Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

201
8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 1/201 Władysław Bartoszewski - Warto być przyzwoitym Teksty osobiste i nieosobiste SPIS TREŚCI Zamiast wstępu WARTO BYC PRZYZWOITYM SZKIC DO PAMIĘTNIKA Warto być przyzwoitym Urodzony w wolności dla Wolnego życia Pierwsi ludzie zginęli we śnie Duży nos, okulary, a więc Żyd Auschwitz Ocalić ślady Wobec zagłady Powstanie Warszawskie — i co potem? Jedziemy do Oświęcimia? Wpadam w zasadzkę W więzieniu po raz wtóry: 1949—1954 Znowu? Moje spotkania w RFN Gdybym mógł wybrać jeszcze raz SZKICE Z HISTORII I WSPÓŁCZESNOŚCI Polskie Państwo Podziemne. Zarys problemu Z kart wojennej służby Aleksandra Kamińskiego Oblicze kultury polskiej w konspiracji Tajna prasa w okresie okupacji niemieckiej i jej rola w życiu społeczeństwa Powstanie Warszawskie. Fakty - próba bilansu Rozważania o Powstaniu Warszawskim Myśli o stosunkach polsko-żydowskich O Towarzystwie Kursów Naukowych Nie ma pokoju bez wolności 1

Transcript of Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

Page 1: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 1/201

Władysław Bartoszewski - Warto byćprzyzwoitym

Teksty osobiste i nieosobiste

SPIS TREŚCIZamiast wstępuWARTO BYC PRZYZWOITYM SZKIC DO PAMIĘTNIKA

Warto być przyzwoitymUrodzony w wolności dla Wolnego życiaPierwsi ludzie zginęli we śnieDuży nos, okulary, a więc ŻydAuschwitzOcalić śladyWobec zagładyPowstanie Warszawskie — i co potem?Jedziemy do Oświęcimia?

Wpadam w zasadzkęW więzieniu po raz wtóry: 1949—1954Znowu?Moje spotkania w RFNGdybym mógł wybrać jeszcze razSZKICE Z HISTORII I WSPÓŁCZESNOŚCIPolskie Państwo Podziemne. Zarys problemuZ kart wojennej służby Aleksandra KamińskiegoOblicze kultury polskiej w konspiracjiTajna prasa w okresie okupacji niemieckiej i jej rola w życiu społeczeństwaPowstanie Warszawskie. Fakty - próba bilansuRozważania o Powstaniu WarszawskimMyśli o stosunkach polsko-żydowskichO Towarzystwie Kursów NaukowychNie ma pokoju bez wolności

1

Page 2: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 2/201

ZAMIAST WSTĘPU

Panie Profesorze, w tym roku, 19 lutego 1987 r., obchodził Pan swoje 65 urodziny wMonachium, w Republice Federalnej Niemiec. Z tej okazji odbyła się na monachijskimuniwersytecie uroczystość z udziałem rektora, dziekanów, wielu profesorów, a nawetministra nauki Bawarii. Była ona kolejnym przykładem popularności i sympatii, jaką cieszy się Pan w tym kraju. Nie przypadkiem był Pan też laureatem przyznanej Panu wubiegłym roku bardzo prestiżowej Pokojowej Nagrody Księgarzy Niemieckich. Ostatniona niemieckim rynku wydawniczym ukazało się kilka nowych Pańskich książek, któreświadczą o potencjalnym kierunku zainteresowań tamtejszych czytelników. Gdzie Pan

sam widzi przyczynę tej „mody" na Pana? Precyzując to pytanie, chodzi mi o to —dlaczego właśnie teraz Pańska twórczość, Pańskie poglądy, trafiły na tak podatny gruntw Niemczech? Czy byłoby to możliwe — powiedzmy — dziesięć, piętnaście lat temu?Myślę, że moje osobiste powodzenie jest przede wszystkim powodzeniem polskiegopisarza i wykładowcy, myślącego może w nieco innych kategoriach, nawet przy stoso-waniu tych samych metod pracy i posługiwaniu się tym samym piśmiennictwemnaukowym. Zarazem dla tutejszego młodego pokolenia, studentów czy asystentówuniwersyteckich, czyli ludzi poniżej trzydziestego, trzydziestego piątego roku życia,niewątpliwie dużą rolę odgrywa fakt, iż sam byłem świadkiem, często zaangażowanym

świadkiem, wydarzeń z najnowszej historii, z okresu, który jest akurat objęty programemseminariów, ćwiczeń czy wykładów. Po drugie, że będąc czynnym uczestnikiem tychwydarzeń pozostawałem w swojej postawie (co jest sprawdzalne), jednoznacznieprzeciw systemom autorytarnym i totalnym, przeciw wszelkim systemom ucisku iograniczania wolności człowieka czy narodów. Wreszcie, że zajmując się historią tychsystemów byłem również kiedyś ich ofiarą. I tak np. fakt mego pobytu w Oświęcimiu wpoczątkach istnienia tego obozu w 1940 i 1941 r. jest tutaj w Niemczech odbierany zzakłopotaniem i respektem oraz z dość poruszającym psychologicznie zjawiskiemuczucia jak gdyby wdzięczności (niekiedy nawet dosłownie wyrażanej), że oto człowiek,

który doznał tylu krzywd ze strony państwa niemieckiego, jest dziś gotów przyjaźniezajmować się niemieckimi studentami i życzliwie rozmawiać z Niemcami.

2

Page 3: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 3/201

O ile wiem, pierwszą otrzymaną przez Pana nagrodą w krajach języka niemieckiego byłanagroda im. Gottfrieda Herdera, przyznawana od 1964 r. przez Uniwersytet Wiedeński zaosiągnięcia społeczno - kulturalne, wnoszące istotny wkład w rozwój dziedzictwacywilizacyjnego...

Tak. Byłem dwudziestym laureatem tej nagrody. Jednak przede mną otrzymało ją jużwielu wybitnych ludzi z Polski, m.in. Zbigniew Herbert, Jan Józef Szczepański...W tym roku nagrodę Herdera otrzymał także polski pisarz Roman Brandstaetter.Dla mnie była to pierwsza nagroda, która miała jakieś echo prasowe w krajach językaniemieckiego. W pierwszej połowie 1983, przypadkowo niemal w tym samym czasie gdywręczano mi nagrodę Herdera, wyszły dwie moje książki: pierwsze niemieckie wydanieWarto być przyzwoitym (tytuł niemiecki brzmiał: Herbst der Hoffnungen) oraz w bardzopoczytnej, zasłużonej serii kieszonkowej wydawnictwa Fischer — książka o getciewarszawskim. Wspomnę może, że Herbst der Hoffnungen ma już siódme wydanie, zaśksiążeczka o getcie warszawskim doczekała się także rozszerzonego, „normalnego", tj.oprawnego wydania.To było pierwsze postawienie nogi na niemieckim rynku wydawniczym, co jest rzeczą bardzo trudną nie tylko dla Polaka, ale i dla Niemca, który debiutuje. Z polskich pisarzywspółczesnych bardzo niewielu (poza Stanisławem Lemem) ma w Niemczech więcej niż jeden tytuł. Tak więc to, co do tej pory, tj. od wiosny 1983 do wiosny 1987 r., udało mi sięwprowadzić na niemiecki rynek — 6 książek — jest szczerze mówiąc sukcesem zupełniezaskakującym dla mnie samego. Jeżeli zaś policzyć jeszcze książki, do których pisałemprzedsłowia, posłowia lub do których w jakimś stopniu się przyczyniłem — to jest tegooczywiście znacznie więcej. Ważne jest w każdym razie, że pojawienie się w

księgarniach tych pozycji musiało się przyczynić do pobudzenia zainteresowań sprawamipolskimi.O tych zainteresowaniach może się Pan jednak przekonać bezpośrednio podczasswoich spotkań ze studentami...Nie tylko ze studentami. Tylko w ciągu ostatniego roku miałem kilkadziesiąt wystąpieńpozauniwersyteckich w różnych miastach Niemiec. Otóż dla tych wszystkich słuchaczy,ludzi różnych pokoleń, stałem się przedstawicielem jakiejś „innej" Polski. Chociaż wmoim przekonaniu jestem po prostu jednym z wielu wyrazicieli myślenia i oczekiwańwłaśnie „normalnej" Polski. Faktem jest natomiast, iż rzeczywiście jako jeden z

nielicznych staram się, omawiając różne historyczne problemy, stawiać je możliwienajjaśniej, bez omijania tzw. spraw drażliwych lub cenzuralnie niedopuszczalnych wcałym „bloku wschodnim", nie tylko w PRL. Myślę tu o sprawach będących pochodną układu Ribbentrop - Mołotow, czyli podziału łupów w Europie Środkowowschodniej iskutków tego wydarzenia odczuwanych do dnia dzisiejszego. Wielokrotnie spotykałemsię z pytaniem, czy nie boję się o tym mówić. Tymczasem w istocie strach nie ma tu nicdo rzeczy. Ważne jest, by mówić prawdę, bez której nie da się wytłumaczyć całegoszeregu problemów. Nie można np. nie wiedzieć o Katyniu (używam tego pojęcia parspro toto), a mówić o tym, że Polacy są uprzedzeni wobec Rosjan. A takie opinie w kołach

intelektualnych na Zachodzie, również w Niemczech, spotyka się wcale nierzadko.Trzeba więc w wielu sprawach stawiać kropki nad „i", ażeby móc wytłumaczyć różne

3

Page 4: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 4/201

procesy społeczne czy myślowe.Ukazanie się w krótkim czasie, w ciągu zaledwie 3 lat, aż sześciu Pańskich książek ma jakąś wymowę. Mówi o zainteresowaniu społecznym.Tak, ale też i o zwyczajach rynku wydawniczego. Jeżeli ktoś dostaje najpierw nagrodę

Herdera, a wkrótce potem bardzo wysoko cenioną Nagrodę Pokojową Księgarstwa Nie-mieckiego, którą otrzymało do tej pory nie tak znów wiele osób — ja byłem bodajtrzydziesty siódmy — a wśród laureatów jest szereg nazwisk o najwyższym autorytecieintelektualnym czy moralnym — to widać wyraźnie, że dobór laureatów nie wynikabynajmniej z jakiejś niemieckiej specyfiki. Jeżeli się więc nadaje tej imprezie tak wysoką rangę, inscenizuje wręczenie nagrody w zasadzie zawsze w obecności prezydentapaństwa — to wskazuje to na pewien cel wychowawczy. Jeżeli takie założenie przyjąć, tooczywiście chodzić tu musi o zaspokajanie potrzeb wolnego rynku przez podpowiadanietemu rynkowi zainteresowań, którymi powinien się wykazać. Natomiast nawiązując doPańskiego pierwszego pytania: zjawiska, których jesteśmy świadkami w Niemczech, są dzisiaj skutkiem jakiegoś procesu psychologicznego, historycznego, który sprawił, że toco jest możliwe w 1986 czy 1987 r., byłoby rzeczywiście nie bardzo możliwe wcześniej.Czy ma Pan na myśli procesy zachodzące w RFN, czy raczej, zwłaszcza ostatnio, wPolsce?Należy stwierdzić, że dla problemu polsko-niemieckiego było po II wojnie światowej kilkaprzełomowych dat. Niektóre miały taki charakter jedynie formalnie, inne zaś byłyprzełomowe także w opinii społecznej, co jest dużo ważniejsze. Niewątpliwie pierwszymprzełomem było nawiązanie w 1962 r. stosunków półdyplomatycznych i otwarcie w Ko-lonii oraz w Warszawie misji handlowych, które jednak spełniały zadania nie tylko

handlowe. Były też w jakimś stopniu pomostami dla kontaktów ludzi. W 1965 r. ukazał sięw Niemczech memoriał Kościoła Ewangelickiego, a w kilka miesięcy później listEpiskopatu Polskiego do Episkopatu Niemieckiego (z listopada) i odpowiedź EpiskopatuNiemieckiego (z grudnia 1965 r.). Dla pewnych zamkniętych środowisk bardziejzwiązanych z działalnością Kościoła listy te stały się punktem przełomowym takżepsychologicznie, nie tylko formalnie. Natomiast dla większości Polaków i Niemcówpunktem takim były następstwa Układu Wschodniego z grudnia 1970 r. Przyczyniły sięone do od razu dość żywej wymiany kulturalnej i osobowej. Wielu Niemców po razpierwszy pojechało wówczas do Polski (często byli to ludzie pochodzący z terenów

znajdujących się obecnie w Polsce) i konfrontowało swoje dawne doświadczenia:przeszłość z teraźniejszością. Polska stawała się dla Niemców bardziej znana niżpoprzednio, mniej egzotyczna. Jakiejś radykalnej zmiany jednak z pewnością nie było.Wbrew dość powszechnym opiniom, dla ogromnej większości Niemców Polska jest całyczas dużo mniej interesująca niż np. Hiszpania, Włochy, kraje Zachodu albo też kraje,gdzie istnieją możliwości wyjazdu nie krępowane żadnymi nadzwyczajnymi przepisami,koniecznością starania się o pozwolenia czy wizy.Prawdziwy przełom miał dopiero nadejść. Spowodowały go po pierwsze — wybór arcybiskupa Krakowa kardynała Wojtyły na papieża, 16 października 1978 r., oraz

powstanie ..Solidarności", jako dalszego etapu rozwoju ruchu opozycyjnego w Polsce, októrym w niemieckich kołach inteligenckich i studenckich sporo wiedziano. Sama

4

Page 5: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 5/201

„Solidarność" była jednak zjawiskiem nietypowym dla tutejszych pojęć, gdyż w jejpowstawaniu i rozwoju uczestniczyli obok ogromnych rzesz robotników takżeintelektualiści, szeroko rozumiana inteligencja, studenci. Taki typ współdziałaniamiędzyklasowego był i jest tutaj, w Niemczech, właściwie nieznany. Wszelkie akcje

społeczne o różnym charakterze, czy to na rzecz ochrony środowiska, polityczne,partyjne — zawsze miały swoją bazę w jednej, najwyżej dwóch grupach środowiskowychczy społecznych. Nigdy we wspólnym, solidarnym działaniu studentów, robotników iintelektualistów...Ale w Polsce do czasów „Solidarności" to się również nie udawało.Tak. Zarówno rok 1968, jak i 1970 stanowiły pouczający przykład beznadziejnościwszelkich poczynań niezależnych, prób poszerzenia zakresu wolności nawet w obrębieistniejącego ustroju, jeśli inicjatywa wychodziła od jednej tylko grupy zawodowej lubspołecznej. „Solidarność" jest więc tu bardzo podziwiana. Na jej temat i tzw. ruchuopozycyjnego w Polsce w latach siedemdziesiątych wydano już w języku niemieckimkilkadziesiąt książek. Autorami są niemieccy politolodzy, historycy, znawcy EuropyWschodniej, socjolodzy, dziennikarze...Przetłumaczono i wydano jednak także książkę Jerzego Holzera o „Solidarności",opublikowaną po raz pierwszy w Polsce przez niezależną oficynę wydawniczą „Krąg".No tak, oczywiście wydaje się tutaj także prace o najnowszych dziejach Polski autorównieniemieckich, w tym klasyczne już dzieło Jerzego Holzera Solidarność 1980—1982.Geneza i historia. Jednak zainteresowanie Polską, tak żywe na przełomie latsiedemdziesiątych i osiemdziesiątych i w początkach lat osiemdziesiątych, słabnie. W tejchwili występuje pewne znużenie tą problematyką i odpływ zainteresowania. Ja stałem

się tutaj, jak twierdzą różni znawcy rynku księgarskiego, ale także osoby z kręgówuniwersyteckich i środowisk opiniotwórczych, czynnikiem, który w jakimś stopniuprzedłużył zainteresowanie sprawami polskimi w RFN.

Wspomniana już Nagroda Pokojowa Księgarstwa Niemieckiego była dobrą okazją,wykorzystaną przez Pana, ale także przez wielu publicystów do propagowania ciągletrudnego problemu polsko-niemieckiego pojednania. Występuje Pan jako rzeczniktakiego pojednania, mając ku temu szczególne — moim zdaniem — predyspozycje.Składają się na nie zarówno Pańska wojenna przeszłość więźnia Oświęcimia i żołnierza

Armii Krajowej, jak i działalność na polu pojednania polsko-żydowskiego; a więc narodówszczególnie ciężko doświadczonych przez niemiecki nazizm. Człowieka występującego ztakich pozycji trudno atakować: Pańska misja jest w sposób oczywisty szczera iwiarygodna. Jest Pan też historykiem z ogromnym dorobkiem naukowym ipublicystycznym w zakresie problematyki polsko--niemieckiej z okresu 11 wojnyświatowej, co — mówił już Pan o tym — ułatwia tutaj niesłychanie argumentację. Pańskieprzemówienie wygłoszone w ubiegłym roku we Frankfurcie, przy okazji uroczystościwręczenia nagrody Księgarzy Niemieckich, nie zostało przez cenzurę w Polsce dopu-szczone do publicznego rozpowszechnienia. Czy Pana zdaniem rząd w Warszawie chce

mieć po prostu wyłączność na poruszanie problemu niemieckiego i wygrywanie gopotem dla swoich bieżących celów politycznych, czy też były w Pańskim przemówieniu

5

Page 6: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 6/201

fragmenty, które zdaniem władz nie powinny były dotrzeć do świadomości obywateliPRL?Myślę, że z punktu widzenia przepisów cenzuralnych, jakie w Polsce są praktykowane,w całej mojej mowie można by formalnie zakwestionować tylko wymienienie układu

Ribbentrop - Mołotow jako jednego, ale przecież nie jedynego elementupoprzedzającego agresywne wobec Polski niemieckie działania militarne we wrześniu1939 r. W dodatku ten temat był przeze mnie poruszony tylko w postaci cytatu zpowszechnie znanego i wielokrotnie przedrukowywanego w różnych językachprzemówienia prezydenta RFN, Richarda von Weizsackera z 8 maja 1985 r., w 40-leciezakończenia II wojny światowej. W przemówieniu tym uznał on, a ja cytując go teżuznaję, że główną winę za wywołanie II wojny światowej ponoszą Niemcy hitlerowskie inikt ich z tej winy nie może zwolnić. Prezydent von Weizsacker mówił to oczywiście wkontekście spraw niemieckich. Mnie interesowały ze zrozumiałych względów przedewszystkim sprawy polskie, czy raczej polsko-niemieckie. W związku z tym byłem poprostu zobowiązany przywołać ten fragment, ponieważ mówi on o poczuciu historyczne]winy Niemców, wyrażonej ustami najwyższego autorytetu konstytucyjnego w tym kraju,winy także wobec narodu i państwa polskiego. Wydawać by się więc mogło, że służędobrze polskiej racji stanu każdej Polski, upowszechniając fakt uznania przez autorytetniemiecki takiej oczywistej dla nas prawdy, że nikt nie może zwolnić Niemców ododpowiedzialności za wybuch II wojny światowej.Czyli fakt, iż w Polsce nie wydrukowano tekstu Pańskiego przemówienia nauroczystościach we Frankfurcie, przemówienia w niczym nie naruszającego polskiejpolityki zagranicznej, dotyczył raczej zastrzeżeń władz PRL wobec Pańskiej osoby?

Nie, nie tylko. Gdybym to nie był ja, a jakiś nikomu nie znany pan Kowalski, skutek byłbyzupełnie taki sam — o ile oczywiście tekst nie byłby przed wygłoszeniem uzgodniony zwładzami PRL. Wracając natomiast do Pańskiego poprzedniego pytania: wydaje mi się,że jest szereg przykładów dla poparcia tezy o istnieniu tendencji w całej zresztą rodziniepaństw systemu, z PRL włącznie, do wytyczania granic tego, co wolno, a czego niewolno mówić, gdzie i do kogo. Można to obserwować na każdym kroku. Przyglądając sięnp. działalności tych instytucji niemieckich, które wchodzą w porozumienia z różnyminaukowymi lub innymi instytucjami w Polsce, widzi się, jak bardzo daleko posuwa sięingerencja strony polskiej, jak bardzo daleko idą próby tej ingerencji. Na spotkania,

seminaria, dyskusje wysyła się z Polski tylko starannie wybranych ludzi, nigdy innych.Poza tym — wiem to od moich niemieckich rozmówców — podejmowane są częstopróby bezpośredniej ingerencji ambasady PRL w Kolonii w program, treść i składpersonalny różnego typu imprez organizowanych przez instytucje niemieckie. Budzi toabsolutne zdumienie, ponieważ tutaj nie ma żadnej możliwości ani konstytucyjnej, anipolicyjnej, żeby władze państwa, lub Landu — kraju, ingerowały w treść czy wprogram imprezy odbywającej się w jakimś lokalu zarejestrowanej instytucji, związku,stowarzyszenia, Krupy kościelnej, naukowej na jakikolwiek temat.Czy uważa się Pan za dysydenta? Z powodów politycznych przesiedział Pan kilka lat w

więzieniu w okresie stalinowskim. Po 13 grudnia 1981 r. był Pan internowany. Jednakmimo iż nie ukrywa Pan swoich poglądów, mimo iż Pana sylwetka ideowa jest bardzo

6

Page 7: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 7/201

odległa od komunistycznego ideału, władza traktuje Pana względnie łagodnie.Wydawano Pańskie książki, bez większych trudności otrzymuje Pan paszport. Pańską sytuację w tym względzie można by porównać z sytuacją Stefana Kisielewskiego. Czyzgadza się Pan z taką opinią?

Czy władza traktuje mnie łagodnie? Oczywiście kryterium tego, co jest łagodne, a co nie jest łagodne, będzie inne dla niemal każdego piszącego, publikującego, wydającegoPolaka. W końcu nie ma w Polsce na dobrą sprawę pisarzy, którzy by nigdy niczego wPolsce Ludowej nie wydali. Przecież nawet ludzie tak konsekwentnie tępieni politycznie,przynajmniej w ostatnim kilkunastoleciu, jak choćby mój przyjaciel Jan Józef Lipski,wydali w Polsce w sposób jawny kilka książek. Wydawali książki, publikowali oficjalnie iBronisław Geremek, i Tadeusz Mazowiecki, i wielu innych moich przyjaciół, powszechnieznanych i szanowanych. Inni, jak np. Leszek Moczulski, nie tylko wydawali książki, alenawet z racji głoszonych w nich poglądów dostawali takie reprezentacyjne nagrody jaknagroda Ministerstwa Obrony Narodowej PRL. Tak więc czy ktoś wydał w Polsceoficjalnie książkę, czy nie wydał, niekoniecznie musi coś oznaczać. Także to, czy ktośwyjeżdżał za granicę, czy nie wyjeżdżał. Wyciąganie z tego wniosków może okazać sięzawodne. Sam Pan przytacza przykład Stefana Kisielewskiego, mojego starszegoprzyjaciela i szanownego reprezentanta pisma i grupy, z którą czuję się związany od 30lat bez przerwy. Można by też przytoczyć szereg innych przykładów ludzi, którzy też zróżnych powodów wyjeżdżali lub z różnych powodów (niekiedy znanych, niekiedynieznanych) nie mogli otrzymać paszportu. Jeżeli jednak zauważyć, że mimo uprzednichusilnych starań, po raz pierwszy w swoim życiu zdołałem wyjechać za granicę w 1963 r.,mając wówczas skończonych 41 lat, oraz że w ciągu następnych 24 lat byłem wprawdzie

szereg razy za granicą, ale też miałem wiele odmów wyjazdu, obejmujących niekiedy 4—5 lat – to w porównaniu z przeciętnym Polakiem jeżdżącym dla celów turystycznych lubhandlowych wydaje mi się, że mój przypadek nie może świadczyć o jakimś uprzywilejo-waniu, raczej o dużym upośledzeniu. Szczególnie gdy zważyć, że wyjazdy te służyły naogół nie tylko moim sprawom osobistym.Może zabrzmi to dzisiaj humorystycznie czy raczej tragikomicznie, ale dopiero pointerwencjach poselskich na bardzo wysokim szczeblu stał się w 1963 r. możliwy mój wy- jazd do Izraela w celu posadzenia drzewka w imieniu Rady Pomocy Żydom w Polsce. Abyło ono potem, także w oficjalnej propagandzie PRL, przez całe lata przedmiotem dumy,

potwierdzającym fakt zorganizowanego działania Polaków w czasie okupacji na rzeczprześladowanych współobywateli, Żydów.Więc jeżeli były nawet takie trudności, a mógłbym przytoczyć równie nonsensownychprzykładów więcej, włącznie z kilkakrotnymi odmowami wyjazdu na kongresy między-narodowego PEN-Clubu (co spowodowało solidarne powstrzymanie się całej polskiejdelegacji od wyjazdu na te kongresy), to o jakimkolwiek „uprzywilejowaniu" mojej osobynie może być mowy.Jeżeli natomiast przyjąć kryterium, że traktowany jestem ,.stosunkowo łagodnie" — tooczywiście; w porównaniu do tych ludzi, którzy zginęli w stalinowskich więzieniach, by-

tem potraktowany bardzo łagodnie. Dostałem tylko 8 lat więzienia za rzekomeszpiegostwo, podczas gdy ludzie również tylko za rzekome czyny dostawali niekiedy kary

7

Page 8: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 8/201

śmierci, które wykonywano. Wobec tego uważam, że miałem wielkie szczęście, na któresobie właściwie niczym nie zasłużyłem.Jednak jeśli odsiedziałem z mojego wyroku ponad sześć i pół roku więzienia, to jak namoje skromne bardzo działania i zasługi niepodległościowe w tym czasie było to „uho-

norowanie" raczej ponad miarę, biorąc pod uwagę, że nie dłużej przesiedzieli w wieluwypadkach ludzie mający poważny wpływ społeczny, generałowie, politycy. W tej więcskali nie czuję się ani specjalne upośledzony, ani specjalnie uprzywilejowany. Uważam,że jak na polskie stosunki tamtego okresu przebiegło to raczej w dobrej normie. Proszęprzy tym zwrócić uwagę, że nigdy nie byłem politykiem ani kandydatem na polityka, janigdy nie byłem członkiem żadnej organizacji, poza ściśle zawodowymi, jak ZwiązkuLiteratów Polskich (do 1983 r.) i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (do 1983 r.), no ipolskiego PEN-Clubu, który był na szczęście organizacją o dużym w Polsce stopniu nie-zależności, za którą dziś zresztą musi płacić. Nie należałem nigdy do ZBoWiD-u, nienależałem do partii politycznych (jedynym wyjątkiem był krótki okres przynależności domikołajczykowskiego PSL). Nie należałem nawet do organizacji ideowo mi bliskich, np.do Klubów Inteligencji Katolickiej. Nie wchodziłem do żadnych władz, zarządów itp. Tegoteż nie praktykowałem. Byłem w jakimś stopniu oddzielny. Poczuwam się do ścisłej ilojalnej więzi z redakcją „Tygodnika Powszechnego", którego stałym współpracownikiem jestem od 1957 r. (tj. po jego wznowieniu), a również przez szereg lat członkiem redakcji.Obecnie, szósty rok z rzędu, mam również zaszczyt figurować w tzw. stopcewydawniczej tego pisma. Otóż mimo tego ścisłego związku byłem i tam zawszeczłowiekiem trochę „osobnym". Pod tym względem porównanie mnie z Kisielem możenie być bezsensowne. Jednak Kisiel miał ambicje, a także zainteresowania polityczne,

których ja nigdy nie miałem.W związku z tym sądzę, iż w ramach myślenia nomenklatury „bezpieczeństwowej" w tymsystemie ja jestem zwierzę raczej nietypowe, które nie mieści się jakoś w ich siatcetypów. Miewało to i dobre, i złe następstwa.Czy jestem tzw. „dysydentem"? Otóż ten termin „dysydenci" jakoś dziwnie „przykleił" siędo ludzi związanych z opozycją z bloku wschodniego. Nie „przykleił" się natomiast douciekinierów z Chile, z Argentyny czy z Iranu. Według mojego rozumienia tego słowa, jego znaczenia, „dysydent" to odchyleniec, odszczepieniec. Człowiek, który odszedł odpewnych zasad, ideałów czy programów na rzecz innych, a więc człowiek, który dopuścił

się czegoś w rodzaju zdrady z punktu widzenia jego pierwotnej grupy. Oczywiście, jestszereg polskich opozycjonistów, podobnie jak czeskich, węgierskich czy sowieckich,którzy mogą być tak właśnie oceniani przez władze komunistyczne. Są to mianowicieludzie, którzy byli członkami partii komunistycznej lub organizacji komunistycznych i wpewnym momencie swego życia — a dotyczy to zarówno ludzi generacji Kopelewa wZSRR, jak i ludzi dużo młodszych, bo poprzez Kołakowskiego, Woroszylskiego,Barańczaka, idąc w dół ku młodym aż do ruchów studenckich — ludzie którzy zmienilidrogę i to było ich dobrym prawem. Ja tego ani nie kwestionuję, ani nie krytykuję.Akceptuję to jak każdy wolny wybór człowieka, szanuję, nawet gdy pociągnęło to za sobą 

ujemne skutki w ich życiu, a mimo to pozostali swojemu wyborowi wierni. Ja jednak niezasługuję na to określenie. Nie przysługuje mi ono po prostu dlatego, że nigdy od swoich

8

Page 9: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 9/201

ideałów światopoglądowych, politycznych, wizji dotyczących mojego narodu, jegoprzyszłości, jego szczęścia I pomyślności jak do tej pory w życiu nie odszedłem.Jeśli chodzi o pojęcie opozycjonisty — to jest ono może bliższe w moim przypadku.Chociaż — śladem Kisiela -— należy sobie zadać pytanie, przez Kisiela wielokrotnie

powtarzane jako dowcip: czy można być opozycjonistą reprezentując poglądy, które są typowe, w każdym razie bliskie, dla zdecydowanej większości środowiska społecznegoczy zawodowego, w którym się żyje?Otóż mnie się zdaje — to jest mój subiektywny pogląd — otóż ja zarówno w okresieokupacji, będąc w AK czy w innych komórkach polskiego podziemia np. DelegaturyRządu Ul', czy współpracując z tajną prasą, czy będąc okresowo l' l współredaktorem czyredaktorem, jak też po wojnie działając krótko w PSL i pracując zawodowo jako dzienni-karz w „Gazecie Ludowej", wydawanej przez to Stronnictwo, jak też pracując w GłównejKomisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce w pierwszym stadium jej działania,gromadząc materiały dotyczące zbrodni hitlerowskich, jak też w późniejszym okresie pomoim wyjściu z więzienia, gdy współpracowałem ze środowiskiem katolickim zwanympotocznie i umownie „Znakiem" (chodzi mi tutaj o „Tygodnik Powszechny" i związane znim instytucje) — byłem przez cm ty ten czas wyrazicielem poglądów, które popieraraczej większość, a nie mniejszość społeczeństwa polskiego. Od AK do działalności w„Tygodniku Powszechnym" i dalej do przynależności do NSZZ „Solidarność" i skromnegoudziału w formalnym utworzeniu, w grudniu 1980 r., Komitetu Obrony Prześladowanychza Przekonania — nie byłem w mniejszości społecznej tylko w większości. Jeżeli więcwiększość społeczeństwa może być w opozycji, to ja jestem w tej opozycji, w której jestwiększość społeczeństwa wobec systemu narzuconego i do narzuconych przez ten

system metod, często niezgodnych z normalną ludzką, rozumną i logiczną wykładnią zasad sprecyzowanych nawet w konstytucji tego państwa i w szeregu aktówmiędzynarodowych podpisanych przez jego władze.Początek Pańskiej działalności publicystycznej wiąże się : wojenną prasą konspiracyjną,oczywiście wówczas antyfaszystowską. Swój pierwszy artykuł zamieszczony w pisemku„Prawda Młodych" napisał Pan dokładnie 45 lat temu. Jest więc dobra okazja, by zapytaćPana o własną ocenę swego dorobku publicystycznego i pisarskiego w ogóle. Niestety,nie wszystkie te lata mogły być w Pańskim przypadku optymalnie wykorzystane: obózkoncentracyjny, działalność konspiracyjna — to w czasie wojny - a później cele

więzienne i różnego rodzaju ograniczenia swobód już w latach „ludowej" Polski.Przywiązuję wielką wagę do tego, że mój debiut piórem nastąpił w czasie okupacjiniemieckiej. Było oczywiście kwestią przypadku, że moje młode lata przypadły akurat naten okres. I nie ma nic niezwykłego w tym, iż z braku możliwości jawnego działania wzakresie pracy dziennikarskiej, literackiej czy jakiejkolwiek pisarskiej, podjąłem te próbytajnie. Od jesieni 1941 r. byłem studentem tajnych kompletów polonistyki UniwersytetuWarszawskiego, stąd moje pierwsze zainteresowania skupiały się raczej wokółproblemów bardziej literatury niż historii. Dopiero później ewoluowały one stopniowo odliteratury i historii kultury do historii życia społecznego i historii politycznej. Obracałem się

m.in. w środowisku młodych polonistów, wśród których nie brakowało takżeutalentowanych poetów, jak Tadeusz Gajcy, Zdzisław Leon Stroiński, którzy uczęszczali

9

Page 10: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 10/201

wraz ze mną na ten sam komplet uniwersytecki do doc. Zofii Szmydowej i prof. JulianaKrzyżanowskiego. Obracając się w takim środowisku zrozumiałe jest, że w pisaniudostrzegałem coś szczególnie ważnego. W moim przypadku wystąpiła tylko jednaosobliwość. Ta mianowicie, iż zanim ogłosiłem drukiem w podziemnym piśmie swoje

pierwsze teksty, miałem już za sobą inne, nie przeznaczone wprawdzie wprost do druku,ale w związku z potrzebami chwili odgrywające dużą rolę. Pierwszym bodajże tekstemopracowanym przeze mnie w czasie okupacji była moja relacja z pobytu w Oświęcimiu,spisana pod moje dyktando późną wiosną 1941 r. a później opracowana i wykorzystanaprzez innych autorów. Stałem się w ten sposób jedną z pierwszych dwóch-trzech osób,które złożyły relacje jako naoczni świadkowie z obozu w Oświęcimiu.W 1942 r. po zaprzysiężeniu w AK napisałem szereg raportów, meldunków i ocen, któreweszły do normalnego obiegu jako dokumenty Biura Informacji i Propagandy KomendyGłównej AK, w którym pracowałem. Teksty te, nie będące zresztą ani dziełem literackim,ani dziennikarskim, podpisywane były moim pseudonimem.Natomiast pisarstwo sensu stricto w formie dziennikarskiej rozpocząłem w 1942 r. wśrodowisku katolickim. Przywiązuję do tego dużą wagę, bo w tym środowisku obracamNię cały czas, aż do dnia dzisiejszego. Szczególnie głęboko czuję się związany z„Tygodnikiem Powszechnym". Logiczne więc, że „Spotkania", określające się jakowydawnictwo katolickie, i że „Libertas", który określa się jako czasopismo /. tego samegokręgu ideowego, okazują zainteresowanie moimi pracami.W 1942 r. byłem bardzo blisko związany, pełniąc coś w rodzaju funkcji jej sekretarzaosobistego, z Zofią Kossak, Już przed wojną głośną, chętnie czytaną także przez mło-dzież katolicką, pisarką. Właśnie Zofia Kossak wprowadziła mnie do katolickiego Frontu

Odrodzenia Polski, gdzie zacząłem pisać do miesięcznika „Prawda". Z inicjatywy Z. Kos-lak powstało też tajne pismo dla młodzieży akademickiej i licealnej „Prawda Młodych",którego zostałem redaktorem naczelnym. Zważywszy, iż miałem wówczas 21—22 latabrzmi to może nieco komicznie, ale swoje obowiązki traktowałem wówczas tak samo naserio jak inni młodzi ludzie redagujący jakieś studenckie czy literackie pisma. „PrawdęMłodych" redagowałem od końca 1942 do wiosny 1944 r. Większość, być możewszystkie numery tego pisma, znajdują .się. dziś w zbiorach polskich bibliotek.Przywiązuję bardzo dużą wagę do tego okresu mojej pracy redakcyjnej. Drugą ważną funkcją tego typu było objęcie w czerwcu 1944 r. ,,Tygodni owego Sprawozdania

Prasowego" w Biurze Informacji i Propagandy KG AK. Jak wynika to już z samej nazwy,pismo to raz w tygodniu referowało problemowo całą polską prasę podziemną dladowództwa AK i Naczelnego Wodza w Londynie. Zdołałem zredagować do wybuchu Ipowstania kilka numerów. Potem przyszła praca w prasie powstańczej, w którejogłosiłem pod pseudonimem kilka małych reportażyków. Niektóre z nich zostałyprzedrukowane w wydawnictwie Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim w tomie IIIPrasa i inne publikacje powstańcze (wydana w Warszawie przez PIW, pod redakcją Czesława Mada jeżyka). Równocześnie od pierwszych dni sierpnia do :s października1944 r. byłem redaktorem lokalnego biuletynu wydawanego przez AK oficjalnie w

południowej części Śródmieścia walczącej Warszawy. Pismo nosiło tytuł „Biuletyn —Wiadomości z miasta i wiadomości radiowe". Po upadku Powstania kontynuowałem

10

Page 11: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 11/201

Page 12: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 12/201

pierwszych próbek, oczywiście bardzo wówczas skromnych, przypominających jednakogromnej rzeszy czytelników „Gazety Ludowej", codziennie przez 9 tygodni, niedawnetragiczne wydarzenia. Fakt, iż publikacje Stanisława Podlewskiego, czy głębsze i nainnym poziomie płk. Adama Borkiewicza, były dużo późniejsze w czasie, sprawił iż, być

może subiektywnie, uważałem, że swoją pracą publicystyczni! na ten temat spełniam jakąś rolę społeczną — i chyba ją toż w jakimś stopniu spełniałem.Bardzo duży wpływ na wybór dalszych tematów i na dalszą moją drogę wywarł człowiek,którego nie wolno mi przemilczeć. Był to dr Stanisław Płoski, historyk, przekonanyideowo socjalista, były kierownik Wojskowego Biura Historycznego AK. Dr Płoski zostałpo wojnie wicedyrektorem tzw. Instytutu Pamięci Narodowej, w którym skupił pierwszą kadrę historyków pracujących nad okupacją I Powstaniem Warszawskim. Znaleźli siętam wtedy między innymi: Adam Borkiewicz, młody Krzysztof Dunin-Wąsowicz, WandaKiedrzyńska, Tadeusz Jabłoński i inni, m.in. Janusz Durko. Szereg osób pracowało natzw. pracach zleconych, jak to bywa w tego typu instytucjach — także ja. I 'łuski stał nabardzo realistycznym stanowisku, że w aktualnie panującym w Polsce systemie niewielebędzie można /robić. Jednak nie oznacza to, że historycy mieli zrezygnować z swoichzadań. Według niego należało więc przede wszystkim dążyć do ustalania i publikowaniaw możliwie zwięzłej i suchej formie jak najwięcej faktów. Przyszłe zaś syntezy iopracowania pozostawić na czas, gdy warunki polityczne jakoś się zmienią, nawet gdybymiało to trwać bardzo długo. Dla przyszłych pokoleń prace dokumentacyjne będą miećpodstawowe znaczenie.To bardzo zaważyło na moim wyborze drogi. Doszedłem do wniosku, że nie będęprzykładał ręki do niczego, co zmuszać mnie będzie do mijania się z prawdą. Z góry więc

zrezygnowałem z prac historycznych na tematy, które w swym założeniu byłyniecenzuralne. Odpadały więc problemy przedwojennych ziem wschodnichRzeczypospolitej, odpadała problematyka lat 1939—1941 pod okupacją sowiecką, krótkomówiąc wszelkie problemy, w których nie mógłbym mówić wszystkiego, co mi się udaustalić. W odniesieniu do spraw terroru hitlerowskiego takiego ograniczenia nie było,choć istniało w stosunku do ruchu podziemnego, Państwa Podziemnego, walkipodziemnej. Najłatwiej było jeszcze na obrzeżu pisać o tajnym nauczaniu i innych tegorodzaju problemach ważnych, ale politycznie — a zwłaszcza wojskowo — nie tak jasno ibezpośrednio powiązanych z całą koncepcją ciągłości Państwa Polskiego i z koncepcją 

tzw. polskiego Londynu. Stąd też w tym wczesnym okresie moje publikacje ograniczałysię w zasadzie do spraw hitlerowskiego terroru i przynajmniej zaznaczenia istotyPowstania Warszawskiego.Po wypuszczeniu mnie z więzienia powróciłem do działalności piórem w 1956 r. W nowejkoniunkturze, która pojawiła się — jak wiadomo — z pewnym wyprzedzeniem wstosunku do samego terminu „października", zacząłem publikować małe przyczynki wtygodniku „Stolica", dotyczące konkretnych działań zbrojnych polskiego podziemia, zeszczególnym uwzględnieniem oddziałów dywersyjnych Okręgu Warszawskiego AK (byłyone na ogół nieznane, w każdym razie dużo mniej niż legendarne oddziały „Zośka" czy

„Parasol"). Ponosiły one ogromne straty, wykonując akcje, które weszły do tradycji ihistorii Warszawy jako akcje niemal anonimowe. W tygodniku „Stolica", a później po

12

Page 13: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 13/201

wznowieniu tego tytułu także w „Tygodniku Powszechnym", udało mi się ogłosić drukiemkilkadziesiąt przyczynków, które miały pewną wartość — jak mi się zdaje — dlatego żepo raz pierwszy konkretnie powiedziano, kto był autorem i wykonawcą tych akcji,wymieniono wiele nazwisk prawdziwych uczestników. Zapanowała wówczas moda na

mówienie o działalności podziemnej tzw. ruchu oporu, jednak z uwypukleniem w miaręmożliwości jedynego „słusznego" politycznie nurtu, czyli PPR, GL i AL. Nie przebierali wśrodkach przywłaszczano przelaną krew poległych i ich czyny. Wśród moich ważnych, jak to dziś oceniam, osiągnięć z tego okresu było przywrócenie Armii Krajowej akcji„Wieniec". Akcja ta była do głębi zakłamana jako pierwszy przykład komunistycznejdywersji na terenie warszawskiego węzła kolejowego w październiku 1942 r. i prze-ciwstawiana rzekomej bierności AK. Tymczasem, o czym fachowcy naturalnie doskonalewiedzieli, akcja „Wieniec" była wyłącznym dziełem Armii Krajowej. Znałem osobiście kilkaosób, uczestników tej akcji, a za ich pośrednictwem poznałem wszystkich innychżyjących wówczas w Polsce. Dokonałem drobiazgowej analizy całego przebiegu akcji„Wieniec" i wyniki tej pracy ogłosiłem w październiku l!lf>7 r. w „TygodnikuPowszechnym", w dwóch wielkich artykułach obejmujących łącznie kilkadziesiąt stronmaszynopisu. Znalazły się one także w mojej nowej książce, która ukaże się wwydawnictwie „Spotkania" '. Wówczas spowodowałem małą sensację historyczną idziennikarską, gdyż w czasie kiedy artykuł pojawił się w „Tygodniku Powszechnym", wWarszawie obchodzono akurat kolejną rocznicę fikcji „Wieniec", jako dzieła komunistów.W podobnych do lej sprawach specjalizowałem się wówczas, wyrywając piędź po piędziprawdę z zafałszowanych wersji. Później tą drogą poszli inni historycy, podejmującbadania różnych działań „podziemia". Może największe zasługi miał w tej dziedzinie w

późniejszych latach, aż po dzień dzisiejszy, doc. Tomasz Strzembosz, który pogłębił izbadał wiele spraw uprzednio tylko zasygnalizowanych.Na temat stosunków polsko-żydowskich ogłosiłem w 1946 r. w „Gazecie Ludowej"wywiad z byłym kierownikiem Walki Cywilnej, Stefanem Korbońskim. Był to pierwszywywiad na ten temat w historii polskiej publicystyki. W wywiadzie tym pt. Konspiracja-polska alarmowała świat była mowa o działaniach, koordynowanych w pewnym stopniuprzez Korbońskiego, mających na celu informowanie światowej opinii publicznej ohitlerowskich akcjach zagłady Żydów. Do problematyki żydowskiej w czasie II wojnyświatowej wróciłem w 1957—58 roku, a następnie w 1961 — gdy w Jerozolimie

rozpoczynał się proces Eichmanna. Napisałem szereg artykułów, publikowanych zwyklew „Tygodniku Powszechnym". Od wiosny 1963 r. przystąpiłem do zbierania relacji podhasłem „Ten jest z ojczyzny mojej". Hasło to zostało zaczerpnięte ze znanego utworupoetyckiego A. Słonimskiego, z którym łączyła mnie bliska znajomość, a później takżeosobista przyjaźń. Relacje te wykorzystane zostały w znacznej części w książceopracowanej przy współudziale Zofii Lewinówny, wydanej w kraju w 1966 r. przezWydawnictwo „Znak" (w 1969 r. ukazała się druga wersja — znacznie rozszerzona).Książka nosiła tytuł: Ten jest z ojczyzny mojej. Polacy z pomocą Żydom 1939— —1945.Było to pierwsze tego typu wydawnictwo nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Fakt, iż

z czasem odchodziłem od podjętej problematyki (nigdy jednak całkowicie), wynikał zeświadomości, że współczesne badania historyczne wymagają albo pracy zespołowej,

13

Page 14: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 14/201

albo bardzo uciążliwych i długotrwałych badań archiwalnych. Mogli je prowadzić ludziedysponujący oparciem w instytucjach naukowych czy uczelniach, gdzie mieli stałe etaty.Ja nigdy takiego oparcia nie miałem. Książkę o Warszawskim pierścieniu śmierci, wktórej opublikowałem tysiące nazwisk ofiar terroru w Warszawie, pisałem „z doskoku",

chodząc do archiwów, nie mając nawet złotówki jakiegokolwiek stypendium; pomagałami w tym bezinteresownie p. Danuta Bańkowska. Wszystko, co ponadto robiłem, robiłemsam lub — w latach siedemdziesiątych — przy daleko idącej pomocy redakcyjnej imerytorycznej mojej żony, która jest literaturoznawcą — nie historykiem — posiada jednak ogromne doświadczenie edytorskie.Tak więc zmiany podejmowanej problematyki wynikały z pewnych warunkówobiektywnych, jednak nigdy od żadnego tematu nie odszedłem całkowicie. Wracałem i doPowstania Warszawskiego, i do spraw polsko-żydowskich, i wracam do dzisiejszego dniawielokrotnie i w publicystyce krajowej, i za granicą.Powiedział Pan, iż jedną z istotnych motywacji podejmowania takich a nie innychtematów były ograniczenia polityczne obwarowane instytucją państwowej cenzury. Istnie-nie dzisiaj w Polsce niezależnego rynku wydawniczego zmienia sytuacją przynajmniejteoretycznie. Nie ma już barier narzuconych przez władzą, jeśli chce się wykorzystaćmożliwości stworzone przez podziemne wydawnictwa...Ale literatura naukowo-historyczna wymaga badań archiwalnych, co w praktyceuniemożliwia zachowanie anonimowości. Tym niemniej to, co już zostało dokonane,począwszy od skromnych skryptów Towarzystwa Kursów Naukowych, a kończąc nawydawnictwach roku 1986, o których już wiemy, przynajmniej o niektórych — jest todorobek imponujący i niezaprzeczalnie bardzo ważny.

A co Pan by widział najpilniejszego do zrobienia jeżeli Chodzi o tematy historyczne, żebyszanse stworzone przez Utulenie niezależnego rynku wydawniczego optymalnie wy-korzystać?Niezwykle ważnym kierunkiem niezależnej publicystyki historycznej winna być polemikaz wydawnictwami „popieranymi", z których część nadal świadomie deformuje wielezjawisk historycznych, szczególnie dotyczących II wojny Światowej i okresupowojennego, począwszy od spraw pod-ziemia 1944/45 r., przez PSL, Stronnictwo Pracyi inne formacje jawne, a kończąc na okresie „Solidarności". Bardzo potrzebne będą  jednak także niezależne publikacje o charakterze dokumentacyjnym, źródłowym.

Kierując się takim właśnie przekonaniem doprowadziłem w roku 1981, gdy tak burzliwie iprawie jawnie rozwijały się wydawnictwa nie-zależne, do wydania przez oficynę „Głos"szeregu dokumentów z dziejów niezależnego ruchu ludowego w Polsce, dokumentówPSL z lat 1945—46, które dostały się do naszych rąk po zmarłym w czerwcu 1981 r.Piotrze Typiaku, zasłużonym, długoletnim działaczu ludowym. Natychmiast po jegośmierci skorzystałem z możliwości, którą mi zaproponowano, I opracowałem tomikobejmujący 51 dokumentów dotyczących działalności prezydium Naczelnego KomitetuWykonawczego PSL. Książeczkę zdołano wydać w pierwszych dniach grudnia 1981 r.2Była m.in. kolportowana w czasie Kongresu Kultury Polskiej w Warszawie w dniach 11 I

12 grudnia 1981 roku.Widziałbym też potrzebę wydawania źródłowej dokumentacji dotyczącej działalności

14

Page 15: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 15/201

zbrojnego i politycznego podziemia w Polsce od 1944/45 do roku 1947/48, a nawet wsporadycznych wypadkach dłużej. To też są sprawy niedostatecznie zbadane. Poważnemiejsce w niezależnej publicystyce winny znajdować biografie. Cały szereg ludzi zmar-łych w pierwszym powojennym dziesięcioleciu, a odgrywających istotną rolę w polskim

życiu społeczno-gospodarczym i politycznym przed wojną lub w czasie wojny, zostałoniemal zupełnie zapomnianych.Nadal prawie białą kartą (z pewnymi wyjątkami w odniesieniu do Wilna oraz okręgulwowskiego) są dzieje dziewięciu województw wschodnich i północno-wschodnichprzedwojennej Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1939—1941 w zakresie życiaspołecznego, politycznego podziemia, tajnego nauczania, a także terroru okupanta.Zresztą w wyniku dziwnego nastawienia władz PRL w gruncie rzeczy nie prowadzono teżżadnych systematycznych badań na temat hitlerowskiego terroru na tych obszarach po1941 r. Są takie fakty, np. z historii Kościoła, które powinny znaleźć swoje miejsce wświadomości społecznej. Choćby męczeństwo sióstr Nazaretanek w Nowogródku,rozstrzelanych przez gestapo. Spektakularny charakter tej głośnej na Nowogródczyźniezbrodni, gdyby zdarzyła się na terenie województwa warszawskiego lub lubelskiego,spowodowałby, że weszłaby dawno do codziennego obiegu Kościoła. Ponieważ jednakzdarzyło się to na terenie Nowogródczyzny, wobec tego żadne badania żadnej komisjiczy państwowej instytucji PRL tej zbrodni nie objęły. A trudno się spodziewać, że np.Białoruska Republika Radziecka będzie nagle prowadziła badania nad historią Kościołakatolickiego i męczeństwem polskich zakonnic.Następnie do ponurych kart, których bardzo niewiele dotąd zapisano, należy cała akcjaterroru władz bezpieczeństwa w Polsce Ludowej, od Chełma i Lublina począwszy do

śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Ewidencje więzień i innych miejsc kaźni. Były obozypracy i inne podobne instytucje, które wprawdzie różnie się nazywały, ale służyły temusamemu celowi ucisku i zastraszenia. Jeżeli nawet nie zmierzały z reguły dobiologicznego wyniszczenia, to takie skutki niejednokrotnie to za sobą pociągało. Uwagite dotyczą nie tylko spraw przywódców partii politycznych bezpośrednio po wojnie. Omoskiewskim procesie 16 co nieco jednak wiadomo, ale o historii dnia codziennegowszystkich polskich województw, tych które po 1945 r. znalazły się w granicach Polski, oterrorze, warunkach życia, niestety dużo, dużo minuj. Luki te wołają o wypełnienie.Równie pilne jest napisanie uczciwej, rzeczowej historii tzw. wymiaru sprawiedliwości,

czy raczej wymiaru niesprawiedliwości. Tak np. sekcji tajnej powojennego sądownictwaczy historię wojskowych sądów rejonowych. Chodzi oczywiście nie tyle o strukturę, oorganizację tego sądownictwa; ta sprawa jest mniej więcej znana. Raczej o historiędziałań; kogo, za co, nu jakie wyroki skazywano? Dochodziły do mnie pogłoski, żewiększość akt tych spraw nie istnieje, że zostały zniszczone pod pretekstem brakowaniaakt.Skoro jesteśmy przy temacie podziemnych wydawnictw w Polsce chciałbym powrócić dosprawy polsko-niemieckiego pojednania. Nie ulega wątpliwości, że problem ten, jegorozwiązanie, niesłychanie utrudniał fakt braku możliwości wyartykułowania prawdziwych,

niemanipulowanych głosów polskiej opinii publicznej. Podziemna prasa zamieszcza terazsporo niezależnych opinii, wychodzących moim zdaniem na ogół naprzeciw idei

15

Page 16: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 16/201

wzajemnego porozumienia i pojednania. Czy jednak są one wystarczająco dostrzeganeprzez Niemców? Czy nie sądzi Pan, że należałoby coś więcej zrobić dla popularyzacjiwśród nich tych niezależnych sądów polskiego społeczeństwa?Poza specjalistami, i to bardzo nielicznymi, nikt się analiz: I tych publikacji, przynajmniej

w widoczny, społecznic sprawdzalny sposób, nie zajmuje. Z pewnością dużo więcejuwagi zwraca się w wielu specjalistycznych instytutach czy grupach badawczych wNiemczech na polskie sprawy gospodarcze, polityczne itp. Niestety, tym tak ważnymproblemem, który Pan poruszył, zajmują się już w stopniu znacznie mniejszym.Właściwie poza jednorazowym niemieckojęzycznym wydaniem „Kultury" i sporadyczniewydawanymi w Berlinie zeszytami „Meinung" (zawierającymi niemiecką wersję tekstów zczasopisma „Pogląd") nie widać żadnego Innego, które informowałoby Niemców o tym,co dzieje xli; i myśli w Polsce naprawdę. Nie jest mi także wiadomo o jakichkolwiekpróbach wydania dokumentacji czy wyboru lek stów publicystycznych pochodzących zprasy podziemnej. Wyjątkiem są dwa zeszyty zawierające niemieckie tłumaczeniadokumentów PPN-u, czyli pochodzące z wczesnego okresu opozycji w Polsce.Kilka dni temu czytałem tekst wywiadu, udzielonego przez Pana katolickiemumiesięcznikowi „Więź" (nr 7—8, lipiec—sierpień 1986). W miejscu, gdzie mówi Pan oswojej działalności prelegenckiej, znajdują się charakterystyczne znaki znamionująceinterwencję państwowej cenzury. Czego dotyczył ten wycięty fragment, że nie spodobałsię pracownikowi Urzędu ds. Kontroli Publikacji i Widowisk?Tak się składa, że mam tu akurat pod ręką maszynopis przebiegu mojej rozmowy zredaktorem„Więzi", który przysłano mi do autoryzacji. Proszę — to właśnie ten kawałek...

Proponuję, by go Pan odczytał i w ten sposób zaspokoił ciekawość tych czytelników„Więzi", którym cenzura w Polsce uniemożliwiła zapoznanie się z Pana wspomnieniami jako prelegenta, a do których być może dotrze tekst mojego wywiadu z Panem.Bardzo chętnie. Oto co wówczas powiedziałem: „...kiedy w drugiej połowie latsiedemdziesiątych dostrzegłem wśród młodzieży pogłębiającą się tendencję dozdobywania wiedzy historycznej, a z drugiej strony — jakby to powiedzieć —ustabilizowane przemilczanie i potęgującą się działalność cenzury, którą i jaodczuwałem, wszedłem w skład grona założycieli Towarzystwa Kursów Naukowych.Jestem z tego bardzo dumny. Jestem też jedynym wykładowcą Kursów, który został za to

ukarany. Karani byli bowiem dostarczyciele mieszkań, ludzie kolportujący jakieś druki itp.Ja zostałem jako wykładowca Kursów przez dwie instancje Kolegium ds. Wykroczeńukarany wyrokiem skazującym na grzywnę za wygłoszenie w prywatnym mieszkaniuodczytu o Polskim Państwie Podziemnym. Widzę w tym swoistą klamrę ironiczną historii,również historii Warszawy. Jestem zaś z tego dumny, albowiem trzeba brać pod uwagęnie tylko to, kto nas wyróżnia, ale także kto nas karze (...)"Ostatnią Pańską książką, przygotowaną do druku przez wydawnictwo „Spotkania" wParyżu, jest tom noszący tytuł „Na drodze do niepodległości". Jakie miejsce zajmuje onaw Pańskim dorobku naukowym czy publicystycznym?

Książka ta wydaje mi się o tyle ważna, że obejmuje teksty ogłoszone lub napisane wlatach 1956—1986, czyli z okresu 30 lat mojej działalności publicystycznej i historycznej.

16

Page 17: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 17/201

Są to teksty, które albo ogłaszane były w czasopismach naukowych o małym nakładzie,albo takie, które ukazały się w wersji bardzo okrojonej przez cenzurę, zniekształcone. Wewspomnianej edycji „Spotkań" teksty te przywróciłem do pierwotnego kształtu, przezemnie aprobowanego. Dokonywałem też niekiedy niewielkich, uaktualniających poprawek.

W książce znalazły się więc teksty dotyczące Polskiego i Państwa Podziemnego,problematyki polsko-żydowskiej z lat okupacji i pokaźna ilość tekstów o PowstaniuWarszawskim. Mi| wśród nich także nigdy nie publikowane, a jedynie wygłaszane 7,okazji spotkań organizowanych w środowiskach kościelnych lub też publikowane pozaoficjalnym obiegiem, • Więc dostępne bardzo ograniczonemu kręgowi odbiorców. .lentteż w tej książce trochę tekstów dotyczących spraw polskich po II wojnie światowej. Byłyone ogłaszane w polskiej prasie emigracyjnej lub w prasie obcej.Ostatnim tekstem w książce jest moje przemówienie frankfurckie z 5 października 1986 r.z okazji wręczenia mi Nagrody Pokojowej Księgarstwa Niemieckiego.Wszystkie te teksty są przyczynkarskimi próbami obrazującymi łącznie — tak jaksugeruje to tytuł książki — trudną, długotrwałą, tragiczną drogę Polaków do niepod-ległości.W oficjalnej i autoryzowanej wersji Pańskiego ubiegłorocznego przemówienia weFrankfurcie, o którym wspomniał Pan przed chwilą, jego tytuł brzmiał „Nie ma pokoju bazwolności" („Kein Frieden ohne Freiheit"). Niemal identycznie brzmi programowe hasłopolskiego ruchu pacyfistycznego „Wolność i Pokój". Sądzę, że jest to dzisiaj dośćpowszechny sposób myślenia wielu Polaków. Jest on dziedzictwem ery „Solidarności',choć nie „Solidarność" go wylansowała. Rzecz chyba w tym, by tę dla nas Poldków jużoczywistą sprawę przyjęły za swoją także inne narody. Myślę, że o to właśnie Panu

chodziło gdy przygotowywał Pan »woje frankfurckie przemówienie?Tak. Szczególnie w Niemczech pomieszanie pojęć jest I hi rdzo charakterystyczne.Wielu, bardzo wielu idealistycznie nastawionych ludzi, działających przecież ze szlachet-nych, uczciwych pobudek, nie bardzo rozumie, że mówiąc o pokoju — przez co oni wpraktyce rozumieją tylko demon-i \t potencjału militarnego Stanów Zjednoczonych — niemożna go oddzielać od zagwarantowania podstawowych wolności ludzkich,wynikających z prawa naturalnego, prawu człowieka do spokojnego życia bez lęku, dowyboru sposobu postępowania, wyboru drogi życiowej, ideologii, wyznania, wychowaniadzieci. Tu wydaje się to tak oczywiste, że w ogóle wielu ludziom nie przychodzi do głowy,

że te demokratyczne swobody, którymi się cieszą, a polegające m.in. na głoszeniupoglądów godzących w politykę własnych rządów, uzyskali właśnie dzięki obecnościamerykańskiej na terenie Europy. I ta podstawowa prawda, oczywista dla nas Polaków iwszystkich żyjących w totalitarnych systemach czy to na Wschodzie, czy na Zachodzie,ta podstawowa prawda, iż warunki wolności osobistej, wolności wyboru, wolności myśli,wypowiedzi, wolności prasy są związane właśnie z systemem demokracji zachodniej, nie jest bynajmniej wcale tak oczywista dla wielu młodych Niemców, Skandynawów,Holendrów, w pewnym procencie także Francuzów. Nie bardzo potrafią oni wiązaćproblemy społeczno-polityczne i moralne w jeden zespół spraw, w których zagrożenia

wynikają zawsze z naruszenia podstawowych norm moralnych. To niekiedy niesłychanieuproszczone, naiwne, wręcz dziecięce patrzenie na problem praw i godności człowieka

17

Page 18: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 18/201

wynika z faktu, iż ci ludzie sami nie przeżyli, nie doświadczyli naszej codzienności. To,czego nie doznali, wydaje im się mało ważne. Ważny wydaje im się pokój za wszelką cenę.Oczywiście, jeżeli miałem odbierać Nagrodę Pokojową Niemieckiego Księgarstwa, to

czułem się zobowiązany mówić o problemach pokoju tak jak ja, jeden z Polaków do-świadczonych przez dziesięciolecia przeżyte nad Wisłą, widzę i wiem. Przecież takżeprzed 1939 r. byli na świecie pacyfiści, choćby we Francji, którzy mieli za złe Polsce iPolakom, że opierali się żądaniom Hitlera, że nie chcieli pogodzić się z próbą zwasalizowania ich państwa zamierzoną przez Hitlera. Uważali oni, że Polacy prą doawantury wojennej. Sławne dzisiaj, choć historycznie skompromitowane hasło „Niechcemy umierać za Gdańsk" doprowadziło do tego, że ci, którzy to mówili we Francji, niechcieli także umierać za Paryż. Jest to etos zupełnie Polakom obcy. Niemcom nieraztrzeba tłumaczyć, że nie za każdą cenę chcemy spokoju, choć kochamy pokój i niechcemy żadnej wojny. Trzeba Niemcom tłumaczyć, że różne ruchy w Polsce —alternatywne, humanizujące i demokratyzujące z ogromnym ruchem „Solidarności"ostatnio — dążyły do rozwiązań kompromisowych metodami pokojowymi. Eliminowałyużycie gwałtu i siły jako elementu dyskusji. Równocześnie w tym kraju — w RFN, i nietylko tam, bo i we Francji, i we Włoszech - występuje terroryzm i stosowanie siły jakoelementu działania politycznego, podczas gdy my, Polacy, odrzucamy terroryzm. Mamy jednak prawo do mówienia pełnym głosem o swoich żądaniach, które chcemy realizowaćbez Użycia siły.Serdecznie dziękują Panu za rozmową.

18

Page 19: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 19/201

WARTO BYĆ PRZYZWOITYM

Wydawnictwo Herdera (Fryburg—Bazylea—Wiedeń), największy katolicki domwydawniczy kręgu języka niemieckiego, ogłosiło jesienią 1983 mój niewielki szkic

pamiętnikarski, przygotowany z inicjatywy i pod opieką redaktorską Reinholda i.Lehmanna (ur. 1939 r.) — dziennikarza katolickiego i działacza społecznego,zasłużonego w Niemczech dla sprawy zrozumienia współczesnej problematyki polskej.Rzecz, napisana po niemiecku, przeznaczona była przede Wszystkim, w założeniuautora i wydawcy, dla młodszej generacji Niemców, urodzonej po II Wojnie światowej.Ukazała się pod — zaproponowanym przez edytora — tytułem Herbst dvr Hoffnungen.Es lohnt sich anstandig zu sein (Jesień nadziei. Warto być przyzwoitym) i spotkała zzainteresowaniem zaskakującym autora. Bardzo liczne recenzje w prasie niemieckiej Iaustriackiej różnych kierunków, audycje radiowe, w tym półgodzinny felieton HeinrichaBolla, laureata literackiej Nagrody Nobla, wieczory autorskie i spotkania dyskusyjne,głównie W organizacjach katolickich, stały się swego rodzaju sprawdzianem pożytkunapisania tej książeczki. Do 1987 r. wydano ją w Niemczech 6 razy.Autor poważnie zastanawiał się, czy tekst tego — zaledwie zarysu pamiętnika mógłbybyć w ogóle interesujący dla czytelnika w Polsce. Ten bowiem mógł oczekiwaćobszerniejszego przedstawienia wielu spraw, zarówno dotyczących okupacji i konspiracjiwojennej, jak i wydarzeń z czterdziestolecia Polski Ludowej, których autor byłuczestnikiem i świadkiem. Książeczka jednak — otwierająca niemiecką serię„Świadectwa mi" — miała być w większej mierze obrazem i świadectwem postawludzkich w określonych warunkach historycznych niż opisem zdarzeń. Tymczasem

wkrótce miałem się przekonać, że tekst mojej niemieckiej książeczki żyje w krajuwłasnym życiem. Nieautoryzowana edycja w języku polskim staraniem najstarszegow Polsce wydawnictwa drugiego obiegu „Spotkania" w Lublinie — znalazła czytelników inawet została wznowiona. Proste stwierdzenie tytułowe: „Warto być przyzwoitym",znalazło nieoczekiwane dla autora potwierdzenie w odwołaniu się do tego „hasła" jako dozasady „najwyższego realizmu" przez Macieja Poleskiego — Czesława Bieleckiego wnapisanym więzieniu mokotowskim artykule Polityka polska, ogłoszonym wparyskiej „Kulturze" (nr 460/461, styczeń/ /luty 1986).Przygotowując polską edycję tekstu, dokonałem dość daleko idących adaptacji:

uprościłem tytuły rozdziałów, w kilkudziesięciu miejscach rozwinąłem skrótowesformułowania o nazwiska, daty i inne szczegóły nieobojętne dla polskiego czytelnika,zrezygnowałem z propedeutycznych informacji dotyczących faktów z historii Polski i ichoceny, co mogło być pożyteczne tylko dla cudzoziemców. Mojemu dawnemu słuchaczowina KUL Piotrowi Jeglińskiemu, zawdzięczam, że książka ukazała się w 1986 r. w Paryżunakładem Editions „Spotkania". W 1988 r. przedrukowało ją w Warszawie WydawnictwoCDN.Noc z 12 na 13 grudnia 1981 r. Wróciliśmy właśnie z kolejnej sesji Kongresu Kultury —ożywieni poczuciem wspólnoty z niezależnie myślącymi intelektualistami, których tak

świetna reprezentacja wystąpiła w Sali Kongresowej. W środku nocy dzwonek do furtki,wielokrotny, ostry i przenikliwy. W środku nocy! O tej porze? Wyglądam przez man-

19

Page 20: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 20/201

sardowe okienko i widzę przed domem trzy, może cztery cienie. Co to jest? Co to możeznaczyć? Cienie odzywają się do mnie, jak przyjaciele, po imieniu: „Panie Władku, panieWładku, niech pan otworzy, prosimy, niech pan otworzy".„Kim panowie są?" — pytam. „Milicja". „Milicja nie przychodzi nocą — odpowiadam —

milicja przychodzi wczesnym rankiem. A więc, panowie, przyjdźcie rano..."Ale cienie nie znikają. „Niech pan nam nie utrudnia" — mówią już trochę zniecierpliwieni.Schodzę na dół. Drzwi są już na wpół wyłamane. „Panowie — mówię — zostawcie to. jZadzwonię na Komendę Milicji i zapytam, czy rzeczywiście macie od nich polecenie.Wtedy otworzę. Telefon mam przy drzwiach i możecie mnie słyszeć z zewnątrz. Terazdzwonię." Podnoszę słuchawkę — połączenia nie ma — aparat jest głuchy. Ale cieniemówią: „Niech pan nie robi głupstw. Niech pan wyjrzy na ulicę od frontu, tam stoją radiowozy". Faktycznie, w małej uliczce przed moim warszawskim domkiem stoją autamilicyjne i ludzie w mundurach. Spoglądamy na drugą stronę — dom obstawiony. „No,dobrze" — mówię.Dwaj cywile i jeden mundurowy wchodzą do mieszkania. „Władysław Bartoszewski?" —„Tak, to ja". Pokazują druczek: ma być internowany w Białołęce. Moja żona, zde-zorientowana, pyta — „Co to jest, co to ma znaczyć?" — „Nie rozumiesz?" —odpowiadam — „obóz koncentracyjny, nie pamiętasz o Oświęcimiu?"W szufladzie mojego biurka leżą dwa bilety lotnicze. Byliśmy oboje z żoną zaproszeni doStanów. Mój paszport znajdował się jeszcze w konsulacie amerykańskim.O czym myśli w takiej chwili doświadczony więzień? Sweter, ciepła bielizna, kożuszek —to jest niezbędne. Koce? Nie, koce są w więzieniu. Pieniędzy zabierać nie trzeba, jeszcze grzebień, szczoteczka do zębów. Gotowe. To trwało minutę.

W przedpokoju żegnam się z żoną: „Pamiętaj, abyś nikogo o nic nie prosiła". — „Bądźspokojny". Jeszcze krótka rozmowa z milicjantami: „Panowie, dlaczego wyłamaliściedrzwi? Przecież wiecie, że nasze przepisy nie zezwalają na nocne aresztowania". Ale onimówią: „Już nie teraz. Teraz Jest stan wojenny..."To był stan wojenny. Wprowadził go w całej Polsce — od północy — generał w ciemnychokularach. W równoczesnej, precyzyjnie zaplanowanej akcji ujęto tysiące ludzi wedługwcześniej przygotowanych list. Do dzielnicowej komendy na Mokotowie zwieziono setkiosób. Wielu z napotkanych na schodach znałem osobiście. Naukowcy, pisarze, artyści —niektórych z nich kilka godzin temu widziałem na obradach Kongresu. Nauczycielki,

studentki. Doborowe - trzeba przyznać — towarzystwo.We wszystkich pomieszczeniach urzędowali już funkcjonariusze SB i milicji oraz personelpomocniczy ściągnięty do prac kancelaryjnych. Akcja przemyślana. Ustawieni Wogonkach do różnych pokoi musieliśmy zdać nasze rzeczy, również zegarki i obrączki.Wszystko zniknęło w papierowych torbach.Potem w korytarzu i w sieni czekaliśmy, aż na podwórze komendy wjechały „suki". Tuznów spotkałem znajomych, nawet i, jeden z kolegów zażartował: moglibyśmy naprędcei u I być zebranie TKN-u. Jako najstarszemu zrobiono mi siedzące miejsce. I wkrótceprzyjechaliśmy już do więzienia w Białołęce, położonego na obrzeżu miasta. Niektórzy z

nas, bardziej doświadczeni, już je znali. Zbudowane w latach sześćdziesiątych,niesympatyczne bloki, wewnątrz niehigieniczne, brudne.

20

Page 21: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 21/201

Godzinę czekaliśmy przed bramą. Noc była bardzo mroźna i Personel więzienia miał„ostry dyżur", ale o niczym nie Wiedział. Wszystko było tajne. Być może sądzili, iżprzywiozą czterech ludzi, a tu przybyło czterystu. Noc jest zazwyczaj w więzieniach tabu.Po apelu zaczyna się błogosławiona pora, gdy więźniowie zostają sam na sam ze swoimi

snami. Tej nocy było inaczej. Z wielu cel w pośpiechu usuwano i normalnych więźniów.Zostaliśmy zarejestrowani. O trzeciej nad ranem znaleźliśmy się w dziewięciu w brudnejceli, bez pościeli, tylko sienniki i koce. Magazyn z bielizną pościelową był zamknięty.Strażnik powiedział: „Za parę godzin dostaniecie wszystko".Jako stary i doświadczony więzień zakomenderowałem: „Młodzi na górne prycze, starsina dolne". Nie wiadomo, co przyniesie ranek. Zatem koc na siebie, łokieć pod głowę — ispać.Młody współwięzień, który po południu miał lecieć do Paryża, brutalnie wyrwany zeswoich marzeń, spytał mnie trwożnie, co z nami będzie. Powiedziałem: „Albo wywiozą doRosji, albo będziemy siedzieli tu w kraju, albo nas wykończą. Najlepsze byłoby todrugie".Od 4 rano z wbudowanego w ścianę i okratowanego głośnika płynęło „na okrągło"przemówienie generała Jaruzelskiego, obwieszczenia dotyczące stanu wojennego orazhymn narodowy (!) i pieśni patriotyczne. Trzeba było to znosić. Przyniesiono jedzenie:zimne, tłuste, wstrętne. Niektórzy wzbraniali się. Zachęcałem: „Panowie, trzeba wżerać,także dokładkę, wszystko, żeby nie tracić sił".Po kilku godzinach czterystu nowych mieszkańców Białołęki wybrało mnie na„starszego". „Głosowanie" odbyło się krzykiem z cel: „Bartoszewski! Niech podejdzie dookna. Niech powie głośno: jestem Bartoszewski, chcemy usłyszeć pana głos".

Posłuchałem. Odezwałem się: „Wszystko w porządku". Ale trwało to krótko. 15 grudniaprzyszedł do więzienia niejaki pułkownik Romanowski i wybrał piętnastu spośród nas. Nalotnisku wojskowym dołączono kilka pań i helikopterem przewieziono nas na PomorzeZachodnie, jak się okazało do wczasowego ośrodka lotników, położonego w głębi lasównad jeziorem Trzebuń. Prasa światowa rychło powtórzyła nazwę naszego miejscaodosobnienia: Jaworze koło Drawska. Tutaj także wybrano mnie starszym obozu.Co robi doświadczony lokator więzień, gdy rzutem oka ogarnie sytuację? Już pierwszejnocy zorientowałem się, że musimy tu wszystko zrobić sami. Powiedziałem: „Drodzykoledzy, teraz idziemy spać, ale rano musimy wziąć się do sprzątania. Ten dom musimy

utrzymać na takim poziomie Jak nasze mieszkania, bo to będzie nasze mieszkanie nanajbliższe miesiące. Wiem, że to nieprzyjemnie sprzątać toalety i łazienki, ale ustalimykolejne dyżury". Rano zacząłem sam od sprzątania klozetów, inni zabrali się dozatykania czym się dało szerokich szpar w nieszczelnych ramach okiennych I drzwiach,bo mróz był siarczysty, a pomieszczenia niedogrzane.Z upływem czasu zgromadzono w Jaworzu około pięćdziesięciu ludzi, w większościpracowników uniwersytetów, pisarzy, publicystów. Zaczęliśmy walkę o księdza, który od-prawiałby Mszę Św., o odwiedziny, o prawo do korespondencji. Chcieliśmy wiedzieć, conam, internowanym, wolno, jaki jest nasz status. Należało żądać jak najwięcej.

Wiosną 1982 r. było nas w Jaworzu około sześćdziesiąt osób. Żyliśmy niby w oficerskimobozie jeńców w czasie wojny. Oczywiście nie wolno nam było opuszczać obozu,

21

Page 22: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 22/201

wewnątrz jednak mieliśmy względną swobodę. Wszystkie drzwi stały otworem, korytarzebyły dostępne, ale przechodzenie z piętra na piętro i wychodzenie poza budynek byłoOgraniczona Z czasem i w tym zakresie wywalczyliśmy solne większy luz.Żyliśmy w tolerancyjnej wspólnocie: kultywowano, indywidualnie i grupowo, różne

zainteresowania i talenty — intelektualne, artystyczne, nawet sportowe. Zorganizowa-liśmy systematyczne nauczanie języków obcych: angielskiego, francuskiego iniemieckiego, cykl codziennych wykładów na różne tematy na poziomie uniwersyteckim,raz na tydzień wieczory literackie pod egidą PEN-Clubu (było w obozie M 10 członkówPEN, a dwu z nas było członkami zarządu). Rozpoczęliśmy naturalnie także działalność„publicystyczną|" — pisaliśmy, redagowaliśmy i szmuglowaliśmy na zewnątrz różneteksty. Na Mszę Św., odprawianą raz w tygodniu, szli wszyscy, niezależnie odświatopoglądu i rodowodu wyznaniowego, choćby na znak szacunku dla przyjeżdżają-cego gościa, księdza lub biskupa. Wizyty duchownych stawu ty się też dla nas swoistym„oknem na świat".Pierwszą przeszkodą do wzięcia od chwili znalezienia się w obozie były święta BożegoNarodzenia. Panie — a były to: Halina Mikołajska, Teresa Bogucka, Anka Kowalska,Małgosia Łukasiewicz, Marzena Kęcik, Lilka Wosiek i Halila Suwała — internowane wodrębnej części budynku, I Tiogły pozostać z nami aż do północy. W ten wieczór wigilijny1981 roku wygłosiłem do moich przyjaciół „przemówię- I nie optymistyczne": „Po razdziewiąty w życiu spędzam Bże Narodzenie w więzieniu. Może to nietaktowne, że wamto dziś mówię. Ale chcę wam dodać otuchy: można to przeżyć i pozostać sobą. Nikomunie życzę dziewięciokrotnych Świąt za kratami. Ale trzeba zachować nadzieję. I my znówbędziemy mogli święcić Boże Narodzenie w domu, wspólnie z naszymi rodzinami. Nie

życzę wam przede wszystkim, żebyśmy szybko wrócili do domu, choć każdy z nas bytego bardzo chciał. Życzę wam, abyście wrócili do domu w takiej kondycji, by mócwaszym żonom, dzieciom i wszystkim waszym przyjaciołom spojrzeć w oczy. Nie jestpewne, kiedy nas wszystkich zwolnią. Ale ważniejsza od zwolnienia jest zewnętrzna iwewnętrzna postawa, z którą opuścimy to miejsce".Mimowolnie patetyczne, słowa te musiały zabrzmieć jak wyzwanie w rozpaczliwejsytuacji, gdy nasza własna ojczyzna została napadnięta przez naszych własnychrodaków.Życie nauczyło mnie dzielić się nadzieją na przyszłość. Owocuje to — dla innych, a

szczególnie dla prześladowanych i dla nas samych. To jest wiara, którą w sobie zacho-wałem. Wierzę, że pomaga w tym Duch Święty.Wszystko, cokolwiek próbowałem w moim życiu uczynić dobrego, było mi oddane więcejniż stokrotnie, tysiąckrotnie może. Rachunek mojego życia dowodzi, że warto byćprzyzwoitym człowiekiem. A owo „pozostać przyzwoitym", owo doświadczenie, żekonieczne jest w ważnych kwestiach pozostać nieugiętym, nie dać się poniżyć — tochciałem wtedy w obozie przekazać moim towarzyszom niedoli. Podczas drugiej wojnyświatowej pomagałem Żydom. Potem oni pomagali i mnie. Nie uczyniłem wiele, a takwiele mi oddano. Takim po prostu byłem, tak mnie wychowano. Moi rodzice i dziadkowie

nie byli żadnymi intelektualistami. To byli zwyczajni porządni ludzie, którzy chcieli żyć poludzku. Ojciec mawiał: „Jest mi obojętne, skąd kto pochodzi. Musi być uczciwy — i to

22

Page 23: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 23/201

wystarczy". To proste zdanie zachowało dla mnie sens na całe życie.Motywacje religijne rozwinęły się we mnie dopiero w czasie wojny, dopiero po pobycie wOświęcimiu. W Oświęcimiu bowiem popadłem w zwątpienie. Ledwie mogłem się modlić.Zadawałem sobie pytanie, które do dziś pozostało bez odpowiedzi dla wielu z tych,

którzy przeżyli: jak Bóg mógł do tego dopuścić? Nie byłem dość pobożny, dość wierzący,by to pojąć. Nie mogłem wytłumaczyć sobie, jak to Nie mogło dziać: z jakich racji,straszliwych i pełnych tajemnicy. Pomimo tego Bóg nadal dla mnie istniał.W więzieniach i obozach nauczyłem się też tolerancji. I że lepiej zachować w pamięcidobro a zapomnieć zło, które nam ludzie wyrządzili. Inaczej nie sposób przeżyć. Chcęodepchnąć od siebie wszystko, co negatywne. Nie dlatego, żebym był święty, chciałbympo prostu żyć. Nie chcę już pozostawać pod ustawiczną presją, pod jaką znajdowałemsię przez lata. Z pewnością inni ludzie przeżyli więcej zła. Czuję jednak, że dlaprzeciętnego Europejczyka — moje doświadczenie, to też dosyć.Wśród jezior i lasów, we względnym komforcie, zamknięci byliśmy z naszymi nadziejami imarzeniami. Ale wiedzieliśmy: historia idzie naprzód. Nie pozostaje w bezruchu, mimociosu — ten był oczywistością. Nasz kraj przeżył już w swoich dziejach bardziejbeznadziejne sytuacje. Od wydarzeń lata 1980, od powstania wolnych związkówzawodowych „Solidarność", niemal nikt w naszym kraju nie był tak szalony, bykwestionować naszą sytuację geopolityczną. Zbędne były napomnienia płynące do nas zZachodu, a już zupełnie zbędne — głosy owych „besserwisserów", którzy powprowadzeniu stanu wojennego mówili, że „musiało" do tego dojść, że „od początku"było to oczywiste.Nasza młodzież doświadczyła po raz pierwszy, czym może być wolność, chłonęła smak

polskiego lata. Mimo brutalnego gwałtu, smak ten pozostał w jej pamięci, w pamięci mi-lionów zwykłych ludzi — tych może najbardziej. Solidarność wszystkich warstw! To byłonowe, wryło się w pamięć społeczną i będzie owocować w przyszłości. Bo ani funkcjona-riusze partyjni, ani generałowie nie mogą trwale zepchnąć itrzydziestosześciomilionowego narodu w wewnętrzną emigrację, a tym bardziej wrezygnację. Granice możliwości muszą być stale rozeznawane na nowo, nikt ich niemoże określić na stałe — są płynne. Historii nie da się przewidzieć, tyle wiem, jakohistoryk. Miałem czas, by nad tym pomyśleć. A marzyć wolno — nawet w krajupozbawionym wolności. I niekiedy nawet marzenia się spełniają.

23

Page 24: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 24/201

2. URODZONY W WOLNOŚCI DLA WOLNEGO ŻYCIA

Byłem dzieckiem wolnej Rzeczypospolitej, urodzonym w trzy lata po powstaniu na nowopaństwa polskiego, po zmartwychwstaniu polskiego orła. Byliśmy pierwszym pokoleniem,

które przyszło na świat i wychowało się już w wolnym państwie.Mój ojciec był urzędnikiem Banku Polskiego. Przybył do Warszawy jako syn chłopski zewsi w zaborze rosyjskim. Rosyjski zaborca nie widział celu w podnoszeniu oświatyludowej — przeciwnie, „historycznie" opłacić mu się mogła ciemnota podbitego ludu.Ojciec pochodził z rodziny półanalfabetów, kształcił się dalej sam, twardą pracą, bezpomocy ani protekcji budując swoją karierę. Był rzeczowy, małomówny i może nawetobciążony kompleksami; w każdym razie z trudem i bardzo powoli dochodziłem z nim doosobistego kontaktu.Matka moja, z domu Zbiegniewska, pochodziła — też typową koleją polskiego losu — zezubożałej rodziny ziemiańskiej z Kujaw, która jeszcze dwa pokolenia wcześniej byłanieźle sytuowana materialnie i społecznie. Ale w pokoleniu, do którego ona należała,trzeba było już samemu zarobić na utrzymanie i samemu tworzyć własną egzystencję.Moja babka ze strony matki miała pięcioro dzieci. Mąż kolejarz, drobny urzędnik KoleiWarszawsko-Wiedeńskiej. Sama była nauczycielką (ur. ok. r. 1860), co u schyłku XIXwieku już dla kobiety coś znaczyło. Nikt z rodziny ani krewnych nie był bogaty, alewszyscy żyli nieźle, na poziomie średniej warstwy społecznej. Oczywiście matkapięciorga dzieci nie mogła długo pracować jako nauczycielka, liczna rodzina żyła więctylko z niewielkiej pensji kolejarskiej. Dziadek zmarł w 1914 r., gdy matka moja miałasiedemnaście lat. Po maturze poszła do szkoły handlowej, potem pracowała jako

kontystka, następnie księgowa w biurach elektrowni warszawskiej, do roku 1944.Warszawa była miastem mojego dzieciństwa. Nie ta dzisiejsza, zniszczona przez bombyw 1939 roku, a potem zrównana z ziemią w czasie Powstania Warszawskiego i poPowstaniu. To było miasto, gdzie w materialnej substancji żyła tradycja naszej historii ikultury, tak jak narastała przez — dobre i złe — wieki. Stała się znów stolicą państwa,centrum administracyjnym i gospodarczym i — mimo powojennej biedy, trudności,kryzysu światowego — rozbudowywała się i piękniała, coraz bardziej zbliżając się cha-rakterem do innych europejskich stolic. No i była oczywiście symbolem niezawisłegopaństwa, suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej, która już w 1920 roku miała w bitwie nad

Wisłą przejść próbę ogniową — o nasze przeżycie i przyszłość Europy. (Opowiadano mi jako dziecku, że w owym historycznym sierpniu 1920, gdy w mieście słychać już było so-wieckie działa — pozostało w nim dwu tylko dyplomatów, charakterystyczne:przedstawiciel Turcji i nuncjusz papieski Achilles Ratti, późniejszy papież Pius XI,któremu Polacy nigdy nie zapomnieli tego, że w najcięższych chwilach pozostał z nimi.)Dla naszego pokolenia jednak — mówiąc prawdziwie — owym symbolem na nowożywym stała się Warszawa dopiero po 1939 roku. Przedtem byliśmy normalnymi dziećmi,normalnymi młodymi ludźmi, żyjącymi w normalnie wolnym kraju i sposobiącymi się dopracy w nim. Byliśmy patriotycznie kształtowani, ale o tym nie mówiło się na co dzień.

Nikt nas też nie wychowywał na bohaterów; jeśli wielu z nas nimi się stało, to zostałonam lo przez bieg wypadków narzucone.

24

Page 25: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 25/201

Była też Warszawa — ta moja — miastem, w którym co trzeci mieszkaniec był Żydem.Znaczącymi punktami, obok kościołów, były w niektórych częściach miasta synagogi ibóżnice. Było to jedyne wówczas miasto europejskie o tak znacznej liczbie mieszkańcówżydowskich.

Wyrastałem na granicy polskiej i żydowskiej części miasta. Niespełna 200 metrów odnaszego mieszkania na ul. Bielańskiej znajdowała się wielka warszawska synagoga naTłomackiem. Nie opodal biegła ulica Nalewki, znana Żydom całego świata, centralnaulica dzielnicy żydowskiej — żydowsko-warszawski Broadway. Tu nie mieszkali w ogólenie-Żydzi. Domy cztero, pięciopiętrowe miały po dwa, a nawet trzy podwórza —prawdziwe małe miasteczka z tysiącami ruchliwych Żydów w chałatach. W szabas naulicach całkowita pustka, zupełnie jak dziś w Jerozolimie w Mea Shearim.Kiedy później, po latach przyjechałem do Jerozolimy, opadły mnie wspomnieniażydowskiej Warszawy. Jest martwa, ale mam ją — żywą — przed oczami.Innym obrazem pozostałym mi z dzieciństwa był znajdujący się też w pobliżu naszegodomu potężny budynek Centralnego Więzienia Śledczego przy ul. Daniłowiczowskiej. Itak pobliskie — synagoga i więzienie już w dzieciństwie odcisnęły się na moim życiu...W tym okresie byliśmy już nieco lepiej sytuowani, mieliśmy służącą — dziewczynę zewsi, która chodziła ze mną na spacery do parku. Ogród Saski lub Park Krasińskich leżałyteż w pobliżu dzielnicy żydowskiej, często bawiłem się więc tam z żydowskimi dziećmi.Najczęściej mówiły jidysz. I Jako dziecko rozumiałem ten język moich kolegów.Jako mały chłopiec, w latach dwudziestych słyszałem I nieraz napomnienia: „Bądźgrzeczny, bo przyjdzie zły bolszewik i cię zabierze". Tak więc nie Baba Jaga, nie dziadani diabeł, nie Żyd, ale bolszewik był dla mnie uosobieniem wszelkiego zła na świecie,

bo jeśli nie byłbym grzeczny, przyszedłby i zabrał mnie! Tak przestrzegała mnie naszasłużąca, prosta dziewczyna, dla niej bolszewicy byli okropni — nie tylko nie bylikatolikami, ale w ogóle bezbożnikami!Matka moja była tradycyjną katoliczką. Nie wiem, czy była głęboko wierząca, aleprzywiązywała wielką wagę do praktyk religijnych. Czuwała nad tym, abym wieczoremodmówił pacierz, w niedzielę chodziłem zawsze z moją matką na Mszę Św. Sądzęrównież, że to jej religijne przekonania zadecydowały, że posłany zostałem do prywatnejszkoły katolickiej, gimnazjum Św. Stanisława Kostki.Szkoła ta dała mi solidne podstawy wykształcenia humanistycznego i poczucie związku z

chrześcijańską kulturą zachodnioeuropejską. Maturę pisałem na temat Minny vonBarnhelm Lessinga. Wszystkie najważniejsze dzieła klasyków czytaliśmy w oryginale:wielkie imiona literatury niemieckiej — Goethe, Schiller, Lessing czy Heine, to nie byłydla nas puste słowa. Nasz nauczyciel niemieckiego był zamiłowany w kulturzeniemieckiej. Rozstrzelało go SS w sierpniu 1944 roku...Oczywiście mieliśmy wiedzę i świadomość negatywnych stron w historii stosunkówpolsko-niemieckich, zaborczych tendencji naszego zachodniego sąsiada. Byliśmywychowani na Krzyżakach Sienkiewicza, a nasi nauczyciele mieli nawet jeszcze wzupełnie żywym osobistym doświadczeniu prześladowania polskości w zaborze pruskim.

Z bólem też obserwowaliśmy położenie polskiej mniejszości na Warmii r/.y naOpolszczyźnie. Gdańsk uważaliśmy za miasto historycznie, politycznie i gospodarczo

25

Page 26: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 26/201

Page 27: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 27/201

Potem, w sierpniu 1944 r., on i ponad dwudziestu innych jezuitów z domu naRakowieckiej zostało zamordowanych przez SS.Od połowy lipca do połowy sierpnia 1939 r. odbywałem obowiązkową służbę w JunackichHufcach Pracy koło Dąbia nad Nerem. Użyto nas na terenach dotkniętych powodzią nad

Wartą. Było to ważne doświadczenie w moim życiu. Żyliśmy w obozie na wsi, wnamiotach i barakach, co dzień maszerowaliśmy po kilka kilometrów, najczęściej złopatami; uczono nas również obchodzić się z bronią. Ale głównym naszym zadaniembyło niesienie pomocy miejscowej ludności. Pierwszy raz w życiu zetknąłem się zrówieśnikami, którzy nie kończyli szkoły średniej, lecz po szkole powszechnejzdecydowali się na szkołę podoficerską. Zaciągali się w wieku lat 15, do 18 latuczęszczali do szkoły, zdobywali zawód i już zarabiali. Najczęściej byli to synowiechłopscy z całkiem biednych rodzin. Byli z nami w tej samej jednostce, mieszkaliśmy wewspólnych salach i wykonywaliśmy te same prace. Podobnie jak my używani byli przykatastrofach żywiołowych, również np. do budowy dróg. Mieli apetyt, byli pogodni i radziz życia. Nauczyłem się, że trzeba z nimi trochę inaczej rozmawiać: byli bardzo dobrymikolegami, jeśli się chciało ich traktować jak kolegów. W tym okresie okolicę dwukrotnienawiedziła powódź. Budzono nas w nocy i — wyruszało sześciuset chłopaków. Jednipróbowali na gwałt umacniać wał workami z piaskiem, inni ratowali ludzi i ich dobytek.Pracowaliśmy niemal bez przerwy przez trzy albo cztery doby. Kuchnia polowaprzywoziła nam posiłek, zasypialiśmy tam, gdzie pracowaliśmy, na dwie—trzy godziny,potem pobudka — i znów do roboty. Przenosiłem dzieci, pocieszałem starych.Spiętrzając ziemię z gałęziami i darnią próbowałem jakoś zatrzymać wodę. W końcubyłem całkowicie bez sił. Pamiętam, że gdy dano nam wreszcie dzień wolny, przespałem

20 godzin bez przerwy. Właściwie zupełnie podstawowe doświadczenia, ale przecieżwiele zależy od tego, co się z takich doświadczeń wyniesie. Wtedy po raz pierwszyzrozumiałem, co to znaczy pomagać ludziom ciężko doświadczonym i znajdującym się wniebezpieczeństwie.Wróciliśmy do domów — za dwa tygodnie wybuchła wojna.20 września miałem zameldować się w jednostce wojskowej w Modlinie. Jak wieluinnych, nie zdążyłem.Od paru dni kopaliśmy w Warszawie rowy dla osłony ludności przed bombardowaniem,ochotniczo, pod kierunkiem saperów. Było to swego rodzaju pospolite ruszenie: także

kobiety, także siostry zakonne, także chałatowi Żydzi. Dużo w tym było jeszcze zabawy— trochę jak w teatrze. Ale wielu oficerów rezerwy było już powołanych.

