Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

15
Piotr Żyłka W sieci Boga nie spotkasz Jakub Janiszewski Żadna kampania nie zwalczy HIV Zofia Rydet Wieś w szerokim kadrze temat numeru: Remigiusz Okraska, Jarosław Urbański Po co nam państwo? Marek Krajewski, Grzegorz Piątek Przepis na miasto Aleksandra Bilewicz Spółdzielczość: Reaktywacja 30 Dobra wspólne WIARA KATOLEW KULTURA POZA EUROPĄ OBYWATEL magazyn nieuziemiony magazynkontakt.pl zima 2015/16 KRAJOZNAWCZY ZMIENNIK

description

 

Transcript of Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

Page 1: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

30

Piotr ŻyłkaW sieci Boga nie spotkasz

Jakub JaniszewskiŻadna kampania nie zwalczy HIV

Zofia Rydet Wieś w szerokim kadrze

temat numeru:

Remigiusz Okraska, Jarosław UrbańskiPo co nam państwo?

Marek Krajewski, Grzegorz PiątekPrzepis na miasto

Aleksandra BilewiczSpółdzielczość: Reaktywacja

30

Dobra wspólne

WIA

RAK

ATO

LEW

KULT

URA

POZA

EU

ROPĄ

OBY

WAT

EL

magazyn nieuziemionymagazynkontakt.pl

zima 2015/16

KR

AJO

ZNA

WCZ

YZM

IEN

NIK

Page 2: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)
Page 3: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

1

magazyn nieuziemiony

Gdy uchwalono ustawę krajobrazową, regulującą chociażby kwe-stię reklam wielkoformatowych, nie zabrakło ekonomistów, pu-blicystów czy przedsiębiorców, grzmiących o „zamachu na prawo własności”. Chodziło, oczywiście, o własność prywatną. Mało kto pomyślałby bowiem o oszpecaniu przestrzeni, z której korzysta-my wszyscy, również jako o uderzaniu we własność – tyle tylko, że wspólną. Wielu ma przecież przekonanie, że „wspólne” i „ni-czyje” to wyrazy w praktyce bliskoznaczne.

To, co „wspólne”, nie ma w Polsce dobrej prasy. Znacznie chęt-niej odwołujemy się do tego, co „prywatne” – najlepiej zwyczaj-nie „moje”. Trudno się temu dziwić – długo własność prywatna była u nas niszczona i deprecjonowana. Po przełomie 1989 roku wahadło wychyliło się w drugą stronę. Coraz więcej osób ma jed-nak poczucie, że już wystarczy trwającego ponad dwie dekady odreagowywania po PRL-u. Zwłaszcza, że w coraz większej licz-bie obszarów dostrzec można palącą potrzebę zmiany podejścia. Dotyczy to przestrzeni naszych miast, przedsiębiorstw, ruchów społecznych. Dotyczy to także myślenia o państwie, które może wspólnotę zarówno chronić, jak i niszczyć. O tym wszystkim pi-szemy w najnowszym numerze „Kontaktu”.

Staramy się nie ograniczać do prostych recept. Nie przeko-nujemy, że samo uchwalenie ustawy krajobrazowej zapewni ład przestrzenny, lecz pytamy także o możliwość oddolnego prze-kształcania przestrzeni przez jej użytkowników. Nie nawołujemy bezrefleksyjnie do tworzenia spółdzielni, zdając sobie sprawę, że potrzeba głębszych przemian – także w mentalności – by mogły one naprawdę sprawnie i licznie działać. Nie odwołujemy się do państwa jako jedynego gwaranta interesów wspólnoty, ale nie wierzymy też, że wszystko da się załatwić na poziomie wspólnot lokalnych. Nie tworzymy utopijnej wizji społeczeństwa; zamiast tego zastanawiamy się nad tym, co rzeczywiście jej możliwe. Sta-ramy się przy tym nie tracić z oczu celu.

Pytamy również o to, jak wobec tych wszystkich dylema-tów powinna pozycjonować się lewica. Zastanawiamy się, co do refleksji nad dobrami wspólnymi wniosło i jeszcze mogłoby wnieść chrześcijaństwo.

Jeśli przeznaczonym dla nas miejscem po końcu świata ma być Nowe Jeruzalem, a więc miasto – gwarne i pełne relacji, to bliżej celu jesteśmy wszak budując wspólnotę, niż odgradzając się od innych. To, co „wspólne”, to przecież nie tylko przestrzeń czy zasoby, ale również relacje między ludźmi, którzy z nich ko-rzystają. To, jak urządzimy i jak będziemy pożytkować wspólne dobra, wpłynie nie tylko na efektywność ich wykorzystania, ale również na naszą kondycję – jako jednostek i jako społeczeństwa.

