Narodziny polskiego przemysłu: 15 Lutego2015 Centralny ...publicznych, ale w każdym razie gesty te...
Transcript of Narodziny polskiego przemysłu: 15 Lutego2015 Centralny ...publicznych, ale w każdym razie gesty te...
W nu mer ze m . in . :
Nu me r 2 0 (5 5 )
1 5 Lu t ego 201 5
Dw uty g od ni k P o l on i i P SF s t a nu New M exi c o
Strony 1 i 4
Narodziny polskiego przemysłu:
Centralny Okręg Przemysłowy
Strony 2 i 3
Państwo to nie jest kabaret ?
Strony 3 i 8
Apoteoza Wolińskiej do Oscara ?
Strona 5
70-lecie zdrady jałtańskiej
Strona 6
Nasz Kącik Kulturalny: Owacja
na stojąco po koncercie polskiego
Kwartetu Smyczkowego imienia
Karola Szymanowskiego w Santa
Fe
Strona 7
Uśmiechnij się...
Strona 8
List z przyszłości
7 lutego 1937 roku wicepremier
do spraw ekonomicznych i
zarazem minister skarbu II RP
inżynier Eugeniusz Kwiatkowski,
w swoim przemówieniu
sejmowym, zainicjował
największą inwestycję
odrodzonej Polski: budowę
Centralnego Okręgu
Przemysłowego (COP). Było to
ogromne przedsięwzięcie, które
położyło trwałe podwaliny
industrializacji kraju. Głównym
założeniem było skomasowanie
produkcji w centralno-
południowej Polsce, względnie
bezpieczne ze względu na
odpowiednie oddalenie zarówno
od sowieckiej, jak i niemieckiej
granicy. Z tego też względu takie a nie inne usytuowanie COP zwano „trójkątem
bezpieczeństwa”. Jednocześnie inicjatywa inżyniera Kwiatkowskiego miała na celu
stworzenie nowych miejsc pracy w typowo rolniczych
obszarach o nienajlepszej klasie ziemi, a zatem
stosunkowo biednych. Zatrudnienie w przemyśle,
nastawionym nie na dobra ściśle konsumpcyjne miało
również być bodźcem do wychodzenia Polski z
ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego lat 30-
tych.
W „trójkącie bezpieczeństwa” COP miały powstać
huty, zakłady zbrojeniowe itp. Wielkie zakłady
przemysłowe. Przedstawiony przez ministra
Kwiatkowskiego kosztorys opiewał na ogromną sumę
2 miliardów 400 milionów ówczesnych złotych. Sejm
RP zatwierdził ów kosztorys, a prace rozpoczęto
natychmiast. Warto w tym miejscu przypomnieć, że
po reformie monetarnej ministra Władysława
Grabskiego z 1 kwietnia 1924 roku polski złoty został
oparty na złocie (jego kurs odpowiadał 1 frankowi
Ciąg dalszy na stronie 4
Narodziny polskiego przemysłu:
Centralny Okręg Przemysłowy
UWAGA CZYTELNICY
Następny numer naszego dwutygodnika
ukaże się jako podwójny 21-22 (56-57)
z datą 1-15 marca 2015.
Redakcja
Usytuowanie Centralnego Okręgu Przemysłowego
(fot. archiwum)
Wicepremier inż. Eugeniusz
Kwiatkowski (fot. archiwum)
S t r o n a 2
uczyniono III RP. Czyli komuniści
przeciw sobie urządzili rewolucję, po to,
żeby pozostać na scenie, jako SDRP,
SLD, PSL, nie licząc innych lewicowych
jaczejek. Dlatego musieli, choćby na
krótko, mieć swego prezydenta. To tak,
jak gdyby Goebbels, Himmler czy
Goering zostali prezydentami pokonanych
Niemiec. Postaci te nie przystają do
naszych bonzów i nikt nikogo tu nie chce
obrażać ani tych z III Rzeszy, ani tych z
III RP, ale procedury; toute proportion
gardée przystawałyby do siebie. Ktoś
powie: przecież to jakiś folwark
zwierzęcy w nowej odsłonie, rzecz wprost
niemożliwa. Ale rzecz w tym, że właśnie
sprowadzenie tego do absurdu pokazuje
na kanwie dwudziestopięciolecia III RP,
iż tak właśnie było.
Prezydent Wałęsa objął urząd prezydenta
jako szef Związku Zawodowego, kończąc
zresztą tym samym tamtą karierę, ale
trzeba powiedzieć prawdę, że był
bezpartyjny i ten jeden przypadek jakoś
nobilituje tę III RP. Trzeba to powiedzieć,
choć nie jestem admiratorem Wałęsy jako
prezydenta, z racji jego poczynań i ludzi,
jakimi się otaczał. Ale rzecz w tym, że
był, i to nie tylko formalnie bezpartyjny. I
tak powinno być. Tymczasem o
prezydenturę od przegrania wyborów
przez Wałęsę w 1995 r. walczą partie.