27

Page 28: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 28/201

3. PIERWSI LUDZIE ZGINĘLI WE ŚNIE

1 września 1939 r. Obudziła mnie matka: „Coś grzmi. Słychać wyraźnie. Wstawaj!"„Mamo, to przecież ćwiczenia. Daj mi spokój. Mam wakacje". Pokazywała na małe

obłoczki: „To przecież obrona przeciwlotnicza!"A potem usłyszeliśmy w radio orędzie Prezydenta. To była wojna. Warszawa byłazbombardowana, nim jeszcze nadano to orędzie. Tysiące ludzi biegło, aby zobaczyćpierwsze zburzone domy: my, warszawiacy, z natury jesteśmy ciekawi.I tak zginęli pierwsi ludzie, we śnie, w swych domach.Pierwsze zarządzenia dotyczyły zaciemniania miasta i organizacji powszechnej obronyprzeciwlotniczej. Samoloty nadlatywały co parę godzin. Początkowo były to mało groźnenaloty, bardziej rozpoznanie niż bombardowanie. To wiem teraz, z prac o wojnie, alewtedy baliśmy się. Byliśmy w matni. Usiłowałem dostać się do wojska, przed budynkiemstały tysiące młodych ludzi, którzy już przedtem służyli w wojsku. Innych nieprzyjmowano. Już pojawili się w mieście pierwsi uciekinierzy, także żołnierze z rozbitychpułków, zmieszani z cywilami; rodziny chłopskie, które uciekły z ostrzelanych wiosek, zespalonych domów. Dziesiątki tysięcy ludzi w ciągu tygodnia. Niczego to nie zmieniło.Tysiące przybyły do Warszawy, tysiące ją wcześniej opuściły jako regularna armia. Wmieście tworzono komitety opiekuńcze: kościelne, państwowe, miejskie, społeczne.3 września przeszedł przez Warszawę jakby dreszcz zwycięstwa: Anglia i Francjaprzystąpiły do wojny. Byłem wtedy w kościele Św. Jakuba, około godziny 12.30. Dowygłaszającego kazanie księdza Oraczewskiego podszedł ministrant z karteczką i ksiądzprzerwał kazanie: „Muszę wam podać dobrą wiadomość. Nie jesteśmy sami! Wielka

Brytania przystąpiła do wojny". Zaintonował „Te Deum Laudeamus". Ogromny tłumciągnął w stronę ambasady brytyjskiej, by zamanifestować swą radość. Poseł brytyjskistal na balkonie razem z ministrem Beckiem. A potem przyszła ta sama wieść o Francji ipo południu wszystko powtórzyło się znowu przed ambasadą francuską. Czerpaliśmynadzieję z solidarności sprzymierzonych, nie czuliśmy się już sami, wierzyliśmy, że wciągu paru dni będziemy w Berlinie i że wojna się szybko skończy. W środowiskunarodowo-konserwatywnym I narodoworadykalnym (endeckim i oenerowskim) mówiononawet: „My też mamy swe pretensje terytorialne. Ostatecznie przed rokiem tysięcznymbyły to nasze ziemie: Pomorze Zachodnie, Dolny Śląsk, słowiańskie osadnictwo po

Herlin". Marzyciele i fantaści poszli w pewnym sensie mimo woli na rękę propagandzieniemieckiej. Potem te ulotki, broszury i plakaty przedrukowywano w Niemczech jako do-wód polskiej żądzy agresji. Przemilczano przy tym naturalnie, że te tendencje znalazływyraz dopiero wtedy, gdy Niemcy wypowiedziały pakt o nieagresji i wzięły Polskę za celataku. Doskonale to pasowało potem do doniesień o napadach na Niemców. Do całejpropagandy hitlerowskiej ii „krwawej niedzieli" w Bydgoszczy itp.Niemiecka mniejszość do roku 1939 żyła w Polsce całkiem dobrze. Byli to ludzie na ogółnieźle sytuowani, pracowici, rzetelni, odnosili sukcesy zawodowe. Nie było wśród nichbezrobotnych, głodnych, elementów ze społecznego marginesu, niewielu kryminalistów.

Niemcy byli dobrymi rolnikami, rzemieślnikami, urzędnikami, nauczycielami, lekarzami.W Łodzi i na Górnym Śląsku do tego przemysłowcu mi — to, zwłaszcza na Śląsku,

28

Page 29: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 29/201

stwarzało większe problemy. Byli też w Polsce niemieccy socjaldemokraci, ci padli ofiarą ucisku dopiero, gdy przyszli tu hitlerowcy. Wcześniej Jednak już — wraz z ekspansją hitlerowskiej propagandy — stosunki między Polakami i niemiecką mniejszością stawały»l(; coraz bardziej napięte, nieufne, a ze strony Niemców często agresywne.

Rząd opuścił Warszawę 6 września, ewakuowano ministerstwa i inne urzędy. Naprzedmieściach wznoszono barykady. Wciąż przerywano program radiowy, by wzywaćludność do budowania umocnień. Z 6 na 7 września przyszli do Wis do domu na ul.Opaczewskiej żołnierze prosząc, abyśmy upuścili nasze mieszkanie. Było to w pobliżulotniska i krańców miasta. „Tu teraz będzie front. Przepraszamy, ale nie da rady... Proszęwziąć wszystko, co potrzebne. Nie możemy gwarantować..." „Klucze?" „Lepiej zostawić,tu nikt niczego nie ukradnie, a w razie konieczności i tak będziemy musieli otworzyć".Zostawiliśmy wszystko. Z dwiema walizami poszedłem do znajomych, do centrummiasta. 8 września pojawiły się pierwsze niemieckie czołgi. I właśnie przed naszymdomem stoczyły pierwszą potyczkę. 9 września nastąpiło już generalne niemieckienatarcie z zachodu w kierunku Woli i od południa w kierunku Ochoty.Pośpieszyłem do punktu werbunkowego, ale spośród tysięcy ochotników przyjęto tylko600 osób, reszta odeszła z niczym. Zameldowałem się więc do służby w szpitalu. Jakonoszowi biegliśmy w kierunku zbombardowanych miejsc, zbieraliśmy rannych i nieśliśmyich na noszach do szpitala, Wspólnie ze starszym panem — mógłby być moim ojcem —niosłem kiedyś na noszach ranną w brzuch kobietę. Ciągle powtarzały się ataki zpowietrza, ostrzeliwanie z broni pokładowej: stanowiliśmy żywe cele. Wystarczyło sięporuszyć a już słyszeliśmy strzały. W pewnym momencie spostrzegłem, że jesteśmy znaszym ciężarem na pustej przestrzeni, przed nami mur. Samolot schodził coraz niżej,

Strzelali. Położyliśmy się na ziemi, przed i za noszami. Nie zapomnę do końca życia tychparu sekund, gdy pociski z broni maszynowej uderzały o metr nad nami. Później byłem wtym miejscu parokrotnie i widziałem ich ślady na murze. Kiedy wstaliśmy, kobieta nanoszach już nie żyła. Byliśmy już najwyżej o 500 metrów od naszego celu, od szpitala,który może byłby dla niej ratunkiem.A potem także szpital płonął. Wynosiliśmy ludzi z sal układaliśmy pod gołym niebem natrawniku. Było jeszcze łato. Ale bomby zapalające spadły na trawnik i widziałem jakludzie na tym wielkim placu płonęli, krzyk i jęki były pod niebo. Bomby zapalające — jakświeczki na choince. Żywi ludzie, żywe pochodnie.

To wszystko trwało do końca oblężenia miasta. 27 września nastąpiło zawieszenie broni.28 września poddanie Warszawy, kapitulacja. W nocy z 30 września na 1 październikawkroczyły pierwsze oddziały niemieckie do mojego miasta.Podczas parady zwycięstwa przed Hitlerem w dniu 5 października Warszawa byławymarłym miastem. Było tam tylko paruset Niemców, koniunkturalnych, świeżoupieczonych „volksdeutschów". Ciężko było wytrzasnąć Niemców w urdeutsche StadtWarschau.I tak zaczął się czas okupacji.

29

Page 30: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 30/201

4. DUŻY NOS, OKULARY, A WIĘC ŻYD...

Zanim Hitler w Warszawie odebrał ową defiladę, musiano usunąć z ulic barykady izapory. Czasem sięgały one drugiego piętra, za nimi — rowy przeciwczołgowe. Zatrzy-

mywano po prostu ludzi na ulicy i kazano im rozbierać zapory. „Chodź, chodź, spróbuj"— mówili niemieccy żołnierze. Zauważyłem, że brano głównie Żydów. Kto wydawał sięŻydem, tego od razu zatrzymywano: Komm, Jude, komm!Także i mnie wzięli za Żyda. Miałem duży nos, byłem wychudzony, nosiłem okulary...Jakiś podoficer zawołał: Komm, Jude, mach. mit! Stał tam młody mężczyzna, który takżenie był Żydem. Podszedł do niemieckiego podoficera I pokazał mu swój medalik z Matką Boską. „Proszę, niech pan popatrzy, wcale nie jestem Żydem, jestem katolikiem".Puszczono go. Zrobiło mi się do głębi wstyd. Nie byłem nigdy bardzo pobożny, w każdymrazie w tradycyjnym słowa tego znaczeniu, ale Bóg istniał, ważna była miłość bliźniego,Ewangelia, Kazanie na Górze. To była istota mojej wiary.Zdecydowałem się pozostać. Zaświtało mi, co może się jeszcze zdarzyć i pomyślałem:„Na miłość Boską, to przecież zwykłe świństwo. Ci ludzie już zaczynają dystansować sięod Żydów. Uważają, że są lepsi, bo czczą — żydowską przecież! — Matkę Boga, MatkęJezusa, Miriam z Nazaretu". To była niby drobna rzecz, ale od tego momentu zacząłemsobie wyobrażać możliwe reakcje wielu ludzi. A było to przecież w sytuacji, gdy nie było jeszcze w mieście niemieckiej policji, panowała względna swoboda, można byłopopracować parę godzin a potem zniknąć.Antysemityzm — filosemityzm, to nie leżało dotychczas w kategoriach mojego myślenia,a raczej były to jakby dwie skrajności tego samego nonsensu. Było dla mnie oczywisto-

ścią, że nie według pochodzenia — narodowego, społecznego c/y wyznaniowego —klasyfikuje się ludzi.Mój ojciec, jak wspomniałem urzędnik bankowy, mawiał: „Niech będzie Turek, niechbędzie Żyd, byle tylko był wypłacalny". Utrzymywał stosunki z bankami żydowskimi, miałżydowskich przyjaciół — jak on filatelistów i numizmatyków. By! bowiem znanym wEuropie numizmatykiem, także ekspertem w zakresie fałszerstw monet i banknotów,opracowywał ekspertyzy w kraju i za granicą. Swoją pozycję życiową osiągnął pracą iuporem i za te cechy ceni wielu Żydów. Byli to dla niego ludzie dzielni — sumienni ipracowici. Często imponowali mu. Jego kontrahentów znałem jako gości naszego domu.

Antysemici byli dla ojca durniami, pomyleńcami, ekstremalnymi kretynami, którzywidocznie właśnie w tych czasach nie mieli nic lepszego do roboty.Sądzę, że moja matka bardziej była w tym względzie poi wpływem mieszczańskiegowychowania, miała także uprzedzenia ukształtowane w kościele i na lekcjach religii,stereotyp: „Żydzi zamordowali naszego Jezusa". Słyszałem to od niej. Ale równocześniebywały u nas jej żydowskie przyjaciółki i ja, jako dziecko odwiedzałem z matką ich domyNauczono mnie tylko, że nie należy przy tych wizytach po ruszać tematów religijnych,gdyż Żydzi są innej wiary. To wszystko było normalne, ale nie tak bardzo powszechne,Kiedy doszło w połowie lat trzydziestych do ekscesów anty semickich na uniwersytecie

warszawskim i gdy w mojej kia się szkolnej padały wypowiedzi antysemickie, pytałemkolegów, czy też znają jakiegoś Żyda. Odpowiedź była w każ dym wypadku jednakowa:

30

Page 31: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 31/201

ależ skąd! Nie mamy żadnych kontaktów. Sądzę, że wśród uczniów mojej klasy byłem jedynym, który znał żydowskie domy i żydowskie rodziny i od dziecka bawił się zżydowskimi rówieśnikami.Nawiązanie znajomości z Żydami nie było zresztą łatwe Tradycjonaliści żyli w izolacji od

nas, Polaków. Nasi znajomi Żydzi odeszli już od tradycji, asymilowali się w otaczającymich społeczeństwie. Nie wchodzili do mieszkami w nakryciu głowy, nie nosili chałatów.Byli w obyczaju tacy jak my — podobnie jak ówcześni Żydzi niemieccy albo francuscy. WWarszawie było wiele tysięcy Żydów w wolnych zawodach: adwokaci, lekarze,inżynierowie, dzienni karze, literaci, aktorzy. A tych bardziej konserwatywnych było może300 tysięcy, większość z nich żyła tylko we własnym środowisku, w swego rodzajugetcie. W tej dzielniej żaden Żyd — właściciel kamienicy — nie wynająłby mieszkaniachrześcijaninowi, obojętnie, Polakowi, Niemcowi czy Czechowi. Było to niemożliwe zewzględów zasadniczych dla pobożnego Żyda grzechem jest mieć wśród swoich obce go,w ich wspólnocie. Dom jest wspólnotą. Obcy nie powinien mieć do niej wstępu. W sensiedobrowolnego izolowania się swoje getto zbudowali sami. I tak mogło trwać, gdyby nicto, co przyniósł hitleryzm. Tych ukształtowanych w izolacji, nieznających polskiegoobyczaju, często języka. Żydów najtrudniej było ratować przed zagładą — nawet w takiejskali, w jakiej to w ogóle próbowano robić. Pod niemiecką okupacją obszar tzw.„żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej" jedynie trochę poszerzono. No i przymusowoprzesiedlono w jej obręb i zamknięto Żydów z innych dzielnic miasta, bez względu na to,czy byli spolonizowani, czy nie. Tam, gdzie stoi dziś pomnik Bohaterów Getta, mieszkalikiedyś „przeciętni" Żydzi.Tymczasem „nasza Warszawa", miasto pogodnej i pełnej perspektyw młodości,

zmieniała się. I zmieniało się nasze tycie. Uniwersytety były już zamknięte. W listopadzie1939 r. uwięziono w Krakowie większość profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieluz nich zmarło wkrótce w obozie koncentracyjnym. To było bardzo ważne ostrzeżenie, żenie będzie żadnej dla nas szansy, abyśmy mogli podjąć normalne studia. Sądziłemwówczas, że wojna skończy się w roku 1940, wiosną lub latem. Nie ulegało dla nasnajmniejszej wątpliwości, że Francuzi i Anglicy pobiją Niemców, chodziło więc oprzetrzymanie kilku miesięcy, a potem znowu wróci normalne życie.Próbowałem pomóc mojej rodzinie, byliśmy bowiem — Juko rodzina urzędnicza —mocno dotknięci warunkami. Pensje utrzymano na poziomie przedwojennym, ale wartość

pieniądza spadła kilkanaście, potem kilkadziesiąt razy. To co zarobiła moja matka jakoksięgowa w elektrowni warszawskiej, wystarczało teraz akurat, aby przeżyć trzy—czterydni. Od zarządu miasta dostaliśmy wprawdzie deputat, parę kilogramów żywności,sprzedawało się coś z rzeczy, trochę kosztowności, ale to wystarczyło zaledwie na paręmiesięcy i to bardzo skromnego życia. A co potem? Cóż mogłem zrobić? Miałem dwie„lewe ręce" i byłem całkowitym beztalenciem technicznym. Pozostawał mi tylko czarnyrynek.Zima w Warszawie roku 1939/40 była sroga. Dziesięć procent budynków leżało wgruzach. Było kilkadziesiąt tysięcy zabitych i rannych, wielu chorych. W oknach

brakowało szyb. Centralne ogrzewania zastępowano różnymi piecykami, „kozami", ale ido nich nie stało opału. Paliło się, czym się dało. Często następowały przerwy w

31

Page 32: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 32/201

dostawie prądu, na rynku pojawiło się coś, co było dla nas nowością, ale szybko sięprzyjęło — lampki karbidowe. Nasze dotychczasowe mieszkanie nie nadawało się doużytku. Przeprowadziliśmy się do żydowskiego domu w na pół żydowskiej dzielnicy przyul. Chłodnej 42, gdzie mieszkali razem z nami prze-mieszani Żydzi i robotnicy polscy.

Podnajął nam jeden pokój w swoim dwupokojowym mieszkaniu kolega mojej matki zpracy. Mieszkałem, więc teraz u obcych, kuchnia, toaleta łazienka były do wspólnegoużytku. Właściciel mieszkania wspólnie z sąsiadami — Żydami ratował się materialniehandlem. Jeden z tych sąsiadów, pamiętam, że nazywał się Majzuls, zagadnął mnie: „Mymusimy już nosić te opaski w mieście przeganiają nas, poniewierają, rabują — czy niepomógłby mi pan w moim interesie?" — „Ma pan sklep?" — spytałem. — „Nie, sklep jestzamknięty, ale w domu mam różne towary, gdyby pan podjął się coś z tego sprzedać,płaciłbym panu procent".Lokowałem się z małą walizeczką gdzieś na ulicy. W walizce była damska bielizna, bowłaśnie taki towar miał ów kupiec. Nie miałem odwagi zaczepiać przechodniów, kobietktóre mnie mijały, po prostu nie wiedziałem, jak to zrobić Ale niektóre dostrzegały, że jestem młody i bezradny, i same pytały mnie, co też mam tam do sprzedania, a ja odpo-wiadałem: „Proszę, niech pani spojrzy". I tak przyczyniałem się do utrzymania rodziny.Wtedy jeszcze Żydzi mogli wychodzić z wyznaczonej dla nich przez Niemców dzielnicy— getta, nosili opaski z gwiazdą Dawida. Ale już wtedy nie wolno im było wchodzić naniektóre ulice i do parków.Mój ojciec zareagował z wściekłością na okupację niemiecką. Mówił, że dla tych łotrównie będzie pracował. Poszczęściło mu się. Niemcy powołali w Generalnym Guber-natorstwie nowy bank, ale utworzono także biuro powiernika — instytucję likwidującą 

agendy przedwojennego Banku Polskiego. Bank miał dla urzędników własne domymieszkalne i w kompetencji ojca znalazła się gospodarka tym mieniem. Cieszył sięzaufaniem strony polskiej i — w pewnym stopniu — niemieckiej. Zwierzchnikiem BankuEmisyjnego w Warszawie był Niemiec z Czechosłowacji, stosunkowo dobrzeusposobiony, ze zrozumieniem dla problematyki bankowej i respektem dla fachowców.To, co wiązało się ściśle ze sprawami zawodowymi, można z nim była stosunkoworzeczowo załatwić. Te cechy Treuhandera Polacy starali się jakoś wykorzystać. Ojciecprowadził różne interesy ze swoimi żydowskimi znajomymi. Był wśród nich starypartner, przed wojną właściciel antykwariatu dzieł sztuki. Nazywał się Wajnsztok. Żył z

żoną i paronastoletnim synem dość izolowany od świata zewnętrznego, bał sięwychodzić z mieszkania. „Mój drogi — zachęcił mnie ojciec — nie masz zbyt wiele doroboty, może byś pomógł panu Wajnsztokowi". Odbierałem przeto u Wajnsztoka różnerzeczy, ojciec je sprzedawał, a ja odnosiłem pieniądze właścicielowi do dzielnicyżydowskiej. Po zamknięciu getta warszawskiego 1 listopada 1940 r. ojciec chciał wdalszym ciągu jakoś pomagać. Najważniejszą uprawą było utrzymanie komunikacji zmiastem, by można było coś kupić albo sprzedać, wymienić informacje. Wtedy i ze wieluŻydów miało pieniądze. Wajnsztok zaproponował ojcu zorganizowanie dla banku grupyżydowskich i ni lotników. Ojciec wytłumaczył swoim niemieckim przełożonym, że

przydaliby się Żydzi do pracy w banku, do inwentaryzacji, przenoszenia ciężarów,sprzątania. Niemcy posługiwali się powszechnie żydowskimi robotnikami i na razie

32

Page 33: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 33/201

przyjmowali jako coś oczywistego takie żądania ze (trony Polaków. Dla Żydów wyjście zgetta do pracy stwarzało jedyną możliwość nawiązania zerwanych przez mur kontaktów,załatwienia dla siebie i innych życiowo ważnych upraw. Wajnsztok przekupił żydowskichpolicjantów i utworzył taką grupę roboczą. Przychodzili do banku z niemieckimi

strażnikami, ale ci zostawali w dyżurce, dostawali tam wódkę i w ten sposób się ich„unieszkodliwiało". Przez cały dzień Żydzi w banku mieli względną swobodę, dostawalileż posiłek ze stołówki urzędniczej. Ojciec wciąż wynajdywał nową robotę — często dośćfikcyjną — i utyskiwał: „Tyle pracy, czy nie ma więcej Żydów!" Niemiecki dyrektor tech-niczny bez zbytniej wnikliwości po prostu podpisywał zapotrzebowanie do niemieckiejpolicji. Żydzi przychodzili codziennie. Byli oczywiście normalnie traktowani, przebywali wogrzanych pomieszczeniach, nic im bezpośrednio nie zagrażało. Ale któregoś dnianagle skończyło się. Niemcy oświadczyli: „Nie dostaniecie już żadnych Żydów".Czekały już pociągi śmierci.Od wiosny 1940 r. opuściliśmy mieszkanie na pograniczu dzielnicy żydowskiej iwynajęliśmy większe, dwupokojowe, na Żoliborzu, sądząc, że tam zostaniemy przez lata.Matka dalej pracowała w elektrowni. Ukazały się pierwsze obwieszczenia o obowiązkurejestrowania się do pracy Polaków między 18 a 60 rokiem życia. W lutym 1940 r.ukończyłem 18 lat. Ojciec znów mi pomógł: „...nie znajdziesz pracy, poślą cię do Reichuna roboty albo tu do fabryki. Masz pracować na Niemców, na ich wojnę? Lepiej zrób cośdla ludzi". Wtedy dopiero dowiedziałem się, że ojciec już przed wojną pracowałspołecznie w Czerwonym Krzyżu. W końcu maja 1940 r. znalazł mi miejsce w jednej zwielu placówek opiekuńczych Czerwonego Krzyża. Nieliczny personel (lekarz ikwalifikowana pielęgniarka), trzy lub cztery pokoje w różnych częściach miasta. Każdy

mógł tu przyjść i otrzymać poradę za złotówkową opłatą — a jak nie miał nawet złotówki,to i za darmo. Zostałem w takiej przychodni przy ul. Hozjusza siłą pomocniczą,administratorem i gońcem, wszystko w jednej osobie. Otrzymałem legitymację PolskiegoCzerwonego Krzyża i około 130 zł pensji — niewiele te wtedy znaczyło: parę kilo słoninyczy masła.Wielkim szokiem stała się dla nas klęska Francji, upadek Paryża, zawieszenie broni:armia polska we Francji rozbita, część odeszła do Szwajcarii, część przedarła się daAnglii. Przed nami długa noc. Wiedzieliśmy już, że wojna potrwa jeszcze lata — z tą chwilą trzeba było się przestawić.

Powoli, wśród szalejącego terroru, budowano w latach 1940—1941 zręby iorganizowano struktury polskiego państwa podziemnego. Delegatura Rządu na Krajreprezentowała legalny rząd Rzeczypospolitej Polskiej funkcjonujący w Londynie. Zrządem tym i jego delegaturą w kraju współpracowali — w sposób naturalny — wszyscy,poza znikomymi grupami ekstremistów i pozbawionych wtedy poważniejszego znaczeniamniejszości politycznych (jak np. komuniści). Rząd w Londynie i Delegatura Rządu naKraj oraj podziemna namiastka parlamentu stanowiły zarazem zalążek naszegoprzyszłego rządu, choć tej przyszłości jeszcze nie widzieliśmy. Ale ich istnieniewspomagało nadzieję wielu ludzi i przyczyniało się do stabilizacji świadomości: mój rząd

stoi nade mną, on mi to zleca. Jestem obywatelem państwa polskiego i mam obowiązekuczynić wszystko, co jestem w stanie uczynić. Teraz nie dostaję uposażenia, ale kiedyś

33

Page 34: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 34/201

spotka mnie może za to nagroda. Takie zwyczajne, najprostsze porządkujące normyspołeczne.Rychło mieliśmy już swoje własne podziemne sądownictwo. Obywatel polski, któryprzeszedł na stronę wroga, mógł być ukarany śmiercią. Dotyczyło to zwłaszcza oficerów

rezerwy i podoficerów. Byli to po prostu zdrajcy. Kraj był pod okupacją, ale państwoistniało i było uznawane w świecie. Kiedy zabijano gestapowca, nie trzeba było wyrokusensu stricto, ale decyzji odpowiednich władz w podziemiu. Była to przecież wojna —broniliśmy siebie i swoich rodzin. Choć to nie było na froncie, metody niemieckiesprawiły, że front był wszędzie.Kto szpiegował Żydów, był również karany. W stosunku i li i obywateli polskich, którychtrzeba było ścigać, zachowywano całą podstawową procedurę prawną — z udziałem..zawodowych prokuratorów, adwokatów, sędziów. Nie mieliśmy tylko zawodowychkatów. Po udowodnieniu winy, ukazany znajdował się pod obserwacją, w odpowiednimmomencie dosięgano go i szybko wykonywano wyrok przez zastrzelenie. Niestety,musieli to robić żołnierze Podziemia.

34

Page 35: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 35/201

5. AUSCHWITZ

19 września 1940 r. — jak zwykle takie niespodzianki przychodzą w zwykły powszednidzień — obudzili mnie panowie w „żelaznych melonikach", jak nazywaliśmy hełmy

niemieckie. Matka otworzyła, zanim zdążyłem się podnieść.„Nazwisko?" — „Bartoszewski, pracownik Czerwonego Krzyża". — „Zabierać się".Ubierałem się, chciałem coś wyjaśnić. Wszystko na próżno. Byliśmy osaczeni. Napodwórze posesji przy ul. Słowackiego 35/43 wyprowadzono już trzydziestu mężczyzn.Wszystkich, którzy nie mieli niemieckiego Ausweisu. Tego-dnia zabrano z domów wWarszawie około 2000 mężczyzn. Wtedy oczywiście nie wiedziałem, że byłem jedną zofiar akcji terroru prewencyjnego wobec inteligencji polskiej zapoczątkowanej w maju1940 r., tzw. akcji AB (Ausserordentliche Befriedungsaktion).W ciężarówkach jechaliśmy przez miasto. Właśnie pierwsi ludzie szli do pracy. Zewspółczuciem spoglądali na naszą kolumnę. Ale nie kiełkowało w nas nawet przeczucietego, co miało nastąpić.W koszarach SS-Reiterregiment wyładowano nas i ulokowano w wielkiej hali. Był tomaneż, piasek zmieszany z resztkami końskiego nawozu. Musieliśmy się na nim poło-żyć, ciasno jeden obok drugiego, płasko na ziemi. Leżeliśmy jak śledzie w beczce.Niektórzy z bagażem — walizką, plecakiem, teczką. Podoficer SS siedział przy stolemając przed sobą karabin maszynowy. Wyglądało to jak w cyrku, ale nam wcale nie byłodo śmiechu. Od czasu do czasu strzelał w sufit, strzelał w głąb hali, nad naszymigłowami. Co pewien czas wybuchał wrzaskiem, coś ryczał. Poza tym nic się nie działo.Potem przeprowadzano nas po 50—100 ludzi do innego baraku i ustawiano w długiej

kolejce, tak jak dziś wchodzi się do samolotu. Dokonywano rejestracji: „Zawód?" — „Pra-cownik Czerwonego Krzyża". — „A więc bez pracy. Imię, nazwisko?" — Krótkiekwalifikacje — bezrobotny, asocjalny, element z marginesu społecznego. Tak szło,szybko, znowu nas wyprowadzono.Nie było potem żadnych rewizji w domach, nie przesłuchiwano nas.Był upalny dzień wrześniowy, za ciepły jak na tę porę roku. Przyniesiono nam wiadra zwodą — wolno było się zbliżyć tylko na czworakach i pić prosto z wiadra. Potem rzucanow tłum chleb, tak jak rzuca się kamienie. Sami go dzieliliśmy. Pozostaliśmy w tychkoszarach dwa dni.

Nocą 20/21 września podzielono nas na grupy po 50 mężczyzn i po godzinie policyjnejprzewieziono ulicami Warszawy do rampy na dworcu towarowym. Załadowano po 50—60 do wagonów bydlęcych. Nie było kubłów do załatwiania potrzeb ani wody. Doszły jeszcze dwa transporty z więzienia na Pawiaku. Pociąg stał do świtu, następnie powoliruszył w kierunku południowo-zachodnim. Jechaliśmy przez Częstochowę, gdzie długostaliśmy na bocznym torze.U schyłku wrześniowego dnia, już po ciemku, przybyliśmy do Oświęcimia. Nie było jeszcze obozu w Brzezince z rampą, stanęliśmy w szczerym polu, niedaleko od wejścio-wej bramy starego obozu. Musieliśmy skakać z wysoka, bez różnicy — stary czy młody.

Ujadanie psów. Padały ciosy. Schnell, schnell — to były pierwsze niemieckie słowa, jakietam usłyszałem. Ruszyliśmy biegiem. I tak dotarliśmy do bramy.

35

Page 36: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 36/201

Jak by to komicznie nie brzmiało — ta brama wzbudziła w nas nadzieję. Widniałoprzecież na niej: Arbeit macht frei. A więc to obóz pracy? no, dobrze. Niech tam. Może jakaś fabryka? Ach, ci Niemcy mają takie odkrywcze hasła: Arbeit macht frei... Istniejące już krematorium, pierwsze w obozie, znajdowało się o niewiele kroków od tego napisu.

Ale widok komina umocnił nas jeszcze w naszych oczekiwaniach — to jakaś fabryka,komin oznacza fabrykę, pracę. Nikt nie wiedział, że jesteśmy w Oświęcimiu, wysiedliśmyprzecież w szczerym polu. A zresztą nikt też nie wiedziałby, co to jest Oświęcim.Niebawem odnalazłem znajomych z Warszawy przywiezionych w połowie sierpnia 1940r. pierwszym transportem, gdy my byliśmy tzw. drugim transportem warszawskim.Pierwsze wrażenie: kilka budynków i wielki plac apelowy. Oświetlono nas reflektorami,uformowano szyk, ustawiono alfabetycznie w szeregach. Teraz zobaczyliśmy po razpierwszy kapów w ich pasiakach z różnokolorowymi trójkątami. Ludzie w paski zczarnymi, zielonymi i czerwonymi trójkątami głośno wrzeszczeli i mocno bili. Byli toprzeważnie Niemcy, zwyczajni kryminaliści, kapo, z niskimi numerami obozowymi.Wyglądało to jak w jakimś cyrku, całkiem nierzeczywistym. Za oknami widniały jakieśtwarze, zapytaliśmy je, gdzie jesteśmy, a twarze odpowiedziały: „Cicho, nie pytajcie, jesteście w Auschwitz". — „Ale co to za fabryka?" — „Zobaczycie sami".Potem ponumerowano nas, zaprowadzono do łaźni, tam była prawdziwie gorąca woda.Wszystko musiało odbywać się bardzo szybko, prawie biegiem. Musieliśmy oddaćwszystkie nasze rzeczy, wetknięto je do worków, a my zostaliśmy odziani na nowo. Niewszyscy dostali pasiaki, ja miałem spodnie w paski i kurtkę Wehrmachtu. Tak ubrany jestem na zdjęciu obozowym, jako Haftling KL Auschwitz numer 4427. To zdjęcie częstonoszę przy sobie. Kurtka należała zapewne do rannego albo zabitego żołnierza niemiec-

kiego, bo miała na sobie jeszcze ślady krwi. Przeleciało mi przez głowę: żołnierz zginął a jego kurtka posłuży za opakowanie dla żyjącego trupa. To nieźle. Dostaliśmy po kawałkuszmatki z numerem a nazajutrz dano nam igły i nitkę, aby to przyszyć. Po łaźni ogolononas na całym ciele. I po raz pierwszy w Auschwitz powiedzieliśmy sobie „dobranoc".Zdaje mi się, że dostaliśmy jeszcze kawę — więcej nic. W drodze do Auschwitz też niedostaliśmy nic do jedzenia. W 10 bloku byłem tej pierwszej nocy z około 50 ludźmi wizbie.Następnego dnia spędzono nas wszystkich na plac apelowy. Był to ranek 22 września1940 r. Stali tam wszyscy więźniowie. Dowiedzieliśmy się już coś niecoś z rozmów,

rzeczy strasznych, ale nie pojmowaliśmy jeszcze tego.Już przed wojną słyszeliśmy o Dachau. Wiedzieliśmy, że tam bito komunistów, Żydów,tzw. aspołecznych, że niejeden został tam zabity. Tak: obóz, grubiaństwo, brutalność,wyzysk nawet, ale zagłada? Byliśmy poniżani, ale zdawało się, że naszemu życiu nic niegrozi.22 września 1940 r. przyszedł komendant obozu Fritsch i powiedział: „Popatrzcie tam, naten komin. Popatrzcie, to jest krematorium. Wszyscy pójdziecie do krematorium, 3 ty-siące stopni ciepła".I ciągnął dalej, że jest to jedyna droga na wolność — przez komin. Było to piękne i

szczere. Dobre widoki dla nas: przez komin. Pobledliśmy, drżałem. Bałem się. To byłanajcięższa godzina życia, cięższa niż czas działań wojennych w Warszawie i po

36

Page 37: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 37/201

zakończeniu działań. Przez lata całe śnił mi się ten poranek, każdej nocy tam wracałem,widziałem komin i słyszałem, jak Fritsch mówi, że jest tylko jedna droga na wolność —przez komin. I nawet we śnie bladłem.A wtedy — tylko patrzyliśmy.

SS-mani wyszukali sobie ofiarę, nauczyciela gimnazjum z Warszawy, nowoprzywiezionego do obozu. Nie wiem, czym zawinił, może stał nie dosyć prosto, wszystko jedno. Kapo wywlekli go przed front, widzieliśmy to wszyscy, kilka tysięcy ludzi, ja też.Numer 4427, Bartoszewski, patrzył na to, widział wyraźnie, widzę to jeszcze teraz.Zaczęli tego nauczyciela bić, znęcać się nad nim. Upadł, pozostał już na ziemi,nieprzytomny, krwawił. Nie wiem, czy go zatłuczono na śmierć, zdawało mi się, że nieżyje. Trwało to 10, może 15 minut. Stało nas tam z 5 tysięcy mężczyzn, wyprężonych nabaczność. Byliśmy widzami, żaden z nas nic nie zrobił. « Ja też tam byłem i też niezrobiłem nic i uważam to dziś jeszcze za życiowy wstyd, choć rozumiem to wszystko. Coprzez zastraszenie można osiągnąć w ciągu paru godzin. Jak można poniżyć człowiekaw tak krótkim czasie. Co można z człowieka zrobić. Nas, tej masy ludzi, nie poddano tor-turom, ale co mogliśmy zrobić: karabiny maszynowe na górze, strażnicy dokoła na dole.Znęcano się nad człowiekiem... Było to celowo zorganizowane widowisko. I celosiągnięto: baliśmy się.Następnego dnia wyszukiwano ludzi różnych zawodów. Nie miałem żadnegodoświadczenia w pracy, nie mówiąc już o kwalifikacjach. Jakiś ksiądz katolicki zgłosił się jako ogrodnik, być może pochodził ze wsi i znał się trochę na tym. Wyszukiwano stolarzy,ślusarzy i elektryków. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że trzeba się natychmiast zgłosić,obojętne, co się umie. Po kilku godzinach wyodrębniono ludzi z roczników 1922 i 23, i

młodszych, bo i tacy byli. Utworzono z nas blok młodocianych, nr 5. Blokowym był Polak,sadysta. Polakiem był także pisarz bloku, więzień polityczny, złapany na próbie przejściana Węgry, by zaciągnąć się do polskich formacji za granicą. Ojciec jego był znanymkrytykiem teatralnym, oficerem rezerwy w wojsku polskim, wówczas przebywał w Anglii.Jan B. niewiele mógł pomóc, ale również i nie szkodził nikomu. Przestrzegał: nie bądźgłupi, daj spokój. Co dzień musiał napisać raport, ilu jest chorych, ilu przybyło, ilu umarło— normalne sprawozdanie. Sam był w szczególnej sytuacji, gdyż zakwalifikowany wobozie jako polski więzień polityczny, podlegał skądinąd hitlerowskim kryteriomsegregacji rasowej. Na szczęście Niemcy o tym nie wiedzieli i nie dowiedzieli się. My,

Polacy, byliśmy wtedy w zasadzie między sobą. Transporty żydowskie przybyły bowiemdopiero znacznie później. Pierwszy w marcu 1942 r. — kobiety ze Słowacji. Co robiliśmyprzez cały dzień? Nie była to żadna gimnastyka ani żaden sport, tylko bezsensowneskakanie, kilkaset metrów skakania „żabką". Kto skakał nie dość wysoko albo nie dośćdaleko, był bity. Jedzenie było złe. Jedna pompa na 5 tysięcy ludzi — a i to tylko z wodą do mycia. Zabraniano nam ją pić — tak dbano o nasze zdrowie. W wolnych chwilachuczyliśmy się niemieckiego. Mieliśmy rozumieć rozkazy i podstawowe pojęcia, umiećmeldować się po niemiecku. Czasem czytano nam coś z niemieckich gazet, które w tymczasie już się w Polsce ukazywały. Czytaliśmy i tłumaczyliśmy to na polski. Czytałem i ja

na głos, ale tak, że każdy wiedział, że nie biorę treści poważnie. „Mój drogi — powiedziałmi pisarz — czytasz gazety niemieckie, ale jak... to przecież grozi śmiercią". Zacząłem

37

Page 38: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 38/201

uważać, szło przecież o życie. Ale ta lektura gazet skończyła się po niewielu dniach, poprostu przestaliśmy je dostawać i wcielono nas do kolumn roboczych. Moją pierwszą pracą w Oświęcimiu było wycinanie darni, małych kwadratów: ładowałem je na taczki iwiozłem pod krematorium. Ozdabiałem nimi z zewnątrz I krematorium.

Wtedy zobaczyłem pierwszych zmarłych dostarczanych do spalenia. Trupy. Wewnątrznigdy nie byłem. Trupy dostarczano na taczkach. Nie było ich nigdy zbyt wiele. Obózfunkcjonował przecież dopiero od czerwca 1940 r. Jeśli ktoś nie zachorował ciężej albonie był pobity po głowie, pozostawał przy życiu. Rozstrzeliwania zaczęły się dopiero 11listopada 1940 r., w żwirowni na terenie obozu. W dzień naszego narodowego święta.Parę dni przepracowałem przy krematorium. Potem nosiłem deski i betonowe słupy, tesame słupy betonowe, które do dziś stoją w Oświęcimiu. Później druty naładowano elek-trycznością, aby zapobiec każdej próbie ucieczki. Raz miałem szczęście: nieśliśmy wośmiu taki słup betonowy. Byliśmy za słabi i upadł mi na stopę, ale samym zakrzywionymkońcem i nie zmiażdżył mi kości. Miałem wtedy szczęście. Zawsze potem miałemszczęście...Potem użyto nas wszystkich do wyładowywania kartofli. Przybyły ich wielkie transporty. Zwysokich wagonów kolejowych musieliśmy ładować kartofle do koszy i nosić do kopców,gdzie zabezpieczano je przed mrozem. Była to bardzo ciężka praca. Nie mieliśmydobrego obuwia, a pola zamieniły się w błoto. Padało, był to koniec października.A potem przyszedł ów słynny apel, którego nigdy nie zapomnę. Zdaje mi się, że było to28 października 1940 r. lub któregoś z następnych dni. Jeden z więźniów uciekł. Za-gnano nas wszystkich na plac. Staliśmy długie godziny. Dzień, popołudnie, wieczór, dopóźna w nocy. Tak, dopiero w nocy odesłano nas do bloków. Wtedy też dostaliśmy coś

do picia. Zdaje mi się, że na placu przestaliśmy kilkanaście godzin. Wyciągano ludzi zszeregów, bito ich bez pamięci. Wtedy, w ciągu tych godzin na placu, albo później, w wy-niku bicia i głodu, zmarło 150 do 180 ludzi. To były pierwsze tak liczne ofiary wOświęcimiu. Wcześniej umierało dziennie jakieś pół tuzina. Gdy się wyobrazi sobiemiasteczko o 5 tysiącach mieszkańców, to pół tuzina nie jest wiele. Dopiero gdy ludziemrą tuzinami, zaczyna to robić wrażenie. A tego dnia zmarły dziesiątki i w następnychdniach także.Byłem coraz słabszy. Już we wrześniu nie miałem skarpet, tylko drewniaki — a terazprzyszedł mróz. Było wilgotno i mroźno. Ta okolica należy do najbardziej niezdrowych w

Polsce. O tym wiedziałem już w szkole. Dobre miejsce wybrali dla nas hitlerowcy... Apotem zbudowano tam Brzezinkę-Birkenau. Ale z tym przedsięwzięciem nie miałem nicdo czynienia. Zatrudniono nas w polu niedaleko obozu, koło torów. W listopadzie 1940 r.wyburzaliśmy przedmieście Zasolę. Była tam nowa część miasta w pobliżu obozu, niebardzo duża — wille, domki jednorodzinne. Mieszkańców wysiedlono i wywieziono.To była dobra praca. Nie mogli nas cały czas obserwować, od czasu do czasuznajdowaliśmy w piwnicach coś jadalnego, stare ogórki lub kartofle, których ludzie niezabrali v. sobą. Nie znęcano się nad nami ani nas nie bito. Zabraliśmy sobie stamtądkilka książek do nabożeństwa. Odebrano nam je wszystkie, kiedy przyszliśmy do obozu.

W grudniu 1940 r. zachorowałem. Prawdopodobnie na zapalenie płuc. Miałem wysoką gorączkę. Ledwie mogłem ustać na placu apelowym. Byłem owrzodzony, ręce miałem

38

Page 39: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 39/201

odmrożone. Nie mieliśmy przecież rękawic, a musieliśmy pracować, np. w mrózwyładowywać cegły. I tak koledzy nakłonili mnie do pójścia do ambulatorium. Graniczyłoto wprawdzie ze śmiercią, ale nie było innego wyjścia. „Chodź, idziemy" — towarzyszylimi. Zgłosiłem się tam prawie nieprzytomny. Przypominam sobie tylko pierwsze minuty w

ambulatorium. Wiem, że kierownik, polski lekarz, sam więzień, nie chciał mnie przyjąć.Wtedy przyszedł inny lekarz — dr Jan Nowak. Zapytał mnie: „Jaki masz zawód?" —Odpowiedziałem: „Coś niby student". — „Z Warszawy?" — „Tak". — „Polityczny?" —„Tak". — Wtedy powiedział do tamtego: „Ty, trzeba mu pomóc". Przyjął mnie więc też 1polski więzień. Kiedy znalazłem się na łóżku, straciłem przytomność i ocknąłem siędopiero po 11 czy 12 dniach. To był 23 grudnia, dzień przed Wigilią.Boże Narodzenie 1940 r. spędziłem w jednej izbie z wieloma ciężko chorymi. Posłużonosię pretekstem, aby umieścić mnie w szpitalu. Napisano, że mam zakaźną chorobęskórną. Tego Niemcy się bali. Choroby skórne i choroby weneryczne w zaawansowanychstadiach, jaglica. Bali się zarażenia.My, ciężko chorzy, byliśmy wszyscy razem, po dwóch w jednym łóżku. Ten szpitaluratował mi życie. Byłem tam najmłodszy. Koledzy odnosili się do mnie po ojcowsku. Nie-którzy widzieli we mnie jakby własnego syna.Pamiętam dobrze to Boże Narodzenie. Na placu apelowym ustawiono choinkę zelektrycznymi świecami. A pod choinką leżały trupy więźniów. To był pomysł jakiegośSS--mana. Ci, którzy zmarli tego dnia, leżeli tam wszyscy na kupie pod choinką, zanimodwieziono ich do krematorium. Takie Niemcy przygotowali nam prezenty gwiazdkowe.Nie widziałem tego sam, nie opuszczając wtedy bloku szpitalnego, słyszałem tylko, boopowiedzieli mi to bezpośredni świadkowie. Ale tego, co widziałem sam, wystarczy aż

nadto.Pozostawałem w szpitalu więziennym. Później przeczytałem w zeznaniach świadków, że jakobym „pomagał ludziom i budził ducha oporu". Miałem w głowie obfity repertuar polskich wierszy i utworów literackich, gdyż byłem ledwie rok po maturze, a w naszychszkołach uczono wiele na pamięć. Toteż godzinami mogłem recytować wiersze. Pi-sywałem też innym listy po niemiecku, gdyż dozwolony był w obozie tylko jeden język,niemiecki. Pozwolenie na napisanie pierwszego listu do matki otrzymałem dopiero powielu tygodniach pobytu w obozie. Potem dostawałem co miesiąc list od niej, a sampisałem na formularzu niewiele linijek: „Mam się dobrze". Tak. Cóż można było w ogóle

napisać? Ale to był znak życia. Rodziny nie mogły wtedy jeszcze wysyłać paczek. Aleraz otrzymałem kilogramową paczkę z Krakowa od ks. arcybiskupa Sapiehy. Paczki tebyły bezimienne, wysłane po jednej dla każdego więźnia: słonina, smalec, kiełbasa,podgardle. Jakimże skarbem była paczka, którą dostałem po raz pierwszy i jedyny!Mogliśmy wprawdzie otrzymywać od rodzin pieniądze, ale poza mydłem i pastą dozębów nic nie można było za nie dostać. Później można było za te pieniądze czasamikupić trochę zupy. Z domu, w którym mieszkałem w Warszawie, wywieziono do KLAuschwitz 14 mężczyzn. Z tych 14 zmarło 11 a trzech zostało zwolnionych. Z jednegodomu... Pierwszej zimy wymarło 80% warszawskich transportów — bez komory gazowej

i zastrzyków uśmiercających. Pierwsze takie zastrzyki miały miejsce w maju 1941 r. poselekcji przewlekle chorych w szpitalu. Gdyby je stosowano wcześniej, ja też bym nie żył.

39

Page 40: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 40/201

Ale przetrwałem tę zimę, a lekarze pielęgnowali mnie, jak się dało. Przetrzymali mnie wszpitalu i dzięki temu zostałem uratowany. 8 kwietnia, we wtorek Wielkiego Tygodnia,wywołano mnie. Miałem zostać zwolniony.Tymczasem uzyskałem już stosunkowo większą swobodę ruchów i widziałem więcej niż

inni. Otrzymywałem różne zlecenia dla rodzin. Nie byli to ludzie starzy, ale przeważniestarsi ode mnie: mieli żony i dzieci. Jeszcze dziś mam w pamięci obraz śmierciposzczególnych ludzi, ich nazwiska. I tak na przykład byłem zapewne ostatnim Polakiem,który rozmawiał z profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego Adamem Heydlem tuż przedzabraniem go z łóżka szpitalnego na egzekucję w marcu 1941 r. Prof. Heydel znalazł sięw izbie szpitalnej wśród różnych zakaźnie chorych, sam miał dyfteryt. Słysząc przezprzepierzenie, jak czytywałem na głos — tłumacząc — gazety niemieckie, zainteresowałsię, jak sądzę, młodym inteligentem, bo — gdy poczuł się nieco lepiej — chciał, żebymdo niego przyszedł. Na kilka miesięcy przed wywiezieniem do Oświęcimia czytałem jegoMyśli o kulturze — zorientowałem się więc, kogo tu spotkałem, choć niewiele więcej onim wiedziałem. Siadywałem kilkakrotnie u niego na łóżku. Zachowywał opanowanie,powściągliwość i spokój. Deklamował półgłosem wiersze Norwida. Pamiętam do dziś jego wychudzoną twarz i rudawy zarost.Któregoś dnia, gdy siedziałem u niego, rozległy się okrzyki: Achtung! Przyszli Niemcy.Zabrali tylko profesora. Tuż po apelu prowadzono kilkunastu więźniów z rakami zwią-zanymi drutem. Tegoż wieczoru stracono kilkunastu więźniów, wśród nich Adama Heydla.Działo się to w drugiej dekadzie marca 1941 (potem dowiedziałem się, że 14 marca). Arównocześnie czytaliśmy czasem w gazecie, że życie wokół nas toczy się dalej, że wKatowicach i Krakowie są kawiarnie, restauracje, lokale. No tak.

Często powtarzaliśmy to innym, że życie idzie naprzód. Że musimy się z tym pogodzić itrzymać się razem. Modliliśmy się razem, także bez książek do nabożeństwa. Ludzieznali na pamięć różne modlitwy. Księdza nie mieliśmy j w szpitalu. Śpiewaliśmy również zpamięci, choć właściwie j było to tylko mruczenie: śpiew bowiem był również zakazany.I wtedy nastał ten 8 kwietnia 1941 r., gdy zwolniono mnie j razem z dziewięcioma innymiwięźniami — trzema z Warszawy i sześcioma z Górnego Śląska. Powiedziano nam:„Będziecie teraz zwolnieni, zameldujcie się natychmiast w Gestapo w miejscuzamieszkania. Tylko bez żadnych głupich wyczynów, od razu do Arbeitsamtu. Kto tuwróci, będzie mógł już wyjść na wolność tylko przez komin, to wam mówimy bez żadnych

ogródek".Dostaliśmy formularze do wypełnienia: nie mamy żadnych pretensji do zarządu obozu,byłem dobrze traktowany, nie będę podejmował żadnej działalności wrogiej wobecpaństwa i naruszającej prawo. Co miało znaczyć „państwo" w odniesieniu do Polaków,nie było dla mnie jasne. Zachowując sąd o tym dla siebie, podpisaliśmy wszystko. Dopro-wadzono nas do dworca w Oświęcimiu. Policjant czekał aż pociąg odjedzie. Powiedziałnam, że nie mamy z nikim rozmawiać: to zabronione. Wszedłem do przedziału, w którymsiedziały dwie polskie dziewczyny. Powiedziałem tylko: ,,Z obozu". Dały nam swojeśniadania. Walcząc z głodem powiedziałem jeszcze: „Przecież na Śląsku dostajecie

żywność tylko na kartki". „Tak, tak, ale mamy dość". Pobożne kłamstwo! To mojenajpiękniejsze wspomnienie po wypuszczeniu z obozu.

40

Page 41: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 41/201

Do Warszawy przybyliśmy wieczorem, jeszcze przed godziną policyjną. Byłem bliskiśmierci, miałem zakażenie krwi. Taksówki były tylko dla Niemców, Polakom pozostawałydorożki. Dorożkarz nie chciał jechać tak daleko, ale dogadaliśmy się. „Skądprzyjeżdżam?" „Z obozu". „A pańska matka żyje? To się ucieszy. Zawiozę pana, choć nie

lubię jeździć tak daleko. Pieniędzy nie potrzeba".Przejeżdżaliśmy wzdłuż getta. „Tu są Żydzi — powiedział dorożkarz. — Getto jestzamknięte". Wzdłuż Wisły, obok Starego Miasta, dojechałem do domu. I tam dowiedzia-łem się od matki, że ojciec starał się o moje zwolnienie przez Czerwony Krzyż.Następnego dnia zameldowałem się na Gestapo, a ci panowie byli uprzedzającogrzeczni. „Jak się pan czuje?" „Dobrze". „Kiedy pana zwolniono?" „Wczoraj, ale było jużza późno, żeby się zameldować". „Jak zdrowie?" Nie mogłem powiedzieć, że źle.Podpisałem przecież, że jestem zdrów. „Trochę przeziębiłem się w drodze —powiedziałem — więc nie czuję się najlepiej. Ale poza tym wszystko w porządku". „Musipan wyzdrowieć — powiedzieli ci panowie — i zameldować się w Arbeitsamcie. Jest panmłody, praca panu dobrze zrobi. Wygląda pan jednak nietęgo, proszę nie spieszyć się,trzeba najpierw wyzdrowieć".Przeleżałem w łóżku parę tygodni: ogólne zakażenie. Leczył mnie bezinteresownieznany warszawski dermatolog dr Wacław Bernhardt. Pielęgnowała znajoma harcerkaHanka Czaki, bo matka musiała chodzić do pracy. Nie mogłem posługiwać sięobandażowanymi rękami. Przychodząca codziennie pielęgniarka robiła mi zastrzyki.Wspomagały mnie niektóre rodziny więźniów z naszego domu, którzy zmarli w obozie.Już wtedy powstawała dręcząca świadomość: ja żyję, a oni umarli. Z czasem dopiero jednak zarysowało się pytanie: ale dlaczego? Skoro żyję, to oznacza zobowiązanie, że

powinienem coś sensownego dla ludzi zrobić. O zemście nie myślałem. Z tym jednakbywało różnie. Spotkałem przyjaciela, który został zwolniony w kilka miesięcy po mnie.Ujęty w łapance ulicznej Zbigniew Art był trochę starszy ode mnie, wysportowany, dzielnychłopak. Miał w kacecie niski numer, musiał wiele wycierpieć. Jego matce, modystce,która miała niemieckie klientki, udało się go wydostać z obozu. Może ta klientka byłażoną oficera policji, w każdym razie nie żądała pieniędzy. Po zwolnieniu odwiedził mnie ipowiedział: „Mój drogi, chcę teraz zabijać, chcę się zemścić. Chcę zabijać tych niemiec-kich drani". Za moim pośrednictwem trafił do oddziału Kedywu AK walczącegobezpośrednio z Gestapo. Uczestniczył w akcjach grupy uderzeniowej. Wykonywał także

wyroki i w sierpniu 1943 r. poległ w walce. Jedyny syn swej matki.Moje myślenie szło w kierunku innym. Nie przelałem krwi. Miałem szczęście — jakczęsto w moim życiu.Wtedy już spodziewaliśmy się, że niebawem dojdzie do wojny niemiecko-sowieckiej.Olbrzymie ilości niemieckiego wojska znajdowały się w drodze przez Polskę na wschód.Wśród nich zamaskowane kolumny pancerne. Rozbudowywano lotniska. A ja ciągle jeszcze leżałem w łóżku. W tym czasie spisałem moją pierwszą relację — za radą HankiCzaki. „Pisz" — mówiła. Nie mogłem jednak pisać ze względu na stan mych rąk.Dyktowałem więc, a ona pisała. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że była sekretarką 

szefa Wydziału Informacji w Biurze Informacji i Propagandy Ko- 1 mendy GłównejZwiązku Walki Zbrojnej. Jemu przekazała moją relację, która została w odpowiedni

41

Page 42: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 42/201

sposób wykorzystana. Była to jedna z pierwszych relacji o Oświęcimiu — obok raportu jednego z polskich artystów, zwolnionego jednak dużo wcześniej niż ja.Wreszcie przełamałem wewnętrzne opory, przekroczyłem też barierę lęku. Złożyłemsprawozdanie. Wyzdrowiałem. Odwiedziłem rodziny zmarłych, wywiązując się z moich

obietnic. Przypominam sobie młodą kobietę, prawdopodobnie trzydziestokilkuletnią.Mąż, urzędnik skarbowy, | zmarł przy mnie w szpitalu. Na krótko przed śmiercią prosiłmnie, abym odwiedził jego żonę i dzieci i przekazał od niego słowa pożegnania. A onapowiedziała: „Nie boję się I pana. Któż panu to polecił, kto panu za to zapłacił, żeby pantu przyszedł i opowiadał mi takie kłamstwa, aby mnie załamać? Być może jest pansłabym człowiekiem — i dlatego pana wypuszczono. Ale jest pan kłamcą..." To byłowstrząsające. Zrozumiałem, jak to wszystko jest psychologicznie 1 zawikłane. A onamówiła dalej: „Mój mąż był zdrowy. Dostałam wiadomość, że umarł na chorobę nerek.Ale na nerki nie umiera się w parę tygodni. To jest po prostu kłamstwo".Prawdą jednak było, że mu odbito nerki. Zapytałem: „Czy zażądała pani urny zprochami?" Odpowiedziała: „Nie, nie, w żadnym razie". „Niech pani to zrobi -— prosiłem ją. Ma pani dzieci. Urna pozostanie jako znak pamięci".Natrafiałem więc na granice i bariery, których nie umiałem pokonać.

42

Page 43: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 43/201

6. OCALIĆ ŚLADY

Gdy zamknięto getto w Warszawie, byłem już w Oświęcimiu. Gdy po siedmiu miesiącachwróciłem do Warszawy, dochodziły zewsząd złe nowiny. Setki tysięcy Polaków ze

wschodnich terenów Polski deportowano tymczasem w głąb Rosji, innych — z terenuokupacji niemieckiej — na roboty przymusowe do Rzeszy. Niemieckie siłybezpieczeństwa wzmogły łapanki uliczne. Przywożono ludzi na Pawiak — a nocą znikali,bez wyroku, bez śledztwa. W tym czasie rozbudowaliśmy już wywiad w Podziemiu iniebawem mieliśmy się dowiedzieć, co się dzieje z tymi ludźmi.Zrozumieliśmy z przerażeniem, że hitlerowcy zaczynają obracać w czyn swoje planyzniszczenia Polski jako społeczności, jako narodu i jako państwa. Pierwszym celem byłowytępienie inteligencji polskiej. Począwszy od grudnia 1939 r trzy miesiące porozpoczęciu „wojny błyskawicznej" przeciwko nam, wywożono już pierwszych ludzi zPawiaka do Palmir koło Warszawy, na teren dawnego poligonu — lam ich rozstrzeliwanoi zagrzebywano. Rychło przeciekły pierwsze wieści na ten temat, złe wieści, którezapowiadały jeszcze gorsze.Na tym terenie był przed wojną poligon z magazynami amunicji. Teraz przebywało tamniewielu ludzi, min. gajowi, pod nadzorem niemieckiej służby leśnej. Jeden z takichwłaśnie gajowych, Adam Herbański, zupełnie prosty człowiek, obserwował, co się dzieje.Często nakazywano mu pozostawać w domu i nie śledzić nawet kłusowników. Zauważyłteż, że SS kopie doły. Nie byłby polskim chłopem, gdyby tego właśnie dnia, kiedy miałpozostać w domu, nie ukrył się w pobliżu tego miejsca, gdzie wykopywano doły. Potemposzedł do proboszcza — bo gdzież mógł pójść? — z parafii Łomna przy szosie

Warszawa—Modlin i powiedział mu: „Księże Proboszczu, tam coś się dzieje,rozstrzeliwują ludzi". Za sugestią proboszcza kontynuował swoje obserwacjo, starał siępoliczyć ofiary, zaznaczał miejsca zbiorowych mogił- wtykał w ziemię gałązki, układałkamienie. I stale przynosił wiadomości księdzu.Później, po wojnie, znaleźliśmy te masowe groby. Uczestniczyłem w ekshumacji w 1946r., brałem udział w identyfikacji zwłok. Tamtemu gajowemu zawdzięczamy, żeznaleźliśmy groby i że mogliśmy wielu zidentyfikować. Sam zagrożony śmiertelnie, gdybygo odkryto, nie był w stanie nikomu bezpośrednio przyjść z pomocą, ale mógł utrwalićślady, tak aby przyroda ich nie zatarła. Nie można było za tych ludzi odprawić Mszy, nie

można było postawić krzyża — to nastąpiło dopiero po wojnie.Wiadomości o egzekucjach dotarły do nas w podziemiu, już w czasie wojny. Ale żeby nienarażać księdza, trzymano to wszystko w tajemnicy. Ksiądz Gregorkiewicz wpisywał j wksięgach parafialnych, ilu ludzi i kiedy zginęło. Rozmawiałem z tym księdzem po wojnie,pozostawał w tej samej parafii Łomna.Podobnie jak ów gajowy dziesiątki, a nawet setki tysięcy ludzi współpracowało czynniez podziemiem.Od lata 1942 roku i ja czynny byłem w podziemiu i od i wczesnego rana do godzinypolicyjnej zajęty różnorodną pracą konspiracyjną. Mój przełożony w referacie żydow-

skim Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu, zaproponował miwspółpracę przy organizowaniu komórki więziennej w tym departamencie.

43

Page 44: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 44/201

Najważniejszym jej zadaniem było zorganizowanie pomocy dla więźniów w więzieniuGestapo na Pawiaku oraz pozyskiwanie i analiza informacji i materiałów o zbrodniachhitlerowskich. I W grudniu 1942 r. tzw. Kierownictwo Walki Cywilnej zwróciło się „dowszystkich obywateli państwa polskiego" z apelem:

„Należy utrwalić sobie w pamięci, ewentualnie, z zachowaniem wszelkich środkówostrożności, odnotować lub opisać fakt i wszelkie szczegóły dokonanej zbrodni, miejsce idatę jej popełnienia, imiona i nazwiska sprawców, ich miejsca zamieszkania i,ewentualnie, skąd przybyli t oraz pełnione przez nich funkcje. Należy też zapamiętaćnazwiska świadków. Pożądanym jest również gromadzenie w oryginałach lubodpisach odpowiednich dokumentów urzędowych (wyroków, zarządzeń, okólnikówwładz niemieckich, fotografii itp.). Do odpowiedzialności pociągnięci zostaną nie tylkogłówni winowajcy, inicjatorzy popełnionych zbrodni, lecz również wszyscy wykonawcytych zarządzeń, bez względu na przynależność państwową i narodową. Wszystkie więcszczegóły dotyczące tych osób należy także zachować. Tam, gdzie już tego rodzajuakcja została wszczęta, należy sprawdzić, czy posiadany materiał zawiera wymienionewyżej dane i ewent. braki uzupełnić. Zebrane materiały należy starannie ukryć iprzechować bądź też przekazać do właściwych ośrodków drogą organizacyjną".Zabrałem się natychmiast do tej roboty i niebawem pozyskałem do niej niezastąpioną sekretarkę i archiwistkę, maszynistkę i kierowniczkę łączności w jednej osobie. Przybrałapseudonim „Bronisława", nazywała się Bogna Domańska. Przed wojną była bibliotekarką w instytucjach zarządu miejskiego w Warszawie.Pierwszym ważnym informatorem i łącznikiem z więzieniem na Pawiaku była strażniczkawięzienna, pseudonim „Myszka" lub „Lusia" — Ludwika Uzar-Krysiakowa. Wojna zabrała

 jej męża i jedyne dziecko. Odtąd ta cicha młoda kobieta poświęciła się bez resztysprawom więźniów i ich rodzin. Podejmowała najniebezpieczniejsze zadania i byłaabsolutnie niezawodna w każdej sytuacji. Kiedy szła na służbę, miała zawsze przy sobienaszą tajną pocztę z wielu pytaniami i prośbami. Wracając do domu przynosiłakorespondencję z więzienia: informacje o przebiegu śledztw poszczególnych osób (o coGestapo pyta i co, zapewne, wie, kogo trzeba ostrzec, kto „sypie"), prośby osobisteprzeznaczone dla rodzin, dane ogólne o tym, co dzieje się w więzieniu, o „przybytkach" i„ubytkach", egzekucjach i transportach.Latem 1943 r. udało się nam z pomocą zaufanych ludzi zatrudnić w więzieniu Gestapo

młodą dziewczynę. Anna Kraska podjęła się trudnej pracy tłumaczki w kancelarii oddziałukobiecego. Nadzorowała spacery więźniarek i była jedną ze strażniczek na„przejściówce". Wszystkie zlecone jej zadania wykonywała ofiarnie, odważnie i z wielkimsprytem. Systematycznie przekazywała tajne wiadomości, ustne wskazówki i życzenia wobu kierunkach. Niebezpieczne zadanie zbierania informacji wykonywała w więzieniumiędzy innymi Wanda Wilczańska, zatrudniona w szpitalu więziennym. Wanda mogłaspełniać swoje zadanie w więzieniu tylko z pomocą lekarzy -— więźniów Pawiaka, którzypomagali jej za zgodą kierownictwa zewnętrznej wojskowej siatki więziennej AK.Tą i wielu innymi drogami otrzymywaliśmy stale wiele informacji, które trzeba było

krytycznie ocenić i zanalizować. Interesował nas przede wszystkim przebiegprzesłuchań. Ważne też były ostrzeżenia na temat materiałów znalezionych podczas

44

Page 45: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 45/201

rewizji w domach albo rewizji osobistych, również nazwiska tych aresztowanych, którzy„sypali". W ten sposób układaliśmy dzień po dniu z kamyków mozaiki, obraz życia wwięzieniu, charakterystyczny wówczas dla życia w okupowanym kraju, z tym wszystkim,co w nim było tragiczne i bohaterskie, ale też czasem małe i nikczemne. Równolegle

organizowaliśmy przesyłki żywności bezpośrednio dla więźniów na Pawiaku i do kilkuobozów koncentracyjnych.Dla wielu osób nie mniejsze może znaczenie miało wsparcie moralne, grypsy odnajbliższych, wiadomości o zapewnieniu im opieki, poczucie, że ktoś na zewnątrz o nichpamięta i myśli.Do naszych obowiązków należało też opracowywanie i zgromadzonych wiadomości iprzekazywanie ich rządowi polskiemu w Londynie, a za jego pośrednictwem — w świat.Dzień po dniu śledziłem przebieg tragicznych i zawikłanych problemów ludzkich,komplikacji wynikających z przesłuchań. Dotyczyło to ludzi znanych mi zaledwie znazwiska, a przecież tak głęboko wchodzić musiałem w ich życie. Byłem małymkółeczkiem w wielkiej machinie Podziemia, czasem tylko przekazywałem ostrzeżenia,czasem pomagałem uprzątnąć mieszkania aresztowanych, zabierać stamtąd materiały,które mogły zainteresować Gestapo, a więc stanowiły niebezpieczeństwo. Niemal każdetakie przeżycie mogłoby po latach jeszcze dostarczyć niezwykłego materiału dowspomnień, wówczas, z konieczności streszczałem je w paru słowach czy zdaniach naużytek Podziemia i podziemnej dokumentacji.Pamiętam jeszcze dokładnie, jak wieczorem 7 stycznia 1944 r., na krótko przed godziną policyjną włamaliśmy się wraz ze Stefanem Rodkiewiczem („Lech") i z Kozielewskim I(„Robak") do opieczętowanego przez Gestapo mieszkania 1 aresztowanej przed

dwoma dniami Hanki Czaki (tej samej, która mnie pielęgnowała, gdy leżałem chory powyjściu z obozu i dla której pisałem sprawozdanie z Oświęcimia) w celu usunięciakompromitujących dokumentów. Przy nikłym świetle latarek elektrycznych odszukaliśmyskrytkę znajdującą się pod skrzynią do węgla i wydobyliśmy klucze szyfrowe, adresy,notatki, które przeniosłem chwilowo do skrytki we własnym mieszkaniu. Wyważenie drzwii przeszukanie kilkupokojowego lokalu, zdemolowanego już podczas rewizji przezGestapo, trwało kilkadziesiąt minut. W tym czasie wokół domu czuwało kilkuosoboweubezpieczenie. Następnego dnia rano policja granatowa przesłuchiwała dozorczyniędomu przy ul. Słowackiego i oficjalnie stwierdziła włamanie rabunkowe.

Takim, którzy wpadli z obciążającym materiałem przy sobie albo zostali złapani wpodejrzanym lokalu, zazwyczaj nie można było wiele pomóc. Wielu rozstrzeliwano potemw ruinach getta. Bezradni czytaliśmy ich nazwiska na plakatach oznajmiających oegzekucjach. Na zawsze będę pamiętał dwudziestoletnią Anielę Załęską („Dorotę"),studentkę historii UW, łączniczkę w Departamencie Spraw Wewnętrznych DelegaturyRządu. Torturowana po znalezieniu u niej obciążających materiałów, napisała w jednym zgrypsów: „Życie jest ciekawe i piękne. Warto je poznać w różnych formach i odmianach.Ani trochę nie żałuję przeszłości, nie oddałabym ostatniego roku za pięć lat spokojnegożycia. Tylko mi mało, i dlatego żal". Stracono ją w pobliżu więzienia 19 maja 1944 r.

Kiedy w latach sześćdziesiątych pisałem książkę Warszawski pierścień śmierci 1939—1944, to myślałem przede wszystkim o tych ofiarach. Już od stycznia 1946 roku usiło-

45

Page 46: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 46/201

wałem przyczynić się w prasie, radiu i fachowych publikacjach do utrwalenia pamięcistraconych i pomordowanych, do pogłębienia wiedzy o okolicznościach cierpienia iumierania tysięcy niewinnych ofiar ostatniej wojny spośród mieszkańców mojegorodzinnego miasta. Sformułowałem to wówczas: „Czułem się do tego szczególnie

zobowiązany jako jeden z żyjących świadków wielkiej sumy ludzkich tragedii, o którychnie potrafię zapomnieć. I dlatego napisałem tę książkę".

46

Page 47: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 47/201

7. WOBEC ZAGŁADY

W półmroku krypty na Górze Pamięci w Jerozolimie zapalony został symbolicznypłomień. Stoję w krypcie pamięci w Yad Washem nad wielkim symbolicznym grobem,

gdzie pod ciężkimi płytami znajdują się popioły ofiar obozów koncentracyjnych Europy. Wten październikowy dzień 1963 roku słucham w języku hebrajskim i polskim uroczystejformuły:„Wspominamy bohaterskie czyny walczących w getcie, żołnierzy podziemia ipartyzantów, którzy wypowiedzieli wojnę przeważającym siłom nieprzyjaciela, ratująchonor swojego narodu. Ze czcią wspominamy tych, którzy z godnością i męstwem broniliswego człowieczeństwa i tych, którzy nieśli pomoc Żydom z narażeniem życia, w imięnajświętszych ideałów ludzkości".Mam 41 lat, jestem pierwszy raz w moim życiu za granicą — i to właśnie w Izraelu! Myślęo zabitych przyjaciołach, o ofiarach, o moim dzieciństwie w Warszawie, o moichpierwszych spotkaniach z Żydami. Ale także o ludziach, których ratowaliśmy przedzagładą. O tym, że miałem szczęście ratować innych — a przez to samo ratować god-ność ludzką, swoją i naszą. Trzeba o tym teraz myśleć. Tu ukryta jest mądrośćEwangelii, że stokrotnie i tysiąckrotnie będzie oddane każdemu, co zrobił w życiudobrego. Czynić dobro — to brzmi tak łatwo, trzeba po prostu robić to, co słuszne. Ale wten sposób tylko tworzy się wartość prawdziwa, prawda, niezbędna człowiekowi do życia.Gideon Hausner, generalny prokurator państwa Izrael, główny oskarżyciel w procesieEichmanna, urodzony i wychowany we Lwowie, syn polskiego dyplomaty narodowościżydowskiej, mówił po polsku do mnie, wyróżnionego jako jeden ze „Sprawiedliwych", ja

zaś następnie o ludziach, którzy cierpieli w Oświęcimiu, o Żydach i Polakach. Myślałemwtedy także o tych Żydach, którzy w Oświęcimiu mówili do mnie: „Szkoda ciebie,chłopcze, nas wykupią Amerykanie, już niebawem wrócimy do domu, ale co będzie ztobą?"W imieniu moich rodaków, którzy w tamtych czarnych godzinach z narażeniem życianieśli pomoc polskim Żydom i często padali ofiarą, zasadziłem drzewko w AleiSprawiedliwych prowadzącej do centrum Yad Washem. Miałem szczęście w piętnaścielat później iść tą samą drogą z moją żoną. Drzewko urosło tymczasem. Zasadzono nowedrzewa, ponieważ wszędzie na świecie znajdowano ludzi, którzy ratowali Żydów.

Polskich drzew rośnie tam dotychczas 1500. Dużo to czy mało — wciąż trwa okrutny o tospór, spór o to, czy ratunek był na skalę zagłady?!O czym myśli się w takich chwilach? Nie tylko o milionach zabitych, ale również o jednostkach, o nazwiskach tych, których tymczasem poznała już cała ludzkość, którzy wżyciu i śmierci stali się dla nas wzorem: o Maksymilianie Kolbem, o Edycie Stein, aletakże o żydowskim lekarzu Januszu Korczaku, który na czele swoich sierot wsiadał dopociągu wiozącego ich do obozu zagłady w Treblince. Korczak i Kolbe — jeśli nawetróżni światopoglądem i sposobem myślenia, stanowią jedność. Ich śmierć była wówczasznakiem. Dziś ich imiona noszą szkoły i inne instytucje. Brzmi to już — tylekroć

powtarzane — jak banał, ale w istocie te imiona stanowią dla nas nieustającezobowiązanie, by ich czyny poznawać i rozważać, by zrozumieć, co ich popchnęło do

47

Page 48: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 48/201

złożenia ofiary z życia, do wejścia na Drogę Wielkiego Piątku, do niesienia na swójsposób Krzyża swoją Via Dolorosa. Krzyż, na którym umarł Jezus, jest dla nas,chrześcijan, drogowskazem. Dla Kolbego tym krzyżem była męka głodowej śmierci izabijający zastrzyk fenolu, dla Korczaka śmiercionośny gaz w komorze gazowej w

Treblince i to, co tę chwilę poprzedzało.Od 21 lipca 1942 r. szły pociągi do Treblinki z setkami tysięcy ludzi z gett, utworzonychtymczasem w całej Polsce. Mężczyźni, kobiety i dzieci, bez wyboru, według kontyngentuilościowego SS. Śmiertelny plan, uruchomiony przez maszynerię, za którą stała myślsformułowana następnie w protokołach konferencji w Wannsee jako zadanie „osta-tecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlósung der Judenfrage) \Długo nie mogliśmy sobie w Polsce wyobrazić, że można po prostu wytępić setki tysięcy— miliony dzieci, kobiet i mężczyzn. Nie mogli w to uwierzyć sami skazani — Żydzi. Aprzecież to działo się codziennie na naszych oczach. Z samej Warszawy od 22 lipca do21 września 1942 r. wywieziono na zagładę ponad 300 000 ludzi.Niemieckie siły bezpieczeństwa natrafiły na pierwszy zorganizowany zbrojny opór wwarszawskim getcie 18 stycznia 1943 r., przy próbie wywiezienia ponad 10 tysięcy Ży-dów. Starcia uliczne trwały cztery dni. Udało się Niemcom wysłać do Treblinki jednaktylko ok. 6—6 i pół tysiąca Żydów.19 kwietnia 1943 r. przyszło do ostatecznej walki. Getto miało być zlikwidowane. SSmusiało się wycofać. To był poniedziałek Wielkiego Tygodnia. W piwnicach i kanałach,które stały się katakumbami Żydów, umierali mieszkańcy getta. Walczyli i umierali. Przez28 dni. Myślę, że ta walka miała wielkie znaczenie dla idei własnego państwa Izrael, żesygnalizowała ona światu: oto naród chce przeżyć. Nie ma jednak Wielkiej Nocy bez

Wielkiego Piątku. Nie ma zwycięstwa nad bezprawiem, jeśli ludzie dla niego nie cierpią inie umierają.Za pomaganie Żydom groziła kara śmierci. Żydów, którzy opuszczali nakazany im terenzamieszkania, rozstrzeliwano. Ta sama kara dotyczyła osób, które takim Żydom udzielałyświadomie schronienia. Inicjatorzy i pomocnicy byli karani jak sprawcy, a czynzamierzony tak jak spełniony. Sprzedanie lub darowanie czegoś do jedzenia, nawetpodanie szklanki wody spragnionemu, traktowane było jako udzielanie pomocy Żydom.Całe rodziny ginęły za taki gest, ponieważ hitlerowcy stosowali zasadę odpowiedzial-ności zbiorowej.

Józef Burzmiński, dentysta z Przemyśla, zeznał podczas procesu Eichmanna wJerozolimie, że był świadkiem wymordowania całej ośmioosobowej rodziny, któraukrywała jedno jedyne, żydowskie dziecko. Wymordowano wiele rodzin chłopskich, którepomagały w podobny sposób.Rozdział żydowski w moim życiu zawdzięczam jednej małej ulotce, której autorkaukrywała się wtedy pod pseudonimem. Była to Zofia Kossak, która właśnie latem 1942 r.napisała: „Wobec zbrodni nie wolno pozostawać biernym. Kto milczy w obliczu mordu —staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia — ten przyzwala. (...) Krew bezbronnychwoła o pomstę do nieba. Kto z nami tego protestu nie popiera — nie jest katolikiem".

Zofia Kossak była znaną pisarką katolicką i uznanym autorytetem moralnym. Zebrałarelacje z obozów koncentracyjnych i wydała je w Podziemiu pod tytułem W piekle.

48

Page 49: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 49/201

Głęboko wierząca — inaczej niż wielu wówczas przeciętnych katolików, nie miałauprzedzeń wobec innych, wyemancypowana w pewnym sensie w myśleniu, nie była do-gmatyczna w ciasny sposób. Bardziej wierząca niż ci, którzy bali się w swojej praktycereligijnej popełnić „coś fałszywego", Zofia Kossak swoją książeczką W piekle nie chciała

budzić uczucia zemsty. Jej rozważania o różnorodności natury ludzkiej zrobiły na mnieduże wrażenie i wywarły wpływ. Tu — myślałem sobie — próbuje ktoś zrozumieć naszą straszną sytuację. Z pomocą całego łańcucha pośredników udało mi się nawiązaćkontakt z autorką. Zapytała mnie wprost, czy byłbym gotów zrobić coś dla prześlado-wanych Żydów. Więcej jeszcze: dla wszystkich, którzy cierpią z powodu wojny i okupacji.A więc, naturalnie, i dla Żydów. Ten krąg ludzi, którzy angażowali się w pomoc Żydom byłbardzo zróżnicowany: katolicy, socjaldemokraci, lewicowi liberałowie i inni.Jesienią 1942 r. zostałem sekretarzem redakcji podziemnego katolickiego miesięcznikaświatopoglądowego „Prawda". Z inicjatywy Zofii Kossak w ostatnim kwartale 1942 r.powstał miesięcznik katolicki dla młodzieży akademickiej „Prawda Młodych". Nie mając jeszcze 21 lat, zostałem jego redaktorem i byłem nim aż do Powstania Warszawskiego.W 1942 r. poznałem przez Zofię Kossak kapłana, którego do dziś darzę wielkimszacunkiem i zaufaniem. Wyspowiadałem się u niego: „...studiuję w Podziemiu. Alebyłem w obozie, w Oświęcimiu. Tam umierają ludzie. Ciągle przybywa ofiar. Może to cośznaczy, że wyszedłem stamtąd żywy?" „Bóg chciał szczególnie, żebyś wyszedł z obozucało, dlatego teraz musisz na to odpowiedzieć. Pomagać dotkniętym, przede wszystkimtym, którzy najbardziej tego potrzebują. Ludzie, którzy potrzebują twojej pomocy, przyjdą do ciebie sami, sami się znajdą, jeśli będziesz uważnie patrzył".W roku 1942 zacząłem nowe życie. Aż się sam dziwię, jak ze wszystkim nadążałem. Tyle

spraw biegło równolegle: pomoc Żydom, więźniom, zbieranie materiałów dla Podziemia,opracowywanie meldunków i dokumentów, kontrwywiad przeciw niemieckiej służbiebezpieczeństwa — wszystko to w Departamencie Spraw Wewnętrznych DelegaturyRządu, działalność w katolickim Froncie Odrodzenia Polski, prace dziennikarskie.Wreszcie od lata 1942 służba w Armii Krajowej, w Wydziale Informacji Biura Informacji iPropagandy Komendy Głównej. Ponadto studiowałem na tajnym UniwersytecieWarszawskim.W grudniu 1942 r. ujęte zostało w formy organizacyjne współdziałanie Polaków i Żydówdla niesienia pomocy Żydom. Powstała Rada Pomocy Żydom. Według szacunku zna-

komitego historyka żydowskiego Emanuela Ringelbluma w samej Warszawie ukrywałosię wówczas około 20 tysięcy Żydów. Potrzebowali metryk urodzenia, zaświadczeń opracy i kart rozpoznawczych. Najlepszych metryk dostarczali księża, wykorzystującnazwiska zmarłych. Kennkarty i karty pracy wykonywało się całkowicie nielegalnie, nakradzionych lub podrobionych formularzach. Podopieczni nasi potrzebowali teżmieszkań, żywności, lekarzy i lekarstw, kontaktów z rozdzielonymi rodzinami, pieniędzy— tego wszystkiego, choćby w bardzo skromnym zakresie, czego potrzeba żyjącymludziom.Kwestia, czy Polacy w tamtym czasie byli w stanie udzielić Żydom pomocy wydatniejszej,

nie może być rozpatrywana w oderwaniu od sytuacji panującego terroru hitlerowskiego.Nie znam ani jednego wypadku, by Polak złapany na udzielaniu pomocy Żydom uszedł z

49

Page 50: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 50/201

życiem, podobnie cała jego rodzina. Z pewnością nastawienie wielu Polaków byłoantysemickie, nie bardziej jednak niż Francuzów, Belgów, Rumunów, Słowaków,Litwinów. We wszystkich tych krajach istniały formacje faszystowskie, ochotnicy wsłużbie Hitlera. Ci właśnie, którzy najchętniej zaciągali się do tych formacji, byli

organizatorami zagłady Żydów w swoich krajach. W straszliwej sytuacji znajdowały sięteż w wielu wypadkach Judenraty (Rady Żydowskie — namiastka samorządu w gettach):same musiały wyznaczać ludzi do transportu. Chciały w ten sposób zapobiecnajgorszemu — ale jakże można ratować 20 tysięcy za cenę 20 tysięcy innych.Samobójcza śmierć Czerniakowa była na to pytanie odpowiedzią.Powstanie w getcie warszawskim w kwietniu i maju 1943 r. było pierwszym buntemmiasta w historii europejskiego ruchu oporu, pierwszą otwartą walką w centrummilionowego miasta, w którym stacjonował kilkudziesięciotysięczny garnizon niemiecki —stąd jego wielkie historyczne i moralne znaczenie. Wreszcie był to punkt zwrotny wdziejach społeczeństwa żydowskiego w okresie okupacji, fenomen, który przerósłznacznie zamiary i oczekiwania samych organizatorów i przywódców walki. Pamiętamdobrze wrażenie, jakie zrobił na nas list Anielewicza. Był on napisany w piątym dniupowstania i kierowany do jego zastępcy i przyjaciela Icchaka Cukiermana po drugiej stro-nie muru:„To, cośmy przeszli, nie da się opisać słowami. Zdajemy sobie tylko sprawę z jednego:to, co się stało, przewyższyło nasze najśmielsze marzenia. Niemcy dwukrotnie uciekali zgetta. (...) Najważniejsze: marzenie mego życia spełniło się. Żydowska samoobrona wgetcie warszawskim stała się faktem. (...) Byłem świadkiem wspaniałej heroicznej walkibojowców żydowskich".

Powszechnie wiąże się w czasie żydowski opór z ostatnią walką getta warszawskiego.Ale dla bojowników żydowskich właściwą datą pozostaje styczeń 1943 r. Jedna zpolskich gazetek podziemnych, „Dzień", relacjonowała w końcu stycznia 1943 r. wartykule pod tytułem „Jak broniło się getto warszawskie":„Przez 15 do 20 minut ulica była w ręku żydowskich bojowców. Dopiero silne posiłkiżandarmerii pozwoliły Niemcom opanować sytuację. Akcja zbrojna wywołała w całymgetcie ogromne wrażenie. Stosunek do niej w społeczeństwie żydowskim był wręczentuzjastyczny. Starzy Żydzi błogosławili bojowców. Trupy ich całowano na ulicach".Niekiedy zdarzało się, że ukrywających się Żydów wywabiano fałszywymi obietnicami.

Mówiono im na przykład, że zostaną odesłani do Ameryki Łacińskiej. Za ogromne pie-niądze dawano im paszporty, wyznaczano termin wyjazdu. Wychodzili wówczas z ukrycia— ładowano ich bagaże — wszystko odbywało się w przyjazny sposób. Sam obserwo-wałem taką scenę 13 lipca 1943 r. w Warszawie. Trzystu Żydom — mężczyznom,kobietom, dzieciom — pomagano wsiąść do samochodów ciężarowych. Było to już pozagładzie getta. Patrzyłem ze zdumieniem. Okrutną komedię grano do końca. A już pokwadransie okazało się, że ciężarówki jadą na Pawiak. Następnego dnia spotkałem sięze strażniczką więzienną, Polką, zaprzysiężoną w naszej organizacji. Powiedziano tymludziom po prostu, że ich papiery są fałszywe i zamknięto ich w celach. Już nazajutrz

rozstrzelano ich w ruinach getta. Tę tragiczną wiadomość, potwierdzającą naszenajgorsze obawy, przekazałem przywódcom żydowskiego podziemia w "Warszawie —

50

Page 51: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 51/201

dr. Adolfowi Bermanowi i dr. Leonowi Feinerowi. Meldunek ten należy do niewieluuratowanych dokumentów tamtego okresu.Staraliśmy się, ratując Żydów, ścigać kolaborantów Polaków i Żydów, którzyszantażowali rodziny ukrywające Żydów i samych ukrywających się. W niektórych

przypadkach musieli nasi koledzy pracujący w odpowiednich komórkach wydać wyrokśmierci. Musiano zabijać. Nie było innego wyjścia: ci szantażyści stanowili w ówczesnejsytuacji śmiertelne zagrożenie — dla Żydów i dla Polaków.Mnie także uratowano — zrobiła to jakaś nieznana mi kobieta. Rozumiem odtąd, jakważne są małe gesty, takie, których zaniechać można zupełnie bezkarnie. Taki właśniegest uratował mi życie. Nieznana mi do dzisiaj urzędniczka poczty w Warszawie przejęłai otworzyła list skierowany do Gestapo. Autor listu oskarżał mnie o udział w akcji pomocyŻydom, wymieniał moje imię, nazwisko i dokładny adres. Przyniesiono mi ten list dodomu. Oczywiście natychmiast zmieniłem mieszkanie, aby uprzedzić działanieanonimowego denuncjatora. Było to w lipcu 1944 r. Donosiciel zostałby prawdopodobniewykryty i stracony, ale wybuch powstania 1 sierpnia 1944 r. obrócił wszystkie wysiłkiwniwecz. Jestem realistą, nawet, jeśli lubię marzyć. Denuncjacje spowodowały wieleludzkich tragedii. Ale to nie ma nic wspólnego z Polakami czy Żydami. To tkwi w naturzeludzkiej. Kiedy dziś chce się mówić o pokoju, trzeba uwzględnić i to podstawowedoświadczenie. Trzeba zastanowić się nad człowiekiem i nad złem, które wyciska na nimswe piętno.

51

Page 52: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 52/201

8. POWSTANIE WARSZAWSKIE — I CO POTEM?

1 sierpnia 1944 roku Armia Krajowa rozpoczęła powstanie w Warszawie. Wiedzieliśmy,że będzie to walka na śmierć i życie. Ale było dla nas oczywistością, że chcemy sami

oswobodzić swoją stolicę. Była to dla nas trzecia walka w mieście: pierwsza miałamiejsce podczas kampanii wrześniowej 1939 r., druga w kwietniu 1943 r. podczas walkiŻydów w getcie warszawskim.Armia Czerwona zbliżyła się już na 15—20 km do Warszawy. Dla nowoczesnych wojsk jest to niewielka odległość. Niemcy znajdowali się w pełnym odwrocie.Oficerowie polscy oceniali położenie podobnie jak Heinz Guderian — z jedną różnicą:Guderian miał wywiad i zwiad lotniczy — a my Polacy, tylko wywiad. A jednak bez wy-wiadu lotniczego na froncie oficerowie sztabowi AK doszli do takiej samej oceny sytuacjimilitarnej.Rosjanie pozostali tam, gdzie stali. Liczyli, że reszta polskiej elity wykrwawi się i potemprzejęcie władzy będzie łatwiejsze. Brudną robotą pozostawili Niemcom. Stolica Polskiposzła w ruinę.Miałem wówczas 22 i pół roku. Ale miałem także doświadczenie Oświęcimia,doświadczenie czterech lat działalności podziemnej, Armii Krajowej, pomocy Żydom,więźniom, wreszcie doświadczenie tajnej pracy dziennikarskiej. Nie dałoby się, więcporównać mnie z jakimś współczesnym młodym człowiekiem z Polski, Niemiec czyAnglii, z moim synem na przykład. Takie porównanie jest absurdem. Nie możnaoczekiwać analogicznego doświadczenia od obecnego pokolenia młodzieży. Nierozgorycza mnie to ani nie rozczarowuje — całkiem przeciwnie: chciałbym oszczędzić

młodym ludziom ze wszystkich krajów Europy i całego świata tego, co sam musiałemprzeżyć.Co robiłem w czasie Powstania? Powstanie Warszawskie należy do historii: wiele o nimnapisano. Byłem w kotle, w środku miasta, od początku do końca, 63 dni i 63 noce wbombardowanym mieście. Pełniłem służbę w radiostacji „Anna" Biura Informacji iPropagandy Komendy Głównej AK. Nie była to radiostacja służąca przekazywaniuwiadomości za granicę, lecz jedna z komórek łączności między dzielnicami miasta dlaprzekazywania wiadomości wojskowych. Pracowaliśmy ciężko dzień i noc, by w miaręmożliwości zapobiec stratom, oszczędzić krwi i życia ludzi. Przy małym nadajniku UKF

pracowaliśmy we dwóch z technikiem i byłem, że tak powiem, jednym z dyżurnychmózgów. Co godzinę przekazywaliśmy bieżące wiadomości, podawaliśmy dalejwszystko, co się działo: dane, informacje, rozkazy, co stało się o parę ulic dalej, gdzie niemożna było już przejść bez ryzyka ofiar itp. Jestem przeświadczony, że przyczyniliśmysię do ratowania życia ludzi. I robiłem to chętnie, prawie nieprzerwanie, tylko z kilkomagodzinami snu na dobę. Łączność w powstaniu zapewniały właściwie z czasem główniekanały i radio.Śródmieście, gdzie się znajdowałem, walczyło najdłużej. Nasza placówka wydawałatakże powielaną gazetkę w objętości dwu lub czterech stron maszynopisu dwa razy

dziennie o dwunastej w południe i o szóstej wieczór w nakładzie 500 do 1000egzemplarzy. „Wiadomości z Miasta i Wiadomości Radiowe" przeznaczone były dla

52

Page 53: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 53/201

ludności cywilnej. Jeden z wielu biuletynów Armii Krajowej. Byłem jej redaktorem imiałem niewielu współpracowników. Najważniejsi byli dla nas eksperci, którzy słuchalizagranicznych radiostacji — angielskich, francuskich i wszelkich innych możliwych —Andrzej Jellonek i Włodzimierz Mroczkowski.

