Kaczorowski Aleksander - Ballada o Kapciach

164
Aleksander Kaczorowski Ballada o kapciach esej

description

v

Transcript of Kaczorowski Aleksander - Ballada o Kapciach

  • Aleksander KaczorowskiBallada o kapciach

    esej

  • Aleksander Kaczorowski Ballada o kapciach

  • Projekt okadki AGNIESZKA PASIERSKA / PRACOWNIA PAPIERWKA Fotografia autora by JACEK HEROK Fotografia na okadce pochodzi ze zbiorw Orodka Kultury Gminy Grodzisk Mazowiecki.

    Fotografie wewntrz tomu: s. 13, 20, 22, 30, 34, 43, 46, 52, 71, 75, 77, 80 ze zbiorw autora; s. 99, 103, 105, 116, 141, 143 ze zbiorw Orodka Kultury Gminy Grodzisk Mazowiecki.

    Copyright by ALEKSANDER KACZOROWSKI, 2012

    Redakcja KATARZYNA WOOWIEC Korekta Barbara Pawlikowska / d2d.pl i Magdalena Kdzierska-Zaporowska / d2d.pl Projekt typograficzny, redakcja techniczna i skad Robert Ole / d2d.pl

    ISBN 978-83-7536-425-5

    Cena: 27 z

  • Kim oni wszyscy byli? Jak naszkicowa portret kogo, kto nic po sobie nie zostawi oprcz kilkorga dzieci, paru krzese, stou, kilku brzydkich zdj widiotycznych pozach? Jak odnale wnich cokolwiek, co pozwolioby wierzy, e gdyby jeszcze yli, co by nas czyo?

  • 67

    Ballada o kapciach

    1

    Pradziadek mieszka wKuznocinie, niewielkiej wsi na przed-mieciach Sochaczewa. Wozi bryczk pani dziedziczk, aprzynajmniej tak twierdzi dziadek, ktry opowiedzia otym mojej mamie. Jeli si nie przechwala, to ow dzie-dziczk bya ona lub crka Wincentego Smoleskiego, wa-ciciela lombardu ipowstaca styczniowego, ktry udziela poyczek pod zastaw nieruchomoci ipapierw wartocio-wych, atake zajmowa si parcelacj majtkw ziemskich. Dziki tym prozaicznym czynnociom dorobi si niewiel-kiej fortunki, za ktr w1910roku kupi majtek pod So-chaczewem.

    Napisaem odziadku: jeli si nie przechwala, tak jak-by fakt, e kto wozi bryczk on waciciela niewielkiego folwarku, mg by powodem do dumy jeszcze wnastp-nym pokoleniu. Ajednak chyba rzeczywicie by, nawet jeli moja matka, gdy relacjonowaa mi opowie dziadka, aswe-go tecia, wspominaa otym zpewnym dystansem, wktrym chtnie, cho pewnie niesusznie, dopatrzybym si ironii czy

  • autoironii. Co wtakim razie sprawio, e czuem ten dystans wcale wyranie czyby silne poczucie wasnej wartoci za-korzenione wrodzinnych przekazach, zktrych mogo wy-nika, e jej przodkinie take nie wypady sroce spod ogona imoe te miay kiedy, gdzie, hen, poza ludzk pamici, do posugi takich, co wozili je bryczkami? Ot, bajeczki. Wic moe raczej przeczucie czego upokarzajcego wfakcie, e ycie maluczkich, czyli tak zwanych ludzi, jak nazywano ich we dworach, zapisuje si wpamici potomkw tylko ww-czas, gdy zdarzyo im si otrze olepszy wiat, owiat ja-nie pastwa? Ale wkim si ono zrodzio: we mnie czy wniej, iczy na pewno ju wtedy, przed laty, gdy siedzielimy wpo-koju stoowym (ktrego unas nikt nie nazywa inaczej jak po prostu duym) irozmawialimy orodzinnej przeszoci?

    Ciekawe, czy potomkowie Wincentego Smoleskiego zapamitali czowieka, ktry wozi po kuznociskim ma-jtku ich babk czy prababk. Jak pisze znawca historii So-chaczewa Aleksander Grzegorz Turczyk, zczasem sta si Wincenty Smoleski czowiekiem znanym iszanowanym wtutejszych sferach prawniczych iziemiaskich. Przez wiele lat peni funkcj sdziego pokoju miasta Sochaczewa iby honorowym prezesem Towarzystwa Rolniczego Sochaczew-skiego. Mia on rwnie zasugi wratowaniu miejscowych zabytkw archeologicznych. Jeszcze przed wybuchem Iwoj-ny wiatowej zawiadomi Polskie Towarzystwo Krajoznaw-cze wWarszawie oodkryciu wKuznocinie cmentarzyska pnolateskiego zIw. p.n.e..

    Przyjemnie byoby myle, e koci moich przodkw, choby nawet te najdrobniejsze, najtwardsze kosteczki,

  • 89

    ktrym udaoby si przetrwa dugie dwa tysice lat woko-licy uwielbianej przez wydry ibobry, spoczywaj wci na tym pnolateskim (cokolwiek to znaczy) cmentarzysku. Nazwisko Kaczorowski nie wystpuje zbyt czsto wmetry-kach mazowieckich, sporzdzanych przed wprowadzeniem na ziemiach polskich obowizku posiadania przez kadego, bez wzgldu na stan, zarwno imienia, jak inazwiska (anie tylko przydomka, jak to byo wzwyczaju jeszcze wpoowie XIXwieku). By moe pierwszy posiadacz tego nazwiska wmojej rodzinie trudni si hodowl lub handlem ptactwem domowym, amoe by pospolitym kuznociskim Kaczo-rem, ktry doda szlachetn kocwk -ski do swego przy-domka. Diabli wiedz.

    Tak czy inaczej, sceneri dziecistwa mojego dziad-ka Andrzeja byy okolice dworu wKuznocinie. Anawet dwa dwory, stary inowy, oktrych Turczyk napisa: Na miejscu istniejcego dzi dworu wKuznocinie znajdowa si wczeniej niewielki, przykryty dwuspadowym dachem, parterowy dworek, zdrewnianym gankiem od frontu, ozdo-bionym wykonan wdrewnie przez dziewitnastowiecznych snycerzy dekoracj. Zosta on prawdopodobnie wzniesio-ny wkocu XIXw. Podczas Iwojny wiatowej dworek ten uleg zniszczeniu, awaciciele Kuznocina przez dziesi lat zamieszkiwali w innym, tymczasowym obiekcie mieszkal-nym. Dopierow1923r. zbudowano na jego miejscu nowy, istniejcy do chwili obecnej dwr, bdcy ywym przyka-dem tzw. stylu dworkowego.

    Nigdy go nie widziaem, ale wyobraam sobie, e przy-pomina ten zNocy idni. Powie Dbrowskiej izrealizowany

  • na jej podstawie film s chyba najgenialniejszymi wizjami tego, czym bya polsko na przeomie wiekw XIX iXX. Ten szlachetny Bogumi, drobny szlachcic ipowstaniec stycznio-wy, ktry p ycia powici, by doprowadzi do rozkwitu majtek zaniedbany przez sfrancuziaego, arystokratyczne-go obiboka izosta zniczym. Jego ona, marzca do koca swoich dni olepszym yciu ichyba niezdolna do mioci, lecz mimo to znoszca swj los zgodnoci: to tytanie si wpodkaliskim bocie, te wieczne udry zleniwym, aprze-biegym chopstwem, tych wspczujcych jej ycia zpracy wasnych rk nieuczciwych krewnych i wreszcie najwik-sz yciow porak syna Tomasza, ktry zszed na psy. Aprzecie wtle tych dwojga kbi si jeszcze cay tum zna-komicie zarysowanych postaci: chopw iurzdnikw, wy-bijajcych si plebejuszy izdegradowanej szlachty, pojawiaj si pierwsze maszyny rolnicze, dymi kominy fabryk, graj patefony, mno si fortunki iprawdziwe fortuny, pienidz wypiera ideay, gin uwicone tradycj zasady iobyczaje Rodzi si nowoczesna Polska. Ktrej te ju nie ma.

    Jak si nazywa ten yd, ktry skupowa stare gagany przecie nie Jankiel? Szmul? Szynszel! Wfinale opowieci to wanie on pomaga bohaterce wnajwikszej potrzebie, zabie-ra j na swoj bryczk czy kolask iwywozi ztumu ucieki-nierw ze spalonego przez Niemcw Kalica. Jest wtej scenie cudowna dezynwoltura: Dbrowska nie moga ju chyba wy-mowniej ukaza, jakie plagi egipskie spady na jej bohaterk, ni skazujc j na przyjcie pomocy od yda.

  • 1011

    2

    Dziadek ju jako mody chopak pracowa wmynie. By moe by to myn Michalskiego, za ktrym trzy razy wtygo-dniu (na koskim targu za mynem, jak napisa wKsidze pamici Sochaczewa Lejb Fursztenberg) uczniowie pobliskiej szkoy kopali pik. Takie byy pocztki TGS-u, czyli ydow-skiego Towarzystwa Gimnastyczno -Sportowego.

    Do legendy przeszed mecz, ktry rozegrali zawodni-cy TGS-u znajlepszymi graczami polskich druyn zSo-chaczewa. Nasz dream team mia si zmierzy zrywalami zssiedniego miasta, ale ci na dzie przed meczem odwo-ali przyjazd. Zwrcono si wic do ydw, zgodnie zzasa-d: Jak bida, to do yda celnie zauway Fursztenberg.

    Przewag na trybunach mieli chrzecijanie, przekona-ni, e nasi bez trudu dokopi ydkom. Tymczasem po pierwszej poowie TGS prowadzio cztery zero.

    ydzi nie mogli wygra tego meczu. Po przerwie nie wy-szed na boisko ich najlepszy gracz Israel Ajzenman (zpo-wodw osobistych). Zwydatn pomoc sdziego, kapitana Wojska Polskiego, nasi zwyciyli pi do czterech.

    Po tej wpadce bo mimo wszystko bya to kompro-mitujca wpadka, oktrej dugo jeszcze mwiono wSo-chaczewie szkoleniem miejscowych pikarzy zaj si lokalny propagator sportu, instruktor tenisa Aleksander Weber. Dziki niemu sochaczewski Orkan (dawny Na-przd) doczeka si druyny z prawdziwego zdarzenia. W jego lady wkrtce poszy Boryszewianka (czyli Unia z Boryszewa), Jagiellonka oraz wit, przede wszystkim za najwikszy konkurent sochaczewian, Chodakowianka,

  • pniejsza Bzura Chodakw, ktra po wojnie graa nawet wdrugiej lidze.

    Mj ojciec chodzi na wszystkie jej mecze, ale kibico-wa Chodakowiance nie tylko dlatego, e bya to najlepsza druyna wokolicy. Chodakw jeszcze dugo po wojnie nie by dzielnic Sochaczewa, lecz osad fabryczn wyros wo-k Fabryki Wkien Sztucznych Chemitex, najwikszych inajnowoczeniejszych zakadw przemysu tekstylnego wPolsce. Produkcja ruszya w1928roku, zatrudniono kil-kaset osb imj dziadek take postanowi zwiza swj los ztym zakadem, cho blisze prawdy byoby stwierdzenie, e to wybr tego zakadu zaciy na jego losie. Amoe na-wet, e gdyby nie w zakad i fatalna rola, jak odegra wjego yciu, amwic cilej, gdyby nie feralne wydarze-nie zudziaem dziadka, do ktrego doszo wtym zakadzie, dziadek nie miaby wogle adnego losu, tylko zwyczajne ycie, oktrym nic bym nie wiedzia.

    Widz go, jak zblia si do mostu na Bzurze wiosn 1928roku, amoe nieco pniej, jest jeszcze po tamtej, ku-znociskiej, stronie, jeszcze nie jest za pno, mam ocho-t zawoa: Dziadku!, ale gupio tak woa do modego chopaka, ktry, jakkolwiek si to wydaje dziwne, mgby by jeszcze (czy ju?) moim synem. Jak wic mam zawoa?

    Jdrek!Zadar gow do gry. Czeguj? Zosta wKuznocinie! Co? Zosta wKuznocinie! Bdziesz jedzi bryczk.

  • 1213

    Dziadek Andrzej zRomanem Pabiankiem, lata 60.

    Bryczk?! Dziadek tylko machn rk. Aku-rat.Mam paskie tyki wozi? Azreszt, skd ja ci wezm bryczk?!

    Ijak go zatrzyma? Przecie nie stan przed nim, nie powiem mu, e jestem jego wnukiem, tym maym smarkiem, ktry bez wtpienia, jeli tylko nie uda mi si zawrci go zdrogi, ju za niecae p wieku, wroku 1973, amoe nawet w1972, ale nie wczeniej, bo inaczej nie mgbym zapami-ta tej sceny, bdzie mu si przyglda wjego sochaczew-skim mieszkaniu ztak uwag, jakby widzia go pierwszy iostatni raz wyciu.

    pniejsza Bzura Chodakw, ktra po wojnie graa nawet wdrugiej lidze.

    Mj ojciec chodzi na wszystkie jej mecze, ale kibico-wa Chodakowiance nie tylko dlatego, e bya to najlepsza druyna wokolicy. Chodakw jeszcze dugo po wojnie nie by dzielnic Sochaczewa, lecz osad fabryczn wyros wo-k Fabryki Wkien Sztucznych Chemitex, najwikszych inajnowoczeniejszych zakadw przemysu tekstylnego wPolsce. Produkcja ruszya w1928roku, zatrudniono kil-kaset osb imj dziadek take postanowi zwiza swj los ztym zakadem, cho blisze prawdy byoby stwierdzenie, e to wybr tego zakadu zaciy na jego losie. Amoe na-wet, e gdyby nie w zakad i fatalna rola, jak odegra wjego yciu, amwic cilej, gdyby nie feralne wydarze-nie zudziaem dziadka, do ktrego doszo wtym zakadzie, dziadek nie miaby wogle adnego losu, tylko zwyczajne ycie, oktrym nic bym nie wiedzia.

    Widz go, jak zblia si do mostu na Bzurze wiosn 1928roku, amoe nieco pniej, jest jeszcze po tamtej, ku-znociskiej, stronie, jeszcze nie jest za pno, mam ocho-t zawoa: Dziadku!, ale gupio tak woa do modego chopaka, ktry, jakkolwiek si to wydaje dziwne, mgby by jeszcze (czy ju?) moim synem. Jak wic mam zawoa?

    Jdrek!Zadar gow do gry. Czeguj? Zosta wKuznocinie! Co? Zosta wKuznocinie! Bdziesz jedzi bryczk.

