Szatańska subkultura W numerze m.in.

24
W numerze m.in.: Dwutygodnik nr 124-125(159-160) z 15 czerwca -1 lipca 2019 Strony 1, 3 i 8 Szatańska subkultura Strona 2 Demontaż czy uwłaszczenie ? Strony 4 i 5 Mały słownik marksizmu kulturowego Strony 6 i 7 Liberokomuna atakuje ! Strona 8 Zmiany w poliyce gospodarczej – czy nowy trend globalny? Strony 10, 11, 12, 13, 14 i 15 Gorzkie uczucia Strony 16 i 17 Polska w oczach Adama Zagajewskiego opowiedziana Niemcom (z suplementem) Strony 18 i 19 Nieważkie pływa zawsze na powierzchni. Co nieco o mediach Strony 20 i 21 Gdańskie Waginalia Strony 22 i 23 “Fake’i” z naklejką zachodniej wszechwiedzy Strona 24 Z życia Polonia Semper Fidelis Ciąg dalszy na stronie 3 Zaciekły atak na wartości chrześcijańskie w Polsce jest faktem od kilku lat a obecnie nasila się do rozmiarów wręcz niespotykanych. Mamy do czynienia już nie tylko z manifestacjami dewiacji spod znaku LGBT ale wręcz z profanacją symboli religijnych. Także narodowych. Bo jak inaczej nazwać bezczeszczenie kopii cudownego wizerunku Matki Bozej Jasnogórskiej, parodię mszy świętej i procesji Bożego Ciała ? To wręcz wstrząsające obrazki z naszych ulic, które nie tylko szokują, ale budzą wręcz obrzydzenie i smutek wśród Polaków. Taka agresja w kraju w ogromnej większości katolickiej a już na pewno chrześcijańskim powoduje liczne głosy protestów. Promotorzy tych prowokacji podtrzymują je ogromnymi funduszami, płynącymi z różnych osrodków zagranicznych. Dodatkowo, w tzw. „marsze równosci” czynnie zaangażowane placówki dyplomatyczne innych państw, rzekomych „sojuszników” Polski. Czy ktoś mógłby sobie wyobrazić, że na Marszach w Obronie Życia np. w Paryżu, Londynie, Waszyngtonie czy Tel Awiwie Szatańska subkultura braliby udział oficjalni przedstawiciele Polski ? Chyba i na pewno nie. Jednakże w Warszawie czy Gdańsku na tęczowe parady przedstawicielstwa Wielkiej Brytanii, Norwegii czy Izraela wystawiły swoich delegatów. Ambasada USA wywiesiła wielkie tęczowe symbole na swojej siedzibie w Warszawie jako wyraz obchodów „Miesiąca Dumy LGBT”. Ambasador Georgette Mosbacher uzasadniła ten krok jako odzew na apel Prezydenta USA Donalda Trumpa przeciwko kryminalizacji tych środowisk. Apel na pewno słuszny, ale nie w Polsce, gdzie nikogo nie kryminalizuje się za to, że jest pedałem czy lesbiją. To gwarantuje Konstytucja, zaś Polska od wieków jest niezwykle tolerancyjna dla wszystkich bez względu na pochodzenie czy preferencje seksualne. Ale tolerancja nie oznacza wyrzeczenia się wartości, które od ponad tysiąca lat są związane w Polsce z tradycją chrześcijańską. I tutaj tkwi źródło problemu, bowiem tolerancja w ujęciu

Transcript of Szatańska subkultura W numerze m.in.

Page 1: Szatańska subkultura W numerze m.in.

W nume rze m . in . :

Dw uty g od ni k n r 1 24 -1 2 5( 15 9 -1 6 0) z 15 cze rw ca -1 l ip ca 20 19

Strony 1, 3 i 8

Szatańska subkultura

Strona 2

Demontaż czy uwłaszczenie ?

Strony 4 i 5

Mały słownik marksizmu

kulturowego

Strony 6 i 7

Liberokomuna atakuje !

Strona 8

Zmiany w poliyce gospodarczej –

czy nowy trend globalny?

Strony 10, 11, 12, 13, 14 i 15

Gorzkie uczucia

Strony 16 i 17

Polska w oczach Adama

Zagajewskiego opowiedziana

Niemcom (z suplementem)

Strony 18 i 19

Nieważkie pływa zawsze na

powierzchni. Co nieco o mediach

Strony 20 i 21

Gdańskie Waginalia

Strony 22 i 23

“Fake’i” z naklejką zachodniej

wszechwiedzy

Strona 24

Z życia Polonia Semper Fidelis Ciąg dalszy na stronie 3

Zaciekły atak na wartości chrześcijańskie

w Polsce jest faktem od kilku lat a

obecnie nasila się do rozmiarów wręcz

niespotykanych. Mamy do czynienia już

nie tylko z manifestacjami dewiacji spod

znaku LGBT ale wręcz z profanacją

symboli religijnych. Także narodowych.

Bo jak inaczej nazwać bezczeszczenie

kopii cudownego wizerunku Matki Bozej

Jasnogórskiej, parodię mszy świętej i

procesji Bożego Ciała ? To wręcz

wstrząsające obrazki z naszych ulic, które

nie tylko szokują, ale budzą wręcz

obrzydzenie i smutek wśród Polaków.

Taka agresja w kraju w ogromnej

większości katolickiej a już na pewno

chrześcijańskim powoduje liczne głosy

protestów. Promotorzy tych prowokacji

podtrzymują je ogromnymi funduszami,

płynącymi z różnych osrodków

zagranicznych. Dodatkowo, w tzw.

„marsze równosci” czynnie

zaangażowane są placówki

dyplomatyczne innych państw,

rzekomych „sojuszników” Polski.

Czy ktoś mógłby sobie wyobrazić, że na

Marszach w Obronie Życia np. w Paryżu,

Londynie, Waszyngtonie czy Tel Awiwie

Szatańska subkultura

braliby udział oficjalni przedstawiciele

Polski ? Chyba i na pewno nie. Jednakże w

Warszawie czy Gdańsku na tęczowe

parady przedstawicielstwa Wielkiej

Brytanii, Norwegii czy Izraela wystawiły

swoich delegatów. Ambasada USA

wywiesiła wielkie tęczowe symbole na

swojej siedzibie w Warszawie jako wyraz

obchodów „Miesiąca Dumy LGBT”.

Ambasador Georgette Mosbacher

uzasadniła ten krok jako odzew na apel

Prezydenta USA Donalda Trumpa

przeciwko kryminalizacji tych środowisk.

Apel na pewno słuszny, ale nie w Polsce,

gdzie nikogo nie kryminalizuje się za to, że

jest pedałem czy lesbiją. To gwarantuje

Konstytucja, zaś Polska od wieków jest

niezwykle tolerancyjna dla wszystkich bez

względu na pochodzenie czy preferencje

seksualne.

Ale tolerancja nie oznacza wyrzeczenia się

wartości, które od ponad tysiąca lat są

związane w Polsce z tradycją

chrześcijańską. I tutaj tkwi źródło

problemu, bowiem tolerancja w ujęciu

Page 2: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2

„Radykalne rozmontowanie instytucji

centralnych, wprowadzenie

„współczesnego rozbicia dzielnicowego”,

zmiana konstytucji, likwidacja

ministerstw, legalizacja związków

partnerskich i adopcji dzieci przez takie

związki – to program polityczny

przygotowany dla liderów opozycji, do

którego dotarło Radio WNET. Program

ma zostać ogłoszony 4 czerwca w

Gdańsku. Rzecznik PO Jan Grabiec

oświadczył, że ujawniony program nie ma

nic wspólnego z jego partią”.

Na Długim Targu w Gdańsku, 4 czerwca

2019 r. taki program nie został werbalnie

sformułowany. Werbalnie, co wcale nie

znaczy, że nie był on zapowiedziany

innymi słowy. Skądinąd nie ma się co

dziwić, skoro po wyborach

samorządowych skurczyły się wpływy

„totalnej” w samorządach, a największy

beneficjent synekur samorządowych –

PSL zaczyna się rozglądać za

towarzystwem mniej kompromitującym

niż dotychczasowe. Późno i zbyt

opieszale władze Stronnictwa odgrzebują

własne pochodzenie, bo PSL zawsze była

ugrupowaniem patriotycznym, polskim i

chrześcijańskim. Hasło „żywią i bronią”

wyrażało to jednoznacznie. Czego zatem

szukało po 1989 r. PSL wśród ideowych

spadkobierców Polski komunistycznej? A

ostatnio lider stronnictwa klaskający po

usłyszeniu słów pełnych nienawiści do

religii i Kościoła – to jednak anomalia,

którą słusznie podsumował odpowiednio

Waldemar Pawlak.

Cóż zatem pozostało „totalnej” – niech

ona będzie europejska czy dzielnicowa,

jeden czort – z polską racją stanu nie ma

ani jedna ani druga nic wspólnego, gdyż u

jej podłoża leży osłabienie państwa na

rzecz kacyków – ongiś I sekretarzy

PZPR. Znacznie wcześniej taką rolę

spełniały słabe książątka dzielnicowi,

którzy bez opończy wasalskiej z

zagranicy nie mieli szans na przetrwanie.

A i dziś kandydaci na owych kacyków

wieszają się u różnych klamek

europejskich, żeby sobie zapewnić

ciepły stołek. Oczywiście z pomocą

wrogich Polsce sił. Bo o Polskę, o jej

państwowość, suwerenność nikt tu nie

dba. Słowem ma być „Polska

dzielnicowa” z prawem do rabunku ad

libitum, do sojuszów wspierających

klany, nierzadko rodzinne, przeciwko

interesowi narodowemu. A fundament

pod taką Polskę mają stworzyć te

samorządy, które dobitnie dowiodły

czym dla nich jest Polska. Smutne to i

zawstydzające, ale taka jest

rzeczywistość i skonfrontowanie z nią

mowy Tuska w Gdańsku nasuwa

wniosek, że niczego on się nie nauczył i

niczego nie zapomniał, a Polaków, jak

zawsze, uważa za durniów. Okazało się,

że co do ich większości, się myli.

Haniebny projekt uczynienia z Polski

konglomeratu lilipucich państewek

rozszyfruje każdy nie w ciemię bity

uczeń jako powtórkę z historii, kiedy

Łokietek wydobywał z trudem Polskę z

zapaści dzielnicowej. Zdaje się, że tym

razem koalicja (jaka?) poszła za daleko,

ale dobre to, bo może wreszcie otworzą

się oczy wielu ślepych na jej

antypolskie wybryki. Łokietek

wydobył Polskę z chaosu

dzielnicowego, „totalna” chce ją w

podobny chaos wpędzić. Żeby choć

tylko zasygnalizować zatrute owoce

tamtych czasów, pomyślmy jakie straty

wtedy Polska poniosła. Polska

dzielnicowa straciła terytoria,

skarłowaciał jej prestiż

międzynarodowy. Właściwie przestała

istnieć jako państwo. Dorobiła się na

północy groźnego wroga – zakonu

krzyżackiego, na którym wyhodowało

się prusactwo, główny instygator

rozbiorów Polski. Słowa Tuska nie

przypadkowo wypowiedziane były w

Gdańsku.

Oczywiście obecni projektanci

likwidacji państwowości polskiej – tak

jest, to wcale nie przesada – na rzecz

kolonialnych państewek gdzieś na dnie

worka europejskiego, już powoli

przyzwyczajają tę najbardziej

prymitywną część narodu do takich

dziwolągów jak Wolne Miasto Gdańsk

(Zamiast wolnego Miasta Gdańska

żądamy używania rozumu.” Niepoprawni.

Pl 24 I 2017, wejść 306 344) separatyzm

Śląska. Brak tylko „gorallenvolku” i

„leistungspolen”, ale bez obaw i na to

przyjdzie czas.

„Totalna”, odkąd straciła miejsce przy

żłobie, nie potrafiła wymyślić niczego, co

by mogło konkurować ze zmianami,

jakie po ich panowaniu następują w

Polsce. Ostatnie wybory pokazują, że

duża część narodu się obudziła. Jeśli

więc „totalna”, ten dziś już tylko kocioł

mieszczący wszelkie zlewki, skupione

wokół PO, ma zawierać coś jadalnego,

nie pozostało jej nic innego jak wysłać

czytelny sygnał do tych, dla których

Polska suwerenna, gospodarna, a

zwłaszcza daleka od nihilizmu i zboczeń

jest solą w oku.

„Polska dzielnicowa” – czegoś tak

głupiego, a przy tym wyzbytego z tego

wszystkiego, czego winna nas nauczyć

nasza gorzka historia – nie może sobie

wyobrazić nikt, kto kocha ten kraj,

szanuje jego przeszłość i tych, którzy nie

szczędzili niczego, żeby był on chlubą

wśród narodów.

Może zresztą dobrze, że totalsi odkryli

karty. Nieźle jest też, że program

atomizacji Polski i budowania własnych

imperiów łączą z frontalnym atakiem na

Kościół. Prymas Wyszyński na liczne

obawy o los Kościoła w PRL, zwykł był

mawiać: jeśli nas prześladują, to nie jest

źle. Gorzej, jak przestaną, bo to będzie

oznaczało naszą słabość. Rzadko się o

tym pamięta, a szkoda, bo jest to recepta

na każdy czas. Miejmy nadzieję, że nowy

Łokietek nie będzie potrzebny, gdyż

naród nasz, niekiedy niesforny, nie jest

jednak podły. Pokazał to wielokrotnie,

kiedy wróg usiłował go dzielić, by nad

nim zapanować.

Zygmunt Zieliński

Demontaż czy uwłaszczenie ? Ponieważ, jak pokazały ostatnie wybory,

nie można zawładnąć Polską małym

kosztem, postanowiono zdemontować

państwo i obdzielić się schedą.

Page 3: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 3

środowisk LGBT oznacza totalitaryzm,

narzucający większości wolę mniejszości.

Jest to swego rodzaju rewolucyjna forma

walki antywartości z wartościami, które są

u podstaw każdej cywilizacji, w tym

również łacińskiej. Dewiacja LGBT

zakłada i otwarcie głosi konieczność

legalizacji tzw. związków

jednopłciowych, a w dalszej konsekwencji

także adopcji dzieci przez takie pary. To z

kolei musi doprowadzić do redukcji, a

następnie zaniku podstaw

cywilizacyjnych, jakimi są rodziny z

potomstwem.

Agresja środowisk pedalsko-lesbijskich

jest coraz większa. Już nie wystarczają im

prowokacyjne parady tzw. „równości”.

Coraz bardziej zajadle atakują one

wszystko i wszystkich, co stoi na

przeszkodzie realizacji szatańskiego

planu. Za największego przeciwnika

uznaje się w Polsce Kościół Katolicki z

głoszoną przezeń nauką, mającą swoje

podstawy w Biblii zarówno Starego jak i

Nowego Testamentu. Tradycyjna rodzina

to dla tych środowisk przysłowiowa

„woda święcona dla diabła”.

Nasz Polak wszechczasów święty Jan

Paweł Wielki wielokrotnie podkreślał

niezwykłą rolę normalnej rodziny oraz jej

zadania posiadania i wychowywania

potomstwa jako jednego z najbardziej

uświęconych obowiązków ludzkości.

Mówiąc o kulturze życia oraz kulturze

(raczej powinniśmy ją nazywać

antykulturą) śmierci święty jan Paweł

Wielki miał na mysli nie tylko równolegle

wspierane przez satanistyczne ośrodki

zabójstwa (zwane eufemistycznie aborcją i

eutanazją), lecz także zastępowanie

wartości cywilizacyjnych i praw człowieka

(także tego nienarodzonego czy w

podeszłym wieku, schorowanego) przez

antywartości LGBT. W XXI wieku główne

uderzenie nastąpiło na kraje, w których

katolicyzm dominuje, a więc na Irlandię i

Polskę. Irlandia przegrała tę batalię w

przeprowadzonym tam dwukrotnie

referendum na temat dopuszczalności

popełniania morderstw nienarodzonych

oraz unicestwiania osób schorowanych i

starszych. Teraz przyszedł czas na Polskę,

co przewidział jeden z irlandzkich

biskupów, a skala obecnie prowadzonej

agresji świadczy o tym, że siły satanizmu

rzuciły niemal wszystko na polski front.

Siłowe niemalże organizowanie przez

aktywistów LGBT tzw. „marszów

równości” w wielu miastach polskich,

kreowanie tzw. „hosteli LGBT” (na razie

w Warszawie i Krakowie, a planowane

są one także w Gdańsku, Wrocławiu czy

Poznaniu) i równie bezczelne

propagowanie nauki o seksie na

wszystkich szczeblach nauczania w

polskich szkołach, to naprawdę

śmiertelne niebezpieczeństwo, które

obecnie zawisło nad Polską.

Niedługo zacznie się nowy rok szkolny,

w którym do warszawskich szkół mają

zawitać tzw. „latarnicy”, propagujące

idee gender. Całość seks edukacji ma być

wprowadzana od przedszkoli. Pomimo

protestów, do akcji demoralizowania

najmłodszych przymierzają się również

władze innych wielkich miast polskich z

kręgów PO, ZSL-PSL i innych

marginalnych bytów politycznych.

Przeciwko tym chorym pomysłom,

wymierzonym w najmłodsze pokolenie

opowiada się ogromna większość

Polaków. Również Kościół ustami

arcybiskupów bije na alarm. Arcybiskup

Marek Jędraszewski podczas homilii,

wygłoszonej w święto Bozego Ciała w

Krakowie powiedział m.in:

„Dzisiaj, w uroczystość Bożego Ciała, po

raz kolejny w swych wielowiekowych

dziejach Kościół przynosi Polsce i

Polakom Chrystusa – aby mogli oni

zrozumieć siebie samych. Aby z tej

otwartej księgi, jaką jest Jego Ewangelia,

mogli na nowo zaczerpnąć naukę „o

człowieku, o jego godności i jego

prawach”. Bardzo nam, Drodzy Bracia i

Siostry, potrzebna jest ta nauka. W

obecnym „marnym czasie”

powszechnego kłamstwa, fake newsów,

fałszywych narracji nie wolno nam

pozwolić na to, aby w naszych duszach,

w naszych sumieniach zwyciężało zło.

