Kir Bulyczow - Selyszcze.pdf

222
 Fantastycznyj roman widomoho rosij ś  koho py ś mennyka Kira Bu  ł  yczowa «Se  ł  yszcze» perenese junych czytac ziw u nebezpecznyj swit inop  ł anetnych man- driw. Pid czas kosmicznoho perelotu doslidny ć  kyj korabel «Polus» zaznaw awa- riji, i grupka ludej, jakym wda  ł osia wriatuwatysia, stwory  ł a na czuż ij, dykij p  ł a- neti newe  ł  yczke pose  ł ennia — se  ł  yszcze. Ż  yteli se  ł  yszcza namahajuť sia wy ż  yty sered chy ż  ych lisiw i lutych twariuk — i popry te za  ł  yszytysia Luď my. Czerez 20 rokiw na p  ł anetu prylitaje inszyj doslidny ć  kyj korabel, j akyj ne zdohadujeť sia pro isnuwannia tut zemlan. Juni ż  yteli se  ł  yszcza — D ik, Kazyk, Marjana i O  ł eh szu-  kajuť  prybulciw, aby powernutysia na Zemlu. Roman Kira Bu  ł  yczowa zacikawy ť czytacziw pojednanniam fantastyky i realizmu ta dopomoż e zazyrnuty u cikawyj swit kosmicznych pryhod. Dla serednioho ta starszoho szkilnoho wiku.

Transcript of Kir Bulyczow - Selyszcze.pdf

  • Fantastycznyj roman widomoho rosijkoho pymennyka Kira BuyczowaSeyszcze perenese junych czytacziw u nebezpecznyj swit inopanetnych man-driw. Pid czas kosmicznoho perelotu doslidnykyj korabel Polus zaznaw awa-riji, i grupka ludej, jakym wdaosia wriatuwatysia, stworya na czuij, dykij pa-neti neweyczke poseennia seyszcze. yteli seyszcza namahajusia wyytysered chyych lisiw i lutych twariuk i popry te zayszytysia Lumy. Czerez 20rokiw na panetu prylitaje inszyj doslidnykyj korabel, jakyj ne zdohadujesia proisnuwannia tut zemlan. Juni yteli seyszcza Dik, Kazyk, Marjana i Oeh szu-kaju prybulciw, aby powernutysia na Zemlu. Roman Kira Buyczowa zacikawyczytacziw pojednanniam fantastyky i realizmu ta dopomoe zazyrnuty u cikawyjswit kosmicznych pryhod. Dla serednioho ta starszoho szkilnoho wiku.

  • ://kompas.co.ua ukrajinomowna pryhodnyka literatura

    Redakcijna koegija Bibliteky switowoji literatury dla ditej u 100 tomachSWITOWYD

    Andruchiw D. S.Budnyj B. Je.Hojan Ja. P.Hrymycz W. H.Docenko R. I.Korune I. W.Naywajko D. S.Popowycz Je. O.Seniuk O. D.Terech O. I.Fesenko W. I.Szczawurkyj B. B.

    Bibliteka switowoji literatury dla ditej u 100 tomach SWITOWYDSerija tretia *** (Literatura XX st.)Berrouz E. TarzanBredberi R. Marsinki chroniky. OpowidanniaWes H. Wijna switiwHaszek Ja. Pryhody brawoho wojaka SzwejkaGrin O. Purpurowi witryaDarre D. Moja simja ta inszi zwiriKerro A. Alisyni pryhody u DywokrajiKipling D. R. Knyha dungliwKonan Doj A. Pryhody Szeroka ChomsaKonan Doj A. Powernennia Szeroka Chomsa. Utraczenyj swit. Widkryttia Raffsa

    HouKonrad D. ord Dim. Tajfun. Serce pimyKorczak Ja. Korol Matisz PerszyjKrius D. Tim TaerLiteraturna kazka XX stolittia

  • e Gwin U. Czariwnyk Zemnomorjaondon D. Bie Iko. Powisti. OpowidanniaNestojko W. Toreadory z Wasiukiwky. W krajini soniacznych zajczykiwNestlinger K. PowistiO. Henri. NoweySabatini R. Odisseja kapitana Bada. Chronika kapitana BadaSeton-Tompson E. Twaryny-herojiStelmach M. Husy-ebedi etia. Szczedryj weczirStruhaki A. I B. Piknik na uzbiczczi. Maluk. Chope iz pekaTokin D. R. R. HobbitTrojepolkyj H. Biyj Bim Czorne wuchoTrubajini M. Szchuna Koumb. achtakSzoom-Aejchem. Pisnia nad pisniamy. Tewje-mooczar.Junakyj roman ta twory inszych wseswitnio widomych awtoriw

  • Wstupne sowo Jurija IwanenkaPerekadeno za wydanniam: Moskwa: Detskaja yteratura. 1988.Perekad z rosijkoji Jarosawa PawlukaIlustraciji Waerija Rudenka

    Odyn iz najwidomiszych rosijkych fantastiw Ihor WsewoodowyczMoejko, kotryj prybraw sobi psewdonim Kir Buyczow, narodywsia 18owtnia 1934 roku w Moskwi. U dytynstwi, jak i bahato joho rowesnykiw,majbutnij fantast lubyw opowidi pro rozwidnykiw, romany A. Diuma, .Werna, H. Wesa, mrijaw pro mandry, naukowi widkryttia ta herojiczniwczynky. Prymirom, ujawlajuczy sebe doslidnykom amazonkych netriw,win schodyw uzdow i wpoperek maje wsi pidmoskowni okoyci. Chop-czyk napoehywo wywczaw knyhy Iwana Jefremowa pro paeontoo-giczni ekspedyciji u pustelu Gobi, zbyraw koekciji mineraliw, ujawlaju-czy sebe sprawnim geoogom. Zdawaosia, win i sprawdi nym stane, protedola rozporiadyasia inaksze: zakinczywszy szkou, Ihor Moejko wstu-pyw u Moskowkyj pedagogicznyj instytut inozemnych mow imeni Mo-risa Toreza. Pisla joho zakinczennia, u 19571959 rokach, praciuwaw pe-rekadaczem na budiwnyctwi u daekij azijkij krajini Birmi.

    Krasa schidnoji kultury zachopya junaka, jomu wydawaosia, szczowin opynywsia u kazci. Z wikon hotelu, de meszkaw majbutnij pymen-nyk, weyczno pyszaysia starowynni mury buddijkych chramiw, prywa-blujuczy swojeju tajemnyczistiu i nepowtornistiu. Koy schodyo sonce,wony nacze oyway u wsij swojij wesekowij pysznoti bakytnij, fie-towij, zootawij, stajuczy schoymy na jaki nezemni wydywa. Perebuwa-juczy pid wraenniam wid Schodu, Ihor Wsewoodowycz pisla powernen-nia u Moskwu wstupyw u aspiranturu Instytutu schodoznawstwa ANSRSR, a w 1966 roci zachystyw kandydatku dysertaciju pro istoriju sere-dniowicznoji Birmy Pahanka derawa.

    Zhodom rozpoczaysia naukowi doslidennia, kopitka pracia nad na-pysanniam monografij. Zdawaosia, szczo yttia i nadali jtyme swojimzwyczajem rozmirene, wywaene yttia naukowcia, ae trapyosia ina-ksze U Ihoria Wsewoodowycza pidrostaa doka Alisa. Jiji ne cikawyaistorija Birmy, prote zawdy chotiosia, szczoby tatu, zabuwszy prosprawy, rozpowidaw jij szczo cikawe i nezwyczajne Specilno dla dokywin poczaw wyhaduwaty fantastyczni istoriji pro diwczynku Alisu z XXIstolittia. Juna herojinia zaznawaa nejmowirnych pryhod, widwiduwaadaeki panety, potraplaa u mynue, zustriczaasia z nebaczenymy isto-tamy, popry wse zayszajuczy maekoju trynadciatyricznoju diwczyn-koju Zbirka opowida Diwczynka, z jakoju niczoho ne trapysia buaopublikowana 1965 roku w almanasi Swit pryhod (Myr prykluczenyj).

  • Zhodom trapyasia szcze odna cikawa pryhoda. Naprykinci 1966roku u urnali Szukacz (Iskatel) cenzura zaboronya publikaciju opo-widannia odnoho inozemnoho awtora. Wynyka probema, oskilky obka-dynka bua we wydrukuwana. Z neji na pryhniczenych praciwnykiw re-dakciji sumno dywywsia krychitnyj dynozawryk u banci. U redakciji buapanika, zhaduwaw Ihor Wsewoodowycz. Todi dekilka czoowik, i jarazom z nymy, wyriszyy terminowo napysaty twir do malunka. Uranci japrynis opowidannia Koy wymery dynozawry? Imjam dla psewdonimastao imja druyny, prizwyszczem diwocze prizwyszcze materi. Ote,wsia simja bua zadowoena

    Tak nespodiwano i zjawywsia odyn iz najpopularniszych rosijkychpymennykiw-fantastiw Kir Buyczow. I, oczewydno, jomu due spodo-baosia pysaty dla ditej, bo uslid za perszymy korotekymy opowidan-niamy pro Alisu zjawyysia sprawni towsti knyhy: Diwczynka z Zemli(1974), Sto rokiw tomu wpered (1978), Miljon pryhod (1982), Nepo-syda (1985), Nowi pryhody Alisy (1990) Zhodom Alisa Seezniowastaa kinozirkoju Kir Buyczow napysaw scenariji do multfilmu Ta-jemnycia tretioji panety i pjatyserijnoho chudonioho filmu Hostia zmajbutnioho.

    Kona nowa zustricz iz Alisoju, diwczynkoju iz XXI storiczczia, wy-kykaa u czytacziw i hladacziw zachopennia ta neperebutniu zacikawe-nis. Rozpowidajuczy pro pryhody swojeji herojini, pymennyk neodnora-zowo nahooszuwaw, szczo u kosmicznyj wik jomu chotiosia pysaty dladitej cikawi istoriji pro mipanetni podoroi ta nezwyczajni podiji, a nestworiuwaty nadumani siuety pro pinera Wasiu, kotryj potraplaje u ko-roliwstwo, de prawy ychyj korol

    Najbilsz wdaoju z usich powistej pro Alisu krytyky nazywaju Storokiw tomu wpered. Cia rozumna, serjozna knyha, popry kumedni pry-hody jiji herojiw, zwertaje uwahu wdumywoho czytacza na taku waywuprobemu, jak widpowidalnis konoho z nas pered majbutnimy pokolin-niamy. Dity XXI storiczczia, jakymy jich baczyw Kir Buyczow, zowsim nezanudy, kotri znaju i wmiju he use na switi. Wony taki , jak i my, za-wdy hotowi dopomohty druhowi, nawi jakszczo toj druh ywe sto rokiwtomu wpered.

    Ae Kiru Buyczowu chotiosia pysaty j inszi knyhy. Joho peru nae-y ironiczna epopeja pro zahuminkowe misteczko Weykyj Huslar ta johosawnoho meszkancia Kornelija Udaowa, dla kotroho probema kontak-tiw iz prybulciamy we dawno wyriszena.

    Uprodow trydciaty rokiw tworczoho szlachu pro Weykyj Huslarpymennyk napysaw czymao tworiw. Ce spowneni dobroty i wodno-czas deszczo sumowyti istoriji pro taki sobi fantastyczni wynachody dywa-kuwatoho profesora Minca, kotryj chocze zrobyty use jaknajkraszcze, awychody jak zawdy. U cych tworach widbuwajusia zustriczi z prybul-ciamy, ci twory prosiaknuti riznymy dywamy i szczedro prypraweniawtorkoju ironijeju ta humorom.

    U tworczosti Kira Buyczowa zasuhowuju tako uwahy istoriji prokosmicznoho likaria Pawysza. Pawysziwkyj cyk widkrywaje romanOstannia wijna (1970) odyn iz perszych u koyszniomu Radiankomu

  • Sojuzi tworiw pro zhubni naslidky atomnoji katastrofy. Tut my znajomy-mosia iz sorokaricznym korabelnym likarem Wadysawom Pawyszem,dosy zdibnym i dopytywym, ne nadto marnosawnym, jakyj ne wtratywcikawosti do yttia. Na joho szlachu traplajusia katastrofy i pryhody, jakiwin uspiszno doaje, zaznajuczy awarij, dopomahajuczy inszym poterpi-ym, czy prosto mandrujuczy wid panety do panety, wid ekspedyciji doekspedyciji, ta wse zayszajuczy dotepnym peresmisznykom i szczyrojuludynoju.

    Okreme misce u ciomu cykli zajmaje roman Seyszcze (1988) twir pro ludej w ekstremalnych umowach, takych sobi kosmicznych robin-zoniw, jaki woeju wypadku opynyysia na maoprydatnij dla yttia ludynypaneti. Ludy uciliy, odnak ne zmohy protystojaty tamtesznij pryrodi,wony wymuszeni prystosowuwaty do neji, wywaty u czuyj i chyyj lis,podekoy wtraczajuczy nadiju i potrochu zabuwajuczy nabutky i baha cy-wilizowanoho suspilstwa. U ciomu twori hostro postaje probema zbere-ennia duchownych cinnostej, ade boroba za wyywannia wperto wyu-czaje moralni ideay zi swidomosti ludej.

    Ote, u Seyszczi kosmicznyj korabel Polus zaznaje awariji iopyniajesia na daekij i neobytij paneti, zahubenij u bezmenomuWseswiti. Poterpili wtraczaju zwjazok iz bazoju. Ti, kotri wyyy u orsto-komu, neprywitnomu switi pomi rosyn-chyakiw i nawi prystosuway-sia do neludkych umow panety, pobuduway Seyszcze. Stari, u ko-trych szcze swia pamja pro dywa zemnoji cywilizaciji, postupowo wymy-raju, oskilky boroba za wyywannia potrebuje maksymumu yttiewojienergiji. Seyszczni ekspedyciji, jaki wriady-hody sporiadaju dla wid-nowennia kontaktu z bazoju, zaznaju newdacz.

    Paneta zatiahuje zemlan u swoji teneta, prymuszuje zabuwaty my-nue yttia i newmoymo skoczuwatysia do stanu dykunstwa.

    Z pynom czasu u Seyszczi wyrostaje nowe pokolinnia, jake, wycho-wane bezalnym switom, staje joho maje newidjemnoju czastynoju. Cepokolinnia ne baczyo inszoho yttia, krim yttia na cij neprywitnij paneti.Dorosli meszkanci Seyszcza wyriszuju zrobyty ostanniu sprobu, posaw-szy u nebezpecznu mandriwku same jich szcze ne dorosych, ae we jne ditej: Dika j Oeha. Dik, sprytnyj, sylnyj czudowo poczuwaje sebeu orstokych umowach panety. Po suti, win ue sprawnij aboryhen.Natomis Oeh znaczno sabszyj, prote cywilizowaniszyj i rozumniszyj.Same mi cymy dwoma personaamy widbuwajesia prychowana boroba.Koen iz nych nemow uosobluje ti szlachy rozwytku, jaki nemynucze po-stanu pered meszkanciamy Seyszcza u nedaekomu majbutniomu.

