Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd · Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod...

210
Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd 1

Transcript of Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd · Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod...

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

1

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

2

Prawa autorskie: Jakub B. Bączek©

Wydawnictwo: STAGEMAN®

www.stageman.pl

Kontakt z autorami: Robert Nowicki, [email protected] Działania PR & media: Barbara Ligocka, [email protected]

Konsultacja graficzna: Paweł Cieślak, [email protected]

Wysyłka i dystrybucja: Jolanta Cieślak, [email protected]

Oprawa graficzna: Dawid Kłębek Pomoc grafika: Marta Matysiok

Komunikacja: Tomasz Kuma

www.kiwigifts.pl

Korekta: Izabela Jurkowska Komunikacja: Filip Herma

www.peefmusic.pl

All right reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowana ani w jakikolwiek inny sposób

reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

ISBN: 978-83-937164-3-2

Warszawa 2014

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

3

„Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd,

z prądem płyną śmiecie” Zbigniew Herbert

Książkę dedykuję (Współ)Pracownikom

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

4

Spis treści:

Mam to w dupie… 6 Rozdział 1. Etapy drogi do wolności finansowej 9 Etap nauki 10 Etap poszukiwań 11 Etap przedsiębiorczości 13 Etap wolności finansowej 14 Pod kreską czy nad kreską? 15 A nie da rady szybciej? 18 Gdzie teraz jesteś? 20 Wyzwanie 22 Rozdział 2. Masz mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki 24 Świadectwa z paskiem a życiowe sukcesy 25 Wybór kierunku studiów 28 Dodatkowe szkolenia 30 Czytanie książek 33 Mentorzy i nauczyciele 34 Samodzielne studiowanie 36 Rozdział 3. Masz mało pieniędzy, ale dużo czasu – etap poszukiwań 38 Od pasji do działania 40 Grupy społeczne, do których należymy 44 Wybór branży 48 Pierwszy produkt/usługa 53 Sprzedaż rozpoznawcza 56 Zakładamy firmę 59 Jednoosobowa działalność gospodarcza (samozatrudnienie) 60 Spółka cywilna 62 Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością 66 Dalsze działania formalne 70 Budowanie pierwszego zespołu 75 Struktura firmy 80 Trzeci filar 83 Siedziba firmy 90 Doradcy 92 Budowanie autorytetu 95 Wypływamy na szerokie wody 100 Rozdział 4. Masz już dużo pieniędzy, ale mało czasu – etap przedsiębiorczości 102 Wylewanie fundamentów 104 Strategie rozwoju 104 Tworzenie nowych źródeł przychodu 106 Wzmacnianie starych źródeł przychodu 112 Strategia cenowa 117 Dostawcy i kontrahenci 120 Strategie negocjacji 122 Nowa psychologia sprzedaży 123 Pisanie ofert 126 Ty jako przedsiębiorca 127 Usamodzielnianie firmy 134 Delegowanie zadań 135

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

5

Delegowanie uprawnień 140 Znikanie z firmy 142 Podwajanie motywacji zespołu 143 Nowe nawyki przedsiębiorcy 144 Kalendarze 145 Telefony 147 Maile 151 Facebook 153 Rozdział 5. Masz już dużo pieniędzy i coraz więcej czasu – etap wolności finansowej

155

Budowanie przychodów pasywnych 157 Przychody z przedsiębiorczości 157 Przychody z produktów finansowych i bankowych 161 Przychody z Internetu 162 Przychody z nieruchomości 164 Inwestowanie w nieruchomości 165 Podnajem części swojego mieszkania 166 Kupno i wynajem garażów 167 Kupno i wynajem mieszkań 168 Inne opcje 171 Sprzedaż firmy 173 Zastrzeżenie logo i opracowanie know-how 174 Teaser informacyjny 175 Krótka lista inwestorów 176 Due diligence 177 Stopniowe odcinanie pępowiny 178 Pierwsza miniemerytura 179 Pokusa luksusu 180

Tanie podróżowanie 182 Poczucie pustki, nicnierobienie i rozterki 184 Wolność finansowa 50 na 50 187 Praca bez względu na pieniądze 189 Praca charytatywna 191

Przykłady zajęć dla młodego emeryta 192 Rozwój osobisty i duchowy 194 Inspiracja buddyzmem 195 Okiełznanie ego 196 Równowaga życiowa 198 Sinusoida życia 200 Droga do szczęścia 202 Rozdział 6. Wracamy do wyzwania 205 Moja osobista prośba 206 Co dalej? 207

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

6

Mam to w dupie…

Nazywam się Jakub B. Bączek, lub po prostu Kuba – tak będzie

łatwiej. W olbrzymim skrócie, udało mi się dość szybko dojść do wolności

finansowej. Nie była to droga łatwa, bo często pod prąd temu, co mówi

się i pisze o przedsiębiorczości, rozwoju, sukcesie czy relacjach. Działałem

po swojemu, czasem na bezczelnego, czasem na wariata…

Szkoda, że Cię tu teraz nie ma. Siedzę na wschodnim wybrzeżu

Menamu i patrzę na Wat Arun (Świątynię Świtu). Nie wiem, ile czasu

spędzę jeszcze w Tajlandii, na swojej miniemeryturze, ale… postanowiłem

być tu tak długo, aż napiszę bestseller. Pomyślisz może: „facet ma

wygórowane ambicje”. Ja tymczasem wiem, że większość moich marzeń

się spełnia. Czemu nie miałoby się spełnić i to?

Kiedy myślę o swojej drodze, o pierwszej firmie, o pierwszych

pracownikach, pierwszych inwestycjach za granicą, pierwszych

nieruchomościach czy też pierwszych wykładach na temat

przedsiębiorczości, nie mogę nie wspomnieć backgroundu swojej

przygody. Żyliśmy dość skromnie, a ja jako dziecko byłem bardzo chudy,

znerwicowany i zagubiony, bez poczucia bezpieczeństwa i spokoju, żeby

pokochać życie. Do dziś towarzyszą mi różne, stłumione lata temu, emocje

i lęki. Niemniej bez mentorów, ambitnych szkół czy dyplomów, bez

środków unijnych i bez wspólników założyłem w 2009 roku firmę, która

okazała się biznesem za przysłowiowy milion. Krok po kroku

podejmowałem wiele trudnych decyzji, w większości

nonkonformistycznych, a czasem nawet szalonych i… jestem tu, gdzie

jestem.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

7

Znam kilka książek motywacyjnych. Niewiele z nich przeczytałem do

końca i też nie polecam ich chłonąć i zgadzać się na wszystko, o czym

piszą autorzy. Tu będzie z wielu względów inaczej. Będzie o biznesie w

polskich warunkach, bez ściemniania, że było łatwo i że zawsze wiem, co

zrobić. Odsłonię tu dużo siebie i wierzę, że ta historia może być dla wielu

inspirująca. Kto wie, czy nie spotkasz się na kartach tej książki ze zdaniem,

które przed Tobą odkryje nowe możliwości. Zachęcam Cię do refleksji,

krytycyzmu, a nawet sprzeciwu wobec tego, co tu ujawnię, ale też

zachęcam do wykonania ćwiczeń i skorzystania z konkretnych narzędzi.

Jeśli interesuje Cię, jak od zera zbudowałem firmę wartą kilka

milionów, jak sprawiłem, że jest jedną z nielicznych polskich franczyz,

które doskonale rozwinęły się w kilku krajach Europy, jak zbudowałem

fantastyczne zespoły ludzi, które potem tworzyły i rozwijały kolejne

biznesy i generalnie – jak znalazłem się w Tajlandii na miniemeryturze w

wieku 31 lat, to zapraszam do lektury. Bywam wymagający, wkurzający,

a nawet bezczelny, ale metody, które opiszę, są po prostu cholernie

skuteczne. Nie jestem i nawet nie chcę być bogaty, jak Gates, Jobs,

Branson, Kiyosaki, Tracy, Ecker czy Robbins. Często zupełnie się z nimi nie

zgadzam i nie widzę możliwości odzwierciedlenia ich drogi w polskich

warunkach. Jestem bardziej „facetem z sąsiedztwa”, który jest ludzki,

kocha życie i czerpie z niego pełnymi garściami i szczerze Ci powie, jeśli

się z czymś nie zgadza.

Zdając sobie więc sprawę, że są bogatsi ode mnie i bywają

inteligentniejsi, a nawet wiedząc, że jest cała chmara facetów

przystojniejszych, sprawniejszych seksualnie, wyższych, bardziej

kreatywnych i z bardziej ciętym poczuciem humoru, chcę zacząć tę książkę

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

8

stwierdzeniem, że mam to w dupie i wierzę bardzo w siebie. Polecam

zresztą takie podejście… Zaczynajmy!

Bangkok, 14.03.2014

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

9

Rozdział 1:

Etapy drogi do wolności finansowej

Jeśli należysz do większości z nas, nie odziedziczysz miliona po

rodzicach, nie masz wujka w korporacji, który da Ci etat dyrektora i nie

masz talentu Agnieszki Radwańskiej, by po paru latach uprawiania sportu

zarobić grubą kasę; jeśli należysz do grupy takich ludzi jak ja – to

zaczynasz swoją drogę z niczym: bez pieniędzy, bez mentora, bez pomysłu

za milion. Masz za to marzenia, ambicje i szereg zasobów – może

olbrzymie poczucie humoru, może łatwość uczenia się języków, a może

dar radzenia sobie w każdej sytuacji. Podążasz typową drogą i w Twoich

rękach jest to, jak ta droga będzie się układać w różnych momentach

(także trudnych) ludzkiego życia.

Ja rozrysowałem sobie kiedyś tę drogę w postaci czterech ćwiartek

(to słowo bardzo dobrze kojarzyło mi się, kiedy byłem jeszcze studentem).

Dostrzegłem, że najważniejszymi zasobami, które chciałem zawsze mieć,

były pieniądze i czas. Czułem, że jeśli będę miał pieniądze, spełnię wiele

swoich marzeń i będę żył tak, jak chcę. Czułem też, że muszę mieć czas

na podróże, czytanie, granie w siatkówkę lub golfa – generalnie: czas na

swoje życie poza firmą i pracą. Z połączenia tych dwóch zasobów

otrzymałem następujący wykres:

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

10

Etap nauki

Cała historia zaczęła się zwyczajnie. Był to etap, w którym miałem

mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki. Studiowałem na Uniwersytecie

Śląskim (pedagogikę, wychowanie fizyczne i filozofię, której w końcu nie

skończyłem, bo wykładowcy mieli mnie dość na swoich zajęciach). Oprócz

tego grałem w siatkówkę w klubie sportowym i żyłem życiem zwykłego

młodego człowieka. Pamiętam, że z uczelni wracałem jakieś 30 kilometrów

do domu, korzystając z autostopu. Nie było mnie stać na bilet miesięczny

w obie strony, więc bez względu na pogodę, temperaturę i konkurencję

ładnych studentek na przystanku udawało mi się codziennie przez jakieś

3 lata docierać do Bielska-Białej bez szwanku (a przy okazji poznałem

masę ciekawych ludzi i do dziś moi znajomi uwielbiają anegdotki z tych

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

11

autostopowych przygód). Zaraz po powrocie pakowałem się i jechałem na

trening. Po treningu wracałem do domu, czasem trochę się uczyłem,

czasem po prostu lądowałem leniwie przed telewizorem i szedłem spać,

by obudzić się na następny dzień o 5 rano. Dlaczego tak wcześnie? Bo

pociąg jechał dwa kwadranse po piątej i był tańszy niż autobus. W pociągu

udawało mi się jeszcze przespać (mój organizm był tak wyregulowany, że

bez budzika wychodziłem z drzemki dokładnie przed stacją docelową) lub

też odrobić jakieś zadanie na zajęcia. I tak przez większość tygodnia,

oprócz weekendów, podczas których najważniejsze były mecze ligowe

mojej drużyny. Czasu było naprawdę mało, pieniędzy jeszcze mniej, ale

jakoś nie uświadamiałem sobie tego na co dzień i żyłem swoją pasją, którą

była wtedy siatkówka.

Etap nauki trwał u mnie około 5 lat. Studiowałem dziennie, grałem

w kilku różnych klubach sportowych i nie wyobrażałem sobie innego życia.

Kiedy dzisiaj patrzę na ten okres, to jestem zdumiony, że udawało mi się

zjeść 2 posiłki dziennie za nie więcej niż 15 zł i że byłem w stanie przez

kilka lat wstawać o 5 rano. To był czas, który bardzo wiele mnie nauczył.

Nie tylko oszczędzania, pokory i wdzięczności, ale też walki, ciężkiej pracy

i przegrywania z godnością. Ciekaw jestem, jak ten etap wyglądał u

Ciebie? Szkoła, studia, praktyki? Jest duża szansa, że wiesz, o czym piszę

i wiesz też, jak żyje się z małą ilością pieniędzy i z małą ilością czasu dla

siebie. Większość z nas tak właśnie zaczyna.

Etap poszukiwań

Wiele zmieniło się u mnie po studiach. Czułem, że bardzo dużo mi

dały, że jestem napakowany wiedzą, że bardzo chcę i… tak trafiłem do

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

12

drugiego etapu – etapu poszukiwań. Jako absolwent z podwójnym tytułem

magistra, optymistycznie ruszyłem na rynek pracy i… cóż… Szału nie było.

To był okres, w którym pieniędzy wciąż było mało, ale za to czasu

pojawiało się pod dostatkiem. Imałem się różnych zajęć, mniej lub bardziej

dziwacznych, kilku nawet nielegalnych. Pieniędzy jednak nadal było mało,

ale za to żyłem z kolejną pasją u boku, przez jakieś następne 5 lat. Tą

pasją okazała się nauka. Jako że jeszcze jako student wydałem swoje

pierwsze publikacje, otwarła się przede mną możliwość napisania

doktoratu pod okiem bardzo znanego i szanowanego w Polsce profesora.

Zacząłem więc pisać, uczyć studentów i żyć chwilą. Doktorat szedł jednak

opornie, a za godzinę wykładu na uczelni państwowej otrzymywałem 30

zł brutto. Nie chcę narzekać, ale do dziś zastanawiam się, jak zdołałem

przeżyć za takie kwoty, zważywszy, że – jako początkujący wykładowca –

nie miałem tych zajęć zbyt dużo. Wiele się jednak nauczyłem. Okazało się,

że na moje wykłady przychodzi znacznie więcej osób, niż zazwyczaj widuje

się na salach. W rekordowym okresie miałem nawet 200 słuchaczy, a część

z nich siadała na podłodze. Zrozumiałem, na czym polega nauka przez

praktykę i przez… zabawę. To były naprawdę nietypowe zajęcia, które

wkrótce zaczęły denerwować moich kolegów wykładowców i władze

uczelni. Szybko więc oberwałem i dostrzegłem wiele hipokryzji w

akademickim światku. Odszedłem, by rozpocząć kolejny etap swojego

życia.

Może masz już etap poszukiwań za sobą, ale skoro czytasz tę

książkę, to jest duża szansa, że jesteś w jego trakcie. To pozytywny etap.

Człowiek, który ma sporo czasu, a mało pieniędzy, jest bardzo pomysłowy.

Ciekaw jestem, jak wiele swoich pomysłów odrzucasz, krytykujesz lub

pozostawiasz w szufladzie… To w gruncie rzeczy naturalne, ale będę się

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

13

tutaj starał przekonać Cię do wyjścia ze strefy komfortu. Warto – kolejny

etap to prawdziwa jazda bez trzymanki.

Etap przedsiębiorczości

Gdy czas poszukiwań zaczyna Ci się dłużyć, postanawiasz coś ze

sobą zrobić. Jeśli należysz do większości, to idziesz gdzieś po prostu do

stałej pracy (o tym trochę później). U mnie kolejnym etapem mógł być

tylko etap przedsiębiorczości. Wiedziałem już jako 25-latek, że nie nadaję

się na etat. Jedyną opcją było dla mnie samodzielne stanowisko

managerskie – i tak zostałem dyrektorem centrum szkoleniowego,

odpowiedzialnym za Polską południową w jednej z warszawskich firm.

Długo jednak nie zagrzałem tam miejsca, bo szef nie był w stosunku do

mnie fair i szczerze powiedziawszy, miałem wrażenie, że bez niego

rozwinąłbym tę firmę cztery razy szybciej i lepiej (tak, tak, już wtedy byłem

nieźle wyszczekany). Zostałem więc przedsiębiorcą i na kolejnych 5 lat

wciągnął mnie inspirujący okres budowania własnego biznesu. Szybko

pojawiły się pieniądze, bo mój pomysł okazał się znakomity. Jednak wraz

z dużą ilością pieniędzy pojawił się całkowity brak czasu dla siebie i dla

bliskich. O tym etapie będę pisał w tej książce najwięcej. Teraz wspomnę

tylko, że nie żałuję tego czasu. Znów wiele się nauczyłem i choć inne sfery

mojego życia bywały zagrożone, cieszę się, że przez tych kilka lat udało

mi się stworzyć miejsce, w którym pracuje rocznie nawet kilkaset osób i

wiele z nich naprawdę tę pracę uwielbia.

Myślę, że albo masz ten etap dopiero przed sobą, albo jesteś w jego

trakcie. Na razie poruszamy się po płaszczyźnie teoretycznej. W dalszej

części książki znajdziesz jednak masę inspiracji i konkretnych pomysłów,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

14

jak poradzić sobie właśnie w tym etapie. Nawet jeśli rodzice i znajomi

mówią Ci ciągle: „Zostań na etacie, większość jednoosobowych

działalności w naszym mieście szybko bankrutuje”, wydaje mi się, że nie

ma innej drogi do etapu czwartego.

Etap wolności finansowej

Kiedy poczułem się zmęczony przedsiębiorczością, presją i

zdobywaniem nowych rynków, zaczęły pojawiać się w mojej głowie

zupełnie inne marzenia niż jeszcze parę lat temu. Po raz pierwszy, dużo

bardziej niż pieniądze, zaczął się dla mnie liczyć wolny czas i święty spokój.

Obawiałem się jednak dwóch rzeczy. Po pierwsze, wierzyłem, że jeśli nie

będę osobiście doglądał firmy, to nie będzie ona odnosiła takich

spektakularnych sukcesów jak dotychczas. Błąd! Po drugie, myślałem, że

skoro ja przejdę na emeryturę w tak młodym wieku, to moi pracownicy

będą zupełnie zdemotywowani i zamiast pracować, będą się wkurzać, że

grzeję sobie dupę w Tajlandii, a oni musza zapieprzać. Ponownie: błąd!

Dzięki specyficznemu podejściu, które dokładnie tu opiszę, wylądowałem

w końcu na etapie życia, w którym jest dużo pieniędzy (a przynajmniej mi

całkowicie wystarcza) i dużo wolnego czasu (dzięki czemu mogę

podróżować po całym świecie). Ten czwarty okres nazwałem etapem

wolności finansowej. A ja sam nie czuję się już tak bardzo przedsiębiorcą,

jak inwestorem. Dopiero zaczynam swoją przygodę w tym etapie. Nie

wiem jeszcze, czy jest coś dalej. Nie wiem też, czy znowu po 5 latach mi

się nie znudzi (jak to bywało wcześniej). Być może przy drugim wydaniu

tej książki będę musiał dopisać jakiś kolejny etap, kolejny rozdział i pomysł

na życie, ale… w chwili obecnej cieszę się wolnością finansową i do swoich

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

15

rentierskich „obowiązków” zaliczam podróżowanie, poznawanie nowych

kultur, prowadzenie bezpłatnie swojej autorskiej audycji w radio i pisanie

tej książki, by dzielić się wiedzą i… nie zwariować z taką ilością wolnego

czasu.

Życzę Ci tego etapu jak najszybciej, choć może zaskoczy Cię, że…

wcale nie jest tak super, jak na pierwszy rzut oka wygląda. Pod koniec

etapu przedsiębiorczości pracowałem tylko dwa dni w tygodniu (wtorki i

czwartki). Teraz, będąc w Tajlandii, nie mam nic do roboty, oprócz

pogłębiania znajomości buddyzmu, pisania, spotykania fascynujących

ludzi i zwiedzania inspirujących miejsc. I wiesz co? Czasami naprawdę mi

się nudzi! Bywa, że mam ochotę otworzyć Outlooka i wprowadzić jakiś

nowy pomysł do jednej ze swoich firm. Na razie się trzymam, bo wciągnęło

mnie pisanie książki, ale nie ręczę za siebie, jak już spędzę tu parę tygodni.

(Znajomi się śmieją, że pewnie nauczę się tajskiego, założę tu filię swojej

firmy i zacznę z nudów skupować nieruchomości od miejscowych, by

potem je wynajmować lub sprzedawać z zyskiem).

Pod kreską czy nad kreską?

Problem dzisiejszych czasów nie polega tylko na tym, że różnica

między ludźmi z małą ilością pieniędzy a tymi bogatymi jest coraz głębsza.

Problem tkwi również w tym, że większość ludzi nigdy nie pokonuje

poziomej kreski z tego wykresu. Pozostaje im więc lawirowanie pomiędzy

dwoma pierwszymi opisanymi tu etapami: nauki i poszukiwania. Wyglądać

to może tak: ambitna Polka kończy ogólniaka (etap nauki) i po maturze

postanawia wyjechać do Anglii zarobić na studia (etap poszukiwania).

Wraca, zaczyna studia socjologiczne (etap nauki) i marzy o posadzie, w

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

16

której otrzyma przynajmniej 2 500 zł na rękę. Kiedy jednak trafia na rynek

pracy, okazuje się, że nikt na nią nie czekał, mało tego – nikt nie docenia

jej tytułu magistra. Zaczyna się więc szukanie pracy (etap poszukiwania).

W końcu udaje się zdobyć upragniony etat. Nie płacą zbyt dużo, ale

przynajmniej co miesiąc tyle samo. Uczy się więc nowych obowiązków

(etap nauki) i… wytrzymuje jakieś 2 lata. Potem zaczyna się jej nudzić i

po kryjomu przed szefem rozsyła CV do agencji reklamowych, gdzie

chciałaby realizować swoje pomysły (etap poszukiwania). W końcu

zmienia pracę, uczy się nowej rzeczywistości, by po paru kolejnych latach

trafić na bezrobocie lub na kolejny etat (jak dobrze pójdzie). I tak do

emerytury. Czasu jest mniej lub więcej, ale pieniędzy ciągle mało. Nasza

Polka przyzwyczaja się jednak, razem z mężem otrzymują kredyt i

zakupują mieszkanko w bloku z wielkiej płyty. Przyzwyczajają się do

oszczędzania, odkładania, spędzania czasu przy gotowaniu lub przed

telewizorem. Mijają lata, pojawia się dziecko, kolejne wydatki, sporo

stresu… Często narzekają na brak pieniędzy, ale żyją tak sobie bez zmian

aż do emerytury w wieku 67 lat. Swoim dzieciom mówią: „Idź na etat,

kochanie, jak mamusia i będziesz porządnie żyć”, a kiedy słyszą od

znajomego, że zakłada firmę, mówią: „Zgłupiałeś, przecież ZUS Cię

wykończy”… I wiesz co? Nie ma w tym absolutnie nic złego. Jeśli znajdzie

się drugą połówkę i nie okaże się po 2 latach że to pijak/pijaczka,

histeryk/histeryczka itp., to może mamy do czynienia w tej historii ze

szczęśliwą Polską – może to nawet rys biograficzny naszej sąsiadki lub

koleżanki ze szkoły. I to jest dobre – ja takiego stylu nie mam prawa

krytykować i nie robię tego.

Czułem jednak, że ja chcę inaczej. Wystarczająco wkurzał mnie mój

trener sportowy, żebym szybko się zorientował, że mam dobre pomysły i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

17

nie chcę słuchać przez cały czas kogoś, kto jest ignorantem. Nie wierzyłem

też w to, że na emeryturze będę mógł żyć godnie. (Niedawno jakiś spec

od finansów obliczył mi, że mogę spodziewać się około 600 zł od ZUS-u.

Jaram się…). Czułem, że chcę iść pod prąd, że nie będę słuchał innych, że

chcę nad kreskę (choć jeszcze wtedy nie wiedziałem, że sam stworzę taką

tabelkę jak ta opisana w tej książce). Chciałem należeć do tej nielicznej,

tajemniczej grupy pod nazwą „przedsiębiorcy”. No więc… wskoczyłem tam

sam. Na decyzji się jednak nie kończy. Chociaż ja bałem się na początku,

to dziś już wiem, że założenie firmy (obojętnie jakiej – mam bowiem

jednoosobową działalność, kilka spółek cywilnych, kilka spółek z

ograniczoną odpowiedzialnością) to w gruncie rzeczy pikuś. Wyzwaniem

jest tę firmę utrzymać i godnie na niej zarabiać. Czytałem statystyki,

zgodnie z którymi aż 80% jednoosobowych działalności w Polsce znika z

rynku w ciągu 5 lat. 80%!!! Nie chce mi się w to wierzyć, ale nawet jeśli

te statystyki są tylko w połowie prawdziwe, to jest to dość przerażające.

Mimo wszystko zachęcam Cię do pracy „na swoim”. Gdybym znał jakąś

inną drogę do wolności finansowej, to chętnie bym się z Tobą podzielił,

ale… nie znam. Wskakuj więc ponad kreskę i zobaczymy, co się stanie.

Przecież nawet jeśli nie pójdzie, to zawsze można zamknąć tę firmę w

cholerę i wrócić do kołowrotka etapów: nauki i poszukiwania. Firmę można

też zawiesić, sprzedać, usamodzielnić, dobrać wspólnika lub inwestora,

krótko mówiąc – to nie musi być decyzja na całe życie. Skoro potrafisz

czytać wyniki sportowe, targować się na Allegro i obsługiwać pralkę, to…

firmę też potrafisz założyć. Zresztą te wymienione wyżej czynności wydają

mi się dziś bardziej skomplikowane niż otwieranie kolejnego biznesu.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

18

Nie wiem, jak masz na imię, ile masz lat i jakie masz pasje. Wiem

jednak, że założenie własnego biznesu może być dla Ciebie stresujące.

Rozumiem to. Wiem też, że aby założyć firmę, trzeba mieć jakiś pomysł.

O tym już za chwilę, a teraz zdecyduj, proszę, co jest dla Ciebie

najważniejsze w tym okresie życia, w którym obecnie jesteś: jeśli

stabilizacja – najlepiej zostań w pierwszym etapie (nauki); jeśli wolny czas

– może warto pozostać jak najdłużej w etapie poszukiwań; jeśli więcej

pieniędzy – to pewnie warto znaleźć lepiej płatną pracę lub założyć własną

firmę. A jeśli potrzeba Ci i czasu, i pieniędzy, to zachęcam Cię do wejścia

ponad kreskę! I do dalszej lektury oczywiście…

A nie da rady szybciej?

Wykonaj proszę poniższe działania w myślach, jak najszybciej.

Zależy mi na tym, żeby nie wracać do poprzednich działań, nie używać

kalkulatora, tylko szybko liczyć w głowie i szybko odpowiadać na moje

pytania – bez zastanawiania się i bez zatrzymywania się. To ważne.

ĆWICZENIE 1:

− Powiedz mi, ile jest 12 + 7

− A teraz ile jest 35 + 27

− 14 x 7

− 28 – 19

− 122 + 392

− 298 + 119

− A teraz pomyśl szybko o jakimś warzywie i idź dalej…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

19

− Pomnóż 12 x 6

− Odejmij 12 od 49

− 32 x 4

− 128 + 333

− 298 –74

− A teraz pomyśl szybko o jakimś narzędziu i idź od razu dalej…

− 16 x 3

− 199 + 664

− 12 – 5

− 394 +1035

− 9 x 6

− A teraz szybko pomyśl o jakimś kolorze i…

Jeśli jesteśmy podobni do siebie, to pewnie ciekawi Cię, czy można

przeskoczyć jakiś etap. Może da się dotrzeć do przedsiębiorczości od razu

z etapu nauki? Albo jeszcze lepiej: czemu by nie zostać od razu wolnym

finansowo po etapie poszukiwań? Myślimy podobnie, ale muszę Cię

zawieść. Nie znam innej drogi do wolności finansowej niż ciężka praca.

Jeśli jakiś autor czy też trener rozwoju osobistego powie Ci, że łatwo jest

stać się bogatym i szczęśliwym i że może Ci podać przepis na zarobienie

miliona w miesiąc lub też na uzdrowienie Twoich relacji z ludźmi w czasie

dwudniowego szkolenia, to… ja bym na Twoim miejscu uciekał. To nas

przyciąga. Tytuły w stylu „od zera do milionera” czy „jednominutowy

milioner” działają doskonale na naszą wyobraźnię. Może ja po prostu

jestem za głupi, ale powiem Ci, że znam tylko jedną drogę do sukcesu. I

jest to właśnie ciężka praca. Milionerem nie staje się człowiek w tydzień,

tak jak nie da się nauczyć języka obcego bez wielomiesięcznych wysiłków.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

20

Jeśli jesteśmy do siebie podobni, szukasz może drogi na skróty.

Kupujesz moją książkę i myślisz sobie: „Panie Bączek, daj Pan przepis na

milion, najlepiej dwa, jeszcze jeden dla znajomego”. Cóż… pomogę Ci, ale

nie tak, jak myślisz. Dam Ci pomysł na milion, ale między wierszami.

Zrozumiem Cię bardziej niż niejeden znajomy i pokażę Ci, czym się różnią

nasze decyzje, żeby skonfrontować Cię z własnymi blokadami i lękami.

Wiem, o czym piszę, bo jestem praktykiem, a w dodatku dokładnie takim

samym człowiekiem jak Ty – pragnącym szczęścia i unikającym cierpienia.

Ja też wybrałem marchewkę, młotek i kolor czerwony… Weźmy się więc

do roboty!

Gdzie teraz jesteś?

Nie, nie pytam o to, czy w sypialni czy w wannie. Bardziej chodzi mi

o to, czy rozpoznajesz u siebie któryś z opisanych wyżej etapów. Ile masz

pieniędzy? Mało czy dużo? Ile masz czasu dla siebie? Mało czy dużo? Jeśli

w obu przypadkach odpowiesz „dużo”, nie ma sensu czytać dalej, pewnie

w niczym Ci nie pomogę. Jeśli jednak masz w sobie gotowość na więcej

pieniędzy i/lub więcej czasu wolnego, zapraszam Cię do ważnego

ćwiczenia.

ĆWICZENIE 2:

Uzupełnij proszę (tutaj lub na osobnej kartce) poniższe pytania.

Ważne jest, żeby uzupełnić wszystkie, takie jakie są. Jeśli nie potrafisz

uzupełnić jednego z nich i masz pustkę w głowie, wpisz cokolwiek, losowo.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

21

1

Chcę poprawić swoje relacje z ..........................

2

Chcę zarabiać o .......................... zł więcej na .......................... (godzinę/miesiąc/rok/inne)

3

Chcę poświęcić więcej czasu na ..........................

4

Chcę nauczyć się języka ..........................

5

Chcę ważyć .......................... kilogramów

6

Chcę pracować .......................... dni/godzin w .......................... (ciągu dnia/w tygodniu/w miesiącu/na rok)

7

Chcę wybrać się w podróż do/na ..........................

8

Chcę, żeby w mojej pracy było więcej ..........................

9

Chcę, żeby w moim życiu było mniej ..........................

10

Chcę przejść na emeryturę w wieku .......................... lat

Nie ma takiej siły, która dałaby mi władzę nad tym, czy wykonasz to

ćwiczenie, czy też je pominiesz lub zrobisz tylko w głowie. To Twoje życie

i Ty decydujesz. Otrzymujesz zresztą od życia to, co wybierasz. Jeśli udało

się jednak uzupełnić te zdania, to w drugim kroku proszę Cię o wybór

trzech zdań, które najbardziej Cię w tej chwili przekonują. (Podkreślam: w

tej chwili – to nie jest wybór na całe życie).

Te akurat cele były narzucone z góry, ale zapewne udało Ci się

wybrać trzy najważniejsze. Spójrz teraz proszę na numery zaznaczonych

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

22

celów. Liczby nieparzyste (1, 3, 5 itd.) są bliższe celom prywatnym (a więc

etapom poszukiwania i wolności finansowej), a liczby parzyste (2, 4, 6 itd.)

są bliższe celom finansowym i zawodowym (a więc etapom nauki i

przedsiębiorczości). Jeśli widzisz zaznaczone 3 liczby parzyste, to chcesz

więcej pieniędzy, a jeśli 3 liczby nieparzyste – to chcesz więcej czasu dla

siebie. Dobrze to wiedzieć na początku naszego wyzwania. Wyzwania,

jakim będzie niewątpliwie dalsza część tej książki.

Wyzwanie

Kupiłem kiedyś książkę, która nosiła tytuł „Nauka golfa w weekend”.

Było tam więcej obrazków niż tekstów, więc szybciutko się z nią uporałem.

Oczywiście nie miałem jak ćwiczyć uderzeń w mieszkaniu, zresztą

czytałem ją wieczorami, leżąc już w łóżku. Jakaż była moja frustracja,

kiedy pojawiłem się na prawdziwym polu golfowym i kilkakrotnie nie

potrafiłem w ogóle trafić w piłkę przy mocniejszym uderzeniu. W pewnym

sensie poczułem się oszukany przez autorów książki, którzy twierdzili, że

wystarczą sobota i niedziela, by nauczyć się grać w golfa. Piszę o tym

dlatego, że jest spora szansa, iż z tą książką będzie podobnie. Oddaję w

Twoje ręce to, czym wiele osób nie chce się dzielić (o przyczynach piszę

w dalszej części). Podaję recepty na otwarte drzwi, które może próbujesz

wywarzyć, ale nic to nie da… Nic to nie da, jeśli nie będziesz ćwiczyć,

równolegle do czytania.

Stawiam więc przed Tobą wyzwanie. Czy moja książka może być dla

Ciebie pierwszą książką w życiu, którą nie tylko przeczytasz, ale i wykonasz

ćwiczenia oraz zapoznasz się z narzędziami? Raczej wątpię w to, że uda Ci

się w 100%, ale… zaskocz mnie. Nie chodzi o to, że jestem taki mądry, a

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

23

ćwiczenia są jakieś specjalnie ambitne. Każde z nich niesie jednak jakąś

treść, ważną dla Ciebie, która nie zmieściła się w tej książce. Pamiętasz,

jak napisałem, że dam Ci pewną wiedzę pomiędzy wierszami? Chodziło mi

właśnie o ćwiczenia, które się tu znajdują. Przyjmij wyzwanie i zobaczymy,

co się zmieni. Być może nic, być może wszystko – zależy, czego Ci teraz

naprawdę potrzeba.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

24

Rozdział 2:

Masz mało pieniędzy i mało czasu – etap nauki

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

25

Nie poświęcę zbyt wiele czasu temu etapowi. Nie dlatego, że nie jest

ciekawy. Nie dlatego, że jest naturalną koleją rzeczy. Głównie dlatego, że

gdybym to zrobił, napisałbym kolejną książkę do zapomnienia. Większość

publikacji, które przeczytaliśmy, zapominamy do roku czasu. W większości

przypadków nie pamiętamy ani nazwiska autora, ani głównych wątków.

Nie chcę, żeby tak było i tym razem. Skoro zadrukowaliśmy już tyle

cennego papieru, chcę się skupić na tym, co interesuje Cię najbardziej –

etapie przedsiębiorczości (a w drugiej kolejności – drodze do wolności

finansowej).

Dla porządku i przejrzystości jednak kilka słów na temat etapu nauki.

Dobór treści do tego rozdziału nie jest przypadkowy. Zbudowałem go

bowiem w oparciu o pytania, które otrzymuję po swoich wystąpieniach,

audycjach i podcastach na YouTube.

