Spółdzielnie socjalne studium przypadku

92

description

 

Transcript of Spółdzielnie socjalne studium przypadku

Page 1: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku
Page 2: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Page 3: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

3

 

WSTĘP  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” był realizowany przez 

Partnerstwo na Rzecz Rozwoju złożone z 14 partnerów. W trak‐

cie  jego  realizacji  zostało  zawiązanych  6  partnerstw  lokalnych,  

w  ramach których powstało kilkadziesiąt organizacji pozarządo‐

wych, 16 spółdzielni socjalnych oraz 4 przedsiębiorstwa społecz‐

ne.  Poniżej  zostały  zaprezentowane  krótkie  studia  przypadku 

siedmiu  spółdzielni socjalnych  zainicjowanych  i  funkcjonujących 

na obszarach dużego miasta i małego miasteczka, a także gminy 

miejsko – wiejskiej i wiejskiej. 

 

Page 4: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

4

 

PARTNERSTWO LOKALNE  

DARZYBÓR  

 

 

 

 

 

 

 

SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „MAXSTYL”

 

Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” powstała  jako  jedna z pierwszych spółdzielni 

socjalnych w Polsce. Jej historia zaczęła się, gdy działania tej formy ekonomii 

społecznej nie były jeszcze sformalizowane w polskim ustawodawstwie. 

Jej początki sięgają czasów, gdy przyszli członkowie spółdzielni funkcjonowali 

na  rynku w  formie  quasi‐spółdzielni  socjalnej  prowadzonej  przez  Fundację 

Pomocy Wzajemnej  „Barka”. W  tym  przedsięwzięciu  udział  brali  bezdomni  

i długotrwale bezrobotni, będący podopiecznymi Barki. W pierwszych  latach 

obecnego wieku działania zostały zamknięte w ramach Stowarzyszenia „Nasz 

Dom”,  które  otrzymało wsparcie  lokalowe  od  Barki  –  Fundacja  udostępniła 

Stowarzyszeniu  lokale  na  osiedlu  Darzybór  w  Poznaniu,  gdzie  podopieczni 

prowadzili zbiórkę odzieży, sprzętów AGD/RTV i mebli, które następnie sprze‐

dawali po niezbędnych działaniach  renowacyjnych. W marcu 2005  roku Sto‐

Page 5: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

5

warzyszenie przekształciło  się w Stowarzyszenie na Rzecz Spółdzielni  Socjal‐

nych, a  część  zaangażowanych członków podjęła decyzję o  zawiązaniu  spół‐

dzielni socjalnej. W czerwcu 2005 roku złożono wniosek do Krajowego Reje‐

stru  Sądowego  przy  Sądzie  Rejonowym  w  Poznaniu,  decyzję  o  rejestracji 

otrzymano  pod  koniec września  tego  roku  i  spółdzielnia  rozpoczęła  działal‐

ność 1 października 2005 roku. Spółdzielcy nie zdecydowali się na pozyskanie 

wsparcia finansowego z Funduszu Pracy Powiatowego Urzędu Pracy w Pozna‐

niu – decyzja  ta podyktowana była głównie niemożnością sprostania warun‐

kom poręczenia dotacji. Skorzystano jednak z grantu udzielonego przez RFES 

–  kwota w wysokości  15.000  zł.  Spółdzielnia wystartowała  też w  Konkursie 

Grantowym ogłoszonym przez Centrum Ekonomii Społecznej w grudniu 2006 

roku i za uzyskaną dotację (pierwsza transza w maju 2007 roku) kupiono dwa 

samochody  typu Lublin  III z plandeką oraz  jeden pojazd osobowo‐ciężarowy 

Lublin  II,  a  także  komputery  do  obsługi  administracyjno‐biurowej.  Obecnie 

spółdzielnia liczy 6 członków. 

Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” zajmuje się zbiórką używanych mebli, odzieży, 

sprzętów  AGD/RTV.  Swoje  towary  pozyskuje  dzięki  telefonicznym  

i e‐mailowym zgłoszeniom o chęci oddania rzeczy przez mieszkańców Pozna‐

nia  i  okolic  oraz  poprzez  ogłaszanie  zbiórek  (ulotki)  –  spółdzielcy  odbierają 

sprzęty  i,  w  razie  potrzeby,  renowują,  by  następnie  sprzedać  je  w  dwóch 

punktach  stacjonarnych  (w Poznaniu przy ul. Borówki 4/6 oraz przy Al.  Jana 

Pawła II 6) oraz na dwóch targowiskach (w Poznaniu na Rynku Wielkopolskim 

oraz na Rynku Jagiellońskim). Prócz tego spółdzielnia wykonuje prace snycer‐

skie i przyjmuje zlecenia na renowację mebli stylowych oraz zlecenia na sprzą‐

tanie biur, klatek schodowych i innych tego typu przestrzeni. 

 

 

Page 6: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

6

Jan Kołaczyk  

Dzisiaj jestem prezesem zarządu Spółdzielni, na początku byłem pełnomocni‐

kiem. Mam 47 lat; wykształcenie średnie techniczne.  

Wcześniej kilkanaście lat prowadziłem swoje przedsiębiorstwa. W 2001 roku, 

w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń, stałem się osobą bezdomną i bezrobot‐

ną, co spowodowało że trafiłem do Fundacji ”Barka”.  

Od samego początku byłem osobą, która się mocno zaangażowała w różnego 

rodzaju działania Fundacji. O możliwości otwarcia spółdzielni socjalnej dowie‐

działem  się  na  początku  2005  r.  na  spotkaniach  naszego  Stowarzyszenia  

i  na  spotkaniach w  Fundacji. Od  samego  początku mnie  to  zainteresowało,  

i jak na lidera przystało, udało mi się z sześcioma innymi ludźmi, którzy znaleź‐

li  się w podobnej  sytuacji,  założyć w październiku 2005  roku pierwszą  spół‐

dzielnie socjalną w Wielkopolsce, co było nie małym sukcesem. 

Refleksje po 3latach działania spółdzielni dla każdego z nas są inne. Dla mnie 

najważniejsze jest to, że przede wszystkim mamy własną działalność. Od nas 

samych bardzo dużo zależy, to jakie mamy nastawienie, jakie problemy. Zale‐

tą  jest,  iż mamy siebie razem, stawiamy sobie  różne zadania  i  rozwiązujemy 

problemy. Najważniejsze problemy, z jakimi się borykamy, to brak ludzi, nasze 

małe przygotowanie do prowadzenia własnej firmy brak doświadczenia  i wy‐

kształcenia), dalej system podatkowy  ‐  jest  taki sam  jak dla normalnej  firmy  

(a przecież spółdzielnie socjalne nie są nastawione na zysk}, nie ma tu żadnych 

ulg.  Jest  też  duża  niewiedza  społeczeństwa  o  idei  spółdzielczości  socjalnej. 

Ponadto, moim  zdaniem, brak  liderów, którzy poprowadzą  ten  rynek pracy. 

Jeżeli chodzi o przetrwanie, tutaj ważny  jest optymizm, wiara  i ciężka praca,  

a  i tak niczego nie można być pewnym. W temacie stosunki   wewnątrz spół‐

dzielni to integracja i jeszcze raz integracja. Rozwój spółdzielni – cały czas się 

rozwijamy, choć bardzo powoli. Składa się na to wiele czynników: brak  ludzi, 

Page 7: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

7

problemy finansowe, problemy z lokalami (duża cena za metr, długie terminy 

załatwiania, małe zrozumienie organów zarządzających nieruchomościami dla 

rynku spółdzielni socjalnych itp., nasza mała siła przebicia się. 

 

Beata Kołaczyk (wcześniej Komisarek)  

Do ”Barki” trafiłam po odejściu od pierwszego męża ze względu na jego alko‐

holizm  i  związane  z  tym problemy  (agresja,  znęcanie  się nad  rodziną). Przy‐

szłam tu z córką, załamana i bez żadnych perspektyw. W czasie pobytu w  Ho‐

stelu  poznałam  swojego  przyszłego  męża  i  za  jego  namową  wstąpiłam  

do Spółdzielni. W zasadzie  jestem w Spółdzielni od samego początku na sta‐

nowisku sprzedawcy w punkcie na Rynku Wielkopolskim. Na samym początku 

byłam ostrożna  i nie mogłam  się przyzwyczaić do  tego  typu pracy. Poprzez 

nasze  spotkania, w  których  sobie wiele wyjaśnialiśmy,  zaczęłam  się przeko‐

nywać, że warto podjąć to ryzyko. 

Z wykształcenia jestem tokarzem. Byłam osobą długotrwale bezrobotną, a tu 

stworzyła się nowa szansa na przyszłość. Pracując w Spółdzielni tak naprawdę 

odżyłam. Pracuję na rynku i w sklepie, dzięki temu razem z mężem mogliśmy 

się starać o mieszkanie  socjalne, które uzyskaliśmy w 2006  roku  (na osiedlu 

socjalnym Darzybór).  

Mam pracę, którą polubiłam, a to  jest bardzo ważne. Nie wierzyłam, że wła‐

sne  moje  zaangażowanie  może  dać  mi  tyle  satysfakcji. Zauważyłam  też,  

że grupie jest mi raźniej. Nie czuję się osamotniona, Jestem bardziej bezpiecz‐

na, a  to dla mnie  jest bardzo ważne. Wszystko  rozwiązujemy wspólnie, a  to 

właśnie jest wspaniałe że poprzez wspólną pracę można mieć drugą rodzinę. 

 

 

 

Page 8: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

8

Jerzy Kaczmarowski  

Jestem ostatnim z członków‐założycieli tej Spółdzielni – wszyscy  inni odeszli, 

skład uległ wymianie. Mam średnie wykształcenie ogólne. Od 2001 roku sta‐

łem się osobą bezdomną  i bezrobotną. Dzisiaj mam  już 63  lata.  I praktycznie  

w  tym wieku  jest  trudno znaleźć   pracę. Byłem uczestnikiem CIS‐u  i  tam się 

dowiedziałem o możliwości założenia spółdzielni socjalnej. Na moją sytuacje 

wpłynął brak pracy, przez  co  straciłem mieszkanie.  Tak  trafiłem do  „Barki”.  

W 2005  roku stałem się  jednym z założycieli  spółdzielni socjalnej „Maxstyl”. 

Dzisiaj pracuję w sklepie z meblami oraz zajmuję się zbiórkami odzieży używa‐

nej.  

Na początku miałem różnego rodzaju obawy, czy dam radę i czy w ogóle war‐

to. Miałem trudności ze zmianą podejścia do tego trybu pracy, faktu że jestem 

współwłaścicielem,  a  nie  tylko  pracownikiem.  Pomogły  mi  w  tym  nasze 

wspólne rozmowy, a spotykamy się razem często. Właśnie dzięki nim nie czuję 

się  samotny  i  bezradny. Mówiąc  krótko  ‐  jestem  zadowolony  z  pracy w  tej 

grupie, bo mogę na nich  zawsze  liczyć  i z  tego,  że nie  jestem  tak naprawdę 

sam. Czuję się tak, jak w rodzinie, a to dla mnie jest bardzo ważne ze względu 

na to, iż mam już swoje lata. Jestem najstarszym członkiem naszej Spółdzielni.  

Jestem  realistą  i  swoją  postawą  staram  się  nie  zawieść  załogi  wkładając  

w pracę masę  serca. Dzisiaj mogę powiedzieć,  że  jestem pozytywnie nasta‐

wiony. Mam pracę. Mieszkam na terenie Spółdzielni. Mimo różnych trudności 

jestem zadowolony z tego, iż jestem w tej grupie ludzi.  

 

Lech Wojciechowski  

Do „Barki” trafiłem w 2003 roku w wyniku rozwodu z żoną ‐ odszedłem. Po‐

siadam wykształcenie średnie techniczne, 

Page 9: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

9

Chciałem zacząć wszystko od nowa. Stałem się osobą bezdomną i bezrobotną, 

a ciężko jest znaleźć pracę tuż przed 50‐ką. Do Spółdzielni trafiłem pod koniec 

2006 roku. Zaproponowano mi stanowisko kierowcy. I tak jest do dzisiaj. Jako 

kierowca mechanik zajmuję się naprawą drobnych awarii naszego samocho‐

du,  a  jako  kierowca  odbieraniem  odzież,  sprzęt  użytku  domowego, meble  

i inne rzeczy od osób, które chcą nam je przekazać. 

Z perspektywy 2 lat widzę ile trzeba zaangażowania ‐ tak naprawdę inaczej się 

pracuje u kogoś, a inaczej tu. Im więcej każdy z nas się zaangażuje, tym więcej 

nam ta Spółdzielnia daje. Jest to praca zespołowa i każdy  jest potrzebny. Jest 

to nasza druga rodzina.  

 

Marian Borowski  

Mam 58lat, z wykształcenia jestem mechanikiem samochodowym i mieszkam 

wraz z rodziną na oś. Armii Krajowej.  

Po ukończeniu  55  lat  stałem  się osobą bezrobotną. O  spółdzielniach  socjal‐

nych  dowiedziałem  się w  dość  ciekawych  okolicznościach.  Byłem w  sklepie 

Spółdzielni MaxStyl na ul. Jana Pawła i tam po krótkiej rozmowie otrzymałem 

propozycje wejścia do Spółdzielni. A ponieważ długo szukałem pracy, skorzy‐

stałem z tej propozycji. Od 01.10.2006 pracuję na stanowisku kierowcy i jako 

pracownik fizyczny. 

Po 2 latach pracy jestem coraz bardziej zadowolony z pracy w „Maxstyl”. Sta‐

łem się znowu potrzebny, a dla mnie to jest bardzo ważne. Dosłownie traktuję 

spółdzielnię jak mój drugi dom, a spółdzielców jak rodzinę. 

 

 

 

 

Page 10: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

10

Magdalena Szajek  

Do ”Barki” trafiłam  w 2002 roku uciekając od męża alkoholika, który się znę‐

cał nad rodziną. Posiadam 3 dzieci  i mieszkam w hostelu Pogotowia Społecz‐

nego na osiedlu Darzybór w Poznaniu. 

Od  stycznia  2008 do  kwietnia pracowałam  jako wolontariusz w  Spółdzielni,  

a od maja jestem zatrudniona jako praktykant korzystając z pomocy programu 

Kapitał  Ludzki  poprzez  Powiatowy  Urząd  Pracy.  Posiadam  zawodowe  wy‐

kształcenie, a praca w spółdzielni socjalnej to moje nowe wyzwanie.  

Ze Spółdzielnią Socjalną MAXSTYL  jestem związana od pewnego czasu. Znam 

dość dobrze osoby, które w niej   pracują. Pracuje  tu  również Krzysztof, mój 

przyjaciel, który wraz z kolegą    jeździ w transporcie. Od  jakiegoś czasu  ja też 

byłam w tej Spółdzielni jako wolontariusz. Teraz zajmuję się odbieraniem tele‐

fonów od osób, które chcą przekazać nam odzież, sprzęty użytku domowego, 

meble i inne rzeczy. Są to bardzo różne telefony, bywają osoby które mają coś 

do  oddania,  ale  chcą,  żeby  było  to  natychmiast  odebrane  ‐  takim  osobom 

trudno  jest wytłumaczyć,  że nie działamy w  taki sposób,  tylko ustalamy  ter‐

min  i godzinę kiedy odbierzemy  te  rzeczy. Są osoby, które godzą  się  z  tym, 

inne ‐ nie. Dzwonią też osoby, które dużo mówią o sobie zanim dojdą do sed‐

na  sprawy. Odbierając  te  telefony  trzeba być przygotowanym na wszystko  ‐ 

serdeczność, ale także na złość i pretensje ze strony rozmówcy ‐ że nie może‐

my w tej chwili przyjechać  i nie zawsze potrzebujemy tego, co chcieliby nam 

oddać. 

A jak trafiłam do Spółdzielni? No cóż, tak potoczyły się losy moje i dzieci, że po 

opuszczeniu mieszkania readaptacyjnego, w którym mieszkaliśmy, znaleźliśmy 

miejsce w  hostelu  Pogotowia  Społecznego,  które mieści  się  na  tym  samym 

terenie co Spółdzielnia. Dzięki  temu,  że pracuje  tu Krzysztof dość szybko za‐

Page 11: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

11

częłam  razem  z dziećmi angażować  się w  życie  i prace  tej Spółdzielni, w  jej 

problemy i radości.  

Dzięki pomocy Janka Kołaczyka moja czteroletnia córka mogła znowu pójść do 

przedszkola. Jest to na pewno lepsze dla niej, ponieważ mieszkamy z dziećmi 

w  hostelu  i  oprócz  nich  nie ma  tam  więcej  dzieci.  Starsza  córka  uczy  się  

w  szkole na  Jeżycach. Najwięcej  trudności  i  kłopotów  sprawia mi najstarszy 

syn. Ale myślę, że z czasem poradzimy sobie ze wszystkimi problemami ‐ mo‐

że nie sami, ale z pomocą życzliwych nam osób, które spotkaliśmy na swojej 

drodze.  

Co do osób pracujących w Spółdzielni, to mimo, że nie zawsze wszystko jest tu 

proste i łatwe, są to osoby miłe, życzliwe i uśmiechnięte. Być może kiedyś i ja 

będę członkiem tej Spółdzielni – zobaczymy, czas pokaże. 

 

Wywiad  z  Barbarą  Sadowską,  Wiceprzewodniczącą  Zarządu 

Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” 

Spółdzielnia  Socjalna  „MaxStyl”  jest  najstarszą  spółdzielnią  socjalną  

w Wielkopolsce i jedną z najstarszych w Polsce. Jakie są koleje wspólnych lo‐

sów Fundacji i Spółdzielni? 

Od  samego  początku  kładliśmy  nacisk  na  konieczność  włączenia  ludzi  

w rynek pracy. Chodzi zawsze o to,  że  ludzie, którym chce się pomóc, muszą 

pomóc  przede  wszystkim  sami  sobie  –  muszą  chcieć  pracować  

i należy stworzyć  im takie warunki, by zawsze mieli możliwość wejścia na ry‐

nek pracy. Spółdzielnia „MaxStyl” jest kontynuacją działań, jakie podejmowa‐

liśmy przez  całe  lata w  ramach ekonomii  społecznej. Nie było  jeszcze praw‐

nych ram dla działań tego typu, a wiedza na ten temat była znikoma. Funda‐

cja Barka rozpoczęła działania w ramach quasi‐spółdzielni socjalnej – prowa‐

dziliśmy  sklepy  z używaną odzieżą, meblami  i  sprzętem AGD/RTV. Z  czasem 

Page 12: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

12

zaczęliśmy przekazywać tą działalność Stowarzyszeniu „Nasz Dom”, które na‐

rodziło się na Darzyborze przy hostelu, a z czasem przekształciło w Stowarzy‐

szenie na Rzecz Spółdzielni Socjalnych. W 2005 roku grupa osób ze Stowarzy‐

szenia zawiązała Spółdzielnię Socjalną „MaxStyl”. 

 

Na czym polegało wsparcie Fundacji Barka? 

Wynajmowaliśmy budynki od miasta Poznania na osiedlu Darzybór, gdzie naj‐

pierw  Stowarzyszenia,  a  potem  Spółdzielnia  prowadziły  działalność.  Począt‐

kowo koszt dzierżawy był bardzo wysoki – płaciliśmy ponad 6 zł za metr kwa‐

dratowy, a pomieszczenia są bardzo duże, więc co miesiąc do kasy miasta od‐

prowadzaliśmy kilkanaście tysięcy złotych. 

 

Czy Fundacji warto było ponosić takie koszta? 

Oczywiście! W  naszych  działaniach  nigdy  nie  chodziło  o  nasze własne  zyski  

czy koszty. Była nisza rynkowa, którą zagospodarowaliśmy, i były osoby, które 

potrzebowały pracy, na którą nie miałyby perspektyw na otwartym rynku pra‐

cy. Odpowiedź zatem była  jasna – tak długo,  jak  jesteśmy w stanie wspierać 

włączanie ludzi w rynek pracy, tak długo będziemy opłacać pomieszczenia. 

 

Czy Miasto  nie wykazywało  zrozumienia  dla  tych  działań  i  nie  zredukowało 

ceny czynszu? 

Kilka  lat  temu  jeszcze  ideały  ekonomii  społecznej były nieznane  i  całkowicie 

niezrozumiałe dla większości osób, w tym dla urzędników i decydentów insty‐

tucji publicznych. Fundacja, prowadząca działalność gospodarczą, traktowana 

byłą  jak duże,  zamożne przedsiębiorstwo komercyjne. Nikt nie  chciał  słyszeć  

o redukcji cen ze względu na prawdziwy cel, jaki nam przyświecał. Sytuacja ta 

zmieniła się ostatecznie w 2004 roku, gdy udało nam się wynegocjować obniż‐

Page 13: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

13

kę  ceny  dzierżawy  ponad  sześciokrotnie.  Obecnie  Spółdzielnia  utrzymuje  tą 

cenę. 

 

Jak Fundacji udawało się płacić tak wysoki czynsz przez kilka lat? 

Otóż nie udawało się w pełni. Narosło zadłużenie. Uzyskaliśmy zgodę zarząd‐

ców na odpracowanie tego długu. Trzeba przyznać, że członkowie Spółdzielni 

stanęli na wysokości zadania  i aktywnie włączyli się w pracę. Odpracowanie 

polegało na zadbaniu o część poznańskiej Cytadeli oraz pilnowaniu ekspono‐

wanych  tam  rzeźb  Agnieszki  Abakanowicz.  Zadłużenie  spłaciliśmy  dopiero  

w listopadzie 2007 roku. 

 

Czy widzi Pani jakieś istotne zagrożenia dla istnienia Spółdzielni? 

Zagrożenia zawsze istnieją. W tym przypadku największe z nich to dyktatorski 

model zarządzania, praktykowany przez Prezesa Spółdzielni. Z tego wypływa 

jeden wniosek – spółdzielcom nadal brakuje edukacji. Oni muszą domagać się 

informacji o  sytuacji  swojej własnej  firmy, muszą chcieć mieć na nią wpływ,  

a w tej chwili wydaje się mi, że po prostu jest im wygodnie powierzyć całą od‐

powiedzialność  jednostce  i  założyć,  że wszystko  się  uda.  Jest  to  niezgodne  

z etosem spółdzielczym i naraża trwałość Spółdzielni na ryzyko. 

 

Dziękuję za rozmowę. 

 

Podsumowanie 

Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl”  liczy  już kilka  lat, ma 6 członków, wszyscy są 

zatrudnieni  na  etat. Dzięki wykorzystaniu  grantu  z  Centrum  Ekonomii  Spo‐

łecznej  była w  stanie wymienić  tabor  transportowy.  Niemniej,  Spółdzielnia 

boryka się z problemami. 

Page 14: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

14

Wśród  nich można wspomnieć  o  braku doświadczenia w pracy  z  klientami, 

który niekiedy owocuje nieporozumieniami  i zastrzeżeniami wobec rzetelno‐

ści obsługi osób zainteresowanych usługami spółdzielni. 

Z drugiej jednak strony, Spółdzielnia Socjalna „Maxstyl” zdołała wygenerować 

miejsca pracy dla swoich członków, którzy w większości pracują na pełen etat. 

Również charakter przedsięwzięcia rokuje szanse powodzenia – wobec nara‐

stającego  modelu  konsumpcyjnego  przedmioty  rotują  i  łatwo  pozyskać 

względnie nieuszkodzone  sprzęty, które następnie można  sprzedać na  zasa‐

dzie sklepów „z drugiej ręki”. Ta działalność budzi jednak obawy, że klienci nie 

zechcą  kupować  sprzętów  używanych,  skoro  powszechnie  dostępne  są  po‐

dobne sprzęty nowe. Niemniej, przy zmianie niekorzystnych nawyków, przede 

wszystkim niewłaściwego stosunku do klienta, istnieje duża możliwość na wy‐

pracowanie marki Spółdzielni. 

