Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

44
Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat, wspomnienia Michała Wróblewskiego Sławomir Mrożeks samtal med Samuel Becke Sławomir Mrożek rozmawia z Samuelem Beckeem tidskriften för kultur och information /kwartalnik kulturalno-informacyjny 3 Pris: 27 SEK Nr 3(44) 2014 årgång/rok XIII

Transcript of Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

Page 1: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

Sju goda år, Michał Wróblewskis minnenSiedem dobrych lat, wspomnienia Michała WróblewskiegoSławomir Mrożeks samtal med Samuel BeckettSławomir Mrożek rozmawia z Samuelem Beckettem

tidskriften för kultur och information /kwartalnik kulturalno-informacyjny

3Pris: 27 SEK

Nr 3(44) 2014årgång/rok XIII

Page 2: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

*T/R resa från Arlanda inkl. skatter och serviceavgift. Priset gäller vid köp på www.lot.com. Begränsat antal platser. Speciella regler gäller. Boka på internet eller kontakta oss på 08-587 704 47 eller din resebyrå. Priserna kan komma att ändras vid kursförändringar.

Page 3: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

3

Humanistyka, jako działalność naukowa i studia nie cieszy się nadmierną popularnością wśród polityków róż-nych szczebli. Humanistyka – zdają się sądzić owi decydenci – nie przynosi właściwie żadnego pożytku ani społeczeń-stwu, ani jednostce, która po ukończeniu takich studiów wyższych pozostaje bez pracy, chyba że się przekwalifikuje na inny zawód, no ale, w takim razie, po co zmarnowała cztery lub pięć lat. W dodatku wiedzy humanistycznej nie można zrozumieć i usystematyzować tylko trzeba wszys tko wkuwać na pamięć. Wkuwanie na pamięć cze-gokolwiek jest nienowoczesne. A może nawet poniżające dla ucznia − studenta. Uczeń sam wie, czego się chce uczyć i jak. I napewno nie wybierze żadnego wkuwania. Komu potrzeba gramatyki? Małe dziecko nie uczy się gramatyki a przecież zaczyna mówić i bez tego. Wkuwanie „wiedzy” humanistycznej jest bez sensu, bo jeśli już ktoś koniecz-nie jakiejś informacji potrzebuje to wszystko znajdzie w internecie.

Małgorzata Packalén-Parkman jednak dzięki interneto-wi właśnie obroniła polonistykę w Uppsali. Proszę prze-czytać jej opowieść, jak się to udało. Poza tym w numerze ostatnie dwa odcinki serialu o Sławomirze Mrożku i od dawna zapowiadane wspomnienia Michała Wróblewskiego z czasów kiedy pracował w Domu Sierot Janusza Korczaka.

Obrona szwedzkiej polonistyki

som föremål för vetenskaplig verksamhet och studier är humaniora inte överdrivet populära bland politiker på olika nivåer. Dessa beslutsfattare tycks tro att hu-maniora egentligen inte gör någon nytta varken för samhället eller för individen som ju efter att ha avslutat sådana akademiska studier förblir arbetslös, såvida inte personen i fråga omskolar sig till ett nytt yrke – men varför i  så fall slösa bort fyra eller fem år? Dessutom går humanistisk kunskap inte att begripa och systematisera utan allt måste pluggas in utantill. Att memorera är omodernt. Det kan till och med vara förnedrande för eleven eller studenten. Eleven är den som vet bäst vad man skall lära sig och hur, och kommer säkert inte att välja grammatik. Vem behöver grammatik? Ett litet barn läser inte grammatik men lär sig prata ändå. Att plugga humanistisk ”vetenskap” är meningslöst eftersom måste man nödvändigtvis skaffa någon information så finns allt på internet.

Det är dock just tack vare internet som Małgorzata Packalén Parkman har lyckats försvara polska studier i Uppsala. Läs hennes berättelse om hur det hade gått till.

Utöver detta publicerar vi de två avslutande avsnitten av serien om Sławomir Mrożek, samt även Michał Wró-blewskis sedan länge aviserade minnen från den tid då han arbetade vid Janusz Korczaks barnhem.

Till försvar av svenska humaniora

Page 4: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

6

13

Polonistikens nya ansikte Ett samtal med Małgorzata Anna Packalén Parkman, professor vid Uppsala universitetNowe oblicze polonistyki Rozmowa z prof. Małgorzatą Anną Packalén Parkman z Uniwersytetu Uppsalskiego

36

26

Mrożek i Sverige Zbigniew BidakowskiMrożek w Szwecji

Sju goda år ur Michał Wróblewskis minnenSiedem dobrych lat ze wspomnień Michała Wróblewskiego

Ett oavbrutet sökande. Om Katarzyna Tubylewiczs roman „Rówieśniczki” Małgorzata Anna Packalén ParkmanNieustające poszukiwanie. O powieści Katarzyny Tubylewicz „Rówie-śniczki”

Sławomir Mrożeks samtal med Samuel Beckett Krzysztof MasłońSławomir Mrożek rozmawia z Samuelem Beckettem

Jag kommer från ett land som ligger öst om väst, och väst om öst, skrev Sławomir Mrożek 1986 i verket Kontrakt.2010 frågade jag honom om han tyckte sig förstå sin omvärld. Jag förstår den inte, svarade han. Men är det överhuvudtaget värt att försöka förstå den? Jag försöker inte. Dessutom är det inte värt det.Läs sid. 16

innehåll

Sånger från en reaktorhall Mila ZaydelPieśni z hali reaktora

Pochodzę z kraju położonego na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu, napisał Sławomir Mrożek w 1986 roku, w sztuce Kontrakt.W 2010 roku spytałem go, czy rozumie otaczający go świat? – Nie rozumiem – odpowie-dział. – A czy w ogóle warto starać się, by go zrozumieć? Ja się nie staram. Ale w ogóle to nie – nie warto”.Czytaj str. 16

Ombyggnads-& inredningsprojekt

ROT-avdragtfn +46 708 622 103

e-post: [email protected]

40

Foto: instytutksiazki.pl

Nanas krönika Ett världsmästerskap i en diktaturNana felieton Mistrzostwa świata a dyktatura

Prenumeration / PrenumerataVill du prenumerera på de följande 4 numren av Suecia Polonia så sätt in 100 SEK på plusgiro 194626-8. Glöm inte ange namn och adress på inbetalnigskortet.Jeśli chcesz zaprenumerować kolejne 4 numery Suecii Polonii wpłać 100 SEK na plusgiro 194626-8. Nie zapomnij podać imienia, nazwiska i adresu.

Omslaget I / Okładka I: Fragment szkicu projek-towego, będący częścią kompozycji pomnika Janusza Korczaka/Fragment av en skiss till en planerad Janusz Korczak staty Foto: © Romuald WroblewskiOmslaget IV / Okładka IV:Mural na ścianie kamienicy przy ul. Radzymińskiej 140 w Warszawie En väggmålning på en bostadshus vägg i Warszawa, Radzyminska 140Foto: Anna Skwarcan

22

16

Page 5: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

Mrożek w Szwecji Zbigniew Bidakowski

Nowe oblicze polonistyki Rozmowa z prof. Małgorzatą Anną Packalén Parkman z Uniwersytetu Uppsalskiego

Ombyggnads-& inredningsprojekt

ROT-avdragtfn +46 708 622 103

e-post: [email protected]

Page 6: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

6

Foto: Mikael W

allerstedt

Nowe oblicze polonistykiPolonistikens nya ansikte

Page 7: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

7

Zbigniew Bidakowski: Jak udało Ci się doprowadzić do odrodzenia polonistyki w Uppsali jako samodzielnego kierunku studiów?Małgorzata Anna Packalén Parkman: Cóż, w praktyce oznaczało to kilka lat intensywnej, ciężkiej pracy. Siedem lat temu postanowiono „odgórnie”, w ramach oszczędności finansowych, przeprowadzić likwidację pewnych kierunków, a przynajmniej je zredukować. W rezultacie tych cięć polo-nistyka została włączona w program języków słowiańskich, tracąc tym samym statut kierunku głównego: student, który chciałby pisać pracę magisterską z zakresu polonistyki, mu-siałby najpierw uzupełnić studia rusycystyką albo przenieść się na studia do np. Sztokholmu. W praktyce hamowało to powstawanie prac dyplomowych, bo wiadomo, że mało który student ma ochotę, a przede wszystkim sytuację eko-nomiczną, pozwalającą mu poświęcić czas na dodatkowe studia, aby móc napisać pracę z zakresu języka czy literatury polskiej. Ponadto przydział środków, jakie wydział dostaje na swoją działalność, uzależniony jest od liczby studentów. Kiedy studentów jest mało, robi się cięcia. Tak zrobiono np. na uniwersytecie w Göteborgu i na uniwersytecie w Lundzie: zlikwidowano tam wszystkie języki słowiańskie oprócz ru-sycystyki. Na uniwersytecie uppsalskim zniesiono zatem w ramach owej reorganizacji język czeski, a bułgarystyka i polonistyka zostały, z powodu braku odpowiedniej liczby studentów, silnie zredukowane.

Jedyną radą na to było stworzenie tzw. kursów interneto-wych, które miałyby przyciągnąć więcej studentów. Razem z moimi pracownikami zaczęłam je zatem tworzyć.

Nie muszę chyba dodawać, że oznacza to w praktyce zu-pełnie inną technikę nauczania, najpierw więc trzeba było tę technikę opanować. Czym innym jest prowadzenie wykładu czy seminarium stojąc przed grupą studentów, a czym innym jest umieszczenie całego potrzebnego studentowi materiału na portalu internetowym. Nawet jeżeli prowadzi się zajęcia wirtualnie, czy też zdalnie – cały materiał i tak musi być nieustannie dostępny. Zatem nie tylko wykłady czy kom-pendia z literatury lub historii, ale także – zwłaszcza kiedy w grę wchodzi nauka języka – również kompendia i ćwiczenia gramatyczne. Do tych ostatnich trzeba też opracować od-powiednie klucze: student musi mieć przecież możliwość robienia tych ćwiczeń interaktywnie, tzn. od razu widzieć, czy użył poprawnej formy, czy też popełnił błąd.

Trzeba było więc włożyć bardzo dużo pracy w przygoto-wanie, czyli zaprogramowanie tej wirtualnej uczelni, i dla mnie, muszę przyznać, był to zupełnie nowy świat. A jak

Rozmowa z prof. Małgorzatą Anną Packalén Parkman z Uniwersytetu Uppsalskiego

Ett samtal med Małgorzata Anna Packalén Parkman, professor vid Uppsala universitet

intervju

Zbigniew Bidakowski: Hur har du lyckats få polsk fi-lologi återinförd som en självständig studieinriktning vid Uppsala universitet?Małgorzata Anna Packalén Parkman: I praktiken hand-lade det om några års hårt och intensivt arbete. För sju år sedan beslutade man ”uppifrån” att avveckla eller åtmins-tone reducera vissa studieinriktningar för att spara pengar. Till följd av dessa besparingar blev polonistiken vid Uppsala universitet inlemmad i programmet för slaviska språk och förlorade i och med detta sin ställning som huvudinriktning; en student som ville skriva sin magisteruppsats inom ämnet polska skulle först behöva komplettera med studier i ryska eller fortsätta sin utbildning i t.ex. Stockholm. I praktiken hämmade detta tillkomsten av examensarbeten, då det som bekant finns få studenter som har lust − och framför allt råd – att lägga tid på kompletterande studier för att kunna skriva en uppsats om polska språket eller polsk litteratur. Dessutom är fakulteternas budgetanslag beroende av antalet studenter. Blir det få studenter så skär man i anslagen. Så blev det t.ex. vid både Göteborgs och Lunds universitet där man fick lägga ner alla slaviska språk utom ryska. Vid Uppsala universitet ledde omorganisationen till avveckling av tjeckiska medan såväl bulgariska som polska blev starkt reducerade eftersom det fanns för få studenter.

Enda sättet att hantera detta var att skapa internetkur-ser som skulle attrahera fler studenter. Alltså började jag och mina medarbetare utveckla sådana kurser.Jag behöver knappast förklara att detta kräver en helt annorlunda peda-gogik och den måste man lära sig innan man börjar. Det är en sak att stå framför en grupp studenter och föreläsa eller leda ett seminarium, och en annan att publicera allt stu-diematerial på en internetportal. Även om man undervisar virtuellt eller på distans, måste det kompletta materialet all-tid vara tillgängligt − inte bara föreläsningar och kompen-dier i litteratur eller historia, utan vid språkundervisning även grammatikövningar. De sistnämnda måste förses med lämplig återkoppling – studenten måste ju kunna öva in-teraktivt, dvs. omedelbart få veta om den använda formen var rätt eller fel.

Vi fick lägga mycket arbete på att förbereda och program-mera hela denna virtuella högre utbildning, och jag måste erkänna att det var en helt ny värld för mig. När vi väl hade grundkurserna på plats, var det bara att sätta igång med nästa nivå. På det sättet förberedde vi i tur och ordning un-dervisningsprogrammet för varje årskurs. Och när vi väl var framme vid högsta nivån, visade det sig att polska stu-

Page 8: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

8

się stworzyło kursy na poziomie A, trzeba było budować na-stępne, na kolejnych poziomach studiów. Przygotowaliśmy więc, jeden po drugim, programy dla wszystkich lat studiów. I kiedy doszliśmy do najwyższego poziomu okazało się, że polonistyka uppsalska stała się ogromnie popularna. Na pierwszy kurs internetowy kilka lat temu zgłosiło się około 20 studentów. Liczba ta regularnie wzrastała, w ubiegłym roku na przykład mieliśmy 260 zgłoszeń. Podobnie w tym roku. Na nasze kursy zgłaszają się studenci z całej Szwecji, z najdalszych zakątków: od Kiruny do Ystad, a miewamy również studentów zza granicy. Są to studenci wyjeżdżający do różnych krajów Unii, jak też do Stanów Zjednoczo-nych (czy nawet Australii) w ramach np. Erasmusa. Studenci owi, przebywając gdzieś daleko, mogą sobie, równolegle z innymi zajęciami, studiować polonistykę w Uppsali. Ten system stwarza niesłychane możliwości i dla uczelni, i dla każdego studenta. Innowacja polega bowiem na tym, że każ-dy, kto zna szwedzki i spełnia warunki do przyjęcia na szwedzką wyższą uczelnię (wymogi są takie same, jak na każde inne studia), może u nas studiować – bez względu na to, gdzie mieszka.

ZB: Kiedy zainicjowaliście tę formę studiów?MAPP: Siedem lat temu, ale zaczęliśmy oczywiście od krót-kich, wprowadzających kursów. Pierwszy z nich stworzyła moja współpracowniczka, dr Magdalena Słyk. Był to kurs z tzw. realiów, pod nazwą „Polenkunskap”, wyłącznie po szwedzku i nie wymagający znajomości języka polskiego, czyli tzw. „wolny kurs” (fristående). Taki kurs można sobie wybrać z całego repertuaru podobnych kursów uniwersy-teckich, bez względu na swój główny kierunek studiów, uzyskując po skończeniu go 7,5 punktów uniwersyteckich. Na tej samej zasadzie przygotowałam kolejny „wolny kurs”: historię literatury polskiej. Dopiero potem zaczęła się nasza praca nad budową od podstaw pełnego programu studiów polonistycznych.Kiedy osiągnęliśmy to i okazało się, że mamy bardzo duży nabór studentów, doszliśmy do wniosku, iż nie ma już

Foto: mw

se.edu.pl

dier i Uppsala hade blivit enormt populär. Några år tidigare hade vi fått 20 anmälningar till den första internetkursen. Antalet har ökat stadigt, förra året hade vi exempelvis 260 anmälningar. I år är det likadant. Våra kurser följs av studenter från Sveriges alla hörn, från Kiruna till Ystad, och även utomlands. De sistnämnda studenterna har rest till olika EU-länder, till USA eller till och med till Australien inom ramarna för t.ex. Erasmus. Medan de vistas där, kan de parallellt med andra ämnen studera polska i Uppsala. Detta system skapar oerhörda möjligheter för såväl univer-sitetet som studenterna. Det nya är att var och en som kan svenska och uppfyller antagningskraven till svensk högre utbildning (samma krav som vid andra utbildningar) kan studera hos oss oavsett var man bor.

ZB: När började ni med denna studieform?MAPP: För sju år sedan, men vi började förstås med korta introduktionskurser. Den allra första hade skapats av min medarbetare dr Magdalena Słyk. Det var en fristående fakta-baserad kurs med rubriken Polenkunskap, som gavs helt och hållet på svenska. En fristående kurs kan man välja ur hela utbudet av liknande universitetskurser oavsett vad man har för huvudinriktning för sina studier, och den ger 7,5 högsko-lepoäng. Enligt samma princip lade jag upp nästa fristående kurs: polsk litteraturhistoria. Först då började vi arbeta med att från grunden konstruera ett komplett studieprogram i ämnet polska.

När vi var färdiga med detta och såg den mycket stora efterfrågan, kom vi fram till att det inte längre borde finnas några skäl till att fortsätta förvägra oss status av fullständig högskoleutbildning på magisternivå. Våra studenter som hade nått fram till licentiatnivå och ville fortsätta studera polska visste lika dåligt som vi själva, deras akademiska lära-re, vad de skulle ta sig till härnäst. Dessutom hade en lucka uppstått mellan den högsta utbildningsnivån hos oss och doktorandstudierna. Därmed hade vi paradoxalt nog dok-torander i polska och i polsk litteratur, medan vi saknade studenter på magisternivå.

Page 9: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

9

powodów, by dalej odmawiano nam statusu kompletnych studiów wyższych, magisterskich. Studenci, którzy doszli do poziomu licencjatu u nas, a chcieli kontynuować studia polonistyczne, nie wiedzieli właściwie, podobnie jak i my, ich nauczyciele akademiccy, co dalej robić. Poza tym utwo-rzyła się luka między ostatnim poziomem naszych studiów, a studiami na poziomie doktoranckim. Czyli, paradoksalnie, mieliśmy (i mamy) doktorantów, piszących prace z języka czy literatury polskiej, a brakowało nam magistrantów.

W związku z tym wystąpiłam do władz uniwersyteckich o podniesienie polonistyki z powrotem do statusu kierunku głównego, gdzie studenci mogliby pisać pracę z zakresu wła-śnie polonistyki. Argumentem była nie tylko duża liczba zainteresowanych naszymi studiami, możliwością ukończe-nia ich i uzyskania dyplomu, ale i sytuacja na rynku pra-cy. Wiele przedsiębiorstw i organizacji, na przykład Rada Eksportu (Exportrådet), szuka tłumaczy. Język angielski nie zawsze wystarcza, zwłaszcza w krajach, gdzie znajomość lokalnego języka otwiera drzwi w zupełnie inny sposób. Jest też zapotrzebowanie na mediatorów i negocjatorów. Ponad-to, według wymogów szkolnictwa, nauczyciele uczący tzw. języka ojczystego (mają do tej nauki prawo, jak wiadomo, uczniowie z rodzin imigranckich), czy w ogóle uczący ję-zyka polskiego jako obcego w szkołach szwedzkich, muszą uzyskać uprawnienia do wykonywania zawodu, do czego potrzebne jest im ukończenie pełnej polonistyki. Dodam też, że cały czas miałam wsparcie kierownictwa naszego In-stytutu (Institutionen för moderna språk) i moich współ-pracowników. Wszystkie rzeczowe argumenty najwidocz-niej zadziałały, bo w grudniu 2013 roku decyzją Rektora Uniwersytetu w Uppsali polonistyka została, po siedmiu latach, przywrócona jako główny kierunek.

ZB: Czy są to tylko studia na dystans, internetowe, czy można też studiować tradycyjnie?MAPP: Spotkania są wirtualne, przez Internet. Nie mamy zajęć tzw. kampusowych, w odróżnieniu od np. uniwersy-tetu w Sztokholmie, gdzie w dalszym ciągu forma studiów jest tradycyjna. Kiedy student chce pisać pracę dyplomo-wą, mamy kilka spotkań bezpośrednich. Ale zasadniczo wszystkie zajęcia odbywają się przez Internet, są owszem seminaria, ale wykładów w auli, jak kiedyś, dla całego roku już nie ma.

Przez pierwszy rok naszych internetowych doświadczeń prowadziłam równolegle dwa kursy: tradycyjny, ze studen-tami siedzącymi przede mną w sali wykładowej i interne-towy. Po jakimś czasie studenci studiujący w tradycyjny sposób poprosili, żeby podłączyć ich również do kursu internetowego, ponieważ tam mają o wiele większe moż-liwości sprawdzania swoich wiadomości. Kurs tradycyjny wygląda bowiem tak: mam, powiedzmy, dwie godziny lek-cyjne, podczas których wykładam, tłumaczę, sprawdzam stan wiedzy studentów, etc., po czym rozchodzimy się do domów. W Internecie natomiast ćwiczenia są tak skonstru-owane, że student może je robić na okrągło, ile razy chce czy potrzebuje. Ma to ogromne znaczenie, zwłaszcza przy nauce języka obcego: w Internecie można robić to znacznie efektywniej. Poza tym wszystkie teksty są nagrane, więc poza spotkaniami na platformie wirtualnej i wysłuchaniem nauczyciela, student może słuchać wszystkich tych nagrań samodzielnie i dowolną ilość razy, ćwicząc w ten sposób za-

Det var i detta sammanhang som jag ansökte hos universi-tetsledningen om återetablering av ämnet polska som huvu-dinriktning där studenterna skulle kunna avlägga examen inom just detta område. Argumentet var inte bara det stora intresset för vårt program och för möjligheten att bli utex-aminerad med en akademisk grad, utan även arbetsmark-nadsläget. Många aktörer, t.ex. Exportrådet, behöver tolkar och översättare. Engelska räcker inte alltid till, inte minst på de marknader där landets språk öppnar alla dörrar. Af-färsförhandlare och förmedlare är eftertraktade. Svenska lä-rare i polska som modersmål (elever med invandrarbakgrund har rätt till modersmålundervisning) eller som främmande språk skall enligt lagen vara behöriga, vilket i sin tur kräver avslutade polonistiska studier. Jag måste tillägga att jag hela tiden har känt stöd från ledningen för vår Institution för moderna språk och från mina medarbetare. Sakargumen-ten har bevisligen fungerat, då Uppsala universitets rektor i december 2013 beslutade att polsk filologi skulle återfå status som huvudinriktning.

ZB: Handlar det uteslutande om distansstudier via in-ternet eller kan man även studera på traditionellt sätt?MAPP: Alla möten sker virtuellt via internet. Vi har ing-en undervisning på universitetsområdet, i motsats till t.ex. Stockholms universitet som fortfarande tillämpar den tradi-tionella studieformen. Vi träffas några gånger när studenten skall skriva sin examensuppsats. Men i stort sett all under-visning sker via internet; seminarier förekommer men vi har inga gemensamma föreläsningar i aulan som var brukligt förr.

Under det första året av vår internetsatsning ledde jag parallellt två kurser: en traditionell där jag hade studen-terna framför mig i en föreläsningssal, och en internetba-serad. Efter ett tag önskade deltagarna i den traditionella kursen att även bli anslutna till internetkursen eftersom det skulle ge dem bättre möjligheter att testa sina kunska-per. En traditionell kurs går till så här: jag har låt oss säga två lektionstimmar som jag ägnar åt att föreläsa, förklara, kontrollera studenternas kunskapsnivå etc., och sedan går alla hem. Internatbaserade övningar är däremot upplagda så att studenten kan hålla på med dem utan några begräns-ningar närhelst behovet finns. Detta har enorm betydel-se särskilt vid språkstudier, och på internet kan det göras mycket mera effektivt. Dessutom finns det inspelningar av alla texter, alltså kan studenten utöver att delta i virtu-ella möten och lärarledda föreläsningar även lyssna av alla dessa inspelningar på egen hand och hur många gånger som helst, vilket övar upp uttalet, ordförrådet, uttrycken osv. Bedömningstesten på slutet av varje grammatikavsnitt kan man förstås bara göra en gång. Föreläsaren kan på detta sätt löpande bedöma studentens kunskapsnivå. Detsamma gäller för tentamina på slutet av respektive kurs.

