Licealista - 3lo.brodnica.edu.pl · ANDRZEJKI Według tradycji noc w wigi-lię św. Andrzeja (29...
Transcript of Licealista - 3lo.brodnica.edu.pl · ANDRZEJKI Według tradycji noc w wigi-lię św. Andrzeja (29...
Całą noc padał śnieg… cichy, cichy, cichuteńki...
Licealista Numer 2 listopad/grudzień 2010/2011
III LO znowu najlepsze!
3
Andrzejki w III LO 4
„Katarzynki” i „Andrzejki” - jak każe tradycja…
4
Z potrzeby serca - Wolontariat
5
Nasze przygotowa-nia do świąt
5
Czarownice - kochanice diabła
6
Halloween i wielbi-ciele horrorów
7
Tradycje Świat Bożego Narodzenia
9 10
Co z tym Mikołajem?
11
Mikołajki 11
Machina zwana przedświąteczną atmosferą
12
Dlaczego warto uczyć się języków obcych?
12
Kolejny koniec świata...
13
Anegdotczycy czy artyści?
14
Szkło Kontaktowe bardziej i mniej naukowo
15
Zima w sztuce i poezji
16
Nasze pasje literackie
17
Sekty: Zakon Świątyni Słońca
8
Refleksyjnie: Coś 18
Magia końca roku 19
Najlepsi są tylko w „trójce”
2
Święto Niepodległości
2
Życzenia z przymróżeniem oka
20
I I I L i c e u m O g ó l n o k s z t a łcąc e
w Br o dn ic y
Całą noc padał śnieg cichy, cichy, cichuteńki. Przyszedł świt, a tu świat cały biały, bielusieńki, jakby kto świata skroń gładził chłodem białej ręki i powiedział szeptem doń: Nic się nie bój mój maleńki
(…) W słońcu - patrz - skrzy się śnieg, szron na drzewach jak koronki. Spoza gór, spoza rzek, spoza łąki i rozłąki, spoza leśnych srebrnych cisz, jakby dzwony skądś dzwoniły i mówiły światu: "Słysz! Nic się nie bój świecie miły. Niech cię głowa już nie boli, wszystkim żalom połóż kres, dosyć trosk i dosyć łez - pokój ludziom dobrej woli... Nową drogę zacznij stąd, już za tobą dni niedoli Dzisiaj dzień Wesołych Świąt - pokój ludziom dobrej woli Tak po cichu i powoli białym śniegiem nuci mu... choćby dziś, w tym jednym dniu Pokój ludziom dobrej woli…
M. Hemar
2
Najlepsi są tylko w „trójce”! Serdecznie gratulujemy wyniku i życzy-my kolejnych sukcesów w następnych konkursach przedmiotowych!
Red.
Nasz kolega Patryk Celmer (klasa 2d) zakwalifikował się do Finału Ogól-nopolskiego Konkursu Języka An-gielskiego dla uczniów szkół ponad-gimnazjalnych zorganizowanego przez Centrum Edukacyjne Supralingua we współpracy z Technikum Leśnym w Sta-
rościnie.
Pierwszy etap konkursu odbył się dnia 20 listopada bieżącego roku. Uczestni-czyło w nim ponad 200 uczniów z całej Polski. Patryk znalazł się w dziesiątce Finalistów, z wynikiem 46 pkt na 50.
gospodarzami, czyli z chłopcami z ZSR.
Oczywiście nasza drużyna z III LO z
łatwością wygrała wszystkie mecze.
Zespół dziewczyn i chłopców zajął I miej-
sce, wygrana dała również możliwość
uczestnictwa w zawodach wojewódzkich.
Gratulujemy sukcesów i życzymy
kolejnych!
Agnieszka Dombrowska, IIc
25 listopada w ZSR w Brodnicy od-
były się powiatowe zawody piłki
ręcznej, w których dziewczęta jak
i chłopcy III LO zajęli I miejsce.
Kiedy wszyscy licealiści byli w szkole,
reprezentanci dziewcząt i chłopców
udali się na zawody piłki ręcznej, które
odbyły się na hali w ZSR w Brodnicy.
Zespół dziewcząt zagrał z dwoma zespo-
łami : z I LO oraz z reprezentacją Zespo-
łu Szkół Zawodowych w Brodnicy, z któ-
rymi wygrały 9:1. Drugi mecz, który
zagrały z dziewczynami I LO nie był tak
prosty. Na szczęście w drugiej połowie
wyrównały straty i w ostatnich 30 se-
kundach zawodniczka z nr 6 -
Aleksandra Sitkowska zdobyła gola,
który zdecydował o świetnym wyniku.
Natomiast chłopcy zmierzyli się ze
zespołami z ZSZ w Brodnicy, a także z
Święto listopadowe
Pomijając już sam fakt, że do każdego
apelu trzeba wszystko przygotować i
ktoś włożył w to dużo pracy.
Nasz szkolny nastrojowy apel przygo-
towała pani historyk – Iwona Mali-
nowska. Pomagała pani Maria Orysz-
czak i pan Tomasz Michalski. W części
artystycznej wystąpili uczniowie głów-
nie klas pierwszych, ale również klas
drugich - słowem i muzyką opowiada-
jąc historię trudnej drogi do niepodle-
głości.
Myślę, że nie ma osoby, której nie
kojarzy się nic z datą 11 listopada.
Dzień Niepodległości jest obchodzony
przez nas co roku. W Warszawie, na
Placu J. Piłsudskiego wraz z prezy-
dentem i wojskiem, jak również we
wszystkich szkołach. Słowem – wszę-
dzie. Obchodzimy to święto, żeby nie
zapomnieć, że kiedyś, nie tak dawno,
ktoś za nas walczył i ktoś za nas zgi-
nął.
W większości szkół odbyły się - raczej
niestety przez większość niezbyt lu-
biane - apele. Większość uczniów ich
nie lubi, bo, powiedzmy to otwarcie,
większość z nas to po prostu ignoranci
i egoiści, których nie obchodzi nic.
Dzień 11 listopada - narodowe Święto
Niepodległości - przypomina o roku 1918,
kiedy po 123 latach zaborów Polska odzy-
skała niepodległość.
11 listopada 1918 r. odrodziła się Rzecz-
pospolista. Polacy szaleli z radości, wyszli
na ulice, świętowali. My także świętuje-
my, ciesząc się, ż żyjemy w wolnym kraju.
W tym roku 10 listopada grupa artystów
z klas pierwszych i drugich pod opieka
pani Iwony Malinowskiej, a także z pomo-
cą pani M. Oryszczak, przygotowała krót-
kie przedstawienie upamiętniające wal-
kę narodu polskiego o odzyskanie niepod-
ległości. Świętowaliśmy poważnie, w du-
chu refleksji nad naszą historią i teraź-
niejszością.
„Nie złamie wolnych żadna klęska…” -
motto patriotycznej inscenizacji przypo-
minało, jak wielką wartość dla nas, Pola-
ków, ma niepodległość. Dzięki odwadze i
determinacji naszych przodków możemy
teraz żyć w wolnym kraju…
Agnieszka Dombrowska, II c
tego zwycięstwa dostali awans do ko-
lejnego etapu zawodów. Oby udało im
się dojść jak najdalej.
Nasi uczniowie za zwycięstwo otrzy-
mali pamiątkowe dyplomy i nagrody
w postaci piłek ręcznych. Życzymy
powodzenia w zawodach na szcze-
blu wojewódzkim.
Końcowa kolejność :
DZIEWCZĘTA :1. III LO 4pkt. (15:6),
2. I LO 2pkt. (17:8), 3. ZSZ 0pkt.
(3:21)
Skład III LO: Aleksandra Sitkowska,
Natalia Pruszewicz, Marta Nadrow-
ska, Monika Polguj, Dorota Śnieżaw-
ska, Martyna Warszyńska, Marlena
Zygmuntowicz, Aleksandra Dembow-
ska , Natalia Sarnowska, Agata Trę-
dowicz, Monika Mączkowska, Monika
Nowińska, Monika Wydra, Agnieszka
Dombrowska – opiekun Jan Orzech.
CHŁOPCY :1 .III LO 4pkt. (48:27),
2.ZSZ 2pkt. (29:32) , 3. ZSR 0pkt.
(20:38)
Skład III LO: Wojciech Boiński, Ro-
bert Orzech, Patryk Celmer, Piotr
Skonieczka, Miłosz Wiśniewski, Domi-
nik Gąsiorowski, Patryk Szabłowski,
Wojciech Iwański, Bartłomiej Gniad-
kowski, Bartłomiej Smoleński, Hubert
Lewandowski, Łukasz Kamiński, Ma-
teusz Ziółkowski- opiekun Jan Orzech.
Dorota Śnieżawska, Ic
Dnia 25.11.2010r w hali Zespołu
Szkół Rolniczych odbyły się po-
wiatowe zawody piłki ręcznej
młodzieży ponadgimnazjalnej.
Do turnieju zgłosiły się po trzy druży-
ny chłopców i dziewcząt. Dziewczęta z
III LO przygotowywały się do zawo-
dów przez treningi z wychowankami
Pani Katarzyny Brózdy. Opiekunem
grupy pod nieobecność Pani Kwiat-
kowskiej był Jan Orzech.
Pierwszy mecz podopieczne Pana Jana
Orzecha rozegrały z ZSZ. Już w pierw-
szych ośmiu sekundach z grą musiała
pożegnać się zawodniczka „Zawodówki
’’, która dopuściła się faulu na jednej z
naszych koleżanek. Jednak przeciw-
niczki nie miały zamiaru poddać się
bez walki. Nasz zespół starał się nie
reagować na uszczypliwe zaczepki i
nie do końca przepisowe zagrania
rywalek. Opłaciło się to, gdyż po raz
kolejny czerwoną kartką została uka-
rana następna z zawodniczek ZSZ.
Mecz zakończył się wygraną III LO
9:1. W ślad za koleżankami poszli
chłopcy, którzy bez problemu pokonali
gospodarzy 26:10.Trzeba przyznać, że
był to prawdziwy pogrom przeciwnika.
Obydwie drużyny były wówczas o krok
od zwycięstwa. Czekał ich już tylko
finał.
Do meczu o pierwsze miejsce i awans
do zawodów wojewódzkich nasze
dziewczyny przystąpiły do walki z I
LO - podopiecznymi Pana Andrzeja
Sobiechowskiego. Od pierwszych mi-
nut na boisku dało się wyczuć w na-
szym zespole nerwową atmosferę.