Przeciętnemu Polakowi wydaje się to
rzecz normalna. Niektórzy powołują się
na przykład USA. Całkowity błąd.
Prezydent USA jest w pełni głową
państwa czyli rządzi. Spełnia podobną
funkcję jak kanclerz w Niemczech czy
premier. Premier w systemie u nas
panującym może być wyłoniony ze
zwycięskiej partii, ale prezydent, który na
takich samych zasadach wdrapał się na
tron i stał się nagle bezpartyjny, to jest
właśnie ten smutny kabaret. Bo kabaret
winien rozweselać, a ten zasmuca
każdego, komu zależy na dobru tego
kraju. A powinno jeszcze zależeć na tym,
żeby nie robiono mu wody z mózgu
aranżując przedstawienia, w których
„bezpartyjny” prezydent idący na pasku
rządzącej partii urządza kolokwia
poświęcone więziom społecznym ponad
podziałami itp.
A więc mamy właśnie dziś funkcjonujący
wzorzec rezydenta „bezpartyjnego”.
Takim był też były aparatczyk PZPR,
Aleksander Kwaśniewski, a w pewnym
sensie także i ś. p. Lech Kaczyński, gdyż
swego rodowodu wyprzeć się nie mógł.
Jedno, co go od reszty odróżniało, to
nieposzlakowana uczciwość i widoczne
wyczucie dobra powszechnego
stanowiącego zobowiązanie
nieodwracalne. Dlatego był znienawidzony
przez pewne kręgi i postponowany nawet
przez wiadome ośrodki zagraniczne. Czy
inspirowane? Tego nie wiadomo i lepiej
żeby nigdy się nie dowiedziano.
Jedyne remedium dla tego kraju leży w
konieczności usunięcia problemów
ustrojowych, łącznie ze zmianą
konstytucji. Prezydent winien mieć
konkretny wpływ na władzę wykonawczą,
ale rzecz jasna, takową może sprawować z
korzyścią dla kraju jedynie prezydent
prawdziwie zdystansowany do każdej
partii. W Polsce nie ma na to szans, bo
każda ekipa rządząca chcę mieć w
prezydencie swoistego zakładnika. To jest
smutna perspektywa. Jednak nic nie
usprawiedliwia urządzania sobie kpin z
wyborów prezydenckich.
Jest niewątpliwie sprawą nieprzyjemną
operowanie nazwiskami dla zilustrowania
braku powagi w rekomendacjach do
prezydentury, ale osoby, które w taki czy
inny sposób zaznaczyły swą obecność na
scenie politycznej, budując swój image na
sensacjach nie powinny wystawiać się w
witrynie kandydatów, obojętnie z jakiej by
nie były partii. Pan Kalisz świetnie
prezentuje swój dowcip, choć może nie
wszystkich on bawi, pani Senyszyn
byłaby świetnym wyznaniowcem w epoce
zaostrzonej walki z Kościołem w PRL, pan
Państwo to nie jest kabaret ?
Dokończenie na stronie 3
Czekają nas wybory prezydenckie.
Wydarzenie z punktu widzenia dobra
publicznego, a także samopoczucia
przeciętnego obywatela niezwykle ważne.
Ale III RP pod tym względem ma
problemy i to od samego początku.
Przecież nawet bardziej rozgarnięty uczeń
wyższych klas podstawówki wie, skąd się
ta III RP bierze, a przynajmniej powinien
wiedzieć w miejsce czego powstała. Nie
jestem optymistą, gdy chodzi o ocenę
wiedzy historycznej młodego pokolenia
(czy tylko młodego?). Ale na czymś
trzeba budować. Zatem zakładam, że co
któryś tam uczeń coś o tym wie. A
dorośli? To zależy kto i zależy czy w
ogóle chce wiedzieć? W każdym razie
rzecz tak się miała, że ruch kładący kres
PRL – uważam tradycyjnie, że to była
„Solidarność”, choć są silne podstawy,
żeby w to wątpić i zapisać jako stereotyp
myślowy – w przekonaniu większości
Polaków kładł kres władzy
komunistycznej. A tymczasem
likwidowali niewydolną PRL przede
wszystkim jej ówcześni liderzy, ponieważ
nie mogli już liczyć na wsparcie Kremla.
Gdyby taka możliwość istniała,
preferowaliby zapewne raczej wybicie
połowy narodu, niż oddanie władzy. Ale
oddali, bo musieli. Oddać, to znaczy,
komuś, bo jakże inaczej? Po prostu
wyrzucić na bruk i uciec? A więc byli
kontrahenci. Żeby się nad tym nie
rozwodzić użyjmy skrótu: Magdalenka-
okrągły stół. I wszystko jasne. I jeszcze
jedno. Trzeba było pozostawić czas
ocalałej nomenklaturze na zagarnięcie
materialnego dorobku PRL. Dlatego był
potrzebny prezydent, były I sekretarz
PZPR i pogromca narodu w stanie
wojennym, a do pomocy wziął sobie
generała władającego bezpieką. Co tam
premier Mazowiecki? Kamuflaż tego
brudnego interesu, podobnie, jak nowi
dostojnicy państwowi z tzw.
dysyndentury, żeby to towarzystwo jakoś
nazwać.