  • Umiechne si wtedy do mnie. Musisz to pamita. Dziadku, pamitasz? Co mam nie pamita. Pamitasz, naprawd?Dziadku

    3

    Znalazem go na stronie internetowej Muzeum Auschwitz--Birkenau, wystarczyo wpisa wwyszukiwark nazwisko Ka-czorowski. Ioto jest: Kaczorowski, Andrzej, ur. 1908.10.06 (Kuznocin) numer obozowy: 138994.

    Zczciowo tylko zachowanych akt dotyczcych wi-niw wynika, e zosta przywieziony do KL Auschwitz 25sierpnia 1943roku transportem zWarszawy. Pod data-mi 2oraz 13grudnia 1943roku jest odnotowany waktach SS -Hygiene Institut jako przebywajcy w szpitalu wi-niarskim na odcinku B II f, blok 10 wKL Birkenau. Ostatni wpis (27padziernika 1944roku KL Auschwitz II Bir-kenau, MKL) potwierdza, e jesieni 1944roku by jeszcze w Brzezince.

    Po mierci dziadka babcia Stefania zwrcia si do mu-zeum wOwicimiu opotwierdzenie jego pobytu wobozie, potrzebne jej do uzyskania stosownej renty. Wlicie z22 maja 1974roku napisaa, e by wiziony na Pawiaku od czerwca do jesieni 1942roku, astamtd zosta przewieziony do obozu koncentracyjnego wOwicimiu. Brakuje zatem niemal roku.

  • 1415

    Czy babcia pomylia dat uwizienia dziadka? Postano-wiem to sprawdzi, napisaem wic do Muzeum Wizienia Pawiak zprob oudzielenie informacji na ten temat. Nie-stety, jak dowiedziaem si zodpowiedzi na mj list, Niem-cy spalili ca dokumentacj wizienia wsierpniu 1944roku; po wojnie archiwum zewidencj byych winiw zostao odtworzone wok. 45 procentach na podstawie prowadzo-nych od 1965r. bada archiwalnych, relacji byych winiw iich rodzin oraz oryginalnych dokumentw, takich jak: listy, karty pocztowe, grypsy, zawiadczenia lekarskie, kwoty de-pozytowe, listy transportowe do obozw koncentracyjnych, zawiadczenia ozwolnieniu lub omierci.

    Niestety, nie zachoway si adne dokumenty dotycz-ce Andrzeja Kaczorowskiego.

    Muzeum Wizienia Pawiak posiada jedynie informacj od siostry jednego zwiniw, na podstawie ktrej mona przypuszcza, e [] Andrzej Kaczorowski zosta aresztowany przez Niemcw w1942roku podczas akcji sabotaowej, wkt-rej bra udzia wraz zbratem osoby, ktra przekazaa nam ow relacj. Niestety nie jest znana dokadna data aresztowania.

    Awic to babcia miaa racj dziadek zosta zatrzy-many w1942roku? Przez chwil byem tego niemal pewien ipodzieliem si t informacj zpani Ewa Bazan zMuze-um Auschwitz -Birkenau, zktr wczeniej korespondowa-em wtej sprawie. Okazao si jednak, e wsporzdzonej ju po wojnie iprzechowywanej warchiwum muzeum an-kiecie czowieka, ktry zosta aresztowany wraz z dziad-kiem, podano dokadn dat ich zatrzymania 27 czerwca 1943roku. Zatem babcia pomylia si orok.

  • Nie mog zrozumie, jak to moliwe. Jak moga nie pa-mita roku, wktrym aresztowano dziadka?

    Ta amnezja, nie -pami, jest chyba nasz cech ro-dzinn. Dlaczego wic w moim przypadku przerodzia si wswoje przeciwiestwo, wobsesj na punkcie faktw idat? Czy dlatego, e jestem prawdopodobnie pierwszym czonkiem mojej rodziny nauczonym postrzega przeszo wsposb uporzdkowany, encyklopedyczny? Tymczasem wanie tej przeszoci, ktra mnie dotyczy, nie sposb usystematyzowa waden sensowny sposb. Wicej wiem o Hannibalu ni o moim dziadku. Wychyn z niebytu w jakiej podsochaczewskiej wsi, o ktrej do niedawna nie wiedziaem nawet, e wogle istnieje, i znikn, nie-opowiedziany, awic niezapamitany. Tak, jakby go wca-le nie byo.

    Nie mog si ztym pogodzi.

    4

    Wmuzeum wOwicimiu nie ma adnych informacji na temat losw dziadka po 27 padziernika 1944roku. Jedy-nym dokumentem, zktrego wynika, e zosta przeniesiony zobozu wBrzezince do KL Sachsenhausen, anastpnie ewa-kuowany wokolice Lubeki, gdzie doczeka wyzwolenia, jest wspomniany list babci. Pomylia co prawda daty uwi-zienia dziadka ijego przewiezienia do Auschwitz, ale resz-ty chyba mog by pewny.

  • 1617

    Zastanawiam si, czy to moliwe, e moi dziadkowie, Andrzej Kaczorowski i Aleksander Sawicki, spotkali si wKLSachsenhausen. Przebywali tam wtym samym czasie od jesieni 1944 do wiosny 1945roku, wtym samym obozie na przedmieciach Berlina, jedyne czterdzieci pi minut pocigiem z dworca Berlin -ZOO, ewentualnie pidziesit minut S -Bahnem linia 1 zFriedrichstrasse do Oranienbur-ga, ewentualnie S -Bahn linia 26, przesiadka w Birkenwer-der na lini 1 ( Muzeum czynne od 8.30 do 18.00, od 15 padziernika do 14 marca do 16.30, nieczynne w ponie-dziaki, please note that dogs are not allowed on any part of the memorial, prices are Euro15 for groups of up to 15 people, for tours in fo reign languages there is an extra charge of Euro25 per group).

    Komendantem obozu by SS -Standartenfhrer Anton Kaindl, urodzony 14 lipca 1902roku wMonachium (wy--guglaem go wWikipedii, bo byem ciekaw jego powo-jennych losw). Schwytany przez aliantw, by wiadkiem wprocesie norymberskim, nastpnie przekazany Sowietom, skazany na doywotnie wizienie icikie roboty, zmar zim 1948roku wWorkucie.

    Podczas procesu zaogi KL Sachsenhausen przed radziec-kim Trybunaem Wojskowym wBerlinie -Pankow wyjani midzy innymi, wjaki sposb dokonywano egzekucji wi-niw. Do poowy 1943roku rozstrzeliwano ich wspecjalnym pomieszczeniu przypominajcym gabinet lekarski; zainsta-lowano tam urzdzenie do mierzenia wzrostu zdziur wy-dron na wysokoci gowy badanego. Podczas gdy jeden esesman, przebrany za lekarza, mierzy wzrost winia, drugi,

  • rwnie wkitlu, strzela skazanemu wpotylic przez ten ot-wr. Nastawiony wssiednim pomieszczeniu gramofon za-gusza huk wystrzau. Wpniejszym czasie uywano komr gazowych, gdy jak zezna komendant Kaindl zadawanie mierci za pomoc kwasu pruskiego byo bardziej wydajne ihumanitarne.

    To na jego rozkaz 2 lutego 1945roku, dzie po tym, jak Rosjanie doszli do Odry, esesmani przystpili do masowej eksterminacji winiw. Wpierwszej kolejnoci zgadzili chorych, niezdolnych do pracy, winiw politycznych oraz przetrzymywanych wobozie jecw wojennych, radzieckich ibrytyjskich oficerw. Pozostae trzydzieci trzy tysice wi-niw podzielili na grupy po piciuset wkadej ipognali na pnocny zachd, jednych do miejscowoci Wittstock, po-zostaych za wstron Lubeki, gdzie wedug komendan-ta Kaindla mieli zosta zaadowani na barki izatopieni wBatyku.

    Podczas Marszu mierci siedem tysicy winiw zgi-no zzimna, wyczerpania lub zrk esesmanw. Dziadek Andrzej przey, lecz urodziem si zbyt pno, by mg mi otym opowiedzie.

    5

    Mam cztery lata, jest rok 1973. Moe 1972, ale nie wczeniej, bo inaczej nie mgbym pamita tej sceny. Siedz na pod-odze; wysoko nade mn, na krzele, starszy mczyzna.

  • 1819

    Umiecha si do mnie. Jest wieczr, wpokoju wieci si elek-tryczne wiato.

    Par miesicy pniej dziadek umar wtym mieszkaniu. Nigdy wicej tam nie byem, po jego mierci babcia dostaa kawalerk wbloku. Od tej pory Sochaczew kojarzy mi si zwizytami uniej. Iodwiedzinami udziadka na cmentarzu.

    To by cay rytua. Autobus zGrodziska (niebieski, becz-kowaty) wytacza si powoli zza zakrtu, wic stojc na przy-stanku, mielimy do czasu, by wyszuka drobne iwsi do rodka zodliczon kwot. Potem duga jazda: wiadukt nad torami, za nim zakad taty, glinianki (dzikie kpieli-sko), apotem przejazd kolejowy wBoniu idworzec PKS, gdzie autobus mia zawsze troch duszy postj iby kiosk zgazetami.

    Za Boniem chyba przewanie zasypiaem, bo cho po-tem jechao si jeszcze zp godziny, nie pamitam nic wi-cej ztej jazdy oprcz gosu taty, ktry ucelu podry woa:

    Wysiadka! Na pana Wadka!.Ioto ju Sochaczew. Metropolia! (Tam pierwszy raz

    wyciu zobaczyem wiata sygnalizacji na gwnym skrzy-owaniu). Na prawo koci, nowoczesna brya zprosto-padocianem dzwonnicy. Na lewo widoczne zplacu przed kocioem wzgrze irozsypane na nim ruiny zamku ksi-t mazowieckich. Wniedzielne popoudnia trenowali tam motocrossici iczasem chodzilimy ztat oglda ich wy-czyny. Naladowaem je potem na rowerze, zjedajc wpo-przek zgrodziskiego wiaduktu, imarzyem, e jak skocz szko, wyucz si na mechanika wmiejscowym technikum ikupi sobie motor.

  • Komenda MO wSochaczewie bya przy gwnej uli-cy. Naprzeciwko niej kiedy mieszka dziadek. Ale do tego starego mieszkania nie zagldalimy, bo ju nie byo po co, szlimy na nowe osiedle, do babci, na ros itylko tata wy-przedza nas czasem, przebiega na drug stron ulicy izni-ka na chwil (na setk?) za winklem wpobliskim lokalu. Tym samym, wktrym kiedy wtrakcie popijawy pono zjad szklank inic mu si nie stao.

    Ojciec lata 60.

  • 2021

    Wtym starym domu dziadka by dugi korytarz, wsplny dla wszystkich lokatorw mieszka na parterze. Wchodzi-o si prosto zulicy, wic zdarzali si podchmieleni gocie, ktrzy mylili nas zssiedni melin, aczasem tylko chcieli si odla wsieni, ale tych dziadek zaraz bra wobroty. Raz trafi si taki, co wlaz po pijaku do kuchni, jak do siebie, iza-cz wania po garach, ae sta plecami do drzwi ipostur przypomina dziadka, awkuchni byo ciemno, to babcia wpierwszej chwili go nie poznaa, wzia talerz izacza mu nakada. Najpierw zup, apotem chochl po bie.

    Za cian yo maestwo. Musieli si bardzo kocha, bo gdy kobieta zmara, jej m po pogrzebie przez tydzie nie wychodzi zdomu. Imoe by tak siedzia, gdyby nie to, e po tych paru dniach zza jego drzwi zacz dolatywa tak nieznony odr, e ju nie mona byo wytrzyma wmiesz-kaniach obok. Ssiedzi pukali, ale nie otwiera. Na szczcie na milicj nie byo daleko.

    Wywaone drzwi poleciay w gb sieni. Milicjanci wpadli razem z nimi do rodka. Podnieli si z podogi, otrzepali spodnie i zobaczyli, e nasz ssiad klczy przy ku. Przy onie.

    Wykrad j zcmentarza.Sochaczewski cmentarz by wtedy jedynym, na ktrym

    miaem swoich bliskich. Najpierw szlimy na grb dziadka, pochowanego razem ze swym ojcem, amoim pradziadkiem. Dalej by grb siostry mojej babci, cioci Bronci, uktrej ro-dzice, gdy miaem pi lat, zostawili mnie na cae lato.

    Zapach ajna, kury na podwrku, pole truskawek za domem, olbrzymia huba na drzewie, jakie sto metrw

  • dalej tory kolejowe. Wzdu torw biega piaszczysta dro-ga, ktr kiedy moi przodkowie chodzili na targ w So-chaczewie, ale pod koniec tamtego lata t drog szli do mnie rodzice i tata mia na brodzie wie blizn po ja-kim wypadku.

    Mnie take po tych wakacjach zostaa blizna. Biegem zdzieciakami do stodoy inadziaem si na gwd wysta-jcy zdrzwiczek. Na pocieszenie ciocia Broncia upieka dla mnie pieski. Pamitam jak dzi: stoi przy stole ilepi zcia-sta mae czworonogi, aja czekam, a woy je do pieca.

    Rok pniej wtym samym wiejskim domu staem nad jej otwart trumn przed pogrzebem. Ale samego pochwku

    Przed domem ciotki Bronki 1974rok

  • 2223

    nie pamitam. Rodzice chyba nie zabrali mnie ze sob na cmentarz.

    Duo jeszcze tych grobw iwkadym kto ley (nad ktrym znich wZaduszki przypaliem zniczem now kurt-k). Jednych pamitam, innych tylko prbuj sobie wyobra-zi. S tacy, oktrych moja wiedza sprowadza si do jednego zdania typu: Zgin modo, prbujc wskoczy do poci-gu. Dzi modzi gin wsamochodach.

    Kim oni wszyscy byli? Jak naszkicowa portret kogo, kto nic po sobie nie zostawi oprcz kilkorga dzieci, paru krzese, stou, kilku brzydkich zdj widiotycznych pozach? Jak odnale wnich cokolwiek, co pozwolioby wierzy, e gdyby jeszcze yli, co by nas czyo? Jak doszuka si wnich czstki siebie?

    Koniec wojny zasta dziadka wNiemczech. Nie chcia wraca do Polski, ale babcia wybia mu zgowy emigracyj-n tuaczk. Pniej czsto jej to wypomina, ale myl, e nie mia racji, bo przecie to dziki jej uporowi zdyem go zapamita jako starszego mczyzn, ktry umiecha si do mnie zwysokoci krzesa.