ZB: Hur ser du på humanioras tillstånd i dagens Sve-rige?MAPP: Jag kan bara uttala mig om språken. Jag och mina kolleger ser enorma generationsskillnader med avseende på hur väl studenterna är förberedda till sina språkstudier. Det som de nuförtiden får med sig från skolan har tyvärr blivit mycket svagare. Det handlar inte bara om grammatik utan även om allmänna kunskaper. Detta är förstås knappast

Page 10: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

10

równo wymowę, jak i zasób słów, wyrażeń, etc. Nie muszę oczywiście dodawać, że testy kwalifikacyjne, zamieszczane na końcu każdego kolejnego zagadnienia gramatycznego, można zrobić tylko raz. W ten sposób wykładowca łatwo może na bieżąco oceniać poziom wiedzy studenta. To samo dotyczy egzaminów kończących dany kurs.

ZB: Jak oceniasz ogólny stan humanistyki w dzisiejszej Szwecji?MAPP: Mogę się wypowiedzieć tylko w sprawie języków. Jeśli chodzi o przygotowanie studentów do studiów języko-znawczych, to ja i moi koledzy widzimy ogromną różnicę między różnymi pokoleniami studentów. Przygotowanie przez szkołę jest w tej chwili, niestety, o wiele słabsze. I tu nie chodzi tylko o znajomość gramatyki, ale także o ogólne wykształcenie. Nie jest to oczywiście wina studentów, tylko raczej szkolnego programu, który nie przywiązuje najwi-doczniej wagi np. do analiz gramatycznych. Studenci nie są też do końca przygotowani do pisania dłuższych tekstów: nie tylko po polsku, ale i po szwedzku mają kłopoty z for-mułowaniem swoich myśli, refleksji czy wniosków. Widać wyraźnie, że w szkole nie ćwiczy się tego w wystarczającym stopniu. Jeśli chodzi o naukę języków obcych, w szkole uczy się ich głównie metodą praktyczną. Ma to oczywiście swoje dobre strony, ale przez to uczniowie często nie są obeznani z terminologią gramatyczną i nie potrafią zrobić rozbio-ru gramatycznego. Nie jest to tylko moje spostrzeżenie, potwierdzają to moi koledzy nauczający innych języków. Kiedy wiele lat temu zaczynałam wykładać, nie musiałam tłumaczyć najprostszych pojęć gramatycznych. Teraz od dawna już prowadzimy dodatkowe kursy podstaw grama-tyki dla wszystkich studentów (nie tylko przyszłych poloni-stów), zaczynających studia językowe w naszym instytucie, żeby ich do nich wdrożyć.

ZB: Dlaczego, twoim zdaniem, szkoła nie przygotowuje należycie do studiów?MAPP: Sądzę, że jest to wynikiem źle pojętej demokracji w szkole: braku szacunku uczniów dla wiedzy nauczyciela, braku dyscypliny, ale przede wszystkim braku wymagań. Uczeń w szwedzkiej szkole ma wiele praw, ale nikt nie myśli o tym, jakie powinien mieć obowiązki. Podobnie jest zresztą na uniwersytecie – studenci mają niesłychanie dużo praw, bardzo dużo mogą wyegzekwować. Mało się natomiast mówi, kiedy zaczynają studia, jakie mają zobowiązania wobec uni-wersytetu. W szwedzkiej szkole musi się dużo zmienić – bardzo dużo się teraz o tym w Szwecji pisze i dyskutuje – a jej poprawa może rzeczywiście być kluczem do poprawy jakości kształcenia w ogóle. Oczywiście moje uwagi mają charakter ogólny, szkoły, jak wszystko inne, różnią się od siebie, są lepsze i gorsze.

Z drugiej strony jednak przychodzą do nas studenci, któ-rzy nie są znikąd, tylko są ludźmi ukształtowanymi przez kilkanaście lat w tych właśnie szkołach podstawowych i w liceach. Mają wyniesione pewne nawyki, technikę ucze-nia się, albo jej brak... W naszym żargonie akademickim określamy to ostatnie zjawisko jako „maksimum wysiłku – minimum rezultatu”. Tak to niestety często wygląda: stu-denci po szwedzkiej szkole nie zawsze, niestety, potrafią się efektywnie uczyć, tracąc przez to wiele czasu na niesku-teczne przyswajanie wiedzy. Nie mówiąc już o tym, że w

studenternas fel utan snarare skolundervisningens, där pro-grammet tydligen inte fäster någon vikt vid t.ex. gramma-tisk analys. Studenterna är inte heller riktigt förberedda för att kunna skriva längre texter – de har svårt att formulera sina tankar, reflektioner och slutsatser inte bara på polska, utan även på svenska. Det är uppenbart att de inte har fått öva detta tillräckligt i skolan vars undervisning i främman-de språk i huvudsak bedrivs till stor del enligt den praktiska metoden. Detta har naturligtvis sina fördelar, dock med-för det ofta att eleverna inte är bekanta med grammatisk terminologi och inte är i stånd att ta ut satsdelarna. Jag är inte ensam om att konstatera detta − jag får höra samma sak från mina kolleger som undervisar i andra språk. När jag för många år sedan började undervisa, behövde jag inte förklara de grammatiska grundbegreppen. Nuförtiden ger vi grundkurser i grammatik för alla studenter som skall läsa språk (inte bara polska) vid vår institution, för att ge dem förutsättningarna.

ZB: Varför förbereder skolan inte bättre till studierna?MAPP: Jag tror att detta är en följd av missförstådd skolde-mokrati – av elevernas bristande respekt för lärarens kun-skaper, av bristande disciplin, men framför allt av kravlös-het. Den svenska eleven har många rättigheter men ingen tänker på skyldigheterna. Det är för övrigt inte annorlunda vid universiteteten: studenterna har oerhört många rättig-heter som de verkligen kan utnyttja. När de påbörjar sina studier, talas det dock inte mycket om vilka skyldigheter de har gentemot universitetet. Det är en hel del förändringar som måste komma till stånd i svenska skolan – detta debat-teras intensivt just nu – och dess förbättring kan verkligen bli inkörsporten till bättre utbildning i största allmänhet. Jag generaliserar förstås; skolor, som allt annat, är olika – det finns de som är bättre och de som är sämre.

De studenter som kommer till oss är å andra sidan inte några oskrivna blad utan människor som under ett dussin-tal år har formats i just dessa grundskolor och gymnasier. De har med sig vissa vanor, en viss inlärningsteknik – eller dess avsaknad. Det sistnämnda betecknas i vår akademiska jargong som ”maximal ansträngning – minimalt resultat”. Tyvärr är det vanligt att studenter som har gått i svensk skola inte klarar av att läsa på ett effektivt sätt, vilket gör att mycket tid går åt ineffektiv kunskapsinhämtning. För att inte nämna att en del studenter gör det lätt för sig i det-ta internets tidevarv: det händer att de använder Google Translate för översättning av texter från polska till svenska eller tvärtom, vilket man naturligtvis genast känner igen eftersom automatiska översättningar vimlar av språkliga

Page 11: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

11

epoce Internetu studenci niekiedy ułatwiają sobie zadanie: zdarzało się i nadal zdarza, że mając przetłumaczyć tekst z polskiego na szwedzki (czy odwrotnie) używają „Google translate”, co oczywiście natychmiast łatwo rozpoznać po dzi wolągach językowych, jakich jest pełno w tego typu automatycznych przekładach. Albo, pisząc eseje, kopiują fragmenty wypowiedzi ze stron internetowych – myślę, że jest to dzisiaj zjawisko nieobce żadnej uczelni na świecie...

Chcę tu jednak podkreślić, że ci studenci, którzy przyszli do nas nauczyć się obcego języka i kultury, osiągają to. I oni, i my, czyli uczelnia, uzyskujemy bardzo dobre oceny. Nie jestem gołosłowna: po każdym semestrze studenci pi-szą bowiem opinie (robi się to anonimowo, przez Internet), z których wynika, że nasze studia odpowiadają ich ocze-kiwaniom. Dlatego zapewne mamy coraz większy napływ kandydatów. I tutaj pojawiają się, niestety, ograniczenia. Mamy przeciętnie ok. 200 zgłoszeń, a przyjąć możemy tyl-ko 45 osób. Z drugiej strony jednak, dzięki tej konkurencji, mamy możliwość wyboru naprawdę najlepszych.

ZB: Dlaczego decydenci, kierujący edukacją w Szwecji, uważają, że humanistyka jest niepotrzebna?MAPP: Może nie sformułowałabym tego tak dosadnie, fak-tem jest jednak, że humanistyce nie wiedzie się w Szwecji za dobrze. Sądzę, wypływa to z niewiedzy i wygodnictwa, w dużej mierze wpływa też na to czynnik komercyjny: coś, co nie przynosi natychmiastowego dającego się dokładnie obliczyć zysku, uważane jest za mniej przydatne. Ponadto kogoś, kto nigdy nie czytał książek, a więc żył bez literatury pięknej, bez muzyki czy bez sztuki, niełatwo przekonać, że to wszystko jest do czegoś potrzebne – skoro jemu samemu nie było to nigdy potrzebne do niczego! Zresztą nie jest to zjawisko typowe dla Szwecji, humanistyka na całym świe-cie boryka się z problemami.

ZB: Co uważasz za swoje największe osiągnięcie za-wodowe?MAPP: Cieszę się, że moja praca na polu dydaktycznym i naukowym doprowadziła mnie do zajmowanego obecnie stanowiska profesora polonistyki na Uniwersytecie w Up-psali. Życie nauczyciela akademickiego, zwłaszcza kiedy przebiega ono w innym kraju, nie zawsze jest usłane różami, tym większa więc radość z sukcesów!

Do takich zaliczam też m.in. to, że dostałam kilka lat temu bardzo prestiżową nagrodę Kungliga Vetenskaps-Societe-ten (The Royal Society of Sciences), którego to towarzystwa obecnie sama jestem członkiem. Jest to najstarsza w Szwecji akademia uczonych, powstała w 1710 roku. Mam satysfak-cję, że będąc obcokrajowcem i kobietą, co – mówiąc eufe-mistycznie – nie ułatwia sprawy, udało mi się zaistnieć w nauce w Szwecji, że doceniono moje prace, że mam nagrody naukowe i że jestem członkiem kilku najbardziej liczących się towarzystw naukowych.

A jeśli chodzi o konkretne osiągnięcia naukowe, z któ-rych mam satysfakcję, to, poza wieloma pomniejszymi pu-blikacjami, jest to przede wszystkim powstała już w Szwe-cji, pod koniec lat osiemdziesiątych, moja praca doktorska na temat Nowej fali: Pokolenie 68. Studium o poezji polskiej lat siedemdziesiątych, którą rozpoczęłam na Uniwersytecie w Uppsali jeszcze przed upadkiem komunizmu i która pozostaje do dzisiaj jedynym obszernym opracowaniem

Foto: wikipedia.org

missfoster. Eller att de klipper in brottstycken från internet i sina uppsatser – ett fenomen som nog går igen på varenda högskola i världen.

Jag vill ändå understryka att de studenter som kommer till oss för att tillägna sig ett främmande språk och en annor-lunda kultur, når ända fram. Både de och vi, dvs. universite-tet, får mycket höga betyg. Jag har belägg för det jag säger: studenterna skriver efter varje termin anonyma omdömen som visar att våra studier motsvarar deras förväntningar. Det är nog därför som antalet ansökningar till våra utbild-ningar ökar. Tyvärr har vi även begränsningar. Vi brukar ha uppemot 200 sökande medan det bara finns 45 platser. Å andra sidan kan vi tack vare denna konkurrens om plat-serna välja dem som är bäst lämpade.

ZB: Varför anser de som styr över svenskt utbildnin-gsväsende att humaniora inte behövs? MAPP: Jag skulle nog inte uttrycka det så drastiskt, även om det är ett faktum att det inte går särskilt bra för huma-niora i Sverige. Jag tror att det är en följd av okunskap och bekvämlighet, till stor del även påverkan från den kommer-siella faktorn: det som inte genast genererar en kalkylerbar vinst betraktas som mindre användbart. En person som ald-rig har läst böcker, som har klarat sig utan skönlitteratur, musik och konst, är dessutom inte så lätt att övertyga om att allt detta behövs – medan personen i fråga aldrig har känt sådant behov. Detta är för övrigt inget som är unikt för Sverige – humaniora brottas med problem överallt.

ZB: Vad betraktar du som din största professionella framgång?MAPP: Jag döljer inte glädjen över att mitt arbete med un-dervisning och forskning har lett till min nuvarande befatt-ning som professor i polska vid Uppsala universitet. Att vara en universitetslärare är inte alltid en dans på rosor, inte minst i ett nytt land – glädjen över framgångarna blir desto större!

Till sådana räknar jag även det mycket ansedda pris som jag för några år sedan tilldelades av Kungliga Vetenskaps-So-cieteten – ett sällskap som jag numera själv tillhör. Detta är Sveriges äldsta vetenskapsakademi, grundad år 1710. Jag känner tillfredsställelse över att jag som utlänning och kvin-na – vilket milt sagt inte gör saken lättare – har lyckats uppnå en viss ställning inom den svenska vetenskapen, att jag har fått uppskattning för mitt arbete, att jag har tillde-lats vetenskapliga priser och blivit medlem i några mycket respekterade vetenskapliga sammanslutningar.

Vad beträffar specifika vetenskapliga resultat som jag är nöjd med, så måste jag bland åtskilliga mindre omfattande

Page 12: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

12

Ett pedagogiskt prisProfessor Malgorzata Anna Packalén Parkman vid Institu-tionen för moderna språk har tilldelats 2014 års pedagogiska pris inom området teologi, humaniora och lärarutbildning.

Med sitt engagemang är Anna Packalén Parkman en frontfigur för det polska språket och polsk kultur vid Uppsala universitet. Hennes arbete röner stor uppskattning både hos studenter och kollegor. Med enastående förmåga att inspirera och motivera får hon studenter att känna sig sedda. Som pe-dagogisk ledare har hon utvecklat framgångsrika nätbase-rade kurser. Fysiska avstånd överbryggas genom återkoppling och kreativa undervisnings- och examinationsformer, med utrymme för studenternas delaktighet i lärandet. ❒

Nagroda pedagogicznaMałgorzata Anna Packalén Parkman, Profesor w Instytucie Neofilologii otrzymuje nagrodę pedagogiczną za rok 2014 w dziedzinie teologii, humanistyki i studiów nauczyciel-skich.

Anna Packalén Parkman jest, dzięki swojemu zaangażo-waniu, spiritus movens studiów polonistycznych w Uniwer-sytecie Uppsalskim. Jej praca spotyka się z uznaniem zarówno studentów jak i kolegów. Z niezwykłym talentem inspiruje i motywuje każdego swojego studenta. Jako pedagogiczny szef projektu stworzyła, cieszący się wielkim powo dzeniem, program studiów za pośrednictwem internetu. Fizyczny dy-stans został przezwyciężony dzięki łączności inter netowej i twórczych rozwiązań w zakresie dydaktyki i metod egza-minowania, w których ważne miejsce zajmuje własny udział studentów w procesie nauczania. ❒

Nowej fali. Promotorem był zmarły rok temu profesor ję-zyków słowiańskich, Sven Gustavsson, który zaryzykował i zgodził się na ten temat, czyli pracę o poetach prawie w ogóle w tym czasie w Szwecji nieznanych. A byli oni prze-cież już wtedy nie tylko wybitnymi intelektualistami, ale i brali udział w życiu politycznym Polski i przyczynili się do upadku komunizmu. Praca ta została ponownie wydana, w rocznicę Marca 68, w Instytucie Badań Literackich w Polsce i jest obecnie lekturą obowiązkową na polonistyce w Polsce.

Drugą moją ważną pracą jest monografia, w której pi-sałam o motywach ludowych w Polsce i Szwecji, inaczej mówiąc porównywałam, przywołując różne kody, nasta-wienie do ludowości w tych dwóch krajach. Kosztowało mnie to kilka lat pracy, szczególnie, gdy musiałam wejść w szwedzki kontekst historyczno-społeczno-kulturowy, no i właśnie za tę obszerną monografię otrzymałam nagrodę z Kungliga Vetenskaps-Societeten.

Wielkie też znaczenie ma dla mnie fakt, że zostałam przez państwo polskie odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (2009) za szerzenie pol-skiej kultury w Szwecji.

No i ostatnia, najbardziej w tej chwili aktualna rzecz: nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że najsurowszymi sędziami nauczycieli akademickich są studenci. Dlatego właśnie ogromnie sobie cenię ostatnie wyróżnienie: bar-dzo tutaj prestiżową „nagrodę pedagogiczną” (Pedagogiskt pris), a więc nagrodę za całokształt działalności dydaktycz-nej, przyznawaną przez studentów i pracowników nauko-wych Uniwersytetu Uppsalskiego w dziedzinie nauk hu-manistycznych, którą otrzymałam w tym roku. Lepszego dowodu uznania żaden nauczyciel akademicki nie może sobie wymarzyć!

ZB: Szczerze gratuluję i dziękuję za rozmowę.

publiceringar särskilt nämna min doktorsavhandling om Nya vågen: Generation 68. En studie över 1970-talets polska poesi, som jag skrev på slutet av åttiotalet, alltså redan i Sve-rige. Jag påbörjade den vid Uppsala universitet ännu före kommunismens sammanbrott och idag kvarstår den som den enda mera omfattande studien över Nya vågen. Min handledare var den förra året avlidne professorn i slaviska språk Sven Gustavsson som tog en risk och godkände detta ämne, dvs. en avhandling om poeter som vid den tiden var så gott som fullständigt okända i Sverige. Men de var ju redan då framstående intellektuella som hade engagerat sig i Polens politiska liv och skulle bidra till kommunismens fall. På årsdagen av Mars 1968 gavs mitt arbete ut på nytt av det polska litteraturforskningsinstitutet Instytut Badań Literackich och är numera obligatorisk läsning för polska studenter som läser polsk filologi.

Mitt andra viktiga arbete är en monografi om folkmoti-ven i Polen och i Sverige, där jag med hänvisning till olika koder har jämfört dessa länders inställning till folklighet. Det krävde några års arbete, särskilt när jag fick fördjupa mig i den svenska historiska, sociala och kulturella kontex-ten, och det var för just detta arbete som jag fick Kungliga Vetenskaps-Societetens pris.

Det känns även betydelsefullt för mig att jag av den pol-ska staten år 2009 tilldelades officerskorset av Republiken Polens förtjänstorden för popularisering av den polska kul-turen i Sverige.

Slutligen det mest aktuella: man behöver knappast förkla-ra varför studenterna är sina lärares strängaste bedömare. Just därför uppskattar jag enormt den senaste utmärkelsen: det högt ansedda Pedagogiska priset – ett erkännande av hela min pedagogiska gärning som Uppsalauniversitetets studen-ter och vetenskapliga medarbetare inom de humanistiska vetenskaperna tilldelade mig tidigare i år. Ingen universitets-lärare kan drömma om värdigare bevis på uppskattning!

ZB: Hjärtliga gratulationer och tack för samtalet.

Page 13: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

13

Sławomir Mrożek, en av 1900-talets största polska dramatiker och prosaister, tillhörde sitt lands mest översatta författare och var stundtals myck-et populär i utlandet. Det sistnämnda förvånar med tanke på att han skrev polemiskt, kritiskt

och hånfullt om polska angelägenheter. Han tog fram den polska mentalitetens mest groteska aspekter: nederlags-dyrkan och en pervers böjelse för att framställa sig som offer för ödet, historien och de illasinnade grannarna. Man hade kunnat tro att ingen utanför landets gränser skulle vara intresserad. Nej, ingen skulle vara det om inte Mrożek hade visat att polackernas provinsialism i kombination med storhetsvansinnet, deras löjeveckande karaktärsbrister och fixa idéer är universella och kan hän-föras till alla individer och samfund. Om Mrożeks iakt-tagelser och diagnoser endast vore tillämpbara på Polen och polacker, skulle han ha fått nöja sig med att vara en vansinnigt rolig satiriker (så uppfattades han av polacker-na). Men att kalla Mrożek en satiriker skulle vara som att beteckna Tjechov som en komediförfattare.

Jämförelsen med Tjechov är ingen tillfällighet. En av Mrożeks sista pjäser, Kärleken på Krim, anknyter på ett uppenbart sätt till Tjechov genom sin litet sömniga stil, talrika referenser och fria citat. För tjugo år sedan sattes den upp på Stadsteatern i Stockholm. Om jag inte har fel så var det den senaste svenska uppsättningen av Mrożeks teaterpjäs.

Mottagandet blev för övrigt föga entusiastiskt. Lika-dant gick det för andra pjäser från Mrożeks sena period – även i Polen. Kanske är tiden inte mogen för dessa verk.

Hans tidigare pjäser: Tango (förmodligen hans mest kända verk), Ambassadören, Emigranterna, hade spelats i Sverige och firat framgångar; likaså enaktare som till ex-empel I samma båt från 1961. Den sistnämnda utspelar sig på en flotte och just så sattes den upp i Stockholm: på en flotte som guppade intill en stor fontän mitt i dammen i Tessinparken. När maten håller på att ta slut, sätter de tre männen ombord allt sitt hopp till att en av dem skall uppoffra sig för de andra och låta sig bli uppäten. Ingen anmäler sig som frivillig. Att låta saken avgöras genom lottning, dvs. genom att förlita sig på slumpen, förkastar

Sławomir Mrożek – jeden z największych polskich dramatopisarzy i prozaików ostatniego stulecia – należał do autorów najchętniej przekładanych na obce języki i w niektórych okresach był rzeczywi-ście za granicą popularny. Co jest o tyle zaskaku-

jące, że pisał o sprawach polskich – polemicznie, krytycznie, prześmiewczo. Wydobywał na światło dzienne najbardziej groteskowe elementy polskiej mentalności – kult klęski i perwersyjną skłonność Polaków do prezentowania się światu jako ofiary losu, historii, perfidnych sąsiadów. Wydawałoby się, że za granicą nie może to nikogo zainteresować. I nie zainteresowałoby, gdyby Mrożek nie zademonstrował, że te polskie śmiesznostki, obsesje, prowincjonalizm połączony z manią wielkości są uniwersalne, właściwe wszy s tkim lu-dziom i społecznościom. Gdyby ważność obserwacji i dia-gnoz Mrożka ograniczała się do Polski i Polaków byłby tylko wściekle zabawnym satyrykiem (i był takim dla Pola ków). Jednak nazywanie Mrożka satyrykiem byłoby jak określanie Czechowa mianem komediopisarza.

Porównanie do Czechowa nie jest przypadkowe. Jedną z ostatnich sztuk Mrożka jest Miłość na Krymie nawiązująca w sposób oczywisty do Czechowa w atmosferze, w tro chę sennym stylu, w licznych aluzjach, odniesieniach i niedo-słownych cytatach. Wystawiono ją dwadzieścia lat temu w Stadsteater w Sztokholmie. Jeśli się nie mylę było to ostat-nie dzieło sceniczne Mrożka wystawione w Szwecji.

Nie spotkało się zresztą z entuzjastycznym przyjęciem. Podobny los spotkał i inne utwory sceniczne Mrożka ze schyłkowego okresu jego twórczości – również w Polsce. Być może czas tych dzieł jeszcze nie nadszedł.

Jednak inne wcześniejsze sztuki: Tango (może najbar-dziej znane dzieło Mrożka), Ambasador, Emigranci grane były w Szwecji chętnie i z dużym powodzeniem. Również jednoaktówki, jak na przykład Na pełnym morzu z 1961 roku. Rzecz dzieje się na tratwie i tak właśnie wystawiono ją w Sztokholmie: na tratwie pływającej na środku dużej fontanny a właściwie sztucznego stawu w parku Tessin. Trzech mężczyzn z tratwy, kiedy kończy im się żywność, jedyną nadzieję pokłada w tym, że jeden z nich poświęci się dla reszty i da się zjeść. Dobrowolnie nikt się nie zgłasza. Losowanie, czyli zdanie się na ślepy traf – jako niegodne cy-

Mrożek w SzwecjiMrożek i Sverige

Zbigniew Bidakowski

Page 14: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

14

de som ovärdigt en civiliserad människa. De beslutar att genomföra ett demokratiskt val. Valet föregås av valkam-panjen och sällskapet på flotten ägnar sig åt patetiska tirader. Valresultatet blir dock ogiltigförklarat efter att urnan oförklarligt nog har visat sig innehålla fyra röster.