Zwłaszcza to zło kłamstwa, które z

ogromną agresją, przy wsparciu wielkich

pieniędzy odnosi się do samego

człowieka, do jego natury i jego

godności. Wprowadzane przez niektóre

samorządy do polskich szkół Karta LGBT

i instrukcje WHO, dotyczące tak zwanego

wychowania seksualnego młodzieży i

Dokończenie na stronie 8

Ambasador Izraela Anna Azari na tęczowej

paradzie w Warszawie

(fot. archiwum)

Szatańska subkultura (ciąg dalszy ze strony 1)

Page 4: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 4

jednocześnie w dwóch różnych

językach: jednym - używającym słów o

przyjętym powszechnie znaczeniu i

drugim - lewackiej nowomowie

posługującej się starymi słowami o

nowej treści. Typową cechą tej

nowomowy jest wrzask, miotanie

inwektyw i bezustanne oskarżanie,

słowem ciągły atak w celu

zakrzyczenia, zastraszenia i poniżenia

rozmówcy.

Poniżej zamieszczam mały słowniczek

najbardziej podstawowych pojęć

marksizmu kulturowego, których

znajomość i umiejętność demistyfikacji

jest w debacie niezbędna.

MARKSIZM KULTUROWY

ideologia wywiedziona w latach 20 -

tych ubiegłego wieku z marksizmu -

leninizmu, jako odpowiedź na mierne

sukcesy klasycznego komunizmu

wśród robotników Europy Zachodniej.

Jej autorami są Gramsci, Spinelli, a

kontynuatorzy, to tzw, „Szkoła

frankfurcka” - Fromm, Adorno,

Marcuse - korzystający z prac

Wilhelma Reicha - pomysłodawcy

edukacji seksualnej dzieci i ogólnej

seksualizacji i demoralizacji

społeczeństwa. Celem marksizmu

kulturowego jest totalna przebudowa

cywilizacji europejskiej w oparciu o

rewolucję seksualną i stworzenie

nowego człowieka wyzwolonego z

dotychczasowej tożsamości. Głównymi

wrogami tej rewolucji są rodzina, naród

i Kościół Katolicki, jako instytucje

„zniewalające” człowieka i hamujące

jego swobodny rozwój. Środkiem

zapewniającym panowanie tej ideologii

jest

POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA -

czyli totalna cenzura ludzkiej

świadomości ignorująca istniejącą

rzeczywistość, podstawiająca zamiast

faktów ideologiczne klisze.

Fundamentem tego myślenia jest

negacja istnienia obiektywnej prawdy,

czy stałych wartości, lekceważenie

racjonalnego wywodu, pogarda dla

logiki, oparcie myślenia na emocjach,

manipulacja umysłami wyznawców.

Wszystkie niżej podane określenia są

elementami poprawności politycznej:

GENDER – pseudonaukowa teoria

negująca biologiczną determinację

ludzkiej płci, twierdząca, że płeć jest

produktem kultury.

TOLERANCJA - tolerare -

wytrzymać , cierpieć. Tak tradycyjnie

rozumiana tolerancja nazywana jest

przez marksistów (H.Marcuse)

negatywną. W jej miejsce

wprowadzają tzw.

„TOLERANCJĘ POZYTYWNĄ”,

która w rzeczywistości jest

przeciwstawianiem się i niszczeniem

zjawisk i punktów widzenia

niezgodnych z kanonami marksizmu

kulturowego, więc faktycznie

NIETOLERANCJĄ.

(„Nie ma tolerancji dla wrogów

tolerancji”).

DEMOKRACJA - (demos - lud.

Władza ludu). Od czasów demokracji

ateńskiej forma rządzenia polegająca na

rządach większości, w miarę czasu i

udoskonalania się formy, biorących pod

uwagę także prawa mniejszości.

Dla marksistów „DEMOKRACJĄ” są

to totalitarne rządy lewaków jako

„oświeconej mniejszości” promujące

„uciskaną” (dyskryminowaną”)

mniejszość. wobec większości

obywateli. W braku klasy robotniczej,

która przestała być uciskana, rolę

dyskryminowanej mniejszości

powierzono ludziom o nietypowych

preferencjach seksualnych, feministkom

i imigrantom.

Kiedy obserwuję dyskusje na gorące

obecnie tematy polityczne, uderza

mnie kompletne nieprzygotowanie

pojęciowe strony konserwatywnej do

dialogu ze stroną „liberalną”. Problem

z grubsza polega na tym, że

konserwatyści, jak na konserwatystów

przystało, używają technik

dyskusyjnych przyjętych jeszcze w

czasach Platona, a więc: wymiany

racjonalnych argumentów,

poszanowania przeciwnej strony,

dążenia do znalezienia prawdy i do

uzgodnienia wspólnego stanowiska.

Tymczasem strona liberalna opiera się

w polemice na wynalazku dialektyki

marksistowskiej, która w drodze

rozwoju, czy też może – odwrotnie -

uproszczenia, uzyskała formę

poprawności politycznej będącej

umysłowym młotem pneumatycznym

( z całą siłą i prymitywizmem tego

narzędzia) służącym ideologii

marksizmu kulturowego.

Dlatego nasi antagoniści w głębokiej

pogardzie mają przeszłe i teraźniejsze

fakty, o których usiłują wspominać

ich polemiści, na argumenty

odpowiadają inwektywami, bez

mrugnięcia zaprzeczają prawom

logiki lansując absurdalne opinie,

kłamią i bluźnią, czym bezlitośnie

nokautują swych nieszczęsnych

rozmówców wprowadziwszy ich

przedtem w osłupienie. Biedni

konserwatyści nie wiedzą, że obecnie

obowiązują w dyskusji zupełnie nowe

trendy, pod stare słowa podkłada się

odmienne znaczenia, potępia się to, co

przez stulecia uchodziło za dobre,

chwali dotychczasowe występki,

słowem plusy ujemne, minusy

dodatnie, co stosował już Mędrzec

Europy. Rozum odrzucony z pogardą

zastąpiony zostaje przez absurdalnie

potęgowane emocje, które uwodzą

maluczkich jak gra na flecie

szczurołapa prowadzącego ogłupione

gryzonie na śmierć. Jest to rozmowa Dokończenie na stronie 5

MAŁY SŁOWNIK MARKSIZMU KULTUROWEGO

Page 5: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 5

DYSKRYMINACJA - normalnie:

ucisk i brak równych praw jakiejś

grupy, czy jednostek.

„DYSKRYMINACJA” w ujęciu

marksistów: nieposiadanie wiodącej

roli społecznej, czy politycznej, do

której aspirują pewne grupy. Wobec

braku rzeczywistego ucisku tych grup,

tworzy się medialną mitologię

rzekomego ucisku, aby potem walczyć

z tym „uciskiem” niszcząc porządek

społeczny i moralny (Główny cel

marksizmu kulturowego). Nie chodzi tu

o rzeczywistą dyskryminację, która w

społeczeństwach demokratycznych

obecnie praktycznie nie istnieje, a o

nadanie pewnym grupom specjalnego

statusu w społeczeństwie. (np. karta

LGBT Trzaskowskiego). Edukacja

antydyskryminacyjna jest jednym z

tych mitologizujących narzędzi

mających wymóc na społeczeństwie

zgodę na koncepcje marksistowskie.

„Dyskryminacji” w myśleniu

marksistów kulturowych mogą ulegać

tylko „uciskane”, mniejszościowe

grupy, nie można tego pojęcia stosować

wobec prześladowanej i

dyskryminowanej większości (np.

wobec białych, heteronormatywnych

mężczyzn, wobec katolików itp.).

Dlatego w praktyce „przeciwdziałanie

dyskryminacji” oznacza nadanie

przywilejów.

LIBERALIZM - w różnych

kontekstach zawsze dotąd oznaczał

opcję wolnościową.

LIBERALIZM - w języku marksistów

kulturowych oznacza totalitarną

przemoc w celu zniszczenia

dotychczasowych norm moralnych i

społecznych.

„WIELOKULTUROWOŚĆ” -

oznacza pogardę dla cywilizacji i

kultury europejskiej opartej na tradycji

grecko – rzymsko - chrześcijańskiej.

Celem zaprowadzenia

RASIZM -

Obelżywe określenia stosowane

wymiennie, często bez żadnego

związku z treścią inkryminowanego

stwierdzenia, na każdą wypowiedź

niezgodną z poprawnością polityczną

lub krytykę stanowiska strony

lewicowo - liberalnej. Jest to forma

cenzury prewencyjnej pozwalająca

uniknąć merytorycznej dyskusji.

Określenie „mowa nienawiści”

dotyczy wyłącznie krytyki strony

lewicowo - liberalnej ze strony

konserwatywnej. Żadna - nawet

najostrzejsza, najbardziej nienawistna,

czy wulgarna krytyka strony

konserwatywnej przez liberalną - nie

może być nazwana mową nienawiści.

Nasuwa się tu nieuchronnie pytanie,

czy w ogóle możliwa jest polemika w

sytuacji braku wspólnych pojęć, gdy

każda ze stron używa innego języka.

Moim zdaniem poziom

pseudonaukowości, absurdu, a przede

wszystkim moralnego zła jest tak

ogromny w ideologii marksizmu

kulturowego, że byłby to znakomity

materiał na satyrę i wykpienie.

Intrygujące jest zatem pytanie,

dlaczego komuna sowiecka „starego,

leninowskiego typu” dawała

satyrykom asumpt do wspaniałych

dowcipów, zaś wobec marksizmu

kulturowego wszyscy zachowują się,

jak zahipnotyzowani przez węża.

Cynizm i korzyści materialne z jednej

strony, zaś głupota, tchórzostwo i

konformizm z drugiej powodują, że ta

szkodliwa, wręcz dewastująca

ideologia rozprzestrzenia się z

szybkością pożaru na stepie. Problem

polega więc chyba na tym, czy komuś

uda się inteligentnie i odważnie

przekłuć ten ogromny, nadmuchany,

szatański balon pogrążający w cieniu

niegdyś chrześcijańską Europę.

Celina Monikowska - Martini

wielokulturowości sprowadza się

ogromne ilości obcych kulturowo,

agresywnych emigrantów traktując ich

jako taran do rozbicia homogenicznych

kulturowo społeczeństw.

„WALKA ZE STEREOTYPAMI”

oznacza walkę z normami i zasadami

cywilizacji chrześcijańskiej. M. in:

1. Zanegowanie obiektywnej prawdy,

wprowadzenie relatywizmu w każdej

dziedzinie, a co za tym idzie -

zniszczenie racjonalnego myślenia.

2. Niszczenie silnej, dającej oparcie

tradycyjnej rodziny heteroseksualnej

przez teorię gender (twierdzenie, że

płeć nie jest cechą biologiczną, lecz

społeczną). Konsekwencją jest walka z

wszelkimi przejawami różnic między

płciami i udawanie, że nie istnieją tzw.

drugorzędne cechy płciowe,

destabilizacja poczucia płci u dzieci,

wyśmiewanie tradycyjnych ról w

rodzinie, zamiana tradycyjnych zadań

męskich na kobiece i odwrotnie,

zarzucanie normalnym rodzinom złego

wpływu na dzieci.

3. Walka z religią i kościołem

katolickim jako instytucją utrwalającą

porządek moralny i etyczny.

4. Twierdzenie, że narody są

niepotrzebne i szkodliwe. Skutkiem

jest walka z patriotyzmem i poczuciem

przynależności narodowej oraz

pedagogika wstydu. Środkiem tej walki

jest mieszanie pojęć i żonglowanie

nimi:

PATRIOTYZM nazywa się

NACJONALIZMEM lub

KSENOFOBIĄ, skąd o krok do

FASZYZMU.

MOWA NIENAWIŚCI

HOMOFOBIA

ANTYSEMITYZM

MAŁY SŁOWNIK MARKSIZMU KULTUROWEGO (dokończenie)

Page 6: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 6

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie

się ! To stare hasło, rodem z Manifestu

Komunistycznego, przywołuje dziś nie

tylko krwawe demony przeszłości, ale

jest też ostrzeżeniem, że wciąż żywe

„widmo krąży po Europie – widmo

komunizmu”. Nie jest to już siermiężny

bolszewizm, czy jeszcze bardziej

morderczy stalinizm, które zapisały się

niezwykle okrutnie w pamięci narodów

dawnego imperium rosyjskiego i Europy

Środkowo-Wschodniej, ale jest to

mutacja chorych wizji snutych niegdyś

przez Karola Marksa, które obecnie

określane są mianem marksizmu

kulturowego. Ten komunistyczny

kulturkampf realizowany jest w myśl

strategii tzw. długiego marszu przez

instytucje unijne i krajowe, które

opanowywane są przez marksistów, a

następnie są przebudowywane, aby

mogły skutecznie działać na rzecz ich

rewolucji. Strategia ta jest niezwykle

groźna i przebiegła, ponieważ marksiści

zmienili metody działania i przeszli od

stosowania krwawego terroru do

pokojowego narzucania swojej

hegemonii kulturowej, w drodze

infiltracji i zawłaszczenia instytucji

publicznych, które stają się gorliwymi

krzewicielami ich destrukcyjnej

ideologii. Dlatego ma rację Dariusz

Rozwadowski, który w wywiadzie dla

portalu PCh24.pl słusznie zauważył, że

strategia ta „prowadzi do głębokich,

trudnych do odwrócenia zmian w

ludzkiej świadomości. Ludzie sami z

radością przyjmują rewolucję, widząc w

niej postęp, nie zdając sobie w ogóle

sprawy, że to stare bolszewickie treści,

tyle że podane w innej, nowej formie”.

Nie ulega też wątpliwości, że „celem

końcowym jest zwycięstwo rewolucji,

stworzenie nowego człowieka i nowego

ładu społecznego oraz przejęcie władzy

przez marksistów, którzy przyznają sobie

rolę kierowniczą”.

Droga do zwycięstwa antykultury

marksistowskiej i ustanowienia dyktatury

nowego proletariatu wiedzie poprzez

zniszczenie Kościoła katolickiego i

wartości chrześcijańskich, które są

Jednak, aby zrealizować ten śmiały plan

marksiści musieli znaleźć nowy proletariat

i zawrzeć taktyczny sojusz ze „złotą

międzynarodówką”. Zawiedli się bowiem

na robotnikach, którzy w procesie

dojrzewania społecznego stawali się coraz

bardziej siłą antyrewolucyjną, a poza tym

w wyniku globalizacji i przenoszenia

produkcji przemysłowej do Azji stracili na

znaczeniu. Dlatego taranem rewolucji

stały się obecnie „grupy zbuntowanej

młodzieży, feministki, mniejszości

etniczne i narodowe, ruchy pacyfistyczne i

antynuklearne oraz przede wszystkim

mniejszości seksualne. Wszystkie

wymienione grupy otwarcie sprzeciwiały

się tradycyjnemu modelowi społeczeństwa

i tradycyjnej kulturze, dlatego idealnie

nadawały się na nowy proletariat”, który

stanowi teraz awangardę „postępu”,

rozumianego jako zniszczenie „starego”

świata, na którego gruzach ma powstać

nowy marksistowski porządek. W tym

kontekście szczególnie groźnie wygląda

sojusz marksistów ze światową finansjerą

i brukselską plutokracją, bowiem bez

wsparcia finansowego i otwarcia im

dostępu do instytucji publicznych

wyznawcy Marksa byliby jedynie niewiele

główną przeszkodą stojącą na drodze do

rewolucji komunistycznej, bowiem bez

przeprowadzenia dechrystianizacji nie

udało się urzeczywistnić tych chorych

wizji nawet bolszewikom stosującym

masowy terror. Dzisiaj głównym

instrumentarium marksistów jest

promowanie „aborcji na życzenie,

legalizacja związków homoseksualnych,

rozbijanie tradycyjnej rodziny,

seksualizacja dzieci i młodzieży,

niszczenie wspólnoty narodowej,

demoralizowanie kobiet i walka z religią

chrześcijańską”. Ważną rolę odgrywa

także pseudoideologia gender, będąca

„wyjątkowo destrukcyjną siłą, w której

ogniskują się niemal wszystkie

marksistowskie idee i dążenia, czyli

zniszczenie ludzkiej tożsamości,

sprowadzenie człowieka do poziomu

zwierzęcia, destrukcja tradycyjnej

rodziny i wykorzystanie mniejszości

seksualnych jako nowego proletariatu.

Głównym celem gender jest zniszczenie

tożsamości indywidualnej człowieka, a w

konsekwencji także zniszczenie

tożsamości wspólnotowej. Człowiek ma

się stać pozbawionym duchowości

zlepkiem popędów, który kieruje się w

życiu egoizmem i dążeniem do

zaspokajania najniższych instynktów”.

Liberokomuna atakuje !

Dokończenie na stronie 7

Jean-Claude Juncker odsłania pomnik Karola Marksa w Trewirze (fot. archiwum)

Page 7: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 7

znaczącymi dziwolągami, skazanymi na

wegetację w marginalnym rynsztoku

politycznym. To brudne pieniądze

żydowskiego hochsztaplera George’a

Sorosa i jemu podobnych napędzają w

całej Europie piekielną machinę

lewactwa i dewiantów. To polityczne i

instytucjonalne wsparcie „liderów” Unii

Europejskiej dało marksistom skuteczne

narzędzia deprawacji narodów

europejskich i wprowadziło ich na

brukselskie salony. Świadectwem tej

kolaboracji jest wpisanie Manifestu z

Ventotene do „Białej księgi w sprawie

przyszłości Europy”, czy złożony w

sierpniu 2016 r. hołd Altiero Spinelliemu

przez Matteo Renziego, Angelę Merkel i

François Hollande’a. I jakby tego było

mało, to Spinelliego uczyniono patronem

głównego budynku europarlamentu, a w

maju 2018 r. Jean-Claude Juncker

uroczyście odsłonił w Trewirze pomnik

Karola Marksa, ofiarowany przez

chińskie władze z okazji obchodów 200.

rocznicy jego urodzin.

