"Midnight Sun" - Rozdział 12

14
 12. Komplikacje. Bella i ja poszliśmy w ciszy na biologię. Starałem się skupić na tej chwili, na dziewczynie obok mnie, na tym, co było rzeczywiste i godne zaufania, na czymkolwiek, co nie dopuściłoby do mojej głowy kłamliwych i bezsensownych  wizji Alice. Minęliśmy Angelę Weber, która ociągała się, stojąc na chodniku i rozmawiając kolegą z trygonometrii o zadaniu na tę lekcję. Przejrzałem po bież nie je j my ś l i, oczeku j ą c kole jn ego rozczarowani a, a je dnak zaskoczyła mnie ich smętna treść. O, a jednak było coś, czego Angela pragnęła. Niestety, to nie było łatwe do zapakowania. Przez chwil ę poczuł em si ę dziwnie pokrzepiony, sł ysząc jej myśli wypeł nione beznadzi ej ną t ęsknot ą. Pojawi ł o si ę we mnie po czucie pokrewieństwa, o którym Angela nigdy si ę nie dowie i w tej sekundzie byłem taki sam jak ta życzliwa ludzka dziewczyna. To, że wiedziałem, że nie jestem jedyną osobą żyjącą w tragicznej historii miłosnej było pocieszające . W kolejnej chwili ogarnęła mnie irytacja - nagle i całkowicie. Historia Angeli wcale nie musiała być tragiczna. Ona i on byli ludźmi, a różnica pomiędzy nimi, która w jej głowie wydawała się taka nieprzezwyciężona, by ł a ś mieszna, napr awdę ś mieszna, w po równaniu z mo j ą wł as ną sytuacją. Jej złamane serce nie miało żadnego sensu. Co za bezsensowny smutek - nie był o żadnej wartościowej przesł anki, by nie był a z tym, którego pr agnęł a. Dlaczego miał aby nie mieć te go, czego chciał a? Dlaczego ta historia nie miałby mieć szczęśliwego zakończenia? Chciałem dać jej prezent… No cóż, dam jej to, czego pragnęła. Z moją wiedzą na temat ludzkiej natury, to pewnie nawet nie będzie zbyt trudne. Przebiegłem przez umysł chłopca obok niej, obiektu jej uczuć, a on nie wy dawa ł si ę niec hę tn y, racz ej po wstrz ymywał a go ta sama trudność, co ją. Był tak samo bez nadziei i zrezygnowany jak ona. Wszystko co będę musiał zrobić, to posiać ziarnko sugestii… Plan łatwo się uformował, scenariusz napisał się sam bez wysiłku z mojej strony. Będę potrzebował pomocy Emmetta – namówienie go, by wziął w tym udział będzie jedyną prawdziwą trudnością. Ludzka natura była o tyle prostsza do zmanipulowania niż wampirza! Byłem zadowolony z mojego rozwiązania, z podarunku dla Angeli. To było miłe oderwanie od moich własnych problemów. Szkoda, że one nie mogły być tak łatwo rozwiązane. j nastrój popr awi ł si ę tr oc hę , gdy Bella i ja zaj ę li śmy swoj e miejsca. Może powinienem być dobrej myśli. Może istniało dla nas jakieś rozwi ązanie, które mi uciekał o, tak samo jak dla Angeli tak oczywisty spo sób poz ostawał niewidoc zny. Nie zby t pra wdo pod obne… ale po co marnować czas na desperację? Nie miałem dość czasu, by go marnować,  jeśli chodziło o Bellę. Każda sekunda miała znaczenie.

description

No i ostatni. :)

Transcript of "Midnight Sun" - Rozdział 12

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 1/14

 

12. Komplikacje.

Bella i ja poszliśmy w ciszy na biologię. Starałem się skupić na tejchwili, na dziewczynie obok mnie, na tym, co było rzeczywiste i godne

zaufania, na czymkolwiek, co nie dopuściłoby do mojej głowy kłamliwych ibezsensownych wizji Alice.

Minęliśmy Angelę Weber, która ociągała się, stojąc na chodniku irozmawiając kolegą z trygonometrii o zadaniu na tę lekcję. Przejrzałempobieżnie jej myśli, oczekując kolejnego rozczarowania, a jednakzaskoczyła mnie ich smętna treść.

O, a jednak było coś, czego Angela pragnęła. Niestety, to nie byłołatwe do zapakowania.

Przez chwilę poczułem się dziwnie pokrzepiony, słysząc jej myśliwypełnione beznadziejną tęsknotą. Pojawiło się we mnie poczucie

pokrewieństwa, o którym Angela nigdy się nie dowie i w tej sekundziebyłem taki sam jak ta życzliwa ludzka dziewczyna.

To, że wiedziałem, że nie jestem jedyną osobą żyjącą w tragicznejhistorii miłosnej było pocieszające.

W kolejnej chwili ogarnęła mnie irytacja - nagle i całkowicie. HistoriaAngeli wcale nie musiała być tragiczna. Ona i on byli ludźmi, a różnicapomiędzy nimi, która w jej głowie wydawała się taka nieprzezwyciężona,była śmieszna, naprawdę śmieszna, w porównaniu z moją własną sytuacją. Jej złamane serce nie miało żadnego sensu. Co za bezsensownysmutek - nie było żadnej wartościowej przesłanki, by nie była z tym,

którego pragnęła. Dlaczego miałaby nie mieć tego, czego chciała?Dlaczego ta historia nie miałby mieć szczęśliwego zakończenia?

Chciałem dać jej prezent… No cóż, dam jej to, czego pragnęła. Zmoją wiedzą na temat ludzkiej natury, to pewnie nawet nie będzie zbyttrudne. Przebiegłem przez umysł chłopca obok niej, obiektu jej uczuć, aon nie wydawał się niechętny, raczej powstrzymywała go ta samatrudność, co ją. Był tak samo bez nadziei i zrezygnowany jak ona.

