Spółdzielnie socjalne studium przypadku
-
Upload
barka-foundation -
Category
Documents
-
view
5.506 -
download
0
description
Transcript of Spółdzielnie socjalne studium przypadku
3
WSTĘP
Projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” był realizowany przez
Partnerstwo na Rzecz Rozwoju złożone z 14 partnerów. W trak‐
cie jego realizacji zostało zawiązanych 6 partnerstw lokalnych,
w ramach których powstało kilkadziesiąt organizacji pozarządo‐
wych, 16 spółdzielni socjalnych oraz 4 przedsiębiorstwa społecz‐
ne. Poniżej zostały zaprezentowane krótkie studia przypadku
siedmiu spółdzielni socjalnych zainicjowanych i funkcjonujących
na obszarach dużego miasta i małego miasteczka, a także gminy
miejsko – wiejskiej i wiejskiej.
4
PARTNERSTWO LOKALNE
DARZYBÓR
SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „MAXSTYL”
Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” powstała jako jedna z pierwszych spółdzielni
socjalnych w Polsce. Jej historia zaczęła się, gdy działania tej formy ekonomii
społecznej nie były jeszcze sformalizowane w polskim ustawodawstwie.
Jej początki sięgają czasów, gdy przyszli członkowie spółdzielni funkcjonowali
na rynku w formie quasi‐spółdzielni socjalnej prowadzonej przez Fundację
Pomocy Wzajemnej „Barka”. W tym przedsięwzięciu udział brali bezdomni
i długotrwale bezrobotni, będący podopiecznymi Barki. W pierwszych latach
obecnego wieku działania zostały zamknięte w ramach Stowarzyszenia „Nasz
Dom”, które otrzymało wsparcie lokalowe od Barki – Fundacja udostępniła
Stowarzyszeniu lokale na osiedlu Darzybór w Poznaniu, gdzie podopieczni
prowadzili zbiórkę odzieży, sprzętów AGD/RTV i mebli, które następnie sprze‐
dawali po niezbędnych działaniach renowacyjnych. W marcu 2005 roku Sto‐
5
warzyszenie przekształciło się w Stowarzyszenie na Rzecz Spółdzielni Socjal‐
nych, a część zaangażowanych członków podjęła decyzję o zawiązaniu spół‐
dzielni socjalnej. W czerwcu 2005 roku złożono wniosek do Krajowego Reje‐
stru Sądowego przy Sądzie Rejonowym w Poznaniu, decyzję o rejestracji
otrzymano pod koniec września tego roku i spółdzielnia rozpoczęła działal‐
ność 1 października 2005 roku. Spółdzielcy nie zdecydowali się na pozyskanie
wsparcia finansowego z Funduszu Pracy Powiatowego Urzędu Pracy w Pozna‐
niu – decyzja ta podyktowana była głównie niemożnością sprostania warun‐
kom poręczenia dotacji. Skorzystano jednak z grantu udzielonego przez RFES
– kwota w wysokości 15.000 zł. Spółdzielnia wystartowała też w Konkursie
Grantowym ogłoszonym przez Centrum Ekonomii Społecznej w grudniu 2006
roku i za uzyskaną dotację (pierwsza transza w maju 2007 roku) kupiono dwa
samochody typu Lublin III z plandeką oraz jeden pojazd osobowo‐ciężarowy
Lublin II, a także komputery do obsługi administracyjno‐biurowej. Obecnie
spółdzielnia liczy 6 członków.
Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” zajmuje się zbiórką używanych mebli, odzieży,
sprzętów AGD/RTV. Swoje towary pozyskuje dzięki telefonicznym
i e‐mailowym zgłoszeniom o chęci oddania rzeczy przez mieszkańców Pozna‐
nia i okolic oraz poprzez ogłaszanie zbiórek (ulotki) – spółdzielcy odbierają
sprzęty i, w razie potrzeby, renowują, by następnie sprzedać je w dwóch
punktach stacjonarnych (w Poznaniu przy ul. Borówki 4/6 oraz przy Al. Jana
Pawła II 6) oraz na dwóch targowiskach (w Poznaniu na Rynku Wielkopolskim
oraz na Rynku Jagiellońskim). Prócz tego spółdzielnia wykonuje prace snycer‐
skie i przyjmuje zlecenia na renowację mebli stylowych oraz zlecenia na sprzą‐
tanie biur, klatek schodowych i innych tego typu przestrzeni.
6
Jan Kołaczyk
Dzisiaj jestem prezesem zarządu Spółdzielni, na początku byłem pełnomocni‐
kiem. Mam 47 lat; wykształcenie średnie techniczne.
Wcześniej kilkanaście lat prowadziłem swoje przedsiębiorstwa. W 2001 roku,
w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń, stałem się osobą bezdomną i bezrobot‐
ną, co spowodowało że trafiłem do Fundacji ”Barka”.
Od samego początku byłem osobą, która się mocno zaangażowała w różnego
rodzaju działania Fundacji. O możliwości otwarcia spółdzielni socjalnej dowie‐
działem się na początku 2005 r. na spotkaniach naszego Stowarzyszenia
i na spotkaniach w Fundacji. Od samego początku mnie to zainteresowało,
i jak na lidera przystało, udało mi się z sześcioma innymi ludźmi, którzy znaleź‐
li się w podobnej sytuacji, założyć w październiku 2005 roku pierwszą spół‐
dzielnie socjalną w Wielkopolsce, co było nie małym sukcesem.
Refleksje po 3latach działania spółdzielni dla każdego z nas są inne. Dla mnie
najważniejsze jest to, że przede wszystkim mamy własną działalność. Od nas
samych bardzo dużo zależy, to jakie mamy nastawienie, jakie problemy. Zale‐
tą jest, iż mamy siebie razem, stawiamy sobie różne zadania i rozwiązujemy
problemy. Najważniejsze problemy, z jakimi się borykamy, to brak ludzi, nasze
małe przygotowanie do prowadzenia własnej firmy brak doświadczenia i wy‐
kształcenia), dalej system podatkowy ‐ jest taki sam jak dla normalnej firmy
(a przecież spółdzielnie socjalne nie są nastawione na zysk}, nie ma tu żadnych
ulg. Jest też duża niewiedza społeczeństwa o idei spółdzielczości socjalnej.
Ponadto, moim zdaniem, brak liderów, którzy poprowadzą ten rynek pracy.
Jeżeli chodzi o przetrwanie, tutaj ważny jest optymizm, wiara i ciężka praca,
a i tak niczego nie można być pewnym. W temacie stosunki wewnątrz spół‐
dzielni to integracja i jeszcze raz integracja. Rozwój spółdzielni – cały czas się
rozwijamy, choć bardzo powoli. Składa się na to wiele czynników: brak ludzi,
7
problemy finansowe, problemy z lokalami (duża cena za metr, długie terminy
załatwiania, małe zrozumienie organów zarządzających nieruchomościami dla
rynku spółdzielni socjalnych itp., nasza mała siła przebicia się.
Beata Kołaczyk (wcześniej Komisarek)
Do ”Barki” trafiłam po odejściu od pierwszego męża ze względu na jego alko‐
holizm i związane z tym problemy (agresja, znęcanie się nad rodziną). Przy‐
szłam tu z córką, załamana i bez żadnych perspektyw. W czasie pobytu w Ho‐
stelu poznałam swojego przyszłego męża i za jego namową wstąpiłam
do Spółdzielni. W zasadzie jestem w Spółdzielni od samego początku na sta‐
nowisku sprzedawcy w punkcie na Rynku Wielkopolskim. Na samym początku
byłam ostrożna i nie mogłam się przyzwyczaić do tego typu pracy. Poprzez
nasze spotkania, w których sobie wiele wyjaśnialiśmy, zaczęłam się przeko‐
nywać, że warto podjąć to ryzyko.
Z wykształcenia jestem tokarzem. Byłam osobą długotrwale bezrobotną, a tu
stworzyła się nowa szansa na przyszłość. Pracując w Spółdzielni tak naprawdę
odżyłam. Pracuję na rynku i w sklepie, dzięki temu razem z mężem mogliśmy
się starać o mieszkanie socjalne, które uzyskaliśmy w 2006 roku (na osiedlu
socjalnym Darzybór).
Mam pracę, którą polubiłam, a to jest bardzo ważne. Nie wierzyłam, że wła‐
sne moje zaangażowanie może dać mi tyle satysfakcji. Zauważyłam też,
że grupie jest mi raźniej. Nie czuję się osamotniona, Jestem bardziej bezpiecz‐
na, a to dla mnie jest bardzo ważne. Wszystko rozwiązujemy wspólnie, a to
właśnie jest wspaniałe że poprzez wspólną pracę można mieć drugą rodzinę.
8
Jerzy Kaczmarowski
Jestem ostatnim z członków‐założycieli tej Spółdzielni – wszyscy inni odeszli,
skład uległ wymianie. Mam średnie wykształcenie ogólne. Od 2001 roku sta‐
łem się osobą bezdomną i bezrobotną. Dzisiaj mam już 63 lata. I praktycznie
w tym wieku jest trudno znaleźć pracę. Byłem uczestnikiem CIS‐u i tam się
dowiedziałem o możliwości założenia spółdzielni socjalnej. Na moją sytuacje
wpłynął brak pracy, przez co straciłem mieszkanie. Tak trafiłem do „Barki”.
W 2005 roku stałem się jednym z założycieli spółdzielni socjalnej „Maxstyl”.
Dzisiaj pracuję w sklepie z meblami oraz zajmuję się zbiórkami odzieży używa‐
nej.
Na początku miałem różnego rodzaju obawy, czy dam radę i czy w ogóle war‐
to. Miałem trudności ze zmianą podejścia do tego trybu pracy, faktu że jestem
współwłaścicielem, a nie tylko pracownikiem. Pomogły mi w tym nasze
wspólne rozmowy, a spotykamy się razem często. Właśnie dzięki nim nie czuję
się samotny i bezradny. Mówiąc krótko ‐ jestem zadowolony z pracy w tej
grupie, bo mogę na nich zawsze liczyć i z tego, że nie jestem tak naprawdę
sam. Czuję się tak, jak w rodzinie, a to dla mnie jest bardzo ważne ze względu
na to, iż mam już swoje lata. Jestem najstarszym członkiem naszej Spółdzielni.
Jestem realistą i swoją postawą staram się nie zawieść załogi wkładając
w pracę masę serca. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem pozytywnie nasta‐
wiony. Mam pracę. Mieszkam na terenie Spółdzielni. Mimo różnych trudności
jestem zadowolony z tego, iż jestem w tej grupie ludzi.
Lech Wojciechowski
Do „Barki” trafiłem w 2003 roku w wyniku rozwodu z żoną ‐ odszedłem. Po‐
siadam wykształcenie średnie techniczne,
9
Chciałem zacząć wszystko od nowa. Stałem się osobą bezdomną i bezrobotną,
a ciężko jest znaleźć pracę tuż przed 50‐ką. Do Spółdzielni trafiłem pod koniec
2006 roku. Zaproponowano mi stanowisko kierowcy. I tak jest do dzisiaj. Jako
kierowca mechanik zajmuję się naprawą drobnych awarii naszego samocho‐
du, a jako kierowca odbieraniem odzież, sprzęt użytku domowego, meble
i inne rzeczy od osób, które chcą nam je przekazać.
Z perspektywy 2 lat widzę ile trzeba zaangażowania ‐ tak naprawdę inaczej się
pracuje u kogoś, a inaczej tu. Im więcej każdy z nas się zaangażuje, tym więcej
nam ta Spółdzielnia daje. Jest to praca zespołowa i każdy jest potrzebny. Jest
to nasza druga rodzina.
Marian Borowski
Mam 58lat, z wykształcenia jestem mechanikiem samochodowym i mieszkam
wraz z rodziną na oś. Armii Krajowej.
Po ukończeniu 55 lat stałem się osobą bezrobotną. O spółdzielniach socjal‐
nych dowiedziałem się w dość ciekawych okolicznościach. Byłem w sklepie
Spółdzielni MaxStyl na ul. Jana Pawła i tam po krótkiej rozmowie otrzymałem
propozycje wejścia do Spółdzielni. A ponieważ długo szukałem pracy, skorzy‐
stałem z tej propozycji. Od 01.10.2006 pracuję na stanowisku kierowcy i jako
pracownik fizyczny.
Po 2 latach pracy jestem coraz bardziej zadowolony z pracy w „Maxstyl”. Sta‐
łem się znowu potrzebny, a dla mnie to jest bardzo ważne. Dosłownie traktuję
spółdzielnię jak mój drugi dom, a spółdzielców jak rodzinę.
10
Magdalena Szajek
Do ”Barki” trafiłam w 2002 roku uciekając od męża alkoholika, który się znę‐
cał nad rodziną. Posiadam 3 dzieci i mieszkam w hostelu Pogotowia Społecz‐
nego na osiedlu Darzybór w Poznaniu.
Od stycznia 2008 do kwietnia pracowałam jako wolontariusz w Spółdzielni,
a od maja jestem zatrudniona jako praktykant korzystając z pomocy programu
Kapitał Ludzki poprzez Powiatowy Urząd Pracy. Posiadam zawodowe wy‐
kształcenie, a praca w spółdzielni socjalnej to moje nowe wyzwanie.
Ze Spółdzielnią Socjalną MAXSTYL jestem związana od pewnego czasu. Znam
dość dobrze osoby, które w niej pracują. Pracuje tu również Krzysztof, mój
przyjaciel, który wraz z kolegą jeździ w transporcie. Od jakiegoś czasu ja też
byłam w tej Spółdzielni jako wolontariusz. Teraz zajmuję się odbieraniem tele‐
fonów od osób, które chcą przekazać nam odzież, sprzęty użytku domowego,
meble i inne rzeczy. Są to bardzo różne telefony, bywają osoby które mają coś
do oddania, ale chcą, żeby było to natychmiast odebrane ‐ takim osobom
trudno jest wytłumaczyć, że nie działamy w taki sposób, tylko ustalamy ter‐
min i godzinę kiedy odbierzemy te rzeczy. Są osoby, które godzą się z tym,
inne ‐ nie. Dzwonią też osoby, które dużo mówią o sobie zanim dojdą do sed‐
na sprawy. Odbierając te telefony trzeba być przygotowanym na wszystko ‐
serdeczność, ale także na złość i pretensje ze strony rozmówcy ‐ że nie może‐
my w tej chwili przyjechać i nie zawsze potrzebujemy tego, co chcieliby nam
oddać.
A jak trafiłam do Spółdzielni? No cóż, tak potoczyły się losy moje i dzieci, że po
opuszczeniu mieszkania readaptacyjnego, w którym mieszkaliśmy, znaleźliśmy
miejsce w hostelu Pogotowia Społecznego, które mieści się na tym samym
terenie co Spółdzielnia. Dzięki temu, że pracuje tu Krzysztof dość szybko za‐
11
częłam razem z dziećmi angażować się w życie i prace tej Spółdzielni, w jej
problemy i radości.
Dzięki pomocy Janka Kołaczyka moja czteroletnia córka mogła znowu pójść do
przedszkola. Jest to na pewno lepsze dla niej, ponieważ mieszkamy z dziećmi
w hostelu i oprócz nich nie ma tam więcej dzieci. Starsza córka uczy się
w szkole na Jeżycach. Najwięcej trudności i kłopotów sprawia mi najstarszy
syn. Ale myślę, że z czasem poradzimy sobie ze wszystkimi problemami ‐ mo‐
że nie sami, ale z pomocą życzliwych nam osób, które spotkaliśmy na swojej
drodze.
Co do osób pracujących w Spółdzielni, to mimo, że nie zawsze wszystko jest tu
proste i łatwe, są to osoby miłe, życzliwe i uśmiechnięte. Być może kiedyś i ja
będę członkiem tej Spółdzielni – zobaczymy, czas pokaże.
Wywiad z Barbarą Sadowską, Wiceprzewodniczącą Zarządu
Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”
Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” jest najstarszą spółdzielnią socjalną
w Wielkopolsce i jedną z najstarszych w Polsce. Jakie są koleje wspólnych lo‐
sów Fundacji i Spółdzielni?
Od samego początku kładliśmy nacisk na konieczność włączenia ludzi
w rynek pracy. Chodzi zawsze o to, że ludzie, którym chce się pomóc, muszą
pomóc przede wszystkim sami sobie – muszą chcieć pracować
i należy stworzyć im takie warunki, by zawsze mieli możliwość wejścia na ry‐
nek pracy. Spółdzielnia „MaxStyl” jest kontynuacją działań, jakie podejmowa‐
liśmy przez całe lata w ramach ekonomii społecznej. Nie było jeszcze praw‐
nych ram dla działań tego typu, a wiedza na ten temat była znikoma. Funda‐
cja Barka rozpoczęła działania w ramach quasi‐spółdzielni socjalnej – prowa‐
dziliśmy sklepy z używaną odzieżą, meblami i sprzętem AGD/RTV. Z czasem
12
zaczęliśmy przekazywać tą działalność Stowarzyszeniu „Nasz Dom”, które na‐
rodziło się na Darzyborze przy hostelu, a z czasem przekształciło w Stowarzy‐
szenie na Rzecz Spółdzielni Socjalnych. W 2005 roku grupa osób ze Stowarzy‐
szenia zawiązała Spółdzielnię Socjalną „MaxStyl”.
Na czym polegało wsparcie Fundacji Barka?
Wynajmowaliśmy budynki od miasta Poznania na osiedlu Darzybór, gdzie naj‐
pierw Stowarzyszenia, a potem Spółdzielnia prowadziły działalność. Począt‐
kowo koszt dzierżawy był bardzo wysoki – płaciliśmy ponad 6 zł za metr kwa‐
dratowy, a pomieszczenia są bardzo duże, więc co miesiąc do kasy miasta od‐
prowadzaliśmy kilkanaście tysięcy złotych.
Czy Fundacji warto było ponosić takie koszta?
Oczywiście! W naszych działaniach nigdy nie chodziło o nasze własne zyski
czy koszty. Była nisza rynkowa, którą zagospodarowaliśmy, i były osoby, które
potrzebowały pracy, na którą nie miałyby perspektyw na otwartym rynku pra‐
cy. Odpowiedź zatem była jasna – tak długo, jak jesteśmy w stanie wspierać
włączanie ludzi w rynek pracy, tak długo będziemy opłacać pomieszczenia.
Czy Miasto nie wykazywało zrozumienia dla tych działań i nie zredukowało
ceny czynszu?
Kilka lat temu jeszcze ideały ekonomii społecznej były nieznane i całkowicie
niezrozumiałe dla większości osób, w tym dla urzędników i decydentów insty‐
tucji publicznych. Fundacja, prowadząca działalność gospodarczą, traktowana
byłą jak duże, zamożne przedsiębiorstwo komercyjne. Nikt nie chciał słyszeć
o redukcji cen ze względu na prawdziwy cel, jaki nam przyświecał. Sytuacja ta
zmieniła się ostatecznie w 2004 roku, gdy udało nam się wynegocjować obniż‐
13
kę ceny dzierżawy ponad sześciokrotnie. Obecnie Spółdzielnia utrzymuje tą
cenę.
Jak Fundacji udawało się płacić tak wysoki czynsz przez kilka lat?
Otóż nie udawało się w pełni. Narosło zadłużenie. Uzyskaliśmy zgodę zarząd‐
ców na odpracowanie tego długu. Trzeba przyznać, że członkowie Spółdzielni
stanęli na wysokości zadania i aktywnie włączyli się w pracę. Odpracowanie
polegało na zadbaniu o część poznańskiej Cytadeli oraz pilnowaniu ekspono‐
wanych tam rzeźb Agnieszki Abakanowicz. Zadłużenie spłaciliśmy dopiero
w listopadzie 2007 roku.
Czy widzi Pani jakieś istotne zagrożenia dla istnienia Spółdzielni?
Zagrożenia zawsze istnieją. W tym przypadku największe z nich to dyktatorski
model zarządzania, praktykowany przez Prezesa Spółdzielni. Z tego wypływa
jeden wniosek – spółdzielcom nadal brakuje edukacji. Oni muszą domagać się
informacji o sytuacji swojej własnej firmy, muszą chcieć mieć na nią wpływ,
a w tej chwili wydaje się mi, że po prostu jest im wygodnie powierzyć całą od‐
powiedzialność jednostce i założyć, że wszystko się uda. Jest to niezgodne
z etosem spółdzielczym i naraża trwałość Spółdzielni na ryzyko.
Dziękuję za rozmowę.
Podsumowanie
Spółdzielnia Socjalna „MaxStyl” liczy już kilka lat, ma 6 członków, wszyscy są
zatrudnieni na etat. Dzięki wykorzystaniu grantu z Centrum Ekonomii Spo‐
łecznej była w stanie wymienić tabor transportowy. Niemniej, Spółdzielnia
boryka się z problemami.
14
Wśród nich można wspomnieć o braku doświadczenia w pracy z klientami,
który niekiedy owocuje nieporozumieniami i zastrzeżeniami wobec rzetelno‐
ści obsługi osób zainteresowanych usługami spółdzielni.
Z drugiej jednak strony, Spółdzielnia Socjalna „Maxstyl” zdołała wygenerować
miejsca pracy dla swoich członków, którzy w większości pracują na pełen etat.