Wielu ludzi może się dziwić, a nawet

wątpić w możliwość ścisłego

współdziałania marksistów ze światową

finansjerą i unijnymi technokratami

przenikniętymi duchem liberalizmu,

ponieważ w kwestiach ideologicznych

występują między nimi fundamentalne

różnice. Ale jeśli się temu lepiej

przyjrzymy, to bez trudu dostrzeżemy

wspólnotę interesów, która ich łączy

silniej niż jakiekolwiek idee. Mają

bowiem ten sam cel, a więc zdobycie

panowania nad światem. Pazerni

lichwiarze są wyznawcami globalizmu,

który znosi granice i ułatwia im

ograbianie kolejnych społeczeństw, a

unijnych plutokratów inspiruje marzenie

o Stanach Zjednoczonych Europy, które

mają wyrosnąć na trupie państw

narodowych. Marksiści zaś fantazjują o

światowej rewolucji komunistycznej.

Wspólnym mianownikiem jest więc dla

nich kosmopolityzm, bowiem globaliści i

federaliści unijni uznają za swoją

ojczyznę nie kraj, z którego się wywodzą,

ale cały świat, natomiast proletariusze w

ogóle nie mają ojczyzny, co zauważyli

już dawno temu autorzy Manifestu

Komunistycznego. Nic też bardziej nie

jednoczy jak chęć pokonania wspólnego

wroga stojącego na drodze do realizacji ich

niecnych planów. A wrogiem tym jest

chrześcijaństwo i tożsamość narodowa,

stanowiące fundamenty wielowiekowego

porządku europejskiego, z którymi walczą

zjednoczone siły banksterów, plutokratów i

marksistów zrzeszonych w różnych

międzynarodówkach. Dobrym przykładem

z przeszłości może być nieco „egzotyczny”

sojusz reakcyjnego kanclerza Otto von

Bismarcka z liberałami niemieckimi,

popierającymi jego kulturkampf

wymierzony w Kościół katolicki, a także

służący do wynaradawiania Polaków w

zaborze pruskim, czego

najwymowniejszym dowodem było

męczeństwo polskich dzieci z Wrześni.

Wyniki wyborów do PE pokazały, że w

Unii Europejskiej nie nastąpił przełom i

pomimo tego, że eurosceptycy wzmocnili

nieznacznie swoją reprezentację, to jednak

dotychczasowy establishment trzyma się

mocno. Należy się więc spodziewać, że

marksistowski kulturkampf nabierze

rozpędu i w procesie tzw. pogłębionej

integracji będzie z jeszcze większą

determinacją zwalczał tradycyjne wartości

europejskie. Polska jest jednym z frontów

totalnej wojny wypowiedzianej naszej

cywilizacji przez siły „postępu”. Dlatego

od pewnego czasu jesteśmy obiektem

zmasowanego ataku hunwejbinów od

Biedronia i Zandberga, którzy atakując

Kościół i święte dla Polaków symbole

próbują rozpętać piekło rewolucji

„kulturalnej” mającej obalić „stary”

porządek. W mediach trwa antykatolicka i

antynarodowa ofensywa propagandowa, a

ulicami naszych miast przetaczają się

parady dewiantów, podczas których

dochodzi do obrzydliwych aktów

profanacji symboli religijnych i wściekłych

ataków na tradycyjny model rodziny. W

wielu polskich szkołach zorganizowano

„Tęczowy Piątek”, promując wśród

młodzieży homoseksualizm, a prezydent

Warszawy podpisując Deklarację LGBT+

usankcjonował prawnie uprzywilejowanie

odmieńców seksualnych. Wszystko to

odbywa się pod parasolem politycznym

powołanego przez Schetynę centrolewu,

który co prawda nie wygrał ostatnich

wyborów, ale uzyskując 38,47% głosów

ujawnił swoją siłę, z którą należy się

liczyć. Tym bardziej, że Wiosna

Biedronia uzyskała kolejne 6,06%, a

Lewica Razem 1,24%, co daje w sumie

45,77% głosów i przekłada się na

poparcie 6 245 655 wyborców (PiS

uzyskał 45,38%, czyli 6 192 780

głosów).

Ponurym świadectwem skuteczności

sojuszu liberokomuny jest

wprowadzenie na brukselskie salony aż

trzech byłych premierów wywodzących

się z SLD: Leszka Millera,

Włodzimierza Cimoszewicza i Marka

Belki. To prawdziwy chichot historii, że

ci komuniści, którzy mają na sumieniu

kolaborację ze Związkiem Sowieckim i

ręce splamione krwią polskich patriotów

będą reprezentować nasz kraj w

Brukseli. Dziwne to i oburzające, ale

jeśli przypomnimy sobie plugawe

wynurzenia towarzysza Jażdżewskiego z

„Liberte”, który stwierdził, że Polska jest

mu niepotrzebna, bo według niego „jest

wielkim genetycznym i kulturowym

obciążeniem” oraz przywołamy w

pamięci szczere wyznanie jego

politycznego patrona, Donalda Tuska,

który z bólem przyznał, że dla niego

„polskość to nienormalność”, to wtedy

zrozumiemy do jakiego celu zmierza

zjednoczona liberokomuna. Celem tym

jest zniszczenie polskiej państwowości i

zniewolenie naszego narodu, co jest

niezbędnym etapem w budowie Stanów

Zjednoczonych Europy, o których

powstaniu marzą dziś zgodnie marksiści,

liberałowie, banksterzy i wszelkiej maści

odmieńcy. Dlatego, żeby przetrwać,

musimy zgromadzić wszystkie dostępne

siły potrzebne do przeprowadzenia

kontrrewolucji narodowej i

tradycjonalistycznej, która wymiecie z

naszej ziemi głosicieli fałszywego

„postępu” i wyrwie z korzeniami

rozplenione chwasty marksistowskiej

ideologii…

Wojciech Podjacki

Liberokomuna atakuje ! (dokończenie)

Page 8: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 8

pocieszający jest fakt, że polskie firmy

wchodzą do sektora innowacyjnych

technologii. Zmiana polityki

gospodarczej w Polsce była bardzo

pomocna w tym zakresie.

Z drugiej strony pozostaje pytanie, jaki

kierunek zmian przyjmie gospodarka

globalna. Czy będzie kontynuacja wojny

handlowej, czy nastąpi jakieś

porozumienie. O to drugie jest jednak

trudno nawet w samej Ameryce

Północnej, gdzie upadła NAFTA (North

American Free Trade Association), która

miała ograniczyć bariery w handlu

pomiędzy USA Kanadą i Meksykiem.

Tworzona w jej miejsce od 2018 roku

USMCA (United States-Mexico-Canada

-Agreement), także napotyka na wiele

trudności, a mur na granicy

amerykańsko-meksykańskiej, jego tego

najlepszym dowodem.

Podsumowując, należy stwierdzić, że w

ciekawych czasach żyjemy.

Dr hab. Dariusz Eligiusz Staszczak,

Prof. KUL

dzieci, w tym także bardzo małych dzieci,

są w istocie rzeczy programami ich

deprawacji i wprost uderzają w tę

prawdę o człowieku, którą swoim

nauczaniem i swoimi cudownymi

znakami, swoją śmiercią i swoim

zmartwychwstaniem objawił nam Pan

Jezus. Uderzają wprost w prawdę o

małżeństwie i rodzinie jako związku

kobiety i mężczyzny. Uderzają w prawdę

o dzieciach, które należy kochać i

właśnie od nich uczyć się wewnętrznej

prawości i czystości serca.”

Środowiska LGBT za głównego wroga

uznają Kosciół Katolicki. Obrona naszej

tożsamości narodowej była przez ponad

tysiąc lat nierozerwalnie związana z

Ewangelią. Niezwykla trafnie powiedział

Prymas Tysiąclecia ks. Kardynał Stefan

Wyszyński: ,,Jeśli przyjdą zniszczyć ten

Naród, zaczną od Kościoła gdyż Kościół

jest siłą tego narodu”.

Dzisiaj stanęliśmy przed koniecznością

obrony naszej racji bytu nie tylko na

teraz, ale przyszłych pokoleń, którymi

szatańska subkultura LGBT stara się

zawładnąć. Ideologiczna walka dopiero

się rozpoczęła i jest ona wymierzona

przeciwko rodzinie jako korzeniom

narodowym. W ataku na najmłodszych

trzeba upatrywać dłuższego ataku, który

będzie się nasilał. Wiele zależy od

rodziców, co uzewnętrzni się zwłaszcza

od nowego roku szkolnego.

W Europie chrześcijańskiej obce

subkultury są wspomagane ogromnymi

finansami przez różne korporacje i

organizacje międzynarodowe. Nasza

walka nie bedzie łatwa, co widać w

ostatnich dniach, o czym świadczy

totalitaryzm środowisk LGBT, sięgający

wyznawanego światopoglądu, opartego o

Ewangelię i wartości w niej zawarte.

Stanisław Matejczuk

Do niedawna dominowaa tendencja do

liberalnego podejścia do gospodarki,

czyli nieingerencji rządu w sferę

ekonomiczną i eliminacji barier w

handlu międzynarodowym. Taka

interpretacja nieaktywnej polityki

gospodarczej rządu byla wręcz

narzucana Polsce i innym krajom

postkomunistycznym przez USA i inne

kraje ideologicznego Zachodu.

Od 2018 roku nastąpila radykalna

zmiana w polityce gospodarczej, w tym

także handlowej w USA. W ten sposob

kraj tradycyjnie wspierający wolny

handel stal sie krajem

protekcjonistycznym. Prezydent

Donald Trump uznał, że ochrona

wlasnej produkcji jest wazniejsza od

idei wolnorynkowych i nalozył bardzo

wysokie cla na import, czyli

sprowadzanie zagranicznych towarów

do USA.

Taka sytuacja doprowadzila do tzw.

wojny handlowej Stanów

Zjednoczonych z Unią Europejską,

Chinami, Meksykiem i innymi krajami,

które wprowadziły środki odwetowe na

towary z USA. W efekcie wzrosły ceny

wielu importowanych towarów, ale

amerykańscy producenci mniej

odczuwają zagraniczną presję cenową.

Z jednej strony chroni sie produkcję w

USA, ale z drugiej nie zmusza firm

amerykańskich do poszukiwania metod

na obniżenie kosztów produkcji.

Gdyby podobną politykę prowadzono

w Polsce po 1989 roku, to na pewno

nie doszłoby do dezindustrializacji,

czyli niemal upadku przemysłu w

naszym kraju w latach 1990-ych.

Wówczas ideologicznie zakładano, że

musimy przystosować sie do trendów

światowych a firmy państwowe nie

byly mile widzizane. Prywatne też

potrzebowaly czasu na dostosowanie,

ale tego czasu zwykle nie

otrzymywały. Dlatego obecnie Polska

odbudowuje swój przemysł, ale

Zmiany w poliyce gospodarczej – czy nowy trend

globalny?

Autor pozdrawia z University of Notre

Dame, U.S.A. Nanovic Institute for

European Studies

Szatańska

subkultura (dokończenie)

Page 9: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 9

Wraca Zenek po szóstej rano do domu.

Otwiera drzwi.

Wchodzi - i na wejściu dostaje cios

wałkiem od żony Zofii. Pada i leży...

Zofia tak na niego patrzy... patrzy. Nagle

doznaje olśnienia. Pada na kolana.

Zaczyna go tulić i płakać:

- Zenuś... Zenuś żyjesz ? Przepraszam !

Zapomniałam, że miałeś nocną zmianę !!!

***

- W takiej krótkiej spódniczce na

dyskotekę nie pójdziesz !

- Tato, ale ja mam już 18 lat.

- To mnie nie obchodzi, Kamil. Nie

idziesz !

***

Fred był wiernym chrześcijaninem i

znalazł sie w szpitalu, bliski śmierci.

Rodzina wezwała pastora, by został z

nimi. Pastor stanął przy łóżku, stan Freda

wyraźnie się pogorszył i gorączkowo

gestykulował o coś do pisania. Pastor

miłosiernie wręczył mu długopis i kartkę,

a Fred użył ostatku sił, by coś napisać i

umarł. Pastor pomyślał, że nie będzie

dobrze, jeśli teraz odczyta notatkę, więc

włożył ją do kieszeni. Na pogrzebie,

kiedy pastor kończył kazanie, uświadomił

sobie, że ma na sobie to samo ubranie, co

w chwili śmierci Freda.

- Wiecie, Fred wręczył mi tuż przed

śmiercią karteczkę. Nie czytałem jej, ale

znając Freda, zostawił tam słowo

natchnienia dla nas wszystkich.

Wyjął kartkę i przeczytał:

- Dupku, stoisz na mojej rurze tlenowej !

***

Ślązak i Kaszub pojechali na wczasy do

Egiptu. Gdy płynęli łódką, wyłowili z

wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią.

Po chwili złamali tę pieczęć i z dzbana

wyleciał Dżinn.

- Uwolniliście mnie, spełnię wasze trzy

życzenia. Po jednym na każdego.

Kaszub:

- Ja tak kocham Kaszuby... Niech zawsze

woda w jeziorach będzie czysta, ryb

będzie pod dostatkiem, a turyści niech

będą porządni i bogaci.

Dżinn:

- Nudnawe życzenie, ale jak chcesz.

Zrobione.

Warszawiak:

- Wybuduj dookoła Warszawy ogromny

mur, żeby odgrodzić moje miasto od

reszty tego zacofanego kraju i żeby żadni

wsiowi mi tu nie przyjeżdżali.

Dżinn:

- OK. Zrobione. Teraz ty - Dżinn zwraca

się do Ślązaka.

Slązak:

- Powiedz mi coś więcej o tym murze

wokół Warszawy.

- No, otacza całe miasto, jest betonowy,

wysoki na kilometr i szeroki na trzy

kilometry u podstawy. Mysz się nie

prześlizgnie.

Slązak:

- Dobra. Nalej wody do pełna.

***

Spięcie na drodze. Wkurzony facet:

- Kobieto, robiłaś kiedyś prawo jazdy ?!

- Więcej razy od Ciebie, debilu !

***

Kowalscy postanowili pójść do opery.

Kiedyś w końcu trzeba... Ubrali się

odświętnie w garnitur i suknię

wieczorową. Ustawili się po bilety w

kolejce pod kasą. Przed nimi gość

zamawia:

- Tristan i Izolda. Dwa poproszę...

Kowalski jest następny:

- Zygmunt i Regina. Dla nas też dwa...

***

Zdenerwowana matka pisze do

nauczycielki:

- "Bardzo prosimy już nigdy więcej nie

bić Jasia! Bo to słabe, dobre, biedne

dziecko. My sami nigdy go nie bijemy.

Chyba, że w obronie własnej..."

***

Wiezie taksówkarz kobietę.

Na zakończenie kursu okazuje się, że ta

nie ma kasy.

Więc taksówkarz zawraca, jedzie za

miasto na piękną, zieloną łączkę.

Zatrzymuje się, otwiera bagażnik,

wyciąga koc i kładzie na trawę.

- Ale proszę pana, ja na pewno oddam

panu pieniądze, proszę nic mi nie robić,

mam dzieci i męża... - mówi prawie

płacząc kobieta.

- A ja 40 królików, rwij trawę ! -

odpowiada taksówkarz.

***

Jechał facet wielką, wyładowaną po

brzegi ciężarówką.

W pewnym momencie ciężarówka

przejeżdżając pod niskim mostem,

zablokowała się. Na miejsce przyjechała

policja.

Po chwili policjant wysiada z radiowozu,

obchodzi dookoła ciężarówkę i pyta?

- Co, zablokował się pan ?

- Nie, most wiozłem i mi się paliwo

skończyło !

***

Pewnego dnia, podczas mszy, pojawia się

znienacka Szatan, patrzy wielkimi

ślepiami po ludziach, uśmiecha się

szyderczo i siada na ołtarzu. Ludzie

uciekają z kościoła i tylko jeden staruszek

się nie rusza i patrzy na Bestię. Wreszcie

Szatan podchodzi do niego i pyta:

- Czy nie wiesz kim jestem ?

- Oczywiście, że wiem.

- I nie boisz się mnie ?

- Ani trochę.

Szatan lekko się zdziwił.

- Mnie się wszyscy boją, a ty nie ?

Dlaczego się nie boisz ?

- Jestem żonaty z twoją siostrą od 48 lat

***

Jak najszybciej przerwać kłótnię

głuchoniemych ?

- Zgasić światło...

***

Poczekalnia u lekarza. Wychodzi lekarz z

gabinetu i zwraca się do pacjentów:

- Proszę Państwa, obecnie obowiązuje u

nas ochrona danych osobowych RODO.

Nie wolno mi Państwa wołac po

nazwisku. Poproszę do gabinetu pana z

syfilisem.

***

Stoi żona przed lustrem i mówi do męża:

- Kotku, prawda, że nie wyglądam na

swoje 33 lata ?

- Oczywiście, że nie, kochanie ! Już

dawno nie...

Uśmiechnij się...