Wszystko co będę musiał zrobić, to posiać ziarnko sugestii…Plan łatwo się uformował, scenariusz napisał się sam bez wysiłku z

mojej strony. Będę potrzebował pomocy Emmetta – namówienie go, by

wziął w tym udział będzie jedyną prawdziwą trudnością. Ludzka naturabyła o tyle prostsza do zmanipulowania niż wampirza!Byłem zadowolony z mojego rozwiązania, z podarunku dla Angeli. To

było miłe oderwanie od moich własnych problemów. Szkoda, że one niemogły być tak łatwo rozwiązane.

Mój nastrój poprawił się trochę, gdy Bella i ja zajęliśmy swojemiejsca. Może powinienem być dobrej myśli. Może istniało dla nas jakieśrozwiązanie, które mi uciekało, tak samo jak dla Angeli tak oczywistysposób pozostawał niewidoczny. Niezbyt prawdopodobne… ale po comarnować czas na desperację? Nie miałem dość czasu, by go marnować,

 jeśli chodziło o Bellę. Każda sekunda miała znaczenie.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 2/14

 

Wszedł pan Banner ciągnąc za sobą przedpotopowy telewizor iodtwarzacz video. Przez kolejne trzy dni miał zamiar wyświetlać nam film,by przeskoczyć jakoś dział, którym nie był szczególnie zainteresowany –wady genetyczne. „Olej Lorenza” 1 nie był zbyt wesoły, ale to niezatrzymało ekscytacji w pomieszczeniu. Żadnych notatek, żadnego

materiału, z którego można zrobić kartkówkę. Trzy dni wolnego. Uczniowienie posiadali się z radości.

Nic z tego nie miało dla mnie znaczenia. Nie miałem zamiaruzwracać uwagi na nic oprócz Belli.

Nie odsunąłem dziś od niej swojego krzesła, by dać sobie przestrzeńna oddech. Zamiast tego, usiadłem obok niej tak blisko, jak usiadłbykażdy normalny człowiek. Bliżej niż siedzieliśmy w moim samochodzie,dość blisko by lewa strona mojego ciała zanurzyła się w cieple jej skóry.

To było dziwne doświadczenie – i przyjemne, i szarpiące nerwy, alewolałem to niż siedzieć z nią przez stół. To było więcej niż to do czego

przywykłem, a jednak szybko zdałem sobie sprawę, że to również niewystarcza. Nie byłam usatysfakcjonowany. Bycie tak blisko niej tylkosprawiało, że chciałem być jeszcze bliżej. Pociąg był tym silniejszy, imbliżej docierałem.

Oskarżyłem ją, że jest magnesem na niebezpieczeństwa. W tejchwili czułem się tak jakby to była dosłownie prawda. Ja byłemniebezpieczeństwem, a z każdym calem, na który pozwałem sobie się doniej zbliżyć, jej przyciąganie rosło w siłę.

Wtedy pan Banner wyłączył światło.Biorąc pod uwagę, jak mało brak światła znaczył dla moich oczu,

było dziwne, jak wielką różnicę to zrobiło. Nadal widziałem tak samodobrze, jak wcześniej. Każdy szczegół w pomieszczeniu był widoczny.

Skąd wziął się ten nagły impuls elektryczny w powietrzu wciemnościach, które dla mnie wcale nie były ciemnościami? Czy to dlatego,że wiedziałem, że tylko ja dobrze widzę? Że Bella i ja jesteśmyniewidoczni dla innych? Jakbyśmy byli sami tylko we dwoje ukryci wciemnym pokoju, siedząc tak blisko siebie…

Moja dłoń wyciągnęła się w jej stronę bez mojego pozwolenia. Tylkodotknąć jej dłoni, potrzymać ją w ciemnościach. Czy to byłby taki strasznybłąd? Gdyby moja skóra przeszkadzałaby jej, musiałaby tylko zabrać

rękę…Szarpnąłem dłoń z powrotem, założyłem ręce ciasno na klatcepiersiowej, a dłonie zacisnąłem w pieści. Żadnych błędów. Obiecałemsobie, że nie będę ich popełniał, nieważne, jak małe będą się wydawać.Gdybym potrzymał jej dłoń, chciałbym tylko czegoś więcej – kolejnego nicnie znaczącego dotyku, kolejnego kroku bliżej niej. Czułem to. Rósł we

1   „Olej Lorenza” - film produkcji USA z roku 1992 w reżyserii George'a Millera. Oparty na

autentycznej historii życia Augusto i Michaeli Odone, rodziców kilkuletniego Lorenza. U zdrowegodotychczas dziecka pojawiają się pierwsze objawy tajemniczej choroby. Zrozpaczeni rodzicedowiadują się, że w przypadku ich syna medycyna jest bezradna, lekarze, którzy zdiagnozowali uniego ALD adrenoleukodystrofię, bardzo rzadkie nieuleczalne zwyrodnienie mózgu, przepowiadają chłopcu najwyżej dwa lata życia. (za Wikipedią, przyp. tłum.)

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 3/14

 

mnie nowy rodzaj pragnienia, którego celem było przełamanie mojejsamokontroli.

Żadnych błędów.Bella złożyła ręce na swojej klatce piersiowej, dłonie zaciskając w

pięści tak samo jak ja.

O czym myślisz? Umierałem z chęci zadania tego pytania na głos,ale w sali było zbyt cicho, by rozmowa, nawet prowadzona szeptem, uszłanam na sucho.

Zaczął się film, odrobinę rozświetlając ciemność. Bella rzuciła okiemw moją stronę. Zauważyła, jak sztywno utrzymuję swoje ciało – tak jakona swoje – i uśmiechnęła się. Jej wargi rozdzieliły się lekko, a jej oczywydawały się być pełne ciepłych zaproszeń.

Albo widziałem to, co chciałem zobaczyć.Uśmiechnąłem się do niej w odpowiedzi - sapnęła i szybko odwróciła

wzrok.

To tylko pogorszyło sprawę. Nie znałem jej myśli, ale byłem naglepewien, że wcześniej miałem rację, że ona chciała, bym jej dotknął. Czułato niebezpieczne pragnienie tak samo jak ja.

Pomiędzy moim i jej ciałem buczała elektryczność.Nie poruszyła się ani razu w ciągu tej godziny, utrzymując swoją 

sztywną, opanowaną pozę, tak samo jak ja utrzymywałem swoją. Czasamiznów na mnie spoglądała, a wtedy potrząsał mną nagły przepływ prądu.