I tak się rozpoczął polski kabaret, jakim
S t r o n a 3
Palikot nawet w twarzowych okularach
nie może stwarzać wrażenia poważnego
polityka. Cóż może obiecać głowa
państwa wypowiadająca takie
maksymy, jak to czyni pan Korwin-
Mikke, a w dodatku wprowadzająca je
w życie tak publiczne, jak prywatne. Na
szczęście gwiazda jego wyraźnie
zbladła. Ostatnio pan Miller
zarekomendował z ramienia SLD
niejaką panią Ogórek. Oczywiście
trzeba to lojalnie przyznać, że w
porównaniu z innymi pretendentami
góruje ona nad nimi aparycją. Czym
jeszcze? Tego nie wiadomo. Jej
wypowiedź na temat pani Środy
zdradza jednak sporo zdrowego
rozsądku i odwagi, gdyż naruszyła
ikonę bezbożnictwa czczoną także w
SLD. Pisząc to, co wyżej, czerpię tylko
z doniesień medialnych i to w
ograniczonej ilości. Gdyby uwzględnić
także różne sensacje, byłoby co czytać.
Chcąc czy nie, polityk nie może
bezkarnie manifestować tego, co
wyłącznie do niego należy, a nie nadaje
się jako recepta na życie dla innych,
zwłaszcza dla narodu. A jak się okazuje
tak właśnie wielu czyni. Dlatego o nich
piszą, raz lepiej raz gorzej.
Jestem zdania, że bez poprawek
ustrojowych i zdecydowanej opcji
stawiającej kandydatowi na głowę
państwa określonych wymagań
zapewniających temu urzędowi powagę
i godne reprezentowanie kraju nie
można poważnie mówić o żadnej
kandydaturze. Prezydent musi
dysponować pewnymi walorami
intelektualnymi i savoir vivre
gwarantującym godne zachowanie się
w każdej sytuacji. Wiemy, jak to
dotychczas w III RP bywało i bywa.
Tani folklor, próby nadania świętom
narodowym charakteru happeningu,
idiotyczne symbole w postaci orła z
czekolady, nasuwające wprost
niewyobrażalne skojarzenia, m. in.
zachętę, żeby wartości najwyższe
narodu zamienić w środki konsumpcyjne,
powinny raz na zawsze pójść w zapomnienie.
Nie idziemy tak daleko, żeby suponować u
władzy państwowej chęć zredukowania dni
pamięci narodowej do rzędu zabaw
publicznych, ale w każdym razie gesty te
świadczą o niedojrzałości tejże władzy i to
także winno uświadomić społeczeństwu wagę
wyboru głowy państwa.
Nie można zatem zgodzić się na prezydenta
związanego z jakąkolwiek formacją
polityczną. Nie jest prawdą, co niektórzy
twierdzą, iż poza określoną płaszczyzną
polityczną trudno znaleźć kandydata
zdolnego reprezentować państwo i naród. Jest
natomiast prawdą, że każde środowisko
polityczne chce mieć swego prezydenta. I tu
tkwi cały szkopuł. Dopóki jego się nie
usunie, nie warto myśleć o wyjściu z impasu,
w jakim od lat tkwimy. Skądinąd jednak
wiadomo, że hasła patriotyczne i obietnice
hojnie składane nie idą w parze z czynami.
Te ostatnie mają zawsze określony wymiar,
nie jest nim wszakże, niestety, z reguły dobro
powszechne, lecz przeważnie własne ambicje
i spodziewane zyski jakiejś koterii, nazwijmy
ją nawet partią. Partyjne cele dalekie są
jednak od tego, czego potrzebuje naród i
państwo.
Zygmunt Zieliński.
Dokończenie na stronie 8
Niedawno na ekrany kin wszedł film
Pawła Pawlikowskiego „Ida” i od razu,
niemal „z marszu” został przez
antypolskie środowiska zarówno III RP,
jak zagraniczne ośrodki tejże
propagandy okrzyknięty „wielkim
wydarzeniem” kinematografii.
Rządzące w Polsce obecne „elyty”
władzy oraz wspierające je media z
lubością informują o kolejnych
europejskich nagrodach przyznawanych
nowej, antypolskiej hucpie.
Film „Ida” , najkrócej rzecz ujmując—
jest opowieścią o nowicjuszce zakonu,
która przed złożeniem ślubów
zakonnych dowiaduje się, że żyje jej
ciotka, Żydówka z pochodzenia. Na
polecenie matki przełożonej odwiedza
ją. Okazuje się, że owa ciotka jest jedną
z komunistycznych zbrodniarek czasów
stalinowskich, skazujących na śmierć
żołnierzy polskiego podziemia
niepodległościowego. Dalej akcja toczy
się już w kierunku pokazania owej
zbrodniarki z tzw. „ludzką twarzą”.