Byłyśmy stremowane. Przez dłuższą
chwilę nie mogliśmy obejrzeć żadnego
gola ani z jednej, ani drugiej strony.
Było tak za sprawą indywidualne-
go ,,krycia” trzech najlepszych zawod-
niczek I LO. Wysoką klasę pokazała
wówczas bramkarka rywalek , która
broniła wszystkie nasze kontrataki. W
rezultacie do przerwy przegrywałyśmy
4:1. W tym momencie mogłybyśmy się
już poddać. Jednak pokazałyśmy, że
potrafimy grać do końca. Po kilku
dobrych akcjach doprowadziłyśmy do
stanu 5:5. To był świetny finisz w wy-
konaniu naszej drużyny. Do końca
meczu zostało 40 sekund, wtedy prze-
jęłyśmy piłkę. Pan Orzech poprosił o
czas. Dał nam wytyczne jak mamy
rozegrać kontrę. Udało się to za spra-
wą Aleksandry Sitkowskiej, która
zdobyła zwycięską bramkę dla III LO,
na pięć sekund przed zakończeniem
meczu.
Po tym zwycięstwie miał się rozegrać
kolejny mecz z udziałem naszych
chłopców. Od wielu lat zawodnicy
Pana Jana Orzecha nie mają sobie
równych wśród zespołów z powiatu
brodnickiego, potwierdzili to i tym
razem. Zwycięstwo w nim nie było
takie łatwe jak mogłoby się wydawać.
Jednak dzięki dobrym wyszkoleniu
technicznym i determinacji, chłopcom
udało się pokonać ZSZ. Za sprawą
III LO znowu najlepsze!
3
Listopad. Dobry czas dla magii. Katarzyn-
ki, andrzejki… czy współcześnie obchodzo-
ne są tak samo jak dawniej?
KATARZYNKI Panowie powinni sobie
wróżyć w wigilię św. Katarzyny, czyli 24
listopada. Przed laty katarzynki były wie-
czorem spotkań i wróżb chłopców o przyszłe
narzeczone i małżeństwo.
Wczesnym rankiem w dniu św. Katarzyny
(25 listopada) losowali oni karteczki z imio-
nami żeńskimi, które poprzedniej nocy
włożyli pod poduszkę. Wylosowana kartecz-
ka "dawała pewność”, jakie imię będzie
nosiła ukochana dziewczyna. Inna wróżba
polegała na ścięciu gałązki wiśni lub czere-
śni i wstawieniu jej do wody. Jeśli gałązka
zakwitła w Wigilię Bożego Narodzenia,
chłopiec mógł się spodziewać w najbliższym
czasie, że spotka przyszłą małżonkę.
Wróżby chłopców były jednak mniej liczne i
o wiele mniej popularne niż wróżby dziew-
cząt, dlatego już w końcu XIX wieku zani-
kły, a z czasem uległy zapomnieniu.
ANDRZEJKI Według tradycji noc w wigi-
lię św. Andrzeja (29 listopada) to czas na
wróżby dla panien, które chcą się dowie-
dzieć, jak szybko wyjdą za mąż, jak będzie
wyglądał ich wybranek i jak będzie miał na
imię.
Andrzejki są świętem ludowym, które od
wieków istnieje w polskiej kulturze i trady-
cji. Historia powstania andrzejek sięga XVI
wieku. Początkowo było to święto pogań-
skie, lecz szybko się rozpowszechniło, choć
do dziś pozostało zwyczajem świeckim.
Dawniej wielką wagę przywiązywano do
andrzejek. Panny chciały wyprosić u św.
Andrzeja ukochanego. W ten dzień, oprócz
licznych obrzędów, modlono się do niego
bardzo uroczyście.
Najpopularniejsze wróżby:
Przepowiednia ze snu. Dawniej panny
przed pójściem spać modliły się oraz cały
dzień pościły, aby we śnie pojawił się im
przyszły mąż. Mogły go zobaczyć, czasem
usłyszeć jego głos, nawet poznać imię.
Karteczki. Imię przyszłego wybranka moż-
na było poznać też, wkładając pod poduszkę
karteczki z wypisanymi imionami. Rano,
zaraz po obudzeniu, wyciągano jedną z
nich.
Lanie wosku. Dziewczęta lały roztopiony
wosk przez klucz na wodę i odczytywały
swoją przyszłość na podstawie cienia, jaki
rzucała uformowana woskowa figura.
Wróżba ze skórki jabłka. Dziewczyny rzu-
cały obierkę jabłka za siebie, a kształt, w
jaki się ułożyła, miał wskazać pierwszą
literę imienia przyszłego małżonka.
Wróżenie za pomocą butów. Panny usta-
wiały rzędem swoje buty od pieca do drzwi i
której but pierwszy znalazł się za drzwia-
mi, ta miała wyjść za mąż.
Takich andrzejkowych wróżb była nieskoń-
czona ilość. Wymyślano również wiele in-
nych w zależności od potrzeb i fantazji
wróżących sobie dziewcząt.
Dzisiaj maja one dla mnie wyłącznie cha-
rakter zabawowy. Podczas andrzejek wróżę
sobie przy pomocy lania wosku, ustawania
butów czy kartek z imionami. Jednak nie
wierzę w ich skuteczność.
Aneta Dec, Ic
4
Andrzejki w III LO! „Ta noc uchylała wrota do nieznanej
przyszłości”
Dnia 26 listopada 2010r o godz. 17:00 w
naszym liceum odbyła się impreza an-
drzejkowa. Największą atrakcją tego
wieczoru były wróżby. Każda klasa mia-
ła za zadanie na ten dzień przygotowa-
nie i prezentowanie ich podczas andrzej-
kowego wieczoru. Sposoby były przeróż-
ne, wróżono z ręki, kart, runa. Była też
numerologia. Nauczyciele również przy-
łączyli się do zabawy. Chętnie podcho-
dzili do stoisk i wróżono im. To nie koniec atrakcji. Po
andrzejkowym wstępie, ok. godz. 18:00 rozpoczęła się
dyskoteka, którą poprowadził szkolny DJ Mateusz
Kwiatkowski z klasy 3 B .
Joanna Ślażyńska, I D Zdjęcia: Anna Kwiatkowska, II C.
„Katarzynki” i „Andrzejki” - jak każe tradycja...
Kozlowski Paweł II b Opiekunką szkolnego koła Wolontariuszy
w III LO jest pani Iwona Sochacka, która
prowadzi młodych wolontariuszy od kil-
ku lat .
W tym roku wraz z panią pedagog Jowitą
Cybulską oraz wolontariuszami naszej
szkoły zorganizowała po raz pierwszy
zbiórkę odzieży dla wychowanków brod-
nickiego Domu Dziecka. Zbiórka ta trwa-
ła od 1 do 10 XII 2010 r.
Z Domem Dziecka współpracują nasi
wolontariusze: Jagoda Stefańska ( II c ) ,
Marta Więckowska i Adrian Fish ( Id ).
Szkolne Kolo Wolontariuszy współpracuje
również z Warsztatami Terapii zajęcio-
wej w Brodnicy. Prowadzili przedświą-
teczny kiermasz (w dniach 8-10 grudnia
br.) z wyrobami i pracami uczestników
warsztatów, ponadto pomagają w obsłu-
dze festiwali osób niepełnosprawnych,
które co roku odbywają się w BDK. Do-
datkowo podjęli współpracę z Polskim
Czerwonym Krzyżem segregując żywność
dla najuboższych rodzin powiatu.
W działaniach wolontariatu uczestniczy
blisko 20 uczniów, a na każdym spotka-
niu dołącza ktoś nowy. Przewodniczącym
naszego szkolnego koła jest Mateusz Sza-
frański - aktywny uczestnik wszelkich
zmagań na rzecz potrzebujących.
kupię chwilę przed świętami. Same świę-
ta będę spędzała u babci, więc żadnych
przygotowań związanych z kuchnią nie
będzie.
Aleksandra
- Teraz przygotowuję tylko ekologiczne
ozdoby na choinkę. Z suszonych pomarań-
czy, goździków i z kory cynamonu. O dal-
szych przygotowaniach będę myślała
później.
Lucyna Tomoń IIIa
Wszystkie osoby, którym zadałam te py-
tanie nie myślały jeszcze o konkretnych
przygotowaniach. Na razie, pomimo tego,
że nikt o tym nie wspomniał, jest zbyt
dużo nauki, aby myśleć o przygotowa-
niach do świąt. Gdybym przeprowadziła
tę ankietę za 2 tygodnie, każdy miałby
pewnie bardziej sprecyzowane zdanie na
ten temat.
Maja Stefańska Ic
To, że okres przedświąteczny jest zabiega-
ny, bo każdy chce kupić coś ładnego dla
swoich bliskich to każdy wie. Postanowi-
łam więc, przeprowadzić ankietę jak
uczniowie III LO przygotowują się do
tego pięknego święta jakim jest Boże
Narodzenie. Oto kilka odpowiedzi
uczniów:
- Nie prowadzę żadnych przygotowań do
świąt. Absolutnie żadnych. Nawet nie
zmieniłem nastawienia do tego zbliżające-
go się święta. Nie czuję atmosfery w swo-
im domu. Wigilia nie jest już dla mnie
niczym specjalnym. Od 2 lat jej nie obcho-
dziłem .
Jerzy Sikosrki IIc
- Mam zamiar posprzątać pokój i łazien-
kę, żeby Gwiazdor mnie odwiedził
Dorota Świeżawska Ic
- No oczywiście kupiłem juz prezenty dla
rodziców., założyłem światełka na domu i
myślę nad potrawami, jakie będę pomagał
przygotowywać na święta… próbuje ogar-
nąć to świąteczne szaleństwo od listopada
chociaż święta dopiero pod koniec grud-
nia. I czekam oczywiście na świąteczną
reklamę coca-coli...
Kamil
- Ja do świąt będę się przygotowywał jak
co roku. Pomoc mamie w sprzątaniu,
gotowaniu. Prezentów nie będę raczej
kupował, bo nigdy nie chce mi się chodzić
po mieście i szukać czegoś odpowiedniego
dla każdego członka mojej rodziny.
Tomek Kopyciński Id
- Moje ? Nie będzie mnie w domu, gdyż
wylatuję z rodzicami na święta do Anglii.
Na pewno ustroimy choinkę przez wylo-
tem, bo jest to tradycja. A tak poza tym,
to okaże się co da czas, co będę robił w
Anglii.
Piotr Skonieczka Ic
- Na razie nic nie planuję, ponieważ do
świąt jeszcze jest dużo czasu. Prezenty
Z potrzeby serca - WOLONTARIAT
Nasze przygotowania do świąt...
