Sylwester Laskowski Sekrety Niebanalnych Weselna-wesele.pl/e-booki/sekrety2.pdf · 3 Tym, którzy o...
Transcript of Sylwester Laskowski Sekrety Niebanalnych Weselna-wesele.pl/e-booki/sekrety2.pdf · 3 Tym, którzy o...
Sylwester Laskowski
Sekrety Niebanalnych Wesel cz. 2
Copyright © 2011, Sylwester Laskowski
2
Copyright © 2011 by Sylwester Laskowski
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Książka, ani żadna jej część nie może być przedrukowywana,
ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana
mechanicznie, fotooptycznie, elektronicznie, ani odczytywana
w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody autora.
Prawa własności do niniejszego egzemplarza elektronicznej wersji
książki (e-booka) przysługują jej nabywcy.
Nabywca ma prawo korzystania z niniejszego egzemplarza
elektronicznej wersji książki wyłącznie na własny użytek.
W szczególności nabywcy nie przysługuje prawo
rozpowszechniania ani powielania niniejszego egzemplarza książki
w żaden możliwy technicznie sposób.
W sprawie zezwoleń należy pisać na adres:
3
Tym, którzy o nim dopiero myślą i Tym,
którzy rozpoczęli już przygotowania.
Aby Wasze były równie Niebanalne!
Sylwester Laskowski Warszawa 21.11.2011
4
Spis treści
WPROWADZENIE .......................................................................................................................... 6
1. „WYSOKO W CHMURACH” WESELE JUSTYNY I BARTKA ......................................................... 9
2. „SYĆKA SE WOM ZYCOM” WESELE KASI I MICHAŁA ............................................................ 13
3. „ZACHWYCAJĄCA ELEGANCJA PIERWSZEGO TAŃCA” WESELE ASI I ANDRZEJA ................... 15
4. „NA PROGU SŁONECZNEGO MAJA” WESELE WERONIKI I PIOTRA ........................................ 17
5. „KACZUSZKI DLA KAROLA W.” WESELE ASI I ARKA ............................................................... 19
6. „NA RATUNEK WODZIREJOWI” WESELE ANI I MICHAŁA ...................................................... 21
7. „BLASK MISTRZÓW SZTUKI BARMAŃSKIEJ” WESELE MARTY I PIOTRA ................................. 24
8. „RYCERSKIE ZAŚLUBINY” WESELE ANI I KAMILA ................................................................... 27
9. „PO PROSTU PIĘKNIE” WESELE ASI I MAĆKA ........................................................................ 29
10. „ON NIE WART JEDNEJ ŁZY” WESELE MAŁGOSI I PAWŁA...................................................... 32
11. „TWÓRCZO I Z ZAANGAŻOWANIEM” WESELE MARTY I KRZYSIA ........................................ 35
12. „ZASKAKUJĄCY OBRÓT SPRAW” PRYMICJA KSIĘDZA KAZIMIERZA ....................................... 39
13. „OD POLONEZA PO SALSĘ” WESELE KASI I GALO ................................................................. 43
14. „KLASA I STYL” WESELE DOMINIKI I ADDISA ........................................................................ 46
15. „NIEUSTANNIE PEŁNY PARKIET” WESELE KAROLINY I ŁUKASZA ............................................ 49
16. „WYSTRZAŁOWA NOC” WESELE AGATY I KUBY .................................................................... 52
17. “BOSS ME TENDER” WESELE KAMILI I KUBY ........................................................................ 56
18. „NAD MALOWNICZYM JEZIOREM KOPCZYWNO” WESELE KLAUDYNY I ŁUKASZA ................ 58
19. „DZIECI GÓR” WESELE EDYTY I KAROLA ............................................................................... 60
5
20. DOUBLE WINGS NA WESELU DAWIDA JANCZYKA .............................................................. 63
21. “SHAKE, SHAKE, SHAKE SENORA” WESELE ANI I PAWŁA ...................................................... 64
22. “A BOOK OF LOVE” WESELE EWELINY I ANDRZEJA ............................................................... 67
23. „C’EST LA VIE” WESELE MONIKI I TOMKA ............................................................................. 69
24. „HEJ JUDE!” WESELE ANI I JACKA ......................................................................................... 73
25. „ASEREJE PO PIĄTEJ NAD RANEM” WESELE KASI I MARCINA .............................................. 77
26. „TY TYLKO MNIE POPROWADŹ” ŚLUB KASI I RAFAŁA ........................................................... 81
27. „WSPÓLNE DŻEMOWANIE NAD RANEM” WESELE MARTY I MARCINA ................................ 82
28. „AŻ PO KRES KOCHAJ MNIE” WESELE MAŁGOSI I ŁUKASZA .................................................. 85
29. „REKOLEKCJE W TRAKCIE REKOLEKCJI” WESELE MAŁGOSI I MICHAŁA ................................. 90
ZAKOŃCZENIE ............................................................................................................................. 93
O AUTORZE ................................................................................................................................. 94
6
Wprowadzenie
Wypada mi zacząć od podziękowań. Podziękowań dla wszystkich tych, którzy
byli głównymi bohaterami wydarzeń, które tu opisałem. To dwadzieścia siedem
Par Młodych, którym miałem okazję towarzyszyć w 2011 roku w chwilach
szczególnie wdzięcznych, a zarazem doniosłych w ich życiu – w ich weselach.
To jedna Para, której towarzyszyć mogłem podczas ślubu. Jest też jeden
szczególny Wędrowiec, który powołanie do miłości realizuje już na drodze
kapłańskiej, któremu towarzyszyłem w ramach zabawy prymicyjnej.
Moja wdzięczność jest wielowymiarowa.
Pamiętam, jak po jednym z wesel, jedna z bohaterek opisanych tu historii
powiedziała, że „ja to mam szczęście, bo mogę co tydzień uczestniczyć w tak
uroczych i wzruszających wydarzeniach”. Potwierdziłem. Mam szczęście.
Będąc wodzirejem, mam okazję uczestniczyć i w jakiejś mierze wpływać na
kształt emocji i przebieg zdarzeń podczas świętowania najbardziej doniosłych
decyzji ludzkich – zawierzenia swego życia komuś drugiemu. Mam też możliwość
bycia blisko sedna tych wydarzeń, blisko głównych aktorów, blisko ich radości,
ich przejęcia, ich wzruszenia, a czasem ich obaw.
To bardzo poruszające i dające wiele do myślenia. To często też inspirujące.
To prawda, że młodzi uczą się od starszych, niedoświadczeni czerpią
z doświadczenia tych, którzy już je posiadają. Prawdą jest jednak też,
7
że młodość, świeżość, entuzjazm i pomysłowość towarzyszące wszystkiemu,
co dopiero jest na starcie, co jest pierwsze i w ten sposób wyjątkowe – są
niezwykle atrakcyjne, kuszące i – na szczęście – zaraźliwe! Piszę to, jako
mężczyzna od ponad siedmiu lat żonaty, który czasem o tym entuzjazmie
i pomysłowości zapomina.
W imieniu swoim, i Magdy, mojej żony - dziękuję! :)
Dziękuję też rzecz jasna jako profesjonalista, człowiek, dla którego
„wodzirejowanie” jest też po prostu pracą, a który dzięki Wam w tym roku miał
co robić :-). Tą małą książeczką, którą przynajmniej przez pryzmat własnej
historii już znacie, chciałbym i za ten wątek Wam podziękować.
Choć każda z historii, w chwili jej powstawania była dedykowana Wam, książka,
jako całość dedykowana jest już komuś innemu – Wy jej bowiem już nie
potrzebujecie.
Dedykuję ją tym, którzy do ślubu dopiero się przygotowują, którzy podobnie jak
Wy kiedyś – szukają dziś inspiracji, dobrych pomysłów i ciekawych rozwiązań nie
tyle wymyślonych, co po prostu „sprawdzonych w akcji”, przeżytych,
doświadczonych. Mam przeczucie, że dla nich Wasze historie (subiektywnie
opisane) mogą być pomocne.
Ta książka otwiera pewien cykl, który mam zamiar systematycznie kontynuować,
tak by Ci, którzy dziś inspirują się Waszymi historiami, mogli za jakiś czas
inspirować innych historiami własnymi. Jednym słowem za rok będzie kolejna
część „Sekretów Niebanalnych Wesel”. A potem kolejna i kolejna… Czas
pokaże, jak wiele ich będzie :)
Otwarcie cyklu sugeruje, że to dopiero początek. Dlaczego zatem to już „część
druga”?
8
W istocie pierwszej części „Sekretów Niebanalnych Wesel” nigdy nie napisałem.
Gdzieniegdzie znaleźć można fragmenty zapisków, które mogłyby wypełnić jej
treść. Zbyt mało jednak ich było i za mocno były wyrywkowe, by stworzyć z nich
spójne i treściwe dzieło. Zbyt późno bowiem wpadłem na pomysł, by te
wydarzenia spisywać. Nie wypadało jednak i nie chcę – uznać ich za
nieistniejące.
Przyjmijmy zatem, że część pierwsza zaginęła, a jej treści szukajcie u tych
wszystkich Par, którym Podwójno-Skrzydlaci towarzyszyli we wcześniejszych
latach. Sam jestem ciekaw, co Wam opowiedzą :)
9
1. „Wysoko w chmurach”
wesele Justyny i Bartka
Wysoko w przestworza
Jeśli dobrze pamiętam przed weselem spotkaliśmy się trzy razy (raz na wniosek
anginy, która powaliła mnie z nóg, przekładając termin). Omawiając różnorakie
szczegóły związane z weselem dość szybko wydało się, że oboje – zarówno
Justyna, jak i Bartek – latają na szybowcach. Do tego tematu powracaliśmy
bardzo chętnie.
Latająca ekipa
Gdy już na weselu, próbując choć odrobinę zapoznać ze sobą gości zadałem
pytanie: „Kto z Państwa jest pilotem?” nie przewidywałem, że odpowiedź będzie
taka. Pilotów było chyba z dwudziestu! Jak się potem okazało – piloci to bardzo
zgrana grupa
Uroczy pierwszy taniec
Moon River – w tym miejscu go zapowiadałem – uroczy walc angielski. Wpisał
się na stałe do naszego repertuaru.
10
Oryginalne prezenty dla zwycięzców konkursów
Zwykle staram się zapewnić nagrody dla zwycięzców konkursów. Tym razem
prezenty zapewnili Młodzi. Każda kolejna para, odpadająca z konkursu
otrzymywała nagrodę pocieszenia, przygotowaną przez Parę Młodą.
I tak otrzymać można było:
BMW (Bardzo Mały Wóz)
czyli plastikowy samochodzik i „złoty łańcuch” z makaronu
Eksluzywny Zestaw Bi żuterii
czyli kolię z makaronu i plastikową biżuterię
Profesjonaln ą metamorfoz ę wizerunku
czyli dla pani peruka, a dla pana broda i piracki kapelusz
Sprzęt AGD
czyli odkurzacz bezprzewodowy (zmiotka + szufelka) oraz robot kuchenny
(ręczna ubijaczka do jajek)
Romantyczn ą kolacj ę dla dwojga
czyli 2 kubki, 2 zupki w proszku i świeczkę
Ekskluzywny zestaw kosmetyków
czyli plastikową maszynkę do golenia, szare mydło i szampon z pokrzywy
Eleganck ą zastaw ę stołow ą
czyli komplet papierowych talerzyków i kubeczków
11
Domowe SPA
czyli ogórka oraz ziemniaka plus instrukcję wykonania maseczek
Zwycięska para dodatkowo otrzymała Szampana!
Wszystko elegancko i własnoręcznie przez Młodych pakowane!
Brawo!
Debiut za bębnami
Zaproszenie do współpracy skierowałem do Dominika Jędrzejczyka około pół
roku temu. Tej nocy przetarł szlaki w Double Wings’owych szeregach.
Potężne uderzenie i niezwykła finezja grania!
Debiut na gitarze
Na gitarze akustycznej zagrał z nami Maciej Krysa – Wodzirej lubiący kapelusze
To kolejna, stopniowo odkrywana twarz w drużynie Czarnych Orłów.
Do rana
Ostatni posiłek był zaplanowany na godzinę 1:30. Sporą część Gości stanowiły
osoby dojrzałe. To zapowiadało dość wczesny koniec wesela.
Chyba ku zaskoczeniu wszystkich ostatnią piosenkę zagraliśmy przed piątą.
Oczywiście na parkiecie królowali… piloci!
12
Jak najwyżej!
Justynko, Bartku!
Z całego serca Wam życzę, byście poszybowali wysoko!
By wiatr sprzyjał długim lotom! I by nie brakło w Was pasji i tej pomysłowości
życia, która i po sześćdziesiątce pozwoli zakończyć Waszą jubileuszową
imprezę, na dachu lotniczego hangaru
Dużo dobra dla Was!
- Sylwek.
13
2. „Syćka se Wom zycom”
wesele Kasi i Michała
Noc zaczęła się o… 9:30 rano.
Nie, nie – nie graliśmy tak długo. W okolicach 6:30 gotowi byliśmy już do
odjazdu, jednak z racji na warunki pogodowe (ślisko i padający śnieg) jechałem
bardzo wolno.
Wbrew oczekiwaniom
Z rozmów z Kasią i Michałem jeszcze przed ich weselem wyłaniała się bardzo
istotna pod moim adresem sugestia: winienem ze stosowną powściągliwością
„ciągać” ludzi na parkiet. I mając ze swego doświadczenia kilka mocnych
punktów odniesienia wypada mi powiedzieć, że faktycznie „ciągałem”
powściągliwie. Tak naprawdę, to tylko raz skorzystałem z najbardziej
skutecznego (spośród mi znanych) narzędzia w tej materii. Zaganialiśmy
wówczas razem z Bacą „owiecki i baranki na pastwisko”. I dały się zagonić
Oczekiwaniom wbrew w tym wszystkim jednak to było, że parkiet (po za może
momentami o stosownie późnej porze) pusty bynajmniej nie był. I z wielką
sympatią dostrzegałem na nim za każdym razem Kasię i Michała, których
jeszcze przed weselem nie spodziewałem się widywać na nim aż tak często.
