Salvatore R.A. - Pięcioksiąg Cadderlyego 1 - Kantyczka

download Salvatore R.A. - Pięcioksiąg Cadderlyego 1 - Kantyczka

If you can't read please download the document

Transcript of Salvatore R.A. - Pięcioksiąg Cadderlyego 1 - Kantyczka

R.A. SalvatorePicioksig Cadderlyego Tom 1 - Kantyczka( Przekad R.Lipski )PrologAballister Bonaduce wpatrywa si dtugo i zawzicie w migoczce odbicie w swoim zwierciadle. Przed nim rozcigay si gry pokryte lodem i naniesionym przez wiatr niegiem. Zaiste, najbardziej zakazane miejsce we wszystkich Krainach. Jedyne co musia zrobi, to przej przez lustro na Wielki Lodowiec. - Idziesz, Druzil? - zwrci si czarnoksinik do nietoperzo-skrzydlego impa. Druzil owin si boniastymi skrzydami, jakby si zastanawia. - Nie lubi zimna - stwierdzi, najwyraniej nie majc ochoty na udzia w tych szczeglnych owach. - Ja rwnie - rzek Aballister wsuwajc na palec magiczny piercie, ochraniajcy przed zabjczym zimnem. - Ale yote rosn tylko na Wielkim Lodowcu. Obejrza si, by rzuci okiem na krajobraz malujcy si na tafli magicznego zwierciada - ostatni przeszkod w jego poszukiwaniach, poprzedzajc pocztek podbojw. Onieony masyw grski by teraz cichy, cho n niebie wisiay zowieszcze czarne chmury zwiastujce nadchodzc burz, ktra by moe na wiele dni opni ich poszukiwania. - Tam musimy si uda - cign Aballister, bardziej do siebie ni do impa. Urwa nagle, pograjc si we wspomnieniach, powracajc do punktu zwrotnego w swoim yciu, ktry mia miejsce ponad dwa lata temu, jeszcze w Trudnych Czasach. Nawet wwczas by potny, ale bdzi po omacku. Awatar bogini Talony wskaza mu drog. Aballister umiechn si szerzej i zachichota, odwracajc si i przygldajc bacznie Druzilowi, ktry poda mu sposb, w jaki mg najpeniej zdowoli Pani Trucizn. - Pjd, drogi Druzilu - rzeki. - Przyniose ze sob przepis nj| kltw chaosu. Musisz tni towarzyszy i pomc w odnalezie~ ostatniej ingrediencji. Imp wyprostowa si i na wzmiank o kltwie chaosu roz skrzyda. Tym razem nie usiowa si sprzeciwia. Podfrun . Aballistera i przysiad mu na ramieniu. W chwil potem obaj znaleli li si po drugiej stronie magicznego zwierciada, gdzie omit ie silny podmuch wiatru. Zgarbiony wochaty stwr, przypominajcy bardziej prymityv form czowieka, chrzkn, warkn i cisn toporn wczni pomimo i z ca pewnoci Aballister i Druzil znajdowali si data ko poza jej zasigiem. Mimo to stwr ponownie zawy triumfalnie,! jakbytym rzutem odnis symboliczne zwycistwo, po czym wy fa si do wikszej gromadki jemu podobnych, pokrytych biayn futrem osobnikw. - Nie sdz, aby mieli ochot pohandlowa - rzek Druzil, j stpujc na ramieniu Aballistera z jednej szponiastej apy na drug. | Czarnoksinik poj natur jego znajomego podniecenia. Druzfll by istot z niszych wiatw, stworzeniem chaosu, i rozpaczliwiff| pragn ujrze, jak jego pan - czarnoksinik rozprawia si z ; waymi pgwkami - aby w ten sposb w z dawna oczekiwany,! zwyciski dzie sta si jeszcze przyjemniejszy. - To taerowie - wyjani Aballister, rozpoznajc plemi. -dzicy i brutalni. Masz cakowit racj. Nie bd handlowa. Jego oczy zapony gwatownie, a Druzil ponownie podsko i klasn w donie. - Nie zdaj sobie sprawy z mocy, jak maj przed sob! - wrzaski n Aballister, a jego gos podobnie jak gniew przybiera na sil< Oczyma duszy ujrza w cigu kilku sekund wszystkie upiorne zda-. renia ostatnich dwch dugich, brutalnych lat. Stu ludzi ponioso | mier w poszukiwaniu ulotnych ingrediencji kltwy chaosu; sfifl ludzi oddao ycie, aby zadowoli Talon. Aballister rwnie wyszed z tego bez szwanku. Zrealizowanie kltwy stao si je obsesj, si napdow ycia, i starza si z kadym kolejnym' kiem, wyrywajc sobie garciami wosy z gowy za kadym razem; | kiedy kltwa zdawaa mu si wymyka. Teraz by ju blisko, tak blisko, e nieomal widzia ciemne poacie yote za niewielkim pagrkiem, w ktrym znajdowaa si jaskinia zamieszkiwana przez tae-rw. Tak blisko, a jednak te nieszczsne kretyskie stworzenia stany mu na drodze. Sowa Aballistera sprawiy, e taerowie drgnli. Mamroczc i bekoczc uwijali si w cieniu postrzpionej gry, przepychajc si jeden przez drugiego, jakby usiowali wytypowa przywdc, ktry poprowadzi natarcie. - Zrb co szybko - zasugerowa siedzcy na ramieniu czarnoksinika Druzil. Aballister spojrza na z ukosa i omal nie wybuchn miechem. - Zaatakuj - wyjani Druzil, usiujc zachowa obojtny ton. - A co gorsza, na tym mrozie drtwiej mi skrzyda. Aballister pokiwa gow, syszc t trzew uwag. Zwoka moga go drogo kosztowa, zwaszcza jeli czarne chmury zwiasto-waty olepiajc nieyc, ktra nie tylko ukryaby przed nimi miej-ce, gdzie rosy yote, ale i migoczce wrota, ktrymi mieli powrci do jego przytulnej komnaty. Wyj niewielk kulk, mieszanin nie-toperzego guana i siarki, zgnit w rku, po czym wymierzy jeden palec w grupk taerw. Echo jego pieni odbio si od grskiego zbocza i przemkno z powrotem poprzez pust poa lodowej rwniny.Umiechn si, uznajc za nader ironiczne, e ci gupi taerowie nie mieli pojcia, co waciwie zrobi. Dowiedzieli si w chwil pniej. Tu przed aktywizacj zaklcia przez mzg Aballistera przemkna okrutna myl; czarnoksinik unis nieznacznie zakrzywiony palec wskazujcy. Ognista kula eksplodowaa nad gowami kompletnie zaskoczonych taerw, roztapiajc zamarznite okowy lodowej gry. Ogromne bryy posypay si w d, a tych, ktrzy nie zostali zmiadeni, porway potoki rwcej wody. Kilku czonkw plemienia usiowao wygramoli si z grzskiej lodowo-botnistej brei, ale byli zbyt oszoomieni i pochonici prb podniesienia si na nogi - gdy nagle, ni std, ni zowd - niepewny grunt wok nich ponownie zosta skuty lodem. Jedno z nieszczsnych stworze zdoao si uwolni, lecz Druzil poderwa si z ramienia Aballistera i spikowa w d, atakujc taera. Zakoczony ostrym szponem ogon impa przeci powietrze, gdy may stworek mija chwiejc si na nogach istot, a Aballister gromko zaklaska w donie. Taer schwyci si za zranione kolcem rami, spojrza ze zdumieniem na odlatujcego impa, po czym pad martwy na ld. - A co z pozostaymi? - zapyta Druzil, ponownie przycupnwszy na swoim staym miejscu. Aballister zamyli si nad losem ocalaych taerw; wikszo z nich nie ya - kilku jednak szamotao si bezradnie, uwizionych w okowach bezlitosnego, zamykajcego si wok nich lodu. - Niechaj umr powoln mierci - odrzek i ponownie rozemia si zowieszczo. Druzil spojrza na z niedowierzaniem. - Pani Trucizn nie pochwaliaby tego - stwierdzi, machajc przed sob zabjczym ogonem, ktry przytrzymywa w jednym rku. - No dobrze - mrukn Aballister, aczkolwiek domyla si, i Druzil w ten sposb zamierza sprawi wiksz przyjemno sobie ni Talonie. Niemniej jednak argument uzna za przekonujcy; trucizna bya oglnie przyjt metod wieczc wszystkie dziea Talony. - Le i skocz to - rzek Aballister, zwracajc si do impa. - Ja pjd po yote. Niebawem czarnoksinik wyrwa ostatni szarobiay grzybek rosncy na lodowcu i wrzuci go do torby. Zawoa Druzila, ktry igra z ostatnim, zawodzcym paczliwie taerem, migajc ogonem w przd i w ty wok gowy istoty, jedynej czci ciaa taera wystajcej ponad powierzchni lodowej puapki. Stwr konwulsyjnie targa ni z boku na bok. - Do - rzek stanowczo Aballister.Druzil westchn i spojrza ze smutkiem na nadchodzcego czarnoksinika. Surowy wyraz twarzy Aballistera nie zmieni si ani na jot. - Do - powtrzy. Imp pochyli si i pocaowa taera w nos. Stworzenie przestao skomle i spojrzao na z zaciekawieniem, ale Druzil tylko wzruszy ramionami i wbi ociekajce trucizn do w sam rodek zawicego oka taera, po czym gorliwie powrci na swoje miejsce na ramieniu Aballistera. Czarnoksinik pozwoli mu potrzyma woreczek z yote, aby w ten sposb przypomnie nieco rozkojarzonemu chochlikowi, e po drugiej stronie migoczcych wrt oczekiway ich waniejsze sprawy.Biaa Wiewirka Druid w zielonej szacie wyda seri cmokni, ale biaa wiewirka przyja to zgoa obojtnie, siedzc na gazi ogromnego dbu wysoko nad trzema mczyznami. - C, wyglda na to, e stracie zdolnoci - mrukn jeden z pozostaych mczyzn brodaty leny kapan o agodnych rysach i gstych blond wosach, sigajcych daleko poza jego ramiona. - Potrafisz przywoa zwierztko lepiej ode mnie? - rzuci gniewnie druid w zielonej szacie. - Obawiam si, e to stworzenie jest duo dziwniejsze i nie tylko pod wzgldem koloru futra. Dwaj pozostali wybuchnli miechem, syszc w jaki sposb ich towarzysz stara si wytumaczy swoje niepowodzenie. - Przyznaj - rzek trzeci, kapan najwyszej rangi - barwa wiewirki jest nader osobliwa, ale przemawianie do zwierzt naley do najatwiejszych spord naszych umiejtnoci. Z ca pewnoci do tej pory... - Z caym szacunkiem - przerwa sfrustrowany druid - nawizaem kontakt ze zwierztkiem. Ono po prostu nie chce odpowiedzie. Sprbuj sam. Zapraszam. " - Wiewirka nie chce rozmawia? - zapyta drugi z druidw i cmokn. - Niewtpliwie s one jednymi z najbardziej rozmownych... - Nie ta - rozlega si odpowied z tyu. Trzej druidzi odwrcili si, by zobaczy kapana schodzcego szerok gruntow drog od strony poronitego bluszczem budynku; z jego krokw emanowaa rzeko modoci. By przecitnego wzrostu i budowy, cho moe nieco bardziej muskularny ni jego rwienicy - kciki szarych oczu wdroway do gry, gdy si umiecha, a spod szeroko-skrzydego kapelusza wychodziy kdziory kasztanowatych wosw. Sdzc po piaskowobiaej tunice i spodniach by kapanem! Deneira, boga jednej z gwnych sekt gospodarzy Biblioteki* Naukowej. Jednake w przeciwiestwie do wikszoci przedstaw_ cieli swego zakonu modzieniec w nosi rwnie ozdobn jedwabn jasnoniebiesk peleryn i szerokoskrzydy kapelusz z czerwon wstk i pirkiem po prawej stronie. Porodku wstki na wysokoci czoa znajdowa si porcelanowo-zoty pendent przedstawiajcy ponc wiec nad otwartym okiem - symbol Deneira. J - Ta wiewirka jest maomwna, chyba e sama ma ochot, j pogada - cign miody kapan. Zdumiony wyraz twarzy zazwy-' czaj niewzruszonych kapanw rozbawi go, tote postanowi zaskoczy ich jeszcze bardziej. - Mio mi was spotka, Arcite,] Newanderze i Cleo.Gratulacje, Cleo, z powodu awansu do rangi 1 - Skd nas znasz? - zapyta gwny druid, Arcite. - Nie zgosilimy si jeszcze do biblioteki i nie powiadomilimy nikogo o naszym przybyciu. - Arcite i jasnowosy kapan Newander wymienili podejrzliwe spojrzenia, a gos Arcite'a sta si surowy. - Czyby twoi mistrzowie szpiegowali nas przy uyciu magu? - Nie, nic z tych rzeczy - odrzek natychmiast mody kapan, wiedzc, e uwielbiajcy sekrety druidzi ywili otwart awersj do podobnych praktyk. - Pamitam was trzech z waszej ostatniej wizyty w bibliotece. - Absurd! - wtrci piskliwie Cleo. - To byo czternacie lato temu! Musiae by wwczas zaledwie... ; - Chopcem - odpar mody kapan. - Fakt, miaem wtedy si-' dem lat. Byo was wwczas czworo, o ile sobie przypominam,' czwart bya starsza dama o ogromnej mocy. Zdaje si, e miaa na] imi Shannon. l - Niewiarygodne - mrukn Arcite. - Masz racj, mody kapanie. : Druidzi ponownie wymienili niepewne spojrzenia, _ jak podstpn sztuczk. Oglnie rzecz biorc, nie przepadali kapanami nie nalecymi do ich zakonu. Rzadko przybywali stawnej Biblioteki Naukowej, znajdujcej si wysoko wrd odl __ ych szczytw Gr nienych i czynili to zazwyczaj tylko wtedy gdy dowiadywali si o jakim szczeglnie interesujcym rzadkim woluminie dotyczcym rolin lub zwierzt czy wywarze powodujcym szybsze gojenie ran bd lepszy w rolin w ogrdku. Zaczli odwraca si obcesowo, gdy wtem Newander, wiedziony jakim impulsem, obrci si na picie i uwanie spojrza w twarz modziecowi. Ten sta opierajc si nonszalancko na lasce, ktrej srebrna gwka wyrzebiona bya w ksztacie baraniego ba. - Cadderly? - zapyta, a