5
listopadowe: CZAROWNICE
Kochanice diabła
mienia, które rzekomo miał pozostawić
szatan. W przypadku znalezienia takowe-
go (różnego rodzaju przebarwień, pieprzy-
ków) miejsce nakłuwano szpilkami lub
nożem o chowającym się ostrzu. Rana w
ciele czarownicy nie krwawiła zatem ani
nie sprawiała bólu, co było dostatecznym
dowodem winy.
4. Próba ogniowa – podejrzana miała
przejść między dwoma palącymi się stosa-
mi. Brak poparzeń świadczył o niewinno-
ści.
Strach przed magia zawędrował, aż za
ocean. Podobnie, jak na Starym Konty-
nencie, w Nowym Świecie w krótkim
czasie zaczęto prześladować czarownice
(chociażby te słynne, z Salem).
Ostatni proces o czary miał miejsce na
terenie dzisiejszej Polski w Warmii. 21
sierpnia 1811 roku "czarownica" została
postawiona przed sąd pod zarzutem upra-
wiania magii i podpalenia. Kobietę udu-
szono, a następnie spalono na stosie.
Tak zakończyła się około 400 – letnia
dramatyczna historia prześladowania
czarownic, którego przyczyną była niewie-
dza, nietolerancja i strach przed niezna-
nym, skut-
kiem nato-
miast po-
zbawienie
życia 60
t y s i ę c y
l u d z k i c h
istnień.
Marlena
Zygmunto-
wicz, Ic
Prześladowania czarownic i czarodziejów
datuje się na okres lat 1420 – 1430. Do
akcji wkroczyła Święta Inkwizycja - orga-
nizacja rzymskokatolicka, powołana w
średniowieczu w celu zwalczania wszel-
kich przejawów herezji, która rozpoczęła
polowania na czarownice na terenie Delfi-
natu, Alp Francuskich i Szwajcarskich, w
późniejszym okresie przeniosła swą dzia-
łalność również do Europy Południowej
(Hiszpania, Włochy), Zachodniej (Anglia,
Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Nie-
mieckiego), Wschodniej (Polska, Litwa)
oraz Skandynawii. Znaczną częścią ska-
zanych na śmierć w procesach o czary
były kobiety (na jednego mężczyznę przy-
padało ich aż sto).
W 1486 roku ukazał się "Młot na czarow-
nice", pierwszy tego typu" przewodnik",
jak rozpoznać kobiety zaprzedane diabłu i
jak z nimi postępować. Poza tym zawierał
dokładny opis ich wyglądu, np. miały
rude włosy, trójkątne zęby i owłosione
łydki.
Z roku na rok prześladowania przybierały
na sile, a ogarnięte paranoją społeczeń-
stwo doszukiwało się czarów nawet w
przypadku wystąpienia epidemii chorób
ludzi i zwierząt, zniszczenia plonów. Ma-
gicznym sztuczkom przypisywano też
śmierć, opętanie, bezpłodność. W czasie
procesów domniemane czarownice oskar-
żano o kontaktowanie się z diabłem i
oddawanie mu czci, porywanie i zjadanie
dzieci, gromadzenie się na sabatach i
organizowanie orgii, latanie na miotłach,
bezczeszczenie hostii i mszy oraz kontak-
ty seksualne z inkubami i sukubami
(demony męskie i żeńskie). Nawet zwy-
kła sąsiedzka zawiść mogła czasem być
powodem oskarżenia.
Najczęstszym wyrokiem sądu inkwizycyj-
nego była śmierć kobiety na stosie w
"oczyszczających duszę płomieniach" (w
przypadku przyznania się do wymienio-
nych wyżej czynów). Jeśli oskarżona wy-
rażała skruchę, dawano jej "łaskę" udu-
szenia lub powieszenia przed śmiercią w
ogniu.
Bardzo rzadko karą była chłosta, grzywna
lub wypędzenie z miasta lub wioski. Bar-
dziej skomplikowane procedury dotyczyły
kobiet, które nie miały zamiaru przyzna-
wać się do uprawiania magii. Stosowano
wobec nich straszliwe tortury i tzw. pró-
by.
1.Próba wody – polegała na wpuszczeniu
do rzeki lub stawu, związawszy jej wcze-
śniej nogi, czasami z kamieniem. Jeżeli
tonęła, uniewinniano, choć zazwyczaj
była już martwa, ponieważ nie zdążono
jej uratować. Jednak jeśli unosiła się na
wodzie, mogła już szykować się na stos.
Uzasadnienie: "Czysta" woda nie chce
przyjąć skalanej magią czarownicy! Inne
uzasadnienie: Wiedźma nie tonie, bo
szatan udziela jej pomocy nie chcąc stra-
cić wiernej służki!
W rzeczywistości kobiety nosiły w tam-
tych czasach obszerne suknie,
które gromadziły powietrze i nie
pozwalały na zatonięcie.
2. Próba wagi – domniemaną
wiedźmę, której masa ciała była
mniejsza niż 49,5 kg, uznawano
winną. Uzasadnienie: Była wystar-
czająco lekka, by wznieść się na
miotle!
3. Próba diabelskiego znaku –
kobietę golono na całym ciele w
poszukiwaniu tajemniczego zna-
6
niestety nie udało się i brat ją zabił.
Mieszkańcy osiedla,
gdzie przebywał morderca byli zaniepoko-
jeni, a zarazem zainteresowani tą postacią.
Dlatego zaczęli kręcić Reality show, w
którym zabijał morderca. Z całej
ekipy przeżył tylko prowadzący, który zabił
"strasznego" bohatera. Akcja filmu przeno-si
się do pomieszczenia, w którym dokonywa
na jest sekcja zwłok. Osoba zajmująca się
tym otwiera worek ze zwłokami i nagle
zabójca otwiera oczy! Uwierzcie mi, że ten
moment był najgorszy a zarazem zapowie
dział, że na tej części film się nie skończył.
Myślę, że nie zanudziliście się czytając tę
gazetkę i chętnie obejrzycie ten horror
Klaudia Głażewska, Ic
Witajcie!
Jeśli jesteście miłośnikami horrorów to
przeczytajcie ten artykuł.
Ostatnio na maratonie HALLOWEEN w
kinie były trzy horrory zapierające dech w
piersiach, jednak jeden przyciągnął moją
największą uwagę. Film pt. "Halloween"
uwierzcie mi jest godzien oglądania.
Opowiada historię rodziny patologicznej, w
której nadużywany jest alkohol. Natomiast
największą uwagę zwraca na siebie 9-letni
chłopiec. Jeśli oglądaliście ten film to my
ślę, że przyznacie mi rację, że ta postać była
przerażająca poprzez swoje zachowanie.
Wychowywał się w samotności i z nikim
nie rozmawiał. Jedyna rzecz, którą był
zainteresowany to robienie masek. Szcze-rze
mówiąc, najbardziej zapamiętałam maskę
klowna, w której zabił swojego szczura.
Przez całe dzieciństwo z nikim się nie
tykał, często bił się w szkole. Wyglądał na
spokojnego i grzecznego chłopca, dlatego
rodzice niezbyt się nim zajmowali. Będąc
dorosłym zaczął zabijać ludzi. Najpierw
zabił swoich bliskich, jedyną osobą z rodzi
ny, która przeżyła to jego dwuletnia sio-stra.
Uwierzcie, widok oglądania tych zabójstw
był niesamowity. Bohater był ubrany w
straszną maskę i do tego był potężnej postu
ry. Trafił do ośrodka psychiatrycznego,
jednak po kilkunastu latach uciekł stam-tąd i
odnalazł swoją siostrę. Film zakończył się
tym, że ona go zabiła. Niedługo po tym
kinowym hicie w telewizji była emitowana
druga część horroru "HALLOWEEN PO
WRÓT", więc mówię sobie, że nie mogę
tego przegapić. Słuchajcie co się stało.
Siostra mordercy przebywała w ośrodku
psychiatrycznym i pewnego dnia patrząc
przez okno ujrzała swojego brata. Okazało
się, że przyszedł po nią. Wtedy ona szybko
się wymknęła, aby złapać go w pułapkę,
listopadowe: HALLOWEEN
Wielbiciele horrorów!
7
nastąpi koniec świata.
Z powodu wielu kłopotów zakonu i
obaw o jego przyszłość, Di Mambro i
Jouret zdecydowali się na poważne
kroki. Jedynym sposobem na wypląta-
nie się z problemów było obwieszcze-
nie swoim wyznawcom, że nadszedł
czas, kiedy wszyscy razem powinni
opuścić Ziemię i przenieść się na wyż-
szy stan duchowości. Ich samobójstwo
nastąpiło 4 października 1994 roku.
Nie oznaczało to wcale końca zakonu.
Na świecie żyje wielu ludzi uznających
siebie za przywódców, posłańców z
innego świata. Zakładają oni organi-
zacje skupiając swoich zwolenników i
wmawiając im swoje wymysły. Sekty
tego rodzaju istniały zawsze i istnieć
będą. Ważne jest to jak będą funkcjo-
nować, ilu będą miały zwolenników i
jaki to będzie miało wpływ na całą
ludzkość. Nie wolno nam stracić nad
nimi kontroli, ponieważ może się to
skończyć tragedią.
Ludmiła Malinowska, Ic
Na podstawie książki Shelley Klein
„Tajne Stowarzyszenia”.
O północy 4 października 1994 roku,
szwajcarska straż została wezwana na
farmę Alberta Giacobina, starszego
człowieka, który mieszkał niedaleko
maleńkiej osady narciarskiej Chiery.
Po wejściu do płonącego budynku stra-
żacy znaleźli lezące na stole kuchen-
nym ciało Giacobina z torbą plastiko-
wą na głowie.
Początkowo podejrzewano samobój-
stwo, ale po dokładniejszym zbadaniu
odkryto, że Giacobino zmarł wskutek
strzału w głowę. Policja stwierdziła
następnie, że w domu i pozostałych
zabudowaniach gospodarczych wprost
roiło się od ładunków wybuchowych.
