dem był kompletny, widzieliśmyi taniec mieszkańców Antarktydy– pingwinów. Na koniec wspa-niałą zachętą do poderwania sięz krzeseł i wtargnięcia na tanecznyparkiet był występ z marionetka-mi. Tańczyliśmy zapamiętale z ma-łymi przerwami na popisy śpiewa-ków z poszczególnych klubów lubwspólne śpiewanie w różnych ję-zykach na tę samą melodię. Impre-za potwierdziła dobrą opinię, jakącieszyły się poprzednie takie spot-kania w Martinie i okolicy. Niechę-

tnie rozchodziliśmy się do domów,żegnając się z nadzieją, że za rokznów... A nie jeden głos brzmiał:„A może by się tak spotykaćczęściej...”

IRENA ZACHAROVÁ

Jak zostałem członkiem

Klubu Polskiego?ANKIETA

Słowianierraazzeemm

Przedstawienie w programie Wieczór„Słowianie razem” 2003

Page 6: Monitor Polonijny 2004/03

Pod koniec stycznia KlubPolski region Bratysława tra-dycyjnie zorganizował spot-kanie członków Klubu Pol-skiego oraz zaprzyjaźnionychSłowaków. Cel spotkania byłprzede wszystkim towarzy-ski. „Można nawiązać noweznajomości, spotkać się z ro-dakami, no i porozmawiać popolsku, co mnie nie zdarza sięzbyt często” - mówi Ewa Si-pos, prowadząca zajęcia z naj-młodszymi dziećmi w szkółcepiątkowej. Jest to równieżokazja do przedstawienia pla-nów Klubu Polskiego na całyrok, wysłuchania uwag i po-mysłów innych. Zorganizowa-nie takiego spotkania jestpewnym procesem, który wy-maga zaangażowania, czasu

i chęci kilku osób. Od stronypraktycznej zaczyna się to oduzgodnienia daty spotkaniaz dyrekcją Instytutu Polskie-go, następnie trzeba wysłaćzaproszenia - w tym roku za-jęła się tym Majka Kadleček,co pochłonęło 1000 Sk zeskładek członkowskichKlubu. Aby spotkanieprzebiegało w miłej,rodzinnej atmosferze,należy również zadbaćo dostarczenie ciast,słodyczy i napojów.Panie, które pieką cias-ta na takie spotkania,robią to z własnej, nie-przymuszonej woli i imrównież należą się ser-deczne podziękowaniaza wkład w organi-

zację imprezy. Właśnie takiepodejście do całego przed-sięwzięcia powoduje, że jestto nasza, czyli Polaków mie-szkających na Słowacji, im-preza towarzyska, gdzie moż-na porozmawiać, niekiedywspólnie ponarzekać. Mnie

w tym roku zaskoczył jedenpolski student, przebywającyna stypendium w Braty-sławie, który pamiętał mniejeszcze z Warszawy, z kursujęzyka słowackiego w 1998 r.

Spotkania są bardzo sym-patyczne, wesołe i na pewnopotrzebne. Ułatwiają ogólnąintegrację i bliższe poznanie

się. Zawsze też znajdąsię na nich osoby chę-tne do pomocy, nawetprzy sprzątaniu i po-rządkowaniu po całejimprezie.

Trochę czasu i chęciwystarczy, żeby takiespotkania noworocznePolaków mieszkają-cych w Bratysławieodbywały się każdegoroku.MELANIA MALINOWSKA

W obecnym numerze chciała-bym zastanowić się nad przyję-ciami: w jaki sposób i kiedy za-praszamy gości, czy wysyłamyzaproszenia, czy też zapraszamytelefonicznie, co trzeba zazna-czyć, zapraszając. Nie będę za-stanawiać się jednak nad oficjal-nymi wizytami dyplomatycznymi(kogóż mogłoby to zainteresować?), alepodam parę reguł dotyczących bardziejprywatnych spotkań dyplomatów.

Otóż na prywatne przyjęcia wcale niemusimy zapraszać nikogo na piśmie,wystarczy zaprosić znajomych osobiścielub telefonicznie na kilka dni (5-6) przedprzyjęciem. Podajemy im oczywiściewszystkie potrzebne informacje dotyczą-ce miejsca i czasu przyjęcia oraz jegoformy, tzn. czy to będzie koktajl (na sto-jąco), obiad bufetowy (na stojąco), obiadprzy stole, przyjęcie w ogródku przygrillu, czy też lampka wina i oglądaniezdjęć z wakacji. Wszystko to jest ważne,gdyż w ten sposób informujemy zapro-szonych, czy dostaną cokolwiek do je-

dzenie, czy też powinni przyjśćdo nas już po solidnej kolacji.Możemy też poinformować,kogo jeszcze mamy zamiarzaprosić.Jeśli chcemy, by obowiązywa-

ły stroje nieformalne, powinni-śmy to zaznaczyć, zapraszając,bo w przeciwnym razie może

dojść do nieporozumień i jedni gościeprzyjdą w dżinsach, a inni w garniturach,tak jak nam się to raz przydarzyło...

Będąc na placówce dyplomatycznejw Budapeszcie, urządziliśmy pewnegorazu przyjęcie dla znajomych i sąsiadów(wszyscy polscy dyplomaci, a więc nasikoledzy, mieszkali tam na jednym osie-dlu). Goście przyszli ubrani odświętnie,ale sąsiad z naszego piętra wpadł do nasw dżinsach i klapkach na bosych sto-pach, po czym, zauważywszy, że inni sąodświętnie ubrani, przeprosił, powiedział,że idzie założyć krawat i po chwili wróciłprzebrany w garnitur. Nie każdy z nasbędzie miał taką możliwość, bo niezawsze chodzimy tylko do sąsiadów,

więc lepiej, gdy nie jesteśmy pewni, ub-rać się odświętnie, a jeszcze lepiej, gdyzapraszający zaznaczy, jaki strój jest wy-magany, byśmy nie czuli się nieswojo.

Dzień lub dwa przed przyjęciem sprzą-tamy mieszkanie i zaprowadzamy w nimporządek – może się wydać komuś śmie-szne, że o tym piszę, ale doprawdy goś-ciom nie będzie miło, gdy będziemy ichpodejmować między stertami książek,zsuniętymi na chybcika gdzieś na bok,a spod kanapy będą wyglądały we-pchnięte tam w ostatniej chwili buty...

Kupujemy też potrzebne wiktuały spi-sane wcześniej na kartce, żeby niczegonie zabrakło – tak jak u pewnego pana,który proponował gościom gin z toni-kiem, zapomniawszy, że toniku w ogólenie kupił.

Jeśli postaraliśmy się już o wszystko,przygotowaliśmy stół, napoje i ugotowa-liśmy potrawy, nie pozostaje nam już nic,tylko ubrać się samemu odświętniei czekać na gości, którzy... nie powinnisię spóźniać.

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

Dyplomacjai nie tylko

Impreza integrująca Polonię i przyjaciół

K l u b P o l s k i r e g i o n B r a t y s ł a w a d z i ę k u j e d y r e k c j i I n s t y t u t u P o l s k i e g o z a u d o s t ę p n i e n i e p o m i e s z c z e ń n a s p o t k a n i e

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 7: Monitor Polonijny 2004/03

Kilka lat później młoda 22-latkapostawiła na swoim i wyjechałado Czechosłowacji, by wyjść zamąż za obiekt miłości z lat dziecię-cych. Beata Wojnarowska, boo niej mowa, rozpoczęła dorosłeżycie z dala od rodziny. Gdy okaza-ło się, że spodziewa się dziecka,a ciąża była zagrożona, aż do ro-związania musiała pozostać w szpi-talu. „Tu uczyłam się języka sło-wackiego, nawiązywałam pierw-sze kontakty...“ - wspomina Beata.

Najgorsze chwile miały dopieroprzyjść. Pierwsze lata małżeństwapokazały, że wybór, jakiego doko-nała, nie był udany - małżeństwo sięrozpadło. „Wtedy pierwszy razw życiu czułam kompletną pustkę,beznadzieję“ – opowiada Beata. –„W Polsce spaliłam za sobą wszyst-kie mosty, musiałam się rozliczyćz państwem, nawet oddałam mie-szkanie spółdzielcze po babci.Wstyd było wrócić do domu, tymbardziej, że rodzice mnie przekony-wali, żebym nie wychodziła za mąż.”

Obowiązki dnia codziennegobyły przytłaczające. Codziennewstawała o w pół do piątej, żebyodwieźć dziecko do przedszkolai zdążyć do pracy. Mieszkała w wy-najętym mieszkaniu i po pracydorabiała w domu, przyjmującprace na zlecenie. „Wtedy nauczy-

łam się robić swetry na maszynie,zrobiłam kurs pilotów wycieczekpo Bratysławie, tańczyłam w sło-wackim zespole ludowym“ –wspomina Beata. – „Od kiedy pa-miętam zawsze miałam dwie, trzyprace. Chyba tylko choroba możebyć usprawiedliwieniem doopuszczenia rąk i narzekania, żenie wie się, co dalej.”

Ten okres to jakby swoista białaplama w jej pamięci, mechanizmobronny organizmu, który odrzu-ca to, co smutne i przytłaczające.„Pamiętam tylko, że gdy chodzi-łam na spacery z synkiem, z za-zdrością zaglądałam w okna, gdziesię świeciło światło. Marzyłamo tym, żeby, wracając do domu,widzieć w swoich oknach światło...”

Potem przyszedł okres piloto-wania wycieczek autokarowychdo Grecji. Wyjeżdżała co dwatygodnie na dwa tygodnie.

Wtedy w opiece nad dzieckiem

okazała się pomocna sąsiadka.Gdy Beata była w podróży, to onaodrabiała z Bartkiem lekcje, cho-dziła na wywiadówki. „Mam szczę-ście, że spotykam w swoim życiuwspaniałych ludzi.“ – wyjaśnia.

Na walizkach jednak nie możnaprzeżyć całego życia, wobec czegopo 6 latach spędzonych napodróżowaniu Beata postanowiłasię ustabilizować, a doświadczeniaz pracy pilota wycieczek wyko-rzystać, zajmując się aktywnymruchem turystycznym na Słowacji.

Z rodziną pierwszego mężai z nim samym pozostaje w bardzodobrych kontaktach. „Zawszestarałam się wychowywać synaw miłości do ojca i przyrodniegorodzeństwa“ – twierdzi Beata. –„Co więcej, pracowałam nad zna-lezieniem wspólnego języka z drugążoną mojego eksmęża, zapomi-nając o wszystkich żalach, bo całyczas żyłam ze świadomością, że tojest druga rodzina mojego dziec-ka, w której ono musi się czuć do-brze.“ I tak jest. Dziś obie panieutrzymują ze sobą kontakty, nabra-ły do siebie zaufania.

Sercowe sprawy Beaty nie za-wsze układały się tak, jakby sobietego życzyła. Kolejne małżeństwozakończyło się przyjaźnią. To właś-nie kontakty z ludźmi, przyjaźnieBeata oznacza za swój największysukces życiowy, bo tak naprawdęnie potrafi długo gromadzić w so-bie żalu, w ludziach zawsze widzidobre cechy.

Trzy lata temu zakochała sięponownie, a wszyscy znajomiobserwowali jej nowy związek,który przetrwał próbę czasu. Podkoniec stycznia w komnaciezamku Červený kameň Beata Woj-narowska i Peter Jančula, ubraniw stroje historyczne, zawarlizwiązek małżeński.

Teraz już, gdy Beata wraca dodomu, widzi, że w oknach jejmieszkania świeci się światło.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Co u nich

słychać?

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Przyjaźnienajwiększym sukcesemPrzyjaźnienajwiększym sukcesem

K iedy dwie rodziny, jednaz Mielca, druga z Bratysławy,

podczas wspólnego urlopu nawią-zały przyjaźń, nawet przez myślim nie przeszło, że ich dzieci,bawiące się razem w piasku nadbrzegiem morza, połączy miłość.

