Monitor Polonijny 2004/12

28

description

 

Transcript of Monitor Polonijny 2004/12

Page 1: Monitor Polonijny 2004/12
Page 2: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNYMONITOR POLONIJNY

Prawdziwa, ogromna paro -wa lokomotywa czekała już nanas. Bigos gotowano od po -niedziałku. W sobotę z na -dzieją patrzyliśmy w niebo,szukając słoneczka, ale padałoi padało - prawdziwe strumie -nie lały się z nieba. To nie byłsen! A jednak na spotkanieprzyszli wszyscy! W takdużym gronie nie spotkaliśmysię jeszcze nigdy - 64 osoby!Przyjechali do nas równieżgoście z są siednich klubówregionalnych: ze ŚrodkowegoPoważa i z Martina. Przybyły

wszystkie dzieci, na -wet to naj mniejsze,3-miesię czne, przy nie -sione przez mamę.

Czekała na nas ogro -mna lokomotywa i cię -żko sapała. Prze cho -dnie patrzyli na nasz zaciekawie niem,a my odjeżdżaliśmy w światba jek, które zaprezentowalinam mali aktorzy: Syl wia i Łu -kasz Pyczowie, Maria Wójcik,Asia Szabó, Dominika Gregu -šková, Beatka Patrovi czo vái inni. A przejaż dżka tą praw -

dziwą lokomotywą była nieza -pomnianym wra żeniem.

Do zobaczenia w nastę -pnym roku!

ROMANA GREGUŠKOVÁFOTO: DOMINIK GREGUŠKA

Stoi na stacjilokomotywa...

W szyscy czekaliśmyz wielką

niecierpliwością na 16 pażdziernika. Jakabędzie ta sobota? Czysłońce w końcu się donas uśmiechnie? Przecieżpadało już cały tydzień!Dzieci ze szkółkipolonijnej przez caływrzesień çwiczyły scenkęzatytułowaną „Jedziepociąg...” na podstawiewiersza Juliana Tuwima„Lokomotywa”.

Page 3: Monitor Polonijny 2004/12

3

Szanowni Państwo,Drodzy Czytelnicy„Monitora Polonijnego”,

Znowu na chwilę odkładamy naszą

codzienność i razem z tymi najmłodszymi

wypatrujemy pierwszej gwiazdki...

Zbliżają się najradośniejsze święta w ciągu

roku, mimo że często w nie najlepszych

warunkach pogodowych, to jednak pełne

wewnętrznego ciepła i nadziei na lepsze

jutro. Nadziei jakże nam wszystkim po-

trzebnej. I tym, którzy w Iraku z biało-czer-

wonymi naszywkami na mundurach

próbują przywrócić ład, i tym, którzy z dala

od kraju pełnią służbę dla Ojczyzny, ale

i tym, którzy w swych domach w Polsce i na

Słowacji, i gdziekolwiek indziej chcieliby,

aby te święta były jak najpiękniejsze, jak

najbogatsze, aby ich dzieci żyły bez trosk

i problemów, jakie niesie dzień codzienny.

Rok temu mówiliśmy, że obecny rok 2004

będzie rokiem przełomu; staliśmy się

członkiem Unii Europejskiej. Nowy - 2005

rok przyniesie nam w Polsce wybory

prezydenckie, parlamentarne, jak również

kolejne referendum dotyczące Traktatu

Konstytucyjnego. Obyśmy wśród tych

ważnych wydarzeń znaleźli czas dla siebie,

dla swych bliskich, pamiętali wzajemnie

o sobie i byli sobie życzliwi. A Nowy Rok –

2005 - niech przyniesie nam wszystkim, co

najlepsze.

Tego z całego serca życzę -

ZENON KOSINIAK-KAMYSZAMBASADOR RP W RS

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Paweł Bednárčik, Pavol Bedroň, Zuzanna Fajth, Ivana Juríková, MajkaKadleček, Katarzyna Kosiniak-Kamysz, ks. Jerzy Limanówka, Irena Malec, Melania Malinowska, Danuta Meyza-Marušiaková, DariuszWieczorek, Izabela Wójcik • KOREŠPONDENT V REGIÓNE KOŠICE - Urszula Zomerska-Szabados • JAZYKOVÁ ÚPRAVAV POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska • V SLOVENČINE: Mária Brečková • GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik •ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • TLAČ: DesignText • KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 93041 Kvetoslavov, Tel./Fax: 031/5602891, [email protected] • PREDPLATNÉ: Ročné predplatné 300 Sk na konto Tatra bankač.ú.: 2666040059/1100, číslo zákazníka 142515 • REGISTRAČNÉ ČÍSLO: 1193/95 • Redakcia si vyhradzuje právo na redakčnéspracovanie ako aj vykracovanie doručených materiálov, na želanie autora zaručuje anonymitu uverejnených materiálov a listov,nevracia neobjednané materiály, neodpovedá na anonymy

VYDÁVA POĽSKÝ KLUB - SPOLOK POLIAKOV A ICH PRIATEĽOV NA SLOVENSKU

FINANCOVANÉ MINISTERSTVOM KULTÚRY SR

SPIS TREŚCI

Kiedy narodził się Jezus? 4

Zwyczaje świąteczne 4

Opowiadanie 6

„Mikołaje” 7

Prezydent Słowacji w Polsce 8

Z kraju 9

Z naszego podwórka 10

Maryla Rodowicz: „Jestem prowincjonalną megagwiazdą“ 12

VIII Dni Kultury Polskiej w Koszycach 14

Młodzi w Polsce słuchają 16

Kino-oko 17

To warto wiedzieć 18

Bliżej polskiej książki 20

Okienko językowe 21

Co u nich słychać? 22

Dyplomacja i nie tylko 23

Ogłoszenia 24

Kalendarium wydarzeń 25

Polska oczami słowackich dziennikarzy 26

Między nami dzieciakami 27

Piekarnik 28

GRUDZIEŃ 2004

Page 4: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY4

W mojej rodzinie do dziśutrzymujemy zwyczaje i trady-cje, które wynieśli moi rodziceze swoich domów – mamaz północnych Moraw, z Oło-muńca, a tata z południowo-za-chodniej Słowacji, ze wsi Palá-rikovo (powiat Nové Zámky).

Przy stole wigilijnym naj-pierw tata, jako głowa rodziny,podaje wszystkim opłatekz miodem – ten zwyczaj jestsłowacki. Było to czymś no-

wym dla mojej mamy, kiedypo raz pierwszy spędzałaświęta na Słowacji, w domumałżonka. Nowością były teżdla niej „pupáky“ makowe,czyli rogaliki namoczonew mleku i obsypane mielonymmakiem. Zwyczaj ten jednaknie gościł długo w naszej ro-dzinie – nigdy „pupáków“ niepolubiliśmy, więc po prostu„przysmak” został skreślonyz listy wigilijnych dań.

Po rytuale dzielenia sięopłatkiem tata dzieli międzyczłonków rodziny owoce: naj-pierw jabłko przekrojone napół, aby sprawdzić, czy bę-dziemy zdrowi podczas całe-go kolejnego roku (zależy tood pestek, czy są ułożoneprawidłowo w kształcie gwia-zdki wewnątrz jabłka), potemdostajemy kawałki banana,mandarynki, winogrono, kiwi,orzeszki arachidowe. Przekra-

wanie jabłka i dzielenie sięnim moja mama znała ze swo-jego domu, ale na Morawachrobi się to dopiero po rozpa-kowaniu prezentów.

Po owocach przychodzi ko-lej na zupę, której w rodziniemojej mamy nie ma w wigilij-nym menu. Zwyczaj, kultywo-wany przez słowacką częśćrodziny, każe jeść zupę faso-lową z kluskami, co chybanajbardziej zdziwiło moją ma-mę, która do dziś opowiadanam o tym przy okazji świąt.

W niektórych rodzinach naSłowacji podczas BożegoNarodzenia je się „kapustni-cę”, ale nie u nas. Parę lat te-mu mama zaczęła ją gotowaćna Nowy Rok, ale tak napraw-dę może ona pojawić sięw naszym domu podczas ca-łego roku.

Niewątpliwie dla pierwszych chrześ-cijan najważniejszym świętem była pami-ątka zmartwychwstania. Z ustaleniem da-ty tego święta nie było większego proble-mu, ponieważ Ewangelia zgodnie i je-dnoznacznie określa czas śmierci i zmart-wychwstania Chrystusa. Jezus był ukrzy-żowany w przeddzień obchodów Paschy,czyli w piątek przed pierwszą sobotą powiosennej pełni. Zmartwychwstał na trze-ci dzień, czyli w niedzielę. Porównując da-ty życia postaci historycznych, wymienio-nych w Piśmie Świętym (m.in. Annasza,Kajfasza, Piłata), można w miarę precy-zyjnie ustalić datę śmierci Jezusa na 25 marca roku 785 od założenia Rzymu.

Gdy jednak idzie o Boże Narodzenie, niema w Piśmie Świętym żadnego precyzyj-nego określenia czasu narodzin Jezusa.O ile rok można znów ustalić w miarę do-kładnie na podstawie podanych imionwładców (W owym czasie wyszło rozpo-rządzenie Cezara Augusta, żeby przepro-wadzić spis ludności w całym państwie.Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdywielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.), tookreślenie daty, a nawet pory roku wydająsię niemożliwe.

Historyk William Tighe uważa, że wy-znaczenie 25 grudnia jako daty BożegoNarodzenia mogło być nawiązaniem dotradycji żydowskiej. Zgodnie z nią wielcy

Szanowni CzytelnicyMonitora Polonijnego,

Z okazji Świąt BożegoNarodzenia przygotowaliśmy dlaPaństwa kilka artykułów, które

wprowadzą nas wszystkichw świąteczny nastrój.

W numerze znajdziecie Państwom.in. rozważania na tematnarodzin Chrystusa, razemz nami zajrzycie do domów

rodzin mieszanych, żyjących naSłowacji, by sprawdzić wedługjakich zwyczajów obchodzą tenajpiękniejsze święta w roku,

przekonacie się też, jaką misjęspełnia Mikołaj. Dodatkowo

przygotowaliśmy dla Państwaopowiadanie świąteczne, którejest refleksją nad przemijaniem

w zderzeniu ze światemkonsumpcji.

Życzymy miłej lektury!

Zwyczaje świąteczneOdkiedy pamiętam, uwielbiam święta Bożego Narodzenia. Uwielbiam typowe

dla nich zapachy – wanilii, cynamonu, igliwia. Uwielbiam zapachmroźnego powietrza i śniegu – jeżeli oczywiście aura jest łaskawa i sypieśniegiem. Uwielbiam zapach grzanego wina z goździkami, które rozgrzewai nastraja świątecznie. Kocham atmosferę i zakupy robione na świątecznychtargach. Ale najbardziej lubię rodzinną atmosferę, bliskość w kręgu rodzinnym.

Kiedy narodził się Jezus?Od wczesnego dzieciństwa mamy jednoznaczne skojarzenia

z Bożym Narodzeniem: ciemna noc, rozjaśniona tylkogwiazdami i bielą śniegu. Do tego dochodzi jeszcze trzaskający mróz,oswojony kolorowymi światełkami choinek i świątecznych ozdób. Jeślipogoda nie dopisze i właśnie przyjdzie odwilż, jesteśmy zawiedzenii mamy uczucie, że czegoś tym świętom brakuje. Czy jednakkiedykolwiek zastanawialiśmy się, dlaczego właśnie urodziny Jezusaobchodzimy 25 grudnia, a nie wiosną, latem czy jesienią?

Page 5: Monitor Polonijny 2004/12

5GRUDZIEŃ 2004

Wróćmy jednak do kolacjiwigilijnej: po zupie następujejuż „klasyka” słowacka –sznycel z karpia i sałatka zie-mniaczana z majonezem. Tasałatka była nowością dlamojej mamy po jej przyjeździena Słowację, bo u nich w do-mu je się sałatkę ziemniacza-ną tylko z ogórkiem i cebulą,ale bez majonezu (o dziwo naMorawach nazywają tę sałat-kę „słowacką”). W domu sło-wackiego męża położono jejna talerz sałatkę z majone-zem, nielubianą marchewką,groszkiem, pietruszką, sele-rem, cebulą i ogórkiem. Alez czasem rodzina osiągnęłakompromis: połowa je sałatkęz majonezem, a połowa bezmajonezu i warzyw, czyli każ-dy je to, co lubi.

Po kolacji następuje naj-

przyjemniejsza część świąte-cznego wieczoru – przynaj-mniej dla dzieci (choć przyzna-je, że i dla mnie) – rozpakowy-wanie prezentów. Jak co roku,tak i w tym, chociaż jesteśmyjuż dawno wszyscy doroślii jeszcze nie ma w naszej rodzi-nie małych dzieci, ten, ktoostatni położy swoje prezentypod choinkę, zadzwoni dzwo-neczkiem na znak, że Jezusekjuż skończył swoją pracę –układanie prezentów – i wyle-ciał przez okno dalej, do kolej-nego domu. Dzwoneczek przy-wiozła ze swojego rodzinnegodomu mama, która dostała gow prezencie od swojego ojca,czyli mojego dziadka, a wrazz nim cały związany z nimzwyczaj. Pamiętam, że kiedyjeszcze przyjeżdżali do nas naWigilię dziadkowie z Moraw,

a my, będąc dziećmi, wierzy-liśmy w Jezuska, dziadek „wy-ganiał“ go z pokoju gościnnegosłowami: „Już dość, wystarczy,już idź dalej!“ Babcia wtedystawał z nami w oknie i mówi-ła: „Patrzcie, Jezusek wyleciałi idzie dalej z prezentami“.Oczywiście, nigdy nie widzieli-śmy żadnego Jezuska, tylkogwiazdy na niebie, a na naszepytanie, gdzie jest Jezusek,babcia odpowiadała, że już od-leciał. Dla mnie jest to prze-piękny zwyczaj, który na pew-ną będę podtrzymywać w przy-szłości w moim własnym do-mu, dla moich dzieci.

A potem pod choinką poja-wią się prezenty i prezenciki,pięknie zapakowane, z dołą-czonymi bilecikami, informują-cymi komu są przeznaczone.Ten zwyczaj został przewzięty

z rodziny taty, bowiem u mamynie pakowano prezentów, alepo prostu układano je dla każ-dego oddzielne.

Jeśli chodzi o religię, wiaręi utrzymywanie zwyczajów ka-tolickich czy kościoła braci cze-skich husyckich (církev čes-kobratrská husistská – NIEEVANGELICKÁ!!!) – bo do ta-kiego połączenia doszło w na-szej rodzinie – nie pozostałoz nich w zasadzie nic. Rodzicewychowali nas w duchu ateis-tycznym, a i sami żyją w tensam sposób. Słowacka babciadługo nie mogła się z tym po-godzić, ale potem wszyscynauczyliśmy się wzajemnej to-lerancji. I tego życzę każdejrodzinie, by potrafiła żyć, sza-nując wybory i upodobania in-nych jej członków.

