Monitor Polonijny 2007/06

29

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2007/06

Page 1: Monitor Polonijny 2007/06
Page 2: Monitor Polonijny 2007/06

2 MONITOR POLONIJNY

Integracja w plenerze – takw skrócie można by określić celspotkania około 60 osób z KlubuPolskiego z Trenczyna, Poważ-skiej Bystrzycy, Dubnicy nadWagiem i Żyliny, które odbyłosię 26 maja. Pretekstów do świę-towania było więcej: ZieloneŚwiątki (zwyczaj wspólnegosmażenia jajecznicy nad palenis-kiem w to święto „przywieziono“ze Śląska Cieszyńskiego“),Dzień Dziecka oraz urodziny kil-ku członków klubu, w tym głów-nego organizatora Zbigniewa

Podleśnego. Zabrzmiało więc kil-kukrotnie tradycyjne „Sto lat“,dzieci i młodzież pod okiem swo-jej nauczycielki ze szkółki polo-nijnej Małgorzaty Kalinčikovejprzygotowały krótki programartystyczny. Najmłodsi zostaliobdarowani paczkami ze słody-

czami, a potem włączyły sięw gry i zabawy przygotowanez myślą o nich. Kierownik Wy-działu Konsularnego AmbasadyRP w RS pani Urszula Szulczyk--Śliwińska wręczyła dwóm mło-dym pannom: Leszce i Michaeli

Dłużniewskim pisemne potwier-dzenie o udzieleniu im polskiegoobywatelstwa. Popołudnie i wie-czór biesiadujący umilali sobiewspólnym śpiewem przy akom-paniamencie gitary, na którejgrała Renata Straková z Tren-czyna.

Uczestnicy imprezy wspo-mnieli też niedawno zmarłegoAndrzeja Chojnackiego. Na proś-bę przewodniczącej Polonii z Po-ważskiej Bystrzycy uczcili jegopamięć minutą ciszy.

Oprócz Polonii z Poważaw imprezie wzięli udział członko-wie Rady Klubu Polskiego, któ-

rzy czas poprzedzający spotka-nie w plenerze poświęcili na ze-branie i omówienie najważniej-szych dla organizacji spraw.Dyskutowano o środkach finan-sowych i ich dzieleniu na działal-ność polonijną w różnych regio-nach Słowacji.

Wesołe dźwięki polskich pie-śni rozbrzmiewały do późnychgodzin wieczornych. Jeszcze razmogliśmy się przekonać, żeprężni działacze z Poważa niest-rudzenie dbają o integrację naswoim terytorium, pielęgnują

polskie zwyczaje i inwestująw to, co najważniejsze: by poprostu być razem, wzbogacaćsię kulturalnie i duchowo, wspie-rać w radościach i smutkach.Jak w prawdziwej rodzinie.MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

BELUŠSKIE SLATINY

„Koniecznie napisz, że jajecznica była z 240jaj“ – brzmiały podpowiedzi uczestników

imprezy polonijnej w Belušskich Slatinach,zorganizowanej przez Klub Polski Region ŚrodkowePoważe. I bynajmniej nie była to jedyna atrakcjasobotniego popołudnia.

W wielkim kotle, w którymprzygotowywano jajecznicęz 240 jaj, drewnianą łyżkąmieszali organizatorzy imprezyoraz przybyły z LitpowskiegoMikulaša konsul honorowyTadeusz Frąckowiak (pierwszyz prawej).

Przybyłych przywitał szef Klubu PolskiegoŚrodkowe Poważe Zbigniew Podleśny

Rodzinne spotkanie na PoważuRodzinne spotkanie na Poważu

Zdjęcie na okładce: Renata Straková

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IKFO

TO: S

TANO

STE

HLIK

FOTO

: REN

ATA

STRA

KOVA

FOTO

: REN

ATA

STRA

KOVA

Page 3: Monitor Polonijny 2007/06

OD REDAKCJICzy ktoś z Państwa nie lubi truskawek? Nie mogę sobie tego

wyobrazić. Ja za nimi wprost przepadam! Truskawki

z cukrem, truskawki ze śmietanką, truskawki z szampanem,

koktajl truskawkowy, lody z truskawkami, ciasto

z truskawkami… To bardzo wdzięczne owoce, których sam

wygląd zasługuje na uznanie. Czerwone, rozpromienione

słońcem z zielonym zdobieniem. Fantazja! Niebo w gębie! Nie

piszę o tym po to, by wkraść się do rubryki Majki Kadleček

i mimochodem podać nowy przepis kulinarny. Truskawki,

a raczej ich brak po przeprowadzce na Słowację

spowodowały, że uświadomiłam sobie, iż w nowym miejscu

niektóre rzeczy działają inaczej i należy bacznie zwracać

uwagę na świat dookoła, by czegoś nie przegapić. Po tym, jak

zamieszkałam w Bratysławie, zdarzyło mi się przez pierwsze

dwa lata przegapić sezon truskawkowy. Po prostu inna

wegetacja. Okazało się, że w tym samym czasie, kiedy

w Polsce zawsze zajadałam się tymi wspaniałymi owocami,

tu, na Słowacji, ich już nie było. „Już się skończyły“ –

brzmiała odpowiedź sprzedawców. Potem postanowiłam na

nie „zapolować“. I dosłownie było to polowanie! Żadnych

pań na rogu ulicy z kobiałką czerwonych owoców, jak to

bywa zazwyczaj w Polsce, żadnych śladów owoców

w pobliskim warzywniaku. Po prostu pustka. Dowiedziałam

się jednak, że właściwym rejonem „polowań“ jest targ, gdzie

w porannych (i tylko porannych) godzinach truskawki

można kupić. Nauczyłam się też nawet, jak je kupować.

A dziś jestem dumną właścicielką własnej grządki

z truskawkami! I jest mi bajecznie, wręcz truskawkowo.

Ale czerwiec wdzięczy się do nas również innymi

przyjemnościami. I nie można ich przegapić. Nie można

przegapić chociażby tego, że właśnie w czerwcu mamy

najdłuższy dzień w roku! Nie przegapcie więc Państwo tego,

co niesie ze sobą czerwiec, a „Monitor“ możecie potraktować

jak małą ściągę, która nastroi Was czerwcowo…

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAREDAKTOR NACZELNA

33

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Agata Bednarczyk, Pavol Bedroň, Andrea Cupał -Bar icová, Anna Maria Jar ina, Majka Kadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, Danuta Meyza-Marušiaková,Izabela Wójcik • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVAV POĽŠTINE : Maria Magdalena Nowakowska • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduel is Stehl ik • ADRESA:Nám. SNP 27, 814 49 Brat is lava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: MałgorzataWojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel . /Fax: 031/5602891, monitorp@orangemail .sk • PREDPLATNÉ:Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra banka č.ú. : 2666040059/1100 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95

Realizované s Finančnou podporou Ministerstva kultúry SR - program kultúra národnostných menšín

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB – SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

w w w . p o l o n i a . s k

SPIS TREŚCIW przededniu wizyty premieraJarosława Kaczyńskiego 4

Z KRAJU 4

Wizyta premiera Kaczyńskiego w Bratysławie 5

SŁOWACKIE WYDARZENIAI POLSKIE SPOSTRZEŻENIA 6

Wyspa skarbów 6

Jak spędzić najdłuższydzień w roku? 7

ANKIETA 8

Zjednoczeni w różnorodności 9

WYWIAD MIESIĄCAZenon Kosiniak-Kamysz: „Polaków na Słowacji widaćze względu na aktywność“ 11

Z NASZEGO PODWÓRKA 14

MŁODZI W POLSCE SŁUCHAJĄAnia Dąbrowska 16

NASŁUCHUJEMY 16

TO WARTO WIEDZIEĆOkrągła piłka swój początek ma 17

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKITrzy debiuty 19

OKIENKO JĘZYKOWEPolskie nazwy własnew słowackim wydaniu 20

Euro w Polsce! 21

CZYTELNICY PISZĄ 24

OGŁOSZENIA 24

POLSKA OCZAMISŁOWACKICH DZIENNIKARZYMoje Poľsko 26

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI 27

PIEKARNIKZa mną rok trudnego gotowania 28

LUTY 2007CZERWIEC 2007

Page 4: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY4

LUDWIK DORN, dotychczaso-wy wicepremier w rządzieJarosława Kaczyńskiego, 27kwietnia został marszałkiemSejmu. Zastąpił na tym sta-nowisku Marka Jurka, for-malnie odwołanego kilka go-dzin wcześniej.

BYŁA POSŁANKA SLD i byłaminister budownictwa Bar-bara Blida nie żyje. Za-strzeliła się 24 kwietnia ok.godz. 6 rano podczas prze-szukiwania jej domu w Sie-mianowicach Śląskich przezAgencję Bezpieczeństwa We-

wnętrznego. Rewizja byłaczęścią postępowania w spra-wie mafii węglowej. BarbaraBlida powiedziała funkcjona-riuszom ABW, że nie ma bro-ni. Miała być jedną z siedmiuosób, które ABW zamierzałazatrzymać.

PREZYDENT LECH KACZYŃSKIpowołał 8 maja Przemy-sława Gosiewskiego na sta-nowisko wicepremiera. Pre-mier Jarosław Kaczyński po-wiedział, że ta nominacjajest zwieńczeniem drogiGosiewskiego, który w la-tach 80. działał w podzie-miu, potem w „Solidarno-ści”. Ponadto był jednymz działaczy PorozumieniaCentrum, brał udział w two-

rzeniu PiS. Szef KomitetuStałego Rady MinistrówPrzemysław Gosiewski zająłstanowisko wicepremiera poLudwiku Dornie, który zostałmarszałkiem Sejmu.

TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNYogłosił 11 maja wyrokw sprawie ustawy lustra-cyjnej. Ustawa – uznali sę-dziowie – jest częściowoniezgodna z Konstytucją.Wyrok jest ostateczny.Oświadczenia lustracyjneosób, których lustrację Try-bunał Konstytucyjny uznałza niekonstytucyjną, mająbyć im zwrócone. Nie-zgodna z konstytucją jestpreambuła ustawy, w którejjest mowa o tym, że pomoc

osobowych źródeł infor-macji dla tajnych służb PRLbyła „trwale związana z ła-maniem praw człowieka”.Natomiast definicja współ-pracy, zawarta w ustawie,jest zgodna z konstytucjąpod warunkiem, że nie do-szło jedynie do stwierdze-nia woli współpracy, ale dofaktycznego współdziała-nia – podkreślał w uza-sadnieniu wyroku prezesTK Jerzy Stępień.

NIE ZGADZAM SIĘ z wyro-kiem TK, ale go nie podwa-żam – powiedział 15 majaprezydent po konsultacjachw sprawie lustracji z lidera-mi głównych partii politycz-nych.

W przededniuwizyty premiera

JarosławaKaczyńskiego

W przededniu wizyty pre-miera Jarosława Kaczyńskiegoredaktor „Rzeczpospolitej“ An-drzej Niewiadowski przepro-wadził wywiad ze słowackimpremierem Robertem Fico,w którym m.in. zapytał gow imieniu polskiej mniejszościnarodowej o możliwość przy-znania lokalu na siedzibę pol-skiej organizacji. Podczas wizy-ty polskiego premiera Jarosła-wa Kaczyńskiego w Bratysła-wie dziennikarze mogli sięz nim spotkać tylko podczaskonferencji prasowej. Próby pr-zeprowadzenia z nim wywiadusię nie powiodły, albowiemw programie wizyty zabrakłoczasu na spotkanie z Polonią.

Jak mógłby Pan premier pomócpolskiej mniejszości narodowej naSłowacji? Od dłuższego czasudziałacze Klubu Polskiego daremniewystępują o przydział lokalu na celeadministracyjne i o zwiększeniefunduszy na działalność kulturalną.

Polska mniejszość ma swo-jego przedstawiciela w RadzieRządu ds. Mniejszości Naro-dowych. W ramach finanso-wania mniejszości narodo-wych nie wygląda to wcaleźle. Oczywiście mamy silniej-sze mniejszości: węgierską,rusińską, czeską, ukraińską,niemiecką – toteż rozdziela-nie funduszy jest bardzo trud-ne. Największym problememrządu jest kwestia mniejszościromskiej. Rozmawiałem naten temat z wicepremieremRomanem Czaplowiczem, któ-ry odpowiada za kwestie mniej-szości. Zapewnił mnie, że jeśliPolacy wystąpią z prośbąo przydział lokalu czy dofinan-sowanie projektów kultural-nych, będziemy się tym powa-

żnie interesować. Bardzo zale-ży nam na tym, by polskamniejszość narodowa czułasię na Słowacji jak u siebiew domu.

ANDRZEJ NIEWIADOWSKI

Page 5: Monitor Polonijny 2007/06

5CZERWIEC 2007

BRONISŁAW GEREMEK i Ta-deusz Mazowiecki odmówilizłożenia oświadczeń lustra-cyjnych, ponieważ już raz jeprzedłożyli i nie widzielipodstaw do ich ponownegoskładania. W związku z tymPiS ogłosił utratę mandatueuroposła Geremka. Zamie-szanie rozwiązał TrybunałKonstytucyjny wyrokiemo sprzeczności części usta-wy lustracyjnej z Konstytu-cją. ,,Nie ma podstaw praw-nych, aby marszałek Sejmumógł ogłosić utratę manda-tu przez eurodeputowanegoBronisława Geremka“ – po-informował 21 maja rzecz-nik marszałka Witold Lisickipo posiedzeniu PrezydiumSejmu.

DNIA 17 MAJA zmarł prof.Wiktor Zin, znany architekt i ry-sownik. Profesor zmarł naglekilka minut przed godziną ós-mą rano, kiedy przygotowywałsię do zajęć ze studentamiWyższej Szkoły Informatykii Zarządzania. W tej rzeszow-skiej uczelni kierował KatedrąDziedzictwa Kulturowego i Hu-manizacji Biznesu. Mimo na-tychmiastowej akcji reanima-cyjnej nie udało się go urato-wać. Miał 82 lata.

W ŁODZI 22 MAJA zmarł w wie-ku 77 lat reżyser filmowy Ju-lian Dziedzina. Jako reżyserdebiutował w 1956 roku fil-mem „Koniec nocy”, w którymzagrali m.in. ZbigniewCybulski, Roman Polańskii Ryszard Filipski. Inne jego fil-my to m.in. „Miasteczko”(1958), „Święta wojna”(1956), „Bokser” (1966), „Ma-ły” (1970), „Umarli rzucają ci-eń” (1978) czy „Tajemnica sta-rego ogrodu” (1983). Za„Boksera” otrzymał nagrody

na międzynarodowym festiwa-lu filmowym w Wenecji.

BEZTERMINOWY STRAJK leka-rzy, zrzeszonych w Ogólnopol-skim Związku ZawodowymLekarzy, rozpoczął się 21 majaw kilkuset spośród 881 istnie-jących w Polsce szpitali. Leka-rze żądają podwyżek do 5 tys.zł brutto dla tych bez specjali-zacji i 7,5 tys. zł dla tych zespecjalizacją. Minister ZdrowiaZbigniew Religa rozkłada ręce,twierdząc, że w tym roku pie-niędzy już nie ma. W rozwiąza-niu problemu nie pomogły roz-mowy ostatniej szansy z pre-mierem Jarosławem Kaczyń-skim.

ZUZANA KOHÚTKOVÁ,WARSZAWA

Zasadnicze rozbieżności tosystem obrony antyrakietowejw Europie. Robert Fico wyraziłnegatywne stanowisko w spra-wie projektu budowy amerykań-skiej tarczy antyrakietowejw Polsce i Czechach, który budzipoważne obawy Rosji, co w efek-cie, według premiera Fico, możespowodować zagrożenie do-brych stosunków między UniąEuropejską a Rosją.

Premierzy rozmawiali rów-nież o wspólnie przygotowywa-nych projektach, dotyczącychpołączenia drogowego na trasie

Żylina – Bielsko-Biała, które po-winno być dokończone w 2011roku, oraz odcinka Čadca – Ży-wiec, którego dokończenie jestzaplanowane na koniec 2014 ro-ku.