Świadectwa z paskiem a życiowe sukcesy

Nigdy w życiu nie miałem w szkole świadectwa z paskiem. Nigdy też

nie byłem uczniem „piątkowym”, ale zdobywanie trójek i czwórek

przychodziło mi bez kłopotu. O ile dobrze pamiętam, najwyższą średnią,

jaką otrzymałem na koniec roku w liceum, było 4,3. Co ciekawe, często

byłem o to pytany na studiach. Koleżanki z grupy lubiły się w wielu

kwestiach porównywać, więc miały największą radochę, kiedy mogły

skonfrontować swoje wysokie średnie z moimi wynikami szkolnymi. Nie

miałem jednak w związku z tym żadnych kompleksów. Wręcz przeciwnie,

byłem w pewnym sensie dumny, że rzadko się uczę, a i tak nie jestem

narażony na poprawki.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

26

Można powiedzieć, że byłem trochę leniem, a już na pewno

buntownikiem. Uczyłem się tego, co mnie naprawdę ciekawiło (szczególnie

biologia) i tego, co było ciekawie przedstawiane przez interesujących

nauczycieli (szczególnie język polski). Olewałem trochę przedmioty ścisłe

(nie cierpiałem fizyki), unikałem nauczycieli, którzy byli nieprzyjemni

(przewagarowałem chyba połowę geografii w swojej karierze) i robiłem na

złość nauczycielom, którzy byli po prostu wredni i niesprawiedliwi.

Pamiętam, że musiałem zdawać muzykę na dostateczny. Pan, który nas

uczył tego przedmiotu w pierwszej klasie, kazał prowadzić zeszyt z

definicjami takich pojęć, jak oratorium, chorał czy pizzicato. Robiłem to

byle jak, na parapecie przed lekcją. I tak na swoim świadectwie

maturalnym mam tróję z muzyki, a w rzeczywistości gram amatorsko na

4 instrumentach (nieźle na gitarze, trochę na pianinie i akordeonie, wieki

temu pogrywałem też na harmonijce ustnej).

Kiedy na to patrzę, historie te dają mi dużo do myślenia. Po pierwsze,

nie trzeba mieć świadectwa z paskiem lub też być wybitnym uczniem w

szkole, by cokolwiek w życiu osiągnąć. Wiem z doświadczenia, że wiele

osób z mojego środowiska miało doskonałe wyniki szkolne, a dziś są

sfrustrowani jako nauczyciele wf. i zadłużeni u rodziców na poważne

kwoty. Jeden z autorów inwestycyjnych napisał kiedyś, że ci „piątkowi”

uczniowie pracują dla „trójkowych”, a „czwórkowi” są teraz urzędnikami.

Cóż, nie zostałem urzędnikiem, ale za to zatrudniam w swoich firmach

wielu prymusów i nauczyłem się dobrze korzystać z tego, że ktoś pilnie się

uczył i studiował nudne dla mnie meandry prawa czy rachunkowości.

Po drugie, nie byłbym sobą, gdybym nie zauważył, że polskie

szkolnictwo nie przygotowuje ludzi do przedsiębiorczości. Co najwyżej do

etatu, ale i z tym jest chyba coraz gorzej. Pamiętasz może budowę komórki

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

27

z biologii, być może nawet wykonasz równanie z dwiema niewiadomymi z

matematyki, mało tego, wymienisz zapewne kilku królów Polski. Założę się

jednak, że podobnie jak ja masz problem z samodzielnym wypełnieniem

PIT-u lub też z załatwieniem spraw meldunkowych w urzędzie. Sporo

przebywałem w swoim życiu za granicą i w zachodnim szkolnictwie

imponowało mi zawsze to, że obowiązkowa jest nauka pływania, a w

niektórych krajach nawet jazda samochodem jest jednym z przedmiotów

szkolnych. Śmiejemy się czasem z Amerykanów, że nie potrafią wskazać,

gdzie znajdują się Niemcy czy Hiszpania (w kuriozalnych przypadkach

lokują te państwa na mapie Afryki). Pytanie tylko, czy to aby nie z siebie

powinniśmy się śmiać, zamiast szukać wyższości nad bardzo

pragmatycznym systemem edukacji w USA (swoją drogą, ciekaw jestem,

ile stanów Ameryki opisałby na mapie losowo wybrany Polak).

Po trzecie wreszcie, nie ma dla mnie nic ważniejszego w szkole niż

zdobywanie umiejętności komunikacyjnych. Nie ma takiego przedmiotu w

Polsce, ale na szczęście w naturalny sposób uczymy się przebywać w

grupie, zaprzyjaźniać lub nie zgadzać się z innymi, przegrywać i wygrywać,

tworzyć podgrupki i sojusze, odmawiać i namawiać, plotkować i

zachwalać. Nie ma nauczyciela odpowiedzialnego za te nasze umiejętności

(może w pewnym sensie jest to wychowawca), a tymczasem wydaje mi

się to znacznie ważniejsze w dorosłym życiu niż wzór na stężenie

procentowe roztworu.

Pochwalam zdobywanie wiedzy, kibicuję dobrym uczniom i cieszę

się, że nasz system edukacji jest coraz lepiej oceniany w Europie. Niemniej

pomiędzy nauką szkolną a przedsiębiorczością jest przepaść. Przepaść

przez duże „P”. Oczywiście może się zdarzyć przedsiębiorca, który był

prymusem w szkole, ale w większości przypadków wyniki szkolne nie mają

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

28

nic wspólnego z odnoszeniem w życiu sukcesów. I nie piszę tego, żeby

poczuć się lepiej jako ten „średni” kiedyś uczeń.

Wybór kierunku studiów

Prawdziwa nauka zaczyna się dopiero na studiach. Uważam tak,

ponieważ wiem, że szkolne przedmioty są nam narzucone z góry i mają

dać jak najszerszą bazę do dalszego rozwoju. Studia z kolei są wyborem.

Mamy mnóstwo kierunków do wyboru i tylko szkoda, że musimy wybrać

jeden z nich tak szybko, kiedy w gruncie rzeczy jesteśmy jeszcze bardziej

dziećmi niż dorosłymi. Część z nas poszła na dany kierunek studiów, bo

„ulubiona koleżanka z klasy też poszła” albo też „bo łatwo się dostać”.

Mając 18 czy 19 lat, trudno nam się jeszcze zorientować, co chcemy w

życiu robić. Ja przynajmniej nie miałem bladego pojęcia o tym, że zostanę

przedsiębiorcą!

Niemniej jednak uważam, że wybór studiów lub też rezygnacja z tej

formy nauki to jedna z najważniejszych decyzji w życiu człowieka. W

dodatku decyzja ta będzie miała wpływ na wiele kolejnych lat naszego

życia. Gdyby każdy z nas miał mentora i możliwość „przetestowania” przez

tydzień różnych kierunków, zanim dokonamy ostatecznego wyboru,

społeczeństwo rozwijałoby się pewnie znacznie szybciej. A tak wielu z nas

ląduje na kierunkach, które są mało ciekawe, przereklamowane, albo w

ogóle dajemy sobie spokój i idziemy do roboty lub pakujemy się do

(na)lotu na Anglię. I szkoda, bo studia potrafią być fascynujące, jeśli

wybierzemy to, co naprawdę nas kręci.

Ja miałem w tym przypadku wielkie szczęście. Jako sportowiec

marzyłem o tym, żeby w przyszłości zostać trenerem siatkówki. Czułem

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

29

też w sobie dar do przekazywania wiedzy i umiejętności. Już w liceum

jeden z moich nauczycieli (a teraz bliski przyjaciel) zaufał mi i

zaproponował pracę jako wychowawca kolonijny. W ostatniej klasie

ogólniaka miałem nawet zastępstwa za nauczycieli i prowadziłem lekcje z

siatkówki dla pierwszych klas (sam będąc jeszcze uczniem). Nie mogłem

więc wybrać inaczej niż studiowanie wychowania fizycznego, równolegle z

pedagogiką. A że mój przyjaciel był po uczelni, którą mi polecał, wybrałem

właśnie to miejsce i te kierunki (najpierw jeden, a potem z czasem drugi,

dodatkowy). Dostałem się z listy rezerwowej, ponieważ miałem kiepskie

oceny na maturalnym świadectwie, ale… dostałem się i nauka tak mnie

wciągnęła, że przez jakiś czas miałem średnią 5,0, ucząc się na dwóch

fakultetach. Pozwólcie na małą prywatę: Dziękuję Ci, Alek, za wskazanie

właściwej drogi!

Wniosek z tego taki, że warto wybrać kierunek, który nas interesuje,

a nie taki, który teoretycznie da nam dobrą pracę. Oczywiście, prawnik czy

lekarz nieźle zarabia, ale jeśli nie czujesz w 100% tych tematów, to nie

daj się nikomu namówić (z rodzicami na czele) do wchodzenia na takie

tory. Może się bowiem okazać, że już po pierwszym roku zorientujesz się,

że to nie dla Ciebie, ale… szkoda Ci będzie rzucić studia, skoro dwie sesje

masz już za sobą. Tak właśnie „produkowani” są na różnych uczelniach

sfrustrowani ludzie, którzy studiują coś, co wypada lub co szkoda rzucić i

nie są szczęśliwi w swoim własnym, jedynym życiu. Choć każdy przypadek

jest inny i każdy musi podjąć decyzję sam, wydaje mi się, że lepiej rzucić

nużące nas studia nawet po 2 latach nauki i zmienić kierunek niż skończyć

5-letnie studia, które ani trochę nie rozpalają w nas pasji.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

30

Dodatkowe szkolenia

Kiedy pisałem, że między nauką szkolną a przedsiębiorczością jest

przepaść, miałem na myśli również naukę na uczelniach wyższych.

Teoretycznie mógłbym dziś wrócić do szkoły i uczyć dzieci fikołków lub też

być pedagogiem szkolnym i rozmawiać z gimnazjalistami o ich pierwszych

zawodach miłosnych, ale dałbym sobie radę tylko dlatego, że sam

odbywałem sporo praktyk i nauczyłem się słuchać. 90% moich wykładów

natomiast nie przydałoby się wcale w powrocie do praktycznego zawodu.

Zostałem więc przedsiębiorcą i do dziś korzystam z wiedzy pedagogicznej

(np. budując programy szkoleń do swoich firm) i sportowej (np. budując

motywacje zespołu). Pamiętaj, że po studiach nie musisz pracować w

zawodzie, żeby skorzystać ze swojej wiedzy. Znam wielu przedsiębiorców

i są oni po przeróżnych kierunkach, niekoniecznie związanych z

zarządzaniem czy ekonomią. (Swoją drogą, mam taką obserwację, że

ludzie po AWF-ach są często dość przedsiębiorczy).

To, czego nie uczą na studiach (a jest tego, niestety, sporo), można

znaleźć na szkoleniach i warsztatach. Jest ich zresztą wiele na polskim

rynku, chyba jeszcze więcej niż kierunków studiów. Problem jest tylko taki,

że – podobnie jak ze studiami – jakość tych szkoleń bywa bardzo różna.

Nie chcę nikogo urazić, ale zdecydowana większość szkoleń, w których ja

sam brałem udział, była naprawdę przeładowana teorią i wręcz nudna.

Mam uczulenie na klasycznych trenerów biznesu, którzy dają Ci kartkę z

flipcharta, tworzą grupy i mówią: „A czym dla Was jest asertywność?

Zapiszcie w grupie na kartkach”. Ach… Później podsumowują te

spostrzeżenia ludzi, którzy przyszli się nauczyć czegoś nowego i nie

dodając nic od siebie, mówią: „Doskonale, wiemy już więc, na czym polega

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

31

asertywność”. Pytanie tylko, po co iść na takie szkolenie, skoro samemu

można sobie taką kartkę wypełnić ze znajomymi w knajpie.

Najbardziej rozczarowywały mnie jednak szkolenia teoretyków.

Wyobraź sobie trenera, który uczy przedsiębiorców marketingu, a

zapytany, jakie znane marki stworzył, rumieni się i mówi, że to nie ma

związku ze szkoleniem. Wyobraź sobie kogoś, kto uczy komunikacji, a na

przerwach, struty jak pies, ucieka od grupy na papierosa. Wyobraź sobie

doradcę finansowego, który sugeruje Ci, w jaki fundusz zainwestować

Twoje 200 000 zł, a sam zarabia od 3 lat po 2 000 zł miesięcznie jako

doradca. Tak właśnie często wygląda rynek szkoleniowy. Na szczęście nie

zawsze.

Szkolenia mają tę zaletę, że są krótsze niż studia i mogą nam dać

dostęp do niezwykle cennej wiedzy praktycznej za stosunkowo niewielkie

pieniądze. Ważne jest jednak, żeby sprawdzać, kto je prowadzi. Jeśli jest

to praktyk, to należy tylko trzymać kciuki, żeby miał dar przekazywania

wiedzy. A jeśli jest to tylko teoretyk, najlepiej dać sobie spokój i oszczędzić

kilka godzin frustracji na nudnym szkoleniu. Dla mnie zadziwiające jest

zjawisko uczenia o przedsiębiorczości i biznesie przez ludzi, którzy jedyne

pieniądze zarobili na mówieniu o tym, a sami nie zbudowali poza branżą

szkoleniową ani jednego prawdziwego biznesu. Czasami są to nazwiska

znane i popularne w branży rozwoju osobistego, ale gdyby spojrzeć, na

czym te osoby tak naprawdę zarabiają, to nie są to zbyt wiarygodne dane.

Mimo wszystko szkolenie dobrane pod nasze potrzeby, z trenerem

praktykiem, da nam czasami dużo więcej niż rok studiów. Ja nauczyłem

się na przykład podczas jednego zaledwie szkolenia, jak rozmawiać o

trudnych emocjach, podczas gdy przez 5 lat studiowania pedagogiki

miałem z tym olbrzymi problem. Teraz sam staram się tak przygotowywać

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

32

szkolenia, by ludzie mogli mieć dostęp do praktycznych narzędzi, które

sam zastosowałem i które przyniosły mi wymierne, realne, biznesowe

efekty. Tak też skonstruowana jest ta książka, aczkolwiek na najciekawsze

tematy musisz jeszcze trochę poczekać.

Na koniec wytłumaczę jeszcze to, co dziwi wielu moich kursantów i

słuchaczy. Dość często powtarzam, że unikam szkoleń z rozwoju

osobistego, unikam szkoleń o przedsiębiorczości, finansach i unikam

mówców motywacyjnych (w 2013 roku dałem się namówić na jedno tego

typu szkolenie i później tego żałowałem). Dlaczego? Ponieważ chcę myśleć

samodzielnie! Przeraża mnie, kiedy jakiś człowiek jeździ za szkoleniowcem

na 5-10 szkoleń w roku. Moim zdaniem takie podejście kastruje z

twórczego myślenia. Uczymy się co najwyżej tego, co o tym sądzi nasz

„guru”, a on sam uzależnia nas sprytnie od siebie, zarabiając przy okazji

duże pieniądze. Dlatego napiszę coś, co może Cię zaskoczyć: jako coach i

trener zachęcam Ciebie i wszystkich swoich kursantów, by… nie

przychodzili do mnie więcej niż raz i by myśleli sami, zamiast kopiować

schematy działania z moich przedsięwzięć. Tak, tak – jeśli masz firmę, to

uważam, że najlepszym trenerem do jej rozwoju jesteś Ty. A już na pewno

nie ja. Ja znam się na tym, jak budować i rozwijać moje firmy, ale sorry –

o Twojej nie mam bladego pojęcia i absolutnie nie chciałbym uzależnić Cię

od swojego sposobu myślenia. Moim celem jako „nauczyciela” jest Cię

uniezależnić i wzmocnić, a nie „prać mózg”, by namówić Cię do kolejnego

wydatku. Brzmi sensownie?

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

33

Czytanie książek

Z czytaniem książek jest podobnie jak ze szkoleniem. Po pierwsze,

znacznie trudniej o dobrą książkę niż o kiepską, a po drugie, jeśli czytasz

jakiegoś autora za dużo, to wyłączasz swoje samodzielne myślenie. Muszę

jednak uczciwie przyznać, że w czasie studiów i jeszcze przez kilka

następnych lat byłem molem książkowym. Próbowałem to kiedyś policzyć

i sam byłem zaskoczony liczbą, bo wyszło mi, że przeczytałem na temat

psychologii, socjologii i filozofii około 700 książek (nie wliczam tu

artykułów naukowych i publikacji z Internetu). Okres ten trwał jakieś 10

lat, więc czytałem w nim więcej niż jedną książkę tygodniowo. Pamiętam,

że zdarzały się i takie, które pochłaniałem w dwie noce (pomagała przy

tym umiejętność szybkiego czytania, którą w jakimś tam stopniu

posiadłem na studiach – samodzielnie, nie dzięki wykładowcom). Dzięki

temu, chociaż nigdy nie studiowałem formalnie psychologii i nie mam

tytułu z tego zakresu, czuję, że mam praktyczną wiedzę na poziomie

niejednego doktora tego kierunku. Co ciekawe, w ostatnim czasie

przestałem jednak dużo czytać…

Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, przejście do etapu

wolności finansowej uwolniło mnie z presji ciągłego rozwijania się,

uczenia, poszukiwania i dokształcania – uff, jaka to ulga. Po drugie, widzę,

że wiele książek się powtarza i jest zbudowana w oparciu o te same teorie,

które nie wydają mi się ostateczne i najlepsze. Po trzecie, zauważyłem, że

im więcej czytam, tym więcej cytuję i, wbrew pozorom, nie wydaje mi się

to wcale pozytywne. Może Cię to zdziwi, ale zastanawiam się czasem, czy

erudyci sypiący cytatami i nazwiskami jak z rękawa mają czasem swoje

własne zdanie. Nie twierdzę tu absolutnie, że czytanie szkodzi, ale

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

34

namawiam do refleksji, analizowania i wyciągania własnych wniosków

wszędzie tam, gdzie się da. Nie chcę nawet, żeby ta książka była

traktowana jako wyznacznik czegokolwiek. Lepiej wyciągnąć z niej 10%

ważnych rzeczy dla siebie, niż łykać wszystko jak młody pelikan. (A potem

mieć do mnie pretensje, że firma nie wyszła).

Podsumowując więc, myślę, że jest w życiu czas na czytanie,

studiowanie i pogłębianie wiedzy. Przychodzi jednak i czas na samodzielne

myślenie i mnie, jako przedsiębiorcy, jest ono szczególnie bliskie. Jeśli już

czytam, to coraz więcej powieści (które niekiedy dają więcej

psychologicznych przykładów niż podręczniki akademickie), biografii

(które pokazują prawdziwych ludzi, a nie fałszywych „superbohaterów”)

czy też wierszy (w których można dostrzec to, czego na co dzień się nie

dostrzega). Wiem, że piszę teraz trochę jak emeryt, ale… czy nie czas,

żeby samemu tworzyć własną „książkę” w swojej głowie, zamiast podążać

cudzymi śladami ludzi, którzy nawet nie wiedzą o naszym istnieniu? (Ok,

zacznij jednak po przeczytaniu tej pozycji do końca, zgoda?).

Mentorzy i nauczyciele

Wielu jest fałszywych mentorów i sprytnych nauczycieli. Czasami

więc warto poszukać tych najcenniejszych w naszym otoczeniu. Myślisz:

„zdrowie” i wyobrażasz sobie siebie na pogawędce z Ewą Chodakowską. A

może masz ciocię po czterdziestce, która doskonale wygląda, świetnie się

czuje i zdrowo się odżywia? Myślisz: „pieniądze” i rezerwujesz drogi bilet

na wykład Anthony’ego Robbinsa. A może masz kolegę ze studiów, który

zbudował jakiś biznes od zera tu w Polsce? Myślisz”: „związek” i kupujesz

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

35

on-line książkę nauczyciela tantry. A może warto porozmawiać o głębokich

uczuciach z osobą, która jest obok Ciebie?

Fantastycznie jest mieć mentora, ale jeśli należysz do większości z

nas, nie doczekasz się od tych wymarzonych guru szczerej, otwartej

rozmowy. Ich czas też jest ograniczony, a ich książki czy szkolenia

zawierają tylko mikroskopijny wycinek historii ich życia. Warto na pewno

się nimi inspirować i jeśli tak czujesz, podążaj za nimi tak długo, jak

zechcesz. Myślę jednak, że warto też zaufać sobie i w wielu tematach nie

szukać doradcy, tylko skorzystać ze swoich zasobów.

Może Cię to trochę zawiedzie, ale nie wymienię tu znanych nazwisk

osób, które traktowałbym jako swoich mentorów. Pewnie nic Ci to nie da,

ale moimi mentorami byli: wspomniany już tutaj Alek, a także Sławek,

Filip, Paweł, Asia, Marcin, Daniel, Iza, Ania, Kasia, Bojo, Sari czy Lance.

Moi przyjaciele. To od nich nauczyłem się kochać bezinteresownie i od nich

poczułem, jak to jest być akceptowanym i bezinteresownie kochanym. To

oni nauczyli mnie pokory, wymiany poglądów i cieszenia się małymi

rzeczami. To im zawdzięczam najwięcej i to oni są i zawsze będą moimi

„nauczycielami”. Mam z nimi częsty i głęboki kontakt, dzięki czemu każdy

temat, który się w mojej głowie pojawia, ujrzy w końcu światło dzienne. I

choć część z tych osób będzie zaskoczona, że wymieniłem je w tym

kontekście, napiszę tylko, że takich mentorów możecie mi pozazdrościć!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

36

Samodzielne studiowanie

W polskim słowniku „studiowanie” oznacza głównie „uczęszczanie na

formalne zajęcia uczelni, by zdobyć dyplom wykształcenia wyższego”. Jest

też inne znaczenie, które jest mi zdecydowanie bliższe – studiowanie jako

samodzielne pogłębianie wiedzy z interesującego nas obszaru,

niekoniecznie na uczelni, a nawet najczęściej zupełnie poza jakimkolwiek

ośrodkiem akademickim. Będąc teraz w Tajlandii, gdzie piszę tę książkę,

studiuję w wolnym czasie buddyzm. Nie oznacza to, że chodzę na czyjeś

wykłady lub też uczęszczam do klasy jogi. Nie. Po prostu czytam,

obserwuję, rozmawiam z buddystami i pogłębiam wiedzę o samym sobie.

Nie otrzymam za to żadnego tytułu przed nazwiskiem ani nawet

certyfikatu. A tymczasem traktuję to swoje studiowanie jako cenniejsze

niż 3 lata chodzenia na wykłady z filozofii. Wiecie dlaczego? Ponieważ tutaj

studiuję z głęboką, wewnętrzną motywacją, a tam po prostu wypadało

chodzić, by się pokazać i zdać egzamin (nie zawsze dla mnie akurat

interesujący). Ponieważ tutaj studiuję, wykorzystując praktyczne metody,

a tam mogłem co najwyżej wysłuchać lub odczytać treści ze slajdów.

Jakiś czas temu miałem rozmowę coachingową z jednym ze swoich

pracowników. Osoba ta pożaliła mi się, że nie skończyła formalnych

studiów i że ma kompleks z powodu braku literek „mgr” przed nazwiskiem

(zabawne – 3 małe literki, a tak działają na wyobraźnię). Osoba ta

wypowiedziała mniej więcej takie zdanie: „Źle mi z tym, że nie studiuję”.

Była bardzo zdziwiona, kiedy pewnym i mocnym głosem odpowiedziałem:

„Ależ Ty studiujesz!”. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że bez względu

na możliwość zdobycia tak zwanego „papierka” masz pełne prawo do

studiowania tego, co Cię interesuje. Tu i teraz, nawet od dziś. Dla mnie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

37

nie ma znaczenia, po jakiej jesteś uczelni. Jeśli dostrzegę w Tobie pasję i

wiedzę na jakiś temat, od razu włącza się moja ciekawość i prawdziwy

szacunek. Może nawet podczas czytania poprzednich podrozdziałów

pojawiała się u Ciebie myśl typu: „muszę studiować…”. Wiesz, co chcę Ci

powiedzieć na koniec? No to studiuj! Droga wolna!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

38

Rozdział 3:

Masz mało pieniędzy, ale dużo czasu – etap poszukiwań

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

39

Sporą część swojego życia spędziłem za granicą. To dało mi dużo do

myślenia o innych narodowościach, ale jeszcze więcej o Polakach. Oprócz

tego, co tradycyjnie pisze się o nas w negatywnym sensie, dostrzegam w

nas dużo siły, zaradności i właśnie przedsiębiorczości. Myślisz może:

„Niedobrze, że wciąż jestem w etapie poszukiwania”, a ja na to:

„Doskonale!”. To w końcu najlepszy etap, żeby zacząć coś niezwykłego.

Jeśli czujesz, że jest w Twoim życiu miejsce i przestrzeń, ale brakuje

Ci pieniędzy, to ten rozdział powinien pobudzić Twoje myślenie i

aktywność. Może jesteś absolwentką, może bezrobotnym, a może po

prostu wykonujesz jakąś umowę-zlecenie, która angażuje Cię tylko przez

3 dni w tygodniu. Może masz jakąś tam pracę, ale wieczorami czujesz

pustkę i nie wiesz, co ze sobą zrobić. Hej! Pogadajmy o tym! Nie wiem,

czy wiesz, ale pustka w buddyzmie to jedna z najwyższych cnót i cel

każdego mnicha.

ĆWICZENIE 3:

Jak każdy z nas, należysz do wielu grup społecznych. Masz jakiś

status rodzinny, zawodowy, osobisty itd. Jesteś w różnych strukturach –

znających się lub obcych sobie ludzi. W tym ćwiczeniu chciałbym namówić

Cię do wypisania 10 grup społecznych, do których należysz. Będzie to nam

bardzo potrzebne w dalszej części książki (więc jeśli z jakichś względów

nie wypiszesz tych grup teraz, możesz potem żałować).

Zacznij od grup najbardziej oczywistych, związanych na przykład ze

statusem rodzinnym (rodzic, dziecko, brat) lub z wykształceniem

(pedagożka, filozofka, chemik, optyk). Następnie skup się na swoich

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

40

zainteresowaniach (wędkarz, kibic koszykówki, tenor operowy), a zakończ

na najbardziej szczegółowych propozycjach (np. zakochana w mieście

Amsterdam, uzależniona od kina 3D, sąsiadka meczetu w Warszawie itd.).

Może się to okazać dość trudne, ale ważne jest, żeby wypisać 10

grup społecznych, do których należysz – nie mniej i nie więcej. Posłuż się

poniższą tabelą lub wykonaj ćwiczenie na osobnej kartce.

Moje grupy społeczne:

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

Od pasji do działania

Dokładnie w wieku 23 lat, jeszcze jako student wychowania

fizycznego, otrzymałem propozycję prowadzenia jako trener drużyny

siatkarskiej kobiet. Po raz kolejny miało się spełnić moje marzenie, więc

pomimo zupełnego braku doświadczenia w tej materii, przyjąłem tę

posadę bez zastanowienia. Miałem w końcu kilkuletnie doświadczenie jako

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

41

siatkarz i znałem setki ćwiczeń, planów rozgrzewek i przynajmniej kilka

systemów taktycznych z autopsji. Nasz trener był jednak dość surowym

człowiekiem: sporo przeklinał, prawie nigdy nie chwalił, potrafił kilkanaście

minut na nas wrzeszczeć i naśmiewał się z zawodników, którym coś nie

wychodziło.

Takich też metod nauczony, wparowałem na pierwszy trening,

poprosiłem moje nowe zawodniczki o ustawienie się w dwuszeregu. Jako

że dość długo to trwało, poprosiłem stanowczo, by położyły się z miejsca,

w którym stoją, na brzuch i… wykonały po 10 pompek (jeszcze przed

treningiem). Były bardzo zdziwione, ale widziały też, że nie żartuję, więc

wykonały ćwiczenie. Następnie powiedziałem spokojnie: „W dwuszeregu

zbiórka” i dałem im jeszcze jedną szansę na ustawienie się. Znowu trochę

to trwało. Dziewczyny zaaferowane nową sytuacją, niepewne, o co chodzi,

poplątały się trochę i zamiast dwuszeregu zrobił się z tego niezły bajzel.

Ponownie więc stanowczo, aczkolwiek jeszcze dość cicho powiedziałem:

„Leżenie przodem i po 10 pompek”. Dziewczyny zaczęły się powoli

stresować. Zrozumiały, że nie ma żartów i że trzeba się teraz mocno

skupić. Dostały więc ostatnią szansę, której i tym razem nie potrafiły

wykorzystać, zdezorientowane już zupełnie… Po kolejnych pompkach (tym

razem zarządzonych już głośno i wyraźnie) dwuszereg powstał w ciągu

dwóch sekund. Nie zapomnę też konsternacji rodziców, którzy byli wtedy

na Sali, by zobaczyć nowego trenera ich córek w akcji. Tak zaczęła się

nasza ponaddwuletnia wspaniała (pomimo groźnego wstępu) współpraca.

Dobrym skutkiem tego wydarzenia było to, że ze zbiórkami,

punktualnością i w ogóle z dyscypliną nie miałem w zespole żadnego

kłopotu. Drugą stroną medalu było jednak to, że część dziewczyn na

początku bała się przychodzić na treningi, bo były wymagające i czasami

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

42

ponad ich siły fizyczne i psychiczne (czyli takie, jakie służyły do

„wychowania” mnie na siatkarza).

Po kilku dopiero tygodniach zrozumiałem, że „męskie” metody nie

pasują do tego zespołu i że zamiast rozbudzić motywację dziewczyn,

wprowadzam wojskowy rygor. Na całe szczęście byłem na tyle refleksyjny,

że podjąłem decyzje o zmianach. Żeby jednak do nich doprowadzić, trzeba

stworzyć nowy system treningowy, który nie jest rewolucją, a jedynie

modyfikacją dotychczasowych przyzwyczajeń. Jakież było moje

zdziwienie, kiedy w bibliotece akademickiej, w księgarni sportowej, a także

w Google nie znalazłem wtedy ani jednej publikacji czy nawet artykuliku

na temat tego, jak pracować z siatkarkami (to był 2005 rok). Zacząłem

więc czytać książki o psychologii płci, motywowaniu, pracy w zespole i

oczywiście o siatkówce. W kilka dni pochłonąłem kilka tysięcy stron tekstu

na te tematy. Pewnego dnia pojawił się jednak w mojej głowie pomysł,

który mnie bardzo podekscytował i przeraził jednocześnie. Skoro nie było

żadnych materiałów na temat pracy z siatkarkami, postanowiłem napisać

o tym książkę. I tak, jako 23-letni student, napisałem monografię o tytule:

„Piłka siatkowa kobiet. Taktyczne, psychologiczne i socjologiczne

uwarunkowania sukcesu” (swoją drogą, byłem wtedy pod wrażeniem

jednego z profesorów, który zawsze budował dwuczęściowe, długie tytuły

swoich publikacji). Moja książka powstała w „szale” nieposkromionej

weny, dosłownie w kilka dni.

Bez żadnego doświadczenia w tym temacie, przy okazji studiując 3

kierunki, trenując jako zawodnik, prowadząc zespół jako trener i sporo już

wtedy podróżując, zabrałem się za wydanie swojej książki. Wystarczyło

mi, niestety, pieniędzy na jedynie 300 sztuk i w dodatku „po znajomości”,

u drukarza, który jednocześnie był tatą mojej zawodniczki. Na początku

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

43

sprzedawałem książkę tylko poprzez Allegro i księgarnię akademicką UŚ.

Z czasem jednak okazało się, że jest spore zainteresowanie i zgłaszały się

coraz to nowe biblioteki, księgarnie i uczelnie. Nakład rozszedł się w kilka

tygodni, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Pamiętam, że pierwsze sztuki

sprzedawałem po 8 zł, bo wstyd mi było zabrać więcej za tę niewielką,

skromną książeczkę. Bardziej myślałem, że to będzie po prostu przygoda,

szpan przed wykładowcami, fajna pozycja do CV i prezent dla bliskich pod

choinkę, a tu proszę – książka sprzedawała się sama.

Kończąc powoli ten temat, chcę podkreślić, że wraz z napisaniem

książki zacząłem inaczej myśleć o treningu kobiet: wprowadzać nowe

motywatory, ćwiczenia, bloki treningowe. Zmieniła się atmosfera,

frekwencja wzrosła do 92% (to bardzo dużo w sporcie młodzieżowym), a

w tabeli ligowej awansowaliśmy z dziesiątego miejsca w poprzednim

sezonie na… trzecie. Wygrywaliśmy mecz za meczem i o mały włos nie

awansowaliśmy do dalszych rozgrywek o mistrzostwo Polski kadetek.

Książka z kolei była oceniana jako konkretna, praktyczna i przede

wszystkim realistycznie napisana (bez zbędnej teorii, na prawdziwych

przykładach). Dziś już bym się pod tą książką nie podpisał (nie wiem, jak

to się stało, ale wszystkie 300 sztuk wydrukowaliśmy z błędem literowym

na okładce), ale to był krok milowy w mojej drodze do przedsiębiorczości

i wolności finansowej. A tak naprawdę po prostu oddałem się w wielkim

zaufaniu swojej pasji i zainteresowaniom. Napisanie książki było tylko

skutkiem ubocznym.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

44

Grupy społeczne, do których należymy

Spójrzmy teraz na grupy społeczne, w których jesteś. W części z nich

„trzyma” Cię czynnik losowy (nie mamy przecież wpływu na to, czy

urodzimy się w Polsce i zostaniemy wychowani w rodzinie katolickiej, czy

w Afganistanie – i zostaniemy wychowani w rodzinie muzułmańskiej, czy

też w Nepalu – i zostaniemy buddystami – to jest bądź co bądź wynik

przypadku). Są też jednak grupy, które sami wybraliśmy (chodząc na

zajęcia z języka ukraińskiego, na tenisa lub na osiedlową grę w scrabble z

innymi sąsiadami).

Warto czasami zadać sobie pytanie, co sprawia, że pozostajemy w

naszych grupach. Więzy krwi? Wydane pieniądze? Przyzwyczajenie?

Przymus społeczny? Czy też po prostu pasja, radość, przywiązanie, wena,

płomień życia?

Wracając do biznesu i zarabiania pieniędzy… Uważam, że pasja jest

tutaj kluczowa. Inaczej mówiąc, im większa pasja w człowieku, tym

większa szansa na zbudowanie stabilnej firmy (o ile oczywiście taka będzie

potrzeba i droga danej osoby). Swoją prawdziwą pasję rozpoznasz choćby

po tym, że znajduje się w Twojej tabelce na jednym z pierwszych miejsc.

To jest to, co Cię kręci, co pobudza do działania. Coś, co można by robić

bezpłatnie i codziennie.

Zanim jednak powiążę kilka otwartych już wątków i doprowadzimy

do bardzo ważnej puenty, zapraszam Cię do uzupełnienia poprzedniego

ćwiczenia.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

45

ĆWICZENIE 4:

Uzupełnij swoją tabelę o przykłady produktów, które kupujesz i

kupują członkowie danej grupy. Zrób to w drugiej kolumnie – tutaj lub na

osobnej kartce. Jeśli jesteś np. rodzicem, to możesz wpisać pieluchy,

słodycze, zabawki itp. Jeśli jesteś maniakiem gier komputerowych, możesz

wpisać konsole do gry, konkretne tytuły gier, kierownice do wirtualnych

rajdów itp. Chodzi o to, by bez wewnętrznego cenzurowania wypisać

wszystko to, co się kupuje regularnie i co jest dostępne na rynku.