W czasie powstania — stale mi to na myśl wraca — wyzwolony został Paryż: 25 sierpnia1944 r. Wywołało to u nas ogromną radość, ale równocześnie i gorycz, że my nie je-steśmy w stanie oswobodzić Warszawy. A w końcu czekała nas wszystkich niewola.Moje osobiste dzieje?... Starym konspiratorom pozostawiono do wyboru: iść do niewolialbo „odskoczyć" na własną rękę, zwalniając się z Armii. Zgłosiłem się do grupy tych,którzy wracali do Podziemia. Ogromna większość zdecydowała się na pójście do niewoli.Ja nie miałem ani krzty zaufania. Pozostała mi choroba drutów: nie chciałem mieć nigdywięcej do czynienia ze strażnikami w niemieckich uniformach i z ogrodzeniem z drutukolczastego. Oświęcim trwał we mnie żywym koszmarem. Powtarzałem sobie: wejdzieszdobrowolnie w pułapkę, a potem pewnego dnia wszystkich zagazują.2 października nastąpiło zawieszenie broni, a potem zakończenie działań wojennych wWarszawie. 4 i 5 października 1944 r. nasze oddziały opuszczały miasto. Żegnałem naczas nieokreślony, przy barykadzie na ul. Śniadeckich, moich zwierzchników, koleżanki ikolegów odchodzących do niewoli.Można się już było wtedy poruszać swobodnie, bez zagrożenia ostrzałem. Mieliśmy dalejdziałać. Parę dni pracowaliśmy w szpitalu, gdzie zgłosiliśmy się — w kilku — jako siłypomocnicze. Szpital miał być ewakuowany, a brakowało w nim personelu:przygotowywaliśmy chorych i rannych do ewakuacji, nosiliśmy ich na noszach przezruiny i barykady do sanitarek Wehrmachtu. Rannych powstańców wywieziono później do

obozu w Zeithain w Saksonii. Razem z nami pracowało także kilka dziewczyn i kilkukolegów-oficerów z Wydziału Informacji VI Oddziału Sztabu AK.Jeśli chodzi o powstańców, którzy po kapitulacji powstania poszli do niewoli — Niemcydotrzymali słowa. Nie dotrzymali go, gdy szło o miasto. W akcie zemsty zostało onostraszliwie „wykończone", prawie całkowicie zniszczone — spalone, wysadzone wpowietrze.Nie wiedziałem wówczas, czy moi rodzice żyją, byli w innej części miasta, która zostałaopróżniona wcześniej. Opuściłem, więc Warszawę, — ale to już całkiem inna historia,która przypomina tę o kapitanie z Kdpenick. Było nas trzynaście osób, zawodowych

konspiratorów od lat działających w Podziemiu. Wzięliśmy ze sobą część naszychmateriałów archiwalnych a także część majątku AK. Miałem 40 albo 50 tysięcy dolarówpod ubraniem, ukrytych pod bandażami. Nauczyliśmy się na pamięć albozaszyfrowaliśmy adresy poza Warszawą, pod które mogliśmy się udać. I tak podhotelem „Polonia" czekaliśmy na niemieckie sanitarki. Mieliśmy odpowiednie papiery.Lekarzowi, któremu pomagaliśmy w szpitalu powiedzieliśmy w jakimś momencie: „...a te-raz musimy już zniknąć". Porozumienie nie było trudne: „Ależ proszę, już nampomogliście". Więc spłynęliśmy. Grupie naszej przewodził Kazimierz Moczarski, znanypo wojnie dziennikarz i autor głośnej książki Rozmowy z katem. On i adwokat z Krakowa

dr Adam Dobrowolski, mówiący płynnie po niemiecku (tak, jak ja, były oświęcimiak),poszli do komendantury Wehrmachtu w hotelu „Polonia" i tam powiedzieli pełniącemu

53

Page 54: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 54/201

służbę kapitanowi, że jesteśmy kolumną sanitarną i musimy jechać zaraz do obozu wPruszkowie, gdyż wybuchł tam tyfus plamisty i musimy przeprowadzić, dezynfekcję.„Dostaliśmy takie polecenie. Tu są nasze papiery, niech pan zobaczy: służba sanitarna,13 osób, potrzebujemy natychmiast samochodu." Niemiec nie miał jednak na razie

żadnego wozu, więc czekaliśmy — z setkami tysięcy dolarów, z milionami marekniemieckich i milionami złotych GG, z fałszywymi papierami osobistymi, z materiałami ar-chiwalnymi. Słyszeliśmy działa z frontu, przetaczały się czołgi, wokół nas krążylipolicjanci. Po godzinie Dobrowolski i Moczarski zaczęli się awanturować: „Co to maznaczyć? Pan będzie osobiście odpowiedzialny. Epidemia będzie się rozwijać, co pansobie właściwie myśli, po co pan tu jest!" Wreszcie zjawił się samochód. Szoferowi —młodemu żołnierzowi niemieckiemu — nakazano dostarczyć nas do obozu. Do obozu, wktórym rzekomo wybuchła epidemia tyfusu. Wsiedliśmy do budy, ja z tyłu, koło klapy, bocały czas się bałem. Jeśli będą mnie chcieli aresztować, natychmiast daję nogę. Lepiejniech zabiją w czasie ucieczki.Wiedzieliśmy, że na granicy miasta był kontrolny punkt Gestapo. Jeszcze dziś pamiętamdokładnie gdzie. Gestapo przesłuchiwało tam niektórych wychodzących, usiłując wyłowićoficerów AK. Kazano nam wysiadać. Otworzyliśmy samochód. Szofer coś tam wyjaśniał,dodając: „Śpieszy mi się, dajcie spokój!" (Nasz adwokat już „zaprzyjaźnił się znim" w szoferce). „Co tam macie" — pytali gestapowcy. „Same prywatne rzeczy imateriały do dezynfekcji". Wyskoczyłem z wozu i mocując się z klapą zapytałem: „Czymamy wysiadać i rozpakować?" Uprzejmie, nawet gorliwie. Ktoś szepnął do mnie: „Czyśty oszalał?" A ja myślałem: „Wręcz przeciwnie". Chciałem na swój sposób zagadaćgestapowców. Oddychałem głęboko. Przez chwilę trwała ożywiona rozmowa, a potem

mogliśmy jechać dalej.Siedziałem nadal całkiem z tyłu. Nagle stanęliśmy w małej uliczce, już w Pruszkowie.Kierowca zniknął, z szoferki wysunął się nasz kolega-adwokat i powiedział: „Szybko,wszyscy wysiadać, z bagażem". To było za litr wódki i 40 dolarów w złocie — kierowcanie chciał papierowych, marek też nie chciał. Kolega przekonał go na swój sposób:„Scheisse — powiedział — musimy wysiąść. Niech pan nas zostawi na parę minut, a jużdamy sobie radę". Szofer nie miał żadnej listy nazwisk, nie potrzebował też potwierdze-nia, że nas odstawił do obozu. Bogu dzięki, wszystko było więc w porządku. On pojechałz powrotem, a my byliśmy wolni. Taktownie oddalaliśmy się jak najszybciej.

Pod koniec wojny takie sytuacje były już możliwe. Ale co by jednak było, gdyby kierowcanie chciał? Wytłumaczono mu: zostawcie nas w spokoju, są wśród nas kobiety, mają rodziny, dość się już nacierpiały. Wziął wódkę i pieniądze i zniknął. W tym czasiekorupcja nasiliła się. Każdy myślał już o własnym bezpieczeństwie.Mieliśmy adresy kontaktowe w Pruszkowie i rozdzieliliśmy się. Przeczekałem kilka dnirazem z dwoma kolegami w małym domku pewnej nauczycielki na skraju miejscowości,w Żbikowie. W międzyczasie dostaliśmy nowe papiery. Późno wieczorem 12października 1944 r. dotarliśmy do Krakowa. Pierwszą noc spędziłem w mieszkaniuadwokata dr. Kazimierza Ostrowskiego, krakowianina, a bezpośredniego mego

zwierzchnika w AK w konspiracji i powstaniu. Zaczął się okres dalszej pracykonspiracyjnej.

54

Page 55: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 55/201

Kraków. Cóż tu można dodać! To było dla nas zupełnie inne miasto. W ciągu 63 dnipowstania walczyliśmy, ranni, tropieni, pod bombami, głodni. Ale żyliśmy w wolności.Mieliśmy samorząd, własne urzędy, własne dowództwo — państwo. Mieliśmy polskieżycie kulturalne, koncerty, przedstawienia teatralne — mniejsza o warunki, ale w

swobodzie. A Kraków — siedziba generalnego gubernatora Hansa Franka — był ponury.W żadnym polskim mieście nie było tylu niemieckich urzędów, roiło się tu odumundurowanych Niemców.Pierwsze dni w Krakowie były dla mnie koszmarne. Z wolności znowu w strefę okupacji.Ale miałem zadanie do wykonania. Nauczyłem się dostosowywać. Centralny organ AK,tygodnik „Biuletyn Informacyjny", który przedtem ukazywał się w Warszawie, miał byćteraz restytuowany w Krakowie pod redakcją Kazimierza Kumanieckiego. Zostałemsekretarzem redakcji tego pisma a równocześnie redagowałem codzienny komunikatradiowy BiP-u Komendy Głównej AK.Tymczasem dowiadywaliśmy się, że niszczenie Warszawy postępuje, że wysadzane są w powietrze zabytki, wywożone i niszczone zbiory. Szczególnie osobiście odczuliśmy i zciężkim sercem opłakiwaliśmy naszą katedrę św. Jana, Chrystusa z krzyżem celowozestrzelonego z cokołu kościoła na Krakowskim Przedmieściu. I — co odczułem jakoszczególną groteskę — jeden z najpiękniejszych zabytków, związanych wszak także zhistorią Niemiec — pałac Bruhla. Hitlerowcy mówili, jakoby Warszawa była „niemieckimmiastem" — dlaczegóż więc wysadzili w powietrze pałac Bruhla? — Po płycie GrobuNieznanego Żołnierza przepuszczono czołg, osłaniającą grób kolumnadę wysadzono wpowietrze... To nie są ludzie — mówiliśmy — to dzicy barbarzyńcy.

55

Page 56: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 56/201

9. JEDZIEMY DO OŚWIĘCIMIA?

Wczesnym rankiem 6 stycznia 45 r., jeszcze przed świtem, zjawiła się policja niemiecka.„Dokumenty, ubierać się, idziemy". Przeczuwałem to. Taki był początek — a koniec?

Mieszkałem w Krakowie oficjalnie, z fałszywymi dokumentami. Mogłem też wskazaćmiejsce pracy. Wynajmowałem — z dobrej rekomendacji — pokój przy ul. Józefińskiej,róg Krakusa u p. Milówkowej, nauczycielki wysiedlonej z Górnego Śląska. Nocowałemtam tylko, w ciągu dnia pochłonięty byłem całkowicie zajęciami konspiracyjnymi. Mojagospodyni przyjęła mnie jak syna. Nie wyjaśnialiśmy sobie oczywiście niczego, ale jejwłasny syn też był w AK.Policjanci zajrzeli do szuflad i szaf. Obok łóżka stała teczka z brudną bielizną. Jak to usamotnego mężczyzny, brudne koszule i tak dalej. W tej teczce znajdowała się jednakskrytka z całym materiałem do nowego „Biuletynu", z gotowym maszynopisem.Pomyślałem sobie — to już ostatnie dni wojny, ale jeśli znajdą te rzeczy, będą to takżemoje ostatnie dni... W pomieszaniu włożyłem dwa różne buty, brązowy i czarny.Spostrzegłem to dopiero na ulicy. Zawsze odczuwałem lęk. Do dziś dnia tak jest.Zazdroszczę ludziom, którzy się nie boją. (A są tacy!) Zawieziono mnie do czegoś wrodzaju obozu przejściowego, olbrzymiego obozu na parę tysięcy ludzi. Strzegli go, wsłużbie niemieckiej, Ukraińcy. Jedzenie było stosunkowo niezłe: gęste zupy, chleb, kawazbożowa. Wystarczało, by nie odczuwać głodu. Głównym celem tej „akcjioczyszczającej" byli znowu warszawiacy, którzy po powstaniu przebywali w Krakowie.Niemcy bali się ponoć, że warszawiacy wywołają w Krakowie nowe powstanie. Byłemnadal w służbie AK i moi zwierzchnicy w Podziemiu udzielili mi natychmiast pomocy.

Wśród pracowników Czerwonego Krzyża pojawiających się w obozie znajdowała się jedna z naszych łączniczek, urocza blondynka, Kasia S. Poprosiłem ją o papierysanitariusza, o pieniądze i lekarstwa. Niebawem dostałem wielką torbę sanitarną z całymmożliwym zaopatrzeniem, potrzebne papiery, dolary, marki niemieckie i złote. Ani mi wgłowie było dać się wywieźć do Reichu i może jeszcze zginąć po drodze wbombardowaniu pociągu. Zgłosiłem się, więc w zarządzie obozu jako sanitariusz. „Gdziepan pracował?" Odpowiedziałem mniej więcej zgodnie z prawdą: „W jednym ze szpitali wWarszawie". — „Jak długo?" — „No cóż, szkoła, kursy, przeszkolenieczerwonokrzyskie..."

Ludzi rejestrowanych w obozie oznaczano różnymi literami. Ja dostałem „U". Na stoleleżały wewnętrzne instrukcje z objaśnieniami symboli. W momencie nieuwagi Niemcówwziąłem taki papierek, aby przekazać go potem moim zwierzchnikom w podziemiu. „U"oznaczało Um-siedlung — przesiedlenie. Nie brzmiało to najgorzej, ale Żydów też„przesiedlano"... a to już gorzej. Potem zorientowałem się, że „U" dają tylko starszymludziom. Starszym, na miłość Boską, a więc niezdolnym do pracy! Ci bandyci mogą mnieteraz, gdy wojna się kończy jeszcze zamordować! Strażnicy ukraińscy włóczyli się całydzień pijani, bali się. Ale nie traktowali nas źle, także Niemcy spodziewali się już końca,większość ich ewakuowano już z miasta.

Załadowano nas na dworcu towarowym w Krakowie — około 600 ludzi, w połowiekobiety, w połowie mężczyzn. Z moją torbą sanitarną byłem jedynym młodszym mężczy-

56

Page 57: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 57/201

zną w całym pociągu. Pytałem, czy komuś coś nie dolega. „Panie doktorze" — zwracanosię do mnie. — Ależ ja nie jestem doktorem". „No, to medykiem..." Na ile umiałem cośtam starałem się pomagać.Nagłe spostrzegłem przerażony, w jakim kierunku jedziemy: Oświęcim. Wśród

eskortujących nas policjantów niemieckich trafiłem na jednego z Łodzi. Zagadałem doniego: „Cóż to jest za świństwo! Jest pan przecież Niemcem z Łodzi, chrześcijaninem?"„Nie jestem bandytą" — odpowiedział. „Ale przecież my jedziemy do Auschwitz. Czy panwie, co to jest Auschwitz!" — „Co pan opowiada!" — „Przecież to oczywiste. Jedziemy doAuschwitz! Chce pan za to odpowiadać, za tych wszystkich starych ludzi?" — „Plecie panbajki!" — A ja wciąż powtarzałem swoje: przecież widzę, przecież wiem, jedziemy doOświęcimia.Przestraszył się. Wszyscy wiedzieli już wtedy o Oświęcimiu — o stosowanych tammetodach, o torturach, głodzie, śmierci, rozstrzeliwaniach, o pociągach przychodzącychtu z całej Europy z ludźmi do gazu. Nie wiedzieliśmy jeszcze tylko, ilu zamordowano.Policjant zaniepokoił się. „Zapytam" — obiecał. Wrócił po pół godzinie z wiadomością: jedziemy do jakiegoś uzdrowiska. „Okłamali pana" — odrzekłem. „Uzdrowisko" — to byłdla mnie złowieszczy sygnał. Byłem coraz bardziej niespokojny. Nie wiem, co chciałemuzyskać, ale tłumaczyłem: „Świadkowie są także niebezpieczni, a pan jest świadkiem.Nie można wiedzieć, jak wojna się skończy". — „Przysięgam, daję słowo honoru, je-dziemy do uzdrowiska". — Kąpiele, prysznice, sauna, to wszystko wiedziałem oOświęcimiu. W ogóle za dużo wiedziałem. Nie chciałem jednak niepokoić innych.I w pewnym momencie zobaczyłem, że pociąg zmienia kierunek. Oświęcim został zboku, dojechaliśmy do Makowa Podhalańskiego. Na peronie leżał śnieg, dziesięć stopni

zimna. Było późne popołudnie styczniowe, już prawie ciemno. Na peronie stał ksiądz,kilka ciepło ubranych pań, umundurowani Niemcy, także policjanci. Podczas gdy oficer policji odbierał transport, ja nasłuchiwałem rozmów toczących się na peronie. Oficer policji był bardzo nieprzyjazny dla swoich kolegów z Krakowa: „Co za ludzi mi tutaj przy-wieźliście, u nas już pełno! Co mam zrobić z tym gównem! Ile tego jest, parę setek, zdziećmi!" Było to 12 stycznia 1945 roku wieczorem.Kazano nam się zarejestrować w Arbeitsamcie, gdzie dostaniemy skierowania do pracy.Nie wydano naszej grupie żadnych szczególnych poleceń, zakazano tylko — pod karą śmierci — opuszczania Makowa! Ale więźniami nie byliśmy. Rozdzielono nas po domach,

niektórzy poszli do budynku szkolnego. Ja ulokowany zostałem w rodzinie aptekarza, niebyło to złe: fałszywy „pan doktor" u prawdziwego aptekarza. Gdy moi gospodarzezorientowali się, że jestem warszawiakiem z powstania, zaczęli na mnie spoglądać, jakbym był żywym symbolem. Pierwsze moje pytanie brzmiało: jak się dostać doKrakowa? — „Na miłość Boską, przecież za to kara śmierci!" „Ale — upierałem się — jamam poważne zlecenia, muszę do Krakowa". Trzeba było w takim razie postarać się o jakieś papiery. O te papiery postarał się ksiądz. Dokument podpisany przez komitetpomocy w Makowie, miejscową agendę RGO: „Pan Władysław Bartoszewski mapolecenie przywiezienia z Krakowa lekarstw. Władze niemieckie uprasza się o udzielenie

potrzebnej pomocy". Polski dokument, napisany po niemiecku, z dużą pieczęcią.Wcześnie rano poszedłem na stację. W pobliżu dworca kręciło się już kilku starszych

57

Page 58: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 58/201

panów najwyraźniej czekając na pociąg. „Panie doktorze, pan zna połączenia doKrakowa? My też tam chcemy, może będziemy się trzymać razem".Pociąg przyszedł, nie było żadnej kontroli, ale wlekliśmy się, wciąż przystając. Nakrakowskim dworcu głównym często wówczas Niemcy urządzali łapanki. Wysiedliśmy

wcześniej, w Płaszowie. Była noc. Poszedłem do polskich kolejarzy grzejących się wbaraczku przy piecu i popijających ziołową herbatkę. „Jesteśmy z Warszawy, możemoglibyśmy tu przeczekać do końca godziny policyjnej?" Zrobili nam miejsce i daliherbaty. Przedrzemaliśmy tam do rana. Tego samego dnia zameldowałem się u megoówczesnego szefa w konspiracji, adwokata Adama Dobrowolskiego, tego, który takumiejętnie pertraktował z naszym warszawskim — niemieckim konwojentem.W Krakowie doczekałem wyzwolenia — wyzwolenia przez Rosjan, 18 stycznia 1945 r.Uratowałem się do ostatniej godziny, nie byłem jednak całkiem szczęśliwy, gdy patrzyłemna oddziały wkraczające do miasta. Wnet wystawiono na Rynku Głównym przedSukiennicami i Kościołem Mariackim gigantyczne, na dwa piętra wysokie portretystalinowskich dowódców. Półdzikie elementy kryminalne wyległy na miasto, ludzie,których niechętnie spotkałoby się nocą w pojedynkę.W drugiej połowie lutego 1945 r. wróciłem do Warszawy. Żyłem poza miastem, mając wmieście zakonspirowane mieszkanie przy ul. Nowogrodzkiej 19. Sypiałem na podłodze.Moje ostatnie przedpowstaniowe mieszkanie przy ul. Mickiewicza 37 na Żoliborzu byłospalone, z nim, już całkiem spora — zawsze byłem książkolubem — biblioteka, a mojarodzina rozproszona.Po konferencji jałtańskiej w lutym 1945 r. myślałem naiwnie, że być może powstaniemożliwość wprawdzie innej niż przed wojną Polski, zależnej w pewnym stopniu od wiel-

kiego sąsiada, ale przecież rządzonej w sposób wolny i demokratyczny.28 czerwca zainstalowano w Warszawie nowy rząd — Tymczasowy Rząd JednościNarodowej. W lipcu 1945r. Anglicy, Amerykanie i niemal wszyscy inni cofnęli uznanierządowi RP w Londynie. Żaden myślący człowiek nie miał wątpliwości, co nastąpi. Niktnam nie pomoże. Myślałem jednak, że pozostanie tak, jak jest, na kilka lat. Ale nikt niemyślał o dziesiątkach lat...Co miałem robić? Zostać w Warszawie, czy wyjechać na Zachód? Byłem dośćprzegrany. Wydawało mi się, że życie jest już poza mną. Rok 1945 stanowił dla mnieswojego rodzaju przełom psychologiczny — pod wieloma względami trudniejszy niż

okres okupacji niemieckiej. Bo dotychczas cały świat stał po naszej stronie, utożsamiałsię z naszym prawem do niepodległości — a teraz cały świat obrócił się przeciw nam,przeciw sprawie wolności i demokracji. Początkowo obawiałem się, że podzielimy losnarodów bałtyckich. Jednak wkrótce zaczęła się wielka akcja przesiedleńcza: polscywysiedleńcy z województw wschodnich przybywali na Dolny Śląsk, Pomorze i gdzieindziej. Było to dla nas względną pociechą, bo zobaczyliśmy, że Rosjanie nie chcą Polaków na swoich terenach przygranicznych. Polska miała zatem szansę ostać się,przynajmniej zewnętrznie, jako państwo. Tymczasem pod patronatem sowieckimzorganizowano polską służbę bezpieczeństwa. Rok 1945 miał być początkiem nowego,

ale my nie mieliśmy żadnych złudzeń.

58

Page 59: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 59/201

10. WPADAM W ZASADZKĘ

11 sierpnia 1945 r. aresztowany został w Warszawie przez funkcjonariuszy MBPKazimierz Moczarski, mój zwierzchnik w Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj w wiosennych

i letnich miesiącach 1945 r. We wrześniu, bez związku z jego aresztowaniem, lecz wwyniku przypadkowego zbiegu okoliczności, przekonałem się o zainteresowaniu bezpiekimną samym. W połowie października wykorzystałem zaistniałą wtedy możliwość iujawniłem się przed tzw. Komisją Likwidacyjną AK, urzędującą w gmachu BGK wWarszawie. W następnych miesiącach miałem względny spokój, jeśli nie liczyć dwóchkrótkich zatrzymań, raz wkrótce po ujawnieniu, a drugi raz w dniu tzw. referendum, 30czerwca 1946 r. 15 listopada 1946 r. wpadłem w kocioł i zostałem aresztowany wmieszkaniu zaprzyjaźnionej rodziny przy ul. Bałuckiego 34. Funkcjonariusze byliuszczęśliwieni, że się tam znalazłem.Ostatecznie wylądowałem w więzieniu śledczym w Warszawie: półtora roku bezadwokata, bez kontaktu z rodziną, bez wizyt, gazet, książek, w kompletnej izolacji.Grożono mi procesem o szpiegostwo, pod pretekstem kontaktów z pewnym jużskazanym na śmierć i w 1947 r. straconym znajomym, byłym żołnierzem Armii KrajowejWaldemarem B. Wiedzieli, że spotkałem go parę razy, że odwiedzał mnie w redakcji„Gazety Ludowej". Był zatrudniony w MSZ, ale miał rzekomo kontakty z ambasadą brytyjską. Ja miałem być jakoby jednym z jego łączników. W rzeczywistości jednakprzeszkadzała władzom przede wszystkim moja działalność w 1946 r. w PolskimStronnictwie Ludowym — PSL.Wielu starszych ludzi było po takich doświadczeniach kompletnie załamanych. Mnie

 jednak w porównaniu z Oświęcimiem — nie powodziło się źle. Do dziś widzę wszystko,co mnie spotyka, w kategoriach względnych, choć żona powtarza mi: „Nie możnawszystkiego porównywać z Oświęcimiem". Odpowiadam: „Z pewnością, ale jednak tutajnie ma komór gazowych".Nic nie trwa wiecznie, myślałem sobie zawsze. Na Boże Narodzenie 1946 r. byłem w celisam na pierwszym piętrze X oddziału więzienia mokotowskiego. Potem pół roku sie-dzieliśmy w 2—3 osoby, wreszcie pod koniec czerwca 1947 r. trafiłem do dużej,kilkudziesięcioosobowej celi na tzw. ogólniaku w głównym budynku więzienia. Był tookres bardzo pouczający. Doświadczenie z ludźmi najróżniejszych poglądów, z ONR-

owcami, narodowcami, piłsudczykami, socjalistami, ludowcami, z oficerami ipodoficerami, z ludźmi ze Wschodu i Zachodu, z oficerami przeróżnych formacji wal-czących za Polskę po świecie, z niedorostkami, ze starymi profesorami, z wielomapolskimi księżmi.Wyspowiadałem się w celi więziennej, odbyłem spowiedź z całego życia, na wszelkiwypadek. Urządzaliśmy też w celi wykłady. Nie pracowałem — więźniowie polityczni wwięzieniu śledczym nie mogli pracować, złodzieje tak, ale my nie. Ci ostatni są zresztą wwięzieniu bardzo lubiani — zawsze coś kombinują, coś wymyślają, coś proponują, mają wciąż jakieś pomysły. Złodziejaszek zawsze jest mile widziany. To samo odnosi się do

drobnych oszustów, a nawet przestępców obyczajowych — jeśli nie zrobili krzywdydziecku. To wszystko ludzkie sprawy, takich strażnicy więzienni nawet dość lubią. To nie

59

Page 60: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 60/201

są zbrodniarze. Zbrodniarze to polityczni. Straż więzienna nie chciała mieć nic do czy-nienia z polityką. Tego się bali.Stosowano wobec nas także otwartą przemoc. Bito wtedy stosunkowo mało. Ale byłembrutalnie sponiewierany, rozkwaszono mi nos. Stosowano i inne metody. Na przykład

nieustające przesłuchiwanie przez siedem dni i siedem nocy, przez wielu śledczych.Pamiętam do dziś każdy szczegół. Wtedy nie bito mnie, tylko grubiańsko wyzywano. Wtrakcie przesłuchania przynoszono mi jedzenie, chociaż wcale nie chciałem jeść: wodę,zupę, chleb, kawę zbożową. To była próba złamania. Nie ustąpiłem jednak i nikogo nieobciążyłem. Po tej próbie zostawiono mnie już w spokoju. Pytano o nazwiska autorówróżnych tekstów i wciąż powtarzano: ,.Popatrzcie no, spójrzcie na tę szafę z aktami, iletam mamy dowodów na was, wiemy wszystko, możecie nam spokojnie wszystkoopowiedzieć, ulżyć swemu sumieniu. Nie musi być wiele. Ale to wyjdzie na korzyść. Jużpowiedziałeś o sobie różne rzeczy, a my i tak wiemy wszystko. Im szybciej tym lepiej.Ciesz się, że jesteś u nas. My cię ochraniamy". Muszę dodać, że choć wielu Żydównależało wtedy do sług systemu, ja nie byłem nigdy przesłuchiwany przez Żyda, tak jakwiększość moich współwięźniów. Trafiałem na Polaków, ludzi głupich i prymitywnych,półinteligentów. Sądzę, że żydowscy komuniści znali rolę, jaką pełniłem w okresieokupacji. Wiedzieli, że pomagałem Żydom. To mogło ich wprawić w pewne zakłopotanie.Może myśleli sobie: to przecież człowiek, który pomagał naszym, demokrata, nie żadenfaszysta. Może nie jest taki zły...Nie odbył się żaden proces. Wypuszczono mnie 10 kwietnia 1948 r., po półtora rokuwięzienia. Zawdzięczam to Zofii Rudnickiej, sekretarce biura Rady Pomocy Żydom, zktórą blisko współpracowałem w ciągu dwu lat, do wybuchu Powstania Warszawskiego.

Od 10 kwietnia próbowałem wrócić do normalnego życia.Miałem 26 lat, byłem pełen goryczy, doświadczony, o wątpliwych perspektywachżyciowych. Teraz usiłowałem znaleźć pracę. Było wiele wolnych miejsc i wielki brak in-teligentnych młodych ludzi. Ale udawało mi się przepracować najwyżej kilka tygodni:„Musimy panu niestety wymówić, coś tam z panem jest nie w porządku". — „Ależ ja sie-działem niewinnie, nie jestem karany". — „Tak, właściwie, tak — mówiono — ale niemożemy pana u nas zatrudniać..." Żyłem wówczas w bardzo trudnych warunkach, nierazgłodowałem. Byli jednak ludzie, którzy mi pomagali, i to w bardzo konkretny sposób.Przede wszystkim Juliusz Wiktor Gomulicki i jego żona Maria, którzy dożywiali mnie i

służyli radą we wszystkim, co mogli. Dla dwu instytucji recenzowałem niemieckie książki,które miały być ewentualnie przetłumaczone. Zawdzięczałem to Karolowi Kurylukowi,wówczas dyrektorowi PIW-u, i również Janowi Stefczykowi — prezesowi „Czytelnika".Czas jakiś pracowałem też w biurze Centralnego Zarządu Przemysłu Drzewnego. Moją specjalnością były deski klozetowe i kije do szczotek. Ale i to okazało się zbyt zaufanymzajęciem, wyrzucono mnie. Równocześnie wróciłem w roku akademickim 1948/49 doprzerwanych studiów uniwersyteckich.Mniej więcej po roku nastąpiło znaczne pogorszenie klimatu politycznego. Tito próbowałwłasnego kursu. Na przełomie lat 1948 i 1949 następowały masowe aresztowania w

Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech. I tak przyszedł koniec roku 1949 z nowymgłównodowodzącym sił zbrojnych Polski — marszałkiem Rokossowskim. Nadeszła fala

60

Page 61: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 61/201

czystek.Wraz z politycznym wyeliminowaniem Polskiego Stronnictwa Ludowego skończyła sięmoja praca dziennikarska. Przed uwięzieniem byłem zatrudniony w „Gazecie Ludowej",oficjalnym organie PSL, jedynym dzienniku opozycyjnym, popieranym przez większość

chłopów i inteligencji miejskiej. Oprócz zajęć dziennikarskich kierownictwo Stronnictwazlecało mi wiele innych zadań. I tak np. wiosną 1946 r. niemal w każdą niedzielę jeździłem na wieś i przemawiałem do chłopów. Wiece obstawiane były przez UB.Pracowałem dla Wydziału Propagandy Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL.Głównie jednak na terenie powiatu warszawskiego, czy też województwa warszawskiegow jego ówczesnych granicach. Dojeżdżałem autem, amerykańskim jeepem, zawsze zUB za plecami. Kierowca był starym, doświadczonym żołnierzem z Zachodu.Przemawiałem tak na przykład: „Koledzy, koleżanki! Nie wolno wam zapomnieć, żewszystko, co tu widzimy, zawdzięczamy Związkowi Radzieckiemu. Wszystko zawdzię-czamy Rosjanom". Budziło to ogólną radość i nić porozumienia nawiązywała się.Na tych zebraniach pod gołym niebem było nieraz po 500 i 1000 osób. Stałem zazwyczajna jakiejś maszynie rolniczej. Mieliśmy za sobą nasze zielone sztandary. Matka Boska — jak zwykle w Polsce — odgrywała i teraz wielką rolę. Na sztandarach Ruchu Ludowego,które święcone były w kościołach, widniał Jej wizerunek. Za każdym razemorganizowano z tej okazji zgromadzenie. Także i wtedy użyczał nam Kościół swej opieki.

61

Page 62: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 62/201

11. W WIĘZIENIU PO RAZ WTÓRY: 1949—1954

W środku Warszawy, 14 grudnia 1949 r. Podchodzi do mnie osobnik i mówi: „PanieBartoszewski, niech pan pozwoli do Ministerstwa Bezpieczeństwa, chcielibyśmy z panem

trochę porozmawiać". „Kiedy?" „Już".„Czy to aresztowanie?"„Nie, skąd takie przypuszczenie, chodzi o rozmowę. Wszystko się wyjaśni."„No tak, w mieszkaniu u mnie nie ma nikogo, chodźmy tam razem, zabiorę tylko ręcznik ibieliznę i zaraz będę z powrotem".„Nie wolno".Owo „trochę" trwało pięć lat. Pierwszej nocy w czasie kilkunastogodzinnegoprzesłuchania w gmachu MBP na Koszykowej róg Al. Ujazdowskich 9, powiedział mioficer śledczy kpt. Piotr Tymiński: „Bartoszewski, tym razem dostaniecie 10 lat". —„Doprawdy?" — „Tak, na pewno". — Potem zaczął rozmowę: — „Wasze kontakty zzagranicą?" „Nie było żadnych kontaktów — odpowiedziałem — o czym pan mówi".„Żartujecie, Bartoszewski. Byliście w Oświęcimiu, siedzieliście w więzieniu, nie jesteściegłupcem. Pomóżcie nam. Nie będzie wam źle się wiodło."Później stwierdzono: „Zgnijecie w celi! Nigdy nie wyjdziecie. Będziecie siedzieć!" A potemoficer śledczy oświadczył mi otwarcie w imieniu władz: „Panie Bartoszewski, popełniliśmyw waszej sprawie błąd, zwolniliśmy was. Nie powinniśmy tego robić. Ale ten błąd już sięteraz nie powtórzy, możecie być tego całkiem pewni".Inny oficer zaproponował mi, abym spojrzał przez okno na przystanek autobusowy. Byłotam około 40 osób. Żeby zademonstrować swoją władzę, powiedział: „Widzicie, mogę

kazać wszystkich tych ludzi aresztować. I wszyscy przyznaliby się do winy. Po co więcsię wahać?"Potem zaprowadzono mnie do piwnicy, siedziałem tam z sześciu czy więcej innymi.Wspólna prycza, sienniki, kibel, żadnych spacerów, żadnych paczek. Żywienie byłomarne, ale nie zagłodzono mnie: kromka chleba, zupa, herbata albo kawa zbożowa.Żarówki paliły się dzień i noc. Od tego czasu choruję na oczy, muszę stale wpuszczaćkrople.Trwało to dokładnie od połowy grudnia 1949 do 12 maja 1951 r., a więc 18 miesięcy. Wpiwnicy tego domu, wśród krzyków cierpiących ludzi, wracających ze śledztwa. Ale także

z wieloma ludzkimi kontaktami i rozmowami.Dotrzymali słowa: miesiącami nie brano mnie na przesłuchania.A jeżeli — wyglądało to mniej więcej tak: „Słyszeliście, co powiedzieliśmy, czy macie cośdo powiedzenia w związku z tym?" — pytano.„Nie" — odpowiadałem.Sprowadzano mnie więc do piwnicy.„My mamy czas — mówili. — Nie brakuje nam zupy. Zostaniecie tu, jak będzie trzeba,nawet do końca życia. I swoją zupę będziecie tutaj dostawać."Po wielu miesiącach (może mniej więcej po roku) zabrali mnie na górę. Był tam

przygotowany formularz. Chcieliby mnie zwolnić, ale muszą mieć pewność, że niczegoprzeciwko nim nie podejmę.

62

Page 63: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 63/201

To było to, czego się spodziewałem: miałbym pracować jako szpicel dla bezpieki. Tegodotyczył drukowany formularz. Powiedziałem: „To nie jest mój zawód".Oni na to: „To nie problem, nauczy się pan. Przecież jest pan specjalistą od konspiracji.W przeciwnym razie zostanie pan tutaj. Żal nam pana — po co ma pan siedzieć?"

„Mnie też pana żal" — odpowiedziałem. A ten uderzył mnie tak, że spadły mi okulary.Potraktował mnie źle, ale nie torturował i nie dręczył. A wielu innych torturowano.Siedziałem już ze 16 miesięcy w tym piwnicznym areszcie, gdy znów zawołano mnie ipowiedziano: „Panie Bartoszewski, co by pan zrobił, gdyby zgłosił się do pana ktoś zLondynu?" „Nie mam zamiaru konspirować". Ale oni na to: „A czy zameldowałby pan otym?" „To nie moja sprawa, to zadanie policji". „A no właśnie i dlatego siedzicie, bo mynie mamy pewności. Jesteście potencjalnym szpiegiem i dlatego tu zostaniecie". „Cóż,skoro panowie tak myślą..."Siedziałem przeto dalej. W ostatnich miesiącach, od listopada 1950 r. do maja 1951 r.byłem w celi z trzema osobami: z ojcem Kajetanem Raczyńskim, paulinem, przeorem zCzęstochowy, z Hauptsturmfuhrerem (kapitanem) SS Erichem Engelsem z Arolsen,ostatnim szefem Gestapo w Kassel, przedtem oficerem SD w Warszawie. I jeszcze zpracownikiem działu gospodarczego ambasady amerykańskiej, J.S., Polakiem, byłymżołnierzem AK, któremu zarzucano szpiegostwo na rzecz Amerykanów. Te cele były jakby stacjami przejściowymi dla coraz nowych więźniów, nie przebywało* się razemdłużej nad cztery do sześciu miesięcy. Gestapowiec był skazany na śmierć. Zostałpowieszony w lecie 1951 r., ale o tym dowiedziałem się dopiero później. Na razieoszczędzali go jeszcze, bo potrzebowali różnych zeznań. Czyniono mu też fałszywenadzieje, że zostanie ułaskawiony. Był hitlerowcem z przekonania. Sam nie paląc,

oddawałem mu papierosy, które po roku siedzenia już dostawałem. To samo robiłzakonnik. Engels mówił: „Fuhrer nie miał racji, panie Bartoszewski, był źlepoinformowany w sprawie polskiej inteligencji. Polacy to nie Żydzi. Poznałem wielu Pola-ków w więzieniu. Żydzi to coś innego, ale Polacy to Aryjczycy, a więc nie podludzie".Był to dla mnie przypadek beznadziejny. Pracował w warszawskim Gestapo właśnie wczasie, gdy siedziałem w Oświęcimiu. Nie litował się nad sobą, był twardym człowiekiem,były urzędnik policji kryminalnej, wczesny członek partii hitlerowskiej. Tak tygodniami jedliśmy i spaliśmy razem, używaliśmy wspólnego kibla, z przeorem z Częstochowy iszefem Gestapo. Zakonnik zmarł w jakiś czas po wyjściu z więzienia. Jeśli dobrze

pamiętam, dostał on trzyletni wyrok za przestępstwo dewizowe: za niezgłaszanie, do-larów, które przychodziły w listach z Ameryki, jako dary dla klasztoru. Pokazano muówczesne przepisy, według których obywatel PRL obowiązany był natychmiast zgłosićotrzymane dewizy. A on na to: „Panowie, dewizy nie przychodziły do mnie, ale dlaPanienki Najświętszej z Częstochowy. Nie wydawałem ich dla siebie!"Rzadki konglomerat w jednej celi: stary hitlerowiec, b. uczestnik podziemia, mnich wbiałym paulińskim habicie i ja. Z gestapowcem żyłem właściwie względnie dobrze.Powiedziałem mu: „Byłem w Oświęcimiu, byłem w AK. Nie będę panu tutaj czyniłwstrętów. Jesteśmy wszyscy więźniami, jesteśmy wszyscy ludźmi. Ale proszę to wziąć

pod uwagę w rozmowach ze mną". Potem już rozmawialiśmy zupełnie zwyczajnie.Wypytywałem go, jak to się mogło stać, że jakby cudem zostałem zwolniony z

63

Page 64: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 64/201

Oświęcimia. Mogły być różne powody, mówił. Pracował wówczas w kartotece. Ówczesnyszef Gestapo w Warszawie Meisinger kazał mu sprawdzać w kartotece nazwiska osób, októre interweniowano. „W pańskim przypadku najwidoczniej nazwiska w kartotece niebyło. Nie miał pan nic do czynienia z Niemcami przed wojną. Był pan dla nas

niezapisaną kartą. Zabrano pana w obławie. Nie był pan także kimś ważnym dlaprzemysłu wojennego. Tacy ludzie bywali internowani, ale mogli też być czasemzwalniani".„O ile jeszcze żyli" — wtrąciłem.„Tak — potwierdził — o ile jeszcze żyli..."Polski Czerwony Krzyż zaangażował się w tej sprawie. Podjęto kroki stwarzające pewneszanse. Możliwe, że do mego uwolnienia przyczynił się hrabia Maurycy Potocki. Po-dejmował u siebie nieraz szefa Gestapo warszawskiego, pił z nim, a przy piciuzagadywał o możliwości zwolnienia tego czy tamtego człowieka. Według Engelsa dawałkartki z nazwiskami „niewinnych ludzi". Potem Meisinger polecał Engelsowi: „Niech panto sprawdzi..." Engels sprawdzał w aktach. Opowiadając mi o tym nie próbował twierdzić, jakoby mi dopomógł. Po wielu latach z kartoteki zbrodniarzy hitlerowskich wLudwigsburgu (RFN) dowiedziałem się, jak wielkie przestępstwa go obciążały. Podnazwiskiem „Engels" znalazłem także notatkę: Kara śmierci prawdopodobnie wykonanaw 1951 r. w więzieniu na Mokotowie, według zeznania takiego to a takiego współwięźnia— Niemca. To się zgadzało, mogłem to potwierdzić.Z mojej pierwszej celi w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego zabrano mnie naMokotów. Parę miesięcy spędziłem najpierw na pojedynce, potem we dwóch, wreszciewe trzech. Po dwóch i pół latach od chwili aresztowania, w końcu maja 1952 r.

urządzono mi proces. Zarzut: szpiegostwo. Mocarstwo, dla którego miałem szpiegowaćnie było wymienione, zakres działalności szpiegowskiej, kontakty, drogi — też nie. W salisądowej pojawił się adwokat z urzędu (obrońcy z wyboru rodziny nie dopuszczono), któryoświadczył mi: „Nie znam niestety pańskich akt, ale muszę pana bronić". — „A czy niemógłby pan zajrzeć do tych akt?" — Zapytałem. Odparł, że mamy tylko dziesięć minutczasu. „Proszę, więc, niech pan uważa, jak ja będę się bronił, i potem ubierze pan to wformułę prawną. Jestem niewinny." „Niewinny?" — Powtórzył. Był polskim Żydem.Obrońcą, więc — choć z urzędu — był Żyd, oskarżycielami i sędziami Polacy. Zadwokatem Zygmuntem Grossem spotkałem się później przyjaźnie parę razy w

odmiennych warunkach, w Warszawie i w Nowym Jorku.Proces był krótki, trwał może ze dwie godziny. Odbywał się w budynku więziennym, czyli— jak to wtedy nazywano — „na kiblu". Kiedy powróciłem do celi, mój współ-więzień,Wiesław Cergowski, podchorąży z „Baszty", syn pułkownika „Sławbora", czekał na mniez jeszcze ciepłą zupą. A kotły z zupą zaczęto roznosić, gdy prowadzono mnie na proces.Prokurator zażądał dziesięciu lat. W ostatnim słowie powiedziałem: „Wysoki Sądzie, panprokurator żąda dziesięciu lat, pierwszej nocy po moim aresztowaniu oficer śledczy po-wiedział mi, że dostanę dziesięć lat. Wobec tej jedności poglądów oficera śledczegowówczas i prokuratora teraz, nie mam nic do dodania. Nie czuję się winny".

I to było wszystko. Ostatecznie dostałem osiem lat. Ale nie zaliczono mi pierwszegopółtora roku aresztu śledczego od listopada 1946 do kwietnia 1948. W ten sposób, choć

64

Page 65: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 65/201

nie byłem wówczas skazany i opuściłem więzienie bez wyroku, w praktyce dostałemdziewięć i pół roku! Rozprawa odbyła się w więzieniu, wyrok odczytano mi po dwóchdniach w rejonowym sądzie wojskowym przy ul. Koszykowej. Ludowej „praworządności"stało się więc zadość.

Teraz zaczął się nowy rozdział moich doświadczeń. Lato 1952 to był czas dla więźniów wPolsce bardzo zły. W ZSRR szalał terror. Mnie skazano za szpiegostwo, tak zapisano wpapierach. Należałem, więc do więźniów politycznych najgorzej widzianych, najbardziejniebezpiecznych. Najpaskudniejszy przypadek, jaki można sobie wyobrazić — szpiego-stwo. Amen. Ale ten szpieg miał śmiesznie mały wyrok: osiem lat. Zetknąłem się znajróżniejszymi ludźmi: z rzeczywistymi kolaborantami, jak też z rzekomymi —żołnierzami AK i pracownikami Delegatury Rządu skazywanymi oszczerczo zawspółpracę z okupantem niemieckim, z politykami wszelkich orientacji, także z księżmi,wśród nich z jednym prałatem.Naczelnik więzienia, w randze majora, Alojzy Grabicki, wezwał mnie do siebie w lipcu1952: „Jesteście dziennikarzem? Czy to znaczy, że rozumiecie się coś na drukarstwie?"— „Tak jest, obywatelu naczelniku, trochę się rozumiem". — „To jesteście jakbyzecerem?" — „Tak, coś koło tego". — „Ale z waszym paragrafem trudna sprawa. Je-steście przecież szpiegiem". — „Obywatelu naczelniku, gdybym był rzeczywiścieszpiegiem — dostałbym osiem lat?" — „No tak, może nie jesteście wielkim szpiegiem,takim średnim — chyba rozumiecie. Sąd wie swoje." — „Ano dobrze, jak obywatelnaczelnik sobie życzy". — „Właściwie nie mam prawa zatrudniać takich, jak wy. Czypracowalibyście lojalnie?" — „Jak chodzi o robotę, będzie wszystko w porządku" —powiedziałem. — „No dobrze — postanowił wreszcie — mam coś dla was".

Posłano mnie do więziennej drukarni, gdzie wszystko niemal było tajne. Pracowali tamdotychczas prawie wyłącznie kryminaliści z wieloletnimi wyrokami i zbrodniarze wojenni,także z SS. Liczono zapewne na to, że prędko na wolność nie wyjdą. Drukowaliśmysame ściśle tajne i wyjątkowo ściśle tajne rzeczy, np. instrukcje i komentarze Minister-stwa Bezpieczeństwa dla podwładnych. Drukowało się tego tylko kilkadziesiąt lubkilkanaście egzemplarzy numerowanych. Pracowało dwadzieścia płaskich maszyndrukarskich, przeważnie starych, niemieckich.Drukarnię rozwijano, ale brakowało fachowców. Ściągano ich z różnych więzień. Fachuuczyli mnie: były właściciel drukarni z Katowic, Leon Słanina oraz wybitny fałszerz

pieniędzy z Krakowa M. P., specjalista od dolarów, który dostał za to dożywocie. Najpierwwykonywałem proste składy, niebawem potrafiłem już łamać. Myślałem sobie: mamszczęście. Tutaj dostaję przyzwoite pożywienie, mogę jeszcze dokupić, co dzień dają półlitra mleka. Można czytać gazetę, nawet do książek ma się względny dostęp —introligatornia oprawiała książki dla biblioteki więziennej.Ale nagle zabrano mnie z drukarni: może wiedziałem za wiele, a jak wiadomo, wiedziećnie jest zdrowo. W kwietniu 1954 r. wywieziono mnie z Mokotowa do osławionego wię-zienia w Rawiczu koło Poznania. W szpitalu więziennym stwierdzono u mnie gruźlicę iuszkodzenie mięśnia sercowego. Było to w rok po śmierci Stalina. Zaczęto zwalniać

część chorych więźniów i ja również w sierpniu 1954 r. otrzymałem sześć miesięcyurlopu. Po paru miesiącach adwokat Jerzy Mering, który bardzo energicznie zajmował

65

Page 66: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 66/201

się moją sprawą i bezinteresownie ją prowadził, wystąpił z wnioskiem o uznanie mnie zaniewinnie skazanego. Było to w końcu 1954 roku, gdy zostało aresztowanych kilkuoficerów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Zaznaczył się już wtedy nowy kurs,zwany „odwilżą", jakkolwiek było to jeszcze przed XX Zjazdem KPZR. W marcu 1955 r.

otrzymałem zawiadomienie o uchyleniu wyroku przez Zgromadzenie SędziówNajwyższego Sądu Wojskowego z powodu bezpodstawności skazania. Nieprzewidywano nowej rozprawy sądowej. Nigdy nie przyznałem się do winy; ci, którzy sięprzyznali, musieli przejść postępowanie rehabilitacyjne. To oczywiście nie znaczyło, żebyli winni! Ja byłem po prostu niesłusznie postawiony w stan oskarżenia i niesłusznieskazany! Dostałem za to 70 tys. złotych „odszkodowania". To było wówczas dużo dlaskromnego człowieka. Ale i teraz trudno mi było znaleźć pracę. Nie mogłem przecieżpracować w komunistycznej gazecie. Znalazłem sobie ciche zajęcie w StowarzyszeniuBibliotekarzy Polskich.

66

Page 67: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 67/201

12. ZNOWU?

Dnia 1 października 1970 r. 18 funkcjonariuszy SB wtargnęło do naszego domu i przez27 godzin pracowało skrzętnie jak mrówki, oglądając każdy dokument, list, wizytówkę, fo-

tografię, każdą książkę — wszystko, co mogło się wydać podejrzane (a jak wiadomo —najbardziej podejrzane jest wszystko, co pisane i wydrukowane). Skoncentrowali się min.na książkach w języku niemieckim, również na Mein Kampf Hitlera i Micie XX wiekuRosenberga. Interesowały ich również książki polskie wydane za granicą (min. „Kultura" iinne wydawnictwa Instytutu Literackiego) oraz przełożone z języków obcych. Zabrali tegorazem chyba ze 700 kg. A także i mnie. — Kilka godzin trzymano mnie w celi. Chciano,żebym „wszystko zeznał", do „wszystkiego się przyznał". Ale nie zeznałem i nieprzyznałem się. Nie sformułowano początkowo żadnego oskarżenia, ale po Warszawiechodziły dzikie pogłoski — zapewne rozpuszczane celowo — jakobym zostałzdemaskowany jako kierownik antypaństwowej organizacji, jakoby tajna „głowa siatkikrajowej" sekcji polskiej radia „Wolna Europa" itp.Tymczasem żyłem jak gdyby nigdy nic, pracowałem, uczęszczałem nawet na przyjęcia wambasadach. Ale wielu znajomych już nas nie odwiedzało! Inni natomiast okazywali miswoją solidarność, przede wszystkim redaktorzy „Tygodnika Powszechnego", któregostałym współpracownikiem byłem od 1957 roku. Ale także i wcale nie najbliżsiprzyjaciele! Trwało to przez wiele tygodni, zanim oficjalnie wystąpiła prokuratura. Wpoczątkach grudnia 1970 zabrano mnie z pracy, ze Stowarzyszenia BibliotekarzyPolskich i postawiono zarzut: współdziałanie z antypaństwowymi silami z radia WolnaEuropa na szkodę PRL. Wyśmiałem te zarzuty formułowane przez panią prokurator 

Pancer, ale musiałem odtąd zgłaszać się punktualnie o 9 rano na przesłuchania, któretrwały po kilka godzin. Zorientowałem się, że wszystko to jest zamierzoną prowokacją iodmawiałem odpowiedzi, nawet na temat mojego życiorysu. Na wielostronicowychprotokołach pozostawała wciąż ta sama formuła: , Odmawiam odpowiedzi na to pytanie".— Równocześnie toczyła się tajemnicza kampania anonimów, oszczerczych pism na mójtemat, które pojawiały się w różnych stronach kraju, w różnych instytucjach. Znalazło sięnawet moje rzekome samokrytyczne „Oświadczenie", z moim rzekomo podpisem.Prokuratura Generalna, gdzie złożyłem to pismo z żądaniem wyjaśnienia sprawy,zawiadomiła mnie następnie, że podpis mój został sfałszowany. Sprawców nie znale-

ziono!Tak trwało do połowy grudnia 1970. Na Wybrzeżu doszło do wrzenia, strzelano dorobotników. Władysław Gomułka został usunięty, władzę objął Edward Gierek.Powiedziano mi: „Mamy co innego do roboty. Nie będzie dziś żadnego przesłuchania.Niech pan idzie do domu, damy znać". Pozwolono mi nawet wyjechać do Zakopanego.Po kilku miesiącach dostałem oficjalne zawiadomienie o umorzeniu postępowaniakarnego przeciwko mnie. Być może przyjmowano, że odgrywałem jakąś tajną rolę, nieistniały jednak jakiekolwiek dowody na to. Cała zabawa się skończyła.Nastąpiła zmiana ekipy rządzącej, ale za granicę nadal mnie ani członków mojej rodziny

nie puszczano — przez okrągłe pięć lat. Borykałem się też z innymi trudnościami: wlatach 1971—1972—1973 nie mogłem publikować niczego, nawet w „Tygodniku

67

Page 68: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 68/201

Powszechnym", co więcej, obowiązywał absolutny zakaz wymieniania mojego nazwiska,nawet w przypisach do prac naukowych. Dopiero ostatnie miesiące 1974 r. przyniosły tupewną zmianę na lepsze. Równocześnie jednak, za sprawą i przy poparciu życzliwychludzi, otworzyły się przede mną zupełnie nowe możliwości. Wiosną 1972 r. wybrano

mnie sekretarzem generalnym polskiego PEN-Clubu, w którego zarządzie byłem odgrudnia 1969 r. Stało się to z inicjatywy Antoniego Słonimskiego i przy pełnym poparciuJana Parandowskiego. W tym samym czasie Andrzej Kijowski jako przewodniczącykomisji, kwalifikacyjnej Związku Literatów Polskich przyczynił się w znacznym stopniu doprzyjęcia mnie do ZLP, pokonując tu niemałe trudności. Sam pomysł pochodził zresztą też od niego. W 1973 r. zacząłem wykłady z najnowszej historii Polski na wydziale naukhumanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. I tym razem pomysł niepochodził ode mnie, lecz od kończącego wówczas kadencję dziekana, prof. JerzegoKłoczowskiego. Zapoczątkowane wtedy obowiązki wykładowcy spełniałem przezdwanaście lat, z dużą dla siebie korzyścią. Poznałem znakomitych młodych ludzi,zdobyłem nieco nowych doświadczeń. Pracowałem też przy biurku — napisałem oddawna zamierzoną rzecz, 1859 dni Warszawy, którą z przedmową AleksandraGieysztora wydał w zimie 1974/75 „Znak" w Krakowie. Przyjazne przyjęcie tej książkiprzekroczyło moje oczekiwania i sprawiło mi ogromną satysfakcję. A już prawdziwymzaszczytem dla mnie było, że uznali za słuszne pisać o niej m.in. Antoni Słonimski, JanJózef Szczepański czy Andrzej Kijowski. I tak — przy Boskiej i ludzkiej pomocy —wyszedłem jakoś z wszechstronnego impasu.W kraju przebiegał właśnie w tym czasie proces daleko idących przemian w świadomościspołecznej. W czerwcu 1976 doszło do wydarzeń w Ursusie i Radomiu. Powstał KOR. W

osiemnaście miesięcy później założyliśmy Towarzystwo Kursów Naukowych, które swójprototyp miało w czasach rozbiorów. Przez trzy semestry nieprzerwanie miałem wykładyw prywatnych mieszkaniach, w kościołach. Raz przyszła milicja i przedstawiciele RadyNarodowej. Doszło do dwu spraw, w pierwszej instancji i odwoławczej, przed kolegiumdo spraw wykroczeń. Oskarżonym byłem ja, jako „prowadzący nielegalnezgromadzenie", i Piotr Naimski jako dawca mieszkania. Składając wyjaśnienia nieobiecałem, że zaprzestanę swej działalności wykładowczej, przeciwnie —zapowiedziałem jej kontynuowanie. To było w zimie 1979/80. Ale już 16 października1978 r. Polak został papieżem. To w największym stopniu zmieniło nasz kraj i nasze

życie. I trwa nadal, ponad datą 13 grudnia 1981 roku.

68

Page 69: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 69/201

13. MOJE SPOTKANIA W RFN

Na ścianie wisi worek. A na nim widnieje swastyka. Krzyż obłędu rasowego i pychy, któresprowadziły na Polską i świat niezmierzone cierpienia.

Miejsce: gospoda w Nottuln w Westfalii. Czas: późne lata siedemdziesiąte. Przedmiotnaszej małej konferencji: narada nad modelem wzajemnego stosunku Niemców iPolaków, przezwyciężeniem przeszłości, perspektywami na przyszłość. Moi partnerzy wrozmowie: Reinhold Lehmann i prof. Klemens Richter z organizacji Pax Christi otrzymaliod konferencji episkopatu niemieckiego zlecenie opracowania programu nauczania religiii prosili mnie o wniesienie uwag i konsultacją szczegółów historycznych w oparciu oosobiste doświadczenia.Moi gospodarze — jak się zdaje — dopiero po wyjściu z gospody uświadomili sobie, cowisiało nad naszymi głowami na ścianie pokoju, przywołując cienie straszliwejprzeszłości. Reinhold Lehmann napisał w kilka tygodni później w kąśliwym komentarzudla radia: jak to pięknie w tych okolicznościach z byłym więźniem Oświęcimia,uczestnikiem podziemia a zarazem przyjacielem Niemców spożywać wspólnie zupę irumsztyk z frytkami i sałatą... Jego artykuł przedrukowaliśmy w naszym „Tygodniku Po-wszechnym" (1977, nr 46).Worek ze swastyką — przejaw bezwstydu i „niezdolności do żalu" (Mitscheriich) — udałosię usunąć dopiero grupie prokuratorów, która kilka miesięcy później, bawiąc na wy-cieczce, akurat przypadkiem zawadziła o ten lokal.Mnie nie wyprowadziło to z równowagi, bo wiem, że w każdym kraju znaleźć możnagłupców i ludzi niepoprawnych. W toku swoich licznych podróży do RFN (po raz pierwszy

w maju 1965 r.) nauczyłem się i doświadczyłem, że są także inne Niemcy, że są tu dziśludzie wszystkich wyznań, światopoglądów i orientacji politycznych, którzy nadprzeszłością, ponad nie zasypanymi grobami budować chcą pomosty ku mojemunarodowi.Tego przeświadczenia nie mogą mi odjąć ani przemówienia na zielonoświątkowychmityngach, ani pojedyncze emblematy, ani wypowiedzi rewanżystów, bo doświadczyłemtymczasem, co znaczy mieć przyjaciół w kraju, który tak straszliwie zapłacić musiał zanapad na Polskę i Euro-Ja, dawny „pod-człowiek" i więzień Oświęcimia, Bartoszewski, zeznawałem przed

niemieckimi prokuratorami o tym, jakie zbrodnie hitlerowskie widziałem na własne oczy ico znalazłem w dokumentach. Podczas procesu Ludwika Hahna, komendantahitlerowskiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa fur den Distrikt Warschauprzez dwa dni składałem zeznania przed niemieckimi prokuratorami i sędziami wWarszawie (nb. — zjechali oni tutaj, aby mnie przesłuchać, ponieważ władze PRL niezezwoliły na mój wyjazd do Niemiec w celu złożenia zeznań). Było to dla mnie wielkiezadośćuczynienie, że sąd RFN — gdy prokuratura w Hamburgu postawiła wreszcie powieloletnich dochodzeniach Hahna w stan oskarżenia — uznał mnie za obiektywnego iwiarygodnego świadka. Proces zakończył się wyrokiem skazującym. W początku lat

sześćdziesiątych ukazała się pierwsza moja książka o Erichu von dem Bachu-Żelewskim, generale SS, który stłumił Powstanie Warszawskie. W połowie lat

69

Page 70: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 70/201

sześćdziesiątych w książce Warszawski pierścień śmierci 1939—1944 (przetłumaczonejpotem na niemiecki i angielski) podjąłem próbę upamiętnienia wielu znanych inieznanych ofiar okupacji, pokazania ich twarzy, przypomnienia wartości, za które oddaliżycie. Moje okupacyjne zapiski dotyczące egzekucji ulicznych w Warszawie zostały

wykorzystane już w procesie norymberskim głównych zbrodniarzy wojennych jako ma-teriały oskarżenia i ogłoszone drukiem w tomie I Biuletynu Głównej Komisji BadaniaZbrodni Niemieckich w Polsce, Tych publikacji nie uważałem za akt zemsty, traktowałem je jako świadectwo historii i jako przestrogą wynikającą z doświadczeń przeszłości.Już wspomniałem, że pierwszy raz przyjechałem do RFN w maju 1965 r. Zaproszeniewysłał mi Heinz Linnerz, ówczesny redaktor naczelny kwartalnika „Dokumente" w Kolonii.On też skontaktował mnie z Heinrichem Bollem. Boli opowiadał mi o swoich wrażeniachpodczas podróży do Polski w końcu lat pięćdziesiątych. Wieczorem poszedł samotnie docentrum miasta i zagadywał przechodniów po niemiecku: „Oczekiwałem — powiedział,— że mnie ktoś, spoliczkuje, zwymyśla, ale wszyscy zachowali się przyjaźnie".W czasie wojny w naszych konspiracyjnych zespołach katolickich dyskutowaliśmy nadbezowocnością powszechnej zemsty. Uważaliśmy, że Niemcy obciążyli się strasznymizbrodniami i będą musieli za to ciężko odpokutować. Sprawiedliwość — tak, świadectwotego, co było — tak. Ale zemsta — nie! Uczucie zemsty, władające mścicielem przynosiwiększe szkody jemu samemu niż temu, kto pada jego ofiarą, ponieważ w uczuciuzemsty nie można już odnaleźć siebie samego. Zemsta jest nie do przyjęcia wkategoriach myślenia chrześcijańskiego. Doświadczenia późniejsze nie zmieniły mojegowidzenia tej sprawy.Nie mogę tu przedstawić setek spotkań z Niemcami w RFN i u nas w Polsce z

młodzieżą, z publicystami i reporterami, z członkami ruchu Pax Christi i Bensberger Kreis, z prałatami, biskupami, z artystami. To, co pomału poczynało się w latachsześćdziesiątych w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu, w klimacie listu biskupówpolskich do episkopatu Niemiec, popłynęło szerokim strumieniem po zawarciu układu wgrudniu 1970 r.Latem 1966 r. na zaproszenie telewizji i radia zachodnioniemieckiego (NDR z Hamburga)byłem na spotkaniu niemieckich przesiedleńców w Bonn. Stałem w tłumie wśród setektysięcy. Ale wśród nich wcale nie wszyscy umieli dobrze mówić po niemiecku. Podpomnikiem Beethovena na bońskim placu siedziała stara kobieta, Ślązaczka,

sprzedająca obrazki Matki Boskiej Częstochowskiej. „Panie — zwróciła się do mnie —kup pan naszą „Matkę Boską!"Równocześnie miały miejsce gorące sprzeciwy i kontrdemonstracje ewangelickich ikatolickich studentów teologii z uniwersytetu w Bonn. Przypominam sobie do dziś iro-niczny transparent: „Także za tysiąc lat Togo pozostanie niemieckie..."Zaproszono mnie na przyjęcie w Hamburgu, w doborowym towarzystwie. Uczestnicyprzyjęcia wiedzieli, że w moim życiorysie jest również Oświęcim. Jedna z dam zapytała wtonie twierdzącym: „Pan jest Żydem?" Odpowiedziałem: „Nie, bynajmniej, nie Żydem, jestem Polakiem i katolikiem". I zrozumiałem, że w 20 lat po wojnie Niemcy jeszcze nie

pojęli, po co powstał Oświęcim: dla zniszczenia polskiej inteligencji. Idea posyłaniaŻydów do gazu została wprowadzona w czyn półtora roku później. W Polsce wie o tym

70

Page 71: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 71/201

każde dziecko. Ale tutaj wstrząsnęło mną, że to dla nich nowość. Z czasem zdałem sobiesprawę z gorzkiego faktu, że wprawdzie w świadomości ogółu Niemców istnieje problemwiny i odpowiedzialności za straszliwą zbrodnię zagłady Żydów europejskich, rzadkością natomiast jest poczucie odpowiedzialności moralnej za zbrodnie dokonywane na Po-

lakach i w ogóle na Słowianach. Tylko nieliczni chcą poznać także i tę część prawdy olatach 1939—1945.Z ekipą telewizji północnoniemieckiej odwiedziliśmy w 1966 r. miejscowośćNeuengamme w okolicy Hamburga. Moi znajomi (m.in. mój przyjaciel Józef Garliński)przebywali tu w czasie wojny w obozie koncentracyjnym, który potem wyzwolony zostałprzez Anglików. Tamtejszy pastor nie był przygotowany na nasze odwiedziny, aleuprzejmy. Po prostu zaskoczyliśmy go. Zapytał, czego sobie życzymy. Przedstawiłemsię: jestem pisarzem z Polski, chciałbym zwiedzić teren obozu. Ale przedtem chciałbymzamienić z nim kilka słów, jeśli to możliwe w obecności kamer telewizyjnych.Nie był zachwycony, ale się zgodził. Był jeszcze młody, nie brał udziału w wojnie ipowiedział mi, że swoim wiernym nigdy w kazaniach nie mówił o tutejszym obozie kon-centracyjnym, ani też oni sami nigdy o tym nie rozmawiają. „Czy ksiądz wie — spytałem— że tutaj straciło życie jakieś 50 do 60 tysięcy ludzi? W tej jednej małej miejscowości?"„Widzi pan — odrzekł — to są zwykli, spokojni, wierzący chłopi, niechętnie o tym mówią,nie interesuje ich polityka". A ja na to — „Ale to praktykujący chrześcijanie". — „Tak —potwierdził — regularnie chodzą na nabożeństwa".Pastor nie pojął dokąd zmierzały moje pytania. Bardzo to było dla mnie pouczające. Ileżtrzeba zrobić, aby wina i pojednanie były czymś żywym... Przede wszystkim jednaktrzeba znać fakty.

Już w latach sześćdziesiątych zaangażowałem się w pracę w sprawach polsko-niemieckich. Brałem udział w seminariach naszej grupy „Znak" i ruchu Pax Christi w RFN— ale tylko w Polsce. W tym czasie bowiem nie dostawałem paszportu. Pamiętamdobrze pierwsze takie seminarium, tzw. oświęcimskie, w 1972 r. Z polskiej strony padłotam zdanie, które na naszych niemieckich partnerów oddziałało wyzwalające: „Ludzieuczynili to ludziom".Co jeszcze było konieczne? Myśl, że człowiek zdolny jest do wszystkiego, zwłaszczawtedy, gdy w deprawujących warunkach systemu totalitarnego znikają wewnętrzne ha-mulce i pseudoracje uzasadniają nienawiść i gwałt. Już wtedy mówiliśmy o

Maksymilianie Kolbem i Edith Stein. Publicystka i dziennikarka Józefa Hennelowa,koleżanka z redakcji „Tygodnika Powszechnego", stwierdziła, że Oświęcim jest tymwłaściwym miejscem, na którym może dojść do przezwyciężenia nienawiści wbrewpamięci o bezprawiu. Oświęcim może być miejscem modlitwy dla wierzących a dlaniewierzących miejscem refleksji. Miejscem, gdzie dokonuje się konfrontacja z rzeczamiostatecznymi, gdzie młodzi mogą przeżyć to, co nazywa się sytuacją graniczną.Uczestnicy takich spotkań wychodzili z nich pobudzeni. Przywracały im one coś zgodności osobistej. W 1974r., na jednym z następnych seminariów, w MakowiePodhalańskim, powiedziałem: „Jako chrześcijanie nie znamy pojęcia winy zbiorowej. I to

 jest słuszne: nie istnieje wina zbiorowa. Ale istnieje coś takiego jak zbiorowepraprzyczyny, i istnieją zbiorowe skutki hitlerowskiej przeszłości. Istnieje także zbiorowy

71

Page 72: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 72/201

wstyd. Na takim gruncie wyrasta często poczucie mniejszej wartości, które graniczyćmoże z nadwrażliwością i agresją..."Spotkań było dużo. Nie tylko z Pax Christi i Bensberger Kreis, a potem zprzedstawicielami Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich i Konferencji Biskupów

Niemieckich. Także z wielu grupami z RFN i grupami „Aktion Siihnezeichen" z NRD,które przyjeżdżały do Polski i chciały znaleźć rzetelną informację.Pozyskałem w RFN wielu przyjaciół. Ale napotykałem wiele trudności w mówieniuPolakom o Niemcach. Niełatwo rozproszyć nieufność, niekiedy nawet wrogość — bio-rącą swój początek w pamięci niezatartej krzywdy. Może dopiero akcja pomocypaczkowej, olbrzymia pomoc — pojęta jako wyraz solidarności, która natychmiast posierpniu 1980 r. zaczęła od nich napływać do nas, przyczyniła się do przełomu. W r. 1966kardynał Wyszyński samotnie wezwał w Częstochowie lud Boży do przebaczenia, tak jakuczynili to biskupi polscy w swym liście do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r. Arzesza odpowiedziała w wierności Kościołowi: „Przebaczamy". To było jakby próbnegłosowanie, musiało ono jednak dopiero się urzeczywistnić.Własne doświadczenia z RFN opisywałem w „Tygodniku Powszechnym" w 1965 i 1966 r.bardzo powściągliwie. Reportaże były w ogólnym wymiarze życzliwe i pozytywne, aletrzecią część z nich skreśliła cenzura. Opowiadałem też o podróżach w KlubachInteligencji Katolickiej. Czasem było to bardzo trudne. Niekiedy tolerowano mnie tylko zewzględu na to, że byłem więźniem Oświęcimia i oficerem AK. Najczęściej, gdyopowiadałem o „nowych Niemcach", zalegało powszechne i zakłopotane milczenie.Koszmar był jeszcze wciąż obecny. Dopiero pokolenie, które samo nie miało jużdoświadczeń wojennych, może zdobyć się wobec ludzi stamtąd na pewną swobodę

oceny. Co najbardziej szokowało nas, Polaków, u Niemców hitlerowskich to straszliweokrucieństwo tego okresu, wyrafinowane okrucieństwo wobec ludzi. To było wnajwyższym stopniu ohydne, ta manifestacja siły, buty, pseudomyślenia ipseudoideologii, brutalna, fizyczna przemoc. A przecież realizowały to jednostki, zwykliniemieccy ludzie. Wielu myślących ludzi w Polsce powiedziało sobie wtedy: nasza siłamoże płynąć tylko z serc i umysłów, musi być z ducha.My, Polacy, lękaliśmy się wtedy zagłady narodu, samej jego egzystencji. Czy i jak moglito zrozumieć, wyobrazić sobie ludzie, którzy nigdy nie mieli czegoś podobnego wewłasnym doświadczeniu, a o faktach mało wiedzieli?

Po wielekroć zapytywali mnie w Niemczech młodzi ludzie, czy we wszystkich tamtychlatach nie odczuwałem lęku. Ależ tak, bałem się przeraźliwie, ten lęk był straszny. Byłydni, gdy czułem się zupełnie zdruzgotany ze strachu. Przez całe miesiące po uwolnieniuz Oświęcimia słyszałem za sobą ciężkie kroki w podkutych butach. Spuszczałem głowę, jakbym chciał ją ukryć między ramionami. Moi rówieśnicy pytali:, „Co ty wyrabiasz,Władek?" Nie wiedziałem, tak byłem wstrząśnięty, przerażony Oświęcimiem. Mojej matcenigdy nie opowiadałem wszystkiego o obozie. Zdałem z tego sprawę niektórym młodymludziom z, podziemia, aby jasno im uświadomić, o co idzie gra. Nigdy natomiast nieporuszałem tego tematu w towarzystwie. Nie chciałem o tym opowiadać. Po prostu nie

byłem zdolny przezwyciężyć tego wszystkiego w sobie — przez długi czas nie potrafiłem.Potrzebowałem całego roku, aby znaleźć dla siebie rozwiązanie problemu. Brzmiało ono:

72

Page 73: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 73/201

działać przeciw nienawiści, przeciw przemocy — przeciw wszelkiej nienawiści i wszelkiejprzemocy.Chcemy być tymi, którzy poznali, którzy pojmują. W naszym kręgu w czasie wojnyprzemyśliwaliśmy nieraz te problemy moralne czasu, w którym przyszło nam żyć. Wie-

rzyliśmy w sprawiedliwość Boską. Wspominaliśmy mieszkańców Warszawy, którzyzginęli we śnie, zanim dowiedzieli się o wojnie. Wspominaliśmy egzekucje na ludziachzłapanych na ulicy, wyciągniętych ze sklepów, przypadkowych przechodniach. Staraliśmysię rozróżniać między zbrodnią a wojenną walką. Żołnierze — sprawcy wojennej śmiercinie budzili takiej nienawiści jak mordercy bezbronnych ofiar. Choć i takie myślenie byłotrudne, bo mieliśmy przecież poczucie niesprawiedliwej napaści na nas. A jaka „norma"wojenna mogła przystawać do tego, co robiono z narodem żydowskim?!Mimo tego, chcieliśmy być sprawiedliwi. Maksymilian Kolbe został zamordowany 14sierpnia 1941 r. Niemiecki biskup (późniejszy kardynał) von Galen wygłosił kazanieprzeciwko stosowanej przez hitleryzm eutanazji — 3 sierpnia tegoż roku w kościele św.Lamberta w Munster, gdy Kolbe konał w bunkrze głodowym. Polski kapłan i zakonnikposzedł dobrowolnie na śmierć i padł ofiarą morderczego zastrzyku. Inny kapłan, biskupniemiecki, sprzeciwił się publicznie eutanazji. To przecież jakoś się ze sobą wiąże. W1976 r. przywiozłem biskupowi Tenhumbergowi, następcy kardynała Galena w Munster,fotokopie polskich ulotek i wydawnictw podziemnych z 1942 r. Te polskie przekładykazania biskupa von Galen miały wówczas katolikom nad Wisłą dać znać, że istnieją także „inne" Niemcy. Gdyż tym, co dotykało wówczas nasze poczucie moralne, byli niekaci hitlerowscy, od których nie oczekiwaliśmy niczego dobrego, lecz katolicyzmniemiecki. Katolicy niemieccy zostawili nas całkiem samych — trudno było wówczas

myśleć inaczej.Na koniec chciałbym jeszcze dać wyraz moim prywatnym marzeniom o stosunkachpolsko-niemieckich. Nie są to marzenia polityczne. Analogiczne spotyka się wNiemczech. Nie jestem nacjonalistą, ale z pewnością jestem patriotą, Polakiem. Marzę,więc o sąsiadach, do których dostęp byłby taki, jaki mają między sobą Holendrzy iNiemcy — normalny. Wolny, swobodny kontakt wszystkich ludzi ze sobą po obustronach. Z walutą ważną po obu stronach granicy. W tych moich marzeniach widzęnasze stosunki jako takie, przy których słowo Polak nie oznacza dla Niemca nic więcej,niż kiedy mówi: patrz, to Holender, Szwed, Brytyjczyk, Francuz. Tylko tyle. A kiedy w

Polsce powie się Niemiec, to już nie musiałoby oznaczać niczego więcej niż mieszkańca jednego z wysoko rozwiniętych, uprzemysłowionych krajów. Polak i Niemiec, żeby bylidla siebie nawzajem: zupełnie normalnymi ludźmi.Niedobre doświadczenia przeszłości to jest problem pokoleń i ślady ich nieprędko sięzatrą. Ale moje marzenie rzutuje w przyszłość. Jestem przeświadczony, że gdyby Polskabyła dla Niemców tak dostępna jak Dania czy Austria, gdyby była wolnym państwem,demokratycznym, i — odwrotnie — Niemcy dla Polaków, wyrosłyby w obu naszychkrajach pokolenia budzące nadzieję.Może już w XXI wieku jaśniejsze się stanie, że w latach prób byli całkiem zwyczajni

ludzie — zakonnice, wieśniacy, prości ludzie, bez wielkiego wykształcenia, którzy czynilito, co słuszne. Na takich ludziach budują się społeczeństwa. Żydzi powiadają, że aby

73

Page 74: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 74/201

świat obracał się dalej, każdy dzień musi mieć swojego sprawiedliwego. Ale nie tylko jednego! Całe gromady, które instynktownie czynią to, co uznały za słuszne. To właśnie jest praca dla pokoju.

74

Page 75: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 75/201

14. GDYBYM MÓGŁ WYBRAĆ JESZCZE RAZ

Co chciałbym zrobić inaczej, w czym się inaczej zachować, gdybym mógł raz jeszczezacząć od początku? Właściwie zazdroszczą w głębi serca ludziom, którzy umieją żyć

normalnie także tu, w Polsce. Ale w gruncie rzeczy, widząc wszystko tak, jak widzę,ponawiam swój wybór.Kraju swojego nie wybrałem sobie sam. I nie wyszukałem sobie Oświęcimia.Wkraczających do Polski Rosjan witałem bez entuzjazmu. Chętniej widziałbym na ichmiejscu naszych zachodnich aliantów. Wolałbym Polskę neutralną, przynajmniej na tyle jak Finlandia, jeszcze lepiej na, tyle co Austria.Ale właściwie my, ci „inni", mamy przewagę nad ludźmi żyjącymi „normalnie". Jesteśmyniedostosowani. Żyję w kraju, w którym należę do nielicznej mniejszości. Nie z racjiswojego światopoglądu. Z racji przeżytych doświadczeń. Dwie trzecie obecnychmieszkańców Polski urodziło się, bowiem już po II wojnie światowej albo się po niej wy-chowało. Oni tego doświadczenia nie mają. Gromadzą swoje doświadczenia stopniowo— w stanie wojennym, w internowaniu, także w życiu codziennym. Dowiadują się, co toznaczy być innym. Bardzo ważne dla życia narodowego będzie to, co wyrośnie z tychdoświadczeń w nadchodzących latach.Każdy musi, niestety, swoje doświadczenia gromadzić sam. Nie są one w pełniprzekazywalne. Ani na najbliższych, ani na następne pokolenia. Nie trzeba, więc zbytpochopnie sądzić: brak doświadczenia i brak charakteru często prowadzą donieszczęścia raczej niż podłości.Być może niewiele zostanie po moim życiu. Ale wiele pokładam w słowie drukowanym.

Myślę podobnie jak Żydzi, którzy wierzą w księgi, w to, co mądrość i rozsądek utrwaliłyna papierze. Moje doświadczenie osobiste i doświadczenie historyczne mówi mi, że ztego bardzo wiele zostaje.W naszym pokoleniu byliśmy wychowywani tak, aby uczyć się z przykładów innych, odludzi, którzy odegrali jakąś rolę w życiu społecznym, odważnie walczyli o dobro,odważnie stawiali opór złu. Albo odważnie umierali. Ale właściwie nie chciałem umieraćza ojczyznę. Wpojono nam jednak, że hańbą jest żyć za wszelką cenę. Życie za wszelką cenę, to walka o byt, o dobór naturalny, to silniejszy, który dławi słabszego. I słabszy,który gotów jest poddać się i ulec. To nieludzkie.

Odwaga cywilna oznacza poczucie konieczności przeciwstawienia się prądowi. Bardzo ją cenię. Muszę uczciwie powiedzieć: gdybym na przykład przyswoił sobie to wszystko, cosłyszałem na temat Żydów w szkole i w kościele — stałbym się antysemitą. Wewnętrznyopór przeciwko głupocie i narzucanemu myśleniu stał u źródła tego, że broniłem Żydóww czasie wojny, choć sytuacja ówczesna przyniosła oczywiście i ważniejsze motywacje.Także wówczas słyszałem nieraz, również od niektórych księży:, „czego pan chce z tymiŻydami, po co się pan tak angażuje. Po co naraża pan swoje życie dla Żydów?" Do dziśznam takich ludzi z imienia i nazwiska. Ale ja chciałem inaczej i znajdowałemwystarczająco wielu myślących podobnie, aby utwierdzić się w wyborze drogi.

W więzieniu przeżyłem najgorsze lata stalinizmu. Nie wiedziałem prawie wcale, co działosię na zewnątrz. Gdy wyszedłem, dowiedziałem się, że ludzie z „Tygodnika Po-

75

Page 76: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 76/201

wszechnego" mieli odwagę cywilną, jedyni chyba w tym rejonie świata, powiedzieć: niewydrukujemy epitafium dla Stalina. A więc, pomyślałem sobie, warto było. Są tacy ludziew naszym kraju. Podjęli ryzyko, ponieśli ofiary, pozbawieni przez przeszło trzy lata swegopisma, pozbawieni środków do życia. To ludzie tacy, jak redaktor naczelny „Tygodnika

Powszechnego" Jerzy Turowicz, ludzie cisi. I właśnie ta grupa podjęła po latach pierwszew Polsce próby wyjścia z beznadziejności w stosunkach między Polakami i Niemcami.Pewien dyplomata niemiecki zagadnął mnie przed laty w Warszawie: „PanieBartoszewski, znamy się od kilku lat, niech mi pan powie, czy żyje pan tylko dla historii?"— Nie tylko dla historii. Każdy pisarz jest swego rodzaju aktorem. Chce być czytany irozumiany, choćby go atakowano. Chce egzystować w świadomości ludzkiej. W tymznaczeniu jestem żywo zainteresowany własną egzystencją. A dla historii, cóż jestważne, a co nieważne? Nieraz zdarzało się, że po latach dopiero spostrzegano, iż niebardzo zauważani wcześniej ludzie powiedzieli coś bardzo ważnego, że właśnie oniprzerzucili mosty ku nowym generacjom. Nie ukrywam: byłoby dla mnie czymś wielkim,gdybym za sto lat w polskiej encyklopedii miał dwuwierszową wzmiankę. Ale jeszczewięcej znaczyłoby dla mnie, gdybym mógł z jakiegoś innego świata dojrzeć, że mojewartości, moje sposoby na współżycie ludzi i społeczności zaowocowały praktycznie.Kiedyś chciałem zostać aktorem. No i grałem, choć na zupełnie innej scenie, grałem rolęczłowieka, który nie zna strachu. Wciąż starałem się przezwyciężyć strach, tak, aby niespowodował on negatywnych skutków dla innych ludzi albo dla sprawy, której służyłem.Dziś mam przeróżne nerwice i łykam tabletki.Często w moim życiu byłem głodny. Kiedy w połowie lat pięćdziesiątych opuściłemwięzienie, nierzadko z wdzięcznością przyjmowałem zaproszenie na obiad, który był

 jedynym posiłkiem w ciągu dnia. Nie prosiłem nikogo o nic, nie pisałem do przyjaciół iznajomych za granicę.Czy cierpienie ma sens? Myślę, że tak, ale jeśli przyjmowane jest świadomie i owocnedla innych. Choćby tylko jako przykład.Niejednakowo obwiniam poszczególnych ludzi, tych, co wykonywali rozkazy, i tych,którzy je wydawali. Rozróżniam też ludzi i system, który ich znieprawił. Widzę winęprzede wszystkim „u góry" a nie „u dołu", choć i tych, którzy tylko wykonywali rozkazy, niemożna rozgrzeszyć zbyt pochopnie. Zależy to przecież w ostatecznym rachunku od tego,czy zrozumieli popełnione zło i czy gotowi byli je naprawić, na ile to jest możliwe.

Zapewne, w późniejszych latach miałem już nazwisko, byłem kimś znanym. Ale przecieżwcześniej, z początku, mogłem był sto tysięcy razy zniknąć bez śladu, jak wielu innych.Także jeszcze w latach pięćdziesiątych.W 1939 r. nie miałem ochoty bić się, ale moim obowiązkiem było służyć ojczyźnie.Miałem szczęście. Nikogo nie zabiłem. Nikogo nawet nie uderzyłem. Mnie bito. Byłemofiarą, niewinną, ale nie bezbronną, choć pozornie byłem bezbronny. Być może wielezawdzięczam modlitwom mojej matki. Kiedy po siedmiu miesiącach wróciłem z Oświęci-mia, matka moja — wówczas 43-letnia, miała w swych czarnych włosach dwa białepasma.

Pozostaje mi jeszcze opowiedzieć o zakończeniu historii, od której zacząłem tę książkę.Wielu ludzi starało się o moje uwolnienie z internowania. Ludzie z różnych organizacji,

76

Page 77: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 77/201

związków i ugrupowań kościelnych, państwowych czy społecznych, wiele osobistościżycia publicznego, m.in. z RFN, Austrii, Skandynawii. Ale bezpośrednia interwencja przy-szła ze strony Żydów. Przedstawiciel światowych organizacji żydowskich, Stefan Grajek,przyjechawszy do Warszawy w kwietniu 1982 r., uzależnił swój udział w uroczystościach

w rocznicę walki getta warszawskiego od natychmiastowego wypuszczenia mnie nawolność. Ten fakt podkreślił także minister spraw wewnętrznych w rozmowie ze mną wWarszawie. „Ma pan osobliwych przyjaciół w świecie". Odpowiedziałem: „Z paragrafu —biskupi i rabini?" — „Też".19 kwietnia 1982 r. zabrano mnie z obozu helikopterem. Oficjalnie uwolniono mniedopiero 28 kwietnia, przedtem byłem urlopowanym więźniem. W jednym z pierwszychlistów do mojego przyjaciela Reinholda Lehmanna napisałem: „Od tego dnia jestem, — jeśli nie na «wolności» to w sytuacji takiej, jak większość obywateli Polski Ludowej.Samo przez się rozumie się, że pozostałem ten sam, niczego nie podpisałem, niczegonie przyrzekałem. W dalszej działalności kierować się będę tylko sumieniem i rozumem".Pożegnanie z kolegami z obozu było nagłe, całkowita niespodzianka. Gdyby moja żona— jak to jej proponowano — zgłosiła gotowość mojego wycofania się z działalności pu-blicznej, helikopter zabrałby mnie z Ja worzą już w styczniu. Ale odmówiła takiejdeklaracji. Wracałem do Warszawy z uwolnioną równocześnie, będącą w ciąży, Marzeną Kęcik i z profesorem Ryszardem Gawrońskim, który potem wyjechał do StanówZjednoczonych. Ucałowaliśmy się serdecznie z kolegami, szczególnie serdecznie zTadeuszem Mazowieckim, redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność", z którymsąsiadowałem, także z Wiktorem Woroszylskim i Bronisławem Geremkiem. Musieli mniepodtrzymywać, tak byłem słaby. Parę dni wcześniej dostałem anginy, z

czterdziestostopniową gorączką. Roman Zimand spakował mi rzeczy.Z Warszawy zacząłem znów jeździć do Lublina, gdzie od początku maja 1982wznowiłem zajęcia na KUL. Niektórzy studenci czekali na mnie, odmówili udziału wseminarium prowadzonym przez kogoś innego. Potem przyszło zaproszenie zZachodniego Berlina. Byłem już rencistą, miałem podstawy do starań o paszport. Władze— jak sądzę — były szczęśliwe, że wyjeżdżam.Ale — ja powracam do Warszawy.Bad Homburg von der Hohe, w lutym 1983 r.

77

Page 78: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 78/201

POLSKIE PAŃSTWO PODZIEMNE ZARYS PROBLEMU

Temat wykładu dotyczy zjawiska nie dość jeszcze naukowo opracowanego izinterpretowanego, a przecież doniosłego zarówno ze wzglądu na jego unikalność

historyczną, jak i znaczenie wychowawcze w zakresie edukacji społecznej. W ramachorganizmu polityczno-społecznego lat 1939— —1945, który nazywamy potoczniepolskim państwem podziemnym, uzewnętrzniają się bowiem i kształtują pewneumiejętności samorządnego i pluralistycznego działania społecznego ludzi różnychśrodowisk, o różnym stopniu przygotowania do życia publicznego. Przykład polskiegopaństwa podziemnego służyć może do wysnucia szeregu wniosków dotyczącychróżnego typu analogii i odrębności w postawach społeczeństwa, o stopniu jegodojrzałości, wychowania społecznego, poczucia państwowego — choćby na przestrzenipoprzedzających to zjawisko pokoleń. W różnych sytuacjach pod zaborami trzebaprzecież było tworzyć zastępcze wartości i instytucje społeczne, gospodarcze, oświa-towe, kulturalne. Jednak polskie państwo podziemne z lat 1939—1945 miało cechy dośćspecjalne, a okoliczności, w jakich powstało i zaczęło funkcjonować, były też nader spe-cjalnej natury.Przede wszystkim powstało ono po dwudziestu jeden prawie latach istnieniapaństwowości polskiej, państwa, — jakim ograniczeniom nie podlegałoby z racji swojejsłabości materialnej i błędów politycznych — niepodległego i suwerennego. Co za tymidzie, państwo podziemne powstało po prawie dwudziestu jeden latach procesu wycho-wania społeczeństwa, i to nie tylko przez instytucje państwowe, ale i liczne samorządneinstytucje społeczne i polityczne działające we własny sposób, odrębnie, czasem i

kontradykcyjnie, wysuwające różne ideały wychowawcze, ale wszystkie stojące wsposób oczywisty (z bardzo nielicznymi wyjątkami) na gruncie niepodległości isuwerenności Rzeczypospolitej Polskiej. Te procesy wychowawcze, jak wielu badaczydostrzega dzisiaj, nie pozostały bez pozytywnego wpływu na wiele zjawisk w dziedzinieżycia politycznego, społecznego w okresie okupacji, ze szczególnym uwzględnieniemchoćby takich, jak działania w zakresie oświaty i kultury. W okresie drugiej wojnyświatowej uwidoczniły się bezpośrednie owoce uformowania jednej czy półtorej generacjiw latach pomiędzy rokiem 1918 a 1939.Są to, więc wszystko okoliczności interesujące w dziejach narodowych, a stanowią przy

tym rozdział całkowicie zamknięty, gdyż ta Rzeczpospolita Polska, która z likwidacją podziemnego państwa polskiego w 1945 roku przestała w takiej formie i w tamtychkształtach istnieć, prawdopodobnie nigdy już w takiej czy w analogicznej formie istniećnie będzie. Tak, więc rok 1945 stanowi tu pewną cezurę, już dzisiaj ściśle historyczną nietylko w historii międzynarodowych stosunków politycznych, ale także w innych dzie-dzinach życia.Dostrzega się dziś, szczególnie w ostatnich kilku latach, bardzo duże zainteresowaniemłodszej generacji (nie tylko młodzieży akademickiej) problematyką tego okresu. Znaj-duje to wyraz min. w poszukiwaniu i poczytności różnych publikacji pamiętnikarskich, jak

też cząstkowych nawet opracowań dotyczących funkcjonowania państwowości polskiej wlatach 1939—1945. Trzeba powiedzieć, że gdy chodzi o całokształt życia politycznego, a

78

Page 79: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 79/201

nawet życia przedwojennego kontynuowanego w warunkach wojny niejawnie, towłaściwie żadne polskie stronnictwo ani partia polityczna nie doczekały się do tej pory wpełni naukowego, monograficznego, zamkniętego opracowania swojej historii z tamtychlat. Trudno jest wskazać w pełni naukową syntezę monograficzną nawet dziejów Polskiej

Partii Robotniczej z lat 1942—1945, a cóż dopiero mówić o innych partiach, stron-nictwach czy organizacjach politycznych i społecznych, nad których historią znaczniemniej jeszcze pracowano. Mimo wydania stosunkowo wielu prac przyczynkarskich, niemamy w Polsce na dobrą sprawę monografii ruchu ludowego w latach 1939—1945 \ niemamy historii Polskiej Partii Socjalistycznej w różnych jej nurtach ani obrazu działalnościStronnictwa Demokratycznego i różnych jego odłamów. Brak prac monograficznych ostronnictwach centrum i prawicy (Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Pracy), o oboziepiłsudczyków w okresie okupacji. Dotyczy to tym bardziej dziejów AK, Delegatury Rząduczy Szarych Szeregów. Dysponujemy wprawdzie kilkoma książkami E. Duraczyńskiego,J. J. Tereja, niektórymi pracami M. Turlejskiej, wydaną — na zasadzie skryptuuniwersyteckiego — Historią Polski 1939—3947 J. R. Szaflika 2, ale choć w każdej ztych prac można znaleźć szereg elementów przydatnych — ustaleń, faktów, dat,niektórych liczb, które mogą służyć jako pomoc orientacyjna, niemniej żadna z nich niemoże być uznana za naukową syntezę tego okresu naszych dziejów, bardzowielostronnie skomplikowanego nie tylko w dziedzinie politycznej, ale i społecznej,ekonomicznej, kulturowej, okresu przetwarzania się pewnych zjawisk, kończenia jednych, zaczynania drugich. Poważne znaczenie dla badań ma dostępny w bibliotekachzbiór dokumentów Sprawa polska w czasie drugiej wojny światowej na areniemiędzynarodowej (wydany w 1965 r. staraniem Polskiego Instytutu Spraw

Międzynarodowych). Jak sam tytuł wskazuje, zbiór ten dotyczy tylko jednego, choćbardzo ważnego kontekstu problemów: udziału spraw polskich w polityce światowej? Wtym zakresie przynosi dość bogaty zestaw tekstów oryginalnych, pochodzących zkancelarii wielkich mocarstw, jak również z kancelarii różnych polskich środowiskpolitycznych.Pojęcie „polskie państwo podziemne" jest przez niektórych naszych historyków dzisiajdopuszczane, przez innych negowane albo przemilczane. Faktem jest jednak, że jeżeliprzyjąć, iż nie było wtedy polskiego państwa podziemnego, to niewytłumaczalny byłbyszereg kroków i działań, takich jak np. próby rozmów Polskiej Partii Robotniczej z

Delegaturą Rządu RP na Kraj w lutym 1943 r. Po cóż by w końcu rozmawiać zDelegaturą, która by nikogo nie reprezentowała?Chciałbym przypomnieć wydarzenia, które leżały u podstaw formalnoprawnych tego, costało sią polskim państwem podziemnym. Odnotować tu można swoisty paradoks: u pod-staw tego zjawiska, na ogół pozytywnie traktowanego przez większość Polaków, leżały,bowiem pewne zjawiska na ogół negatywnie traktowane przez większość Polaków.Wypada przypomnieć, że obowiązująca wtedy konstytucja kwietniowa z 1935 r.uznawana była w Polsce przed wojną (nie tylko przez opozycję lewicową, ale przezbardzo różne, także centrowe i prawicowe politycznie grupy i nurty w życiu społecznym)

za konstytucję niedemokratyczną i stanowiącą nie postęp, lecz raczej regres wobecpoprzednio obowiązującej konstytucji marcowej z roku 1921. Niemniej w tej właśnie

79

Page 80: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 80/201

konstytucji z 1935 r. zawarte były pewne postanowienia, których wykorzystanie w sposóbformalnoprawny spowodowało, że na gruncie międzynarodowym rząd RzeczypospolitejPolskiej, powołany po klęsce wrześniowej w Paryżu, był rządem w pełni legalnym, jedynym takim pośród wszystkich działających na emigracji. Wobec tego funkcjonowanie

 jego różnych agend za granicą i w kraju było również uznawane przez cały światwalczący z Niemcami hitlerowskimi. Dla przypomnienia — najkrócej, nie wdając się w tejchwili w rozważania dotyczące problemów ustrojowych Rzeczypospolitej przed wojną:konstytucja z 1935 r., obowiązująca w Polsce w chwili wybuchu drugiej wojny światowej,przyznawała szczególnie wielkie uprawnienia prezydentowi Rzeczypospolitej. PrezydentRP w ramach swoich uprawnień osobistych mógł m.in. mianować i odwoływać — wedługswego uznania — prezesa Rady Ministrów (nie skrępowany w tym wynikami wyborów ipoglądami parlamentu), mógł rozwiązywać sejm i senat przed upływem kadencji. Mógłteż wyznaczać na czas wojny swojego następcę (art. 13 konstytucji RP). Art. 24 owejkonstytucji mówił zaś, że „w razie wojny okres urzędowania prezydenta Rzeczypospolitejprzedłuża się do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju; prezydent Rzeczypospolitejosobnym aktem, ogłoszonym w gazecie rządowej, wyznaczy wówczas swojego następcęna wypadek opróżnienia się urzędu przed zawarciem pokoju", a w pkt. 2 tegoż art. 24powiedziano: „W razie objęcia przez następcę urzędu prezydenta Rzeczypospolitej okresurzędowania trwa do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju". Krótko mówiąc:prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, w danym przypadku prof. Ignacy Mościcki, był wpełni władny w czasie trwającej wojny mianować swojego następcę. Następca ten stawałsię konstytucyjnym prezydentem Rzeczypospolitej z chwilą przyjęcia wyboru i złożeniaprzysięgi (nie wymagało to żadnych innych aktów prawnych) i jako legalny prezydent

państwa miał prawo urzędowania aż do chwili zakończenia wojny i zawarcia traktatupokojowego; w tym okresie służyły mu wszystkie uprawnienia osobiste i urzędowe, m.in.prawo dowolnego powoływania i odwoływania prezesa Rady Ministrów. W danymprzypadku te wyjątkowe postanowienia konstytucji z 1935 r., których demokratyzmmożna niewątpliwie kwestionować, stały się dogodnym pomostem do przejścia w stannaprawdę wyjątkowy, jakim była sytuacja wytworzona przez okupację całości ziem Polskii internowanie rządu w Rumunii.Powołanie 30 września 1939 r. nowego rządu polskiego z siedzibą w Paryżu leżało upodstaw tworzenia polskiego państwa podziemnego. Skoro jednak mówimy o państwie,

trzeba zastanowić się, w jakim stopniu to pojęcie funkcjonowało wówczas w świadomościobywateli okupowanego kraju, państw z nim sąsiadujących i innych państw ówczesnegoświata.W świadomości obywateli grało ono rolą zasadniczą, gdyż obywatele polscy w swojejmasie na dobrą sprawą nie pogodzili sią z okupacją terytorium państwa polskiego i uzna-wali ten fakt za podstawowy gwałt na swych osobistych i narodowych prawach. Jeżelinawet nie formułowano tego świadomie od początku, jeżeli nie od razu wyciągano z tegownioski organizacyjne, to takie odczucie społeczne było zjawiskiem powszechnym.Gdy mowa o państwach sąsiadujących, cofnąć się trzeba do przebiegu wydarzeń

wojennych we wrześniu 1939 r.8 września 1939 r. wieczorem radio niemieckie, w czasie, kiedy armia niemiecka

80

Page 81: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 81/201

podeszła w kierunku Ochoty (południowe przedmieście Warszawy), ogłosiło pośpieszniekomunikat nadzwyczajny Oberkommando der Wehrmacht, który brzmiał: Niemieckieoddziały pancerne wdarły się dziś o godz. 17.15 do Warszawy. Była to prawda inieprawda. Prawdą było, że niemiecki oddział pancerny przekroczył w jednym punkcie

granicę miasta Warszawy, przebiegającą wówczas między Ochotą a Okęciem, mniejwięcej na wysokości Rakowca. Ten pośpieszny komunikat, który sugerował jak gdybysymboliczne zakończenie jakiegoś ważnego etapu w dziejach kampanii wojennej,wywołał natychmiastową reakcją. Tego samego wieczoru komunikat ten podała agencjaTASS, a w nocy z 8 na 9 września 1939 r. premier ZSRR Wiaczesław Mołotow przekazałtelefonicznie ambasadorowi Niemiec w Moskwie, Schulenburgowi, tekst, który tenże —oczywiście — natychmiast podał do Berlina: Otrzymałem Wasz komunikat o wejściuwojsk niemieckich do Warszawy. Proszę przyjąć moje gratulacje dla Rządu i RzeszyNiemieckiej. Mołotow .Abstrahując od jakichkolwiek uczuciowych ocen tego faktu (w ocenie zjawiskpolitycznych w ogóle nie powinniśmy się tym kierować) godne uwagi są jego następstwapolityczne. Mianowicie 10 września 1939 r. ambasador niemiecki w Moskwie raportowałdo Berlina:...Rząd sowiecki ma zamiar w związku z dalszym posuwaniem się wojsk niemieckichoświadczyć, że Polska się rozpadła i że wobec tego stało się konieczne, aby ZwiązekSowiecki przyszedł z pomocą „zagrożonym" przez Niemcy Ukraińcom i Białorusinom.Taki argument nada interwencji Związku Sowieckiego pozory słuszności wobec mas, a jednocześnie przeszkodzi nadaniu Związkowi Sowieckiemu charakteru napastnika...Podpisano: Schulenburg.