Położony nieopodal budynek był jakby
przystosowany do odbywania zeznań;
wewnątrz leżały porozrzucane najróż-
niejsze rzeczy, ale nie było śladu wła-
ścicieli tych przedmiotów. Jeden z
oficerów śledczych zauważył, że dom
wydaje się dużo większy od zewnątrz
niż od wewnątrz i zaczął szukać ukry-
tych drzwi. Nagle wszystko się wyja-
śniło: znaleziono duży fragment ścia-
ny, który można było przesunąć, a za
nią ukazała się sekretna komnata. Na
podłodze leżało osiemnaście ciał ułożo-
nych w krąg, nogami do środka, a
głowami na zewnątrz. Ofiary ubrane
były przeważnie w czerwone, złote i
czarne peleryny, prawdopodobnie stro-
je ceremonialne, a część miała na gło-
wie plastikowe torby. Znaleziono na-
stępnie drugie tajne pomieszczenie z
trzema trupami w środku. W obu po-
kojach było wiele krwi, co wskazywało
na to, że wiele ofiar zostało zastrzelo-
nych.
Nie jest to jedyny przypadek takich
incydentów. Wszyscy zabici należeli
do Zakonu Świątyni Słońca.
Joseph Di Mambro w 1969 roku stwo-
rzył swoją własną odmianę religii, dla
której znalazł całkiem pokaźną liczbę
wyznawców. Przeprowadziwszy się z
południa Francji w pobliże granicy
szwajcarskiej, w roku 1973 Di Mam-
bro utworzył centrum przygotowań do
nadejścia Nowej Ery. W roku z wąską
grupą zwolenników utworzył on Fun-
dację Złotej Drogi, którą około roku
1984 przemianował na Zakon Świąty-
ni Słońca.
Di Mambro zawsze czuł potrzebę po-
siadania następcy, kogoś, kto mógłby
się poświęcić rekrutacji członków.
Zwrócił się z tym do Luca Joureta,
lekarza z Belgii, którego poznał kilka
lat wcześniej. To on doprowadził do
podwojenia liczby nowych członków
zakonu, jak również zainspirował
starych, utrzymując, że w poprzednim
życiu był członkiem czternastowiecz-
nego zakonu templariuszy, a także, że
jest trzecią inkarnacją Chrystusa. W
roku 1989 do zakonu należało 600
osób z całego świata, którzy wpłacali
wiele pieniędzy na rzecz zakonu. Jo-
uret sformułował teorię, zgodnie z
którą z powodu ludzkich zaniedbań
Zakon Świątyni Słońca
listopadowe: SEKTY
8
grudniowe...
Tradycje Świąt Bożego Narodzenia
Boże Narodzenie obok Wielkanocy
jest najuroczyściej obchodzonym
świętem. Jest to święto rodzinne, prze-
ważnie spędzane w gronie najbliższych
ludzi - sięga tradycjami dawnych czasów.
Zachowały sie nawet ślady obrzędów z
czasów słowiańskich.
Do wieczerzy wigilijnej zasiadano z zapad-
nięciem zmroku, z chwilą ukazania się
pierwszej gwiazdy pilnie wypatrywanej
przez dzieci. Zaczynano od dzielenia się
opłatkiem połączonym ze składaniem
sobie życzeń. Piękny ten zwyczaj zachował
sie w Polsce do czasów obecnych. Dla
dzieci jest to chyba najpiękniejszy wieczór
w roku, w którym atmosfera baśni urze-
czywistnia sie na parę godzin, gdy pod
pięknie ubraną choinką, w świetle koloro-
wych światełek znajdują prezenty o któ-
rych marzyły.
Na wsi stawiano kiedyś często niewymłó-
cone snopy zboża w czerech kątach izby w
której odbywała sie wigilijna wieczerza.
Wierzono również, że o północy zwierzęta
rozmawiają ludzkim językiem, lecz pod-
słuchanie takiej rozmowy nie przynosiło
szczęścia.
Powszechnym obyczajem jest kładzenie
siana pod obrus, którym nakryto stół
wigilijny.
DZIELNIE SIĘ OPŁATKIEM
Najważniejszym i najbardziej wzruszają-
cym momentem było i jest dzielenie się
poświeconym opłatkiem. Staropolskie
opłatki były różnokolorowe i bardzo
ozdobne. Dziś opłatki są białe i ozdobnie
wytłaczane.
Nazwa "opłatek" pochodzi od łacińskiego
słowa "oblatum", czyli dar ofiarny. Daw-
niej człowiek składał ofiary nieznanym
siłom - wodzie, piorunom, wiatrom, trzę-
sieniom ziemi, by ustrzec się od tego
wszystkiego, co mogło mu zagrażać. Prak-
tyka pieczenia chleba przaśnego, niekwa-
szonego, takiego, jakiego używał Pan
Jezus przy Ostatniej Wieczerzy, pochodzi-
ła z czasów biblijnych, od Mojżesza i za-
chowała się w Kościele do dziś, choć obec-
nie ten chleb ma inny wygląd, jest bielszy,
cieńszy i delikatniejszy. Opłatki, jakie my
dziś znamy (nebula - mgiełka) pierwsi
zaczęli wypiekać zakonnicy z klasztoru
benedyktyńskiego we Francji. Stamtąd
zwyczaj ten rozpowszechnił się na całą
Europę i wraz z chrześcijaństwem przybył
także do Polski. Opłatek używany był
jednak wyłącznie do Mszy św. i do konse-
kracji komunikantów dla wiernych. Do-
piero od XV wieku stał się bardziej popu-
larny, kiedy nastąpił jego masowy wypiek.
Był przekąską do wina, środkiem do pie-
czętowania listów, smarowany miodem
był przysmakiem dzieci.
Pięknym staropolskim zwyczajem jest
zapraszanie na Wigilię ludzi samotnych -
tak, aby w ten wieczór nikt nie był opusz-
czony i smutny.
KOLĘDA
Nierozłącznym elementem Świąt Bożego
Narodzenia jest kolęda. Nazwa kolęda
pojawiła się dawno temu. Wywodzi się
ona od słowa "calendae", tak bowiem Rzy-
mianie nazywali początek każdego miesią-
ca. Owe kalendy, szczególnie styczniowe,
czyli noworoczne, obchodzili bardzo rado-
śnie, bawili się, śpiewali, składali sobie
życzenia i obdarowywali prezentami.
Kościół katolicki zniósł stary, pogański
zwyczaj obchodzenia kalend, zachowała
się jednak tradycja śpiewania pobożnych
pieśni, sławiących narodziny Chrystusa,
odwiedzania się w domach, kupowania
świątecznych podarunków. W ten sposób
do języka naszych dziadków weszło łaciń-
skie słowo "calendae" czyli kolęda.
Z biegiem czasu kolędą zwano nie tylko
pieśń na Boże Narodzenie, ale także zwy-
czaj chodzenia po domach z życzeniami
świąteczno - noworocznymi czy odwiedza-
nie przez kapłana parafian w ich domach.
Trudno dziś ustalić dokładnie czas, kiedy
pierwsze kolędy pojawiły się w Polsce.
Prawdopodobnie mogło to być już w XIII
wieku, kiedy to przybyli do nas ojcowie
franciszkanie. Wzorem założyciela swego
Zakonu, św. Franciszka z Asyżu, który
pierwszy urządził żłóbek wyobrażający
Boże Narodzenie, propagowali kult Dzie-
ciątka Jezus. Oni to zaczęli urządzać po
kościołach szopki, oni też pierwsi organi-
zowali jasełka - ruchome przedstawienia
scen Bożego Narodzenia. Przy takich
widowiskach na pewno śpiewano też i
stosowne pieśni, jednak z tego czasu nie
zachowała się ani jedna kolęda. Najdaw-
niejsze kolędy, które znamy, pochodzą z
wieku XV, a najpopularniejsza z nich to
kolęda "Anioł pasterzom mówił". Kolędy
nigdy nie poszły w zapomnienie, bo śpie-
wali je z ochotą wszyscy, młodzi i starzy,
przekazywano je z pokolenia na pokolenie,
a gdy wynaleziono druk, drukowano je i
zbiory takich kolęd i pastorałek zwano
"kantyczkami". Kolejne wieki przyniosły
nowe kolędy, a największy ich rozkwit
datuje się na wiek XVII i XVIII. Wówczas
powstały znane do dziś kolędy, jak:
"Wśród nocnej ciszy", "Lulajże Jezuniu',
"Bóg się rodzi" i inne.
Dzieci dostają prezenty w pierwszy dzień
Świąt Bożego Narodzenia.
KOLĘDA - ODWIEDZINY DUSZPA-
STERSKIE
Dawniej odwiedziny duszpasterskie roz-
poczynano w Nowy Rok lub dnia następ-
nego, a kończono w święto Matki Boskiej
Gromniczej.
9
ce wystrój choinek znacznie odbiega od
dawnych prostych ozdób i palących sie
świeczek.
PREZĘNTY
Wigilijny zwyczaj obdarowywania sie pre-
zentami początek swój bierze jeszcze z
rzymskich Saturnaliów. W późniejszych
wiekach przez Kościół został nazwany
Gwiazdka, gdyż prezenty wręczano, gdy na
niebie zauważono pierwsza gwiazdę. Owa
gwiazdę utożsamiano z Gwiazda Betlejem-
ska. Ponieważ ta częścią wieczoru wigilijne-
go najbardziej zainteresowane były dzieci,
nic zatem dziwnego, ze to one z niecierpli-
wością wypatrywały pierwszej gwiazdki na
niebie.
ŚW.MIKOLAJ
Święty Mikołaj odwiedza nas 6 grudnia lub
w wieczór wigilijny.. Wieść głosi, iż urodził
się na przełomie wieków III i IV w Turcji.
Święty Mikołaj ukończył seminarium du-
chowne i przez wiele lat był biskupem Mi-
ry, portowego miasteczka w Azji Mniejszej.
Był człowiekiem wielkiego serca, pomagał
biednym i potrzebującym. Rozdał cały swój
majątek ubogim. Prawdopodobnie czynił
też cuda. Obecnie Święty Mikołaj przynosi
co roku świecie. Zostawia je pod poduszką,
w skarpetach, bucikach czy pod choinką.
W Polsce czekamy na niego 6 grudnia oraz
w wigilię Bożego Narodzenia. Ubrany jest
w czerwony płaszcz, a na plecach dźwiga
ogromny wór z prezentami. Jeszcze nie tak
dawno do polskich dzieci przychodził w
asyście anioła i diabła. Anioł rozdawał
grzecznym maluchom słodycze, a niegrzecz-
nym diabeł wręczał rózgi.
W Stanach Zjednoczonych Święty Mikołaj -
Santa Claus ma długą białą brodę, czerwo-
ny żakiet, czerwone spodnie i duży wór z
prezentami. Wchodzi do domów przez ko-
min.