Korzystna  jest też tendencja do zdywersyfikowania działań przedsiębiorstwa. 

Przede wszystkim chodzi tu o usługi umożliwiające pracę każdemu spółdziel‐

cy, na przykład sprzątanie biur. W planach jest rozwój usług snycerskich  i re‐

nowacji mebli  stylowych,  które  to działalności mogą okazać  się dochodowe 

pod warunkiem wypracowania  sobie marki  i miejsca  na  rynku.  Członkowie 

Spółdzielni myślą ponadto o  rozwoju usług  z  zakresu mechaniki pojazdowej  

i blacharstwa – ten typ działalności może być dochodowy pod warunkiem po‐

siadania odpowiednich umiejętności i kompetencji. 

 

 

 

 

 

Page 15: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

15

PARTNERSTWO LOKALNE 

W DREZDENKU  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „DRZEŃ”

Spółdzielnia  socjalna   w Drezdenku  powstała w wyniku  działań  związanych  

z realizacją projektu IW EQUAL „Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Korzystając 

z  doświadczeń  Fundacji  Pomocy Wzajemnej  Barka  i  pozostałych  partnerów  

w projekcie, przygotowano i przeszkolono grupę  kilkunastu osób, która osta‐

tecznie powołała   Wielobranżową Spółdzielnię Socjalną „Drzeń”. Została ona 

zarejestrowana w KRS w Zielonej Górze 31 lipca 2007 r. i prowadzi działalność 

poligraficzną. Dzięki posiadanym środkom finansowym w projekcie spółdziel‐

nia otrzymała wsparcie szkoleniowo – doradcze, a także grant na zakup sprzę‐

tu  i  maszyn  poligraficznych  w  wysokości  140 000  zł. W  jej  skład  wchodzi  

5 członków założycieli i aktualnie zatrudnia na umowę o prace 4 swoje człon‐

kinie.  Dzięki  swojemu  zaangażowaniu  i  współpracy  w  ramach  partnerstwa 

Page 16: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

16

wypracowano  już  pierwsze  zyski  i  jest  duża  nadzieja  na dalszy  samodzielny 

rozwój spółdzielni. 

 

II 

W  tej  części  publikacji  zostanie  przedstawiona  droga  poszczególnych  człon‐

ków  do  powołania  spółdzielni  socjalnej  oraz  ich  opinie  na  temat  korzyści, 

trudności i perspektyw dalszego rozwoju. 

 

Anna Przytulska ‐ prezes spółdzielni 

Mam 24 lata. Po skończeniu szkoły średniej rozpoczęłam studia zaoczne i ak‐

tywnie  poszukiwałam  zatrudnienia,  jednak  miasto  Drezdenko,  w  którym 

mieszkam,  z  bardzo  dużym  bezrobociem  nie  dawało  szansy  na  znalezienie 

dobrej pracy. Przez rok pracowałam w drezdeneckiej piekarni, która niestety 

została zlikwidowana. W roku 2006 wyjechałam za granicę aby zarobić trochę 

pieniędzy  i podszkolić znajomość  języka angielskiego. Po powrocie na kanale 

informacyjnym  lokalnej  telewizji  znalazłam  ogłoszenie    Centrum  Ekonomii 

Społecznej   dotyczące   działań wspierających osoby bezrobotne w powrocie 

na  rynek  pracy  i możliwości  założenia  spółdzielni  socjalnej. W marcu  2007 

roku, podczas  spotkania w Centrum Ekonomii  Społecznej w Drezdenku, po‐

znałam  Justynę Wilczyńską. Obie  zaciekawione  inicjatywą ekonomii  społecz‐

nej postanowiłyśmy pogłębić swoją wiedzę uczestnicząc w szkoleniach organi‐

zowanych przez CES takich jak ; 

• kurs komputerowy, 

• kurs z przedsiębiorczości, 

• kurs nowoczesnych metody sprzedaży. 

Page 17: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

17

Oprócz tego skorzystałyśmy ze szkoleń prowadzonych w CES przez regionalny 

ośrodek  EFS  dotyczących  możliwości  pozyskiwania  środków    finansowych  

z Europejskiego Funduszu Społecznego 

• projekt szyty na miarę; 

• zarządzanie projektem. 

 a także uczestniczyłyśmy w spotkaniach  Partnerstwa Lokalnego. 

W efekcie zdecydowałyśmy się założyć spółdzielnię socjalną wraz z 3 pozosta‐

łymi chętnymi. 

Bliskość  tej  idei  spowodowała  moje  zaangażowanie  i  podjęcie  współpracy  

z  Centrum  Ekonomii  Społecznej  w  charakterze  wolontariusza.  Dzięki  temu 

bliżej  poznałam  tematykę  ekonomii  społecznej,  która  zaowocowała  zmianą 

tematu pisanej przeze mnie pracy magisterskiej. W maju 2008  r. obroniłam 

pracę magisterską na wydziale Ekonomii  i  Zarządzania Politechniki Koszaliń‐

skiej  pt.  „Wielobranżowa  Spółdzielnia  Socjalna  „Drzeń”  w  Drezdenku  jako 

przejaw aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych po 2006 roku”. 

Przystąpienie do spółdzielni socjalnej wiązało się z poczuciem, że można zro‐

bić coś nie tylko dla siebie, ale również dla innych. Pracownicy Fundacji Dom 

Wspólnoty Barka zaszczepili we mnie bakcyla, który rozwija się z każdym ko‐

lejnym dniem  ‐ dali  iskierkę nadziei na zmianę  , która wiąże się z zaprzesta‐

niem  wpatrywania  się  we  własny  czubek  nosa.  Dla  osoby  młodej  jest  to 

ogromne doświadczenie i z całą odpowiedzialnością na dzień dzisiejszy mogę 

powiedzieć,  że w  żadnym zakładzie pracy nie dostałabym  takiej szkoły  życia, 

jak  tu. Codzienność  obcowania  z  ludźmi,  którzy  często  są w  trudnych  sytu‐

acjach życiowych oraz możliwość niesienia im pomocy jest dla mnie dodatko‐

wą mobilizacją. Spółdzielnia, w której pracuję, stała się nie tylko dla mnie wła‐

sną kuźnią życia, o którą musimy dbać każdego dnia. Przyswoiłyśmy profesjo‐

nalne programy  graficzne, obsługę maszyn, obcowania  z  klientami, wyrozu‐

Page 18: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

18

miałość… Od  zbadania  rynku poprzez opracowanie biznes planu, montaż  fi‐

nansowy do zebrania założycielskiego  i w pełni uruchomienia spółdzielni so‐

cjalnej… Moim zdaniem polskie spółdzielnie socjalne nie są złotym  środkiem 

na wszystko  i na pewno nie dla wszystkich. Aby  spółdzielnia mogła w pełni 

funkcjonować, tj. stać się partnerem na rynku lokalnym, musi nauczyć się być  

konkurencyjna oraz w pełni profesjonalna, ale  też musi posiadać,  jako pod‐

miot  ekonomii  społecznej, wsparcie w  lokalnym  środowisku.  Koniecznością 

jest więc  tworzenie  lokalnych  porozumień  (spotkania  takie  odbywały  się w 

każdą środę w CES‐ie). Dają one szansę nie tylko sięgania po większe fundusze 

unijne,  lecz  również  szansę  wypracowania  trwałego  kapitału  społecznego  

w celu wspólnego rozwiązywania problemów społecznych. Wiedza na  temat 

ekonomii społecznej partnerów lokalnych spowodowała, że to właśnie do nas 

partnerzy tacy  jak: Muzeum Puszczy Drawskiej  i Noteckiej, Powiatowy Urząd 

Pracy, Parafia Przemienienia Pańskiego w Drezdenku, Przedszkole oraz Szkoły 

przychodzą realizować zamówienia. Mimo, że często usługi jakie wykonujemy 

nie  są  najtańsze.  Swoje  zamówienia  zlecają  nam  też  partnerzy w  projekcie  

IW  EQUAL.  Działalność  w  spółdzielni  nie  zamyka  się  tylko  na  świadczeniu 

usług. Daje  szansę  uczestniczenia w  spotkaniach,  konferencjach, możliwość 

dzielenia  się wiedzą  i doświadczeniami,  tym ważniejszymi,  że    jest  to  temat 

nowy, nie do końca  rozeznany. Temat na  tyle okazał się  tematem nowator‐

skim,  że bardzo często  jesteśmy w kręgu zainteresowania mediów,  tj.  radia, 

prasy  i  telewizji.  Chcemy  inicjować  powstawanie  w  środowisku  lokalnym 

podmiotów  ekonomii  społecznej,  a  więc  kolejnych  spółdzielni  socjalnych, 

stowarzyszeń, fundacji…  

Spółdzielnia  socjalna  szansą na przyszłość?  Jako przedsiębiorstwo działające 

od 7 miesięcy  jesteśmy na etapie ciągłego dokapitalizowywania  firmy, tj. za‐

kupu sprzętu, który pozwoli nam się stać bardziej konkurencyjnymi. Pieniądze 

Page 19: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

19

zarówno z grantów, jak i wypracowane przez nas same, nie idą na „przejedze‐

nie”.  Inwestujemy, ponieważ każda  z nas zdaje  sobie  sprawę  z  tego,  że aby 

zacząć skutecznie działać należy dokładać. Spółdzielnia socjalna nie  jest pod‐

miotem gospodarczym zwolnionym ze wszystkich niedogodności ani nie  jest 

postawiona od  samego początku na najwyższym  stopniu podium. Klienci  to 

nasze dochody, a więc w naszym interesie leży, aby ich zdobywać. Ulotki, fol‐

dery, ogłoszenia w prasie i mediach nalezą do codziennej rzeczywistości spół‐

dzielców.  Staramy  się  o  przechwytywanie  dużych  zamówień,  zapewniamy 

komfort osobom z jedną kartką do ksero. 

Nasze plany? Zakup maszyn offsetowych, które zapewnią nam wyjście na ry‐

nek i pozwolą stać się drukarnią konkurencyjną. 

Moje marzenie?  Za  niedługi  czas  pisać  projekty  o  dofinansowanie  na  spół‐

dzielnie… na dzieci  i młodzież… na promocję ekonomii społecznej… A  jak  już 

będzie duża wprawa, napisać spory projekt na nasze miasteczko i udowodnić 

wszystkim  niedowiarkom  (zwłaszcza  ludziom  z  Urzędu),  że  dziewczyny  

ze spółdzielni naprawdę dużo wiedzą i nie myślą tylko o sobie. 

 

Justyna Wilczyńska ‐ vice prezes 

Po ukończeniu  Liceum Ogólnokształcącego podjęłam pracę w  fabryce Mebli 

Tapicerowanych w Łowyniu, gdzie pracowałam 7  lat na stanowisku szwaczki. 

Jako dwuletnia mężatka zdecydowałam się na dzieci, co uniemożliwiło mi dal‐

szą współpracę z firmą. W międzyczasie pracowałam w Mini Bar Kebab w Go‐

rzowie Wlkp.  Jako  bezrobotna  otrzymałam  z  Urzędu  Pracy  skierowanie  na 

spotkanie odbywające się w Centrum Ekonomii Społecznej w Drezdenku, któ‐

rego  inicjatywą  było  aktywizowanie  bezrobotnych  poprzez  powoływanie 

spółdzielni  socjalnych.  Zainteresowana  tematyką  postanowiłam  zostać,  

aby dowiedzieć się czegoś więcej. Wtedy tez poznałam Annę Przytulską, z któ‐

Page 20: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

20

rą  zdecydowałyśmy  się  podjąć  wyzwanie  założenia  spółdzielni.  Zgodnie  

z Ustawą  o  spółdzielniach  socjalnych  aby  przedsiębiorstwo mogło  zaistnieć 

musiał  być  spełniony wymóg  co  do  liczby  założycieli,  tj. minimum  5  osób.  

Do współpracy zaprosiłam swoją szwagierkę (też bezrobotną) Agnieszkę Szy‐

mańską. W  tym  samym  czasie Ania  zaproponowała  uczestnictwo  koleżance  

ze szkolnych lat Annie Narolskiej. Brakowało nam piątego członka.  

Uczestnicząc w różnych szkoleniach (np. z przedsiębiorczości, SLES, SAS) orga‐

nizowanych przez CES pogłębiłyśmy wiedzę na  temat  założenia oraz prowa‐

dzenia spółdzielni socjalnej. Pierwsze próby pisania biznes planu opierały się 

na powstaniu  zakładu  tapicerskiego  (7  lat praktyki). W międzyczasie dowie‐

działyśmy się, że pierwsza grupa inicjatywna zakładająca spółdzielnie socjalną 

zrezygnowała  przed  złożeniem  wniosku  do  Krajowego  Rejestru  Sądowego 

pomimo, iż grant z EQUAL w wysokości 140 tys. zł został im przyznany. Posta‐

nowiłyśmy  przejąć  rozpoczętą  procedurę  powołania  Wielobranżowej  Spół‐

dzielni Socjalnej „Drzeń” o kierunku poligraficznym. Nie mając odpowiedniej 

wiedzy na temat poligrafii postanowiłyśmy znaleźć piątego członka, który po‐

siadałby doświadczenie w danej dziedzinie. Pracownik CES podsunął nam po‐

mysł,  aby  piątym  członkiem  został  pan  Leszek  Budkowski,  członek  Fundacji 

Dom Wspólnoty  Barka w Drezdenku.  Posiadał  on  17‐  letnie  doświadczenie  

z zakresu usług poligraficznych. I tak powstała drukarnia „Drzeń”.  

Początki,  jak wiadomo,  są  trudne.  Jednak nikt  z nas nie przypuszczał,  że po 

kilkumiesięcznym  funkcjonowaniu  firmy  sytuacja  finansowa nadal może być 

trudna. Dzięki większym  zleceniom udaje  się  regulować bieżące opłaty. Nie‐

stety, wysoki  koszt wydruku  z urządzeń  cyfrowych  zniechęca potencjalnego 

klienta  do  korzystania  z naszych  usług. Postanowiłyśmy więc podjąć współ‐

pracę  z  drukarnią  offsetową,  która w  stosunku  do  nas  ponosi  kilkakrotnie 

mniejszy koszt wydruku. Poza tym, aby być atrakcyjnym na rynku rozszerzyły‐

Page 21: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

21

śmy ofertę o dodatkowe usługi, takie jak oprawa prac magisterskich  i przede 

wszystkim prace  introligatorskie, których nikt w okolicy Drezdenka nie wyko‐

nuje.  Ciągle  poszerzamy wiedzę  na  temat  programów  i  ich możliwości,  np. 

obróbki graficznej Corel. Szkolenia,  które miałyśmy w  tym  zakresie, w pełni 

zostały sfinansowane przez Centrum Ekonomii Społecznej w Drezdenku. Praca 

w  spółdzielni wymaga ciągłego pozyskiwania nowych klientów. Wiąże  się  to  

z koniecznością założenia strony internetowej, umieszczania informacji w pra‐

sie i przedstawianie oferty różnym instytucjom. To wymaga czasu, umiejętno‐

ści i środków. Aby je pozyskać musimy obniżyć koszty usług i w tym celu pla‐

nujemy zakup maszyn offsetowych. To wszystko daje  lepsze perspektywy na 

przyszłość. Czasami to, co wydaje się proste, wcale nie musi takim być. Praca 

w  spółdzielni  dużo mnie  nauczyła  pozwalając  dostrzec  rzeczy,  których  jako 

zwykły pracownik nie widziałam, tzn. nie traktuję siebie  jako tylko pracowni‐

ka,  ale myślę o  spółdzielni  jako własnej  firmie. Redukujemy wynagrodzenia 

aby  zakupić nowe maszyny myśląc o przyszłości nas wszystkich,  a nie  tylko 

zabezpieczeniu bieżących potrzeb. Mam nadzieję, że za jakiś czas nastąpi sta‐

bilizacja finansowa, która pozwoli włączyć kolejnych bezrobotnych potrzebu‐

jących pracy i wsparcia. 

 

Agnieszka Szymańska – vice prezes 

Nazywam  się Agnieszka  Szymańska  i mieszkam w  Lubiewie  niedaleko Drez‐

denka. Mam 35  lat  i od 1993 roku byłam bezrobotną, zarejestrowaną w Po‐

wiatowym Urzędzie Pracy. 

Było ciężko, 15 lat bez pracy, dwójka dzieci, problemy z mężem i jego chorobą 

alkoholową.  Dorywczo  zajmowałam  się  pracami  pielęgnacyjnymi  terenów 

zieleni na działkach wczasowiczów. Moja przygoda z ekonomią społeczną za‐

częła  się w marcu 2007  r. Wtedy właśnie moja bratowa  Justyna Wilczyńska 

Page 22: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

22

zaproponowała  mi  przystąpienie  do  spółdzielni  socjalnej.  Uczestniczyłam  

w szkoleniach  i kursach przygotowujących do powołania spółdzielni, a  także 

kursie  z przedsiębiorczości  i komputerowym. Po odbyciu  szkoleń weszłyśmy  

w etap przygotowawczy, który zaowocował powołaniem WSS „Drzeń”. 

Jak  zaczęłyśmy  funkcjonować  to było bardzo  ciężko. Musiałam dużo  się na‐

uczyć, ale jestem szczęśliwa, że zdecydowałam się podjąć pracę w spółdzielni, 

ponieważ czuję się w niej potrzebna  i doceniona. W końcu stałam się osobą 

niezależną. Chociaż  jest  ciężko  z wypłatami,  to  i  tak  chętnie przychodzę do 

pracy, bo mam kontakt z innymi ludźmi. Pracując w spółdzielni „Drzeń” czuję 

się zrealizowana zwłaszcza, że nasza praca jest doceniana przez naszych klien‐

tów stałych i nowych. Doceniają naszą solidność, estetykę i przede wszystkim 

podobają im się nasze projekty i pomysły. Mam nadzieje, ze nasza spółdzielnia 

zacznie się tak rozwijać jak inne spółdzielnie w większych miastach i wreszcie 

będziemy mogły zatrudnić inne osoby bezrobotne. 

 

Anna Narolska ‐ członek  zarządu spółdzielni 

Praca  jest  to  słowo, które powszechnie używamy  i  towarzyszy nam w  życiu 

codziennym. Nasz standard życia jest wielokrotnie uzależniony od naszej pra‐

cy.  

W roku 2004 ukończyłam szkołę średnią, tj. Liceum Handlowe w Krzyżu Wlkp., 

gdzie poszerzyłam  swoją wiedzę  z dziedziny handlu  i współzależności  rynku 

rodzinnego. W tym czasie przyszedł na świat mój syn. Ciężko pogodzić pracę  

z wychowywaniem małego dziecka, postanowiłam więc aktywnie uczestniczyć 

w  jego rozwoju. Po 2  latach (wciąż zarejestrowana w PUP w Drezdenku) do‐

stałam skierowanie na szkolenie do Centrum Ekonomii Społecznej. Był to kurs 

komputerowy, który miał na celu podniesienie moich kwalifikacji i znalezienie 

pracy. Kolejnym kursem, który ukończyłam, były nowoczesne metody  sprze‐

Page 23: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

23

daży  i obsługi kasy  fiskalnej. Brałam  także udział w  szkoleniach dotyczących 

możliwości  finansowania  projektów  z  środków  EFS  w  latach  2007‐2013  

oraz zarządzania projektem. W  trakcie  szkoleń otrzymałam propozycję przy‐

stąpienia do  spółdzielni  socjalnej. Zainteresowana, postanowiłam  skorzystać  

z danej mi szansy. Poznawałam zasady funkcjonowania przedsiębiorstwa, za‐

sady  rynku  itp. Dzięki wsparciu osób pracujących w Centrum Ekonomii Spo‐

łecznej udało nam się stworzyć zgrany zespół. Jak wiadomo, na początku zaw‐

sze jest pod górkę. Wiele spraw takich, jak   przygotowanie biznes planu, sta‐

tutu,  dokumentacji  rejestracyjnej,  robiłyśmy  przy wsparciu  CES. Wspólnymi 

siłami  załatwiałyśmy  wszystkie  niezbędne  formalności:  NIP,  REGON,  biuro 

rachunkowe. Same remontowałyśmy lokal na działalność użyczony przez Fun‐

dację Dom Wspólnoty Barka i z otrzymanych środków stopniowo go wyposa‐

żyłyśmy. 

Utrzymujemy się dzięki partnerom  lokalnym oraz w dużej mierze współpracy  

z Fundacją Wzajemnej Pomocy „Barka” w Poznaniu. Odbiorcą naszych usług 

jest  również  Fundacja  Dom Wspólnoty  Barka w Drezdenku  oraz  zawiązane 

przy niej Stowarzyszenie Samopomocowe „Rodzina”  i Przedsiębiorstwo Spo‐

łeczne. Przez osiem miesięcy naszej działalności zawiązała się nić porozumie‐

nia. Członkowie Stowarzyszenia w przypadku jakichkolwiek niejasności odno‐

śnie spraw urzędowych zasięgają u nas porady. My natomiast jesteśmy zapra‐

szane  przez  nich  na  różne  imprezy  okolicznościowe  takie  jak:  konferencje, 

szkolenia, spotkania integracyjne. 

Obecnie posiadamy duże zaplecze maszynowe. Kilka miesięcy termu zakupiły‐

śmy  sprzęt do oprawiania prac dyplomowych. Dzięki  temu,  że prace nie  są 

klejone  i  obróbka  trwa  zaledwie  kilka minut,  pozyskałyśmy  grono  nowych 

klientów.  Jak  się  z  czasem okazało, był  to  strzał w dziesiątkę. W maju  tego 

roku zdecydowałyśmy się na zakup maszyn offsetowych. Aby pozyskać sprzęt 

Page 24: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

24

na  okres  dwóch miesięcy  zrezygnowałyśmy  z wypłat,  co  chociaż w małym 

stopniu  pomogło  zrealizować  zamierzony  cel.  Reszta  środków  pochodziła  

z wypracowanych zysków  firmy. Mamy nadzieję,  że dzięki  temu poszerzymy 

nasz wachlarz usług. Od 1 października jesteśmy prężnie działającą drukarnią 

cyfrową. Realizujemy zlecenia różnych osób i firm, uczymy się obsługiwać ko‐

lejne urządzenia i staramy dzielić się własnymi odczuciami i doświadczeniami. 

 

                                                                    III 

W części  trzeciej publikacji zostaną zaprezentowane krótkie wywiady z part‐

nerami  i osobami z otoczenia  spółdzielni na  temat nowych podmiotów eko‐

nomii społecznej. 

 

Wywiad  z  vice  prezesem  Stowarzyszenia  Samopomocowego  „Rodzina” pro‐

wadzącego działalność gospodarczą w ramach przedsiębiorstwa społecznego 

w Drezdenku ‐ Janem Kuchcikiem. 

Jak uważasz, mając już własne doświadczenie, czy założenie przedsiębiorstwa 

społecznego, między innymi spółdzielni socjalnej, jest procesem trudnym? 

Jeżeli założyciele mają pomoc z instytucji wspierających to nie. Ale ryzykowne 

jest  każde wejście  na  rynek,  z  drugiej  strony  bez  ryzyka  się  nie  da  działać. 