IVANA JURÍKOVÁ

prorocy umierali w tym samym dniu roku,w którym się urodzili lub zostali poczęci.Skoro w II wieku chrześcijanie na Zacho-dzie ustalili 25 marca jako datę ukrzyżo-wania Jezusa, to, idąc za tą tradycją, przy-jęli oni 25 marca za dzień poczęcia Jezusaprzez Ducha Świętego w Łonie Marii(w Kościele świętowany jako Zwiastowa-nie). Doliczając do tego dziewięć miesięcy,otrzymujemy datę 25 grudnia jako datę na-rodzin Jezusa.

Pierwsze informacje o świę-towaniu Bożego Narodzeniapochodzą z Konstantynopola,z roku 379 lub 380, skąd świę-to to stopniowo rozprzestrzenia-ło się w Kościele wschodnim.

Mateusz Dunikowski w artykule opub-likowanym na portalu www.kosciol.pl opo-wiada się za wrześniowym terminem na-rodzin Jezusa. Według niego na podstawiePisma Świętego możemy spokojnie wy-kluczyć termin grudniowy. Ewangeliawspomina pasterzy, którzy paśli owce.Chociaż w Izraelu nie ma śniegu i mrozu, tojednak i tak wydaje się nieprawdopodob-ne, aby w Izraelu w czasie pory deszczo-wej ktoś wypasał w górach owce. Po dru-

gie, znając praktyczność Rzymian, spisludności powinien być wyznaczony w ok-resie dogodnym dla społeczności – czylipo żniwach. Wiemy też, że Jezus miał sięnarodzić sześć miesięcy po Janie Chrzci-cielu. Na podstawie Ewangelii możemy za-łożyć, że Jan narodził się w okolicachprzesilenia wiosennego. Dodając sześćmiesięcy, otrzymujemy okres przesileniajesiennego.

W bardzo popularnej w tymroku książce Dona Browna„Kod Leonarda da Vinci” jestjeszcze inne wyjaśnienieustalenia daty 25 grudnia ja-ko święta Bożego Narodze-nia. Don Brown twierdzi, że

Boże Narodzenie było sposobem zastąpie-nia pogańskiej celebracji narodzin bogasłońca, święta ustanowionego przez cesa-rza Aureliana. To święto przypadało na dzień po najdłuższej nocy w roku.

Chociaż bestseller Browna zawiera wie-le błędów, z którymi poważnemu teologo-wi i bibliście trudno nawet dyskutować,akurat hipoteza ustanowienia daty BożegoNarodzenia nie jest całkowicie bezzasad-na. Chrześcijaństwo nie mogło rozwijać się

w kulturowej próżni. Musiało wykorzysty-wać znane pojęcia i zwyczaje do wyraże-nia prawd o wiele głębszych. Na przykładw starożytnym Rzymie bazyliką była halasądowa na forum lub duża sala w pałacu,czyli pomieszczenie, w którym dokonywa-ły się ważne wydarzenia. Tytuł bazylikichrześcijanie przyznają kościołowi, któryma szczególne znaczenie dla kultu. Chrze-ścijanie, nawet gdyby „ochrzcili” pogań-skie święto boga słońca, mogli kierowaćsię prostym skojarzeniem z „Prologu św. Jana”: W Nim było życie, a życie byłoświatłością ludzi, a światłość w ciemnościświeci i ciemność jej nie ogarnęła (J 1,4-5). Dlaczego więc nie obchodzićnarodzin Jezusa, Światłości świata, wła-śnie wtedy, gdy noc zaczyna ustępowaćdniowi? Ale i to wyjaśnienie ma swojemankamenty. Zimowe przesilenie mamiejsce 22 lub 23 grudnia...

Nie przenośmy jednak Świąt BożegoNarodzenia i łudźmy się, że i w tym rokubędzie śnieg, mróz. Złóżmy sobie jak naj-lepsze życzenia i może w tym roku do-rzućmy jeszcze do nich: „Niech w Twoimżyciu będzie więcej dni niż nocy!”

KS. JERZY LIMANÓWKA

Page 6: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY6

Stoję w centrum miasta i zastanawiamsię, jaki jest sens tego wesołego chaosuwokół mnie. Natrętne reklamy obiecująmi wszystko na świecie. Zapewniająmnie, że te święta będą „najlepsze”, „napiątkę”, „najbogatsze“ i „niezapomniane”.Przejęty tłum ugina się pod ciężaremniepotrzebnych prezentów i debetu nakoncie. Jeszcze żywe karpie marzą o szyb-kiej i bezbolesnej śmierci. Rozumiem, coczują - te święta też są moimi ostatnimi.

Czy lekarz z tak spokojną twarzą możezawiadamiać nas o zbliżającej się śmier-ci? A może błękit jego oczu to uspokaja-jąca zapowiedz czegoś niebiańskiego?Także to już nie potrwa długo. Leki niepozwolą cierpieć mojemu ciału ani duszy.

A jednak czuję się wolna. Nawet naj-większy mag reklamy nie narzuci mijuż nic. Kiczowaty Mikołaj z reniferemmoże śpiewać swoje importowane pio-senki innym.

W tym roku nie będę sprzątać mieszka-nia przez tydzień, śmierć i tak nie skon-troluje mi szaf. Nie będę piec pięciu róż-nych ciast, których i tak nie jesteśmyw stanie zjeść. Nie pójdę z wizytą do ciot-ki, „bo tak trzeba”. Nie wyrzucę mężaz dziećmi na spacer po to, bym w pocieczoła lepiła doskonale symetryczne uszkado barszczu.

Razem upieczemy małe pierniczkii przygotujemy rybę po grecku. Siądziemydo wieczerzy przy białym stole. Prezen-tów nie będzie – przecież to tylko rzeczy.Zapalimy świeczki. Wyłączymy radio i te-lewizor, a po wieczerzy zagramy w war-caby albo, jeszcze lepiej, w chińczyka.Obejrzymy zdjęcia z dzieciństwa, możenawet zaśpiewamy.

Takie będą moje święta. Za rok moibliscy powiedzą, że to były ich naj-piękniejsze. Moje ostatnie. Prawdzi-we. Zwyczajne.

AGATA SASKA

OPOWIADANIEEA by sprawdzić, jakie zwyczaje świąteczne panująw polsko-słowackich domach, przeprowadziliśmy dla

Państwa miniankietę, w której pytaliśmy respondentów, cobyło dla nich nowością na słowackim stole wigilijnym,czego im brakowało z Polski, jakie zwyczaje polskiekrzewią w nowych rodzinach.

K iedy przeprowadziły-śmy się na Słowację,

największym zaskoczeniemdla mnie, mojej mamyi siostry było dzielenie sięopłatkiem z miodemi czosnkiem - to jest dla nasbardzo dziwna kombina-cja, ale dostosowałyśmysię do tego. Oczywiście, żepodczas świąt brakuje mi

rodziny z polskiej strony,ale jeżdżę tam tak często,jak tylko mogę, główniedo babci. Babcia co rokuprzesyła nam polski opła-tek na kolację wigilijną -w ten sposób też jest z na-mi obecna przy stole.Z dań wigilijnych najbar-dziej mi brakuje barszczuz uszkami.

Silvia Česneková

Moja mama wyszła zamąż za Słowaka po-

nad 30 lat temu i twier-dzi, że niczego jej tu niebrakowało, ani nic ją niezaskoczyło, bo polskai słowacka Wigilia są dosiebie dość podobne, za-pewne dlatego, że obyd-

wa kraje są katolickie,więc tradycja i zwyczajesą mniej więcej takie sa-me. Mama od początkunie miała problemuz przyjęciem zwyczajówsłowackich, więc naszaWigilia jest od dawna ty-powo słowacka. IJ

Najpiękniejsze

święta

ILUSTRACJA: TADEUSZ BŁOŃSKI

ANKIETAIza Wójcik

Page 7: Monitor Polonijny 2004/12

7

P ucułowaty starzec z brodąw czerwonym kubraczku

z workiem prezentów – znanapostać, prawda? Niektórzy nazywają go ŚwiętymMikołajem, Gwiazdorem, Dziadkiem Mrozem lub(co jest straszne) Santą, ew. Santa Clausem.Nieważne jednak, jak go nazwiemy – w grudniujest bardzo ważną osobą. Czy w istnienieMikołaja było łatwiej wierzyć kiedyś, gdy byłpostacią żyjącą jedynie w naszych dziecięcychwyobrażeniach, czy teraz, gdy jego wizerunekjest eksponowany już od listopada w każdymcentrum handlowym? Dzieciom trzebatłumaczyć, że to tylko przebrany pan, a prawdzi-wy Mikołaj ma na pewno ważniejsze sprawy nagłowie. Może uwierzą! My tymczasem przytacza-my wypowiedzi niektórych doświadczonych„Mikołajów“, którzy nosili prezenty dla dzieciz polsko-słowackich rodzin.

Ja już jestem takim eta-towym „Mikołajem”,

pracującym na rzecz KlubuPolskiego. W tym rokubędę nim po raz czwarty.Kiedy miałem wcielić sięw tę rolę po raz pierwszy,specjalnie się do tego przy-gotowywałem. Odwiedzi-łem księdza, który opowie-dział mi, kim był i w jakisposób żył prawdziwyświęty Mikołaj. Ale teraznie muszę się przygoto-

wywać do wystąpienia. Poprostu wkładam strój Mi-kołaja i już. Co roku miałemtę samą pomocniczkę -Lindę, która pomagała miwręczać prezenty, ale terazjuż wyrosła i chyba będęmusiał znaleźć nową. A cojest najtrudniejsze w pracy„Mikołaja”? Strój, który jestciężki i jest w nim bardzociepło oraz to, że czasamibrakuje mi pomysłów, o cospytać dzieci.

Włodzimierz Butowski - „Mikołaj” bratysławskiego Klubu Polskiego

W naszej rodzinie toJezusek przynosił

prezenty pod choin-kę, a nie Mikołaj. Dlate-go byłem zdziwiony,gdy moja polska żonazmusiła mnie do prze-brania się za Mikołajaw Wigilię. Kożuch,w który byłem ubrany,był bardzo ciasny, alecieszyłem się, że mogęzrobić radość dziecku.Mój syn był tak zdzi-wiony moim wido-kiem, że stał kilka mi-nut bez ruchu.

P ierwszy raz wcieliłemsię w postać Mikołaja

na zeszłorocznej uroczys-tości w szkole polskiejw Bratysławie. Nie mia-łem wcześniej żadnychdoświadczeń w tej dzie-dzinie. Wiedziałem tylko,że staję przed dziećmijako autorytet. Dzieci re-cytowały wiersze, śpie-wały kolędy. Cała zabawa

wypadła znakomicie ró-wnież dzięki moim świet-nym pomocnikom – dia-bełkom, którzy stworzyliodpowiednią atmosferęnapięcia i oczekiwania.Miałem wspaniały strójbiskupi, przeszkadzałymi jedynie wąsy i broda,które bardzo grzały i klei-ły się do twarzy.

MK, MW

Martin Kadleček - „Mikołaj” słowacko-polski

Jan Plinta - „Mikołaj” z Zaolzia z rodziny polsko-słowackiej

„Mikołaje“

FOTO: MAJKA KADLEČEK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO: LIDIA ŚLIWA

Page 8: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY8

Polska i Słowacja są prze-ciwne składaniu w obec-nej chwili deklaracji na te-mat wycofywania wojskz Iraku - oświadczyli prezy-denci obu państw.

„Oczywiście, w perspek-tywie chcemy tę misję zakończyć, ale oceniamy, iżtakie nagłe decyzje, podejmowane z dnia na dzień,dobrze sprawie nie służą, a tylko zwiększają sto-pień niebezpieczeństwa i niepewności w tym re-gionie” - powiedział polski prezydent.

Prezydenci opowiedzieli się za umacnianiemGrupy Wyszehradzkiej, ale są przeciwnikami roz-szerzenia jej składu. „Nasza czwórka powinna sta-nowić stabilną część współdziałania regionalnego,może promować różne pomysły i eliminować sła-bości i błędy, które jeszcze mają miejsce” - powie-dział Kwaśniewski. Gašparovič dodał, że GrupaWyszehradzka, pozostając w obecnym składzie,musi być otwarta na współpracę z innymi krajami,np. z sąsiadującą Austrią.

Kwaśniewski i Gašparovič uważają, że potrzeb-ne są szeroka dyskusja na temat Traktatu Konsty-tucyjnego UE i jego rozpowszechnianie wśródobywateli. „Będziemy czynili starania, by w Polscei na Słowacji ten traktat został przyjęty, bo na tymetapie rozwoju UE jest on po prostu przydatny” -powiedział polski prezydent.

Obaj prezydenci bardzo dobrze ocenili stan sto-sunków między Polską i Słowacją. ZdaniemGašparoviča należy wspierać rozwój współpracygospodarczej i przygranicznej obu państw.

W obecności prezyden-tów ministrowie odpo-wiedzialni za sprawy na-uki w Polsce i na Słowacjipodpisali umowę o współ-pracy naukowo- technicz-nej.

O współpracy polsko-słowackiej, wspólnychdziałaniach wewnątrz Unii Europejskiej i przy-szłości Grupy Wyszehradzkiej prezydent Słowacjirozmawiał także z marszałkiem Sejmu JózefemOleksym i wicemarszałkiem Józefem Zychem orazz marszałkiem Senatu Longinem Pastusiakiem.

Marszałek Sejmu podkreślił potrzebę rozwijaniapolsko-słowackiej współpracy gospodarczej. We-dług Oleksego wzajemne inwestycje, szczególniepolskie na Słowacji, są za małe. Jak dodał, wsparciawymagają przede wszystkim inwestycje w obsza-rze przygranicznym.

Prezydent Słowacji w PolsceP rezydent Słowacji Ivan Gašparovič

w swoją drugą oficjalną podróż, zarazpo Pradze, wybrał się do Polski. W dniu 18listopada wizytę w Warszawie rozpoczął odspotkania z Aleksandrem Kwaśniewskim.

FOTO: ARCHIWUM

FOTO: ARCHIWUM

Page 9: Monitor Polonijny 2004/12

9GRUDZIEŃ 2004

Tematem rozmowy Pastusiaka i Gašparoviča by-ły też sprawy około 5-tysięcznej Polonii na Sło-wacji. Gašparovič obiecał pomoc polskiej mniej-szości w tym kraju, która stara się o uzyskanie lo-kalu dla Klub Polskiego w Bratysławie i Koszycach.

Przy okazji spotkania z Oleksym Gašparovič od-dał marszałkowi Sejmu dług sprzed 10 lat - pięć do-larów. Oleksy wyjaśnił, że był wówczas razemz Gašparovičem na spotkaniu szefów parlamen-tów w Hadze. „Obaj spóźniliśmy się na autokar.Ivan Gašparovič chciał wówczas zrezygnowaćz wizyty u królowej Holandii, a ja go zmusiłem, wy-nająłem taksówkę i za nią zapłaciłem” - powiedziałmarszałek Sejmu. „Dziś oddał mi te 5 dolarów.Odsetki umorzyłem” - dodał.