O ile wypełnienie drugiej kolumny może okazać się proste (choć

trochę czasochłonne), to najważniejsze jest wypełnienie kolumny trzeciej.

Tutaj chodzi nam bowiem o produkty, które Ty chcesz mieć i które chciałby

każdy człowiek z danej grupy społecznej, ale… nie ma ich na rynku. I tu

jeszcze ważniejsze jest to, żeby nie krytykować swoich pomysłów (nawet

szalonych) i przelewać je na papier. Jeśli jako mama uznałaś, że chciałabyś

kupić produkt pod tytułem „święty spokój w sobotę wieczór”, wpisz to… A

jeśli jako wędkarz popuściłeś wodzę fantazji i wpadł Ci do głowy składany

masażer do pleców dla wędkarzy, to wpisz – o to właśnie mi chodzi.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

46

Moja grupa społeczna:

Jakie produktu kupują regularnie członkowie tej grupy (również ja)?

Jakie produkty może chcieliby kupić, ale nie

ma ich jeszcze na rynku?

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7.

8.

9.

10.

W 2005 roku nie wykonałem sobie takiego ćwiczenia na kartce i nikt

też mnie na coś podobnego nie nakierował. Wiedziałem jednak, że jestem:

− biednym studentem, który kupuje dużo tanich książek, ale brakuje mu

takiej, która opisywałaby praktyczne metody pracy z kobietami;

− początkującym trenerem, który kupował czasopismo o siatkówce, ale

nie mógł kupić zbyt wielu książek specjalistycznych (np. o ćwiczeniach

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

47

kondycyjnych z nastolatkami, o diecie młodzieży w sporcie wyczynowym,

o metodach pracy trenera mężczyzny z młodymi kobietami);

− ambitnym siatkarzem, który kupuje buty z podeszwą kauczukową, ale

nie może kupić wygranych meczów i wyników sportowych…

Pełniłem oczywiście jeszcze wiele innych ról społecznych i należałem

do różnych grup, ale to właśnie na pograniczu tych trzech narodził się w

mojej głowie pomysł, który zmienił moje życie…

Myślę, że powoli docieramy już do puenty. Wiele osób na wykładach,

po mojej audycji radiowej czy za pośrednictwem maili do jednej z moich

firm pyta, jaki założyć biznes i co według mnie się sprawdzi. Wielu z Was

przedstawia mi pokrótce swój pomysł i pyta na koniec, czy to się uda. Czy

w to wchodzić? Hm… Tak jakbym ja akurat znał odpowiedź na te pytania.

Wiem jedno – trudno zarabiać na czymś, na czym się kompletnie nie

znamy, co nas nie porusza i nie inspiruje, co nas nudzi. Nie twierdzę, że

się nie da, ale dla większości z nas będzie to zadanie niezwykle trudne.

Pewnie w 80% przypadków doprowadzi do zamknięcia firmy, bankructwa,

wypalenia czy frustracji, zanim miną pierwsze lata funkcjonowania na

rynku. To może oczywiste, kiedy się to czyta, ale w praktyce wydaje mi

się ta kwestia godna podkreślenia.

Jeśli przeszukujesz portale z pomysłami na biznes, jeśli pytasz ludzi

naokoło, w co warto inwestować, jeśli frustrujesz się etatem i myślisz

sobie: „A gdyby tak wymyślić jakiś nowy produkt…”, to należy twardo

stanąć na ziemi i spojrzeć na powyższą tabelę. Oczywiście o ile należysz

do tej wąskiej grupy, której udało się wypełnić ją wcześniej…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

48

Wybór branży

Zapewne można zarabiać pieniądze w każdej z branż. Jeśli spojrzymy

na kilkaset numerów PKD w Google (Polska Klasyfikacja Działalności, czyli

w dużym uproszczeniu mówiąc – branże rynkowe), możemy wyciągnąć

optymistyczny wniosek, że do wolności finansowej prowadzi wiele dróg.

Prawdopodobnie jednak się pomylimy, bo o ile każda z tych branż na

pewno może przynieść nam jakieś przychody, to już nie każda szybko i

bezpiecznie.

Pomimo namowy otoczenia, żeby iść na etat, otrzymać pracę na

uczelni i wykładać pedagogikę, a nawet zostać nauczycielem wf. (tak, tak,

do tego zachęcali mnie bliscy), postanowiłem w swoim życiu iść pod prąd.

Nie interesowały mnie jednak od samego początku tematy oklepane,

powszechne i konkurencyjne. Jeszcze jako student miałem wstręt do

branży wysokokonkurencyjnych. Oczywiście możesz zarobić pieniądze na

stworzeniu nowego punktu ksero na swojej uczelni, firmy robiącej strony

www w Warszawie, możesz też otworzyć myjnię samochodową w

Poznaniu albo pizzerię w Gdańsku. Ta książka nie jest jednak o „takich”

biznesach. Dlaczego? Bo choć dadzą Ci jakieś zarobki, może nawet lepsze

niż praca na etacie, to moim zdaniem nie są w stanie doprowadzić Cię do

wolności finansowej. Unikaj branż wysokokonkurencyjnych.

Z drugiej jednak strony, powtarzam często, żeby unikać też branż

niskokonkurencyjnych (np. jeden producent na całą Polskę, monopolista

na rynku lokalnym). Jeśli w Europie jest tylko jedna firma produkująca

przedmiot „x” i żadnej innej (przynajmniej od 2 lat), to jest to dla mnie

informacja, by unikać tej branży. Bo gdyby była chłonna i łatwa, to

funkcjonowałyby też inne firmy na tym rynku.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

49

Żeby zaniepokoić Cię jeszcze bardziej, zdecydowanie odradzam

branże, w których trzeba inwestować na starcie więcej pieniędzy, niż masz

na swoim koncie. Jeśli masz doskonały pomysł, ale wymaga on włożenia

250 000 zł w opatentowanie i wyprodukowanie pierwszej serii, to… ja bym

zaniechał emocjonowania się (chyba że masz na koncie 500 000 zł i nie

wiesz, co z nimi zrobić + masz żyłkę ryzykanta).

Skoro więc odradzam branże wysokokonkurencyjne, nisko-

konkurencyjne i takie, w które trzeba zainwestować, to jakie branże

zostają do wyboru? Otóż odpowiadam: twórzcie branże! Twórzcie branże,

czyli wprowadzajcie na rynek taki produkt lub usługę, których nie ma w

PKD, które nie są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka, które zaskakują.

Tak, to jest moja rada za milion złotych – stwórz branżę. Zanim jednak

podpowiem Ci, jak to zrobić, pozwól, że przytoczę pewną historię…

Kilka lat temu znalazłem w gazecie ogłoszenie na instruktora

siatkówki plażowej na Majorce, w okresie wakacyjnym. Bardzo

potrzebowałem wtedy pieniędzy i choć przerażała mnie wizja wyjazdu z

mojego Bielska-Białej do wielkiej Warszawy na casting (a były to lata,

gdzie nie każdy nawet wiedział, co to słowo oznacza), postanowiłem się

zgłosić. Na spotkaniu wypadłem bardzo dobrze i jedno z największych do

dziś biur podróży w Polsce posłało mnie, bym pracował w hiszpańskim

hotelu z polskimi (i nie tylko) turystami. Na miejscu okazało się jednak, że

dobrze się czuję również w występach na scenie, bawi mnie wygłupianie

się z dzieciakami i powoli zaczynam się nudzić samą siatkówką po kilka

godzin dziennie, od poniedziałku do soboty. Tak więc zostałem

animatorem czasu wolnego, choć jeszcze nie do końca ta nazwa była dla

mnie zrozumiała. Okazało się, że w każdym hotelu w Alcudii (bo w tym

właśnie pięknym mieście pracowałem) są zespoły animatorów, czasami

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

50

nawet 10-, 12-osobowe. Spodobała mi się ta praca tak bardzo, że kiedy

wróciłem ze swojego kontraktu do Polski, postanowiłem dokształcić się

nieco i zdobyć jak najwięcej animacyjnych umiejętności.

Podobnie jednak jak w przypadku poszukiwania w Google tekstów

na temat szkolenia siatkarek, okazało się, że nie da się poczytać na temat

animacji czasu wolnego właściwie nic. Zgadnij więc, co zrobiłem? Tak,

dokładnie – pozbierałem wszystkie swoje notatki z sezonu, listę

własnoręcznie spisanych gier i zabaw, które zmodyfikowałem lub

stworzyłem samodzielnie, bazę znanych i lubianych gier dla dzieci i

dorosłych i… napisałem książkę. Możesz w to uwierzyć lub nie, ale

zrobiłem to w jeden weekend. Klawiatura paliła mi się pod palcami, a

obiad, który niepostrzeżenie pojawił się na moim biurku, pozostał

nietknięty do późnej nocy. Szybko ją napisałem i w równie ekspresowym

tempie ją wydałem. Nie, nie szukałem wydawnictw, nie szukałem kogoś,

kto się na tym zna, nie pytałem o radę – popędziłem po prostu z dyskietką

do drukarza i spytałem wprost, ile to będzie kosztować. Była to wtedy dla

mnie duża kwota, ale czułem, że muszę to zrobić. Tak też na rynku

polskim ukazała się „Animacja czasu wolnego” (wstyd się przyznać, ale od

tamtego czasu nie przeczytałem jej ani razu, podobno – przyznaję – jest

w niej kilka błędów, ale… jakoś nauczyłem się z tym żyć).

Był to początek nowej branży na ogólnopolską skalę. Książka od razu

sprzedawała się znakomicie, zacząłem więc prowadzić szkolenia

animacyjne i otrzymywać sporo maili z pytaniami o ten zawód: od

dziennikarzy, nauczycieli i samych zainteresowanych. Trochę bez

świadomości, poza kontrolą, stworzyłem nowy rynek. Wkrótce okazało się,

że wpisanie frazy „animacja czasu wolnego” do Google i naciśnięcie „enter”

prowadzi do listy księgarni z moją książką lub do mojego nazwiska.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

51

Wyglądało to mniej więcej tak: animacja, animacja, Bączek, animacja,

Bączek, Bączek, Bączek… No może z wyjątkiem Wikipedii, która zawsze

była wypozycjonowana wysoko i też zawierała definicję animacji… Moją

własną zresztą…

Może pomyślicie, że się przechwalam… No i macie pełną rację. Mało

tego, uważam, że w mówieniu o tym, z czego się jest dumnym, nie ma

niczego złego, a wręcz jest to niezbędne do rozwoju. Polecam! Pochwal

się tym, co robisz dobrze (o tym więcej w dalszej części książki).

Dziś na tym rynku jest już sporo firm, które na różne sposoby

naśladują lub kopiują pomysły z książki i z pierwszej strony internetowej.

Nie mam z tym jednak problemu, ponieważ udało mi się rozwinąć kilka

innych niszowych biznesów, natomiast moje animacyjne przedsiębiorstwo

ma dłuższy staż, a więc i mocną pozycję na rynku. To tylko przykład –

jeden z kilku, które odczułem na własnej skórze. Puenta jest więc taka: o

ile budowanie firmy w konkurencyjnym środowisku może pochłonąć

wszystkie Twoje siły i pieniądze przed sześćdziesiątką, o tyle stworzenie

przebojem branży bez konkurencji szybko prowadzi do wolności

finansowej. Mnie zajęło to około 5 lat. Czy to długo?

Na koniec bardzo ważna rzecz. Mam świadomość, że część

czytelników ma już za sobą pierwszy NIP i być może Ty również masz już

swoją firmę. Bez względu na to, czy jesteś w branży nisko- czy

wysokokonkurencyjnej, zachęcam Cię do jednego: nawet jeśli świadczysz

usługi podobne do innych firm (np. strzyżenie kobiece z masażem głowy

w Krakowie), odróżnij się czymś od konkurentów, dodaj nową jakość,

stwórz coś swojego (np. strzyżenie feng shui – nie wiem nawet, co by to

miało być, ale ładne, prawda?). Nie jest więc tak, że jeśli masz jeden z

osiedlowych sklepów spożywczych, to jesteś na straconej pozycji. Po

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

52

prostu poniższe ćwiczenia zmodyfikuj tak, by doszukać się niszy w tym, co

już robisz.

ĆWICZENIA 5-10:

5. Wejdź na stronę www.kody-pkd.pl i spróbuj przeczytać co najmniej

50 przykładów branż. Zastanów się, czy któraś z nich wywołała

wzbudziła Twoje zaintereresowanie.

6. Wejdź na stronę www.ideoskop.pl i poczytaj kilka „case’ów” o

nietypowych biznesach. Nie zamykaj jednak swojego twórczego

myślenia naśladowaniem, otwórz umysł.

7. Wyszukaj na YouTube kilka odcinków programu „Dragons’ Den” –

najlepiej wersje zagraniczne (polską ogląda zapewne kilku Twoich

potencjalnych konkurentów). Jeśli znasz angielski, pooglądaj

nietłumaczone odcinki z Kanady, Australii czy Stanów

Zjednoczonych. Czy któryś z tych produktów lub pomysłów

zaskoczył Cię? Czy któryś jest świetny, a nikt go jeszcze w Polsce nie

wprowadził?

8. Zapisz w kalendarzu przy Twojej kolejnej podróży za granicę, by

obserwować witryny sklepowe i usługi świadczone w innym kraju, w

innej kulturze. Być może tam znajdziesz pomysł za milion złotych i

sprowadzisz go do Polski.

9. Przejrzyj jeszcze raz tabelkę z ćwiczenia 4 i odpowiedz sobie na

pytanie: czego nie ma na rynku, a na pewno cieszyłoby się

zainteresowaniem?

10. Odwiedź kanał YT „JBB Coaching”, żeby zobaczyć nagranie

podsumowujące ten podrozdział.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

53

ACHIEVEMENT 1: „Achievement” to z języka angielskiego „osiągnięcie”. W tym przypadku chodzi mi jednak o wykonanie konkretnych działań w trakcie lektury tej książki. Te działania mogą Cię doprowadzić do niezwykłych osiągnięć, ale są też inspiracją i poszerzeniem wiedzy. Warto oderwać się od lektury na moment i wykonać ten oraz 11 następnych achievementów, które proponuję. Wyniki mogą Cię bardzo zaskoczyć… Prześlij do mnie na adres mailowy [email protected] wniosek z ćwiczenia z tabelką grup społecznych. Nie zdradzaj mi swoich potencjalnych produktów, ale napisz, co działo się w Twojej głowie, kiedy „na tapecie” była trzecia kolumna tabelki. W nagrodę otrzymasz ode mnie ciekawe wskazówki, które są uzupełnieniem treści tej książki.

Pierwszy produkt/usługa

Moim pierwszym wysoce dochodowym produktem była książka

„Animacja czasu wolnego”. Dotychczas w księgarniach ukazało się już 6

wydań tej książki (można ją zakupić np. w Empiku) i została ona

przetłumaczona na 4 języki obce. W sumie sprzedało się tej książki ładnych

kilka tysięcy sztuk. Jeszcze ciekawsze dla Ciebie może być przytoczenie

przykładu mojego kolejnego produktu: „Szkolenia animatorów”. Tutaj nie

trzeba było właściwie nic inwestować. Wystarczyło zbudować solidny

program, przekazać kursantom wiedzę praktyczną i prawdziwą rynkowo,

bez owijania w bawełnę. Wysoka rentowność pojawiła się więc od

pierwszego szkolenia, bez czekania na zwrot z inwestycji. I takie właśnie

biznesy lubię – wprowadzasz produkt na rynek w styczniu, a w lutym już

masz zyski i wysoką rentowność. Taka też jest moja filozofia tworzenia

nowych firm – mają zarabiać od razu przy bardzo niskim nakładzie

pieniędzy i pracy. Te dwa powyższe przykłady (książka i szkolenie)

pochodzą z jednej z moich firm – STAGEMAN Group Sp. z o.o. Więcej

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

54

informacji na ten temat znajdziesz w Internecie, a tymczasem skupmy się

na Twoim pierwszym produkcie/usłudze.

ĆWICZENIE 11:

Po poprzednich ćwiczeniach wierzę, że wyklarował się w Twojej

głowie przynajmniej jeden pomysł. Jeśli należysz do większości, zaczniesz

go teraz krytykować albo odrzucać. Tak robi większość ludzi, stwierdzając

dość szybko: „To się nie sprzeda” lub „Nie mam na to teraz czasu”. Zanim

to jednak nastąpi, odpowiedz proszę na kilka pytań coachingowych.

Możesz to robić w głowie, po cichu lub na głos. Ważne jednak, żeby

oderwać się na chwilę myślami i nie pominąć żadnego z pytań…

− Jaka specyficzna grupa ludzi mogłaby ten produkt kupić, np. jaka płeć,

jaki wiek, jakie wykształcenie, jakie miejsce zamieszkania, jakie

zainteresowania, jakie przyzwyczajenie, co jeszcze innego

konsumują/kupują itd.? (Ten etap nazywamy segmentacją rynku).

− Czy oprócz głównej grupy(z pytania powyżej) Twój produkt może

kupić jeszcze ktoś inny? (Ustalanie tak zwanych „nie-klientów”).

− Czy Ty też wyrażasz zainteresowanie takim produktem?

(Identyfikacja z produktem).

− Dlaczego ja, Jakub B. Bączek, miałbym go kupić? (Pierwszy zarys

marketingu i oferty sprzedażowej).

− A dlaczego miałbym go nie kupić? (Pierwsza wizja reakcji na obiekcje

klienta).

Jeśli udało Ci się solidnie odpowiedzieć na te pytania, to praktyczna

wiedza pojawia się w Twojej głowie sama. Bez względu na to, czy tworzysz

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

55

nową branże czy modyfikujesz branżę tradycyjną, ktoś ten produkt musi

chcieć zakupić, żeby był sens go sprzedawać. Warto więc stworzyć rysopis

potencjalnego klienta. Często robi się to tak jak w powyższym ćwiczeniu.

Ja kilka razy poszedłem jednak o krok dalej i wywołałem osłupienie

pracowników, pytając ich: jakim samochodem jeździ ten klient, w jakim

sklepie się ubiera, jaki ma temperament, a nawet: jak ma na imię? Nie

chodzi tu jednak o podawanie listy imion naszych potencjalnych klientów.

Bardziej chodzi mi o jak najdokładniejszy rysopis, który będzie dla nas

drogowskazem w dalszych działaniach.

Produkt warto wyspecjalizować. Z moich doświadczeń wynika, że

szybszą rentowność osiąga się na sprzedaży produktu

wyspecjalizowanego niż na tak zwanej sprzedaży masowej. Szybciej więc

zarobisz pierwsze pieniądze na dostarczaniu usługi niszowej, którą w

dodatku samodzielnie świadczysz (np. osobisty konsulting dla inwestorów

kupujących nieruchomości komornicze) niż na drogiej produkcji serii

jogurtów i jeszcze droższej dystrybucji ich do sieci sprzedażowych w całym

kraju. (Nie twierdzę przy tym, że zarobisz więcej, ale na pewno szybciej,

bo znacznie szybciej pojawi się rentowność i pozytywne przepływy

pieniężne niż w tym drugim przykładzie).

Ważne jest jeszcze to, by opis Twojego produktu (patrząc na

współczesny Internet – im krótszy, tym lepszy) przemawiał językiem

Twojego klienta, którego scharakteryzowaliśmy. Jeszcze nie wiemy, czy to

się sprzeda, ale popuśćmy wodzę fantazji i wyobraźmy sobie, że

rozmawiamy z naszym klientem (rysopis). Wyobraźmy sobie, że klient ten

bierze produkt do ręki albo też wypytuje o usługę. Jaki ma ton głosu? Co

mówi? I najważniejsze − jak przekonamy klienta do zakupu (na razie tylko

fikcyjnie)? Jeśli do tego momentu podążasz za moim strumieniem myśli,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

56

przed nami ważny proces. Jest duża szansa, że Cię zaskoczy. Przeczytaj

kolejny podrozdział bardzo uważnie, nawet jeśli jesteś przedsiębiorcą już

od lat, działasz w jakiejś konkurencyjnej branży i nie masz jeszcze pomysłu

na produkt, który Cię odróżni. Teraz bowiem zajmiemy się blefem…

Sprzedaż rozpoznawcza

Wielu początkujących przedsiębiorców na tym etapie („mam dobry

pomysł”) myśli już o tym, jak sfinansować produkcję albo wdrożenie usługi

na rynek. Dla uproszczenia przyjmijmy, że usługa (np. personal shopping

dla kobiet lub prywatna tresura czworonoga w domu klienta) to też jakiś

produkt. W skrajnych przypadkach zdarza się, że rozpalony pomysłem

człowiek zapożycza się i wydaje wszystkie pieniądze, żeby potem ze

smutkiem patrzeć, jak na produkcie zbiera się kurz w piwnicy. My nie

chcemy takiego scenariusza. My chcemy mieć pewność, że produkt zarobi,

zanim jeszcze wydamy na to pieniądze. I tu znowu coś „pod prąd”. Niech

to zostaje między nami, bo sprawa jest kontrowersyjna…

Kilkukrotnie zdarzało mi się już wprowadzać na rynek i sprzedawać

produkty, które jeszcze… nie istniały. Jednym z przykładów było moje DVD

o tytule „Misja: Firma warta Milion Euro”. Otóż pomyślałem sobie kiedyś,

że na moich wykładach, które zazwyczaj trwają 1,5 godziny, pojawia się

od kilkudziesięciu do kilkuset nawet ludzi. Wymaga to mojej obecności, bo

żeby dowiedzieć się czegoś o moich doświadczeniach, ludzie chcą mnie

zobaczyć na żywo i słyszeć mój głos. Kilkukrotnie po tych wykładach, na

których proszę, by nie nagrywać mojego wystąpienia, ludzie mówili na

koniec: „Szkoda, że nie da się tego zobaczyć jeszcze raz”. Po jednym z

takich wykładów siadłem więc do komputera i opublikowałem na stronie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

57

www informacje o DVD z moim szkoleniem. Napisałem program, opis

płyty, a grafikowi zleciłem zrobienie okładki. Podałem też cenę i numer

konta do przelewu za ten produkt. Nie umieszczałem informacji nigdzie

indziej, tylko na tej jednej podstronie. Jako że www.jbbcoaching.pl

odwiedza miesięcznie spora grupa ludzi, na drugi dzień pojawiły się już

pierwsze zamówienia na płytę (która tak naprawdę jeszcze nie powstała).

Cóż, czekałem dalej. Trochę to bezczelne, ale sprzedawałem coś, czego

nie ma. Dopiero po zrealizowaniu kilkunastu sprzedaży poczułem, że nie

ma co czekać i umówiłem operatora kamery i dźwiękowca na spotkanie.

Kiedy powiedziałem im, że musimy nagrać materiał w 2 dni, bo płyta się

już sprzedaje, zrobili wielkie oczy i powiedzieli coś, co często w Polsce

słyszę: „Nie da się”. W międzyczasie usłyszałem również między

wierszami, że „jak można sprzedawać coś, czego nie ma”… Wkrótce

jednak płyta trafiła do klientów (z jedną z moich książek gratis, jako

przeprosiny za opóźnienie w przesyłce) i co ważniejsze, jej produkcja

została sfinansowana w dużej mierze z pieniędzy klientów, a nie moich czy

firmowych.

Tego typu „sprzedaże rozpoznawcze” robi się oczywiście nie od dziś,

ale najczęściej po cichu i na niewielką skalę (np. mniejszy nakład produktu,

ale jednak jakaś próbka przed sprzedażą właściwą powstaje). Nie wiem

jak Ty, ale ja nie lubię wydawać pieniędzy niepotrzebnie i bez sensu. Nie

mam duszy hazardzisty, więc nie stawiam wysokich stawek na

„potencjalne” wygrane. Lubię za to zarabiać na produkcie już w kolejnym

miesiącu od daty jego powstania. Dlatego też nie muszę brać kredytów

biznesowych, nie zapożyczam się i utrzymuję cash flow. Zanim więc Ty

zaryzykujesz, zachęcam Cię do bardzo prostego ćwiczenia.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

58

ĆWICZENIE 12:

Jeśli to możliwe, opisz swój produkt lub usługę, ale nie wprowadzaj

go jeszcze w życie (nie produkuj/nie testuj). Teraz wykonaj trzy proste

kroki, które albo dadzą Ci kopa energii do konkretnej produkcji, albo też

odwiodą Cię od tego pomysłu, by doprowadzić do jeszcze lepszego:

– Zablefuj przed kimś znajomym, że masz taki produkt i możesz załatwić

próbkę w najbliższym czasie – obserwuj reakcję rozmówcy.

– Wstaw jedną zaledwie informację w Internecie, w jednym tylko miejscu

(np. Twoja strona www, twój wall na Facebooku, jeden post na

GoldenLine) i daj możliwość mailowego zamówienia lub nawet przelewu

na konto przedpłaty lub całej kwoty za ten produkt – obserwuj, co się

dzieje przez np. miesiąc.

– Jeśli obserwacje z dwóch pierwszych kroków zmotywowały Cię,

wypromuj swój produkt na szerszą skalę i zacznij zbierać pieniądze od

klientów (mogą być tylko zaliczki) – wkrótce okaże się, czy jest to produkt

na miarę wolności finansowej, czy też nie. A jeśli nie, to spokojnie – etap

poszukiwań trwa dalej.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

59

Zakładamy firmę

Jeśli wiesz już, bez zbędnego ryzyka, że produkt się sprzeda, szybko

trzeba ruszyć z produkcją, a równolegle do tego zakładać firmę. Nie

chcemy mieć kłopotów z urzędem skarbowym, więc firmę trzeba założyć

na tyle szybko, by na każdą sprzedaż wystawić jakiś dokument księgowy

(dowód przyjęcia pieniędzy: KP, rachunek, paragon czy faktura).

Zakładanie firmy nie musi być jednak pierwszym krokiem. Według mnie

bez sensu jest zakładać firmę, jeśli nie masz pewności (podkreślam to

słowo), że zarobisz na produkcie, i to szybko. Co prawda firmę można też

łatwo w Polsce zawiesić albo zamknąć, ale po co ją otwierać w ciemno?

Jest taki jeden dowcip, który bardzo lubię… Wiesz, jak nazywa się śląska

wróżka po japońsku? „Jo to czuła”…

Wiele firm w Polsce jest zakładanych na zasadzie „jo to czuła” (czyli:

„spróbujmy”, „na pewno się uda”, „jakoś to będzie” itd.). Zdobywamy więc

wpis, NIP, REGON, przechodzimy męczarnie w ZUS i po 6 miesiącach

okazuje się, że koszty są wyższe niż przychody albo też do naszego punktu

nie wszedł jeszcze ani jeden człowiek. Ja nie lubię się w życiu stresować –

to nie dla mnie. Nie chcę, żeby się okazało, że „jo to NIE czuła”. Muszę

więc być pewny, że produkt się sprzedaje, by zakładać kolejną firmę. I do

takiego sposobu myślenia Cię zachęcam.

Znam kilka osób, które pozostawały jeszcze na etacie, ale już w

Internecie budowały swoje drugie źródło przychodu, np. poprzez sprzedaż

na Allegro. Dopiero kiedy byli pewni, że mogą zarobić podobne lub nawet

lepsze pieniądze niż w pracy stałej, odchodzili i zakładali firmy, z gotowym

know-how do zarabiania. Zainspiruj się ich historiami, przemyśl je.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

60

Kiedy już jednak podejmiesz decyzję, że firmę trzeba założyć (lub że

po prostu warto), to pojawi się przed Tobą tysiąc pytań od bardzo

przyjaznego polskiego systemu rejestracji przedsiębiorstwa. Nie jestem w

stanie na wszystkie odpowiedzieć, a nawet gdybym to zrobił, zapewne co

roku trzeba by było ten podrozdział pisać na nowo. Spróbuję Ci jednak

pomóc odpowiedzieć na jedno z najważniejszych i pierwszych pytań: jaka

firma? Najczęściej spotyka się w Polsce 3 formy prowadzenia biznesu:

− jednoosobową działalność gospodarczą (samozatrudnienie),

− spółkę cywilną,

− spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością.

Nie mam absolutnie żadnego wykształcenia w tym zakresie, ale jako

praktyk zakładałem każdą z tych form osobiście lub delegując zadania. W

tej kolejności jak powyżej. Pozwólcie więc, że na luzie i w zrozumiałym

języku opiszę po kolei swoje spostrzeżenia (nie jako akademicki pełny

wykład, bardziej jako zbiór obserwacji).

Jednoosobowa działalność gospodarcza (samozatrudnienie)

Pierwszą firmę założyłem w 2009 roku. Byłem wystraszony i

zagubiony w gąszczu przepisów. W formularzach pojawiały się pytania, na

które nie potrafiłem odpowiedzieć. Urzędnicy odsyłali mnie do księgowych,

a księgowe do doradców. Dodatkowo jeszcze miałem szansę otrzymać na

swój pomysł dofinansowanie unijne, tyle tylko, że wyniki konkursu miały

być za 7 miesięcy. Wkurzyłem się wystarczająco, żeby przestać się użalać

nad swoim losem i nie czekając na łaskę unijnego euro, włożyłem spodnie,

t-shirt i poszedłem zarejestrować firmę na własną rękę. Wtedy jeszcze

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

61

trzeba to było robić osobiście. Dzisiaj najłatwiej (choć nie mówię, że łatwo)

zarejestrować firmę on-line.

Wchodzisz na www.ceidg.gov.pl (skrót od Centralnej Ewidencji i

Informacji o Działalności Gospodarczej) i klikasz po prawej stronie

„Wypełnij wniosek przez Internet”. Niby wszystko trwa jeden dzień, ale to

mit, ponieważ należysz pewnie do większości obywateli i nie masz podpisu

elektronicznego. Nie wystarczy więc wypełnienie wniosku – trzeba będzie

jeszcze udać się do urzędu miasta, znaleźć odpowiedni wydział zajmujący

się działalnością gospodarczą i podpisać swój wniosek, ale po kolei… Po

kliknięciu „Założenie działalności gospodarczej” i „Nowy wniosek” pojawia

się dość długa ankieta/formularz do wypełnienia. Po wpisaniu

podstawowych danych (płeć, imię, data urodzenia itp.) szybko pojawiają

się schody. Podajesz nazwę firmy (z moich doświadczeń wynika, że nie ma

sensu zastanawiać się nad tym dłużej niż godzinę, a i tak potem możesz

stosować inną nazwę) i określasz przewidywaną liczbę pracujących i

zatrudnionych (tak jakby to było oczywiste)… Po wpisaniu kodów PKD

(czyli czym się Twoja firma będzie zajmowała – proponuję wymienić tu

wszystko, co potencjalnie możesz w przyszłości robić) podajemy dane

kontaktowe i adresowe firmy (może być nasze mieszkanie). W następnych

krokach będzie coraz ciekawiej. Formularz zawiera bowiem pytania o

księgową, której jeszcze zapewne nie masz, o konto bankowe, którego nie

da się założyć, zanim firma nie powstanie, i o inne sprawy z sufitu.

Wypełnij wszystkie rubryki cierpliwie, tak jak potrafisz. Później spotkasz

się z urzędniczką i przy odrobinie asertywności, z przyklejonym uśmiechem

na twarzy, ustalisz wszystko w cztery oczy i dopytasz o te zawiłości, które

dla mnie do dzisiaj są zagadką. W końcu wysyłasz wniosek i otrzymujesz

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

62

numer, z którym teraz będzie się trzeba zgłosić do urzędu (w celu

sfinalizowania sprawy).

Ta forma jest zdecydowanie najprostsza. Nie będzie wspólników,

więc wszystkie decyzje możesz podjąć samodzielnie. Nie ma wysokich

opłat na wstępie, nie trzeba mieć kapitału zakładowego (czyli kasy na

„dzień dobry”) i drogiej księgowej. Podatkowo ta forma też jest dość

przyjazna. W większości przypadków wybiera się książkę przychodów i

rozchodów oraz podatek liniowy 19%. Warto jednak wyszukać kilka

przykładów, komentarzy i tekstów w Internecie, by popełnić jak najmniej

błędów (zwróć uwagę, że nie napisałem, żeby w ogóle nie popełnić błędu

– bo na to warto być przygotowanym i dać sobie do tego prawo). Minusem

jest dla mnie to, że w nazwie firmy trzeba podawać swoje imię i nazwisko

(zgadnijcie, czy to robię) i że przez dużych klientów jednoosobowa

działalność nie zawsze jest traktowana z szacunkiem (zgadnijcie, jak to

rozwiązałem, kiedy podpisywałem jako samozatrudniony kontrakt

bezpośredni z UEFA na dostarczanie usług animacyjnych na wyłączność

podczas Euro 2012). Niemniej ta forma jest dobrym poligonem

doświadczalnym przed większymi biznesami. Ja tak zaczynałem i Ty też

tak możesz zacząć. Decyzję podejmij jednak samodzielnie, żeby nie zwalać

potem na mnie winy, że okazało się to za trudne.

Spółka cywilna

Jeśli chodzi o założenie spółki cywilnej, to w dużym stopniu jest to

proces podobny do opisanego powyżej. Podstawowa różnica polega na

tym, że nie jesteśmy już sami, tylko dobieramy sobie partnerów

biznesowych – wspólników. Najczęstszą formą spółki cywilnej są składy

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

63

dwuosobowe (czasami wewnątrzrodzinne), ale zdarzają się także spółki

trzech, czterech i więcej osób.

Dobór osoby do spółki jest prawdopodobnie kluczową decyzją w

historii przedsięwzięcia. Należy pamiętać, że ludzie zmieniają się pod

wpływem pieniędzy i jeśli kogoś znamy dobrze od jakiegoś czasu, ale nigdy

nie pojawiły się sytuacje związane z przepływami gotówki między nami,

to… tak naprawdę nie wiemy, jak ta osoba zachowa się we wspólnej firmie

przy pierwszym konflikcie lub pierwszym bardzo dochodowym kontrakcie.

Warto więc dobrać kogoś, z kim już przeszliśmy kilka kłótni, z kim już

dzieliliśmy pieniądze, komu ufamy i co do kogo nie mamy wątpliwości, jeśli

chodzi o pracowitość i uczciwość.

Dość często spotykam pary, które postanowiły założyć swój biznes

(czasem małżeństwa, czasem narzeczeństwa, a czasem po prostu dwie

osoby, które się spotykają). Historie bywają różne – od bardzo

pozytywnych po takie kończące się rozwodami. Niemniej spółka cywilna

jest doskonałą formą firmy dla kogoś, kto nie lubi ryzyka, ma niską

tolerancję na stres i po prostu boi się wejść samodzielnie w

przedsiębiorczość. We dwójkę (lub w trójkę) zawsze to jednak raźniej i

problemy rozkładają się na barkach wszystkich wspólników. Czasami

dochodzi też do doskonałego dobrania się talentów w spółce − na

przykład jedna osoba jest wizjonerem i ma pomysły na doskonałe

produkty, a druga z kolei jest pracusiem, który potrafi te projekty

wprowadzić w życie (znanym przykładem takiej współpracy byli Steve Jobs

i Steve Wozniak, którzy stworzyli firmę Apple). Znacznie trudniej o dobry

start w biznes, kiedy spotykają się dwa podobne charaktery, np. dwie

osoby nieśmiałe lub też dwie osoby z dużym ego i mocnymi cechami

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

64

przywódczymi – tarcia gwarantowane, aczkolwiek czasami z tych tarć

powstają rewelacyjne produkty.