14 września 1939 zaś:Mołotow zaprosił mnie dziś na godzinę 16 i oświadczył, że Armia Czerwona osiągnęłastan gotowości wcześniej, niż było przewidywane. Dlatego też akcja sowiecka będziemogła nastąpić wcześniej, niż sądził w czasie naszej rozmowy. Dla umotywowaniapolitycznego akcji sowieckiej (upadek Polski i opieka nad „rosyjskimi" mniejszościami) jest rzeczą dużej wagi, aby akcja nie miała miejsca przed upadkiem centrum rządowegoPolski, miasta Warszawy. Dlatego też Mołotow prosił o możliwie dokładnepoinformowanie, kiedy można liczyć na zajęcie Warszawy...Warto tutaj przypomnieć, że główne nasilenie natarcia niemieckiego na Warszawę

nastąpiło między 17 a 25 września, a bezpośrednie natarcie ze wszystkich stron dopiero25 września. Warszawa była ciągle jeszcze w całkiem niezłym stanie. Pierścień wokółmiasta zamknął się definitywnie dopiero 13/14 września, a pierwsze bomby padły np. naZamek Królewski w niedzielą 17 września przed południem.Także 17 września 1939 r., po dokonanym już fakcie interwencji wojskowej, premier Związku Radzieckiego oświadczył przez radio: Warszawa nie istnieje już jako stolicapaństwa polskiego. Nikt nie wie, gdzie przebywa rząd polski... państwo polskie i jegorząd przestały faktycznie istnieć. Wobec takiej sytuacji porozumienia zawarte międzyZwiązkiem Radzieckim a Polską przestały obowiązywać5. Tu, więc pada po raz pierwszy

stwierdzenie, jakoby państwo polskie przestało istnieć. Podobne twierdzenia niemieckienastąpiły potem i były wielokrotnie powtarzane.

81

Page 82: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 82/201

Jak wiadomo, 17 września 1939 r. o świcie Armia Czerwona wkroczyła na teren państwapolskiego, do województw — licząc od północy — wileńskiego, nowogródzkiego,poleskiego, wołyńskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i lwowskiego (a w dalszejkonsekwencji także białostockiego), zajmując te tereny w wyniku ustaleń, ujętych w

tajnym protokole dodatkowym do „Umowy o nieagresji między rządem ZSRR i rządemniemieckim" z 23 sierpnia 1939 roku. Rząd Rzeczypospolitej opuścił granice Polski wkilkanaście godzin po oficjalnym oświadczeniu strony radzieckiej o nieistnieniu państwapolskiego i rządu, wtedy, kiedy czołówki czołgów radzieckich były w odległościkilkudziesięciu kilometrów od miejsca, w którym się znajdował: nad granicą polsko-rumuńską, ale nadal na terytorium Polski.Nieopuszczenie przez rząd polski wtedy jeszcze terytorium państwa położyłoby w ogólekres istnieniu legalnego rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Należy, bowiem sądzić, że rządten nie uniknąłby — mówiąc oględnie — internowania i że po kilkunastu godzinachprezydent RP nie mógłby już przekazać komukolwiek władzy, czyli utworzyć konstytu-cyjnie ważnego i legalnego rządu, który mógł egzekwować sojusznicze zobowiązania odWielkiej Brytanii i Francji, organizować Polskie Siły Zbrojne walczące we Francji, Anglii,na Bliskim Wschodzie i na następnych frontach wojny i w konsekwencji stać się, w jakiejśprzynajmniej mierze, partnerem w dalszej grze światowej.Tymczasem niemieckie działania wojenne przeciwko nadal walczącej Warszawiedoprowadziły do sytuacji, w której dalsza obrona stolicy stała się bezsensowna iahumanitarna z punktu widzenia losu ludności, szczególnie że cały teren kraju (pozanielicznymi enklawami) był już praktycznie zalany przez obce wojska i nie było jużżadnych szans militarnych ani politycznego sensu prowadzenia w dalszym ciągu tej

obrony. Kiedy 26 września podjęto, po naradach wewnętrznych, decyzję wszczęciarozmów z Niemcami, do gen. Juliusza Rómmla, dowódcy Armii Warszawa, zgłosił sięgen. Michał Karaszewicz-Tokarzewski i zaproponował utworzenie natychmiast tajnejorganizacji wojskowej. Gen. Rómmel odwlókł decyzję do nocy z 26 na 27 września, poczym przekazał Karaszewicz-Tokarzewskiemu posiadane od Naczelnego Wodzaformalne pełnomocnictwa do dalszego prowadzenia walki zbrojnej na terenie kraju. I takdzień 27 września 1939 r. był zarazem datą początkową zawieszenia broni pomiędzygarnizonem Warszawy a oblegającymi ją Niemcami oraz datą powołania pierwszejorganizacji wojskowej, która zachowała ciągłość oporu polskiego przez całą drugą wojnę

światową. Niebawem zresztą powstały i inne organizacje wojskowe i wojskowo-polityczne, ale tu chodzi mi o wskazanie tego głównego nurtu, legalnego z punktuwidzenia ciągłości działań Wojska Polskiego w Kraju.Tegoż dnia, 27 września, toczyły się w Moskwie rozmowy między Mołotowem aRibbentropem, których widomym rezultatem było podpisanie 28 września 1939 r. traktatuo przyjaźni i granicy między rządem ZSRR i rządem niemieckim. O ile w naszympiśmiennictwie naukowym wspomina się (interpretując to w pewien określony sposób)umowę o nieagresji pomiędzy Niemcami a ZSRR z 23 VIII 1939 r., o tyle traktat oprzyjaźni i granicy nie jest przywoływany, choć w gruncie rzeczy, — co dla celów

naukowych nie jest obojętne — stanowi on logiczny ciąg określonej polityki ikonsekwencję wyboru podjętego parę tygodni przedtem.

82

Page 83: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 83/201

Art. 1 traktatu z 28IX 1939 mówi: Rząd ZSRR i rząd niemiecki jako granicę obustronnychinteresów państwowych ustalają linię wytyczoną na mapie, która dokładniej opisanabędzie w protokole uzupełniającym.Chodziło tu o podział terytorium Polski.

Art. 2 mówi, że obie strony uznają tę granicę za ostateczną i nie dopuszczają do jakiejkolwiek ingerencji państw trzecich odnośnie do tej decyzji. A art. 3 postanawia, żenieodzownej państwowej przebudowy na obszarze na zachód od wskazanej linii dokonarząd niemiecki, na obszarze na wschód od tej linii — rząd ZSRR.Ta „nieodzowna przebudowa" zapoczątkowana została dekretami Hitlera z 8października 1939 r. o wcieleniu pewnych polskich województw do Rzeszy i o utworzeniuGeneralnej Gubernii dla okupowanych terenów Polski (General-gouvernement jiir diebesetzten polnischen Gebiete). Na terenie radzieckim przebudowa ta została dokonanaprzez wcielenie do republik Ukraińskiej i Białoruskiej terytoriów siedmiu województw, a wlipcu 1940 r. terenu województwa wileńskiego, poprzednio przekazanego przez ZSRRRepu-Dlice Litewskiej, w obręb nowo utworzonej Radzieckiej Republiki Litewskiej.W konsekwencji pod okupacją niemiecką znalazło się 188 602 km2, czyli 48,4%powierzchni państwa polskiego w jego przedwojennych granicach, w obrębie ZSRR zaś(uwzględniając wyłączony w 1940 r. teren Litwy) 201 118 km2 czyli 51,6% powierzchnipaństwa polskiego), 62,9% ogółu ludności przedwojennej Polski znalazło się podokupacją niemiecką, 37,1% w ZSRR8.Radziecko-niemiecki traktat o przyjaźni i granicy zakłada, więc nieistnienie państwapolskiego, definitywne wymazanie go z mapy Europy, nie ma nawet mowy o cząstkowymistnieniu takiego państwa, aczkolwiek takie koncepcje były jeszcze przez pewien czas

przedmiotem rozważań strony niemieckiej. Aneks zaś do tego traktatu mówił m.in.: Obiestrony nie będą tolerowały na swoich terytoriach żadnej agitacji wymierzonej przeciwterytorium drugiej strony. Będą one dławić na swoich terytoriach wszelkie zalążki takiejagitacji i informować się wzajemnie w sprawie środków podejmowanych w tym celu.Następnym aktem zewnętrznym dotyczącym istnienia państwowości polskiej była mowaHitlera w Reichstagu 6 października 1939 r. Hitler stwierdził, że wraz z likwidacją państwa polskiego został usunięty jeden z najbardziej bezsensownych czynów Wersalu'.Niespełna cztery tygodnie później, 31 października 1939 r., kiedy już „nowy ład" zostałwprowadzony na całym terytorium państwa polskiego, premier Związku Radzieckiego

wypowiedział się w interesującej nas sprawie państwowości polskiej jak następuje:Kola rządzące Polską chełpiły się trwałością swojego państwa i potęgą swojej armii.Okazało się jednak, że wystarczyło krótkie natarcie — najpierw wojsk niemieckich, anastępnie Czerwonej Armii, by nie pozostało nic po tym pokracznym tworze traktatuwersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości....Obecnie — ciągnął Mołotow — skoro mowa o mocarstwach europejskich, Niemcyznajdują się w sytuacji państwa dążącego do najrychlejszego zakończenia wojny, zaśAnglia i Francja, wczoraj jeszcze występujące przeciw agresji, opowiadają się zakontynuacją wojny i przeciw zawarciu pokoju. Jak widzicie, role zmieniają się.

Podejmowane przez rządy angielski i francuski próby usprawiedliwienia tego ich nowegostanowiska przez powoływanie się na zobowiązania przyjęte wobec Polski są w

83

Page 84: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 84/201

oczywisty sposób bezpodstawne. Każdy rozumie, że o przywróceniu dawnej Polski niemoże być mowy. Dlatego też kontynuacja obecnej wojny pod sztandarem restytucjidawnego państwa polskiego jest bezsensowna.Tymczasem 30 września 1939 r. dokonane zostały w Rumunii i na Zachodzie akty

polityczne, które zabezpieczały funkcjonowanie państwowości polskiej. Były to:zrzeczenie się prezydentury przez prez. Mościckiego, nominacja (po pierwotnej, leczszybko zmienionej decyzji mianowania jego następcą gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego) byłego marszałka Senatu, Władysława Raczkiewicza, na prezydentaRzeczypospolitej, a to na zasadzie już wspomnianego artykułu obowiązującej konstytucji,złożenie 30 IX 1939 r. przez Raczkiewicza w ambasadzie RP przysięgi w obecności am-basadora RP w Paryżu oraz gen. Władysława Sikorskiego, dowódcy już istniejących wzalążku Polskich Sił Zbrojnych we Francji. Tegoż dnia, 30 IX 1939 r., nowy prezydent RPprzyjął dymisję poprzedniego gabinetu i korzystając z przysługujących mu uprawnieńpowołał na stanowisko prezesa Rady Ministrów (a zarazem ministra spraw wojskowych)gen. Władysława Sikorskiego, który uformował gabinet, stanowiący zawiązek polskiegorządu na emigracji. Rząd ten został uznany natychmiast przez Francję i Wielką Brytanięza legalne i suwerenne przedstawicielstwo narodu polskiego. 2 Października 1939 r.uznały ten rząd Stany Zjednoczone AP, niebiorące wtedy jeszcze udziału w wojnie. Wciągu następnych dni wszystkie państwa uczestniczące w wojnie po stronie mocarstwsprzymierzonych oraz liczne państwa neutralne (w tym Watykan) zaakcentowały sweuznanie tego rządu za legalne przedstawicielstwo istniejącej i walczącejRzeczypospolitej Polskiej.Na terenie ziem okupowanych wprowadzano tymczasem od jesieni 1939 r. na różne

sposoby „nowy porządek". Pierwszymi jego znamionami były masowe deportacje (zreguły w kierunku z zachodu na wschód) i to na całym terenie państwa polskiego,poczynając od Wielkopolski i Pomorza, a kończąc na Wileńszczyźnie i Małopolscewschodniej. Parę-set tysięcy Polaków i Żydów z miast i miasteczek wcielonych dookręgów administracyjnych Rzeszy, głównie z obszarów województw: pomorskiego,poznańskiego, częściowo łódzkiego i śląskiego znajduje się nagle na bruku z jedną walizką w ręku na terenie Polski centralnej. Następuje pauperyzacja wieluset tysięcyludzi, dziesiątków tysięcy całych rodzin. Na terenach województw wschodnich prowa-dzona jest akcja profilaktycznych przesiedleń Polaków (ale także częściowo Żydów,

Białorusinów i Ukraińców) w głąb ZSRR, w kilku falach, począwszy od zimy 1939/40, akończąc na czerwcu 1941. Obejmują one w sumie 1 600 000— —1 800 000 obywatelipolskich.Tymczasem na terenie okupacji niemieckiej, a w szczególności centralnych ziempolskich, budowane są zręby polskiego państwa podziemnego. Początkowo są tooczywiście przede wszystkim zaczątki konspiracji wojskowej, której formalne podstawyprzedstawiłem już wcześniej, a której szczegółową historią — powstawaniem wieluorganizacji i ich stopniowym scalaniem w jedną armię podziemną — nie będę się tuzajmował. Natomiast trzeba mówić o funkcjonowaniu agend państwa podziemnego. Otóż

od początku istniał spór o zakres kompetencji czynników emigracyjnych i krajowych, anadto — na innej płaszczyźnie — o zakres władzy organizacji wojskowej organów

84

Page 85: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 85/201

cywilnych, administracyjnych i politycznych. Służba Zwycięstwu Polski (SZP),prekursorka Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) i Armii Krajowej (AK) była w intencjiorganizatorów początkowo organizacją wojskowo-polityczną, miała być czymś — jak tozresztą mówił otwarcie gen. Karaszewicz-Tokarzewski — na wzór Polskiej Organizacji

Wojskowej (POW) powołanej przez Piłsudskiego w 1914 r. Nie zapominajmy, że w tymczasie pokolenie Polaków, które walczyło o niepodległość w latach 1905, 1914—1918albo 1920-—1921, miało zaledwie lat czterdzieści kilka lub najwyżej pięćdziesiąt kilka, awięc byli to ludzie w sile wieku, o określonych doświadczeniach, które odegrać musiałyznaczną rolę w kształtowaniu konspiracji w II wojnie światowej. Albowiem ci ludziewłaśnie organizowali (we wszystkich zresztą nurtach politycznych) polskie państwopodziemne. Tylko młodzieżowe organizacje nie miały w gronie swoich przywódców ludzi,którzy pamiętaliby walkę o granice Polski przedwojennej: powstania wielkopolskie iśląskie, plebiscyt, wojnę 1919—1920, jeżeli nie wcześniejsze zjawiska. A wśród kadrydowódców przeważali oficerowie wywodzący się z czasów I wojny światowej. Dzieliło ichod niej zaledwie dwadzieścia parę lat. To, co dzisiaj zaciera się z perspektywy czasu,wtedy było bardzo istotnym momentem psychologicznym czy socjologiczno--politycznym:przeniesienie do podziemnego ruchu polskiego lat II wojny światowej różnego typudawnych poglądów, metod, koncepcji taktycznych, ale i antagonizmów politycznych. Stądsilny antagonizm między endecką NOW a ZWZ ze względu na rodowód ludzi, dla którychstanowiło to kontynuację sporu z okresu I wojny światowej, a nawet jeszcze z okresunielegalnej walki, powiedzmy PPS, przed pierwszą wojną światową. Bez uwzględnieniatego rodzaju czynników niezrozumiałe byłyby problemy pewnych uprzedzeńpolitycznych, zaciekłości, walk frakcyjnych, które bynajmniej nie zdobiły, ale były

prawdziwym elementem życia w pluralistycznym polskim państwie podziemnym, niekiedyprowadząc nawet do zjawisk ekstremistycznych i godnych ubolewania, a nawetpotępienia.Struktura polskiego państwa podziemnego krystalizowała się w ciągu 1940 roku.Ostatecznie jego przedstawicielstwo cywilne oparło się na porozumieniu czterech stron-nictw: Polskiej Partii Socjalistycznej, Stronnictwa Ludowego, Stronnictwa Narodowego ichrześcijańsko-demokratycznego Stronnictwa Pracy, wchodzących w skład PolitycznegoKomitetu Porozumiewawczego (PKP).Polityczny Komitet Porozumiewawczy funkcjonował do marca 1943 r. kiedy to zmienił

nazwę (ale nie skład i kompetencje) na Krajową Reprezentację Polityczną (KRP).Następną formą organizacyjną porozumienia stronnictw polskiego państwa podziemnegostała się Rada Jedności Narodowej (RJN), powołana do życia dekretem Delegata Rząduna Kraj z 9 11944 r. na miejsce KRP. W skład Rady Jedności Narodowej wchodziło potrzech przedstawicieli czterech głównych stronnictw (PPS, SL, SN, SP) oraz po jednymprzedstawicielu Zjednoczenia Demokratycznego (dawnego StronnictwaDemokratycznego), piłsudczykowskiej „Grupy Olgierda" (Henryka Józewskiego),Organizacji Racławice (konspiracyjnej kontynuacji przedwojennego „Siewu"),autonomicznej grupy narodowo-katolickiej z ziem zachodnich „Ojczyzna",

duchowieństwa i spółdzielczości. Ze względów techniczno-konspiracyjnych w węższymskładzie działała Komisja Główna Rady, przy czym przewodniczącym zarówno RJN, jak i

85

Page 86: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 86/201

 jej Komisji Głównej był zasłużony działacz PPS Kazimierz Pużak.Mieliśmy Delegata Rządu powołanego na to stanowisko przez premiera gen.Władysława Sikorskiego 3 XII 1940 r. Był nim 65-letni Cyryl Ratajski, wieloletni prezydentm. Poznania, w latach 1924—1925 minister spraw wewnętrznych, działacz samorządowy

i polityczny orientacji chadeckiej, od 1937 r. członek naczelnych władz Stronnictwa Pracy.Jego nominacja wzbudziła poważne i zasadnicze zastrzeżenia PPS i SL, któreproponowały wprawdzie w korespondencji z rządem polskim w Londynie C. Ratajskiegona jednego z zastępców delegata, ale na stanowisko delegata rządu wysuwałykandydaturę ludowca, prof. Jana Piekałkiewicza, ekonomistę i statystyka. Na tlenominacji Ratajskiego, narzuconej przez Londyn, powstały drażliwości, Ratajski jednakpowierzone mu funkcje objął. Tak więc od grudnia 1940 r. mieliśmy w okupowanym krajulegalnego Delegata Rządu, Polityczny Komitet Porozumiewawczy (z głosem doradczym iopiniodawczym) i Komendę Główną Związku Walki Zbrojnej (organizacji utworzonej wstyczniu 1940 r. na miejsce Służby Zwycięstwu Polski), na której czele stał gen. StefanRowecki („Grot")'.Te trzy czynniki decydowały o obliczu życia podziemnego. Nie należy tu zapominać o rolistronnictw politycznych, stanowiących element ciągłości w kształtowaniu opinii pu-blicznej. Najliczniejsze przed wojną Stronnictwo Narodowe straciło w powstałej sytuacjiswoją główną bazę — Wielkopolskę i Pomorze, gdzie praktycznie była bardzo nikła mo-żliwość działania politycznego w warunkach terroru, który tam, na ziemiachinkorporowanych do Rzeszy, rozwinęły rządy hitlerowskie. Wysiedleni z tego terenu doGG stronnicy i sympatycy owego ruchu mogli się włączyć do działania w nowymśrodowisku dopiero z czasem i częściowo. Przedwojenna PPS rozbita była

organizacyjnie na PPS-WRN (Wolność — Równość — Niepodległość) i organizacjęPolscy Socjaliści, ukonstytuowaną jesienią 1941 r. na gruncie funkcjonujących grup„Barykady Wolności" i innych. Zyskały więc na znaczeniu przede wszystkim dwastronnictwa: Stronnictwo Ludowe, które mając naturalną bazę członkowską i środowiskosympatyków wśród osiadłej ludności wiejskiej obsadziło szereg ważnych agend życiapodziemnego w kraju oraz wprowadziło do rządu w Londynie dość kompetentnychswoich działaczy ze Stanisławem Mikołajczykiem na czele, oraz Stronnictwo Pracy, zktórym związany był bardzo popularny wtedy i uosabiający wszelkie nadziejeokupowanego kraju premier rządu — Władysław Sikorski. Chrześcijańska Demokracja

nie należała przed wojną do wpływowych stronnictw politycznych; poza terenem Śląska,częścią Pomorza oraz miastem Krakowem nie miała poważniejszej klienteli wyborczej ipoparcia społeczeństwa. Jednak przewodniczącym Rady Narodowej powołanej w grud-niu 1939 r. we Francji, a później przeniesionej do Anglii, został i był nim aż do zgonu wczerwcu 1941 r. Ignacy Paderewski, wybitny przedstawiciel tego właśnie środowiskaideowo-politycznego. Rola chrześcijańsko-demokratycznego Stronnictwa Pracy wyrażałasię w okupowanym kraju m.in. poważnym udziałem w ogniwach organizacyjnychpolskiego państwa podziemnego. Z tego, bowiem Stronnictwa wywodziło się, opróczDelegata Rządu Ratajskiego, kilku dyrektorów departamentów, stanowiących w

Delegaturze Rządu na Kraj odpowiednik ministerstw, jak też delegatów okręgowychrządu (wojewodów).

86

Page 87: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 87/201

Aparat urzędniczy, który miał za zadanie przygotowanie najważniejszych spraw dlaprzyszłości, bywał przedmiotem różnego typu złośliwych krytyk wewnętrznych. Dotyczyłoto m.in. obsadzenia stanowisk wojewodów i starostów „na po wojnie". Z perspektywybadań historycznych rzecz wygląda nieco inaczej i przedstawia się zupełnie poważnie.

Po wojnie okazało się bowiem, że najlepiej przygotowani do wykonywania swoich zadańzawodowych byli ci pracownicy utworzonego po wojnie w Polsce Ludowej MinisterstwaZiem Odzyskanych czy też Ministerstwa Rolnictwa, a także Ministerstwa Oświaty, którzybyli ludźmi kompetentnymi, czynnymi w okresie okupacji w aparacie socjalistycznymDelegatury Rządu. I wielu właśnie takich ludzi odegrało poważną rolę w Polsce Ludowejw okresie odbudowy, dopóki ich od tego nie odsunięto, najczęściej przez cele więzienne.Dzisiaj nawet historycy marksistowscy nie negują znaczenia podziemnej działalnościDepartamentu Oświaty i Kultury Delegatury Rządu czy też Biura Ziem Nowych, przy-gotowującego podstawy administracji, gospodarki, szkolącego fachowców dla ziem, jakie powinny być przyłączone do Polski na zachodzie i jakie ostatecznie przyłączone zo-stały. Byli wśród tych ludzi eksperci wszystkich specjalności — od hydrologów i leśnikówdo ekonomistów, od hodowców bydła do specjalistów transportu. Ich działalność wokresie okupacji była w każdym razie konstruktywna i nie pozbawiona głębszego sensu,nawet jeśliby pominąć jej doraźne znaczenie psychologiczno-moralne.Warto też przypomnieć działalność takich agend życia społecznego, jak DepartamentuPracy i Opieki Społecznej Delegatury Rządu, wspomagającego m.in. instytucje dzia-łające jawnie: PCK, Radę Główną Opiekuńczą czy Patronat Opieki nad Więźniami (wczasie okupacji istniał w Polsce legalny Patronat Opieki nad Więźniami, który miałbardzo ograniczone możliwości działania, ale docierał jednak nawet do więzienia

Gestapo na Pawiaku). Otóż instytucje jawne, jak wspomniany Polski Czerwony Krzyż,różne komitety opiekuńcze, RGO, przytułki, domy starców, były dofinansowywane w jakiejś mierze przez Departament Pracy i Opieki Społecznej. Ta pomoc przyczyniała sięniewątpliwie do zachowania substancji biologicznej i wzmocnienia poczucia więzinarodowej.Zasadniczymi członami organizacyjnymi Delegatury Rządu na Kraj były — oprócz BiuraPrezydialnego: Departament Spraw Wewnętrznych, Departament Informacji i Prasy,Departament Oświaty i Kultury, Departament Pracy i Opieki Społecznej, DepartamentPrzemysłu i Handlu, Departament Rolnictwa, Departament Sprawiedliwości,

Departament Likwidacji Skutków Wojny, Departament Robót Publicznych iOdbudowy, Departament Skarbu, Departament Poczt i Telegrafów, DepartamentKomunikacji, a w ostatnich miesiącach okupacji także Departament Obrony Narodowej wstadium organizacji.Nie brakowało w kraju cichych bohaterów, którzy jako zwykli urzędnicy Rzeczypospolitejwykonywali w warunkach okupacji różne codzienne, niełatwe zadania. Do takich należelinp. ci przedwojenni strażnicy więzienni, zatrudnieni w więzieniach niemieckich, którzyprzechodząc przez codzienne kontrole gestapowskie, świadomi zagrożenia, spełnializadania zlecone im przez komórki wywiadowcze czy samopomocowe wojskowego i

cywilnego ruchu podziemnego. Zatrudnienie przez Rzeczpospolitą Polską, odnowienieprzedwojennej przysięgi urzędniczej na wierność państwu polskiemu miewały magiczne

87

Page 88: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 88/201

znaczenie, jak kiedyś pieczęć Rządu Narodowego w 1863 roku, znaczenie symbolu, ale ipraktyczne poczucie działania w związku z innymi, w narodowej społeczności, wzbiorowości zorganizowanej.Nie jest tu możliwa charakterystyka wszystkich agend państwa podziemnego. Wymienić

trzeba co najmniej jeszcze czynne w latach 1941—1943 Kierownictwo Walki Cywilnej,przekształcone w lipcu 1943 r. w Kierownictwo Walki Podziemnej, jako organkoordynujący całokształt działań bieżących w zakresie walki z okupantem, jak teżwypracowujący normatywy postępowania obywatelskiego w owych specyficznychwarunkach i współorganizujący podziemny wymiar sprawiedliwości.Na czele Kierownictwa Walki Cywilnej stał wspólny pełnomocnik Delegata Rządu iKomendanta Głównego AK. Był nim przez cały czas Stefan Korboński („Nowak", „Zieliń-ski"), jego zastępcą był prof. UW, Marian Gieysztor („Krajewski"). Sztab KierownictwaWalki Cywilnej podzielony był na wydziały: Sądowy, Sabotażowo-Dywersyjny, InformacjiRadiowej, Uzbrojenia, Chemiczny, Legalizacyjny i Rejestracji Zbrodni Hitlerowskich. Wposzczególnych okręgach kraju działały okręgowe kierownictwa walki cywilnej. Poutworzeniu Kierownictwa Walki Podziemnej w skład jego weszli: komendant główny AK jako przewodniczący, szef sztabu Kierownictwa Dywersji (Kedywu), szef Biura Informacjii Propagandy (BIP) oraz dotychczasowy szef KWC jako kierownik oporu społecznego.Ważne w życiu Polski podziemnej wydają się próby współdziałania pluralistycznegostronnictw, partii i ugrupowań o różnych poglądach i programach, ostatni przykładsamorządnej sprawności obywatelskiego myślenia, z poszanowaniem cudzej odrębnościi próbą znalezienia dla celów nadrzędnych jakiegoś iunctim, które by miało służyć spo-łeczeństwu. We wspomnianym już czwórpartyjnym ciele — Politycznym Komitecie

Porozumiewawczym (przekształconym od marca 1943 r. w Krajową ReprezentacjęPolityczną, a następnie od stycznia 1944 r. w Radę Jedności Narodowej) zaszła w ciągupięciu lat jedna tylko poważniejsza zmiana: gdy na okres od jesieni 1941 r. do wiosny1943 r. (a więc na około 20 miesięcy) PPS-WRN wycofała się z prac i zastąpiona zostałaprzez przedstawicieli organizacji Polskich Socjalistów (było to konsekwencją negatywnego poglądu PPS w Londynie i PPS-WRN w okupowanym kraju na tematwartości i ewentualnych skutków układu Sikorski-Majski z 30 lipca 1941, tj. układubędącego nawiązaniem stosunków dyplomatycznych i innych pomiędzy państwempolskim reprezentowanym przez rząd RP w Londynie a rządem Związku Radzieckiego).

Wspomniane ciało porozumiewawcze stronnictw tzw. „obozu londyńskiego" wydałoszereg deklaracji programowych dotyczących założeń i celów współdziałania, celówwojny i koncepcji społeczno-politycznej powojennego państwa polskiego. Donajważniejszych ogłoszonych aktów porozumienia stronnictw należą niewątpliwie:deklaracja porozumienia politycznego czterech stronnictw stanowiących Krajową Reprezentację Polityczną z 15 "VIII 1943 i deklaracja Rady Jedności Narodowej z 15 III1944 r. pt. O co walczy Naród Polski?Nie będę zajmował się tu w ogóle polityką hitlerowską w okupowanej Polsce wobecPolaków i Żydów, problematyką eksterminacji elity polskiej i całkowitej zagłady ludności

żydowskiej. Dysponujemy na ten temat dziesiątkami dostępnych i wiarygodnych książek.Słuszne jednak wydaje się przypomnienie, że system eksterminacji ludzi funkcjonował na

88

Page 89: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 89/201

ziemiach polskich już od pierwszych miesięcy okupacji i że pierwszym aktem masowejzbrodni dokonanym na terenie obozu w Oświęcimiu (funkcjonującego, jak wiadomo, odczerwca 1940 r.) było uśmiercenie gazem — dla wypróbowania nowej metodyuśmiercania — kilkuset radzieckich jeńców wojennych w lipcu 1941 r. Faktem hi-

storycznym jest, że komory gazowe użyte były przez Niemcy hitlerowskie po razpierwszy nie wobec Żydów i nie wobec Polaków, tylko wobec jeńców radzieckich. Te ko-mory gazowe miały następnie, począwszy od 1942 r., dokonać na nieporównywalniewiększą skalę dzieła zniszczenia Żydów, a także mordowania osób wyselekcjonowanych(słabych, chorych, niezdolnych do pracy) wszelkich narodowości.Rok 1941 przyniósł odmianę sytuacji politycznej państwa polskiego i rząduRzeczypospolitej Polskiej. W roku 1940 Polska była jedynym sojusznikiem, który wistotnym zakresie wziął czynny udział w walkach lotnictwa sprzymierzonych i marynarkiwojennej, potrafił wystawić we Francji i na Bliskim Wschodzie armię liczącą około 80 000ludzi, a potem — po klęsce armii francuskiej i utracie 40 000 ludzi wziętych do niewoliniemieckiej, internowanych w Szwajcarii, poległych lub rozproszonych — zdołałodbudować w Wielkiej Brytanii armię kilkudziesięciotysięczną. Francja odpadła od wojnyw czerwcu 1940 r., legalny rząd francuski zawarł z Niemcami upokarzający układpokojowy i stał się w praktyce ich politycznym sojusznikiem, pół Francji okupowano.Polska pozostała cały czas jedynym godnym zaufania partnerem Commonwealthu, nim jeszcze Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny.Wiarołomna i niczym nieusprawiedliwiona agresja niemiecka na Związek Radziecki 22VI1941, jaskrawe podeptanie przez Hitlera układu o przyjaźni i granicach między obupaństwami z 28IX 1939, lojalnie dotrzymywanego przez drugą stronę — spowodowały

ważną zmianę w sytuacji wojennej. Było rzeczą oczywistą, że żaden kraj nie mógł lekce-ważyć potencjału wojennego ZSRR, potencjału gospodarczego i ludzkiego tegowielkiego państwa, bez względu na przejściowe straty czy początkowe niepowodzeniafrontowe. Toteż Wielka Brytania z właściwą polityce brytyjskiej elastycznością, dyktowaną wielowiekowym doświadczeniem, natychmiast podjęła kroki w celu zawarcia układubrytyjsko-radzieckiego, co nastąpiło już 15 VII 1941 r., a więc w niespełna trzy tygodnieod dnia agresji Trzeciej Rzeszy na ZSRR. Również wywarła bardzo silny nacisk na rządgen. Sikorskiego w celu normalizacji stosunków polsko--radzieckich, co uwieńczonezostało zawarciem 30 VII 1941 r. stosownego układu, potwierdzonego rozmowami na

Kremlu i wspólną deklaracją rządu RP i rządu ZSRR ogłoszoną w Moskwie 4 XII 1941r.10. W konsekwencji nastąpiło zwolnienie poważnej części wojskowych polskich(zarówno służby stałej, jak rezerwy) oraz wielu ludzi internowanych i aresztowanych.Ocaliło to życie tysiącom osób przebywających W różnych obozach, więzieniach imiejscach osiedlenia w głębi ZSRR. Układ Sikorski—Majski z 30 VII 1941 roku stał sięteż podstawą utworzenia w ciągu następnych miesięcy armii polskiej w ZSRR, którapotem, w okolicznościach nie będących przedmiotem niniejszego wykładu, w marcu isierpniu 1942 roku ewakuowana została w dwóch rzutach, z woli Stalina i przy poparciuWielkiej Brytanii, na teren Środkowego i Bliskiego Wschodu (Iran, Irak, Syria,Palestyna).

Omawiany zwrot w sytuacji międzynarodowej — wciągnięcie do wojny ZSRR —niewątpliwie pozytywny z punktu widzenia globalnych celów sprzymierzonych, nie

89

Page 90: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 90/201

pozostał bez wpływu na położenie międzynarodowe i sytuację Polski. Pozytywneniewątpliwie było uznanie de facto przez rząd ZSRR rządu polskiego w Londynie zalegalne przedstawicielstwo istniejącego, choć okupowanego, państwa polskiego. Jednakdla Anglików czynnikiem o decydującym znaczeniu stało się powodzenie wojskowe

ZSRR w walce z Trzecią Rzeszą i umocnienie stosunków brytyjsko-radzieckich, bezwzględu na ewentualną cenę polityczną tego procesu.Następną cezurę w dziejach podziemnego państwa polskiego jak też sprawy polskiej naarenie międzynarodowej stanowi wiosna 1943 roku. Mianowicie w kwietniu tego rokustrona niemiecka ujawniła fakt odkrycia koło miejscowości Katyń, w lasach w rejonieSmoleńska, grobów masowych z ciałami oficerów polskich (służby stałej i rezerwy) zkampanii wrześniowej, wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną po 17 września 1939r. Rząd polski gen. Sikorskiego podjął w tej sprawie moralnie i politycznie uzasadnioną,ale taktycznie zapewne nierozważną decyzję powierzenia śledztwa MiędzynarodowemuCzerwonemu Krzyżowi. To samo postuluje rząd niemiecki, pewny — jak się wydawało —swojej sprawy. Upoważniło to rząd ZSRR do sformułowania bardzo ostrych zarzutów podadresem rządu polskiego, któremu zarzucono współdziałanie i spisek z Hitlerem. 25 IV1943 r. nastąpiło ze strony radzieckiej jednostronne przerwanie stosunkówdyplomatycznych między rządem ZSRR a rządem polskim w Londynie ".Sprawa ta jest w swoich różnych następstwach politycznych dość dokładnie znana.Ograniczę się, więc do kalendarzowego tylko przypomnienia najważniejszych faktów: wkońcu kwietnia 1943 r. (data dzienna nieznana) Wanda Wasilewska kieruje do Stalina listz prośbą o zgodę na utworzenie wojska polskiego w ZSRR. 8 maja 1943 zgoda tazostaje udzielona i uruchomiony zaciąg do I Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. 15 VII

1943 r. pierwsze polskie oddziały wojskowe zostają zaprzysiężone, a 12 X 1943 r. biorą -— jak wiadomo — udział w działaniach pod Lenino. Operacja ta ma oczywiście ogromneznaczenie polityczne, przełomowe na swój sposób w stosunkach Polski z ZSRR; tak towidzieli zapewne i organizatorzy nowej formacji, i sowieckie czynniki polityczne. Obokżołnierza polskiego walczącego nieprzerwanie od września 1939 r. na wielu frontachświata i ponoszącego niezmiernie krwawe ofiary wstępują, więc na arenę wojny (wpaździerniku 1943 r.) nowe jednostki złożone z Polaków, podporządkowane dowództwuradzieckiemu. Przypomnijmy, że był to początek piątego roku wojny.W ciągu roku 1942 następuje wyraźniejsza polaryzacja polityczna polskiego państwa

podziemnego. W styczniu tego roku utworzona zostaje przez członków przybyłej drogą lotniczą z Moskwy Grupy Inicjatywnej partia komunistyczna, dotychczas nieistniejąca,pod nazwą Polska Partia Robotnicza. Jako jej organ wojskowy tworzona jest GwardiaLudowa (GL), przekształcona potem (od stycznia 1944) w tak zwaną Armię Ludową. Naprawicy, w wyniku opozycji wobec scalenia (listopad 1942) Narodowej Organizacji Woj-skowej (NOW) z AK, dochodzi do utworzenia Narodowych Sił Zbrojnych. Można, więcmówić o istnieniu i działaniu w podziemiu opozycji lewicowej i prawicowej, postulującychróżne kształty przyszłego państwa i jego ustroju.Doniosłą dziedziną działalności społecznej polskiego państwa podziemnego była

organizacja tajnego nauczania 8—10 tysięcy młodzieży na poziomie szkolnictwawyższego i 60—70 tysięcy młodzieży licealnej. Dokształcaniem w zakresie szkolnictwa

90

Page 91: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 91/201

powszechnego (podstawowego), prowadzonym w bardzo szerokim zakresie w całejPolsce centralnej, objęto praktycznie niezliczoną grupę dzieci. Wszystkie te działaniastanowiły dopełnienie, w miarę ówczesnych możliwości, obowiązku nauczania ze stronypaństwa z myślą o przyszłości społeczeństwa.

Ogromne znaczenie miało oddziaływanie wychowawcze społecznych organizacjimłodzieżowych, przede wszystkim harcerstwa męskiego i żeńskiego (Szarych Szeregówi Organizacji Harcerek). Czynnikiem wychowania społecznego i politycznego,kształtowania opinii publicznej, a także i podnoszenia na duchu w trudnychwarunkach okupacji, była prasa tajna. Zjawisku prasy tajnej w latach II wojny światowejpoświęcono dotychczas szereg publikacji. Tu wystarczy powiedzieć, że w świetleobecnego stanu badań wskazać można około 1500 tytułów periodyków tajnych, którekrócej lub dłużej ukazywały się na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w czasie wojny.Ponad 20 pism wydawano nieprzerwanie w ciągu około pięciu lat. W obrębie prasy tajnejodnotować można ukazywanie się centralnych i lokalnych organów wszystkichprzedwojennych ruchów politycznych: narodowego, ludowego, socjalistycznego,chrześcijańsko-demokratycznego, obozu piłsudczyków. Od 1942 r. rozwija się teżprasa tajna komunistów (PPR, GL, od r. 1943 także ZWM).Szczególną poczytnością i ogromnym autorytetem cieszy się centralna i lokalna prasaZwiązku Walki Zbrojnej, potem Armii Krajowej: „Biuletyn Informacyjny", tygodnik AK,redagowany od początku (listopad 1939) aż do upadku Powstania Warszawskiego(październik 1944) przez Aleksandra Kamińskiego (a po powstaniu, w ostatnich kilkumiesiącach, już w Krakowie, przez Kazimierza Kumanieckiego) był najpoczytniejszympismem ogółu inteligencji i konspirującej młodzieży. W skład redakcji wchodzili

okresowo ludzie tacy, jak Antoni Szymanowski, Witold Kula, Stanisław Herbst, StanisławBerezowski, Bolesław Srocki, Maria Straszewska i inni. Jak widać, różni pod względemrodowodu ideowo-politycznego, wszyscy jednak stojący na stanowisku niepodległego,suwerennego i demokratycznego państwa polskiego. Zresztą i w samej AK, wśród 350—380 tysięcy ludzi objętych w sumie ewidencją przynależności, znajdowali się ludzieabsolutnie wszystkich poglądów politycznych, wśród nich zdecydowanie lewicowych izdecydowanie prawicowych.Podziały, acz bardzo ostre, nie prowadziły w zasadzie do zwyrodnień. Nie wolno jednakprzemilczeć, że życie podziemnego państwa polskiego nie było też wolne od margi-

nalnych, ale bolesnych zjawisk — denuncjacji i mordów bratobójczych. Wszyscynajwybitniejsi dowódcy AK, którzy wpadli w ręce policji niemieckiej, byli ofiaramidenuncjacji dokonanych przez Polaków, niekiedy nawet ludzi należących do elityspołecznej. Dotyczy to choćby aresztowania gen. Stefana Roweckiego, komendantagłównego AK, jak i szefa Oddziału KG AK płk. Berki i innych. Faktem jest jednak, żezjawiska denuncjacji, a nawet mniej drastycznych form współdziałania z okupantem,uważane były powszechnie — zarówno przez chłopa, jak przez profesora uniwersytetu— za odrażające i obrzydliwe, pod każdym względem naganne, a wykonywaniewydawanych przez sądownictwo podziemne wyroków śmierci na zdrajców przyjmowane

było z satysfakcją. W ciągu lat 1942—1943 ujednolicono system podziemnego wymiarusprawiedliwości, powołując — obok Wojskowych Sądów Specjalnych AK, których

91

Page 92: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 92/201

kompetencjom podlegało osądzanie wykroczeń godzących w bezpieczeństwo SiłZbrojnych w kraju (czyli AK) oraz wykroczeń popełnianych przez własnych żołnierzy —Cywilne Sądy Specjalne, których pierwsze wyroki zapadły w zimie 1942/43. Ichkompetencjom podlegały wszelkie przestępstwa zdrady, prowokacji, udziału w

prześladowaniu ludności (włącznie z delatorstwem i szantażami wobec ukrywających sięŻydów) poza tymi kategoriami spraw, które rozpatrywane były przez Wojskowe SądySpecjalne.Głównym wydarzeniem w życiu polskiego państwa podziemnego było w 1944 r.Powstanie Warszawskie, problem zbyt rozległy, aby móc go omówić w ramach tegowykładu. Trzeba jednak stwierdzić, że Powstanie Warszawskie było wynikiem wspólnejdecyzji, ramowej lub szczegółowej, ówczesnego premiera rządu RP w Londynie,Stanisława Mikołajczyka (który zresztą expressis verbis publicznie stwierdził po wojnie wWarszawie, że za decyzję tę przyjmuje współodpowiedzialność), pełnomocnika Rządu naKraj, wicepremiera Jana Stanisława Jankowskiego oraz komendanta głównego AK gen.Tadeusza Bora-Komorowskiego i kilku członków jego sztabu (m.in. płk. potem generałaTadeusza Pełczyńskiego, gen. Leopolda Okulickiego, płk. Jana Rzepeckiego). PowstanieWarszawskie było — z całym swoim tragizmem — jednym z ostatnich suwerennychaktów dawnej Rzeczypospolitej Polskiej. Nie było to bowiem działanie zamówione czywywołane przez Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone, Niemcy czy Związek Radziecki,niezależnie od tego, jakie — pozytywne czy negatywne, skutki polityczne, wojskowe,psychologiczne wydarzenie to, w odniesieniu do każdego z tych układów, wywarło. Wczasie Powstania Warszawskiego ujawniła się po raz ostatni, na niewielkim tereniewyzwolonym w Warszawie, samorządność społeczeństwa polskiego, ze wszystkimi

 jego typowymi wadami i zaletami, samorządność, której odbicie znajdujemy w zbiorowymdziele Ludność cywilna w Powstaniu Warszawskim (Warszawa 1974), pokazującym icienie, i światła tego codziennego życia po pięciu latach niebytu, kiedy ludzie próbowalisię jakoś odnaleźć i budować podstawy nowej egzystencji". Tragedia PowstaniaWarszawskiego była tragedią biologiczną, psychologiczną, polityczną, a więc wieloraką.Stanowi zjawisko do dziś żywo poruszające społeczeństwo. Wydarzenia PowstaniaWarszawskiego odsunęły w cień kilkudniową bitwę o Wilno, akcję „Burzy" wRzeszowskiem i na Podlasiu, odsunęły w cień wiele sytuacji, w których żołnierzeoddziałów partyzanckich i liniowych AK dotrwali do przyjścia armii radzieckiej,

wspólnie z nią walczyli i z dobrą wiarą oddawali jej zdobyte obiekty do rąk. To nienastąpiło w Warszawie. Ale nastąpiło w innych wymienionych przeze mnie wyżejmiejscach, nie wyłączając miasta Lublina.Sprawa Lublina to zjawisko szczególnie delikatne.Jak wiadomo, 22 lipca 1944 r. w siedzibie Związku Patriotów Polskich w Moskwieodbyło się organizacyjne posiedzenie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego(PKWN), na którym przyjęto tekst „Manifestu do narodu polskiego" oraz dekret outworzeniu PKWN. Tegoż dnia po południu oddziały AK z obwodu Lublin rozpoczęły naulicach miasta walkę z Niemcami, która nabrała większej mocy, kiedy o zmierzchu na

przedmieściach miasta ukazały się kolumny czołgów radzieckich (K. Kersten, PolskiKomitet Wyzwolenia Narodowego 22 VII—31 XII 1944, Lublin 1965). Jednostki Armii

92

Page 93: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 93/201

Czerwonej opanowały Lublin w nocy z 23 na 24 VII 1944, a ostatnie punkty oporuniemieckiego w mieście zostały zlikwidowane 25 VIII. Pierwszym przedstawicielemPKWN przybyłym do Lublina 28 VII 1944 (w sześć dni po utworzeniu PKWN) byłówczesny kierownik resortu bezpieczeństwa publicznego — Stanisław Radkiewicz.

Ostatnia zima wojny — 1944/45 — przynosi kres polskiego państwa podziemnego,spowodowany zarówno kryzysem politycznym i psychologicznym związanym z klęską Powstania Warszawskiego, jak też przesuwaniem się frontu wschodniego. 19 stycznia1945, tj. w chwili, gdy okupant niemiecki wyparty już został z większości miast Polskicentralnej przez zdążające na zachód siły Armii Czerwonej, gen. Leopold Okulicki —„Niedźwiadek", ówczesny komendant główny Armii Krajowej, rozwiązuje AK. W końcumarca 1945 aresztowany zostaje pod Warszawą przez radzieckie władzebezpieczeństwa — wraz z pełnomocnikiem Rządu na Kraj, Janem StanisławemJankowskim, trzema członkami Krajowej Rady Ministrów: Adamem Bieniem(„Walkowiczem") ze Stronnictwa Ludowego, Stanisławem Jasiukowiczem („Opolskim")ze Stronnictwa Narodowego oraz Antonim Pajdakiem („Trauguttem") z PPS orazczłonkami Rady Jedności Narodowej reprezentującej demokratyczne siły polskiegopaństwa podziemnego.Aresztowanie to współzawinione zostało moralnie przez ministra Edena, który z ramieniarządu brytyjskiego kategorycznie zalecał odbywanie rozmów z władzami radzieckimi,widząc w nich etap do realizacji uchwał konferencji jałtańskiej z pierwszej dekady lutego1945 r. W Jałcie przywódcy trzech mocarstw Koalicji — Churchill, Roosevelt i Stalin —porozumieli się m.in. co do utworzenia nowego rządu polskiego, który zastąpiłbyzarówno Rząd Tymczasowy (powstały w Lublinie 31 XII 1944 na bazie PKWN), jak i rząd

RP w Londynie, przy czym nowe ciało rządzące powstać miało „z włączeniemprzywódców demokratycznych z samej Polski". Naciski Edena i spowodowane nimidyrektywy rządu z Londynu skłoniły w końcu przywódców polskiego podziemia — wbrewzdaniu części z nich, Okulickiego nie wyłączając — do przyjęcia zaproszenia narozmowy, które — jak się okazało — wcale w założeniu nie miały być rozmowami. Gdy wczerwcu 1945 r. Stanisław Mikołajczyk, były premier rządu RP w Londynie, a wtedy jużopozycjonista wobec tego rządu (kierowanego od listopada 1944 przez TomaszaArciszewskiego), przebywał w Moskwie w celu prowadzenia rozmów zmierzających doutworzenia Rządu Jedności Narodowej, równocześnie (w dniach od 18 do 21 VI 1945)

Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego ZSRR sądziło 15 wybitnych działaczy polskiegopaństwa podziemnego, skazując 12 spośród nich na kary więzienia .Gen. Leopold Okulicki, komendant główny Armii Krajowej, skazany został na 10 latwięzienia; inż. Jan Stanisław Jankowski, wicepremier Rządu RP i Stanisław Jasiukowiczna 5 lat więzienia; przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak napółtora roku więzienia; prezes Stronnictwa Narodowego Aleksander Zwierzyński na 8miesięcy więzienia; prezes Zjednoczenia Demokratycznego Eugeniusz Czarnowski na 6miesięcy więzienia; członek RJN Stanisław Mierzwa na 4 miesiące więzienia; członekRJN Zbigniew Stypułkowski na 4 miesiące więzienia; prezes Stronnictwa Pracy Józef 

Chaciński na 4 miesiące więzienia; członek RJN Franciszek Urbański na 4 miesiącewięzienia. Stanisława Michałowskiego, Kazimierza Kobylańskiego i Józefa Stemlera

93

Page 94: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 94/201

uniewinniono. Działacza PPS, ministra Antoniego Pajdaka, skazano w odrębnymprocesie na 5 lat więzienia. W konsekwencji w więzieniach ZSRR zmarli: gen. LeopoldOkulicki, pełnomocnik Rządu Jan Stanisław Jankowski i członek Krajowej RadyMinistrów Stanisław Jasiukowicz13. Pozostali powrócili do kraju, gdzie kilku z nich było

następnie przez szereg lat więzionych, a były przewodniczący Rady JednościNarodowej, zasłużony działacz PPS Kazimierz Pużak, zakończył życie 30IV1950 wwięzieniu w Rawiczu.Tymczasem w kraju do czerwca 1945 r. funkcje pełnomocnika Rządu pełnił na miejsceJana Stanisława Jankowskiego zasłużony w czasie okupacji niemieckiej kierownik WalkiCywilnej, ludowiec, adwokat Stefan Korboński. Dzień 28 czerwca 1945 r., utworzenieTymczasowego Rządu Jedności Narodowej w wyniku decyzji podjętych w Moskwie przezprzedstawicieli trzech wielkich mocarstw, stanowi kres funkcjonowania polskiegopaństwa podziemnego. Likwidację agend Delegatury Rządu przeprowadzał prze-wodniczący wówczas — w ramach przyjętej rotacji okresowej — Radzie JednościNarodowej Jerzy Braun. Na początku lipca 1945 r. wydano ostatni numer tajnego pisma„Rzeczpospolita Polska", oficjalnego organu Delegatury Rządu na Kraj. W pierwszychdniach lipca 1945 nastąpiło uznanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej przezwiększość państw na świecie przy równoczesnym cofnięciu uznania dla rządu RP wLondynie.Na czele Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej stanął Edward Osóbka-Morawski,poprzednio przewodniczący PKWN i premier Rządu Tymczasowego, reprezentant grupytych socjalistów, którzy już w czasie okupacji związali się bliską współpracą z PPR,wicepremierami zostali Władysław Gomułka i Stanisław Mikołajczyk. W skład rządu

wszedł m.in. Czesław Wycech, były dyrektor Departamentu Oświaty i Kultury, a więc wciągu ponad czterech lat jeden z obdarzonych ważną funkcją działaczy polskiegopaństwa podziemnego.Zgodnie z postanowieniami konferencji jałtańskiej Tymczasowy Rząd JednościNarodowej miał obowiązek przeprowadzenia możliwie najprędzej wolnych i nieskrępowa-nych wyborów, opartych na glosowaniu powszechnym i tajnym, w którym będą miałyprawo wystawiać kandydatów wszystkie partie demokratyczne.Bilans społeczno-moralny polskiego państwa podziemnego, zjawiska unikalnego whistorii Polski, a chyba i w historii świata, jest zdecydowanie dodatni, mimo przegranej —

w wyniku II wojny światowej — koncepcji politycznej odbudowy Polski jako suwerennego,demokratycznego państwa o strukturze pluralistyczno-parlamentarnej modeluzachodniego. Do rzędu problemów badawczych natomiast należy niewątpliwie zjawiskoskutków psychologicznych i politycznych polskiego państwa podziemnego dla dziejówmyślenia i postępowania społeczeństwa polskiego po 1945 r. Pozostaje sprawą otwartą,w jakim stopniu doświadczenia tych lat, a szczególnie końcowego okresu polskiegopaństwa podziemnego, Powstania Warszawskiego, i zmiany władzy w 1945 r. wywarływpływ na postawy ludzi, wybór dróg i metod działania zarówno w pierwszych latach po IIwojnie światowej, jak w r. 1956 i w późniejszym jeszcze okresie, aż po chwilę dzisiejszą.

94

Page 95: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 95/201

Z KART "WOJENNEJ SŁUŻBY ALEKSANDRA KAMIŃSKIEGO

Aleksander Kamiński (1903—1978), znany najpowszechniej jako autor Kamieni naszaniec, w rozległych środowiskach społecznych również jako wybitny działacz

harcerski, zarówno teoretyk jak i praktyk, współtwórca koncepcji wychowawczej ZHP naprzełomie lat dwudziestych i trzydziestych, wśród specjalistów — jako historyk polskiegoruchu młodzieży i kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego —należał w latach drugiej wojny światowej do najwszechstronniejszych ludzi wniepodległościowej konspiracji wojskowej w Warszawie. Był inicjatorem iwspółorganizatorem poczynań, działań i akcji, które weszły na trwałe do historii tegookresu naszych dziejów.Ogromna rola, jaką odegrał Kamiński formalnie i faktycznie w przedwojennym iwojennym harcerstwie, przysłania niekiedy w świadomości czytelników jego książek inneniezmiernie ważne dziedziny działalności konspiracyjnej, w której przedstawiał tę samą postawę ideowego harcerza, zamiłowanego wychowawcy, światłego pedagoga,utalentowanego organizatora.Aleksander Kamiński miał w chwili wybuchu drugiej wojny światowej trzydzieści sześćlat. Z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, przez kilka latwykładowca historii w gimnazjach warszawskich, wychowawca młodzieży w bursach iinternatach, a potem kierownik wydziału kształcenia starszyzny męskiego harcerstwa,nie był zawodowym dziennikarzem, a prace wydawnicze i redakcyjne, w którychuczestniczył, nie należały do głównych dziedzin jego działalności. A jednak stał się orga-nizatorem i redaktorem naczelnym jednego z pierwszych pism konspiracyjnych

wydawanych w Warszawie pod okupacją niemiecką, a przy tym pisma niewątpliwienajpoczytniejszego. Był nim „Biuletyn Informacyjny" wydawany co tydzień nieprzerwanieod 5 listopada 1939 r. aż do wybuchu Powstania Warszawskiego, następnie jakodziennik powstańczy — od 2 sierpnia 1944 r. do zakończenia działań bojowych wŚródmieściu i wyjścia oddziałów AK do niewoli. Ostatni warszawski numer „BiuletynuInformacyjnego" (kolejny numer 310) dotarł do rąk czytelników 4 października 1944 roku.Tytuł tego pisma występuje w licznych relacjach i wspomnieniach z czasu wojny, a dlabardzo wielu ludzi tamtego pokolenia stanowi jedyne pismo podziemne, jedyną „gazetkę"pozostającą w pamięci. Nie dość natomiast znana jest rola, jaką dla zorganizowania tego

pisma, organu organizacji wojskowej Służba Zwycięstwu Polski (SZP), a potem kolejnoZwiązku Walki Zbrojnej (ZWZ) i Armii Krajowej (AK) odegrała osobista inicjatywaAleksandra Kamińskiego.W kilka dni od zajęcia Warszawy przez Niemców (pierwsza połowa października 1939 r.)— wspomina Aleksander Kamiński w swojej relacji użyczonej Marii Straszewskiej i przeznią we fragmentach cytowanej — odbyłem rozmowę z Adolfem Abramem, prezesemZwiązku Osadników, z którym byłem od wielu lat zaprzyjaźniony. Treścią rozmowy byłauporczywie przeze mnie podkreślana myśl, że w nowej sytuacji najkonieczniejszymorężem walki z okupantem jest powołanie do życia sprawnie i inteligentnie działających

polskich, konspiracyjnych ośrodków informacji; charakteryzowałem podstawowewytyczne tego rodzaju pracy. W kilka dni potem Adolf Abram skontaktował mnie z byłym

95

Page 96: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 96/201

wojewodą wołyńskim i łódzkim Henrykiem Józewskim, wówczas świeżo mianowanymkomendantem Okręgu Stołecznego Służby Zwycięstwu Polski.Henryk Józewski (ps. „Olgierd") po zaznajomieniu się z ogólną koncepcją powierzyłKamińskiemu, który został zaprzysiężony jako członek organizacji wojskowej Służba

Zwycięstwu Polski i przybrał pseudonim Kazimier czak, zorganizowanie cotygodniowegowydawnictwa powielaczowego w postaci komunikatu informacyjnego (MariaStraszewska: „Biuletyn Informacyjny" 1939—1944, w: Najnowsze dzieje Polski, t. XI,Warszawa 1967). Józewski pozostawił mu całkowitą swobodę w doborze ludzi i metodziepracy, sugerując tylko nazwę „skromną i rzeczową" — jak wspomina Kamiński: „BiuletynInformacyjny". Po kilkunastu dniach ukazał się odbity na powielaczu w nakładziezaledwie 90 egzemplarzy pierwszy numer „Biuletynu" pod redakcją Kamińskiego, przywspółpracy instruktora harcerskiego, geografa Stanisława Berezowskiego — ps.„Zarzycki", obecnie profesora Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, orazpomocy sekretarsko-organizacyjnej harcerki, polonistki Marii Straszewskiej — ps.„Marysia" (obecnie profesora Uniwersytetu Warszawskiego).W ciągu roku pismo okrzepło, rozwinęło się, uzyskało dobrą opinię na konspiracyjnymrynku czytelniczym. Począwszy od 6 lipca 1940 r. wydawano „Biuletyn Informacyjny" wpostaci ośmiostronicowego zeszytu drukowanego. Pismo, ujęte teraz w rygoryorganizacyjne jako organ Okręgu Stołecznego ZWZ przeznaczony do szerszegokolportażu, podlegało (do wiosny 1941 r.) bezpośrednio szefowi Biura Informacji iPropagandy (BIP) Okręgu Zygmuntowi Hemplowi ps. „Łukasz". Rozszerzył się krągstałych współpracowników i informatorów redakcji. Należał do nich początkowo młodyhistoryk Stanisław Herbst, zajmujący się szczególnie problematyką polityki okupanta na

ziemiach polskich, podobnie jak Berezowski — działem zagranicznym pisma.Dostarczycielami wiadomości i rzeczoznawcami „Biuletynu" byli też: były rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Włodzimierz Antoniewicz, psycholog dr Ewa Rybicka,działacze harcerscy Kazimierz Gorzkowski, Janusz Wierusz--Kowalski i dr TadeuszKwaśniewski. Ponadto w oparciu o zespoły starszoharcerskie, zrzeszone w kręgu„Kuźnica", Maria Straszewska i Ryszard Zarzycki zorganizowali sieć informatorów zróżnych dzielnic Warszawy i różnych instytucji. Stałym korespondentem i informatorem„Biuletynu" w getcie warszawskim był znany Kamińskiemu sprzed wojny Jerzy Grasberg.Do zespołu redakcyjnego wszedł publicysta ekonomiczny Kazimierz Wagner (ps.

„Kazimierz"), a w późniejszym okresie historyk Antoni Szymanowski (ps. „Brun") i WitoldKula (obecnie profesor w Instytucie Historii PAN), obaj współpracownicy WydziałuInformacji Biura Informacji i Propagandy KG AK. Ważny dla niezakłóconego działaniapisma serwis radiowy przygotowywała dla „Biuletynu Informacyjnego" znana artystkagraficzka Julia Goryńska, słuchająca przez całą okupację audycji radiowych w kilku językach w willi swych rodziców na Żoliborzu. W późniejszych latach redakcjadysponowała ponadto różnymi wydawnictwami agencyjnymi i opracowaniamispecjalistycznymi jak „Dziennik Radiowy AK", komunikaty „Agencji Radiowej" (AR)Delegatury Rządu, „Agencja Prasowa" i „Biuletyn Sztabowy" wydawane przez BIP, a

przeznaczone dla ograniczonego kręgu odbiorców, także opracowania okresowe BIP jak„Informacje Bieżące", „Życie polityczne w kraju", „Tygodniowe sprawozdania prasowe".

96

Page 97: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 97/201

Aleksander Kamiński przedstawiając po latach swoją koncepcję redakcyjną „BiuletynuInformacyjnego" twierdził z naciskiem, że była ona od pierwszego numeru do ostatniegodnia okupacji w zasadzie identyczna, gdy szło o główne zasady, jakimi kierował się onsam jako redaktor naczelny pisma i jakie znalazły wyraz w stałej praktyce redakcji.

Zasady te Maria Straszewska formułuje następująco:Informować, a nie agitować; ludzi nie potrzeba w Polsce zachęcać do oporuprzeciwniemieckiego ani do patrityzmu, ludzie pozbawieni aparatów radiowych i polskiejprasy chcą wiedzieć, co się dzieje na świecie i w kraju; te informacje należy podawaćmożliwie ściśle i wiernie. Natomiast sposób podawania informacji daje okazję, którą należy inteligentnie (ale i powściągliwie) wykorzystywać w celu propagowaniapożądanych zachowań, postaw, myślenia.Wojna będzie długotrwała, wieloletnia. Nie wolno ludzi łudzić czymś, co nie jest możliwedo realizacji.Podawanie informacji musi być serwowane tak, aby uwypuklało to, co społeczeństwołączy, sprawy i potrzeby ogólnonarodowe.Wreszcie wielką wagę przywiązywałem do tego, co określałem jako zasadę buforowości,tzn. gdy bieg wydarzeń jest niekorzystny, eksponować należy przede wszystkim faktywpływające optymistycznie na odbiorcę, natomiast gdy bieg zdarzeń rozwija się dlaspraw polskich pomyślnie, nie trzeba podniecać zadowolenia, a przeciwnie — do-strzegać słabe strony w ogólnym optymistycznym obrazie, aby przygotować czytelnikado możliwego załamania pomyślnego biegu rzeczy.Zasady te, nacechowane wielkim poczuciem odpowiedzialności za głoszone słowo,szacunkiem dla potencjalnych odbiorców wiadomości i rozumnym zaufaniem do czytel-

ników, przyczyniły się w praktyce do utrwalenia pisma i stałego wzrostu jego poczytności.Nakład tygodnika wzrastał z roku na rok i z miesiąca na miesiąc; 1IX 1942 wynosił 24000 egzemplarzy, 1 III 1943 — 25 000 egzemplarzy, 1IX 1943 — 43 000 egzemplarzy,w następnych miesiącach sięgał niekiedy 47 000 egzemplarzy, co stanowiło nawet w tymczasie — przy ogromnym rozwoju poligrafii podziemnej i sieci organizacyjnej,zaopatrzenia i kolportażu — szczytowe obciążenie. Pamiętać przy tym trzeba, ze każdyegzemplarz „Biuletynu" czytywany był przez szereg osób, niejednokrotnie przez kilkarodzin, krąg czytelników szedł więc w setki tysięcy.Od jesieni 1941 r. do wybuchu Powstania Warszawskiego ukazywało się jako mutacja

„Biuletynu Informacyjnego" odrębne wydanie pod redakcją Jana Janiczka, przeznaczonedo kolportażu na terenie powiatu warszawskiego, w Łodzi wydawany był od września1941 przez szereg miesięcy „Biuletyn Kujawski", w Krakowie od marca 1942 dopaździernika 1944 „Biuletyn Informacyjny Małopolski" (zwany od jesieni 1943 r.„Małopolskim Biuletynem Informacyjnym"), we Lwowie od grudnia 1941 r. do lipca 1944„Biuletyn Ziemi Czerwieńskiej" (przemianowany w lutym 1943 r. na „BiuletynInformacyjny Ziemi Czerwieńskiej"). Redakcje wszystkich tych pism były samodzielne,korzystały jednak z wielu praktycznych doświadczeń dotyczących układu i treściwarszawskiego „BI".

Od wiosny 1941 r. podniesiono „Biuletyn Informacyjny" do rangi organu Biura Informacji iPropagandy Komendy Głównej ZWZ (potem AK) i w tym charakterze tygodnik wydawany

97

Page 98: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 98/201

był już do końca. Spowodowało to bezpośrednią zależność Kamińskiego od szefa BIPKG ZWZ, potem AK, płk. dypl. Jana Rzepeckiego (ps. „Prezes"). Równocześnie objąłKamiński (pod pseudonimem „Faktor") funkcję szefa Biura Informacji i PropagandyOkręgu Warszawskiego ZWZ na miejsce Zygmunta Hempla (ps. „Łukasz"), który

zaniechawszy wtedy czynnego działania w ZWZ poświęcić się miał całkowicie pracypolitycznej środowiska piłsudczyków. Tymczasem „Biuletyn Informacyjny", pismo, w któ-rym do tej pory wyrażać się mogła w znacznej mierze osobowość redaktora naczelnego,nade wszystko pedagoga — jak to relacjonuje pełniąca poprzednio i nadal funkcjęsekretarza redakcji Maria Straszewska — stawał się organem oficjalnym władzwojskowych i propagandy, pismem nastawionym na „masowego odbiorcę".Nowe zadania spełniał zespół „Biuletynu" bez większych wstrząsów do początkówlistopada 1942 r. Egzaminem sprawności zespołu „Biuletynu" — pisze Straszewska —stoi się dzień 3 listopada 1942 r., najcięższy dzień w dziejach konspiracyjnego „BiuletynuInformacyjnego", a zarazem pozostałych komórek, którymi kierował „Kazimierczak". Wdniu tym, wczesnym rankiem, Gestapo przyszło aresztować „Kazimierczaka" i „Annę". Wwyniku pomyślnego zbiegu okoliczności Gestapo nie zastało wszystkich poszukiwanych,ale cios zadany przez gestapo w dniu 3 listopada był dotkliwy — wspomina Straszewska— aresztowano ponad 30 osób, wśród nich przyjaciół, członków rodzin, towarzyszyroboty. Odtąd Aleksander Kamiński używać zaczął jako redaktor „BiuletynuInformacyjnego" pseudonimu „Hubert", a Maria Straszewska — dotychczas „Anna" —pseudonimu „Emma". Po dalszych kilku tygodniach zastąpiła ją na czas pewien w„Biuletynie" inna harcerka z „Kuźnicy" Zofia Wiśniewska (ps. „Marta"), studentkaAkademii Sztuk Pięknych.

Stały tryb redagowania „Biuletynu" przewidywał udział Aleksandra Kamińskiego wcotygodniowych odprawach Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej, w którychobok szefa BIP-u uczestniczyli: jego zastępca mjr Tadeusz Wardejn Zagórski (ps.„Gozdawa"), szef Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych Jerzy Rutkowski (ps.„Michał"), kierownik łączności i sekretarka BIP Irena Piasecka (ps. „Elżbieta"), różnispecjaliści i eksperci, kierowniczka kolportażu Wanda Kraszewska-Ancerewiczowa (ps.„Lena"), a w ostatnich miesiącach przed Powstaniem w roku 1944 także kierownicyWydziału Informacji i Propagandy BIP KG AK, tj. Aleksander Gieysztor (ps. „Walda") i Ta-deusz Żenczykowski (ps. „Kowalik"). Tematyka całej odprawy poświęcona była

zazwyczaj ocenie aktualnej sytuacji pod względem militarnym, politycznym ibezpieczeństwa. Sprawy „Biuletynu" jednak odgrywały na tych naradach niemałą rolę:dyskutowano propozycje artykułu wstępnego do kolejnego numeru wysuwane przezKamińskiego, zastanawiano się nad eksponowaniem pewnych zagadnień, typopowanodobór materiału, który powinien być wyeksponowany, nieraz omawiano ważniejszepolityczne pozycje planowanego numeru (M. Straszewska).Jakkolwiek zebrania te miały charakter odprawy wojskowej — relacjonuje MariaStraszewska — a niektóre zalecenia były wprost rozkazem, stanowiły miejsce wymianyzdań, a niekiedy nader żywych polemik. W stosunku do „Biuletynu Informacyjnego" nie

stosowano w zasadzie cenzury, natomiast poprzedni numer poddawany był ocenie ikrytyce, zarówno pod wzglądem komentarza politycznego, sugestii propagandowych,

98

Page 99: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 99/201

ogólnej informacji, a nawet strony formalnej. W miesiącach przedpowstaniowych„Prezes" polecił „Gozdawie", w celu kontroli politycznej pisma, czytanie maszynopisuprzed oddaniem do składania.Ustalony od początku tryb redagowania „Biuletynu" zasadniczo nie zmienia się. Zebrania

redakcyjne odbywały się co tydzień w lokalach nie powtarzających się częściej niż raz namiesiąc i zajmowały całe popołudnie. Zwykle dyskutowano odczytany przez „Huberta"artykuł wstępny. Noty opracowane przez poszczególnych członków redaktor retuszował,przeważnie skracał, „przykrawał" do wymiarów numeru. Na miejscu włączanozalecone do druku teksty, jak rozkazy wojskowe, komunikaty władz podziemnych, frag-menty dokumentów politycznych oraz materiał zaczerpnięty z prasowych serwisówinformacyjnych. Doredagowywano też najświeższe wiadomości, przy czym „ostatniewiadomości radiowe" dodawał zwykle ten pracownik TWZW, który w drukarni łamałnumer. „Hubert" był redaktorem liberalnym, pozostawiającym dużą swobodę swoimwspółpracownikom, ceniącym ich inwencję, honorującym indywidualne metody pracy.Natomiast wymagał pedantycznie punktualności, przestrzegania zasad konspiracji,staranności opracowywania not, ich klarowności, zwięzłości. W tym ostatnim względzieczynił wrażenie nadmiernie „czepiającego się" drobiazgów, cyzelował z uporemposzczególne frazy czy wyrazy, trzebił każde zbędne słowo, szukał najzwięźlejszej,najbardziej rzeczowej, treściwej i sugestywnej formuły stylistycznej. Niejednokrotnie jedną, pozornie drobną notę poddawano dyskusji, zestawiano różne warianty tej samejinformacji. Na spotkaniach redakcyjnych ustalano też tematy do opracowania w numerzenastępnym.Zarówno Maria Straszewska, jak i inni współpracownicy Aleksandra Kamińskiego w

„Biuletynie Informacyjnym" podkreślają w swych drukowanych i niedrukowanych wy-powiedziach autorytet, jakim cieszył się „Kazimierczak" — „Hubert" jako redaktor naczelny pisma, co nie pozostawało bez znacznego wpływu na ducha współpracy,koleżeństwa i tolerancji wzajemnej w tym zespole. Konkretność, rzeczowość, wnikliwość,ale i pomysłowość Kamińskiego odbijały się w pozytywny sposób na formach wypowiedzi„Biuletynu Informacyjnego".Charakterystyczne były też cytaty z piśmiennictwa i teksty związane z wielką tradycją patriotyczną naszej społeczności, jakimi opatrywano w charakterze motta kolejne numery„Biuletynu Informacyjnego". Zaczęto tę praktykę od czerwca 1942 r., wprowadzając jako

motto ideowe pierwsze słowa najstarszego polskiego hymnu narodowego: „BogurodzicaDziewica, Bogiem sławiena Maryja". Nastąpiły — niejednokrotnie powtarzane — cytaty zliteratury polskiej, np. „Złego złość niszczy" — Kochanowski, „Ten, komu nie udało siębyć bohaterem, niech przynajmniej umie ocenić i uznać poświęcenie drugich" —Mickiewicz, „Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, błogosław odważnym idzielnym" — Wierzyński, „Wasze szubienice pracują dla niepodległości Polski" —Żeromski, „Błogosławieni, którzy w czasie gromów nie utracili równowagi ducha" —Kasprowicz.Sięgano również do dokumentów i motywów historycznych, szczególnie z okazji rocznic

narodowych. W styczniu 1943 r., w osiemdziesiątą rocznicę powstania styczniowego,motto-dedykacja numeru „Biuletynu Informacyjnego" brzmiało: „Bohaterskim praojcom,

99

Page 100: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 100/201

którzy przed 80 laty zapatrzeni w wolność za miecz chwycili wbrew rachubom — hołdserdeczny oddają ich nieodrodne wnuki". W roku 1944, w sto pięćdziesiątą rocznicęinsurekcji kościuszkowskiej, kilkakrotnie wracano do tekstów zaczerpniętych z aktówpowstania kościuszkowskiego i wypowiedzi Kościuszki, jak np. „Wszyscy w duchu

narodowym, obywatelskim i braterskim połączymy siły nasze"... „Wyrzekamy sięwszelkich przesądów, które obywatelów, mieszkańców jednej Ziemi i synów jednejOjczyzny, dotąd dzieliły lub dzielić mogą" czy też: „Obywatele! Na wzajemnej ufności, naświetle i prawości w radzeniu, dzielności w czynieniu zawisło zbawienie nasze".W dniach kolejnych rocznic zgonu Józefa Piłsudskiego znajdujemy w odpowiednichnumerach majowych „Biuletynu" stosowne do wojennej chwili jego wypowiedzi, takie jak:„Być zwyciężonym i nie ulec — to zwycięstwo" czy „Szala zwycięstwa rozstrzyga się wsercu, woli, charakterze i umiejętności trwania w człowieku".W stałej treści „Biuletynu Informacyjnego" obok oficjalnych enuncjacji wojskowych icywilnych władz podziemia podległych rządowi w Londynie, codziennym elementem byłynieduże, jasno napisane artykuły wstępne, wychodzące w większości spod pióraAleksandra Kamińskiego. Jest rzeczą oczywistą, że odpowiadały one wytycznympropagandy Komendy Głównej ZWZ-AK, zarówno w odniesieniu do podstawowychproblemów polityki aliantów, jak i spraw wewnątrzno-politycznych życia polskiego istosunku wobec opozycji prawicowej (NSZ) i lewicowej (PPR, GL, AL). Ze zrozumiałychwzglądów wiele takich artykułów dotyczyło sytuacji wojennej, położenia Niemiec, walkibieżącej AK, ale także zbrodni hitlerowskich, sytuacji Żydów, kolejnych fal terroru wróżnych częściach kraju.Maria Straszewska w swej cytowanej tu już wielokroć relacji o „Biuletynie

Informacyjnym" zwraca uwagę na artykuły wstępne dotyczące postawy społeczeństwapod okupacją, a ściślej przeciwdziałania demoralizacji spowodowanej polityką okupanta(np. przejawom serwilizmu, czerpania korzyści z nieszczęścia rodaków, bandytyzmu,pijaństwa), otoczenia szczególną opieką moralną młodzieży, przeciwstawiania sięhisterycznym wahaniom nastrojów. To piórem Kamińskiego właśnie sugerował „BiuletynInformacyjny" obowiązek zaangażowania się w pracy podziemnej, solidarnościnarodowej i ludzkiej, pomocy prześladowanym. Nie od rzeczy będzie tu przytoczyćchoćby tytuły paru artykułów dotyczących podstawowych problemów etyki społecznej: Zaco umieramy, o co walczymy, dlaczego żyjemy (,,BI" nr 46/ /150 z 1942), O służbie i o

zasłudze („BI" nr 39/194 z 1943 r.), Człowiek („BI" nr 45/200 z 1943), Nędza Polaków —to niewola Polski, bogactwo — to jej siła (BI" nr 6/213 z 1944 r.). W 1942 r. sformułowałKamiński takie oto credo, owoc przemyśleń starego harcerza i myślącego Polaka —pedagoga, w swej książce pt. Wielka gra, wydanej przez Główną Kwaterę SzarychSzeregów:(...) Nowe życie rodzi się w krwi i mące wojny rozpętanej przez totalitaryzm germański. Icóż z tego, że na szyldach tego życia widnieją odwieczne nazwy: karność i dzielność,służba i wspinanie się wzwyż, człowiek i charakter, demokratyzm polityczny idemokratyzacja kultury! Czyż kwestionuje, kto odradzanie się życia wiosną, kiedy świeża

soczysta zieleń pokrywa rozłogi pól, — choć ta cudna ruń — to nic innego, jak odwieczneżyto, pszenica, jęczmień...

100

Page 101: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 101/201

My młodzież 1940, 1941 i 1942 roku czujemy, że w sercach naszych i mózgachzachodzą wielkie przemiany. Wstrząs września 1939 r. zburzył równowagę wszystkichwartości. Przyjrzenie się z bliska bestii ludzkiej, uosobionej w hitleryzmie i komunizmie,bestii, która w błoto wtłoczyła godność człowieka, która błotem i kałem oblepiła wszystko

to, co z ducha ludzkiego najcudowniejsze — etykę Chrystusową, wolność myśli,humanistyczne zdobycze ludzkości — przyjrzenie się tej bestii ludzkiej wywołało reakcję.Rodzi się namiętna, fanatyczna potrzeba męskiego czynu i walki. Czynu i walki, które nietylko zmiażdżą bestię, gnębiącą nasz naród i ludzkość, — ale które także ukręcą łebwszystkiemu temu, co z nas samych czyni ludzi tak słabych, iż bestia mogła nad namiprzejściowo zatryumfować.I dlatego — z odwiecznej skarbnicy ducha ludzkiego i ducha Polski — chwytamy tepierwiastki, które zapewniają triumf w walce z bestią — i ugruntowanie triumfu. Gdy my-ślimy o naprawie siebie, Polski i świata — to te właśnie a nie inne rodzą się decyzje, te anie inne hasła wywołują żywsze krążenie krwi, zapał i wiarę w zwycięskie, lepsze jutro!Idealizm chrześcijański — musi być coraz powszechniej wcielany w życie codzienneludzi i narodów.Na charakterach ludzkich — jak na najtrwalszych fundamentach — spoczywa moc itrwałość narodów i państw. W charakterze narodowym Polaków — nasze umiłowaniewolności i wielkoduszność muszą być bezwzględnie uzupełnione karnością i dzielnością,tą dzielnością, która cechuje wytrwałość i panowanie nad sobą.Sposób naszego życia, jeśli chcemy wieść Polskę ku wielkości, cechować musi trwałośći pogarda łatwizny, spartański hart i kult służby. Gdy w służbie i w życiu twardym ujrzymyswe szczęście osobiste — przyszłość wielka stanie przed całym naszym narodem,

Rzeczpospolita Polska musi być państwem bez zakłamań — demokratycznym.Demokratyzm winien przepoić nasze życie kulturalne, gospodarcze, społeczne ipolityczne.Wreszcie rzecz ostatnia i najważniejsza: każda z czterech powyższych wytycznych była już nieraz gwiazdą przewodnią poszczególnych Polaków lub poszczególnych pokoleńpolskich., Ale teraz jest, co innego. Teraz — to już nie jest spra-wa prywatna tego czyinnego z nas, tej czy innej grupy, zespołu, partii — teraz to już nie są teoretycznerozważania filozofów narodowych. Ktokolwiek czyta podziemną prasę Polską, ktokolwiekśledzi bieg myśli podziemnej w Polsce, ten wie:

Rodzi się nieprzeparta powszechna decyzja: nową Polską musimy zbudować inaczej niżnasi pradziadowie i ojcowie. To, co u nich było tylko zamiarami — my wcielimy w czyn.Musimy tego dokonać. Jeśli nie dokonamy — zginiemy, bo na słabą Polskę nie mamiejsca w tej części świata, gdzie jesteśmy. Tak nam dopomóż Bóg.Jako szef Biura Informacji i Propagandy Okręgu Warszawskiego ZWZ (potem AK)zajmował się Kamiński (występując tam pod pseudonimem „Faktor", a od listopada 1942r. „Fabrykant") wyłącznie problematyką wychowania społeczeństwa i walki z propagandą wroga. Jego poprzednik kładł w swych pracach szczególny nacisk na analizę sytuacjiwewnętrznej, a przede wszystkim informację polityczną.

Odwołanie „Łukasza" i powołanie mnie — relacjonował w kilkanaście lat po wojnieAleksander Kamiński (KOPR, Geneza i niektóre szczegóły akcji wydawniczej — maszy-

101

Page 102: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 102/201

nopis A. Kamińskiego w zbiorach autora niniejszego artykułu) — związane zostało zoddzieleniem od obowiązków BIP Warszawy zbierania informacji politycznych (to skupiłw swoich rękach BIP Komendy Głównej), ja natomiast miałem skoncentrować się napropagandzie. W propagandzie warszawskiej ZWZ było wiele do zrobienia. Rozbudo-

wywałem więc poczynania zapoczątkowane przez „Łukasza" i tworzyłem nowe formypracy. M.in. utworzyłem w drugiej połowie 1941 r. nową komórkę organizacyjną wramach BIP Warszawy — „Sztukę". Jej zadaniem było zorganizowanie wielkiegośrodowiska artystycznego (poeci, literaci, aktorzy, plastycy etc.) dla tworzenia dzieł, którerozprowadzane będą po mieście, bądź za pomocą aparatu kolportażowego „BiuletynuInformacyjnego", bądź wprowadzone do propagandy ulicznej za pomocą „Wawra", bądźwreszcie organizowane własnymi środkami komórki, takie jak teatr kukiełkowy,podsuwanie tekstów do teatrzyków stołecznych etc.Na czele komórki „Sztuka" stanęła Halszka Buczyńska, po niej kierował „Sztuką" — odlistopada 1942 r. — prawdopodobnie Eugeniusz Poreda, po nim zaś w ciągu szeregumiesięcy „Armin-Inżynier". Działalność „Sztuki" była w ciągu lat 1942—43 jednym zważniejszych przejawów czynności BIP warszawskiego spowodowanej przezKamińskiego, choć tymczasem rozwijał się podobny dział pracy w BIP KomendyGłównej, nastawiony wprawdzie na przygotowanie działalności artystycznej na okreswalki jawnej i na użytek istniejących już oddziałów partyzanckich, ale kolportującej teżwiele swych prac w okupowanym kraju (piosenki, karykatury) w oparciu o aparat BIPOkręgu Warszawskiego.Największe nasilenie prac „Sztuki" przypada na lata 1942 i 1943 — pisze Kamiński. —Spośród własnych poczynań „Sztuki" trzeba wymienić przede wszystkim teatr kukiełkowy

zorganizowany przez Krystynę Artyniewicz, opracowywanie piosenek i ichrozprowadzanie w teatrzykach stolicy i wśród śpiewaków ulicznych, przygotowywanie ka-rykatur, fotografii etc. dla rozprowadzania przez „Wawer". Jednym z odcinków pracyOkręgu Warszawskiego wykonywanej za pośrednictwem „Sztuki" było wydawaniedrukiem lub na powielaczu broszur o charakterze poetycko - propagandowym.Wydawnictwa te były przeważnie, (choć nie zawsze) firmowane kryptonimem „KOPR", cooznaczało skrót wyrazów: Komisja Propagandy.W pierwszych miesiącach 1942 roku powołany został rzeczywiście tego typu organ,projektodawczo-doradczy Biura Informacji i Propagandy Okręgu Warszawskiego ZWZ-

AK. W Komisji uczestniczyli przedstawiciele kilku mniejszych społecznych organizacjikonspiracyjnych działających odrębnie na terenie Warszawy. W dyskusjach brał udziałm.in. Czesław Michalski, zastępca i bliski współpracownik, Aleksandra Kamińskiego wOrganizacji Małego Sabotażu „Wawer". Skrót „KOPR" stał się jednak niejako symbolem,znakiem wydawniczym dla całej produkcji komórki „Sztuka", czyli w praktyce dla całejdziałalności wydawniczej Biura Informacji i Propagandy Okręgu Warszawskiego ZWZ-AK, działalności — dodajmy — rzeczywiście organizowanej, inspirowanej i nadzorowanejprzez Kamińskiego, żywo nią zainteresowanego. Pracami redakcyjnymi „KOPR" kiero-wała bezpośrednio Anna Jachnina, która miała też dużą zasługę w rozwinięciu tej akcji

wydawniczej w 1942 r. Po aresztowaniu Jachniny przez Gestapo w 1942 r. funkcję tępełniła harcerka — powieściopisarka Maria Kann, ps. „Kamilla".