14
Najmilszy moment
Każdy – z racji na naszą naturalną odmienność – co innego dostrzega, na co
innego zwraca uwagę, czemu innemu gotów jest nadawać rangę szczególną.
Moje odczucie pozostanie więc tylko moim. Niemniej…
Dostrzegłem to szczególnie i takowoż mnie ujęło. Chwil kilka przed tym, jak Bacę
do wspólnego zaganiania owiecek zaprosiłem, zgodnie już z tradycją
zadziorności wodzirejów DB, wyszedłem między stoły, by przy wtórze kapeli
(góralskiej na ten moment) odśpiewać Młodym (wespół z obecnymi) „Syćka se
Wom zycom!”
Co było w tym czasie wzruszające i co mnie wówczas ujęło?
Prosta sprawa, a jednak urocza i dobrze o nich świadcząca – Kasia i Michał po
prostu wstali . Uroczy wyraz wdzięczności i szacunku (tym bardziej, że piosenka
z tradycją wagi ogromnej).
Pro-kanaryjskie życzenia
Kasiu! Michale!
Świętujecie właśnie na wiosennych wyspach początek nowego.
Z wdzięcznością za ten czas przed i w trakcie Waszego wesela pozdrawiam Was
raz jeszcze i kaj za pierwsym razem zyce „co by Wom Pan Jezus błogosławił i na
długie lata nam zostawił!”
Cymojcie się!
- Sylwek i Czarne Orły
15
3. „Zachwycająca elegancja
pierwszego tańca” wesele Asi i Andrzeja
Pamiętam, jak na jednym z kursów wodzirejskich prowadzący mówił, by raczej
nie zachęcać Pary Młodej do tańczenia w ramach pierwszego tańca Walca
angielskiego. Zbyt trudny i w związku z tym za dużo stresu…
W ogólności pewnie dużo racji w tym jest. Tym razem racja jednak była
szczególna.
Andrzej uczy się tańczyć od dwóch lat. Asia – jeśli dobrze pamiętam – od
siedmiu. Dało się to bardzo szybko rozpoznać.
Zanim zaczęli, Andrzej poprosił, bym przygotował im dużo miejsca na parkiecie.
Poprosiłem więc Gości, by wyszli tej prośbie na przeciw.
Zatańczyli do muzyki „Rimini Strings”.
Nostalgia, powaga, świadomość kruchości, spokój związany z dokonanym
wyborem, świadomość zawiłości losów człowieka i dojrzała wdzięczność za to,
16
co jest właśnie teraz – na ile zdążyłem ich poznać, tak zinterpretowałbym ów
taniec.
Życie uczy nas życia. A może życie uczy nas Życia.
Czas odsłania rzeczy, które oczom nie zawsze dają się rozpoznać.
Najważniejsze niewidoczne jest… Dostępne jedynie dla ślepców – rzec
przewrotnie by się chciało.
Jest pewien szczególny urok w dojrzałości. Nie jest ona tak szumna, tak
porywcza, tak żądna rozmachu, „splendoru i blichtru” (że zacytuję mniej
pozytywną postać z Cliforda, jednej z bajek, którą moje dzieci niezmordowanie
oglądają). Jest prosta, prostsza, bardziej zwyczajna, a więc i bardziej dostępna,
cieplejsza, bardziej przewidywalna i dlatego dająca więcej poczucia
bezpieczeństwa.
To prawda, że czas w którymś momencie nam już zaczyna odbierać. Jeśliśmy
jednak mądrymi wędrowcami ścieżek, które dano nam do wyboru, wraz z
czasem przybywa nam też tego szczególnego piękna, które łatwo rozpoznają
jedynie ślepcy.
A więc Ci, co widzą to, co najważniejsze
Dużo dobra dla Was – Asiu i Andrzeju!
Niech Wam dobry Bóg błogosławi,
- Sylwek z Drużyną Double Wings
17
4. „Na progu
słonecznego maja” wesele Weroniki i Piotra
Logistycznie był to wymagający dzień. Dwa wydarzenia (choć bardzo spójne) –
ślub i wesele, dwie ekipy muzyków, dwa miejsca, w których trzeba rozstawić
sprzęt i… jeden samochód, którym go się rozwozi. Kierowca też ten sam
Ślub w Kościele Matki Boskiej Saletyńskiej w Warszawie
Wystartowaliśmy o osiemnastej: „Bo jak śmierć potężna jest miłość” –
rozbrzmiało w murach (świetnie nagłośnionej) świątyni na Włochach. Potem
„Ofiaruję Tobie Pani mój”, gdy na ołtarz składane były dary. „Panie pragnienia
ludzkich serc” z charakterystyczną noną w partii skrzypiec, a tuż potem – na
dziękczynienie – „Panie dobry jak chleb”, w pogodnej, lekko latynoskiej aranżacji.
Podczas podpisywania dokumentów zaimprowizowałem swoiste preludium do
pieśni zaplanowanej na czas modlitwy na zakończenie – „Będę śpiewał Tobie,
mocy moja”. Na wyjście – a jakże! – Marsz Mendelssohn’a.
Gosia, która tego dnia z nami śpiewała, znając osobiście Weronikę, Pannę
Młodą, była ujęta jej wdziękiem tego dnia. Myślę, że nie tylko ona
18
Wesele w hotelu Groman
To jedno z tych miejsc, w których chętnie się grywa. Przestronna i bardzo
elegancka sala, stosownych rozmiarów parkiet i duża scena na podwyższeniu.
Czegóż więcej trzeba? Dobrej kuchni? A jakże – była!
Ojciec i Syn
Piękny i wzruszający obraz. Tuż po przywitaniu Państwa Młodych, dzielony był
pomiędzy gości chleb. Gdy już ostatnie osoby spośród stojących otrzymały po
kawałku, Piotr oddalił się. Chciałem go zatrzymać, zaprosić do środka, byśmy
mogli śpiewem życzyć mu i Weronice długiego życia. Dał mi znać, bym poczekał.
Poszedł do siedzącego przy stole Ojca, któremu upływający czas odebrał
zdolność, by stać w tej chwili. Wymowny znak wdzięczności i troski.
I poszło…
Pierwszy taniec – Secret Garden – Serenade to Spring. Wyzwanie doprawdy nie
małe! A potem mocne uderzenie i… no nie od razu poszło (zdaje się, że Goście
nie rwali się zbytnio na parkiet). Czas jednak okazał się być naszym
sprzymierzeńcem
Co by się Wam pięknie działo!
Weroniko, Piotrze!
Trzymam kciuki za Was. „Jak śmierć potężna jest!” I oby dane było Wam tego jak
najczęściej doświadczać.
Z serdecznymi pozdrowieniami od całej Drużyny Czarnych Orłów!
- Sylwek
19
5. „Kaczuszki dla Karola W.”
wesele Asi i Arka
Z pewnością była to postać kluczowa na tym podwójnym weselu
Dwa wieczory i noce z rzędu tuż obok Centralnych Postaci wyłaniał się tu i
ówdzie, świecąc swym wdzięcznym, dziecięcym blaskiem.
Karol W. – bo tak miałem go przedstawiać razem ze swoim bratem Jackiem byli
kluczowymi postaciami w ten początek długiego weekendu majowego.
Pasjonat lotnictwa i miłośniczka dzieci
Spotkaliśmy się kilkukrotnie, w różnorakiej scenerii i kontekstach. Ostatnie
zmierzały do dogrania szczegółów.
Co raz bardziej odczuwam piękno par, z których bije życiowa dojrzałość. Inną
jest tam radość, innym zaangażowanie, inną troska. I spojrzenia są inne.
Świętowaliśmy dzień po dniu, jakby dwa osobne wesela (bo i Goście nieco inni).
Zaczęli pięknym walcem angielskim w wykonaniu Nat King Cole’a. Dzień później
– Dumka.
20
A potem to już naprawdę szaleństwo
Bardzo dużo elementów dziecięcych – dla dzieci, z dziećmi i w dziecięcy sposób
– z lądowaniem Państwa Młodych na środku karuzeli stworzonej z chusty Klanza
włącznie.
Kilka bardzo cennych inspiracji muzycznych, taniec specjalnie dla Mam – prosty,
a jakże życiowy i głęboki w swym wyrazie i przesłaniu.
Rewelacyjne zaangażowanie Gości w taniec teatralny (Ogrodniczka i Bąk –
największymi czubkami wesela ).
Bardzo, bardzo miły czas. I choć to w sumie była druga i trzecia dla mnie noc z
rzędu zmęczenie nie było w stanie dorównać kroku radości z udziału w tym, co w
te dwa dni się działo.
Na długie lata
Miłość i śmierć są siostrami nierozłącznymi. Kto chce kochać musi umierać, a
śmierć pokazuje nam jak cenną jest miłość. Ocieracie się i o jedno i o drugie. To
nadaje niepowtarzalnego smaku Waszemu – już naprawdę wspólnemu życiu.
Pamiętam! Trójka nowych dzieci! A jak w niej nie będzie dziewuchy to walczycie
dalej!
Niech Wam dobry Bóg błogosławi!
- Sylwek i DJ Żonka
21
6. „Na ratunek Wodzirejowi”
wesele Ani i Michała
Za sprawą Ani i Michała 7mego maja wybraliśmy się pod Poznań. Śliczny dworek
zwany „Karczma Podkowa Leśna” w małej miejscowości Krajkowo. To jedno z
tych miejsc, które dają poczucie, że choćby ze względu na możność bycia w nich
warto jest robić to, co robisz. Mieliśmy takie odczucie właściwie od pierwszych
chwil, jak tylko tam dotarliśmy. Odczucie to pozostało do chwili wyjazdu.
Niemniej wodzirej w tracie wesela doświadczał odczuć – w kontekście tego
miejsca i czasu nad wyraz ciekawych
Znajomi nieznajomi
Z Anią i Michałem po raz pierwszy zobaczyliśmy się już na miejscu, na progu
rozpoczynającego się właśnie wesela (odległość pomiędzy Warszawą a
Poznaniem jest zbyt duża, by za oczywiste przyjąć spotkanie twarzą w twarz).
Oczywiście znaliśmy się z wcześniejszej korespondencji i licznych ustaleń. Mamy
też (z Anią) na swój sposób wspólne korzenie. Oboje kończyliśmy Akademię
Muzyczną w klasie gitary i oboje otarliśmy się o tego samego profesora –
Ryszarda Bałauszkę, którego postać już w trakcie wesela była przywołana
(wieści niosą, że nie wiele brakowało a i on sam byłby na weselu obecny).
22
Widok z góry
Bardzo stylowy wystrój wnętrza (wszystko w drewnie) i oryginalne usytuowanie
zespołu – na ponad dwu i pół metrowym wyniesieniu. Jednym słowem
widzieliśmy wszystko z góry
Zaskakujący obrót spraw
Ania i Michał byli chętni by na weselu było dużo zabaw. Taki był też plan. W
pewnym momencie jednak jego realizacja stanęła pod poważnym znakiem
zapytania. Tuż po zakończeniu kolejnego seta muzycznego i zaproszeniu gości
na ciepły posiłek odczułem silny ból w brzuchu. Chwilę potem wymioty i…
Ania oprócz bycia muzykiem jest też ratownikiem medycznym. Była też na sali
pielęgniarka i lekarz. Ostatecznie wylądowałem w szpitalu.
Jeszcze nim mnie zabrali – zdążyłem poprosić, by dalszą część wesela
prowadził Maciek (obecny z nami tego wieczoru jeden z wodzirejów Double
Wings), a grać miał DJ. Jak się potem okazało, dalej grał zespół (piosenki z
żeńskim wokalem). Ja tymczasem zwijałem się z bólu raz w samochodzie, dwa
na łóżku szpitalnym badany przez kolejną grupę lekarzy. Co jakiś czas ból
ustępował (zastrzyki i kroplówki robią swoje).
Ostatecznie przeszło przed drugą w nocy i lekarze zdecydowali, że mogę wrócić
na wesele. Diagnoza – ??? Krew, mocz, rentgen, usg i różnorakie „ręczne”
badania nie wskazały na nic konkretnego.
Jeszcze nim zdążyłem opuścić szpital panie pielęgniarki zrobiły sobie ze mną
zdjęcia. Z pewnością byłem dość nietypowo ubrany, jak na szpitalnego pacjenta
23
Ciąg dalszy
Gdy wróciłem na salę, zdaje się, że wszyscy byli świadomi tego, co się
wydarzyło. Bardzo miłe przywitanie i… do roboty. Zdążyliśmy nadrobić niedobór
piosenek w męskim wykonaniu, a Ani i Michałowi zaśpiewaliśmy „Syćka se Wom
zycom”.
Co się działo w międzyczasie – wiem tylko z opowieści. Jak się zdaje Maciek i
Zespół spisali się dzielnie. Nic, tylko mogę odejść na emeryturę
Królewskie śniadanie
Jeśli królowie miewali posiadłości w lasach, to o poranku dnia następnego
mieliśmy okazję zasmakować tego klimatu, który był dla nich codziennością.
Sztuka, życie i radość
„Życie jest sztuką, ale sztuka nie jest życiem”. Czasem jednak pomiędzy nimi
przechodzą jakieś na tyle istotne nici, na tyle mocne więzy spajają je ze sobą, że
trudno postawić granice, oddzielające jedne od drugich. Życie wówczas nabiera
kolorów, a sztuka staje się realnością dnia codziennego. I tego właśnie Wam,
Asiu i Michale – życzę.
Z serca Wam też dziękuję – ja, szpitalny wodzirej, za wyrozumiałość, troskę i
elastyczne podejście do nieprzewidywalnych wydarzeń na progu Waszego
wspólnego życia, na Waszej pierwszej wspólnej, małżeńskiej imprezie.
To bardzo miły czas i bardzo wdzięczne (pełne wdzięczności) wspomnienia.
Dużo dobra dla Was!
- Sylwek i Ekipa Ratunkowa Czarnych Orłów
24
7. „Blask mistrzów sztuki
barmańskiej” wesele Marty i Piotra
Jak na człowieka, który nie zwykł pić alkoholu muszę przyznać, że widok
sposobu wykonywania tego fachu, jak również spożywania (bezalkoholowych)
owoców zrobił na mnie duże wrażenie. Zaiście sztukę barmańską określić można
sztuką.