Det är synd att Kalkonen, en pjäs från samma period som I samma båt, inte har nått Sverige. I Polen har Kal-konen slagit alla popularitetsrekord. Där har den visats bl.a. som TVteater, vilket gjorde att hela landet började låta som Mrożekfigurer. Ännu idag citerar man gärna böndernas scenrepliker. Kalkonen är en raljant metafor på flera plan, där författaren ledigt förflyttar sig mellan seklen. Han inleder med att driva med stereotypen av den romantiske hjälten. Trots den romantiska utfyll-naden börjar vi snart ana att vi nog ändå befinner oss i Folkrepubliken Polen. Pjäsen utspelar sig på ett ödsligt beläget värdshus eller en krog som har fått besök av di-verse handlingsförlamade figurer: poeten som har tappat inspiration, kaptenen som efter att ha klivit över värds-husets tröskel har förlorat allt intresse för att värva till det militära och i stället bara vill spela fiol, och så vidare. En stämning av oförmåga och viljelöshet understryks av mellanspelen i form av absurda samtal mellan bönderna utanför krogen. Krzysztof Masłoń citerar ett av dem i texten bredvid. Här är ett annat fragment:

tredje bonden: − Om man skulle plöja något?Första bonden: − Som vadå?tredje bonden: − Tja, vad vet jag … En åker går väl an …Första bonden: − Iiii …tredje bonden: − Eller något …Andra bonden: − Eeeee …

Man frågar sig hur en censor med en gnutta självbeva-relsedrift kunde godkänna sådana texter för spridning inte bara till sofistikerad teaterpublik utan även via den statliga televisionen (någon annan fanns inte i det totali-tära systemet). Överheten, representerad genom Fursten som så småningom gör sitt inträde på scenen, dvs. på värdshuset, kommer på idén att socialisera – eller snarare förstatliga – privatlivets sista värn, den personliga oas som samhället inte äger tillträde till: kärleken. I samma veva utdelas en smocka åt kyrkan som ju inte tål att människor i sin kärlek undandrar sig statens och kyrkans auktoritet. Kyrkan representeras av Eremiten i vars hydda Rudolf och Laura, ett förälskat par på flykt från någon, har sökt fristad. Eremiten jagar iväg det enligt hans me-ning syndfulla paret och anger dem för Fursten som skall förstatliga deras förbund.

Pjäsen är paradoxalt nog starkt feministisk och där är Mrożek fyrtio eller femtio år före sin tid. Laura är den enda kvinnan i rollistan. I pjäsens final, när alla manliga rollfigurer till slut har misskrediterat sig, försvinner (flyr?) Laura som är trött på att bli behandlad som männens redskap, men framför allt utled på den manliga världens falskhet, dumhet, hyckleri, högmod och barnslighet – på allt det som får den manliga världen att sakta upplösas i en gyttjig sörja. Där slutar pjäsen.

Såvida den inte ytterst avslutas av samtalet mellan bön-derna som äntligen har lyckats att åstadkomma något,

wilizowanego człowieka – odrzucają. Decydują się więc na demokratyczne wybory poprzedzone kampanią wyborczą, podczas której cała trójka na tratwie wygłasza patetyczne tyrady. Wybory zostają jednak unieważnione bo w urnie znalazły się – jakimś cudem – cztery głosy.

Szkoda, że do Szwecji nie dotarł Indyk, utwór pochodzą-cy z tego samego okresu twórczości Mrożka, co Na pełnym morzu. Indyk bił w Polsce rekordy popularności, wystawił go m. in. Teatr Telewizji, wskutek czego cała Polska mówiła Mrożkiem. Rozmowy chłopów z tej sztuki pamiętane są do dzisiaj. Indyk jest wielopiętrową kpiącą metaforą, w której autor, bez żenady, przeskakuje swobodnie przez wieki. Naj-pierw jest to kpina ze stereotypu romantycznego bohatera. Ale, pomimo romantycznego sztafażu, szybko orientujemy się, że chyba jednak jesteśmy w PRLu. Akcja rozgrywa się w położonej na pustkowiu karczmie lub oberży, w której zna-leźli się porażeni marazmem ludzie: poeta, który zgubił na-tchnienie, kapitan, który po przekroczeniu progu karczmy stracił zainteresowanie werbowaniem do wojska, lecz chce grać na skrzypcach itp. Nastrój niemożności i marazmu podkreślają – funkcjonujące jako intermezza – absurdalne rozmowy siedzących przed karczmą chłopów. Jedną z nich przytacza Krzysztof Masłoń w sąsiednim tekście o Mrożku. A oto fragment innej:

Chłop III: − Może by zaorać co?Chłop I: − A co?Chłop III: − Ano, czy ja wiem... Choćby i pole...Chłop I: − Iiii...Chłop III: − Albo co...Chłop II: − Eeeee...

Nasuwa się pytanie, jak, mająca instynkt samozacho-wawczy cenzura w totalitarnym ustroju, dopuszcza tego rodzaju teksty do rozpowszechniania na scenie, i to nie w jakimś niszowym teatrze dla inteligencji, lecz w telewizji publicznej (innej zresztą nie było)? Władza, czyli Książę, też pojawiający się w którymś momencie na scenie, czyli w karczmie, wpada na pomysł uspołecznienia, lub może raczej upaństwowienia ostatniego azylu prywatności, osobistej oazy, do której społeczeństwo nie ma dostępu – miłości. Przy tej okazji dostaje się i Kościołowi, któ-ry przecież też nie może znieść, że ludzie w miłosnym związku są wobec państwa i religii autonomiczni. Kościół reprezentuje Pustelnik, w którego pustelni szuka schro-nienia uciekająca przed kimś para kochanków – Rudolf i Laura. Pustelnik przepędza ich jako grzeszników a następnie donosi, dokąd uciekli, Księciu, który ma ich związek upaństwowić.

Sztuka jest – paradoksalnie – niesłychanie femini-styczna, w czym Mrożek wyprzedził

swój czas o jakieś czterdzieści, pięćdziesiąt lat. Kochanka z Indy-ka – Laura – jest w ogóle jedyną kobiecą postacią w całej obsadzie.

Pod koniec sztuki, kiedy wszystkie postaci męskie już się ostatecznie

skompromitowały, Laura znika (ucie-ka?), nie mogąc znieść instrumentalnego

traktowania jakiemu poddają ją mężczyźni,

Page 15: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

15

även om det manliga elementets svaghet uppenbarar sig även där:

Första bonden: Medan hos mig har kalkonen gift sig med en höna [...] Först ville han inte riktigt utan bara kluckade. Men jag tog honom åt sidan och förklarade [...]Andra bonden: − Och hönan?Första bonden: − Hönan som hönan, har lagt ett ägg. [...] Det är bara att det inte är runt [...]Andra bonden: − (plockar upp ett konformat ägg) Sannerligen, verkar liksom spetsigt …

I likhet med flera andra av Mrożeks pjäser förblir Kalko-nen förbluffande aktuell. Det är dock inte sannolikt att dessa verk hittar till svenska bokhandlar, för att inte tala om svenska teaterscener. Även om några av dem en gång i tiden blev översatta, sattes upp och fick positivt mot-tagande, har ingen polsk kulturinstitution sett till att få dessa översättningar utgivna i en samlingsvolym. Ja, jag vet att man i Sverige sällan ger ut pjästexter i bokform, och allra mest sällan dem som har översatts till svenska. Just därför säger jag ”sett till”, läs: finansierat, samordnat, lämnat stöd till lämpliga personer och institutioner för att möjligöra för dem att ta sig an uppgiften. Var skulle dagens svenska regissörer, även om de på något sätt hade fått nys om Mrożeks verk, få tag på de svenska texterna? Efter de trettio år gamla uppsättningarna finns bara gulnade tidningsrecensioner och stencilerade spelmanus kvar.

Värre är det med Tadeusz Różewicz vars verk täm-ligen ofta sattes upp i Sverige vid ungefär samma tid som Mrożeks pjäser och även litet tidigare. Hans teaterpjäser i svensk tappning finns över huvud taget inte att få tag på. Samma öde, dvs. glömskan, väntar Dorota Masłowska vars båda utmärkta teaterpjäser i Jarema Bielawskis för-träffliga översättning sattes upp för sex år sedan i Stock-holm och Göteborg och blev mycket positivt mottagna. Två fattiga rumäner som talar polska gavs ut av Folktea-tern i Göteborg. Metallflickan (i ordagrann översättning från polska lyder titeln Mellan oss är det bara bra) bevaras endast i teaterpublikens minne – den finns inte i tryckt form. Tadeusz Słobodzianek, författaren till Vår klass vars Stockholmsuppsättning lär följas av en i Göteborg, kommer säkert att bli nästa offer för tjänstemännens oförmåga. Texten finns inte i bokform och så lär det för-bli framöver.

Mrożek har ändå lämnat ett avtryck i Sveriges kulturliv även om hans närvaro har varit blygsam i förhållande till omfattningen av hans konstnärliga värv. Han har ändå skrivit tolv novellsamlingar och närmare fyrtio teaterpjä-ser, utöver detta även två kortromaner, kåserier och andra korta litterära former samt även mängder av brev. Han var en utsökt tecknare. En särskild plats intar Dagboken som han skrev under större delen av sitt liv. Krzysztof Masłoń berättar om den i detta nummer. ❒

ale, przede wszystkim, zbrzydzona fałszem, głupotą, obłudą, pychą i infantylizmem męskiego świata, który powoli rozpływa się w błotnistą breję. I tak kończy się ta sztuka.

Chyba że za ostateczny koniec sztuki uznamy ostatnią rozmowę chłopów, którym coś się w końcu udało, cho-ciaż i tu demonstruje się słaba jakość elementu męskiego:

Chłop I: − Zasię u mnie indyk się ożenił z kurą [..] Na początku nawet nie chciał, jeno gulgotał. Alem go wziął na bok i przetłumaczył [...]Chłop II: − A kura?Chłop I: − Kura jak kura. Jajko zniosła. [...] Cała bieda tylko w tym, że nie jest ci ono okrągłe [...]Chłop II: − (bierze do ręki jajko w kształcie stożka) W sa-mej rzeczy, spiczaste jakieś...

Aktualność Indyka i wielu innych utworów Mrożka jest niewiarygodna. Szansa na powrót tych dzieł do szwedz-kich księgarni a szczególnie na sceny nie jest jednak duża. Mimo że kiedyś kilka jego sztuk zostało przetłumaczo-nych i z sukcesem wystawionych, żadna polska instytucja kultury nie zadbała, by te przekłady – różnych tłumaczy – zostały zebrane i wydane w jednym tomie. Tak, tak, wiem, że w Szwecji mało wydaje się dramatów w formie książkowej a już szczególnie obcych. Dlatego właśnie piszę – zadbała, czytaj: sfinansowała, zorganizowała, wsparła osoby lub instytucje, który umiałyby się tym zająć. Skąd bowiem dzisiejszy szwedzki reżyser, gdyby się już skądś dowiedział o istnieniu twórczości Mrożka, miałby wziąć szwedzki tekst dramatu? Ma przeprowadzać kwerendę bi-blioteczną? Po sztukach wystawianych przed trzydziestu laty pozostały tylko recenzje w pożółkłych gazetach oraz maszynopisy przekładów zdeponowane w bibliotekach. Znacznie gorzej jest z Tadeuszem Różewiczem, również dość obficie wystawianym w Szwecji mniej więcej w tym samym czasie, co Mrożek a chyba nawet trochę wcześniej. Jego sztuk nie ma w w ogóle w żadnej formie. Taki sam los – czyli zapomnienie – czeka i twórczość teatralną Doroty Masłowskiej, której obie znakomite sztuki – znakomicie przełożone przez Jaremę Bielawskiego – zostały z sukce-sem wystawione przed sześciu laty w Sztokholmie i Göte-borgu. Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku wydał Teatr Ludowy w Göteborgu. Między nami dobrze jest (po szwedzku Metallflickan) została tylko w ludzkiej pamięci bo w druku jej nie ma. Tadeusz Słobodzianek, autor Naszej klasy, właśnie wystawionej w Sztokholmie, a kolejna inscenizacja ma być, zdaje się, w Göteborgu, będzie niechybnie kolejną ofiarą indolencji urzędników. Tekstu w formie książkowej nie ma i nic nie zapowiada, że będzie.

Autor Indyka zaistniał jednak w obiegu kultury Szwecji chociaż, w porównaniu z jego całą twórczością, jest to obecność dość skromna. Mrożek napisał przecież dwana-ście tomów opowiadań i około czterdziestu sztuk; poza tym dwie krótkie powieści, pisywał felietony i inne krót-kie formy, oraz Listy. Był też znakomitym rysownikiem. Osobnym dziełem, pisanym przez większość życia jest Dziennik, o którym opowiada w tym numerze Krzysztof Masłoń. ❒

Page 16: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

16

Od lat 60. zeszłego wieku do początków XXI stulecia Sławomir Mrożek był jednym z naj-ważniejszych polskich twórców. Mówiąc dzi-siejszym językiem – jak najsłuszniej uchodził za ikonę kultury polskiej. Zmarły 15 sierpnia

2013 roku w Nicei Sławomir Mrożek, największy po wojnie dramaturg polski, także znakomity prozaik i… rysownik, wciąż przypomina o sobie czytelnikom nowymi tytułami, a to za sprawą ukazujących się w ostatnim czasie, niezna-nych wcześniej, kolejnych tomów, prowadzonego od roku 1962, dziennika oraz wydawanej korespondencji z lumina-rzami życia kulturalnego nad Wisłą, m.in. Stanisławem Lemem, Adamem Tarnem, Erwinem Axerem.

Jeśli chodzi o Dziennik autor Tanga pisał go w trzydzie-stu kilku miastach na trzech kontynentach. A miejsca stałego pobytu pisarz zmieniał wielokrotnie: w 1963 roku wyjechał z Polski do Włoch i podjął decyzję o emigracji, w roku 1968 przeniósł się do Paryża, gdzie – po zamiesz-czeniu w „Le Monde” protestu przeciw interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji – wystąpił o azyl polityczny, w 1989 roku wyjechał do Meksyku, w 1996 r. powrócił do Polski – do Krakowa i wreszcie w 2008 roku przeniósł się do Nicei.

Dwie godziny milczeniaDzięki wydobytym na światło dzienne osobistym zapi-skom Mrożka, wiedza o nim znacznie się powiększyła, dziennik dopowiada bowiem to, o czym milczą jego sztuki, a co tylko w zarysach ujawnia jego eseistyka i bio gra fistyka. A Mrożek był autorem wyjątkowym. Jego milkliwość była legendarna, a nieliczne z nim wywiady owiane zos tały legendą. Po powrocie autora Emigrantów z Meksyku znana dziennikarka, Elżbieta Sawicka, po bezskutecznych próbach ożywienia rozmówcy i wy-dobycia z niego czegoś więcej niż „tak” lub „nie”, poprosiła go, by opowiedział jej o swoim ranchu La Epifania. Mrożek wyciągnął plik fotografii i po kolei

Sławomir Mrożek rozmawia z Samuelem Beckettem

Krzysztof Masłoń

Från 1960-talet fram till början av 2010-talet var Sławomir Mrożek en av Polens viktigaste konst-närer. Har var, som man säger, en ikon för den polska kulturen. Med all rätt. Sławomir Mrożek, den störste polske dramaturgen efter kriget, likaså

en utmärkt tecknare, avled den 15 augusti 2013 i Nice, men gör sig ännu påmind bland läsarna i takt med att nya titlar kommer ut, senast de okända dagböckerna från 1962 och framåt, liksom brevväxlingen med berömdheter från kulturlivet vid Wisła, som Stanisław Lem, Adam Tarn och Erwin Axer.

Författaren till Tango skrev på Dagboken i mer än tret-tio städer över tre kontinenter. Han växlade ofta hemvist: 1963 lämnade han Polen för Italien och beslöt sig där för att emigrera, 1968 flyttade han till Paris där han, efter att ha protesterat i Le Monde mot Warszawapaktens in-vasion i Tjeckoslovakien, ansökte om politisk asyl, 1989 reste han till Mexiko, 1996 återvände han till Polen – till Kraków och 2008 flyttade han till Nice.

Två timmars tystnadTack vare att Mrożeks personliga anteckningar nu har fått se dagen ljus, har kunskapen om honom ökat betyd-ligt. Dagboken talar om det hans verk tiger om och hans essäistik och biografi bara delvis avslöjar. Och Mrożek var en säregen författare. Hans tystlåtenhet var legen-darisk och det fåtal intervjuer som gjordes blev mytom-spunna. Efter flera fruktlösa försök att liva upp sin sam-talspartner och få ut mer än ”ja” och ”nej”, bad den kän-da journalisten Elżbieta Sawicka den från Mexiko nyss återvände Mrożek att han skulle berätta för henne om sin ranch La Epifania. Mrożek tog fram en packe fotografier och visade upp dem i turordning: ett fotografi, två, tre, upp till ungefär ett trettiotal. Utan vidare kommentar.

I Antoni Liberas bok Godot och hans skugga återfinns en redogörelse för mötet mellan Sławomir Mrożek och Sam-uel Beckett 1969. Det hela uppstod på initiativ av den,

Sławomir Mrożeks samtal med Samuel Beckett

Page 17: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

17

demonstrował je: raz, dwa, trzy i tak gdzieś do trzydziestu. Bez słowa komentarza.

W książce Antoniego Libery Godot i jego cień znajduje się relacja ze spotkania Sławomira Mrożka z Samuelem Beckettem w 1969 roku. Doszło do niego z inicjatywy – jak mówił Mrożek – „prostodusznego Tarna, który (...) z jakichś względów uważał, że musimy się poznać. (...) Uważał, że między nami jest jakieś podobieństwo i że z tego powodu będziemy mieli sobie wiele do powiedzenia. Przyprowadził mnie wtedy do jakiejś restauracji, zapo-znał nas ze sobą i zostawił tam samych. Siedzieliśmy z dwie godziny, sącząc irlandzką whisky i prawie nic nie mówiąc. No bo właściwie o czym mieliśmy rozmawiać?”.

A jakie wrażenie zrobił Mrożek na autorze Czekając na Godota? „Nadzwyczaj miły człowiek. Milczący, wycofa-ny. Mieliśmy świetny kontakt”.

Jeszcze nie terazCzytając Dziennik możemy śledzić zażarte zapasy pisa-rza ze stawiającą opór materią otoczenia, z pustą kartką papieru, wreszcie ze swoim najbardziej nieprzejednanym przeciwnikiem – samym sobą. Oczywiście, na siedmiuset stronach pierwszego tomu Dziennika znajdziemy i re-fleksje o przeczytanych książkach i obejrzanych filmach, i kons tatacje o aktualnym stanie aury oraz o samopoczuciu pisarza, i nieliczne – przyznajmy – odpryski polityki świa-towej, ale nie to jest tu najważniejsze. Najciekawszy jest Mrożek, który się waha, który już coś przeczuwa, wie, że będzie musiał dokonać wyboru, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie w tej chwili. Zaraz po wydarzeniach marcowych 1968 roku napisał: „Mogę robić tylko jedno, tylko jeden sposób zachowania muszę sobie wyznaczyć. Nie udawać, że cier-pię. Siedzę poza krajem, bo mi tak lepiej. (...) Może przyjść moment, kiedy moje siedzenie cicho stanie się podejrzane, nieetyczne. Poczekamy, zobaczymy”. Nie czekał długo, 16 października 1968 r. zapisał: „Władze polskie odmówiły mi przedłużenia ważności paszportu. Władze polskie o mnie każą wypisywać, że jestem zdrajcą. A ja władze polskie mam w dupie”. Najciekawsze, że ten pisarz, dystansujący się od komunizmu, a następnie dyskre dy tu jący ów sys-tem pod każdym względem, w młodości był aktywnym członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Do-kładnie w latach 1953-1959. Teraz niektóre zapiski Mrożka rzucają nowe światło na jego wczesną twórczość, przed 1956 rokiem mocno zaangażowaną w two rzenie tzw. nowej rzeczywistości. Wprawdzie z całą mocą stwierdza: „Komu-nizm nie jest wcale religią, jak to czasem się powiada bez zastanowienia. Zabił ją, ukradł jej papiery, przylepił do jej legitymacji swoje zdjęcie i się nią legitymuje…,”, ale np. w czerwcu 1969 roku, dywagacje o «gorszości» nazizmu czy faszyzmu od komunizmu i odwrotnie, kończy zdaniem: ... ja sam jestem zanurzony i tylko czasem wychylam głowę”.

Terapeutyczna autobiografia„Pochodzę z kraju położonego na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu”, napisał Sławomir Mrożek w 1986 roku, w sztuce Kontrakt.

W 2010 roku spytałem go, czy rozumie otaczający go świat? – Nie rozumiem – odpowiedział. – A czy w ogóle warto starać się, by go zrozumieć? Ja się nie staram. Ale w ogóle to nie – nie warto”.

enligt Mrożek, ”godhjärtade Tarn som (...) av någon an-ledning ansåg att vi måste lära känna varandra. (...) Han menade att det mellan oss fanns något slags släktskap och att vi av det skälet skulle ha mycket att säga varandra. Han tog mig till något slags restaurang och lämnade oss ensamma där. Vi satt i två timmar, smuttade på irländsk whiskey och sade knappt någonting. Ja, för vad skulle vi prata om?”

Vilket intryck gjorde då Mrożek på författaren till I vän-tan på Godot? ”En exceptionellt trevlig människa. Tystlåten, tillbakadragen. Vi hade en utmärkt kontakt.”

Inte änUnder läsningen av Dagboken kan man spåra författarens glödande kamp mot omgivningens motståndsbenägna materia, mot det tomma pappersarket, till sist mot sin egen mest oförsonliga fiende – sig själv. Givetvis, på de första sjuhundra sidorna i den första volymen av dagbo-ken finner vi reflektioner kring böcker han läst och filmer han sett, konstateranden om den aktuella väderleken och författarens eget sinnestillstånd, och få – får erkän-nas – betraktelser kring världspolitiken, men de är inte det viktigaste. Mest spännande är Mrożek själv när han tvekar, känner på sig, vet att han kommer att behöva göra ett val, men ännu inte, inte just nu. Strax efter händelser-na i mars 1968 skrev han: „Jag kan bara göra en sak, bara en hållning kan jag anta och det är den att inte låtsas att jag lider. Jag befinner mig utanför landet eftersom jag har det bättre så. (...) Det kan komma en stund när den omständigheten börjar bli misstänkt, oetisk. Vi får vänta och se.” Han väntade inte länge. Den 16 oktober 1968 skrev han: ”De polska myndigheterna vill att jag skriva upp mig som förrädare. Jag har de polska myndigheterna i röven”. Mest spännande är att denna författare, som distanserande sig från kommunismen och därefter dis-krediterade systemet på alla sätt och vis, i sin ungdom var en aktiv del i PZPR (polska kommunistpartiet). Och det under åren 1953-59. Idag kastar Mrożeks anteckningar nytt ljus över hans tidiga verk som innan 1956 präglades av skapandet av den så kalla den nya verkligheten. Med all kraft hävdade han: ”Kommunismen är inte alls en religion, vilket man ibland säger utan att tänka efter. Kommunismen tog kål på religionen, stal dess papper, fäste sitt foto på dess legitimation och legitimerar sig med den...”, medan han till exempel i juni 1969 gjorde vissa avvikande uttalanden om det som var ”sämre” med na-zismen eller fascismen i förhållande till kommunismen. Eller kanske kommunismen var ”sämre”? Han avslutade med meningen: ”... jag själv är nedsänkt och sticker bara ibland upp huvudet”.

Terapeutisk självbiografi”Jag kommer från ett land som ligger öst om väst, och väst om öst”, skrev Sławomir Mrożek 1986 i verket Kontrakt.