Powoli ginie wątek zakonny, a cały film
poświęcony jest przedstawianiu
Państwo to nie jest kabaret ? (dokończenie)
Apoteoza Wolińskiej
do Oscara ?
Kadr z antypolskiego filmu „Ida”
(fot. archiwum)
S t r o n a 4
„oknem na świat” Polski.
Industrializacja kraju była więc
koniecznością, zaś budowa Centralnego
Okręgu Przemysłowego, pomimo
astronomicznych sum kosztorysowych,
stała się w 2 i pół letnim okresie przed II
wojną światową priorytetem rządu.
Pomimo dramatycznie krótkiego czasu
rezultaty budowy COP są imponujące.
Wybudowano wówczas m.in. Hutę
Stalowa Wola, która już w 1939 roku
rozpoczęła produkcję zbrojeniową. W
Dębicy powstałą fabryka kauczuku oraz
zakłady produkcji opon „Stomil”. W
Mielcu powstały Państwowe Zakłady
Lotnicze, a w Niedomicach pod
Tarnowem fabrykę celulozy do produkcji
prochu. W Rzeszowie wybudowano
fabrykę obrabiarek (jako filie Zakładów
Cegielskiego w Poznaniu) oraz fabrykę
silników lotniczych (obecna WSK PZL
Rzeszów). W Starachowicach
rozbudowano fabrykę amunicji, zaś w
Radomiu Państwową Fabrykę Broni. W
Tarnobrzegu rozpoczęto budowę
przemysłu metalurgicznego. Do wybuchu
II wojny światowej w dalece
zaawansowanym stanie były
hydroelektrownie i zapory w Porąbce,
Rożnowie na Dunajcu i Czchowie, zaś na
ukończeniu były prace w Czorsztynie,
Solinie i Myczkowicach. Do 1938 roku
wybudowano ponad 300 km gazociągu
Gorlice-Jasło-Krosno-Ostrowiec, chociaż
nie udało się go doprowadzić do
Warszawy. W Lublinie Tatarach
przygotowano budowę Fabryki
Samochodów Ciężarowych na licencji
Chevroleta (po wojnie rozpoczęto tam
produkcję ciężarówek Lublin).
Przykłady postępujących lub nawet
zakończonych budów można mnożyć.
Tego wszystkiego potrafiono dokonać
tylko w okresie 2 i pół roku ! Wybuch II
wojny światowej przerwał gigantyczne
przedsięwzięcie budowy COP, ale
zaawansowane prace przy wielu
projektach pozwoliły dokończyć je z
łatwością po roku 1945. Całość prac
została zaprojektowana tak, by w 15 lat od
uchwalenia przez Sejm Centralny Okręg
Przemysłowy był w pełni funkcjonalny.
Należy dodać, że ogromna ta inwestycja—
jakkolwiek należała do skarbu państwa—
pokrywana była z własnych środków,
najczęściej prywatnych, bez żadnego
kapitału zagranicznego.
Po zakończeniu II wojny światowej
komuniści dokończyli niektórych prawie
gotowych inwestycji COP, wykorzystując
to propagandowo jako swoje osiągnięcie
(zwłaszcza hydroelektrownie i zapory w
Solinie, Rożnowie czy Porąbce, fabrykę
samochodów ciężarowych w
Lublinie i samochody marki
„Lublin” czy taką samą
fabrykę w Starachowicach
(samochody marki „Star”).
Na tle osiągnięć budowy COP
rodzi się proste pytanie. III RP
obchodziła 25-cio lecie
swojego istnienia. Czy
ktokolwiek mógłby wymienić
jakąkolwiek inwestycję w tym
okresie na miarę COP ? Na
odwrót: mamy do czynienia z
wyprzedażą majątku
narodowego.
Stanisław Matejczuk
szwajcarskiemu, zaś kurs dolara ustalono
na 5,18 złotego), inicjatywa
Kwiatkowskiego była równoważna
kwocie bliskiej pół miliarda ówczesnych
dolarów, co było sumą zawrotną.
Odzyskanie przez Polskę niepodległości
w listopadzie 1918 roku w praktyce
pozostawiło kraj całkowicie spustoszony
przez działania I wojny światowej.
Ocalały jedynie ośrodki przemysłowe na
Śląsku (kopalnie, huty), ale te
pozostawały oficjalnie poza granicami RP
aż do zakończenia Powstań Śląskich.
Zresztą, i później tylko niewielka część
Śląska znalazła się w polskich granicach,
w dodatku narażona była na
natychmiastową utratę wobec konfliktu z
Niemcami. Ocalały w Poznaniu również
Zakłady Cegielskiego. Początki były
niezwykle skromne.
Odbudowa infrastruktury przemysłowej
odwlekała się więc zarówno ze względu
na brak ustalonych granic, jak również nie
sprzyjała mu wojna polsko-ukraińska oraz
polsko-bolszewicka z lat 1919-1921.
