Wywiad z Antonim Macierewiczem 23.05.2011

5
Tomasz Matynia: Witamy Państwa bardzo serdecznie, naszym dzisiejszym gościem jest minister Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu, który wyjaśnia katastrofę smoleńską w Sejmie. Antoni Macierewicz: Dzień dobry Panu, dzień dobry Państwu. T.M.: Panie Ministrze, jest czas kiedy czekamy na raport polskiej komisji, tzw. komisji Millera w sprawie katastrofy. Są pewne problemy prawne z tym raportem, bo tak naprawdę zgodnie z prawem może być tylko komentarzem do raportu rosyjskiego, o czym pisze m.in. „Rzeczpospolita”. Opóźnia się z różnych przyczyn - ostatnio tym sposobem opóźnienia była awaria samolotu Tupolew 154 o numerze bocznym 102, na którym przeprowadzono ten tzw. eksperyment. „Nasz Dziennik” ujawnił, że ten eksperyment potwierdził tezę o tym, że możliwe było odejście, ale czy według Pana jest możliwe, że poznamy wyniki tego raportu w najbliższym czasie? Co w tym raporcie będzie się znajdowało i jaki on będzie miał wpływ na sytuację prawną pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską i ogólnie na wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej? A.M.: Bardzo wiele tez, które odwołują się do pewnych ogólnikowych sformułowań, czasami niestety, wprowadzających nas wszystkich w błąd. Warto przede wszystkim pamiętać o dwóch kwestiach. Po pierwsze, jedyne oficjalne stanowisko Rzeczypospolitej, jakie istnieje to jest stanowisko komisji pana płk. Mirosława Grochowskiego, opublikowane w dniu 18 grudnia 2010 roku, który jednoznacznie odrzuca wszystkie tezy rosyjskie, wszystkie tezy zawarte w raporcie MAK. Niezwykłym w całej sytuacji jest to, że to jest materiał, to jest raport, który jest w ogóle publicznie nieznany, a jeszcze bardziej niezwykłym jest to, że chociaż jest to oficjalny raport Rzeczypospolitej, jest on systematycznie kwestionowany i odrzucany przez przewodniczącego komisji państwowej pana ministra Jerzego Millera, przez ministra spraw zagranicznych, który kwestionuje jego wyniki pana ministra Radosława Sikorskiego, i przez premiera rządu pana premiera Tuska, dlaczego tak się dzieje. Ano dzieje się tak dlatego, że pan minister Miller, w istocie całej tej komisji rządowej, odgrywa rolę takiego rządowego kuratora, nadzorcy nad ekspertami wojskowymi, którzy chcą zanalizować, omówić i podać wyniki swoich prac solidnie zgodnie z prawdą i rzetelnie, i nie chcą się zgodzić na presję polityczna, jaką właśnie poprzez pana Jerzego Millera wywiera na nich Donald Tusk, by podpisali się pod tezami rosyjskimi. Dlatego właśnie ten raport, który obiecywano nam, że będzie na przełomie stycznia i lutego, pamiętacie Państwo z trybuny sejmowej mówił o tym pan premier Tusk, mówił o tym pan minister Jerzy Miller, do dnia dzisiejszego nie został opublikowany, nawet ostatnio stwierdził pan premier Tusk, że no może w czerwcu będą główne tezy, nie raport a główne tezy dlaczego? Dlatego, że eksperci wojskowi doszli do zupełnie innych wniosków niż próbują im narzucić rządowi politycy, którzy domagają się zaakceptowania tez pani Anodiny. Druga rzecz, o której warto zdecydowanie pamiętać - pan minister Jerzy Miller bardzo jasno od samego początku powiedział, czemu ma służyć materiał, który on przygotuje. To ma być materiał, który ma Polaków bardziej boleć. „Będzie bardziej bolało” - mówił moim zdaniem w sposób nie tylko brutalny ale i nieodpowiedzialny, i prowokacyjny. Pan minister Jerzy Miller, więc z góry założył, że to będzie materiał polityczny, wymierzony w Polską rację stanu, wymierzony w polski interes narodowy. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji eksperci wojskowi się mu przeciwstawiają. Wynik eksperymentu, do którego się Pan odwołał, który pokazał, że doszło tam do jakiejś awarii, do jakiegoś bardzo dramatycznego wydarzenia, bowiem na 100 metrach piloci włączyli przycisk „odejście”, który automatycznie zrywał samolot do góry. Ten eksperyment się powiódł, a więc dlaczego to działanie które podjęli na 100 metrach piloci się nie powiodło? Coś się zdarzyło, co uszkodziło te mechanizmy, było jakieś działanie zewnętrzne, które sprawiło, że te mechanizmy nie zadziałały, tak jak zadziałać powinny. T.M.: Może takie pytanie techniczne: czy naciśnięcie tego przycisku, który zmusza samolot do odchodzenia, może być zawarty w tej skrzynce technicznej samolotu, o której cały czas polska strona jakoś zapomina? Eksperci mówią że jego naciśnięcie może być wśród danych zapisanych na czarnej skrzynce..

