Od pewnego już czasu strażnicy pilnujący Muzeum Śląskiego
słyszeli nocami dziwne dźwięki. Nie były głośne. Stłumione szepty,
trzaśnięcie drzwi, odgłosy przesuwanych przedmiotów. Po kolei
wszyscy próbowali odnaleźć przyczynę dziwnych hałasów – na
próżno. Nie mogli zobaczyć Jaroszka, muzealnego duszka, bo
widywały go tylko dzieci i to bardzo rzadko. Jaroszek natomiast
był w doskonałym humorze. Od kiedy zaprzyjaźnił się z Rosalie
Glaser i innymi dziećmi mieszkającymi w starych obrazach, nie
nudził się ani chwili. Każdego wieczoru biegł do Galerii Malarstwa
Polskiego i odwiedzał miejsca uwiecznione na płótnach.
– Zejdź ze sceny.
To było stanowcze, choć tylko wyszeptane, polecenie. Skrzat z zaskocze-
nia aż podskoczył. Trochę się uspokoił, gdy zobaczył, że podchodzi do niego
młoda kobieta w powłóczystej szacie.
– Kaj jo jest? – Jaroszek nawet nie zauważył, że też mówi szeptem.
– Zaraz ci wszystko wytłumaczę, ale musimy stąd wyjść – złapała
duszka za rękę i odciągnęła na bok. – Tu w kulisach możemy porozmawiać.
Wszedłeś na scenę teatru, na której trwa przedstawienie. Te fotele to
widownia. Teraz pusta, ale aktorzy czekają, aż wypełni się publicznością
i rozlegną się oklaski.
– To wszystko jest takie nieprawdziwe...
– Masz rację. Nie wiem jak, ale trafiłeś do przedstawienia, które się
jeszcze nie odbyło. Scenograf właśnie rysuje projekty dekoracji, aktorzy
dopiero ćwiczą swoje role. Ten spektakl to niekończąca się próba.
– A pani kim jest?
– Mam na imię Melpomena. Jestem muzą i opiekuję się artystami
tworzącymi teatr.
– To znaczy kim? – Jaroszek nigdy nie słyszał o teatrze.
– Oczywiście aktorami, reżyserami, scenografami – to ci, którzy
projektują dekoracje. No i chyba najważniejsze – dramatopisarzami.– To ludzie, którzy piszą te słowa, które słyszałem na scenie? –
skrzat upewniał się, czy dobrze zrozumiał panią muzę.
Kaj jo jest? – Gdzie ja jestem?
– W Centrum Scenografii Polskiej zbiera się rzeczy związane z teatrem.
Głównie projekty, rysunki i makiety dekoracji teatralnych – dzieła
scenografów. Ale też rekwizyty, kostiumy, lalki – wszystko to, co kiedyś
„grało” w przedstawieniach.
Rzeczywiście, przechodzili właśnie przez pokój, w którym na wiesza-
kach wisiały dziesiątki strojów. Mijali królewskie suknie, fantazyjne szaty,
zgrzebne płócienne peleryny. Obok stały trochę przerażające kukły,
a pod sufitem dyndały lalki. Potem oglądali wystawę pełną rysunków,
manekinów, śmiesznych postaci z kartonu. Jaroszek podziwiał to wszystko
ze skupioną miną i widać było, że bardzo się nad czymś zastanawia.
Na chwilę przestał nawet kręcić kudłatym łebkiem na wszystkie strony.
Top Related