Ivan Gašparovič zapewnił 19 listopada w No-wym Targu, że władze jego kraju dostrzegająproblem nierównego traktowania zagranicz-nych turystów w zakresie cen usług na Słowacjii zamierzają uregulować tę sprawę.

„Mamy sygnały z polskiej strony o nierównymtraktowaniu turystów w zakresie opłat za usługina Słowacji. Wiemy jednak, że dzieje się tak w pry-watnych firmach, a nie w państwowych instytu-cjach. To nie jest dobre i powinno ulec zmianie.Co prawda są to prywatne praktyki, ale mimo toregulacją problemu powinny zająć się czynnikioficjalne” - powiedział Gašparovič .

Prezydent Słowacji przed południem spotkałsię w Nowym Targu ze studentami i władzamiPodhalańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawo-dowej. Następnie odwiedził tamtejszy OśrodekWspółpracy Polsko-Słowackiej Euroregionu„Tatry”, otwarty wiosną tego roku. Wkrótce po-dobny ośrodek ma powstać w Kieżmarku naSłowacji.

Gašparovič nie krył podziwu dla dokonańdziałaczy zbliżenia polsko-słowackiego w ra-mach Euroregionu „Tatry”. Ten związek miast,gmin i powiatów polskiego oraz słowackiegoPodtatrza obchodzi już 10-lecie istnienia.Gašparovič zachęcał do dalszej współpracy,owocującej wykorzystaniem funduszy unij-nych, z korzyścią dla mieszkańców polsko-sło-wackiego pogranicza.

Po południu Gašparovič odwiedził Nową Białąkoło Nowego Targu, gdzie spotkał się z zamieszku-jącą tę wieś społecznością słowacką.

Ze względu na złą pogodę - silny wiatr i gęsteśnieżenie - zdecydowano, iż prezydencka delega-cja nie pojedzie na lotnisko krakowskie, ale doPopradu, skąd odleciała do Bratysławy.

DARIUSZ WIECZOREK

Sześć Polek miesz-kających w Iraku, ichczworo dzieci i mążjednej z nich powró-cili w do kraju. Polkizostały powitane nalotnisku przez minis-tra spraw wewnętrz-nych i administracjiRyszarda Kalisza. Sa-molot z Polkami napokładzie wylądowałna Lotnisku Wojsko-wym „Okęcie” w War-szawie.

W wieku 89 lat zmarł w Warszawiegen. Stanisław Skal-ski, as polskiego lot-nictwa z II wojnyświatowej, bohaterbitwy o Anglię - poin-formował rzecznikDowódcy Sił Powie-trznych RP.

Ponad 330 tys. złprzyniosła XIII Au-kcja Wielkiego Sercaw Krakowie, pod-czas której licytowa-no dzieła najwybit-niejszych polskichartystów. Najdrożejsprzedany został ob-raz Zdzisława Beksiń-skiego „D 2” - za 29tys. zł. W tegorocznejaukcji wystawiono223 prace.

Wicepremier, prze-wodnicząca UniiPracy Izabela Jaru-ga-Nowacka wyklu-czyła wspólny startjej ugrupowaniaz Sojuszem LewicyD e m o k r a t y c z n e jw najbliższych wy-borach parlamen-tarnych.

Dziewiątą pielgrzym-kę papieża Jana PawłaII do Polski w czerw-cu przyszłego rokuzapowiedział po po-wrocie z Watykanuprymas Józef Glemp.Program pobytu pa-pieża uzależniony bę-dzie w pełni od jegostanu zdrowia, zatemtrudno w tej chwilipodać szczegóły piel-grzymki - zastrzegłprymas.

Prywatne wycieczkipolityków finansowa-ne są z budżetu państ-wa - twierdzi Platfor-ma Obywatelska i do-maga się likwidacjiryczałtu na hotele dlaposłów i senatorów.Oczywiście taka pro-pozycja musiała spot-kać się ze sprzeciwemw Sejmie

W całym kraju uro-czyście obchodzono86. rocznicę odzyska-nia przez Polskę nie-podległości. Central-ne obchody odbyły sięprzed Grobem Nie-znanego Żołnierzaw Warszawie. Prezy-dent Aleksander Kwa-śniewski złożył hołdwszystkim, którzyprzyczynili się do od-zyskania przez Polskęniepodległości.

NA PODSTAWIE PAPOPRACOWAŁA

MELANIA MALINOWSKA

Page 10: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY10

Z NASZEGO PODWÓRKA

Podczas uroczystościŚwięta Odzyskania

Niepodległości Amba-sador RP w RS ZenonKosiniak-Kamysz wrę-czył na podstawie Posta-

nowienia PrezydentaRzeczypospolitej Pol-skiej z dnia 29 paździer-nika 2004 ordery i od-znaczenia Polakom i Sło-wakom, działającym na

P rzez cztery dni trwał przegląd filmów polskich,zorganizowany przez Instytut Polski w Braty-

sławie i Instytut Filmowy. Miłośnicy srebrnegoekranu mogli obejrzeć najnowsze polskie produ-kcje: „Zmruż oczy”, „Nigdy w życiu”, „Tulipany”,„Warszawa” oraz otwierający przegląd film „Syme-tria”. Jak nas poinformował dyrektor InstytutuPolskiego Jerzy Kronhlod, projekt mógł byćzrealizowany dzięki współpracy z organizatoramifestiwalu filmowego w Łagowie. MW

W tym roku Święto Odzyskania Nie-podległości było obchodzone

w Bratysławie w sposób szczególny.Ambasador RP w RS - Zenon Kosiniak--Kamysz, przewodniczący Samorządo-wego Województwa Bratysławskiego -Lubo Roman oraz marszałek Wojewó-dztwa Mazowieckiego – Adam Struzikbyli organizatorami niecodziennejimprezy: występu zespołu „Mazow-sze”. Przed przedstawieniem w braty-sławskim Teatrze „Arena” w obecnościlicznie zgromadzonej publicznościdoszło do podpisania „Porozumieniamiędzy Województwem Mazowieckima Samorządowym WojewództwemBratysławskim o Współpracy Między-regionalnej”.

MW

W sobotni wieczór20 listopada

2004 r. w Wiedniu odbyłysię kolejne wybory „MissPolonia”, zorganizowaneprzez „Studio TaneczneOlczykowski” i redakcjęczasopisma „Żongler”.

W Wiedniu swój jubileusz obchodziła or-ganizacja „Polonez”, która powstała

15 lat temu. „Polacy byli kojarzeni z handla-rzami z bazarów. Chcieliśmy zmienić nasz wi-zerunek w Austrii i pokazać naszą kulturę” -powiedział Piotr Szulik, założyciel i prezes or-ganizacji. „Polonez” organizuje szereg imprezkulturalnych, adresowanych do dorosłychi dzieci. Dużym zainteresowaniem cieszą sięteż wyjazdy dzieci i młodzieży na kolonie doPolski organizowane przez stowarzyszenie.Z okazji swego jubileuszu „Polonez” zorgani-zował koncert Maryli Rodowicz, a wkrótce pla-nuje kolejne – już w grudniu wystąpi Krzysztof

Krawczyk. „Dzięki takim imprezom zyskujemyśrodki, na inne formy kulturalne, które nieprzynoszą zysku, jak na przykład przedsta-wienia teatralne” - dodał Szulik.

Organizacji „Polonez” gratulujemy i życzy-my dalszych sukcesów. MW

Piotr Szulik, założyciel i prezes organizacji „Polonez”

w Austrii

U NASZYCH SĄSIADÓW

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 11: Monitor Polonijny 2004/12

11GRUDZIEŃ 2004

K iedy w poniedziałkowy poranek22.11.2004 r. Słowacja szacowała

straty spowodowane wichurą o nie-spotykanej sile, ambsador RP w RSZenon Kosiniak-Kamysz zwrócił sięz prośbą o pomoc do ministra spraw

wewnętrznych RP Ryszarda Kaliszai komendanta Państwowej StrażyPożarnej Teofila Jankowskiego. Do po-mocy zaangażowano 45 strażakówz Państwowej Straży Pożarnejz Małopolski i Podkarpacia. MW

W Nitrze, 6 listopada, członkowie KlubuPolskiego zebrali się na cmentarzu

wojskowym z I wojny światowej. Wśródgrobów Serbów, Niemców, Włochów,Austriaków, Rosjan,Czechów i Słowakówznajdują się groby naszych rodaków. Modlit-wę za poległych poprowadził ks. S. Ługow-ski, a towarzyszyli mu bracia z zakonusercjanów i księży Salezjanów. Płonąceznicze łączyły nas z chłopcami, którzy tutajwalczyli, cierpieli i umierali w szpitaluwojskowym. Dzięki inicjatywie panakonsula Wojciecha Bilińskiego pamięćo nich nie zaginęła. Po wielu latach stanąłPolak nad grobem Polaka, modląc sięw języku ojczystym. Płonące znicze mówiły,iż pamiętamy i będziemy pamiętać o nich boprzecież, są cząstką nas samych.

RG

terenie Republiki Sło-wackiej: Lidii Grali-Bednárčikovej - KrzyżKawalerski OrderuZasługi Rzeczypospo-litej Polskiej, za inte-grację środowiska po-lonijnego na Słowacji;Tadeuszowi Błońskie-mu - Krzyż KawalerskiOrderu Zasługi Rze-czypospolitej Polskiej,za wybitne zasługiw działalności polo-nijnej; Marcie Pančí-

kovej - Krzyż Kawa-lerski Orderu ZasługiRzeczypospolitej Pol-skiej, za wybitne za-sługi w popularyzo-waniu kultury pol-skiej; Janowi Badžgo-niowi - Złoty KrzyżZasługi, za zasługiw rozwijaniu polsko-słowackiej współpra-cy handlowej. Odzna-czonym gratulujemy!

MW

Słowację reprezentowała EvaKavalierová – młodsza siostraMarii Kavalierovej, któraw ubiegłym roku walczyłao koronę najpiękniejszej Polkiza granicą. „Miałam tremę,choć układy choreograficznećwiczyłyśmy od czwartku dosoboty pod okiem choreogra-fa i jednocześnie głównejorganizatorki całej imprezypani Renaty Olczykowski” -zdradziła Eva. I choć nie zdo-była korony najpiękniejszej,udział w tego typu imprezie

traktuje jako miłe doświad-czenie.

W tym roku zwyciężyła Pa-trycja Kozicka z Kanady. „Tobardzo ładna dziewczyna,skromna. Dużym jej atutembyło to, że potrafiła się poru-szać swobodnie na scenie, bojuż wcześniej miała do-świadczenia występowaniaprzed publicznością” - po-wiedziała Eva.

O tytuł Miss walczyło 12 dziewcząt, które przybyłyz różnych zakątków świata.

Wraz z nimi przybyli przedsta-wiciele organizacji polonij-nych, którzy wybory „MissPolonia” wykorzystali donawiązania kontaktówi współpracy mię-dzynarodowej. Swójwkład w przygoto-wania tejże imprezymiała też Braty-sława, gdzie po-wstały niektóre re-kwizyty dla biorącychudział w konkursie dziewcząt.

MW Eva

Kava

liero

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: ARC

HIW

UM

FOTO: DOMINIK GREGUŠKA

Page 12: Monitor Polonijny 2004/12

Na Pani repertuar skła-da się ponad 800 piose-nek, z których niemalżekażda to hit. Jak Pani do-konuje ich wyboru?

Zostałam rozpieszczona przez dobrych autorów, naktórych trafiłam: AgnieszkęOsiecką, Wojtka Młynarskie-go czy Janusza Koftę. To świe-tni autorzy, dzięki którym wy-robił się mój gust i poszedłw kierunku literackim, gdziebardzo ważne jest słowo. Dotej pory zwracam na to uwa-gę, nie mogłabym zaśpiewaćbyle czego. Poza tym dla mniepiosenka musi być melodyj-na. To najważniejsze kryteriadoboru repertuaru.

Jak Pani ocenia współ-czesną polską scenę mu-zyczną?

W Polsce jest bardzo dużomłodych, utalentowanych lu-dzi. Ale nie podoba mi się to,choć może nie mam racji, żemłodzi śpiewają piosenkiz tekstami napisanymi przezsiebie. One są po prostu nie-udolne.

Zastanawiała się Panikiedyś nad tym, jak wy-glądałaby Pani kariera,

gdyby Pani zaczynała te-raz, w odmiennych wa-runkach niż prawie 40 lattemu?

Nigdy w życiu nie udałobymi się wylansować takiej ilo-ści hitów, jak w tamtych cza-sach. Wtedy było jedno radioi jedna telewizja, które nada-wały niemalże wyłącznie pol-skie piosenki. Obecnie ko-mercyjne rozgłośnie w 90 pro-centach lansują muzykę ame-rykańską. Dla polskiej muzykipozostaje zaledwie 10 pro-cent czasu antenowego! Jak cimłodzi ludzie mają się wypro-mować? Owszem, takie pro-gramy jak Idol, to dobry po-mysł na początek, bo jego lau-reaci ponagrywali płyty, sąosobami znanymi. Ale co da-lej? Wystartować jest łatwo,lecz później zaczynają sięschody, trzeba pracować,mieć pomysł na siebie.

Wróćmy jeszcze do tam-tych czasów, które były ła-skawe dla artystów, bo-wiem stwarzały dogodnewarunki, by robić karieręw krajach „zaprzyjaźnio-nych”. Była Pani wtedybardzo znana i lubianaw Czechosłowacji. Obecnie

obserwuję tendencję po-wrotów do tego, co było.Na tej fali udało się HelenieVondračkovej wydać płytęw Polsce. Pani jej chybaw tym pomogła „pożycza-jąc” Małgośkę. Jak wy-glądają Pani kontakty u po-łudniowych sąsiadów?

Razem z Heleną zaśpiewa-łyśmy Małgośkę, Helena śpie-wa nawet po polsku, dosyć zabawnie… A w styczniuw Czechach wyszła moja płytaz nowymi utworami oraz tymistarymi, znanymi tam przebo-jami. Jedną piosenkę śpie-wam nawet po czesku! Krą-żek nosi tytuł „Největší hity”.

Czy gdzieś za granicą,oprócz Czech, śpiewane sąPani przeboje?

Tak, znają je i śpiewają Ro-sjanie. Teraz w Rosji młodychłopak wygrał tamtejszą edy-cję Idola, śpiewając Koloro-we jarmarki.

Czuje się Pani mega-gwiazdą?

Jak na warunki polskie -tak, ale Polska jest krajemprowincjonalnym, więc jes-tem prowincjonalną mega-gwiazdą.

