Wahadłowce Do Muzeum
-
Upload
adam-redzikowski -
Category
Documents
-
view
6 -
download
0
description
Transcript of Wahadłowce Do Muzeum
WAHADŁOWCE DOPierwszy z nich wystartował okrągłe 20 lat po słynnym locie Gagarina. Ostatni odbędzie podróż w lipcu tego roku. Dziś, gdy NASA zamyka projekt wahadłowców, czeka nas trudny, ale i obiecujący czas, kiedy ciężar kosmicznych misji załogowych przejmie Rosja i... prywatne firmy.WERONIKA ŚLIWA
PRZEZ 30 lat lotów wyniosły na orbitę teleskop Hubble'a, latały na rosyjską stację MIR i dostarczyły kluczowych elementów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS. Superkosztowny, ale też
pełen sukcesów program amerykańskich wahadłowców kosmicznych, liczy już ponad 40 lat - rozpoczął się bowiem na przełomie lat 60. i 70.
Prace nad pojazdem wielokrotnego użytku zaczęto więc jeszcze przed zakończeniem programu Apollo. W projekt NASA szybko włączyło się wojsko, które w czasach zimnej wojny było zainteresowane możliwością częstego załogowego wynoszenia w kosmos ciężkich ładunków. Być może to inżynierom i negocjatorom amerykańskich sił powietrznych zawdzięczamy wielką ładownię wahadłowców, która umożliwiała wyniesienie na wokółziem- ską orbitę około 25 t ładunku o rozmiarach do 4,6 x 18 m. Inwestycja zapewne się opłaciła - spośród wszystkich misji wahadłowców aż osiem miało charakter ściśle wojskowy. Oczywiście pełnej tajności trudno w przypadku tak spektakularnego przedsięwzięcia wymagać: jednak choć start wahadłowców był ogłaszany na kilka minut przed odpaleniem silników, nigdy oficjalnie nie podawano informacji o ładunku ani celu misji.
Po wieloletnich przygotowaniach, 12 kwietnia 1981 roku odbył się pierwszy prawdziwy kosmiczny lot załogowy Columbii - przed nim do testów w ziemskiej atmosferze wykorzystywano nieposiadający własnego napędu wahadłowiec Enterprise. W trakcie kolejnych badań i udoskonaleń inżynierowie programu znacznie ograniczyli swoje pierwotne ambitne cele. Początkowo wahadłowce miały startować raz lub nawet dwa razy na tydzień. Wszystkie ich części zamierzano odzyskiwać i wykorzystywać ponownie. Jednak w ciągu 30 lat, które minęły od startu Columbii, odbyło się zaledwie 135 startów (i, niestety, dwa lądowania mniej), co oznacza przeciętnie jeden start na niecałe trzy miesiące. Nie udało się też odzyskać wszystkich elementów wahadłowca: jego zewnętrzny zbiornik paliwa jest jednorazowy. Spójrzmy więc na startową konfigurację systemu STS - Space Transportation System.
MUZEUMRakietowy startNa wyrzutni kompleksu startowego w Centrum Badania Przestrzeni Kosmicznej im. Kennedy'ego stoi gotowy do startu wahadłowiec, a ściślej - wszystkie składniki systemu STS. Sam orbiter wydaje się niewielki - jego długość to zaledwie 37 m, mniej niż wynosi długość wielu samolotów pasażerskich. Kształtem przypomina on z grubsza zwykły samolot, ze skrzydłami typu podwójna delta (czyli w kształcie dwóch trójkątów). Taka forma umożliwia skuteczny lot przy prędkości naddźwiękowej (coś, co bardzo się orbiterowi przyda!), pozwala też na bardzo duży kąt natarcia.
Orbiter jest dolnopłatem - tworzące jedną całość skrzydła znajdują się pod jego kadłubem. Sam kadłub składa się z kabiny załogi, ładowni i przedziału silnikowego. Znajdują się w nim trzy potężne silniki na paliwo ciekłe, pracujące przez 8,5 min po starcie i zużywające w tym czasie ponad dwa miliony litrów paliwa. Prócz silników głównych orbiter ma też niewielkie silniki zapewniające moc elektryczną w trakcie misji, a także zespół silniczków umożliwiających mu drobne manewry w przestrzeni kosmicznej i górnych warstwach atmosfery.