102

Page 103: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 103/201

Pierwsze dwie publikacje „KOPR-u" wykonane zostały na powielaczu. W kwietniu 1942 r.pojawił się powielany skrypt w objętości 22 strony pt. Oświęcim. Pamiętnik więźnia. Wrzeczywistości był to pamiętnik sfingowany, autorką tego opracowania przygotowanegona podstawie troskliwej analizy relacji nielicznych osób zwolnionych w ciągu 1941 roku z

Oświęcimia (min. piszącego te słowa) była znana dziennikarka, pisarka i działaczkaspołeczna Halina Krahelska.Następna publikacja „KOPR", wydana również w pierwszej połowie 1942 r., to 18-stronicowa antologia tekstów literackich pt. Warszawo! tę pieśń ci pod nogi kładę i nógskrwawionych twoich sięgam głową. Przypominano w niej fragmenty znanych utworówliteratury klasycznej poświęconych walce Warszawy o wolność — Mickiewicza,Słowackiego i Norwida, Reymonta, Żeromskiego, Konopnickiej i Or-Ota, ale takżewiersze współczesnych żyjących poetów — Czesława Miłosza (fragment Wrześniowegopoematu), Antoniego Słonimskiego (Alarm), Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego(Rozkaz dla Warszawy).Kolejną publikacją „KOPR", wydaną w czerwcu 1942 r., była odbita w 15 000egzemplarzy, drukowana 8 -stronicowa broszurka pt. Na robotach, w Rzeszy, żywo podziennikarsku opracowane przez Halszkę Buczyńską teksty listów i relacji byłychrobotników przemysłowych, miały przeciwdziałać werbunkowi ewentualnych ochotnikówdo przemysłu niemieckiego. O treści broszury świadczą dobitnie same tytułyrozdzialików: „Praca ponad siły. — Dzieci chcą niemczyć. — Niemiec z Polką ma prawo,Polaka za to wieszają. — Jak tancerka doiła krowy. — Wyjechać łatwo, ale wrócićtrudniej... — Skąd wziąć siły do pracy, kiedy jeść nie dają? — Dobre zarobki to blaga".Wydarzeniem szczególniejszej wagi w pracy komórki „Sztuka" i biblioteczki „KOPR" —

był konspiracyjny konkurs literacki ogłoszony w czerwcu 1942 r. w „BiuletynieInformacyjnym" z inicjatywy Kamińskiego, jak też wydanie również w 1942 r. reportażuAntoniego Szymanowskiego pt. Likwidacja getta warszawskiego. Gettu warszawskiemupoświęcona była też publikacja dokumentarna Marii Kann pt. Na oczach świata,napisana w 1943 r. w porozumieniu z Aleksandrem Kamińskim i za jego aprobatą (por.również Polskie judaica literackie).Oprócz tej broszury ukazały się w 1943 roku w ramach prac wydawniczych kierowanychprzez Kamińskiego dwie jeszcze inne książeczki Marii Kann: Listy z Anglii napisane napodstawie relacji przybyłych do Polski skoczków spadochronowych, a zamaskowane

fikcyjną okładką z tekstem: Henryk Sienkiewicz Listy z Afryki, oraz zbiór opowiadań zżycia okupowanego kraju pt. Świadectwo prawdzie. Obie te publikacje opatrzone byłyfirmą wydawniczą „Glob", powstały w tym samym środowisku.Do stosunkowo najbardziej znanych publikacji „KOPR-u" należą zeszyty poetyckie pt.Werble wolności, wydawane nieregularnie od maja 1942 r. do lata 1944. Ukazało się ichco najmniej pięć (oznaczonych numerami kolejnymi 1, 2, 3, 4, 6), z czego trzy w ciąguroku 1943. Przyniosły kilkadziesiąt utworów poetyckich z kraju i emigracji, z podziemia i zoddziałów polskich walczących na różnych frontach świata.W lutym 1943 roku wydano zeszyt kilkunastu piosenek i wierszy ludowych i plebejskich o

wojnie i okupacji, rzeczy częściowo autentycznych, częściowo zaś napisanych specjalniew tym stylu przez zawodowych pisarzy. Wydawnictwo nosiło tytuł Posłuchajcie ludzie,

103

Page 104: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 104/201

zaczerpnięty ze słów pieśni dziadowskich.Dwa wydawnictwa „KOPR-u" poświęcone były okupacyjnemu dowcipowi i satyrze. AnnaJachnina przed samym aresztowaniem przygotowała do druku antologię Anegdota idowcip wojenny, którą ukończył potem Marian RuthBuczkowski. Rzecz wydana w postaci

43-stronicowej broszurki ilustrowanej 9 rysunkami w tekście zawierała anegdoty idowcipy warszawskie o okupancie niemieckim i lwowskie o okupancie sowieckim, jak teżdowcipy żydowskie, a także i niemieckie krążące w Rzeszy i wśród Niemców w Polsce;nadto teksty wierszyków i fraszek satyrycznych.Pod tytułem Satyry i fraszki ukazał się w Biblioteczce „KOPR" 6-stronicowy zbiorekautorski Tadeusza Hollendra, wydany w listopadzie 1943 r., a więc w pół roku po śmierciautora, cenionego poety i satyryka zamordowanego w końcu maja 1943 r. przez Gestapow ruinach koło Pawiaka.Osiągnięć wydawniczych BIP Okręgu Warszawskiego dopełniają książeczki: AleksandraMaliszewskiego — reportaż obrazujący nastroje stolicy w 1943 r. pod fikcyjnym tytułemprzejętym z Aleksandra Kraushara Warszawa i Warszawka w okresieprzedpowstaniowym oraz zbiór opowiadań z prasy polskiej za granicą pt. Żołnierskadroga w opracowaniu redakcyjnym Marii Kann i Krystyny Krzewskiej. Szczytowymosiągnięciem wydawniczym „KOPR" była jednak niewątpliwie edycja pierwszegowydania Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego. To „opowiadanie o Wojtku iCzarnym", jak nazwał je w podtytule autor ukrywający się pod pseudonimem JuliuszaGóreckiego, uzyskało popularność największą bodaj ze wszystkich publikacji książko-wych w podziemiu. Wznowienie tej książki w lipcu 1944 r., na krótko przed wybuchemPowstania Warszawskiego, w wersji rozszerzonej, pojawiło się wszakże już nie za spra-

wą „KOPR", lecz indywidualnym staraniem Jerzego Rutkowskiego.W „Biuletynie Informacyjnym" z 1 listopada 1940 r. pojawił się artykuł wstępny pt. Małysabotaż.Artykuł, napisany najprawdopodobniej przez samego Kamińskiego, jako redaktoranaczelnego pisma, był sygnałem zapoczątkowania działalności organizacyjnejpowstającej właśnie w Warszawie (i czynnej potem tylko w Warszawie i powieciewarszawskim) Organizacji Małego Sabotażu „Wawer".Znaczenie kierowanej przez Kamińskiego Organizacji Małego Sabotażu „Wawer" wcałokształcie działań niepodległościowego Podziemia na terenie Warszawy w latach

1940—44 polegało przede wszystkim na podtrzymywaniu ducha ogółu jej mieszkańców,wskazywaniu norm postępowania wobec wroga i egzekwowaniu przestrzegania tych za-sad oraz na oddziaływaniu wychowawczym na młodzież uczestniczącą w pracach„Małego Sabotażu".W okresie powstania warszawskiego Aleksander Kamiński pochłonięty był wyłączniepracą w „Biuletynie Informacyjnym". W nowych warunkach jawnego działania pozostawałnadal redaktorem naczelnym pisma, wydawanego teraz codziennie. Jego zastępcą byłBolesław Srocki, publicysta, wybitny działacz społeczny, przedwojenny pracownikInstytutu Bałtyckiego. W skład redakcji powstańczego „Biuletynu" wchodzili ponadto:

Antoni Szymanowski, zawodowy dziennikarz Eugeniusz Szrojt, ps. „Dominik" (w ciągusierpnia i pierwszych dni września 1944 r.); Modest Dobrzyński, ps. „Paweł", pełnił

104

Page 105: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 105/201

funkcję redaktora technicznego, a Maria Straszewska „Emma" i Zofia Wiśniewska „Mar-ta" zajmowały się stroną organizacyjną, biurową i łączności w pracy redakcji.Pierwszy powstańczy numer „Biuletynu Informacyjnego" wyszedł w postaciczterostronicowej gazety (w formacie 24X32 cm) 2 sierpnia 1944 r. rano. Zawierał min.

rozkaz dowódcy AK z 1 sierpnia 1944 r. o wybuchu powstania i odezwę komendantaOkręgu Stołecznego AK do ludności stolicy. 2 sierpnia po południu rozkolportowany byłdodatek nadzwyczajny „Biuletynu" z nowymi informacjami o przebiegu walk. Odtąd„Biuletyn Informacyjny" ukazywał się jako dziennik nieprzerwanie do końca powstania,choć pod wpływem warunków przenoszono z miejsca na miejsce siedzibę redakcji izmieniano drukarnie, nakład, objętość i format pisma. I tak Aleksander Kamińskipracował początkowo przy Szpitalnej 12, potem (2 dni) przy Foksal (wówczasPierackiego) 17, i od 6 IX 1944 r. w kamienicy Al. Ujazdowskie 47 — ul. Mokotowska 62.Drukowano „Biuletyn" przez pierwszych pięć tygodni w Drukarni Polskiej przy ul. Szpi-talnej 12, stanowiącej w warunkach powstaniowych Placówkę nr 1 WojskowychZakładów Wydawniczych AK, przejściowo w drukarni „Dźwignia" przy ul. Widok 22, apocząwszy od 8 września w drukarni „Lech" przy ul. Koszykowej 33. Nakład dziennikawynosił w pierwszej dekadzie sierpnia 20 000 egzemplarzy, w drugiej — 28 000 egzem-plarzy, pod koniec tego miesiąca spadł, aby w ciągu września nie przekraczać 2000'—5000 egzemplarzy, i to w mniejszym formacie i objętości: na nie innego nie pozwalaływówczas gorsze warunki techniczne i zmniejszone ilości papieru KPowstańczy „Biuletyn Informacyjny" przynosił dość obszerny materiał o sytuacji wwalczącym mieście, kraju i świecie, artykuły na aktualne tematy wojskowe i polityczneoraz o charakterze propagandowo-wychowawczym, reportaże z różnych terenów walki i

działalności różnych służb powstańczych, stałe działy: „Z kraju", „Ze świata", „Świat wkilku wierszach", zarządzenia, komunikaty, poszukiwania osób zaginionych.Codziennie około południa Aleksander Kamiński oraz Bolesław Srocki brali udział wodprawach u płk. Jana Rzepeckiego, szefa VI Oddziału Sztabu AK (jak oficjalnie na-zywano wtedy Biuro Informacji i Propagandy AK). „Prezes" dawał naświetlenie sytuacjipolitycznej i wojskowej, informował o przebiegu działań powstańczych"; ustalano ogólnewytyczne propagandowe dla prasy — relacjonuje Maria Straszewska. Wykorzystywanoteż w pracy redakcyjnej meldunki komendanta Okręgu Warszawskiego, serwisy radioweVI Oddziału Sztabu, reportaże prasowych sprawozdawców wojennych (byli wśród nich:

Halina Auder-ska, Sławomir Dunin-Borkowski, Zbigniew Jasiński, Stanisław Sachnowski)oraz odezwy i zalecenia władz cywilnych otrzymywane z Departamentu InformacjiDelegatury Rządu.Po odprawach u płk. Rzepeckiego zwykle w południe — jak wspomina Straszewska —(Kamiński) dzielił się przyniesionymi wiadomościami i komentarzami oceny sytuacji, naco wszyscy oczekiwali. Montowano numer po południu w czasie wspólnych spotkań. Zewzględu na bliskość drukarni, często już w toku składania, gdy nadeszły ważnewiadomości, coś doredagowywano. Kończono pracę nad numerem często późnymwieczorem. (...) Pracowano w stałym pośpiechu2. Komendantem kolejnych drukarni, w

których wykonywano „Biuletyn Informacyjny" był Michał Wojewódzki, ps. „Andrzej",poprzednio komendant jednej z konspiracyjnych drukarni AK.

105

Page 106: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 106/201

Kamiński był i w tym okresie autorem wielu artykułów wstępnych i komentarzy, z jego teżinicjatywy ukazało się w tym czasie w „Biuletynie" szereg tekstów z zakresu problematykispołecznej, których same tytuły świadczą już o treści: Inicjatywa a ofiarność, Nie rzucaćlekkomyślnych oskarżeń, Plewy Powstania, Ludzie bezdomni, Jeden wspólny kocioł,

Ratujmy niemowlęta, Ludzie kruki, Demokracja stosowana — konflikty blokowe, Nakazyuczciwości.Począwszy od 22 września 1944 r. ogłaszano w „Biuletynie" cykl pięciu artykułów pt.Powstanie warszawskie, stanowiący próbę wstępnego bilansu powstania.Wraz z zakończeniem walk w Śródmieściu i podpisaniem układu o zakończeniu walki wWarszawie skończyła się też służba Aleksandra Kamińskiego w redakcji „Biuletynu In-formacyjnego". W czasie powstania wydano to pismo (łącznie z dodatkaminadzwyczajnymi) pod jego redakcją sześćdziesiąt osiem razy. Numer ostatni (kolejny310), z 4 października 1944 r., zakończony był takim przesłaniem do czytelników:Pierwszy numer „Biuletynu Informacyjnego" ukazał się 5 listopada 1939 r. Dziś wydajemyostatni numer powstańczy.Byliśmy pismem Armii Krajowej. Czuliśmy się pismem całego walczącego Narodu. Znajlepszą wolą i uporem staraliśmy się być sługami prawdy, uczciwości, rozsądku. Usi-łowaliśmy torować drogi ku Polsce jutra: demokratycznej i sprawiedliwej społecznie;potężnej kulturą, zdrowiem gospodarczym i narodową jednością.Być może nie byliśmy efektowni. Studziliśmy nieuzasadniony optymizm. Równocześnie jednak przeciwstawialiśmy się bezpłodnemu pesymizmowi. Zbyt wielką wagę przy-kładaliśmy do odpowiedzialności za słowa, sąd i radę. Mieliśmy ambicje raczejwychowawcze niż propagandowe. Dostąpiliśmy tego szczęścia, iż opinia publiczna

okupowanego Kraju darzyła nas szczególnym zaufaniem.Dziś przerywamy pracę. Wznowimy ją, jak Bóg da, w niepodległym państwie.Niezawodnym towarzyszom pracy, drukarzom, kolporterkom i kolporterom — mocnyuścisk dłoni.Czytelnikom, wiernym, oddanym przyjaciołom z lat konspiracji, przypominamy zdanieKasprowicza, które tyle razy widzieliśmy na czele naszych tajnych numerów:, „Błogosła-wieni, którzy w czasie gromów nie utracili równowagi ducha".

106

Page 107: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 107/201

3. OBLICZE KULTURY POLSKIEJ W KONSPIRACJI

Założenia i praktyka polityki okupanta w Polsce kształtowały się pod wieloma względamiodmiennie na terenach wcielonych już w październiku 1939 r. do Rzeszy i na obszarze

Generalnego Gubernatorstwa. Wobec ziem wcielonych obowiązywał program pełnejnatychmiastowej germanizacji, w Generalnym Gubernatorstwie zaś likwidacja polskościnastąpić miała — w myśl założeń przyjętych przez NSDAP i oceny Reichsfiihrera SSHeinricha Himmlera — w ciągu najdalej 10 lat. Założono tam więc przede wszystkimograniczenie wpływów inteligencji polskiej jako potencjalnej warstwy kierowniczej anastępnie całkowite jej wytępienie. Zniszczenie fizyczne elity umysłowej narodu poprzezmasowe aresztowania prewencyjne, osadzanie w obozach koncentracyjnych oraz inneformy ucisku stanowić miało poważny krok na drodze do zniszczenia kultury polskiej wogóle, zastąpienia jej na podbitych terenach nad Wartą, Wisłą i Bugiem przez kulturęniemiecką w jej hitlerowskiej interpretacji.Z terenów zachodniej Polski inkorporowanych do Rzeszy niemieckiej wysiedlonoprzymusowo na teren Generalnego Gubernatorstwa już w ciągu pierwszego półroczaokupacji około 325 tys. Polaków, głównie ze środowiska inteligencji. Przez cały okresokupacji gwałtownym przymusowym wysiedleniem z terenów inkorporowanych doRzeszy na teren centralnej Polski objętych było około miliona ludzi. Największy procentwysiedlonych pochodził z tzw. Kraju Warty.Zasadnicze dyrektywy w odniesieniu do problematyki nauki i oświaty, a szerzej biorąckultury w okupowanej Polsce sformułował jednoznacznie 31 października 1939 r. nowomianowany generalny gubernator Hans Frank w swojej wypowiedzi na konferencji w

 Łodzi w obecności ministrów Rzeszy — Goebbelsa i Seyss-Inquarta: Polakom należypozostawić tylko takie możliwości kształcenia się, które okażą im beznadziejność ichpołożenia narodowego. W kilki miesięcy później, w trakcie realizacji tzw.Ausserordentlichi Befriedungsaktion (nazywanej też nadzwyczajną akcją pacyfikacyjną,akcją A-B), stanowiącej fragment planu zniszczenia inteligencji polskiej, Frank —powołując się na rozkaz Hitlera — stwierdził (30 maja 1940 r. na posiedzeniu zprzedstawicielami policji w Krakowie): Warstwy uznant przez nas obecnie za kierowniczew Polsce należy zlikwidować, to, co znowu narośnie, należy wykryć i w odpowiednimczasie znowu usunąć2. Znany memoriał E. Wetzla i G. Hechta, Problem traktowania

ludności na byłych obszarach polskich z punktu widzenia rasowo-politycznego, prze-widywał:Uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe, jak również średnie były staleośrodkami polskiego szowinistycznego wychowania i dlatego zasadniczo powinny byćzamknięte... Nauka ważnych z narodowego punktu widzenia przedmiotów, jak: geografia,historia, historia literatury, jak również gimnastyka jest wykluczona... Ponieważ polskinauczyciel, a po części jeszcze bardziej polska nauczycielka są iDybitnymi krzewicielamipolskiego szowinizmu... więc nie będzie ich można pozostawić w służbie szkolnej...Teatry, kina i teatrzyki z powodu ich wielkiego narodowego znaczenia powinny być

utrzymane możliwie na jak najniższym poziomie i na podstawie specjalnej koncesji...Produkcję książek należy jak najbardziej ograniczyć. Dzienniki i okresowo ukazujące się

107

Page 108: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 108/201

czasopisma powinny zostać ograniczone i nadzorowane.W konsekwencji dla Polaków miały być dostępne tylko 1-klasowe szkoły podstawowe, wktórych miano ich uczyć — jak zalecał Heinrich Himmler w swych Kilku myślach otraktowaniu ludności obcoplemiennej na Wschodzie (15 maja 1940 r.) —- prostego

liczenia najwyżej do 500, napisania własnego nazwiska, wiedzy, iż boskim przykazaniem jest być posłusznym Niemcom, być uczciwym, pracowitym i rzetelnym. Czytania nieuważam za konieczne.W odniesieniu do młodzieży polskiej na terenach Wielkopolski, Pomorza i Śląska,inkorporowanych od razu do Rzeszy niemieckiej, program ten realizowano w całej pełni.Obowiązkiem szkolnym objęte były tam zasadniczo dzieci polskie od 9 do 12 roku życia,przy czym program nauczania — w języku niemieckim — ograniczał czas nauki do 2godzin dziennie. Od czerwca 1941 r. weszła w życie na ziemiach wcielonych ustawa oobowiązku pracy dzieci polskich od 12 roku życia. W praktyce przymus obejmował 10—11 godzin dziennie, a w niektórych rejonach dzieci zmuszane były do pracy już od 8 rokużycia.Podejmując wielostronną i konsekwentną walkę z kulturą polską w okupowanym kraju,Niemcy niewątpliwie zdawali sobie sprawę z wyjątkowego znaczenia różnych treścikulturowych i wyjątkowej roli kultury w życiu narodu polskiego, który pozbawiony odkońca XVIII w. do 1918 r. (a więc w ciągu stu kilkudziesięciu lat) własnego życiapaństwowego widział w kulturze narodowej, w języku, literaturze, w naukachhumanistycznych wreszcie, czynnik integrujący Polaków żyjących w trzech państwachzaborczych i warunkujący przetrwanie. Co więcej: czynnik umożliwiający harmonijną odbudowę wspólnoty narodowej w państwie, które pojawiło się ponownie po 1918 r. na

mapie Europy. Jeśli wolno uznać kulturę ludzką i kulturę społeczeństw za sposóbwidzenia i określania świata, to w polskim przypadku elementy tradycji historycznejodgrywały szczególnie znaczną rolę w kształtowaniu świadomości narodowej i waktualnym widzeniu rzeczywistości.Przy takich uwarunkowaniach psychicznych okoliczności wojenne, a przede wszystkimrealizowany w sposób krwawy już od pierwszych tygodni okupacji eksterminacyjnyprogram hitlerowskich Niemiec wobec Polski (co najmniej kilka tysięcy polskichintelektualistów, w tym ponad 180 profesorów i wykładowców UniwersytetuJagiellońskiego w Krakowie, padło już w pierwszych tygodniach okupacji Polski ofiarą 

aresztowań przez Gestapo, deportacji do obozów koncentracyjnych, egzekucji, różnegorodzaju aktów terroru) spowodowały niejako automatyczny nawrót do stosunkowo jeszcze świeżej tradycji sprzed pierwszej wojny światowej: działania konspiracyjnego wobronie podstawowych wartości kulturalnych, w dążeniu do zachowania substancji —duchowych i intelektualnych osiągnięć narodu, ale także dóbr materialnych (pomników,dzieł sztuki, księgozbiorów, muzealiów, archiwaliów), które były wytworem wielu wiekówkultury narodowej.Kultura polska w najszerszym rozumieniu tego pojęcia manifestowała swoje istnienie wlatach drugiej wojny światowej we wszystkich większych skupiskach Polaków, na

przykład w armiach polskich, uczestniczących w walce na różnych frontach, wśrodowiskach emigrantów i uchodźców. Wieleset tysięcy Polaków we Francji, Wielkiej

108

Page 109: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 109/201

Brytanii, w ZSRR, na Bliskim Wschodzie, a także w innych krajach Europy, Azji iAfryki, jak również w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, tworzyło nowewartości kulturalne oraz kultywowało dorobek kultury polskiej i jej tradycji w nowychwarunkach, w których się znaleźli w wyniku działań wojennych. Dostrzegając to

zjawisko, pragniemy wszakże ograniczyć się w naszych rozważaniach dokonspiracyjnego funkcjonowania kultury polskiej w kraju okupowanym przez Niemców, wwarunkach działania skrytego przed okupantem, a przecież rozległego i wielostronnego,w formach wytwarzanych zarówno spontanicznie, jak i w sposób zorganizowany,inicjowany i kierowany. Szczególnie godne uwagi wydaje się nam zjawiskoochrony, tworzenia i rozpowszechniania treści kulturalnych w społeczeństwie skazanymprzez okupanta na uwiąd duchowy, degenerację intelektualną i kompletne wyjałowieniekulturalne, które poprzedzać miały ostateczną zagładę fizyczną tzw. warstwprzywódczych w bardzo szerokim rozumieniu tego pojęcia (oznaczało ono w praktycehitlerowskiej — jak wiadomo — ogół Polaków mających przynajmniej średniewykształcenie).W chwili wybuchu wojny funkcjonowało w Polsce 28 wyższych uczelni, w którychstudiowało około 50 tys. słuchaczy, wykładało zaś 824 profesorów i docentów oraz 1836asystentów, lektorów i innych pracowników nauki. Corocznie wydawano w Polsce prawie6200 dyplomów ukończenia studiów akademickich. W czterech tylko miastach uniwersy-teckich — Warszawie, Krakowie, Lublinie i Poznaniu, które miały jako pierwszedoświadczyć okrucieństw okupacji hitlerowskiej — na 17 wyższych uczelniachstudiowało ponad 35 tys. młodzieży, z czego w Lublinie, na Katolickim UniwersytecieLubelskim, około 1400 słuchaczy.

Spośród 11 szkół akademickich czynnych w r. 1938/39 w Warszawie — z ogólną liczbą 20 300 słuchaczy — niemal połowa młodzieży, bo prawie 10 000 osób, studiowało naUniwersytecie Warszawskim.W 850 szkołach średnich ogólnokształcących i zakładach kształcenia nauczycieli byłoponad 200 tys. uczniów i uczennic ". Wszystkie te uczelnie i szkoły zostały przezNiemców zamknięte, a prywatne nauczanie zakazane. Szkoły podstawowe zaśprzeznaczone dla dzieci do lat 14, ograniczono do jednej trzeciej stanu liczbowegosprzed wojny, tak aby na jednego nauczyciela przypadało 60, 70, a nawet 100 uczniów.Zabroniono uczyć w nich literatury, historii i geografii Polski. Walce ze szkolnictwem

towarzyszyło konsekwentne wyniszczanie fizyczne nauczycielstwa. I tak w ciągu 5 latokupacji ofiarą hitlerowskiej akcji eksterminacyjnej paść miało aż 28,5% profesorów ipersonelu naukowego szkół wyższych i 13,1% nauczycielstwa szkół średnich. Wdobrach materialnych zniszczono w Polsce 43% przedwojennego stanu budynków iwyposażenia uczelni, szkół, instytucji naukowych. Zniszczeniu uległo ponad 14% spo-śród 175 istniejących wówczas obiektów muzealnych i 34°/» spośród 103 budynkówteatralnych. Wielkie biblioteki naukowe straciły w wyniku grabieży i wywozu książek doNiemiec oraz planowych zniszczeń co najmniej 1 170 tys. jednostek bibliotecznych,księgozbiory szkolne około 8,5 min tomów 7. Podobnie wielkie a niekiedy i większe

ubytki powstawały w zbiorach i kolekcjach prywatnych. Dotkliwe straty poniosłaarchiwistyka polska. Część cennych zbiorów wyłączono już w pierwszej fazie okupacji i

109

Page 110: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 110/201

wywieziono do Niemiec. W czasie powstania warszawskiego w sierpniu i wrześniu 1944r. uległo zniszczeniu 10—15% ogółu zbiorów archiwalnych w Warszawie, a już pokapitulacji Warszawy, po obsadzeniu miasta, Niemcy spalili w całości kilkanajważniejszych archiwów warszawskich wraz z ich zasobami. Ogółem tylko w 6

większych archiwach publicznych Polski straty bezpowrotne wyniosły 4 412 tys. jednostek archiwalnych.Program grabieży zbiorów w Polsce przygotowany został już przed wybuchem wojny.Hitlerowscy historycy sztuki planowo penetrowali polskie muzea. Na przykład w oku-powanej przez Niemców Warszawie cenne dzieła sztuki konfiskowano na podstawieprzedwojennych notatek prof. Dagoberta Freya z Wrocławia. Spośród kilku instytucji hi-tlerowskich powołanych w różnym czasie do rejestrowania i konfiskowania dzieł sztuki iarchiwów w okupowanych krajach Europy specjalną rolę na centralnym obszarze Polski,w GG, odegrał zespół historyków sztuki działających tu pod kierunkiem SS-Standartenfiihrera dr. Kaia Muhłmanna. Miihlmann, mianowany w październiku 1939 r.,na polecenie Gdringa, specjalnym pełnomocnikiem do zabezpieczania dóbr artystycznych i kulturalnych w GG i obdarzony wysoką rangą sekretarza stanu, kierowałdwiema grupami fachowców realizującymi akcję grabieży. Grupie, obejmującej północnyobszar w GG, z siedzibą w Warszawie, przewodził jego brat, Josef Miihlmann, historyksztuki z Salzburga. Niezależnie od działań tego zespołu zbiory warszawskie penetrowałdr Hans Posse, dyrektor drezdeńskiej galerii obrazów, który dysponując prawempierwszeństwa wybierał najcenniejsze dzieła sztuki dla wyposażenia muzeum Fuhrera wLinzu; przy okazji zabiegał też jednak o wywiezienie do Drezna na przykład ocalałychczęści urządzeń Zamku Królewskiego w Warszawie. Sięgał do Warszawy również SS-

Sturmbannfiihrer Wolfram Sievers — przedstawiciel Urzędu Generalnego Powiernika dlaZabezpieczenia Niemieckich Dóbr Kultury na Włączonych TerenachWschodnich, a zarazem dyrektor stowarzyszenia „badawczo--naukowego" DasAhnenerbe, które powstało już w 1937 r. i miało służyć tezie o niemieckiej „rasie panów"poprzez badanie obszaru ducha, czynów i dziedzictwa Indogermanów północnej rasy.Podczas wojny do zadań tej organizacji należał między innymi rabunek dzieł sztukiprowadzony przez nią w Polsce (choć nie wyłącznie) na terenach włączonych do Rzeszy.Wyniki pierwszej fazy akcji rabunkowej przedstawili hitlerowscy uczeni w obszernym,bogato ilustrowanym katalogu zagrabionych obiektów „pierwszej klasy", wydanym pod

niewinnym tytułem Sichergestellte Kunstwerke w 1940 r. Głównymi autorami katalogubyli niektórzy współsprawcy rabunku: dr Gustav Barthel z Wrocławia, dr Anton Kraus zWiednia, dr Werner Kudlich z Opawy, dr Erich Meyer-Heisig z Wrocławia, dr Josef Miihlmann z Salzburga, dr Giinther Otto z Wrocławia, dr Karl Poll-hammer z Wiednia,Rudolf Prihoda z Opawy.Całkowicie zlikwidowane zostało przez okupanta funkcjonowanie polskich ośrodkówmasowego przekazu — prasy i radia. Wszystkich Polaków obejmował — jak wiadomo —zakaz posiadania odbiorników radiowych. Komunikaty i zarządzenia władz okupacyjnychpodawano do wiadomości za pośrednictwem sieci głośników zainstalowanych w miej-

scach publicznych. Zamknięto i unieruchomiono wszystkie polskie instytucjewydawnicze, które przed wojną wydawały w ciągu roku ponad 8700 tytułów książek

110

Page 111: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 111/201

(1938 r.) w nakładzie ponad 30 min egzemplarzy, jak też całą prasę polską liczącą w1939 r. ponad 2,5 tys. tytułów czasopism przekraczającym 11 min egzemplarzy.Powołane na to miejsce dzienniki hitlerowskie w języku polskim nigdy nie osiągnęłyłącznego nakład uwiększego niż 700 tys. egzemplarzy, a wśród publikacji wydawanych

przez Niemców w języku polskim dominowały broszury propagandowe o treściantysemickiej i antykomunistycznej Zniszczone i unieruchomione były też inne instytucjepolskiego życia kulturalnego. W miejsce niektórych z nich, jak na przykład teatrówdramatycznych, polskich wytwórni filmowych i innych, dopuścił okupant świadomie tylkodziałanie rozrywkowych teatrzyków pokazujących trywialne widowiska oraz seansekinowe cenzurowanych politycznie filmów niemieckich.Ustać musiała działalność wszystkich towarzystw, stowarzyszeń i związków naukowych,twórczych, oświatowych i innych, podobnie zresztą jak wszystkich w ogóle polskichinstytucji życia społecznego. Jedynie Kościół katolicki, odgrywający w życiu narodowymPolaków ogromną rolę, zachował — i to tylko w murach świątyń na terenie GeneralnegoGubernatorstwa — pewną, bardzo ograniczoną możliwość działania. Ciągłe represjewobec duchowieństwa diecezjalnego oraz zgromadzeń zakonnych przypłaciło jednak wPolsce w okresie okupacji życiem, według niepełnych danych, ponad 2600 duchownychkatolickich, to jest ponad 27°/o ogółu kleru. Bardzo wielu innych poddawanych byłookresowym represjom (aresztowaniom, wysiedleniom), przy czym najdrastyczniejucierpiały diecezje położone na terenie ziem inkorporowanych do Rzeszy ".W opisanych warunkach jakakolwiek polska działalność kulturalna stała się możliwa tylkoprzy zachowaniu całkowitej jej tajności lub częściowej konspiracji (maskowanej pozoramiinnego rodzaju poczynań).

Funkcjonowanie życia duchowego -— umysłowego i artystycznego — w różnych jegoprzejawach w okupowanej przez Niemców Polsce byłoby nie do pojęcia bez zrozumieniazasadniczego punktu widzenia, który dominował w świadomości społecznej nie tylkointelektualistów i warstw wykształconych, ale także mas robotniczych i chłopów. A otopodstawowe wyznaczniki tej świadomości: państwo polskie zostało okupowane przezagresora po walce prowadzonej we wrześniu 1939 r. przez Polaków w obronieuprawnionych wartości — niepodległości i suwerenności państwowej i wolnościczłowieka. Agresor niemiecki reprezentował przy tym nie tylko obcą przemoc, ale też isystem totalny w jego szczególnie zwyrodniałej postaci. Okupacja — trudna, dotkliwa,

nawet tragiczna — jest zjawiskiem przejściowym. Gdy konieczne będą ofiary, nawetnajcięższe, trzeba je ponosić z ufnością w niedalekie zwycięstwo słusznej sprawy, czyliodzyskanie niepodległości. Nie ma i nie może być żadnej ugody politycznej z okupantem,nie istnieje też żadne polskie polityczne ciało kolaboracyjne (namiastka rządu). Istniejenatomiast i działa — zrazu we Francji (od 30 września 1939 r. do upadku Francji) — anastępnie w Anglii (od 19 czerwca 1940 r.) legalna władza państwa polskiego: prezydentRzeczypospolitej Polskiej, i w sposób ściśle zgodny z obowiązującym prawem powołanyrząd polski, funkcjonujący czasowo na emigracji na terenie państw zaprzyjaźnionych izwiązanych z Polską sojuszami politycznymi i wojskowymi. Suwerennej władzy polskiej

podlega też odbudowywane od jesieni 1939 r. we Francji, a potem w Anglii wojskopolskie, uczestniczące już od 1940 r. ponownie w operacjach wojennych przeciwko

111

Page 112: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 112/201

Trzeciej Rzeszy na różnych frontach (w Norwegii i Francji), a także na morzu i w po-wietrzu. W okupowanym kraju istnieją tajnie i działają w różnym zakresie wszystkieznane przed wojną partie i stronnictwa polityczne, powstają też nowe ośrodki myślipolitycznej. Życie konspiracyjne w Polsce cechuje pluralizm światopoglądowy i

polityczny. Odnosi się to również do stosunku wobec rządu i jego poczynań politycznych.Wszystkie jednak partie, stronnictwa i grupy doceniają doniosłość faktu istnieniaprzedstawicielstwa polskiego w wolnym świecie. W okupowanej Warszawie przebywa ipracuje Delegat Rządu na Kraj i funkcjonuje podległy mu aparat cywilnego zarządzania iplanowania dla przyszłości, niezależnie od bardzo rozpowszechnionego zjawiskawiązania się z tajnym ruchem wojskowym, z tworzoną konspiracyjnie w okupowanejPolsce — paręsettysięczną z czasem — Armią Krajową, podległą naczelnemu wodzowiPolskich Sił Zbrojnych. Liczne inicjatywy spontaniczne, samorzutnie skierowaneprzeciwko okupantowi od pierwszych tygodni okupacji, spotykają się i splatają z biegiemczasu, szczególnie właśnie w dziedzinie życia kulturalnego, z inicjatywami i działaniamiorganizowanymi lub nadzorowanymi przez różne komórki tajnych organizacji cywilnych iwojskowych.Całe polskie życie kulturalne w konspiracji trwało, a nawet rozwijało się w trzech planach,stanowiących elementy jednej całości:1. W dążeniu do zachowania substancji kulturalnej narodu zagrożonego zagładą, a więcratowania fizycznego szczególnie narażonych ludzi kultury, ale także ratowaniaświadomości społeczeństwa, wreszcie ochrony przed zniszczeniem lub rabunkiem dóbr kultury — pomników, muzealiów, archiwaliów, książek w zbiorach publicznych i pry-watnych.

W działaniu wyrażającym się we włączeniu dziedziny kultury w najszerszym rozumieniutego pojęcia w akcję oporu wobec okupanta. Jako obowiązujący wzór kulturowydominował, bowiem wzór walki i oporu, a działalność wojskowa i politycznawspomnianych różnych formacji polskiego ruchu konspiracyjnego sprzyjała wytwarzaniupostaw i norm postępowania, norm godności narodowej wobec okupanta, sprzyjaławreszcie skrystalizowaniu nader jasnej hierarchii celów, a także wzrostowi poczuciaosobistej odpowiedzialności zarówno twórców wartości kulturowych, jak w ogóleuczestników obiegu kulturalnego.W działaniu dla przyszłości, a więc w myśli o perspektywach życia narodowego w

przyszłym wolnym państwie polskim i w pracach koncepcyjnych i programowych doty-czących przyszłych kierunków rozwoju nauki, oświaty, twórczości artystycznej i kulturymasowej.W planie pierwszym i trzecim szczególną rolę odegrać miały bardzo rozległe działania wdziedzinie tajnego nauczania. Ogół nauczycielstwa nie przyjął, bowiem w praktyce dowiadomości faktu zamknięcia szkół przez okupanta i ustawowego zakazu prywatnegonauczania. W ciągu niewielu tygodni i miesięcy, a niekiedy dni nawet tylko, wznawiano wmieszkaniach prywatnych w niewielkich zespołach liczących zazwyczaj kilkoro, rzadziejkilkanaścioro młodzieży — nauczanie gimnazjalne i licealne (średnie) i akademickie

(wyższe). Spontaniczna ta akcja koordynowana przez ciało porozumiewawczewszystkich istniejących w przedwojennej Polsce związków i stowarzyszeń

112

Page 113: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 113/201

Page 114: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 114/201

zaś następnego dnia aresztowano pierwszych zakładników spośród grona wykładowcówUniwersytetu Poznańskiego; kilku z nich więziono przez parę tygodni pod groźbą stra-cenia w razie niepokojów w mieście. W końcu września, październiku i w początkulistopada 1939 r. Gestapo aresztowało pod zarzutem nieprzyjaznej postawy wobec

Niemiec hitlerowskich w okresie przedwojennym — opierając się na anonimowychdenuncjacjach i z góry sporządzonych spisach imiennych — jeszcze kilkunastuprofesorów i pracowników naukowych uczelni. Po kilku miesiącach wielu z nich poniosłośmierć: zamordowany został wybitny fizyk prof. Stanisław Kalandyk — dziekan wydziałulekarskiego, prof. Stanisław Pawłowski — jeden z najznakomitszych geografów polskich,autor ponad 300 prac naukowych, prof. Edward Klich z wydziału humanistycznego, prof.Romuald Paczkowski z wydziału prawno-ekonomicznego, dr Tadeusz Kuczma, starszyasystent seminarium prawa karnego, dr Ludwik Posadzy, pracownik BibliotekiUniwersyteckiej, znawca problematyki wychowania przedszkolnego. W ślad za nimiposzły dalsze ofiary, tak że ogólna liczba profesorów i docentów UniwersytetuPoznańskiego zamordowanych, poległych, zmarłych w obozach i więzieniach łub też wwyniku przejść wojennych osiągnęła 39 osób, innych zaś wykładowców uczelni 26 osób,nie licząc personelu administracyjnego. Zimą 1939 (na 1940) większość uczonychzostała wysiedlona przymusowo z Poznania na teren Polski centralnej. Prof. MichałSobeski, jeden z założycieli Uniwersytetu Poznańskiego, wybitny filozof, przypłaciłżyciem podróż w nieludzkich warunkach, przy kilkunastostopniowym mrozie: zmarł 14 XII1939 r. na zapalenie płuc.Siedzibę poznańskiego Collegium Medicum, gdzie mieściły się nie tylko liczne zakładyWydziału Lekarskiego, lecz także zakłady i cenne zbiory innych wydziałów, jak np.

instytutów — Prehistorii, Psychologii, Pedagogiki, Geografii — zajęła policja niemiecka.Nowi użytkownicy gmachu palili polskie książki, wyrzucali przez okna mikroskopy.Podobny los spotkał część zbiorów w innych budynkach Uniwersytetu Poznańskiego,zanim wywieziono stamtąd do Niemiec aparaturę i urządzenia naukowe. Bibliotekę Uni-wersytecką w Poznaniu opieczętowało Gestapo 13 IX 1939 r., a gmach tzw. CollegiumMinus, gdzie mieściła się siedziba polskich władz uniwersyteckich — zamknięto 21IX1939 r. 20 kwietnia 1941 r. — w dniu urodzin Hitlera — ogłoszono akt fundacjiReichsuniversitat Posen, nadając temu faktowi znaczny rozgłos. Rektorem uczelni zostałdr Peter Johannes Carsten, Sturmbannfuhrer SS, zatrudniony od początku wojny w

Poznaniu, w miejscowym sztabie osiedleńczym podległym Głównemu Urzędowi Rasy iOsadnictwa w Berlinie i poważnie zasłużony w akcji przymusowego wysiedlania Polakówi Żydów. Rolę nowej uczelni określił rektor Peter Carsten otwarcie:Nie ma dla nas, naukowców, żadnych ograniczeń w kierunku na Wschód. Zadanianowego uniwersytetu nie kończą się na granicach Warthegau (...) Nie kończą się też naBugu, musimy nauczaniem i pracą badawczą objąć rozległe tereny Rosji Sowieckiej (...)Ogarniemy zatem całe euroazjatyckie terytorium, z całą jego różnorodnością, zagadkamii problemami na polu gospodarczym, politycznym, socjologicznym i kulturalnym.Kilkudziesięciu nowo mianowanych profesorów, w większości zajadłych hitlerowców,

otrzymało tu po raz pierwszy w swej karierze katedry uniwersyteckie.W zakładzie anatomii tej uczelni niemieckiej działało krematorium, w którym spalono do

114

Page 115: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 115/201

końca wojny ciała około 8 tys. Polaków i Żydów rozstrzelanych lub powieszonych przezGestapo. Wyrazem postawy moralnej uczonych niemieckich wobec tych wydarzeń naterenie uczelni może być zapis w ocalałym pamiętniku dziekana Wydziału MedycznegoReichsuniversitat Posen — prof. dr. Hermanna Vossa, przed 1939 r. pracownika

naukowego Instytutu Anatomicznego W Lipsku:Polacy — pisał 19 czerwca 1941 r. dr Voss — są w tej chwili znowu bardzo bezczelni,wskutek czego nasz piec ma dużo roboty. Jakże pięknie byłoby, gdyby można było tocałe towarzystwo przeprowadzić przez takie piece! Wtedy wreszcie zapanowałby naWschodzie spokój dla narodu niemieckiego.W cztery dni później zaś ten sam niemiecki uczony zapisał w swoim pamiętniku: Wczorajodwieziono dwa pełne wozy polskich popiołów. Przed moim pokojem do pracy kwitną teraz pięknie rabinie, zupełnie jak w Lipsku 13.W Krakowie, drugim co do wielkości i znaczenia polskim mieście uniwersyteckim, sprawypotoczyły się inaczej. Armia niemiecka wkroczyła do Krakowa w dniu 6 IX 1939 r. Miastonie było zniszczone w czasie działań wojennych, a zarządzenia administracyjneokupanta zalecały ludności podjęcie normalnych zajęć. Senat Uniwersytetu Ja-giellońskiego uchwalił wobec tego jednomyślnie 19 X 1939 r. rozpoczęcie wykładów nauczelni (zgodnie z uprawnieniami wynikającymi z art. 43 regulaminu wojny lądowej, dołą-czonego do Konwencji Haskiej z 1899 i 1907 r.) 4 XI1939 r. odbyło się bez przeszkódzwyczajowe nabożeństwo inauguracyjne ". Rektor Uniwersytetu prof. dr Tadeusz Lehr Spławiński otrzymał w przeddzień wezwanie do stawienia się w niemieckiej komendziepolicji bezpieczeństwa (Einsatz-kommando der Sicherheitspolizei), podpisane przezObersturmbannfuhrera Mullera. Muller zażądał informacji na temat organizacji i składu

osobowego Uniwersytetu oraz zlecił zwołanie na dzień 6 XI1939 r. ogólnego zebraniaprofesorów i wykładowców UJ, aby przedstawić im — jak zapowiedział — „niemieckipunkt widzenia w sprawie nauki i szkół akademickich".Kiedyśmy się dnia 6 listopada o godz. 12 zebrali bardzo licznie w sali 66 na piętrzegmachu — wspominał prof. Lehr Spławiński 19 III 1945 r. podczas uroczystościinauguracji pierwszego roku akademickiego UJ po wojnie — Uniwersytet zostałotoczony przez gęsty kordon policji, która obsadziła także korytarze i wszystkie wyjścia,po czym Obersturmbannfiihrer Muller wszedłszy na katedrę powiedział nam krótko, żeNiemcy wiedzą dobrze, że uniwersytet krakowski był zawsze kuźnią roboty

antyniemieckiej, że zresztą i teraz daliśmy dowód wrogiego nastawienia przez podjęciezajęć w pracowniach, odbywanie egzaminów i przygotowania do rozpoczęcia wykładówbez zapytania o pozwolenie władz policyjnych. Wobec tego oświadcza, że uniwersytetbędzie zamknięty, a my wszyscy jesteśmy uwięzieni i będziemy wywiezieni do obozu. Poczym nie dopuszczając do żadnych zapytań ani wyjaśnień, kazał nam, wszystkim obec-nym na sali mężczyznom, wychodzić parami na korytarz, gdzie po obszukaniu za bronią,sprowadzono nas, również parami, wśród czynnych zniewag, wyzwisk i poszturchiwań,na dół do aut ciężarowych przygotowanych wokół gmachu.Aresztowane wówczas 183 osoby — profesorów, docentów i asystentów UJ, a także

drugiej wyższej uczelni krakowskiej, Akademii Górniczej — osadzono w obozie koncen-tracyjnym w Sachsenhausen-Oranienburg pod Berlinem. Ten akt terroru wobec grona

115

Page 116: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 116/201

profesorskiego jednej z najstarszych uczelni europejskich poruszył opinię publiczną nietylko w okupowanej Polsce, lecz także w wielu krajach Zachodu, zarówno biorącychudział w wojnie z Niemcami, jak i wówczas jeszcze neutralnych. Trafnie ocenił to prof.Stanisław Estreicher, b. rektor UJ, gdy na krótko przed swą śmiercią w obozie

koncentracyjnym oświadczył w grudniu 1939 r. kilku najbliższym kolegom:Krakowska Alma Mater zapisuje chlubną kartę swych dziejów; od was wszystkich tuuwięzionych zależy, jak ten okres się zakończy. Cały świat cywilizowany patrzy na was.Wam ugiąć się nie wolno pod żadnym pozorem 19.Jak wiadomo, pod naciskiem opinii cywilizowanego świata Niemcy — usiłujący jeszczewówczas zachować pewne pozory — zwolnili w okresie od lutego 1940 r. dopaździernika 1941 r. większość osób uwięzionych 6 XI1939 r. Jednak piętnastu luminarzynauki polskiej straciło życie w obozach na skutek nieludzkich warunków bytowania lubteż zostało tam zamordowanych, a szesnastu innych zmarło niebawem po zwolnieniu zobozu z nabytych tam chorób. Wśród ofiar tej zbrodni znaleźli się m.in. profesorowie:Ignacy Chrzanowski —• wybitny historyk literatury polskiej, Stanisław Estreicher —czołowy znawca historii prawa zachodnioeuropejskiego, Stefan Kołaczkowski — wybitnyhistoryk literatury, Kazimierz Kostanecki — znakomity anatom i chirurg, b. prezes PAU irektor UJ, Jan Nowak — głośny geolog i paleontolog, Leon Sternbach — światowejsławy filolog klasyczny, Michał Siedlecki — wybitny zoolog, b. rektor UniwersytetuStefana Batorego w Wilnie, Władysław Takliński — b. rektor Akademii Górniczej, JanWłodek — wybitny autorytet w zakresie uprawy roli; docenci Joachim Metallmann —filozof przyrody i Wiktor Ormicki — geograf; adiunkt Antoni Wilk — astronom, odkrywcakomet, członkowie wielu europejskich towarzystw naukowych.

W kilka dni po głośnych wydarzeniach w Krakowie przeprowadzili Niemcy podobną, —choć na mniejszą skalę — akcję terrorystyczną w Lublinie wobec profesorówKatolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który na mocy uchwały senatu rozpocząłnormalne zajęcia już 6 X 1939 r. W dniu 9 XI1939 r. aresztowano rektora tej uczelni ks.dr. Antoniego Szymańskiego, a 11 XI — czternastu profesorów i wykładowców, którychosadzono w więzieniu na Zamku. Dziesięciu spośród nich zwolniono po kilku miesiącach.Filozof prawa Czesław Martyniak i teolog ks. Michał Niechaj zamordowani zostali 23 XII1939 r. wraz z grupą inteligencji lubelskiej, a wybitny językoznawca prof. WładysławKuraszkiewicz przebywał do 1945 r. w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen.

Gmach Uniwersytetu zabrali Niemcy na koszary, później na szpital wojskowy, bibliotekauległa w znacznej części zniszczeniu ".Uniwersytet Warszawski doznał we wrześniu 1939 r. poważnych strat. W wynikubombardowania lotniczego i ostrzeliwania artyleryjskiego miasta w ciągu trzy-tygodniowego oblężenia kilka większych instytutów i zakładów uniwersyteckich zostałozniszczonych. Ocalałe pomieszczenia obrócono w październiku 1939 r. na koszary bata-lionu policji niemieckiej; w hallu nowoczesnego gmachu prawa przy KrakowskimPrzedmieściu urządzono stajnię dla koni policyjnych. Przybywający z Rzeszy urzędnicyniemieccy grabili ponadto bezceremonialnie aparaturę pracowni uniwersyteckich,

eksponaty muzealne i księgozbiory zakładów naukowych. W tych warunkach trudno byłoprzystąpić do normalnych zajęć. Władze niemieckie zleciły jednak działającemu w

116

Page 117: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 117/201

pierwszych tygodniach okupacji likwidatorowi agend polskiego Ministerstwa WyznańReligijnych i Oświecenia Publicznego przeprowadzenie wśród profesorów Uniwersytetuankiety personalnej, rzekomo w celu uruchomienia uczelni.Wypadki, które nastąpiły tymczasem w Krakowie i Lublinie, rozproszyły radykalnie

wszelkie złudzenia, jakie mogły jeszcze istnieć, co do zamierzeń Niemców wobec naukipolskiej w Generalnym Gubernatorstwie.Żadne akty przemocy i bezprawia nie zdołały jednak zastraszyć grona profesorówUniwersytetu Warszawskiego oraz uczonych wysiedlonych przymusowo z Poznania.Pozbawieni środków do życia i warsztatów pracy, zagrożeni represjami — zdecydowanibyli kontynuować nielegalnie pracę naukowo-wychowawczą z młodzieżą akademicką.Uważali to za swój obowiązek wobec nauki polskiej i europejskiej i wobec własnegospołeczeństwa.Niektórzy profesorowie podjęli już w listopadzie 1939 r. w swych prywatnychmieszkaniach zajęcia z przedwojennymi słuchaczami kończącymi studia. W początku1940 r. uczyło się w ten sposób konspiracyjnie kilkudziesięciu studentów z różnychwydziałów. W Polsce panowało wówczas powszechne optymistyczne przekonanie, żewojna skończy się rychłą klęską Niemiec, nie widziano, więc konieczności organizowanianauki dla młodszych roczników. Po klęsce Francji w lecie 1940 r. stało się jednak jasne,że wojna potrwa dłużej. Tymczasem dorastali nowi kandydaci do studiów: w czerwcu1940 r. przeprowadzono w Warszawie konspiracyjne egzaminy maturalne z uczniami,którzy przerabiali program szkoły średniej ogólnokształcącej na nielegalnych kompletach,zorganizowanych w szerokim zakresie przez nauczycielstwo w większości szkółżeńskich i męskich. Ponadto liczna grupa maturzystów z 1939 r. oraz grupa

początkujących słuchaczy przedwojennych była pozbawiona możliwości kontynuowanianauki. Te okoliczności skłoniły profesorów kilku wydziałów Uniwersytetu Warszawskiegodo zorganizowania jesienią 1940 r. tajnych kompletów (zespołów) dla kandydatów napierwszy rok studiów.Organizatorzy tajnego nauczania uniwersyteckiego w Warszawie musieli pokonać wpoczątkach swojej pracy wiele trudności. Należało do nich zarówno uzyskanie ko-niecznych środków finansowych, jak zapewnienie względnie bezpiecznych lokali wwarunkach panującego terroru. Osobny problem stanowiło znalezienie właściwejmetody selekcji kandydatów na studia, a przede wszystkim wypracowanie odpowiedniej

metody prowadzenia wykładów, seminariów i ćwiczeń, bez koniecznych pomocynaukowych — w zasadzie bez dostępu do laboratoriów i bibliotek zamkniętych ikontrolowanych przez Niemców. W takiej sytuacji podjęto najpierw pracęprzedwojennego Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego w kilkusamodzielnie działających sekcjach, spośród których najliczniejsza była sekcjafilologii polskiej, zainicjowana, zorganizowana i kierowana przez prof. JulianaKrzyżanowskiego. Jesienią 1940 r. prof. Krzyżanowski skupił wokół siebie kilkunasto-osobową grupę polonistów, po trzech latach zaś sekcja polonistyczna osiągnęła liczbęokoło 200 słuchaczy z wszystkich lat studiów. Równocześnie uruchomiono studium

historii (prof. Tadeusz Manteuffel), z kolei również historii sztuki, pedagogiki, filozofiiścisłej, filologii klasycznej i romanistyki. Na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym

117

Page 118: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 118/201

zorganizowano stopniowo studia w zakresie matematyki, fizyki, chemii, geografii ibiologii. Reaktywował się też w podziemiu Wydział Teologii Katolickiej pod kierunkiem ks.prof. Piotra Chojnackiego.Równolegle z rozwojem działalności konspiracyjnego i uniwersytetu Warszawskiego

organizowały się na terenie i 'kupowanej Warszawy niektóre wydziały Uniwersytetu Po-znańskiego. W Warszawie bowiem zamieszkało wielu profesorów i pracownikównaukowych wysiedlonych z Wielkopolski, a także sporo młodzieży w wieku akademickimz Pomorza, Wielkopolski i Śląska. Tajny komitet organizacyjny uczelni poznańskiej wWarszawie, w skład którego wchodzili: ks. Maksymilian Rode (jako ówczesny kierownikBiura Oświatowo-Szkolnego Delegatury Rządu Polskiego dla Ziem Zachodnich), prof.Roman Pollak, prof. Ludwik Jaxa--Bykowski, doc. Władysław Kowalenko i doc. WitoldSawicki — zdecydował jesienią 1940 r. o jak najszybszym rozpoczęciu pracy naukowej ipedagogicznej. Nową konspiracyjną uczelnię nazwano „Uniwersytetem ZiemZachodnich", dając tym wyraz przekonaniu, że walka z Niemcami toczy się o odwieczneprawa narodu polskiego do życia i rozwoju na ziemiach zachodnich Polski, wobec czego— w pracy uczelni ten moment polityczny i ideologiczny powinien znaleźć wyraz w jejnazwie i programie nauczania, zwłaszcza na Wydziale Humanistycznym™ (relacjawspółorganizatora uczelni doc. W. Kowalenki). Obowiązki rektora Uniwersytetu ZiemZachodnich objął najpierw prof. Ludwik Jaxa--Bykowski, a następnie prof. Roman Pollak.Podobnie jak na Uniwersytecie Warszawskim, tak i tutaj Wydział Humanistyczny byłośrodkiem, na którego pracy wzorowały się inne wydziały. Studia w zakresie filologiipolskiej i romańskiej, historii, filozofii, psychologii, pedagogiki i socjologii skupiłyniebawem około 200 słuchaczy.

Specjalną rolę odgrywał wówczas w Warszawie Wydział Prawa, najliczniejszy przedwojną na uczelniach polskich. Jego organizatorami w konspiracji byli w 1940 r. profesoro-wie: Roman Rybarski, przedwojenny dziekan Wydziału Prawa UniwersytetuWarszawskiego, wybitny prawnik i ekonomista, członek delegacji polskiej na konferencjępokojową w Wersalu w 1919 r. i b. wiceminister skarbu oraz Józef Rafacz, dr filozofii iprawa, historyk ustroju, również b. dziekan Wydziału Prawa UW. Prof. Rybarski,aresztowany w maju 1941 r. przez Gestapo, wywieziony został do obozukoncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie zginął w marcu 1942 r. Zapoczątkowana przezniego akcja tajnego kształcenia prawników rozwinęła się jednak znacznie, w równo-

czesnym powiązaniu z obu uczelniami uniwersyteckimi (warszawską i poznańską), podkierunkiem prof. J. Rafacza, skupiając w Warszawie pod koniec okupacji około 600słuchaczy. Pracę ich uwieńczyły m.in. 54 egzaminy magisterskie i jedna promocjadoktorska.W 1942 r. powołano na Uniwersytecie Ziem Zachodnich pod nazwą Instytutu Morskiegopierwsze w historii nauki polskiej specjalne trzyletnie studium ekonomiczno-morskie,które miało przygotować młodzież do powojennej pracy administracyjno-gospodarczej nawybrzeżu Bałtyku.Przedwojenni słuchacze wydziałów lekarskich znajdowali się w pierwszych miesiącach

okupacji w sytuacji nieco lepszej niż studenci z innych wydziałów. Zdołano bowiemzorganizować dla nich konspiracyjne zajęcia i wykłady praktyczne pod pretekstem

118

Page 119: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 119/201

pracy w szpitalach. Aby umożliwić szkolenie nowych kandydatów do zawodu lekarskiego,których napływ był bardzo znaczny, podjęto starania o utworzenie jawnej szkołyzawodowej pokrewnej specjalności. Ostatecznie wiosną 1941 r. doc. Jan Zaorski,działający w porozumieniu z konspiracyjną Radą Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu

Warszawskiego, uzyskał zezwolenie administracji niemieckiej na otwarcie dwuletniejPrywatnej Szkoły Zawodowej dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego. Kierownictwonaukowe objął prof. Franciszek Czubalski, kilkakrotny dziekan Wydziału Lekarskiego ibyły prorektor Uniwersytetu Warszawskiego. Program szkoły, która pozorniekształcić miała felczerów i laborantów, odpowiadał faktycznie programowi dwóchpierwszych lat uniwersyteckiego studium medycyny. Szkoła poddawana była różnymszykanom okupanta z powodu zaobserwowanego zbyt wysokiego poziomu nauczania:skonfiskowano w niej wszystkie pomoce naukowe, przesiedlano ją przymusowo v.miejsca na miejsce; ostatecznie jednak studiowało tu w latach 1941—1944 łącznieprawie 2 tys. młodzieży, której poważna część ukończyła medycynę po wojnie.Niezależnie od tej szkoły zorganizowano tajne studia lekarskie na Uniwersytecie ZiemZachodnich, które skupiły pod kierunkiem prof. Adama Wrzoska ponad 600 słuchaczy.Studenci tajnych kursów i Słuchacze Szkoły Zawodowej praktykowali wspólnie wniektórych szpitalach warszawskich, odrabiając tam ćwiczenia, a nawet niektóre praceprosektoryjne. Było to możliwe tylko dzięki szerokiemu współdziałaniu środowiskalekarskiego z akcją tajnego nauczania 20. Na podobnych zasadach jak tzw. SzkołaZaorskiego powstało w Warszawie jeszcze kilka innych szkół zawodowych dopuszczo-nych przez okupanta (np. technicznych, handlowych, ogrodniczych), w którychprowadzono faktycznie wykłady akademickie według normalnego programu wyższych

uczelni. Oprócz Uniwersytetu Warszawskiego, który pod koniec okupacji liczył 2176słuchaczy i Uniwersytetu Ziem Zachodnich, na którym studiowało 2181 studentów, zczego 1747 w Warszawie i 434 na prowincji (w oddziałach utworzonych z czasem wCzęstochowie i Kielcach), czynne były w Warszawie także inne konspiracyjne wyższeuczelnie. Wymienić tu trzeba przede wszystkim Wolną Wszechnicę Polską, pod kie-runkiem rektora Teodora Viewegera, liczącą pod koniec okupacji 208 słuchaczy,Politechnikę Warszawską, funkcjonującą pod pretekstem dopuszczonej przez okupantaod wiosny 1941 r. dwuletniej Wyższej Szkoły Technicznej (1500 studentów), oraz woparciu o legalne licealne szkoły zawodowe: elektrotechniczną, metaloznawczo-

zdobniczą i budownictwa lądowego i wodnego (dalszych 1500 słuchaczy). W okresieokupacji wydano 186 dyplomów ukończenia Politechniki Warszawskiej, 18 doktoratów,przeprowadzono 14 habilitacji.W tajnie działającej Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego — korzystającej przy tymz usług Liceum Rolniczego, Liceum Rybackiego i Szkoły Ogrodniczej, dozwolonychprzez okupanta — studiowało 160 osób; uczelnia wydała konspiracyjnie 27 dyplomówinżynierskich i doktorskich.W tajnej Szkole Głównej Handlowej studiowało pod kierunkiem prof. EdwardaLipińskiego co najmniej 75 osób (według danych z okresu połowy okupacji).

W Krakowie, obranym przez Niemców na siedzibę tzw. rządu GeneralnegoGubernatorstwa i siedzibę Hansa Franka, akcja tajnego nauczania podjęta została z

119

Page 120: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 120/201

opóźnieniem wobec szczególnie dotkliwych strat, jakich doznało grono profesorskieUniwersytetu Jagiellońskiego.Ograniczono się zrazu do indywidualnych kontaktów dawnych słuchaczy uczelni zniektórymi wykładowcami.

Jednak wiosną 1942 r. prof. Mieczysław Małecki zorganizował w porozumieniu zrektorem Władysławem Szaferem tajne nauczanie, które stopniowo rozwinęło się wramach różnych sekcji Wydziału Filozoficznego (włącznie z Farmacją — około 450słuchaczy), na Wydziale Prawnym (ok. 300 słuchaczy), Lekarskim (ok. 100 słuchaczy) iRolniczym (ok. 70 słuchaczy). Tak więc pod koniec okupacji — przy uwzględnieniunapływu słuchaczy z innych ośrodków, a min. ze zniszczonej Warszawy — w ramach UJstudiowało ponad 900 osób. Liczba ta nie obejmuje słuchaczy ówczesnego WydziałuTeologicznego27.Miasta akademickie położone na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej — Lwów iWilno — okupowane zostały przez Niemców dopiero w lipcu 1941 r. w toku agresywnychdziałań podjętych przeciwko dotychczasowemu sojusznikowi 22 czerwca 1941 r.Środowisko akademickie obu tych miast ucierpiało poważnie w okresie ponadpółtorarocznej okupacji sowieckiej. Wielu profesorów, docentów, adiunktów, asystentówwyższych uczelni lwowskich i wileńskich, nie mówiąc już o młodzieży akademickiej,pozbawiono wolności i deportowano w głąb ZSRR. O wielu słuch zaginął. W początkulipca 1941 r. — po okupowaniu Lwowa przez Niemców — powtórzyły się tam akty terroruwobec uczonych, wypróbowane już poprzednio w innych miastach polskich, wszakże wudoskonalonej postaci. Dla uniknięcia wszelkich niespodzianek i ewentualnegorozgłosu rozstrzelano potajemnie 4 lipca 1941 r. 41 osób — profesorów Uniwersytetu

Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej oraz Akademii Weterynaryjnej wraz zczłonkami rodzin. Wśród zamordowanych we Lwowie profesorów znajdowali się tacyuczeni światowej sławy, jak: dr Antoni Cieszyński — wybitny pionier stomatologii, autor ponad 370 prac naukowych, dr Stanisław Piłat — znakomity specjalista technologiinafty, matematycy — Włodzimierz Stożek i Antoni Łomnicki, głośni lekarze — dr Władysław Dobrzaniecki, prof. Jan Grek, prof. Witold Nowicki, prof. Tadeusz Ostrowski,prof. Adam Sołowij, prof. Włodzimierz Sieradzki, rektor Politechniki Lwowskiej — prof.Włodzimierz Krukowski i rektor uniwersytetu — Roman Longchamps de Berrier (wrazz trzema synami), a także znany pisarz, tłumacz i profesor literatury francuskiej —

Tadeusz Boy-Żeleński.Tajne nauczanie na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (przed wojną ponad6000 słuchaczy), a także na Politechnice Lwowskiej oraz Uniwersytecie Stefana Batore-go w Wilnie (przed wojną — ponad 3500 słuchaczy) rozpoczęte zostało w 1942 r. przezgrupy pozostałych tam jeszcze polskich uczonych. Mimo znacznego ubytku inteligencjipolskiej w tych ośrodkach, wiosną 1944 r. studiowało już konspiracyjnie we Lwowie(według cząstkowych danych) około 150 osób, a w Wilnie — 65 osób. Łącznikiempomiędzy środowiskiem lwowskim a konspiracyjnym Departamentem Oświaty i KulturyDelegatury Rządu w Warszawie był prof. Władysław Bulanda. Pomiędzy zaś

Uniwersytetem Stefana Batorego w Wilnie a Warszawą — prof. Michał Reicher zWydziału Lekarskiego USB. Do głównych organizatorów tajnych studiów wyższych w

120

Page 121: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 121/201

Wilnie należał znany filozof prof. Ludwik Chmaj.Liczbę ogółu studiujących przez czas dłuższy lub okresowo na polskich tajnychwyższych uczelniach pod okupacją niemiecką ocenia się na około 7—9 tys. osób.Tak znaczny zasięg i stały rozwój studiów konspiracyjnych możliwy był tylko dzięki

wielkiemu wysiłkowi i poświęceniu wykładowców, wyjątkowej dyscyplinie osobistejsłuchaczy oraz powszechnemu solidarnemu poparciu społeczeństwa. Wśródorganizatorów i wykładowców tajnych uczelni znaleźli się niemal wszyscy uczeni polscy,przebywający wówczas w kraju i reprezentujący kilka generacji naukowych. Uczestniczyliw tej akcji na przykład zarówno prof. Tadeusz Kotarbiński, po wojnie prezes Polskiej Aka-demii Nauk, jak młodzi naukowcy — Aleksander Gieysztor czy Gerard Labuda,doktoranci z podziemnych studiów, obecnie głośni uczeni.Studia konspiracyjne prowadzono według przedwojennego programu polskich szkółakademickich, przy czym obowiązkowe zajęcia (wykłady i ćwiczenia) dla każdej grupysłuchaczy wynosiły przeciętnie 8—10 godzin tygodniowo. Ze względu nabezpieczeństwo zbierano się w zespołach kilku-, najwyżej kilkunastoosobowych, wobecczego na każdego wykładowcę przypadało w tygodniu ok. 18 godzin pracy dydaktycznej.Był to wysiłek ogromny w warunkach okupacyjnych — ustawicznych łapanek, obław ikontroli ulicznych, przy równoczesnych znacznych trudnościach komunikacyjnych.Tymczasem wykłady odbywały się w różnych punktach miasta, niekiedy na peryferiach;obowiązywała wczesna godzina policyjna, po której nie wolno było Polakom poruszać siępo mieście. W dodatku — jesienią i zimą Niemcy ograniczali dopływ prądu do dzielniczamieszkałych przez Polaków, brakowało też opału do grzewania mieszkań. Dokuczliwatakże była konieczność dzielenia czasu pomiędzy studia i pracę zarobkową, częstokroć

ciężką pracę fizyczną, a dotyczyło to znacznej części młodzieży studiującej, jak teżwykładowców.Opisane poczynania służyły równocześnie zachowaniu substancji kulturalnejspołeczeństwa oraz — przez wytwarzanie czynnej postawy intelektualnej —wzbogaceniu motywacji walki bieżącej z okupantem. Należy tu bowiem zauważyć, żecała niemal studiująca konspiracyjnie młodzież, a często i profesorowie związani bylirównocześnie z tajnymi organizacjami niepodległościowymi. Studenci i studentkiuczestniczyli w konspiracyjnym szkoleniu wojskowym, w akcjach bojowych idywersyjnych ruchu oporu, w pracach tajnej łączności i sanitariatu, w redagowaniu i

kolportażu prasy tajnej. Okoliczności te stanowiły dodatkowe zagrożenie zarówno dlanich samych, jak i dla ich najbliższego otoczenia. Niemcy byli słabo zorientowani wrzeczywistym zakresie tajnego nauczania uniwersyteckiego w Polsce, choć istnieją dowody, że docierały do nich informacje na ten temat. Jednak sam fakt spotykania sięgrup młodych ludzi w prywatnych mieszkaniach stanowił w przypadku wykryciawystarczający powód do aresztowania przez Gestapo, zesłania do obozukoncentracyjnego czy nawet rozstrzelania, i to bez względu na charakter zebrania.Jest rzeczą zrozumiałą, że w obliczu takich okoliczności młodzież akademickawykazywała dojrzałość ponad wiek, a to z kolei kształtowało jej wysokie poczucie

odpowiedzialności. Wielu wykładowców i słuchaczy wyższych uczelni dostało się w ręceGestapo w związku ze swą działalnością w różnych organizacjach polskiego ruchu

121

Page 122: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 122/201

podziemnego. Nie zdarzyło się jednak, mimo okrutnych metod śledztwa, aby ujawnionotą drogą tajemnicę tajnego nauczania, nazwiska profesorów czy studentów lub adresylokali.Podobnie wysoką odpowiedzialnością nacechowany był stosunek młodzieży do studiów.

Wybitni uczeni kierujący różnymi wydziałami konspiracyjnych uczelni byli zgodnegozdania, że poziom słuchaczy przewyższał często poziom młodzieży studiującej wnormalnym trybie przed wojną:(...) wydajność pracy młodzieży była, uwzględniając ich warunki, bardzo dobra.Częstokroć poziom przewyższał przedwojenny — stwierdza prof. Stefan Pieńkowski.Młodzież obowiązkowa i inteligentna, przedkładająca prace seminaryjne, z którychniejedna mogłaby pojawić się w druku (...) Młodzież jakiej nie spotkałem na żadnym ztych wszystkich uniwersytetów, w których wypadło mi kiedykolwiek pracować — mówiprof. Julian Krzyżanowski(...) z wielkim wzruszeniem i serdecznym uznaniem wspominam wzorową postawęuczennic i uczniów. Ich rzetelny udział w pracy podczas spotkań, sumienneprzygotowanie się z wykładu na wykład, z ćwiczeń na ćwiczenia przy ogromnym brakupodręczników i pomocy naukowych sprawiały, że proces dydaktyczny rozwijał się łatwo,w dobrym tempie, bez upomnień i nagan, bez pretensji i zadrażnień — wspomina prof.Zenon Klemensiewicz, uczestnik tajnego nauczania w Uniwersytecie Jagiellońskim.Przyczyn takiego stanu rzeczy szukać należało niewątpliwie głębiej: nielegalnezdobywanie wiedzy, wspólne pokonywanie trudności i wspólne zagrożenie ze stronyGestapo rodziły szczególnie silną więź między gronem profesorskim i studentami. Bliskiei bezpośrednie kontakty w mieszkaniach prywatnych budziły często podziw dla wartości

umysłu i charakteru uczonych, obserwowanych z bliska przez młodzież w takwyjątkowych okolicznościach.I rzeczywiście, ogół polskich pracowników nauki złożył w latach okupacji chlubne iwszechstronne dowody tych wartości. Znalazło to wyraz nie tylko w ofiarnej pracy dy-daktycznej, lecz także w licznych inicjatywach i przedsięwzięciach naukowo-badawczychoraz w pracach autorskich prowadzonych uparcie w najbardziej niesprzyjających wa-runkach, wreszcie w opiece nad zbiorami muzealnymi i bibliotecznymi rabowanymi przezokupanta, w poważnych wysiłkach organizacyjnych nad przygotowaniem programuuczelni akademickich po wojnie. Wielostronna ta akcja prowadzona początkowo

samorzutnie, a od 1942 r. koordynowana przez Wydział Nauki i Szkolnictwa Wyższego wDepartamencie Oświaty i Kultury Delegatury Rządu RP na Kraj, przyniosła poważnewyniki. Na czele Wydziału Nauki stał wybitny uczony, fizyk prof. Stefan Pieńkowski, byłyrektor Uniwersytetu Warszawskiego. Powołana do życia Komisja Prac Naukowych iPodręczników Akademickich planowała i uzgadniała z uczonymi przygotowanienajniezbędniejszych podręczników dla szkół wyższych na okres powojenny. Autorzy —specjaliści ze wszystkich polskich ośrodków uniwersyteckich — zdołali opracować wlatach okupacji w sumie około 470 podręczników i dzieł monograficznych z różnychdziedzin wiedzy. Niektórzy uczeni osiągnęli niezwykłe wprost wyniki, przygotowując do

druku po kilka dzieł kilkusetstronicowej objętości33. Ścigany przez Gestapo, dotkniętyśmiercią syna w obozie koncentracyjnym i pozbawiony właściwego warsztatu pracy

122

Page 123: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 123/201

naukowej prof. Józef Kostrzewski opracował wówczas swe fundamentalne dzieło,Kultura prapolska, ogłoszone następnie po wojnie. Prof. Zygmunt Wojciechowskiprzygotował szeroko zakrojony program powojenny badań historycznych, napisał i wydałw podziemiu książkę Polska — Niemcy, obrazującą dziesięć wieków wspólnej historii obu

narodów, zgromadził materiały do kilku innych prac o fundamentalnym znaczeniu. Prof.Stanisław Kasznica przygotował i również wydał konspiracyjnie w 1943 r. nowypodręcznik polskiego prawa administracyjnego. Prof Julian Krzyżanowski, mimoszczególnie wielkiego obciążenia aktualnymi pracami dydaktycznymi na tajnymuniwersytecie, opracował dalsze części swojej przedwojennej Historii literatury polskiej ipierwszy polski Słownik literacki, kontynuował prace badawcze nad bajkopisarstwemludowym. Prof. Władysław Tatarkiewicz napisał pierwszą wersję swego dzieła Oszczęściu; rzecz doczekała się po wojnie wydań w paru językach. Prof. Wacław Sier-piński ukończył 40 (!) prac matematycznych, prof. Stefan Pieńkowski — 15 pracbadawczych z zakresu fizyki A są to wyrywkowo tylko podane przykłady nieprzeciętnejprężności i wybitnych osiągnięć uczonych polskich.Prof. Stanisław Kutrzeba, ówczesny prezes Polskiej Akademii Umiejętności, kontynuowałw Krakowie konspiracyjnie działalność niektórych agend tej zasłużonej instytucji.Poszczególne komisje Akademii odbywały tajne posiedzenia, narady i dyskusje. Ukrytoteż i ocalono bogate materiały do Bibliografii Polskiej Estreichera i do dalszych tomówzapoczątkowanego przed wojną monumentalnego Polskiego Słownika Biograficznego,do Słownika staropolskiego, do Słownika łaciny średniowiecznej w Polsce, materiały Ko-misji Orientalistycznej PAU i wiele innych. Umożliwiło to po zakończeniu wojnynatychmiastowe wznowienie prac badawczych i wydawniczych Akademii. Co więcej —

ukończono konspiracyjnie zaczęty przed wybuchem wojny druk kilku dzieł naukowychdużej wagi, przede wszystkim z zakresu historii i bibliografii.W Warszawie kilkanaście zebrań z referatami i dyskusjami odbyli członkowie dwóchwydziałów Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, a około 20 zebrań konspiracyjnychczłonkowie Towarzystwa Literackiego im. A. Mickiewicza. W mieszkaniach prywatnychpracowały też — niezależnie od tajnych wyższych uczelni — różne konspiracyjnezespoły samokształceniowe i naukowe, organizowano np. spotkania dyskusyjne zreferatami wybitnych uczonych35. Nie zaniedbało też działalności przedwojenneTowarzystwo Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, a w szczególnie rozległym zakresie

czynna była masowa nauczycielska organizacja zawodowa — przedwojenny ZwiązekNauczycielstwa Polskiego, używający w konspiracji nazwy Tajnej OrganizacjiNauczycielskiej (TON).Zespół pracowników Muzeum Narodowego w Warszawie pod kierunkiem dyrektora tejplacówki, Stanisława Lorentza, ukrywał i zabezpieczał w magazynach muzeum przezcały czas okupacji z myślą o przyszłości zagrożone zniszczeniem lub rabunkiem przezNiemców dzieła sztuki z różnych zbiorów publicznych i prywatnych. W ten sposóburatowano kilka tysięcy cennych artystycznie detali Zamku Królewskiego i Pałacu w Łazienkach w Warszawie. Śledzono drogi wywozu dzieł sztuki, wykrywano miejsca ich

ukrycia, narażając się na najsurowsze konsekwencje dla uratowania bezcennychskarbów kultury narodu.

123

Page 124: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 124/201

Podobną działalność ratowniczą prowadzili pracownicy archiwów i bibliotek, którzyratowali przed zagładą nie tylko zbiory publiczne, ale i prywatne. Po dwumiesięcznympowstaniu warszawskim w sierpniu i wrześniu 1944 r., gdy zniszczeniu uległo wbombardowanym i płonącym mieście bardzo wiele dóbr kultury, strona niemiecka

zobowiązała się w układzie kapitulacyjnym z 2 października 1944 r. do oszczędzaniaocalałych zabytków i zbiorów. Zobowiązanie to nie zostało dotrzymane ani przezhitlerowską administrację okupacyjną, ani przez niemieckie władze policyjne. Poprzymusowym wysiedleniu z miasta całej ludności wysadzono w powietrze i spalonowiele obiektów kultury — pomników, bibliotek i archiwów wraz ze zbiorami. W nierównymwyścigu z tym dziełem zniszczenia niewielkie grono 300 ludzi — pracowników muzeów,bibliotekarzy, archiwistów, historyków sztuki, uczonych, pod kierunkiem wspomnianego tu już Stanisława Lorentza podjęło — w oparciu o wymuszone niemal od administracjiokupanta zezwolenie — dzieło ratowania własnymi rękami dóbr kultury pozostałych wWarszawie. Specjalne grupy wywoziły najcenniejsze zabytki sztuki polskiej i europejskiejoraz zbiory muzealne i archiwalne w okolice Warszawy, posługując się przy tym nawetmetodami korupcji, aby uzyskać od Niemców środki transportu. W ciężkich warunkachklimatycznych surowej zimy 1944/45 r. ochotnicze ekipy polskich uczonych i ludzi kulturypracowały fizycznie dosłownie od świtu do nocy, pod nadzorem niemieckim, ładując nasamochody przedmioty, które następnie miały być i zostały wywiezione w głąb Niemiec.Widziano w tym — jak się okazało słusznie — jedyną szansę fizycznego ocalenia tychwartości kulturalnych. Zostały one po zakończeniu wojny w znacznej części odnalezionei rewindykowane. Ta akcja, która przeszła do historii okupacji w Polsce pod nazwą „akcjipruszkowskiej" (od nazwy miasta Pruszków pod Warszawą, gdzie była siedziba jej

kierownictwa) nosiła wszelkie cechy walki czynnej prowadzonej w warunkach niemalfrontowych, a służącej bezpośrednio przez ratowanie dorobku przeszłości ocaleniu więziz tradycją.Dla trwania i rozwoju wartości kulturowych w konspiracyjnym wymiarze życiaspołecznego pod okupacją niemiecką oświata, nauka, biblioteki, archiwa, muzea i środo-wiska wokół nich skupione miały, jak się zdaje, znaczenie szczególne: inspirujące,utrzymujące określony poziom aspiracji środowisk inteligenckich, zarazem nawiązującedo tradycji tajnej organicznej pracy oświatowej w okresie nieistnienia państwa polskiegoprzed pierwszą wojną światową.

Do tradycyjnej roli literatury polskiej, w ciągu kilku pokoleń uwarunkowanej wymogamiwalki z obcą przemocą o samoistność i autentyczność narodową, o godność ciemię-żonych i o lepszy kształt przyszłości nawiązali też pisarze polscy w okupowanym kraju.Zalążki życia literackiego w tych warunkach sprowadzały się do organizowania kon-spiracyjnych wieczorów literackich w mieszkaniach prywatnych, wypełnionych lekturą tekstów poezji, esejów, nowel i dyskusją. W rozwoju twórczości oryginalnejchronologicznie przodowała piosenka i wiersz. Dostrzec można było awans satyry do roliobrońcy ogólnonarodowego morale. Satyra prozą i wierszem, fraszka okolicznościowa idowcip wpłynęły w pierwszych miesiącach okupacji w dużym stopniu na ukształtowanie

obyczaju i oceny zachodzących wydarzeń co najmniej w bardzo szerokich kręgachludności miejskiej; stały się czynnikiem swoistej samoobrony psychicznej przez śmiech.

124

Page 125: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 125/201

Tej formie twórczości poświęcało też zrazu swe pióra wielu utalentowanych pisarzystarszego i średniego pokolenia. Pisarze polscy zajęli — dosłownie z wyjątkiem kilkuosób — stanowisko nieugięte wobec wszelkich prób pozyskania ich do działańkolaboracyjnych. Środowisko pisarskie od najstarszego, czynnego jeszcze pokolenia

urodzonego w poprzednim stuleciu, do najmłodszego, wchodzącego dopiero w życiekulturalne w okresie okupacji, tworzyło „do szuflady" lub dla prasy tajnej.Niektóre prywatne firmy wydawnicze lub prywatni pośrednicy skupowali tajnie od wielupisarzy manuskrypty gotowych lub przygotowywanych utworów. Stanowiło to cenną,doraźną pomoc dla spauperyzowanych twórców, a zarazem i pewien bodziec do pisaniaw niesprzyjających warunkach. Jednocześnie ulokowany w ten sposób kapitał rentowaćmiał po wojnie.Znaczna część pisarzy powiązana była organizacyjnie z różnymi stronnictwami, partiamilub organizacjami wojskowymi. Widziała ona swą rolę twórczą w owej dobie przedewszystkim w odpowiadaniu na potrzeby społeczne, w spełnianiu swoistego zamówieniaspołecznego. Pisarze stawali się działaczami. Przyczyniło się to w warunkach okupacji— mimo anonimowości działania — do wzrostu poczucia osobistej odpowiedzialnościmoralnej pisarza wobec czytelników i społeczeństwa. Trzeba przy tym stwierdzić, żewiększość pisarzy umiała połączyć służbę aktualności, wynikającą z myśleniahistorycznego i politycznego, z wiernością wobec wymagań artyzmu.Kazimierz Wyka powiedział w maju 1945 r.: Świadectwem żywotności i wierności sztuce jest, że poezja polska, nawet w najgorszym czasie nie pozwoliła zadeptać wrogowiwartości artystycznej. Wartość tę reprezentowały godnie w konspiracyjnym życiukulturalnym utwory starszej i średniej generacji poetów tworzących przed wojną, zarówno

powstałe w okupowanym kraju, jak i przenikające tu ze środowisk polskich za granicą.Ale także poezje najmłodszych, urodzonych po 1920 r. Nazwiska KrzysztofaBaczyńskiego, Tadeusza Borowskiego, Tadeusza Gajcego, Andrzeja Trzebińskiego,Zdzisława Stroińskiego, Wacława Bojarskiego i innych debiutujących wówczas wejdą powojnie na karty historii literatury najnowszej, obok nazwisk znaczących już przedtem, jakLeopold Staff, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Władysław Broniewski, Stanisław Baliński,Mieczysław Jastrun, Czesław Miłosz, Jerzy Zagórski czy Wojciech Bąk. Poza poezją,piosenką i pieśnią, poważną rangę uzyskuje w odbiorze społecznym nowela i esej orazgatunek z pogranicza literatury pięknej i dziennikarstwa — reportaż, często

zbeletryzowany, wreszcie — opowiadanie z życia. Obok licznie pojawiających sięstaraniem konspiracyjnych wydawców tomików poezji indywidualnych i zbiorowych(antologii) z ogromnym rezonansem spotykają się więc takie wydawnictwa, jak Dywizjon303 Arkadego Fiedlera czy Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego.Znamieniem czasu stała się podjęta w latach 1942—1943 problematyka moralna wświecie więzień, gett i obozów koncentracyjnych. Specjalną rangę uzyskały tu powstałew owych latach i krążące w odpisach nowele Jerzego Andrzejewskiego, a także niektóreutwory Zofii Kossak.Z czasem, głównie w latach 1943—1944, powstały w Warszawie i Krakowie

skrystalizowane grupy literackie, przeważnie za sprawą poetów i krytyków najmłodszegoi średniego pokolenia. Grupy te wyrażały nie tylko poglądy dotyczące kształtu i zadań

125

Page 126: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 126/201

literatury, lecz także — niekiedy głównie — różne koncepcje ideowo-społeczne iświatopoglądowe. Skupiały się zazwyczaj i rozwijały właśnie wokół konspiracyjnychczasopism literackich. W artykułach i polemikach na łamach tych czasopism znajdowałoautentyczne odbicie pulsujące w podziemiu tętno normalnego życia twórczego, życia

mimo wszystko. Swoistym fenomenem polskiego życia literackiego lat okupacji byłykonkursy literackie na wiersze, pieśni, utwory dramatyczne, a nawet pamiętnikiogłaszane kilkakrotnie w latach 1941—1944 w prasie tajnej i każdorazowo udane.Anonimowi autorzy nadsyłali konspiracyjnymi drogami łączności do anonimowych jurorów utwory, które były potem, jak zazwyczaj w konkursach, oceniane, nagradzane ipublikowane w konspiracyjnych wydawnictwach.Na miejsce całkowicie przez okupanta zlikwidowanego polskiego życia wydawniczegowkroczyli więc w konspiracyjnym działaniu kulturalnym tajny wydawca, tajny drukarz itajny system rozpowszechniania druków. Polska prasa tajna rozwijała się niezwykleburzliwie. Z pierwszych miesięcy okupacji — 1939 r. — znanych jest ponad 30 tytułówpism wówczas wydawanych w postaci drukowanej lub powielanej, w 1940 r. było ich jużponad 200, w 1941 r. niemal 300, w 1942 r. — około 400, w 1943 r. około 500, w 1944 r.— 600. Znanych jest 17 tytułów pism, które mimo ciągłych represji i aresztowańukazywały się tajnie nieprzerwanie w ciągu 5 przeszło lat okupacji. W sumie — krócej lubdłużej — wydawano w okupowanej Polsce około 1500 periodyków, z czego prawiepołowa przypada na największe, milionowe skupisko polskiej ludności w Warszawie.Przeważały pisma informacyjne, polityczne i wojskowe, niektóre tygodniki osiągałynakład kilkunastu i więcej tysięcy egzemplarzy, a jedno pismo („BiuletynInformacyjny") nawet 47 tys. egzemplarzy tygodniowo, przy czym każdy

egzemplarz czytany był zazwyczaj przez wiele rodzin48. Nie brakowało przy tym pismspecjalnych. I tak na przykład obok wspomnianych już pism literackich (w tym kilkunastuo charakterze tylko satyrycznym) pojawiły się czasopisma młodzieżowe, kobiece,techniczne, ekonomiczne, polityczne i światopoglądowe. Prasa tajna reprezentowała bar-dzo rozległą skalę postaw, idei i poglądów oraz propozycji programowych. Była wiernymodbiciem niepodległościowej i wolnościowej aktywności społeczeństwa, a zarazem szu-kania dróg przyszłości. Liczba druków ulotnych wydanych w Polsce konspiracyjnie wokresie okupacji niemieckiej nie jest dotychczas ustalona, ale szacunkowo przyjąćmożna, że przewyższała ona liczbę tytułów prasy. Konspiracyjny rynek wydawnictw

książkowych był również niezmiernie i nieoczekiwanie obfity. Niepełna bibliografia tajnychpublikacji zwartych, opracowana przez Władysława Chojnackiego rejestruje (wedługstanu wiedzy z końca lat sześćdziesiątych) — 1075 książek i broszur w 1239 częściach(tomach, zeszytach), które wydawano w Polsce w okresie okupacji niemieckiej w latach1939—1945 bez wiedzy i zezwolenia okupanta". Obecnie szacuje się liczbę drukówzwartych ogłoszonych konspiracyjnie w kraju w tym czasie na 1400— —1500 pozycji.Wydawcami były zarówno tajne organizacje polityczne i wojskowe, jak i konspiracyjniedziałające przedwojenne instytucje naukowe i wydawnicze, wreszcie spółki i osobyprywatne. Liczba drukarń i powielarni tajnych, na których opierała się konspiracyjna

działalność wydawnicza w okupowanej Polsce, szacowana jest na około 400, z czegoblisko połowa przypadała na miasto Warszawę.

126

Page 127: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 127/201

Problematyka polskich wydawnictw tajnych była wprawdzie w poważnym stopniusłużebna wobec politycznych i wojskowych potrzeb chwili, konspiracyjni autorzy i wy-dawcy zaspokajali głód informacji, wymogi szkolenia do walki z bronią w ręku lubtendencje do zjednania czytelników dla różnych programów politycznych, ale nie brako-

wało też publikacji naukowych z zakresu historii, geografii, ekonomii i prawa, socjologii —o trwałej wartości, jak też broszur i książek czysto i wyłącznie literackich. W tej ostatniejkategorii przewagę nad prozą miała poezja (a szczególnie antologie, bardzorozpowszechnione w konspiracji zbiory wierszy różnych poetów, głównie o tematyceaktualnej), a formy zwięzłe (esej, reportaż) nad innymi.Do najpopularniejszych antologii należały: Pieśń niepodległa (1942 r.) opracowana przezCzesława Miłosza, Słowo prawdziwe — dwa różne wydania w 1942 i 1943 r. — podredakcją Jana Bajkowskiego, Jerzego Zagórskiego i Wiktora Trościanki przywspółudziale Jana Dobraczyńskiego, Duch wolny w pieśni w opracowaniu StanisławySawickiej (1942 r.) i seryjnie wydawane zeszyty poetyckie Werble wolności, anajwcześniejszym bodaj wydawnictwem tego rodzaju była Antologia poezji współczesnejprzygotowana w 1941 r. przez Jana Janiczka (zarazem autora kilkunastu spośródogłoszonych tam wierszy) oraz Stanisława Miła-szewskiego.Czytelnictwo wojenne nie ograniczało się oczywiście do lektury wydawnictw tajnych,aczkolwiek odgrywały one w modelu polskiej kultury konspiracyjnej rolę bardzo zna-czącą, szczególnie dla kształtowania poglądów, postaw i norm postępowania.Listy pisarzy zakazanych, których książek nie wolno było księgarzom, antykwariuszomi bibliotekarzom w Generalnym Gubernatorstwie sprzedawać ani wypożyczać (aposiadane egzemplarze były konfiskowane), obejmowały około 1500 nazwisk, zarówno

klasyków polskich, jak i pisarzy współczesnych polskich i obcych4B. W praktyce tezarządzenia okupanta pogłębiły tylko opór w kręgach ludzi związanych zawodowo zrozpowszechnianiem książek. Prowadzony był na wielką skalę kolportaż księgarski iantykwaryczny książek zakazanych, przede wszystkim (choć nie tylko) w większychośrodkach miejskich (Warszawa, Kraków). Piśmiennictwo tego rodzaju, aszczególnie prace popularnonaukowe i powieści dotyczące historii Polski cieszyły sięogromną poczytnością. Poszukiwano w nim nie tylko wiedzy lub rozrywki, stanowiłoczęstokroć inspirację dla postaw moralnych nacechowanych męstwem i poczuciemodpowiedzialności. Z tego punktu widzenia interesującym był na przykład duży wzrost

zainteresowania twórczością Josepha Conrada. Klientelą czytelniczą była obokdorosłych młodzież ucząca się lub dokształcająca nielegalnie, konspiracyjnie, aprzypomnieć warto, że nauczanie tajne na poziomie podstawowym zakazanych przezokupanta przedmiotów — literatury, historii, geografii — obejmowało w GeneralnymGubernatorstwie 1 min dzieci. Jawnie działające szkoły podstawowe, jak teżdopuszczone w ograniczonym zakresie szkoły zawodowe odgrywały doniosłą rolę wzakresie ocalenia książek i zarazem krzewienia czytelnictwa. W wielu szkołach odbywałysię różne imprezy czytelnicze, recytacje poetyckie, inscenizacje pół teatralne zarównoamatorskie, jak i zawodowe.