Page 10: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 0 Gorzkie uczucia

MAO ZEDONG

(1893 – 1976)

YANG KAIHUI

(1901 – 1930)

Ciąg dalszy na stronie 11

W ciągu swojego

osiemdziesięciotrzyletniego życia Mao

Zedong wywarł znaczny wpływ na

historię Chin i całego świata. Z jednej

strony wskazuje się na industrializację,

drastyczne ograniczenie analfabetyzmu,

wprowadzenie praw kobiet i uczynienie

z Chin światowego mocarstwa, czego

symbolami są skonstruowanie przez

Państwo Środka bomby atomowej w

1964 roku oraz wystrzelenie w kosmos

pierwszego sztucznego satelity w roku

1970. Z drugiej zaś podnosi się

argumenty o dziesiątkach milionów

ofiar szalonych ideologicznych

eksperymentów. Prywatnie był

drażliwym, głęboko sfrustrowanym

człowiekiem, który wielu towarzyszom

z czasów młodości zafundował pasmo

procesów i egzekucji. Mówiąc krótko,

był zakompleksionym, cierpiącym na

wnętrostwo (wrodzony defekt jądra,

które pozostało w jamie brzusznej)

mężczyzną, walczącym pod koniec

życia na przemian z bezsennością i

impotencją. Wcześniej jednak setki

młodych kochanek szczyciły się

nabytymi od niego chorobami

wenerycznymi, traktując je jak

odznaczenie, stygmat władzy. Jego

władza niczym lep działała na kobiety,

marzące o pieniądzach, karierze i

miejscu w historii najbardziej

zaludnionego kraju świata.

*

Mao (urodzony 26 grudnia 1893 roku w

Shaoshan w prowincji Hunan), ojciec

jedenaściorga dzieci, już w średnim wieku

był bezpłodny, co zwiększało jego strach

przed impotencją do tego stopnia, że w

oparciu o starochińską medycynę kazał

wstrzykiwać sobie domięśniowo wyciąg z

rogów jelenia. I choć wiedza teoretyczna o

seksualności człowieka przez całe życie

była jego słabą stroną, praktyka

równoważyła wszelkie niedociągnięcia w

tej dziedzinie. Jako syn chińskiego chłopa,

a następnie czołowa postać partii

komunistycznej, zgodnie z ideałami

równości klas gustował przede wszystkim

w biednych, acz urodziwych chłopkach...

Imię jego pierwszej żony, chociaż

oficjalnie nigdy nie uznanej, na zawsze

pozostało tajemnicą. W wieku czternastu

lat Mao zaniepokoił poważnie swojego

ojca, Mao Shunshenga, swym

marzycielskim zainteresowaniem dla

miłosnej literatury. By chłopiec stanął

twardo na ziemi, rodzice zaaranżowali jego

małżeństwo ze starszą dziewczyną. Mimo,

że Mao był przerażony, przetrwał jakoś

tradycyjne weselne ceremonie, a po ich

zakończeniu odmówił zamieszkania z

żoną. Później twierdził, że nigdy jej nie

tknął. Ten akt buntu zainicjował jego

trwającą przez całe życie walkę przeciw

starochińskim tradycjom. „Pierwszy raz

HE ZIZHEN

(1910 – 1984)

JIANG QUING

(1914 – 1991)

Page 11: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 1

żenimy się, by sprawić przyjemność

rodzicom, drugi – by sprawić przyjemność

sobie” – powiada stare chińskie

przysłowie.

Dwa lata później małżonka zmarła.

Dlaczego? Odpowiedzi nie szukano,

zwłaszcza, że oficjalnie pierwszą -

wybraną osobiście przez Mao partnerką -

została córka jego profesora filozofii,

inteligentna i niebrzydka Yang Kaihui.

Mao Zedong, pracujący dla lokalnej

gazety „Dziennik Wielkiego Dobra”

zabłysnął w tym okresie zaangażowaniem

i talentem dziennikarskim, opisując

drastyczny przypadek zmuszonej do

zamążpójścia wieśniaczki Zhao, która idąc

w orszaku ślubnym podcięła sobie gardło.

Mówiono potem, że tak jak Zhao udało się

poruszyć jego pióro, Yang zrobiła to samo

z jego lędźwiami. Do tej pory, zajęty pracą

i rewolucyjną konspiracją, wykazywał

niewielkie zainteresowanie seksem, nie

tracąc czasu na miłostki.

Najczęściej spotykali się w komfortowym

domu profesora Yanga albo na zebraniach

Stowarzyszenia Dziennikarzy. Z

perspektywy lat starzejący się Mao

oceniał, że ta drobna, zbyt blada jak na

Chinkę z Południa, młodsza od niego o

osiem lat studentka dziennikarstwa, była

jego pierwszym pekińskim sukcesem.

Młodzi zbliżyli się znacznie po śmierci

profesora Yanga, tworząc tak zwane

„małżeństwo na próbę”. Spotykali się w

ciepłym i przytulnym domu dziewczyny,

na przemian z chłodną i monumentalną

komnatą Mao, wiosną jeździli konno po

Zachodnich Wzgórzach.

Ślub, który zawarli po roku, był dla nich

właściwie bez znaczenia, do tego stopnia,

że prawie natychmiast zapomnieli o dacie.

Ważne było to, że skutecznie

przeciwstawili się obowiązującej tradycji,

ponieważ zadecydowali o małżeństwie bez

udziału swoich rodzin. Radykalni kompani

uważali ich za wzór prawdziwie

proletariackiej pary. Ten niezwykle

nowoczesny jak na owe czasy związek,

pełen był rozstań i sporów, które często

kończyły się smętnymi lirykami pisanymi

przez poruszonego Mao. Marnej jakości

poezja nawiązywała często do ich

pierwszych wspólnych lat: „Znów rodzą

się gorzkie uczucia/A Twoje oczy pełne

gniewu/ Bądźmy znów obok siebie jak

dwa ptaki..”

Pierwsza, najbardziej oddana i lojalna z

partnerek Przewodniczącego, pomagała

mu przy prowadzeniu wykładów na

utworzonym wspólnym wysiłkiem

Hunańskim Uniwersytecie

Samokształceniowym i podobnie do reszty

rodziny zaangażowana była w cały nurt

reform. Chociaż jednak Mao zawsze

stwarzał pozory bliskości i nigdy jej nie

odtrącił, wkrótce zaangażował się w

kolejny związek, nie licząc okazyjnych,

przelotnych romansów z pielęgniarkami i

kelnerkami. Małżonkowie niedługo

zresztą pozostawali razem, rozdzieleni

wkrótce przez nieubłagane wyroki Pani

Historii.

Podczas pobytu w Pekinie Mao Zedong

zetknął się z ideologią komunistyczną, w

1921 roku wstąpił do Komunistycznej

Partii Chin (KPCh) i uczestniczył w jej I

Zjeździe. Dwa lata później został

członkiem Komitetu Centralnego KPCh.

W latach 1922 - 1927 KPCh weszła w

skład Chińskiej Partii Narodowej

(Kuomintang, KMT), zaś Mao Zedong

awansował na członka władz naczelnych i

tej partii.

W 1927 roku doszło do rozłamu

w Kuomintangu pomiędzy nacjonalistami

a komunistami. W sierpniu 1927

roku Mao Zedong utworzył Rewolucyjną

Armię Robotników i Chłopów, na czele

której rozpętał 9 września 1927 roku tak

zwane „Powstanie Jesiennych Zbiorów” w

prowincji Hunan. Siły powstańcze zostały

jednak rozbite i wycofały się do górzystej

prowincji Jiangxi, gdzie połączyły się z

oddziałami partyzanckimi dowodzonymi

przez Czu Te i Czou En-laja. Żonę i

dzieci Mao zostawił dla bezpieczeństwa w

wiosce Czangsza.

14 listopada 1930 roku Yang Kaihui

została tam schwytana przez wojska

Kuomintangu i zamordowana na torturach,

odmawiając zdradzenia miejsca pobytu

męża. W ciągu kolejnych dwudziestu lat

zamordowano w podobny, okrutny sposób

wielu członków rodziny Zedonga, dzieci

zaś na pewien czas trafiły do sierocińca.

Mao rezydował w tym czasie w

Centralnym Regionie Radzieckich Chin i

miał właśnie zamiar poślubić inną

dziewczynę, dwa razy od niego młodszą,

osiemnastoletnią He Zizhen...

Bystra, żywa i bardzo atrakcyjna

sekretarka oddziału miejskiego Ligi

Młodzieży Komunistycznej, zaprosiła

poszukującego wrażeń Mao Zedonga na

zakrapianą winem kolację. Na drugi dzień

oznajmił kolegom: „Towarzyszka He i ja

zakochaliśmy się...”

Nagłe i śmiałe uczucie do tej żarliwej i

charyzmatycznej komunistki, okraszone

kolejną porcją ognistych liryk, stanowiło

zdecydowane przeciwieństwo

wyważonych relacji z pozostającą w

cieniu ojca Kaihui, choć niektóre źródła

chińskie podawały, że dużo starszy Mao

popadł we frustrację nie mogąc zaspokoić

niezwykle wymagającej partnerki.

W październiku 1934 roku

wojska Kuomintangu rozbiły Chińską

Republikę Radziecką i komuniści pod

wodzą Mao Zedonga zmuszeni zostali do

podjęcia trwającego dwa lata i liczącego

sobie 9 600 kilometrów odwrotu z Jiangxi

(Chiny południowo-zachodnie) - o głodzie

chłodzie, wśród potyczek i chorób, przez

lodowe szczyty, wezbrane rzeki i

pustynne bezdroża - do leżącego w

północno wschodnich Chinach Shaanxi.

„Z tej drogi nie ma odwrotu – nawoływał

niestrudzony Mao. – Słabi zginą, lecz

będzie to śmierć bohaterska”. Zginęła –

padając dzień po dniu – większość;

osiemdziesiąt tysięcy zmarłych pozostało

na żałobnym szlaku „Długiego Marszu”.

Umierały kobiety, umierały dzieci, jeśli

po drodze nie zostały zostawione bardziej

jeszcze od nich wygłodzonym chłopom, i

ślad po nich ginął na zawsze w bezkresie

chińskiego subkontynentu. Również

dwójka dzieci Mao i He pozostała w

Ciąg dalszy na stronie 12

Gorzkie uczucia (ciąg dalszy ze strony 10)

Page 12: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 2

Jak wielu ludzi tej profesji, przybyła do

Szanghaju szukając szczęścia. W latach

trzydziestych XX wieku to największe

miasto Chin, zwane „Paryżem Wschodu”,

było kulturowym kotłem, ośrodkiem

dekadencji, tolerancji i swobód,

szczególnie dla kobiet. Liczyła przede

wszystkim na swą urodę i czar, ale

również na determinację. Biedna, lecz

ambitna, zdołała po jakimś czasie wyrobić

sobie pewną renomę w artystycznym

świecie. Została kochanką reżysera

filmowego, a zarazem jednego z

członków władz komunistycznych,

niejakiego Changa. Potem poślubiła

aktora i krytyka Tang Na, następnie zaś

zamieszkała z żonatym dyrektorem

dużego teatru Zhang Minem.

Zrozpaczony jej rychłym odejściem

małżonek usiłował odebrać sobie życie

łykając potężną dawkę pastylek

nasennych, na szczęście kierownik hotelu,

w którym się zatrzymał, wkroczył w porę

i uratował młodzieńcowi życie. Lan nie

przejęła się tym ani trochę, nadal budując

swą karierę, głównie poprzez liczne

romanse.

„Była kobietą rozwiązłą – opisała

przyszłą panią Mao żona jednego z

rewolucyjnych przywódców w Yanan,

gdzie Lan Ping przebywała jakiś czas w

towarzystwie kolejnego męża, Davida Yu.

– Wydawało się, że po prostu nie jest w

stanie żyć bez mężczyzny”.

W tym czasie wdała się również w

romans z aktorem o nazwisku Wang.

Miłosne schadzki urządzali w biurze jej

męża, rzecz jasna w czasie, kiedy nie był

tam obecny.

Tymczasem „barwna” przeszłość i

profesja wybranki Wielkiego Mao coraz

bardziej zaczęły interesować nie tylko

pogrążającą się w obsesji „byłą” żonę, He

Zizhen, ale - co ważniejsze - Komitet

Centralny Komunistycznej Partii Chin.

Kim była uparta, natarczywa aktoreczka,

w dodatku potrójna rozwódka? Czy aby

nie figurantką podstawioną przez wrogie

siły imperialistycznego wroga?

Hunan pod opieką pary wieśniaków.

Nigdy nie udało się ustalić jakie były ich

dalsze losy.

Tych, którzy wytrwali, którzy doszli, z

pokrwawionymi stopami, którzy przeżyli,

żywiąc się tylko korą drzew i oblepionymi

miękką ziemią dżdżownicami, otoczyła

aura bohaterów, święty blask mitu.

Podczas owego „Długiego Marszu” Mao

Zedong stał się niekwestionowanym

przywódcą chińskich komunistów, zaś He

została poważnie ranna - w jej ciele

utkwiło kilkanaście odłamków szrapnela,

a trudy marszu zniszczyły jej psychiczną

równowagę. W trakcie wędrówki urodziła

kolejną dwójkę dzieci i wkrótce znowu

zaszła w ciążę. W sumie dała mężowi

sześcioro potomstwa, z których aż

pięcioro wkrótce zmarło lub zaginęło.

7 lipca 1937 roku wybuchła II wojna

chińsko - japońska. Nominalnie zarówno

wojska Kuomintangu jak i komunistyczna

Chińska Armia Ludowo - Wyzwoleńcza

wspólnie walczyły z Japończykami. W

praktyce jednak, obie strony wojny

domowej kontynuowały zbrojne

wystąpienia przeciwko sobie i gromadziły

siły do ostatecznej rozprawy o władzę w

Chinach.

Tymczasem uznany za bohatera Mao

skupiał wokół siebie coraz więcej

urodziwych adoratorek. Gdy He Zizhen w

końcu to dostrzegła, w furii stłukła go za

awanse czynione urodziwej reporterce

„Manchester Guardian” Agnes Smedley.

Innym razem obiła go latarką, za umizgi

do niejakiej Lily Wu, eleganckiej aktorki,

o której mawiano, że jest „jedyną

dziewczyną w Yanan noszącą trwałą

ondulację”. Sama jednak, wymęczona

porodami, szybko zmieniła się w

zaniedbane i rozżalone straszydło. Kiedy

w 1937 roku wyjeżdżała na leczenie do

Moskwy, wiadomo już było, że jest chora

na schizofrenię. Druga żona

Przewodniczącego nigdy nie uzyskała

oficjalnego rozwodu, a po powrocie ze

Związku Radzieckiego umieszczono ją w

szpitalu psychiatrycznym w Szanghaju.

Fakt, że Mao opuścił wierną towarzyszkę

z czasów „Długiego Marszu”, odstręczył

wielu jego dotychczasowych

zwolenników.

Jednak to nie Agnes ani nie Lily

naprawdę zawróciła mu w głowie. Ta,

która tego dokonała, również była

aktorką, wprawdzie nieco brzydszą, za to

zdecydowanie bardziej przedsiębiorczą...

Kiedy Mao Zedong wygłaszał jedną ze

swych mów w Szanghajskiej Akademii

Sztuki, jego uwagę zwróciła ciemnooka

kobieta entuzjastycznie bijąca brawo i

śmiało zadająca pytania. Zwróciła ją na

tyle, że natychmiast po wykładzie spotkali

się w celu „omówienia problemów

ideologicznych”, co z kolei zaowocowało

rychłymi planami małżeńskimi. Miała

smukłe dłonie, głębokie, niespokojne oczy

i potrafiła śmiać się perliście, chociaż

śmiech ten niejednokrotnie przybierał ton

szyderczy.

Wychowana w skrajnej biedzie Lan Ping

(Błękitne Jabłko), przeżyła koszmarne

dzieciństwo w domu ojca – sadysty,

głodna, krzywdzona i źle traktowana.

Przyszła na świat pewnego marcowego

dnia 1914 roku w mieście Zhuzeng w

prowincji Szandong - nigdy nie wyjawiła

dokładnej daty, ponieważ nie chciała, by

lud uroczyście obchodził jej urodziny.

Według legendy, jaką sama sobie

stworzyła, jako dziecko została porwana

matce, która uciekła z domu przed

okrucieństwem męża. Sprzedana

objazdowej trupie teatralnej,

zadebiutowała na scenie w wieku 14 lat.

W rzeczywistości matka oddała ją pod

opiekę swoim rodzicom w mieście Jinan,

a kiedy zawitała tam pewnego dnia

wspomniana trupa, Lan uciekła razem z

komediantami.

Zanim w 1930 roku poślubiła mężczyznę

o nazwisku Fei, syna bogatego kupca,

zdążyła już „zaliczyć” wielu kochanków.

Małżeństwo trwało zresztą zaledwie kilka

miesięcy, Lan wciąż kłóciła się z

krewnymi męża oskarżającymi ją o

lenistwo.

Była nikomu nie znaną aktorką o

podejrzanej reputacji i wątpliwym

oddaniu sprawie proletariackiej rewolucji. Ciąg dalszy na stronie 13

Gorzkie uczucia (ciąg dalszy ze strony 11)

Page 13: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 3

- He Zizhen zawsze była ci dobrą

towarzyszką – nagabywano

Przewodniczącego. – Jest godną zaufania

i wierną komunistką. Dowiodła swej

prawdziwej wartości w walce i w pracy.

Czemu nie możesz już dłużej żyć z taką

jak ona kobietą ?

- Szanuję i poważam towarzyszkę He –

odpowiedział zwięźle Mao. – Nie

powinniśmy jednak myśleć w

przestarzały, feudalny sposób. Rozwód

nie powinien być uważany za zagrożenie

dla pozycji i reputacji kobiety. Bez Lan

Ping nie jestem w stanie kontynuować

rewolucji.

Ostatecznie Partia zezwoliła na ślub pod

warunkiem, że pani Ping spędzi resztę

życia jako gospodyni domowa, z dala od

politycznych spraw publicznych.

Narzeczona została również zmuszona do

ukończenia szkoły partyjnej.

Kierownikiem placówki był niejaki Kang

Sheng, z którym wdała się w burzliwy

romans podczas czteromiesięcznego

pobytu na „uczelni”.

Mao i Lan pobrali się wiosną 1938 roku,

prawie po kryjomu. Ona miała 25 lat, on

– 46. Dwa lata później urodziła im się

córka, Li Na.