2010 frågade jag honom om han tyckte sig förstå sin omvärld. ”Jag förstår den inte”, svarade han. ”Men är det överhuvudtaget värt att försöka förstå den? Jag försöker inte. Dessutom är det inte värt det.”

Men oro antecknade han allt oftare i dagboken: ”Ta sig ett bloss. Ta sig ett järn” och vid ett tillfälle avslöjade han sin omåttliga dragning efter flaskan. Överhuvudtaget är

Page 18: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

18

Z niepokojem coraz częściej odnotowywał w dzienniku: „Bęc fajeczkę. Bęc szklaneczkę”, w pewnym momencie ujaw-niając swój nadmierny pociąg do alkoholu. W ogóle Mrożek jest w Dzienniku zadziwiająco szczery i otwarty. Po śmierci pierwszej żony, w listopadzie 1969 r. wybuchnął, na przy-kład, niesłychanym, niemożliwym do skomentowania sa-mooskarżeniem. Następnego dnia napisał, że ma ochotę zniszczyć ten, rzeczywiście, mocno histeryczny tekst. „Nie zniszczę jednak tego – napominał sam siebie – jeżeli chcę mieć świadectwa nie tylko mojej wspaniałości i zapisy-wanie nie tyle ma służyć skomponowaniu siebie w taki czy inny kształt estetyczny, ale chcę mieć świadectwa tout court”.

W maju 2002 roku przeszedł udar mózgu, którego wynikiem była afazja – utrata zdolności posługiwania się językiem, spowodowana uszkodzeniem pewnych struktur mózgowych. Po odzyskaniu mowy w ramach terapii zaczął pisać swoją autobiografię. Tak powstał Baltazar, w trakcie pisania którego pamięć stopniowo mu powracała.

Kilkakrotnie był o krok od śmierci. W 1989 roku w Meksy-ku zdiagnozowano u niego tętniaka aorty. Szansa przeżycia operacji wynosiła 1 do 9. Wykorzystał ją, zamiast usuniętej aorty nosił w sobie rurę z teflonu.

Bonjour, Monsieur DupontGdy w 1996 r. przyjechał pod Wawel, zdawało się – już na stałe, na Starowiślnej usłyszał od jakiegoś pijaczka: „Panie Mrożek, po coś pan wrócił do tego dziadostwa”? Skomentował to w Dzienniku powrotu: „Tak nigdy by nie zagadnął jeden Francuz drugiego Francuza, Anglik An-glika, Niemiec Niemca. Bonjour, Monsieur Dupont, dlacze-go pan wrócił do Francji? Jeszcze mniej jest prawdopodobne, czyli zupełnie już nieprawdopodobne, żeby zamiast nazwy swego kraju użył słowa kwalifikującego i żeby to słowo było zrozumiałe dla obu stron jako synonim. Są kraje, z których ludzie wyjeżdżają i do których wracają, nie zadziwiając tym współziomków, kraje, gdzie nikogo nie obchodzi, czy ktoś z nich wyjechał, czy do nich wrócił. Wynika z tego, że mimo dążenia do europeizacji Polacy nadal zachowują swoją spe-cyficzność”.

Mrożek förvånansvärt ärlig och öppen i Dagboken. Efter den första hustruns död i november 1969, fick han ett utbrott som kom till uttryck i en oerhörd självanklagelse, omöjlig att kommentera. Nästa dag skrev han att han vil-le förstöra den starkt hysteriska texten. ”Men jag ska inte förstöra den”, förmanade han sig själv, ”om jag behöver ha belägg för det som inte bara handlar om min storslagen-het och om historieskrivningen inte bara ska tjäna till att forma självet i en viss estetisk form, jag vill ha vittnesmål tout court.”

I maj 2002 drabbades han av stroke med afasi som resultat. Han förlorade förmågan att använda språket, vilket orsakades av att vissa områden i hjärnan hade ska-dats. Efter att ha återfått talförmågan började han skriva på sin självbiografi. På så sätt uppstod Baltazar, och med skrivandet började hans minne gradvis att återvända.

Han befann sig många gånger ett steg från döden. 1989 i Mexiko blev han diagnostiserad med aortabråck. Chan-sen att överleva operationen var 1 på 9. Han utnyttjade den chansen, och fick istället för aortan ett rör av teflon.

Bonjour, Monsieur DupontNär han 1996 kom till Kraków för att, som det verkade, stanna för gott, stötte han på en alkis på ulica Starowiśl-na som sa: ”Herr Mrożek, varför har ni återvänt till den här gamla hålan”? Mrożek kommenterade det i Dagbok kring återkomsten: ”Så skulle aldrig en fransman tilltala en annan fransman, en engelsman en annan engelsman, en tysk en annan tysk. Bonjour monsieur Dupont, var-för har ni återvänt till Frankrike? Det är ännu mindre troligt, det vill säga helt otroligt, att han istället för namnet på landet skulle använda ett nedvärderande ord som samtidigt från båda håll förstods som en synonym. Det finns länder människor lämnar och återvänder till, utan att deras landsmän förvånas däröver, länder där det inte angår någon om någon lämnat eller kommit tillbaka. Av det kan man dra slutsatsen att polacken, trots all strävan efter europeisering, bevarar sin specifi-citet.”

Foto: englishpen.org

Sławomir Mrożek

Page 19: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

19

Sławomir Mrożek, powiedzielibyśmy – człowiek świato-wy, urodził się 29 czerwca 1930 roku w małym Borzęci-nie, oddalonym o osiem kilometrów od stacji kolejowej Biadoliny. Był synem urzędnika pocztowego, Antoniego Mrożka i Zofii z domu Kędzior. W Krakowie skończył sławne Liceum imienia Nowodworskiego. Maturę zdał w 1949 roku, po kilka miesięcy studiował w trzech kra-kowskich uczelniach: na Uniwersytecie, Politechnice i w Akademii Sztuk Pięknych. W końcu został dzien-nikarzem. W 1959 r. poślubił malarkę Marię Obrembę ( jej siostra Gabriela, też malarka była pierwszą żoną Andrzeja Wajdy), zamieszkał w Warszawie, wyjechał na stypendium do Stanów Zjednoczonych. Był już wtedy uznanym autorem, wydał Półpancerze praktyczne i Ma-leńkie lato, w stołecznym Teatrze Dramatycznym odbyła się głośna premiera Policji. A cała Polska cytowała frag-ment opowiadania Z ciemności z tomu Słoń: „Wy nam mówicie: Europa. A tu, co postawimy mleko na kwaśne, to skądś wyłażą garbate karzełki i szczają nam do garn-ków”.

Nie jest dobrze, MarcinieW lipcu 1965 r. w Teatrze Współczesnym w Warszawie miała miejsce premiera najważniejszej chyba (może obok Emigrantów) sztuki Sławomira Mrożka – Tango. Tę in-scenizację w reżyserii Erwina Axera dość powszechnie uważa się za jedno z najwybitniejszych przedstawień te-atralnych w powojennych dziejach polskiego teatru. Był to aktorski majstersztyk z wielkimi aktorami tamtego czasu: Barbarą Ludwiżanką, Tadeuszem Fijewskim, Mieczysła-wem Czechowiczem, Wiesławem Michnikowskim. Po tej premie rze nastąpił triumfalny pochód Tanga po scenach całej Europy. A Polska, jak długa i szeroka, zaczęła „mówić Mrożkiem”. Absurdalne poczucie humoru dramatopisarza trafiło do odbiorców, którzy przerzucali się cytatami z jego sztuk.Takimi jak ten – z Tanga:

EDEK: − Postęp, proszę pana.ARTUR: − Jak to należy rozumieć?EDEK: − No, w ogóle postęp.ARTUR: − Ale jaki postęp?EDEK: − Postępowy. Do przodu.ARTUR: − Znaczy się... naprzód?EDEK: − Tak jest. Przodem do przodu.ARTUR: − A tył?EDEK: − Tył też do przodu.ARTUR: − Ale wtedy przód będzie z tyłu?EDEK: − Zależy jak popatrzeć. Jak od tyłu do przodu, to wtedy przód będzie z przodu, choć do tyłu.ARTUR: − To jakieś mętne.EDEK: − Ale postępowe, proszę pana

A oto drugi cytat, z Indyka:

CHŁOP I: − Łońskiego roku, przed samą wiliją, krowa coś mówiła do Marcina.CHŁOP II: − Opowiedzcie no, kumie.CHŁOP I: − Ano, poszedł Marcin do obory, a krowa powiedziała do niego wedle żłoba: „Nie jest dobrze. Marcinie”.CHŁOP III: − Co nie jest dobrze?

Sławomir Mrożek, världsmannen skulle vi kunna säga, föddes den 29 juni 1930 i den lilla kommunen Borzęcin, åtta kilometer från tågstationen i Biadoliny. Han var son till posttjänstemannen Antoni Mrożek och Zofia, född Kędzior. I Kraków gick han i det berömda Nowodwor-skigymnasiet. Han tog studenten 1949 och redan efter några månader var han inskriven på tre lärosäten: på universitetet, på tekniska högskolan och på konsthögsko-lan. Slutligen blev han journalist. 1959 gifte han sig med konstnärinnan Maria Obremba (hennes syster, Gabrie-la, också hon konstnär, var Andrzej Wajdas första fru), bosatte sig i Warszawa och reste iväg på stipendium till USA. Han var redan då en erkänd författare. Han gav ut Praktiska harnesk och Lillsommaren, och på Dramatiska teatern i huvudstaden ägde den högljudda premiären av Polisen rum. Hela Polen citerade snart fragment från berättelsen Ur mörkret ur samlingen Elefanten: ”Ni säger oss: Europa. Och här hinner vi knappt sätta mjölken att surna, förrän puckelryggiga dvärgar kommer någonstans ifrån och pissar i våra kärl.”

Det är inte bra, MartinI juli 1965 på Samtida teatern (Teatr Współczesny) i Warszawa ägde premiären rum för den vid sidan av Emig-ranterna kanske viktigaste pjäsen av Sławomir Mrożek – Tango. Erwin Axers iscensättning betraktas allmänt som en av de mästerligaste som gjorts inom den polska efter-krigsteatern. Det var ett mästarprov som utfördes av de stora skådespelarna från den tiden: Barbara Ludwiżanka, Tadeusz Fijewski, Mieczysław Czechowicz, Wiesław Mi-chnikowski. Efter premiären följde Tangos segertåg över scenerna i Europa och Polen började på både bredden och tvären att tala på „Mrożiska”. Dramatikerns absurda humor gick rakt in i åskådarnas hjärtan och de kom att slänga sig med citat från hans verk. Som detta – från Tango:

EDEK − Framsteg, min herre.ARTUR − Hur ska det förstås?EDEK − Ja, framsteg, i största allmänhet. ARTUR − Men vilket framsteg?EDEK − Ett framåtsträvande. Rakt fram.ARTUR − Betyder det... framåt?EDEK − Just det. Med framsidan framåt.ARTUR − Och baksidan?EDEK − Baksidan ska också framåt.ARTUR − Men då blir det framåt bakåt?EDEK − Det beror på hur man ser det. Om det är fram-åt bakåt, då blir det framåt för framsidan, men från baksidan.ARTUR − Det låter vagt.EDEK − Men framåtsträvande, min herre.

Och här ett annat citat från Indyk (Kalkonen):

BONDE I: – Förra året, innan själva julhelgen, sa kon något till Marcin.BONDE II: – Berätta, dubror. BONDE I: – Jojomän, Marcin han gick till stallet och bland krubborna sa kon till honom: ”Det är inte bra, Marcin.

Page 20: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

20

CHŁOP I: −Także samo i Marcin się zapytał: „Co nie jest dobrze, krowo?” A krowa na to: „A tak w ogóle to nie jest dobrze” – i tylko siano jadła. Marcin jeszcze trochę poczekał, bo myślał, że może co więcej powie. Stoi, a ona nic, tylko siano je. Postał godzinę, postał i dwie, aż go nogi zabolały i wyszedł.CHŁOP II: − Krowy to jeszcze nic. Barany – te jak coś powiedzą!CHŁOP III: − Musi była wiedząca.(Pauza)CHŁOP II: − Może by zasiać co...CHŁOP I: − Ijiii tam...CHŁOP III: − E, mówicie....

W następnych latach tworzył historię polskiego teatru, zapisywał jej najpiękniejsze karty: a to Vatzlavem, a to Rzeźnią, to znów Garbusem czy Portretem. Prozę pisywał rzadziej, ale jak już, to miała ona rangę Monizy Clavier z takimi niepowtarzalnymi frazami:

„O tu! – krzyknąłem, szeroko otwierając jamę ustną i wskazując palcem na zęby trzonowe. – O tu, wybili, panie, za wolność wybili!Nastąpiło zamieszanie. Ucichli, patrzyli na mnie, nie mogąc zrozumieć o co mi chodzi. A przecież chciałem tylko uprzytomnić im w sposób jasny i przystępny, niejako poglądowy, cierpienia mojego narodu. To, że najwidoczniej nie doceniali martyrologii, bardzo mnie rozgniewało.– Popatrz, pan – powiedziałem, podchodząc do jedne-go grubszego i szerzej otwierając usta. – Tu, aaoo...Gruby odchrząknął i odwrócił wzrok. – Przepraszam – powiedział i odszedł. Rzuciłem się więc do następnego z kolei, tak samo demonstrując.– Tu. O! Brakuje. Wybili, panie, za wolność! Ooo!”

Ostrożnie z Panem BogiemŻadnego chyba polskiego pisarza nie pytano tak często, jak jego właśnie, o to, jak żyć. Jakbyśmy przeczuwali, że ma na to nasze życie jakąś skrywaną przed całym światem recep-tę, którą nagle – Bóg raczy wiedzieć dlaczego – udostępni.

– O tym jak żyć, napisałem tysiące stron. I dalej tego nie wiem, powtarzając sobie, że już się nie dowiem. Wo-bec tego czuję się swobodniejszy. Dużo czytam, to jedna z moich ostatnich przyjemności – mówił mi z uśmiechem w przywoływanej już tutaj rozmowie z 2010 roku – jakie mi pozostały. Choć, oczywiście, lektura nie każdej książ-ki jest przyjemna.

Samochodem już wówczas od dawna nie jeździł, o paleniu zapomniał, ale po kieliszek wina sięgał chętnie, tyle że natychmiast spoczywało na nim czujne spojrzenie żony (po raz drugi ożenił się w roku 1987 z Suzaną Osario Rosas, Meksykanką, reżyserką teatralną). Czy choroba i wiek sprawiały, że częściej niż kiedyś myślał o sprawach ostatecznych, eschatologicznych? Pamiętam, że pokręcił głową przecząco i powiedział: – To co najważniejsze, jest najprostsze. Ale z Panem Bogiem trzeba ostrożnie.

Cóż za głupstwa!Zdumiony rozmiarami prowadzonej przez niego przez lata korespondencji (ukazały się właśnie ogromne tomy

BONDE III: – Vad är inte bra?BONDE I: – Det frågade Marcin också: ”Vad är det som inte är bra, ko?” Och kon svarade: ”Det är i största allmänhet inte bra” – och fortsatte äta hö bara. Marcin väntade en stund till för han tänkte att hon kanske skulle säga något mer. Så han stod där, men hon sa inget, åt hö bara. Han stod en timma, två timmar, tills han fick ont i benen och fick gå ut.BONDE II: – Kor är väl inget. Får däremot – när de säger något!BONDE III: – Hon måste ha vetande.(Paus)BONDE II: – Man skulle kanske ta och så nu, va ...BONDE I: – Äääsch...BONDE III: – Äh, ni snackar ni ....

Påföljande år skrev han några av de vackraste sidorna inom den polska teaterhistorien med Vatzlav, Rzeźnia, Garbus och Portret. Prosa skrev han mer sällan, men när han väl gjorde det var det av en sådan kaliber som Moni-za Clavier med oefterhärmerliga fraser som:

”O, här – utropade jag, öppnade munhålan och pekade med fingret på oxeltänderna. – O, här slogs de ut, för frihetens skull slogs de ut!Förvirring uppstod. De tystnade, såg på mig, utan att förstå vad det handlade om. Jag som bara ville få dem att på ett klart och begripligt och liksom åskådliggö-rande sätt inse min nations lidande. Att de uppenbar-ligen inte värderade martyrskapet gjorde mig mycket förargad.– Se här herrn, sa jag, och gick fram till en tjockare man och öppnade munnen på vidare gavel. – Här, aaoo...– Den tjocke harklade sig och vände bort blicken. – Förlåt – sa han och gick. Jag kastade mig alltså över nästa man och demonstrerade på samma sätt.– Här, O! De fattas. De slogs ut, herrn, för frihetens skull! Ooo!”

Försiktigt med Herren Gud Det finns nog ingen polsk författare som så ofta som Mrożek blivit tillfrågad om hur man bör leva. Som om folk kände på sig att han ägde ett för hela världen dolt recept för våra liv som han plötsligt – Gud vet varför – skulle visa upp.

”Jag har skrivit tusen sidor om hur man bör leva. Mer än så vet jag inte och säger till mig själv att jag inte kom-mer få veta mer heller. Men jag känner mig fri i förhål-lande till det. Jag läser mycket, det är ett av de sista nöjen jag har kvar”, sa han till mig leende när vi samtalade 2010. ”Men givetvis, var bok är inte angenäm.”

Han hade inte kört bil på länge, hade glömt bort rök-ningen, men sträckte sig gärna efter ett glas vin, så gärna att hans frus vaksamma blick genast vilade på honom (han gifte sig för andra gången 1987 med Suzana Osario Rosas, mexikanska, teaterregissör). Var det sjukdomen och åldern som gjorde att han oftare än annars tänkte på slutet och de eskatologiska frågorna? Jag minns hur han skakade på huvudet och sa: ”Det viktigaste är det enklas-te. Men med Herren Gud gäller det att vara försiktig.”

Page 21: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

21

Sådana dumheter!Imponerad av måttet på den korrespondens han fört över flera år (de stora volymerna med brev från Mrożek till Tarn, Axer, Skalmowski blev nyligen utgivna) frågade jag om det inte varit synd på hans tid som han istället skulle ha kunnat ägna åt att skapa något originellt.

”Nej, breven var också en del av mitt skapande, obero-ende av att jag kunde hålla mig med vänskap och få in-formation. Ibland skrev jag också vissa saker i breven som jag inte kunde rymma någon annanstans.

Och Dagboken? Varför höll han den hemlig så länge? Varför publicerade han inte delar av den redan tidigare? Efter Witold Gombrowiczs död 1969 skulle Jerzy Gie-droyć säkert med största glädje trycka Mrożeks dagbok i parisiska ”Kultura”.

”Jag förstörde den dagbok jag förde som ung. Sådana dumheter jag skrev i den! Med Dagboken, som jag förde med mig över hela världen, skulle jag kunna ha gjort det-samma. Bränna eller ge ut? På förlaget läste man igenom den, eller snarare, försökte tyda den, för min skrivstil förändrades genom åren, och man beslöt sig för att ge ut den. Nå, låt så vara.

Och så blev det. ❒

Krzysztof Masłoń

listów Mrożka do Tarna, Axera, Skalmowskiego) zapyta-łem, czy nie szkoda mu było czasu, który mógłby poświę-cić na twórczość oryginalną.

– Nie, to też była część mojej twórczości, niezależnie od tego, że podtrzymywałem w ten sposób przyjaźnie i czerpałem z listów informacje. Czasem też pisałem w tych listach rzeczy, których gdzie indziej nie mógłbym zamieścić.

– A Dziennik? Dlaczego tak długo utrzymywał fakt jego prowadzenia w tajemnicy? Dlaczego nie publikował jego fragmentów? Nie mówiąc o tym, że Jerzy Giedroyć, po śmierci Witolda Gombrowicza w 1969 roku, zapewne z radością udostępniłby na druk Dziennika Mrożka łamy paryskiej „Kultury”.

– Wcześniej zniszczyłem dziennik, który prowadziłem w latach młodzieńczych. Cóż za głupstwa w nim wypisy-wałem! I z tym następnym Dziennikiem, który woziłem ze sobą po świecie, mogłem zrobić to samo. Spalić albo wydać? W wydawnictwie przeczytano go, czy raczej od-czytano, bo przecież przez lata zmienił mi się także cha-rakter pisma, i zadecydowano, że drukować warto. No to niech będzie.

I jest. ❒

Krzysztof Masłoń

Jan Młodożeniec, „Indyk”/”Kalkon”, 1961 Franciszek Starowieyski, „Szczęśliwe wydarzenie”/”En lycklig händelse”, 1973

Page 22: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

22

W wydrążonej w skale pod jednym z budynków KTH ogromnej hali reaktora reaktora nie ma od trzydziestu prawie lat, ale podziemna komora,

której przeciwległe ściany oraz sklepienie toną w mroku wygląda tak, jakby urządzenie wyrwano stąd wczoraj i jeszcze nie zdążono zatrzeć śladów i posprzątać. Na środku hali znajduje się okrągła pusta dziura, o średnicy dwunastu metrów i głęboka na osiem, w której musiała siedzieć podstawa reaktora. (Kto korzystał, w takim razie, z żelaznych drzwi przy dnie dziury?) Wokół niej, pod nogami, na ścianach, na żelaznych schodkach prowa-dzących na wielopiętrową antresolę przy jednej ze ścian sterczą i wiją się kilometry kabli, niektóre wchodzą do metalowych szafek przytwierdzonych do ścian i wolno-stojących lub poprzewracanych i pogiętych, inne rozbie-gają się we wszystkich kierunkach i giną w ciemnościach.

Komora znajduje się sześćdziesiąt metrów pod ziemią. Zjeżdżają tam duże windy, a kto chce może wrócić na powierzchnię na własnych nogach, po krętych, wąskich, metalowych schodkach, jakie na dużych statkach prowa-dzą z maszynowni na pokład.

Miejsce jest zatem dostępne dla niepełnosprawnych, ale nie dla wszystkich, osoby z klaustrofobią nie dadzą się tam zwieźć, a zwabione, w ten czy inny sposób, nie będą czuły się dobrze.

Pieśni z hali reaktora

Foto: Mila Zaydel

I den bergsprängda enorma reaktorhallen under en av KTH:s byggnader finns sedan trettio år tillbaka ingen reaktor, men den underjordiska kammaren med sina

dunkelhöljda sidoväggar och valv ser ut som om anlägg-ningen hade rivits ut igår och man inte hade hunnit sopa igen spåren och städa efter. Mitt i hallen finns ett runt tomt hål, tolv meter på tvären och åtta meter på djupet, där reaktorns bas måste ha suttit. (Vem var järndörren i hålets vägg vid botten avsedd för i så fall?) Runt hålet, under fötterna, på väggarna, vid ståltrappor som leder upp till mellanvåningarna sticker kilometerlånga kablar ut och virvlar runt – en del kliver in i de metallskåp som är fastsatta i väggarna, fristående eller omkullvräkta och inbucklade, andra springer iväg åt alla håll och försvinner in i dunklet.

Den underjordiska kammaren ligger 60 meter under marknivån. Man tar sig dit med en av de stora hissarna; vill man klättra tillbaka för egen maskin så får man ta den vingliga, smala metalltrappan – samma modell som brukar förbinda maskinrummet och däcket på ett stort fartyg.

Tillgängligheten är alltså god men personer som lider av cellskräck kommer inte att trivas därnere.

Hålet i marken är omgärdat av ett räcke. Strax intill finns ett litet podium för orkestern, än så länge tomt.

Mila Zaydel

Okända rymderNieznane przestrzenie

Sånger från en reaktorhall

Page 23: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

23

Dziurę w podłodze otacza balustrada. Obok niej nie-wielkie podium dla orkiestry, na razie jeszcze puste. Gdy czekamy na rozpoczęcie koncertu, do głowy przychodzi natrętna myśl, że za chwilę będziemy uczestniczyć w po-grzebie szwedzkiej energii jądrowej. Chyba jeszcze na to za wcześnie, ale jeśli kiedyś „zieloni” do takiego pogrzebu doprowadzą to hala reaktora jest z pewnością doskona-łym miejscem na żałobne uroczystości.

Zespół Liparella to Anna Lindal (skrzypce), Kerstin Frödin (flety proste), Louise Agnani (viola da gamba), Peter Söderberg (teorban) i fenomenalny kontratenor Mikael Bellini.

