Redaguj: Pawe Huelle (redaktor naczelny) Adam Kamiski (sekretarz
redakcji) Piotr Millati (esej) Wojciech Boros (poezja)
Projekty graficzne: Jarek wierczek Skad komputerowy: Adam Kamiski
Korekta: Katarzyna Szalewska, zespó redakcji
Nakad 1000 egz.
ISSN 2080-6213
Wydawca: Leszek Kope Centrum Kultury w Gdyni ul. owicka 51, 81-504
Gdynia tel./fax (+48) 58 664 73 77
[email protected] www.bliza.net
W NumerzeRedakcja
zamiast wstpu 5
W S p ó c z e S N a p O l S k a t O S a m O
Dominic Sheridan, szukajc polskoci w polsce. The good, the bad and
the ugly (okiem cudzoziemca) 7
Natalka niadanko, mao istotNe NiuaNse atrakcyjNoci ssiedzkiej
33
z wasN babci Na „ty”. o dowiadczeniu polskoci z maš Guštin rozmawia
piotr millati 61
tomasz matlgiewicz, polska z perspektywy koa polarNeGo 71
arkadiusz jadczak, polska – model do skadaNia 86
dariusz dobrzaski, „…co Na ksztat widra”, czyli o Naszej
polityczNej tosamoci 101
wojciech owczarski, seN i tosamo 132
d y S k u S j e i R O z m O W y
ycie z zadciem (2) No eNd story. z „krakowskim gdynianinem”
przemysawem dyakowskim, od blisko pó wieku wirtuozem gry na
saksofonach sopranowym i tenorowym, rozmawia zbigniew Gach
175
liczy si Nie tylko show. z wojciechem kocielniakiem o jego
najnowszym gdyskim spektaklu – Lalce bolesawa prusa – i przygodzie
z musicalem rozmawia piotr sobierski 187
P r o z a
wodzimierz kowalewski, czy si mia, czy si ba? (fragmenty powieci
Czowiek moralny) 43
krzysztof lipowski, wszystko GaNie, matowieje… 123
e S e j
miklav komelj, [jure detela]* 90
pawe zbierski, lech bdkowski: twarz ku europie 111
4 5W Numerze zamiaSt WStpu
W itold Gombrowicz wyruszy w podró swojego ycia tu przed wybuchem
ii wojny z Gdyni na transatlantyku „chrobry”. Nig-
dy z niej do polski nie powróci. Nie z wasnej woli. a jednak jako
pisarz polskiej diaspory dowiadczajcy przez wiele lat emigracyj-
nej ndzy i zapomnienia sformuowa w swoich dzieach najbardziej
zaskakujcy, kontrowersyjny, byskotliwy polaków portret wasny. z
czasem sta si ten wizerunek – przemycany do kraju – kanonem
polskiej inteligencji. jej gorzk samowiedz o nas – wystawionych na
huragany historii, rozpitych pomidzy marzeniem o nowocze- snoci, a
dyktatem sarmackiej tradycji. take – dziki tumaczeniom na obce
jzyki – swoistym kompendium wiedzy o istocie polskoci dla wielu
nacji.
w kolejnym, czyli trzecim, numerze „blizy” znajdziecie pastwo
dyskusj redakcyjn wanie o roli witolda Gombrowicza w kszta- towaniu
polskiej tosamoci. wpywie jego sawnych powiedzonek, sformuowa, a
przede wszystkim – wizji – na polsk samowiado- mo. Na to, jak
widzimy samych siebie i jak chcielibymy by po- strzegani przez
innych. Na nasze ambicje i kompleksy.
rodzajem zwiastuna tej debaty s teksty pomieszczone w obec- nym
numerze. tworz one ni przewodni. zapytalimy kilka osób – co sdz o
polsce i polakach. o polskoci – jako takiej. odpowie- dzi bywaj
zaskakujce, cho adna z nich waciwe nie tworzy aury skandalu, czy
przeamywania tabu – jak w niektórych tekstach Gom- browicza.
dominic sheridan, australijczyk, wspomina, e jego ojciec – „za-
wsze dobrze mówi o polakach. urodzi si i zdy pozna wielu po- laków
przed i po ii wojnie wiatowej”. konfrontacja tej wiedzy do- mowej z
dowiadczeniem wielu lat spdzonych w polsce tworzy silne napicie,
zwaszcza gdy autor z antypodów mówi o naszych grze- chach
wstydliwych: alkoholizmie, czy subkulturze dresiarzy. dariusz
dobrzaski z kolei, obficie cytujc immanuela kanta, przekonuje nas,
e jednak – cos si nam udao. polacy – którzy wedle królewiec- kiego
filozofa –„sami sobie byli winni, e stracili wasne pastwo”,
odzyskali je wreszcie – w cakiem niezym stylu. maša Guštin, so-
wenka, budujca z powodzeniem pomosty pomidzy naszymi so- wiaskimi
krajami, wytyka nam w rozmowie z piotrem millatim, e
„niesprawiedliwe stereotypy krce o was na zachodzie traktujecie
niczym prawd objawion”. suchej nitki na polskich politykach nie
pozostawia tomasz matlgiewicz, nauczyciel jzyka polskiego w ar-
changielsku. to, co rosjanie – wanie z gbokiej rosji – sdz o po-
lakach i polsce, jest w duej mierze wynikiem nieudanej polityki
za-
p O e z j a
janusz szuber, patrze i Nic i inny wiersz 22
pawe baranowski, emiGracja i inne wiersze 67
Grzegorz kwiatkowski, wielka kochaNko i inne wiersze 118
ludwik filip czech, tabu i inne wiersze 168
p R z e k a d y
Renate Schmidgall, hotel massaNdra i inne wiersze. z niemieckiego
przeoy tomasz ososiski 78
jure detela, mier i inne wiersze. ze soweskiego przeoy adam
wiedemann 95
m i e j S c a i h i S t O R i e
joanna ciepliska, filmowa GdyNia 23
R e c e N z j a
krzysztof kornacki, awers i rewers. dwie wizje spoeczNej historii
prl 154
z a p i S k i
kazimierz Nowosielski, dostatek wiata, iNteNsywNo ycia 106
marek Gajdziski, zapiski loNdyskie (2) 144
Adam Wiedemann, ucho w rosole (2) sacrum / profaNum 2009:
palimpsest 171
t u i t e R a z
wojciech boros, Viii oGólNopolski koNkurs „poowy poetyckie – GdyNia
2009” 201
przemysaw Gulda, Gra si w GdyNi 211
m O j a G d y N i a
anna janko, moja pechowa GdyNia 222
6 7
z waywszy na rónorodno polskiej kultury, napisa taki artyku – o
tym, co przybysz z obcego kraju myli o polaku, i tym dobrym,
i tym zym, i o tym, co obaj oni myl o sobie – napisa to wszystko,
nie obraajc nikogo, to rzeczywicie trudne zadanie – a ja nie mam
zamiaru nikogo tu obrazi. Na pocztek wic kilka sów wyjanienia:
wikszo spotkanych przez mnie polaków to ludzie wybitnie mili,
inteligentni, przyjani – i tu mógbym dugo jeszcze wylicza, to na-
prawd jedni z najwspanialszych ludzi, jakich w swoim yciu pozna-
em. dwa razy mieszkaem ju w polsce i moje stanowisko w tej spra-
wie miao okazj dojrze – bo przecie polaka nie da si pozna po jednym
spotkaniu. powiem wicej – nie poznasz polaka, jeli ten nie pozwoli
ci na to. kwestia nie tyle czasu, co zaufania – dopiero kie- dy
nabierze do ciebie przekonania, polak si zmienia – i umiech na jego
twarzy zastpuje normalny brak wyrazu, i niczym nieg topnie- jcy na
wiosn odsania ciep ziemi, tak i on tym umiechem odsa- nia swoj
dusz. pewnego razu jaki polak powiedzia mi o drugim, e tamten jest
zimny jak syberyjska zima, a ja przekonaem si, e to czowiek ciepy,
o zotym sercu, tylko wymagao to czasu i bliszego poznania. mój
ojciec mawia: „na dobre rzeczy warto czeka” – war- to czeka na ten
umiech na polskiej twarzy.
ojciec te zawsze dobrze mówi o polakach. urodzi si w 1920 roku i
zdy pozna wielu polaków przed i po ii wojnie wiatowej – mia czas
wyrobi sobie na ich temat wywaon opini. Nigdy nie by w polsce,
wiedzia jednak, e polacy to wspaniali ludzie. dwa naro- dy tylko,
twierdzi, mog si chlubi tym, e nie ugiy grzbietu w ob- liczu
przerastajcej ich miar napaci – polacy i irlandczycy. mój ojciec
nie rzuca sów na wiatr – dlatego zawsze wiedziaem, e z po- lakami
mog choby i kangury kra.
po raz pierwszy zetknem si z polakami w australii, w czasach mojej
modoci, przez ojca – cho mogem o tym nawet nie wiedzie. z czasem
spotykaem coraz wicej polaków mieszkajcych w sydney i mogem sobie
wyrobi wasn na ich temat opini. rzecz chyba naj- bardziej uderzajca
– zawsze mówili z szacunkiem o swojej ojczy- nie i starali si y jak
najbardziej po polsku. pytaem kilku, dlaczego
Dominic sheridan
Szukajc pOlSkOci W pOlSce The good, the bad and the ugly
(okiem cudzoziemca)
WSpóczeSNa pOlSka tOSamO
granicznej naszego pastwa – twierdzi autor. Natalka niadanko stara
si – bardzo wnikliwie – pokaza, jak wyglda polsko ze stro- ny modej
generacji ukraiców. Nie unika wza gordyjskiego, któ- ry w
stosunkach polsko-ukraiskich wci zaplata rosja. arkadiusz jadczak
proponuje za rzecz medialn, zaskakujc: gr komputero- w, symulacj, w
której wszystko moe si zdarzy – na przykad de- sant krzyaków na
hel. jest w tym szalestwie metoda, zwaszcza na rozdte ego
prymitywa, blokersa, rodem z powieci masowskiej, którego portret
zawarty w tym tekcie – mieszy i przeraa. wojciech owczarski
twierdzi natomiast, e wiele kopotów z nasz tosamo- ci wynika z…
niewyspania. dlatego odwoujc si do mickiewicza, miosza i róewicza,
postuluje, by odtworzy sennik polski. a raczej – napisa go na nowo,
co wobec znakomitej powieci tadeusza kon- wickiego o tym wanie
tytule – dodaj – stanowi chyba trudne wy- zwanie. Niech t zacht do
lektury zamknie cytat z kanta, przywoa- ny przez dariusza
dobrzaskiego o polkach. s otó one – zdaniem filozofa –„najbardziej
wyróniajce si wród wszystkich narodów: zdrowym rozsdkiem,
najwikszym obyciem, najwiksz mdroci pastwow, oraz wiatowoci”. czy
mona lepiej i pikniej? chyba tylko heine – w licie z ówczesnego
ksistwa poznaskiego – móg- by konkurowa z kantem w komplementowaniu
polek.
i jeszcze jedna, z innej nieco sfery, acz wana, informacja. do
obecnego numeru pisma, oprócz pyty z wierszami anny wieser
czytanymi przez autork, dodajemy wizualn atrakcj: s to etiu- dy fil
mowe zrealizowane przez uczestników pomorskich warszta- tów
filmowych organizowanych przez pomorsk fundacj filmow, dziaajc w
Gdyni – o której piszemy w tym numerze blizy. Naj- modsi adepci
sztuki filmowej zabieraj równie wany gos na temat naszej
rzeczywistoci, co ludzie pióra. moe warto zestawi te wizje.
Pawe Huelle
8 9
nie wracaj do kraju, i odkryem, e bywaj wród polaków tacy, któ- rzy
kochaj swoj ojczyzn, ale nie chc w niej mieszka. uznaem, e darz
uczuciem nie polsk realn, lecz idealn.
trudno zrozumie polaka, samemu nim nie bdc. Nie mówi, e to jest
niemoliwe, ale – wymaga czasu. mi pomoga w tym ona – dziki niej
spotkaem wiele osób z polski, które stay si moimi przy- jaciómi.
wczeniej jeszcze zawdziczam jej te, e staem si nauczy- cielem
angielskiego, a to wanie pozwolio mi zamieszka w polsce, pracowa tu
i pozna wspaniaych ludzi. myl, e to równie dzi- ki mojej onie mam
wicej zainteresowania dla polskiej historii i za- gadnie
kultury.