    Dik i Oeh maju swojich prybicznykiw i suprotywnykiw. Tak, majewse starsze pokolinnia, osobywo uczytel Borys, kotroho wsi zwu Staryj,pokadaje spodiwannia na Oeha. Win wiry, szczo zawdiaky rozumowymzdibnostiam chopcia moo zmoe pokraszczyty tiaki umowy isnuwan-nia i hidno wyjty iz skrutnoho stanowyszcza, ne wtratywszy duchownychidealiw. Osnowne dla Staroho zberehty moralni cinnosti. Tomu winnawczaje ditej Seyszcza, peredaje jim swoji znannia. Zwyczajno, Staryjrozumije, szczo potrapywszy u neludki umowy isnuwannia, due wakozberehty nabutky cywilizaciji. Realno ociniujuczy sytuaciju, win dochody

  • do pesymistycznych wysnowkiw Seyszcze abo wymre, abo zdycza-wije Dywlaczy na Dika, na joho zdatnis prystosowuwatysia do nawko-ysznioho seredowyszcza, widczuwajuczy u joho dijach agresywnyj in-stynkt werchowodstwa nad inszymy, Staryj prognozuje moywis strasz-niszoho, ni fizyczna smer, majbutnioho smer duchownosti. Tomu iwin, j inszi stari pekaju nadiju na widnowennia zwjazku iz Zemeju.

    Odnak ne wsi dorosli meszkanci Seyszcza podilaju pohlady Sta-roho. Dejaki z nych dawno wtratyy wiru u poriatunok. Sered nych i astro-nom Chrystyna, jaka, oslipnuwszy, bezpererwno narikaje na dolu i ne roz-rachowuje na te, szczo wony koy wyberusia z cijeji neprywitnoji pa-nety. Schooji dumky prytrymujesia j maty Oeha, Iryna. Wona, zahadu-juczy na majbutnie, szukaje synowi nareczenu, mrije pro wnukiw, hadaju-czy, szczo Seyszcze bude isnuwaty ysze zawdiaky prodowenniu rodu.Iryna czudowo rozumije Dik sylniszyj, sprytniszyj za Oeha i samezawdiaky takym ludiam, jak win, je nadija na wyywannia.

    A ot dla ditej Seyszcza Dik dawno bezzaperecznyj lider, wonymriju buty schoymy na nioho. Dla junoho pokolinnia znannia Staroho jeniczym inszym, jak mitom, kazkoju, szczo ne maje realnoho pidgruntia.Jim nabahato byczi i zrozumiliszi rosyny-chyaky, szczo rostu poriadiz domiwkoju, z jakymy mona pohratysia u doszczowu pohodu, z deja-kych zwaryty juszku, inszymy poasuwaty Dity inaksze, ni dorosli,dywlasia na nawkoysznij swit, oskilky wony sporidnyysia z nym, stayjoho czastynoju.

    Zwaajuczy na wse ce, dorosli rozumiju, szczo w dykych umowachpanety dity j ne mou buty inakszymy, tomu wbaczaju jedynyj poriatu-nok u widnowenni zwjazku z bazoju. Wony znachodia wychid, posyaju-czy pidlitkiw u pochid na perewa do kosmicznoho korabla.

    Ostannia ekspedycija wyjawlajesia uspisznoju, pidlitky distajusiado Polusa, prynosia zwidty bahato cinnych reczej dla szczodennohowytku, a hoowne zjawlajesia nadija naahodyty zwjazok z bazoju ipokynuty wymuszenyj prytuok. Cijeju nadijeju wony ywu dowhu zymu,jaka stanowy maje dwi zemnych, napoehywo hotujuczy do nowohopochodu.

    Prote jich riatuje wypadok. Na panetu prylitaje rozwiduwalna grupaiz Zemli, sered czeniw jakoji likar Pawysz. Same zawdiaky joho dopy-tywosti i kmitywosti riatuju meszkanciw Seyszcza.

    U Seyszczi na prykadi doli swojich herojiw Kir Buyczow zumiwwidtworyty model istoriji ludstwa: odne pokolinnia starije, wmyraje i,zresztoju, jde u nebuttia, a jomu na zminu prychody insze, jake samo-stijno obyraje toj czy inszyj szlach rozwytku.

    Koo interesiw Kira Buyczowa buo nastilky szyrokym i rozmajitym,szczo suczasnyky podywowuwaysia, jak win use wstyhaw. Ade odnocza-sno z fantastom Kirom Buyczowym newtomno praciuwaw istoryk IhorMoejko, awtor naukowo-popularnych knyh 7 i 37 dywowy, W Indij-komu okeani, 1185 rik, Zachidnyj witer bezchmarna pohoda tosz-czo. Pymennyk napysaw dekilka knyh pro nahorody: Rozmowy pro fa-erystyku: 3 istoriji nahorodnych system (1990), Posadowi znaky Rosij-koji imperiji (1993), nyzku literaturoznawczych doslide: Paserbycia

  • epochy (1989), Fantastycznyj bestirij. Kir Buyczow widomyj iswojimy perekadamy tworiw K. Sajmaka, F. Poa, M. Rejnoldsa, . Sime-nona ta inszych. Win awtor scenarijiw do kinofilmiw Czerez terny dozirok, Slozy krapay, Szans ta inszych. Okrim toho, Kir Buyczow aureat Derawnoji premiji SRSR (1982) za scenariji do filmiw Tajemny-cia tretioji panety ta Czerez terny do zirok; win uszanowanyj literatur-nymy premijamy Aelita (1997) za znacznyj wnesok u rozwytok rosij-koji fantastyky; Bronzowyj rawyk (1992) za opowidannia Prostrach; Weykyj Zyantkon (1996) za powis Osiczka.

    Twory Kira Buyczowa riznomanitni za siuetamy i tematykoju, protew nych je spilna rysa wony liryczni, dobri i weseli, a jichni heroji, kotrizawdy hotowi do samopoertwy ta dopomohy, utwerduju bahorod-stwo, weykodusznis, dobrozyczywis jak szczo organiczne, jedynomoywe u ludkych stosunkach. Pymennyk zasterihaje ludej: Butedobrymy! Ce tak prosto!

    U swojich tworach Buyczow wystupaje ludynolubom, worohom baj-duosti ta bezduchownosti, szanuwalnykom prekrasnoho w ludyni taludkych stosunkach. A dla czytacziw win zawdy zayszysia fantastom-humanistom, pymennykom, jakyj utwerduwaw u swojich tworach nepe-resicznu cinnis dobra ta wysoki moralni ideay. Tomu joho tworczis za-wdy bude cikawoju i powczalnoju dla nowych pokoli pocinowuwacziwfantastyky.

    Jurij Iwanenko

  • U budynku pacho syristiu, moszka towkasia bila kahancia, treba buo dawno johozahasyty, mama, zwyczajno, zabua, ae na wuyci doszcz, pima. Oeh krutywsia na liku neszczodawno prokynuwsia. Unoczi win storouwaw seyszcze: widlakuwaw szakaliw,jaki cioju zhrajeju lizy do saraju, edwe samoho ne zahryzy. U tili bua zwyczajna poro-necza, chocza sam wid sebe czekaw chwyluwannia, moywo, strachu. Ce pjatdesiat napjatdesiat, powerneszsia czy ne powerneszsia. A pjatdesiat u kwadrati? Powynna buty za-konomirnis, powynni buty tabyci, bo znowu wynajdesz weosyped. Do reczi, wse zbyraw-sia zapytaty Staroho, szczo take weosyped. Paradoks. Weosypeda nemaje, a Staryj dori-kaje nym, ne zadumujuczy pro zmist frazy.

    Na kuchni zakaszlaa maty. Wona, wyjawlajesia, bua wdoma. Ty czoho ne pisza? zapytaw win. Prokynuwsia? Supu choczesz? Ja pidihria. A chto po hryby piszow? Marjana z Dikom. I wse? Moywo, chto iz chopciw uwjazawsia.Mohy b i rozbudyty, pokykaty. Marjana ne obiciaa, ae buo by dobre, jakby po-

    kykaa.

  • Jisty ne choczesia. Jakszczo doszczi ne prypyniasia, skazaa maty, do choodiw ohirky ne do-

    styhnu. Wse plisniawoju zaroste.Maty zajsza u kimnatu, rozihnaa dooneju moszku, zadua kahane. Oeh dywywsia

    u stelu. owta plama plisniawy zbilszyasia, zminya formu. Szcze wczora wona bua schoana profil Wajtkusa: nis kartopynoju. A siohodni nis rozduwsia, niby joho waya osa, i naobi wyskoczya hula. Dikowi u lisi necikawo. Czoho b ce jomu hryby zbyraty? Win my-sywe, stepowa ludyna, sam zawdy howoryw.

    Moszky bahato, skazaa maty, choodno jij u lisi. Znajsza koho ality.Dim buw podienyj nawpi, u druhij poowyni yw Staryj i byzniuky Durowy. Win

    wziaw jich do sebe, koy starszi pomery. Byzniuky zawdy chworiy: odyn wyduaje,druhyj zastudysia.

    Jakby ne jichnie niczne skyhennia, Oeh nikoy by ne pohodywsia czerhuwaty no-czamy. Czuty buo, jak wony chorom zapchykay zachotiy jisty. Newyraznyj, daekyj,zwycznyj, jak witer, monoog Staroho uwirwawsia, zaskrypiw oslin. Ote, staryj piszow na

  • kuchniu, i widrazu zahaasuway joho uczni. I kudy tobi jty? zapytaa maty. Ne dijdete! Dobre bude, koy ciymy power-

    netesia!Zaraz maty zapacze. Wona teper czasto pacze. Wnoczi pacze. Bubony, krutysia,

    potim poczynaje tycho pakaty mona zdohadatysia, bo szmorhaje nosom. Abo poczy-naje szepotity, jak zaklattia: Ja ne mou, ja bilsze ne mou! Nechaj kraszcze ja pomruOeh, jakszczo czuje, zawmyraje, bo wykazaty, szczo ne spy, soromno, niby pobaczyw te,czoho baczyty ne mona. Oehu soromno ziznatysia, szczo win ne alije mamu. Wona pa-cze za tym, czoho dla Oeha ne isnuje. Wona pacze za krajinamy, jakych ne mona poba-czyty, za lumy, jakych tut ne buo. Oeh ne pamjataje mamu inszoju tilky takoju, jaksiohodni. Mizerna, yawa inka, riabe priame woossia zibrane zzadu u mut, ae zawdywybywajesia i padaje wakymy pasmamy uzdow szczik, i maty duje na nych, aby pry-braty z obyczczia. Obyczczia czerwone, u wispynkach wid perekotypola, pid oczymatemni miszky, a sami oczi nadto switli, niby wycwiy. Maty sydy za stoom, zwisywszytwerdymy dooniamy wnyz mozoysti ruky. Ta pacz we, czoho ty? Zaraz wytiahne swi-tynu? Sprawdi, pidsunua do sebe korobku, widkrywaje, distaje switynu.

    Za stinkoju Staryj umowlaje byzniukiw pojisty. Byzniuky wereduju. Uczni homo-nia, dopomahaju Staromu hoduwaty malukiw. Niby zwyczajnisikyj de, niby niczohone trapyosia. A szczo wony robla u lisi? Skoro poude. W obid wychodyty. Czas by jimpowertatysia. Mao szczo moe statysia z lumy u lisi!

    Maty rozhladaje switynu. Tam wona i bako. Oeh tysiaczu raziw baczyw ciu swi-tynu i namahawsia wowyty schois iz bakom. Ae ne zmih. Bako bilawyj, kuczeriawyj,huby powni, pidboriddia rozdwojene, wypnute. Usmichajesia. Maty kae, szczo win za-wdy usmichawsia. O Oeh z mamoju bilsze schoi. Ne z siohodnisznioju, a z tijeju, szczona swityni porucz z bakom. Czorne priame woossia i tonki huby. Szyroki, wyhnuti du-hamy browy, pid nymy jaskrawo-houbi oczi. I bia szkira iz sylnym rumjancem. Oeh tetrochy czerwonije. I huby w nioho tonki, i czorne woossia, jak u materi na swityni. Bakoz matirju moodi i due weseli. I jaskrawi. Bako u formi, a maty u sukni bez pliczok. Nazy-wajesia sarafanom. Todi, dwadcia rokiw tomu, Oeha szcze ne buo. A pjatnadcia rokiwtomu win ue buw.

    Mamo, ne warto, czoho tam, mowyw Oeh. Ja ne widpuszczu tebe, skazaa maty. Ne widpuszczu, i wse. Czerez mij trup. Mamo, wtomeno widkazaw Oeh i siw na liko. Dosy, ha? Ja kraszcze supu

    zjim. Wimy na kuchni, skazaa maty. Win szcze ne ochoow.Oczi mokri. Wse taky wona pakaa, niby chowaa Oeha. Chocza moha j pakaty

    za bakom. Cia fotografija dla neji bua ywoju. A Oeh baka zowsim ne pamjataw, choczanamahawsia zhadaty.

    Win pidwiwsia i piszow na kuchniu. Na kuchni buw Staryj. Win rozpaluwaw hrubku. Ja dopomou, zaproponuwaw Oeh. Wodu zakypjatyty? Tak, skazaw Staryj, diakuju. Zaraz u mene urok. Ty do mene potim pryjdy.

    * * *

    Marjana nabraa pownyj miszok hrybiw. Jij poszczastyo. Szczoprawda, doweosiapentaty a do prowalla. Z Oehom wona b nikoy ne zwaya pity tak daeko, a z Dikompoczuwaasia spokijnoju, tomu szczo j Dik poczuwawsia spokijnym. Usiudy. Nawi u lisi.

  • Chocza bilsze lubyw step. Win buw mysywcem, nemow narodywsia mysywcem, ae na-sprawdi win narodywsia ranisze, ni pobuduway seyszcze.

    A ty w lisi jak udoma, skazaw Dik.Win skazaw hoosno. Jszow speredu i trochy zboku. Kurtka chutrom nazowni sydia

    na niomu, niby wasna szkira. Win sam poszyw sobi kurtku. Mao chto z inok seyszczazmih by poszyty tak, jak win.

    Lis buw obridnyj, kostrubatyj. Derewa wyrostay tut trochy wyszczi za ludkyj zrist ipoczynay schylaty werchiwky nabik, niby bojaysia rozuczytysia zi swojimy susidamy. Iprawylno. Zymowi witry szwydko zamaju werchiwku. Z hook kapao. Doszcz buw cho-odnyj, u Marjany zmerza ruka, w jakij wona nesa miszok z hrybamy. Wona perekaamiszok u druhu ruku. Hryby zawowtuzyysia w miszku, zaskrypiy. Bolia doonia. Wonawypadkowo zahnaa w neji skaku, koy widkopuwaa hryby. Dik wytiahnuw skaku,szczoby ne buo zaraennia. Newidomo, szczo to za hoka. Marjana kowtnua hirku proty-otrutu z plaszeczky, jaka zawdy wysia na szyji.

    Pobila bioho towstoho sykoho korinnia sosny Marjana zaprymitya fietowuplamku.