Skład zespołu kojarzy się z kameralną muzyką baro-kową, ale artystyczna idea zespołu polega właśnie na kontraście pomiędzy barokowym instrumentarium a awangardową muzyką budowaną – jak to ktoś ujął – na gruzach tonalności. Muzycy Liparelli sami określają to, co grają tak: Dzisiejsza muzyka na dawnych strunach (Nu musik på sensträngar).

Program wieczoru nosił tytuł Nieznane przestrzenie (Okända rum) a składały się nań pieśni napisane przez trójkę szwedzkich kompozytorów młodego i średniego pokolenia do poematów największych poetów naszych czasów. (Nasze czasy rozumiem tu dość szeroko: od mo-dernizmu, tj. początku zeszłego stulecia do dzisiaj.) Utwór Kenta Olofssona nosi tytuł Champs d´Étoiles (Pola Gwiezdne). Kompozytor wykorzystał w nim fragmen-ty poematów Rainera Marii Rilkego i wiersze Artura Rimbauda i Adrienne Rich. Olofson jest bardzo ciekawą postacią, do muzyki, jaką uprawia dzisiaj doszedł z bardzo daleka. Jest gitarzystą, w końcu lat siedemdziesiątych był liderem rockowego zespołu Opus Est (tzw. rock symfo-niczny), później studiował kompozycję. W jego kompo-zycjach wciąż ważną rolę grała gitara. Charakterystyczne dla jego muzyki jest połączenie brzmień tradycyjnych instrumentów z dużą dozą muzyki elektronicznej. Olofs-son musi być zafascynowany nauką współczesną skoro tytuł jednego z jego wcześniejszych utworów brzmi Boson Higgsa.

Rainer Maria Rilke, urodzony w Pradze Austriak, razem z Amerykanami T. S. Eliotem (autorem poema-tu Ziemia jałowa – The Waste Land) i Ezrą Poundem, autorem Pieśni (Cantos) tworzy wielką trójkę moderni-stycznych poetów XX w. Elegie duinejskie (Duinoelegier-na) Rilkego ukazały się prawie jednocześnie z Ziemią jałową. Trójkę poetów łaczy pragnienie opisanie świata w jego złożoności, dekadencji i odhumanizowaniu na skutek burzliwego rozwoju ludzkich możliwości technicznych, którym nie towarzyszy żaden porządek moralny. Poematy powstawały, przypomnijmy, tuż po pierwszej wojnie światowej. Ciekawe, że Eliot i Po-und wyrzekli się Ameryki, zmienili obywatelstwa. W swojej ucieczce od upadającego kapitalistycznego bez-dusznego świata najdalej mentalnie uciekł zakochany w antyku Pound, który osiadł we Włoszech. W czasie II wojny światowej nadawał z faszystowskiej rozgło-śni angielskojęzyczne audycje, w których krytykował Amerykę, prezydenta Roosevelta i Żydów. W Hitlerze widział nową Joannę d´Arc, świętego. Amerykanie, po zajęciu pólnocnych Włoch, zastosowali wobec areszto-wanego Pounda iście średniowieczny środek zapobie-

Medan vi väntar på konserten, dyker en envis tanke upp: om en stund kommer vi att delta i den svenska kärnkraf-tens begravning. Det är kanske för tidigt för det, men nog blir reaktorhallen en utmärkt lokal för begravnings-ceremonin ifall de gröna någon gång når ända dit.

Ensemble Lipparella består av Anna Lindal (violin), Kerstin Frödin (blockflöjt), Louise Agnani (viola da gam-ba), Peter Söderberg (teorb) och den fenomenale kontra-tenoren Mikael Bellini.

Ensemblens sammansättning för tankarna till barock-ens kammarmusik, men den konstnärliga idén grundar sig snarare på kontrasten mellan den barockinfluerade instrumentuppsättningen och avantgardistisk musik som vilar – med någons ord – på tonalitetens ruiner. Lippa-rellas musiker betecknar det de gör som ”ny musik på sensträngar”.

Kvällens program hette Okända rum och bestod av sånger som hade komponerats av tre svenska tonsättare till dikter skrivna av vår tids största poeter (i vid bemär-kelse, dvs. sedan förra seklets början).

Kent Olofssons verk heter Champs d’Étoiles (Stjärnfält). Tonsättaren har tagit tillvara fragment av Rainer Maria Rilkes långdikter samt verk av Arthur Rimbaud och Adrienne Rich. Olofsson väcker intresse. Han har vand-rat den långa vägen till den musik som han sysslar med idag. Han är gitarrist, ledde på slutet av sjuttiotalet rock-bandet Opus Est (s.k. symfonisk rock), sedan studerade han komposition. Gitarren spelar en viktig roll i hans verk. Hans kompositioner kännetecknas av traditionella instrumentklanger i kombination med ett kraftigt inslag av elektronisk musik. Olofssons fascination med modern vetenskap framgår tydligt av titeln av ett av hans tidiga verk: Higgs boson.

Rainer Maria Rilke, en österrikare född i Prag, och amerikanerna T.S. Eliot (författaren till dikten Det öde landet) och Ezra Pound (författaren till Cantos) bildar 1900-talets stora modernistiska diktartrio. Rilkes Duino-elegier utkom nästan samtidigt med Det öde landet. Det tre poeterna förenas i en strävan efter att beskriva världen i all dess komplexitet, dekadens och avhumanisering som följer av den explosiva utvecklingen av människans tek-niska möjligheter under frånvaro av en moralisk ordning. Låt oss påminna om att dikterna skrevs strax efter första världskriget. Det är intressant att både Eliot och Pound skulle bryta med Amerika och byta medborgarskap. I sin mentala flykt från den själslösa kapitalistiska världen på fallrepet skulle den antikälskande Pound fjärma sig allra mest och bosätta sig i Italien. Under andra världskriget arbetade han där på en fascistisk radiostation och sände engelskspråkiga program där han kritiserade USA, presi-dent Roosevelt och judarna. Hitler var för honom en ny Jeanne d’Arc, ett helgon. Efter att ha intagit norra Italien utsatte amerikanerna den arresterade Pound för en san-nerligen medeltida åtgärd: han fick tillbringa tre veckor i en järnbur under bar himmel.

Brottstycken ur den tionde Duinoelegin ligger till grund för Olofssons sångkomposition som framförs av Mikael Bellini i sällskap med Lipparella. Verket är monumen-talt och totalt såtillvida att det utnyttjar alla möjligheter att nå ut till mottagaren. Den elektroniskt bearbetade musiken åtföljs av videoprojektioner på väggarna runt-

Page 24: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

24

gawczy: umieścili go na trzy tygodnie w żelaznej klatce pod gołym niebem.

Fragmenty dziesiątej Elegii duinejskiej są kanwą pieśni skomponowanej przez Olofssona śpiewanej z towarzy-szeniem Liparelli przez Mikaela Belliniego. Jest to utwór monumentalny i totalny w sensie wykorzystywania wszystkich możliwości dotarcia do odbiorcy. Wzbogaco-nej elektronicznie muzyce towarzyszą, wyświetlane na wszystkich ścianach, filmy wideo, przedstawiające lub kompletnie abstrakcyjne, ciemne i niepokojące jak mu-zyka i jak słowa Elegii duinejskiej brzmiące w podziemnej grocie. Zaczynające się od inwokacji do gwiazd.

A wyżej gwiazdy. Nowe. Gwiazdy Krain Cierpienia.Powoli wymienia je Skarga: - Tu,spojrzyj: Jeździec, Pastorał, i obfity gwiazdozbiórzwany Wieńcem Owoców. A dalej w stronę bieguna:Kołyska, Droga, Płonąca Księga, Lalka, Okno -Lecz na południowym niebie, wyraźnie i jak we wnętrzubłogosławionej dłoni jasno błyszczące M,które oznacza Matki...-

Hemligheten Madeleine Isaksson (podczas wieczoru usły-szeliśmy prawykonanie) jest kompozycją do słów Tomasa Tranströmera. Te słowa to wybrane haiku z tomu Den stora gåtan. A więc poezja znajdująca się na przeciwle-głym biegunie w porównaniu z wyżej wspomnianymi poematami. A jednak obracająca się wokół tej samej problematyki, podanej jednak minimalistycznie, czyli w sposób maksymalnie uproszczony.

Stoję na balkoniew klatce promienijak tęcza.

Wielki spokojny wiatrod biblioteki morza.Tutaj spocznę.

Podobnie minimalistyczna i zagadkowo pulsująca jest muzyka Isaksson, która jest bardzo wykształconą i do-świadczoną kompozytorką. Studiowała w Wyższej Szkole Muzycznej (Musikhögskolan) w Sztokholmie a następnie w Holandii i Francji, gdzie obecnie mieszka.

I tak doszliśmy do bardzo znaczącego motywu polskie-go, czyli do trzeciej pozycji programu, chociaż na koncer-cie wykonanej jako pierwsza. Czarne latawce Chrichana Larsona, kompozytora i wiolonczelisty ze szkoły Mści-sława Rostropowicza, to również prawykonanie. Tytuł w programie podany jest po polsku, bo też, zgodnie z zasa-dami operowymi, Mikael Bellini śpiewa po polsku, czyli w języku oryginału. Śpiewanym tekstem są bowiem frag-menty wiersza Czesława Miłosza Campo di Fiori z wyda-nego krótko po wojnie tomu Ocalenie. Czarne latawce to płaty sadzy z płonącego warszawskiego getta unoszące się w Wielkanoc 1943 roku nad miastem.

Miłosz, młodszy od trójki angielsko- i niemieckoję-zycznych gigantów poezji, nie ustępujący im skalą talentu i ambicjami, podążał podobnymi ścieżkami twórczymi.

omkring; dessa föreställande eller fullständigt abstrakta bilder är lika mörka och oroande som Duinoelegins musik och ord i denna underjordiska grotta. Först kommer en invokation till stjärnorna.

Och högre stjärnorna. Nya. Sorgelandets stjärnor.Långsamt nämner dem Klagan: Därser du Ryttaren, Staven, och den rikare stjärnbildenkallas för Fruktkransen. Längre bort, närmare polen:Vaggan, Vägen, Den brinnande boken, Dockan, Fönstret.Men på himlen i söder, rent som i insidanav en välsignad hand, detta strålande M,som är Mödrarnas tecken......

Hemligheten är Madeleine Isakssons komposition till Tomas Tranströmers text. Vi fick vara med om dess ur-uppförande. Orden består av valda haikuer ur samlingen Den stora gåtan – alltså poesi som utgör en motpol till de nämnda dikterna i storformat. Ändå kretsar verket kring samma problematik som dock behandlas minimalistiskt, det vill säga ytterst förenklat.

Står på balkongeni en bur av solstrålar –som en regnbåge.

Stor och långsam vindfrån havets bibliotek.Här får jag vila.

Isakssons musik är lika minimalistisk och gåtfullt pulse-rande som Tranströmers diktning. Den erfarna tonsät-tarinnan har studerat vid Musikhögskolan i Stockholm, sedan i Holland och i Frankrike där hon numera är bosatt.

Och därmed är vi framme vid det pregnanta polska motivet, det vid säga vid programmets tredje verk som dock fick inleda konserten. Även Czarne latawce (Svarta flygdrakar) av Chrichan Larson, en tonsättare och cellist som har studerat bl a för Mstislav Rostropovitj, upp-fördes här för första gången. Programmet återger titeln på polska eftersom Mikael Bellini framför sången på polska, det vill säga på originalspråket. Texten utgörs av fragment av Czesław Miłoszs dikt Campo di Fiori ur den strax efter kriget publicerade diktsamlingen Räddningen. Svarta flygdrakar – originalets czarne latawce – är de sotflagor från Warszawas brinnande getto som svävade över staden under påskhelgen 1943.

Miłosz, yngre än de tre engelsk- och tyskspråkiga dik-targiganterna men lika begåvad och ambitiös, rörde sig i snarlika konstnärliga banor. Hans ungdomsdikt med ti-teln Poem om en förstenad tid behärskas av tvivel i liknan-de grad som Eliots Det öde landet. I mogen ålder skapade Miłosz tre storslagna långdikter som i likhet med före-gångarnas verk förklarar, försvarar och förändrar världen. Dessa dikter är Traktat om moralen, Traktat om poesin och Traktat om teologin. Deras utmärkta översättningar väntar fortfarande på en svensk förläggare – förhoppningsvis inte länge till.

Page 25: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

25

Jego młodzieńczy poemat nosi tytuł Poemat o czasie zasty-głym i jest opanowany zwątpieniem w podobnym stopniu jak Ziema jałowa Eliota. W dojrzałym wieku stworzył Miłosz trzy wspaniałe poematy, które, podobnie jak dzieła poprzedników, objaśniają świat, usprawiedliwiają go i zmieniają. Są to: Traktat moralny, Traktat poetycki i Traktat teologiczny. Jeszcze czekają one – znakomicie przełożone na szwedzki – na szwedzkiego wydawcę, miej-my nadzieję, że niedługo.

Chrichan Larson przełożył Campo di Fiori na język muzyki.

Wspomniałem Campo di Fiori  W Warszawie przy karuzeli,  W pogodny wieczór wiosenny,  Przy dźwiękach skocznej muzyki.  Salwy za murem getta  Głuszyła skoczna melodia  I wzlatywały pary  Wysoko w pogodne niebo. Czasem wiatr z domów płonących  Przynosił czarne latawce,  Łapali skrawki w powietrzu  Jadący na karuzeli.  Rozwiewał suknie dziewczynom  Ten wiatr od domów płonących,  Śmiały się tłumy wesołe  W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Mila Zaydel

Foto: www.kth.se

Chrichan Larson har översatt Campo di Fiori till musi-kens språk.

Jag mindes Campo di FioriI Warszawa vid karusellenEn fager afton om vårenTill toner av livlig musik.Melodin dövade salvorSom ljöd bakom gettomuren,Och paren lyfte högt uppMot den molnfria himlen.

Ibland kom svarta flygdrakarMed vinden från brinnande hus,De åkande i karusellenFångade flagor i luften.Vinden från brinnande husLyfte flickornas kjolar,Skarornas glada skratt hördesEn ljuv söndag i Warszawa.

Foto: Mila Zaydel

Page 26: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

26

Siedem dobrych latze wspomnień Michała Wróblewskiego

Sju goda årur Michał Wróblewskis minnen

Page 27: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

27

Michał Wróblewski urodził się 29 października 1911 roku w Pińsku (dzisiejsza Białoruś). Ojciec był nauczy­cielem, matka lekarką. W Pińsku w 1931 roku zdaje maturę po czym wyjeżdża do Warszawy. Dzięki reko­mendacjom nawiązuje kontakt z Januszem Korcza­kiem. Korczak jest już wtedy znanym społecznikiem, pedagogiem i pisarzem. W prowadzonym przez Korczaka domu dziecka zostaje Michał tzw. bursistą. Otrzymuje pokój i wyżywienie w zamian za pracę z dziećmi – cztery godziny dziennie. Ten krok zmie­nia całe jego życie. Mając mieszkanie i wyżywienie może rozpocząć studia w Wyższej Szkole Technicznej Wawelberga. Półtora roku później, pod wpływem pracy u Korczaka, decyduje się na zmianę kierunku studiów: rozpoczyna studia pedagogiczne w Wolnej Wszechnicy Polskiej. W 1936 roku otrzymuje stałe zatrudnienie jako nauczyciel­pedagog w Domu Sierot Korczaka przy ulicy Krochmalnej. Pracuje tam rów­nież w czasie okupacji, Dom Sierot mieści się wówczas w getcie między ulicami Sienną i Śliską.

Zaraz po wojnie, w 1945 roku, zakłada w Polsce Komi­tet Korczakowski. W 1969 roku, po kampanii antyse­mickiej zainicjowanej przez komunistyczne władze, emigruje, razem z żoną Zofią, do Szwecji. W 1971 roku zakłada w Szwecji Föreningen för Janusz Korczaks Levande Arv.

WspólnotaNa Krochmalnej powstał jeżeli nie pierwszy, to jeden z pierwszych domów, w którym zastosowano (chyba nie bez obaw) koedukację. A więc chłopcy i dziewczynki mają się wychowywać razem, nie w sztucznej izolacji. Wszystko ma być jak najbardziej zbliżone do życia. Grupy też były mieszane. Nie było również podziału ze względu na wiek, np. grupa starszych, średnich i młod-szych chłopców. Przeważały grupy nieformalne. Na przykład dzieci siedzące przy jednym stole stanowiły też taką grupę.

Wychowankowie mieli prawo wybierać sobie stół, a także zmieniać miejsce raz na 3 miesiące, a więc nie pod wpływem chwilowego kaprysu czy jakiejś przejściowej urazy. Tymcza-sem między dziećmi siedzącymi przy jednym stole wytwa-rzała się pewnego rodzaju więź. Uprawiały m. in. wspólnie grządkę na podwórku i radośnie częstowały kole gów z in-nego stołu swoimi plonami – świeżymi rzodkiewkami lub szczypiorkiem. A ci z kółka „Pożytecznych Rozrywek”? A ci którzy należeli do kółka dramatycznego i chóru prowadzo-nego przez byłą wychowankę Domu Sierot Basię NewerIy? Ile wspólnoty było między nimi wywołanej wspólnymi prze-życiami i działaniem! Wspomnieć chyba wypada o jakiejś nici łączącej „opiekuna” z podopiecznym (...). Ta nić nie urywała

GemenskapenPå Krochmalnagatan skapades om inte det första, så i varje fall ett av de första barnhem där man införde (kanske inte utan rädsla) umgänge mellan barn av båda könen. Såväl pojkar som flickor hade alltså rätt att uppfostras tillsam-mans, utan konstgjord isolering. Allt skulle i möjligaste mån efterlikna det verkliga livet. Grupperna var också blandade. Det fanns inte heller någon uppdelning efter ålder, t.ex. grupper för äldre, yngre och yngsta pojkar. Olika informel-la grupper övervägde. Till exempel utgjorde barn som satt vid samma bord en sådan grupp. Barnen hade rätt att själva välja bord samt rätt att byta det var tredje månad, alltså inte efter något enstaka bråk eller på grund av en tillfällig nyck. Barnen som brukade sitta vid samma bord förenades av ett sorts band. De brukade t.ex. tillsammans odla trädgårds-land på gården och glatt delade de med sig av sin skörd till kompisar från andra bord – färska rättikor eller gräs-lök. Och de från ”Cirkeln för nyttiga nöjen”? Eller de som tillhörde teatercirkeln och kören under ledning av en före detta barnhemsbo, Basia Newerly? Hur mycket gemenskap fanns det inte mellan dem till följd av gemensamma upp-levelser och aktiviteter! Det bör även nämnas något om de band som förenade ”beskyddaren” med sin skyddsling (...). Denna tråd bröts aldrig tvärt. Till och med efter några år

Michal (Misza) Wróblewski föddes den 29 oktober 1911 i staden Pinsk (numera Belarus). Hans far var lärare vid läroverket, modern var läkare. 1931 tog han studenten varpå flyttar han till Warszawa. Ge­nom rekomendationer får han kontakt med Janusz Korczak som redan då var en känd socialarbetare, pedagog och författare. På Korczaks barnhem får Michal en plats som studentlärare, vilket innebär fyra timmars arbete per dag mot mat och logi. Det steget ändrar hela hans liv. Samtidigt med arbete hos Kor­czak studerar han vid Wawelbergs Tekniska Högskola i Warszawa. Efter ett och ett halvt års studier bestäm­mer han sig för att avbryta de tekniska studierna och börjar läsa vid pedagogiska fakulteten vid Wolna Wszechnica Polska. Detta steg är naturligtvis inspi­rerat av hans arbete på Janusz Korczaks barnhem. År 1936 blir Michal fast anställd som lärare­pedagog vid Korczaks barnhem vid Krochmalnagatan. Han arbetar där även under den tyska okupationen då barnhem­met fick flytta till getto till Siennagatan.

Kort efter kriget, år 1945, startar Michal tillsammans med andra lärare och f d invånare på Korczaks barn­hem Komitet Korczakowski – Polsk Janusz Korczaks Förening. År 1969, till följd av kommunisternas an­tisemitisk kampanj, emigrerar han med fru Zofia till Sverige. År 1971 grundas Föreningen för Janusz Kor­czaks Levande Arv.

Page 28: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

28

się nagle. Nawet po kilku latach pozostawało między nimi coś na kształt stosunków łączących rodzeństwo.

Dom Sierot a szkoła(...) nasze dzieci stanowiły niełatwy element. Nie chciałem przez to powiedzieć, że były mniej zdolne, mniej inteligentne. Osiągały w końcu zupełnie zadowalające wyniki w nauce. Nie każdy inny uczeń mógł liczyć w przypadku trudności na taką pomoc, jaką miały u nas. Zdarzały się kłopoty inne-go rodzaju. W szkole panowała dość surowa dyscyplina. W Domu Sierot było daleko swobodniej, a przede wszystkim liczono się jak najbardziej z głosem dzieci. Dlatego też one pozwalaly sobie często wypowiadać w szkole własne zda-nie, bronić przed – według nich – jakąś niesłuszną uwagą lub jawną niesprawiedliwością, stawać solidarnie w obronie kolegi. To prowadzilo do różnych dysonansów, zakłóceń w pracy, skarg nauczycieli. Ukształtowała sie niezasłużona opi-nia, że dzieci z Krochmalnej bardzo często są niegrzeczne.

PlebiscytPoza ogólną obserwacją istniał w Domu Sierot, od lat przez Radę Samorządową prowadzony i uznawany powszechnie, plebiscyt. Dużo wcześniej niż socjologowie zaczęli stosować różnorodne socjogramy, Korczak urządzał coś na kształt ba-dania opinii publicznej. Dzieci głosują kartkami, na któ-rych są symboliczne znaki +, –, 0. Plus oznacza lubię, Mi-nus – nie lubię, Zero – jest mi obojętny, nie wiem, nie znam dobrze. Dzięki plebiscytowi poznawaliśmy często ukryty, jakby podziemny nurt życia gromady dziecięcej. I to była rzecz niewątpliwie cenna. Większość liczyła się najbardziej z opinią publiczną. Na podstawie plebiscytu ustalała Rada Samorządowa tzw. miana, czyli kategorie obywatelskie: towa-rzysz, mieszkaniec, obojętny mieszkaniec. Dziecku, które otrzymało tę ostatnią kategorię było naturalnie przykro, smutno, ale drogi poprawy nie były zamkniete. Dzieci same dążyły do poprawy.

fanns det kvar något som snarast kunde liknas vid de band som förenar syskon.

Barnhemmet och skolan(...)våra barn utgjorde ett svårt element. Med detta ville jag inte påstå att dessa barn var mindre kapabla, mindre intel-ligenta. De hade ju mycket tillfredsställande studieresultat. Inte alla barn kunde räkna med sådan hjälp, när de ham-nade i svårigheter, som hos oss. Det förekom problem av annat slag. I skolan rådde det en ganska sträng disciplin. På barnhemmet var det väsentligt friare, framför allt lyssnade man mera på barnen. Därför tillät de sig ofta i skolan att säga sin mening, att försvara sig mot en, i deras uppfattning, obefogad anmärkning eller uppenbar orättvisa. Det har skapats ett oförtjänt rykte att barnen från Krochmalnaga-tan ofta var ohövliga.

OmröstningFörutom den allmäna uppmärksamheten existerade på Barn-hemmet den av självförvaltningsrådet införda och allmänt erkända institutionen med omröstning. Långt innan soci-ologer började använda sig av sociogram, genomförde Kor-czak något i likhet med opinionsundersökningar. Barnen röstade på andra barn med sedlar på vilka de skrev symbol-iska tecken: +, -, 0. Ett plus betydde ”tycker om”, ett minus – ”tycker inte om”, en nolla betydde ”jag bryr mig inte om, vet inte, känner inte så bra”. Tack vare omröstningarna fick vi ofta insikt om de dolda, underjordiska strömningarna i barnskarans liv. Med omröstningsresultaten som grund fastslog självförvaltningsrådet tre kategorier av invåna-re: kamrat, invånare, likgiltig invånare. Det barn som hänfördes till den sista kategorin blev naturligtvis ledset, men vägen till en förbättring var å andra sidan inte stängd. Barnen strävade själva efter en förbättring. Den allra högsta positionen i barnsamfundet fick den, som lyckades samla in plus från Barnhemmets samtliga invånare och denne fick

Foto: Arkiv RW

W środku/I mitten Misza Wróblewski, ul. Krochmalna/-gatan

Page 29: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

29

Najwyższa pozycję w społeczności dziecięcej na Kroch-malnej przyznawano temu, kto zebrał plusy od wszystkich mieszkańców Domu i taki wychowanek uzyskiwał tytuł króla dzieci. Nikt chyba w związku z tym nie będzie uważał Korczaka za rojalistę.