Długa podróż do Wrocławia
Samochód pakowałem rano. Ponieważ dzień później grać mieliśmy z zespołem
w Warszawie, musiałem zabrać ze sobą cały sprzęt by mieć pewność, że
logistyka nie będzie najsłabszym punktem w ogniwie tego pracowitego
weekendu. Z Warszawy wyjechaliśmy około 9:30. Jechałem szybko. Silnik o
pojemności 3,6 na to pozwala. Przepisy na drodze czasem też
Elegancki wystrój sali
Budynek, w którym mieściła się sala weselna choć zadbany – z zewnątrz nie
wyglądał zbyt okazale (długi gmach z wejściem bezpośrednio od parkingu).
Jednakże po wejściu do środka wrażenie zmieniało się diametralnie. Bardzo
elegancko, ze smakiem, z dobrymi proporcjami.
25
Znakomity catering – tak w sensie smaku jak też sposobu podawania.
No i barman
Sztuka przygotowywania trunków
Na stołach było jedynie wino, woda, soki i napoje. Pozostałe trunki przyrządzał
barman. Pierwsza liga! Wnioskuję to po jednym napoju (zero procentowym ),
którym uraczył mnie jeszcze przed rozpoczęciem imprezy, jak też po
niekończącej się kolejce, jaką niemalże przez całą imprezę tworzyli wokół niego
goście.
Marta i Piotr
Odległość nie pozwoliła nam się wcześniej spotkać. Początek wesela był więc
też okazją, aby ucieleśnić wszelkie wcześniejsze nasze wyobrażenia o sobie
nawzajem, jak również domówić to, co pozostawało kwestią otwartą.
Goście do tańca i…
Że różaniec z tańcem ma wiele wspólnego wie każdy, kto zna się na jednym i
drugim. Że tej nocy będzie nie tylko do tańca spostrzegłem już w trakcie
pierwszego „sto lat niechaj żyją nam”, kiedy to tradycyjne (dla mnie) „w zdrowiu
szczęściu, pomyślności…” zostało jednomyślnie przez zebranych zaśpiewane w
bardziej pobożnej wersji. Posiłek rozpoczął Tata Marty – a jakże – modlitwą.
Pięknie! Lubię takie klimaty
Ludzie, którzy po prostu się lubią
To, co dostrzegamy w otaczającej nas rzeczywistości jest w dużej mierze
zależne od tego kim i jacy jesteśmy. To co jest naszą siłą lub słabością, często
26
staje się niczym pryzmat uwydatniający określone barwy, na które nasz umysł i
serce są szczególnie wrażliwe.
Jestem świadom powodu, dla którego pewne rzeczy dostrzegam w sposób
szczególnie wyraźny. Mniej jednak ważny jest w tym momencie ów powód, od
samego zjawiska, o którym tu wspomnę.
Nie można było nie zauważyć, że Młodzi po prostu lubią swoich Gości. Sposób w
jaki zasiadali przy nich przy stole, sposób w jaki przy tym stole siedzieli, sposób
w jaki zaczepiali kolejne, mijane przy różnej okazji osoby zdradzały bezbłędnie
zwykłą, naturalną i uroczą w swojej prostocie sympatię do tych ludzi.
Jak na dłoni było widać, że są sobie bliscy, że się lubią i że przyczyną radości
jest to wzajemne spotkanie i zabawa. To bardzo wdzięczny i inspirujący widok.
SkyTower i Lindle Gaz
Marto, Piotrze!
Jak na inżynierskie dusze artyzmu w Was wiele. Dopinguję drużynie, którą
właśnie założyliście, łącząc na wieki krew dwóch zacnych rodów.
Trzymajcie się dzielnie i żyjcie mądrze!
Dużo dobra dla Was!
- Sylwek i Magda
PS.
Wracaliśmy do Warszawy bezpośrednio po weselu. Wyrazy uznania dla Żonki,
która w tej podróży dosiadała naszego srebrnego mustanga. Mi – prócz
chrapania – sen odebrał wszelkie inne zdolności
27
8. „Rycerskie Zaślubiny”
wesele Ani i Kamila
Od czasu, gdy przyszła mi myśl, by wpleść ten element w przebieg oczepin, a
właściwie od chwili, gdy pierwsza para chciała, aby na ich oczepinach był on
obecny pozostaję pod niezmiennym wrażeniem jego elegancji i wymowy.
Rycerskie zaślubiny, które z definicji nie mają bawić, ale… wzruszać.
Gdy zabawa toczy się w sali rycerskiej, trudno o lepszą scenerię dla tego
wydarzenia (swoją drogą, to jedna z najlepszych sal, w jakich dotąd graliśmy i to
z wielu powodów). Było elegancko, z rozmachem (ponad 150 gości) i
przejmująco.
Potężny, a zarazem w odczuciu ciepły i kameralny parkiet sprzyjał rozwojowi
bardziej ruchliwych elementów wesela. Niczym kulminacja szaleństwa wybuchło
wspólne YMCA tuż po nie mniej gorącym kuligu. Goście byli już „nasi”, a może
raczej po prostu traktowali nas jak „swoich”. W takich sytuacjach gra się
wyśmienicie!
Momentami było niemalże koncertowo (z solówkami na bębnach włącznie). Tak
bywa, gdy od strony uczestników odczuwa się nie tylko przyzwolenie, ale i wręcz
zachętę, by tak właśnie było.
28
Jednym słowem – przednia impreza!
Aniu, Kamilu!
Wielkie dzięki! I za ów strzał przed rokiem w Double Wingsową dziesiątkę i za
Wasze zaangażowanie już na weselu. To była wielka przyjemność towarzyszyć
Wam tej nocy.
Dużo dobra dla Was na Waszej nowej, wspólnej i rycerskiej drodze!
- Sylwek z Drużyną Double Wings
PS.
Wyszedłem w góralskim kapeluszu między stoły (zwykłem tak czynić w
końcówce drugiego posiłku). Śpiewamy „Syćka”, potem „Sokoły”. Niezwykłe
odczucie! Ponad setka ludzi gromkim głosem, z uśmiechem na twarzy i żarem w
oczach, blisko, wokół Młodych i ich Rodziców wykrzykuje „Hej!” unosząc prawą
rękę do góry.
Pamiętam wyraz twarzy i wzrok jednego z mężczyzn siedzącego blisko przy
stole. Nie śpiewał. Miał zamknięte, lekko uśmiechnięte usta. W oczach – coś na
kształt uznania i wzruszenia.
Takie chwile ryją nam w sercu – niczym dłuto w twardej skale – trwały ślad.
Takich chwil nie chce się zapominać…
Dzięki raz jeszcze!
29
9. „Po prostu pięknie”
wesele Asi i Maćka
Pięknych tego wieczoru było wiele rzeczy: dekoracje (wiosenne), wystrój wnętrza
(stylowy), stół z alkoholami (klasa!), pierwszy taniec (rewelacja!), księga
pamiątkowa (poezja!).
Misterna troska o szczegóły Państwa Młodych i zespołu Ewy Wardęgi.
Naprawdę robiło to wrażenie.
Nawet nasz stół DJ’ski został stosownie i w równie wiosenne barwy przystrojony.
Tuż obok masywnie opakowanego odtwarzacza Pioneer’a stanął wazon z
bukietem kwiatów, a przy nim – trzy zielone jabłka.
Motyw jabłek, to jakby osobna historia w całej tej opowieści. Dodam jedynie, że
jeszcze do dziś mam ich kilka w domu.
Przywitanie w klimacie smooth jazzowym
Preferencje muzyczne Asi i Maćka – niczym dwa skrzydła – obejmowały obszar
rozległy. Na moment przywitania zdecydowaliśmy się więc na dźwięki smooth
jazzowe. Deszcz sprawił, że dobiegały zza szeroko uchylonego okna. Młodzi
30
weszli do środka niosąc z sobą rozłożony, duży jasnozielony parasol (nawet on
dobrany był kolorystycznie do całości wystroju).
Wyśpiewany Polonez
Asia miała zniknąć z parkietu pod koniec Poloneza, aby przygotować się do
pierwszego tańca. Już kiedyś kończyłem Poloneza bez młodych. Tym razem
zdawało się, że zakończy się on wyjątkowo wcześnie. Silne wyładowania
atmosferyczne sprawiały, że raz po raz traciliśmy napięcie w sieci. Melodia była
znana – Goście tańczyli, śpiewając Poloneza
Radość pierwszego tańca
Obawialiśmy się, czy burza nie zrobi nam psikusa i w tej chwili. Odsuwaliśmy go
więc nieco w czasie do momentu, aż będziemy mieli pewność, że sytuacja z
napięciem została opanowana. Warto było.
Cztery miesiące nauki, połączone z naturalnymi predyspozycjami tanecznymi
zarówno Asi jak i Maćka dały efekt ujmujący. Po bardzo pięknym walcu
angielskim rozpoczął się szał, niczym z estrad paryskich rewii. Rewelacja! Po
prostu rewelacja! Taki taniec od razu nakreśla granice tego, co dozwolone, a co
mieć miejsca nie powinno, tego co wolno grać, od tego, czego grać się nie
wypada. Owe cztery czy pięć minut jakby podniosły klimat wesela na taki poziom,
że było już oczywiste, że musi się obyć bez banałów.
Czy nam się udało? Czy unieśliśmy ciężar owego stylu, który ów taniec niczym
iskra płomień zapoczątkował? Trudno samozwańczo oceniać. Myślę, że nie
odstawaliśmy za bardzo, że nawet momentami byliśmy o krok z przodu
sugerując coś więcej, niż spontanicznie mogłoby przychodzić na myśl.
Ostatecznie taka nasza rola. I po to nam zostały dane (podwójne!) skrzydła.
31
Pięknego życia!
Asiu, Maćku!
Jabłka pewnie nie długo nam już się skończą. Pamięć o Was pozostanie
jednakże na dużo, dużo dłużej. Życzę Wam jak najlepszego,
najwdzięczniejszego i najpogodniejszego przeżywania każdego z dni, który
będzie Wam dany.
Bądźcie szczęśliwi!
- Sylwek i Magda Laskowscy
32
10.
„On nie wart jednej łzy” wesele Małgosi i Pawła
Chciałoby się – idąc po linii wypowiedzi Mistrza („Nie siedem, ale siedemdziesiąt
siedem”) – napisać „nie jednej, ale stu jedenastu”. I dlatego nie wart, że wart
więcej.
Skała
Małgosia i Paweł mają mocne korzenie, lub jak kto woli – fundamenty. Widziałem
to przy spotkaniach z nimi, jak również już na weselu. Szczególnie podczas
podziękowania Rodzicom – o tym jednak za chwilę.
Start na dworze
Na dworze witaliśmy Młodych (u progów lokalu Idylla), tam też rozpoczynaliśmy
zabawę taneczną – Polonezem. Coraz bardziej nabieram przekonania, że jeśli
tylko można zatańczyć Poloneza na dworze, to warto właśnie tam to zrobić. Efekt
bardzo uroczy. Taniec na wolnym powietrzu – gdy jest pogoda – bardzo silnie
kontrastuje z tym, co potem – praktycznie przez całą noc – dzieje się na sali.
33
Peter Gabriel – Book of love
To się naprawdę nie często zdarza – zatańczyć na pierwszy taniec utwór, w
którym nie ma ani jednego uderzenia perkusji, a rytm wyczuć można jedynie z
pulsu muzyki – nota bene bardzo subtelnego. Zrobili to! Na trzy – krokiem walca
angielskiego.
Najlepiej bawią się dzieci – czyli ludzie trzeźwi
Pisałem o tym już w ramach jednej z rad na wesele. Tu potwierdziło się to w stu
procentach. Wesele Małgosi i Pawła było bezalkoholowe, a jak bawili się goście
widać na tym filmiku.
Trzeźwi goście to radość dla wszystkich – dla Młodych, dla obsługi, dla
prowadzących, dla zespołu i… dla ich rodzin. Naprawdę – same plusy!
Uwielbiam bezalkoholowe wesela.
Wzruszające podziękowania rodzicom
Zawsze tak jest. Za każdym razem, gdy ktoś zaczyna mówić prosto i głęboko za
razem, tak właśnie jest – wzruszająco. Intymność tej sytuacji nakazuje mi teraz
milczeć. Napiszę tylko tyle, że na zakończenie podziękowań Tata Michała
powiedział, że wychowywać go było prawdziwą przyjemnością.
Taniec teatralny
Oczepiny potrwały nieco ponad godzinę. Osobiście bardzo się cieszę, że
namówiłem Małgosię i Pawła na Taniec teatralny. Aktorzy poważnie podeszli do
sprawy i w skutek tego było nie tylko śmiesznie, ale i ciekawie i twórczo. Polecam
gorąco!
34
Wymowne zakończenie
To kolejna rzecz, którą lubię. Jasne, w określonym czasie zakończenie wesela.
Nie pozwolenie by wesele umarło śmiercią naturalną, gdy ostatni z gości
zdecyduje się opuścić lokal, ale po prostu zapowiedziany ostatni taniec, gdy
jeszcze sporo gości jest obecnych. To może być różnie odbierane, bez wątpienia
jednak ma swój urok, elegancję i sens. Wszystko na tym świecie ma swój koniec.
To prawda, która uczy nas jak dobrze to życie przeżywać.
A na koniec zagraliśmy dwie piosenki – dla Małgosi – Marylkę, a dla Pawła –
Bobby’ego.
Czas robić doktorat z miłości
Specami z nas w czymś tam jest każdy. Zwykle każdy z nas w czymś innym,
czasem w czymś podobnym. Miłość to szczególne zadanie, z którym mamy się
zmierzyć. W niej specami winniśmy być wszyscy.
Życzę Wam – Małgosiu i Pawle – abyście zrobili z niej habilitację, a potem –
niczym mądrzy profesorowie – uczyli jej własne dzieci i wnuki.
Trzymajcie się!
- Sylwek z Zespołem Double Wings
35
11.
„Twórczo i z zaangażowaniem”
wesele Marty i Krzysia
Bardzo wymownym jest miejsce, w którym wspominam tę ostatnią sobotę, jaką
spędziliśmy w okolicach Słupska: Politechnika Poznańska, Wydział Elektroniki i
Telekomunikacji. Tu Krzyś studiuje i prawie tu (w Poznaniu, choć nie na
Politechnice) się poznaliśmy (ja zaś dziś jestem tu z ramienia organizatora
szkolenia dla jednego z operatorów telekomunikacyjnych).