Lekcja minęła – wolno, a jednak nie dość wolno. To było takie noweuczucie. Mógłbym tak siedzieć z nią całymi dniami, by tylko doświadczyćtego w pełni.

Gdy minuty mijały, kłóciłem się ze sobą z tuzin razy, walcząc wgłowie z pragnieniem, gdy próbowałem usprawiedliwić dotknięcie jej.

Wreszcie pan Banner włączył światło z powrotem.W jasnym świetle fluorescencyjnych lamp, atmosfera w sali

powróciła do normalności. Bella westchnęła i przeciągnęła się,rozprostowując sobie palce. Musiało jej być niewygodnie utrzymywać tępozycję tak długo. Mnie było łatwiej – nieruchomość przychodziła minaturalnie.

Zachichotałem na widok ulgi malującej się na jej twarzy.- No cóż, to było interesujące.

- Yhym – mruknęła, najwyraźniej rozumiejąc, o co mi chodzi, ale niekomentując tego. Co ja bym dał, żeby wiedzieć, co teraz myśli!Westchnąłem. Siła mojego pragnienia, nie sprawi, że to życzenie się

spełni.- Idziemy? – spytałem, wstając.Zrobiła minę i podniosła się niepewnie. Rozstawiła ręce, jakby

obawiała się, że się przewróci.Mogłem zaoferować jej pomocną dłoń. Albo mógłbym podeprzeć ją 

pod łokciem – tylko leciutko – i pomóc jej złapać równowagę. Z pewnością to nie byłoby takie straszne pogwałcenie zasad…

Żadnych błędów.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 4/14

 

Była bardzo cicha, gdy szliśmy w kierunku sali gimnastycznej.Zmarszczka pomiędzy jej brwiami była widoczna – oznaka głębokiegozatopienia w myślach. Ja też rozmyślałem intensywnie.

Jedno dotknięcie jej skóry nie zrobi jej krzywdy, utrzymywałaegoistyczna część mnie.

Mogłem łatwo powściągnąć nacisk mojej dłoni. To nie było zbyttrudne, dopóki mocno się kontrolowałem. Mój zmysł dotyku był lepiejrozwinięty niż u ludzi – mogłem żonglować tuzinem kryształowych czar,nie rozbijając żadnej z nich; mogłem też pogłaskać bańkę mydlaną tak,żeby nie pękła. Dopóki mocno się kontrolowałem…

Bella była jak taka bańka mydlana – krucha i efemeryczna.Nietrwała.

Jak długo będę w stanie usprawiedliwiać moją obecność w jej życiu?Ile czasu miałem? Czy będę miał jeszcze kiedyś taką szansę jak teraz wtej chwili, w tej sekundzie? Nie zawsze będzie w zasięgu mojej dłoni…

Bella odwróciła się do mnie twarzą przy drzwiach do saligimnastycznej, a jej oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyła wyraz mojejtwarzy. Nic nie powiedziała. Spojrzałem na siebie w lustrze jej oczu izobaczyłem w swoich oczach rozszalały konflikt. Obserwowałem, jak mojatwarz się zmienia, kiedy moja lepsza część osobowości przegrała kłótnię.

Moja dłoń uniosła się bez mojego świadomego rozkazu. Takdelikatnie jakby była zrobiona z najcieńszego szkła, jakby była takdelikatna jak bańka mydlana, moje palce pogłaskały ciepłą skóręokrywającą jej kość policzkową. Dzięki temu dotykowi rozgrzały się, a japoczułem, jak szybki był jej puls pod przezroczystą skórą.

Wystarczy , rozkazałem, mimo że moja dłoń tak bardzo pragnęłaprzykryć jej policzek w całości. Wystarczy .

Było mi trudno wziąć rękę z powrotem, powstrzymywać się odzbliżania się do niej jeszcze bardziej. W jednej chwili tysiąc różnychmożliwości przebiegło mi przez głowę – tysiąc różnych sposobów, by jejdotknąć. Opuszek mojego palca podążający za kształtem jej ust. Mojaręka podtrzymującą jej podbródek. Moja dłoń, na której rozsypały siękosmyki jej włosów, który wyciągnąłem z jej fryzury. Moje ramionaotaczające jej talię, przytrzymujące ją na całej długości mojego ciała.

Wystarczy .

Zmusiłem się, by się odwrócić, by od niej odejść. Moje ciałoporuszało się sztywno – niechętnie.Pozwoliłem moim myślom pozostać przy niej, żeby ją obserwować,

gdy pospiesznie odchodziłem, niemal uciekając od pokusy. Uchwyciłemmyśli Mike’a Newtona – były najgłośniejsze – kiedy obserwował, jak Bellaprzechodzi obok niego z zamglonymi oczyma i czerwonymi policzkami,  jakby jej umysł znajdował się gdzieś indziej. Patrzył ponuro i nagle wswojej głowie połączył moje imię z przekleństwami – nie mogłem siępowstrzymać od lekkiego uśmiechu w odpowiedzi.

Czułem mrowienie w dłoni. Rozcapierzyłem ją i zacisnąłem w pięść,

ale wciąż boleśnie szczypała.Nie, nie skrzywdziłem jej – ale dotykanie jej i tak było błędem.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 5/14

 

To było jak ogień – tak jakby płomień pragnienia z mojego gardłarozlał się po całym moim ciele.

Czy, kiedy następnym razem będę blisko niej, będę w stanie siępowstrzymać od dotknięcia jej kolejny raz? A skoro już raz jej dotknąłem,będę w stanie na tym poprzestać?

Żadnych więcej błędów. O to chodziło. Delektuj się wspomnieniami ,Edwardzie, powiedziałem do ponuro do samego siebie, i trzymaj łapy przy sobie. Albo to, albo będę musiał się zmusić do wyjazdu… w jakiś sposób.Bo nie mogłem pozwolić sobie być blisko niej, jeśli wciąż będę popełniałbłędy.