Wyniki plebiscytu, zgodnie z panującą u nas jawnością ogłaszano publicznie. Mnie osobiście podobał sie pomysł plebiscytu jako pewnego rodzaju próby diagnostycznej, uz-mysławiającej wychowawcom to, czego gołym okiem nie daje się uchwycić. Nie tylko dzieci podlegaly plebiscytom. Dorośli również. I te dowody sympatii czy obojętności sta-nowiły dla nas przeżycie i ważne wskazówki. Zdarzały się niespodzianki zarówno jeśli chodzi o bursistów, jak i o dzieci.

Dziwiliśmy się na przykład, że lubiany na ogół pan Rafał otrzymał w plebiscycie stosunkowo mało plusów. Natomiast łgarz Zygmuś, który opowiadał zmyślone historie o swoich rzekomych przygodach, cieszył się sympatią większości. A więc to nasze zaskoczenie dawało wiele do myślenia. Nie wydaje mi się natomiast – choć nikt dotychczas takich za-rzutów nie stawiał – aby fakt, że wszystkie dzieci znały wy-niki plebiscytu, pomagał tym negatywnie przez gromadę ocenianym dzieciom. Wiem, że stanowił nawet przykre za-skoczenie i stawał się przyczyną większego smutku, aniżeli przesunięcie do gorszej kategorii. Na tym polega główna wątpliwość moja – człowieka, który pragnął, aby dzieci ba-wiły się i były wesołe. Przy tych zastrzeżeniach muszę przy-znać, że nasi wychowankowie uczyli się (i przywiązy wano do tego wiele uwagi), pełnili nie przekraczające ich moż-liwości dyżury, ale mieli czas na zabawy i gry na świeżym powietrzu, a radosny dziecięcy śmiech i gwar częściej się na Krochmalnej rozlegał, aniżeli płacz. Nawet załatwianie najpoważniejszych spraw miało w jakiś dziwny sposób cha-rakter dwojaki: z jednej strony jakby właśnie gry, zabawy, z drugiej zaś – przedwczesnej może dojrzałości i traktowania rzeczy serio.

Czy w Domu nasze dzieci były idealne? Nic podobnego! Czy w ogóle istnieją takie dzieci? Według jakich parame-trów potrafiłby ktoś wymienić cechy charakterystyczne ta-kiego ideału? Zdarzały się u nas spory, sprzeciwy, pretensje, sceny zazdrości, gniewu, rozgoryczenia, objawy zbiorowego protestu. Niezbyt często, ale się zdarzały. Korczak pisał – Nie jesteśmy cudotwórcami, nie chcemy być szarlatanami. Zrzekamy się obłudnej tęsknoty do dzieci doskonałych.

Obywatele republiki dziecięcejW szkole cień ucznia przesłaniał najczęściej dziecko. Mó-wiąc oględniej: nauczyciele w przeładowanych klasach (po-nad 50 uczniów) pragnęli mieć właśnie dzieci wygodne. My natomiast – lepsze, trochę lepsze. Tu chyba kryje się źródło odmiennej oceny dziecka przez szkołę i przez Dom Sierot. Drugie niemniej ważne: w Domu Sierot wychowanków nie traktowano jako poddanych, tylko jako obywateli tej wyjątkowej republiki dziecięcej. Trzecie: u nas stawiano im wymagania, mieli obowiązki, ale mieli również prawa. Czwarte: starano się, żeby było im możliwie jak najle-piej, żywiąc przekonanie, że i one staną się lepsze. Mam na myśli nie wyłącznie zmianę środowiska, ale fakt, jak owo ukształtowane i kształtujące się wciąż środowisko z kolei wpływa na dzieci. Ze strony dorosłych nigdy nie spotykały obojętności, raczej życzliwość i wyrozumiałość, ze strony innych wychowanków, na ogół, dobre słowo, często chęć

då titeln barnens kung. Ingen skulle väl av den anledningen betrakta Korczak som rojalist.

I enlighet med den rådande offentlighetsprincipen till-kännagavs omröstningsresultatet. Personligen tyckte jag om omröstningsidén, som ett sorts diagnostiskt försök som gav pedagogerna insikt om saker som annars inte gick att se med blotta ögat. Inte bara barnen omfattades av om-röstningarna. Vuxna också. Och dessa bevis på sympati eller likgiltighet var för oss en stor upplevelse och gav oss viktiga anvisningar. Det förekom överraskningar, såväl när det gällde barnen som internatborna. Vi var, till exempel, förvånade över att den i allmänhet omtyckte herr Rafał i omröstningen fick förhållandevis få plus. Lögnaren Zyg-muś däremot, som brukade berätta påhittade historier om sina föregivna äventyr, åtnjöt allmän sympati. Så denna vår förvåning gav oss en del att fundera över. Jag tror däremot inte – även om hittills ingen annan har kommit med en liknande kritik – att det faktum att samtliga barn fick reda på omröstningsresultatet hjälpte de barn som kollektivet tilldelade det sämsta betyget. Jag vet att det alltid var en obehaglig överraskning och gav upphov till en större sorg än när ett barn förflyttades till en sämre kategori. Detta var mitt största tvivel – tvivel från en man som ju ville att barnen skulle leka och vara glada.

Efter dessa reservationer måste jag erkänna att våra barn pluggade (man ägnade mycket uppmärksamhet åt studier-na), fullgjorde de efter deras möjligheter anpassade jourer-na, men även hade tid för att leka ute i det fria, och glada barnskratt och babblande hördes oftare på Krochmalna-gatan än gråt. Till och med de mest seriösa angelägen-heterna var på ett underligt sätt av en dubbel karaktär: å ena sidan just lek, spel, men å andra sidan – en kanske för tidig övergång till vuxenlivet och betraktandet av saker på största allvar.

Var våra barn idealiska? Säkert inte! Finns sådana barn överhuvudtaget? Enligt vilka parametrar skulle någon kunna bestämma de karakteristiska dragen hos ett sådant barn? Hos oss förekom det konflikter, motsättningar, krav, avundsjuka, vrede, ilska, kollektiva protester. Inte särskilt ofta, men de förekom. Korczak skrev: ”Vi gör inga under, vi vill inte vara charlataner. Vi värjer oss mot den bedrägliga längtan efter perfekta barn.”

BarnrepublikenI skolan skymdes ofta barnet av elevens skugga. För att tala klarspråk, ville lärarna, som ju måste handskas med över-fulla klasser (50 barn) just ha bekväma elever. Vi däremot ville ha bättre barn, litet bättre barn. Här fanns kanske källan till de två skilda omdömen om våra barn som gjor-des i skolan och på Barnhemmet. En annan, kanske minst lika viktig: på Barnhemmet betraktades barnen aldrig som undersåtar utan som medborgare i den Barnrepubliken. För det tredje: hos oss ställde man krav på dem, de hade plikter, med de hade också rättigheter. För det fjärde, strävade man efter att barnen skulle ha det så bra som möjligt i förhopp-ningen om att även de själva skulle bli bättre. Här menar jag inte enbart den särskilda miljön, utan hur denna miljö, en miljö i ständig omstöpning, påverkade barnen. Av de vuxna möttes barnen aldrig av likgiltighet, snarare mötte de välvilja och förståelse, från de andra invånarna bemöttes de i allmänhet med ett gott ord och hjälpsamhet, inte sällan

Page 30: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

30

pomocy, nawet jej rzeczowe dowody. A więc rodziło się ważne poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że nikt tu ciebie nie lekceważy i nie chce dotknąć, poniżyć, zgnębić. Czy w pełni uświadomione? Nie wiem. Ale odczute.

Kamieniem węgielnym naszego zakładu było prawo dziec-ka do szacunku, a nawet do protestu ... Życie i współżycie regulowała na codzień, swoiście pojęta i dostępna dla na-szych młodziutkich wychowanków, „umowa społeczna“. A drogi do zmian, zachodzących w naszych dzieciach, bywały różne i liczne. Niewątpliwie pozytywne wyniki dawało za-równo działanie pośrednie, jak i bezpośrednie.

Korczak pisał z przesadną skromnością: – „Mogę stwo-rzyć tradycje prawdy, ładu, pracowitości, szczerości. Ale nie przerobię żadnego z dzieci na inne niż jest ... Nie powiem chabrom, żeby były zbożem.”

ZakładyPan Doktor zaobserwował, że dzieci wciąż się o coś za-kładają: kto pierwszy przybiegnie, wyżej skoczy, więcej zbierze kasztanów, dalej plunie, kto nie zaśmieje się, gdy inny będzie stroił zabawne miny itp. Ogólnie rzecz bio-rąc, zakładali się, kto wygra. I oto przyszło Korczakowi na myśl, że ową skłonnosć do zakładów można z powodzeniem wykorzy-stać dla celów wychowawczych. I tak na Krochmalnej dzieci zakładały się z Dokto-rem, że już nigdy ..., że ani razu więcej nie obrażą nikogo, przestaną mówić cholera, czy psia krew, nie pociągną dziewczynek za warkocz, nie skłamią itp. itd. Korczak odradzał, tłumaczył, że to nie łatwo tak od razu przestać. Za wygrane wypłacano dwa cukierki. Oczywiście nie o te cukierki chodziło, ale o zwycięstwo nad samym sobą, o ukazanie drogi do walki ze swymi wadami, drogi wiodącej do samowychowania.

Mnie osobiście podobały się zakłady o „niewiadome”. Dziecko zakładało się o coś bardzo intymnego i nie chciało, by inni wiedzieli. To było także jego prawo.

Sąd koleżeńskiSąd koleżeński – wielkie osiągnięcie pedagogiczne Korcza-ka – budzi obecnie sporo kontrowersji, na które większy bodaj wpływ ma sama nazwa, aniżeli istota rzeczy. Warto przypomnieć, że „Kodeks” układał Doktor mozolnie, podczas pierwszej wojny, gdy jako lekarz pracował w przyfronto-wym szpitalu. Rozmyślał nad tym, co można uczynić, aby

ludzie nie musieli się zabijać, żeby docho-dzić swoich praw. Swojej słuszności moż-na dowodzić nie siłą lecz drogą rozwagi i sprawiedliwości. Temida nie powinna być ślepa ....Dziecko, które doznało krzywdy ze strony innego, nie odpłacało u nas pięknym za nadobne, ale też w poczuciu własnej słabości nie musiało bezradnie cierpieć w milczeniu...

Broniono jednostki przed złośliwością jakiejś grupki. Broniono własności dziecka. Broniono jego godności. Mały i dorasta-jący człowieku, twoje własne ja, twoje pragnę, marzę, nie zgadzam się, nie pozwalam, czyli twoje prawa obywatelskie, ważne są! Już teraz, a nie dopiero wtedy, gdy dorośniesz.

med konkreta bevis på det sistnämnda. På det sättet växte alltså en känsla av trygghet fram, samt en viktig övertygelse om att här kommer ingen att negligera dig, ingen vill såra dig, förödmjuka eller plåga dig. Var detta fullt medvetet? Jag vet inte. Säkert kändes det så.

Hörnstenen i uppfostran på vår anstalt var barnens rätt till respekt, till och med till protest... Livet och samvaron reglerades i det dagliga livet av ett av våra unga invånare specifikt uppfattat socialt kontrakt. Och sätten att föränd-ra våra barn var många och olika. Utan tvekan fick man positiva resultat genom såväl direkt som indirekt påverkan. Korczak skrev med en överdriven blygsamhet: ”Jag kan skapa en tradition av sanning, ordning, arbetsamhet och ärlighet. Jag kan dock inte göra om något av dessa barn till något annat än vad de redan är … Jag kan inte befalla blåsippor att bli spannmål.”

VadslagningDoktorn märkte att barnen hela tiden slog vad om någon-ting: om vem som kommer att springa fortare, hoppa högre, vem som kommer att samla in fler kastanjer, spotta längre,

vem som inte kommer att skratta när nå-gon annan gör roliga miner, osv. Och då kom Korczak på tanken att man kunde utnyttja denna böjelse för uppfostringsän-damål. Och så började barnen på Kroch-malnagatan slå vad med Doktorn om att de aldrig mera... skulle förolämpa någon, att de skulle sluta svära, sluta dra flickor-na i hästsvansen, inte ljuga, osv. Korczak avrådde, förklarade för dem att det inte var alldeles lätt att sluta på en gång. Som

vinst utbetalades två karameller. Självklart var det inte ka-ramellerna saken gällde, utan en seger över sig själv, att visa barnen hur man bekämpar sin egen ofullkomlighet, att visa på den väg som leder till självuppfostran.

Själv tyckte jag om när de slog vad om det ”okända”. Ett barn slog då vad om något mycket intimt och ville då inte att andra skulle veta vad det gällde. Detta var också barnets rättighet.

KamratdomstolenKamratdomstolen – denna Korczaks stora pedagogiska succé – ger numera upphov till många kontroverser, vilket nog mera har orsakats av dess namn än av själva sakens vä-sen. Värt att påminna om är att ”Stadgan” sammanställde Doktorn mödosamt under första världskriget, när han ar-betade som läkare vid ett frontsjukhus. Han funderade över vad man kunde göra för att folk skulle slippa döda varandra när de kämpar för sina rättigheter. Sin rätt behöver man inte få genom våld, utan genom sans och rättvisa. Rättvisan borde inte vara blind ...

Ett barn hos oss, som behandlades illa av andra brukade inte återgälda tand för tand, men samtidigt slapp han, i sin egen svaghets vanmakt, hjälplöst lida i tysthet... Man försvarade den enskilde mot ondskan hos gruppen. Man skyddade barnens egendom. Man försvarade dess värdighet. Du lilla, växande människa, ditt eget jag, dina jag vill, jag drömmer, jag håller inte med, dvs. dina medborgerliga rättigheter är viktiga redan nu, inte bara när du blir vuxen.

„Mogę stworzyć tradycje prawdy, ładu, pracowitości, szczerości. Ale nie przerobię żadnego z dzieci na inne niż jest ... Nie powiem cha-

brom, żeby były zbożem.”

”Jag kan skapa en tradition av sanning, ordning, arbetsamhet och ärlighet. Jag kan dock inte

göra om något av dessa barn till något annat än vad de redan är

… Jag kan inte befalla blåsippor att bli spannmål.”

Page 31: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

Zapraszamy do naszych biur obsługi, gdzie odpowiemy na Twoje pytania dotyczące emerytury.

Więcej informacji na temat emerytury znajduje się na stronie pensionsmyndigheten.se/polska

Tutaj można znaleźć adresy naszych biur obsługi pensionsmyndigheten.se/servicekontor

Wszystkie osoby, które pracuja lub mieszkaja w Szwecji, maja prawo do

emerytury.

Page 32: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

32

Jeżeli chodzi o sąd, Korczak uważał, że będzie to zawią-zek równouprawnienia, prowadzącego do deklaracji praw dziecka. Sprzeciwiał się despotyzmowi opiekunów, którzy lekceważyli „błahe” krzywdy i skargi wychowanków, a roz-patrywali je zależnie od swojego dobrego czy złego humoru.

Przypominam też, że pięcioosobowy skład sędziowski sta-nowiły u nas dzieci. Pamiętam dobrze, że słowa [wychowan-ka] Felka „ja też byłem sędzią”, sam początkowo przyjąłem jako mistyfikację, lub kiepski żart. Z naciskiem podkre-ślam fakt, że u nas wychowanek mógł podać do sądu nie tylko inne dziecko, ale również dorosłych. Wszystkich nas obowiązywały te same prawa. Gdy twierdzę, że Sąd był na Krochmalnej instytucją wychowującą, daję wyraz głębo-kiemu przekonaniu wyrosłemu z wieloletniej praktyki.

Na tablicy ogłoszeń wisiała lista z nastepującymi rubryka-mi: kto podaje do sądu, kogo i za co. Wypełnianie ostat-niej rubryki nie było obowiązkowe, bo młodsze dzieci miały trudności z pisemnym formułowaniem skarg. Przez dłuż-szy czas pełniłem funkcję sekretarza sądu. Zdejmowałem z tablicy tę listę i wzywałem oskarżającego i oskarżonego, aby złożyli zeznania. Zapisywałem podawane fakty i wy-jaśnienia. Odbywało się to publicznie, przy stole w dużej sali jadalnej.

Przy ustalaniu szczegółów, skłócone strony bywały czę-sto trochę zbite z tropu, początkowe podniecenie mijało. Posiedzenie sądowe odbywało się dopiero w soboty. Przez ten czas po namyśle niejednokrotnie wycofywano skargi.

Komplet sędziowski nie był stały. Wybierano doń dzieci drogą losowania spośród tych, które w danym tygodniu same nikogo do sądu nie podały i których nikt nie oskarżał. Jako sekretarz byłem obecny podczas posiedzenia sądu, odczytywa-łem zebrane zeznania, nie miałem jednak prawa głosu.

Utkwiła mi w pamięci sprawa Salci, która do sądu podała Heńka za ... podłość. Nie rozumiałem, o co cho-dzi w wypadku tej „podłości”. Okazało się, że Heniek podbiegł do Salci i nagle pocałował ją. Dziewczynka zawstydziła się, uważała, że krzywda jakiej doznała ze strony tego chłopca jest ewidentna. On jej tyle wsty-du narobił, jest wstrętny i ... podły. Zrozumiałem. Na

När det gällde domstolen, tyckte Korczak att detta kunde vara början till en jämlikhet, som skulle leda till en allmän deklaration av barnens rättigheter. Han motsatte sig vår-darnas despotism, som ignorerade ”oskyldiga” oförrätter och klagomål från barnen och tog itu med dem beroende på sitt goda eller dåliga humör.

Jag vill också påminna om att de fem domarna var alla barn. Jag kommer väl ihåg att jag själv i början betraktade Feleks ord ”Jag har också varit domare” som en mystifikation, som ett dåligt skämt. Med eftertryck vill jag understryka det faktum att ett barn fick hos oss anmäla inte bara ett annat barn utan även en vuxen till domstolen. Samma lagar gällde oss alla. När jag säger att Domstolen på Krochmalnagatan var en uppfostrande institution, ger jag uttryck för min djupa övertygelse, som har vuxit fram genom en lång praktik.

På anslagstavlan fanns en lista med följande rubriker: vem anmäler vilken och för vad till domstolen. Att fylla i den sista rutan var inte obligatoriskt, eftersom de yngre barnen hade svårt att formulera sina klagomål. Under en längre tid var jag anställd som domstolens sekreterare. Jag tog ner listan från tavlan och inkallade den anklagade och målsä-ganden att avge vittnesberättelser. Jag skrev ner fakta och förklaringar. Detta skedde offentligt, vid bordet i den stora matsalen.

När vi försökte slå fast detaljerna blev de stridande par-terna ofta något besvärade och den första ivern gick snabbt över. Domstolen sammanträdde först på lördagen. Under denna tid, efter viss eftertanke, tog man ofta tillbaka sin anmälan.

Domarkåren var inte konstant. Barnen valdes in i den ge-nom lottning, i vilken enbart de barn fick delta, som under den aktuella veckan inte hade anmält någon till domstolen och som själva inte befann sig bland de anklagade. Som se-kreterare var jag närvarande vid domstolsförhandlingarna, jag läste upp vittnesmålen, men hade själv ingen rösträtt.

Ett mål har särskilt fastnat i mitt minne, det när Salcia anmälde Heniek för att vara ”förhatlig”. Jag fattade inte rik-tigt vad denna ”förhatlighet” betydde i detta konkreta fall. Det visade sig att Heniek hade sprungit fram till Salcia och

Foto: Arkiv RWKolonie/Kollo i Gocławek

Page 33: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

33

posiedzeniu sądu przedstawiłem same fakty. Heniek bynajmniej się nie wypierał. Zdania sędziów były podzielone. Młodsi dziwili się Sal-ci, dlaczego w ogóle gniewa się na Heńka. Przecież ją pocałował – to znaczy, że ją lubi. Dlaczego gniewać się, jeżeli ktoś kogoś lubi? Starsi starali się tłumaczyć. Wyrok zapadł większo-ścią głosów, wydany był z rozwagą i powagą.

Skoro już o tym wydarzeniu mowa, pozwolę sobie na krótką dygresję: wy-padki nieobojętnego stosunku chłop-ców do dziewcząt i odwrotnie, tylko że w nieco zawoalowanej formie, dawały

się zauważyć wśród starszych wychowanków. Szeptanie po kątach, dowcipy o specjalnym posmaku, chichoty, sygna-lizowały okres dojrzewania. Pan Doktor z chłopcami, pani Stefa z dziewczynkami zaczęli prowadzić pogadanki uświadamiające, które cieszyły się niesłabnącym zaintere-sowaniem wśród słuchaczy. Miały one charakter erotycz-no-fizjologiczno-społeczny.

Wracam do przerwanego wątku zagadnień dotyczących sądu. Wszystkie dzieci lubiły bardzo Pana Doktora. Gar-nęły się do niego jak do rodzonego ojca. A jednak, właśnie Pan Doktor stawał kilkakrotnie przed sądem koleżeńskim. Subiektywne uczucia nie przesłaniały przewinienia. Opo-wiem o kilku takich sprawach. Raz dzieci zobaczyły na ulicy, że Pan Doktor wskakuje do tramwaju. Postępowa-nie surowo zakazane. Podany do sądu powiedział na swoje usprawiedliwienie, że się spieszył do Polskiego Radia. Do-stal §100, który głosił, że źle postąpił.

Chłopak – Abramek Piekło – często i to złośliwie doku-czał innym dzieciom, wywoływał awantury. Raz zirytowany Pan Doktor powiedział na niego „piekielnik”. Podchwyciły to inne dzieci i nie nazywano Abramka inaczej jak „pie-kielnikiem”. Chłopiec czuł się pokrzywdzony. Którejś nie-dzieli podał Pana Doktora do sądu za przezywanie. Kilka dni później sam wycofał sprawę. Doktor jednak o tym się dowiedział i prosił usilnie dzieci, aby już nigdy tego słowa „piekielnik” nie używały. Przestały!

Ostatnią sprawę, którą chcę przytoczyć zaczerpnąłem z wydanego drukiem opowiadania Staśka Zyngmana. Ma ona zgoła inny charakter. Łajcie, żyjącą w strasznych warunkach, przyjęto w drodze wyjątku do Domu Sierot na interwencję jej nauczycielki. Nie była pierwszoklasistką. Miła, inteligent-na dziewczynka uczyła się dobrze. W Domu Sierot i w szko-le jej zachowanie było nienaganne. Doktor zwrócił jednak uwagę, że dziewczynka jest zbyt spokojna i cierpliwa. Chce grać z dziećmi w „klasy” czy bawić się skakanką. Każą jej poczekać. Gdy miejsce się zwalnia, przyjmują kogoś innego. Ona spokojnie bez słowa usuwa się na bok, patrzy i nie upomina się o swoje prawo, jest bierna. Nie był to bynaj-mniej sporadyczny wypadek. Po miesięcznym pobycie Łajci w Domu Sierot przeprowadzono plebiscyt. Dziewczynka otrzymała niemal same zera. A zatem prawie wszystkim była wciąż obca, obojętna. Tylko nie Korczakowi! Kiedyś podczas zabawy na dużej sali Pan Doktor podniósł dzie-wuszkę do góry i posadził na szafie. Przerażone dziecko płakało i prosiło, żeby je zdjąć stamtąd. Obok szafy zbie-

helt plötsligt kysst henne. Flickan skäm-des och tyckte att den skada hon tillfogats av pojken var uppenbar. Han skämde ut henne, han var äcklig och ... förhatlig. Jag förstod. Inför domstolen presenterade jag rena fakta. Heniek nekade i alla fall inte till någonting. Domarkåren var oenig. De yngre barnen undrade varför Salcia överhuvudtaget blev arg på Heniek. Han hade ju kysst henne, vilket betydde att han tyckte om henne. Varför vara arg när någon tycker om en? De äldre försökte förklara. Domen fälldes genom majori-tetens röst och kungjordes med största allvar.