Nie da si powiedzie, e wszyscy polacy s tacy czy inni – byo- by to
tak samo faszywe jak twierdzenie, e wszyscy afrykaczycy s czarni,
wszyscy chiczycy nazywaj si chan, a wszyscy anglicy s uprzejmi albo
– jak inny jeszcze komuna – e wszyscy australijczy- cy spdzaj
weekendy na play. polacy, jak kada inna nacja, s ró- ni. Niedawno
widziaem dziewczyn w pocigu, paczc na ramieniu swojego chopaka –
tak si domylaem. wspóczuem jej. co to byo – ze wiadomoci? jakie
kopoty? Nie mam pojcia, ale czuem dla niej tyle samo sympatii, ile
czubym dla kogo w moim wasnym kra- ju. wczeniej tego samego dnia
widziaem grup studentów miej- cych si i artujcych z nie wiem czego
– najwyraniej byo to co, co ich czyo w zabawie. jednake wikszo
ludzi, których widziaem tego dnia – podobnie jak w inne dni –
siedziaa cicho, czytajc lub wygldajc przez okno pocigu – wpatrywali
si niemo w rozmaza- n dal i sprawiali wraenie czekajcych na to, eby
w ich yciu co si wydarzyo. pomylaem wtedy o wszystkich tych latach,
kiedy polska bya pod rosyjsk okupacj. polskie twarze sprawiaj
wraenie, jakby patrzyy poprzez pola w gb czasu i zastanawiay si, co
te si sta- o z ich yciem, straconym czy to na jakiej wojnie, czy
pod komuni- stycznym reimem. to musiao by straszne dowiadczenie,
uzyska niepodlego w 1918 po to, eby ju w 1939 roku j utraci. moe
po- lacy tak nie myl, ale ja uwaam, e ten tragiczny dzie, kiedy
nie- mieckie dziaa ostrzelay westerplatte, by zapowiedzi czego
znacz- nie gorszego ni zbrojny najazd Niemców – rosyjskiej
okupacji.
wielu polaków zdaje si by pogronych w czym w rodzaju gi-
gantycznego, odbierajcego ochot do ycia spoecznego kaca, któ- ry
jest pozostaoci po komunizmie. jaki czas temu, pod wpywem komuny
wanie, picie alkoholu dla towarzystwa przeszo w alkoho- lizm i
patologia ycia w ustawicznym braku jakichkolwiek perspek- tyw staa
si narodowym przyzwyczajeniem, czym, co bardzo utrud-
nia wszelkie próby penego wejcia w XXi wiek. czsto syszaem od
polaków, e „w tamtych czasach” jedynym sposobem, by do czego doj,
byo zapisa si do partii – i w rezultacie nikt do niczego nie
dochodzi, bo nikt nie chcia by w partii – poza, oczywicie, drobn
grup zdrajców i oportunistów, którzy godzili si na lepsze warunki
yciowe za cen wasnego honoru. Nic nie zmienia si na lepsze, bo nie
ma motywacji – brak powodu, brak nagrody, brak ambicji – i za-
miast tego sen o niepodlegoci. kiedy jad rankiem do pracy, czsto
widuj modych ludzi pijcych piwo tak, jakby cignli mleko z piersi
matki. tak samo pij w pocigu, którym wracaj potem z pracy, albo w
grupce w parku pod drzewem, upijaj si na wzór i podobiestwo swoich
ojców-alkoholików, którzy te stoj pod drzewem, tyle e w s- siednim
parku. szczerze mówic, polska musi si otrzsn z tego al- koholowego
stuporu, doczy do reszty gonicego przyszo peleto- nu. to straszne
przeycie dla cudzoziemca, e gdzie tylko nie pójdzie, wszdzie to
samo – grupki polaków zgromadzonych wokó jakiego niewidzialnego
krgu, dyskutujcych o zoonych problemach pol- skiej codziennoci
prostym raczej sownictwem – kurwa to, kurwa tamto. lecz ten obrazek
nie dotyczy mczyzn wycznie, widywaem równie kobiety – mode, stare,
atrakcyjne lub nie – wlewajce sobie piwo w garda wczesnym rankiem.
jzyk, jakim si przy tym posugi- way, mógby skutecznie zamkn usta
staym bywalcom najgorszych pubów w Glasgow, a wilka morskiego
przyprawi o rumieniec wsty- du. Gdyby tylko mój ojciec móg zobaczy
równie i t stron polskie- go obrazka – ciekaw jestem, co by sobie
pomyla.
w opinii cudzoziemca polacy zdaj si narodem wielce patrio- tycznym,
dobrze wyksztaconym i znajcym si na sprawach zarów- no wasnej, jak
i innych nacji. ten sam cudzoziemiec mógby jed- nak orzec, e polacy
ani nie s bardziej patriotyczni ni inne narody (bo to, co pocztkowo
bralimy za patriotyzm, moe okaza si na- cjonalizmem), ani lepiej
wyksztaceni. tak, polska to kraj sprzeczno- ci umiejtnie przez
samych polaków podsycanych – bo przecie oni sami nie sprawiaj
wraenia ludzi, którzy dobrze si tu czuj. kie- dy po raz pierwszy
zabraem si za zaatwianie pozwolenia na pra- c w polsce, zdumiao
mnie, e tyle razy syszaem w odpowiedzi to, co ju wczeniej syszaem w
australii: „a po jakie licho chciaby za- mieszka w polsce?”. wyglda
na to, e tak naprawd polacy maj kiepskie mniemanie o sobie samych.
paradoksalnie jednak bardzo atwo obrazi ich poczucie narodowej
dumy. có, skomplikowana ta polska dusza. oczywicie, spotkaem wielu
polaków, którzy s praw- dziwymi patriotami – przedkadaj swój naród
nad inne – tak jak
10 11
i ja myl o wasnym narodzie – ale w przypadku polaków ten pa-
triotyzm, bliski nacjonalizmowi, jako bardziej rzuca si w oczy: by
moe jest tak czciowo z powodu polskich dziejów i historii najnow-
szej, któr jako udao im si szczliwie przetrwa. moe te ich na-
cjonalizm wynika z tego, e byli przez tak dugi okres poddawani tej
bzdurnej komunistycznej indoktrynacji – na szczcie udao im si
zachowa swoj tosamo.
sprawa religii w polsce to te rzecz wielce ciekawa. w oczach cu-
dzoziemca polak moe atwo uchodzi za kogo poszukujcego wi- toci –
lecz jego wito moe te by prost funkcj faktu, e mie- limy papiea,
który dziki jakiemu zbiegowi przypadków urodzi si w polsce. polskie
„prawo wasnoci” do jana pawa ii wywouje u niepolskich katolików
niech i poczucie dystansu. z jednej strony rozumiem polsk dum z
papiea, z drugiej jednak – jako katolik – w polsce albo w
australii, kiedy rozmawiam z polakami, czuj si sa- motny, odsunity
od mojego wasnego kocioa – i to mnie te, my- l, odsuwa od polaków.
bo on by te moim papieem. dziwi mnie i niepokoi system podwójnych
wartoci w polskim kociele, prezen- towany np. przez polskie radio
katolickie (radio maryja) – wielki skandal, na którym niektórzy
ksia zbijaj fortun. w czasach mojej modoci ksia nigdy by si tak nie
zachowali i jestem pewny, e mój ojciec przewróciby si w grobie,
gdyby zobaczy, jak zachowuje si cz polskiego kleru. widuj zakonnice
chodzce tu i tam, kupuj- ce ciasteczka i czekoladki w galeriach
handlowych. ale kiedy powiem „cze” (po polsku) do zakonnicy, któr
mijam na ulicy, ta ignoruje mnie z twarz tak tward i zacit, e
mogaby ni mieli ziarno we mynie. w moim kraju, ilekro spotykam na
ulicy zakonnic i j po- zdrawiam, zawsze mi odpowiada. rozpoznaj dwa
typy twarzy u za- konnic, które mnie lekcewa: ta zimna i zacita, o
której ju mó- wiem, i twarz bujajcej w obokach „witej”, która
ignoruje mnie z umieszkiem. moe to rzecz zwizana ze specyfik
kultury, lecz jest to co, czego naprawd bardzo nie lubi.
podróowanie jest rzecz ciekaw, a to przede wszystkim z uwagi na
rónice kulturowe – mieszne albo zawstydzajce – na jakie czo- wiek
si przy tym natyka. takie kulturowe nieporozumienia mog prowadzi do
zachowa potencjalnie niegrzecznych. kiedy byem may, ojciec powtarza
mi, e powinienem zawsze ustpi miejsca lu- dziom starszym albo
uomnym, kobietom w ciy lub obarczonym sprawunkami, no i w ogóle
kobietom, w moim wieku lub starszym. No i wstaem raz w pocigu –
miaa jakie 40, najwyej 50 lat – i kiedy zobaczya, e ustpuj jej
miejsca, zrobia strasznie obrao-
n min. ona wytumaczya mi póniej, e ta kobieta najprawdopo- dobniej
uznaa, e nabijam si z jej wieku – ale oczywicie nie to byo moim
zamiarem. w australii kady mczyzna czuje si zobowiza- ny do
ustpowania miejsca kobiecie. po tym incydencie pomylaem sobie z nut
filozoficznej zadumy – w polsce potpi ci, jeli wsta- niesz, w
australii potpi ci, jeli tego nie zrobisz. i uznaem, e naj- lepiej
czyni tak, jak ojciec uczy: „kiedy nie wiesz, co zrobi, zamknij
oczy i sied cicho”. z drugiej strony to te jest problem – zbyt wie-
lu ludzi zamyka oczy i siedzi cicho, ale to problem nie tyle
polski, co ogólnoludzki.
inny problem dla towarzyskiego australijczyka to klepanie po
plecach. mówiono mi, e zwyczaj ten jest tu uznawany za niegrzecz-
ny – a w najlepszym razie ten, który poklepuje drugiego po plecach,
traktuje go tym samym z góry. w australii jednak jest to rzecz tak
na- turalna jak oddychanie, cz normalnej spoecznej interakcji. pew-
nego razu odwiedziem polskiego dentyst i uznaem, e nie tylko zna si
na tym, co robi, ale jest te miym facetem. Normalnie taki zabieg
nie obyby si bez bólu – on jednak zrobi to bezbolenie. podczas wi-
zyty rozmawialimy o australii i polsce, i tak mnie ta rozmowa po-
chona, e niemal zupenie zapomniaem, e jestem u dentysty. kie-
Polska religijno ma róne oblicza, fot. Maria Jaskólska
12 13
dy skoczy zabieg i przyszo do pacenia rachunku, ucisnem mu do i
poklepaem po plecach – w podzikowaniu za wspania robo- t. No i
wtedy si dowiedziaem – w australii klepanie moe by ok, ale nie w
polsce. co wicej – pono równie wskazywanie palcem i gwizdanie na
kogo jest uznawane za obraliwe. w australii, z po- wodu sporych
odlegoci, jest rzecz naturaln gwizdn na kogo po to, by zwróci jego
uwag. w polsce – i w kilku innych miejscach – byoby to chamstwo.
eby tylko mój ojciec móg widzie, jak cham- sko sobie poczynam w tej
polsce…
jedn z najciekawszych rónic kulturowych, na jakie natknem si w
polsce, jest kwestia wiata w toalecie. moje pytanie do pola- ków
brzmi nastpujco: dlaczego wcznik wiata znajduje si na zewntrz
toalety? miaem wiele miesznych i trudnych dowiadcze w polskich
toaletach. jednym z najczstszych tego typu zdarze byo gaszenie
wiata, podczas gdy jestem w rodku. pamitam takie zda- rzenie z
padziernika 2009 roku – miaem wane spotkanie, ale mu- siaem uda si
wczeniej za potrzeb. byo zimno, wic miaem na sobie szalik,
rkawiczki, kapelusz i palto, a ze sob torb z dokumen- tami.
siedziaem na sedesie, marzc o zapiekance na lunch, kiedy na- raz
zgaso wiato i zapada ciemno tak kompletna, e nie widzia- em swojej
rki, o szaliku, rkawiczkach, kapeluszu i palcie nawet nie
wspominajc. zawoaem w nadziei, e kto mnie usyszy i wczy wiato, ale,
po pierwsze, nikogo nie byo, po drugie, potrafiem wo- a tylko po
angielsku. po wielu bolesnych zabiegach, do których za- liczam
choby uderzenie gow o umywalk, udao mi si odnale wszystkie rzeczy i
jako je na siebie naoy. kiedy wyszedem z toa- lety i szukaem po
omacku wcznika, wiato naraz rozbyso samo i kto z zewntrz otworzy
drzwi do toalety. ku memu zdumieniu i konsternacji, bya to kobieta.
zrozumiaem, e przez pomyk tra- fiem do damskiej toalety. wygldaa na
nieco zszokowan i wcie- k z powodu mojej obecnoci, wic powiedziaem:
„przepraszam, jestem emigrantem”. tak, szczególnie cudzoziemcy
powinni zwra- ca uwag na znaczenie ukryte za ksztatem rónych figur
geome- trycznych. w polskich toaletach np. trzeba wiedzie, e kóko
znaczy dziewczynki, a odwrócony trójkcik – chopcy; ja niby ju wiem,
ale i tak kilka razy si pomyliem. jeden z moich studentów da mi
dobr rad, opowiadajc, jak bdc jeszcze maym chopcem, wyobraa so-
bie, e obie figury maj te rczki i nóki, i wtedy odwrócony trójk-
cik wyglda jak kulturysta – wyobraziem sobie to samo i rzeczywi-
cie – otrzymujemy pakera.
