Jest praca dla Oburzonych

3
Izabela Żbikowska, Agnieszka Wójcińska 2011-11-16, ostatnia aktualizacja 2011-11-16 14:08 Młodzi pytają: mamy świetne wykształcenie, skończyliśmy po dwa kierunki, znamy języki. Dlaczego nie ma dla nas pracy? Oddaliśmy głos pracodawcom, którzy narzekają, że nie mogą znaleźć kandydatów odpowiadających ich oczekiwaniom. Uważasz, że spełnisz ich wymagania? Możesz do nich napisać - całość jutro w papierowym ''Dużym Formacie'' Mnie pieniądze nie rosną na drzewie Robert, Katowice : "Co nowego chcesz wnieść do mojej firmy?" - pytam, bo interesuje mnie, czy ktoś, kto do mnie przyszedł, ma jakiś pomysł na siebie i chęci do pracy w firmie reklamowej. Zwykle jednak po tym pytaniu zapada cisza. To jest przerażające. Dlatego szybko zmieniam temat i zagaduję o hobby. I tak sobie rozmawiamy przy herbacie. Nie mam przygotowania z HR, ale staram się, by sprawdzanie kandydatów przypominało zwykłą rozmowę. Nie oceniam pochopnie. (...) Jest praca dla Oburzonych Urząd pracy Fot. Albert Zawada / AG Zgłaszają się do mnie absolwenci reklamy, grafiki, projektowania, kierunków artystycznych. Jednak gdy przeglądam te CV i portfolia, zastanawiam się, skąd biorą się tak odklejeni od rzeczywistości ludzie. Np. 30 kartek pomazanych węglem, które od razu przyprawiają mnie o depresję, a to jest przecież firma reklamowa, więc jak takim czymś zaciekawić klienta? Jest też przegięcie w drugą stronę. Absolwenci artystycznych kierunków nie rozumieją, że moja firma to nie galeria, tylko miejsce, gdzie tworzone są nowe pomysły, ale w rzemieślniczy sposób. Tak by dzięki nam klient sprzedał swoje produkty, czasem prozaiczne, np. słoiki. (...) Od półtora roku nie mogę znaleźć dobrych projektantów. Choć chętnych jest wielu, cały czas dostajemy CV. Jak portfolio jest w miarę przyzwoite, proponuję, by przez kilka dni kandydat popracował na próbę, za co mu oczywiście płacę. Chcę sprawdzić, czy ma inicjatywę i

Transcript of Jest praca dla Oburzonych

Page 1: Jest praca dla Oburzonych

Izabela Żbikowska, Agnieszka Wójcińska 

2011-11-16, ostatnia aktualizacja 2011-11-16 14:08

Młodzi pytają: mamy świetne wykształcenie, skończyliśmy po dwa kierunki, znamy języki. Dlaczego nie ma dla nas pracy? Oddaliśmy głos pracodawcom, którzy narzekają, że nie mogą znaleźć kandydatów odpowiadających ich oczekiwaniom. Uważasz, że spełnisz ich wymagania? Możesz do nich napisać - całość jutro w papierowym ''Dużym Formacie''

Mnie pieniądze nie rosną na drzewie

Robert, Katowice: "Co nowego chcesz wnieść do mojej firmy?" - pytam, bo interesuje mnie, czy ktoś, kto do mnie przyszedł, ma jakiś pomysł na siebie i chęci do pracy w firmie reklamowej. Zwykle jednak po tym pytaniu zapada cisza. To jest przerażające. Dlatego szybko zmieniam temat i zagaduję o hobby. I tak sobie rozmawiamy przy herbacie. Nie mam przygotowania z HR, ale staram się, by sprawdzanie kandydatów przypominało zwykłą rozmowę. Nie oceniam pochopnie. (...)

Jest praca dla Oburzonych

Urząd pracy

Fot. Albert Zawada / AG

Zgłaszają się do mnie absolwenci reklamy, grafiki, projektowania, kierunków artystycznych. Jednak gdy przeglądam te CV i portfolia, zastanawiam się, skąd biorą się tak odklejeni od rzeczywistości ludzie. Np. 30 kartek pomazanych węglem, które od razu przyprawiają mnie o depresję, a to jest przecież firma reklamowa, więc jak takim czymś zaciekawić klienta?

Jest też przegięcie w drugą stronę. Absolwenci artystycznych kierunków nie rozumieją, że moja firma to nie galeria, tylko miejsce, gdzie tworzone są nowe pomysły, ale w rzemieślniczy sposób. Tak by dzięki nam klient sprzedał swoje produkty, czasem prozaiczne, np. słoiki.

(...) Od półtora roku nie mogę znaleźć dobrych projektantów. Choć chętnych jest wielu, cały czas dostajemy CV. Jak portfolio jest w miarę przyzwoite, proponuję, by przez kilka dni kandydat popracował na próbę, za co mu oczywiście płacę. Chcę sprawdzić, czy ma inicjatywę i czy osobowościowo będzie pasował do zespołu.