Niemal natychmiast po ustaniu działań
wojennych rozpoczęto budowę portu w
Gdyni, która rychło stała się jedynym
Miasto Stalowa Wola, powstałe przy
hucie (fot. archiwum)
Duma polskiego lotnictwa: samolot myśliwsko-
bombowy „Łoś” całkowicie polskiej produkcji,
zaprojektowany i budowany w PZL w Mielcu
(fot. archiwum)
Narodziny polskiego przemysłu: Centralny Okręg Przemysłowy
(dokończenie)
S t r o n a 5
Mija właśnie 70-ta rocznica haniebnego
układu w Jałcie, zawartego między
Churchillem, Rooseveltem i Stalinem.
Układu, który wytyczał nowe granice w
powojennej Europie, stając się początkiem
rozdarcia kontynentu na dwa bloki
polityczne i wojskowe. Na jego mocy
wyznaczono podział Niemiec na cztery
części (amerykańską, brytyjską, francuską
i sowiecką), pozostawiając Polskę pod
zwierzchnictwem sowieckim.
Jednocześnie zatwierdzono postanowienia
niemiecko-sowieckiego, zbrodniczego
paktu Ribbentrop-Mołotow, na mocy
którego polskie Kresy zostały wcielone do
Związku Sowieckiego.
Konferencja jałtańska, która odbyła się w
dniach 4-11 lutego 1945 roku była
cyniczną zdradą Polski przez zachodnich
aliantów na rzecz Stalina, który—jako
współagresor z 1939 roku i współautor
wybuchu II wojny światowej, został
nagrodzony przez Zachód. O ile Stalin w
tej trójce był zwykłym, bezwzględnym
agresorem, o tyle zarówno Churchill jak i
Roosevelt zdradzili swojego
najwierniejszego sojusznika, jakim była
Polska. Warto przypomnieć, że ze strony
Anglii była już to druga zdrada Polaków w
tej wojnie. Po raz pierwszy zdradzono nas
w 1939 roku. Cynizm Zachodu był
zniewalający.
Konferencja jałtańska stanowiła niejako
przedłużenie postanowień konferencji w
Teheranie, która odbyła się na przełomie
listopada i grudnia 1943 roku. Już
wówczas zapadły decyzje podziału Europy
Środkowo-Wschodniej, jednakże właśnie
w Jałcie sprecyzowano je i ostatecznie
ogłoszono. Wywołały one wielki,
zrozumiały szok wśród
środkowoeuropejskich sojuszników
państw zachodnich, zwłaszcza zaś
Polaków, którzy w międzyczasie po
wielkiej, niezwykle krwawej bitwie pod
Monte Cassino otworzyli Aliantom drogę
na Rzym. Nie przeszkodziło to
Churchillowi—już po ogłoszeniu decyzji
z Jałty, wobec protestu gen. Władysława
Andersa—bezczelnie stwierdzić: „nie
potrzebujemy już Polaków, może Pan
zabrać dokądkolwiek swój korpus”.
Warto o tym przypominać zwłaszcza
dzisiaj, w 70-tą rocznicę tego haniebnego
układu „wielkiej trójki” wobec
identycznego pozostawienia samej sobie
przez Zachód Ukrainy, przy
jednoczesnym rozbrajaniu Polski przez
wiernopoddańcze Unii Europejskiej rządy
PO-ZSL(PSL). Nie pierwszy raz okazuje
się, że wszelkie sojusze, zawierane z
Zachodem są warte mniej więcej tyle, ile
papier, na którym zostały spisane.
Nasz kraj leży między dwoma krajami,
które w ponad tysiącletniej historii Polski
zawsze dążyły do wspólnej granicy
kosztem naszego kraju. Nie odwracały
tego sojusze z dalszymi krajami
zachodnimi, które zazwyczaj szybciej
były skłonne porozumiewać się z
Niemcami bądź z Rosją, aniżeli Polską.
Nie miejsce tutaj do rozważania przyczyn
takiego stanu rzeczy. Fakty historyczne
niezbicie to potwierdzają. Jednym z nich
jest właśnie Jałta i jej skutki, które trwają
do dzisiaj.
Decyzje, podejmowane ponad naszymi
głowami przez innych nigdy nie leżały w
naszym interesie narodowym. Opowiastki
typu: nikt nas nie zaatakuje, nikt nie
zmieni naszych granic, bo jesteśmy w
jakimś tam aliansie (dzisiaj NATO) to
bajeczki dla grzecznych i niezbyt
inteligentnych dzieci. Polską sprawą życia
lub śmierci jest siła polityczna na arenie
międzynarodowej oraz siła militarna,
bazująca na własnym potencjale. Niestety,
w 70 lat po Jałcie nie mamy ani jednego
ani drugiego. Dzisiaj miński odpowiednik
Jałty przeżywa Ukraina. Co bedzie jutro ?