Życie teatralne, w którym jawne działanie wydaje się w ogóle warunkiem istnienia, zeszłow swej najambitniejszej i twórczej kulturalnie warstwie do konspiracji. Dopuszczone

127

Page 128: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 128/201

przez okupanta teatrzyki komercjalne poddane dyktatowi propagandy hitlerowskiejwystawiały teksty trywialno-erotyczne lub propagandowo-antysemickie. W tychwarunkach rolę sceny narodowej i teatru o tradycjach kulturalnych europejskiegohumanizmu przejęły sceny tajne, zespoły aktorów występujących w mieszkaniach

prywatnych. W samej Warszawie działały 4 zespoły studyjne, 20 teatrów dramatyczno-poetyckich (w tym 2 zawodowe), w całym kraju 10 amatorskich teatrów młodzieżowych(Warszawa, Poznań, Lwów) i 8 artystycznych scen nieprofesjonalnych. Jak twórczycharakter miała tego rodzaju działalność, wskazać można na przykładzie 17 premier wlatach 1940—1944 w jednym z krakowskich tajnych teatrów poetyckich i 7 premier wlatach 1941—1943 w drugim teatrze poetyckim w Krakowie. Różne inne zespoły dałyponadto 16 sporadycznych premier, a 5 zespołów prowadziło w Warszawie tzw. audycjepoetyckie słowno-muzyczne. Najaktywniejszy spośród zespołów dał 150 koncertów dla 7tys. słuchaczy. W samej tylko Warszawie działało 21 teatrzyków lalkowych, a 7 dalszychw szczególnie trudnych warunkach bezpieczeństwa w nielicznych skupiskach inteligencjipolskiej ocalałych na ziemiach wcielonych do Rzeszy (Poznań, Bydgoszcz)".Repertuar teatrów tajnych był ambitny, sięgano niejednokrotnie do dzieł trudnych,poszukiwano nowych rozwiązań scenicznych. W konsekwencji liczne konspiracyjneinscenizacje teatralne miały charakter twórczy. Stanowiły realny wkład w proces rozwojupolskiej kultury artystycznej. Można by tu za przykład podać pracę TeatruRapsodycznego w Krakowie i niektóre inscenizacje Leona Schillera. Młodzież aktorską kształcono w szkołach tajnych lub na tajnych kursach prowadzonych przez różnychreżyserów w Warszawie, Krakowie, Wilnie i Lublinie. Spośród wybitnych potem artystówscenicznych, którzy debiutowali publicznie na scenach polskich po wojnie, wielu było

uczniami lub absolwentami tych tajnych studiów artystycznych.Również życie muzyczne było w okupowanej Polsce poddane drastycznymograniczeniom. I tak — zabroniono wykonywania utworów kompozytorówpochodzenia żydowskiego oraz „antypaństwowych" (staatsfeindliche Komponisten);polskich marszów, pieśni ludowych i narodowych, jak też wszystkich utworów mogącychpodtrzymywać lub wzbudzać poczucie tradycji narodowej. Zatem kultura muzycznaznajdowała w konspiracji społeczny wyraz przede wszystkim w koncertachorganizowanych w mieszkaniach prywatnych. Wykonywano tam zakazany polskirepertuar narodowy, często kompozycje Chopina, ale także wielu innych kompozytorów

polskich. Liczne koncerty poświęcone były nowej twórczości wojennej, w którejdominowały utwory wokalne i kameralne lub na instrument solo. Była to akcjaprowadzona na wielką skalę: w jednym tylko 1942 r. odbyło się (jak wynika zzachowanej dokumentacji) w mieszkaniach prywatnych w samej tylko Warszawie kilkasettajnych koncertów z udziałem około 150 muzyków, przy czym w każdym koncercieuczestniczyło od 40 do 150 osób. Interesujący też jest — z punktu widzenia modelu kul-tury polskiej w konspiracji — pogląd wyrażany powszechnie przez wykonawców isłuchaczy tajnych koncertów o wyjątkowo silnym związku psychicznym, jaki wytwarzałsię pomiędzy twórcami i odtwórcami a publicznością. Pewna część działalności

kompozytorskiej wiązała się bezpośrednio ze zbrojnym ruchem oporu. Nowoskomponowane pieśni patriotyczne i piosenki wojskowe powielane tajnie, szeroko

128

Page 129: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 129/201

kolportowane, zyskiwały bardzo dużą popularność. Tworzyli je często wybitnikompozytorzy o znanych nazwiskach. Tajne szkolenie muzyczne na szczebluakademickim prowadzone było, podobnie jak niektóre inne wspomniane już studiawyższe, pod płaszczykiem średnich szkół zawodowych. Liczba uczniów jednej tylko z

kilku szkół muzycznych w Warszawie sięgała w jednym tylko 1943/44 r. 500osób. Prowadzone były też prace naukowe, głównie typu podręcznikowego z zakresumuzyki. Kilka z nich zostało wydanych wkrótce po wojnie. W różnych formach konspira-cyjnej działalności muzycznej brali udział artyści tak wysokiej rangi, jak GrażynaBacewicz, Witold Lutosławski, Konstanty Regamey, Zygmunt Turski, Maria i KazimierzWiłkomirscy, Irena Dubiska, Jan Ekier, Eugenia Umińska, Zbigniew Drzewiecki, JanKrenz, Andrzej Markowski, Andrzej Panufnik, Bronisław Rutkowski, Stanisław Kazuro,Stefan Kisielewski i inni".W zakresie kultury plastycznej dominowała twórczość ludowa oraz — ze zrozumiałychpowodów ekonomicznych — sztuka użytkowa. Plastycy polscy, pozbawieni przez oku-panta możliwości wystawiennictwa, organizowali wprawdzie sporadyczne wystawy wmieszkaniach prywatnych, nie mieli jednak warunków dla szerszej kontynuacjiuznawanych powszechnie przed wojną osiągnięć w zakresie rzeźby, grafiki czy plakatu.Część artystów plastyków czynnie zaangażowanych w działalność politycznego iwojskowego ruchu podziemnego wykonywała rysunki (w znacznej mierze satyryczne),projekty okładek i winiety dla tajnych wydawnictw, obrazki, nalepki i plakietki treścipatriotycznej lub religijnej sprzedawane w celu gromadzenia funduszów na celenarodowe. Niektórzy artyści plastycy specjalizowali się też w wykonywaniu exlibrisów nazamówienie nielicznych prywatnych mecenasów sztuki. Obecność plastyki w

konspiracyjnym życiu kulturalnym dostrzegalna była jednak przede wszystkim wpowiązaniu z działalnością wydawniczą i propagandowo-wychowawczą, a więc wdziałaniu doraźnym przeciwko okupantowi.Twórczy udział w życiu kultury polskiej w konspiracji — jak też w kręgu jej odbiorcówzależny był w głównej mierze od postaw indywidualnych, od osobistej, jednostkowejdecyzji. Zjawiskiem niezmiernie charakterystycznym dla zrozumienia funkcjonowaniakultury polskiej w konspiracji jest spontaniczność, z jaką podejmowano decyzję działania— i to dosłownie już w pierwszych tygodniach okupacji — w różnych kręgach ludzikultury i nauki i w różnych miejscach okupowanego kraju. Dotyczy to zarówno odbudowy

systemu oświaty i szkolnictwa, jak ochrony dóbr kultury narodowej, organizacji tajnychośrodków masowego przekazu oraz inicjatyw twórczych w różnych dziedzinach sztuki.Wszelkie poczynania i podjęte decyzje o charakterze zorganizowanym natrafiły, więc odrazu na podatny grunt albo też stanowiły tylko etap koordynacji, uporządkowania, prac iakcji już rozpoczętych i prowadzonych.Myśl o prowadzeniu tajnej akcji oświatowej zrodzona z potrzeby chwili w grupie kilkudziałaczy różnych organizacji nauczycielskich w Warszawie znalazła następnie formyrealizacyjne opracowane przez Między stowarzyszeniową Komisję Porozumiewawczą Organizacji i Stowarzyszeń Nauczycielskich powstałą na początku grudnia 1939 r.

Poszczególne stowarzyszenia nauczycielskie — a w największym zakresieprzedwojenny Związek Nauczycielstwa Polskiego działający teraz konspiracyjnie pod

129

Page 130: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 130/201

nazwą Tajna Organizacja Nauczycielska oraz Towarzystwo Nauczycieli Szkół Średnich iWyższych — podjęły prace organizacyjne we właściwych sobie środowiskach. Zrazu teżna własną rękę zaczęły tajne nauczanie akademickie zespoły profesorów z różnychuczelni wyższych ".

Próby organizowania tajnej oświaty na terenach włączonych do Rzeszy rozpoczęły sięnajwcześniej (bo już w zimie 1939/40 r.) w Poznaniu. Utworzona tam staraniem tajnej or-ganizacji „Ojczyzna" Komisja Oświatowa stała się zawiązkiem późniejszego BiuraOświatowo-Szkolnego dla Ziem Zachodnich, które organizowało w granicach niewielkichmożliwości nauczanie tajne w Wielkopolsce i na Śląsku, a także zajmowało się naterenie Generalnego Gubernatorstwa tajnym nauczaniem dzieci z rodzin wysiedlonych zZiem Zachodnich.A oto inny charakterystyczny przykład takiego przejścia od działań spontanicznych doinstytucjonalnych.Już w kilkanaście dni po zakończeniu działań wojennych w 1939 r. powstała wWarszawie tajna grupa pracowników kultury i sztuki. Kierował nią dyrektor MuzeumNarodowego Stanisław Lorentz. Zespoły specjalistów rozpoczęły prace od rejestracjistrat w dziedzinie kultury i sztuki, poniesionych wskutek działań wojennych oraz wwyniku działań okupanta. Literaci, pracownicy muzeów, bibliotekarze i archiwiści,muzycy, plastycy, ludzie teatru, przedstawiciele najpoważniejszych firm wydawniczychzaczęli konspiracyjnie zbierać w całym kraju odpowiednie materiały dowodowe. Podobneprace dokumentacyjno-rejestracyjne prowadzone były już od pierwszych tygodni okupacjiw odniesieniu do innych — poza kulturą — dziedzin życia, przemysłu, rolnictwa,transportu itd., z myślą o powojennej konferencji pokojowej. Całością tych prac kierował

Antoni Olszewski, były minister rządu RP, specjalista od spraw rewindykacji iodszkodowań.Do najważniejszych potrzeb i zadań w tym pierwszym okresie okupacji należało teżokreślenie norm postępowania obywatelskiego — zasad zachowania się wobecinicjatyw okupanta. Ludzie myślący przywiązywali wówczas, w okupowanej Polsce,ogromne znaczenie do niepodejmowania z władzami okupanta żadnej współpracy, któramogłaby być wykorzystana przeciw interesom narodowym i społecznym ludności. Suigeneris kodeks norm postępowania obywatelskiego nazywany był Wytycznymi WalkiCywilnej. Obejmowały one między innymi wszystkie dziedziny kultury, a wspomniana

grupa Stanisława Lorentza odegrała zasadniczą rolę przy opracowywaniu tych zasad.Ogłoszone w publikacjach tajnych oraz przekazywane w drodze ustnej normy te zostałypowszechnie zaakceptowane, bez względu na istniejące w społeczeństwie polskimróżnice światopoglądowe i polityczne, a ich przestrzeganie uważano za obowiązekprzyzwoitości; inspirowało, koordynowało i firmowało tę akcję wychowaniaobywatelskiego utworzone specjalnie w tym celu w 1941 r. Kierownictwo Walki Cywilnej,na którego czele stanął adwokat Stefan Korboński.Na przełomie 1940/41 r. w ramach przedstawicielstwa na kraj rządu emigracyjnegozaczęto organizować Departament Oświaty i Kultury, na którego czele stanął jeden z

głównych działaczy Tajnej Organizacji Nauczycielskiej Czesław Wycech. W ciągukilkunastu miesięcy departament ten wchłonął stopniowo większość dotychczas

130

Page 131: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 131/201

istniejących grup działających w dziedzinie kultury, oświaty i nauki, które w jego ramachorganizacyjnych kontynuowały do końca okupacji swoje prace. A zatem wDepartamencie Oświaty i Kultury działały wydziały: 1) Szkolnictwa Ogólnokształcącego,2) Szkolnictwa Zawodowego, 3) Nauki i Szkolnictwa Wyższego, 4) Kultury i Sztuki, 5)

Oświaty Dorosłych.Wydział Nauki i Szkolnictwa Wyższego, kierowany przez prof. Stefana Pieńkowskiego,prowadził prace w zakresie: 1) opieki nad twórczością naukową, 2) pomocy dla pracow-ników naukowych, 3) opieki nad majątkiem szkół akademickich, 4) badania aktualnegostanu szkolnictwa wyższego,

5) nauczania na poziomie akademickim przez oddziaływa nie nafunkcjonujące już kursy, szkoły, seminaria, komplety.W Wydziale Kultury i Sztuki, kierowanym przez Stanisława Lorentza, utworzone zostałyzespoły: 1) literatury i teatru, 2) plastyki, 3) muzyki, 4) bibliotek, 5) archiwów,

6) zabytków, 7) muzeów i zbiorów.Z Wydziałem Oświaty Dorosłych współdziałała tajna instytucja społeczna pod nazwą Ludowy Instytut Oświaty i Kultury, prowadzona przez specjalistów oświaty pozaszkolnej.Do podstawowych zadań Ludowego Instytutu Oświaty i Kultury należało badaniedziałalności oświatowo--kulturalnej, publikowanie wydawnictw z zakresu problematykioświatowo-kulturalnej, kształcenie kadr pracowników kulturalnych dla potrzeb miasta iwsi.Wiele wspomnianych wyżej prac o charakterze dokumentacyjnym przejął utworzony w1942 r., również pod kierownictwem Antoniego Olszewskiego, Departament LikwidacjiSkutków Wojny Delegatury Rządu.

Tajny ruch prasowo-wydawniczy zachował przez całą okupację charakter autonomiczny,społeczny. Wszakże i w tej dziedzinie pewne prace koordynacyjne prowadziłfunkcjonujący od początku 1941 r. Departament Informacji i Prasy Delegatury Rządu.Kierował nim Stanisław Kauzik, przed wojną dyrektor Polskiego Związku WydawcówDzienników i Czasopism. Poczynania prasowo-wydawnicze poszczególnych organizacjiwojskowych i politycznych były koordynowane przez odpowiednie komórki lub osoby wtych organizacjach.Różne działania konspiracyjne w dziedzinie kultury w okupowanej Polsceznajdowały nader żywe echo w krajach alianckich. Tajnymi drogami kurierskimi

przekazywano do Londynu syntetyczne opracowania przeznaczone do wykorzystania naforum międzynarodowym w celach informacyjnych, a ponadto dlaudokumentowania przyszłych polskich roszczeń odszkodowawczych i rewindyka-cyjnych. Na podstawie takich meldunków i sprawozdań, dotyczących między innymisytuacji w sprawach kultury, formułowano odpowiednie postulaty w notach rządu pol-skiego w Londynie. I tak w nocie wystosowanej przez rząd RP 3 maja 1941 r. dorządów państw sprzymierzonych i neutralnych w sprawie zachowania się okupantaniemieckiego w Polsce wskazano między innymi na fakty zniszczenia i grabieży dóbr kultury polskiej. Obszerny wyciąg z tej noty został opublikowany w 1941 r. przez polskie

Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Londynie, The German Occu-pation in Poland. Wpierwszych tygodniach 1942 r. ukazała się tamże polska „czarna księga", The German

131

Page 132: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 132/201

New Order in Poland, drugie jej wydanie pojawiło się w kwietniu 1942 r., trzecie — wmarcu 1943 r. Tom zawierał kilkaset stron dokumentów i fotografii poświęconychhitlerowskiej polityce eksterminacyjnej w Polsce w czasie od października 1939 r. dokońca czerwca 1941 r. 75-stronicową część dzieła poświęcono zagładzie kultury polskiej.

Tę książkę--dokument wręczono w styczniu 1942 r. uczestnikom konferencji międzyalianckiej 9 państw okupowanych przez Niemcy oraz obecnym tam obserwatorom zramienia wielkich mocarstw — Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, ZSRR i Chin —i z niektórych państw neutralnych.Jako jedna z pierwszych broszur cyklu Documents Re-lating to the Administration ojOccupied Countries in Eastern Europę wydawanego w Stanach Zjednoczonych przezPolish Information Center — ukazała się w 1942 r. książeczka nosząca tytuł GermanDestruction of Cultural Life in Poland.W 1944 r. wydano w Londynie książkę opracowaną przez Karola Estreichera — przywspółudziale Anny Marii Mars i Jerzego Żarneckiego — pod dwujęzycznym tytułem Cul-tural Losses of Poland. Index of Polish Cultural Losses during the German Occupation,1939—1944. Straty kultury polskiej. Katalog strat kultury pod okupacją niemiecką, 1939—1944. A skoro mowa o autorach tej książki — pisał we wstępie Estreicher — to pragnęwymienić w pierwszym rzędzie tych bezimiennych uczonych i miłośników kultury polskiej,co działalność Niemców w Polsce nieraz z narażeniem życia śledzili i uzyskanewiadomości przesyłali do Londynu, potem wymienić trzeba kurierów i emisariuszów, cozawozili pytania i przywozili odpowiedzi, i to nie tylko z Polski, ale z Niemiec samych.W początku 1945 r., ale jeszcze w czasie trwania drugiej wojny światowej, pojawiło się wGlasgow obszerne dwutomowe dzieło, Straty kultury polskiej 1939—1944, napisane

przez kilkudziesięciu autorów, pod redakcją Jana Hulewicza (ukrytego pod pseudonimemAdam Ordęga) i Tymona Terleckiego. Rzecz obejmuje wspomnienia i biografie uczonych,pisarzy, dziennikarzy, artystów plastyków, aktorów i działaczy kulturalnych, poległych,zamordowanych lub zmarłych w latach 1939—1944. Podobną, lecz znacznie szerzejujętą problematyką zajmuje się dzieło wydane również w pierwszych miesiącach 1945 r.w Londynie, The Nazi „Kultur" in Poland by several authors of necessity tem-porarilyanonymous. Książka obejmuje 21 obszernych szkiców monograficznych traktujących ozałożeniach programowych i praktyce okupanta w dziedzinie kultury w Polsce,Redaktorem całości dzieła i autorem jego części był wybitny historyk kultury i literatury

prof. Wacław Borowy. Do grona współautorów należeli między innymi Józef Grycz,Stanisław Lorentz i Witold Suchodolski55.Drogami polskiego ruchu podziemnego docierały również na Zachód publikacje literackiei naukowe wydawane konspiracyjnie w kraju, prace programowe, reportaże i relacje zobozów koncentracyjnych, specjalne — wydane w formie broszur — publikacje ocierpieniach i zagładzie ludności żydowskiej. Co najmniej kilkanaście takich edycjikonspiracyjnych przedrukowanych zostało w latach trwającej wojny w Wielkiej Brytanii iStanach Zjednoczonych, niekiedy i w krajach neutralnych, po polsku, po angielsku i winnych językach. I tak wspomniana już Antologia poezji współczesnej Jana Janiczka i

Stanisława Miłaszewskiego przedrukowana była w 1942 r. w Glasgow w języku polskim,a w 1944 r. tamże w języku angielskim, A Cali from Warsaw. Antology oj Underground

132

Page 133: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 133/201

Warsaw Poetry. Broszurę o Oświęcimiu, pióra Natalii Zarembiny, wydaną pierwotnie wWarszawie w 1942 r., przedrukowano w Londynie po polsku (w tomiku KronikiGeneralnej Guberni) w 1943 r., a po angielsku ukazały się w 1944 r. — edycja brytyjskaThe Camp oj Death i amerykańska Oświęcim, Carap oj Death, w Meksyku zaś w 1944 r.

edycja hiszpańska Oświęcim, campo de la muerte. Relacja Jankiela Wiernika, któremuudało się zbiec w sierpniu 1943 r. z ośrodka masowej zagłady w Treblince, Rok wTreblince, wydaną w Warszawie w początkach 1944 r., ogłoszono w tym samym roku poangielsku w Nowym Jorku — A Year in Treblinka. Wydany wiosną 1944 r. w Warszawie— staraniem tajnego Żydowskiego Komitetu Narodowego — tomik poezji, Z otchłani,zawierający wiersze poświęcone męczeństwu i walce narodu żydowskiego,przedrukowano w 1945 r. w Nowym Jorku po polsku, wszakże pod zmienionym tytułemPoezje getta, z wyjaśniającym podtytułem Z podziemia żydowskiego w Polsce. Obszernytom reportaży, Z pierwszej linii frontu, praca zbiorowa wydana w Warszawie wiosną 1943 r., przedrukowany został niebawem po polsku w Glasgow.Wprowadzone przez okupanta rygorystycznie realizowane norymberskie ustawyrasistowskie spowodować miały w założeniu i w konsekwencji całkowite wyizolowanie lu-dzi — których hitlerowcy uważali za Żydów — z kręgu polskiego życia kulturalnego. Wpraktyce ci twórcy polscy pochodzenia żydowskiego, którzy związani byli uprzednio zwłasnego wyboru z kulturą polską, więź tę nawet w najtrudniejszych i najtragiczniejszychwarunkach zachowali. Przymusowa izolacja Żydów w gettach i w innych miejscachodosobnienia w ciągu 1940 i 1941 r. wytworzyła sytuację szczególnie trudną. Ludzie,którzy ukryli się w nie żydowskim otoczeniu i do gett nie poszli, uczestniczyli w„normalnym" konspiracyjnym życiu kultury polskiej: byli wykładowcami i słuchaczami

tajnego szkolnictwa, tworzyli utwory literackie, współpracowali z tajną prasą polską itp.Większość jednak skazana była na warunki życia w dzielnicach zamkniętych, gdzie uciskokupanta i pauperyzacja były szczególnie dotkliwe. Szkolnictwo zostało w gettach w za-sadzie całkowicie zlikwidowane, choć w niektórych miastach dopuszczano w ciągu jednego roku szkolnego działanie szkół podstawowych oraz kursów szkoleniazawodowego. Prowadzono więc w gettach siłami osadzonych tam uczonych i pe-dagogów tajne nauczanie średnie (gimnazjalne i licealne), .i nawet wyższe w językupolskim. Najpoważniejszym osiągnięciem w tym zakresie było tajne studium medycyny wgetcie warszawskim pod pretekstem dozwolonego przez okupanta kursu

przysposobienia sanitarnego do walki z epidemiami. Zorganizował je profesor Uniwersytetu Warszawskiego Juliusz Zweibaum, a wśród wykładowców znajdował sięmiędzy innymi światowej sławy uczony prof. Ludwik Hirszfeld. W gettach ukazywała sięprasa tajna, zarówno w języku polskim, jak i żydowskim, prowadzona też była wograniczonym zakresie działalność artystyczna w dziedzinie muzyki, plastyki, teatru.W środowisku żydowskim, podobnie jak w polskim po tzw. stronie aryjskiej, prowadzonoz myślą o przyszłości prace dokumentacyjne dotyczące różnych zagadnień życiaspołecznego, w tym i rozlegle pojętych problemów kultury. Miało to miejsce zarówno w Łodzi, w Krakowie, jak i na szczególnie wielką skalę w getcie warszawskim z inicjatywy i

pod kierunkiem dr. Emanuela Ringelbluma.Ogólnie rzecz biorąc w najgorszych i najtragiczniejszych nawet warunkach dostrzec

133

Page 134: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 134/201

można było dążności twórcze, potrzeby kulturalne, a co więcej ludzie skazani przez oku-panta na los ofiar, prześladowani i poniżani, znajdowali nieraz źródło siły duchowej wwartościach kulturalnych: tradycji, słowie pisanym i mówionym, pieśni, melodii, rysunku-symbolu.

Dobitnym tego przykładem są postawy części ludzi osadzonych w gettach, ale takżeliczne przejawy aktywności kulturalnej w innych miejscach odosobnienia i udręki: whitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych. W większych skupiskachobozowych Polaków, jak na przykład w Oświęcimiu czy Ravensbruck, docharakterystycznych i ważnych przejawów konspiracyjnego życia kulturalnego należałypogadanki i odczyty (niekiedy mające cechy regularnego nauczania), recytacje poezji,zarówno repertuaru klasycznego, jak własnego autorstwa więźniów. Nie brakowało iprzykładów twórczości artystycznej wysokiego lotu, jak — przykładowo — Zofii GórskiejRomanowiczowej w Ravensbriick czy Tadeusza Borowskiego w Oświęcimiu.Próba charakterystyki modelu kultury polskiej w konspiracji pozwala, jak się zdaje, nasformułowanie kilku ogólniejszych spostrzeżeń:— Kultura narodowa w okupowanej przez Niemców Polsce w okresie drugiej wojnyświatowej poddana wyjątkowemu ciśnieniu okupanta i zagrożona w swojej istocie —przyjmując nowe formy i metody działania trwała, a nawet wykazywała tendencjęrozwojową.

—Do szczególnych cech tego okresu historycznego należała spontanicznośćinicjatyw społecznych w dziedzinie działań kulturalnych w różnych środowiskach i wróżnych częściach okupowanego kraju wyprzedzająca działania zorganizowane iinstytucjonalne.

—Wyjątkowa prężność środowisk twórców kultury pobudzona poczuciempotrzeby społecznej odbioru jej dóbr spowodowała, że 5-letni okres okupacji — mimokrwawych, ogromnych ofiar i dotkliwych strat materialnych — niestanowił takiej luki w ciągłości kultury polskiej, jaka powinna by powstać w wynikurealizacji założeń okupanta.Niezwykle ważną rolę spełnił w tym przypadku umiejętnie dostosowany do warunkówsystem tajnego nauczania orazsprawnego wydawania i rozpowszechniania prasy konspiracyjnej.—Cele niepodległościowe i wyzwoleńcze niezwykle w Polsce rozwiniętego ruchu

przeciwko okupantowi nadawały szczególny sens konspiracyjnie wytwarzanym i rozpowszechnianym wartościomkulturalnym. Uczestnictwow konspiracyjnej kulturze służyło w warunkach okupacji umacnianiu wspólnotynarodowej, budzeniu świadomościspołecznej, lepszemu rozumieniu i określeniu konkretnych celów walki.

—W konspiracji przejawiała się też dążność do zaspokojenia dość rozległychpotrzeb kulturalnych odbiorców,zarówno w kręgach inteligencji, jak w środowiskach miejsko-robotniczych oraz wśród

ludności wsi. Przyczyniło sięLo do wyraźnego zdemokratyzowania treści kulturalnych lak w dziedzinie tajnej oświaty,

134

Page 135: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 135/201

 jak tworzenia i odbiorudzieł sztuki (np. wiersz, pieśń, muzyka). Odnotować tu trzeba znaczenie rozwoju ruchupartyzanckiego znajdującegoszerokie poparcie w środowisku chłopskim i robotniczym. Samorodne pieśni i wiersze

partyzanckie uzyskiwały dużą popularność nie tylko na wsi, zasilając zarazem ludowy nurt w kulturze narodowej. Wśrodowiskach wielkomiejskich podobną rolę odgrywała plebejska pieśń czy piosenkauliczna.Elementem demokratyzacji kultury była też pełna swoboda przekazywania poglądów wprasie tajnej, swoboda ograniczona ryzykiem utraty wolności lub życia, lecz niedziałaniem jakiejkolwiek cenzury.W opisanych warunkach nastąpiła całkowita dekomercjalizacja kultury, kultura byłabowiem -— w intencji jej twórców jak i uczestników — jedną z najważniejszych formoporu narodowego.W treści tajnego nauczania, w uprawianych gatunkach artystycznych, w charakterzeczytelnictwa wreszcie manifestowało się — wbrew stanowisku hitleryzmu wobecSłowian, uważanych za podludzi — zdecydowane poczucie więzi społeczeństwapolskiego z kulturą łacińską i trwałym dorobkiem tradycji europejskiej.Nieludzka praktyka hitleryzmu nadawała obiektywnie — a tym bardziej w subiektywnejświadomości ludzi — wielkie humanistyczne znaczenie działalności kulturalnej wpodziemiu i określonym postawom moralnym z nią związanym. Znamienne dlakonspiracyjnej praktyki kulturalnej były wysokie aspiracje etyczne jej uczestników.Sięgniemy tu dla ich unaocznienia do jednego tylko syntetyzującego przykładu. Oto

wiosną 1943 r., w chwili gdy formacje SS i policji hitlerowskiej dokonywały właśnie naterenie warszawskiego getta masowej rzezi Żydów, prof. Józef Rafacz, kierownikkonspiracyjnych studiów akademickich prawa, w taki oto sposób zagaił swój wykład wprywatnym mieszkaniu dla grupy studentów tajnego uniwersytetu w Warszawie:Obok nas palą się żywi ludzie, słychać strzały, giną starcy, chorzy, kobiety i dzieci. Są toistoty tworzące tę wspólnotę najwyższego rzędu, jaką jest ludzkość. I to wszystko dziejesię zgodnie z zarządzeniami, poleceniami i przepisami państwa, w którym nauka prawastoi wysoko. Generalny Gubernator dr Frank to prawnik, i to prawnik wybitny, prezesNiemieckiej Akademii Prawa. Większość wyższych urzędników niemieckiej administracji

w Polsce to również prawnicy... Po cóż w takim razie uczyć się prawa? Czy to ma wogóle jakiś sens... Ustawa jest ustawą, prawo prawem, a człowiek jest człowiekiem,któremu ono ma służyć. Przepisy stwarzają ramy, na ogół formalne. Żywy człowiek wy-pełnia je swoją treścią. I od żywego człowieka zależy wszystko. Dlatego to dobrze, że wysię właśnie dziś uczycie prawa, ażeby obracać je na dobro ludzi, nie na śmierć, a naobronę słabych i chorych, kobiet i dzieci. Wy, zbrojni w swoją wiedzę prawa,będziecie musieli też dopilnować, by ci, którzy dziś prawa używają na pohańbienie izagładę człowieka, ponieśli karę, karę przepisaną prawem. Na straży każdego prawamusi stać człowiek, bo człowiek jest najważniejszy, a jego prawo do życia

najważniejszym prawem..

135

Page 136: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 136/201

TAJNA PRASA W OKRESIE OKUPACJI NIEMIECKIEJ I JEJ ROLA W ŻYCIUSPOŁECZEŃSTWA

Na terenie państwa polskiego ukazywało się w latach poprzedzających bezpośrednio

wybuch II wojny światowej około 2700 czasopism, w tym 184 dzienniki i 482 tygodniki.Polskie Radio rozporządzało dziesięcioma stacjami nadawczymi i kilkoma podstacjami,obejmującymi swym zasięgiem niemal cały kraj.W okresie działań wojennych na terenie Polski we wrześniu 1939 r. prasa lokalnaukazywała się we wszystkich większych miastach aż do chwili ich zajęcia przez armieokupacyjne, przy czym szczególnie ważną rolę społeczną spełniała prasa codzienna wczasie trzytygodniowego oblężenia Warszawy .Okres okupacji stworzył warunki całkowicie nowe, pod wszystkimi względami bezprecedensu w dotychczasowych dziejach państwa i społeczeństwa. Odnosiło się torównież do problemów życia kulturalnego oraz działalności prasy. Wstępna decyzjaHitlera, że Polska ma być traktowana jak kolonia (Polen soli wie eine Kolonie behandeltwerden), ujawniona przez Hansa Franka 3 października 1939 r., znalazła niebawembardzo konkretną wykładnię praktyczną. Szereg dokumentów hitlerowskich zewstępnego okresu okupacji Polski wskazuje na zamiar fizycznej likwidacji inteligencjipolskiej, konsekwentnie potem realizowany. Dziennik Hansa Franka zawiera pod datą 31października 1939 r. zapis dotyczący konferencji odbytej w Łodzi z udziałem ministraRzeszy dr. Goebbelsa, który stwierdził jednoznacznie, że cała polska organizacjarozpowszechniania wiadomości musi być zdruzgotana. Polakom nie należy pozostawićaparatów radiowych i dopuścić tylko czysto informacyjne dzienniki, żadnej prasy

problemowej. Tak sformułowane założenia programowe były właściwie tylkopotwierdzeniem istniejącego stanu rzeczy, gdyż prasa polska została w październiku1939 r. już całkowicie zlikwidowana, a szereg zarządzeń z października i listopada 1939r., podpisanych przez Hansa Franka, który objął tymczasem urząd GeneralnegoGubernatora z siedzibą w Krakowie, sankcjonowało tylko fakty dokonane. Zakazposiadania przez Polaków aparatów radiowych i przymusowa konfiskata całego sprzęturadiowego przeprowadzona w okresie od końca października do końca grudnia 1939 r.zniszczyły do reszty istniejący system przekazywania informacji.Na miejsce zlikwidowanej prasy polskiej okupant założył własne gazety i czasopisma dla

Polaków w Generalnej Guberni: dzienniki „Nowy Kurier Warszawski", „Goniec Kra-kowski", „Kurier Częstochowski", „Nowy Głos Lubelski", „Kurier Kielecki", „DziennikRadomski" oraz „Dziennik Poranny" (w Krakowie), „Nowy Czas" (w Krakowie, czasowo wKielcach), a od sierpnia 1941 także „Gazeta Lwowska", czasopisma — „IlustrowanyKurier Polski" i „Siew" (w Krakowie) oraz „7 dni", „Fala" i „Co miesiąc powieść" (wWarszawie). Wydawane przez Urząd Propagandy w Generalnej Guberni w złym językupolskim, zawierały przekłady wybranych artykułów z organu NSDAP „Vblkischer Beobachter" oraz prasy niemieckiej wychodzącej w Polsce, podawały komunikatynaczelnego dowództwa armii niemieckiej, prowadziły wulgarną propagandę

antyżydowską i propagandę przeciwko państwom alianckim, przynosiły nieco informacjilokalnych, zarządzeń i ogłoszeń. Nie były, o więc pisma polskie, tylko organy propagandy

136

Page 137: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 137/201

hitlerowskiej w języku polskim i za takie też powszechnie uchodziły ".Było zjawiskiem bardzo charakterystycznym i związanym zarówno z żywotnością starej, jeszcze z okresu zaborów wywodzącej się tradycji wydawania prasy tajnej, jak i zezdecydowaną wolą oporu wobec okupanta, że pierwsze numery konspiracyjne wydanych

czasopism ukazały się w Warszawie już w początkach października 1939 r.,wyprzedzając o kilka dni wydanie pierwszych numerów prasy hitlerowskiej w językupolskim, zorganizowanej przez okupanta 7. Pojawienie się prasy tajnej było dlaspołeczeństwa polskiego jednym z najwcześniejszych, dostrzegalnych przejawówtworzenia się instytucjonalnych ośrodków oporu, organizacji wojskowych i cywilnych,powoływanych równocześnie z wkraczaniem armii okupacyjnej. Przyrost ilościowy i jakościowy prasy tajnej był szybki, a nawet gwałtowny. W ciągu jednego kwartału, dokońca 1939 r. pojawiło się łącznie prawie 40 tytułów czasopism, w roku 1940 było ich jużprzeszło 200, w trakcie roku 1941 około 300, w 1942 r. ponad 400, w 1943 r. ponad 500,a w 1944 r. już ponad 600 8. Ogólną liczbę tytułów prasy polskiej wydawanej konspira-cyjnie na terenach okupowanych przez Niemców określa się na około 1500 9. Tak więcpolska prasa konspiracyjna zajmuje pierwsze miejsce wśród prasy ruchu oporu w okupo-wanych krajach Europy. Jest to godne uwagi, zważywszy, że terror hitlerowski w żadnymz okupowanych krajów nie był tak bezwzględny, jak w Polsce, a zatem konspiracyjnadziałalność wydawnicza odbywała się w Polsce w znacznie trudniejszych warunkach niżw krajach Europy Zachodniej.Główne organizacje wojskowe i stronnictwa polityczne odgrywały w konspiracyjnymruchu wydawniczym dominującą rolę, zarówno pod względem liczby tytułów wydawa-nych czasopism tajnych, jak i ich jakości merytorycznej i technicznej. Około 60% ogólnej

liczby prasy tajnej pojawiało się nakładem tego typu organizacji. Natomiast pozostałe40% tytułów wydawały małe grupy niepodległościowe, liczące niejednokrotnie zaledwiekilkunastu lub kilkudziesięciu członków, ale często bardzo żywotne i ruchliwe.Działalność niektórych mniejszych organizacji ruchu oporu sprowadzała się niekiedy wpraktyce do wydawania czasopism tajnych i uczestniczenia w akcji propagandowej prze-ciwko okupantowi.Ruch wydawniczy w warunkach konspiracji był z natury rzeczy nieustabilizowany, ażywot znacznej liczby pism krótki. Zdarzało się, że po wydaniu kilku numerów pismoprzestawało wychodzić wskutek aresztowania redaktorów, wykrycia drukarni przez

Gestapo albo braku środków materialnych. Ale prasa głównych ośrodków konspiracyj-nych wydawana była z godną podkreślenia systematycznością. Co najmniej 3 pismatajne, wśród nich tygodnik „Biuletyn Informacyjny", ukazywały się systematycznie od je-sieni 1939 r. do stycznia 1945 r., a więc w ciągu 63 miesięcy, ale aż w obrębie siedmiu latkalendarzowych, 17 pism w obrębie sześciu lat kalendarzowych, aż 90 pism w obrębieczterech lat kalendarzowych, około 240 pism regularnie ponad dwa lata, a pozostałe wciągu roku, kilku miesięcy, a niekiedy tylko kilku tygodni.Pod względem geografii ukazywania się czasopism konspiracyjnych główny terenwydawniczy stanowiły ziemie Polski centralnej, objęte w okresie okupacji granicami tzw.

Generalnego Gubernatorstwa, tj. okręgi: Warszawa, Kraków, Radom i Lublin, a po 1941r. także Lwów. Na tych terenach ukazywało się 90% całej prasy konspiracyjnej.

137

Page 138: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 138/201

Pozostałe 10% przypadało na teren okręgów wcielonych jesienią 1939 r. do Rzeszy, awięc Pomorza, Poznańskiego, Lodzi i Śląska, lub na tereny położone na wschód odBugu, wchodzące po 1941 r. w skład tzw. Ostlandu. W samej Warszawie, największymośrodku polskiego życia społecznego i politycznego na okupowanych terenach,

wydawano ponad 60% całej prasy tajnej. Pozostawało to oczywiście w związku zeskupieniem się w Warszawie wszystkich kierowniczych ośrodków polskiego ruchukonspiracyjnego. W Warszawie również regularnie drukowano niektóre czasopismaprzeznaczone dla terenów wcielonych do Rzeszy, po czym całe nakłady przesyłano domiejsca przeznaczenia w celu ich lokalnego rozkolportowania.Większość prasy konspiracyjnej stanowiły tygodniki oraz pisma ukazujące się rzadziejniż raz w tygodniu. Jednakże znane są również dość liczne pisma codzienne. Wpewnych okresach, szczególnie w latach 1943—1944, pojawiało się np. w samejWarszawie naraz 10 pism i komunikatów codziennych, wśród nich przypominającenormalną prasę popołudniową „Dzień Warszawy", „Nowy Dzień" i „Demokrata".Dominujące znaczenie miała prasa informacyjna, podająca wiadomości o prawdziwejsytuacji na frontach wojny i różnorodne wiadomości z okupowanego kraju lub lokalne z jednego okręgu, dotyczące np. faktów terroru i niektórych przejawów działalnościpodziemia. Pisma informacyjne przynosiły też zazwyczaj krótkie artykuły o charakterzekomentarza do sytuacji międzynarodowej — politycznej lub wojskowej — oraz różneartykuły na tematy związane z potrzebami chwili. Ogłaszano w nich komunikaty,zarządzenia, ostrzeżenia oraz wyroki wydawane przez kierownicze ośrodki podziemiawojskowego i cywilnego. Niektóre pisma informacyjne wydawano w formie zwięzłychstylistycznie komunikatów, których treść ograniczała się do aktualnych wiadomości radia

londyńskiego.Liczne pisma o charakterze ideowo-programowym, reprezentujące różne kierunki ideowei polityczne, zawierały artykuły, a nieraz i obszerne rozprawki teoretyczne dotycząceprogramu życia społecznego, gospodarczego lub politycznego w Polsce po wojnie,często też artykuły polemiczne z innymi pismami tajnymi.Spośród prasy socjalistycznej wymienić tu trzeba przede wszystkim „Zagadnienia"(październik 1940 — lipiec 1942), „Wolność" (1940 — lipiec 1944), „Płomienie" (styczeń1942 — czerwiec 1944), ponadto „Barykadę Wolności" (czerwiec 1940 — kwiecień 1942)i „WRN" (1940 — czerwiec 1944); ludowej — „Przebudowę" (listopad 1941 — marzec

1943) i jej kontynuację „Polskę Ludową" (kwiecień 1943 — czerwiec 1944), „Prawdazwycięży" (czerwiec 1941 — marzec 1942) i „Orkę" (kwiecień 1942 — czerwiec 1944);obozu narodowego — „Walkę" (kwiecień 1940 — styczeń 1945), „Wielką Polskę"(wrzesień 1941 — październik 1944), a także dwutygodnik „Szaniec" (grudzień 1939 —styczeń 1945) i „Nową Polskę" (maj 1941 — czerwiec 1944), miesięcznik „Pobudka"(październik 1939 — maj 1944); środowisk Chrześcijańskiej Demokracji — „Naród"(listopad 1940 — grudzień 1943) i „Reformę" (październik 1942 — lipiec 1944);piłsudczy-ków — „Myśl Państwową" (wrzesień 1941 — lipiec 1944) i „Drogę" (wrzesień1943 — czerwiec 1944); Konwentu Organizacji Niepodległościowych oraz „Przegląd

Polityczny" (kwiecień 1942 — czerwiec 1944) i „Państwo Polskie" (październik 1942 —lipiec 1944) Obozu Polski Walczącej. Poglądy Stronnictwa Demokratycznego wyrażały

138

Page 139: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 139/201

„Nowe Drogi" (1941—1944), a od lata 1943 r. także „Głos Demokracji", organlewicowego odłamu SD — Stronnictwa Polskiej Demokracji. Zbliżone do StronnictwaDemokratycznego było pismo problemowe „Polska walczy" (lipiec 1940 — lipiec 1944)wydawane przez grupę „Olgierda" (Henryka Józew-skiego). Pismem problemowym

inteligencji katolickiej był miesięcznik „Prawda" (kwiecień 1942 — sierpień 1944), organFrontu Odrodzenia Polski.Poważne znaczenie — ze względu na specyficzne potrzeby chwili — miała prasainstrukcyjna poświęcona szkoleniu wojskowemu, wydawana przede wszystkim przezorganizacje wojskowe dla swoich członków, jak np. „Żołnierz Polski", „Insurekcja",„Towarzysz Pancerny", „Saper". W periodykach tego rodzaju ukazywały się m.in. dane opostępach techniki wojennej, nowych typach broni, sposobie używania materiałówwybuchowych do celów dywersji i sabotażu, odpowiednie schematy rysunkowe.W ciągu 1942 r. odnotować należy pojawienie się i stopniowy rozwój prasykomunistycznej, co związane było bezpośrednio z założeniem w styczniu tego roku przezwysłanników z Moskwy (tzw. Grupę Inicjatywną) Polskiej Partii Robotniczej i jej agend(wojskowych, młodzieżowych itd.). Pośród czasopism PPR, GL (potem AL) i ZWM zanajważniejsze uznać można pismo KC PPR „Trybunę Wolności" (luty 1942 — lipiec1944), „Okólnik Polskiej Partii Robotniczej", wydawany w latach 1942—1944 jako pismowewnętrzne „tylko dla członków partii", i „Poradnik Oświatowy" (październik 1943 —lipiec 1944), pismo Zarządu Głównego Związku Walki Młodych w Warszawie ".W miarę rozwoju prasy tajnej postępowała jej specjalizacja, której bardzo znacznystopień osiągnięto w roku 1942 i w latach następnych. Ukazywały się więc wydawnictwatypu agencyjnego, zawierające wiadomości dla prasy z kraju i zza granicy, artykuły,

komunikaty władz podziemnych. Do najpopularniejszych wydawnictw specjalistycznychnależały „Agencja Prasowa" (wrzesień 1940 — styczeń 1945), „Polska InformacjaPrasowa" (1940 — marzec 1944), „Agencja Zachodnia" (1943—1944), „AgencjaInformacyjna Wieś" (luty 1943 — lipiec 1944), „Agencja Informacyjna Kraj" (lipiec 1943 —styczeń 1945). Wydawano na użytek wewnętrzny większych organizacji tajnych lub teżpewnej grupy redakcji prasy tajnej przeglądy prasy konspiracyjnej, prasy hitlerowskiej,prasy państw neutralnych, obszerniejsze opracowania dotyczące niektórych zagadnieńpolityki czy gospodarki światowej. Tego rodzaju wydawnictwa agencyjne i wewnętrznebyły szczególnie chętnie wykorzystywane przez redakcje mniejszych czasopism,

dysponujących ograniczonymi możliwościami uzyskiwania wszechstronnych informacjiwe własnym zakresie.W latach 1942—1944 rozwinęła się też prasa o charakterze literacko-kulturalnym,ogółem ponad 25 tytułów, z których najpoważniejsze pojawiały się w Warszawie („Sztukai Naród", kwiecień 1942 — lipiec 1944; „Przełom", wrzesień — październik 1943; „Lewą marsz", listopad 1942 — grudzień 1943; „Kultura Jutra", styczeń 1943 — czerwiec 1944;„Przegląd Spraw Kultury", luty 1943 — listopad 1943; „Nurt", marzec 1943 — maj 1944;„Sprawy Narodu", lipiec — lipiec 1944; „Kultura Polska", 1943—1944; „Dźwigary",grudzień 1943 — kwiecień 1944; „Sprawy Kultury", 1944) i w Krakowie („Miesięcznik

Literacki", listopad 1942 — czerwiec 1943, efemerycznie też „Naród i Kultura", 1941)1S.W prasie tej poruszano zagadnienia programowe życia kulturalnego — literatury, teatru,

139

Page 140: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 140/201

muzyki i plastyki, publikowano oryginalne utwory poetyckie i prozaiczne.Charakterystyczny jest związek rozwoju czasopiśmiennictwa kulturalnego z rozwojemżycia umysłowego. I tak szczególnie w latach 1942—1943 wraz z nader bujnym życiemumysłowym w środowiskach tajnych uniwersytetów (Warszawskiego i Ziem Zachodnich)

w Warszawie oraz w Krakowie krystalizują się i krzepną nowe formy życia kulturalnego:salony literackie, wieczory autorskie, konkursy na utwory oraz inne inicjatywy kulturalne,muzyczne, plastyczne. Towarzyszy im żywa działalność konspiracyjna antykwariuszy,księgarzy i bibliotekarzy w zakresie udostępniania druków zakazanych u.Nader charakterystyczny dla żywotności i postawy psychicznej inteligencji polskiej wwarunkach okupacji jest fakt ukazywania się kilkunastu czasopism satyrycznych, o treściantyhitlerowskiej, zawierających dowcipy, wierszyki i karykatury rysunkowe. Szczególniegodne uwagi są wśród tych wydawnictw „Lipa" (wrzesień 1940 — marzec 1941) i„Szpilka" (1940) oraz „Moskit" (1943) w Warszawie i najdłużej ukazujące się pismosatyryczne, tygodnik „Na ucho..." (czerwiec 1943 — styczeń 1945) w Krakowie 15.Pojawiły się liczne pisma przeznaczone dla działającego konspiracyjnie harcerstwa(„Źródło", „Dęby", „Drogowskaz", „Pismo Młodych", „Brzask", „Bądź gotów", „Wigry",„Dziś i jutro", „Patrol Harcerski"); dla młodzieży różnej orientacji („Młodzież", „MłodaDemokracja", „Walka Młodych", „Młoda Polska", „Młodzież Rzeczypospolitej", „Młodzieżsocjalistyczna", „Młody Nurt", „Młodzież Imperium", „Prawda Młodych", „MłodzieżWalcząca", „Młodzi idą", „Skrzydła", „Watra" 16; pisma dla kobiet (np. „Służba Kobiet"), wtym specjalnie dla kobiet na wsi („Żywią"); dla dzieci („Biedronka"), pisma o charakterzeteoretyczno-eko-nomicznym (np. „Technika w Gospodarce Narodu"); tajne pismo lotnicze(„Wzlot"), w którym obok materiałów o charakterze teoretyczno-technicznym ogłaszano

informacje dotyczące lotnictwa polskiego na Zachodzie; taternickie („Taternik"), a nawetpismo wydawane przez grono lekarzy poświęcone problemom medycyny społecznej(„Abecadło lekarskie").Odrębną problematykę reprezentowały pisma żydowskie wydawane głównie w latach1940—1942, a więc w okresie poprzedzającym ostateczną zagładę ludności żydowskiej,zarówno w gettach, jak i poza gettami. Znanych jest ponad 20 pism konspiracyjnychwydawanych w języku żydowskim lub hebrajskim, a nadto około 20 czasopismwydawanych przez różne organizacje żydowskie w języku polskim. Polityczniereprezentowała ta prasa zarówno poglądy komunistyczne, socjalistyczne (pisma

„Bundu"), jak też kilka grup syjonistycznych ".Zasadniczymi źródłami materiału redakcyjnego dla prasy tajnej były:nasłuchy radia zagranicznego prowadzone systematycznie albo siłami redakcji, albo(częściej) przez wyspecjalizowane zespoły osób w ciągu całej doby;omówione już wydawnictwa agencyjne;sieć własnych korespondentów i informatorów;zarządzenia, odezwy, apele, komunikaty itp., przekazywane do redakcji przezKierownictwo Walki Cywilnej, Kierownictwo Walki Konspiracyjnej, Kierownictwo WalkiPodziemnej, Delegaturę Rządu na Kraj lub dowództwo Armii Krajowej bądź też przez

władze organizacji tajnej — cywilnej lub wojskowej — wydającej dane pismo (np. do-wództwo GL, AL, PAL, NSZ, kierownictwo „Rocha", PPR czy ZWM).

140

Page 141: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 141/201

W skład redakcji pism tajnych wchodzili zawodowi dziennikarze przedwojenni, działaczepolityczni i społeczni oraz ludzie dorywczo zaangażowani w tę pracę. W poważniejszychczasopismach byli to często pracownicy naukowi wyższych uczelni lub inniprzedstawiciele inteligencji twórczej, w pismach politycznych poszczególnych środowisk,

a szczególnie w prasie terenowej, niekiedy też przyuczeni amatorzy-społecznicy. Ścisłezespoły redakcyjne były ze względu na warunki bezpieczeństwa zazwyczaj bardzonieliczne, najwyżej dwu—trzyosobowe. Artykuły nadchodzące spoza redakcjiotrzymywano nierzadko drogą organizacyjną, niekiedy od nieznanego autora. Wartozauważyć, że polscy literaci i dziennikarze, czynni zawodowo w okresie przedwojennym,zachowywali solidarną postawę bojkotu wobec wszelkich inicjatyw wydawniczychhitlerowskich, z wyjątkiem dosłownie kilku wypadków w całym kraju w ciągu pięciu latokupacji. Olbrzymia większość ludzi pióra współpracowała natomiast systematycznie lubdorywczo z prasą tajną.Osobne zagadnienie stanowią metody wytwarzania prasy tajnej w Polsce. Wszystkiewiększe drukarnie przejęte zostały od razu na początku okupacji przez władze hitle-rowskie. Małe drukarenki akcydensowe zaś pracowały pod stałą, ścisłą kontrolą. W tychwarunkach nie było możliwe w Polsce wykorzystywanie normalnie pracujących zakładówdrukarskich w celu produkcji prasy tajnej, jak to robiono z powodzeniem np. we Francjilub w Holandii. Wytwarzanie prasy tajnej musiało się więc odbywać w specjalnie w tymcelu przygotowanych, zamaskowanych pomieszczeniach, najczęściej pod ziemią 1S.Mniej więcej 2/3 tytułów prasy tajnej w kraju wytwarzano techniką powielaczową, a 1/3pism wydawano w postaci drukowanej. W wojennych, złych warunkach lokalowych, aszczególnie w przeludnionych środowiskach wielkomiejskich, nawet urządzenie

powielarni natrafiało na poważne trudności, które znacznie wzrastały, gdy trzeba byłozainstalować maszyny drukarskie. Mimo to w okupowanej Polsce uruchomiono w sumieokoło 400 tajnych powielarni i drukarni, z których co najmniej połowa znajdowała się wWarszawie. Prasa tajna ukazywała się niemal bez przerwy, a na miejsce wykrytychdrukarń i powielarni powstawały nowe, organizowane z wielkim wysiłkiem.Najpoważniejszy ośrodek drukarstwa tajnego, tzw. Tajne Wojskowe ZakładyWydawnicze, obejmujące sieć drukarń Armii Krajowej w Warszawie, miały w latach 1943—1944 w mieście równocześnie czynnych sześć zakładów drukarskich oraz pracownieintroligatorskie, litograficzne i chemigraficzne. Tzw. Centralna Technika PPR składała się

w połowie 1944 r. z trzech drukarń i kilku powielarni, nie licząc zakładów pomocniczych.Trudności techniczne, na jakie natrafiali organizatorzy i pracownicy drukarń tajnych,związane były zarówno z zamaskowaniem samych lokali, z ich wentylacją, z dostawą prądu, wyposażeniem w sprzęt poligraficzny, jak i stałym zaopatrywaniem w papier, anastępnie ekspedycją nakładu. Wszystkie te czynności związane z pracą drukarńspełniano w warunkach nieustannego zagrożenia. Przyjrzyjmy się choćby problemowizaopatrzenia w papier. Przeciętne pismo konspiracyjne wydawane techniką powielaczową ukazywało się w objętości od 1 do 3 kart (od 2 do 6 stron), w nakładzie odparuset do tysiąca egzemplarzy, choć w niektórych wypadkach nakłady pism

powielanych sięgały paru tysięcy egzemplarzy. Pisma drukowane wydawane były wnakładach od 3—4 do kilkunastu tysięcy egzemplarzy. Niektóre z nich miały jednak

141

Page 142: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 142/201

nakłady rzędu 20 tysięcy egzemplarzy i więcej, a najpoczytniejsze czasopismokonspiracyjne w Polsce, organ Armii Krajowej, tygodnik „Biuletyn Informacyjny" osiągnąłw latach 1943—1944 nakład powyżej 40 tysięcy egzemplarzy. Pisma drukowane miałyprzeważnie od 8 do 16 stron druku, zazwyczaj w formatach 17X24 cm lub 11X14 cm. Na

wyprodukowanie jednego tylko numeru „Biuletynu Informacyjnego" zużywano w latach1943—1944 około 840 kg papieru, a zużycie papieru jednej tylko — cytuję przykładowo— drukarni nr 4 Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych w Warszawie wynosiłookoło 1400 kg tygodniowo. Próba przemnożenia tych liczb — nawet w najostrożniejszymprzybliżeniu — przez liczbę tytułów pism wydawanych z różną częstotliwością w całymkraju, prowadzi do wniosku, że tajne drukarnie zużywały miesięcznie w Polsce setki tonpapieru. Papier zaś był w warunkach wojennych artykułem reglamentowanym i nadzo-rowanym przez okupanta; nie tylko jego nabywanie, ale już sam transport byłprzedsięwzięciem trudnym i wysoce ryzykownym. Mimo to polskie organizacjepodziemne potrafiły zapewnić swoim drukarniom regularne dostawy papieru, zarównowykradanego z magazynów niemieckich, jak i kupowanego na czarnym rynku, jakwreszcie uzyskiwanego w drodze przekupstwa skorumpowanych pracowników aparatuadministracyjnego okupanta.Znalezienie odpowiednich metod kolportażu prasy tajnej, tj. takich, które gwarantowałybymożliwie szerokie jej rozpowszechnienie przy równoczesnym zachowaniu maksimumbezpieczeństwa, nastręczało poważne trudności, niewiele mniejsze niż sam proceswytwarzania prasy. System kolportażu, dość prymitywny w pierwszych kilkunastu mie-siącach okupacji, rozwijał się i doskonalił w miarę nabywania doświadczeń, arównocześnie wzrostu zadań, tj. stałego zwiększania się liczby tytułów czasopism

konspiracyjnych i wysokości ich nakładów. Doskonalenie tego systemu polegało przedewszystkim na utworzeniu we wszystkich większych organizacjach tajnych prowadzącychdziałalność wydawniczą wyspecjalizowanych i stosunkowo bardzo nielicznych zespołówludzi, którzy zajmowali się tzw. centralnym kolportażem. Były to szczególnieniebezpieczne czynności, polegające na niedostrzeżonym wywiezieniu całego nakładupisma z tajnej drukarni czy powielarni do jednego lub kilku lokali rozdzielczych,skąd dopiero przekazywano mniejsze paczki z prasą tajną na tzw. punkty i podpunkty,transport odbywał się wózkiem rowerowym, dorożką, w mniejszychmiejscowościach zwykłym wozem konnym, niekiedy samochodem, przy czym nie można

zapominać, że zasadniczo nie było w okresie okupacji samochodów stanowiącychprywatną własność Polaków. Szczególną rolę w rozpowszechnianiu prasy spełniałykobiety, one bowiem główne tworzyły zespoły kolportażowe. Mniejsze ilości prasyprzenoszono pod ubraniem lub w torbach; dopiero w ostatnich dwóch latach okupacjiposługiwano się w tym celu często specjalnymi torbami lub teczkami i walizkami zpodwójnym dnem, szczególnie w wielkich miastach. Przy przewozie prasy z miasta domiasta korzystano niekiedy z usług olejarzy i kierowców samochodów ciężarowych,zaprzysiężonych członków danej organizacji lub ludzi przez nią rekomendowanych.Lokale, w których dokonywano rozdziału prasy lub v których przechowywano

przejściowo większe jej ilości, wyposażone były zazwyczaj w specjalne, dobrzezamaskowane skrytki pod podłogą, w murach, piecach, niekiedy w meblach. To samo

142

Page 143: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 143/201

dotyczyło mieszkań lub pomieszczeń różnych polskich biur czy instytucji, w którychpracowali redaktorzy prasy tajnej. Znane są liczne wypadki nieodnalezienia przez policjęhitlerowską tego rodzaju skrytek, mimo przeprowadzenia rewizji.Żadne środki ostrożności nie mogły jednak zapobiec w sposób idealny wsypom i

aresztowaniom. Kolportaż lub choćby posiadanie pojedynczych egzemplarzy prasy tajnejstanowiły stosunkowo bardzo często przyczynę aresztowań. Represje nie zdołały jednakani zahamować, ani nawet w poważniejszym stopniu ograniczyć stałego, wprostlawinowego rozwoju prasy tajnej w okupowanej Polsce.Wykrycie tajnej drukarni, magazynu lub punktu rozdzielczego prasy przez Gestapopowodowało niemal zawsze śmierć wszystkich ujętych tam osób, a w rzadkich tylkowypadkach zesłanie ich do obozów koncentracyjnych, co zresztą często także równałosię śmierci. Gestapo stosowało w podobnych sytuacjach zasady zbiorowejodpowiedzialności, dokonując masowych aresztowań lokatorów całych kamienic lubnawet mieszkańców okolicznych ulic. Czytelników tajnej prasy traktowano na równi z jejdostawcami, a posiadanie jednego egzemplarza tajnego druku wystarczało do osadzeniaw obozie koncentracyjnym. Rozmiar strat ludzkich poniesionych przez społeczeństwopolskie w związku z wytwarzaniem, rozpowszechnianiem i czytaniem prasy tajnej możnanależycie ocenić tylko przy rozpatrzeniu zakresu jej rozpowszechnienia, a tym samymstopnia oddziaływania. Każdy egzemplarz tajnego pisma czytany był przez parę, aniekiedy nawet przez kilkanaście rodzin. Dość powszechnie przestrzegano zwyczajunieniszczenia czasopisma możliwie jak najdłużej. W tych warunkach pismo wydawane wnakładzie kilku tysięcy egzemplarzy trafiało do kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcyczytelników. Centralne zaś, najbardziej poczytne pisma wojskowe i periodyki głównych

stronnictw politycznych w podziemiu czytane były przez paręset tysięcy ludzi. Byli to przytym czytelnicy stali, oczekujący w określonym terminie na otrzymanie numeru.Poczynania większości czasopism tajnych (poza prasą lewicy rewolucyjnej i prasą skrajnej prawicy politycznej) koordynowane były w pewnym stopniu przez jeden z dwóchośrodków:

Biuro Informacji i Propagandy (BIP) Związku Walki Zbrojnej, a od lutego 1942 r. ArmiiKrajowej;Departament Informacji i Prasy w Delegaturze Rządu na Kraj.

Biuro Informacji i Propagandy było wydawcą całej prasy AK, a poza tym prowadziło naużytek Komendy Głównej tej organizacji wojskowej oraz Naczelnego Dowództwa Pol-skich Sił Zbrojnych w Londynie stałą analizę treści publikacji konspiracyjnych (zarównoprasy, jak i innych druków) w ramach badania opinii publicznej w kraju. Wśródkilkudziesięciu różnych komórek organizacyjnych wchodzących w skład tego biurafunkcjonował m.in. referat, w którym opracowywano „Tygodniowe SprawozdaniaPrasowe", przegląd treści centralnej prasy tajnej wszystkich kierunków politycznych. Naczele Biura Informacji i Propagandy, będącego w ramach organizacji ZWZ-AK VIOddziałem Sztabu w Komendzie Głównej, mającym swe odpowiedniki w sztabach

poszczególnych okręgów, stał oficer dyplomowany w randze pułkownika, ale olbrzymią większość personelu stanowili przedwojenni pracownicy naukowi wyższych uczelni z

143

Page 144: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 144/201

wykształceniem humanistycznym, prawniczym lub ekonomicznym, dziennikarze, literaci.Departament Informacji i Prasy Delegatury Rządu był wydawcą prasy Delegatury (przedewszystkim oficjalnego jej organu, tj. dwutygodnika „Rzeczpospolita Polska", ukazującegosię w Warszawie od marca 1941 r.), a ponadto czynnikiem koordynacji i opieki w

stosunku do prasy tych stronnictw politycznych ogólnokrajowego ruchu podziemnego,które wchodziły w skład rządu emigracyjnego, popierały go lub co najmniej uznawały.Departament Informacji i Prasy subwencjonował częściowo wydawanie niektórych publi-kacji konspiracyjnych, a ponadto organizował bazę techniczno-drukarską, niezależną odsieci drukarń wojskowych. W odpowiednich komórkach Departamentu prowadzonorównież stałą analizę działalności prasowo-politycznej w okupowanym kraju iprzygotowywano systematycznie odpowiednie materiały informacyjno-sprawozdawczedla pełnomocnika Rządu na Kraj i dla Rządu RP w Londynie.Prasa Polskiej Partii Robotniczej, Związku Walki Młodych, Gwardii Ludowej, a potemArmii Ludowej miała — jak już wspomniano — własny ośrodek wydawniczy (tzw.Centralną Technikę) i sieć kolportażu, zorganizowane całkowicie niezależnie od instytucjiwojskowych i cywilnych „podziemia londyńskiego". Podobnie rzecz się miała wodniesieniu do akcji wydawniczej niektórych grup prawicowych. Zarówno grupa„Szańca", Narodowe Siły Zbrojne, jak i Ruch „Miecza i Pługa" organizowały we własnymzakresie technikę drukarską i kolportaż wytwarzanych druków.Znaczenie społeczne naszej prasy konspiracyjnej i jej autorytet należały do najbardziejinteresujących fenomenów psychologicznych życia społecznego w okresie okupacji.Anonimowi ludzie, przemawiający w imieniu swoich środowisk (grup, partii, stronnictw), wnie podpisanych artykułach, do nieznanych czytelników, za pośrednictwem tajnie

kolportowanych pism wpływali w bardzo poważnym stopniu na kształtowanie poglądów ina wytwarzanie się określonych norm postępowania akceptowanych przez opiniępubliczną. Ogłaszane w prasie konspiracyjnej zarządzenia Kierownictwa Walki Cywilnejczy — od lipca 1943 r. — Kierownictwa Walki Podziemnej, wskazówki, zalecenia iostrzeżenia powtarzane z ust do ust, żyły potem własnym życiem również wśród tychludzi, do których prasa tajna nie zawsze docierała i znajdowały w poważnym stopniu po-słuch w różnych sprawach — zarówno większej, jak i mniejszej wagi — dotyczącychpostawy wobec okupanta lub manifestowania pewnych form solidarności narodowej. Z jednej strony społeczeństwo spodziewało się i oczekiwało od prasy tajnej informacji o

faktach i wskazówek postępowania, z drugiej zaś prasa stymulowała tego rodzajupostawę, przyczyniając się do wytworzenia swego rodzaju nawyku liczenia się z treścią „gazetek" (jak wówczas często periodyki tajne nazywano).Jednym z zadań prasy tajnej w warunkach okupacji było więc dążenie do wytworzeniaswoistego kodeksu etyki narodowej, uwzględniającego m.in. jednolicie negatywny sto-sunek wobec okupanta. W początku okupacji stereotyp Niemca jako okupanta wywodziłsię głównie ze stosunkowo niewinnych, jak się okazało, doświadczeń okresu I wojnyświatowej. Obraz okrutnego, bezwzględnego wroga, zdążającego do zniszczenia narodupolskiego, wytworzył się w świadomości społecznej pod wpływem nowych doświadczeń,

przede wszystkim zjawisk masowego terroru, obserwowanych od pierwszych tygodniokupacji (zbrodnie w Bydgoszczy i w Wawrze, metody i zasięg wysiedleń z województw

144

Page 145: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 145/201

zachodnich, utworzenie obozu w Oświęcimiu, masowe aresztowania i branki uliczne) itaki też, uzasadniony tragicznymi faktami, obraz okupanta przekazywała i utrwalałaprasa tajna. Stopniowo zaczął jednak odgrywać pewną rolę także model satyrycznywroga. Satyra awansowała do roli obrońcy ogólnonarodowego morale... stała się

potężną bronią całego narodu w walce z hitleryzmem, kształtując w dużym stopniuokupacyjną obyczajowość i postawę wobec zachodzących wydarzeń — stwierdziłsłusznie po latach jeden z czynnych redaktorów prasy tajnej. Wielu utalentowanychpisarzy starszego i młodszego pokolenia, autorów wierszy, piosenek i fraszekokolicznościowych, dowcipów i felietonów, poświęcało swe pióra „pokrzepianiu serc"przez kpinę z okupanta, swoistej samoobronie psychicznej przez śmiech, przyrównoczesnym egzekwowaniu nakazów postępowania obywatelskiego.Dzięki swemu pluralistycznemu charakterowi prasa konspiracyjna reprezentowałaciągłość ideologii i programów poszczególnych środowisk. Można też w niej wyczytaćpróby poszukiwania nowych dróg. W odniesieniu do taktyki postępowania w konspiracjiposzczególne stronnictwa polityczne reprezentowane w podziemiu, np. Polska PartiaSocjalistyczna, Stronnictwo Ludowe czy Stronnictwo Narodowe, pozostawały wiernewzorcom wynikającym z tradycji i doświadczeń historycznych tych nurtów w okresiepoprzedzającym I wojnę światową, w dobie walki o niepodległość. W Związku WalkiZbrojnej i Armii Krajowej dominowały także — w każdym razie w fazie początkowej —doświadczenia metod konspiracji wojskowej wywodzące się z POW czy nawet ZwiązkuWalki Czynnej i Drużyn Strzeleckich bądź też z konspiracji socjalistycznej przed I wojną światową. Komuniści czerpali doświadczenia z długoletniej przedwojennej praktykikonspiracyjnej.

Prasa poszczególnych stronnictw, grup i środowisk dawała jednak także komentarz dosytuacji aktualnej, zgodny z tradycją myślową i programową danych środowisk. Byłazatem odbiciem stanu myśli państwowej i społeczno-politycznej, w szczególności zaśwynikających z niej zamierzeń i postulatów programowych, ale często i ewolucji, jakanastępowała w warunkach nowych doświadczeń. Na bieżąco była elementemkształtującym poglądy polityczne czytelników. W tej sytuacji różnorodnośćwypowiadanych ocen, ogromna rozpiętość w traktowaniu szczegółowym różnego rodzajuzjawisk życia wewnętrzno-politycznego i problemu stosunków międzynarodowych są dlabadacza prasy tajnej (w większym stopniu niż dla jej ówczesnego czytelnika, który

zazwyczaj ograniczony był do lektury nielicznych tylko tytułów) bardzo interesującymźródłem do poznawania pluralizmu politycznego w warunkach państwa podziemnego.Również analiza konspiracyjnej prasy kulturalnej pozwala na zorientowanie się wpostępującej polaryzacji stanowisk w ocenie zjawisk przeszłości polskiego życiakulturalnego i w różnorodnych tendencjach programowych kształtujących się bieżąco i naprzyszłość. Świadczy też ona o żywym pulsie życia intelektualnego, bynajmniej niestłamszonego warunkami okupacji.Osobne zagadnienie, wcale niebłahe, stanowiło poczucie swobody wypowiedzi w prasietajnej. W warunkach okupacji z natury rzeczy nie obowiązywała żadna cenzura pań-

stwowa ani inna. Po trzynastu latach (1926—1939) z pełną, nie kontrolowaną swobodą doszedł do głosu właśnie na łamach tej prasy układ wielopartyjny, koalicja reprezentująca

145

Page 146: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 146/201

różne poglądy szczegółowe, ale współdziałająca dla wspólnej sprawy, w konkretnymwypadku — dla sprawy odbudowy niepodległości i w imię symbolu suwerenności, jakimbył rząd polski na emigracji.Istotnym znamieniem prasy tajnej i pewną swoistością jej tonu było poczucie doniosłości

własnej roli oraz misji do spełnienia zarówno „na dziś" w zakresie informowania ipodtrzymywania na duchu społeczeństwa, jak i „na jutro" w kształtowaniu wizjiprogramowej Polski powojennej. Prasa konspiracyjna odzwierciedlała przy tymoczekiwania społeczeństwa i jego poziomu gotowości, dojrzałości, czy niedojrzałości doprzyjęcia realiów wynikających z ewolucji sytuacji międzynarodowej. Charakterystycznymzjawiskiem był jej wysoki autorytet zarówno ze względu na świadomość wysokiej cenyofiar ponoszonych przez środowiska ruchu podziemnego, jak i na szacunek dlapolskiego słowa drukowanego w warunkach niewoli, jak wreszcie na potrzebę autorytetu,który prasa ta reprezentowała na zewnątrz w imieniu swych mocodawców.Ponadto prasa konspiracyjna przez sam fakt istnienia chroniła społeczeństwo przedpoczuciem pełnego zniewolenia. Była bowiem widomym znakiem polskiego niezależ-nego nurtu życia.Prasa tajna stanowi dzisiaj poważne źródło do badania dziejów okupacji. Analiza treściposzczególnych periodyków, z uwzględnieniem miejsca i okresu ich wydawania ispołecznego czy też politycznego środowiska sprawczego, pozwala na wyciąganiepewnych wniosków w odniesieniu do problemów ideologicznych i programowych wpolskim życiu podziemnym. Publikacje konspiracyjne — prasa i osobne drukiprogramowe — umożliwiają stwierdzenie, jaki był stan świadomości, opinii, poglądówróżnych środowisk politycznych, zarówno tych, które stanowiły kontynuację tradycyjnych

nurtów, myśli i formacji (obóz narodowy, socjalistyczny, piłsudczykowski, ludowcy,chrześcijańscy demokraci, środowiska liberalno-demokratyczne), jak i ugrupowań iśrodowisk (np. lewego skrzydła Robotniczej Partii Polskich Socjalistów, a szczególniekomunistycznej Polskiej Partii Robotniczej), których ukonstytuowanie się i rozwójzwiązane były z ewolucją sytuacji wojennej i politycznej. Prasa tajna pozwala napoznanie oraz zrozumienie opinii i poglądów, oceny bieżących zjawisk życia w kraju wwarunkach okupacji, jak też zjawisk na arenie polityki międzynarodowej, widzianych irozpatrywanych z perspektywy okupowanego kraju. Przynosi zarazem niemały zasóbwiadomości o zjawiskach życia społecznego, problemach gospodarczych, a nawet

obyczajowych, szczególnie tych, które wchodzą w zakres moralności społecznej.Odrębny problem — pozostający niejako na marginesie problematyki prasy tajnej —stanowi funkcjonowanie, w ciągu kilku tygodni czy dwóch miesięcy prasy, PowstaniaWarszawskiego, pism wydawanych jawnie w wyzwolonych w czasie działańpowstańczych częściach miasta. Dotychczasowy stan badań pozwala na stwierdzenie,że na terenie lewobrzeżnej Warszawy objętej powstaniem ukazywały się w tym czasieogółem co najmniej 134 wydawnictwa periodyczne: dzienniki, czasopisma, biuletyny,komunikaty radiowe, serwisy agencyjne, z czego 1/3 stanowiła bezpośrednią kontynuację poszczególnych tytułów prasy konspiracyjnej (wśród nich takich o

niewątpliwej tradycji, jak „Biuletyn Informacyjny", „Rzeczpospolita Polska", „Robotnik",„Głos Warszawy", „Walka", „Szaniec", czy „Tydzień"), 2/3 zaś ogólnej liczby tytułów było

146

Page 147: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 147/201

wytworem potrzeb chwili: ich egzystencja rozpoczęła się po wybuchu powstania i koń-czyła wraz z jego wygasaniem w poszczególnych dzielnicach miasta. Funkcja społecznatej prasy, mimo krótkotrwałości zjawiska, wydaje się być bardzo doniosła ze względu naszczególne warunki bytu ludności, wystawionej na ogromną próbę i poddanej

szczególnie dotkliwemu ciśnieniu doświadczeń w okresie trwania działań powstańczychw Warszawie.Pisma powstańcze spełniały w oblężonym i izolowanym od świata mieście poważną rolęinformacyjną, równocześnie jednak stanowiły środek oddziaływania na nastroje oddzia-łów walczących i ludności, podtrzymywania i podnoszenia ich na duchu, i w pewnejmierze kształtowania poglądów.W prasie powstańczej, podobnie jak poprzednio w konspiracyjnej, występowały różnicew sprawie zasad programu społeczno-politycznego i ustroju przyszłej Polski oraz wodniesieniu do pewnych problemów polityki zagranicznej, a w szczególności stosunkówpolsko-sowieckich. Prasa ta jednak — firmowana przez wojsko, jak też przez różnepartie i stronnictwa polityczne — współdziałała ze sobą harmonijnie w dziedziniesolidarnego wspierania wysiłku zbrojnego oraz organizacji życia ludności cywilnej.Analogiczną do prasy rolę w życiu społeczeństwa w warunkach okupacji spełniałypublikacje zawarte — książki i broszury. Konspiracyjny rynek wydawnictw książkowychbył również bardzo obfity. Niepełna bibliografia publikacji zwartych, opracowana przezWładysława Chojnackiego, rejestruje (według stanu wiedzy z lat 1969—1970) 1075książek i broszur w 1239 częściach (tomach, zeszytach), wydanych w Polsce w okresieokupacji niemieckiej w latach 1939— —1945 bez wiedzy i zezwolenia okupanta. Obecnieszacuje się liczbę druków zwartych, ogłoszonych konspiracyjnie w kraju w tym czasie, na

1400—1500 pozycji. Problematyka tej kategorii wydawnictw była w poważnym stopniusłużebna wobec politycznych i wojskowych potrzeb chwili. Dziesiątki broszur poświęconebyły jednak problematyce programowej zarówno w zakresie zagadnień ustrojowych,ekonomicznych, społecznych, jak i stosunków międzynarodowych oraz sprawyprzyszłych granic Polski. Zainteresowani więc myślą społeczną i polityczną okresu IIwojny światowej traktować muszą łącznie prasę i wydawnictwa jednorazowe (broszury,książki, ulotki) jako materiał badawczy.Warto też na koniec zwrócić uwagę, że bezprecedensowe historycznie zjawisko, jakimbył polski podziemny ruch wydawniczy — prasowy i książkowy — w okresie okupacji,

wchodzi w zakres szerszego — i również nie posiadającego odpowiednika w dziejach —kompleksu spraw, które można określić jako model niezawisłego życia kulturalnego, wy-tworzony przez naród w warunkach zamierzonej totalnej likwidacji jegosamoświadomości. I z tego więc punktu widzenia, w powiązaniu z innymi licznymielementami, składającymi się na ów obronny, ale i dynamiczny system, prasa tajnastanowi istotny materiał poznawczy.

147

Page 148: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 148/201

5. POWSTANIE WARSZAWSKIE FAKTY — PRÓBA BILANSU

Mamy w tym kraju jeden punkt, z którego pochodzi wszystko zło: to Warszawa.Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, nie mielibyśmy 4/5 trud-

ności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu,punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju — mówił w grudniu 1943roku w Krakowie generalny gubernator Hans Frank. W ciągu niewielu miesięcy życiepotwierdziło w pełni ten mimowolnie pochlebny sąd hitlerowskiego wielkorządcy. 1sierpnia 1944 r. w Warszawie, okupowanej od pięciu lat stolicy Polski, głównym ośrodkuruchu niepodległościowego, wybuchło powstanie zbrojne Armii Krajowej, które związałoznaczne siły niemieckie na froncie wschodnim i stłumione zostało dopiero po 63 dniach,2 października 1944 r. Tego dnia żołnierz polski w Warszawie zmuszony został dozłożenia broni podniesionej 1 września 1939 r. w obronie Ojczyzny i w obroniepodstawowych wartości — suwerenności państwa, godności narodu, prawa człowieka dowolnego bytu.Ostatnie dni lipca 1944 r. mijały w Warszawie pod znakiem oczekiwania na całkowitewycofanie się Niemców i wkroczenie do miasta zwycięskiej armii radzieckiej. Pomyślnyrozwój czerwcowej ofensywy 1944 roku i wyzwolenie znacznych terenów spodhitlerowskiego jarzma przyjmowano z nadzieją na rychłą zmianę losu. Panika aparatuadministracyjnego okupanta w Warszawie, która osiągnęła szczytowy punkt 23 i 24 lipca1944 r., zaczęła wprawdzie mijać, ale pogłoski i życzenia przyjmowano chętnie zarzeczywistość, przeważała opinia, że armia radziecka wkroczy lada chwila do Warszawy.29, 30 i 31 lipca ciężkie czołgi niemieckie z dywizji pancernej „Herman Gbring" ciągnęły

przez miasto z zachodu na wschód — Alejami Jerozolimskimi na Pragę. Niemcy gotowalisię do stawienia czoła wojskom radzieckim nadchodzącym od strony Otwocka iRadzymina.Ówczesny rząd polski w Londynie pozostawił decyzję w sprawie ewentualnych działańwojennych w Warszawie i ich terminu wojskowemu i cywilnemu przedstawicielstwu wkraju. Zgodnie z posiadanymi uprawnieniami i w wyniku opartej na dostępnych muwówczas informacjach analizy sytuacji Komendant Główny Armii Krajowej generał Ta-deusz Komorowski (pseudonim „Bór") w porozumieniu z Pełnomocnikiem Rządu na Krajwicepremierem Janem Stanisławem Jankowskim wydał rozkaz rozpoczęcia akcji

powstańczej w Warszawie 1 sierpnia o godzinie 17. Tak też się stało, choć w niektórychczęściach miasta (w szczególności na Żoliborzu i w północnych częściach Śródmieścia)walka wywiązała się przedwcześnie.SIŁY STRONMobilizacja sił Armii Krajowej w Warszawie dotyczyła na terenie miasta (bez ObwoduPodmiejskiego — powiatu warszawskiego) ok. 40 000 żołnierzy, licząc w tym też forma-cje łączności, sanitariatu i pomocy żołnierzowi Służby Kobiet oraz wszelkie służbypomocnicze. Do akcji powstańczej w pierwszych godzinach walki wystąpiło jednak niewięcej niż 2/3 tej ilości żołnierzy z tym, że w następnych dniach dołączyły do walczących

oddziałów grupy poprzednio spóźnionych lub odciętych w drodze na miejsce zbiórki.Całością akcji powstańczej kierował od początku do końca bezpośrednio komendant

148

Page 149: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 149/201

Okręgu Warszawskiego AK — płk dypl. Antoni Chruściel (ps. „Monter" — „Nurt"), 14września 1944 r. mianowany generałem brygady.Mniejsze formacje wojskowe niezależne ideologicznie i organizacyjnie od dowództwa AK, jak Armia Ludowa (AL), Polska Armia Ludowa (PAL) czy Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) —

nie były informowane o terminie wybuchu powstania. Siły tych organizacji na terenieWarszawy pozostawały jednak w gotowości w związku z ogólną sytuacją na froncie i wpierwszych dniach powstania przyłączyły się samorzutnie do walki w różnychdzielnicach, aby w dalszym rozwoju wydarzeń zasilić powstanie kilkoma plutonami w linii,podporządkowanymi operacyjnie dowództwu AK.Siły niemieckie w Warszawie szacowano w dniu 1 sierpnia 1944 roku na około 20 000uzbrojonych ludzi, w tym tylko połowę regularnego wojska, resztę stanowiły różneformacje paramilitarne i pomocnicze. W toku działań przeciw powstaniu ściągnięto jednak do Warszawy posiłki piechoty i jednostek pancernych; np. w dzielnicy Ochotaposłużono się formacją kolaboracyjną pod nazwą „Ruskaja Oswo-boditielnaja NarodnajaArmija" (RONA), nie ustępującą swym zbrodniczym zachowaniem oddziałom SS.PRZEBIEG WYDARZEŃPo pierwszych kilkudziesięciu godzinach akcji powstańczej okazało się, że nasze siły niezdołały opanować terenu Pragi, a w lewobrzeżnej części miasta Ochoty (poza dwomaośrodkami oporu), Okęcia i części Bielan oraz Marymontu. Powstanie objęło natomiast zpowodzeniem Śródmieście (wraz z Powiślem i Starym Miastem), tj. największy i podwieloma względami najważniejszy obwód AK w mieście, jak też poważne połacieŻoliborza i Mokotowa. Stosunkowo rozległe terytorialnie części obwodu Wola opanowanew pierwszych godzinach walki trzeba było opuścić do 7—8 sierpnia 1944 r. pod

naciskiem wielkiej przewagi nieprzyjaciela. Tu też dokonana została przez formacje pod-ległe gen. Erichowi von dem Bachowi i gen. Heinzowi Reinefarthowi rzeź ludnościcywilnej i powstańców, również rannych, którzy nie zdołali się ewakuować. Byli oni —według nomenklatury niemieckiej — traktowani nie jako wojsko, ale jako „bandyci".Ofiarą tej zbrodni padło 35—38 tys. ludzi.Po upadku Woli i dwu ośrodków oporu na Ochocie (11 sierpnia) granice polskiego stanuposiadania w mieście ustabilizowały się na przeciąg paru tygodni. 2 września padło wzaciętej obronie Stare Miasto. Początkowo w historycznych granicach Starego i NowegoMiasta oraz przyległych terenów byłego getta znalazło się około 75 000 ludności i 7200

żołnierzy, w tym około 350 żołnierzy AL. Ofiar;) bombardowań i niszczenia tej dzielnicyoraz rzezi rannych w szpitalach po jej zajęciu padło co najmniej trzydzieści kilka tysięcyludzi, drugie tyle dostało się w ręce nieprzyjaciela i przeważnie trafiło do obozówkoncentracyjnych. Kanałami zdołano ewakuować ze Starego Miasta w niesłychanietrudnych warunkach ponad 5000 osób: na Żoliborz ok. 800 (w tym ok. 300 żołnierzy AL),do Śródmieścia pra« wie 1500 powstańców uzbrojonych oraz 3000 bez broni i lekkorannych.Niemal równocześnie z upadkiem Starego Miasta opanowany został przeznieprzyjaciela, również w dniu 2 września, obszar Sadyby, osiedla zwanego wówczas

także Miasto--Ogród Czerniaków. Po upadku Starego Miasta i Sadyby główny naciskniemiecki zwrócił się — począwszy od 4 września — przeciwko Powiślu, do tej pory

149

Page 150: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 150/201

całkowicie obsadzonemu przez powstańców. Zbombardowano i unieruchomionopracującą dotąd nieprzerwanie dla potrzeb miasta elektrownię, obsadzoną i bronioną przez robotników i pracowników — żołnierzy AK, a następnie przy użyciuprzeważających sił wyparto oddziały powstańcze z Powiśla aż do linii ulicy Nowy Świat.

Potem nacisk nieprzyjaciela skierował się na Sielce i Dolny Mokotów, które padły 15września.W tym samym czasie toczyła się zacięta walka o część Powiśla południowego, zwaną potocznie Czerniakowem. 12 września dzielnica ta została odcięta od Śródmieścia przezobsadzenie ulicy Książęcej, a siły niemieckie wzmogły nacisk zmierzający doodepchnięcia od brzegu Wisły, aby uniemożliwić kontakt z walczącymi już w tym czasie ozdobycie Pragi wojskami radzieckimi.OBRONA PRZYCZÓŁKAW nocy z 15 na 16 września, gdy obrońcy Czerniakowa, żołnierze AK i oddział ALstłoczeni byli w ciasnym czworoboku ulic przylegających do wybrzeża Wisły, przeprawiłysię przez Wisłę ze wschodniego brzegu plutony zwiadowcze I Armii Ludowego WojskaPolskiego, a następnie nad ranem —• pod ciężkim ogniem niemieckich karabinówmaszynowych i moździerzy żołnierze 9 pułku piechoty 3 dywizji piechoty I Armii.Wspólnie toczono odtąd w najcięższych warunkach niesłychanie zawziętą walkę o każdydom na Przyczółku Czerniakowskim. Zakończyła się ona ostatecznie 23 września. Częśćocalałych żołnierzy I Armii, a także AL i AK, w tym wielu ciężko rannych, zdołanoprzewieźć w ostatnich kilkudziesięciu godzinach walki na brzeg praski.Ludność doznała na tym terenie dotkliwych strat w zabitych i rannych, a już po ustaniudziałań bojowych wiele osób — szczególnie mężczyzn podejrzanych o udział w po-

wstaniu — padło ofiarą morderstw dokonanych przez oddziały hitlerowskie.Po opanowaniu Przyczółka Czerniakowskiego poważne siły nieprzyjaciela, w tym dywizjapancerna Wehrmachtu, użyte zostały dla zdobycia Mokotowa. Natarcie na dzielnicęrozpoczęto 24 września przy (wypraktykowanym już poprzednio w przypadku innychzdobywanych dzielnic) wsparciu huraganowym ogniem artylerii i moździerzy oraz bom-bardowaniem lotniczym. W ciągu trzech dni skłoniło to dowódcę Mokotowa — w bardzotrudnej sytuacji — do zarządzenia ewakuacji oddziałów oraz władz wojskowych icywilnych kanałami do Śródmieścia. Akcja ta, nie przygotowana należycie i prowadzonaw dramatycznych warunkach, pociągnęła za sobą wielkie straty. 27 września

kapitulowały resztki obrońców Mokotowa. Tu po raz pierwszy w odniesieniu do częściżołnierzy powstania strona niemiecka respektować zaczęła zasady KonwencjiGenewskiej o traktowaniu jeńców wojennych uznając w praktyce AK za część PolskichSił Zbrojnych. Mokotów był najbardziej na południe położoną dzielnicą objętą powstaniem.Na północy broniła się jeszcze, pod względem charakteru podobna, dzielnica Żoliborz.Tutaj — tak jak na Przyczółku Czerniakowskim — podjęto (17 września) próbę udzieleniapowstaniu pomocy ze strony Polaków walczących na wschodnim brzegu Wisły w jednostkach Ludowego Wojska Polskiego. Przeprawiona przez Wisłę kompania 6 pułku

piechoty 2 dywizji piechoty I Armii nie zdołała jednak utworzyć trwałego przyczółka aninawiązać kontaktu z powstańcami i zmuszona została do wycofania się z wielkimi stra-

150

Page 151: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 151/201

tami. Atak sił pancernych nieprzyjaciela na Żoliborz i stopniowe zmniejszanie sięnaszego stanu posiadania w tej dzielnicy mimo zaciekłej obrony — zmusiły dozaniechania dalszego oporu w dniu 30 września, na wyraźny rozkaz Komendy GłównejAK. Kilkudziesięciu żołnierzy AL, AK. i osób cywilnych zdołało przedostać się z Żoliborza

na wschodni brzeg Wisły.ZRZUTYNajważniejszym źródłem dopływu broni i amunicji w sierpniu i wrześniu 1944 r. byłyzrzuty z powietrza. Lotnictwo brytyjskie dokonało zrzutów nad Warszawą w czasiepowstania ogółem 24 razy (po raz pierwszy w nocy z 4 na 5 sierpnia), samolotybrytyjskie startowały z bazy w południowych Włoszech (lotnisko Brindisi), przy czymodległość od Warszawy — tam i z powrotem — wynosiła 15 000 km. Zrzutówdokonywały maszyny brytyjskie, które przy nocnych lotach nad Warszawę straciły 19załóg, a także Polska Eskadra 1586 (wchodząca w skład 334 Brytyjskiego SkrzydłaSpecjalnego Przeznaczenia), która straciła 15 załóg. Tylko dwie załogi z całej eskadryocalały z lotów nad Warszawę. Samoloty lecące z Włoch strącane były przeznieprzyjacielską obronę przeciwlotniczą przeważnie w drodze powrotnej, gdyż wracały już o świcie. Ze zrzutów dokonywanych przez samoloty brytyjskie,południowoafrykańskie i polskie uzyskała Warszawa ogółem 36 ton broni, amunicji izaopatrzenia.18 września 107 samolotów amerykańskich dokonało jedynego zrzutu dziennego nadWarszawą. Wielkie maszyny „Flying Fortress" startowały z Anglii, przeleciały nad Bał-tykiem, a następnie lądowały w strefie radzieckiej. W drodze zginęły dwie załogi. Mimo,że wiatr zniósł większość spadochronów z zasobnikami zrzutowymi na tereny zajęte już

przez Niemców — to jednak oddziały powstańcze w Śródmieściu i na Mokotowieuzyskały wtedy ogółem 16 ton broni i amunicji.Począwszy od 14 września prawie co noc radzieckie „Kukurużniki" dokonywały zrzutów zbardzo niewielkiej wysokości. Żywność i częściowo broń zrzucano wprost w skrzyniach iworkach, bez spadochronów. Zrzuty radzieckie dały walczącej Warszawie ogółem ok.100 ton żywności (suchary, kasza, konserwy) i około 50 ton broni i amunicji (pepesze,karabiny przeciwpancerne, małe granatniki, amunicja). Wrześniowy dzienny zrzutamerykański i nocne zrzuty radzieckie polepszyły znacznie sytuację oddziałów powstań-czych w zakresie zaopatrzenia w broń i amunicję i umożliwiły stawianie skutecznego

oporu Niemcom jeszcze przez kilkanaście dni.W ŚródmieściuPo upadku Mokotowa i Żoliborza bronił się nadal rozległy teren Śródmieścia. Tamznajdowały się po upadku Woli i Starego Miasta kierownicze ośrodki AK (a także i grupkomunistycznych) — Komenda Główna AK oraz główne ośrodki cywilno-administracyjnei polityczne: Pełnomocnik Rządu RP, Krajowa Rada Ministrów, Rada JednościNarodowej, jak też władze wszystkich partii i stronnictw politycznych. Uzyskany wpierwszych dniach powstania stan posiadania powstańców w Śródmieściu zmieniał siętylko nieznacznie i to na korzyść. I tak w ciągu sierpnia zdołaliśmy zdobyć kilka obiektów

zawzięcie bronionych przez nieprzyjaciela, jak np. gmachy central telefonów na Zielnej(PASTA) i na Pięknej, Komendy Policji przy Krakowskim Przedmieściu 1 i kościoła św.

151

Page 152: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 152/201

Krzyża. W ciągu września 1944 r. Śródmieście ucierpiało poważnie od bomb i pociskównajcięższego kalibru, wielodniowego ostrzału gęsto zabudowanej dzielnicy z miotaczymin burzących i zapalających (tzw. „krowy", „szafy").Wobec ciężkiej sytuacji ludności, pogarszającej się z dnia na dzień i przy braku

perspektyw dalszego oporu (wobec tego, że front po wyzwoleniu Pragi znieruchomiał naWiśle) dowództwo AK zdecydowało się, po dwumiesięcznej walce, na podjęcieproponowanych przez stronę niemiecką pertraktacji o zaniechaniu działań w Warszawie.Dla Niemców dwumiesięczne powstanie na linii frontu, z którym tylko z ogromnymtrudem dawali sobie radę, stanowiło poważne utrudnienie sytuacji wojskowej i polityczną kompromitację. W tych warunkach podpisany został 2 października 1944 r. w Ożarowiepod Warszawą układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie.W układzie tym strona niemiecka uznała za kombatantów wszystkie polskie formacjepodległe taktycznie dowódcy AK w okresie od, 1 VIII 1944 r. i zobowiązała się dotraktowania jeńców z Powstania Warszawskiego zgodnie z Konwencją Genewską.Zobowiązano się również do nierepresjonowania ludności cywilnej i ewakuacji dóbr kultury. W wyniku układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie do niewoliniemieckiej poszło 15 378 żołnierzy powstania, mężczyzn i kobiet (ok. 2000) w tym 6generałów i około 990 oficerów. Przewieziono ich do obozów jenieckich w Niemczech.Cała pozostająca jeszcze w Śródmieściu ludność została przymusowo wysiedlona i wwiększości — pozostawiona poza Warszawą swojemu losowi.ŻYCIE SPOŁECZNENie miejsce tu na analizę militarną działań powstańczych, której poświęcono dotychczasw Polsce i za granicą wiele opracowań i pamiętników. Przypomnieć jednak warto pewne

zjawiska związane z dziejami Powstania Warszawskiego, a charakterystyczne dlanaszego życia społecznego. Otóż na trwale opanowanych terenach Warszawy, w szcze-gólności na Żoliborzu, Mokotowie i w Śródmieściu wyszła z podziemia państwowośćpolska i funkcjonować zaczął jawnie po pięcioletniej przerwie zarówno aparatadministracji cywilnej, jak i samorząd społeczny ludności. System komitetów domowych ikomitetów blokowych, czy jak na Żoliborzu — samorządu osiedlowego, zdawał na ogółdobrze egzamin w zakresie organizacji życia codziennego, zarówno obrony przedpożarami, jak pomocy ludziom, kwaterunku, żywienia zbiorowego, opieki nad dziećmi.Tzw. ludność cywilna nie była w warunkach Powstania Warszawskiego oderwana od tzw.

wojska. Wojsko powstańcze powiązane było bowiem najbliższymi więzami rodzinnymi zludźmi, którzy mieszkali jeżeli nie w pobliżu, to o kilka czy kilkanaście ulic dalej.Ogromna większość tej ludności towarzyszyła więc psychicznie, a często i fizycznielicznym wydarzeniom bojowym, przy czym warunki życia osób trwających na zapleczubyły częstokroć psychicznie i fizycznie trudniejsze niż warunki oddziałów walczących.Ludzie, którzy biernie czekali na rozwój wydarzeń w mieszkaniach, a częściej wschronach piwnicznych, czuli się gorzej niż ci, którzy uczestniczyli na swój sposób wakcji powstańczej. W konsekwencji — często za sprawą samorządu mieszkańców —gaszono pożary, noszono żywność, dopomagano w budowie barykad i przejść

piwnicznych, opiekowano się słabszymi i nieszczęśliwszymi od siebie, rannymi, chorymi,starcami, dziećmi czy pogorzelcami.