To Marta pochodzi ze Słupska, choć i z nią poznaliśmy się w Poznaniu
One of the best of
Ich wesele zaliczam do jednego z najlepszych jakie dotąd prowadziłem. Bez
wątpienia wpłynęło na to zarówno ich osobiste zaangażowanie i przygotowanie,
jak i zaangażowanie obecnych na weselu Gości.
Deszcz
Deszcz nas zaskoczył i kazał dokonać pierwszej modyfikacji planu: przywitaliśmy
Młodych na sali. Nie długo potem to Oni przywitali nas – wszystkich, 150 osób,
wszystkich z imienia (z wodzirejem włącznie).
36
Pierwszy taniec
Piękny walc angielski na rozpoczęcie balu – lekko, w ciekawej aranżacji. Coraz
mocniej nabieram przekonania, że walc angielski to dobry wybór na pierwszy
taniec – niezwykła elegancja i klasa.
Inicjatywy inspirowane „oddolnie”
Z punktu widzenia wodzireja jeden ze sposobów klasyfikacji prowadzonych
imprez dzieli je ze względu na to, jak dużo różnorakich inicjatyw uda mu się
podjąć (raz będzie ich mało innym razem dużo).
Kolejny podział czyniłby rozróżnienie ze względu na powód podjęcia inicjatywy
(albo impreza tak słabo się kręciła, że trzeba było podejmować częste inicjatywy
ożywcze, albo było tak fajnie, że co chwilę można było coś ciekawego z Gośćmi
zrobić).
I wreszcie podział ze względu na charakter inicjatyw – inicjatywy o konkretnym
scenariuszu (np. gotowy układ taneczny) lub tworzone ad hoc, na żywo, jednym
słowem – improwizacja.
U Marty i Krzysia inicjatyw było dużo, wynikały z naturalnej dynamiki imprezy i w
dużej mierze były spontaniczne, improwizowane. Czegóż więcej życzyć sobie
może wodzirej?
Własna inicjatywa Młodych
Marta i Krzyś opowiedzieli nam bez słów – pantomimą – historię rozwoju własnej
miłości. Super! Własne inicjatywy Młodych zawsze czynią z wesela wydarzenie
szczególne, niepowtarzalne, oryginalne w najbardziej osobisty sposób.
37
Ksiądz Jacek
Grzechem byłoby go w tym miejscu nie wspomnieć. Raz, że towarzyszył
naszemu pierwszemu z Martą i Krzysiem spotkaniu, dwa, że podczas ich
wesela… nauczył się tańczyć
I to jeszcze jak!!!
Zaloty Gołębi
Marta i Michał, z którymi znam się od dawna, bezdyskusyjni zwycięzcy konkursu
teatralnego i odbiorcy głównej nagrody ufundowanej – a jakże! – przez Młodych!
– to kolejne osoby, które chcę tu wspomnieć. Niezwykły dowcip i kunszt aktorski.
Idealnie wyważone granice pomiędzy treścią roli i najlepiej pojętym dobrym
smakiem.
A odgrywając tę rolę naprawdę może być groźnie
Rycerskie zaślubiny
Zwróciłem uwagę na powagę i dostojność spojrzenia Krzysia w stronę Marty.
Świadom był wymownie wagi tego znaku.
Wzruszające podziękowania Rodzicom
Kluczem do dobrych podziękowań Rodzicom jest trafić prosto w serce.
Powiedzieć coś, co nie pozostawia żadnych szans na ukrycie się za parawanem
sztuczności, gry, jakąś fasadą – z racji na publiczny kontekst i silne wewnętrzne
emocje – niepotrzebnie zbudowaną.
Trafiali wielokrotnie. Przytulali się długo i czule. Jakby po raz ostatni. A zarazem
pogodnie i z wdzięcznością w oczach.
38
To są zawsze piękne momenty.
Żal tylko jednego
Żal tylko morza. Długa podróż i konieczność szybkiego wyjazdu nie pozwoliła
nam go w ten weekend zobaczyć. A było blisko, ech!
Serdecznie i wdzięcznie
Marto, Krzysiu!
Trzymałem za Was kciuki już wcześniej. Trzymam i teraz
Dobre rzeczy za Wami i dobre przed Wami. Życzę Wam byście nie przeoczyli ani
jednej.
Do zobaczenia!
- Sylwek i DJ Mag
39
12.
„Zaskakujący obrót spraw” prymicja Księdza Kazimierza
Szczerze mówiąc, gdy zobaczyłem skład Gości myślałem, że to będzie
najtrudniejsza impreza, na jakiej dotąd graliśmy. Radykalna większość to byli
księża i osoby starsze. Choć w repertuarze mamy w sumie kilkanaście utworów
mierzonych w tę grupę odbiorców to jednak zdecydowanie na nich nie można
oprzeć jędrnej, kilkugodzinnej imprezy, z sześcioosobowym zespołem na scenie,
lubiącym wcale nie tak rzadko solidnie pohałasować.
Metanoja
Prawdę mówiąc nawet trudno wskazać klucz do ostatecznego sukcesu imprezy,
bo takim bez wątpienia tak w naszym, jak Prymicjanta oraz Gości, którzy dawali
temu bezpośredni wyraz mniemaniu – owa impreza się zakończyła.
Tak jak na początku wydawało mi się, że niemalże nic ze standardowego
repertuaru „mocnych asów” na tej imprezie się nie sprawdzi (gotowy byłem nawet
zrezygnować z początkowego poloneza), tak z upływem czasu można było
nabrać przekonania, że owych asów może wcale by nie było potrzeba. Obraz
początku i końca imprezy z łatwością można by przypisać dwóm niezależnym
imprezom.
40
Po pierwszych 30 minutach miałem wrażenie, że zabawa (jeśli w ogóle takiego
słowa można by tu użyć) nie potrwa dłużej jak dwie godziny. Goście pojedzą,
pogadają, a potem pojadą do domów. A tu proszę! Kończyliśmy chwilę po
północy (po prawie dziesięciu godzinach grania), a parkiet bynajmniej nie był
pusty.
Parę wspomnień
Z rzeczy wartych, by wspomnieć o nich głośno.
Myślę, że fajnie graliśmy
To takie nasze – kolegów z zespołu – odczucie. Po prostu fajnie się grało. Dobra
akustyka, fajnie „jechało” i miły odbiór ze strony Gości (z brawami co jakiś czas
włącznie).
Rzecz, którą zawsze bardzo cenię – jeśli tylko są na poziomie – indywidualne
inicjatywy Gości, lub głównych Bohaterów. Tym razem wystąpili dwaj członkowie
zespołu seminaryjnego. Piękne i wzruszające wykonanie „Do kołyski” z
repertuaru zespołu Dżem.
Jakiegoś głęboko chrześcijańskiego, znaczenia nabrały słowa tej piosenki w
ustach człowieka, który niebawem będzie księdzem. Śpiewał je koledze, bratu w
zmaganiach, towarzyszowi na nieprostej drodze kapłańskiej…
Żyj z całych sił
I uśmiechaj się do ludzi
Bo nie jesteś sam
Śpij, nocą śnij
41
Niech zły sen Cię nigdy więcej nie obudzi
Teraz śpij
Niech dobry Bóg
Zawsze cię za rękę trzyma
Kiedy ciemny wiatr
Porywa spokój
Siejąc smutek i zwątpienie
Pamiętaj, że
Jak na deszczu łza
Cały ten świat nie znaczy nic a nic…
Chwila, która trwa
Może być najlepszą z Twoich chwil…
Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych
Jakże wymowne to słowa w ustach kapłana!
Bardzo ujęło mnie też przemówienie jednego z księży. Mówił prosto – o
szczęściu na drodze kapłańskiej. I tego szczęścia Księdzu Kazimierzowi oraz
jego Mamie życzył.
Na etapie wstępnych rozruchów atakowaliśmy parkiet razem z Maćkiem
(Wodzirej Maciej Krysa). Gdy większa paka, to łatwiej zrobić zadymę Obaj też
42
obsługiwaliśmy gitary (współczesny instrument strunowy) oraz mikrofony
wokalowe (urządzenia zamieniające falę akustyczną na sygnał elektryczny).
Niestety tylko jednemu z nas przed imprezą uliczny radar (urządzenie służące do
określania prędkości namierzanego obiektu) cyknął zdjęcie portretowe.
Trzymamy kciuki za pozytywnie zespołowe wyniki również w tej materii
Z prośbą o błogosławieństwo
Tego jednego mi żal – nie poprosiłem na koniec o błogosławieństwo dla nas.
Księże Kazimierzu, to ja tak teraz, już z oddali i wirtualnie – o nie właśnie dla nas
i naszych rodzin proszę.
A Księdzu życzę tego zwykłego, prosto wypowiedzianego – szczęścia!
„Żyj z całych sił!”
Z Panem Bogiem!
- Sylwester Laskowski i Grupa Double Wings
43
13.
„Od Poloneza po Salsę” wesele Kasi i Galo
Z Kasią i Galo nie mieliśmy okazji poznać się wcześniej. Wszelkie ustalenia
czyniliśmy zdalnie za pośrednictwem maila i telefonów, przekraczając kilka
granic z Kanałem La Manche włącznie.
Oboje od dłuższego czasu mieszkają w Anglii, tam też się poznali, choć korzenie
mają inne – polskie i ekwadorskie.
Poza granicami kultur
Wielojęzyczność towarzyszyła nam od samego ślubu. Msza św. w znaczącej
mierze odprawiana była w języku angielskim. Na weselu (prócz polskiego)
pojawiał się też język hiszpański.
Konie – wdzięk i dynamizm
Klubu Jeździeckiego Huzar, w którym odbywało się wesele odcisnął wyraźny
ślad na klimacie tego wieczoru. Najpierw Państwo Młodzi przyjechali elegancką
dorożką z dwoma białymi końmi w zaprzęgu i dwójką stylowo ubranych
woźniców. Sam wystrój sali w niektórych miejscach przypominał o tym, co
spotkać i czego doświadczyć można było na zewnątrz. A i – za sprawą Mamy
44
Kasi oraz właścicieli sali – mieliśmy okazję obejrzeć pokaz jazdy w wykonaniu
dwóch wdzięcznych amazonek.
Lampiony
To już powoli staje się zwyczajem, niemal tradycją, że Młodzi puszczają wysoko
w górę, pod niebo – lampiony. Myślę, że ten element podobnie jak taniec przy
świecach nie znudzi się, nie przeminie, nie straci swego uroku i blasku. Wszak
ogień to życie i wszyscy gdzieś ostatecznie z nadzieją nieśmiertelności
wpatrujemy się w niebo. Tym razem gwiazdy są ruchome, lecą, oddalają się, a
my jesteśmy ich twórcami.
Piękne!
Najstarsi uczestnicy tańca teatralnego
To jak sądzę dotychczasowy rekord – w jednej z zabaw oczepinowych (taniec
teatralny) wzięła udział para z pokolenia dziadków Państwa Młodych (spokojnie
po siedemdziesiątce). I co najciekawsze – zgłosili się sami, dobrowolnie.
I walczyli dzielnie tańcząc zaloty gołębi i jazdę figurową na lodzie.
Decyzją Jury uplasowali się na 4 pozycji. Brawo!
W różnorakich stylach
Zdaje się, że weselu nie trzeba było dużo, by wiodło się dobrze. Kilka skromnych
inicjatyw wodzirejskich było raczej lekkim dodatkiem niż jakiś istotnym filarem
całości, czy czymś na kształt koła rozruchowego. W duże mierze po prostu
graliśmy zerkając ze sceny na rozwój spraw na parkiecie. A zgodnie z tytułem tej
części zaczęło się faktycznie od „Alla Polacca”. Ostatnie zaś dźwięki zabawy
wybrzmiały w rytmie Salsy.
45
Z życzeniami pięknego życia
Kasiu, Galo!
Anglia jest pewnie dla Was niczym druga (trzecia) ojczyzna. Wyspa połączyła
dwa kontynenty i stała się wspólnym domem. Na jak długo? Gdzie Was jeszcze
życie zaniesie? Gdzie ostatecznie zapuścicie korzenie i gdzie dorosną Wasze
dzieci?
Życzę Wam, aby Wasze wspólne życie małżeńskie dawało piękne odpowiedzi na
te pytania.
Pozdrawiam Was i dziękuję za to krótkie, a jakże ważne i wdzięczne spotkanie.
- Sylwek i Zespół Double Wings
46
14.
„Klasa i Styl” wesele Dominiki i Addisa
To jedno z tych miejsc, które są nagrodą same w sobie – Hotel Venecia Palace.
Prowadzić imprezę w takim miejscu to prawdziwa przyjemność.
Własnym rytmem
Tak właśnie toczyło się to wesele – własnym rytmem.
Troszkę czasu musiało upłynąć zanim wewnętrznie wyraziłem na to zgodę
(widok pustego parkietu nie należy do komfortowych sytuacji dla wodzireja).
Myślę, że nie byłem jakoś uciążliwy w swych staraniach o zmianę tej sytuacji.
Dość długo towarzyszyła mi jednak jakaś wewnętrzna walka, jakiś szczególny
rodzaj czujności, wypatrywania na okazję, na dobrą sposobność… by
zaatakować, ruszyć coś, zmienić, przenieść zainteresowanie Gości z nad wyraz
eleganckiego stołu na rzecz – bynajmniej nie mniej eleganckiego – parkietu.
Bezskutecznie
Już nawet czapę do węża dałem raz jednemu z gości (Addisa w tym czasie nie
było na sali). Pociągnął dzielnie, jednakże efektu całego zamieszania nie
oglądaliśmy długo.
47
Chyba po prostu trzeba było czasu. Ludziom naprawdę jest czasem dobrze bez
tańca. Gdy są fajnie ludzie, dobre jedzenie, elegancki klimat – rozmowa może się
ciągnąć bez końca, albo przynajmniej ów koniec może być naprawdę daleko.