Również charakter przedsięwzięcia rokuje szanse powodzenia – wobec nara‐
stającego modelu konsumpcyjnego przedmioty rotują i łatwo pozyskać
względnie nieuszkodzone sprzęty, które następnie można sprzedać na zasa‐
dzie sklepów „z drugiej ręki”. Ta działalność budzi jednak obawy, że klienci nie
zechcą kupować sprzętów używanych, skoro powszechnie dostępne są po‐
dobne sprzęty nowe. Niemniej, przy zmianie niekorzystnych nawyków, przede
wszystkim niewłaściwego stosunku do klienta, istnieje duża możliwość na wy‐
pracowanie marki Spółdzielni.
Korzystna jest też tendencja do zdywersyfikowania działań przedsiębiorstwa.
Przede wszystkim chodzi tu o usługi umożliwiające pracę każdemu spółdziel‐
cy, na przykład sprzątanie biur. W planach jest rozwój usług snycerskich i re‐
nowacji mebli stylowych, które to działalności mogą okazać się dochodowe
pod warunkiem wypracowania sobie marki i miejsca na rynku. Członkowie
Spółdzielni myślą ponadto o rozwoju usług z zakresu mechaniki pojazdowej
i blacharstwa – ten typ działalności może być dochodowy pod warunkiem po‐
siadania odpowiednich umiejętności i kompetencji.
15
PARTNERSTWO LOKALNE
W DREZDENKU
SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „DRZEŃ”
I
Spółdzielnia socjalna w Drezdenku powstała w wyniku działań związanych
z realizacją projektu IW EQUAL „Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Korzystając
z doświadczeń Fundacji Pomocy Wzajemnej Barka i pozostałych partnerów
w projekcie, przygotowano i przeszkolono grupę kilkunastu osób, która osta‐
tecznie powołała Wielobranżową Spółdzielnię Socjalną „Drzeń”. Została ona
zarejestrowana w KRS w Zielonej Górze 31 lipca 2007 r. i prowadzi działalność
poligraficzną. Dzięki posiadanym środkom finansowym w projekcie spółdziel‐
nia otrzymała wsparcie szkoleniowo – doradcze, a także grant na zakup sprzę‐
tu i maszyn poligraficznych w wysokości 140 000 zł. W jej skład wchodzi
5 członków założycieli i aktualnie zatrudnia na umowę o prace 4 swoje człon‐
kinie. Dzięki swojemu zaangażowaniu i współpracy w ramach partnerstwa
16
wypracowano już pierwsze zyski i jest duża nadzieja na dalszy samodzielny
rozwój spółdzielni.
II
W tej części publikacji zostanie przedstawiona droga poszczególnych człon‐
ków do powołania spółdzielni socjalnej oraz ich opinie na temat korzyści,
trudności i perspektyw dalszego rozwoju.
Anna Przytulska ‐ prezes spółdzielni
Mam 24 lata. Po skończeniu szkoły średniej rozpoczęłam studia zaoczne i ak‐
tywnie poszukiwałam zatrudnienia, jednak miasto Drezdenko, w którym
mieszkam, z bardzo dużym bezrobociem nie dawało szansy na znalezienie
dobrej pracy. Przez rok pracowałam w drezdeneckiej piekarni, która niestety
została zlikwidowana. W roku 2006 wyjechałam za granicę aby zarobić trochę
pieniędzy i podszkolić znajomość języka angielskiego. Po powrocie na kanale
informacyjnym lokalnej telewizji znalazłam ogłoszenie Centrum Ekonomii
Społecznej dotyczące działań wspierających osoby bezrobotne w powrocie
na rynek pracy i możliwości założenia spółdzielni socjalnej. W marcu 2007
roku, podczas spotkania w Centrum Ekonomii Społecznej w Drezdenku, po‐
znałam Justynę Wilczyńską. Obie zaciekawione inicjatywą ekonomii społecz‐
nej postanowiłyśmy pogłębić swoją wiedzę uczestnicząc w szkoleniach organi‐
zowanych przez CES takich jak ;
• kurs komputerowy,
• kurs z przedsiębiorczości,
• kurs nowoczesnych metody sprzedaży.
17
Oprócz tego skorzystałyśmy ze szkoleń prowadzonych w CES przez regionalny
ośrodek EFS dotyczących możliwości pozyskiwania środków finansowych
z Europejskiego Funduszu Społecznego
• projekt szyty na miarę;
• zarządzanie projektem.
a także uczestniczyłyśmy w spotkaniach Partnerstwa Lokalnego.
W efekcie zdecydowałyśmy się założyć spółdzielnię socjalną wraz z 3 pozosta‐
łymi chętnymi.
Bliskość tej idei spowodowała moje zaangażowanie i podjęcie współpracy
z Centrum Ekonomii Społecznej w charakterze wolontariusza. Dzięki temu
bliżej poznałam tematykę ekonomii społecznej, która zaowocowała zmianą
tematu pisanej przeze mnie pracy magisterskiej. W maju 2008 r. obroniłam
pracę magisterską na wydziale Ekonomii i Zarządzania Politechniki Koszaliń‐
skiej pt. „Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna „Drzeń” w Drezdenku jako
przejaw aktywizacji osób długotrwale bezrobotnych po 2006 roku”.
Przystąpienie do spółdzielni socjalnej wiązało się z poczuciem, że można zro‐
bić coś nie tylko dla siebie, ale również dla innych. Pracownicy Fundacji Dom
Wspólnoty Barka zaszczepili we mnie bakcyla, który rozwija się z każdym ko‐
lejnym dniem ‐ dali iskierkę nadziei na zmianę , która wiąże się z zaprzesta‐
niem wpatrywania się we własny czubek nosa. Dla osoby młodej jest to
ogromne doświadczenie i z całą odpowiedzialnością na dzień dzisiejszy mogę
powiedzieć, że w żadnym zakładzie pracy nie dostałabym takiej szkoły życia,
jak tu. Codzienność obcowania z ludźmi, którzy często są w trudnych sytu‐
acjach życiowych oraz możliwość niesienia im pomocy jest dla mnie dodatko‐
wą mobilizacją. Spółdzielnia, w której pracuję, stała się nie tylko dla mnie wła‐
sną kuźnią życia, o którą musimy dbać każdego dnia. Przyswoiłyśmy profesjo‐
nalne programy graficzne, obsługę maszyn, obcowania z klientami, wyrozu‐
18
miałość… Od zbadania rynku poprzez opracowanie biznes planu, montaż fi‐
nansowy do zebrania założycielskiego i w pełni uruchomienia spółdzielni so‐
cjalnej… Moim zdaniem polskie spółdzielnie socjalne nie są złotym środkiem
na wszystko i na pewno nie dla wszystkich. Aby spółdzielnia mogła w pełni
funkcjonować, tj. stać się partnerem na rynku lokalnym, musi nauczyć się być
konkurencyjna oraz w pełni profesjonalna, ale też musi posiadać, jako pod‐
miot ekonomii społecznej, wsparcie w lokalnym środowisku. Koniecznością
jest więc tworzenie lokalnych porozumień (spotkania takie odbywały się w
każdą środę w CES‐ie). Dają one szansę nie tylko sięgania po większe fundusze
unijne, lecz również szansę wypracowania trwałego kapitału społecznego
w celu wspólnego rozwiązywania problemów społecznych. Wiedza na temat
ekonomii społecznej partnerów lokalnych spowodowała, że to właśnie do nas
partnerzy tacy jak: Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej, Powiatowy Urząd
Pracy, Parafia Przemienienia Pańskiego w Drezdenku, Przedszkole oraz Szkoły
przychodzą realizować zamówienia. Mimo, że często usługi jakie wykonujemy
nie są najtańsze. Swoje zamówienia zlecają nam też partnerzy w projekcie
IW EQUAL. Działalność w spółdzielni nie zamyka się tylko na świadczeniu
usług. Daje szansę uczestniczenia w spotkaniach, konferencjach, możliwość
dzielenia się wiedzą i doświadczeniami, tym ważniejszymi, że jest to temat
nowy, nie do końca rozeznany. Temat na tyle okazał się tematem nowator‐
skim, że bardzo często jesteśmy w kręgu zainteresowania mediów, tj. radia,
prasy i telewizji. Chcemy inicjować powstawanie w środowisku lokalnym
podmiotów ekonomii społecznej, a więc kolejnych spółdzielni socjalnych,
stowarzyszeń, fundacji…
Spółdzielnia socjalna szansą na przyszłość? Jako przedsiębiorstwo działające
od 7 miesięcy jesteśmy na etapie ciągłego dokapitalizowywania firmy, tj. za‐
kupu sprzętu, który pozwoli nam się stać bardziej konkurencyjnymi. Pieniądze
19
zarówno z grantów, jak i wypracowane przez nas same, nie idą na „przejedze‐
nie”. Inwestujemy, ponieważ każda z nas zdaje sobie sprawę z tego, że aby
zacząć skutecznie działać należy dokładać. Spółdzielnia socjalna nie jest pod‐
miotem gospodarczym zwolnionym ze wszystkich niedogodności ani nie jest
postawiona od samego początku na najwyższym stopniu podium. Klienci to
nasze dochody, a więc w naszym interesie leży, aby ich zdobywać. Ulotki, fol‐
dery, ogłoszenia w prasie i mediach nalezą do codziennej rzeczywistości spół‐
dzielców. Staramy się o przechwytywanie dużych zamówień, zapewniamy
komfort osobom z jedną kartką do ksero.
Nasze plany? Zakup maszyn offsetowych, które zapewnią nam wyjście na ry‐
nek i pozwolą stać się drukarnią konkurencyjną.
Moje marzenie? Za niedługi czas pisać projekty o dofinansowanie na spół‐
dzielnie… na dzieci i młodzież… na promocję ekonomii społecznej… A jak już
będzie duża wprawa, napisać spory projekt na nasze miasteczko i udowodnić
wszystkim niedowiarkom (zwłaszcza ludziom z Urzędu), że dziewczyny
ze spółdzielni naprawdę dużo wiedzą i nie myślą tylko o sobie.
Justyna Wilczyńska ‐ vice prezes
Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego podjęłam pracę w fabryce Mebli
Tapicerowanych w Łowyniu, gdzie pracowałam 7 lat na stanowisku szwaczki.
Jako dwuletnia mężatka zdecydowałam się na dzieci, co uniemożliwiło mi dal‐
szą współpracę z firmą. W międzyczasie pracowałam w Mini Bar Kebab w Go‐
rzowie Wlkp. Jako bezrobotna otrzymałam z Urzędu Pracy skierowanie na
spotkanie odbywające się w Centrum Ekonomii Społecznej w Drezdenku, któ‐
rego inicjatywą było aktywizowanie bezrobotnych poprzez powoływanie
spółdzielni socjalnych. Zainteresowana tematyką postanowiłam zostać,
aby dowiedzieć się czegoś więcej. Wtedy tez poznałam Annę Przytulską, z któ‐
20
rą zdecydowałyśmy się podjąć wyzwanie założenia spółdzielni. Zgodnie
z Ustawą o spółdzielniach socjalnych aby przedsiębiorstwo mogło zaistnieć
musiał być spełniony wymóg co do liczby założycieli, tj. minimum 5 osób.
Do współpracy zaprosiłam swoją szwagierkę (też bezrobotną) Agnieszkę Szy‐
mańską. W tym samym czasie Ania zaproponowała uczestnictwo koleżance
ze szkolnych lat Annie Narolskiej. Brakowało nam piątego członka.
Uczestnicząc w różnych szkoleniach (np. z przedsiębiorczości, SLES, SAS) orga‐
nizowanych przez CES pogłębiłyśmy wiedzę na temat założenia oraz prowa‐
dzenia spółdzielni socjalnej. Pierwsze próby pisania biznes planu opierały się
na powstaniu zakładu tapicerskiego (7 lat praktyki). W międzyczasie dowie‐
działyśmy się, że pierwsza grupa inicjatywna zakładająca spółdzielnie socjalną
zrezygnowała przed złożeniem wniosku do Krajowego Rejestru Sądowego
pomimo, iż grant z EQUAL w wysokości 140 tys. zł został im przyznany. Posta‐
nowiłyśmy przejąć rozpoczętą procedurę powołania Wielobranżowej Spół‐
dzielni Socjalnej „Drzeń” o kierunku poligraficznym. Nie mając odpowiedniej
wiedzy na temat poligrafii postanowiłyśmy znaleźć piątego członka, który po‐
siadałby doświadczenie w danej dziedzinie. Pracownik CES podsunął nam po‐
mysł, aby piątym członkiem został pan Leszek Budkowski, członek Fundacji
Dom Wspólnoty Barka w Drezdenku. Posiadał on 17‐ letnie doświadczenie
z zakresu usług poligraficznych. I tak powstała drukarnia „Drzeń”.
Początki, jak wiadomo, są trudne. Jednak nikt z nas nie przypuszczał, że po
kilkumiesięcznym funkcjonowaniu firmy sytuacja finansowa nadal może być
trudna. Dzięki większym zleceniom udaje się regulować bieżące opłaty. Nie‐
stety, wysoki koszt wydruku z urządzeń cyfrowych zniechęca potencjalnego
klienta do korzystania z naszych usług. Postanowiłyśmy więc podjąć współ‐
pracę z drukarnią offsetową, która w stosunku do nas ponosi kilkakrotnie
mniejszy koszt wydruku. Poza tym, aby być atrakcyjnym na rynku rozszerzyły‐
21
śmy ofertę o dodatkowe usługi, takie jak oprawa prac magisterskich i przede
wszystkim prace introligatorskie, których nikt w okolicy Drezdenka nie wyko‐
nuje. Ciągle poszerzamy wiedzę na temat programów i ich możliwości, np.
obróbki graficznej Corel. Szkolenia, które miałyśmy w tym zakresie, w pełni
zostały sfinansowane przez Centrum Ekonomii Społecznej w Drezdenku. Praca
w spółdzielni wymaga ciągłego pozyskiwania nowych klientów. Wiąże się to
z koniecznością założenia strony internetowej, umieszczania informacji w pra‐
sie i przedstawianie oferty różnym instytucjom. To wymaga czasu, umiejętno‐
ści i środków. Aby je pozyskać musimy obniżyć koszty usług i w tym celu pla‐
nujemy zakup maszyn offsetowych. To wszystko daje lepsze perspektywy na
przyszłość. Czasami to, co wydaje się proste, wcale nie musi takim być. Praca
w spółdzielni dużo mnie nauczyła pozwalając dostrzec rzeczy, których jako
zwykły pracownik nie widziałam, tzn. nie traktuję siebie jako tylko pracowni‐
ka, ale myślę o spółdzielni jako własnej firmie. Redukujemy wynagrodzenia
aby zakupić nowe maszyny myśląc o przyszłości nas wszystkich, a nie tylko
zabezpieczeniu bieżących potrzeb. Mam nadzieję, że za jakiś czas nastąpi sta‐
bilizacja finansowa, która pozwoli włączyć kolejnych bezrobotnych potrzebu‐
jących pracy i wsparcia.
Agnieszka Szymańska – vice prezes
Nazywam się Agnieszka Szymańska i mieszkam w Lubiewie niedaleko Drez‐
denka. Mam 35 lat i od 1993 roku byłam bezrobotną, zarejestrowaną w Po‐
wiatowym Urzędzie Pracy.
Było ciężko, 15 lat bez pracy, dwójka dzieci, problemy z mężem i jego chorobą
alkoholową. Dorywczo zajmowałam się pracami pielęgnacyjnymi terenów
zieleni na działkach wczasowiczów. Moja przygoda z ekonomią społeczną za‐
częła się w marcu 2007 r. Wtedy właśnie moja bratowa Justyna Wilczyńska
22
zaproponowała mi przystąpienie do spółdzielni socjalnej. Uczestniczyłam
w szkoleniach i kursach przygotowujących do powołania spółdzielni, a także
kursie z przedsiębiorczości i komputerowym. Po odbyciu szkoleń weszłyśmy
w etap przygotowawczy, który zaowocował powołaniem WSS „Drzeń”.
Jak zaczęłyśmy funkcjonować to było bardzo ciężko. Musiałam dużo się na‐
uczyć, ale jestem szczęśliwa, że zdecydowałam się podjąć pracę w spółdzielni,
ponieważ czuję się w niej potrzebna i doceniona. W końcu stałam się osobą
niezależną. Chociaż jest ciężko z wypłatami, to i tak chętnie przychodzę do
pracy, bo mam kontakt z innymi ludźmi. Pracując w spółdzielni „Drzeń” czuję
się zrealizowana zwłaszcza, że nasza praca jest doceniana przez naszych klien‐
tów stałych i nowych. Doceniają naszą solidność, estetykę i przede wszystkim
podobają im się nasze projekty i pomysły. Mam nadzieje, ze nasza spółdzielnia
zacznie się tak rozwijać jak inne spółdzielnie w większych miastach i wreszcie
będziemy mogły zatrudnić inne osoby bezrobotne.
Anna Narolska ‐ członek zarządu spółdzielni
Praca jest to słowo, które powszechnie używamy i towarzyszy nam w życiu
codziennym. Nasz standard życia jest wielokrotnie uzależniony od naszej pra‐
cy.
W roku 2004 ukończyłam szkołę średnią, tj. Liceum Handlowe w Krzyżu Wlkp.,
gdzie poszerzyłam swoją wiedzę z dziedziny handlu i współzależności rynku
rodzinnego. W tym czasie przyszedł na świat mój syn. Ciężko pogodzić pracę
z wychowywaniem małego dziecka, postanowiłam więc aktywnie uczestniczyć
w jego rozwoju. Po 2 latach (wciąż zarejestrowana w PUP w Drezdenku) do‐
stałam skierowanie na szkolenie do Centrum Ekonomii Społecznej. Był to kurs
komputerowy, który miał na celu podniesienie moich kwalifikacji i znalezienie
pracy. Kolejnym kursem, który ukończyłam, były nowoczesne metody sprze‐
23
daży i obsługi kasy fiskalnej. Brałam także udział w szkoleniach dotyczących
możliwości finansowania projektów z środków EFS w latach 2007‐2013
oraz zarządzania projektem. W trakcie szkoleń otrzymałam propozycję przy‐
stąpienia do spółdzielni socjalnej. Zainteresowana, postanowiłam skorzystać
z danej mi szansy. Poznawałam zasady funkcjonowania przedsiębiorstwa, za‐
sady rynku itp. Dzięki wsparciu osób pracujących w Centrum Ekonomii Spo‐
łecznej udało nam się stworzyć zgrany zespół. Jak wiadomo, na początku zaw‐
sze jest pod górkę. Wiele spraw takich, jak przygotowanie biznes planu, sta‐
tutu, dokumentacji rejestracyjnej, robiłyśmy przy wsparciu CES. Wspólnymi
siłami załatwiałyśmy wszystkie niezbędne formalności: NIP, REGON, biuro
rachunkowe. Same remontowałyśmy lokal na działalność użyczony przez Fun‐
dację Dom Wspólnoty Barka i z otrzymanych środków stopniowo go wyposa‐
żyłyśmy.
Utrzymujemy się dzięki partnerom lokalnym oraz w dużej mierze współpracy
z Fundacją Wzajemnej Pomocy „Barka” w Poznaniu. Odbiorcą naszych usług
jest również Fundacja Dom Wspólnoty Barka w Drezdenku oraz zawiązane
przy niej Stowarzyszenie Samopomocowe „Rodzina” i Przedsiębiorstwo Spo‐
łeczne. Przez osiem miesięcy naszej działalności zawiązała się nić porozumie‐
nia. Członkowie Stowarzyszenia w przypadku jakichkolwiek niejasności odno‐
śnie spraw urzędowych zasięgają u nas porady. My natomiast jesteśmy zapra‐
szane przez nich na różne imprezy okolicznościowe takie jak: konferencje,
szkolenia, spotkania integracyjne.
Obecnie posiadamy duże zaplecze maszynowe. Kilka miesięcy termu zakupiły‐
śmy sprzęt do oprawiania prac dyplomowych. Dzięki temu, że prace nie są
klejone i obróbka trwa zaledwie kilka minut, pozyskałyśmy grono nowych
klientów. Jak się z czasem okazało, był to strzał w dziesiątkę. W maju tego
roku zdecydowałyśmy się na zakup maszyn offsetowych. Aby pozyskać sprzęt
24
na okres dwóch miesięcy zrezygnowałyśmy z wypłat, co chociaż w małym
stopniu pomogło zrealizować zamierzony cel. Reszta środków pochodziła
z wypracowanych zysków firmy. Mamy nadzieję, że dzięki temu poszerzymy
nasz wachlarz usług. Od 1 października jesteśmy prężnie działającą drukarnią
cyfrową. Realizujemy zlecenia różnych osób i firm, uczymy się obsługiwać ko‐
lejne urządzenia i staramy dzielić się własnymi odczuciami i doświadczeniami.
III
W części trzeciej publikacji zostaną zaprezentowane krótkie wywiady z part‐
nerami i osobami z otoczenia spółdzielni na temat nowych podmiotów eko‐
nomii społecznej.
Wywiad z vice prezesem Stowarzyszenia Samopomocowego „Rodzina” pro‐
wadzącego działalność gospodarczą w ramach przedsiębiorstwa społecznego
w Drezdenku ‐ Janem Kuchcikiem.
Jak uważasz, mając już własne doświadczenie, czy założenie przedsiębiorstwa
społecznego, między innymi spółdzielni socjalnej, jest procesem trudnym?
Jeżeli założyciele mają pomoc z instytucji wspierających to nie. Ale ryzykowne
jest każde wejście na rynek, z drugiej strony bez ryzyka się nie da działać.