zauwayem, e jedn z ulubionych rozrywek polaków podczas rozmów z
cudzoziemcami jest sprzedawanie im trudnych sów – a- maców
jzykowych albo skomplikowanych nazw miejscowoci, któ- rych nie da
si wymówi – przynajmniej ja nie potrafi – a oni si miej.
zastanawiam si, czy chc mi pokaza zawioci polskie- go jzyka, czy
tylko si ze mnie ponabija? ale ja te popeniam ten grzech, kiedy
podaj przykady trudnych australijskich nazw albo an- gielskich
„tongue-twisterów”. myl, e to dobry sposób na przea- manie barier
dzielcych jzyki, bo nawet kiedy miejemy si z tego, e drugi nie
potrafi wymówi jakiego trudnego sowa – jako komu- nikujemy si ze
sob. kiedy polacy przytaczaj róne swoje ama- ce, zawsze przypominaj
mi si niezwykle trudne do nauczenia sów- ka walijskie. jest np.
takie miasteczko w walii o niezwykle dugiej i niemal niemoliwej do
wymówienia nazwie: llanfairpwllgwyngyl-
lgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch. to nie art! to miastecz-
ko naprawd ma tak nazw, a znaczy ona: „koció witej martyji w
kotlinie biaych leszczyn w pobliu przeomów rzeki, gdzie wi- ty
tisilio mieszka kiedy w czerwonej jaskini” albo „koció witej
martyji w dziupli biaej leszczyny nad wirem rzeki, w pobliu kocio-
a witego tisilio z czerwon grot”, albo co w tym rodzaju. mówi si
nawet o tym, e te dugie walijskie nazwy powoduj zagroenie dla ruchu
drogowego. ale to wszystko oczywicie niczym jest w po- równaniu z
nazw pewnego tajlandzkiego miasteczka: krungthepm
ahanakornamornratanakosinmahintarayutthayamahadilokphopno
pparatrajathaniburiromudomrajaniwesmahasatharnamornphimar-
navatarnsathitsakkattiyavisanukamprasit. w sumie 163 literki, to si
nawet w jednej linijce nie zmieci! có, wydaje mi si, e najwaniej-
sz rzecz przy nauce jzyków jest zrozumie, e adnego z nich nie da si
nauczy bez wysiku – wysiek jzykowy bowiem jest podstaw wszelkiej
komunikacji.
zawsze ciekawio mnie, dlaczego polacy nienawidz rosyjskie- go i
niechtnie go uywaj – mimo i tak wielu go dobrze zna. ale ro- zumiem
to i popieram – no bo dlaczego kto miaby chcie uywa jzyka swoich
oprawców? japoczycy robili to samo podczas ostat- niej wojny na
okupowanych przez siebie terenach. chodzi o to, by pozbawi jzykowej
tosamoci podbite narody. i tak jak irlandczy- cy, którzy zostali
zmuszeni do zarzucenia swojego narodowego jzy- ka za czasów
oliwiera cromwella, tak i polaków próbowano zmusi do posugiwania si
rosyjskim – bez wikszego powodzenia. Grze- chy komunizmu s wielkie
i liczne na caym wiecie, ale te pope- nione w polsce mog nas wiele
nauczy. moe nie wszyscy si z tym
14 15
zgodz, ale ja jako przybysz widz, e patologia polskiego ycia – de-
wastacja infrastruktury, aspoeczne wzorce zachowania, powszech- ny
alkoholizm, i wynikajca z tego deprawacja modziey, która jest
przecie przyszoci narodu – wszystko to polska otrzymaa w spad- ku
po komunie.
tak, w modych polakach nadzieja, mimo wszystko. s, w prze- waajcej
mierze, pogodni, uprzejmi, gotowi nie pomoc zagu- bionym
obcokrajowcom – czego sam wielokrotnie dowiadczyem. pewnego razu w
Gdyni zdumiao mnie, jak may jest ten nasz wiat – zgubiem si i,
napotkawszy grupk modych ludzi, chciaem zapy- ta o jak tam ulic.
spytaem, czy mówi po angielsku, na co od- parli chórem i z wielkim
entuzjazmem, e tak – po czym przedsta- wili mi jednego z nich,
który pochodzi z Nowej zelandii i mieszka w polsce. bardzo mili
ludzie. z drugiej strony jednak, jako e jest to artyku o moim
caociowym spojrzeniu na polaków, trzeba zwróci uwag równie na sabe
punkty polskiej modziey. dziewczyny np. czsto fatalnie si ubieraj,
zupenie jakby nie czuy swojej wartoci albo jakby z góry uznay, e
nie ma ucieczki od przeraajcej bezna- dziei, e s na ni skazane –
naladujc w tym, by moe, swoje nie- szczsne matki, a wic brnc w ycie
patologiczne, sualcze wobec mów-alkoholików. czsto zdarzao mi si
widzie kobiety upodla- jce si dla widocznej przyjemnoci jakiego
kaleczcego jzyk pry- mitywa z aob za paznokciami, dla którego pogo
za przyjemno- ciami i alkoholizm zdaj si jedynymi w yciu celami.
jaki wybór ma taka dziewczyna? zosta star pann, odda si bogu,
wyemigro- wa albo y w nadziei, e pewnego dnia przybdzie ksi i
potrak- tuje j z szacunkiem? widz, jak si poddaj i godz na tych
nieogo- lonych typów jako na potencjalnych ojców ich dzieci,
wzmacniajc tym samym patologiczny aspekt tej kultury i brnc dalej w
spoeczne manowce. powiedziawszy to wszystko, trzeba jednak
podkreli, e wikszo polskich dziewczt jest inna – s pewne siebie,
inteligent- ne, przebojowe. có, w moim kraju jest podobnie – mode
dziewczy- ny musz zdecydowa, czy wybra miecia, który jest pod rk,
czy te postawi na co wicej.
jeli za chodzi o chopaków, to miaoby si ochot napisa du- szy artyku
na temat psychologicznego aspektu mskiego braku po- czucia wasnej
wartoci, ale zadowólmy si tu krótkim komentarzem. widziaem tylu
polskich chopaków z przycitymi na jea wosami, które zastpuj im
mundur (w moim kraju mundurkiem niepewne- go swej mskiej roli
mczyzny jest kozia bródka). pozuj na kry- minalistów, jakby chcieli
powiedzie: „jestem twardzielem, lepiej ze
mn nie zadzieraj” – i przyzna trzeba, e czowiek nie czuje si zbyt
bezpiecznie w ich towarzystwie. Nigdy nie mam pewnoci, czy – kie-
dy odkryj, e jestem obcy i nie mówi w ich jzyku – nie spróbuj mnie
jako zaatakowa, przy czym zastrzegam, e mówi tu wycz- nie o swoich
odczuciach. No i ci wszyscy miniacy – chopcy i m- czyni
zafascynowani swoj budow, jakby chcieli powiedzie, e im wiksze masz
minie, tym jeste waniejszy. ale minie maj sens tylko wtedy, kiedy
pomagaj ci w jakiej konkretnej pracy. Na kim oni chc zrobi wraenie
– moe na swoim wasnym odbiciu w lustrze? przyzna trzeba, e to
problem nie tylko polski, pomyl- my o przedmieciach amerykaskich, w
których czsto jedyn drog ucieczki jest zapisa si na boks i za pomoc
wasnych pieci wywin- dowa si w gór, jak w bajeczce o rocky’m
balboa. przypomnijmy sobie te wszystkie plakaty, których twórcy
próbowali przyoblec po- tnego miniaka w równie okaza osobowo.
problem polega na tym, e kiedy jaki mao dowiadczony yciowo chopak
patrzy na taki plakat, robi to na nim tak wielkie wraenie, e idzie
na siowni i pompuje tak dugo, a minie wypr mu resztki rozumu z
ogolo- nej gowy – wtedy do kompletu brakuje ju tylko zwyczajowej
odro- biny alkoholu.
alkoholizm jest rzecz bardzo powan, ale czasem prowadzi te do
miesznych sytuacji. kiedy pracuj na politechnice, musz je- cha do
pracy bardzo wczenie. pewnego razu, po podróy poci- giem, chciaem
kupi sobie co do picia, bo nie miaem czasu zje niadania w domu.
stanem w kolejce mczyzn kupujcych poran- ne piwko – kady kupowa
dwie lub trzy butelki. kiedy przysza ko- lej na mnie, zdumiona
ekspedientka zastyga na moment w bezruchu z wycignit ju ku mnie rk
z jakimi lechami czy warkami, kie- dy usyszaa: „poprosz sok
pomaraczowy”. wyszedem ze sklepu i znalazem si w grupce mczyzn
stojcych koem wokó kosza na mieci i pijcych piwo. jako jedyny piem
sok pomaraczowy i wszy- scy patrzyli na mnie, jakby co byo ze mn
nie tak. sytuacja bya nie- znonie absurdalna, wic powiedziaem:
„jestem emigrantem”, i wy- pilimy zgodnie za zdrowie.
jednym ze zjawisk, które szczególnie wymownie unaocznia- j ruin
polskiej rzeczywistoci, jest system sprawdzania biletów w pocigach,
tramwajach czy autobusach – typy z renomy to chy- ba najdziwniejsi
ludzie, jakich w polsce widziaem. przyjty w pol- sce system
kontroli biletów opiera si na bandytyzmie i zastraszaniu, a jego
przedstawiciele to ludzie o aparycji i manierach ulicznych ban-
dytów. ubrani w skórzane kurtki, rozkoszuj si swoim widocznym
16 17
poczuciem wadzy, której potrzeba bierze si u nich – kade dziec- ko
to widzi – z niskiej samooceny, emocjonalnej niepewnoci, bra- ku
wyksztacenia i nadziei na lepsze ycie. kade dziecko, ale nie oni
sami – zbyt s zajci pozowaniem na twardzieli. przypominam sobie,
jak opowiadano mi o onierzach, którzy za komuny patrolowali sta-
cje kolejowe, by zastraszy ludzi. jedyna rónica, jak widz midzy
tamtymi sugusami reimu a tymi tu opryszkami, którym dano pra- wo
kontrolowania naszych biletów, jest kolor uniformu – ci ostatni
nosz si na czarno, a czarny to kolor rozpoznawczy ludzi pozbawio-
nych stabilnego poczucia wasnej wartoci.
Najbardziej martwi mnie fakt, e w polsce jest tylu kryminalis- tów,
co pewnie wynika z poczenia tego kultu mini, alkoholu, a- twego
ycia i przekonania, e wszystko wolno. tyle razy mnie tu ostrzegano,
bym by ostrony, kiedy podróuj czy robi jakie inte- resy – i
rzeczywicie, próbowano mnie raz okra w pocigu do wro- cawia.
warszawska mafia taksówkowa znana jest nawet poza gra- nicami
polski – podobnie jak inne mafie: sprzedawcy samochodów, tumacze,
sprzedawcy w sklepach, mechanicy samochodowi, poli- cjanci. fakt, e
do niedawna jeszcze od policjantów nie wymagano wyszego
wyksztacenia, jest dla przybysza z zagranicy zdumiewajcy – jak maj
postpowa zgodnie z duchem prawa, jeli nie s w stanie poj jego
litery? Generalnie mona powiedzie, e przecitny mody polski mczyzna
dziaa odstraszajco na przecitnego cudzoziemca. rozumiem, e brakowao
im pozytywnego wzoru ze strony ojca, ale to nie moe by cae
wytumaczenie – widywaem nieraz patologicz- ne dzieci pochodzce z
dobrych rodzin – wic musi tu by co wicej na rzeczy. moe win
naleaoby przypisa spoeczestwu? albo ci- lej, jego komunistycznemu
wydaniu? cokolwiek to jest, nie napawa optymizmem przybysza, który
chciaby zwiedzi polsk lub wrcz tu zamieszka. trudne do zrozumienia
s polskie koneksje mafijne i spo- eczne przyzwolenie na to.
rozmawiaem raz z koleank o tym, jak robi interesy w polsce, i
powiedziaa mi, e musz si liczy z mafi. odpowiedziaem – z
australijskiej perspektywy – e opryszkowie s tacy sami na caym
wiecie i e jedyna metoda postpowania z nimi jest taka sama, jak
sposób radzenia sobie z osikiem na szkolnym bo- isku – dziaa szybko
i zdecydowanie. ale rozumiem, e jeli ludzie std daj si jednak
zastraszy, to obcokrajowiec moe mie powa- ny problem. No i jest to
problem na skal ogólnonarodow – bo je- li polska chce by czci
zachodniej spoecznoci, musi jako pora- dzi sobie z t wysok
kryminalizacj ycia, potwierdzan codziennie prasowymi doniesieniami
o kolejnych przykadach korupcji i zorga-
nizowanej przestpczoci. kto, kto zakada alarmy, powiedzia mi
niedawno, e od czasu masowego wprowadzenia systemów alarmo- wych
liczba wama do domów spada o 30%, ale nawet on przyzna, e
przestpczo wymkna si polakom spod kontroli.