Robert Fico pogratulował Pol-sce i Ukrainie wspólnych przy-gotowań Mistrzostw Europyw piłce nożnej w 2012 roku.Jednocześnie wyraził poparciedla Wrocławia, zabiegającegoo przygotowanie Międzynarodo-wej Wystawy „Expo 2012”.

mw

Wizyta premieraKaczyńskiegow Bratysławie

P olski premier Jarosław Kaczyński przebywał 11 maja

z jednodniową of ic jalną wizytą w Bratysławie.

Podczas rozmów ze swoim słowackim partnerem

Robertem Fico obaj panowie stwierdzi l i , że stosunki

polsko-słowackie są „ponadstandardowe“. Mimo to

szefowie rządów obu krajów nie zdołal i porozumieć się

w podstawowych kwest iach, dotyczących pol i tyki

zagranicznej oraz konstytucj i europejskiej .

Page 6: Monitor Polonijny 2007/06

6

Wielu z nas Polaków, którzy zostali naSłowacji na stałe, wstąpiło w związek małżeń-ski. Jedną z konsekwencji takiego związku,oprócz ulg podatkowych i wspólnego majątku,są dzieci. Wiadomo, dzieci – twór miły, alei wymagający. A tam, gdzie pojawia się dzie-ciaczek, często pojawia się i zwierzaczek.U mnie niestety tak było. Zaczęło się niewinnieod jednego chomika. Powiem szczerze, sądzi-łam, że będzie gorzej. Chomiczek milutki, nie-wymagający. Ale według dzieciaczka smutnomu było tak samemu. Wiadomo, również cho-miki wstępują chętnie w związki małżeńskie,toteż temu naszemu dokupiliśmy partnerkę –chomiczkę. Niestety, wstyd się przyznać, bodziało się to w mojej rodzinie, ale chomik oka-zał się damskim bokserem! Zwierzaczki poprostu biły się strasznie i ku rozczarowaniudzieciaczka wcale się nie rozmnażały, więcdzieciaczek wydał diagnozę – chomiczka jestbezpłodna... Potem zaczęły się naukowe dywa-gacje, czy aby chomiczka jest na pewno cho-miczką. Ponieważ nie było to takie oczywiste –dzieciaczek twierdził (i ucieszył niżej podpisa-ną), że chomiki to dwa samce... Wiadomo, ta-kie się nie rozmnożą! Chomiki tłukły się nadal,aż pewnego dnia jeden po prostu zwiał. I tylego widziano – przez tydzień. Oczywiście po-szukiwano go bardziej (dzieciaczek) i mniej(autorka) gorliwie. Posunięto się nawet do te-go, że po całym domu rozłożone zostały krążkimarchewki, mające posłużyć za przynętę (po-lecam! ciekawy efekt aranżacyjny!), a całą po-dłogę na wszelki wypadek posypano mąką, bychomiczka ew. zostawiła na niej ślady! Bezefektu! Aż pewnej nocy… O piątej rano usłysze-liśmy tupanie – pojawiła się chomiczka, bidul-ka, spragniona i wychudzona! I została złapa-na. Najpierw trzy dni jadła, piła i tyła.Myśleliśmy, że się po prostu napchała. Ale jed-nego dnia… urodziła! Pięć różowych chomicz-ków!

Jeszcze nie wiecie jaka jest puenta tego mi-nifelietonu? Drodzy Polacy-rodacy, zanim wy-jedziecie i osiądziecie gdzieś na stałe, zanimwstąpicie w związek małżeński, wiedzcie, żekiedyś pojawi się w waszym życiu dzieciaczek,potem zwierzaczek, potem drugi zwierzaczek,potem pięć zwierzaczków...

MAJKA KADLEČEK

S Ł O W A C K I E W Y D A R Z E N I AI P O L S K I E S P O S T R Z E Ż E N I A

B ył sobie raz król, który bardzo lubił poziomki. Pewnegorazu, wyruszywszy z szariszskiego zamku odnalazł lasy

pełne tych smacznych owoców. Wśród owych lasów znajdowałasię niewielka osada i to właśnie jej ów król – Bela II Ślepy –nadał nazwę Eperjes („eper” to po węgiersku poziomka). O to,skąd Preszów, bohater dzisiejszej opowieści, wziął swojąnazwę, do dziś spierają się uczeni. Dla nas najważniejszy jestjednak fakt, iż najwyraźniej już od początku istnienia miastapreszowskie skarby urzekały i urzekają przybyszów.

Wyspa skarbów

MONITOR POLONIJNY

I nic w tym dziwnego – spo-glądając po raz pierwszy nacharakterystyczny dla wschod-niej Słowacji rynek w kształciewrzeciona, na kolorowe, pię-knie zdobione kamienice, czu-jemy, że Preszów tętni życiemi ma wiele do zaoferowania tu-rystom. Po pierwsze – nie mo-żna nie odwiedzić miasta, któ-re leży na tym samym południ-ku co Warszawa! Po drugie –z Preszowa, dawniej jednegoz miast na kupieckim szlaku doGdańska, drogi rozchodzą sięwe wszystkie strony świata.Każdy więc i niegdyś, i dziś mo-że poczuć się jak szukającyprzygód strudzony podróżnik,

który znajdzie chwilę wytch-nienia w niezwykłej atmosfe-rze. W Preszowie odnajdziemykościoły różnych wyznań –rzymskokatolicki, greckokatoli-cki, prawosławny, ewangelickioraz synagogę. Spacerującwzdłuż rynku, natkniemy sięna fantastyczne sklepiki, oferu-jące regionalną porcelanę, wy-roby drewniane, starocie i pa-miątki religijne. Ale prawdziweskarby dopiero czekają na na-sze odkrycie. Oprócz pozio-mek króla Beli Preszów ma bo-wiem Solivar – istniejącą odXVII wieku kopalnię soli wrazz budynkami do jej przetwarza-nia. Dziś wszystkie te obiektyzamieniono w muzeum, dziękiczemu można dokładnie zoba-czyć, jak małe niepozorne brył-ki zamieniają się w śnieżnobia-łą zawartość naszych solniczek.Kolejny skarb to opale. Te nie-

Page 7: Monitor Polonijny 2007/06

7

zwykłe kamienie wydobywa siępod Preszowem w okolicy ZlatejBani i Dubníka. Sztolnie otwarte sąlatem i wtedy można pokusić sięo samodzielne poszukiwania opali.Przepiękny okaz, wykopany podkoniec XVIII wieku, zo-stał uznany za największyna świecie i umieszczonyw wiedeńskim muzeumprzyrodniczym jakoVienna Imperial Opal –Harlekin. Kilka korono-wanych głów miało nasobie preszowskie klej-noty, które ceniono zaniezwykłe piękno barwi blask. My na pamiątkę możemysobie kupić mały wisiorek i w tensposób chociaż trochę się zbliżyć

do królewskich progów. Innymskarbem preszowskiej ziemi jestpiwo. Kilka kilometrów od miastależy miejscowość Veľký Šariš,w której znajduje się browar, pro-

dukujący nie tylko piwo„Šariš”, ale i znanego ko-neserom „Smädnego mni-cha” o pełnym słodowymsmaku z delikatną nutągoryczki. Trunek ten wy-rabia się z rosnącegow okolicy jęczmienia, to-też jeszcze długo poopuszczeniu miasta mo-żna wspominać właśnie

przy piwie jego atmosferę. Ja pa-miętać będę jeszcze jedno – wraca-jąc z Veľkego Šariša do Preszowa la-

wirowałam między biegającymi poszosie bażantami. Ponoć w tam-tych okolicach, na łagodnych pa-górkach żyje mnóstwo ptactwai zwierzyny nieznanej mieszczu-chom. Aby ochłonąć po szalonej je-ździe poszłam do Muzeum Wina,gdzie można nie tylko obejrzeć wy-smakowane piwniczki, ale też i po-próbować tego i owego – polecamzwłaszcza tokaj! Miłośnikom wido-ków i mocnych wrażeń polecamrównież wycieczkę na preszowskąkalwarię, ciekawą jako zabytek, alejednocześnie rodem z horroru –stare, krzywe nagrobki i grobowce,pochylone krzyże… Tylko patrzeć,jak zza krzaka wyskoczy jakiś daw-ny preszowianin i odbierze namzgromadzone skarby. Pewnieświetnie będzie mówił po polsku,jak wszyscy tubylcy. Wytłuma-czmy mu więc, że te poziomki,opale, sól, piwo i wino to dowody,iż Preszów wart jest odwiedzenia.Na pewno zrozumie!

AGATA BEDNARCZYK

Jeśli więc doskwierają namodkładane od dawna sprawy al-bo wahamy się, jakie decyzjepodjąć w imię „lepszej przyszło-ści”, to niech najdłuższy dzieńw roku będzie początkiemowych zmian. W niezapomnia-nej polskiej komedii „Chłopakinie płaczą” bohater o imieniuLaska przedstawia swój sposóbna udane życie: „Musisz się za-stanowić, co tak naprawdę, aleto naprawdę chciałbyś w życiurobić. A potem po prostu zacz-nij to robić”. I my zacznijmy –tak po prostu.

Najpierw poranek. W Braty-

sławie słońce wzejdzie w tymdniu około 4.50. Jeśli idzie o in-ne miasta, to dociekliwych od-syłam na stronę www.calen-dar.sk, gdzie znajdą wszystkieniezbędne informacje na tematwschodów i zachodów słońca,imienin, świąt itp. Gdy już usta-limy dokładną godzinę począt-ku dnia, nastawmy budzik nakilka minut wcześniej, aby mócprzygotować niezbędne akceso-ria: kubek kawy lub ulubionejherbaty, fotel, ciepły kocyk. Na-stępnie szeroko otwórzmy ok-no, spójrzmy na zegarek i… Otojest – wstaje dzień, a my jeste-

śmy tego świadkami! Przed pi-ątą rano oprócz zalotnego śpie-wu ptaków i zapachu prostu-jących się do życia listków po-winno być nieskazitelnie cicho -tak przynajmniej jest w moimulubionym Horskim Parku. Masię wtedy wrażenie, że oprócznas na świecie nie ma nikogo,a cała radość przyrody z bud-zącego się dnia to teatr jednegowidza – nas.

Co dalej? W tym roku najdłuż-szy dzień przypada w środku ty-godnia, a więc od zawodowychzobowiązań nie da się niestetyuciec. Zatem musimy ten dzieńupiększyć – pomyślmy o kimśbliskim, kogo ostatnio zaniedba-liśmy, i zadzwońmy do niego, za-prośmy na lody czy piwo kole-żankę lub kolegę, z którymi nie

Jak spędzić najdłuższy dzień w roku?Ch yba każdy z nas po rozpoczęciu nauki w szkole na zawsze stracił

cudowne uczucie nadmiaru wolnego czasu. Wraz z upływem latmamy wrażenie, że obowiązki i zwykłe codzienne czynności porastająnas niczym gęsta broda, której niestety nie da się zgolić.

CZERWIEC 2007

Page 8: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY8

Wstaję codziennie o 3.45, ponieważ muszę zdążyć na pociąg ze Sladkovičova do Bratysławy, aby na 6rano dotrzeć do pracy. Po pracy najczęściej dorabiamw innej firmie. Kiedy wracam do domu przed ósmąwieczorem nie mam siły już na nic. I tak przez całytydzień. W weekendy z kolei zajmuję się pracamiremontowymi domu. Rok temu wraz z żoną kupiliśmystarszy dom, ale by spełniał nasze oczekiwania,wymaga przeróbek budowlanych. Sporo udało się jużzrobić. Bardzo cieszy to, że z tygodnia na tydzieńczłowiek widzi efekty pracy, a warunki mieszkaniowesię poprawiają. Ponieważ z zawodu jestemzegarmistrzem, wydzieliłem sobie w domu maływarsztat pracy. W dzisiejszych czasach, kiedy zegarki,jak wiele innych rzeczy, są jednorazowe, nie mam zbytdużo zleceń. Ale znajdą się tacy, którzy chcą naprawićcenne pamiątki rodzinne, wtedy w weekendyzasiadam przy moim stole zegarmistrzowskim. Gdybymi ktoś podarował godzinę tylko dla siebie odruchowozapytałbym dlaczego tak mało. Z doświadczeniawiem, że jak sobie usiądę w moim wygodnym fotelu,od razu zasypiam. A przecież czeka na mnie jeszczetyle obowiązków! Chciałbym więc mieć taką godzinędla siebie, abym mógł usiąść w fotelu bez wyrzutówsumienia i po prostu się zdrzemnąć.

Jestem na urlopiewychowawczym, wychowujędwójkę dzieci. Starsza córkachodzi do przedszkola, z młodsząspędzam całe dni. Młodszedziecko wymaga większej uwagi,zainteresowania, albowiem zewzględu na jego stan zdrowiamusimy chodzić na ćwiczeniarehabilitacyjne, na systematycznekontrole lekarskie i odrabiaćzadania domowe, czyli ćwiczyćw domu. Ponieważ mąż pracujeczęsto od rana do wieczora,staramy się, jak tylko muobowiązki i czas pozwalają,wspólnie jadać obiady w domu.Taki plan dnia wymaga ode mniedobrej organizacji. Muszę na czasodprowadzić starszą córkę doprzedszkola, by mogła wziąćudział w ćwiczeniach z młodszą

córką, no i muszę przygotowaćobiad na przyjazd męża. Ponieważmieszkamy na wsi, a wokół domumamy ogródek, sporo czasuzajmuje mi też pielenie grządek,sadzenie kwiatków. Robię toz przyjemnością. Jestemszczęśliwą kobietą, ale nieukrywam, iż zmęczenie daje misię we znaki. Gdyby mi lospodarował czas tylko dla siebie,choćby godzinę, najchętniejspędziłabym go z przyjaciółką.Wyrwanie się z domu do jakiejśkawiarni w celu wspólnegowypicia kawy, a przedewszystkim przewietrzenia mózgudobrze by mi zrobiło. Nie ma tojak babskie pogaduchy. To naprawdę świetny relaks, terapiaduszy. Bo my, kobiety musimy sięwygadać, omówić problemywzdłuż i wszerz, przekonać się, żenie tylko jedna z nas ma swojecodzienne kłopoty i obowiązki.A rozmowa z dobrą przyjaciółkądziała na duszę jak balsam.

EWA SIPOSz Dunajskiej Lužnej

P onieważ w czerwcu mamy najdłuższy dzień w roku, postanowiliśmyzapytać naszych czytelników, co zrobiliby z czasem, gdyby ktoś

podarował im i tylko im godzinę dla siebie.

WłodzimierzButowski

z Čiernej Vody

AN

KIE

TA

mogliśmy się dogadać, wręcz-my komuś kwiaty, zasadźmy dr-zewo, przytulmy nasze dzieci...

Najdłuższy dzień w roku towymarzona okazja, by się speł-niły nawet najbardziej niesamo-wite marzenia – 21 czerwca2004 roku wyruszył na orbitęokołoziemską pierwszy prywat-ny statek kosmiczny. A Wy, cochcielibyście zrobić dla siebie?Może pójść na od dawna odkła-dany długi spacer? Może wys-tarczy domowy odpoczynekw wannie z ogórkową maseczką

na twarzy? Pierwsza lekcja na-uki jazdy czy obcego języka?A może nic poza leżeniem na ka-napie...

Wszystkim pannom przypo-minam, że przed nimi NocKupały, a więc pora zacząć zbie-rać zioła i pleść wianki, by po-tem rzucić je na wodę. Ka-walerów uczulam – nie wolnopalić ognisk w lesie, a jeśli jużktoś koniecznie chce sobie po-skakać przez ognisko, to niechwybierze miejsce tuż nad rzeką.Będzie tam z pewnością wiele

samotnych panien, niezwykleciekawych, jak wygląda legen-darny kwiat paproci. Ale zanimwyruszymy nad wodę, wznie-śmy toast za pięknie spędzonynajdłuższy dzień w roku – okołogodziny 20.55, gdy słońce doj-dzie do horyzontu, napijmy sięwina i pomyślmy, że tak niewie-le trzeba, aby zwykłe życie uczy-nić lepszym – wystarczy jedynierozpocząć dzień tak, jakby miałbyć dla nas najbardziej oczeki-wanym świętem.