Na szczęście (dla mnie i mojego wewnętrznego komfortu – choć rzecz jasna nie
on jest tu najważniejszy) ów koniec był blisko i parkiet stopniowo, jakby
powracającymi falami zapełniał się.
I tak już pozostało do końca (z małymi przerwami na posiłki i oczepiny).
Wild West
Czasem imprezie można nadać jakiś wiodący kierunek, dominujący klimat, albo
co najmniej najbardziej wyrazisty rys. Czasem wynika to z planu, czasem ze
spontanicznego rozwoju wydarzeń, a czasem z naturalnego kontekstu, w którym
właśnie się toczą zmagania.
Cóż może być bardziej oczywistego, a zarazem barwnego na weselu w Polsce
od klimatu dzikiego zachodu, gdy Panem Młodym jest Amerykanin?
Ów klimat przejawiał się w samej muzyce, jaką jeszcze przed weselem wybrali
Dominika i Addis, jak również w kilku zabawach, które owemu klimatowi
nadawały konkretnej formy. Jeszcze chyba nigdy w tak licznym gronie i z tak
wymownym Wild West’owym akcentem nie tańczyliśmy Swingu w uliczce. Super!
To tak, jak gdybyś po latach czytania książek o kowbojach w końcu mógł założyć
jego buty, przewiesić nisko pas i wejść do knajpy kopniakiem otwierając
obrotowe drzwi
48
Footloose
Nie zabrakło też improwizowanych akcji, z których najbardziej wymowny
(przynajmniej w mojej ocenie) był taniec do muzyki z amerykańskiego filmu – a
jakże! – Footloose (rocznik 1984) w reżyserii Herberta Rossa (znamy wszyscy tę
scenę ze zbiorowym tańcem z solówkami kolejnych gwiazd wieczoru).
Uwielbiam nakręcać takie akcje!
Young Couple
Dominiko! Addis!
Dziękuję za ten wspólny czas, za wspólną zabawę i za dobre słowa na koniec
(zwłaszcza od Addisa). Dziękuję też, Tobie Dominiko – za maila, który uprzedził
powstanie tej mojej krótkiej po-weselnej refleksji i za słowa w nim zawarte. To
bardzo miłe
Dużo dobra dla Was!
Trzymajcie się!
Pięknego życia!
- Sylwek i Magda
Double Wings
49
15.
„Nieustannie pełny parkiet” wesele Karoliny i Łukasza
Początek lipca raczył nas wyjątkowymi miejscami. Najpierw w piątkowy wieczór
Wenecja Palace a tuż potem, następnego dnia – Windsor Palace. Niezwykle
urokliwe miejsca.
Kilka imprez jednocześnie
Windsor Palace – niczym Double Wings – obsłużyć może kilka imprez
jednocześnie.
A przy tym nie jest to uciążliwe – jedna drugiej nie przeszkadza, nie zagłusza.
Nam przypadła wyjątkowa sala. Duża, stylowa, z klimatycznie podświetlonymi
ścianami, z dużą sceną dla zespołu i przestronnym parkietem. To jest bardzo
silny punkt wyjścia – naturalni sprzymierzeńcy dobrego rozwoju spraw.
Eleganckie przywitanie
Witaliśmy Młodych w eleganckim holu. Chwilę potem, po odebraniu życzeń od
części Gości Łukasz wniósł Karolinę na salę, przy owacjach ponad dwustu
osobowej grupie gości. Owe owacje odezwały się jeszcze raz tuż po przemowie
50
Taty Łukasza – niczym kompania honorowa, dźwięcznie i mocno – zgodnym „Hip
hip hurra!!!”
A potem już poszło…
Nieustannie pełny parkiet
Tak czasem jest, chciałoby się powiedzieć – samo z siebie. Kluczem bez
wątpienia była tu też liczba gości. Wystarczy, że z 200 osób na parkiecie jest 1/3,
a już jest odczucie, że dzieje się tam dużo (a sądzę, że jednorazowo było ich tam
więcej). Właściwie wszelkie inicjatywy wodzireja ograniczyły się do zaczepnych
ruchów tuż po posiłkach. Potem, to już trudno byłoby to nawet zatrzymać
Karolina dla Łukasza
Takie inicjatywy są zawsze bardzo cenne i urocze. Nadają szczególnego kształtu
tej jednej chwili, która potem jest niczym perła w gronie innych klejnotów. Własna
inicjatywa Młodych. Coś osobistego, od siebie, oderwanie się od niekoniecznej w
każdym aspekcie „profesjonalizacji”, oddelegowywania wszystkiego ludziom,
którzy zajmują się określonymi rzeczami zawodowo, ale ostatecznie – nawet jeśli
wcześniej uda się nawiązać nić sympatii – pozostają obcymi – przynajmniej dla
większości gości – ludźmi.
Tym razem mieliśmy występ Pani Młodej. Zaśpiewała dla swojego Łukasza
„…nie znam słów co mają jakiś głębszy sens…”. Super!
Karolino, Łukaszu!
Dzięki z ten wspólny czas – i owego wieczora w hotelu Mercurym, gdzie
omawialiśmy ostatnie szczegóły i już potem w Windsorze, gdzie czas był na ich
realizację.
51
Jak najwięcej fajnych i pięknych chwil dla Was!
- Sylwek i Zespół muzyczny Double Wings
52
16.
„Wystrzałowa noc” wesele Agaty i Kuby
Wystrzałowa była dosłownie i w przenośni.
Raz, że faktycznie mieliśmy (niecodzienny jak na uroczystość weselną) pokaz
sztucznych ogni, dwa – że „torped” i naturalnych „gwiazd” na weselu nie
brakowało.
Jednym słowem było głośno, świetliście, podniebnie, gorąco… i z napięciem i
wyczekiwaniem na to, co się jeszcze wydarzy.
Śliczny, słoneczny, lipcowy dzień. Ciepło, choć nie gorąco. Pruszków, Zajazd
pod Jaworem. Świetne miejsce dla imprez z DJ. Usytuowana tuż pod balkonem
scena, szeroki parkiet. Dźwięk z naszego Lucasa rozchodził się wyśmienicie.
Aż się miło wówczas eksperymentuje (a ponieważ mieliśmy na to czas to i
eksperymentowaliśmy) różne warianty ustawienia głośników: jasna góra,
wyrazisty środek i mięsisty bas – super!
No ale do rzeczy.
53
Podwójne przywitanie Państwa Młodych
Witaliśmy Państwa Młodych podwójnie: raz na dworze (chlebem) przy dźwiękach
Mendelsohna i drugi raz (szampanem) już na sali, przy dźwiękach Te Deum.
Młodzi witali nas również dwa razy – raz chlebem – jeszcze na dworze – i drugi
raz fajną, treściwą i pogodną przemową Kuby, tuż po wzniesieniu pierwszego
toastu.
Polonez na dworze
Gdy pogoda sprzyja i jest ku temu miejsce warto tak właśnie zacząć: Polonezem
na dworze. Możliwość wyjścia na chwilę na dwór, tuż po zjedzeniu pierwszego
posiłku, przestrzeń i świeże powietrze – to bardzo dobry – chciałoby się
powiedzieć „przerywnik” w całości uroczystości weselnej. I tak też zrobiliśmy. Po
krótkiej naradzie z Agatą i Kubą zapadła decyzja: Startujemy na dworze.
Oczywiście finisz był już na sali, czyniąc z Poloneza swoiste preludium do
pierwszego tańca Pary Młodej. Tym razem był to Walc wiedeński, motyw z
Edwarda Nożycorękiego.
I poszło…
Już po weselu doliczyłem się w sumie 12 inicjatyw pro parkietowych. To dość
pokaźna liczba. Większość z nich, to uderzenia dywersyjne, odśrodkowe,
naturalne eksplozje: na parkiecie było już tak gorąco, że wybuch musiał nastąpić.
Wystarczyło wrzucić zapałkę
A najciekawsze w tym wszystkim jest to, że na ostatnim spotkaniu z Agatą i Kubą
odczuwałem, że chyba ich właśnie – owych wodzirejskich inicjatyw pro
parkietowych jakoś się obawiają (czy nie będą zbyt uciążliwe, czy goście nie
będą się czuli zmuszani do zabawy, czy nie będę przeszkadzał…).
54
Jak faktycznie było, może kiedyś usłyszymy z ich własnych ust. Ze swej strony
dodam, że jeszcze sporo przed północą Kuba dał mi wyraźnie do zrozumienia,
że impreza jest już wygrana, a dla odmiany sporo po północy Agata poprosiła
jeszcze byśmy zatańczyli Greka Zorbę i Waka Waka.
To lubię
Rodzinka i Przyjaciele
Elementy rodzinne i przyjacielskie odczuwalne były w różnych momentach i na
różne sposoby.
Ot, prosty widok: młody chłopak (19 lat?) w czerwonym krawacie (czerwień tego
wieczoru prezentowała się szczególnie ciekawie) i… trampkach (nie on jedyny
trzymał ów szczególny styl tej nocy), przez bardzo długi czas tańczący (z frajdą i
zaangażowaniem) w gronie o pokolenie starszych od siebie ludzi.
Wspólne śpiewanie przy stołach – wielokrotne inicjatywy toastowe (zawsze
oddolne, od kogoś z gości, z przemową i jakimś oryginalnym „sto lat”), wręcz
prośba, byśmy zaśpiewali jeszcze „Sokoły”.
Świetnie znany i wspólnie z oryginalnym nagraniem wyśpiewany tekst piosenki
„Bar w beskidzie” (tym razem już na parkiecie).
Dedykacje międzypokoleniowe.
No i „Rodzinka” – urocza, pogodna i z ciepłym i głębokim tekstem piosenka z
repertuaru Kabaretu Starszych Panów, przy której Państwo Młodzi wraz z
Rodzicami wspólnie zatańczyli.
Super!
55
Ostra końcówka
Agata i Kuba przygotowali własną muzykę na swoje wesele. Kilkadziesiąt
utworów, ze szczegółowym określeniem, kiedy ma być zagrana.
Przemyślany wybór, bowiem niektóre utwory, zagrane zbyt wcześnie z
pewnością wypłoszyłyby nie jednego z gości starszego pokolenia.
W efekcie wypłaszanie rozpoczęło się… po piątej nad ranem. To był jeden z tych
momentów, w których widać było jak na dłoni, że spora grupa młodych ludzi zna
się bardzo dobrze, od dawna i że w nie jednym klubie świętowali zaliczone
kolokwium
Lekarz i Spec od Marketingu
Agato, Kuba!
Dzięki! – tak po prostu. I za zaproszenie nas do współpracy i za Wasze
zaangażowanie na własnym weselu. Życzymy Wam pięknych dni i
wystrzałowych nocy (ten pokaz sztucznych ogni nie mógł być przypadkowy ).
Trzymajcie się dzielnie i pięknie!
- Sylwek i DJ Mag
Grupa Imprezowa Double Wings
56
17.
“Boss me tender” wesele Kamili i Kuby
Znamy to dobrze – wyjazd o świcie na drugi koniec Polski, by tam spędzić noc
bynajmniej nie na spaniu. Tym razem już chyba (przynajmniej dla mnie) bliżej
być nie mogło. Gdyby nie sprzęt, który ostatecznie zawieźć trzeba samochodem
spokojnie na to wesele mógłbym pójść piechotą.
Taka sytuacja daje ogromny komfort – przed, w trakcie, jak również po imprezie.
Gościł nas elegancki hotel Boss w Warszawie, w pięknej i przestronnej sali z
elegancką czerwoną wykładziną w części jadalnej, z dużym drewnianym
parkietem w części przeznaczonej do tańca i przestronną sceną na
podwyższeniu.
Rozpoczęliśmy jednak na dworze.
Pogoda sprzyjała więc Kamilę i Kubę przywitaliśmy przed wejściem do hotelu
dźwiękami Mendelsohna, chlebem i solą oraz serdecznym uśmiechem na
twarzach Rodziców i Gości. Chwilę potem, oni witali nas. Toast jednakże był już
w środku tuż po tym, jak Kuba na rękach wniósł Kamilę na salę.
57
Pierwszy taniec zdecydowanie wymagał przygotowania. Nim wybrzmiały
pierwsze dźwięki Only Hope z repertuaru Mandy Moore, tuż nad parkietem
rozpostarła się chmura ciężkiej mgły mająca przenieść ów moment ponad
poziom obłoków. Ten elegancki moment zainicjował zabawę, której urok znają
jedynie naoczni świadkowie. A że do nich i ja należę, to też wyraz temu daję
Młodej Parze życząc pięknego życia w pomyślności i szczęściu!
Kamilo, Kubo!
Serdecznie Was pozdrawiam! W swoim własnym imieniu, w imieniu Wodzireja
Macieja Krysy wspierającego mnie na drugim (Double Wings’owym) skrzydle i w
imieniu całego Zespołu. Niech Wam będzie po prostu dobrze! Niech piękne
rzeczy Was nie omijają, a te które ominą niech dają prostą radość ze
świadomości, że wszystko co najpiękniejsze – jeszcze przed Wami
Dużo dobra dla Was!
- Sylwek & Grupa Double Wings
58
18.
„Nad malowniczym jeziorem Kopczywno”
wesele Klaudyny i Łukasza
Klęczeli po komunii mając przed sobą dosłownie o krok taflę jeziora. Pogodne
niebo, tuż po deszczu dodawało temu obrazowi dostojeństwa i powagi. Widok
wymowny i poruszający.
Tak zaczęli – ślubem w plenerze nad pięknym jeziorem Kopczywno niespełna sto
metrów od sali Dworu Pomorskiego w Luboradzy, gdzie miało odbywać się ich
wesele.
Zdaje się, że prócz księdza byłem pierwszy, który miał okazję złożyć im krótkie
życzenia. To była też chwila, gdy po raz pierwszy mogliśmy się spotkać twarzą w
twarz. Stanąłem na końcu długiego dywanu, po którym szli opuszczając miejsce,
gdzie chwilę wcześniej złożyli najważniejsze ślubowanie swojego życia.
Myślę, że to krótkie spotkanie na początku było ważne dla nas wszystkich. Jakby
nie było, tej nocy miałem być pierwszym skrzypkiem w orkiestrze, w której Oni
byli dyrygentami.