    Zady, Diku, poprosyy wona, tam kwitka, jakoji ja szcze ne baczya. Moe obijdeszsia bez kwitky? zapytaw Dik. Dodomu pora. Meni tut szczo

    ne podobajesia.U Dika buw osobywyj niuch na nebezpeku. Odnu chwyynku, poprosya Marjana i pidbiha do stowbura.Porepana mjaka syniuwata kora sosny e pulsuwaa, wytiahujuczy wodu, i korinnia

    tremtio, wypuskao palci, aby ne wtratyty odnoji krapli doszczu. Ce bua kwitka. Zwy-czajna kwitka, fika. Tilky znaczno fietowisza i bilsza wid tych, szczo rosy bila seysz-cza. I szpyczaky dowszi. Marjana rizko wysmyknua fiku iz zemli, szczoby kwitka newstyha zaczepytysia korinniam za sosnu, i czerez chwyynku fika bua we w miszku zhrybamy, jaki zawowtuzyysia i zaskrypiy tak, szczo Marjana nawi zasmijaasia. I tomune widrazu poczua kryk Dika:

    Lahaj!Wona otiamyasia, strybnua wpered, wpaa, wtysnuasia u tepe pulsujucze korinnia

    sosny. Ae trochy spiznyasia. Obyczczia horio tak, niby joho oszparyo. Oczi! kryczaw Dik. Oczi cili?Win smyknuw Marjanu za peczi, widirwaw wid korinnia jiji sudomno stysnuti palci,

    posadyw. Ne rozpluszczuj oczej, nakazaw win i szwydko poczaw wytiahuwaty z obycz-

    czia tonki hooczky. I serdyto burczaw. Durepa, tebe w lis puskaty ne mona! Suchatytreba. Bolacze, tak?

    Nespodiwano win nawaywsia na Marjanu i perekynuw jiji na korinnia. Bolacze ! Szcze odyn proetiw, skazaw win, pidnimajuczy. Potim podywyszsia. Win

    na mojij spyni rozsypawsia.Dwi kulky perekotypola proetiy prybyzno za try metry wid nych. Tuhi, speteni z

    nasinniewych hooczok, ehki, jak powitria, bo poroni wseredyni, wony budu litaty, pokywypadkowo ne rozibjusia ob derewo, abo ne naetia u porywi witru na skelu. Miljon ku-lok zahyne, ae odna znajde swoho wedmedia, wwipjesia hooczkamy u tepu szkiru iprorostu iz hooczok pahinci. Wony due nebezpeczni, oti kulky, i w perid dozriwanniatreba buty oberenym w lisi, inaksze potim na wse yttia zayszasia temni mitoczky.

  • Nu niczoho, skazaw Dik, bilsze hook ne zayszyo. I w oczi ne potrapyo.Ce hoowne, szczoby w oczi ne potrapyo.

    A bahato ranok? zapytaa Marjana tycho. Ne propade twoja krasa, widpowiw Dik. Teper szwydsze dodomu, i nechaj

    Ehli zmasty obyczczia yrom. Tak, zwyczajno. Marjana prowea dooneju po obyczcziu.Dik zaprymityw, udaryw po ruci: Hryby chapaa, kwitku zrywaa. Zduria czy szczo? Infekciju zanesesz.Hryby tym czasom wylizy z miszka, rozpowzysia mi korinniamyi dejaki we wstyhy zakopatysia w zemlu do poowyny. Dik dopomih Marjani zibraty

    jich. A fiku wony tak i ne znajszy. Potim Dik widdaw Marjani miszok, win buw ehkyj,ae Dik ne chotiw zajmaty ruk. U lisi wse wyriszuje sekunda, tomu ruky mysywcia powy-nni buty wilnymy.

    Hla, poprosya Marjana, beruczy miszok. Jiji prochoodna wuzeka dookaz obamanymy nihtiamy zatrymaasia na ruci Dika. Ja due skaliczena?

    Smiszno, skazaw Dik, u wsich na obyczczi ciatoczky. I w mene. A ja skali-czenyj? Ce tatujuwannia naszoho pemeni.

  • Tatujuwannia? Zabua? Staryj wczyw nas iz istoriji, szczo dyki pemena sebe specilno tak pry-

    kraszay. Nacze nahoroduway. Dykuny dykunamy, a meni bolacze, skazaa Marjana. My te dykuny.Dik ue piszow upered. Ne ohladawsia. Ae Marjana znaa, szczo win czuje. U nioho

    buw such mysywcia. Marjana perestrybnua czerez sire stebo liny-chyaka. Potim swerbityme, spaty nemoywo. Hoowne ne driapaty ranky. Todi slidiw

    ne zayszysia. Tilky wsi driapaju. Ja ne budu, skazaa Marjana. U sni zabudesz i rozdriapajesz.Doszcz piszow sylnisze, woossia pryypo do hoowy i krapli zrywaysia z wij, zawa-

    ay dywytysia, ae szczokam buo pryjemno wid choodnoji wody. Marjana podumaa,szczo Dika treba pidstryhty, bo woossia a na peczach, zawaaje. Pohano, szczo win ywesamotoju. Widtodi, jak joho bako pomer, tak i ywe. Zwyk ue.

    Ty szczo widczuwajesz? zapytaa Marjana, bo Dik piszow szwydsze. Tak, skazaw win, zwiri. Napewno, szakay. Zhraja.Wony pobihy, ae w lisi wako szwydko bihty. Ti, chto bia ne ohladajuczy, potra-

    plaju na obid lini czy dubu. Hryby byysia u miszku, ae Marjana ne chotia jich wyky-daty. We skoro bude prosika, a potim seyszcze. Tam, bila czastokou, chto obowjazkowoczerhuje. Wona pobaczya, jak Dik distaw iz-za pojasa ni i perechopyw zrucznisze arbaet.Wona tako wychopya ni. Ae jiji ni wukyj, tonkyj, win hodysia, szczoby rizaty linyczy widkopuwaty hryby. A jakszczo tebe nazdohaniaje, zhraja szakaliw, to takyj ni ne do-pomoe, kraszcze wziaty payciu.

    * * *

    Oeh dojiw sup, postawyw kastrulu z huszczeju trochy wyszcze, na poyciu. Uczniprostukotiy bosymy pjatamy po hynianij pidozi, i czerez bijnyciu u stini Oeh baczyw,jak wony, wystrybujuczy z dwerej, cybay u weyczeznu kaluu, jaka nazbyraasia zaostanni dni. Bryzky w usi boky! Potim chto z nych wyhuknuw: Chrobak! I wony hurtomowyy chrobaka, a joho roewyj chwist wysunuwsia z wody i byw uczniw po nohach. RudaRut, doczka Tomasa, zawereszczaa: napewno, chrobak obpik jiji hou ruku pekuczym pry-soskom; maty diwczynky wytknuasia z wikna budynku nawproty i kryknua:

    Czy wy poduriy?! Chto lize u wodu! Tak bez ruk mona zayszytysia! Nehajnododomu!

    Ae uczni postanowyy sobi wytiahty chrobaka nazowni, i Oeh znaw czomu. Todichrobak miniaje kolir, staje to czerwonym, to synim, ce due cikawo, tilky cikawo jim, a nemateriam, jaki paniczno bojasia chrobakiw.

    Linda, druyna Tomasa, stojaa pobila kalui i kykaa doku, a Oeh, wypereduju-czy pytannia materi, skazaw:

    Zaraz pryjdu.A sam wyjszow na wuyciu i pohlanuw u jiji kine, na worota czastokou, bila jakych

    stojaw Tomas z arbaetom u ruci. Tomas buw napruenyj. Nedobre, skazaw sobi Oeh. Nedobre, ja tak i dumaw. Dik jiji zawiw kudy daeko, i tam szczo trapyosia. Dik nedumaje, szczo wona zowsim insza, ne taka, jak win, i jiji treba berehty.

  • Chopci wytiahay chrobaka, win staw ue maje czornym, nijak ne zdawawsia u po-on. A rudu Rut te poonyy, i Linda tiahnua jiji dodomu. Oeh pobih do czastokou i podorozi zhadaw, szczo ne wziaw arbaeta i tomu korysti wid nioho nijakoji.

    Szczo? spytaw win u Tomasa.Toj, ne obertajuczy, widpowiw: Zdajesia, szakay znowu tyniajusia. Zhraja. Ta sama, szczo j unoczi? Ne znaju. Ranisze wony wde ne wychodyy. A ty Marjanu czekajesz? Wona z Dikom pisza zbyraty hryby. Ja znaju, ja jich sam wypuskaw. Ta ty ne chwylujsia. Jakszczo z Dikom, to niczoho

    ne stanesia. Win wrodenyj mysywe.Oeh kywnuw. U cych sowach bua obraza, chocza Tomas ne chotiw obraaty Oeha.

    Prosto tak we skaosia, szczo Dik bilsz nadijniszyj, Dik sprawnij mysywe, a win, Oeh,ne zowsim mysywe. Niby buty mysywcem najbilsze dosiahnennia ludstwa.

    Ja, zwyczajno, rozumiju, posmichnuwsia raptom Tomas. Win opustyw arbaet iprytuywsia spynoju do stowpa czastokou. Ae ce pytannia prirytetu. U neweykomutowarystwi, skaimo, schoomu na nasze, zdatnis, naprykad, do matematyky, widstupajena krok za szkaoju cinnostej poriwniano z uminniam wbyty wedmedia, szczo nesprawe-dywo, ae zrozumio.

    Posmiszka u Tomasa bua wwiczywa, dowhi huby wyhynaysia u kutykach wust,niby jim ne wystarczao miscia na obyczczi. yce buo temnym, use u hybokych zmorsz-kach, a oczi szcze temniszi. I biky owti. U Tomasa chwora peczinka. Moywo, czerez ciuchworobu win zowsim obysiw i czasto kaszlaw. Ae Tomas buw wytrywaym i najkraszczeza wsich znaw dorohu do perewau.

    Tomas pidniaw arbaet i, ne prycilujuczy, wypustyw striu. Oeh kynuw pohlad tudy,kudy, weresnuwszy, metnuasia stria. Szaka ne wstyh zreaguwaty. Win wypaw zkuszcziw, niby kuszczi trymay joho, a teper widpustyy. Win upaw na trawu i, smyknuw-szy, zatych.

    Postri majstra, skazaw Oeh. Diakuju. Treba widtiahty, poky woronnia ne naetio. Ja prytiahnu, zaproponuwaw Oeh. Ni, zapereczyw Tomas, win ne odyn. Kraszcze zbihaj za swojim arbaetom.

    Jakszczo naszi powertatymusia, jim dowedesia jty czerez zhraju. Skilky szakaliw u zhraji? Ja szis sztuk wnoczi narachuwaw, widpowiw Oeh.Czorna paszczeka szakaa bua rozziawena, bia szers styrczaa hokamy.Oeh ue powernuwsia, szczob bihty za arbaetom, ae joho zupynyw poswyst To-

    masa. Poswyst hucznyj, czutno u konomu kutku seyszcza.Zupynytysia? Ni, kraszcze za arbaetom! Ce odna chwyyna. Szczo tam? Maty stojaa w dweriach.Win widsztowchnuw jiji, schopyw zi stiny arbaet, e ne wyrwawszy hak. De striy?

    Pid stoom? Byzniuky, czy szczo, wkray? Striy za piczkoju, skazaa maty. Szczo trapyosia? Szczo z Marjanoju?Staryj wybih z pikoju. Bo jak strilatymesz z arbaeta odnijeju rukoju? Oeh obihnaw

    Staroho, i, ne zupyniajuczy, poczaw wytiahaty z sahajdaka striu, chocza na chodu ciohorobyty ne wartuwao. Usi maluky seyszcza etiy do czastokou.

    Nazad! hrizno wyhuknuw Oeh, ae joho nichto ne posuchawsia.Porucz z Tomasom we stojaw Sergijiw, trymajuczy w ruci weykyj uk. Czoowiky

    naprueno nasuchay. Sergijiw pidniaw ruku bez dwoch palciw, nakazawszy tym, chto

  • pidbihaw zzadu, zawmerty.I todi z riwnoji siroji stiny lisu doynuw kryk. Ludkyj kryk. Kryk buw daekyj, korot-

    kyj, win urwawsia i zapaa mertwa tysza, oskilky usi meszkanci u seyszczi bojaasia na-wi dychnuty. Nawi nemowlata w koyskach zamowky. I Oeh ujawyw, ni, nawi poba-czyw, jak tam, za stinoju doszczu i bilawych stowburiw, u lisi, szczo yw, dychaw i ruchaw-sia, prytysnuwszy spynoju do tepoji kory, stoji Marjana, a Dik, upawszy na kolino, krow bryzkaje z poszmatowanoji szakaom ruky, namahajesia perechopyty piku.

    Staryj! kryknuw Tomas. Boryse! Zayszajsia bila czastokou. Oee, biy zanamy.

    U lisi jich nazdohnaa titka ujiza zi swojim znamenytym tesakom, jakym wona my-nuoho roku widihnaa wedmedia. U druhij ruci wona trymaa hooweszku. Titka ujizabua weykoju, towstoju i strasznoju inkoju korotki sywi pasma u wsi boky, baachonnaduwsia dzwonom. Nawi derewa bojazko wtiahuway hiky i skruczuway ystia, tomuszczo titka ujiza bua schooju na zoho demona, jakyj wzymku rykaje w uszczeyni. Ikoy titka ujiza zitknuasia z linoju-chyakom, ta ne schopya ertwu, a zachowaasia zastowbur, nacze lakywa zmija.

    Tomas tak nespodiwano zupynywsia, szczo Sergijiw edwe ne naetiw na nioho, i, za-sunuwszy dwa palci w rota, zaswystiw. Nichto w seyszczi ne wmiw tak ohuszywo swy-stity.

    Koy swyst zatych, Oeh widczuw, jak zaczajiwsia, zlakawsia lis ludkoho hamoru,ludkoji trywohy ta hniwu. Tilky czuty buo, jak wako dychaje debea titka ujiza.

    Siudy! zakryczaa Marjana.Hoos jiji prounaw zowsim byko. Wona nawi ne kryknua, wona pokykaa, ne-

    mow z inszoho boku seyszcza. I potim, koy wony pobihy znowu, Oeh poczuw hoosDika, wirnisze rewinnia, schoe na zwiryne, i skaene uchkannia szakaa.

    Oeh kynuwsia wbik, szczoby obihnaty titku ujizu, ae pered nym wynyka spynaSergijiwa, kotryj ne wstyh nawi odiahnutysia i bih teper w odnych szkirianych sztanach.

    Do smerti perelakana Marjana stojaa, wtysnuwszy u mjakyj biyj stowbur starojitowstoji sosny, jakyj niby uwihnuwsia, namahajuczy zachystyty diwczynu. Ae Dik newpaw. Dik widbywawsia noem wid weykoho siroho szakaa, jakyj uchylawsia wid udariw,szypiw i zwywawsia. Szcze odyn szaka korczywsia porucz na zemli zi strioju u ywoti. Isztuk pja, ne mensze, sydiy nepodalik, nacze hladaczi. Szakay maju taku dywnuzwyczku. Wony ne napadaju zhrajeju, a wyczikuju. Jakszczo perszyj ne zahryze zdobycz,do sprawy beresia druhyj. I tak dali, doky ne peremou. Wony ne bereu odyn odnoho.Wony cioho ne rozumiju. Sergijiw, koy roztynaw odnoho szakaa, zaedwe znajszow unioho mozok.