Wziąłem głęboki oddech i spróbowałem uspokoić moje myśli.Emmett dogonił mnie przed drzwiami do budynku, gdzie odbywały

się zajęcia z angielskiego.- Cześć, Edward – wygląda lepiej. Dziwnie, ale lepiej. Wygląda na

szczęśliwego.

- Cześć, Em – wyglądałem na szczęśliwego? Jak sadzę, czułem siętak, mimo chaosu w mojej głowie.

Lepiej ni otwieraj ust, dzieciaku. Rosalie chce wyrwać ci język .Westchnąłem.- Przykro mi, że nie pomogłem wam się z tym uporać. Gniewasz się

na mnie?- Niee. Przejdzie jej. To i tak miało się stać – skoro Alice widzi taką

 przyszłość …Wizje Alice nie były czymś, o czym chciałbym teraz myśleć.

Wpatrywałem się przed siebie z zaciśniętymi zębami.

Kiedy szukałem czegoś, co mogłoby mnie rozproszyć, zobaczyłem, jak Ben Cheney wchodzi przed nami do sali od hiszpańskiego. Aha – otomoja szansa, by dać Angeli jej podarunek.

Stanąłem i złapałem Emmetta za ramię.- Poczekaj sekundkę.O co chodzi? - Wiem, że na to nie zasługuję, ale czy zrobisz mi pewną przysługę?- Jaką? – spytał zaciekawiony.Wstrzymując oddech i z taką prędkością, która sprawiała, że dla

ludzkiego ucha słowa były niezrozumiałe, nieważne, jak głośno bym

mówił, wyjaśniłem mu, czego chciałem.Wpatrywał się we mnie bez wyrazu, kiedy skończyłem mówić, a jegomyśli były tak samo bez wyrazu jak jego twarz.

- A więc? – spytałem. – Pomożesz mi z tym?Zajęło mu minutę, nim mi odpowiedział.- Ale dlaczego?- Daj spokój, Emmett. Dlaczego nie?Kim jesteś i co zrobiłeś z moim bratem? - Czy to nie ty ciągle narzekasz, że w szkole zawsze dzieje się to

samo? To byłoby coś innego, prawda? Pomyśl o tym, jak o eksperymencie

– eksperymencie na ludzkiej naturze.Wpatrywał się we mnie przez chwilę, nim się poddał.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 6/14

 

- No dobra, przyznaję ci rację, że to coś innego… Dobra, niechbędzie – parsknął Emmett i wzruszył ramionami. – Pomogę ci.

Uśmiechnąłem się do niego szeroko, czując jeszcze większyentuzjazm z powodu mojego planu teraz, kiedy się do mnie przyłączył.Rosalie była męcząca, ale zawsze będę jej dłużnikiem za to, że wybrała

Emmetta. Nikt nie miał lepszego brata niż ja.Emmett nie musiał ćwiczyć swojej roli. Kiedy wchodziliśmy do sali,

powiedziałem mu pod nosem, co ma mówić.Ben już siedział na swoim miejscu za naszymi plecami, porządkując

swoją pracę domową do oddania. Obaj, Emmett i ja, usiedliśmy izrobiliśmy to samo. W klasie nie zapanowała jeszcze cisza – pomrukprzytłumionych rozmów będzie trwał, dopóki pani Goff nie poprosi ouwagę. A ona nie spieszyła się, oceniając kartkówki poprzedniej klasy.

- A więc – powiedział Emmett głośniej niż to było konieczne, gdybynaprawdę mówił tylko do mnie. – Zaprosiłeś już Angelę Weber na randkę?

Szelest papieru za moimi plecami nagle ustał, gdy Ben zamarł, a jego uwaga nagle skupiła się na naszej rozmowie.

 Angela? Mówią o Angeli? Dobrze. Zainteresowaliśmy go.- Nie – odparłem, kręcąc powoli głową, by wydać mu się

rozżalonym.- Dlaczego nie? – zaimprowizował Emmett. – Stchórzyłeś?Skrzywiłem się.- Nie. Słyszałem, że lubi kogoś innego.Edward Cullen miał zamiar zaprosić Angelę na randkę? Ale… nie. To

mi się nie podoba. Nie chcę, żeby się kręcił w jej pobliżu. Nie jest… dlaniej odpowiedni. Jest… niebezpieczny.Nie oczekiwałem rycerskiego instynktu opiekuńczego. Chciałem

osiągnąć zazdrość. Ale nieważne co, ważne, że działa.- Pozwolisz, żeby to cię powstrzymało? – zapytał Emmett

pogardliwie, znów improwizując. – Nie jesteś chętny do udziału w walce?Spojrzałem na niego, ale zrobiłem użytek z tego, co mi podsunął.- Zrozum, wydaje mi się, że ona naprawdę lubi tego Bena. Nie mam

zamiaru starać się jej przekonywać. Istnieją też inne dziewczyny.To zelektryzowało chłopaka na krześle za moimi plecami.

- Kogo? – spytał Emmett, wracając do scenariusza.- Mój partner z chemii mówi, że to jakiś dzieciak o nazwisku Cheney.Chyba go nie znam.

Powstrzymałem się od uśmiechu. Tylko aroganckim Cullenom mogłoujść na sucho to, że nie znali każdego ucznia w tej malutkiej szkole.

W głowie Bena powstał wir zszokowanych myśli.   Ja? Lepszy od Edwarda Cullena? Ale dlaczego miałaby lubić mnie?

- Edwardzie – Emmett mruknął ciszej, przewracając oczami w stronęchłopaka. – On siedzi za tobą – powiedział bezgłośnie, ale takprzejrzyście, że człowiek z łatwością mógł odczytać słowa.

- Och – odmruknąłem.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 7/14

 

Odwróciłem się na swoim krześle i spojrzałem na chłopaka za mną.Przez sekundę w jego czarnych oczy za szkłami okularów malowało sięprzerażenie, ale potem zesztywniał i wyprostował swoje wąskie ramiona,obrażony z powodu mojego jawnie pogardliwego spojrzenia. Uniósłpodbródek, a jego złotobrązowa skóra ze złości pokryła się czerwienią.

- Heh – powiedziałem arogancko, odwracając się z powrotem doEmmetta.