    Czy polubibym go?

    6

    Nie wiem, i chyba ju si nie dowiem, czy dziadek An-drzej najpierw pozna moj babci, czy jej szwagra Karo-la Pabianka, ktry mawia, e trzeba pogoni fabrykantw

  • zSochaczewa. Babcia ju wtedy nosia fryzurk la Jadwi-ga Smosarska inie zmienia jej do mierci, miaa kruczo-czarne wosy, ktre odziedziczy po niej mj tata (ija take zwiekiem coraz bardziej przypominam ojca), lubia piewa iznaa ca mas przedwojennych piosenek, ale nie jakich tam chopskich przypiewek, tylko maomiasteczkowych szlagierw. Wydaje mi si prawdopodobne, e wanie dziki urodzie gosu panna Stefania, modsza, przyrodnia siostra ony Karola Pabianka, moga przypa dziadkowi do gustu.

    Zamieszkali przy ulicy Staszica, uyda. Ta ulica dawniej nazywaa si Trojanowska, zaczyna si przy sochaczewskim rynku ibiegnie wstron Chodakowa ielazowej Woli, gdzie urodzi si Fryderyk Szopen, ale mieszka tam tylko przez chwil, bo wtej oficynie Skarbkw nie byo podg, rodzice uciekli wic zFryckiem przed zim do Warszawy, bo gdy-by zostali wtym zafajdanym dworze nad Utrat, Frycek nie napisaby adnych mazurkw, nokturnw ani polonezw ipochowaliby go pod wierzb. Niczego by nie napisa, gdy-by nie wrci do Francji, do ojczyzny swego ojca, do soca, gdyby nie uciek ztego przypadkowego kraju bez pastwa, bez podg.

    No ibez kibli.Wszystko, co podziwiaj japoscy turyci iwszyscy inni

    przyjezdni welazowej Woli, to lipa, pic na wod, tyle ma wsplnego z Szopenem, co kot napaka, cao wymyli-o paru goci zSochaczewa izWarszawy, towarzystwo pa-triotyczne i muzyczne. Odkupili grunt od chopa, najli architekta, eby wyrysowa Szopenowi dom, jaki nalea si kompozytorowi od wdzicznego narodu, a narodowi

  • 2425

    te co si naleao od kompozytora, bo kto to widzia, eby najwikszy polski kompozytor urodzi si wchlewie, wic postawili mu pikny dwr zgankiem, zprzestronny-mi pokojami, zoknami wcianach izszybami woknach, zprawdziwymi szybami ze szka, izpodog, godzinami si sprzeczali, czy to ma by db, czy sosna, czy maho, amoe buk, grab, wierzba, grusza, amoe tek, malibu, kongo, pi-kongo, srongo, gongo

    Ajak ju do tej wynionej elazowej Woli zaczli przy-jeda pierwsi turyci iwysiadszy na stacji kolejowej wSo-chaczewie, pytali odrog do dworku Szopena, to nawet naj-starsze ydwki za choler nie wiedziay, oco im chodzi.

    Szopes, szopes? A, to na Trojanower zgada wko-cu jedna. Di Straacka Szopes.

    Iwskazaa drog.Wszystkie walczce wpobliu armie paliy Sochaczew,

    nic dziwnego, e wtym puszczanym raz po raz zdymem miecie dugo nie chcia mieszka nikt poza ydami, wy-trzymali na spalonym przez cae pi wiekw, bo gdzie si mieli podzia? Pod zaborem pruskim, anastpnie rosyjskim, czterech na piciu sochaczewian to byli ydzi, miasto za-polaczyo si dopiero, gdy car znis paszczyzn, achopi poszli do miast za robot, arobota bya wfabrykach jak si patrzy: wchodzi chop, awychodzi Polak iwydaje pienidze uyda oj, niedobry yd! aznw fabrykant albo dziedzic dobry, bo chrzecijanin iPolak, tak?

    Akurat.Dziadek nie da si wzi na plewy, ju on swoje wie-

    dzia; e ydzi to taka sama bida zndz jak nasi, aznw pan

  • to zawsze pan Dziedzice, dobrodzieje, pastwo Garbolew-scy, od trzech pokole waciciele najwikszego sochaczew-skiego majtku Czerwonka, do ktrego naleaa take wie Czyste, jeszcze przed wojn odstpili miastu liczne grun-ta, na jednej parceli jest dzi szkoa, na drugiej klub sporto-wy Orkan, odstpowali take dziaki polskim sklepikarzom, ale tylko pod warunkiem, e kiedy pozbywajc si interesu, przeka go wpolskie rce. Jednym sowem byli to porzdni ludzie iprawdziwi patrioci, nie to, co poniektrzy.

    Pastwo Garbolewscy mieszkali we dworze, ktry pod-czas okupacji zaj niemiecki starosta Sochaczewa, apodczas powstania warszawskiego kwater urzdzi wnim sobie kat powstania genera Erich von dem Bach -Zelewski, Eryczek elewski, zkaszubskiej, rzymsko -katolickiej szlachty, Polak zdziada pradziada, ucze gimnazjw wWejherowie, Chojni-cach iBrodnicy, zktrych uciek do wojska, prosto na front, apotem do Frei korpsu, Reichswehry, Grenzschutzu, pik-ne niemieckie nazwy, ale tego byo mu mao, wic zmieni nazwisko iwstpi do NSDAP ido gestapo, iwkocu do SS. Zawrotna kariera! To on namwi Himmlera, eby wGene-ralnej Guberni zaoy obz, nie za duy, na dziesi tysicy chopa, KL Auschwitz. Biedna jego matka. Elbieto Ewelino Szymaska, adnie wychowaa syna, dobrodziejko! By nie-wiele starszy ode mnie, jak spali Warszaw, un byo wida nawet wSochaczewie, wpaacyku pastwa Garbolewskich, wktrym zamieszka Eryczek, jego rodzice nie mieli paa-cu, nie mieli nawet wasnego domu, tuali si po cudzych k-tach, musiao go to bole, ta niezasuona krzywda, bo co on biedny winien, e urodzi si Polakiem, wic jak tylko ojciec

  • 2627

    wyzion ducha, to uciek od matki do Rzeszy Tysiclet-niej Biedna pani Ewelina, wy wszyscy biedni Pi was rn to mao!

    Znawca sochaczewskich rodowodw Aleksander Grze-gorz Turczyk napisa: Czerwonkowski dwr zosta zbu-dowany dla rodziny Beszyskich. W1817r. sta si wraz zdobrami ziemskimi wasnoci Jana Nepomucena Toczy-skiego, marszaka powiatu boskiego. Wroku 1823 Toczy-ski sprzeda Czerwonk Augustowi Radwanowi (17881831), uczestnikowi wojen napoleoskich, odznaczonemu w1810r. Krzyem Zotym Virtuti Militari, generaowi brygady war-mii Krlestwa Polskiego. on Radwana bya Antonina Ka-tarzyna zczyskich (17941864), primo voto Michaowa Lasocka, crka Macieja czyskiego, starosty gostyskiego, isiostra Marii Walewskiej, synnej faworyty NapoleonaI. Po mierci generaa Augusta Radwana jego ona wysza po raz trzeci za m za generaa Stanisawa Rychowskiego (17911862), uczestnika wojen napoleoskich ipowstania listopa-dowego, ktry sta si kolejnym wacicielem dbr ipaacu. Po mierci generaa Rychowskiego Czerwonka przesza na wasno Kazimierza Aleksandra Garbolewskiego ijego ony Marianny zCotinw. Kolejnym dziedzicem dbr zosta ich syn Leonard (18391895), ktrego potomkowie byli wa-cicielami majtku do 1945r. Syn Leonarda, Wodzimierz Ignacy (18781933), pierwszy starosta sochaczewski wOd-rodzonej Polsce, ijego ona Halina zGrzybowskich Garbo-lewska (18831969), dziaaczka katolicka odznaczona przez papiea Pawa VI orderem Pro Ecclesia et Pontifice, to naj-wybitniejsi przedstawiciele tej rodziny.

  • No ipiknie. Przemy to teraz zpolskiego na nasze.Gdzie okoo roku 1810 we wsi Czyste pod Sochacze-

    wem, wmajtku Czerwonka, urodzi si dziad mojej prabab-ki. Zanim ukoczy dwudziesty rok ycia, czerwonkowski dwr, wraz zdobrami ziemskimi, awic take zywym inwentarzem zwierzcym iludzkim trzykrotnie przeszed zrk do rk. Moi przodkowie byli w a s n o c i rodziny Beszyskich, nastpnie marszaka powiatu boskiego To-czyskiego, potem generaa Radwana, awreszcie generaa Rychowskiego. Gdy ten ostatni wyzion ducha, moja pra-babka miaa ju dwa lata. Kiedy za skoczya cztery, car Aleksander II (Boe, caria chrani!) znis poddastwo cho-pw wKrlestwie Polskim.

    Iwiecie co? Prababka bya dugowieczna, wic doya dnia, wktrym komunici pognali dziedzicw zCzerwonki.

    Ajednym ztym komunistw by Karol Pabianek.

    7

    Kiedy miaem kilka lat, kto nam przysa paczk, awniej pikne zielone kapcie ikilka fotografii, na ktrych jakie starsze panie siedziay wotoczeniu nieznanych mi dzieci, wdobrze umeblowanym pokoju ztelewizorem wtle. Pew-nie ju nigdy si nie dowiem, dlaczego wanie kapcie, do-mylam si jednak, e miao to zwizek zczasami, gdy dzieci na wsi biegay latem boso, azim donaszay buty po star-szym rodzestwie.

  • 2829

    To wtedy moja babcia musiaa nauczy si tej sztuki, ktr zadziwiaa mnie, gdy byem dzieckiem przesiadywa-nia caymi godzinami na ku znogami wyprostowanymi wkolanach iwycignitymi przed siebie. Prbowaem j na-ladowa, lecz nigdy mi si to nie udao. Skd miaem wie-dzie, e aby si tego nauczy, trzeba spdzi dziecistwo na kach, dogldajc krw lub po prostu wgapiajc si wnie-bo jak ta bosonoga para, pewnie dziadek iwnuk, znajsyn-niejszego obrazu Jzefa Chemoskiego?

    Na zawsze ju pozostanie dla mnie zagadk, czy t sztu-k posiada take moja prababcia Jzefa. By moe nie mia-a takiej potrzeby. Wysza wprawdzie za chopa iurodzia mu trzynacioro dzieci, lecz przypuszczam, e przez resz-t ycia gryza si myl, i pisany by jej lepszy los igdyby troch poczekaa, moe trafiby jej si wkocu maonek rwny stanem.

    Mieszkali pod Sochaczewem, na zachodnim Mazowszu. Ten kraj, wwiekach rednich lenno krlw polskich, dopie-ro Zygmunt IStary (ten od dzwonu) wcieli do Korony po mierci ostatniego zmazowieckich Piastw (1526). Mazow-sze dao Koronie szlacht zaciankow; zniej wywodzili si patni zrywacze sejmikw, krzyczcy Liberum veto! wza-stpstwie magnatw. Jzefa zGrskich bya by moe pra-wnuczk jednego ztakich krzykaczy.

    Sto lat temu, gdy przysza na wiat jej crka moja bab-cia Natalia czasy dawnej wietnoci, oktrych opowiadaa dzieciom, musiay si im zdawa rwnie fantastyczne, jak hi-storia Popiela, ktrego myszy zjady; awaciwie nie tyle dzie-ciom, co crkom, bo upragniony syn pojawi si na samym

  • kocu, gdy rodzice stracili ju nadziej, e si go doczekaj, tote gdy wreszcie si pojawi, matka zprzyzwyczajenia ubie-raa go wsukienki po siostrach inawet woaa na niego Jzia.

    Wszyscy si jej bali. Gdy nie spodobaa jej si dziewczy-na, zktr Jzek umyli sobie oenek, zaczekaa na ni po mszy przed kocioem iwytargaa za wosy, krzyczc: Nie-doczekanie twoje!.

    Rodzina Selerskich, babcia Natalia i Jzefa Selerska 1920rok

  • 3031

    Dziewczyna bya podobno cakiem urodziwa iwcale niebiedna. Miaa tylko jeden, niezawiniony feler, pamitk po rubasznym dowcipie szlachetki, ktry wpaszczynia-nych czasach pofolgowa sobie, nadajc jej przodkom ha-niebne nazwisko Kupa.

    Prababcia sprzeciwia si take zampjciu najstar-szej crki, ktra zakochaa si wbiednym wiejskim chopcu. Ten wyruszy wic do Ameryki, by tam szuka szczcia, tak jak tysice polskich chopw, ktrzy wtedy opuszczali kraj.

    Co ich czyo prcz miejsca urodzenia irzymskiej wia-ry? Gwara. Stoczeni midzy pokadami transatlantyckich liniowcw, lgnli do tych, co take mwili po naszemu.

    Prbuj sobie wyobrazi ich podr do Ameryki. Jest rok mniej wicej 1910. Statek wypywa zportu wHambur-gu albo Bremie, unoszc na pokadzie czstk polskiej biedy, ktra nie zdya jeszcze nauczy si polskoci, bo wtam-tych czasach wie wci jeszcze do niej przywykaa. Na-uczyli si jej dopiero ucelu podry, wpolskim kwartale ulic wielkiego amerykaskiego miasta, gdzie kada grupa przybyszw zEuropy Wschodniej miaa wasne witynie, garkuchnie iwarsztaty.

    Litwacy iRusini, Polacy iSowacy, Czesi, Wgrzy, Chor-waci t wyliczank mona by cign przez cay akapit, by nastpnie przej do opisu trudnych pocztkw polskich imi-grantw. Ja jednak wol przyjrze si dziwnym wypadkom, ktre rozegray si pod Sochaczewem.

    Wjakie p roku po wyjedzie chopca jego ukochana wyprawia si zjajkami do ciotki. Nie wrcia na noc, lecz rodzice nie niepokoili si, bo ju wczeniej zdarzao jej si

  • tam nocowa. Dopiero gdy nie wracaa rwnie nastpne-go dnia, zaniepokojona matka wysaa ojca, by sprawdzi, co j zatrzymao. (Moe ju wtedy prababci Jzef za-czynao gnbi ze przeczucie, moe przypomniaa sobie, e poprzedniego ranka crka mocniej ni zwykle przytu-lia si do niej, anajmodsz siostr Natalk ucis kaa ze zami w oczach. Ale nie podzielia si tym przeczuciem z mem).