Page 8: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY8

POLITYKASpadające notowa-

nia SLD przyspieszyłykaruzelę zmian perso-nalnych: premier Le-szek Miller zapowie-dział rezygnację w mar-cu z funkcji przewodni-czącego Sojuszu, JerzyJaskiernia przestał byćprzewodniczącym klu-bu parlamentarnego SLD,jego stanowisko objąłKrzysztof Janik, a tegow fotelu ministra sprawwewnętrznych i admi-nistracji zastąpił JózefOleksy.

Gdyby wybory parla-mentarne odbywały sięw lutym, największe po-parcie - 30 % - uzyskała-

by PO. Na drugim miej-scu znalazłaby się Samo-obrona z 18 % głosów.Kolejne miejsca zajęły-by SLD-UP oraz PiS - po12 % głosów; LPR orazPSL po 7 % - wynikaz sondażu „Pentor”.

Odsetek Polakówkrytycznie oceniającychsposób sprawowaniarządów przez prezy-denta (52 %) przewyż-sza o 4 punkty odsetekPolaków wyrażającychzadowolenie z tego po-wodu (48 %).

Zadowolenie ze spo-sobu sprawowania wła-dzy przez premiera wy-raża niespełna co dzie-siąty Polak (8 %), a nie-zadowolenie - 91 %.

Aż 93 % Polaków jestniezadowolonych ze spo-sobu sprawowania wła-dzy przez rząd, a 94 %neguje sposób funkcjo-nowania Sejmu.

„Mam jeszcze dużo

czasu do zastanowie-nia się” - powiedział Ale-ksander Kwaśniewski,zapytany, co będzie ro-bił, gdy już nie będzieprezydentem państwa.Według CBOS 37 % Po-laków uważa, że powi-nien ubiegać się o prest-iżowe stanowisko naarenie międzynarodo-wej, a 29 %, iż miałbywycofać się z działal-ności politycznej.

Obchodzony 14 lute-go Dzień Zakochanychpodoba się 72 % Pola-ków, a prawie 32 % wy-raża całkowitą aprobatędla tego święta - wynikaz sondażu CBOS.

Zgodnie z nowymiprzepisami Unii Euro-pejskiej w Polsce doz-wolona prędkość jazdyw terenie zabudowa-nym zostanie zmniej-szona z 60 do 50 km/h.Kandydaci na kierow-ców będą musieli zali-

czyć dłuższy kurs, którybędzie się kończyć eg-zaminem państwowym.

Na strzeżonym prze-jeździe kolejowym w Rze-zawie (Małopolska) zgi-nął 35-letni kierowcarajdowy, wielokrotnyMistrz Polski - JanuszKulig. Rogatki nie byłyopuszczone. Dróżniczcez Rzezawy prokuraturaw Bochni przedstawiłazarzut spowodowaniakatastrofy, zagrażającejżyciu i zdrowiu wieluosób. Grozi jej za to od 2do 12 lat więzienia.

Na konto fundacjiWielkiej Orkiestry Świą-tecznej Pomocy wpły-nęło dotąd blisko 25 mi-lionów złotych, ale niejest to jeszcze ostatecz-na suma. W tym rokuzbierano środki na za-kup sprzętu medyczne-go, niezbędnego przyratowaniu życia niemo-wlaków i małych dzieci.

Z NASZEGO PODWÓRKAFutbalový turnaj osobnos-

tí o pohár ministra zahra-ničných vecí odbył się 11 lu-tego br. Turniej zorganizowałi objął nad nim patronat mi-nister spraw zagranicznychSłowacji Eduard Kukan, któ-ry jednocześnie grał w druży-nie ministerstwa.

W turnieju uczestniczyły rów-nież drużyny Slovenského fut-balového zväzu, Slovenskéhoolimpijskeho výboru oraz dru-żyna dyplomatów akredytowa-nych w Republice Słowackiej -Lyscom’ CD Lions.

W sympatycznej przyjaciel-skiej atmosferze, ale w zaciętej

sportowej walce zwyciężyła dru-żyna Slovenského futbalovéhozväzu przed Slovenským olim-pijským výborem, ministerst-wem i dyplomatami. Wśród dyp-

lomatów grał również JE Amba-sador Zenon Kosiniak-Kamysz,a ponadto pan Ireneusz Boczko– pracownik administracji am-basady - oraz niżej podpisany.Warto dodać, że wśród uczestni-ków były gwiazdy czechosło-wackiego futbolu. Aktywniegrał Jozef Adamec - do dziś jedy-ny piłkarz, który w jednym mec-zu strzelił Brazylii trzy bramki!!!Oprócz niego zagrali m.in. mis-trzowie: Dušan Galis i LadislavPetraš. Sukcesem dyplomatówbyła nagroda dla najlepszegobramkarza turnieju, którą otrzymał nasz węgierski kolega- konsul László Riskó Nagy.

ANDRZEJ KALINOWSKI

FOTO: ANDRZEJ KALINOWSKI

Page 9: Monitor Polonijny 2004/03

LUTY 9

Unia Europejska i co dalej?GOSPODARKA

Polska może zapłacićwysokie kary pieniężne,jeżeli do 2005 roku niezostanie wybudowanychlub zmodernizowanychprawie 700 oczyszczalniścieków – ostrzega Bruk-sela. Dodatkowo trzebawybudować kilkanaścietysięcy kilometrów nowo-czesnej sieci kanalizacyj-nej.

Od 1 marca w Polscebędzie obowiązywać zno-welizowana lista lekówrefundowanych. Ceny 134preparatów zostaną obni-żone średnio o 10 zł – po-informowała rzecznik re-sortu zdrowia AgnieszkaGołąbek.

KULTURANa scenę Teatru Nowe-

go w Łodzi wrócił „Ham-let”, ostatni spektakl, któ-ry reżyserował nieżyjącyjuż, swego czasu dyrektortej placówki - KazimierzDejmek.

W Teatrze Śląskim im.Stanisława Wyspiańskiegow Katowicach rozpoczęłysię główne uroczystościjubileuszu 75. urodzin re-żysera Kazimierza Kutza.

NA PODSTAWIE PAP OPRAC.MELANIA MALINOWSKA

ORAZ DAREK WIECZOREKFOTO: ARCHIWUM

Teoretycznie swoboda prze-pływu osób miała nam, obywate-lom, umożliwić nieograniczonydostęp do rynku pracy. W prakty-ce tak się nie stanie, czegoprzykładem mogą być ostatniekroki niektórych państw człon-kowskich, tj. Szwecji, Holandiiczy Wielkiej Brytanii, w stosun-ku do nowych członków UE -państw Europy Środkowej. Toprzecież ostatnio premier T. Blair grzmiał w parlamencie, iż„istnieje ryzyko napływu ludzi”i z tego powodu Anglia zastano-wi się, jakie poczyni kroki celemograniczenia ewentualnych przy-wilejów socjalnych, które mogły-by być „magnesem dla darmozja-dów”. Dalej Szwedzi przebąkującoś o konieczności obrony przednadmiernymi wydatkami włas-nego systemu socjalnego. Taksamo zachowują się i Duńczycy,którzy podjęli już ostatecznądecyzję w sprawie obowiązkuposiadania pozwolenia na pracęprzez Polaków przez kolejnedwa lata.

Jeszcze podczas negocjowaniawarunków członkostwa UE za-proponowała państwom kandy-dującym, w tym Polsce i Słowacji,wprowadzenie okresu przejścio-wego na przepływ pracownikówna teren obecnej „piętnastki”zgodnie z formułą 2 + 3 + 2.Oznacza to, że przez pierwszedwa lata członkostwa nasze krajebędą wyłączone z zasady swo-bodnego przepływu osób. Do-piero po dwóch latach RP czy RSbędą mogły korzystać z przywile-jów tej zasady, chyba że danepaństwo unijne zadecyduje, iż zewzględu na wyjątkowo ciężkąsytuację na własnym rynku pra-cy nie jest gotowe do jego otwar-cia. Sytuacja taka może obowią-zywać maksymalnie przezkolejne 3 lata. Po upływie 5 lat łą-

cznie wszystkie państwa należą-ce do UE mają otworzyć krajowerynki pracy, chociaż Niemcyi Austria z całą pewnością prze-dłużą czas trwania ograniczeń.Dla zachowania stosownej ró-wnowagi kraj nasz posiada pew-ne możliwości ochrony swojegorynku pracy poprzez wprowa-dzenie symetrycznych ograni-czeń w dostępie do rynku pracyzarówno w stosunku do obec-nych państw członkowskich, jaki wobec tych krajów przystępu-jących, które wystąpią z tego ro-dzaju propozycją wobec RP.

Na szczęście nie wszystko wy-gląda tak pesymistycznie. W od-niesieniu do dostępu do miejscpracy w UE będą Polacy teore-tycznie mogli korzystać z tzw.traktowania preferencyjnego, cooznacza, że jeżeli na dane miej-sce pracy nie zgłosi się żadenobywatel któregoś z obecnychczłonków Wspólnoty, to pierw-szeństwo w skorzystaniu z tejpropozycji będą mieli Polacy.Ponadto RP będzie mogła korzys-tać z możliwości programuEURES (European EmploymentServices), którego celami są m.in.

• udzielanie osobom zamierza-jącym podjąć pracę za granicąodpowiednich informacji, poradi konsultacji w zakresie ofertywolnych miejsc w wybranympaństwie Europejskiego ObszaruGospodarczego /EOG/;

• udzielanie informacji doty-czących warunków pracy i wa-runków mieszkaniowych w pań-stwie, w którym dana osobazamierza podjąć pracę;

• udzielanie porad i pomocypracodawcom, którzy chcą za-trudniać pracowników z innychpaństw EOG;

• promowanie pracy za granicą.

MONIKA WALCZAK

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Page 10: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY10

Już od najmłodszych latczłowiek zastanawia się, cochce w życiu robić, alechyba rzadko dziecko myślio tym, że zostanie tłuma-czem. Jak to się stało, że zo-stał Pan tłumaczem litera-tury?

Od dzieciństwa czytałem bar-dzo dużo i chętnie. Wtedy jed-nak nie myślałem o pracy tłuma-cza. Zamiłowanie do literaturyspowodowało, że wybrałemstudia slawistyczne na Uniwer-sytecie Komeńskiego w Bratysła-wie. Podziwiałem umiejętnościtłumaczy, przede wszystkimZory Jesieńskiej, która tłumaczy-ła głównie klasyków rosyjskich.Uświadomiłem sobie, że rolatłumacza jest bardzo ważna.

Podczas studiów miał Pankontakt z literaturą słowiań-ską. Co spowodowało, żezostał Pan tłumaczem właś-nie literatury polskiej?

Studiowałem język rosyjski, alepodczas studiów slawistycznychzacząłem interesować się ró-wnież innymi językami i do dziśtłumaczę z języka rosyjskiegoi ukraińskiego. Najbardziej jed-nak podobała mi się literaturasąsiadów z północy. W latachpięćdziesiątych i sześćdziesią-tych współczesna literatura pol-ska była śmielsza, bardziej kry-tyczna niż w pozostałych krajachnaszego bloku. No i poza tym oddzieciństwa byłem zafascynowa-ny Sienkiewiczem. Ponieważ wy-rastałem pod Tatrami, odczuwa-łem bliskość geograficzną Polski.To ciekawość tego, co jest po dru-giej stronie gór, spowodowała, żeczęściej sięgałem po literaturępolską.

Czy jednym z powodówzainteresowania Polskąbył fakt, że Pana małżonkajest Polką?

Małżeństwo przyszło później.To była już jakby premia czy na-groda za zainteresowanie siętym krajem.

Praca tłumacza z pewnoś-cią nie należy do łatwych,ale czy pozwala na własnąinwencję? Czy tłumacz totylko odtwórca czyjegośdzieła, czy drugi autor?