Maryla Rodowicz: „Jestemprowincjonalną megagwiazdą”S potkanie z Marylą Rodowicz po koncercie w Wiedniu wymagało sporo cierpliwości. Maryla była po prostu

rozchwytywana: każdy chciał z nią porozmawiać, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Koncert okazał sięsukcesem, choć Maryla nie była tego pewna, bo, jak twierdzi, frekwencja na koncertach dla Polonii zamieszkałejtak blisko ojczyzny nie musi być stuprocentowa - przecież do Polski jest tak blisko, więc po co mieliby właśnieoglądać ją w Wiedniu? Przed każdym koncertem miewa tremę, powtarza teksty, ćwiczy grę na gitarze, zmieniakostiumy. Najlepiej czuje się w spodniach i trampkach. Po spotkaniu z fanami Maryla, otoczona tłumemochroniarzy, energicznie zmierzała do garderoby. Udało mi się tam dotrzeć razem z nią. Spojrzała na odbiciew lustrze, poprawiła fryzurę, napiła się wody i była gotowa do dalszej pracy – udzielenia odpowiedzi na pytania.

WYWIAD MIESIĄCA

12 MONITOR POLONIJNY

Page 13: Monitor Polonijny 2004/12

Często Pani zaskakuje pu -bliczność nowymi pomy -słami: była bosa Maryla nascenie, były kolorowe jar -mar ki, szczudła i cyrk, Ma -rysia Biesiadna, gorącerytmy z Rio. Co jeszczeprzy gotowuje Pani dlaswoich fanów?

Och, mam bardzo dużo po -my słów. Niestety nie mogęw tej chwili niczego zdradzić,ponieważ przygotowuję dwieduże płyty. Wyjdą w przyszłymroku: pierwsza na jesieni,a dru ga trochę później. Jedno -cześnie nagrywam płytę dlaRosjan.

Czy był taki momentw Pa ni karierze, kiedy po -myślała Pani sobie, że jużsię wypaliła i nie ma czegozaoferować swojej publi -czności?

Nie, stale mam nowepo mysły. Zdarzało sięodwrotnie, że to pu bli -czność jakby nie nadą -żała za mną. Po okre -sie, gdy wykonywałamnastrojowe ballady nagitarze, zmieniłamswój repertuar nabar dziej ostry. Wtedy

mi zarzucano, że nie gram ballad. Nie chcę grać na jednokopyto, staram się zmieniać.

Dla czego lub dla kogopo święciłaby Pani swojąkarierę? Dla miłości?

Już kiedyś mi się zdarzałorobić takie numery. To byłbłąd, bo akurat ten mężczyznanie był tego wart.

Czech?Tak. W grę wtedy wchodził

bardzo ważny kontrakt za gra -niczny. Wycofałam się, by nierozstawać się z mężczyzną.W ten sposób, być może,zrezygnowałam ze swojej naj -większej szansy na rozwój ka -

rie ry za granicą. Miłość jestbardzo ważna, ale kobieta niepowinna siebie poświęcać dlamężczyzny. Mam nadzieję, żemęska część mojej publi czno -ści nie obrazi się na mnie za tęwypowiedź.

Jaka muzyka inspirujeMarylę Rodowicz?

W tej chwili to wygląda tak,że moją edukacją muzycznązaj mują się moje dzieci. Szcze -gólnie jestem wrażliwa na mu -zykę jazzowo-bluesową, którejsłucha mój młodszy 17-letnisyn. Co tydzień kupujemy bar -dzo dużo płyt, właściwie wszy -st ko, co się pojawi na rynku.Jestem więc bardzo dobrzeedukowana.

Rocznie występuje Panina ponad 70 koncertach. Tobardzo dużo. Gdzie Panichciałaby jeszcze wystąpić?

Nie grałam jeszcze nigdy nazachodnim wybrzeżu USA,choć w Ameryce występujęmniej więcej co dwa lata. Terazbyłam tam w marcu i w kwie -tniu i zagrałam 7 koncertów.Jest w tym tylko jeden manka -ment – tam trzeba dotrzeć, a janienawidzę podróży!

O czym marzy MarylaRodowicz?Żeby zamieszkaćw nowymdomu. Od czterech lat re -montujemy stary dom,gdzie będę mieć sie -dem dzie sięcio me tro -wą garderobę! Wre -szcie będę mogła po -wiesić moje kostiu -my, które do tejpory leżą w wor -kach.

MAŁGORZATAWOJCIESZYŃSKA

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Page 14: Monitor Polonijny 2004/12

Zawsze jestem pełna podziwudla wszystkiego, czego dokażąKo szyce. Imponująca ilość im -prez - równocześnie w trzechróżnych miejscach w Koszy cachprezentowane były trzy różnewystawy: „Polska Sztuka Abstrak -cyj na” we Wshodnio słowa ckiejGa lerii, „Zapis Ma te rii” RenatyWo ty w Mu zeum Technicz nymoraz wystawa „Spisz Art” w Ga le -rii „Rotun da”. Znako mite nazwi -ska - Anna Ma ria Jopek po razpierwszy na Słowacji! Wspa nia łeimprezy: koncert symfoniczny,polski spektakl teatralny, prze -

To nic, że właśnie na dzień mojego wyjazdu zapo wia -dali w prognozach pogody, że przez Słowację

przejdzie wichura. „To nic” - powiedzieli sobie też wszys -cy uczestnicy Workshopu „Spisz Art”, którzy przybyliz różnych zakątków Słowacji i Polski na wernisaż pracpowstałych tego lata na Spiszu. I mieliśmy rację, bowiemdotarliśmy na miejsce bez większych problemów,a atmosfera miasta i ciepłe przyjęcie przez organi za -torów VIII Dni Kultury Polskiej w Koszycach wynagrodziłynam wszelkie trudy związane z listo padową podróżą.

Uroczyste otwarcie VIII Dni Kultury Polskiej w Koszycach - koncert PrzemyskiegoKwartetu Smyczkowego

Uroczyste otwarcie VIII Dni Polskiej Kultury Polskiej: dyrektorInstytutu Polskiego w Bratysławie Jerzy Kronhold z prezydentemmiasta Koszyce Zdenkiem Trebuľą i organizatorami

Wernisaż „polskiej sztuki abstrakcyjnej“ z kolekcji Muzeum Chełmskiego - 13.11.2004 - Wshodniosłowacka Galeria w Koszycach

Przed rozpoczęciem imprezy - ostatnie spotkanie głównychorganizatorów: Tadeusza Błońskiego i Urszuli Szabados

FOTO: ZDENKA BLONSKÁ

FOTO: ZDENKA BLONSKÁ

FOTO: MILAN BOBULA

FOTO

: M

ILAN

BOB

ULA

Page 15: Monitor Polonijny 2004/12

gląd filmów polskich i koncertyjazzowe. To nadzwyczajny pol -ski koktajl kulturalny na wscho -dzie Słowacji! Uwagę zwracałaatmosfera, luz i pewien dystansorganizatorów do siebie sa -mych i ogromu pracy wykona -nej na medal.

Do Galerii „Rotunda” przy -by li śmy przed oficjalnym roz -po częciem imprezy. Odpowie -dzial ne za organizację osobynakrywały stoły, przygotowu -jąc mały poczęstunek. Obrazy,fotografie i instalacje przy cią -gały wzrok każ dej osoby, wcho-dzącej do pomieszczenia. Za in -teresowa nych przybywało co -raz więcej, członkowie KlubuPolskiego w Ko szycach pełnilihonory gospodarzy, witającgości, ale wciąż brakowałogłównego organizatora, kura -to ra wystawy, inicjatora proje -ktu – Tadeusza Błońskiego.

Spóźniał się, bo wiem zatrza -snął się w windzie bloku,w którym mieszka! Nie wiem,czy się denerwował, bowiemw Koszycach wszyscy wy glą -dali na spokojnych. I mieli ra -cję, bo i tak im się wszystkoudało. Tadeusz przybył dogalerii z uśmiechem i z zale -dwie 7-minu to wym opóźnie -niem otwo rzył wystawę.

Atmosfera panująca na werni -sażu spowodowała, że spotka -nie trwało i trwało, choć zwykletego typu przedsięwzięciatrwa ją stosunkowo krótko.

Ukoronowaniem dnia byłkoncert Anny Marii Jopek, któ -ry miał miejsce w teatrze „Tha -lia”, ale o tym w następnymnumerze „Monitora”.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Prace powstałena „Spisz Art“

Konfrontacjepolskich

i słowackichartystówpodczas

wernisażu

Ukoronowa -niem dniabył kon certAnny MariiJopek

Prezes Klubu Polskiego w Koszycach Tadeusz Błońskiw rozmowie przed kamerami Słowackiej Telewizji

Na wernisaż prac powstałych na „Spisz Art“ przybyli artyściz Polski i z różnych zakątków Słowacji

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO: STANO STEHLIK

Page 16: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY

…Iznów się przekonałam, że nie tylko młodzi i nie tylko w Polsce słuchają.Tłumnie zebranych Polaków (i nie tylko) przed wiedeńską salą „Gasometer”

w niedzielny listopadowy wieczór przyciągnęło jedno wielkie nazwisko polskiej scenymuzycznej – Maryla Rodowicz! 1500 sprzedanych biletów, sala wypełniona po brzegi.Dzieci, młodzież, dorośli, starsi i młodsi. Nie pomylili się organizatorzy -Stowarzyszenie „Polonez” - promując imprezę pod hasłem „Artystka, która łączypokolenia”. Przed sceną, gdzie zebrali się fani Maryli Rodowicz, wiek nie grał roli.Liczyło się tu i teraz. W podskokach falowali starsi i małolaty. Opłacało sięprzemierzyç kilkadziesiąt kilometrów do Wiednia, by zobaczyç Marylę na żywo.

…Iznów się przekonałam, że nie tylko młodzi i nie tylko w Polsce słuchają.Tłumnie zebranych Polaków (i nie tylko) przed wiedeńską salą „Gasometer”

w niedzielny listopadowy wieczór przyciągnęło jedno wielkie nazwisko polskiej scenymuzycznej – Maryla Rodowicz! 1500 sprzedanych biletów, sala wypełniona po brzegi.Dzieci, młodzież, dorośli, starsi i młodsi. Nie pomylili się organizatorzy -Stowarzyszenie „Polonez” - promując imprezę pod hasłem „Artystka, która łączypokolenia”. Przed sceną, gdzie zebrali się fani Maryli Rodowicz, wiek nie grał roli.Liczyło się tu i teraz. W podskokach falowali starsi i małolaty. Opłacało sięprzemierzyç kilkadziesiąt kilometrów do Wiednia, by zobaczyç Marylę na żywo.

Zaczęła ostro – rockową Szparką sekretarką, bypotem po prostu zapytaç publicznośç, co ma śpiewaçdalej. Wozy kolorowe? Dobrze! Wśiąśç do pociągu?Dobrze! Ale to już było? Dobrze! Odpowiadałaz łagodnością Maryla. „Mam w repertuarze 800piosenek, więc zdecydujcie, które chcecie usłyszeç”.

Była więc Małgośka, były Sing, sing, Niech żyjebal i wiele innych. Maryla dała z siebie wszystko, byzadowoliç swoich fanów. Pomagała jej w tympublicznośç, z którą z łatwością nawiązała kontakt.Miałam wrażenie, że gdyby nawet artystka zapomniałatekstu, tłum zebranych, by ją w tym wyręczył. Nawet niewiem, kiedy fala entuzjazmu porwała i mnie. Stałamz rękami w górze, wymachując do taktu. Siedząca obokmnie starsza dama z olbrzymią energią zainicjowałai stworzyła łańcuch rąk falujących w rytm muzyki.

Falowała widownia, falowała scena, na której opróczmuzyków pojawiali się fani, zaproszeni przez Marylę. Niekażdemu wystarczyło odwagi, by stanąç na podium.Obserwowałam siedzącą przede mną mamę z córką,która usilnie namawiała swoją nastolatkę, by razemposzły wspomóc Marylę. Córka nie miała na tyle odwagi,z czego mama była niepocieszona. Swoją szansęwykorzystał ochotnik z tłumu, który zgłosił się do duetuz Marylą, by wspólnie z nią zaśpiewaç piosenkęW zielonym gaju (piosenkę Maryli, którą wykonywaław duecie z Markiem Grechutą).

A po koncercie, z wielką sympatią dla wielbicieli,Maryla Rodowicz przez ponad godzinę rozdawałaautografy. Profesjonalistka w każdym calu: pomimozmęczenia robiła to z uśmiechem i oddaniem.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

Z okazji Âwięta Odzyskania Niepodległościw bra tysławskim Teatrze „Arena“ 12. li -

sto pada wystąpił po raz pierwszy na Słowacjijeden z największych zespołów pieśni i tańcana świecie - zespół „Mazowsze“ (rok założenia1948). Na przedstawienie przybyli prostoz występów gościn nych w Chinach. W go dzin -nym programie 100-osobowy zespół zapre zen -tował najpię kniej sze tańce polskie z różnychzakątków kraju. Nie zabrakło też występujednego z najbardziej znanych solistów „Ma -zowsza“ – Stanisława Jopka. MW

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

16 MONITOR POLONIJNY

HH

Page 17: Monitor Polonijny 2004/12

17GRUDZIEŃ 2004

Pokiaľ Lipiec je skúseným reži-sérom (určite si spomeniete najeho slávny film “Że życie masens“. Jacek Nagłowski je úpl-ným debutantom, študentom fi-lozofie. Jeho „Katatonia“ sa odo-hráva v dvoch rovinách. V prvejsa snuje príbeh štyroch mladýchpárov, ktoré sa čoraz viac obá-vajú svojho dozrievania do do-spelosti. Hľadajú prácu, študujú,rozprávajú sa zo strachu z bu-dúcnosti. V skutočnosti túžia potom čo všetci, usporiadanom ro-dinnom živote a stabilnej práci.Druhá rovina sa odvíja formoupouličnej ankety. Je to vlastnefilm vo filme. Respondenti ple-biscitu sa vyjadrujú ako si pred-stavujú svoju budúcnosť. Na roz-diel od predošlého filmu je naj-novší projekt rež. GrzegorzaLipca „Dzień w którym umrę“ is-tou rebéliou pankáča, útekom odmonotónnej každodennosti bojao prežitie. Hlavný hrdina si vlast-ne až v pazúroch smrti začneuvedomovať realitu okolitéhosveta. Tvorcom sa podarilo po-ukázať na odvekú pravdu, že ažpred smrťou oceňujeme svoj ži-vot. Výrazným atribútom filmu jedynamický strih, hutná psycho-delická hudba ako aj nervná ka-mera. Náš známy z predošlýchčlánkov rež. Ryszard Nyczkapredstavil až dva filmy: Prvý:„Park tysiąca westchnień“ jev podstate adaptáciou divadelnejhry. Muž a žena sa stretávajú nalavičke v parku aby sa pozhová-rali. Z rozhovoru vyplynie iba ichpovrchný vzťah a vzájomné od-cudzenie. Druhý film rež. „Małoupalne lato“ je nepochybne vy-darenejší. Rozprávačom príbehu

je farár, ktorý popisuje udalostičo sa mali odohrať jedného letapri jeho farnosti. Hrdinkami prí-behu sú dve dievčatá ktoré na-vštívia svojho strýka, avšak ničz toho, čo sa im prihodí, nie jeskutočnosť. Bizarné postavy, kto-ré stretávajú na svojej ceste, súakoby z ríše divov. Meniaca sa fa-rebnosť záberov vytvára pocitsnovej vízie, ktorá nás nielen zau-jme ale si nás aj podmaní. Jed-ným z výrazných tvorivých poči-nov je aj autorský film študentaprvého ročníka réžie na Sliezskejuniverzite v Katoviciach JakubaCzekaja „Niedziela“. Príbeh odo-hrávajúci sa v 60.-tych rokochz pohľadu chovancov detskéhodomova, ktorý spravujú despo-

tické mníšky. Formou pamätníkapredstavuje trpké zážitky 14-roč-ných chlapcov, ktorí sa nevediazmieriť so svojimi fyzickými pre-menami dospievania na vlast-ných telách. Telo sa stáva prenich nedotknuteľným. Davováhystéria vyústi do úteku. Svet zamúrmi domova je však rovnakoneľudský. Precízne vedenie her-cov a štýlovo čisté umeleckéstvárnenie svedčia o zrelostitvorcu. I tento čiastočný výberz toho čo bolo prezentovanév Gdyni potvrdzuje tézu o boha-tej zásobárni mladých talentovv poľskej kinematografii.