    Szakay-hladaczi, jak po komandi, powernuy mordy do ludej, kotri uwirwaysia nahalawynu. I Oehu nespodiwano zdaosia, szczo czerwoni oczi szakaliw dywlasia na niohoz osudom. Chiba mona napadaty hurtom? Ce ne za prawyamy. Szaka, jakyj wse szczenamahawsia wyrwaty ni, raptom upaw na bik. U joho szyji styrczaa stria. Wyjawyosia,szczo Tomas wstyh wystreyty, poky Oeh rozdumuwaw. A Dik, niby czekaw cioho, i wi-drazu kynuwsia z pikoju do inszych szakaliw. Porucz z nym we buy Sergijiw i titka u-jiza z tesakom ta hooweszkoju. Persz ni szakay zrozumiy, szczo trapyosia, dwoje z nychwalaysia mertwymy, a reszta kynuysia u chaszczi. Nichto za nymy ne pobih. A Oehpidbih do Marjany:

    Ty jak?Marjana pakaa. Prytuya do hrudej woruchkyj miszok z hrybamy i hirko pakaa. Ne mowczy, skay, szczo trapyosia? zlakawsia Oeh.

  • Mene perekotypoe obpeko, pakaa Marjana. Teper ja budu riaboju. Szkoda, szczo wy tak szwydko prybihy, skazaw Dik, wytyrajuczy krow iz ruky,

    ja tilky dobraw smaku. Ne howory durny, mowya titka ujiza. Tretij abo czetwertyj tebe by zahryz, skazaw Sergijiw.

    * * *

    Po dorozi do seyszcza Dika poczao trusyty, wid zubiw szakaa dobre szcze nikomune buo. Wsi widrazu piszy w dim Wajtkusa. Sam Wajtkus chworiw, eaw, a joho druynaEhli wziaa z apteczky jaszczyka u kuti nastij protyszakalaczoji otruty, potim promyaDikowi ranu i nakazaa jomu spaty. Marjani zmazay yce yrom. Dik piszow. Czerez ho-dynu-druhu propasnycia wtyszysia, a zaraz jomu bolacze i pohano, win ne chotiw, szczobinszi ce baczyy.

    Ehli postawya na sti mysku z cukrom, jakyj wypariuju z korinnia bootianoji osoky.Tilky wony z Marjanoju znay, jak rozriznyty soodku osoku wid zwyczajnoji. I szcze ma-luky, kotri niuchom czuju, jaka trawa soodka, a jaku ne mona czipaty. Potim Ehli rozyau czaszky okrip, i koen sam czerpaw okoju hustyj siryj cukrowyj kysil. U Wajtkusiw po-prostomu, do Wajtkusiw usi lubla chodyty.

    Niczoho strasznoho? zapytaw Tomas u Ehli. Dik zmoe jty? Na niomu, nacze na kiszci, widrazu hojisia. Ty wse taky sumniwajeszsia? zapytaw Sergijiw. Ja ne sumniwajusia, widpowiw Tomas. Inszych warintiw nemaje. Ty pro-

    ponujesz czekaty szcze try roky? My powmyrajemo wid zydniw. My ne wymremo, ozwawsia z lika Wajtkus. Boroda i kuczma woossia na ho-

    owi zakryway wse yce. Wydniwsia tilky czerwonyj nis i switli plamy oczej. My wkinezdyczawijemo.

    Odne i te same, skazaw Tomas. Pohoworyw by ja z tym Daniem Defo! Jakyjbrechun!

    Wajtkus zasmijawsia i zakaszlawsia.Oeh ue czuw ci rozmowy. Zaraz taki rozmowy namarno wytraczenyj czas. Win

    chotiw buo pity w saraj, de Staryj z uczniamy znimay szkury z ubytych szakaliw, poho-woryty zi Starym. Prosto pohoworyty. Ae hlanuw na mysku z cukrom i wyriszyw pojistyszcze. Wdoma wony z matirju zjiy swoju porciju szcze mynuoho tynia. Win zaczerpnuwcukru tak, szczob oka bua nepownoju, ade win siudy pryjszow ne objidatysia.

    Pyj, Marjanko, skazaa Ehli, ty wtomyasia. Diakuju, widpowia Marjana, ja hryby pokadu widmokaty, bo pozasynaju.Oeh rozhladaw Marjanu, niby wpersze baczyw, nawi oku zabuw pidnesty do rota.

    U Marjany wusta jak namalowani czitki, e temniszi u kutykach, dywowyni wusta,takych nemaje ni u koho w seyszczi. Chocza wona trochy schoa na Sergijiwa. Zowsimtrochy. Napewno, trochy schoa na mamu, tilky jiji materi Oeh ne pamjataw. Czy,moywo, na swoho dida? Dywna ricz henetyka. Staryj u tepyci jami za chliwom,hospodarstwi Marjany, robyw dla uczniw doslidy z horochom. Szczoprawda, ne z horo-chom, a z joho tutesznim riznowydom. Horoch wyrostaw, ae z dejakymy widchyenniamy.Inszyj nabir chromosom, zwyczajno, inszyj.

    U Marjany trykutne obyczczia, czoo szyroke, pidboriddia hostre, tak szczo oczamna obyczczi miscia bahato, i wony zajniay we wilnyj prostir. I due dowha szyja, zliwa

  • szram z dytynstwa. Do nioho Marjana zwyka dawno, a ot czerez perekotypoe chwylu-jesia. Ne warto, ade u wsich meszkanciw seyszcza je taki ciatoczky na obyczczi, i wsinosia na szyji derewjani plaszeczky z protyotrutoju.

    Ujawy sobi, szczo pochid zawerszysia tragiczno, skazaw Sergijiw. Ne baano, widpowiw Tomas. Ja w niomu beru uczas.Wajtkus znowu zasmijawsia, a pid borodoju szczo zabulkao. Chopci, Dik z Oehom nadija naszoho seyszcza, joho majbutnie. Ty odyn z

    czotyrioch ostannich czoowikiw. Doplusujte mene, probasya titka ujiza i poczaa szczosyy dmuchaty w cza-

    szku, wystudujuczy okrip. Mene ty ne perekonajesz, skazaw Tomas. Koy ty bojiszsia, dawaj zayszymo

    Marjanu tut. Ja bojusia za doczku, tak. Ae zaraz jdesia pro pryncypowiszi reczi. Ja pidu hryby namoczu, skazaa Marjana i ehko zweasia. Tilky szkira i kistky, alisywo mowya titka ujiza, dywlaczy na neji.Prochodiaczy bila baka, Marjana dotorknuasia kinczykamy palciw do joho pecza.

    Toj pidniaw dooniu bez dwoch palciw, szczob nakryty neju ruku Marjany, ae wona szwy-dko wyjsza. Dweri widczynyysia, propustywszy rozmirenyj szum doszczu, i, zaczyniaju-czy, buchnuy. Oeh edwe wtrymawsia, aby ne pobihty za Marjanoju: nezruczno jako.

    Z inszoji kimnaty netwerdo stupyw odyn iz syniw Wajtkusa. Skilky jomu? Perszyj na-rodywsia pozatorik, nawesni, a druhyj neszczodawno, koy wypaw snih. Ote, zaraz jomupiwtora roku. A wsioho u Wajtkusiw szestero ditej. Switowyj rekord.

    Cukru, skazaa serdyto dytyna. Ja dam tobi cukru! kryknua Ehli. Zuby u koho bola? U mene? A bosyj

    chto chody? Ja?Wona pidchopya chopczynu i wynesa z kimnaty.Oeh pobaczyw, szczo joho ruka mymowoli znowu zaczerpnua cukru z mysky. Win

    rozserdywsia na sebe i wyyw cukor nazad. Pidnis poroniu oku do rota i obyzaw. Dawaj ja tobi szcze okropu nallu, skazaa titka ujiza. Szkoda meni naszych

    chopciw. Zawdy jaki hoodni chodia. Zaraz szcze niczoho, obizwaa Ehli, powertajuczy u kimnatu. Za neju doynaw

    basowytyj pacz Wajtkusa-moodszoho. Zaraz hryby piszy. I witaminy je. Hirsze z y-ramy

    My zaraz pidemo, skazaa titka ujiza. Ty blida zowsim. Ty znajesz czomu. Ehli sprobuwaa wsmichnutysia, ae usmiszka bua hirkoju,

    niby jij buo bolacze.Ehli misia tomu narodya dytynu, diwczynku, mertwu. Staryj skazaw, szczo jij we

    pizno naroduwaty. I organizm wysnaenyj. Ae wona inka obowjazku. Rid powynenprodowuwatysia. Rozumijesz? Oeh rozumiw, chocza rozmowy pro ce nepryjemni, nibyne warto j poczynaty.

    Diakujemo za hostynu, promowya titka ujiza. Jak tobi wdaosia otak rozdobrity, nezrozumio, skazaw Tomas, dywlaczy, jak

    opasyste tio titky ujizy pywe do dwerej. Ce ja ne wid dobroho yttia rozpucha, skazaa titka ujiza, neozyrajuczy. U

    dweriach wona zupynya i nahadaa Oehu: Ty pisla wsioho pereytoho zabuw zajty doChrystyny. Wony tebe czekaju. Neharno.

    Zwyczajno. Jak neharno! Win maw by zajty szcze hodynu tomu.Oeh rwuczko zwiwsia.

  • Ja zaraz. Ta puste. Ja tak, dla dyscypliny, skazaa titka ujiza. Ja sama zahlanu.

    Swojich syrit nahoduju i zajdu. Ne treba.Oeh wyskoczyw na wuyciu za titkoju ujizoju. I raptom zhadaw, szczo zabuw po-

    diakuwaty Ehli za okrip iz cukrom; stao nijakowo.Wony piszy porucz, jty buo nedaeko. Use seyszcze, pry potrebi, mona buo obbi-

    hty za pja chwyyn, po perymetru czastokou.Budynoczky zi skisnymy zihnyymy dachamy husto tuyysia odyn do odnoho

    uzdow tisnoji wuyci, jaka rozrizaa seyszcze nawpi: wid worit u czastokoli do zahalnohosaraju i skadu. Pokryti paskymy dowhymy roewymy ystkamy wodianych tiulpaniw da-chy wybyskuway pid doszczem, widobraajuczy wiczno sire, wiczno zachmarene nebo.Czotyry budynoczky liworucz, szis budynkiw praworucz. Szczoprawda, try poroni. Cepisla torisznioji epidemiji.

    Dim Chrystyny peredostannij, za nym tilky dim Dika. Titka ujiza meszkaanawproty.

    Ne straszno jty z seyszcza? zapytaa titka ujiza. Treba, widpowiw Oeh. Sowo ne pidlitka, a muczyny. Titka ujiza czomu usmichnuasia. A Sergijiw Marjanu widpusty? zapytaw Oeh. Pide twoja Marjana, pide. Niczoho z namy ne trapysia, zaspokojiw Oeh. Nas bude czetwero. Usi

    ozbrojeni. Ne wpersze w lisi. U lisi ne wpersze, pohodyasia titka ujiza, ae w horach use inaksze.Wony zupynyysia na dorozi pomi budynkamy Chrystyny i ujizy. Dweri do titky

    ujizy buy prywidczyneni, tam byszczay oczi pryjmak Kazyk czekaw titku. U horach straszno, dodaa titka. Ja na wse yttia zapamjataa, jak my jszy

    horamy. Ludy na oczach zamerzay. Udoswita wstajemo, a dekoho we ne dobudyszsia. Zaraz lito, skazaw Oeh, snihu nemaje. Pryjmajesz baane, a dijsnis zawdy insza. U horach zawdy snih. Koy ne zmoemo projty, powernemosia, skazaw Oeh. Powertajtesia. Kraszcze powertajtesia.Titka ujiza pisza do swojich dwerej. Kazyk wybih nazustricz. Oeh widczynyw dweri

    do Chrystyny.U Chrystyny zaduszywo, pachne czymo kysym, cwil we wkrya stiny, nacze szpa-

    ery, i chocza plisniawa owta, pomaranczewa, jaskrawa, ae wid cioho u kimnati ne switli-sze. I kahane ne hory.

    Prywit, skazaw Oeh, prytrymujuczy dweri, aby rozdywytysia, chto de w temnijkimnati. Wy ne spyte?

    Och, widpowia Chrystyna, pryjszow taky, ja hadaa, szczo ne pryjdesz, jadumaa, szczo zabudesz. Jakszczo we w hory zibraysia, nawiszczo pro mene pamjataty?

    Ty ne suchaj jiji, Oee, promowya tycho, due tycho, maje poszepky, Liz, wona zawdy burczy. Wona j na mene burczy. Obrydo.

    Oeh znajszow sti, prowiw po niomu rukamy, widszukaw kahane, wyjniaw z ky-szeky na pojasi kremi.

    Czoho bez swita sydyte? zapytaw win. Tam maso skinczyosia, widpowia Liz. A de banka?

  • Nemaje u nas masa, burknua Chrystyna. Komu my potribni, dwi bezpo-radni inky? Chto prynese nam toho masa?

    Maso na poyci, praworucz wid tebe, skazaa Liz. Wy koy jdete? Pisla obidu, widpowiw Oeh. Jak sebe poczuwajesz? Dobre. Tilky sabkis. Ehli kazaa, szczo czerez try dni ty we wstanesz. Choczesz, my tebe do titky ujizy

    perenesemo? Ja ne zayszu mamu, zapereczya Liz.Chrystyna ne bua jiji mamoju, ae wony dawno we yy razom. Koy wony pryjszy

    w seyszcze, Liz buo mensze roczku, wona bua najmenszoju. Jiji maty zamerza na pere-wali, a bako zahynuw szcze ranisze. Chrystyna nesa Liz uwe cej czas. Todi wona buasylnoju ta widwanoju, u neji todi szcze buy oczi. Tak i zayszyysia udwoch. Potim Chry-styna oslipa. Czerez te same perekotypoe: ne znay todi, szczo treba robyty. O i oslipa.Wona ridko wychody iz domu. Tilky wlitku, jakszczo nemaje doszczu. Usi we zwyky dodoszczu, ne zwertaju uwahy na nioho. A wona ne zwyka. Jakszczo doszcz, nikoy newyjde. A jakszczo sucho, siade na schidciach, whadujuczy po krokach meszkanciw seysz-cza, i skarysia jim. Staryj kae, szczo Chrystyna troszky ne pry swojemu rozumi. A raniszewona bua wyznacznym astronomom. Due wyznacznym. Liz jako skazaa Oehowi:Ujawy sobi tragediju ludyny, kotra wse yttia dywyasia na zirky, a potim potrapya w lis,de zirok ne buwaje, ta szcze j oslipa. Tobi cioho ne zrozumity.

    Zwyczajno, pohodyasia Chrystyna, perenesi jiji kudy-nebu. Nawiszczo jijzi mnoju zdychaty.

    Oeh namacaw na poyci banku z masom, nayw u kahane i zapayw joho. Zrazuposwitliszao. I stao wydno szyroke liko, na jakomu pid szkiramy eay porucz Chry-styna i Liz. Oeh zawdy dywuwawsia, naskilky wony schoi, ne powirysz, szczo nawi nerodyczi. Obydwi bili, z owtym woossiam, z szyrokymy wydowenymy obyczcziamy, mja-kymy hubamy. U Liz zeeni oczi. U Chrystyny oczi zapluszczeni. Ae kau, tako buy ze-enymy.