jego usta zwolna rozszerzyy si w umiechu. Arcite rwnie go rozpozna i przypomnia sobie niecodzienn histori nader niezwykego dziecka. Cadderly zamieszka w bibliotece ju jako piciolatek, cho zwykle nie przyjmowano tam dzieci poniej dziesitego roku ycia. Jego matka zmara kilka miesicy wczeniej, a ojciec, pochonity wasnymi badaniami zupenie nie zajmowa si synem. Thobicus, dziekan Biblioteki Naukowej usysza o rokujcym wielkie nadzieje chopcu i zdecydowa si go przyj. - Cadderly - zawtrowa Arcite - czy to naprawd ty? - Do waszych usug - odrzek kaniajc si nisko Cadderly. - Mio mi was widzie. To zaszczyt, e mnie pamitacie, zacny Newanderze i czcigodny Arcite. - Kto? - wyszepta Cleo, spogldajc porozumiewawczo na Newandera. W chwilpniej on rwnie rozpozna modzieca, a jego oblicze pojaniao. - Tak, bye jeszcze wtedy chopcem - rzek Newander. - O ile dobrze pamitam, troch nazbyt ciekawskim! - Wybacz mi - powiedzia Cadderly i ponownie si skoni. -Nieczsto ma si moliwo prowadzenia dysputy z grup druidw! - Mao kto ma na to ochot - zauway Arcite. - Ale ty... wszystko wskazuje na to, e naleysz do tych nielicznych. Cadderly skin gow, ale jego umiech nagle znikn. - Mniemam, e Shannon nic si nie stao. W kadym razie mam tak nadziej powiedzia, szczerze zatroskany. Pokazaa mu lecznicze roliny, jadalne korzenie i na jego oczach wyczarowywaa z powietrza barwne, wonne kwiaty. Ku zdumieniu Cadderry'ego dokonaa rwnie przemiany - co naleao do umiejtnoci najpotniejszych druidw - w ogromnego, piknego abdzia i wzte-ciala ku czystemu porannemu niebu. Cadderly z cafego serca pragn do niej doczy - pamita, jak bardzo go to nurtowao, ale ona nie byla w stanie przemieni' rwnie i jego. - Jeeli o to chodzi, nic strasznego - odrzek Annie. - Umara przed kfllmna laty. Spokojnie. Cadderly pokiwa gow. Mia ju zoy im wyrazy wspczucia, kiedy przypomnia sobie, e druidzi nie lkali si ani nie opakiwali mierci, uwaajc j za naturaln konkluzj ycia i raczej niezbyt istotny element w oglnym schemacie porzdku wszechwiata. ; - Znasz t wiewirk? - zapyta nagle Cleo, usiujc uratowa swoj reputacj. - Percival - odrzek Cadderly - to mj przyjaciel. - Twoje zwierztko? - spyta Newander, a jego ywe jasne oczy zwziy si podejrzliwie. Druidzi nie aprobowali ludzi, ktrzy hodowali zwierzta. Cadderly rozemia si serdecznie. - Jeeli ktokolwiek jest w tym zwizku czyim zwierztkiem czy pupilem, to chyba raczej ja - stwierdzi bez urazy. - Percival toleruje, gdy go gaszcz, czasami przyjmuje ode mnie jedzenie - i to nader chtnie - ale z pewnoci ja interesuj si nim bardziej ni on mn i to on decyduje, kiedy i gdzie mam go gaska czy karmi. Druidzi rozemieli si, doczajc do Cadderly'ego. - Doprawdy, zmylna bestia - rzek Arcite, po czym seri cmokni i klani pogratulowa Percivalowi. - Cudownie - rozlega si sarkastyczna odpowied Cadderly'ego - jeszcze go zachcaj. Druidzi rozemieli si ponownie, a Percival, obserwujc to wszystko z gazi powyej, rzuci Cadderly'emu wyniose spojrzenie.- No, zejd na d i przywitaj si - zawoa Cadderly uderzajc w najnisz ga drzewa swoj lask. - Miej cho odrobin uprzejmoci. Percival nie unis ebka znad odzia, ktry chrupa. - Obawiam si, e nie rozumie - stwierdzi Cleo. - Moe jeeli przetumacz... - Rozumie - rzek z naciskiem Cadderly - tak samo, jak ty czy ja. Po prostu jest uparty i mog to udowodni. - Ponownie przenis wzrok na wiewirk. - Hej, Percival, kiedy znajdziesz chwil czasu - rzuci chytrze -moesz zajrze do mojego pokoju; zostawiem tam dla ciebie talerz z orzechem kokosowym i masem... - Zanim Cadderly dokoczy, wiewirka smykna po gazi, przeskoczya na drug, a stamtd na ssiednie drzewo rosnce przy drodze. W kilka chwil znalaza si przy rynnie na dachu biblioteki, nie zwalniajc przemkna po grubej drabince z bluszczu i przez otwarte okno wpada do komnaty na drugim pitrze pnocnego skrzyda budowli. - Percival ma sabo do masa i orzechw kokosowych - rzek Cadderly, kiedy miech druidw ucich. - Doprawdy, niezwykle zmylna bestia! - powtrzy Arcite. - A co do ciebie, Cadderly, dobrze jest widzie, e nie porzucie nauki. Mistrzowie mwili sporo dobrego o twoich moliwociach przed czternastu laty, ale nie zdawaem sobie sprawy, e masz tak doskona pami ani e my, druidzi, wywarlimy na tobie tak silne i oglnie rzecz biorc, dobre wraenie. - To prawda - odrzek pgosem Cadderly. - Tak byo. I ciesz si, e wrcilicie. Ostatnio odkryem rozpraw na temat lenych mchw. W kadym razie tak mi si zdaje. Jeszcze jej nie widziaem. Wielcy mistrzowie zabezpieczyli j, dopki nie zjawi si tu bardziej biegli w tych sprawach, ktrzy bd mogli oszacowa i doceni jej warto. Widzicie, druidzi wcale nie s tu niespodziewanymi gomi, cho nie wiemy kto, kiedy i w jakiej liczbie zawita w nasze progi. Trzej druidzi pokiwali gowami, podziwiajc obronit bluszczem budowl. Biblioteka Naukowa zostaa wzniesiona przed szeciuset laty i przez ten czas jej podwoje stay otworem dla wszystkich, prcz wyznawcw religii za. Budynek by ogromny, praktycznie wielkoci miasta (musia taki by, skoro wzniesiono go w odludnej i wysokiej czci Gr nienych), mierzy ponad czterysta stp po przektnej i na blisko dwiecie... wbudowany by w masyw litej skay. Dobrze utrzymany i doskonale zaopatrzony - plotki gosiy o milach tuneli magazynowych i katakumb znajdujcych si pod ziemi - przetrwa ataki orkw, gazy 'ciskane przez olbrzymy i najbardziej brutalne grskie zimy. Nawet mijajce wieki nie zdoay naruszy jego potnych murw. Zbir znajdujcych si tu ksig, pergaminw i artefaktw by zaiste godny podziwu,zajmujc prawie cay parter, zasadnicz bibliotek i wikszo pomniejszych komnantpracowni na pierwszym pitrze oraz kompleks, gdzie znajdoway si niektre unikalne i prastare dziea. Pomimo i nie dorwnywaa wielkoci potnym bibliotekom znajdujcym si w innych Krainach, takim jak bezcenne zbiory Silverymoon na pomocy czy muzeum artefaktw w Calimport na poudniu, Biblioteka Naukowa bya najdogodniejszym miejscem dla zachodnio-rodkowych Krain oraz regionu Cormyru i staa otworem dla wszystkich poszukujcych wiedzy - pod warunkiem i nie zamierzaj jej wykorzystywa w niegodziwych celach. W budynku znajdoway si pracownie, w ktrych mona byo prowadzi badania zwizane np. z zielarstwem czy alchemi, a zapierajce dech w piersiach grskie widoki dodaway zachty do pracy - podobnie jak wspaniale utrzymany ogrdek z ozdobnie poprzycinanymi krzewami, rozcigajcy si nie opodal. Biblioteka Naukowa stawiaa sobie za cel nie tylko przechowywanie cennych woluminw - byo to rwnie miejsce deklamowania poezji, czytania, malowania i rzeby, miejsce dysput na tematy poruszane powszechnie przez wszystkie inteligentne rasy. Niewtpliwie biblioteka bya doskonaym hodem zoonym Deneirowi i Oghmie, zjednoczonym bstwom nauki, literatury i sztuki. - Z tego, co mi mwiono, ten traktat to wielkie dzieo - rzek Arcite. - Aby waciwie je zbada, trzeba bdzie powici sporo czasu. Modl si, by opaty za kwaterunek nie byy tu zbyt wygrowane. Nie naleymy do ludzi, dla ktrych rzeczy materialne maj wiksze znaczenie. - Przypuszczam, e dziekan Thobicus zakwateruje was za darmo - odpar Cadderly. Wasza pomoc bdzie wszak nieoceniona. Nie wolno tego pomija. - Mrugn do Arcite'a. Jeeli nie, przyjdcie do mnie. Przepisaem ostanio pewn ksig dla znajomego maga -cilej mwic, magiczn ksig, ktra zostaa zniszczona podczas poaru. Czek w okaza si nader hojny. To ja mu j przepisywaem, a czarnoksinik, jak oni wszyscy majcy skonno do zapominania, przez przeoczenie nie zrobi kopii. - To bya jaka szczeglna ksiga? - zapyta Cleo, potrzsajc z niedowierzaniem gow, e jaki mag mg postpi rwnie nieroztropnie wobec najcenniejszej rzeczy, jak posiada. - O tak - odrzek Cadderly, stukajc si palcem w skro -zwaszcza e znajdowaa si tutaj. - Bye w stanie zapamita tre czarnoksiskiej ksigi na tyle dobrze, by mc odtworzy j z pamici? - zapyta zdumiony Cleo. Cadderly wzruszy ramionami. - Czarnoksinik by hojny. - Jeste doprawdy zdumiewajcy, mody Cadderly - rzek Arcite.- Doprawdy zdumiewajca bestia? - rzuci z nadziej w gosie mody kapan, powodujc, e tamci trzej mimowolnie si umiechnli. - Niewtpliwie! - rzuci Arcite. - Musimy si jeszcze spotka w najbliszych dniach. Zwaywszy, e druidzi byli z natury odludkami i samotnikami, Cadderly zrozumia, jak wielki zaszczyt uczyniono mu tym stwierdzeniem. Skoni si nisko, druidzi odpowiedzieli w ten sam sposb, po czym poegnali si i ruszyli w kierunku biblioteki. Cadderly obserwowa ich, po czym unis wzrok w stron otwartego okna swego pokoju. Percival siedzia na parapecie zawzicie zlizujc resztki kokosa i masa z malekich apek. Niewielka kropla spyna z koca rurki, dotykajc mokrego skrawka materiau sigajcego dna maej zlewki. Cadderly pokrci gow i pooy do na kurku regulujcym dopyw cieczy. - Zabierz rk! - zawoa nerwowo alchemik od stou z drugiego koca pracowni. Poderwa si gwatownie i podbieg do nazbyt ciekawskiego modego kapana. - Okropnie wolno spywa - zauway Cadderly. - Tak musi by - wyjani chyba po raz setny Yicero Belago. - Nie jeste gupcem, Cadderly. Trzeba zachowa cierpliwo. To Olej Gromw, pamitasz? Najbardziej lotna substancja. Silniejszy strumie mgby spowodowa kataklizm w pracowni, gdzie wrcz roi si od niestabilnych wywarw! Cadderly westchn i przyj nagan z pokornym skinieniem gowy. - Ile masz dla mnie? - zapyta, sigajc do jednej z wielu sakiewek przy pasku i wyjmujc z niej niewielk fiolk. - Jeste bardzo niecierpliwy - zacz Belago, ale Cadderly wiedzia, e tamten tak naprawd wcale si na niego nie gniewa. Cadderly by jego gwnym klientem i wielokrotnie dokonywa wanych przekadw archaicznych alchemicznych zapiskw. - Obawiam si, e tylko tyle co w zlewce. Musiaem czeka na dostarczenie niektrych ingrediencji, takich jak paznokcie grskiego olbrzyma i sproszkowany bawoli rg. Modzieniec delikatnie podnis mokry strzp nateriau i przechyli zlewk. Znajdowao si w niej tylko kilka kropli pynu; starczy na napenienie zaledwie jednej fiolki. - To razem bdzie sze - powiedzia i przy pomocy materiau przesczy pyn do naczyka. - Jeszcze czterdzieci cztery. - Na pewno chcesz a tyle? - zapyta go nie po raz pierwszy Belago. - Pidziesit - oznajmi Cadderly. -Cena...