När vi nu talar om denna händelse så vill jag tillåta mig en liten avvikelse: enskilda fall av ett icke likgiltigt förhållande från pojkarna gentemot flickor och tvärtom, dock i en något mera förtäckt form, kunde märkas bland de äldre invånarna. Det viskades i hörnen, vitsar av ett särskilt slag, skratt – allt detta signalerade pu-bertetsåldern. Doktorn och fru Stefa började då föra upp-lysningssamtal med pojkar respektive flickor, som alltjämt väckte stort intresse bland åhörarna. Samtalen var av en erotisk-fysiologisk-social karaktär.

Jag återgår nu till den avbrutna berättelsen om domsto-len. Alla barn tyckte mycket om Doktorn. De drogs till honom som till sin egen far. Ändå fick även han stå inför kamratdomstolen ett par gånger. De subjektiva känslorna fick inte dölja hans överträdelser. Jag ska berätta om ett par av dessa fall. En gång fick barnen se Doktorn hoppa på en spårvagn på gatan när den redan var i gång. Detta var strängt förbjudet. Den anklagade försvarade sig med att säga att han hade bråttom till den Polska Radion. Han fick §100, som förkunnade att han hade handlat fel.

En pojke vid namn Abramek Piekło (po polska helvete) brukade ofta vara elak mot andra barn och orsakade bråk. Doktorn, irriterad, kallade honom en gång för ”Piekiel-nik” (kan betyda djävul). De andra barnen gillade detta nya namn och snart kallade ingen Abramek för annat än ”Piekielnik”. Pojken kände sig kränkt. En söndag anmälde han Doktorn till domstolen för att denne använde föroläm-pande epitet på honom. Några dagar senare tog han tillbaka anklagelsen. Doktorn fick dock reda på det och bad barnen att aldrig mera använda ordet ”Piekielnik”. De slutade!

Det sista fallet som jag vill presentera här har jag hämtat ur en berättelse av Staś Zyngman, som givits ut i tryckt form. Detta fall var annorlunda på många sätt. Lajcia, som hade bott under fruktansvärda förhållanden, blev undan-tagsvis antagen på Barnhemmet efter ett ingripande av hen-nes lärarinna. Hon var inte elev från första klass. Det var en trevlig, intelligent flicka och hon hade goda studieresultat. Såväl på Barnhemmet som i skolan var hennes uppförande oklanderligt. Doktorn anmärkte dock att hon var alldeles för lugn och tålmodig. Hon hade gärna velat spela ”klasy” med de andra barnen eller leka med hopprep. De lät henne vänta. När det blev en ledig plats tog de hellre någon annan. Hon drog sig då lugnt åt sidan utan att säga ett ord, såg på och förmådde inte kämpa för sin rätt, var passiv. Det-ta var inte alls någon isolerad händelse. När Lajcia vistats på Barnhemmet en månad genomfördes en omröstning.

Korczak, getto i Warszawa, 1942 Foto: Arkiv RW

Page 34: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

34

rała się wciąż rosnąca gromadka dzieci. Wreszcie zdjął Pan Doktor z szafy Łajcie. Otoczyła ją gromadka oburzonych wydarzeniem dzieciaków. Namawiały ją, aby podała Pana Doktora do sądu. Opierała się. Jakże tak? Doktora, który był dla niej taki dobry... Uległa gromadzie, która okazała jej zainteresowanie, życzliwość. I znów stanął Korczak jako oskarżony przed sądem. Przyznał się do winy, ale się nie usprawiedliwiał. Zdania sędziów były podzielone. Niektó-rzy byli za wysokim wyrokiem skazującym. Biorąc jednak pod uwagę, że to był żart niezłośliwy, ale przykry dali §100. Korczak wydawał się być zadowolony z ogłoszonego wyro-ku, a jeszcze więcej z konsekwencji, jakie to wywołało. W hierarchii problemów mniej i bardziej ważnych – to było dlań decydujące. Zrozumieliśmy!

Zdarzało się, że niektórzy nauczyciele, mający dość skarg uczniów, usiłowali w szkole, czy w klasie wprowadzić sąd koleżeński. Przeważnie doznawali porażki. Ilość skarg się mnożyła, a instytucja nie zdobywała autorytetu. Jedna tech-nika, wyrwana z kontekstu całego systemu zawodziła. Na Krochmalnej i na Bielanach (w drugim domu dziecka kie-rowanym przez Korczaka – przyp. red.) zdawała na pewno egzamin. ❒

Flickan fick nästan enbart nollor. Hon var alltså fortfarande likgiltig, främmande för de flesta. Men inte för Korczak! En gång, mitt under en pågående lek i stora salen tog Doktorn upp flickan och satte upp henne på ett skåp. Det förskräckta barnet skrek och grät och bad att någon skulle ta ner henne från skåpet. Framför skåpet samlades då en växande skara barn. Till sist tog Doktorn ner Lajcia. Hon blev omgiven av en skara barn, som var upprörda över det inträffade. De uppmanade henne att anmäla Doktorn till domstolen. Hon ville inte. Varför då? Att anmäla Doktorn, som ju varit så snäll mot henne... Till sist gav hon upp inför barnskaran, som visade henne sitt intresse och sympati. Än en gång stod Kor-czak som den anklagade inför domstolen. Han erkände sin skuld, men gav inga ursäkter. Domarkåren var oenig. Som-liga var för en sträng, fällande dom. Men, med tanke på att detta hade varit ett skämt, inte elakt men ändå obehagligt, gav de honom §100. Korczak verkade nöjd med domen, och ännu mera nöjd var han med konsekvenserna av hela denna händelse. I hela de stora och små problemens hierarki var det just detta som för honom var det avgörande. Vi förstod!

Det förekom att vissa lärare, som hade fått nog av elever-nas ständiga klagomål försökte upprätta kamratdomstolar i sina klasser. I de allra flesta fall blev detta ett fiasko. Klago-målen blev bara fler och institutionen som sådan fick föga auktoritet. En enskild teknik, som hade ryckts loss ur sitt sammanhang, ville inte fungera. Men på Krochmalnagatan och i Bielany var den säkert en framgång. ❒

Michał Wróblewski Siedem dobrych lat © Romuald Wróblewski

Översättning från polska: Wojciech SzrubkaMichał Wróblewski Siedem dobrych lat © Romuald Wróblewski

Foto: Arkiv RW

Korczak, Misza, Dom Sierot/ Barnhem Krochmalnagatan

Sid. 24 Collage, bilder medsols

1. vänster, högst upp: Korczak, Misza Wróblewski, kollo i Różyczki

2. Misza, Felek Grzyb, kollo i Różyczki,

3. Barnhemmet Krochmalnagatan,

4. Michał Wróblewski, förra seklets 60-talet,

5. Pojkarnas sovrum på Krochmalnagatan, sista bilden före kriget.

Foto: Arkiv RW

Fotografie ze str. 24 Collage, ze wskazówkami zegara:

1. lewe górne: Korczak, Misza Wróblewski, kolonie w Różyczkach

2. Misza, Felek Grzyb, kolonie w Różyczkach

3. Dom Sierot, ul. Krochmalna.

4. Michał Wróblewski, lata 60-te XX w.

5. Sypialnia chłopców na Krochmalnej, ostatnie zdjęcie sprzed wojny.

Foto: Archiwum RW

Page 35: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...
Page 36: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

36

recenzja recension

We shall not cease from explorationAnd the end of all our exploringWill be to arrive where we startedAnd know the place for the first time

T.S. Eliot

Już samo motto do najnowszej, wy­danej w Polsce książki Katarzyny Tu­bylewicz, Rówieśniczki (Wydawnictwo W.A.B., 2914), sygnalizuje nam przes­trzeń emocjonalną rozgrywanej w niej akcji. Powroty, nawroty, reminiscencje i konsekwencje dawnych zdarzeń z życia głównych postaci przeplatają się nieustannie ze sobą. Grubo upraszcza­jąc można powiedzieć, że główną osią powieści jest przyjaźń, ściślej mówiąc – kobieca przyjaźń. Temat skądinąd nie­nowy w literaturze, tu jednak obdarzony dodatkowym wymiarem: trzy przyjaciół­ki, których znajomość i przyjaźń (dość niejednoznaczna, jak się potem okaże) bierze początek w Polsce, spotykają się po latach na zupełnie innym gruncie: w

o powieści Katarzyny Tubylewicz Rówieśniczki

Szwecji, w Sztokholmie. Owe trzy kole­żanki z podstawówki to teraz dorosłe kobiety, każda z nich ukształtowana przez swoje środowisko i własne życio­we doświadczenia.

Trudno o trzy bardziej różne osobowo­ści. Joanna, tymczasowo zamieszkała w Szwecji, jest żoną polskiego dyplo­maty. Sfrustrowana dyplomatycznym, podporządkowanym skostniałym konwenansom środowiskiem, szuka z niego ucieczki. Swoisty azyl znajdu­je – to jeden z drastycznych i bardziej wyrazistych paradoksów tej powieści – w ramionach kochanka, imigranta­­muzułmanina z przedmieścia Sztok­holmu. Zdaje sobie doskonale sprawę z ewentualnych konsekwencji tego związku, mogącego zrujnować nie tylko jej małżeństwo (skądinąd nieciekawe), ale przede wszystkich karierę jej męża; świadoma jest też banalności tej sytu­acji: „Stara baba z młodym, orientalnym kochankiem. Co za kicz!” A jednak trud­no jej wykreślić go na dobre ze swojego życia. Życia pozbawionego poza tym większych atrakcji, jeśli nie liczyć spo­tkań na gruncie dyplomatycznym, na których Joanna jest w zasadzie jedynie ozdobą swego męża i które śmiertelnie ją nudzą.

W Szwecji mieszka również Zofia – w przeciwieństwie do Joanny robi wszy­stko, co możliwe, aby zintegrować się ze szwedzkim społeczeństwem. Ma skąd­inąd oddanego męża Szweda, ale też zmuszona jest matkować jego córkom nastolatkom z pierwszego małżeństwa, nie znoszącym nowej żony ojca i dającej jej to odczuć na każdym kroku poprzez wyrafinowaną grę w „wykluczanie tej

trzeciej”. Nic jednak nie powstrzymu­je Zofii od ciągle ponawianych prób wtopienia się w szwedzkie tło, nawet kosztem zmiany imienia i nazwiska i za­tracenia tym samym w pewnym stopniu własnej tożsamości: „Sofia Söderberg, żona Kjella Söderberga, miała zupełnie inne możliwości niż Zofia Skoczylas”. Udało jej się, dzięki znajomościom męża, dostać pracę nauczycielki języka hiszpańskiego, co powstrzymało pro­ces, który sama przed sobą określała jako „powolne odmóżdżanie”. Na pozór egzys tencja Zofii ma wszelkie cechy wręcz idealnej stabilizacji w nowym kra­ju. Na pozór, bowiem uporczywa walka Zofii o asymilację, mająca swoje podłoże w przeżyciach z dzieciństwa i okresu dorastania w Polsce, jak też w trudnych doświadczeniach imigrantki w pierw­szych latach pobytu w Szwecji, trwa nieustannie, nie pozwalając jej pozbyć się poczucia wyobcowania.

Trzecia z tych kobiet, Sabina, to fana­tyczna w swych poglądach żarliwa kato­liczka, apodyktyczna, wręcz despotycz­na, nie znosząca sprzeciwu i przekonana o swojej własnej nieomylności. Pracuje w odpowiednim do swoich przekonań miejscu: jako zastępca redaktora na­czelnego katolickiego tygodnika dla kobiet Nasza misja. Sabina jest, moim zdaniem, najbardziej kontrowersyjną postacią powieści. Jej dewocja i żądza władzy jest porażająca, podobnie jak podglądy, których nie powstydziłaby się sama Inkwizycja. Sabina, decydując się na przyjazd do Sztokholmu i spotka­nie z przyjaciółkami, zataja przed nimi największą porażkę swego dotychcza­sowego zawodowego życia. Na domiar złego jej ukochany syn

Nieustające poszukiwanie

Rówieśniczki

Katarzyna TubylewiczWydawnictwo W.A.B., 2914

Cd. str. 38 ▶▶

Page 37: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

37

We shall not cease from explorationAnd the end of all our exploringWill be to arrive where we startedAnd know the place for the first time

T.S. Eliot

Redan mottot till Katarzyna Tubylewiczs senaste bok Rówieśniczki, utgiven i Po­len på förlaget W.A.B 2014, visar prov på den känslorymd som ska ta plats i hand lingen. Återkomster, tillbakagån­gar, reminiscenser och konsekvenser av tidigare händelser i huvudpersonernas liv blandas fortlöpande samman. I korth­et handlar huvudtemat i berättelsen om vänskap, närmare sagt – kvinnlig vänskap. Det är inget nytt tema i lit­teraturen, men här är det förenat med ytterligare en dimension: tre väninnor, vars relationer och vänskap (en rätt mångtydig sådan ska det visa sig) har sin upprinnelse i Polen, träffas efter flera år på ett helt annat område: i Sverige, i Stockholm. De tre, som varit vänner sedan grundskolan, är nu vuxna kvinnor, var och en utbildad inom sitt område och med egna erfarenheter av livet.

Det är svårt att hitta tre personligheter som skulle kunna vara mer olika. Joanna, temporärt bosatt i Sverige, är hustru till en polsk diplomat. Frustrerad över den diplomatiska miljöns tillrättalagda och förstenade konventioner, försöker hon fly därifrån. Sin asyl finner hon – och det är en av berättelsens mer drastiska och uttryckliga paradoxer – i armarna på älskaren, en muslimsk invandrare i en av Stockholms förorter. Hon är fullkomligt medveten om förbindelsens eventuella konsekvenser: de skulle kunna förstöra inte bara hennes äktenskap (som för

Ett oavbrutet sökandeom Katarzyna Tubylewiczs roman Rówieśniczki

övrigt är tråkigt), utan framför allt hennes mans karriär: hon inser dessu­tom situationens banalitet: „En gammal tant med en ung, orientalisk älskare. Vilken kitsch!” Ändå har hon svårt att för­passa honom ur sitt liv. Ett liv som dessu­tom saknar större tjusning, om man inte räknar de diplomatiska möten som Jo­anna, i egenskap av prydnad till sin man, deltar i och tråkas ut av fullständigt.

I Sverige bor också Zofia som i motsats till Joanna gör allt som är möjligt för att integreras i det svenska samhället. Hon har en svensk hängiven man, men är också tvungen att vara extramamma åt tonårsdottern från det första äkten skapet som inte tål pappans nya fru, vilket hon låter Zofia förstå genom att ständigt och raffinerat spela ut henne. Men ingenting håller Zofia borta från att ständigt på nytt försöka smälta in i det svenska, även om det måste ske till priset av att hon byter namn och efternamn och därmed i lika hög utsträckning förlorar en del av sin personlighet: „Sofia Söderberg, fru till Kjell Söderberg, hade helt andra möjligheter än Zofia Skoczylas”. Hon lyckas, tack vare sin mans bekanta, att få ett spansklärar­jobb, vilket hindrar den process som hon själv beskriver som en långsam „hjärndöd”. Utåt sett verkar Zofias tillvaro i det nya landet vara stabil och ideal. Men trots hennes envisa kamp med att smälta in, en kamp som bär sina spår från barn­domens och uppväxttidens upplevelser i Polen, liksom de svåra invandrarerfar­enheterna från de första åren i Sverige, är hennes inre känsla av främlingskap svår att göra sig av med. Den tredje av dessa kvinnor, Sabina, är en glödande katolik med fanatiska öv­

ertygelser. Hon är dominerande, till och med despotisk, och står, övertygad om sin egen felfrihet, inte ut med motstånd. Hon arbetar på en för sina övertygelser lämplig plats: som vice chefredaktör på den katolska kvinnotidskriften „Vår mis­sion”. Sabina är, enligt min uppfattning, den mest kontroversiella figuren i berät­telsen. Hennes fromhet och makthunger är skrämmande, liksom hennes åsikter som inte skulle stå sig slätt inför självaste Inkvisitionen. När Sabina beslutar sig för att åka till Stockholm för att träffa sina väninnor, hemlighåller hon sitt yrkeslivs största nederlag för dem. Till råga på allt visar det sig att hennes älskade son har en avvikande sexuell läggning, vilket Sabina både föraktar och finner motbju­dande. Hon skulle inte ha kunnat tänka sig något värre och mer förödmjukande! Hennes värld är skakad i sina grundvalar: „De senaste omstörtande händelserna, berövade henne kontroll och värdighet, och Sabina kunde tåla allt utom att förlo­ra just det.”

Handlingen i Katarzyna Tubylewiczs bok utspelar sig med dessa tre psykolo­giska porträtt som bakgrund. Genom Joannas, Zofias och Sabinas liv avslöjas verkligheten sedd ur en annan synvin­kel, tolkad på ett annat sätt med olika slags filter: sociala, historiska, religiösa och känslomässiga. Författaren tar sig an mycket viktiga frågor som hon dessutom framställer ur två kultu­rers perspektiv – den polska och den svenska – utan att göra sig skyldig till det vanliga misstaget att glorifiera ena eller den andra. Det som närmast liknar en parodisk beskrivning av den polska diplomatkåren (ibland lite överdriven för min smak) går hand i hand sid 39 ▶▶

Page 38: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

38

recenzja recension

okazuje się być odmiennej i dotąd cał­kowicie przez Sabinę pogardza nej i nie­nawidzonej orientacji seksualnej. Gorszej rzeczy i upokorzenia Sabina nie mogłaby sobie wyobrazić! Jej świat zachwiał się w posadach: „Sokowirówka ostatnich zda­rzeń pozbawiła ją kontroli i godności, a Sabina mogła znieść wszystko poza utratą tych dwóch”.

Na tle tych trzech portretów psycholo­gicznych toczy się akcja książki Katarzy­ny Tubylewicz. Perypetie życiowe Joan­ny, Zofii i Sabiny odsłaniają nam bowiem rzeczywistość widzianą inaczej, inaczej też interpretowaną, jeśli nałożyć na owe interpretacje różnorakie filtry: społeczne, historyczne, religijne i emocjonalne. Au­torka porusza bardzo ważne kwestie, od­dając je w dodatku z perspektywy dwóch kultur: polskiej i szwedzkiej, a przy tym bez tak częstej w tego typu tekstach glo­ryfikacji jednej czy drugiej. Karykaturalne wręcz opisy polskiego korpusu dyplo­matycznego (chwilami, jak na mój gust, zbyt przejaskrawione) idą ręka w rękę z opisami współczesnego szwedzkiego społeczeństwa. Reprezentuje je głównie dobroduszny mąż Zofii, Kjell, typowy (?) Szwed, wychowany w demokratycznym kraju i przekonaniu, że „należy mu się wszystko, co ma podawane od dzieciństwa na tacy”.

Ale Tubylewicz konfrontuje też nasta­wienie – co ważne: w obu tych krajach! – do innych istotnych kwestii. Bardzo celnie oddaje zjawisko ksenofobii i uprze dzeń do obcych narodów. Wygła­szane protekcjonalnym tonem przez szwedzkie panie domu uwagi na temat polskich sprzątaczek, które, jak komen­tuje jedna z koleżanek Zofii, „są pracowi­te, ale trochę prymitywne”, nie odbiega­ją charakterem od komentarzy polskich

znajomych Joanny. „Mieszkałam kiedyś w akademiku z takimi Ukrainkami i to była dzicz po prostu, żadnej znajomości polskiej kultury” – zwierza się jedna z nich. Tubylewicz nie oszczędza nam ironii, kiedy postaciom swej książki każe wygłaszać sentencje typu: „Z góry uprzedzam, że nie jestem rasistką (…). Ale pewnych kultur mieszać z sobą nie należy.” Nic dodać, nic ująć!

Miejscem akcji jest głównie Szwecja, ale reminiscencje przeżyć bohaterek mają swoje źródło w Polsce – i tej dawnej, obejmującej dzieciństwo i okres dora­s tania trzech dziewcząt­kobiet, i tej współ czesnej, gdzie nadal mieszka Sabi­na i do której to Polski duchowo, w pew­nym stopniu, nadal przynależy Joanna. Polska stanowi zatem cały czas tło i punkt odniesienia dla aktualnych wyda­rzeń. Stąd wiele refleksji dotyczy – obok celnych spostrzeżeń na temat społe­czeństwa szwedzkiego – właśnie spraw polskich. Autorka nie waha się podejmo­wać wielu innych, poza wspomnianymi powyżej, kontrowersyjnych tematów, jak choćby nastawienie społeczeństwa do odmiennych orientacji seksualnych, antykoncepcji i aborcji, jak również do problemu emigracji żydowskiej i an­tysemityzmu. Tubylewicz szczególnie wyczulona jest na wszelkiego rodzaju hipokryzję: społeczną czy (zwłaszcza tę!) religijną. Celnie też podchwytuje i paro­diuje różne narodowe stereotypy i wzor­ce. Zwłaszcza symbolicznie w polskiej kulturze naładowany obraz Matki­Polki – reprezentowanej w powieści przede wszystkim przez Sabinę – zasługuje na uwagę: wierna swej zasadzie, że „w życiu kobiety najważniejsze jest macie­rzyństwo”, Sabina nie potrafi jednak zaakceptować rozwoju i przekonań swo­ich dorastających dzieci. Jej fanatyzm

religijny, utwierdzony przykazaniami księdza typu „Nieś wytrwale swój krzyż. (...) Wiem, że cierpisz, ale to najświętsza rola matki”, obezwładnia czytelnika swą intensywnością. Ów przedstawiony, jak w krzywym zwierciadle, obraz tradycyj­nej Matki­Polki wzbudza zarówno nie­dowierzanie (czy wręcz rozbawienie), jak i niesmak. To tylko jeden z przykładów na kunszt karykaturalny Tubylewicz­­pisarki i jej cietą ironię: „Niech sobie feministki mówią, co chcą, za to Sabina powie wprost, jest, jak jest – życie bez męża umniejsza kobietę.”

Refleksje autorki dotyczą też Szwecji – również tutaj mamy do czynienia z po­dobnie celną ironią i karykaturą szwedz­kich stereotypów, wyobrażeń i sądów, szczególnie na temat, jak już wspo­mniałam, innych narodowości i kultur. Tubylewicz dzieli się również spostrze­żeniami odnośnie szwedzkich tradycji i różnic społecznych, nie zawsze widocz­nych na pierwszy rzut oka, zwłaszcza dla kogoś, kto nie pochodzi „z narodu, w którego zbiorowej pamięci zostało mało zaschniętej krwi”.

Nie wiem, jak odebrałby tę książkę Szwed – gdyby została przetłumaczo­na na język szwedzki. Obawiam się, że przewrotna ironia pisarki oraz (cóż z tego, że świadoma) karykatura opisy­wanego środowiska i większości posta­ci, odbiega zasadniczo od konwencji literackich w tego typu powieściach szwedzkich, zwłaszcza biorąc pod uwa­gę różniące oba kraje kody kulturowe, historyczne i społeczne. Istnieje zatem ryzyko, że mogłaby nie trafić do odbior­cy, albo zostać odebrana na przekór in­tencjom autorki. Polecam jednak tę książkę zarówno Polakom w kraju, jak i zamieszka­łym w Szwecji. Złożona Cd. str. 42 ▶▶

Page 39: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

39

med beskrivningar av det samtida svenska sam hället. Detta får framför allt företrädas av Zofias man, Kjell, en typisk (?) svensk som uppfostrats i ett demokratiskt land och som tror att „allt han fått på fat sedan barndomen tillhör honom”.