    Masa szcze na tyde wystaczy, skazaw Oeh. Staryj potim prynese. Wy neszkodujte. Czoho w temriawi sydity?

    Szkoda, szczo ja zachworia. skazaa Liz. Ja chotia b pity z toboju. Nastupnoho razu, skazaw Oeh. Czerez try roky? Czerez rik. Czerez cej rik, ote, czerez try naszych roky. U mene chwori eheni. Do zymy szcze dowho, oduajesz.Oeh rozumiw, szczo howory ne te, czoho czekaje wid nioho cia diwczyna z szy-

    rokym obyczcziam. Koy wona howorya pro pochid, wona maa na uwazi szczo zowsiminsze: szczoby Oeh zawdy buw porucz z neju, tomu szczo jij straszno, wona zowsim sami-sika. Oeh namahawsia buty wwiczywym, ae ce ne zawdy wychodyo: Liz dratuwaajoho jiji oczi zawdy czoho prosyy.

    Chrystyna zweasia z lika, pidibraa paku, pidijsza do peczi. Wona wse wmia ro-byty sama, ae chotia, szczob jij dopomahay susidy.

    Z rozumu zijty, burmotia wona. Ja wydatnyj uczenyj, inka, koy widomaswojeju krasoju, zmuszena yty u ciomu chliwi, pokynuta wsima, obraena doeju

    Oee, skazaa Liz, spyrajuczy na liktiach. Widkryysia weyki bili hrudy, iOeh widwernuwsia. Oee, ne jdy z nymy. Ty ne powerneszsia. Ja znaju, ty ne power-neszsia. U mene widczuttia

  • Moe, wody prynesty? zapytaw Oeh. Woda je, widpowia Liz. Ty ne choczesz mene posuchaty. Nu chocza b raz

    u ytti! Ja piszow. Idy, proszepotia Liz.U dweriach joho nazdohnay sowa: Oee, ty podywysia, moe, znajdesz de jaki liky wid kaszlu. Dla Chrystyny. Ne

    zabudesz? Ne zabudu. Zabude, skazaa Chrystyna. I w ciomu nema niczoho dywnoho. Oee! Nu szczo? Ty ne skazaw meni do pobaczennia. Do pobaczennia.

    * * *

    Staryj umywawsia na kuchni. Weykych zwiriw ubyy wy, skazaw win. Szers tilky pohana, litnia. Ce Dik iz Sergijiwym. Ty serdytyj? Ty buw u Chrystyny? Tam wse normalno. Potim zanesete jim maso. I szcze w nych kartopla zakinczu-

    jesia. Ne chwylujsia. Zajdy do mene, pohoworymo nasamkine. Tilky nedowho! kryknua maty z kuchni.Staryj posmichnuwsia. Oeh zniaw rusznyk, prostiahnuw jomu, aby zrucznisze buo

    wytyraty liwu ruku. Prawu Staryj wtratyw rokiw pjatnadcia tomu, koy wony wpersze na-mahaysia dijty do perewau.

    Oeh projszow u kimnatu Staroho, prysiw do stou, widpolirowanoho liktiamyuczniw, widsztowchnuw samorobnu rachiwnyciu iz wysuszenymy horichamy zamis kisto-czok. Skilky raziw win sydiw za cym stoom? Dekilka tysiacz raziw! I maje wse, szczoznaje, poczuw za cym stoom.

    Najstrasznisze widpuskaty tebe, skazaw Staryj, sidajuczy nawproty, na wczyte-lke misce. Ja spodiwawsia, szczo czerez dekilka rokiw ty zaminysz mene i nawczaty-mesz ditej.

    Ja powernusia, skazaw Oeh. Win podumaw: A szczo zaraz roby Marjana?Hryby wona we zamoczya, potim perekaa swij herbarij, wona obowjazkowo pereka-daje herbarij. Zbyrajesia? Rozmowlaje z bakom?.

    Ty mene suchajesz? Tak, zwyczajno, wczytelu. I wodnoczas ja sam wymahaw, szczoby tebe wziay za perewa. Napewno, tobi ce

    neobchidnisze, ani Diku czy Marjani. Ty budesz mojimy oczyma, mojimy rukamy.Staryj pidniaw ruku i podywywsia na neji z cikawistiu, niby nikoy ne baczyw jiji. I

    zadumawsia. Oeh mowczaw, ohladajuczy kimnatu. Staryj inkoy zamowkaw tak, raptowo,na chwyynu, na dwi. U konoho swoji zwyczky. Wohnyk kahancia myhotiw na byskuczijpowerchni mikroskopa. W niomu ne buo osnownoho skelcia. Sergijiw tysiaczu raziw ho-woryw Staromu, szczo poronia trubka nadto weyka rozkisz, aby trymaty jiji na poyczci,

  • nacze prykrasu. Daj jiji meni w majsterniu, Boryse. Ja zroblu dwa czudowych noi. AeStaryj ne widdawaw.

    Probacz, skazaw Staryj. Win dwiczi klipnuw dobrymy sirymy oczyma, pohadywakuratno pidrizanu biu borodu, za jaku titka ujiza prozwaa joho kupcem. Ja rozdu-muwaw. I znajesz pro szczo? Pro te, szczo w istoriji Zemli we traplaosia, koy pislaneszczasnoho wypadku grupa ludej potraplaa w miscewis, widrizanu wid cywilizaciji. Itut my wstupajemo w obas jakisnoho analizu

    Staryj znowu zamowk i pouwaw hubamy. Zadumawsia. Oeh do cioho zwyk. Jomupodobaosia sydity razom zi Starym, prosto mowczaty, i jomu zdawaosia, szczo zna u Sta-roho tak bahato, szczo nawi powitria kimnaty spownene nymy.

    Tak, zwyczajno, treba wrachowuwaty czasowyj dipazon. Dipazon ce widsta.Zapamjataw?

    Staryj zawdy pojasniuwaw sowa, nezrozumili uczniam. Odnij ludyni dla dehradaciji dostatnio dekilkoch rokiw. Pry umowi, szczo wona

    czystyj arkusz paperu. Widomo, szczo dity, jaki nemowlatamy potrapyy do wowkiw abotyhriw, a same taki wypadky sposterihay w Indiji j Afryci, czerez dekilka rokiw beznadijnowidstaway wid swojich odnolitkiw. Wony staway debiamy. Debi ce

    Ja pamjataju. Wybacz. Jich ne wdawaosia powernuty ludstwu. Wony nawi chodyy na czoty-

    rioch kinciwkach. A jakszczo dorosyj? Dorosoho wowky ne wimu. A na bezludnomu ostrowi? Warintiw bahato, ae ludyna obowjazkowo dehraduje stupi dehradacijiStaryj hlanuw na Oeha, toj kywnuw. Win znaw ce sowo. Stupi dehradaciji zaey wid riwnia, jakoho ludyna dosiaha do momentu izola-

    ciji, i wid jiji charakteru. Ae my ne moemo stawyty istorycznyj eksperyment na odnij oso-bystosti. My howorymo pro socim. Czy moe hruda ludej w umowach izolaciji trymatysiana riwni kultury, jaka bua u nych na moment widczuennia?

    Moe, widpowiw Oeh. Ce my. Ne moe, zapereczyw Staryj. Ae dla nemowlaty dostatnio pjaty rokiw, dla

    grupy, jakszczo wona nawi ne wymre, potribno dwa-try pokolinnia. Dla pemeni de-kilka pokoli Dla narodu, moywo, wiky. Ae proces neoborotnyj. Win perewirenyj isto-rijeju. Wimemo awstralijkych aboryheniw

    Uwijsza maty Oeha, wona bua zaczesana i wdiahnuta u wypranu spidnyciu. Ja posydu z wamy, skazaa wona. Posy, Irusiu, widpowiw Staryj. My howorymo pro socilnyj progres. Wirni-

    sze, regres. Ja we czua, widkazaa maty. Ty rozdumujesz, koy my pocznemo chodyty

    na czotyrioch kinciwkach? Tak ja tobi widpowim skorisze my wsi pozdychajemo. I sawaBohu. Obrydo.

    A jomu ne obrydo, promowyw Staryj. I mojim byzniukam ne obrydo. Zarady nioho i ywu, skazaa maty, a wy joho posyajete na nemynuczu

    smer. Jakszczo dotrymuwatysia twojeji toczky zoru, Iro, skazaw Staryj, to smer tut

    czatuje na konomu kroci. Tut lis smer, zyma smer. Rika wyjde z berehiw smer,buria smer. I zwidky smer pryjde, jake wona matyme obyczczia, my ne znajemo.

    Wona prychody, koy zachocze, i zabyraje, koho zachocze, skazaa maty.

  • Odnoho za druhym. Nas bilsze, ani pja rokiw tomu. Hoowna probema ne fizyczne wyywannia,

    a moralne. Nas mensze! Nas z toboju mensze! Ty rozumijesz, nas zowsim ne zayszyosia!

    Szczo ci peseniata mou bez nas? Moemo, skazaw Oeh. Ty w lis odna pisza by? Kraszcze powisytysia. Ja inkoy na wuyciu bojusia wychodyty. A ja chocz zaraz pidu. I powernusia. Zi zdobyczcziu. Tak, tak, siohodni Dik z Marjankoju edwe wriatuwaysia. Ce wypadkowis. Ty znajesz, szczo szakay zhrajamy ne chodia. Niczoho ne znaju! Piszy wse-taky zhrajeju, czy ni? Piszy? Piszy. Ote, chodiaOeh bilsze ne spereczawsia. Maty te zamowka. Staryj zitchnuw, doczekawsia

    pauzy i prodowyw swij monoog: Ja czomu zhadaw siohodni odnu istoriju. Tysiaczu rokiw ne zhaduwaw, a siohodni

    pryhadaw. Moe, prosto do sowa pryjszosia? Trapyosia ce u 1530 roci, widrazu pisla wid-kryttia Ameryky. Nimeke kytobijne sudno, jake promyszlao na piwde wid Isandiji, po-trapyo u sztorm, i joho widneso na piwnicznyj zachid, u newidomi wody. Dekilka dniwkorabel neso chwylamy pomi ajsbergiw. Ajsberg ce

    Lodiana hora, ja znaju, skazaw Oeh. Prawylno. Czerez dekilka dniw zjawyasia zasniena hirka newidoma zemla, jaka

    teper nazywajesia Hrenandijeju. Korabel kynuw jakir, i moriaky zijszy na bereh. I ujawisobi jichnie zdywuwannia, koy wony raptom pobaczyy napiwzrujnowanu cerkwu, potim zayszky kamjanych osel. W odnij iz chatynok wony znajszy trup rudoho czoowika wodiazi, abyjak zszytomu zi szkiry tiuenia, a porucz tupyj zairawiyj ni. A dowkoa pustka. Chood, snih

    Ne lakaj, Boryse, skazaa maty. Jiji palci nerwowo stukay po stou. Psewdo-istoryczni kazoczky

    Zaczekaj. Ce ne kazka. Ce toczno zadokumentowano. Cia ludyna bua ostannimwikingom. Ty pamjatajesz, Oee, chto taki wikingy?

    Wy rozpowiday pro wikingiw. Wikingy doay moria, zawojowuway cili krajiny, wony zaseyy Isandiju, wysa-

    duwaysia na berehach Ameryky, jaku nazway Winand, nawi zasnuway swoje carstwow Sycyliji. U nych bua weyka koonija w Hrenandiji. Tam ue buo dekilka seyszcz, sto-jay kamjanyci ta cerkwy. Ta jako korabli wikingiw perestay wychodyty w more. Jichnikooniji perejszy u wasnis inszych narodiw abo buy pokynuti. Rozirwawsia zwjazok izHrenandijeju. A tym czasom tamtesznij klimat use suworiszaw, chudoba wymyraa, ihrenandki poseennia zanepaday. Persz za wse tomu, szczo wtratyy zwjazok zi switom.Hrenadci, koy smiywi moriaky, roziwczyysia buduwaty morki korabli, jich stawaowse mensze i mensze. Widomo, szczo w seredyni pjatnadciatoho stolittia u Hrenandijibuo ostannie wesilla. Naszczadky wikingiw dyczawiy, jich buo nadto mao, aby zmaha-tysia z doeju, dosiahty progresu, abo chocza by zberehty stare. Ujawy tragediju ostan-nie wesilla u cilij krajini! Staryj zwertawsia do materi.

    Twoji anaogiji mene ne perekonuju, zapereczya maty. Bahato buo tychwikingiw, czy mao niszczo by jich ne wriatuwao.

    Alternatywa bua! Pryjszow by toj nimekyj korabel rokiw na trydcia ranisze, i

  • wse skaosia b inaksze. Wikingy mohy perebratysia na kontynent i powernutysia wludku simju. Abo inaksze naahodywsia by zwjazok z inszymy krajinamy. Zjawyysia bkupci, nowi poseenci, chocza b nowi znariaddia praci, znannia I wse buo b inaksze.

    Do nas nichto ne prypywe, skazaa maty. Nasz poriatunok ne u wywanni w pryrodu, pojasnyw Staryj wpewneno. Cioho

    razu win zwernuwsia do Oeha. Nam potribna dopomoha. Dopomoha ludstwa. I tomu jawymahaju, szczoby twij syn piszow za perewa. My szcze pamjatajemo. I nasz obowjazok ne rozirwaty czasy.

    Pustoporoni baaczky, wtomeno mowya maty. Wodyczky pidihrity? Pidihrij, pohodywsia Staryj. Popjemo okropu. Nam zahrouje wtrata pamjati.

    We zaraz nosijiw chocza by krychty ludkych zna, mudrosti staje wse mensze. Odni hy-nu, wmyraju, inszi nadto zachopeni boroboju za wyywannia I o zjawlajesia nowepokolinnia. Wy z Marjanoju szcze perechidnyj etap. Wy nacze kilce, szczo zjednuje nas zmajbutnim. Jakym wono bude, ty ujawlajesz sobi?

    My ne bojimosia lisu, skazaw Oeh. My znajemo hryby i derewa, my wmi-jemo poluwaty w stepu

    Ja bojusia majbutnioho, u jakomu wadariuje nowyj typ ludyny Dik-mysywe.Win dla mene symwo regresu, symwo porazky ludyny u borobi z pryrodoju.

    Dik choroszyj chopczyk, zapereczya maty z kuchni. Jomu wako od-nomu.

    Ja ne pro charakter, skazaw Staryj. Ja pro socilne jawyszcze. Koy ty, Iryno,nawczyszsia abstraguwatysia wid dribny?

    Budu ja abstraguwatysia, czy ni, ae jakby mynuoji zymy Dik ne wbyw wedmedia,my by wsi powmyray z hoodu, burknua maty.

    Dik we widczuwaje sebe aboryhenom cych zemel. Win pokynuw szkou pja ro-kiw tomu. Ja ne wpewnenyj, czy pamjataje win abetku!

    Nawiszczo? spytaa maty. Knyok nemaje, i ystiw pysaty nikudy. I nikomu. Dik znaje bahato pise, skazaw Oeh. I sam jich skadaje.Oehowi stao trochy soromno, szczo jomu pryjemno widczuwaty nepryjaz Staroho

    do Dika, i tomu poczaw zachyszczaty towarysza. Ne w pisniach sprawa. Pisnia zoria cywilizaciji. A dla malukiw Dik kumyr.