description

Wywiad z Antonim Macierewiczem 23.05.2011

Transcript of Wywiad z Antonim Macierewiczem 23.05.2011

Tomasz Matynia: Witamy Państwa bardzo serdecznie, naszym dzisiejszym gościem jest minister Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu, który wyjaśnia katastrofę smoleńską w Sejmie.

Antoni Macierewicz: Dzień dobry Panu, dzień dobry Państwu.

T.M.: Panie Ministrze, jest czas kiedy czekamy na raport polskiej komisji, tzw. komisji Millera w sprawie katastrofy. Są pewne problemy prawne z tym raportem, bo tak naprawdę zgodnie z prawem może być tylko komentarzem do raportu rosyjskiego, o czym pisze m.in. „Rzeczpospolita”. Opóźnia się z różnych przyczyn - ostatnio tym sposobem opóźnienia była awaria samolotu Tupolew 154 o numerze bocznym 102, na którym przeprowadzono ten tzw. eksperyment. „Nasz Dziennik” ujawnił, że ten eksperyment potwierdził tezę o tym, że możliwe było odejście, ale czy według Pana jest możliwe, że poznamy wyniki tego raportu w najbliższym czasie? Co w tym raporcie będzie się znajdowało i jaki on będzie miał wpływ na sytuację prawną pomiędzy Polską a Federacją Rosyjską i ogólnie na wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej?