Beata Klajszmidt, Ic
Obecnie wizyty duszpasterskie trwają za-
zwyczaj dłużej, gdyż ludność Polski znacz-
nie sie zwiększyła. Z. Kolberg pisał:
"Proboszcz lub wikary nawiedza "po kolę-
dzie" domy wszystkich parafian. Towarzy-
szy mu organista z dzwonkiem i chłopiec z
kobiałka. Ksiądz winszuje w każdej chacie
Nowego Roku, wgląda w pozycie rodziny,
wysłuchuje dzieci pacierza i katechizmu".
Pierwsze wzmianki o kolędzie mamy w
XVII w. Wówczas to prowincjonalny synod
piotrkowski w 1607 r. i gnieźnieński w
1628 r. zobowiązywał Księzy, aby "na kolę-
dzie grzeszników napominali, każdego do
pełnienia obowiązków i przyzwoitości na-
kłaniali, nieszczęśliwych pocieszali". Na
wsiach utarł sie zwyczaj, ze gdy ksiądz,
chodzący po kolędzie, wychodził z czyjegoś
domu, panny i dziewczęta starały sie usiąść
na krześle lub stołku, na którym siedział
duchowny. Wierzono bowiem, ze ta, która
pierwsza usiądzie, w tym roku za maź wyj-
dzie.
JASEŁKA
Pierwsze jasełka urządził dawno temu, w
roku 1223, wielki miłośnik Dzieciątka Je-
zus - św. Franciszek z Asyżu w skalnej
grocie w Greccio. Ojcowie i bracia z Zakonu
zwyczaj ten ponieśli na cały świat, w tym
także do Polski, gdzie już pod koniec XIII
wieku pojawiły się figury przedstawiające
całą scenę Bożego Narodzenia. Nadszedł
jednak czas, gdy ludziom znudziło się co-
roczne oglądanie drewnianych czy kamien-
nych figur. Pomysłowi bracia zakonni
zaczęli więc wystawiać najpierw ruchome
figury, później zaś kukiełkowe i właśnie
takie widowiska zaczęły gromadzić wielkie
tłumy ludzi. Niestety reakcja ludzi na te
przedstawienia nie była godna miejsca w
jakim je wystawiano - kościoła i dlatego
jasełka z nich usunięto. Zaczęto je wysta-
wiać w różnych miejscach (większych do-
mach, placach, ulicach). Jasełka zawsze
rozpoczynają się sceną zbudzenia pasterzy
przez aniołów. Zawsze jest też w nich
scena na dworze okrutnego króla Heroda,
jest śmierć krążąca wokół jego tronu, która
kosą ścina mu głowę , jest niesforny diabeł
namawiający go do zabicia dzieci w Betle-
jem. Jest oczywiście Święta Rodzina przy
żłóbku małego Jezusa , są pasterze i Trzej
Królowie przychodzący z darami. Nazwa -
jasełka pochodzi od słowa "jasła", czyli żłób
bydlęcy w stajni. Od tego "żłobu" powstał
żłóbek, a od "jasła" - jasełka, w których
głównym elementem jest żłóbek z małym
Dzieciątkiem. Były okres y w naszej histo-
rii, gdy zabraniano wystawiania jasełek,
tak było w zaborze pruskim i rosyjskim w
czasie niewoli narodowej, tak było w okre-
sie ostatniej wojny, tak było i w czasach
stalinizmu.
CHOINKA
Na wigilie Bożego Narodzenia niemal każ-
da polska rodzina umieszcza w swoim
mieszkaniu i dekoruje choinkę. Jest to
jedna z najmłodszych tradycji wigilijnych.
Początkowo, w tym również na ziemiach
polskich, popularna była "Jodla", czyli
wierzchołek sosny, jodły lub świerku za-
wieszony u pułapu. Drzewko to miało chro-
nić dom i jego mieszkańców od złych mocy.
Choinka w obecnej formie przyjęła sie w
Polsce dopiero w XVIII w. i zwyczaj ten
przeniósł sie z Niemiec. Opisuje to m.in.
Zygmunt Gloger w "Encyklopedii Staropol-
skiej": "Za czasów pruskich, tj. w latach
1795-1806, przyjęto od Niemców zwyczaj w
Wigilie Bożego Narodzenia ubierania dla
dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cu-
kierkami, jabłuszkami i mnóstwem świe-
czek woskowych". Kościół był początkowo
niechętny temu zwyczajowi, lecz szybko
nadal choince chrześcijańska symbolikę
"biblijnego drzewa wiadomości dobra i zła"
pod którym rozpoczęła sie historia ludzko-
ści. Choinkę wnosi sie do domu w dniu, w
którym wspominamy pierwszych ludzi -
Adama i Ewę. Na choince nie może zabrak-
nąć jabłek, bo właśnie te owoce były na
owym biblijnym drzewie, a ponadto jabłko
symbolizuje zdrowie. Wśród iglastych
gałązek wija sie łańcuchy, lekkie, słomkowe
i bibułkowe, są pamiątka po wężu-
kusicielu. Gwiazda na szczycie drzewka
symbolizuje gwiazdę betlejemska, która
wiodła Trzech Króli do Dzieciątka Jezus.
Świeczki na gałązkach to jak okruchy
ognia, który dawniej płonął w izbie przez
cala noc wigilijna, aby przychodzące na ten
czas dusze przodków mogły sie ogrzać .
Choinki ubierano także w piernikowe figur-
ki ludzi i zwierząt, lukrowane kolorowo,
posypane makiem, szczególnie okazale
prezentowała sie postać Św. Mikołaja. Tak
ustrojona choinka stała w domu do Trzech
Króli. W wielu rejonach Polski zwyczaj
ubierania choinki zadomowił sie dopiero na
początku XX wieku. Obecnie dzięki techni-
10
Mikołaj z Miry,
Święty Mikołaj Cudotwórca.
Według podań, po bogatych rodzicach
otrzymał w spadku znaczny majątek, któ-
rym chętnie dzieli się z ubogimi.
Wyróżniał się pobożnością i miłosierdziem.
Mieszkańcy Miry wybrali go na swojego
biskupa. Po życiu gorliwym i pełnym do-
brych czynów, zmarł w połowie IV wieku
spontanicznie czczony przez wiernych.
Święty Mikołaj wskrzesił trzech młodzień-
ców zabitych za nieuregulowanie rachunku
za nocleg w gospodzie. Święty zmarł ze
starości. Jego ciało, które zaczęło wydzielać
leczniczą mirrę, pochowano w Mirze Licyj-
skiej.
Współcześnie przyjmuje się, że Święty w
okresie Bożego Narodzenia roznosi prezen-
ty.
Wśród młodzieży przeprowadziłam sondę,
w której pytałam , jakie jest ich zdanie na
temat istnienia tego Świętego
Na 20 ankietowanych 10 stwierdziło, że w
niego wierzy, 2 osoby wstrzymały się od
głosu, a 8 uznało, że jest to bohater fikcyj-
ny.
Gdy pytałam, jak wyobrażają sobie Św.
Mikołaja, dowiedziałam się, że uważają go
za starszego mężczyznę z długą brodą,
ubranego w czerwony płaszcz, trzymające-
go worek z prezentami. Taki wizerunek
Świętego - według nich - został stworzony
na potrzeby koncernu Coca-Coli, który
chciał, aby był on przedstawiony w barwie
tej firmy.
Osobiście nie wierzę w istnienie Świątecz-
nego Bohatera, ale z drugiej strony nie
wyobrażam sobie, aby pamięć o nim zani-
kła, a Święta Bożego Narodzenia były ob-
chodzone bez Niego.
Sylwia Burakiewicz, Ic
tylko zgniłą pyrę (zgniły ziemniak).
Prezenty wywołują uśmiech na twa-
rzach dzieci, dziś zwyczajowo przyj-
muje się, że każde dziecko dostaje
upominek, lecz może być to rózga dla
niegrzecznych dzieci lub prezent dla
tych, które na niego zasłużyły.
Osobiście juz dawno przestałam wie-
rzyć w Świętego Mikołaja tak, jak
większość moich rówieśników.
Martyna, Ic
Mikołajki - 6 grudnia
Dzień ten niesie radość głownie dzie-
ciom, gdyż te obdarowywane są pre-
zentami. 6 grudnia to dzień na cześć
Świętego Mikołaja z Miry.
Zwyczaj dawania prezentów tego dnia
ma swoje początki w średniowieczu
około tysiąc lat po śmierci Mikołaja.
Najczęściej prezentami tymi są drob-
ne upominki, słodycze lub małe za-
bawki. W nocy z 5 na 6 grudnia pod-
kłada się prezenty pod poduszkę, w
buta lub umieszcza się je w dużej
skarpecie.
Istnieje wiele legend związanych z
tym zwyczajem. Jedna z nich, zapew-
ne o anglosaskim rodowodzie, mówi,
że 6 grudnia wczesnym rankiem, kie-
dy jeszcze wszystkie dzieci śpią, Świę-
ty Mikołaj (z długą siwą brodą, ubra-
ny w czerwoną kurtkę i spodnie) za-
gląda przez szybkę do domu. Gdy zo-
baczy wyczyszczone buty, zostawia
upominek dla domowników. Jeżeli zaś
nie zobaczy żadnych butów lub będą
one brudne, zamiast prezentu zostawi
grudniowe...
Co z tym Mikołajem?
11
bez niej trudno byłoby wyjechać do
innego kraju i uczyć się.
Nauka języków obcych stała się bar-
dzo ważna dla wielu ludzi. Coraz czę-
ściej bez ich znajomości nie byłoby
możliwe znalezienie pracy. Osoby,
które myślą o dobrze płatnym zajęciu,
powinny postawić na naukę jakiegoś
obcego języka, np. angielskiego lub
niemieckiego. Języki obce stają się
częścią codziennego życia i pomagają
zrozumieć innych ludzi z obcego kraju.
Dlatego właśnie warto się ich uczyć.
Uważam, że znajomość języków, po-
głębianie ich jest w dzisiejszych cza-
Dlaczego warto uczyć się języków ob-
cych?
Świat, który nas otacza ciągle się
zmienia i stawia coraz wyższe wyma-
gania. Teraz nie wystarczają już bar-
dzo dobre oceny w szkole. Ludzie, któ-
rzy chcą coś osiągnąć, muszą pracować
nad sobą, rozwijać się i ciągle się
uczyć. Obecnie bardzo potrzebna staje
się znajomość języków obcych.
Człowiek, który np. stara się o pracę,
która da mu wysokie zarobki musi
spełnić określone oczekiwania praco-
dawcy. Przeglądając oferty pracy moż-
na dojść do wniosku, że bez znajomo-
ści języków obcych trudno znaleźć
dobrą pracę. Najwięcej osób uczy sie
języka angielskiego, który jest najczę-
ściej wymagany w przyszłej pracy.