Nowa pani Zedong od pierwszych lat

urzędowania kipiała z zazdrości o

wpływy męża, inne kobiety i swoje

poprzedniczki, zwłaszcza idealizowaną

pierwszą żonę, Yang Kaihui.

Zadziwiająca mieszanka kompleksów i

samouwielbienia dała o sobie znać już

wtedy, gdy Mao odczytał pean napisany

dla tragicznie zmarłej Kaihui. Zazdrosna

Ping nie dość, że zmusiła go do napisania

podobnego utworu na własną cześć, to

sama także stworzyła wyjątkowo

kiczowaty poemat o sobie, obdarzywszy

go tytułem Niebotyczny szczyt. Znaki

utworu układały się w jej nowo

utworzony pseudonim – Jiang Quing

(Lazurowa Rzeka). Niektórzy jednak –

pamiętając o jej złym prowadzeniu się w

młodości – nazywali ją złośliwie Lan

Ping Guo (Zgniłe Jabłko).

Korespondent „New York Timesa”,

Tillman Durdin, określił ją w swym

artykule jako „ożywiony chiński

obrazek”. Jiang ścięła włosy na krótko,

ubierała się niby jak każdy, lecz jej

wojskowy mundur miał znakomity krój i

wykonany był ze znakomitego gatunkowo

materiału. Paliła papierosy w długiej lufce

– o zgrozo! Również w towarzystwie

cudzoziemców – lubiła muzykę taneczną i

amerykańskie kino, całkiem nieźle

mówiła po angielsku.

„Jej sposób bycia był czarujący i

wytworny, jak przystało w tradycji Chin

na aktorkę – napisał pułkownik David D.

Barrett, członek grupy amerykańskich

obserwatorów z Dixie Mission. –

Również jak wszystkie niemal chińskie

aktorki doskonale władała dialektem

pekińskim. Pamiętam, że była dużo

bardziej elegancka od innych żon

komunistycznych przywódców”.

Edgar Snow z kolei, opowiadał o niej z

nutą przychylnej pobłażliwości, jako o

„kobiecie wykształconej, wysoko ceniącej

poezję i eseistykę męża, dobrej, choć nie

kształconej malarce, doskonałej

gospodyni u boku niełatwego

mężczyzny”.

Ostatnia żona Mao Zedonga, zamieniona

w kurę domową i skazana na bezczynność

w luksusie, powoli stawała się jednak

osobą coraz bardziej zdziwaczałą i trudną,

czemu nie było w stanie zapobiec

krótkotrwałe podarowanie jej stanowiska

zastępcy dyrektora Komitetu

Kinematografii przy Ministerstwie

Kultury, a później zastępcy dyrektora

Biura Politycznych Sekretarzy. Młodsza

od męża o 24 lata, różniła się od niego

diametralnie, będąc jednocześnie

najbardziej zależną, emocjonalnie oddaną

i skrajnie pochlebczą osobą w jego

wewnętrznym kręgu adoratorów. On –

mimo że uważał się za cesarza, w głębi

duszy pozostał wiejskim prostaczkiem,

ona – uwikłana w intrygi i własne

kompleksy, wiecznie grała i udawała.

Wiele lat później ujawniła to i owo ze

swego pożycia z Przewodniczącym w

słynnym epigramacie: „Seks jest

pociągający na pierwszy rzut oka, lecz na

dłuższą metę pozostaje jedynie żądza

władzy”.

Choć oficjalna propaganda przedstawiała

Mao Zedonga jako ascetę, w

rzeczywistości pędził on życie pełne

luksusów. Na jego potrzeby powołano do

życia tak zwane „zespoły relaksacyjne”,

złożone z młodych dziewcząt, mających

umilać mu czas. Bujne życie erotyczne

przyniosło jednak choroby weneryczne.

Ponadto Mao nigdy nie dbał o swój

zewnętrzny wygląd, był nałogowym

palaczem, nie mył zębów a jedynie płukał

je zieloną herbatą, co powodowało liczne

infekcje jamy ustnej. Zdecydowanie

unikał też kąpieli, stosując zamiast tego

masaże ciepłymi, wilgotnymi ręcznikami.

Bez skrępowania czynił uwagi na temat

własnych procesów trawiennych i

wydalania, a pewnego razu nawet

ściągnął w towarzystwie Europejczyków

spodnie, by ulżyć sobie w upale.

Niektórzy lokalni przywódcy

komunistyczni instalowali w swych

domach toalety w stylu zachodnim,

wyposażone w wygodne sedesy i

pokrywali łóżka miękkimi materacami,

tymczasem Mao zawsze podróżował z

własnym twardym, drewnianym łóżkiem

i domagał się dostępu do tradycyjnej

chińskiej toalety, gdzie przykucał nad

dziurą prowadzącą do kloaki. Nawet w

czasie wizyt w Moskwie wolał kucać nad

nocnikiem, niż użyć dekadenckiej

sowieckiej ubikacji, zaopatrzonej w

burżuazyjny sedes. Jak nikt inny potrafił

jednak przeobrażać swe słabości w atuty,

zaprawiał się w tężyźnie fizycznej, nie

zwracał uwagi na krytykę i zachował

duże poczucie humoru.

Jiang uwielbiała oglądać importowane z

Hongkongu filmy, odrzucając

przynoszone przez niego biuletyny

polityczne, rozkoszowała się

„zachodnimi” potrawami jedzonymi we

ZSRR – kawiorem i zapiekankami,

wiecznie chora i zakompleksiona,

nienawidziła pielęgniarek otaczających

Ciąg dalszy na stronie 14

Gorzkie uczucia (ciąg dalszy ze strony 12)

Page 14: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 4

chorego i na wpół zniedołężniałego

męża. Nieswojo czuła się na plaży i

nawet brodząc w oceanie nosiła

plastikowe buty ukrywające defekt – jej

lewa stopa miała sześć palców.

Wielokrotnie nieudolnie naśladowała

Mao w prozaicznych czynnościach,

witając gości tak jak on, z książką w

ręku. Zazwyczaj udawała, że czyta,

wybierając lekturę dopiero, gdy

zaanonsowano przybycie gościa.

Kapitulacja Japonii i koniec II wojny

światowej przyniosły ponowny wybuch

wojny domowej w Chinach. Pomimo

otrzymywania pomocy wojskowej ze

Stanów Zjednoczonych, zarówno wojska

jak i aparat polityczno-administracyjny

Kuomintangu były słabe i

skorumpowane. Stopniowo komuniści

pod wodzą Mao Zedonga zdobyli

przewagę. 10 grudnia 1949 roku padło

Chengdu - ostatnie miasto na

kontynencie pod władzą

Kuomintangu. Jedyną prowincją w której

utrzymały się rządu Kuomintangu

pozostał Tajwan. 1 października 1949

roku, jeszcze przed końcem walk, Mao

Zedong proklamował w Pekinie

powstanie Chińskiej Republiki Ludowej,

w której skupił w swych rękach

najwyższą władzę jako przewodniczący

Komitetu Centralnego KPCh i Centralnej

Komisji Wojskowej oraz (w latach 1954 -

1959) prezydent ChRL, a wokół jego

osoby ukształtował się kult jednostki.

Początkowo w ChRL podjęto budowę

ustroju socjalistycznego wzorowanego na

radzieckim. O ile jednak w ideologii

radzieckiej jako awangardę ustroju

uznawano „klasę robotniczą”, ideologia

chińska, określana jako „maoizm”, z

powodu znikomej liczebności

robotników w Chinach, główny nacisk

kładła na chłopstwo. Oprócz

przeprowadzenia reform ustrojowych

(jak reforma rolna), rozpętano też

kampanię terroru przeciwko „wrogom

klasowym” (działaczom Kuomintangu,

właścicielom ziemskim i burżuazji) w

wyniku której od 2 do 5 milionów ludzi

poniosło śmierć.

hunwejbini), złożoną ze sfanatyzowanej

młodzieży, która brutalnie zwalczała

rzekomych „wrogów

klasowych”. Obowiązkową lekturą w

Chinach stały się Myśli Przewodniczącego

Mao, znane też jako mała, czerwona

książeczka - zbiór cytatów, stanowiących

skrótowy wykład obowiązującej ideologii.

W okresie „rewolucji kulturalnej” wzrosło

polityczne znaczenie żony Mao

Zedonga, Jiang Qing, która stanęła na

czele aparatu propagandowego i pośrednio

kierowała działaniami Czerwonej Gwardii.

W Chinach zapanował całkowity chaos,

którego opanowanie wymagało użycia

wojska. Spowodowało to wzrost znaczenia

armii, a zwłaszcza ministra obrony Lin

Biao, który został wyznaczony przez

Przewodniczącego na następcę, jednak w

1971 roku zginął w tajemniczych

okolicznościach w katastrofie lotniczej

(prawdopodobnie po nieudanej próbie

dokonania zamachu stanu).

W latach siedemdziesiątych nastąpiło

pogorszenie stanu zdrowia Mao Zedonga.

Cierpiał na chorobę Parkinsona, problemy

z sercem i choroby weneryczne. W cale

jednak nie myślał o wyrzeczeniu się seksu.

Jedną z ostatnich kobiet, które

awansowały dzięki Mao, była

szesnastoletnia kelnerka z zespołu obsługi

Przewodniczącego – Zhang Yufeng. Nagłe

zauroczenie dopadło podstarzałego wodza

niczym nastolatka – przez pierwsze dni

mówił i myślał tylko o niej, by wkrótce

podarować jej jeden z wagonów w

słynnym, nadzwyczaj ekskluzywnym

pociągu – jedynym pojeździe, którym

odbywał wszystkie swoje podróże. W tym

samym pociągu miała swój elegancko

wyposażony wagon oficjalna żona wodza

– Jiang Quing.

Jako nieślubną córkę japońskiego dentysty

podejrzewano ją o działalność agenturalną,

a sam Mao nie szczędził jej obelg i

wyzwisk. Mimo to awansowała na jego

osobista sekretarkę, a wkrótce stała się

ważniejsza od odrzuconej i poniżonej

Jiang. Z jednej strony jej władza brała się

Podczas wojny koreańskiej (1950 -

1953) Mao Zedong zdecydował o

udzieleniu wsparcia wojskowego Korei

Północnej. W szeregach chińskich

„wojsk ochotniczych” znalazł się

najstarszy syn Mao z pierwszego

małżeństwa, Mao Anying, który zginął

podczas bombardowania w 1950 roku.

Młodszy syn – Mao Anging, oszalał, a

najmłodszy – Mao Anlang – zaginął bez

wieści.

Od połowy lat pięćdziesiątych w

stosunkach chińsko - radzieckich zaczęły

się zarysowywać sprzeczności. Mao

Zedong nie zaakceptował potępienia

Józefa Stalina przez Nikitę Chruszczowa

na XX Zjeździe KPZR i jego polityki

destalinizacji, nie godził również się na

rolę państwa satelickiego ZSRR,

rywalizując z nim o przywództwo w

światowym ruchu komunistycznym i

samodzielność na arenie

międzynarodowej, co w konsekwencji

doprowadziło do rozłamu radziecko –

chińskiego w roku 1960.

Dwa lata wcześniej Mao zainicjował tak

zwany „wielki skok naprzód”, którego

celem było udowodnienie wyższości

chińskiego modelu ustrojowego nad

radzieckim. Jednym z głównych

elementów „wielkiego skoku” było

przekształcenie spółdzielni rolniczych w

komuny ludowe, w których zniesiono

niemal całkowicie własność prywatną,

stosowano eksperymentalne i zupełnie

nieskuteczne metody produkcji rolnej, a

nawet podjęto wytop żelaza i stali w

wiejskich warunkach. Polityka

„wielkiego skoku” doprowadziła do

całkowitego załamania produkcji rolnej i

klęski głodu, w wyniku której śmierć

poniosło od 20 do 43 milionów ludzi.

Klęska „wielkiego skoku naprzód”

spowodowała przejściowe ograniczenie

władzy Mao Zedonga. W celu

odzyskania pełni władzy, rozpętał więc

w maju 1966 roku „wielką rewolucję

kulturalną”. Pod pretekstem zagrożenia

ze strony „elementów burżuazyjnych”,

zmobilizował wielomilionową Czerwoną

Gwardię (określaną też jako Dokończenie na stronie 15

Gorzkie uczucia (ciąg dalszy ze strony 13)

Page 15: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 5

z faktu, że jako jedyna osoba rozumiała,

co bełkotał w trakcie choroby – była

więc interpretatorką jego wypowiedzi, z

drugiej zaś wszystkie osoby, łącznie z

żoną Przewodniczącego, musiały

meldować jej chęć rozmowy z Mao. Z

czasem stała się arogancka, zaczęła

pić... Bezsilny i schorowany Mao miał

jej napisać: „Zhang Yufeng, wynoś

się!” Nie miał już jednak siły, by

wyegzekwować wykonanie rozkazu. Po

jednej z awantur przeszedł pierwszy

zawał, za nim dwa kolejne. Zmarł 9

września 1976 roku w wyniku ataku

serca, który przeszedł tydzień

wcześniej.

Po śmierci Mao Zedonga na szczytach

KPCh doszło do ostrej walki o

władzę. W jej wyniku reformatorzy pod

przywództwem Deng Xiaopinga

doprowadzili do odsunięcia od władzy

skupionej wokół Jiang Qing tak zwanej

„Bandy Czworga”. 6 października do

pokoju Jiang wtargnęły straże i zabrały

ją do więzienia Quincheng, gdzie

spędziła pięć kolejnych lat w

oczekiwaniu na proces. Obwiniono ją o

nawoływanie do niepokojów, sabotaż i

celowe zniekształcenie nauk Mao.

W sądzie była pewna siebie i zarazem

wściekła, wprawdzie przyznała się do

zarzucanych jej czynów, ale

przedstawiła je jako rezultat bliskich

więzi ze zmarłym mężem: „Byłam tylko

jego psem. Jeśli kazał mi kogoś ugryźć,

gryzłam”. W 1981 roku została skazana

na karę śmierci, dwa lata później

zamieniono ten wyrok na dożywotnie

więzienie.

W 1991 roku zdiagnozowano u niej

raka krtani, w wyniku czego trafiła do

szpitala. Być może w ostatniej próbie

okazania niezależności, 14 maja Jiang

Quing powiesiła się na wieszaku w

szpitalnej łazience.

Przemysław Słowiński

W ostatnich dniach w krytyce obozu

PiS i ich wyborców dochodzi do

niebywałej agresji przez opozycje

totalną i ich zwolenników.

Natężenie nienawiści i inwektyw

świadczy o tym że klęska opozycji

ugodziła ich zwolenników do głębi.

Najdelikatniejszymi epitetami

względem elektoratu PiS jest to, że są

to ludzie prości. Szczęśliwym jestem,

że jestem człowiekiem prostym, czyli

takim który widzi i odbiera rzeczy i

zjawiska tak jak one są, bez

mataczenia , naginania i zaklinania

rzeczywistości. Człowieka prostego

charakteryzuje kod wartości

wynikający z tradycji chrześcijańskiej,

który nie kłóci się z prawem Rzymskim

i Grecką filozofią, dla którego, tak

znaczy tak, a nie znaczy nie, a

wszystko inne jest mataczeniem i od

szatana pochodzi. Ludzie prości to ci

dla których patriotyzm i umiłowanie

Boga i Ojczyzny jest rzeczą świętą, nie

podlegającą żadnym kompromisom.

Zaprzeczeniem człowieka prostego,

logicznym jest, że musi to być

człowiek nie prosty czyli skrzywiony i

nie chodzi tu z pewnością o ułomności

w fizycznej posturze ale skrzywieniu

charakteru i odchyleń w wyznawanych

wartościach. W języku łacińskim

krzywa to „kurwa” i to by najbardziej

odzwierciedlało ten drugi obóz nie

głosujący na PiS.

Oczywiście jest to daleko idące

uproszczenie dla pokazania

prymitywizmu tych wszystkich

manipulatorów od inżynierii społecznej

i socjotechniki.

Biblia jest potwierdzeniem

powyższych wywodów, Pan Jezus

przyszedł i wybrał na swoich uczniów

z pośród najniższych warstw

społecznych, odrzucił faryzeuszy i

uczonych w piśmie, na obecne czasy

byliby to ci wszyscy „wykształceni z

dużych miast”

Krystyna Janda celebrytka, która była

opłacana przez Rząd PO I PSL 15

milionów zł. rocznie na jakiś tam jej

prywatny teatrzyk.

Oczywiście ta emerytura się skończyła

po zmianie władzy. W obliczu widma

następnych 4 lat będąc odstawioną od

koryta, zareagowało po przegranych

wyborach do PE przez jej

pieszczochów w sposób ohydny.

Przedstawiła na rysunku kobietę

klęczącą z otwartymi ustami a nad jej

głową mężczyznę trzymającym w ręku

banknot i mówiący do niej (jak do psa)

„ Daj głos”.

Natomiast inny z nich, Maciej Stuhr

powiedział, że „Polska jest wrzodem na

środku dupy Europy”. Gdzie są ci

wszyscy Narodowcy, Konfederaci, nikt

nie zareagował na akt jawnej zdradę

Ojczyzny i własnego Narodu, winien

być przynajmniej ostrzyżony na łyso,

jak robiono to w czasie okupacji dla

sympatyków wroga. Człowiek ten jest

pierwszym tzw. „parchem” IIIRP.

I pomyśleć, że Towarzystwo Polskiej

Kultury w Melbourne zaprosiło swego

czasu to indywiduum jako gościa

honorowego na Polski Festiwal na

Federation Square, kilka lat temu.