Trzeba  ryzykować,  żeby móc cos osiągnąć. Najtrudniejszy moment  to  ludzie, 

bo  się w wyniku  trudności  łatwo  zniechęcają. Potrzeba zgranej grupy  i przy‐

wódcy,  który  potrafi wszystko  utrzymać w  garści.  Aby wejść  do  spółdzielni 

trzeba mieć wiedzę na temat spółdzielni  i praw spółdzielców, bo często poja‐

wiają się  ludzie, którzy nie pomagają  tylko przeszkadzają. Konieczny  jest do‐

stęp do środków pozwalających działać. 

 

Page 25: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

25

Na czym polega współpraca waszego przedsiębiorstwa społecznego ze Spół‐

dzielnią „Drzeń”? 

Dziewczyny  nas  wspierają,    podpowiadają  w  rozwiązywaniu  problemów,  

np; wypełnianie  dokumentów,  formularzy  itp.  Pomagają w  robieniu wizytó‐

wek, reklamówek. I nas promują. 

 

Jak w przyszłości widzicie możliwość dalszej współpracy i na czym ona ma po‐

legać? 

Chcielibyśmy wymieniać się doświadczeniami rynkowymi, liczyć na pomoc czy‐

sto  koleżeńską.  One  też  kierują  do  nas  ludzi  potrzebujących  pomocy.  

My chcemy  liczyć na to by nadal pomagały nam w załatwianiu  trudnych dla 

nas spraw. Mogą  liczyć na każdą pomoc z naszej strony  i my też mamy takie 

odczucie,  że nam pomogą. Chcemy zapraszać  je na nasze spotkania, uroczy‐

stości, chcemy się wspierać  i wzajemnie dbać o siebie. Wyjeżdżając wspólnie  

z nimi na spotkania  i konferencje pewniej się z nimi czujemy. Nawzajem mu‐

simy  się wspierać w obszarze wykonywanych przez nas prac. Mówić sobie o 

potrzebach  i problemach. My możemy  im wbić gwoździe, pomóc coś napra‐

wić, posprzątać otoczenie, a one mogą zrobić zaproszenia czy zdjęcia z jakiejś 

imprezy. 

 

Jak jest postrzegana przez was ta spółdzielnia? 

Lubimy się  i pomagamy sobie wzajemnie. Też wysyłamy do spółdzielni klien‐

tów. W miejscu naszych prac informujemy i rozlepiamy ofertę spółdzielni. Py‐

tają nas, co to za spółdzielnia, co one robią,  jak powstały. Zachęcamy  i opo‐

wiadamy o tej inicjatywie.   

 

Page 26: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

26

Czy uważasz, że działania w obszarze ES są skutecznym sposobem walki z wy‐

kluczeniem społecznym i bezrobociem? 

Tak! Przedsiębiorstwa społeczne są dla ludzi, nie dla zysku, tylko pomocy dru‐

giemu człowiekowi. Walczymy o tworzenie nowych miejsc pracy. Długotrwale 

bezrobotni mogą  liczyć na pomoc. My w pierwszej kolejności zatrudniamy  lu‐

dzi z „Barki” ale w dalszej perspektywie chcemy współpracować  i   pomagać 

osobom z zewnątrz. 

 

Wywiad  z  dyrektorem Muzeum  Puszczy Drawskiej  i Noteckiej  im.  F.Grasia‐ 

Ewą Kułakowską 

Jak Muzeum znalazło się w partnerstwie lokalnym? 

Za pośrednictwem Centrum Ekonomii Społecznej. Uczestnicząc w spotkaniach 

SLES  i  Partnerstwa  zastanawialiśmy  się,  jak  ożywić  lokalną  społeczność,  jak 

zaktywizować osoby bezrobotne,  jak działać na  rzecz wspólnego  rozwoju  re‐

gionu. 

 

Na czym polega współpraca Muzeum ze Spółdzielnią Socjalną „Drzeń” 

Muzeum zleca spółdzielni wykonywanie kserokopii  różnych dokumentów, za‐

proszeń na wystawy, reprodukcji, plakatów itp. Cenimy sobie dostęp do szyb‐

ko  świadczonych  usług  i  ich  dobrą  jakość.  Korzyści  są  obopólne. Muzeum 

współorganizuje  różne  przedsięwzięcia,  ostatnio  konferencję  na  temat  eko‐

nomii społecznej i budowania partnerstwa lokalnego, co jednocześnie popula‐

ryzuje działania Muzeum  i    jego propozycje wystawiennicze. Muzeum  także 

stara się o pozyskiwanie funduszy na rozwój  i zwiększenie atrakcyjności swo‐

ich  działań  i  szuka wsparcia w  pisaniu  projektów,  chętnie  korzystając  z  do‐

świadczeń partnerów. 

 

Page 27: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

27

Jak  postrzega  Pani  działalność  podmiotów  ekonomii  społecznej w  lokalnym 

środowisku? 

Bardzo  pozytywnie,  ze względu  na  aktywizację  osób  długotrwale  bezrobot‐

nych i pośredni udział Muzeum w tego typu działaniach. Przewidywane prace 

remontowe zostaną częściowo zlecone przedsiębiorstwu społecznemu „Rodzi‐

na” 

 

Co według Pani należałoby robić, aby wspierać działalność tego typu podmio‐

tów? 

Promować, informować, zlecać usługi. Współorganizować różne przedsięwzię‐

cia. Podpowiadać o nowych możliwościach działań  i ciągle zwiększać asorty‐

ment usług. 

 

Wywiad z kierownikiem filii Powiatowego Urzędu Pracy w Drezdenku – Arletą 

Polską 

Czy tworzenie spółdzielni socjalnych  jest skutecznym działaniem w powrocie 

na rynek pracy osób długotrwale bezrobotnych? 

Oczywiście,  że tak! Spółdzielnie socjalne są dodatkowa  formą aktywizacji za‐

wodowej osób znajdujących się w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Jest to 

forma wspólnej  pracy,  która  pozwala  osobom  (m.in.  długotrwale  bezrobot‐

nym) na organizowanie miejsc pracy we własnym zakresie, a także realizowa‐

nie ważnych celów społecznych tj. tworzenie więzi międzyludzkich. 

 

Jak według Pani można wspierać i promować rozwój spółdzielni socjalnych? 

Moim  zdaniem  takim  kluczowym wsparciem  rozwoju  spółdzielni  socjalnych 

może być partnerstwo  lokalne – utworzone przez władze samorządowe  i or‐

ganizacje  pozarządowe.  To  samorządy  są  potencjalnie  najbardziej  zaintere‐

Page 28: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

28

sowane  przeciwdziałaniem  negatywnym  zjawiskom  społecznym,  wsparciem 

lokalnej  przedsiębiorczości  i  przeciwdziałaniu  wykluczeniu  społecznemu. 

Obecnie  rozpoczął  się nowy okres programowania, a  tym  samym możliwość 

uruchomienia  środków EFS, które mogą służyć  rozwojowi podmiotów ekono‐

mii społecznej. 

 

Jaką rolę w tym procesie pełni PUP? 

PUP wspiera osoby  zainteresowane  założeniem  spółdzielni  socjalnej poprzez 

udzielanie bezzwrotnej dotacji w wysokości  3  ‐krotnego przeciętnego wyna‐

grodzenia obowiązującego w kraju. Dla osób chcących przystąpić do już istnie‐

jącej spółdzielni taka dotacja wynosi 2 ‐krotne przeciętne wynagrodzenie. Do‐

datkowo PUP  rekrutuje osoby długotrwale bezrobotne do  zajęć aktywizacyj‐

nych w  CIS,  refundując  tym  osobom  świadczenie  integracyjne w wysokości 

100%  zasiłku  dla  bezrobotnych.  PUP  współpracuje  także  z  Fundacja  Dom 

Wspólnoty Barka  kierując bezrobotnych na spotkania i szkolenia do Centrum 

Ekonomii  Społecznej,    zajmującego  się    reintegracją  społeczno  ‐  zawodową 

osób  wykluczonych i przygotowującego  zainteresowanych do założenia spół‐

dzielni socjalnej. 

 

Jakie  trudności  i  zagrożenia dostrzega Pani w procesie  tworzenia  spółdzielni 

socjalnych? 

Osoby,  które  decydują  się  na  utworzenie  spółdzielni  socjalnej  są  osobami 

znajdującymi  się w  szczególnie  trudnej  sytuacji na  rynku pracy. Są  to osoby, 

które potrzebują bezpośredniego wsparcia przy  tworzeniu nowego przedsię‐

wzięcia. Musi być  instytucja, która wspomoże osoby pod   względem meryto‐

rycznym  i funkcjonalnym. Przykładem są Centra Ekonomii Społecznej, których 

Page 29: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

29

zadaniem jest między innymi pomoc w założeniu spółdzielni socjalnej, a także 

wsparcie w pierwszym okresie jej funkcjonowania. 

Takim typowym zagrożeniem jest (tradycyjnie) konkurencja na lokalnym rynku 

pracy. Spółdzielnia socjalna jest tak naprawdę „normalną firmą” działającą na 

wolnym rynku 

 

Jak wygląda współpraca między PUP a Spółdzielnią Socjalną „Drzeń”? 

Powiatowy Urząd Pracy w Strzelcach Krajeńskich  i filia w Drezdenku promuje 

wśród  lokalnych przedsiębiorców działania drezdeneckiej  spółdzielni, a  także 

zleca wykonanie usług poligraficznych na potrzeby  Urzędu Pracy. 

 

Jakie czynniki są niezbędne, aby następował rozwój tego typu  inicjatyw eko‐

nomii społecznej? 

Jak wcześniej wspomniałam  istotną  rolę  przy  rozwoju  spółdzielni  socjalnych 

odgrywają    instytucje wspierające  takie,  jak  CES. Osoby  długotrwale  bezro‐

botne wymagają   kompleksowego wsparcia  zawodowego  i  społecznego. Ko‐

nieczne są też środki  finansowe na uruchomienie działalności oraz działające 

partnerstwa lokalne o strukturze formalnej .  

 

                                                                 IV 

Spółdzielnia socjalna „Drzeń” to pierwszy taki podmiot w gminie Drezdenko. 

Powstaniu  jej przyświecała przede wszystkim  idea włączenia do pracy osób 

długotrwale bezrobotnych, czyniąc z nich nie tylko pracowników ale zarazem 

właścicieli spółdzielni, odpowiedzialnych za jej przyszłość. Pomoc w jej rozwo‐

ju  i  inicjowanie  powstawania  następnych  spółdzielni,  leży w    interesie  nas 

wszystkich. Włączanie w krąg aktywności społecznej słabszych ekonomicznie 

warstw to w konsekwencji ograniczenie pomocy socjalnej i zwiększenie wpły‐

Page 30: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

30

wów z podatków. Najważniejsze jest jednak odbudowywanie w ludziach zasad 

sprawiedliwości  społecznej,  uczciwości,  ekonomicznego  uczestnictwa  i  spo‐

łecznej zaradności opartej na wzajemnej pomocy. 

Wspieranie rozwoju   spółdzielni to nie tylko sposób na walkę z bezrobociem, 

ale także z wieloma problemami społecznymi. To wspólne działanie na rzecz 

poprawy jakości życia społecznego poprzez rozwój przedsiębiorczości lokalnej, 

społecznej odpowiedzialności, propagowanie  idei samopomocy  i solidarności 

społecznej. 

Spółdzielnia  się  rozwija  i  szuka  sposobów  na wzrost  konkurencyjności  i  zy‐

sków,  co  w  dalszej  perspektywie  pozwoli  zwiększyć  poziom  zatrudnienia, 

wspierać najbardziej potrzebujących, integrować środowisko, promować eko‐

nomię społeczną i popularyzować zasady spółdzielczości.    

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Page 31: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

31

 

PARTNERSTWO LOKALNE 

W KWILCZU  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KWILECKA SPÓŁDZIELNIA SOCJANA

 

Gospodarka społeczna to proces na poziomie lokalnym. Powstające podmioty 

ekonomii społecznej, głównie spółdzielnie mogą odgrywać istotną rolę w spo‐

łecznym rozwoju lokalnym. W ten nurt wpisuje się powstała w 2007 r. Kwilec‐

ka Spółdzielnia Socjalna, założona przez osoby uczestniczące w zajęciach Cen‐

trum  Integracji  Społecznej.  Idea  powołania  spółdzielni  zrodziła  się  podczas 

spotkań  z  uczestniczkami  biorącymi  udział w  zajęciach warsztatu  gastrono‐

micznego. Dla kilku kobiet spośród tej grupy, mimo posiadanych umiejętności, 

powrót  na  rynek  pracy  stał  pod  znakiem  zapytania. Wiek,  zdrowie,  bariery 

związane z dojazdem do pracy wywoływały obawy, iż po zakończeniu uczest‐

Page 32: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

32

nictwa w  Centrum  Integracji  Społecznej  nastąpi  powrót  do  punktu wyjścia, 

czyli pozostawanie bez stałego zajęcia.  

Spółdzielnia socjalna oparta na wartościach solidarności, partycypacji i samo‐

rządności wydawała się być ofertą skierowaną właśnie do nich. 

Kwilecka Spółdzielnia Socjalna została założona w czerwcu 2007 r. Praktycznie po 

trzech tygodniach od zebrania założycielskiego Spółdzielnia była  już zarejestro‐

wana.  Grupę  inicjatywną  tworzyły  osoby  uczestniczące w  Centrum  Integracji 

Społecznej:  Danuta  Baczyńska,  Anna Mamet,  Krzysztof  Eljasiński,  Ewa  Dorsz, 

Halina Walkowiak. 

 

Członkowie Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej: 

Danuta Baczyńska  

Jestem członkiem Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej. Całe moje życie związane jest 

z Kwilczem, tu się urodziłam w 1958 r., tu uczęszczałam do szkoły podstawowej. 

Po  szkole  podstawowej  kontynuowałam  naukę  w  Technikum  Ekonomicznym  

w Międzychodzie. Po ukończeniu  technikum wyszłam za mąż, urodziłam  syna, 

po siedmiu latach córkę. Pracę zawodową rozpoczęłam w Państwowym Gospo‐

darstwie Rolnym w Kwilczu. Na początku pracowałam jako księgowa, później 11 

lat  jako księgowa – kasjer. W sumie w Kombinacie Rolnym Kwilcz  łącznie prze‐

pracowałam 17 lat.  

Kiedy rozpoczęły się przemiany ustrojowe w Polsce, Kombinat w Kwilczu dotknę‐

ły problemy związane z  funkcjonowaniem na wolnym  rynku. Kombinat powoli 

kończył swoją działalność. Musiałam, tak jak wiele innych osób z tego środowi‐

ska, szukać innych zajęć. Przez jakiś czas byłam sprzątaczką w Szkole Podstawo‐

wej.  Potem  zaproponowano mi  stanowisko  intendentki,  czyli  zajmowałam  się 

układaniem  jadłospisów  i  zaopatrzeniem  stołówki.  Przez  jakiś  czas  byłam  też 

Page 33: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

33

zatrudniona w księgowości. Wszystkie te przejściowe prace skończyły się w roku 

2000, od kiedy to pozostawałam osobą  bezrobotną.  

We wrześniu 2006 roku rozpoczęłam udział w zajęciach Centrum Integracji Spo‐

łecznej. Byłam uczestniczką warsztatu gastronomii  i gospodarstwa domowego. 

Ukończyłam szkolenie gastronomiczne z zakresu wiedzy o kosztach prowadzenia 

zakładu gastronomicznego  i procesach zachodzących w przerobie próbnym po‐

traw  z domowej  kuchni polskiej wraz  z praktycznym wykonaniem wydajności 

surowców oraz  kalkulacji  i  kosztorysu przygotowywanych dań oraz dodatków; 

szkolenie kulinarne w zakresie organizacji  i  serwowania potraw cateringowych 

oraz kurs plecionkarsko‐wikliniarski. Byłam na  stażu w Stowarzyszeniu, prowa‐

dząc przez jakiś czas zajęcia w warsztacie gastronomicznym. 

Opinia nauczycieli CIS: Pani Danka  jest osobą kontaktową, nigdy nie odmawia 

pomocy. Pozytywnie nastawiona do innych. Jest wdową, mieszka z córką. Chęt‐

nie angażuje się w różnego rodzaju przedsięwzięcia. Wykazuje dużo  inicjatywy, 

wytrwałości  i  sumienności  w  wykonywaniu  powierzonych  zadań. Ma  jednak 

skłonność do zamykania się w sobie i koncentracji na emocjach. Otwarta na no‐

we  doświadczenia,  a  jednocześnie  wrażliwa. Wykazuje  potrzebę  aktywności.  

To wokół niej skupiła się grupa inicjatywna spółdzielni socjalnej. 

 

Ewa Dorsz  

Urodziłam się w grudniu 1958 r. w Poznaniu. Mieszkałam w Dębinie, od 1981 

roku w Kwilczu. Szkołę Podstawową ukończyłam w Pniewach. Urodziłam pię‐

cioro dzieci. Przez wiele  lat zajmowałam się  ich wychowaniem. Pierwsze do‐

świadczenia  zawodowe  to  staż  w  restauracji  Boratynek  w  latach  od  1987  

do 1989 jako pomoc kuchenna. Przez kilka miesięcy w 1992 roku zajmowałam 

Page 34: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

34

się  handlem  artykułami  pochodzenia  krajowego  i  zagranicznego. W  latach 

1997 do 2003 pracowałam w hurtowni Piotrex w Pniewach.  

Zarejestrowałam  się w Powiatowym Urzędzie Pracy  jako osoba bezrobotna, 

ale nie miałam propozycji pracy. Nie  kończyłam  też kursów  i  szkoleń,  które 

mogłyby ułatwić poszukiwanie pracy. Od września 2006 r. byłam uczestniczką 

Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu. Brałam udział w zajęciach warsztatu 

gastronomicznego. Ukończyłam kurs kalkulacji gastronomicznej, kurs obsługi 

kas fiskalnych  i dobrej praktyki higienicznej (HACAP), a także kurs opieki nad 

osobami starszymi.  

Lubię gotować, a szczególnie piec ciasta. W wolnych chwilach chętnie szydeł‐

kuję i haftuję. Chętnie też rozwiązuję krzyżówki. I zajmuję się wnukami.  

Opinia nauczycieli CIS: zawsze uśmiechnięta, z łatwością nawiązująca kontakt, 

mająca w  zanadrzu dobre  słowo.  Jest otwarta na poszukiwanie nowych do‐

świadczeń. O  takich osobach,  jak pani Ewa mówi  się dusza – człowiek. Pani 

Ewa piecze świetne ciasta.  

 

Anna Mamet 

Jestem  najmłodszą  członkinią  Kwileckiej  Spółdzielni  Socjalnej. Mam  27  lat. 

Mieszkam w  Kwilczu.  Z wykształcenia  jestem  technologiem  żywienia. Nigdy 

nie pracowałam  zawodowo. Po ukończeniu  szkoły  zajęłam  się domem  i wy‐

chowaniem dzieci. Mam dwie córki. Od 1999 r. byłam przez siedem lat zareje‐

strowana w Powiatowym Urzędzie Pracy jako osoba bezrobotna. 

Od września 2006 r. uczestniczyłam w zajęciach Centrum Integracji Społecznej 

w  Kwilczu.  Brałam  udział w  zajęciach w warsztacie  agroturystyki  i  terenów 

zielonych. Ukończyłam kurs obsługi kas fiskalnych oraz dobrej praktyki higie‐

nicznej, a także szkolenie kulinarne w zakresie organizacji i serwowania potraw 

Page 35: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

35

cateringowych. Uczestniczyłam  także w kursie plecionkarsko‐wikliniarskim oraz 

opiekuna osób niepełnosprawnych. Mam prawo jazdy. 

Opinia nauczycieli CIS: Ania to kobieta  skromna, mocno wyciszona, zamknięta 

w sobie. Pani Ania jest sumienna i dobrze zorganizowana. Lubi czytać książki. 

 

Halina Walkowiak  

Urodziłam się w 1966 r. w Sierakowie. Uczęszczałam do Szkoły Podstawowej 

w Kwilczu. Następnie uczyłam się w Technikum Rolniczym, które ukończyłam 

z  tytułem  technik  rolnik. Po zakończeniu nauki w Technikum przez dwa  lata 

pracowałam w Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Kwilczu na  sta‐

nowisku  referent administracyjny. Późnej zostałam zatrudniona w  Jednostce 

Wojskowej Poznań na placówce w Mechnaczu jako referent administracyjny. 

Na  tym  stanowisku przepracowałam 10  lat. Potem przez 7  lat byłam osobą 

bezrobotną. Mam męża i dwóch synów w wieku 13 i 16 lat. 

Do  Centrum  Integracji  Społecznej  weszłam  w  2006  r.  Byłam  uczestniczką 

warsztatu  gastronomicznego. Ukończyłam  też  szkolenie  gastronomiczne  z  za‐

kresu wiedzy  o  kosztach  prowadzenia  zakładu  gastronomicznego  i  procesach 

zachodzących  w  przerobie  próbnym  potraw  z  domowej  kuchni  polskiej  

wraz z praktycznym wykonaniem wydajności surowców oraz kalkulacji  i koszto‐

rysu przygotowywanych dań oraz dodatków; szkolenie kulinarne w zakresie or‐

ganizacji  i  serwowania  potraw  cateringowych,  kurs  plecionkarsko‐wikliniarski. 

Uczestniczyłam w szkoleniu z obsługi kas fiskalnych. 

Opinia nauczycieli CIS: Jest  to osoba ciekawa poznawczo, otwarta na doświad‐

czenia innych. Lubi układanie kwiatów i stroików. Szybko adaptuje się do grupy, 

łatwo też podejmuje rolę lidera grupy.  

 

Page 36: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

36

Krzysztof Eljasiński  

Pochodzę z Częstochowy, gdzie urodziłem się w 1952 roku i gdzie przez wiele 

lat mieszkałem. Mam dwóch dorosłych synów. Z wykształceniem zasadniczym 

zawodowym  pracowałem  jako  konserwator  instalacji.  Problemy  rodzinne, 

także związane z uzależnieniami, spowodowały utratę pracy, a w konsekwen‐

cji doprowadziły do tego,  że znalazłem się w Chudobczycach. Tu odnalazłem 

swoje miejsce. 

Kiedy wszedłem do Centrum  Integracji Społecznej, zamieszkałem w Kwilczu. 

Byłem uczestnikiem warsztatu budowlanego, brałem udział w zajęciach z psy‐

chologiem, terapeutą. W Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej, która ma profil ga‐

stronomiczny, pełnić będę funkcje związane z utrzymaniem  i konserwacją  lo‐

kalu i urządzeń w nim się znajdujących.  

 

DZIAŁALNOŚĆ KWILECKIEJ SPÓŁDZIELNI SOCJALNEJ  

 

W statucie Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej wpisano następujący zakres działa‐

nia:  

Produkcja, przetwórstwo i konserwowanie mięsa i produktów mię‐ 

                snych, 

Przetwórstwo owoców i warzyw, 

Produkcja chleba; produkcja  świeżych wyrobów piekarniczych, ciast  

                i ciasteczek, 

Produkcja odżywek oraz żywności dietetycznej, 

Sprzedaż detaliczna chleba, ciast, wyrobów piekarniczych i cukierni‐ 

                czych, 

Restauracje i inne placówki gastronomiczne, 

Page 37: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

37

Przygotowanie  i dostarczanie żywności dla odbiorców zewnętrznych 

(catering), 

Pozostała działalność usługowa, gdzie indziej nie sklasyfikowana, 

Pozostała działalność rekreacyjna, gdzie indziej nie sklasyfikowana. 

Tak szeroki zakres działania to przyszłość. Dzisiaj Spółdzielnia koncentruje się 

na uruchomieniu  jadłodajni, która będzie  funkcjonować we współdziałaniu z 

Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz Centrum Integracji Społecznej. 