obcokrajowcowi atwo jest dostrzec problemy oczywiste – po wyjciu z
komunizmu polska ma szans na wspania przyszo, ale musi si zmierzy z
problemem bezrobocia, braku infrastruktu- ry i zbyt obszernej grupy
biednych mieszkaców wsi. wszystko to, za- prawione lejcym si przy
kadej okazji alkoholem, prowokuje pyta- nie – czy polakom uda si
podwign z tego rynsztoka demoralizacji i stan twardo na drodze do
konsumpcyjnej wolnoci? irlandia tkwi- a caymi laty w ekonomicznej
zapaci, ale kiedy tylko przystpia do wspólnoty, gospodarka posza
mocno do przodu. przed polsk wi- dz t sam przyszo i wydaje mi si, e
wanie teraz jest najlep- szy czas, by tu inwestowa – no chyba e
wygra alkoholizm, spoecz- na patologia i przestpczo, i polska
straci swoj szans, upadajc do rangi slumsów trzeciego wiata. ale
chyba kady znajcy polsk ob- cokrajowiec uzna, e polakom powinno si
powie – e polska stanie si irlandi kontynentalnej czci europy.
trzeba tylko zdoby si na porzucenie tego, co rani polsko polski.
zapyta kto, co to takiego, ta polsko polski? chodzi o to, w czym
kryje si prawdziwy polski cha- rakter, esencja polskiej tosamoci,
obecna niezmiennie od X wieku, rozwinita w zotym stuleciu XVi i
póniej, podczas walk o niepodle- go, a do roku 1918, a do
tragicznych czasów ii wojny wiatowej i komunizmu – a do dzi. to dla
tej polskoci warto do polski przy- jeda – dla ducha, który
podtrzymywa naród przy yciu przez dzie- si wieków trudnego – z
uwagi na wrednych ssiadów – bytowania. wyobracie sobie moj min,
kiedy przyjechaem tu po raz pierwszy, w 2006 roku, spodziewajc si
ujrze co w rodzaju muzeum starej europy, i zamiast tego widz te
wszystkie mcdonald’s-y i kfc. zawio- dem si, przyznaj, ale zaczem
szuka gbiej i znalazem t wanie polsko, o której syszaem tyle od
ojca i przyjació jeszcze w austra- lii – i dziki temu poczuem si tu
dobrze.
mówiem duo o modych polakach, kolej teraz na starszych. pro- blemy
zwizane z ludmi modymi i starymi maj natur ponadna- rodow, ale
polska ma swoj specyficzn ich wersj. staroci nie da si unikn i jest
rzecz powszechnie znan, a jednak starsi ludzie nie przestaj nas
zadziwia swoim zachowaniem. przed wielu laty byem na mszy w
australii, i kiedy przyszo do przekazania sobie znaku po- koju,
mczyzna przede mn zwróci si do mnie i zrobi to z penym
zaangaowaniem, po czym odwróci si, by kontynuowa modlitw.
18 19
po mszy ten sam czowiek, tym razem za mn w samochodzie, za- cz trbi
i krzycze, uywajc obraliwych sów, bym mu si usun z drogi – na co ja
odwróciem si do niego i przekazaem mu znak po- koju. Nie spodobao
mu si to. zdaem sobie wtedy spraw z tego, e to, co ludzie robi,
kiedy myl, e patrzy na nich bóg, diametralnie róni si od tego, co
robi, kiedy myl, e bóg ich nie widzi. i tak jak australijczycy
potrafi zachowa si dziwnie, tak i polacy. jednym z
najwymowniejszych przykadów takiego zachowania starszych po- laków
moe by to, co dzieje si w niedziel, kiedy wszyscy spiesz na msz.
wchodz do kocioa, id ku awce, a tu naraz nie tyle jedna, co dwie a
staruszki wpychaj si przede mnie. stoj i drapi si po go- wie, bo co
mam robi – wychowano mnie w szacunku dla starszych – i myl: i tak
bym im ustpi miejsca, ale one wolay na to nie czeka, wolay niemal
si pozabija, by tylko wygra ten wycig. zdawszy so- bie spraw z
daremnoci moich wysików, by wcisn si w t awk – co, rzecz ciekawa,
udao si jeszcze jakiej trzeciej staruszce – usiad- em w awce za
nimi. staruszki wstaway, przyklkiway, modliy si i siaday, a kiedy
przyszed czas na znak pokoju, jedna z nich odwró- cia si i
ceremonialnie wycigna ku mnie do.
wydaje si, e wycig po miejsce do siedzenia wyzwala w tych wiekowych
ludziach odruch walki o przetrwanie, w której zwyci- a najlepiej
przystosowany osobnik. ta ch do walki bierze si chy- ba z czasów
komuny, kiedy walka i wycig byy powszechnie przyj- tym sposobem na
ycie. z mojego punktu widzenia moe to sprawia wraenie chamstwa,
lecz w rzeczywistoci jest to, myl, konse- kwencja ycia w
niekoczcych si kolejkach po jaki marny ochap. w tym przekonaniu
utwierdza mnie fakt, e nie widz tego typu za- chowa u ludzi modych
– a jeli nawet trafi si czasem jaki mody czowiek, który rozpycha si
okciami na boki, wynika to raczej z jego chamskiej natury ni z
dowiadczenia komunistycznej rzeczywisto- ci. czasem, przyznaj, czuj
pokus, by kaza jakiej staruszce odsu- n si, kiedy np. kupuj w kasie
bilet na pocig i stojca za mn ko- bieta naciera na mnie ramionami
na wypadek, gdyby kto chcia si wepchn midzy ni a mnie. bywa, e tak
im si spieszy do tego bi- letu, e si na mnie wrcz caym ciaem
pokadaj. Gdyby kto zacho- wa si podobnie wobec mnie w australii,
byaby to raczej powana sprawa. kiedy w parku widziaem ludzi
karmicych kaczki kawa- kami chleba. uderzajce wydaje mi si
podobiestwo midzy tymi kaczkami – które dosownie wchodziy jedna
drugiej na plecy, by wy- gra kolejny ks chleba, a polakami na
stacji kolejowej, toczcymi si w kolejce po bilet – czy w sklepie,
po cokolwiek innego.
opowiadano mi straszne historie o starszych ludziach w polsce – np.
o tym, jak jedna kobieta w sile wieku mówi gono o stojcej nad ni
modej kobiecie w ciy: najpierw taka rozkada nogi przed byle kim, a
potem siada by jeszcze chciaa. trudno to sobie wyobra- zi, ale
starzy potrafi by jeszcze bardziej ordynarni ni modzi – i to z
powodu gupiego siedzenia w tramwaju! tak, to musi bra si z trudnej
polskiej historii.
czasem odnosz wraenie, e polakom wydaje si, i byli jedynym narodem,
który walczy podczas ii wojny wiatowej. czsto zdarza- o mi si
spotyka ludzi, którzy nie maj pojcia o udziale w obu woj- nach
nacji takich jak moja, australijczyków. myl, e mona miao powiedzie,
i polacy byli jedynymi prawdziwymi i godnymi wspó- czucia
przegranymi tej wojny – tyle stracili i tyle wycierpieli podczas
dziaa zbrojnych i podczas bdcego ich nastpstwem okresu ko-
munistycznej okupacji, e to a niewiarygodne, e wci trwaj.
róne rzeczy mona o polsce mówi, ale nie da si zaprzeczy, e oferuje
ona odwiedzajcym j turystom rzeczy wspaniae i nieza- pomniane – by
moe przez to, e tak mocno osadzone w historii. ja np. bardzo lubi
polskie cmentarze. mieszkam w oliwie, gdzie jest cmentarz, obok
którego przechodz przynajmniej dwa razy dziennie. zgodnie z tym,
czego nauczy mnie ojciec, egnam si wtedy i prze- syam bogosawiestwo
zmarym, i zauwaam rzecz pikn i chwy- tajc za serce, aczkolwiek
wielce osobliw dla australijczyka – pa- lce si na grobach wieczki.
jaki to pikny widok noc, zwaszcza przed dniem wszystkich witych.
dla polaka to rzecz naturalna, lecz w kraju mojego dziecistwa nikt
nie stawia wieczek na grobach. my tam zostawiamy jedynie kwiaty i
modlitw, ale tu ywy ogie na cmentarzu zdaje si przywoywa dusze
zmarych na powrót do wia- ta ywych – to cenne. moe si to komu wyda
dziwnym, ale podczas moich licznych spacerów po oliwskim cmentarzu
zaprzyjaniem si z jednym z jego lokatorów – z markiem. mia 13 lat,
kiedy umar trzy lata temu – nie wiem, na co. zawsze kiedy czuj
potrzeb, by z kim pogada, odwiedzam marka – bo nie mam w polsce
nikogo innego. a mówi o nim teraz dlatego, e pyta na jego grobie
jest zawsze pus- ta, podczas gdy inne zadbane, z kwiatami i
zniczami – ale gdy wy- braem si na cmentarz w dniu wszystkich
witych, ku memu zdu- mieniu zauwayem, e równie grób marka by
przybrany kwiatem i pomieniem. i wtedy pomylaem sobie, e polska nie
zapomina; e polacy zawsze bd pamitali o swojej tosamoci – o
polskiej pol- skoci, o prawdzie, o polskich markach. poczuem si
bardzo szcz- liwy. patrzyem na grób mojego nieznanego przyjaciela i
zrozumia-
20 21
em, e nawet jeli upyny cae wieki, zmarli polacy wracaj do nas,
ywych, by nam przypomnie, e yli i e nie wolno o nich zapomina. i
naraz zdarzyo si co jeszcze bardziej wzruszajcego – oto wszyscy ci,
których wymordowano w lasach katynia, powstaj z grobów i mó- wi:
„my te tu jestemy. pamitajcie o nas”. „jest taki jeden austra-
lijczyk – odpowiadam – który o was nigdy nie zapomni!”
*** spróbujmy wic podsumowa – co polska ma wiatu do zaoferowa- nia?
Niektórzy powiedz, e patriotyzm – ale to przecie nic nowego,
wszystkie narody maj swoich patriotów i swoj list mniej lub bar-
dziej prawdziwych powodów, dla których naley by patriot; i pol- ski
patriotyzm mona uzna za konsekwencj jedynie historycznych
uwarunkowa. tak wic polska musi mie dla innych co wicej – co
cenniejszego i zarazem bardziej wyrafinowanego. ojciec flana- gan,
amerykaski ksidz katolicki, zaoyciel organizacji dla dzieci z
sierociców, boys town, powiedzia: „daj chopcu poczucie humo- ru, a
poradzi sobie ze wszystkim”. mia racj. dostrzega prawdzi- w warto
humoru pojmowanego nie jako zwyke bycie artowni- siem, lecz jako
dobro serca, która pozwala wszystko przezwyciy. i to wanie jest
warto, któr polak ma do zaoferowania wiatu – ta zdolno do
przetrwania i jednoczesnego zachowania swojej to- samoci – bo mimo
tych wszystkich przykrych zwrotów historii po- lacy zachowali co,
co mona nazwa umiechem – pogod ducha, która pomoga im przetrwa
najcisze chwile. jak powiedzia te- rence macswiney, irlandzki
patriota, „zwyciaj nie ci, którzy po- trafi najlepiej zadawa ból,
lecz ci, którzy potrafi znie cierpienie”. i mimo e przed polsk
jeszcze duga droga, ju wida, e polakom udao si wyj ze wszystkich
tragedii obronn rk i wietlana przy- szo stoi przed nimi otworem.
sedno polskoci to nie patriotyzm, lecz umiejtno znoszenia tragedii
z pogod ducha – czsto nawet z dowcipem na ustach! to, e si potrafi
piewa, kiedy inni pacz. albo powstawa, gdy inni upadaj. sedno
polskoci to budowa i od- budowywa – albo robi takie filmy jak Mi
stanisawa barei, film, który doskonale ilustruje polski charakter –
polak wymiewa system i samego siebie. podobnie polska telewizja – z
jednej strony depre- syjne seriale, z drugiej za pogodne filmy.
polska telewizja to w ogóle interesujce zjawisko dla obcokrajowca,
bo nasuwa pytanie nastpu- jce – jak ona pokazuje rzeczywisto? z
jednej strony seriale takie jak M jak mio czy Rodzina zastpcza,
które ukazuj obraz rzeczy- wistoci, z któr ja nigdy si w polsce nie
spotkaem – nie twierdz,
e jej nie ma, lecz e jest bardzo rzadko spotykana i dla wikszoci
polaków stanowi domen fantazji raczej ni realnego ycia. z drugiej
strony takie seriale jak Daleko od noszy czy wiat wedug Kiepskich s
blisko rzeczywistoci – i mimo i ukazuj j w komicznym wietle, robi
to dosy wiernie. te dwa ostatnie to te wietny przykad pol- skiej
umiejtnoci miania si z samych siebie i z warunków, w któ- rych
przyszo polakom y.
jakie wic polska robi wraenie na przybyszu? dobre czy ze? czy ma on
szans dostrzec polsko w polsce? a jeli tak – to gdzie? w czym? jak
cudzoziemiec moe tego zazna? myl, e istnieje ogromna rónica midzy
wizyt w polsce w roli turysty a mieszka- niem tu na stae. kiedy
przyjedaem, widziaem to, co kady tury- sta. teraz, kiedy tu
mieszkam, udao mi si zajrze troch gbiej – i dostrzec to, co dobre,
co ze, a czasem wrcz odraajce. The good, the bad and the ugly. mona
powiedzie, e wszystko to tak samo jak gdziekolwiek indziej – prócz
jednego, prócz tej determinacji i umie- jtnoci ycia, trwania, nawet
w obliczu klski. oto, z czego polacy mog by naprawd dumni.
prze. Marek Gajdziski
patrze i nic
tak, potwierdzam, zerwaem si z taboretu i uderzyem go dwa razy w
twarz, no dobrze, trzy, ale jak on zachowa si wobec tej kobiety:
nachylony ku niej mówi co, czemu ona staraa si zaprzeczy, taki
charakterystyczny ruch gow i rk, i on t jej rk wykrci raz i drugi
(jednoczenie warkn do barmana, aby przyciszy „cholern muzyk”);
musiao j ostro zabole, bo tracc równowag raptem ca sob odwrócia si
w moj stron tak, jakbym by temu wszystkiemu winien i to tylko
dlatego, e siedziaem obok i piem to samo co oni, no wic w podobnej
sytuacji mógby pan patrze i nic?