- To jest tego warte! - Mody kapan umiechn si, zamkn fiolk i wyszed z pracowni. Jego nastrj nie pogorszy si, gdy przeszed korytarzem do poudniowego skrzyda drugiego pitra budynku i wszed do komnaty Histry, wdrownej kapanki Sun, Bogini Mioci. - Drogi Cadderly - powitaa go kapanka, starsza od niego o dwanacie lat, ale nadal niczego sobie. Nosia ciemnokarmazynowy habit ze sporym wyciciem z przodu i dugimi rozciciami po bokach, ktre odsaniay wikszo jej krgych, powabnych ksztatw. Cadderly musia upomnie si by zachowa waciwe maniery i patrze jej w oczy, a nie gdzie indziej. - Wejd - zamruczaa Histra. Schwycia Cadderly'ego za przd tuniki i gwatownie wcigna do pokoju, byskawicznie zatrzaskujc za nim drzwi. Zdoa oderwa wzrok od Histry na dostatecznie dug chwil, by ujrze jasno wieccy przedmiot wydzielajcy silny blask nawet przez gruby materia koca. - Skoczone? - zapyta} ochryple Cadderly. Chrzkn nieco zakopotany. Histra delikatnie przesuna palcem po jego rku, a gdy mimowolnie zadra, umiechna si. - Zaklcie dweomeru zostao rzucone - odpada. - Pozostaje kwestia zapaty. - Dwiecie... sztuk zota. - wykrztusi Cadderly. - Jak byo w umowie. - Sign do sakiewki, ale do Histry zacisna si na jego nadgarstku. - To byo trudne zaklcie - powiedziaa. - Inne ni zwykle. - Przerwaa i umiechna si znaczco. - Ale ja lubi odmiennoci - zamruczaa kuszco. - Wiesz, e dla ciebie mogabym obniy cen. Cadderly nie wtpi, e odgos przeykania przez niego liny < sycha byo w caym korytarzu. By zdyscyplinowanym uczniem i zjawi si tu w konkretnym celu. Mia sporo pracy, ale powab Histry zdawa si wrcz nie do odparcia, a jej perfumy byy takie kuszce. Przypomnia sobie o oddechu. - Moglibymy zupenie zapomnie o zapacie w zocie - zaproponowaa Histra wodzc delikatnie palcem po maowinie usznej Caddery'ego. Mody ucze mia wraenie, e za chwil upadnie. Koniec kocw jednak wizja uduchowionej Daniki siedzcej na karku Histry i metodycznie rozsmarowujcej jej twarz po pododze przywrcia go do porzdku. Pokj Daniki znajdowa si niedaleko std, kilka drzwi dalej w gb korytarza. Stanowczo odsun do Histry od ucha, poda jej sakiewk z nalenoci i skwapliwie zgarn owinity kocem wieccy przedmiot. Pomimo i by czowiekiem praktycznym, Cadderly wychodzc z komnaty Histryuboszy o dwiecie sztuk zota obawia si, e jego oblicze lni niemal rwnie mocno, jak dostarczony przez kapank zaczarowany dysk. Mia inne sprawy na gowie -jak zwykle zreszt- nie chcia jednak wzbudza podejrze wasajc si po bibliotece z dziwnie wiecc sakiewk, tote czym prdzej uda si do pnocnego skrzyda i do swojej komnaty. Kiedy wszed do rodka, Percival nadal siedzia na parapecie prac si w promieniach przedpoudniowego soca. - Mam to! - rzuci z podnieceniem w gosie, wyjmujc dysk. W pokoju natychmiast pojaniao jak w upalny, soneczny dzie, a zaskoczona wiewirka skrya si w cieniu pod kiem. Cadderly bynajmniej nie zamierza jej uspokaja. Podszed do swego biurka i z wypenionej rozmaitymi szpargaami bocznej szuflady wyj cylinder dugoci jednej stopy i mierzcy dwa cale rednicy. Lekkim skrtem nadgarstka zdj nakrtk z jednego koca, odsaniajc otwr wielkoci dysku. Wsun go do rodka, po czym ponownie naoy nakrtk zamykajc dostp wiata. - Wiem, e jeste tam, w rodku - rzuci zaczepnie r-zdj metalow pokryw z przedniego koca cylindra; z urzdzenia popyn strumie wiata. Percivalowi bynajmniej nie przypado to do gustu. Biega w t i z powrotem pod kiem, a Cadderly, miejc si, e w kocu zdoa podej sprytn wiewirk, pilnie wodzi za ni wietlnym promieniem. Trwao to kilka chwil, a wreszcie Percival wyprysn spod ka i wyskoczy przez otwarte okno. Wrci jednak ju w chwil pniej, aby zgarn orzech i miseczk z reszt masa, a take by rzuci Cadderly^mu kilka niezbyt pochlebnych uwag. Nie przestajc si mia mody kapan naoy pokryw na otwarty koniec swojej nowej zabawki i powiesi j sobie przy pasku, poczym podszed do drewnianej szafy. Wikszo kapanw - gospodarzy biblioteki - miaa szafy zapchane odzie, pragnc zawsze wyglda jak najlepiej dla nie koczcej si, stale napywajcej rzeszy nowych adeptw. Jednak w szafie Cadderly'ego uoona starannie odzie zajmowaa niewiele miejsca. Podog zacielay stosy notatek i jeszcze wiksze sterty rozmaitych wynalazkw, za wiksz cz wieszaka zajmoway robione na zamwienie skrzane pasy i sprzczki. Na wewntrznej stronie drzwi wisiao lustro, wyraz ekstrawagancji przekraczajcy znacznie moliwoci kies wikszoci innych kapanw w bibliotece - zwaszcza za tych modszych i podobnie jak Cadderly niszych rang. Mody ucze wyj szeroki bandolier i podszed do ka. Na skrzanym pasie znajdowao si pidziesit wykonanych na zamwienie specjalnych strzaek i przy pomocy fiolki, ktr przynis z pracowni alchemika, Cadderly zamierza zaj si szst. Strzaki byy mae, smuke, wykonane z elaza, z wyjtkiem srebrnych kocwek. Otwory wydronewewntrz miay idealnie wielko fiolek. Cadderly skrzywi si, wsuwajc fiolk do strzaki i usiujc wywrze dostatecznie duy nacisk, by umieci j na miejscu nie tukc przy tym szklanego pojemnika. - Olej Gromw - upomnia si w duchu, przywoujc wizj poczerniaych kocw palcw. Mody ucze odetchn swobodniej, kiedy pojemniczek z niestaym pynem znalaz si we waciwym miejscu. Zdj jedwabn peleryn zamierzajc naoy bandolier, podej do lustra i przyjrze si sobie, ale gwatowne pukanie do drzwi sprawio, e zdy jedynie schowa skrzany pas za plecami, gdy do pokoju wkroczy Przeoony Na Ksigach Avery Schell, otyy mczyzna o rumianej twarzy. - Co to za wezwanie do uiszczenia opat? - zawoa kapan, wymachujc plikiem pergaminw w stron Cadderly'ego. Czyta, przez kogo zostay wystawione, po czym gniewnie jeden po drugim ciska na ziemie. - Rymarz, zotnik, zbrojmistrz... Roztrwaniasz swoje zoto! Ponad ramieniem Avery'ego Cadderly dostrzeg filuterny umiech Kierkana Rufo i domyli si, skd przeoony otrzyma informacj, ktra spowodowaa jego gniew. Ten wysoki mczyzna o ostrych rysach by o rok starszy od Cadderly'ego. Byli przyjacimi, ale zarazem rywalami w piciu si na wyyny hierarchii zakonu, a by moe rwnie i w innych kwestiach, zwaywszy, e Cadderly mia okazj widzie Rufa rzucajcego tskne spojrzenia w kierunku Daniki. Wzajemne wpltywanie si w kopoty stao si dla nich swego rodzaju gr, nader uciliw, zwaszcza dla przeoonego Avery'ego. - Pienidze zostay dobrze wydane, mistrzu - zacz niepewnie Cadderly, wiadom, e okrelenie dobrze wydane" w rozumieniu jego i Avery'ego byo diametralnie rne. - W poszukiwaniu wiedzy. ,- W poszukiwaniu rozrywki - mrukn od drzwi Rufo, a mody kapan zauway na jego twarzy wyraz satysfakcji. Cadderly otrzyma najwysz pochwa ze strony Avery'ego za swoj prac nad utracon czarodziejsk ksig, co dla Rufa byo potnym ciosem i najwyraniej w ten wanie sposb stara si mu odpaci. - Jeste zbyt nieodpowiedzialny, aby dysponowa takimi sumami! - rykn Avery, ciskajc w powietrze reszt pergaminw. - Brak ci mdroci. - Zatrzymaem jedynie cz zyskw - przypomnia mu Cadderly - i wydaem je tak jak Denek... - Nie! - przerwa mu Avery. - Nie osaniaj Jego imieniem tego, czego nie pojmujesz! Deneir. Co wiesz o Deneirze, mody wynalazco? Przebywasz w Bibliotece Naukowej od najmodszych lat, ale nie znasz za grosz naszych dogmatw i obyczajw. Jed ze swoimizabawkami na poudnie, do Lantan, jeeli to ci zadowoli - i igraj z kapanami Gonda! - Nie rozumiem! - Niewtpliwie - odpar niemal z rezygnacj Avery. Przerwa na dusz chwil, a Cadderly stwierdzi, e tamten stara si ostronie dobiera sowa. - Stanowimy centrum nauk zacz Przeoony Na Ksigach. - Tych, ktrzy tu przybywaj, obejmuje jedynie kilka cisych zakazw... nawet Gondyjczykom zdarza si zawita w nasze progi. Widywae ich, ale czy zauwaye, e zawsze przyjmujemy ich chodno? Cadderly zamyli si przez chwii, po czym pokiwa gow. Fakt, doskonale pamita, e Avery robi wszystko, by mody kapan nigdy nie spotyka si Gondyjczykami, kiedy odwiedzali bibliotek. - Masz racj, a ja nie rozumiem - odrzek Cadderly. - Moim zdaniem kapani Deneira i Gonda powicajcy si nauce i wiedzy powinni wsppracowa! Avery zdecydowanie pokrci gow. - Tu popeniasz bd - stwierdzi. - Postawilimy na t ga, ktra Gondyjczykw nie interesuje. - Przerwa i ponownie pokrci gow; to dziwne, ale w prosty gest ubd Cadderly'ego bardziej ni jakikolwiek wybuch wciekoci ze strony Avery'ego. - Dlaczego tu jeste? - spyta cicho Avery w peni kontrolujc swj gos. - Czy kiedykolwiek zadawae sobie to pytanie? Wprowadzasz mnie w stan frustracji, chopcze. Jeste najprawdopodobniej najinteligentniejsz osob, jak poznaem - a znaem wielu uczniw, ale masz odruchy i emocje dziecka. Wiedziaem, e tak bdzie. Kiedy Thobicus powiedzia, e ci przyjmiemy... - Avery urwa, jakby zastanawia si, co powinien powiedzie, ale tylko westchn przecigle. Cadderly mia wraenie, e przeoony zawsze urywa swj monolog na temat moralnoci, nim przeradza si on w uciliwe kazanie, jakby chcia w ten sposb da modziecowi moliwo na samodzielne wycigniecie wnioskw, tote bynajmniej nie zdziwi si, kiedy w chwil praej Avery ponownie zmieni temat. - Jakie masz obowizki do wypenienia, podczas gdy siedzisz tu teraz i zajmujesz si poszukiwaniem prawdy"? - zapyta Przeoony Na Ksigach, a jego gos pozornie przepeni si gniewem. - Czy zapalie dzi rano wiece w komnatach pracowni? Cadderly skrzywi si. Wiedzia, e o czym zapomnia. - Nie sdz - stwierdzi! Avery. - Jeste cennym nabytkiem dla naszego zakonu, Cadderly, i niewtpliwie posiadasz wielki talent zarwno jako ucze i jako skryba, ale ostrzegam ci, e twoje zachowanie jest nie do przyjcia. - Oblicze Avery'ego pokraniao, gdy Cadderly, w dalszym cigu zastanawiajc si o co mogo chodzi staremu przeoonemu,odpowiedzia na jego spojrzenie nawet nie mrugnwszy powiek. Modzieniec nieomal przywyk do takich poajanek - Avery zawsze reagowa na wszelkie informacje od Rufa. Cadderly nie uwaa tego za ze - Avery, pomimo i szybko wpada w zo, by z ca pewnoci bardziej wyrozumiay ni inni, starsi od niego mistrzowie. Przeoony odwrci si gwatownie, nieomal przewracajc przy tym Rufa i wypad na korytarz, odsuwajc gwatownym gestem stojcego mu na drodze, szczupego mczyzn. Cadderly wzruszy ramionami, usiujc uzna cay incydent za jeszcze jeden z fatalnych wybuchw Avery'ego. Mistrz najwyraniej go nie rozumia. Mody kapan nie przejmowa si rym zbytnio -jego umiejtnoci jako skryby przysporzyy mu sporych pienidzy, ktrymi dzieli si rwno po poowie z bibliotek. Faktycznie nie nalea do fanatycznych wyznawcw Deneira, zaniedbywa swoje obowizki, przez co niejeden ju raz napyta sobie biedy. Cadderly wiedzia jednak, e wikszo mistrzw zdawaa sobie spraw, i jego zaniedbania nie wywodziy si z braku szacunku wobec zakonu, lecz z natoku zaj; by wrcz pochonity uczeniem si i tworzeniem, dwoma podstawowymi elementami w naukach Deneira, przynoszcymi zarazem najwiksze zyski dla wymagajcej znacznych funduszy na swoje utrzymanie biblioteki. Cadderly domyla si, e kapani Deneira i wikszoci innych zakonw gotowi byli wybacza drobne uchybienia, jeeli tylko przynosiy one stosowne zyski. - Och, Rufo - zawoa sigajc doni do pasa. W drzwiach pojawio si pocige oblicze Rufa - jego mae czarne oczka byszczay w wyrazie triumfu. - Tak? - zamrucza wysoki mczyzna. - Tym razem wygrae. Umiech Rufa poszerzy si. Cadderly skierowa promie wiata prosto w jego twarz, a zaskoczony i nieco przestraszony Rufo cofn si gwatownie, uderzajc plecami o cian korytarza. - Miej oczy szeroko otwarte - rzuci Cadderly umiechajc si szeroko. - Teraz moja kolej - mrugn, ale Rufo uwiadomiwszy sobie, i najnowszy wynalazek Cadderly'ego jest najwyraniej nieszkodliwy, tylko prychn i skrzywi si ironicznie, po czym przeczesa palcami zmierzwione czarne wosy i oddali si biegiem. Tupot podeszew jego czarnych butw na wyoonej pytkami posadzce przypomina grzechot koskich kopyt na brukowanej ulicy. Trzej druidzi otrzymali pokj w odlegym skrzydle na trzecim pitrze, z dala od biblioteki, zgodnie z yczeniem Arcite'a. Rozgocili si w nim bez trudu, jako e mieli niewiele rzeczy a Arcite zasugerowa, aby jak najszybciej udali si, by obejrze nowo znalezionywolumin traktujcy o lenych mchach. - Zostan tutaj - odrzek Newander. - Droga bya duga i jestem skonany. Raczej niewiele bym wam pomg. Oczy same mi si zamykaj. - Jak sobie yczysz - rzek Arcite. - Niedugo wrcimy. Moe zmienisz nas, kiedy ju skoczymy. Kiedy jego przyjaciele wyszli, Newander podszed do okna i wyjrza na zewntrz, lustrujc majestatyczne pasmo Gr nienych. Jak dotd, tylko raz odwiedzi to miejsce, wtedy gdy po raz pierwszy spotka Cadderly'ego. Newander by wwczas modziecem, mniej wicej w tym samym wieku, co Cadderly obecnie, i biblioteka z krztajcymi si w niej ludmi, cennymi artefaktami i pradawnymi woluminami wywara na nim ogromne wraenie. Zanim tu przyby, zna tylko spokojne lene ostpy, ktrymi waday zwierzta, i gdzie praktycznie rzadko widywao si ludzi. Po opuszczeniu biblioteki Newander skrztnie upewni si co do swego powoania. Wiedzia, e woli przebywa w lenej guszy, ale cywilizacja nieodparcie go przycigaa, zerao pragnienie zaspokojenia ciekawoci na temat rozwoju architektury i wiedzy. Pozosta jednak druidem, sug Silvanusa, Dbu Ojca, i jeeli chodzio o nauk, bynajmniej nie prnowa. Podstawow i najwaniejsz rzecz by, jego zdaniem, naturalny porzdek, niemniej jednak... Newander powrci do Biblioteki Naukowej nie bez powodu. Ponownie spojrza na majestatyczne gry i zapragn znale si teraz tam, na zewntrz, gdzie wiat by prosty i bezpieczny. Agent Talony Z daleka kamienisty grzbiet grski pnocno-wschodniego kraca masywu Gr nienych wydawa si cakiem zwyczajny, ot, stosy gazw zacielajce zbocza, pokryte mniejszymi, ciasno zbitymi kamieniami. Byo to jednak zudzenie, rwnie niebezpieczne, jak przypuszczenie, e rosomak to niegrone, mie zwierztko. Pod owym kamienistym zboczem wydronych byo tuzin odrbnych tuneli, z ktrych aden nie oferowa zbkanemu podrnikowi, szukajcemu tu schronienia na noc, niczego prcz rychej i gwatownej mierci. Wewntrz tego szczeglnego grskiego szczytu, ktry bynajmniej nie by oryginalnym tworem natury, miecio si Zamczysko Trjcy, warownia w litej skale, forteca zego bractwa, ktrego jedynym pragnieniem byo zdobycie wadzy i potgi. Wdrowcy w Krainach musz by nader ostroni, gdy czsto tak bywa, i wraz z wejciem w obrb murw koczy si cywilizacja.