Myśli, że jest lepszy od mnie. Ale Angela jest innego zdania. Już jamu pokażę…

Idealnie.- A jednak mówiłeś, że poszła na bal z Yorkie’em – powiedział

Emmett parskając, kiedy wymawiał nazwisko chłopaka, którego wielulekceważyło z powodu jego dziwactw.

- To była decyzja grupowa – chciałem mieć pewność, że to będziedla Bena jasne. – Angela jest nieśmiała. Jeśli B… jeśli chłopak nie jest dość

odważny, by zaprosić ją na randkę, ona nigdy go nie zaprosi.- Ale ty lubisz nieśmiałe dziewczyny – powiedział Emmett, wracając

do improwizacji. Ciche dziewczyny. Dziewczyny takie jak… hm, nie wiem.Może Bella Swan? 

Uśmiechnąłem się do niego szeroko.- Masz rację – powiedziałem i wróciłem do przedstawienia. – Może

Angeli znudzi się czekanie. Może zaproszę ją na bal absolwentów.Nie, nie zaprosisz , pomyślał Ben, prostując się na swoim krześle. Co

 z tego, że jest o tyle wyższa ode mnie? Jeśli ją to mnie obchodzi, mnie też nie. Jest najmilszą, najmądrzejszą, najśliczniejszą dziewczyną w szkole… i 

lubi mnie.Polubiłem tego chłopaka. Wydawał się być bystrym i mieć dobre

chęći. Może nawet był wart dziewczyny takiej jak Angela.Pokazałem Emmettowi uniesiony kciuk pod ławką, gdy pani Goff 

wstała i przywitała klasę.Dobra, przyznaję – to była całkiem niezła zabawa, pomyślał Emmett.Uśmiechnąłem się do siebie, zadowolony, że byłem w stanie nadać

szczęśliwy bieg tej historii miłosnej. Byłem pewien, że Ben dokończy to, cozacząłem, a Angela otrzyma mój anonimowy podarunek. Mój dług zostałspłacony.

Jak głupi byli ludzie, by pozwolił, żeby sześć cali2

różnicy wewzroście zniweczyło ich szczęście.Mój sukces wprawił mnie w dobry humor. Uśmiechnął się jeszcze

raz, kiedy rozsiadłem się na krześle i przygotowałem na rozrywkę –przecież, jak Bella zwróciła mi uwagę na lunchu, nigdy wcześniej niewidziałem jej w akcji na WF-ie.

Myśli Mike’a Newtona było mi najłatwiej zlokalizować w szmerzegłosów kłębiących się w sali gimnastycznej. W ciągu ostatnich kilkutygodni jego umysł stał mi się o wiele za bardzo znajomy. Zwestchnieniem poddałem się i zacząłem go słuchać. Przynajmniej mogłem

mieć pewność, że będzie poświęcał swoją uwagę Belli.2 1 cal = 2, 54 cm (za Wikipedią, przyp. tłum.)

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 8/14

 

Zdążyłem akurat na czas, by słyszeć, jak proponuje jej, ze zostanie jej partnerem do gry w badmintona – kiedy to sugerował, zobaczyłem, jakinni partnerzy dla niego przelatują w jego głowie. Mój uśmiech zbladł izacisnąłem zęby – musiałem sobie przypomnieć, że zamordowanie Mike’aNewtona nie było dopuszczalną opcją.

- Dzięki, Mike, ale wiesz, że nie musisz tego robić.- Nie martw się, będę się trzymał od ciebie z daleka.Uśmiechnęli się do siebie, a przez głowę Mike’a przebiegły

wspomnienia dotyczące różnych wypadków – zawsze w jakiś sposóbzwiązanych z Bellą.

Mike początkowo grał sam, podczas gdy Bella niezdecydowanie stałaz tyłu ich pola, ostrożnie trzymając rakietę tak, jakby była jakimśrodzajem broni. Trener Czapp spacerował obok i rozkazał, by Mikepozwolił Belli grać.

 Ach och, pomyślał Mike, gdy Bella przysunęła się z westchnieniem

do niego, trzymając rakietę pod dziwnym kątem.Jennifer Ford zaserwowała prosto w stronę Belli – z wewnętrznym

zadowoleniem podkręciła lotkę. Mike zobaczył jak Bella zatacza się w jejkierunku, machając rakietą kilka jardów od celu i podbiegł, by spróbowaćuratować wolej3.

Zaalarmowany śledziłem wzrokiem trajektorię rakiety Belli.Oczywiście, uderzyła w naprężoną siatkę i odbiła się z powrotem w jejstronę, grzmocąc ją w czoło, nim obróciła się, przykładając Mike’owi wramię z dużym hałasem.

 Ał, ałała. Osz. Zostanie mi siniak .

Bella ugniatała swoje czoło. Było mi trudno usiedzieć na swoimmiejscu, wiedząc, że jest ranna. Ale co mógłbym zrobić, gdybym tam był?Rana nie wydawała się poważna… wahałem się, obserwując ją. Jeśli będziemiała zamiar grać nadal, będę musiał wymyślić jakąś wymówkę, bywyciągnąć ją z lekcji.

- Wybacz, Newton – zaśmiał się trener. Ta dziewczyna to największy  pechowiec, jakiego kiedykolwiek widziałem. Nie powinienem narzucać jej innym jako partnerki …

Celowo odwrócił się do nich plecami i poszedł oglądać inny mecz, takby Bella mogła powrócić do swojej poprzedniej roli obserwatora.

 Ał , pomyślał znów Mike, masując swoje ramię. Odwrócił się do Belli.- Nic ci nie jest? - Nic, a tobie? – spytała zmieszana, rumieniąc się.- Myślę, że dam sobie radę – nie chcę brzmieć jak jakaś płaczka.

 Ale, kurczę, to boli!Mike robił koła ręką, krzywiąc się przy tym.- Po prostu wrócę do tyłu – powiedziała Bella, zamiast bólu na jej

twarzy malowały się wstyd i rozgoryczenie. Może Mike przyjął na siebienajwiększą siłę uderzenia. Oczywiście, miałem nadzieję, że tak się stało.Przynajmniej więcej już nie grała. Tak ostrożnie trzymała rakietę za

3 Wolej (ang. volley ) – w sporcie - wybicie lub uderzenie piłki w powietrzu, zanim zetknie się ona zziemią. (za Wikipedią) (przyp. tłum.)