Trzeba ryzykować, żeby móc cos osiągnąć. Najtrudniejszy moment to ludzie,
bo się w wyniku trudności łatwo zniechęcają. Potrzeba zgranej grupy i przy‐
wódcy, który potrafi wszystko utrzymać w garści. Aby wejść do spółdzielni
trzeba mieć wiedzę na temat spółdzielni i praw spółdzielców, bo często poja‐
wiają się ludzie, którzy nie pomagają tylko przeszkadzają. Konieczny jest do‐
stęp do środków pozwalających działać.
25
Na czym polega współpraca waszego przedsiębiorstwa społecznego ze Spół‐
dzielnią „Drzeń”?
Dziewczyny nas wspierają, podpowiadają w rozwiązywaniu problemów,
np; wypełnianie dokumentów, formularzy itp. Pomagają w robieniu wizytó‐
wek, reklamówek. I nas promują.
Jak w przyszłości widzicie możliwość dalszej współpracy i na czym ona ma po‐
legać?
Chcielibyśmy wymieniać się doświadczeniami rynkowymi, liczyć na pomoc czy‐
sto koleżeńską. One też kierują do nas ludzi potrzebujących pomocy.
My chcemy liczyć na to by nadal pomagały nam w załatwianiu trudnych dla
nas spraw. Mogą liczyć na każdą pomoc z naszej strony i my też mamy takie
odczucie, że nam pomogą. Chcemy zapraszać je na nasze spotkania, uroczy‐
stości, chcemy się wspierać i wzajemnie dbać o siebie. Wyjeżdżając wspólnie
z nimi na spotkania i konferencje pewniej się z nimi czujemy. Nawzajem mu‐
simy się wspierać w obszarze wykonywanych przez nas prac. Mówić sobie o
potrzebach i problemach. My możemy im wbić gwoździe, pomóc coś napra‐
wić, posprzątać otoczenie, a one mogą zrobić zaproszenia czy zdjęcia z jakiejś
imprezy.
Jak jest postrzegana przez was ta spółdzielnia?
Lubimy się i pomagamy sobie wzajemnie. Też wysyłamy do spółdzielni klien‐
tów. W miejscu naszych prac informujemy i rozlepiamy ofertę spółdzielni. Py‐
tają nas, co to za spółdzielnia, co one robią, jak powstały. Zachęcamy i opo‐
wiadamy o tej inicjatywie.
26
Czy uważasz, że działania w obszarze ES są skutecznym sposobem walki z wy‐
kluczeniem społecznym i bezrobociem?
Tak! Przedsiębiorstwa społeczne są dla ludzi, nie dla zysku, tylko pomocy dru‐
giemu człowiekowi. Walczymy o tworzenie nowych miejsc pracy. Długotrwale
bezrobotni mogą liczyć na pomoc. My w pierwszej kolejności zatrudniamy lu‐
dzi z „Barki” ale w dalszej perspektywie chcemy współpracować i pomagać
osobom z zewnątrz.
Wywiad z dyrektorem Muzeum Puszczy Drawskiej i Noteckiej im. F.Grasia‐
Ewą Kułakowską
Jak Muzeum znalazło się w partnerstwie lokalnym?
Za pośrednictwem Centrum Ekonomii Społecznej. Uczestnicząc w spotkaniach
SLES i Partnerstwa zastanawialiśmy się, jak ożywić lokalną społeczność, jak
zaktywizować osoby bezrobotne, jak działać na rzecz wspólnego rozwoju re‐
gionu.
Na czym polega współpraca Muzeum ze Spółdzielnią Socjalną „Drzeń”
Muzeum zleca spółdzielni wykonywanie kserokopii różnych dokumentów, za‐
proszeń na wystawy, reprodukcji, plakatów itp. Cenimy sobie dostęp do szyb‐
ko świadczonych usług i ich dobrą jakość. Korzyści są obopólne. Muzeum
współorganizuje różne przedsięwzięcia, ostatnio konferencję na temat eko‐
nomii społecznej i budowania partnerstwa lokalnego, co jednocześnie popula‐
ryzuje działania Muzeum i jego propozycje wystawiennicze. Muzeum także
stara się o pozyskiwanie funduszy na rozwój i zwiększenie atrakcyjności swo‐
ich działań i szuka wsparcia w pisaniu projektów, chętnie korzystając z do‐
świadczeń partnerów.
27
Jak postrzega Pani działalność podmiotów ekonomii społecznej w lokalnym
środowisku?
Bardzo pozytywnie, ze względu na aktywizację osób długotrwale bezrobot‐
nych i pośredni udział Muzeum w tego typu działaniach. Przewidywane prace
remontowe zostaną częściowo zlecone przedsiębiorstwu społecznemu „Rodzi‐
na”
Co według Pani należałoby robić, aby wspierać działalność tego typu podmio‐
tów?
Promować, informować, zlecać usługi. Współorganizować różne przedsięwzię‐
cia. Podpowiadać o nowych możliwościach działań i ciągle zwiększać asorty‐
ment usług.
Wywiad z kierownikiem filii Powiatowego Urzędu Pracy w Drezdenku – Arletą
Polską
Czy tworzenie spółdzielni socjalnych jest skutecznym działaniem w powrocie
na rynek pracy osób długotrwale bezrobotnych?
Oczywiście, że tak! Spółdzielnie socjalne są dodatkowa formą aktywizacji za‐
wodowej osób znajdujących się w szczególnej sytuacji na rynku pracy. Jest to
forma wspólnej pracy, która pozwala osobom (m.in. długotrwale bezrobot‐
nym) na organizowanie miejsc pracy we własnym zakresie, a także realizowa‐
nie ważnych celów społecznych tj. tworzenie więzi międzyludzkich.
Jak według Pani można wspierać i promować rozwój spółdzielni socjalnych?
Moim zdaniem takim kluczowym wsparciem rozwoju spółdzielni socjalnych
może być partnerstwo lokalne – utworzone przez władze samorządowe i or‐
ganizacje pozarządowe. To samorządy są potencjalnie najbardziej zaintere‐
28
sowane przeciwdziałaniem negatywnym zjawiskom społecznym, wsparciem
lokalnej przedsiębiorczości i przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu.
Obecnie rozpoczął się nowy okres programowania, a tym samym możliwość
uruchomienia środków EFS, które mogą służyć rozwojowi podmiotów ekono‐
mii społecznej.
Jaką rolę w tym procesie pełni PUP?
PUP wspiera osoby zainteresowane założeniem spółdzielni socjalnej poprzez
udzielanie bezzwrotnej dotacji w wysokości 3 ‐krotnego przeciętnego wyna‐
grodzenia obowiązującego w kraju. Dla osób chcących przystąpić do już istnie‐
jącej spółdzielni taka dotacja wynosi 2 ‐krotne przeciętne wynagrodzenie. Do‐
datkowo PUP rekrutuje osoby długotrwale bezrobotne do zajęć aktywizacyj‐
nych w CIS, refundując tym osobom świadczenie integracyjne w wysokości
100% zasiłku dla bezrobotnych. PUP współpracuje także z Fundacja Dom
Wspólnoty Barka kierując bezrobotnych na spotkania i szkolenia do Centrum
Ekonomii Społecznej, zajmującego się reintegracją społeczno ‐ zawodową
osób wykluczonych i przygotowującego zainteresowanych do założenia spół‐
dzielni socjalnej.
Jakie trudności i zagrożenia dostrzega Pani w procesie tworzenia spółdzielni
socjalnych?
Osoby, które decydują się na utworzenie spółdzielni socjalnej są osobami
znajdującymi się w szczególnie trudnej sytuacji na rynku pracy. Są to osoby,
które potrzebują bezpośredniego wsparcia przy tworzeniu nowego przedsię‐
wzięcia. Musi być instytucja, która wspomoże osoby pod względem meryto‐
rycznym i funkcjonalnym. Przykładem są Centra Ekonomii Społecznej, których
29
zadaniem jest między innymi pomoc w założeniu spółdzielni socjalnej, a także
wsparcie w pierwszym okresie jej funkcjonowania.
Takim typowym zagrożeniem jest (tradycyjnie) konkurencja na lokalnym rynku
pracy. Spółdzielnia socjalna jest tak naprawdę „normalną firmą” działającą na
wolnym rynku
Jak wygląda współpraca między PUP a Spółdzielnią Socjalną „Drzeń”?
Powiatowy Urząd Pracy w Strzelcach Krajeńskich i filia w Drezdenku promuje
wśród lokalnych przedsiębiorców działania drezdeneckiej spółdzielni, a także
zleca wykonanie usług poligraficznych na potrzeby Urzędu Pracy.
Jakie czynniki są niezbędne, aby następował rozwój tego typu inicjatyw eko‐
nomii społecznej?
Jak wcześniej wspomniałam istotną rolę przy rozwoju spółdzielni socjalnych
odgrywają instytucje wspierające takie, jak CES. Osoby długotrwale bezro‐
botne wymagają kompleksowego wsparcia zawodowego i społecznego. Ko‐
nieczne są też środki finansowe na uruchomienie działalności oraz działające
partnerstwa lokalne o strukturze formalnej .
IV
Spółdzielnia socjalna „Drzeń” to pierwszy taki podmiot w gminie Drezdenko.
Powstaniu jej przyświecała przede wszystkim idea włączenia do pracy osób
długotrwale bezrobotnych, czyniąc z nich nie tylko pracowników ale zarazem
właścicieli spółdzielni, odpowiedzialnych za jej przyszłość. Pomoc w jej rozwo‐
ju i inicjowanie powstawania następnych spółdzielni, leży w interesie nas
wszystkich. Włączanie w krąg aktywności społecznej słabszych ekonomicznie
warstw to w konsekwencji ograniczenie pomocy socjalnej i zwiększenie wpły‐
30
wów z podatków. Najważniejsze jest jednak odbudowywanie w ludziach zasad
sprawiedliwości społecznej, uczciwości, ekonomicznego uczestnictwa i spo‐
łecznej zaradności opartej na wzajemnej pomocy.
Wspieranie rozwoju spółdzielni to nie tylko sposób na walkę z bezrobociem,
ale także z wieloma problemami społecznymi. To wspólne działanie na rzecz
poprawy jakości życia społecznego poprzez rozwój przedsiębiorczości lokalnej,
społecznej odpowiedzialności, propagowanie idei samopomocy i solidarności
społecznej.
Spółdzielnia się rozwija i szuka sposobów na wzrost konkurencyjności i zy‐
sków, co w dalszej perspektywie pozwoli zwiększyć poziom zatrudnienia,
wspierać najbardziej potrzebujących, integrować środowisko, promować eko‐
nomię społeczną i popularyzować zasady spółdzielczości.
31
PARTNERSTWO LOKALNE
W KWILCZU
KWILECKA SPÓŁDZIELNIA SOCJANA
Gospodarka społeczna to proces na poziomie lokalnym. Powstające podmioty
ekonomii społecznej, głównie spółdzielnie mogą odgrywać istotną rolę w spo‐
łecznym rozwoju lokalnym. W ten nurt wpisuje się powstała w 2007 r. Kwilec‐
ka Spółdzielnia Socjalna, założona przez osoby uczestniczące w zajęciach Cen‐
trum Integracji Społecznej. Idea powołania spółdzielni zrodziła się podczas
spotkań z uczestniczkami biorącymi udział w zajęciach warsztatu gastrono‐
micznego. Dla kilku kobiet spośród tej grupy, mimo posiadanych umiejętności,
powrót na rynek pracy stał pod znakiem zapytania. Wiek, zdrowie, bariery
związane z dojazdem do pracy wywoływały obawy, iż po zakończeniu uczest‐
32
nictwa w Centrum Integracji Społecznej nastąpi powrót do punktu wyjścia,
czyli pozostawanie bez stałego zajęcia.
Spółdzielnia socjalna oparta na wartościach solidarności, partycypacji i samo‐
rządności wydawała się być ofertą skierowaną właśnie do nich.
Kwilecka Spółdzielnia Socjalna została założona w czerwcu 2007 r. Praktycznie po
trzech tygodniach od zebrania założycielskiego Spółdzielnia była już zarejestro‐
wana. Grupę inicjatywną tworzyły osoby uczestniczące w Centrum Integracji
Społecznej: Danuta Baczyńska, Anna Mamet, Krzysztof Eljasiński, Ewa Dorsz,
Halina Walkowiak.
Członkowie Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej:
Danuta Baczyńska
Jestem członkiem Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej. Całe moje życie związane jest
z Kwilczem, tu się urodziłam w 1958 r., tu uczęszczałam do szkoły podstawowej.
Po szkole podstawowej kontynuowałam naukę w Technikum Ekonomicznym
w Międzychodzie. Po ukończeniu technikum wyszłam za mąż, urodziłam syna,
po siedmiu latach córkę. Pracę zawodową rozpoczęłam w Państwowym Gospo‐
darstwie Rolnym w Kwilczu. Na początku pracowałam jako księgowa, później 11
lat jako księgowa – kasjer. W sumie w Kombinacie Rolnym Kwilcz łącznie prze‐
pracowałam 17 lat.
Kiedy rozpoczęły się przemiany ustrojowe w Polsce, Kombinat w Kwilczu dotknę‐
ły problemy związane z funkcjonowaniem na wolnym rynku. Kombinat powoli
kończył swoją działalność. Musiałam, tak jak wiele innych osób z tego środowi‐
ska, szukać innych zajęć. Przez jakiś czas byłam sprzątaczką w Szkole Podstawo‐
wej. Potem zaproponowano mi stanowisko intendentki, czyli zajmowałam się
układaniem jadłospisów i zaopatrzeniem stołówki. Przez jakiś czas byłam też
33
zatrudniona w księgowości. Wszystkie te przejściowe prace skończyły się w roku
2000, od kiedy to pozostawałam osobą bezrobotną.
We wrześniu 2006 roku rozpoczęłam udział w zajęciach Centrum Integracji Spo‐
łecznej. Byłam uczestniczką warsztatu gastronomii i gospodarstwa domowego.
Ukończyłam szkolenie gastronomiczne z zakresu wiedzy o kosztach prowadzenia
zakładu gastronomicznego i procesach zachodzących w przerobie próbnym po‐
traw z domowej kuchni polskiej wraz z praktycznym wykonaniem wydajności
surowców oraz kalkulacji i kosztorysu przygotowywanych dań oraz dodatków;
szkolenie kulinarne w zakresie organizacji i serwowania potraw cateringowych
oraz kurs plecionkarsko‐wikliniarski. Byłam na stażu w Stowarzyszeniu, prowa‐
dząc przez jakiś czas zajęcia w warsztacie gastronomicznym.
Opinia nauczycieli CIS: Pani Danka jest osobą kontaktową, nigdy nie odmawia
pomocy. Pozytywnie nastawiona do innych. Jest wdową, mieszka z córką. Chęt‐
nie angażuje się w różnego rodzaju przedsięwzięcia. Wykazuje dużo inicjatywy,
wytrwałości i sumienności w wykonywaniu powierzonych zadań. Ma jednak
skłonność do zamykania się w sobie i koncentracji na emocjach. Otwarta na no‐
we doświadczenia, a jednocześnie wrażliwa. Wykazuje potrzebę aktywności.
To wokół niej skupiła się grupa inicjatywna spółdzielni socjalnej.
Ewa Dorsz
Urodziłam się w grudniu 1958 r. w Poznaniu. Mieszkałam w Dębinie, od 1981
roku w Kwilczu. Szkołę Podstawową ukończyłam w Pniewach. Urodziłam pię‐
cioro dzieci. Przez wiele lat zajmowałam się ich wychowaniem. Pierwsze do‐
świadczenia zawodowe to staż w restauracji Boratynek w latach od 1987
do 1989 jako pomoc kuchenna. Przez kilka miesięcy w 1992 roku zajmowałam
34
się handlem artykułami pochodzenia krajowego i zagranicznego. W latach
1997 do 2003 pracowałam w hurtowni Piotrex w Pniewach.
Zarejestrowałam się w Powiatowym Urzędzie Pracy jako osoba bezrobotna,
ale nie miałam propozycji pracy. Nie kończyłam też kursów i szkoleń, które
mogłyby ułatwić poszukiwanie pracy. Od września 2006 r. byłam uczestniczką
Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu. Brałam udział w zajęciach warsztatu
gastronomicznego. Ukończyłam kurs kalkulacji gastronomicznej, kurs obsługi
kas fiskalnych i dobrej praktyki higienicznej (HACAP), a także kurs opieki nad
osobami starszymi.
Lubię gotować, a szczególnie piec ciasta. W wolnych chwilach chętnie szydeł‐
kuję i haftuję. Chętnie też rozwiązuję krzyżówki. I zajmuję się wnukami.
Opinia nauczycieli CIS: zawsze uśmiechnięta, z łatwością nawiązująca kontakt,
mająca w zanadrzu dobre słowo. Jest otwarta na poszukiwanie nowych do‐
świadczeń. O takich osobach, jak pani Ewa mówi się dusza – człowiek. Pani
Ewa piecze świetne ciasta.
Anna Mamet
Jestem najmłodszą członkinią Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej. Mam 27 lat.
Mieszkam w Kwilczu. Z wykształcenia jestem technologiem żywienia. Nigdy
nie pracowałam zawodowo. Po ukończeniu szkoły zajęłam się domem i wy‐
chowaniem dzieci. Mam dwie córki. Od 1999 r. byłam przez siedem lat zareje‐
strowana w Powiatowym Urzędzie Pracy jako osoba bezrobotna.
Od września 2006 r. uczestniczyłam w zajęciach Centrum Integracji Społecznej
w Kwilczu. Brałam udział w zajęciach w warsztacie agroturystyki i terenów
zielonych. Ukończyłam kurs obsługi kas fiskalnych oraz dobrej praktyki higie‐
nicznej, a także szkolenie kulinarne w zakresie organizacji i serwowania potraw
35
cateringowych. Uczestniczyłam także w kursie plecionkarsko‐wikliniarskim oraz
opiekuna osób niepełnosprawnych. Mam prawo jazdy.
Opinia nauczycieli CIS: Ania to kobieta skromna, mocno wyciszona, zamknięta
w sobie. Pani Ania jest sumienna i dobrze zorganizowana. Lubi czytać książki.
Halina Walkowiak
Urodziłam się w 1966 r. w Sierakowie. Uczęszczałam do Szkoły Podstawowej
w Kwilczu. Następnie uczyłam się w Technikum Rolniczym, które ukończyłam
z tytułem technik rolnik. Po zakończeniu nauki w Technikum przez dwa lata
pracowałam w Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska w Kwilczu na sta‐
nowisku referent administracyjny. Późnej zostałam zatrudniona w Jednostce
Wojskowej Poznań na placówce w Mechnaczu jako referent administracyjny.
Na tym stanowisku przepracowałam 10 lat. Potem przez 7 lat byłam osobą
bezrobotną. Mam męża i dwóch synów w wieku 13 i 16 lat.
Do Centrum Integracji Społecznej weszłam w 2006 r. Byłam uczestniczką
warsztatu gastronomicznego. Ukończyłam też szkolenie gastronomiczne z za‐
kresu wiedzy o kosztach prowadzenia zakładu gastronomicznego i procesach
zachodzących w przerobie próbnym potraw z domowej kuchni polskiej
wraz z praktycznym wykonaniem wydajności surowców oraz kalkulacji i koszto‐
rysu przygotowywanych dań oraz dodatków; szkolenie kulinarne w zakresie or‐
ganizacji i serwowania potraw cateringowych, kurs plecionkarsko‐wikliniarski.
Uczestniczyłam w szkoleniu z obsługi kas fiskalnych.
Opinia nauczycieli CIS: Jest to osoba ciekawa poznawczo, otwarta na doświad‐
czenia innych. Lubi układanie kwiatów i stroików. Szybko adaptuje się do grupy,
łatwo też podejmuje rolę lidera grupy.
36
Krzysztof Eljasiński
Pochodzę z Częstochowy, gdzie urodziłem się w 1952 roku i gdzie przez wiele
lat mieszkałem. Mam dwóch dorosłych synów. Z wykształceniem zasadniczym
zawodowym pracowałem jako konserwator instalacji. Problemy rodzinne,
także związane z uzależnieniami, spowodowały utratę pracy, a w konsekwen‐
cji doprowadziły do tego, że znalazłem się w Chudobczycach. Tu odnalazłem
swoje miejsce.
Kiedy wszedłem do Centrum Integracji Społecznej, zamieszkałem w Kwilczu.
Byłem uczestnikiem warsztatu budowlanego, brałem udział w zajęciach z psy‐
chologiem, terapeutą. W Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej, która ma profil ga‐
stronomiczny, pełnić będę funkcje związane z utrzymaniem i konserwacją lo‐
kalu i urządzeń w nim się znajdujących.
DZIAŁALNOŚĆ KWILECKIEJ SPÓŁDZIELNI SOCJALNEJ
W statucie Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej wpisano następujący zakres działa‐
nia:
Produkcja, przetwórstwo i konserwowanie mięsa i produktów mię‐
snych,
Przetwórstwo owoców i warzyw,
Produkcja chleba; produkcja świeżych wyrobów piekarniczych, ciast
i ciasteczek,
Produkcja odżywek oraz żywności dietetycznej,
Sprzedaż detaliczna chleba, ciast, wyrobów piekarniczych i cukierni‐
czych,
Restauracje i inne placówki gastronomiczne,
37
Przygotowanie i dostarczanie żywności dla odbiorców zewnętrznych
(catering),
Pozostała działalność usługowa, gdzie indziej nie sklasyfikowana,
Pozostała działalność rekreacyjna, gdzie indziej nie sklasyfikowana.
