Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak...

16
J\/°. 51. Warszawa, d. 20 grudnia 1895 r. Tom XV. TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA11. W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 'i l przesyłką pocztową: rocznie rs. lo, półrocznie rs. 5 Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata* i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą. Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią Panowie: Deike K., Dickstein S., Hoyer H., Jurkiewicz K., Kwietniewski Wl., Kramsztyk S., Morozewicz J., Na- tanson J„ Sztolcman J., Trzciński W. i Wróblewski W. ^.dres Redakcyi: Kralsowskie-Przedraieście, 3STr 86. Zmysł statyczny. Poglądami swemi E. Mach, fizyk i fizjo- log niemiecki, wyprzedził o dziesiątki lat wiedzę współczesną. Znaczna ilość teoryj, wypowiedzianych przez niego już dawno, do- piero dzisiaj znajduje należyte uznanie i po- twierdzenie. Do takich należy pogląd o ist- nieniu oddzielnego zmysłu, przy pomocy którego odczuwany bywa ruch, zmysłu, zwa- nego dzisiaj statycznym. Pogląd ten wypo- wiedział Mach już w roku 1872. Dziś do- piero fizyolodzy zajęli się na seryo pytaniem, potwierdzając słuszność tak dawno już istnie- jącej i tak mało uwzględnionej teoryi. Za- poznając czytelników z obecnym stanem py- tania rozpoczniemy naturalnie od badań Macha, które pytanie to prawie w zupełności rozwiązały. Badania te obok swej treści posiadają także ważną wartość co do formy: pokazują one jakiemi drogami szedł badacz sprawdzając pierwsze przypadkowe spostrze- żenie, interpretując każdy nowy fakt do- świadczalny—uczą one jak badać należy. I. Zapewne każdy zrobił spostrzeżenie, które dało pierwszy bodziec do badań; każdy ja- dąc koleją musiał zauważyć, źe jesteśmy zawsze w stanie ocenić kierunek, w jakim zaczyna się poruszać wagon, nie myląc się i wówczas, gdy szczelnie zamknięte okna nie pozwalają na ocenę ruchu względnego. Od- czuwamy nietylko jednak przyśpieszenie prostolinijne wagonu lecz i każdy zakręt, każdy łuk, jaki pociąg opisuje. Po pewnym dopiero czasie, gdy ruch pociągu staje się równomierny, wrażenie ruchu ustaje. Po- nawia się ono jednak w chwili, gdy pociąg zaczyna wstrzymywać bieg. Spostrzeżenie to uczy, że oceniamy nie ruch lecz przyśpie- szenie, a więc wszelką zmianę ruchu. Nasu- wa się jednak pytanie, w jaki sposób po- wstaje wrażenie przyśpieszenia. Sam fakt, że odczuwamy przyśpieszenie, nie mówi nic o tem, w jaki sposób wrażenie powstaje. Je- żeli jednak tylko długie badanie mogło doprowadzić do zupełnego zrozumienia zja- wiska, to rozumowanie ogólne mogło wyjaś- nić najogólniejsze warunki, przy których mogło powstać czucie ruchu. Wszelkie czu- cie powstaje tylko wtedy gdy podnieta w ja- kiejkolwiek formie działa na nerw. W jakiej

Transcript of Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak...

Page 1: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

J\/°. 51. Warszawa, d. 20 grudnia 1895 r. Tom X V .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA11.W Warszawie: rocznie rs. 8, kwartalnie rs. 'i

l przesyłką pocztową: rocznie rs. lo , półrocznie rs. 5

Prenumerować można w Redakcyi .Wszechświata* i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią Panowie: D eike K ., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K ., Kw ietniewski W l., Kram sztyk S., Morozewicz J., Na- tanson J „ Sztolcman J., Trzciński W . i W róblew ski W .

^.dres Redakcyi: Kralsowskie-Przedraieście, 3STr 86.

Zmysł statyczny.

P oglądam i swemi E . M ach, fizyk i fiz jo ­log niemiecki, wyprzedził o dziesiątki la t wiedzę współczesną. Z naczna ilość teoryj, wypowiedzianych przez niego już dawno, d o ­piero dzisiaj znajdu je należyte uznanie i po ­tw ierdzenie. Do tak ich należy pogląd o is t ­nieniu oddzielnego zmysłu, przy pomocy którego odczuwany bywa ruch, zmysłu, zwa­nego dzisiaj statycznym . Pog ląd ten wypo­w iedział M ach już w roku 1872. Dziś do­piero fizyolodzy zajęli się na seryo pytaniem , potw ierdzając słuszność ta k dawno ju ż istnie­jące j i ta k m ało uwzględnionej teoryi. Z a ­poznając czytelników z obecnym stanem py­tan ia rozpoczniem y na tu ra ln ie od badań M acha, k tó re pytanie to praw ie w zupełności rozwiązały. B adan ia te obok swej treści posiadają także w ażną w artość co do formy: pokazują one jak iem i drogam i szedł badacz spraw dzając pierwsze przypadkow e spostrze­żenie, in te rp re tu jąc każdy nowy fak t do­św iadczalny—uczą one ja k badać należy.

I.

Zapewne każdy zrobił spostrzeżenie, k tóre dało pierwszy bodziec do badań; każdy j a ­dąc koleją m usiał zauważyć, źe jesteśm y zawsze w stanie ocenić kierunek, w jak im zaczyna się poruszać wagon, nie myląc się i wówczas, gdy szczelnie zam knięte okna nie pozw alają na ocenę ruchu względnego. O d­czuwamy nietylko jednak przyśpieszenie prostolinijne w agonu lecz i każdy zak rę t, każdy łuk , ja k i pociąg opisuje. Po pewnym dopiero czasie, gdy ruch pociągu s ta je się równomierny, wrażenie ruchu ustaje. P o ­nawia się ono jed n ak w chwili, gdy pociąg zaczyna w strzym ywać bieg. Spostrzeżenie to uczy, że oceniamy nie ruch lecz przyśpie­szenie, a więc wszelką zmianę ruchu. N asu ­wa się jednak pytanie, w jak i sposób po­w staje w rażenie przyśpieszenia. Sam fakt, że odczuwamy przyśpieszenie, nie mówi nic o tem , w jak i sposób wrażenie powstaje. J e ­żeli jed n ak tylko długie badanie m ogło doprowadzić do zupełnego zrozum ienia z ja ­wiska, to rozumowanie ogólne mogło w yjaś­nić najogólniejsze w arunki, przy k tórych mogło powstać czucie ruchu. W szelkie czu­cie powstaje tylko wtedy gdy podnieta w j a ­kiejkolwiek formie działa na nerw. W jakiej

Page 2: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

802 WSZECHSWIAT N r 51.

form ie d z ia ła podnieta przy odczuw aniu przyśpieszenia? N a pytanie odpow iada czysto m echaniczne rozum ow anie.

R uch człow ieka je s t zjawiskiem m echa- nicznem. D zia łan ie podniety na nerw pod­lega także prawom dzia łan ia m echanicznego. N ależy więc zbadać, w ja k i sposób ruch b ie r­ny, a więc ruch , przy k tórym żaden mięsień nie ulega zm ianie, działa jak o podnieta.

Ju ż za czasów N ew tona znane było p ra ­wo, źe zm iana szybkości ruchu jednego c iała możliwą je s t tylko wówczas, gdy jednocześnie ciało inne zm ienia także swą szybkość. Z a ­sada ta , znana pod nazwą zasady działan ia i przeciw działania, w yraża się przy pomocy form uły m a tem aty czn e j:

m c p 4 - m ' t p ' = 0 ,

gdyż przez m i m oznaczam y m asy d z ia ła ­jących ciał, przez cp i rp ' ich przyśpieszenia.

Z zasady tej wypływa ważny wniosek, że siły m iędzycząsteczkowe nie m ogą w płynąć n a zm ianę ruchu.

Zanim przejdziem y do zastosow ania praw a tego do in teresującego nas z jaw iska, ro z­patrzm y je jeszcze na przyk ładzie m echa­nicznym. Jeże li położymy m asę m pod d z ia ­łaniem przyśpieszenia g na spoczywającym stole, wówczas przyśpieszenie to zostaje zniszczonem. D ziałan ie i przeciw działanie znoszą się w zajem nie. Jeże li s tó ł opuszcza się z szybkością jed n o sta jn ą , stosunek po­zostaje bez zm iany, jeżeli je d n a k stó ł po­rusza się z przyśpieszeniem g' wówczas ciśnienie m asy na stó ł zm ienia się. S ta je się ono równem 0 , gdy g i g' są rów ne i po­siad a ją ten sam kierunek.

Z astosujm y rozw iniętą zasadę do ciała ludzkiego: S k ład a się ono z oddzielnychczłonków, połączonych ściśle ze sobą i p rzed ­staw iających m echanicznie g rupę m as oddzia­ływ ających na siebie. M asy te m uszą pod­legać praw u d zia łan ia i przeciw działania. P raw o to w ykazuje też , źe wzajem ne dz ia ła ­nie m as nie zm ienia się, gdy zn a jd u ją się one w spokoju lub po rusza ją ruchem je d n o ­stajnym . Z chw ilą jednak , gdy pew na część c ia ła o trzym uje przyśpieszenie większe a n i­żeli inna, zm ienia się jednocześnie stosunek wzajemnego oddziaływ ania i tkank i u lega ją napięciu lub ciśnieniu. Z m iana ta k a wy- j

starcza jednak , aby pobudzić nerw, znajdu- j

jący się w tkance i powodować czucie. P rz y ­k ład objaśni i tu ta j stosunek ten najlepiej. G dy stoimy na sta łe j podstaw ie, wówczas podstaw a ta dźwiga ciężar całego ciała, nogi dźw igają ciężar korpusu i t. d. Z chwilą, gdy podstaw a zaczyna się poruszać nadół, stosunek ten ulega zmianie. Ciśnienie ciała n a podstaw ę sta je się mniejszem, zmniejsza się ciśnienie korpusu na nogi, głowy na kor­pus i t. d.

Z asad a działania i przeciw działania po­zw ala więc zrozumieć, w ja k i sposób ruch bierny c ia ła może być źródłem czucia, nie odpowiada jed n ak na pytanie, jak ie nerwy m uszą być pobudzone, aby czucie to pow sta­ło . P y tan ie to należało zbadać doświad­czalnie. Doświadczenie powinno było wy­kazać: 1) Czy rzeczywiście odczuwamy tylko przyśpieszenie a nie ruch. 2) Czy odczuwa­nie przyśpieszenia je s t funkcyą całego o rga­nizm u czy też jego części. 3) Powinno było zbadać dokładnie w arunki, w jak ich n as tę ­pu je czucie.