Człowiek do każdej pracywkłada cząstkę swojej osobo-wości. Tłumacz musi jednak po-zostać wierny autorowi. Orygi-nał to świętość. Tłumacz niemoże sobie pozwolić na to, bycoś dodać lub ująć z tekstu.Z drugiej strony tekst jest wy-zwaniem - rozwiązywaniemproblemów, a taka praca niemoże być zupełnie mechanicz-na. Trzeba znaleźć środki języ-kowe, które sprawią, że barwnyjęzyk oryginału takim pozos-tanie i w przekładzie. Nie wy-starczy znaleźć w słownikuodpowiedniego słowa, ale musiono współgrać z całym tekstem.W ten sposób tłumacz możewykazać się swoimi indywi-dualnymi zdolnościami, swoimjęzykowym potencjałem. Niuan-se, które są w tekście nie za-

wsze są wysłowione. To, czegowinien domyślać się czytelnikoryginału, winien domyślać sięteż czytelnik tłumaczenia, a z wie-lu słownych możliwości tłumaczmusi wybrać tę najlepszą.

Czy istnieje więc recepta,jak stać się dobrym tłuma-czem?

Dobrym tłumaczem jest ten,kto swoją pracą nie zaćmi, nieprzesłoni autora. Dlatego, we-dług mnie, tłumacz musi być jakkameleon, bo na czas wykony-wanej pracy przywdziewa innąskórę, aby jak najbardziejzbliżyć się do autora i wczuć sięw jego świat.

Przetłumaczył Pan „Kono-pielkę“ E. Redlińskiego, któ-ra ze względu na swój językbyła uważana za książkęnieprzetłumaczalną...

To było najbardziej praco-chłonne tłumaczenie. Wymaga-ło ode mnie sporo odwagi. Ksią-żka napisana jest gwarą. Całyutwór jest stylizowany na opo-wieść prymitywnego człowieka– chłopa z Polesia, który z oczy-wistych powodów nie mógłmówić językiem literackim.

J . M a r u š i a k :

Tłumacz musi być jakkameleon

J ozef Marušiak jest jednym z najbardziej uznawanych tłumaczyliteratury polskiej na Słowacji. Ma na swoim koncie ponad 52

przekłady z literatury polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej, m.in. „Historięestetyki“ W. Tatarkiewicza, „Mitologię“ J. Parandowskiego, „Konopiel-kę“ E. Redlińskiego, „Madam“ A. Libery. Za swoje zasługi został odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim przez prezydenta RP A. Kwaś-niewskiego. Na łamach „Monitora Polonijnego“ oferujemy Państwuspotkanie z ciekawym człowiekiem, który zdradza tajniki swojej pracy.

WYWIAD MIESIĄCA

Page 11: Monitor Polonijny 2004/03

Najwię kszym wyzwaniem dlamnie było więc to, że musiałemw tłuma czeniu zastosowaćjęzyk ludu. Oczywiście mo -głem uciec się do konkretnejgwary słowackiej, ale wpadłemna inny pomysł: wy myś liłemstylizowany język, któ regopodstawą były gwary Sło wa cjicentralnej. Zadanie sobieutrudniłem, ponieważ nie trzy -ma łem się sztywno jednejgwary, ale pokusiłem się o syn -tezę po szcze gólnych elemen -tów gwa rowych. Chciałem zna -leźć złoty śro dek, aby językregional ny pozostał jedno cześ -nie zrozu mia ły dla każdego.My ślę, że mi się to udało, czegopotwierdzeniem są reakcjeczytelników.

W jaki sposób Pan przy -stę puje do pracy? Jak wy -gląda proces tworzenia?

W przypadku „Konopielki”był to twardy orzech do zgry -zienia. Na początku nie wie -dzia łem, w jaki sposób doko -nać tego tłu ma czenia. Przezrok, półtora no si łem w głowieposzczególne zdania, które mo -de lo wałem, zmie nia łem, popra -wiałem. Po tem, gdy znalazłemodpowiedni styl, to była jużzabawa.

Czym teraz się Pan zaj mu je?Obecnie tłumaczę przede

wszyst kim autorów współ czes -nych: Jerzego Pilcha, Ry szar daKapuścinskiego czy ostatnioSta nis ława Lema.

Czy spotyka się Panz auto ra mi utworów, którePan tłu maczył?

Moim pierwszym tłumacze -niem było „Niebo w płomie -niach“ J. Parandowskiego. Spot -ka łem się z nim na targach ksią -żki, a potem on zaprosił mniedo siebie do domu. Było to

spotka nie, które na długo po -zos tanie w mojej pamięci.Z niektórymi autorami spotka -łem się dość przypadkowo, jaknp. z profeso rem J. Tischneremalbo z J. Gło wac kim. Z takichspotkań cza sa mi rodzą sięprzyjaźnie, jak np. z Wiesła -wem Myśliwskim, auto rem„Ka mie nia na kamieniu“. Nie -które spotkania są bardzowyjątkowe.

Jak wygląda współpracaz wydawnictwami? Czy toPan proponuje, które dzie -ła przetłumaczyć, czywydawca zwraca siędo Pana z konkret nąofertą?

Gdy jakaś książkamnie zainte resuje, pod -su wam pomysł prze tłu -maczenia jej na języksłowac ki jakiemuś wy -dawnic twu. Bywa i tak, żezrobię tłu ma czenie, a po -tem ofe ru ję gotowyprodukt. Cza sa mi wy -dawca zwra ca się domnie z za mó wie -

niem. Jeśli chodzi o wy -bór tytułów do tłu ma -czenia, za zwy czaj akce -pto wa ne są wszyst kiemoje propozycje. Staramsię uni kać tłuma cze niaksiążek, które mnie nieintere sują.

Uzyskał Pan wiele na -gród i odznaczeń za swojąpracę tłumacza. Którez nich uważa Pan za naj -ważniejsze?,

Do tych wyróżnień nie przy -wią zuję szczególnej wagi. Naj -bar dziej cieszy mnie uzna niekolegów z branży, np. „Kono -piel ka” E. Redlińskiego i „Ka -mień na kamieniu” W. Myśliw -skiego uzyskały nagrody przy -zna wane przez tłumaczy.

MAJKA KADLEČEK

LUTY

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 12: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY12

Ambasador RP w RS ZenonKosiniak-Kamysz wraz z prezes KlubuPolskiego Jolantą Bednarčikpoprowadzili wszystkie pary w rytmiepoloneza, rozpoczynając w ten sposóbimprezę. Goście usadowieni byliw dwóch salonikach: angielskimi myśliwskim, oraz w sali głównej,gdzie odbywały się wszystkie tańcei hulanki. Nowy wystrój głównegopomieszczenia wzbudzał ogólnezainteresowanie, gdyż naścianach wisiały różnetrofea myśliwskie: skóryzwierząt, głowy jeleni,wypchane ptaki drapieżnei borsuki, a nawet głoważubra. �al mi było tychwszystkich zwierzaków, aleich „obecnośç” robiławrażenie, zaś mój mąż, kiedyspoglądał na wiszący nadnami łeb dzika, do znudzeniapowtarzał, że przypomina mu

on naszego psa. Po kolacji i ogólnymrozlu�nieniu atmosfery goście ruszylina parkiet i każdy, kto chciałpotańczyç, mógł to zrobiç albo przymuzyce zespołu No limit, albo„powyginaç się” przy piosenkachpuszczanych przez Staszkaz Białegostoku. DJ spisał sięnaprawdę dobrze, dobrał takirepertuar, że szkoda było siedzieçprzy stoliku. Zespół No limit z kolei

zaspokoił z pewnością gustasłowackich gości, grając m.in.hity grupy Elan i inne ogólnieznane słowackie piosenki.Polacy chóralnie odśpiewalirefren znanego hitu Kayahi Bregoviç „Prawy dolewego”, a przy piosence H.Vondračkovej swój talentwokalny pokazała słowackaczęśç gości. W przerwachsprzedawano losy loterii,a stali bywalcy balu

kupowali ich po kilka lub kilkanaście,zwiększając w ten sposób swoją

szansę na wygraną. Gdywybiła godz. 24.00,Małgorzata Wojcieszyńskazaprosiła wszystkich dolosowania. O wyciągnięciepierwszego losu poproszonyzostał pan ambasador.Nagrody były bardzoatrakcyjne, m.in. weekendowypobyt w Polsce wraz zezwiedzaniem kopalni soli

Polonezem otwarto VI Bal Polski. W pierwszej parze J.E. Ambasador RP w RSZenon Kosiniak - Kamysz i prezes Klubu Polskiego Lidia Grala - Bednarčik

Polacy chóralnie odśpiewali refren znanego hituKayah i Bregoviç „Prawy do lewego”

Przy piosence H. Vondračkovej swój talentwokalny pokazała słowacka częśç gości

DJ Staszekz Białegostoku

spisał sięnaprawdę dobrze

O północy nagrody rozdawali kosulWojciech Biliński...

FOTO

: PAW

EŁBE

DNÁR

ČIK

FOTO

: PAW

EŁBE

DNÁR

ČIK

FOTO

: PAW

EŁBE

DNÁR

ČIK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Niechżyje bal

...bo to życie to bal jest nad bale…”zaśpiewała Ewa Sipos w walentynkowywieczór w hotelu „Dukla”. Staryprzebój Maryli Rodowicz przypomnianyzostał na VI Balu Polskim.

...bo to życie to bal jest nad bale…”zaśpiewała Ewa Sipos w walentynkowywieczór w hotelu „Dukla”. Staryprzebój Maryli Rodowicz przypomnianyzostał na VI Balu Polskim.

Niechżyje bal

Page 13: Monitor Polonijny 2004/03

w Wieliczce, roczna darmowaprenumerata dziennika „Sme”, pobytw Rajeckich Teplicach, a oprócz tegoszereg rozmaitych nagród, któreprzyciągały wzrok wszystkichobecnych. Nagrodą główną byłdwuosobowy przelot do Warszawyz dodatko wy mi biletami naprzedstawienie teatralne. Goście

nerwowo trzymali swoje losy, cochwilę wzdychając z rozczarowania lubwy krzy kując z radości. Rekord pobiłjeden pan, zgłaszając się po nagrodykilka razy. Był on z pewnością

właścicielem poka�nej liczby losów, coprzy moich trzech dawało mi małąszansę wygranej. Kiedy więc przyznanoostatnią główną nagrodę, wszyscyrozeszli się do swoich stołów, by naotarcie łez popróbowaç polskich śledziprzyrządzonych bardzo apetycznie nakilka sposobów. Ostatnią kulinarnąpozycją był bigos, jaki spotkaç możnatylko na polskich stołach, tymsmaczniejszy, że spożywanyw otoczeniu trofeów myśliwskich naścianach. Zabawa trwała do rana,a parkiet rzadko kiedy był pusty. Jarównież miło będę wspominaç tenczas. Szkoda tylko, że moje trzy losyokazały się puste.

MELANIA MALINOWSKA

13LUTY

Pani ambasadorowaKatarzyna Kosiniak-

Kamysz i radcyAmbasady RP w RS:

Wojciech Bilińskii Ewaryst Waligórski

Organizatorzy balu dziękują sponsorom, którzyufundowali nagrody i jednocześnie informują,że zysk z loterii zostanie przeznaczony nadziałalnośç szkółki piątkowej, w której dziecipolonijne uczą się języka polskiego. Dodatkowepodziękowania należą się słowackim mediom,które promowały imprezę, a do których należą:TV JOJ, TV Markiza, Slovensk˘ rozhlasi dziennik „Sme”. Specjalne podziękowanianależą się pani D. Wieczorek i panu B. Stańczykowi za przygotowanie śledzi.