Stanisław Zdziech

Obłęd celebrytów w nienawiści do Polski i Narodu Polskiego sięga

zenitu i bije wszelkie rekordy po przegranych wyborach

Gorzkie uczucia (dokończenie)

Page 16: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 6

Dokończenie na stronie 17

Artykuł pod w/w tytułem ukazał się

już jakiś czas temu, ale pan

Zagajewski znowu zaskoczył, a złote

myśli tego intelektualisty (nie mylić z

inteligentem) udało mi się wyłowić z

Internetu, gdzie pojawił się jego

wywiad z Katarzyną Janowską. Oto

one ujęte w ramki:

Należy rozumieć, że ta „myśląca

mniejszość”, to ci, którzy Polskę

doprowadzili prawie do ruiny, których

widzimy na marszach LGBT i którzy

jako totalna opozycja budowali Polskę

po swojemu, czyli bez planu. Pani

Szydło z kolei nic nie jest warta, bo

ponoć nie zna języków i okropnie się

ubiera, ale ta nie myśląca większość

sobie ją upodobała, a nie n. p. p.

Kopacz, która ubiera się u Diora.

Dobrze by było, gdyby p. Z. wskazał u

kogo tej miłości do prawdy jest

najmniej, bo ludzie gotowi pomyśleć,

że chodzi o jednego z jego idolów

politycznych.

Słowem warto słuchać

intelektualistów, co do postępowania

ich śladem, różnie to bywa.

A teraz wróćmy do artykułu tu

odgrzanego, gdyż tej bezmyślnej

większości pan Z. daje cięgi także

korzystając z gościny miłujących

prawdę i nienagannych pod każdym

względzie Niemców. Dziwić się nie

trzeba, bo zna języki.

wPolityce 21 III 2016 r. Wywiad

Adama Sosnowskiego z Adamem

Bujakiem. Pozwolę sobie pierwsze

zdania wywiadu przytoczyć dosłownie,

gdyż uwalnia to od parafrazowania,

zwykle pozbawionego puenty autorskiej

i często wymagającego dłuższego

wywodu.

A więc wywiad z Adamem Bujakiem

zaczyna się następująco:

„4 marca w niemieckiej gazecie

codziennej „Tagesspiegel” ukazała się

rozmowa z polskim poetą Adamem

Zagajewskim. Przeprowadził ją Gregor

Dotzauer. W wywiadzie przytaczane

są wszelkie antypolskie stereotypy

ostatnich miesięcy. Zagajewski skarży

się niemieckim czytelnikom,

że „ukradziono nam kraj”, a „nowa

władza chce po prostu wszystko”.

Dalej w sposób dosyć arogancki

poeta stwierdza, że wypowiada się

„w imieniu większości polskich

intelektualistów” oraz że „żaden

znany artysta nie wspiera PiS-u,

a co dopiero większość inteligencji”.

Zagajewski ubolewa także, że nowy

rząd „z tak zwanych żołnierzy

wyklętych robi wielkich bohaterów”.

Swe wywody Zagajewski kończy

naturalnie wskazując na rzekomy

antysemityzm i ksenofobię Polaków,

przez co u nas miejscami jest jeszcze

takie zacofanie, jak w XIX w. i nie

lubimy obcych.

Niemiecki dziennikarz tymczasem

podpowiada Zagajewskiemu, mówiąc

o „toksycznej atmosferze, za którą

odpowiedzialny jest przede wszystkim

Jarosław Kaczyński” lub

porównując KOD do „Solidarności”.

Portal wPolityce.pl zresztą informował

o tym nieprzyjemnym incydencie.

Nie ukrywam, że bardzo się

zdenerwowałem przeczytawszy

tę rozmowę. Chwyciłem

za słuchawkę, zadzwoniłem

do redakcji „Tagesspiegel”

i poprosiłem do telefonu Gregora

Dotzauera, autora rozmowy”

Jak było do przewidzenia

„Tagesspiegel” nie przyjął wywiadu

Sosnowskiego, podobnie jak 15

innych pisma niemieckich, do których

wywiad wysłano.

Oczywiście polecam sam wywiad, bo

nic go nie jest w stanie zastąpić. Ale

nie każdy doń dotrze, a ponadto

pewne sprawy wymagają

wypunktowania. Nie chodzi tu w

pierwszym rzędzie o to, co mówił pan

Zagajewski w dalszym ciągu swego

wywiadu dla niemieckiej gazety. Po

prostu wyczuł czego od niego

oczekiwano i starał się zadowolić

swego rozmówcę. Pragnę zwrócić

tutaj uwagę na strukturę psychiczną i

– niech już będzie – intelektualną jego

wypowiedzi. Szanująca się gazeta nie

powinna drukować tekstów tak

megalomańskich i, co tu mówić,

kretyńskich, ale łatwo się dać uwieść,

kiedy oferta nie do odrzucenia zawiera

jakąś smakowitość uderzającą w tego,

w kogo uderzyć należy. Tu, w tym

przypadku w Polskę i Polaków. A cóż

milszego, jak posłużyć się właśnie

ptakiem z gniazda, które chce się,

delikatnie mówiąc, ufajdać. Mieliśmy

takich uczonych, takie autorytety,

takich, co to wywindowani przez

określone lobby zatracili nad sobą

samokontrolę, a chcąc zabłysnąć

niepowtarzalnością i odciąć się od

owego profanum vulgus, za który

uważają wszystkich poza sobą i wąską

kliką kumpli nazywających się

intelektualistami, twórcami, artystami

i czyś podobnym. I pan Zagajewski

dał właśnie pokaz takiego szlifu

Polska w oczach Adama Zagajewskiego opowiedziana

Niemcom (z suplementem)

„Myśląca mniejszość nie może dać

się zepchnąć na całkowity margines,

bo Europę stworzyły idee, a nie

czołgi – mówi Zagajewski

Polscy politycy uważają, że są tak

czujni i sprawni, że nie potrzebują

dialogu z ludźmi kultury –

dodaje

Pani Szydło jest ideałem

człowieczeństwa dla pół miliona

ludzi, choć nie zna języków, okropnie

się ubiera i mówi głosem

przedszkolanki w depresji – mówi

ostro

Największym zagrożeniem dla

wolności w Polsce jest brak miłości

do prawdy – ocenia Zagajewski”

Page 17: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 7

intelektualnego, czy inteligenckiego,

bo sam tego tak dokładnie nie

odgranicza, wyobcowując się z tej

pogardzanej przez siebie masy, która

miała już dość hucpy przez 8 lat

poniewierającej ten kraj tak

wielokrotnie oszukiwany, ciężko

doświadczony, okradany, a w tychże

latach sprowadzony do rzędu

neokolonii. Tymczasem pan

Zagajewski wypłakuję się Niemcom,

bo rzekomo właśnie teraz ktoś ukradł

mu jego kraj. I ma rację, bo jego

Polskę zdmuchnęli mu sprzed nosa

Polacy, którzy nie mieli i nie mają

ochoty chadzać na biadolenie przed

Niemcami, bo nie ich dotknęło to

ciężkie doświadczenie, jakie spotkało

Salon, bo nagle stał się on jakąś

kanciapą, a jego mieszkańcy tułaczami,

którzy uprawiają swą durną politykę na

ulicy i to uważają za główny symptom

demokracji. Panu Zagajewskiemu

wydaje się, że tę publikę tworzy

większość intelektualistów, a nawet

inteligencji, czyli że amok i szał

głupoty ogarnął elity. Oczywiście

pytanie, kim są elity? Ale pomijając

intelektualistów – to jest dzisiaj miano

bardzo zdewaluowane, wprost

śmieszne, nawet dla wielu obelga, to

jednak polska inteligencja ma prawo

zaprotestować przeciwko tak

apodyktycznym i niczym nie

usprawiedliwionym sądom pana

Zagajewskiego. Myślę, że nadużył też

licencji, w ten sam worek wpakowując

artystów. Ale to ich sprawa, niech sami

powiedzą, czy w smak im, że pan

Zagajewski czyni się ich rzecznikiem.

Natomiast w jednej sprawie

przeciągnął strunę, podobnie, jak

kiedyś pewien intelektualista i

autorytet etatowy, nazywając naród

bydłem. Gdyby dożył ostatnich

wyborów, dodałby chyba, że to bydło

rogate, bo dobrze pobodło swych

dotychczasowych pastuchów. Jeśli na

ludowo, to całą gębą. A więc za jedno

powiedzonko wyraźnie dedykowane

czytelnikom „Tagesspiegel” winien

Pan Zagajewski ponieść

odpowiedzialność już nie tylko w

postaci jakiegoś należnego mu

komentarza. Komentarze pod tekstem,

który tutaj przywołałem są dla niego

druzgocące, choć moim zdaniem nie

zawsze sprawiedliwe. Nie przeczę

bowiem, że jest pisarzem, jednym z

wielu tysięcy, piszącym współcześnie,

ale choć mu tego życzę, to jednak

chyba do szkół nie trafi. Dziwi mnie

więc, że w swoim wywiadzie –

abstrahując od okoliczności jego

udzielenia, trudnych do

zaakceptowania – powiedział tak

wiele rzeczy wprost niemądrych,

mówiąc delikatnie, a wyraźnie

żebrzących o captatio benevolentiae

pytającego. Pół biedy, kiedy są to

tylko wypowiedzi niemądre,

natomiast fragment zdania mówiący,

że z „tak zwanych żołnierzy

wyklętych [rząd] robi wielkich

bohaterów” to jest już podłość.

Ostatni niezłomni bojownicy o wolną

Polskę ginęli wtedy, kiedy pan

Zagajewski kończył szkołę

podstawową. Jego znajomość historii

najnowszej Polski – o ile w ogóle

istnieje – może więc datować z lat

sześćdziesiątych i siedemdziesiątych,

bo wtedy tak o tych bohaterach

mówiono. Może dla pana

Zagajewskiego są to nadal „zaplute

karły reakcji”. Pytanie tylko co w

takim przypadku może on wnieść jako

pisarz do skarbca naszej kultury ?

Zapewne tyle co Szymborska i szereg

podobnych im „twórców”. Inne

pytanie, kto w takim przypadku jest

zacofany? Oczywiście pan Zagajewski

wyciągając mocno już poobijaną

pałkę antysemityzmu i ksenofobii.

Tylko, że z takimi poglądami, jakie

prezentuje niemieckiemu dziennikowi

można go podejrzewać o ksenofobię

wobec narodu pośród którego żyje,

gdyż taka jego postawa wskazuje

wyraźnie, że jest to dla niego naród

obcy, z wyjątkiem może podobnych

mu „intelektualistów” – inteligencję

pozostawmy w spokoju, gdyż nie wypada

poniewierać ludzi Bogu ducha winnych.

Wywiadu Adama Sosnowskiego z panem

Adamem Bujakiem nie przyjął ani

„Tagesspiegel” ani żadna inna niemiecka

gazeta, do której się autor wywiadu

zwrócił. Nic dziwnego i nie można do

Niemców mieć pretensji, gdyż ryzyka

osłabienia takiej gratki, jak wywiad z

Zagajewskim nie zechcieli zapewne

lekkomyślnie podjąć. Nie jest to w

Niemczech praktyka odosobniona. Kiedy

skomentowałem bardzo napastliwą

wypowiedź na temat kard. Hlonda w

jednym z katolickich dzienników

niemieckich, także nie opublikowali mej

repliki, gdyż zwyczajnie z tamtą

wypowiedzią się identyfikowali. Z

wywiadem pana Zagajewskiego jest

podobnie. Oczywiście chwały mu to nie

przynosi, nawet gdyby – co jest

prawdopodobne – poczuł się do tego

stopnia Europejczykiem, że plucie do

własnej miski uznaje za rzecz naturalną i

właściwą.

Pan Zagajewski – wracamy do początku

– żali się Niemcom – że ktoś mu ukradł

jego kraj. Myślę, że adresat tej lamentacji

jest właściwy, wszak w czasie okupacji

niektórzy podobnie się publikowali w

gadzinówkach. Tego oczywiście pan

Zagajewski pamiętać nie może, ale

piszący te słowa pamięta i nawet taką

gadzinówkę miał w ręku. Wtedy Polacy

pokazywali sobie takie utwory jako okaz

wyjątkowego zaprzaństwa. Ciekawe, jak

dziś się na to reaguje ? KOD, czyli

według rozmówców „Tagesspiegel”

„Solidarność” (bis ?), wiadomo, jak. Cała

opozycja nie lepsza. A więc umoczeni

zostali nie tylko bohaterowie narodowi,

ale i „Solidarność”. Jak na jeden wywiad

kolosalny sukces, rzecz jasna, niemiecki.

Zygmunt Zieliński

Polska w oczach Adama Zagajewskiego opowiedziana

Niemcom (z suplementem) (dokończenie)

Page 18: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 8

Mnóstwo obecnych dziś na rynku

publikatorów przemyca moc informacji i

choćby tylko pobieżne odnotowanie, czy

nawet zauważenie ich, jest rzeczą

niewykonalną. Nie jest to żaden problem,

gdy chodzi o periodyki kolorowe, gdyż

mają one wyraźnego adresata, który chce

wiedzieć n. p. czy Jolce udała się randka,

albo też, że Dawidek ujawnił swoją opcję.

Podobnie jak informacja, co partnerka

(nawet jeśli to żona, to lepiej dla ucha

brzmi: partnerka) znanego piłkarza sądzi o

F35. Wszystko to są tzw.

Lantrinnachrichten (dalej: LN) – w

słowniku niemieckim słowo nie występuje,

jest natomiast pokrewne Lantringerüchte, o

nieco innym znaczeniu. To pierwsze jest

pochodzenia koszarowego, kiedy to w

dawnych koszarach zamiast WC było

pomieszczenie z dwoma drągami, jednym

do siedzenia. Siadywali tam kamraci i dla

zabicia czasu opowiadali sobie równości.

Stąd ta nazwa. A ponieważ ważkość

doniesień niektórych mediów jest

porównywalna do tamtych pogaduszek,

stąd użyte tu porównanie.

To, że kolorowe pisma preferują takie

treści i taki styl nikogo nie dziwi, gdyż

każdy ma prawo znaleźć na rynku to czego

szuka. Zupełnie inaczej ma się rzecz, kiedy

publikator o bardzo szerokim zasięgu –

właściwie niewymiernym – nagarnia sobie

lub usiłuje nagarnąć czytelników, zajmując

się na szerszą lub węższą skalę

serwowaniem takich informacji, jak wyżej

tu opisano. Tutaj o wiele bardziej, aniżeli w

pismach kolorowych, razi propagowanie

czegoś, czego od opiniotwórczego medium

na ogół nie oczekujemy. A ponieważ to, co

mało waży wypływa na powierzchnię,

bywa, że te „imponderabilia” kłują w oczy i

świdrują mózg przez zbyt długi czas ich

powtarzania. Tu konkretnie mam na myśli

portale Internetu. I znowu zupełnie inaczej

pisałbym o Interii, Onecie, inaczej o

Niezależna.pl .Pierwsze dwa mają swe

preferencje i na ogół im podporządkowują

treść swych doniesień. Owych LN jest tam

takie zagęszczenie, że aż trudne do

skomentowania. Zatem ograniczono się

tutaj do strony Niezależna.pl

W dodatku analizie poddano tylko

doniesienia z 11 VI 2019 r. Strona ta

chwali się, że „Według SimilarWeb.com w

maju 2019 r. zajęliśmy - wśród wszystkich

stron internetowych w Polsce (łącznie z

największymi jak Google, Facebook czy

Allegro) - 89. pozycję”. (Niezależna.pl 12

VI 2019).

To zadowolenie z siebie jest w znacznej

mierze uzasadnione, gdyż inne tego typu

Strony internetowe, zapewne nadążają za

gustami swych czytelników i prócz LN

zamieszczają co najwyżej jakieś treści

propagandowe. Nie brak ich także na

Niezależna.pl, ale ich proporcja w stosunku

do informacji bieżących o różnym, co

prawda, ciężarze gatunkowym, ale jednak

mających za przedmiot wydarzenia

zaznaczające się na płaszczyźnie życia

publicznego, utrzymana jest w granicach

rozsądku i dobrego smaku.

Niemniej i wymieniony wyżej publikator

zakłóca niestety dość często, promowanie

ludzi i wydarzeń o kontrowersyjnej

wymowie. Jedne z nich mają tak nikłe

odniesienie społeczne, że mogłoby ich w

ogóle nie być, gdyż nie przekazują jakiegoś

ważnego przesłania, ani nie są sygnowane

jakimś szczególnym autorytetem. Żeby nie

być gołosłownym przytoczę kilka

przykładów, dodam, z jednego tylko dnia.

Z góry proszę o wybaczenie osoby, które z

konieczności zostaną przywołane

wPolityce zanotowano: „Manuela

Gretkowska, rzekomo ceniona polska

pisarka, zaciekła feministka i twórczyni

Partii Kobiet dostała swoje pięć minut

w wywiadzie dla wp.pl. Dała w nim popis

pogardy. To co robi, by obrzydzić

tradycyjne wartości i polityków Prawa

i Sprawiedliwości, przechodzi wszelkie

pojęcie. Feministka w wyjątkowo

niegodziwy sposób zakpiła

z Beaty Szydło”. Niezależna.pl, nie

wiadomo dlaczego, ten występ przez kilka

dni upowszechniała.

Wolno tej pani mówić o Beacie Szydło, co

jej się tylko podoba w myśl porzekadła:

„wolno psu na księży szczekać”, ale chęć

zainteresowania publiczności jej poglądami

w Niezależna.pl to jednak przesada.

Podobnie kiedyś propagowano myśli pani

Nurowskiej, zresztą, nie tylko kiedyś, ale

także dzisiaj. Tym razem zabrała głos w

sprawie myśliwców. I niech tak będzie, ale

po co o tym mówić całej Polsce.

Niezależna.pl uznała wszakże, iż pogląd

ten jest godny wzmianki. Oto co tam

czytamy: „pisarka Maria Nurowska nie

pierwszy raz wtrąca się w politykę. Tym

razem sen z powiek spędza jej inwestycja

w sprzęt dla polskiego wojska. Według niej

to... strata pieniędzy, bo i tak polską armię

może pokonać... broń atomowa”.