P rzy rząd , do doświadczeń służący, u rz ą ­dzony był do nadaw ania osobie badanej ru ­chu kołowego. S k ład a ł się on z ram y, 4 m długiej i 2 m wysokiej, obracającej się doko­ła osi pionowej. W ram ie te j um ieszczona je s t inna, m niejsza, o b racająca się sam o­dzielnie i m ieszcząca w sobie krzesło, dające się pochylać około osi poziomej. R am a we­w nętrzna daje się przesuw ać, osoba więc ba­dan a , siedząc w krześle, może być obracana bądź to zna jdu jąc się w pobliżu osi głównej, bądź też będąc od niej oddaloną, może być zwrócona tw arzą w k ierunku osi lub teź w kierunku do niej prostopadłym ; może sie­dzieć w położeniu pionowem lub też mniej lub więcej poziomem, A by uniemożliwić oryentow anie się przez porów nanie położenia a p a ra tu poruszanego z otoczeniem, zamie­niono cały a p a ra t w rodzaj pud ła papiero­wego, w którego w nętrzu siedział badany.

Przejdźm y obecnie do doświadczeń.Doświadczenie 1-sze. Badany, usiadłszy

w pozycyi pionowej w pudle, zosta je po ru ­szany naokoło osi. K ażdy ruch zostaje w tej chwili odczuty i oceniony względnie dokładnie co do kierunku i szybkości. J e ­żeli jednak ruch trw a czas pewien równo­m iernie, wówczas w rażenie ruchu ustaje. Z chwilą, gdy szybkość ruchu się zmniejsza,

Page 3: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. W SZBCHS WIAT. 803

pow staje uczucie ruchu w kierunku odw rot­nym. Uczucie ruchu odw rotnego sta je się nadzwyczaj intensywnern, jeżeli a p a ra t zo­stanie m om entalnie w strzym any. Czas jego trw ania je s t zależny od szybkości, z jak ą a p a ra t się obracał. Doświadczenie to wyka­zuje, źe odczuwaną zostaje nie szybkość r u ­chu lecz je j zmiany, a więc przyśpieszenie.

Doświadczenie to nie zm ienia swego cha­rak te ru , jeżeli zmienimy położenie badanego. Pow stające uczucie ruchu i jego przebieg je s t niezależny od tego, czy badany znajduje się w położeniu poziomem czy pionowem.

Doświadczenie 2-gie. Jeżeli w w arunkach tych samych co i w doświadczeniu pierwszem a p a ra t zostanie raptow nie zatrzym any, wów­czas, ja k już zaznaczyliśmy, następuje uczu­cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie l ' / 2— 2 sek. puścimy a p a ra t w tym samym kierunku co i poprzednio, uczucie ruchu przeciwnego niknie. Z czego wynika, że trw a ono dość długo i może być usunięte, jeżeli badany zostanie poruszanym biernie w k ierunku pierwotnym.

Doświadczenie 3-cie. Badany siada z gło­wą opuszczoną, poczem a p a ra t puszczony zo­sta je w ruch, ta k ja k w doświadczeniu pierw­szem. Z chwilą, gdy a p a ra t zostanie nagle zatrzym any, badany podnosi głowę do nor­m alnej wysokości. W edług doświadczenia drugiego powinien on odebrać wrażenie ru ­chu wstecznego. O trzym ane jednak w raże­n ie je s t bardziej złożonem. J e s tto wrażenie ruchu w kierunku od ręk i praw ej przez g ło­wę ku lewej, a więc wrażenie ruchu około osi, leżącej w płaszczyźnie różnej od tej, w jak ie j leżała oś ruchu właściwego. W ynika więc stąd , że ruch głowy posiada ważny wpływ na kierunek odczutego ruchu. W pływ ten potw ierdza każde doświadczenie, w któ- rem głowa zm ieniała pierw otne położenie.

Doświadczenie 4-te. Zmieńmy położenie ram y wewnętrznej względem ram y głównej poruszając obiedwie jednocześnie w pewnym kierunku. W rażen ie otrzym ane rów na się wrażeniu ruchu po powierzchni stożkowej.

Zanim przejdziem y do wyprowadzenia wniosków, przytoczym y jeszcze dwa ch arak ­terystyczne doświadczenia.

Doświadczenie 5-te. JBadany kładzie się w łóżku, umieszczonem w ram ie, na p r a ­wym boku. A p a ra t zostaje puszczony w ruch;

z chwilą, gdy ruch sta je się równomierny, w rażenie ruchu usta je . Pow staje ono je d ­nak nanowo, z większą przytem intensywno­ścią aniżeli poprzednio, gdy zmienia on po- zycyą przew racając się z jednego boku na drugi. P ow tarza się to za każdą zm ianą położenia.

Łatw o i tu ta j znaleźć analogią m echanicz­ną. Umieśćmy wraz z badanym krążek m e­talowy, obsadzony na osi obracającej się bez tarcia . K rążek ten przestaje się poruszać z chwilą, gdy ruch ap a ra tu rotacyjnego staje się jednostajnym . Jeżeli jed n ak obrócimy krążek, zw racając go płaszczyzną górną na- dół, porusza się on nanowo.

Doświadczenie 6 te. B adany siada w apa­racie pionowo. Po pewnym czasie wrażenie ruchu ustaje. Pow staje ono natychm iast, jeżeli głowa zmieni położenie w jak im kol­wiek kierunku. K ierunek odczutego ruchu zm ienia się przytem zależnie od kierunku ruchu głowy, a mianowicie tak , źe subiektyw ­ne wrażenie ruchu zgadza się najzupełniej z teo ry ą m echaniczną ruchu kołowego, wyka­zaną przez Poinsota.

Z badajm y podane doświadczenia i wypro­wadźmy wnioski, do jak ich one upow ażniają.

Przedew szystkiem wykazują o n e :1) Z e człowiek rzeczywiście odczuwa wszel­

kie zmiany ruchu c ia ła—odczuwa on p rzy ­śpieszenie.

2) Z e kierunek odczutego ruchu zależy od kierunku przyśpieszenia. G dy przyśpiesze­nie je s t dodatnie, wówczas ruch odczuty zga­dza się co do kierunku z ruchem faktycznym .

3) Ze ruchy głowy wpływają na zm ianę kierunku odczutego ruchu.

W szystkie przytoczone doświadczenia p o ­zw alają określić rodzaj i w arunki wrażenia, rozumowanie mechaniczne pozwala zrozu­mieć ogólną formę pow stania w rażenia,— nie określa ją one jed n ak dokładnie m iejsca, w których szukać należy odpowiednich koń­czyn nerwowych. Doświadczenia wykazują jed n ak , źe znaczenie naczelne ma tu głowa i źe najpraw dopodobniej tu ta j należy szukać nowego zmysłu. O gólnie biorąc, wrażenie może jednak powstać skutek :

1) W zględnego ruchu kości i w ynikające­go stąd napięcia ścięgien.

2) Zm ian napięcia skóry, na k tó rą przede­wszystkiem działa ruch bierny.

Page 4: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

804 W SZECHS WIAT N r 51.

3) N apięcia pomiędzy m ięśniam i.4) Z m iany ciśnienia krw i na naczynia.5) R uchu oczu.6) W pływ u bezpośredniego ruchu na

mózg.7) Pobudzen ia 'specyalnego o rganu .K ażd a z tych możliwości m usiała być też

zbadana doświadczalnie. Zaprow adziłoby nas to zbyt daleko, gdybyśm y chcieli p rze­śledzić wszystkie w tym celu przeprow adzone doświadczenia. M yśl przew odnia i rezu lta ty główniejszych wystarczą, do w yprow adzenia wniosku.

Ju ż a p rio ri należy przypuszczać, że n a ­prężenie tkanek , bądź to łączących kości, bądź też mięśnie, nie może być źródłem w ra­żenia ruchu . P rzypuśćm y rzeczywiście, że dwie cząstki, A i B, w skutek przyśpieszenia udzielonego jed n e j z nich, s ta ra ją oddalić się od siebie, co pow oduje napięcie tk an ek i w ra­żenie E . P rzypuśćm y naw et, źe w rażenie to je s t równie zależne od tego , czy A i B od­d a la ją się czy zbliżają. P osiadam y wówczas ty lko dwa rodzaje w rażeń; doświadczenie pokazało nam , źe każda now a fo rm a ru ch u powoduje zupełnie nowe w rażenie. D ziałan ie dwu części, połączonych ze sobą tak , ja k po­łączone są mięśnie, kości i t. d., nie może więc być powodem tej m nogości w rażeń, ja k ą zaobserwowano. Doświadczenie w ykazuje też, że tam , gdzie rzeczywiście m a miejsce ruch względny pojedyńczych m ięśni, tam niem a w rażenia ru ch u —wszelki ruch bierny, jak iem u poddane zosta je c ia ło , m usi działać przedewszystkiem na jego powierzchnię, moż- liwem więc je s t przypuszczenie, że sk ó ra po­średniczy przy odbieraniu w rażenia ruchu. U rządźm y je d n a k doświadczenie ta k , żeby zm ieniało się tylko ciśnienie na pow ierzchnię c ia ła , a przekonam y się, że nie towarzyszy m u w rażenie ruchu.

Toż sam o w ykazuje doświadczenie i w s to ­sunku do innych w yrażonych przypuszczeń. W szystkie one nie w ystarczają do ob jaśn ie­nia, ja k pow staje wrażenie ruchu. Z jaw iska w rażeń ruchu m ożna objaśnić jedynie zapo- m ocą hypotezy, przy jm ującej istnienie od­dzielnego zm ysłu ruchu .

Rozum ow anie teore tyczne pozw ala także wnioskować, ja k ą budowę o rg an zm ysłu tego mieć powinien, aby módz objaśnić wszystkie fakty . P u n k tem wyjścia rozum ow ania tego

musi być fak t, że wrażenie ruchu może po­w stać wtedy, gdy dwa ciała, A i B , zm ienia­j ą form ę w zajem nego w spółdziałania. N a ­leży tylko objaśnić, jakiem je s t to współ­działanie i ja k się ono zmienia.

N astępujące przypuszczenie objaśnia wszyst­kie zjaw iska najłatw iej: Przypuśćm y, źe cia­ło B posiada próżnię, w której znajduje się w formie płynnej lub sta łe j ciało A . Będzie ono pod wpływem przyśpieszenia, udzielane­go przez ciążenie, działa ło na jednę ze ścian ciała A silniej, aniżeli na inne. D ziałanie to zm ienia się co do formy i kierunku, gdy ciało B w ruch zostanie wprowadzone. K ażdej nowej formie ruchu będzie odpow iadał nowy kierunek dzia łan ia c ia ła B na ściany ciała A. K ierunek ten będzie się nietylko wówczas zm ieniał, gdy ciało B otrzym a przyśpieszenie większe aniżeli A , lecz i wtenczas gdy przy­śpieszenie c ia ła B będzie mniejsze od A. W zajem ne działanie pozostanie bez zmiany, jeżeli B i A poruszają się jednostajn ie .

Przypuśćm y obecnie, że wgłębienie A wy­słane je s t zakończeniam i nerwów, a będziemy mieli przybliżone pojęcie o budowie zmysłu statycznego. Doświadczenia w ykazały, że zm ysł ten musi być umieszczony w głowie. A natom ia dowodzi, że budowę analogiczną do te j, ja k ą na zasadzie teoryi musi posiadać zm ysł statyczny, posiada lab iryn t. N ależy więc przyjąć, źe lab iryn t je s t organem zmysłu statycznego. O to w głównych zarysach ro ­zumowanie M acha.