A.M.: Bardzo wiele tez, które odwołują się do pewnych ogólnikowych sformułowań, czasami niestety, wprowadzających nas wszystkich w błąd. Warto przede wszystkim pamiętać o dwóch kwestiach. Po pierwsze, jedyne oficjalne stanowisko Rzeczypospolitej, jakie istnieje to jest stanowisko komisji pana płk. Mirosława Grochowskiego, opublikowane w dniu 18 grudnia 2010 roku, który jednoznacznie odrzuca wszystkie tezy rosyjskie, wszystkie tezy zawarte w raporcie MAK. Niezwykłym w całej sytuacji jest to, że to jest materiał, to jest raport, który jest w ogóle publicznie nieznany, a jeszcze bardziej niezwykłym jest to, że chociaż jest to oficjalny raport Rzeczypospolitej, jest on systematycznie kwestionowany i odrzucany przez przewodniczącego komisji państwowej pana ministra Jerzego Millera, przez ministra spraw zagranicznych, który kwestionuje jego wyniki pana ministra Radosława Sikorskiego, i przez premiera rządu pana premiera Tuska, dlaczego tak się dzieje. Ano dzieje się tak dlatego, że pan minister Miller, w istocie całej tej komisji rządowej, odgrywa rolę takiego rządowego kuratora, nadzorcy nad ekspertami wojskowymi, którzy chcą zanalizować, omówić i podać wyniki swoich prac solidnie zgodnie z prawdą i rzetelnie, i nie chcą się zgodzić na presję polityczna, jaką właśnie poprzez pana Jerzego Millera wywiera na nich Donald Tusk, by podpisali się pod tezami rosyjskimi. Dlatego właśnie ten raport, który obiecywano nam, że będzie na przełomie stycznia i lutego, pamiętacie Państwo z trybuny sejmowej mówił o tym pan premier Tusk, mówił o tym pan minister Jerzy Miller, do dnia dzisiejszego nie został opublikowany, nawet ostatnio stwierdził pan premier Tusk, że no może w czerwcu będą główne tezy, nie raport a główne tezy dlaczego? Dlatego, że eksperci wojskowi doszli do zupełnie innych wniosków niż próbują im narzucić rządowi politycy, którzy domagają się zaakceptowania tez pani Anodiny. Druga rzecz, o której warto zdecydowanie pamiętać - pan minister Jerzy Miller bardzo jasno od samego początku powiedział, czemu ma służyć materiał, który on przygotuje. To ma być materiał, który ma Polaków bardziej boleć. „Będzie bardziej bolało” - mówił moim zdaniem w sposób nie tylko brutalny ale i nieodpowiedzialny, i prowokacyjny. Pan minister Jerzy Miller, więc z góry założył, że to będzie materiał polityczny, wymierzony w Polską rację stanu, wymierzony w polski interes narodowy. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji eksperci wojskowi się mu przeciwstawiają. Wynik eksperymentu, do którego się Pan odwołał, który pokazał, że doszło tam do jakiejś awarii, do jakiegoś bardzo dramatycznego wydarzenia, bowiem na 100 metrach piloci włączyli przycisk „odejście”, który automatycznie zrywał samolot do góry. Ten eksperyment się powiódł, a więc dlaczego to działanie które podjęli na 100 metrach piloci się nie powiodło? Coś się zdarzyło, co uszkodziło te mechanizmy, było jakieś działanie zewnętrzne, które sprawiło, że te mechanizmy nie zadziałały, tak jak zadziałać powinny.

T.M.: Może takie pytanie techniczne: czy naciśnięcie tego przycisku, który zmusza samolot do odchodzenia, może być zawarty w tej skrzynce technicznej samolotu, o której cały czas polska strona jakoś zapomina? Eksperci mówią że jego naciśnięcie może być wśród danych zapisanych na czarnej skrzynce..

A.M.: Jedno jest niewątpliwe - że bez względu na to, czy sam fakt naciśnięcia będzie odnotowany, to znaczy powinien być odnotowany, czy nie powinien być odnotowany, to jego skutki, czyli uruchomienie mechanizmów powodujących, że samolot odlatuje, no oczywiście w skrzynce odnotowującej parametry lotu jak i w pozostałych czarnych skrzynkach musi być odnotowany. Jeżeli nie jest odnotowany, to znaczy, że ten mechanizm nie zadziałał. To znaczy, że coś się zdarzyło takiego, co sprawiło, że ten mechanizm nie zadziałał. Problem polega na tym, że do dnia dzisiejszego, nawet rodzinom i pełnomocnikom rodzin prokuratura nie chce udostępnić zapisów skrzynki parametrów lotu, skrzynki szybkiego dostępu produkcji ATM, której oryginalny zapis pozostaje w dyspozycji prokuratora i pod pozorem, że dokonywane są ciągle jeszcze analizy i badania. Kopii tego zapisu prokuratura rodzinom nie chce udostępnić. Pełnomocnicy rodzin mają pełne prawo do tego, aby samodzielnie dokonać analizy tego zapisu i żadne preteksty nie uprawniają prokuratury do odmowy im tego oddania. Przecież to jest zapis, który nie zawiera żadnych treści mogących kogoś narazić na szkody. To są zapisy wyłącznie działania mechanizmów samolotu, więc nie ma mowy o problemach osobistych i jest obowiązkiem prokuratury, żeby te zapisy udostępnić. Nie udostępnia dlatego, że nie działa zgodnie z prawem, że działa niestety w tym wymiarze na szkodę postępowania i wyjaśnienia tej tajemnicy.