Rzeczywicie, te trzy
rzeczywicie, te trzy wiersze, które po zamaniu przysali mi do
korekty, bo maj si ukaza w najbliszym numerze, trzymaj si razem
mocno, s bardziej ni kiedy je mylaem, a potem w kóko od nowa
pisaem, w przeciwiestwie do mnie, ich autora, który jestem mniej i
mniej, jak chociaby teraz, po telefonie z umierajcym h., i nawet
przez chwil aowaem, e h. ma tam ze sob komórk, podczas kiedy ja tu
nic, ju nic dla niego.
pOezja miejSca i hiStORie
W StaRym kiNie
P olsk stolic sztuki filmowej Gdynia staa si ju na pocztku swo-
jego istnienia, kiedy – zachwycona pocztkujcym kinemato-
grafem – kibicowaa jego dalszemu rozwojowi. tumy mieszka- ców sprag
nionego nowoci, portowego miasta wolny czas spdzay w pierwszych
kinoteatrach, prezentujcych produkcje filmowe me- tro-Goldwyn-mayer
czy warner bros. seanse kinowe byy jedn z bardziej popularnych form
rekreacji ówczesnych gdynian, dlatego te szybko krajobraz modego
miasta urozmaiciy liczne iluzjony. Nie- opodal wolnego miasta Gda-
ska, preferujcego produk- cje niemieckie, midzy innymi jednej z
najwikszych w euro- pie wytwórni filmowej univer- sum film aG,
popularnie zwa- nej ufa, w gdyskich kinach poza kinematografi
amery- kask zobaczy mona byo filmy polskie (w czasie, kiedy krajowa
produkcja stanowia niewiele ponad 2% propozycji repertuaru
kinowego). publicz- no zelektryzoway pierwsze ekranizacje znanych
powie- ci w rodzaju Trdowatej czy Przedwionia. zy gdyskiej widowni
wyciskay produkcje utrzymane w duchu roman- sów mniszkówny i
rodziewi- czówny. polskie filmy staway si kinowymi przebojami, spo-
ród których przywoa mona choby Zapomnian melodi, Pitro wyej, Kademu
wolno kocha, a rodzimi aktorzy, tacy
joanna ciepliska
FilmOWa GdyNia
Fotos z filmu Pod bander mioci, 1929, fot. Filmoteka Narodowa
24 25
jak jadwiga smosarska, mieczysawa wikliska, hanka ordonów- na, mira
zimiska, adolf dymsza czy eugeniusz bodo – pierwszymi gwiazdami na
firmamencie polskiej kinematografii.
ówczesna Gdynia, podobnie jak kinematograf, bya kontrower- syjna,
moda i chonca wszystko, co nowe. moe dlatego stanowia idealn
scenografi dla rozwoju iluzjonów, co nie byo w ii rzeczy-
pospolitej spraw tak oczywist, biorc pod uwag ubog do repre-
zentacj kinematografu w polsce, w której jeszcze w 1938 roku byo
807 kin (z czego 789 dwikowych), podczas gdy w duo mniejszych
czechach funkcjonowao ich 1608, a w Niemczech – 64 5051.
GdySkie pleNeRy
Najstarsz produkcj kinow, która za miejsce swoich wydarze wy- braa
Gdyni, by film Pod bander mioci z 1929 roku, w reyserii michaa
waszyskiego. obraz ten wprowadzi gdyskie plenery do polskiej
kinematografii, nadajc im jednoczenie specyficzny, przy-
godowo-awanturniczy charakter, póniej tak czsto wykorzystywany
przez reyserów filmów sensacyjnych. wszystko to akcentowao at-
mosfer otwarcia portowego miasta i portu zapowiadajcego zamor- sk
podró, przygod, jednym sowem – uchylao wrota gdyskiej bramy na
wiat. we wspomnianym filmie pojawi si bowiem i nie- legalny pasaer
na gap, wyjedajcy z Gdyni do sztokholmu, i mo- tyw szpiegowski, i
przestpstwo; nie zabrako te – rzecz jasna – wt- ku miosnego.
kolejna realizowana w Gdyni produkcja to ekranizacja Wiatru od
morza eromskiego z 1930 roku (reyseria kazimierz czyski), w której
„motyw gdyski”, motyw pomorza zosta wyko- rzystany w roli
symbolicznego miejsca na nowej mapie pastwa pol- skiego. w Gdyni po
czci rozgrywa si take Czarna pera (równie w reyserii michaa
waszyskiego) z roku 1934, obfitujca w wtki intrygi, zdrady i
kradziey, zaludniona postaciami lokalnych aferzy- stów i
„szemranych przedsibiorców”. w gdyskich plenerach wa- n rol
odgrywao, co naturalne, morze oraz umieszczenie akcji fil- mu na
okrtach, statkach i odziach. tak byo romantycznej Rapsodii Batyku,
zrealizowanej w 1936 roku przez leonarda buczkowskiego, w której
udzia wzi morski dywizjon lotniczy i marynarka wojen- na (akcja
rozgrywa si na kontrtorpedowcu orp wicher oraz ss ko- ciuszko).
przebojami stay si piosenki z tego filmu – synna piosen- ka
marynarzy oraz piewaj fale. Niemiecki okrt „holstein” i
polski
transatlantyk „kociuszko” (na nim porucznik kotowicz wra- ca z
amerykaskiego rejsu) za- gray w produkcji z 1936 roku May
Marynarz.
w wodach gdyskiego na- brzea, w porcie marynarki wojennej na
oksywiu zatopio- ny zosta „titanic”, z niemiec- kiej wersji tej
historii z roku 1943. film w reyserii werne- ra klinglera i
herberta selpi- na wyprodukowano na zlecenie Goebbelsa jako obraz
propa- gandowy, antybrytyjski gów- nie. filmowcom z wytwórni tobis,
którzy zamieszkali na czas zdj w kurorcie zoppot, w krceniu scen
morskich pomaga miao sta- cjonujce w Gotenhafen wojsko, zwaszcza
kriegsmarine. Nieopodal bazy niemieckich u-botów powstay ogromne
dekoracje filmowe su- ce krceniu zdj plenerowych, w tym penych
dramatyzmu scen toncego statku oraz paniki na pokadzie2.
W pOzOStaych ROlach
duma ii rzeczypospolitej – polskie transatlantyki oraz aglowce
stanowiy wdziczn sceneri dla powojennych produkcji filmo- wych. i
tak, na „darze pomorza” krcono Zaog z 1957 roku w re- yserii jana
fethke, a okrt podwodny „sp” odgrywa rol „ora” w filmie leonarda
buczkowskiego Orze (1958 rok) bdcym opo- wieci o dziejach jednego z
polskich okrtów podwodnych, któ- re bray udzia w walkach wrzenia
1939 roku. Nadmorskie plenery Gdyni wykorzystay dramaty sensacyjne:
Wraki (rozgrywajce si w rodowisku nurków) ewy i czesawa petelskich
oraz Skarb ka- pitana Martensa jerzego passendorfera. Na „batorym”
realizowa- no zdjcia do Pasaerki andrzeja munka, na tyme
transatlantyku przypywa z ameryki do Gdyni trójka bohaterów komedii
obyczajo- wej Jad gocie jad z 1962 roku. „batory” pojawi si take w
o- nie dla Australijczyka stanisawa barei oraz w Kochaj albo rzu
sylwestra chciskiego.
Kadr z niemieckiego Titanica, krconego w Gdyni w 1943 roku
26 27
powojenna Gdynia, ze swoim nadmorskim klima- tem i portowym
zapleczem, powiedzmy, gastronomiczno-- -rozrywkowym, bya wietn
lokalizacj dla kina sensacyj- nego. wystarczy tu wymieni komedi
kryminaln Walet pi- kowy tadeusza chmielewskie- go, rasowy krymina
z biglem Ostatni kurs jana batorego (1963 rok), ze scenariuszem
autorstwa joe alexa (macie- ja somczyskiego), popular- nego autora
sensacyjnych wi- dowisk telewizyjnych Kobra i powieci
detektywistycznych. w jednym z odcinków seria- lu Stawka wiksza ni
ycie Gdynia „zagraa” pary. bya równie sceneri filmu Ostatni po Bogu
pawa komorowskie- go oraz znanej serii sensacyj-
no-kryminalnej SOS janusza morgensterna. przestpczy margi- nes
polskiego wybrzea penetroway Mewy jerzego passendorfera z 1986
roku, rozgrywajce si w wielojzycznych barach Nowego portu i
portowej Gdyni, z „amerykacami” i „szwedziakami”, gdzie portowe
dziewczta, potocznie zwane mewami wanie, „zawodowo tuliy si do
marynarzy”3. to tylko nieliczne pozycje z bogatej pro- dukcji
filmowej realizowanej w Gdyni, do których doda wypadao- by chociaby
Jutro Meksyk ze zbigniewem cybulskim, 07 zgo si, Smug cienia i
Czowieka z elaza Andrzeja Wajdy czy Sztos ola- fa
lubaszenki4.
W ROli GóWNej
w ubiegym roku Gdynia staa si nie tylko scenografi, ale pierw-
szoplanow bohaterk, gównym tematem filmu. Miasto z morza andrzeja
kotkowskiego, bo o tym mowa, pokusio si o stworzenie
Plakat Ostatniego kursu
epickiej opowieci o narodzi- nach Gdyni. film zosta zreali- zowany
na podstawie pierwsze- go tomu powieci stanisawy fleszarowej-muskat
Tak trzy- ma, a opowiadana historia do- tyczy okresu od wiosny 1923
do lutego 1926 roku. mimo e produkcja nie zebraa pozytyw- nych
opinii, bya pierwsz pró- b zmierzenia si z gdyskim fenomenem.
szkoda, e nie- udan. z drugiej strony rozpo- cza by moe swoisty
proces zarysowywania si dziejów Gdyni jako potencjalnego materiau
filmowego, oywia zainteresowanie mias- tem i dyskusj nad jego
histori.
Nie tylko nadmorskie plenery i rónorodno architekto- niczna
trójmiasta przycigaa i dalej przyciga filmowców na pomorze. jednym
z istotnych motywów jest bogate zaplecze hi- storyczne. take Gdynia
kusi twórców swoj histori – poczw- szy od fenomenu modego,
portowego miasta, jednego z bardziej udanych projektów ii
rzeczypospolitej, przez niezwykle ciekaw epok dwudziestolecia
midzywojennego, okres ii wojny wiato- wej, a skoczywszy na
wydarzeniach politycznych lat siedemdzie- sitych i osiemdziesitych.
krystyna janda, wojciech pszoniak i piotr fronczewski maj wystpi w
produkcji opowiadajcej o Grudniu ’70 w Gdyni (reyseria antoni
krauze). pocztek zdj do Czarnego czwartku, pierwszego filmu
fabularnego o tragicz- nych wydarzeniach gdyskich 1970 roku,
planowany jest na luty 2010. to kolejny obraz, w którym miasto
bdzie odgrywa znacz- n rol, a filmowe sytuacje rozgrywa w miejscach
reprezentuj- cych historyczn sceneri wydarze – w halach gdyskiego
por- tu i na gdyskich ulicach. przyzna trzeba, e cho trójmiasto nie
miao zaplecza producencko-kadrowego, czsto stanowio scene- ri dla
polskich filmów. z jednej strony zawdziczao to swojemu naturalnemu
urokowi, nadmorskiemu pooeniu oraz bogactwu motywów historycznych,
z drugiej – z wiadomych (politycznych) powodów filmowcy chcieli tu
bywa.