59
Tradycyjne witanie, toast i życzenia były naturalną kontynuacją ceremonii
ślubnej. Były też naturalnym wstępem zabawy, która rozpocząć się miała tuż
potem.
Nim jednak rozbrzmiały pierwsze dźwięki „It’s you” w wykonaniu Dany Glover
Klaudyna i Łukasz zdążyli usłyszeć z ust ponad stu gości, za co Ci ich lubią.
Spontanicznie zrodzona inicjatywa („zapełniacz” 10 minutowego oczekiwania na
wjazd tortu) okazał się jak się zdaje strzałem w dziesiątkę – wytworzyła się
bardzo sympatyczna i otwarta atmosfera. Padło też wiele dobrych i ciepłych słów.
Choć na pierwsze wejście na parkiet musieliśmy troszkę poczekać, to już sam
jego podbój toczył się w błyskawicznym tempie – z Szakirą w roli głównej w
kulminacyjnym momencie. Potem wystarczyło już tylko rozłożyć skrzydła.
Szybko uzyskana wysokość gwarantuje długi lot. I tak też było. Skończyliśmy
punktualnie o 5:00
Klaudyno i Łukaszu!
Powiedziałem to głośno, gdyśmy wszyscy mówili Wam dobre słowa. Powtórzę
Wam i teraz: dziękuję za Waszą serdeczność, otwartość i sympatię, jaką nas
obdarzyliście. Dziękuję też za Wasze zaufanie wobec nas i zaangażowanie we
wszelkie pro-parkietowe inicjatywy
Serdecznie Was pozdrawiam i życzę dużo dobra!
- Sylwek i Magda
60
19.
„Dzieci gór” wesele Edyty i Karola
Nie, nie pochodzą z gór. Bliżej już im do zielonego Podlasia niż do skalistych
urwisk i szczytów budzących grozę. Niemniej góry wyryły w ich sercach piętno
niezmywalne, trwałe, niezmienne.
Gerlach.
Z czym jeszcze może im kojarzyć się ów szczyt? Co jeszcze ma moc wpisać się
w ich historię równie wyrazistą linią?
Czy cokolwiek innego może rodzić równie doniosłe wspomnienia i wdzięczność?
Zaręczeni na Gerlachu
Gdy po północy oglądaliśmy zdjęcia między innymi z ich zaręczyn zrobiło mi się
trochę szkoda. Wybór, którego dokonałem w kontekście wydarzeń związanych z
własnymi zaręczynami i ślubem – treść czy forma – nie był konieczny. Posiąść
można i jedno i drugie. Zdaje się, że im się to udało.
Ze szczytu leci się daleko i widzi się więcej.
61
Serce otwarte na oścież
Znałem Go od dawna. I słyszałem wielokrotnie jak odsłaniał przed innymi
różnorakie doświadczenia swego życia. Nie powinienem więc być tym razem
zaskoczony. A jednak!
Stałem z szeroko otwartymi oczami, gdy kolejne frazy jego podziękowań –
dziadkom, chrzestnym i wreszcie rodzicom – wychodziły z jego ust. „Moje
wędrowanie, moje upadanie, moje powstawanie… Wasze miłowanie”. Doprawdy
– „wiele dni, wiele lat czas nas uczy pogody”… Nuciłem jeszcze sobie długo po
ich weselu słowa tej piosenki, będąc zarazem wdzięczny, że właśnie ją wybrali,
że mieliśmy możliwość ją zagrać, a potem razem ze wszystkimi (chyba sobie
samym) zaśpiewać.
Kapela Sterdyniacy
Ten w najlepszym tego słowa znaczeniu ludowy odcień ich wesela, krył w sobie
coś więcej niż tylko nawiązanie do tradycji. Przeczuwałem w tym jakiś głęboki
szacunek do ludzi pokolenia ich dziadków, do ludzi wychowanych na Podlasiu,
do życia, które nie spieszy się, by uchwycić to, co dziś uznajemy za modne.
Historia, która stworzyła Historię
Edytko, Karolu!
Oczekiwaliśmy na to wspólne spotkanie na parkiecie Waszego wesela długo.
Nie brakło pewnie po Waszej stronie wątpliwości i to niemalże do ostatniego
dnia. Później już razem śledziliśmy upływający czas tańcząc, śpiewając
i patrząc, jak robią to też i inni.
Poranek przyniósł – prócz zmęczenia – wdzięczność.
62
Wiem, że jeśli kiedykolwiek w IPN’ie założą mi teczkę, śledząc rozwój moich
poczynań (szczytnych i nagannych) czas tego wesela znajdzie tam z pewnością
swoją rubrykę. Odnotują, że raz kolejny postanowiłem być człowiekiem prawym,
choć nie wielu może zrozumie, czemu właśnie na weselu
Trzymajcie się! Czas wspiąć się na K2!
- Sylwek i Grupa Double Wings
63
20.
Double Wings na weselu Dawida Janczyka
O Dawidzie Janczyku słyszał z pewnością każdy pasjonat piłki nożnej. Informacje
na temat różnych aspektów Jego kariery czytać możemy w wielu miejscach.
Na karty historii tej barwnej postaci dziś mamy przyjemność wpisać się i my,
dziękując za wspólną radość tej szalonej nocy.
Dawidzie! Najlepsze życzenia dla Ciebie i Twojej Dominiki!
Jesteście niezwykle uroczą Parą!
- Sylwester Laskowski i Zespół Double Wings
64
21.
“Shake, shake, shake Senora” wesele Ani i Pawła
Muszę się do czegoś przyznać. Pierwsza, jedyna i ostatnia próba, na której
przećwiczyliśmy ten utwór odbyła się na godzinę przed rozpoczęciem wesela.
Gdy rozdałem chłopakom nuty nie pamiętałem nawet dokładnie melodii wokalu.
Na szczęście miałem z sobą nagranie, więc dało się szybko przypomnieć.
Utwór – wbrew moim pierwotnym odczuciom – okazał się być hitem. Na trwałe
też (przynajmniej póki co) wszedł do naszego żelaznego repertuaru.
A mowa o „Jump in the line” z repertuaru Harry Belafonte. Ten bowiem utwór
zamówili na swe wesele Młodzi. No ale po kolei
Rzutem na taśmę
Dość późne zlecenie w połączeniu z różnorakimi innymi obowiązkami sprawiły,
że pracę nad aranżacją tego utworu rozpocząłem dopiero w wieczór przed
weselem. Utwór w pierwszym odczuciu nie przekonywał mnie. Bez wątpienia
miały na to wpływ dwie rzeczy: nagranie było stare, z przed wielu lat, a to w
kontekście naszych współczesnych audiofilskich przyzwyczajeń odgrywa istotną
rolę – to po pierwsze. Po drugie w moim odczuciu był nie dość znany
powszechnie, a to niemalże z konieczności skazuje go na porażkę.
65
Przewidywałem, że po zagraniu go na tym jednym weselu dołączy do grona
licznych wcześniejszych zamówień, które ostatecznie – z racji braku powtórnego
na nie zapotrzebowania – trafiają do szuflady.
Jakże więc to było miłe zaskoczenie, gdy już od pierwszych dźwięków na
wcześniej wspomnianej próbie okazało się, że utwór jest świetny, że będzie
hitem jak nic nie tylko tego wesela, ale i z pewnością wielu kolejnych.
Praca nad nim szła nam wyjątkowo szybko i to nie tylko dlatego, że był
precyzyjnie rozpisany na poszczególne instrumenty, ale że po prostu świetnie się
go grało i mieliśmy dużo frajdy z wykonywania go. Super!
Wypada nam serdecznie podziękować w szczególności Pawłowi, że go sobie
zażyczył
Długa różowa limuzyna…
…przywiozła Młodych pod salę, gdzie rozgrywać się miały kolejne odsłony
spektaklu. Pogoda sprzyjała więc powitanie rozbite było na dwie części – na
dworze i już na sali. Jakiś czas jeszcze potem impreza toczyła się równolegle w
tych dwóch miejscach (do czasu aż przyleciały komary – zaprzyjaźniony oddział
wsparcia dla każdego wodzireja – przechylając szalę zwycięstwa na rzecz
parkietu ).
Wesele trudne do zatrzymania
Rzecz jasna nie wypada, by odmawiać komarom chwały z tytułu tak konkretnego
rozwoju spraw.
Po dość stonowanym początku („Livin la vida loca” przy pustym parkiecie), który
nie zapowiadał, aby to wesele miało trwać długo ostatecznie wylądowaliśmy na
66
pół godziny przed szóstą rano, solidnie wyczerpani dynamiką tej imprezy. Bloki
zabawy przy muzyce granej na żywo przeplatały się z kolejnymi proparkietowymi
inicjatywami wodzireja. Był pociąg, była Waka Waka, była Conga, był Kulig, było
YMCA, był Alibaba, był Stasiu, a jeszcze nad ranem daliśmy radę zatańczyć
Belgijskiego i na specjalne życzenie Macarenę.
Komary zbierały pochwały od dużych i małych, a myśmy z wdzięcznością
podgrywali im do tańca
Nagrodzeni świadkowie
Tego nie spotyka się często – tu miało to miejsce. Tuż po podziękowaniach
Rodzicom, Ania i Paweł podziękowali również swoim świadkom. Bardzo miły i
bardzo wymowny gest.
Do domu przywiozły mnie Baby
Przyznaję się ze skruchą, jako nadwornego kierowcę w Drużynie Czarnych
Orłów tym razem do domu przywiozły mnie Baby. Już jak odwieźliśmy chłopaków
do domu, czułem, że chyba nie dojadę. Nie wiele brakowało, a poległbym na
jakiejś stacji benzynowej, wlepiając polika w kierownicę. Stery jednak przejęły
dziewczyny – gadając jak przypuszczam całą drogę (mogę tylko przypuszczać,
bo do końca już – a jakże! – ciąłem komara ).
Aniu, Pawle!
Tośmy poszaleli, co? Długa, gorąca i pełna wrażeń była to noc. Za Wasze
zaangażowanie, za Waszą sympatię i za Harry’ego – bardzo Wam dziękuję.
Niech Wam się dobrze wiedzie!
- Sylwek, Komary i Double Wings
67
22.
“A Book of Love” wesele Eweliny i Andrzeja
Ten wieczór rozpoczął istotny rozdział w księdze ich życia. To, co dotychczas
znajdowało swój wyraz w słowach, gestach, poruszeniach serca i życzliwie
uformowanej myśli – zakorzeniło się, zyskując dostęp do źródła trwałej jedności
i rodząc możliwość nowego, nieznanego im dotąd owocowania.
Stali się autorami i głównymi bohaterami nowej historii, opowieści, która
zaproszona jest do tego, aby się nigdy nie skończyć.
Otrzymali jeden, podwójny (Double Wings!) bilet do wieczności…
„A book of Love”
A jak to było?
Przyjechali przed czasem (Niecierpliwcy! ), jasno beżowym starym gazikiem
(rocznik – strzelam na oko – 1817). Goście chyba nawet jeszcze w połowie się
nie zjechali, a Tym krew gorąca kazała rwać się już na parkiet. Jak na taką
chwilę przystało – odesłaliśmy Ich jeszcze na małą przejażdżkę.
Nie wiem, gdzie pojechali, ale wiem, że gdy już wrócili na sali wszystko było już
gotowe. Witaliśmy Ich gromko, płomiennie, głośno i radośnie! Chwilę potem –
68
Oni nas, elegancko, pięknie i po staropolsku świeżutkim, niemalże jeszcze
ciepłym, pulchnym i dobrze wypieczonym chlebem.
Ceremonia została otwarta!
Zmienne wiatry nosiły nas to w tę, to w drugą stronę – od stołów na parkiet
i z parkietu za stoły – czasem w twarz, czasem, w plecy innym razem z ukosa,
rozsypując w pył litery scenariusza. Nieprzewidywalność wpisana jest w każdy
żywy organizm, w szczególności w ten, któremu wolno tak chcieć jak i nie chcieć.
Atakowaliśmy od różnych stron – dywersyjnie i od frontu, aby niezdecydowanych
przeciągnąć na swoją stronę. Pole walki było ograniczone, więc siła ognia
musiała być duża (no dobra, wiem, czasem graliśmy zbyt głośno…). W końcu
struktury nie wytrzymały napięcia i nastąpiła przewidywana eksplozja. Ogień
zapłonął! Dymu było dużo! Parkiet stał się niczym arena, na której rozgrywały się
zasadnicze wydarzenia spektaklu.
Przypuszczam, że na poprawinach Ewelina (jest ratownikiem medycznym)
musiała solidnie się gimnastykować, aby przynieść ulgę obolałym bohaterom tej
historycznej nocy. Wszak poturbowani zostali solidnie – z własnej woli i naszej
inspiracji – ku chwale życia i wiernej miłości!
Z najlepszymi życzeniami dla Nowożeńców i ich sprzymierzonych Żołnierzy!
- Brygada Czarnych Orłów
69
23.
„C’est La Vie” wesele Moniki i Tomka
Artyści! Po prostu Artyści…
Jeśli ktoś twierdzi, że prawo jest bezduszne, to… ma stuprocentową rację. Nigdy
jednak nie można powiedzieć tego o ludziach, którzy nim się zawodowo zajmują.
Monika i Tomek, adwokaci z zawodu i powołania – świat dla nich był zawsze
niebieski (z tym wyjątkiem, że dla Tomka przyjmuje on zwykle szczególnie
uroczy odcień – Grabciowy ).
Harmonia
Patrząc na nich przed dłuższy czas masz wrażenie, że wszystko u nich pasuje,
wszystko się zgadza, wszystko jest na swoim miejscu – pasje, styl bycia, sposób
wzajemnych odniesień, praca… nawet rysy twarzy. Analogia dwóch połówek
tego samego owocu w ich przypadku zdaje się gubić swój jedynie analogiczny
wydźwięk.
70
Drzewo
Odsłonięcie tajemnicy pozbawia ją jej uroku. Zewnętrzne znaki bez znajomości
wewnętrznej treści znaczą nie wiele, lub rodzą skojarzenia błędne. Jakże więc
opisać drzewo, tak ważne dla ich historii?