T.M.: Pytam nie bez kozery o to, czy problemy techniczne samolotu mogły być przyczyną katastrofy, bo przecież pamiętamy, że już 10 kwietnia wykluczono awarię samolotu jako jedną z przyczyn, w sposób co najmniej dziwny, bo Rosjanie 10 kwietnia informowali, że to był błąd pilotów. Ale piętrzą się inne możliwości - mówię tutaj o ostatnim doniesieniu tragicznym pewnie dla części ofiar, że trzy ciała z 96 ofiar zostały źle rozpoznane. Nie wiemy w tej chwili, czy doszło do pomyłek podczas pochówków. Komitet śledczy Federacji Rosyjskiej oczywiście poinformował o tym, że to były błędy w rozpoznaniu polskich rodzin, które rozpoznawały ciała. Z innej strony prokurator Andrzej Seremet komunikuje, że jest już inna sprawa, że te dowody leżą w gestii rosyjskiej. Minister Kopacz mówi, że jest pewna co do słuszności sekcji zwłok, ale gdzie jest prawda? Przecież niedawno myśleliśmy, że wszystko jest z tym w porządku. 3 miesiące po katastrofie wszystko wyglądało, tak jak powinno być w sprawnym państwie. Dlaczego wtedy było tak, a teraz jest inaczej?

A.M.: Z przykrością muszę powiedzieć, że od początku nic nie wyglądało tak, jak powinno być w sprawnym państwie. Tak mówiono nam, tak przedstawiali całą sprawę przedstawiciele rządu Pana premiera Tuska i tak przedstawiali to Rosjanie, ale bardzo szybko nie było wątpliwości, że mówią nieprawdę. Cała teza pani minister Kopacz, że przesiewano ziemię do głębokości metra, całą ziemię. Teza, że od początku uczestniczyli w tym wszyscy niezbędni specjaliści i fachowcy, że prokuratorzy byli obecni przy sekcji zwłok, że byli przy tym właśnie specjaliści - bardzo szybko okazało się, że jest to nieprawdą. Niestety, od 13 miesięcy przedstawiciele rządu nie chcą się przyznać do tego, że wprowadzali opinię publiczną w błąd, i to jest nieprawdopodobnie bolesne, bo pomyłki mogą się zdarzać każdemu, nikt nie jest immunizowany od zrobienia błędów, ale to, co jest niesłychanie dojmujące jest to, że przedstawiciele rządu w najważniejszych sprawach systematycznie okłamują, cynicznie okłamują opinię publiczną, i znajdują wsparcie w bardzo szerokim koncercie mediów. To jest jedna kwestia, którą trzeba koniecznie podkreślić. Druga jest następująca - nie ma wątpliwości i są w tej sprawie autorytatywne oświadczenia rodzin ofiar, przede wszystkim pani Małgorzaty Wasserman, córki pana ministra Wassermana, że dokumentacja rosyjska została sfałszowana. To nie musi znaczyć ze w trumnach nie leżą osoby, o które chodzi, że nie pochowano osób właściwych. Za to znaczy to, że dokumentacja została zrobiona albo świadomie fałszywie, albo niechlujnie, bowiem opis sekcji zwłok pana ministra Wassermana, jak świadczy o tym rodzina, nie odpowiada pewnym szczególnym właściwościom, które towarzyszyły podczas życia panu Zbigniewowi Wassermanowi, na co rodzina posiada całą dokumentację lekarską. Zresztą pani Małgorzata Wasserman będzie obecna na wysłuchaniu w naszym zespole w przyszły piątek. Myślę, że szerzej (sprawa - red.) zostanie przez nią przedstawiona, ale zarówno ona jak i inni przedstawiciele rodzin, wskazuje na to, że dokumentacja rosyjska została sfałszowana