- Czy to zadziaa? - wyszepta nerwowo Aballister mitoszc w palcach drogocenny pergamin. Cakiem racjonalnie wierzy w przepis - wszak polecia mu go sama Talona - ale po tylu udrkach i kopotach, kiedy chwila zwycistwa stawaa si blisza, ogarnia go coraz wikszy niepokj. Unis wzrok znad zwoju i wyjrza przez malekie okienko w cianie fortecy. Na wschodzie rozcigay si paskie i mroczne Lnice Rwniny, a promienie zachodzcego soca wyglday jak pomienie na pokrytych biaym puchem szczytach Gr nienych na zachodzie. Maty imp zoy przed sob skrzaste skrzyda, skrzyowa apki i niecierpliwie tupa jedn szponiast stop. - Quiesta bene tellemara - wymamrota pod nosem. - Co ty powiedzia? - rzuci Aballister. Odwracajc si gwatownie i wznoszc jedn brew spojrza z ukosa na niezbyt dobrze wychowanego towarzysza. - Mwie co, Druzil? - Zadziaa - powiedziaem, e to zadziaa - odrzek ochrypym, zdyszanym gosem Druzil. - Wtpisz w sowa lady Talony? Wtpiby w jej mdro, ktra nas poczya? Aballister wymamrota co podejrzliwie, przyjmujc domnieman obelg jako niefortunn, acz nieuniknion konsekwencj posiadania tak przemdrzaego i oglnie rzecz biorc paskudnego znajomka. Szczupy czarnoksinik wiedzia, e tumaczenie Druzila byo mniej ni dokadne i e uiesta bene tellemara oznaczao jaki niezbyt wyszukany impertynencki przytyk. Nie mia wtpliwoci co do szacunkw impa, jeeli chodzio o potny magiczny napj i jakim trafem to najbardziej go denerwowao. Jeeli, tak jak twierdzi Druzil, kltwa chaosu poskutkuje, Aballister i jego kompani za otrzymaj na swj uytek potg, o jakiej nigdy dotd nie nio si adnemu magowi. Przez wiele lat Zamczysko Trjcy ywio aspiracje do byskotliwego podboju Gr nienych, puszczy elfw Shilmista i ludzkiej osady o nazwie Carradoon. Teraz przy pomocy kltwy chaosu stawao si to wreszcie realne. Aballister spojrza na stojcy przy maym oknie zoty kosz koksowy na trjnogu, w ktrym zawsze pali si ogie. To bya jego brama do niszych wiatw, ta sama, przez ktr sprowadzi tu Druzila. Czarnoksinik doskonale pamita te chwile, dzie, kiedy wrcz pon z niepokoju i zniecierpliwienia wywoanego oczekiwaniem. Awatar bogini Talony poleci mu, by wykorzysta swe magiczne moce i poda imi Druzila, obiecujc, e imp dostarczy mu najwspanialszy z istniejcych przepisw na entropi. Nie wiedzia wwczas, e realizacja skrztnego planu impa pocignie za sob dwa lata mudnych i kosztownych wysikw, niemal pozbawiajcych czarnoksinika wszelkich zasobw materialnych, i e zginie przy tym wieluludzi. Aballister uzna, e recepta Druzila, przepis na kltw chaosu by tego wart. Obecne zadanie i osobiste poszukiwania Talony stay si wielkim dzieem jego ycia, a zarazem darem dla bogini, ktry wyniesie go ponad innych kapanw. Midzywymiarowa brama bya obecnie zamknita; Aballister mia proszki, ktre otwieray i zamykay j rwnie atwo, jakby uywao si do tego klamki. Proszki znajdoway si w maych, starannie oznakowanych sakiewkach - poowa do otwarcia i poowa do zamknicia wrt - lecych na przemian na pobliskim stoliku. Oprcz Aballistera wiedzia o nich jedynie imp, ale chochlik nigdy nie sprzeciwia si daniom czarnoksinika i nie prbowa manipulowa przy wrotach. Druzil mg by impertynentem i czsto sprawia nieliche problemy , ale jeeli chodzio o wane sprawy, mona byo na nim polega. Aballister rozejrza si i dostrzeg swoje odbicie w zwierciadle po drugiej stronie pokoju. Niegdy by przystojnym mczyzn o przenikliwych oczach i jasnym promiennym umiechu. Zmiana bya diametralna. Obecnie by zniszczonym, wychudym, pustym wrakiem, strzpem czowieka - paranie si czarn magi, oddawanie czci wymagajcej bogini i sprawowanie kontroli nad pochodzcymi z chaosu stworzeniami takimi jak Druzil, wycisno na nim srogie pitno. Przed wieloma laty czarnoksinik porzuci rodzin, przyjaci i wszystko, co niegdy napawao go radoci i byo mu drogie - wiedziony pragnieniem wiedzy i potgi, a ta obsesja jedynie przybraa na sile, odkd spotka na swej drodze Talon. Niejednokrotnie zarwno przed, jak i po ich spotkaniu Aballister zastanawia si, czy to byo tego warte. Druzil uczyni realnym spenienie jego dugoletnich poszukiwa, oferowa mu moc przekraczajc wszelkie wyobraenia, ale rzeczywisto okazaa si rozczarowujca. Obecnie potga wydawaa si rwnie pustym dwikiem, jak jego wyndzniae, smtne, tpe oblicze. - Ale te skadniki! - cign czarnoksinik usiujc, a raczej udzc si, e znajdzie jakie sabe punkty w logicznym planie impa. - Oczy umber bulka? Krew druida? A po co to... maski pozapasz-czyznowca? - Kltwa chaosu - odpar Druzil, jakby same sowa powinny rozproszy wszelkie wtpliwoci czarnoksinika. - To co zamierzasz przyrzdzi, to potny wywar, mj panie. Widok obnaonych w umiechu zbw Druzila sprawi, e Aballister momowolnie si wzdrygn. Czarnoksinik nigdy nie czu si swobodnie w towarzystwie okrutnego impa. - Del uiniera cas ciem-pa - rzek Druzil przez dugie ostre zby. - Doprawdy potnynapj! - przetumaczy faszywie. W rzeczywistoci bowiem powiedzia: - Nawet pomimo i jeste tak ograniczony! - ale Aballister nie musia o tym wiedzie. - Tak - mrukn ponownie czarnoksinik stukajc kocistym palcem w koniuszek swego orlego nosa. - Naprawd musz powici troch czasu i nauczy si twego jzyka, mj drogi Druzilu. - Tak - zawtrowa imp, poruszajc spiczastymi uszami. - lye uiesta pas tellemara - co oznaczao - Gdyby tylko nie byl taki glupi. Druzil powiedzia to bardzo cicho, ale tylko upewni Aballistera, e najzwyczajniej w wiecie sobie z niego pokpiwa. - Te ingrediencje byy bardzo drogie - rzek czarnoksinik, wracajc do tematu. -1 przyrzdzone nie do dokadnie - dorzuci z jawnym sarkazmem Druzil. Niewtpliwie, gdybymy zaczli szuka, natrafilibymy te na sto innych problemw, ale zapewniam ci, e zyski s tego warte. Te zyski! Twoje bractwo nie jest zbyt potne, w kadym razie nie za bardzo. Raczej nie sdz, aby przetrwao! Nie bez wywaru. - Boskie dzieo? - zamyli si Aballister. - Mona to tak nazwa - odrzek Druzil. - Moe faktycznie nim jest, skoro wanie Talona popchna ci do tego i to jej wol realizujesz. Chwytliwa nazwa, w kadym razie dla Barjina i jego nikczemnych kapanw. Bd bardziej oddani i wierni, jeeli zrozumiej, e tworz prawdziwego agenta Talony, moc sam w sobie, ktrej powinni skada cze, a ich wierno i powicenie pomoe utrzyma w ryzach orkogowego Ragnora i jego prymitywnych wojownikw. Aballister rozemia si w gos na myl o trzech klerykach drugiego zakonu triumwiratu Za, klkajcych i modlcych si przed prostym magicznym artefaktem. - Nazwabym to Tuanta Miancay - Zabjcza Zgroza - zaporo-ponowa Druzil, jego cmoknicia byy jawnie sarkastyczne. - To spodoba si Barjinowi. - Zamyli si przez chwil, po czym doda: - Nie, nie Zabjcza Zgroza - Tuanta Quiro Miancay - Najbardziej Zabjcza Zgroza. miech Aballistera zafalowa, jakby czarnoksinik nagle si zaniepokoi. Najbardziej Zabjcza Zgroza byo tytuem nadawanym najwyszym rang i najbardziej oddanym kapanom Talony. Barjin, przywdca klerykw Zamczyska Trjcy, nie dostpi jeszcze tego zaszczytu, chlubic si jedynie tytuem Najbardziej Ostabiajcej witobliwoci. Perspektywa, e kltwa chaosu pozwoli mu uzyska najwysze zaszczyty i ubodzie aroganckiego kleryka, napawaa Aballistera przejmujc radoci. Czarnoksinik nie mg si ju tego doczeka. Barjin i jego grupa byli w Zamczysku zaledwie od roku. Kapan przywdrowa tu a zDanary, bezdomny, zaamany i pozbawiony boga, do ktrego mgby zanosi mody, odkd nowy zakon kr-lw-paladynw przegna jego zowrogie bstwo z powrotem do niszych wiatw. Podobnie jak AbaDister, Barjin oznajmi, e spotka si z Awatarem Talony i e to on wskaza mu drog do Zamczyska Trjcy. Dynamizm i moce Barjina byy do znaczne, a towarzyszcy mu uczniowie dysponowali ogromnym majtkiem. Kiedy przybyli do warowni, rzdzcy triumwirat, a w szczeglnoci Aballister powita ich z otwartymi ramionami, dzikujc Talonie, e umoliwia to spotkanie. Liczy bowiem, e stworz wsplnie silny, zgrany zesp, ktry wzmocni siy fortecy i zapewni rodki finansowe na realizacj przepisu Druzila. Obecnie, wiele miesicy pniej, Aballister zacz ywi pewne obawy co do trwaoci ich dalszego zwizku, a w szczeglnoci co do kapana. Barjin mia charyzmatyczn osobowo, co co jest niezbyt mile widziane w zakonie zajmujcym si chorobami i truciznami. Wielu kapanw Talony pokrywao swe ciaa naciciami lub groteskowymi tatuaami. Barjin tego nie czyni - nie powieci niczego nowej bogini, ale dziki swemu bogactwu i niewiarygodnej sile perswazji bardzo szybko osign status przywdcy zamkowych klerykw. Aballister nie stara si przeszkodzi mu w piciu si po szczeblach kariery, uwaajc, i taka bya wola Talony - niemniej jednak z czasem zacz mie wtpliwoci co do susznoci swego postpowania. Teraz potrzebowa pomocy Barjina, aby zjednoczy i scali Zamczysko Trjcy, a fundusze kapana miay dopomc mu w ostatecznym stworzeniu kltwy chaosu. - Musz zaj si przygotowywaniem i warzeniem ingrediencji do boskiego dziea rzek w zamyleniu - ale w wolnej chwili chciabym nauczy si odrobin tego twojego kwiecistego jzyka, ktrym mnie hojnie raczysz, Druzilu. - Jak sobie yczysz, panie - odrzek imp skaniajc si, podczas gdy Aballister wyszed z niewielkiej komnaty, zamykajc za sob drzwi. Druzil wypowiedzia nastpne sowa w swoim osobistym jzyku, jeyku niszych wiatw, obawiajc si, e czarnoksinik moe podsuchiwa pod drzwiami. - Quiesta bene tellemara, Aballister! - Zoliwy imp nie mg si powstrzyma, by nie wyszepta: - Ale jeste na to za glupi. - Uczyni to tylko dlatego, e chcia usysze te sowa wypowiedziane w obu jzykach. Pomimo obelg, jakimi do czsto z nader bahych powodw obrzuca swego pana, Druzil niewtpliwie szanowa czarnoksinika. Aballister by niewiarygodnie inteligentny jak na czowieka i najpotniejszy z trzyosobowego zakonu trjcy, a zgodnie z ocen Druzila ci trzej czarnoksinicy stanowili najpotniejsz z odng triumwiratu. Aballister uwarzy przeklty napj i wykona urzdzenie, ktre zajmie si jego rozprowadzeniem, a za to Druzil,ktry czeka na ten dzie od dziesicioleci, bdzie mu piekielnie wdziczny. Druzil by sprytniejszy ni wikszo impw i mdrzejszy ni wikszo ludzi, a kiedy przed wiekiem natkn si na stary, zapomniany manuskrypt, skrztnie ukry go przed swoim