AGATA BEDNARCZYK

Page 9: Monitor Polonijny 2007/06

MARIA M. NOWAKOWSKAz Bratysławy

Co za dziwne pytanie. Godzina? To za mało,żeby wypocząć, żeby oderwać się odrzeczywistości. Często powtarzam, że z naturyjestem leniwa i gdyby nie konieczność, tonajchętniej nie robiłabym nic. Moja codziennośćjest jednak inna. Niekiedy wydaje mi się, że tylkopracuję, pracuję, pracuję… Jednak nie narzekam,no może czasami, albowiem taki sposób życiawybrałam świadomie. Widać taki ze mnie typ,choć pracoholikiem z pewnością nie jestem.

Kiedy już naprawdę nie radzę sobiez czasem, marzę o małym wiejskim domkuz ogródkiem, w którym mogłabym oddawać siępielęgnacji kwiatów. Uwielbiam to. Nieprzeszkadza mi, że to też praca, niekiedybrudna i ciężka, ale inna. Lubię obserwować, jakz nasionka czycebulki wyrastaroślinka, która, kiedyprzyjdzie jej czas,przepięknie zakwita –to nagroda dlaogrodnika za jegopracę. Ponieważ niemam ogródka i nicnie wskazuje na to,że będę go mieć,więc wyżywam się w ogrodzie przyjaciół. Tamw wolnych chwilach pielę, kopię, sadzę…

A gdyby ktoś mi podarował dodatkowągodzinę, to pewnie nie robiłabym nic, bo to zamało, aby dotrzeć do „dzierżawionego” przezemnie ogrodu.

mw, mmn

9CZERWIEC 2007

W tym roku RedakcjaMniejszości Narodowych Sło-wackiej Telewizji w Koszy-cach obchodzi swoje 15-lecie.Od samego początku istnie-nia jej redaktor naczelną jestĽuba Koľová, która na swoimkoncie ma setki reportaży i fil-mów dokumentalnych. Jestteż autorką projektu „Konce-pcie vysielania pre narodnost-ne mensiny“, za który otrzy-mała szereg nagród, m.in.w 2005 roku nagrodę dyrek-tora naczelnego za rozwóji współpracę regionalnychoddziałów telewizyjnych zespecjalnym uwzględnieniemwkładu przy umacnianiu eu-ropejskiej tożsamości. „Przedrokiem 1989 ludzie nie mielimożliwości deklarowania swo-jej tożsamości narodowej, alepo przełomie i po dokonaniuspisu ludności na Słowacji po-stanowiłam opracować kon-cepcję projektu, który umo-żliwiłby prezentację mniej-szości narodowych na ekra-

nie TV“ – wspomina Koľová.Do roku 1989 szansę takiejprezentacji miały jedyniemniejszości węgierska i ukra-ińsko-rusińska. Projekt zostałprzyjęty przez ówczesnegodyrektora naczelnego w Bra-tysławie. „Magazyn mniejszo-ści narodowych” prezentowa-ny jest regularnie w II progra-mie STV i trwa 26 minut.„Magazyn polski” nadawanyjest dwa razy w roku z Koszyc,Bańskiej Bystrzycy i Bratysła-wy. Polska mniejszość naro-dowa prezentuje się takżew ramach „Mix-Magazynu”,który emitowany jest nieregu-larnie, a ponadto informacjeo działalności Polaków poja-wiają się rokrocznie w ra-mach „Wieczoru mniejszościnarodowych”, odbywającymsię w Koszycach.

„Magazyn Polski” adresowa-ny jest do szerokiego gronaPolaków oraz osób zamieszka-łych na terenie Słowacji, któ-rych interesuje życie Polonii.

Co jakiś czas na łamach „Monitora Polonijnego”informujemy o emisji „Magazynu mniejszości

narodowych”, poświęconego nam - Polakom. Postanowiliśmywięc zajrzeć, jak wygląda praca przy powstawaniu tego typuprogramów. W tym celu zwróciliśmy się do redaktorówodpowiedzialnych za ich realizację.

Zjednoczeniw różnorodności FO

TO: I

VANA

KOĽ

OVÁ

ĽUBA KOĽOVÁ

Page 10: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY10

„Często zaglądamy do historii,prezentujemy aktualne wyda-rzenia, wszystko, co wiąże sięz tradycją i kulturą polską, łą-cznie z kuchnią polską. Cieka-wi nas też życie ludzi, żyjącychna pograniczu – mówi Koľová.– Nasz magazyn pełni rolę in-formacyjną, nie komercyjną“.

Polacy, podobnie jak Bułga-rzy, Niemcy czy Chorwaci, na-leżą do mniejszych grup spo-łecznych, żyjących na teryto-rium Słowacji. „W przypadkuPolaków spotykamy się za-wsze z otwartością i serdecz-nością, która z nich emanuje“– ocenia Koľová. Podobne zda-nie ma realizator programuw Bratysławie Milan Homolka.

„Współpraca z Polakami toprawdziwa przyjemność. Sąotwarci i zawsze chętni do po-mocy“ – twierdzi. Aby poprzećswoje słowa, wspomina sytua-cję, która miała miejscew ubiegłym roku podczas rea-lizacji kolejnego odcinka „Ma-gazynu” w Nitrze. „Spotkałemsię z panem Gidaszewskim,który odpowiada za działaniekolejki wąskotorowejw tym mieście. Po-nieważ była już póź-na jesień, lokomoty-wa była zakonserwo-wana na zimę, ale tenpan był chętny uru-chomić kolejkę dlapotrzeb telewizji!“.Oboje redaktorzy do-ceniają bliskość języ-kową i korzystająz pomocy naszych ro-daków. „Zawsze chę-tnie pomogą czy towe wstępnej fazieposzukiwań cieka-wych osobistości z ży-cia Polonii, czy teżpodczas tłumaczeń“– mówi Homolka.Dodaje też, że w Pola-

kach podoba mu się duma na-rodowa, przywiązanie do tra-dycji i to, że cenią sobie histo-rię swojej ojczyzny. Często lo-sy przedstawianych w progra-mach bohaterów, są dla reali-zatorów inspiracją i motoremdo działania. „Kiedy w ubie-głym roku spotkaliśmy sięz panią Wojnarowską, dowie-działem się od niej, że miałaproblemy w życiu osobistym –wspomina Homolka. – Kiedyjednak stanęła przed kamerą,by opowiedzieć o swojej pracyzawodowej, tryskała energią,rozdawała uśmiechy. Dla nas,całego sztabu realizatorów, by-ła to inspiracja, by zawsze op-tymistycznie podchodzić dożycia“.

Realizacja 26-minutowegoprogramu wymaga kilkudnio-wych, czasami kilkunastodni-owych przygotowań. „Naj-pierw telefonuję do osób, któ-re chcę przedstawić, potemsię z nimi spotykam, rozmawi-amy, szukamy miejsca, gdziebędziemy kręcić materiał“ –opisuje Homolka.

„Podczas czterech dni mu-simy nagrać materiał w plene-rze, następne cztery dni po-święcamy na kompletyzację,tłumaczenia, komentarze itp.“– wyjaśnia Koľová. Nad reali-zacją programu czuwa sztabludzi: reżyser, scenarzysta, dra-maturg, kamerzysta, dźwięko-wiec, oświetleniowiec i mon-tażysta.

Przygotowanie tego typuprogramów wzbogaca też ichrealizatorów. „Dla mnie przed-stawiciele mniejszości narodo-wych są lustrem, w którym od-bija się nasze społeczeństwo.Oni mają coś więcej niż my,mają w sobie jeszcze swoją oj-czyznę“– twierdzi Homolka.

Realizacja „Magazynu” jestteż okazją do nawiązywaniawspółpracy z telewizjami in-nych krajów. Taką międzyna-rodową współpracą mogą siępochwalić Koszyce, które od2000 roku współpracują z re-gionalnymi oddziałami Telewi-zji Polskiej w Rzeszowie i Kra-kowie. Owocem innej współ-pracy jest program „Kwartet”.„Jeszcze w 1999 roku w ko-szyckiej telewizji spotkali siępracownicy telewizji z czte-rech państw: Polski, Czech,Węgier i Słowacji w celu reali-zacji wspólnego programu,który by przedstawiał życiemniejszości narodowych” –wspomina Koľová. „Kwartet”emitowany jest regularnie wewszystkich czterech państ-wach. Do chwili obecnej miałminimalnie 100 wydań.

„Stanowimy centralną redak-cję i to nasz wielki atut – oce-nia Koľová. – Koszyce mają ide-alne warunki do pracy ze wzg-lędu na wielokulturowość,a nasze mottto to: Zjednoczeniw różnorodności“.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKAURSZULA SZABADOS

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

MILAN HOMOLKA

Page 11: Monitor Polonijny 2007/06

11CZERWIEC 2007

Objął Pan urząd ambasadora czterylata temu w przededniu wejścia Polskii Słowacji do Unii Europejskiej. Był toniewątpliwie przełomowy okres. Jakiezmiany zaobserwował Panw stosunkach polsko-słowackich?Jestem wdzięczny losowi, że

mogłem przebywać w kraju na-szych sąsiadów w tak cieka-wym, historycznie przełomo-wym okresie. Oprócz symbo-licznego przecięcia szlabanu nagranicy między Polską a Słowa-cją zniknęły szlabany zarównow sensie dosłownym, jak i men-talnym. Zmieniło się bardzo du-żo w zakresie wymiany towaro-wej. Słynne wycieczki wielopo-koleniowe po meble do Polski,kiedy to każdy z członków ro-dziny mógł kupić ograniczonąilość towaru, należą już do prze-szłości. Dziś każdy może zaku-pić określone produkty bezpo-średnio w Polsce czy też po-przez pośrednika handlowego.Mamy do czynienia z dużym na-pływem polskich towarów, po-cząwszy od artykułów rolno--spożywczych, przez osławionemeble, na oknach plastikowychi artykułach budowlanych koń-cząc. Ale to nie jest tylko ruchw jedną stronę, również słowa-ckie towary goszczą na rynkupolskim.

Pojawienie się polskich towarów narynku słowackim swego czasuwywołało dyskusję na temat ichjakości. Czy podobna sytuacja miałamiejsce w Polsce?Nie. Trzeba pamiętać, że Polska

to dużo większy rynek, bardziejchłonny, a więc bardziej przyzwy-czajony do konkurencji. Problemy,o których mowa, pojawiły się zarazpo wejściu do Unii. Słowaccyprzedsiębiorcy, często monopoli-

ści, przestraszyli się konkurencji.Uświadomili sobie, że nie mogądyktować cen. Słynna wojna karto-flana w wydaniu polsko-słowac-kim polegała na oskarżeniu stronypolskiej o eksport na Słowację rze-komo skażonych ziemniaków, któ-rych spożycie miało być szkodliwedla zdrowia. Była to wierutnabzdura, nie poparta żadnymi prze-słankami. Na szczęście udało sięnam umieścić w mediach słowac-kich sprostowanie.

Dochodziło do innych zgrzytów?Na początku Słowacy nie potra-

fili zrezygnować ze starych przyz-wyczajeń. Dotyczyło to procedu-ry stosowania podwójnych cen,czyli za te same usługi, oferowaneSłowakom, cudzoziemcy płacilipodwójne ceny, także podczas wi-zyty w operze, pobytu na basenieczy w hotelu. Przypomnieliśmywięc nowemu członkowi UniiEuropejskiej, że według prawaunijnego takie zachowania okre-ślane są jako dyskryminacja po-chodzenia. Niebawem problemzniknął. Jednakże w tym niefor-tunnym okresie zainteresowanieSłowacją ze strony polskich turys-tów spadło. Ale to przecież byłologiczne: „nie chcieliśmy być ro-bieni w konia“! To się skończyło.Jeżeli chodzi o ruch turystyczny,to z satysfakcją należy odnotować,że nie jest to ruch w jedną stronę.Polacy chętnie przyjeżdżają nasłowackie piwo, a Słowcy podró-żują nie tylko na kilkugodzinnezakupy, ale coraz częściej w ce-lach turystycznych.

Promocją ruchu turystycznego zajmujesię Polska Organizacja Turystyczna,która, niestety, nie ma swojegoprzedstawicielstwa na Słowacji.Dlaczego?Bardzo żałuję, że nie ma tu

przedstawicielstwa POT. Uwa-żam, że Słowacja zasługuje na to,żeby ta organizacja zaintereso-wała się nią, co niewątpliwezwiększyłoby ruch turystycznymiędzy naszymi krajami.

Czy zwrócenie uwagi na toi podpowiedzenie stronie polskiej, żejest takie zapotrzebowanie, nie jestzadaniem ambasady?Niewątpliwie jest i zadanie to,

przynajmniej ze strony ambasa-dy, zostało spełnione.

Zlikwidowano szlabany między nowymi członkami UE, ale zapewnenie oznacza to, że zniknęły wszystkie problemy.Największy problem mamy

z infrastrukturą. Tym proble-mem będzie zajmować się mójnastępca i, niestety, pewnie jegonastępca. Tempo budowy dróg,autostrad, połączeń kolejowychnie będzie nadążało za potrzeba-mi. Mówi się o priorytetach,o osi północ – południe, a budu-je się często na linii wschód – za-chód. Z umów polsko-słowac-kich sprzed kilku lat wynika, żeautostrady powinniśmy miećdawno temu. Teraz widzimy, żeprace nad ich budową do Żylinysą kontynuowane w szybkimtempie z określonych względów.

Zenon Kosiniak-Kamysz: „Polaków na Słowacji widaćze względu na aktywność“

P od koniec czerwca swoją misję dyplomatyczną kończyambasador pełnomocny i nadzwyczajny RP w RS Zenon

Kosiniak-Kamysz. W wywiadzie dla naszego miesięcznikapodsumowuje czterole tni okres pobytu w Słowacj i .

WYWIAD MIESIĄCA

Page 12: Monitor Polonijny 2007/06

12

Wygląda na to, że słowa polityków nie są tak zobowiązujące, jak słowo dane inwestorowi.Niestety. Potrzeby są większe niż

możliwości. Mam nadzieję, że popolskiej stronie będziemy mieć doczynienia ze znacznym polepsze-niem infrastruktury, również zewzględu na kalendarz. W roku 2012będziemy współgospodarzami Mis-trzostw Europy w piłce nożnej i tostanowi dla nas olbrzymie wyzwa-nie w zakresie infrastruktury.

Ale to znowu będzie kierunek wschód – zachód!Na pewno priorytetem będzie

ten kierunek, ale zakładam, żeszybsze tempo realizacji na liniiwschód – zachód przyspieszy ter-miny realizacji budów na osi pół-noc – południe.

Przyjeżdżając na placówkę doBratysławy, z pewnością stawiał Pansobie jakieś cele, wyzwania. Czy udałosię je Panu zrealizować?Wiele z tych zadań wiązało się

przede wszystkim z wejściem na-szych krajów do Unii Europejskiej.Pęd historii wymuszał realizacjętych zadań, więc trudno mówićo własnych zasługach. Ale kiedyten szybki pociąg historii natrafiałna jakieś drobne przeszkody, stara-liśmy się je eliminować.

Jaka więc była Słowacja cztery latatemu, a jaka jest dziś?Podczas mojego pobytu na

Słowacji zauważyłem bardzo po-zytywne zmiany w myśleniuSłowaków. Otóż Słowacy prze-stali mieć kompleks Polski, na-brali pewności siebie, uznają sięw relacjach z nami za równo-rzędnych partnerów. Przyczyniłsię do tego wzrost gospodarczy,którego możemy Słowacji pogra-tulować czy wręcz pozazdrościć.Z pewnością wpływ na to miałwyścig o inwestycje zagranicznei pozyskanie inwestorów.