Dla prowadzenia swojej działalności Spółdzielnia wydzierżawiła  lokal od Gmin‐

nej  Spółdzielni  Samopomoc Chłopska.  Świetnie położony budynek w  centrum 

Kwilcza, przy skrzyżowaniu dróg, gdzie przed laty był bar, potem sklep typu „my‐

dło  i powidło”, wydawał  się  idealnym miejscem na  tego  typu przedsięwzięcie.  

A do tego jeszcze pobieżny ogląd budynku wskazywał, że dość szybko uda się go 

przystosować  do  planowanej  działalności.  Spółdzielnia  podpisała  umowę  

z Gminną Spółdzielnią  i od października weszła do lokalu. Kwilecka Spółdzielnia 

Socjalna otrzymała wsparcie w ramach konkursu grantowego w projekcie „Eko‐

nomia Społeczna w Praktyce”.  Środki unijne z EQUAL gwarantowały,  że  rozpo‐

częcie działalności będzie nieskomplikowanym procesem. Nastał czas remontu. 

Przygotowano projekty adaptacji lokalu. Jako że działalność spółdzielni obejmuje 

usługi gastronomiczne, konieczne było uzgodnienie planów  z Sanepidem. Wy‐

obraźni czasami nie starcza, aby oddać to, co działo się później. Każdy krok po‐

ciągał  za  sobą  następny,  zupełnie  nieprzewidziany.  Od  listopada  pracuje  tam 

grupa budowlana  ze Spółdzielni Kram oraz uczestnicy CIS. Apogeum nastąpiło 

wówczas, gdy niemal na głowę remontującym spadł sufit. Przy czym należy do‐

dać,  iż na piętrze  tego budynku  są  lokatorzy.  Stary budynek ukrywał w  sobie 

mnóstwo usterek, przeróbek tak nieoczekiwanych, iż czasami opadały ręce.  

Page 38: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

38

Po  przygotowaniu  projektu  adaptacji  lokalu  kolejno wchodzili  różni  fachowcy. 

Założono  instalację  elektryczną,  wodno‐kanalizacyjną,  wymieniono  instalację 

centralnego ogrzewania. Prace budowlano‐adaptacyjne wykonywała Spółdziel‐

nia  Socjalna  Kram.  Niezwykle  ogromną  determinacją  wykazał  się  Mirosław 

Gleszczyński  ze  Spółdzielni  Socjalnej  Kram,  de  facto  prowadzący  remont.  

Przez całe miesiące prac  remontowych doglądał  także Włodek Sieroń ze Spół‐

dzielni Socjalnej Kram.  

Spółdzielnia Socjalna wraz z uczestnikami Centrum  Integracji Społecznej wyko‐

nała  następujące  prace:  rozbiórka  boazerii  i  instalacji  elektrycznej,  rozbiórka 

ścian, stemplowanie krokwi sufitu, wykuwanie otworów drzwi i okna, tynkowa‐

nie ubytków ścian, prace porządkowe, murowanie ścian, betonowanie posadzki, 

położenie profili  i  regipsów na  sufity  i  ściany, osadzanie drzwi  i położenie 122 

metrów kw. płytek na posadzkę oraz 56 metrów kw. płytek na ściany. Do tego 

jeszcze szpachlowanie i malowanie. Łączny koszt wykonanych prac to ponad 30 

tys.  zł.  Kwilecka  Spółdzielnia  Socjalna  otrzymała  taki wkład  ze  strony  innych 

podmiotów ekonomii społecznej w Kwilczu. Koniec remontów wydaje się być już 

bliski. Przy sprzyjających okolicznościach w czerwcu powinien być zakończony. 

Ze względu na przedłużający się remont utrudniona jest działalność Spółdziel‐

ni. Członkinie Spółdzielni wykonują drobny catering. Przygotowują spotkania 

w  ramach  projektu  „Ekonomia  Społeczna  w  Praktyce”. Miały  też możność 

sprawdzić się w trakcie konferencji kończącej 3 Działanie projektu „ESP”, kie‐

dy to Gmina Kwilcz organizowała konferencję podsumowującą projekt. Panie 

z Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej miały okazję  zabłysnąć. Otrzymały bowiem 

zamówienie na przygotowanie cateringu dla 150 osób. Na stołach pojawiły się 

wykwintne potrawy, sałatki,  ryby, przekąski, ciasta przygotowane przez Kwi‐

lecką Spółdzielnię Socjalną  

Page 39: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

39

Z usług Kwileckiej Spółdzielni  Socjalnej korzysta  też Centrum  Integracji  Spo‐

łecznej w Kwilczu. Kiedy w Centrum pojawiają się goście, członkinie Spółdziel‐

ni pomagają przygotowywać spotkania. 

Na otwarcie  lokalu Spółdzielni czekają z niecierpliwością mieszkańcy Kwilcza, 

dla których planowane jest przygotowywanie posiłków na wynos.  

Spółdzielnia będzie oferować posiłki z ewentualną dostawą do domu. Będą to 

przede wszystkim obiady przygotowywane na  indywidualne zamówienia. Ry‐

nek jest w tym zakresie stosunkowo chłonny. Częściowo takie usługi świadczą 

szkoły, ale jest to raczej działanie niesystematyczne (przerwy wakacyjne, ferie, 

inne okoliczności). 

Na pełne uruchomienie  lokalu czeka  też Gmina Kwilcz. Gminny Ośrodek Po‐

mocy  Społecznej  zamierza  zlecać  Spółdzielni  usługi w  zakresie  prowadzenia 

małej  jadłodajni. Taki charakter będzie mieć uruchamiany właśnie  lokal Kwi‐

leckiej Spółdzielni Socjalnej. Ma być to miejsce, w którym pomoc żywnościo‐

wą otrzymają mieszkańcy Gminy Kwilcz najbardziej  takiego wsparcia potrze‐

bujący. Jest szereg osób czy to chorych, czy niepełnosprawnych, którym trud‐

no  jest  samodzielnie  przygotowywać  posiłki.  Poprzez  Kwilecką  Spółdzielnię 

Socjalną ta grupa osób zyska realny instrument wsparcia. 

Kwilecka Spółdzielnia Socjalna nastawiona  jest na klienta  indywidualnego, to 

znaczy  oferuje  usługi w  zakresie  obsługi  imprez  okolicznościowych,  rodzin‐

nych dla  indywidualnych osób. Liderki Spółdzielni mają duże w  tym zakresie 

doświadczenie. 

Kolejnym segmentem do zagospodarowania w perspektywie  dwóch – trzech 

lat jest stworzenie oferty dla turystów. Ponieważ obszar Gminy Kwilcz charak‐

teryzuje się bogatymi zasobami przyrody, które w doskonały sposób sprzyjają 

funkcjonowaniu  ruchu  turystycznego,  pojawia  się  tu  coraz więcej  turystów. 

Turystyka w ostatnich latach stała się bardzo dochodową dziedziną działalno‐

Page 40: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

40

ści w Polsce. Systematycznie wzrastają dochody instytucji  i osób zajmujących 

się  świadczeniem usług  turystycznych.  Szacuje  się,  że  ta  gałąź, obok branży 

komputerowej,  w  najbliższych  latach  będzie  rozwijać  się  bardzo  prężnie. 

Stwarza  się więc  szansa wykorzystania  tego  trendu oraz naturalnego poten‐

cjału  turystycznego. Rozwój ekoturystyki, planowana budowa  ścieżek  rowe‐

rowych w  gminie,  szlaków  turystycznych  to  obszar,  który  Spółdzielnia musi 

docelowo uwzględnić w swej ofercie. 

Usługi  Kwileckiej  Spółdzielni  Socjalnej  oparte  są  na  indywidualnych  kontak‐

tach. Z drugiej strony pośrednikami w promowaniu Spółdzielni są  tu  lokalne 

instytucje i organizacje pozarządowe. 

Kwilecką  Spółdzielnię  Socjalną  tworzy  pięć  osób.  Każda  z  nich wnosi  poprzez 

swoją osobowość wkład w rozwój Spółdzielni. Dziś trudno wyrokować jak poto‐

czą  się  losy  tej Spółdzielni, kiedy w pełni będzie ona  funkcjonować. Członków 

Spółdzielni czeka  jeszcze wiele pracy nad uświadomieniem sobie, czym tak na‐

prawdę  jest  spółdzielnia  socjalna. Co  to  znaczy współodpowiedzialność  za  ze‐

spół,  ład współpracy  i wspomagania, pracy dla dobra ogółu. Albowiem osoby 

tworzące to przedsięwzięcie muszą mieć pełną świadomość, że spółdzielnia so‐

cjalna  to nie  jest  indywidualny prywatny  interes.  Że  spółdzielnia może  istnieć 

tylko w kooperacji. Taką kooperację wymusza nie tylko lokalny rynek. Wymusza‐

ją także wzięte środki unijne, bez których nie byłoby możliwości realizacji tego 

projektu. 

Przedmiotem  działalności  spółdzielni  jest  prowadzenie wspólnego  przedsię‐

biorstwa w oparciu o osobistą pracę członków. Ale spółdzielnia realizuje pro‐

gram społecznej  i zawodowej  reintegracji  jej członków. Działając w  środowi‐

sku lokalnym podejmuje też inicjatywy na rzecz swoich członków i środowiska 

lokalnego.  Tylko  takie  rozumienie  istoty  spółdzielni  przez  jej  członków  daje 

szansę rozwoju i trwałego wejścia na lokalny rynek. 

Page 41: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

41

PARTNERSTWO LOKALNE 

W LWÓWKU  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

WIELOBRANŻOWA SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA

„EKO-FARMA”

Gdy  pod  koniec  roku  2005 wiadomo było,  że  Fundacja  Pomocy Wzajemnej 

„BARKA”  jako administrator oraz szerokie grono partnerów będą  realizować 

projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQUAL, nikt  jeszcze nie przypusz‐

czał  jak wielkie  znaczenie  dla  rozwoju  ekonomii  społecznej będzie miał  ten 

projekt. 

Mieszkańcy Domu Wspólnoty  „BARKA” we Władysławowie oraz mieszkańcy 

wioski z niedowierzaniem wysłuchiwali informacji, że w trakcie realizacji pro‐

jektu  powstaną  Spółdzielnie  Socjalne,  których właścicielami  będą  ich  człon‐

kowie.   

Page 42: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

42

Niemniej  jednak w spotkaniach Klubu  Integracyjnego  i na zajęciach Grup Sa‐

mokształceniowych  udział  był  coraz  liczniejszy,  a  i  chętnych  do  założenia 

Spółdzielni Socjalnej przybywało. 

W  tym  momencie  należy  zaznaczyć,  że  do  założenia  Spółdzielni  Socjalnej 

przygotowywało  się kilkanaście osób długotrwale bezrobotnych, wobec któ‐

rych należało podjąć szereg działań, które z osób biernych, niezaradnych  ży‐

ciowo i roszczeniowych uczynią osoby aktywne gotowe podjąć ryzyko działal‐

ności  gospodarczej  i  stać  się współwłaścicielami  firmy  jaką  jest  Spółdzielnia 

Socjalna. 

Były to: 

1. Anna Polańska 

2. Barbara Bednarska 

3. Agnieszka Ćwikałowska 

4. Magdalena Myrcha 

5. Dorota Górka‐Woźniak 

6. Maria Haładuda – ze wsi Władysławowo 

7. Małgorzata Matoszka – ze wsi Lipka Wielka 

8. Edyta Horochowska 

9. Bożena Wawrzyniak – ze wsi Lipka Wielka 

10. Kamila Chwalisz – ze wsi Lipka wielka 

11. Bożena Jaworska – ze wsi Chmielinko 

Niekwestionowanym  liderem  i  inspiratorem powołującym grupę  inicjatywną 

okazała  się Anna Polańska,  która podstawy wiedzy na  temat ekonomii  spo‐

łecznej zdobyła w Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu. 

Od tego momentu rozpoczęły się prace zmierzające do ustalenia profilu dzia‐

łania,  aby  grupa  inicjatywna mogła  przejść  szkolenia  branżowe,  które  były 

przygotowywane przez Centrum Ekonomii Społecznej Kwilcz. 

Page 43: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

43

Szukając niszy na rynku postanowiono postawić na propagowanie upraw wa‐

rzyw, owoców  i ziół ekologicznych, a ponadto przygotować grupę przyszłych 

spółdzielców  do  świadczenia  usług  opiekuńczych,  porządkowych  oraz  kon‐

serwacji terenów zielonych. 

Uczestniczki ukończyły następujące szkolenia: 

1. Jak  założyć  Spółdzielnię  Socjalna  –  dało  to  podstawy wiedzy  z  zakresu 

ekonomii  społecznej oraz poszerzyło wiedzę na  temat  samej  spółdzielni  so‐

cjalnej: jak powstaje, jak działa, jak się nią zarządza; 

2. Uprawa warzyw i owoców pod osłona  i w polu – podniosło umiejętności  

z zakresu ekologicznej uprawy owoców i warzyw tak w tunelach foliowych jak 

i w polu; 

3. Uprawa  i wykorzystywanie  ziół –    ciekawe  szkolenie pozwalające uwie‐

rzyć, że przyprawy są nie tylko w torebkach w sklepie ale, że można je upra‐

wiać, suszyć i wykorzystywać tak w kuchni jak i w domowej apteczce; 

4. Przetwórstwo warzyw  i owoców z elementami HACAP – podniosło wie‐

dzę  na  temat  przetwórstwa  z  zachowaniem  przepisów  sanitarnych, metod 

pasteryzacji i konserwacji bez użycia chemii; 

5. Podstawowy kurs obsługi komputera – pozwolił przełamać obawy i strach 

przed nowymi urządzeniami, które opanowują życie codzienne; 

6. Obsługa kas fiskalnych – niezbędna wiedza na temat jej obsługi w prowa‐

dzonej działalności handlowej; 

7. Kurs opieki nad osobami starszymi i chorymi – ściśle ukierunkowany pod 

potrzeby lokalnego rynku usług. 

Mając tak przygotowaną koncepcję spółdzielni socjalnej wybrano nazwę „Eko‐

Farma”, a następnie podjęto prace nad dokumentami niezbędnymi do zareje‐

strowania spółdzielni w sądzie.  

Page 44: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

44

Kolejny  raz okazało  się,  że można  liczyć na pomoc pracowników CES Kwilcz. 

Pomagali również w przygotowywaniu dokumentów do Konkursu Grantowe‐

go ogłoszonego w ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQUAL.  

W ramach Konkursu Grantowego Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna „Eko‐

Farma” uzyskała grant w wysokości 82.000 zł, za który kupiła samochód van, 

komputer, meble biurowe, sprzęt do prac porządkowych, kosiarki, piły spali‐

nowe oraz mogła sfinansować wynagrodzenie wraz z pochodnymi dla 5 człon‐

ków spółdzielni na ½ etatu przez okres 6 m‐cy. 

Kolejny grant  jaki udało  się pozyskać  to  kwota 19.000  zł  z OWSS  ‐  Zamość,  

za  który  kupiono  system  nawadniania  kropelkowego  do  tuneli  foliowych, 

opryskiwacz spalinowy oraz szereg narzędzi niezbędnych do upraw ogrodni‐

czych. 

Tak wyposażona i z przeszkolonymi członkami spółdzielnia zaczęła się zmagać 

z prawami wolnego  rynku,  tak w zakresie produkcji,  jak  i usług. Spółdzielnia 

przystąpiła  do  konkursu  ogłoszonego  przez  Gminę  Lwówek  na  świadczenie 

usług opiekuńczych, który wygrała zapewniając sobie zlecenie warte 200.000 

zł  na  okres  dwóch  lat.  Podpisała  także  porozumienie  z  firmą  „HENKE  SASS 

WOLF”  na  wykonywanie  prac  konfekcyjnych  wartości  około  7.000  zł/mc,  

a obecnie we współpracy z Miejsko Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej 

w Lwówku  i Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kuślinie realizuje program sys‐

temowy  świadcząc  usługi  transportowe  i  przygotowuje  posiłki  dla  uczestni‐

ków programu, co daje wartość 6.900 zł/mc. 

W chwili obecnej Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna „Eko‐Farma” zatrudnia 

na umowę o pracę 9 osób oraz dodatkowo kolejne 5 osób na umowę zlecenie 

w trakcie wykonywania dodatkowych prac. Są to osoby zamieszkałe w Domu 

Wspólnoty „BARKA” we Władysławowie oraz mieszkańcy okolicznych wiosek  

i Lwówka. 

Page 45: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

45

We współpracy ze Stowarzyszeniem Mieszkańców Grońska i Stowarzyszeniem 

Pomocy i Integracji Bezrobotnych „Lepsza Przyszłość” z Władysławowa złożyła 

wniosek na realizacje projektu szkoleniowego o wartości 50.000 zł.  

Spoglądając na  to, co udało  się zrealizować w przeciągu  roku  istnienia Spół‐

dzielni, można z dużą dozą optymizmu przypuszczać,  że będzie się  rozwijała  

i da sobie radę na rynku pracy. 

 

Wypowiedź  jednej z założycielek Wielobranżowej Spółdzielni Socjalnej „Eko‐

Farma” Marii Haładudy, mieszkanki wioski Władysławowo: 

Jestem matką  jedenaściorga dzieci,  i  choć  część  z nich opuściła  już dom  ro‐

dzinny, to jednak nadal muszę dbać o trójkę najmłodszych. Z domem Wspól‐

noty „Barka” jestem związana już od dłuższego czasu, ale ostatnio ta więź po‐

głębiła się, bo moje dzieci chodziły tam, kiedy miały problemy z lekcjami, mo‐

gły  skorzystać z  Internetu, a w końcu bawić się z  rówieśnikami. Nigdy u nas  

w domu się nie przelewało, a że ojciec dzieci nie dbał o nie, cały ciężar utrzy‐

mania domu spoczywał na mnie. Praca dorywcza, jaką można było znaleźć na 

wsi,  wprawdzie  pozwalała  przeżyć,  ale  nie  dawała mi  żadnych  uprawnień,  

a  lata uciekały. Dlatego  też  kiedy usłyszałam  o programie  „EQUAL”  chętnie 

skorzystałam z możliwości uczestnictwa w kursach podnoszących moje kwali‐

fikacje  i bez wahania zdecydowałam się przystąpić do grupy  tworzącej Spół‐

dzielnię  Socjalną. Oj, przewinęło  się  kandydatek,  które były  zainteresowane 

jedynie płacą nie dając od siebie nic, nie martwiących się o  jutro. Gdy Spół‐

dzielnia  już  została  zarejestrowana przyszły  rozmyślania  czy damy  radę,  czy 

jak  skończy  się  finansowanie, nadal będzie na wypłaty  i  inne płatności. Dziś 

śmieję się z tego, bo chociaż praca jest ciężka, a zarobki niezbyt wygórowane, 

to jednak są pewne, a  i na emeryturę  lata wyrabiam. Nie martwię się po no‐

Page 46: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

46

cach co dam dzieciom na śniadanie i czy mi wystarczy na płatności, nauczyłam 

się współpracować z innymi i inaczej gospodarować swoimi środkami.  

 

Kolejna wypowiedź tym razem Prezes Spółdzielni Anny Polańskiej: 

Jestem  kobietą  w  kwiecie  wieku,  nieco  po  pięćdziesiątce,  więc  nikomu  

nie muszę tłumaczyć  jak „łatwo”  jest znaleźć pracę. Do Władysławowa trafi‐

łam  z  Centrum  Integracji  Społecznej  w  Kwilczu  na  praktykę  i  pozostałam  

do dziś. Podstawy wiedzy na temat Ekonomii Społecznej zdobyłam, ale dopie‐

ro  udział  w  programie  „Ekonomia  Społeczna  w  Praktyce”  była  prawdziwą 

praktyką i sprawdzeniem umiejętności. 

Znalezienie pięciu osób, które  chciałyby  założyć  Spółdzielnię Socjalną  i  trak‐

tować ją jako własną firmę tylko z pozoru wydaje się proste. Należało przeła‐

mać wiele barier  i dokonać  zmian w  sposobie myślenia osób,  które  tak na‐

prawdę niczego nigdy w  życiu nie miały, nie mówiąc o  firmie  jaką  jest  spół‐

dzielnia socjalna, które boją się podjąć ryzyko pójścia do przodu. Sam proces 

wyłaniania się grupy  inicjatywnej  trwał blisko pół  roku, ale udało się  i  teraz, 

gdy mamy praktycznie pełen portfel zleceń i rysują się perspektywy na dalszy 

rozwój, jestem spokojniejsza, chociaż czasem myślę, że obowiązków nabrałam 

na siebie zbyt wiele i chętnie się nimi podzielę. Warto, myślę, podkreślić rolę 

Centrum  Ekonomii  Społecznej w  tworzeniu  naszej  Spółdzielni  Socjalnej,  po‐

moc w tworzeniu wniosku do Komisji Grantowej i organizacji szkoleń.  

Pomimo  to,  że wygrałyśmy Konkurs na Usługi Opiekuńcze na  terenie gminy 

Lwówek, to jednak nie pozbawiłyśmy pracy osób dotychczas je wykonujących 

i zatrudniliśmy je w naszej Spółdzielni. 

Cały  czas  staramy  się  poszerzać  naszą  ofertę  i pozyskiwać  kolejne  zlecenia,  

bo tylko wtedy jest szansa na rozwój. Ściśle współpracujemy z Miejsko Gmin‐

Page 47: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

47

nym  Ośrodkiem  Pomocy  Społecznej  w  Lwówku  oraz  z  firmą  HENKE  SASS 

WOLF ‐ POLSKA oddział w Nowym Tomyślu. 

Na zakończenie pragnę pozdrowić  i  życzyć sukcesów wszystkim borykającym 

się z trudnościami zakładania, a później pracy w Spółdzielniach Socjalnych.   

 

Page 48: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

48

SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA MARSZEWO

- ODDZIAŁ POSADÓWEK

Gmina Lwówek jest typową dla Wielkopolski gminą miejsko‐wiejską, występu‐

ją w niej  również  typowe dla  regionu problemy: wysoki  stopień bezrobocia, 

słabo rozwinięty  lokalny rynek pracy, niedostateczna  infrastruktura, brak do‐

stępu na terenie gminy do szkolnictwa ponadgimnazjalnego. 

Na terenie gminy  funkcjonują trzy Domy Wspólnoty „BARKA”: w Marszewie, 

Posadówku  i we Władysławowie, gdzie zamieszkują osoby bezdomne, bezro‐

botne,  starsze, chore, niepełnosprawne. Dzięki prowadzonym od  lat progra‐

mom edukacyjnym przez Fundację Pomocy Wzajemnej „BARKA” mieszkańcy 

tych domów mają możliwość podnoszenie swojej wiedzy oraz nabywania no‐

wych umiejętności. 

Wejście w  życie Ustaw: o działalności pożytku publicznego  i o wolontariacie  

z dnia 24 kwietnia 2003r, o zatrudnieniu socjalnym z dnia 13 czerwca 2003r,  

o promocji zatrudnienia  i  instytucjach  rynku pracy z dnia 20 kwietnia 2004r 

oraz  o  spółdzielniach  socjalnych  z  dnia  27  kwietnia  2006r.  stworzyło  nowe 

możliwości i pozwoliło na rozwój podmiotów ekonomii społecznej. 

Realizacja projektu  „Ekonomia  Społeczna w Praktyce” umożliwiła pokazanie 

nowej  jakości oraz wypracowanie modelowego procesu reintegracji społecz‐

nej i zawodowej osób  wykluczonych i zagrożonych wykluczeniem społecznym 

i zawodowym. 