Tak szeroki zakres działania to przyszłość. Dzisiaj Spółdzielnia koncentruje się
na uruchomieniu jadłodajni, która będzie funkcjonować we współdziałaniu z
Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz Centrum Integracji Społecznej.
Dla prowadzenia swojej działalności Spółdzielnia wydzierżawiła lokal od Gmin‐
nej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Świetnie położony budynek w centrum
Kwilcza, przy skrzyżowaniu dróg, gdzie przed laty był bar, potem sklep typu „my‐
dło i powidło”, wydawał się idealnym miejscem na tego typu przedsięwzięcie.
A do tego jeszcze pobieżny ogląd budynku wskazywał, że dość szybko uda się go
przystosować do planowanej działalności. Spółdzielnia podpisała umowę
z Gminną Spółdzielnią i od października weszła do lokalu. Kwilecka Spółdzielnia
Socjalna otrzymała wsparcie w ramach konkursu grantowego w projekcie „Eko‐
nomia Społeczna w Praktyce”. Środki unijne z EQUAL gwarantowały, że rozpo‐
częcie działalności będzie nieskomplikowanym procesem. Nastał czas remontu.
Przygotowano projekty adaptacji lokalu. Jako że działalność spółdzielni obejmuje
usługi gastronomiczne, konieczne było uzgodnienie planów z Sanepidem. Wy‐
obraźni czasami nie starcza, aby oddać to, co działo się później. Każdy krok po‐
ciągał za sobą następny, zupełnie nieprzewidziany. Od listopada pracuje tam
grupa budowlana ze Spółdzielni Kram oraz uczestnicy CIS. Apogeum nastąpiło
wówczas, gdy niemal na głowę remontującym spadł sufit. Przy czym należy do‐
dać, iż na piętrze tego budynku są lokatorzy. Stary budynek ukrywał w sobie
mnóstwo usterek, przeróbek tak nieoczekiwanych, iż czasami opadały ręce.
38
Po przygotowaniu projektu adaptacji lokalu kolejno wchodzili różni fachowcy.
Założono instalację elektryczną, wodno‐kanalizacyjną, wymieniono instalację
centralnego ogrzewania. Prace budowlano‐adaptacyjne wykonywała Spółdziel‐
nia Socjalna Kram. Niezwykle ogromną determinacją wykazał się Mirosław
Gleszczyński ze Spółdzielni Socjalnej Kram, de facto prowadzący remont.
Przez całe miesiące prac remontowych doglądał także Włodek Sieroń ze Spół‐
dzielni Socjalnej Kram.
Spółdzielnia Socjalna wraz z uczestnikami Centrum Integracji Społecznej wyko‐
nała następujące prace: rozbiórka boazerii i instalacji elektrycznej, rozbiórka
ścian, stemplowanie krokwi sufitu, wykuwanie otworów drzwi i okna, tynkowa‐
nie ubytków ścian, prace porządkowe, murowanie ścian, betonowanie posadzki,
położenie profili i regipsów na sufity i ściany, osadzanie drzwi i położenie 122
metrów kw. płytek na posadzkę oraz 56 metrów kw. płytek na ściany. Do tego
jeszcze szpachlowanie i malowanie. Łączny koszt wykonanych prac to ponad 30
tys. zł. Kwilecka Spółdzielnia Socjalna otrzymała taki wkład ze strony innych
podmiotów ekonomii społecznej w Kwilczu. Koniec remontów wydaje się być już
bliski. Przy sprzyjających okolicznościach w czerwcu powinien być zakończony.
Ze względu na przedłużający się remont utrudniona jest działalność Spółdziel‐
ni. Członkinie Spółdzielni wykonują drobny catering. Przygotowują spotkania
w ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Miały też możność
sprawdzić się w trakcie konferencji kończącej 3 Działanie projektu „ESP”, kie‐
dy to Gmina Kwilcz organizowała konferencję podsumowującą projekt. Panie
z Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej miały okazję zabłysnąć. Otrzymały bowiem
zamówienie na przygotowanie cateringu dla 150 osób. Na stołach pojawiły się
wykwintne potrawy, sałatki, ryby, przekąski, ciasta przygotowane przez Kwi‐
lecką Spółdzielnię Socjalną
39
Z usług Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej korzysta też Centrum Integracji Spo‐
łecznej w Kwilczu. Kiedy w Centrum pojawiają się goście, członkinie Spółdziel‐
ni pomagają przygotowywać spotkania.
Na otwarcie lokalu Spółdzielni czekają z niecierpliwością mieszkańcy Kwilcza,
dla których planowane jest przygotowywanie posiłków na wynos.
Spółdzielnia będzie oferować posiłki z ewentualną dostawą do domu. Będą to
przede wszystkim obiady przygotowywane na indywidualne zamówienia. Ry‐
nek jest w tym zakresie stosunkowo chłonny. Częściowo takie usługi świadczą
szkoły, ale jest to raczej działanie niesystematyczne (przerwy wakacyjne, ferie,
inne okoliczności).
Na pełne uruchomienie lokalu czeka też Gmina Kwilcz. Gminny Ośrodek Po‐
mocy Społecznej zamierza zlecać Spółdzielni usługi w zakresie prowadzenia
małej jadłodajni. Taki charakter będzie mieć uruchamiany właśnie lokal Kwi‐
leckiej Spółdzielni Socjalnej. Ma być to miejsce, w którym pomoc żywnościo‐
wą otrzymają mieszkańcy Gminy Kwilcz najbardziej takiego wsparcia potrze‐
bujący. Jest szereg osób czy to chorych, czy niepełnosprawnych, którym trud‐
no jest samodzielnie przygotowywać posiłki. Poprzez Kwilecką Spółdzielnię
Socjalną ta grupa osób zyska realny instrument wsparcia.
Kwilecka Spółdzielnia Socjalna nastawiona jest na klienta indywidualnego, to
znaczy oferuje usługi w zakresie obsługi imprez okolicznościowych, rodzin‐
nych dla indywidualnych osób. Liderki Spółdzielni mają duże w tym zakresie
doświadczenie.
Kolejnym segmentem do zagospodarowania w perspektywie dwóch – trzech
lat jest stworzenie oferty dla turystów. Ponieważ obszar Gminy Kwilcz charak‐
teryzuje się bogatymi zasobami przyrody, które w doskonały sposób sprzyjają
funkcjonowaniu ruchu turystycznego, pojawia się tu coraz więcej turystów.
Turystyka w ostatnich latach stała się bardzo dochodową dziedziną działalno‐
40
ści w Polsce. Systematycznie wzrastają dochody instytucji i osób zajmujących
się świadczeniem usług turystycznych. Szacuje się, że ta gałąź, obok branży
komputerowej, w najbliższych latach będzie rozwijać się bardzo prężnie.
Stwarza się więc szansa wykorzystania tego trendu oraz naturalnego poten‐
cjału turystycznego. Rozwój ekoturystyki, planowana budowa ścieżek rowe‐
rowych w gminie, szlaków turystycznych to obszar, który Spółdzielnia musi
docelowo uwzględnić w swej ofercie.
Usługi Kwileckiej Spółdzielni Socjalnej oparte są na indywidualnych kontak‐
tach. Z drugiej strony pośrednikami w promowaniu Spółdzielni są tu lokalne
instytucje i organizacje pozarządowe.
Kwilecką Spółdzielnię Socjalną tworzy pięć osób. Każda z nich wnosi poprzez
swoją osobowość wkład w rozwój Spółdzielni. Dziś trudno wyrokować jak poto‐
czą się losy tej Spółdzielni, kiedy w pełni będzie ona funkcjonować. Członków
Spółdzielni czeka jeszcze wiele pracy nad uświadomieniem sobie, czym tak na‐
prawdę jest spółdzielnia socjalna. Co to znaczy współodpowiedzialność za ze‐
spół, ład współpracy i wspomagania, pracy dla dobra ogółu. Albowiem osoby
tworzące to przedsięwzięcie muszą mieć pełną świadomość, że spółdzielnia so‐
cjalna to nie jest indywidualny prywatny interes. Że spółdzielnia może istnieć
tylko w kooperacji. Taką kooperację wymusza nie tylko lokalny rynek. Wymusza‐
ją także wzięte środki unijne, bez których nie byłoby możliwości realizacji tego
projektu.
Przedmiotem działalności spółdzielni jest prowadzenie wspólnego przedsię‐
biorstwa w oparciu o osobistą pracę członków. Ale spółdzielnia realizuje pro‐
gram społecznej i zawodowej reintegracji jej członków. Działając w środowi‐
sku lokalnym podejmuje też inicjatywy na rzecz swoich członków i środowiska
lokalnego. Tylko takie rozumienie istoty spółdzielni przez jej członków daje
szansę rozwoju i trwałego wejścia na lokalny rynek.
41
PARTNERSTWO LOKALNE
W LWÓWKU
WIELOBRANŻOWA SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA
„EKO-FARMA”
Gdy pod koniec roku 2005 wiadomo było, że Fundacja Pomocy Wzajemnej
„BARKA” jako administrator oraz szerokie grono partnerów będą realizować
projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQUAL, nikt jeszcze nie przypusz‐
czał jak wielkie znaczenie dla rozwoju ekonomii społecznej będzie miał ten
projekt.
Mieszkańcy Domu Wspólnoty „BARKA” we Władysławowie oraz mieszkańcy
wioski z niedowierzaniem wysłuchiwali informacji, że w trakcie realizacji pro‐
jektu powstaną Spółdzielnie Socjalne, których właścicielami będą ich człon‐
kowie.
42
Niemniej jednak w spotkaniach Klubu Integracyjnego i na zajęciach Grup Sa‐
mokształceniowych udział był coraz liczniejszy, a i chętnych do założenia
Spółdzielni Socjalnej przybywało.
W tym momencie należy zaznaczyć, że do założenia Spółdzielni Socjalnej
przygotowywało się kilkanaście osób długotrwale bezrobotnych, wobec któ‐
rych należało podjąć szereg działań, które z osób biernych, niezaradnych ży‐
ciowo i roszczeniowych uczynią osoby aktywne gotowe podjąć ryzyko działal‐
ności gospodarczej i stać się współwłaścicielami firmy jaką jest Spółdzielnia
Socjalna.
Były to:
1. Anna Polańska
2. Barbara Bednarska
3. Agnieszka Ćwikałowska
4. Magdalena Myrcha
5. Dorota Górka‐Woźniak
6. Maria Haładuda – ze wsi Władysławowo
7. Małgorzata Matoszka – ze wsi Lipka Wielka
8. Edyta Horochowska
9. Bożena Wawrzyniak – ze wsi Lipka Wielka
10. Kamila Chwalisz – ze wsi Lipka wielka
11. Bożena Jaworska – ze wsi Chmielinko
Niekwestionowanym liderem i inspiratorem powołującym grupę inicjatywną
okazała się Anna Polańska, która podstawy wiedzy na temat ekonomii spo‐
łecznej zdobyła w Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu.
Od tego momentu rozpoczęły się prace zmierzające do ustalenia profilu dzia‐
łania, aby grupa inicjatywna mogła przejść szkolenia branżowe, które były
przygotowywane przez Centrum Ekonomii Społecznej Kwilcz.
43
Szukając niszy na rynku postanowiono postawić na propagowanie upraw wa‐
rzyw, owoców i ziół ekologicznych, a ponadto przygotować grupę przyszłych
spółdzielców do świadczenia usług opiekuńczych, porządkowych oraz kon‐
serwacji terenów zielonych.
Uczestniczki ukończyły następujące szkolenia:
1. Jak założyć Spółdzielnię Socjalna – dało to podstawy wiedzy z zakresu
ekonomii społecznej oraz poszerzyło wiedzę na temat samej spółdzielni so‐
cjalnej: jak powstaje, jak działa, jak się nią zarządza;
2. Uprawa warzyw i owoców pod osłona i w polu – podniosło umiejętności
z zakresu ekologicznej uprawy owoców i warzyw tak w tunelach foliowych jak
i w polu;
3. Uprawa i wykorzystywanie ziół – ciekawe szkolenie pozwalające uwie‐
rzyć, że przyprawy są nie tylko w torebkach w sklepie ale, że można je upra‐
wiać, suszyć i wykorzystywać tak w kuchni jak i w domowej apteczce;
4. Przetwórstwo warzyw i owoców z elementami HACAP – podniosło wie‐
dzę na temat przetwórstwa z zachowaniem przepisów sanitarnych, metod
pasteryzacji i konserwacji bez użycia chemii;
5. Podstawowy kurs obsługi komputera – pozwolił przełamać obawy i strach
przed nowymi urządzeniami, które opanowują życie codzienne;
6. Obsługa kas fiskalnych – niezbędna wiedza na temat jej obsługi w prowa‐
dzonej działalności handlowej;
7. Kurs opieki nad osobami starszymi i chorymi – ściśle ukierunkowany pod
potrzeby lokalnego rynku usług.
Mając tak przygotowaną koncepcję spółdzielni socjalnej wybrano nazwę „Eko‐
Farma”, a następnie podjęto prace nad dokumentami niezbędnymi do zareje‐
strowania spółdzielni w sądzie.
44
Kolejny raz okazało się, że można liczyć na pomoc pracowników CES Kwilcz.
Pomagali również w przygotowywaniu dokumentów do Konkursu Grantowe‐
go ogłoszonego w ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQUAL.
W ramach Konkursu Grantowego Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna „Eko‐
Farma” uzyskała grant w wysokości 82.000 zł, za który kupiła samochód van,
komputer, meble biurowe, sprzęt do prac porządkowych, kosiarki, piły spali‐
nowe oraz mogła sfinansować wynagrodzenie wraz z pochodnymi dla 5 człon‐
ków spółdzielni na ½ etatu przez okres 6 m‐cy.
Kolejny grant jaki udało się pozyskać to kwota 19.000 zł z OWSS ‐ Zamość,
za który kupiono system nawadniania kropelkowego do tuneli foliowych,
opryskiwacz spalinowy oraz szereg narzędzi niezbędnych do upraw ogrodni‐
czych.
Tak wyposażona i z przeszkolonymi członkami spółdzielnia zaczęła się zmagać
z prawami wolnego rynku, tak w zakresie produkcji, jak i usług. Spółdzielnia
przystąpiła do konkursu ogłoszonego przez Gminę Lwówek na świadczenie
usług opiekuńczych, który wygrała zapewniając sobie zlecenie warte 200.000
zł na okres dwóch lat. Podpisała także porozumienie z firmą „HENKE SASS
WOLF” na wykonywanie prac konfekcyjnych wartości około 7.000 zł/mc,
a obecnie we współpracy z Miejsko Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej
w Lwówku i Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kuślinie realizuje program sys‐
temowy świadcząc usługi transportowe i przygotowuje posiłki dla uczestni‐
ków programu, co daje wartość 6.900 zł/mc.
W chwili obecnej Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna „Eko‐Farma” zatrudnia
na umowę o pracę 9 osób oraz dodatkowo kolejne 5 osób na umowę zlecenie
w trakcie wykonywania dodatkowych prac. Są to osoby zamieszkałe w Domu
Wspólnoty „BARKA” we Władysławowie oraz mieszkańcy okolicznych wiosek
i Lwówka.
45
We współpracy ze Stowarzyszeniem Mieszkańców Grońska i Stowarzyszeniem
Pomocy i Integracji Bezrobotnych „Lepsza Przyszłość” z Władysławowa złożyła
wniosek na realizacje projektu szkoleniowego o wartości 50.000 zł.
Spoglądając na to, co udało się zrealizować w przeciągu roku istnienia Spół‐
dzielni, można z dużą dozą optymizmu przypuszczać, że będzie się rozwijała
i da sobie radę na rynku pracy.
Wypowiedź jednej z założycielek Wielobranżowej Spółdzielni Socjalnej „Eko‐
Farma” Marii Haładudy, mieszkanki wioski Władysławowo:
Jestem matką jedenaściorga dzieci, i choć część z nich opuściła już dom ro‐
dzinny, to jednak nadal muszę dbać o trójkę najmłodszych. Z domem Wspól‐
noty „Barka” jestem związana już od dłuższego czasu, ale ostatnio ta więź po‐
głębiła się, bo moje dzieci chodziły tam, kiedy miały problemy z lekcjami, mo‐
gły skorzystać z Internetu, a w końcu bawić się z rówieśnikami. Nigdy u nas
w domu się nie przelewało, a że ojciec dzieci nie dbał o nie, cały ciężar utrzy‐
mania domu spoczywał na mnie. Praca dorywcza, jaką można było znaleźć na
wsi, wprawdzie pozwalała przeżyć, ale nie dawała mi żadnych uprawnień,
a lata uciekały. Dlatego też kiedy usłyszałam o programie „EQUAL” chętnie
skorzystałam z możliwości uczestnictwa w kursach podnoszących moje kwali‐
fikacje i bez wahania zdecydowałam się przystąpić do grupy tworzącej Spół‐
dzielnię Socjalną. Oj, przewinęło się kandydatek, które były zainteresowane
jedynie płacą nie dając od siebie nic, nie martwiących się o jutro. Gdy Spół‐
dzielnia już została zarejestrowana przyszły rozmyślania czy damy radę, czy
jak skończy się finansowanie, nadal będzie na wypłaty i inne płatności. Dziś
śmieję się z tego, bo chociaż praca jest ciężka, a zarobki niezbyt wygórowane,
to jednak są pewne, a i na emeryturę lata wyrabiam. Nie martwię się po no‐
46
cach co dam dzieciom na śniadanie i czy mi wystarczy na płatności, nauczyłam
się współpracować z innymi i inaczej gospodarować swoimi środkami.
Kolejna wypowiedź tym razem Prezes Spółdzielni Anny Polańskiej:
Jestem kobietą w kwiecie wieku, nieco po pięćdziesiątce, więc nikomu
nie muszę tłumaczyć jak „łatwo” jest znaleźć pracę. Do Władysławowa trafi‐
łam z Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu na praktykę i pozostałam
do dziś. Podstawy wiedzy na temat Ekonomii Społecznej zdobyłam, ale dopie‐
ro udział w programie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” była prawdziwą
praktyką i sprawdzeniem umiejętności.
Znalezienie pięciu osób, które chciałyby założyć Spółdzielnię Socjalną i trak‐
tować ją jako własną firmę tylko z pozoru wydaje się proste. Należało przeła‐
mać wiele barier i dokonać zmian w sposobie myślenia osób, które tak na‐
prawdę niczego nigdy w życiu nie miały, nie mówiąc o firmie jaką jest spół‐
dzielnia socjalna, które boją się podjąć ryzyko pójścia do przodu. Sam proces
wyłaniania się grupy inicjatywnej trwał blisko pół roku, ale udało się i teraz,
gdy mamy praktycznie pełen portfel zleceń i rysują się perspektywy na dalszy
rozwój, jestem spokojniejsza, chociaż czasem myślę, że obowiązków nabrałam
na siebie zbyt wiele i chętnie się nimi podzielę. Warto, myślę, podkreślić rolę
Centrum Ekonomii Społecznej w tworzeniu naszej Spółdzielni Socjalnej, po‐
moc w tworzeniu wniosku do Komisji Grantowej i organizacji szkoleń.
Pomimo to, że wygrałyśmy Konkurs na Usługi Opiekuńcze na terenie gminy
Lwówek, to jednak nie pozbawiłyśmy pracy osób dotychczas je wykonujących
i zatrudniliśmy je w naszej Spółdzielni.
Cały czas staramy się poszerzać naszą ofertę i pozyskiwać kolejne zlecenia,
bo tylko wtedy jest szansa na rozwój. Ściśle współpracujemy z Miejsko Gmin‐
47
nym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lwówku oraz z firmą HENKE SASS
WOLF ‐ POLSKA oddział w Nowym Tomyślu.
Na zakończenie pragnę pozdrowić i życzyć sukcesów wszystkim borykającym
się z trudnościami zakładania, a później pracy w Spółdzielniach Socjalnych.
48
SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA MARSZEWO
- ODDZIAŁ POSADÓWEK
Gmina Lwówek jest typową dla Wielkopolski gminą miejsko‐wiejską, występu‐
ją w niej również typowe dla regionu problemy: wysoki stopień bezrobocia,
słabo rozwinięty lokalny rynek pracy, niedostateczna infrastruktura, brak do‐
stępu na terenie gminy do szkolnictwa ponadgimnazjalnego.
Na terenie gminy funkcjonują trzy Domy Wspólnoty „BARKA”: w Marszewie,
Posadówku i we Władysławowie, gdzie zamieszkują osoby bezdomne, bezro‐
botne, starsze, chore, niepełnosprawne. Dzięki prowadzonym od lat progra‐
mom edukacyjnym przez Fundację Pomocy Wzajemnej „BARKA” mieszkańcy
tych domów mają możliwość podnoszenie swojej wiedzy oraz nabywania no‐
wych umiejętności.
Wejście w życie Ustaw: o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie
z dnia 24 kwietnia 2003r, o zatrudnieniu socjalnym z dnia 13 czerwca 2003r,
o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy z dnia 20 kwietnia 2004r
oraz o spółdzielniach socjalnych z dnia 27 kwietnia 2006r. stworzyło nowe
możliwości i pozwoliło na rozwój podmiotów ekonomii społecznej.
Realizacja projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” umożliwiła pokazanie
nowej jakości oraz wypracowanie modelowego procesu reintegracji społecz‐
nej i zawodowej osób wykluczonych i zagrożonych wykluczeniem społecznym
i zawodowym.