Początek, który odsłania swe znaczenie po latach, przypomina o sobie i o tamtej
treści, będąc zarazem jakby potwierdzeniem słuszności tego, co się wówczas,
4 maja 2008 – w Jej imieniny – dokonało, wywracając ich życie w sposób
zdumiewający i nieodwracalny!
Decyzja, która zapowiadała większe, mocniejsze, zdolne do owocowania nad
wyraz hojnego.
Wcześniej jednak… była sala numer dwa, ale o tym nie pisnę ani słowa…
Wesele
Po dokonaniu wyboru pewnych rozwiązań niemalże z automatu uzyskuje się
określony poziom jakości. Jednym z takich rozwiązań bez wątpienia był wybór
hotelu Windsor. To jedno z moich ulubionych miejsc (elegancka, przestronna
sala, z dużym parkietem i wystarczająco dużą sceną na podwyższeniu dla
zespołu muzycznego). Już na starcie więc Młodzi (i Wodzirej ) mieli ułatwione
zadanie (choć bez wątpienia rozgrywany równolegle pojedynek Adamka był tu
pewnym chwilowym utrudnieniem ).
Dwie rzeczy szczególnie z tego wesela utkwiły mi w pamięci: pierwszy taniec i
prezentacja dla Rodziców.
Pierwszy taniec był swoistą opowieścią, niczym balet, gdzie ruch czemuś służy i
wyraża coś więcej niż tylko wartości estetyczne. Prezentacja zaś była
71
odsłonięciem ich historii i… ich serc. Połączony z nagraną ich wzajemnie
przeplatającą się opowieścią pokaz przybliżał i odsłaniał ich – ich historię i ich
tajemnice.
„Jakby wcześniej płynęła w pław przez ocean, samotna, na oślep, bez sił i nagle
czuje, że jej stopy sięgają dna, a dłonie dotykają brzegu. Ktoś dał jej drugie
życie.”
Szczęściarz
Gdy na koniec wesela dziękowaliśmy sobie, Monika powiedziała, coś w stylu,
że „mam szczęście”. Mam szczęście, bo mogę co tydzień uczestniczyć w tak
pięknych wydarzeniach. I przyznaję, już nie jako wodzirej, ale jako człowiek,
mężczyzna, mąż i ojciec… „mam szczęście”.
Czasem czuję się jak chłoptaś, któremu ktoś palnie z tyłu w czachę, każe się
zatrzymać i otworzyć oczy. W takich chwilach stawia się pytania najistotniejsze
i przypomina się sobie, że odpowiedź zna się od dawna.
„Mijają barbakan i nagle spostrzegają drzewo – całe pokryte fioletowymi
kwiatami. Zdumiała ich jego wielkość i kolor, które zupełnie nie pasowały
do tego miejsca. Minęli je i kilka metrów dalej po raz pierwszy wziął ją za rękę
(4 maja 2008 roku). Ich początek.”
Dzięki! Tak po prostu…
- Szczęściarz i jego Drużyna
PS.
Cytaty zaczerpnięto z Ich Księgi Życia… bez zgody Autora.
(Na moje szczęście znam bardzo dobrych Adwokatów )
72
PS. 2.
A dlaczego „C’est La Vie”?
O to zapytajcie już ich samych
73
24.
„Hej Jude!” wesele Ani i Jacka
Gdy masz Żonę, dwójkę Dzieci, pracę na etat, własną firmę w innej branży i kilka
niepomniejszych pasji – czas staje się zasobem niezwykle krytycznym.
No i dopadli mnie!
Nim zdążyłem dojść do siebie, ogarnąć się trochę, ogolić, no i odespać (!) złapali
mnie nim zdążyłem cokolwiek na forum publicznym na temat tej niezwykle
ważnej dla nich i uroczej dla nas nocy wspomnieć.
„Hej hej!
Dochodzimy już do siebie po ślubie i weselu. Emocje powoli opadają, odciski się
goją, zatoki się leczą.
I co tu dużo mówić – jesteście świetni!”
Od razu poprawiłem włosy, przejrzałem się w lustrze i zabrałem się za robotę.
Lubię stawiać kropkę nad „i” (czasem rozpoczynającą kolejną część opowieści)
i po zakończonej imprezie spisać to, co było z mego punktu widzenia w niej
74
ciekawe, ładne, czy jakoś inspirujące. Tym razem to Oni (Niecierpliwcy!)
zrobili to pierwsi.
Wszyscy goście byli zachwyceni zespołem i tak jak Ci wspomniałam koło 4 nad
ranem – wychodząc mówili tylko o Was – mało kto nam życzenia w ogóle złożył
– teraz sobie przypominają i dzwonią ; ) Ale i tak główny motyw każdej rozmowy,
to podziękowania za rewelacyjne wesele.
Faktycznie to wesele było bardzo wdzięczne. Od pierwszych chwil niewielka sala
lokalu Quatro zapowiadała, że będzie nam wszystkim do siebie „blisko”, że więzy
sympatii pomiędzy nami, a gośćmi mają szansę stworzyć się szybko, że będzie
po prostu „ciepło”.
Jeśli zaś o nas chodzi – to mamy wrażenie, że nie mogliśmy trafić lepiej. Muzyka
sama w sobie rewelacyjna – głosu Twojej żony można słuchać
w nieskończoność. Zespół grał z serduchem, co było widać, słychać i czuć : )
Wodzirej – pełen profesjonalizm. Mieliśmy wrażenie, że bez słów się rozumiemy.
Goście niemal stale na parkiecie do tego stopnia, że nie poszło prawie nic
jedzenia i alkoholu. Zabawy przednie, z klasą, gustem i radością.
Już przy pierwszej dłuższej przerwie (serwowali wówczas coś pysznego do
jedzenia) odczułem, że zdążyliśmy się „wkupić” w serca zebranych. Wspólne
biesiadowanie, gromki i serdeczny śpiew przy stole zdecydowanie był mocnym
punktem tego wesela i swoistym ogniskiem zapalnym, inspirującym jak sądzę
obie strony.
Gdybyśmy teraz mogli coś zmienić w przebiegu wesela… to z wielką chęcią…
buty! Odpadliśmy po oczepinach – ale i to miło wspominamy, bo obserwacja
świetnie bawiących się gości to bardzo miłe doświadczenie.
75
Faktycznie na parkiecie było fajnie. Pojawiliśmy się na nim kilkakrotnie razem z
Maćkiem, jednym z Wodzirejów Double Wings brykając zadziornie i bawiąc się
przy tym nie mniej, niż pozostali.
Dzięki, dzięki, dzięki, że byliście z nami! Za świetną zabawę, za uśmiechy
naszych gości, za dumę rodziców, za naszą radość w dniu ślubu pięknie
dziękujemy.
Aniu, Jacku!
Ja również Wam bardzo dziękuję. Jeżeli tak mogę to powiedzieć „bardzo dobrze
mi się z Wami współpracowało (i dla Was pracowało)”. Dziękuję za Wasze
zaufanie wobec nas, za otwartość i zaangażowanie w trakcie Waszego wesela,
za życzliwą i otwartą komunikację (wiem, że czasem trochę za bardzo
hałasowaliśmy ), no i za Wasze wytrwanie do końca (wiem jak to jest, buty są
albo nowe, albo wygodne )).
Serdecznie Was pozdrawiam i życzę jak najwięcej dobra i frajdy na najbliższy
czas.
Trzymajcie się!
- Sylwek, Żona i Zespół Double Wings
Szykują się następne wesela wśród naszej rodziny i znajomych. Więc nie
mówimy „żegnajcie” a do zobaczenia! – bo po ilości pytań o namiary na Was
sądzimy, że jeszcze się spotkamy
PS.
Bardzo lubię niebanalne podejście do podziękowań dla Rodziców. Prawda
76
ogólna jest niezmienna – wdzięczność. Forma przybiera jednak różnorakie
kształty.
Sęk w tym, by dotrzeć w jak najbardziej prawdziwy sposób do serca. Powiedzieć
w taki sposób, by najbardziej poruszyło. Przedrzeć się przez kłopotliwy kontekst
publicznej sytuacji, która pozbawia w jakiejś mierze intymności to, co intymnym
jest z natury. W takich chwilach liczy się symbol, znak, forma wyrażająca w
języku zrozumiałym dla bezpośrednio zainteresowanych treści, które w nich się
zawiera.
Tym razem było to „Hej Jude”, wdzięcznie intonowane przez tańczących wokół
Młodych i Rodziców Gości.
p.s.
Młodzi, rodzice i goście czekają, by naskrobać Wam parę słów na blogu.
Krzyknij, gdy już będzie gdzie
Serdecznie Was ściskamy. Do zobaczenia !
Hop! Hop! To tu
Do zobaczenia!
- Sylwek
77
25.
„Asereje po piątej nad ranem”
wesele Kasi i Marcina
Myślę, że z powodzeniem mogę powiedzieć, że mam trzy domy – w Warszawie,
Czarnieckiej Górze i Ostrołęce.
W te niezwykle ciepłe jak na październik wieczór i noc uczestniczyliśmy
w świętowaniu tuż obok tego trzeciego, w eleganckim Zajeździe Hubus,
w Grabowie pod Ostrołęką.
Szlaki do tego spotkania przetarli nam już Kasia i Sylwek, z którymi nieco ponad
rok mieliśmy okazję świętować. Tym razem role się odwróciły – Państwo
Skóreccy byli gośćmi, głównymi bohaterami zaś – Państwo Gajewscy
Na starcie jednak, a właściwie jeszcze przed nim, mieliśmy bardzo poważne
kłopoty…
Niespodzianka
To wesele miało być „chrztem bojowym” naszego nowego liniowego systemu
nagłośnieniowego. Chrzest w warunkach „laboratoryjnych” miał miejsce rzecz
78
jasna wcześniej i bohater wypadł znakomicie. Tym razem (o złośliwości rzeczy
martwych) nasz bohater zawiódł…
Prawy sobwoofer odmówił współpracy, co przy aktywnym systemie oznaczało dla
nas spadek mocy z 1200 do 600 W i zamiana przestronnego stereo, w mono
oparte na jednym źródle dźwięku. Sala – duża. Gości – prawie dwieście osób.
Jakakolwiek dalsza awaria groziła katastrofą…
Karol Koprukowiak - Wodzirej Double Wings, z którym rok wcześniej
hałasowaliśmy u Kasi i Sylwka, a który właśnie był na etapie rozstawiania
sprzętu przed imprezą w Warszawie, był najbliżej rozwiązania naszego
pod-ostrołęckiego problemu.
Kilka telefonów i za pośrednictwem naszego znajomego zaprzyjaźniona firma
ViVi Sound dowozi nam z Warszawy sprawny sobwoofer.
Impreza jednak – z konieczności monofonicznie rozgrzewana – zdążyła się już
na dobre rozkręcić. Dołączony stereofoniczny dopalacz był już tylko niczym
drugie skrzydło (ech, Double Wings ) dla świetnie radzącego sobie z jednym,
odważnego i żądnego wrażeń orła.
Był ogień
Marcin, przewodził! Był obecny i zaangażowany (jakby świadomy, że wysokość
lotu zależy w dużej mierze od niego). Kasia wdzięcznie dotrzymywała kroku.
A wyginaliśmy się różnorako i wielokrotnie, przebierając się to w to, to w tamto,
zaczepiając, tudzież pozwalając się zaczepiać przez Gości. Brykaliśmy
w różnych klimatach, różnych barwach i z różnym natężeniem. Nie zabrakło też
wspólnego śpiewu (to zawsze bardzo zbliża).
79
Planowany koniec (zgodnie z cichym planem, skrzętnie ukrywanym
przed Młodymi ) nie nadszedł w zaplanowanym czasie. Piąta miała być
pożegnaniem, my zaś jeszcze sporo później – zatańczyliśmy Asereje.
Kasiu, Marcinie!
Dziękuję Wam za ten wspólny czas. Jeśli Bóg istnieje, to tak naprawdę wszystko
co dobre, nigdy się nie kończy. Świadomości tego i doświadczania realności tej
prawdy na co dzień życzę Wam całym sercem!
Trzymajcie się!
Pozdrawiam Was serdecznie w imieniu swoim, Magdy i wszystkich Zuchów
Podwójno-Skrzydlatych!
Miejcie się pięknie
- Sylwek
Echo
PS.
Następnego dnia, w niedzielę poszedłem na Mszę z Magdą i Dziećmi na 20tą
do Klasztoru (to przez wiele lat, w dzieciństwie i okresie młodzieńczym była moja
parafia). Spotkaliśmy tam Gosię i jej Chłopaka, którzy bawili się razem z nami
na weselu.
Gosia pełniła rolę świadkowej. Z Kasią znają się od przedszkola. Jak się już
po Mszy okazało coś szczególnego łączy nas jeszcze, prócz dobrych wspomnień
z minionej nocy. Zarówno Kasia, Gosia jak i ja – lubimy Moją Mamę
80
Nie wiem jak One, ale ja – bardzo!!!
PS.2.
Nie zdążyłem jeszcze dokonać ostatnich korekt tego wpisu (przed oficjalnym
upublicznieniem go), a Kasia Skórecka już zdążyła kliknąć poniżej
facebook’owego lajka. Dzięki! Fajnie było Was raz jeszcze zobaczyć
(nic się nie zmieniliście )
Ave Gajewscy i Skóreccy!
(No i „Double Wings” wyszło raz jeszcze )
81
26.
„Ty tylko mnie poprowadź” ślub Kasi i Rafała
W ten sobotni wieczór Double Wings wystąpiło w barwach dwóch rodzin:
Laskowskich i Walasków. Pierwsza drużyna liczyła troje zawodników, druga
dwoje. W sumie trzy wokale, dwoje skrzypiec i gitara. I w takim składzie mieliśmy
przyjemność towarzyszyć Kasi i Rafałowi w trakcie Mszy świętej, na której
udzielali sobie sakramentu małżeństwa.
Było Pobożnie i Pogodnie, z przesłaniem prostym, czytelnym, a zarazem
głębokim – czyli tak, jak zwykle dyktuje serce, a umysł notuje.
Kasiu, Rafale!
Z najlepszymi życzeniami dla Was! Niech Wasze ścieżki zawsze prowadzą ku
górze, nawet wtedy gdy „drogi pomyli los zły i oczy mgłą zasnuje”.