Jasne, nie stworzymy na ziemi raju. Ale w pojedynkę nawet się do niego nie zbliżymy.

Od redakcji

[email protected]

redaktor naczelnyMisza [email protected] zastępca redaktora naczelnegoCyryl Skibiń[email protected] sekretarz redakcjiTomek [email protected]

zespół redakcyjny: redaktor prowadzący numerIgnacy Dudkiewicz Katolew Misza Tomaszewski KulturaKatarzyna Kucharska-Hornung Obywatel Konstancja Święcicka, Ignacy Święcicki Poza EuropąPaweł Cywiński KrajoznawczyTomek Kaczor WiaraIgnacy Dudkiewicz Zmienna/Zmiennik: Mateusz Luft

Ala Budzyńska, Kamil Lipiński, Jan Mencwel, Maciek Onyszkiewicz, Joanna Sawicka, Jan Wiśniewski, Stanisław Zakroczymski, Jarosław Ziółkowski Redakcja dwutygodnika magazynkontakt.pl: Ala Budzyńska, Stanisław Chankowski, Andrzej Dębowski, Anna Dobrowolska, Wanda Kaczor, Zuzanna Morawska, Ida Nowak, Maciej Papierski, Szymon Rębowski, Stanisław Zakroczymski

Stale współpracują:Rafał Bakalarczyk, Marta Basak, Jędrzej Dudkiewicz, ks. Andrzej Gałka, Monika Grubizna, Arek Gruszczyński, o. Kasper Kaproń , Ewa Kiedio, Karol Kleczka, Anna Libera, Jan Libera, Anna Litwiniuk, Katarzyna Majchrowska, Hanka Mazurkiewicz, Kuba Mazurkiewicz, Olga Micińska, ks. Wacław Oszajca, Piotr Popiołek, Maria Rościszewska, Antek Sieczkowski, Ewa Smyk, Joanna Święcicka, Agnieszka Wiśniewska, Krzysztof Wołodźko, Piotr Wójcik, Martyna Wójcik-Śmierska, Bartosz Wróblewski, Paweł Zerka, Marysia Złonkiewicz

projekt graficznyUrszula Woź[email protected] skład i łamanieRafał Kucharczuk Zosia Mironiuk

fotoedycja Tomek Kaczor

ilustracja na pierwszej stronie okładki Rafał Kucharczuk

komiks na str. 2–3Kuba Mazurkiewiczzespolwespol.org

korektaIda Nowak , Ewa Wasilewska i zespół redakcyjny

nakład1000 egzemplarzy

wydawca KIK Warszawa

prenumeratamagazynkontakt.pl/prenumerata

złożono krojamiRange Serif, Bree, Tabac Sans

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Page 4: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

2 zima 2015/16numer:

Przez lata pokutowało przekonanie, że jedynie przestrzeń prywatna może być zadbana, bezpieczna i prawdziwie nowoczesna. Dziś staje się jasne, że ratunkiem dla chaotycznie rozwijanych miast jest powrót do myślenia w kategoriach dobra wspólnego.

d o b r a w s p ó l n e

30

5 Misza Tomaszewski:

Wspólne nie znaczy niczyje

12 Rozmowa z Maciejem Gdulą:

Wszystko czy cokolwiek? Lewica na rozdrożu

19 Remigiusz Okraska:

Poza państwem nie ma zbawienia

26 Jarosław Urbański:

Legenda o dobroczynnym państwie

32 Aleksandra Bilewicz:

Spółdzielczość: reaktywacja

40 Jan Wiśniewski:

Półtora tysiąca gospodarzy

46 Rozmowa z prof. Markiem Krajewskim i Grzegorzem Piątkiem:

Przepis na miasto

53 Jan Mencwel:

Do kogo należy miasto?

Page 5: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

3

k u lt u r a

90 Aleksandra Zbroja: Epidemie chorób, plaga obrazów

98 Rozmowa z Jakubem Janiszewskim:

Społeczne kampanie pozorów

p o z a e u r o p ą

104 Rozmowa z Dimasem Dhifką Saputro:

Podskórny neokolonializm

110 Marcin Florian Gawrycki:

Globalny przemysł rozwojowy

o b y w a t e l

136 Rozmowa z Karolem Olejniczakiem i Pawłem Śliwowskim:

Laboratorium polityk publicznych

k a t o l e w

78 Rozmowa z prof. Piotrem H. Kosickim:

Od paternalizmu do sprawiedliwości

84 Alex Zanotelli:

Pieniądze i Ewangelia

88 Dietrich Bonhoeffer – przebłysk w ciemności

w i a r a

66 Rozmowa z Piotrem Żyłką:

Bóg złapany w sieci

72 Michał Lewandowski:

Gatunek: ksiądz celebryta

77 Ignacy Dudkiewicz: Cóż to jest prawda?

f o t o r e p o r t a ż

60 Tomek Kaczor: Współodpowiedzialność

Biała skóra stała się biznesem. W Indonezji na każdym kroku natkniesz się na salony jej wybielania, większość kosmetyków na sklepowych półkach też ma w sobie substancje wybielające – reklamują je w telewizorach piękni jasnoskórzy.