Praca przy filmie Miasto z morza, fot. Wojciech
Korsak/Profilm
28 29
NOWe GOSy
Gdynia robi wiele, aby by nie tylko ciekaw scenografi czy tematem
filmowym, ale eby w miecie realizowano take produkcje filmo- we.
rozwija si mode kino – poza produkcjami wspófinansowany- mi przez
Gdyski fundusz filmowy (Nauczanie pocztkowe w re- yserii marcina
bortkiewicza oraz Pukownik Dbek. Obrona Gdyni 1939 w reyserii
bartosza paducha) – w Gdyni, dziki pomorskim warsztatom filmowym
(dotd odbyo si siedem edycji), powstaj
etiudy filmowe modych adep- tów tej sztuki. pomysodawc i
realizatorem warsztatów jest jerzy rados, organizatorem – pomorska
fundacja filmo- wa i centrum kultury w Gdyni, a finansowego
wsparcia udzie- la miasto Gdynia i polski in- stytut sztuki
filmowej. pod- czas pierwszej i drugiej edycji warsztatów
zrealizowano filmy Sgrafitti i Partner, poczynajc od trzeciej ich
edycji – etiudy fabularne powstaway w dwóch wersjach montaowych:
Game over/Fun, Jak brat , Tequilla sunrise/Zawrócony, Kochasz
mnie?/Zarczyny, Parking go- dzina 16/Nic si nie stao. ide
warsztatów jest zaoenie, e ich uczestnicy, pracujcy pod opiek
zawodowych filmow- ców, nie tylko wspólnie zre- alizuj wasny obraz,
ale take bd brali udzia we wszyst-
kich etapach powstawania produkcji filmowej (scenariusz, realizacja
zdj z udziaem aktorów, monta i udwikowienie). dzieo finalne
warsztatów – etiudy s pokazywane podczas festiwalu w ramach se- rii
„filmy z Gdyni”6.
Uczestnicy 7 Pomorskich Warsztatów Filmowych w czasie pracy z ekip
filmow, jesie 2009, fot. Jan Wilkiewicz
zaplecze FilmOWe
Najbardziej wyrazist wizytów- k filmowej Gdyni jest organi- zowany
tu od roku 1986 (wcze- niej w Gdasku) festiwal polskich filmów
fabularnych. w 2005 roku powstaa w Gdyni pomorska fundacja filmowa,
która prnie dziaa nie tylko w zakresie organizacji festiwa- lu, ale
take warsztatów filmo- wych oraz promocji polskiej kinematografii w
polsce i za granic. pomorska fundacja filmowa, angaujc si w mi-
dzynarodowe projekty, popula- ryzuje rodzime kino za granic
(festiwal filmu polskiego w ir- landii w 2006 i 2007 roku oraz jego
kontynuacja w 2008 roku – kinopolis, zorganizowany wspólnie z the
irish film insti- tute w dublinie; przegldy fil- mów irlandzkich w
polsce oraz festiwal filmów ukraiskich w polsce i festiwal filmów
pol- skich na ukrainie). w planach fundacja ma organizacj festiwalu
filmów polskich w japonii oraz przegldu filmów Norweskich i is-
landzkich w polsce (impreza przewidziana jest na maj 2010 roku).
fundacja chce take promowa polskie kino w kraju, czemu suy ma
„objazdowy” przegld kina polskiego „konfrontacje”, podczas którego
filmy nagrodzone w ramach fpff bd prezentowane szero- kim krgom
odbiorców (w tym roku bd to projekcje w 12 polskich miastach, midzy
innymi w bydgoszczy, toruniu, wrocawiu, rze- szowie i
lublinie).
Plakat 34. Festiwalu Polskich Filmów Fabular- nych w Gdyni
30 31
GdySka SzkOa FilmOWa
Gdynia z festiwalem filmowym i dziaalnoci pomorskiej funda- cji
filmowej wydaje si idealnym miejscem na funkcjonowanie szko- y
filmowej. miasto pokazuje, e jest zainteresowane realizacj pro-
jektów kinematograficznych, wspierajc produkcje, wspófinansujc
warsztaty, a w kocu i sam nowo powstajc szko filmow, powo- an do
ycia przez pomorsk fundacj filmow. pierwsze kadry stu- denckie
wyoni si zapewne po czci z uczestników warsztatów – na- uk w szkol
kontynuowa bd ludzie majcy za sob pierwsze próby filmowe. oferta
nowo powstajcej placówki skierowana jest take do tych, którzy chc
zdoby dowiadczenie obejmujce wszystkie etapy powstawania filmu pod
okiem zespou zawodowców odpowiedzial- nych za poszczególne elementy
produkcji kinematograficznej. szkoa, mimo e o profilu
reysersko-operatorskim, przekae wiedz w szero- kim zakresie:
poczwszy od reyserii, przez prac z kamer, owietle- niem,
udwikowieniem, a po monta, postprodukcj, a take marke- ting
produkcji filmowych czy opracowanie budetu filmowego.
tempo rozwoju pomysu zdaje si by kontrolowane, po kilku-
miesicznych warsztatach powstaje dwuletnia Gdyska szkoa fil- mowa,
której pomysodawcami byli: leszek kope (jednocze nie dyrektor
szkoy), jerzy rados oraz prezydent miasta wojciech szczu- rek, a
autorem programu – robert Gliski. wzorem dla organiza- torów sta si
amerykaski model workshop’u, dziki czemu nowa placówka bdzie moga
wnie w wiat szkolnictwa filmowego co nowego – przyspieszony kurs
sztuki kinematograficznej, ofert dla zniecierpliwionych klasyczn
edukacj akademick. trudno porów- nywa ten projekt do istniejcych
szkó filmowych, gdy jego zaoe- nia i oferta id w innym kierunku.
przez dwa lata studentami opie- kowa si bdzie grupa staych
wykadowców, pod kuratel których wykonywa oni bd okrelone programem
nauczania zadania. to propozycja dla tych, którzy nie chc powici na
edukacj filmow wielu lat, dla tych, którzy chc wypróbowa swoich si
w filmie pod okiem profesjonalistów oraz zdoby znajomo podstawowych
na- rzdzi. to oferta skierowana równie do tych, którzy
niekoniecznie chc zosta filmowcami, ale maj na celu zdobycie wiedzy
i dowiad- czenia, pozwalajcego na profesjonalne prowadzenie zaj i
warszta- tów dla modziey t dziedzin sztuki zainteresowanej.
absolwenci Gdyskiej szkoy filmowej mog stanowi grup, któr
zainteresuj si producenci filmów oraz seriali telewizyjnych
(tym bardziej e studenci maj odby u nich praktyki). wród przed-
miotów wykadanych w placówce znajd si tradycyjne zagadnienia:
scenografia, kostiumologia, fotografia, monta filmowy, muzyka fil-
mowa, technika i technologia dwiku, oraz produkcja filmowa, dra-
maturgia i scenariopisarstwo, praca z aktorem, historia filmu, ana-
liza filmu fabularnego i dokumentalnego, historia sztuki, historia
myli filmowej, wybrane zagadnienia literackie, organizacja produk-
cji czy marketing filmowy, które maj wieloaspektowo przygotowy- wa
do pracy w szeroko pojtej brany filmowej. zdaje si, e warto byoby
poszerzy list przedmiotów o te, które pozwol modym, co bardziej
przedsibiorczym, adeptom na pozyskiwanie funduszy eu- ropejskich (i
nie tylko) do realizowania wasnych projektów.
Najwikszym atutem Gdyskiej szkoy filmowej bd na stae wspópracujce z
ni kadry – uznani filmowcy i wykadowcy, midzy innymi: Grzegorz
oszewski (scenariusz filmu fabularnego), pawe huelle (adaptacja
literacka na potrzeby scenariusza filmowego), an- drzej titkow
(reyseria filmu dokumentalnego), andrzej jaroszewicz (sztuka
operatorska), mirosaw przylipiak (historia filmu), sawo- mir pultyn
(fotografika), milenia fiedler i rafa listopad (monta). Gdyska
szkoa filmowa bdzie si utrzymywaa z dotacji miasta Gdyni i rodków
polskiego instytutu sztuki filmowej. przymierza- jc si do powanej
wspópracy z zagranicznymi szkoami filmowymi (midzy innymi z
norweskimi), zapewne signie po fundusze unijne oraz zmobilizuje do
finansowego wsparcia ambitnych przedsibior- ców gdyskich. w nowym
budynku na ulicy chrzanowskiego, koo urzdu morskiego, który ma
zosta uyczony szkole, powstanie swo- iste gdyskie centrum filmowe,
z maym profesjonalnym studiem, pracowni oraz sal projekcyjn. jeli
pomys na placówk spraw- dzi si w praktyce, Gdynia bdzie pierwszym
miastem pónocnej pol- ski ksztaccym kadry filmowe. dzi gównymi
orodkami szkolnic- twa w tej brany s ód, katowice oraz warszawa.
miasto stanie si atrakcyjniejszym miejscem na realizacj projektów
kinematograficz- nych, jeli bdzie dysponowao zapleczem kadrowym.
jednoczenie szkoa taka ma szans zintegrowa trójmiejskie rodowisko
filmowe.
pRzypiSy
1 dane za: z. wyszyski, Polska kultura filmowa (1918–1939), [w:]
Polskie kino lat 1918– 1939 (zagadnienia wybrane), „zeszyty Naukowe
uniwersytetu jagielloskiego” 1980, z. 40, s. 11. 2 szerzej histori
realizacji niemieckiego Titanica opisuje midzy innymi leszek adam-
czewski w artykule Ostatnia ofiara „Titanica”, „twój tydzie
wielkopolski” 24.10.2007.
32 33
3 film powsta na podstawie powieci stanisawa Goszczurnego Mewy,
Gdask 1987. Ibi- dem, s. 75. 4 Gdyskie miejsca zwizane z
kinematografi prezentuje w swoim filmowym przewodni- ku po
trójmiecie katarzyna fryc-hyy. zob. eadem, Filmowy spacerownik po
Trójmie- cie, warszawa 2009. 5 Gdyskie plenery zostay wykorzystane
równie w filmie 0_1_0 piotra azarkiewicza. jednak w tym przypadku
fabua nie jest zanurzona w gdyskich realiach, przez co mias- to
pozostaje tu tylko anonimowym tem. w 2009 roku powsta take
fabularyzowany film dokumentalny barosza paducha Pukownik Dbek.
Obrona Gdyni 1939 o historii boha- terskiej obrony Gdyni i kpy
oksywskiej. obraz, bogaty w sceny fabularyzowane i rekon- strukcje,
odtwarza walki na kpie oksywskiej. 6 jeli ju mówimy o edukacji
filmowej, warto zauway, e pomorska fundacja filmo- wa i gdyskie iii
liceum ogólnoksztacce im. marynarki wojennej organizuj przegld
amatorskich filmów uczniowskich – albatrosy.
K ryje si w tym jaka podwójna ksigowo. wystarczy tylko zbliy si do
granicy – tej niby umownej linii – i ju dziaa nie-
widzialny przecznik i wszystko zaczyna si gruntownie zmienia.
autobus z pracownikami sezonowymi aonie skrzypi i na kadym nastpnym
zakrcie wydaje si, e ju nareszcie si rozwali. do- okoa s prowadzone
tradycyjne rozmowy o tym, gdzie i ile pac, o specyfice pracy
sezonowej, o tym, jak si tam dosta, i o nowych rodzajach
sadomasochistycznych zabaw dla pragncych otrzyma wiz w polskim
konsulacie we lwowie. sycha wiecznie aktualne historie o naiwnych
Niemcach, wochach, portugalczykach, któ- rzy przyjedaj na ukrain i
patrz na wszystko szeroko otwarty- mi oczami, niezdolni poj nawet
najprostszego – jak mona by bezrobotnym i jednoczenie jedzi
nowiusiekim audi, a przecie dla sprytnego ukraica znaczy to tyle,
co splun. o nieporadnych amerykanach, którzy trafiajc na ukrain,
nie s w stanie samo- dzielnie kupi nawet biletu kolejowego. o
pozbawionych fantazji polskich celnikach, którzy nie potrafi znale
w majtkach papie- rosów, jeli tylko dobrze si je schowa. suchajc
tych rozmów, nie masz wtpliwoci, po czyjej stronie jest przewaga i
kto jest pozba- wiony przeczulenia na punkcie swojego kompleksu
niszoci, naj- pierw narodowego, a póniej osobistego. oni maj
wiadomo, e wród nich s zodzieje, oszuci i handlarze narkotykami,
nie dlate- go, e s ukraicami, ale dlatego, e zodzieje, oszuci i
handlarze narkotykami s w kadym narodzie. maj wiadomo, e zacho- wuj
si zgodnie z najgorszymi stereotypami, rozpowszechniony- mi na ich
temat w wiecie, bo tak jest atwiej, bo tak uda si wicej zarobi, bo
ukrainiec, który wyglda tak, jak ma wyglda, wywo- uje wiksze
zaufanie ni ten zanadto uwspóczeniony. moe wca- le nie jest
ukraicem, tylko jakim oszustem, z takimi lepiej si nie
zadawa.