między innymi ze względu na to, że władze Rzeczypospolitej nie dopełniły obowiązków i nie towarzyszyli im polscy specjaliści, a Rosjanie dokonali sekcji zwłok i innych czynności, w tym oględzin, nie czekając na przedstawicieli władz Rzeczpospolitej. Tutaj winy są po obu stronach, no ale oczywiście przede wszystkim dyscyplinujemy i zwracamy się do przedstawicieli władz Rzeczpospolitej. Dzisiaj obie strony, prokuratorzy polscy i rosyjscy wzajemnie na siebie zrzucają odpowiedzialność a jedno jest niewątpliwie pewne - dokumentacja została sfałszowana. Oświadczenie ostatnio prokuratora Bystrikina, rosyjskiego prokuratora, walnie potwierdza fakt, iż mamy do czynienia z fałszywą dokumentacją. Kto zawinił? No z naszego punktu widzenia jest ważne, żeby było jasne, że nie jest to wina polskiej prokuratury, ale z drugiej strony najważniejsze jest to, że po 13 miesiącach dowiadujemy się, iż od początku byliśmy wprowadzani w błąd. Najwyższy czas Panie Prokuratorze, żeby powiedzieć Polakom prawdę, bo to krętactwo przekroczyło już swoje granice.

T.M.: Jeszcze co do wprowadzenia w błąd, a może z innej strony - chyba ślepej wiary w dobrą wolę strony rosyjskiej. Pytałem już o dowody, ale zapytam jeszcze konkretnie. Seremet mówił o tym, że kwestia dowodów leży po stornie rosyjskiej i przekazania ich stronie polskiej. Na początku słyszeliśmy, że samolot do Polski będzie mógł trafić w przeciągu 2,3,4 miesięcy. W tej chwili mija już ponad rok, a tego samolotu nie ma. Przykład francuski - ostatnio odnaleziono na dnie oceanu francuskiego Airbusa, który rozbił się kilka lat temu. Czy dzisiaj jest jeszcze możliwość, że te dokumenty, dowody rzeczowe takie jak samolot i czarne skrzynki, mogą posłużyć do tego, żeby wykluczyć teorię awarii w samolocie? Czy to, że ten wrak przez tyle czasu był wystawiony na działanie warunków atmosferycznych, wyklucza taką możliwość?

A.M.: Panie redaktorze, Pan jest nadmiernie łaskawy dla przedstawicieli prokuratury. Pan Prokurator Generalny Seremet mówił początkowo, że czarne skrzynki znajdą się w Polsce w ciągu dziesięciu dni, że oryginały czarnych skrzynek będą w Polsce w ciągu dziesięciu dni. Nawiasem mówiąc, tak powinno być. A w tej sprawie mamy do czynienia ze skandalicznym bezprawiem, dlatego że, jeżeli już, chociaż ze złamaniem konstytucji i prawa, przyjęto załącznik 13 jako podstawę do wyjaśnienia tej katastrofy – powtarzam, że dokonało się to ze złamaniem konstytucji – ale jeżeli tak przyjęto, to załącznik 13 i procedura Konwencji Chicagowskiej bardzo jasno mówi, że wszystkie dowody muszą być zwrócone krajowi, który jest właścicielem tego samolotu natychmiast po sporządzeniu raportu zgodnego z procedurą chicagowską. To się stało 12 stycznia 2011 roku. Przetrzymywanie tych dowodów przez stronę rosyjską ma charakter bezprawia albo dokładnie – to przykro powiedzieć – miałoby charakter bezprawia, gdyby nie jeszcze inne bezprawie, o którym polska opinia publiczna nie wie. Mianowicie 31 maja 2010 roku pan minister Jerzy Miller, przewodniczący polskiej komisji rządowej badającej tę katastrofę, za zgodą premiera rządu pana Donalda Tuska podpisał porozumienie z stroną rosyjską (ze strony rosyjskiej sygnował je pan minister Lewitin od transportu i pani przewodnicząca Anodina), zgodnie z którym to porozumieniem oddał czarne skrzynki stronie rosyjskiej do końca postępowania sądowego. To dlatego my teraz nie możemy odebrać tych czarnych skrzynek. Nie dlatego, bo Rosjanie je bezprawnie przetrzymują, tylko dlatego, że niezgodnie z porozumieniem chicagowskim, niezgodnie z przysługującymi nam prawami i przywilejami rząd pana Tuska oddał je stronie rosyjskiej. Dlatego jesteśmy po dzień dzisiejszy tylko petentami u strony rosyjskiej. Równocześnie wprowadza się w błąd polską opinię publiczną, że to Rosjanie bezprawnie przetrzymują te skrzynki. Tak, oni robią to bezprawnie. Oni to robią niezgodnie z konwencją chicagowską. Tylko na to bezprawie zgodził się pan Jerzy Miller. Chcę powiedzieć, że mamy w całej tej sprawie systematyczne współdziałanie przedstawicieli rządu polskiego, rządu pana Tuska na szkodę polskiego interesu narodowego, na szkodę narodu polskiego i na szkodę wyjaśnienia tej straszliwej tragedii.