Do pozerania v novom rokuPAVOL BEDROŇ

Zásobáreň talentovv mladých tvorcoch

N adväzujúc na článok z minulého čísla, chcel by som upriamiť Vašu pozornosť na tituly,ktoré sa nevmestili do hlavnej súťaže FFF Gdynia 2004 ale ocitli sa v súťaži

nezávislých filmov v rámci tohto festivalu. A nebolo ich málo. Nazbieralo sa ich totiž aždvadsať. Ako som už minule spomínal, v tomto roku triumfovali ex aequo dvaja tvorcovia:Grzegorz Lipiec za film „Dzień w którym umrę“ a Jacek Nagłowski za „Katatoniu“.

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 18: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY18

Ogłoszenie stanu wojennego było tymwiększym zaskoczeniem, że zarówno „So-lidarność”, jak i całe społeczeństwo oba-wiały się raczej militarnej interwencji Mos-kwy, o której naciskach na polskie kierow-nictwo wiedziano, niż konfrontacji z władząi podporządkowanymi jej resortami siłowy-mi. Po 23 latach przypomnijmy, czym byłstan wojenny i co oznaczał dla „Solidar-ności” i społeczeństwa.

Około północy z 12 na 13 grudnia 1981roku funkcjonariusze milicji i SłużbyBezpieczeństwa w całym kraju przystąpilido zatrzymywania działaczy „Solidarnoś-ci”. W Gdańsku otoczyli hotel, w którymprzebywali członkowie Komisji Krajowej„Solidarności”, uprzednio uczestniczącyw obradach, na których ostro dyskutowa-no dotychczasową linię poszukiwania po-rozumienia z władzą, uważając, że linia tasię skompromitowała, bowiem władza oce-niała ją jako przejaw słabości. CzłonkówKomisji Krajowej „Solidarności” i dorad-ców wręcz wygarnięto z pokojów i wywie-ziono w nieznanym kierunku. Zatrzymaniauniknęli jedynie Zbigniew Bujak, Wła-dysław Frasyniuk, Bogdan Borusewicz,Aleksander Hall, Tadeusz Jedynak, Bog-dan Lis i Eugeniusz Szumiejko, którzy roz-poczęli działalność podziemną.

W całej Polsce przerwano połączeniatelefoniczne oraz programy radiowe i tele-wizyjne. Na ulice wielu miast wyjechało1750 czołgów i 1400 pojazdów opance-rzonych, a nad ranem pojawiły się patrolewojskowe. Tej nocy zatrzymano kilka ty-sięcy osób. Zatrzymanych przewożono dokomisariatów, niektórych wypuszczano popodpisaniu deklaracji o zaprzestaniu dzia-łalności politycznej, większość jednakosadzono w aresztach i więzieniach, a na-stępnie odtransportowano do specjalnieprzygotowanych ośrodków dla internowa-nych, tzw. internatów. W osobnym ośrod-ku znaleźli się internowani członkowie po-przedniej ekipy rządzącej: Edward Gierek,Piotr Jaroszewicz, Edward Babiuch i inni,co miało zapowiadać pociągnięcie ich doodpowiedzialności za doprowadzenie Pol-ski do upadku, a w istocie było tylko tanimchwytem propagandowym. Do Warszawy

przewieziono i internowano także przywód-cę „Solidarności” Lecha Wałęsę.

Każdy, kto 13 grudnia rano wyszedł naulicę, w całej Polsce mógł przeczytać roz-plakatowane obwieszczenie przewodni-czącego Rady Państwa o wprowadzeniustanu wojennego. Zakazywano w nim ja-kichkolwiek zgromadzeń, pochodów, mani-festacji i strajków, rozpowszechniania wy-dawnictw i informacji bez „zgody właści-wego organu“, wprowadzono godzinę mili-cyjną oraz zakaz podróżowania po kraju,cenzurę przesyłek pocztowych i rozmówtelefonicznych. Zawieszono działalnośćzwiązków zawodowych, stowarzyszeń i or-

ganizacji społecznych. Każdy obywatelpolski, mający ponad 17 lat, mógł na mocydecyzji wojewódzkiego komendanta milicjizostać internowany na dowolnie długiczas, bez konieczności przedstawienia muzarzutów. Ponad 1100 zakładów pracyzmilitaryzowano, a ich pracownicy mieli zanaruszenie prawa wojennego odpowiadaćprzed sądami wojskowymi.

Dekret Rady Państwa z 13 grudnia prze-widywał też konkretne sankcje karne, np.za kontynuowanie działalności zawieszo-nego związku zawodowego lub organizacjiprzewidywano karę więzienia do lat trzech,za organizowanie strajku lub rozpowszech-nianie wiadomości wywołujących „niepo-kój publiczny“ - do lat pięciu, za rozpo-wszechnianie wiadomości mogących osła-bić „gotowość obronną PRL“ - do lat oś-miu. Karą do dziesięciu lat pozbawieniawolności grożono za rozpowszechnianiedrukiem informacji nieocenzurowanych.Za wszystkie czyny przeciw dekretowio stanie wojennym obowiązywał doraźnytryb postępowania sądowego. Kary grzyw-ny lub aresztu groziły za naruszenie godzi-ny milicyjnej, która trwała od 22.00 do6.00, podróżowanie po kraju bez przepust-ki, robienie zdjęć „na zakazanych obsza-rach“. Dekretem tym zawieszono wszelkienormy prawne, które dotąd regulowały ży-cie publiczne i prawa obywateli. „Prawo“stanu wojennego praktycznie oznaczałozawieszenie praw obywatelskich.

Rano 13 grudnia generał Jaruzelski wy-

Gdy zamilkły telefony...W dniu 13 grudnia miną 23 lata od wprowadzenia przez gen.

Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego w Polsce, kończącegofaktycznie rewolucję „Solidarności”, która trwała od sierpnia 1980roku. Sankcję legalności dla wprowadzenia stanu wojennego dała RadaPaństwa, która na zwołanym około północy posiedzeniu przyjęła nażądanie Wojciecha Jaruzelskiego dekret o natychmiastowym jegowprowadzeniu na terenie całego kraju. Wydanie takiego dekretu przezRadę Państwa w czasie trwającej sesji Sejmu było bezprawne. I chociażprzygotowania do stanu wojennego rozpoczęły się dużo wcześniej, toodbywały się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i w MinisterstwieObrony Narodowej w wąskim gronie i w ścisłej tajemnicy, nic więcdziwnego, że zaskoczył on społeczeństwo i „Solidarność”.

TO WARTO WIEDZIEĆ

Page 19: Monitor Polonijny 2004/12

19GRUDZIEŃ 2004

głosił przemówienie radiowe (w czasiednia powtarzane w telewizji), w którym po-wiadamiał o wprowadzeniu stanu wojenne-go, a przywódców „Solidarności” obarczałwiną za paraliżujące kraj strajki, chaosi przygotowywanie krwawej konfrontacji.Odwoływał się do wartości narodowychi patriotycznych, kładąc szczególny naciskna nadrzędny interes państwa. Zapewniał,że stan wojenny jest tymczasowy, a jegocelem jest „przywrócenie ładu i dyscypli-ny“. Poinformował też o powstaniu Woj-skowej Rady Ocalenia Narodowego(WRON), złożonej z 16 generałów i 5 puł-kowników, która, nikomu nie podlegając,miała być organem decydującym w zakre-sie egzekwowania „prawa“ stanu wojenne-go. Było to ciało pozakonstytucyjne i całejoperacji nadawało charakter przewrotuwojskowego. W swoim przemówieniuJaruzelski mówił także o porozumieniu na-rodowym, również z „robotniczym nurtem»Solidarności«“, który „odsunie od siebieproroków konfrontacji i kontrrewolucji“.

Już w pierwszych godzinach i dniachokazało się, że milicja i armia nie zawiodłyi skutecznie spacyfikowały społeczeństwo.Do wprowadzenia stanu wojennego użytookoło 100 tysięcy żołnierzy i funkcjona-riuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych,ponad 3 tysiące czołgów i wozów pancer-nych, około 10 tysięcy samocho-dów. Potężna jeszcze poprzedniegodnia, czyli 12 grudnia, „Solidarność”została rozbita poprzez internowaniew ciągu jednej nocy około 3 tysięcydziałaczy centralnych, regionalnychi zakładowych. Przerwanie połączeńtelefonicznych i teleksowych orazzajęcie przez milicję lokali związko-wych uniemożliwiło koordynowaniejakichkolwiek akcji, a mimo to po-szczególne zakłady pracy i działa-jące w nich organizacje związkoweprzystąpiły do strajków. Było ichokoło dwustu: w Gdańsku, Wrocławiu,Szczecinie, na Górnym Śląsku, w Warsza-wie, Kraśniku, Ursusie i innych miastach.Strajki pacyfikowały oddziały milicji i woj-ska. Aresztowano wielu ludzi. Szczególniedramatyczny przebieg miało tłumieniestrajku w kopalni „Wujek“ w Katowicachw dniu 16 grudnia. Tam strajkujący odparli

atak ZOMO i wówczas ostrzelano ich z ost-rej amunicji, zabijając 9 osób i raniąc wieleinnych. Ostatni strajk - 28 grudnia - zakoń-czyła załoga kopalni „Piast“.

W kilku miastach doszło do manifesta-cji, rozpędzonych przez ZOMO. W wynikuwalk na ulicach Gdańska zostało rannychkilkaset osób, a jedna zabita. Czynny opórzostał złamany.

„Prawo” stanu wojennego znosiłoochronę pracowników. W organach admi-nistracji państwowej, w sądownictwie, pro-kuraturze, oświacie, wśród dziennikarzyi w innych grupach zawodowych przepro-wadzano czystki, Zawieszono wydawaniewszystkich tytułów prasowych z wyją-tkiem „Trybuny Ludu“, „Żołnierza Wolnoś-ci“ i 16 wojewódzkich gazet PZPR.Zawieszono także programy radia i tele-wizji z wyjątkiem Programu I, obsługiwa-nego przez zaufanych umundurowanychdziennikarzy. Do połowy 1982 roku przezsito weryfikacji nie przeszło około tysiącadziennikarzy. Zawieszono zajęcia na wyż-szych uczelniach, rozwiązano KonferencjęRektorów Szkół Wyższych, odwołano 20rektorów, zlikwidowano StowarzyszenieDziennikarzy Polskich, a później takżeZwiązek Artystów Scen Polskich i ZwiązekLiteratów Polskich.

Weryfikacje i czystki nie ominęły PZPR

i administracji państwowej. Po 13 grudniaw ciągu trzech miesięcy odeszło z partii130 000 członków, tj. około 5 procent. Bylito przeważnie młodzi robotnicy i inteligen-ci, którzy negatywnie ocenili stan wojenny,a poprzednio aktywnie angażowali się narzecz demokratyzacji ustroju i dialoguz „Solidarnością”. Czystka wielkich rozmia-

rów dotknęła też lokalne instytucje kierow-nicze partii. Podstawą odwołań była„chwiejność postaw“, „negowanie koniecz-ności stanu wojennego“, „sprzyjanie straj-kującym“. Tylko w ciągu miesiąca (od 13grudnia do 13 stycznia) usunięto ze stano-wisk 370 dyrektorów naczelnych i ponad200 ich zastępców.

W początkach grudnia 1982 roku, a więc rok po wprowadzeniu stanu wojen-nego, ówczesny wiceminister spraw we-wnętrznych gen. Bogusław Stachura poin-formował, że łącznie internowano 10131osób i że liczba osób równocześnie prze-bywająca w tzw. internatach nigdy nieprzekroczyła 5300 osób.

Restrykcyjne przepisy stanu wojennegostopniowo łagodzono, następowała „nor-malizacja“, a 1 stycznia 1983 roku stanwojenny został zawieszony. Nadal jednakobowiązywały niektóre restrykcje. RadaPaństwa uchwałą z dnia 20 lipca zniosłaz dniem 22 lipca stan wojenny, lecz wkrót-ce nastąpiły zmiany w kodeksie karnymzaostrzające represje.

Do dziś trwa spór o zasadność wpro-wadzenia stanu wojennego, podobnie jakstale żywy jest spór o powstanie stycz-niowe i powstanie warszawskie. Powoła-na w latach 90. przez parlament KomisjaOdpowiedzialności Konstytucyjnej po za-

poznaniu się z wieloma dokumenta-mi, przesłuchaniu uczestnikówwydarzeń, przestudiowaniu eksper-tyzy prawników i historyków zdecy-dowała się nie wnosić sprawy te-goż stanu przed Trybunał Stanu, conie oznacza przyznania racji odpo-wiedzialnym za jego wprowadzenie.

W dniu 5 listopada 2004 rokuInstytut Pamięci Narodowej poin-formował drogą radiową o rozpo-częciu śledztwa w sprawie, czywprowadzenie stanu wojennegobyło zbrodnią komunistyczną.

Śledztwo to ma odpowiedzieć m.in. napytania, czy jego wprowadzenie byłozgodne z konstytucją i czy osoby wpro-wadzające go działały zgodnie z konsty-tucją. Instytut wyraził nadzieję, że „udasię rozliczyć, kto był katem, kto ofiarą“.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Page 20: Monitor Polonijny 2004/12

Często na ten czas bożonaro-dzeniowego wyciszenia odkła-dam sobie książki autobiograficz-ne, wspomnieniowe, najczęściejpolskich autorów, a dzieje się toprzede wszystkim dlatego, że pol-ska literatura wspomnieniowajest niezwykle bogata i stała sięw Polsce nową formą literackiejbeletrystyki, konkurując z po-wodzeniem z powieścią współ-czesną.