ale nagle ci pewni siebie i dobrze zorientowani w sytuacji ludzie,
co sami pal „marlboro”, a nie ten najtaszy szajs, który wioz na
sprzeda, zaczynaj przeobraa si na naszych oczach, cigle jeszcze
pobrzkujc butelkami wódki, niby na dowód, e to wszystko ci si
Natalka niadanko
WSpóczeSNa pOlSka tOSamO
34 35
nie ni. ich pewno i coollness zastpuje paniczny, niemal zwierzcy
strach, tak jakby dzisiejsze przekroczenie bd nieprzekroczenie gra-
nicy decydowao o kwestii ycia lub mierci.
w tym momencie pojawia si cicha nadzieja, e to tylko gra, wy- cznie
dobrze dopasowane dekoracje, a ci ludzie s najzwyczajniej aktorami,
którzy naprawd pozostaj wiadomi wszystkiego i ar- tuj sobie w tak
wyszukany sposób, po prostu imitujc ponienie i strach przed tymi,
którzy mog ich przeszuka i zabra zbdne kar- tony i lit ry, którzy
mog nie przepuci przez granic pomimo wbitej wizy w paszporcie, mog
zada jakiego innego ubezpieczenia, za- proszenia, skierowania czy
nawet po prostu bardziej przekonujcego wytumaczenia celu wizyty,
wikszej albo przeciwnie – mniejszej ilo- ci gotówki przy
sobie.
bardzo podobnie zachowuj si polacy, pewni swojej przewa- gi, kiedy
razem z ukraicami przewo kontraband przez szegi- ni, gdy sprzedaj
ukraicom uywane samochody „z europy”, gdy przyjmuj ukraiców do prac
sezonowych. jednak wszystko stanow- czo si zmienia, kiedy sami
przyjedaj na prace sezonowe do eu- ropy, gdzie znowu znajduj si w
lepszych warunkach ni ukraicy, ale tutaj ju ich to wszystko nie
cieszy, bo porównuj swój status po- laków nie ze statusem ukraiców,
ale z tym, jak s traktowani eu- ropejczycy. wtedy ich indywidualne
zalety przegrywaj na tle samo- identyfikacji z negatywnym
wizerunkiem kraju. tu równie dziaa niewidzialny przecznik i
przesadna wytworno, któr reprezentu- j podczas wizyt w domu, znika
w oczach po przekroczeniu granicy, zastpiona przez bezradno wobec
wasnych kompleksów. i kady indywidualny sukces, kady kolejny krok w
kierunku pewniejszej sy- tuacji w wymarzonym europejskim raju nie
zmniejsza ani tej bezrad- noci, ani tych kompleksów zwizanych ze
statusem kraju swego po- chodzenia.
chocia, abstrahujc od kontekstu pracy sezonowej i ogranicza- jc si
do troch bardziej kameralnego aspektu turystycznego, to wza- jemne
odwiedzanie si polaków i ukraiców charakteryzuje zdecy- dowanie
bardziej przyjemny wachlarz uczu. ukraina dla wikszoci polaków
staje si miejscem sprzyjajcym poprawie samooceny i po- zytywnej
samoidentyfikacji jako polaka. przecie tutaj, za wschodni granic,
bycie polakiem jest o wiele bardziej prestiowe ni za prak- tycznie
nieistniejc, cho wci zdecydowanie bardzo dotkliw psy- chologicznie,
granic zachodni. dla ukraiców podró do polski za- czyna by nie
mniej pozytywnym dowiadczeniem odwiedzin takiej sobie,
zaadaptowanej do ukraiskich wyobrae o cywilizacji, euro-
py. europy, która czsto róni si od ukrainy bardziej statusem ni
rzeczywicie wyszym standardem ycia i doskonalszymi realiami. wanie
ta wirtualna europejsko jest doskonale zrozumiaa i bliska dla
ukraiskiej duszy, zrozumiaa jak wikszo polskich sów, które niekiedy
brzmi tak podobnie. i chocia czsto okazuje si to zud, bo naprawd
oznaczaj one co zupenie przeciwnego, to dla ukrai- skiego ucha
takie podobiestwo mimo wszystko pozostaje przyjem- ne. przyuczeni
do ycia w rzeczywistoci podwójnych standardów, zarówno ukraicy, jak
i polacy ze spokojem reaguj na t wirtual- no, która czsto nie tylko
ich nie denerwuje, lecz – wrcz przeciw- nie – uspokaja wedug
dziwnej logiki: nie ma rzeczywistoci, niech przynajmniej bdzie jej
imitacja.
wartoci zwizane ze statusem s trwae i niezmienne. bezradny
europejczyk, niemogcy upora si z polskim czy ukraiskim zagmat-
wanym systemem obsugi kolejowej, staje si przedmiotem artu. jednak
ten art nie ponia europejczyka – przecie jego bezradno ma w sobie
co arystokratycznego. przyjecha on bowiem z lepszego, bardziej
zorganizowanego wiata – chocia czasem rzeczywicie jest podobny do
panienki, która dwadziecia lat temu ucieka z rodzinnej wioski do
miasta, eby pracowa jako sekretarka, a teraz przyjeda w goci i nie
moe sobie wyobrazi korzystania z wychodka na po- dwórzu i
podcierania gazet jak w dziecistwie – co znów zwizane jest bardziej
ze statusem, potrzeb jego potwierdzania ni z prawdzi- wymi
odczuciami.
moja babcia ma do tego wszystkiego znacznie prostsze podej- cie. w
jej systemie wartoci status ma raczej mniejsze znaczenie. tym
bardziej gdy chodzi o status powizany z takimi efemerycz- nymi i
przypadkowymi kategoriami jak kraj pochodzenia. babcia wspóczuje
wszystkim, którzy nie umiej ora pola i uprawia cebu- li, w
jakimkolwiek by si nie narodzili pastwie, bo taka umiejtno wedug
niej czyni czowieka najbardziej niezalenym od wiata ze- wntrznego.
kto nie potrafi wyy z wasnej pracy, na wasnym ka- waku ziemi, jest
zmuszony dostosowywa si do wszystkich cywili- zacyjnych uwarunkowa.
a moja babcia dostosowywa si nie lubi. i w aden sposób nie moe
zrozumie, dlaczego trzeba szanowa ja- kiego europejczyka czy
amerykanina tylko dlatego, e ulice w jego kraju s czystsze. przecie
sam ich nie sprzta. w wyobraeniach mo- jej babci pastwa nie maj
jakiego ogólnego wizerunku – negatyw- nego czy pozytywnego. jeszcze
pamita czasy, kiedy mieszkaa na te- renie imperium
austro-wgierskiego, ale i wtedy wychodek miaa na podwórzu, tak jak
stoi tam do dzi, chocia w domu od dawna jest se-
36 37
des ze spuczk, elektryczny ogrzewacz wody, ogrzewanie i pralka au-
tomatyczna. wychodek na podwórzu trzyma si na wszelki wypadek,
przecie cigle naley by gotowym na to, e wod, prd czy gaz mog wyczy
i wtedy trzeba bdzie znowu pali drewnem i nosi wod ze studni. i
jeeli potrafisz robi to wszystko i nie przejmowa si dys- komfortem
bytowym, to moesz czu si naprawd niezalenym, ja- kikolwiek by nie
by wizerunek twojego kraju – atrakcyjny, czy wrcz przeciwnie –
zdecydowanie negatywny. Najwikszy komfort istnie- nia polega wanie
na takiej autonomicznoci, na umiejtnoci ra- dzenia sobie niezalenie
od przychylnoci warunków zewntrznych. w takim ujciu zatem cechy
indywidualne dominuj nad zbiorowy- mi, narzuconymi z zewntrz
pojciami.
moje odczucie polskoci, o ile w ogóle mam prawo o czym ta- kim
mówi, jest odczuciem bardzo niepewnym i schematycznym, bo przecie
mój najduszy pobyt w tym kraju nie przewysza okresu
kilkumiesicznego. i jak wszystkie tego typu obserwacje – jest
skaza- ne na powierzchowno i niekoczce si porównania. wydaje nam si
zwykle, e nowe jest atwiej zasymilowa i przyswoi, porównujc do
czego znanego. by moe jednak w ten sposób osigamy wycz- nie
przeniesienie swoich dawnych stereotypów na to, co dopiero zo-
baczone, i zamykamy sobie drog do cakowicie nowych wyobrae, starajc
si dopasowa wszystko do ju istniejcych ram i konwenan- sów. jednak,
mimo wszystko, inaczej si nie da, dlatego kontynuuj porównywanie
swojego odczucia polskoci do odczucia ukraiskoci, chocia rozumiem,
e nie warto tego robi.
kiedy podczas rozmowy przy stole mój wspórozmówca, po- lak, dumnie
stwierdzi, e wstpienie ukrainy do unii jest nieunik- nione, bo ta
bdzie „zmuszona” j przyj, jak swego czasu bya zmuszona zaakceptowa
polsk. a kiedy zainteresowaam si, co waciwie stao si przyczyn
przyjcia polski, usyszaam zaskaku- jc odpowied: „jak to co? to
przecie czterdzieci milionów bia- ych katolików w samym centrum
europy”. wci jednak nie ro- zumiaam szczególnej wartoci biaych
katolików w porównaniu ze wszystkimi pozostaymi narodami i
wyznaniami, wic otrzymaam dalsze wytumaczenie. okazuje si wic, e
biali katolicy z polski s zdecydowanie lepiej przystosowani do ycia
w europie i a prio- ri bardziej ucywilizowani ni, powiedzmy,
francuscy arabowie, któ- rzy tak utrudniaj ycie „normalnym”
francuzom. Nawet nie wspo- mn, e sam przedstawiciel narodu
wybranego europ odwiedzi kilka razy podczas wycieczek
turystycznych, a we francji nigdy nie by. z tego by moe trzeba byo
wycign wniosek, e europej-
sko i umiejtno adaptacji do ycia w cywilizowanym wiecie to rzecz
wrodzona – kto j ma, a kto nie i adne yciowe dowiad- czenie tego
nie zmieni.
w caej tej bezsensownej gmatwaninie rasizmu i kompleksów usyszaam
rodzime i znajome nuty. dranico rodzime i drani- co znajome
oczywicie. w kocu dla ukraiców, tak jak dla wie- lu
niewyksztaconych ludzi, typowe jest ocenianie wiata ze stano- wiska
buhakowskiego bohatera ksiki Psie serce – szarikowa. od razu
wyobraziam sobie, jak mógby wyglda ten dialog dalej, gdy- bym uya
podobnego rodzaju argumentacji ze strony ukraiskiej i opowiedziaa
swojemu wspórozmówcy, e ukraicy s napraw- d o wiele starszym i
kulturowo bogatszym narodem ni wszystkie europejskie razem wzite,
bo przecie caa cywilizacja wiatowa po- chodzi od kultury
trypolskiej. póniej zaczlibymy si sprzecza, kto naprawd bra udzia w
wojnie trojaskiej – prarusowie czy przodko- wie polskiej szlachty.
potem przeszlibymy do kwestii europejskiej. a wszystko zakoczyoby
si wiadomo czym. ostatnim argumentem po stronie ukraiskiej byoby
to, e z takimi brudnymi dworcami pol- ska nie moe uwaa si za kraj
europejski, a po stronie polskiej usy- szelibymy co bardzo
podobnego o drogach, zaopatrzeniu w wod, toaletach publicznych czy
czymkolwiek innym i dyskusja ostatecznie przeszaby na poziom
niewyobraalnie daleki od wysokich kryteriów europejskoci.
przyswojenie obcego to jedno z najtrudniejszych zada, jakie mona
sobie wyobrazi. w kocu wymaga uwiadomienia sobie was- nej poraki,
pogodzenia si z tym, e twoje wasne dowiadczenie i wiedza s
niedoskonae i fragmentaryczne. ta droga ujarzmienia wasnych ambicji
przewanie okazuje si zbyt trudna i ludzie pod- aj prostsz ciek,
ignorujc to, co oczywiste, i dostosowujc zo- baczone do
przyswojonych wczeniej stereotypów.
pewnego razu jechaam pocigiem ze wzruszajco mod par. ona miaa na
imi kwitka, on przyjecha na krótko z pracy w portu- galii tylko
dlatego, eby pobra si z narzeczon i z czasem przywie j do siebie.