J a k już zauważyliśmy, badacze tegocześni podjęli teoryą M acha, szukając potw ierdze­n ia wniosków na drodze bezpośredniej. R e­zu lta ty tych poszukiwań musimy obecnie rozpatrzyć.

I I .

N izeależnie od M acha, F lou rens zrobił następujące spostrzeżenie: B ad ając wpływ różnych części organu słuchu, usuw ał on po- kolei bębenek, kostki słuchowe i t. d. Prze- ciąwszy poziomy łuk lab iryn tu , zauważył, że zwierzę zaczęło nadzwyczaj silnie poru­szać głow ą w kierunku poziomym z praw ej s trony na lewą i odwrotnie. R uchy te u s ta ­wały często, pow tarzały się jednak za każ­dym razem , gdy zwierzę probowało się po-

Page 5: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHSWIAT 805

ruszyć. P o przecięciu łuku pionowego g ło ­wa poruszała się w kierunku pionowym, po przecięciu obudwu łuków pionowych zwierzę przew racało się. B adania P lourensa powtó­rzyli K aro l Czerniak, B row n-Sequard, Yul- pian. O bjaśniali oni zjawisko w taki sposób, że pow staje ono wskutek silnego pobudzania nerw u słuchowego. Teź sam e b adan ia pod ­j ą ł Groltz. W ypow iada on przytem przy­puszczenie, źe lab iryn t musi służyć jako o r­gan równowagi głowy i całego ciała. D odaj­my tu ta j nazwisko B reuera , który jed n o ­cześnie z M achem b adał funkcye lab iryn tu , | a będziemy mieli całą listę badaczy, którzy doniedawna zajmowali się kwestyą sta tyczną lab iryn tu . B reuer, zarówno ja k i G oltz, j z a ją ł się pytaniem , badając je z anatom icz- j

nego stanow iska. Z a każdym razem , gdy ! lab iryn t został uszkodzony, obserwował b rak równowagi u zwierząt, s tąd nazwa zmysłu statycznego.

Je s tto zasługą K reid la , źe kw estyą zm ysłu statycznego pod ją ł nanowo z całym szere­giem doświadczeń, nietylko nad kręgowcami lecz i nad zwierzętam i niższemi i dowiódł słuszności poglądów M acha i B reuera.

B adan ia swoje rozpoczął K re id l nad głu- j choniememi. W ychodząc z założenia, że i

uszkodzenia lab iry n tu tow arzyszą bardzo i często głuchocie, poddał on badaniu wycbo- wańców in sty tu tu głuchoniem ych w W iedniu, j Doświadczenia nad głuchoniememi posiadały I między innem i i tę stronę dodatnią, źe wy- | kluczoną by ła możliwość w spółudziału nerwu słuchowego. D ane statystyczne wykazują, że 56 % głuchoniem ych, posiada jednocześnie uszkodzony labirynt. Doświadczenia K re id ­la w ykazały, że 50 % głuchoniem ych b a d a ­nych nie odczuwało wcale nietylko przyśpie­szenia, lecz i wszelkich zjawisk, powstających przy odczuwaniu ruchu. T ak np. osoby nor­m alne jad ąc szybko po krzywej widzą p rzed ­mioty poziome pochyło. Z naczna liczba g łu ­choniemych uczucia tego nie posiadała. P o ­kazało się też, że te sam e osoby, nieodezu- w ając ruchu, pozbawione były jednocześnie uczucia równowagi—nie m ogły one stać na jednej nodze, chodzić z zam kniętem i oczyma po prostej i t. d. W szystkie te badania przem aw iały za tem , że lab iryn t posiada rze­czywiście funkcyą statyczną: je s t organem do odczuwania ruchu. A by jednak tw ierdze-

| nie to jeszcze nowemi poprzeć dowodami,1 K reid l przeprow adził cały szereg doświad­

czeń nad rakam i.Dośw iadczenia te powinny były wykazać,

że mniemanie zoologów, upatru jących w oto- litach organów zwierzęcych niższych przy­rząd do odbierania wrażeń akustycznych, je s t błędnem i dowieść, że oiolity służą jedynie

I do utrzym ywania równowagi. M yśl p rze­wodnia doświadczenia by ła następująca: W iadom em je s t, że niektóre rak i gubią pod­czas zm ieniania skóry otolity i zastępują je przez inne. W tym celu posługują się drob- nemi kam yczkam i, lub wogóle tw ardem i k ryszta łam i, k tóre um ieszczają w worecz­kach otolitowych. Gdyby więc udało się o trzym ać rak i w chwili, gdy te zmieniwszy skó­rę straciły otolity i zastęp u ją je przez inne, wówczas można byłoby umieścić je w wodzie, w której znajdują się cząsteczki żelaza i zm u­sić do zastąpienia otolitów poprzednich przez otolity metalowe. D ziałając następnie na m etal m agnesem , możnaby więc otrzym ać sztucznie ta k ą sam ę zmianę położenia otoli­tów względem ścianek woreczków otolitów, ja k i podczas ruchu pasywnego. Jeżeli więc otolity służą do odbierania wrażenia ruchu, wówczas działanie m agnesu powinno wywołać zupełnie te sam e objawy, co i pa­sywne poruszanie zwierząt.

Gdy po długim czasie udało się otrzym ać kolekcyą raków, których otolity sk ład a ją się z cząsteczek żelaza, przystąpiono do doświad­czeń. R ak , umieszczony n a podstaw ie szkla­nej, po ruszał się zupełnie norm alnie i nie okazywał żadnych zmian patologicznych. Z chwilą, gdy przybliżono m agnes, pozycya ra k a natychm iast się zm ieniła. P ierw otnie znajdow ał się on w pozycyi norm alnej. Gdy zbliżono m agnes rak zm ieniał pozycyą na­chylając się w tak i sposób, że płaszczyzna przecinająca zwierzę na dwie sym etryczne połowy, odchylała się od m agnesu. Jeżeli więc m agnes działał z praw ej strony zgóry, wówczas bok lewy nachylał się ku ziemi i od­wrotnie. K ażdej zmianie położenia m agne­su odpow iadała zm iana pozycyi zwierzęcia. Z m iana ta trw a ła dopóty, dopóki dz ia ła ł magnes.

B adania te wykazują więc zupełną zgod­ność z zasadniczemi poglądam i, rozwiniętemi przez M acha, a obok K re id la , który poświę-

Page 6: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

806 WSZECHŚWIAT N r 51.

cił się głównie wyjaśnieniu funkcyi nowego zm ysłu, kw estyą tą zajęli się także i inni b a ­dacze. ]| W iększość z nich po tw ierdza w zu­pełności rozw iniętą teoryą. N a stanow isku przeciwnem stoi Ew ald, lecz i on będzie zapewne wkrótce zmuszony uznać się za zwy­ciężonego.

D -r W . Heinrich.

Przygody Nansena,OPOAVIEDZIANE PRZEZ NIEGO SAMEGO *).

(Ciąg dalszy).

IV. Powrót do kraju.

Ocaleni nareszcie. D oznaliśm y tu przy ję­cia ta k gościnnego i serdecznego, jak iego nie doznał niew ątpliw ie n ik t w tem podbie- gunowem otoczeniu, a jakkolw iek mieliśmy stanowczy zam iar udan ia się dalej, do Szpic- bergu , s tam tąd bowiem poprow adziłaby nas najk ró tsza d ro g a do domu, nie mogliśm y się oderw ać od tego gościnnego serca, a także wyrzec się w szystkich wygód, ja k ie nam tu ofiarowano i nanowo wziąć do ręk i kij piel­grzymi. P rzy jęliśm y tedy uprzejm e zap ro ­szenie poczekania n a o k rę t W indw ard , k tóry m iał przybyć niebawem i odpłynąć znów do E uropy .

Przyjęcie. N ie zapom nę nigdy, ja k ą ro z ­koszą była nam ciepła kąpiel, k tó rą nas uraczono niezwłocznie po przybyciu do u rzą­dzonego z wszelkim kom fortem dom u J a c k ­sona. N iepodobna nam było obmyć się ca ł­kowicie z b rudu od jednego razu , a le mie­liśmy już przedsm ak czystości; a potem przywdzialiśm y rozkosznie m iękką, czystą odzież w ełnianą, mogliśmy się ogolić, obciąć sobie włosy, dostaliśm y świetny obiad , kawę, cygara , wreszcie książki i najnow sze pism a (m ające ju ż wprawdzie dw a ła ta , ale d la nas świeże)—słowem byliśmy nagle, jak b y za

*) Nansen’s Story, as told by him self, The daily Chronicie, listopad, 1896 .

dotknięciem różdżki czarodziejskiej, przenie­sieni do ogniska cywilizacyi. Troskliwość, względy, ja k ie nam okazywali wszyscy człon­kowie tej wyprawy, były w zruszające i wy­w arły na nas obu n ieza ta rte wrażenie. Z d a­w ałoby się, że jedynym ich celem było zła­godzenie uprzejm em obejściem naszych sm ut­nych wspomnień sam otnie przebytej zimy.

B łędy w mapie Payera. Przekonaliśm y się teraz, że moje wspomniane wyżej przy­puszczenia były słuszne. Znajdowaliśm y się obecnie n a południowem wybrzeżu Ziem i F ranciszka Józefa i przybyliśm y do p rzy ląd­ka F lo ra na wyspie N orthbrook. Pom iary nasze i oznaczenie długości były pomimo wszystkiego zupełnie dokładne, a nasze chronom etry, ja k się okazało, oznaczały czas doskonale. Z drugiej strony na mapie P ay e ra były omyłki, k tóre mnie wprowadzi­ły na fałszywą drogę,— omyłki których je sz ­cze sobie wytłumaczyć nie mogę, ale mam nadzieję, że je wyjaśnię, odbywszy naradę z samym P ayerem .

Szeroka cieśnina, k tó rą przebyliśm y na południe w ciągu wiosny, leży nieco na za­chód od cieśniny A u stry a i je s t znacznie szersza, niż ta ostatn ia. Jackson przebył ją ju ż poprzednio i nazw ał „K anałem B ry tań- skim ”.

Form acya Ziemi Franciszka Józefa. P rzez zimę obozowaliśmy na zachód od cieśniny A u stry a , na wyspie, k tó rą nazw ałem wyspą F ry d ery k a Jacksona. Zanim wyruszyliśmy n a wyprawę, wyraziłem w odczycie, wygło­szonym w królewskiem Towarzystwie geogra- ficznem, m niem anie, źe Ziem ia F ranciszka Józefa je s t tylko g ru p ą wysp. M niem anie to zostało w zupełności potw ierdzone. Z ie­m ia F ran c iszk a Jó zefa nietylko je s t g rupą wysp ale w dodatku takich m ałych, ja k może

' n ik t nie przypuszczał. Mojem zdaniem ,! wyspy, tw orzące Ziem ię F ranciszka Józefa,

m ogą być uw ażane za przedłużenie Szpic- bergu wschodniego, a najw ażniejszem , n a j­bardziej in teresującem zadaniem do rozw ią­zania jeszcze je s t zbadanie nieznanej dotąd

! zachodniej części Ziem i F ran c iszk a Jó zefa j i je j łączności ze Szpicbergiem . Z najdu ją | się tam praw dopodobnie liczne nowejjwyspy,I k tó re Jack so n i jego w ypraw a zdo ła ją nie- , w ątpliw ie odkryć i oznaczyć na m apie. J a k I daleko na północ'w yspy te się ciągną, niepo­

Page 7: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHŚWIAT. 807

dobna określić, ale wątpię, aby zachodziły bardzo daleko.