k r a j o z n a w c z y

118 Rozmowa z Agnieszką Pajączkowską:

Zdjęcie za opowieść

124 Joanna Mikulska:

Pukam do drzwi i mówię „dzień dobry”

130 Rozmowa z Błażejem Brzostkiem:

Wieś z widokiem na miasto

z m i e n n i k

142 Rozmowa ze Stanisławem Górskim:

Leczyć po ludzku

Page 6: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

d o b r a w s p ó l n e4

Page 7: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

5

Praktyka zbiorowego zarządzania zasobami pozwala ich użytkownikom otrzymywać łączne korzyści większe niż te, które otrzymywaliby działając niezależnie od siebie. Zarazem tworzy ona sytuację współzależności, w której kształtują się relacje bardzo odmienne od rynkowych transakcji.

Wspólne nie znaczy niczyje

Podwórko, jakich w warszawskim Śródmieściu wiele: trzepak, altanka

śmietnikowa i skrawek zieleni ogrodzo-nej rdzewiejącym płotem. Kiedyś na jego miejscu stał kamienny murek, przez któ-ry bez trudu przeskakiwały grające w piłkę dzieci (niepomne, że „za szkody wyrzą-dzone przez dzieci odpowiadają rodzice”) i biegające luzem psy (nieświadome, że „na trawniku psów wyprowadzać nie wolno”). Na murku w ciągu dnia przysiadywały na pogawędkę starsze panie, po zmroku gro-madziła się przy nim młodzież.

Płot, choć wyższy, też dałoby się pew-nie przeskoczyć, ale nie ma komu. Wła-ściciele psów, nawiedzeni przez ducha lokalnego patriotyzmu, skrzętnie zbie-rają odchody swoich czworonogów do foliowych torebek, a po biegających wo-kół trzepaka dzieciach wszelki ślad za-ginął. Tak oto z pewnym opóźnieniem spełniło się marzenie pomysłodawcy popularnego niegdyś hasła „szanuj zie-leń”. Nawierzchnia z kostki Bauma, która zastąpiła asfaltową wylewkę, podkreśla estetykę późnych lat 90.

W dzieciństwie spędzałem sporo czasu na eksplorowaniu okolicznych

podwórek. Wyobrażałem sobie, jak wy-chodzę z niejednej opresji, wykorzystu-jąc znajomość lokalnej topografii. Skręt w lewo, krótki sprint, skok przez par-kan – i urywam się wyimaginowane-mu pościgowi. Z pewnym smutkiem konstatuję, że dziś na taką ucieczkę nie miałbym żadnych szans. Odkryte prze-ze mnie przejścia zostały poprzecina-ne płotami z napisem „teren prywatny” i poprzegradzane bramami uzbrojony-mi w zamki kodowe. Moje podwórko – to z trzepakiem, altanką śmietnikową i skrawkiem zieleni – należy do ostatnich w okolicy, na które można sobie tak po prostu wejść. Teren jest ogrodzony, bra-mę zamyka się na kłódkę (klucz u byłego dozorcy), ale furtka pozostaje otwarta.

Nieistniejąca wspólnota

Budynek, w którym mieszkam, jest jed-ną z nielicznych „plomb” przy mojej uli-cy. Zbudowano go w latach 50. z myślą o pracownikach Instytutu Badań Jądro-wych w Świerku. Jednym z nich był mój dziadek. Mieszkania, które zostały wy-kupione, po śmierci pracowników In-stytutu przechodziły na własność ich

Misza Tomaszewski Rafał Kucharczuk

Page 8: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

d o b r a w s p ó l n e6

rodzin. Spora część jest dziś wynajmo-wana, więc rotacja lokatorów jest duża. Znaczna część pracy wykonywanej wcze-śniej przez naszego dozorcę, pana Jurka, została zlecona zewnętrznej firmie sprzą-tającej, której pracownicy robią tylko tyle, ile muszą (a nawet trochę mniej). Sąsied-ni budynek – wraz z częścią współużyt-kowanego przez mieszkańców czterech domów podwórka – został zreprywaty-zowany, a jego nowy właściciel skokowo podniósł składkę na fundusz remontowy. Większości lokatorów nie było na to stać, więc musieli się wyprowadzić.