Ciśnieniowa kabina jest zaprojektowana dla typowej, siedmioosobowej załogi, zawiera przedział sterowania, a także obszar mieszkalny z toaletą, aneksem do spania, jadalnym i prowadzącą na zewnątrz śluzą. Minimalna liczba osób, zabieranych na pokład wahadłowca, to dowódca i pilot (w tym składzie poleciała w swój pierwszy lot Columbia), a w skrajnej sytuacji awaryjnej (ewakuacja ISS) można zabrać na pokład i zapewnić warunki do życia aż 11 osobom. Dotąd tylko dwie misje zabrały na pokład rekordową liczbę osób - osiem.
We wnętrzu wahadłowca często znajdziemy też 15-metrowe Canadarm - ramię, naśladujące budową ludzką rękę. Może ono wyciągnąć z ładowni wahadłowca, pakować do niej lub przemieścić w przestrzeni ładunek o masie do 293 t. Jednak tylko w stanie nieważkości: na powierzchni Ziemi Canadarm nie jest się w stanie nawet samo podnieść... Canadarm może współpracować
z podobnym ramieniem zainstalowanym na pokładzie ISS w celu wspólnego montażu kolejnych elementów Stacji.
Orbiter przykrywają elementy osłony termicznej, stanowiącej aż 10% masy wahadłowca. Zapewnia ona izolację wnętrza pojazdu przed temperaturami zewnętrznymi zawierającymi się w zakresie od -121°C w kosmosie do 1650°C w trakcie powrotu na Ziemię. We wnętrzu wahadłowca kryje się też jego podwozie, które wyłania się zza ochrony termicznej bezpośrednio przed lądowaniem. To jedna z czynności, której nie powierzono systemom automatycznym: o wypuszczeniu podwozia, którego nie da się już cofnąć, zawsze decyduje człowiek, a zarządzający mechanizmem układ hydrauliczny skopiowano aż trzykrotnie, z dodatkowym wybuchowym systemem awaryjnym. Na wahadłowcu nie znajdziemy za to żadnego oświetlenia - orbiter, któremu zdarzają się nocne lądowania, przyziemia zawsze w oświetlonych dla niego lotniskach, a w trakcie jego powrotu na Ziemię o czysty korytarz powietrzny dbają zarówno amerykańska Federal Aviation Admini- stration, jak i siły powietrzne.
Wahadłowiec nie stoi na wyrzutni sam. Przeciwnie - jego niewielka sylwetka jest przytłoczona ogromnym, mierzącym aż 47 m zbiornikiem zewnętrznym, który magazynuje paliwo - wodór (na dole zbiornika) i tlen (w jego górnej części) - dla trzech głównych silników wahadłowca. To właśnie ta część systemu jest jednorazowa - zbiornik odczepia się w końcowej fazie lotu, jego odzyskanie wymagałoby więc zastosowania ciężkich
Atlantis zbliżający się do ISS, sfotografowany z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, można też było niekiedy obserwować na tle tarczy słonecznej.
W 2000 roku wahadłowiec otrzymał szklany kokpit, umożliwiający wyświetlanie najważniejszych parametrów lotu nie dzięki wskaźnikom mechaniczno- -analogowym, lecz w kolorowej formie cyfrowej.
osłon chroniących go przed spaleniem w ziemskiej atmosferze. Pozbawiony ich zbiornik rozpada się na kawałki i wpada do Oceanu Indyjskiego lub Pacyfiku.
Prócz zbiornika zewnętrznego do wahadłowca dołączone są dwie dodatkowe rakiety na paliwo stałe, które wspomagają główne silniki orbitera w trakcie pierwszych dwóch minut lotu. Każda z nich po zużyciu ponad 450 t paliwa i oddzieleniu na wysokości ponad 40 km spada na spadochronach i jest wyławiana z Atlantyku. Rozwiązanie z wykorzystaniem paliwa stałego ma swoje wady: po uruchomieniu rakiet nie można ich już zatrzymać i start musi się odbyć.
Moment startu jest wybierany bardzo starannie: temperatura nie może być za niska, wiatr za silny, pokrywa chmur - znacząca, wahadłowiec nie lubi też burz. Do roku 2007 data startu miała też dodatkowe ograniczenie - misja nie mogła się przeciągać z grudnia na styczeń, gdyż groziło to awarią systemu liczenia czasu przez komputery pokładowe.