152

Page 153: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 153/201

Rzecz nie sprowadzała się przy tym do samopomocy w zakresie zaspokajaniapodstawowych potrzeb materialnych. Dla wielu ludzi żywa wiara była źródłem siły moral-nej i podtrzymania w najtrudniejszych warunkach codzienności. Zarówno żołnierzowiPowstania Warszawskiego, w jego codziennej służbie, jak i ludności towarzyszył ksiądz

katolicki, odprawiający Mszę świętą pod gołym niebem, na kwaterze i w szpitalu,dysponujący na śmierć rannych, spowiadający i udzielający Komunii świętej; wielumieszkańców Warszawy uczestniczyło w modłach zbiorowych, nabożeństwach przykapliczkach domowych.Potrzeby psychiczne i umysłowe próbowano też zaspokoić poprzez organizowanieimprez o charakterze kulturalnym, w których uczestniczyło wielu wybitnych aktorówsceny i estrady.Odrębnym godnym uwagi zjawiskiem było funkcjonowanie prasy powstańczej. Naterenach objętych powstaniem ukazywało się w sumie (krócej lub dłużej) co najmniej 135periodyków różnego rodzaju. Nakłady pism powstańczych wahały się od kilkuset do 28000 egzemplarzy, zależnie od rangi pisma i możliwości technicznych. Ze zrozumiałychwzględów w szczególnie dużym nakładzie wydawano „Biuletyn Informacyjny", centralnyorgan AK, ale w 10—15 tys. egzemplarzy ukazywał się też organ DelegaturyRządu „Rzeczpospolita Polska" czy PPS-WRN „Robotnik". Wydawano w powstańczejWarszawie za wiedzą i zgodą cywilnego i wojskowego kierownictwa powstania i wpodległych AK drukarniach zarówno prasę polityczną tzw. obozu londyńskiego, tj.Stronnictwa Narodowego, Stronnictwa Ludowego, PPS, Stronnictwa Pracy, ZjednoczeniaDemokratycznego — ale także Narodowych Sił Zbrojnych, jak też kilka różnychdzienników Polskiej Partii Robotniczej i Armii Ludowej.

Pisma wszystkich kierunków politycznych ukazywały się w powstańczej Warszawie wgranicach możliwości technicznych całkowicie swobodnie. Nie istniała cenzura prewen-cyjna ani cenzura post factum. Ze strony władz wojskowych powstania udzielano conajwyżej redaktorom pism na konferencjach prasowych pewnych zaleceń na tematwiadomości stanowiących ścisłą tajemnicę wojskową, przy czym redakcje pism różnejorientacji politycznej wykazywały dobrą wolę i zrozumienie sytuacji. Prasa powstańczabyła — jak każda wolna prasa — zarazem odbiciem rzeczywistości i autentycznymobrazem ówczesnej opinii publicznej, jak i pluralistycznym narzędziem jej kształtowania.Wśród redaktorów i autorów prasy powstańczej znalazło się wielu cenionych

dziennikarzy, literatów, pedagogów, działaczy społecznych i politycznych, którzywykonywali swą trudną pracę zazwyczaj anonimowo.PRÓBA BILANSUOd Powstania Warszawskiego upłynęło kilkadziesiąt lat, okres w dziejach narodu niezbytdługi, ale w skali życia ludzkiego bardzo znaczny.Coraz częściej myśl ludzi zwraca się ku problemowi moralno-historycznych wartościpowstania, jako wielkiego wydarzenia w dziejach Polski. Spróbujmy tu przeto — dlaprzypomnienia i pamięci — odnotować kilka faktów.Powstanie Warszawskie było jedynym w okupowanej przez Niemców Europie działaniem

wojskowym ruchu oporu o tak wielkim natężeniu i zasięgu, choć nie jedyną próbą uwolnienia własnymi siłami stolicy kraju bez ścisłego uzgodnienia terminu z regularnymi

153

Page 154: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 154/201

armiami sojuszniczymi: podobnie rzecz miała się w Paryżu (w sierpniu 1944 r.)i w Pradze czeskiej (w kwietniu 1945 r.).Intencją ogółu uczestników powstania było wzięcie udziału w akcji z bronią w rękuprzeciwko okupantowi, oczekiwanej od pięciu lat, a podstawowym motywem moralnym

uznanie konieczności podjęcia tej walki jako walki o wolność i suwerenność Polski. Był towówczas sposób myślenia ogółu i dlatego — jak przyznano nawet w prasie PolskiejPartii Robotniczej i AL — żadne jeszcze z powstań, jakich widownią była Warszawa, niemiało tak jednolitego poparcia całego społeczeństwa, nigdy jeszcze w historii hasło —zginąć lub zwyciężyć — nie było tak realnym programem (dziennik „Armia Ludowa", nr 25 z 27 VIII 1944 r.).W toku Powstania Warszawskiego solidarność ludzi osiągała częstokroć formyprawdziwego braterstwa. Różnice poglądów nie odgrywały zasadniczej roli. Po pięciulatach okupacji społeczeństwo dawało dobitny wyraz swemu demokratyzmowi idojrzałości politycznej.Powstanie zamierzone na 2—3 dni trwało faktycznie 63 dni. Ten fakt zdumiewającyfachowców wojskowych i dostrzeżony przez sztabowców niemieckich przypisać trzebaprzede wszystkim wyjątkowemu napięciu patriotyzmu i poświęcenia żołnierzy i ludnościoraz solidarności działania dla sprawy zwycięstwa.Strona niemiecka oceniała otwarcie bój w Warszawie jako walkę najbardziej zażartą spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężką jak walka uliczna o Stalingrad(Himmler do generałów niemieckich 21IX1944 r.), podkreślając, że gdyby żołnierzeniemieccy nie wprowadzili do walki w Warszawie absolutnie wszystkich środków jakiemają do dyspozycji — walka byłaby beznadziejna (radio niemieckie, 30 IX 1944 r.).

Gen. von dem Bach, dowodzący siłami niemieckimi zwalczającymi powstanie, tak otoocenił wpływ akcji powstańczej na działalność bojową armii niemieckiej na odcinku frontuWarszawy:A. Pod względem materialnym ruchy wojsk związane z frontem i dowóz musiały byćprzestawione na drogę okrężną, co zwiększało odległość i niepotrzebne zużycie cennegopaliwa. Związanie kilku pułków i silnych jednostek artylerii, które zostały wyciągnięte zwalki frontu praskiego, wreszcie związanie jednej z najlepszych dywizji pancernych,których na froncie brakowało, co najmniej na 14 dni; utrata z powodu pożaru czyzdobycia przez powstańców bardzo ważnych magazynów mundurowych i żywno-

ściowych, a wreszcie utrata wszystkich wojskowych warsztatów reparacyjnych i jednostek zaopatrzenia, które były nie do zastąpienia.B. Pod wzglądem moralnym. Moralny wpływ powstania na żołnierzy nie może być niedoceniany. Walczące na wschód od Pragi wojska czuły się stale zagrożone na tyłachprzez powstanie. Można było obawiać się wybuchu powstania na Pradze. Przedewszystkim zaś wojska frontowe, już silnie pobite, czuły zagrożoną swą drogę odwrotu nazachód wobec spodziewanego wielkiego natarcia rosyjskiego. Temu poczuciuniepewności można przypisać fakt, że Praga tak niespodziewanie została stracona przyataku, który nastąpił później, ponieważ wojska dążyły tylko do osiągnięcia znajdujących

się jeszcze na północ od Warszawy mostów przez pośpieszny odwrót.Ocenę tę zrozumiemy lepiej pamiętając, że Niemcy ponieśli w walce z Powstaniem

154

Page 155: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 155/201

wyjątkowo wielkie straty, wynoszące — według obliczeń von dem Bacha — około 26 000ludzi: co najmniej 17 000 zabitych (uznając w tym zaginionych za zabitych) i około 9000rannych, przy czym — jak stwierdza von dem Bach — w pierwszych dniach zostałyzniszczone całe jednostki, o których losie ze strony niemieckiej nigdy nie można było się

dowiedzieć. Przeciętne straty niemieckie w akcji bojowej przeciwko powstańcom wyno-siły około 1250 zabitych tygodniowo, przewyższały, więc znacznie straty ponoszoneprzez armie hitlerowskie przy największym nasileniu walk na froncie zachodnim w kam-panii 1944/45 r., które nie przekraczały 1000 zabitych tygodniowo. 9 armia niemiecka(pod dowództwem gen. von Vormanna, a potem gen. von Liittwitza), utrzymująca odcinekfrontu niemiecko-radzieckiego na Wiśle wraz z Warszawą, oceniała straty poniesione wwalce przeciwko Powstaniu na 25°/o ogółu swych zabitych i rannych w ciągu sierpnia iwrześnia 1944 r.Około 2000 żołnierzy niemieckich dostało się do niewoli AK w Warszawie; część z nich— dzieląc los polskiej ludności cywilnej — zginęła od bomb i pocisków własnej armiiniszczącej miasto.Zdobyto na Niemcach m.in. 4 czołgi, 2 samochody pancerne, działo polowe 75 mm, 12moździerzy i 4 działka przeciwpancerne; zestrzelono 4 samoloty nieprzyjacielskie, zni-szczono kilkadziesiąt czołgów, dział szturmowych i samochodów pancernych, auszkodzono około dwustu.Po naszej stronie straty wynosiły 18 000 poległych (wraz z zaginionymi) oraz około 6500—7000 ciężej rannych żołnierzy Powstania. Tak więc formacje niemieckie miały większestraty w zabitych niż oddziały powstańcze, co stanowi — wobec jaskrawej dysproporcjiśrodków walki — wymowny dowód jakości wyszkolenia powstańców, chlubnie zresztą 

ocenianego w tajnym raporcie niemieckiego dowódcy garnizonu w Warszawie gen.Stahela.Powstanie kosztowało jednak ponadto Warszawę i cały naród około 150 000 zabitychpośród ludności cywilnej; wśród nich co najmniej jedną trzecią stanowiły ofiary bom-bardowań lotniczych, ponad 40 000 mężczyzn, kobiet i dzieci wymordowały na Woli,Ochocie, Starym Mieście i Czerniakowie oddziały Reinefartha, Dirlewangera i Schmidta,tysiące — w Alei Szucha — formacje policyjne podległe Geiblowi i Hahnowi. Zbrodniewiększości z nich nie zostały po dziś dzień ukarane.Armia Krajowa wchodziła formalnie od 1942 r. w skład Polskich Sił Zbrojnych walczących

na różnych frontach i podlegała Naczelnemu Dowództwu w Londynie. Mimo to dopierood 30 sierpnia 1944, w piątym tygodniu Powstania, zdołano w wyniku usilnych zabiegówuzyskać uznanie jej przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone za armię kombatancką.Wywarło to niewątpliwie pewien wpływ na traktowanie jeńców dostających się w ręceniemieckie. Strona hitlerowska dopuszczała się wprawdzie nadal licznych zbrodni wobecuczestników Powstania, jednak częstotliwość ich we wrześniu 1944 wyraźnie zmalała. Wpraktyce Niemcy respektować zaczęli prawa kombatanckie powstańców dopiero przykapitulacji Mokotowa (27 września), Żoliborza (30 września) i Śródmieścia (2października).

W czasie dwóch miesięcy Powstania zniszczeniu uległo ok. 25% przedwojennego stanuzabudowy Warszawy, głównie w wyniku barbarzyńskiego podpalania całych ulic. Po

155

Page 156: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 156/201

upadku Powstania, tj. między 3 października 1944 r. a 17 stycznia 1945 r. Niemcywysadzili w powietrze lub spalili jeszcze ponad drugie tyle domów (ok. 30% przedwojen-nego stanu zabudowy). Wbrew warunkom dopiero co podpisanego układukapitulacyjnego przewidującego chronienieprzedmiotów o wartości artystycznej,

kulturalnej i kościelnej, a także zabezpieczenie dobra publicznego i prywatnegopozostającego w mieście, spalono wtedy m.in. Biblioteką Krasińskich wraz znagromadzonymi w niej bezcennymi zbiorami bibliotek: Załuskich, Narodowej,Rapperswilskiej i Uniwersyteckiej; Archiwum Miejskie, Archiwum Akt Nowych, BibliotekęPubliczną m. Warszawy, wysadzono w powietrze mury katedry Św. Jana i kościoła oo.Jezuitów na ul. Świętojańskiej oraz Zamku Królewskiego, pałac Briihla, pałac Saski,wiele innych jeszcze budowli zabytkowych, pomników, dzieł kultury polskiej ieuropejskiej.Wiemy dobrze, ile energii narodowej, środków materialnych, trudu i ciężkich wyrzeczeńcałego społeczeństwa trzeba było, aby dźwignąć z gruzów to, co w Warszawiezniszczyła wojna. Niemały udział w dziele odbudowy przypadł ciężko doświadczonemupokoleniu uczestników, powstania, które — mimo wszystko — zdołało w pewnej mierzeprzekazać następnej generacji poczucie wartości, w imię, których taką, a nie inną drogęwybrało przed laty. Wartości te rozumiał dobrze Prymas Polski, kardynał Stefan Wy-szyński widząc w Powstaniu Warszawskim dowód, że Polska chce żyć, że ma prawo dożycia i możność utrzymania się przy życiu własnymi siłami (homilia 21 VI1974 r. w archi-katedrze św. Jana w Warszawie).Wyraził je dobitnie Ojciec Święty Jan Paweł II mówiąc o nierównej walce z najeźdźcą, wktórej Warszawa została opuszczona przez sprzymierzone potęgi i legła pod własnymi

gruzami i dodając, że polski żołnierz na wielu polach walk świadczył o prawachczłowieka wpisanych głęboko w nienaruszalne prawa narodu (homilia 2 VI1979 r. na pla-cu Zwycięstwa w Warszawie).

156

Page 157: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 157/201

6. ROZWAŻANIA O POWSTANIU WARSZAWSKIM

Pozwolę sobie przywołać wyrażoną w pobliskiej Kruszwicy we wrześniu 1970 opinięKsiędza Kardynała Wyszyńskiego, który mówiąc o stosunku Kościoła do dziejów narodu

zwrócił uwagę, że: okruchy dziejów narodu są mocą jego ducha, trzeba, więc podawaćmłodemu pokoleniu to pożywienie, aby naród nie zatracił związku z dziejami. Naród bezdziejów, bez historii, bez przeszłości staje się wkrótce narodem bez ziemi, narodembezdomnym, bez przyszłości. (...) Ci, którzy godzą w dzieje, czarne nazywają białym, abiałe czarnym, godzą w byt narodu. To samo można by odnieść do kłamstw iprzemilczeń, ćwierć prawd, manipulowania umysłami, uczuciami, nastrojami, a pewnezagadnienia najnowszych dziejów Polski nie były wolne od różnych tego rodzajuzabiegów.Najpierw były pierwsze powojenne lata, dosłownie pierwsze lata, dwa, trzy, kiedywprawdzie tępiono żołnierzy Armii Krajowej, ale zachowywano pewne pozory, a nawetdopuszczono do odsłonięcia w Warszawie na cmentarzu wojskowym małego pomniczkaz napisem „Gloria victis" i uczczenia pamięci żołnierzy AK. Potem przyszły jednak lata,które panowały aż do tzw. „polskiego października", w których zbieranie się nacmentarzu wojskowym w Warszawie na grobach powstańców było aktem podejrzanym.W krzakach przewijali się ludzie fotografujący, a nawet filmujący tych, którzy przychodzilina groby swoich najbliższych czy bliskich, przyjaciół czy kolegów, próbowanozastraszać, utrudniać jeden z najbardziej podstawowych nawyków i obowiązkówchrześcijanina, człowieka wychowanego w tym kręgu kultury — oddawanie czci pamięcizmarłych, poszanowanie pamięci narodu. Po roku 1955/1956 nastąpiła częściowa

„rehabilitacja". O Powstaniu Warszawskim znowu można było nieco mówić, nieco pisać,z ograniczeniami cenzuralnymi dopuszczano różne wypowiedzi. Sam korzystałem z tejwolności, publikując w granicach możliwości na łamach „Tygodnika Powszechnego"szereg przyczynków. Ale prawie żaden z nich nie ukazał się w treści integralnej,związanej z moim zamiarem. Musiałem za każdym razem, podobnie jak i inni ludzie,wyważać w swoim sumieniu, czy zgoda na opublikowanie czegoś niepełnego jestmniejszym złem niż całkowita rezygnacja, czy jest już złem, którego nie mogę przyjąć irezygnuję z opublikowania. W niektórych przypadkach zapadały takie, w niektórych innerozstrzygnięcia.

W ostatnich latach jesteśmy świadkami nader osobliwego zjawiska. Mianowicienastępuje jak gdyby kontrofensywa połączona z manipulowaniem. Właściwie niewiadomo już, kto to Powstanie Warszawskie zrobił (no, niby my, „lud"). W rocznicęukazują się afisze z kotwicą. Odebrano ostatnią rzecz, która była bliska, droga, a możenawet W pamięci i sentymentach wielu ludzi niemal święta — upaństwowiono ją. Tomogło zadać poważny cios Powstaniu Warszawskiemu w świadomości społeczeństwa,ale i tę próbę społeczeństwo wytrzymało. I kiedy dorocznie dnia 1 sierpnia milknie odgłoswerbli, bębnów i trąb, które towarzyszą uroczystościom oficjalnym na cmentarzuwarszawskim, gdzie leży znaczna część poległych powstańców — zaczynają napływać

na cmentarz tysiące, dziesiątki tysięcy (w ciągu dwóch dni — jak się szacuje — więcejniż 100 000) ludzi, w ogromnej większości młodych, którzy nie idą tam na groby kolegów;

157

Page 158: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 158/201

którzy idą tam z wolnego wyboru, świadczyć swą obecnością o opcji na rzecz wartościtradycji narodowej i niedawnej historii. I płoną nad cmentarzem wojskowym w Warszawieświatła zapalone wiernymi rękami w takich ilościach i wymiarach, że łuna unosi się nadpółnocno-zachodnią częścią Warszawy, widoczna z nadlatującego samolotu czy

 jadącego w tym kierunku — spoza Warszawy — auta. Łuna, która wprowadza wzdziwienie ludzi nieświadomych przyczyny.A więc skoro po czterdziestu kilku latach wytworzyła się w tym przekornymspołeczeństwie jakaś konieczność obchodzenia, manifestowania tego wydarzenia,wydaje mi się, że to powinno nam dać niemało do myślenia.Tak więc od Powstania Warszawskiego upłynęło kilkadziesiąt lat. Jest to w dziejachnarodu okres niezbyt długi, ale w dziejach jednego ludzkiego pokolenia okres bardzoznaczny. Nie ma już między nami większości głównych aktorów tego wielkiego,historycznego wydarzenia, nie żyje już — z nielicznymi wyjątkami — większośćwyższych dowódców i polityków, a najmłodsi nawet uczestnicy powstania przeszli — no,powiedzmy to — w ostatni okres swego życia: mają lat blisko sześćdziesiąt. Ale nawetmy, żyjący uczestnicy powstania, świadkowie wydarzeń — choć powstanie nigdy nieprzestanie być dla nas jednym z ważnych, a może najważniejszych elementów naszegożyciorysu, naszych osobistych przeżyć — również i my, a tym bardziej następujące ponas, a dorosłe i dojrzałe już półtora pokolenia coraz bardziej widzi PowstanieWarszawskie w perspektywie historii, jako jeden z bardzo ważnych etapów na tejsamej bardzo trudnej drodze Polaków od końca XVIII wieku, która prowadziłaprzez Insurekcję Kościuszkowską, przez Legiony Dąbrowskiego, przez PowstanieListopadowe, przez Wiosnę Ludów, przez Powstanie Styczniowe, przez walki 1905 roku,

przez zryw pierwszej wojny światowej, przez wykuwanie w latach 1919/1921 — w Po-wstaniach Wielkopolskim i Śląskich i obronie Lwowa — zachodnich i wschodnich granicRzeczypospolitej, przez obronę Polski i Europy nad Wisłą w sierpniu 1920; widzimycoraz bardziej to wydarzenie z 1944 roku jako jeszcze jedno, podobne do tamtych,polskie „nie", wypowiadane wobec różnych kolejnych okupantów, zaborców iuzurpatorów, pragnących ograniczyć albo zniweczyć nasz suwerenny byt narodowy.Wiadomo, że do dzisiaj właściwie trwają w piśmiennictwie historycznym różnekontrowersje fachowe dotyczące okoliczności wybuchu, szans polityczno-wojskowychczy metod działania w czasie Powstania Styczniowego. Wie o tym każdy, kto

studiuje historię — mimo że upłynęło lat sto kilkanaście. Ale uprzytomnijmy sobie, że wpierwszych pokoleniach postyczniowych, w tym pokoleniu, do którego należał Józef Piłsudski, Stefan Żeromski, Andrzej Strug, w tym pokoleniu, które żyło w latachdzielących upadek powstania 1863/1864 roku i szubienice w Cytadeli od wydarzeń1904/1905 na ziemiach polskich, w tym pięćdziesięcioleciu, jakie upłynęło od złożeniapolskiego oręża w 1864 do jego podniesienia w dniu 6 sierpnia 1914 roku, problematykaskutków społecznych, gospodarczych, psychologicznych, a nade wszystko ideowychtamtych walk o niepodległość obecna była na co dzień na kartach najlepszych dziel lite-ratury polskiej i w życiu tysięcy świadomych polskich rodzin. Dzisiaj, w innych przecież

warunkach, gdy do szkół chodzą już wnuki warszawskich powstańców z 1944 roku,sprawa powstania — jak wspomniałem — pozostaje wciąż żywa w myśleniu młodej

158

Page 159: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 159/201

generacji.Nie wygasło zainteresowanie problematyką okoliczności wybuchu i politycznych kulislosów powstania, choć rzetelne naświetlenie tych problemów — zarówno ze względu naniedostępność wielu archiwaliów z archiwów wielkich mocarstw, jak i na warunki

subiektywne panujące u nas — jest bardzo trudne. W każdym razie odczucie społecznezgodne jest tu z wypowiedzią Ojca Świętego Jana Pawła II o walce, w której Warszawazostała opuszczona przez sprzymierzone potęgi. Coraz częściej jednak ogół myślącychludzi, a nie badaczy specjalistów, obraca się jak gdyby ku nadrzędnemu problemowitrwałych moralno-historycznych wartości Powstania Warszawskiego jako wielkiego wyda-rzenia w dziejach Polski, jako jednego z symbolicznych ogniw walki o niepodległość isuwerenność Polski. I z tej perspektywy nie najważniejsze wydaje się, że wiele ocen — jak dziś wiemy — podejmowano w 1944 roku mylnie albo w sposób niepełny, albo wręcznieprawidłowy rozumiano czy oceniano sytuację międzynarodową, uwarunkowaną już wgrudniu 1943 roku podpisaniem układu w Teheranie o podziale Europy na strefywpływów, że w sposób niepełny oceniano nastawienie polityczne aliantów, stan gotowo-ści wojskowej, realne możliwości i zamiary działania aliantów zachodnich, ZwiązkuRadzieckiego, a w pewnej mierze także siły strony niemieckiej. Oceniano przecieżrównież niedoskonale, w sposób w szczegółach błędny, możliwości przy podjęciu walki w1939 roku, a jednak obrona Warszawy we wrześniu 1939, która nie mogła przynieść — wtamtych warunkach politycznych i wojskowych — odmiany losu kampanii wojennej,uważana była i jest powszechnie — co uznała nawet propaganda polityczna w PolsceLudowej — za czyn nieodzowny i pozytywny. Rozmiar poniesionych w 1939 roku ofiar ludzkich i ofiar materialnych — jak na ten czas i na ówczesne doświadczenie — znaczny,

uznawano też w okresie okupacji za ofiarę bolesną ale usprawiedliwioną i zrozumiałą.Fakt, że stolica Polski jako pierwsza na świecie i jedyna stolica okupowanego krajustawiała agresji i oblężeniu bezpośredni opór do wyczerpania wszystkichmożliwości w 1939 roku — stał się nie tylko źródłem narodowej dumy, stał się zupełnierealnie źródłem podtrzymania godności w najtrudniejszych latach okupacji, a elementpsychologiczny podtrzymania godności jest równie wymierny, sprawdzalny idoniosły, jak każdy inny realistycznie mierzony element wsparcia jakimiś okoliczno-ściami określonych działań i ludzi w określonej sytuacji. W Warszawie tradycjaofiarnego i solidarnego działania, męstwa i głębokiego przywiązania do wolności,

zamanifestowana we wrześniu 1939 roku, była żywotna i owocowała przez całą wojnędziałaniami całego patriotycznego ruchu podziemnego: harcerstwa, Związku WalkiZbrojnej i Armii Krajowej, licznych organizacji społecznych; owocowała we we wszystkim,wskazując na odrębność zrodzoną w tej tradycji. I trafną wizję stworzył poeta w znanympowszechnie wierszu — mam na myśli K. I. Gałczyńskiego — w środek Warszawyspłyniemy w dół żołnierze Westerplatte — wskazując na wspólnotę tej tradycji, jednośćwalki na froncie i walki podziemnej, na dziedzictwo pojęcia honoru jako realnejwartości. Walka z okupacją miała wymiar nie tylko wojskowy, ale również wychowawczy.I nie jest zapewne rzeczą przypadku, że w całej okupowanej Europie nie ma faktu

porównywalnego do tego, którego bohaterami stali się polscy Żydzi, podnosząc ogieńbuntu w beznadziejnych starciach w gettach Warszawy, Białegostoku czy nawet

159

Page 160: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 160/201

w obozie zagłady w Treblince. Genius loci?Świadomość celów wojny i celów walki toczonej z przemocą okupanta (a taka wspólnaświadomość — powszechna świadomość — była) stała się jednym z podstawowych źró-deł siły społeczeństwa w tamtych latach. Walkę o wolność, o suwerenność państwa

utożsamiano w okupowanej Warszawie z walką o prawa ludzkie, o godność każdegoczłowieka, o godność osobistą. Straszliwe ciśnienie terroru okupanta w latach masowychdeportacji do obozów koncentracyjnych, w latach potajemnych egzekucji, po którychzostały kałuże krwi na bruku, próby poniżania, poniewierania ludzi — to wszystkouważano za zjawiska przemijające. Powszechnie wierzono, że u kresu tego zjawiskaprzyjdzie otwarte, zbrojne, powszechne wystąpienie — osobisty udział społeczeństwa wodzyskaniu wolności.Ten specyficzny sposób myślenia i ten sposób odczuwania dyktował wówczas whierarchii wartości zdecydowany odruch protestu, uznawanego za niezbędny bezwzględu na realne szanse i konsekwencje, gdy przebrała się miara nieprawości i zbrodni.W tym proteście, w samej gotowości do niego zawierało się ogromne przywiązanie owejminionej generacji do imponderabiliów. Prawdą jest, że decyzja o wybuchu powstaniapodjęta była w niewielkim gronie ludzi przez konspiracyjne, legalne władze polskiegopaństwa podziemnego. Ale prawdą jest również, że decyzję poprzedziła spontaniczna,solidarna, masowa decyzja społeczna, decyzja stawienia jawnie oporu woli okupanta,decyzja równa rzuceniu rękawicy przez społeczeństwo bez żadnych wezwań i bezżadnych dyrektyw, a mianowicie: 27 lipca 1944 roku ówczesny hitlerowski, niesławnejpamięci gubernator Ludwik Fischer ogłosił przez megafony•— poparte potem plakatami— wezwanie do stawienia się następnego dnia, czyli 28 lipca 1944 roku, w sześciu

punktach Warszawy stu tysięcy mężczyzn w wieku od 17 do 65 lat do przymusowychrobót fortyfikacyjnych. Wezwanie zbojkotowano. A wiemy, że te nonsensowne zresztą wpraktyce poczynania fortyfikacyjne prowadzone były w wielu punktach okupowanej Polskiprzez wiele miesięcy i że mimo powszechnej przecież niechęci do świadczeń na rzeczwroga — ludzie, radzi nie radzi, bojąc się konsekwencji, pod naciskiem, w tych robotachuczestniczyli. Ten zbiorowy, manifestacyjny bojkot spotkał wtedy okupanta tylko wWarszawie. Logika wskazuje, że niewątpliwie musiałby on pociągnąć za sobą wnastępnych dniach konsekwencje. Do nich należałyby przede wszystkim: całkowitaewakuacja tak wrogo nastawionej ludności z miasta i obrócenie w ten sposób Warszawy

w bazę przyfrontową czy twierdzę. Realizowano to wszak potem wśród ruin stolicy wpaździerniku, po powstaniu.Nie ma do dziś sensownej odpowiedzi, czy wobec polityki hitlerowskiej i jej znanych regułdziałania istniała w ogóle możliwość zabezpieczenia miasta Warszawy i ludności War-szawy przed zniszczeniem podyktowanym zbrodniczymi celami okupanta. Wiadomo jednak, że było nie do pomyślenia zachowanie przez to milionowe niemal miasto,skupisko Polaków, bierności na linii frontu przez szereg miesięcy. A wiadomo również, żefront stał do 17 stycznia, a więc od sierpnia jest to prawie pół roku! Jest czystą teorią,utopijną politycznie i historycznie, aby Niemcy mogli ścierpieć na bezpośrednim swoim

zapleczu, przy toczącej się na linii Wisły walce, Warszawę integralną, nienaruszoną,najeżoną ukrytą bronią i dyszącą chęcią wzięcia odwetu na okupancie. Faktem jest, że

160

Page 161: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 161/201

kiedy powstanie wybuchło, nawet niechętni powstaniu komuniści polscy zmuszeni byli doprzyznania w organie prasowym „Armia Ludowa" w numerze z 27 sierpnia 1944 roku, żeżadne jeszcze z powstań, których widownią była Warszawa, nie miało tak jednolitegopoparcia społeczeństwa. Po latach nieco przeredagowano tę myśl, tak że mianowicie

powstanie było w ogóle sprawą społeczeństwa, jakby jakiekolwiek społeczeństwo mogłozorganizować się i bez sił kierowniczych, dowódczych, przez dziewięć tygodni trwać wprawie milionowym mieście w zorganizowanym oporze, z najrozmaitszymi służbami,które były niezbędne do funkcjonowania życia.Przywódcy Powstania Warszawskiego należeli do uczestników walk o niepodległość wkonspiracji przed pierwszą wojną światową i w czasie pierwszej wojny światowej. Ludzie,którzy byli młodzieńcami przed rokiem 1914 i w latach 1914—1920, mieli w chwiliwybuchu Powstania Warszawskiego lat 50, czterdzieści kilka, pięćdziesiąt kilka. Walka owolność była ich życiorysem, a ogromna większość uczestników powstania, młodzieży,była wychowana w niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej, w wielkim poszanowaniupatriotycznych tradycji niepodległościowych i powstańczych, była przywiązana dowolności i do suwerenności jako do oczywistego elementu swojego osobistego życia,swojego osobistego bytu, a w konsekwencji nigdy nie pogodzona z samym faktemokupacji, zbuntowana przeciwko wszystkiemu, co stało się udziałem tej generacji w ciągutak strasznego pięciolecia od 1939 roku. W czasie wojny postępowała zaś prawdziwademokratyzacja opinii, autentyczna i oddolna; szeroki i coraz szerszy udział młodzieżyrobotniczej, młodzieży rzemieślniczej, młodzieży chłopskiej w podziemiu, w konspiracjiwojskowej, w konspiracji politycznej, w konspiracji harcerskiej sprzyjał upowszechnieniusię pojęć wolności, w których znak równości stawiano między gotowością do ofiar i walki

a prawem do niepodległego bytu. I w tym sensie Powstanie Warszawskie było wprawdziezespołem działań militarnych, ale było też czymś o wiele większym. Byłouzewnętrznieniem tęsknot społecznych, było uzewnętrznieniem wiary ogółu.Jeden z surowych krytyków Powstania Warszawskiego, znany historyk wojskowościJerzy Kirchmayer uznał w kilkanaście lat po wojnie przy — jak powiedziałem —negatywnym nastawieniu do koncepcji powstania, że bohaterstwo, ofiarność i zaciętośćpowstańców są największym w naszej historii przejawem walki o wolność jako wartościwyższej niż życie ludzkie, kalectwo, wszystkie dobra materialne. Byłoby ciężkim błędemnie doceniać, a co gorsza odżegnywać się od takich wartości duchowych.

Od takiego błędu niedoceniania i odżegnywania się społeczeństwo polskie potrafiło się— mimo nacisku systemu komunistycznego — ustrzec przez całe czterdziestolecie.Istnieje kilka generalnych ocen Powstania Warszawskiego. Najpozytywniejszą ocenęsprawności organizacyjnej AK, która potrafiła wytrwać w walce zamierzonej na 3—4 dniw ciągu 63 dni, bohaterstwa, konsekwencji, wytrwałości, umiejętności, efektów, skutków, jakie powstanie spowodowało dla wroga, dla armii niemieckiej, znajdujemy, o dziwo, wmateriałach naukowych ogłaszanych przez historyków zachodnioniemieckich.Krytyka wychodzi, niekiedy bardzo ostra, spod pióra Polaków. I tak Jerzy Kirchmayer uważa — generalnie rzecz biorąc, oczywiście w pewnym skrócie, — że Powstanie War-

szawskie było błędem, bo było nie na rękę polityce sowieckiej. A historyk polskiegopochodzenia, Brytyjczyk wychowany w brytyjskich uczelniach, Jan Ciechanowski, w

161

Page 162: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 162/201

Londynie uważa, że powstanie było błędem, bo było nie na rękę polityce brytyjskiej. Niktnie zastanawia się nad tym, że mieliśmy i mamy prawo — jakkolwiek z szacunkiem,sympatią czy tolerancją odnosilibyśmy się do interesów różnych państw — doprowadzenia własnej polityki, a nawet popełniania własnych błędów. I ktoś powiedział

bardzo wnikliwie, że Powstanie Warszawskie, kto wie czy nie na długie lata, byłoostatnim suwerennym aktem dawnej Rzeczypospolitej, podjętym decyzją Polaków winteresie długofalowej racji stanu Polski.Można zapytać, co to jest racja stanu i czy zgodne to było z racją stanu. Nie ma na toodpowiedzi uniwersalnej. Nie zawsze ci, którzy wchodzili w układ kompromisowy bezwalki, wyszli w ogólnym rozrachunku dziejowym na tym lepiej niż ci, którzy podejmowaliwalkę beznadziejną pozornie. Ażeby sięgnąć tylko do przykładów z historii sprzedczterdziestu czy trzydziestu lat, a więc niewątpliwie faktów już historycznych, a niebieżących — pozostaje sprawą otwartą, czy słuszniejsza była droga, którą wybrała małaFinlandia broniąc swej niepodległości w grudniu 1939 r., czy też droga, którą wybrałyLitwa, Łotwa i Estonia, ustępując bez walki. Konsekwencje są przecież różne... Czysłuszniejsza była droga, którą wybrali Czesi w 1968, czy ta, na którą weszli Węgrzy w1956 przypłacając to krwawymi ofiarami. Ale — patrząc z perspektywy kilkudziesięciu lat— Węgrzy wyszli wcale nie najgorzej na swych strasznych ofiarach, jeśli chodzi owarunki życia a nawet zakres posiadanych swobód.Z perspektywy historyka widzi się wiele spraw inaczej, bo — niestety i wbrew naszymnajgłębszym odczuciom — z perspektywy historyka trzeba patrzeć nie w kategorii jed-nego pokolenia. My wszyscy chcemy patrzeć w kategorii naszego życia, a historia patrzyw kategorii pokoleń, wielu generacji, nie jednej. I to trzeba brać pod uwagę. Mówi się

nieraz, że Powstanie Warszawskie było wywołane bez wkalkulowania możliwościudzielenia mu pomocy. Nie mogę tu wchodzić w najeżone liczbami i faktami rozważaniaszczegółowe. Faktem jest, że Powstanie Warszawskie było jedynym w okupowanejwówczas przez Niemcy hitlerowskie Europie działaniem wojskowym o tak wielkimnatężeniu i zasięgu, w którym uczestniczyło bezpośrednio kilkadziesiąt tysięcy, apośrednio kilkaset tysięcy ludzi. Ale chociaż dyktowane podobną intencją uwolnieniawłasnymi siłami stolicy kraju akcje powstańcze w Paryżu w sierpniu 1944 roku i Pradzeczeskiej w kwietniu 1945 roku nie mogą być, jak wiadomo, porównywane z PowstaniemWarszawskim ani pod względem powszechności, ani długotrwałości, ani natężenia walki,

a w konsekwencji i strat obu stron walczących — to jednak w Paryżu Francuzi spotkalisię ze zmianą strategicznych planów amerykańskich i Amerykanie, którzy spieszniezmierzali do opanowania Renu, zatrzymali się w swej akcji, ażeby pomóc Paryżowi, inigdy nie mieli za złe Francuzom, że chcieli na własną rękę wyzwolić własną stolicę,choć to nie było z Amerykanami uzgodnione. A kiedy wybuchło krótkotrwałe i mało —<na szczęście dla Czechów — krwawe powstanie w Pradze czeskiej w kwietniu 1945roku, odbył się istny wyścig broni pancernej sowieckiej i amerykańskiej, kto pierwszyprzyjedzie, by wyzwolić (w domyśle — opanować) Pragę. Tak więc nie zagadnienieprawa czy bezprawia decydowania o własnym losie czy walki własnymi siłami o własną 

stolicę, ale zagadnienie innych konfiguracji, dużo bardziej skomplikowanej natury, jedyniemoże tłumaczyć przykładanie innej miary do naszych praw, a innej miary do praw innych

162

Page 163: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 163/201

walczących w innych krajach w gruncie rzeczy o tę samą swobodę decyzji.Skoro postanowiliśmy mówić o wartościach historyczno--moralnych czy moralno-historycznych towarzyszących powstaniu, podnieść tu trzeba zagadnienie ogromnejsolidarności ludzi, która w toku Powstania Warszawskiego osiągała częstokroć formę

prawdziwego bohaterstwa, a różnice poglądów odgrywały stosunkowo nikłą rolę. Woswobodzonych częściach miasta społeczeństwo dawało — po pięciu latach okupacji inieistnienia żadnych jawnych form organizacji życia publicznego — dobitny wyrazswemu demokratyzmowi i swej dojrzałości politycznej. Do charakterystycznych zjawiskżycia politycznego w ciągu tych dwóch miesięcy należało między innymi zupełnenieskrępowanie w wyrażaniu myśli i poglądów na łamach prasy powstańczej wszelkichkierunków. Bibliografowie odnotowują dzisiaj około 135 tytułów prasy, która ukazywałasię na terenach objętych powstaniem, reprezentujących wszystkie stronnictwa polityczneoraz — oczywiście — Armię Krajową i Delegaturę Rządu na Kraj. Kilkanaście spośródtych pism wydawali komuniści, którzy byli zdecydowanymi przeciwnikami dowództwaArmii Krajowej, Delegatury Rządu, rządu polskiego w Londynie i krytykowali w swojejprasie te czynniki. Prasę jednak wydawali w drukarniach przydzielonych im przez AK, napapierze przydzielonym im przez AK, farbą przydzieloną im przez AK i włos z głowyżadnemu z tych ludzi nie spadł na terenie działania Armii Krajowej. Były to właściweobyczaje, godne chrześcijańskiego narodu z wielowiekową tradycją tolerancji iposzanowania ludzi o odmiennych poglądach.W Powstaniu Warszawskim, w obliczu — jak się zdawało wtedy — ostatniej irozstrzygającej walki o wolność i suwerenność niepodległej Polski, ogromną rolęodgrywała wiara. W połączeniu z patriotyzmem była ona dla wielu ludzi — można

zaryzykować twierdzenie, że wówczas dla większości ludzi — czynnikiempodtrzymującym, czynnikiem utrzymującym nadzieję, źródłem siły moralnej. ŻołnierzowiPowstania Warszawskiego towarzyszył niezmiennie w jego codziennej służbie —duchowny katolicki, kapelan wojskowy AK, sanitariuszka — siostra zakonna — wkościele czy piwnicznej kaplicy. Na Mszy odprawianej wśród ruin świeżo zniszczonychdomów, pod gołym niebem, na kwaterze w domach i powstańczym szpitalu wśród ciężkorannych, a często bezpośrednio na barykadach — księża umacniali, krzepili na duchusłowami miłosierdzia i odwagi, opiekowali się, spowiadali, udzielali Komunii świętej,dysponowali na śmierć, zamykali oczy umierającym, zastępowali bardzo często rodziców

i najbliższych członków rodziny. Stąd też jako historyk muszę się odwołać do pamięci otakich żyjących i nieżyjących duchownych, których postacie przeszły do dziejówPowstania Warszawskiego jak: ojca Tomasza Rostworowskiego na Starym Mieście,księdza Jana Zieji na Mokotowie, księdza Zygmunta Trószyńskiego i księdza StefanaSydrego na Mokotowie, czy późniejszego Prymasa Polski ks. Stefana Wyszyńskiego —kapelana współdziałającej z powstaniem grupy AK — Kampinos. To tylko niektórespośród dziesiątków nazwisk, które weszły trwale na karty historii powstania.W niedziele i dni świąteczne żołnierze i ludność cywilna uczestniczyli tłumnie w Mszyświętej wszędzie tam, gdzie na wyzwolonych terenach miasta uzewnętrzniało się polskie

życie społeczne. Do Komunii świętej przystępowały tysiące ludzi, bardzo często takich,którzy za kilka czy za kilkanaście godzin mieli wziąć udział w walce, niekiedy ostatniej.

163

Page 164: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 164/201

Kiedy w miarę rozwoju wydarzeń i potęgujących się zniszczeń większość warszawskichświątyń była obrócona w gruzy, skupiano się po prostu na podwórkach domów, wokółprostych kapliczek, słuchano mszy w pomieszczeniach piwnicznych; księża, zakonnicy,siostry zakonne ponosili wspólną, równą i równie dotkliwą ofiarę krwi razem z ludźmi,

którym służyli. Padali ofiarą morderstw zbiorowych w dzielnicach, w których zdziczałeżołdactwo wyrzynało ludzi, dom po domu; tak zginęli jezuici warszawscy, re-demptoryści, tak zginęły benedyktynki, samarytanki, ginęli pod gruzami świątyń iklasztorów jak siostry sakramentki na rynku Nowego Miasta. Byli zawsze z nami, razemz ludnością. Byli jej bliscy. Przypadająca w czasie powstania w dniu 26 sierpniauroczystość Matki Bożej Jasnogórskiej, Królowej Korony Polskiej, obchodzona była wWarszawie uroczyście i oficjalnie. Armia Krajowa była armią polską, związaną zchrześcijańskimi tradycjami tego narodu. Komendant okręgu warszawskiego AK AntoniChruściel — „Monter" dowodzący walką prowadzoną w Warszawie, wydał z okazji 26sierpnia specjalny rozkaz, zalecający odpowiednie uczczenie tego święta w szeregachżołnierzy AK.Powstanie we wszystkim tym, co wzniosłe i piękne, i z tym wszystkim, co było teżludzką słabością i małością, odgrywa ważną rolę na drodze do odzyskania i utrwalenianiepodległości Polski, a co najmniej w utrwalaniu pojęć o niepodległości, stałych dążeńnarodowych, pojęć o suwerenności i stałych dążeń w tym zakresie. Wydaje mi się, jakohistorykowi tego okresu, a nie jako uczestnikowi, który nie był wtedy tego świadom,będąc tylko jednym z dziesiątków tysięcy spełniających swój obowiązek codzienny, żedziś jeszcze nie umiemy w pełni ocenić, jak wielkie jest znaczenie wydarzeń PowstaniaWarszawskiego dla ugruntowania pojęć o niepodległości i tęsknoty do niepodległości.

Zanim przejdę do innych jeszcze, końcowych zagadnień — przytoczę dwa — jak misię wydaje — ciekawe szczegóły niezbyt powszechnie znane. W ostatniej chwili przedwybuchem powstania przybył z Londynu kurier rządu i dowództwa Jan Jeziorański —„Nowak". Rozmawiał on z pełnomocnikiem Rządu na Kraj, wicepremierem JanemStanisławem Jankowskim w Warszawie 29 lipca 1944 roku. Ponieważ wicepremier Jankowski nie żyje (zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach i terminie wwięzieniu w Moskwie) i nie pozostawił po sobie — o ile wiem — pamiętników, przetorelacja człowieka, który rozmawiał z nim na kilkadziesiąt godzin przed wybuchempowstania ma wagę dokumentu historycznego. Oto, co odnotował w swoim pamiętniku

Jan Nowak z wypowiedzi Pełnomocnika Rządu w odpowiedzi na jego pytanie, czy niemożna jeszcze powstrzymać tych wydarzeń, bo kurier przybyły z Londynu sceptyczniezapatrywał się na możliwość uzyskania pomocy z Zachodu. Wicepremier Jan StanisławJankowski odpowiedział dosłownie: My tu nie mamy wyboru. „Burza" — kryptonim akcji— nie jest w Warszawie czymś odosobnionym, to jest ogniwo w długim łańcuchu, któryzaczął się we wrześniu. Walki w mieście wybuchną, czy my tego chcemy, czy nie. Zadzień, dwa lub trzy Warszawa będzie na pierwszej linii frontu. Nie wiem, może Niemcywycofają się od razu, może dojdzie do walk ulicznych, jak w Stalingradzie. Czy pan sobiewyobraża, że nasza dysząca żądzą odwetu młodzież, którą myśmy szkolili od lat,

sposobili do tej chwili, daliśmy jej broń do ręki, będzie się biernie przyglądała albo da sięNiemcom bez oporu wywieźć do Rzeszy? Jeżeli my nie damy sygnału do walki, wbiegną 

164

Page 165: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 165/201

nas w tym komuniści, ludzie wtedy rzeczywiście uwierzą, że chcieliśmy stać z bronią unogi.Chciałem zwrócić uwagę na okoliczność, że w roku 1965 po raz pierwszy po wojnie (w19 lat po wojnie!) historyk marksistowski Antoni Przygoński w tomie szkiców o Powstaniu

Warszawskim wydanych w Wydawnictwie Ministerstwa Obrony Narodowej podał dowiadomości, że Armia Ludowa szykowała się, aby — kiedy armia sowiecka wkraczaćbędzie w lecie 1944 r. do Warszawy — skoncentrować swe siły, opanować ratusz,zabarykadować się, wywiesić czerwoną flagę, proklamować objęcie władzy i wzywaćpomocy. To bardzo realistyczny plan, bo czterystu kilkudziesięciu ludzi, którymidysponowała w Warszawie Armia Ludowa w sam raz mogło — gdyby się skoncentrowaliw wielkim wysiłku — zająć jeden budynek, wywiesić flagę i stać się w ten sposóbwłaścicielami ratusza, właścicielami zarządu miasta, właścicielami Polski. Tak że — bezwzględu na sarkazm, którego tu się nie mogę ustrzec — mniemanie Jankowskiegowypowiedziane w rozmowie 29 lipca 1944 roku znalazło (zanim jeszcze ta rozmowazostała w 1978 roku ogłoszona) nie bezpośrednie, ale całkiem wystarczające po-twierdzenie w kilku zdaniach ukrytych w tekście marksistowskiego historyka tego okresu.Inny problem, już ostatni z problemów, które wprawdzie dotyczą moralności, ale nie są czysto moralne, a który porusza bardzo wielu ludzi — to pytanie hamletowskie — czyWarszawie można było pomóc i się nie chciało, czy nie można było pomóc? Ja nie damodpowiedzi na to pytanie, ale kieruję do Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, tomIX, strona 356, hasło: Powstanie Warszawskie. Nie wiem, jaka zaćma smutna naszła naoko cenzora, ale w encyklopedii tej znalazło się zdanie następującej treści: 8 sierpnia (awięc w 7 dni po wybuchu powstania — uwaga moja, W.B.) w sztabie I Frontu

Białoruskiego opracowano projekt natarcia na Warszawę z PrzyczółkaMagnuszewskiego. Plan >peracji przewidywanej na koniec sierpnia przedstawionoStalinowi, który jej nie zaakceptował ze względu strategicznego, wymagającegowyrównania frontu, oraz ze względów politycznych, czemu dał wyraz w swojejodpowiedzi kierowanej 22 sierpnia do Churchilla i Roosevelta. Mam głębokie zaufanie dowiedzy fachowej generalicji sowieckiej sądzę, że jeżeli generalicja opracowała w sztabieprojekt natarcia na Warszawę jeszcze w obrębie miesiąca sierpnia i przedłożyła gowodzowi naczelnemu i dyktatorowi państwa, to znaczy, że uważała na podstawie swoichwieloletnich doświadczeń projekt ten za realny i wykonalny. Tak więc w Wielkiej

Encyklopedii Powszechnej można co najmniej znaleźć odpowiedź na dręczące naspytanie: czy w ogóle było niemożliwe, czy też się nie udało. Sądzę z tego tekstu, któryzacytowałem, że było to zdaniem sztabu sowieckiego możliwe, a zdaniem Stalinaniepożądane. Jest to jedyny logiczny wniosek, jaki można wysnuć z normalnej egzegezyhistorycznej tego rodzaju tekstu.Na zakończenie pragnę tutaj odwołać się do niezapomnianych dni z czerwca 1979 roku,do dni pielgrzymki Ojca Świętego do ojczyzny. Wiemy, że Ojciec Święty nie był wy-chowany w Warszawie i że nie łączyło go z Warszawą osobiście tak wiele, jak zrodzinnymi jego stronami, co jest całkowicie zrozumiałe. Wiemy jednak przy tym,

z jak ogromną rozwagą, jak ogromną odpowiedzialnością za słowo, za ton słowa, zakażdy odcień słowa wypowiadał się w swojej pielgrzymce do ojczyzny. Nie możemy więc

165

Page 166: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 166/201

przypuścić, że jakiekolwiek sformułowania były przypadkowe. Przeciwnie, możemy byćprzekonani, że były zamierzone, wyważone, w odpowiednim czasie i miejscu wyrażonew taki sposób, w jaki wypowiadający chciał je wyrazić. I oto w parę godzin poprzyjeździe do Polski, w Warszawie, 2 czerwca 1979 roku, na Placu Zwycięstwa,

zwanym odtąd w Warszawie Placem Zwycięstwa Jana Pawła II, wypowiedział OjciecŚwięty w swej homilii od ołtarza co następuje: Nie sposób zrozumieć tego miasta,Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę znajeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę,w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzamibył również Chrystus Zbawiciel ze Swoim krzyżem sprzed kościoła na KrakowskimPrzedmieściu. Nie sposób zrozumieć dziejów Polski od Stanisława na Skałce doMaksymiliana Kolbego w Oświęcimiu, jeśli się nie przyłoży do nich jeszcze jednego, tegopodstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus. (...) Chrystus nie przestajebyć wciąż otwartą księgą nauki o człowieku, o jego godności i jego prawach, a zarazemnauki o godności i prawach narodu. (...) Stoimy tutaj w pobliżu grobu Nieznanego Żoł-nierza. W dziejach Polski, dawnych i współczesnych, grób ten znajduje szczególnepokrycie, szczególne uzasadnienie. Na ilu to miejscach ziemi ojczystej padał tenżołnierz, na ilu miejscach Europy i świata przemawiał swoją śmiercią, że nie może byćEuropy sprawiedliwej bez Polski niepodległej na jej mapie, na ilu to polach walkświadczył o prawach człowieka wpisanych głęboko w nienaruszalne prawa narodu, ginącza wolność naszą i waszą? „Gdzie są ich groby, Polsko, gdzie ich nie ma, ty wiesznajlepiej i Bóg wie na niebie".Dzieje ojczyzny napisane przez grób jednego, nieznanego żołnierza. Pragnę przyklęknąć

przy tym grobie, aby oddać cześć każdemu ziarnu, które padając na ziemię iobumierając w niej przynosi owoc.Te słowa, które pozwoliłem sobie przed chwilą przytoczyć, nadają trwały wymiar walce isprawie powstańczej, jedynej tu przywołanej, nie trzynastu innym oblężeniom Warszawyw jej dziejach, nie walce Warszawy w 1939 roku, nie tej, która wiąże się z poczuciemogromnej, ciężkiej, dotkliwej krzywdy i która leżała u podłoża wielu ludzkich dramatów.Tę walkę uznał za słuszne i potrzebne przywołać jako jedyny konkretny przykładdotyczący Warszawy — Ojciec Święty w swojej homilii na Placu Zwycięstwa.Możemy my żyjący, a w szczególności ludzie z pokolenia, które pamięta tamte ofiary i

cierpienia, głęboko żałować, że tysiące naszych kolegów i koleżanek, młodzieży, nigdynie doczekało w swoim ziemskim bytowaniu i życiu takich słów NamiestnikaChrystusowego na warszawskiej ziemi w odległości bardzo niewielkiej od miejsca ichmęki, konania i śmierci za ojczyznę. Ale możemy przypomnieć tu słowa, które należą doklasycznego skarbu literatury polskiej, są bowiem zakończeniem Quo vadis, dziełalaureata Nagrody Nobla, Henryka Sienkiewicza: I tak minął Neron, jak mija wicher, burza,pożar, wojna lub mór, a bazylika Piotra panuje dotąd z wyżyn watykańskich miastu iświatu.

166

Page 167: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 167/201

7. MYŚLI O STOSUNKACH POLSKO-ŻYDOWSKICH

Polacy i Żydzi mieszkali przez wiele lat na tej samej ziemi, w tym samym kraju. Współżylize sobą lub żyli obok siebie, bywało różnie. Szereg okoliczności historycznych w

dziejach średniowiecza, jak i w dziejach nowożytnych doprowadziło do wzrostuosiedlenia żydowskiego szczególnie na historycznych, centralnych i wschodnichziemiach państwa polskiego. Wyrażało się to — w ciągu 200 lat poprzedzających okresII wojny światowej — wartością 8—10°/o ludności zamieszkałej na tym terenie(choć pod koniec XIX w. Żydzi stanowili na terenie niektórych ziem polskich podwładzą rosyjską nawet ponad 25°/o ogółu mieszkańców). Ta proporcjautrzymywała się w zasadzie bez większych wahań, co było m.in. wyrazem stosunkowoustabilizowanej sytuacji żydowskiej grupy wyznaniowo--narodowej w tej częściEuropy. Oznaczało to zarazem, że grupa ta była najliczniejsza nie tylkoprocentowo, ale i w liczbach bezwzględnych w ówczesnej Europie. W uzasadnionejproporcji do tej liczebności pozostawało też znaczenie Żydów polskich w światowejdiasporze. Głębokie życie religijne i znaczny rozwój ruchu duchowego i umysłowego wróżnych jego postaciach: w działalności społecznej, artystycznej, naukowej i wreszciepolitycznej, zapewniały środowisku Żydów polskich rangę zupełnie wyjątkową wświecie żydowskim w Europie, choć ich pozycja gospodarcza, a przeto i znaczenie wnowoczesnym państwie, ustępowała możliwościom cywilizacyjno-gospodarczymŻydów osiadłych w bogatszych i wyżej cywilizowanych, a przede wszystkim bardziejprzemysłowo rozwiniętych państwach Europy Zachodniej (np. Niemczech, Angliiczy Francji). Odrębność obyczajów, specyficzne zakorzenienie w tradycji znacznej

większości Żydów zamieszkałych w Polsce stanowiły niewątpliwie pozytywną wartość dladiaspory żydowskiej, pozostając niewyczerpanym rezerwuarem niezmiennych wartościreligijno-obyczajowych. Trzeba jednak pamiętać i o tym, że odrębność, a także igorsza sytuacja materialna „Ostjuden" powodowały pewną rezerwę wobec nich zestrony Żydów zachodnioeuropejskich.Żydzi polscy w swojej przygniatającej większości odrzucali tendencje asymilacyjne,zachowując konsekwentnie wierność swojej odrębności jako wartości nadrzędnej, a nie-mała grupa ludzi konsekwentnie ortodoksyjnych preferowała wręcz izolację odnieżydowskiego otoczenia. Również Polacy — mając z Żydami liczne związki wynikające

z praktycznego życia — nie kwapili się do przełamywania bariery obcości. Każda zestron miała też skłonność do poczucia wyższości wobec drugiej.W odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej (po 1918 r.) ani udział w parlamencie, ani winnych formach życia politycznego i kulturalnego nie przełamywał w istocie rzeczyzasady izolacjonizmu. Z kolei polskie partie polityczne prawicy i centrum podkreślałyprogramowo obcość żydowskiej grupy wyznaniowej w Polsce i przypisywały jej członkomszkodliwą rolę w życiu gospodarczym i kulturalnym. Grupy polityczne o nastawieniuliberalnym (Kluby Demokratyczne, Stronnictwo Demokratyczne) lub socjalistycznym(przede wszystkim najbardziej wpływowa Polska Partia Socjalistyczna, współpracująca z

Bundem) odrzucały programowo wszelkie różnice narodowe i wyznaniowe — alenatrafiały na trudności w określeniu stanowiska wobec grup żydowskich ortodoksyjnie

167

Page 168: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 168/201

religijnych, ze wszystkimi tego politycznymi i społecznymi konsekwencjami, a tymbardziej wobec prawicowego ruchu syjonistycznego. Stosunkowo wpływowe w Polsce iobdarzone społecznym autorytetem koła intelektualne odrzucały w swojej ogromnejwiększości wszelkie tendencje nacjonalistyczne, antysemickie czy ksenofobiczne, ale

preferowały oczywiście stosunki zawodowe i towarzyskie z odpowiednio liberalnymiprzedstawicielami elit żydowskich.Konkurencja ekonomiczna występowała w środowiskach mieszczańskich idrobnomieszczańskich, nie był to jednak obraz prosty, był różnie zarysowany w różnychczęściach Polski. Stanowisko dominującego w Polsce Kościoła rzymskokatolickiegowobec Żydów było tradycyjne, nacechowane nieufnością i niewolne od stereotypów iuprzedzeń w postaci charakterystycznej dla widzenia przez Kościół konsekwencjiwielowiekowego antagonizmu między chrześcijaństwem i judaizmem, co trwało aż doSoboru Watykańskiego II.Wszakże w intelektualnych środowiskach katolickich zaznaczył się w końcu latdwudziestych i w ciągu lat trzydziestych poważny ruch na rzecz dialogu chrześcijańsko--żydowskiego. Ruch ten nie był liczny ani społecznie szerzej wpływowy, ale skupiał osobyo wysokich walorach intelektualnych i moralnych. Część z nich odegrała potem pozy-tywną rolę w czasie i po II wojnie światowej w kontynuacji rozpoczętego dzieła. Odgrywa ją w Polsce nadal i do dziś w środowiskach katolickich np. wokół miesięcznika „Znak",tygodnika „Tygodnik Powszechny" i Klubów Inteligencji Katolickiej.Rozważając problematykę historii współżycia Żydów i Polaków w Polsce wyróżnićtrzeba kilka okresów odrębnych pod względem warunków i tendencji występujących wżyciu społecznym. Współżycie obu grup narodowych układało się w dawnym państwie

polskim, aż do jego likwidacji przez rozbiory (1772—1795) między trzy sąsiadujące pań-stwa, nie gorzej niż w innych państwach ówczesnej Europy, a w różnych okresach nawetlepiej. Okres nieistnienia państwa polskiego (1795—1918) przyniósł w tym zakresie nie-wątpliwie niekorzystne zmiany. Nie może być wtedy mowy o kształtowaniu sięsuwerennej, ogólnopaństwowej polityki polskiej wobec innych grup narodowych czywyznaniowych na terenie dawnej Rzeczypospolitej. Sytuacja zarówno Polaków, jak iŻydów kształtowała się w państwach zaborczych — Rosji, Prusach, Austrii — różnie izmiennie, najogólniej' jednak rzecz biorąc polityka każdego z państw zaborczych brałapod uwagę możność wykorzystywania różnic i konfliktów między grupami narodowymi i

wyznaniowymi. Niejednokrotnie konflikty takie, uwarunkowane gospodarczo i społecznie,stymulowała bezpośrednio lub pośrednio. W wyborze dróg postępowania na rzeczprzyszłości Polski, w kształtowaniu się programów i postaw, pasywnych i aktywnych,szczególnie w ostatnich dziesiątkach lat wieku XIX, zaznaczyły się niejednokrotniepoważne rozbieżności w zakresie zainteresowania i zaangażowania Polaków i Żydów.Polacy skłonni byli dostrzegać tendencję Żydów do daleko idącego dostosowania się iwspółdziałania ze strukturami i władzą państw zaborczych, jak też tendencje auto-germanizacyjne i auto rusyfikacyjne niektórych środowisk żydowskich. Jednak niektórzyŻydzi ze środowiska mieszczańskiego i inteligenckiego odgrywali dużą rolę w leżącej w

interesie ogólnospołecznym pracy organicznej, a inni także w początkach ruchusocjalistycznego, w którym część Polaków upatrywała perspektywę przybliżenia

168

Page 169: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 169/201

niepodległości państwa. Dla mas żydowskich problematyka ta jednak była raczej odległai nie znajdowała się w ogóle w ich świecie wartości i wyobrażeń. Nie zapominamy tu oprzykładach patriotycznego współdziałania Żydów z walczącymi Polakami, alecharakteryzujemy postawy typowe.

W Rzeczypospolitej Polskiej po 1918 r. znalazła się, obok środowisk tradycyjnych, trudnado określenia liczbowo, ale bardzo znaczna grupa Żydów wychowanych w kręgu kulturyrosyjskiej i nie odczuwających identyczności psychologiczno-politycznej z nowopowstałym państwem polskim. Było to zjawisko wytłumaczalne i zrozumiałe, mające jed-nakże swoje następstwa w życiu społecznym. Z upływem czasu sytuacja ta uległazróżnicowaniu. Przyrost młodszej generacji żydowskiej wychowanej od urodzenia wpaństwie polskim powodował zmianę stosunku do wspólnej państwowości, a wśrodowisku elit umysłowych i gospodarczych sprawa wyglądała w ogóle odmiennie.Światowy kryzys gospodarczy w latach 1928—1933/34 przyniósł Polsce znaczną pauperyzację już i przedtem ekonomicznie upośledzonych mas proletariatu polskiego iżydowskiego, a także biednego chłopstwa polskiego i drobnomieszczaństważydowskiego. Realnie istniejące problemy ekonomiczne wykorzystywane były w walcepolitycznej i działalności propagandowej przez stronnictwa i grupy szeroko pojętego tzw.obozu narodowego (tj. centrum i prawicy), zarówno przeciwko rządzącemu środowiskupiłsudczyków, jak i polskim partiom liberalnym i lewicowym. Argument konkurencjiekonomicznej żydowsko-polskiej należał w tej walce do najczęściej używanych i trafiał doprzekonania wielu ludziom.Okres ostatnich lat przed wybuchem II wojny światowej, a szczególnie 1934—39(pokrywający się z czasem ciężkiej choroby Józefa Piłsudskiego i latami walki o władzę

po jego śmierci) przyniósł wprawdzie w Polsce stopniową poprawę gospodarczą, alestosunki z mniejszościami narodowymi uległy raczej pogorszeniu. Przejawiało się to wstosunkach polsko-ukraińskich, polsko-białoruskich, ale także i polsko-żydowskich.Skrajnymi przejawami tego napięcia były organizowane przez stronnictwa i grupyprawicy awantury i manifestacje antyżydowskie na wyższych uczelniach w kilku dużychmiastach w Polsce, jak też antyżydowskie wystąpienia motłochu w kilku mniejszychmiastach i miasteczkach Polski środkowowschodniej (najgłośniejsze w Brześciu nadBugiem i Przytyku).Zjawiska te, choć nieporównywalne ani w swych rozmiarach, ani w skutkach z tym, co

działo się na Ukrainie i w Rosji w XIX i na przełomie XX w., spowodowały przecież wopinii środowisk inteligenckich i intelektualistów poważny wstrząs psychiczny. Spotkałysię z protestami profesorów, pisarzy, artystów, działaczy politycznych, wielu poważnychosobistości polskiego życia publicznego. Spotykały się też z reakcją policji i sądów.Ważnym czynnikiem była świadomość, że są to czyny karalne i przez państwo ścigane.Rząd jednak nie zawsze przeciwstawiał się tym zjawiskom dość konsekwentnie, choćznaczna część społeczeństwa uważała je za szkodliwe nie tylko dla Żydów, ale i dlaPolaków. Powaga sytuacji spowodowała także zabranie głosu przez Kościółrzymskokatolicki. Ówczesny jego zwierzchnik w Polsce, kardynał August Hlond,

stwierdził publicznie, że metody przemocy fizycznej wobec Żydów nie są do pogodzeniaz nakazami etyki chrześcijańskiej.

169

Page 170: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 170/201

Trzeba powiedzieć jasno, że rozwój ruchów faszystowskich w Europie nie pozostał bezwpływu na polskie życie polityczne, nie tylko zresztą w zakresie stosunku do mniejszościnarodowych. Organizacja bliska w swym modelu faszyzmowi — Obóz Narodowo-Radykalny, została wprawdzie po paru miesiącach jawnej działalności w 1934 r.

zdelegalizowana i zakazana przez władze administracyjne, przejawiała jednak wdalszym ciągu działalność konspiracyjną, propagując przewrót faszystowski w kraju. Cogorsza, w niespełna dwa lata po śmierci Piłsudskiego założona przez część uległych mudotąd ludzi organizacja polityczna pod nazwą Obóz Zjednoczenia Narodowego (OZON)podjęła — zapewne w intencji demagogicznej konkurencji z tradycyjnie antyżydowskimStronnictwem Narodowym — hasła postulujące walkę ekonomiczną z mniejszością żydowską i jej stopniową emigrację z kraju. Trudno oczywiście powiedzieć (nikt nieprowadził takich badań), w jakim stopniu te tendencje podnoszone w propagandziepartyjnej znajdowały oddźwięk, i na ile dosłowny, w szerokich masach społecznych,dosyć zresztą zróżnicowanych. Nie brak świadectw, że ludzie żyjący od wieków wsąsiedztwie Żydów, w określonych, lepszych czy gorszych, ale względnie stabilnych znimi układach, w dalszym ciągu traktowali ich obecność jako oczywiste sąsiedztwo, jakoczęść tutejszego krajobrazu. Nie można nie doceniać jednak wpływu propagandy, posłu-gującej się argumentacją tyleż demagogiczną, co trafiającą w odczucie aktualnej ciężkiej,nie dość szybko poprawiającej się sytuacji, wskazującą „uniwersalny klucz" mającyrzekomo służyć jej poprawie. Odwoływanie się do niskich instynktów pod płaszczykiemhaseł patriotycznych prawie zawsze znajduje jakiś posłuch, co można udowodnić naprzykładach nie tylko Polski dotyczących. Wydaje się jednak, iż można stwierdzić, że niepojawiały się w Polsce tendencje gwałtownego rozwiązania „sprawy żydowskiej" i że

takowe nie byłyby akceptowane przez społeczeństwo.Przebieg działań wojennych 1939 r. przyniósł, jak wiadomo, podział ziem państwapolskiego niemal dokładnie po połowie pod względem powierzchni pomiędzy Trzecią Rzeszą i ZSRR. Pod okupacją niemiecką znalazło się 48,8% terytorium Polski z 62,9°/oogółu ludności, pod okupacją sowiecką (po wcieleniu Republiki Litewskiej do ZSRR)51,6% terytorium z 37,1% ogółu ludności. Według przedwojennych danychdemograficznych pod okupacją niemiecką znalazło się zatem 61,2%, a pod okupacją sowiecką 38,8% Żydów polskich (według danych Ludwika Landaua). Wobec prze-mieszczeń ludności w okresie działań wojennych we wrześniu 1939 r. z zachodu na

wschód przyjąć jednak można, że liczby zarówno Polaków, jak i Żydów, którzy znaleźlisię na początku okupacji we wschodniej połowie Polski, były nieco wyższe, a wzachodniej nieco niższe, niż by to wynikało z przedwojennej statystyki stałego osiedlenia.Na ziemiach polskich na wschód od linii demarkacyjnej określonej w układachniemiecko-sowieckich z sierpnia i września 1939 r. sytuacja nie zapowiadała przyszłegozagrożenia biologicznego żydowskiej grupy narodowo-wyznaniowej. Masowe deportacjeludności w głąb Rosji dotykały przede wszystkim Polaków, choć zdarzały się też represjewobec przedwojennych żydowskich działaczy społecznych i politycznych, zarówno zorganizacji syjonistycznych, jak z Bundu. Istnieje w odniesieniu do tego okresu okupacji

wyraźna luka w badaniach naukowych i piśmiennictwie historycznym. Brak jest teżsprawdzonych socjologicznie i statystycznie danych dotyczących udziału

170

Page 171: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 171/201

poszczególnych grup narodowych w aparacie administracyjnym i represyjnym nowejwładzy sowieckiej na tym terenie. Spotykane w relacjach i wspomnieniach twierdzenia omasowym udziale proletariatu żydowskiego w akcji władz sowieckich przeciwko Polakomprzyjąć należy z dużą ostrożnością. Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że według

opinii Polaków z województw wschodnich przedwojennego państwa polskiego reakcjeludności żydowskiej nie wskazywały na to, aby upadek państwa polskiego i tragedięokupacji odczuwała ona na równi z sąsiadami-Polakami. Oczywiście okoliczność taką można w różny sposób wytłumaczyć, jak np. rosyjskim lub chasydzkim rodowodemkulturowym pewnej części Żydów — obywateli polskich zamieszkałych na tym terenie,ulgą, że nie rozciągnęła się tam władza Niemiec hitlerowskich, ale przede wszystkimmoże większą sympatią dla komunizmu i ZSRR niż dla państwa polskiego z jego przed-wojennym ustrojem politycznym. Nie należy też wykluczać znacznej ewolucji poglądów wciągu dalszych miesięcy życia na tym terenie pod władzą sowiecką. Fakty jednak pozo-stają faktami i w opinii bardzo wielu Polaków mniejszości narodowe w ośmiuwojewództwach wschodnich (lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim, wołyńskim,poleskim, nowogródzkim, białostockim i wileńskim) zaangażowane były w akcjiantypolskiej po stronie ówczesnego okupanta tych ziem.Po napaści Niemiec na ZSRR, 22 czerwca 1941 r., Niemcy w ciągu paru tygodni zajęlicały obszar przedwojennego państwa polskiego. A więc w lipcu 1941 r. cała Polska iwszyscy Żydzi polscy, którzy nie zostali deportowani w głąb ZSRR lub sami się tam nieschronili, znaleźli się pod władzą Trzeciej Rzeszy.Pierwsze miesiące okupacji niemieckiej w Polsce charakteryzowały, jak wiadomo,zarządzenia dyskryminacyjne i represyjne wobec Żydów, które nie nasuwały jednak ani

Żydom, ani Polakom podejrzeń o możliwości biologicznego zagrożenia całej ludnościżydowskiej. Równocześnie bowiem administracja hitlerowska w okupowanej Polsceprowadziła już od jesieni 1939 do jesieni 1940 konsekwentną akcję eksterminacyjną polskich elit intelektualnych i politycznych. Późną jesienią 1940 (Warszawa), a nawetdopiero w początku 1941 (Kraków) powstały na terenie Polski wielkie getta utworzoneprzez Niemców. Izolowano tam setki tysięcy Żydów. Sam proces tworzenia żydowskichdzielnic mieszkaniowych (gett) był różnorodnie oceniany zarówno w środowiskużydowskim, jak i polskim. Z jednej strony budziło to uzasadnioną podejrzliwość co dozamiarów niemieckich, jak też oczywiście opór moralny wobec dopuszczalności se-

gregacji, z drugiej strony jednak występowały wśród Żydów opinie, że za cenę izolacjiuda się w większości przetrwać wojnę, szczególnie że powszechna była i wśród Żydów, iwśród Polaków w 1940 r. ocena, że wojna potrwa krótko, że Niemcy rychło zostaną pokonane. Ten sposób myślenia przesądził też zapewne u wielu Żydów w gettach owłączeniu się do organów pseudosamorządu pod nadzorem niemieckim, w uczciwymprzeświadczeniu, że tą drogą uda się dopomóc wielu ludziom do skutecznegoprzetrwania okupacji. :Proces bezpośredniej eksterminacji Żydów (pośrednia bowiem zaczęła się z chwilą zamknięcia gett i utworzenia obozów pracy) rozpoczął się wczesną jesienią 1941 r. na

zapleczu frontu wschodniego. Na ziemiach polskich podjęto go w grudniu 1941 r. wChełmnie nad Nerem, a w ciągu 1942 r. w kilku innych ośrodkach zagłady, min. w

171

Page 172: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 172/201

Treblince i w Oświęcimiu. Ten metodycznie przeprowadzany mord masowy na setkachtysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci stanowił wstrząs moralny dla ogółu Polaków. Dla ogółu,gdyż także i dla ludzi obojętnych, a nawet i dla tych, którzy byli Żydom nieżyczliwi, z jakichkolwiek by to nie było powodów. Istniała bowiem i dalej istnieje dość zasadnicza

różnica między uczuciem obojętności, nawet nieżyczliwości a aprobatą czy choćby tylkomoralnym dopuszczeniem straszliwego cierpienia i niewinnej śmierci, a przecież skalatego masowego mordu była czymś w historii ludzkości bezprzykładnym, niemieszczącym się w doświadczeniu i wyobrażeniu, przez to samo budzącym uczucietragicznej grozy.Warto przypomnieć, że już od pierwszych miesięcy okupacji kształtowało się wświadomości Polaków przekonanie o biologicznym zagrożeniu narodu polskiego przezNiemców. Wynikało to z doświadczenia egzekucji publicznych na rynkach miast imiasteczek Pomorza, Wielkopolski i okręgu łódzkiego w 1939 i 1940 r., masowychegzekucji w Palmirach koło Warszawy i w lasach pod Krakowem i Częstochową, akcji ABprzeciw inteligencji polskiej w lecie i jesienią 1940, więzień Gestapo jak Pawiak,Montelupich i Fort VII w Poznaniu, utworzenia w czerwcu 1940 KL Auschwitz, gdzieosadzano w ciągu pierwszych kilkunastu miesięcy niemal wyłącznie polską inteligencję(od lata 1941 również sowieckich jeńców wojennych przeznaczonych na zagładę).Wszystko to koncentrowało w znacznym stopniu uwagę Polaków — jeszcze przedutworzeniem gett żydowskich oraz w pierwszym okresie ich istnienia — na własnychprzeżyciach i własnym zagrożeniu. Brak jest danych naukowo sprawdzonych, czy i w jakim stopniu w zamkniętych środowiskach gettowych funkcjonowała świadomośćprawdziwego natężenia terroru niemieckiego wobec Polaków, a zwłaszcza wobec

planowo eksterminowanych środowisk inteligencji polskiej.Po zamknięciu gett w dalszym ciągu dominowała w społeczności żydowskiej opinia, że taforma izolacji, choć połączona z uciskiem i wyzyskiem, umożliwi jednak przetrwaniewojny. Panował również pogląd, że może ona w jakimś stopniu umożliwić przetrwanie zacenę dostosowania się i bierności. Tylko nieliczni — coraz jaśniej z upływem czasu i wwyniku obserwacji metod niemieckich — byli odmiennego zdania. Warunki bytowania wgettach, panująca tam nędza i choroby stopniowo wyniszczające ludzi słabszychfizycznie, uboższych były faktem w Polsce wiadomym. Uwzględniane były te informacjew sprawozdaniach o sytuacji w kraju przekazywanych rządowi polskiemu w Londynie, jak

i też w polskiej prasie tajnej mającej dość znaczny obieg — jeszcze przed znanym listemBundu w Polsce do rządu w Londynie z 11 maja 1942 r. Kolejne fale terroruprewencyjnego dotykające społeczeństwo polskie w różnych częściach kraju w latach1941—42 i szczególne nasilenie terroru w Warszawie, jako największym skupiskuPolaków na terenie kraju, przyzwyczaiło w pewnym stopniu ogół do dramatycznietwardych norm codziennego życia. Stałe aresztowania, przepełnienie więzień Gestapo isystematyczne transporty do różnych obozów koncentracyjnych, które z czasemdoprowadziły do tego, że we wszystkich obozach hitlerowskich Polacy stanowilinajwiększą grupę uwięzionych — wszystko to przyczyniło się do pewnego stępienia

uwagi w odniesieniu do tego, co działo się za murami gett.Masowa zagłada Żydów w latach 1942—44 (a szczególnie od wiosny 1942 do jesieni

172

Page 173: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 173/201

1943) była więc zjawiskiem, do którego ani rzeczowo, ani psychicznie nikt nie byłprzygotowany: przekraczało ono zresztą możliwości przewidywania i zdolność doprzeciwdziałania. Improwizowana, a z czasem nawet, od drugiej połowy 1942 r.,zorganizowana pomoc dla ofiar stanowiła kroplę w morzu potrzeb. Dysproporcja

infernalnej sytuacji i bardzo ograniczonych możliwości była ogromna. Lepiej odteoretyków, publicystów i pisarzy historycznych wiedzą dziś o tym ci nieliczni, którzyprzeżyli, jak też ci, którzy usiłowali nieść pomoc, często bezskutecznie, a czasem tylkoskutecznie. Tylko że świadkowie epoki ogarniają tyle, ile znajdowało się w ichówczesnym polu widzenia i osobistego doświadczenia. Potworna suma tychdoświadczeń stanowić może dopiero materiał dla badań historycznych i socjologicznych.Podejmując takie badania trzeba jednak uwzględnić warunki życia społecznego panującew krajach okupowanych lub z Trzecią Rzeszą sprzymierzonych (a więc nie tylko wNiemczech, ale i we Francji, w Rumunii, na Węgrzech i na Litwie), jak też warunkipanujące na ziemiach polskich, a więc w kraju, który stał się miejscem kaźni wybranymprzez Niemców. Faktem jest, że liczba Żydów zgładzonych w Auschwitz-Bireknauprzewyższa przeszło dziesięciokrotnie liczbę nie żydowskich ofiar tego straszliwegomiejsca. Faktem jest, że w specjalnie utworzonych przez Niemców ośrodkachwyniszczania ludzi, jak Treblinka II, Sobibór, Bełżce, ginęli tylko Żydzi, polscy i spozaPolski. Ale faktem jest również, że w ówczesnej świadomości Polaków istniało poczucie— sądząc z dokumentów ujawnionych już przez oskarżycieli w głównym procesiezbrodniarzy hitlerowskich przed Międzynarodowym Trybunałem w Norymberdze —niebezzasadne, że po Żydach przyjdzie kolej na nas.Żadne państwo świata nie zareagowało w sposób adekwatny do wagi problemu na notę

polskiego ministra Spraw Zagranicznych do rządów Narodów Zjednoczonych z 10grudnia 1942 r., w której stwierdzano m.in.: (...) Najnowsze doniesienia dają przerażającyobraz sytuacji, w jakiej znaleźli się Żydzi polscy. Stosowane w ciągu ostatnich kilkumiesięcy nowe metody masowych rzezi potwierdzają fakt, że władze niemieckie dążą systematycznie do całkowitej zagłady żydowskiej ludności Polski oraz tysięcy Żydówwywiezionych do Polski z Europy zachodniej i środkowej, a także z samej RzeszyNiemieckiej.Rząd polski uważa za swój obowiązek podać do wiadomości rządów wszystkichcywilizowanych krajów następujące, otrzymane z Polski w ciągu ostatnich kilku miesięcy,

w pełni poświadczone informacje, które ukazują aż nazbyt wyraźnie nowe metodyeksterminacji zastosowane przez władze niemieckie.(...) Rząd polski, jako przedstawiciel prawowitej władzy kraju, w którym. Niemcyprowadzą systematyczną eksterminacją obywateli polskich i obywateli wielu innych kra- jów europejskich pochodzenia żydowskiego, uważa za swój obowiązek zwrócić się dorządów Narodów Zjednoczonych, ufając, że podzielą one jego opinią co do koniecznościnie tylko potępienia zbrodni popełnianych przez Niemców i ukarania zbrodniarzy, aletakże znalezienia skutecznych środków, po których można by się spodziewać, żepowstrzymają Niemców od dalszego stosowania metod masowej zagłady (...).

Środków skutecznych nie znaleziono i właściwie nie usiłowano ich znaleźć. A przecież wtym momencie ponad połowa przyszłych ofiar była jeszcze przy życiu...

173

Page 174: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 174/201

Instytut Yad Vashem w Jerozolimie ma dokumentację o tysiącach ludzi z Polski, którzypomagali ofiarom, sami znajdując się w warunkach ekstremalnego zagrożenia, o którymnie mają pojęcia ludzie, którzy nigdy nie żyli w warunkach systemu totalitarnego. O wieluludziach, którzy usiłowali nieść pomoc Żydom, skutecznie lub bezskutecznie, nie ma i nie

będzie już nigdy żadnej dokumentacji. Także dokumentacja przestępczości i zbrodniwspółpracy — w różnych krajach — z okupantem niemieckim jest tylko częściowa. I choćprzestępczość tego rodzaju była w Polsce jeszcze w czasie trwania wojny i po jejzakończeniu ścigana, z całą pewnością ani prawnicy, ani historycy nie wiedzą o niejwszystkiego. Nie ma obecnie żadnej możliwości naukowego zbadania motywacji iprzeżyć tej ogromnej masy ludzi w różnych okupowanych krajach (również w tych, wktórym reżym hitlerowski był dużo łagodniejszy niż w Polsce), którzy się po prostu bali,chcieli przetrwać wojnę. Nie zrobili nic złego, ale nie zdobyli się też na ryzyko ratowaniakogokolwiek: ani własnego sąsiada, ani ukrywającego się oficera, ani uciekiniera zhitlerowskiego więzienia, ani, tym bardziej, całkowicie sobie obcego człowieka, z którymnie wiązały ich nigdy żadne stosunki. Inaczej rzecz się mieć mogła, gdy chodziło o ludziznajomych, bliższych.Już po II wojnie światowej wielomilionowe rzesze ludzi padły ofiarą ludobójstwa, np. wniektórych krajach Azji. Manifestująca się w tych przypadkach bezsilność świata skłaniado refleksji, że zawiodła i zawodzi ludzkość, w takim stopniu, w jakim dopuszczała lubdopuszcza do rozwoju systemów totalitarnych. Jako chrześcijanin jestem zdania,że zawiodły też w poważnym stopniu społeczeństwa chrześcijańskie, ich organizacjespołeczne i polityczne, jeśli nie umiały zawczasu dostrzec zła lub nie zrobiły wszystkiego,co w ich mocy, by skutecznie mu zapobiec. Ale w ostatecznej konsekwencji moralnej

przyjąć można, że w warunkach próby, przed którą stanęły całe społeczeństwa w latachII wojny światowej wobec zagłady narodu żydowskiego i wobec wyniszczenia setektysięcy ludzi z innych powodów, nie zawiedli i w pełni potwierdzili swoje człowie-czeństwo tylko ci, którzy sami przeszli przez próbę ostatecznego wyboru. Wielu z nichprzypłaciło to życiem. Nikt z żyjących nie może o sobie powiedzieć, że uczynił wystar-czająco dużo dla ratowania innych. Ale też nikt, kto przed taką próbą nie stanął niepowinien — dla celów politycznych czy polemicznych — oskarżać ryczałtowo innych, żenie byli bohaterami.Wielusetletnie życie społeczności żydowskiej w Polsce, rozdział zamknięty w historii

Żydów i w historii Polski, domaga się historycznej pamięci. Trzeba tu jednak jeszczeprzypomnieć o tych elementach rzeczywistości polskiej po wojnie, których zrozumienierzadko znajduje wyraz w opiniach o stosunku polskiego społeczeństwa do Żydów w tym już okresie: Nie miało to społeczeństwo możliwości stworzenia zróżnicowanychośrodków kształtowania opinii publicznej, nie doszły do głosu, bo dojść nie mogły wsystemie narzuconej unifikacji poglądów, autentycznie demokratyczne ihumanitarne nurty anty szowinistyczne, anty-ksenofobiczne, nawiązujące choćby dodawnej, ale mocno tkwiącej w tradycji idei Rzeczypospolitej wielu narodów. Odpadnięcieod Polski terenów wielonarodowych, ogłoszenie „idei" państwa jednolitego etnicznie jako

szczęśliwego punktu dojścia i warunku dalszego rozwoju — aby już nie wspominać oinnych konfliktogennych zjawiskach i działaniach — przyczyniło się w jakimś stopniu do

174

Page 175: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 175/201

zatarcia nastrojów, które w ostatnim okresie wojny i tuż po wojnie nacechowane byłyprzede wszystkim przerażeniem wobec faktu zagłady i ludzkim współczuciem dla jejofiar. Tylko w warunkach wolnego życia publicznego i swobodnej konfrontacji poglądówmożna owocnie działać na rzecz wychowania ludzi wolnych od uprzedzeń i

odrzucających stereotypy w ocenie „innych" i siebie.Mimo tych niesprzyjających warunków wzrosła znacznie w Polsce w ostatnimdziesięcioleciu liczba Polaków zainteresowanych poważnie historią społecznościżydowskiej w Polsce, religią, obyczajem, kulturą Żydów, których już nie ma. Rozwija sięzainteresowanie tym, co Żydzi w ciągu stuleci wytworzyli w kręgu własnej kultury i sztuki,i tym, co wnieśli w różnych dziedzinach kultury kraju, w którym żyli wspólnie z Polakamiczy obok Polaków, ale który przez wiele generacji był ich miejscem na ziemi.Dziwnym i psychologicznie przekornym zrządzeniem losu lata 1967/68, które miały być wPRL czasem rozprawy z Żydami, organizowanej przez ówczesną władzę, przyniosływśród Polaków znaczny wzrost zainteresowania Izraelem i życzliwości dla mieszkańcówtego kraju, przyniosły w nie notowanych poprzednio w nowszej historii Polski rozmiarachprzejawy solidarności środowisk intelektualnych i młodzieży akademickiej nie tylko zkolegami i koleżankami, lecz w ogóle z ludźmi dyfamowanymi, szykanowanymi z powodupochodzenia lub wyznania ich czy też ich rodziców. Dla młodzieży wychowanej po wojnieszokiem stała się kampania wskazująca na ich kolegów i przyjaciół jako na obcych,innych, wrogich. Ludzie pamiętający wojnę i zagładę Żydów — przynajmniej ci bardziejświadomi — odebrali to jako budzenie upiorów i — mimo że to przecież niespołeczeństwo polskie było autorem nagonki — osobistą hańbę. I w tych kategoriachocenili nowy, przymusowy exodus Żydów z Polski. Było oczywiście wielu, którzy w

mniejszym lub większym stopniu ulegli manipulacyjnym chwytom propagandy.Większość była zdezorientowana i pozostawała „na boku" — jak wszędzie i zawsze. Wkilka zaś lat później z wielkim i szerokim, wcale nie tylko w środowiskach inteligenckich,zainteresowaniem spotykały się wszelkie odczyty i publikacje ludzi godnych zaufaniatraktujące o historii Żydów w Polsce czy o stosunkach polsko--żydowskich (odbywały sięone na niektórych katedrach uniwersyteckich i na „uniwersytecie latającym"). Z popar-ciem opinii publicznej spotkał się w styczniu 1981 apel 21 osób ze świata nauki i kulturyo wyjaśnienie bliższych okoliczności nagonki „antysyjonistycznej" w 1968 r. i naprawieniewyrządzonych krzywd.

Pozytywnie też przyjęty został przez elity kształtujące niezależną opinię publiczną wPolsce apel w sprawie stosunków polsko-żydowskich, który podpisali Michał Borwicz,Józef Lichten, Szymon Wiesenthal, Jan Karski, Jerzy Lerski, Jan Nowak, ogłoszony wewrześniu 1983 w polskim miesięczniku „Kultura" (Paryż, nr 9/432), a następnie w wielupismach w języku polskim, niemieckim, angielskim i francuskim:Czterdzieści lat temu na szczycie jednego z domów walczącego getta warszawskiegowywieszone zostały obok siebie dwie flagi: biało-niebieska i biało-czerwona. Bojownicyżydowscy, których życie obliczone było na godziny, skierowali do społeczeństwapolskiego te słowa odezwy: „Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego getta

Warszawy ślemy Wam bratnie pozdrowienia... Toczy się walka o Waszą i naszą wolność.O Wasz i nasz ludzki, społeczny, narodowy honor i godność... Niech żyje braterstwo

175

Page 176: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 176/201

broni i krwi walczącej Polski..."Były to słowa pożegnania, tragiczny i piękny zarazem w swej godności końcowy akordzamykający blisko tysiąc lat współżycia Polaków i Żydów na ziemi polskiej.W czterdzieści lat po powstaniu w getcie, które było szczytowym punktem największej w

dziejach tragedii ludzkiej, my niżej podpisani uważamy za swój moralny obowiązekwydobyć z zapomnienia ten manifest Massady dwudziestego wieku. Trzej z nas byli wczasie drugiej wojny emisariuszami, którzy z rozkazu Polski Podziemnej i polskiegorządu w Londynie nieśli przez granice i fronty relacje naocznych świadków i dokumentyzbrodni ludobójstwa oraz rozpaczliwe apele ginących, które miały wstrząsnąć i obudzićsumienie obojętnego świata. Trzej pozostali to działacze żydowscy na Zachodzie, zktórych każdy ma za sobą dziesiątki lat walki i aktywnej wierności wobec spuścizny pol-skiego żydostwa.Ze społeczności żydowskiej w Polsce liczącej przed wojną ponad trzy miliony obywateli— pozostała dziś kilkutysięczna garstka. Dzielnice żydowskie wraz z otaczającym jemurem zrównane zostały z ziemią przez wspólnego wroga. Lecz dziś wyrasta w tomiejsce inny mur dzielący Polaków i Żydów. Po obu jego stronach gromadzą się pokładyuprzedzeń i poczucie krzywdy, z której rodzi się wrogość i nienawiść.Nienawiść jest bumerangiem bijącym w każdego, kto ją szerzy, bez wzglądu na to, czy jest stroną słabszą czy silniejszą. Plonem nienawiści zasianej w dusze niemieckie stałsię hitleryzm. Dzieckiem nienawiści jest nieludzka tyrania sowiecka. Ofiarami nienawiścibyli zarówno Polacy, jak i Żydzi. Nienawiść wyrasta ze zbiorowej odpowiedzialności,która obarcza winą za występki i negatywne właściwości jednostki czy mniejszościwszystkich ludzi tej samej narodowości, wyznania czy rasy. Mściwa nienawiść jest ślepa

na to, co w innym człowieku czy zbiorowości ludzkiej jest piękne, dobre i szlachetne.Widzi w nim tylko to, co złe czy zbrodnicze. Żydzi pamiętają polski antysemityzm,którego istotne nasilenie sięga końca ubiegłego stulecia, lecz zapominają, że był onzwalczany przez znaczny odłam polskiej inteligencji liberalnej i demokratycznej, ruchrobotniczy oraz najwybitniejszych twórców polskiej kultury. Orędownikami Żydów byliAdam Mickiewicz, Józef Ignacy Kraszewski, Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, MariaKonopnicka, Stefan Żeromski, Andrzej Strug i inni. Polscy antysemici pamiętają, że choćw niepodległej Rzeczypospolitej wypadki gwałtu i okrucieństwa fizycznego były rzadkie— Zyd, nawet wychowany w kulturze i języku polskim, nie czuł się pełnoprawnym

obywatelem: odczuwał boleśnie nie tylko getto ławkowe na uniwersytecie, ale pogardę inieufność prowadzącą niejednokrotnie do bojkotu i dyskryminacji nie mającej zresztą żadnego legalnego oparcia w polskim ustawodawstwie. Znane hasło „żydokomuna"czyniło z każdego Żyda potencjalnego wroga państwa i agenta obcego mocarstwa. Niepamiętano o udziale Żydów w insurekcji kościuszkowskiej i w obu powstaniach, 1831 i1863 roku, jak i ochotnikach żydowskich walczących o wolność Polski w Legionach iinnych formacjach ochotniczych. Nie pamięta się faktu, który przypomniał niedawnożyczliwy Polsce brytyjski historyk Norman Davies, że ochotnicy żydowscy, którzy pragnęlibrać udział w wojnie z bolszewikami, zostali wyrzuceni z wojska i internowani w obozach.