Remont zaczął się jakoś na wiosnę. Od tego czasu podwórko pełniło podwójną funkcję parkingu dla ekip remontowych i składowiska na worki z gruzem. Zapar-kowanie samochodu w Śródmieściu to nie lada wyzwanie, a na dodatek trzeba za nie zapłacić i nosić sprzęt z miejsca postoju. Dużo łatwiej jest dorobić sobie klucz do bramy i trzymać auto na podwórku. Na jego stosunkowo niewielkiej powierzch-ni parkowało nieraz po pięć samochodów. Przeciśnięcie się między nimi z wózkiem dziecięcym lub wózkiem inwalidzkim graniczyło z cudem, a podejmowane z ro-botnikami pertraktacje kończyły się fia-skiem. Uzyskiwane odpowiedzi wahały

się od unikowego „ja tu tylko na chwilę” po bardziej konfrontacyjne „i co mi zrobisz”. Brama stała otworem przez cały dzień, więc z wygodnego parkingu zaczęli ko-rzystać niektórzy mieszkańcy i inni „pa-sażerowie na gapę”.

Jako że podwórko nie miało przyję-tego planu organizacji ruchu drogowe-go, nie można było liczyć na wsparcie ze strony straży miejskiej. Stworzenie ta-kiego planu zajęło pracownikom Admi-nistracji Domów Komunalnych raptem kilka miesięcy. I tak oto na początku je-sieni obok trzepaka, altanki śmietniko-wej i skrawka zieleni stanęły trzy znaki B-35 („zakaz postoju”), z tabliczkami T-24 („pozostawiony pojazd zostanie usunięty na koszt właściciela”) i T-22 („nie doty-czy rowerów”), dobrze widoczne ponad dachami zaparkowanych wokół nich sa-mochodów. Mając prawo po swojej stro-nie, można było zacząć szukać pomocy u straży miejskiej, ale tak się jakoś złożyło, że w okresie poprzedzającym wybory sa-morządowe żaden patrol nie znalazł cza-su na interwencję. Kilka dni po wyborach holowniki wymiotły podwórko do czysta, ale był to raczej jednorazowy pokaz siły. Samochodów jest zresztą ostatnio tro-chę mniej, bo remont ma się ku końcowi.

Degradacja podwórka nie zaczęła się bynajmniej od remontu zreprywaty-zowanej kamienicy. Robotnicy mogli zawłaszczyć jego przestrzeń, nie napo-tykając na opór użytkującej je wspólno-ty, ponieważ taka wspólnota po prostu nie istniała. Niegdyś wspólne podwórko już od dłuższego czasu było podwórkiem niczyim. Odkąd pan Jurek przestał odpo-wiadać za panujący na nim porządek, na jesieni zasypane jest ono gnijącymi liśćmi, w zimie pokrywa je warstwa błotnistego śniegu, a niezależnie od pory roku walają się po nim śmieci. Trudno oczekiwać od źle opłacanych pracowników zewnętrznej firmy sprzątającej, że będą dbali o to miej-sce tak samo jak człowiek, który mieszka w nim na stałe. Takich ludzi jest zresztą coraz mniej. Krótkoterminowi najemcy coraz częściej wystawiają na zewnątrz ga-baryty należące do dawnych lokatorów. Moknące na deszczu meblościanki z płyty wiórowej dobrze komponują się z rdze-wiejącym płotem i z blaszanym dachem altanki śmietnikowej.

Tragedia wspólnego podwórka

Historię mojego podwórka można by przemyśleć jako wariant bardziej uniwer-salnej opowieści, znanej jako „tragedia

Page 9: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

7

wspólnych zasobów”. Po raz pierwszy przedstawił ją amerykański biolog Garrett Hardin w artykule z 1968 roku. „Wyobraźmy sobie pastwisko otwarte dla wszystkich” – pisał Hardin. Każdy ze współużytkujących je hodowców, dążąc do maksymalizacji swojego zysku, będzie starał się trzymać na nim tyle zwierząt, ile to możliwe. Ponieważ jednak pastwi-sko jest zasobem podatnym na erozję, wszyscy oni staną wkrótce przed nastę-pującym dylematem: „Czy powinienem powiększać swoje stado, w krótszej per-spektywie czerpiąc korzyść ze sprzeda-ży zwierząt, w dłuższej jednak ryzykując wyjałowienie pastwiska?”.

Hardin twierdzi, że każdy z hodow-ców odpowie na to pytanie twierdząco, ponieważ na sprzedaży zwierząt zarabia tylko on sam, natomiast koszty wynika-jące z nadmiernego wypasu rozkładają się na wszystkich użytkowników pastwi-ska. Do podobnych wniosków doszedł kilkanaście lat wcześniej ekonomista H. Scott Gordon: „W konserwatywnym powiedzeniu, że własność wszystkich to własność niczyja, jest trochę praw-dy. Majątku bezpłatnie dostępnego dla wszystkich nikt nie ceni, ten bowiem, kto jest aż tak lekkomyślny, że czeka

na właściwy czas jego wykorzystania, stwierdzi tylko, iż zabrał go ktoś inny. (…) Ryby w morzu są bezwartościowe dla rybaka, gdyż nie ma pewności, że skoro zostawił je tam dziś, będą dostępne dla niego jutro”.