poprzednim panem, rwnie czowiekiem. Tamten czarnoksinik nie mia rodkw ani do oleju w gowie, by zrealizowa skomplikowany plan, a potem waciwie rozprzestrzeni kltw chaosu. Aballister by takim czowiekiem. Aballister czu mieszanin nadziei i niepokoju, gdy z uwag wpatrywa si w czerwon powiat emanujc z wntrza przezroczystej butelki. To bya pierwsza prba kltwy chaosu, a wszelkie nadzieje czarnoksinika zaleay teraz od umiejtnego poczenia poszczeglnych elementw planu w zwart cao. - Jeszcze jeden skadnik - wyszepta strwoony imp, nie podzielajc wtpliwoci swego pana. - Dodaj yote, a potem bdziemy mogli wypuci dym. - Nie jest przyswajalny? - spyta Aballister. Druzil wyranie poblad. - Nie panie, nie ten - wychrypia. - Rezultaty s zbyt potworne. Zbyt potworne! Czarnoksinik przez dusz chwil wpatrywa si w impa. Przez dwa lata, odkd by on przy nim, nigdy jeszcze nie widzia go w stanie takiego wzburzenia. Czarnoksinik podszed do szafki i wyj drug buteleczk, mniejsz ni ta z pynem, ale ozdobion niezliczonymi runicznymi znakami. Kiedy wyj korek, z wntrza wypyna chmura jasnego dymu. - Dymica butelka - wyjani. - Pomniejszy magiczny artefakt. - .Wiem - przerwa Druzil. - I wiem ju, e ta butelka bdzie doskonale pasowa do naszego wywaru. Aballister mia ochot zapyta, skd imp mg o tym wiedzie, skd w ogle wiedzia o jego dymicej butelce, ale zatrzyma to dla siebie, przypominajc sobie, e zoliwy chochlik mia kontakt z wieloma wiatami i to mogo by odpowiedzi na jego pytania. - Mgby zrobi wicej takich? - zapyta Druzil wskazujc czarnoksisk butelk. Aballister zgrzytn zbami - jeszcze jeden wydatek - ale wyraz jego twarzy wystarczy za sown odpowied. - Kltwa chaosu najlepiej rozprzestrzenia si we mgle, a przy pomocy czarw ta butelka bdzie to czyni przez wiele lat, cho na znacznie ograniczonym obszarze - wyjani Druzil. Bdzie potrzebne drugie naczynie, jeeli mamy waciwie rozprzestrzeni trunek. - Trunek? - rzuci bliski wciekoci Aballister. Druzil szybkim machniciem skrzyde przelecia na drugi koniec pokoju, z dala od Aballistera, cho w przypadku potnego maga praktycznie adna odlego nie odgrywaa wikszej roli.- Trunek? - powtrzy Aballister. - Mj drogi, drogi Druzilu, czy chcesz mi powiedzie, e wydaem fortun w zocie i paszczyem si przed Barjinem i jego paskudnymi kapanami tylko po to, by sporzdzi odrobin wina elfw? - Bene tellemara - pada ochrypa, gniewna odpowied impa. -Nadal nie pojmujesz, co tu stworzylimy? Wino elfw? - A wic moe okowit krasnoludw? - prychn sarkastycznie Aballister. Wzi do rki swoj lask i postpi gronie krok naprzd. - Nie zdajesz sobie sprawy, co si stanie, kiedy to si rozpta - warkn szyderczo imp. - No to mi powiedz. Druzil smagn skrzydami przed twarz i z tyu gowy; ruch ten mia odzwierciedla jego gbok frustracj. - To zaatakuje serca naszych celw - wyjani. - I wzmocni do przesady ich pragnienia. Proste bodce stan si rozkazami otrzymanymi bezporednio od bogw. Nikt nie zostanie dotknity w identyczny sposb, podobne efekty dla kadej z ofiar bd stosunkowo rne. Czysty chaos. Ci, ktrzy padn ofiar.. . Aballister unis do, by go uciszy; mia ju do wszelkich wyjanie. - Dam ci potg przekraczajc twoje najmielsze oczekiwania! - warkn imp. - Czyby zapomnia ju o obietnicy Talony? - Awatar sugerowa jedynie, abym ci wezwa - odparowa Aballister - i delikatnie da mi do zrozumienia, e moesz posiada co cennego. - Nie masz pojcia, czym naprawd jest kltwa chaosu i jak posiada moc - odpar zoliwie imp. - Wszystkie rasy z caego regionu bd na twoje rozkazy, kiedy zostan zniszczone ich wewntrzne orodki samokontroli. Chaos to wspaniaa rzecz, miertelniku, mj panie, moc zniszcze i podbojw, ostateczny pomr, Najbardziej Zabjcza Zgroza. Wadza nad chaosem daje potg temu, kto znajduje si poza jego morderczym zasigiem. Aballister opar si na lasce i odwrci wzrok. Musia wierzy Druzilowi, a jednak ba si mu zaufa. Tyle powici, by zdoby ten nieznany przepis. - Musisz si przekona - stwierdzi imp, widzc, e nie zdoa przekona Aballistera. Jeeli ma si nam uda, musisz wierzy. - Na chwil zoy boniaste skrzyda nad gow, pograjc si w zamyleniu. - Ten miody wojownik... arogancki...? - zapyta nagle. - Haverly - podsun Aballister. - Uwaa si za lepszego od Ragnora - kontynuowa Druzil, a jego oblicze rozjani zowrogi, obnaajcy zby umiech. -Pragnie mierci Ragnora, eby zosta kapitanemwojownikw. Aballister nie sprzeciwia si. Ju kilkakrotnie Haverly wypiwszy zbyt duo ujawnia swoje skryte pragnienia, cho nigdy nie posun si do tego, by otwarcie zagrozi ogrillionowi. Nawet arogancki Haverly nie by a tak gupi. - Wezwij go tu - poprosi Druzil. - Niech dokoczy nasz sprawdzian. Powiedz mu, e ten pyn wzmocni jego pozycj w triumwira-cie. Powiedz, e dziki niemu stanie si potniejszy od Ragnora. Czarnoksinik zastanawia si przez chwil. Barjin szczerze powtpiewa w powodzenie caego projektu, pomimo i Aballister zarzeka si, e jego celem jest przede wszystkim suenie Talonie. Kapan wyoy! pienidze na dzieo Aballistera jedynie pod warunkiem, e czarnoksinik na oczach tuzina wiadkw zarzeknie si, i zwrci ca kwot, co do miedziaka, w razie gdyby Barjin nie by zadowolony z efektw jego pracy. Kapan sporo straci podczas swej ucieczki z pomocnego krlestwa Danary - presti armi, oraz wiele cennych i potnych przedmiotw, w tym sporo czarnoksiskich. Majtek, jakim jeszcze dysponowa, peni gwn rol w zachowaniu pozorw jego poprzedniej pozycji' i wadzy. Obecnie, po wielu dugich tygodniach, w trakcie ktrych rosy koszty, a nie byo wida efektw, Barjin coraz bardziej zaczyna si niecierpliwi. - Sprowadz Haverly'ego. Natychmiast - odpar nagle zaintrygowany Aballister. Ani czarnoksinik, ani kapan nie przepadali zarwno za Ragno-rem, ktrego uwaali za zbyt niebezpiecznego, by mona mu byo zaufa, ani za Haverlym majcym opini tepaka i kretyna, i jeeli wynik testu przeprowadzony nawet kosztem tych dwch pomoe usun w cie wtpliwoci Barjina, to doskonale. Poza tym, stwierdzi w mylach Aballister, to moe by interesujce i zabawne widowisko. Druzil siedzia bez ruchu na biurku Aballistera, obserwujc z najwyszym zainteresowaniem wydarzenia rozgrywajce si w drugim kocu pokoju. Imp aowa, e nie moe odegra wikszej roli w tej czci testu, ale jedynie inni czarnoksinicy wiedzieli o jego istnieniu czy te fakcie, i by od pewnego czasu nieodcznym towarzyszem Aballistera. Wojownicy triumwiratu, a nawet klerycy uwaali impa jedynie za ozdobn statuetk, bo kiedy ktry z nich wchodzi do prywatnych apartamentw czarnoksinika (co nie zdarzao si zbyt czsto), Druzil natychmiast zastyga w bezruchu na skraju biurka. - Pochyl si nisko nad zlewk i wlej ostatni kropl - poleci Haverly'emu Aballister, spogldajc w celu potwierdzenia na Druzila. Imp prawie niedostrzegalnie pokiwa gow iwyd nozdrza w wyrazie zniecierpliwienia. - Tak jest - rzek Aballister do Haverly'ego - kiedy j wlejesz, we gboki wdech. Haverly sta sztywno i podejrzliwie przyglda si czarnoksinikowi. Najwyraniej nie ufa Aballisterowi - do tej pory nie wykaza si on wobec niego nadrobniejszym nawet gestem przyjani. - Mam wielkie plany - rzuci gronie - ale wcale nie pragpe, aby zmieni mnie w traszke czy inne paskudztwo. - Wtpisz? - rykn nagle Aballister, wiedzc, e musi bez wahania obali wszelkie wtpliwoci nurtujce modego wojownika. - Odejd wiec! Kady moe dokoczy przygotowywanie tego wywaru. Sdziem, e kto tak ambitny, jak ty... - Do - uci Haverly i Aballister wiedzia ju, e rybka chwycia przynt. Podejrzliwo Haverly'ego nie moga si rwna jego dzy wadzy. - Zaufam ci, czarowniku, cho nie dae mi dotd po temu powodu - dokoczy Haverly. - Ale nie masz rwnie powodu, by mi nie ufa - upomnia go Aballister. Haverly jeszcze przez dusz chwil wpatrywa si w Aballistera - jego grymas nie zela - po czym pochylony nad zlewk wyla do niej ostatnie krople pynu. Kiedy tylko ciecze zetkny si, poyskujcy czerwonawo eliksir wypuci kb czerwonego dymu prosto w twarz Haverly'ego. Wojownik odskoczy w ty, jego do odruchowo signa po miecz. - Co ty mi zrobi? - zapyta ostro. - Zrobi? - zawtrowa niewinnie Aballister. - Nic. Dym by stosunkowo niegrony, cho mg ci odrobin zaskoczy. Haverly jeszcze przez chwil oglda i maca si po caym ciele, aby mie pewno, e dym nie wyrzdzi mu adnej szkody, po czym rozluni si i pokiwa gow. - I co si teraz stanie? - zapyta obcesowo. - Gdzie jest moc, ktr mi obiecae? - W swoim czasie, mj drogi Haverly, w swoim czasie - odrzek Aballister. Przygotowanie eliksiru to jedynie pierwszy etap procesu. - Jak dugo to potrwa? - zapyta zapalczywy wojownik. - Mogem zaprosi tu Ragnora zamiast ciebie - upomnia go Aballister. Na wspomnienie Ragnora Haverly cofn si o kilka krokw. Jego oczy rozszerzyy si groteskowo. Doln warg przygryz tak mocno, e a krew pocieka mu na brod. - Ragnor! - warkn przez zacinite zby. - Ragnor, ten intruz! Ragnor, ten oszust! Nie moge go zaprosi, bo jestem od niego lepszy! - Oczywicie, drogi Haverly - zagrucha czarnoksinik usiujc uspokoi dzikookiego modzieca; widzia wyranie, e Haveiiy jest bliski ataku furii. - Wanie dlatego... - Aballisternie dokoczy. Haverly mamroczc co pod nosem doby miecza i wybieg z komnaty, nieomal wyrywajc drzwi z zawiasw. Aballister wyjrza za nim na korytarz, mrugajc z niedowierzaniem. - Trunek? - dobiego sarkastyczne pytanie z drugiego koca pokoju. Przycigany gonymi okrzykami - RAGNOR! Aballister nie zada sobie trudu, by odpowiedzie impowi. Popdzi za nim, nie chcc straci zbliajcego si widowiska i niebawem doczyo do dwoje jego kolegw. - To mody wojownik Haverly - powiedziaa Dorigen, jedyna czarodziejka w zamku. Zowrogi umiech na twarzy Aballistera sprawi, e zarwno ona, jak i jej towarzysz zatrzymali si gwatownie. - Napj ju sporzdzony? - zapytaa z nadziej w gosie; w jej bursztynowych oczach zabysy iskierki, kiedy nonszalanckim gestem przerzucia sobie dugie czarne wosy przez rami. - Kltwa chaosu - potwierdzi Aballister i wysforowa si naprzd. Kiedy przybyli do ogromnej jadalni kompleksu, stwierdzili, e pojedynek ju si rozpocz. Usunito kilka stow, a setka zdumionych ludzi, orkw oraz kilku olbrzymw na dokadk ustawia si wkoo obserwujc z zainteresowaniem przebieg walki. Ragnor i Haverly stali porodku komnaty naprzeciwko siebie z dobytymi mieczami. - Wojownicy bd potrzebowa trzeciego czonka rady -zauwaya Dorigen. - To oczywiste, e Ragnor albo Haverly padnie dzisiaj trupem i pozostanie tylko dwch. - Ragnor! - rykn na cae gardo Haverly - od dzi ja bd wodzem wojownikw! Drugi z walczcych, potnie zbudowany ogrillion, ktrego przodkami byli ork i ogr, noszcy na ciele lady tysica bitew, przyj jego sowa zgoa obojtnie. - Dzi spotkasz si ze swymi przodkami - rzuci przez zby. Haverly natar jak burza, ale nieprzemylany atak frontalny kosztowa go drogo. Ogrillion ci go w rk z tak si, e niemal cakiem odrba mu ramie. Oszalay wojownik nawet si nie skrzywi, jakby nie zauwaa rany ani blu. Pomimo i zdumia go fakt, e potna rana ani troch nie spowolnia jego przeciwnika, Ragnor zdoa zbi w bok jego miecz i zbliy si. Woln doni schwyci Haverly'ego za rk, w ktrej w dziery miecz i usiowa przekrzywi ostrze wasnej broni, aby mc zada decydujcy cios. Grone jki i stumione odgosy zdumienia rozlegy si wokoo, gdy Haverly jakim cudem zdoa wznie rozpatane rami i w podobny sposb zablokowa pchnicie Ragnora. Mody wojownik niemal dorwnywa ogrillionowi wzrostem, by jednak ode lejszy iduo sabszy. Niemniej, pomimo paskudnej rany zdoa przez kilka chwil stawia mu zacity opr. - Jeste silniejszy, ni si wydajesz - przyzna Ragnor, poniekd pod wraeniem, ale nie dal tego po sobie pozna. W przypadkach gdy zawodzia jego potna sia, ogrillion zwykle improwizowa. Nacisn ukryty przycisk w rkojeci miecza i z jej koca wysuno si drugie smuke, srebrzyste ostrze. Sztylet mierzy wprost w nie osonit hemem gow Haverly'ego. Ten by tak pochonity walk, e nawet tego nie zauway. - Ragnor! -zawy raz jeszcze histerycznym tonem. Jego rysy wykrzywiy si. Z caej siy rbn czoem w twarz ogrilliona, miadc mu nos. Po chwili w ten sam sposb uderzy ponownie, ale Ragnor zdoa zignorowa bl i skupi si na zabjczym, ostatecznym ataku. Gowa Haverh/'ego po raz trzeci wyprysna do przodu. Ragnor, smakujc w ustach wasn krew, dzikim szarpniciem uwolni rk, w ktrej trzyma miecz i smagn ni w d, wbijajc ostrze sztyletu gboko w czaszk przeciwnika. W tej samej chwili weszo trzech kapanw rzdzcego triumwi-ratu. Pierwszy szed Barjin, najwyraniej niezbyt zadowolony z walki. - Co to ma znaczy? - zwrci si do Aballistera, zdajc sobie spraw, i musia on macza w tym palce. - Sprzeczka pomidzy wojownikami, jak si wydaje - odrzek czarnoksinik, wzruszajc ramionami. Widzc, e kapan zamierza przerwa pojedynek, Aballister pochyli si i wyszepta: - Kltwa chaosu - wprost do ucha Barjina, Twarz tamtego natychmiast pojaniaa i z nagym przypywem entuzjazmu zacz przyglda si krwawemu pojedynkowi. Ragnor nie mg uwierzy, e Haverly nadal stoi na nogach. Jego dugi na stop szylet by zakrwawiony a po nasad rkojeci, ale ranny wojownik uparcie si cofa i ostrze z wolna wysuno si z jego czaszki. Ragnor pozwoli mu na to, sdzc, e Haverly jest ju w agonii. Jednak - ku oglnemu zdumieniu widzw pojedynku, ktrzy zareagowali gonymi jkami i westchnieniami (najgoniej byo sycha Barjina), Haverly nie osun si na ziemi. - Ragnor - warkn amicym si gosem, przy kadej sylabie wypluwajc z ust krwaw lin. Krew zalaa mu jedno oko, wypywajc z rany w czaszce zlepia gste kasztanowate wosy, niemniej jednak ranny wznis miecz i chwiejnie postpi naprzd. Ragnor, przeraony, uderzy pierwszy, wykorzystujc czciow lepot Haverly'ego i tnc w jego uszkodzone ju rami. Sia ciosu odrbaa je i odepchna Haverly'ego o kilka stp w bok.- Ragnor! - ponownie wykrztusi Haverly, z trudem utrzymujc rwnowag. Natar raz jeszcze i Ragnor znw zada cios - tym razem ostrze jego miecza przeszo pomidzy odsonitymi ebrami przeszywajc serce i puca. Krzyki Haverly'ego zmieniy si w nieartykuowane rzenie i oszalay wojownik zatrzyma si gwatownie. Ragnoj pospiesznie rzuci si w jego stron zamykajc go w zwarciu, gdzie oba miecze stay si bezuyteczne. Haverly nie by w stanie obroni si przed woln rk Ragnora, ktry dziery sztylet i raz po raz zaciekle dga swego przeciwnika w plecy. Mimo to mino jeszcze wiele minut, nim wreszcie Haverly osun si martwy na podog. - Godny przeciwnik - zauway jaki odwany ork podchodzc bliej, by przyjrze si ciau. Zbryzgany krwi Haverly'ego i wasn ze zamanego nosa Ragnor nie by w nastroju do wysuchiwania pochwa wobec przeciwnika. - Uparty gupiec! - poprawi i jednym cieciem odrba orkowi gow. Barjin skin na Aballistera. - Talona ogldaa to widowisko z przyjemnoci. Moe twoja kltwa chaosu okae si warta wkadu, jaki w ni woyem. - Kltwa chaosu? - powtrzy jakby zdziwiony tymi sowami Aballister. - To niezbyt waciwe okrelenie dla tak potnego Agenta Talony. Raczej Tuanta Miancay... nie, Tuanta Quiro Miancay. Jeden z pomocnikw Barjina, ktry zna ten jzyk, mimowolnie gono przekn lin, syszc to okrelenie. Jego towarzysze spojrzeli na niego zdumieni, a wwczas przetumaczy. - Najbardziej Zabjcza Zgroza! Barjin ponownie przenis wzrok na Aballistera; uwiadomi sobie, do czego zmierza szczupy czarnoksinik. Odegra on najwaniejsz rol przy wytwarzaniu wywaru i przy pomocy kilku sw zdeklasowa Barjina. Dwaj inni klerycy, zagorzali wyznawcy Talony, zaczli ju kiwa gowami i szepta pochway wobec dziea Aballistera. - Tuanta Quiro Miancay - powtrzy zapdzony w kozi rg kapan, wysilajc si na umiech. - Tak, to najbardziej adekwatne okrelenie.Danica Gruby zapanik potar pulchn rk wieego siniaka, usiujc zignorowa drwice przytyki swoich kolegw. - Byem zbyt rozluniony - powiedzia do modej kobiety. -Jestem trzy razy ciszy od ciebie, no i jeste dziewczyn. Danica odgarna wosy wpadajce do jej migdaowo-brzowych oczu i usiowaa ukry umiech cisncy si jej na usta. Nie chciaa ponia dumnego kleryka, sugi Oghmy. Wiedziaa, e jego przechwaki s absurdalne. Walczy z ca zacitoci, ale nic mu to nie dao. Danica wygldaa jak chucherko - zaledwie pi stop wzrostu, gsta czupryna krconych, truskawkowo-blond wosw sigajcych do ramion i umiech, ktry skradby serce paladyna. Ci, ktrzy przyjrzeli si jej uwanie, byli w stanie dostrzec w niej co wicej ni tylko dziewczyn. Lata medytacji i treningu wyostrzyy refleks i minie Daniki, zmieniajc j w idealn machin bojow, o czym klerycy Oghny, wyobraajcy sobie siebie jako wielkich zapanikw na podobiestwo ich boskiego patrona, przekonywali si bolenie na wasnej skrze. Za kadym razem gdy Danica pragna zasign jakiej informacji dotyczcej biblioteki, musiaa wzi udzia w pojedynku zapaniczym. W zamian za jeden zwj, dzieo dawno nie yjcego mnicha, bya zmuszona stawi czoo najnowszemu ze swych przeciwnikw, spoconemu, cuchncemu behemotowi. W gruncie rzeczy nie miaa nic przeciwko temu wiedziaa, e moe pokona go rwnie atwo, jak wszystkich innych. Tucioch obcign czarnozot kamizelk, pochyli krg gow i zaatakowa. Danica odczekaa, a znajdzie si na wprost niej, a widzom tego spektaklu mogo si wydawa, e dziewczyna utonie pod zwaami ogromnego cielska. W ostatniej chwili skulia gow, przemkna pod wycignitym ramieniem mczyzny, schwycia go za do i kiedy j min, spokojnie stana za jego plecami. Delikatny skrt nadgarstka i mczyzna stan jak wryty, a potem, zanim zdy si zorientowa, Danica kopniciem pod kolana powalia go na klczki. Podczas gdy przeciwnik run na ziemi, jego rka, odgita do tyu i trzymana w zadziwiajco mocnym ucisku Daniki pozostaa nieruchoma. W tej samej chwili zebrani przygldajcy si pojedynkowi zareagowali drwicym miechem i jkami wspczucia. - Wschodni naronik! - zawoa potny mczyzna. - Trzeci rzd, trzecia pka od gry, jest w srebrnej tubie! - Dzikuj - powiedziaa Danica rozluniajc uchwyt. Rozejrzaa si wokoo iumiechna niewinnie. - Moe nastpnym razem kiedy bd potrzebowa informacji, wystawicie przeciwko mnie dwch zamiast jednego. Klerycy Oghmy, obawiajc si, e ich bg nie bdzie zadowolony, mamroczc pod nosem rozeszli si ostentacyjnie. Danica podaa do powalonemu kapanowi, lecz ten dumnie odmwi. Podnis si chwiejnie, zabrako mu jednak oddechu i o mao si nie przewrci, ale usta na nogach i pody w lad za innymi. Dziewczyna bezradnie pokrcia gow i zgarna lece na pobliskiej awie swoje dwa sztylety. Przez chwil sifc im przygldaa jak zawsze, zanim na powrt wsuna je do pochewek przy cholewach butw. Jeden mia zot rkoje w ksztacie tygrysiego ba, drugi za srebrn, przedstawiajc smoka. Oba przezroczyste, krysztaowe ostrza zostay potraktowane czarnoksiskim zaklciem i obecnie miay moc stali i idealne wywaenie. Byy bardzo cennym i drogim prezentem od mistrza Daniki, czowieka, ktrego bardzo jej brakowao. Bya z mistrzem Turkelem od mierci swoich rodzicw i staruszek o pomarszczonym obliczu sta si ca jej rodzin. Danica mylaa o nim wsuwajc sztylety do pochewek i po raz milionowy poprzysiga sobie, e go odwiedzi, kiedy tylko ukoczy studia. Danica Maupoissant dorastaa wrd tumu na targowisku Westgate, piset mil na pnocny wschd od Biblioteki Naukowej, w przesmyku pomidzy Jeziorem Smokw a Morzem Spadajcych Gwiazd. Jej ojciec Pawe by rzemielnikiem, powszechnie szanowanym koodziejem, czowiekiem upartym, niezalenym i dumnym. Ich ycie wypeniay proste przyjemnoci i bezwarunkowa mio. Danica miaa dwanacie lat, kiedy opucia swoich rodzicw, by rozpocz nauk czeladnicz u starego, siwobrodego garncarza nazwiskiem Turkel Bastan. Dopiero w kilka miesicy pniej zrozumiaa, dlaczego rodzice przysali j do niego - przewidzieli, co si wydarzy. Przez cay rok krya w t i z powrotem po miecie, dzielc swj czas pomidzy obowizkami u mistrza Turkela a rzadkimi wizytami w domu. I nagle okazao si, e nie ma ju dokd wraca. Zamach mia miejsce w rodku nocy, a kiedy asasyni odeszli, pozostawili po sobie trupy rodzicw Daniki i zgliszcza domu oraz warsztatu, w ktrym jej ojciec pracowa przez cae ycie. Mistrz Turkel wydawa si obojtny, kiedy przekazywa Danice straszn wiadomo, ale dziewczyna syszaa, jak pniej paka w samotnoci swego malekiego pokoju. Dopiero wtedy Danica zorientowaa si. Turkel i jej rodzice duo wczeniej zaplanowali jej czeladnicz praktyk. Do tej pory sdzia, i by to zwyky przypadek, ba, obawiaa si nawet, e rodzice odsunli j od siebie dla wasnej wygody. Wiedziaa, e Turkel pochodzi z odlegej wschodniejkrainy o nazwie Tabot, grskiego regionu, skd wywodzili si przodkowie jej matki, i zastanawiaa si, czy mg by jej dalekim krewnym. Niezalenie od wizi rodzinnych, terminowanie u mistrza nabrao zgoa innego charakteru. Pomg jej przetrwa najtrudniejszy okres smutku i alu, a potem zacz wprowadza j w arkana sztuk, ktre nie miay wiele wsplnego z garncarstwem. Turkel by tabotaskim mnichem, uczniem Wielkiego Mistrza Penpahga D'Anna, ktrego religia opieraa si na poczeniu dyscypliny umysu z treningiem fizycznym w celu osignicia harmonii duchowej. Danica przypuszczaa, e Turkel musi mie co najmniej osiemdziesit lat, ale potrafi porusza si z gracj ownego kota, a gdy uderza goymi rkoma, wydaway si one twarde jak z elaza. Jego pokazy wprawiy Danik w stan fanatycznego zalepienia -zupenie j pochony. Cichy i skromny Turkel by czowiekiem nader spokojnym i opanowanym, ale pod t otoczk o czym Danica doskonale wiedziaa, kry si waleczny tygrys, ktry w razie potrzeby potrafi srodze zarycze. W Danice rwnie zacz rodzi si tygrys. Uczya si i wiczya; nic innego nie miao dla niej znaczenia. Cig prac traktowaa jak litani zacierajc wspomnienia, mur odgradzajcy j od blu, z ktrym wci jeszcze nie potrafia si pogodzi. Turkel doskonale to rozumia - o czym Danica przekonaa si duo pniej - gdy starannie dawkowa jej informacje na temat mierci rodzicw. Rzemielnicy i kupcy z Westgate dla zachowania lub:moe z powodu swej niezalenoci ostro rywalizowali midzy sob i Pawe rwnie nie zdoa tego unikn. Byo tam jeszcze kilku innych koodziejw - Turkel nie chcia zdradzi jej ich nazwisk - ktrzy zazdrocili Pawelowi jego pozycji materialnej. Kilkakrotnie zoyli mu wizyt, groc powanymi konsekwencjami, jeeli nie zacznie dzieli si z nimi przyjmowanymi zamwieniami. - Gdyby odwiedzili go jak przyjaciele i koledzy po fachu, Pawe podzieliby si z nimi zyskami - rzek Turkel, jakby on i ojciec Daniki byli bardziej zaprzyjanieni, ni pozornie mogo si wszy-skim wydawa. - Ale twj ojciec by dumnym czowiekiem. Nie chcia ulec pogrkom niezalenie od realnego niebezpieczestwa, jakie za sob pocigay. Danica nigdy nie naciskaa Turkela, by zdradzi jej tosamo ludzi, ktrzy zabili jej rodzicw - lub raczej wynajli Nocne Maski, jak w Westgate okrelao si asasynw, i po dzi dzie nie wiedziaa, kim oni byli. Liczya, e mistrz powie jej o tym we waciwym czasie, kiedy bdzie naleycie przygotowana, by dokona zemsty jeli uzna to za stosowne lub jeeli bdzie w stanie zapomnie o przeszoci i rozpocz prac nad swoj przyszoci. Turkelzawsze wola to drugie rozwizanie. Stojc bez ruchu, pochylona nad wspaniaymi sztyletami, Danica wyranie ujrzaa w mylach twarz starego mistrza. - Przerosa mnie - powiedzia do niej, ale w tonie jego gosu nie