    Pradziadek pojecha do ciotki pocigiem lub dwuk-k, amoe zwyk furmank. Dowiedzia si, e crki wca-le uniej nie byo, wrci wic do Sochaczewa, by zgosi zaginicie wtamtejszym cyrkule. Po drodze zatrzyma si wszynku, by przepuka gardo, amoe by uspokoi nerwy paroma gbszymi, najpewniej za zobydwu tych powodw naraz. yd przywita go wprogu: No, panie Selerski, pa-ska Helcia to ju chyba wAmeryce!.

    Co moga mie wkoszyku, zktrym opucia dom, prcz mendla jaj uoonych na wierzchu dla niepoznaki? Chleb, par koszul, butelk zkwasem? Pienidze na bilet, przysane zAmeryki na adres szynkarza, schowaa pewnie wworeczku za pazuch, amoe zawiesia na szyi wraz zli-stem, wktrym pisa, e zdoa si ju jako tako urzdzi wNowym wiecie, wic niech przyjeda, tak jak to sobie uradzili oskiego roku.

    Helcia przysaa potem list zprzeprosinami. Apotem jeszcze jeden inastpny, a wreszcie udao jej si udobru-cha rodzicw. Zreszt zi (modzi wzili lub wAmery-ce) okaza si czowiekiem umiejcym zadba orodzin. Wkrtce do Ameryki wyruszya nastpna siostra, apotem

  • 3233

    kolejne, tak e wkocu przy rodzicach zostay tylko trzy najmodsze. IJzek.

    Po latach zociem si troch na babci, e nie pojecha-a wlad za siostrami do Nowego wiata, bo baa si pyn statkiem. No tak, ale gdyby nie bya tak lkliwa izamiast za mojego dziadka wysza za jakiego Polonusa zMilwaukee, najprawdopodobniej wogle bym si nie urodzi.

    Akapcie? Babcia chodzia wnich przez cae lata.Zsiostrami spotkaa si na Tamtym wiecie.

    8

    Wszystko pokrcie. Jak to? Szlachciank nie bya prababcia Jzefa, tylko Amelia. Jaka znw Amelia? Twoja prababka. Matka mojego ojca. No, masz ci los! Mama j pamita?Nie odpowiada od razu. Walczy zzapalniczk. Wko-

    cu daje za wygran isiga po zapaki. Kogo? No, t prababci Ameli.Od mierci ojca mama pali chyba jeszcze wicej ni daw-

    niej. Ojciec prawie nie pali, raczej tak tylko popala. Czy ja j pamitam? Jak bym miaa nie pamita?!

    O,kochany, charakter to ona miaa od cholery. Jak nie chcia-a, eby Jzwa oeni si zKupwn

  • Jzwa? Jzek, jej najstarszy syn. Anie najmodszy? Przecie ci mwiam, e wszystko pokrcie. Najmod-

    szy Jzef to by syn prababki Jzefy, matki mojej matki, aja mwi otym Jzefie, ktry chcia si oeni zKupwn. To by brat mojego ojca, najstarszy syn twojej prababki Amelii.

    Grskiej? Jakiej Grskiej?!Mama patrzy na mnie, jakby nie moga uwierzy, e

    urodzia takiego tpaka. Grska to byo panieskie nazwisko prababki Seler-

    skiej. Aja ci mwi oprababci Sawickiej.

    Prababka Amelia Sawicka 1938rok

  • 3435

    Mamie dziadka Aleksandra? zgaduj. Tej samej.Troch mi ulyo. A dlaczego ona nie chciaa, eby Jzwa oeni si

    z Kupwn? Bo to bya wocianka. Ababka zawsze mwia, e ona

    jest szlachcianka. Ibya? Aco miaa nie by? Tam co drugi to by szlachcic, jak

    to na Podlasiu. Anie wSochaczewie?Mama zaraz si popacze ze miechu.Siedzimy wmieszkaniu rodzicw, wduym pokoju. Ata Helcia, co ucieka do Ameryki Nie daj za

    wygran. Jaka znowu Helcia? No, Selerska. Andzia! Andzia? No, a kto? Andzia, Walercia, Bronisawa, Janina,

    NataliaMama wylicza jeszcze kilka eskich imion, ale ich ju

    nie jestem wstanie zapamita. Ita Andzia, wyobra sobie, miaa kawalera, ktry na-

    zywa si tak samo jak jej ojciec. Czyli Selerski? Antoni Selerski. To bya jaka odlega rodzina. Idlatego prababcia nie zgadzaa si na ich lub? Jaka znw prababcia?

  • No, prababcia Amelia.Mama wbija wzrok wsufit. Dziecko, Amelia nie miaa ztym nic wsplnego. Tylko kto? Andzia Selerska to bya crka Antoniego iJzefy Se-

    lerskich. Kapewu? Wukape. Aten jej chopak nazywa si Antoni Selerski. Tak

    samo jak jej ojciec, atwj pradziadek. Pradziadek pogoni kawalera

    bo to bya rodzina? Nie, nie dlatego, to nie byo bliskie pokrewiestwo. No to oco mu chodzio? Suchaj, tam by jaki stary, rodzinny zatarg. Wkadym

    razie ten chopak zabra si ipojecha do Ameryki. Dziadko-wi ulyo, bo myla, e ju po kopocie. A tu ktrego razu Andzia mwi, e idzie do ciotki do Kurdybanowa.

    Dokd? Do Kurdybanowa. Do jakiego Kurdybanowa? Jest taka wie pod Sochaczewem.Pierwsze sysz. Pod Sochaczewem nie ma adnego Kur-

    dybanowa. Ioni tam chodzili zCzystego na piechot? No, aco? Jak wysza rano zdomu, to po poudniu bya

    na miejscu, czy wpoudnie nawet, dziewczyny chodziy tam pomaga wpolu

    Kurdybanw, Kurdybanw Szukam na mapie. Ajest! Kurdwanw! Niecae pitnacie kilometrw od Sochaczewa,

  • 3637

    wkierunku Skierniewic. Mama, swoim zwyczajem, prze-krcia nazw

    iprzewanie zostaway na noc, a latem to nawet na par dni albo na duej, bo ciotka bogato wysza za m, mieli zmem due gospodarstwo i roboty zawsze byo huk. Arodzice si nie martwili, jak nie wracay, bo przecie byy uciotki. No ipewnego razu Andzia wysza zdomu wjednej sukience, tylko zarzucia na siebie najlep-sz chust, szalwk, apoza tym nic nie wzia, nawet ko-szyka, itak, jak staa, posza do tego Kurdybanowa. Tylko e przedtem poegnaa si zrodzestwem, ito zapamita-a moja mama. Zdziwia si, czemu Andzia tak si znimi wszystkimi egna, zwszystkimi po kolei, atego najmod-szego braciszka, Jzka, ktry No, ile mg mie wtedy lat? Dwa, moe trzy, to po prostu wyciskaa inawet si popa-kaa przy tym.

    To byo zdaje si wpitek. Nie wrcia wsobot ani wniedziel, ale rodzice si nie zaniepokoili, bo pomyleli , e widocznie zostaa uciotki. Ale wponiedziaek Andzia te nie wrcia. Awe wtorek dziadek Selerski pojecha na targ do Sochaczewa. Zaatwi, co mia zaatwi, ipo drodze wst-puje do knajpy. Wchodzi, atam do niego leci yd iju zda-leka si mieje: He, he, he, panie Selerski, paska Andzia to ju chyba za granic, co? Amoe na okrcie?.

    Wdziadka jakby piorun strzeli. Nie chcia uwierzy, pojecha wtry miga do ciotki, do Kurdybanowa, atam si okazao, e faktycznie Andzi wcale unich nie byo. Czyli e dobrze ten yd mwi.

    Zatem to ja wszystko pokrciem.

  • Mama si mieje igasi papierosa. Zaraz mnie zapyta, czy chc jeszcze herbaty. Izrobi j bez wzgldu na to, co odpo-wiem. Kiedy znika wkuchni, omiatam wzrokiem nasz po-kj. Wcale nie jest duy. Jak to moliwe, e pomieci cae nasze ycie, nasze wsplne ycie: ojca, mamy, moje, rodze-stwa, babci?

    Herbata jest mocna, mama parzy j wimbryku. Mamo, ababcia zobaczya si jeszcze zt Andzi?Mama znowu zapala papierosa. Tak odpowiada, wydmuchujc dym. Andzia przy-

    leciaa do Polski jako tak wsiedemdziesitych latach Powanie? To ile ona miaa wtedy lat?Mama tylko macha rk.Kto jeszcze tak macha rk wjej rodzinie?To znaczy wmojej.

    9

    Historia wikszoci miast wmoich rodzinnych stronach wykazuje te same prawidowoci: pooone na paskiej jak st rwninie, cigncej si od Bonia po owicz, czsto nad niewielkimi rzekami omiesznych nazwach, jak Pisia G-golina (yrardw), Skierniewka (Skierniewice), Rokician-ka (Grodzisk) czy Utrata (Bonie), na og istniay ju we wczesnym redniowieczu, aich mieszkacom wiodo si nie-zgorzej a do czasu katastrofalnej wojny ze Szwedami. Potem wszystko diabli wzili gdyby Zygmunt III Waza niedugo

  • 3839

    przed Potopem nie przenis stolicy do Warszawy, Mazow-sze byoby dzi takim samym skansenem cywilizacyjnym jak Podlasie, rozbir IRzeczpospolitej dokonaby si znacz-nie wczeniej, Mazowsze zostaoby trwale zajte przez Pru-sy, amiejscowy lud szprechaby wurzdach iszkoach po niemiecku, co najwyej kultywujc po wsiach lokalne gwary. Amwiliby ci Mazowszanie mniej wicej tak jak ten gospo-darz zCzerniakowa, ktry przed tylko nieco ponad stu laty prawi Oskarowi Kolbergowi oaskach urodzaju: Unas to lato suche je lepse; bo tu na Cyrzniakowie grunta misko, to chociaz ta wysechnie, to nie tak le; gorzy, jak je mokro, co wygnije. Ajak zasi desc, to zboze tak zbuja, ale nie tak b-dzie rzsiste ino letkie. Oj, desc to tak planetami idzie; ja-kemy byli wboru, to woda bya po kostki, aostaje dalij, to ani kanuni!.

    Tak, nieatwo byoby nam dogada si zprzodkami, je-li posugiwali si t mazowieck gwar. Ajeli, dla odmia-ny, mwili po niemiecku albo wjidysz? To zupenie moliwe, wszak tylko krtka pami historyczna i sabo rodzin-nych przekazw sprawiaj, e polsko naszych przodkw wydaje si nam oczywista, cho wikszo znich (kimkol-wiek byli) obywaa si bez niej. Polsko jestemy do niej przypisani jak chop do roli to przecie cakiem wiey patent, co jak chrzest mormonw, ktrego mona udzie-li wstecz, lecz do niego potrzeba przynajmniej wiarygod-nych metryk, podczas gdy my przyjmujemy po prostu, e wszyscy, jak tu jestemy, wywodzimy si zwojw iwocian ksicia Mieszka Iie polsko spyna na nas wraz zwiar chrzecijask, gdy tylko ten handlarz niewolnikw, ktrym

  • przecie by, niewiadomego, moe nawet niesowiaskiego, pochodzenia (lokalny wariant Samona czy Ruryka), zmy swoje grzechy wchrzcielnicy. Aprzecie tak nie byo, nawet ta polska szlachta, ktra ypie na nas zportretw trumien-nych, wmawiaa sobie, e wywodzi si od Sarmatw, byle tylko odci si od sowiaskiego posplstwa. Zreszt, jacy znas Sowianie? Krlewski szczep Piastowy? To wszyst-ko bajki, wktre chtnie wierzymy, bo to nam pozwala my-le, e jestemy std.

    Nic dziwnego, e wiara wszlacheckie pochodzenie jest wrd rodakw rwnie rozpowszechniona jak ich przekona-nie, e dziadkowie podczas okupacji ukrywali ydw. Gdyby jedno idrugie byo prawd, nasz kraj byby dzi istn Judeo-

    -Poloni zpolsk szlacht polski yd! Co powiedziawszy, musz nadmieni, e wrd moich przodkw znalazby si jednak nie jeden szlachciura, nalecy do tej warstwy zubo-aej szlachty, oktrej Oskar Kolberg pisa, i na Mazowszu, jak wszdzie, napotykaj si ludzie pieniactwem, prniac-twem inaogami do wielkiej doprowadzeni biedy. Azdarza si to nie tylko wrd wocian, ale iwrd drobnej szlachty, ktra czstokro, utraciwszy cae mienie, chopieje. Kornel Kozowski [] powiada oniej: Dopki szlachcic mg utrzy-ma najdrobniejsz choby fortunk, pty trzyma si swo-jej szlacheckiej ambicyi skoro wypadki losowe lub ndza wygnay go zostatniego kawaka ziemi, porzuca szlachec-two, szed wsub za parobka, ajego dzieci traciy wszelk pami dawnego pochodzenia. Mieszkajc przez jaki czas wokolicy, wktrej si jeszcze dosy zaciankw utrzymao, widziaem tego liczne icodzienne prawie przykady. Drobny

  • 4041

    szlachcic, yjcy wndzy iciemnocie, dopki ma cho par morgw wasnej ziemi, zachowuje ca staroszlacheck am-bicy, ktra gosia, e: szlachcic na zagrodzie rwna si nawet wojewodzie. Przyszedszy do ostatniej ndzy, sko-ro ju utrzyma swego kawaka roli nie moe, wyprzedaje wszystko cokolwiek posiada, nie sieje, nie orze, wyprowadza ostatnie ziarno, ostatni somk do ludzi, pot pali, dach ze stoy obdziera, idopiero spucizn swoj sprzedaje, zosta-wiajc nastpcy tylko niebo iziemi. Wwczas wynosi si gdzie opar mil na komorne, dopki ostatnia potrzeba nie zmusi go wej wsub itym sposobem nie przemieni go wchopa. Ndza iciemnota, wpoczeniu ze szlacheck har-doci, doprowadza biednych tych ludzi do zepsucia iwy-stpku, stosunkowo daleko czciej ni chopw. Ogromna masa szlachty tym sposobem przesza wchopw iznie-mi si pomiszaa; s wkraju okolice, niegdy zaludnione prawie wycznie zaciankami, jak okolice Czerska iGry Kalwaryi, wktrych dzi nawet nie posyszy ozagonowym szlachcicu. Gdzie s resztki albo wspomnienia, jakie szla-checko wpieni albo tradycyach powinna bya pozosta-wi? Spucizna, jeeli jaka bya, powinna bya przej do ludu wiejskiego, irzeczywicie przesza, jak tego dowodz szlacheckie pieni imelodye, tu iwdzie pomidzy ludem powtarzane. yj wreszcie szcztki ostatnie tego spoecze-stwa, czekajc rychej zagady imoemy przekona si naocznie, e takowe wdomowem poyciu, wobyczajach, niczem si nie rni od chopstwa, niczego si nie nauczy-y ani te prcz szlacheckiej ambicyi niczego zprzeszo-ci nie zapamitay.