T.M.: Musimy mówić o alternatywnych możliwościach wyjaśnienia tej katastrofy. Był Pan niedawno w Stanach Zjednoczonych, zapowiadał Pan kolejną podróż. Jak Pan myśli, czy jest możliwa współpraca ze Stanami Zjednoczonymi w tej kwestii? Współpraca np. z NATO czy

całościowym środowiskiem międzynarodowym? Ostatnio wiceszef komisji Mirosław Grochowski, dzisiaj przywoływany, mówił, że komisja Millera współpracuje z NATO. Zastanawia mnie, jaka jest Pana wiedza na ten temat, a z drugiej strony to czy wierzy Pan w umiędzynarodowienie śledztwa i czy taka możliwość będzie wykorzystana w najbliższym czasie przez stronę polską? Mówię tu o rządowej, a jeśli nie o rządowej, to o stronie pozarządowej, chociażby przez Pana zespół?

A.M.: Ja nic nie słyszałem o tym, żeby komisja pana Jerzego Millera współpracowała z NATO. Wiedza, jaką posiadam, jest dokładnie przeciwna. Mimo wielu wysiłków ze strony kwatery głównej NATO w początkowym okresie po tej tragedii, rząd pana premiera Tuska odrzucił wszystkie propozycje współdziałania ekspertów natowskich i pomocy ekspertów natowskich. Tak, jak później nie wykorzystał propozycji, które padły ze strony Departamentu Stanu. Było publiczne oświadczenie Departamentu Stanu, że jeżeli tylko Polska będzie chciała i rząd pana Tuska będzie chciał, wtedy eksperci natowscy pomogą. Oni oczywiście nie mogą się wpraszać na siłę, jeżeli rząd pana Tuska reprezentujący przecież w stosunkach zewnętrznych Rzeczpospolitą nie chce, to takiego współdziałania ze strony NATO nie będzie. My rzeczywiście rozmawialiśmy w Stanach Zjednoczonych i co więcej zarówno z senatorami jak i kongresmenami oraz przedstawicielami różnych agend rządowych. Co więcej, bardzo wybitni eksperci amerykańscy są członkami naszego zespołu, doradcami naszego zespołu parlamentarnego i rzeczywiście nas wspomagają. To dzięki temu między innymi już dzisiaj z pewnością – jeśli mówimy o alternatywnych kierunkach wyjaśniania tej tragedii, tej straszliwej katastrofy – wiemy już na pewno, że katastrofa miała miejsce 15 metrów nad ziemią o godzinie 10:41:05 wtedy, kiedy na skutek wyłączenia, zablokowania zasilania elektrycznego zostały wyłączone wszystkie systemy tego samolotu. On nie dlatego się rozpadł, że uderzył w ziemię, tylko dlatego uderzył w ziemię, że na wysokości 15 metrów doszło do katastrofy. Dlatego my już wiemy bardzo dużo i to m.in. dzięki współdziałaniu z tymi, którzy badali twardy dysk tego komputera pokładowego. Bowiem dane, które Państwu przed chwilą przytoczyłem, to są dane nie zasłyszane, nie znalezione gdzieś pod wycieraczką, tylko obiektywne dane pochodzące z badania twardego dysku tego komputera. Dzięki temu wiemy z pewnością, że do katastrofy doszło na wysokości 15 metrów nad ziemią, a to znaczy, że przyczyną tej katastrofy była albo awaria, której nie można wykluczyć, albo świadome działanie osób trzecich.