Niech Wam dobry Pan Bóg błogosławi!
- Sylwek, Magda, Ania, Emilka i Wojtek
Double Wings
82
27.
„Wspólne dżemowanie nad ranem” wesele Marty i Marcina
To są te obrazy i te doświadczenia, które zapadają w sercu głęboko i na długo,
które odciskają na tyle wyraziste piętno, że promieniuje ono mocno na całość,
nadając jeśli już nawet nie barwę (czy jak kto woli – smak), to przynajmniej
dominujący odcień.
„Dżemowaliśmy” jak nic dosłownie i w przenośni improwizując razem z Gośćmi
na tematy piosenek tej już legendarnej polskiej formacji.
„Harley”, „Whisky”, „Cegła” – któż z nas nie zna tych kultowych piosenek?
Wokalista pośród gości
Ot, taka prosta sprawa, jeden uzdolniony i otwarty Gość, który w sensownym
i twórczy sposób chwyta mikrofon do ręki i śpiewa dla Młodych, z Młodymi,
dla Gości i z Gośćmi.
Super! Bardzo wdzięczny obraz i bardzo miłe doświadczenie.
83
Życie, to gra zespołowa
Wesele Marty i Marcina było bardzo „zespołowe”. Gdy na pokładzie znajduje się
też Wodzirej – bywa – że punkt ciężkości przenosi się w nieco inną stronę i jeśli
nawet angażowana jest istotna część gości, to jest ono raczej „grupowe”.
Tu zdecydowanie dominowała „zespołowość”.
Jednym słowem nie schodziłem ze sceny zbyt często i na niezbyt długo
rozstawałem się z gitarą.
Myślę, że kilka piosenek wyszło nam naprawdę fajnie i u schyłku weselnego
sezonu 2011 udało nam się wykrzesać z nich naprawdę ciekawe, nietypowe
i świeże smaki.
Podglądacze
Byliśmy też… podglądani. Dzień wcześniej miałem spotkanie z bohaterami
wieczoru 4go sierpnia 2012. W którymś momencie dostrzegłem ich subtelnie
skrywających się gdzieś przy wejściu i z uwagą patrzących i słuchających,
co też się takiego działo. My tymczasem graliśmy. Jeśli dobrze pamiętam,
były to okolice Dire Straits – „Walk of life”
Dzień później zadzwonili z prośbą, byśmy mieli okazję być podglądanymi również
i na ich weselu (tylko z kim ja się 3go pod Rejowcem spotkam ).
Spektakli i główni Bohaterowie
Ale wróćmy do naszych głównych Bohaterów.
Razem od czasów liceum. Ona dziś manager on inżynier. Niemalże filmowy
scenariusz! Pogodni, otwarci i zaangażowani. Wyróżnili na swym weselu
jedenaście osób (wdzięczność ma zawsze szerokie horyzonty). Obecni od
84
początku do końca. A finiszowaliśmy o 5:30 zamieniając wszechogarniający
płomień szaleństwa w ciepły i spokojnie tlący się żar prostego bycia razem, kiedy
to już sama obecność i od czasu do czasu zamienione słowo smakuje nad wyraz
wytwornie.
W łóżku wylądowałem chwilę przed ósmą rano…
Na przyszłość piękną i szlachetną
Marto, Marcinie!
Chwil pięknych, pogodnych i jasnych, życia wdzięcznego i na wdzięczność
otwartego, radości na co dzień i od największego święta – całym sercem
Wam życzę!
- Sylwek i Zespół Double Wings
85
28.
„Aż po kres kochaj mnie” wesele Małgosi i Łukasza
Cztery Małgorzaty Korzeniowskie, wodzirej uczony nowych tańców przez
trzeźwych do ostatniej chwili wesela gości, osoba konsekrowana w roli świadka,
Tata, który z pasją w oczach i wyraźnie wyczuwalnym przejęciem w głosie
dedykuje swojej żonie piosenkę, która towarzyszyła im u początków ich przeszło
trzydziestopięcioletniej miłości, częste brawa dla zespołu, no i niezwykle czuli
względem siebie Młodzi…
To kilka wymownych obrazów tego ostatniego w październiku, a zarazem dla nas
ostatniego w tym roku wesela.
Aż po kres…
Wiele smooth jazzowych klimatów towarzyszyło nam tej nocy. Rozpoczęliśmy
uroczym walcem Angielskim Jana Kantego Pawluśkiewicza „Aż po kres, kochaj
mnie”. On też nadał swoisty kierunek, zarysował zasadniczy temat i rzucił
dominujące światło – granica życia, za nią miłość wznosi się na już zupełnie inny
poziom, dosięga wymiaru dotąd sobie znanego jedynie z opowieści, które budują
wiarę, wiarę ufną, że granica ta niczego nie kończy, a jedynie zaczyna nowe,
lepsze, pełniejsze i bardziej prawdziwe.
86
Dni moich Ty początkiem
Ty moim słońcem
Ty dalekim brzegiem, echem, śpiewem
Ty o czym sam ja nie wiem…
Mocne korzenie
Okoliczności ich wzajemnego poznania się, a później szeroki kontekst bycia
razem daje im silne oparcie.
Że bardzo się lubią, że są wobec siebie niezwykle serdeczni i względem siebie
nawzajem czuli widziałem za każdym razem, gdy mieliśmy okazję się spotkać.
Na weselu ani razu nie padły z ust gości słowa „gorzko”. Nie zdążali – tak często,
tak wdzięcznie, tak spontanicznie pocałunki wpisane były w ich wzajemne
odniesienia. Jakby były oczywistością ich codziennego języka, ich niezwykłym
w swej zwyczajności sposobem komunikowania się.
Ty do życia śpiewu do mych wierszy
Do dni naszych pierwszych, tych grudniowych
I tych letnich
Mocna ekipa
To jeden z kluczowych elementów sukcesu wesel bezalkoholowych: życzliwa
grupa gości potrafiąca się w takiej sytuacji dobrze bawić, nie marudząca
po kątach, czy tym bardziej podpijająca gdzieś ukradkiem. Oni byli motorem
napędowym tego wesela – zaangażowani, pogodni i – jak ja to lubię! – trzeźwi.
87
Dla takich ludzi grać to prawdziwa frajda. A i nie mniejsza z takimi tańczyć.
(Jako wodzirej wyniosłem z tej zabawy osobistą korzyść – dwa nowe, fajne
układy taneczne, których nas jeden z gości nauczył.)
Tam gdzie Ty, tam jest więcej w świecie sensu
brak nonsensu…
Wielowątkowy rozwój spraw
Mam świadomość, że wielu ważnych rzeczy, które działy się tej nocy nie jestem
świadomy. Gdy akcja toczy się na wielu płaszczyznach, gdy fabuła rozwija się
wielowątkowo i w różnych miejscach możesz uchwycić tylko to, w czym
bezpośrednio bierzesz udział.
Wiem, że wiele ważnych i zbliżających rozmów toczyło się w eleganckim
i stylowym holu. Nie uczestniczyłem w nich. Nie uległem jednak pokusie
niepotrzebnej „centralizacji” wydarzeń, rozbijania tych osobistych spotkań
na rzecz jednej, wspólnej zabawy (a to zawsze grozi, gdy podstawową
twoją troską i odpowiedzialnością jest to, co się dzieje na parkiecie).
Myślę, że czasem tak trzeba. Gdy się na to pozwoli, późniejsze zaangażowanie
ludzi w przedsięwzięcia grupowe przyjmuje już zupełnie inną, niepomiernie
większą skalę. Oni są już po prostu sobie bliżsi, bardziej się lubią i potem
chętniej się razem bawią.
Aż po kres kochaj mnie
Nie odwracaj się
Bo gdy Ciebie brak
Nie ma dzień początku, brak mu wątku
88
Rycerskie zaślubiny
Ten mój autorski pomysł (choć nie wykluczone, że nie jestem pierwszy, który
na niego wpadł) „odegrania” na weselu momentu swoistego ślubu, a właściwie
pozwolenia sobie i innym na przeżycie wymownego symbolu wzajemnego
oddania się sobie Nowożeńców, zawsze ma szansę głęboko poruszyć.
Ilu osobom tym razem zakręciła się łza w oku pewnie się nigdy nie dowiemy.
A może wcale wiedzieć nie trzeba.
Co mam, to Ty mi dałaś
to, co jest stałe
Ty sens mego życia niespójnego…
Małgosiu, Łukasz!
A więc próg przekroczony. Czas smakować słodyczy nieodwołalnego.
Ty, puls i rytm dni, nocy
Ty, do życia śpiewu, do mych wierszy
Do dni naszych pierwszych,
tych pamiętnych i codziennych
Pięknie Wam dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym Waszym wdzięcznym
i pogodnym świętowaniu. Dziękuję Wam za Wasze zaufanie przed oraz
zaangażowanie i otwartość w trakcie Waszego wesela. Niech Wam będzie
razem co najmniej tak dobrze, jak Waszym Rodzicom!
No i pamiętam, że nasze dzieci mają zagrać na weselu Waszych dzieci
Trzymajcie się!
89
Niech Wam Pan Bóg błogosławi!
- Sylwek z zespołem Double Wings
90
29.
„Rekolekcje w trakcie rekolekcji”
wesele Małgosi i Michała
Pierwszy telefon otrzymałem niecały tydzień przed zasadniczą datą.
Drugi – na dwa dni przed. Bardzo szybko ustaliliśmy wszystkie konieczne
szczegóły. Reszta pozostawała kwestią otwartą – do ustalenia w trakcie wesela.
Od czwartku do niedzieli uczestniczyłem z Magdą w rekolekcjach małżeńskich.
W tym sensie, ta sobotnio-wieczorno-nocna przerwa w rekolekcjach nie była mi
zbytnio na rękę. Nie spodziewałem się jednak, że to wesele będzie tych
rekolekcji przedłużeniem…
Zdawać by się mogło, że niemalże wszystko w tym weselu było w jakimś sensie
nietypowe. Listopad – któż jeszcze organizuje wesela w tym terminie? Zaledwie
czterdzieści osób. Zaplanowany koniec wesela na północ – nie nie, to nie
niedziela, ani tym bardziej piątek. Zwykła sobota. Mega szybka organizacja
niemalże wszystkiego!
Choć nie znam szczegółów, zasadniczych motywów, powodów dominujących –
to przeczuwam, że wszelkie z pozoru oczywiste interpretacje byłyby tu strzałem
dalekim nie tylko od wycelowania w dziesiątkę, ale nawet w tarczę.
91
Nie będzie przesadą, ani żadnym zawodowo-skażonym naciąganiem stwierdzić,
że uczestniczyłem w czymś niezwykle wymownym, że otrzymałem dostęp
do serca ludzi niebywałej klasy, o niezwykłych wzajemnych odniesieniach, a przy
tym tak zadziwiająco prostych, normalnych. To wesele było dla mnie nie przerwą
w rekolekcjach małżeńskich, nie oderwaniem od nich, ale naturalną, integralną
ich częścią. I sam nie wiem, która z części przyniosła mi więcej korzyści.
Młodzi siedzący przy stole z Rodzicami i Dziadkami. Niezwykła serdeczność
pomiędzy wszystkimi – niezależnie od różnicy wiekowej. Radosne
zaangażowanie praktycznie we wszystko, co było proponowane. Niecodzienna,
zadziwiająco prosta, a zarazem ujmująco serdeczna relacja pomiędzy Rodzicami
a Dziećmi, jednoznaczne, proste i odważne odniesienia do Boga i jakieś
niezwykłe ciepło bijące od tych ludzi.
Wartość więzi rodzinnych dostrzega się niezwykle wyraźnie mając możliwość
bycia w takich sytuacjach, pośród tak traktujących siebie nawzajem ludzi.
Elementy rozmów, bycia razem przy stole (cóż mocniej potrafi jednoczyć?)
przeplataliśmy zabawą na parkiecie. I momentami było naprawdę gorąco.
Przedłużyliśmy zabawę o godzinę zdążając w ten sposób zatańczyć jeszcze
jesienną, listopadową, deszczową piosenkę. Zdaje się, że odkryłem w niej urok
najbardziej oczywisty. Rezygnując z prowadzenia tańca dostrzegłem, że…
prowadzić go wcale nie trzeba. Ludzie są wystarczająco twórczy, wystarczająco
pomysłowi, wystarczająco barwni, by w spontaniczny sposób wykorzystać
okazję. Aż sam się sobie dziwię, że w kontekście tego tańca odkryłem to tak
późno.
Wypada mi na koniec podziękować. I czynię to właśnie
92
W swoim i Wodzireja Huberta Gonciarza imieniu – serdecznie dziękuję!
Przyjemnością niebywałą było móc ten czas spędzić z Wami.
Tobie Małgosiu i Tobie Michale,
Waszym Rodzicom i Waszym Bliskim,
życzę wielu pięknych chwil!
Niech Wam Pan Bóg błogosławi!
- Sylwester Laskowski
Grupa Wodzirejów Double Wings
93
Zakończenie
Wielu ludzi nie lubi wesel. To, co dotychczas widzieli, w czym brali udział,
albo do udziału w czym próbowano ich nakłonić zrodziło w nich jednoznacznie
negatywne odczucia. Jeśli do nich należysz, to ufam, że te dwadzieścia dziewięć
historii, które tu przedstawiłem choć trochę zmieniły – na lepsze – ich kształt.
Od dawna wiedziałem, że wesele może być niebanalnym wydarzeniem.
Od pewnego czasu mam okazję takim z bliska się przyglądać. Życzę Ci,
by i Tobie dane było takie kiedyś na własne oczy zobaczyć.
A jeśli Twoje własne jeszcze przed Tobą – to życzę Ci, by opowieść o nim, mogła
być jedną z najwdzięczniejszych perełek jednej z kolejnych części „Sekretów
Niebanalnych Wesel”!
Niezależnie od tego, czy ktoś je kiedyś opisze :)
Sylwester Laskowski
Ostrołęka 26.12.2012
94
O Autorze
Sylwester Laskowski
Założyciel i lider Grupy Imprezowej Double Wings (www.DoubleWings.pl)
95
Grupa Imprezowa Double Wings Zespoły muzyczne . Wodzireje . DJ’e
www.doublewings.pl