Posadówek
Nie było to jednak łatwe, co może ukazać proces kształtowania się i powsta‐
wania Oddziału Spółdzielni Socjalnej Marszewo w Posadówku. Mieszkańcy
Domu Wspólnoty w Posadówku i członkowie Stowarzyszenia Integracji Spo‐
49
łeczności Lokalnych „WIELKOPOMOC” z siedzibą w Posadówku czynnie wzięli
udział w tym procesie.
Naturalnymi kandydatami do stworzenia spółdzielni socjalnej byli bezrobotni
mieszkańcy Domu Wspólnoty, którzy spełniali wymogi formalne zapisane
w ustawie. Na wstępie należało potencjalnych kandydatów przekonać do
udziału w projekcie, ukazać im korzyści jakie z tego płyną, co mogą zyskać,
a przeprowadzone badania ankietowe miały pomóc w zdiagnozowaniu po‐
trzeb, oczekiwań i możliwości.
W tym momencie okazało się jak daleka droga do powstania grupy, która go‐
towa by była podjąć wyzwanie jakim jest spółdzielnia socjalna.
Nikła wiedza na temat istoty spółdzielni socjalnych, długotrwałe bezrobocie
doprowadziło do zaniku posiadanych umiejętności zawodowych, niskie kwali‐
fikacje, niska samoocena, brak umiejętności w podejmowaniu decyzji i brania
za nie odpowiedzialności, brak przedsiębiorczości, pasywna postawa, a nawet
wyuczona bezradność co w powiązaniu z dużą rotacją mieszkańców wydawało
się przeszkodą nie do pokonania.
Gdy więc rozpoczęły się spotkania w Klubie Integracyjnym (KI) oraz Grup Sa‐
mokształceniowych (SAS), szczególny nacisk kładziono na pobudzenie aktyw‐
ności, samodzielnego myślenia, umiejętności swobodnego wypowiadania się.
Proces ten trwał blisko pół roku, a uzupełniony wiedzą na temat spółdzielni
socjalnych stał się podstawą do dalszej edukacji bardziej specjalistycznej ukie‐
runkowanej na zdobywanie nowych umiejętności zawodowych niezbędnych
w pracy.
Regularne spotkania w KI i SAS wyrabiały również nawyk systematyczności
i obowiązkowości niezbędny do podjęcia jakiejkolwiek pracy zawodowej czy
to na pierwotnym rynku pracy, czy też w spółdzielni socjalnej.
50
Centrum Ekonomii Społecznej (CES) pomagało w prowadzeniu zajęć SAS oraz
w przygotowaniu niezbędnych dokumentów do rejestracji spółdzielni,
a przede wszystkim w dopracowaniu pomysłów przyszłych spółdzielców na
ich działalność gospodarczą, znalezienie niszy na rynku usług i produkcji,
aby pod tym kontem móc prowadzić szkolenia branżowe.
Profil działalności ustalony przez przyszłych spółdzielców, tj. pozyskiwanie
drewna opałowego i kominkowego oraz sprzedaż z drugiej ręki odzieży, mebli
i artykułów AGD, stał się wskazówką dla CES w przygotowaniu kursów zawo‐
dowych, i tak kandydaci na członków spółdzielni socjalnej przeszli następujące
szkolenia:
1. Podstawowy kurs obsługi komputera, który pozwolił przełamać lęk
przed nieznanym dotychczas urządzeniem, a jednocześnie miał pokazać ile
daje możliwości korzystanie z zasobów Internetu i jak znakomitym środkiem
w przekazywaniu informacji i komunikowaniu się jest komputer,
2. Kurs obsługi kasy fiskalnej, który z kolei jest niezbędny w przypadku
prowadzenia działalności handlowej,
3. Kurs pilarzy, jako niezbędny element pracy przy pozyskiwaniu drew‐
na opałowego i kominkowego,
4. Jeden z kandydatów na spółdzielcę przeszedł szkolenie pozwalające
na prowadzenie ciągnika, które było niezbędne przy transporcie pozyskanego
drewna i przy dowozie drewna do klienta,
5. Kurs prawa jazdy kategorii „B” oraz podniesienie kwalifikacji na kate‐
gorię „C”, które zwiększa mobilność i niezależność spółdzielni socjalnej,
6. Wszyscy uczestnicy projektu przeszli również szkolenie „Zakładamy
spółdzielnię socjalną”, które miało na celu uzmysłowienie przyszłym spółdziel‐
com faktu, iż staną się właścicielami podmiotu gospodarczego, za który
wspólnie odpowiadają.
51
Utworzony Oddział Spółdzielni Socjalnej MARSZEWO w Posadówku składał się
w początkowej fazie z sześciu członków:
• Magdalena Wiater
• Andrzej Wiater
• Henryk Mielke
• Stanisław Molinski
• Dariusz Brzóska
• Eryk Kieczka
Pozyskany grant w ramach programu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQU‐
AL pozwolił na zakup niezbędnego sprzętu i urządzeń oraz na przeprowadze‐
nie prac adaptacyjnych pomieszczeń przeznaczonych na „Sklep z drugiej ręki”.
W ramach rozwoju i ekspansji na rynek miasta Lwówek otwarto kolejny punkt
sprzedaży. Niestety, zbyt wysokie koszty utrzymania sklepu spowodowały, że
po około pół roku działania został on zamknięty, a jedyny punkt sprzedaży
pozostaje w Posadówku.
Zmienił się również skład osobowy spółdzielców, odeszli: Eryk Kieczka i Da‐
riusz Brzóska, w ich miejsce przyszli wolontariusze odbywający w Spółdzielni
staże zawodowe: Dominik Klemczak przez okres trzech miesięcy i Damian Pro‐
śniak, a pod koniec roku 2007 kolejni: Wiesława Hadyniak i Jolanta Czapik. Co
ciekawe, stażystami są najczęściej mieszkańcy okolicznych wiosek ‐ Posadowa
i Pakosławia.
W chwili obecnej Oddział Spółdzielni Socjalnej MARSZEWO w Posadówku za‐
trudnia na etacie dwie osoby i korzysta ze wsparcia trzech wolontariuszy. Za‐
trudnieni to Magdalena Wiater, Andrzej Wiater, a wolontariusze to: Henryk
Mielke, Wiesława Hadyniak, Jolanta Czapik.
Spółdzielnia nie ogranicza się tylko do działalności gospodarczej, ale również
udziela się w życiu społeczności lokalnej, w ramach tych działań odbyły się
52
spotkania integracyjne w Posadówku i w Zębowie, w których liczny udział
wzięli mieszkańcy okolicznych wiosek. Spotkania te zostały również wykorzy‐
stane do promowania Spółdzielni i pozyskiwania nowych zleceń. Działalność
Spółdzielni była również promowana wielokrotnie podczas spotkań Partner‐
stwa Lokalnego zrzeszającego 11 organizacji, instytucje samorządu terytorial‐
nego, lokalny biznes i osoby fizyczne.
Współdziałanie z partnerami lokalnymi przyniosło nadspodziewany efekt:
Spółdzielnia pozyskała zamówienia na drewno opałowe w takiej ilości, że led‐
wie nadąża z ich realizacją, pozyskano zlecenie od Gminnego Ośrodka Pomocy
Społecznej w Kwilczu na wykonanie usług porządkowych w mieszkaniach so‐
cjalnych, a sklep jest rozpoznawalny i znany na terenie całej gminy i gmin
ościennych, skąd przyjeżdżają kupujący.
Dziś, gdy obecni spółdzielcy wspominają ostatni rok działalności, są bogatsi
o doświadczenie, jakie zdobyli i myślą o rozwoju.
Magdalena Wiater
„Jako osoba bezdomna trafiłam do Fundacji Pomocy Wzajemnej „BARKA”
osiem lat temu, moje życie sypało się, straciłam miejsce zamieszkania, a ro‐
dzina, choć mnie wspierała cały czas, to jednak nie mogła zapewnić mi miesz‐
kania, a ja i moje dzieci z piętnem bezdomnych na czole nie będą mogły na nic
liczyć w życiu.
Poznałam wielu ludzi, którzy tak jak ja nie widzieli dla siebie przyszłości, jed‐
nak w grupie można się wspierać i uczyć od siebie. Tutaj poznałam swojego
męża Andrzeja, z którym od roku 2000 zamieszkaliśmy w Posadówku, były to
trudne czasy, mieszkania zrujnowane i ciągle na wszystko brakowało. Jednak
wspólna praca mieszkańców i pomoc innych wspólnot dawała efekty, z roku
na rok żyło się lepiej, poprawiały się warunki socjalne i bytowe.
53
W roku 2005 powstało w Posadówku Stowarzyszenie Integracji Społeczności
Lokalnych „WIELKOPOMOC”, a jego członkami zostali mieszkańcy wspólnoty,
ale również członkowie zarządu Fundacji „BARKA”, z Pogotowia Społecznego
w Poznaniu, mieszkańcy Chudobczyc oraz okolicznych wiosek. Działania nasze
miały raczej charakter lokalny, dopiero uczestnictwo w projekcie „Ekonomia
Społeczna w Praktyce” EQUAL od 2006 roku pozwoliło rozwinąć się i wyjść
z działaniami na teren gminy.
Ostatni rok zmienił w moim życiu bardzo wiele, poczułam się współwłaścicie‐
lem firmy, jaką jest Spółdzielnia Socjalna „MARSZEWO” Oddział w Posadów‐
ku, a przecież jeszcze nie tak dawno miałam opory czy w ogóle przystępować
do tego przedsięwzięcia. Moje wątpliwości brały się z tego, że widzę ciągle
zmieniających się ludzi, a tu jest potrzeba stabilności i wzajemnego zrozumie‐
nia i zaufania”
Andrzej Wiater
Moje życie przed rokiem 1999 to pogoń za łatwym pieniądzem, ciągłe zmiany
miejsca pracy, czasem konflikt z prawem, o towarzystwie w jakim się obraca‐
łem lepiej nie wspominać. Doszło do tego, że z Warszawy, gdzie się obraca‐
łem, widząc ciągle alkohol i obawiając się, aby nie wpaść w uzależnienie,
przeniosłem się do rodzinnego Szczecina, tutaj jednak moje towarzystwo
również nie stroniło od butelki. Przyjechałem do Poznania, gdzie dowiedzia‐
łem się o „BARCE” i od tego momentu moje życie ulega ciągłej zmianie ‐ my‐
ślę, że na lepsze.
Jestem w BARCE od grudnia 1999 roku i praktycznie cały czas coś robię,
ale o tym, że można zarabiać pieniądze – ba! ‐ stać się współwłaścicielem fir‐
my, na założenie której dostanę jeszcze pieniądze, brzmiało jak opowieść wy‐
jęta prosto z bajek i, powiem szczerze, nie wierzyłem w to. Jednak z upływem
54
czasu i uczestnictwem w programie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” moje
nastawienie zmieniało się, aż do momentu w którym stałem się wręcz orę‐
downikiem idei powstawania spółdzielni socjalnych. Dziś, gdy patrzę z per‐
spektywy ostatnich dwóch lat, kiedy wszystko to dokonało się, momentami
boję się, że się obudzę i wszystko to okaże się snem.
Gdy w roku 2000, razem z żoną Magdą, przyjechaliśmy do Posadówka, byłem
przerażony warunkami w jakich przyszło nam mieszkać. I tu okazało się że
idee „pomocy wzajemnej” sprawdzają się i wspólnymi siłami można wiele
zrobić. Kolejny etap w moim życiu „Barkowym” to powstanie Stowarzyszenia
„WIELKOPOMOC”, którego prezesem jest moja żona Magda, i zaproszenie nas
jako partnera do programu EQUAL, co pomogło nam w rozwoju Stowarzysze‐
nia i otwarciu się na zewnątrz do społeczności lokalnej.
Gdybym powiedział, że teraz odnosimy same sukcesy, to oczywiście bym kła‐
mał, bo i potknięć po drodze było sporo, ale teraz wiem, że można sobie
z nimi dać radę, mam przyjaciół, do których w trudnych chwilach mogę się
zwrócić o pomoc czy radę.
Wreszcie mogę swoje życie jakoś zaplanować, mieć marzenia i starać się je
realizować, bez obawy patrzę na przyszłość moich dzieci, a jeszcze 10 lat temu
byłem cwaniaczkiem, któremu wydawało się, że jest dość sprytny, żeby sa‐
memu dać sobie radę w życiu, nie myślałem o innych.
Wiesława Hadyniak
Od października 2007 r. odbywam staż w Spółdzielni Socjalnej MARSZEWO
Oddział w Posadówku. Wiele przez ten czas się nauczyłam. Jestem przekona‐
na, że najważniejsze w Spółdzielni Socjalnej jest to, że ludzie mają do siebie
zaufanie i, co prawda pomału, ale traktują tę Spółdzielnię jako własną, a nie
tylko miejsce pracy. Właśnie to napawa mnie dużym optymizmem i nadzieją
55
na rozwój, a co za tym idzie, lepsze wynagrodzenie za pracę, często wykony‐
waną 7 dni w tygodniu.
O tym, że w Posadówku mieszkają osoby bezdomne, wiedziałam od dawna,
ale jakoś nie miałam z nimi kontaktu, dopiero w roku 2006 poznałam ich bli‐
żej, gdy pomagali nam, mieszkańcom Posadowa, założyć stowarzyszenie.
Wtedy dowiedziałam się o ich działaniach i zaczęłam się interesować możli‐
wością znalezienia zatrudnienia, o które na wsi tak trudno.
56
PARTNERSTWO LOKALNE
NA PIĄTKOWIE
SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA „TAJEMNICZY
OGRÓD”
Spółdzielnia Socjalna „Tajemniczy Ogród” została zarejestrowana 11 czerwca
2006 roku. W jej skład wchodzi 5 członków założycieli. Każda z tych osób prze‐
szła program aktywizacji społeczno ‐ zawodowej w Centrum Integracji Spo‐
łecznej w Poznaniu. W lipcu 2006 roku Spółdzielnia Socjalna „Tajemniczy
Ogród” podpisała z Poznańską Spółdzielnią Mieszkaniową umowę na świad‐
czenie usług konserwacji terenów zieleni na osiedlu Bolesława Śmiałego
w Poznaniu. W chwili obecnej Spółdzielnia zatrudnia 6 pracowników na umo‐
wę o pracę.
II
W tym rozdziale zawarta jest biografia poszczególnych członków założycieli
Spółdzielni Socjalnej „Tajemniczy Ogród”.
57
1. Anna Pawłowicz ‐ prezes Spółdzielni
Urodziłam się 10 kwietnia 1966 roku w Pobiedziskach. Z wykształce‐
nia jestem krawcową. Początkowo pracowałam w swoim zawodzie. Wyszłam
za mąż, zmieniłam miejsce zamieszkania, po kolei na świat zaczęły przychodzi
dzieci. Dojazdy do pracy przysparzały mi coraz więcej problemów, i tak musia‐
łam zrezygnować. Po krótkim jednak czasie znalazłam pracę w ogrodnictwie.
Firma mieściła się bliżej domu, praca nie była ciężka, więc bardzo mi to odpo‐
wiadało. Kiedy na świat przyszły kolejne dzieci (mam ich czwórkę ‐ 2 dziew‐
czynki i 2 chłopców), nie dałam rady pogodzić zarówno ich wychowania
jak i pracy ‐ i znów zrezygnowałam. W domu czułam się dobrze ‐ nie ma nic
piękniejszego jak patrzeć na dorastanie swoich pociech. Mąż pracował, więc
starczało nam na życie. Problem pojawił się kiedy cała czwórka poszła do szko‐
ły. Podręczniki, zeszyty, przybory szkolne, ubrania dla dzieci, z których tak
szybko wyrastały, to bardzo droga inwestycja. Pieniędzy zaczęło brakować.
Zmuszona zostałam zgłosić się do MOPR‐u o dofinansowanie.
W MOPR dowiedziałam się, że na Piątkowie (2 osiedla od mojego domu) po‐
wstała filia Centrum Integracji Społecznej, gdzie istnieje możliwość dokształ‐
cania się, a nawet zrobienia prawa jazdy. Bardzo mi to odpowiadało, dzieci
bowiem stawały się coraz bardziej samodzielne, a lata na bezrobociu sprawiły,
że chcę ponownie wrócić do pracy. Napisałam skierowanie i zostałam przyję‐
ta. Wybrałam warsztat ogrodniczy. Była to niepowtarzalna okazja na dokształ‐
cenie się w zawodzie, który już wcześniej wykonywałam oraz do zarobienia
własnych pieniędzy. Początkowo podchodziłam do tego sceptycznie, jednak
z czasem, kiedy efekty mojej pracy były widoczne (uformowane i odchwasz‐
czone rabatki, misy pod drzewami, ścięte krzewy, żywopłoty), odczuwałam
58
satysfakcję. Praca coraz bardziej zaczęła mnie wciągać. Zapisałam się nawet
na kurs prawa jazdy, który zdałam za pierwszym razem.
W trakcie uczestnictwa na warsztacie dowiedziałam się o możliwości
utworzenia spółdzielni socjalnej zajmującej się ogrodnictwem. Warunkiem
było znalezienie co najmniej 5 osób bezrobotnych, które byłyby zaintereso‐
wane taką formą zatrudnienia, no i oczywiście pracą w ogrodnictwie. Z pomo‐
cą CIS‐u stworzyliśmy 8‐osobowy zespół ludzi gotowych do współpracy. Po‐
czątki były bardzo trudne. Czekało nas mnóstwo pracy, o której żadne z nas
nie miało pojęcia. Potrzebne było dodatkowe szkolenia z przedsiębiorczości
by napisać biznes plan i statut. W dużym stopniu pomogli nam pracownicy
CIS, głównie nauczyciel przedsiębiorczości z Zawad ‐ Piotrek, Zbyszko ‐ koor‐
dynator Filii oraz Lidka ‐ nasza instruktorka. To ona poświęciła nam najwięcej
uwagi przy poprawianiu biznes planu, przygotowywaniu ulotek reklamujących
naszą przyszłą działalność, a przede wszystkim przy rozwiązywaniu na bieżąco
problemów, które nieustannie się pojawiały.
Po 3 miesiącach przygotowań podjęliśmy decyzję o założeniu spół‐
dzielni. Wyłoniliśmy 3‐osobowy zarząd oraz skompletowaliśmy dokumenty
niezbędne do rejestracji naszej firmy. Mobilizujące było to, że od kierownika
osiedla Bolesława Śmiałego otrzymaliśmy ofertę na konserwację terenów zie‐
leni, co równało się przejęciem prac na jednej z części tegoż osiedla. Kierow‐
nik miał możliwość już wcześniej poznać nas w pracy, gdyż przez rok pracowa‐
liśmy na tymże osiedlu w ramach warsztatu ogrodniczego.
W trakcie oczekiwania na decyzję o zarejestrowaniu spółdzielni (trwało to
około 6 miesięcy), część osób zrezygnowała. Do końca została nas piątka.
Początki nie były łatwe ‐ nie mieliśmy sprzętu ani pieniędzy na samo‐
zatrudnienie. Wszystko jednak udało się rozwiązać. Sprzęt pożyczaliśmy z CIS‐
u, dostaliśmy również warsztat ogrodniczy do pomocy wraz z Lidką. Płatne
59
zlecenia pozwoliły nam na stopniowe zatrudnianie się i zakup sprzętu. Pomału
zaczęliśmy się rozwijać. Udało nam się otrzymać dotację na rozwój spółdzielni,
która jeszcze bardziej zmobilizowała nas do pracy i dodała większej pewności
siebie. Najlepszym dowodem jest fakt, iż kierownik Bolesława Śmiałego zlecił
nam konserwację na drugiej części osiedla. Stworzyło nam to większe szanse,
a także możliwość zatrudnienia na etacie wszystkich członków spółdzielni.
Obecnie posiadamy duże zaplecze narzędziowe i niezależność w wy‐
korzystywaniu go. W maju tego roku zatrudniliśmy dodatkowego pracownika,
który jako uczestnik CIS pracował z nami od kilku miesięcy. Nie trwonimy
wszystkich pieniędzy na wypłaty. Staramy się z każdego miesiąca odłożyć coś
niecoś na zakup nowego sprzętu, modernizowanie biura, reklamę (mamy na‐
wet swoją stronę Internetową), czy też po prostu zostawić „na czarną godzi‐
nę”. Tworzymy zespół zgranych ludzi, chętnych do pracy, na który można li‐
czyć w każdej sytuacji. Naszą pracą udowodniliśmy, że potrafimy profesjonal‐
nie realizować zlecone nam zadania. Najlepszym efektem tego jest fakt,
iż realizujemy coraz więcej zleceń od firm zewnętrznych, np. takich jak Casto‐
rama, czy też osób prywatnych w Poznaniu i okolicach.
2. Liliana Kuza ‐ zastępca prezesa
Urodziłam się 1 października 1965 roku w Drezdenku. Już w Szkole Podsta‐
wowej przeszłam kurs Podstawowego Szkolenia Sanitarnego PCK. W roku
1986 ukończyłam naukę w Liceum Medycznym ‐ wydział Pielęgniarstwa
w Drezdenku. Przyjechałam do Poznania, gdyż miałam tu już wcześniej za‐
pewnioną dobrą pracę w Instytucie Ortopedii i Rehabilitacji.
Pracowałam w swoim zawodzie kilka lat na stanowisku dyplomowanej pielę‐
gniarki, aż poznałam mężczyznę, któremu nie podobało się to, że pracuję.