Model przedstawiony przez Hardina daje się zastosować nie tylko do pastwisk i łowisk, lecz także do innych przypad-ków wspólnych zasobów. Wspólnych, to znaczy takich, których użytkowanie – w przeciwieństwie do użytkowania dóbr publicznych – ma charakter konkuren-cyjny (użytkowanie wspólnego pastwi-ska przez jednego hodowcę ogranicza możliwość użytkowania go przez innych hodowców), a zarazem takich, z użytko-wania których – w przeciwieństwie do użytkowania dóbr prywatnych – nikogo nie można łatwo wykluczyć (żaden ho-dowca nie może legalnie zapobiec użyt-kowaniu wspólnego pastwiska przez innych hodowców). Definicję tę spełniają przede wszystkim zasoby naturalne, takie jak łąki, lasy, kanały nawadniające i zbior-niki wód gruntowych, ale także publiczne drogi, mosty i parkingi. No i podwórka.

Nie ma wątpliwości co do tego, że po-dwórko jest zasobem, ponieważ może być wykorzystywane do zaspokajania

różnych ludzkich potrzeb. Dzieciom może służyć za boisko, właścicielom psów – za wybieg dla zwierząt, osobom starszym – za przestrzeń rekreacyjną, robotnikom – za parking dla samochodów, a wszystkim użytkownikom – za ciąg komunikacyjny. Użytkowanie tego zasobu ma charakter konkurencyjny, ponieważ nie wszystkie spośród wymienionych wyżej potrzeb mogą zostać jednocześnie zaspokojone. Podwórko nie może w tym samym cza-sie pełnić funkcji boiska i parkingu albo przestrzeni zielonej i składowiska na worki z gruzem. Z użytkowania podwórka nie można wreszcie nikogo niskim kosz-tem wykluczyć, bo furtka jest „otwarta dla wszystkich”.

Przewidywania Hardina zdają się sprawdzać. Osoby korzystające z po-dwórka, w tym przede wszystkim „pasażerowie na gapę”, przedkłada-ją indywidualny zysk w krótszej per-spektywie (wygodny parking, darmowy kontener na gabaryty) nad koszty wyni-kające z pogorszenia się stanu podwórka, które jego użytkownicy ponoszą i będą ponosić w przyszłości (utrudnienia w ko-munikacji, dewastacja przestrzeni re-kreacyjnej). Hardin widział tylko dwa wyjścia z tej sytuacji: prywatyzację

Ani państwo, ani rynek nie umożliwiają

zazwyczaj produktywnego korzystania

ze wspólnych zasobów w dłuższej

perspektywie czasowej.

Page 10: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

d o b r a w s p ó l n e8

wspólnego zasobu lub centralne zarzą-dzanie dostępem do niego. Czy istnieje jakaś trzecia droga?

Ani prywatne, ani państwowe

Analizując wyniki szeroko zakrojonych badań empirycznych, amerykańska ekonomistka Elinor Ostrom wykazała, że – wbrew przewidywaniom Hardina – ani państwo, ani rynek nie umożliwia-ją zazwyczaj użytkownikom wspólnych zasobów produktywnego korzystania z nich w dłuższej perspektywie cza-sowej. W przypadku władzy central-nej problemem jest jej brak wiedzy

o strukturze zasobu (na przykład o wy-dajności pastwiska lub o zróżnicowa-niu głębokości łowiska) i o działaniach podejmowanych przez jego użytkowni-ków. Ten brak wiedzy może skutkować błędnym określaniem dopuszczalnego zakresu korzystania z zasobu lub wy-mierzaniem jego użytkownikom nieade-kwatnych kar.

Odnieśmy te uwagi do przypadku mojego podwórka. Przedstawiciele ze-wnętrznej władzy mogliby na przykład nie robić różnicy pomiędzy pozostawio-nym na zakazie samochodem „pasaże-ra na gapę” a awaryjnie zaparkowanym

tuż obok samochodem lokatora i od-holować obydwa. Mogliby również nie umieć ustalić, który spośród lokatorów po kryjomu wystawia na podwórko ga-baryty, i kosztem ich wywozu obciążyć wszystkich mieszkańców. Znajomość wewnętrznych reguł dotyczących użyt-kowania zasobu (na przykład: „lokator może zaparkować swój samochód na podwórku na nie dłużej niż kilka go-dzin, o ile pojazd nie tarasuje przejścia”) i wiedza o działaniach podejmowa-nych przez innych użytkowników (na przykład: „wymianę mebli przepro-wadził w swoim lokalu najemca spod

Page 11: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

9

siódemki”), którymi dysponują stali mieszkańcy, pozwoliłyby znaleźć lep-sze rozwiązanie obydwu problemów.