  • Przytaczam ten malowniczy opis, bo wiernie oddaje los wielu mieszkacw rodzinnych stron moich przodkw. Wczasach, gdy Oskar Kolberg przemierza zachodnie Ma-zowsze (Mazowsze Polne, jak je nazywa), re -kreujc pol-sko tamtejszego ludu, pod Sochaczewem przyszed na wiat mj prapradziadek, o ktrym wiem tylko tyle, e nosi nazwisko Grski. Jego crka Jzefa wysza za m za mojego pradziadka Antoniego Selerskiego i urodzia mu trzynacioro dzieci, awrd nich babci Natali, mat-k mojej mamy. Tylko dwoje dzieci spord rodzestwa babci zmaro w dziecistwie; ograniczenie umieralnoci niemowlt i oglna poprawa warunkw bytowych chop-stwa to najwymowniejsze poytki, jakie lud wKrlestwie Polskim zawdzicza zniesieniu paszczyzny w1864roku. Skutkiem tego byo przeludnienie wsi; bior to okrelenie wcudzysw, bo jak nietrudno si domyli, to nie ludzi na wsi byo za wiele, tylko ziemi, ktr mogliby uprawia, za mao. Problem rozwizaaby reforma rolna, ale trzeba byo dwch wojen wiatowych i tak zwanej wadzy ludo-wej, eby rozparcelowa majtki obszarnikw iodda zie-mi chopom.

    Moja prababka urodzia si w1860roku, co oznacza ni mniej, ni wicej, e przysza na ten wiat jako niewol-nica. Nie mwi si wiele otym, e wikszo Polakw to potomkowie ludzi zniewolonych, ofiar tak zwanej wtrnej paszczyzny z XVI wieku. To wtedy Polska staa si naj-wikszym producentem ieksporterem zb na rynki Europy Zachodniej. Gigantyczne uprawy wymagay pracy niewol-niczej: pniejsze plantacje baweny na amerykaskim

  • 4243

    Poudniu byy niczym innym, jak odpowiednikiem naszego systemu folwarcznego. Rzeczpospolita szlachecka zniewo-lia chopw, zrobia znich bydo ito jest najwaniejsza przyczyna, dla ktrej zaledwie dwa wieki pniej przesta-a istnie, podbita przez Rosj (podobnie jak amerykaskie Poudnie nie oparo si Pnocy). Pasoytnicza, prniacza klasa szlachecka nie potrzebowaa silnego pastwa ani tym bardziej chopw -obywateli. Tylko wtakim bardaku, jakim bya Rzeczpospolita Obojga Narodw, ta fatalna krzyw-ka polsko -litewska, szlachta moga bezkarnie zamieni cay kraj, wtym Mazowsze, wswj wyczny folwark. Skutkw tego drenau nie udao si przezwyciy do dzisiaj.

    Rodzina Selerskich przed domem prababki Jzefy (pierwsza zprawej), Czyste pod Sochaczewem, lata 40.

  • Gd ziemi doprowadzi do ogromnych migracji na przeomie wiekw XIX iXX zarwno wobrbie Krlestwa (ze wsi do miast), jak iza granic, przede wszystkim do Sta-nw Zjednoczonych iBrazylii, ale take do Niemiec, ana-wet do Rosji (Syberia, Kraj Atajski). Wikszo rodzestwa mojej babci wyjechaa szuka szczcia wAmeryce ichyba je znalaza, cho zbraku jakichkolwiek kwalifikacji Polacy wykonywali tam najcisze inajgorzej patne prace fizycz-ne; wMilwaukee, miecie nad jeziorem Michigan, gdzie na pocztku ubiegego wieku mieszkao sto tysicy Polakw, wikszo fabryk naleaa do Niemcw, a stosunki was-noci, kapitau ipracy do zudzenia przypominay te pod zaborem pruskim. Podczas gdy Niemcy, wwikszoci wy-kwalifikowani robotnicy wielkoprzemysowi, zamieszkiwali zamoniejsze, pnocne dzielnice miasta, Polacy osiedlali si wMilwaukee South Side, ktre na zdjciach zepoki bardziej ni przedmiecia stolicy amerykaskiego stanu przypomina wielkopolsk wie (skd pochodzia wikszo miejscowych Polakw). Sta ich byo jedynie na mieszkanie wtak zwanych polish flats, czyli niewielkich drewnianych domkach zpod-daszem, ktre waciciel wynajmowa, dopki nie spaci za-cignitego na budow kredytu. Domy stay niemal jeden na drugim, fabryki pracoway dzie inoc, ludzie yli na ku-pie itrzymali ze swymi, odkadajc kadego dolara na lep-sz przyszo dzieci. Siostry mojej babci jeszcze wlatach siedemdziesitych ubiegego wieku przysyay listy ipola-roidowe zdjcia, wiadczce oich dostatnim yciu. Potem listy przestay przychodzi, by moe nie tylko dlatego e natura zrobia swoje, ale izpowodu recesji, ktra zamienia

  • 4445

    siedemsettysiczne miasto, niegdy potny orodek prze-mysu cikiego, nie gorszy ni Buffalo czy Detroit, wko-lejny martwy punkt ma mapie Pasa Rdzy, wcywilizacyjny skansen epoki elaza ipary, porzucony przez migrujcy ka-pita, wypluty przez globalizacj

    Babcia, zamiast szuka szczcia wdalekiej Ameryce, zamieszkaa wnie tak odlegej od Sochaczewa Warszawie itam w1928roku poznaa mojego dziadka Aleksandra Sa-wickiego. Dziadek by, zdaje si, stolarzem, awkadym ra-zie utrzymywa si ztego fachu.

    Wtamtym czasie, wlatach dwudziestych itrzydziestych ubiegego wieku, Wola, od 1916roku dzielnica Warszawy, zmieniaa swe oblicze zdawnej wsi krlewskiej (do kt-rej od poowy XVIwieku zjedaa szlachta zKorony iLitwy, by dokona elekcji kolejnego wadcy) stawaa si najlud-niejsz czci stoecznej metropolii. Wzdu ulic Leszno, Grczewskiej, Wolskiej iChodnej wyrastay fabryki iwar-sztaty, wktrych znajdoway prac tysice przybyszw zca-ego Mazowsza. Konkurowa zWol mog y tylko ttnice nieco dalej na pnoc ydowskim yciem ulice Nalewki iNo-wolipki, pczniejce przez cay wiek XIX w wyniku napywu ludzi zKongreswki izLitwy. W1914roku ydzi stanowili ju ponad jedn trzeci mieszkacw milionowego miasta.

    Rwnie Wola, skd wybiegay linie kolejowe zapewnia-jce omiuset miejscowym zakadom dostp do rynkw zby-tu wkraju iwEuropie, wnaturalny sposb przycigaa tych, ktrzy liczyli na popraw losu. Moi dziadkowie byli jednymi znich itam si spotkali, dwoje przybyszw wobcym tumie imiecie. Tak bym chcia wiedzie, jak do tego doszo, czy

  • dziadek przyszed do tej kamienicy na Grczewskiej, gdzie mieszkaa babcia, by wykona jakie prace stolarskie? Czy te mieli moe jakich wsplnych znajomych, ktrzy ich wy-swatali? Amoe spotkali si uszewca lub uyda, ktry, jak wspominaa babcia, dawa dzieciom za darmo cukierki, by tym chtniej wracay na zakupy zrodzicami prawdziwy mistrz wswoim fachu? Amoe utego rzenika, ktry do-brym zwyczajem odkraja po plastrze szynki, zanim na dobre

    Aleksander iNatalia Sawiccy, Warszawa lata 30.

  • 4647

    zabra si do krojenia, aodoone skrawki sprzedawa taniej? Moe usprzedawcy kwasu chlebowego, za ktrego smakiem babcia tsknia a do mierci?

    Mgbym przecie to sobie wyobrazi iopisa t sce-n, wcznie zkomentarzem babci na widok wystrojonego dziadka (Wystrychn si jak str wBoe Ciao!). Lecz nie chc tego robi, babcia kiedy sama mi otym opowie; gdybym, nie daj Boe, zacz si tu popisywa inwencj ina przykad ukaza j, jak myje na kolanach podog, awpro-gu staje jej przyszy m ztorb narzdzi stolarskich pod pach, usyszabym zaraz zowrogie, ale ukochane: Wsty-dziby si swojej cieni!, ktrym tak czsto strofowaa mnie wdziecistwie.

    Babciu, skd wytrzasna te cudowne, przemdre so-wa przestrogi? Czemu ta cie, a nie ten cie czy to jaki rusycyzm? Kto tak mwi Twoja matka czy ksidz, czy moe nauczyciel wszkole elementarnej, o ile wogle do niej chodzia? Jedyn ksik, jak kiedykolwiek wi-dziaem w Twoich doniach, bya ksieczka do naboe-stwa, cho itak znaa wszystkie litanie na pami. Nigdy wicej nie widziaem, by kto tak wiele si modli (Wieo zkoci soniowej, mdl si za nami!). Miaem chyba sze lat, gdy nauczya mnie pacierza. Odmawiaem ojczenasze, ale Skata Postolski (dugo zastanawiaem si, co to za je-den, ten Skata, ale baem si spyta) nigdy mi nie wszed do gowy. Tak niewiele oTobie wiem, cho mieszkalimy pod jednym dachem, niemal odkd pamitam, spalimy gowa przy gowie. Kilka razy, by zrobi Ci na zo, upu-ciem chleb na podog co to si wtedy dziao! Wiesz, e

  • Ci kochaem? Wci wi sznurowada tak, jak mnie tego nauczya, na dwie ptelki. Tak mi al, e moje dzieci ni-gdy Ci nie poznaj.

    Dziadkowie niedugo przed wojn kupili kawaek grun-tu, ma si rozumie, e pod Sochaczewem, izamierzali tam zamieszka, lecz wrzesie 1939 roku zasta ich w Warsza-wie. Rok pniej przyszo na wiat ich jedyne dziecko, moja mama, ochrzczona wzniszczonym podczas bombardowa kociele witego Wojciecha przy ulicy Wolskiej. Po po-wstaniu mama i babcia znalazy schronienie u krewnych, tak, pod Sochaczewem; zdaje si, e przyjechaa po nie sio-stra babci. Trudno mi sobie wyobrazi, jak si to wszystko odbyo, skd ciotka wiedziaa, e wyszy cao z ponce-go miasta. Jakim cudem odnalazy si wrd tysicy ludzi? Nie mam pojcia. Wiem tylko, e na wie wrciy razem, do domu spalonego pod nieobecno ciotki przez niemiec-kiego onierza.

    Tamtego wieczora mama zasna wdomu bez dachu. Widz, jak patrzy wrozgwiedone niebo nad gow, icie-sz si razem zni, e ta jedna niezwyka noc, pod ciep pierzyn, po kolacji zoonej zpajdy chleba ikubka mleka, zatrze wjej pamici wczeniejsze wspomnienia.

    Ot, bajeczki.

  • 4849

    10

    Pradziadek Micha by mynarzem czemu wic ubzduraem sobie, e wonic? Czemu kazaem mu wozi bryczk pani Halin Smolesk, bratanic Wadysawa Smoleskiego, pro-fesora Uniwersytetu Warszawskiego, autora Dziejw narodu polskiego do 1921r.? Halina Smoleska wysza za Karola Woy-zbuna, absolwenta politechniki wDarmstadcie, wspzao-yciela warszawskiej firmy Cyrkor, wktrej wyprodukowano pierwsze polskie arwki. By te wacicielem kuznociskiej cegielni, zktrej pono pochodziy cegy na odnow dworku Szopena. Zmar wKuznocinie 9 wrzenia 1942roku izosta pochowany na sochaczewskim cmentarzu witego Waw-rzyca. Tam te spocz mj pradziadek, zmary wKuzno-cinie wtym samym roku.

    Wonic upastwa gdzie pod Sochaczewem by szwa-gier babci Natalii Andrzej Plichta. Mama opowiadaa mi onim, gdy byem may prawdopodobnie zbyt may, by od-rni ojca jej tecia od ma jej ciotki. Zanim zosta stang-retem, takim zprawdziwego zdarzenia mia nawet liberi isumiaste wsy odsuy pi lat wcarskim wojsku. By ordynansem majora i, jak wspomina mama, nie mg si nachwali Rosjan, zwaszcza oficerw, twierdzc, e to tacy poboni, porzdni irzetelni ludzie. Nie to, co bolszewicy. Ciocia Broncia, ta uktrej spdziem kiedy cae lato, zpo-cztku mwia do niego prosz pana, bo by od niej starszy ocae szesnacie lat. Chop na schwa, zprezencj, nadawa si na stangreta irzeczywicie wozi bryczk pani dziedzicz-k ipana dziedzica, ktrzy tak si do niego przywizali, e kiedy sprzedali majtek ikupili nowy pod Toruniem, uprosili

  • go prawie na klczkach Zmiujcie si, Andrzeju eby zosta unich na subie. Tak wic wuj Andrzej zciotk Bron-k przenieli si pod Toru, wuj mia odpowiedzialn, re-prezentacyjn funkcj, cay dzie chodzi wliberii, powozi zaprzgiem iby zpastwem wwielkiej komitywie, aznw ciotka Bronka nic nie musiaa robi, bya gospodyni na swoim. Wuj dostawa regularn pensj, aciotka nawet chleb pieka sama ibywao, e dziedziczka przybiegaa zdworu, wpadaa do izby iwoaa: Andrzejowo, nie macie poyczy chleba, bo znw ta hoota przyjechaa?!. Miaa na myli go-ci we dworze, bo dziedzic by bardzo towarzyski ibez prze-rwy kto tam unich przesiadywa. Dziedziczka braa dwa wielkie bochny pod pachy, woaa: Ka napiec, to oddam! ibiega do siebie, do dworu. Noce idnie, normalnie. Ina-prawd dobrze im si tam yo, jak to po latach opowiadaa siostrom ciotka Bronka, ju wSochaczewie, awaciwie pod Sochaczewem, na Czystem albo wCzerwonce, albo wKo-uszkach, bo one wszdzie tam kiedy mieszkay, wkocu byo ich trzynacioro rodzestwa inawet jak dwoje zmaro wdziecistwie, aczworo czy picioro wyjechao do Ame-ryki, to jeszcze drugie tyle zostao. Zreszt jeden brat babci wrci zAmeryki, ten, co mia knajp wToruniu imia te wychowanic, ktra wysza za gocia, ktry siedzia zmoim dziadkiem wSachsenhausen, iprzey, apotem si rozwid, ale jedna kobieta wKurdwanowie wiedziaa, gdzie go szu-ka, wic moja mama wpoowie lat pidziesitych pojecha-a zciotk Bronci do tego Kurdwanowa czy Kurdybanowa, jak mwia, do tej kobiety, idowiedziaa si, e ten chop ma now kobit, ata znw ma bud na bazarze Ryckiego,