Czyżby historia sprzed lat miała się
powtórzyć, zaś czekającą rzeczywistością
będzie granica między UE a Rosją na
Wiśle ?
Roman Skalski
70-lecie zdrady jałtańskiej
Autorzy „porządku jałtańskiego”: Churchill, Roosevelt i Stalin (fot. archiwum)
S t r o n a 6
W poprzednim numerze naszego
dwutygodnika zapowiadaliśmy koncert
polskiego Kwartetu Smyczkowego imienia
Karola Szymanowskiego w Santa Fe.
Odbył się on w niedzielę, 8 lutego w New
Mexico Museum of Art—w Audytorium
Świętego Franciszka na Starym Mieście.
Nasi artyści dali wspaniały pokaz
wirtuozerii największego, światowego
poziomu, zaś ich muzyka dosłownie
oczarowała wszystkich melomanów.
W zaprezentowanym programie
usłyszeliśmy utwory Mozarta, Haydna,
Szymanowskiego i Dworaka. Zdawało się,
ż muzyka, płynąca z instrumentów
Kwartetu otacza delikatnością niczym
zwiewna mgiełka, w której wszystkie
akcenty zostały dopracowane z wielką
precyzją, maestria tonów, wydobytych
przez naszych artystów była wręcz
imponująca. Dodatkowego, chociaż
bardziej może duchowego, posmaku
przepięknej muzyce całego Kwartetu
dodawał fakt, że niejako obecny był na
koncercie również sam mistrz
Stradivarius. Na oryginalnych skrzypcach
słynnego lutnika z Cremony z 1680 roku
grała Agata Szymczewska. Nic przeto
dziwnego, że całość koncertu została
doceniona przez publiczność owacją na
stojąco.
Kwartet imienia Karola Szymanowskiego
kończy właśnie swoje tegoroczne tournee
występów w Stanach Zjednoczonych: po
ostatnim koncercie w Bostonie nasi
wirtuozi odlatują na Stary Kontynent.
Kwartet zdobył już dotychczas światową
sławę. Koncertował nie tylko w Europie
czy Stanach Zjednoczonych, ale również
na Dalekim Wschodzie czy w Ameryce
Południowej. Jeden z artystów, Vladimir
Mykytka, pochodzący ze Lwowa,
zamierza zorganizować jeszcze w tym
roku Festiwal Polskiej Muzyki Klasycznej
we Lwowie, na który już teraz zapraszał
Polonię Semper Fidelis.
Po koncercie odbył się obiad z artystami,
zorganizowany przez organizację Pro
Musica w Santa Fe. Była więc możliwość
bezpośrednich rozmów i poznania się.
Na zakończenie pełnego wrażeń dnia
odbyło się jeszcze w Hotelu Santa Fe
Hacienda i Spa spotkanie artystów
Kwartetu z Koordynatorem Głównym
Polonia Semper Fidelis Stanisławem
Matejczukiem. W toku swobodnych
rozmów narodziła się idea zorganizowania
Festiwalu Polskiej Muzyki Klasycznej w
niedalekiej przyszłości w południowych
stanach USA (m.in. Texasie, New Mexico
i Arizonie), w który włączy się również
Polonia Semper Fidelis. Dominować mają
w nim utwory zarówno Karola
Szymanowskiego, jak i nieco mniej
prezentowanego na kontynencie
amerykańskim słynnego polskiego
kompozytora Henryka Wieniawskiego.
Na razie pożegnaliśmy tymczasowo
naszych niezrównanych wirtuozów:
mówimy im jednak tylko „do zobaczenia”
na przyszłym Festiwalu Polskiej Muzyki
Klasycznej w Stanach Zjednoczonych.
Występ Kwartetu imienia Karola
Szymanowskiego w Santa Fe był z
pewnością nie tylko wielkim przeżyciem
dla melomanów, ale przede wszystkim był
wspaniałą prezentacją polskiej kultury w
stanie New Mexico.
Nasz Kącik Kulturalny
Owacja na stojąco po koncercie polskiego Kwartetu
Smyczkowego imienia Karola Szymanowskiego w Santa Fe
Spotkanie po koncercie z Koordynatorem Głównym Polonia Semper Fidelis.
Od lewej: Grzegorz Kotów, Agata Szymczewska, Stanisław Matejczuk, Marcin
Sieniawski oraz Vladimir Mykytka. (fot. własna PSF)
S t r o n a 7
Przychodzi koleś do apteki i pyta:
- Poproszę truciznę.
Farmaceutka na to:
- A ma pan receptę?
A on na to:
- A zdjęcie teściowej nie wystarczy?
***
Mieszkający od lat w Stanach stary Arab
ma 5 hektarowe pole ziemniaków.
Nadszedł czas sadzenia, ale jego jedyny
syn został aresztowany jako terrorysta.