Prywatyzacja zasobu niesie ze sobą inne zagrożenia. Przyjrzyjmy im się na znanym już przykładzie pastwiska: „Ho-dowcy będą teraz musieli zainwestować w ogrodzenia i ich utrzymanie, a także w monitorowanie i stosowanie sankcji, aby wymusić respektowanie ich części terenu wypasu wynikającej z podziału – zauważa Ostrom. – Jeśli opady deszczu są nieregularne, jedna część terenu wypa-su może być w jednym roku porośnięta bujną roślinnością, podczas gdy na in-nej części może nie starczyć paszy dla zwierząt. (…) Oczywiście hodowca ma-jący w jednym roku nadmiar paszy bę-dzie mógł ją sprzedać innemu hodowcy. (…) Koszty utworzenia nowego rynku lub przystąpienia do nowego schematu ubezpieczeniowego mogłyby jednak być znaczne i ponoszenie ich nie będzie ko-nieczne, dopóki hodowcy dzielą się paszą i ponoszą ryzyko, gospodarując łącznie na większym obszarze wypasu”.

W swoich badaniach Ostrom wzięła pod uwagę tylko te zasoby, których wy-korzystywanie stanowiło ważne źródło przychodu ich użytkowników. Myślę jed-nak, że jej uwagi dotyczące kosztów pry-watyzowania wspólnych zasobów dają się odnieść również do przypadku mojego podwórka. Na nim także trzeba by wów-czas zacząć utrzymywać rozbudowany system zabezpieczeń, nie wspominając o trudnościach związanych z podziałem stosunkowo niewielkiej przestrzeni po-między wielu użytkowników.

Analiza przeprowadzona przez amery-kańską ekonomistkę pozwoliła jej pod-dać krytyce stosowanie modelu „tragedii wspólnego pastwiska” do wszystkich przypadków zasobów wspólnych. „Powo-dem, dla którego modele te są tak nie-bezpieczne – czytamy – jest wiara w to, że ograniczenia zakładane jako stałe do celów analizy są stałe w warunkach em-pirycznych”. Takim założonym przez Hardina ograniczeniem była na przykład niezależność decyzji podejmowanych przez poszczególnych hodowców, spo-śród których każdy działał w warunkach

niepewności odnośnie zamiarów pozo-stałych użytkowników pastwiska. O tym, że podobne warunki mogą zaistnieć, świadczy chociażby przykład mojego po-dwórka, którego użytkownicy przesta-li uzgadniać ze sobą sposób korzystania z niego na długo przed pojawieniem się robotników. Ale przecież nie musi tak być.

Zaatakowane społeczności

Patronem serii wydawniczej, w której uka-zała się praca Elinor Ostrom, jest nie kto inny jak Leszek Balcerowicz. We wstępie do polskiego wydania książki stawia on te-zę, że opisywana przez autorkę własność grupowa jest pod wieloma względami bar-dzo zbliżona do niekapitalistycznej for-my własności prywatnej. Przez tę ostatnią rozumie Balcerowicz sytuację, w której właściciele niewielkiego z reguły przed-siębiorstwa są jednocześnie jego pracow-nikami. „Nie ma natomiast wątpliwości – czytamy – że własność grupowa zasad-niczo różni się od własności państwowej oraz że centralistyczna państwowa regu-lacja jest [dla niej] wielkim zagrożeniem”. Czy rzeczywiście?

Ostrom podkreśla znaczenie zewnętrz-nego ustawodawstwa, które może le-gitymizować prawo użytkowników wspólnego zasobu do określania i egze-kwowania przepisów określających tryb korzystania z niego. Na przykładzie mo-jego podwórka widać, że taka legitymi-zacja byłaby bardzo pomocna w sytuacji konfliktu z „pasażerami na gapę”. W tym przypadku okazali się nimi lokatorzy, któ-rzy – wykorzystując nieudolność insty-tucji powołanych do ochrony interesów mieszkańców oraz bierną postawę swo-ich sąsiadów – zrobili z podwórka parking i kontener na gabaryty. Gdyby wspólno-ta sąsiedzka miała zewnętrzny mandat do określania sposobu użytkowania podwór-ka i we własnym zakresie sankcjonowała nadużycia, „jazda na gapę” nie stanowiłaby aż tak poważnego problemu.