K ra j bazaltowy. N ie odważę się orzec stanowczo, czy Z iem ia P e te rm anna istnieje: nasza droga leża ła ta k daleko na wschód, źe prawdopodobnie nie mogliśmy jej widzieć; w tak im razie jed n ak musi to być wyspa nie­zbyt wielkich rozm iarów. C ała ta część; Ziem i F ranciszka Józefa , k tó rą przebyliśmy, sk ład a ła się z bazaltu i tw orzyła niegdyś ciągły ląd bazaltow y, który teraz wszakże pocięty je s t licznemi kanałam i i fiordami na drobne wysepki, całkowicie lub w znacznej części pokryte lodowcami; ciemne skały b a ­zaltowe zaś widnieją tylko gdzieniegdzie wzdłuż wybrzeża. L ąd nie wznosił się wy­żej ja k na 2000 stóp nad poziom m orza, nie­kiedy lodowce tylko sięgały 3 000 st. W po­łudniowej stronie tego k ra ju znajduje się pod bazaltem głęboki pok ład gliny, wzno­szący się na 500 do 600 st. nad poziom mo­rza i należący do form acyi ju rsk ie j; w p o k ła ­dzie tym znaleźliśm y wraz z d-rem Koetli- tzem z wyprawy Jac k so n a liczne organizmy kopalne różnego rodzaju , przeważnie amonity i belem nity, k tóre nie dopuszczają żadnych wątpliwości co do swego wieku. O ile mogę na ten raz powiedzieć, znaczna część tej gli­ny należy do gatunku ta k zwanej gliny oks- fordzkiej. W tych pokładach gliny znajduje się również obficie lign it i drzewo kopalne. N apotkaliśm y także w niektórych m iejscach liczne rośliny kopalne, których wieku nie m iałem jeszcze czasu określić, ale k tóre n a ­leżą praw dopodobnie do formacyi starszej niż ju rsk a .

Przebycie W indwarda. Tym czasem dni m ijały na przy lądku F lo ry niepostrzeżenie. Spędzaliśm y czas w części na niedalekich wycieczkach naukowych, w części na czyta­niu, pisaniu i przygotowywaniu mapy drogi odbytej po Ziemi F ranciszka Józefa. N ie­ustannie też badaliśm y widnokrąg w oczeki­waniu W indw arda, okrętu, k tóry m iał przy­płynąć z Europy; ale masy lodu pokryw ały powierzchnię m orza, żagle nie ukazywały się na horyzoncie, a w m iarę ja k czas upływ ał ogarn ia ła nas coraz większa niecierpliwość i coraz częściej daw ały się słyszeć niepoko­jące uwagi, że lody m ogą zatam ować drogę W indwardowi, skutkiem czego nie zdoła do nas dopłynąć w tym roku. G dy m inął m ie­

siąc, Johansen i j a zaczęliśmy trochę ża ło ­wać, żeśmy się zatrzym ali tu ta j zam iast udać się wprost na Szpicberg, gdzie praw dopo­dobnie bylibyśmy już dawno znaleźli okrę t i płynęlibyśm y te raz do domu. M yślałem już o ponownem w yruszeniu w drogę, albo­wiem nie miałem ochoty narażać się na spę­dzenie jeszcze jednej zimy w strefach pod­biegunowych. Byłem praw ie pewien, że F ra m powróci do k ra ju w roku bieżącym, a w tak im razie przyjaciele nasi zaniepokoją się w najwyższym stopniu o nasze losy,— stracą niewątpliwie nadzieję ujrzenia nas jeszcze kiedykolwiek.

N areszcie w sześć tygodni po naszem przy­byciu, p. Jackson obudził mnie pewnej nocy, przynosząc wieść o przybyciu W indw arda. R adosne okrzyki, jak iem i przyjęto na pokła­dzie W indw arda wiadomość o naszem przy-

l byciu do przy lądka F lory , były dowodem t a ­kiego wielkiego i szczerego uradow ania, źe nie mogliśmy się wcale spodziewać gorętsze­go przyjęcia od naszych własnych ziomków. B ył to nowy dowód sympatyi, istniejącej między narodem angielskim i norweskim.

Zapasy, przywiezione dla wyprawy Ja c k ­sona, zostały szybko wyładowane z W ind­w arda i na saniach przewiezione z lodów na ląd. W niespełna tydzień wszystko było go­towe, dnia 7 sierpnia udaliśmy się na pokład i W indw ard podniósł kotwicę do drogi po­w rotnej.

Powrót do kraju . N a pokładzie tego okrę­tu odbyliśmy tak ą k ró tk ą i przyjem ną podróż do k ra ju , ja k a do tąd może żadnej wyprawie podbiegunowej nie przypadła w udziale. D o­znaliśmy ponownie gościnności angielskiej w całej pełni, i dni tych z pewnością ani J o ­hansen ani j a nie zapomnimy nigdy.

M ały W indw ard łatw o m ógł wpłynąć m ię­dzy spiętrzone lody, które pokryw ały morze na drodze z Ziemi F ranciszka Józefa do N o­wej Ziemi, a wówczas minęłyby tygodnie i miesiące zanim zdołalibyśm y się z pośród nich wycofać. A le wielce doświadczony w spraw ach żeglugi pomiędzy lodami kapi­tan Brown, dowodzący W indw ardem , um iał odnaleźć jedyną pewną drogę, k tó ra popro­w adziła nas poprzez 220 mil lodowisk na o tw arte morze, na północ od Nowej Ziem i, a potem popłynąć prosto do Y ardo , dokąd

Page 8: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

808 WSZECHŚWIAT. N r 51.

przybyliśm y dn ia 13 sierpnia, w sześć dni po opuszczeniu p rzy lądka F lo ry .

Powitanie królewskie. T ak tedy j a i jeden z członków m ojej wyprawy powróciliśmy do ojczystego k ra ju , gdzie nas p rzy jęto z otwar- tem i rękom a. Stanąw szy na ziemi norw e­skiej zapytaliśm y przedew szystkiem , czy nie­m a jak ich wieści o F ram ie i naszych tow a­rzyszach. P rzez ca łą zimę i wiosnę obawia­liśmy się bowiem, że F ra m powróci do domu p rzed nami. Z niem ałem tedy zadowoleniem dowiedzieliśmy się, źe żadnych wieści o F r a ­mie nie otrzym ano i przyjaciele nasi uniknęli darem nego niepokoju. Z ate leg rafow ałem nie­zwłocznie do kró la i rząd u norw eskiego, za­w iadam iając, źe gdym opuszczał F ram wszyscy mieli się jak n a jlep ie j i źe spodzie­wam się napewno, źe wkrótce powróci do ojczyzny i przywiezie resztę członków w ypra­w y zdrowo i cało.

W ielką tedy by ła radość, gdy d. 31 sierp­n ia otrzym ałem w H am m erfe ld te leg ram ze Skjarvo, m ałego poblizkiego p o rtu , donoszą­cy, że F ra m w nocy p rzy p ły n ą ł i że wszyscy n a pokładzie są zdrowi.

Jak się wiodło Framowi. Przygody Sverdrupa.

Instruką je Sverdrupa. P rzed opuszcze­niem F ra m a , dałem Sverdrupow i instrukcye, k tó re , między innem i, b rzm iały , ja k n astępu ­je : „Głównym celem w yprawy je s t p rzedo­stać się przez nieznane m orze Lodow ate od Nowej Syberyi, na północ od Z iem i F ra n ­ciszka Józefa, aż do oceanu A tlan tyckiego w pobliżu Szpicbergu lub G ren landy i. Głów­n ą część tego zadan ia uw ażam ju ż za doko­naną; resz ta dokona się stopniowo, w m iarę ja k ekspedycya posuwać się będzie n a z a ­chód. P rag n ąc , aby w ypraw a b y ła jeszcze obfitszą w doniosłe rezu lta ty , spróbuję p rz e ­dostać się dalej na północ, przy pomocy psów. Obowiązkiem p an a zatem będzie do­prow adzić do ojczyzny najbezpieczniejszą d ro g ą ludzi, k tórych panu pow ierzam i nie wystawiać ich na n iepotrzebne niebezpie­czeństwo, czy to ze względu na o k rę t, ła d u ­nek, czy też n a wyniki wyprawy.

N a w ypadek opuszczenia okrętu. „ Ile upłynie czasu, zanim F ra m w ydostanie się

n a o tw arte wody, nikt przewidzieć nie zdoła. M asz pan zapasów żywności na la t kilka; ale w razie, gdyby z jakichkolw iek niewiadomych przyczyn droga trw a ła zadługo, albo, gdyby załoga zaczęła zapadać na zdrowiu lub, gdy­byś pan z innych jak ich powodów uw ażał opuszczenie s ta tku za najodpowiedniejsze— należy to bezwarunkowo uczynić. K iedy się to m a stać, oraz ja k ą obrać drogę, pan sam najlepiej osądzisz. Gdyby się to okazało koniecznem, uważam, że najlepiej będzie po­dążyć ku Ziemi F ran c iszk a Józefa i Szpic- bergowi. Jeże li po Jo h an sen a i moim po­wrocie do domu przedsięwzięte zostaną p o ­szukiwania wyprawy, skierowane będą n a j­pierw w tam te strony. Skoro dostaniecie się na ląd, będziecie o ile m ożna najczęściej wznosili na wysokich przylądkach i wynio­słościach widoczne piram idy (kopce), a w każ­dym z nich zostawiać macie k ró tk ą notatkę0 tern, coście zrobili i dokąd udaliście się. D la odróżnienia tych kopców od innych, n a ­leży wznieść drugi m ały kopiec o 4 m od od dużego w kierunku północnym, wskazy-

j wanym przez ig łę magnesową. T ylokrotnie już omawialiśmy, ja k należy zaopatrzyć się

j n a wypadek opuszczenia F ra m a , źe obecnie uważam za zbyteczne rozwodzić się nad tem. W iem , że pan dopilnujesz, by potrzebna liczba kajaków dla całej załogi, sanie, ski1 inne niezbędne przedm ioty były w pogoto­wiu, tak , by o ile możności u łatw ić podróż n a lodowiskach. Inform acye, dotyczące za­pasów żywności, uważam za bardzo cenne w takiej podróży, a ilość po trzebną d la każ­dego człowieka podaję gdzieindziej.