Czy udało się Panu podczas pobytuw Bratysławie posunąć do przoduprace związane z budową nowej,własnej siedziby polskiej ambasady?Dysponujemy przepiękną par-

celą w pobliżu pomnika żołnierzyradzieckich Slavin. Niestety, pod-czas mojego pobytu w Bratysławienie udało się rozpocząć prac bu-dowlanych. Jest to kwestia priory-tetów Ministerstwa Spraw Zagrani-cznych RP. Przed wejściem Polskido UE musieliśmy otworzyć kilkakonsulatów w Rosji, na Ukrainie,co wymagało sporych środków fi-nansowych. Budynek, który dzier-żawimy, a w którym obecnie mie-ści się ambasada, robi dobre wra-żenie na przedstawicielach pol-skiego rządu, a więc nie możemynarzekać, że pracujemy w złychwarunkach.

Przyjeżdżając na Słowację, miał Pandoświadczenia z poprzednich placówek,chociażby z Niemiec, gdzie pracuje sięinaczej – znana jest choćby niemieckadokładność, punktualność. Czy trudnobyło się Panu przyzwyczaić domentalności słowackiej?W Niemczech króluje zasadni-

cze podejście do każdego najdrob-niejszego tematu, natomiast men-talność Słowaków jest o wiele bar-dziej zbliżona do tej polskiej, gdzieczęsto ważną rolę odgrywa impro-wizacja. Podczas moich pierw-szych tygodni pracy w Bratysławieczęsto moi współpracownicy przy-pominali mi: „Panie amabsadorze,ale pan już nie jest w Berlinie“.Musiałem się przyzwyczaić, że jestto o wiele mniejszy kraj, co maoczywiście wiele plusów. Chociaż-by taki, że do każdego ministers-twa mogę dojechać w ciągu 10 mi-nut. Takiego komfortu nie miałemani w Warszawie, ani w Berlinie,ani w Budapeszcie. Trudno jednakod czasu do czasu nie dostrzec tejdrugiej strony. Jeżdżę do rezyden-cji ulicą Mudroňovą i dziura, którązrobioną na ulicy 12 dni temu, na-

dal jest zaopatrzona tylko w znakiostrzegawcze. A przecież wystar-czyłoby wylanie dwóch wiaderekasfaltu, aby ją załatać. To są dro-biazgi, które jednak utrudniają ży-cie. Nie chcę przez to powiedzieć,że u nas w Polsce jest lepiej, ale odkraju, który przeżywa taki boomgospodarczy, wymagałoby się, że-by takie sprawy były załatwiane au-tomatycznie.

Czy ta mentalność przejawia się teżna najwyższym szczeblu, w kontaktachz Pańskimi partnerami?Nie. Takiego komfortu psychicz-

nego, jaki mam na Słowacji, niemiałem w żadnym kraju, w którymdo tej pory pracowałem. W tym ro-ku mija 20 lat moich zagranicz-nych pobytów w różnych krajach.Gdybym pisał pamiętniki, Słowacjimusiałbym poświęcić bardzo cie-pły rozdział.

Czyli dostrzega Pan pełenprofesjonalizm?Tak. Ponadto nakładają się na to

dwie rzeczy: maksymalne odbiuro-kratyzowanie na samej górze i bar-dzo życzliwe podejście do Polski.To ułatwia życie. Pamiętam, jak za-raz po moim przyjeździe do Braty-sławy, przygotowywałem jednąz pierwszych wizyt polskiego poli-tyka. Chciałem, aby gość spotkałsię z prezydentem. Niestety, do-wiedziałem się, że tego dnia prezy-dent będzie poza Bratysławą. By-łem zrozpaczony. Zadzwoniłem dojednego z pracowników kancelariiprezydenckiej z prośbą o pomoc.Zostałem odesłany bezpośredniodo prezydenta Schustera, któryznalazł wyjście z sytuacji: zapropo-nował, by gość z Polski został go-dzinę dłużej, a on o godzinę skrócipobyt poza miastem. Byłem ocza-rowany tego typu podejściem gło-wy państwa! Opowiadam to częstomoim kolegom ambasadorom,którzy pracują w różnych krajach,i nie każdy mi wierzy. Staram się

MONITOR POLONIJNY

Page 13: Monitor Polonijny 2007/06

też o niektóre konkretne dowody,by pokazać, że ze Słowacją mamyświetne stosunki. Przykładem tegomoże być spotkanie trzech prezy-dentów Słowacji w moim gabine-cie: Kovača, Schustera i Gašparo-viča. Było to jedyne spotkaniew swoim rodzaju, nigdy wcześ-niej ani później coś takiego niemiało miejsca!

Przez cztery lata pobytu w danymkraju można się do wielu rzeczyprzyzwyczaić. Czego Panu będzienajbardziej brakować powyjeździe ze Słowacji?Bardzo zżyłem się

z tym krajem i jego mie-szkańcami. Nadal będężył ich sprawami. Pozasferą zawodową będziemi bardzo brakować wa-

łów wzdłuż Dunaju z trasami ro-werowymi. Przejeździłem je dzie-siątki razy. Zazdroszczę mieszkań-com Bratysławy możliwości upra-wiania cyklistyki. Wydaje mi się, żeSłowacy są narodem bardziejusportowionym, wolny czas spę-dzają zdrowiej niż my. Cieszę się,że zarazili mnie tym swoim stylemżycia, że na dwóch kółkach mo-głem przemierzyć trasy nie tylkowzdłuż Dunaju, ale i te, prowa-dzące przez całą Słowację.

Dyplomacja rządzi siępewnymi prawami i zgod-

nie z nimi nie dojdzie dospotkania międzyPanem a Pańskimnastępcą. Jakąwiadomość chciałbyPan jemu przekazać?

Zmienia się charakter dyplo-macji. Coraz większego znaczenianabiera współpraca ambasadorówUnii Europejskiej. To jest nowa ja-kość naszej pracy.

Lepsza?Bardzo sympatyczna, szczegól-

nie w takim kraju jak Słowacja,gdzie królują dobre relacje. Po wej-ściu naszych krajów do UE wię-ksze znaczenie zyskuje dyplomacjaunijna, trzeba więc pamiętaćo stronie warsztatowej, czyli o zna-jomości języka angielskiego. Ja na-leżę do tej mniejszej grupy amba-sadorów, którzy znają równieżjęzyk słowacki, ale naszym robo-czym językiem jest angielski.

Jak ocenia Pan działalność słowackiej Polonii?Wysoko oceniam działalność

grup polonijnych w różnych regio-nach. To dzięki tym zapaleńcommniejszość polska jest dostrzega-na. Na tyle mocno, że nawet prezy-dent Gašparovič w orędziu o sta-nie państwa, wymieniając mniej-szości narodowe, nie zapomniał,że poza liczną, bo 10 procentowąmniejszością węgierską, są i inne,mniejsze, w tym polska, co ozna-cza, iż Polaków bardziej widać nieze względu na liczebność, ale zewzględu na aktywność. To cieszy,kiedy od czasu do czasu słychaćo wydarzeniach kulturalnych z ży-cia Polonii, kiedy słowacka tele-wizja pokazuje poloneza tańczone-go na polskim balu w Bratysławie,podaje informacje o DniachPolskiej Kultury w Koszycach czyo polskim rejsie statkiem poDunaju. Ważne jest, że Polacy po-trafią się pokazać i pokazać Polskęz tej lepszej strony. Duże znaczeniema również działalność medialnaPolonii, czyli miesięcznik „MonitorPolonijny“, który już prawie odczterech lat nieustannie chwalę.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

FOTO

: MAŁ

GORZ

ATA

WOJ

CIES

ZYŃS

KA

13

Page 14: Monitor Polonijny 2007/06

14

Na zaproszeniekonsula ho-

norowego T. Frącko-wiaka w jego siedzi-bie, wizytę złożyłordynator oddziałuchirurgii miejscowe-go szpitala, MUDr.Jan Drobco, którystudiował na Akademii Medycznej w Łodzi. Nakierowany przez niego oddział przyjmowani sąpacjenci z Polski, którzy ulegli wypadkom w górach,głównie przy uprawianiu sportów zimowych. Konsulhonorowy podziękował gościowi za jego pomocpolskim pacjentom, która często ma nie tylko typowolekarski charakter, ale także ludzki.

j.d.

W Konsulacie Honorowym RP w Liptow-skim Mikulaszu wizytę złożyli

przedstawiciele Wojska Polskiego, wśródktórych był gen.broni Lech M. Konopka, zastępca szefaSztabu Generalnego WojskaPolskiego, oraz przedstawicielewojska słowackiego z gen. Ing.Petrem Gajdoszem na czele. Roz-mowy dotyczyły współpracymiędzy uczelniami polskimi i sło-wackimi oraz przygotowywanejwizyty dowódców ze SztabuGeneralnego WP na Słowacjiw czerwcu 2007. Generał

P rywatna bratysławska galeria„ForZet”, znajdująca się przy

ul. Panenskiej 6, prezentuje od 16maja kolejną wystawę z serii„Ślady”, zatytułowaną „Bergerov-ci“. „Ślady” przynoszą prezenta-cje artystycznych rodzin. Rodzin-ną wystawę z okazji stuleciamojego dziadka Józefa Bergera

(1901-1962) „Trzy pokolenia“przedstawiliśmy w roku 2001w Warszawie, Rzeszowie, Krako-wie, Cieszynie i w Instytucie Pol-skim w Bratysławie. Obecna wy-stawa przedstawia naszą malar-ską trójkę – Józefa, mojego ojcaJana i mnie w zupełnie innej kon-cepcji. Kuratorką wystawy jest

pani Xénia Lettrichová.Zasadniczą różnicę odczu-wam w klimacie całości.Dramatyczne treści obrazówdziadka Józefa z obozóww Oświęcimiu i Dachauzastąpiły pejzaże z Podbes-kidzia i Słowacji.

W siedzibie Ambasady RP w Bratysławie 2 maja odbyłosię przyjęcie z okazji Święta Konstytucji 3 Maja. Nauroczystość przybyli goście – osobistości świata politykii kultury Słowacji i Polski. mw

J uż jakieś dwa tygodnie wcześniejczułam się jakoś dziwnie. Byłam nerwo-

wa, rozdrażniona, a z drugiej strony ciekawai podekscytowana zbliżającym się wydarze-niem. A co spowodowało, że nie mogłamsypiać po nocach? Nie, nie szło o pierwsząrandkę – takie rzeczy już za mną. Państwona pewno przyznają mi rację, że długietygodnie czy miesiące spędzone z książkąw ręku albo na lekcjach, mogą przyczynićsię do takiego stanu. A o co właściwie cho-dziło? No przecież o egzaminy certyfikatowez języka polskiego jako obcego, któreodbyły się w dniach 12-13 maja w gmachuWydziału Filologicznego UniwersytetuKomeńskiego w Bratysławie.

W sobotni poranek o godz. 8.45 spotkali-śmy się my wszyscy, chcący zmierzyć sięz polszczyzną. Oprócz jedenastu osób zeSłowacji na egzaminy przyjechał też jedenpan z Czech.

Każdy się bał. Mało tego, byliśmy wręcz

przerażeni, oczekując, co nastąpi. Prawiewszyscy milczeliśmy. W takiej chwili pomo-głoby tylko jakieś lekarstwo. Niestety, wszy-stkie środki wzmacniające były zabronione.Jednak jeden, jak się w rzeczywistości oka-zało, najważniejszy, był dozwolony. Była nim

Ciekawe doświadczenie, czyli o tegorocznych o egzaminachcertyfikatowych z języka polskiego

FOTO

: KRZ

YSZT

OF F

RĄCZ

EK

FOTO

: JOL

ANTA

DRO

BCOV

Á

FOTO

: JOL

ANTA

DRO

BCOV

Á

• Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O

FOTO

: XÉN

IA B

ERGE

ROVÁ

FOTO

: MAR

IA M

AGDA

LENA

NOW

AKOW

SKA

FOTO

: XÉN

IA B

ERGE

ROVÁ

Page 15: Monitor Polonijny 2007/06

CZERWIEC 2007

K onsul honorowy Tadeusz Frąckowiakspotkał się z Ladislavem Milanem,

pisarzem, słowackim taternikiem, którywręczył mu swoją książkę „Lawiny ”dotyczącą systemu powstawania i zacho-wywania się lawin po obu stronach Tatr.Konsulat Honorowy RP pomógł finansowow wydaniu tej książki. j.d.

Wystawa w galerii „ForZet” potrwa dokońca czerwca. Oglądać ją można odponiedziałku do piątku w godz. 13.00 -17.30.Serdeczne zapraszam!

XÉNIA BERGEROVÁ

Majka Nowakowska, nasza nauczycielkajęzyka polskiego i doradczyni, która uśmie-chem i dobrym słowem pomogła nam poko-nać tremę.

Egzamin składał się z pięciu części.Cztery pisemne przeprowadzone zostaływ sobotę. Pierwsza to rozumienie ze słu-chu. Sprawdzenie, czy jesteśmy w staniezrozumieć odtwarzane z płyty teksty wia-domości czy rozmów radiowych. Następnedwie części dotyczyły poprawności grama-tycznej i rozumienia tekstu pisanego. Dlamnie najtrudniejszym chyba zadaniem byłaczwarta część, to znaczy pisanie tekstówna zadane tematy przy ograniczeniu czaso-wym. Potem mogliśmy już pójść do domu,pełni wątpliwości, ale z nadzieją, że to, conapisaliśmy, było wystarczająco dobrze

zrobione pod względem gramatycznym i or-tograficznym.

W niedzielę rano znów się spotkaliśmy.Podczas ostatniej, piątej części egzaminuspecjalna komisja z Polski sprawdzała po-ziom naszych umiejętności mówienia i wyra-żania opinii na zadane tematy. Moim zda-niem, ta część przebiegła w najbardziej przy-jacielskiej atmosferze, ale i tak chyba wszy-scy byliśmy zdenerwowani i roztrzęsieni.

Egzaminy skończone. Nam, którzy wzięli-śmy w nich udział, zostaną w pamięci nieza-pomniane, wyjątkowe przeżycia i świadomo-ść, że coś osiągnęliśmy własną pracą i wy-trwałością. Mam nadzieję, że wyniki egzami-nu będą powodem do dumy dla nas i dla na-szej nauczycielki.

IVANA POLAKOVIČOVÁ

J uż tradycyjnie Klub Polski region Nitrazorganizował Dzień Dziecka. Uroczy-

stość odbyła się w jednej z nitrzańskichrestauracji, gdzie dzieci i małe i duże, zo-stały poczęstowane lodami i innymi słody-czami. Długo szukaliśmy lokalu, w którym

pomieścilibyśmy się wszyscy. Letni tarasjednej z pizzerii ledwo nas pomieścił, byłogwarno i tłoczno, ale wesoło. Uśmiechydzieci mówiły same za siebie.Do słodkiego widzenia w następnymroku. r.g.

FOTO

: ROM

ANA

GREG

UŠKO

VAFO

TO: R

OMAN

A GR

EGUŠ

KOVA

FOTO

: JOL

ANTA

DRO

BCOV

Á

P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A • Z N A S Z E G O P O D W Ó R K A •

Konopka wpisał się do księgi pamiątkowejw Konsulacie Honorowym w LiptowskimMikulaszu. j.d.

Dzieńdzieci

w Nitrze

15

Page 16: Monitor Polonijny 2007/06

M łoda polska piosenkarka,triumfatorka tegorocznych

Fryderyków urodziła sięw Chełmie. Śpiewać uczyła sięsama. Wystąpiła w jednejz polskich edycji „Idola” i mimoże nie wygrała, zauroczyławszystkich, w efekcie czegodostała propozycję nagraniapłyty. Jest wokalistką,kompozytorką, autorką tekstóworaz producentką.

Pod koniec 2002 r. nagrała demoz 30 kompozycjami. Jeszcze przed na-graniem swojej debiutanckiej płyty jejpiosenki pojawiły się na krążku„Projekt SI 031“.

Współpracowała z An-drzejem Smolikiem podczasnagrywania albumu Krzy-sztofa Krawczyka „Bo ma-rzę i śnię“, na którym za-śpiewała chórki. Po długiejprzerwie nagrała swoją pier-wszą płytę „Samotność po

zmierzchu” i w tym roku zyskała naj-więcej Fryderyków – jako wokalistkaroku, autorka najlepszej piosenki roku(„Trudno mi się przyznać“), za albumroku pop oraz za wideoklip do utworu„Trudno mi się przyznać“.