Z bogatej listy książek, którechciałabym polecić do czytaniapod choinką, wybrałam autobio-grafię Beaty Tyszkiewicz Niewszystko na sprzedaż (Wydaw-nictwo „Studio”, Warszawa2002). Polecam ją czytelnikomnie tylko dlatego, że napisała jąnajpiękniejsza aktorka powojen-nej polskiej kinematografii, bezktórej nie potrafimy wyobrazićsobie takich filmów, jak „Zadusz-ki”, „Lalka”, „Pierwszy dzień wol-ności”, „Rękopis znaleziony w Sa-ragossie”, „Popioły”, „Marysiai Napoleon”, „Wszystko na sprze-daż” i in. Grała też w filmach rosyj-skich, węgierskich, francuskich,a nawet w indyjskich. Ale autorkaNie wszystko na sprzedaż nie kry-je się w swej autobiografii za role,nie epatuje czytelnika zakulisowy-mi plotkami czy własnymi, nie-kwestionowanymi sukcesami.

Ta odtwórczyni postaci wiel-kich dam z całkowitą i nie takczęsto spotykaną szczerością de-klaruje: „Moje dzieciństwo jest

moją ostoją. Do tej pory z niegoczerpię siły. Na Dolnym Śląskuwychowywały mnie dwie Niem-ki, którym niewątpliwie zawdzię-czam przywiązanie do ładu i po-rządku. Najważniejszą zasadą, jakąwpoiła mi moja Mama, jest to, żenic mnie nie potrafi złamać, możnami zabrać wszystko, a i tak nie bę-dzie to miało żadnego znaczenia...”.

Urodziła się w pałacu wilanows-kim, rezydencji hrabiów Branic-kich, a hrabina Beata Maria z Potoc-kich Branicka, którą nazywa ciocią„Be”, chowała dla niej w dziuplachdrzew smakołyki na podwieczo-rek. Potem był jeszcze pałacykdziadków w Warszawie na Litew-skiej, a pod koniec wojny pałacw Nieborowie, skąd zgromadzonatam arystokracja po wyzwoleniupowędrowała na zsyłkę do specgu-łagu dla „polskich panów”. Dziękimatce Beatę i jej brata ominęły te

doświadczenia. Dzieci wywiozłado Krakowa, a potem na DolnyŚląsk, gdzie pani Barbara prowadzi-ła pensjonaty i Dom Pracy Twór-czej. Ojciec, hrabia Tyszkiewicz,wywieziony po powstaniu war-szawskim, pozostał w Anglii, zało-żył tam nową rodzinę i nigdy doPolski nie wrócił. Tak więc na paniBarbarze spoczywał obowiązekutrzymania i wychowania dzieci.Po Dolnym Śląsku była chałupkaw podwarszawskich Laskach,w której Beata dorastała: była i bie-da, i zimno, i głodno. Ale o tych do-świadczeniach z dzieciństwa BeataTyszkiewicz opowiada z uśmie-chem, nie skarży się, nie ubolewa,cieszy się najprostszymi przyjem-nościami. To dzieciństwo i czasdorastania ukształtowały ją jakokobietę wolną od złudzeń, silnąi niezależną, która szybko zrozu-miała, że w życiu można liczyć tyl-ko na siebie. „Najważniejsza jest dlamnie radość życia i czynienie z ka-żdej sekundy chwili wyjątkowej” –pisze Beata Tyszkiewicz, kobietaspełniona. W życiu miała dużoszczęścia; gwiazdą filmową zostałanie ukończywszy szkoły teatralnej,do czego przyczyniły się kolana Ja-na Kotta. A dlaczego? Przeczytajcie!

Jej pierwszym mężem był An-drzej Wajda, ale ani to, ani żadne z jejkolejnych małżeństw nie przetrwa-ło, a jednak o swoich miłościach pi-sze wyłącznie dobrze. Zauważa:„Czy w ogóle można stale kochać?Mnie się to nie udało. Nigdy nie pro-wokowałam zmian, ale w momen-cie, gdy wypalał się związek, ucieka-łam. Nawet dzieci nie były usprawie-dliwieniem dla pozostania w zwią-zku, który mnie nie wypełniał”. Byzdobyć się na taki dystans, nie star-czy tylko świadomość, że nie wszy-stko z własnego bogatego życia jestna sprzedaż, niezbędne jest takżepoczucie humoru, a tego BeacieTyszkiewicz nie brak, o czym prze-kona się czytelnik jej autobiografii.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

MONITOR POLONIJNY20

Autoportret kobiety silnejOd wielu lat przywykłam do odkładania sobie co

ciekawszych książek na czas bożonarodzeniowy.Zaczynam z tym już w listopadzie, a czasem nawetw październiku i cieszę się na tę chwilę, gdy książkęotworzę. Ma to być podarunek, który sama sobieprzygotowuję i nieważne, że znam nazwisko autora i tytułksiążki, że książka od dłuższego czasu leży na moim biurku- ważne jest oczekiwanie na spotkanie z jej bohaterami.

BLIŻEJPOLSKIEJKSIĄŻKI

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 21: Monitor Polonijny 2004/12

21GRUDZIEŃ 2004

Lata zapisujemy za pomocą cyfr.Jednak, gdy przychodzi nam je prze-czytać, pojawia się problem: czy rok,który się zbliża, to dwutysięczny piąty?,czy może dwa tysiące piąty? I pewniewielu wydaje się, że to problem banalny,jednak normy języka polskiego dokład-nie określają używanie liczebników po-rządkowych, czyli tych, odpowiadającychna pytanie który?, np. pierwszy, drugi.

Wyjaśnijmy więc sobie, jak to jestz tymi formami. Otóż zgodnie z zasada-mi formę porządkową przybierają tylkoliczebniki oznaczające dziesiątki i jedno-ści. Wszystkie pozostałe, oznaczającesetki, tysiące itd. zachowują formę li-czebnika głównego, np. trzydziesty dru-gi, sto pięćdziesiąty, tysiąc czterystadziesiąty. Kiedy takie liczebniki odmie-niamy przez przypadki, zasada pozosta-je taka sama, czyli np. z którym? – z pięć-dziesiątym czwarty; któremu? – trzystasiedemdziesiątemu ósmemu; o któ-rym? – o tysiąc osiemset sześćdzie-

siątym trzecim. Odstępstwa od tej sytu-acji zachodzą tylko wtedy, gdy częścioznaczająca setki, tysiące itd. znajdująsię w pozycji końcowej, czyli po nichw zapisie cyfrowym występują same ze-ra, np. dwusetny – w odmianie: z któ-rym? – z dwusetnym; tysiąc dzie-więćsetny – w odmianie: którego? – ty-siąc dziewięćsetnego; tysięczny (tuuwaga! starsza, poprawna, choć obec-nie rzadko używana forma to tysiączny!)– w odmianie: którego? – tysięcznegolub tysiącznego, ale już tylko: dwutysię-czny, którego? – dwutysięcznego.

Wszelkie odchylenia od wyżej przed-stawionych zasad uważane są za błęd-ne. Kiedy żegnaliśmy stary wiek i staretysiąclecie (ew. kiedy, jak twierdzą inni,witaliśmy nowy wiek i nowe tysiąclecie)nie mieliśmy problemu, bowiem był rokdwutysięczny, który to liczebnik nie za-wierał ani setek, ani dziesiątek, ani jed-ności. Jednak następny rok to nie byłrok dwutysięczny pierwszy, lecz dwa ty-

siące pierwszy, gdyż końcowy jego ele-ment zawierał jedności.

Zatem już Państwo wiecie, że rok,który się właśnie kończy, to rok dwa ty-siące czwarty i z niecierpliwością cze-kamy na rok dwa tysiące piąty.

Na koniec jeszcze mała uwaga,a właściwie przypomnienie (zob. „Moni-tor Polonijny” 2001/12): po liczebni-kach porządkowych piszemy kropkę,aby odróżnić je od liczebników głów-nych, czyli: 5 – to pięć (lub jego formaprzypadkowa), a 5. – to piąty (lub jegoforma przypadkowa). Wyjątek stanowiądaty, w których miesiąc zapisujemy al-bo cyframi rzymskimi, albo słownie, kie-dy to kropki nie stawiamy, czyli np. 31 XII 2004 r., 1 stycznia 2005 r.

Zatem życzę Państwu, jeszcze w dwatysiące czwartym roku spędzenia BożegoNarodzenia we wspaniałej atmosferze,najlepiej rodzinnej, i szczęścia w No-wym Roku – dwa tysiące piątym!

MARIA MAGDALENA NOWAKOWSKA

OKIENKOJĘZYKOWE

Już czterdzieści lat ukazuje sięna słowackim rynku czaso-

piśmienniczym „Revue svetovejliteratúry”. I chociaż w rubryce„Bliżej polskiej książki” piszemyo literaturze polskiej, wydawa-nej w języku polskim, tym ra-zem odstępujemy od tej zasady,a czynimy to nie tylko z okazjijubileuszu, ale przede wszystkim z szacunku dlaczasopisma i osób, które pozytywnie wpłynęłyi wpływają na jego profil. Nasz szacunek jest tymwiększy, że obecność literatury polskiej na ła-mach „Revue” jest znaczna, że właśnie „Revue sve-tovej literatúry” najczęściej jako pierwsza przybli-żała i przybliża słowackiemu czytelnikowi twór-czość polskich poetów, prozaików czy filozofówi inspiruje słowackich wydawców. To w „Revue”jako pierwsze pojawiły się teksty ZbigniewaHerberta i Tadeusza Borowskiego, Jacka Bocheń-skiego i Sławomira Mrożka, Leszka Kołakowskie-go, Stanisława Grochowiaka, Wisławy Szymbor-

skiej, Kamila Baczyńskiego, Ja-nusza Głowackiego, Jana Twar-dowskiego, Czesława Miłosza,Adama Wiedemana, JerzegoPilcha czy Andrzeja Stasiukai wielu, wielu innych. Ale„Revue” nie tylko przybliża czy-telnikowi literaturę polską, pre-zentując teksty (dodajmy, że

zawsze w świetnych przekładach), ale dołącza donich informacje biograficzne i bibliograficzneoraz zamieszcza studia o stanie literatury polskiej,co jest ważne zarówno dla czytelników, jak i osóbprofesjonalnie zajmujących się literaturą.

Z okazji jubileuszu czasopisma – „ambasadora“polskiej literatury na Słowacji – życzymy jego redaktor naczelnej, pani Jarce Samcovej, wieludalszych sukcesów i jak najmniej kłopotów z finansowaniem tego ważnego i potrzebnegopisma. Życzyć wiernych czytelników nie musimy,bo tych ma.

DANUTA MEYZA-MARUŠIAK

Jak używać liczebników porządkowych?Z bliża się zima, a z nią Boże Narodzenie i Nowy Rok. Pierwszy śnieg już spadł, co prawda na chwilę,

choć być może w momencie, kiedy to wydanie „Monitora Polonijnego” trafi do Państwa rąk, będzie jużbiało. Kończy się stary rok, zbliża się nowy. Ale który?

Revuesvetovej

literatúry

Page 22: Monitor Polonijny 2004/12

S toi na czele mniejszości narodowych żyjącychw Koszycach. Został tam oddelegowany

z ramienia Klubu Polskiego, którego jest aktywnymdziałaczem. Jego sposób pracy na rzecz KlubuMniejszości Narodowych, który ma swoją siedzibęw Izbie Pamięci Sándora Máraiho, cenią sobie jegoczłonkowie – przewodniczącym został na drugąkadencję. Anton Glezgo jest człowiekieminteresującym się wieloma kulturami, a to cecha,którą ceni się w Koszycach.

Polskie kontakty

Z małżonkami Glezgo siedzieliśmy w sobotnie li-stopadowe popołudnie w jednej z kawiarenek przyulicy Głównej w Koszycach. Na pytanie, które zada-łam Andy’emu, kim się czuje, bez wahania odpowie-dział – Węgrem. Ale to w Koszyach normalne. Bardziejdziwi fakt, że nie jest członkiem organizacji węgier-skiej, ale aktywnie działa w szeregach Klubu Polskiego.

Pierwszy kontakt z Polakami miał w Pradze, gdziestudiował w latach 60-tych na politechnice. „Polskiwspółlokator w akademiku, Józek, nauczył mnie wie-lu słów w swoim języku, choć dopiero potem do-wiedziałem się, że nie wszystkie są cenzuralne“ - wspo-mina Andy. Drugie spotkanie z Polakiem, a właściwiez Polką, odmieniło jego życie. Zakochał się w student-ce – Jadwidze z Wałbrzycha. Znajomość zaowocowałaślubem. „W przyszłym roku będziemy obchodzić 35.rocznicę naszego ślubu“ - informuje Jadwiga.

Język polski opanował szybko i niemalże do per-fekcji, choć początki nie były łatwe „Rodzina Jadzi odrazu mnie polubiła, ponieważ lubię opowiadać do-wcipy, a opowiadałem je po polsku. Wszyscy śmialisię, jeszcze zanim skończyłem opowiadać“.

Słabość do kobiet

Osiedlili się w jego rodzinnych Koszyach, choćnieraz myśleli o emigracji. „Nic z tego nie wyszło,mam miękkie serce do kobiet“ - wyjaśnia Andy.„W drugiej połowie lat 80-tych byłem w Szwecjii chciałem tam zostać, sprowadzić swoją rodzinę.Umawialiśmy się właśnie z żoną przez telefon, kiedyona i dzieci dołączą do mnie, a naszej rozmowieprzez drugi aparat telefoniczny przysłuchiwała się13-letnia córka, która mnie poprosiła, żebym wróciłdo domu, więc… wróciłem“ - wspomina. O uległościwobec kobiet mówi, rzucając spojrzenie w kierun-ku żony. „Zdominowała mnie do takiego stopnia, żezostałem Polakiem“ - żartuje. Ale widzę, że jest dum-ny z przynależności do polskiego stowarzyszenia.„Tak, dziesięć lat temu byliśmy świadkami narodzinKlubu Polskiego - dodaje Jadwiga - a mąż został wy-brany na wiceprzewodniczącego“.

Wspólny mianownik wielokulturowy

Ponieważ Jadwiga była absolwentką praskiej poli-techniki, bez problemu znalazła pracę w Koszycach.„Przez 30 lat pracowałam we WschodniosłowackiejHucie, w dziale informatyki, jako programator i pro-jektant systemów. Dziś jestem już na emeryturze“.Anton pracuje jako inspektor pracy, choć dużo czasuzajmuje mu praca społeczna. „Czasami go proszę, żebysobie odpoczął, przekazał obowiązki innym“ - mówiJadwiga, ale Andy dodaje: „Robimy ciekawe rzeczy,mamy wiele do zrobienia“. I z entuzjazmem opisujeimprezy kulturalne, które przygotowuje dziewięćmniejszości narodowych mieszkających w Koszycach.„Zadaniem Klubu nie jest łagodzenie problemówwewnątrz konkretnych organizacji, ale dawanie szan-sy samorealizacji. Kultura to jest to, co nas łączy, a róż-norodność wzbogaca“ - twierdzi Anton. „Oczywiścienie umniejszamy problemów istniejących, ale pokazu-jemy, że można żyć kulturalnie, nawet ramię w ramięz Romami“. Przyznaje, że w każdej grupie narodowejsą różne problemy, spotyka się różnych ludzi. „Wiemy,jacy są Romowie, osiedla Lunik 9 unikam, ale wyciąga-my pomocną dłoń do tych, którzy chcą ją przyjąć“.Wśród Romów są też i tacy, którzy angażują się w życiekulturalne miasta, uczą się języków. „Skłonność dokłótni i rozłamów nie jest tylko ich domeną“.