W nagłej potrzebie. „W iem także, że bę­dziesz pan trzym ał wszystko w pogotowiu do

| opuszczenia F ra m a w przeciągu jak n a jk ró t- j szego czasu, na wypadek niespodziewanej

ka tastro fy , w postaci ognia lub ciśnienia lo­dów. Jeże li będzie to możliwe, uważam, że dobrze byłoby sk ładać zawsze—ja k to nie­dawno uczyniliśmy—na lodzie w bezpiecznem m iejscu zapasy żywności i t. d. W szystkie potrzebne przedm ioty, k tó re nie mogą pozo­staw ać na lodzie, należy umieścić na pokła­dzie w taki sposób, by je z łatw ością w każ­dej chwili m ożna stam tąd zabrać. J a k pan wiesz, mam y te raz na składzie tylko a rty ­kuły żywności skoncentrow ane, do podróży sajkam i; ale ponieważ praw dopodobnem jest,

Page 9: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHSWIAT. 809

że w ypraw a będzie zmuszona pozostać przez pewien czas w m iejscu, zanim wyruszy w drogę, p rze to zaoszczędzenie możliwie znacznej ilości mięsa, ryb i ja rzy n w konser­wach, byłoby n ad er pożądanem . Gdyby n a ­s ta ły niespokojne czasy, radzę przygotować n a lodzie także zapas tych artykułów .

„Jeże li F ram , płynąc, posunie się zadale- ko na północ od Szpicbergu i wjedzie na p rąd pod wschodniem wybrzeżem G renlan- dyi, m ogą zajść rozm aite okoliczności, k tó ­rych teraz przewidzieć niepodobna; ale, gdy­byście byli zm uszeni opuścić F ra m i skiero­wać się na ląd , najlepiej będzie wznosić i tam wspomniane wyżej kopce, albowiem możliwe je s t, że poszukiw ania wyprawy przedsięw zięte zostaną również i w tam tych stronach . Czy w tym przypadku macie się skierować do Islandy i (k tó ra je s t najb liż­szym lądem i dokąd moglibyście pójść wiosną, dążąc nabrzeżem lodowem), czy też do kolo- nij duńskich, na zachód od p rzy lądka F a re - w ell—osądzisz pan sam lepiej, stosownie do danych okoliczności.

Rynsztunek. „W raz ie opuszczenia F ra m a , winniście, oprócz potrzebnych zapasów żyw­ności, zabrać ze sobą broń, am unicyą i odzież, wszystkie dzienniki naukowe i inne, no tatk i z obserwacyam i, wszystkie niezbyt ciężkie zbiory naukow e (z cięższych zaś m ałe p rób­ki), fotografie—pły ty oryginalne, a jeśli okażą się za ciężkie, w tak im razie kopie— areom etr, zapom ocą którego dokonywane są najczęściej obserwacye nad ciężarem w łaści­wym wody m orskiej, nad to oczywiście w szyst­kie, m ające jakąkolw iek w artość dzienniki i notatki. Pozostaw iam dwa czy trzy dzien­niki, k tó re polecam pańskiej specyalnej p ie­czy i proszę oddać mojej żonie, w razie, gdy­bym nie powrócił, albo gdybyś pan wbrew oczekiwaniom powrócił przed nami.

„H ansen i B lessing, ja k pan wiesz, b iorą na siebie wszelkie spostrzeżenia naukowe i zbiory, p an zaś zajm ij się pom iaram i g łębi i dopilnuj, aby ich dokonywano ilekroć wa­run k i pozwolą . . . Poniew aż załoga, już nie­liczna poprzednio, te raz zmniejszy się jeszcze o dwu ludzi, p rzeto na każdego z pozostałych przypadnie więcej pracy; ale wiem dobrze, że pan będziesz się obchodził możliwie m ałą liczbą ludzi, by mogli dopomagać w bada­niach naukow ych.

„N a zakończenie życzę panu i tym , za któ­rych jesteś te raz odpowiedzialny, wszelkiego możliwego powodzenia; obyśmy się spotkali w Norwegii, bądź na pokładzie tego sta tku , bądź gdzieindziej” .

Posłuszny porucznik. S verdrup uw ażał sobie za święty obowiązek zastosować się do wszystkich moich poleceń i skorośmy wraz z Johansenem opuścili F ram , przez całe la to nietylko pracowano nad zabezpieczeniem okrętu , ale także czyniono przygotow ania do podróży saniam i po lodach. I nigdy może żadna wyprawa nie była lepiej od tej przy­gotowana do opuszczenia swego sta tk u , ja k ­kolwiek, zdaw ało się, według wszelkiego praw dopodobieństw a, że ostateczność ta nie nastąp i. L ekkie kajak i z p łó tna żaglowego, każdy na dwu ludzi, były ju ż w części goto­we, zanim opuściłem pokład, a sanie, ski, p rzyrząd do gotow ania, uprzęż dla psów i t. d. zostały oczyszczone i doprowadzone do porządku; nad to były też w pogotowiu zapasy żywności. Zanim opuściliśmy sta tek , odpychano przez pewien czas spiętrzone b ry ­ły lodowe, k tóre osiadły na bokach F ra m a podczas ciśnienia w styczniu r. 1895, a p raca ta trw ała jeszcze po naszem odejściu.

Pękanie lodów. W końcu m arca, gdy właśnie o sta tn ia z tych b ry ł została usunięta, lód zaczął pękać we wszystkich kierunkach dokoła ok rę tu i utw orzyła się szeroka roz­padlina w odległości kilku stóp od s te ru s ta t­ku. Ciśnienie więc w tej rozpadlinie było wielkie i lód p o trzask a ł zupełnie, ta k źe w iększa część F ra m a znajdow ała się w koń­cu lipca na o tw artej wodzie. S te r wszakże był silnie przym arznięty do wielkiej bryły lodowej. Próbow ano ją zdruzgotać przez wysadzenie w pow ietrze, ale narazie usiło­wanie to było darem ne—w bryle u kaza ła się tylko niewielka szczelina. Sverdrup s ta ł na lodzie z jednym ze swoich towarzyszów, n a ­rad za jąc się coby jeszcze przedsięwziąć dla oswobodzenia s ta tk u , gdy nagle zauważyli, że zaczął się wolno poruszać i zanim się opa­m iętali, ok rę t z ogłuszającym łoskotem sp ły n ą ł ze swej lodowej przystani na wodę, a p ian a rozbryzgiw ała się na wszystkie s tro ­ny. Byłoto jak b y spuszczan:e okrętu na wodę, a załoga pow itała to oswobodzenie F ra m a radosnem i okrzykami. W tym roku wszakże swoboda jego nie trw a ła długo.

Page 10: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

810 WSZECHSWIAT. N r 51.

Niebaw em zaw inął znów do bezpiecznego p o rtu — w sierpniu zam arzł ponownie śród lodów.

(D ok. nasi.).

W id zen ie bez oczu.

i i i .

Upodobanie niektórych zw ierząt bezokich w pewnych częściach widma, tudzież fak t, że I część ich nieprzyjem nie odczuwa p rzyrost ! św iatła , część znowu zaciem nienie, godne są j zastanow ienia, jak o będące praw dopodobnie w związku z naw yknieniam i życiowemi tych zw ierząt. W większości, jeżeli nie we wszyst­kich przypadkach, wrażliwość n a światło i cień nie je s t bynajm niej przypadkow ą i obo­ję tn ą w łasnością zakończeń nerwowych w skó­rze, lecz owszem celową, pożyteczną i przez | zw ierzęta na swój pożytek obracaną. W p raw ­dzie nie wszędzie znam y cel tej wrażliwości w szczegółach, ale w wielu razach daje się wyraźnie dostrzegać. T a k np. psam m obia, przechow yw ana w zbiorniku z w odą m orską, ju ż przy m iernem ośw ietleniu pokoju zako­puje się w pokryw ającym dno piasku: dzieje się to w następstw ie je j znacznej wrażliwości n a św iatło. A źe i na wolności m ieszka s ta ­le schowana w piasku, więc m usi istnieć przyczyna, d la której zwierzę skazane je s t na tak ie życie ustronne, a zm ysł świetlny służy mu do oryentow ania się, gdy p rz y p a d ­kiem opuści swą siedzibę bezpieczną. N a- odw rót m ałże cieniowraźliwe, np. Venus i C ardium , niezupełnie chow ają się w piasku, trzym ając gó rną część m uszli w raz z cewka­mi swobodnie w wodzie; o stryga zaś i wiele innych jeszcze małżów cieniowrażliwych z ca­łą swobodą przebyw ają w wodzie, nie szu ­k a jąc wcale g ru n tu piaskowego. T e więc zw ierzęta całkiem się św ia tła nie bo ją. Do czegóż służy im cieniowrażliwość? K to k o l­wiek bliżej obserwował m ałże, o k tórych

*) Der Lichtsinn augenloser Thiere, d-ra W i­libalda A. N aglą . Jena, 1896.

mowa, m usiał niechybnie dojść do p rzek o n a­nia, że nagle pow stający cień spraw ia na nich w rażenie zbliżającego się nieprzyjacie­la lub wogóle jakiegoś niebezpieczeństwa. W istocie, delikatne, miękkie cewki są w wy­sokim stopniu narażone n a napady ze strony drapieżców i mogłyby poprostu być odźarte, gdyby nie zdolność wczesnego postrzegania niebezpieczeństwa. Sam dotyk nie w ystar­cza, gdyż dotknąw szy paszczy rybiej lub

| kleszczy rak a , cewka praw ie napewno sk a ­zuje się na zagładę, a chęć cofania się ju ż się je j na nic nie przyda. O chronę skutecz­niejszą przedstaw ia wrażliwość na w strząś- nienia czy to g run tu czy wody; rzeczywiście, nasze mięczaki szybko cofają swe części wrażliwe przy naj mniej szem wstrząśnieniu g run tu . Ochrony jed n ak najpewniej dostar­czają zwierzęciu postrzeżenia świetlne, jak o skuteczne n a największej odległości, do cze­go nie m ało się przyczynia sta łe prawie prze­bywanie na dnie w ód,stw arzające d la małżów i innych zw ierząt cieniowrażliwych szczegól­ne w arunki postrzegania napastn ika, bo ten, aby dosięgnąć ofiary, musi w większości wypadków znajdować się przez pewien czas między nią a źródłem św iatła. Psam m obia, żyjąc wiecznie w piasku, znacznie mniej n a ­ra ż a się na niebezpieczeństwa, stąd i zdolność je j oddziaływ ania na cień niezrównanie mniej rozw inięta. Rzućmy na n ią cień, gdy zna j­duje się w naczyniu szklanem z wodą, a nie zobaczymy żadnej reakcyi lub najwyżej s ła ­by i nieokreślony ruch, k tóry świadczy, źe Spostrzegła wprawdzie zm ianę jasności, ale się je j nie u lękła: cień nie zdaje się je j zwia­stować żadnego niebezpieczeństwa. P rz e ­ciwnie, C ardium , k tóre nigdy się nie zako­pu je całkowicie w piasku, nie ma powodu do unikania św iatła, ale zato do obawy przed cieniem.