  • 5051

    numer taki itaki. No imoja mama, ktra wtedy ju doje-daa codziennie zSochaczewa do Warszawy na praktyki trzeba si byo przesiada wBoniu, bo pocigi elektryczne jedziy wtedy tylko do Bonia, ado Sochaczewa zapylao si ciuchci, tak jak na filmach, ajak ta ciuchcia wjechaa na dworzec wBoniu itum wysypywa si zniej ibieg na drugi peron, na ten elektryczny ciak do Warszawy, to miechu byo przy tym co niemiara, itam moja mama po-znaa mojego ojca, ktry dojeda ju wtedy zSochaczewa do Bonia do pracy, to znaczy przyucza si do zawodu my-narza wspdzielni Remont imonta mynw, ktra p-niej zbankrutowaa iwszyscy jej czonkowie mu sieli spaca po niej dugi wobec pastwa, wszyscy, tylko nie mj ojciec, ktry wybroni si wsdzie, bo wstatucie spdzielni byo napisane, e odpowiedzialno finansow ponosz jej czon-kowie, amj ojciec, owszem, by czonkiem, ale nie paci skadek, wic go skrelili, tote nie musia spaca dugw. Sdzia spojrza wstatut i powiedzia: Faktycznie, pan nie powinien ponosi odpowiedzialnoci, tak e syndyk pod-szed potem do ojca ispyta: Panie, co pan masz za praw-nika?. Aojciec mu odpowiedzia: Amam!. Ito bya moja mama, ktra przeczytaa uwanie statut spdzielni, wszyst-kie te papiery iwiadectwa pracy ojca. Moja mama jest tak zdolna ibystra, e gdyby nie bya psierot igdyby nie mu-siaa przez cae dziecistwo tua si zmatk po krewnych, igdyby zamiast do technikum kolejowego moga pj do gimnazjum ido liceum, apotem na studia, to zpalcem wno-sie zostaaby prawnikiem, dyrektorem, prezesem, kim tyl-ko by chciaa. Powanie. Kiedy wtechnikum nauczycielka

  • kazaa im napisa wdomu wypracowanie, amoja mama ca-kiem otym zapomniaa, atu nauczycielka akurat j wywoa-a do odpowiedzi ikazaa przeczyta na gos przy caej klasie. Noimama wstaa, otworzya zeszyt iodczytaa to nieistnie-jce wypracowanie tak zgowy, jakby naprawd miaa je tam napisane. Tylko e troch przedobrzya, bo nauczyciel-ka kazaa poda sobie zeszyt, eby postawi jej pitk, izo-baczya, e adnego wypracowania tam nie byo. Tak mama zarobia za jednym zamachem ipitk, ipa.

    Pamitam, jak wracalimy kiedy zLiszek, zSawic, ze Skrzeszewa, zrodzinnych stron jej ojca, gdzie spdzia te

    Mama zcioci Bronk zwizyt uciotecznej siostry mamy na Woli, 1954rok

  • 5253

    swoje psieroce, powojenne lata; babka Amelia zabraa j do siebie do Liszek, picio-, szecioletni, mieszkay tam razem wtej chaupie, wtej stuletniej, jak nie starszej, kur-nej chacie, drewnianej, ze strzech ipolep zamiast podo-gi Nie wiecie, co to polepa? Ja te nie wiedziaem bierze si glin ilepi podog, aod wita posypuje wieym, -tym piaskiem, oj, takiego piachu to tam nie brakowao, tyl-ko piachu tam nie brakowao, azim cigno od tej polepy jak jasna cholera. T chaup wLiszkach prababka Amelia miaa po pierwszym mu Ksawerym Sawickim, aten znw po swoim ojcu, aten po ojcu, aten pewnie te po ojcu, ktry by synem, wnukiem, prawnukiem jakiego mazowieckiego zbja, jednego ztych, ktrzy skolonizowali ispolonizowali te tereny po Unii Lubelskiej, gdy wczono je do Korony; wpobliskich Sawicach tych Sawickich byo wbrd itroch, kilka niespokrewnionych rodzin, wszystkie jednego nazwi-ska, za to kilku herbw, byli Sawiccy herbu Lubicz, byli te Sawiccy herbu Suchekownaty, ici byli prawosawni, pono zbojarw ruskich. Chopi wSawicach chodzili do cerkwi, ktra do dzi tam stoi, bardzo adna, drewniana, zpiknym obrazem witego Jerzego wotarzu najpierw bya prawo-sawna, potem unicka, potem znw prawosawna, apotem, ju za niepodlegoci, katolicka, no, ale wczeniej przez te wszystkie lata by tam obrzdek wschodni, wic katolicy cho-dzili albo jedzili, jak kto mia czym, zim saniami, alatem wozami albo dwukk, do kocioa wSkrzeszewie, gdzie by ochrzczony mj dziadek ipewnie jego ojciec, itak dalej, itak dalej, aten koci stoi przy drodze na Drohiczyn, za Skrzeszewem jest jeszcze tylko Frankopol, atam ju most na

  • Bugu, aza mostem droga skrca na wschd ijeste wDro-hiczynie. No wic wracalimy zmam samochodem ztych Liszek, wtedy opowiedziaa mi, jak to zaraz po wojnie je-chaa zbabk Ameli na wie, pocigiem, bo wtedy jeszcze nie byo autobusw, trzeba byo dojecha pocigiem zWar-szawy do Sokoowa itam apa okazj, ale babka Amelia zawsze umiaa tak si zakrci, eby przejecha na czyim wozie albo iautem te ostatnie dwadziecia kilometrw do Liszek, tak e nigdy nie szy na piechot, ten pocig do So-koowa jecha i jecha, ludzi kupa, wyadowany, iwpew-nym momencie, mama tak to zapamitaa, ludzie mwi, eby zamyka okna, bo zaraz bdzie strasznie mierdziao, wic zamykali mijali wwczas Treblink. eby nie woj-na, to by wszystko byo inaczej powiedziaa moja mama, amnie a dreszcz przeszed, tyle byo goryczy wjej gosie. Izacza opowiada oswoim ojcu, ktrego pamita jak przez mg, e by stolarzem, bardzo dobrym, pracowa wFabryce Pomocniczej dla Przemysu Lotniczego iSamochodowego Artura Steinhagena iHenryka Stranskiego przy ulicy Gr-czewskiej, wyrabiali tam bardzo precyzyjne czci, dziadek si tym zajmowa iniele zarabia. Wszystko poszo nie tak, cae jej ycie, ale innego nie byo, dziadek poszed do po-wstania, babcia opowiadaa mamie, e 3 sierpnia przyszed jeszcze na chwil, gdy ukryway si wjakiej piwnicy, apo-tem poszed, ito by ostatni raz, kiedy si widzieli. Niemcy wywieli go do Sachsenhausen, tam by straszny gd, iju pod koniec wojny chcieli przewie cz winiw do in-nego obozu, pono nawet na ochotnika, bo tam miaa by cika praca, ale te jedzenie, tak obiecali, no idziadek si

  • 5455

    zgosi, zaadowali ich do pocigu, agdy tylko ruszy, zbom-bardoway go alianckie samoloty iwszyscy zginli. Awka-dym razie tak to opowiedzia mojej babci imamie ten facet, co to by pierwszym mem bratanicy babci, ale po wojnie, ipo obozie, rozwid si izwiza zkobiet, ktra miaa bud na Rycu. Gdy mama znalaza t bud izagadna kobiet o tego gocia, to ta najpierw na ni naskoczya, bo mylaa, e znowu jaka jego crka si znalaza albo inna przybda, ale mama wytumaczya, o co chodzi, ita kobieta daa jej swj adres, ipotem mama pojechaa tam zbabci, iznala-zy tego faceta, ion im wtedy wszystko opowiedzia, jak to byo zdziadkiem, ipowiedzia, e wrazie potrzeby zezna wsdzie, itak zrobi, bo przecie po tylu latach trzeba byo wreszcie uzna dziadka za zmarego, wyprostowa wkocu papiery, idziki temu potem, ju po mierci babci, mama odziedziczya po niej ten kawaek ziemi wKouszkach, te dwiecie dwadziecia arw, na ktrych postawili potem zoj-cem taki domek, atak naprawd, to byo jeszcze lepiej, oj-ciec cign skd barakowz, postawi go wpolu, jak jaki Drzymaa, iobi deskami zkadej strony, e nie byo wida, co tam jest wrodku, na cianach ina dachu rosy wino-grona, ojciec zawsze je zbiera, ja zebraem je tylko raz, ju po jego mierci, wlazem na dach zmiednic czy wiadrem izbieraem te pieprzone winogrona, deski na dachu ugina-y si pode mn, zastanawiaem si, jakim cudem on mg po nich chodzi, przecie way ze sto kilo, chocia na jaki rok przed mierci zacz chudn, iwogle mikn, nie mia ju tej krzepy, co kiedy, nie mia ju tej potnej gra-by, nie mia ju siy tak godzinami pieli albo kopa, albo

  • karczowa dwumetrowe chwasty, takie tyki, przypominaj-ce bambus, ito powinno byo nas zaniepokoi, ale oniego nikt nigdy si nie martwi, itak go stracilimy, bez sensu

    Tak wic po wojnie siadyway najczciej we trzy: ciotka Bronka, moja babcia Natalia iich najmodsza siostra Janka, iby te jeszcze najmodszy brat Jzef, ktrego po mierci pochowali wgrobie mojej prababki, wic nie ma ju po nim ladu, po tym grobie, bo chopi zupodobaniem przekopuj bliskich, dokadaj wieych, azacieraj starych, usuwaj ich nazwiska znagrobkw, eby byo taniej, aznw tragicznie zmarego syna ciotki Janki, ktry wpad pod pocig, pocho-wali wgrobie mojego pradziadka, wic te nie ma po nim la-du, po grobie pradziadka, itylko moja mama go pamita, e sta na nim wielki dbowy krzy, ipamita grb mojej pra-babki Jzefy, ktra nosia zawsze chustk na gowie: Bo bez chustki powiadaa to gowa mnie boli, wizaa j moc-no, ipotem wystaway jej zza uszu takie ogonki. Dobra bya kobiecina, urodzia trzynacioro dzieci, przeya tyle wojen, rewolucji, powsta, apo tym warszawskim powstaniu bab-cia Natalia zmam wyldoway najpierw uniej, to znaczy byo tak, e najpierw zgarnli ich Niemcy, wygarnli zkry-jwki, ale to ju byo po tych najwikszych rzeziachzpoczt-ku sierpnia, kiedy wyrnli iwystrzelali pardziesit tysicy ludzi na Ochocie iWoli, zabrali je do fortw na Bemowie itam siedziay do koca sierpnia, apotem powiedzieli, e kto ma rodzin wpobliu, ten moe wyj, areszta pjdzie do obozw, no ina Jelonkach mieszka rodzony brat Andrze-ja Plichty, ma cioci Bronci, wZaduszki chodzimy na ich grb wSochaczewie ipalimy znicze za wieczny odpoczynek

  • 5657

    tych dobrych dusz. Plichtowie sprowadzili si do Warszawy jeszcze przed wojn, ci ich pastwo sprzedali wkocu maj-tek pod Toruniem, moe za duo mieli goci, co ich obera-li, amoe dziedziczce ju si tam znudzio, wkadym razie Plichtowie sprowadzili si na Wol, gdzie wuj Andrzej za od-oone pienidze kupi sobie dozorstwo, czyli zosta dozor-c kamienicy przy Grczewskiej, to by numer bodaje 9 No, to nie byo byle co wtamtych czasach, nie wkij dmu-cha, jak to mwi, ajak ju tam zamieszkali, zaczli ciga krewnych imoja babcia zamieszkaa znimi iunich pozna-a mojego dziadka. Ato byo tak: mj dziadek Aleksander Sawicki, ten zLiszek, spod Drohiczyna, poszed do wojska, do kawalerii, ajak ju wyszed zwojska, to nie chcia wraca na wie, tylko zosta wWarszawie, bo tam pracy dla stolarza, ito dobrego, byo skolko ugodno; ajak dziadek by wwoj-sku, to jego starszy brat Jzef oeni si zKupwn, pann ze Skrzeszewa, czyli ze wsi wociaskiej, aznw Liszki byy szlacheckie, aSawice, gdzie wysza za m jego siostra bli-niaczka, te dzieliy si na Dwr iWie, czyli Sawice Ruskie albo Kocielne; wkadym razie ona brata dziadka, Jzefa, miaa brata Wacka, ktry te ju wtedy zaczepi si wWar-szawie, iten Wacek Kupa mia kumpla, ktry akurat take wyszed zwojska ichcia si oeni, ipyta, czy Wacek nie sysza ojakiej przystojnej pannie na wydaniu, aten kole-gowa si zPlichtami, to byo piciu braci, ijak raz si zgada-o, e przecie siostra Andrzejowej Bronci, Natala, to panna na wydaniu. No iWacek Kupa powiada temu koledze, e jest tak itak, na Grczewskiej 9 jest panna, id tam, poka si, sam si przypatrzysz, apotem si zobaczy. Iten kolega

  • poszed, ale stracha si sam i, wic poprosi koleg, eby znim poszed, dla towarzystwa, itym koleg by oczywi-cie mj dziadek Aleksander. Dziadek by pi lat modszy od babci, dugo nie mogli mie dzieci, mama urodzia si ju wokupacj, tumacz to sobie tak, e wojna to by taki wstrzs, jakiego moe byo potrzeba, ie gdyby nie wojna, to moe moja mama by si wcale nie urodzia, ajak wybucho powstanie, to mama miaa cztery lata ioczywicie pami-ta do dzi iten fort na Bemowie, gdzie Niemcy ich trzymali, ite Jelonki, gdzie przygarn je zbabci brat wuja Andrze-ja, ipamita, jak na Jelonki przysza ciocia Broncia ze swo-j wychowanic Wikci, ktra bya wtedy wciy, ajej m wpowstaniu, ktre zreszt przey, ale Niemcy wywieli go potem do obozu, astamtd trafi do Anglii, ale wrci po wojnie, ipotem mieli jeszcze jedn crk, starsza miaa dwa lata, amodsza dwa miesice, jak przyszli po niego ube-cy izabrali na dziesi lat za Narodowe Siy Zbrojne, gdzie suy razem zsynem kobiety, ktra prowadzia kiosk kole-jowy wSochaczewie, ido tego kiosku wuj Andrzej posya moj mam po fajki: Jadzia, poszaby mi kupi sporty?, asporty byy wtedy wpaczkach po dziesi sztuk, ta kio-skarka najpierw nie chciaa jej sprzeda, ale jak mama po-wiedziaa, e to dla Andrzeja Plichty ie to jej wujek, to od razu skojarzya, okogo chodzi, ipotem moja mama kupo-waa tam regularnie. Mama wszystko pamita, jak na Jelon-ki przysza ciocia Janka, siostra jej mamy, zobaczy, czy tam kogo nie ma, czy kto przey to powstanie, ipowiedziaa, e zabiera je do siebie do Kouszek, bo ciocia Janka mieszkaa wKouszkach, ten grunt, co go kupi przed wojn dziadek

  • 5859

    ibabcia, przylega do ich gospodarstwa, czyli e byliby s-siadami, gdyby nie wojna, no iposzy na piechot zJelonek do Oarowa, niosy mam na zmian, ale przecie nie mogy jej nie bez przerwy, przecie one ju miay po czterdzieci lat, aWikcia bya wciy, wczeniej, jak Niemcy robili se-lekcj, modych wywozili na roboty do Niemiec, astarych idzieci puszczali wolno, Wikcia wzia mam na rce, e to niby jej crka, cho tak naprawd byy przyrodnimi siostra-mi, atak naprawd to ito nie.