Języki obce przydają się nie tylko w
pracy. Osoby, które wyjeżdżają za
granicę np. na wycieczkę także powin-
ny znać język kraju, do którego jadą.
Znajomość języka obcego pozwala im
np. zapytać o drogę, zrobić zakupy.
Ostatnio coraz częściej młodzi ludzie
wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu
pracy albo tez po to, aby studiować.
Znajomość języka obcego jest takim
osobom bardzo potrzebna, ponieważ
Dlaczego warto uczyć się języków obcych?
jednego z nich, zwłaszcza, jeżeli upły-
nie termin „ ich ważności”. Ale tak
naprawdę, to nie o same mikołaje tu-
taj chodzi. Wszędzie bombki, ozdoby
świąteczne, stroje mikołaja i początko-
wo wszyscy są tym zachwyceni. Ale
gdy widzisz to po raz setny, a do świąt
jeszcze daleko, to już się robi nudne, a
nawet denerwujące, bo jeszcze tych
świąt nie było a ty masz ich już ser-
decznie dość.
Najśmieszniejsze” w tym wszystkim
jest to, że jak już minął 6 grudnia i
ten pierwszy przedsmak świąt już za
nami to nagle wszystko znika. Na
środku miasta stawiają CHOIN-
KĘ, która wcale choinki nie przypo-
mina, a raczej jakieś „wygłodniałe„
drzewko. Na wystawach w sklepach
Święta, Święta,
Święta! To wła-
śnie atmosfera
świąt sprawia, że
są one tak wyjąt-
kowe, prawda?
Myślę, że wiele osób się ze mną zgo-
dzi. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego
przedświąteczny szał dopada nas dłu-
go przed nimi! Kiedy patrzę na to, co
dzieje się dookoła w głowie nasuwa się
tylko jedna myśl wchodząc do jednego
z supermarketów: „Ludzie mamy do-
piero 1 listopada , jeszcze całe 53
dni!”. Uważam, że to robi się nie-
smaczne.
Urok świąt polega na…ich świąteczno-
ści, a nie, chwytach marketingowych i
zarobieniu jak największych pienię-
dzy. Święta Bożego Narodzenia to
magiczny czas dla wielu ludzi- dla
tych, którzy czują się samotni, dla
tych, którzy są skłóceni z rodziną. Jest
wiele powodów, dla których warto
czekać za świętami cały rok. Więc
dlaczego to człowiek człowiekowi wy-
rządza taką krzywdę robiąc święta już
w listopadzie? Nie mogę tego zrozu-
mieć. Jak nie znicze już we wrześniu ,
to mikołaje w promocyjnej cenie już
pod koniec października.
Ludziom chyba całkiem się to podoba-,
bo wcale nie wyrażają niezadowolenia
z przedwczesnych świąt. Najchętniej
to zabrałabym wózek z zakupami ko-
biety, która pakuje do niego tysiące
mikołajków. Nie chciałabym dostać,
Machina zwana przedświąteczną atmosferą...
12
Końców świata przeżyliśmy szczęśliwie jak dotąd już wiele…
Trzeba pamiętać, że od końca ŚWIATA, o którym ciągle dużo się mówi, ważniejsze niejednokrotnie są nasze małe osobiste końce
świata - w życiu jest ich wiele. Większe, mniejsze, banalne, tragiczne - zawsze bolesne i trudne. Dlatego warto nauczyć się żyć ze
świadomością możliwości „końca świata” - w sensie katastroficznym i globalnym, a przede wszystkim w sensie indywidualnym: końca
pewnego porządku, który znamy na co dzień i do którego przywykliśmy. Warto uczyć się samodzielności, niezależności od nikogo i
niczego, warto uczyć się akceptacji drobnych codziennych życiowych niepowodzeń i katastrof, nauczyć się podnosić po każdym
upadku - wtedy będziemy gotowi stawić czoła własnemu prywatnemu końcowi świata czy choćby największej klęsce… Nawet takiej,
jaką straszą ludzkość od wieków - zwłaszcza przy okazji końca stulecia, w czasie nasilenia niepokojów na świecie czy zwykłego
końca roku…
Red.
Kolejny koniec świata...
13
uważają, że wszystko zależy od nas, a Ty jak sądzisz?
Miejmy nadzieję, że świat będzie trwał jeszcze bardzo długo i nic się nie stanie! :)
Ic
KONIEC ŚWIATA?
Na pewno każdy z nas słyszał o końcu świata. Wszyscy zadają sobie pytania: Kiedy i gdzie on nastąpi? Jak to się stanie? Czy ktoś przeżyje? Jak mamy się zachowywać, gdy nadejdzie ten moment? Zapowiadane daty nastąpienia końca świata to: 31 grudnia 999 (nie sprawdziło się), 1412 (nie sprawdziło się), 31 grudnia 1499 (nie sprawdziło się),2060 rok, 16 marca 2880 r., jednak najbliższą zapowiadaną data jest 21 grudnia 2012 r. Sprawdźmy…
Według trzeciej Tajemnicy Fatimskiej koniec świata nastąpi w 2012 roku. Wszystko zaczęło się od momentu, gdy Matka Boża ukazała się
dzieciom (Franciszkowi, Łucji i Hiacyncie) w 1917 r. w Fatimie w Portugalii. Matka Boża przepowiedziała Łucji, co zdarzy się między 1950 a 2012 rokiem, a mianowicie: szatan ześle nienawiść i niezgodę wśród ludzi, ponad połowa ludzi zginie w wojnie atomowej, po-wstanie wielki konflikt religijny, Bóg zrzuci na ludzkość: gradobicia, ostre zimy, upalne lata, powodzie, wielki ogień, trzęsienia ziemi, kata-strofy, które powoli będą niszczyć ziemię. Matka Boża powiedziała, abyśmy praktyko-wali uczynki miłosierdzia wobec potrzebują-cych i ostrzegła, że wszyscy nie spełniający tego nie przeżyją strasznej katastrofy. Po pewnym czasie ojciec Augustyn spotkał się z Łucją, która przekazała mu, iż Matka Boża jest smutna, ponieważ ludzie jej nie posłucha-li, Łucja prosiła również, aby o tym, co powie-działa Matka Boża, dowiedzieli się wszyscy. Prosiła, abyśmy zaczęli się modlić, bo w naj-mniej oczekiwanym momencie nadejdzie kata-strofa, a ciemność ogarnie całą Ziemię, ludzi zaś ogarnie niepokój. Podobno Ci, którzy ko-chają Matkę Bożą i będą rozpowszechniać Jej Fatimskie Orędzie nie potrzebują się niczego bać.
Co należy czynić, gdy to się stanie? W domu należy przygotować mały ołtarzyk. Na nim postawić krzyż i figurkę Matki Bożej. Należy pozostać w domu, uklęknąć i modlić się, zapa-lić poświęconą świecę, dom, okna i drzwi po-winny być szczelnie zamknięte. Pod żadnym pozorem nie można wyjść z domu.
Znamy odpowiedź na nasze pytania dotyczące końca świata w 2012 roku. Niektórzy twier-dzą, że to zwykłe zabobony i nic się nie stanie, podobnie jak wcześniej. Inni wierzą w to oraz
Anegdotczycy czy artyści?
Pokazują ludzkie jelita, tańczą-
cych nagich staruszków, umiera-
jących krewnych.
Piwnica wrocławskiej galerii, na ka-
miennej podłodze sterta wieprzowych
płuc i wątrób, ociekających krwią.
Wchodzi urodziwa, naga dziewczyna,
która zanurza się w krwawej masie,
tarza się, by po kwadransie powrócić
do garderoby. Taki rodzaj sztuki na-
zywa się performance. Polega na
przełamywaniu barier traumatycz-
nych doświadczeń. Ciało
ludzkie użyte jest jako two-
rzywo do formowania dzieł
sztuki. Katarzyna Kozyra,
gdy chorowała na białaczkę,
sfotografowała się w dekora-
cjach nawiązujących do obra-
zu Edwarda Maneta
"Olimpia". Malarz przedsta-
wił obnażoną prostytutkę na
szezlongu, z kamelią we wło-
sach. Kozyra też przyczepiła
kwiat do swej wyłysiałej na
skutek chemioterapii głowy.
Także leżała naga, ale na siermięż-
nym łóżku szpitalnym. Otaczały ją
kroplówki. Grzegorz Klaman pokazał
w warszawskim Centrum Sztuki
Współczesnej fragmenty odpowiednio
udrapowanych ludzkich jelit zanurzo-
nych w formalinie. Konrad Kuzyszyn
sfotografował nadkrojone zwłoki.
Takimi ekspozycjami artyści dorobili
się miana skandalistów. Są oskarżeni
o naruszanie tabu. Obwinieni nie
zaprzeczają. Rzeźba Katarzyny Kozy-
ry "Piramida zwierząt", przedstawia
konia, na jego grzbiecie psa, na psie
kota, na kocie koguta. Kozyra osobi-
ście wyszukiwała zwierzęta, nadzoro-
wała ich zabijanie. Sfilmowała ob-
dzieranie ze skóry konia. Zaatakowa-
na przez animalsów tłumaczyła, że
ona tylko dokumentuje codzienny akt
zabijania milionów zwierząt - koń i
tak byłby przerobiony na paszę dla
kotów i psów. Na dowód swej wrażli-
wości wyznała, że do własnego domu
nie kupuje nawet ciętych kwiatów, bo
wie, że przedtem trzeba je zgilotyno-
wać. Obserwowanie śmierci konia
było dla niej czymś strasznym -
wpadła z tego powodu w depresję.
Kozyra przemyciła kamerę do kobie-
cej łaźni
w Bu-
dapeszcie. Pokazała stare kobiety z
obwisłymi piersiami, brzuchami, po-
godzone ze swym wyglądem. Mimo,
że za naruszenie cudzej prywatności
artystce groził sąd, rok później powtó-
rzyła doświadczenie. Tym razem,
odpowiednio ucharakteryzowana,
wślizgnęła się do łaźni męskiej. Ar-
tystka zdaje się przez to podpowia-
dać, że nie należy ukrywać swojego
wieku.