Załamany Arab wysyła telegram do syna
do więzienia:
"Drogi Abdulu, tu pisze Twój ojciec
Muhammad. Jak co roku przyszedł czas
sadzenia ziemniaków ale ja już jestem po
prostu za stary, żeby przekopać pole i
pozasadzać sadzonki. Wiem, że jakbyś tu
był byś mi pomógł. Kochający Cię ojciec
Muhammad."
Po kilku godzinach przychodzi telegram z
więzienia:
"Tato, nie kop nigdzie na polu. Tam
schowałem cały trotyl, wirówkę do
reaktora oraz butle z gazem i bakteriami."
Pięć minut po telegramie przyjeżdża 300
osobowa ekipa z FBI z psami, koparkami
i łopatami. Przeszukiwali i przekopywali
całe pole przez dwa tygodnie. Nic nie
znaleźli, więc przeprosili i odjechali.
Na następny dzień przychodzi telegram:
"Drogi Ojcze, Tu pisze kochający Cię syn
Abdul. Pole przekopane, możesz sadzić
sadzonki. Zważywszy na zaistniałe trudne
okoliczności więcej zrobić nie mogłem.
Kochający Cię syn Abdul."
***
Kilkanaście lat przed Wojną w Zatoce,
amerykańska dziennikarka napisała
reportaż o pozycji kobiet w Kuwejcie.
Zauważyła, że o niskim statusie kobiet
świadczy, między innymi to, że zawsze
idą trzy metry za swoim mężem.
Po wojnie wróciła do Kuwejtu i ku swemu
zaskoczeniu, zauważyła zmianę.
Teraz kobiety zawsze chodziły przed
swoimi mężami.
Zaciekawiona zagadnęła jedna parę:
- To wspaniale! Prawdziwa rewolucja!
Czy to Ameryka wpłynęła na zmianę
pozycji kobiet?
- Tak, z całą pewnością - odpowiedział
mężczyzna.
- Och, z przyjemnością napiszę o tym
artykuł. Czy mógłby mi pan wyjaśnić, co
konkretnie spowodowało te zmianę?
- Miny.
***
Na budowie robotnik taszczy na plecach
dwa worki cementu.
Spotyka go szef i pyta:
- Nie lepiej byłoby na taczce?
- Może i lepiej, ale kółko trochę w plecy
gniecie.
***
Na pustym jeszcze placu budowy
brygadzista staje przed robotnikami i
mówi:
- Panowie rozpoczynamy i pamiętajcie:
budujemy solidnie, bez fuszerki, bez
wynoszenia na lewo materiałów.
Budujemy najlepiej jak umiemy, bo
budujemy dla siebie.
- A co to będzie? - pyta się jeden z
robotników.
- Miejska Izba Wytrzeźwień.
***
- Panie majster, Mietek spadł z
rusztowania!!
- Niech już nie włazi, zaraz przerwa.
***
Jaki jest szczyt bezczelności?
Zaśpiewać dziadkowi sto lat na 99
urodziny.
***
Trzej żonaci mężczyźni spotkali się w
kościele. Jeden mówi:
-Wiecie co? Gdy moja żona była w ciąży
czytała książkę "Jaś i Małgosia" i mamy
dwoje dzieci.
Mówi drugi:
-A gdy moja żona była w ciąży czytała
"Trzech muszkieterów" i mamy troje
dzieci.
Ostatni zerwał się do drzwi a jeden spytał:
-A gdzie Ty tak pędzisz?
-Lece do domu bo moja żona czyta "101
Dalmatyńczyków”.
***
Dziadzio Stasiek parkuje starego
rozgruchotanego maluszka pod sejmem.
Wyskakuje ochroniarz:
- Panie, zjeżdżaj pan stąd! To jest sejm, tu
się kręcą posłowie i senatorowie!
Dziadek na to:
- Ja się nie boję, mam alarm!
***
Włamywacz skarży się koledze:
- Ale miałem pecha. Wczoraj włamałem
się do domu prawnika, a on mnie nakrył.
Powiedział, żebym zmykał i więcej się nie
pokazywał.
- No to jednak miałeś szczęście!
- Szczęście? Policzył sobie 300 zł za
poradę!
***
- Czy rozpatrzyliście już moje podanie?
Urzędnik przez godzinę szuka podania
petenta i wreszcie wzruszając ramionami
stwierdza:
- Pańskiego podania nie ma. A kiedy pan
je składał?
- No, może jakieś pięć lat temu.
- No, to mów pan tak od razu. Pani Stasiu!
Niech mi pani poda teczkę "bardzo
pilne"...
***
Gdzie był najostrzejszy pies w Polsce?
U sołtysa w Wąchocku, jak zdechł to
łańcuch jeszcze trzy dni szczekał.
Uśmiechnij się...
S t r o n a 8
Stargard, 19.05.20XX roku
Kochana Mamusiu!
W Unii jest fajnie, niczego tu nie brakuje.