 

Posadówek 

Nie było to  jednak łatwe, co może ukazać proces kształtowania się  i powsta‐

wania  Oddziału  Spółdzielni  Socjalnej Marszewo  w  Posadówku. Mieszkańcy 

Domu Wspólnoty w Posadówku  i  członkowie Stowarzyszenia  Integracji Spo‐

Page 49: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

49

łeczności Lokalnych „WIELKOPOMOC” z siedzibą w Posadówku czynnie wzięli 

udział w tym procesie. 

Naturalnymi kandydatami do stworzenia spółdzielni socjalnej byli bezrobotni 

mieszkańcy  Domu  Wspólnoty,  którzy  spełniali  wymogi  formalne  zapisane  

w  ustawie.  Na  wstępie  należało  potencjalnych  kandydatów  przekonać  do 

udziału w projekcie, ukazać  im  korzyści  jakie  z  tego płyną,  co mogą  zyskać,  

a  przeprowadzone  badania  ankietowe miały  pomóc w  zdiagnozowaniu  po‐

trzeb, oczekiwań i możliwości. 

W tym momencie okazało się jak daleka droga do powstania grupy, która go‐

towa by była podjąć wyzwanie jakim jest spółdzielnia socjalna. 

Nikła wiedza na  temat  istoty  spółdzielni  socjalnych, długotrwałe bezrobocie 

doprowadziło do zaniku posiadanych umiejętności zawodowych, niskie kwali‐

fikacje, niska samoocena, brak umiejętności w podejmowaniu decyzji i brania 

za nie odpowiedzialności, brak przedsiębiorczości, pasywna postawa, a nawet 

wyuczona bezradność co w powiązaniu z dużą rotacją mieszkańców wydawało 

się przeszkodą nie do pokonania. 

Gdy więc rozpoczęły się spotkania w Klubie  Integracyjnym (KI) oraz Grup Sa‐

mokształceniowych  (SAS), szczególny nacisk kładziono na pobudzenie aktyw‐

ności, samodzielnego myślenia, umiejętności swobodnego wypowiadania się. 

Proces  ten  trwał blisko pół  roku, a uzupełniony wiedzą na  temat  spółdzielni 

socjalnych stał się podstawą do dalszej edukacji bardziej specjalistycznej ukie‐

runkowanej na  zdobywanie nowych umiejętności  zawodowych niezbędnych 

w pracy. 

Regularne  spotkania w  KI  i  SAS wyrabiały  również  nawyk  systematyczności  

i obowiązkowości niezbędny do podjęcia  jakiejkolwiek pracy  zawodowej czy 

to na pierwotnym rynku pracy, czy też w spółdzielni socjalnej. 

Page 50: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

50

Centrum Ekonomii Społecznej (CES) pomagało w prowadzeniu zajęć SAS oraz 

w  przygotowaniu  niezbędnych  dokumentów  do  rejestracji  spółdzielni,  

a  przede wszystkim w  dopracowaniu  pomysłów  przyszłych  spółdzielców  na 

ich  działalność  gospodarczą,  znalezienie  niszy  na  rynku  usług  i  produkcji,  

aby pod tym kontem móc prowadzić szkolenia branżowe. 

Profil  działalności  ustalony  przez  przyszłych  spółdzielców,  tj.  pozyskiwanie 

drewna opałowego i kominkowego oraz sprzedaż z drugiej ręki odzieży, mebli 

i artykułów AGD, stał się wskazówką dla CES w przygotowaniu kursów zawo‐

dowych, i tak kandydaci na członków spółdzielni socjalnej przeszli następujące 

szkolenia: 

1. Podstawowy  kurs  obsługi  komputera,  który pozwolił  przełamać  lęk 

przed  nieznanym  dotychczas  urządzeniem,  a  jednocześnie miał  pokazać  ile 

daje możliwości korzystanie z zasobów  Internetu  i  jak znakomitym  środkiem 

w przekazywaniu informacji i komunikowaniu się jest komputer, 

2. Kurs obsługi kasy fiskalnej, który z kolei  jest niezbędny w przypadku 

prowadzenia działalności handlowej, 

3. Kurs pilarzy, jako niezbędny element pracy przy pozyskiwaniu drew‐

na opałowego i kominkowego, 

4. Jeden z kandydatów na spółdzielcę przeszedł szkolenie pozwalające 

na prowadzenie ciągnika, które było niezbędne przy transporcie pozyskanego 

drewna i przy dowozie drewna do klienta, 

5. Kurs prawa jazdy kategorii „B” oraz podniesienie kwalifikacji na kate‐

gorię „C”, które zwiększa mobilność i niezależność spółdzielni socjalnej, 

6. Wszyscy uczestnicy projektu  przeszli  również  szkolenie  „Zakładamy 

spółdzielnię socjalną”, które miało na celu uzmysłowienie przyszłym spółdziel‐

com  faktu,  iż  staną  się  właścicielami  podmiotu  gospodarczego,  za  który 

wspólnie odpowiadają. 

Page 51: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

51

Utworzony Oddział Spółdzielni Socjalnej MARSZEWO w Posadówku składał się 

w początkowej fazie z sześciu członków: 

• Magdalena Wiater 

• Andrzej Wiater 

• Henryk Mielke 

• Stanisław Molinski 

• Dariusz Brzóska 

• Eryk Kieczka 

Pozyskany grant w ramach programu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQU‐

AL pozwolił na zakup niezbędnego sprzętu  i urządzeń oraz na przeprowadze‐

nie prac adaptacyjnych pomieszczeń przeznaczonych na „Sklep z drugiej ręki”. 

W ramach rozwoju i ekspansji na rynek miasta Lwówek otwarto kolejny punkt 

sprzedaży. Niestety, zbyt wysokie koszty utrzymania sklepu spowodowały, że 

po  około  pół  roku  działania  został  on  zamknięty,  a  jedyny  punkt  sprzedaży 

pozostaje w Posadówku. 

Zmienił  się  również  skład osobowy  spółdzielców, odeszli:  Eryk Kieczka  i Da‐

riusz Brzóska, w  ich miejsce przyszli wolontariusze odbywający w Spółdzielni 

staże zawodowe: Dominik Klemczak przez okres trzech miesięcy i Damian Pro‐

śniak, a pod koniec roku 2007 kolejni: Wiesława Hadyniak i Jolanta Czapik. Co 

ciekawe, stażystami są najczęściej mieszkańcy okolicznych wiosek ‐ Posadowa 

i Pakosławia. 

W chwili obecnej Oddział Spółdzielni Socjalnej MARSZEWO w Posadówku za‐

trudnia na etacie dwie osoby i korzysta ze wsparcia trzech wolontariuszy. Za‐

trudnieni  to Magdalena Wiater, Andrzej Wiater, a wolontariusze  to: Henryk 

Mielke, Wiesława Hadyniak, Jolanta Czapik. 

Spółdzielnia nie ogranicza się tylko do działalności gospodarczej, ale również 

udziela  się w  życiu  społeczności  lokalnej, w  ramach  tych  działań odbyły  się 

Page 52: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

52

spotkania  integracyjne w  Posadówku  i w  Zębowie, w  których  liczny  udział 

wzięli mieszkańcy okolicznych wiosek. Spotkania te zostały również wykorzy‐

stane do promowania Spółdzielni  i pozyskiwania nowych zleceń. Działalność 

Spółdzielni była  również promowana wielokrotnie podczas  spotkań Partner‐

stwa Lokalnego zrzeszającego 11 organizacji,  instytucje samorządu terytorial‐

nego, lokalny biznes i osoby fizyczne. 

Współdziałanie  z  partnerami  lokalnymi  przyniosło  nadspodziewany  efekt: 

Spółdzielnia pozyskała zamówienia na drewno opałowe w takiej ilości, że led‐

wie nadąża z ich realizacją, pozyskano zlecenie od Gminnego Ośrodka Pomocy 

Społecznej w Kwilczu na wykonanie usług porządkowych w mieszkaniach so‐

cjalnych,  a  sklep  jest  rozpoznawalny  i  znany  na  terenie  całej  gminy  i  gmin 

ościennych, skąd przyjeżdżają kupujący. 

Dziś,  gdy obecni  spółdzielcy wspominają ostatni  rok działalności,  są bogatsi  

o doświadczenie, jakie zdobyli i myślą o rozwoju.  

 

Magdalena Wiater  

„Jako  osoba  bezdomna  trafiłam  do  Fundacji  Pomocy Wzajemnej  „BARKA” 

osiem  lat  temu, moje  życie sypało  się,  straciłam miejsce zamieszkania, a  ro‐

dzina, choć mnie wspierała cały czas, to jednak nie mogła zapewnić mi miesz‐

kania, a ja i moje dzieci z piętnem bezdomnych na czole nie będą mogły na nic 

liczyć w życiu. 

Poznałam wielu  ludzi, którzy tak  jak  ja nie widzieli dla siebie przyszłości,  jed‐

nak w grupie można się wspierać  i uczyć od siebie. Tutaj poznałam swojego 

męża Andrzeja, z którym od roku 2000 zamieszkaliśmy w Posadówku, były to 

trudne czasy, mieszkania zrujnowane  i ciągle na wszystko brakowało. Jednak 

wspólna praca mieszkańców  i pomoc  innych wspólnot dawała efekty, z roku 

na rok żyło się lepiej, poprawiały się warunki socjalne i bytowe. 

Page 53: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

53

W roku 2005 powstało w Posadówku Stowarzyszenie  Integracji Społeczności 

Lokalnych „WIELKOPOMOC”, a  jego członkami zostali mieszkańcy wspólnoty, 

ale również członkowie zarządu Fundacji „BARKA”, z Pogotowia Społecznego 

w Poznaniu, mieszkańcy Chudobczyc oraz okolicznych wiosek. Działania nasze 

miały  raczej charakter  lokalny, dopiero uczestnictwo w projekcie „Ekonomia 

Społeczna w Praktyce”  EQUAL od 2006  roku pozwoliło  rozwinąć  się  i wyjść  

z działaniami na teren gminy. 

Ostatni rok zmienił w moim życiu bardzo wiele, poczułam się współwłaścicie‐

lem  firmy,  jaką  jest Spółdzielnia Socjalna „MARSZEWO” Oddział w Posadów‐

ku, a przecież jeszcze nie tak dawno miałam opory czy w ogóle przystępować 

do  tego przedsięwzięcia. Moje wątpliwości brały  się  z  tego,  że widzę  ciągle 

zmieniających się ludzi, a tu jest potrzeba stabilności i wzajemnego zrozumie‐

nia i zaufania” 

 

Andrzej Wiater  

Moje życie przed rokiem 1999 to pogoń za łatwym pieniądzem, ciągłe zmiany 

miejsca pracy, czasem konflikt z prawem, o towarzystwie w jakim się obraca‐

łem  lepiej nie wspominać. Doszło do  tego,  że z Warszawy, gdzie się obraca‐

łem,  widząc  ciągle  alkohol  i  obawiając  się,  aby  nie  wpaść  w  uzależnienie, 

przeniosłem  się  do  rodzinnego  Szczecina,  tutaj  jednak  moje  towarzystwo 

również nie  stroniło od butelki. Przyjechałem do Poznania, gdzie dowiedzia‐

łem się o „BARCE” i od tego momentu moje życie ulega ciągłej zmianie ‐ my‐

ślę, że na lepsze. 

Jestem  w  BARCE  od  grudnia  1999  roku  i  praktycznie  cały  czas  coś  robię,  

ale o tym, że można zarabiać pieniądze – ba! ‐ stać się współwłaścicielem fir‐

my, na założenie której dostanę jeszcze pieniądze, brzmiało jak opowieść wy‐

jęta prosto z bajek i, powiem szczerze, nie wierzyłem w to. Jednak z upływem 

Page 54: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

54

czasu  i uczestnictwem w programie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” moje 

nastawienie  zmieniało  się, aż do momentu w którym  stałem  się wręcz orę‐

downikiem  idei  powstawania  spółdzielni  socjalnych. Dziś,  gdy  patrzę  z  per‐

spektywy ostatnich dwóch  lat,  kiedy wszystko  to dokonało  się, momentami 

boję się, że się obudzę i wszystko to okaże się snem.  

Gdy w roku 2000, razem z żoną Magdą, przyjechaliśmy do Posadówka, byłem 

przerażony warunkami w  jakich  przyszło  nam mieszkać.  I  tu  okazało  się  że 

idee  „pomocy wzajemnej”  sprawdzają  się  i wspólnymi  siłami można wiele 

zrobić. Kolejny etap w moim życiu „Barkowym” to powstanie Stowarzyszenia 

„WIELKOPOMOC”, którego prezesem jest moja żona Magda, i zaproszenie nas 

jako partnera do programu EQUAL, co pomogło nam w rozwoju Stowarzysze‐

nia i otwarciu się na zewnątrz do społeczności lokalnej. 

Gdybym powiedział, że teraz odnosimy same sukcesy, to oczywiście bym kła‐

mał,  bo  i  potknięć  po  drodze  było  sporo,  ale  teraz wiem,  że można  sobie  

z nimi dać  radę, mam przyjaciół, do  których w  trudnych  chwilach mogę  się 

zwrócić o pomoc czy radę. 

Wreszcie mogę  swoje  życie  jakoś  zaplanować, mieć marzenia  i  starać  się  je 

realizować, bez obawy patrzę na przyszłość moich dzieci, a jeszcze 10 lat temu 

byłem  cwaniaczkiem,  któremu wydawało  się,  że  jest dość  sprytny,  żeby  sa‐

memu dać sobie radę w życiu, nie myślałem o innych. 

 

Wiesława Hadyniak  

Od  października  2007  r.  odbywam  staż w  Spółdzielni  Socjalnej MARSZEWO 

Oddział w Posadówku. Wiele przez ten czas się nauczyłam. Jestem przekona‐

na,  że najważniejsze w Spółdzielni Socjalnej  jest to,  że  ludzie mają do siebie 

zaufanie  i, co prawda pomału, ale traktują tę Spółdzielnię  jako własną, a nie 

tylko miejsce pracy. Właśnie to napawa mnie dużym optymizmem  i nadzieją 

Page 55: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

55

na rozwój, a co za tym  idzie,  lepsze wynagrodzenie za pracę, często wykony‐

waną 7 dni w tygodniu. 

O  tym,  że w Posadówku mieszkają osoby bezdomne, wiedziałam od dawna, 

ale  jakoś nie miałam z nimi kontaktu, dopiero w roku 2006 poznałam  ich bli‐

żej,  gdy  pomagali  nam,  mieszkańcom  Posadowa,  założyć  stowarzyszenie. 

Wtedy dowiedziałam  się o  ich działaniach  i  zaczęłam  się  interesować możli‐

wością znalezienia zatrudnienia, o które na wsi tak trudno. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Page 56: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

56

PARTNERSTWO LOKALNE 

NA PIĄTKOWIE  

 

 

 

 

 

SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „TAJEMNICZY

OGRÓD” 

 

Spółdzielnia Socjalna „Tajemniczy Ogród” została zarejestrowana 11 czerwca 

2006 roku. W jej skład wchodzi 5 członków założycieli. Każda z tych osób prze‐

szła program  aktywizacji  społeczno  ‐  zawodowej w Centrum  Integracji  Spo‐

łecznej  w  Poznaniu.  W  lipcu  2006  roku  Spółdzielnia  Socjalna  „Tajemniczy 

Ogród” podpisała z Poznańską Spółdzielnią Mieszkaniową umowę na  świad‐

czenie  usług  konserwacji  terenów  zieleni  na  osiedlu  Bolesława  Śmiałego  

w Poznaniu. W chwili obecnej Spółdzielnia zatrudnia 6 pracowników na umo‐

wę o pracę.  

 

II 

W  tym  rozdziale  zawarta  jest  biografia  poszczególnych  członków  założycieli 

Spółdzielni Socjalnej „Tajemniczy Ogród”. 

Page 57: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

57

 

1. Anna Pawłowicz ‐ prezes Spółdzielni 

  Urodziłam się 10 kwietnia 1966 roku w Pobiedziskach. Z wykształce‐

nia  jestem krawcową. Początkowo pracowałam w swoim zawodzie. Wyszłam 

za mąż, zmieniłam miejsce zamieszkania, po kolei na świat zaczęły przychodzi 

dzieci. Dojazdy do pracy przysparzały mi coraz więcej problemów, i tak musia‐

łam zrezygnować. Po krótkim  jednak czasie znalazłam pracę w ogrodnictwie. 

Firma mieściła się bliżej domu, praca nie była ciężka, więc bardzo mi to odpo‐

wiadało. Kiedy na  świat przyszły kolejne dzieci  (mam  ich czwórkę  ‐ 2 dziew‐

czynki  i  2  chłopców),  nie  dałam  rady  pogodzić  zarówno  ich  wychowania  

jak  i pracy  ‐  i znów zrezygnowałam. W domu czułam się dobrze  ‐ nie ma nic 

piękniejszego  jak patrzeć na dorastanie swoich pociech. Mąż pracował, więc 

starczało nam na życie. Problem pojawił się kiedy cała czwórka poszła do szko‐

ły.  Podręczniki,  zeszyty,  przybory  szkolne,  ubrania  dla  dzieci,  z  których  tak 

szybko wyrastały,  to  bardzo  droga  inwestycja.  Pieniędzy  zaczęło  brakować. 

Zmuszona zostałam zgłosić się do MOPR‐u o dofinansowanie.  

W MOPR dowiedziałam się, że na Piątkowie (2 osiedla od mojego domu) po‐

wstała  filia Centrum  Integracji Społecznej, gdzie  istnieje możliwość dokształ‐

cania  się, a nawet  zrobienia prawa  jazdy. Bardzo mi  to odpowiadało, dzieci 

bowiem stawały się coraz bardziej samodzielne, a lata na bezrobociu sprawiły, 

że chcę ponownie wrócić do pracy. Napisałam skierowanie i zostałam przyję‐

ta. Wybrałam warsztat ogrodniczy. Była to niepowtarzalna okazja na dokształ‐

cenie  się w  zawodzie, który  już wcześniej wykonywałam oraz do  zarobienia 

własnych  pieniędzy. Początkowo podchodziłam  do  tego  sceptycznie,  jednak  

z czasem, kiedy efekty mojej pracy były widoczne  (uformowane  i odchwasz‐

czone  rabatki, misy pod drzewami,  ścięte krzewy,  żywopłoty),   odczuwałam 

Page 58: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

58

satysfakcję. Praca  coraz bardziej  zaczęła mnie wciągać. Zapisałam  się nawet 

na kurs prawa jazdy, który zdałam za pierwszym razem. 

  W trakcie uczestnictwa na warsztacie dowiedziałam się o możliwości 

utworzenia  spółdzielni  socjalnej  zajmującej  się  ogrodnictwem.  Warunkiem 

było  znalezienie  co najmniej 5 osób bezrobotnych,  które byłyby  zaintereso‐

wane taką formą zatrudnienia, no i oczywiście pracą w ogrodnictwie. Z pomo‐

cą CIS‐u  stworzyliśmy 8‐osobowy  zespół  ludzi gotowych do współpracy. Po‐

czątki były bardzo trudne. Czekało nas mnóstwo pracy, o której  żadne z nas 

nie miało pojęcia. Potrzebne było dodatkowe  szkolenia  z przedsiębiorczości 

by napisać biznes plan  i  statut. W dużym  stopniu pomogli nam pracownicy 

CIS, głównie nauczyciel przedsiębiorczości z Zawad  ‐ Piotrek, Zbyszko  ‐ koor‐

dynator Filii oraz Lidka ‐ nasza instruktorka. To ona poświęciła nam najwięcej 

uwagi przy poprawianiu biznes planu, przygotowywaniu ulotek reklamujących 

naszą przyszłą działalność, a przede wszystkim przy rozwiązywaniu na bieżąco 

problemów, które nieustannie się pojawiały.  

  Po  3 miesiącach  przygotowań  podjęliśmy decyzję o  założeniu  spół‐

dzielni. Wyłoniliśmy  3‐osobowy  zarząd  oraz  skompletowaliśmy  dokumenty 

niezbędne do rejestracji naszej firmy. Mobilizujące było to, że od kierownika 

osiedla Bolesława Śmiałego otrzymaliśmy ofertę na konserwację terenów zie‐

leni, co równało się przejęciem prac na jednej z części tegoż osiedla. Kierow‐

nik miał możliwość już wcześniej poznać nas w pracy, gdyż przez rok pracowa‐

liśmy na tymże osiedlu w ramach warsztatu ogrodniczego.  

W  trakcie  oczekiwania  na  decyzję  o  zarejestrowaniu  spółdzielni  (trwało  to 

około 6 miesięcy), część osób zrezygnowała. Do końca została nas piątka.  

  Początki nie były łatwe ‐ nie mieliśmy sprzętu ani pieniędzy na samo‐

zatrudnienie. Wszystko jednak udało się rozwiązać. Sprzęt pożyczaliśmy z CIS‐

u,  dostaliśmy  również warsztat  ogrodniczy  do  pomocy wraz  z  Lidką.  Płatne 

Page 59: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

59

zlecenia pozwoliły nam na stopniowe zatrudnianie się i zakup sprzętu. Pomału 

zaczęliśmy się rozwijać. Udało nam się otrzymać dotację na rozwój spółdzielni, 

która jeszcze bardziej zmobilizowała nas do pracy i dodała większej pewności 

siebie. Najlepszym dowodem jest fakt,  iż kierownik Bolesława Śmiałego zlecił 

nam konserwację na drugiej części osiedla. Stworzyło nam to większe szanse, 

a także możliwość zatrudnienia na etacie wszystkich członków spółdzielni.  

  Obecnie posiadamy duże zaplecze narzędziowe  i niezależność w wy‐

korzystywaniu go. W maju tego roku zatrudniliśmy dodatkowego pracownika, 

który  jako  uczestnik  CIS  pracował  z  nami  od  kilku miesięcy.  Nie  trwonimy 

wszystkich pieniędzy na wypłaty. Staramy się z każdego miesiąca odłożyć coś 

niecoś na zakup nowego sprzętu, modernizowanie biura, reklamę (mamy na‐

wet swoją stronę  Internetową), czy też po prostu zostawić „na czarną godzi‐

nę”. Tworzymy zespół zgranych  ludzi, chętnych do pracy, na który można  li‐

czyć w każdej sytuacji. Naszą pracą udowodniliśmy, że potrafimy profesjonal‐

nie  realizować  zlecone  nam  zadania.  Najlepszym  efektem  tego  jest  fakt,  

iż realizujemy coraz więcej zleceń od firm zewnętrznych, np. takich jak Casto‐

rama, czy też osób prywatnych w Poznaniu i okolicach.  

 

2. Liliana Kuza ‐ zastępca prezesa 

Urodziłam  się 1 października 1965  roku w Drezdenku.  Już w Szkole Podsta‐

wowej  przeszłam  kurs  Podstawowego  Szkolenia  Sanitarnego  PCK. W  roku 

1986  ukończyłam  naukę  w  Liceum  Medycznym  ‐  wydział  Pielęgniarstwa  

w Drezdenku.  Przyjechałam  do  Poznania,  gdyż miałam  tu  już wcześniej  za‐

pewnioną dobrą pracę w Instytucie Ortopedii i Rehabilitacji.  

Pracowałam w swoim zawodzie kilka  lat na stanowisku dyplomowanej pielę‐

gniarki,  aż  poznałam mężczyznę,  któremu  nie  podobało  się  to,  że  pracuję. 