SPONSORZY:Ambasada RP w RS, Anna Maria JARINA, Biuro Podróży „Suntour”, Butik„Arizona“- Polus City Center, BUTFORT s.r.o., „Herbapol“ Wrocław, Hotel„Dukla”, ICE- SLOVAKIA, Kino „Orange Imax“, Konsul RP w RS WojciechBiliński, Konsul Honorowy RP w RS Tadeusz Frąckowiak, „Koratex”,Polcommerce GmbH CIECH, Polskie Linie Lotnicze LOT, SanatoriumKopalni Soli w Wieliczce, p. Sečkarová – właścicielka domkuletniskowego „Helena” w Rajeckich Teplicach, SPAM - Modra, Harmónia,Teatr Narodowy P.O. Hviezdoslava w Bratysławie, Teatr Narodowyw Warszawie, Wydawnictwo „Petit Press”, Wydział Ekonomiczno-Handlowy Ambasady RP w RS, Wydział Konsularny Ambasady RP w RS

...i Ambasador RP ZenonKosiniak-Kamysz

A otowłaścicieldwóch biletówlotniczych doPolski wrazz L. Gralą-Bednarčik -dyrektorem PLL LOTw Bratysławie

FOTO

: PAW

EŁBE

DNÁR

ČIK

FOTO

: PAW

EŁBE

DNÁR

ČIK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IKFO

TO: S

TANO

STE

HLIK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 14: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY14

V súťaži debutov resp. druhýchhlavných filmov za ujal ,,Sukces“rež. Marka Bu kow ského dôstojnémiesto. Ten to herec si v Poľ skuzískal popularitu vďaka seriálu„Dom“. V ro ku 1998 založil svojuproduk čnú spoločnosť Maat Stu -dio, v kto rej realizoval aj svoj režij -ný debut. Táto tragi ko média s au -to biografic kými prvkami sa odo -

hrá va v ne dáv no minu lom i súčas -nom Poľ sku. Mapuje obdo bie se -dem desia tych rokov, štrajky, vznikSolidarity, Černobyl i pád ko mu -nizmu. Marek, ktorý po chá dzaz malého mesteč ka sa rozhodneštudovať herectvo, kde sa spriatelíso skúse nej ším Viktorom a zamilu -je sa do jeho priateľky Marty. Popáde ko mu nizmu sa Viktor veľmirýchlo pri spô s obí novej reali tea stáva sa populárnym ido lom.Markovým jediným úspe chom jevedľajšia rola v rekla me, kde hlav -ný prím hrá prá ve Viktor. Martavnú torne roz pol tená me dzi dvomamužmi rieši svo ju dilemu najskôr

spoloč ným životom s Mar -kom, ale potom sa vrátik ús peš nejšiemu Viktorovi.Depri mo vaný Marek sarozhod ne vrátiť domov.Netuší, že jeho dlhý bojv hlavnom meste, ktorý

zdan livo prehral, v pros tre dí do -mo va znamená ús pech. Kvalitnéherec ké výko ny Krzysztofa Bana -szyka, Ewy Bukowskej i WojciechaSie mio na ako aj satiricky ostrákame ra Marka Dawida zane cha liu divá kov dobrý dojem.

Ďalším účastníkom festivaluv rámci nesúťažnej sekcie Európ -sky film bola práve legendamiopradená ,,Porno gra fia“ rež. JanaJakuba Kol ského. Svojsky poňatáadaptá cia románu Witolda Gom -bro wi cza budí rozporuplné poci typri vnímaní tejto snímky. Režijnedokonale zvládnuté scenérie vi -diec keho rodinné ho sídla v po -hnu tom roku 1943, v ktorom saocitá dvoji ca intelektuálov – reži -sér Frederyk (vynikajúca kreáciaKrzysztofa Majchrzaka) a spi so -vateľ Witold (stvárnený Ada momForencym) akoby sa rozmenili nadrobné v plytči nách, imaginár ne -

ho obra zu Poľska. Hrdinovia príbe -hu mani pulujú citmi mladých ľudí.Tvorca ,,Histórie kina v Popiela -wach“ citlivou kamerou KrysztofaPta ka,vynikajúcou smutno-veselouhud bou Zygmunda Koniecznéhoako aj precíznym vedením hercovvytvoril zaujímavý film, ibaže s ne -po da re ným scenárom.

Tretím príspevkom Poľska bolte levíz ny film ,,Bellisíma“ rež. Artu -ra Urbań skeho. Ctižiadostivá mla -dá matka pätnásťročnej Marysichce svojej pôvabnej dcére zais tiťlepšiu budúcnosť – presadiť juv mo delin gu. Svojím spôsobom sitak kom pen zuje vlastné nenapl -nené ambí cie. Vsádza predovšet -kým na dcé ri ne dlhé vlasy. Vytvárasi dôležité zná mosti, ponižuje sa,dcéru doslo va terorizuje svojiminárokmi. Tá však po kariére netúžia len s pre má haním sa podvoľujematkinej ty ranii. Porozumenienachádza u ne kon ven čnej dvojicev sused stve, kde zažije ľúbostné za -svä te nie. V podvečer rozho du jú cejpre hliad ky si so vzdo rom pristrih -ne vlasy. Neodra diteľná matka siporadí aj s tou to situáciou. Dcérinúspech si poistila u mladého foto -grafa, stala sa jeho milenkou. Vzťahnezostal bez následkov a onaotehot nela. Marysia sa nakonieci pro ti svojej vôli stáva exkluzív -nou, dobre platenou modelkou.Re ži sér zdôraznil sociálne a du -chov né aspekty spoločenskejtrans for mácie. Film mimo obsahunezaujal ničím zvláštnym. V hlav -ných úlohách sa predstavili EwaKasprzyk a Maria Góralczyk.

Festival sa konal začiatkom de -cem bra v multi plexe Palace cine -mas v Auparku a v kine OrangeImax Bratislava. Medzinárodnáporota udelila hlav nú cenu GrandPrix českému fil mu ,,Nuda v Brne“.

PAVOL BEDRO�FILMOV˘ KRITIK

,,Sukces“ Marka Bu kow ského za ujal v Bratislave dôstojné miesto

A� na 5. pokussa podarilo

pre sadi� do sú�a�nejsekcie aj zá stup cu

po�skejkinematografie.

,,Sukces“v Bratislave,,Sukces“v Bratislave

P o ľ s k ý f i l m v h l a v n e j s ú ť a ž i 5 . M F F B r a t i s l a v a

Page 15: Monitor Polonijny 2004/03

LUTY

Wiadomość dotknęła mnie tymbardziej, że odchodząc, zabrał częśćmojego życiorysu. Ze studni wspo-mnień wyłania mi się sylwetkaszczupłego, krótko ostrzyżonego najeża kolegi z wąsikiem, uczniaPaństwowej Średniej Szkoły Muzycz-nej w Gdańsku. Czesław JuliuszWydrzycki (tak brzmiało jegoprawdziwe nazwisko) jako 19-letniprzyjechał do Polski wraz z grupąrodaków z dawnych kresówwschodnich. Chciał się uczyć gry nagitarze, ale zaproponowano mufagot. Komisja proponowała naukęgry na takich instrumentach, najakie było aktualne zapotrzebowa-nie w orkiestrze. Po zajęciach częstogromadziliśmy się w auli szkołymuzycznej i, zafascynowani jegogłosem, słuchaliśmy południowo-amerykańskich piosenek w jegowykonaniu. Zakwaterowany w in-ternacie ćwiczył nie tylko swój głos,ale również i ciało - był bowiemzapalonym kulturystą. Już wtedydrażnił ludzi swoim wyglądem. Miałproblemy z włączeniem się w rygo-rystyczny program szkoły. Myślę, żepobyt w szkole to w sumie niezbytważny epizod w życiu Czesława.W rezultacie w 1961 r. skreślono goz listy uczniów.

W krótkim czasie szkołę zastąpiłstudencki klub „Żak” - mekka trój-miejskiej bohemy artystycznej.„Żak” był zapewne jakimś punktemodbicia dla Niemena, który młodelata spędził w Trójmieście, był człon-kiem zespołu „Niebiesko-Czarni”,później założył własne formacje:„Akwarele”, „Niemen Enigmatic”,

„Grupa Niemen”. Od 20 lat wy-stępował solowo, otoczony ba-terią syntezatorów i komputerów.

Po wielkich sukcesach napisa-nych przez siebie utworów z piosen-ką „Dziwny jest ten świat” na czelepotrafił z pokorą szukać inspiracjiw poezji największych mistrzów: C. K. Norwida, J. Tuwima, L. Staffaczy A. Mickiewicza. Wysoki, dyna-miczny, ale przesycony uczuciemgłos Niemena świetnie sprawdzałsię w przekazywaniu uczuć. Piosen-karz wydał ponad 20 płyt, wystę-pował na różnych festiwalach, m.in.na „Bratysławskiej Lirze”. Nie sprze-dawał się łatwo, raziła go łatwośćosiągania sukcesów. Szedł swojądrogą, nie zwracając uwagi na mod-ne upodobania słuchaczy. Pogodny,oczytany zawsze miał swoje zdanie,ale nie narzucał się nikomu. Byłartystą światowego formatu, chociażnigdy o to nie zabiegał. Żyjąc w świe-cie, który nas otacza, często od nie-go odchodził. W jednej z telewizyj-nych audycji apelował, żeby ludzienareszcie zaczęli odkrywać pięknoświata.

Mówili o nim, że był królem, ido-lem, charyzmatykiem. Dla mnie byłprzede wszystkim przyjacielemi kimś, z kim mogłam siedzieć przyfortepianie, dzieląc się zdobytymidoświadczeniami z zakresu instru-mentacji. Pozostał żal i smutek. Kul-tura polska poniosła wielką stratę.

W dniu pogrzebu o godz.13.00wszystkie stacje radiowe w całej Pol-sce wyemitowały najsłynniejszy ut-wór artysty „Dziwny jest ten świat”.

URSZULA ZOMERSKA-SZABADOS

Dziwny jest ten światN iedawno dotarła do mnie najsmutniejsza wiadomość

ostatnich miesięcy. Dnia 17 stycznia zmarłw Warszawie jeden z największych artystów - CzesławNiemen. Miał 64 lata. Nie wiedziałam, że już dłuższyczas zmagał się z chorobą nowotworową.

Całym polskim światem i to nie tylkomuzycznym wstrząsnęła wiadomośćo śmierci Czesława Niemena. Nawetw niektórych słowackich gazetach poja-wiła się ta smutna informacja. Jego dzia-łalność na polu muzycznym na łamach„Monitora Polonijnego” przedstawiałamkilka lat temu, nie będę więc ponownieprzytaczać jego biografii. Dodam, że jegoostatnia płyta NIEMEN - „Spodchmuryka-pelusza“ została wydana w 2001 rokuprzez wytwórnię Pomaton EMI.

Fanów twórczości Niemena zaintere-suje fakt, że znane jego utwory wykony-wali różni polscy wykonawcy, odnoszącduże sukcesy na różnych przeglądachmuzycznych. Już po śmierci muzyka,w specjalnym programie telewizyjnym„Hołdys Guru” piosenka „Dziwny jest tenświat“ zabrzmiała raz jeszcze w wykona-niu Marka Bałaty, którego znamy z nieza-pomnianego występu podczas Dni Pol-skich w Bratysławie w roku 2002. Tenjazzoman został jeszcze w zeszłym rokuwskazany przez Niemena jako muzyk,który swoją oryginalnością interpretacjimoże piosenkę odkryć na nowo. I tak sięstało. Na początku lutego w wyżejwspomnianym programie zabrzmiałapiosenka „Dziwny jest ten świat”w nowej wersji. „To jest bajkowa gra naemocjach, rzecz poza gatunkami“ – pod-kreślił prowadzący program ZbigniewHołdys, dodając, że niektórzy członkowieekipy telewizyjnej płakali, słuchając tegowykonania.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

15

Page 16: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY16

Kalendarium wydarzeń TO WARTO WIEDZIEĆ1 marca1938 r. - Umiera Władysław Grabski,polityk, reformator waluty polskiej.