„Słuchałam moich idoli na okrągło,do momentu, gdy byłam w stanie po-wtórzyć każdą nutkę. To niesamowitywarsztat. Nabyłam takiej biegłościw śpiewaniu, że teraz na scenie nie bo-ję się, że nie będę potrafiła zaśpiewaćjakiegoś dźwięku. Dzięki temu całąenergię mogę skupić na przekazywaniuemocji. To jest najważniejsze. Kiedyśpiewam, to tak, jakbym znikała. Jakbymnie nie było” – mówi o sobie. Sameemocje jednak nie wystarczają, dlategoteż w drugiej klasie liceum Ania zapisa-ła się do szkoły muzycznej, do klasy

kontrabasu, aby poznać tro-chę teorii. „Muzyka to dlamnie wielkie słowo, całe ży-cie. Dzięki niej nauczałamsię komunikowania ze świa-tem, ale to, że czuję, to darboży, a nie moja zasługa” –wyjaśnia.

URSZULA SZABADOS

Muzyka towarzyszy mi głów-nie dzięki Programowi I Polskie-go Radia, który budzi mnie co-dziennie rano. W ten sposóbmam „dwa w jednym“ – naj-świeższe wiadomości z krajui polską muzykę. Czasami zapośrednictwem Internetu oglą-dam muzyczne programy tele-wizyjne, aby dowiedzieć się, conowego słychać w świecie pol-skiego popu. Jednak do naj-przyjemniejszego obcowaniaz muzyką dochodzi wtedy, kie-dy do Wiednia przyjeżdżają nakoncerty gwiazdy z Polski. Ta-kich koncertów jest sporo i, coważne, po każdym z nich mo-żna kupić płyty występującychw nich artystów. W Wiedniu go-ściło wielu muzyków. Najwię-ksze wrażenie zrobił na mniewystęp zespołu „Bajm”, po-

chodzącego z moichstron rodzinnych. Be-ata Kozidrak przed-stawiła wówczas ut-wory zarówno z naj-nowszej płyty, jaki piosenki z lat wcze-śniejszych. Ponieważ w Wied-niu są polskie sklepy, równieżi tam można dokonać zakupunajnowszych polskich wydaw-nictw muzycznych. Najczęściej,gdy kupię już jakąś płytę, to słu-cham jej przez dłuższy czasw samochodzie. Tak było naprzykład z najnowszymi płytamizespołów „Kombi”, „Budki Su-flera”, a wcześniej grupy „Za-

kopower”. Lubięprzede wszystkimmuzykę łatwo wpa-dajacą w ucho, ryt-miczną, która da sięnucić. Fajne są teżwszelkiego rodzaju

przeróbki starych przebojóww nowej aranżacji. Choć są„odświeżone“, to jednak przy-pominają czasy, kiedy mieszka-łem w Polsce. Pewnie jak każdychętnie wracam pamięcią dopiosenek sprzed lat, ponieważkojarzą mi się z beztroskimichwilami. Zawsze z przyjemno-ścią słucham przebojów takichzespołów, jak „Bajm”, „Perfect”,

„Lady Pank”, „RSC”, „Maa-nam”, „Various Manx” czy„Papa Dance”.

Jeśli chodzi o wykonawcówaustriackich, to po kilkunastulatach przeżytych w Wiedniumam wśród nich swoich ulu-bieńców, np. ciągle obecnegow austriackim radiu Falca i naj-większe odkrycie tutejszej sce-ny muzyki pop ChristinęStürmer z jej hitami „Ich lebe“,„Mama ana ahabak” – co w ję-zyku arabskim oznacza „Mamo,kocham Cię”. Podoba mi się teżnajnowsza ulubiona piosenkamojego syna i młodzieży aus-triackiej „Nie Genug”. Ale jed-nak nie ma nic lepszego od dob-rych polskich przebojów, któredarzę wielkim sentymentem i,gdy je słyszę, nastawiam radiogłośniej. mw

W tej rubryce przedstawiamy muzyczneupodobania naszych czytelników. Tym razem

o wypowiedź poprosiliśmy Mariusza Michalskiego– naszego czytelnika z Wiednia.

MONITOR POLONIJNY16

ANIA DĄBROWSKAANIA DĄBROWSKA

Page 17: Monitor Polonijny 2007/06

W czasie, gdy w ojczyźnie eu-ropejskiego futbolu, czyli w An-glii, J. C. Thring ustalił pierwszeprzepisy nowoczesnej gry(1862 r.), gdy powstał pierwszyAngielski Związek Piłki Nożnej(1863 r.), Polska była pod zabo-rami, a Polacy piłki jesz-cze nie kopali. Historycysportu zakładają jednak,że już jakieś dwadzieś-cia lat później, czyliw połowie lat 80. XIXwieku, za piłką ganianotakże u nas. Nie wiemy,czy piłka rozpoczęła podbijaćserca Polaków w Krakowie,w Lwowie czy w otwartym naświat Gdańsku. A może zaczęliz nią Anglicy, pracujący w pol-skim Manchesterze – Łodzi.

Wiemy natomiast, kiedy pier-wsza prawdziwa piłka futbolo-wa pojawiła się w Krakowie.Było to w 1889 roku, a przy-wiózł ją z Niemiec profesor

Uniwersytetu Jagiellońskiegodr Henryk Jordan – lekarz, pio-nier wychowania fizycznegodzieci i młodzieży w Polsce.W 1888 roku założył pierwszyw Polsce ogród gier, zabawi ćwiczeń fizycznych dla dzieci

i młodzieży, oparty nawzorach amerykańs-kich, który pod nazwą„Park Miejski dra Hen-ryka Jordana” oficjal-nie rozpoczął swą dzia-łalność w Kra-kowie 12 mar-

ca 1889 roku. Dwa latapóźniej na krakowskichBłoniach były już czteryboiska, na których bie-gano za piłką, trenowa-no i rozgrywano me-cze.

O ile w Krakowie początkipiłki nożnej powiązane są ści-śle z działalnością prof. H.Jordana, o tyle we Lwowie mająswój związek z powstałymw lutym 1867 roku Towarzyst-wem Gimnastycznym „Sokół”.Nie wiadomo, kiedy to w „So-kole” zaczęto grać w piłkę no-

żną, ale wiadomo, że pierwsząpiłkę futbolową przywiózłz Anglii do Lwowa w 1892 rokudziałacz „Sokoła” Edmund Ce-nar, co skrzętnie odnotowałaprasa galicyjska. We Lwowieprawdopodobnie za piłką –chociaż nie tą, spełniającą nor-my ustalone przez J. C. Thringa,biegano już wcześniej, bo

w tym samym 1892 rokuplanowano tam rozegra-

nie pierwszego „praw-dziwego” meczu pił-karskiego. Miało to na-stąpić w czasie I Zlotu„Sokoła”, miało, ale nie

stało się.Pierwszy udokumento-

wany mecz piłkarski na zie-miach polskich rozegrano dwalata później – 14 lipca 1894 ro-ku we Lwowie podczas II Zlotu„Sokoła”. Na boisku „Sokoła”spotkała się młodzież lwowskai krakowska. Był to, patrzącoczami dzisiejszego kibica,przedziwny mecz, albowiemtrwał tylko sześć minut. Właś-nie w szóstej minucie 16-letnilwowianin Włodzimierz Cho-micki zdobył gola dla gospoda-rzy, a krakowski sędzia Zyg-

munt Wyrobek zagwiz-dał ostatni raz. Zdoby-cie pierwszej bramkiuznano za dobry mo-ment do zakończeniapierwszego historycz-nego pojedynku futbo-lowego między dwoma

galicyjskimi miastami. I chociażmecz ten nie spełniał angiel-skich warunków spotkań pił-karskich, już sam fakt, że odbyłsię w ramach popularnych im-prez „Sokoła”, zwrócił wielkąuwagę młodych lwowian napiłkę nożną. Futbolowa pasjaogarnęła przede wszystkim

17

TO WARTO WIEDZIEĆ

LUTY 2007CZERWIEC 2007

Okrągła piłkaswój początek maW Polsce piłka nożna należy do najpopularniejszych sportów. Od lat

mecze, rozgrywane na lepszych czy gorszych stadionach,gromadzą tysiące rozentuzjazmowanych kibiców. Teraz, gdy wiadomojuż, że gospodarzami mistrzostw Europy – EURO 2012 – będą Polskai Ukraina, grono kibiców rozszerzyło się również o tych, którzywprawdzie na stadiony nie chodzą, nie oglądają meczów namałym ekranie, nic nie wiedzą o wymiarach boiska czybramek, ani o regułach gry, ale martwią się, czyzdążymy zbudować nowe stadiony, zmodernizowaćistniejące, czy rzeczywistością staną się nowe drogi,czy powstanie sieć tanich hoteli itd. itp. W tozwiększone zainteresowanie wokół piłki nożnej wpisujesię również jej historia na ziemiach polskich.

Page 18: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY18

uczniów szkół realnych, gim-nazjów i uczelni wyższych. Podkoniec wieku XIX zakładaneprzez nich drużyny zaczęłyprzekształcać się w kluby. Towłaśnie we Lwowie powstałytrzy pierwsze kluby piłkarskie:„Lechia”, „Czarni” i „Pogoń”.

Od pierwszego spotkania pił-

karzy lwowskich i krakowskichupłynęło 12 lat, by spotkali sięoni ponownie. W dniu 4 czerw-ca 1906 roku w krakowskimParku Jordana odbył się meczrewanżowy. Lwowiaków repre-zentował klub „Czarnych”,a krakowian IV Gimnazjum. Tospotkanie przyczyniło się doszybkiego rozwoju piłki noż-nej, tym razem w Krakowie,gdzie dotychczas działającedrużyny utworzyły dwa silnekluby: „Cracovię” i „Wisłę”. Ponich powstawały w Galicji licz-ne kolejne kluby.

Z zaboru austriackiego piłkanożna przedostała się do zabo-ru pruskiego i rosyjskiego,gdzie jej prekursorami stały siękluby „Normania” w Poznaniu,który później zmienił nazwę na„Poznania”, „Venetia” w Ostro-

wie Wielkopolskim, „Łodzian-ka” w Łodzi i „Polonia” w War-szawie.

Do wybuchu I wojny świato-wej piłka nożna miała jednaknajlepsze warunki rozwojuw zaborze austriackim. Nicwięc dziwnego, że właśnie tam,we Lwowie powstał ZwiązekPolskiej Piłki Nożnej dla Galicji,założony 25 czerwca 1911 rokuz inicjatywy Stanisława Koper-nickiego przez cztery polskiekluby: „Czarnych” Lwów, „Po-goń” Lwów, „Cracovię” Kra-ków i RKS Kraków. Związekmiał działać tylko na terenieGalicji i tam też organizował ży-cie sportowe. Formalnie działałw strukturach AustriackiejFederacji Futbolu, ale jako jed-nostka autonomiczna cieszyłsię pełną swobodą w organi-zacji własnych imprez piłkar-skich. Związek Polskiej PiłkiNożnej dla Galicji nie mógłwystawiać własnej reprezen-tacji narodowej. Polacy jednakzasiadali we władzach Austriac-kiej Federacji Futbolu, a Stani-sław Kopernicki był jej wice-prezesem. Pierwszym preze-sem związku byłLudwik Żeleński,pierwszą siedzibą

stał się Kraków, a w 1912 rokuprzeniesiono ją do Lwowa.W 1913 roku Związek PolskiejPiłki Nożnej dla Galicji, dziśuznawany za protoplastę utwo-rzonego po uzyskaniu przezPolskę niepodległości Polskie-go Związku Piłki Nożnej, zrze-szał już nie 4, ale 24 kluby, któ-rym nadawał tzw. klasy klubo-we, zależne od prezentowane-go przez nie poziomu, od klasyI, poprzez klasę II A i II B, doklasy II C.

W 1912 roku związek rozpo-czął rozgrywki pod nazwą„Zapasy eliminacyjne o I klasę”,a w maju 1913 roku rozegranoinauguracyjne spotkanie I Mis-trzostw Galicji w piłce nożnejklasy I. O tytuł mistrza rywali-zowały wówczas trzy najlepszepolskie kluby sportowe Galicji:„Cracovia”, „Pogoń” Lwów oraz„Wisła” Kraków. Wówczas mi-strzem została „Cracovia”, dru-gie miejsce zajęła „Wisła”, a trze-cie „Pogoń”. Drugie mistrzost-wa Galicji w 1914 roku przer-wał wybuch I wojny światowej.W momencie ich przerwaniaprowadziła znów „Cracovia”przed „Czarnymi” Lwów, „Po-gonią” Lwów i „Wisłą” Kraków.W tym samym czasie prowa-dzono rozgrywki w klasie II,w których wystąpiło 20 klu-bów piłkarskich zaboru austria-ckiego. Wśród nich były m.in.„Cracovia II”, „Lechia” Lwów,„Hasmonea” Lwów, „Jutrzenka”Kraków, „Makkabi” Kraków,„Polonia” Kraków, RKS Kra-

ków, „Resovia” Rzeszów, „Tar-novia” Tarnów, „Polonia”Przemyśl, „Sandecja” Nowy

Page 19: Monitor Polonijny 2007/06

19

Sącz, „Sparta” Kraków, „Wisło-ka” Dębica, „Revera” Stanisła-wów. Już samo wyliczenie klu-bów świadczy, jak bardzo w cią-gu 20 lat, które upłynęły od cza-su pierwszego spotkania lwo-wiaków z krakowianinami, pił-ka nożna zyskała na popularno-ści w Galicji. Mecze piłkarskierozgrywano już nie tylko weLwowie i Krakowie, ale takżew dużo mniejszych miastach.Wybuch I wojny światowejprzerwał nie tylko galicyjskiemistrzostwa, ale na kilka lat za-hamował rozwój tego sportuwe wszystkich zaborach. Nocóż, przy szczęku broni milknąnie tylko muzy.

W wolnej Polsce w dniach 20i 21 grudnia 1919 roku odbyłsię w Warszawie zjazd założy-cielski dziś największego i rów-nocześnie jednego z najstar-szych polskich związków spor-towych – Polskiego ZwiązkuPiłki Nożnej, w którym udziałwzięło 31 przedstawicieli klu-bów i okręgów. Pierwszymprezesem PZPN został wów-czas dr Edward Cetnarowski,znany i popularny działacz„Cracovii”, a jego pierwszą sie-dzibą stał się Kraków (od 1928roku jest nią Warszawa). Pier-wsze rozgrywki o mistrzostwoPolski przeprowadzono w 1921roku i znów – już po raz trzeci– triumfowała „Cracovia”. Dwalata później w PZPN było zare-jestrowanych 510 klubów piłkinożnej, liczących 17 tysięcy za-wodników i 200 sędziów. Piłkanożna zdobyła serca Polaków.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

CZERWIEC 2007

Z ostatnio przeczytanychksiążek debiutanckich wybra-łam trzy, które moim zdaniemsą dość reprezentatywne dlaprądów, przeważających w pro-zie nowych polskich autorów.

Nie rozczaruje czytelnikaAdam Kaczanowski, autor po-wieści Bez końca („Prószyńskii S-ka”, Warszawa 2005). Cha-rakteryzuje go doskonały zmysłobserwacji. Swych bohaterów –młodych, pracowitychmenedżerów umiesz-cza w scenerii luksu-sowych biur i równieluksusowych miesz-kań czy klubów. Sąnieźle sytuowani, pra-cą zapewnili sobiewygodne życie, jakie-go wielu może im po-

zazdrościć. A jednak ci zdolnitrzydziestolatkowie w pewnymmomencie zaczynają się czućzagubieni, dużo starsi niż wska-zują ich metryki. Chcą w swymżyciu coś zmienić, rozpocząć jeod nowa. Burzą dotychczasowezwiązki uczuciowe, ale, o ile ichburzenie dokonuje się stosun-kowo łatwo, budowanie czegośnowego jest znacznie trud-niejsze. Bez końca to dobra po-

wieść realistycznao nowych bohaterachnaszych czasów, mło-dych ludziach klasyśredniej, wiecznie za-bieganych pracoholi-kach, nad którymi po-jawia się widmo wy-palenia. Z debiutów,które prezentuję, to

Po debiutanckie książki sięgamy zawsze z pewnymryzykiem, sięgając po książkę znanego nam już

autora tego ryzyka jesteśmy pozbawieni. Wiemy, czegopo lekturze możemy się spodziewać, znamy język,którym się posługuje, jesteśmy ciekawi, co tym razembędzie chciał nam powiedzieć, a że nas czasem rozczaruje, no cóż,wybaczymy mu to, pamiętając, że tamta czy tamte książki byłyo niebo lepsze. Ale niebezpieczeństwo ryzyka nie powinno namprzeszkadzać w lekturze debiutów. Traktujmy je jak spotkaniez nieznanym człowiekiem, spotkanie, któremu nie towarzysząuprzedzenia, ale ciekawość, jaki jest, co w sobie skrywa, jak widziświat, ten mały i ten wielki.