Artur Żmijewski chętnie pokazuje
nagość ludzi kalekich. Na pytanie,
dlaczego to robi, odpowiada, że świat
bez choroby jest niepełny. „Ja podej-
muję nie temat ciał - tłumaczył - ale
temat człowieka, będącego również
ciałem, narażonego na kaprysy ciała
uczestniczącego w tej żenującej grote-
sce, jaką jest np. starzenie się. To
klęska egzystencji - stare ciało udo-
wadnia nam, że nie my nim rządzi-
my.” "Pasja" Doroty Nieznalskiej
(krzyż, a na nim męskie przyrodze-
nie) jest pokazywana łącznie z filmem
wideo przedstawiającym młodego
człowieka trenującego w siłowni.
„Mężczyźni - tłumaczy artystka -
poddając się praktykom kulturystycz-
nym, tym samym poddają swe ciało
torturom. Robią to z oddaniem, z
pasją, często i w męce.” W "Oko za
oko" Żmijewski pokazuje nagiego
mężczyznę bez nogi i młodą, atrakcyj-
ną kobietę, też zupełnie gołą, która
swą drobną postacią podpiera partne-
ra. Zbigniew Libera stworzył „dzieło”
- "Obrzędy intymne" - o umieraniu
własnej babci. Staruszka nie kontro-
luje swego ciała. Wnuczek, który ma
za sobą pracę psychoterapeuty w
zakładzie chorób psychicznych, przy-
gląda się swej potencjalnej pacjentce
zimnym okiem. Kładzie nawet głowę
na jej poduszce, żeby kamera uchwy-
ciła kontrast między jego młodą twa-
rzą, a odchodzącym w zaświaty mode-
lem.
Uważam, że gdyby była to prawdziwa
sztuka, to artysta nie musiałby dopi-
sywać do swego dzieła długich wyja-
śnień, jak to zrobiła np. Kozyra w
Zachęcie. Sądzę, ze skandaliści celo-
wo obrażają poczucie estetyki widza,
aby zwrócić uwagę na swoja sztukę.
Moim zdaniem prawdziwe dzieło
sztuki powinno przede wszystkim nas
zachwycić i zaintrygować, lecz w po-
zytywnym tego słowa znaczeniu.
Barbara Sarnowska, Ic
14
Co do dzwoniących widzów, to kiedy
prowadzący powie na przykład „Panie
Macieju, halo!” - mamy przeważnie mi-
nutę. Ale nie dotyczy to wszystkich, jak
np. wydzwaniający kiedyś Edward ze
Szczecina i po prostu obrażanie wszyst-
kich włącznie z prowadzącymi (polecam
tu YouTube). Rozłączyć? Nie za bardzo.
Bo zarzucą, że tłumi się krytykę, a ko-
mentowanie, sprawi, że dalej będą dzwo-
nić.
W programie występują stali goście,
głównie kabareciarze (np. Tomasz Jachi-
mek) jak i satyrycy, czy dziennikarze. Do
programu dzwonią także osoby znane,
np. kiedyś dodzwonił się, tak jak każdy
inny, były premier Tadeusz Mazowiecki.
Pochwalił program i podziękował za
złożone mu wcześniej, życzenia urodzino-
we.
Myślę, że warto czasami go obejrzeć,
chociażby po to, by zobaczyć co dzieje się
w politycznym świecie trochę „na wesoło”.
Maciej Gromowski, I a
Loża szyderców. Tak niektórzy dzwonią-
cy do programu widzowie określają pro-
gram „Szkło kontaktowe”, emitowany
codziennie od 22 na antenie TVN24.
Odniósł on wielki sukces i jest jednym z
najczęściej oglądanych programów
TVN24.
Program, który wszedł na antenę 25
stycznia 2005 r. jest nadawany na żywo
codziennie. I tak było od zawsze. Z cza-
sem program tylko wydłużano. Obecnie
trwa ponad 45 minut (bez reklam).
Główną ideą programu był kontakt z
widzami poprzez sms, e-mail czy właśnie
telefon. Jak piszą twórcy programu Grze-
gorz Miecugow i Tomasz Sianecki w
wydanej trzy lata temu książce
„Kontaktowi, czyli szklarze bez kitu”,
telefony „niegrzeczne” stanowią 3-5 %
wszystkich telefonów. W trakcie progra-
mu, widzów dzwoni ok. 10. To dużo.
Każdy może powiedzieć co chce, począw-
szy od poruszenia tematów politycznych,
oskarżenia TVN24 o nienawidzenie PiS-
u , n a z w a n i e p r o w a d z ą c y c h
„ćwierćinteligentami”, aż po złożenie
życzeń urodzinowych panu Waldemaro-
wi Bielickiemu od I a i pozdrowienia III
LO.
Dodzwonienie czasem graniczy z cudem i
niektórzy dzwoniący mówią, że próbują
od… 3 miesięcy. Tak źle nie jest, ale trze-
ba mieć swój sposób.
Dla tych którzy nie wiedzą „Szkło kon-
taktowe” jest programem satyryczno-
publicystycznym.
Jednym słowem prowadzący wraz z go-
ściem śmieją się i krytykują przeważnie
polityków. Może dlatego jest taka oglą-
dalność? Lubimy przecież, jak ktoś kogoś
obgaduje – byle nie nas. Dla tych którzy
nie lubią polityki i jej nie rozumieją, ten
program jest dla nich, bo pokazuję ją
czasem z lekkim przymrużeniem oka.
Szkło Kontaktowe - bardziej i mniej naukowo...
Soczewki kontaktowe nie są szkłami. Kiedyś wprawdzie robiono je ze szkła, ale obecnie do ich produkcji używa się polimerów
hydrożelowych. Są to substancje o bardzo złożonej budowie, uzyskiwane w trakcie skomplikowanego procesu technologicznego.
Wykonuje się różne rodzaje soczewek, ale tradycyjna nazwa "szkła kontaktowe" pozostała. www.resmedica.pl
Soczewka kontaktowa (niewłaściwie nazywana „szkłem kontaktowym”) - soczewka umieszczana bezpośrednio na rogówce oka.
Służy do korygowania was wzroku, pełni funkcje opatrunkowe lub kosmetyczne (np.. zmiana koloru oczu). Soczewki kontaktowe mogą
być noszone w trybie dziennym, dwutygodniowym, miesięcznym, kwartalnym, jak i w trybie przedłużonym (do 30 dni bez
zdejmowania). Najpopularniejszym materiałem, z którego wykonuje się soczewki jest hydrożel. Od 1999 r. dostępne są także soczewki
silikonowo-ydrożelowe o lepszej przepuszczalności tlenu.
www. wikipedia.pl
15
Zima w sztuce i poezji
Zima
teraz zamknij oczy spadnie śnieg zgasi zielone płomyki drzew wieżę czerwoną pod śniegiem jest noc z błyszczącym zegarem na szczy-cie sową krajobrazu
Pudełko zwane wyobraźnią,
Tak trudno zdziwić się zimą, gdy wszystko przykrywa jednostajna biel, jak cuda życia pokrywa zwyczajność. ale od zdziwienia zaczyna się zachwyt, wiara, miłość… Zdziwieniem żywi się nadzieja, której tak nam potrzeba nie tylko zimą…
Tadeusz Ruciński
Edward Ulan, Zima
Sądziłem, że to jeszcze nie pora, Że się jesienią nacieszy człek, Aż tu któregoś nagle wieczora Ni stąd, ni zowąd spadł gęsty śnieg. Śnieg, to rzecz prosta, głupstwo wierut-ne, Wszakże co roku nawiedza świat, A przecież miałem refleksje smutne, Patrząc na bały śniegowy płat. Bo ledwie skończył z nadziemnym lotem I do kałuży ulicznej spadł, ,Sam się natychmiast też stawał bło-tem, Po białym śniegu zginął ślad. Stąd właśnie takie refleksje smutne… Tak czasem ginie najczystszy człek. Na oko jednak głupstwo wierutne, Gdy spada w bagno śnieg…
Zima idzie, Konstanty Ćwierk
Alfons Mucha, Zima
16
stal. I o skórę. Po chwili z diabła zaczęła
sączyć się krew. W tym czasie najemnik
zdążył wyjść z wody. Klnąc rzucił się w
kierunku Davegara. W tym czasie de-
mon już przygotował potężne zaklęcie.
Dzięki zniszczonym mgiełkom w powie-
trzu była Pelagia. A dzięki Pelagii moż-
na rzucać zaklęcia.
Kiedy Davegar zorientował się, co się
święci, było już dla niego za późno. Był
zbyt wolny, żeby móc wydostać się z
nawału uderzeń Neili. Na dodatek na-
jemnik dobiegł i zaczął ciąć, jak najszyb-
ciej tylko umiał. Demon widział bezrad-
ność przeciwnika. Zainkantował znane
sobie zaklęcie, które miało na celu tylko
jedno – skumulowanie jak najwięcej
energii magicznej w jednej osobie i zmu-
sić ja do eksplozji. Biorąc pod uwagę
fakt, że Davegar miał w sobie mnóstwo
Pelagii, czar musiał być niesamowicie
potężny. I niesamowicie silny. Demon
dobrze rozumował. Wypuścił ze swoich
palców energię, która wchłonęła w ciało
diabła. Ten na chwilę przyklęknął. Neila
cięła go przez plecy. Runął na ziemię.
Półelf ciął kilkakrotnie jego ręce. Dave-
gar zabulgotał dziwnie. Wypuścił z ręki
miecz. Nagle zaczął zwijać się z bólu.
Łomotał skrzydłami na boki, podrygiwał
łapami. Kilka sekund później jego klatka
została rozerwana przez skumulowaną w
niej energię. Eksplodował z oślepiającym
błyskiem. Potężna fala odepchnęła
wszystkich kilka metrów w tył, poprzew-
racali się. Całe jezioro spowiła gęsta,
słabo przejrzysta mgła. Były w niej wi-
doczne jedynie cienie postaci i drzew.
Sony, Ia
Nekromanta spojrzał na pozostałych
walczących. Neila zniszczyła juz
prawie wszystkie obłoki. Onrey prze-
cinał się przez magiczne bariery, które
tworzył mag w czarnej szacie. Juz czas,
pomyślał.
- Możemy zacząć walczyć na poważnie? –
spytał Feivin z uśmiechem.
Diabeł rozszerzył oczy. Feivin dał znak
swojemu demonowi i smokowi, którzy w
nim się znajdowali. Że to już.
Nagle ziemia lekko zadrżała. Mag zna-
lazł się we wnętrzu siebie. Teraz to de-
mon miał nad nim kontrolę. Ale tylko na
tę walkę. Umowa to umowa. Demon
zacisnął rękę na mieczu, spojrzał na
Davegara, uśmiechnął się.
- Witaj. Dawno się nie widzieliśmy.
Diabeł cofnął się.
- To… to… ty?
- Tak. To ja, s...