Odeszłam więc z kliniki, zamieszkałam z nim i tak żyłam przez parę lat beztro‐

Page 60: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

60

sko i w dostatku. Pewnego dnia rozstaliśmy się, a „mała fortunka” jaką mi po‐

zostawił pozwoliła na godne  życie przez  jakiś czas. Niestety pieniądze nie są 

gumowe, nie rozciągają się. Źle to się skończyło. Przywykłam do luksusu, któ‐

rego później mi brakowało.  

Zaczęłam  chorować  (stany  nerwicowo‐depresyjne).  Korzystałam  z  pomocy 

Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W roku 2005 ukończyłam kurs, którego 

celem było nabycie umiejętności opieki  i pielęgnacji osób starszych  i niepeł‐

nosprawnych. W tym samym roku przeszłam też poważną operację ginekolo‐

giczną,  po  której  długo  dochodziłam  do  zdrowia. Do  dziś  jestem  pod  stałą 

kontrolą  lekarzy specjalistów, a bardzo drogie  leki zmusiły mnie do korzysta‐

nia z pomocy MOPR‐u. W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie dowiedziałam 

się o istnieniu Centrum Integracji Społecznej i poprosiłam o skierowanie. Inte‐

resowało mnie bukieciarstwo i florystyka. Niestety w Centrum nie było takie‐

go warsztatu, wybrałam więc ogrodnictwo. Gdyby parę  lat temu ktoś powie‐

dział mi, że będę „babrać się w ziemi”, po prostu bym go wyśmiała.  

W CIS budujące jest to, że dostawałam własne, zarobione pieniądze ‐ niewiel‐

kie, ale własne. Nie od bogatego mężczyzny czy też wyżebrane z MOPR‐u. Po‐

twornie bałam się ogrodnictwa. Przecież całym moim życiem była medycyna. 

Łatwiej  było mi  zapamiętać  co  to  jest  holedochojejunostomia, niż  jakiś  tam 

Acer Palmatum. Gdy u przyjaciela na działce wzeszła papryka, myślałam że to 

chwast, który trzeba usunąć. Jestem czystym dowodem na to, że wszystkiego 

można  się  nauczyć.  Z  wyboru  warsztatu  zaczęłam  się  cieszyć,  gdy  moje 

„ogrodnicze wypociny” dawały widoczne efekty.  

W  trakcie uczestnictwa w CIS  spróbowałam  swych  sił  jako  instruktor opieki 

nad osobą starszą i niepełnosprawną. Poniosłam klęskę. Zbyt wysoko postawi‐

łam  sobie poprzeczkę. Chciałam nauczyć  ludzi  tego,  czego mnie nie uczono  

w szkole. Korzystałam z profesjonalnych książek dla lekarzy, Internetu, śledzi‐

Page 61: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

61

łam  nowości medyczne,  zarywałam  noce na  nauce. Chciałam  być  przygoto‐

wana  

na każde pytanie  ze  strony uczestników.  I  znów powróciła nerwica na prze‐

mian  

z depresją, „zaglądanie do kieliszka” dla odstresowania. Był moment, że chcia‐

łam odejść z CIS‐u, ale wróciłam jednak na warsztat ogrodniczy. Dowiedziałam 

się, że jest możliwość założenia spółdzielni socjalnej. Jednym z warunków było 

znalezienie  5  osób  chętnych  do współpracy  i  zainteresowanych  taką  formą 

zatrudnienia.  Z  pomocą  pracowników  Centrum  Integracji  Społecznej  takie 

osoby udało się znaleźć. Pomogli oni nam również w pisaniu Statutu  i biznes 

planu. I tak zaczęliśmy zakładać spółdzielnię ‐ wyłoniliśmy zarząd, skompleto‐

waliśmy dokumenty. Kilka miesięcy czekaliśmy na rejestrację spółdzielni.  

Kierownik osiedla Bolesława  Śmiałego przekazał nam prace  związane  z kon‐

serwację  terenów  zieleni na wyznaczonej  jednostce. Dzięki niemu wynajęli‐

śmy  lokal  służący  jako nasze pomieszczenie  socjalne  i magazynek na  sprzęt 

(który z resztą początkowo dostaliśmy z CIS‐u). Powoli zaczęliśmy się rozwijać. 

Otrzymaliśmy dotację z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Equ‐

al,  której  zastrzyk  gotówkowy  jeszcze  bardziej    zmobilizował  nas  do  pracy. 

Wyremontowaliśmy  pomieszczenie,  kupiliśmy  komputer,  drukarki,  ksero  

i wszystko to, co potrzebne  jest do prowadzenia biura. Zatrudniliśmy księgo‐

wą.  

Efekty naszej pracy zostały docenione przez Poznańską Spółdzielnię Mieszka‐

niową, co zaowocowało przejęciem przez nas całego osiedla. Wracam do do‐

mu bardzo  zmęczona, ale  zadowolona. Kładąc  się  spać myślę o  tym  co dziś 

zrobiłam,  jak to ładnie wygląda  i co będę robić jutro. Powierzone nam zlece‐

nia  staramy  się  wykonywać  profesjonalnie  i  solidnie.  Pracujemy  nie  tylko  

na terenie Poznania, ale też w okolicznych wioskach. Już drugi rok współpra‐

Page 62: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

62

cujemy  z  Castoramą,  gdzie  dbamy  o  zieleń.  Nasza  działalność  to  nie  tylko 

ogrodnictwo. Staramy się podejmować  różne zlecenia, np. sprzątanie miesz‐

kań u osób starszych, samotnych, chorych, mycie klatek schodowych, nagrob‐

ków  itp. Dzięki temu jesteśmy w stanie wypracować sobie comiesięczną pre‐

mię. W spółdzielni czuję się dobrze  i mam nadzieję,  że tak pozostanie. Choć 

czasem się o coś sprzeczamy, to generalnie uważam, że tworzymy zgrany ze‐

spół. Wierzę,  że nasza  firma pod nazwą  „Tajemniczy Ogród” będzie  się  cały 

czas rozwijać i pozyskiwać wśród ludzi coraz większe uznanie.  

 

3. Janina Michalak ‐ zastępca prezesa 

Urodziłam się 12 czerwca 1951 roku w Pobiedziskach. Ukończyłam Zasadniczą 

Szkołę Zawodową w zawodzie szlifierza. Nigdy jednak nie podjęłam się pracy 

w tym kierunku. Początkowo pracowałam w Zakładzie Metalurgicznym w Po‐

mecie, gdzie przyuczyłam  się do zawodu  rdzeniarza. Z powodu  redukcji eta‐

tów zostałam jednak zwolniona. Zarejestrowałam się w Powiatowym Urzędzie 

Pracy  i tak mijały  lata. W opiece społecznej poinformowano mnie o  istnieniu 

Centrum  Integracji  Społecznej  na  Zawadach,  gdzie można  przekwalifikować 

się i zdobyć nowy zawód. Skorzystałam z tego bez wahania, gdyż czas spędzo‐

ny w domu zaczął się niemiłosiernie wydłużać.  

W CIS spotkałam ludzi, którzy tak jak ja mieli kłopoty z wyjściem z trudnej sy‐

tuacji życiowej i finansowej. Początkowo uczęszczałam na warsztat krawiecki. 

Wytrwałam na nim jednak tylko 1 miesiąc. Napisałam prośbę o zmianę warsz‐

tatu i tak znalazłam się na ogrodnictwie. Praca spodobała mi się do tego stop‐

nia,  że  spędziłam w  tym miejscu  1,5  roku. W  ramach  zajęć  otrzymywałam 

wsparcie  finansowe oraz wyżywienie  co, nie ukrywam, pomogło mi przeżyć 

ciężki dla mnie okres. Praca nie była lekka, wymagała bowiem dużego wysiłku 

fizycznego. Nie przerażało mnie to jednak ani trochę. Powierzane mi zadania 

Page 63: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

63

dawały mi ogromne zadowolenie  i satysfakcję. Uważam, że wykonywałam  je 

sumiennie i uczciwie.  

Dowiedziałam  się  na  zajęciach,  że  istnieje możliwość  stworzenia  spółdzielni 

socjalnej. Decyzję podjęłam od  razu  ‐ wchodzę w  to. Potrzebowałam  jednak 

do  spółki  jeszcze 4 osób chętnych do współpracy. Nie było  łatwo. Poza  tym 

jako przyszła  spółdzielnia brakowało nam  stałego  zlecenia. Od pracowników 

CIS dowiedziałam się, że na Piątkowie jest pewna grupa ogrodników chcących 

również  założyć podobny biznes. Zaczęliśmy  się  spotykać, poznawać. Razem 

uczęszczaliśmy  na  zajęcia  z  przedsiębiorczości.  Postanowiliśmy  wspólnie 

utworzyć  spółdzielnię  socjalną,  której  siedziba mieścić  się miała  na  jednym  

z Piątkowskich osiedli ‐ Bolesława Śmiałego. Wiedzieliśmy, że na tym osiedlu 

mamy szansę zdobyć stałe zlecenie na pielęgnację zieleni.  

Udało  się. Wyłoniliśmy  zarząd, podpisaliśmy dokumenty, pozostało nam  już 

tylko czekać na zarejestrowanie naszej działalności. Przez ten okres pracowa‐

liśmy razem na osiedlu, póki co jeszcze jako warsztat, ale z nadzieją, że wkrót‐

ce będzie to nasz teren. Zdążyliśmy się poznać i polubić. Pół roku trwało, nim 

staliśmy się firmą. Część z nas zrezygnowała, dziś śmiejemy się, że pozostała 

śmietanka składająca się z 5 osób. Czuję ogromną satysfakcję z tego, że mi się 

udało, że wytrwałam, zwłaszcza, że przez 3 miesiące pracowałam jako wolon‐

tariuszka.  

Jako  spółdzielnia mamy  stałe  zlecenie, własne biuro  i magazynek na narzę‐

dzia, interesują się nami media. Jeśli ktoś wcześniej powiedziałby mi, że będę 

zastępcą  prezesa we własnej  firmie,  a moje  działania  będą widoczne w  TV  

lub w gazetach, nigdy bym mu nie uwierzyła. 

Pracując w  spółdzielni o nazwie  „Tajemniczy Ogród”  czuję  się  zrealizowana. 

Zwłaszcza,  że  nasza  praca  jest  dostrzegana  przez  Poznańską  Spółdzielnię 

Mieszkaniową, mieszkańców osiedla i nie tylko. Staramy się sumiennie wyko‐

Page 64: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

64

nywać  powierzone  nam  zadania,  dlatego  zdobywamy  coraz więcej  nowych 

klientów. Mam  nadzieję,  że  przez  długie  lata  będziemy mieli  szansę  razem 

pracować, wspierać się i dalej się rozwijać.  

 

4. Józef Lichnowski ‐ członek zarządu 

  Urodziłem się 4 stycznia 1960 roku w Poznaniu. Mieszkałem na Dęb‐

cu wraz  z  rodzicami  i  siostrą,  gdzie  uczęszczałem  do  Szkoły  Podstawowej.  

Po niej zdałem do Zasadniczej Szkoły Handlowej, która zapewniała mi zawód  

o  jakim wcześniej marzyłem. Znalazłem pracę w sklepie mięsnym  jako sprze‐

dawca. Byłem tam doceniany przez szefostwo, co jeszcze bardziej motywowa‐

ło mnie do pracy. Niestety po kilku latach rynek pracy stał się bardziej wyma‐

gający  i brutalny.  Zaczęto  likwidować  sklepy  z MHM,  a  ich miejsce przejęły 

firmy prywatne z nowymi właścicielami. Do pracy przyjmowano osoby repre‐

zentacyjne, głównie kobiety. Moja pozycja w firmie została zagrożona, zwłasz‐

cza,  że od  lat chorowałem na  łuszczycę. Ten  fakt całkowicie przekreślił mnie  

u nowego szefa. Pomimo pracowitości i zaangażowania w pracy zostałem na‐

tychmiast zwolniony. I tak stałem się bezrobotny.  

Szukałem pracy na własną rękę, jednak w większości przypadków zatrudniano 

mnie „na czarno”. Czułem się wykorzystany. Nie dość,  że zarabiałem grosze, 

które nawet nie starczały mi na opłacenie mieszkania, to  jeszcze nie miałem 

ubezpieczenia.  Mieszkanie  straciłem,  stałem  się  bezdomny.  Chodziłem  

od  znajomych do  znajomych prosząc o nocleg, chętnie udzielali mi pomocy. 

Czułem się  jednak nieswojo. Nie miałem swojego miejsca, nie miałem pracy. 

Wielu  ludzi na moim miejscu dawno by się załamało,  ja  jednak przetrwałem. 

Zbierałem złom, makulaturę.  

Siostra  z  mężem,  słysząc  o  moich  problemach,  zaproponowała  mi  pokój  

u  nich, wyżywienie,  zaprowadziła mnie  też  do MOPR‐u.  Pomoc materialną, 

Page 65: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

65

którą  stamtąd  uzyskałem,  przekazywałem  jej.  Starczało mi  jeszcze  zaledwie  

na  niezbędne  przy  chorobie,  jaką  posiadam,  leki.  Pracownicy  z Miejskiego 

Ośrodka  Pomocy  Rodzinie  zaproponowali mi,  abym  zgłosił  się  do  Centrum 

Integracji Społecznej i wziął udział w programie. Propozycja bardzo mnie zain‐

teresowała. Czułem,  że  jest  to dla mnie  jakaś szansa na przyszłość,  że mogę 

zdobyć nowy zawód i podjąć w końcu pracę.  

Wszedłem na warsztat ogrodniczy, poznałem tam fajnych ludzi, nauczyłem się 

nowych  rzeczy.  Przekwalifikowanie  poszło  mi  bardzo  szybko.  Ogrodnictwo 

stało się moją nową pasją. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że istnieje moż‐

liwość  założenia  Ogrodniczej  Spółdzielni  Socjalnej.  Potrzebowałem  jeszcze  

4 osób, które wraz ze mną podjęłyby to ryzyko. Szybko wziąłem się do działa‐

nia i powiodło się. Znalazłem chętnych, zintegrowaliśmy się, zapoznaliśmy się 

w pracy. Z pomocą pracowników CIS napisaliśmy biznes plan, statut, wymyśli‐

liśmy  nazwę  firmy.  Początkowo mieliśmy  problemy  z  zarejestrowaniem  się 

(trwało to strasznie długo), jak również z narzędziami. I tu znowu pomógł nam 

CIS  ‐ użyczył nam  sprzęt oraz  swoich uczestników  z warsztatu ogrodniczego  

do pracy. Cały czas wspierała nas  też  Lidka  ‐ nasza była  instruktorka. Dzięki 

temu udało nam się szybko wyjść z problemów.  

  Obecnie nasza firma będzie obchodzić rok swojej działalności. Mamy 

swoje nie byle  jakie narzędzia (nożyce spalinowe, pilarkę, kosiarkę, kosę, do‐

bre  sekatory  itp.),  które  udało  nam  się  kupić  za  grant  z  Unii  Europejskiej. 

Obecnie  jestem  pełnoetatowym  pracownikiem.  Jestem  bardzo  zadowolony  

z siebie  i z firmy, że udało nam się przetrwać razem pomimo wielu trudnych 

chwil. Pracujemy na osiedlu Bolesława  Śmiałego, oprócz  tego dużo  jeździmy 

na zlecenia zewnętrzne (także poza Poznań).  

  Mój  problem  jako  człowieka  bezdomnego  i  bezrobotnego  skończył 

się. Pensja ze spółdzielni starcza mi na opłacenie pokoju, wyżywienie i drobne 

Page 66: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

66

wydatki. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że poszczęściło mi się. Każdemu 

życzę takiego wyjścia z problemów. 

 

5. Piotr Pawlikowski ‐ członek zarządu 

Nazywam  się Piotr Pawlikowski, urodziłem  się 18  stycznia 1960  roku w Go‐

rzowie Wlkp. Moi rodzice mają pochodzenie robotnicze. Nie wstydzę się tego, 

ponieważ wychowali mnie  na  porządnego  człowieka.  Po  ukończeniu  Szkoły 

Podstawowej podjąłem naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej nr 2 w Pozna‐

niu o charakterze budowlanym. Dostałem propozycję dalszej nauki w Techni‐

kum o tym samym profilu, lecz nie skorzystałem z tego. Obecnie bardzo tego 

żałuję, ale kiedyś czasy były takie, że na pierwszym miejscu stawiało się pracę, 

a dopiero dalej naukę. Po blisko 25 latach pracy zawodowej jako murarz dość 

poważnie zachorowałem, co zmusiło mnie do przerwania umowy z firmą bu‐

dowlaną.  Zgłosiłem  się  do Urzędu  Pracy  i  jako  osoba  bezrobotna  czekałem  

na  różne  oferty,  które  niestety  nie  dawały  szansy  na  stałe  zatrudnienie.  

Po około 8  latach na bezrobociu  i korzystaniu z Miejskiego Ośrodka Pomocy 

Rodzinie  zostałem  skierowany  do Centrum  Integracji  Społecznej. Wybrałem 

warsztat ogrodniczy. Tam spotkałem ludzi z różnymi problemami, ale też bar‐

dzo sympatycznych, więc dość szybko zgraliśmy się. Po jakimś czasie uczestni‐

czenia na warsztacie zrodził się w nas pomysł o założeniu spółdzielni socjalnej. 

Początki były bardzo trudne, zwłaszcza sprawy „papierkowe”  i zarejestrowa‐

nie w Sądzie. Największy problem przysporzyło nam napisanie Statutu.  

Nasza grupa początkowo wynosiła 8 osób, z czego została nas tylko 5. Człon 

grupy założycielskiej to 4 osoby z warsztatu ogrodniczego z Piątkowa  i  jedna 

osoba  z  Zawad  (również  z warsztatu  ogrodniczego). Na początku przy  zała‐

twianiu formalności miałem wątpliwości czy to wszystko się uda. Pomysł jed‐

Page 67: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

67

nak udało nam się zrealizować dzięki pomocy naszej instruktorki i innych osób 

z Centrum Integracji Społecznej.  

W  lipcu  2007  roku  podpisaliśmy  umowę  z  Poznańską  Spółdzielnią Mieszka‐

niową na wykonywanie prac na połowie osiedla Bolesława Śmiałego. Na tym 

to osiedlu przez blisko rok odbywaliśmy praktyki jeszcze w ramach warsztatu 

ogrodniczego.  Kiedy  zostałem  zatrudniony  i  podpisałem  umowę  o  pracę  

w  naszej  spółdzielni,  poczułem  ogromną  ulgę.  Na  pracę  czekałem  bowiem 

długie  lata, wiele  razy  zostałem  też  oszukany.  Pozostali mieli więcej wiary  

i od początku angażowali się w swoją pracę na osiedlu,  ja natomiast dopiero 

pokazuję co potrafię. Teraz mam jakiś cel w życiu, którego brakowało mi bę‐

dąc na bezrobociu.  

Na osiedlu wykonujemy różne prace związane z ogrodnictwem (m.in. formo‐

wanie  żywopłotów,  cięcie  krzewów,  prześwietlanie  drzew,  odchwaszczanie 

rabat). Poza  tym podejmujemy  również  inne  zlecenia od  firm  zewnętrznych 

lub osób prywatnych,  takie  jak mycie grobów, utrzymanie zieleni na  terenie 

Castoramy, koszenie trawy itp.  

Będąc w CIS nauczyłem  się współpracować  z grupą, pomimo  tego,  że każdy  

z nas  jest  inny, ma  inny charakter. Zaczynam doceniać to, co robimy razem. 

Zrozumiałem też, że  jako  jednostka  jestem  jeszcze zbyt słaby, ale grupa daje 

mi ogromne wsparcie w  różnych  trudnych sytuacjach. Dzięki  ludziom z Cen‐

trum Integracji Społecznej z powrotem uwierzyłem w ludzi i swoje możliwości.  

 

III 

  W tym rozdziale zawarte są wywiady osób, które ściśle współpracują 

ze Spółdzielnią Socjalną „Tajemniczy Ogród”. Oto kilka z nich: 

1 Wywiad z wiceprezesem Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – Michałem 

Tokłowiczem. 

Page 68: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

68

Skąd pomysł na współpracę? 

„Pomysł na współpracę wynikał  z kłopotów  jakie Spółdzielnia Mieszkaniowa 

miała ze  swoimi dłużnikami. Stąd  szukanie  sposobu wyjścia z  rosnących dłu‐

gów  ludzi wobec członków spółdzielni  i mieszkańców spółdzielni wobec spół‐

dzielni.  Jednym  ze  sposobów było udzielenie  im pomocy daleko  idącej, a nie 

tylko wyrzucanie z mieszkań, bo tego nie powinno być w ogóle w XXI wieku, 

chyba,  że  ktoś  chce  być wyrzucony,  bo  i  tacy  są. Wolą  oni mieszkać  gdzieś  

na działkach  lub w ogóle nie mieć swojego miejsca zamieszkania. Chcieliśmy 

zaoferować dłużnikom wsparcie, które doprowadziłoby do wyjścia z kłopotów 

ze znalezieniem miejsca pracy, znalezieniem zatrudnienia i środków do życia.” 

 

Takim wsparciem miały być właśnie Centra Integracji Społecznej. 

„Tak, Centra dające możliwość przekwalifikowania się i znalezienia pracy żeby 

przeżyć.” 

 

Ilu dłużników znajduje się obecnie w Spółdzielni Mieszkaniowej? 

„Tych największych dłużników jest około setki, są to dłużnicy, którzy mają za‐

ległości powyżej 12 miesięcy, są oni winni spółdzielni ponad 2 miliony złotych.”  

 

Co Pana zdaniem można zrobić,  jak pomóc tym  ludziom? Długu przecież nie 

da się zniwelować. 

„Zniwelować długu się nie da, natomiast można wstrzymać proces windyka‐

cyjny, który dla dłużników byłby większym kosztem  i obciążeniem. Jeśli osoba 

zadłużona  podejmie  działania  o  których  tu mówimy,  to my  wstrzymujemy 

windykację. W ten sposób jest nadzieja, że ten dług prędzej czy później spłaci 

bez dodatkowych kosztów.” 

 

Page 69: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

69

Gdyby  spółdzielnie  socjalne  tworzyły właśnie  osoby  zadłużone wobec  Spół‐

dzielni Mieszkaniowej, czy widziałby Pan jakiś pozytywny aspekt tego?  

„Tak,  to  jest  podwójnie  atrakcyjne,  bo  z  jednej  strony  spółdzielnia  socjalna 

wykonuje robotę, za którą ja odpowiadam, bo muszę ją kupić, a z drugiej stro‐

ny w  tym podmiocie angażują  się osoby,  które wcześniej miały długi wobec 

Spółdzielni Mieszkaniowej. Dlatego  zawsze będę popierał  raczej  takie  formy 

organizacji i współpracy niż zatrudniał inne firmy zewnętrzne, mimo iż zatrud‐

nianie firm zewnętrznych niesie za sobą mniejsze ryzyko dla Spółdzielni Miesz‐

kaniowej.” 

 

Jak się układa Pana współpraca ze Spółdzielnią Socjalną „Tajemniczy Ogród”? 

„Powiedziałbym,  że wzorowo, bo  ja nie odebrałem do  tej pory  żadnej  skargi  

na działanie  tej Spółdzielni. Zarówno pod względem dyscypliny,  jak  i  jakości 

wykonywanej  pracy  nie mamy  tutaj  żadnych  zarzutów. Uważam,  że  jest  to 

ogromny sukces tych ludzi. Wzięli oni sprawę w swoje ręce, zechcieli się prze‐

kwalifikować i zaufali sobie, co jest rzeczą niezwykle istotną.” 

 

2. Wywiad z kierownikiem osiedla Bolesława Śmiałego – Wiesławem Koniecz‐

nym. 