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

Trzy debiuty

Adam KaczanowskiAdam Kaczanowski

Page 20: Monitor Polonijny 2007/06

K iedyś na łamach „Moni-tora” pisałam o przy-stosowaniu słowackich

nazw własnych do języka pol-skiego (MP 5/2004). Okazujesię, że problemem jest równieżzapis nazw polskich po sło-wacku. Z prośbą o wyjaśnie-nie, jak to robić, aby było po-prawnie, zwróciła się do mniepewna pani, zajmująca sięprzekładami, której dziękuję za„podrzucenie” tematu.

Ponieważ nie jestem specja-listką od języka słowackiego,o pomoc w interpretacji sło-wackiej normy w tym zakresiezwróciłam się do specjalistów,

czyli językoznawców ze Słowa-ckiej Akademii Nauk. I już wiem!Zatem mogę podzielić sięz Państwem zyskaną wiedzą.

Alfabet słowacki różni sięod polskiego i to jest oczywis-te. W polskim są bowiemdźwięki, przy zapisie którychużywa się trochę innych lub zu-pełnie innych znaków diakry-tycznych. Jak zatem np. zapi-sać polskie nazwy, typu Rze-szów, Łódź, Ostrołęka, Krzczo-nów, Częstochowa, NowySącz?

Podobnie jak przy zapisiesłowackich nazw po polsku,wyjścia mamy dwa. Pierwsze,

najprostsze – zachować pisow-nię oryginalną. Ale w sytuacjiodmiany takich nazw przezprzypadki należy dołączać donich tylko słowackie końcówki.Niekiedy jednak nie mamy mo-żliwości użycia znaków pol-skich (np. z powodu brakuczcionek w drukarni) lub chce-my te nazwy uprościć, by przy-bliżyć je Słowakom, nie zna-jącym polskiego. Wówczas po-zostaje nam wyjście drugie,czyli pomijanie specyficznychpolskich znaków diakrytycz-nych lub zastąpienie ich sło-wackimi. Ale jak to robić?

Słowackie „Pravidlá sloven-

ského pravopisu“ we wszyst-kich swoich współczesnychwydaniach (najnowsze wyda-nie można znaleźć również naInternecie – www.juls.savba.sk)tę sprawę po części regulują.Otóż na miejsce polskiego „ł“można zapisać słowackie „l”,np. Kolo (pol. Koło), „ń” możnazapisać po słowacku jako „ň”,np. Toruň (pol. Toruń), a „ó” ja-ko zwykłe „o”, np. Brodno (pol.Bródno). A co dalej? Co z pol-skimi samogłoskami nosowy-mi „ę” i „ą”? Przecież ich zapisbez „haczyków” prowadziłbydo błędnej wymowy! Zatemw takich przypadkach słowa-

MONITOR POLONIJNY

OKIENKOJĘZYKOWE

20

Polskie nazwy własne w słowackim wydaniu

właśnie powieść Ada-ma Kaczanowskiegowydaje mi się najdoj-rzalsza. Autor nieepatuje nas patolo-gią dzisiejszych dni,nie ma u niego anizbrodni, ani alkoho-lizmu czy narkoma-nii, dyżurnych moty-wów nowej prozy, sąnatomiast z dużym dystansemopisane nasze czasy i ludziew tych czasach żyjący.

Powieść debiutancką AnnyE. Kamienieckiej Dziewczyna

z Buenos (Wyd. „Czar-ne”, Wołowiec 2005)można w uproszcze-niu określić jako dośćpopularną w twór-czości młodych histo-rię trudnego związku.To opowieść o kobie-cie, ustawicznie wys-tawiającej na próbęuczucia partnera. Ak-

cja powieści rozgrywa sięw ulicach Amsterdamu. Niesą to jednak malownicze za-kątki, znane z turystycznychfolderów, ale ponure labiryn-ty, pełne zagubionych, obo-jętnych ludzi. Wszyscy są ano-nimowi, wszyscy są sobie ob-cy, a międzyludzkie kontaktysą, jak w każdej metropolii,bardzo powierzchowne.Świat Anny Kamienieckiejjest wyjątkowo pesymistycz-ny i ponury, wszyscy w nimsą ofiarami. Optymistycznejest jedynie to, że każdaz przedstawionych postaciz tej pustki i szarości chceuciec, każda ma swoje miej-sce, gdzie świeci słońce.

Trzecim debiutantem, któ-rego książkę czytelnikomprzedstawiam, jest ZbigniewMasternak ze swoją powieściąNiech żyje wolność, wydanąprzez poznańskie wydawnict-wo „Zysk i S-ka” w 2006 roku.Jak wielu przed nim i Master-naka fascynuje zdegradowana

Anna E. Kamieniecka

ZbigniewMasternak

Page 21: Monitor Polonijny 2007/06

cka norma przewiduje możli-wość zapisu zbliżonego do ory-ginalnej wymowy, tzn. „ę” i „ą”można zastąpić połączeniami„en” i „on”, np. Ostrolenka (pol.Ostrołęka), Wonchock (pol.Wąchock).

Przy okazji wizyty w SAVdowidziałam się też, że nazwis-ko polskiego prezydenta Wałę-sy, zapisywane po słowackujako Walesa, jest wykrocze-niem przeciwko powyższej nor-mie, bowiem wg niej winno siępisać Walensa (lub oczywiścieWałęsa!).

W języku słowackim funkc-jonują też utrwalone polskienazwy miejscowe i geograficz-ne, np. Varšava, Lodž, Poznaň,

Baltik, Bielostok, Čenstochova,Krakov, Vroclav (które równiedobrze można zapisywać ory-ginalnie). Przyczyną tego są al-bo uwarunkowania historycz-ne, albo częste ich użycie, albosą to nazwy zamieszkaneprzez mniejszość słowacką(np. pol. Łapsze Wyżne = słow.Vyšné Lapše, pol. Harkabus =Harkabúz, Niedzica = Nedeca).

Przyznam się, że kiedy prze-glądałam tego typu nazwy, za-skoczyła mnie pisownia pol-skiej Bydgoszczy, którą możnapo słowacku zapisać także ja-ko Bydhošť (!), czy rzeki Bóbrjako Bobrava.

Nie wiem, czy te krótkie wy-jaśnienia wystarczą. Pewnie

nie do końca, ale wierzę, żeprzynajmniej trochę pomogą.Wiem natomiast na pewno, żew wątpliwych przypadkachnajlepiej zachować oryginalnąpisownię. A jeśli ktoś jednakbędzie dociekał, czy istnieje„zesłowacczona“ polska na-zwa miejscowa, to polecammu przejrzenie stron interene-towych Urzędu Geodezji, Karto-grafii i Katastru Republiki Sło-wackiej (Úrad geodézie, karto-grafie a katastra Slovenskej re-publiky) www.geodesy.gov.sk,na których informacje takie sięznajdują (po wejściu na stronęnajpierw należy wybrać temat:„Štandarizácia geografickéhonázvoslovia“, a potem: „Geo-

grafické názvoslovné zoznamyOSN Slovenskej republiky“).A jeśli i to nie wystarczy, to naj-lepiej zwrócić się do poradnijęzykowej, istniejącej przy Sło-wackiej Akademii Nauk. Moż-na tam dzwonić codziennie od8.00 do 12.00 pod nr tel.02/54431761-2, wew. 124,lub posłać pytanie e-mailem:[email protected]. I to bybyło na tyle.

Aha, jeszcze jedna uwaga!Przymiotniki od polskich nazwmiejscowych można tworzyćpo słowacku tylko od nazw jużutrwalonych!!!

MARIA MAGDALENANOWAKOWSKA

CZERWIEC 2007 21

prowincja, zatęchłe miastecz-ko, upadające przedsiębiors-twa, kończące się mordobi-ciem dyskoteki; motywy do-brze nam znane z niezliczonejilości lepszych i gorszych po-wieści polskich ostatnich lat i,przyznajmy, już dość ograne,niezbyt zachęcające do lektu-ry. Ale są w tej książce pewnefragmenty, epizody, żyjąceautonomicznie, dla którychwarto po nią sięgnąć. Takiewłaśnie fragmenty jak Psy czyO wydalaniu poezji pozwala-ją nam wierzyć, że Masternakw literaturze zaistnieje, możejednak nie jako powieścio-pisarz, ale autor opowiadań.

Nie przypadko-wo przedstawi-łam książkibardzo się róż-niące – taka jestliteratura i natej różnorodno-ści polega jejurok.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Euro w Polsce!T ak, tak. Nie chodzi jednak o wyśnioną lub oczekiwaną

z niepokojem jednostkę monetarną części państw członkowskichUnii Europejskiej, ale o finały Mistrzostw Europy w piłce nożnej,które w roku 2012 mają się odbyć w Polsce i na Ukrainie.

Propozycję wspólnego ubiega-nia się o prawo do organizacjimistrzostw złożyliśmy z Ukraiń-cami w roku 2003. Na polskączęść kandydatury przeznaczyli-śmy ponad 11,5 mln zł. To śmiałemarzenie stało się rzeczywisto-ścią w dniu 18 kwietnia br.o godz. 11.36, kiedy w brytyjskimCardiff legenda francuskiegoi światowego futbolu MichaelPlatini w obecności prezyden-

tów Polski i Ukrainy ogłosił de-cyzję UEFA. Głosowało 12 człon-ków UEFA, otrzymaliśmy 8 gło-sów. Konkurenci, Włosi, dostalicztery, a wspólna kandydaturaChorwacji i Węgier zero głosów.Warto zwrócić uwagę, że, wgprzecieków, naszą kandydaturępoparli M. Platini, prezydent or-ganizacji oraz przedstawicielem.in. Turcji, Cypru, Rosji, Rumu-nii i Holandii. Włosi dostali głosyAnglika, Hiszpana, Niemca i Nor-wega. Euforii wywołanej decyzjąnie można porównać z niczym,ponieważ Polska po raz pierwszybędzie (współ)organizatoremtak wysokiej rangi imprezy spor-towej. Przed kilkoma laty rozwa-żaliśmy już próbę organizacjiolimpiady zimowej wspólnie zeSłowacją, ale skończyło się na -

Page 22: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY22

niczym. Tym razem początek jestpołową sukcesu, a dalej ma byćlepiej.

Organizację ME 2012, którama dać polskiej gospodarceogromnego „kopa” rozwojowe-go i inwestycyjnego, porówny-wano do... budowy Gdyni i Cen-tralnego Okręgu Przemysłowegoprzed II wojną światową! Przybudowie infrastruktury i organi-zacji mistrzostw ma powstać 100tys. miejsc pracy. Wpływy z turys-tyki po mistrzostwach mają wzro-snąć nawet o 100%! Analitycychóralnie twierdzą, że nasz krajczeka pięcioletni boom inwesty-cyjny. Każdego roku możemyspodziewać się dodatkowych(związanych z mistrzostwami) 1-3 punktów procentowychwzrostu PKB. Ma powstać 800km autostrad, zostanie zmoder-nizowanych tysiąc kilometrówtorów kolejowych oraz osiem lot-nisk, a ponadto planu-je się budowę kilkusetnowych hoteli – w sa-mym Poznaniu ponad40! Choć do mi-strzostw pozostaje jesz-cze pięć lat, a stadiony,hotele i autostrady ist-nieją tylko jako projek-ty, to organizatorzy jużzacierają ręce. A to dla-tego, że wpływy, in-westycje i dochody z organizacjiMistrzostw Europy są ogromne.Wstępnie podano, że Polska mo-że otrzymać ok. 40 miliardóweuro z Unii Europejskiej na przy-gotowanie infrastruktury. Obli-cza się również, że kibice z całejEuropy wydadzą u nas ok. jedne-go miliarda euro! Błyskawiczniena wiadomość zareagowała Gieł-da Warszawska – notowania firmbudowlanych poszły w górę. Namistrzostwach zyskać mają rów-nież hotelarze i restauratorzy, ró-żnego typu przewoźnicy, branżaspożywcza, operatorzy telefoni-

czni, agencje reklamowe i produ-cenci gadżetów, media, pośred-nicy finansowi czy wreszcie...producenci telewizorów. Psy-cholodzy społeczni twierdzą, żewzrośnie nawet morale narodu.

Po pierwszych kilku dniachgorących emocji stopniowo na-stępuje otrzeźwienie. Powody sąprozaiczne. W Polsce de facto nieistnieje obecnie odpowiednia in-frastruktura, zapewniająca pełnąobsługę mistrzostw i przyjęciedziesiątek tysięcy kibiców. Jed-nak natychmiast lawinowo posy-pały się zapewnienia o od dawna

planowanych stadio-nach, hotelach, ośrod-kach sportowych, mo-dernizacji dróg i lot-nisk. Rozgrywki mająodbywać się w War-szawie, Gdańsku, Poz-naniu i Wrocławiu.Rezerwowe miasta toKraków i Chorzów.Wszędzie tam trwagorączkowe planowa-

nie i budowanie infrastrukturysportowej. Najgorzej prawdopo-dobnie wygląda sprawa stadionuw Warszawie. „Istniejący” Sta-dion Dziesięciolecia otwarto 22 lipca 1955 r. Mógł pomieścić71 tys. widzów. Ostatnia oficjalnaimpreza sportowa odbyła się nanim w 1983 r. - w eliminacjachpiłkarskich ME Polska zremiso-wała z Finlandią 1:1. Samobój-czego gola strzelił wówczasPaweł Janas. W 1989 r. państwo-wy Centralny Ośrodek Sportuwydzierżawił stadion firmie „Da-mis”, która założyła tam „Jarmark

Europa”. Ocenia się, że skupia onok. 7 tys. podmiotów gospodar-czych. Oficjalne obroty to ok.600 mln zł, nieoficjalne, wedługCentralnego Biura Śledczego,sięgają 12 mld! W miejscu bazaru- ruiny ma powstać supernowo-czesny zadaszony stadion z miej-scami dla 60 tys. widzów. Kupcy,handlujący obecnie na stadionie,zagrożeni utratą dobrego miej-sca pracy zapowiedzieli ostreprotesty i wyjście na ulice stolicy10 tys. ludzi z kamieniami.W Warszawie ma powstać rów-nież m.in. druga linia metra orazpołączenie kolejowe lotniskaOkęcie z centrum. Na rozwiąza-nie czeka przy tym kwestia siłyroboczej. Rząd najpewniej da fir-mom zielone światło i zezwoli nazatrudnianie pracowników z za-granicy, głównie Ukrainy i Biało-rusi, bo przez exodus polskich fa-chowców na Zachód zagrożonesą inwestycje, na które UE dajenam pieniądze. Na razie w gręwchodzą doraźne rozwiązania.Na otwarcie rynku pracy dla pra-cowników spoza UE musi zgo-dzić się też Bruksela. Jedna zeznanych firm branży budowlanejchce sprowadzać na swoje budo-wy pracowników z Uzbekistanui Tadżykistanu, a inna zamierzazatrudniać Chińczyków!