2 marca1333 r. - Umiera Władysław Łokietek,król Polski.1979 r. - Umiera JarosławIwaszkiewicz, pisarz i poeta.

4 marca1386 r. - Koronacja WładysławaJagiełły na króla Polski.

7-15 marca1000 r. – Zjazd gnieźnieński. CesarzOtton III uznaje księcia BolesławaChrobrego za godnego koronykrólewskiej.

7 marca1953 r. - Zmiana nazwy miastaKatowice na Stalinogród.

8 marca1968 r. - Wiec studentów na dziedzińcuUniwersytetu Warszawskiego w obronierelegowanych z uczelni kolegówi w proteście przeciwko zdjęciu z afiszaprzedstawienia Dziadów A. Mickiewicza.

9 marca1652 r. - Pierwsze w dziejach Polskizerwanie obrad sejmu w wynikusprzeciwu pojedynczego posła –liberum veto.

12 marca1999 r. - Przyjęcie Polski do NATO.

13 marca1440 r. - Zawiązanie ZwiązkuPruskiego – konfederacji szlachtyi miast pruskich przeciwko Krzyżakom.

15 marca1412 r. - Polsko-węgierski zjazdw Lubowli na Spiszu. WładysławJagiełło i Zygmunt Luksemburskizawierają sojusz.

16 marca1901 r. - Premiera Wesela StanisławaWyspiańskiego w Krakowie.

17 marca1921 r. - Sejm uchwala konstytucjęRzeczypospolitej Polskiej, zw.marcową.

18 marca1921 r. - Podpisanie polsko-radziec-kiego traktatu pokojowego w Rydze.

19 marca

1842 r. - Założenie wsi Adampol (dziś: Polonezköy) przez polskichemigrantów w Turcji.

20 marca

1978 r. - Krystyna Chojnowska-Listkiewicz na jachcie „Mazurek” jakopierwsza kobieta kończy samotny rejsdookoła kuli ziemskiej.

23 marca

1935 r. - Sejm RzeczypospolitejPolskiej uchwala nową konstytucję, zw. kwietniową.

24 marca

1795 r. - Na rynku krakowskimTadeusz Kościuszko składa przysięgęi ogłasza rozpoczęcie powstania –insurekcja kościuszkowska.1945 r. - W Krakowie ukazuje siępierwszy numer „TygodnikaPowszechnego”.

25 marca

1977 r. - W Warszawie powstaje,opozycyjna wobec władz PRL, RadaObrony Praw Człowieka i Obywatela(ROPCiO).

26 marca

1907 r. - Na ulicach Warszawy zaczynająkursować pierwsze tramwaje elektryczne.2000 r. - Andrzej Wajda otrzymujenagrodę filmową Oskara za całokształtdorobku reżyserskiego.

27 marca

1945 r. - Aresztowanie przez władzeradzieckie 16 przywódców polskiegopaństwa podziemnego, zaproszonychna rozmowy pokojowe.

28 marca

1364 r. - Konsekracja katedrywawelskiej.30 marca

1423 r. - Spotkanie Władysława Jagiełłyi Zygmunta Luksemburskiego w Kież-marku. Odnowienie postanowień traktatupodpisanego w Lubowli (zob. wyżej – 15marca).

Oprac. WOJCIECH BILIŃSKIZgodnie z życzeniem autora honorarium

zostanie przekazane na pokrycie kosztów dystrybucji„Monitora Polonijnego”.

Odmarca 1968 r. upłynęło już36 lat, a od chwili znie-

sienia w Polsce cenzury ukazałosię na jego temat wiele artykułówi niejedna książka. Historykomudostępniono szereg dokumentów,zwiększył się też potrzebny doanalizy zjawisk dziejowych po-trzebny dystans. Ale temat wyda-rzeń marcowych stale powraca.O tym, że marzec 1968 r. zajmujew naszej, polskiej świadomościspołecznej miejsce ważne, świad-czyć może choćby fakt, że wyda-rzenia, które do historii weszłypod nazwą wydarzeń marcowychumieścili respondenci „Polityki”na siedemnastym miejscu wśródstu najważniejszych polskich fak-tów historycznych XX wieku(„Polityka” 2000, nr 1).

Przypomnijmy więc (nie wchodzącw szczegóły) wydarzenia, które składająsię na pojęcie „marzec 1968 roku”,a oznaczają jedne z najciemniejszychkart najnowszej historii Polski.

• Ten marzec rozpoczął się już w czerw-cu 1967 roku, kiedy to po zwycięstwieIzraela w wojnie sześciodniowej ZwiązekRadziecki, Jugosławia, Węgry, Czecho-słowacja, Bułgaria, a także Polska zer-wały stosunki dyplomatyczne z Izraelem.Sygnał do jego rozpoczęcia dał Włady-sław Gomułka 19 czerwca na kongresieZwiązków Zawodowych, w transmitowa-nym przez radio i telewizję przemówie-niu, w którym zarzucił części polskichobywateli pochodzenia żydowskiego de-monstrowanie sympatii do Izraela, mó-wiąc wręcz o syjonistycznej piątej kolum-nie w Polsce. Po tym wystąpieniu rozpo-częło się inspirowane przez MinisterstwoSpraw Wewnętrznych, którym kierowałMieczysław Moczar, usuwanie osóbpochodzenia żydowskiego z niektórychstanowisk zajmowanych w redakcjach

Page 17: Monitor Polonijny 2004/03

LUTY 17

gazet i czasopism oraz w wojsku. Sporzą-dzano też listy osób, które III Departa-ment MSW miał rozpracować. Rozpo-częło się polowanie na czarownice. Czyst-ki przebiegały nie tylko w wojsku, aletakże w aparacie państwowym i partyj-nym oraz w wielu instytucjach. Osobypochodzenia żydowskiego wzywano naupokarzające dyskusje.

• Jesienią otwarto nowy front walkipropagandowej, rozpętując nagonkę natzw. encyklopedystów. Zaatakowano ha-sło „obozy koncentracyjne” w WielkiejEncyklopedii Powszechnej wydawanej

przez Państwowe Wydawnictwo Nauko-we, zarzucając encyklopedystom manipu-lowanie faktami, pomijanie polskich tra-dycji narodowych, a nawet szkalowanienarodu polskiego. Manipulowano przytym cytatami, często je fałszując. Atako-wani nie mieli możliwości publicznej obro-ny. Sito cenzury w czasach WładysławaGomułki było wyjątkowo gęste. A że w tejnagonce posługiwano się argumentacjąpatriotyczną, co było w propagandzie ko-munistycznej czymś nowym i świeżym,trudno się dziwić, że dla przeciętnegoPolaka atak ten był dość przekonujący.Opinię publiczną urabiały też szerokokolportowane antysemickie ulotki, bro-szury, łącznie z przygotowanymi jeszczeprzez carską policję polityczną Protoko-łami Mędrców Syjonu. Całej tej kampaniipropagandowej patronował kierownikBiura Prasy KC PZPR – Stefan Olszowski.

• Dnia 16 stycznia 1968 r. kierownic-two partii zapowiedziało zawieszenie od 1lutego przedstawień Dziadów wystawia-nych w reżyserii Kazimierza Dejmkaw Teatrze Narodowym, zarzucając im an-tyradziecki charakter. Ostatnie przedsta-wienie, które odbyło się 30 stycznia,

zgromadziło tłumy żywo reagującejpubliczności. Po nim grupa studentówudała się złożyć kwiaty pod pomnikiemA. Mickiewicza i tam została rozpędzonaprzez milicję używającą pałek. Dwóchstudentów Uniwersytetu Warszawskiego(Adam Michnik i Henryk Szlajfer) przed-stawiło relację z zajść korespondentowiprasy francuskiej. W Warszawie i weWrocławiu zaczęto zbierać podpisy podpierwszą w komunistycznej Polsce pety-cją do Sejmu, protestującą przeciw zdję-ciu Dziadów i polityce „odcinania się odpostępowych tradycji narodu polskiego.”

• Dnia 29 lutego na nadzwyczajnymzebraniu oddziału warszawskiego Zwią-zku Literatów Polskich politykę kulturalnąwładz ostro skrytykowali Antoni Słonim-ski, Paweł Jasienica, Jerzy Andrzejewski,Stefan Kisielewski, Leszek Kołakowskii inni. Podjęto też rezolucję domagającąsię przywrócenia tolerancji i swobodytwórczej, którą trzy dni później ostro skry-tykował tzw. aktyw partyjny, powołanyprzez Komitet Warszawski PZPR, mającyprezentować tzw. głos ludu.

• Dnia 8 marca na dziedzińcu Uniwer-sytetu Warszawskiego odbył się wiecstudentów protestujących przeciw relego-waniu z uczelni Adama Michnika i Henry-ka Szlajfera, zaatakowany najpierw przez„aktyw robotniczy”, a następnie brutalnierozpędzony przez regularny oddział milicjiwyposażonej w pałki bojowe. Bezwzglę-dne stłumienie pokojowego wiecu dałopoczątek protestom, które w następnychdniach ogarnęły wiele uczelni w całymkraju. Dochodziło do demonstracji ulicz-nych, które najczęściej kończyły się szar-żami milicji, biciem i aresztowaniami.W Łodzi i w Warszawie podjęto strajkiokupacyjne. Ze studentami solidaryzowa-

ła się część kadry naukowej. W podejmo-wanych rezolucjach wzywano władzę dozaniechania represji, ukarania odpowie-dzialnych za brutalność milicji, piętnowa-no kłamstwa w prasie, a także postulowa-no ograniczenie cenzury i większą auto-nomię uczelni wyższych.

• Przeciw ruchowi studenckiemu wy-stąpił cały aparat represji. Zduszenieprotestu poparły wszystkie oficjalniedziałające organizacje polityczne i spo-łeczne. Jedynie posłowie katolickiegokoła „Znak” w dniu 11 marca złożyliw Sejmie interpelację w obronie studen-tów, za co sami stali się przedmiotemgwałtownego ataku.

• Milicyjnym represjom towarzyszyłazmasowana, niezwykle agresywna propa-ganda, prowadzona niemal przez wszyst-kie media, atakująca Żydów, rewizjonis-tów, niezależnych intelektualistów. De-monstracje studenckie przedstawiano ja-ko awantury wywołane „podszeptamiwrogów.” Od 11 marca we wszystkichmiastach wojewódzkich odbywały sięwielkie zgromadzenia tzw. aktywu, naktórych gromiono „wichrzycieli”, „syjonis-tów”, „sługusów imperializmu” i „ideolo-gicznych dywersantów.” Na tysiącachtransparentów pojawiły się hasła: „Lite-raci do pióra, studenci do nauki”, „Preczz syjonizmem”, „Oczyścić partię z syjo-nistów.” Nasiliły się czystki rozpoczętew 1967 r. Pod pręgierzem stawiano nie-mal wszystkie osoby pochodzenia ży-dowskiego, żądając od nich na publicz-nych zebraniach deklaracji lojalności,potępienia Izraela, wypominając wszelkiemożliwe winy, a następnie i tak usuwającz pracy i z partii (jeśli były jej członkami).

• W dniu 19 marca, po transmitowa-nym na cały kraj przemówieniu Władysła-wa Gomułki do aktywu partyjnego zgro-madzonego w warszawskiej Sali Kongre-sowej, stało się jasne, że partia nie nawią-że dialogu ze studentami. Pierwszy Se-kretarz rzucił ciężkie oskarżenia naopozycyjnych literatów, potępił organiza-torów „awantur studenckich,” wymienia-jąc z nazwiska Kuronia i Michnika, oraz„duchowych inicjatorów wichrzycielskichpoczynań” – profesorów Kołakowskiego,Baczkę, Brusa, Morawskiego i Baumana.