Rozpoczyna się odliczanie do startu. Trwa co najmniej trzy dni, często bywa jednak przerywane przez ostatnie naprawy i poprawki lub złą pogodę. Załoga wyjeżdża do wahadłowca na trzy godziny przez startem, na około godzinę przed jest zamykany właz. Na dwie minuty przed startem astronauci uszczelniają skafandry. 20 s przez chwilą zero mija moment, w którym start można zatrzymać bez większych konsekwencji. Na 6,6 s przez startem uruchomione zostają główne silniki wahadłowca, a w chwili 0 - wybuchowo odrzucane są mocowania pojazdu i włączane rakiety dodatkowe. Powodzenia!
Droga na orbitęWkrótce po starcie wahadłowiec ustawia się grzbietem do dołu, co pozwala lepiej wykorzystać działające w tej pozycji siły aerodynamiczne, umożliwia też załodze kontakt wzrokowy z Ziemią. By osiągnąć orbitę ISS, orbiter musi się rozpędzić do prędkości ok. 28 000 km/h, odpowiadającej przy powierzchni Ziemi Mach 23. Około 40 s po starcie, na wysokości niecałych 6 km, przekraczana jest prędkość dźwięku. 126 s po starcie odrzucane są rakiety na paliwo stałe. Niecałe sześć minut po starcie bezpośrednia łączność z Ziemią jest przejmowana przez łączność za pośrednictwem sieci satelitów.
W ostatnich kilkudziesięciu sekundach lotu masa niemal pozbawionego paliwa pojazdu staje się tak mała, że moc silników trzeba ograniczyć - w przeciwnym razie rozpędzałyby wahadłowiec z niewygodnym dla astronautów przyspieszeniem ponad 3 g. By uniknąć uszkodzenia, silniki kończą pracę przed całkowitym zużyciem paliwa. Odpada zbiornik zewnętrzny. Jak widać, nie jest całkiem pusty, ale to nawet lepiej: przed jego wodowaniem pozostałe paliwo się rozgrzeje, eksploduje i rozerwie go na drobne, niezagrażające statkom szczątki. Wahadłowiec włącza silniki systemu manewrowania orbitalnego (które w trakcie startu były wykorzystywane tylko
Astronauta Jerry L. Ross testuje Canadarm wysunięte przed chwilą
z ładowni Atlantis. Jednym z celów
trwającej wówczas misji STS-61-B był trening
konstruowania dużych struktur w przestrzeni
kosmicznej.
Teleskop Hubble’a wyniesiony na orbitę
przez Discovery w 1990 roku
porusza się po orbicie o wysokości 559 km,
obiegając Ziemię w ciągu 97 minut.
12 kwietnia1981 roku:
Columbia przed pierwszym lotem
dowodzonym przez Johna W. Younga, pilotowanym przez
Roberta L. Crippena.Siedem miesięcy
później wahadłowiec wyruszył w drugą
misję, stając się pierwszym
powtórnie wykorzystanym
statkiem załogowym.
NAJWAŻNIEJSZE MISJE
12.04.1981 Pierwszy kosmiczny lot wahadłowca Columbia 18.06.1983 Pierwsza Amerykanka, Sally Raid, w kosmosie, na pokładzie Challengera6.04.1984 Pierwszy satelita naprawiony na orbicie dzięki misji Challenger8.11.1984 Dwa satelity zabrane z orbity na Ziemię, naprawione i wystrzelone z powrotem - misja Discovery4.05.1989 Wyniesienie wenusjańskiego orbitera Magellan - misja Atlantis18.10 1989 Wyniesienie jowiszowego orbitera Galileo - misja Atlantis24.04.1990 Discovery wynosi na orbitę Kosmiczny Teleskop Hubble’a6.10.1990 Discovery wynosi sondę słoneczną Ulysses 27.06,1995 Pierwsze dokowanie Atlantis do rosyjskiej stacji Mir 29.10.1998 Najstarszy astronauta, John Glenn (77 lat),na pokładzie Discovery4.12.1991 Pierwszy przelot Endeavour dostarczający
elementy montażowe ISS23.07.1999 Columbia wynosi na orbitę teleskop rentgenowski Chandra
11.05.2009 Ostatni lot nie na ISS - Atlantis po raz ostatni serwisuje Kosmiczny Teleskop Hubble’a
16.05.2011 Endeavour dostarcza na ISS AMS - potężne obserwatorium promieniowania kosmicznego
WAHADŁOWCE W LICZBACH
NAZWA
COLUMBIA
CHALLENGER
DISCOVERY
ATLANTIS
ENDEAVOUR
RAZEM
LICZBALOTÓW
28
10
39
32
25
134
LICZBA DNI W KOSMOSIE
300
62
365
293
299
1316
LICZBA OKRĄŻEŃ ZIEMI
4 808
995
5 830
4 648
4 677
20 958
NAJDŁUŻSZYLOT
17d 15h 53m
8d 5h 23m
15d 2h 48m
13d 20h 12m
16d 15h 8m
PIERWSZYSTART
12.04.1981
4.04.1983
30.08.1984
3.10.1985
7.05.1992
OSTATNI START
16.01.2003(katastrofa)
28.01.1986(katastrofa)
24.02.2011
8.07.2011?