Odeszłam więc z kliniki, zamieszkałam z nim i tak żyłam przez parę lat beztro‐
60
sko i w dostatku. Pewnego dnia rozstaliśmy się, a „mała fortunka” jaką mi po‐
zostawił pozwoliła na godne życie przez jakiś czas. Niestety pieniądze nie są
gumowe, nie rozciągają się. Źle to się skończyło. Przywykłam do luksusu, któ‐
rego później mi brakowało.
Zaczęłam chorować (stany nerwicowo‐depresyjne). Korzystałam z pomocy
Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. W roku 2005 ukończyłam kurs, którego
celem było nabycie umiejętności opieki i pielęgnacji osób starszych i niepeł‐
nosprawnych. W tym samym roku przeszłam też poważną operację ginekolo‐
giczną, po której długo dochodziłam do zdrowia. Do dziś jestem pod stałą
kontrolą lekarzy specjalistów, a bardzo drogie leki zmusiły mnie do korzysta‐
nia z pomocy MOPR‐u. W Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie dowiedziałam
się o istnieniu Centrum Integracji Społecznej i poprosiłam o skierowanie. Inte‐
resowało mnie bukieciarstwo i florystyka. Niestety w Centrum nie było takie‐
go warsztatu, wybrałam więc ogrodnictwo. Gdyby parę lat temu ktoś powie‐
dział mi, że będę „babrać się w ziemi”, po prostu bym go wyśmiała.
W CIS budujące jest to, że dostawałam własne, zarobione pieniądze ‐ niewiel‐
kie, ale własne. Nie od bogatego mężczyzny czy też wyżebrane z MOPR‐u. Po‐
twornie bałam się ogrodnictwa. Przecież całym moim życiem była medycyna.
Łatwiej było mi zapamiętać co to jest holedochojejunostomia, niż jakiś tam
Acer Palmatum. Gdy u przyjaciela na działce wzeszła papryka, myślałam że to
chwast, który trzeba usunąć. Jestem czystym dowodem na to, że wszystkiego
można się nauczyć. Z wyboru warsztatu zaczęłam się cieszyć, gdy moje
„ogrodnicze wypociny” dawały widoczne efekty.
W trakcie uczestnictwa w CIS spróbowałam swych sił jako instruktor opieki
nad osobą starszą i niepełnosprawną. Poniosłam klęskę. Zbyt wysoko postawi‐
łam sobie poprzeczkę. Chciałam nauczyć ludzi tego, czego mnie nie uczono
w szkole. Korzystałam z profesjonalnych książek dla lekarzy, Internetu, śledzi‐
61
łam nowości medyczne, zarywałam noce na nauce. Chciałam być przygoto‐
wana
na każde pytanie ze strony uczestników. I znów powróciła nerwica na prze‐
mian
z depresją, „zaglądanie do kieliszka” dla odstresowania. Był moment, że chcia‐
łam odejść z CIS‐u, ale wróciłam jednak na warsztat ogrodniczy. Dowiedziałam
się, że jest możliwość założenia spółdzielni socjalnej. Jednym z warunków było
znalezienie 5 osób chętnych do współpracy i zainteresowanych taką formą
zatrudnienia. Z pomocą pracowników Centrum Integracji Społecznej takie
osoby udało się znaleźć. Pomogli oni nam również w pisaniu Statutu i biznes
planu. I tak zaczęliśmy zakładać spółdzielnię ‐ wyłoniliśmy zarząd, skompleto‐
waliśmy dokumenty. Kilka miesięcy czekaliśmy na rejestrację spółdzielni.
Kierownik osiedla Bolesława Śmiałego przekazał nam prace związane z kon‐
serwację terenów zieleni na wyznaczonej jednostce. Dzięki niemu wynajęli‐
śmy lokal służący jako nasze pomieszczenie socjalne i magazynek na sprzęt
(który z resztą początkowo dostaliśmy z CIS‐u). Powoli zaczęliśmy się rozwijać.
Otrzymaliśmy dotację z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Equ‐
al, której zastrzyk gotówkowy jeszcze bardziej zmobilizował nas do pracy.
Wyremontowaliśmy pomieszczenie, kupiliśmy komputer, drukarki, ksero
i wszystko to, co potrzebne jest do prowadzenia biura. Zatrudniliśmy księgo‐
wą.
Efekty naszej pracy zostały docenione przez Poznańską Spółdzielnię Mieszka‐
niową, co zaowocowało przejęciem przez nas całego osiedla. Wracam do do‐
mu bardzo zmęczona, ale zadowolona. Kładąc się spać myślę o tym co dziś
zrobiłam, jak to ładnie wygląda i co będę robić jutro. Powierzone nam zlece‐
nia staramy się wykonywać profesjonalnie i solidnie. Pracujemy nie tylko
na terenie Poznania, ale też w okolicznych wioskach. Już drugi rok współpra‐
62
cujemy z Castoramą, gdzie dbamy o zieleń. Nasza działalność to nie tylko
ogrodnictwo. Staramy się podejmować różne zlecenia, np. sprzątanie miesz‐
kań u osób starszych, samotnych, chorych, mycie klatek schodowych, nagrob‐
ków itp. Dzięki temu jesteśmy w stanie wypracować sobie comiesięczną pre‐
mię. W spółdzielni czuję się dobrze i mam nadzieję, że tak pozostanie. Choć
czasem się o coś sprzeczamy, to generalnie uważam, że tworzymy zgrany ze‐
spół. Wierzę, że nasza firma pod nazwą „Tajemniczy Ogród” będzie się cały
czas rozwijać i pozyskiwać wśród ludzi coraz większe uznanie.
3. Janina Michalak ‐ zastępca prezesa
Urodziłam się 12 czerwca 1951 roku w Pobiedziskach. Ukończyłam Zasadniczą
Szkołę Zawodową w zawodzie szlifierza. Nigdy jednak nie podjęłam się pracy
w tym kierunku. Początkowo pracowałam w Zakładzie Metalurgicznym w Po‐
mecie, gdzie przyuczyłam się do zawodu rdzeniarza. Z powodu redukcji eta‐
tów zostałam jednak zwolniona. Zarejestrowałam się w Powiatowym Urzędzie
Pracy i tak mijały lata. W opiece społecznej poinformowano mnie o istnieniu
Centrum Integracji Społecznej na Zawadach, gdzie można przekwalifikować
się i zdobyć nowy zawód. Skorzystałam z tego bez wahania, gdyż czas spędzo‐
ny w domu zaczął się niemiłosiernie wydłużać.
W CIS spotkałam ludzi, którzy tak jak ja mieli kłopoty z wyjściem z trudnej sy‐
tuacji życiowej i finansowej. Początkowo uczęszczałam na warsztat krawiecki.
Wytrwałam na nim jednak tylko 1 miesiąc. Napisałam prośbę o zmianę warsz‐
tatu i tak znalazłam się na ogrodnictwie. Praca spodobała mi się do tego stop‐
nia, że spędziłam w tym miejscu 1,5 roku. W ramach zajęć otrzymywałam
wsparcie finansowe oraz wyżywienie co, nie ukrywam, pomogło mi przeżyć
ciężki dla mnie okres. Praca nie była lekka, wymagała bowiem dużego wysiłku
fizycznego. Nie przerażało mnie to jednak ani trochę. Powierzane mi zadania
63
dawały mi ogromne zadowolenie i satysfakcję. Uważam, że wykonywałam je
sumiennie i uczciwie.
Dowiedziałam się na zajęciach, że istnieje możliwość stworzenia spółdzielni
socjalnej. Decyzję podjęłam od razu ‐ wchodzę w to. Potrzebowałam jednak
do spółki jeszcze 4 osób chętnych do współpracy. Nie było łatwo. Poza tym
jako przyszła spółdzielnia brakowało nam stałego zlecenia. Od pracowników
CIS dowiedziałam się, że na Piątkowie jest pewna grupa ogrodników chcących
również założyć podobny biznes. Zaczęliśmy się spotykać, poznawać. Razem
uczęszczaliśmy na zajęcia z przedsiębiorczości. Postanowiliśmy wspólnie
utworzyć spółdzielnię socjalną, której siedziba mieścić się miała na jednym
z Piątkowskich osiedli ‐ Bolesława Śmiałego. Wiedzieliśmy, że na tym osiedlu
mamy szansę zdobyć stałe zlecenie na pielęgnację zieleni.
Udało się. Wyłoniliśmy zarząd, podpisaliśmy dokumenty, pozostało nam już
tylko czekać na zarejestrowanie naszej działalności. Przez ten okres pracowa‐
liśmy razem na osiedlu, póki co jeszcze jako warsztat, ale z nadzieją, że wkrót‐
ce będzie to nasz teren. Zdążyliśmy się poznać i polubić. Pół roku trwało, nim
staliśmy się firmą. Część z nas zrezygnowała, dziś śmiejemy się, że pozostała
śmietanka składająca się z 5 osób. Czuję ogromną satysfakcję z tego, że mi się
udało, że wytrwałam, zwłaszcza, że przez 3 miesiące pracowałam jako wolon‐
tariuszka.
Jako spółdzielnia mamy stałe zlecenie, własne biuro i magazynek na narzę‐
dzia, interesują się nami media. Jeśli ktoś wcześniej powiedziałby mi, że będę
zastępcą prezesa we własnej firmie, a moje działania będą widoczne w TV
lub w gazetach, nigdy bym mu nie uwierzyła.
Pracując w spółdzielni o nazwie „Tajemniczy Ogród” czuję się zrealizowana.
Zwłaszcza, że nasza praca jest dostrzegana przez Poznańską Spółdzielnię
Mieszkaniową, mieszkańców osiedla i nie tylko. Staramy się sumiennie wyko‐
64
nywać powierzone nam zadania, dlatego zdobywamy coraz więcej nowych
klientów. Mam nadzieję, że przez długie lata będziemy mieli szansę razem
pracować, wspierać się i dalej się rozwijać.
4. Józef Lichnowski ‐ członek zarządu
Urodziłem się 4 stycznia 1960 roku w Poznaniu. Mieszkałem na Dęb‐
cu wraz z rodzicami i siostrą, gdzie uczęszczałem do Szkoły Podstawowej.
Po niej zdałem do Zasadniczej Szkoły Handlowej, która zapewniała mi zawód
o jakim wcześniej marzyłem. Znalazłem pracę w sklepie mięsnym jako sprze‐
dawca. Byłem tam doceniany przez szefostwo, co jeszcze bardziej motywowa‐
ło mnie do pracy. Niestety po kilku latach rynek pracy stał się bardziej wyma‐
gający i brutalny. Zaczęto likwidować sklepy z MHM, a ich miejsce przejęły
firmy prywatne z nowymi właścicielami. Do pracy przyjmowano osoby repre‐
zentacyjne, głównie kobiety. Moja pozycja w firmie została zagrożona, zwłasz‐
cza, że od lat chorowałem na łuszczycę. Ten fakt całkowicie przekreślił mnie
u nowego szefa. Pomimo pracowitości i zaangażowania w pracy zostałem na‐
tychmiast zwolniony. I tak stałem się bezrobotny.
Szukałem pracy na własną rękę, jednak w większości przypadków zatrudniano
mnie „na czarno”. Czułem się wykorzystany. Nie dość, że zarabiałem grosze,
które nawet nie starczały mi na opłacenie mieszkania, to jeszcze nie miałem
ubezpieczenia. Mieszkanie straciłem, stałem się bezdomny. Chodziłem
od znajomych do znajomych prosząc o nocleg, chętnie udzielali mi pomocy.
Czułem się jednak nieswojo. Nie miałem swojego miejsca, nie miałem pracy.
Wielu ludzi na moim miejscu dawno by się załamało, ja jednak przetrwałem.
Zbierałem złom, makulaturę.
Siostra z mężem, słysząc o moich problemach, zaproponowała mi pokój
u nich, wyżywienie, zaprowadziła mnie też do MOPR‐u. Pomoc materialną,
65
którą stamtąd uzyskałem, przekazywałem jej. Starczało mi jeszcze zaledwie
na niezbędne przy chorobie, jaką posiadam, leki. Pracownicy z Miejskiego
Ośrodka Pomocy Rodzinie zaproponowali mi, abym zgłosił się do Centrum
Integracji Społecznej i wziął udział w programie. Propozycja bardzo mnie zain‐
teresowała. Czułem, że jest to dla mnie jakaś szansa na przyszłość, że mogę
zdobyć nowy zawód i podjąć w końcu pracę.
Wszedłem na warsztat ogrodniczy, poznałem tam fajnych ludzi, nauczyłem się
nowych rzeczy. Przekwalifikowanie poszło mi bardzo szybko. Ogrodnictwo
stało się moją nową pasją. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że istnieje moż‐
liwość założenia Ogrodniczej Spółdzielni Socjalnej. Potrzebowałem jeszcze
4 osób, które wraz ze mną podjęłyby to ryzyko. Szybko wziąłem się do działa‐
nia i powiodło się. Znalazłem chętnych, zintegrowaliśmy się, zapoznaliśmy się
w pracy. Z pomocą pracowników CIS napisaliśmy biznes plan, statut, wymyśli‐
liśmy nazwę firmy. Początkowo mieliśmy problemy z zarejestrowaniem się
(trwało to strasznie długo), jak również z narzędziami. I tu znowu pomógł nam
CIS ‐ użyczył nam sprzęt oraz swoich uczestników z warsztatu ogrodniczego
do pracy. Cały czas wspierała nas też Lidka ‐ nasza była instruktorka. Dzięki
temu udało nam się szybko wyjść z problemów.
Obecnie nasza firma będzie obchodzić rok swojej działalności. Mamy
swoje nie byle jakie narzędzia (nożyce spalinowe, pilarkę, kosiarkę, kosę, do‐
bre sekatory itp.), które udało nam się kupić za grant z Unii Europejskiej.
Obecnie jestem pełnoetatowym pracownikiem. Jestem bardzo zadowolony
z siebie i z firmy, że udało nam się przetrwać razem pomimo wielu trudnych
chwil. Pracujemy na osiedlu Bolesława Śmiałego, oprócz tego dużo jeździmy
na zlecenia zewnętrzne (także poza Poznań).
Mój problem jako człowieka bezdomnego i bezrobotnego skończył
się. Pensja ze spółdzielni starcza mi na opłacenie pokoju, wyżywienie i drobne
66
wydatki. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że poszczęściło mi się. Każdemu
życzę takiego wyjścia z problemów.
5. Piotr Pawlikowski ‐ członek zarządu
Nazywam się Piotr Pawlikowski, urodziłem się 18 stycznia 1960 roku w Go‐
rzowie Wlkp. Moi rodzice mają pochodzenie robotnicze. Nie wstydzę się tego,
ponieważ wychowali mnie na porządnego człowieka. Po ukończeniu Szkoły
Podstawowej podjąłem naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej nr 2 w Pozna‐
niu o charakterze budowlanym. Dostałem propozycję dalszej nauki w Techni‐
kum o tym samym profilu, lecz nie skorzystałem z tego. Obecnie bardzo tego
żałuję, ale kiedyś czasy były takie, że na pierwszym miejscu stawiało się pracę,
a dopiero dalej naukę. Po blisko 25 latach pracy zawodowej jako murarz dość
poważnie zachorowałem, co zmusiło mnie do przerwania umowy z firmą bu‐
dowlaną. Zgłosiłem się do Urzędu Pracy i jako osoba bezrobotna czekałem
na różne oferty, które niestety nie dawały szansy na stałe zatrudnienie.
Po około 8 latach na bezrobociu i korzystaniu z Miejskiego Ośrodka Pomocy
Rodzinie zostałem skierowany do Centrum Integracji Społecznej. Wybrałem
warsztat ogrodniczy. Tam spotkałem ludzi z różnymi problemami, ale też bar‐
dzo sympatycznych, więc dość szybko zgraliśmy się. Po jakimś czasie uczestni‐
czenia na warsztacie zrodził się w nas pomysł o założeniu spółdzielni socjalnej.
Początki były bardzo trudne, zwłaszcza sprawy „papierkowe” i zarejestrowa‐
nie w Sądzie. Największy problem przysporzyło nam napisanie Statutu.
Nasza grupa początkowo wynosiła 8 osób, z czego została nas tylko 5. Człon
grupy założycielskiej to 4 osoby z warsztatu ogrodniczego z Piątkowa i jedna
osoba z Zawad (również z warsztatu ogrodniczego). Na początku przy zała‐
twianiu formalności miałem wątpliwości czy to wszystko się uda. Pomysł jed‐
67
nak udało nam się zrealizować dzięki pomocy naszej instruktorki i innych osób
z Centrum Integracji Społecznej.
W lipcu 2007 roku podpisaliśmy umowę z Poznańską Spółdzielnią Mieszka‐
niową na wykonywanie prac na połowie osiedla Bolesława Śmiałego. Na tym
to osiedlu przez blisko rok odbywaliśmy praktyki jeszcze w ramach warsztatu
ogrodniczego. Kiedy zostałem zatrudniony i podpisałem umowę o pracę
w naszej spółdzielni, poczułem ogromną ulgę. Na pracę czekałem bowiem
długie lata, wiele razy zostałem też oszukany. Pozostali mieli więcej wiary
i od początku angażowali się w swoją pracę na osiedlu, ja natomiast dopiero
pokazuję co potrafię. Teraz mam jakiś cel w życiu, którego brakowało mi bę‐
dąc na bezrobociu.
Na osiedlu wykonujemy różne prace związane z ogrodnictwem (m.in. formo‐
wanie żywopłotów, cięcie krzewów, prześwietlanie drzew, odchwaszczanie
rabat). Poza tym podejmujemy również inne zlecenia od firm zewnętrznych
lub osób prywatnych, takie jak mycie grobów, utrzymanie zieleni na terenie
Castoramy, koszenie trawy itp.
Będąc w CIS nauczyłem się współpracować z grupą, pomimo tego, że każdy
z nas jest inny, ma inny charakter. Zaczynam doceniać to, co robimy razem.
Zrozumiałem też, że jako jednostka jestem jeszcze zbyt słaby, ale grupa daje
mi ogromne wsparcie w różnych trudnych sytuacjach. Dzięki ludziom z Cen‐
trum Integracji Społecznej z powrotem uwierzyłem w ludzi i swoje możliwości.
III
W tym rozdziale zawarte są wywiady osób, które ściśle współpracują
ze Spółdzielnią Socjalną „Tajemniczy Ogród”. Oto kilka z nich:
1 Wywiad z wiceprezesem Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej – Michałem
Tokłowiczem.
68
Skąd pomysł na współpracę?
„Pomysł na współpracę wynikał z kłopotów jakie Spółdzielnia Mieszkaniowa
miała ze swoimi dłużnikami. Stąd szukanie sposobu wyjścia z rosnących dłu‐
gów ludzi wobec członków spółdzielni i mieszkańców spółdzielni wobec spół‐
dzielni. Jednym ze sposobów było udzielenie im pomocy daleko idącej, a nie
tylko wyrzucanie z mieszkań, bo tego nie powinno być w ogóle w XXI wieku,
chyba, że ktoś chce być wyrzucony, bo i tacy są. Wolą oni mieszkać gdzieś
na działkach lub w ogóle nie mieć swojego miejsca zamieszkania. Chcieliśmy
zaoferować dłużnikom wsparcie, które doprowadziłoby do wyjścia z kłopotów
ze znalezieniem miejsca pracy, znalezieniem zatrudnienia i środków do życia.”
Takim wsparciem miały być właśnie Centra Integracji Społecznej.
„Tak, Centra dające możliwość przekwalifikowania się i znalezienia pracy żeby
przeżyć.”
Ilu dłużników znajduje się obecnie w Spółdzielni Mieszkaniowej?
„Tych największych dłużników jest około setki, są to dłużnicy, którzy mają za‐
ległości powyżej 12 miesięcy, są oni winni spółdzielni ponad 2 miliony złotych.”
Co Pana zdaniem można zrobić, jak pomóc tym ludziom? Długu przecież nie
da się zniwelować.
„Zniwelować długu się nie da, natomiast można wstrzymać proces windyka‐
cyjny, który dla dłużników byłby większym kosztem i obciążeniem. Jeśli osoba
zadłużona podejmie działania o których tu mówimy, to my wstrzymujemy
windykację. W ten sposób jest nadzieja, że ten dług prędzej czy później spłaci
bez dodatkowych kosztów.”
69
Gdyby spółdzielnie socjalne tworzyły właśnie osoby zadłużone wobec Spół‐
dzielni Mieszkaniowej, czy widziałby Pan jakiś pozytywny aspekt tego?
„Tak, to jest podwójnie atrakcyjne, bo z jednej strony spółdzielnia socjalna
wykonuje robotę, za którą ja odpowiadam, bo muszę ją kupić, a z drugiej stro‐
ny w tym podmiocie angażują się osoby, które wcześniej miały długi wobec
Spółdzielni Mieszkaniowej. Dlatego zawsze będę popierał raczej takie formy
organizacji i współpracy niż zatrudniał inne firmy zewnętrzne, mimo iż zatrud‐
nianie firm zewnętrznych niesie za sobą mniejsze ryzyko dla Spółdzielni Miesz‐
kaniowej.”
Jak się układa Pana współpraca ze Spółdzielnią Socjalną „Tajemniczy Ogród”?
„Powiedziałbym, że wzorowo, bo ja nie odebrałem do tej pory żadnej skargi
na działanie tej Spółdzielni. Zarówno pod względem dyscypliny, jak i jakości
wykonywanej pracy nie mamy tutaj żadnych zarzutów. Uważam, że jest to
ogromny sukces tych ludzi. Wzięli oni sprawę w swoje ręce, zechcieli się prze‐
kwalifikować i zaufali sobie, co jest rzeczą niezwykle istotną.”