Swoją pierwszą spółkę założyłem z managerką, która pracowała u

mnie w jednoosobowej działalności przez kilka lat i którą znałem, jeszcze

zanim zaczęliśmy współpracować. Wiedziałem bowiem, że nasze cechy

charakteru uzupełniają się. Ja byłem bardziej wizjonerem i twórcą

produktu, a moja wspólniczka cierpliwą, rzetelną i ciepłą dla klientów

osobą, która dobrze się czuła w pracy biurowej. Wejście w spółkę było też

doskonałym motywatorem i pomysłem biznesowym na rozszerzenie usług.

Z doświadczenia wiem, że warto dobrać osobę, która mieszka w

pobliżu. Charakterystyczne jest to, że przy zakładaniu spółek cywilnych

obie osoby muszą złożyć dokumenty w swoich urzędach, a czasami

zdarzają się też sytuacje, że warto być gdzieś razem, żeby szybciej

załatwić sprawę (np. w GUS, starając się o REGON). Jeśli więc Ty jesteś

ze Szczecina, a potencjalny wspólnik z Rzeszowa, to może to nastręczyć

kilku kłopotów (także z założeniem konta w banku). Najlepiej, jeśli

jesteście z jednego miasta, aczkolwiek jeśli tak nie jest, to też sobie

poradzicie (jedna z moich spółek jest założona pomiędzy Chorzowem a

Warszawą).

Jeszcze inną kwestią, którą dostrzegam po założeniu kolejnych

spółek cywilnych, jest konkretny podział obowiązków, zadań i

kompetencji. Można to nawet umieścić w tekście umowy spółki cywilnej

(podpisywanej między wami, jeszcze zanim pójdziecie do jakiegokolwiek

urzędu). Jedna osoba zajmuje się np. sprzedażą i marketingiem oraz

procesami przyległymi, a druga odpowiada za produkty, ich tworzenie,

czasami też produkcję (lub świadczenie usług). Im wyraźniej to ustalicie,

tym mniej będzie potem konfliktów.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

65

Być może przydatna będzie dla Ciebie też inna obserwacja, choć

znowu – pod prąd. Mam taką zasadę, że nie wtrącam się do pracy

wspólnika (nie jestem przecież szefem dla tej osoby, tylko partnerem) i…

staram się z nim spotykać jak najrzadziej – najlepiej nie częściej niż raz na

miesiąc. Moje doświadczenia wskazują, że przebywanie ze sobą,

analizowanie pracy wspólniczki czy wspólnika, doradzanie, opiniowanie i

gawędzenie na tematy mało istotne to nie tylko złodzieje czasu, ale i

energii. Jeśli z kolei widzimy się rzadko, to obie strony starają się mówić o

konkretach, a w międzyczasie (np. w ciągu miesiąca) starają się tak

pracować, by było się czym pochwalić na tak rzadkich spotkaniach. W

jednej z firm spotykam się ze wspólnikiem mniej więcej raz na 3 miesiące

i według mnie jest to bardzo dobry system. W jeszcze innej spółce mam

wspólnika z Warszawy i prowadzimy biznes tylko poprzez wymianę maili

między sobą. Każdy ma swoje zadania, swoje miejsce w firmie i po prostu

działamy – nie ma dla nas sensu widzieć się codziennie w biegu i

rozmawiać o tym, co jest oczywiste albo też nie ma wpływu na wyniki

firmy.

Plusem spółki jest dla mnie to, że można podzielić się udziałami na

różne sposoby. Najczęściej jest to 50 na 50, ale ja lubię jeszcze bardziej

biznesy, w których mam przynajmniej 80% udziałów. Dzięki temu mam

znaczący wpływ na politykę produktową i mogę w dużym zakresie

korzystać ze swojego doświadczenia biznesowego, bez ciągłych konfliktów

o to, czyją wersję wybierzemy. W dodatku wcale nie jest tak, że się w tych

spółkach „rządzę” – wręcz przeciwnie, często powtarzam wspólnikom, że

to oni są tu szefami, bo ja daję wizję i zasoby, ale to wspólnicy są najbliżej

klienta i codziennych działań. W pewnym sensie można powiedzieć, że ja

wnoszę do spółek 80% wiedzy managerskiej i 20% wiedzy specjalistycznej

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

66

z zakresu działania firmy, a moich wspólników szukam tak, żeby czuli się

doskonale w 80% wiedzy specjalistycznej i działań codziennych, a w 20%

żeby cieszyła ich rola frontmana. Tak też dzielę się udziałami i… jak na

razie to działa.

Minusem jest dla mnie z kolei absurdalny przepis, by w nazwie firmy

były oba nazwiska wspólników. I tak na przykład jestem w firmie „Work &

Fun Jakub B. Bączek, Dawid Zaraziński Spółka Cywilna” – w sumie 50

znaków bez spacji – prawdziwy urzędowy nonsens. Oczywiście na co dzień

posługujemy się skrótem, ale żeby po raz pierwszy wziąć na stacji paliw

fakturę na firmę, musisz takiego „słonia” dyktować przez 10 minut… Nie

podoba mi się również to, że będąc w spółce cywilnej, muszę płacić

dodatkowy ZUS zdrowotny, chociaż płacę go już przecież w przypadku

jednoosobowej działalności. Gdyby to podwójne płacenie coś mi jeszcze

dawało (np. dwukrotnie, a w moim przypadku to wielokrotnie niższe

kolejki do lekarza), to spoko, ale to nie daje nic, a płacić trzeba. Tak więc

nie rozpędzajcie się za bardzo, jeśli nie jesteście pewni, że spółka zarobi

na siebie, bo same ZUS-y to dodatkowe kilkaset złotych rocznie, których

w dodatku, prawdopodobnie, już nigdy nie zobaczysz na oczy…

Podsumowując jednak, spółki cywilne są dość przyjazną formą

prowadzenia biznesu. Jeśli nie masz odwagi, by zbudować pierwszą firmę

samodzielnie, zacznij rozglądać się za odpowiednimi osobami do spółki (o

tym już za chwilę).

Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością

W wielu źródłach możesz się spotkać z opinią, że spółka z o.o. jest

najpopularniejszą i najlepszą formą prowadzenia biznesu. Nie zgadzam się

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

67

z tym stwierdzeniem. Owszem, posiadam spółki z o.o. i mają one szereg

zalet, z drugiej jednak strony − cieszę się, że z tą formą spotkałem się „na

końcu”, po kilkuletnich już doświadczeniach w jednoosobowej działalności

i spółkach cywilnych, ponieważ problemów z tego typu podmiotem jest

sporo.

Największą zaletą takiej spółki i też pewnie powodem popularności

tej formy na całym świecie (Spółka z o.o. to to samo co angielskie Ltd.,

niemieckie GmbH czy amerykańskie LLC) jest oddzielenie majątku

własnego od majątku spółki. Wytłumaczę na przykładzie. Jeśli masz

mieszkanie za 100 000 zł i jednoosobową działalność gospodarczą i,

niestety, zadłużasz się biznesowo na kwotę 80 000 zł, wierzyciel (ktoś,

komu jesteś dłużny pieniądze) może ściągnąć te kwotę nie tylko z Twojej

jednoosobowej firmy, ale i może (poprzez np. komornika) odebrać Ci

mieszkanie jako spłatę długu. Twój prywatny majątek jest tu zagrożony.

Jeśli jednak masz mieszkanie za 100 000 zł i jesteś w spółce z ograniczoną

odpowiedzialnością, która ma dług 80 000 zł, to… wierzyciel może ścigać

tylko spółkę, a Twoja odpowiedzialność majątkowa jest właśnie

ograniczona (mieszkanie bezpieczne, w większości przypadków Twój

majątek prywatny jest niezagrożony).

Spółka z o.o. jest więc doskonałym rozwiązaniem na duże projekty,

na przedsięwzięcia ryzykowne, gdzie wiemy, że coś może pójść nie tak.

Jest też dobrą opcją na wypłynięcie na szersze wody biznesowe (np. z

jednoosobowej działalności lub spółki cywilnej), bo dodatkowo budzi

większe zaufanie, a nawet szacunek klientów. Chociaż ja nigdy nie

narzekałem na brak dużych klientów w mojej jednoosobowej działalności,

to wiem, że jest sporo firm, które rozmawiają tylko ze spółkami z o.o.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

68

Inaczej wygląda nazwa „Progres Sp. z o.o.”, a inaczej „Progres Jan

Kowalski” (samozatrudnienie). Przynajmniej dla wielu kontrahentów.

Inną jeszcze zaletą spółki z o.o. jest to, że możesz założyć ją

samodzielnie. Chociaż jest to kolejny paradoks (jak można być samemu w

spółce?), jedna z moich spółek z o.o. jest właśnie jednoosobowa. Wtedy

nie tylko masz 100% udziałów, ale i możesz prowadzić biznes, który nie

naruszy Twojego majątku prywatnego – bardzo dobre rozwiązanie dla

nowych projektów doświadczonych już przedsiębiorców.

Trzeba jednak uczciwie napisać i o wadach. Chociaż spółkę z o.o.

można już rejestrować poprzez www.ceidg.gov.pl („Rejestracja Spółki z

o.o. przez Internet”), to dla mnie jest to proces najbardziej skomplikowany

i kosztowny. Po pierwsze, tu nie wystarczy już umowa, którą podpisujesz

w swoim mieszkaniu ze wspólnikiem spółki cywilnej. W tym przypadku

musisz iść do notariusza i za odczytanie tej umowy w jego obecności (trwa

to niekiedy 15 minut) płacisz na „dzień dobry” kilkaset złotych (w dużej

mierze cena zależna jest od tego, jaki ustalicie kapitał zakładowy). Po

drugie, rejestrujesz spółkę w sądzie rejonowym (najbliższym dla adresu

spółki). Wymaga to więcej dokumentów, jest droższe i prawie zawsze jest

konieczność uzupełniania czegoś tam jeszcze. Po trzecie, do prowadzenia

księgowości spółki z o.o. musisz wprowadzić tak zwaną pełną księgowość.

Nie byłoby w tym niczego złego (w końcu to księgowa się tym zajmuje, a

nie Ty), gdyby nie to, że pełna księgowość potrafi być nawet 6-krotnie

droższa niż prowadzenie książki przychodów i rozchodów w

jednoosobowej działalności gospodarczej. Krótko mówiąc, spółki z o.o. są

droższe, generują więcej kosztów w ciągu roku. Niewielkim pocieszeniem

jest to, że wspólnik wieloosobowej spółki z o.o. nie musi płacić żadnych

składek ZUS (przynajmniej na razie).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

69

Na koniec tego podrozdziału kilka rad praktycznych. Po pierwsze,

jeśli masz pomysł na biznes i na produkt, a sprzedaż symulacyjna

wykazała, że można na tym zarabiać, to… zakładaj firmę jak najszybciej.

Po drugie, uzbrój się w cierpliwość i nie wierz w mit „zakładanie firmy w

jednym okienku” czy też „szybkie i sprawne założenie firmy” – nie w tym

kraju. Lepiej więc przygotować się psychicznie na to, że się nachodzisz,

niż wierzyć, że jest to sprawny proces, a potem się frustrować. Po trzecie,

jeśli wciąż czujesz niepewność co do Twojego biznesu, to zacznij od

samozatrudnienia (jednoosobowa działalność) lub od spółki cywilnej z

kimś bardzo zaufanym. Spółkę z o.o. zostaw sobie na potem. Po czwarte,

znajdź wśród swoich znajomych kogoś, kto już to zrobił krok po kroku i

poproś tę osobę o możliwość zatelefonowania w najbliższym czasie po

radę (czasami wystarcz zwykły post na Facebooku). Po piąte wreszcie, nie

bój się – założenie firmy nie jest decyzją na całe życie. Jeśli nie wyjdzie, a

po dwóch latach opłaty ZUS zaczną Cię przerastać (przez pierwsze dwa

lata płaci się w Polsce tak zwany „niższy ZUS”, co ma zachęcić nas do

przedsiębiorczości), zawsze możesz zawiesić lub po prostu zamknąć firmę

(a są też inne opcje, na przykład sprzedaż).

Wiem, że to nie wyczerpuje tematu, ale też nie było to moją ambicją.

Dla mnie wszelkie kwestie papierologii i biurokracji są frustrujące. Dlatego

zlecam wiele z tych rzeczy przyjacielowi z wykształceniem w

rachunkowości. Sam wolę skupić się na tworzeniu, pomysłach i budowaniu

zespołu, czyli na konkretach (zamiast ganiania po urzędach i droczenia się

z urzędnikami, którzy czasami sami nie wiedzą, co w danym przypadku

zrobić). Nie ma sensu się jednak poddawać. To trochę tak jak z nauką

jazdy samochodem. Pamiętasz pierwszą lekcję? Kiedy mój instruktor

powiedział: „Sprzęgło, wrzuć jedynkę, kierunkowskaz i jedziemy w prawo”,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

70

to myślałem, że sobie żartuje. Sprzęgło i kierunkowskaz jednocześnie? Jak

to? To był duży stres. Teraz, kiedy jadę z Katowic do Wrocławia po

autostradzie, nawet nie myślę o tym, co się dzieje w samochodzie, a moje

nogi już same radzą sobie z tymi przyciskami na dole, bez używania

wytężonego myślenia. Podobnie z firmą… Teraz wydaje się to

przerażające, a za jakiś czas po prostu wsiadasz i jedziesz.

Dalsze działania formalne

Odwiedziny w urzędzie miejskim, urzędzie skarbowym, GUS i ZUS to

nie koniec zabawy. Jeśli jednak masz już je za sobą, to teraz będzie już z

górki. Jest kilka kroków, które czynię po założeniu nowej firmy, bez

względu na formę biznesu. Te kroki to: pieczątka, konto bankowe,

domeny, serwer, strona www (chyba że już była, zanim firma oficjalnie

powstała – u mnie tak najczęściej się to odbywało).

Pieczątka jest ważna, by założyć konto bankowe (nie wszędzie, ale

w kilku bankach tak). Skoro znasz już nazwę firmy, NIP, REGON i KRS (w

przypadku spółek z o.o.), dokładasz tylko numer telefonu (na początku

może być Twój własny albo zakupiony na Allegro jakiś ciekawy numer –

ja najczęściej wydaję na to około 200 zł i mam numery w stylu 791 999 222

– takie, które łatwo zapamiętać), ewentualnie maila (nawet jeśli jeszcze

nie powstał) i… udajesz się do pierwszego lepszego punktu z pieczątkami

lub do galerii handlowej. Zwykły automat wykonają Ci za 30-50 zł i będzie

do odbioru w ciągu kilku godzin. Warto zadbać, żeby pieczątka była ładna.

Ja zwracam uwagę na to, żeby wiersze były symetryczne i czytelne. Jeśli

logo nadaje się do tego (jest niewielkie i mało skomplikowane), to dodaję

je na pieczątce.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

71

Kiedy pieczątka jest już gotowa, udajemy się do banku. Ja korzystam

z Alior Bank, Alior Sync i Banku Pocztowego. Jestem raczej zadowolony,

choć zazwyczaj warunki są najlepsze przez pierwszy okres działania firmy,

a potem pojawiają się dziwne opłaty, które podobno zaakceptowałem

(logując się na szybko do systemu internetowego i wciskając jakiś

guziczek, żeby zobaczyć wyniki). W gruncie rzeczy oferty banków dla firm

są do siebie podobne, a w dodatku zmieniają się jak w kalejdoskopie. Na

Twoim miejscu zastanawiałbym się więc nad wyborem banku

maksymalnie godzinę i… działał. Po przedstawieniu kilku dokumentów (z

reguły: dowód osobisty, NIP, REGON i KRS lub wpis do ewidencji

działalności gospodarczej) można już podpisać umowę, przypieczętować

ją i otrzymujemy numer konta.

Mając już konto bankowe, wykupujemy domenę internetową na

nazwę firmy i kilka nazw okolicznych (np. zamiast tylko www.krawiec-

marek.pl można też kupić przy okazji www.koszulekrakow.pl czy

www.spodnieodmarka.pl itp.). Domeny przez pierwszy rok są tanie.

Zazwyczaj nie przekraczają ceny 10 zł za rok użytkowania. Kolejny rok

będzie już droższy (warto więc doczytać regulamin), ale przy założeniu, że

biznes wypali, będzie nas na to spokojnie stać (np. 99 zł za drugi rok

użytkowania). Czasami warto porównać kilka domenowni – ceny bywają

różne za te same domeny. Ja korzystałem już z OVH.pl (tu kupuję

wszystkie domeny zagraniczne), z Domeny.pl (obsługa jest kiepska, ale

domeny tanie, a panel do zarządzania dość przejrzysty) i Home.pl (czasami

drożej, ale z lepszą obsługą). Do zakupu domen nie potrzebujesz

specjalistycznej wiedzy, po prostu wpiszesz do wyszukiwarki wymarzoną

domenę (im krótsza i bardziej konkretna, tym lepiej) i sprawdzasz, czy jest

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

72

dostępna. Zazwyczaj nie ma sensu dokupować dodatkowych usług do

domen, jak certyfikaty czy ubezpieczenia. Ważny będzie natomiast serwer.

U tego samego dostawcy, u którego kupiliśmy domeny, możemy

zamówić serwer, czyli hosting. Jest to miejsce w Internecie, na którym

trzymane będą Twoja strona www i maile. Oferta serwerów jest

zróżnicowana, a różnice cenowe bywają dość znaczne. Jest jednak duża

szansa, że za serwer 30 GB (spokojnie wystarczy na początek, a potem

możesz go ewentualnie rozszerzyć) wydasz nie więcej niż 300 zł na rok.

Czasami do zakupu serwera otrzymasz dodatkowe domeny za darmo

(adresów www nigdy za wiele, przydać się może w przyszłości także adres

z Twoim imieniem i nazwiskiem, np. www.zosia.malopolska.pl itp.) albo

program antywirusowy na rok.

Przed nami ostatnia prosta. Mamy pieczątkę, numer konta, domenę,

serwer – czas więc na stronę www. Spytaj znajomych, czy ktoś Ci to może

wykonać, napisz post na Facebooku lub rozejrzyj się w swoim mieście za

firmą budującą strony. Oferta jest olbrzymia, a ceny czasami wyssane z

palca. Z moich doświadczeń wynika, że za nowoczesną, responsywną

(czyli dostosowaną przy okazji do tabletów i smartphone’ów) stronę www

zapłacisz około 2 000 zł. Oczywiście, strona może kosztować i 30 000 zł –

zależy, co na niej chcesz umieścić. Ale jeśli pracujesz tak jak ja i nie chcesz

wydawać góry pieniędzy, bo wolisz od razu zarabiać, w budżecie 2 000 zł

zrobisz taką stronę, która zwróci się w kilka dni…

Na stronie publikujemy przede wszystkim opis produktu. Dziwne jest

dla mnie zaczynanie strony od „O nas” lub „O firmie” – kto to dzisiaj czyta?

Jeśli już musisz, to na samym końcu, najważniejszy jest bowiem produkt.

Oczywiście daj możliwość płatności od razu za produkt lub usługę (albo

numer konta, który już masz albo któryś z systemów płatności

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

73

elektronicznych – ja używam Dotpay, PayU, PayPal i Transferuj –

najbardziej polecam tego ostatniego dostawcę). Zależy nam bowiem, żeby

pierwsze pieniądze na Twoim koncie wylądowały najpóźniej do miesiąca

od stworzenia firmy. Wiem z doświadczenia, że to najsensowniejsze

rozwiązanie, bo motywuje Cię do dalszej pracy. Na stronie umieść jeszcze

Referencje (nawet jeśli jeszcze ich nie masz), Kontakt (z adresem i danymi

firmy, żeby pozostać wiarygodnym), FAQ (to oszczędzi Ci czasu na

odpisywanie na wciąż te same pytania) i… co dusza zapragnie. Byle nie za

dużo, bo współczesne strony lubią wizualność, a coraz mniej teksty. Jeśli

się da, wstaw prawdziwe zdjęcia (ostatecznie kupione w Photo Stocku),

filmiki z YouTube lub Vimeo, jakąś grafikę (symbole, cytaty). Dobrze

sprawdza się obecnie slider, czyli przewijany pasek na górze witryny, który

prezentuje produkty. Sprawdź, czy znajomym się podoba, zrób

ewentualnie małą sondę na Facebooku i… publikuj, zarabiaj, ciesz się

swoją firmą!

Jeśli już jesteś przedsiębiorcą i być może wydaje Ci się, że czytanie

poprzednich akapitów było dla Ciebie stratą czasu, to rozważ proszę, czy

oby nie nadszedł czas do zmiany lub rozszerzenia Twojej działalności. Jeśli

masz tę książkę w ręce, to chyba chodzi Ci to po głowie, prawda?

ĆWICZENIA 13–16:

13. Wejdź na jedną ze stron z domenami (wystarczy wpisać

„domeny” do Google i kliknąć „enter”) i sprawdź, czy wolna jest

domena z Twoim nazwiskiem, np. www.goszczycka.pl lub

www.maria-goszczycka.pl itp. Jeśli tak, rozważ jej zakup za

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

74

niewielkie pieniądze na rok, nawet jeśli nie wiesz jeszcze teraz, po

co Ci ta domena…

14. Pobuszuj po Internecie po stronach z ulubioną tematyką i

zastanów się, które Ci się podobają i dlaczego, a które nie i co warto

by w nich zmienić.

15. Wejdź na stronę www.jbbcoching.pl i zgadnij, ile kosztowała

ta strona i czy prowadzi ona do zarabiania pieniędzy. Jak myślisz, ile

minęło czasu od jej powstania do pierwszego przelewu na konto?

16. Odpowiedz mi na pytanie coachingowe: Czy założenie firmy

jest ponad Twoje siły? Lub: Czy modyfikacja mojej firmy, tak by

funkcjonowała lepiej, jest ponad moje siły? A teraz odpowiedz na

pytanie: Kto dokona zmian, które przychodzą mi do głowy i kiedy?

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

75

Budowanie pierwszego zespołu

Nie wiem jak Ty, ale ja nie znam absolutnie ani jednej osoby, która

stałaby się milionerem, działając w pojedynkę. Nie znam i zapewne nie

poznam. Dlaczego? Bo naprawdę duże sukcesy odnosi się z pomocą

zespołu, a nie samodzielnie. Podam jakiś przykład. Jeśli jesteś trenerem

biznesu i prowadzisz jednodniowe szkolenie za 1 500 zł, a masz tych

szkoleń średnio 2 w miesiącu, to ile zarabiasz? OK, a jeśli zatrudniasz 3

trenerów, którym płacisz po 750 zł za dzień szkolenia i masz jeszcze

koordynatorkę, której płacisz 2 000 zł miesięcznie, ale która sprawia, że

teraz macie w miesiącu nie 2, a 10 szkoleń, to ile zarabiasz? (Wiem, wiem,

to nie takie łatwe – podpowiadam więc: 5 500 zł przy założeniu, że Ty nie

prowadzisz już szkoleń osobiście). Inny przykład: jeśli dostajesz 70 maili

dziennie, a co 10. jest próbą zakupu, to ile potrzebujesz czasu, żeby

zarobić na tych 7 mailach? A co możesz zrobić, jeśli na 63 maile dziennie

odpisze ktoś inny?

Napiszę może inaczej, żeby nie tracić czasu: jeśli sądzisz, że wiesz i

potrafisz wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie Cię zastąpić, to nie

wróżę Ci wolności finansowej ani też bogactwa. Do tego potrzebny jest

zespół. A teraz chcę Ci zdradzić najlepszą metodę rekrutacyjną, jaką

znalazłem i dopracowałem. Uwaga, będzie pod prąd…

Nepotyzm, czyli faworyzowanie członków rodziny i znajomych przy

obsadzaniu stanowisk, jest powszechnie krytykowany. Istnieją publikacje

potępiające na ten temat, jest wielu wykładowców, którzy tą metodę

odrzucą, spotkałem się nawet z kampanią społeczną, która przekonywała

do tego, by dać wszystkim równe szanse na rynku pracy. Krytykuje się

tych szefów, którzy zamiast robić rekrutację, zatrudniają w firmie córki,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

76

kuzynów i kolegów z wojska. Plotkuje się i często oczernia osoby

odpowiedzialne za taką sytuację w środowiskach akademickich (np. na

jednej uczelni pracuje profesor Nepotyczny i dziwnym trafem jedyną

doktorantką w tym roku, która obroniła pracę, jest pani Nepotyczna…),

medycznych, prawniczych czy politycznych. Dużo złego mówi się też o

spółkach akcyjnych czy skarbu państwa, w których na stanowiskach są

osoby z rodziny prezesa czy polityków. Krótko mówiąc, nepotyzm to zła

rzecz. A ja z kolei – serdecznie polecam!

Uważam, że zatrudnianie rodziny, przyjaciół, znajomych i ludzi z

bliskiego otoczenia doskonale się sprawdza. Mało tego, jest to dla mnie

najlepsza forma rekrutacji, jaką potrafię sobie wyobrazić. Dlaczego? Bo

trudno mi będzie znaleźć na rynku osobę, którą naprawdę poznam podczas

godzinnego interview, trudno mi będzie zaufać tej osobie w tydzień,

trudno mi będzie dać tej osobie dostęp do konta bankowego w ciągu

miesiąca i trudno mi będzie przyjąć krytykę od tej osoby w ciągu

pierwszego roku jej pracy. Jeśli jednak zatrudnię przyjaciela lub kuzynkę

– wszystkie te problemy mam z głowy… Znacznie lepiej mieć w firmie

osobą lojalną przez 10 lat niż 5 ambitnych (może nawet lepszych) osób,

które musisz przeszkolić co 2 lata i co 2 lata stresować się nową rekrutacją.

Lojalność jest w biznesie bardzo niedoceniana (o tym też w dalszej części),

a uważam, że jest to jedna z kluczowych cech ludzi, z którymi pracujemy.

Zapewne domyślasz się, że dużo łatwiej znaleźć lojalną osobę wśród

znanych Ci ludzi niż wśród tych, którzy wysyłają CV do kilkunastu firm

naraz, licząc na jakąkolwiek ofertę pracy.

Nie twierdzę, że takie podejście jest idealne. Reguła ta ma też

wyjątki i ograniczenia − na przykład nie da się najczęściej zatrudnić nikogo

znajomego w firmach specjalistycznych (np. branża farmaceutyczna,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

77

chemiczna czy morska), tu musisz liczyć na specjalistów z rynku. Trudno

jest też zatrudniać rodzinę w firmach, które narażone są na wysoki stres,

ryzyko i są projektami tymczasowymi. Można się też spodziewać, że kuzyn

zrobi nam stronę internetową za 200 zł, ale znacznie niższej jakości niż

firma informatyczna, która weźmie za to 3 000 zł, ale… Wciąż uważam, że

na początku Twojego biznesu współpraca z osobami znajomymi lub

spokrewnionymi przyniesie Ci więcej korzyści (oszczędności, lojalność,

etyka, wsparcie, dobra atmosfera, zaangażowanie, motywacja, szczerość,

asertywność, humor, identyfikacja z firmą) niż ewentualnych strat (niższa

jakość pracy, wykorzystywanie znajomości, fochy czy wolniejsze

wykonywanie poleceń). Pamiętaj, że kiedy już Twoja firma będzie dobrze

zarabiała (czyli jeśli na początku nie będzie generować kosztów, a z

czasem zacznie generować coraz wyższe przychody), to zespół można

wzmocnić specjalistami lub poszukać firm, które w ramach outsourcingu

zrobią coś za Ciebie – nawet jeśli drożej, to i tak będzie Cię już stać.

Słuchacze często pytają mnie, ile moich przyjaźni się rozpadło przez

konflikty w pracy. Szukając dziury w całym, pytają, jak zmieniła się moja

relacja z tymi osobami i czy udawało mi się oddzielić pracę od życia

osobistego. Nie będę ściemniał: nie zawsze jest łatwo. Bywa mroźno i

groźno, ale dzięki temu, że rozmawiamy i jesteśmy dojrzali, najczęściej

dochodzi do jakichś rozwiązań i mam bardzo, ale to bardzo małą rotację

ludzi w swoich firmach. Jeśli weszlibyście na stronę internetową mojej

pierwszej firmy w 2009 roku, to zobaczylibyście tam przynajmniej kilka

nazwisk osób, które są ze mną do dziś i piastują już stanowiska

managerskie. Zdradzę Wam sekret – to rzadko są osoby „znikąd”…

Najczęściej najbliższe otoczenie. Najpierw pojawiała się między nami

relacja, a potem zaczynaliśmy razem pracować, nie na odwrót.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

78

Tymczasem w większości firm jest tak, że najpierw zaczyna się pracować

z kimś z rozmowy kwalifikacyjnej, a potem… Cóż, relacja pojawia się albo

też nie pojawia, a z motywacją takiego pracownika bywa bardzo różnie.

Sporo osób zarzuciło mi już, że to co robię jest nie fair. Przyjmuję tę

krytykę i kiwam głową. Wiem jednak, że pieniądze, które zarabiają moje

firmy, to pieniądze, co do których podziału mam duże prawo. Wolę więc

zapłacić komuś, kogo znam i lubię i kto powie mi prosto w oczy: „Słuchaj,

Kuba, z tym produktem to Cię chyba popierdoliło”, niż dawać te pieniądze

„obcym” i gimnastykować się, żeby chciało im się chcieć. Czy się to komuś

podoba czy nie. Sorry, taki mam klimat.

Nie twierdzę jednak, żeby brać wszystkich kumpli, jak leci. Wybór

spośród znajomych to też sztuka. Na szczęście znasz ich od lat lub

przynajmniej od kilku miesięcy. Wiesz, co lubią i czego nie lubią. Wiesz,

czy są pracusiami, czy leniami, czy stwarzają, czy rozwiązują problemy.

Masz ich prawie na co dzień, więc wiesz, czego się po nich spodziewać.

Teraz wystarczy ściągnąć klapki z oczy i spojrzeć na nich w perspektywie

budowania jakiegoś projektu, zadać sobie pytanie: co by było, gdyby

Daniel pracował w mojej firmie? Zdarzyło mi się już stworzyć firmę pod

osobowość znajomego, a nie na odwrót (w 99,9% przypadków tworzy się

najpierw firmy, a potem szuka ludzi, ja… lubię pod prąd). Kiedy widzę w

kimś potencjał, jest tylko kwestią czasu, bym rzucił propozycję

współpracy. Oczywiście mam w sobie masę przestrzeni, by przyjąć

odmowę. Zdarzyło się już, że któryś ze znajomych powiedział: „To

interesujące, ale nasza przyjaźń jest dla mnie ważniejsza i nie chcę

ryzykować”. W porządku, przyjmuję z pokorą. Często zdarzało się jednak

tak, że ktoś odpowiadał: „Wow, nigdy o tym nie myślałem, ale miło mi” i…

budowaliśmy jakiś projekt razem.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

79

Bardzo ważna rzecz: to wszystko rozsypałoby się jak domek z kart,

gdyby nie moja potężna praca nad ego (tak, tak). Kiedyś we Wrocławiu

na moim wystąpieniu jeden ze słuchaczy powiedział na forum grupy: „A

mi ta metoda przyniosła więcej strat niż korzyści, jestem skłócony z

połową rodziny”. Spojrzałem na jego ubiór, sposób siedzenia, usłyszałem

w intonacji głosu dużą pewność siebie i odpowiedziałem: „Nie dziwię się”.

Gościa zamurowało. Więcej pytań już nie miał…

Jeśli jesteś bowiem wszystkowiedzącym omnibusem, który wszystko

zrobi najlepiej i jest nie do zastąpienia, to owszem – z nepotyzmem będą

problemy. Przyjaciele w końcu nie wytrzymają i któregoś dnia, kiedy ich

skrytykujesz po raz setny w ciągu 7 dni, rzucą robotę i potargają wspólne

zdjęcia. I tak może się to skończyć. Żeby jednak dokończyć ten temat i

zaprosić Cię do myślenia, przeczytaj kolejny podrozdział, który będzie

kontynuacją mojej myśli…

ĆWICZENIA 17-20:

17. Jeśli masz konto na Facebooku/GoldenLine/LinkedIn lub

Twitter, zaloguj się tam proszę i kliknij w zakładkę „Znajomi”.

Zachęcam Cię, żeby poprzyglądać się ich opisom zawodowym. Co

robią? W jakich firmach pracują? Jakie kierunki ukończyli? Jakie mają

hobby? Wiem, wiem, przecież w większości przypadków zdajesz

sobie sprawę z tego, co tam jest wpisane, ale teraz… otwórz oczy.

18. Odpowiedź mi na kilka pytań coachingowych. Czy któryś ze

znajomych nie pracuje w firmie, która mogłaby być naszym

klientem? Czy któryś ze znajomych nie czułby się dobrze u nas? Czy

któryś ze znajomych jest według Ciebie nieoszlifowanym

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

80

diamentem? Czy jest ktoś, z kim lubisz spędzać czas, ale też cenisz

tę osobą za opinie i wnikliwe obserwacje?

19. Otwórz listę kontaktów w Twoim telefonie i wybierz jedną

literę, np. R. Spójrz na nazwiska spod tej litery… Czy nie jest tak, że

ktoś z tej listy mógłby zrobić Ci stronę www/marketing

wirusowy/nagrać filmik reklamowy/pomóc dostać się do prasy na

wywiad/udostępnić Ci bazę danych do mailingu? Na co jeszcze

czekasz?

20. Skontaktuj się z jedną wybraną osobą i rzuć na luzie temat

projektu, nad którym teraz pracujesz. Możesz użyć zdania: „Kiedy

myślę o tym projekcie, przychodzisz mi do głowy” i poczekać na

reakcję rozmówcy. Nic na siłę, bez presji, daj przestrzeń na reakcję

rozmówcy – tylko tyle.

ACHIEVEMENT 2: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Jakiego specjalistę udało się odkryć i jak wykorzystasz moją radę w przyszłości? Warto wykonać to zadanie. Automatycznie otrzymasz ode mnie odpowiedź, w której mieści się sporo praktycznej wiedzy pomiędzy wierszami…

Struktura firmy

Często prosiłem klientów coachingu o wykonanie następującego

ćwiczenia: narysuj strukturę firmy. Gdybym poprosił o to samo Ciebie, jest

duża szansa, że otrzymałbym podobny rysunek (pod warunkiem, że nie

znasz moich wykładów i wcześniejszych nagrań). Jest to struktura

odwróconego drzewa: prezes lub CEO na górze, poniżej dyrektorzy,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

81

poniżej managerowie, pod nimi koordynatorzy lub handlowcy, a na samym

dole klienci. Tak to się najczęściej prezentuje.

Kiedy więc mówię po tym ćwiczeniu, że trzeba jak najszybciej

zmienić szefa, moi klienci patrzą na mnie osłupiali. Tak, uważam, że w

firmach z taką strukturą trzeba pilnie zmienić szefa. Zanim jednak pogłębię

temat, chcę zauważyć, że struktura odwróconego drzewa sprawdziła się

doskonale w armii, w sporcie wyczynowym, sprawdzała się w latach 90. w

zdecydowanej większości firm, a obecnie… jest, według mnie, szkodliwa!

Szef, który jest na górze ze swoim ego i autorytetem budowanym na

strachu, to szef, który może zarządzać skutecznie, ale nie wróżę mu

szybkiej wolności finansowej. Mało tego, uważam, że ten szef bardziej

szkodzi, niż pomaga – wymieńmy go. Sprawmy, żeby nowym szefem w

firmie zostali… klienci.

To klient jest najlepszym szefem, bo przecież płaci nam

wynagrodzenia (tak czy nie?), to klient zna produkt najlepiej, bo go

najczęściej używa (tak czy nie?), to klient zna trendy rynkowe, bo sam

swoimi decyzjami zakupowymi je tworzy (tak czy tak?). Krótko mówiąc,

nie ma lepszego szefa niż klienci. Poniżej klientów postawiłbym

handlowców/koordynatorów, którzy kontaktują się z „szefem” (klientem).