    Ale to jest taka historia, e trzeba si cofn na chwil do tego majtku pod Toruniem, do tego majtku, wktrym wuj Andrzej by stangretem; kiedy przysza tam dziewucha imwi, eby jej da jakkolwiek robot, tylko za dach nad gow istraw. No ipozwolili jej zosta, ale ta dziewucha, jak si okazao, nie bya sama, tylko zmaym dzieckiem. Po-siedziaa par dni, zobaczya, e wtym majtku s porzdne ludzie, iju jej nie byo. Adziewczynk zostawia. Ta maa miaa par miesicy, to by rok 1923, moe 1924. Ico tu ro-bi? Dziedziczka przysza do ciotki Bronci ipowiada tak:

    Andrzejowo, wy przecie zmem nie moecie mie dzie-ci, wecie t ma. Itak zrobili. Wikcia mwia czasem, e chciaaby si dowiedzie, kim byli jej rodzice ico si sta-o zjej matk, mwia tak do mojej mamy, ale to byo duo pniej, ju wSochaczewie.

    Ana razie id zJelonek do Oarowa, ca drog na piechot, mama te musiaa i sama, czteroletnie dziecko, ipamita, jak usiada przy drodze inie chciaa i dalej, nie miaa ju siy, pamita, jak mama iciotki, iWikcia ju pra-wie znikny jej zoczu, ale ona nie miaa siy podnie si

  • ipj za nimi, izostaaby tam, gdyby ciocia Janka po ni nie wrcia. Na szczcie wOarowie Niemcy pozwolili im wsi na taki wagon ze wirem, bo ten pocig tak si wlk, e mogy na niego wskoczy, idojechay nim a do Szyma-nowa, astamtd poszy na piechot do Piasecznicy igdzie tam, ju pod Kouszkami, patrz, aznaprzeciwka jedzie na rowerze ssiad cioci Janki ipowiada: Co ssiadko, powsta-cw prowadzicie? Awam si dom spali.

    11

    Zaraz za Skrzeszewem jest taka wie Frankopol, dawniej to bya po prostu cz Skrzeszewa, ale waciciel wydzieli ten majtek jeszcze pod koniec XIXwieku isprzeda rodzinie Moczulskich, ktra gospodarzya wnim a do przyjcia So-wietw wlipcu 1944roku; Moczulscy mieszkali wpiknym, drewnianym dworze, przeniesionym zpobliskich Szkopw, to bya czsta praktyka, takie przenosiny, rozbierano dwr na kawaki, przewoono wszystkie te belki ibele, framugi igzymsy, ielementy, ico tam jeszcze byo potrzeba, ista-wiano taki dwr od nowa, niekiedy co zmieniajc, rozbu-dowujc, uzupeniajc ubytki, wymieniajc sprchniae czy zbutwiae czci. Tak te wpierwszych latach ubiegego wie-ku zrobili Moczulscy, mieszkali wtym dworze a do przyj-cia Sowietw, anajsynniejsza znich bya najstarsza crka dziedzica Kama Moczulska, komendant suby kobiecej Ar-mii Krajowej wpowiecie sokoowskim, ktra po mierci ojca

  • 6061

    zostaa pani na Frankopolu ito dziki niej nazwa Frankopol po wrzeniu 1939roku staa si dla dziesitek uciekinierw zza Bugu, spod sowieckiej wadzy, synonimem prawdziwe-go wyzwolenia, takiego wyzwolenia, ktre oznacza, e two-ich dzieci, twoich najbliszych iciebie samego nie wywioz bydlcym wagonem do Kazachstanu, jak wywozili setka-mi zDrohiczyna, zSiemiatycz, zBielska, zwszystkich tych miast, miejscowoci iwsi po tamtej stronie Bugu, tylko b-dziesz y midzy swymi; we Frankopolu nikomu nie od-mawiano gociny, ciepej strawy, pociechy, pilnowaa tego dziedziczka Moczulska, ajak Niemcy zaczli wywozi dzie-ci zZamojszczyzny, eby przerobi je na Niemcw, na swo-ich, Niemcy odbierali je rodzicom ipalili wsie, iwywozili do Reichu, awto miejsce sprowadzali niemiec kich koloni-stw, ktrych potem Armia Krajowa wybijaa do nogi, dla przykadu, eby im si odechciao polskiej ziemi, eby im si odechciao naszego, to na stacji wSokoowie ludzie roz-bierali te dzieci midzy siebie, kade szo do innej rodziny, na przechowanie, eby nie da ich zniemczy, it akcj kie-rowaa Kama Moczulska, ito te bya konspiracja. Ktrego razu, to byo we wrzeniu 1942roku, przysza do niej kobieta, ktra ucieka gestapowcom ztransportu wiziennego, ukry-waa si wMilanwku, ale nie moga tam duej zosta, bo mg j kto rozpozna iwyda gestapo. To bya wWarsza-wie dosy znana osoba, jeszcze sprzed wojny, nazywaa si Beylin, Karolina Beylin, bya wsppracownic Janusza Kor-czaka, wychowawcy dzieci, jedzia znimi na kolonie nad Liwiec, bo to jest pikna rzeka, najpikniejsza jest wswym rodkowym biegu, kiedy meandruje, pynie zakolami, nie jest

  • bardzo szeroka, ale tak malownicza, e nie trzeba wielkiej fantazji, by wyobrazi sobie, jak poili wniej konie Jadwin-gowie, apo nich Litwini, apo nich Polacy, bo Liwiec a do czasw Unii Lubelskiej, gdy Podlasie przyczono do Ma-zowsza, by rzek graniczn, na Liwcu koczyo si Mazow-sze iPolska, azaczynao Wielkie Ksistwo Litewskie, czyli dawna Ru, ito si tam czuje, jak staniesz nad Liwcem ipo-patrzysz na te pola na drugim brzegu, na ten las woddali, to po prostu wiesz, e jeste na samym kocu znanego ci wia-ta ie tu zaczyna si wiat, ktrego nie znasz, bo go zapo-mniae, bo ci onim nie opowiedziano, ale on jest wtobie, czujesz go wpiersiach iju wiesz, tak, jestem std, to moje miejsce, mj dom

    Liwiec wpada do Bugu pod Urlami iwanie do Urli, na linii WarszawaMakinia, jedzio si przed wojn na ko-lonie, stary doktor te tam jedzi ze swymi wychowanka-mi zdomu dziecka, adalej za Urlami jest stacja Treblinka, przy linii MakiniaSokowSiedlce, ktra ju od lat jest nieczynna, ale moja mama jedzia ni wdziecistwie ze swoj mam ize swoj babk, to byo zaraz po wojnie, gdy ludzie zamykali okna, jak tylko pocig zblia si do Treblin-ki; itym pocigiem, t sam lini, ktr stary doktor wozi dzieci na kolonie, ajedn zwychowawczy bya pani Karo-lina, adrug jej siostra Stefania, ktra pniej przeoya na polski banie Andersena, tak wic t sam lini trzysta ty-sicy ydw warszawskich Niemcy wywieli do Treblinki, ijeszcze dwa razy tyle ydw zcaej Europy, niewiele bra-kowao, e ipani Stefania ijej siostra Karolina ostatni raz zobaczyyby Urle przez szpar wdrewnianej cianie wagonu

  • 6263

    bydlcego aito pod warunkiem, e miayby do siy albo szczcia, eby si znale przy oknie, gdzie mona byo za-pa wicej powietrza iczasem co wypatrzy.

    Pomyl otych dzieciach, owychowankach Janusza Kor-czaka, stoczonych wbydlcym wagonie; patrz, ten przy ok-nie to Krl Maciu I, aten obok to Krl Maciu II, aci dwaj wcinici wkt to Krl Maciu III iKrl Maciu IV, atam dalej Krl Maciu V, VI, VII, VIII, IX iX Jest ich co naj-mniej osiemdziesiciu, stoczonych wtym jednym wagonie, osiemdziesiciu krlw Maciusiw, apoza tym s jeszcze dziewczynki, wsumie dwiecie dzieci, ktre ostatni raz prze-jedaj przez Urle imoe widz Liwiec, amoe tylko do-mylaj si, ktrdy pynie, ijest tak, jakby ta rzeka spyna krwi, powinna bya spyn krwi ich oprawcw

    Pani Karolina ucieka gestapo iukrywaa si wMilanw-ku, ale tam nie bya bezpieczna, bo mg j wyda jaki aj-dak albo polski kolaborant, by taki wpobliskim Grodzisku, nazywa si Walcha iby tumaczem wniemieckiej policji, on itaki granatowy policjant, ten si nazywa Kos, to byy najgorsze skurwysyny, szczeglnie nienawidzili ydw, po tym zawsze poznasz skurwysyna, wyszukiwali ich iwywle-kali zkryjwek, wGrodzisku, wBrwinowie, wMilanwku, wic nie moga tam zosta, ijedna pani skontaktowaa j ze znajom, ktrej m by rzdc wmajtku Moczulskich we Frankopolu, ta rodzina, nazywali si Wok, poszukiwaa na-uczycielki dla dzieci istano na tym, e pani Karolina po-jedzie do nich, do Czartajewa, za Bugiem, gdzie mieli swj majtek, ale zanim tam dotara zMilanwka, Niemcy wy-wieli rodzin Wokw do Prus na roboty, apani Karolina

  • dowiedziaa si otym przypadkiem, jak tylko przepyna przez Bug, wic powiedziaa przewonikowi, eby j zabra zpowrotem do Frankopola, bo nie wiedziaa, co ma ze sob pocz, itam spotkaa dziedziczk Moczulsk, ktra zaatwi-a jej posad prywatnej nauczycielki. Apotem do Frankopo-la przyjechaa siostra pani Karoliny Stefania idla niej pani Kama znalaza kryjwk wKarskich, czyli wmajtku koo Liszek, gdzie mieszkaa pani Gogowska, siostra tego pana Gogowskiego, co to przed wojn urzdza synne przyjcia, na ktre sprasza przyjaci zWarszawy ikurwy, bo to by dy-plomata iutracjusz, wysya po goci powz na stacj wSoko-owie, po prostu dusza czowiek, iwiecie co? Wjego altanie dwa razy zapiewa sam Mieczysaw Fogg, ktry wystpowa ju wtedy wnajlepszych warszawskich lokalach, wic kiedy przyjecha do Karskich, to byo po prostu takie Alleluja!, najwiksze wydarzenie kulturalne wokolicy, tylko e poza znajomymi pana Gogowskiego nikt wicej nie mg wnim uczestniczy Apan Fogg, chocia by ju wtedy sawny wWarszawie, to wci jeszcze sprzedawa bilety wkasie na dworcu, bo wtedy posada na kolei to byo nie byle co

    Ten pan Gogowski mia siostrzenic, a jak przyszli Niemcy ipozamykali szkoy, trzeba byo jej znale dobr na-uczycielk izaraz si zgadao, e jest taka jedna pani wWar-szawie, co to chtnie przyjedzie na wie, do Karskich, ito bya pani Stefania, tylko pastwo Wokowie iMoczulscy wie-dzieli, e to bya ydwka. Apotem do Frankopola przyje-cha jeszcze modszy brat panien Beylinwien, Pawe, ale on nie mg zosta, bo kady, nawet najgupszy chop wokolicy domyliby si, e on jest yd, wic po kilku dniach wrci

  • 6465

    do Warszawy, zgosi si na roboty do Niemiec, ma si ro-zumie, e na faszywych papierach, itam przey wojn, bo Niemce byy gupie, nie umieli odrni yda, nie to, co Po-lacy, ci to mieli takiego nosa, e po prostu nie byo zmiuj, kadego wyniuchali

    Po wojnie pani Karolina wrcia do Warszawy izgru-p przyjaci zaoya Express Wieczorny, moj ulubion gazet w dziecistwie, przez wiele lat kierowaa dziaem kulturalnym. Mama codziennie kupowaa Express wkio-sku przy dworcu kolejowym Warszawa Zachodnia, praco-waa niedaleko przez cae ycie, lubiem tam jedzi ipisa na maszynie, czasem mnie zabieraa, szlimy potem do kina, miaa bardzo sympatyczne koleanki w tej pracy, pani Ala i inne, przy ulicy Armatniej, PKP Dzia Budyn-kw Warszawa Zachodnia, mama czytaa Express Wie-czorny (co za nazwa, wietna!) wpocigu do Grodziska, a ja znw wieczorami, najbardziej lubiem rubryk Pod-suchane jednym uchem, bo byy tam rne mieszne cie-kawostki, takie krtkie notatki, nie mog powiedzie, e ju wtedy, w wieku omiu czy dziewiciu lat, zapragn-em pracowawgazecie ipisa takie notki, ale nie uwaa-bym tego za nieszczcie: notatki prasowe, zwize opisy zdarze, no ibiogramy, noty biograficzne, moje ulubione gatunki literackie, jak wielkie pole do popisu ma wnich wyobrania, choby taki yciorys pani Kamy Moczulskiej, ktra pomoga tylu ludziom uciec spod ruskiej mioty, a kiedy ta miota w kocu signa za Bug, sama musia-a si ukrywa, teraz to ona ya pod faszywym nazwi-skiem, wcudzych domach, do samej mierci, przez wiele