Gdy zasnął rozum,zbudziły się upiory

U W A G I O M A R C U 1 9 6 8 R O K U

Page 18: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY18

Jest historykiem z wykszta-łcenia, ale w historii fascynujego, jak pisze, to, „jak się onatworzy, jak reagują ludzie.A żeby o takiej historii pisać,oczywiście trzeba być w środ-ku wydarzeń, bo potem i z ze-wnątrz wszystko inaczej wyglą-da. A ja mam silną potrzebęempatii, muszę to przeżywaćrazem z tymi ludźmi, to mi jestw jakiś sposób potrzebne.”

Taką tworzącą się historiąbyły w połowie lat pięćdziesią-tych XX w. narodziny Trzecie-go Świata. Był świadkiem tegofenomenu, „historii, która sięstaje, kształtuje, typu historiinieksiążkowej, nieakademickiej.”

Swą pierwszą podróżreporterską odbył w 1956 r.do Azji. Jako korespon-dent agencji prasowejpodróżował po Azji,Ameryce Łacińskiej,a przede wszystkim pocałym kontynencie afry-kańskim, gdzie był świad-kiem dwudziestu sied-miu rewolucji. Ponad

dwadzieścia lat mieszkał w Trze-cim Świecie, znajdował sięw sytuacjach, gdy modlił się, bymóc ujść z życiem, ale nigdy nieryzykował dla samego ryzyka.

Jest dziennikarzem z wybo-ru. Z tego, co nie mieści sięw zwięzłych gazetowych infor-macjach, powstają jego teksty,bo tak nazywa swoje książki,które uczyniły z niego najbar-dziej obecnie rozpoznawalne-go polskiego twórcę na świe-cie. Mowa naturalnie o Ryszar-dzie Kapuścińskim, któregotakie książki, jak Szachinszach,Cesarz, Imperium czy Heban,znane są na wszystkich konty-nentach, a ich autor stał się

niedoścignionym wzo-rem ambitnych dzienni-karzy, niezależnie odkraju, w którym miesz-kają, i języka, w którympiszą. Dziś Ryszard Ka-puściński to pojęciei symbol tego, co prof.Kotarbiński nazwał „do-brą robotą”. I chociaż poświecie jeździ wielu

Potępił syjonizm, zachęcając doemigracji tych, którzy „uważają Izrael zaswoją ojczyznę.”

Równocześnie w kuluarach partyjnychtrwała walka o władzę, ale to już innytemat.

Kampania antysemicka była bezprece-densowym skandalem w powojennejEuropie. W jej wyniku w latach1968–1969 opuściło Polskę bez prawapowrotu ponad 15 tys. obywateli (niektó-re źródła podają ok. 20 tys.), w ogromnejwiększości całkowicie spolszczonych.Polska utraciła wtedy m.in. kilkusetnaukowców, ok. 200 pracowników prasyi wydawnictw, 91 artystów, 26 filmow-ców, ponad 300 lekarzy. Większośćniedobrowolnych emigrantów zamiesz-kała w Europie, a tylko nieliczni osiedliw Izraelu.

Negatywne skutki marca 1968 rokuna wyższych uczelniach przejawiły sięw ograniczeniach i tak wąskiej autono-mii, zwolnieniach z uczelni wymienio-nych przez Gomułkę profesorów i innychpracowników naukowych sympatyzują-cych z protestującymi studentami, osa-dzeniu na wpływowych stanowiskach nauczelniach osób, które brały udziałw kampanii antystudenckiej, a także po-wołaniu na stanowisko docenta kilkuset„pewnych politycznie” osób bez habilita-cji (tzw. docenci marcowi). Kilkuset mło-dych ludzi przeszło przez więzienia.Część uczestników wydarzeń marco-wych została pozbawiona możliwości do-kończenia studiów.

Ale marzec 1968 roku, ów czas, gdy„zasnął rozum, zbudziły się upiory,” któryprzypominał, że „różne […] mogą byćmaski (także bardzo patriotyczne) tych,którzy w istocie dokonują zamachu stanuna demokrację i zasady państwa prawa”(prezydent RP Aleksander Kwaśniewskiw 30. rocznicę wydarzeń marcowych),miał jeden pozytywny skutek. Stworzyłbowiem pokolenie młodej inteligencji,którą połączyło wspólne doświadczenie,mającej głęboki dystans do panującegosystemu, podejmującej próby działal-ności konspiracyjnej.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAKOVÁ

U rodził się na Polesiuw 1932 r. i stąd roz-

począł swoją wędrówkę,o początku której pisze:„Jako dziecko wędrowa-łem całą wojnę. Ciągleuciekaliśmy: najpierw z Piń-ska na stronę niemiecką,a potem przed Niemcami.Zacząłem moje wędrowa-nie, mając lat siedem, i wę-druję do dnia dzisiejszego.”

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Autoportret reportera

Pół wieku w drodzealbo

Autoportret reportera

Page 19: Monitor Polonijny 2004/03

LUTY 19

dziennikarzy, żaden nie potrafiswoimi tekstami tak przykućuwagi czytelników, jak on, boteż chyba nikt, tak jak on, niepotrafi czuć i rozumieć świata.

I dobrze się stało, że kra-kowski „Znak” wydał pod ko-niec roku 2003 niewielką ksią-żkę Ryszarda Kapuścińskiego,zatytułowaną Autoportret re-portera. W przypadku Auto-portretu nie mamy do czy-nienia z autobiografią w do-słownym tego słowa znacze-niu. Na książkę składa się wy-bór z licznych wywiadówautora Hebanu, uzupełnionyfragmentami jego wykładówczy uwagami z Lapidariów. I tuukłon w stronę redaktorkiKrystyny Strączek, która tegowyboru dokonała. Książka,będąca rezultatem jej pracy,pozwala czytelnikowi poznaćKapuścińskiego, jego warsztatpracy, stosunek do tego, conazywa się misją i odpowie-dzialnością dziennikarza. Od-powiada na szereg pytań nasu-wających się w trakcie lekturyjego tekstów, wyjaśnia, co zade-cydowało o tym, że ich autorstał się specjalistą w szerokopojmowanych problemachTrzeciego Świata oraz globa-lizmu.

Barwne opowieści o własnejmłodości, o rodzinnym bied-nym Polesiu, owej „Afryceprzedwojennej Polski,” o pró-bach pisania „schodkowych”wierszy inspirowanych poezjąMajakowskiego, o młodzień-czych futbolowych zwycięs-twach i marzeniach pozwalająnam bliżej poznać Kapuściń-skiego. Pozwalają nam takżelepiej zrozumieć zainteresowa-nie autora człowiekiem Trze-ciego Świata. W jednym z wy-wiadów autor pisze: „W czasiewojny przeżyłem straszną nę-dzę i głód. Wiem, co znaczy nie

mieć co jeść, nie mieć co nasiebie nałożyć. Bardzo dobrzeto rozumiem i pewnie dlategotak dobrze czuję się wśródbiedaków. To jest mój świat,a nie wielkie hotele, w którychnie bardzo się odnajduję.A biedni ludzie – myślę tuo biedzie czystej, nie o degene-racji – są zazwyczaj wspaniali,gościnni, serdecz-ni. Czuję się mię-dzy nimi bezpiecz-ny i, jeśli jakośwszędzie potrafi-łem znaleźć dla sie-bie miejsce, topewnie dlatego, żebiedy w świeciejest tak wiele. Uwa-żam, że mam i pra-wo, i moralne zobo-wiązanie do pisaniao tych, których gło-su na ogół nie słyszymy. Boprawdziwa bieda nie krzyczy,nie płacze nawet. Bieda milczy.”

Autoportret to także przewod-nik dla młodych dziennikarzy,których ambicje sięgają znacz-nie wyżej niż poziom wyzna-czony przez kolorowe czasopis-ma i telewizję, a któż inny niżKapuściński jest bardziej upraw-niony do uczenia o tym, jak

pisać o współczesnym świecie.Dla autora Imperium „reporterto nie tylko pisanie, ale i charak-ter, rodzaj człowieka.” A jaki topowinien być człowiek, określadokładnie: „Do tego, żeby upra-wiać dziennikarstwo przedewszystkim trzeba być dobrymczłowiekiem. Jedynie dobryczłowiek usiłuje zrozumieć

innych, ich intencje,ich wiarę, ich zainte-resowania, ich trud-ności, ich tragedie.”Zdradza nam teżKapuściński wieleze swego warsztatu;pisze o tym, co zabie-ra, udając się w swedalekie podróże, kie-dy pisze, ba, czympisze, co go inspiru-je, jaki ma stosunekdo komputerów itp.

Niezwykle ciekawe są też jegouwagi o współczesnych me-diach, a szczególnie o ograniczo-ności telewizji.

Wrażliwy czytelnik chociażbyjednej z książek Ryszarda Kapuś-cińskiego z całą pewnością sięg-nie po Autoportret reportera,a dzięki tej lekturze jej autorstanie mu się jeszcze bliższy.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAKOVÁ

Dwa pytania do Karola Chmelapoety i t łumacza l i teratur y polskiej

Jest Pan jednym z nielicznych dziśtłumaczy literatury polskiej na języksłowacki. Niedawno w wydawnictwie„Slovart“ ukazała się w Pana prze-kładzie Wieża błaznów AndrzejaSapkowskiego. Czy w roku 2003 wy-szły także inne Pana przekłady?

Tak. Były to dwa tomiki poezji:Doba kamenná Jerzego Kronholdaoraz wybór wierszy BronisławaMaja zatytułowany Svetlo a inébásne. Oba ukazały się w Wydaw-nictwie „Drewo a srd“.

A czego może oczekiwać czytelnikw 2004 roku?

W tym samym wydawnictwie ukażesię niebawem mój przekład prozy OlgiTokarczuk Gra na wielu bębenkach,nieco później wybór esejów Adama Za-gajewskiego zatytułowany Mały Larou-sse. Pozostanę również wierny poezji.„Drewo a srd“ wyda w moim tłumacze-niu wybór z poezji młodych poetów ślą-skich Martwe punkty oraz wybórz twórczości Piotra Zomera.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAKOVÁ

Page 20: Monitor Polonijny 2004/03

Klub Polski składa życze-nia rodzinie państwa Ewyi Piotra Bajdów z okazjinarodzin córki. WeronikaJulia Bajda przyszła naświat 3 lutego 2004 r.w bratysławskim szpitaluw Petržalce. Wszystkiegonajlepszego!

Pani Jabłońskiej z Sencaskładamy serdeczne gra-tulacje z okazji narodzinPRAWNUKA MACIEJA.Klub Polski region Bratysława

M imo żew po-

przednim numerzezapowiadałam

kontynuacjęrozważań nad

polską składnią ,do tyczącychłącz l iwośc i

czasownikówz rzeczownikami ,

postanowi łamw tym numerze

wykorzystaćokaz ję i nap isać

k i lka s łówo polsk ie jor tograf i i .

Przyczyna jestbanalna .

Kilka słów orzeżusze

MONITOR POLONIJNY20

• Ż Y C Z E N I A •

Fenomen Małysza stał się najlepsząreklamą dla Polski, a sam mistrz wę-drującym, a raczej skaczącym amba-sadorem naszego kraju.

Nasz najlepszy skoczek urodził się 3 grudnia 1977 r. w Wiśle, małymmiasteczku w Beski-dzie Śląskim. Za na-mową taty i wujkapierwsze skoki oddałjuż jako sześciolatekw roku 1983. W roku1994 został wicemis-trzem Polski junio-rów w kombinacjinorweskiej. W tymsamym roku zostałczłonkiem polskiejkadry w skokach nar-ciarskich. W sezoniezimowym 1994/1995pokazał się z dobrejstrony na TurniejuCzterech Skocznii ten sezon możnauznać za początekjego drogi przez skocznie świata.Pierwszy sukces w Pucharze Światanadszedł w marcu 1996 r. Mistrzow-ska kariera, rozpoczęta na dobre w se-zonie 2000/2001, do dziś przyniosłamu m.in. trzykrotne zdobycie Krysz-tałowej Kuli - zwycięstwo w PucharzeŚwiata, około trzydziestu zwycięstww konkursach w ramach PucharuŚwiata, wielokrotne zwycięstwa druży-nowe i indywidualne w zawodach na te-renie Polski oraz liczne nagrody w ple-biscytach krajowych i zagranicznych.