    Dik mysywe! A dla was, baby, win prykad. Hla na Dika. Oce harnyj chopczyk!A dla diwczat win rycar. Ty ne zwertaa uwahy, jakymy oczyma na nioho dywysiaMarjanka?

    Nechaj dywysia. Zami wyjde. Dla seyszcza dobre. Mamo! ne wytrymaw Oeh. A szczo?Maty, jak zawdy, niczoho ne pomiczaa dowkoa, ya w jakomu swojemu switi, we

    czas zhaduwaa mynue. I tebe cikawy swit Dika? Staryj nerwuwaw. Win nawi udaryw kuakom po

    stou. Swit sylnych, szczasywych dykuniw? A szczo ty proponujesz? O joho. Staryj pokaw swoju waku dooniu na Oehowu potyyciu. Swit

    Oeha ce mij swit, ce twij swit, wid jakoho ty namahajeszsia wtekty, chocz tobi nijakohoinszoho ne dano.

    Boriu, ty ne prawyj, zapereczya maty. Wona pisza na kuchniu, zniaa z wohniumysku z okropom i prynesa w kimnatu. Cukru nemaje.

    U mene tako, skazaw Staryj. Zaraz korinnia tonke, nesoodke. Ehli kae,

  • szczo misia dowedesia pereterpity. Pojimo z chlibom. Ty inteligentna inka i musyszrozumity, szczo my pryreczeni na wymyrannia, jakszczo pisla nas pryjdu Diky-mysywci.

    Ne zhidna, Boryse, ja z toboju, skazaa maty. Nam by wyyty. Ja zaraz howo-riu ne pro sebe, a pro seyszcze. Pro ditok. Koy ja dywlusia na Dika czy na Marjanku, umene zjawlajesia nadija. Ty jich nazywajesz dykunamy, a ja dumaju, szczo wony zmohyprystosuwatysia. I jakszczo wony zaraz zahynu my wsi zahynemo. Nadto weykyj ry-zyk.

    A ja, ote, ne prystosuwawsia? zapytaw Oeh. Ty mensze za inszych prystosuwawsia. Ty prosto bojiszsia za mene, skazaw Oeh. I ne choczesz, aby ja jszow u hory.

    A ja z arbaeta strilaju kraszcze za Dika. Ja boju za tebe, zwyczajno, bojusia. Ty w mene odyn. Ty wse, szczo w mene zay-

    szyosia. A ty z konym dnem use bilsze wid mene widdalajeszsia, jdesz kudy, stajesz czu-ym.

    Staryj powilno pochodaw po kimnati, tak buwao, koy win serdywsia na linywychuczniw. Win pidniaw z taburetky gobus. Staryj zrobyw joho z hryba-giganta, jakyj mynu-oji zymy wyris bila saraju. Wony todi z Oehom tery farby z kolorowoji hyny, jakuMarjana ta Liz widszukay bila poticzka, tijeji , z jakoji teper robla myo. Jiji wysuszyy,wyjszo dwa kolory biyj ta siryj. A sam hryb buzkowyj. I Staryj po pamjati namalu-waw usi materyky ta okeany Zemli.

    Gobus czomu poblidnuw, a za dwa roky zrobywsia szcze blidiszym. Staw schoyj nakruhe jabuko.

    Oeh pobaczyw na stoli maeku ciatku roewoji cwili. Ce ne owta, ce bua otrujnacwil. Win obereno ster ciatku rukawom. Nerozumno, koy ridna maty widdaje perewahukomu inszomu, a ne tobi. Wzahali, ce zrada. Sprawnia zrada.

    My z toboju pomremo, skazaw Staryj. Nu j czudesno! Poyy dostatnio, widrizaa maty. Tym ne mensze, ne pospiszajmo wmyraty, trymajmosia za ce yttia. My bojahuzy, ne whawaa maty. U tebe zawdy buw Oeh. Ja ya zarady nioho. My z toboju pomremo, prodowuwaw Staryj, ae seyszcze powynno yty.

    Inaksze nemaje sensu i w naszomu isnuwanni. Bilsze szansiw wyyty u seyszcza mysywciw, skazaa maty. Bilsze szansiw wyyty u seyszcza takych, jak Oeh, zapereczyw Staryj. Ja-

    kszczo keruwaty namy budu Dik i taki jak win, to czerez sto rokiw nichto ne zhadaje, chtomy taki, zwidky pryjszy. Peremou prawo sylnoho, zakony dykuniw.

    I budu wony podytysia i rozmnouwatysia, skazaa maty. I stane jich ba-hato. I prydumaju wony koeso, a szcze czerez tysiaczu rokiw parowu maszynu. Maty zasmijaasia kri slozy.

    Ty artujesz? zapytaw Oeh. Iryna prawa, skazaw Staryj. Eementarna boroba za isnuwannia prywede do

    beznadijnoho regresu. Wyyty cinoju prostoho wywannia w pryrodu, pryjniaty jiji zakony oznaczaje zdatysia.

    Ae wse wyyty, ne pohoduwaasia maty. Wona tak ne dumaje, widkazaw Oeh. Zwyczajno, wona tak ne dumaje, pohodywsia Staryj. Ja znajomyj z Irynoju

    we dwadcia rokiw. I znaju, szczo wona tak ne dumaje.

  • Ja wzahali ne lublu bahato dumaty, skazaa maty. Breszesz, zapereczyw Staryj. My wsi dumajemo pro majbutnie, bojimosia ta

    spodiwajemosia. Inaksze perestanemo buty lumy. Same znannia, jakym ne perewanta-uje sebe Dik, zaminiujuczy joho prostymy zakonamy lisu, moe nas wriatuwaty. I poky jealternatywa, my budemo spodiwatysia.

    Zarady tijeji alternatywy ty enesz Oeha w hory? Zarady zbereennia zna, zarady nas z toboju. Zarady boroby iz duristiu, newe

    ne zrozumio? Ty zawdy buw egojistom, zitchnua maty. Twij slipyj materynkyj egojizm ne zarachowujesia? Dla czoho tobi Oeh? Win ne wytrymaje takoji podoroi. Win sabkyj.Cioho ne warto buo kazaty. Maty zbahnua ce sama i hlanua na Oeha, nacze wmow-

    laa joho oczyma ne obraatysia. Ja ne obraajusia, mam, skazaw Oeh. Ae ja choczu jty. Napewno, nawi

    bilsze choczu, ani reszta. Dik iz zadowoenniam zayszywsia by. Zaraz oeni pidu na wy-pas. Same pocznesia poluwannia w stepu.

    Win nezaminnyj u pochodi, skazaw Staryj. Jak by ja ne pohoduwawsia zperspektywoju joho wady, siohodni joho nawyczky, joho syy mou nas wriatuwaty.

    Wriatuwaty! Maty widirwaa pohlad wid Oeha. Ty patiakajesz pro poriatu-nok. A sam ty w ce wirysz? Tryczi ludy chodyy w hory skilky powernuosia? Z czym?

    Todi my buy nedoswidczenymy. My ne znay tutesznich zakoniw. My jszy, koyna perewali buw snih. Teper my znajemo, szczo win tane tilky naprykinci lita. Za bu-jakeznannia treba patyty.

    Jakby ti ne zahynuy, my by yy kraszcze. Buo by bilsze mysywciw. Ae wse-taky my by potrapyy u wadu zakonu dehradaciji. Abo my czastyna lud-

    stwa, jaka beree joho znannia, abo my dykuny. Ty idealist, Boryse, szmatok chliba siohodni way bilsze, ani abstraktnyj ananas. Ae ty pamjatajesz smak ananasa? Staryj powernuwsia do Oeha i dodaw:

    Ananas ce tropicznyj plid zi specyficznym smakom. Ja zrozumiw, skazaw Oeh. Smiszne sowo.

    Papir, powtoryw Staryj. Chocza b z desiatok arkusziw. Bude tobi papir, skazaw Tomas.Ti, chto may jty w hory, zibraysia bila worit czastokou. Meszkanci seyszcza

    pryjszy jich prowesty. Wsi robyy wyhlad, szczo pochid zwyczajnyj, jak za korinniam doboota, ae proszczaysia, niby nazawdy.

    Ti, chto jszy, buy tepo odiahnuti odiah zibray z usioho seyszcza. Titka ujizasama widbyraa, uszywaa, prypasowuwaa. Napewno, Oeh nikoy ne buw tak tepowdiahnutyj. Tilky Dik niczoho zajwoho ne wziaw. Win sam sobi wse szyw. Doszcz majeprypynywsia, u kaluach dowkoa stowpiw pyszczay, chlupaysia pawunci. Na dobru po-hodu.

    Tomas podywywsia na pawunciw i skazaw: Doszcz uszczuchne. Treba stowpy zakripyty. Ne dumaj pro ce, skazaa titka ujiza, bez tebe obijdemosia. A szczo ty meni prynesesz, tatu? zapytaa ruda Rut, doczka Tomasa.

  • Ne treba, skazaa joho druyna. Ne treba nawi dumaty pro ce. Hoowne,szczoby tato powernuwsia. Wkutaj horo, ty znowu kaszlajesz.

    Z perewau trymajsia prawisze, napuczuwaw Tomasa Wajtkus. Pamjatajesz? Pamjataju, posmichnuwsia Tomas. Jak zaraz pamjataju. Ty by prylig.Maty trymaa Oeha za ruku, i win ne nawauwawsia zabraty ruku, chocza jomu zda-

    waosia, szczo Dik e wsmichawsia, dywlaczy na nioho. Wona chotia pity z nymy dokadowyszcza, ae Sergijiw jiji ne pustyw. Win nikoho ne pustyw, krim titky ujizy zi Sta-rym.

    Oeh kilka raziw ohlanuwsia. Maty stojaa, pidniawszy ruku, niby chotia pomachaty,ae zabua. Wona namahaasia ne pakaty.

    Nad czastokoom wydniysia hoowy dorosych. Maty, Ehli, Sergijiw, Wajtkus, a po-mi stowpciamy temniy hoowy ditachiw. Maeka kupka ludej, za nymy pochyli, by-skuczi pid doszczem, roewi dachy maekoji kupky budynoczkiw.

    Z pahorba Oeh ohlanuwsia wostannie. Usi tak i stojay bila czastokou, tilky chto zmalukiw widbih ubik i wowtuzywsia w kalui. Zwidsy, zwerchu, buo wydno wuyciu doriku pomi budynkamy. I dweri domu Chrystyny. Jaka inka stojaa w dweriach. Aez pahorba ne wpiznajesz, Chrystyna czy Liz. Potim werszyna pahorba zowsim zachowaaseyszcze.

    Kadowyszcze te buo otoczene czastokoom. Dik, persz ni widsunuty dweri, zazyr-nuw useredynu, aby wpewnytysia, szczo tam ne pryczajiwsia jakyj zwir. Oeh podumaw,szczo sam, napewno, zabuw by ce zrobyty.

    Dywno, mirkuwaw win, szczo nadhrobkiw z pyt skelnoji porody nabahato bilsze, aniludej w seyszczi. Chocza seyszczu wsioho szistnadcia rokiw. Baka tut nemaje, win zay-szywsia za perewaom.

    Dik zupynywsia pered dwoma odnakowymy pytamy, obtesanymy kraszcze inszych.Ce joho bako ta maty.

    Pidniawsia nudnyj choodnyj witer. Staryj powoli jszow kadowyszczem. Win usichjich znaw. Skilky jich buo szistnadcia rokiw tomu? Zdajesia, trydcia szis czoowik do-rosych ta czetwero ditej. A zayszyo? Dewja dorosych i troje iz tych ditej, szczopryjszy. Troje. Dik, Liz i Oeh. Marjana narodyasia we tut. Szcze ywi dwanadcia ditejiz tych, jaki narodyysia u seyszczi. Ote, simnadcia rokiw tomu tut buo sorok czoowik,a zaraz dwadcia z chwostykom. Prosta aryfmetyka. Ni, ne prosta. Nadhrobkiw znacznobilsze ce ti maluky, jaki wmery abo zahynuy. Tuteszni.

  • Nad wuchom, nacze proczytawszy joho dumky, titka ujiza skazaa: Najbilsze pomero w perszi pja rokiw. Tak, pohodywsia Staryj, ce pata za doswid. Szcze dywno, szczo w perszyj rik usi ne wymery, dodaw Tomas.Wony zupynyysia pered nadhrobkamy w centri kadowyszcza. Pyty buy neobte-

    sani, hrubi, krywi, wony maje wwijszy w zemlu, a cupki, rudi nytky mochu obwyy jich wokruhli pahorbky.

    Oehu zachotiosia powernutysia, szczoby znowu hlanuty na seyszcze, win znaw,szczo maty stoji bila czastokou i spodiwajesia, szczo win ce zroby. Oeh nawi pidijszowdo dwerej czastokou, ae Tomas skazaw:

    Pora jty. Skoro poczne temnity, a treba dijty do skel. Oj! skazaa Marjana. Wona szwydko perebyraa palciamy torbynku, jaka wysia

    czerez pecze. Szczo zabua? spytaw Dik. Ni. Chocza zabua Ja na baka podywlusia Piszy, Marjanko, poprosyw Tomas. Szwydsze pidemo szwydsze j power-

    nemosia.Oeh pobaczyw, szczo Marjanyni oczi powni sliz. Szcze my i wona zapacze.Marjana widstaa wid grupy. Oeh pidijszow do neji i skazaw: Ja tako chotiw powernutysia. Chocza b z pahorbka hlanuty.Wony jszy porucz i mowczay.Krokiw za trydcia wid czastokou, de poczynaysia pidstupni ypki kuszczi, zupyny-

    ysia.Titka ujiza wsich pociuwaa. Staryj poproszczawsia za ruku. Ostannim buw Oeh. Ja due na tebe nadijusia, skazaw win. Bilsze, ni na Tomasa. Tomas turbu-

    jesia za pobut seyszcza, za siohodnisznij de. A ty powynen dumaty pro majbutnie. Tymene rozumijesz?

    Dobre, promowyw Oeh, a wy za mamoju pryhladajte, szczoby ne skuczaa.Ja prynesu mikroskop.

    Diakuju. Powertajtesia skorisze.

  • Dik perszyj zajszow w kuszczi, ehko i szwydko widwertajuczy wistriam spysu ypkiszczupalci.

    Trymajte bycze do mene, skazaw win. Poky wony ne spamjataysia.Oeh ne ozyrawsia. Nikoy buo ozyratysia. Ozyrneszsia, hika pryypne do czobota,

    potim ne widirwesz, a widirwesz, try tyni smerdityme. Hydki kuszczi.

    * * *

    Nadweczir dijszy do skel. Jak Tomas i panuwaw.Lis ne dosiahaw skel, jichni czerwoni zuby styrczay z hooji, wkrytoji plamamy y-

    szajnyku doyny, chmary prolitay tak nyko, szczo wistria skel rozporiuway jichni ywotyi znykay u sirij mriaci. Tomas skazaw, szczo peczera, de win noczuwaw mynuoho razu,sucha i dijty do neji ehko. Wsi, krim Dika, wtomyysia. A Dik, jakszczo i zmuczywsia, ni-komu pro ce ne kazaw. Tilky chytro posmichawsia.