byo ani cienia wyrzutu, jedynie duma. - Pod wieloma wzgldami twoje umiejtnoci przekraczaj moje. Danica sdzia wwczas, e oto nadesza z dawna wyczekiwana chwila, e Turkel zdradzi jej nazwiska konspiratorw, ktrzy zabili jej rodzicw i powie, by odesza, a potem na wasn rk wymierzya im po kolei zasuon sprawiedliwo. Turkel mia inne plany. - Obecnie tylko jeden mistrz moe kontynuowa twoj nauk. - powiedzia, a kiedy wspomnia nazw Biblioteki Naukowej, Danica domylia si, co j czeka. W bibliotece znajdowao si wiele rzadkich i bezcennych zwojw Wielkiego Mistrza Penpahga D'Ahna; Turkel pragn, by uczya si bezporednio z zapiskw pozostawionych przez nieyjcego od dawna mistrza. Wanie wtedy da jej te dwa wspaniae stylety. Tak wic, podwczas jeszcze podlotek, opucia Westgate, aby zacz budowa swoj przyszo i osiga nowe wyyny autodys-cypliny. Raz jeszcze mistrz Turkel okaza sw mio i szacunek wobec dziewczyny, przedkadajc jej potrzeby ponad wasn oczywist rozpacz z powodu jej odejcia. Danica wierzya, e w cigu pierwszego roku pobytu w bibliotece sporo si nauczya, zarwno w zakresie jej nauk, jak i rozumienia innych ludzi oraz wiata, ktry nieoczekiwanie stan przed ni otworem. Uznaa to za swoist ironi, e miaa zgbia wiedz o szerokim wiecie wanie tu, w samotnym grskim klasztorze, niemniej jednak nie moga zaprzeczy, e jej pogldy w cigu minionego roku stay si znacznie dojrzalsze. Do tej pory ya paajc prywatn chci zemsty - obecnie Westgate i asasyni wydawali jej si nader odlegli, a przed ni otwierao si tyle nowych, interesujcych moliwoci. Odegnaa od siebie mroczne wspomnienia, pozostawiajc je z ostatnim obrazem spokojnego umiechu swego ojca, migdaowych oczu matki i porytej zmarszczkami twarzy starego mistrza Turkela. Potem nawet te przyjemne wizje rozmyy si pogrzebane pod stosami rozmaitych obowizkw, zwizanych z jej kunsztem. Biblioteka bya ogromn komnat o stropie podpartym dziesitkami ukowatych filarw, tym bardziej niepokojcych, e pokrytych tysicami odwracajcych uwag reliefw. Wiele minut zajo Danice umiejscowienie pnocno-wschodniego naronika. Kiedy wreszcie tam dotara, sunc wskim przejciem pomidzy stosami ksig, stwierdzia, e kto na ni czeka. Cadderly nie ukrywa umiechu cisncego mu si na usta - nigdy nie by w stanie tegodokona, kiedy patrzy na Danice - byo tak, odkd ujrza j po raz pierwszy. Wiedzia, e pochodzia z Westgate, kilkaset mil na pnocny wschd std. Ju to z zaoenia czynio z niej osob wiatow, ale wiele innych czynnikw rwnie pobudzao jego wyobrani. Pomimo i rysy i maniery Daniki byy, oglnie rzecz biorc, zachodnie i nie rniy si od ich odpowiednikw z centralnych Krain, ksztat jej oczu zdradza, i musiaa mie przodkw z dalekiego i egzotycznego Wschodu. Cadderly czsto zastanawia! si, czy nie byo to gwnym powodem jego fascynacji Danik. Jej migdaowe oczy niosy w sobie zapowied przygody, ktrej tak gorco pragn. Skoczy niedawno dwadziecia jeden lat i sze razy opuszcza Bibliotek Naukow -ale za kadym razem towarzyszy mu ktry z mistrzw, zazwyczaj Avery oraz kilku kapanw. Czasami Cadderly czu si rozalony dotkliwym brakiem przey z prawdziwego zdarzenia". Dla niego przygody i bitwy byty czym, o czym czytao si na kartach starych ksig. Nigdy dotd nie widzia ywego orka ani jakiegokolwiek potwora. W tym momencie zjawia si tajemnicza Danica niosc z sob kuszc obietnic. - Dugo to trwao - rzuci cierpko Cadderly. - Jestem w bibliotece zaledwie od roku - odparowaa Danica. -Ty mieszkasz tutaj, odkd skoczye pi lat. - Nawet w tym wieku zdyem pozna ca bibliotek w przecigu tygodnia - zapewni j Cadderly i pstrykn palcami. Zrwna si z ni, kiedy wawo ruszya w kierunku naronika sali. Danica uniosa wzrok tumic w sobie sarkastyczn odpowied -nie wiedziaa, czy stroi sobie z niej arty czy te nie. - A wic teraz walczysz z wikszymi od siebie? - zapyta} Cadderly. - Czy rwnie mnie to dotyczy? Danica zatrzymaa si nagle, przycigna twarz Cadderly'ego do swojej i pocaowaa go gwatownie. Odsuna si od niego na kilka cali. Jej migdaowe oczy, oszaamiajce i egzotyczne, widroway go wzrokiem. Cadderly bezgonie podzikowa Deneirowi, e ani on, ani Danica nie s w zakonach objtych celibatem, ale zawsze kiedy si caowali, fizyczny kontakt wprowadza ich w stan zdenerwowania. - Walka ci podnieca - rzuci niemiao Cadderly, rozluniajc nieco atmosfer. -1 teraz wiem na pewno, e to jednak mnie dotyczy. Danica popchna go w ty, ale nie pucia jego tuniki. - Powinna uwaa, wiesz - cign Cadderly, a jego ton gosu sta si nagle powany. -Gdyby ktry z mistrzw przyapa ci na walce... - Dumni modzi adepci sztuk nie pozostawiaj mi wielkiego wyboru - odpara Danica, przeczesujc i odgarniajc wosy z twarzy. Walczc z ostatnim przeciwnikiem nawet si nie spocia. - W tym labiryncie, ktry nazywasz bibliotek, przez sto lat nie znalazabym nawet potowy potrzebnych mi rzeczy. Wywrcia oczami, by podkreli ogrom okolonego filarami pomieszczenia. - Nie ma sprawy - zapewni j Cadderly. - Poznaem bibliotek jak wasn kiesze... - Kiedy miae pi lat! - dokoczya za niego Danica i ponownie przycigna go do siebie. Tym razem Cadderly uzna, e mgby wykorzysta nadarzajc si okazj do czego wicej. Roztropnie przesun si, stajc po prawej stronie Daniki - by leworczny, a kiedy ostatni raz sprbowa TO zrobi lew rk, przez dobrych kilka dni nie mg utrzyma w doni pira. Ju od kilku miesicy by pod wraeniem czego, co Danica okrelaa mianem Paraliujcego Dotknicia", uznajc je za najbardziej efektywn, nie powodujc skutkw miertelnych form ataku, jak mia okazj oglda. Baga Danik, aby go tego nauczya, ale doskonale wytrenowana mniszka starannie strzega swoich sekretw. Wyjania Cadderly'emu, e metody walki stanowi nieodczn cz jej religii, podobnie jak surowa dyscyplina ciaa i umysu. Nie moga nauczy go technik walki, nie zapoznajc najpierw ze wstpnymi metodami ksztatowania umysu i podoem filozoficznym, nierozerwalnie zwizanym z ca reszt. W poowie pocaunku Cadderly wsun do pod krtk kamizelk Daniki i zacz wodzi palcami po jej brzuchu. Mody kapan jak zwykle zdumia si czujc pod opuszkami twarde sploty jej silnych mini brzucha. W chwil pniej powoli zacz przesuwa do ku grze. Danica zareagowaa w mgnieniu oka. Jej do z wyprostowanym jednym palcem przecia na ukos pier Cadderly'ego i uderzya go w rami. Do Cadderly'ego pod kamizelk dziewczyny momentalnie znieruchomiaa, po czym bezwadnie osuna si i zwisa u jego boku. Skrzywi si, gdy palcy bl w ramieniu zastpio nieprzyjemne uczucie odrtwienia. - Jeste taki... dziecinny! - wykrztusia Danica. W pierwszej chwili Cadderly uzna jej gniew za cakiem normaln, oglnie spodziewan reakcj na jego miae karesy, ale w chwil potem Danica kompletnie go zaskoczya. - Nigdy nie zapominasz o swoich studiach? - Och nie! - mrukn pod nosem Cadderly, kiedy dziewczyna oddalia si wzburzona.Spodziewajc si ataku, uwanie obserwowa ktem oka i wydawao mu si, e wie, w ktre dokadnie miejsce trafi jej wyprony palec. A do tej chwili pomimo nieustannego blu uwaa swj eksperyment za sukces. Tyle tylko e Danica zdoaa go przejrze! Wiedziaa! Mody ucze zastanawia si przez chwil, co konkretnie mogo si z tym wiza, gdy wtem usysza dwiczny miech Daniki dochodzcy zza ssiedniego regau. Ulyo mu. Postpi krok w jej stron, zamierzajc jako zaagodzi sytuacj, ale gdy tylko wyoni si zza rogu regau, Danica odwrcia si gwatownie, wznoszc do gotow do ciosu. - Dotknicie podziaa rwnie na twoj gow - obiecaa, a w jej jasnobrzowych oczach rozbysy wesoe, ywe iskierki. Cadderly nie wtpi w to ani przez chwil i absolutnie nie mia ochoty przekonywa si o prawdziwoci jej sw. Zawsze zdumiewao go, e Danica, wac o poow mniej od niego, pokonywaa go z tak atwoci. Patrzy na ni ze szczerym podziwem, a nawet zazdroci; Cadderly w gbi duszy pragn mie tyle samozaparcia, zamiowania, powicenia i oddania nauce, co ona. Podczas gdy on prowadzi ycie pene rozmaitych zaj, acz oglnie dosy niezbor-ne, wiatopogld Daniki by dokadnie zogniskowany, oparty na cisych zasadach i filozoficznej religii, bardzo sabo znanej w zachodnich Krainach. To zamiowanie, owa niezwyka namitno, jeszcze bardziej wzmoga zauroczenie Cadderly'ego Danik. Pragn otworzy jej umys i serce i zgbi tak jedno, jak i drugie wiedzc, e jedynie tam zdoa odnale odpowiedzi, ktrymi mgby wypeni biae plamy we wasnym yciu. Danica uosabiaa jego marzenia i nadzieje; nawet nie usiowa sobie przypomnie, jak upiornie puste wydawao mu si ycie, zanim j pozna. Cofn si powoli, wznoszc donie i trzymajc je przed sob otwarte, aby da jej do zrozumienia, e nie ma ochoty na kolejny pokaz. - Stj! - rozkazaa na tyle ostrym tonem, na ile pozwala jej melodyjny dwiczny gos. - Nie masz mi nic do powiedzenia? Cadderly zamyli si przez chwil, odgadujc co waciwie chciaa usysze. - Kocham ci? - To byo bardziej pytanie ni stwierdzenie. Danica pokiwaa gow i umiechna si rozbrajajco, po czym opucia do. Szare oczy Cadderly'ego posay jej w odpowiedzi dziesiciokro silniejszy umiech i mody kapan ponownie postpi krok w jej kierunku. Niebezpieczny palec wyprysn w gr i zawis, koyszc si, w powietrzu niczym eb gronego jadowitego wa. Cadderly pokrci gow i wybieg z biblioteki zatrzymujc si tylko na chwil, by zgarn arkusz pergaminu i zanurzy w otwartym kaamarzu piro, ktre mia zatknite zaopask kapelusza. Ujrza Paraliujce Dotknicie", wrcz idealnie i chcia je naszkicowa, pki jeszcze mia na wieo" w pamici wszystkie szczegy. Tym razem miech Daniki nie by ju tak agodny.Kantyczka - Oni temu piewaj! - wykrzykn Druzil niepewny czy to dobrze, czy le, e si tak stao. Religijni fanatycy z Zamczyska Trjcy wzili sobie gboko do serca magiczny napj nawet nieco bardziej opanowani, jak Ragnor i, wedle przypuszcze Aballistera, rwnie Barjin dali si ponie obkaczej fali. - Cho obawiam si, e troch faszuj - imp zakry skrzydami uszy, by zmniejszy haas. Aballisterowi rwnie nie przypady do gustu przecige, jkliwe zawodzenia rozbrzmiewajce wewntrz kompleksu z tak moc, e nie byy ich w stanie wytumi grube mury ani dbowe odrzwia, niemniej atwiej mu byo tolerowa klerykw ni nieznonego, zoliwego impa. Jednak czarnoksinik rwnie mia swoje zastrzeenia. Od czasu pojedynku w jadalni, ktry odby si cztery tygodnie temu, Barjin si przej kontrol nad projektem uznajc go za wasny i rozpocz organizacj chralnych pieww ku chwale Najbardziej Zabjczej Zgrozy. - Barjin dysponuje sporym bogactwem - przypomnia mu Druzil, jakby czyta w mylach Aballistera. Ten odpar ponurym skinieniem gowy. - Obawiam si, e chcc wystrychn go na dudka, sam si pogrzebaem - wyjani, podchodzc do okna i spogldajc na Lnice Rwniny. - Chciaem go obrazi. Nadajc kltwie chaosu nazw Najbardziej Zabjczej Zgrozy pragnem pognbi Barjina, osabi jego pozycj, ale on jako zdoa to wytrzyma, stumi w sobie dum i pych. Nie przypuszczaem, e jest do tego zdolny. Zwolennicy wierz w jego szczere oddanie Talonie i kltwie chaosu. Aballister westchn. Z jednej strony by zawiedziony, e jego sztuczka nie dopieka Barjinowi tak jak tego oczekiwa, z drugiej strony za przywdca kapanw, szczerze czy te nie, przygotowywa Zamczysko Trjcy do kolejnych etapw rozpocztego wanie Wielkiego Dziea, a to niewtpliwie byo wol Talony. - Gdyby jego zwolennicy uwierzyli, e nasza mikstura jest jedynie prostym magicznym wywarem, niezalenie jak potnym, nie byliby zbyt chtni, aby odda ycie dla Sprawy skonstatowa Aballister odwracajc si do Druzfla plecami. - Jeeli chodzi o poruszenie mas, to nie ma jak religia. Nie wierzysz, e eliksir jest agentem Talony? - zapyta Druzil, cho zna ju odpowied. - Znam rnic pomidzy magicznym wywarem a agentem z krwi i koci - odrzek oschle Aballister. - Niemniej eliksir faktycznie bdzie suy sprawie Pani Trucizn, a zatem nazwa doskonale do niego pasuje. - Barjin ma za sob ca armi Zamczyska Trjcy - stwierdzi zowrogim tonem Druzil.