T.M.: W jednym z wywiadów prof. Smolar powiedział, że jest zdziwiony, że Bogdan Klich jest jeszcze w Polsce ministrem obrony narodowej. To jest kwestia odpowiedzialności, tak ważna w polityce. Jak Pan ocenia samą wypowiedź i jak Pan ocenia to, że minister Klich jest wciąż ministrem obrony mimo kilku wniosków o wotum nieufności? Za każdym razem koalicja go broniła.

A.M.: Cały świat jest zdziwiony tym, że nie wyciągnięto wobec nikogo z odpowiedzialnych – odpowiedzialnych zarówno moralnie, politycznie jak i karnie – za tę katastrofę. Przez 13 miesięcy nikt nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Można by powiedzieć, począwszy od pana premiera Donalda Tuska, który po pierwszych czterech dniach, gdy analizowano tę katastrofę zgodnie z prawem, w oparciu o porozumienie z 1993 roku, odrzucił to porozumienie pod presją rosyjską i zawarł tajny pakt z panem premierem Putinem mówiący o tym, że będzie inaczej ona wyjaśniana, że będzie wyjaśniana w oparciu o zarządzenie pana premiera Putina i załącznik 13 do konwencji chicagowskiej. Ale właśnie dlatego nikt nie poniósł odpowiedzialności. Właśnie dlatego nie wyciąga się konsekwencji wobec pana ministra Klicha, pana ministra Sikorskiego, pana ministra Arabskiego, pana ministra Millera ostatecznie odpowiedzialnego za bezpieczeństwo prezydenta tylko nagradza się go funkcją szefa komisji, ponieważ głównym odpowiedzialnym jest pan premier Donald Tusk. I musiałby wobec siebie wyciągnąć odpowiedzialność zanim wyciągnie ją wobec innych. Ci ludzie wzajemnie się popierają i wzajemnie się chronią, bo wszyscy są odpowiedzialni za to, co się stało.

T.M.: Za każdym razem, gdy Pan spotyka się z portalem myPiS.pl staram się pytać o to, czy wierzy

Pan w wyjaśnienie tej katastrofy w przeciągu najbliższych miesięcy, może trzech lat. Zapytam i tym razem. Czy według Pana przez te pół roku od naszego ostatniego spotkania coś drgnęło i czy ta prawda w sprawie katastrofy jest nam bliższa czy wciąż stoimy w miejscu?