Poprzez działalność Klubu mniejszości narodowezyskały wspólny mianownik – porozumienie, a dziękipracy takich ludzi jak Anton, świat na pewno zmierzaw lepszym kierunku.

MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

MONITOR POLONIJNY22

FOTO

: STA

NO S

TEHL

IK

Słowacki Węgier, w którym bijepolskie serce

Co u nich

słychać?

Page 23: Monitor Polonijny 2004/12

23GRUDZIEŃ 2004

Jeśli chodzi o odkładaniesztućców podczas jedzenia,należy pamiętać, że nigdynie kładzie się ich tak, byopierały się częściowo o brzeg talerza, a częściowoo stół, gdyż można poplamićobrus. Sztućce powinnyzawsze znajdować się na ta-lerzu – bądź to ułożone nakrzyż, jeśli jeszcze jemy, lubzłożone równolegle - rączka-mi w prawą stronę, a ostrzami w lewo kugórze, jeśli skończyliśmy już jeść.

Powinniśmy też pamiętać, jak się jeposzczególne potrawy, np. pieczywopodane w koszyczku lub, przy uroczys-tych przyjęciach, na talerzyku osobnymdla każdego gościa bierzemy do ręki, ła-miemy na pół, a potem na mniejszeczęści i wkładamy po jednym kęsie doust (przedtem można ten kęs posmaro-wać masłem).

Cytryny do potraw rybnych i mięs-nych podawane są w plasterkach lubw formie ósemek. Plasterki kładziemyna kawałku potrawy i wygniatamy wi-delcem. To samo robimy z ósemką cy-tryny, którą również możemy wziąć doręki, wycisnąć, a potem odłożyć nabrzeg talerza.

Cytryna do herbaty powinna być po-dana w plasterkach i obrana ze skórki.Plasterek wkładamy do naczynia z her-batą i lekko wygniatamy łyżeczką.

Drób jemy nożem i widelcem, nierękami - co można uczynić jedynie w za-ciszu domowym.

Dżem podany na stół nie w słoiku, alew specjalnym naczyniu, obok którego le-ży łyżeczka, nakładamy tą łyżeczką naswój talerzyk, a potem już swoją łyżecz-ką rozsmarowujemy na chlebie.

Kolbę kukurydzy możemy jeść dowol-

nie: nożem i widelcem alborękami.Kompot jemy nie przechyla-jąc kompotierki, w związkuz czym na dnie zawsze zosta-je resztka. Owoce wyjadamyłyżeczką, zaś pestki wyplu-wamy na łyżeczkę i odkłada-my na spodek spod kompo-tierki (oczywiście do przygo-towania kompotu lepiej użyćowoców bez pestek!).

Omlet jemy samym widelcem lub wi-delcem i łyżką, która spełnia rolę noża.

Surowe ostrygi podane na lodzie jesię specjalnym szerokim widelcem, któ-rego jeden ząb posiada ostrze, za pomo-cą którego usuwamy skrzela i jelita,ukryte pod postacią czarnego punktu.Na oczyszczoną w ten sposób ostrygęwyciskamy sok z cytryny, posypujemyją pieprzem, solą i, trzymając muszlę le-wą ręką, przenosimy widelcem do ust.

Owoce – jabłka i gruszki - dzielimy no-żem do owoców na cztery części, obie-ramy, lub nie, wykrawamy pestki i wkła-damy do ust za pomocą widelca lub ręki,ze skórką lub bez niej.

Grejpfruta przecinamy na pół i wyja-damy sok łyżeczką.

W pomarańczy nacinamy skórkęw kilku miejscach, dzielimy ją na częścii ręką podnosimy do ust. Podobnie robi-my z mandarynkami.

W bananach odcinamy końce, obiera-my ze skórki i jemy za pomocą noża i wi-delca do owoców.

Ananasy i melony podaje się w formieplasterków, jemy je więc nożem i widel-cem.

Brzoskwinie obieramy ze skórkii okrawamy wokół pestki.

Morele kroimy bez obierania.Winogrona jemy ręką, razem ze skór-

ką, ale gdy pestki są za duże, usuwamyje łyżeczką.

Pasztet jemy widelcem, ale możemygo nałożyć na kęs chleba.

Potrawy mączne jemy łyżką lub wi-delcem.

Rzodkiewkę bierzemy do ręki.Ryż jemy widelcem, zaś egzotyczne

potrawy z ryżu – łyżką.Ryby wędzone i marynowane jemy

zwykłym nożem i widelcem, natomiastrybki z konserwy – samym widelcem,przy czym możemy pomóc sobie chle-bem.

Do ryb gotowanych i smażonych uży-wamy specjalnych sztućców do ryb.Tępo zakończonym nożem oddzielamymięso ryby od ości.

Sałatę podajemy na osobnym talerzy-ku w postaci rozdrobnionych już liści.Jemy ją raczej widelcem, chyba że niemożemy sobie poradzić bez noża.

Sery dajemy na drewnianej tacy, przynich nóż o dwóch szpicach, którym od-krawamy po kawałku ser i przenosimyna swój talerz. Smarujemy kęsy chlebamasłem, kładziemy na nich za pomocąnoża kawałki sera i zjadamy.

Sosem polewamy mięso, ale nie zie-mniaki i inne jarzyny. Nie wyjadamy goz talerza do ostatka.

Spaghetti jemy łyżką i widelcem, przyczym łyżkę trzymamy w lewej ręce. Nawidelec nawijamy niezbyt duże porcjemakaronu.

Szparagi jemy nożem i widelcem.Ziemniaki rozdrabniamy na talerzu

widelcem, a nie nożem.Zawiesiste zupy podajemy w głębo-

kich talerzach i jemy łyżką. Chcąc doko-ńczyć zupę w domu, możemy trochę od-chylić talerz od siebie, ale nie robimy te-go na przyjęciu.

Zupy klarowne (bulion czy barszcz)podajemy w filiżankach z dwoma usza-mi. Jemy je łyżką deserową – większąod herbacianej, a mniejszą od stołowej.Resztkę zupy z filiżanki wypijamy.

KATARZYNA KOSINIAK-KAMYSZ

Dyplomacjai nie tylko

P rzed nami święta Bożego Narodzenia i karnawał – znów będziemyuczestniczyć w wielu przyjęciach, może więc dobrze byłoby

zastanowić się co nieco nad kulturą zachowania się przy stole.

O zachowaniu się przy stole

Page 24: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY24

Konkurs „Szukamy swoichpolskich korzeni” został ogłoszo-ny w majowym wydaniu „MP”.Jego celem było zachęcenie mło-dzieży do spojrzenia wstecz i za-poznania się z historią swojejrodziny.

Ponieważ w odpowiedzi na-deszła tylko jedna praca, konkursnie mógł zostać rozstrzygnięty.Mimo tego nadesłana praca auto-rki Agaty Feszterovej zostanienagrodzona. Dla redakcji czyta-nie jej było przyjemnością. Jaksama autorka pracy twierdzi,

poszukiwania rozpoczęła od roz-mów z rodzicami, a „każda nowainformacja wymuszała potrzebęszukania następnej, która byłacoraz bardziej odległa w czasie”.Agacie udało w trakcie swoichposzukiwań dotrzeć aż do 1853 r.,który jest rokiem urodzenia jejprapradziadka! Napisała też, żenie poprzestała na tym i nadalposzukuje danych dotyczącychprzeszłości rodziny. Praca jest zi-lustrowana drzewem genealo-gicznym oraz zdjęciem, doku-mentującym ślub prapradziadka

w roku 1922. Nie tylko młodzież,do której był skierowany kon-kurs, ale także my, dorośli, może-my pozazdrościć autorce wiedzyna temat swojej rodziny. Agataw swej pracy napisała: „Pamięćludzka jest ulotna, często tych,którzy mogliby nam pomócw swoich poszukiwaniach jużnie ma wśród nas”. I choćby z tego powodu wysiłek, który donapisania pracy konkursowejwłożyła, jest bezcenny.

Gratulujemy i nagradzamy!REDAKCJA

Szukamy swoich polskich korzeni

Uwaga Czytelnicy!Zbliża się koniec roku, a więc czas zaprenumerować „MonitorPolonijny” na rok przyszły. Dla tych, którzy się pospieszą,mamy ciekawą ofertę! Ci, którzy dokonają wpłat do końcaroku 2004, zamiast płacić 300 Sk, mogą zapłacić cenępromocyjną – 250 Sk (studenci, emeryci, renciści – 200 Sk)!Tych, którzy będą prenumerować nasze pismo po razpierwszy, prosimy o przekazanie swoich danych telefoniczniepod numer tel. Stana Stehlika – 0907 139 041, bądź podadresem e-mail: [email protected]. Niestety, niedoskona-łość opłat w banku nie pozwala nam na wgląd, kto jestwpłacającym. Wpłat należy dokonywać na poczcie na numerkonta: Tatra banka, 266 604 0059, kod banku: 1100, numerklienta: 142515, Variabilný symbol: MP 2005

Wydawca

W dniu 30 września 2006 rokuwygasa pierwszy termin rosz-czeń do świadczeń niemieckichdla żyjących poszkodowanych –byłych robotników niewolni-czych i przymusowych III Rzeszyoraz innych ofiar nazizmu, a tak-że dla ich szczególnych nastę-pców prawnych (spadkobier-ców), zaś na dzień 31 grudnia

2006 roku przypada ostatecznytermin wygaśnięcia ww. rosz-czeń. Tym samym, z końcemroku 2006 wprowadzono osta-teczny termin zakończenia wy-płat dla wszystkich uprawnio-nych do świadczeń niemieckichze środków Fundacji Federal-nej „Pamięć, Odpowiedzialnośći Przyszłość”.

Klub Polski region Nitra informuje, że zajęcie w szkółcepolonijnej odbywają się w każdy parzysty piątekw Centrum Wolnego Czasu CVC „Dominio” od godz.16.00 do 18.00. W tym samym czasie odbywać się będąspotkania członków Klubu.

Ceny biletów 35,-/28,-/24,-/19,- euro • W dniu imprezy biletydroższe o 1 euro ! • Dzieci, młodzież szkolna, studenci - bilety

o 6 euro tańszy (zwrot w kasie przed imprezą po okazaniulegitymacji). • Tel: 00431 50-54-385, 00431 26-46-078

e-mail: [email protected]

• O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

WYDZIAŁ KONSULARNY INFORMUJE

Page 25: Monitor Polonijny 2004/12

25GRUDZIEŃ 2004

Czytelnikom naszego czasopis-ma życzymy pogodnych ŚwiątBożego Narodzenia oraz Szczęś-liwego Nowego Roku!

Wydawca oraz Redakcja

Naszej koleżance redakcyjnej -Majce Kadleček składamy gratu-lacje z okazji ukończenia stu-diów pedagogicznych w polskimCieszynie i uzyskania tytułumagistra.

Redakcja

Wszystkim Rodakom i ich Rodzi-nom mieszkającym i przebywa-jącym czasowo na Słowacjiżyczę radosnych Świąt BożegoNarodzenia i SzczęśliwegoNowego Roku.

Wojciech Biliński

2 grudnia

1941 r. – W Warszawie umiera Edward Rydz-Śmigły, marszałek Polski.5 grudnia

1925 r. – Umiera Władysław Reymont, pisarz,laureat Nagrody Nobla.7 grudnia

1970 r. – Rządy PRL i RFN podpisują układ„O podstawach normalizacji wzajemnychstosunków”.9 grudnia

1922 r. - Gabriel Narutowicz zostaje wybranypierwszym w dziejach Polski prezydentem (16XII zostaje zamordowany).1990 r. - Lech Wałęsa zostaje wybranyprezydentem Polski.10 grudnia

1935 r. - Irena Curie, córka Marii Skłodowskiej--Curie, wraz z mężem Fryderykiem Joliototrzymuje Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii.11 grudnia

1618 r. - W Dywilinie (Duelinie) Polska zawierarozejm z Rosją.12 grudnia

1501 r. - Koronacja Aleksandra Jagiellończyka nakróla Polski.1575 r. - Prymas Polski Jakub Uchański ogłaszacesarza Maksymiliana Habsburga królem Polski(15 XII szlachta ogłasza królem Polski AnnęJagiellonkę, dając jej za męża Stefana Batorego,wojewodę siedmiogrodzkiego).1586 r. - W Grodnie umiera Stefan Batory, królPolski.13 grudnia

1981 r. - Władze PRL wprowadzają stan wojenny.Na czele Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego(WRON) staje gen. Wojciech Jaruzelski (16 XII odkul milicji w kopalni „Wujek” ginie 9 górników).14-18 grudnia

1970 r. - Na Wybrzeżu robotnicy protestująprzeciwko podwyżkom cen. Od kul milicji giniekilkadziesiąt osób (20 XII Władysław Gomułka -I Sekretarz KC PZPR - zostaje usunięty zestanowiska).16 grudnia

1672 r. - We Francji umiera Jan Kazimierz Waza,były król Polski.18 grudnia

1529 r. - Sejm wybiera Zygmunta Augustakrólem Polski za życia jego ojca ZygmuntaJagiellończyka, zwanego odtąd Starym.

20 grudnia

1764 r. - Koronacja Stanisława Augusta Poniatowskiegona króla Polski w katedrze warszawskiej.21 grudnia

1949 r. - Z okazji 70-tej rocznicy urodzin JózefaStalina specjalny pociąg zawozi z Warszawy doMoskwy 11 wagonów wypełnionych „daramiz Polski”.22 grudnia

1930 r. - Na wystawie lotniczej w Paryżu polski samolot PZL P-6 zostaje uznany za najlepszy myśliwiec.1989 r. - Lech Wałęsa składa przysięgęprezydencką i na Zamku Królewskim w Warszawieodbiera przedwojenne insygnia władzy z rąkostatniego prezydenta RP na obczyźnie RyszardaKaczorowskiego (29 XII Sejm konstytucyjniezmienia nazwę państwa z Polskiej RzeczypospolitejLudowej na Rzeczpospolitą Polską).25 grudnia

1025 r. - Koronacja Mieszka II na króla Polskiw Gnieźnie.1076 r. - Koronacja Bolesława Śmiałego(Szczodrego) na króla Polski w Gnieźnie.1825 r. - Mikołaj I, car Rosji, samowolnie wydajemanifest o wstąpieniu na tron polski.27 grudnia

1594 r. - Koronacja Zygmunta III Wazy na królaPolski na Wawelu.1655 r. - Wojska szwedzkie odstępują odoblężenia Jasnej Góry.1953 r. - Umiera Julian Tuwim, poeta.1918 r. - Wybucha powstanie wielkopolskie.1995 r. - Marek Kamiński zdobywa biegunpołudniowy - jako pierwszy człowiek w ciągujednego roku dotarł w ten sposób do obu biegunów.31 grudnia

1940 r. - Komuniści powołują w Polsce KrajowąRadę Narodową.1944 r. - Utworzenie Rządu Tymczasowego,podległego Związkowi Radzieckiemu.OD REDAKCJI:1956 r. - Urodził się autor tej rubryki. Redakcjaskłada mu serdeczne życzenia urodzinowe.