  • lat Aznw jej szwagra, ktry by wjtem wSabniach, to jak na Kosw Lacki, jadc ze Skrzeszewa, najpierw aresz-towao NKWD i trzymali go wRembertowie, ale stamtd odbili go akowcy, ite si ukrywa, do 1949roku, tym ra-zem dopado go UB, dosta rok obozu pracy i wiecie co? Czerwoni go pucili, bo uZambrowskiego, ktry by wte-dy wielk figur wKC, wstawia si za nim pani Karolina Beylin, aznowu wSzkopach, tam te by dwr, stara sie-dziba Bujalskich, ukrywaa si Nina Andrycz, pniej zna-na aktorka iona premiera Iwiecie co? Pani Andrycz wstawia si za Bujalskimi, bo oni podczas okupacji prze-chowali wSzkopach kilkunastu ydw

    12

    We Frankopolu stoi most na Bugu, wsierpniu 1920roku nasi stoczyli oniego bitw zbolszewikami, podczas kt-rej Skrzeszew kilkakrotnie przechodzi zrk do rk, to byli ochotnicy z19. Puku Uanw Woyskich, przedarli si noc spod Siedlec iowicie, wporannej mgle, zaskoczyli niespodziewanym atakiem przewaajce siy bolszewickie, Rosjanie wycofywali si spod Warszawy, ale wci jeszcze mieli przewag, caa armia sza od Sokoowa przez Skrze-szew do Siemiatycz, najpierw jednak musieli przekroczy Bug, dopiero za mostem byli bezpieczni, wic nasi owicie zajli Skrzeszew, ale wpoudnie musieli ucieka, bo nad-cigny ruskie posiki, lecz nastpnego dnia znowu zajli

  • 6667

    Skrzeszew, ale wpoudnie musieli ucieka, bo nadcigny ruskie posiki, lecz nastpnego dnia jeszcze raz zajli Skrze-szew iju go nie oddali, ze zdobytych dzia zaczli wali do Ruskich za Bugiem, a ci pomyleli, e to nadciga caa pol-ska armia, ipodpalili most, zostawiajc po tej stronie tysi-ce swoich, ktrych potem zary polskie wszy, pomarli na tyfus wobozach Ale prawie wszyscy oficerowie ipodofi-cerowie tego puku uanw zginli potem wKatyniu, bo to by taki ruski rewan, sowiecki follow up: Uani Woyscy. Dwadziecia lat pniej

    Kanonad broni maszynowej ihuk dzia sycha byo pono nie tylko wLiszkach, ale iwSawicach, Karskich, Szko-pach, Czaplach, Ostrwku, Gakach, Moomotkach, Bohach, Baczkach, Kanabrodzie, w kwach, w Zalesi, w Szcze-glacinie, wWirowie, Wasilewie Szlacheckim iNowomod-nej, wMooewie iwMooewie -Wsi, iwStarczewicach, iwBuyskach, imoe nawet wGodach, ioczywicie wDro-hiczynie, po drugiej stronie Bugu; tym potnym akordem skoczyo si dziecistwo mojego dziadka Aleksandra, kt-ry doglda krw iwypasa konie na nadbuaskich kach, gdzie trawa rosa tak wysoka, e zginoby wniej kilkuletnie dziecko: Jadzia, nie odchod sama, bo si zgubisz! wo-a wuj do mojej mamy, ktra wci to pamita, cho miaa wtedy sze lat, to byo tamtego lata ijesieni 1946roku, kt-re spdzia ubabki Amelii wLiszkach: Aniech zostanie na zim, uszyjemy jej kouch mwia babka Amelia, ale moja babcia Natalia nie chciaa tego sucha, tylko zabraa mam zpowrotem do siebie Apar dni pniej przyszli ube-cy iaresztowali dwch przyrodnich braci dziadka, Stefana

  • iStanisawa Tak, to byo wtedy, wgrudniu 1946roku ube-cy aresztowali tysic dwustu mieszkacw powiatu soko-owskiego, spacyfikowali kilkanacie wsi idla przykadu zabili na oczach ssiadw kilku mieszkacw wsi Gody, awszystko dlatego e par dni wczeniej banda, czyli o-nierze upaszki porwali pod Sokoowem omiu robotni-kw zChodakowa, jak wtedy mwiono, adzi znowu mwi si ipisze, e omiu ubekw, bo onierze upaszki znaleli przy nich bro, wic zabrali ich do lasu, nad Bug, itam roz-walili, aciaa wrzucili do rzeki onierze wyklci, wik-szo pochodzia zokolicznych wsi, aci ubecy pracowali wChemiteksie, wszyscy naleeli do PPR -u, niektrzy ju podczas wojny, aczterej nawet do KPP, to byli najstarsi so-chaczewscy komunici, zprzedwojennym staem, jednym znich by Karol Pabianek, sochaczewski radny, m przy-rodniej siostry mojej babci Stefanii, ten, ktry chcia pogoni fabrykantw zSochaczewa Abracia dziadka Aleksandra chcieli pogoni komunistw zSokoowa

    Mama bya potem na lubie wuja Stefana, bo wuj Ste-fan oeni si, jak tylko wyszed zwizienia, to byo zim, bodaje w1956roku, weselnicy jechali zkocioa wSkrze-szewie do Liszek saniami, mama bya ju wtedy pann na wydaniu, wic zabraa si zmodymi istryjenk, apowo-zi wuj Gienek, najmodszy brat dziadka. Zkocioa do Li-szek jedzie si na eb na szyj, bo koci, jak cay Skrzeszew, stoi na wzgrzu, wic wonice zaczli si ciga, kto pierw-szy wpadnie do Liszek, droga prosta, wd, potem wgr, znowu wd iwgr iju jeste wLiszkach, pierwsza cha-upa po prawej, ale jej te ju nie ma: Gienek, nie pd tak,

  • 6869

    bo nas wywalisz! woaa stryjenka, ale wuj si nie prze-j, stan na kole, zamachn si batem iwoa, awtym zawoaniu, w tym okrzyku jest tyle radoci ipasji, jakby to nie on jeden woa, tylko parunastu Sawickich, parna-cie pokole mczyzn o tym nazwisku, zczonych wi-zami krwi, na Mazowszu, na Podlasiu: Maryka, kurwa ma, moje konie lepsze! istrzeli zbata raz, drugi, iza-cz wyprzedza sanie jadce przed nim, moe jechali nimi wiadkowie, amoe rodzice pana modego, wkadym ra-zie droga do Liszek nie wygldaa wtedy tak jak teraz, nie bya wylana porzdnym asfaltem, bez dziur czy zalewek, bez ladw nieustannych poprawek, bo wSawicach mieszka minister Sawicki, herbu Lubicz, musi mie porzdn drog, a dlaczego nie, przecie i ludziska korzystaj, i do kocio-a mona dojecha jak paniska, ina cmentarz, ale wtam-tych czasach droga do Liszek latem to by piaszczysty dukt, azobu stron pola, azim drogi wcale nie byo wida pod niegiem, wonice jedzili na pami, uwaali tylko, eby nie zjecha do rowu, ale wwczas, gdy ze skrzeszewskiego kocioa pdzia caa kawalkada, cay kulig, cay weselny orszak cudem ocalonego, wymodlonego uMaryi zap ubec-kich wuja Stefana, nikt nie zwaa, gdzie dukt, gdzie rw, gdzie pole, ana pewno nie zwaa na to wuj Gienek, gdzie tam, zaci konie iwyprzedza zlewej, inaraz nieg zapad si pod komi isanie poleciay na bok, amodzi ibrat mo-dego, ijego bratowa, ijeszcze bratanica, czyli moja mama, wnieg. Czy aby nie poamali karkw? Nie, nie poamali. Akonie, co zkomi, Gienek myla tylko onich: OJezu, dziki Ci, konie cae!.

  • I wiecie co? T sam drog szed mj dziadek, tylko w przeciwn stron, czyli pod gr, niespena trzydzieci lat wczeniej, gdy postanowi odej z rodzinnej wsi, bo ju nie mia wniej czego szuka. To by rok 1928: wraca zwojska, spojrza, atu chaupa pena wrzeszczcych dzie-ciakw, matka tylko po wsi lataa, azdziemi siedziaa jej wychowanica, bo moja prababka nigdy nie moga usiedzie na miejscu, wszdzie jej byo peno, od samego rana za-kasaa rkawy, oporzdzia bydeko, ustawia innym robo-t, asama sza do Skrzeszewa albo jechaa okazj, ajak nie do Skrzeszewa, to do Sawic, ajak nie do Sawic, to do Szko-pw, bo i tam miaa krewnych, zreszt gdzie ich nie mia-a, anajczciej to biegaa po Liszkach, po kominach, lataa na miotle, czarownica jedna, nikomu nie dawaa sob po-miata, bo ona szlachcianka, ani pierwszemu mowi, Sa-wickiemu, ten by sporo starszy od niej, spodzi czwrk dzieci iumar, ani drugiemu, Sejbukowi, ten by wjej wie-ku, upatrzya go sobie, cho by goy jak wity turecki, ale co tam, miaa znim jeszcze piciu synw, achopy to byy na schwa, ale to pniej, bo jak dziadek wrci zwojska, zkawalerii, to byy jeszcze mae smarki Tak sobie myl, e dziadek najchtniej zostaby wtym wojsku, ale moe si myl, moe tylko sprzta tam koskie kupy, dzie wdzie, miesic za miesicem, uprzta wtych stajniach, kto prze-cie musia to robi, no i czyci konie, poi je, podawa obrok, wtamtych czasach wojsko to nie byo jeszcze byle co, oficer mg wiele, cho ju nie tyle, co wtym dwudzie-stym roku, wtedy mg bez maa wszystko, oficer mg kaza ydom sprzta szalety, bo si wysugiwali czerwonym, tak

  • 7071

    byo wWgrowie, albo mg strzeli chopa wpysk, tak za nic, albo zabi, szczeglnie prawosawnego, jak tylko Niemcy odeszli, Polacy wszystkie cerkwie wokolicy, dawne cerkwie unickie, co to za cara ruscy pozamieniali je na prawosaw-ne, to teraz, jak przysza Polska, wtym osiemnastym roku, pozamieniali je na kocioy, te stare drewniane cerkwie, co to stoj po wsiach, wSawicach, wSzkopach, wszdzie, od niepamitnych czasw. Itylko wLiszkach nie byo cerkwi, bo tam byli Polacy, to bya polska wie, szlachta, no ima

    Dziadek Aleksander (zlewej), Warszawa, 1928rok

  • si rozumie wSkrzeszewie, atak, to po wsiach przewaa-y cerkwie, cerkiewki, bo ico by miao by, jak lud by ru-skiej wiary, a jak car znis poddastwo ipaszczyzn za jednym zamachem ichopi dostali ziemi ipoyczki od cara, aszlachta fig zmakiem iobesza si smakiem, to potem ju ci ta szlachta przewanie biedowaa, yli gorzej jak cho-pi, ale otym ju byo

    13

    Tamtego lata, gdy wybralimy si zmam do Sawic, do Li-szek, gdzie mama nie bya od tak wielu lat, za mojej pamici chyba ani razu, aprzynajmniej nic otym nie wiem, nie pa-mitam, tak wic tamtego lata odnalazem wSuchej, wskan-senie profesora Kwiatkowskiego, dawn karczm plebask, ktr profesor przenis przed laty ze Skrzeszewa Ogrom-ny drewniany budynek, ktry ma ponad sto lat, najpierw bya wnim karczma, apotem plebania, akarczma dlatego e ksidz te musia zczego y, wic tak jak szlachcic mia pra-wo propinacji, tak iksidz mg pdzi wd, gorza, oko-wit, atake warzy piwo, przewanie straszn lur, ktrej dzi nikt nie wziby do gby, chocia to si tylko tak mwi, bo chopy wszystko wypij. Iwtedy te tak byo, wtedy si to zaczo, wtej dawnej Polsce, gdzie szlachcic, yd iksidz rozpijali chopa, zpolsk szlacht polski yd, aksidz kro-pidem macha, ilaj, koniku laj, laj, laj, aty ydku poganiaj, normalnie Polska bez stosw, taka tolerancja. Apo co im

  • 7273

    byy stosy? Dopki chop robi wpolu, awniedziel prze-pija zarobek upana albo uksidza, albo uyda, co na jed-no wychodzi, bo yd tylko arendowa, to wszystko krcio si jak wszwajcarskim zegarku, zwaszcza e chop nie mg pj ot tak sobie, gdzie chcia, musia pi udziedzica, anie byle gdzie, pod kar chosty, bo przecie pan musia zarobi na swoje utrzymanie, ae panowie przewanie oszukiwali, dolewali wody do piwa, psiekrwie, to ico bardziej wybred-ni chopi cichaczem, po sumie, wymykali si ze wsi do yda,

    zpolskim chopem polski yd, ajak wpadali do karczmy lu-dzie dziedzica, to chopi uciekali albo te kryli si wkomo-rze, bo kto by chcia bra baty Bywao, e ksidz proboszcz najpierw odprawia msz przed otarzem, apotem bieg do karczmy isam stawa za szynkiem, naprawd tak byo, bo przecie iksia musieli zczego y, jak ju skoczya si ta dawna Polska, to przysza na nich bida, razem zAustriakami, uck razem ztamtejszym biskupem zosta za now granic, za to pojawi si pan Obniski iodkupi wie od Austrii ajakie prawo miaa ta Austria do Skrzeszewa, do skrzeszew-skich chopw? Jakie ktokolwiek mg mie do nich prawo? Najpierw robili nabiskupw, ktrzy przecie takich wsi jak Skrzeszew mieli na kopy na caym Podlasiu, wLubelskiem, na Woyniu, aharacz zbiera skrzeszewski proboszcz iposy-a do ucka, do tamtejszego biskupa, ktry dosta t wie od wielkiego ksicia Witolda, ktry przecie te si nikogo nie pyta, czy moe wzi, sign po t wie jak po swoje iod-da drugiemu, bo za nim staa sia, caa potga Litwy