Dlaczego? Bo oni są w firmie najważniejsi. To oni bezpośrednio

doprowadzają do wpływu pieniędzy na konto i to oni najczęściej widują

się i rozmawiają z szefem. Jak więc łatwo się domyślić, w idealnej z mojego

punktu widzenia strukturze managerowie są na dole, a jeszcze niżej

dyrektorzy, na samym końcu pojawia się prezes. Wolę myśleć o sobie, że

jestem na dole i trzymam swoje firmy na barkach, niż wyobrażać sobie

siebie na górze z dolarami w oczach i patrzącego na wszystkich z pozycji

półboga. I to działa. Spraw, żeby handlowcy czuli się w firmie ważniejsi

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

82

niż Ty, a zwiększysz obroty. Spraw, żeby klienci oceniali produkt – nie Ty,

a go udoskonalisz. Spraw, żeby managerowie pomagali koordynatorom,

nie na odwrót, a zbudujesz trwały i solidny zespół. Zejdź z piedestału, a

pracownicy po ludzku Cię polubią.

To może być trudne dla ego. Jak to? Przecież to ja zbudowałam tę

firmę! Jak to? Przecież to ja robię przelewy z wynagrodzeniami, a nie jakaś

tam pani Krysia z handlowego! Ja na dole? Nigdy w życiu! Skąd ja to

znam… Co z tego, że rozpoznasz i stworzysz branżę z doskonałymi

produktami, co z tego, że zbudujesz zaufany i lojalny zespół? Jeśli Twój

nos będziesz wyżej niż czubek Pałacu Kultury, to może osiągniesz wiele,

ale do wolności finansowej Ci daleko. Nie piszę tu o fałszywej skromności.

Skoro coś zrobiłaś, mów o tym, bo to są fakty. Skoro porozumiewasz się

w ośmiu językach obcych, tak jak ja, to nie ma sensu tego ukrywać – to

przecież wielki i imponujący zasób. Ale nie chwal się tym, czego nie

zrobiłaś. Nie traktuj ludzi jak gorszych od siebie. Nie mów niecierpliwie:

„Przecież wiem o tym”. I słuchaj ludzi. Słuchaj ludzi – w pokorze, z

uśmiechem, z uwaga i ciepłem. To czyni z Ciebie szefa. Nie czarny merc

czy zegarek za 10 000 zł.

Odwrócenie struktury firmy ma bardzo poważne pozytywne

implikacje. Wspiera ono sprzedaż, zespół, motywację i daje perspektywy

na dobrą przyszłość. Być może uznasz, że to, co piszę, jest za mało

konkretne, ale jeśli potrafisz czytać między wierszami, to podzieliłem się z

Tobą właśnie sposobem myślenia, który odmienił moje życie. I przyznam

uczciwie – nie zawsze mi się udaje. Nie będę robił z siebie anioła, tak jak

inni autorzy. Owszem, zdarza mi się na kogoś nawrzeszczeć bez powodu,

wyżyć się, bo akurat mam zły dzień w życiu prywatnym, zdarza mi się

„wiedzieć lepiej”. Tak, jestem zwykłym człowiekiem. Mam masę wad i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

83

czasami bywam nieznośny. Staram się jednak jak najrzadziej mylić, a jak

już to robię, to chowam swoje męskie ego do kieszeni, idę do człowieka i

mówię: „Przepraszam, przesadziłem dziś z tą zjebką” albo też: „Może to

moja wina, że to się nie udało, czy mogę Ci jakoś pomóc?”. I staram się

być na dole organizacji, najmniej ważny, pomagający i czasami pracujący

dla moich ludzi (nie na odwrót). Wiem przecież, że to ci ludzie właśnie są

w moich firmach najważniejsi i to dzięki nim osiągamy to, czym mogę się

teraz dzielić. Basiu, Robercie, Pawle, Danielu, Tomku, Dawidzie, Piotrku,

Andrzeju, Adrianie, Waldku i… (na pewno ktoś się jeszcze pojawi) –

dziękuję! Jesteście zajebiści!

ACHIEVEMENT 3: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Jeśli należysz do większości, to pomyślisz lub powiesz: „Później to zrobię”. Masz pełne prawo do tego, żeby nie wykonać tego zadania w ogóle. Tak samo jak masz pełne prawo do tego, by je wykonać. W zależności od tego, co jest Ci naprawdę teraz potrzebne, podejmij swoją decyzję.

Trzeci filar

Jeśli masz już branżę i niszowy produkt, jeśli zbudujesz już wspaniały

i lojalny zespół, pora na trzeci filar Twojego sukcesu i Twojej drogi do

wolności finansowej: skuteczny marketing. Nie spodziewaj się jednak ode

mnie, że napiszę to samo, co znajduje się w ogólnodostępnych książkach…

Podobno Coca-Cola wydaje 80% swoich przychodów na marketing i

dystrybucję. Wydaje mi się to dość prawdopodobne – Coca-Colę można

zobaczyć praktycznie wszędzie: w filmach, w telewizyjnych reklamach, w

Internecie, na ulotkach, plakatach i na różnych eventach. System

dystrybucji tej firmy jest faktycznie zdumiewający. W czasie moich licznych

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

84

podróży po Afryce i Azji jednego mogłem się spodziewać w każdym sklepie

z pewnością – butelki zimnej Coca-Coli. Cóż… My jednak nie mamy

ambicji, by zbudować taką firmę (przynajmniej na początku), zejdźmy więc

na ziemię i zastanówmy się, czy na marketing oraz na reklamę

(przypominam, że to nie to samo) potrzebne są nam pieniądze i budżet w

wysokości kilkudziesięciu procent przychodu.

To będzie zapewne kolejna szokująca rzecz, którą przeczytasz w tej

książce, ale uważam, że płatna reklama jest przereklamowana. Można się

obejść bez niej. Tak, tak, wiem, co mówię – kilka swoich firm prowadzę w

oparciu o model: 80% reklama bezpłatna (głównie media społecznościowe

i publikacje), a 20% reklama płatna (wizytówki, teczki, ulotki, plakaty i

pozycjonowanie stron www). Jest nawet jedna firma, w której od lat nie

wydałem na reklamę ani grosza!

Według badań Marka Hughesa (autorytetu w dziedzinie

nowoczesnego marketingu) reklama tradycyjna dociera do 0,06%

docelowej populacji… Hughes znany jest z bardzo nietypowego

marketingu (głównie szeptanego i partyzanckiego). Jedną z najbardziej

zuchwałych jego akcji było nadanie amerykańskiemu miasteczku nazwy

strony internetowej firmy! Tak, to zdarzyło się naprawdę, a miasto to przez

jakiś czas nazywało się oficjalnie half.com (ten ciekawy przypadek opisuje

książka Hughesa pt. „Marketing szeptany” i tygodnik „Polityka” z 8 czerwca

2009 roku.

Autor ten zaleca całkowite zrezygnowanie z tradycyjnego

marketingu na rzecz marketingu szeptanego i wirusowego. Nie byłbym

sobą, gdybym nie spróbował… Postawiłem sobie więc swego czasu cel:

podniesienie odwiedzin strony oraz sprzedaży bez wydawania pieniędzy

na reklamę (w ciągu 6 miesięcy). Wydawać by się mogło, że bezpłatne

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

85

formy reklamy są niewiele warte, a tymczasem udało mi się uzyskać 12-

procentowy wzrost oglądalności strony oraz 4-procentowy wzrost

sprzedaży. Nie mówiąc już o tym, że oszczędziłem przez te pół roku

dobrych kilkanaście tysięcy złotych.

Główne narzędzia, z których korzystałem przy darmowym

reklamowaniu swoich produktów, usług i marki, są dostępne praktycznie

dla każdego z Was:

− bezpłatne portale ogłoszeniowe,

− media społecznościowe,

− pisanie artykułów i tekstów,

− prośby o polecenie,

− uczestnictwo w eventach i wydarzeniach,

− networking,

− mailing,

− pomysły partyzanckie.

Nie omówię tu dokładnie każdego z tych narzędzi, chciałem je podać

tylko „na zaczepkę”. Niemniej po przeczytaniu tego podrozdziału jest duża

szansa, że zaoszczędzisz w swoim biznesie wiele tysięcy złotych i będziesz

wydawać je na sensowniejsze cele, by szybciej odnieść sukces.

Coś, co przeraża mnie w wielu firmach, to wydawanie pieniędzy na

marketing na zasadzie „jakoś o będzie”. Załóżmy, że wpadasz na pomysł,

by wykupić 10 billboardów w swoim mieście i 5 reklamówek w lokalnej

telewizji. Koszt to przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. A teraz zadam

Ci pytanie za 100 punktów: jak sprawdzisz, ile osób weszło na Twoją

stronę www po tym marketingu?

Jeśli jesteś o krok do przodu od innych przedsiębiorców, to być może

korzystasz z bezpłatnej aplikacji do analizowania ruchu na Twojej witrynie.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

86

Ja od lat stosuję we wszystkich swoich firmach Google Analytics. Dzięki

temu wiem, ile było odwiedzin strony w ciągu

dnia/tygodnia/miesiąca/roku/ dowolnego okresu. Mało tego – wiem, skąd

ludzie do mnie przychodzili, z jakich byli województw, jakiej są płci i z

jakich podstron wychodzili znudzeni, a na jakich chcieli pozostać. Nie płacę

za to nic, a mam pełną i szeroką wiedzę o zarachowaniach klientów. No

ale jak miałbym sprawdzić, ile ludzi weszło na stronę z powodu

billboardów? Jak miałbym sprawdzić, ile osób weszło na stronę po

zobaczeniu reklamy w TV? Zdradzę Ci sekret: nie da się. Owszem, możesz

się sprzeciwiać, powiedzieć, że wysłałabyś ankietę do klientów albo też

zbadałabyś po prostu nadwyżkę kliknięć w stosunku do poprzednich

miesięcy, ale coś Ci powiem… Po pierwsze, nie spodziewaj się zbyt dużej

nadwyżki, bo ludzie mają już dość billboardów, reklam w TV i w ogóle

tradycyjnego marketingu. Po drugie, nawet jeśli wypełnią Ci ankietę, to

wpiszą tam, co tylko chcesz, byle dostać od Ciebie coś za darmo. Po

trzecie… Nie ma po trzecie – tradycyjny marketing nie działa i kropka. Poza

tym jest cholernie drogi.

Jeśli chcesz więc dojść do wolności finansowej i zamiast na ulotki,

wywiad w radio i całostronicową tylną okładkę w „Newsweeku” wydać

kasę na swoje wakacje, zainteresuj się marketingiem szeptanym. Czyli

takim, w którym ludzie będą Twoimi „marketingowcami” i będą Cię polecać

innym. Wiem, że nasze szkolenie animatorów jest najlepsze w Polsce. I

wiem, że ludzie po tym szkoleniu wychodzą z taką energią, że szczęka

opada. Wiem więc, że co weekend będę miał reklamę szeptaną, która jest

nie tylko wiarygodna (w końcu nasi kursanci nie otrzymują wynagrodzeń

za mówienie o nas, poza tym nie mieliby powodu, aby okłamywać

znajomych), ale też bezpłatna! Tak, zero złotych wydatku! Jakość

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

87

szkolenia jest po prostu taka, że nie trzeba go sztucznie promować.

Gdybyśmy jednak mieli szkolenie byle jakie, to pewnie trzeba by było

wydać na marketing kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie i… niektóre firmy

tak właśnie robią. Jak robisz Ty?

Zapewne nie zaskoczę Cię tym, że masz bezpłatny dostęp do

największej bazy danych świata i możesz w każdej chwili z tego skorzystać,

zamiast płacić zewnętrznej firmie za drogi mailing. Tą bazą danych jest

każde Twoje konto na mediach społecznościowych. Warto dbać o to konto

i warto spojrzeć na nie marketingowo właśnie. Nie mówiąc już o tym, że

warto z niego korzystać i reklamować oraz sprzedawać za jego

pośrednictwem swoje produkty.

Ja dodatkowo lubię pojawiać się z marketingiem w miejscach, gdzie

nikt się tego nie spodziewa. Bardzo często tytułuję przelewy, które

wysyłam do pracowników, adresem strony www. Wyobraź sobie, że

dostajesz pod koniec miesiąca wypłatę, przed czasem, bo termin był 14-

dniowy, a w tytule przelewu widzisz „www.jbbcoaching.pl – Pozdrawiamy

i dziękujemy”. Jak się czujesz? Żeby pokazać Ci swój sposób myślenia,

przyznam się do czegoś, po czym mogę mieć kłopoty (może być

zabawnie). Chodzę na jedną z siłowni w dużym polskim mieście i tak się

składa, że jest tam kilka komputerów dla klubowiczów. Za każdym razem

kiedy z nich korzystam, żeby np. zamówić sobie lunch do mieszkania po

siłowni, wchodzę na opcje internetowe i ustawiam stronę startową

www.stageman.pl lub inną z moich firm. Jeśli więc do komputera siądzie

po mnie kolejna osoba i odpali wyszukiwarkę, to… wyświetla się tej osobie

moja strona www. Oczywiście czasami pracownicy tej siłowni zmieniają

potem tę stronę startową, ale ja wkrótce po nich wprowadzam swoją. Tak

gramy sobie w kotka i myszkę przez ładnych kilka miesięcy – ja mam

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

88

darmową reklamę, a żaden z trenerów personalnych jeszcze mi nie spuścił

łomotu (nie byłoby ciekawie). Nie twierdzę, żeby u Ciebie robić tak samo,

ale pokazuję sposób myślenia – nieszablonowy, partyzancki i… cholernie

skuteczny.

ĆWICZENIA 21–25:

21. Wejdź na www.google.pl/analytics i wprowadź swoją stronę

www do otrzymywania statystyk i analiz. Trzeba założyć konto

mailowe na Gmail lub Google, ale warto. Jeśli masz to już za sobą,

to wprowadź zwyczaj czytania tych statystyk każdego miesiąca w

Twojej firmie.

22. Wejdź na Facebook i znajdź jakiś fanpage, na którym są Twoi

potencjalni klienci (z rysopisu, który opracowaliśmy wcześniej).

Znajdź taki, na którym jest kilka tysięcy osób. Teraz wklej na wall

tego fanpage’a jakiś krótki (1-, 2-zdaniowy) żart, który jest

powiązany z Twoim produktem (znajdziesz na: www.szorty.org).

Teraz wstaw link do Twojej strony i kliknij „Lubię to”, żeby Facebook

widział ten post jako ciekawy i klikany. Tyle… Za darmo. Jeśli

administratorzy nie usuną, to jutro zobaczysz w Analytics więcej

wejść z Facebooka.

23. Stwórz jakiś demotywator związany z Twoją branżą lub

produktem i opublikuj na www.demotywatory.pl – dzień po

publikacji sprawdź, ile osób weszło na Twoją stronę według

Analytics.

24. Stwórz swój kanał na YouTube i wrzuć tam filmik, który będzie

przekierowywał na Twoją stronę www (filmik nie musi być Twój).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

89

Następnego dnia sprawdź, ile osób weszło na Twoją witrynę z

www.youtube.com

25. Wejdź na Google i wpisz w wyszukiwarkę „darmowe

ogłoszenia”. Ile wyników się wyświetla? Dlaczego nie ma tam jeszcze

Twojego produktu?

ACHIEVEMENT 4: Prześlij na mój adres mailowy [email protected] wniosek z powyższych ćwiczeń. Zachęcam, żeby podać swój produkt i jego cenę. Otrzymasz jeszcze do przemyślenia jeden opis techniki, która w 2011 roku podniosła rentowność mojej firmy o kilka procent!

ACHIEVEMENT 5: Naucz się używać mowy nieantagonizującej w marketingu, czyli nie oceniaj, nie argumentuj, nie walcz, mów przyjaźnie i w jasny sposób. Spróbuj krótko odpowiedzieć na moje: „Uważam, że Twój produkt nie jest jeszcze dopracowany”, ale w odpowiedzi nie możesz użyć takich słów, jak: „nie”, „ale”, „niech” ani „jednak”. Prześlij swoją propozycję na [email protected], a wiele się zmieni w Twoim postrzeganiu marketingu.

ACHIEVEMENT 6: Stwórz teraz i poślij mi link do jednej z Twoich „reklam” (informacja o produkcie lub usłudze), za którą nie zapłacisz ani złotówki, na adres mailowy: [email protected], a otrzymasz ode mnie jedno zdanie, które da Ci prawdziwego kopa motywacyjnego!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

90

Siedziba firmy

Stereotypowe myślenie podpowiada, że firma z siedzibą (biurem)

budzi większe zaufanie. Najlepiej, jeśli mieści się ona w dużym mieście

(Warszawa), w centrum miasta (śródmieście), na prestiżowej ulicy (ul.

Złota). Tak myśli większość przedsiębiorców i inwestują w zakup lub

wynajem biura w jak najlepszej okolicy. Ma to działać na klientów –

budować ich zaufanie, dać możliwość spotkania itd.

Problem w tym, że… to nie działa. Dawno już przestaliśmy żyć w

czasach, w których podstawą biznesu był kontakt interpersonalny (w

cztery oczy, na żywo). Dzisiejszy biznes przeniósł się do Internetu i na

kable telefoniczne. Dlatego też z całego serca odradzamy Ci posiadanie

siedziby!

Jeśli ta myśl wydaje Ci się szalona lub bezpodstawna, sięgnij do

badań i statystyk. Okazuje się, że w turystyce coraz mniejszy odsetek ludzi

kupuje wycieczki zagraniczne w biurach podróży, triumfy święcą natomiast

portale z wyszukiwarkami ofert last minute i to tam odbywa się sprzedaż

(zobacz np. www.fly.pl). Podobnie jest z zakupami: z rynku zakupów on-

line skorzystało już ponad 70% Polaków, a część z nich kupuje przedmioty

luksusowe wyłącznie na www.allegro.pl. Także zakupy grupowe (jak np.

www.groupon.pl) stają się coraz bardziej powszechne i firmy je

obsługujące można spokojnie nazwać „wirtualnymi”. Sytuacja wygląda

podobnie w zakresie zakupów biletów na koncerty i imprezy sportowe,

sprzedaży nieruchomości czy rezerwacji biletów lotniczych. Wszystko to

odbywa się w sieci. Jak więc widzisz, można uznać że biurem jest Twoja

strona www i w wielu branżach stało się to już standardem.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

91

Jest jednak jeszcze poważniejszy argument, dla którego nie powinno

się inwestować w biuro na początku prowadzenia biznesu… Miesięczny

koszt wynajmu biura o średniej wielkości w Katowicach w 2014 roku to

około 1 700 zł. Po roku wynajmu kwota ta rośnie do stanu ponad 20 000

zł, przy czym dochodzą do tego inne wydatki (wyposażenie, prąd, gaz,

woda, wywóz śmieci, ewentualne remonty itd.). Dodatkowym problemem

może być konflikt z właścicielem lokalu, co pociąga za sobą konieczność

szukania innego lokalu, a także zmiany na wszystkich wydrukowanych

materiałach (wyobraź sobie, że wypowiedziano Ci umowę najmu, a na

stanie masz 1 000 wizytówek z adresem biura i podpisałeś już 10 umów z

klientami na ten adres…).

Pytanie brzmi więc: czy masz ponad 20 000 zł, żeby wynajmować

biuro w pierwszym roku swojej działalności? Nawet jeśli odpowiedź jest

twierdząca i powiesz: „To dla mnie koszty do zaakceptowania”, to… jestem

pewny, że da się te pieniądze lepiej i efektywniej wydać na początku

Twojej przygody z biznesem!

To, do czego Cię zachęcam, to założenie działalności gospodarczej

na swój adres domowy. Twoja firma będzie więc funkcjonowała w Twoim

mieszkaniu – dzięki temu szanse na wyeksmitowanie są właściwie zerowe,

a koszty i tak ponosisz, więc nie będziesz bezsensownie dokładać do

interesu. Pamiętaj, że w przyszłości, kiedy firma mocno się rozwinie, adres

będzie można bez kłopotu zmienić w Wydziale Ewidencji Działalności

Gospodarczej w Twoim urzędzie miejskim lub nawet poprzez Internet!

Ryzyko jest więc żadne, a w Twojej kieszeni zostaje 20 000 zł lub nawet

więcej – doradzę Ci w dalszej części, jak lepiej zagospodarować te

pieniądze, żeby były inwestycją w przyszłe zarobki, a nie tylko

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

92

bezzwrotnym wydatkiem. Wierz mi, że firmy z wirtualnymi biurami mają

się w dzisiejszych czasach doskonale – wiem, bo sam prowadzę ich kilka.

Co jednak zrobić, kiedy klient koniecznie chce się z Tobą spotkać u

Ciebie? To proste. Zaproponuj mu (zależnie od pory dnia) wspólną kawę,

lunch lub nawet kolację. Dzięki temu będziesz mógł wybrać w pobliżu

restaurację lub hotel, który zrobi wrażenie na kliencie, a rachunek za to

spotkanie będzie znacznie niższy niż koszty stałego biura.

Doradcy

Outsourcing usług to jak najbardziej powszechna sprawa. Polega na

zlecaniu (najczęściej odpłatnym) niektórych zadań na zewnątrz firmy.

Najczęściej outsource’ujemy księgowość, usługi IT, czasami cały

marketing, kwestie prawne czy podatkowe. Spotykamy się wtedy z

wszelkiego rodzaju doradcami.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz pojawiłem się kilka lat temu u jednego

z takich doradców w Open Finance. Miałem wtedy trochę gotówki do

zainwestowania i leżała mi na koncie. Pomyślałem więc, że pójdę do

specjalisty i poradzę się, jak tę gotówkę rozmnożyć. Pan doradca ochoczo

podsunął mi pod nos kilka lokat, a potem jeszcze funduszy inwestycyjnych.

Głównie polecał te z Getin Banku i Noble Banku oraz z Towarzystwa

Ubezpieczeń Europa. Wtedy jeszcze nie wiedziałem dlaczego. Teraz już

wiem. Będąc młodym i początkującym w biznesie człowiekiem,

postanowiłem zainwestować w „najlepszy” i „dający gwarancję” fundusz

wskazany przez tegoż miłego pana. No i oczywiście okazało się to strzałem

w stopę, bo nie tylko niczego nie zarobiłem, ale straciłem jeszcze sporą

część wpłaconej gotówki. Pan za to, spotykany czasem na mieście, kłaniał

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

93

mi się zawsze nisko i z szerokim uśmiechem. U niego chyba nic się nie

zmieniło, bo dalej doradza ludziom, jak mają zarabiać duże pieniądze, a u

mnie zmieniło się wiele, bo staram się nie korzystać już z doradców. Kiedy

bowiem dowiedziałem się, że zarówno Open Finance, Getin, Noble i

Europa należą do tego samego właściciela i ile prowizji dostaje doradca

Open Finance za „wciśnięcie” mi jednego z ich produktów, zrozumiałem,

że jedynym celem tego pana była jego premia, a moje dobro i finanse nie

miały tu żadnego znaczenia.

Nauczony tym doświadczeniem i wieloma jeszcze innymi chcę Cię

przekonać do kolejnego działania pod prąd – unikaj doradców. Najczęściej

są to specjaliści, którzy z jakichś powodów nie założyli swoich własnych

firm i nie dorobili się fortuny. Często mają o sobie wysokie mniemanie i

nie niższe stawki za „poradę”. Często ich wiedza okazuje się bezużyteczna

w realiach biznesowych. Podam Ci kolejny przykład jednego takiego

prawnika, u którego zapłaciłem 400 zł za poradę (jak na osobę godną

zaufania społecznego wypadałoby, żeby dał mi na tę wpłatę rachunek lub

fakturę, a tymczasem pan ten szybko schował pieniądze do szuflady i

zapytał: „W czym mogę pomóc?”). Kiedy opowiedziałem mu o swoim

pomyśle na nazwę firmy, powiedział, że nie mogę użyć słowa „Polska”, bo

na to potrzebne są specjalne pozwolenia. Spytałem jakie, ale pan

powtórzył tylko, że „specjalne”. Cóż, gdybym należał do większości,

pewnie bym tego pana posłuchał, ale ja postanowiłem jego i innych

specjalistów omijać szerokim łukiem i… doskonale na razie na tym

wychodzę.

Pamiętaj proszę, że prawnicy, doradcy podatkowi i marketingowcy

zarabiają na tym, że jesteś w stanie niepewności. Doszukają się

problemów, choćby ich naprawdę nie było, w końcu będą Cię wtedy mogli

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

94

skasować. Nie twierdzę, że robią to świadomie, cynicznie i to źli ludzie.

Absolutnie! Twierdzę jednak, że wykształcono ich teoretycznie, a

tymczasem 95% z nich nie doszła do fortuny w przedsiębiorczości, więc

nie są praktykami. Stawiam hipotezę, że w większości przypadków, w

których chcesz udać się do doradcy, jesteś w stanie poradzić sobie

samodzielnie.

To nie jest tak, że ja w ogóle nie używam usług specjalistów.

Czasami się zdarza, ale nie mają oni ze mną łatwego życia. Pytam o

konkrety, przykłady, referencje z podobnych projektów, a najczęściej i tak

robię po swojemu. Odpowiedz mi bowiem na pytanie: kto zna lepiej Twoją

firmę niż Ty? Który doradca życzy Ci tak dobrze, jak Ty życzysz sobie?

Który doradca będzie tak zmotywowany, by Ci pomóc, jak Ty sam? Czy

jest w ogóle jakiś doradca, który zarwie noc, żeby pomóc Twojej firmie?

To, do czego Cię tu zachęcam, może zaskakiwać. Tym bardziej, że

sam przecież występuję w roli doradcy. Nie słuchaj ani mnie, ani innych

„fachowców” tak jak swojego serca i umysłu. Jeśli masz dobry pomysł, to

nie daj go zniszczyć żadnemu prawnikowi. Jeśli masz jakieś wolne

pieniądze, to omijaj szerokim łukiem ludzi, którzy żyją z prowizji od

sprzedaży narzuconych im z góry produktów. Jeśli masz potrzebę

wprowadzenia marketingu, to wprowadź go samodzielnie. I przede

wszystkim kieruj się rozumem i refleksją. Nie przyjmuj bezkrytycznie

wszystkiego, co mówią Ci inni. Gdybym ja tak robił, to w życiu bym nie

osiągnął nawet połowy tego, co osiągnąłem, bo według doradców: „Tak

się nie da” lub „Trzeba to zrobić inaczej”. Nawet czytając tę książkę, weź

z niej tylko to, co słuszne dla Ciebie. Nie zgadzaj się, do woli, i myśl

samodzielnie. Nie ma lepszego doradcy dla Twojej firmy niż Ty!

Zapamiętaj moje słowa (lub nie)…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

95

Budowanie autorytetu

Nowoczesny marketing opiera się na wiarygodności. Twoja firma

sprzeda więcej, jeśli będzie wiarygodna. Do tego przydaje się autorytet i

rola eksperta z jakiegoś zakresu. Rola, którą dość łatwo zdobyć, choć mało

kto ma odwagę. Czy słuchasz czasem „ekspertów” sportowych lub

politycznych? Czy zastanawiasz się czasem, co na ich temat myślą

sportowcy i politycy? Odpowiem Ci: sportowcy i politycy nie traktują

„ekspertów” jak ekspertów, bo sami są praktykami.

Niemniej opinia publiczna, a już na pewno klienci kochają ekspertów

i są w stanie zapłacić więcej i przywiązać się do marki, w której jest znany

ekspert. I do tego chcę Cię zachęcić – zostań ekspertem w swojej branży.

Powiesz może: „Ale jak?”. A ja odpowiem Ci: „W trzech krokach”.

ĆWICZENIE 26:

Znajdź jakąś organizację lub stowarzyszenie z Twojej branży lub

branży pokrewnej − na przykład jeśli jesteś budowlańcem, znajdź w sieci

kontakt do Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Jeśli tworzysz

branżę sprzedającą jakieś nietypowe szkolenie, znajdź w sieci Polską Izbę

Firm Szkoleniowych. Ważne, żeby w nazwie były takie słowa, jak:

organizacja, stowarzyszenie, klub, związek lub fundacja.

Najczęściej grupy tego typu dają możliwość członkostwa. Czasami

wiąże się to z jakąś opłatą roczną, ale zazwyczaj jest ona niewielka.

Rozważ więc opcję zapisania się do wybranej organizacji, by móc

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

96

przedstawiać się w kolejnych krokach budowania Twojego autorytetu jako

członek Stowarzyszenia Jakiegoś Tam…

Uwierz mi na słowo, że kiedy piszesz do kogoś: „Nazywam się

Jolanta Malinowska i prowadzę firmę Malinka”, to będzie to inaczej

traktowane niż: „Nazywam się Jolanta Malinowska, jestem członkinią

Stowarzyszenia Ogrodników Polskich i prowadzę firmę Malinka”. Niby

niewielka zmiana, ale znacząca. Od pierwszego zdania budujesz bowiem

swój autorytet. Nikt nie będzie wiedział ani też specjalnie pytał o to, czy

działasz aktywnie w tym stowarzyszeniu, ale będąc członkiem, sprawiasz

wrażenie wiarygodnego. Połączmy to jednak z kolejnym krokiem.

ĆWICZENIE 27:

Teraz znajdź jakieś czasopismo, które jest poświęcone Twojej

branży. Jeśli działasz w branży turystycznej, może to być „Rynek

Turystyczny” lub „Hotelarz”. Jeśli działasz w branży HR-owej, to może to

być czasopismo „Personel i Zarządzanie” itp. Krótko mówiąc, znajdź

czasopismo, które czyta Twoja branża lub branża pokrewna.

Teraz napisz do nich maila z zastosowaniem poniższych stwierdzeń:

„Nazywam się…”, „Jestem członkiem Stowarzyszenia...”, „Przygotowałem

autorski tekst zbieżny z tematyką Państwa czasopisma i jestem gotowy

oddać ten tekst na wyłączność”, „Nie zawiera on treści reklamowych, jest

merytoryczny i objętościowo zajmuje 2 strony A4. Dodatkowo poślę do

tekstu autorskie zdjęcia z przekazaniem praw do publikacji”, „Proszę o

informację, jak możemy zacząć współpracę”.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

97

Wiem z doświadczenia, że dziennikarze nie odrzucają takich tekstów.

Sami muszą szukać materiałów (czasami na podobne tematy od wielu

miesięcy), więc jeśli ktoś daje im tekst na tacy, a w dodatku jest członkiem

jakiegoś Stowarzyszenia i wydaje się wiarygodny, to… możesz się

spodziewać szybkiej odpowiedzi.

UWAGA: Nie twierdzę, że musisz ten tekst mieć przed napisaniem

takiego maila! Na razie szkoda wysiłku. Napisz maila i zobaczysz. Jeśli

odpiszą w ciągu paru dni, to podejmij decyzję, czy to olejesz, czy napiszesz

ten tekst, czy też… zlecisz to jakiemuś znajomemu, który nieźle pisze. Na

Twoim miejscu napisałbym sam, ale dopiero po zamówieniu redakcji – po

co się męczyć wcześniej…

Pewnie Cię to zaskoczy, ale z moich doświadczeń wynika, że ten krok

jest równie łatwy jak poprzedni. Sam pisałem już do czasopism z branż:

turystycznej, sportowej, medycznej, politologicznej, lotniczej,

psychologicznej, pedagogicznej, przedszkolnej, coachingowej,

marketingowej, tanecznej, szkoleniowej + umieściłem w różnych

gazetach, czasopismach i magazynach kilkadziesiąt tekstów. Nie dlatego,

że jestem „ekspertem” z tych wszystkich branż i tematów (to byłoby

niemożliwe). Bardziej dlatego, że miałem potrzebę zaznaczenia swojego

nazwiska w danym środowisku i byłem na tyle bezczelny, żeby to robić od

ręki. Teraz rzadko już piszę (czuję, że nie muszę), gdybym jednak napisał

maila w stylu „Nazywam się Jakub B. Bączek, jestem członkiem

Stowarzyszenia (…) i autorem ponad 80 publikacji merytorycznych i

publicystycznych”, to jestem pewien, że otrzymałbym odpowiedź

pozytywną. Zresztą co jakiś czas otrzymuję propozycje z radia, z różnych

uczelni (raz nawet z zagranicznej) i z wszelkiego rodzaju mediów. To nie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

98

jest przypadek – sam sobie na to zapracowałem i do tego zachęcam i

Ciebie. Największe wrażenie robi jednak trzeci krok…

ĆWICZENIE 28:

Przy założeniu, że jesteś już częścią jakiegoś stowarzyszenia, masz

już jakąś publikację (artykuł w prasie fachowej) i chcesz „doklepać” swoją

pozycję eksperta, pora na… książkę! Tak, tak, nie zwariowałem, chcę

przekonać Cię do napisania książki. Domyślam się Twojej pierwszej reakcji,

więc od razu odpowiadam: „Ależ oczywiście, że dasz radę”!

Weź kartkę papieru, wypisz tematy, na których się znasz w związku

z Twoją pracą, w podpunktach i napisz wstęp do swojej książki. Na razie

tylko tyle. Jeśli okaże się, że było to prostsze, niż myślisz (a tak pewnie

będzie), rozważ możliwość napisania kilku stron na podane tematy. Podziel

się tym, na czym się znasz, podaj przykłady, użyj humoru i ludzkiego

języka. Nie sil się na fachowy, naukowy czy też specjalistyczny bełkot.

Napisz coś praktycznego, co da się czytać jak powieść.

Nawet jeśli wyjdzie tego tylko 10 stron, to… wystarczy. Dodaj logo

swojej firmy, stronę www w stopce i zrób z tego pdf. Tak właśnie

stworzysz swojego e-booka. Okładkę, skład i łamanie zrobi Ci za darmo

jakiś znajomy. A jeśli chcesz, poślij swojego e-booka na

[email protected] – może wyda Ci go wydawnictwo STAGEMAN,

którego jestem przy okazji właścicielem.

Tak, napisanie książki to mniejsze wyzwanie, niż myślisz. To jest

naprawdę osiągalne. Kiedy byłem w szkole podstawowej, pani z polskiego

dawała mi dwie oceny za każde wypracowanie. Jedną z nich był zawsze

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

99

„niedostateczny”, a drugą najczęściej „celujący” lub „bardzo dobry”.

Dlaczego dostawałem dwie oceny? Bo pani polonistce włos się na głowie

jeżył, gdy widziała moją ortografię, interpunkcję, stylistykę i składnię –

krótko mówiąc, literatem to ja nigdy nie byłem. Musiała mi wstawić pałę.

Ale te moje wypocinki dobrze się czytało i miałem zadatki na niezłego

„story-teller”, więc dawała mi wyjątkowo drugą ocenę, żeby mnie nie

zniechęcić do pisania. Dziś, gdyby jeszcze żyła i dowiedziała się, że jestem

autorem 10 książek i właśnie w Tajlandii piszę 11., to pewnie byłaby

dumna. I coś Ci powiem w tajemnicy – nigdy nie miałem planów, by zostać

pisarzem, ale to okazało się bardzo łatwe, więc czemu nie. Oczywiście,

podobnie jak Ty mam problem, żeby zacząć i uwierzyć w siebie, ale jak

już skończę kolejną książkę, to mówię: „Nic takiego” i… idę dalej swoją

drogą pod prąd.