U derzającym w powyższych dośw iadcze­n iach je s t fak t przyzw yczajania się zwierząt do bodźców pow tarzanych. R zucam np. cień ołówka na wyciągnięte cewki C ardium ; cewki ściągają się z błyskawiczną szybkością. P o ­w tarzam próbę po kilku m inutach; te raz m ałż nie ściąga już cewek, lecz cokolwiek kurczy ich brzegi. Z a trzecim razem (zno­wu po kilku m inutach) próba pozostaje bez rezu lta tu . M ożna w tedy stopień zaciem nie­n ia stokroć zwiększyć, biorąc zam iast ołówka

Page 11: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHSWIAT. 811

książkę lub duży kaw ał kartonu, a nie wywo­łamy już żadnego ruchu: cień p rzesta ł być bodźcem. D osadniej zjawisko to występuje u ostryg i i naszej skójki m alarskiej; tu wy­sta rcza już jednokro tne przelęknięcie się cienia, by wszelkie dalsze próby udarem nić, k tóre znowu się u d a ją dopiero po dłuższym — jedno lub kilkogodzinnym odpoczynku. „K aż­dy, sądzę, zgodzi się—powiada N agel— że b rak reakcyi po jednej próbie u ostrygi, b rak je j u innych mięczaków po dwu lub trzech próbach nie może być uważany za objaw wy­czerpania, lecz raczej za nader szybkie oswo­jenie się z bodźcem, innemi słowy: reakcya ruchowa, spowodowana przez cień, ulega z a ­hamowaniu wskutek następczego działania minionych już pobudzeń. Albowiem cień, ja k powiedziano, oznacza dla zwierzęcia grożące niebezpieczeństwo, przed k tórem szuka ono ochrony w ruchach oddziaływania; stosownie do natężenia podrażnienia czyli stopnia za­ciemnienia, m ałż bądź wciąga tylko cewki, aby przeszkodzić przedostaniu się obcego ciała, bądź muszlę zam yka i ucieka. Skoro tedy jedno lub kilkakrotne działanie cienia nie pociąga za sobą ani rzeczywistego zam a­chu na całość zwierzęcia, ani nawet silniej­szego podrażnienia mechanicznego, w rodza­ju uderzenia lub fali wodnej, zrządzonych przez nadpływ ającego napastn ika, zwierzę nie ma właściwie powodu do wykonywania jakichkolw iek ruchów ”.

Ogólnie da się powiedzieć, źe z pośród zw ierząt bezokich te zwłaszcza odznaczają się swą cieniowrażliwością, k tó re opatrzone są m uszlą lub ru rą , w k tó rą wciągać się mo­gą na wypadek niebezpieczeństwa. Rzecz to ze stanow iska celowości zupełnie zrozum iała. N a cóż bowiem przydałaby się zwierzęciu zdolność postrzegania niebezpieczeństwa, gdyby zarazem nie posiadało środka do wy­rw ania się z niego? Jaskraw e potwierdzenie tej regu ły widzimy w grom adzie ślimaków, gdzie okazy m uszlą opatrzone szybko od­działyw ają na cień przez wciąganie się, gdy okazy nagie całkiem obojętnie się zachowują, lub lekko się kurczą zaledwie. Z robaków jedyną rodziną, silnie reagującą na cień, je s t ta w łaśnie, k tó ra obdarzona je s t zdolnością chowania się do rury; wreszcie w grom adzie małżów znajdujem y ga tunek obojętny na sil­niejsze zmiany św iatła , jednocześnie zaś

muszlę m ający tak m ałą, źe się zwierzę w niej zmieścić nie może. Z drugiej strony, o zwie­rzętach wrażliwych na św iatło da się powie­dzieć ogólnie, że sąto przew ażnie mieszkańcy jaskiń , piasku i m ułu, żyjący tam pod osłoną ciemności i zazwyczaj opuszczający czasowo swe miejsca ochronne, ja k np. dżdżownica i lancetnik. Tym więc, ja k również bezokim wijom (stawonogi) zmysł świetlny służy do odnajdowania kryjówek, dobrowolnie czy nie­dobrowolnie opuszczonych.

Pozostaje jeszcze odpowiedzieć na jedno pytanie: w jak i sposób pow stają oczy ze skó­ry zwyczajnie wrażliwej na światło, w jak i sposób widzenie bez oczu przekształca się w królestwie zwierzęcem stopniowo w widze­nie zapomocą oczów? A le pierwej musimy sprostować błędne m niem anie, dotyczące znaczenia barw nika dla sprawy widzenia. Ja k wiadomo, dokładne badanie części skóry najbardziej czułych na światło (brzeg płasz­czowy lub cewki małżów, skóra ślimaków, robaków, lancetnika) nie wykrywa w nich nic coby przypom inało oko; znajdujem y tylko jednę warstwę kom órek cylindrycznych, gdzie obok znanych powszechnie kom órek śluzo­wych leżą nieprawidłowo rozsiane zakończe­nia nerwowe, o naturze komórkowej nie zaw­sze widocznej i sta le—bezbarw ne. Otóż nie u lega wprawdzie wątpliwości, źe barwnik, w którym leżą wpochwione komórki wzroko­we, m a pewne znaczenie w akcie widzenia, wzm acniając prawdopodobnie postrzeganie rozdzielonych punktów świetlnych, gdyż we wszystkich wyżej rozwiniętych narządach wzrokowych, we wszystkich prawdziwych oczach, znajduje się on rzeczywiście w znacz­nej ilości. W szakże zakorzenione w anato­mii porównawczej mniemanie o bezwarunko­wej niezbędności barw nika dla percepcyi św iatła uważać należy za stanowczo błędne. Toż całkiem bezbarwne oczy bielców ludz­kich i zwierzęcych doskonale spraw ują swą funkcyą, a z małżów wyżej przytoczonych najczulszym okazał się w łaśnie gatunek Psam m obia o cewce zgoła barw nika pozba­wionej, źe pominę m ałże i inne bezokie zwie­rzę ta , posiadające gdzieniegdzie barw nik, a których okolice bezbarwne również odczu­w ają św iatło. Pośród wymoczków mamy też gatunk i bezbarwne, doskonale rozróżniające św iatło i cień; hypoteza więc H ack la , jakoby

Page 12: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

812 WSZEUHSWIAT N r 51.

ta k zwane plam y oczne pewnych p ierw otn ia­ków przedstaw iały pierw otne narządy wzro­kowe, w ym aga uzupełnienia, źe są to nie j e ­dyne siedliska percepcyi św ietlnej, ba, ja k dowodzą badan ia E ngelm anna, u stępu ją n a ­wet pod tym względem innym częściom k o ­m órki, zupełnie przezroczystym . W reszcie o lancetn ika spierano się w ielokrotnie, k tó rą mianowicie z p lam ek barwnikowych na p rzed ­nim jego końcu należy uważać za oko czyli za podścielisko jego niezawodnej wrażliwo­ści św ietlnej. A le dość obciąć głowę wraz z wszystkiem? plam am i barwnikowem i, aby się przekonać, że i bez nich zw ierzę dosko­nale reag u je na światło.

P ierw szy zaczątek oka ukazuje się w tak i sposób, że pewne okolice skóry, najbardziej na działanie św iatła wystawione, ja k np. brzeg płaszczowy resp. cewki u n ałżów, ze­w nątrz m uszli znajdu jące się części u ślim a­ków, głow a u robaków , s ta ją się wrażliwsze- mi od innych na św iatło, m ają też zakończe­nia nerwowe coraz bardziej skupione, a cza­sem zagłęb ien ia, gdzie nab łonek zmysłowy mniej podlega wpływom m echanicznym . W y ­obraźm y sobie te raz zagłębienie coraz w ięk­sze, a na dnie jego liczne kom órki zmysłowe, k tórych w yrostki łączą się w dość pokaźny nerw; wówczas o trzym am y n a rz ą d w zro­kowy, ja k się przedstaw ia u ślim aka P a te lla , sk ładający się wyłącznio z siatków ki i nerwu, bez a p a ra tu załam ującego św iatło . N arząd ta k i potrafi odczuwać ilościowe (a może i j a ­kościowe) różnice bodźców świetlnych, ale kształtów przedm iotów napew no nigdy: przy­czyna leży w b rak u a p a ra tu dyoptrycznego. N a nieco wyższym szczeblu znajdujem y już tak i a p a ra t, na tu ra ln ie w form ie n ad er p ie r­wotnej, nad to w dwu odm ianach, z k tórych pierw sza, ja k o postać uboczna i w yjątkow a, istn ie je w jednym tylko p rzypadku , m iano­wicie u łodzika (N autilus), pozostałego do­tychczas przedstaw iciela dawno w ygasłego rodzaju . Oko tego zwierzęcia ciekawe je s t d la swej p rosto ty . O czodół m a znaczną głębokość, brzegi zaś otw oru ta k są do sie­bie zbliżone, źe zostaje m iędzy niem i tylko wązka źrenica; cały więc n a rząd zmysłowy, będąc raczej dobrze osłoniętem m iejscem skóry , zbyt m ało posiada danych, by zająć stanow isko w spółrzędne z wyżej rozwiniętem I okiem kręgowców. D ru g a odm iana a p a ra tu j

dyoptrycznego, doskonalsza i sta le w historyi rozwoju reprezentow ana, przedstaw ia ciało soczewkowate, k tóre pow staje bądź przez zgęszczenie nabłonka bądź przez wydzielanie się z nabłonka substancyi galaretow atej, zbierającej św iatło w skutek swej formy k u ­listej. Z re sz tą percepcya obrazów wzroko­wych, postrzeganie kształtów nie je s t b y n a j­mniej koniecznem następstw em obecności a p a ra tu dyoptrycznego, zdającego się mieć, nawet na wyższych szczeblach zoologicznych, przeznaczenie inne, aniżeli tworzenie o b ra ­zów, mianowicie zbieranie na m ałej plamce możliwie wielkiej ilości promieni, a więc— ponieważ czułe na światło zakończenia n e r­wowe leżą mniej więcej w ognisku a p a ra tu — zwiększenie natężenia bodźca świetlnego a zarazem i wrażliwości na światło. Pow tóre, pierwotne a p a ra ty załam ujące, właściwe oczom wielu bezkręgowców, zdają się być przeznaczone jeszcze do postrzegania kie­ru n k u prom ieni, a w szczególności do po­strzegan ia przedm iotów poruszających się, jakkolw iek tworzone przez nie obrazy są tak niedokładne, że o poznaw aniu kształtów nie może być mowy. N ad doniosłością zaś rze­czonej zdolności dla wszystkich wogóle d ra ­pieżców, a zatem i dla drapieżców bezkręgo­wych, tudzież d la zw ierząt przez nie z a g ra ­żanych, zbyteczna się zastanaw iać.

Doszliśmy tedy do wniosku, że percepcya obrazów i, co zatem idzie, rozróżnianie kształtów zaczyna się w królestw ie zwierzę- cem stosunkowo późno. K iedy mianowicie i gdzie? N a to — przypuśćm y naw et, żeśmy zestawili ze sobą wszystkie rzeczywiście is t­niejące typy narządu wzrokowego od n a j­prostszych do najzaw ilszych—trudno odpo­wiedzieć; niepodobna wskazać pierwszego typu uzdolnionego do postrzegania obrazów i kształtów : tak powolne i nieznaczne są przejścia od jednego typu do drugiego. Co większa, nie znamy naw et w arunków uzdal­niających narząd wzrokowy do postrzegania ruchu przedm iotów oraz kierunku, skąd po­chodzi wrażenie wzrokowe. N ietylko bowiem „oczy” pijawki, niektórych małżów i larw owadzich w ydają się przew ażnie do sp ra ­wowania ostatniej funkcyi przystosowanem i, lecz oraz „oczy” prostsze, ja k np. łodzika i P a te lli, a naw et i wrażliwa na św iatło cew­k a , oczywiście w formie zarodkowej. Pod

Page 13: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHSWIAT 813

tym względem istn ieją między jednem i fo r­mami narządu wzrokowego a drugiem i tylko różnice ilościowe. Doskonalenie postępuje krokam i niepostrzeżenie małemi, częstokroć tak małemi, że trudno pojąć, w ja k i sposób zapew niają one zwierzętom przew agę w w al­ce o by t, oraz ja k zm iana drobna, gdy raz pow stała, wogóle utrw alić się mogła.