Mamy już za to Komitet Orga-nizacyjny ME 2012, w skład któ-rego weszła prawie połowa rzą-du. Na czele Komitetu stanął pre-mier. Jego zastępcami mają byćminister sportu Tomasz Lipiecoraz szef Komitetu Stałego RadyMinistrów Przemysław Gosiew-ski. Oprócz nich w skład Komi-tetu Organizacyjnego wejdą sze-fowie następujących resortów:Ministerstwa Rozwoju Regional-nego, Ministerstwa Finansów,Ministerstwa Transportu, Minis-terstwa Pracy i Polityki Społecz-nej, Ministerstwa Sprawiedliwo-ści, Ministerstwa Spraw Wewnę-

Page 23: Monitor Polonijny 2007/06

23CZERWIEC 2007

trznych i Administracji, Minister-stwa Spraw Zagranicznych, Mi-nisterstwa Gospodarki i Minis-terstwa Zdrowia, prezydencimiast, w których mają się odby-wać mecze, przedstawiciel Pol-skiego Związku Piłki Nożnej.

Zyski są niezaprzeczalne. Or-ganizatorzy zyskują światowyrozgłos pod warunkiem, że mis-trzostwa będą udane i przebieg-ną bez zakłóceń. Na ME w Polscei Ukrainie mogą wystąpić nawet24 drużyny. Polska reprezentacjanigdy jeszcze nie była uczestni-kiem mistrzostw, a organizacjagwarantuje nam udział. Euforiadotknęła również opinii kibiców– aż 38% z nich wierzy, że w roku2012 to biało-czerwoni zdobędąmistrzostwo! Zapał i widmo ró-żnego rodzaju zysków dopro-wadziły do tego, że już 13 pol-skich miast chce wziąć udziałw organizacji ME, planując jeślinie meczu grupowego, to przy-najmniej towarzyski. A jeśli i tonie, to chcą przynajmniej utwo-rzyć bazę treningową dla jedne-go z finalistów. Lista chętnych doorganizacji błyskawicznie się wy-dłuża. Teoretycznie zamkniętąlistę można jeszcze otworzyć.Przedstawiciele miast spoza ma-gicznej szóstki liczą, że komuśpowinie się noga. Najgłośniejswoje aspiracje zgłasza Łódź, dru-gie co do wielkości polskie mias-to, które nie znalazło się nawetna liście rezerwowej.

A na razie... polscy piłkarze zaj-mują 21. miejsce w rankinguUEFA i dostali premie za... awans

do Euro 2008… Piłkarska repre-zentacja Polski wygrywa ostat-nio mecz za meczem. Na półmet-ku eliminacji do Euro 2008 zaj-muje pierwsze miejsce w swojejgrupie. Nic więc dziwnego, żePolski Związek Piłki Nożnej po-stanowił wypłacić piłkarzomczęść premii. Pierwotnie premiaze związku miała trafić na kontakadrowiczów już jesienią. Umo-wa była taka, że muszą wygraćz Belgią i awansować na drugiemiejsce w tabeli grupy A. Piłka-rze częściowo wywiązali się zeswojego zadania. Po bramce Ma-tusiaka pokonali Belgię 1:0, alemając tyle samo punktów, co Ser-bia, w tabeli byli do-piero na trzecimmiejscu. Po ostat-nich zwycięstwachnad Azerbejdżanem(5:0) i Armenią (1:0)władze piłkarskiejcentrali zamierzająw końcu wywiązaćsię z wcześniejszychobietnic. Nie będzieto jednak dodatkowa premia dlakadry, ale zaliczka z puli premiiza awans do Euro 2008. Przedrozpoczęciem eliminacji szefo-wie związku na spotkaniu z pił-karzami ustalili, że w przypadkuzakwalifikowania się naszej dru-żyny do mistrzostw EuropyPZPN wypłaci im premię w wy-sokości 1,5 mln dolarów! Po seriiznakomitych meczów kadry LeoBeenhakkera część z tych pie-niędzy, czyli 200 tys. dolarów, matrafić na konta zawodników.Kwota będzie przeznaczona wy-łącznie dla piłkarzy, którzy samirozdzielą ją między siebie.

Zanim jednak nasi awansujądo Euro 2008 w ramach elimi-nacji, zmierzą się z Azerbejdża-nem (2 czerwca) i Armenią (6 czerwca). Pod koniec waka-cji, 22 sierpnia, czeka nas w Mo-skwie mecz z Rosją. Dla naszej

drużyny będzie to sprawdzianprzed kolejnymi meczami eli-minacyjnymi z Portugalią (8 września) i Finlandią (12 wrze-śnia). Rosjanie również walcząo awans i zajmują trzecie miej-sce w grupie E. Na rok przedmistrzostwami Polska po 7 me-czach jest na pierwszym miej-scu w grupie i ma 16 punktów,Portugalia po 6 meczach ma 11punktów, również Serbia i Fin-landia są po 6 meczach i uzys-kały też po 11 punktów. Tabelęgrupy zamykają Belgowie, któ-rzy po 6 meczach mają tylko 7 punktów.

Ale właściwie dlaczego my?Najczęściej twierdzisię, że to szansa naintegrację Ukrainyz Europą, szansa napiłkarski rozwój za-niedbanej częścikontynentu, a po-nadto od olimpiadyw Moskwie w 1980roku nie było w tejczęści Europy tak

dużej imprezy sportowej. Istotnejest również to, że Polska i Ukrai-na to rynek 85 milionów konsu-mentów. Oczywiście pojawiłysię też głosy sceptyczne. Mówisię, że nie damy rady, nie zdąży-my itp. Niektórzy finansiściostrzegają też, że przygotowaniado Euro 2012 mogą mieć nieko-rzystny wpływ na przyjęcie euro(tym razem chodzi o walutę).Uważają oni, że z powodu wyso-kich wydatków Polsce nie udasię obniżyć deficytu budżetowe-go, co jest konieczne, aby wejściado strefy euro. Ale zobaczymy.Najważniejsze, że do piłkarskie-go święta w Polsce już coraz bli-żej!

ANDRZEJ KALINOWSKIZgodnie z życzeniem autora jego

honorarium zostanie przekazane nadziałalność szkółki piątkowej

Page 24: Monitor Polonijny 2007/06

MONITOR POLONIJNY24

I N S T Y T U T P O L S K I W B R A T Y S Ł A W

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G

Czytelnicy pisząNa łamach „Monitora Polonijnego“

przeczytałam ogłoszenie o konkursie„Najdroższe gniazdo rodzinne”,zorganizowanym przez Towarzy-stwo Przyjaciół Wąglan. Postano-wiłam więc napisać parę wierszy.Wysłane na konkurs prace powsta-wały przez cały rok. Najpierwpisałam je w języku słowackim,a potem wybrane utwory przetłuma-czyłam na język polski. W wierszachporuszam różne nurtujące mnietematy, jak np. różnice międzybogatymi a biednymi. Piszę też o mi-łości, tęsknocie za domem rodzin-nym i o spotkaniu twarzą w twarz ześmiercią.

W lutym dotarła do mnie kopertaz werdyktem jury. Przyznano miwyróżnienie, co niezmiernie mnieucieszyło, tym bardziej, że w wirzecodzienności zupełnie zapomniałamo tym konkursie. Od organizatorówotrzymałam zaproszenie do Wąglanna uroczystość wręczenia nagród.Postanowiłam pojechać i nie żałuję -spędziłam tam dwa cudowne dni.Zyskałam bowiem możliwość poz-nania innych uczestników konkursu,którzy przyjechali z Czech, Włochi całej Polski.

Wręczenie nagród odbyło się 6 ma-ja, a wzięło w nim udział około 100 osób. Przeżyłam niezapomnianechwile w cudownej atmosferze.Takich chwil się nie zapomina!

Pochodzę z Ziemi Cieszyńskiej i,choć od 18 lat mieszkam na Słowacji,w Trenczynie, myślami wciąż powra-cam do stron rodzinnych.

Na co dzień człowiek żyje swoimżyciem, jest zabiegany, ma swojeobowiązki, ale tego typu konkursy sąmotywacją do podzielenia się z in-nymi swoimi wspomnieniami. Mojebyły swoistą wycieczka w rodzinnestrony, uświadamiającą mi po razkolejny, gdzie tkwią moje korzenie.

BEATRICE KOŁATKOVÁ

➨ 8 czerwca – godz. 11.00 –16.00 – BratysławaHviezdoslavovo námestieUliczka językowa 2007Program kulturalnyz konkursami, dającymożliwość wygrania ciekawychnagród i zapoznania sięz różnymi językamieuropejskimi orazmożliwościami ich nauki

➨ 8 i 9 czerwca – BratysławaTyršovo nábrežieWystępy polskich formacjimuzycznych: Pink Freud, 3 Channels i Maximiliana Skiby w ramach Wilsonic festival 2007www.wilsonic.sk

➨ 2 - 9 czerwcaMiejski Ośrodek KulturyWystawa Polacy – Węgrzy. Spotkania zakomunizmu

➨ 2 - 9 czerwcaMiasteczko bajkoweFilm Lolek i Bolek wyruszają w światwww.festivalmeteorit.com

➨ 5 czerwca – godz. 17.00 – BratysławaInstytut Kultury Węgierskiej, Palisády 54Salon Wyszegradzki na temat Istniejeidealny system podatkowy? z udziałemJarosława Nenemana, byłego polskiegowiceministra finansów, Ivana Mikloša,byłego słowackiego ministra finansów,Lajosa Bokrosa, byłego węgierskiegoministra finansów i Pavla Mertlíka, byłegoczeskiego ministra finansów.

Na łamach majowego MonitoraPolonijnego ogłosiliśmy konkurs, doty-czący znajomości Nitry. Na pytanie kon-kursowe jako pierwsza odpowiedziałapani Zlatica Balková z Nitry. NaszejCzytelniczce serdecznie gratulujemyi wysyłamy jej publikację książkową,którą ufundowała firma NISYS z Nitry.

Najnowszy magazyn mniejszości narodowych,przygotowywany przez

słowacką telewizję,a poświęcony Polakom

mieszkającym w zachodniejSłowacji zostanie

wyemitowany 12 czerwcao godzinie 16.20 na STV2.

Klub Polski w Považskiej Bystrici z żalem zawiadamia o nagłej śmierci AndrzejaChojnackiego (59). Był to czarujący człowiek o niezwykłej kulturze osobistej,mówiący piękną polszczyzną. Jego Żonie i Córkom przekazujemy wyrazynajgłębszego współczucia. Żegnaj Andrzeju, na zawsze zostaniesz w naszejpamięci. Przyjaciele z Klubu Polskiego

Droga BEATKOMiej to, o czym marzy dusza,Co oczy Twoje nęci i serce wzrusza,Twoje niebo nigdy się nie chmurzy,Zdrowa bądź, szczęśliwa i żyj jak naj-dłużej.

Kochanej naszej Jubilatce dr Witczak-Šnapko wielu dalszychsłonecznych dni, sukcesów i łaskbożych życzą Klubowicze ze Środkowego Poważa

Klub Polski Środkowe Poważe MiejscoweKoło Trenczyn zaprasza Polaków żyjącychna Słowacji wraz z ich rodzinami i przyja-ciółmi na rokroczną, już 5. imprezę kulturalną„Przyjaźń bez granic”, która odbędzie się 23czerwca w Trenczynie. Rozpocznie się onao godz. 15.00 wernisażem wystawy „Polskiestroje ludowe”, wypożyczonej z Państwo-wego Muzeum Etnograficznego w Warsza-wie. Wystawę będzie można obejrzeć w Mu-zeum Trenczyńskim oraz w sali wystaw,należącej do Centrum Kultury (Mierové nám.16). Później na rynku miasta odbędą sięwystępy zespołów ludowych z Polski i Słowa-cji, a po nich w Ośrodku Kultury Kubra będziemiała miejsce biesiada polonijna dla gościi Polonii.Zainteresowanym podajemy e-mail organiza-torki imprezy: [email protected]

Spoločnosť Equus a.s., so sídlom v Bratislave II,ktorá je lídrom na trhu v obchode s mrazenýmovocím a zeleninou, hľadá na pracovnú pozíciu„manažér nákupu” pracovníka, ktorý bude spĺňatnasledovné predpoklady: USO, príp. VŠ vzdelanie,znalosť anglického a poľského jazyka, prax 2 roky,v prípade znalosti poľského jazyka aj absolvent,vodičský preukaz sk. BKontakt: Katarína Nemcová 02/402 593 43

Page 25: Monitor Polonijny 2007/06

25

➨ 27 czerwca – godz. 17.00 –Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27. Ciąg dalszy cyklu Polska klasykafilmowa Panny z Wilka /1979/ –reż. Andrzej Wajda(pl. wersja jęz. – 111 min.)

➨ 28 czerwca - 2 września –BratysławaAreał Bratysławskiego ZamkuWystawa ZbigniewaFrączkiewicza pod nazwą Myz XX wieku w ramachmiędzynarodowej wystawyrzeźbiarskiej Socha a objekt.Wystawa zrealizowana wewspółpracy z Ośrodkiem Kulturyi Sztuki we Wrocławiu i AgenturąArtlines w Bratysławie

➨ 23 czerwca – godz. 15.00 – TrenczynMuzeum Trenczyńskie i Galeria Miejska,Mierové nám. č.16Otwarcie wystawy Polskie stroje narodowew ramach imprezy kulturalnej Przyjaźń bezgranic. Eksponaty pochodzą ze zbiorówPaństwowego Muzeum Etnograficznegow Warszawie.Główni organizatorzy: Klub Polski i CentrumKultury w Trenczynie (wystawa będzieprezentowana do 16 lipca 2007 r.)

➨ 23 czerwca – godz.22.00 – Żylina Hlinkovo nám.Teatr Biuro Podróży – Carmen Funebre, Teatruliczny w ramach MiędzynarodowegoFestiwalu Teatru Otwartego– Żylińska Noc Świętojańskawww.teatrbiuropodrozy.ipoznan.pl(22 czerwca Teatr Biuro Podróży wystąpi nafestiwalu Cibulák w Pezinku. www.cibulak.sk)

U W A G A !Mamy przyjemnośćzakomunikować, że w drugiejpołowie czerwca InstytutPolski powraca do swojejsiedziby na Nám. SNP 27.Cieszy nas perspektywawspólnych spotkańw zrekonstruowanychpomieszczeniach.

Instytut Polski ogłasza kon-kurs na najlepsze tłumacze-nie z literatury polskiej /pro-za/. Bliższe informacje mo-żna uzyskać na stronie in-ternetowej IP www.polinst.sklub pod numerem telefonu02/544 32 013.

CZERWIEC 2007

W I E P R O G R A M – C Z E R W I E C 2 0 0 7 – N I E K T Ó R E P R O P O Z Y C J E

Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

➨ 19 – 25 czerwca –Żylina, ulice miastaTeatr Akademia Ruchu– Thousand of HandsWystawa instalacjiteatralnychTwórczość teatruAkademia Ruchuz WarszawyProjekt realizowanywe współpracy ze Stanicou Žilina-Záriečie.

➨ 21 czerwca – godz.17.30 – Bratysława.Instytut Polski, Nám.SNP 27, Zakończeniekursów językapolskiego

Do udziału w konkursie pragniemy zaprosićmłodzież polskiego pochodzenia zamieszkałąza granicą oraz młodzież nie posiadającą po-chodzenia polskiego, ale szczególnie zaintere-sowaną tematyką konkursu, do 26 roku życiawłącznie.Prace konkursowe powinny przedstawiać opiszabytków, upamiętniających ślady polskościpoza granicami kraju, bądź działalność osóbpolskiego pochodzenia czy postaci związa-nych z polską kulturą, historią, sztuką i nauką,działających/znajdujących się poza granicamikraju. Jury szczególnie wysoko oceniać będzieopracowania nowatorskie na temat osób, zabyt-ków i miejsc, które są słabo udokumentowanew ogólnodostępnych źródłach i literaturze.Prace konkursowe można nadsyłać do 31 pa-ździernika br. na adres Fundacji SEMPER PO-LONIA (z dopiskiem „KONKURS: Ocalmy odzapomnienia”). Uczestnik konkursu zobo-wiązany jest do przesłania wydruku tekstu pra-cy w języku polskim; dokumentacji fotogra-ficznej – minimum 3 fotografie; gdy tematempracy jest obiekt architektoniczny; i minimum1 fotografia, gdy praca dotyczy osoby; podpi-sanego oświadczenia dotyczącego praw auto-rskich; krótkiej informacji o danych osobo-wych – imię, nazwisko; dokładny adres, numertelefonu, adres mailowy, wiek. Dodatkowouczestnik powinien dołączyć do pracy wykazźródeł uzyskanych informacji (tylko w przypad-ku, gdy korzystał z nich przy przygotowywaniupracy), negatywy fotografii lub zdjęcia w wers-ji elektronicznej, jeśli zostały wykonane meto-dą cyfrową (nie jest to warunek konieczny).