Ciął szybko, pewnie. Davegar zasłonił
się ogonem, miecz odbił się od jego koń-
ca. Najemnik również zaatakował. Ciął
szybko kilkakrotnie, jednak czerwony
miecz odbił ataki.
- Nie przypuszczałem, że się jeszcze…
spotkamy – powiedział w końcu diabeł –
I nie miałem pojęcia, że w takim młodzi-
ku możesz siedzieć ty.
- Niedoczekanie twoje, kretynie!
W ręku Feivina pojawiła się świetlista
kulka, którą wystrzelił w kierunku prze-
ciwnika. Davegar wystawił obie ręce,
żeby obronić się przed zaklęciem. Wycza-
rował jakąś dziwną tarczę, lecz mimo to
zarył szponami po ziemi, aż uderzył ple-
cami o najbliższe drzewo.
- Jak… - zaczął.
- Normalnie! – nie pozwolił mu skończyć
demon. Ciął potężnie, zjawiając się nagle
przy diable. Davegar ledwo zdołał się
obronić.
- Ty – warknął demon na najemnika –
Chodź tu i tłucz go. Bez przerwy – ciął –
On nie może rzucić zaklęcia.
Najemnik szybko podbiegł i wykonał
serię cięć. Wszystkie zostały zblokowane;
Davegar wrzeszczał i zwijał się w obro-
nie machając jak opętany mieczem i
ogonem. Ogonem odbijał uderzenia mie-
cza najemnika, mieczem blokował demo-
na, który atakował z grobowym spoko-
jem. Nagle miecz, którym władał Feivin
z przyszłości napotkał miękki opór. Na-
tychmiast przeciął skórę. Był to ogon.
Davegar ryknął z bólu i wściekłości.
Demon cały czas atakował, jednak na-
jemnik na chwilę odstąpił.
- Walcz, durniu! – ryknął demon – Nie
pozwól mu rzucić zaklęcia!
Półelf zanim sie zorientował, było za
późno.
Diabeł zawinął sie, uderzył skrzydłem i
mieczem. Demon w ciele maga musiał
się zasłonić ostrzem. Od razu znów przy-
stąpił do ataku, ale ten czas dany Dave-
garowi wystarczył na rzucenie prostego
zaklęcia. Fala ognia rozeszła się we
wszystkich kierunkach. Demonowi nic
się nie stało. Najemnik musiał jednak
wskoczyć szybko do wody. Onrey spryt-
nie schował się za barierę ochronną
przeciwnika. Gdy ta pękła, zaatakował
wściekle.
Natomiast Neila, która uporała się ze
wszystkimi mgiełkami, jedynie na chwi-
lę zniknęła, po czym pojawiła się przy
Davegarze. Jej oczy płonęły, miała jakby
na sobie dziwny cień. Diabeł zrozumiał.
Demon także.
Mroczna elfka błyskawicznie znikała i
pojawiała się przy Davegarze atakując.
Była tak niesamowicie szybka, że wi-
doczny był jedynie cień migający przed
oczami. O tym, że cały czas atakowała,
świadczyły dźwięki uderzenia stali o
17
literackie…
Refleksyjnie…
Nowe JA - najprostsze pytania są najważniejsze :)
Sami się rodzimy, sami umieramy. W ważnych momentach jeste-
śmy sami. Przez to, że jesteśmy pierwsi, wokół nas jest tłum,
potem cały blichtr gaśnie. Bycie pierwszym jest obciążające. Ale
następni będą lepsi, jedyne co zostanie po mnie to gorzki posmak.
Chyba wolę być ostatni, bo potrafię sobie wytłumaczyć, że to, co
było - było bez sensu.
Przez całe życie wydaje nam się, że coś tworzymy. Ale, gdy pomy-
ślimy, co zostałoby po nas... To przerażające. Ciągle jest w nas
głupia naiwność, gdy myślimy, że coś się wydarzy w naszym
życiu, - coś od czego zaczniemy liczyć nowe dni, nowe miesiące...
Mój świat nie ma nic wspólnego z tym Wielkim światem. Kilka
kilometrów dalej jestem nikim. Wydaje się, że wszystko, co się
robiło, nie ma sensu. Może ta cudowna przyszłość jest w przyszło-
ści.
Czasami warto pogrzebać w "sobie". Po to, by znaleźć prawdę o
sobie - bzdura, wbrew pozorom to górnolotne słowa . Może mówię
zdania mądre, mało mówiące, ale tam gdzieś jest ten inny "ja" -
spróbujcie wyciągnąć ze mnie innego "mnie". Na razie nikt się
nie starał.
Czym jest mój świat ? Mój świat to ten, w którym można płynąć
pod prąd, w którym można oddychać pełną piersią. Nie lubię stać
w bezosobowym tłumie. Wszystko się chwieje, bo problemem jest
to, że w dzisiejszych czasach zasadą jest nie mieć zasad. Chciał-
bym mieć wrażenie, że stanę się częścią historii. A tu je-
stem częścią cyrku. Jestem nie z tej epoki. Facet w garniturze z
fifką. Już nie palę - szkoda, bo to fajny nałóg. Wbrew pozorom
lubię nic nie robić, ale mam kilka zaciągniętych kredytów
(kredytów zaufania). Nie wszystkie wybory, których dokonujemy
są słuszne.
Jaki sens ma kobieta? Hmm, Kluczowy. Ma sens wtedy, gdy
zostaje. Potrzebna mi prawdziwa kobieta z sensem. A w przypad-
ku każdego faceta potrzebna po to, aby dopełnić męskość. Czy
jestem prawdziwym mężczyzną ? Tego nie wiem. Jak jest kobieta
- jest znośnie, bo jest rozmowa, jest wino, jest seks, jest przyjem-
ność...
Właśnie, rozmowa, lubię rozmawiać i zdecydowanie częściej złe
rzeczy słyszę od mężczyzn. To oni mają ze mną dobre relacje, to
oni wytrącają mnie z "równowagi" z poczucia, że idę właściwą
drogą. Myślę, że oni mówią prawdziwe rzeczy. Myślę, że kobiety
które znam (albo znałem, albo mi tak się wydawało) nie miałyby
odwagi mi tego powiedzieć. Przyjaciele dają mi do myślenia. Je-
stem smutny, ale z tego smutku rodzą się fajne rzeczy. Byłem
wesołym człowiekiem, chwytać, łapać, byłem nagrzany. Ale po
pewnym wydarzeniu, obudziłem się z przeświadczeniem, że nie
wszystko jest super. Czułem, że podzieliłem się, tym, czym żyję.
Najtrudniej jest powiedzieć o sobie samym, że jest się mądrym,
głupim, brawurowym, odważnym.
Kończę bo czuję, że zdradzę swoją tajemnicę - to, co mam najcen-
niejsze. Przez nią czuję, że żyję. Można mi jeszcze coś zabrać...
Wszystko, co najwspanialsze nie jest w Internecie, na fotogra-
fiach. Wszystko, co w życiu ważne nie dzieje się w gazetach, to
jest to, co sami przeżywamy z rodziną, przyjaciółmi (tymi fałszy-
wymi i prawdziwymi) i wspaniałą klasą (w której chyba też mam
przyjaciół).
Red.
18
Nadziei,
Własnego skrawka nieba,
Zadumy nad płomieniem świecy,
Filiżanki dobrej, pachnącej kawy, (…)
Pogodnych świąt zimowych,
Odpoczynku, zwolnienia oddechu,
Nabrania dystansu do tego, co wokół,
Chwil roziskrzonych kolędą,
Śmiechem
i wspomnieniami,
WESOŁYCH ŚWIĄT
życzy Redakcja
PRZEPIS NA NOWY 2011 ROK:
Weź dwanaście miesięcy,
obmyj je dobrze do czysta
z goryczy, chciwości, pedanterii i lęku,
podziel każdy miesiąc na 30 lub 31 części,
tak żeby zapasu starczyło akurat na rok.
Każdy dzionek przyrządzaj oddzielnie
biorąc po jednej części pracy
i dwie części wesołości i humoru.
Dodaj do tego trzy kopiaste łyżki optymi-zmu,
łyżeczkę tolerancji,
ziarnko ironii i szczyptę taktu.
Następnie masę tę polewaj obficie miłością.
Gotowe danie ozdób
bukiecikami małych uprzejmości
i podawaj je codziennie z pogodą ducha
i porządną filiżanką odżywczej herbaty.
Jest coś niezwykłego w atmosferze zwykłych ulic, zapachu domów, myślach zmęczonych przechodniów, dotyku zmarzniętych dłoni, w zakamarkach serc o tej porze roku… A po Świętach - ach, te szampańskie imprezy i kolejny Nowy Rok!
19
Życzenia z przymróżeniem oka
Marzeń, o które warto walczyć
wartości, którymi się trzeba dzielić,
przyjaciół, z którymi warto być
I nadziei, bez której nie da się żyć
(całkiem już SERIO) życzy Redakcja
Karpicka, barscycka,
kapecke wodeczki,
co by smakowały
wsystkie potrawecki.
Mrozicku, śnieżycku,
miłości po zmrocku,
samego dobrego w Święta
i w Nowym Rocku
Ile Rydzyk ma moherów,
ilu w Sejmie jest frajerów.
Ile Lepper ma wyroków,
tyle szczęścia w Nowym Roku!
Zdrowia takiego jak najzdrowszy rydz w
lesie,
prezentów ile słoń uniesie.
Szczęścia większego niż Pałac Kultury,
przygód ciekawszych niż szkolne lektu-
ry.
Życia dłuższego niż włoskie spaghetti,
snów kolorowych jak barwne konfetti.
Słodyczy słodszej niż tort
A przede wszystkim Wesołych Świąt!
Dużo śniegu, smacznej rybki,
lekkiej i niegroźnej chrypki,
uśmiechu od ucha do ucha
i pogody ducha w nadchodzące święta
W ten szczególny, świąteczny czas,
Żeby nie zajmować Ci go zbyt dużo,
Ze względu na tę wyjątkowość wła-śnie,
Życzę Ci wszystkiego tego,
Co zawiera standardowa
formułka bożonarodzeniowa
Kasy Kulczyka,
Fury Rydzyka,
Mocy Pudziana,
Chaty Beckhama,
Humoru od rana,
Cholesterolu w normie
oraz świętowania Nowego Roku
w dobrej formie!
Śniegu po pachy,
smacznej szyneczki,
prezentów całą masę
i wystarczającą kasę,
do nieba choinki
i dla całej rodzinki
szczęśliwego wskoku
do Nowego Roku!
20