Kto dziś pamięta, że słynny ustęp w odezwie piotrogradzkiej Rady DelegatówRobotniczych i Żołnierskich z 27 marca 1917, tak szeroko wykorzystywanej obecnie

176

Page 177: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 177/201

przez propagandę komunistyczną, domagający się dla Polski „prawa do całkowitejniepodległości", zredagowany został i wprowadzony do rezolucji nie przez Rosjan leczprzez polskiego Żyda Henryka Ehrlicha, przywódcę Żydowskiej Partii SocjalistycznejBUND, rozstrzelanego w czasie wojny na rozkaz Stalina.

Żydzi z kolei obciążają cały naród polski odpowiedzialnością za szmalcowników,elementy kryminalne występujące we wszystkich krajach okupowanych, które wydawałyŻydów na śmierć w ręce niemieckich morderców. Nienawiść każe zapomnieć, żeznaczna część Żydów, którzy przeżyli holocaust poza obozami, zawdzięcza swe ocaleniebohaterstwu Polaków ryzykujących życie własne i najbliższych, że niepełny rejestr Polaków zamordowanych za ukrywanie Żydów obejmuje 621 rodzin, że na liścietych, których Izrael uczcił w Yad Vashem najwięcej jest polskich nazwisk, że w próbachniesienia pomocy powstaniu w getcie byli polegli i ranni żołnierze AK. Nienawiść każewielu autorom żydowskim pomijać albo pomniejszać działalność Rady Pomocy Żydom,powołanej przez władze Polski Podziemnej, i wysiłki zarówno władz polskich wokupowanym kraju, jak i rządu polskiego w Londynie, czyniących, wszystko co leżało wich mocy, by głos rozpaczy ginących Żydów dotarł do rządów i opinii publicznej naZachodzie. Przerzucanie na naród polski odpowiedzialności za ludobójstwo,którego następną po Żydach ofiarą była ludność polska, odczuwane jest boleśnie przezstronę polską jako ciężka krzywda. Podobne uczucie budzi w Żydach fakt, że Polacyobciążają wszystkich Żydów odpowiedzialnością za zbrodnie bezpieki w okresiestalinowskim, kiedy wiele kluczowych stanowisk w aparacie terroru i w Partii byłoobsadzonych przez Żydów, lecz nie chcą uznać, że Polacy pochodzenia żydowskiegopozostają w awangardzie ruchu wolnościowego w Polsce od roku 1956, z odwagą i

poświęceniem przełamując barierę strachu.Czas już, by położyć kres temu wzajemnemu antagonizmowi. Wyrządza on szkody obustronom i jest szczególnie bolesny dla tych Żydów, którzy będąc patriotami polskimi niezapominają o swym żydowskim pochodzeniu i chcą być wierni swemu dziedzictwu ireligii. Nie służą temu celowi ani wzajemne rekryminacje, ani próby roztrząsania., kto wtym tragicznym bilansie ponosi większą winę. Po obu stronach ludzie dobrej woli dążą donawiązania dialogu i wzajemnego zrozumienia. Szukajmy w tym dialogu tego, co dziśłączyć powinno Polaków i Żydów.Jest to przede wszystkim wspólna determinacja, by nigdy więcej nie powtórzyła się próba

totalnego zniszczenia fizycznego całego narodu. Niestety zarówno Polacy, jak i Żydziwciąż żyją w cieniu tej groźby: Polska, z racji swego położenia geograficznego iaktualnego dziś zagrożenia sowieckiego. Izrael — otoczony olbrzymią przewagą wrogiejludności arabskiej czekającej na sposobność zniszczenia młodego państwa, cudemodrodzonego po dwóch tysiącach lat. Tylko Polacy, naoczni świadkowie holocaustu,którzy sami od pierwszego do ostatniego dnia wojny byli ofiarami hitlerowskiego terroru,są w stanie zrozumieć poczucie zagrożenia ocalałych Żydów, którzy powrócili dziś doswej Ziemi Obiecanej. Znaczna część mieszkańców Izraela pochodzi z Polski, ukazujesię tam dziennik w języku polskim. „Kultura" i inne polskie wydawnictwa znajdują w

Izraelu licznych odbiorców. Występy polskich zespołów śpiewaczych i artystycznychspotykają się z serdecznym przyjęciem ze strony starszego pokolenia Żydów

177

Page 178: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 178/201

tęskniących za krajem swego dzieciństwa, za swoim „miasteczkiem Bełz", uwiecznionymw żydowskiej piosence.Każde zbliżenie, każdy gest solidarności Polaków w kraju i Polonii światowej wobeclosów Izraela przyczyniłby się skuteczniej do rozładowania polsko-żydowskich antagoniz-

mów aniżeli tomy apologetycznej literatury.Polacy i Żydzi są wspólnikami niedoli w Związku Sowieckim, gdzie obie narodowości są najbardziej prześladowane ze wszystkich mniejszości narodowych. Jedni i drudzy są ofiarami okrutnej dyskryminacji i prześladowań. Gdyby żydowska diaspora, dysponującawielkimi wpływami w świecie zachodnim, zechciała rozciągnąć swoją walkę o prawo doemigracji Żydów na osoby innych narodowości i wyznań pragnących powrócić do swegoojczystego państwa, a więc przede wszystkim Polaków — inicjatywa taka spotkałaby sięna pewno z gorącym przyjęciem w Polsce i na emigracji.Rzucając te pierwsze myśli służące zbliżeniu Polaków i Żydów zdajemy sobie w pełnisprawę, że ściągamy na siebie ataki ekstremistów po obu stronach. Nie odwiedzie nas tood inicjatywy podyktowanej wolą służenia idei braterstwa bliźnich bez względu na ichpochodzenie, religię, kolor skóry i rasę. Czynimy to wierni nakazom Dekalogu, wspól-nego źródła obu naszych religii i fundamentu, na którym opierają się najwyższe wartościnaszej cywilizacji. Jesteśmy przekonani, że służymy w ten sposób najlepiej sprawiePolaków i Żydów.Michał B0RW1CZ, Józef LICHTEN,Szymon WIESENTHAL, Jan KARSKI,Jerzy LERSKI, Jan NOWAKW nrze 9/432 „Kultury" ukazało się oświadczenie-apel w sprawie stosunków polsko-

żydowskich, podpisane przez trzech wybitnych i zasłużonych działaczy społecznych ży-dowskich z Polski, żyjących na Zachodzie, oraz przez trzech emisariuszy polskiegopaństwa podziemnego z lat II wojny światowej. Od kilkudziesięciu lat próbuję robić, co jest w mojej mocy, dla przezwyciężenia wzajemnych antagonizmów, uprzedzeń i urazóww stosunkach polskożydowskich i lepszego zrozumienia się Polaków i Żydów,gdziekolwiek żyją. Toteż witam ważne oświadczenie służące tej samej sprawie zogromną satysfakcją i proszę o podanie do wiadomości publicznej, że solidaryzuję się znim i dołączam do niego mój podpis.Władysław Bartoszewski

„Kultura" [Paryż], nr 10/433 z października 1983

178

Page 179: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 179/201

8. O TOWARZYSTWIE KURSÓW NAUKOWYCH

Tekst rozmowy przeprowadzonej przez Marka Nowaka z Władysławem Bartoszewskim wmarcu 1984 w Ann Arbor [Michigan, USA], ogłoszony w języku angielskim w biuletynie

Studium Spraw Polskich „Studium Papers" 1984, nr 3, ukazał się po raz pierwszy w języku polskim w tomie Na drodze do niepodległości („Spotkania", Paryż 1987).Panie profesorze, Towarzystwo Kursów Naukowych powstało w styczniu 1978. Pan był jednym z założycieli. Czy mógłby Pan nam przedstawić z czyjej inicjatywy i w jakichokolicznościach powstało TKN?Pierwszym etapem tworzenia TKN była inicjatywa uruchomienia serii wykładów, jeszczebez żadnej nazwy, jeszcze bez sformalizowania organizacyjnego. Już w początku rokuakademickiego 1977/78, mniej więcej w listopadzie, rozpoczęto w prywatnychmieszkaniach w Warszawie cykle wykładów na temat historii politycznej, historiigospodarczej, historii ideologii w Polsce w czasach najnowszych, na temat polskiej myślipolitycznej, na tematy związane z tradycją kulturalną, z tradycją społeczną polskiegospołeczeństwa — zarówno z punktu widzenia literaturoznawców, jak historyków, socjo-logów, ekonomistów. Seria ta rozpoczęła się podczas mojego pobytu w StanachZjednoczonych, w listopadzie i na początku grudnia 1977. W związku z tym nie mogłemuczestniczyć w początkowej fazie powstawania TKN-u. Najpierw uruchomiono cyklewykładów: Tadeusza Kowalika — ekonomisty, Adama Michnika — młodego historyka,Bohdana Cywińskiego — historyka, socjologa i literaturoznawcy, Tomasza Burka —literaturoznawcy, polonisty i Andrzeja Tyszki, socjologa. Nazwano to potocznie, choćnieformalnie, Uniwersytetem Latającym w nawiązaniu do tradycji warszawskich prób

samokształcenia i oświaty tajnej przed I wojną światową. Rosja carska w tym okresie niezezwalała na nauczanie polskiej historii i literatury, ani na żadne inne przedmiotyzwiązane z polską tradycją kulturową, narodową i społeczną. Określenie „uniwersytetlatający" nawiązuje do konieczności ciągłego przenoszenia spotkań z jednego lokalu dodrugiego, tak aby zmylić carskich agentów. Wśród inicjatorów wykładów byli ludzie niezwiązani z TKN-em — naukowcy i intelektualiści, głównie z Warszawy, z najrozmaitszychśrodowisk ideologicznych, ludzie określający samych siebie jako socjaliści, choć nieczłonkowie żadnej partii lewicowej, byli katolicy, nawet działacze katoliccy — no, choćbyCywiński był przecież przez kilka lat redaktorem miesięcznika katolickiego „Znak", pisma

ściśle związanego z arcybiskupem Krakowa, kardynałem Wojtyłą, który był również jednym z drukowanych tam autorów. Byli też ludzie o przeszłości zdecydowaniemarksistowskiej, jak choćby Tadeusz Kowalik — ekonomista. Wreszcie ludzie różni poko-leniowo — koło trzydziestki i koło pięćdziesiątki. Łączyło ich poczucie koniecznościpewnych działań. Tak można by przedstawić początek. Na część pytania dotyczącą okoliczności można odpowiedzieć wąsko lub szeroko. Okoliczności historyczne w tymczasie to było całe tło wydarzeń w Polsce. Nie wolno zapominać, że ruch demokracji,liberalizacji, dążenie do poszerzenia swobód wyraźnie wystąpiły w Polsce począwszy odroku 1975. I tu bym pozwolił sobie zwrócić uwagę na bardzo w Polsce dyskutowane i

bynajmniej niejednoznacznie przyjmowane postanowienia Konferencji wHelsinkach, na deklarację końcową. Jak wiadomo, wielu Polaków, chyba większość

179

Page 180: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 180/201

myślących Polaków, reprezentowała wtedy pogląd, że w Helsinkach przypieczętowanopodział Europy i status quo. Z drugiej strony w kołach intelektualnych w Polsce zrodziłasię wtedy myśl, że należy — stojąc na gruncie faktów uznanych międzynarodowo —twardo domagać się ich uczciwej wykładni. To znaczy, jeżeli w ramach tak zwanego

„trzeciego koszyka" — to znaczy postanowień dotyczących swobód ludzkich, prawczłowieka — jeżeli w oparciu o te postanowienia można rozszerzyć zakres swobód, tonależy bardzo konsekwentnie i spokojnie, metodami wolnymi od gwałtu, metodaminacisku społecznego, do tego dążyć. Jednym z tych dążeń było poszerzenie swobodywypowiedzi, ograniczenie działania arbitralnej cenzury, tworzenia i wydawania dziełliterackich i naukowych; dalszym — wolność, niezależność człowieka, swobodawyznania, posiadania różnych poglądów, jak również swoboda poruszania się, naprzykład wyjeżdżania za granicę. Te postanowienia helsińskie rzadko kiedy dzisiaj są wiązane, szczególnie w świadomości Polaków za granicą, z rozwojem tego, co sięogólnie nazywa tendencjami opozycyjnymi czy ruchem opozycyjnym w Polsce. A miałyone bardzo wielkie znaczenie. To nieprzypadkowo w końcu 1975 roku, w kilka miesięcypo Konferencji w Helsinkach, ogłoszono jeden z pierwszych w Polsce protestów — list59-iu. Nieprzypadkowo też w zimie z 1975 na 1976 rok ogłoszono szereg listówotwartych do władz państwowych PRL, w tym do rządu, do Rady Państwa, także doSejmu, z protestami przeciwko zamierzonym zmianom w Konstytucji, które miały ściślejpowiązać system państwowy z doktryną partii komunistycznej, Polską Rzeczpospolitą Ludową z blokiem sowieckim. I choćby nawet to miały tylko być werbalne zmiany, ludziesprzymierzyli się i zaczęli próbować oporu przeciwko wprowadzaniu odgórnie, arbitralnie,bez liczenia się ze społeczeństwem jakichkolwiek zmian politycznych, opierając się na

prawach, które były zagwarantowane i uznane podpisem rządu PRL w Helsinkach. I to jest jedna z okoliczności, w których powstało Towarzystwo Kursów Naukowych.Drugą okolicznością był już istniejący w końcu roku 1977 i realnie działający ruchsamopomocy i protestu. Pierwszym jego ogniwem był Komitet Obrony Robotników,powstały dla okazania solidarności społecznej z prześladowanymi pracownikami zUrsusa, Radomia i innych zakładów pracy po wydarzeniach czerwcowych 1976 roku.Dalszym ogniwem były towarzyszące Komitetowi Obrony Robotników różne działaniagrup studenckich, inteligenckich i robotniczych w kilku ośrodkach Polski. W kilkamiesięcy później powstała organizacja Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela,

nazywana w skrócie ROPCiO. Już równolegle z KOR-em działało w Lublinie środowiskomłodej inteligencji katolickiej, używającej nazwy „Spotkania" dla swojej działalności i dlaczasopisma, które zaczęło wydawać. Sama nazwa miała wskazać na zamierzeniespotykania się, dialogu ludzi — oczywiście różnych, bo nie potrzeba dialogu, jeśli sięmyśli identycznie — spotkania ludzi, którym są drogie pewne wspólne cele, ale którzywidzą różne środki realizacji, różne drogi do tego wspólnego celu. Miała nim być pełniapraw człowieka w wolnym kraju. A we wcześniejszych etapach poszerzanie swobód wgranicach istniejących możliwości.Obok „Spotkań", KOR-u, ROPCiO, czy też poniekąd wspólnie z tymi formacjami,

grupami, rozwijał się w ciągu roku 1976 i 1977 niezależny ruch wydawniczy. Nawet nienazywani go tajnym tylko niezależnym, ponieważ trudno mówić o tajności, jeżeli wiele z

180

Page 181: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 181/201

tych publikacji było podpisanych nazwiskami autorów (choć nie wszystkie), oraz nazwamiinstytucji, które wprawdzie nie podawały swojego adresu, ale o których było wiadomopowszechnie, a szczególnie było wiadomo policji, z kim są związane i gdzie ci ludzieprzebywają. To były okoliczności, które poprzedziły powstanie ruchu oświatowego w

formie zorganizowanej. Bez wymienienia tych okoliczności nie byłoby może zrozumiałe, jak mogło nagle dojść do tego, że rozpoczęto w wielu mieszkaniach kilkanaście różnychcykli wykładowych — najpierw w Warszawie, a potem w innych miastach — i że miałyone swoich wykładowców i słuchaczy.Jakie były cele TKN? Czy chodziło o to, by zapobiec skutkom zniekształcania iograniczania programów nauczania ze względów politycznych i ideologicznych, czy teżcelem TKN było przeciwdziałanie ogólnoświatowej tendencji zawężania studiów ścisłą specjalizacją?W szczególności chodziło jednak o to, ażeby naprawić błędy programów szkolnych irównież uniwersyteckich w zakresie kształtowania światopoglądu, to znaczy, aby wy-pełnić lukę, braki, które wynikały z pomijania w zakresie nauki historii pewnych faktów zwiedzy historycznej i pewnych elementów tradycji historycznej, a przy nauczaniuliteratury nazwisk i dzieł, np. powstałych poza PRL, wśród Polaków żyjących w świecie.Istniała również w zakresie filozofii, socjologii, ekonomii potrzeba dopełniania wiedzy otym, co się dzieje w nauce światowej, jak również o tym, jak przy pomocy tych dyscyplin,uprawianych niezależnie, można objaśniać współczesną rzeczywistość. I choć oczywi-ście i w Polsce występują, choć może w mniejszym stopniu niż na Zachodzie, tendencjedo bardzo wąskiego traktowania specjalizacji, to jednak sam ten fakt nie uzasadniałbytworzenia z takim nakładem trudności i ryzyka serii wykładów uniwersytetu latającego.

Główną przyczyną powołania TKN-u było zatem wypełnienie luki, która powstała wwyniku traktowania przez system polityczny panujący w bloku wschodnim, w EuropieWschodniej, nauk społecznych, nauk humanistycznych, a w szczególności wszystkiegotego, co miało kształtować osobowość, duchowość, poglądy ludzi. Przykładami tego wPolsce była deformacja wiedzy o historii polskiej w okresie walk o niepodległość 1914—1918 i walk o ukształtowanie granic państwa polskiego. Jak wiadomo bowiem punkt oodbudowie państwa polskiego z dostępem do morza — sformułowany przez Wilsona jako jeden z celów I wojny światowej — nie określał szczegółowo ani granic, ani szereguelementów bytu tego państwa; i to państwo polskie powstające z niebytu — stanęło od

razu wobec problemu walki o ustalenie swoich granic i wobec konieczności obrony przedogromną przewagą sił Rosji Sowieckiej, która w dążeniu do zdobycia izrewolucjonizowania Europy dotarła aż nad Wisłę. Bitwa warszawska, nazwana przezLorda d'Abernon osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata — doprowadziła dozatrzymania w sierpniu 1920 r. nad Wisłą armii, która — gdyby poszła dalej —doprowadziłaby do rewolucji w Niemczech, może i w innych krajach, i może już wtedypowstałaby w Europie sytuacja taka, jaka wytworzona została w 1945 roku w częściEuropy. Ówczesna postawa Polaków, ochotników, studentów, uczniów, chłopów, robotni-ków — przy Rządzie Jedności Narodowej ludowca Wincentego Witosa, pod wojskowym

dowództwem Józefa Piłsudskiego, była wyrazem jedności, może do roku 1939 ostatniejtakiej jedności całego narodu polskiego w obronie niepodległości ojczyzny, ale i w

181

Page 182: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 182/201

interesie wolności Europy. Ta sprawa w podręcznikach polskich szkół średnich, a tymbardziej podstawowych, była całkowicie zakłamana albo pomijana. Następnie historiaczy prehistoria II wojny światowej, układ Hitlera ze Stalinem, w wyniku którego nastąpiłpodział Europy Środkowowschodniej, zabór państw bałtyckich, połowy Polski i wpływy

sowieckie na Bałkanach — to wszystko jest w nauce w Polsce zdeformowane albo po-mijane. Cierpienia narodów Europy Wschodniej, w tym milionów obywateli polskich —Polaków, ale także Żydów i Ukraińców, wywożonych masowo w głąb Rosji, na Syberięlub do Kazachstanu, męczeństwo 14,5 tysiąca oficerów polskich, czego tragicznymunaocznieniem stał się Katyń — to wszystko były fakty nie znane ze szkoły całemupokoleniu, co więcej, otaczane groźnym milczeniem.I na tle zagwarantowania praw człowieka, prawa do oświaty, do wiedzy, do przepływuinformacji, spróbowano stworzyć ludziom, którzy chcieli uzupełnić informacje i poszerzyćwiadomości, możność osiągnięcia tego. I cele TKN — nie ograniczające się bynajmniejtylko do historii, były właśnie takie. A było co uzupełniać. W zakresie literatury przecieżnawet tacy pisarze polscy jak Miłosz czy Gombrowicz byli — na dobrą sprawę,społeczeństwu polskiemu młodszej generacji prawie nie znani, najwyżej z nazwisk, alenie ze swoich dzieł. W ekonomii światowej, w filozofii światowej działo się wiele rzeczy,które już w ciągu kilkudziesięciu lat zmieniły oblicze tych nauk. A w Polsce w oficjalnejwykładni trzymano się doktryny marksistowskiej, obowiązywała ona na uczelniach —nawet jeśli niektórzy profesorowie już od niej odchodzili. Tylko Katolicki UniwersytetLubelski — jedyna prywatna uczelnia w całym bloku komunistycznym — zachowałodrębność. Następnie, dla kształtowania światopoglądu ludzi, a także ich kulturyspołeczno-politycznej, bardzo ważną jest rzeczą wiedza z zakresu historii idei: co

to jest liberalizm, demokracja, co to jest parlamentaryzm, jakie były tradycje poszczegól-nych nurtów myślowych w wieku XIX, kiedy tworzyły się nowoczesne państwa wEuropie. Bardzo mało o tym można było dowiedzieć się, lub w sfałszowanejformie, w szkołach polskich. Chciano i w tej dziedzinie uzupełnić wiadomości. Takie byłybardzo liczne powody utworzenia TKN-u.Jaką Pan spełniał rolę przy założeniu TKN?Jak wspomniałem, początki wykładów sięgają listopada 1977 roku i wtedy po prostu niebyło mnie w Polsce. Dopiero z prasy w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytaniidowiedziałem się, że coś takiego dzieje się w Warszawie. Ale przed Bożym Narodzeniem

1977 r. wróciłem i po przerwie świątecznej zwrócili się do mnie koledzy z InstytutówPolskiej Akademii Nauk i z Uniwersytetu Warszawskiego z propozycją przyłączenia siędo grona osób, które miały publicznie wystąpić, podpisując nazwiskami rodzajdeklaracji założycielskiej, z inicjatywą założenia Towarzystwa Kursów Naukowych. CzyliTowarzystwo Kursów Naukowych było jak gdyby już wyższym stopniem tych działańoświatowych rozpoczętych dwa miesiące przedtem. Mianowicie miało ono nie tylkoorganizować wykłady, miało się zająć także sprawą opieki indywidualnej i stypendialnejdla pewnych osób, podejmujących prace naukowe nad tematyką niepopularną czy źlewidzianą przez państwo. Miało wreszcie pomagać ludziom, którzy narazili się czymś i byli

źle widziani jako studenci lub młodsi naukowcy. Miało starać się nawet o możliwośćzagranicznych kontaktów naukowych czy stypendiów, albo też dostęp do książek

182

Page 183: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 183/201

potrzebnych dla pewnego typu badań. Miało wreszcie podjąć działalność wydawniczą, toznaczy zająć się przygotowywaniem, redagowaniem skryptów, które by rozszerzałydostęp do tematyki wykładów organizowanych przez TKN — z natury rzeczy wograniczonym zasięgu — dla setek czy tysięcy ludzi również z mniejszych ośrodków,

umożliwiając im podjęcie samokształcenia.Tak więc — cele TKN były szersze i dalsze niż cele pierwotnych kursów w mieszkaniachprywatnych. Moja rola w TKN zaczęła się od złożenia podpisu na zbiorowej deklaracjioznajmiającej o utworzeniu Towarzystwa. Podpisało ją 58 osób, po czym rozesłano ją doprasy oficjalnej, która oczywiście jej nie wydrukowała. Rozesłano również do prasyniezależnej, rozwieszono na uczelniach. Wśród sygnatariuszy deklaracji założycielskiejbyli również matematycy, fizycy i astronomowie, ludzie specjalności, w których niezachodziła potrzeba uzupełniania wiedzy drogą prywatnych wykładów. Nie były tospecjalności w rozumieniu państwa komunistycznego „polityczne" — choć rozumienie to jest bardzo dyskusyjne: co mianowicie jest polityczne? Ale jednak ci ludzie —matematycy, fizycy, biologowie, lekarze i inni — podpisali deklarację użyczając swoichznanych i szanowanych nazwisk dla tej idei i dla okazania solidarności z kolegami.Wobec tego wytworzyły się jakby dwie grupy: grupa sygnatariuszy deklaracji, którzy ją ogłosili podejmując pewnego typu współodpowiedzialność moralno-społeczną za tęinicjatywę i grupa czynnych wykładowców.Swoją rolę widzę, niezależnie od podpisania deklaracji, czyli przyjęcia udziału w całościzadań Towarzystwa, głównie w prowadzeniu wykładów. Byłem jednym z kilkunastuwykładowców, którzy od początku, tj. od pierwszych tygodni 1978 r., aż do końca (tj. dokońca 1979 r.) prowadzili bez przerwy swoje serie wykładów. Zajmowałem się historią 

polityczną Polski w latach 1939—45, to jest od układu Ribbentrop—Mołotow do układupoczdamskiego. Ten okres historii zawierał w oficjalnym nauczaniu bodaj najwięcejbiałych plam.Równocześnie prowadzone były przez socjologów, filozofów, literaturoznawców,ekonomistów, także innych historyków wykłady na wiele innych tematów. Dotyczyły oneproblemów wychowania, najnowszej, czyli współczesnej, historii Polski. Nawettak specjalne sprawy, jak sztuka filmowa, były przedmiotem krytycznej analizyspecjalistów. Czy poza wykładami z historii politycznej Polski miał Pan jakieś inneobowiązki w TKN?

Obowiązków nie miałem, ale uczestniczyłem, tak jak wszyscy członkowie-sygnatariusze deklaracji TKN, dość regularnie w plenarnych zebraniach założycieliTowarzystwa. Z czasem przybyło ich tylu, że były to stosunkowo liczne zgromadzenia.Dyskutowano problemy organizacyjne, programowe (przedstawiała je również radaprogramowa TKN, bo takie węższe ciało istniało także), ogólne problemy społeczne ikulturowe, i niejednokrotnie wyłaniały się wtedy konkretne zadania dla pewnych osób.Tak np. w roku 1979 opracowano w obrębie takiego właśnie zebrania plenarnegoobszerny list (10—12 stron) do nauczycieli i wychowawców. Był to rok akademicki1979/80. Ten dokument zwracał uwagę nauczycielom i wychowawcom na ich obowiązki

niezbywalne, których nie mogą odrzucić, skoro są nauczycielami. Chodziło przedewszystkim o nauczycielstwo szkół średnich, które znajdowało się pod dużym naciskiem

183

Page 184: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 184/201

czynników partyjno-administracyjnych, o danie im jakiejś podbudowy. Listcharakteryzował sytuację oświaty i nauki polskiej, zadania wychowawcze, formyprzeciwdziałania złu. Sformułowano tam szereg bardzo ważnych zaleceńideowoprogramowych. Ogólne zebranie Towarzystwa Kursów Naukowych upoważniło do

zredagowania ostatecznego tekstu i podpisania tego dokumentu mniejsze grono ludzi.Miałem zaszczyt być członkiem tego grona, w którym obok mnie uczestniczyli ludziebardzo zresztą różnych poglądów — Władysław Bieńkowski, Marian Brandys, StanisławHartman, Władysław Kunicki-Goldfinger, Marian Małowist, Tadeusz Mazowiecki, JanJózef Szczepański, Jacek Woźniakowski. Nasza grupa podpisała list w imieniu TKN.Czy zdaniem pana w perspektywie historycznej działalność TKN przypomina działalnośćLatającego Uniwersytetu w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. czy teżdziałalność tajnych uniwersytetów z czasów okupacji hitlerowskiej? Czy też może Wolną Wszechnicę Polską?Tutaj bym zdecydowanie stwierdził, że nie należy porównywać — choć to nieraz robiono— działalności Towarzystwa Kursów Naukowych z działalnością tajnego uniwersytetuczy w ogóle tajnych uniwersytetów w różnych miastach Polski w okresie okupacjiniemieckiej. Nie należy z różnych względów. Nawet ze względów historycznych imoralnych. Osiągnięcia tajnych uniwersytetów w okresie II wojny światowej były bardzopoważne, ale uczestnictwo w tych pracach groziło uczestnikom — studentom, wykła-dowcom — zesłaniem do obozu koncentracyjnego, torturami w Gestapo czy śmiercią. Jauważam, jako wykładowca TKN, że to byłoby do pewnego stopnia podszywaniem siępod dużo większe ryzyko i pod dużo trudniejsze czasy. Pod nieporównywalne czasy.Ostatecznie nikomu w Polsce komunistycznej, przy wszystkich ograniczeniach wolności,

nie groziły tortury i śmierć za sam fakt pójścia na wykład, pewne przykrości tak, ale nietak daleko idące konsekwencje, a to jest różnica. Z samego szacunku, który mamy dlaludzkiej tragedii i cierpienia, jakie pociągało za sobą uczestnictwo w tajnym nauczaniu zaokupacji niemieckiej, nie wolno przyrównywać do siebie obu sytuacji. Następnie, wtajnym nauczaniu uniwersyteckim w okresie okupacji niemieckiej uczestniczyli tylkoludzie mający maturę, czyli ci którzy ukończyli szkołę średnią i którzy zostali dopuszczenido studiów uniwersyteckich. Był to więc system „zamknięty" i ograniczony, zespecjalnością w określonej dziedzinie, jakkolwiek byli tacy, którzy studiowali parę fa-kultetów.

Towarzystwo Kursów Naukowych było otwarte, to znaczy mógł przychodzić na wykładystudent, absolwent lub uczeń liceum, gospodyni domowa, ktoś innego w ogóle zawodu,niż kierunek danego wykładu, każdy, tak jak można przyjść na odczyt publiczny wwolnym świecie i słuchać, niezależnie od swojego wykształcenia czy przygotowania,można zadawać pytania, można spodziewać się wyjaśnienia problemu w obrębie tematu,nawet jeśli nie ma się intelektualnego przygotowania. Była to więc demokratyczna iwspółczesna forma oświaty publicznej, dużo bardziej przypominająca, tak jakalternatywnie w pytaniu zostało sformułowane, właśnie działalność Wolnej WszechnicyPolskiej w Polsce międzywojennej, gdzie warunkowo przyjmowano również ludzi po

niepełnej szkole średniej, mających kilka klas gimnazjum. I tylko w wypadku, kiedyzależało im na otrzymaniu stopnia naukowego, po zdaniu odpowiednich egzaminów,

184

Page 185: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 185/201

musieli przedstawić świadectwo ukończenia szkoły średniej — mimo iż nie stanowiło towarunku przyjęcia na studia. TKN przypomina też ze względu na formy działalnościLatający Uniwersytet przełomu stulecia w zaborze rosyjskim. Był on też otwarty,tematyką wykładów objęte były przede wszystkim problemy społeczne, filozoficzne,

polityczne, historyczne, których brakowało w szkolnictwie dopuszczonym jawnie, choć —ze względu na specyfikę epoki i skład studiujących — nie brakowało także zajęć zzakresu nauk przyrodniczych. Groziły oczywiście uczestnikom i organizatorom tychkursów represje, ale przecież było to nieporównywalne z praktyką okupanta hitlerow-skiego. Czyli — w perspektywie historycznej — opowiadam się jednoznacznie zaporównaniem Towarzystwa Kursów Naukowych naszych czasów do działań sprzed Iwojny światowej, a nie do działań w okresie II wojny światowej.W jaki sposób rekrutowano wykładowców i czy byli narażeni na represje ze stronywładz PRL?Rekrutacja wykładowców odbywała się w sposób, powiedziałbym, towarzyskonieformalny. Organizacyjne sprawy miał w swoich rękach młody socjolog AndrzejCeliński. Był to asystent socjologii, niespełna trzydziestoletni wtedy, młody człowiek,usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego energii należało zawdzięczaćzorganizowanie pierwszych wykładów i systematyczne ich kontynuowanie. Z biegiemczasu koledzy wykładowców, profesorowie, docenci, czasem literaci zgłaszali się zgotowością wygłoszenia wykładów na wybrany przez siebie lub podsunięty temat.Szczególnym problemem było podejmowanie wykładów połączone z wyjazdami zWarszawy, nie tylko do pobliskiej Łodzi, ale do odleglejszego Wrocławia, Poznania czyKrakowa. Starano się znaleźć, i znajdowano, wykładowców na miejscu, ale wielu

słuchaczy spodziewało się wykładów osób, znanych jako autorytety w danej dziedzinie.Czy wykładowcy byli narażeni na represje? Byli narażeni. Represje te były różnorodne,czasami bardzo dotkliwe. Były one stopniowane. Trzeba powiedzieć, że ludzie młodziwiekiem albo mający szczególnie złą opinię polityczną czy też, choć brzmi to dziwnie,szczególnie znienawidzeni przez policję polityczną ponosili większe konsekwencje. Wprzypadku wykładów Adama Michnika czy Jacka Kuronia dochodziło parokrotnie doawantur połączonych z rękoczynami. W mieszkaniu Kuronia doprowadziło to nawet dociężkiego pobicia paru osób, w tym do wstrząsu mózgu u jego syna, chyba wtedy jeszcze ucznia czy studenta pierwszego roku, młodego chłopca. W innych przypadkach

nie obywało się bez obelg, szturchańców, czasami pobicia, spisywania personaliów,wzywania do milicji, Służby Bezpieczeństwa, rewizji domowych, niepokojenia na ulicy,szykanowania rodzin, usuwania ludzi z pracy, grożenia. W przypadku profesorów,docentów represje te były mniej widoczne, sprowadzały się na przykład do zatrzymaniaw drodze na wykład, odprowadzenia do komisariatu, przetrzymywania po kilkanaściegodzin, niekiedy zatrzymywania w aresztach policyjnych, nawet i na noc, ludzi, którzy jechali do innego miasta, ażeby w ten sposób uniemożliwie im wygłoszenie wykładu.Były też i inne formy, mianowicie represjonowanie osób, które dostarczały lokali nawykłady. To byli różni ludzie. Czasami były to wdowy, czasami byli to emeryci, czasami

była to młodzież, czasami rodziny studiujących. Te represje sprowadzały się zazwyczajdo tak zwanego postępowania przyśpieszonego, to znaczy przed kolegiami do spraw

185

Page 186: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 186/201

wykroczeń. Kolegia dotychczas zajmowały się karaniem chuliganów, zakłócającychporządek publiczny, lub winnych takich wykroczeń, jak np. pobicie kogoś na ulicy. Tym,którzy udostępniali swoje mieszkania na wykłady, groziły podobne kary: grzywny,czasami aresztowanie. Kary grzywny sięgały do 5 tysięcy złotych, co w owym czasie było

równowartością miesięcznej pensji pracownika z wykształceniem średnim, a nawetwyższym. Czyli były to dość poważne kary. Jeśli chodzi o ukaranie formalne, a nieszykany — to z wykładowców TKN, miałem honor być jedynym ukaranym formalnie.Mianowicie w 1979 r. stanąłem przed kolegium do spraw wykroczeń w dzielnicy Mokotóww Warszawie i zostałem skazany na grzywnę 5 tysięcy złotych za wygłoszenie wykładu opolskim państwie podziemnym w latach II wojny światowej. Domagałem się wtedyzamiany tej grzywny na areszt, ale mój wniosek odrzucono. W przypadku pomocników,ludzi młodszych, takie represje były dużo częstsze i po kilku miesiącach działania TKN-ustały się notoryczne, to znaczy właściwie nie było tygodnia bez jakichś represji wobeckogoś.Czy mógłby pan przedstawić dokładniej rodzaje wykładów, seminariów, na przykładtematy i ilość zajęć?Ponieważ nie mam przy sobie dokumentacji, mogę operować tylko pamięcią iprzykładami. Nie jestem w stanie przedstawić pełnego wykazu wykładów. Sądzę, żeprędzej czy później wydana zostanie książka o działalności Towarzystwa KursówNaukowych, zapowiadana przez Wydawnictwo „Aneks" w Londynie. Myślę, żeznajdzie się tam wykaz wykładów i seminariów, jak również wybór tekstów wykładów idane organizacyjne. Nie dysponując takimi materiałami mogę powiedzieć o tym,co pamiętam. Otóż w pierwszym roku akademickim działalności, w ciągu kilku

pierwszych miesięcy (praktycznie od listopada 1977, od lutego już wykłady pod firmą TKN — do maja 1978) było 120 wykładów. Niektóre wykłady były jednorazowe, ale pro-wadzono też 13 cykli tematycznych. W sumie zanotowano na tych wykładach tysiąckilkuset słuchaczy. Nie było żadnych kart wstępu, nie rejestrowano, oceniano na oko, ilu jest słuchaczy. Nie pytano również nikogo o nazwisko. Sam mówiłem do ludzi, którychnazwisk nie znałem. Niekiedy do dziś spotykam słuchaczy, którzy mi przypominają, żebyli na moich wykładach, a których ja oczywiście nie pamiętam. Jeśli chodzi o to, jakiewykłady były prowadzone, to w poprzednich odpowiedziach podałem ogólny zarys tema-tów. W pierwszych dwóch semestrach, to znaczy w roku akademickim 1977/78,

wykładano: Adam Michnik Z dziejów Polski Ludowej, Tadeusz Kowalik Z historiigospodarczej i z historii myśli ekonomicznej Polski współczesnej, Jerzy Jedlicki Owspółczesnych ideologiach politycznych, Jan Strzelecki Przegląd wielkich dyskusjitrzydziestolecia powojennego, Bohdan Cywiński Sprawa polska w myśli politycznej imentalności społecznej epoki zaborów, Tomasz Burek Literatura jako wyraz świadomościspołecznej (jest to szczególnie znamienne, jako że Tomasz Burek jest synemWincentego Burka, przedwojennego radykalnego pisarza chłopskiego, a on sam jest pracownikiem naukowym Instytutu Badań Literackich), Andrzej Tyszka Tradycje irealizacje kultury socjalistycznej, Społeczne problemy wychowania przedstawiał Adam

Stanowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; Irena Nowakowa (socjolog)Scentralizowana struktura władzy a życie społeczne, Stefan Amsterdamski (filozof nauki)

186

Page 187: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 187/201

Społeczne problemy nauki, Andrzej Werner (krytyk literacki i artystyczny) Ideoweoblicze polskiego kina, Jacek Kuroń Społeczeństwo a wychowanie, Wiktor Woroszylski(rusycysta, slawista) Wybrane zjawiska i problemy nowej literatury rosyjskiej i wreszcie, jak wspomniałem, ja zajmowałem się nowszą czy najnowszą historią polityczną Polski.

Były także prowadzone seminaria dla grupy niewielu osób czy kilkunastu stałychsłuchaczy, na poziomie już na ogół wymagającym kilku lat studiów uniwersyteckich; prze-ważnie w zakresie historii myśli politycznej, dziejów ideo^ logii, filozofii, socjologii. Tezajęcia miały też poważne znaczenie.Czy wykłady poruszały takie sprawy jak historia stosunków polsko-ukraińskich, polsko-litewskich, polskobiałoruskich? Czy są to sprawy nadal aktualne w kręgu opozycji i wświadomości społeczeństwa polskiego?Te sprawy są niewątpliwie aktualne w ambitniejszych środowiskach opozycyjnych. Mamna myśli ludzi głównie zainteresowanych problematyką przeszłości i przyszłości, anie tylko akcją bieżącą. Dotyczy to nie tylko intelektualistów, również wśród młodychrobotników istnieje zainteresowanie tą problematyką, znaki zapytania, świadomość luk wwiedzy — szczególnie wśród ludzi, którzy przez więzy rodzinne lub miejsce urodzeniawywodzą się z ziem, na których współżyły grupy etniczne: polska i ukraińska czy teżbiałoruska lub też, w mniejszym stopniu — litewska. Pewne problemy, szczególnieukraińskie, były poruszane w publikacjach Polskiego Porozumienia Niepodległościo-wego, PPN, jedynej organizacji sensu stricto tajnej, to znaczy z nieujawnionyminazwiskami organizatorów tego wydawnictwa i autorów opracowań programowych,które krążyły w kołach intelektualnych, uniwersyteckich w Polsce w latach 1977/8/9, 1980nawet 1981. Natomiast, o ile mi wiadomo, nie było regularnego cyklu wykładów

dotyczących tych właśnie problemów w programie pierwszego okresu, pierwszychtrzech, czterech semestrów TKN-u, choć pewne problemy wchodziły w obręb innychtematów. Na przykład w Dziejach Polski Ludowej były w końcu takie sprawy, jakwysiedlenie z Polski po 1945 r. części i przesiedlenie na Ziemie Odzyskane drugiejczęści Ukraińców, były takie sprawy, jak zmiany granicy Polski i związane z tymproblemy narodowościowe. Ale osobnego tematu o stosunkach polsko-ukraińskich,litewskich czy białoruskich, o ile mi wiadomo, nie było.Pana działalność w czasie wojny w zakresie pomocy Żydom jest powszechnieznana. Do jakiego stopnia stosunki polsko-żydowskie były tematem wykładów i badań w

ramach TKN?Były one tematem wykładów w dwóch płaszczyznach. Sam miałem parokrotnie wykładyna temat stosunków polsko-żydowskich w latach 1918 do holocaustu włącznie, więc dokońca II wojny światowej. W obu przypadkach zgromadziły one 70 czy 80 osób, co wmieszkaniu prywatnym w Warszawie w polskich warunkach mieszkaniowych jestogromną liczbą. Były nagrywane, taśmy krążyły. Był nawet zamiar wydania tego wpostaci skryptu, ale do tego nie doszło, to znaczy nie zdążyło dojść. Był to jeden z zamia-rów, który nie został w pełni zrealizowany. Ponadto te sprawy poruszane były nawykładach dotyczących dziejów Polski Ludowej — polityka Polski Ludowej w tym

zakresie i antagonizmy, doświadczenia zarówno w latach stalinizmu, jak w roku 1967 i68, polityka państwowa, nastawienie społeczne. Jeżeli zaś chodzi o zajęcie się tą 

187

Page 188: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 188/201

problematyką jako przedmiotem badań, to niewątpliwie szereg wykładowców TKNodegrało dużą rolę w przygotowaniu w marcu 1981 roku sesji naukowej poświęconejwydarzeniom marca 1968 r. Sesja ta jednak odbyła się już nie pod auspicjami TKN — jużwtedy istniał i działał Komitet Porozumiewawczy Stowarzyszeń Twórczych i Naukowych

oraz NSZZ „Solidarność".Czy słuchacze rekrutowali się ze środowiska inteligencji czy też ze środowiskarobotniczego? Ilu słuchaczy uczęszczało na Pana wykłady?Podałem już cyfry, na jakie szacuję pierwszy rok akademicki. W sumie około 1200 osóbuczęszczało na wykłady TKN w pierwszym roku jego działalności. Frekwencja zależałaod tematu i miejsca, gdzie odbywał się wykład. Liczba słuchaczy wahała się odkilkunastu do kilkudziesięciu. Bywało, że dochodziło do stu. Na moje wykłady i nawykłady Adama Michnika — mówię to celowo, dlatego po prostu, że ja zajmowałem sięhistorią Polski do 1945 roku, a Michnik historią Polski Ludowej, czyli po 1945 roku,stanowiło to jak gdyby pewną ciągłość — otóż na te wykłady Michnika i mojeprzychodziło, jak mnie informował sekretariat TKN, z każdym miesiącem coraz więcejsłuchaczy, tak że musiano je przenosić do większych lokali. Nigdy nie byłoponiżej 50—60, a nawet bywało przeszło sto osób na jednym wykładzie.Czy słuchacze rekrutowali się ze środowiska inteligencji, czy też ze środowiskarobotniczego? Jak już wspomniałem, nie było żadnego legitymowania słuchaczy, toznaczy nikt nie opowiadał kim jest, jak się nazywa. Równie dobrze mógł tam siedziećstudent czy robotnik jak też po cywilnemu agent policji politycznej. I na pewno takbywało. Natomiast myślę, że większość słuchaczy rekrutowała się ze środowiskamłodzieży licealnej i uniwersyteckiej. Czy z kolei ta młodzież była z rodzin inteligenckich

czy robotniczych, czy chłopskich — to jest bardzo trudno sprawdzalne. Bo jak wiadomo,ktoś, kto chodzi do liceum czy na uniwersytet, uzyskuje status studenta czy ucznia i niktsię już tak bardzo nie interesuje, kim są jego rodzice. Myślę, że nie sposób na toodpowiedzieć. Jeżeli chodzi o jakieś węższe grupy dyskusyjne czy też seminaria, toraczej byli to słuchacze nie ze środowiska robotniczego tylko uniwersyteckiego, którzychcieli pogłębić problemy, którymi się już interesowali w obrębie swoich zajęć na uczelni iktórych tam nie mogli pogłębić.Czy TKN organizowało sympozja i czy wydawało zeszyty naukowe, książki?Tak, było kilka sympozjów naukowych TKN, jeszcze przed powstaniem „Solidarności",

potem organizowano je także, chociaż wysiłki ludzi już wtedy rozstrzeliły się, bo prawiewszyscy, (jeżeli nie wszyscy) z TKN byli jakoś zaangażowani w różne działania albo wsamej „Solidarności", albo w związkach twórczych, odradzających się w tym czasie.Coraz mniej było czasu, a może potrzeby działania pod firmą TKN, skoro idea TKN stałasię ideą powszechną. Inicjatywy podjęte przez TKN trafiły do tysięcy ludzi. To tak jakbyśmy obruszyli kamień, który pociągając inne spowodował lawinę. Ideasamokształcenia pociągała coraz większą liczbę ludzi w coraz to nowych miastach iośrodkach.W okresie przed powstaniem „Solidarności" odbyły się ważne sympozja. Jedno z

głośniejszych i ciekawszych dotyczyło języka propagandy. Było to pierwsze tego rodzajusympozjum, poświęcone analizie metod manipulowani.! językiem polskim, tak aby służył

188

Page 189: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 189/201

on celom pożądanego ukształtowania informacji, świadomości — mentalność wreszcie.W opracowaniu tego tematu uczestniczyli z nim polscy językoznawcy, socjologowie iliteraturoznawcy. Zagadnienie to zajmuje wielu socjologów i politologów badającychproblemy bloku wschodniego. Efektem tego sympozjum było wydanie zeszytu

problemowego.Czy TKN wydał zeszyty naukowe, książki? Ukazało się kilkanaście skryptów różnegorodzaju. Nie mogę ich niestety wymienić z pamięci. Pierwszym wykładem TKN, któryukazał się w Warszawie w formie skryptu, był mój wykład o polskim państwiepodziemnym, odbijany następnie wielokrotnie w różnych miastach w Polsce.Również wykład Bohdana Cywińskiego o pewnych problemach życia katolickiego wPolsce przedwojennej. Były pewne wykłady z historii idei, zeszyty z sympozjów. Pewneteksty były już gotowe, ale nie zdążyły się ukazać, a niektóre weszły po prostu już doobiegu wydawnictw niezależnych, bez firmy TKN.W jaki sposób drukowano te wydawnictwa?No, to jest pytanie dla policji politycznej PRL. Powiedziałbym, z zachowaniem wszelkichform konspiracji. Myślę, że podziemne drukarnie, w których je najpierw powielano, apotem drukowano, po dziś dzień nie zostały wykryte. Następowała ewolucjadoskonalenia technicznego. Zaczęło się od bardzo prostych odbitek na powielaczu, niezawsze nawet dobrze czytelnych, a potem nastąpiły już nawet wydawnictwa techniką offsetową, tak że każdy miesiąc przynosił udoskonalenia.Nakłady tych wydawnictw były różne, w niektórych przypadkach sięgały kilku tysięcyegzemplarzy, które krążyły z rąk do rąk. I trzeba uwzględnić to, co nazywa się wmiędzynarodowych zwyczajach wydawniczych przedrukami korsarskimi, a co było w

naszych warunkach bardzo pożądane. Różne grupy ludzi po prostu przedrukowywałyczy przepisywały na maszynie i odbijały na powielaczu teksty już na własną rękę. Wogóle nie wiadomo, ile tego było i w jakich miastach. Czasami sam ze zdumieniem do-stawałem własne teksty gdzieś przepisane i odbite, w jakimś mieście prowincjonalnym —moi koledzy, wykładowcy TKN, również. A ponieważ część wykładów, bo myśmy tego niezabraniali, była nagrywana przez słuchaczy, tym bardziej powielanie i upowszechnianiewymyka się wszelkiej kontroli.W moich informacjach dotyczących liczby słuchaczy czy też metod publikacji ikolportażu, muszę się zastrzec, opieram się na tym, co było wiadome organizatorom

TKN. Poza tym istniał ogromny nie kontrolowany obieg powielonych odbitek i kasetwśród nie znanej mi liczby osób.Czy TKN zapraszało wykładowców z zagranicy? Jeśli tak, czy miały miejsce jakieśwykłady prowadzone przez gości z zagranicy?Nie jest mi wiadome, jakoby organizacyjnie, jako Towarzystwo, zapraszano specjalniekogoś. Ale jest mi wiadomo, że były przypadki, że cudzoziemiec, życzliwy dla tej akcji,przebywając na terenie Polski, wyraził chęć wygłoszenia wykładu w obrębie TKN. Wiemkonkretnie o wykładzie wygłoszonym w Warszawie przez szwedzkiego profesora,działacza socjaldemokratycznego Stena Johanssona. Słyszałem również o pewnych

kontaktach literatów i dziennikarzy z ośrodkami nauczania nieoficjalnego w Krakowie, alenie mam tutaj dokładnych informacji.

189

Page 190: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 190/201

Jaka była postawa Episkopatu wobec TKN? Czy Prymas, kardynał Wyszyński, popierałdziałalność TKN. Przypominam sobie, że kardynał Wojtyła oddał do dyspozycji„latającego uniwersytetu" lokal w klasztorze sióstr Norbertanek w Krakowie. Czypodobnie postępowali inni biskupi? Trzeba tutaj przypomnieć, że wśród sygnatariuszy

deklaracji TKN znajdowali się tacy ludzie, jak Jacek Woźniakowski, profesor KatolickiegoUniwersytetu Lubelskiego, dyrektor i redaktor naczelny Społecznego Instytutu „Znak'' wKrakowie, jak Adam Stanowski, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,socjolog, jak Tadeusz Mazowiecki, redaktor naczelny miesięcznika „Więź", ZdzisławSzpakowski z tegoż miesięcznika „Więź", jak wspomniany już parokrotnie BohdanCywiński, redaktor miesięcznika „Znak", jak wreszcie ja, członek redakcji „Tygodnika Po-wszechnego" i wykładowca historii najnowszej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.Byli więc ludzie, którzy nawet w sposób formalny identyfikowani byli w opinii publicznej,słusznie czy niesłusznie, z kołami katolickimi, choć działali na własną rękę i na własną odpowiedzialność, a nie w imieniu instytucji, w których prócz tego pracowali zawodowo.Episkopat zapewne brał też to pod uwagę. Trzeba powiedzieć, że świętej pamięcikardynał Wyszyński, który tak wielką wagę przywiązywał do wartości tradycji narodowej ikulturalnej, generalnie był do TKN usposobiony dobrze. W pewnych wypowiedziach, wewłaściwym dla Kościoła języku mówił jako o zasadzie — o prawie do zdobywania wiedzyw sposób nieskrępowany. Komunikat Episkopatu Polski w marcu 1978 r. zawierałoczywistą dezaprobatę dla wszystkich poczynań, które krępują ducha ludzkiegotworzącego swobodnie wartości kultury, oraz stwierdzał (cytuję): Kościół będzie popierałtakie inicjatywy, które dążą do ukazania kultury, wytworu ducha ludzkiego, historii naroduw formie autentycznej, bo naród ma prawo do obiektywnej prawdy o sobie. Nie był

oczywiście wymieniony TKN, ale ponieważ zbiegło się to z działalnością TKN, zpierwszymi atakami na TKN, było dla niego ogromnym poparciem. Kościół nie wyraziłswego poparcia dla jakiejś określonej serii wykładów lub dla określonych wykładowców,tak jak to często bywało w historii — odwołał się do praw człowieka do posiadania pełnejwiedzy, i na tej podstawie przeciwstawił się wszelkim restrykcjom.Zatem Episkopat w osobach tak eksponowanych swych przedstawicieli, jakprzewodniczący Episkopatu, Prymas Polski, i jego zastępca — arcybiskup Krakowa,zajmował stanowisko jednoznaczne.W tym czasie, jak wiadomo, kardynał Wyszyński w liście do ministra Kąkola, kierownika

Urzędu do Spraw Wyznań, całkiem jednoznacznie i przytaczając pełną nazwę TKNporuszył sprawę kursów naukowych odbywających się w mieszkaniach prywatnych.Nawiązując do wykładów o historii i tradycjach polskich, zwrócił uwagę, iż stanowi todowód potrzeby dokształcania się odczuwanej przez młodych ludzi.Jeśli chodzi o innych biskupów, musimy brać pod uwagę fakt, że działalność TKNkoncentrowała się głównie w kilku miastach uniwersyteckich. Trudno więc mówić owszystkich biskupach. W najlepszym wypadku można analizować postępowanieposzczególnych biskupów. Nie mam materiałów do takiej oceny, ale mogę stwierdzić, żerównież, poza już tu wymienionymi, we Wrocławiu kuria biskupia była nastawiona bardzo

życzliwie.Wyglądało na to, że władze PRL tolerowały przez dłuższy okres czasu działalność TKN.

190

Page 191: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 191/201

Czy zdaniem pana, rzeczywiście tak było i czemu należałoby to przypisać?Wie Pan, nie czuję się specjalistą w zakresie analizowania taktyki władz. Nie jestem anipolitologiem, ani nie znam się na psychologii. Mam wrażenie, że władze na początku niedoceniały znaczenia i zakresu działania TKN. Okres tej, ograniczonej zresztą, tolerancji

nie trwał długo — może dwa, może trzy miesiące. Potem, kiedy ten ruch się rozwinął,kiedy okazało się, że przyciągnął dość poważne grupy ludzi ambitnych i aktywnych wróżnych miastach, zaczęto temu przeciwdziałać w formie zróżnicowanych szykan, naj-pierw głównie wobec słuchaczy. Ale nie tylko. Do ulubionych sposobów należałoprzysyłanie zorganizowanych grup „dyskutantów". Ponieważ każdy miał dostęp, jakpowiedziałem, na wykłady przychodziła grupa ludzi, która miała niby dyskutować. Tobyłoby wszystko w porządku, byłoby nawet ciekawą szkołą demokracji myślenia, ale tegrupy krzyczały, gwizdały, rzucały prowokacyjne okrzyki, niekiedy antysemickie, jeżelisądziły, że wykładowca jest pochodzenia żydowskiego. Zachowywały sięprowokacyjnie. Nie były to więc żadne grupy dyskutantów o innym światopoglądzie,tylko grupy awanturników, wobec których organizatorzy byli bezradni. Dochodziłonawet, jak wspomniałem, do rękoczynów. Być może, że jacyś ludzie we władzachuważali te spotkania w mieszkaniach prywatnych za mniejsze zło od innych działańpolitycznych, szczególnie że mogły je kontrolować, przysyłając jako słuchaczy swoichinformatorów. Zatrzymania, niedopuszczanie do zajęć i te bojówkarskie wyczynydoprowadziły jednak do tego, że w roku 1979 liczba wykładowców TKN zmalała dokilku, a jedynym wykładowcą, który odbył wykład otwarty jeszcze w listopadzie 1979roku, byłem ja. Później już zajęcia ograniczyły się tylko do niejawnych seminariów wgrupach kilku czy kilkunastu imiennie znanych osób, w mieszkaniach prywatnych, i te

były prowadzone jeszcze w roku akademickim 1979/80.Czy sądzi pan, że działalność TKN przyczyniła się również do powstania „Solidarności",a z drugiej strony, jaki wpływ wywarła „Solidarność" na działanie TKN?Ja bym powiedział tak: nie postawiłbym sprawy w ten sposób, że działalność TKNprzyczyniła się „wprost" do powstania „Solidarności". Ale na pewno przyczyniła się dodokształcenia i umocnienia postaw pewnych grup aktywnych ludzi — studentów,ambitniejszych robotników, techników, młodej inteligencji — które to grupy odegrały po-ważną rolę przy formowaniu się ogniw „Solidarności" w różnych regionach kraju. Samfakt powstania „Solidarności" nie był oczywiście spowodowany przez wykłady w

mieszkaniach prywatnych, ale pewna grupa zjawisk, wśród których były i te wykłady,współ przyczyniła się do stworzenia klimatu, w którym możliwa była taka stanowczośćżądań i taka współpraca robotników i intelektualistów.„Solidarność", z chwilą gdy powstała, nie miała wpływu na działalność TKN. Możnaraczej powiedzieć, że sama działalność TKN stanęła pod znakiem zapytania. Ludzie zTKN włączyli się w różne działania „Solidarności" jako doradcy, jako wykładowcy iprelegenci Wszechnic Robotniczych uruchamianych w różnych rejonach Polski. Samm.in. miałem wykłady w fabryce w Ursusie, inni koledzy wielokrotnie w tej i w innychfabrykach. Miałem też wykłady dla studentów różnych uczelni łącznie z muzycznymi i

wychowania fizycznego. TKN przerzucił się na inne formy działania, utworzono „bank"wykładowców, do którego zwracały się ogniwa „Solidarności" z zakładów pracy i z

191

Page 192: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 192/201

regionów o przysłanie potrzebnego prelegenta. Wyjeżdżałem wtedy z wykładami dokilku miast i obserwowałem, jak to funkcjonowało. „Solidarność" organizując ruchsamokształceniowy wykorzystywała doświadczenia organizacyjne i pewne formyistniejące już przedtem w TKN.

Jak pan sądzi, co było największym osiągnięciem TKN, a — z drugiej strony — gdzieTKN nie był w stanie sprostać swym zadaniom?Największym osiągnięciem było przełamanie bariery lęku, zbieranie się ludzi dla celówsamokształcenia i po prostu twarda wola kontynuowania tych zajęć — oznacza to już jakościową zmianę w postawach.Natomiast nadążyć na pewno TKN nie mógł ani pod względem obsługi terytorialnej, tzn.w obsługiwaniu nie tylko mniejszych miast, ale i nawet odleglejszych miastakademickich, jak powiedzmy Szczecin czy Białystok. Nie był też w stanie zaspokoićwszystkich zainteresowań i potrzeb merytorycznych. Wykładowców było kilkunastu. WPolsce — bez wielkiej przesady można to powiedzieć — miliony ludzi interesują siężyciem politycznym i społecznym, ekonomiką, problematyką praworządności, wreszciehistorią kraju. TKN stanowił raczej model czy wzór czegoś, co przełamuje przeszkody iotwiera, wskazuje nowe drogi.Czy stan wojenny wyeliminował zupełnie działalność TKN?Proszę pana, o ile mi wiadomo, wszyscy czynni wykładowcy TKN, w każdym razie z80%, znaleźli się w ośrodkach internowania — obozach lub więzieniach. Siedzieli krócejlub dłużej, niektórzy nawet do roku. Poza nielicznymi wyjątkami, także komitetzałożycielski TKN, łącznie z sekretarzem Towarzystwa, znalazł się w zamknięciu. Nieko-niecznie za działalność w TKN. Zresztą powodów nie podawano. Po prostu za

działalność na forum publicznym. To samo już, nie mówiąc o powadze innychproblemów, działalność TKN wyeliminowało. Ale myślę, że istniejący obecnie w Polsceniezależny ruch oświatowy, Komisja Edukacji Narodowej i inne inicjatywy oświatyniezależnej, w jakimś stopniu czerpią z doświadczeń TKN. Chciałbym zresztą dodać, żewe wszystkich znanych mi wypadkach wykładowcy TKN, którzy znaleźli się w ośrodkachinternowania, prowadzili tam działalność wykładowoodczytową. W niektórych miejscach,gdzie było ich więcej, jak np. w obozie w Jaworzu koło Drawska, na Pomorzu Zachodnim(znalazło się tam około 19 uczestników TKN), prowadzona była systematyczna akcjasamokształceniowa — dziesiątki wykładów. Ja sam miałem siedemdziesiąt kilka godzin

wykładów w ciągu niespełna pięciu miesięcy mego pobytu w Jaworzu. Moi koledzy teżstale prowadzili wykłady lub inne zajęcia. Ale, oczywiście, to był tylko sygnał żywotności.To było tak, jak mówi Słowacki: a kiedy okręt tonął siedziałem na maszcie...Dziękuję.

192

Page 193: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 193/201

9. NIE MA POKOJU BEZ WOLNOŚCIPRZEMÓWIENIE NA UROCZYSTOŚCI WRĘCZENIA NAGRODY POKOJOWEJKSIĘGARSTWA NIEMIECKIEGO 1986 WE FRANKFURCIE NAD MENEM 5 X 1986

Laudatio Profesora Hansa Maiera przyjmuję z tym większą wdzięcznością iwzruszeniem, że nie zapomniałem i nie zapomnę, iż Hans Maier należał do tychniemieckich intelektualistów, którzy w grudniu 1981 roku, gdy wraz z wieloma innymipozbawiony byłem wolności, wystąpił jako prezes Centralnego Komitetu KatolikówNiemieckich do władz Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej o zwolnienie mnie i moichprzyjaciół z miejsca odosobnienia.Decyzja o przyznaniu mi Nagrody Pokojowej Księgarstwa Niemieckiego była dla mnietyleż zaskakująca, co radosna, a ponieważ zwykłem treść i sens przyznawanych miwyróżnień traktować poważnie, uznaję ją także za wysoce mnie zobowiązującą. Wśróddotychczasowych laureatów tej nagrody nie brak przecież osób, które w znacznym stop-niu przyczyniły się do kształtowania podstawowych pojęć w zakresie moralnościspołecznej, pojęć o człowieku, celach jego życia, o szczytnych ideałach wolności ipokoju, o doświadczeniach historii i perspektywach historii. Nie brak osób, które wywarłyniemały wpływ na moje własne myślenie przez swe słowa i dzieła, ale przede wszystkimprzez swą postawę w chwili ostatecznego wyboru — mam na myśli doktora HenrykaGoldszmita-Janusza Korczaka, jednego z cichych bohaterów naszego stulecia. Wpierwszych latach przyznawania Nagrody Pokojowej Księgarstwa Niemieckiegowyróżniono nią takie osobistości, zapisane już dziś na kartach kultury europejskiej, jakAlbert Schweitzer, Romano Guardini, Martin Buber, Reinhold Schneider czy Karl

Jaspers. W ostatnim dziesięcioleciu znaleźli się wśród laureatów tej nagrody min. ludzieo innym, specyficznym doświadczeniu, znamiennym też dla naszej epoki — LeszekKołakowski, Lew Kopelew i Manes Sperber. Z wyrażonym w tej sali w październiku 1983roku moralnym i politycznym testamentem zmarłego w międzyczasie Manesa Sperbe-raw pełni się identyfikuję.Jest mi szczególnie miło, że moim bezpośrednim poprzednikiem, laureatem NagrodyPokojowej Księgarstwa Niemieckiego 1985, był Teddy Kollek, burmistrz Jerozolimy, któraw moim odczuciu była i jest nie tylko świętym miastem trzech religii — mozaizmu,chrześcijaństwa i islamu, ale Miastem całej ludzkości. Teddy Kollek, człowiek, który łączy

głęboki patriotyzm wobec swego narodu i państwa z prawdziwym poszanowaniem ludziinnych wyznań, innej narodowości i innych poglądów.Nigdy chyba tyle co dziś nie mówiono w Europie o pokoju: o potrzebie pokoju, o obroniepokoju, o miłości pokoju. Chwilami nasuwa się obawa, że w istnej powodzi oświadczeń ideklaracji, zaklęć i haseł na ten temat gubi się już niemal prawdziwy, czyli głębszy senssamego pojęcia. Powstaje wręcz podejrzenie, że w wielu wypadkach chodzi bardziej owłasny spokój i wygodę niż o pokój, że pojęcie pokoju staje się przedmiotem manipulacji.Posługujemy się nim coraz częściej, ale zbyt rzadko zastanawiamy się nad warunkami,które trzeba spełnić, aby pojęcie pokoju sprowadzone zostało do jakiegoś wspólnego

mianownika dla całej cywilizowanej ludzkości. A przecież jeden z największych umysłówniemieckich XX wieku, Karl Jaspers, sformułował tu, w Paulskirche, w swojej mowie z

193

Page 194: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 194/201

okazji przyznania mu nagrody pokojowej, trzy zasady, których głębia i prostota wydają się w świetle dzisiejszych doświadczeń jeszcze bardziej oczywiste niż w 1958 roku:Po pierwsze: nie sposób utrzymać pokoju zewnętrznego bez pokoju wewnętrznego wludziach. Po drugie: pokój — jedynie poprzez wolność. Po trzecie: wolność — jedynie

poprzez prawdę.I całkowicie jednoznacznie:Najpierw wolność, potem pokój na świecie! Żądanie odwrotne: „najpierw pokój — potemwolność" łudzi. Zewnętrzny pokój, utrzymywany na krótko, przez przypadek, despotyzm,zręczne pociągnięcia albo lęk wszystkich przed wszystkimi, nie jest pokojemutwierdzonym w człowieku. Rzeczywisty nie-pokój wynikający z braku wolności jedno-stek doprowadziłby wkrótce znów do wojny. (...) Jeżeli chcemy wolności i pokoju, musimysię spotkać w wymiarze prawdy, która leży poza wszelkimi partiami i zapatrywaniami,poza naszymi rozstrzygnięciami i decyzjami.Należę do generacji wychowanej jeszcze w cieniu doświadczeń pierwszej wojnyświatowej i naznaczonej we wczesnej młodości przekraczającą wówczaswyobraźnię ludzką próbą drugiej wojny światowej. Ale należę też do narodu niezwykleciężko doświadczonego w niewoli w wieku XIX i po krótkiej chwili oddechu zagrożonegow swoim istnieniu od roku 1939. Dlatego też może sprawa pokoju ma dla mnieszczególną wagę. Ale z tego samego powodu jest ona dla mnie nierozdzielna od sprawywolności człowieka i grup ludzi, wolności wyznania czy światopoglądu, wolności wyborumiejsca i form życia, wyboru systemu politycznego i gospodarczego, wolności słowa,wolności od strachu. Dopóki te warunki bytowania ludzi nie zostaną spełnione, dopóki niezostaną spełnione nawet na naszym starym subkontynencie europejskim szczycącym

się wszak tradycją kilkudziesięciu pokoleń ludzkich czerpiących ze wspólnych źródełkultury i cywilizacji, dopóty nie zapewnimy podstaw trwałego pokoju. Nawet gdybyśmysię do nich w niektórych krajach przybliżyli.W jednej z ksiąg Starego Testamentu — Deuteronomium — znajdujemy przestrogęMojżesza, pouczającego swój lud po latach ciężkich doświadczeń, aby rozmyślając oprzeszłości uczył się z historii.W pokoleniu, do którego należę, które widziało na własne oczy mury i zapory z drutówkolczastych dzielące ludzi — mury getta w Warszawie i gdzie indziej, mur dzielący przezlata Jerozolimę i mur dzielący dziś Berlin — najważniejsze wydaje się popieranie

wszystkiego, co ludzi łączy i przeciwstawianie się wszystkiemu, co ludzi, wbrew ich woli,dzieli. Żaden naród, żadne państwo, żaden rząd i żadna partia polityczna nie ma patentuna humanizm, człowieczeństwo i szlachetność, ani na bezbłędne postępowanie. Ale niktteż nie jest w dzisiejszym świecie skazany na akceptację na stałe ucisku jako formysprawowania władzy. Wiele państw umiało skorzystać niemało z nauki historii, zdoświadczenia, że żadna idea nienawiści ani imperialna pycha nie popłacają. Głoszenieczy praktykowanie po cichu zasady nienawiści rasowej, narodowej, wyznaniowej,klasowej, zresztą nienawiści jakichkolwiek grup ludzi wobec innych ludzi — prowadzi wślepą ulicą. Można by to uznać za truizm, ale czy z całą pewnością jest to problem

całkowicie przezwyciężony, nieistniejący, nieaktualny w stosunkach międzynarodowych iw stosunkach wewnętrznych poszczególnych państw współczesnego świata? Czy

194

Page 195: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 195/201

zmieniła się w sposób wystarczający mentalność polityczna mocarstw, czy dostrzegalna jest rzeczywista gotowość do kompromisu, do rzetelnej rezygnacji z poszerzania stref wpływów politycznych i militarnych przy jawnym czy podstępnym użyciu środków prze-mocy, dywersji, terroru? I to wszystko w czasach, w których wolny rozwój stosunków

gospodarczych, kulturalnych, naukowych i swoboda kontaktów między ludźmi mogłyby wwiększym stopniu zagwarantować pomyślność wielu narodów niż samo tylko zawziętetrwanie przy tradycyjnych — a zdawać by się mogło dawno skompromitowanych —metodach przemocy!Uważa się na ogół za bezsporne, że na pierwszym miejscu wartości wspólnych Europiestoi człowiek, jego życie, dobro i przyszłość. W świetle doświadczeń historii najnowszejnikt przynajmniej nie odważa się tego głośno kwestionować i samo to stanowi już pewienpostęp w dziejach. Człowiek, więc ma być na tej ziemi celem, a nie narzędziem.Państwa, organizacje społeczne, partie polityczne mają służyć człowiekowi, a nie on im.Do XVIII-wiecznych haseł wolności, równości i braterstwa dołączyło się bardzo reali-stycznie pojmowane hasło sprawiedliwości społecznej, czyli ładu zapewniającegoposzanowanie praw człowieka pracującego i stworzenie mu godziwych warunków życia.Ale równocześnie był przecież ten, zbliżający się ku końcowi, wiek XX wiekiemstraszliwej zbrodni na ludziach w imię obłąkanych idei i pozostanie zapewne w historiiwiekiem masowego wyniszczania ludzi pod kryptonimem „ostatecznego rozwiązaniakwestii żydowskiej", lub innymi kryptonimami, ale także obozów koncentracyjnychtworzonych w różnych miejscach i w różnym czasie przez ludzi dla ludzi. Całycywilizowany świat potępia wprawdzie w ostatnich dziesiątkach lat ucisk rządzonychprzez rządzących, ale dotychczas nie zdołaliśmy, niestety, doprowadzić do tego, by insty-

tucja więźniów sumienia, tortury stosowane przez różne policje polityczne, ucisk zpowodu wyznawanej wiary czy przekonań i mordowanie kapłanów różnych wyznańnależały do pojęć znanych już tylko z książek, aby przestały funkcjonować różnegorodzaju obozy pracy przymusowej i obozy koncentracyjne. Mało tego — postępmedycyny doprowadził w dwudziestym stuleciu do przymusowego izolowania imaltretowania ludzi w zakładach psychiatrycznych, jeśli wyznają i głoszą poglądysprzeczne z ideologią i interesami władzy.Pojęcie wolności słowa, badane w wielu krajach, opisywane w setkach prac politologów,socjologów i badaczy środków masowego przekazu, ciągle jeszcze interpretowane jest w

sposób całkowicie odrębny w różnych krajach europejskich. Prymitywneprzeświadczenia, że odcięcie ludzi od źródeł informacji, wyłączenie ich z wolnego obieguwiadomości, ułatwi bezdyskusyjne władanie grupami ludzi czy narodami i przyjęcie przeznich jednolitej formuły czy też jednolitej recepty politycznej albo ideologicznej, wydawaćsię może naiwnością, jeśli nie nonsensem, w dobie współczesnego rozwoju środkówmasowego przekazu. A jednak praktyka taka istnieje. Można jednak uznać za pewne, że jeśli nawet przez jakiś jeszcze czas dawać ona będzie zamierzone rezultaty, to w historiinie sprawdzi się i przeminie, i będzie widziana z czasem w podobnej niesławie, jak in-stytucja niewolnictwa.

Bezspornym i szczęśliwym faktem jest, że w Europie, — choć niestety nie na całymświecie — nie doszło od ponad czterdziestu lat do wojny między państwami.

195

Page 196: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 196/201

Zawahałbym się jednak przed nazwaniem pięknym słowem „pokój" stanu rzeczy, wktórym w kilku krajach europejskich występuje szczególny i krwawy zorganizowanyterroryzm, pociągający za sobą wciąż nowe krwawe ofiary wśród ludzi. Wydawać bysię mogło, że przeciwstawianie się temu zbrodniczemu i ponuremu zjawisku może

stanowić jeden z ważnych celów działalności szczerze ideowej młodzieży, którauczestniczy w różnych europejskich organizacjach ruchu pokojowego. Nie może byćprzecież mowy o wiarygodności jakichkolwiek organizacji czy partii politycznych, które byprogramowo lub podświadomie lekceważyły prawo naturalne i wynikające z niego prawaczłowieka, których nikt mu nie może ani podarować, ani odebrać, w tym podstawoweprawo do życia i do ochrony życia.Nienawiść, wrogość i pogarda wobec ludzi mają i dzisiaj różne oblicza. Terroryzm jesttylko jednym z nich. Ale znamy i inne zagrożenia porządku moralnego. I tak np. dlarzekomego uniknięcia tzw. większego zła, praktykuje się niejednokrotnie uległość wobecprzemocy i naruszania podstawowych praw osoby ludzkiej. Antysemityzm ubiera się wfałszywą maskę tzw. Anty syjonizmu, co pozwala na manipulowanie niskiminamiętnościami i wywoływanie z uśpienia różnych resentymentów. Swoistym przejawempogardy wobec ludzi jest też apodyktyczne orzekanie o granicach wolności dla innych,pragmatyczna nonszalancja w traktowaniu narodów uciśnionych. Jakżeż jasno i jednoznacznie brzmi na tym tle głos Papieża Jana Pawła II, który w swej pierwszejencyklice Redemptor hominis podjął problem istoty praw człowieka jako fundamentużycia w pokoju:Pokój sprowadza się w ostateczności do poszanowania nienaruszalnych praw człowieka.Dziełem sprawiedliwości jest pokój („opus iustitiae pax") — wojna zaś rodzi się z ich

pogwałcenia i łączy się zawsze z większym jeszcze pogwałceniem tych praw. A jeśliprawa człowieka są gwałcone w warunkach pokojowych, to staje się to szczególniedotkliwym i z punktu widzenia postępu niezrozumiałym przejawem walki z człowiekiem,którego nie sposób pogodzić z żadnym programem określającym siebie jako „humani-styczny". A jakiż program społeczny, ekonomiczny, polityczny, cywilizacyjny mógłbyzrezygnować z takiego określenia? Żywimy głębokie przekonanie, że nie ma takiegoprogramu w dzisiejszym świecie, w którym nawet na gruncie przeciwstawnych sobieświatopoglądów nie wysuwa się zawsze człowieka na pierwszy plan.Jeśli przeto pomimo takich założeń prawa człowieka bywają na różny sposób gwałcone,

 jeżeli w praktyce jesteśmy świadkami obozów koncentracyjnych, gwałtów, tortur, ter-roryzmu, a także różnorodnych dyskryminacji, to musi to być konsekwencją innychprzesłanek, które podkopują, a często niejako unicestwiają skutecznośćhumanistycznych założeń owych współczesnych programów i systemów.Jury Pokojowej Nagrody Księgarstwa Niemieckiego uznało za słuszne, określając cechymojej osoby, nazwać mnie żarliwym katolikiem, żarliwym Polakiem i żarliwym humanistą.Zaszczytne te określenia zaczerpnięto, jak sądzę, z pewnego tekstu wysoce przeze mniecenionego Heinricha Bolla, który zechciał poświęcić mi nieco przyjaznej uwagi w jednymze swoich felietonów radiowych w 1983 roku. Przyznaję wprost, że uznaję się za

człowieka żarliwego.A inne przypisane mi właściwości są też prawdziwe. Urodziłem się, bowiem w Polsce, a

196

Page 197: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 197/201

więc w Europie, a następnie ochrzczony zostałem w Kościele katolickim. Wymieniam tunieprzypadkowo jednym tchem Polskę, Europę i Kościół, bo przynależność dookreślonego kręgu tradycji i kultury, a więc i do tego, co nazwane tu zostałohumanizmem, wiąże się nierozdzielnie zarówno z moją przynależnością narodową i

tradycją Kościoła, do którego należę, jak też z całym dorobkiem myślowym ikulturowym Zachodu. Niezmiernie ważnym elementem tego dorobku wydaje mi sięukształtowanie w ciągu stuleci wspólnej Europejczykom hierarchii wartości i pojęć, któremogły zbliżać lub łączyć ludzi ponad granicami językowymi, narodowymi i państwowymi.Mam na myśli to, co wspólne było w Europie setkom milionów ludzi: powszechnaoczywistość pojęć takich, jak wolność godność osoby ludzkiej, poszanowanie życialudzkiego, negatywna postawa wobec wszelkich form gwałtu i przemocy, solidarność zprześladowanymi, opiekuńczość wobec słabych i bezbronnych, szczególny stosunektroski wobec matki i dziecka. Dla młodych ludzi wychowanych w Polsce przed drugą wojną światową oczywiste było, że są to wartości powszechnie obowiązujące w Europie,a więc i u naszych sąsiadów. Wrzesień 1939 roku i następujące po nim lata były, więc nietylko okresem doświadczeń w cierpieniu i ofiarności w walce o wolność i niepodległośćojczyzny, lecz także próbą obrony tego porządku moralnego. Praktyka totalitaryzmu iwrogiej okupacji usiłowała, bowiem obrócić ten porządek w gruzy.Inteligencja polska, wychowana przez wiele pokoleń w związku z najlepszymi tradycjamikultury europejskiej, w poszanowaniu dla osiągnięć myśli Zachodu, także Niemiec,zadawała sobie wielokrotnie w latach drugiej wojny światowej pytanie, jak mogło w ogóledojść do tego, do czego doszło. Na jakiej glebie wyrosnąć mógł owoc tak głębokiejnienawiści i bezdusznego okrucieństwa, jak to, które reprezentowali, co dzień na

okupowanym terenie Polski przedstawiciele ówczesnego państwa niemieckiego, ówczes-nego aparatu władzy, rządząca partia narodowosocjalistyczna, jej entuzjaści, zwolennicyczy też ludzie ślepo jej posłuszni. Czekaliśmy na głos solidarności niemieckich Kościołówchrześcijańskich, na objawy otrzeźwienia, na przejaw ludzkiego protestu wobecniebywałych okrucieństw, których ofiarą padali „podludzie", za których uznano Słowian, i„robactwo", za które uznano Żydów. Dochodziły do nas wiadomości o odważnychprotestach niektórych duchownych katolickich i ewangelickich, grupy wokół rodzeństwaScholl, a w końcowym okresie wojny także ruchu 20 lipca, przeciw systemowinarodowosocjalistycznemu. Nasłuchiwaliśmy jednak daremnie jednego choćby jasnego

zdania w obronie narodów podbitych i ciemiężonych, w tym narodu polskiego.Zadawaliśmy sobie pytanie o przyszłość Niemiec, o moralną przyszłość społeczeństwaniemieckiego po tej wojnie, u której kresu musiała przyjść w naszym niezłomnym prze-konaniu straszliwa klęska zła, zwycięstwo ideałów wolności i sprawiedliwości. Przyznaję,że patrzyliśmy wtedy z wielkim sceptycyzmem na możliwość przeobrażenia w realniewyobrażalnym czasie narodu, który powierzył władzę Hitlerowi, a który nawrócić by miałdo chrześcijańskich wartości europejskich.Naród niemiecki zapłacił rzeczywiście ogromną cenę za wywołaną przez Niemcy wojnę.Cenę strat ludzkich, terytorialnych, cenę podziału. Ale jednak budzące szacunek trud,

praca i ofiarność milionów Niemców, a przede wszystkim głęboka reorientacja polityczna— związanie się z wielkimi demokracjami Zachodu, Wielką Brytanią i Stanami

197

Page 198: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 198/201

Zjednoczonymi, które już w latach 1939—1941 oceniały właściwieniebezpieczeństwo hitleryzmu dla świata i dla samych Niemiec — przyczyniły się dostosunkowo bardzo szybkiej odbudowy życia społecznego, gospodarczego i politycznegomiędzy Łabą i Renem. Nie nadążały za tym często problemy moralnego przezwyciężenia

przeszłości i wyciągnięcia z niej wszystkich wniosków, niezbędnych dla zdrowiapsychicznego i prestiżu Niemców i dla przywrócenia tak boleśnie pogwałconej hierarchiiwspólnych wartości kultury europejskiej. Dr Richard von Weizsacker, Prezydent Re-publiki Federalnej Niemiec, występując w 40 rocznicę zakończenia drugiej wojnyświatowej, 8 maja 1985 roku, powiedział w duchu godnej najwyższego szacunkurzetelności moralnej:8 maja był dniem wyzwolenia. Uwolnił on nas wszystkich od nieludzkiego systemunarodowosocjalistycznych rządów przemocy.Nikt z powodu tego wyzwolenia nie zapomina cierpień, które dla wielu rozpoczęły sięwłaśnie po 8 maja, ale przyczyn ucieczek, wygnania i niewoli nie możemy siędoszukiwać w końcu wojny. Leżą one u jej początku, u źródeł tej dyktatury, która dowojny doprowadziła. Nie wolno nam 8 maja 1945 oddzielać od 30 stycznia 1933 roku.Nie mamy doprawdy powodu, ażeby brać udział w dzisiejszych uroczystych obchodachzwycięstwa, ale mamy wszelkie powody po temu, aby uznać 8 maja za kres błędnejdrogi niemieckiej historii, zawierający ziarno nadziei na lepszą przyszłość.Moje przeszło 20-letnie doświadczenie kontaktów z Niemcami jako Polaka z określoną wiedzą wyniesioną z lat wojny i okupacji — mimo wszystko, co pozostało niezmiennie wpamięci — umożliwiło mi uwierzenie na nowo w człowieka w tym kraju, w jego zdolność igotowość do czynienia dobrze. Odgrywały tu i odgrywają ogromną rolę inicjatywy i

wysiłki wielu intelektualistów, piękne postawy ludzkie i różne bezimienne dzieła ludzidobrej woli. Ale także działania instytucjonalne: Kościołów chrześcijańskich, organizacji istowarzyszeń społecznych, kulturalnych i naukowych. A również, a może przedewszystkim, młodych Niemców o otwartych głowach i sercach, którzy widzą w swoich pol-skich rówieśnikach partnerów, a może i przyszłych przyjaciół.Już w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych odegrały poważną rolę inicjatywy podjęteprzez powołaną w kręgu niemieckiego Kościoła ewangelickiego Aktion Suhnezeichen,niemieckiej sekcji międzynarodowej organizacji Pax Christi, a później także przez ciche iambitne dzieło Maximilian Kolbe Werk. W 1965 roku ogłoszony został ważny memoriał

niemieckiego Kościoła ewangelickiego. W tym samym czasie zajmowano sięproblematyką stosunków niemiecko-polskich w środowisku intelektualistów katolickichznanym jako Bensberger Kreis. W listopadzie 1965 roku, pod koniec SoboruWatykańskiego II, polscy biskupi katoliccy podjęli trudną decyzję, o historycznejdoniosłości, wyciągając pierwsi ręce do zgody w swym liście skierowanym do katolickichbiskupów Niemiec. W grudniu 1965 roku biskupi niemieccy odpowiedzieli na to orędzie.Te i wiele innych kroków, w tym szczególne kontakty niezależnych intelektualistówpolskich z intelektualistami i różnymi organizacjami społecznymi i kulturalnymi wRepublice Federalnej Niemiec, przyczyniły się do stworzenia klimatu społecznego, w

którym możliwy stał się dla polityków dalszy krok, jakim był układ pomiędzyrządami RFN i PRL z 7 grudnia 1970 roku. Był to niewątpliwie akt polityczny dużej

198

Page 199: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 199/201

wagi, który wpłynął w pewnym stopniu na wzrost zaufania, a w dużej mierze na poprawęlosu setek tysięcy ludzi i ożywienie stosunków między Niemcami i Polakami, międzyPolakami a Niemcami. Ale jednak, gdy analizuję własne doświadczenia tzw. pracy narzecz pokoju, obstawać muszę przy twierdzeniu, że najważniejsze jest nie to, co gotowi

są oświadczyć i podpisać politycy, choć pomniejszać tego nie należy, ale jakie procesyzachodzą w odczuwaniu, w sumieniu i intelekcie ludzi różnych narodów, na ileprzezwyciężony jest stereotyp w myśleniu o innych, egoizm, a nawet egotyzm. Na iledojrzewa np. zrozumienie, że ziemia, na której żyjemy tutaj i teraz, po obu stronachRenu, Łaby, Odry, Wisły — jest i będzie w pokoleniach naszych wnuków i ich następcównadal miejscem zamieszkania i współ egzystencji, lepszej lub gorszej, ludzi, którzymuszą nauczyć się współżyć ze sobą. I choć w stosunkach Niemców z Polakami iPolaków z Niemcami może to być, m.in. z powodu obecnego podziału Niemiec i podziałuEuropy, trudniejsze niż między innymi narodami Europy, to jednak jest to jedno z wielkichzadań, do których zobowiązane jest nasze pokolenie: nie tylko mimo doświadczeń dru-giej wojny światowej, ale właśnie z powodu tych doświadczeń, które dowiodły, żemyślenie kategoriami ekstremistycznymi, kategoriami wyniosłości czy jednostronnejprzewagi prowadzi donikąd. Ogromna większość dziś żyjących Niemców i Polakówurodziła się po drugiej wojnie światowej. Nie zwalnia to starszych od przekazywanianastępcom wiedzy o faktach. Ukrywanie czy zniekształcanie faktów historycznych nieprowadzi do niczego.Tak zwane przezwyciężenie przeszłości jest osiągalne przede wszystkim przez zbliżeniei wzajemne lepsze zrozumienie się jak największej liczby ludzi. Całkowite pojednanienarodów jest — jak z wielu doświadczeń historycznych wynika — procesem

psychologicznie i społecznie dużo trudniejszym i bardziej przewlekłym niż ewentualnepolityczne porozumienie państw. Deklaracje instytucji i układy polityków stanowićpowinny raczej otwarcie szerszej drogi dla naturalnych i spontanicznych kontaktów ludzi,niż być traktowane jako rozwiązanie problemu samo w sobie.Nie mam zamiaru unikać tzw. problemów drażliwych. W pełni rozumiem, że dla wieluNiemców należy do nich problem tzw. ziem nad Odrą i Nysą. Obecność dziś około 11milionów Polaków na tych ziemiach uważać należy za bezpośredni skutek drugiej wojnyświatowej zainicjowanej przez Trzecią Rzeszę. Pozwolę sobie powołać się tu ponowniena mającą dla wielu z nas — i to zarówno Niemców, jak i Polaków — przełomowe

znaczenie psychologiczne i moralne wypowiedź prezydenta RFN Richarda vonWeizsackera w czasie Godziny Pamięci w niemieckim Bundestagu dnia 8 maja 1985roku:Hitler dążył do panowania nad Europą, i to drogą wojny. Szukał, więc do niejsposobności, aż znalazł ją w Polsce.23 maja 1939 roku oświadczył przed niemiecką generalicją: „Dalsze sukcesy są nie doosiągnięcia bez rozlewu krwi... Gdańsk nie jest celem, o który chodzi. Dla nas istotne jestrozszerzenie przestrzeni życiowej na Wschodzie i zabezpieczenie wyżywienia. Odpada,więc problem oszczędzania Polski, pozostaje decyzja zaatakowania jej przy pierwszej

nadarzającej się okazji....Trzeba dążyć do zadania nieprzyjacielowi od razu poważnegociosu lub do jego całkowitego zniszczenia. Prawo czy bezprawie albo traktaty nie odgry-

199

Page 200: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 200/201

wają tu żadnej roli".23 sierpnia zawarty został niemiecko-sowiecki pakt o nieagresji. Tajne klauzuleregulowały przewidziany rozbiór Polski.Pakt ten został zawarty w celu ułatwienia Hitlerowi wkroczenia do Polski. Ówczesne

kierownictwo Związku Sowieckiego zdawało sobie w pełni z tego sprawę. Dla wszystkichludzi politycznie myślących w owym czasie było oczywiste, że pakt niemiecko-sowieckioznacza atak Hitlera na Polskę, a tym samym drugą wojnę światową. Nie zmniejsza toniemieckiej winy za jej wybuch. Związek Sowiecki godził się na wojnę innych narodów,aby przy tym skorzystać. Ale inicjatywa wojny wyszła od Niemiec, nie od ZwiązkuSowieckiego. Hitler był tym, który użył przemocy. Wybuch drugiej wojny światowejpozostanie związany z imieniem Niemiec.W czasie tej wojny reżym narodowosocjalistyczny uciskał i poniżał wiele narodów. Wkońcu pozostał tylko jeden naród do uciskania, zniewolenia i zhańbienia: własny naród,niemiecki. Hitler, wielokrotnie powtarzał:, „Jeśli naród niemiecki nie jest w stanie tej wojnywygrać, niech raczej zginie".Inne narody padły najpierw ofiarą wojny idącej z Niemiec, zanim sami staliśmy się ofiarą naszej własnej wojny.Uciekinierzy, wygnani, przesiedleńcy — wszyscy oni należą do ofiar tej wojny, podobnie jak ci Polacy, którzy w konsekwencji drugiej wojny światowej utracili swoją bliższą ojczyznę we Lwowie, Wilnie czy gdzie indziej na Wschodzie. Tragicznie zawikłaneokoliczności historyczne i polityczne doprowadziły do tego, że Polacy, może lepiej odwielu innych narodów w Europie, są w stanie zrozumieć cierpienia i trudności ludzi,którzy byli zmuszeni porzucić swą ojczyznę, rozumieją też problem podziału narodu, bo

sami go przeżyli. Pozbawienie ludzi ich ścisłej ojczyzny nigdy nie jest samo w sobieczynem dobrym, zawsze złym, nawet jeśli nie widać innego wyjścia w określonej sytuacjihistorycznej i politycznej. Polacy przybywający ze wschodu Polski na Dolny Śląsk czyPomorze Zachodnie w pierwszych miesiącach po wojnie zapewne bardziej odczuwalitragizm swego losu niż radość ze zwycięstwa...Gdyby mi, kto — niespełna 19-letniemu wówczas Polakowi z Warszawy, drżącemu zzimna, głodu i lęku w zimie 1940 roku, na placu apelowym w Oświęcimiu, pozbawionemutwarzy i imienia Schutzhdftling Pole Nr 4427 — powiedział, że w wymiarze jednegomojego życia doczekam przeobrażenia większości Niemców w społeczeństwo rządzące

się prawami humanitaryzmu i żyjące w praworządnym europejskim państwie demokracjiparlamentarnej, uznałbym to być może za optymistyczne marzenie utopisty. Możliwośćzaś akceptacji Polaków przez Niemców, odejścia od dość powszechnego już w XIXwieku i utrzymywanego potem stereotypu Polaka jako człowieka stojącego niejako znatury niżej niż Niemiec, wydawała się mało, prawdopodobna. I choć do dziś dyskutowaćby można, czy i w jakim zakresie przezwyciężone zostały stereotypy w myśleniuNiemców o Polakach i Polaków o Niemcach, to jednak piękna uroczystość, w której dziśuczestniczymy w tym historycznym gmachu, zdaje się stanowić nie całkiem pozbawioneznaczenia wydarzenie na drodze przeobrażeń budzących nadzieję i pozwalających na

nieco optymizmu. Oto jeden z poniżanych i odczłowieczanych, ale nieponiżonych inieodczłowieczonych Polaków uznany został przez gremium reprezentujące niewątpliwie

200

Page 201: Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

8/3/2019 Bartoszewski Władysław - Czy warto być uczciwym

http://slidepdf.com/reader/full/bartoszewski-wladyslaw-czy-warto-byc-uczciwym 201/201

elitę dzisiejszego społeczeństwa niemieckiego za godnego wyróżnienia nagrodą przyznawaną za działalność na rzecz pokoju. W orzeczeniu jury, które podnosi wartośćdziałań odrzucających stosowanie przemocy i nienawiści, widzę pośrednie uznanie dladrogi tych wszystkich moich rodaków, a jest ich wiele milionów, którzy z ogromną 

ofiarnością, cichym uporem a przy tym dużo większym poczuciem realizmu, niż to jestczęsto Polakom przypisywane, podnoszą głos w obronie podstawowych wartościetycznych i społecznych, żądają poszanowania praw człowieka do godnego i wolnegożycia, prawa robotnika, pracownika i chłopa do współ zarządzania własnym pań-stwem. Mam tu na myśli ten potężny ruch społeczny, który w ciągu krótkiego okresukilkunastu miesięcy uzyskał możność akceptowanego przez władze państwowe PRLdziałania, znany pod nazwą „Solidarność", jak też i tych, którzy do dziś, w imię tychsamych zasad moralnych i ideowych, walczą bez użycia siły, trafiają do więzień ipodlegają innym prześladowaniom i trudnościom.Powstanie Związków Zawodowych „Solidarność" i rozwój związanego z nimi ruchuspołecznego były właściwie sui generis kontynuacją postawy przywiązania Polaków do

l ś i d k t j j ż hi t ii i l k t i Id t h j d i ł i