Skuteczna samoorganizacja użytkow-ników wspólnego zasobu, pozbawiona legitymizacji ze strony władzy central-nej, jest jeszcze mniej prawdopodobna, gdy do gry wchodzą aktorzy zewnętrz-ni, którzy ograniczają dostęp do niego

siłą (w tym przypadku ich rolę odegra-li robotnicy). Mamy wtedy do czynienia z rabunkowym wywłaszczeniem legal-nych użytkowników tego zasobu i nisz-czeniem go w imię realizowania czyichś partykularnych interesów (w tym przy-padku są to interesy właściciela zrepry-watyzowanej kamienicy). Takie praktyki bywają milcząco wspierane przez in-stytucje publiczne, które łakną i pragną prywatnych inwestycji (remont budynku i wymiana lokatorów wpływają pośred-nio na podniesienie prestiżu okolicy), nie licząc się z ich społecznym kosztem.

W ten sposób dochodzimy do węzło-wego punktu naszego rozumowania. Dobro wspólne – jak wykazuje jego ba-dacz, David Bollier – nie jest po prostu zasobem. Oprócz zasobu składają się na nie również użytkująca je społeczność oraz zestaw oddolnych regulacji okre-ślających sposób jego użytkowania. Destrukcja zasobu, na przykład zanie-dbanie podwórka wynikające z taniego outsourcingu usług związanych z jego konserwacją, wpływa na kształt rela-cji pomiędzy członkami użytkującej go społeczności (spadek poczucia współza-leżności i współodpowiedzialności). I od-wrotnie, rozluźnienie więzi społecznych, spowodowane na przykład dużą rotacją nieprzywiązanych do miejsca lokatorów, skutkuje brakiem troski o wspólną prze-strzeń (wzrost społecznego przyzwole-nia na „jazdę na gapę”).

Tym, czego nie dostrzega Balcero-wicz, kiedy próbuje zatrzeć granicę pomiędzy własnością grupową a wła-snością prywatną, jest fakt, że róż-ne formy własności tworzą różne rodzaje relacji międzyludzkich. Inne relacje panują pomiędzy współwłaści-cielami małego przedsiębiorstwa, któ-rego funkcjonowanie nastawione jest na zysk, inne pomiędzy użytkownika-mi pastwiska, które stanowi nie tyl-ko źródło ich przychodu, lecz także oś lokalnego systemu relacji społecznych, a jeszcze inne pomiędzy użytkownikami podwórka, współdzielącymi – jak pisze Bollier – długoterminowe i nierynko-we cele. „Grodzenia oznaczają nie tylko przywłaszczanie zasobów. Są również →

Page 12: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

d o b r a w s p ó l n e10

atakiem na społeczności oraz ich prak-tykę dobra wspólnego. Podstawowym celem grodzeń może być przejęcie za-sobów, ale zawsze jest nim także «zmiana stylu życia» zaatakowanych społeczno-ści. Grodzenia nakierowane są na zmiany systemu zbiorowego zarządzania i soli-darności społecznej w układ rynkowy”.

Przestrzenie łączące

Jeśli któryś z moich sąsiadów dokonał-by własnoręcznie jakiejś naprawy na podwórku, niech będzie to na przykład wymiana zawiasów w niedomykającej się furtce, na jego działaniu skorzysta-liby wszyscy mieszkańcy, niezależnie od tego, czy życzyli sobie dokonania takiej naprawy i czy jakoś się do niej przyczy-nili. Wszyscy użytkownicy wspólnego zasobu są bowiem – jak pisze Ostrom – „połączeni siecią współzależności”. Dodajmy, że „współzależność nie zni-ka, kiedy w rządzeniu i zarządzaniu za-sobem wspólnym wykorzystuje się (…) reguły instytucjonalne”, których sto-sowanie może wpłynąć na skuteczność działań podejmowanych przez użytkow-ników tego zasobu. W modelu opisanym przez Hardina wszyscy hodowcy znajdują się w sytuacji współzależności, a mimo

to swoje decyzje podejmują w sposób niezależny. To właśnie brak koordynacji przyjętych przez nich strategii – a nie sam fakt współużytkowania otwartego zasobu – prowadzi do tragedii.

Analizując przypadki wspólnot, któ-re długotrwale i skutecznie zarządzają swoimi zasobami, Ostrom wyodrębni-ła szereg czynników, które pozwoliły im uniknąć „tragedii wspólnego pastwiska”. Z jednej strony, są to czynniki wewnętrz-ne, takie jak zdolność do porozumiewa-nia się między sobą, wzajemne zaufanie, poczucie wspólnoty wynikające z prze-konania o dzieleniu wspólnej przyszłości, brak zagrożenia ze strony „pasażerów na gapę” i aktorów zewnętrznych oraz po-czucie bezpieczeństwa związane z ist-nieniem instytucji, które byłyby gotowe bronić lokalnej społeczności przed dzia-łaniami takich jednostek. Z drugiej stro-ny, chodzi o czynniki zewnętrzne, w tym przede wszystkim o niezależność użyt-kowników zasobu, która pozwala im „zmieniać własne struktury instytu-cjonalne”, nie będąc powstrzymywany-mi przez „władze zewnętrzne, obojętne wobec przewrotności dylematu wspól-nych zasobów lub może nawet gotowe czerpać z niego korzyść”.