Warunkiem koniecznym jest przesłanie wydru-ku pracy oraz jej wersji elektronicznej (CD lubdyskietka).Prace, składające się wyłącznie z samego tek-stu lub tylko z dokumentacji fotograficznej, niebędą dopuszczone do konkursu ze względu naniespełnienie wymogów formalnych.Format zdjęć nie może być mniejszy niż10 x 15 cm; technika fotografii dowolna.Każda fotografia powinna zawierać przyklejo-ną na odwrocie kartkę z czytelnym opisem, za-wierającym: tytuł wraz z informacją o obiekcieprezentowanym na zdjęciu, datę i miejsce wy-konania zdjęcia, imię i nazwisko autora orazkraj, z którego pochodzi.Nadesłane prace (fotografie i opracowania)przechodzą na własność Fundacji, która maprawo do nieodpłatnego ich wykorzystania nawybranych przez siebie polach eksploatacjiw nieograniczonym zakresie.Wszystkie dokumenty nadesłane do Fundacjipowinny posiadać tłumaczenie na język polski.Jury przyzna następujące nagrody:I nagroda - zestaw komputerowy;II nagroda - kamera cyfrowa;III nagroda - cyfrowy aparat fotograficzny;IV – V - aparat fotograficzny;VI – X - albumy, książki.Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do dnia17 grudnia br. na stronie internetowej Fundacji„SEMPER POLONIA“.Wzięcie udziału w konkursie jest równoznacz-ne ze zgodą na opublikowanie imienia i naz-wiska, miejsca zamieszkania uczestnika oraznazwy szkoły w przypadku uczniów.

OGŁASZAMY 2. EDYCJĘ KONKURSU LITERACKIEGO

„WSPÓŁBRZMIENIE“Temat – „Moja przygodaz językiem słowackim”

Chodzi o krótkie formy – anegdoty i opowiadania,opis zabawnych sytuacji, które powstały w związkuz niezrozumieniem podobnie brzmiących słów.Objętość prac - maks. 9 000 znaków ( 5 stron). Praceprosimy przysyłać w dwóch wersjach językowych –polskiej i słowackiej. W przypadku problemówz przekładem tekstu, prosimy o wcześniejsze zasła-nie pracy po polsku lub po słowacku – organizatorzydokonają tłumaczenia. Wszyscy autorzy, którychprace będą przez jury zakwalifikowane do publikacji,której wydanie jest planowane na jesień br.,otrzymają honoraria autorskie.

TERMIN NADSYŁANIA PRACUPŁYWA 30 WRZEŚNIA 2007 R.

Prace konkursowe należy przesyłać w zaklejonejkopercie, opatrzonej godłem (również w formieelektronicznej, co ułatwi pracę jury). W drugiej koper-cie opatrzonej tym samym godłem należy podaćimię, nazwisko, adres i kontakt telefoniczny (ewent. e-mail) autora. Prace należy przesyłać pod adresemMaria Peruňská, Rozkvet 2012/31-20,017 01 Považská Bystrica lub [email protected]

Wręczenie nagród, połączone z promocją dwujęzy-cznego zbiorku, jest planowane na grudzień 2007 r.

Zachęcamy do wysiłków twórczych.

Maria Peruňská, organizatorMiejscowe Koło Regionalnego Klubu

Środkowe Poważe

Ko n ku r s F u n d a c j i S E M P E R P O LO N I A„OCALMY OD ZAPOMNIENIA”

u l . k s . I . K ł o p o t o w s k i e g o 11 , 0 3 - 7 1 8 W a r s z a w a

ww

w.ak

adem

iaru

chu.

repu

blik

a.pl

Page 26: Monitor Polonijny 2007/06

Neviem, či vôbec vnímam nejakýokamih, keď by som mohla povedať: „Toto bolo moje prvé stretnutie s Poľ-skom.“ Poľsko, poľskú kultúru, poľskétradície či Poliakov...som od začiatku vní-mala ako súčasť svojho života. Narodilasom sa ani nie 20 kilometrov odpoľských hraníc a podstatnú časť životasom prežila práve na mieste, kde sa mie-šajú dve kultúry, poľská a tá slovenská.

Neverím na náhody, skôr na osud,ktorý nás istým spôsobom nasmerujetam, kde je naše miesto a záleží na nás,ako s tým naložíme. A tak to je ajv mojom prípade. Poľský duch bol primne stále a neopustil ma ani po tom, čosom sa presťahovala od hraníc viac ako300 kilometrov. Ale pekne postupne.

V rámci strednej školy, mali sme zmie-šanú školu, kde chodili aj žiaci z Poľska,takže výmenné pobyty a víkendy medzinami fungovali výborne. V Poľsku somprvýkrát ochutnala aj tradičný „žurek“a hneď som si ho obľúbila ako mnohoiných jedál z poľskej kuchyne. V Poľskusom vôbec mnohé prežila prvýkrát.Napríklad prvý bozk som dostala v Poľ-sku, od Poliaka ako inak. Prvá zaľúbenápohľadnica prišla tiež z Poľska...všeobecne na Poľsko mám iba peknéspomienky. Počas strednej školy sompracovala blízko hraníc v takmerPoľskom hoteli, kde 90 percent hostíbolo Poliakov. Všeobecne, Oravská kot-lina sa stále teší obľúbenosti poľskýchturistov, aj keď omnoho viac ich tamchodilo pred desiatimi rokmi, tedav období, keď som tam pracovala. Eštestále si pamätám na malé „trapasy“a slovné prehrešky, ktoré som pri svojejpráci dennodenne zažívala.

Pamätám si, ako som neskutočnenakričala na svojho známeho, ktorý mis úsmevom povedal: „Ladne pachneš“

(ospravedlňujem sa za prepisy, alenaozaj, síce po poľsky hovorím, alenenapíšem ani slovo). Tiež si pamätámzdesenú tvár jedného z hostí, ktorémusom vysvetľovala, že všetko, čo sa varív našej kuchyni, je super čerstvé -nechcem vedieť, čo si v tom čase my-slel. Ale aby som vyrovnala skóre, anipoľskí známi a hostia neboli na tomlepšie so slovenčinou. Napríklad som sadobre bavila, keď moji dobrí známi zoSwiebodzinu s údivom pozerali naZápadne Tatry a hovorili, že si mysleli,že sú „zapadnente - zapadnuté“, a niezápadné. Alebo sa usmievam iba primyšlienke, ako išli na záchod, keď somich poslala na západ. Títo moji známiJarek a Monika, ktorí najskôr bolihosťami v danom hoteli, a potom naširodinní známi, asi boli medzi prvýmiexportérmi korbáčikov do Poľska. Tiežsom ich pristihla, ako rozmýšľali nadkúpou mlynčeka na mäso, pretožeuverili, mojej rozprávke, že korbáčiky

vyrobíte z kusa syra v tvare tehly, ktorýpomeliete na mlynčeku na mäso. Presnepreto som neverila kauze: Poľské čislovenské korbáčiky? a podobne to boloaj s oštiepkom. Ako prvá som neverila,že niekto z Poľska môže tvrdiť, žekorbáčiky sú ich, tak ako som vedela, žeto bola iba mediálna kampaň, žiaľ,umelo vytvorená istými slovenskýminovinármi. Nemusela som mať ani novi-nársku ochutnávku poľského oscypkana poľskom veľvyslanectve v Bratislave,aby som pochopila, že poľský oscypeka slovenský oštiepok sú dve úplne odliš-né veci. To, žiaľ, vedia iba ľudia blízkohraníc, vedia to však aj tí, čo to vedieťchcú, alebo radšej vidieť, ale bulváru sanevyhnete nikde.

Aj keď jednu hádanku stále náma možno stojí aj na rozpútanie ďalšejkampane. Práve tí moji spomínaní známiJarek a Monika mi tvrdili, že Jánošík bolvlastne Poliak a že jeho družka Aničkabola Slovenka a stretol ju, keď pre-chádzal Tatrami. Tak tomuto som nikdynechcela veriť a tvrdo som bojovala zaslovenského národného hrdinu, alev rámci našich poľsko-slovenskýchdiskusií sme riešili aj túto otázku.

Moje kontakty s Poľskom, žiaľ, chlad-nú. Tým, že sa stále viac vzďaľujem odhraníc a moje poľské priateľstvá postup-ne prechádzajú do fázy iba e-mailova esemesiek na sviatky, to už nie je takéintenzívne. Nikdy však nevychladnúmoje spomienky na Poľsko, Poliakova ich kultúru a kultúrnosť. Netuším, akoje to teraz s tou mladšou generáciou, alez toho, čo si pamätám, tak k slovuPoliak neodmysliteľne patrí neskutočnágalantnosť a taká trošku príchuť prichuťpatiny a džentlmenstva, ktoré sa uždnes, žiaľ, „nenosí“ a je škoda, že sa takrýchlo naň zabúda.

Nie som taký typický objavovateľPoľska, nemôžem povedať, že som hocelé pochodila, keďže dobre poznámiba niektoré časti z juhu tejto krajiny.Som však taký netypický Slovák,ktorý má tak trochu dušu chytenúPoľskom. A to vďaka iba týmpríjemným spomienka a skúsenostiams Poľskom.

26

Moje Poľsko

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

ZUZANA ČIŽMARIKOVÁRedaktorka Slovenského rozhlasu

MONITOR POLONIJNY

S lovo Poľsko, Poliaci, poľský či poľština budem ešte skloňovaťniekoľkokrát, ale nevyhnem sa tomu. Aby som mohla povedať

o mojom pohľade na Poľsko, očami novinára, musím vysvetliť celúgenézu môjho vzťahu, k tak trochu aj „môjmu“ Poľsku.

Page 27: Monitor Polonijny 2007/06

27stronę redaguje MoanCZERWIEC 2007

Czy byliście już kiedyś takzakochani jak Aniela„kłamczucha”?

„Aniela spojrzała na nią z nagłąnienawiścią. Jeszcze jakaś Cesia!Różowa blondynka o zielonych oczach,paskudztwo! No, nie, co to za koszmarnahistoria, można zwariować. Pawełek!Pawełek zajęty jest napełnianiem czajnika,jego śliczne oczy o odcieniu ani trochę niezmienionym przez te trzy miesiące śledząstrumień wody, ale zaraz czajnik sięwypełni. Paweł odwróci się i ujrzy przedsobą swoją Anielę, tę samą, do którejtęsknił, do której pisał listy....„RANY JULEK!!!” – pomyślała Anielaz przerażeniem. Pawełek odwróci sięi ujrzy czupiradło. Przyszła tu przecieżoszpecona, ubrana najohydniej jak można,i w dodatku odstawia pomoc domową!Paweł może pomyśleć tylko jedno: że Anielalata za nim nieprzyzwoicie, posuwając siędo haniebnego wtargnięcia w progi jegodomu. O losie, losie. Zaplątała sięw straszną kabałę i tylko cud mógłby terazją uratować.

(....) – Kłamczucha się wykopyrtnęła –skonstatował w przedpokoju pogodnygłosik Tomcia i dźwigająca się powoliAniela aż osłabła z wdzięczności, żekochany chłopczyna nie nazwał jej poimieniu. Albowiem Pawełek najwyraźniejjej nie poznawał. Jego najmilsza twarzo prostym rzymskim nosie i szlachetnymczole, o oczach rozumnych i pełnych blaskuwyrażała najczystszą obojętność.(...) WzrokPawełka przesunął się obojętnie po jejtwarzy, po czym wyraził lekką niechęći ześlizgnął się z dziewczyny jak z krzesłaczy wieszaka na ubranie. Jakaś tam Franiaw okularach i okropnej bluzce, uczesanaw lakierowany tapir, tandetnie umalowanai skulona przy drzwiach, mogła być tylkokimś w rodzaju sprzątaczki i jako taka niezasługiwała na uwagę”.

MAŁGORZATA MUSIEROWICZKŁAMCZUCHA, „NASZA KSIĘGARNIA”,

WARSZAWA 1989

Dzieciaki ! W tym miesiącupolecamy Wam czytanie polskichczasopism. Wiemy, że wersjeniektórych z nich wydawane są teżna Słowacji , ale ta sama przygoda

przeczytana po polsku jest jużinną przygodą – to spotkaniez Waszym krajem albo krajemWaszych rodziców, do którego Wasserdecznie zapraszamy.

Dla 5-,10-latkówi nie tylko

Dzieciaki ! W tym miesiącupolecamy Wam czytanie polskichczasopism. Wiemy, że wersjeniektórych z nich wydawane są teżna Słowacji , ale ta sama przygoda

przeczytana po polsku jest jużinną przygodą – to spotkaniez Waszym krajem albo krajemWaszych rodziców, do którego Wasserdecznie zapraszamy.

Dla 5-,10-latkówi nie tylko

K Ą C I K C Z Y T E L N I C Z Y

Page 28: Monitor Polonijny 2007/06

ZA MIESIĄC: UPAŁ NIEZNOŚNY, ALE JEŚĆ SIĘ CHCE MAJKA KADLEČEKZA MIESIĄC: UPAŁ NIEZNOŚNY, ALE JEŚĆ SIĘ CHCE MAJKA KADLEČEK

Według żywieniowców powinniśmyjeść dużo warzyw zielonych,strączkowych i nie wiadomo jakichjeszcze. Uzupełnieniem powinny byćowoce, kasze, pieczywo oraz niewielkieilości mięsa oraz ryb. Tyle w skrócieo zdrowym żywieniu, które, powtarzam,gorąco popieram! Ale co ma człowiekzrobić, jeśli jednego dnia musi wyrzucićz kuchni i z serca: ziemniaki,marchewkę, pietruszkę, seler, wszystkiewarzywa strączkowe, pomidory i ogórki,a do tego jabłka, banany, brzoskwinie,wiśnie, wszystkie cytrusy, ryż i fistaszki...I sama już chyba nie pamiętam, cowszystko z powodu alergii na zawszeopuściło moje garnki. Jaki wniosek?Odpowiem Wam szczerze adekwatnym,

choć nie literackim słowem – kicha!Codzienne pytanie, zdecydowanie gorszeniż „być czy nie być” – co ugotować???Tym razem z pięciu dopuszczalnychproduktów. Kukurydzę na dwieścieosiemdziesiąty sposób? Szczerze mówiąc,to nudne, mało twórcze gotowanie...Dlatego więc raczej przytaczami polecam ciasto awaryjne. Nie tylko dlazrezygnowanych, ale równieżzmęczonych, zapracowanych, a takżetych leniwych (no co? trochę lenistwa niezaszkodzi!), gotujących dzień w dzień.

G otowanie podobno jest sztuką. Zaprzeczam! Jest żmudną, mozolną eliminacjąwolnego czasu, którego jest coraz mniej. Nie oznacza to, że jestem

zwolenniczką tzw. śmieciowego jedzenia. Zup z torebki, gotowych sosów orazgotowych dań typu „podgrzać i na stół”. Wręcz przeciwnie! Chciałabym, żebywszystko było domowe, zdrowe i pożywne. Wiadomo, człowiek jest tym, co je.

SKŁADNIKI:• 1 duży biały jogurt albo kartonik

zsiadłego mleka• 2 szklanki mąki – można użyć

pełnoziarnistej• łyżeczka sody jadalnej• 1 jajko• 1 kubek wiórków kokosowych• 1 kubek cukru• ziarno słonecznika, wiórki czekoladowe

w dowolnych ilościach

SPOSÓB PRZYRZĄDZANIAZamieszać, zapiec, zjeść, zapomnieć!

CIASTO AWARYJNE

Page 29: Monitor Polonijny 2007/06