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 9/14

 

swoimi plecami, jej oczy rozszerzyły się ze skruchy… musiałem zmienićmój śmiech w kaszel.

Co jest takie zabawne? chciał widzieć Emmett.- Powiem ci później – mruknąłem.Bella nie ryzykowała więcej dołączenia do gry. Trener ignorował ją i

pozwolił Mike’owi grać samemu.Szybko napisałem kartkówkę pod koniec lekcji i pani Goff pozwoliła

mi wyjść wcześniej. Uważnie słuchałem Mike’a, idąc na wskroś przeztereny szkolne. Zdecydował się pomówić o mnie z Bellą.

 Jessica przysięga, że chodzą na randki. Dlaczego? Dlaczego musiał akurat ją wybrać? 

Nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego fenomenu – tego, że to onawybrała mnie.

- A więc…? - Więc co? – spytała.

- Ty i Cullen, tak? – ty i ten dziwak. No, skoro bogactwo faceta jest dla ciebie takie ważne…

Zacisnąłem zęby z powodu jego uwłaczającego przypuszczenia.- To nie twoja sprawa, Mike.Broni się. A więc to prawda. Gówno.- To mi się nie podoba.- I nie musi – sapnęła.Dlaczego nie widzi jaki z niego pozer? Tak samo jak oni wszyscy.

Ten sposób, w jaki się na nią patrzy… dreszcz przebiega mi po karku,kiedy to widzę.

- Patrzy na ciebie tak jak… jakbyś była czymś do jedzenia.Wzdrygnąłem się, czekając na jej odpowiedź.Jej twarz stała się jasnoczerwona, a wargi zacisnęły się, jakby

wstrzymywała oddech. A potem nagle tamę jej warg rozerwał chichot. A teraz się ze mnie śmieje. Świetnie.Mike odwrócił się i pogrążony w ponurych myślach odszedł, żeby się

przebrać.Oparłem się o ścianę sali gimnastycznej i spróbowałem się

pozbierać.Jak mogła roześmiać się z oskarżenia Mike’a – tak bardzo trafnego,

że zaczynałem się martwić, iż Forks staje się zbyt świadome… Jak mogłasię zaśmiać z sugestii, że mogę ją zabić, skoro wiedziała, że to całkowicieprawda? Co było w tym zabawnego?

Co było z nią nie tak ?Czy miała makabryczne poczucie humoru? To nie pasowało do

mojego wyobrażenia o jej charakterze, ale jaką mogłem mieć pewność? Amoże moje fantazje o kapryśnym aniele były prawdziwe w tym jednymwzględzie - nie miała w sobie żadnego strachu. Odważna – tym słowemmożna ją było określić. Inni może powiedzieliby głupia, ale ja wiedziałem,  jaka była bystra. Jednak przyczyna była nieważna – brak strachu czy

pokręcone poczucie humoru nie były dla niej dobre. Czy to z powodu tego

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 10/14

 

braku ciągle była w niebezpieczeństwie? Może będę jej tu zawszepotrzebny…

Dzięki temu pomysłowi mój nastrój stał się wyśmienity.Jeśli tylko będę w stanie nałożyć na sobie odpowiednią dyscyplinę,

zachowywać się bezpiecznie, może wtedy to, że tu zostanę, będzie

właściwe.Kiedy wyszła przez drzwi od sali gimnastycznej, jej ramiona były

sztywne i znów przygryzała dolną wargę – oznaka niepokoju. Ale wkrótce jej oczy napotkały mój wzrok, jej sztywne ramiona rozluźniły się, a na jejtwarzy pojawił się szeroki uśmiech. To był dziwnie spokojny wyraz twarzy.podeszła prosto do mnie bez wahania, zatrzymując się dopiero wtedy, gdybyła tak blisko, że ciepło jej ciała obmyło mnie niczym fala skały nabrzegu oceanu.

- Cześć – szepnęła.Szczęście, które poczułem w tej chwili, znów nie miało precedensu.

- Cześć – odpowiedziałem, a potem – ponieważ nagle było mi taklekko, że nie mogłem się oprzeć temu, by jej nie dokuczyć – dodałem –Jak było na WF-ie?

Jej uśmiech był niepewny.- W porządku.Była kiepskim kłamcą.- Doprawdy? – spytałem, mając zamiar ją przycisnąć, gdyż nadal

martwiłem się o jej głowę. Czy ją bolała? Ale wtedy w moją koncentracjęwdarły się bardzo głośne myśli Mike’a Newtona.

Nienawidzę go. Chciałbym, żeby umarł. Mam nadzieję, że ten jego

błyszczący samochodzik spadnie z klifu. Dlaczego nie zostawi jej w spokoju? Niech trzyma się ludzi swojego pokroju – dziwaków .- No co? – spytała natarczywie Bella.Skupiłem wzrok na jej twarzy. Patrzyła za oddalającymi się plecami

Mike’a, a potem znów spojrzała na mnie.- Newton zaczyna mnie denerwować – przyznałem się.Szczęka jej opadła, a uśmiech zniknął. Musiała zapomnieć, że

miałem moc, by obserwować ją przez zgubną ostatnią godzinę albo miałanadzieję, że z niej nie korzystałem.

- Chyba nie podsłuchiwałeś znowu?

- Co z twoją głową?- Jesteś niewiarygodny! – warknęła przez zęby, a potem odwróciłasię ode mnie i ruszyła z furią w stronę parkingu. Jej policzki byłyciemnoczerwone – była zawstydzona.

Dotrzymywałem jej kroku, mając nadzieję, że gniew jej szybkominie. Zwykle szybko mi wybaczała.

- To ty wspomniałaś, że nigdy nie widziałem cię na WF-ie –wyjaśniłem. – Zaciekawiłaś mnie.