Jak grzyby po deszczu pojawiały sięfan-cluby Małysza. W roku 2001 podjego domem zatrzymało się około 800autobusów z kibicami, chcącymi zdo-być autograf mistrza i zrobić sobiez nim zdjęcie. Sam Adam powtarzazaś, że skoki to również sport i możenadejść czas, gdy nie będzie stale nanajwyższym miejscu w tabeli.

Już przed rozpoczęciem kolejnegosezonu 2002/2003 wróżono Małyszo-wi koniec kariery, „fachowcy” straszylikibiców „zużyciem się mistrza”, opo-wiadali o „królach jednego sezonu”i różnych przypadkowych zwycięz-

cach. Małysz natomiast z ty-powym dla siebie spoko-jem i skromnością konty-nuował skoki. I zwyciężał.W trakcie całej karierykomentatorzy i kibicezwracali uwagę na nie-zwykłą skromność młode-go skoczka. Nie zmieniłon stylu bycia nawet w ok-resie największych sukce-sów, gdy w Polsce kulmi-nowała „małyszomania”,a przecież ilość nagródi stała obecność w me-diach mogłaby każdemuzawrócić w głowie. Dotego nie był i nie jest skan-dalistą. Wolne chwile po-święca rodzinie, poprzez

założoną przez siebie fundację wspie-ra młodych sportowców i jest szczęśli-wy. Przed obecnie trwającym sezo-nem 2003/2004 było podobnie.Znów zapowiadano koniec karieryAdama, a dotychczasowe niepowo-dzenia traktuje się jako niezbite dowo-dy na „koniec mistrza”.

W obecnym sezonie Adamowiwiedzie się trochę gorzej. W chwiliobecnej zajmuje „tylko” siódme miej-sce w klasyfikacji Pucharu Świata. Po-nownie wielu „fachowców” mówio końcu kariery i spisuje Adama nastraty. On jest jednak mistrzem, ma trwałe miejsce w światowejczołówce i, czy to się komuś podoba,czy nie, zachwycił kibiców, ożywiłpolski sport i zajął miejsce w jegohistorii. A jak będzie dalej, zobaczymy!Adam walczy.

OPRACOWAŁ: ANDRZEJ KALINOWSKI

Ch yba każdy rodak, nie tylko kibic, zna nazwisko jedynego „latającego” Polaka.Adam Małysz, bo to o nim mowa, stał się fenomenem polskiego sportu.

Za jego sprawą kibice sportów zimowych, a zapewne nie tylko oni, codzienniesłyszeli o Polsce, poznali Zakopane i wiele dowiedzieli się o naszym kraju.

Polskiorzeł

Page 21: Monitor Polonijny 2004/03

LUTY 21

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

R E D A K C J A N I E O D P O W I A D A Z A T R E Ś Ć O G Ł O S Z E Ń

UWAGA CZYTELNICY!Kto jeszcze nie zaprenumerował „MonitoraPolonijnego“ na ten rok, niech się pospieszy,bo do końca marca zapłaci starą cenę, czyli180 Sk. Od kwietnia cena egzemplarzawzrośnie do 25 Sk, co znaczy, że rocznaprenumerata będzie wynosić 300 Sk.Wydawca

Trzyosobowa rodzina poszukuje do wynajęciataniego mieszkania w Bratysławie lub okolicy.kontakt: Włodzimierz Butowski, tel. 0905 662 316.

Informujemy, że w tym miesiącu audycjaradiowa w j. polskim – „MAGAZYN POLSKI” –zostanie wyemitowana dwa razy:3 i 31 marca o godz. 19.20.MAGAZYN POLSKI.AM — Poprad 1071 kHz, Stačin 864 kHz,FM - Stará Ľubovňa 96,1 MHzSnina 102,2 MHzFM - Bratysława - Veľká Regina 103,2 MHz

OFERTA PRACY!!!Duża międzynarodowa firma poszukuje do pracy(rezervačný agent) osoby znające dobrze języki:polski, angielski i słowacki. Zainteresowani mogądzwonić pod numer telefonu 02 – 4850 1110.Redakcja nie pośredniczy w kontakcie z firmąoraz nie odpowiada za ustalenia pomiędzystronami.

UZYSKANIE POLSKIEGO DOWODU OSOBISTEGO!!!Wydział Konsularny Ambasady RP w Bratysła-wie informuje, że obywatele polscy, którzy,wyjeżdżając z Polski, musieli oddać dowódosobisty, oraz obywatele polscy, którzy nigdydowodu osobistego nie posiadali, mogąw chwili obecnej otrzymać nowy polski dowódosobisty. Obywatele polscy, którzy oddali dowódosobisty przed wyjazdem z Polski, a chcielibyuzyskać nowy, powinni złożyć odpowiedniwniosek w wydziale spraw obywatelskich w ostatnim miejscu zameldowania na pobytstały w Polsce. Obywatele polscy, którzy nigdy

nie posiadali polskiego dowodu osobistegoi nigdy nie mieli zameldowania na pobyt staływ Polsce, a w chwili obecnej uznali, że dowódosobisty będzie im potrzebny, powinni złożyćwniosek w Urzędzie Dzielnicowym, Warszawa-Śródmieście, ul. Nowogrodzka 43, 00 – 691Warszawa, tel. 00 48 /22 /699 81 79, fax: 00 48 /22 /699 81 30. Do wnioskunależy dołączyć dwa zdjęcia o wymiarach3,5 cm x 4 cm - lewy profil (widoczne leweucho, bez nakrycia głowy i ciemnych okula-rów), akt urodzenia, paszport lub potwier-dzenie posiadania obywatelstwa polskiego.Osoby zamężne/żonate dołączają akt mał-żeństwa. Rozwiedzeni powinni dołączyć aktmałżeństwa z adnotacją o rozwodzie, nato-miast wdowy/wdowcy akt zgonu współmał-żonka. Każdy wnioskujący zobowiązany jestdo osobistego stawienia się w urzędzie.Opłata skarbowa wynosi 30 zł. WydziałKonsularny nie pośredniczy w uzyskiwaniudowodów osobistych.

Otóż w numerze lu-towym, który samasprawdzałam pod względemjęzykowym, pojawił się błądortograficzny w zapowiedzikolejnych przepisów w rubry-ce kulinarnej. Co prawdabardzo małymi literkami i zu-pełnie na końcu, ale jednak,pojawiła się zapowiedź: „Zamiesiąc: rzerzucha – powiewwiosny, czyli ogródek naparapecie”. I do tej pory za-daję sobie pytanie, jak to sięmogło stać, że nazwa tegowspaniałego ziela przedo-stała się do druku błędniezapisana. Drodzy Czytelnicy!„Rzeżucha” piszemy z pierw-szym „rz”, ale drugie to oczy-wiście „ż”!!! Ponieważ czujęsię odpowiedzialna za stronęjęzykową „Monitora”, mogęPaństwa tylko przeprosić zaten chochlik drukarski lub…za swoją nieuwagę. Rzeżu-cha, gżegżółka czy piegża to

często wykorzystywane wy-razy w przeróżnych dyktan-dach sprawdzających znajo-mość ortografii, nawet w kon-kursach ogólnopolskich. Ichpisowni nie da się wytłuma-czyć logicznie. Nie da siębowiem utworzyć od nichform, w których jedno „rz”lub drugie „ż” wymieniałobysię na odpowiednie innespółgłoski. Ich zapis należypo prostu zapamiętać.

Ortografia polska nie na-leży do łatwych (wbrewtwierdzeniom niektórych). Tonieprawda, że zawsze pisze-my tak, jak mówimy. Podsta-wowe zasady pisowni pol-skiej są cztery. Pierwsza tozasada fonetyczna, polega-jąca na całkowitej i stałejodpowiedniości między głos-ką a literą, tzn. jednej głosceodpowiada zawsze ten sam

znak graficzny,np. agrafka, ma-

ma, woda. Na szczęściew ten sposób zapisujemyznaczną część wyrazów.Druga zasada – morfologicz-na – zachowuje tożsamośćposzczególnych wyrazówi ich cząstek, mimo iż w wy-mowie zachodzą upodobnie-nia i uproszczenia wymawia-niowe. Na jej podstawie pi-szemy np. gwiazdka (nie:gwiastka), bo forma zależnato: gwiazdek; wróg (nie:wruk), bo: wroga. Trzecia za-sada to zasada historyczna,dotycząca odróżniania rz i ż,ó i u, ch i h. Nie da się dziśwytłumaczyć pisowni takichwyrazów, jak np. chór, skóra,żaba czy właśnie rzeżucha.Ich zapis opiera się bowiemna historycznych procesachrozwojowych języka i trzebapo prostu go zapamiętać.

Ostatnia zasada opiera się

na konwencji, czyli na umow-ności, a dotyczy przedewszystkim pisowni wielkimiliterami, łącznej i rozdzielnejpisowni nie i innych cząstek,zapisu wielu wyrażeń przyim-kowych, np. do siego roku,do widzenia, na pewno,naprawdę.

Praktyka pokazuje, żeprzyswojenie sobie tychwszystkich zasad nie jestsprawą prostą. Pisownia nie-których wyrazów i ich połą-czeń rodzi dyskusje wśródsamych językoznawców zaj-mujących się problemami or-tografii, niektóre można zapi-sywać dwojako (o tym przyinnej okazji), ale pisownia„rzeżuchy” jest tylko jedna.Pojawienie się błędnego za-pisu potwierdza tylko słowa-ckie powiedzenie: „Aj múdryschybí”.

MARIA MAGDALENANOWAKOWSKA

OKIENKO JĘZYKOWE

Page 22: Monitor Polonijny 2004/03

MONITOR POLONIJNY22

Oblasť Mazurských jazier bola presnetaká, akú sme si ju podľa slov BorisaFilana predstavovali. Zelená, ticháa dôstojná. Nikto sa nikam neponáhľa.Ani konský povoz plne naloženýprútenými košíkmi, ani osamelý rybár nabrehu jedného z tisícok jazier. Neviem siani predstaviť, že by medzi plachetnica-mi, pokojne brázdiacimi hladinu, prefrčalmotorový vodný skúter. Ten sem jedno-ducho nepatrí. Ak by sa turizmus podar-ilo udržať v takejto forme aj v 21. storočí,bolo by to úžasné. Ale to asi žiaľ, nepôj-de. Náš záväzok, že každý deň budemenocovať pri inom jazere, statočne dodr-žiavame. Dokonca si vyberáme kempy! -tento nemá pekný výhľad na jazero,tamten je príliš z kopca... Po pár dňochsme sa dokonca odvážili rozložiť svojmalý stan mimo kemp! Našli sme namape najmenšie jazierko a slastne vy-chutnávali zelené ticho okolo nás. S ne-vôľou sme po návrate z prechádzky zare-gistrovali ďalší stan pri „našom“ jazere -ale s rodinkou z Katowic sme si porozu-meli veľmi rýchlo: vymenili sme si „teku-té“ domáce zásoby a došlo aj na tohoúdeného úhora... A ráno si náš stan zve-davo obzeral odvážny bocian a zuby smesi umyli v krištáľovo priezračnej vodev jazere... Vďaka, pán Filan.