WOJCIECH BILIŃSKI

P.S. Autor niniejszego kalendarium pragniepodziękować Czytelnikom za trwające cały rokspotkania, pozwalające przybliżyć historięojczystego kraju. Ma też nadzieję, że w przyszłymroku uda mu się Państwa zainteresować nowymcyklem historycznym, przybliżającym związkipolsko-słowackie na przestrzeni dziejów.

Kalendarium wydarzeńAgencja rekrutacyjna organizująca

wyjazdy do pracy za granicą poszukuje

osoby do prowadzenia oddziałufirmy na terytorium Słowacji:

Nr referencyjny: SL/04/01

Wymagania• biegła znajomość jęz. angielskiego

oraz słowackiego• dobra znajomość jęz. polskiego• wykształcenie wyższeZadania• stworzenie i samodzielne

prowadzenie oddziału firmyOferujemy• dwumiesięczne szkolenie

w krakowskiej centrali firmy - podczasszkolenia oferujemy bezpłatnezakwaterowanie w Krakowie

• możliwość rozwoju zawodowego

[email protected] temacie e-maila prosimy podać

nr referencyjny stanowiska

O G Ł O S Z E N I A • O G Ł O S Z E N I A •

• Ż Y C Z E N I A • Ż Y C Z E N I A •

Page 26: Monitor Polonijny 2004/12

MONITOR POLONIJNY26

Môj prvý výlet do Poľska bol doLublinu. Na gymnáziu som pripravovalrozhlasové vysielanie pre mojichspolužiakov a za odmenu som dostalzájazd pre vzorných zväzákov z celéhoSlovenska, ktorí mohli stráviť dva týždnev Poľsku. Napriek tomu, že som sa dostalmedzi „elitu“ našej mládeže, nemal somnijaké pocity zadosťučinenia, ale doPoľska som sa tešil. O Poliakoch somvtedy vedel asi toto: sú chodnejší akomy, preto musia obchodovať so všetkýms čím sa obchodovať dá. A k tomu somdostal ešte jednu radu: mal som sizameniť peniaze na trhu a nie v banke.A tak som nakúpil čokoládové tyčinky,dve „štangle“ salámy, cukríky a vydalsom sa na cestu. Spomínam si, že sa miLublin páčil, najmä jeho stará časťs trhom, ktorý sa pre mňa stal centromvšetkého diania: nakupovania, výmenypeňazí a dokonca aj predávania toho, čosom si priniesol so sebou. Ale predovšet-kým to bolo panoptikum postáv a posta-vičiek, ktoré sa ku mne zväčša priho-várali slovami: „Korony? Po ile?“ Bál somsa púšťať s nimi do rozhovoru, pretožesom mal pocit, že im nebudem rozumieť.Jedného dňa som sa stal svedkomhádky dvoch mužov. Nerozumel somdobre, ale určite išlo o niečo vážne. Na-

priek tomu sa obaja oslovovali „pan“, čomi prišlo veľmi sympatické v porovnanís tým, čo som poznal zo Slovenska. A zá-roveň som si uvedomil, že sa mi poľštinaveľmi páči. Snažil som sa zachytiťniektoré slová a používať ich pri nadvä-zovaní rozhovorov s mladými Poliakmi(vlastne najmä s Poľkami). Mal somvtedy 16 a každý večer bola diskotéka.Chodili sme do mesta, vždy na jedno a toisté miesto, kam chodievali aj Lublinča-nia. Bolo zaujímavé sledovať ako sazabávajú. Predovšetkým boli oveľa me-nej hanbliví ako my. U nás na Slovenskusa vtedy, neviem ako je to teraz, tan-covalo na diskotékach vždy v skupine.Poliaci tancovali v pároch, alebo celkomosamote. Páčilo sa mi ako tancujú, pretosom sa rýchlo naučil to, čo dodnesvolám „poľský tanec“ (doľava, doprava,prešľap, doľava, doprava, prešľap).Poľská individualita nakoniec zvíťazilanad slovenskou „stádovitosťou“ a mysme sa už viac nebáli uvoľniť.

Keď prišla o rok ďalšia možnosť ísť doPoľska, snažil som sa byť vzornýmzväzákom. Oplatilo sa. Znova som saocitol v Lubline. Tentokrát sme ale mali

oveľa organizovanejší program, pretosom na trh tak často nechodil. Navyšesom zažil jednu nepríjemnú skúsenosť:vo Varšave nás pri výmene korún zazloté okradli. Bola to naša chyba, alevšetci sme si mysleli, že za to môžuPoliaci. Až oveľa neskôr som si uvedomil,že takto nejako sa rodí nenávisťa kolektívna vina. Vtedy v Lubline somuž nijakého Poliaka spoznať nechcel, aleneskôr som tento svoj radikálny názornašťastie zmenil.

Dnes sa na nich pozerám takto:závidím im ich históriu a národnú hrdosť,ktorá sa najviac prejavila v tých naj-ťažších obdobiach poľských dejín. To jezáklad, z ktorého vychádzajú dnešníPoliaci. Sú na seba primerane hrdí(občas môžu byť až namyslení, ale to jevec charakteru), ich jazyk mi prídekultúrnejší ako ten náš – keď občaspozerám poľskú televíziu a počúvam túreč, príde mi oveľa logickejšia ako naša.S hrdosťou ide ruka v ruke zdravésebavedomie, menší strach zo života –vhodný príklad: niekoľkokrát som zažilskupinu poľských detí v táboroch naSlovensku. Mali oveľa viac slobody akonaše deti. Slovák by až povedal, že je tonezodpovedné, že Poliaci sa o detinevedia poriadne postarať. Ale u nich tozďaleka nie je taký problém ako u nás.

Teraz žijem v Nových Zámkoch, kdečlovek veľa Poliakov nestretne. Napriektomu tu poznám jednu Poľku, povolanímreštaurátorku, a považujem ju za veľmimilú osobu. Nevídame sa často, ale keďju stretnem, rád sa s ňou porozprávam.Nie ako rovný s rovným, cítim voči nejnepatrný, ale predsa stále prítomnýrešpekt. Je pre mňa príslušníčkounároda, ktorý toho v dejinách dokázalviac ako ten môj. Viem, že to nie jejedinou zárukou kvalitného človeka,zvlášť nie v dnešnej dobe globalizácie,kedy národná história už zďaleka takneovplyvňuje charakter ľudí akokedykoľvek predtým. Ale už na začiatkusom sa priznal, že Poliakov obdivujem.Možno niekedy až príliš, uznávam. Berteto tak, že predstavujem opačný extrémvoči tým, ktorí ich považujú zaobyčajných „šmelinárov“.

K eď som sa dozvedel , že mám písať o Poliakoch, spomenul somsi najskôr na Zbigniewa Nienackého a jeho Pána Tragáčika,

ktorého som ako dieťa veľmi rád čítal . Bolo to vôbec moje prvéstretnutie s niečím poľským (Lolek a Bolek u mňa prišl i trochuneskôr) . Medzičasom sa mi podar i lo n iekoľkokrát navšt í v iťPoľsko, spoznať zopár zvláštnych a zaujímavých ľudí , ochutnaťich jedlá, počúvať ich hudbu. Ťažko sa však môžem považovať zaznalca poľskej „nátury“ už aj preto, že som si voči Pol iakomvybudoval obdiv a rešpekt. Prečo? To sa vám pokúsim vysvetl iť.

P O L S K AOczami słowackich dziennikarzy

PETER BALLAŠÉFREDAKTOR V TV NOVÉ ZÁMKY

pracoval 8 rokov v Rádiu Twistako moderátor a hudobný dramaturg

(o.i. pripravil niekoľko reláciío súčasnej poľskej hudbe)

FOTO

: ARC

HIW

UM

Page 27: Monitor Polonijny 2004/12

Na pewno nie możeciedoczekaç się świąt.

W Wigilię wszystko jest takiewyjątkowe i niesamowite.Pachną potrawy przyrządzonetylko raz w roku, stół jestnakryty uroczyście, a mamaśpiewa w kuchni melodyjne kolędy.Czy wiecie, że noc wigilijnateż jest wyjątkowa? Podobnow tę noc woda w potokachi rzekach zamienia się w miód,drzewa w sadach zakwitająi owocują, a zwierzęta i ptakimówią ludzkim głosem. Niewierzycie w takie cuda?Spróbujcie w tym roku, a możeuda Wam się przynajmniejpodsłuchaç, o czym ze sobąrozmawiają wasze znajomezwierzęta! Jeśli nie będzieciemieç tyle szczęścia,przynajmniej wyobrażcie sobie,co takiego mogą mówiç.

Jamnik Teo - z naprzeciwka:„Miły kolego, ja po prostu sobie nie

życzę, ja po prostu nie lubię, gdyogon mój to ster, a ja to okręt twój!

Pogłaszcz mnie po grzbieciei przenieś mnie przez kałużę”.

Chomik Miluś - cioci Ewy: „Uważajcie na mnie!Drżę ze strachu, że przydepniecie mnie

przypadkiem. I nie stukajcie ciągle w szybkęakwarium! To moje okno na świat, ale i ja

czasem też potrzebuję spokoju”.

Kocur Feliks, z sąsiedztwa: „Miau,miau, jestem maleńki i przecież towidaç. Dlaczego tupiesz nogą, gdy

mnie widzisz, albo krzyczysz: psikkocurze!? Raczej daj mi miseczkę

mleczka, szproteczki choç półi podrap czasem za uszkiem”.

W odpowiedzi na nasz konkurs zatytułowany „Moje zwierzątko” przyszło wieleprac z całej Słowacji. Komisja konkursowa, której członkami byli redaktorzy„Monitora Polonijnego”, za najciekawsze uznała prace następujących autorek:

KASI BIENIEK z Bratysławy,

DOMINIKI GREGUŠKOVEJ z Nitry,

MARYSI KOSINIAK -KAMYSZ z Bratysławy.Laureatki otrzymają od redakcji nagrody,

a wszyscy pozostali uczestnicy konkursu upominki.Kolejny konkurs, do którego chcemy serdecznie zaprosiç naszych czytelników,

zatytułowaliśmy „Moje podróże”. Czekamy na Wasze opowiadania,wspomnienia, zdjęcia, rysunki, a nawet wierszyki i rymowanki.

Stronę opracowała Majka Kadleček

Page 28: Monitor Polonijny 2004/12

c z y l i g o ł ą b k i n a d w a s p o s o b y

P owiem szczerze, z gołąbkami zawsze mam problemy natury smakowej i ilościowej. Czysmaczniejszy jest sos, czy farsz? Czy lepsze są gołąbki świeże, czy odgrzewane? Czy zjedzenie

czterech sztuk na raz jest normalne? Nie będę się zadręczaç – gołąbki są po prostu fantastyczne,typowo polskie i uniwersalne! Nie wierzą Państwo? Gołąbki wigilijne z grzybami podamy podczasświątecznej wieczerzy. A w karnawale – hulaj duszo i żołądku z gołąbkami „incognito”!

Gołąbki wigilijneprzepis i wykonanie potrawy Wojciech Biliński

SKŁADNIKI: 1 główka surowej kapusty (twardej – liście powinnyprzylegaç do siebie); FARSZ: 25 dag ryżu, 5 dag suszonychgrzybów (prawdziwków), 2 średnie cebule, 5 dag masła lub smalcu,1 surowe jajko, sól, pieprz

Ryż ugotować w dużej ilości osolonej wody (nie może byćzbyt miękki), następnie przepłukać zimną wodą i odsączyć.Grzyby ugotować i drobno posiekać, a wywar zachować.Cebulę drobno posiekać i zrumienić - nie przypalić! - na maślelub smalcu. Składniki wymieszać. Dodać do nich surowe jajkoi ponownie wymieszać. Doprawić solą i pieprzem.

Z kapusty wyciąć głąb. Liście zdejmować ostrożnie, aby ichnie rozerwać. Jeśli nie będą chciały odchodzić od główki,kapustę należy wrzucić na kilka minut do wrzącej wody(czynność tę można po wtarzać). Z każdego liścia ostrym nożemodciąć grubą część nerwu głównego, po czym rozwi nąći nałożyć farsz. Ciasno zwinąć (złożyć) jak chusteczkę,poczynając od szerszych boków prostokąta.

Pozostałymi liśćmi wyłożyć garnek kamionkowy lub emalio -wany, w którym świąteczny specjał nie będzie przywierać dospodu. Gołąbki układać ciasno, warstwami - nie więcej niżtrzema. Zalać zachowanym osolonym wywarem z grzybów, ew. uzupełnić wrzątkiem tak, aby całość przykryć płynem.Przykryć i piec w piekarniku ok. 1 godz. lub gotować nakuchence ok. 1,5 godz. na wolnym ogniu.

Najlepiej smakują podsmażone nastę pnegodnia na maśle. Można je wtedy podać naliściach świeżej sałaty, przy bra nearomatycznym koperkiem, równieżświeżym. Kuchnia staropolska znawiele od mian gołąbków. Do ichprzygotowania można użyć kapustywło skiej a jako farszu kaszy gryczanejzamiast ryżu. Wtedy najlepiej zalać jebarszczem żytnim, zaś z wywaru grzy -bowego przy rządzić sos na złotej zasmażcez dodat kiem kwaśnej śmietany. Na Słowacjimożna dostać całe głowy kapusty kiszonejw beczkach. Z nich liście łatwiej się zdejmuje,a gołąbki są bardziej wyrafinowane w smaku.

Gołąbki „incognito“przepis Marii Bielikovej

SKŁADNIKI: 50 dkg mielonej wieprzowiny, 70 dkg białej kapusty, 3/4 szklankikaszki manny, 3 jajka, 2 cebule, 1 litrsoku pomido ro wego, bułka tarta, Vegeta,pieprz, sól – do smaku

Kapustę zmielić w malakserze jak naj -drobniej, cebulę pokroić na drobnoi podsmażyć, żółtka oddzielić od białek.

Zmieszać mięso, kapustę, kaszkę man -nę, 3 żółtka, cebulę, pieprz, sól, Vegetę,a na ko niec dodać ubite białka.

Uformować 14-16 kotletów, obto -czyć je w bułce tartej i obsmażyć jakzwykłe kotlety mielone. Potem przeło -żyć do naczynia żaroodpornego, zalaćsokiem pomidorowym, przykryći wsta wić do piekarnika. Piec 45 min.w temperaturze 200°C.

MAJKA KADLEČEK

FOTO: STANO STEHLIK