Nie odpowiedziała. Miała ściągnięte brwi.Zatrzymała się nagle na parkingu, kiedy zdała sobie sprawę, że

droga do mojego samochodu jest zablokowana przez tłum uczniów płcimęskiej.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 11/14

 

Ciekawe, jak szybko jeździli tym samochodem…Spójrzcie na ten siłownik elektrohydrauliczny SMG4. Nigdy nie

widziałem ich poza magazynami o samochodach…Niezłe nakładki boczne5 …Pewnie, gdybym miał 600 tysięcy dolców …To właśnie dlatego było lepiej, gdy Rosalie korzystała ze swojego

samochodu tylko za miastem.Przecisnąłem się przez tłum pożądliwych chłopców do swojego

samochodu. Po chwili wahania Bella podążyła za mną.- Jest ostentacyjny – mruknąłem, kiedy wsiadała do samochodu.- Co to za model?- M3.Zmarszczyła brwi.- Nie mówię w języku „Motoświata”.- To BMW – przewróciłem oczami, a potem skupiłem się na cofaniu

tak, by nikogo nie przejechać. Musiałem spojrzeć piorunująco na kilkuchłopców, którzy nie wydawali się być chętni, by zejść mi z drogi.Półsekundowy kontakt wzrokowy wystarczał, by ich przekonać.

- Nadal się na mnie gniewasz? – spytałem ją. Już nie marszczyłabrwi.

- Zdecydowanie – odpowiedziała szorstko.Westchnąłem. Może nie powinienem był wywoływać tego tematu. No

dobrze. Chyba mogłem się postarać zatrzeć złe wrażenie.- Wybaczysz mi, jeśli cię przeproszę?Zastanowiła się nad tym przez chwilę.

- Może… jeśli zrobisz to szczerze – zdecydowała. – Oraz  jeśliobiecasz, że więcej tego nie zrobisz.

Nie miałem zamiaru jej skłamać, a nie było sposobu, bym zgodził sięna coś takiego. Może jeśli zaoferuję jej coś innego w zamian…

- A co, jeśli przeproszę szczerze oraz zgodzę się, żebyś prowadziła wsobotę? – wzdrygnąłem się wewnętrznie na tę myśl.

Zmarszczka znów pojawiła się pomiędzy jej brwiami, kiedyrozważała ten nowy układ.

- Stoi – powiedziała po chwili namysłu.A teraz czas na moje przeprosiny… nigdy wcześniej nie  próbowałem

zmącić Belli w głowie celowo, ale teraz moment wydał się na toodpowiedni. Spojrzałem jej głęboko w oczy, zastanawiając się, czy robięto właściwie i jednocześnie oddalając się od szkoły. Użyłem swojegonajbardziej perswazyjnego tonu.

- Bardzo przepraszam, że cię rozzłościłem.Jej serce zabiło głośniej niż wcześniej, a jego rytm nagle zabrzmiał

 jak staccato. Jej oczy się rozszerzyły – wydawała się lekko ogłuszona.Na mojej twarzy pojawił się półuśmiech. Wyglądało na to, że

zrobiłem to odpowiednio. Oczywiście, sam też miałem trochę trudności, by

4 W oryginale: SMG Shift paddles. (przyp. tłum.)5 W oryginale: side grills. (przyp. tłum.)

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 12/14

 

odwrócić od niej wzrok. Ona też namąciła mi w głowie. Dobrze, że znałemtę drogę na pamięć.

- I będę pod twoim drzwiami w sobotę rano – dodałem, pieczętującumowę.

Szybko zamrugała oczami, potrząsając głową, jakby chciała ją 

oczyścić.- Hm – powiedziała. – To nie pomoże mi z Charlie’em, kiedy z

niewyjaśnionych przyczyn na naszym podjeździe będzie stało Volvo.Ach, jak mało mnie znała.- Nie miałem zamiaru przyjeżdżać samochodem.- Jak…? – zaczęła zadawać pytanie.Przerwałem jej. Trudno byłoby mi to wyjaśnić bez demonstracji, a

teraz nie było na nią czasu.- Nie martw się. Ja będę, samochód – nie.Przychyliła głowę na jedną stronę i przez sekundę wyglądało na to,

że będzie na mnie naciskać, by dowiedzieć się więcej, ale potem zmieniłazdanie.

- Czy jest już później? – spytała, przypominając mi o naszejdzisiejszej niedokończonej rozmowie w stołówce. Odpuściła mi jednotrudne pytanie, żeby zadać inne, które było jeszcze bardziej nieprzyjemne.

- Myślę, że tak – zgodziłem się niechętnie.Zaparkowałem przed jej domem – czułem napięcie, zastanawiając

się, jak to wyjaśnić… nie czyniąc mojej potwornej natury zbyt ewidentną,nie strasząc jej po raz kolejny. Czy to było złe? Umniejszanie mojejciemnej strony?

Czekała z tą samą miną, którą miała na lunchu – wyrażającą uprzejme zainteresowanie. Gdybym był mniej zmartwiony, jejniedorzeczny spokój sprawiłby, że bym się roześmiał.

- Nadal chcesz wiedzieć, dlaczego nie możesz zobaczyć, jak poluję?– spytałem.

- Cóż, bardziej zaciekawiła mnie twoja reakcja – odparła.- Przestraszyłem cię? – spytałem pewien, że zaprzeczy.- Nie.Starałem się nie uśmiechnąć, ale mi się to nie udało.- Przepraszam, że cię przestraszyłem – mój uśmiech zniknął wraz z

chwilową poprawą nastroju – To przez tę myśl, że mogłabyś być blisko…kiedy polujemy.- To byłoby coś złego?Ten mentalny obraz to było zbyt wiele – Bella, taka krucha, sama w

ciemnościach i ja bez kontroli nad sobą… Spróbowałem wyrzucić ten obrazz głowy.

- Bardzo.- Bo…?Wziąłem głęboki wdech, koncentrując się przez chwilę na palącym

pragnieniu. Czułem je, kierowałem nim – udowadniałem swoją dominację

nad nim. Nigdy więcej ono nie będzie mnie kontrolowało – chciałem, żebyto byłą prawda. Dla niej będę niegroźny. Wpatrywałem się w mile widziane

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 13/14

 

chmury, tak naprawdę ich nie widząc, pragnąc uwierzyć, że mojadeterminacja zrobiłaby jakąkolwiek różnicę, gdybym natknął się na jejzapach, polując.