Byť na Mazurách a nenavštíviť „Vlčiehniezdo“ je ako Paríž bez Eifelovky. Z bý-valého Hitlerovho bunkra, v ktorom malpočas druhej svetovej vojny svoj superutajený stan, z ktorého ostali po samozni-čujúcich výbuchoch pri úteku nemec-kých vojsk len ruiny, naskakujú zimo-mriavky aj dnes. Len šialený mozog fana-tika je schopný toľkej sily - a toľkéhostrachu. Gigantické bloky niekoľko met-rov hrubého betónu, hlboké podzemnébunkre, od obrovskej horúčavy skrútenétony železa - a to všetko v deštrukčnomchaose nahádzané na smetisko dejín.Ešteže to všetko obkolesuje upokojujúcazeleň, ktorá si svojsky poradí aj s naj-väčšími zločinmi proti humanizmu -

v škárach betónových sutín sa usídlilivzácne vtáky a po rozvalinách sa nahá-ňajú deti...

Cesta späť cez preplnenú a v asfaltesa topiacu Varšavu bola len potvrdenímsprávnosti našej voľby. Každému sme ponávrate rozprávali naše úžasné zážitky,došlo dokonca na televízny rozhovor preistú súkromnú televíziu. A tí istí kamarátizase nechápavo krútili hlavami... Ale ktoby sa nechcel vrátiť po rokoch tam, kdesa cítil dobre? Príležitosť sa naskytla totoleto, keď sme sa rozhodli navštíviť cezpobaltské krajiny Fínsko a Škandináviu.Malý stan sme vymenili za troškuluxusnejší (a hlavne teplejší) autokara-van. A naša cesta viedla opäť cez Varša-vu na Mazury, na ktoré sme spomínalicelé tie roky. Istému sklamaniu sme sanevyhli, keď sme podľa stavu ciest zistili,že do Varšavy opäť za jeden deň v nor-málnom čase neprídeme. Počas týchniekoľkých rokov sa stav vozoviek vôbecnezmenil, práve naopak, mali sme pocit,že aj tie dobré už ohlodal zub času. Akslovenskí motoristi bedákajú nad našimicestami, nevedia o čom hovoria. Diaľnicje žalostne málo a na menej priemyselnýsever, hoci malebný a lákavý, nevedú vô-bec. Našťastie radikálne ubudlo „malu-

chov“ a skvalitnila sa sieť čerpacích sta-níc, na väčšine zahraničných možno platiťkartou. Aj strakaté maringotky s nápisom„GRIL“ či „frytki“ popri hlavných ťahochvystriedali dôstojnejšie motoresty či reš-taurácie. Kvalita ich služieb nijako neza-ostáva, ale ani neprevyšuje kvalitu služiebna Slovensku. Celkovo máte dojem, ževlastne nie ste až tak ďaleko od domova -jazyku s troškou fantázie rozumiete, cenysú na rozdiel od Jadranu prijateľnéa Poliaci sú nám povahovo dosť blízki.

Historické centrum Varšavy má za se-bou určite nákladnú rekonštrukciu a po-dobne ako Bratislava sa stáva stáleatraktívnejším - s pôvabnými kaviarnič-kami, galériami a antikvariátmi v staroby-lých uličkách, ktoré sú však len vernoukópiou tých pôvodných - Varšava totižpamätá časy, kedy doslova vstávalaz prachu... Aj Mazury nepatrne zmenilisvoj charakter: maličké rybárske „sma-žalnie ryb“ na mnohých miestach vystrie-dali pekné reštaurácie, prístav v Mikolaj-kách má novú dlažbu, pribudlo klenotníc-tiev, cukrární, predajní so suvenírmi a jan-tárom, športovými a rybárskymi potreba-mi, bankomatov a platených parkovísk,dokonca aj nemeckých autobusov.Údené úhory predávajú v štýlovýchstánkoch.

Určite sa zvýšila aj kvalita služiebmnohých kempov, pribudlo jácht,vodných turistických ciest pre vodákov,výletných lodí a penziónov. V sezóne jetu už určite plno. Ale stále majú svojpôvab. Ešte stále môžete nájsť dôstojnéticho zelených stromov, pokojnej hladinyjazera, rybára ťahajúceho z vody plnésiete. Ešte stále sú akoby nedotknutékrikľavým megaturizmom, laserovýmidiskotékami a vodnými skútrami. Aknepôjdete po hlavných ťahoch, za párzlotých vám dievčatko pri ceste predáprútený košík pre mačku. Kto hľadá,nájde. Nájde určite aj to „svoje“ jazero.Dúfame, že na Mazurských jazerách sabude dať nájsť ešte veľmi, veľmi dlho...

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

ZORA KALOUSKOVÁNEZÁVISLÁ NOVINÁRKA

Naše dve dovolenky v Poľsku

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 23: Monitor Polonijny 2004/03

STRONĘ REDAGUJE MAJKA KADLEČEK

Na m i e j s k i c ho s i e d l a c h

nie miesz ka dużozwierząt. Oczy wiś -

cie nie liczę psówi ko tów. Niektórzy

hodują w domu cho -miki, świnki morskie,a nawet białe myszki.Ale na naszym osied lumieszka KOZA. Nie

żartuję, najprawdziwsza koza z rogami.Dla ludzi z osiedla jest ona wielką atra -kcją. Przy siatce, za którą jest ,,jej“ ogró -dek często zatrzymują się dzieci. I nie sąto wcale maluchy z przedszkola. Na kozęprzychodzą popatrzeç nawet uczniowiez podstawówki! Koza przechadza się po

ogródku rodzinnego domu i z godnościąobskubuje korę z jabłonek. O tej porzeroku ogródek jest pusty, drzewka niemają liści, ale za to koza..., ta wyglądadoskonale. Ma puszyste zimowe futerkow łaty. Chyba polubiła towarzystwoludzi, bo bardzo chętnie wystawiapyszczek i czeka, co takiego dadzą jejdzieci przez oczka w siatce.

Dominika Gregušková z Nitr y napisa ła nam o swojej ś wince morskie j - R ikim

Mój przyjacielKażdy mówi, że najlep -

szym przyjacielem człowie -ka jest pies. Tak, to prawda,ale są i inne zwie rzątka, któ -rym można po wie dzieć: „Je -steś moim najlepszym przyja -cie lem”. Ja mam świnkę mor -ską. Nazywa się Riki. Jest to bar -dzo mądre i ko chane zwie rzą -tko. Codzien nie, gdy idę spać,za wsze przytulam Ri kie go dosie bie. To ciekawe, ale, jak zasnę,Riki jest przy mnie i nie rusza

się ani na krok. Nie ru -szył się na wet wte dy,gdy ro dzi ce po szli kie -dyś w od wie dzi ny. Onmnie pil no wał, jak spa -łam, i ni gdzie nie od -szedł, a prze cież mógł

wó w czas cho dzić po ca łymmiesz ka niu. Cały czas był przymnie. Kie dy ktoś obcy przy cho -dzi i chce go wziąć na ręce albopo głaskać, to Riki zaraz uciekaalbo gryzie.

Latem byłam 2 tygodnieu mo jej babci i dziad ka w Pol -

sce. Riki był wtedy samz moim bratem. Świn -ka cały ten czas nic niechcia ła jeść. Mój bratbardzo się bał, że kiedyprzy jadę, to będę pła -kać, bo, jak mówił, jesz -cze dwa dni, a Riki cał -kiem usechłby z tęsk -no ty. Kiedy przyjecha -

łam, mój Riki był chu dziutkii przez całą noc tylko jadł i piłwodę, a my z bratem nie mo -gliśmy spać. Mój brat powta rzałtylko: „Riki, teraz to tylko pijeszi nikt przez ciebie nie możespać. A jak ja ci wcześniej da wa -łem jeść i pić, to nic nie chcia -łeś, tylko ucie ka łeś. Tak, Riki,schudłeś, ale prze ży łeś!“ Byłomi wówczas smutno.

Kiedy wracam ze szkoły i ot wie ram drzwi, to Riki mniewita i ro bi ,,chrm chrm“, stajena łapkach i czeka, aż go we zmęna ręce. Bardzo lubię mo jegoRikie go. Jest on moim naj lep -szym przy ja cie lem. Ra zem zemną się cieszy, a jak jestemsmutna, to on jest smutny, alepotem mnie rozwe seli. Chcia -łabym się do wie dzieć, czy innedzieci mają jakieś zwierzątko,a może ktoś też ma świnkęmorską?

Wanda ChotomskaOwca beczy już od rana,

A przez kogo ? Przez barana!Mój mąż poszedł już na mecz,

a ty owco, sied� i becz ....

Page 24: Monitor Polonijny 2004/03

Z nają Państwo wyraz PRZEDNÓWEK? Po przeczytaniu obowiązkowych lekturszkolnych słowo to kojarzy mi się wyłącznie z obrazem dziewiętnasto -

wiecznej głodnej polskiej wsi. A jak wygląda przednówek w XXI wieku?W supermarketach smutne ziemniaki i zwiędłe buraki w towarzystwiepodejrzanie zdrowo wyglądających importowanych owoców i warzyw.

Za miesiąc: Roztańczona Wielkanoc,

czyl

i war

iacj

e na

tem

at m

azur

ka

czyli powiewwiosny

Natury nie można oszukać.Zaczynamy odczuwać dotkliwybrak witamin, depresja czyha zarogiem, a do wiosny daleko...Organizm zmęczony zimą ażkrzyczy: chcę zjeść coś świe -żego, nie nawożonego, praw -dzi wego!

A gdyby tak własnoręcznieposiać, zebrać i skonsumować?Nie, nie trzeba orać zamarznię -tej ziemi, wstawać o świcie i od -ganiać głodne wróble i wrony.

Wystarczy kupić w sklepieogrod niczym nasionka rzeżu -chy za kilka koron. Za podłożewystarczy wilgotna wata nawiększym talerzu. Kiełkującarzeżucha to taki mały cud natu -ry, który odgrywa się przednaszymi oczami. Rano jest tylkonasionko, po południu już pier -w sze kiełki, a kolejnego rankapierwsze maleńkie roślinki,które w ciągu tygodnia urosnądo wysokości 6-7 cm. Wtedy rze -żu chę można ściąć nożycz kami.Roślinka jest bardzo deli katnai szybko więdnie, dlatego trze bają konsumować zawsze świe żą.

Na początek – by dokładniewy jaśnić kwestie dotyczące rze -żuchy – proponuję rozwią zać„rzeżuchowy” test podwój ny:a) test językowy – odmień

przez przypadki słowo „rze -żucha” (ha, wcale to nie jesttakie łatwe),

b) test rzeczowy – czy rzeżu -cha to warzywo czy zioło?(udowodnij!).

DLA POCZĄTKUJĄCYCH - pierw szyprzepis-zagadka jest bardzopros ty, więc podaję tylkoskład niki:

ciepły chleb z piekarnika,prawdziwe masło (z mleka„pros to od krowy”), świeżarze żu cha z parapetu, sól.

DLA ZAAWANSOWANYCH – 3 x „S”,czyli sos, sałatka i surówka.

SOS Z RZEŻUCHY(doskonały do jajek na twardo)

Składniki: łyżeczka musztar dy,ugotowane żółtko, 3/4 szklan kiśmietany, sól, 2 łyżki rzeżuchy.

Żółtko rozetrzeć z musztardą,dodać śmietanę i ucierać. Do -dać posiekaną rzeżuchę, osolić.

SURÓWKA Z RZEŻUCHYSkładniki: garść rzeżuchy, sól,

starty żółty ser, majonez.Rzeżuchę wymieszać z serem

i majonezem, posolić.

SAŁATKA Z KAPUSTYZ DODATKIEM RZEŻUCHY

Składniki: 1/2 małej główkika pus ty, 2 jabłka, garść orze -chów włoskich, rzeżucha.

Sos do polania sałatki: 2 ły -żecz ki oleju, 2 łyżeczki octuwinnego, cukier i sól do smaku.

Kapustę poszatkować, jabłkazetrzeć na tarce, dodać orze chy.Składniki wymieszać. Sa łat kępolać sosem i posypać rzeżuchą.

MAJKA KADLEČEK

FOTO: STANO STEHLIK

FOTO: STANO STEHLIK