Nie musisz wydać żadnych pieniędzy, żeby upowszechnić swoją

książkę. Jeśli to będzie e-book w pdf, to nie zapłacisz nawet złotówki za

papier, druk i laminowanie. Możesz swoją publikację dać za darmo do

ściągnięcia ze swojej strony www (po podaniu maila) albo sprzedawać za

niewielkie pieniądze na Allegro. Wyobraź sobie jednak, że od tego

momentu będziesz pisać maile służbowe w stylu: „Nazywam się Jolanta

Malinowska, jestem członkinią Stowarzyszenia Ogrodników Polskich,

autorką tekstu do czasopisma dla działkowców i autorką książki o

owocach. Prowadzę firmę Malinka”. Fajnie? Obiecuję Ci, że dzięki takiemu

rozpoczęciu maila umówisz się na spotkania z ludźmi, których teraz się

boisz i że Twoja skuteczność biznesowa w nawiązywaniu nowych

kontaktów podwoi się i podniesie Twoje zarobki o kilkanaście do

kilkadziesiąt procent. Co Ty na to?

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

100

To, o czym tu piszę, to marketing oparty na wiarygodności. Zrobienie

z Ciebie eksperta to zadanie łatwiejsze, niż Ci się wydaje. W końcu w

swojej branży potrafisz się poruszać i znasz się na swojej robocie, prawda?

Większość ludzi nie dzieli się swoją wiedzą, bo są egoistycznie nastawieni

do świata. Podążaj więc pod prąd i dziel się wiedzą, to bardzo pomaga w

biznesie, niezależnie od branży.

ACHIEVEMENT 7: Podaj mi tytuł swojej przyszłej książki na: [email protected] – być może zaproponuję Ci wydanie Twojej publikacji w moim wydawnictwie! (SERIO, ale weź się do pracy już teraz).

ACHIEVEMENT 8: Napisz na adres mailowy [email protected], do jakich organizacji udało Ci się zgłosić (być może jestem członkiem lub współtwórcą jednej z nich i będę mógł jakoś pomóc). To łatwe i szybkie działanie, a w zamian prześlę Ci automatycznie treść maila, dzięki któremu opublikowałem kilka swoich pierwszych tekstów w ważnych gazetach.

Wypływamy na szerokie wody

Czuję, że za nami sporo pracy i wysiłku. Jeśli jednak udało Ci się

wykonać ćwiczenia, to myślę, że zbliżamy się do wypłynięcia na szersze

wody… Kończy się etap poszukiwań. Zaczyna się na dobre czas zarabiania

pieniędzy. To bardzo ekscytujący czas życia, choć może się okazać, że też

bardzo męczący.

Swoją drogą jestem ciekaw, co sobie myślisz na temat treści, które

tu przedstawiłem do tej pory. Słyszałem opinie od różnych ludzi, że to, o

czym mówię, wydaje się łatwe, szybkie i przyjemne. Prawda jest jednak

taka, że wcale tak nie było. Musiałem poświęcić wiele pracy, wysiłku i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

101

czasu, żeby przejść na dobre do etapu przedsiębiorczości, ale nie żałuję

tych chwil, bo one doprowadziły mnie do takiego życia, jakie sam sobie

zaprojektowałem.

Bez względu na to, czy zaczynasz w przedsiębiorczości, czy też jesteś

już właścicielem firmy od kilku lat, czy też nawet zbliżasz się do swojej

upragnionej wolności finansowej, kolejny rozdział nieraz Cię zaskoczy.

Będzie wiele konkretów, wiele pomysłów pod prąd i... wiele wyzwań. Dasz

jeszcze radę?

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

102

Rozdział 4:

Masz już dużo pieniędzy, ale mało czasu

– etap przedsiębiorczości

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

103

Firma zaczęła stabilnie zarabiać. Od jakiegoś czasu przychody są

wyższe niż koszty, a nawet jeśli pojawia się strata, to udaje się ją w

kolejnym miesiącu zniwelować i wyjść na swoje. Oczywiście pojawiają się

problemy, ludzie czasem leniuchują, konkurencja nie zawsze gra fair i

trochę może boli Cię to, ile kasy wydajesz na podatki – czas jednak płynie

i coraz lepiej czujesz się w tej fazie swojego życia. Jedyny wyraźny problem

polega na tym, że doglądasz wszystkiego i masz naprawdę mało czasu dla

bliskich i siebie. Bywa, że nawet po 20:00 ktoś zadzwoni i czujesz, że

musisz odebrać ten telefon, nie mówiąc już o tym, że nie zawsze udaje się

spędzić weekend poza pracą, a nawet jeśli tak, to myśli dryfują wciąż w

stronę nowych działań.

W firmie powstało coś w rodzaju „szklanego sufitu”. Niby mogłaby

generować więcej gotówki i mieć lepsze wyniki, ale od miesięcy nic się nie

zmienia – pieniądze są podobne, raz lepsze, raz gorsze, ale bez wyraźnego

trendu wzrostowego. W tym etapie może pojawić się kryzys (a jakże),

czasami nawet chęć rzucenia tym wszystkim, ale z rozpoczęciem kolejnego

dnia pojawia się kolejna dawka energii i „show must go on”. Czasami tylko

spoglądasz tęsknie na stronę JBB Coaching lub słuchasz audycji w Radio

KonteStacja i zastanawiasz się, jak ten cholerny Bączek wyszedł z tego

etapu do wolności finansowej… Cierpliwości, najpierw rozwalmy szklany

sufit i poprawmy wyniki Twojej firmy, na wszystko przyjdzie pora…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

104

Wylewanie fundamentów

Wolność finansowa jest super, ale jeśli połakomisz się na nią zbyt

szybko, to możesz więcej stracić, niż zyskać. Najpierw należy wypłynąć ze

swoim biznesem na szerokie wody i wzmocnić go, wylać solidne

fundamenty. Potem dopiero może być mowa o usamodzielnianiu firmy i

przygotowywaniu się do wolności finansowej. I o tym właśnie będzie ten

rozdział: zanim zwiększymy ilość wolnego czasu w Twoim życiu, postawmy

tę firmę porządnie.

Wiem z doświadczenia, że nic tak bardzo nie motywuje do poprawy

i udoskonalenia firmy jak porażka lub zastój. Im bardziej zaczynałem się

martwić w swoim życiu jakimiś procesami (choć raczej rzadko martwię się

zbyt długo), tym więcej dobrych pomysłów przychodziło mi do głowy.

Może więc jesteś na etapie zwątpienia lub braku wiary we własne

możliwości. A ja na to: doskonale! To jest właśnie czas na strategię

rozwoju. Nie ukrywam, że uwielbiam coachować czy szkolić ludzi w tym

etapie – już przedsiębiorców od jakiegoś czasu, ale od dłuższego okresu

nic nie zmienia się u nich na lepsze. To jeden z moich ulubionych odcinków

– dajemy kopa motywacyjnego, przestajemy drapać się po jajkach i

zaczynamy działać! Ready?

Strategie rozwoju

Była końcówka 2012 roku. Zakończyło się już Euro 2012, które

obsługiwała animacyjnie jedna z moich firm. To był duży klient, a ja

wiedziałem, że bez niego (w końcu Euro 2012 jest tylko raz) może być

trudno utrzymać trend wzrostowy w finansach na kolejny rok. Do tego

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

105

doszły moje problemy zdrowotne, jeden człowiek, który próbował wyłudzić

od nas pieniądze, kilka naprawdę nieetycznych zachowań konkurencji,

roszczeniowa postawa kilku osób naraz i… Poczułem się osamotniony.

Miałem wrażenie, że jestem z tym wszystkim sam i że mam już trochę

dość przedsiębiorczości. Jeśli należysz do większości, wiesz, o czym

mówię…

W takich momentach słabości do głowy przychodzą różne

„pomysły”. Może by tak zatrudnić kogoś nowego? Może by tak wytoczyć

pozew konkurencji? A może by tak tym wszystkim pierdolnąć w pizdu i iść

na etat? Tak, jestem z Wami zupełnie uczciwy – miałem takie rozterki. Moi

pracownicy nie wiedzą o tym, ale myślałem nawet o sprzedaży firmy za

bardzo okrągłą sumkę. Całe szczęście jednak nazywam się „Bączek” i nie

wymiękam tak łatwo (a jak już, to na krótko). Wziąłem się więc w garść i

zacząłem myśleć o możliwościach. Zadałem sobie pytanie: czego ten

moment mnie uczy? I uznałem, że skoro chcę być wolny finansowo (a

wtedy ten plan był w mojej głowie już solidnie zakorzeniony), to muszę

zrobić jedną z dwóch rzeczy…

Widzisz, czasami człowiek wpada w podobne dołki. Część z nas

walczy dalej, a część z nas się poddaje i szuka racjonalizacji, żeby

wytłumaczyć sobie i znajomym, że dobrze robi zamykając firmę. Ja nie

ukrywam nigdy na swoich wykładach, i tym bardziej nie mam zamiaru

ukrywać tego tutaj w książce, że na takie momenty też musisz się

przygotować. Biznes to nie jest herbatka u cioci (jak mawia mój znajomy).

Podzielę się jednak z Tobą bardzo wspierającą wiedzą i wierzę, że dzięki

temu rozdziałowi przynajmniej kilkadziesiąt (a może nawet kilkaset)

czytelników weźmie się w garść i zacznie działać jak manager z

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

106

prawdziwego zdarzenia. A jeśli nie jesteś w kryzysie, to jeszcze lepiej,

pokażę Ci bowiem dwie drogi do rozwoju Twojej firmy. Są to:

− nowe źródła przychodu,

− wzmacnianie starych źródeł przychodu.

Tworzenie nowych źródeł przychodu

Na pierwszy rzut oka pomyślisz może, że to nic odkrywczego.

Wstrzymaj się jednak jeszcze z oceną i czytaj dalej. Moją filozofią

zarabiania pieniędzy było zawsze budowanie kilku źródeł przychodu. Tak

też starałem się zarabiać: trochę tu, trochę tam – najlepiej jednocześnie.

Pomimo tego, że zarabiałem bardzo dobrze na firmach, budowałem też

równolegle przychody z nieruchomości, przyjmowałem czasem jakieś

zlecenie lub umowę o dzieło spoza firmy, pomnażałem środki na jakimś

produkcie finansowym itd. Powtarzałem i powtarzam nadal: zawsze

musisz mieć plan B (na wypadek, gdyby plan A się spipcył), a najlepiej

jeszcze: plany C, D, E i nawet M!

Tak też zbudowałem swoją pierwszą firmę. Oparłem ją na 4 filarach,

związanych z konkretnymi produktami. Wiedziałem, że kluczowe będą

tylko 2 z nich, ale… zawsze trzeba mieć plan B, więc budowałem kolejne

linie produktowe, w dodatku pasywne. Do dziś jest tak, że jeśli któryś dział

jest na minusie, to… nie szkodzi – zysk wypracowuje nam jakiś inny dział.

Teoretycznie pisząc, gdyby jakiś dział przestał zarabiać, moja firma się

utrzyma. Niemniej jednak warto pamiętać o tym, że z tymi źródłami

przychodu nie należy też przesadzać, bo zrobimy z naszej firmy „sklep

wielobranżowy”, a pamiętaj proszę, że jak firma zajmuje się wszystkim, to

tak naprawdę w niczym nie jest dobra. Wydaje mi się, że przynajmniej

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

107

dwie, a maksymalnie pięć róznych form zarabiania (różne produkty lub

różne grupy usług) dobrze sprawdzi się w każdej firmie.

ĆWICZENIE 29:

Wypisz wszystkie swoje źródła przychodu w Excelu lub na kartce i

spróbuj oszacować, ile miesięcznie (średnio) uzyskujesz gotówki z danego

źródła. Czasami będzie to łatwe (np. czynsz z Twojego, wynajmowanego

studentom, dwupokojowego mieszkania jest taki sam co miesiąc, więc

wiesz, ile wpisać), a czasami trudniejsze (kiedy masz jednoosobową

działalność, przychody co miesiąc są inne, ale możesz tu obliczyć średnią

zysków z poprzednich 12 miesięcy). Ważne jednak, żeby wpisać kwoty

realne, a nie życzeniowe. To ustawi nam listę priorytetów (najwięcej czasu

i energii poświęcaj na to, co przynosi najwięcej pieniędzy), ale też pokaże

Ci, na jaki standard życia możesz sobie pozwolić, skoro średnio na miesiąc

zarabiasz X zł.

Teraz przechodzimy do sedna. Jeśli nie idzie Ci tak, jak tego chcesz

lub jeśli firma jest już stabilna, ale marzysz o przekroczeniu szklanego

sufitu i wzroście zysków o 10%, 20% czy nawet 50%, to spróbuj na chwilę

pomyśleć poza schematami (jak mówią Anglicy, „outside the box”). Wiesz

doskonale, jakie produkty najlepiej się u Ciebie sprzedają. Pytanie, jakie

produkty można stworzyć wokół nich? Kolejny przykład z praktyki: jeśli

robisz szkolenie ze skręcania balonów (uczysz ludzi, jak z podłużnego

balonu zrobić kwiatka czy żyrafę), należy pomyśleć i o tym, żeby po

szkoleniu takież balony i pompki do nich sprzedawać. Może teraz powiesz,

że to oczywiste i nie podniesie rentowności aż tak bardzo, ale może warto

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

108

dorzucić jeszcze: książkę o figurach z balonów, DVD z pokazami, jak to

robić (dla zapominalskich), kolejne warsztaty praktyczne, kurs e-learning

z tego tematu na Twojej stronie, specjalne flamastry do balonów itd. Ja

nazywam to sprzedażą komplementarną – masz jeden produkt kluczowy,

ale „obuduj” go innymi, mniejszymi produktami i popraw w ten sposób

wyniki swojej firmy. Moje doświadczenia pokazują, że w niektórych

przypadkach można podnieść rentowność nawet o 10% (a to sporo przy

zastosowaniu tylko jednej techniki).

Być może przyszedł już czas, by wprowadzić nowy produkt do Twojej

firmy. Czy rozmawiając ze swoimi klientami, słyszysz czasem od nich coś

w stylu: „Fajnie, jakbyście jeszcze mieli…”? Jeśli tak, to wprowadź to do

firmy. Czy zdarza się, że klienci „kręcą” się jeszcze jakiś czas wokół firmy

po dokonaniu zakupu? Wyjdź do nich i zapytaj, czego jeszcze potrzebują.

Czasami wprowadzenie nowego produktu (a już najlepiej niszowego, o

czym pisałem w rozdziale 3) dynamicznie zwiększa sprzedaż. Tym bardziej,

że masz już bazę potencjalnych klientów (ci, którzy już wcześniej kupowali

w Twojej firmie – na pewno możesz im wysłać maila z informacją o nowym

produkcie i jeśli ten pierwszy, który kupili, był dobry, to… rentowność idzie

w górę).

Trzecia, ostatnia technika budowania nowych źródeł przychodu jest

moim zdaniem najlepsza i daje największe szanse na podniesienie

wyników – zbuduj nową firmę! Tak, serio! Wiele osób czuje się

przedsiębiorcą ponieważ mają 1 firmę. Dla mnie przedsiębiorca to ktoś,

kto w swoim życiu stworzył przynajmniej 3 firmy od zera.

Czasami warto po prostu popatrzeć na to, z jakich usług najczęściej

sami korzystamy. Dajmy na to, że masz niszową firmę zajmującą się

rozwieszaniem plakatów i wlepek po kampusach akademickich z ofertą

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

109

Twoich klientów. Wiesz więc, że 50% tego, co zarabiasz, musisz wydać na

współpracującą z Tobą drukarnię, która Ci owe plakaty i wlepki drukuje.

Są profesjonalni, ale trochę drodzy i gdyby tylko mieć drukarnię, byłoby

taniej. Bingo! Otwórz własną drukarnię. Zarabiaj na niej osobno, ale przy

okazji świadcz usługi sam dla siebie i obniżaj w ten sposób koszty.

Podobnie myślałem, kiedy tworzyłem „swoje” wydawnictwo.

Wiedziałem, że wydawnictwa komercyjne pobierają spore prowizje za

sprzedaż od świeżych autorów i bywa że zachowują się jak prawdziwi

monopoliści. Nie chciałem, żeby moje książki zależały od kogoś. Nie

chciałem się też prosić jednego czy drugiego smutnego pana o to, by

wydał mój tytuł. Jak znam życie, to powiedzieliby „Panie, kto panu kupi

książkę o animacjach dla dzieci?”. Wydałem więc ją sam, a potem każdą

kolejną swoją książkę wydawałem w wydawnictwie STAGEMAN –

przyjaznym, tanim i… moim własnym. By the way, jeśli chcesz wydać

książkę, to zgłoś się do nas – na pewno zrobimy to taniej i lepiej niż

rozleniwione firmy, które przyzwyczaiły się do zmotywowanych autorów,

którzy są w stanie oddać wszystko, by tylko ich książka ukazała się w

księgarniach.

Dla mnie dynamiczne momenty wzrostu rentowności wiązały się

dość często z nowymi przedsięwzięciami. Mam świadomość, że to, o czym

piszę, to jest wyższa szkoła biznesu, ale jeśli chcesz dotrzeć do wolności

finansowej, to musisz czasem podejmować ryzyko. Największym

wyzwaniem dla mnie było zbudowanie nowych firm w postaci sieci

franczyzowej. Nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że miałem

ambicję budować tę sieć poza Polską. Będąc jeszcze biznesowym

podlotkiem, wiedziałem, że nasz pomysł i know-how są bardzo mocne i

czułem, że w krajach sąsiadujących z Polską moje produkty też mogą się

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

110

dobrze sprzedawać. Nie mogłem stworzyć placówki franczyzowej w

Polsce, bo sam bym sobie stworzył konkurencję, więc… zacząłem myśleć

„outside the box”. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był mail wysłany do

warszawskiej firmy zajmującej się budowaniem systemów franczyzowych.

Za swoje usługi (przygotowanie umowy, rozreklamowanie franczyzy poza

Polską, pomoc w napisaniu podręcznika dla franczyzobiorców) zaśpiewali

mi cenę 30 000 zł – jak na tamte czasy była to dla mnie bardzo wysoka

suma. Wkurzyłem się więc trochę i z wrodzonym wdziękiem zbudowałem

ten system franczyzowy… sam, od zera. Nikt mnie nie uczył, nikt mi nie

pomagał, nikt nie konsultował, ale przecież debilem nie jestem – wszedłem

na Google, poczytałem, postudiowałem i dziś jesteśmy w 7 krajach Europy

jako lider rynku animacji czasu wolnego na kontynencie. Da się? Da się!

Zadaj więc sobie pytanie, czy Twój produkt jest na tyle dobry, że

znajdzie się ktoś, kto będzie go chciał sprzedawać, a w dodatku pokryje

wszystkie koszty działalności i jeszcze podzieli się z Tobą każdym

zarobionym euro? Jeśli tak, a w dodatku masz pewność, że możesz

dostarczyć franczyzobiorcom naprawdę dobre wsparcie i dać im drogę do

rozwoju, to może czas pomyśleć o franczyzie. To wcale nie takie straszne.

Skoro ja mogłem to zrobić, to nie ma żadnych przeciwskazań, żeby

przemyśleć to w Twojej firmie, prawda?

Jeśli zdecydujesz się na franczyzę za granicą, to pamiętaj, że to

wymaga pewnych analiz i badań rynku, ale zamiast za nie płacić olbrzymie

kwoty firmom „doradczym”, możesz w dużej części wykonać takie badania

samodzielnie. Chętnie opowiadam o tym przykładzie na swoich

wystąpieniach – sam temat nadaje się pewnie na osobną książkę. Warto

poszukać wiedzy o systemach franczyzowych w bezpłatnych i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

111

ogólnodostępnych źródłach – może to jest właściwy krok do dynamicznego

rozwoju Twojego biznesu.

ĆWICZENIE 30:

Poszukaj publikacji lub choćby darmowych artykułów o franczyzie w

Internecie. Zastanów się, czy Twoja firma jest już gotowa na rozwój poza

Twoim miejscem zamieszkania. Dowiedz się również, ile kosztowałoby

zastrzeżenie praw do Twojego logo i nazwy Twojej firmy (warto to mieć

przy tworzeniu franczyzy – ja za zastrzeżenie logo w krajach UE i Szwajcarii

zapłaciłem w sumie z obsługą prawną, z której jeszcze na początku firmy

czasem korzystałem, około 9 000 zł na 10 lat).

Jeśli sam pomysł rozwoju Twojej firmy jako sieci franczyzowej jest

dla Ciebie niezwykle ekscytujący, to… wprowadź ogłoszenie o

poszukiwaniu franczyzobiorców na swoją stronę www i zobaczymy, co się

stanie.

Podsumowując, tworzenie nowych źródeł przychodu może polegać

na co najmniej trzech taktykach: wprowadź sprzedaż komplementarną lub

dodaj nową linię produktową lub zbuduj nową firmę (lub system

franczyzowy na tej „starej”). Każda z tych dróg, dobrze przeprowadzona,

znacznie zbliża Cię do wolności finansowej i zapewne da dużą szansę na

wzrost przychodów i zysków o poważne kwoty. Nie ma gwarancji, że uda

się właśnie Tobie, ale… nie dowiesz się, jeśli po tym akapicie nie dasz sobie

czasu choćby na przemyślenie sprawy…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

112

Wzmacnianie starych źródeł przychodu

Wzmacnianie starych źródeł przychodu to osobna ścieżka, niemniej

można ją prowadzić równolegle z tą pierwszą. Dla mnie polega ona na

tym, że koncentrujemy się na produktach lub usługach, które mamy i

staramy się zbliżyć do dwóch celów: podnieśmy przychód z obecnych

produktów i/lub obniżmy koszty działalności. Osiąganie większych zysków

nie polega bowiem tylko na tym, że mamy co roku więcej klientów i

jesteśmy coraz drożsi (praktyka pokazuje, że nie ma firm wiecznych i

kiedyś liczba nowych klientów po prostu się wyczerpie). Osiąganie

większych zysków może polegać i na tym, że mamy identyczną cenę,

identyczną liczbę klientów, ale obniżamy koszty firmy o 20%, co oznacza,

nie mniej, nie więcej, zwiększenie kwoty zysku. Jak więc podnieść

przychody i obniżyć koszty?

W kwestii podniesienia przychodów stosuje się różne techniki. Można

zwiększyć liczbę klientów (o tym w podrozdziale o marketingu), można

zwiększyć cenę (o tym już za chwilę), można wprowadzić rabaty i

promocje (również za chwilę), ale można też zastosować narzędzia mniej

oczywiste, jak na przykład zmianę ceny na inną walutę (jeśli klienci będą

nam płacić w euro, to możemy dobrze na tym wyjść) czy też docieranie

do nie-klientów. Podam przykład. Dajmy na to, że sprzedajesz kurs e-

learningowy na temat inwestowania w nieruchomości. Dzięki Google

Analytics wiesz, że 80% Twoich widzów to mężczyźni. Ponadto wiesz, że

klient jest w wieku 25-45 lat, ma wyższe wykształcenie, jest ze średniego

miasta, czyta Kiyosakiego i interesuje się też podróżowaniem. Załóżmy, że

ma żonę i jedno lub dwójkę dzieci, najchętniej ogląda Eurosport lub

„Fakty” w TVN, ubiera się w jeansy i marynarki i ma na imię Adam (rysopis

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

113

klienta). Wiedząc to wszystko, kierujesz zapewne swój cały wysiłek

marketingowy w stronę „Adamów” i starasz się zwiększyć przychody w tej

grupie. A gdyby tak udzielić informacji nie-klientom? Odezwać się do

kobiet, po 45. roku życia, z małych miast, które nie cierpią Eurosportu i w

życiu nie słyszały o żadnym Kiyosakim? Czasami przeprowadzam takie

działania i oczywiście nie wpływają one w jakimś olbrzymim stopniu na

wyniki, ale z reguły przynoszą nowe przychody lub czasami nawet pełne

źródła sprzedaży na stałe. (Tak było w przypadku szkoleń animatorów,

które swego czasu zaczęliśmy promować w mediach pod hasłem

„Animacja – świetna praca dla faceta”. Od tego czasu, oprócz naszego

„standardowego” klienta, zaczęło pojawiać się coraz więcej nie-klientów,

w tym przypadku chłopaków). Warto o tym pomyśleć. Kto nigdy u Ciebie

nie kupował? Może przebijesz szklany sufit, kierując swoją ofertę właśnie

do tego typu grup?

Z obniżaniem kosztów zazwyczaj wiąże się trochę problemów. Po

pierwsze, chcemy utrzymać jakość, więc nie warto oszczędzać na

produktach (jeśli wytwarzasz materiałowe obuwie, nie zachęcam Cię do

sprowadzania tańszych tworzyw z Chin). Po drugie, chcemy utrzymać

motywację zespołu, więc nie warto oszczędzać na ludziach (to jedno z

najważniejszych zdań w tej książce). Po trzecie, chcemy utrzymać sieć

dystrybucji, więc nie warto oszczędzać na zewnętrznych firmach, które nas

promują i sprzedają (bo to może przynieść odwrotny skutek). Ale są też

obszary, na których można i nawet warto oszczędzać, a główną kategorią

tych obszarów jest… Twoje ego.

Kiedy zacząłem wprowadzać w swojej firmie politykę obniżenia

kosztów (planowaliśmy o 12%, a w sumie zakończyło się na 8%, co i tak

jest wielkim sukcesem), zacząłem od zmniejszenia kosztów, które sam

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

114

generuję. Czasami, żeby poprowadzić jakieś wystąpienie albo spotkać się

biznesowo, rezerwuję poprzez biuro nocleg w hotelu. W większości tylko

po to, żeby się tam położyć na 8 godzin (a nie po to, żeby się zachwycać

nowoczesną tapetą czy jeść z podłogi wyłożonej marmurem). Pomyślałem

więc, że będzie fair, jeśli osobiście nie będę korzystał z noclegów powyżej

150 zł za noc, zanim poproszę o to swój zespół. Tak też zacząłem sypiać

w hotelach Ibis Budget (niekiedy, przy rezerwacji internetowej, kosztuje

to 99 zł za pokój na noc). Hotele tej sieci są w każdym dużym mieście,

obsługa jest bardzo profesjonalna, pokoje są czyste, a co najważniejsze:

łóżka są bardzo wygodne i blisko prysznica (pokoje są dość niewielkie,

więc kiedy wychodzi się z kabiny prysznicowej, od razu można runąć na

łóżko i zasnąć). Niczego mi w tych hotelach nie brakuje, a są tańsze

(czasami nawet o kilkaset złotych) od Novoteli, Mercure czy Sofiteli. I

wiesz co? Wcale się nie wstydzę tego, że do dziś sypiam w hotelach

budżetowych – jestem wręcz dumny z tego, że woda sodowa nie uderzyła

mi jeszcze do głowy i że moje wymagania są na tyle rozsądne, że umacnia

mnie to w wolności finansowej. Obniżyłem także swój rachunek za telefon

firmowy, taryfę za Internet (nic to nie zmieniło, a w ciągu roku w firmie

zostaje kilkaset złotych więcej) i obniżyłem wszystko to, co dotyczy mnie

lub po prostu płacę za to z prywatnych pieniędzy, nawet jeśli działam dla

firmy. Moje ego niekiedy się buntuje, ale staram się je okiełznać i

powiedzieć: „Hej, kolego, wyluzuj, to, co masz w sobie cennego, jest

wewnątrz, a nie w drogim zegarku czy garniturze za 12 000 zł”. Najczęściej

moje ego mnie słucha…

O innych sposobach na zmniejszenie kosztów pisałem już wcześniej

– można pozbyć się siedziby, można wprowadzić „marketing za zero

złotych” (taką akcję zorganizowałem w firmie STAGEMAN w 2013 roku i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

115

nie tylko zmniejszyliśmy wydatki, ale uzyskaliśmy rekordowo dobrą

rentowność) czy też można pozbyć się drogich doradców. W ostatnim

kroku warto poprosić ludzi o przypatrzenie się wydatkom. Ale nie na

zasadzie nakazu, z pozycji siły, ale w formie dyskusji, pokazania

konkretnych liczb i zaproszenia do burzy mózgów, co możemy wspólnie

zrobić, żeby pracowało się nadal dobrze, ale żeby koszty zostały

ograniczone. Z dumą mogę napisać, że mój zespół sam podjął wiele

decyzji, których ja bym z różnych względów nie wprowadził lub na które

nie wpadłem i tym samym, obniżając koszty, zwiększył zyski jednej z

moich firm w roku, który wydawał się „skazany” na zatrzymanie tendencji

wzrostowej.

ĆWICZENIE 31:

Spotkaj się ze swoim zespołem na 32-minutowym zebraniu.

Dlaczego akurat 32? Bo to da im komunikat, że chcesz skończyć o

konkretnej godzinie i nie ma czasu na lanie wody. Ustal temat spotkania:

„Bezpieczne i etyczne obniżanie kosztów w naszej firmie”. Powiedz im w

procentach, ile w zeszłym roku pochłonęły koszty (w niektórych biurach

podróży jest tak, że koszty stanowią aż 95% przychodu, ale znam i takie

biznesy internetowe, gdzie koszty to zaledwie 9% przychodów, czyli

właścicielowi zostaje w kieszeni 91 zł z każdych zarobionych 100 zł –

naprawdę dużo!). A teraz zadaj tylko pytanie: „Co według Was możemy z

tym zrobić” i wycofaj się… Daj swoim ludziom mówić, analizować,

przekrzykiwać się i nawet proponować głupiutkie rozwiązania. Pod koniec

spotkania podsumuj tylko konkrety i zapytaj ich, czy chcieliby Ci pomóc

we wprowadzeniu tego w życie. Reszta potoczy się już sama.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

116

Ostatnią sprawą jest również rozsądne podejście do podatków. Ja

doceniam to, że mogę jechać dobrą drogą z Katowic do Warszawy,

doceniam to, że mogłem studiować trzy kierunki na uniwersytecie i nic za

to nie zapłaciłem, doceniam też to, że państwo dba o bezpieczeństwo i

komfort życia w tym kraju. Oczywiście raz lepiej, raz gorzej, ale ja tam nie

narzekam i płacę podatki, bo wiem, że te drogi, darmowe szkoły i wydatki

na policję z sufitu się precież nie biorą. Znowu pewnie będzie pod prąd,

ale… jeśli ktoś nie chce płacić żadnych podatków, a żyć i funkcjonować w

Polsce, to jest nie tylko niezłym cwaniaczkiem, ale też pasożytem, który i

tak otrzyma swoją część z podatków płaconych przez innych, bardziej

uczciwych ludzi. Temat jest dość kontrowersyjny, ale uważam, że podatki

po prostu trzeba płacić. Nie jestem jednak adwokatem ministra finansów

i nie polega to na tym, że proszę się o wyższe podatki dla siebie i dla

dobrze zarabiających ludzi. Co to, to nie. Jest sporo tricków, metod i

sposobów na to, żeby pewne podatki (podkreślam: chodzi o niektóre z

nich) obniżyć lub nawet zniwelować do minimum dzięki legalnym i

klarownym działaniom. Jest w Polsce coraz więcej speców od optymalizacji

podatkowej. Przyglądam im się dość sceptycznie, ale i z otwartością.

Rzadko korzystam z ich usług, ale sam też mam swój mózg i domyślam

się, jak oni to robią, że obniżają podatki. Nie będę ukrywał – kilka działań

stosują, ale są one w pełni legalne, na małą skalę i nikogo nie krzywdzą

(ani pracowników, ani mnie, ani urzędników). Nie mogę tu o nich napisać,

bo zaraz zainteresuje się mną ktoś z urzędu skarbowego, ale… na

szkoleniach zdarza mi się poruszać ten temat… Dla Ciebie mam małą radę

już teraz: zastanów się od czego płacisz najwięcej podatku i dlaczego? A

potem poszukuj, pogłębiaj wiedzę działaj legalnie, uczciwie ale i mądrze.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

117

Podsumowując, sposobów na rozwój biznesu jest co najmniej kilka.

Uważam, że najlepiej wprowadzać je systemowo, to znaczy: nie jako

grupę przypadkowych, chaotycznych decyzji, a bardziej jako opracowaną

strategię, w której głos mają wszyscy kluczowi pracownicy. Bez względu

na to, czy będziesz wzmacniać dotychczasowe źródła dochodu, czy też

tworzyć nowe, kieruj się etyką, zdrowym rozsądkiem i odwagą. Zanim

przejdziesz na emeryturę, warto mieć kilka stałych źródeł gotówki i nie

obawiać się, że za chwilę zapuka do Ciebie ktoś z CBA lub z kontroli

skarbowej. Postaw swoje bezpieczeństwo na solidnych nogach, najlepiej

trzech, czterech czy nawet dziesięciu. To zbliża Cię do wolności finansowej

dużo szybciej niż kombinatorstwo i droga na skróty.

Strategia cenowa

Ceny to jak zwykle temat bardzo ekscytujący. Nie mam jednak

wiedzy na temat Twojej firmy i Twoich cen. Nie oczekuj ode mnie

konkretnych kwot czy procentów, bo to Ty znasz najlepiej swoją firmę i

produkty. Chcę jednak poruszyć dwa ważne tematy, które są związane z

polityką cenową: unikatowość i rabaty.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

118

Masowo czy specjalistycznie?

Produkty i świadczone usługi dzielę na masowe i specjalistyczne.

Produktem masowym jest to, co kupuje większość społeczeństwa –

najczęściej jest to związane z podstawowymi potrzebami i zdrowiem

(pasta do zębów, mleko, owoce, lekarstwa, pieczywo, usługi fryzjerskie,

pogrzebowe itd.). Produkty specjalistyczne wynikają z kolei z tworzenia

nowych branż czy też z niszowego popytu (np. moja książka o siatkówce

kobiet nigdy nie będzie produktem masowym, bo… kogo to interesuje?).

Ja akurat działam w obu tych środowiskach (mam bardzo niszowe firmy,

ale też przynajmniej jeden biznes z produktem masowym) i wiem w

związku z tym, że polityka cenowa w obu tych przypadkach znacznie się

różni.

Jeśli Twój produkt jest masowy, to ważnym elementem marketingu

i wizji firmy będzie to, żeby produkt był tani. Im tańszy produkt, tym

większy wolumen sprzedaży, większa rozpoznawalność na rynku, szerszy

PR i lepsze wyniki biznesowe. Jeśli choć raz dasz ludziom komunikat, że

jesteście drodzy, może to pogrzebać marketing na wiele lat.

Jeśli zaś Twój produkt jest wyspecjalizowany i niszowy, to… hulaj

dusza. Oczywiście, w rozsądnych granicach, ale w tym przypadku warto

być drogim. Dlaczego? Ponieważ nie ma (jeszcze) konkurencji. Ponieważ

produkt trafia często do pasjonatów. Ponieważ to Ty kreujesz standardy,

jako twórca niszy. Co z tego, że Twój produkt będzie najdroższy na rynku

książek o wolności finansowej, jeśli… będzie jedyną konkretną i szczerą

książką na ten temat. Tutaj masz dużo większą dowolność w ustalaniu

marży niż na rynku konkurencyjnym i masowym.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

119

ĆWICZENIE 32:

Zastanów się, czy jest jakiś produkt, który uwielbiasz (np. telefon,

samochód, jogurt itp.). Określ mniej więcej, jaka jest cena tego produktu

– przypominam: ukochanego przez Ciebie. Odpowiedź sobie na pytanie,

czy kupisz ten produkt, jeśli jego cena będzie o 10% wyższa.