16.05.2011
DALSZE LOSY
Steven F. Udvar- Hazy Center
Kennedy Space Center
California Science Center
Stan przed ostatnim lotem Atlantis.
marginalnie) i powoli, w ciągu wielu manewrów wchodzi na wybraną orbitę. Początkowa orbita ma wysokość około 220 km. W ciągu wielu lat misji wahadłowce wynosiły satelity, dokowały do Skylaba i Mira, podczas ostatnich misji ich celem jest zwykle ISS. W trakcie manewrów orbitalnych muszą więc wejść na jej orbitę, a także - dogonić samą Stację. Nic dziwnego, że ten kunsztowny manewr zajmuje zwykle ponad dwa dni i wymaga wspomagania uzyskanymi z Ziemi danymi o dokładnych parametrach aktualnej orbity statku.
Kosmiczne zadaniaCo czeka wahadłowiec na jego docelowej orbicie? Lista celów stawianych przed orbiterami była bardzo bogata. Początkowo latały one z amerykańskim laboratorium Spacelab, w którym wykonywano eksperymenty w stanie mikrograwitacji. Pod koniec lat 80. Atlantis wyniósł w kosmos badającą Wenus sondę Magellan i podążającego ku Jowiszowi Galileo. Z czasem dołączył do nich obserwujący Słońce Ulysses. Wszystkie te sondy oraz satelity wynoszone na wyższe orbity, np. oddalająca się na 133 000 km od Ziemi misja rentgenowska Chandra, po wydostaniu się z wahadłowca w celu dotarcia na miejsce przeznaczenia używały dodatkowych silników rakietowych.
Dwudziestego czwartego kwietnia 1990 roku Disco- very wyniósł na orbitę Kosmiczny Teleskop Hubble'a. To jedno z tych przedsięwzięć, do których sukcesu najbardziej przyczyniły się zalety załogowych wahadłowców. Źle wykonany teleskop wymagał misji naprawczej,
którą wykonano w 1993 roku dzięki Endeavour. W trakcie tego zadania wahadłowiec doleciał do teleskopu, a w trakcie pięciu wyjść w przestrzeń kosmiczną jego załodze udało się poprawić jego optykę, wymienić część instrumentów badawczych i paneli słonecznych. Teleskop był odwiedzany przez wahadłowce jeszcze czterokrotnie, za każdym razem zyskując nowe możliwości obserwacyjne.
Kolejnym celem wahadłowców była od 1995 roku rosyjska stacja Mir, a później, od 1998 roku - Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, której elementy były wynoszone w ładowniach orbitera. Do Stacji docierali też tą drogą jej mieszkańcy. Choć bardzo owocne, misje wahadłowca zawsze były krótkie - najdłuższa z nich trwała nieco ponad 17 dni.
W drodze ku ZiemiCzas na powrót. To jeden z najniebezpieczniejszych manewrów misji. Wahadłowiec wraca niemal jak kamień, bez działających potężnych silników. W trakcie powrotu będzie musiał wytrzymać gigantyczne temperatury powstałe podczas wejścia w atmosferę, skutecznie wytracić prędkość, wcelować w pas i w końcu - wylądować jak gigantyczny szybowiec.
Ale - gdzie jest pas? Wahadłowiec teoretycznie może względnie dogodnie lądować na co najmniej kilku lotniskach na świecie (najbliżej nas - w porcie lotniczym Istres-Le Tube Air Base w pobliżu Marsylii), radzi sobie na większości innych lotnisk z pasem o długości możliwie powyżej 3000, a lepiej 3600 m, a w sytuacji
Endeavour na grzbiecie 747 Shuttle Carrier Aircraft No. 911 (przerobionego modelu Boeinga 747) wyrusza w drogę z miejsc narodzin w Kalifornii do Kennedy Space Center.
z nielicznych wyjątków jest wspomniane już wcześniej wypuszczenie podwozia. Na Ziemię może jednak powrócić również samotny (np. uszkodzony) wahadłowiec - manewry wykonuje wówczas zdalnie załoga naziemna. Istnieje też możliwość prowadzenia całego lądowania bezpośrednio przez pilota.