Nie chodzi o to, jakiej kategorii są te

pisarki, obie wymienione panie, ale czy aż

takiej, że ich głos w sprawie osoby o

ogromnej akceptacji społecznej i

myśliwców F35 musi być tak

eksponowany?

Zapewne wielu pamięta komentarz pana

Bronisława Komorowskiego do rezultatów

wyborów do PE. Wzbudził on sensację,

toteż zrozumiałe, że były prezydent Polski

poczuł się do obowiązku wyjaśnienia

swego stanowiska. Oto jego wypowiedź:

Co jest obraźliwego w tym, że wyborcy w

kategorii wiekowej 29-49 w przeważającej

mierze głosowali na Platformę? A to są ci,

którzy płacą podatki. Co jest w tym

obraźliwego? Ja nie rozumiem? Natomiast

my, znając pana Komorowskiego,

rozumiemy skąd bierze się u niego ta

beztroska w wypowiadaniu swych opinii.

Nie pomyślał o tym, jak wielka jest rzesza

emerytów i rencistów, którzy być może nie

powinni, ale płacą podatki. A ci wszyscy,

którzy w wieku ponad 49 lat pracują,

widocznie już ich pan Komorowski spisał

na straty. W sumie więc jego wypowiedź

pozbawiona jest sensu, a trafia on do

mediów z racji swej byłej prezydentury,

podobnie jak Lech Wałęsa. Obaj zresztą w

podobny sposób lubią zaskakiwać, czy

jednak jest to wystarczając racja, by ich

opinie powielać w taki sposób i to

nieustannie?

Pan Biedroń, który kreując siebie

politykiem, bodajże czy nie o ambicjach

prezydenckich, zapewniał, że zrezygnuje z

mandatu posła do PE. Pewnie nikt w to nie

wierzył, gdyż apanaże, w rzeczywistości

dożywotnie, to wróg nawet takiej cnoty,

jaką zda się mieć zwiastun Wiosny. A przy

Nieważkie pływa zawsze na powierzchni

Co nieco o mediach

Dokończenie na stronie 19

Page 19: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 1 9

tym można nawywijać tęczową

chorągiewką. Aliści po namyśle, albo

stwierdziwszy, że zbyt wielkie

poświęcenia w przeliczeniu na Euro mogą

się okazać zwykłą wydmuszką,

aczkolwiek bardzo drogą, wódz LGBT

oświadczył: „Nie widzę żadnego powodu,

żebym dzisiaj miał oddawać mandat

europosła, muszę dopilnować, żeby nasza

trzyosobowa delegacja w PE zasiadała w

odpowiednich komisjach, mogła

realizować nasz program”.

Z pewnością wielu zaczadzonych długo

będzie główkować nad spiżowością i

bezkompromisowością swego idola,

zanim dojdzie do wniosku, że po prostu

zrobiono ich w konia. Być może na

Niezależna.pl taka informacja mogła się

pokazać, ale czy nadawanie jej rangi aktu

politycznego jest na miejscu, można by

powątpiewać.

Przez kilka dni na stronie Niezależna.pl

można było oglądać zdjęcie z żałosnego

spektaklu łączącego w sobie wprost

niewyobrażalne chamstwo z brakiem

poszanowania już nie tylko dla Boga, ale

dla człowieka. To był pogrzeb

humanizmu, takiego jaki rozumieją

zarówno ludzie wierzący w to, że Bóg

istnieje, jak i ci, co wierzą, że Boga nie

ma. Nie rozumieją go tylko osoby wyzute

z człowieczeństwa. A zatem ludzie ci

zanurzyli w paskudztwie kulturę

współżycia. I po co pokazywać ów

żenujący wygłup przez tyle dni. Czegóż

innego mogli tamci pragnąć?

Podobnie wypowiedź jednej z owych

„pisarek” wisiała na Niezależna.pl przez

kilka dni. Nie powinna tam w ogóle trafić.

To, że ktoś nie może znieść – zwłaszcza

kobieta, gdy w grę wchodzi inna kobieta –

czyjegoś sukcesu, nawet jeśli sam nie

dorósł nawet do pozycji wyjściowej, nie

powinno być powielane, nawet w „okresie

ogórkowym”. Jest zbyt płaskie i tanie.

Ks. Bartold powiedział w homilii: A

przede wszystkim kochać naszych

rodaków. Nie zależnie od tego, czy

podzielamy ich poglądy, czy nie. Ważne to

słowa, ale czy tamci pozwolą się

miłować ? I czy każdemu starczy wiary i

miłości Boga, by ją przenieść na

bliźniego, każdego bliźniego ? Oby !

Media rządzą się swoimi prawami. Są

przecież w pierwszym rzędzie

przedsięwzięciem ekonomicznym. Żądanie

obiektywizmu i trzymania się zasad

dyktowanych przez fundamentalne wartości,

pośród których prawda i przyzwoitość

plasują się na pierwszym miejscu, jest

bardzo wygórowane, a w wielu przypadkach

poprzeczka jest za wysoko. W tej materii

nie może być kompromisu i

dwuznaczności. Medium mające swoje

określone oblicze, lewicowe, prawicowe czy

też hołdujące złotemu środkowi nie może

kształtować opinii publicznej po myśli

swego adwersarza. Werbalnie też rzadko do

tego dochodzi i raczej z przypadku.

Niezależna.pl nie może zatem przyjąć za

dobrą monetę wypowiedzi aktora,

manifestującego swój katolicyzm i zarazem

popierającego marsze tęczowe z szacunku

dla człowieka, gdyż imprezy te jawnie

okazują jego fundamentalny brak, promując

środkami ocierającymi się o nienawiść to,

co ogółowi jest obce, a nawet wstrętne.

Podobnie ma się rzecz z nagłaśnianiem osób

i sytuacji ewidentnie odbiegających swym

zachowaniem od norm jakie medium dane

ma w swym programie. O ile wykroczenia

przeciwko temu są poważnymi

mankamentami, o tyle nadawanie rozgłosu

rzeczom i osobom społecznie nie

wyrastającym ponad ogól, choć może są one

o sobie innego zdania, jest po pierwsze

niezrozumiałe z punktu widzenia zadań

stojących przed mediami, jak i w

konfrontacji ze zdrowym rozsądkiem. Jedno

i drugie powinno cechować tych, którzy

podejmują się sztuki kształtowania

zainteresowań szerokiego ogółu i jego

doznań estetycznych. Oczywiście, jak wyżej

zaznaczono, konieczne jest jasne oblicze

ideowe medium. Rzecz zrozumiała, zgodne

ze źródłem, z którego ono wyrasta.

Porzucenie tych zasad jest zawsze

zapowiedzią jakiegoś końca czegoś, co

może się dobrze zapowiadało.

Zygmunt Zieliński

Gdzie brak argumentów, a bazą jest

zwykłe kłamstwo przy braku

jakiegokolwiek pomysłu, tam należy

stworzyć własną historię. Im starszą,

tym lepiej. Na ten pomysł wpadły

władze Gdańska i Łodzi wywodzące

się z Platformy Obywatelskiej. I

postawiły na starożytność. Ba ! Nawet

czasy legendarno-baśniowe.

Za kilkaset tysięcy złotych w Łodzi

postawiono pomnik jednorożcomi. W

Gdańsku zaś zakupiono pozłacany

rydwan. Będzie i baśniowo i

starożytnio !

W archiwach miasta Gdańska

znajduje sie również na złoto

wykonana figura Donalda Tuska,

wykonana swego czasu na

zamówienie protestujących

robotników z „Solidarności” Posąg

wykonano bodajże ze stryropianu ale

prezentuje się okazale.

Elementy składowe na

rozpoczynającą się kampanię

wyborczą już są, a zatem do dzieła !

Zamiast na białej klaczy można

postawić pomnik Tuska w rydwanie,

zaprzężonym w jednorożca. I

zatytułować: król Europy wjeżdża

triumfalnie do... Tutaj tylko trzeba

wstawić nazwę miasta.

Pomnik taki byłby również symbolem

bezrozumnego wydawania pieniędzy

podatników. Jego elementy (rydwan i

jednorożec) kosztowały setki tysięcy

złotych. Samego Tuska wyceniono

bardzo tanio, bo styropian nie jest

raczej kosztownym elementem, a

osoba w nim odwzorowana poza

pozłotką jest własnie tyle warta.

Remigiusz Ostrowski

Nieważkie pływa zawsze na powierzchni

Co nieco o mediach (dokończenie)

Mitologiczna

Platforma

Page 20: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2 0

W przeddzień wyborów do Parlamentu

Europejskiego odbyła się w Gdańsku

uroczysta Parada Równości z udziałem

prezydenta Gdańska, korpusu

dyplomatycznego, profesorów gdańskich

uczelni i licznych homoseksualistów,

biseksualistów, transseksualistów,

monoseksualistów, multiseksualistów,

oraz – po prostu – seksualistów. Jakże

europejska, kolorowa impreza, w której

ludzie się do siebie uśmiechali, miała

formę procesji ku czci Waginy – Króla.

Centralnym punktem procesji był

niesiony na patyku wizerunek

zewnętrznych narządów rodnych kobiety,

co według organizatorów miało być

protestem przeciw opresyjnemu

traktowaniu waginy przez patriarchalnych

mężczyzn, choć złośliwi twierdzą, że był

to symboliczny wizerunek damy –

działaczki samorządowej. Czasy się

zmieniają – do niedawna rysynki tego

rodzaju spotkać było można tylko w

podniszczonych klozetach

prowincjonalnych dworców PKS, a dziś

trafiły na salony. Nawiasem mówiąc

wciąż formalnie obowiązuje artykuł 141

Kodeksu Wykroczeń, który stanowi:

„Kto w miejscu publicznym umieszcza

nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub

rysunek, podlega karze ograniczenia

wolności lub grzywny do 1,5 tys."

Wygląda na to, że wizerunek taki na

trwałe wszedł do krajobrazu politycznego

kraju, bo od tej pory wszędzie, gdzie

toczy się walka o postęp, na sztandarach

jest p...da. Wynika to z faktu, że wciąż ci

sami aktywiści wędrują po kraju wraz ze

swoimi rekwizytami, transparentami i

sztandarami.

Prezydent Trzaskowski określił liczbę

osób LGBT+ w Warszawie na 200

tysięcy, ale nie wiadomo w jaki sposób to

policzył (ankiety personalne? Sondy

uliczne?). Prawdopodobnie dane

dostarczyli mu aktywiści gejowscy. Parę

lat temu, gdy w Angli toczyła się prawna

batalia o małżeństa homoseksualne,

przedstawiono parlamentarzystom wyniki

badań naukowych, z których wynikalo, że

sprawa dotyczy 15 procent populacji. Po

uchwaleniu prawa okazało się, że nastąpił

błąd o rząd wielkości – nie 15, a 1.5

procent...

W kilka dni po pierwszych "Waginaliach"

odbyła się również w Gdańsku kolejna

impreza tego typu. Jeszcze bardziej

uroczysta, bo z udziałem

certyfikowanego Europejczyka –

przewodniczącego Donalda Tuska i

licznych samorządowców.

Wywiadowcom moherowych beretów

udało się zdobyć przemówienie, które nie

zostało wówczas wygłoszone, gdyż po

przegranych wyborach "macher z

zaplecza przestawił wajchę" ("nie

jesteście żadnym antypisem!") i treść

wystąpienia się zdezaktualizowała.

"We free people! My wolni ludzie!

Nie pozwolimy, by Kaczyński wypchnął

nas z Europy!

Nie po to grupa ludzi o europejskich

nazwiskach wprowadzała nas na członka

Europy, by teraz wyciągać. Miller i

Huebner, Thun und Graf, Szejnfeld und

Rotfeld, Rosati, Schnepf, Hartman i

Blumsztajn, - to dzięki nim mamy

autostrady, montownie i hurtownie,

multikina i aquaparki, galerie i banki.

Populiści - ręce precz od banków!

Dzięki kredytom możemy kupić w

sklepach wielkopowierzchniowych

plazmę i klimę.

Nie dajmy Kaczyńskiemu niszczyć

sklepów wielkopowierzchniowych!

Są one potrzebne głodnym dzieciom i

brzuchom naszych kobiet!

Nie pozwolimy, by kler katolicki dotykał

brzuchów naszych kobiet!

Nasze macice należą do brzydkiej starej

panny bez posagu!

Żądamy europejskiej edukacji w

przedszkolach!

Niech nasze maluchy poznają

nowoczesne i innowacyjne techniki

współczesnej europejskiej masturbacji!

Kaczyński nie powstrzyma nas od

niekonwencjonalnych ról społecznych i

niestereotypowych zachowań płciowych!

Wara Kaczyńskiemu od swobody

twórczej naszych artystów! Chcemy scen

kopulacji, koprofagii i masturbacji w

naszych teatrach!

Parafianszczyzna, dulszczyzna i polskość

to nienormalność- nie zniszczą naszej

tolerancji!

Jako ludzie dialogu i kompromisu

żądamy ,by Kaczyński przestał niszczyć

ten kraj. Ten kraj, z najwyższą

starannością zorganizowany przez tajne

służby i agenturę, ulega dewastacji na

naszych oczach. Kaczyński swoją

dyktatorską, faszystowską działalnością

już zdewastował nastepujące dziedziny

(w kolejności alfabetycznej):

Bezpieczeństwo obywateli, dobrostan

czytelników red. Michnika, honor

oficerów służb mundurowych,

kontrwywiad NATO, macice polskich

kobiet, myślistwo, łowiectwo i

rybołóstwo, nowoczesność w domu i

zagrodzie, obronność Polski,

praworządność, pozycję Polski w

Europie, Puszczę Białowieską i populację

dzika, prawa reprodukcyjne środowisk

LGBT, reputację sędziów , samorządy

terytorialne, służbę zdrowia i

sądownictwo, stosunki międzynarodowe,

szkolnictwo,Telewizję Publiczną, totalną

opozycję, Trybunał Konstytucyjny,

wolność słowa, sumienia i zgromadzeń,

.

Nasze stanowcze NIE dla prób

zawłaszczenia mediów i nacjonalizacji

prasy!

Niezależne niemieckie gazety szerząc

wartości europejskie są gwarantem naszej

demokracji, a słynny niemiecki

obiektywizm jest nam pomocny przy

budowie otwartego społeczeństwa i

przezwyciężaniu zaściankowości.

Kamiński i jego siepacze o 6 - tej rano

nie zabronią nam wolności gospodarczej

– business na służbie zdrowia będzie

robiony!

Kaczyński nie zniszczy międzynarodowo

uznanego autorytetu Lecha Wałęsy -

Gdańskie Waginalia

Dokończenie na stronie 21

Page 21: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2 1

Kasta sędziowska w Polsce to temat na

wiele książek.Ta plama na honorze

wymiaru sprawiedliwości wręcz poraża

swoją stronniczością w interpretowaniu

prawa. Zwykłe kradzieże sklepowe i inne

czyny przestępcze są na porządku

dziennym. Kasta czuje się bezkarna i

trudno jest mowić o jakimkolwiek

prawie, które byłoby powszechne, dla

każdego obywatela. Sądy rosną w siłę a

sędziom żyje się dostatniej.

Niedawno zakończył się, trwający prawie

5 lat, proces o potrącenie samochodem 75

-letniej kobiety na przejściu dla pieszych

w Konstancinie. Sprawcą był dziennikarz

Piotr Najsztub, który prowadził pojazd

bez wymaganego prawa jazdy a sam

samochód nie był ani ubezpieczony ani

nie posiadał żadnego aktualnego

przeglądu technicznego.

Wskutek wypadku ofiara trafiła do

szpitala, w ktorym doszła do jako takiego

zdrowia (w tym wieku trudno mówić o

całkowitym wyleczeniu). Śledztwo i

sprawa sądowa trwała 5 lat, w czasie

których babcia zmarła z naturalnych

przyczyn. Dopiero wówczas

zdecydowano się na zakonczenie

przewodu sądowego i ogłoszenie wyroku.

A brzmiał on: niewinny ! Werdykt taki

zapadł w sądzie w Piasecznie, a w

uzasadnieniu głownym argumentem była

niemożność ustalenia prędkości, z jaką

poruszała się potrącona staruszka.

Można odnieść wrażenie, że piesza

przekroczyła dozwoloną szybkość

wchodząc na pasy (było to przejście

doskonale oznakowane). Zupełnie tak

jakby z piskiem podeszew wtargnęła na

jezdnię, usiłując staranować samochód

biednego sprawcy wypadku.

I tak szczęśliwie nikt nie dopatrzył się

czy ofiara wypadku poruszała się o lasce.

Wówczas pewnie to ją własnie by

pośmiertnie skazano za spowodowanie

wypadku, jako że uznano by ją za model

z turbo doładowaniem.

Odwrócenie rolami ofiary i przestępcy to

jakby „chleb powszedni” w polskich

sądach. Jak to mawiają: punkt widzenia

zależy od punktu siedzenia. Jeśli sprawca

jest związany z jakąś kastą czy mafią lub

jedynie słusznym stronnictwem

politycznym, jest z reguły niewinny a

hordy dziennikarzyn i kolesi

ideologicznych nie tylko

usprawiedliwiają jego czyn, ale wręcz

rozczulają się nad nim.

Od czasu wypadku minęło 5 lat. W

wyniku wyborów zmieniła się władza a

zatem i sytuacja w kraju. Państwowe

środki masowego przekazu (zwłaszcza

TVP) zaczęły podawać rzetelne

informacje. Kiedy podano wyrok sądu w

Piasecznie, uniewinniający sprawcę,

wyszły na jaw kombinacje kasty

sędziowskiej, która przeciągnęła sprawę

przez wiele lat licząc na załamanie się

obecnego systemu, do czego nie doszło.