    Todi buo choodnisze, skazaw Tomas. My todi wyriszyy, szczo w choodehsze perejty booto. A perewa buw zakrytyj. Ja pamjataju, my jszy tut i pid nohamydzwenio zamorozky.

    Mi lumy ta skelamy eaa bilawa okruha plama zawbilszky metriw dwadcia udimetri.

    Tut i dzwenio? zapytaw Dik, jakyj jszow perszyj. Win rizko zupynywsia nakraju plamy. Wona e byszczaa, jak sosnowa kora.

    Tak. Tomas zupynywsia porucz z Dikom.Oeh widstaw. Hodynu tomu win wziaw u Marjany torbu, szczob jij buo ehsze jty.

    Marjana ne chotia widdawaty, a Tomas skazaw: Prawylno. Zawtra ja tobi dopomou. Potim Dik. Nawiszczo dopomahaty? zapytaw Dik. Wytiahnemo wnoczi zajwe, rozbe-

    remo po miszkach i wsim nepomitno, i Marjanci ehsze. Treba buo ranisze podumaty.Dwa misiaci zbyraysia, a ne podumay.

    Cikawo, a komu treba buo dumaty? Ty takyj samyj fiosof, jak i wsi, podumawOeh.

    A nesty doweosia czymao, chocza Dik i howoryw, szczo turbuwatysia pro jiu newarto, win prohoduje. Wse taky wziay i wjaene mjaso, i korinnia, i suszeni hryby, aenajwaczymy buy suchi drowa bez nych ni wody skypjatyty, ni zwiriw widihnaty.

    Znajete, na szczo ce schoe? skazaa Marjana, nazdohnawszy czoowikiw. Na szapku hryba. Weyczeznoho hryba.

    Moywo, widpowiw Dik, Ta kraszcze my obijdem joho. Nawiszczo? zapytaw Oeh. Schyom dowedesia driapatysia. Ja sprobuju, dobre? skazaa Marjana, opustyasia na kolina i wytiaha ni. Ty szczo zbyrajeszsia robyty? zapytaw Tomas. Widriu kawalczyk. I poniuchaju. Jakszczo ce jistiwnyj hryb, ujawlajesz, jak do-

    bre? Cie seyszcze nahoduwaty mona. Ne warto rizaty, zapereczyw Dik. Ne podobajesia meni twij hryb. I ne hryb

    ce zowsim.Ae Marjana we wwihnaa ni w kraj plamy. Ta ne widrizaa edwe wstyha pid-

    chopyty ni. Bilawa plama raptom posunua na Marjanu. Dik rizko potiahnuw diwczynuna sebe, i wony pobihy po kaminniu. Tomas widskoczyw i pidniaw arbaet.

    Dik siw na kami i rozsmijawsia:

  • Takoho giganta tak prosto ne zabjesz! Treba striu zawbilszky z derewo! Ja tobi kazaa, szczo ce hryb, skazaa Marjana. Ty daremno zlakawsia, Diku.

    Win pachne, jak hryb.Powerchneju bilawoji plamy pobihy czymali chwyli, jaki zaroduwaysia w centri, i

    nesysia do krajiw, tak niby u wodu kynuy kami. A centr hryba wse pidnimawsia i pidni-mawsia, nenacze szczo czy chto namahawsia wyrwatysia nazowni. Dali plama Poczaatriskatysia, zawyruwaa i z centra hryba pidniaasia rozkiszna kwitka.

    Jaka harna! wyhuknua Marjana. Prawda? A ty zbyrawsia po niomu hulaty, skazaw Dik do Oeha hoosom starszoho, cho-

    cza wony buy odnolitkamy.Tomas zakynuw arbaet za spynu, pidniaw ni Marjany. Pryrododoslidnykam korysno spoczatku podumaty, a potim dosliduwaty. Win ne zaszkody nam, skazaa Marjana. ysze pokrasujesia, jakyj win har-

    nyj! Jakszczo tilky w niomu nichto ne chowajesia, zapereczyw Dik. Nu, piszy?

    Skoro stemnije, i peczeru ne znajdemo. Wybjemosia z usich paniw. My wyjszy tak, abyzanoczuwaty u znajomomu misci.

    Wony obijszy plamu kaminnym schyom. Zwerchu Oeh sprobuwaw zazyrnuty wsercewynu kwitky, ae tam buo temno. I poronio. Pelustky powoli schodyysia dokupy, ihryb-gigant zaspokojuwawsia.

    Jak my joho nazwemo? zapytaa Marjana. Muchomor, widpowiw Tomas. A muchomor ce hryb? Muchomor hryb, pidtwerdyw Tomas. Otrujnyj i weykyj. Z czerwonym

    kapeluszkom, a dowkoa bili ciatoczky. Ne due podibno, skazaw Dik. Ae harno zwuczy, dodaa Marjana.Zdawna piszo, szczo nazwy newidomym reczam dawaw Tomas. Dawaw znajomi na-

    zwy, ne zawdy spiwzwuczni. Dla czoho wyhaduwaty nowi? Buy by schoi oznaky. Hrybyrostu iz zemli i jich mona suszyty. Ote, kruhli, pomaranczewi abo syni kuli, szczo zako-pujusia w zemlu, ae jaki mona suszyty, waryty, smayty i jisty, jakszczo dobre wymo-czyty, nazwemo hrybamy. Szakay chodia zhrajamy, charczujusia mertweczynoju, boja-huzywi i adibni. I bajdue, szczo szakay tut pazuny. U wedmedia szers dowha, ko-szata, a sam weykyj Chocza szers joho ce pahony perekotypola, schoi na zeenewoossia.

    Oeh zachekawsia, poky wony pidnimaysia dohory. Kaminnia zrywaosia z-pid nih.Marjanyna torba widtiahuwaa ruku, swoja tysnua na pecze. Oeh rachuwaw kroky. De ta czortowa peczera? Powitria poczao synity, i bez toho de buw pochmuryj, a teper zadesia krokiw predmety rozpywaysia. Wid zemli pidnimawsia siryj tuman. Czas chowa-tysia. Wnoczi nawi Dik ne ryzykne pity w lis. U temriawi poluju zwiri. Jakszczo wyjtywnoczi za czastoki ne powerneszsia. A tut, daeko wid seyszcza Oeh ozyrnuwsia.Jomu zdaosia, szczo za nym chto jde. Ni, tilky tuman. Win ne pomityw, szczo piszowszwydsze, odrazu ohlanuwsia Tomas i nehoosno kryknuw:

    Ne ety na mene, zibjesz z nih. Trymaj dystanciju.I wse Oeh ne mih pozbutysia widczuttia, szczo za nym chto jde.Spyna Tomasa znyka Tomas obihnaw Marjanu. Teper poperedu jde Marjana. U

    neji wuka spyna, nawi u teplij kurtci. Marjana spitknuasia. U temriawi wona pohano ba-

  • czy. Ehli kazaa kuriacza slipota, ae ne standartna, a endemiczna. Endemiczna to-bto charakterna dla danoji miscewosti, prounaw u wuchach hoos Staroho, niby tojbuw porucz.

    Choczesz, wimu tebe za ruku? zapytaw Oeh.Wony udwoch jszy po bootu w tumani, zanuriujuczy u nioho po kolina. Ni, skazaa Marjana, diakuju. Stijte! Hoos Dika doynuw hucho, zdaeku. Skeli.

    * * *

    Dobre, szczo peczeru nichto ne zajniaw. U nij mih by schowatysia wedmi, abo chtoszcze straszniszyj z tych nicznych zwiriw, jaki prywydamy chodia dowkoa czastokou, inawi chytaju joho, tiahnusia do ludkoji oseli i bojasia jiji. Jako Marjana prywea z lisucapyka, maekoho szcze, do pojasa. U capyka buw zanudnyj hoos, hirszyj, ni u byzniu-kiw, zeena trawa woossiam zwysaa do zemli, win tupciaw ukrytymy pancyrom nohamy irepetuwaw.

    Mekaje, skazaw todi wtiszenyj Wajtkus. Oboniuju hoosy domasznich twa-ryn.

    Znaczy bude capom, dodaw Tomas.Capyk doyw u seyszczi do zymy, koy nicz tiahnesia maje bezpererwno. Win zwyk

    do ludej, maje ne kusawsia, sydiw we czas w majsterni Sergijiwa, tam buo tepo. Majsterrobyw mebli i wyrizaw posud. Oeh jomu dopomahaw, win lubyw robyty reczi swojimy ru-kamy. A jako unoczi pryjszy niczni zwiri. I zabray capyka z soboju. Marjana znajszakilka puczkiw zeenoji szersti za kadowyszczem, ae ce buo ue nawesni. Wona mohapomyytysia.

    Wajtkus todi skazaw: Rozwytok twarynnyctwa dowedesia widkasty na majbutnie. Tym pacze, dodaa Elli, szczo wid nioho korysti, jak z capa mooka.U peczery buw odyn nedolik szyrokyj wchid. Upoperek wchodu natiahnuy pa-

    atku z rybjaczych szkir, rozkay bahattia niczni zwiri bojasia wohniu. Wseredyni buomaje tepo, i Oeh zadowoeno roztiahnuwsia na hadkij kamjanij doliwci. Marjanawasztuwaasia porucz.

    Jak ja wtomyasia, skazaa wona. I straszno buo. Meni tako, pryznawsia Oeh tycho. Meni zdawaosia, szczo chto jde za

    mnoju. Dobre, szczo ja ne znaa, skazaa Marjana.Dik rubaw drowa. Wony wziay z soboju najkraszczi drowa, szczo powilno horia. To-

    mas rozwjazaw miszok iz suszenymy hrybamy, distaw kazanok, szczoby postawyty johonad wohnyszczem.

    Oee, poprosyw win, podaj wodu.Woda bua w miszku, w posudyni z harbuza. Tomasu warto buo zrobyty dwa kroky,

    aby wziaty wodu samomu. Oeh zdohadawsia, szczo prochannia Tomasa zwyczajne wy-chowannia. Ne chocze nakazuwaty jomu, szczoby toj wstaw i ne bajdykuwaw. A chiba winne praciuwaw paatku razom rozwisyy, wohnyszcze rozpayy. Nastupnoho razu men-sze wtomlusia, zajmusia hospodarstwom, ade zaraz ja Marjanyn miszok wolik

    Odnak Oeh niczoho ne skazaw. I ne wstyh pidniatysia, jak Dik protiahnuw dowhuruku i pidsunuw miszok Oeha do Tomasa.

  • Nechaj widpoczywaje, skazaw win absolutno bajdue. Win zmuczywsia. Dwamiszky tiahnuw.

    Nu nechaj poey, pohodywsia Tomas.Oeh siw. A szczo treba robyty? zapytaw win. Koy potribno, ja zawdy roblu. Zaczekaj, Tomase, skazaa Marjana. Ja sama okrip zaprawlu. Ty ne znajesz,

    skilky hrybiw kasty. U mene buo widczuttia, skazaw Dik, szczo za namy chto jszow. I w tebe? zapytaw Oeh.I raptom wony poczuy czyji waki kroky bila wchodu. Dik kynuwsia za arbaetom.

    Tomas nachyywsia do wohnyszcza, hotowyj schopyty polino. Kroky stychy. Buo duetycho. Czuosia, jak krapli doszczu zrywajusia z karnyza peczery.

    My wstyhy, skazaa Marjana. Tychisze.Ae za byskuczoju zawisoju z rybjaczych szkir, na jakij tanciuway widbysky po-

    umja, buo tycho.Dik zi spysom w rukach pidijszow do zawisy i obereno wyhlanuw.Oeh dywywsia na joho szyroku napruenu spynu i czekaw. Treba te wziaty spysa

    Ae ce sprawa Dika. Nesprawedywis cijeji dumky bua zrozumioju Oehu, ae monabuo wtiszyty sebe, szczo joho sprawa zowsim insza. Oeh musyw pobaczyty te, szczo nemohy pobaczyty inszi. Staryj nadijesia na nioho

    Marjana chaziajnuwaa bila wohnyszcza, rozbyrajuczy hryby ta suszeni soeni ja-hody. Wona zawdy warya jich okremo, a potim zmiszuwaa. Marjana stojaa na kolinach,rukawy kurtky zasukani, tonki ruky w syniakach i szramach. Oeh podumaw, szczo uMarjany harni ruky, a szramy dribnyci. U wsich szramy.

    Tomas te dywywsia na szwydki ruky Marjany, dywywsia, jak diwczyna zahybyasiau swiaszczennodijstwo, jake dla nioho, prybulcia, czuoho na cij paneti, ne mao znaczen-nia, baczyw szramy na jiji rukach cinu, jaku lis braw za nawczannia, i dumaw pro prirwu,stworenu seyszczem mi nym i pidlitkamy, jaki zaraz preczudowo zasnu na kamjanij pi-dozi, ne widczuwajuczy woohoho zymnoho nicznoho powitria, a wid zapachu cych sy-zniakiw, jakych wony nazywaju hrybamy, jich ne nudy, i wony do nioho dawno zwykyta j wzahali, tut i dity pachnu inaksze, ni wdoma. Nawi swoji dity. I Rut u swoji wisimrokiw, jakszczo potrapy u lis, ne propade, prynajmni, ne pomre z hoodu. Lis chocz i ne-bezpeczne misce, prote swoje. I jakszczo win, Tomas Chind, u ciomu lisi ludyna, to wony oeniata, zajci czy nawi maeki wowky daeko ne najsylniszi, ae chytriszi za in-szych, ne propadu.

    Marjana nadkusya sumniwnyj hryb, zojknua, widkynua joho w kut. A na wyhladhryb jak hryb

    Znowu chto wako projszow, mao ne zaczepywszy napiwprozoroji zawisy. Klatiniczni prywydy. Chodia sony, ne zdywujusia, jakszczo otrujni Pidlitky wtomyysia,tilky u Dika takyj wyhlad, szczo win chocz zaraz hotowyj haniatysia za szakaom po cza-harnykach. Oeh, zwyczajno, sabszyj. Chope nedurnyj

    Zawisa chyytnua, nicznyj zwir, oczewydno, zbyrawsia zirwaty jiji. Tomas pidniawhooweszku i, wyperedywszy Dika, wyhlanuw u sutinky, w tuman. Temna ti widpyawdaynu, rozczynyasia u siromu moroci.

    Ne znaju, rozmirkuwaw Tomas, ranisze ja takoho nikoy ne baczyw. Dowedesia czerhuwaty bila wohnyszcza, skazaw Dik. Ja zowsim ne choczu spaty, promowyw Oeh.