Jest szansa, że jeśli chodziło o produkt masowy, to odpowiedź

brzmiała „nie”. Jest jeszcze większa szansa, że przy wyborze produktu

niszowego odpowiedź brzmiała „tak”. Warto zastanowić się dlaczego. A

przy okazji warto też zastanowić się, co by się stało z Twoim produktem,

gdyby sprzedać go od Nowego Roku o 10% drożej…

Rabaty i promocje

Ostatnią kwestią w tym podrozdziale są rabaty i promocje – tak

uwielbiane przez polskich klientów. Myślę, że ponad 95% polskich firm

oferuje promocje i rabaty. Staram się z tym walczyć… Najczęściej, kiedy

podczas coachingu mówię po raz pierwszy, że trzeba zaprzestać dawania

rabatów w firmie klienta, patrzy on na mnie z ukosa i czuję, że atmosfera

robi się gęsta. I choć sam czasami stosuję rabaty (staram się jak najmniej),

to uważam, że w pewnym sensie jest to oszukiwanie klienta!

Wyobraź sobie, że siadasz w Pizzerii „Grube ciasto”, która sprzedaje

każdą średnią pizzę po 20 zł… Pojawiła się jednak promocja w pizzerii,

dzięki której możesz kupić 4 pizze za 40 zł… Jaka jest więc według Ciebie

rzeczywista wartość pojedynczej pizzy w tej pizzerii? Jakiej jakości będzie

pizza w tej cenie? Chcesz ją zjeść?

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

120

Jeśli traktujemy klienta poważnie i chcemy budować długie relacje

na przyszłość i jeśli klient widzi w katalogu cenę „100 zł”, to sprzedając

mu ten produkt za 75 zł, w pewnym sensie dajemy komunikat: „Patrz,

frajerze, gdybyś nie spytał, to przepłaciłbyś o 25 zł”. Może to trochę

szokujące, co teraz czytasz, ale wolę pozostać przy wysokiej cenie i stracić

klienta, niż wciskać mu produkt dużo taniej, odkrywając karty, ile tak

naprawdę jest wart. Cóż, ja sam jestem jednak nietypowym klientem i

wiele razy usłyszałem już od sprzedawców, że takiego klienta to jeszcze w

życiu nie mieli. Musisz więc podjąć decyzję, czy to, o czym tu piszę, ma

dla Ciebie sens, czy nie. Uważam jednak ten temat za ważny przy polityce

cenowej z prawdziwego zdarzenia.

Na koniec zachęcam Cię do tego, żeby nie oferować najtańszych

usług czy produktów na rynku. Oczywiście w tym segmencie można

zarabiać miliony, ale generalnie z niską ceną kojarzona jest niska jakość,

więc jeśli chcesz, żeby Twoja marka była obecna na rynku także za 10-15

lat, zdecyduj, że nigdy nie będziecie najtańsi. Może drudzy w kolejności,

ale nie najtańsi – moje obserwacje wskazują jednoznacznie, że to na

dłuższą metę nie popłaca.

Dostawcy i kontrahenci

O ile mam dość nieufny stosunek do doradców, o tyle staram się

zawsze dbać o dostawców i kontrahentów. Dlaczego? Bo najczęściej dzięki

nim można uzyskać dostęp do wyspecjalizowanej wiedzy, do niektórych

„drzwi” i oszczędzić po prostu czas. Zdecydowana większość firm

potrzebuje dostawców. Chodzi tu na przykład o kurierów, drukarzy,

programistów, hotelarzy, kierowców itd., czyli ludzi, którzy nie pracują w

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

121

Twojej firmie na stałe, ale regularnie możesz korzystać z ich wiedzy i

narzędzi.

Ja zawsze starałam się być dość niezależny i jeśli coś potrafiłem

zrobić sam (albo myślałem, że potrafię), unikałem dostawców. Czasami

jednak okazuje się, że nabycie danej wiedzy jest na tyle czasochłonne, że

lepiej i taniej będzie skorzystać z wiedzy kogoś, kto poświęcił na jej

zdobycie 5 lat studiów magisterskich lub kilka lat praktyki. Tak było u mnie

w przypadku grafiki. Co prawda, zapisałem się kiedyś na kurs PhotoShopa

i obróbki graficznej, ale, jako że był to kurs unijny, praktycznie nic z niego

nie wyniosłem (oprócz płyty z pirackim oprogramowaniem, którą wręczył

nam prowadzący, żeby zawalczyć o jako takie oceny w ankiecie). Nie

kręciło mnie to i czułem, że nie mam ochoty na poszerzanie tej wiedzy dla

siebie, a poza tym – nie mam na to czasu. Zacząłem więc szukać

solidnego, ale też taniego dostawcy, który mógłby mi od ręki tworzyć

okładki do książek, do płyt czy jakieś banery internetowe na naszego

Facebooka.

Poszukując dostawcy, staram się znaleźć na rynku firmę młodą i

ambitną. Lubię pracować z ludźmi do 30. roku życia. Lubię, jak firma jest

w stanie rozwoju i swoich pierwszych klientów traktuje naprawdę po

królewsku. Z reguły taki sielankowy okres wkrótce mija, ale przy odrobinie

szczęścia znajdziemy w swoim mieście tak zwanych „młodych wilków”,

którzy bardziej będą nakręceni na zrobienie superprojektu niż na

skasowanie za niego wielkich pieniędzy (zresztą ludzie przed 30-tką są z

reguły gorszymi negocjatorami i zgadzają się na niższe ceny niż ci, którzy

są już rutyniarzami).

Czasami przez dobór dobrego dostawcy i nawiązanie przyjacielskich

relacji można otrzymać znacznie więcej niż wiedzę czy usługę. Kilkakrotnie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

122

zdarzyło mi się już polecać usługi moich dostawców na zewnątrz i wiem,

że oni z wdzięczności polecali też moje firmy i projekty. Jeśli żyjesz z

dostawcami dobrze, tworzy się coś na wzór klastra, wzajemnie

polecających się firm. Czasami można pozyskać dzięki temu nowych

klientów na usługę, którą masz Ty, ale której nie ma w swojej ofercie

zaprzyjaźniony dostawca.

Z uwagi na to, że firma powinna być stabilna, w niektórych

przypadkach warto mieć przynajmniej dwóch dostawców na tę samą

usługę: jedną firmę wiodącą, od której bierzemy większość faktur, ale i

firmę „rezerwową”, z której pracy skorzystamy, gdy główny kontrahent

nawali albo zacznie szaleć z cenami (bo poczuje się zbyt pewnie).

Generalnie moja filozofia wygląda następująco: nie przywiązuj się za

bardzo do jednego kontrahenta, ale oczywiście nie mów mu o tym i dbaj

o niego jak o najlepszych pracowników.

Strategie negocjacji

Biznes to ludzie, a sprzedaż to często rozmowy z ludźmi (coraz

częściej on-line). Każda wybitna firma potrzebuje zasobów w postaci

dobrego negocjatora lub przynajmniej know-how o przekonywaniu innych

do swojej racji. Napisano na ten temat setki książek. Żeby jednak nie

powtarzać ich treści tutaj, podam Ci przepis na to, jak mi najczęściej

udawało się doprowadzać do kontraktów czy transakcji. Jest to kolejny

przykład myślenia pod prąd, więc nawet nie jestem pewien, czy da się go

znaleźć w innych publikacjach.

Ja wbrew pozorom nie czuję się sprzedawcą. Nigdy jakoś specjalnie

nie lubiłem nikomu nic na siłę „wciskać” i nie cierpię wywierania presji na

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

123

rozmówcę (bo sam przecież nie lubię, jak ktoś wywiera presję na mnie).

Życie układało się jednak jakoś tak, że jeśli czegoś chciałem od innych, to

najczęściej szybko to otrzymywałem. Często podpisywałem umowy z VIP-

ami czy wielkimi korporacjami. W końcu zacząłem się zastanawiać,

dlaczego wszyscy mi tego gratulują i dlaczego tak wiele osób pyta mnie,

jak ja to robię. Otworzyłem oczy i okazało się, że moje metody są nie tylko

bardzo skuteczne, ale i… inne niż te, które sam spotykam na co dzień u

innych.

Nowa psychologia sprzedaży

Przechodząc do meritum, uważam, że najlepsza metoda na sprzedaż

to: nie sprzedawać! A najlepsza metoda negocjacji to: nie negocjować!

Jeśli miałbym być Twoim nauczycielem komunikacji handlowej, to

powiedziałbym: nie zaprzeczaj, nie argumentuj, nie przekonuj, nie walcz,

nie powtarzaj się. „Jak to?” – pytali nieraz ze wzburzeniem moi studenci

lub pracownicy. „Przecież nie da się sprzedawać, jeśli się nie diagnozuje

potrzeb, prezentuje korzyści produktu, zbija obaw klienta i nie domyka

transakcji”. A ja mówię: „Da się!”.

Lubię kraje arabskie za ich wyjątkowy czar, gorące słońce, zapachy

i fantastyczną kulturę, ale kiedy przechadzam się po Sharm el Sheikh,

Monastirze lub Marmaris, nie cierpię nachalnych sprzedawców, którzy

ciągną mnie za rękę do swojego sklepu. Wymyśliłem nawet na to metodę.

Kiedy pytają mnie, skąd jestem, odpowiadam, że z Lichtensteinu i w 99%

nie mają na taką odpowiedź nic do powiedzenia (ani anegdotki, ani

jakiegoś przekleństwa w danym języku, ani też najczęściej nie wiedzą, jaki

język tam obowiązuje, więc dają mi spokój). Najgorsze jest to, że czasami

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

124

po powrocie do Polski spotykam się z równie nachalnymi sprzedawcami.

Spróbuj wejść w rozmowę z jakimś rasowym telemarketerem, to okaże

się, że wcale nie tak łatwo się rozłączyć… („A czy mogę zapytać, dlaczego

Pani nie jest zainteresowana?”; „A czy nie sądzi Pan, że każdemu zależy

na oszczędzaniu pieniędzy?” itd.). No i, niestety, podobnie jest w wielu

firmach. Sprzedawcy jadą na spotkanie jak głodne psy, a negocjacje chcą

wygrywać (choć z samej definicji negocjacji się nie wygrywa). Wkurza

mnie to i nie miałem zamiaru tak sprzedawać, ani też nie mam zamiaru w

przyszłości zmuszać kogoś do czegokolwiek.

Trochę więc z przyczyn personalnych, a trochę na pewno z chęci

odróżnienia się na rynku, na swoje rozmowy jechałem w dobrym humorze,

bez presji i z nastawieniem, że pokażę produkt, ale jak nie będzie się

podobało, to podziękuję i wyjdę. Kiedy moi rozmówcy mówili: „Mamy

pewne wątpliwości”, ja odpowiadałem: „Rozumiem” i… tyle, nic więcej.

Kiedy mówili, że trochę drogo, ja uśmiechałem się i mówiłem: „Ma Pan

rację”. I wiecie co? Nie argumentując, nie przekonując i nie naciskając,

najczęściej wychodziłem z podpisanym kontraktem. Byłem po prostu

wiarygodny, sympatyczny i otwarty. Pytali, to odpowiadałem, byli

zainteresowani to mówiłem z pasją, byli niechętni, to odpuszczałem i

brałem ich stronę (!) – i… działało.

Zachęcam Cię więc do stosowania mowy nieantagonizującej, czyli

zamiast walki, wybieraj nawiązywanie relacji. Unikaj słów typu: nie, ale,

jednak, niech (nie cierpię, kiedy sprzedawca mówi do mnie: „Niech Pan

zobaczy” – zawsze mam ochotę odpowiedzieć: „Sam se Pan zobacz”),

musi, powinno się, trzeba itp. Pewnie z takim podejściem nie zrobiłbym

wielkiej kariery w jakimś systemie MLM lub w telemarketingu, ale… może

właśnie bym zrobił. W tym momencie swojego życia nic nie muszę, więc

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

125

wybieram za każdym razem swoje metody polegające na „nie-

sprzedawaniu” i „nie-negocjowaniu”. Źle na tym nie wychodzę.

ĆWICZENIE 33:

Otwórz swoją skrzynkę mailową i znajdź ostatniego maila

napisanego do klienta z próbą sprzedaży lub przekonania do czegoś, na

czym Ci zależało. Wydrukuj go sobie albo otwórz w nowym oknie i zobacz,

ile razy pojawiło się w tym mailu słowo „ale” i słowo „nie”. Policz je

wszystkie.

Możesz w to wierzyć lub nie, ale te dwa słowa antagonizują i

podświadomie nastawiają Twojego klienta przeciwko Tobie. Owszem,

pewnie nieraz udało Ci się coś sprzedać, stosując te słowa i tradycyjne

metody sprzedaży, ale powiem Ci tylko w sekrecie, że sprzedając i

negocjując tradycyjnie, u mnie na przykład nie masz szans – ja na takie

metody reaguję od razu zniechęceniem.

Z rozmów z wieloma prezesami, dyrektorami i ważnymi w biznesie

osobami wynika podobny wniosek, jak i u mnie: im bardziej nachalnie

działasz i im bardziej próbujesz pokazać, że wszystko wiesz najlepiej, tym

mniej sprzedasz ludziom decyzyjnym. Metody tradycyjne zadziałają z

pojedynczą osobą z ulicy (której możesz na przykład sprzedać komplet

pościeli), ale na „grube ryby” to najczęściej nie działa. Zastanów się, z kim

chcesz robić biznesy oraz komu sprzedawać i zrewiduj swoje metody

przekonywania do swoich racji.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

126

Pisanie ofert

Na koniec tego podrozdziału jeden z moich ulubionych tematów.

Ulubionych, ponieważ zawsze budzi kontrowersje i zazwyczaj połowa

publiki się ze mną kompletnie nie zgadza. Otóż uważam, że pisanie ofert

dla klienta jako jedna z najczęstszych form komunikacji biznesowej jest

bez sensu! O ile pisanie ofert było normą w latach 90. i właśnie tak się

robiło sprzedaż i biznesy, o tyle uważam „ofertowanie” za metodę

przestarzałą i nieaktualną. Możesz sobie wyobrazić miny handlowców w

jednej z pierwszych firm w mojej karierze doradczej (kilka ładnych lat

temu), które poprosiły mnie o pomoc w podniesieniu sprzedaży, kiedy

oznajmiłem na szkoleniu dla około 20 osób: „Zabraniam pisania ofert”.

Szczęki opadły im do podłogi, a prezes firmy obecny na sali zastanawiał

się chyba, jak najszybciej ściągnąć mnie ze sceny. Przekonałem jednak

tychże handlowców do tego, żeby wysłuchali klienta i dali mu taką

przestrzeń, by ofertę napisał sobie sam… Kiedy damy się klientowi

wygadać i kiedy damy się na tyle polubić, że powie nam dokładnie, czego

oczekuje, wystarczy tylko to przedstawić swoimi słowami i dodać cenę.

Ważne jest to, że jeśli to klient stworzy ofertę, to jest małe

prawdopodobieństwo, że ją odrzuci – nie będzie przecież odrzucał swoich

słów (będzie chciał być konsekwentny). Jeśli natomiast oferta jest w pełni

zbudowana przez Ciebie, to na „dzień dobry” jest to antagonizm, który

mówi między wierszami: to ja jestem ekspertem, a Ty jesteś tu tylko po

to, żeby mi zapłacić.

Wiem, że to kontrowersyjne, ale… handlowcy, o których

wspominałem, w ciągu kolejnych 2 miesięcy osiągnęli wzrost sprzedaży o

27%, a prezes napisał do mnie odręczny list i użył tam sformułowania,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

127

które do dziś pamiętam: „Myślałem, że jesteś szalony, ale uratowałeś nam

dział handlowy”. Zresztą w tej firmie byłem obecny jeszcze przez jakieś 3

lata i czasami miałem wrażenie, że jestem członkiem zarządu, bo

podejmowałem decyzję tego szczebla. Kończąc, zwróć uwagę, że ludzie

pracujący w Play nie są już przez firmę nazywani „handlowcami”, a

„doradcami”. Zauważ, że jak wchodzisz do ich salonu, witają Cię słowami:

„Czy mogę w czymś doradzić?”.

Inna sprawa, że komunikacja nieantagonizująca zadziałała także

przy wielu innych rozmowach i projektach (nie tylko w sprzedaży).

Czasami naprawdę wolę po prostu się wycofać i nie wchodzić w dyskusję,

ale za to buduję takie produkty, które po prostu są pożądane przez rynek.

Krótko mówiąc, daj zaskakującą jakość, a sprzedaż i negocjacje będą coraz

rzadziej potrzebne.

Ty jako przedsiębiorca

Przed nami jeden z najważniejszych podrozdziałów tej książki.

Zacząłem od zainspirowania Cię do rozwoju Twojej firmy poprzez

podniesienie przychodów, obniżenie kosztów, ustawienie ceny na

najlepszym możliwym poziomie, tanie skorzystanie z wiedzy kontrahentów

czy przemyślenie metod sprzedaży i negocjacji. Najważniejszy element w

tym wszystkim to jednak „Ty” (wybacz słowo „element”).

Doskonale znam powiedzenie: „Ryba psuje się od głowy”. Wiem, że

tak w praktyce często to wygląda. Firma ma potencjał rozwojowy, ma dość

zmotywowany zespół i dobry produkt, ale jest sabotowana przez swojego

szefa. Tak, sabotowana! Może się teraz wkurzysz, ale w tym podrozdziale

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

128

udowodnię Ci, że nierzadko to Ty sabotujesz rozwój swojej firmy i że

Twoje nastawienie do życia i do pracy może czasami zdołować cały biznes.

Narzekanie

Jednym z takich elementów, które wydają się psychologiczne i

bardziej z zakresu rozwoju osobistego, ale dla mnie są ściśle związane z

przedsiębiorczością, jest narzekanie. Odpowiedz sobie na pytanie, jak

często narzekasz… Jak często widzisz szklankę do połowy pustą i jak

często mówisz słowa w stylu: „To się nie uda”, „Dlaczego znowu ja?” lub

„Mam pecha”. Jeśli Ci się zdarza, to ma to wpływ na Twoją firmę i na jej

wyniki finansowe.

Pamiętam, że kiedy wróciłem do Polski z Jamajki i uśmiechałem się

do ludzi na chodniku, to patrzyli na mnie dziwnie. Znam doskonale główny

temat prawie każdego taksówkarza, kiedy wsiadam do jego auta (zgadnij).

Kiedyś jeszcze czytałem gazety i pamiętam, o czym najchętniej pisały. Cóż,

Polacy kochają narzekać. Że drogo, że podatki, że śnieg, że politycy, że

dziury, że mało i że do dupy. Setki razy słyszałem zdania zaczynające się

od: „Gdybym była młodsza…”, „Gdybym zaczął wcześniej…” lub „A

gdybym to ja wcześniej wiedziała…”. Źle się czuję w towarzystwie

narzekających bez ustanku osób. Do tego stopnia, że kilka z nich

zablokowałem na swoim Facebooku albo wpisałem do swojego telefonu

jako „Nie odbierać 17” (Sorry!). Wiem też doskonale, że firmy z

narzekającym szefem nie rozwijają się zbyt szybko i zazwyczaj nie ma

mowy o wolności finansowej w takich biznesach. Jak jest u Ciebie? O czym

rozmawiasz, jak spotykasz się z rodziną? Jakie newsy na wp.pl lub onet.pl

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

129

klikasz najczęściej? Czemu zdarza Ci się oglądać Ewę Drzyzgę lub „Trudne

sprawy”? Właśnie…

Prokrastynacja

Innym tematem jest prokrastynacja. Ten skomplikowany termin

oznacza po prostu odkładanie na później i moim zdaniem w wielu firmach

jest prawdziwą patologią. Najczęściej bierze się to jednak stąd, że

pracownicy widzą prokrastynację u szefa i nie czują wewnętrznej potrzeby,

żeby realizować zadania sprawnie, konkretnie i na czas. Zastanów się, na

jakie maila odpisujesz chętnie i od razu, a jakie zostawiasz na koniec dnia

w swojej skrzynce pocztowej (niekiedy na jutro, a niekiedy na „nigdy”).

Zastanów się, ile jest spraw, które zaprzątają Ci głowę i które nie dają Ci

wieczorem zasnąć. Właśnie…

Wiem z doświadczenia, że odkładane sprawy wpływają poważnie na

jakość Twojego życia! Tak, dokładnie! Im więcej masz procesów w toku,

tym trudniej się zrelaksować czy zasnąć. Jeśli masz kłopot z odpoczynkiem

to w pierwszej kolejności zastanów się, ile spraw „wisi” Ci jeszcze z wczoraj

czy nawet z poprzedniego roku. Czasami wystarczy jeden telefon, jedna

decyzja, jeden mail i jedno delegowanie i jakość Twojego życia idzie w

górę, bo… mózg nie jest zanieczyszony trwającym procesem.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

130

ACHIEVEMENT 9: Nazwij sprawę, którą odkładasz „na później” już od dłuższego czasu. Odpowiedz sobie na pytanie, co jest Ci bliższe: zamykasz ten temat i zapominasz o nim raz na zawsze czy chcesz zakończyć ten temat jakimś działaniem? Jeśli wybierasz drugą opcję, to najpierw zrób coś!, a potem podziel się ze mną mailowo informacją, jaki temat właśnie udało Ci się pokonać: [email protected]– w zamian otrzymasz mój komentarz.

Zazdrość

Kolejną barierą rozwoju biznesu jest zazdrość. Jeśli zazdrościmy

innym, tracimy mnóstwo energii na porównywanie się. To prowadzi do

frustracji i popełniania błędów (także w relacjach), a to z kolei − do

zablokowania rozwoju firmy. Odpowiedz sobie na pytanie, jak często

zazdrościsz, jak często się porównujesz, jak często wkurzają Cię zdjęcia z

wakacji znajomych lub fotki ich mieszkań albo obiadów na Facebooku.

Niedawno spotkałem się w Bangkoku z mnichem buddyjskim, który

powiedział mi bardzo proste, ale niezwykle mądre zdanie: „Nic Ci tak nie

popsuje życia jak zazdrość”. Być może więc warto w swojej firmie dać

przykład i eliminować ze swojego codziennego życia zainteresowanie tym,

co mają i co osiągnęli inni. Nie pozwól jednemu momentowi zazdrości

przekonać Cię, że Twoje życie nie jest fantastyczne!

Co ludzie powiedzą?

Najczęściej jednak spotykam się z postawą, którą nazywam: „co

ludzie powiedzą”. Bywa, że mamy rewelacyjne pomysły, ale nasza pasja

wyparowuje, kiedy zaczynamy się zastanawiać, co ludzie powiedzą. Bywa,

że tkwimy w nieszczęśliwych związkach od lat, bo przecież – co ludzie

powiedzą. Bywa, że boimy się zarabiać pieniądze (tak, miałem na

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

131

coachingu jednego klienta, którego musiałem przekonać, że jest wart

swoich cen i po tym coachingu potroił przychody w ciągu jednego

miesiąca), bo co ludzie powiedzą. Wreszcie bywa, że nie zostajemy bogaci,

bo… co ludzie powiedzą. Pozwól, że zadam Ci dosadne pytanie: Co Cię to,

kurwa, obchodzi, co ludzie powiedzą, hę?

Pamiętaj o swojej wartości i swoich zasobach. Ważne jest w życiu,

co Ty myślisz, bo to przecież Ty kreujesz swoją rzeczywistość. Czasami

widzę młodych, zdolnych managerów, ale z góry wiem, że nie osiągną oni

wolności finansowej ani bogactwa, bo większość swojej życiowej energii

poświęcają na to, żeby inni ich lubili i mieli o nich dobre zdanie. To musi

być strasznie męczące! Wybacz bezpośredniość, ale większość ludzi, o

których zdanie dbasz właśnie Ty (z tak wielkim zaangażowaniem), tak

naprawdę nie ma specjalnego znaczenia w całej historii Twojego życia.

Może więc warto dać sobie na wstrzymanie i cieszyć się życiem bez

względu na to, co ludzie powiedzą. No i budować takie firmy, żeby im

szczęka opadła.

ACHIEVEMENT 10: Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz najważniejsze było dla Ciebie, „co ludzie powiedzą”. Czy ich opinia coś zmieniła? Przed Tobą niełatwe zadanie. Opisz mi proszę swój wygląd i mocne strony na [email protected] (rozumiem, jeśli masz opór przed tym ćwiczeniem, ale uwierz mi, że jeśli się wysilisz, to poczujesz magię).

Bycie zajętym

A teraz jedno z najciekawszych zjawisk − najczęściej dobrze

postrzegane, więc trudno z nim walczyć. Bycie zajętym… Znam wielu

managerów, którzy mają przy sobie 3 komórki, na ich biurkach ciągle

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

132

walają się papiery, a laptop jest u nich otwarty jeszcze przed śniadaniem.

Ci managerowie są zawsze zajęci. Czasami zaczynają swoje maile do

Ciebie od słów: „Słuchaj, ale u mnie młyn” lub „Wybacz, że tak długo, ale

miałam milion spraw…”. Są to ludzie, którzy stwarzają pozory życia w

pośpiechu, pod presją czasu i oczywiście doskonale odnajdują się w roli

strażaka, który gasi wszystkie pożary. Często robią wszystko na ostatnią

chwilę, zwalają winę za niepowodzenie na innych, często są znerwicowani

i prawie zawsze… bardzo mało skuteczni! Tacy ludzie stwarzają pozory

ciężkiej pracy, a tymczasem ich efektywność jest najczęściej niska. Staram

się unikać takich ludzi. Wolę zdecydowanie „szarą myszkę”, która może

nie jest przebojowa, ale od poniedziałku do czwartku wykona spokojnie

to, co odstrzelona Pani manager z pagerem za paskiem robi od

poniedziałku do niedzieli po 12 godzin dziennie (powtarzając to w dodatku

co jakieś 2 godziny i dodając: „Jestem taka zmęczona”).

Myślę sobie, że gdybym był ciągle zajęty, to nigdy nie doszedłbym

do wolności finansowej. Nie miałbym kiedy – w końcu byłbym zajęty. Może

obudziłbym się kiedyś jako 50-latek i, owszem, miał sporą gotówkę na

koncie, ale pewnie stwierdziłbym dość szybko, że najlepsze lata mojego

życia dawno już minęły, a ja nie miałem nawet zbyt dużo czasu, żeby

cieszyć się zarabianymi pieniędzmi.

Teraz z grubej rury: Ty też lubisz „bycie zajętym”. Może już pora

odpuścić? Na pewno będziesz mieć wiele oporów i racjonalizacji (np. „Kto

to zrobi lepiej niż ja” czy „Beze mnie ta firma się przecież zawali”), ale ja

naprawdę wiem, co piszę: bycie zajętym do niczego dobrego nie prowadzi

i wiem też jako praktyk, że im mniej jestem zajęty, tym bardziej mogę się

skupić na naprawdę ważnych sprawach. Poświęcimy na ten temat więcej

miejsca w kolejnym podrozdziale.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

133

ACHIEVEMENT 11: Przemyśl, kto (może Ty?) jest bardzo zapracowany z kręgu Twoich bliskich i znajomych. Czy ta osoba jest bogata? Czy ta osoba jest wolna finansowo? A teraz zastanów się, czy ludzie biznesu, których znasz, są ciągle zajęci… To będzie jedno z trudniejszych zadań, ale… Napisz mi 3 przykłady technik, które zastosujesz w tym tygodniu, by mieć mniej pracy, a nie stracić efektywności. Czekam na Twoje pomysły pod adresem: [email protected]

Wstyd

Na koniec jeszcze jedna kwestia, obecna u wielu przedsiębiorców:

wstyd. To ciekawe, ale jak spotykam wielką Angielkę w McDonaldzie w

Londynie i mówię do niej: „You look very nice today”, to ona odpowiada

mi: „Of course I do”. A kiedy spotykam piękną, dobrze ubraną Polkę i

mówię jej, że ładnie dziś wygląda, to słyszę z powrotem: „A, to tylko te

buciki” lub „Daj spokój”. To ciekawe, ale Polacy mają problem nie tylko z

przyjmowaniem krytyki. Polacy mają olbrzymi problem z przyjmowaniem

pochwał. Dlaczego? Bo się wstydzą. Wstyd powoduje też, że nie mówią o

swojej firmie w samych superlatywach w towarzystwie lub nie proszą o

wizytówki osób, z którymi chcieliby mieć kontakt. Jak jest u Ciebie? Czy da

się zbudować wielką firmę, będąc nieśmiałym?

ACHIEVEMENT 12: To jest ostatnie w tej książce, ale za to trochę szalone zadanie. Wybierz sobie kogoś, kogo podziwiasz (dowolna sfera życia, im bardziej ambitnie, tym lepiej). Zdobądź maila, telefon lub adres tej osoby. Odezwij się do tej osoby z (do wyboru): pozdrowieniami/wyrazami szacunku/ pytaniem/prośbą. Opisz mi sytuację, wysyłając maila na: [email protected] (Czy ktoś na Ciebie nakrzyczał? Czy stało się coś złego? Czy oderwało Ci rękę po posłaniu maila?).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

134

Usamodzielnianie firmy

Są dwa powiedzenia biznesowe, w które nie chciałem uwierzyć i

przyznam, że kiedy je pierwszy raz usłyszałem, wydały mi się głupie

(niestety, nie pamiętam ich autorów):

− „Bycie w centrum firmy prowadzi do katastrofy” i…

− … „Perfekcjonizm utrudnia osiągnięcie sukcesu”.

Przez pierwsze 2 lata działania mojej firmy byłem dokładnie w jej

centrum. Byłem szefem, twarzą firmy, głównym strategiem,

marketingowcem, jedyną osobą decyzyjną, a niekiedy pełniłem również

obowiązki innych pracowników, chociaż oni byli w stanie pełnić je sami. W

dodatku byłem totalnym perfekcjonistą. Uważałem, że tabelka w Excelu,

która zawiera dane finansowe, powinna być wypełniona tą samą czcionką

i powinna być „równa”. Połowę mojej uwagi poświęcałem więc na wpisanie

i analizę liczb, a połowę na… kolorowanie kolumn i sprawdzenie, czy tekst

nie wyjechał mi gdzieś za linię komórki. Potrafiłem się czepiać o naprawdę

małe szczegóły.

Na szczęście szybko się uczę i mam w sobie talent obserwatora.

Zacząłem więc coraz częściej zauważać, że kiedy biorę na siebie

odpowiedzialność, ludzie mają naturalną tendencję do odpuszczania i

rozleniwiają się. Zacząłem też zauważać, że kiedy wymagam

perfekcjonizmu (który ja w sobie mam) od osoby, która perfekcjonistą nie

jest, to prowadzi to głównie do frustracji i lęku. Zacząłem więc stopniowo

wprowadzać zmiany w firmach, krok po kroku.

Ten proces, który trwał ładnych kila miesięcy obserwuję teraz z

perspektywy czasu i myślę, że mógłbym go podzielić na pewne etapy:

− delegowanie zadań pracownikom,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

135

− delegowanie uprawnień pracownikom,

− tygodniowa próba zaufania,

− miesięczna próba zaufania,

− usamodzielnienie firmy.

Oczywiście można by było rozbić te etapy jeszcze na podetapy i

generalnie uczynić ten temat osobną publikacją, ale postaram się tutaj

konkretnie i rzetelnie opisać, jak mi udało się przeprowadzić ten proces w

niecałe 2 lata (uważam, że to bardzo krótki czas).

Delegowanie zadań

Delegowanie zadań od zawsze przychodziło mi z łatwością. Problem

w tym, że nie zawsze przynosiło oczekiwane efekty. Jeśli jesteś jednym z

tych szefów, którzy mówią do pracowników: „Musimy zwiększyć sprzedaż”

i idą na obiad, to… niewiele osiągniesz. Samo delegowanie nie wystarczy,

dlatego wprowadziłem w swojej firmie kilka autorskich pomysłów, które

sprawiły, że pracownicy przejęli za mnie 80% spraw związanych z obsługą

klienta, a ja dzięki temu mogłem się skupić na zarządzaniu z prawdziwego

zdarzenia.

Moim największym wynalazkiem była procedura DSN (jeśli uczysz

się mnemotechnikami, to warto do tego skrótu zbudować sobie jakiś

dowcipne rozwinięcie). W rzeczywistości chodziło o wykonanie trzech

kroków w delegowaniu każdego zadania, czyli: deleguj, sprawdź i

nagradzaj. Może się wydawać, że to nic odkrywczego, ale ja stałem się w

tej metodzie mistrzem i dzięki temu, zamiast stanowić centrum firmy,

dopilnowałem, aby nad jej rozwojem zaczęło pracować kilkadziesiąt osób.

Przyjrzyjmy się każdemu z tych etapów z osobna.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

136

Kiedy delegujesz, warto pamiętać o tym, że ludzie mają wewnętrzne

mechanizmy chronienia ich przed lękiem. Jeśli będziesz więc delegować w

sposób zawiły, ogólny lub zaczniesz delegować zadania przekraczające

kompetencje pracownika, zadanie nie zostanie poprawnie wykonane. W

moim przypadku najlepiej sprawdzało się delegowanie mailami. Znów jest

to nietypowe podejście, ponieważ od praktycznie każdego przedsiębiorcy

usłyszysz, że trzeba to robić na spotkaniu w cztery oczy. O tym, dlaczego

nie lubię i unikam spotkań, będzie trochę później, ale teraz powiem tylko

tyle, że się z tym nie zgadzam i wypracowałem system delegowania 90%

spraw mailowo. Mało tego, staram się, żeby konkretny mail z

delegowaniem zadania był jak najkrótszy – najchętniej jedno zdanie.

Kolejną ważną kwestią jest to, żeby zdanie to było konkretne. Zamiast

pisać: „Proszę o inny projekt okładki do książki, ten mi się nie podoba”,

wolę napisać: „Wymień tło na czarne, czcionka tytułu musi być taka sama

jak podtytułu, a kod kreskowy daj proszę po lewej i poślij to do mnie do

jutra do 12:00”. Dlaczego to drugie delegowanie jest lepsze? Bo jest

konkretne, ma termin ważności, jest wykonalne i jest jasne (pracownik

wie, jaki efekt ma być osiągnięty). A dlaczego mailem? Bo, po pierwsze,

zostaje na piśmie, więc nikt nie będzie się wykręcał, że czegoś nie

zrozumiał czy też że tego nie pamięta, a po drugie… Genialną techniką

delegowania zadań okazało się w mojej firmie dopisywanie do adresatów

maila specjalnego e-adresu z zadaniami do sprawdzenia.

Wyobraź sobie, że tworzysz na swoim serwerze kolejny adres

elektroniczny, który wygląda tak lub podobnie:

[email protected] Jeśli masz już tego maila, to ustawiasz

przekierowanie z tej skrzynki na swoją służbową (bądź też odbierasz go

jako osobna skrzynka, ale ja akurat jestem przeciwnikiem mnożenia kont

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

137

mailowych w programie pocztowym). Jeśli więc napiszesz teraz maila z

delegowaniem zadania, ale w DW (lub CC – czyli „Do wiadomości”) wyślesz

go także na delegowanie@..., to posyłasz tak naprawdę tę wiadomość nie

tylko do pracownika, ale także do siebie. Pracownicy powoli przyzwyczają

się do tego, że trzeba dane zadanie na pewno wykonać, bo widzą, że

posłałeś maila z zadaniem także do siebie i wiedzą, że zostawisz go w

swojej skrzynce mailowej tak długo jako wiadomość nieprzeczytaną (więc

i pogrubioną), aż pracownik nie prześle Ci raportu z wynikiem zadania! To

proste działanie, a przynosi olśniewające efekty.

ĆWICZENIE 34:

Załóż samodzielnie lub zleć komuś ze swojej formy lub ze znajomych

założenie adresu mailowego [email protected] – a następnie

przekieruj tego maila na swój własny. Od dziś wszelkie delegowane

zadania będą trafiać na Twój komputer, więc… nie musisz już ich

zapisywać i pamiętać – będą tam tak długo, aż pracownik nie zda zadania.