Odwrócony grzbietem ku Ziemi wahadłowiec rozpoczyna lądowanie, gdy znajduje się około pół obwodu Ziemi od wybranego miejsca lądowania. Najpierw odpalane są silniki systemu manewrowania orbitalnego, które zmniejszają jego prędkość o około 320 km/h, tak, że najniższy punkt orbity przesuwa się ku ziemskiej atmosferze. Wahadłowiec przekręca się brzuchem ku Ziemi. Na wysokości około 120 km zaczyna być odczuwany hamujący ruch wpływ atmosfery. Prędkość wahadłowca wynosi wówczas ok. 30 000 km/h, czas do lądowania - 30 min.
Położenie orbitera jest kontrolowane poprzez silniczki sterowania reakcyjnego, które utrzymują go w położeniu skutecznego hamowania - nos orbitera jest zadarty na 40° ku górze. Statek kosmiczny powoli zaczyna zamieniać się w szybowiec: esować, czterokrotnie zakręcając i tym samym wytracając prędkość. To w tym czasie jest najgorętszy. Podczas pierwszych misji tworząca się przed nim warstwa zjonizowanego powietrza uniemożliwiała przez kilka minut kontakt radiowy - od 1988 roku możliwa jest stała łączność z wahadłowcem dzięki sieci satelitarnej. Każdy z tych manewrów trwa kilka minut, po których wahadłowiec przyjmuje typową pozycję szybowca z ostrym pochyleniem nosa ku dołowi. W tym czasie kontrola jego toru odbywa się już za pomocą powierzchni sterowych, a nie silników.
W niższych warstwach atmosfery statek opada z ogromną pionową prędkością 50 m/s. Wypuszcza czujniki ciśnienia, które ułatwią mu dalsze manewry. Na niecałe cztery minuty przez lądowaniem piloci mogą zobaczyć pas. Szeroki na 91 m ma długość około 4500 m, z 300-metrowymi dobiegami na obu końcach. Grubość nawierzchni w jego środku wynosi
aż 40 cm. Namalowano na nim trójkąt równoramienny, który przy odpowiedniej ścieżce podejścia pilo
tom wahadłowca powinien się wydawać równoboczny.
Rozpoczyna się właściwy manewr lądowania. Wahadłowiec znajdu
je się wówczas na wysokości 3000 m,
Atlantis widoczny od dołu z pokładu
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W jego otwartej ładowni są
widoczne 18-tonowe elementy struktury
kratownicowej i baterii słonecznych, które
posłużą jako kolejny element szkieletu Stacji.
Atlantis ląduje w Edwards Air Force Base, kończąc misję
STS-76, w czasie której dostarczył
na rosyjską stację MIR astronautkę Shannon Lucid.
skrajnie awaryjnej może również wodować (choć nie daje to załodze gwarancji przeżycia). Jednak w praktyce dotychczasowe lądowania odbywały się głównie na terenie Centrum Kosmicznego im. Johna R Kennedy'ego (KSC) lub w Bazie Sił Powietrznych Edwardsa w Kalifornii. Tylko jedno lądowanie Columbii odbyło się w Northrup Strip w Meksyku. Lądowania poza KSC mają swoje wady: wymagają późniejszego przetransportowania orbitera na miejsce kolejnego startu. Wahadłowiec nie jest w stanie przelecieć na nie sam. Jest więc transportowany na grzbiecie zmodyfikowanego Boeinga 747. Na wyposażeniu NASA są obecnie dwie takie maszyny. Ich najważniejsza modyfikacja w porównaniu z typowymi boeingami to trzy wysięgniki do mocowania wahadłowca na kadłubie samolotu oraz puste wnętrze, które podczas przelotu z kosmicznym ładunkiem wypełnia się w celu poprawy wyważenia samolotu tonami żwiru i żelaza. Nietypowe obciążenie drastycznie ogranicza możliwości samolotów: ich zasięg maleje z 10 100 do 1850 km, co przy dłuższych lotach wymaga dodatkowego lądowania.