A.M.: Jest dużo bliższa. Prace naszego zespołu ujawniły bardzo zasadnicze, nowe okoliczności. Oczywiście, gdy mówię „prace naszego zespołu”, to odwołuję się nie tylko do analiz i informacji, które my zebraliśmy, ale także do tej wielkiej, gigantycznej pracy „Naszego Dziennika”, „Gazety Polskiej”, bardzo wielu ekspertów niezależnych, którzy publikują wyniki swoich prac na różnych forach internetowych. To jest bardzo duży, szeroki ruch społeczny dążący do wyjaśnienia tej tajemnicy, gdzie są czasami informacje niepełne, czy też wątpliwe, ale są też bardzo wartościowe i bardzo istotne, nowe kwestie. Ja chcę wskazać na 3 sprawy fundamentalne, które udało nam się w tym czasie wyjaśnić. Po pierwsze, wiemy już z absolutną pewnością, że sposób wyjaśniania tej tragedii po 10 kwietnia został zaburzony przez tajne porozumienie pana premiera Tuska z panem premierem Putinem. Ten tajny pakt zawiera takie uwarunkowania, które po dzień dzisiejszy chronią Rosjan przed ujawnieniem prawdy. To dlatego nie mamy czarnych skrzynek, to dlatego nie mamy dostępu do wraku, to dlatego zostały sfałszowane, czy też kryje się tych, którzy sfałszowali, akta po stronie rosyjskiej. To dlatego nie mamy podstawowych informacji, to dlatego po dzień dzisiejszy nie zostali ujawnieni i pociągnięci do odpowiedzialności ci, którzy naprawdę są odpowiedzialni za niedociągnięcia, czasami za działania przestępcze w tej sprawie, że jest tajne porozumienie między panem Putinem i panem premierem Tuskiem. Porozumienie, które pan prof. Żylicz nazwał „porozumieniem nieformalnym”, a ostatecznie on jako ekspert prawa międzynarodowego jak i członek komisji Millera wie, co mówi. Odwołuję się do jego słów przekazanych podczas posiedzenia zespołu. Po drugie, wiemy z pewnością, że katastrofa miała miejsce nie na skutek uderzenia samolotu w ziemię, ze względu na nieudolność pilotów, ze względu na to, że oni byli niedouczeni, ze względu na to, że byli pod czyjąkolwiek presją, tylko do katastrofy doszło 15 metrów nad ziemią, gdy samolot znajdował się 15 metrów nad progiem pasa. Wtedy na skutek do dzisiaj niezidentyfikowanych przyczyn nastąpiło wyłączenie wszystkich systemów zasilania tego samolotu. W związku z tym dzisiaj wszystkie nasze prace techniczne powinny być skupione na wyjaśnianiu nie – z całym szacunkiem, bo to ważne, ale nie – sztucznej mgły, nie wszystkich innych okoliczności, które, powtarzam, są istotne, ale drugorzędne, tylko nad wyjaśnieniem, dlaczego doszło do zablokowania wszystkich systemów sterowniczych tego samolotu i wyłączenia ich na wysokości 15 metrów nad ziemią. I wreszcie trzecia rzecz, która jest pochodną dokumentów, z którymi zapoznał się pan mec. Rogalski. Przedstawił on te wnioski na posiedzeniu zespołu i jest rzeczą naprawdę istotną. Jak on stwierdził, wiele wskazuje na to, że (ofiary – red.) katastrofy nie były ratowane. Wiele wskazuje na to, że strona rosyjska od samego początku uznała, że wszyscy zginęli i że nie ma kogo ratować, i nie podjęła żadnej rzeczywistej akcji ratowniczej. Kryje się za tym jakaś tajemnica, o której wyjaśnienie powinniśmy się starać. To jest obowiązek polskiej prokuratury, która powinna doprowadzić do przesłuchania wszystkich osób, które powinny wziąć udział w akcji ratowniczej, a doprowadziły do tego, że nawet nie próbowano ratować tych, których być może ratować było można. Ja nie twierdzę, iż wiem na pewno, że ktoś przeżył, bo może nie, bo może jest prawdą ta decyzja, którą Rosjanie podjęli, że nikt nie żył. Ale jest zastanawiające, dlaczego akty zgonu mówią – niektóre przynajmniej – o tym, że ci ludzie zmarli o godzinie 10:50, 10:52, 10:56, w sytuacji, gdy katastrofa wydarzyła się o godzinie 10:41. Co działo się przez te dziesięć minut? Myślę, że najwyższy czas wyjaśnić to.

T.M.: Dziękujemy bardzo. Naszym dzisiejszym gościem był minister Antoni Macierewicz, przewodniczący sejmowego zespołu, który bada katastrofę w Smoleńsku. Dziękujemy bardzo i życzymy sukcesów w przyszłości, w rozwiązywaniu tej tajemnicy katastrofy smoleńskiej. Portal myPiS.pl, Tomasz Matynia.