- Kiedy polujemy… oddajemy się we władanie naszych instynktów –powiedziałem, myśląc nad każdym słowem, nim je wypowiedziałem. –

Mniej kierujemy się rozsądkiem. Szczególne znaczenie ma węch. Gdybyśbyła gdzieś blisko mnie, kiedy w ten sposób tracę nad sobą kontrolę…

Potrzasnąłem głową, czując ból na samą myśl o tym, co stałoby się– nie co mogłoby się stać, ale co stałoby się – wtedy z pewnością.

Wsłuchiwałem się w zmianę w rytmie jej serca, a potem odwróciłemsię, niespokojny, by wyczytać coś w jej oczach.

Twarz Belli była spokojna, a oczy poważne. Jej usta były tylko lekkozaciśnięte z powodu czegoś, co jak sądziłem, było obawą. Ale obawą o co?O własne bezpieczeństwo? O moją udrękę? Nadal się w nią wpatrywałem,próbując przełożyć jej niejasny wyraz twarzy na pewność.

Oddała mi spojrzenie. Po chwili otworzyła szerzej oczy, a jej źrenicepowiększyły się, mimo że nie zmieniło się natężenie światła.

Mój oddech przyśpieszył i nagle wydawało mi się, że powietrze wsamochodzie buczy, tak jak wcześniej w ciemnej sali od biologii. Pulsującyprąd przebiegł pomiędzy nami, a moje pragnienie by jest dotknąć było,krótko mówiąc, silniejsze nawet od mojego głodu.

Wibrująca elektryczność sprawiła, że czułem się tak, jak znów miałpuls. Moje ciało nim śpiewało. Tak, jakbym był człowiekiem. Bardziej niżczegokolwiek na świecie zapragnąłem poczuć ciepło jej warg na moich.Przez sekundę walczyłem desperacko, by znaleźć w sobie siłę, kontrolę,

żeby być w stanie przysunąć moje wargi tak blisko do jej skóry…Nagle wciągnęła powietrze i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że

kiedy ja zacząłem oddychać szybciej, ona w ogóle przestała oddychać.Zamknąłem oczy, starając się zerwać to połączenie między nami.Więcej żadnych błędów.Istnienie Belli było powiązane z tysiącami chemicznych procesów

znajdujących się w tak kruchej równowadze, że mogłyby tak łatwo zostaćzakłócone. Rytmiczne rozszerzanie się płuc i przepływ tlenu były dla niejsprawą życia lub śmierci. Przyjemna miarowość jej delikatnego sercamogła zostać przerwana przez tyle głupich wypadków albo chorób, albo…

przeze mnie.Nie wierzyłem, że którykolwiek członek mojej rodziny wahałby się,gdyby zaoferowano mu powrót – że ona lub on nie oddałabynieśmiertelności za powtórną śmiertelność. Każde z nas poszłoby za tym wogień. I płonęło przez tak wiele dni czy stuleci, ile byłoby potrzebne.

Większość naszego rodzaju ceniła nieśmiertelność ponad wszystkoinne. Istnieli nawet ludzie, którzy jej pragnęli, którzy w ciemnościachszukali tych, którzy mogliby podarować im ten najczarniejszy dar…

Nie my. Nie moja rodzina. Oddalibyśmy wszystko, by być ludźmi.Ale żadne z nas nie pragnęło tego tak desperacko, jak ja teraz.

5/9/2018 "Midnight Sun" - Rozdział 12 - slidepdf.com

http://slidepdf.com/reader/full/midnight-sun-rozdzial-12 14/14

 

Wpatrywałem się w mikroskopijne wgłębienia i rysy na przedniejszybie, jakby w szkle kryło się jakieś rozwiązanie. Elektryczność nie znikłai musiałem koncentrować się na tym, by utrzymać ręce na kierownicy.

Moja prawa dłoń zaczęła bezboleśnie mrowić w tym miejscu, którymdotknąłem jej wcześniej.

- Bello, myślę, że powinnaś wejść do środka.Natychmiast usłuchała, nie komentując tego – wysiadła z

samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Czy wyczuwała potencjalniezagrożenie tak dobrze jak ja?

Czy bolało ją to, że musi odejść, tak jak mnie bolało, że muszępozwolić jej iść? Jedyną pociechą było to, że wkrótce znów ją ujrzę.Wcześniej niż ona mnie. Uśmiechnąłem się, opuściłem szybę i pochyliłemsię, by przemówić do niej jeszcze raz – teraz, gdy ciepło jej ciała znalazłosię poza samochodem, było to bezpieczniejsze.

Z ciekawością odwróciła się, żeby zobaczyć, czego chcę.

Nadal była ciekawa, mimo że zadała mi dziś tak wiele pytań. Mojawłasna ciekawość była całkowicie niezaspokojona – dzisiejsze mojeodpowiedzi na jej pytania odkryły tylko moje sekrety, od niej nieuzyskałem niewiele ponad moje własne domysły. To było niesprawiedliwe.

- Bello?- Tak?- Jutro moja kolej.Zmarszczyła czoło.- Na co?- Na zadawanie pytań – jutro, kiedy będziemy w bezpieczniejszym

miejscu, otoczeni świadkami, uzyskam swoje własne odpowiedzi.Uśmiechnąłem się szeroko na tę myśl, a potem odwróciłem się, bo niezrobiła ani jednego ruchu, by odejść. Nawet kiedy nie była wsamochodzie, echo elektryczność brzęczało w powietrzu. Chciałem wysiąśći odprowadzić ją do drzwi, co miało być wymówką, by przy niej zostać…

Więcej żadnych błędów. Nacisnąłem pedał gazu, a potemwestchnąłem, gdy zniknęła za mną. Wyglądało to tak, jakbym zawszezdążał do Belli albo uciekał przed nią, nigdy się nie zatrzymując. Będęmusiał znaleźć jakiś sposób, by utrzymać pozycję, jeśli kiedykolwiekmiałem odnaleźć spokój.