Zmarła już ofiara wypadku nie może się

odwolywać od rażącej

niesprawiedliwości „togoglyty”. Opinie

publiczną najbardziej jednak poruszył

główny argument werdyktu o

niemożności ustalenia szybkości

poruszania się pieszej. Na falę szerokiej

krytyki starali się odpowiedzieć stronnicy

sprawcy. W jednym z programów TV

poseł z zanikającej partii z kropką w

nazwie starał się oddzielić sprawę braku

prawa jazdy oraz dokumentów przeglądu

samochodu od sprawy samego wypadku.

Swoją obronę oparł on na fakcie, że za

brak odpowiednich dokumentów sprawca

został już ukarany grzywną, a wypadek to

sprawa mniejszej kategorii. Było to

żenujące.

Jednakże na tym polska (nie)

sprawiedliwość nie kończy się. W

bulwersującej opinię publiczną zbrodni,

dokonanej na 10-letniej dziewczynce

przez podejrzanego w sprawie Jakuba A.

Rzecznik PO Adam Bodnar stanął murem

za sprawcą, dopatrując się w rutynowym i

modelowym jego zatrzymaniu przez

policję elementów łamania praw

człowieka. Jako argument przywołuje

tutaj założenie tzw. kajdanek

zespolonycyh oraz brak odpowiedniego

ubioru podczas zatrzymania.

Nie wiem gdzie jest granica zdrowego

noblista donosił bez swojej wiedzy i zgody

tylko na ludzi, którzy wtedy byli nikim, i

dziś są nikim.

Nie damy Kaczyńskiemu otworzyć puszki

z Pandorą ksenofobii i nietolerancji!

Serdecznie witamy muzułmańskich

emigrantów!

Niech ich młode, silne ramiona ubogacą

nasze środowiska LGBT!

Niech rozkwita różowo – tęczowa Polska

pod zielonym sztandarem Proroka!

Tak nam dopomóż Schultz i Junker,

Junkers & Messerschmidt, Allach i

Akbar!"

Jan Martini

Gdańskie

Waginalia (dokończenie)

Pisk podeszew czyli wymiar

(nie)sprawiedliwości

rozsądku u rozpolitykowanego RPO i jego

znajomości prawa. Wystarczy tylko

zapoznać się z prawem, dotyczącym

zatrzymania przez policję osób

szczególnie niebezpiecznych. Nic więcej.

Widać RPO chciałby, by policja przed

każdym zatrzymanien wysyłała takiej

osobie bilecik wizytowy z zaproszeniem

do aresztowania jej w umówionym

miejscu i czasie. Kpina ? To mało

powiedziane.

Oczywiście, protest Adama Bodnara

wsparły natychmiast tzw. „autorytety”

kasty sędziowskiej, stale wrogie obozowi

dobrej zmiany i niepogodzonej z

prowadzonymi wolno, aczkolwiek w

jakiejś mierze skutecznie reformami prawa

polskiego. Czy można sie dziwić, że

przeciętny Kowalski traktuje odzianych w

togi hochsztaplerów jako wrogów ?

Upadek autorytetu sądownictwa jest

faktem i trzeba będzie długich lat, by to

zmienić. Szkoda tylko, że opinia taka

dotyka również i uczciwych sędziów.

Roman Skalski

Page 22: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2 2

Apodyktyczne i pełne pychy

obwieszczenia wielu zachodnich mediów

na temat Polski budzą zniecierpliwienie,

ale też pewną schadenfreude, bo

wystarczy je skonfrontować z naszą

rzeczywistością i przyłożyć do kilku

polskojęzycznych, ale niekoniecznie

polskich gazet, by się przekonać, że

„odżynanie” nie tylko w szkole, ale także

w życiu niczego dobrego nie przynosi.

Rzecz jasna, wielu jest na kolanach

czytających te zachodnie wypociny, bo

jakże inaczej ? Przecież to ktoś z Paryża,

Toronto, Waszyngtonu, nawet jeśli gołym

okiem widać, że tamten pisze jak ślepy o

kolorach, to jednak jest to ktoś stamtąd,

jakże tu podważać autorytet zafiksowany,

choć niekoniecznie całkowicie

sprawdzony ? A może on wie lepiej!? To

jest to nasze myślenie, ten jakże długo

hodowany bakcyl poczucia niższości

każący hołubić każdy bzdet, byle był

stamtąd. Upokarzające to i smutne. W ten

sposób zaczynamy wierzyć, że mamy

antysemityzm, że nie mamy demokracji,

choć perwersyjne spektakle na ulicach

mówią, że jest jej o wiele za dużo. W ten

sposób już niektóre osoby mówią o tym,

że Polska rozpętała II wojnę światową,

inne, że urządziła holokaust. I tak można

by wyliczać bez końca.

Oto poniżej mamy produkt zachodniego

„intelektu”, który powinien zainteresować

zarówno tych, w których interesie się

uaktywnił, jak i tę ciemną masę, do której

sam należę.

The Globe and Mail (Toronto)

June 8, 2019

Doug Saunders, On one day in 1989,

China and Poland were transformed.

Their silence today sends a message to the

world (Pewnego dnia w 1989 r. Polska i

Chiny dokonały transformacji. Ich

milczenie dzisiaj śle sygnał światu)

“Mr. Kaczynski has built his party on a

claim that Poland (and the rest of Central

Europe) went in the wrong direction in

1989, a claim that appeals to a lot of rural

Poles who feel that life was simpler,

easier and more certain and religious

before communism ended. Poland,

Hungary, Czechoslovakia and their

neighbours spent two decades after 1989

reversing the stifling isolation and

repression of totalitarian rule by opening

themselves up through trade, NATO

membership and the European

Union. Many of their leaders, especially in

Poland and Hungary, are bent on reversing

that course and reverting to something

resembling a pre-1989 form of rule”.

Tłum. polskie - ZZ:

(„Pan Kaczyński utworzył swą partię w

przekonaniu, że Polska (i reszta Europy

Centralnej) poszła w 1989 r. w złym

kierunku i zwrócił się z apelem do Polski

wiejskiej, która czuje, że było prościej,

pewniej i bardziej religijnie przed końcem

komunizmu. Polska, Węgry,

Czechosłowacja i ich sąsiedzi przez dwie

dekady po 1989 roku wychodzą z dusznej

izolacji i represji rządów totalitarnych

poprzez otwarcie siebie na handel,

członkostwo w NATO, i w Unii

Europejskiej. Wielu ich przywódców,

zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech chce

proces ten odwrócić wracając do czegoś, co

przypomina sposób rządzenia sprzed 1989

r.”).

Trudno, i nawet nie wypada pisać o

dziennikarzu, podobno cenionym nie tylko

w Kanadzie, że wypisuje tak potworne

głupstwa, czym dowodzi, że posłużył się

czymś zaczerpniętym może z Gazety

Wyborczej TVN lub z wypowiedzi

polityków totalnej opozycji, ale co z

rzeczywistością tej części Europy nie ma

żadnego związku. Przeciwnie, nostalgię do

czasów komunistycznych widać gołym

okiem w obozie „totalnej”, gdzie aż się roi

od aparatczyków komunistycznych, a

trzech byłych prominentnych członków

władz komunistycznych z listy tzw.

Koalicji Europejskiej weszło do PE. Nadto,

żeby było śmieszniej uroczystości rocznicy

powstania „Solidarności” obchodzono pod

sui generis patronatem Aleksandra

Kwaśniewskiego także byłego członka KC

PZPR, niestety także byłego prezydenta

RP. Tak więc pan Saunders nie wie o czym

pisze, albo co gorsza wie, ale to już w

ogóle nie przynosi chluby ani jemu

osobiście, ani zawodowi, który uprawia, a

już najmniej gazecie, w której pisze.

Dodać trzeba, że zestawienie w tytule

Tian’anmen z Polską jest wprost

rewelacyjne. Przyznać trzeba, że na to nie

wpadłby żaden z naszych geniuszy w

produkowaniu zaskakujących newsów.

Ale mamy my także swoje kwiatki.

W mediach zdziwienie, że Trzaskowski

nie wziął udziału w marszu na rzecz

rodziny, a objął patronatem marsz LGBT i

profanację mszy św.

Najbardziej dziwi to „zdziwienie”, bo już

każdy powinien wiedzieć kim jest

Trzaskowski, nie tylko on, ale wszyscy,

którzy go wybrali. To nie tylko plucie na

całą naszą tradycję narodową, nie mówiąc

o bezbożnictwie, ale wyszydzanie czegoś,

co dla ogromnej masy narodu jest

świętością. Oczywiście to nic nie znaczy

dla sympatyków LGBT i takich

dziennikarzy zachodnich, którzy Polskę,

jak sądzą, znają od podszewki, a w istocie

wiedzą o niej tyle co im podpowie Gazeta

Wyborcza, czy któryś z fabrykantów fake

newsów.

Z moich doświadczeń wiem jedno:

wszystkim tym, obojętnie jak by się

nazywali, jakiemu bóstwu się kłaniali,

którzy zło uznali za cel swego istnienia,

pisany jest ten sam los, co ich

poprzednikom na tej drodze. I to wcale

nie za sprawą jakieś kary Bożej, ale

dlatego, że naśladują diabła, a on tego nie

lubi, traktuje to jako profanację siebie.

Diabłu nie przypisuje się bowiem ani

głupoty, ani tego, co po ludzku zwie się

chamstwem. Oni to czynią. Gdyby

przeczytali scenę Kuszenia Chrystusa i

dobrze się nad nią zastanowili? Ale

Chrystusa biorą jako przedmiot swej

profanacji. Mamy w historii mnóstwo

karier, które tak zaczynały, jak nasi

diaboliści. Ale ludzie tego pokroju są

przesądni, tak jak kiedyś komuniści. Wolą

te myśli odganiać. Tu nie sprawdza się

porzekadło: exempla trahunt. Może pan

Saunders by coś mądrego o Polsce

napisał, gdyby sobie coś takiego

“Fake’i” z naklejką zachodniej wszechwiedzy

Dokończenie na stronie 23

Page 23: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2 3

Dokładnie 450 lat temu, w dniu 1 lipca

1569 roku na sejmie walnym w Lublinie

zawarto unię państwową między

Królestwem Polskim a Litwą, tworząc w

ten sposób jeden organizm pod nazwą

Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Najważniejsze postanowienia unii to:

1. Oba państwa miały mieć jednego

władcę wybieranego wspólnie przez

oba narody w wolnej elekcji i

koronowanego na króla Polski i

wielkiego księcia Litwy w

Krakowie.

2. Powołano wspólny Sejm walny,

obradujący w Warszawie, którego

izba poselska składała się ze 77

posłów koronnych i 50 litewskich, a

w skład Senatu weszło 113

senatorów koronnych i 27

litewskich.

3. Oba człony Rzeczypospolitej

zobowiązały się prowadzić wspólną

politykę obronną i zagraniczną.

4. Zachowano odrębne urzędy

centralne, tytuły i dostojeństwa z

zakresem kompetencji identycznym

w obu krajach.

5. Wprowadzono jednakową monetę,

bitą osobno w każdym państwie.

6. Zachowano odrębne wojsko polskie

i litewskie.

7. Zachowano odrębne języki

urzędowe (na Litwie język ruski).

8. Egzekucja królewszczyzn i

podważanie nadań królewskich nie

miały zastosowania na Litwie.

9. Zachowano w mocy wszystkie

dotychczasowe prawa i przywileje

obowiązujące w obu państwach, jak

również odrębne sądownictwo i

prawo sądowe.

10. Zniesiono zakaz nabywania przez

Polaków dóbr na Litwie.

Był to najdonioślejszy akt w historii obu

narodów. Unia przetrwała do rozbiorów,

a jej siłą była jednolitość państwowa,

która czyniła z ziem polskich i

litewskich mocarstwo ówczesnego

świata. Uprzednie porozumienia oparte

były jedynie na władzy króla, którym

był kolejny Jagiellon. Dotychczas więc

była to unia personalna. Unia Lubelska

tworzyła nową jakość unii realnej.

Zapewniała ona o wiele większe

bezpieczeństwo zwłaszcza Litwie,

zagrożonej przez ekspansję moskiewską.

W Lublinie na pamiątkę unii z 1569

roku postawiono w 1826 roku pomnik

na placu o tej samej nazwie. W tym

roku, ogłoszonym przez Sejm RP

rokiem Unii Lubelskiej odbęda się tam

główne uroczystości, upamietniające to

niezwykle ważne wydarzenie w dziejach

obu narodów: polskiego i litewskiego.

Sam akt Unii Lubelskiej

przechowywany jest w Archiwum

Głównym Akt Dawnych w Warszawie.

Stanisław Matejczuk

obejrzał”.

Co do owego, tak nagłaśnianego marszu

LGBT, to warto żeby pewne niewiasty

tam występujące zapraszać na rekolekcje

do zakonów kontemplacyjnych, tylko po

to, by prezentowały swą nadobność.

Większego uodpornienia na pokusy

cielesne nie można sobie wyobrazić.

Zakładam, że panie te nie planują

potomstwa, gdyż pokazanie dziecku takiej

mamusi wpędziłoby je dobrowolnie do

domu dziecka, albo w coś jeszcze

gorszego.

W sumie więc, kto twierdzi, że u nas jest

nudno, mocno przesadza. Bawią nas nie

tylko politycy, niestety bardzo

prymitywne kabarety, ale nawet zagranica

i to szczycąca się nie byle jaką maestrią

intelektualną. Swoją drogą bardziej

urojoną niż rzeczywistą.

A swoją drogą stałe nagłaśnianie

błazeńskiego wygłupu niewątpliwie

obrażającego Chrystusa i Kościół, jest

niczym innym, jak delektowaniem się

przez wiadome koła czymś, co obraża

także każdego przyzwoitego człowieka,

bez względu na jego stosunek do wiary.

To nie jest haniebne dla Kościoła, ale dla

uczestników tego spektaklu, a co gorsza

dla prezydenta stolicy i tych, którzy mu

ten urząd powierzyli, bo ten fotel

zajmowali zawsze ludzie poważni i

odpowiedzialni; patronuje im Stefan

Starzyński, bohater, który gdyby był

podobny do dzisiejszych władców stolicy,

uratowałby życie, bo wystarczyłby tylko

kompromis z honorem i małość

charakteru. Ładną historię piszą

Warszawie. Może tak trzeba, by

otrzeźwieli ci, którzy w porę nie

dostrzegli skutków swej nonszalancji ?

Zygmunt Zieliński

“Fake’i” z naklejką

zachodniej wszechwiedzy (dokończenie)

Unia Lubelska 1569

Herb Rzeczypospolitej Obojga

Narodów od 1569 roku

Page 24: Szatańska subkultura W numerze m.in.

S t r o n a 2 4

Wszelkie listy prosimy kierować na adres

redakcji: [email protected] Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis

W dniach od 12 do 15 czerwca Prezydent

Andrzej Duda wraz z małżonką Agatą

Kornhauser-Dudą przebywali z wizytą w

Stanach Zjednoczonych. Trasa wizyty

wiodła od Waszyngtonu przez Teksas,

Nevadę i Californię.

Wizytę rozpoczęło spotkanie z

Prezydentem USA Donaldem Trumpem i

jego żoną Melanią. Następnego dnia, 13

czerwca Prezydent Andrzej Duda z

małżonką odwiedzili Teksas. Dwudniowy

pobyt w Houston Prezydent RP rozpoczął

od spotkania z burmistrzem tego miasta

Sylvestrem Turnerem, a następnie przybył

w godzinach wieczornych do parafii pod

wezwaniem Matki Bożej Częstochowskiej

na spotkanie z Polonią.

Całość spotkania organizował nowo

otwarty Konsulat Generalny RP wraz z

mieszkającymi tam Polakami. Należy

podkreślić wielkie zaangażowanie naszego

Koordynatora na stan Teksas, pana

Andrzeja Szpaka i jego żony Sharon w

realizację planu pobytu Prezydenta RP i

osób towarzyszących.

Z życia Polonia Semper Fidelis Wieczorem 13 czerwca, Prezydent

Andrzej Duda przybył na spotkanie z

Polonią. Po odśpiewaniu polskiego hymnu

i powitaniu przybyłych Prezydent RP

wygłosił przemówienie, a następnie

odznaczył kilkanaście osób,

zaangażowanych w działalność polonijną

Krzyżami Zasługi RP, a także polskimi

flagami państwowymi.

Po części oficjalnej nastąpiła część

zrtystyczna, podczas której występowały

polonijne zespoły pieśni i tańca w

ludowych strojach. Na zakończenie była

okazja do chwili rozmowy z Prezydentem

RP i jego Małżonką oraz do pamiątkowej

fotografii.

Polonię Semper Fidelis, poza

wspomnianym już panem Andrzejem

Szpakiem, Koordynatorem PSF na stan

Teksas, reprezentował również

Koordynator Główny organizacji pan

Stanisław Matejczuk oraz Koordynator

PSF na stan Nowy Meksyk pan Antoni

Niemczak.

Następnego dnia, 14 czerwca, Prezydent

Duda odwiedził gazoport Sabine Pass nad

Zatoką Meksykańską, gdzie spotkał się z

Sekretarzem ds. Energii USA Rickiem

Perrym.

Z innych wizyt warto wymienić spotkanie

Agaty Kornhauser-Dudy z uczniami i

nauczycielami szkoły w Houston oraz

wizytę pary prezydenckiej w Centrum

Onkologii MD Anderson.

Prezydencka wizyta w Houston była

pierwszą w południowych stanach USA.

Dominowały tutaj rozmowy gospodarcze i

podpisanie kontraktu na dostawy

skroplonego gazu dla terminalu w

Świnoujściu.

Dla tutejszej Polonii było to istotne

spotkanie, które z pewnością wpłynęło na

odświeżenie kontaktów z Ojczyzną. Prezydent Andrzej Duda przemawia na

spotkaniu z Polonią w Houston

(fot. Kancelaria Prezydenta RP)

Spotkanie z Panem Prezydentem RP Andrzejem Dudą i Agatą Kornhauser-Dudą

Koordynatorów Polonia Semper Fidelis: Antoniego Niemczaka

i Stanisława Matejczuka

(fot. własna PSF)