  • Zaraz by dobroho pistoeta, skazaw Tomas. Czerez pja chwyyn bude smaczna juszka, powidomya Marjana. Titka u-

    jiza nam wsi bili hryby powidbyraa, postaraasia.De daeko-daeko szczo zaburczao, zaswystio. Raptom doynuw ehkyj tupit ba-

    hatioch nih i mekannia. U dekilka hoosiw.Marjana zirwaasia na nohy. Capy! Twoho we zjiy, zironizuwaw Dik. Chto jich ene? Otrujnyj son, nespodiwano dla sebe skazaw Tomas. Chto? zdywuwaasia Marjana.Dik zasmijawsia. Otak i nazwemo, skazaw win.Mekannia peretworyosia na pronyzywyj weresk, nemow kryk dytyny. Potim use za-

    tycho. I znowu tupotinnia. Ja dumaju, jich wypuskaje biyj hryb, rozmirkowuwaw Oeh. Koho? zapytaw Dik. Otrujnych soniw. Ce zli duchy, Chrystyna rozpowidaa, wtrutyasia u rozmowu Marjana. Zych duchiw nemaje, zapereczyw Oeh. A ty w lis podali zajdy, zaproponuwaw Dik. Pomowczi, nakazaw Tomas.Zowsim byko probihy kozy. Uslid, mjako i poridko stupajuczy, jszow pereslidu-

    wacz. Ludy widstupyy za bahattia, zayszywszy woho mi soboju i zawisoju. Neznajomizwiri straszni, bo ne znajesz jichnich zwyczok.

    Zawisa rizko widchyyasia, rozirwaasia i w peczeru uwirwaosia zeene woochateczudowyko, zawwyszky z ludynu, na czotyrioch nohach, z kostianoju hrywoju uzdowspyny, szczo strymia, nacze hriada krutych pahorbiw z lisu.

    Zwir szwydko i dribno zatremtiw. Joho maeki czerwoni oczyci dywyysia pryre-czeno i beztiamno.

    Dik pryciywsia z arbaeta, namahajuczy wuczyty. Stij! zakryczaa Marjana. Ce cap! Prawylno, proszepotiw Dik, zawmerszy na misci, ce mjaso.Ae Marjana we jsza do capa, obchodiaczy bahattia. Zaczekaj, sprobuwaw zupynyty jiji Tomas.Marjana skynua joho ruku zi spyny. Ce mij capyk, skazaa wona. Jak wyris! Twij dawno zdoch, zapereczyw Dik, ae joho ruka z arbaetom opustyasia:

    mjaso w nych szcze buo, a wbywaty prosto tak Dik ne lubyw. Mysywe wbywaje stilky,skilky moe widnesty.

    Capyk potoczywsia nazad. I zawmer. Napewno, te, szczo czatuwao nazowni, bilszelakao joho, ani Marjana. Diwczyna nachyyasia, szwydko wytiaha z miszka smacznyjbiyj hryb i prostiahnua capyku. Toj zitchnuw, poniuchaw, widkryw behemotowu pasz-czeku i suchniano prokowtnuw podarunok.

    Perszym czerhuwaw Oeh. Cap zayszywsia. Win widstupyw do stinky, nacze nama-hajuczy wtysnutysia w neji, dywywsia odnym okom na Oeha ta inkoy hoosno zitchaw.Potim poczynaw czuchatysia do stinky.

    Blich napustysz, pryhrozyw Oeh. Stij sumyrno, bo wyenu.

  • Uwanyj, zoseredenyj pohlad capa stworiuwaw wraennia, szczo toj suchaje i rozu-mije Oeha, ae nasprawdi twaryna nasuchaa, szczo robysia nazowni.

    Dywlaczy na tlijucze bahattia, chope nepomitno zadrimaw. Jomu zdawaosia,szczo win ne spy, a baczy, jak nad hooweszkamy zdijmajusia syni iskorky i tanciujuparamy, splitajuczy u chorowod. Raptom cap hoosno zamekaw i zatupotiw kopytamy.Oeh umy prokynuwsia, ta ne widrazu zbahnuw, de win, ae czerez sekundu pobaczyw,szczo capa na staromu misci nemaje win strybnuw uhyb peczery, a w otwir rozirwanojizapony zaazy sira puchyrczasta masa i powoli, jak tisto, sune w peczeru. W masy buajaka tupa cikawis, wpertis, a cap pryreczeno mekaw, prochajuczy pro dopomohu na-pewno, wyriszyw, szczo tisto pryjszo specilno za nym. Oeh czomu wyriszyw, szczo dlanicznoho prywyda cia masa nadto neharna, win obmacuwaw doliwku dowkoa sebe, aenijak ne mih znajty arbaet, jak i ne mih widwesty pohlad wid masy, jaka sunua na nioho,wypuskajuczy zaduszywyj kysyj smorid. I tomu raptom pobaczyw, jak u masu wpjaasiastria arbaeta i zajsza napoowynu. Neprochana twariuka w odnu my jako pidibraasia iszwydko znyka z peczery. Rozirwani poy zawisy zijszysia i linywo zachytaysia.

    Oeh nareszti zmih opustyty pohlad. Joho arbaet eaw zowsim porucz. Dik sydiw na

  • pidozi, pidtiahnutyj, swiyj, niby j ne lahaw spaty. Win wkaw u arbaet nowu striu i ska-zaw:

    Moe, ne warto buo strilaty. Poczekaw by. A czomu strilaw? zapytaa Marjana, jaka, ne wstajuczy, prostiaha ruku i pestya

    tonki nohy capa, jakyj alibno, po-dytiaczomu schypuwaw, nacze aliwsia ludiam na swijstrach.

    Oeh zakamjaniw, a tisto pidsuwaosia do nioho wse bycze, skazaw Dik bezbaannia doriknuty Oehowi, skazaw jak dumaw. Win zawdy howoryw, jak dumaw. Nebuo czasu.

    Zadrimaw? zapytaw Tomas Oeha.Tomas eaw, prymostywszy hoowu na miszok z suszenym mjasom i zakutawszy

    kowdroju. Win zmerz najducze, bo nijak ne mih zwyknuty do choodu. Jomu bude naj-wacze, koy nadijdu sprawni morozy, podumaw Oeh i widpowiw:

    Zadrimaw. Sam ne pomityw. Mene cap rozbudyw. Moode, capyku, pochwaya Marjana. Dobre, szczo rozbudyw, skazaw Dik, wkadajuczy na bik. Joho doonia micno

    styskaa arbaet, nadijnyj i krasywyj, jakyj zrobyw win sam. Poery by nasI win zasnuw, ne zakinczywszy frazy.Tomasu ne spaosia. Win pidniawsia i pidminyw Oeha. Toj trochy pospereczawsia,

    ae zhodywsia, u nioho oczi zypaysia, i win roztiahnuwsia na pidozi. Tomas nakynuw napeczi kowdru. Chotiosia pidkynuty w bahattia drowa, ae jich buo mao. Win zhadawmorozy, koy wony wpersze jszy do perewau. Ti smertelno beznadijni morozy. Najdalszewony projszy udruhe. Szczoprawda, i powernuysia z toho pochodu wsioho dwoje. Win iWajtkus.

    Tomas podywywsia na pidlitkiw. Czomu wony ne widczuwaju, szczo na kaminnispaty choodno i nepryjemno? Jaki zminy widbuysia u nych za ci roky? Ce sprawni dy-kuny, szczo dywlasia na starych zi spiwczuttiam. Jak by jich ne lakaw Borys, wony z ko-nym rokom wse kraszcze pryasztowujusia do cioho switu mokroho lisu ta sirych chmar.A Borys prawyj i ne prawyj. Win zapewniaje, szczo zdyczawinnia nemynucze. Tomas ba-czy ce i w doczci, i w inszych ditiach. Ta oczewydno, szczo ce jedyna nadija wriatuwa-tysia, wyyty. A perewa ce toj symwo, u jakyj we nichto ne wiry, ae wid jakoho takwako widmowytysia.

    Cap perestupyw nohamy, cokajuczy kopytamy ob kami. Dik rozpluszczyw oczi, pry-suchawsia i znowu zasnuw. Marjana uwi sni pidsunuasia do Oeha i pokaa hoowu jomuna pecze. Tak zatysznisze. Daeko w lisi szczo uchnuo, i prokotyosia powilne, zatycha-jucze hurkotinnia. Tomas wybraw najtonsze polino i pokaw u bahattia.

    * * *

    Na switanku czerez rozirwanu zawisu proywsia bakytnyj tuman, w lisi zatriskotiy,witajuczy nowyj de, zeeneki konyky. Dik, jakyj czerhuwaw bila tlijuczoho bahattia iobtesuwaw hiky dla arbaetnych stri, akuratno skaw swoji wyroby u miszok i spokijnozasnuw. Tomu nichto ne pomityw, jak cap piszow z peczery. Marjana, prokynuwszy, nepobaczya nicznoho hostia, wybiha z peczery, obijsza dowkoyszni skeli nide odnychslidiw capa.

    Ja joho nenawydu, skazaa wona, powernuwszy. Za te, szczo win ne podiakuwaw tobi? pocikawywsia Oeh.

  • Jomu kraszcze z namy, bezpecznisze. Daremno ja ne prystreyw joho na switanku, skazaw Dik. Ja panuwaw ce

    zrobyty, a potim wyriszyw, szczo kraszcze poczekaty. Ce neczesno, oburyasia Marjana, win e nas wnoczi wriatuwaw. Odne druhoho ne stosujesia, widrizaw Dik. Chiba ne zrozumio? Do toho ,

    cap dbaw tilky pro wasnu szkuru.Oeh wziaw szkiriane widro, piszow szukaty wodu. Spys ne zabu, skazaa Marjana. I ne widcho daeko, dodaw Tomas. Ne maekyj, widmachnuwsia Oeh, ae spys uziaw.Tuman szcze ne rozijszowsia, chowawsia w nyzynach, chmary opuskaysia do samoji

    zemli i de-ne-de mi nymy ta pasmamy tumanu zjawlaysia promiky, nacze chmarynky,prolitajuczy, prostiahay ruky do tumanu i kykay za soboju. Ae tuman szcze ne wyspaw-sia i ne maw odnoho baannia etity do neba. Oeh podumaw, szczo pohodywsia b poetity

    3 chmaramy zamis tumanu na piwde, do weykych lisiw, do moria, kudy chodyymynuoho roku Sergijiw z Wajtkusom i Dikom. Z nymy chodyw szcze Poznankyj, ae nepowernuwsia. Wony ne zmohy projty daeko, i moria tak i ne pobaczyy, tomu szczo tambezmeia, lisy, napowneni linamy-chyakamy, twariukamy j otrujnymy zmijamy, a tam,de nadto tepo, tam bahato twaryn, nebezpecznych dla ludyny. Jakszczo b Oeh umiw li-taty, jak chmary, to zalubky proetiw by nad werchiwkamy derew i nad morem, naczeptach. Ludy wmiju litaty, zwyczajno, nabahato szwydsze, ani chmary. Ae w seyszczi wsedowodysia poczynaty spoczatku. I ce neehko, bo nemaje ani instrumentiw, ani czasu.Oeh chotiw zrobyty powitrianu kulu, ae dla cioho neobchidno due bahato rybjaczychszkir, nytok ta hook, prote, nichto, okrim ditej, ne maw baannia jomu dopomahaty.

    Ce nepohana abstraktna ideja, skazaw todi Sergijiw. Rokiw czerez sto myobowjazkowo cym zajmemosia.

    A Staryj widpowiw: Rokiw czerez sto my wsi pro ciu ideju spokijno zabudemo. Prydumajemo sobi bo-

    hiw, jaki ywu w chmarach i ne dozwolaju smertnym do sebe nabyatysia.Z powitrianoju kueju niczoho ne wyjszo.Oeh piszow unyz, po schyu, jomu zdawaosia, szczo tam dziurkocze woda. W takych

    misciach buwaju derea. Potim win wyjszow do kamjanoho urwyszcza, porucz z jakym izzemli styrczaa werchiwka weyczeznoho hryba, szczo wczora wweczeri rozkrywaw swojupaszczeku. Szapka tumanu zijsza z bioji okruhoji plamy, i Oeh pobaczyw, jak powoli,pelustkamy, rozkrywajesia centr hryba, a z tumanu, na inszomu boci doyny, kotiasiaodyn za odnym, uroczysto, z tocznymy interwaamy, siri, temniszi za hryb, mjaki na wyhladkuli. Odna, dwi, try, czotyry Tak ot chto buw nicznym hostem, otrujnym sonom, szmat-kom tista

    Mysywci powertajusia dodomu, tycho skazaw Oeh i raptom zrozumiw, szczokuli kotiasia w joho bik due szwydko.

    Chope poczaw widstupaty, a kuli odna za druhoju wkotyysia na powerchniu hrybado centra. O persza kulka wpaa w otwir pomi pelustkamy, za neju druha, tretia, cze-twerta zatrymaasia na chwylku, nacze musya pereswidczytysia, czy wse na misci u ciomuswiti. I szczeza. A zadowoeni pelustky powoli zijszysia dokupy w centri. Powerchniahryba wyriwniaasia, i win staw schoyj na zamerze ozero.

    Oehowi stao choodno. Iz zachodu, kudy wony jszy, nespodiwano pryetiw lodianyjwiter, obpik obyczczia i ruky. Nahadaw pro te, szczo jich czekao. Ae ne cioho zlakawsia

  • Oeh, a toho, szczo wony ne zmou perejty perewa, jak ne wdaosia cioho zrobyty u po-perednich pochodach. Dik tilky zradije win zmoe powernutysia u swij lubyj step.Marjana znajde rozradu u zbyranni nowych hrybiw i traw. Tomas zwyk do newdacz i newiry w uspich. Pohano bude tilky Oehu. I Staromu.

    Ciyj de wony jszy widkrytoju miscewistiu, zridka zustriczajuczy kostrubati newy-soki kuszczyky. Tut buo poronio, ae jszosia ehko, i wony nawi ne wtomyysia. Tomaskazaw, szczo czas wony whaday prawylno. Lito cioho roku tepe, mynuoho razu tut weeaw snih. Dikowi buo nudno, win czasto kudy wtikaw, znykaw na piwhodyny i power-tawsia nezadowoenyj, bez mysywkych trofejiw.

    Capowi poszczastyo powernutysia same todi, koy Dik buw na poluwanni. Inaksze,podumaw Oeh, Dik obowjazkowo pidstreyw by joho. Ce buw toj samyj cap. Win haa-sywo wystrybnuw z czahariw ludy zustriy joho z pidniatymy arbaetamy. Ta wpiznayjoho we zdaeku. Weyczezna, porosa szerstiu tusza zradia, szczo zustria druziw. Capbihaw dowkoa grupy ludej i szczosyy mekaw.

    Bilsze cap wid nych ne widchodyw. Win i Dikowi zradiw, wczuwszy joho za kiometr,a potim wliz w seredynu zahonu, ne majuczy odnoho baannia jty zboku czy pozadu, taodnoho razu ne nastupyw nikomu na nohu swojim hostrym kopytom. Zwir powodywsiadelikatnisze, ni pry perszomu znajomstwi.

    Such u nioho buw widminnyj. Win widczuwaw prysutnis ywych stwori za bahatokiometriw. Pid weczir Marjana we perekonuwaa, szczo rozumije joho mowu: koy cappopereduje, to poperedu halawyna zi smacznymy hrybamy, a koy treba dywytysia pidnohy tam krutiasia liny-chyaky.

    Zupynyysia na nocziwlu zadowho do temriawy. Dali poczynawsia pidjom, i Tomasskazaw, szczo treba zranku poszukaty poticzok i pidnimatysia proty tecziji ne menszedwoch dniw do derea.

    Nijakoji peczery czy inszoho prykryttia tut ne buo, usi spay w paatci. Capowi ce nepodobaosia, i chocza nebezpeky tijeji noczi ne buo, win wse-taky wymahaw, szczoby johopustyy w tepo, i wreszti-res