Jak  to się zaczęło? Skąd pomysł na współpracę ze Spółdzielnią Socjalną „Ta‐

jemniczy Ogród”? 

„Pierwszy  kontakt  był  z  Centrum  Integracji  Społecznej mieszczącym  się  na 

Piątkowie. Współpracowaliśmy razem przez rok na zasadzie praktyk. Uczest‐

nicy przychodzili na osiedle, gdzie  realizowali swój warsztat. Widząc postępy  

w pracy  i  ich wymierne efekty postanowiliśmy wspólnie wyłonić   z warsztatu 

oddzielny twór. I tak utworzyła się Spółdzielnia Socjalna, z którą podpisaliśmy 

umowę za konkretne już wynagrodzenie.” 

Page 70: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

70

Czy nie bał się Pan brać spółdzielni socjalnej na swoje osiedle, był to przecież 

nowy twór, nieznany wielu ludziom? 

„Ja uznaję zasadę ‐ co na swoim podwórku, to na swoim podwórku. Jeśli loka‐

tor posiada zadłużenie wobec naszej  spółdzielni  i ma możliwość  jego odpra‐

cowanie na tymże osiedlu, to wydaje mi się,  że praca takich  ludzi  jest więcej 

warta. Od samego początku celem PSM (i moim też) w tym wszystkim było to, 

żeby w  spółdzielni  socjalnej  pracowali  ludzie,  którzy mają wobec  nas  (czyli 

PSM) zadłużenia, żeby w jakiś sposób wyciągnąć do tych ludzi rękę, pomóc im  

i dać szansę na spłatę swoich długów.” 

 

Z „Tajemniczym Ogrodem” ma Pan do czynienia na co dzień. Jak Pan odbiera 

ich pracę? 

„Bardzo  dobrze!!! Mogę  z  całą  stanowczością  podkreślić,  że  bardzo  dobrze. 

Tutaj nie przesadzam. Widzę, co dzieje się na osiedlu, mam porównanie z tym, 

co  robiłem  swoimi pracownikami  i widzę duże efekty  ich pracy. Współpraca 

układa się nam bardzo dobrze. To jest zupełnie inne osiedle, bardziej zadbane. 

W  tej  chwili  Spółdzielnia  Socjalna wykonuje  prace  na  obu  stronach  osiedla. 

Życzę im jak najlepiej.” 

 

 3. Wywiad z koordynatorem Filii Centrum Integracji Społecznej na Piątkowie 

– Zbyszkiem Siewkowskim. 

Jak doszło do powstania Spółdzielni Socjalnej? Skąd ten pomysł? 

„Pomysł zrodził się w „Barce” w trakcie częstych rozmów z Tomkiem Sadow‐

skim.  Tomek  cały  czas  podkreślał,  iż  najlepszą  formą wprowadzenia  osoby  

na  trwałe w  rynek pracy  jest  spółdzielnia  socjalna. Osoby  słabe, bezdomne, 

długotrwale bezrobotne, zwłaszcza te słabsze z problemami na otwartym ryn‐

ku pracy mogą sobie nie dać rady. Czas przygotowywania ustawy o spółdziel‐

Page 71: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

71

niach  socjalnych  i próby  jej wdrożenia  zaczął  się dużo wcześniej niż  ta  spół‐

dzielnia  powstała. Ustawa  była  przygotowywana w  czasie,  kiedy  panowało 

duże bezrobocie w Poznaniu i w Wielkopolsce ‐ był to przełom lat 1999/2000. 

„Barka”  ten mechanizm przećwiczyła  i  zaowocowało  to ostatecznie powsta‐

niem Ustawy o spółdzielniach socjalnych w 2006 roku. Centrum Integracji Spo‐

łecznej  na  Piątkowie  powstało  w  marcu  2006  roku.  Warsztat  ogrodniczy  

w  ramach CIS, dzięki   współpracy ze Spółdzielnią Mieszkaniową, mógł odby‐

wać praktyki na  terenach zielonych Osiedla Bolesława Śmiałego. To nie było 

zlecenie płatne, ale uczestnicy widzieli efekty  swojej pracy  i  tak powstał po‐

mysł założenia spółdzielni socjalnej. W sumie pewien przypadek zrządził, że ta 

grupa zaczęła myśleć o spółdzielni. Jedną jedyną osobą, która cały czas pozy‐

tywnie myślała o spółdzielni był Józek. Był on orędownikiem spółdzielni socjal‐

nej,  takim naprawdę  jedynym kandydatem. Rynek pracy, pracodawcy odrzu‐

cali go i on jedyną możliwość widział w tym, że jeżeli znajdzie grupę osób, któ‐

rzy sobie zaufają, to może to  zaowocować powstaniem spółdzielni.” 

 

Ile osób potrzebnych jest do założenia spółdzielni socjalnej? 

„Do założenia spółdzielni socjalnej jest potrzebnych min 5 osób, max może być 

ich 50. Podstawą spółdzielni socjalnej  jest zaufanie  jej członków.  I to nie  jest 

tak,  że grupa osób z danego warsztatu automatycznie staje  się  spółdzielnią. 

Tych kilka osób musi się dobrać, również pod względem charakterologicznym, 

zaufać sobie w pracy. Dopiero wtedy mogą zacząć myśleć, że zakładamy swo‐

ją  działalność  gospodarczą,  bo  tak  na  spółdzielnię  socjalną  też  trzeba  pa‐

trzeć.” 

 

 

 

Page 72: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

72

Co jest potrzebne do założenia spółdzielni socjalnej? 

„Na  pewno  jest  potrzebny  sprzyjający  grunt.  Centrum  Integracji  Społecznej 

jest  bardzo  dobrym  gruntem  do  tworzenia  spółdzielni  socjalnych  dlatego,  

że w obu przypadkach celem jest aktywizacja społeczna i zawodowa osób dłu‐

gotrwale  bezrobotnych,  grup  wykluczonych  społecznie.  W  związku  z  tym,  

że osoby te są na  jednym terenie, poznają się, odbudowują się osobowościo‐

wo, społecznie oraz zawodowo i razem pracują. Mogą zobaczyć, jak kto pracu‐

je, czy do danej spółdzielni się nadaje, czy z taką osobą chcą wspólnie prowa‐

dzić działalność gospodarczą. W przypadku grupy, o której mówimy, były dwa 

sprzyjające elementy. Po pierwsze, lider, ktoś kto jest zdeterminowany do za‐

łożenia spółdzielni socjalnej. Myślę,  że tutaj właśnie Józef był od początku tą 

osobą. Po drugie, ogromną rolę ma też instruktor, który razem z grupą praco‐

wał  i  ją  integrował.  Jest  to ewenement w holdingu  „Barki”,  że właściwie  to 

jedna grupa warsztatowa  ‐ warsztat ogrodniczy przerodził się w spółdzielnię. 

Zwykle to z różnych warsztatów zbierają się osoby i ją tworzą. Tutaj z jednego 

warsztatu ostatecznie wyłoniły się 4 osoby, chcące założyć spółdzielnię. Grupa 

ta była za mała, ale miała duży atut ‐ teren. Spółdzielnia Mieszkaniowa chcia‐

ła  teren Os.  Bolesława  Śmiałego  zlecić  jako  usługę właśnie  tej  powstającej 

spółdzielni socjalnej.”  

 

Co Twoim  zdaniem  spowodowało,  że  to właśnie  spółdzielnia  socjalna, a nie 

jakaś inna firma zewnętrzna przejęła teren Os. Bolesława Śmiałego? 

„Była tu potrzebna dobra wola  i zrozumienie ekonomi społecznej przez Spół‐

dzielnię Mieszkaniową, ale również rachunek ekonomiczny nie był bez znacze‐

nia. Ogromną rolę odegrał też fakt,  iż w Szkole Liderów Ekonomii Społecznej, 

którą  prowadziło  Stowarzyszenie  Szkoła  „Barki”  w  ramach  EQUAL‐a,  wziął  

udział wiceprezes  Poznańskiej  Spółdzielni Mieszkaniowej, Michał  Tokłowicz. 

Page 73: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

73

Na szkoleniu zapoznał się z  ideą  i założeniami spółdzielni socjalnej. Zobaczył, 

że  Spółdzielnia  Mieszkaniowa  mogłaby  współpracować  z  taką  grupą  osób  

z racji tego, że ma szereg zleceń i prac, których tak naprawdę nie ma kto wy‐

konać”.  

 

Co myślisz o tej grupie, czy zauważyłeś ich rozwój, jakąś przemianę na lepsze? 

„Widzę ogromny rozwój. Mogłem ich śledzić niejako od początku: najpierw  na 

zajęciach  z  przedsiębiorczości,  potem    jako  koordynator  CIS  Filia  Piątkowo. 

Zauważałem  ich postępy w budowaniu spółdzielni socjalnej, w wykonywaniu 

prac, ilości godzin spędzanych na osiedlu, czyli aktywności zawodowej, ale też 

w podejmowaniu decyzji, w podejmowaniu nowych wyzwań, w docieraniu się 

tej grupy. Widziałem usamodzielnianie  się  ich w  kontaktach  z  kierownikiem 

osiedla,  ich  rozwój w  podejmowaniu  niekiedy  trudnych  decyzji  finansowych 

jeżeli  chodzi np. o  zatrudnianie osób. Nie ukrywam,  że  spółdzielnia  socjalna 

budowana  jest w większości  z  osób  z  problemami.  Prawie  każdy  na  jakimś 

etapie miał trudności, albo z zaufaniem, albo z wiarą czy spółdzielnia w ogóle 

powstanie ze względu na długą procedurę  rejestracyjną, albo ze względu na 

czas wykonywania pracy  i przedkładania swoich  interesów. Również problem 

alkoholowy dotknął  spółdzielnię  ‐ kolejny  ciężki kaliber,  z którym  spółdzielcy 

musieli się zmagać. Myślę, że bardzo pomagało im wsparcie instruktora ‐ Lidii 

Nowotnej  oraz  to,  że  mając  już  zarejestrowaną  spółdzielnię  jeszcze  mieli 

świadczenie integracyjne z CIS‐u w ramach programu.”  

 

Na czym polegała współpraca między CIS‐em a Spółdzielnią Socjalną „Tajem‐

niczy Ogród”? 

„W  początkowym  etapie  spółdzielnia  socjalna  dostała  wsparcie  w  postaci 

sprzętu do pracy, wsparcie osobowe uczestników  z warsztatu ogrodniczego, 

Page 74: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

74

wsparcie  instruktora, doradcy, pomoc w  rozwiązywaniu  różnych problemów. 

Była to pomoc nieoceniona.” 

 

Czy spółdzielnia socjalna mogłaby sobie bez tej pomocy nie poradzić? 

„Na  pewno.  Myślę,  że  początek  spółdzielni  socjalnej  na  etapie  rejestracji,  

na  etapie  podpisywania  zleceń,  był  niezwykle  trudny. Mamy  doświadczenie  

w kontaktach z innymi spółdzielniami, że w początkowym okresie spółdzielnie 

sobie  nie  radzą.  Spółdzielnie  socjalne  są  dobrym miejscem  dla  osób,  które  

z otwartego rynku pracy mogłyby szybko wypaść. Jest to takie stopniowe od‐

budowywanie się ich na rynku pracy i dlatego uważam, że pomoc zewnętrzna 

spółdzielniom jest bardzo potrzebna. Ważne było wsparcie ze strony Centrum 

Ekonomii  Społecznej,  które  powstało  w  ramach  projektu  finansowanego  

z Equal. Dwóch pracowników CIS  (ja  i Lidia Nowotna)  zostało zatrudnionych 

przez CES w  roli  konsultantów. To pozwoliło na objęcie Spółdzielni Socjalnej 

pomocą już po wyjściu jej członków z Centrum Integracji Społecznej. Myślę że 

sprawowanie  opieki  jest  niezwykle  ważne  do  momentu  usamodzielniania.  

W przypadku „Tajemniczego Ogrodu” my to usamodzielnianie już widzimy.”  

 

IV 

  Spółdzielnia  Socjalna  „Tajemniczy  Ogród”  to  doskonały  przykład  

na to, jak odbudowująca jest praca we własnej firmie  i  jak ważne  jest wspie‐

ranie tych osób w początkowym etapie zakładania spółdzielni. Myślę,  że ten 

artykuł  najlepiej  podsumowuje wypowiedź  jednego  z  najmłodszych  stażem 

pracowników  spółdzielni –  Irka Płocieniczaka – byłego uczestnika warsztatu 

ogrodniczego z Piątkowa, a dodatkowo byłego już dłużnika Poznańskiej Spół‐

dzielni Mieszkaniowej: 

Page 75: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

75

„...dobrze,  że  coś  takiego  jak  spółdzielnia  socjalna powstało, bo dzięki  temu 

mam pracę. Nie wiadomo,  co bym dalej  robił,   pewnie  chodziłbym  i  zbierał 

złom, makulaturę, butelki. Tutaj w spółdzielni wszyscy są tacy mili. Mam takie 

zamiłowanie do zieleni, że nie zamieniłbym już tego na żadną inną pracę…” 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Page 76: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

76

PARTNERSTWO LOKALNE 

ŚRÓDKA - ZAWADY  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Witaj PL

 

Spółdzielnia Socjalna Witaj PL powstała w 2007 roku. Zarejestrowana została 

22  listopada  2007  roku w  Krajowym  Rejestrze  Sądowym  Sądu  Rejonowego  

w Poznaniu.  

Spółdzielnia Witaj  PL  narodziła  się  dzięki  działaniom  partnerstwa  lokalnego 

Śródka  –  Zawady,  które  zostało  zawiązane w  ramach Partnerstwa  na Rzecz 

Rozwoju  „Ekonomia  Społeczna w Praktyce”, programu współfinansowanego 

przez  Europejski  Fundusz  Społeczny  w  ramach  Inicjatywy  Wspólnotowej 

EQUAL. Celem tego programu, którego administratorem jest Fundacja Pomo‐

cy Wzajemnej „Barka”, było wsparcie inicjatyw ekonomii społecznej ze szcze‐

gólnym  uwzględnieniem  możliwości  dawanych  przez  spółdzielnie  socjalne, 

postrzeganej  jako  narzędzie  aktywizacyjnej  polityki  społecznej.  W  ramach 

Page 77: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

77

partnerstwa  śródeckiego  współpracowały  organizacje  i  instytucje  skupione  

na  obszarze  dzielnicy  Śródka  oraz  Zawady w  Poznaniu. Wśród  nich  należy 

wymienić Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”, Stowarzyszenie Szkoła „Bar‐

ki” – Centrum  Integracji Społecznej, Centrum Ekonomii Społecznej przy Sto‐

warzyszeniu na Rzecz Spółdzielni Socjalnych, Rada Osiedla Śródka – Zawady, 

parafia kościoła p.w. Św. Małgorzaty oraz wiele innych podmiotów. 

Założyciele Spółdzielni Socjalnej Witaj PL są beneficjentami programów edu‐

kacyjnych  i aktywizacyjnych, prowadzonych przez organizacje stowarzyszone 

w ramach Sieci Współpracy Barki, w tym Centrum Integracji Społecznej Szkoły 

„Barki”  i Centrum Ekonomii Społecznej. Obydwie  te  instytucje przygotowały 

beneficjentów do podjęcia  samozatrudnienia w  ramach podmiotu ekonomii 

społecznej – spółdzielni socjalnej. Jacek Białkowski oraz Jacek Włodarczak byli 

uczestnikami Centrum  Integracji  Społecznej  Szkoły  „Barki”, gdzie uczęszczali 

na warsztat budowlano – instalacyjny oraz na zajęcia z zakresu edukacji ogól‐

nej, w tym warsztaty psychologiczne i planowania przyszłości. Lucja Karolczak 

jest  beneficjentką  Centrum  Ekonomii  Społecznej,  gdzie  przeszła  szkolenie  

z zakresu witrażownictwa, kurs komputerowy oraz brała udział w praktykach 

zawodowych w Spółdzielni Socjalnej „Artsmak”; w ramach doszkalania zawo‐

dowego  związanego  z  powoływaniem  spółdzielni  socjalnej  brała  też  udział  

w szkoleniu z zakresu tkactwa oraz rękodzielniczej produkcji mydła. Założycie‐

le Spółdzielni wspólnie skorzystali z warsztatów przedsiębiorczości. 

Spółdzielcy wywodzą się z dwóch środowisk. Część osób jest bezdomna i cier‐

pi  na  uzależnienie  od  alkoholu,  dla  części  zaś  zasadniczym  problemem  jest 

długotrwale  bezrobocie.  Podział  rysuje  się  również  ze względu  na  pomysły  

na powoływanie podmiotu. Spółdzielnia Witaj PL powstała bowiem jako połą‐

czenie  dwóch  planowanych  przedsięwzięć.  Początkowo  jedno  z  nich miała 

zajmować się usługami remontowo –  instalacyjnymi, a drugie usługami zwią‐

Page 78: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

78

zanymi z rękodziełem artystycznym ze szczególnym uwzględnieniem ginących 

zawodów. W przypadku tego drugiego myślano o formule szkoleniowej – pla‐

nowano  prowadzić  warsztaty  dla  dzieci,  młodzieży,  organizować  wycieczki  

i  tym  podobne  z  zakresu  odtwarzania  dawnych  umiejętności. Wskutek  nie‐

możności  zebrania odpowiedniej  grupy w  celu powołania  spółdzielni, orygi‐

nalni pomysłodawcy dwóch pierwotnych podmiotów podjęli decyzję o powo‐

łaniu wspólnego przedsięwzięcia. 

 Jednym z bodźców był lokal na Rynku Śródeckim w Poznaniu, który wymagał 

remontu. Lucja Karolczak poprosiła  Jacka  i Andrzeja Białkowskich oraz  Jacka 

Włodarczaka  o  oszacowanie  kosztów  remontu  lokalu,  a  ci  zaproponowali 

współwynajem  i  podział  lokalu  między  dwie  potencjalne  działalności.  

W związku z faktem, że uznano,  iż sytuacja taka może okazać się zbyt skom‐

plikowana w kontekście rozliczeń, zadecydowano o połączeniu się i powołaniu 

jednej  spółdzielni  socjalnej.  Oszacowano  możliwości  rynkowe  w  związku  

z lokalizacją działalności i uznano, że punkt gastronomiczny ma szanse powo‐

dzenia i pozwala na wspólną pracę wszystkim spółdzielcom. W tej chwili spół‐

dzielnia Witaj PL przygotowuje się do otwarcia kebab – baru przy ulicy Rynek 

Śródecki 17 w Poznaniu. 

 

 

 

Lucja Karolczak 

Nazywam  się  Lucja  Karolczak.  Jestem mamą  18  –  letniej Moniki,  z mężem  

od dłuższego czasu żyjemy w separacji. Pochodzę z Pomorza. 

Z  wykształcenia  jestem  inżynierem  rolnictwa,  ale  nigdy  nie  pracowałam  

w  zawodzie. W  zasadzie mogę  powiedzieć,  że  nigdy w  ogóle  nie musiałam 

Page 79: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

79

pracować. Pochodzę z zamożnego domu, tata prowadził dużą firmę budowla‐

ną. 

Po  śmierci ojca w 1972  roku przeniosłyśmy się do Poznania. Renta po  tacie,  

a  także majątek  zostawiony w  spadku, pozwoliły nam  się utrzymywać, mi  ‐ 

uczyć się. Pod koniec  lat osiemdziesiątych wyszłam za mąż. Monika urodziła 

się w 1990. Kilka lat potem moje małżeństwo zaczęło się rozpadać. W połowie 

lat dziewięćdziesiątych zaczęliśmy  żyć w  separacji. Mąż nadal  łożył na nasze 

utrzymanie, ale  ja mam niezależną naturę  i  sytuacja  taka nie była dla mnie 

komfortowa ‐ czułam się uzależniona od męża.  

Zaczęłam  się  zastanawiać nad pracą. Chciałam zacząć własny biznes, ale nie 

wyobrażałam sobie funkcjonowania w ramach firmy jednoosobowej. Nie mia‐

łam tyle pieniędzy,  żeby móc zainwestować, a na pożyczkę z PUP brakowało 

mi dobrych żyrantów. W 2005 roku Fundacja Królowej Świętej Jadwigi ogłosiła 

konkurs  „Wracam  do  pracy”.  Zgłosiłam  się  i  udało mi  się  dostać  na  szereg 

szkoleń. Cały kurs trwał w sumie 6 miesięcy. Zaczął się od treningów psycho‐

logicznych  – motywujących,  budujących  poczucie  własnej  wartości.  Potem  

do wyboru były różne szkolenia  i warsztaty;  ja wybrałam kurs bukieciarstwa, 

rękodzieła  artystycznego  oraz  komputerowy.  Na  szkoleniach  nawiązałam 

mnóstwo znajomości, które przetrwały do dziś. Poznałam  tam Dorotę, która 

przyprowadziła mnie do Centrum Ekonomii Społecznej mówiąc, że tu pomogą 

mi założyć własny biznes.  

Przyszłam  na  spotkanie,  ściągnęłam Hanię  z  kursu, w  CES‐ie  poznałam Alę,  

i postanowiłyśmy założyć spółdzielnię. Przeszłyśmy kilka szkoleń – w Centrum 

Integracji  Społecznej kurs  tkactwa,  jesienią 2006  kurs  komputerowy prowa‐

dzony w  ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, potem CES za‐

proponował  nam  kurs  witrażownictwa.  Chciałyśmy  stworzyć  szkoleniową 

spółdzielnię  zajmującą  się ginącymi zawodami  rękodzielniczymi –  tkactwem, 

Page 80: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

80

haftem,  koronkarstwem,  zdobieniem  szkła. Wszystko  było  prawie  dopięte, 

chciałyśmy  startować  w  pierwszym  konkursie  grantowym  zimą  2006  roku,  

ale zostałyśmy same w trójkę – inne dziewczyny się rozeszły. Basia Sadowska 

zaproponowała nam mydlarnię, ale długo czekałyśmy na szkolenie z zakresu 

produkcji  mydła,  a  potem  pojawiły  się  inne  problemy  ‐  zrezygnowałyśmy  

z tego pomysłu.  

Miałyśmy  już upatrzony  lokal na Śródce, ale on wymagał remontu  i środków 

na niego, a my nadal nie miałyśmy kompletu pięciu osób. Przy okazji szaco‐

wania  kosztorysu  remontu  zaprosiłyśmy  Jacków  i Andrzeja,  którzy  zapropo‐

nowali nam połączenie sił – tak powstała spółdzielnia. Kiedy pojawiła się kon‐

cepcja gastronomii, CES  zaproponował nam praktyki w  innej  spółdzielni  so‐

cjalnej – w „Artsmaku” – z których skorzystałam ja i Jacek Białkowski. W mię‐

dzyczasie musiała nas opuścić Ala  i Maria – zostaliśmy w czwórkę, ale myślę, 

że zimą przyjmiemy do spółdzielni Monikę i wreszcie będziemy w komplecie. 

 

Jacek Białkowski 

Urodziłem  się w 1954  roku, więc dziś  jestem po 50‐ce. Mam wykształcenie 

niepełne zawodowe. Kształciłem się na budowlańca, betoniarz – zbrojarz. Dla‐

czego  niepełne?  W  tamtych  czasach  nie  przelewało  się,  rzuciłem  szkołę  

w wieku 16  lat  i poszedłem do pracy. Byłem niepełnoletni, więc  trzeba było 

podpisać  umowę  z moimi  rodzicami,  że  zgadzają  się  na moje  zatrudnienie. 