Na przykład wczoraj był u nas absolwent po grafice. Na początku bardzo chętny do działania, sprawiał dobre wrażenie, ale jak mu pokazałem, na jakich programach pracujemy, tak go przeraziła liczba rzeczy, których będzie się musiał nauczyć, że po kilku godzinach wstał od biurka, bąknął, że "on jednak się poddaje", i wyszedł. I tyleśmy go widzieli.

Na początku jak ktoś przychodził na próbę, to chciałem być pomocny, pokazywałem: a teraz zrób to, potem tamto. I tak pchałem tego pracownika, a on z siebie dawał zero. Siedział przed komputerem trzy godziny i patrzył w monitor. Pytam, czy skończył zadanie. Okazuje się, że już dawno. "To co teraz robisz?". "Nic, czekam na kolejne zadanie".

Po kilku takich historiach opadłem z sił. Przecież ja płacę za tę pracę, a właściwie wszystko robię sam i jeszcze nieustannie pilnuję, czy wszystko idzie dobrze albo czy mi nowy pracownik np. YouTube'a nie ogląda, co się nie raz zdarzało.

(...)

Page 2: Jest praca dla Oburzonych

Spotykam się głównie z postawą "to mi się należy". 5, 7, a nawet 10 tysięcy miesięcznie. Tyle chcą dostać. Nigdy nie komentowałem tych kwot. Jedynie pytam: "Jak zamierzasz zarobić dla mojej firmy te pieniądze". I wtedy

Fot. Jarosław Kubalski / AG

pustka. Brak pomysłów, nic. A przecież mnie pieniądze nie rosną na drzewie. Firma jest po to, bym zarobił, i z tego zarobku odpalił pracownikom pensje za ich pracę. Czego tu można nie rozumieć? A jednak nie rozumieją.

Chciałem młodego, zatrudniłem 50+

Tadeusz, Opole: Prowadzę firmę budowlaną w Opolu. Na początku roku zacząłem szukać osoby, która zajęłaby się bieżącymi fakturami i sprawami firmy. Chciałem dać szansę komuś młodemu, bez dużego doświadczenia, bo uznałem, że młoda osoba będzie lepiej pasowała do zespołu, a poważniejszymi

sprawami księgowymi i tak zajmuje się dla mnie firma zewnętrzna. Ale chciałem, by nowa osoba była pracownikiem samodzielnym, bo ja nie mam czasu, by kogoś przyuczać, a potem nadzorować.

(...) W ogłoszeniu wyraźnie określiłem oczekiwania, podałem też dane kontaktowe, ale z zaznaczeniem, że najpierw oczekuję CV na maila. Już w dzień ukazania się ogłoszenia odebrałem pierwszy telefon (...).

CV dostałem ponad 60 i najbardziej zaciekawiła mnie rubryka hobby. Niemal zawsze był to najbardziej rozbudowany fragment. Dowiedziałem się, że na Opolszczyźnie wszyscy jeżdżą konno, pływają, chodzą na fitness lub na siłownię, choć gdy potem zobaczyłem tych ludzi na rozmowach, mało po kim bym się domyślił, że taki jest usportowiony.

(...)

Na rozmowę zaprosiłem wszystkich, bo z CV nic nie dało się wyczytać. Postanowiłem, że wybiorę najlepszego kandydata, a potem go wyszkolę. Pytam zawsze trochę o życie prywatne. I powiem, że najgorzej w moich oczach wypadają single, bo taka osoba nie ma zobowiązań, więc może również niezobowiązująco traktować pracę dla mnie. Nie mam nic przeciwko młodym matkom, o ile mam pewność, że zostaną w firmie. Nie interesują mnie jedynie kandydatki, które szukają posady tylko po to, by szybko zajść w ciążę i mieć świadczenia.

(...)

Pewna pani podczas spotkania starała się przede wszystkim nas kokietować, opowiadając przy tym, że jest po różnych kursach i już w zespole kadrowo-księgowym pracowała. "Świetnie - mówię - to proszę mi założyć teczkę pracownika", co w kadrach jest podstawą podstaw. Na co ona: "Ale ja nie umiem". Po co więc przyszła do mnie? Myślała, że ja ją nauczę. Takich sytuacji było bardzo wiele.

Jedną z ostatnich osób, z którymi rozmawiałem, była pani Basia. Kobieta po pięćdziesiątce. Gdy weszła, pomyślałem: "Matko, jak my się z nią będziemy dogadywać". A dziesięć minut później już wiedziałem, że pani Basia bije na głowę wszystkie te dziewczyny, które chciały się u mnie zaczepić. Wiedziała, o czym mówię, i wiedziała, o co zapytać. A przede wszystkim z zapałem zabrała się do pracy. Zatrudniłem właśnie ją, bo po niemal pół roku byłem zmęczony tymi młodymi osobami z - niczym nie popartymi - aspiracjami.

Źródło: Gazeta Wyborcza