Cukier jest po 4,50 zł za kg, benzyna po
6,50 zł za litr, masło po 4,99 zł za kostkę,
chleb po 3,50 zł za bochenek, a paczka
papierosów po 12 zł. Jeśli chodzi o nasz
dom, to latem przyjechał pan Helmut z
Berlina. Najpierw postawił piwo, a potem
pokazał akt własności z 1937 r. i
powiedział, że teraz to jego ziemia i
wszystko, co na niej. Może to i lepiej, i
tak nie byłem w stanie płacić podatku
katastralnego (Mamusia wie, 2% od
wartości nieruchomości rocznie). Za to w
przytułku mamy kolorową telewizję i
fajne filmy.
Pracy na razie nie ma, ale mówią, że
będzie. Jak dożyję, to za 6 lat będę mógł
pracować w Niemczech albo Austrii.
W mieście budują nowy urząd. Unia dała
trochę grosza. Firma Heńka Kowalskiego
startowała w przetargu, ale rozstrzygano
go w Brukseli i wygrali Szwedzi. Co
prawda inżynierów sprowadzili od siebie,
ale Heniek i tak się cieszy, bo uznali jego
kwalifikacje i pozwolili nosić cegły.
Niech sobie chłop zarobi, bo jego firma
już nie wytrzymuje tego zwiększonego
VAT-u w budownictwie. Chciał wysłać
syna na studia do Francji, ale nie miał na
to pieniędzy. Córka jednego z ministrów
miała więcej szczęścia i dostała unijne
stypendium. Chłopak Henia jest całkiem
zdolny, więc zdawał na naszą
politechnikę. Byłby się dostał, gdyby nie
konkurencja młodzieży z innych krajów
unijnych. W końcu tam uczelnie też są
przepełnione. Na razie jest na darmowym
stażu w hipermarkecie.
Ostatnio w mieście pojawiło się mnóstwo
byłych rolników. Mówią coś o nierównej
konkurencji, niskich dopłatach i limitach
produkcyjnych. Nie wiem o co im chodzi,
przecież mieli najwięcej zyskać na
integracji.
Do domu naprzeciwko wprowadziło się
młode małżeństwo - Tomek i Jacek. To
bardzo wrażliwi ludzie, nawet starają się o
adopcję. Pani kurator jest bardzo
tolerancyjna i świeżo po aborcji, więc mają
duże szanse.
Niech Mamusia na razie siedzi na tej
Białorusi, bo tu szaleje eutanazja,
zwłaszcza, że ubezpieczalnia już o
Mamusię pytała. To tyle, bo idę po zasiłek.
Będę go pobierał jeszcze dwa miesiące.
Całuję mocno, Zdzisiek
P.S. Niech mi Mamusia przyśle kilo
szynki, ale takiej ze zwykłego prosiaka, bo
te nasze świecą po nocach.
P.P.S. Niech Mamusia wyśle ten list
swoim znajomym. Może za kilkanaście lat
do mnie wróci. Wtedy Polski już pewnie
nie będzie, ale w końcu będę obywatelem
nowego świata.
Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis
Wszelkie listy prosimy kierować na adres
redakcji: [email protected]
List z przyszłości
Polaków jako chciwych, pozbawionych
skrupułów chłopów, mordujących lub
wydających ukrywających się Żydów
podczas wojny. Film jest oczyszczeniem
zbrodniarzy i poyępieniem ich ofiar.
Inspiratorką powstania tego filmu była
słynna zbrodniarka, ppłk Helena Wolińska
(nazywała się w rzeczywistości Mindla
Fajga Danielak), która do końca swoich
dni w błogim spokoju zamieszkiwała w
Oxfordzie razem z mężem, byłym
aktywistą PZPR czasów stalinowskich
prof. Włodzimierzem Brusem. To właśnie
do ich domu był często zapraszany na
obiady autor filmu Paweł Pawlikowski i
tam powstała—drobiazgowo omawiana—
fabuła jego tworu.
Po „Pokłosiu” „Ida” jest następnym
gniotem pseudohistorycznym, w którym
winą za zagładę Żydów obarcza się
Polaków, zaś postawy morderców
pochodzenia żydowskiego, stanowiących
bazę zbrodniczego aparatu UB
usprawiedliwia się na różne sposoby. W
„Idzie” morderczynię m.in. Gen.
Fieldorfa—”Nila” rozgrzesza się
„psycjologiczną reakcją” na rzekome
mordowanie Żydów przez Polaków.
W tym wszystkim zastanawia przyznanie
funduszy na produkcję filmu, nie tylko
fałszującego historię, ale w istocie
będącego ohydnym pomówieniem Polski i
Polaków.
Światowe środowiska antypolskie
prześcigają się w nagradzaniu tego
artystycznego gniota. Z pewnością budzi
on entuzjazm także kanclerz Merkel, która
w przystępie dobrego humoru poklepie
Tuska ramieniu i powie z uśmiechem,
ćwiczonym jeszcze w STASI: „sehr gut
Donek, sehr gut”.
Remigiusz Ostrowski
Apoteoza Wolińskiej
do Oscara ? (dokończenie)