„wie pani, co jest najdziwniejsze w ich kobietach?” – za- pyta mnie
nagle. „zupenie nie potrafi si ubiera. Nie to, co na- sze, od
których mogyby si uczy. z naszymi kobietami wszystko jest jak
trzeba – krótka spódniczka, buty na obcasach, fryzura, manicu- re,
wszystko jak trza. a ich kobiety chodz byle jak, spodnie, podko-
szulki, gorzej od facetów. i nijak nie naucz si, jak trzeba”.
póniej jego monolog przecign si o kolejne uwagi o tym, e ich
kobiety nie potrafi gotowa i przez to musz je w restauracjach, a
tak by
38 39
nie powinno, o tym, jak mczyni nie potrafi wychowywa swo- ich
kobiet, o tym, jakie nieznone upay bywaj w portugalii nawet noc i
trzeba spa, przykrywajc si wycignitymi z lodówki prze- cieradami, o
warunkach pracy, charakterystyce kuchni i wszyst- kim innym, o czym
zazwyczaj opowiada si w takich sytuacjach. ale wszystkie te uwagi
czyo jedno – stanowcza odmowa przenikni- cia w nowe dla siebie
dowiadczenie i choby chwilowego przypusz- czenia, e to, co jest
normalne od dziecistwa, niekoniecznie jest je- dynym susznym, e kto
moe mie inn opini ni ta, któr masz sam, i przy tym moe mie chocia
czciowo racj. ta stanowcza od- mowa przyjcia nieznanego i nie mniej
stanowcze przekonanie, e „u nas wszystko jest, jak by powinno”, a
im „trza si od nas uczy”, ta wdziczna i wygodna maniera rozkadania
zobaczonego po stwo- rzonych przez kogo dla wygody i prostoty
szufladach wasnych wy- obrae. ta potrzeba uogólniania i
porównywania, z której w kocu powstaj stereotypy midzykulturowe,
jest najbardziej uniwersaln i rozpowszechnion form podejcia do
nieznanego. form niemal bezalternatywn.
inna moja znajoma, opowiadajc o wycieczce do woch w towa- rzystwie
grupy Niemców, nie moga nadziwi si, z jak precyzj cay program
podróy by oderwany od woskich realiów. Nocleg w hote- lu o
niemieckim standardzie i z niemieckojzyczn obsug, ywie- nie w
restauracji z kuchni niemieck i nawet niemieckimi winami, wycieczki
do miejsc w taki czy inny sposób zwizanych z Niemca- mi. tego
rodzaju wyprawy niemieckich turystów moemy obserwo- wa take w
polsce. wydawa si moe, e niemieccy turyci w ogó- le nie powinni
odczuwa potrzeby odwiedzenia woch czy polski, gdy wszystko, co
niemieckie, mog bez problemów dosta u siebie w domu, jednak taka
myl u nikogo z nich si nie pojawia. wrcz przeciwnie, wszyscy
uczestnicy z grubsza byli bardzo zadowoleni, e zobaczyli inny kraj.
i wikszo z nich miaa o wiele lepsze wykszta- cenie ni narzeczony
kwitki z jego dowiadczeniem pracy sezono- wej w portugalii. tego
rodzaju trend najlepiej jednak odwzorowuj wspóczesne media w swoich
informacjach o wydarzeniach za grani- c. Najciekawszymi i
najwaniejszymi wiadomociami z polski dla ukraiskich mediów bd te,
które dotycz ukrainy. wykorzystuje si tu cigle t sam zasad
uproszczenia wiata, sprowadzenia do znanych i „jedynych susznych”
modeli i informacji, usypiania uwa- gi czytelnika, przekonywania go
do tego, e poza granicami jego was- nego podwórka nic szczególnie
wanego si nie dzieje i dzia si nie moe. a gdyby nawet co takiego si
zdarzyo, to jest to bd, któ-
ry trzeba naprawi, demonstrujc swoje wasne, tak suszne i uni-
wersalne dowiadczenie. wygodny i mobilny model wiata, któremu
trudno jest si przeciwstawi.
przemylenia w kwestii polsko-ukraiskiej nie mog cakowicie pomin
kontekstu rosyjskiego, jakbymy tego nie pragnli. osobi- cie we
wzajemnych stereotypach i wyobraeniach najbardziej dzi- wi mnie
specyfika mylenia w kategoriach „bliskie – dalekie, znane –
nieznane”. wyobraenia wikszoci polaków o ukraicach mo- na by wic
scharakteryzowa jako „bliskie, ale nieznane”. ukrai- cy podobnie
odbieraj polaków. Natomiast rosjanie dla wikszoci polaków to co
dalekiego i nieznanego, podczas gdy dla ukraiców – bliskiego i
znanego. i nijak nie mog odgadn, dlaczego ukra- icy tak czsto uwaaj
rosyjskie za znane, a polskie za nieznane, przecie wikszo
przecitnych obywateli wszystkich trzech pastw ma waciwie podobn
wiedz, któr czerpie z publikacji w gazetach oraz wspomnie z
dalekiej przeszoci, a nie konkretnego osobistego dowiadczenia,
uksztatowanego na podstawie wasnych spostrze- e czy rzetelnego
przestudiowania sytuacji. i chodzi tu, oczywicie, nie tylko o
znacznie lepsz znajomo jzyka rosyjskiego ni polskie- go wród
ukraiców, lecz przede wszystkim o stereotypowe prze- ciwstawienie.
bardzo czsto „propolski” w kontekcie ukraiskim brzmi jak synonim do
„antyrosyjski” i na odwrót. w lad za tymi synonimami podaj to w
jedn, to w drug stron pojcia post- pu – zacofania, rozwoju –
zastoju, susznoci wybranego kierunku rozwoju lub jego
niepoprawnoci. Niekiedy ujawnia si to nawet na poziomie gramatyki,
gdy szczególnie stanowczo nastawieni patrio- ci ukraiscy zamiast
sowa, które wydaje si im rusyzmem, propo- nuj ewidentny polonizm,
uznajc, e „tak bdzie lepiej”. czy trzeba to traktowa jako
podwiadome pragnienie poszerzenia swoich wy- obrae i przejcie od
„znanego” do „nieznanego”, „nowego”? czy po prostu jako jeszcze
jeden dowód na nieunikniono porówna jako jedynego dostpnego sposobu
przyswojenia nowego, jego zrozumie- nia i uwiadomienia?
atrakcyjno jest zawsze ukierunkowana na zewntrz. jeeli za ten
zewntrzny wizerunek pozostaje tylko doskonaym naladownic- twem
jakiego wzoru, niedostosowanym do indywidualnych cech, to zawsze
bdzie stwarza wraenie troch mechaniczne, skostniae i nuce, czyli
mao atrakcyjne. innymi sowy, bdzie sprawia wra- enie imitowania
atrakcyjnoci. o wiele ciekawsza jest niedoskonaa i naiwna
spontaniczno, niedostosowana do standardów, ale zmien- na i
dynamiczna, taka, która znajduje si w cigym rozwoju.
40 41
troch tak wanie, „modzieowo”, mogaby wyglda polska atrakcyjno z
punktu widzenia, powiedzmy, Niemców i ukraiców, gdyby kto postanowi
przeprowadzi takie niezwyke badanie staty- styczne. chc wierzy w
suszno mojego przypuszczenia, e porów- nanie tych wyników mogoby
ujawni jakie podejrzane podobie- stwo niemiecko-ukraiskich ocen i
nazwa atrakcyjnymi te cechy, które najbardziej denerwuj samych
polaków. Na przykad – nie- pene zorganizowanie bytowe, wanie ono
stwarza ukraicom ilu- zj przystosowanej do ich niewymagajcych
gustów europy, a euro- pejczykom pozwala urzeczywistni nostalgiczn
podró w czasie, czy typowo sowiaska mentalno z umiejtnoci patrzenia
na wszyst- ko z boku i z ironi, niby grajc prost i mao atrakcyjn
rol, która pozwala szybciej osign sprytnie ukryty cel. albo
spontaniczno i nieprzewidywalno, taka mczca w zawodowych i taka
przyjemna w towarzyskich stosunkach. i przede wszystkim – zmienno,
cige pragnienie samodoskonalenia. Nawet jeeli dotyczy to nie
wszyst- kich i nawet jeeli czsto przeksztaca si w masochistyczne
kopanie samego siebie.
przez duszy czas razem z renat, moj polsk tumaczk, sprzeczaymy si w
listach, czy to, co teraz odbywa si na ukrainie, mona nazwa
progresem. ja w tej sprzeczce graam rol pesymist- ki, a ona do
moich wszystkich uwag przytaczaa identyczne opinie polaków o
polsce. dziwio mnie to, bo wedug przecitnego ukrai- ca polacy nie
maj na co narzeka, przecie zdecydowanie nastpu- je u nich postp, by
moe ze zmiennym nateniem, ale jednak bez adnych wtpliwoci. w kocu
zgodziam si z ni w kwestii tego, e postp zachodzi tym szybciej, im
wicej ludzie narzekaj, im bar- dziej s niezadowoleni z tego, co ich
otacza, i staraj si zmieni co na lepsze.
teraz wydaje mi si, e do naszej dyskusji mona wróci. bo zdolno
narzekania, jak i wszystko inne te trzeba umie w odpo- wiednim
momencie powstrzyma, w przeciwnym razie to narzekanie moe sta si
celem samym w sobie i utraci konstruktywny poten- cja zmian. jest
bardzo wane, aby nie myli niezadowolenia z kra- ju z
niezadowoleniem z siebie i mie zdolno podejmowania dziaa- nia tylko
w tych przypadkach, gdy mona co zmieni. Nie wiem, czy pomaga to w
przyspieszeniu postpu. Nawet nie wiem, czy naprawd postp potrzebny
jest do tego, aby czu si szczliwym.
ale wrómy do pytania o to, jak wyglda polsko ze wspóczes- nej
perspektywy przecitnego ukraica redniego pokolenia, raczej wolnego
od ciaru ssiedzkich nieporozumie historycznych z prze-
szoci. czy ten obraz mona uzna za atrakcyjny i pozytywny, czy wrcz
przeciwnie – odpychajcy i wrogi? zastanawiajc si nad tym tematem,
przede wszystkim próbowaabym sformuowa, na czym polega istota
atrakcyjnoci – na odpowiadaniu stworzonym przez kogo standardom czy
na uwiadomieniu sobie wasnych zalet? i co jest waniejsze – wiecznie
niezaspokojone pragnienie doskonaoci czy umiejtno oceny niuansów i
zmian, z których skada si proces samodoskonalenia? i czy jest
moliwe okrelenie jakich ogólnych kryteriów atrakcyjnoci? czy w
ogóle naley je okrela, a tym bar- dziej stosowa si do nich? jeeli
trzeba, to jak wtedy unikn unifi- kacji, zgubnej dla takich
niuansów? i jeeli wyobrazimy sobie, jak b- dzie wyglda polska za
kilkadziesit lat, gdy nabierze wymarzonego europejskiego poysku we
wszystkich sferach ycia, to czy nie zabrak- nie w tym obrazie czego
prawie nieuchwytnego, czego spontanicz- nego i nieprzewidywalnego,
sentymentalnego i niedoskonaego, cha- otycznego i
nieuporzdkowanego? moliwe, e nie. chocia jest to wtpliwe, bo zawsze
czego brakuje. Nawet jeeli miaoby si wyda niebawem, e byy to tylko
drobiazgi.
prze. Andrzej Tyrpa
42 43Okiem GdyNiaNiNa (WSpóczeSNeGO)
s ms-a od iry przeczyta w przerwie wykadu. „wracaj jak najszyb-
ciej. wielka niespodzianka!” Nie pisaaby tak bez powodu. moe
dzika z maym niespodziewanie przyjechali? przecie mieli by w polsce
na dniach. wnuka nie widzia dobre pó roku. moe Nicote- ra przysa
wreszcie z chicago sygnalny egzemplarz „a New perspec- tives of
space”? wszdzie komercja! Nawet cile naukowym pracom próbuje si
nadawa bzdurne, pseudoliterackie tytuy. a moe… Nie, nie, nie! Na
takie wiadomoci nie powinno si czeka. w adnym wy- padku wiadomie
czeka! Nadejd, jeli bd miay nadej. Nie po- winno si nawet
myle.
w kadym razie jest okazja, eby kupi po drodze butelk borde- aux.
dwie butelki.
skoczy zatem pitnacie minut wczeniej. Na dworze „nie- miertelnik,
óty padziernik”, lao si ciepe popoudnie, naoko- o pachniao
weekendem. studenci z wolna pakowali laptopy, inni wychodzili,
wciskajc do uszu suchawki mp-trójek, kilka dziewczyn dziobao
paznokciami po klawiaturkach telefonów. jedna z nich, dua, krótko
ostrzyona, jeszcze ze wiecc komórk w rku, pod- biega do katedry.
przepraszaa, dygaa miesznie. chciaa si umó- wi na egzamin.
odpowiedzia, e do rody to niemoliwe, e bdzie w brzesku, wic mogaby
przyj we czwartek, a najlepiej w ponie- dziaek za tydzie.
– ale to ju po terminie, panie profesorze. – zaraz… czy pani nie
pracowaa przy cyklotronie? – zgadza si. latem. – który zespó? –
tabele, optymalizacja. u doktora sierednickiego. – to zmienia
posta. Niech pani indeks pozwoli, wpisz. – Nie wziam. – to prosz
przynie w czwartek. – ale przecie termin, panie profesorze… skrzywi
si. – prosz askawie przypomnie paniom w dziekanacie, e to ja
wyznaczam terminy.
Wodzimierz kowalewski
czy Si mia, czy Si Ba? (fragmenty powieci Czowiek moralny)
Proza
Przez bulwar, na bulwarze i z bulwaru, fot. Andrzej T. ak
44 45
zszed