P raw ie żaden dział embryologii nie nasu­wa w tym stopniu wiary w powzięty zgóry p lan rozwoju, ja k właśnie dzieje pow staw a­n ia oka. Z aczynają się one od zwyczajnej wrażliwej na św iatło powierzchni skóry. U żywając najrozm aitszych dróg doskonalenia się i p róbując niejako każdej z nich, n a tu ra kroczy śm iało i stanowczo tą tylko, k tó ra najbardziej celowi odpowiada. Z drobnych zmian, którym pow stający narząd ulega, jedne pozostają, inne znikają. W szystkiem jed n ak rządzi, nadając kierunek, cel dosko­nalenia się, owa siła n ieprzeparta , k tó ra obecnie uznana została za wytwór przystoso­w ania się i doboru naturalnego.

Streścił d-r A . Grosglik. ,

Posiedzenie W ydzia łu matematyczno-przyrod­niczego A kadem ii Umiejętności w Krakowie,

dnia 5 -października 1896.

Pod przewodnictwem dyrektora wydziału, pro­fesora F . Kreutza, odbyło się dnia 5 październi­ka r. b. posiedzenie W ydziału matematyczno- przyrodniczego Akademii. Prof. Rostafiński przedstawił pracę p. Romana Gutwińskiego p. t.: „De nonnullis algis novis vel minus cognitis” . i Materyału do badania dostarczyły p. Gutwińskie- mu okolice dorzecza Skawy, oraz namuł z jezio­ra Świteź, ofiarowany mu przez prof. Dybowskie­go. 71 przeważnie nowycb, lub przynajmniej niedokładnie dotychczas zbadanych wodorostów, które p. Gutwiński opisuje w swojej rozprawie, należy do rodzajów: Oedogonium, Pediastrum,Closterium, Docidium, Disphinctium, Xanthidium, Cosmarium, Arthrodesmus, Euastrum, Micraste- rias i Staurastrum. Uwzględniając własność desmidyów zmienności w granicach gatunku, p.

Gutwiński przedstawia całe szeregi rozmaitych form w zakresie danego gatunku i określa miej­sce, jakie przypada w systematyce na gatunek nowoodkryty, zapomocą wykazania pokrewień­stwa jego ze znanemi ju ż gatunkami, objaśniając wszystko trzema podwójnemi tablicami rycin.

Następnie p. Browicz referował pracę d-ra No­waka: „Badania nad etyologią skrobiawicy”.Autor wykonał cały szereg doświadczeń na k u ­rach i królikach w celu wyjaśnienia kwestyi po­wstawania zwyrodnienia skrobiowatego, wstrzy • kując podskórnie hodowle bulionowe mikroorga­nizmów ropotwórczych: gronkowca złocistego,paciorkowca, prątka błękitnej ropy i filtraty tychże hodowli, dalej hodowle bulionowe Bact. coli (z przypadku zwyrodnienia amyloidowego organów wewnętrznych) dalej bulion (i filtrat jego) zakażony kałem z tegoż przypadku, wresz­cie ropę sterylizowaną i świeżą, oraz olejki ter­pentynowy i krotonowy. U kur łatwiej było (w 19 na 32 przypadków) wywołać zmiany skro- biowate, niż u królików, mianowicie zapomocą hodowli gronkowca i prątka błękitnej ropy i ich filtratów, dalej bulionu zakażonego kałem, ropy wyjałowionej i świeżej i wreszcie zapomocą olej­ku terpentynowego. Ze swych doświadczeń d-r Nowak wnosi, że skrobiawica może mieć rozmai­te przyczyny, zarówno pochodzenia zakaźnego jak i czysto chemicznego (olejek terpentynowy); ropienie prawdopodobnie niema rozstrzygającego znaczenia. Ponieważ kał, użyty w doświadcze­niach, najłatwiej skrobiawicę sprowadzał, zatem zdaje się, że jeżeli u człowieka niemożna wyka­zać znanych przyczyn zwyrodnienia amyloidowe­go, to przyczyną są produkty gnicia, wywołane przez stan patologiczny przewodu pokarmowego lub jelita grubego. Aby zaś jakiś czynnik wy­wołał zmiany skrobiowate, potrzeba bliżej nie­znanych warunków, pewnego usposobienia ustro­ju , prawdopodobnie nabytego.

Z kolei prof. Cybulski przedstawił pracę prof.[ Becka: „O trujących własnościach moczu”,w k tó - j rej autor najpierw stara się dojść, o ile twier- I dzenie Boucharda, że mocz rano wydalony,

wstrzyknięty podskórnie, wywołuje u królików drgawki, w przeciwieństwie do moczu wieczor­nego, jest słuszne i co zatem idzie, o ile toksycz­na teorya snu jest prawdziwa. Prof. Beck ob­serwował występowanie drgawek po wstrzyknię­ciu moczu wieczornego i rannego, oraz pobudli­wość kory mózgowej, mianowicie sfery psycho­motorycznej. Doświadczenia nie potwierdziły wywodów Boucharda: pobudliwość nie była za­leżna od pory wydalenia moczu, który w obu przypadkach wywoływał najczęściej obniżenie pobudliwości, rzadko zaś podwyższenie, lub też pozostawał bez wpływu. Występowanie drgawek pod wpływem moczu porannego (w 81 ,8 ° /0 przy­padków) było nawet rzadsze, niż pod wpływem moczu wieczornego (83 ,9 °/0 przypadków). Że drgawki nie są objawem mózgowym, dowodzi występowanie ich u królika, pozbawionego obu

Page 14: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

814 WSZECHSWIAT. N r 51.

półkul mózgowych. Za przyczynę toksycznych własności moczu prof. Beck, uwzględniwszy od­nośne badania i innych autorów, poczytuje sole potasowe, a to przez porównanie działania mo­czu z działaniem roztworu jego popiołu, przy- czem autor zestawił tablicę, ilustrującą, zależność siły trującej moczu od ilości tlenku potasu, ozna­czonego zapomocą dokładnej analizy. Z tych doświadczeń wynika również, że dawka śm iertel­na średnia je s t większa, niż to Bouchard podaje (t. j . 50 cm3); u autora zaledwie w 41 °/0 wyno­siła ona 4 2 — 68 cm3 na 1 kg wagi ciała. Nadto ten sam mocz działa często rozm aicie na różne osobniki; różnice wynoszą 100 : 120 lub nawet 100 : 190. Mocz osoby dotkniętej tężcem ura­zowym, działał nadzwyczaj silnie trująco na króliki; u żab, pozbawionych półkul mózgowych, wywoływał obniżenie pobudliwości odruchowej, u psa zaś z przeciętym rdzeniem jej podwyższe­nie. Z powodu małej ilości tego moczu, nie można było wykonać analizy chemicznej.

N a ostatku przemawiał prof. Kadyi, przedsta­wiając pracę pozostawioną przez ś. p. Ludwika Teichmanna, a znalezioną pom iędzy papierami zmarłego w stanie prawie gotowym dó druku. Praca ta nosi tytuł: „Naczynia lim fatyczne w spra­wach zapalnych błon surowiczych, tudzież płuc i w ątroby” . Jest ona niejako dalszym ciągiem rozprawy ś. p. autora, wydanej przez Akademią w r. 1892: „Naczynia limfatyczne w słoniowaci- zn ie” . W ykazał on tam, że zakrzepica i znisz­czenie naczyń lim fatycznych w jej następstw ie, sprawia przerost tkanki łącznej; w tej więc pra­cy zajął się zbadaniem zachowania się naczyń limfatycznych podczas zapaleń innych narządów, więc najpierw błon surowiczych, mianowicie opłuenej, osierdzia i otrzewnej, a dalej wątroby i płuc w zapaleniach interstycyalnych połączo­nych z przerostem tkanki łącznej. Z badań swych Teichmann wyprowadza wniosek, że prze­rost tkanki łącznej zależy od zmian patologicz­nych naczyń limfatycznych i że te zmiany, nie zaś budowa skóry lub błon surowiczych, sprowa­dzają częste powstawanie bujania tkanki łącznej. Stąd wynika, że w organach, w których niema włoskowatych naczyń lim fatycznych, np. w ś le ­dzionie, nie powstają podobne nowotwory tkanki łącznej. Za przewodnika zatem w poszukiwa­niach, gdzie można znaleźć naczynia lim fatyczne, a gdzie nie, może nam poniekąd służyć anatomia patologiczna.

Rozprawy pow yższe odesłano do kom itetu wy­dawniczego, uchwałą posiedzenia ściślejszego, na którem także prof. Birkenmajer składał sprawo­zdanie z dotychczasowej czynności Kom isyi w y­dawnictwa dzieł Kopernika.

SEKCYA CHEMICZNA.

Posiedzenie 16-te w r. 1896 Sekcyi chemicz­nej odbyło się dnia 21 listopada w gmachu M uzeum przemysłu i rolnictwa.

Protokuł posiedzenia poprzedniego został od­czytany i przyjęty.

P. Józef Pietruszyński odczytał rzecz o wyro­bie prochu bezdymnego.

Przygotowanie prochów bezdymnych jest czyn­nością chemiczną w odróżnieniu od fabrykacyi prochu zwyczajnego, czarnego. Prochy bezdym­ne znane są od lat dwudziestu kilku, lecz w ostat­nich czasach zostały znacznie ulepszone, z powo­du wprowadzenia broni małego kalibru, głównie przez majora Rubina i prof. Heblera. Nowa ta gałęź przemysłu chemicznego rozwinęła się szyb­ko i dziś posiadamy około 30 gatunków prochu bezdymnego. Guttman dzieli je na trzy klasy: 1 1 prochy czysto nitrodrzewnikowe, jak francu­ski B proch; 2) prochy z nitrodrzewnika i nitro­gliceryny, jak ballistyt, filit, kordyt; 3) prochy z nitrodrzewnika i aromatycznych nitrowęglowo- dorów, lub tylko z nitropochodnych węglowodo­rów, jak induzyt, plastomenit, proch Hanffa. Trudności fabrykacyi polegają na nadaniu pro­duktowi przymiotów, wymaganych od prochów bezdymnych wogóle: niewydzielania dymów, nie- pozostawiania stałych resztek, małej wrażliwości na zmiany tem peratury i wstrząśnienia, wielkiej początkowej prędkości pocisku i przymiotów spe- cyalnych, zależnych od przeznaczenia gatunku prochu bezdymnego, jak: dla broni myśliwskiej lub wojskowej, dla dział i t. d. Za główny suro­wy materyał służy drzewnik, bądź natronodrzew- nik, bądź sulfitodrzewnik, następnie nitroglice­ryna, nitrobenzol, nitrotoluol i rozpuszczalniki: alkohol, eter i aceton, możliwie czyste i wolne od kwasu. Fabrykacya składa się: 1) z przygo­towania masy prochowej, 2 ) z nadania jej odpo­wiedniej formy. Surowe m ateryały, zmieszane w odpowiednich stosunkach, mieszczą w m aszy­nie gniotącej i mieszającej, złożonej z dwu pół- cylindrów, zawierających wały ze skrzydłami. Z maszyny tej proch wychodzi jako ciastowata masa. Formę ziarn nadaje się prochom bądź przez wtłaczanie silnego strumienia pary do na­czynia, zawierającego masę prochową w stanie ciasta, bądź przez wytłaczanie tego ciasta przez patrony (mundsztuki) w nici, sznury i t. d., bądź przez walcowanie na ogrzanych do 60° walcach metalowych na cienką warstewkę, krajaną na­stępnie w małe blaszki, łuszczki. Ziarna, blasz­k i, kostki, sznurki prochu bezdymnego posiadają żółtawą lub brunatnawą barwę, wymiary zaś i konsystencyą bardzo rozmaitą: wojskowe - w y­miary większe i konsystencyą twardą, masywną, myśliwskie — drobniejsze i luźniejszą. Wyż-