Men Tubylewicz konfronterar även inställ ningen – vilket är viktigt: i båda länderna! – till andra väsentliga frågor. Mycket träffande skildrar hon främlings­fientlighet och fördomar kring andra na tionaliteter. De svenska kvinnor som i nedlåtande ton anmärker på polska städerskor genom att, som en av Zofias kollegor, säga att de: „är arbetsamma, men lite primitiva”, avviker inte från kom­mentarerna från Joannas polska vänner: „En gång bodde jag på studenthem med några ukrainare och vilket pack det var, de visste inget om den polska kulturen” – anförtror en av dem. Tubylewicz sparar inte på ironin när hon låter sina roman­figurer yttra saker som: jag är inte rasist (...) men vissa kulturer ska inte beblandas”. Inget att vare sig lägga till eller dra ifrån!

Romanen utspelar sig mest i Sverige, men huvudpersonernas minnen har sina ursprung i Polen – både det gamla, som omfattar barndom och uppväxttid för tre flickor­kvinnor, och det samtida, där Sabina ännu bor kvar och dit Joanna ännu hör andligen till en viss grad. Polen utgör dessutom ständigt bakgrund och referenspunkt till de aktuella händels­erna. Vid sidan av de träffsäkra tankarna kring samhället i Sverige, är det framför allt polska frågor som berörs. Förutom de kontroversiella teman som redan nämnts, tvekar författaren inte för att ta upp andra, såsom samhällets inställning till avvikande sexuella läggningar, pre­ventivmedel och abort, liksom problem med den judiska emigrationen och anti­

semitismen. Tubylewicz är särskilt käns­lig för alla typer av hyckleri: social liksom (i synnerhet!) religiös. Träffande fångar hon och parodierar nationella stereotyper och mönster. Särskilt den i den polska kulturen laddade bilden av Den polska modern – i berättelsen representerad av Sabina – förtjänar att lyftas fram: trogen sin uppfattning att „i en kvinnas liv är moderskapet det allra viktigaste”, kan Sabina inte acceptera utvecklingen och övertygelserna som hennes barn uttry­cker under uppväxten. Hennes religiösa fanatism, som bekräftas av prästens predikningar av typen „Bär ditt kors (...) jag vet att du lider, men det är moderns heligaste roll”, överväldigar läsaren med sin intensitet. Denna bild av den tradi­tionella polska modern, framställd som i en skrattspegel, väcker både misstro, munterhet och motvilja. Det är bara ett exempel på Tubylewicz förmåga att parodiera och vara bitande ironisk: „Låt feministerna säga det de vill, ändå säger Sabina rakt ut att det är som det är – ett liv utan en man förminskar en kvinna.”

Författaren berör även Sverige – och här har åter igen att göra med samma träff­säkra ironi och parodiering av de svenska stereotyperna, föreställningar och åsik­ter, särskilt på det redan nämnda temat andra nationaliteter och kulturer. Tubyle­wicz delar med sig av sina iakttagelser kring svenska traditioner och sociala skill nader, som inte alltid är synliga vid första ögonkastet, särskilt inte för någon som inte kommer från „en nation, där det kollektiva minnet inte bär på så särskilt mycket torkat blod”.

Jag vet inte hur en svensk skulle uppfat­ta boken om den översattes till svenska. Jag är rädd att författarens omvända ironi (vad hjälper att den är medveten)

och parodieringen av miljön och mer­parten av karaktärerna avviker funda­mentalt från de litterära konventionerna i den här typen av svenska berättelser, särskilt om man beaktar de kulturella ko­der som skiljer länderna åt, historiskt och socialt. Det finns dessutom en risk för att mottagaren inte skulle förstå eller läsa berättelsen tvärtemot författarens inten­tion. Jag vill ändå rekommendera boken både till polacker i Polen och i Sverige. Problemens sammansättning i den här berättelsen, som framför allt behandlar de komplicerade mellanmänskliga rela­tionerna som alltid är desamma när det kommer till problem av existentiell art, kan kanske kasta ljus på hur starkt vi for­mas av den kultur vi bor i, oavsett vilket land, och hur snabbt vi ger efter för soci­ala och kulturella stereotyper. Men också hur mycket vi är villkorade av vårt förflut­na som kan göra sig påmint, även efter många år, som en besvärlig hicka, och som utmanar oss att oupphörligt söka efter meningen med vår existens och till att ta till vissa och inte andra beteenden och handlingar. ❒

M. Anna Packalén Parkman

Foto: Wojtek R

udzki

Katarzyna Tubylewicz, författarinnan till ro­manen, har varit direk­tör av Polska Institutet i Stockholm.

Page 40: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

40

Det är ishockey-VM och således hektiska dagar på den vitryska människorättsorganisationen Viasnas huvud-kontor i Minsk.

– Regimen arbetar annorlunda än tidigare. I stället för att gripa demonstranter och oppositionella journalister under VM har de redan innan mästerskapen gripit ett trettiotal personer i förebyg-gande syfte för att undvika negativ publicitet, berättar Tatsiana Reviaka, en av organisationens ledande aktivister.

De lokala myndigheterna har själva informerat om att de dess-utom har städat bort så kallade “störande element” från Minsks gator för att kunna visa upp huvudstaden från dess bästa sida. Människorättsorganisationer beräknar att det rör sig om cirka 300 sexarbetare, uteliggare och alkoholister som dömts till med-icinsk tvångsvård.

Viasna har funnits sedan 1996 och anses vara Vitrysslands mest betydande människorättsorganisation. De arbetar framför allt med att dokumentera människorättsbrott och med att på oli-ka sätt stötta politiska fångar, aktivister och deras anhöriga som har råkat illa ut under den totalitära diktatorn Aleksandr Lu-kasjenkas styre. Viasnas ledare, aktivisten och författaren Ales Bialiat ski, sitter i fängelse sedan tre år tillbaka. Innanför murarna tvingas han ironiskt nog till att arbeta på en fabrik som tillverkar polisuniformer. Han leder dock fortfarande organisationens ar-bete genom självcensurerade och krypterade brev medan ett tiotal medlemmar håller ställningarna på utsidan. Förutom kontoret i huvudstaden finns det sjutton lokalavdelningar och ett hundratal anställda runtom i landet.

– Vi vet inte hur Ales har det i fängelset, han undviker det ämnet i sina brev. Men vi vet att han delar cell med femton andra fångar som får olika bestraffningar om de talar med honom och att han ägnar mycket tid åt att skriva brev och böcker.

Den här veckan ska hans fru få komma på besök för första gång-en sedan maj 2012. Själv har Tatsiana Reviaka inte träffat honom sedan i tingsrätten när Ales Bialiatski 2011 dömdes till 4,5 års fäng-else för skattebrott. Det rörde sig naturligtvis om något helt annat. 

Ännu en gång återkommer vi till diskussionen om politik och idrott och om huruvida det är lämpligt att förlägga ett världs-mästerskap i en diktatur? I det här fallet en regim som förutom Ales Bialiatski har ytterligare åtta politiska fångar med långa fängelsestraff på sitt samvete. Som saknar press-, yttrande- och mötesfrihet. Som under våren har genomfört två dödsstraff och planerar att inom snar framtid avrätta ytterligare två av sina med-borgare. Som offentligen har understrukit att de ser hockey-VM som ett stort politiskt event.

Ja, svarar Internationella ishockeyförbundet och dess ordfö-rande René Fasel tydligen på frågan. I samband med öppnings-matchen skakade han gladeligen hand med diktatorn Aleksandr Lukasjenka.

Svenska hockeyförbundets hållning till mästerskapen är lika arrogant. Ordföranden Christer Englunds resonemang, när han

Ett världsmästerskap i en diktaturNanas krönika

Odbywają się mistrzostwa świata w hokeju na lodzie skutkiem czego w lokalu białoruskiej organizacji praw człowieka Viasna w Mińsku robi się gorąco.

− Reżim działa inaczej niż kiedyś. Zamiast zatrzymywać de-monstrantów i opozycyjnych dziennikarzy w czasie mistrzostw, aresztowali profilaktycznie trzydzieści osób już przed mistrzo-stwami, by uniknąć szkodliwego rozgłosu, mówi Tatjana Rewia-ka, jedna z czołowych aktywistek organizacji.

Lokalne władze same poinformowały, że dodatkowo oczyściły ulice Mińska z tak zwanego „elementu zakłócającego ład”, by móc pokazać miasto z jak najlepszej strony. Organizacja praw człowieka szacuje, że chodzi o ok. trzysta osób: pracownic seksualnych, bez-domnych i alkoholików, których skazano na przymusową terapię.

Viasna istnieje od 1996 roku i uważana jest za najważniejszą or-ganizację praw człowieka na Białorusi. Zajmuje się przede wszyst-kim dokumentowaniem łamania praw człowieka i wspieraniem, w różny sposób, więźniów politycznych, działaczy opozycyjnych i ich najbliższych, którym dzieje się krzywda pod władzą dykta-tora Aleksandra Łukaszenki. Przywódca Viasny, działacz i pisarz Aleś Białacki, siedzi w więzieniu od trzech lat. Za murami przy-musowo pracuje w fabryce wytwarzającej policyjne mundury. Jednak w dalszym ciągu kieruje pracą organizacji przy pomocy autocenzu-rowanych i zaszyfrowanych listów a kilkunastu członków, po drugiej stronie murów, utrzymuje działania organizacji. Poza biurem w stolicy, działa siedemnaście oddziałów lokalnych a w całym kraju zatrudnionych jest sto osób.

− Nie wiemy, jakie Aleś ma warunki w więzieniu, tego tematu unika on w swoich listach. Wiemy jednak, że dzieli celę z piętnasto-ma innymi więźniami, którzy są w różny sposób karani za rozmo-wy z nim, więc Aleś dużo czasu spędza na pisaniu listów i książki.

W tym tygodniu, po raz pierwszy od maja 2012, będzie mogła od-wiedzić go żona. Tatjana Reviaka nie widziała go od czasu rozprawy w sądzie, kiedy to Aleś został skazany na 4 i pół roku więzienia za przestępstwo podatkowe. Chodziło rzecz jasna o coś zupełnie innego.

Kolejny raz powraca dyskusja o polityce i sporcie: czy to sto-sowne powierzać organizację mistrzostw świata dyktaturze? W tym wypadku jest to reżim, który, poza Alesiem Białackim, ma na sumieniu jeszcze ośmiu więźniów politycznych z długimi wy-rokami. Reżim, gdzie nie ma wolności prasy, wypowiedzi ani zgromadzeń. Reżim, który wiosną tego roku przeprowadził dwie egzekucje i planuje w najbliższym czasie wykonać karę śmierci na kolejnych dwóch swoich obywatelach. I który publicznie podkre-śla, że uważa Mistrzostwa Świata w hokeju jako dużego formatu wydarzenie polityczne.

Tak, odpowiada zdecydowanie na to pytanie Międzynarodowy Związek Hokeja na Lodzie i jego prezes René Fasel. Przed me-czem otwierającym mistrzostwa ściskał radośnie dłoń dyktatora Aleksandra Łukaszenki.

Postawa Szwedzkiego Związku Hokeja jest równie arogancka. Argumenty Przewodniczącego Christera Englunda, kiedy w wy-

Page 41: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

41

i en intervju med Dagens Nyheter säger att “förutom att stötta ett land med bra hockeyutveckling öppnar ju också VM upp för att belysa vad som händer där”, är naivt.

Någon som sett till alla dessa kritiska granskningar under mäs-terskapet!?

Det finns heller ingen forskning, inga exempel, som stödjer tesen om att ett internationellt idrottsevenemang i en diktatur någon gång har påskyndat en demokratiprocess. Även utländska journa-lister på plats i Minsk flyr sitt ansvar. När Aleksandr Lukasjenka besökte matchen mellan Sverige och Kanada framställde flera svenska medier det som ett celebert och festligt inslag. Detta samtidigt som deras vitryska kollegor kämpar mot väderkvarnar i ett land som alltid tillhör bottenskrapet i Reportrar utan gränsers rapporter.

Var är reportagen om förhållandena i diktaturen? Var är upp-följningarna av rapporterna om att underbetalda vietnamesiska och uzbekiska gästarbetare har byggt arenan det svenska hock-eylaget spelar på? Varför har ingen intervjuat studenterna som under hösten tvingades ta studieuppehåll för att slutföra det för-senade bygget?

När jag besökte Vitryssland för första gången 2003 var den utrot-ningshotade vitryska bisonoxen en symbol för den oppositionella ungdomsorganisationen Zubr. Gruppen hade en kampanj där de spred nidbilder av den hockeyfanatiska Aleksandr Lukasjenka i hockeyhjälm. Nu ett decennium senare är diktatorn i hockeym-undering något som regimen själv använder i sin propaganda och maskoten för ishockey-VM i Minsk är just en bisonoxe.

Det vitryska parlamentet har beslutat att det under 2014 kom-mer att ske någon form av amnesti där ett okänt antal fångar kom-mer att släppas, förmodligen i samband med någon av alla årsdagar som hyllar landets styre. Det är oklart om amnestin kommer att inkludera politiska fångar som Ales Bialiatski. Något som däre-mot är klart är att ishockey-VM gynnar Aleksandr Lukasjenka och hans propagandaapparat på samma sätt som OS i Sotji gynnade Vladimir Putin.

Nästa år är det val och opposition och människorättsaktivis-ter förbereder sig inför ett ökat förtryck. Aleksandr Lukasjenka som har styrt landet med järnhand i tjugo år har ännu inte låtit meddela om han kommer att ställa upp för omval.

Den allmänna uppfattningen är emellertid att han kommer att göra det.

Och vinna.Förutom med de vanliga diktatoriska fulknepen nu även med

ett lyckat internationellt sanktionerat pr-jippo i ryggen. ❒

Nana Håkansson

wiadzie dla Dagens Nyheter mówi, że „poza wsparciem dla kraju o dobrych tradycjach hokejowych mistrzostwa przyczyniają się również do większego wglądu w to, co się w tym kraju dzieje”, są naiwne.

Ktoś widział te wszystkie krytyczne raporty z Białorusi podczas mistrzostw?

Nie ma również żadnych danych, żadnego przykładu, który wspierałby tezę, że międzynarodowe zawody sportowe w dyktator-skim kraju kiedykolwiek przyspieszyły demokratyzację. Również zagraniczni dziennikarze na miejscu, w Mińsku, uciekają przed od-powiedzialnością. Kiedy Aleksander Łukaszenka przyszedł na mecz między Szwecją i Kanadą szwedzkie media przedstawiły to, jako uroczystą, celebrycką migawkę. Dzieje się to wtedy, gdy ich biało-ruscy koledzy walczą z wiatrakami w kraju, który zawsze plasuje się na dnie rankingów w raportach organizacji Reporterzy bez branic.

Gdzie są reportaże o warunkach panujących pod dyktatu-rą? Gdzie jest ciąg dalszy doniesień, że stadion, na którym gra-ła szwedzka drużyna został zbudowany rękoma wietnamskich i uzbeckich gastarbeiterów płatnych poniżej minimum? Dlaczego nikt nie rozmawiał ze studentami, którzy jesienią zostali zmuszeni do zrobienia przerwy w nauce, by dokończyć opóźnioną budowę?

Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam Białoruś w 2003 roku, za-grożony wyginięciem białoruski żubr był symbolem opozycyjnej organizacji młodzieżowej pn. Żubr. Grupa prowadziła kampa-nię, podczas której rozpowszechniała karykatury fanatyka hokeja Aleksandra Łukaszenki w hełmie hokejowym. Teraz, dziesięć lat później, dyktator w stroju hokejowym jest używany przez reżim w propagandzie zawodów a maskotką Mistrzostw świata w Mińsku jest właśnie żubr.

Białoruski parlament postanowił, że w 2014 roku będzie na Białorusi amnestia – nie wiadomo, w jakim kształcie – i niezna-na liczba więźniów zostanie zwolniona, zapewne dla uczczenia jakiejś rocznicy sławiącej władze kraju. Niejasne, czy amnestia obejmie również Alesia Białackiego. Absolutnie jasnym jest na-tomiast, że mistrzostwa świata służą Aleksandrowi Łukaszence i aparatowi jego propagandy w taki sam sposób jak Olimpiada w Soczi służyła Władimirowi Putinowi.

W przyszłym roku są wybory i opozycja oraz działacze ruchów praw człowieka szykują się na ostrzejsze prześladowania. Aleksan-der Łukaszenko, który żelazną ręką rządzi krajem od dwudziestu lat, nie ogłosił jeszcze, czy wystartuje w wyborach.

Powszechnym przekonaniem jest, że jednak wystartuje.I wygra.Oprocz zwykłych dyktatorskich sztuczek ma przecież jeszcze

w arsenale piarowsko udaną, usankcjonowaną międzynarodowo imprezę. ❒

Nana Håkansson

Mistrzostwa świata pod dyktaturą

Page 42: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

”Suecia Polonia” utges av Föreningen Fo-rum Suecia-Polonia/„Suecia Polonia” jest pismem wydawanym przez Stowarzyszenie Forum Suecia-Polonia

Ansvarig utgivare/ Wydawca odpowiedzial-ny: Zbigniew BidakowskiRedaktör/Redaktor:Zbigniew BidakowskiÖversättningar/Tłumaczenia: Jurek Hirschberg, Tomas Håkanson, Lisa Men-doza Åsberg, Emi-Simone ZawallGrafisk form/Opracowanie graficzne: Anna BidakowskaFoto: Mikołaj Grynberg, Dan Hansson, Stefan Markiewicz, Piotr Wacowski/Da-niel Rudzki, wikipedia.org Adress/Adres:”Suecia Polonia”,Himlabacken 8, 170 78 Solna Tel/fax:+46-(0)8-85 72 62, +46-(0)704 868 225e-mail: [email protected]

Alla inbetalningar till Postgiro/Wszystkie wpłaty na Postgiro: 194 626-8Föreningen Forum Suecia-Polonia

Redaktionen tar inget ansvar för innehåll i annonser, återsänder inte obeställd ma-teriall och har inga möjligheter att svara på alla insända brev. Vi förbehåller oss rätter att förkorta och redigera texter samt ändra rubriker / Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń, nie zwraca materiałów nie zamówionych i nie ma możliwości odpowiada-nia na wszystkie nadsyłane listy. Zas t rze gamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

ISSN 1651-0658

REDAKTIONSRÅDET/Rada redakcyjna:Ordförande/Przewodniczący:Leo Kantor, publicist, ordförande i Internationellt Kulturforum i Sverige/ publicysta, przewodniczący Międzynarodowego Forum Kultury w SzwecjiLedamöter/Członkowie:Kjell Albin Abrahamson, publicist och författare, utrikes korrespondent för Sveriges Radio i Warszawa, Wien och Moskva/publicysta i pisarz, korespondent Szwedzkiego radia w Warszawie, Wiedniu i MoskwiePiotr Cegielski, journalist och F.D direktör för Polska Institutet i Stockholm/dziennikarz, Były dyrektor Instytutu Polskiego w SztokholmieKatarzyna Janowska, journalist, direktör av TVp Kultura/dziennikarka, dyrektorka TVP kulturaAnna M. Packalén-Parkman, professor i polska vid Uppsala universitet/ profesor filologii polskiej uniwersytetu w Uppsalii

nr 3(41)/2013”Suecia Polonia” utges av Föreningen Fo-rum Suecia-Polonia/„Suecia Polonia” jest pismem wydawanym przez Stowarzyszenie Forum Suecia-Polonia

Ansvarig utgivare/ Wydawca odpowiedzialny: Zbigniew BidakowskiRedaktör/Redaktor:Zbigniew BidakowskiÖversättningar/Tłumaczenia: Jurek Hirsch-berg, Lisa Mendoza Åsberg, Emi-Simone ZawallGrafisk form/Opracowanie graficzne: Anna BidakowskaFoto: Archiwum RW, englishpen.org, insty-tutksiazki.pl, kth.se, mwse.edu.pl, Wojtek Rudzki, Anna Skwarcan, Mikael Waller-stedt, wikipedia.org , Mila ZaydelAdress/Adres:”Suecia Polonia”,Himlabacken 8, 170 78 Solna Tel/fax:+46-(0)8-85 72 62, +46-(0)704 868 225e-mail: [email protected] Alla inbetalningar till Postgiro/Wszystkie wpłaty na Postgiro: 194 626-8Föreningen Forum Suecia-Polonia

Redaktionen tar inget ansvar för innehåll i annonser, återsänder inte obeställd ma-teriall och har inga möjligheter att svara på alla insända brev. Vi förbehåller oss rätter att förkorta och redigera texter samt ändra rubriker/ Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń, nie zwraca materiałów nie zamówionych i nie ma możliwości odpowia-dania na wszystkie nadsyłane listy. Zastrze-gamy sobie prawo skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.

ISSN 1651-0658

REDAKTIONSRÅDET/Rada redakcyjna:Ordförande/Przewodniczący:Leo Kantor, publicist, ordförande i Internationellt Kulturforum i Sverige/ publicysta, przewodniczący Międzynarodowego Forum Kultury w SzwecjiLedamöter/Członkowie:Kjell Albin Abrahamson, publicist och författare, utrikes korrespondent för Sveriges Radio i Warszawa, Wien och Moskva/publicysta i pisarz, korespondent Szwedzkiego radia w Warszawie, Wiedniu i MoskwiePiotr Cegielski, journalist och F.D direktör för Polska Institutet i Stockholm/dziennikarz, Były dyrektor Instytutu Polskiego w SztokholmieKatarzyna Janowska, journalist, direktör av TVp Kultura/dziennikarka, dyrektorka TVP kulturaAnna M. Packalén-Parkman, professor i polska vid Uppsala universitet/ profesor filologii polskiej uniwersytetu w Uppsalii

nr 3(44)/2014

The project is co-financed from the funds granted by the Ministry of Foreign Affairs in the competition for the public task ”Cooperation with Polish Dias-pora and Poles Abroad in 2014.”Projekt jest współfinansowany ze środków finansowych otrzymanych z Mi-nisterstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu na realizację zadania "Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2014 r."

Cd. ze str. 38 ▶▶

Rówieśniczki

problematyka tej powieści, traktującej przede wszystkim o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, zawsze tych samych, jeśli chodzi o problemy natury egzystencjalnej, zwróci być może ich uwagę na to, jak silnie jesteśmy ukształ­towani przez własną kulturę, niezależ­nie od kraju, w którym przyjdzie nam mieszkać i jak łatwo ulegamy społecz­no­kulturowym stereotypom. A także,

jak bardzo wszyscy jesteśmy uwarun­kowani własną przeszłością, która od bija nam się, nawet po latach, jak uciążliwa czkawka, prowokując nas do nieustannych poszukiwań sensu naszej egzystencji i do podejmowania takich, a nie innych zachowań i działań. ❒

M. Anna Packalén Parkman

Känner du till två av Sveriges viktigaste telefonnummer?

I Sverige är nödnumret 112 och numret 1177 för sjukvårdsråd-givning två viktiga telefonnummer till vården som alla i Sverige behöver känna till. I stora drag kan man säga att man alltid ska ringa 112 när det är en akut nödsituation. För alla andra frågor om vård och hälsa kan man ringa 1177. Då får man prata med en sjuksköterska som svarar på frågor, ger råd och vägleder rätt i vården.

Numer alarmowy 112 i numer przewodnika służby zdrowia 1177 to dwa ważne numery do służby zdrowia, które wszyscy mieszkańcy Szwecji powinni znać. Ogólnie można powiedzieć, że pod numer 112 należy dzwonić zawsze w nagłej, nadzwycza-jnej sytuacji. Na wszystkie pozostałe pytania związane z opieką zdrowotną i naszym stanem zdrowia dostaniemy odpowiedź pod numerem 1177. Pielęgniarka odpowie na pytania, udzieli porady i skieruje do odpowiedniej placówki służby zdrowia.

Läs mer om SOS Alarm och 1177 Vårdguiden påwww.sosalarm.sewww.1177.se

Samhällsinformation från Stockholms Läns landsting

Page 43: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

112

1177

Vilk

et n

umm

er ri

nger

du

om d

itt b

arn

har f

eber

?

Page 44: Sju goda år, Michał Wróblewskis minnen Siedem dobrych lat ...

Posttidning BAvsändare: Suecia PoloniaHimlabacken 8, 170 78 Solna