Zacząłem  w  zieleni  miejskiej.  Potem  przeszedłem  do  Zarządu  Budynków 

Mieszkalnych,  gdzie  pracowałem  jako  konserwator.  Potem  przyszedł  czas  

na  Przedsiębiorstwo  Transportu Handlu Wewnętrznego  –  byłem  konwojen‐

tem. Wreszcie zacząłem pracę na poczcie jako listonosz.  

Wszystko się zmieniło w 1998 roku, gdy świat mi się zawalił. Straciłem pracę 

na poczcie, a żona znalazła sobie innego i z dnia na dzień wystawiła moje wa‐

Page 81: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

81

lizki  za  drzwi.  Nawet  klucze mi  zabrała,  żebym  nie mógł  wejść  do  domu.  

Co było  robić? Poszedłem do hotelu  i zająłem się handlem obwoźnym – ob‐

sługiwałem butiki, stragany i tak dalej.  

Wreszcie zdecydowałem, że czas ruszyć do Poznania. Przyjechałem do brata, 

który prowadził wtedy  firmę budowlaną  i pomagałem mu. No bo nie nazwę 

tego pracą, więcej było przestojów niż pracy. Firma  jednak  splajtowała, a  ja 

straciłem mieszkanie, bo nie było  z  czego płacić, choć przyznam,  ze miałem 

szczęście do gospodyni, która pozwoliła mi mieszkać tak długo, aż nie znajdę 

sobie jakiegoś rozwiązania.  

Od przyjaciół dowiedziałem się, że jest taka fundacja – Barka – gdzie mogę się 

„przytulić” i ostatecznie na początku tego wieku wylądowałem w Barce na św. 

Wincentego. Tu poznałem Jacka Włodarczaka  i  innych. Pracowałem w Barce, 

zostałem  tu  zameldowany. Na przełomie 2004/2005 wstąpiłem do Centrum 

Integracji  Społecznej  prowadzonego  przez  Szkołę  Barki  –  pierwsza  edycja! 

Zapisałem się na warsztaty budowlane, chodziłem na SAS‐y  [Szkoła Animacji 

Społecznej].  

W CIS‐ie dowiedziałem się o czymś takim, jak spółdzielnia socjalna. Opowiada‐

ła  nam  też  o  tej  formie  przedsiębiorstw  Barbara  Sadowska  na  specjalnych 

spotkaniach. Zastanowiłem się wraz z Jackiem i uznaliśmy, że jesteśmy w sta‐

nie ruszyć z własną spółdzielnią. Było trochę problemów, trochę wody w rzece 

musiało upłynąć, ale wreszcie się udało z Lusią i jej dziewczynami.   

Teraz remontujemy lokal na Rynku Śródeckim 17 i wkrótce ruszamy z kebab ‐ 

barem.  Jestem  spokojny,  że nam  się uda. Mamy dobrą  lokalizację –  Śródka 

jest  rewitalizowana,  staje  się modna,  a  nasz  bar  jest w  świetnym miejscu. 

Spółdzielnia  to  rozwiązanie dla mnie, bo w moim wieku nie mogę sobie po‐

zwolić na żadne niepowodzenie, no  i przyszedł czas, by zrobić coś na własną 

rękę. 

Page 82: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

82

 

Jacek Włodarczak 

Nazywam się Jacek Włodarczak. Jestem trochę młodszy od Jacka, ale czwarty 

krzyżyk już na karku. 

Podobnie jak Jacek, również i ja nie mam wykształcenia, a raczej mam zawo‐

dowe  niepełne. Uczyłem  się  zawodu  elektromontera  i mechanika  urządzeń 

elektrycznych, ale sytuacja zmusiła mnie do rzucenia szkoły. Po prostu zosta‐

łem sam z mamą w domu, trzeba było  iść do pracy  i zarabiać. Najpierw pra‐

cowałem 6 lat w mleczarni, potem na budowach. Pracę ostatecznie straciłem 

w połowie lat dziewięćdziesiątych i tak było do teraz.  

Nie mam rodziny, nigdy się nie złożyło jakoś. Miałem narzeczoną, ale porzuci‐

ła mnie dla kolegi z Javą 350 sport. Od tej pory nigdy nie złożyło się do ślubu  

i dzieci.  

Bezrobocie  ostatecznie  wyrzuciło mnie  na  ulicę. W  takich  okolicznościach, 

przez znajomych, trafiłem do Barki, gdzie zamieszkałem w 2000 roku. W Barce 

poznałem Jacka. 

Wstąpiłem do Centrum  Integracji  Społecznej w 2005  roku. Wybrałem  sobie 

warsztat budowlano – instalacyjny. W CIS‐ie, na różnych spotkaniach przewi‐

jała się informacja o możliwościach spółdzielczości socjalnej, co w mojej sytu‐

acji brzmiało bardzo  interesująco. Znałem  Jacka  i  innych, polubiliśmy się, ra‐

zem działaliśmy w warsztacie budowlanym. Pojawiła się koncepcja – dlaczego 

by nie spróbować w branży budowlanej? Obaj z  Jackiem mieliśmy przygoto‐

wanie zawodowe, a ten sektor przeżywał renesans. Zaczęliśmy szukać kandy‐

datów na spółdzielców – we dwójkę nic byśmy nie zdziałali. Znalazło się kilku, 

ale  jeden po drugim  się wykruszali. Powód? Prozaiczny –  alkohol. W  sumie 

zostało nas trzech – ja, Jacek i Andrzej. Sytuacja wydawała się bardzo trudna 

do momentu, gdy  jakoś zgadaliśmy się z Lusią, która też miała podobny pro‐

Page 83: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

83

blem ze swoją spółdzielnią i tak postanowiliśmy się zjednoczyć w jednej spół‐

dzielni. Lusia miała lokal na Śródce, my mieliśmy przygotowanie, żeby go wy‐

remontować. Pozostawała tylko kwestia środków. Starannie przygotowaliśmy 

biznesplan  i  wystartowaliśmy  do  konkursu  grantowego  ogłoszonego  przez 

Centrum  Ekonomii  Społecznej. W  sumie,  po  różnych  przejściowych  proble‐

mach, otrzymaliśmy grant w wysokości 70 tysięcy złotych wypłacony w dwóch 

transzach. Można było ruszyć z remontem  lokalu. Jednak tu pojawiły się nie‐

przewidziane okoliczności  i mieliśmy chwilowe trudności z wynajmem. Osta‐

tecznie się udało i teraz jesteśmy przy finiszu remontu. Wkrótce otwarcie ka‐

wiarni  

 

Andrzej Białkowski 

Nazywam się Andrzej Białkowski. Jestem kandydatem czekającym na przyjęcie 

do Spółdzielni Socjalnej Witaj PL. Jestem młodszym bratem Jacka; rozwodnik, 

mam trójkę dzieci, mieszkają z byłą żoną. 

Udało mi się ze szkołą, skończyłem  technikum budowlane. Całe  życie praco‐

wałem w zawodzie. Można też powiedzieć, że prawie całe dorosłe życie wal‐

czyłem z nałogiem alkoholowym. Na  serio zaczęło  się, gdy miałem  jakieś 26 

lat, narzeczoną i termin ślubu. Niestety, dziewczyna w ostatniej chwili uciekła 

z kolegą do Niemiec, można powiedzieć – sprzed ołtarza. Wtedy zacząłem pić. 

Piłem dziesięć lat, aż w 1997 podjąłem leczenie. Poszedłem na terapię, rzuci‐

łem picie.  

Trzeba było coś robić w życiu, bezrobocie było duże, szanse na pracę marne, 

więc  założyłem  firmę.  To  było  przedsiębiorstwo budowlane  –  taki mam  za‐

wód, takie miałem doświadczenie. Po jakimś czasie przyjechał do mnie Jacek, 

któremu  życie  też  się  zawaliło. Niestety,  firma  splajtowała. Dlaczego? Może 

recesja na rynku nieruchomości? Tak czy owak, nie udało się. Nie poddałem 

Page 84: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

84

się i otworzyłem kolejną firmę. Tym razem zająłem się reklamą. Zainwestowa‐

łem, kupiłem sprzęt, firma upadła, zostałem z długami – tak to w skrócie wy‐

glądało.  

W 2002 roku przybiłem do Barki – zostałem z niczym, nękany alkoholem. Ja‐

koś  się  zebrałem,  pracowałem, mieszkałem  z  innymi.  Jak  pojawił  się  temat 

spółdzielni socjalnych – w Centrum  Integracji Społecznej, na różnych spotka‐

niach, zebraniach – zapaliła się lampka. Mój brat i Jacek Włodarczak, pomyśle‐

li to samo co  ja – nie może się nie udać! Trzeba tylko zebrać ekipę, załatwić 

formalności,  uzyskać  pomoc  i  będziemy  samodzielni.  Pozostawała  kwestia 

znalezienia  dwóch  pozostałych  spółdzielców.  Udało  się,  ale  najpierw  jeden 

zaczął  pić,  potem  drugi… Wiadomo,  że  to  nie  praca  „na  gazie”,  zwłaszcza  

w branży budowlanej. Szukaliśmy więc dalej. Ostatecznie, częściowo za spra‐

wą naszego obecnego  lokalu, doszliśmy do porozumienia z Lusią  i Alą, które 

też miały problem ze skompletowaniem zespołu  i z remontem pomieszczeń. 

Wespół zespół uzgodniliśmy, że razem ruszamy ze spółdzielnią i tak się zaczę‐

ło.  

Przyszedł  czas  formalności,  rejestracji,  ubiegania  się  o  wsparcie.  Mieliśmy 

problem  z  grantem  przyznawanym  przez  Centrum  Ekonomii  Społecznej  –  

w konkursie grantowym ubiegaliśmy się o 200 tysięcy złotych. Potem okazało 

się, że górna granica wnioskowanej kwoty to może być tylko 70 tysięcy, więc 

chcąc  nie  chcąc  zredukowaliśmy  nasz  kosztorys  uruchomienia  lokalu  do  tej 

sumy, ale i to miało okazać się za dużo. Przyznano nam tylko 38 tysięcy. To był 

szok. Za dużo nas to jednak wszystko kosztowało, żebyśmy tak po prostu zre‐

zygnowali z planów – odwołaliśmy się od decyzji  i dzięki, między  innymi, po‐

parciu ze strony Powiatowego Urzędu Pracy dostaliśmy nasze 70 tysięcy. Nie‐

stety, niepewność związana z kwestiami finansowymi dała o sobie znać – zaj‐

rzałem do kieliszka. W tej chwili  jestem z powrotem trzeźwy, ale kosztowało 

Page 85: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

85

mnie to utratę członkowstwa w spółdzielni. Na szczęście, niedługo wszystkie 

kwestie formalne będą dopięte i zostanę pełnoprawnym spółdzielcą.   

 

Wywiad  z  Gerardem  Coftą,  przewodniczącym  Rady  Osiedla 

Śródka 

Jako reprezentant Rady Osiedla Śródka często brał Pan udział w spotkaniach 

partnerstwa  lokalnego  Śródka  –  Zawady,  organizowanego  w  ramach  PRR 

„Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Czy ocenia Pan działania tego partnerstwa 

pozytywnie z perspektywy problemów dzielnicy? 

Oczywiście. Partnerstwo  jest  formą  jak najbardziej pożądaną, choć dziś  inna 

jest rola Rady Osiedla, a inna partnerstwa tego typu. 

 

Czy  akceptuje  Pan  ekonomię  społeczną  jako metodę walki  z wykluczeniem 

społecznym zwłaszcza w takiej dzielnicy, jaką jest Śródka? 

Śródka boryka się z wieloma problemami, większość z nich ma ścisły związek 

właśnie  z wykluczeniem  znacznej  części  jej mieszkańców.  Jednakże w  takich 

środowiskach  największą  barierą  są właśnie  potencjalni beneficjenci,  długo‐

trwale  korzystający  z  różnych  form  pomocy  społecznej.  Pokonanie  postawy 

wyuczonej bezradności  to bardzo  trudne  i  czasochłonne  zadanie, ale  jestem 

pewien,  że przy dużym uporze  i woli zmian,  jesteśmy w stanie zachęcić  ludzi  

do pracy, dawania, a nie tylko brania „za darmo”. 

 

Czy wobec tego uważa Pan, że Śródka skorzysta z funkcjonowania Spółdzielni 

Witaj PL w swoim obrębie? Jest to wszak forma ekonomii społecznej. 

Sądzę, że Witaj PL może dać bardzo pozytywny przykład Śródczanom, pokazać 

ludziom,  że  zawsze  jest  sposób  na  zrobienie  czegoś.  Problem,  jaki  ja widzę  

w tej chwili, to skomplikowana nadal forma spółdzielni socjalnej. Mam na my‐

Page 86: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

86

śli przede wszystkim kwestie  formalne, które mogą odstręczać potencjalnych 

nowych  spółdzielców  socjalnych. Niemniej  jednak  istnienie  „żywego przykła‐

du” może mieć bardzo dobry skutek. 

 

Czy Rada Osiedla zakłada możliwość współpracy ze spółdzielnią? 

Oczywiście. Przede wszystkim wynika to z troski o Śródkę, która dotąd nie ma 

żadnego kulturalnego  lokalu, gdzie turysta mógłby wejść  i odpocząć przy ka‐

wie. Poza tym – są też względy, o których wspomniałem wcześniej. W tej chwi‐

li  nie mamy  jeszcze  konkretnych  propozycji  na  dalszą współpracę,  bo  lokal 

jeszcze nie  działa,  ale  zaprosimy Witaj  PL  do  organizacji  „Dnia  Sąsiada”  31 

maja –  spółdzielnia dostanie  zlecenie przygotowania grochówki  fundowanej 

przez nas, a którą następnie za symboliczną złotówkę będą mogli kupić goście 

święta.  W  dalszej  perspektywie  możemy  porozmawiać  

o użyczeniu nam części lokalu na kawiarenkę internetową, ale nie mamy jesz‐

cze środków na sprzęt, więc jest to temat na przyszłość. 

 

Czy Rada Osiedla może jakoś wspomóc spółdzielnię? 

Jeżeli  chodzi  o wsparcie  finansowe  –  nie  jest  to w  naszym  zakresie,  bo  nie 

mamy  żadnych  tego  typu  środków.  Jednak  będziemy  promować  lokal  przy 

okazji folderów, informacji dla turystów, wycieczek po Śródce organizowanych 

każdego lata. Należy pamiętać, że Śródka potrzebuje przyzwoitego lokalu po‐

dobnie jak spółdzielnia potrzebuje klientów, więc jestem pewien, że współpra‐

ca będzie układać się pomyślnie. 

 

Dziękuję za rozmowę.  

 

 

Page 87: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

87

Wywiad z Lidią Węsierską, Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka 

Spółdzielnia  socjalna Witaj PL powstała dzięki wsparciu partnerstwa  śródec‐

kiego w ramach Partnerstwa na Rzecz Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Prak‐

tyce”  administrowanego  przez  Fundację  Pomocy  Wzajemnej  „Barka”.  

Czy Fundacja wspierała działania spółdzielni? 

Pomagaliśmy  spółdzielni przy pozyskiwaniu grantu  z drugiej edycji  konkursu 

grantowego  ogłoszonego  przez  Centrum  Ekonomii  Społecznej  we  wrześniu 

2007 roku oraz przy wynajmowaniu  lokalu na działalność przy Rynku Śródec‐

kim 17. 

 

Zarówno w przypadku pozyskania  funduszy,  jak  i przy okazji wynajmu  lokalu 

spółdzielnia  natknęła  się  na  problemy. Na  czym  one  polegały w  przypadku 

grantu z Centrum Ekonomii Społecznej? 

Pomogliśmy  spółdzielni napisać wniosek grantowy, a następnie dwa wnioski  

o  płatność. Grant w wysokości  70  tysięcy  złotych  został  rozłożony  na  dwie 

transze –  jedną w kwocie 38  tysięcy, drugą w kwocie 32  tysięcy. Za każdym 

razem  konieczne  było  sformułowanie wniosku  o  płatność.  Problem,  jaki  się 

wyłonił przy okazji płatności był taki, że fundusz grantowy chwilowo nie miał 

środków,  więc  grantobiorcy  byli  zmuszeni  czekać  na  płatność.  Zwłaszcza  

w przypadku drugiej transzy sytuacja złożyła się nieszczęśliwie, gdyż spółdziel‐

nia dostała pieniądze 24 grudnia 2007 roku  i musiała wydać  te  środki do 31 

grudnia.  Biorąc  pod  uwagę  przerwę  świąteczną  członkom  zostało  niewiele 

czasu na  zakupy, ale  trzeba przyznać,  że udało  się  spożytkować  całą kwotę, 

nawet kosztem trafności wyborów – przy takiej małej ilości czasu nie wszystkie 

zakupy okazały się udane. 

 

 

Page 88: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

88

Na czym polegał problem z wynajmem lokalu na Rynku Śródeckim? 

Administracja lokalu nie chciała wynająć pomieszczenia spółdzielni ze względu 

na fakt, że przedsięwzięcie dopiero ruszało i istniały obawy co do regularności 

opłat. Wypracowaliśmy  sposób wybrnięcia  z  tej  sytuacji polegający na  tym,  

że lokal wynajęła Fundacja „Barka”, a następnie podnajęła Spółdzielni. Podpi‐

saliśmy umowę od stycznia 2008 roku i będzie trwała aż do momentu, w któ‐

rym Spółdzielnia będzie w  stanie sama wynajmować pomieszczenie. Dotyczy 

to  też opłat – na czas  remontu pomieszczeń Fundacja zgodziła się pokrywać 

koszt wynajmu.  

 

Czy Spółdzielnię Witaj PL można zaliczyć do aktywnych partnerów w ramach 

Partnerstwa na Rzecz Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Praktyce”? 

Członkowie Spółdzielni często uczestniczyli w spotkaniach Partnerstwa organi‐

zowanych przy różnych okazjach, między  innymi w spotkaniach wyjazdowych 

w Chudobczycach. Pod tym względem Witaj PL wyróżnia się na tle innych po‐

znańskich  spółdzielni,  które  funkcjonują w  izolacji od  spółdzielni  tworzonych 

na obszarach wiejskich. Trzeba  zaznaczyć,  że  to bardzo pozytywne działanie 

przełamujące ten niekorzystny trend. 

 

Czy, zdaniem Fundacji,  istnieją jakieś niekorzystne warunki, które mogą mieć 

wpływ na funkcjonowanie spółdzielni? 

Przede  wszystkim  należy  wspomnieć  o  różnorodności  członków.  Mam  tu  

na myśli fakt, że członkowie spółdzielni rekrutują się z różnych środowisk, są to 

osoby bezdomne  i uzależnione, ale  i „tylko” bezrobotne. Z tego stanu wynika 

zagrożenie pojawienia się zasadniczych nieporozumień i istnieje ryzyko rotacji 

członków. Już obecnie pomiędzy spółdzielcami pojawiają się różnorakie napię‐

cia. Mediowaliśmy w poważnych konfliktach, w których członkowie spółdzielni 

Page 89: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

89

zarzucali  sobie  nieproporcjonalnie małą  ilość  pracy  poświęcanej  spółdzielni  

i  istniało  ryzyko  rozpadu na  tym  tle.  Jednocześnie  konflikty dotyczyły  rzeczy 

tak pozornie błahych, jak wybór naczyń do baru – gładkie czy w kwiatki? Przy 

takim  zróżnicowaniu  członków  nawet  osądy  estetyczne mogą  być  punktem 

zapalnym. 

 

Dziękuję za rozmowę. 

 

Podsumowanie 

 

Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Witaj PL powstała niedawno, więc trud‐

no jest w tej chwili oszacować perspektywy jej rozwoju. W tej chwili członko‐

wie adaptują  lokal na Rynku Śródeckim 17, gdzie powstanie punkt gastrono‐

miczny – bar z kebabem.  

W  związku  z  faktem,  że  Spółdzielnia  powstała  jako  faktyczne  połączenie 

dwóch różnych planowanych podmiotów, początkowe pomysły na działalność 

były inne. Jacek i Andrzej Białkowscy oraz Jacek Włodarczak planowali począt‐

kowo usługi budowlane, usługi recyclingu oraz punkt sprzedaży RTV (deklaru‐

ją, że mają dostęp do niemieckich sprzętów po atrakcyjnej cenie). Lucja Karol‐

czak  i Alicja Paprzycka planowały natomiast usługi  rękodzieła artystycznego. 

W związku z faktem, że obecna działalność odbiega znacząco od pierwotnych 

planów istnieje ryzyko, że żaden z członków nie będzie chciał zaangażować się 

w pracę planując powrót do swoich oryginalnych pomysłów. 

Zagrożeniem dla  istnienia Spółdzielni  jest również fakt, że członkowie wywo‐

dzą się z odmiennych środowisk. Część z nich to osoby bezdomne i uzależnio‐

ne od alkoholu, część to długotrwale bezrobotni, którzy prócz tego nie bory‐

kają się z  innego typu problemami. Różnice te mogą w dalszej perspektywie 

Page 90: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

90

czasowej doprowadzić do poważnych napięć  i konfliktów  (które  już obecnie 

dają  o  sobie  znać)  i  w  konsekwencji  do  wymiany  członków.  Co  więcej,  

w pierwszym, euforycznym okresie działania Spółdzielni członkowie, spędza‐

jąc  ze  sobą bardzo dużo  czasu, doszli do decyzji o wspólnym  zamieszkaniu.  

W tej chwili trzy osoby mieszkają wspólnie w jednym domu, ale nieoczekiwa‐

nie doprowadziło  to do  zaostrzenia  sytuacji konfliktowych, przy  czym warto 

zauważyć,  że  fakt  wspólnego  zamieszkania  prawdopodobnie  doprowadził  

do eskalacji konfliktów w Spółdzielni, nie zaś odwrotnie. 

Z drugiej jednak strony przedsięwzięcie gastronomiczne ma szanse powodze‐

nia  z  tego względu,  że  lokal mieści  się  na  rewitalizowanej  dzielnicy  Śródka  

w Poznaniu. Dzielnica ta staje się coraz popularniejsza turystycznie, a ponadto 

lokal może zapełnić istniejącą lukę na rynku – na Śródce nie ma żadnego inne‐

go punktu tego typu.  

Ponadto, Rada Osiedla  Śródka planuje współpracę  ze  Spółdzielnią,  co może 

przynieść  korzystne  skutki  dla  rozwoju  przedsiębiorstwa.  Sami  członkowie 

również poszukują dróg zwiększenia atrakcyjności przedsięwzięcia. W wystro‐

ju  lokalu pomagać będą pracownicy Akademii  Sztuk Pięknych w Poznaniu – 

Włodzimierz Trawiński, Krystyna Łuczak i Jadwiga Mitoraj. W dalszej perspek‐

tywie  planuje  się  udostępnianie  lokalu  młodym  zespołom  muzycznym  

oraz młodym artystom plastykom w celu ekspozycji prac.  

W tej chwili spółdzielcy planują rozszerzyć działania. W niedługim czasie pla‐

nuje  się  otwarcie małego  sklepu  spożywczo  –  tytoniowego  na  poznańskim 

osiedlu Darzybór oraz w dalszej perspektywie czasowej rozpoczęcie produkcji 

mebli ogrodowych na eksport (członkowie deklarują, że mają już potencjalne‐

go odbiorcę w Niemczech). 

Reasumując,  działania  Spółdzielni mogą  przynieść  zyski  ze  względu  na  ko‐

rzystne położenie  lokalu, w którym otwarty  zostanie  kebab – bar,  jednakże 

Page 91: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku

91

wskutek relacji międzyludzkich może dojść do nie pokonywalnych konfliktów, 

które w efekcie mogą doprowadzić do rotacji członków, a nawet do rozpadu 

Spółdzielni. 

 

 

Page 92: Spółdzielnie socjalne   studium przypadku