2. Wywiad z kierownikiem osiedla Bolesława Śmiałego – Wiesławem Koniecz‐
nym.
Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na współpracę ze Spółdzielnią Socjalną „Ta‐
jemniczy Ogród”?
„Pierwszy kontakt był z Centrum Integracji Społecznej mieszczącym się na
Piątkowie. Współpracowaliśmy razem przez rok na zasadzie praktyk. Uczest‐
nicy przychodzili na osiedle, gdzie realizowali swój warsztat. Widząc postępy
w pracy i ich wymierne efekty postanowiliśmy wspólnie wyłonić z warsztatu
oddzielny twór. I tak utworzyła się Spółdzielnia Socjalna, z którą podpisaliśmy
umowę za konkretne już wynagrodzenie.”
70
Czy nie bał się Pan brać spółdzielni socjalnej na swoje osiedle, był to przecież
nowy twór, nieznany wielu ludziom?
„Ja uznaję zasadę ‐ co na swoim podwórku, to na swoim podwórku. Jeśli loka‐
tor posiada zadłużenie wobec naszej spółdzielni i ma możliwość jego odpra‐
cowanie na tymże osiedlu, to wydaje mi się, że praca takich ludzi jest więcej
warta. Od samego początku celem PSM (i moim też) w tym wszystkim było to,
żeby w spółdzielni socjalnej pracowali ludzie, którzy mają wobec nas (czyli
PSM) zadłużenia, żeby w jakiś sposób wyciągnąć do tych ludzi rękę, pomóc im
i dać szansę na spłatę swoich długów.”
Z „Tajemniczym Ogrodem” ma Pan do czynienia na co dzień. Jak Pan odbiera
ich pracę?
„Bardzo dobrze!!! Mogę z całą stanowczością podkreślić, że bardzo dobrze.
Tutaj nie przesadzam. Widzę, co dzieje się na osiedlu, mam porównanie z tym,
co robiłem swoimi pracownikami i widzę duże efekty ich pracy. Współpraca
układa się nam bardzo dobrze. To jest zupełnie inne osiedle, bardziej zadbane.
W tej chwili Spółdzielnia Socjalna wykonuje prace na obu stronach osiedla.
Życzę im jak najlepiej.”
3. Wywiad z koordynatorem Filii Centrum Integracji Społecznej na Piątkowie
– Zbyszkiem Siewkowskim.
Jak doszło do powstania Spółdzielni Socjalnej? Skąd ten pomysł?
„Pomysł zrodził się w „Barce” w trakcie częstych rozmów z Tomkiem Sadow‐
skim. Tomek cały czas podkreślał, iż najlepszą formą wprowadzenia osoby
na trwałe w rynek pracy jest spółdzielnia socjalna. Osoby słabe, bezdomne,
długotrwale bezrobotne, zwłaszcza te słabsze z problemami na otwartym ryn‐
ku pracy mogą sobie nie dać rady. Czas przygotowywania ustawy o spółdziel‐
71
niach socjalnych i próby jej wdrożenia zaczął się dużo wcześniej niż ta spół‐
dzielnia powstała. Ustawa była przygotowywana w czasie, kiedy panowało
duże bezrobocie w Poznaniu i w Wielkopolsce ‐ był to przełom lat 1999/2000.
„Barka” ten mechanizm przećwiczyła i zaowocowało to ostatecznie powsta‐
niem Ustawy o spółdzielniach socjalnych w 2006 roku. Centrum Integracji Spo‐
łecznej na Piątkowie powstało w marcu 2006 roku. Warsztat ogrodniczy
w ramach CIS, dzięki współpracy ze Spółdzielnią Mieszkaniową, mógł odby‐
wać praktyki na terenach zielonych Osiedla Bolesława Śmiałego. To nie było
zlecenie płatne, ale uczestnicy widzieli efekty swojej pracy i tak powstał po‐
mysł założenia spółdzielni socjalnej. W sumie pewien przypadek zrządził, że ta
grupa zaczęła myśleć o spółdzielni. Jedną jedyną osobą, która cały czas pozy‐
tywnie myślała o spółdzielni był Józek. Był on orędownikiem spółdzielni socjal‐
nej, takim naprawdę jedynym kandydatem. Rynek pracy, pracodawcy odrzu‐
cali go i on jedyną możliwość widział w tym, że jeżeli znajdzie grupę osób, któ‐
rzy sobie zaufają, to może to zaowocować powstaniem spółdzielni.”
Ile osób potrzebnych jest do założenia spółdzielni socjalnej?
„Do założenia spółdzielni socjalnej jest potrzebnych min 5 osób, max może być
ich 50. Podstawą spółdzielni socjalnej jest zaufanie jej członków. I to nie jest
tak, że grupa osób z danego warsztatu automatycznie staje się spółdzielnią.
Tych kilka osób musi się dobrać, również pod względem charakterologicznym,
zaufać sobie w pracy. Dopiero wtedy mogą zacząć myśleć, że zakładamy swo‐
ją działalność gospodarczą, bo tak na spółdzielnię socjalną też trzeba pa‐
trzeć.”
72
Co jest potrzebne do założenia spółdzielni socjalnej?
„Na pewno jest potrzebny sprzyjający grunt. Centrum Integracji Społecznej
jest bardzo dobrym gruntem do tworzenia spółdzielni socjalnych dlatego,
że w obu przypadkach celem jest aktywizacja społeczna i zawodowa osób dłu‐
gotrwale bezrobotnych, grup wykluczonych społecznie. W związku z tym,
że osoby te są na jednym terenie, poznają się, odbudowują się osobowościo‐
wo, społecznie oraz zawodowo i razem pracują. Mogą zobaczyć, jak kto pracu‐
je, czy do danej spółdzielni się nadaje, czy z taką osobą chcą wspólnie prowa‐
dzić działalność gospodarczą. W przypadku grupy, o której mówimy, były dwa
sprzyjające elementy. Po pierwsze, lider, ktoś kto jest zdeterminowany do za‐
łożenia spółdzielni socjalnej. Myślę, że tutaj właśnie Józef był od początku tą
osobą. Po drugie, ogromną rolę ma też instruktor, który razem z grupą praco‐
wał i ją integrował. Jest to ewenement w holdingu „Barki”, że właściwie to
jedna grupa warsztatowa ‐ warsztat ogrodniczy przerodził się w spółdzielnię.
Zwykle to z różnych warsztatów zbierają się osoby i ją tworzą. Tutaj z jednego
warsztatu ostatecznie wyłoniły się 4 osoby, chcące założyć spółdzielnię. Grupa
ta była za mała, ale miała duży atut ‐ teren. Spółdzielnia Mieszkaniowa chcia‐
ła teren Os. Bolesława Śmiałego zlecić jako usługę właśnie tej powstającej
spółdzielni socjalnej.”
Co Twoim zdaniem spowodowało, że to właśnie spółdzielnia socjalna, a nie
jakaś inna firma zewnętrzna przejęła teren Os. Bolesława Śmiałego?
„Była tu potrzebna dobra wola i zrozumienie ekonomi społecznej przez Spół‐
dzielnię Mieszkaniową, ale również rachunek ekonomiczny nie był bez znacze‐
nia. Ogromną rolę odegrał też fakt, iż w Szkole Liderów Ekonomii Społecznej,
którą prowadziło Stowarzyszenie Szkoła „Barki” w ramach EQUAL‐a, wziął
udział wiceprezes Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, Michał Tokłowicz.
73
Na szkoleniu zapoznał się z ideą i założeniami spółdzielni socjalnej. Zobaczył,
że Spółdzielnia Mieszkaniowa mogłaby współpracować z taką grupą osób
z racji tego, że ma szereg zleceń i prac, których tak naprawdę nie ma kto wy‐
konać”.
Co myślisz o tej grupie, czy zauważyłeś ich rozwój, jakąś przemianę na lepsze?
„Widzę ogromny rozwój. Mogłem ich śledzić niejako od początku: najpierw na
zajęciach z przedsiębiorczości, potem jako koordynator CIS Filia Piątkowo.
Zauważałem ich postępy w budowaniu spółdzielni socjalnej, w wykonywaniu
prac, ilości godzin spędzanych na osiedlu, czyli aktywności zawodowej, ale też
w podejmowaniu decyzji, w podejmowaniu nowych wyzwań, w docieraniu się
tej grupy. Widziałem usamodzielnianie się ich w kontaktach z kierownikiem
osiedla, ich rozwój w podejmowaniu niekiedy trudnych decyzji finansowych
jeżeli chodzi np. o zatrudnianie osób. Nie ukrywam, że spółdzielnia socjalna
budowana jest w większości z osób z problemami. Prawie każdy na jakimś
etapie miał trudności, albo z zaufaniem, albo z wiarą czy spółdzielnia w ogóle
powstanie ze względu na długą procedurę rejestracyjną, albo ze względu na
czas wykonywania pracy i przedkładania swoich interesów. Również problem
alkoholowy dotknął spółdzielnię ‐ kolejny ciężki kaliber, z którym spółdzielcy
musieli się zmagać. Myślę, że bardzo pomagało im wsparcie instruktora ‐ Lidii
Nowotnej oraz to, że mając już zarejestrowaną spółdzielnię jeszcze mieli
świadczenie integracyjne z CIS‐u w ramach programu.”
Na czym polegała współpraca między CIS‐em a Spółdzielnią Socjalną „Tajem‐
niczy Ogród”?
„W początkowym etapie spółdzielnia socjalna dostała wsparcie w postaci
sprzętu do pracy, wsparcie osobowe uczestników z warsztatu ogrodniczego,
74
wsparcie instruktora, doradcy, pomoc w rozwiązywaniu różnych problemów.
Była to pomoc nieoceniona.”
Czy spółdzielnia socjalna mogłaby sobie bez tej pomocy nie poradzić?
„Na pewno. Myślę, że początek spółdzielni socjalnej na etapie rejestracji,
na etapie podpisywania zleceń, był niezwykle trudny. Mamy doświadczenie
w kontaktach z innymi spółdzielniami, że w początkowym okresie spółdzielnie
sobie nie radzą. Spółdzielnie socjalne są dobrym miejscem dla osób, które
z otwartego rynku pracy mogłyby szybko wypaść. Jest to takie stopniowe od‐
budowywanie się ich na rynku pracy i dlatego uważam, że pomoc zewnętrzna
spółdzielniom jest bardzo potrzebna. Ważne było wsparcie ze strony Centrum
Ekonomii Społecznej, które powstało w ramach projektu finansowanego
z Equal. Dwóch pracowników CIS (ja i Lidia Nowotna) zostało zatrudnionych
przez CES w roli konsultantów. To pozwoliło na objęcie Spółdzielni Socjalnej
pomocą już po wyjściu jej członków z Centrum Integracji Społecznej. Myślę że
sprawowanie opieki jest niezwykle ważne do momentu usamodzielniania.
W przypadku „Tajemniczego Ogrodu” my to usamodzielnianie już widzimy.”
IV
Spółdzielnia Socjalna „Tajemniczy Ogród” to doskonały przykład
na to, jak odbudowująca jest praca we własnej firmie i jak ważne jest wspie‐
ranie tych osób w początkowym etapie zakładania spółdzielni. Myślę, że ten
artykuł najlepiej podsumowuje wypowiedź jednego z najmłodszych stażem
pracowników spółdzielni – Irka Płocieniczaka – byłego uczestnika warsztatu
ogrodniczego z Piątkowa, a dodatkowo byłego już dłużnika Poznańskiej Spół‐
dzielni Mieszkaniowej:
75
„...dobrze, że coś takiego jak spółdzielnia socjalna powstało, bo dzięki temu
mam pracę. Nie wiadomo, co bym dalej robił, pewnie chodziłbym i zbierał
złom, makulaturę, butelki. Tutaj w spółdzielni wszyscy są tacy mili. Mam takie
zamiłowanie do zieleni, że nie zamieniłbym już tego na żadną inną pracę…”
76
PARTNERSTWO LOKALNE
ŚRÓDKA - ZAWADY
Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Witaj PL
Spółdzielnia Socjalna Witaj PL powstała w 2007 roku. Zarejestrowana została
22 listopada 2007 roku w Krajowym Rejestrze Sądowym Sądu Rejonowego
w Poznaniu.
Spółdzielnia Witaj PL narodziła się dzięki działaniom partnerstwa lokalnego
Śródka – Zawady, które zostało zawiązane w ramach Partnerstwa na Rzecz
Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, programu współfinansowanego
przez Europejski Fundusz Społeczny w ramach Inicjatywy Wspólnotowej
EQUAL. Celem tego programu, którego administratorem jest Fundacja Pomo‐
cy Wzajemnej „Barka”, było wsparcie inicjatyw ekonomii społecznej ze szcze‐
gólnym uwzględnieniem możliwości dawanych przez spółdzielnie socjalne,
postrzeganej jako narzędzie aktywizacyjnej polityki społecznej. W ramach
77
partnerstwa śródeckiego współpracowały organizacje i instytucje skupione
na obszarze dzielnicy Śródka oraz Zawady w Poznaniu. Wśród nich należy
wymienić Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”, Stowarzyszenie Szkoła „Bar‐
ki” – Centrum Integracji Społecznej, Centrum Ekonomii Społecznej przy Sto‐
warzyszeniu na Rzecz Spółdzielni Socjalnych, Rada Osiedla Śródka – Zawady,
parafia kościoła p.w. Św. Małgorzaty oraz wiele innych podmiotów.
Założyciele Spółdzielni Socjalnej Witaj PL są beneficjentami programów edu‐
kacyjnych i aktywizacyjnych, prowadzonych przez organizacje stowarzyszone
w ramach Sieci Współpracy Barki, w tym Centrum Integracji Społecznej Szkoły
„Barki” i Centrum Ekonomii Społecznej. Obydwie te instytucje przygotowały
beneficjentów do podjęcia samozatrudnienia w ramach podmiotu ekonomii
społecznej – spółdzielni socjalnej. Jacek Białkowski oraz Jacek Włodarczak byli
uczestnikami Centrum Integracji Społecznej Szkoły „Barki”, gdzie uczęszczali
na warsztat budowlano – instalacyjny oraz na zajęcia z zakresu edukacji ogól‐
nej, w tym warsztaty psychologiczne i planowania przyszłości. Lucja Karolczak
jest beneficjentką Centrum Ekonomii Społecznej, gdzie przeszła szkolenie
z zakresu witrażownictwa, kurs komputerowy oraz brała udział w praktykach
zawodowych w Spółdzielni Socjalnej „Artsmak”; w ramach doszkalania zawo‐
dowego związanego z powoływaniem spółdzielni socjalnej brała też udział
w szkoleniu z zakresu tkactwa oraz rękodzielniczej produkcji mydła. Założycie‐
le Spółdzielni wspólnie skorzystali z warsztatów przedsiębiorczości.
Spółdzielcy wywodzą się z dwóch środowisk. Część osób jest bezdomna i cier‐
pi na uzależnienie od alkoholu, dla części zaś zasadniczym problemem jest
długotrwale bezrobocie. Podział rysuje się również ze względu na pomysły
na powoływanie podmiotu. Spółdzielnia Witaj PL powstała bowiem jako połą‐
czenie dwóch planowanych przedsięwzięć. Początkowo jedno z nich miała
zajmować się usługami remontowo – instalacyjnymi, a drugie usługami zwią‐
78
zanymi z rękodziełem artystycznym ze szczególnym uwzględnieniem ginących
zawodów. W przypadku tego drugiego myślano o formule szkoleniowej – pla‐
nowano prowadzić warsztaty dla dzieci, młodzieży, organizować wycieczki
i tym podobne z zakresu odtwarzania dawnych umiejętności. Wskutek nie‐
możności zebrania odpowiedniej grupy w celu powołania spółdzielni, orygi‐
nalni pomysłodawcy dwóch pierwotnych podmiotów podjęli decyzję o powo‐
łaniu wspólnego przedsięwzięcia.
Jednym z bodźców był lokal na Rynku Śródeckim w Poznaniu, który wymagał
remontu. Lucja Karolczak poprosiła Jacka i Andrzeja Białkowskich oraz Jacka
Włodarczaka o oszacowanie kosztów remontu lokalu, a ci zaproponowali
współwynajem i podział lokalu między dwie potencjalne działalności.
W związku z faktem, że uznano, iż sytuacja taka może okazać się zbyt skom‐
plikowana w kontekście rozliczeń, zadecydowano o połączeniu się i powołaniu
jednej spółdzielni socjalnej. Oszacowano możliwości rynkowe w związku
z lokalizacją działalności i uznano, że punkt gastronomiczny ma szanse powo‐
dzenia i pozwala na wspólną pracę wszystkim spółdzielcom. W tej chwili spół‐
dzielnia Witaj PL przygotowuje się do otwarcia kebab – baru przy ulicy Rynek
Śródecki 17 w Poznaniu.
Lucja Karolczak
Nazywam się Lucja Karolczak. Jestem mamą 18 – letniej Moniki, z mężem
od dłuższego czasu żyjemy w separacji. Pochodzę z Pomorza.
Z wykształcenia jestem inżynierem rolnictwa, ale nigdy nie pracowałam
w zawodzie. W zasadzie mogę powiedzieć, że nigdy w ogóle nie musiałam
79
pracować. Pochodzę z zamożnego domu, tata prowadził dużą firmę budowla‐
ną.
Po śmierci ojca w 1972 roku przeniosłyśmy się do Poznania. Renta po tacie,
a także majątek zostawiony w spadku, pozwoliły nam się utrzymywać, mi ‐
uczyć się. Pod koniec lat osiemdziesiątych wyszłam za mąż. Monika urodziła
się w 1990. Kilka lat potem moje małżeństwo zaczęło się rozpadać. W połowie
lat dziewięćdziesiątych zaczęliśmy żyć w separacji. Mąż nadal łożył na nasze
utrzymanie, ale ja mam niezależną naturę i sytuacja taka nie była dla mnie
komfortowa ‐ czułam się uzależniona od męża.
Zaczęłam się zastanawiać nad pracą. Chciałam zacząć własny biznes, ale nie
wyobrażałam sobie funkcjonowania w ramach firmy jednoosobowej. Nie mia‐
łam tyle pieniędzy, żeby móc zainwestować, a na pożyczkę z PUP brakowało
mi dobrych żyrantów. W 2005 roku Fundacja Królowej Świętej Jadwigi ogłosiła
konkurs „Wracam do pracy”. Zgłosiłam się i udało mi się dostać na szereg
szkoleń. Cały kurs trwał w sumie 6 miesięcy. Zaczął się od treningów psycho‐
logicznych – motywujących, budujących poczucie własnej wartości. Potem
do wyboru były różne szkolenia i warsztaty; ja wybrałam kurs bukieciarstwa,
rękodzieła artystycznego oraz komputerowy. Na szkoleniach nawiązałam
mnóstwo znajomości, które przetrwały do dziś. Poznałam tam Dorotę, która
przyprowadziła mnie do Centrum Ekonomii Społecznej mówiąc, że tu pomogą
mi założyć własny biznes.
Przyszłam na spotkanie, ściągnęłam Hanię z kursu, w CES‐ie poznałam Alę,
i postanowiłyśmy założyć spółdzielnię. Przeszłyśmy kilka szkoleń – w Centrum
Integracji Społecznej kurs tkactwa, jesienią 2006 kurs komputerowy prowa‐
dzony w ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, potem CES za‐
proponował nam kurs witrażownictwa. Chciałyśmy stworzyć szkoleniową
spółdzielnię zajmującą się ginącymi zawodami rękodzielniczymi – tkactwem,
80
haftem, koronkarstwem, zdobieniem szkła. Wszystko było prawie dopięte,
chciałyśmy startować w pierwszym konkursie grantowym zimą 2006 roku,
ale zostałyśmy same w trójkę – inne dziewczyny się rozeszły. Basia Sadowska
zaproponowała nam mydlarnię, ale długo czekałyśmy na szkolenie z zakresu
produkcji mydła, a potem pojawiły się inne problemy ‐ zrezygnowałyśmy
z tego pomysłu.
Miałyśmy już upatrzony lokal na Śródce, ale on wymagał remontu i środków
na niego, a my nadal nie miałyśmy kompletu pięciu osób. Przy okazji szaco‐
wania kosztorysu remontu zaprosiłyśmy Jacków i Andrzeja, którzy zapropo‐
nowali nam połączenie sił – tak powstała spółdzielnia. Kiedy pojawiła się kon‐
cepcja gastronomii, CES zaproponował nam praktyki w innej spółdzielni so‐
cjalnej – w „Artsmaku” – z których skorzystałam ja i Jacek Białkowski. W mię‐
dzyczasie musiała nas opuścić Ala i Maria – zostaliśmy w czwórkę, ale myślę,
że zimą przyjmiemy do spółdzielni Monikę i wreszcie będziemy w komplecie.
Jacek Białkowski
Urodziłem się w 1954 roku, więc dziś jestem po 50‐ce. Mam wykształcenie
niepełne zawodowe. Kształciłem się na budowlańca, betoniarz – zbrojarz. Dla‐
czego niepełne? W tamtych czasach nie przelewało się, rzuciłem szkołę
w wieku 16 lat i poszedłem do pracy. Byłem niepełnoletni, więc trzeba było
podpisać umowę z moimi rodzicami, że zgadzają się na moje zatrudnienie.