Page 15: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

N r 51. WSZECHSWIAT. 815

szość procliu bezdymnego nad prochem czarnym polega na tem, że nie wydziela dymu, nie pozo­stawia po spaleniu osadu, że jest oporny na działanie w ilgoci, na podniesienie temperatury i na uderzenia, że nadaje pociskom większą, szybkość początkową. 1 g prochu bezdymnego wywiera takie działanie jak 2 — 3 g prochu zw y­czajnego. Doświadczenia Armstronga dały licz­by następujące :

balłistyt nadaje prędkość w 1 sek. 736 tu kordyt „ „ 8 5 2 —752 mproch zwyczajny „ „ 615 m

Ciśnienie pocisku, wyrażone w atmosferach, wynosiło 2 4 5 0 — 2 600 . Efekty strzelnicze dwu najnowszych prochów bezdymnych: trójnitrore- zorcynowego i mieszaniny nitrodrzewniku, nitro- krochmalu i nitropentaerytrytu są podobno dale­ko wyższe od podanych powyżej.

Następnie p. Stefan Stetkiewicz opisał i d e­monstrował urządzenie i sposób użycia fotome­tru Mascarta. W fotometrze tym, jak wogóle we wszystkich fotometrach, pole obserwacyjne oświetla się z jednej strony badanem źródłem światła, a z drugiej jednostką światła porów­nawczą, lecz zmiana natężenia oświetlenia tego pola uskutecznia się nie przez przesuwanie jed ­nostki światła, ale przez zmniejszanie powierzchni otworów w dwu dyafragmach, przez które prze­chodzą wiązki promieni równoległych: światłamierzonego i jednostki światła porównawczej. Szukane natężenie światła równa się stosunkowi powierzchni otworów obudwu dyafragm.

Na tem posiedzenie zostało ukończone.

KRONIKA NAUKOWA.

— Temperatura rur Geisslera. P . R. W.Wood przeprowadził w instytucie fizycznym w Berlinie badania nad temperaturą rur Geissle­ra. Przekonał się, że jakiekolwiek zachodzą w rurze warunki pod względem istniejącego w niej jeszcze ciśnienia i natężenia przebiegają- j

cego ją prądu, w najgorętszym nawet punkcie rury temperatura pozostawała niższą od 100° C. Otrzymaliśmy więc dowód doświadczalny przyj­mowanego powszechnie zresztą poglądu, że obja­wy świetlne w rurze Geisslera występują w ni­skiej temperaturze. Jestto więc w samej rzeczy tak pożądane „światło zimne”, które zaliczyć należy do objawów fosforescencyi; na n :eszczęście wszakże korzystać z niego do potrzeb ośw ietle­nia praktycznego dotąd nie umiemy.

3 . K.

— Zastosowanie latawca do obserwacyj me­teorologicznych. P. Rotch w obserwatoryum na Blue-Hill zastosował do dostrzeżeń meteorolo­gicznych latawca, unoszącego ze sobą w górę samopiszące przyrządy obserwacyjne, a miano­wicie barograf, hygrograf i termograf. Przy­rządy te były wyrobione z glinu. W ysokość, do jakiej się latawiec wzbił, oznaczano z kąta, pod jakim latawiec był widziany i z długości rozsu­niętego sznura, jakoteż wskazanego przez baro­graf ciśnienia atmosferycznego. W lecie 1895 przyrządy wzniosły się do wysokości 2 500 stóp ponad poziom morza. Dnia 20 lipca r. b. osięg- nięto wysokość 6 596 stóp; w niewielkiem nad ziemią wzniesieniu przy obserwacyi tej nastrę­czyła się chmura, w której wilgotność dochodziła 100 odsetek, gdy w wysokości 2 500 stóp po­wietrze znacznie było suchsze. Dnia 1 sierpnia wreszcie dotarł latawiec do wysokości 7 333 stóp, gdzie temperatura była o 20° niższa, aniżeli w obserwatoryum, w wyniesieniu 640 stóp nad poziom morza. W ilgotność w różnych wyso­kościach okazała znaczne różnice, od 30 do 80 odsetek.

T. R .

WIADOMOŚCI BIEŻĄCE.

— Nowe światło wynalazku Edissona. Lampa i nowowynaleziona nie różni się zewnętrznym wy­

glądem od zwykłej gruszki Crookesa. Rozpoczy- j na świecić, gdy zamkniemy obwód. Białe, czyste

światło, o którem sam wynalazca twierdzi, że równa się sile tylko 3 — 4 świec, ustępuje niewie­le na punkcie jasności 1 6 -sto świecowej lampie żarowej. Gruszka Crookesa, mniej więcej 5;/ długa a mająca 2" w średnicy, je s t przygotowana w sposób następujący: Do wnętrza wprowadzo­no niewielką ilość kryształów nioznanej substan- cyi; w wysokiej temperaturze, panującej w grusz­ce, kryształy uległy stopieniu, ponieważ w tej chwili nadano lampce ruch rotacyjny; stopiona masa oblała jednostajną warstwą płynną we­wnętrzną powierzchnię szklą, poczem przywarła do tejże— innemi słowy, gruszka otrzymała ro­dzaj wewnętrznego płaszcza. Co do materyału, jak i został użyty na ten cel, Edisson objaśnił ty l­ko tyle, że jestto materyał, znajdujący się w n a­turze, tani i pospolity. Posiada on siłę fłuore- scencyi, przerastającą trzykrotnie takąż siłę wolframianu wapnia. Zużycie siły je s t nader małe.

(American Journal o f Photograph, sierp. 1896).

St. J .

Page 16: Zmysł statyczny. - PTPK · 2017. 8. 31. · aparat zostanie raptownie zatrzymany, wów czas, jak już zaznaczyliśmy, następuje uczu cie ruchu w kierunku odwrotnym. Jeżeli po upływie

816 WSZECHŚWIAT. N r 51.

— Największy aparat fotograficzny. W po­siadaniu fotografa, M. A. W ernera, w Dublinie znajduje się największy aparat fotograficzny na świecie. S łuży on do robienia bezpośrednich zdjęć fotograficznych w ielkości naturalnej i ma wymiary 1 : 2 ,5 : 3 m. Aparat ten nie posiada ani kasetek, ani szyby matowej: „p łytkę” czułą, owiniętą w czarne sukno, wnosi się do kamery przez szczelne drzwiczki podwójne; następnie osadza się ją w ramie i wprost na niej nastawia obraz, zam iast na szybie matowej. Rozumie się, że przez ten cały czas objektyw je s t zasłonięty pokrywką ze szkła czerwonego, aby obraz, pada­jący na płytę, nie naśw ietlił bromku srebra. Łatwo sobie wyobrazić, jakiem i drobiazgam i są odpowiednie do tej kamery m iseczki i rama do kopiowania!

(Lichtbildkunstler).

T .E .

Nekrologia.

Podobnie jak niedawno Tisserand, zmarł d. 7 listopada w pełnej sile wieku inny znakomity astronom Hugo Gylden, ur. w 1841 r. w Hel- singforsie, od r. 1871 dyrektor obserwatoryum w Sztokholmie. Znany je s t głównie z badań nad teoryą perturbacyj; starał się przedstawić ogólne cechy orbit planetarnych, wprowadzając w m iej­sce elips Keplera inne linie krzywe, które na­zwał liniami peryplegmatycznemi, a które cechują się tem, że mają ruchome apsydy czyli końce osi wielkich. Ostatni rocznik „Prac matematycz­nych” zawiera obszerne sprawozdanie z tomu I jego dzieła „Teorya orbit bezwzględnych ośmiu planet głównych”, którego autor, n iestety, w y­kończyć nie zdołał. Spodziewać się jednak n a ­leży, że liczni jego uczniowie opracują część pozostałą ważnej tej pracy.

B u l e t y n m e t e o r o l o g i c z n yza tydzień od 9 do 15 grudn ia 1896 r.

(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).

Dzi

Barometr 700 mm — Ti mperatura w st. C .

Wilg

. śr

.

Kierunek wiatruSzybkość w m etrach

na sukundę

Sumaopadu

U w a g i

7 r . 1 p. 9 w. 7 r. 1 p. 9 w . Najw. Nain.

9 S. 49.9 50,0 51,5 °»4 2,2 2,2 4.0 0,4 87 W* W 3.SW 410 C. 53,3 53,3 53,3 0,1 2,0 1,2 2,7 0,0 86 SW2,SW3,SW’2 — = zrana; w nocy11 P 53,6 53,7 5,3,9 1,0 2,4 1,6 3 ,o 0,8 92 SW3.SW2.SW3 '/> = zrana; # drobny12 S. 04,4 53,4 50,4 0,8 1,2 1,3 2,2 o,7 96 SW2.S3.S3 o ,5 = caty dzień13 N. 47,3 46.7 45,8 0,4 1,0 o,5 1,6 0,4 9 *> SW3,SW3,0 ',5 ■SJ- drobny zrana i popoł.14 P. 40.7 37 , 6 35,7 — 0,6 0,2 o ,3 1,5 — 0,6 97 S<.S3,0 3,5 wieczorem15 W. 33,9 33,1 33,0 — 0,6 0,6 0,2 „ — 0,6 95 E 4,E5,N E I 2,7

brednia 46,9 0,9 93 9,8

T R E Ś ć . Zmysł statyczny, przez d-ra W. Heinricha. — Przygody Nansena, opowiedziane przez niego samego (ciąg dalszy). — W idzenie bez oczu; według d-ra Nagła streścił d-r A. Grosglik (do­kończenie). — Korespondencya W szechświata. — Sekcya chemiczna. — Kronika naukowa. — W iado-

domości bieżące. — Nekrologia. — Buletyn meteorologiczny.

W ydaw ca A. Ślósarski. Redaktor Br. Znatowicz.

żV'3B0JieHo UcH3ypoio. B ap uiana, 5 ^.eKaCipa 189G r. W arszaw a. D ru k E m ila S kiw skieg o .