Wnioski płynące z badań przeprowa-dzonych przez Ostrom mogłyby stano-wić cenną inspirację dla chrześcijańskiej refleksji społecznej. Zbyt często wykład na temat własności zaczyna się w niej od cytatu ze świętego Tomasza: „Każdy człowiek więcej dba o to, co jego własne, niż o to, co wspólne dla wszystkich lub dla wielu, gdyż unikając pracy, zostawia innym troskę o dobro wspólne”. To zda-nie jest prawdziwe tylko przy założe-niach, które przyjął dla swojego modelu Hardin. Praktyka zbiorowego zarządza-nia zasobami, której przypadki opisa-ła Ostrom, pozwala ich użytkownikom otrzymywać łączne korzyści większe niż te, które otrzymywaliby działając niezależnie od siebie. Zarazem tworzy ona poczucie przywiązania do miejsca i sytuację współzależności, w której kształtują się relacje bardzo odmienne od rynkowych transakcji.

„Jakże piękne są miasta, które w swo-ich planach architektonicznych pełne są przestrzeni łączących, ułatwiających relację, sprzyjających uznaniu drugiego człowieka!” – pisał w adhortacji „Evan-gelii Gaudium” papież Franciszek. Nie będzie chyba nadużyciem, jeśli odnie-siemy tę uwagę nie tylko do przestrzeni

Z katolickiej nauki społecznej można

wyczytać obowiązek chronienia

wspólnych zasobów przed drenażem, a ich

użytkowników przed wywłaszczeniem.

Page 13: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

11

miejskiej, ale i do wszystkich innych „przestrzeni łączących”, których funkcję pełnią wspólne zasoby. Moralny obo-wiązek chronienia ich przed drenażem, a ich użytkowników przed wywłaszcze-niem, daje się wyczytać z katolickiego nauczania o podwójnym charakte-rze własności. Zasada powszechnego przeznaczenia dóbr głosi, że zostały one stworzone dla wszystkich ludzi. Pra-wo do własności prywatnej, pozostając „podstawowym dla autonomii i rozwoju osoby”, nie ma więc charakteru abso-lutnego. Każdą własność, która zagra-ża dobru wspólnemu, można ograniczyć i na każdej – jak powtarzał Jan Paweł II – ciąży „społeczna hipoteka”.

*

Jeśli chodzi o tragedię wspólnego po-dwórka, to dość łatwo zrozumieć, jak do niej doszło. Scedowanie funkcji admini-stracyjnych i kontrolnych na zewnętrzne instytucje, bierność służb powołanych do ochrony praw mieszkańców, out-sourcing usług związanych z konser-wacją przestrzeni wspólnej, pojawienie się silnych aktorów zewnętrznych, du-ża rotacja nieprzywiązanych do miej-sca najemców – wszystkie te czynniki

doprowadziły do zaistnienia sytuacji biegunowo przeciwstawnej warunkom rekomendowanym przez Ostrom.

Powtórzmy jednak, że to wcale nie musiało się tak skończyć. Historia mo-jego podwórka, choć smutna, dowodzi tylko jednego: wątpienie w możliwość efektywnego zarządzania dobrami przez lokalne wspólnoty jest samospełniają-cą się przepowiednią. Potencjał tkwią-cy we wspólnych zasobach, które – jak wykazała Ostrom – nie muszą mieć nic wspólnego z zasobami niczyimi, pole-ga na ich relacyjnym i więziotwórczym charakterze. Wykorzystanie go wymaga jednak systemowej zmiany naszego my-ślenia o własności oraz wyzwolenia się, również na poziomie instytucji, z ideolo-gicznej niewiary we wspólne.

Cytaty pochodzą z książki Elinor Ostrom „Dysponowa-

nie wspólnymi zasobami” w tłumaczeniu Zofii Wian-

kowskiej-Ładyki (Wolters Kluwer, Warszawa 2013).

Rafał Kucharczukzuwiu.toxic.pl

Misza Tomaszewskijest doktorantem w Instytucie Filozofii UW oraz nauczycielem filozofii i wychowawcą w Zespole Szkół Społecznych STO im. Pawła Jasienicy w Warszawie. Redaktor naczelny „Kontaktu”.

Page 14: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)
Page 15: Kontakt nr 30: Dobra wspólne (zajawka)

30

cena: 15 pln (w tym 5% VAT)