Czas na Ziemię! Ostateczna decyzja o powrocie z orbity musi nastąpić co najmniej 90 min przed
lądowaniem. Niemal cały manewr może być wykonany automa
tycznie - jednym
w odległości 12 km od lądowiska. Jego prędkość maleje od tej chwili z 682 do 346 km/h w chwili lądowania - dla porównania dla typowego samolotu odrzutowego prędkość w chwili lądowania wynosi 260 km/h. W chwili gdy prędkość spada do 430 km/h, 15 s przed przyziemieniem, pilot wypuszcza podwozie. W chwili przyziemienia wahadłowiec wypuszcza spadochron hamujący, który odrzuca po zwolnieniu do 110 km/h. Jesteśmy na Ziemi.
Po wylądowaniu wahadłowiec... stygnie. Można do niego podejść dopiero po paru minutach. Gdy otoczenie wahadłowca jest bezpieczne, do środka wchodzi lekarz, sprawdzający stan załogi. Załoga opuszcza statek, który można zacząć przygotowywać do kolejnego lotu.
Jak widać, lądowanie nie jest łatwe, a w przypadku nieprawidłowego wykonania manewru nie ma szans na jego powtórkę. Nic dziwnego, że podczas niektórych lądowań zdarzały się, niegroźne, incydenty: np. w trakcie lądowania Atlantis w kwietniu 1991 roku poryw wiatru przyziemił wahadłowiec 200 m przed progiem pasa, na szczęście - na jego przedłużeniu.
Co dalej?W tym roku kończą misję kolejne wahadłowce. Łącznie zbudowano ich aż 5: Columbię, Challengera, Di- scovery, Atlantis i Endeavour. Dwa pierwsze promy zakończyły służbę tragicznie: 28 stycznia 1986 roku Challenger eksplodował wkrótce po starcie z powodu wady jednej z uszczelek. Columbia rozpadła się podczas podchodzenia do lądowania 1 lutego 2003 roku. Przyczyną katastrofy było powstałe podczas startu uszkodzenie osłony termicznej promu. Pozostałe wahadłowce mają szanse na dłuższy żywot: Discovery wylądował po raz ostatni 24 lutego 2011. Na miejsce jego emerytury wybrano Steven F. Udvar- Hazy Center - filię National Air and Space Museum.
Kolejnym uziemionym promem jest od 1 czerwca 2011 roku Endeavour, który powędruje do California Science Center. W lipcu w ostatni lot wyrusza ostatni z wahadłowców, Atlantis. Po jego powrocie planowanym na 20 lipca orbiter spocznie na terenie Kennedy Space Center.
Program wahadłowców wówczas się zakończy. Główną przyczyną tej decyzji były względy finansowe - każdy start STS kosztował średnio około 450 mln dolarów, a po uwzględnieniu ceny samego promu - 1,5 mld. Start rakiety bezzałogowej podobnej klasy był znacznie tańszy.
Jednak uziemienie kosmicznych promów, które łącznie spędziły w kosmosie ponad 3,5 roku, to gigantyczne ryzyko, przede wszystkim dla ISS. Loty załogowe na Stację będą się odtąd odbywały wyłącznie z użyciem rosyjskich Sojuzów. Zgodnie z zatwierdzonym w 2010 roku przez prezydenta Obamę planem NASA musi zrezygnować z rozwijania programu Con- stellation, który miał m.in. zastąpić wahadłowce. Loty załogowe będą odtąd w USA domeną firm prywatnych, które NASA wesprze systemem grantów, by potem zakupić miejsca na ich pokładzie. Firmy prywatne mogą osiągnąć ambitne kosmiczne cele taniej i - być może - szybciej, ale czy i tak nieidealny poziom bezpieczeństwa przez to się nie obniży?
Jak wpłynęłaby na postrzeganie podboju kosmosu kolejna załogowa katastrofa, zwłaszcza z udziałem kosmicznego turysty? Być może jednak warto ponieść ryzyko prywatnych lotów. Udostępnienie przestrzeni kosmicznej firmom komercyjnym uruchamia wszak jedną z nielicznych namiętności silniejszych od żądzy przygody... Niewykluczone, że za dwa-trzy lata do ISS przybije prywatny statek - tańszy i efektywniejszy od zasłużonych, ale stojących już w muzeach wahadłowców.
WERONIKA SUWA
redaktor „Wiedzy i Żyda”