Zacząłem w zieleni miejskiej. Potem przeszedłem do Zarządu Budynków
Mieszkalnych, gdzie pracowałem jako konserwator. Potem przyszedł czas
na Przedsiębiorstwo Transportu Handlu Wewnętrznego – byłem konwojen‐
tem. Wreszcie zacząłem pracę na poczcie jako listonosz.
Wszystko się zmieniło w 1998 roku, gdy świat mi się zawalił. Straciłem pracę
na poczcie, a żona znalazła sobie innego i z dnia na dzień wystawiła moje wa‐
81
lizki za drzwi. Nawet klucze mi zabrała, żebym nie mógł wejść do domu.
Co było robić? Poszedłem do hotelu i zająłem się handlem obwoźnym – ob‐
sługiwałem butiki, stragany i tak dalej.
Wreszcie zdecydowałem, że czas ruszyć do Poznania. Przyjechałem do brata,
który prowadził wtedy firmę budowlaną i pomagałem mu. No bo nie nazwę
tego pracą, więcej było przestojów niż pracy. Firma jednak splajtowała, a ja
straciłem mieszkanie, bo nie było z czego płacić, choć przyznam, ze miałem
szczęście do gospodyni, która pozwoliła mi mieszkać tak długo, aż nie znajdę
sobie jakiegoś rozwiązania.
Od przyjaciół dowiedziałem się, że jest taka fundacja – Barka – gdzie mogę się
„przytulić” i ostatecznie na początku tego wieku wylądowałem w Barce na św.
Wincentego. Tu poznałem Jacka Włodarczaka i innych. Pracowałem w Barce,
zostałem tu zameldowany. Na przełomie 2004/2005 wstąpiłem do Centrum
Integracji Społecznej prowadzonego przez Szkołę Barki – pierwsza edycja!
Zapisałem się na warsztaty budowlane, chodziłem na SAS‐y [Szkoła Animacji
Społecznej].
W CIS‐ie dowiedziałem się o czymś takim, jak spółdzielnia socjalna. Opowiada‐
ła nam też o tej formie przedsiębiorstw Barbara Sadowska na specjalnych
spotkaniach. Zastanowiłem się wraz z Jackiem i uznaliśmy, że jesteśmy w sta‐
nie ruszyć z własną spółdzielnią. Było trochę problemów, trochę wody w rzece
musiało upłynąć, ale wreszcie się udało z Lusią i jej dziewczynami.
Teraz remontujemy lokal na Rynku Śródeckim 17 i wkrótce ruszamy z kebab ‐
barem. Jestem spokojny, że nam się uda. Mamy dobrą lokalizację – Śródka
jest rewitalizowana, staje się modna, a nasz bar jest w świetnym miejscu.
Spółdzielnia to rozwiązanie dla mnie, bo w moim wieku nie mogę sobie po‐
zwolić na żadne niepowodzenie, no i przyszedł czas, by zrobić coś na własną
rękę.
82
Jacek Włodarczak
Nazywam się Jacek Włodarczak. Jestem trochę młodszy od Jacka, ale czwarty
krzyżyk już na karku.
Podobnie jak Jacek, również i ja nie mam wykształcenia, a raczej mam zawo‐
dowe niepełne. Uczyłem się zawodu elektromontera i mechanika urządzeń
elektrycznych, ale sytuacja zmusiła mnie do rzucenia szkoły. Po prostu zosta‐
łem sam z mamą w domu, trzeba było iść do pracy i zarabiać. Najpierw pra‐
cowałem 6 lat w mleczarni, potem na budowach. Pracę ostatecznie straciłem
w połowie lat dziewięćdziesiątych i tak było do teraz.
Nie mam rodziny, nigdy się nie złożyło jakoś. Miałem narzeczoną, ale porzuci‐
ła mnie dla kolegi z Javą 350 sport. Od tej pory nigdy nie złożyło się do ślubu
i dzieci.
Bezrobocie ostatecznie wyrzuciło mnie na ulicę. W takich okolicznościach,
przez znajomych, trafiłem do Barki, gdzie zamieszkałem w 2000 roku. W Barce
poznałem Jacka.
Wstąpiłem do Centrum Integracji Społecznej w 2005 roku. Wybrałem sobie
warsztat budowlano – instalacyjny. W CIS‐ie, na różnych spotkaniach przewi‐
jała się informacja o możliwościach spółdzielczości socjalnej, co w mojej sytu‐
acji brzmiało bardzo interesująco. Znałem Jacka i innych, polubiliśmy się, ra‐
zem działaliśmy w warsztacie budowlanym. Pojawiła się koncepcja – dlaczego
by nie spróbować w branży budowlanej? Obaj z Jackiem mieliśmy przygoto‐
wanie zawodowe, a ten sektor przeżywał renesans. Zaczęliśmy szukać kandy‐
datów na spółdzielców – we dwójkę nic byśmy nie zdziałali. Znalazło się kilku,
ale jeden po drugim się wykruszali. Powód? Prozaiczny – alkohol. W sumie
zostało nas trzech – ja, Jacek i Andrzej. Sytuacja wydawała się bardzo trudna
do momentu, gdy jakoś zgadaliśmy się z Lusią, która też miała podobny pro‐
83
blem ze swoją spółdzielnią i tak postanowiliśmy się zjednoczyć w jednej spół‐
dzielni. Lusia miała lokal na Śródce, my mieliśmy przygotowanie, żeby go wy‐
remontować. Pozostawała tylko kwestia środków. Starannie przygotowaliśmy
biznesplan i wystartowaliśmy do konkursu grantowego ogłoszonego przez
Centrum Ekonomii Społecznej. W sumie, po różnych przejściowych proble‐
mach, otrzymaliśmy grant w wysokości 70 tysięcy złotych wypłacony w dwóch
transzach. Można było ruszyć z remontem lokalu. Jednak tu pojawiły się nie‐
przewidziane okoliczności i mieliśmy chwilowe trudności z wynajmem. Osta‐
tecznie się udało i teraz jesteśmy przy finiszu remontu. Wkrótce otwarcie ka‐
wiarni
Andrzej Białkowski
Nazywam się Andrzej Białkowski. Jestem kandydatem czekającym na przyjęcie
do Spółdzielni Socjalnej Witaj PL. Jestem młodszym bratem Jacka; rozwodnik,
mam trójkę dzieci, mieszkają z byłą żoną.
Udało mi się ze szkołą, skończyłem technikum budowlane. Całe życie praco‐
wałem w zawodzie. Można też powiedzieć, że prawie całe dorosłe życie wal‐
czyłem z nałogiem alkoholowym. Na serio zaczęło się, gdy miałem jakieś 26
lat, narzeczoną i termin ślubu. Niestety, dziewczyna w ostatniej chwili uciekła
z kolegą do Niemiec, można powiedzieć – sprzed ołtarza. Wtedy zacząłem pić.
Piłem dziesięć lat, aż w 1997 podjąłem leczenie. Poszedłem na terapię, rzuci‐
łem picie.
Trzeba było coś robić w życiu, bezrobocie było duże, szanse na pracę marne,
więc założyłem firmę. To było przedsiębiorstwo budowlane – taki mam za‐
wód, takie miałem doświadczenie. Po jakimś czasie przyjechał do mnie Jacek,
któremu życie też się zawaliło. Niestety, firma splajtowała. Dlaczego? Może
recesja na rynku nieruchomości? Tak czy owak, nie udało się. Nie poddałem
84
się i otworzyłem kolejną firmę. Tym razem zająłem się reklamą. Zainwestowa‐
łem, kupiłem sprzęt, firma upadła, zostałem z długami – tak to w skrócie wy‐
glądało.
W 2002 roku przybiłem do Barki – zostałem z niczym, nękany alkoholem. Ja‐
koś się zebrałem, pracowałem, mieszkałem z innymi. Jak pojawił się temat
spółdzielni socjalnych – w Centrum Integracji Społecznej, na różnych spotka‐
niach, zebraniach – zapaliła się lampka. Mój brat i Jacek Włodarczak, pomyśle‐
li to samo co ja – nie może się nie udać! Trzeba tylko zebrać ekipę, załatwić
formalności, uzyskać pomoc i będziemy samodzielni. Pozostawała kwestia
znalezienia dwóch pozostałych spółdzielców. Udało się, ale najpierw jeden
zaczął pić, potem drugi… Wiadomo, że to nie praca „na gazie”, zwłaszcza
w branży budowlanej. Szukaliśmy więc dalej. Ostatecznie, częściowo za spra‐
wą naszego obecnego lokalu, doszliśmy do porozumienia z Lusią i Alą, które
też miały problem ze skompletowaniem zespołu i z remontem pomieszczeń.
Wespół zespół uzgodniliśmy, że razem ruszamy ze spółdzielnią i tak się zaczę‐
ło.
Przyszedł czas formalności, rejestracji, ubiegania się o wsparcie. Mieliśmy
problem z grantem przyznawanym przez Centrum Ekonomii Społecznej –
w konkursie grantowym ubiegaliśmy się o 200 tysięcy złotych. Potem okazało
się, że górna granica wnioskowanej kwoty to może być tylko 70 tysięcy, więc
chcąc nie chcąc zredukowaliśmy nasz kosztorys uruchomienia lokalu do tej
sumy, ale i to miało okazać się za dużo. Przyznano nam tylko 38 tysięcy. To był
szok. Za dużo nas to jednak wszystko kosztowało, żebyśmy tak po prostu zre‐
zygnowali z planów – odwołaliśmy się od decyzji i dzięki, między innymi, po‐
parciu ze strony Powiatowego Urzędu Pracy dostaliśmy nasze 70 tysięcy. Nie‐
stety, niepewność związana z kwestiami finansowymi dała o sobie znać – zaj‐
rzałem do kieliszka. W tej chwili jestem z powrotem trzeźwy, ale kosztowało
85
mnie to utratę członkowstwa w spółdzielni. Na szczęście, niedługo wszystkie
kwestie formalne będą dopięte i zostanę pełnoprawnym spółdzielcą.
Wywiad z Gerardem Coftą, przewodniczącym Rady Osiedla
Śródka
Jako reprezentant Rady Osiedla Śródka często brał Pan udział w spotkaniach
partnerstwa lokalnego Śródka – Zawady, organizowanego w ramach PRR
„Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Czy ocenia Pan działania tego partnerstwa
pozytywnie z perspektywy problemów dzielnicy?
Oczywiście. Partnerstwo jest formą jak najbardziej pożądaną, choć dziś inna
jest rola Rady Osiedla, a inna partnerstwa tego typu.
Czy akceptuje Pan ekonomię społeczną jako metodę walki z wykluczeniem
społecznym zwłaszcza w takiej dzielnicy, jaką jest Śródka?
Śródka boryka się z wieloma problemami, większość z nich ma ścisły związek
właśnie z wykluczeniem znacznej części jej mieszkańców. Jednakże w takich
środowiskach największą barierą są właśnie potencjalni beneficjenci, długo‐
trwale korzystający z różnych form pomocy społecznej. Pokonanie postawy
wyuczonej bezradności to bardzo trudne i czasochłonne zadanie, ale jestem
pewien, że przy dużym uporze i woli zmian, jesteśmy w stanie zachęcić ludzi
do pracy, dawania, a nie tylko brania „za darmo”.
Czy wobec tego uważa Pan, że Śródka skorzysta z funkcjonowania Spółdzielni
Witaj PL w swoim obrębie? Jest to wszak forma ekonomii społecznej.
Sądzę, że Witaj PL może dać bardzo pozytywny przykład Śródczanom, pokazać
ludziom, że zawsze jest sposób na zrobienie czegoś. Problem, jaki ja widzę
w tej chwili, to skomplikowana nadal forma spółdzielni socjalnej. Mam na my‐
86
śli przede wszystkim kwestie formalne, które mogą odstręczać potencjalnych
nowych spółdzielców socjalnych. Niemniej jednak istnienie „żywego przykła‐
du” może mieć bardzo dobry skutek.
Czy Rada Osiedla zakłada możliwość współpracy ze spółdzielnią?
Oczywiście. Przede wszystkim wynika to z troski o Śródkę, która dotąd nie ma
żadnego kulturalnego lokalu, gdzie turysta mógłby wejść i odpocząć przy ka‐
wie. Poza tym – są też względy, o których wspomniałem wcześniej. W tej chwi‐
li nie mamy jeszcze konkretnych propozycji na dalszą współpracę, bo lokal
jeszcze nie działa, ale zaprosimy Witaj PL do organizacji „Dnia Sąsiada” 31
maja – spółdzielnia dostanie zlecenie przygotowania grochówki fundowanej
przez nas, a którą następnie za symboliczną złotówkę będą mogli kupić goście
święta. W dalszej perspektywie możemy porozmawiać
o użyczeniu nam części lokalu na kawiarenkę internetową, ale nie mamy jesz‐
cze środków na sprzęt, więc jest to temat na przyszłość.
Czy Rada Osiedla może jakoś wspomóc spółdzielnię?
Jeżeli chodzi o wsparcie finansowe – nie jest to w naszym zakresie, bo nie
mamy żadnych tego typu środków. Jednak będziemy promować lokal przy
okazji folderów, informacji dla turystów, wycieczek po Śródce organizowanych
każdego lata. Należy pamiętać, że Śródka potrzebuje przyzwoitego lokalu po‐
dobnie jak spółdzielnia potrzebuje klientów, więc jestem pewien, że współpra‐
ca będzie układać się pomyślnie.
Dziękuję za rozmowę.
87
Wywiad z Lidią Węsierską, Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka
Spółdzielnia socjalna Witaj PL powstała dzięki wsparciu partnerstwa śródec‐
kiego w ramach Partnerstwa na Rzecz Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Prak‐
tyce” administrowanego przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”.
Czy Fundacja wspierała działania spółdzielni?
Pomagaliśmy spółdzielni przy pozyskiwaniu grantu z drugiej edycji konkursu
grantowego ogłoszonego przez Centrum Ekonomii Społecznej we wrześniu
2007 roku oraz przy wynajmowaniu lokalu na działalność przy Rynku Śródec‐
kim 17.
Zarówno w przypadku pozyskania funduszy, jak i przy okazji wynajmu lokalu
spółdzielnia natknęła się na problemy. Na czym one polegały w przypadku
grantu z Centrum Ekonomii Społecznej?
Pomogliśmy spółdzielni napisać wniosek grantowy, a następnie dwa wnioski
o płatność. Grant w wysokości 70 tysięcy złotych został rozłożony na dwie
transze – jedną w kwocie 38 tysięcy, drugą w kwocie 32 tysięcy. Za każdym
razem konieczne było sformułowanie wniosku o płatność. Problem, jaki się
wyłonił przy okazji płatności był taki, że fundusz grantowy chwilowo nie miał
środków, więc grantobiorcy byli zmuszeni czekać na płatność. Zwłaszcza
w przypadku drugiej transzy sytuacja złożyła się nieszczęśliwie, gdyż spółdziel‐
nia dostała pieniądze 24 grudnia 2007 roku i musiała wydać te środki do 31
grudnia. Biorąc pod uwagę przerwę świąteczną członkom zostało niewiele
czasu na zakupy, ale trzeba przyznać, że udało się spożytkować całą kwotę,
nawet kosztem trafności wyborów – przy takiej małej ilości czasu nie wszystkie
zakupy okazały się udane.
88
Na czym polegał problem z wynajmem lokalu na Rynku Śródeckim?
Administracja lokalu nie chciała wynająć pomieszczenia spółdzielni ze względu
na fakt, że przedsięwzięcie dopiero ruszało i istniały obawy co do regularności
opłat. Wypracowaliśmy sposób wybrnięcia z tej sytuacji polegający na tym,
że lokal wynajęła Fundacja „Barka”, a następnie podnajęła Spółdzielni. Podpi‐
saliśmy umowę od stycznia 2008 roku i będzie trwała aż do momentu, w któ‐
rym Spółdzielnia będzie w stanie sama wynajmować pomieszczenie. Dotyczy
to też opłat – na czas remontu pomieszczeń Fundacja zgodziła się pokrywać
koszt wynajmu.
Czy Spółdzielnię Witaj PL można zaliczyć do aktywnych partnerów w ramach
Partnerstwa na Rzecz Rozwoju „Ekonomia Społeczna w Praktyce”?
Członkowie Spółdzielni często uczestniczyli w spotkaniach Partnerstwa organi‐
zowanych przy różnych okazjach, między innymi w spotkaniach wyjazdowych
w Chudobczycach. Pod tym względem Witaj PL wyróżnia się na tle innych po‐
znańskich spółdzielni, które funkcjonują w izolacji od spółdzielni tworzonych
na obszarach wiejskich. Trzeba zaznaczyć, że to bardzo pozytywne działanie
przełamujące ten niekorzystny trend.
Czy, zdaniem Fundacji, istnieją jakieś niekorzystne warunki, które mogą mieć
wpływ na funkcjonowanie spółdzielni?
Przede wszystkim należy wspomnieć o różnorodności członków. Mam tu
na myśli fakt, że członkowie spółdzielni rekrutują się z różnych środowisk, są to
osoby bezdomne i uzależnione, ale i „tylko” bezrobotne. Z tego stanu wynika
zagrożenie pojawienia się zasadniczych nieporozumień i istnieje ryzyko rotacji
członków. Już obecnie pomiędzy spółdzielcami pojawiają się różnorakie napię‐
cia. Mediowaliśmy w poważnych konfliktach, w których członkowie spółdzielni
89
zarzucali sobie nieproporcjonalnie małą ilość pracy poświęcanej spółdzielni
i istniało ryzyko rozpadu na tym tle. Jednocześnie konflikty dotyczyły rzeczy
tak pozornie błahych, jak wybór naczyń do baru – gładkie czy w kwiatki? Przy
takim zróżnicowaniu członków nawet osądy estetyczne mogą być punktem
zapalnym.
Dziękuję za rozmowę.
Podsumowanie
Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Witaj PL powstała niedawno, więc trud‐
no jest w tej chwili oszacować perspektywy jej rozwoju. W tej chwili członko‐
wie adaptują lokal na Rynku Śródeckim 17, gdzie powstanie punkt gastrono‐
miczny – bar z kebabem.
W związku z faktem, że Spółdzielnia powstała jako faktyczne połączenie
dwóch różnych planowanych podmiotów, początkowe pomysły na działalność
były inne. Jacek i Andrzej Białkowscy oraz Jacek Włodarczak planowali począt‐
kowo usługi budowlane, usługi recyclingu oraz punkt sprzedaży RTV (deklaru‐
ją, że mają dostęp do niemieckich sprzętów po atrakcyjnej cenie). Lucja Karol‐
czak i Alicja Paprzycka planowały natomiast usługi rękodzieła artystycznego.
W związku z faktem, że obecna działalność odbiega znacząco od pierwotnych
planów istnieje ryzyko, że żaden z członków nie będzie chciał zaangażować się
w pracę planując powrót do swoich oryginalnych pomysłów.
Zagrożeniem dla istnienia Spółdzielni jest również fakt, że członkowie wywo‐
dzą się z odmiennych środowisk. Część z nich to osoby bezdomne i uzależnio‐
ne od alkoholu, część to długotrwale bezrobotni, którzy prócz tego nie bory‐
kają się z innego typu problemami. Różnice te mogą w dalszej perspektywie
90
czasowej doprowadzić do poważnych napięć i konfliktów (które już obecnie
dają o sobie znać) i w konsekwencji do wymiany członków. Co więcej,
w pierwszym, euforycznym okresie działania Spółdzielni członkowie, spędza‐
jąc ze sobą bardzo dużo czasu, doszli do decyzji o wspólnym zamieszkaniu.
W tej chwili trzy osoby mieszkają wspólnie w jednym domu, ale nieoczekiwa‐
nie doprowadziło to do zaostrzenia sytuacji konfliktowych, przy czym warto
zauważyć, że fakt wspólnego zamieszkania prawdopodobnie doprowadził
do eskalacji konfliktów w Spółdzielni, nie zaś odwrotnie.
Z drugiej jednak strony przedsięwzięcie gastronomiczne ma szanse powodze‐
nia z tego względu, że lokal mieści się na rewitalizowanej dzielnicy Śródka
w Poznaniu. Dzielnica ta staje się coraz popularniejsza turystycznie, a ponadto
lokal może zapełnić istniejącą lukę na rynku – na Śródce nie ma żadnego inne‐
go punktu tego typu.
Ponadto, Rada Osiedla Śródka planuje współpracę ze Spółdzielnią, co może
przynieść korzystne skutki dla rozwoju przedsiębiorstwa. Sami członkowie
również poszukują dróg zwiększenia atrakcyjności przedsięwzięcia. W wystro‐
ju lokalu pomagać będą pracownicy Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu –
Włodzimierz Trawiński, Krystyna Łuczak i Jadwiga Mitoraj. W dalszej perspek‐
tywie planuje się udostępnianie lokalu młodym zespołom muzycznym
oraz młodym artystom plastykom w celu ekspozycji prac.
W tej chwili spółdzielcy planują rozszerzyć działania. W niedługim czasie pla‐
nuje się otwarcie małego sklepu spożywczo – tytoniowego na poznańskim
osiedlu Darzybór oraz w dalszej perspektywie czasowej rozpoczęcie produkcji
mebli ogrodowych na eksport (członkowie deklarują, że mają już potencjalne‐
go odbiorcę w Niemczech).
Reasumując, działania Spółdzielni mogą przynieść zyski ze względu na ko‐
rzystne położenie lokalu, w którym otwarty zostanie kebab – bar, jednakże
91
wskutek relacji międzyludzkich może dojść do nie pokonywalnych konfliktów,
które w efekcie mogą doprowadzić do rotacji członków, a nawet do rozpadu
Spółdzielni.