- Nawet Ragnor nie omieli mu si przeciwstawi. - Dlaczego on czy ktokolwiek inny miaby to robi? - odrzek Aballister. - Niebawem kltwa chaosu zostanie wykorzystana zgodnie ze swym przeznaczeniem, a jedn z gwnych rl odegra w tym Barjin. - Za jak cen? - zapyta imp. - Przepis na kltw chaosu daem tobie, memu panu, nie kapanowi. Niemniej to on sprawuje piecz nad jej losem i dla wasnych celw wykorzystuje zarwno ciebie, jak i innych kapanw. - Jestemy bractwem, obowizuje nas przysiga lojalnoci. - Jestecie zbieranin zodziei - odparowa Druzil. - I nie naduywaj za bardzo pojcia honoru. Nie o to tu chodzi. Gdyby Barjin nie obawia si ciebie i nie widzia korzyci ze wsppracy z tob, na pewno by si ciebie pozby. Barjin... - Druzil wywrci wyupiastymi oczyma. - Barjina nie obchodzi nic i nikt oprcz jego samego. Gdzie s jego blizny? Albo tatuae? Nie zasuguje na tytu ani na przywdztwo nad kapanami. Klka przed bogini tylko dlatego, e w ten sposb zyskuje u zwolennikw miano witobliwego czeka. Nie ma w tym mc z religii... - Do ju, drogi Druzilu - rzuci agodnym tonem czarnoksinik, machajc uspokajajco rk. - Zaprzeczasz, e Barjin kontroluje kltw chaosu? - odparowa Druzil - Wierzysz, e okazywaby cho cie lojalnoci wobec Aballistera, gdyby go nie potrzebowa? Czarnoksinik oddali si od niewielkiego okna i ponownie zasiad na drewnianym krzele; nie by w stanie zbi argumentw impa. Niemniej jednak, nawet gdyby przyzna si do bdu, nie mg zrobi praktycznie nic, by powstrzyma obecny bieg wypadkw. Barjin mia eliksir i pienidze, a gdyby Aballister usiowa ponownie przej wadz nad napojem, mgby wszcz wojn wewntrz triumwiratu. Czarnoksinik i jego kompani byli potni, ale byo ich tylko troje. Dla Barjina, ktry mg mie do swojej dyspozycji setki ogarnitych religijnym ferworem onierzy, trjka czarnoksinikw wewntrz kompleksu nie stanowia zbyt powanego problemu. - Wymylili rytuay i zasady - cign imp, wypluwajc z niesmakiem kade kolejne sowo. - Wiesz, e Barjin umieci na butelce ochronne glify, aby moga j otworzy tylko niewinna osoba? - To typowa sztuczka kapanw - odpar ostentacyjnie Aballister, usiujc nieco uspokoi zatroskanego Druzila. - Nie zdaje sobie sprawy, jak moc ma w swoim zasigu - mrukn imp. - Kltwa chaosu nie potrzebuje adnych kapaskich sztuczek".Czarnoksinik obojtnie wzruszy ramionami, ale rwnie i on nie zgadza si z decyzj Barjina dotyczc owych glifw. Barjin uzna, e zezwolenie, by osoba niewinna posuya jako mimowolny katalizator, byo jak najbardziej waciwe dla agenta bogini chaosu, aczkolwiek Aballister obawia si, i kleryk doda kolejne elementy zgoa niepotrzebnie. Cay proces zwizany z kltw chaosu i tak by ju dostatecznie skomplikowany. - Barjin Quiesta pas tellemara - wymamrota Druzil. Aballister zmruy powieki. W cigu paru ostatnich tygodni sysza t otwarcie niepochlebn fraz w wielu rnych przypadkach i przewanie to on by jej adresatem. Mimo to zatrzyma swoje podejrzenia dla, siebie - wiedzia, e wikszo skarg i utyskiwa Druzila bya uzasadniona. - Moe ju czas, aby Najbardziej Zabjcza Zgroza opucia te mury i zacza rozprzestrzenia wol Talony na cay wiat? - powiedzia. - Moe zbyt dugo zwlekalimy z przygotowaniami. - Moc Barjina jest zbyt skonsolidowana - rzek Druzil. - Nie lekcewa go. Aballister skin gow, po czym wsta i przeszed przez pokj. - A ty nie powiniene lekceway korzyci, jakie daje przekonanie ludzi, e ich dziaanie ma jaki wyszy cel, e poczynaniami ich przywdcw kieruje Sia Wysza. Otworzy cikie drzwi i jego nastpne sowa zaguszya kakofo-nia blunierczej kantyczki. pi wab' nie tylko klerycy Barjina - chr musia skada si z co najmniej setki zawodzcych wrzaskliwie gosw, a gromkie echo pieni odbijao si upiornie wrd kamiennych cian. Wychodzc Aballister pokrci gow z niedowierzaniem. Druzil nie mg odmwi Barjinowi efektywnoci, jeeli chodzio o przygotowanie grup do czekajcego ich niebawem zadania, niemniej jednak wci mia jeszcze pewne wtpliwoci odnonie Najbardziej Zabjczej Zgrozy i problemw zwizanych z implikacjami samej nazwy. Imp wiedzia - nawet jeeli czarnoksinik nie zdawa sobie z tego sprawy - e Aballister miaby obecnie spore kopoty z wykradzeniem butelki eliksiru. - Troszk nie tak - rzek Cadderly, zwracajc si do Ivana Bouldershouldera, krasnoluda o potnych barach i tej brodzie zwieszajcej si tak nisko nad ziemi, e gdyby nie uwaa, jak stpa, mgby si o ni przewrci. Obaj znajdowali si przy ku Cadderly'ego - mody kapan klcza, a Ivan sta - patrzc na kobierzec przedstawiajcy legendarn wojn, w wyniku ktrej rasa elfw zostaa podzielona na te, ktre pozostay na powierzchni oraz ciemne elfy drowy. Rozwinli tkanin tylko do potwy, ale i tak zacielaa cae ko. - Wzr jest dobry, ale rowek moe by troch za wski jak na moje strzaki. Ivan wyj niewielki kijek z umieszczonymi w rwnej odlegoci karbami i sprawdzidokadnie wymiary kuszy wskazanej przez Cadderly'ego, a nastpnie rki trzymajcego j drowa. - Bedom pasowa - odrzek krasnolud, pewny jakoci swego wyrobu. Przenis wzrok na drug stron pokoju, gdzie jego brat Pikel oglda wykonane przez Cadderly'ego miniaturowe modele. - Masz kusze? Pochonity swoim zajciem, a raczej zabaw, Pikel nawet go nie usysza. By o kilka lat starszy od Ivana, ale duo mniej powany ni on. Wzrostem praktycznie byli rwni, cho Pikel mia bardziej rozbudowane bary, co podkrela nieomal do przesady, noszc zazwyczaj lune, powczyste szaty. W tym tygodniu jego broda miaa kolor zielony, bowiem przefarbowa j na cze odwiedzajcych bibliotek druidw. Pikel lubi druidw, na co jego brat zwykle wywraca oczami i mimowolnie si czerwieni. Przyja midzy krasnoludami a druidami bya rzecz raczej niezwyk, ale Pikel by prawdziwym oryginaem. Zamiast lunej, opadajcej do stp brody jak u Ivana, Pikel rozczesywa swoj porodku, a koce zawija do tyu nad uszami i splata z wosami w sigajce do poowy plecw warkocze. Iranowi wydawao si to tyle mieszne, co gupie, ale Pikel bdc kucharzem w Bibliotece wola to ni wyjmowanie brody z zupy. Poza tym nie nosi butw typowych dla jego rasy, lecz sanday - podarunek od druidw, a duga broda askotaa go w goe, skate, poskrcane paluchy. - Ojoj! - zachichota Pikel przestawiajc modele. Jeden by zadziwiajco podobny do gmachu Biblioteki Naukowej - paska, kwadratowa, trzypitrowa budowla z rzdami malekich okienek. Inny model przedstawia mur, jakby fragment ciany biblioteki, wsparty na ogromnym, topornym, ukowatym kolumnowym sklepieniu. Jednak to trzeci i najwyszy model zaintrygowa Pikela najbardziej. Rwnie by to fragment muru, ale inny ni krasnolud, ktremu bd co bd sztuka murarska nie bya obca - mia okazj oglda. Model siga mierzcemu cztery stopy krasnoludowi do pasa, lecz nie by tak szeroki ani toporny, jak drugi, niszy fragment ciany. Smuky i wytworny - skada si w rzeczywistoci z dwch elementw - ciany i kolumny wspornikowej, poczonych dwoma mostami umieszczonymi w poowie i na szczycie konstrukcji. Pikel docisn z caej siy model obiema rkoma, ale ten, pomimo i z wygldu kruchy i saby, nawet si nie ugi. - Ojoj! - pisn uradowany krasnolud. - Kusza? - zapyta Ivan stajc z tyu za bratem, ktry zacz gme-ra w przepastnych kieszeniach kuchennego fartucha i koniec kocw poda mu mae drewniane puzderko. Pikel pisn do Caddedy'ego, wskaza na dziwn cian i unis brwi w pytajcymgecie. - To co, nad czym pracowaem przed kilkoma miesicami - wyjani Caddedy. Usiowa nada gosowi ton peen nonszalancji, ale mimo to wyranie zabrzmiaa w nim nuta podniecenia. W natoku obecnych zdarze prawie zapomnia o modelach, cho ostatni z nich wydawa si nader obiecujcy. Biblioteka Naukowa znacznie rnia si od innych tego typu budowli. Wykwintne, tonce w bluszczu paskorzeby pokrywajce ciany gmachu oraz kilka najwspanialszych w caych Krainach marmurowych gargulcw stanowio tyle ozdob, co uzupenienie zoonego i efektywnego systemu odpywu wody. Wiele najwzniolejszych umysw w caym regionie opracowao plany i mozolio si przy wznoszeniu tej budowli, niemniej jednak zawsze gdy Caddedy na ni patrzy, widzia tylko jej sabe punkty i ograniczenia. Pomimo bogactwa szczegw biblioteka bya przysadzist kwadratow budowl o malekich, praktycznie nie istniejcych okienkach. - To pomys rozbudowy biblioteki - wyjani Pikelowi. Zgarn lecy opodal koc i rozoywszy go pod modelem biblioteki pofadowa tak, by przypomina surow grsk okolic. Ivan pokrci gow i oddali si o kilka stp od ka; wiedzia, e Cadderly i Pikel potrafi prowadzi swoje dysputy na rne tematy caymi godzinami. - Przed wiekami, kiedy wzniesiono bibliotek - zacz Cadderly - nikt nie mia pojcia, e tak si ona rozronie. Zaoyciele pragnli jedynie ustronnego miejsca, gdzie mogliby w spokoju i ciszy oddawa si nauce. Wanie dlatego wybrali akurat ten zaktek na jednej z wysoko pooonych przeczy Gr nienych. Wikszo pnocnego i wschodniego skrzyda, podobnie jak pierwsze i drugie pitro, zostaa dobudowana duo pniej, ale i tak brakuje nam miejsca. Z przodu i po bokach zbocza s za strome, aby mona byo rozbudowywa budowl bez uycia wspornikw, od zachodu za, za nami, skay s zbyt twarde, by mona je byo usun. - Och? - mrukn Pikel. Wcale nie by tego taki pewny. Bracia Bouldershoulder pochodzili z zakazanych gr Galeny, daleko na pnocy za Yaas. Ziemi skuwaa tam wieczna zmarzlina, a skay byy twardsze ni gdziekolwiek indziej w Krainach. Ale nie do twarde dla gotowego na wszystko krasnoluda! Pikel zatrzyma jednak t myl dla siebie, nie chcc przerywa Cadderly'emu, ktry najwyraniej wanie si rozkrci. - Sdz, e powinnimy pi si w gr - rzek z namysem. -Doda czwarte, a moe nawet pite pitro. - Nie wytrzymie. Ni ma mowy - mrukn od strony ka Ivan, niezbyt zainteresowanytematem i pragncy jak najszybciej powrci do kwestii kuszy. - Aha! - rzek Cadderty i unis w gr wyprostowany sztywno palec. Jedno spojrzenie na twarz modzieca upewnio Ivana, e chodzio mu wanie o tak reakcj. Gdy w gr wchodziy jego wynalazki, Cadderly wrcz uwielbia niedowiarkw. - Powietrzne przypory! - oznajmi mody kapan, wycigajc obie donie w stron dziwnej, dwupoziomowej budowli. - Ojoj! - potwierdzi Pikel, ktry zdoa ju sprawdzi wytrzymao ciany. - Chyba dla faeriesw - burkn peen wtpliwoci Ivan. - Przyjrzyj si temu, Ivan - rzeki z powag w gosie Cadderly. - Owszem, mona to tak okreli, jeeli chodzi ci o smuko i pozorn krucho konstrukcji. W gruncie rzeczy jest ona bardzo mocna. Mosty spowoduj rozoenie napi, tak e ciany o minimalnej gruboci bd w stanie wytrzyma wikszy ciar, ni mgby sobie wyobrazi, no i, rzecz jasna, bdziemy mieli wspaniae pole do popisu, jeeli chodzi o okna! - Oczywizda, z gry - odburkn krasnolud. - Ale czy ciany wytrzymajom ataki olbrzymw? A co z wiatrem? Wichury szalejom tu e ha, a na wyszych pitrach bedom jeszcze silniej odczuwalne! Cadderly przez dusz chwil przyglda si powietrznej przyporze. Za kadym razem kiedy patrzy na model, przepeniaa go nadzieja. Uwaa, e biblioteka powinna by miejscem owiecenia j psychicznego i fizycznego, ale pomimo i otaczay j wspaniae gr- j skie krajobrazy, nadal bya mroczn, toporn budowl o grubych, kamiennych murach. Zasady architektoniczne sprzed wiekw opie- j raty si na masywnych kamiennych fundamentach i nie zezwalay | na wykuwanie w cianach wikszych okien. W wiecie Biblioteki] Naukowej wiatem sonecznym naleao cieszy si jedynie naf wieym powietr