Oczywiście ważne jest, żeby nie oznaczać wiadomości jako

przeczytanej tak długo, aż nie ma wyniku zadania – tu trzeba być bardzo

konsekwentnym. Jeśli bowiem nie wykażemy się konsekwencją (jak –

według moich obserwacji – 80% managerów i przedsiębiorców), to

pracownicy przyzwyczają się do tego, że olewanie zadań czasami

przechodzi bezkarnie i morale oraz skuteczność Twojego zespołu będą

bardzo przeciętne. Samo delegowanie jednak nie wystarcza…

Drugim krokiem jest sprawdzanie. Jeśli poślesz maila zgodnie z

moimi instrukcjami, pracownik będzie wiedział, czego chcesz i do kiedy ma

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

138

to zrobić. Jeśli sam wyjdzie z inicjatywą, żeby pokazać Ci efekty

wykonanego zadania, to doskonale, ale często będzie tak, że termin z

maila minie, a… pracownik milczy. Ja starałem się przynajmniej raz na

tydzień przeglądać swoje maile z adresu delegowane@... i odznaczałem

jako przeczytane te, które już są zrealizowane, a kiedy widziałem, że jakieś

zadanie wciąż „wisi”, przesyłałem tego maila jeszcze raz (bez zmiany

treści, po prostu jako „Prześlij dalej”). Dość często zdarzy się, że pracownik

nie wykona zadania na czas, z różnych względów. Za pierwszym razem

(pierwszy wyznaczony termin) zawsze staram się reagować zrozumieniem.

Mówię więc: „Rozumiem, że coś Ci wypadło, ale jako że miało to być na

dziś i jest to dość ważne dla mnie, postaraj się proszę posłać mi to do jutra

do 10:00, ok?”. Najczęściej działało, ale jeśli nie, to za drugim razem

jestem już trochę bardziej surowy i mówię na przykład: „Słuchaj,

zaczynam się frustrować tym, że to zadanie wisi już od jakiegoś czasu,

dasz radę je zrobić w pierwszej kolejności czy też mam Ci osobiście

pomóc?” – takie zdanie działa rewelacyjnie, od razu pojawiają się efekty.

Bardzo, bardzo rzadko zdarzało się jednak, że i to nie pomogło. Za trzecim

razem wybieram więc jedną z dwóch opcji: zjebka motywująca (jeśli brak

realizacji wynika z lenistwa lub ze złego zarządzania sobą w czasie

pracownika) lub refleksja, czy oby nie dałem zbyt trudnego zadania. Jeśli

dojdę do wniosku, że moje delegowanie było do kitu (np. poprosiłem o

zadanie, które wymaga wiedzy niedostępnej dla pracownika), to po prostu

biję się w pierś i mówię do człowieka: „Może to, że dotychczas tego nie

wykonałaś, znaczy, że jest to na ten moment za trudne dla Ciebie, pozwól

więc, że przejmę to zadanie i je dokończę”. Tak czy inaczej, sprawdzam

tak długo, aż zadanie jest zakończone – to ważne i uczy pracowników

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

139

konsekwencji i dotrzymywania słowa. Jako praktyk powiem, że to genialna

metoda.

Na końcu warto też pracownika nagrodzić, ale nie chodzi tu o

podwyżkę czy bilety do kina, bo zadań delegujemy masę i moglibyśmy

zbankrutować, nagradzając wykonanie każdego gotówką. Bardziej chodzi

mi tu o dobre słowo, w stylu: „dziękuję” czy „dobra robota”. Pracownik

nagrodzony pochwałą słowną czuje motywację i energię do dalszego

działania. Dzięki temu możemy delegować mu kolejne zadania. Nie zawsze

udaje mi się chwalić po każdym zadaniu, ale staram się przesłać

przynajmniej krótkie „dziękuję” w mailu zwrotnym raz na jakiś czas.

Tak kończy się cykl delegowania każdego zadania: delegujesz,

sprawdzasz i nagradzasz, a potem idziesz dalej. Z czasem wszyscy w firmie

przyjmą ten system działania i stanie się on normą, a Ty… skupisz się na

prawdziwym zarządzaniu, a nie na zajmowaniu się pierdołami w firmie.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

140

Delegowanie uprawnień

Kolejnym krokiem w usamodzielnieniu firmy jest już delegowanie

uprawnień (to nie to samo, co zadania). Od czasu do czasu może się

zdarzyć, że delegowane pracownikowi zadanie do Ciebie wraca. Podam

przykład: delegujesz pracownikowi uzyskanie referencji od klienta, ale

pracownik wraca do Ciebie po 2 dniach i mówi, że klient wystawi referencje

po otrzymaniu od nas faktury. Jako że pracownik nie ma uprawnień i

dostępu do programu fakturacyjnego, zadanie ląduje z powrotem na

Twoim biurku. Dopiero po wystawieniu faktury przez Ciebie zadanie może

być kontynuowane przez pracownika. W tego typu przypadkach szef jest

tak zwanym „wąskim gardłem”, czyli miejscem procesu, w którym mogą

tworzyć się kroki. Dlatego warto zaufanym pracownikom przekazać

uprawnienia do funkcjonowania w firmie, jako zastępstwo szefa.

Ja stopniowo przekazywałem uprawnienia swoim managerom

(przypominam, były to osoby zatrudnione z kręgu moich bliskich

znajomych, więc zaufane, lojalne i zaangażowane). Po kilku latach pracy

dostali ode mnie kolejno: uprawnienia do wystawiania faktur za usługi i

produkty z ich działów, możliwość podpisywania umów z klientami, później

dostęp bierny do konta bankowego (mogli sprawdzać wpłaty, ale nie mogli

jeszcze robić przelewów), potem już aktywny dostęp do konta (na

początku z limitem maksymalnie 5 000 zł wypłaty jednorazowej, a teraz

już bez limitów), a w końcu oddałem im możliwość odbierania moich

telefonów i odpisywania na moje maile w moim imieniu. Krótko mówiąc,

oddałem im wszelkie uprawnienia, które posiadam sam (stopniowo, krok

po kroku). Gdybym był nadal szefem w centrum firmy, to faktury

wystawiałbym sam, przelewy podpisywałbym sam, na maile

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

141

odpisywałbym sam i… nie byłoby mowy o wolności finansowej. Ale ja

wolałem delegować uprawnienia zaufanym pracownikom, dzięki czemu

stałem się zastępowalny i może mnie w firmie nie być w ogóle, a i tak

będzie ona sprawnie funkcjonować.

Oczywiście nie namawiam Cię do tego, żeby od razu przekazać

wszelkie swoje kompetencje pracownikom. Najpierw musisz mieć

pewność, że dana osoba naprawdę chce zostać w Twojej firmie na długie

lata, że jest odpowiedzialna. Musisz czuć, że jej ufasz i wiedzieć, że

wielokrotnie już udowodniła, iż jest godna zaufania. Ważnym aspektem

jest też wyciszenie swojego ego. Wielu szefów woli zostawić wypłaty

wynagrodzeń tylko dla siebie, ponieważ czują się dowartościowani, kiedy

przekazują pieniądze podwładnym i lubią usłyszeć wtedy „dziękuję”. Jeśli

jednak Twoje ego jest pod kontrolą i stąpasz pokornie po ziemi, wszystkie

te sprawy mogą załatwiać Twoi ludzie.

Gwarantuję Ci, że raz na jakiś czas się pomylą. Czasami zrobią coś

źle. Czasami nawet doprowadzą do konfliktu lub porażki, ale w dłuższej

perspektywie popatrz na to tak, że każdy błąd to doskonała nauka i szansa

na rozwój. Starałem się bardzo cierpliwie podchodzić do błędów

pracowników – zarówno w delegowaniu zadań, jak i delegowaniu

uprawnień. Czasami kosztowało mnie to trochę pieniędzy i nerwów, ale

było warto. Moi pracownicy czuli, że im ufam i nie chcieli zawieść tego

zaufania. Nawet jeśli zdarzyło się coś nieplanowanego, to moje zaufanie

nie malało. Mogli za to liczyć na wsparcie i na pomoc w posprzątaniu

bałaganu. Tak właśnie ze „zwykłych” koordynatorów stali się prawdziwymi

managerami i byli już gotowi do zarządzania firmą w moim imieniu.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

142

Znikanie z firmy

W następnym kroku wykonałem więc kilkakrotnie pewien

eksperyment. „Znikałem” z firmy na tydzień z ich oczu. Tak naprawdę

byłem na miejscu, gotowy do pracy, ale nie odbierałem telefonów (więc

klienci w końcu trafiali do pracowników, a pracownicy musieli swoje

problemy rozwiązywać sami) i nie odpisywałem na maile (o tym w

kolejnym podrozdziale). Obserwowałem bacznie, co się dzieje i

zauważałem, że… nic się tak naprawdę nie zmienia. Firma funkcjonuje tak

samo, jak funkcjonowała. Szybko okazało się, że pracownicy, mając

wszelkie narzędzia i uprawnienia do pracy, nawet nie zauważali, że mnie

nie ma.

Kolejnym eksperymentem było zniknięcie z firmy na miesiąc. Niby

nie aż tak długo, ale w ciągu miesiąca w firmie podejmuje się dziesiątki

decyzji. Zebrałem więc kluczowych managerów i powiedziałem im wprost,

że jadę na miesięczne wakacje i nie zabieram ani telefonu, ani laptopa i

że nie będę utrzymywał żadnego kontaktu z firmą. Pamiętam, że byli

trochę przestraszeni, ale i podekscytowani zarazem. Sami podjęli decyzję,

że będą się raz na jakiś czas spotykać i motywować wzajemnie do pracy i

wspierać. Po moim powrocie zobaczyłem wyniki firmy i miałem dowód na

papierze: firma funkcjonowała bez zarzutu. I choć pracowałem na taki

efekt kilka lat (rekrutując odpowiednich ludzi, szkoląc ich i ucząc na co

dzień, delegując im zadania i sprawdzając to, dając im moje uprawnienia

i coachując ich), to po raz pierwszy w życiu poczułem, że moja wolność

finansowa jest na wyciągnięcie ręki.

Stopniowo przyzwyczajałem ich więc do nowej sytuacji i na jednym

z naszych tradycyjnych spotkań integracyjno-szkoleniowych powiedziałem

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

143

z poważną miną, że odchodzę z firmy. Pracownicy byli na to gotowi. Znowu

pojawiło się trochę lęku, czy sobie poradzą, ale pojawiła się też

niesamowita siła i chęć do pracy. Managerowie poczuli się jak prezesi,

koordynatorzy jak managerowie. Wiedzieli, że są w solidnej firmie i

wiedzieli, że mają świetne produkty do sprzedaży. Wiedzieli też, że firma

ma doskonały wizerunek i opinię ekspercką w branży. Pozostawiając firmę

w ich rękach, dałem im najwyższy dowód zaufania i wiary w ich siły. Mogli

się dzięki temu poczuć jak przedsiębiorcy, którzy sami będą budować

swoją przyszłość i rzeczywistość.

Efekt jest taki, że będąc poza firmą (w tym akurat momencie, kiedy

to piszę, jestem na lotnisku Don Mueang w drodze do Kuala Lumpur w

Malezji), jestem zupełnie spokojny o swoje interesy i swoich ludzi. Długo

na to wspólnie pracowaliśmy, ale myślę, że każdy z nas ma teraz szanse

na korzystanie ze swojego potencjału. Staram się nie zerkać na maila, na

konta bankowe, na firmowego Facebooka, ale jak już mnie skusi, to widzę,

że wszystko jest OK, a wyniki finansowe są nawet lepsze niż rok temu,

kiedy byłem obecny w firmie w 100 procentach. Żyć nie umierać! I tylko

się cieszyć z tak genialnych ludzi w zespole!

Podwajanie motywacji zespołu

Na koniec krótko o jeszcze jednym temacie. Staram się, żeby moi

managerowie odczuwali satysfakcję nie tylko z powodu wynagrodzeń

(wydaje mi się, że dość wysokich jak na warunki rynkowe), ale czuli się

współwłaścicielami firm także w sensie formalnym. Każdy z nich wie, że

za wybitny wkład i przejęcie jakiegoś działu czy spółki może liczyć na

udziały w tych interesach. Raczej zostawiam większość udziałów dla siebie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

144

(na razie, pewnie kiedyś się to zmieni), ale jestem też w stanie oddać

mniejszościową część najbardziej zaangażowanym ludziom. Chcę, żeby

czuli, że to są ich firmy i chcę, żeby mieli to na papierze. Oczywiście

pracownicy muszą wykazać się też skutecznością biznesową i zrealizować

konkretne plany finansowe pod moją nieobecność, ale uważam, że

naprawdę warto dzielić się z nimi udziałami w firmie – to podwaja

motywację zespołu do tworzenia wybitnego przedsiębiorstwa. A takimi

właśnie przedsiębiorstwami i zespołami mam zaszczyt się pochwalić –

wybitnymi w swoich branżach i robiącymi wrażenie na wielu klientach i

obserwatorach.

Podsumowując, dziś jestem przekonany, że bycie centrum firmy nie

prowadzi na dłuższą metę do niczego dobrego. Podpisuję się też pod

stwierdzeniem, że nadmierny perfekcjonizm hamuje rozwój biznesu. Był

mi co prawda potrzebny, aby stworzyć skuteczne procedury i know-how

dla naszych franczyzobiorców, ale im bardziej odpuszczam sobie perfekcję,

tym bardziej jestem szczęśliwy i tym lepiej pracuje się moim ludziom. Jak

jest u Ciebie? Jesteś w centrum firmy? Czy do dzisiaj szczyciłaś się, że

jesteś perfekcjonistką? Czy do dzisiaj mówiłeś, że sam zrobisz to najlepiej?

Przemyśl proszę tę kwestię bardzo dokładnie.

Nowe nawyki przedsiębiorcy

Wraz z usamodzielnianiem firmy przedsiębiorca zaczyna się

przyzwyczajać do nowych nawyków. Choć mowa tu o eliminowaniu

telefonów, maili, spotkań czy spraw do zrobienia, to okazuje się, że wcale

nie jest to łatwe. Znów na drodze staje ego. Lubimy myśleć, że jesteśmy

w czymś szybsi, sprawniejsi czy mądrzejsi od innych. Pewnie nawet często

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

145

tak jest i częściowo mamy rację. Jako początkujący przedsiębiorcy

nadmiernie przywiązujemy się jednak do swojej samodzielności i

samowystarczalności – to jest punkt, w którym większość przedsiębiorców

pozostaje i przegrywa.

Warto złapać się na tym, że wiele telefonów, które odbieramy, nie

ma tak naprawdę większego znaczenia w perspektywie zarządzania całą

firmą. Mnie chyba po raz pierwszy zdarzyło się nie odpisać na pytanie od

jakiegoś studenta w mailu po 4 latach budowania firmy. Dotychczas

odpisywałem na wszystkie maile, a swego czasu otrzymywałem ich na

skrzynkę średnio po 70 dziennie! Kiedy zrozumiałem jednak, że 80% tych

maili generuje pośrednio lub bezpośrednio tylko 20% przychodów naszej

firmy, a to te 20% najważniejszych maili (kluczowi klienci, media, wielcy

partnerzy biznesowi) buduje 80% naszych przychodów, to… wszystko się

zaczęło zmieniać, a ja zacząłem widzieć siłę w tym, że nie jestem zajęty,

tylko zamiast tego skoncentrowany na konkretach i najważniejszych

tematach.

Kalendarze

Gdybym pokazał Ci teraz mój papierowy kalendarz z 2008 roku, to

pewnie zrobiłoby to na Tobie wrażenie. To była gruba „książka” w formacie

A4, gdzie na każdy dzień przewidziana była jedna wielka kartka.

Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że prawie każdą z tych kartek

miałem zapisaną zadaniami i sprawami do załatwienia drobnym drukiem!

W sumie wpisałem w ten kalendarz kilkanaście tysięcy spraw na rok 2008!

Dziś jak na to patrzę, jestem przerażony. Jeśli pojawisz się kiedyś na moim

szkoleniu, to pokażę te kalendarze jako inspirację – każdy kolejny był już

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

146

bowiem mniejszy. W 2009 roku nadal bardzo gruby, ale już A5, w 2010

roku A5, gdzie na jednej kartce były już 3 dni, a nie tylko 1, a obecnie

mam mikroskopijny kalendarzyk, który kupiłem w Empiku za… 9 zł. Mało

tego, jakiś czasu temu powykreślałem z tego kalendarzyka wszystkie

poniedziałki, środy, piątki, soboty i niedziele, więc nawet gdybym chciał

się z kimś spotkać biznesowo w którymś z tych dni, to otwieram kalendarz

i… nie mam gdzie zapisać! W związku z tym, mając minimalne szanse na

zapisanie jakiegokolwiek spotkania czy zadania w kalendarzu, większość

po prostu odrzucam lub przekazuję pracownikom. Pod koniec etapu

przedsiębiorczości mogłem dzięki temu skupić się na naprawdę

najważniejszych tematach, a teraz, w etapie wolności finansowej, skupiam

się na szczęśliwym i pełnym życiu rentiera.

Podobnie jak z wielkością kalendarzy, z czasem zacząłem stopniowo

zmniejszać liczbę spotkań. Po latach obserwacji i prowadzenia różnych

biznesów i projektów stałem się przeciwnikiem spotkań. Ludzie przychodzą

na te spotkania najczęściej nieprzygotowani, bez konkretów, chcą sobie

pogadać i – sorry – marnują mój czas i moje życie, a mam je przecież tylko

jedno. Jako młody przedsiębiorca potrafiłem „zaliczyć” i 7 spotkań

dziennie. Teraz nawet jedno w tygodniu wydaje mi się za dużo! W

dzisiejszym świecie biznes przenosi się do sieci. Wiem, że już o tym

pisałem, ale dodam tylko, że jakieś 90% moich największych klientów

obsługiwałem bez spotkań osobistych. Ba, w moich firmach pracują nawet

osoby, których w życiu nie widziałem na oczy! Jeśli chcą przedyskutować

cokolwiek ze mną, to muszą to zrobić telefonicznie lub mailowo, choć

prawdę powiedziawszy, nawet w taki sposób ostatnimi czasy jest to

niemożliwe, więc… radzą sobie sami albo szukają wsparcia w zespole,

ucząc się od siebie i integrując.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

147

Jeśli już naprawdę muszę się z kimś spotkać, to albo ustalam godzinę

zakończenia spotkania (często, dość zaskakująco dla rozmówców, nie o

pełnych godzinach, a np. od 13:20 do 13:42) i proszę o przygotowanie

konkretnej listy spraw do omówienia – pisemnie! Dzięki temu załatwiam

teraz w 5 minut to, co kiedyś zajmowało mi godzinę i polegało na

bezproduktywny błądzeniu w dygresjach rozmówcy lub też domyślaniu się,

o co tak naprawdę chodzi. Lubię też połączyć spotkanie z posiłkiem.

Jedzenie to przyjemność, ale i konieczność, więc skoro muszę to zrobić i

siedzę w restauracji przez godzinę, to mogę to wykorzystać jednocześnie

na rozmowę o tym, co dzieje się w jednej z moich spółek.

Telefony

Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale najbardziej dezorganizującą

pracę i życie formą spotkań, są… telefony. Tak, to też są spotkania!

Problem tylko w tym, że telefon przedsiębiorcy może zadzwonić w każdym

momencie, nie tylko w takim, w którym mamy szanse na przygotowanie

się do rozmowy. A drugi problem jeszcze polega na tym, że zdecydowana

większość osób telefonujących do nas czegoś od nas chce lub wymaga

(akwizytorzy, ankieterzy, telemarketerzy, pracownicy, kandydaci do pracy

itd.). Im więcej czasu poświęcisz na takie telefony, tym mniej masz czasu

na zarządzanie, a tym samym – tym bardziej wydłuża się Twoja droga do

wolności finansowej.

W sprawie telefonów zadziałałem więc bardzo stanowczo i

systemowo. W ciągu zaledwie 3 miesięcy udało mi się ograniczyć liczbę

telefonów, które odbieram, z 30 dziennie do zaledwie 2! Jeśli jesteś już na

tym etapie i czujesz, że chcesz zarządzać, zamiast marnować czas na

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

148

bezproduktywnie rozmowy telefoniczne, wykonaj poniższe ćwiczenia, żeby

tak jak ja zredukować liczbę telefonów do Ciebie aż 15-krotnie w kilka

tygodni! (Podkreślam jednak, że musisz być na wstępie do etapu wolności

finansowej, żeby ten proces miał sens. Jeśli jesteś na etapie nauki lub

poszukiwań, wykonanie tych ćwiczeń może Ci wręcz zaszkodzić). Co

ciekawe, pomimo uwolnienia dużej ilości czasu w ciągu dnia, rentowność

moich firm wzrastała, a moja osobista skuteczność i uważność podwoiły

się wraz z brakiem telefonów.

ĆWICZENIA 35-40:

35. Sprawdź, czy na stronie internetowej Twojej firmy jest Twój

numer telefonu. Jeśli tak, a masz pewność, że Twoi ludzie mogą

odpowiadać na przynajmniej 75% Twoich telefonów sami, usuń swój

numer i wstaw tam numer zaufanego pracownika. Jeśli z czymś nie

będzie sobie w stanie poradzić, po prostu zapyta Ciebie, co ma

rozmówcy odpowiedzieć w późniejszym terminie.

36. Jeśli telefony pojawiają się nadal, wpisz do wyszukiwarki

Google swój numer telefonu w cudzysłowie i kliknij „enter”.

Wyskoczy Ci lista stron, na których podany jest Twój numer. Może

to być Allegro, GoldenLine czy jakieś bezpłatne ogłoszenie usługi

sprzed 4 lat. Edytuj te strony, jeśli masz do nich dostęp (ponownie:

zamień swój numer na numer pracownika) lub też napisz do działów

obsługi klienta tych stron i wytłumacz, że telefon jest już nieaktualny

i że prosisz o jego usunięcie spod tego linka (podajesz adres strony

www). Mnie w ten sposób udało się prawie całkowicie usunąć

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

149

prywatny numer telefonu (który używałem też w firmach) z całego

Internetu.

37. Zacznij tworzyć w swoim telefonie listę kontaktów o nazwie

„Nie odbierać”. Bardzo to śmieszy moich kursantów i studentów, ale

ja mam w swojej książce telefonicznej numery od „Nie odbierać 1”

do „Nie odbierać 174”. Każdy akwizytor, kombinator lub ankieter

zaraz po tym, jak miło mu podziękuję za rozmowę i rozłączę się,

trafia ze swoim numerem do listy „Nie odbierać”. Rekordzistami są

książki telefoniczne Eniro (chyba z 20 numerów, których nie

odbieram), handlowcy z Orange i Play, a także nachalni ludzie z

Groupona. Kiedyś zdobyli mój telefon, mają go więc w bazie danych

do dziś. Ja nie zamierzam telefonu zmieniać, ale za to olewam ich

próby połączenia, nie pamiętając już nawet, kto pod jakim numerem

się znajduje. Jeśli jest na „Nie odbierać”, to na zawsze stracił już

szansę porozmawiania ze mną pod tym numerem i zapewne sobie

na to zasłużył. Gdy się kiedyś spotkamy, to pochwalisz mi się swoją

listą.

38. Zastrzeż numer. Dzięki temu nikt nie będzie oddzwaniał do

Ciebie w trakcie obiadu, masażu czy randki – tylko Ty wiesz, gdzie

dzwonisz i co chcesz załatwić, ale Twojemu rozmówcy wyświetla się

„numer prywatny”, więc nie będzie Ci zawracał głowy. Część moich

bliskich marudzi na ten mój numer zastrzeżony (szczególnie Asia),

ale generalnie to bardzo mi służy. Jak czegoś potrzebuję, to

dzwonię, ale jak chcę mieć święty spokój, to mam święty spokój.

39. Przekieruj swoje połączenia na numer służbowy. Wystarczy

wejść w ustawienia połączeń i wpisać numer przekierowania. U mnie

wygląda to tak, że kiedy dzwonisz do mnie, a ja z jakiegoś powodu

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

150

nie odbiorę (np. wiem, że dzwonisz, bo coś chcesz, a ja jestem w

trakcie relaksującej medytacji), po trzecim sygnale dodzwonisz się

do mojej „asystentki” (nie lubię tego słowa). Krótko mówiąc, jeśli

jesteś akwizytorem lub chcesz mnie przekonać do kolejnego

„genialnego” produktu na rynku, to rozbijesz się o mur przeszkolonej

osoby, która nie dopuści Cię do mnie za żadne skarby, a jeśli jesteś

z rodziny lub ze znajomych, to po zakończeniu medytacji będę miał

SMS-a z informacją od pracownika, żeby do Ciebie oddzwonić.

Proste. Tym bardziej że około 6 miesięcy w roku zamierzam spędzać

w podróżach, a wciąż jeszcze kilku klientów ma mój numer i raz na

kilka tygodni czy miesięcy chcę z niego skorzystać.

40. Wyciszaj telefon na dni wolne i po godzinie 16. Mnie na

początku było trudno, bo jak większość przedsiębiorców uzależniłem

się wręcz od telefonu, ale z czasem cisza i wolność od mojej

melodyjki z telefonu sprawiała mi taką przyjemność, że niekiedy nie

włączam dźwięku w swoim Samsungu nawet przez cały tydzień. Jeśli

to coś ważnego, zawsze mogę oddzwonić, jak już zerknę na aparat,

ale 95% spraw nie ma większego znaczenia w całej historii mojego

życia.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

151

Maile

Po rozprawieniu się z telefonami na celownik poszły maile.

Dotychczas pułapka wyglądała tak, że wiedziałem, iż dany mail dotyczy

jakiejś pierdołki i że powinienem go skasować lub delegować, ale

odpowiedź była na tyle krótka (do 2 minut), że jednak odpisywałem.

Zdarzało mi się jeszcze nie tak całkiem dawno temu odpisywać na maila

typu: „Chciałabym zakupić Państwa e-book za 9 zł” czy „Piszę prace

magisterską o animacji, czy udzieli mi Pan wywiadu”. W końcu

zrozumiałem, że liczba ludzi, którzy coś ode mnie chcą, jest nieskończona

i jeśli będę im wszystkim odpisywał, to nie pomogę tym najbliższym, bo

nie będę miał dla nich czasu. Nie mówiąc już o tym, że ja sam będę

wrakiem, odpisując na te maile, zamiast skupić się na swoim życiu i

szczęściu! Zmniejszyłem więc liczbę maili do 1-3 dziennie. A nawet jeśli je

otrzymuję, to i tak najczęściej są delegowane do realizacji na kogoś

innego. Być może kiedyś uda mi się osiągnąć taki stan, że w ogóle nie

będę korzystał z poczty e-mail. Tak, tak, nie zwariowałem, wydaje mi się

to naprawdę możliwe.

Jeśli masz gotowość, by poszerzyć swoją strefę komfortu i jeśli jest

to odpowiedni etap Twojego rozwoju biznesowego, ogranicz razem ze

mną liczbę maili, krok po kroku:

ĆWICZENIA 41–47:

41. Sprawdź, czy na stronie internetowej Twojej firmy jest Twój e-

mail. Jeśli tak, usuń go i zamień na ogólny, np. [email protected]

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

152

42. Wpisz do wyszukiwarki Google swój e-mail w cudzysłowie i

kliknij „enter”. Wyskoczy Ci lista stron, na których podany jest Twój

adres. Stopniowo zacznij usuwać kontakt do siebie, strona po

stronie.

43. Zacznij naprawdę walczyć ze spamem. Wypisz się z

powiadomień na Facebooku, LinkedIn czy Twitterze – przecież i tak

się tam regularnie logujesz, więc nie musisz jeszcze dostawać maila,

że ktoś polubił Twój post. Dzięki temu otrzymasz dziennie o 50%

maili mniej i skupisz się na ważnych lub przyjemnych rzeczach,

zamiast tracić podwójnie czas. Wyszukaj też na dole każdego

newslettera, który dostajesz, a którego i tak przecież nie czytasz,

opcję „wypisz z bazy” lub „unsubscribe”. Kliknij i dopilnuj, by Twój

mail zniknął z ich bazy danych. Na artystów w stylu: „Czy wyraża

Pan zgodę na posłanie oferty usług księgowych” (piętnastą już w

tym tygodniu) reaguj stanowczo i pisz po prostu „WYPISZ Z BAZY”

lub nawet „DAJ MI SPOKÓJ” (czy takie tam…). Nie zlikwiduje to

spamu do zera, ale mi udało się go zminimalizować o jakieś 90%.

44. Usuń swojego maila z wizytówek i wszelkich materiałów

marketingowych. Kompetencje Twoich pracowników są

wystarczające by mogli odpowiadać na większość pytań do Ciebie, a

jeśli tak nie jest, to przynajmniej wyselekcjonują Ci te najważniejsze

sprawy, a resztę odrzucą, dbając o higienę Twojego umysłu.

45. Używaj autoresponderów w stylu: „Dziękuję za kontakt, jestem

poza biurem, proszę o kontakt z…”, nawet jeśli nie jesteś poza

biurem. Jeden z moich e-maili ma autoresponder już od kilku

miesięcy – stopniowo ta skrzynka umiera, bo Ci, co chcą napisać, od

razu kierują się do moich pracowników. Właśnie o to mi chodziło.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

153

46. Walcz z pokusą odpisywania na głupie maile i takie, które

niczego nie wnoszą do Twojej pracy i Twojego życia. Wiem, że to

trochę brutalne, ale wolę mieć szczęśliwe życie i czasami tylko

uświadomić sobie, że ktoś jest wkurzony, bo nie odpisałem na jego

„fantastyczną” ofertę, niż odpisać na każdego, nawet durnego maila,

ale mieć nieszczęśliwe i przepracowane życie. Twój wybór.

47. Zanim odpiszesz na cokolwiek ze swojej skrzynki mailowej,

najpierw odpowiedz sobie na pytanie, czy nie należy tego maila

delegować albo przesłać do pracownika… Nawet jeśli odpisanie

zajęłoby Ci tylko 2 minuty! Ten nawyk to naprawdę pomysł za milion

dolarów!

Facebook

Kiedy nie ma już tyle telefonów i maili co dotychczas, pora na kolejne

wyzwanie dla strefy komfortu. Facebook i złodzieje czasu. Biję się w pierś

i przyznaję jak na spowiedzi: jestem uzależniony od Facebooka i te

wszystkie „Like” czy komentarze są dla mnie jak karuzela dla 5-latka.

Owszem, lubię to.

Niemniej muszę też uczciwie przyznać, że codzienne logowanie się

na Facebooku (czy innych portalach społecznościowych) „zabiera”

kawałek życia, który można by poświęcić na jeszcze przyjemniejsze, a na

pewno ważniejsze sprawy. Na razie więc daję sobie jeszcze tolerancję na

to, że spędzam tam trochę czasu. Zresztą traktuję Facebooka także jako

rewelacyjne narzędzie marketingowe (patrz: rozdział trzeci). Docelowo

jednak chciałbym kiedyś usunąć swój profil z tego portalu, a na razie mam

zamontowaną w laptopie aplikację, która liczy mi jak stoper czas spędzony

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

154

dziennie na Facebooku. Staram się, żeby nie było to więcej niż godzina

dziennie. Beznadziejnie mi idzie…

Jeśli lubisz media społecznościowe, to jeszcze pół biedy, ale jeśli

okazuje się w pewnym momencie Twojego życia, że większość spraw na

tych portalach dotyczy jednak Twojej pracy, a ponad połowa znajomych

to… właśnie, kto to, kurwa, jest? Może już czas na ograniczenia lub

usunięcie niektórych profili. Myślę, że wkrótce rozważę takie działanie.

Póki jednak jestem – zapraszam do znajomych!

Wiem co mówię, kiedy zachęcam Cię do znacznego ograniczenia

spraw i tematów, które zaprzątają Twoją głowę w okresie

przedsiębiorczości. Kiedy pojawiał się spokój, czas i cisza, tworzyłem swoje

najwybitniejsze projekty. Mogłem też motywować ludzi, obmyślić

kreatywny marketing lub po ludzku odpocząć. Wszystko to dzięki eliminacji

i redukcji docierających do mnie maili i telefonów. Naprawdę polecam –

trudno być dobrym managerem, kiedy się jest ciągle zajętym, bo zamiast

zarządzać, jest się… zajętym! A o wolności finansowej możesz tylko

pomarzyć. Jeśli jednak udało Ci się wykonać przynajmniej część ćwiczeń,

zapraszam Cię do najbardziej fascynującego etapu Twojego życia: dużo

pieniędzy i dużo czasu. Najlepsze przed nami!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

155

Rozdział 5:

Masz już dużo pieniędzy i coraz więcej czasu

– etap wolności finansowej

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

156

Wszystko zaczyna się od marzeń… Wielu ludzi marzy jednak o

małych rzeczach lub nawet wcale. Jeśli Twoim marzeniem będzie, by

przeżyć z miesiąca na miesiąc za pieniądze z pracy, której nie lubisz, to

tak właśnie będzie wyglądało Twoje życie. Jeśli z kolei Twoje marzenia

będą związane z byciem ideałem, to skazujesz się na cierpienie, bo wśród

ludzi ideałów nie ma. Chciałbym Cię więc zachęcić do marzeń ambitnych,

ale realnych. Wykraczających poza strefę komfortu, ale takich, które

sprawiają, że czujesz motylki w brzuchu. Chciałbym Cię zachęcić do

marzenia o wolności finansowej.

Nie marzyłem o niej, będąc w etapie nauki, bo wtedy nawet nie

znałem takiego pojęcia. Nie marzyłem o niej, kiedy byłem w etapie

poszukiwań, bo wówczas całą moją energię pochłaniało tworzenie. Nie

marzyłem o wolności finansowej nawet wtedy, kiedy stałem się

przedsiębiorcą. Szczerze? Nie wierzyłem, że w Polsce możliwe jest, by stać

się młodym rentierem. Mijały jednak lata, ja pracowałem jak tytan, po

ludzku stawałem się coraz bardziej zmęczony. I wtedy odważyłem się

marzyć… Dziś patrzę wstecz i myślę sobie, że muszę uważać na swoje

marzenia – one naprawdę lubią się spełniać!

Może nie jesteś jeszcze na etapie wolności finansowej, ale

zapraszam Cię do lektury tego rozdziału – potraktuj go jak mapę i

motywację do zmian w Twoim życiu. Jeśli jesteś już na początku lub w

trakcie wolności finansowej, to dostrzeż razem ze mną pułapki i zagrożenia

tego etapu. Wszystko, co napisałem w tym rozdziale, to namacalne fakty.

Pora zmierzyć się z marzeniami!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

157

Budowanie przychodów pasywnych

Przychody pasywne to takie, które znajdą się na Twoim koncie bez

względu na to, czy pracujesz, czy nie, czy jesteś w Polsce, czy na

wakacjach, czy jesteś w pełni sił, czy chorujesz. Są to więc regularne,

przewidywalne pieniądze, którym nie musisz poświęcać (zbyt dużo) pracy.

Pewnie nie ma czegoś takiego, jak w pełni wolne od wysiłku pieniądze, bo

przecież nawet jeśli pobierasz odstępne od studentów, którzy wynajmują

2 pokoje w mieszkaniu kupionym przez Ciebie, to co miesiąc musisz

sprawdzić na koncie, czy przelew przyszedł w terminie, a to też jakaś

praca. Niemniej jednak pasywa wymagają minimalnego nakładu pracy,

dlatego są takie przyjemne i pożądane w świecie przedsiębiorców.

Jest masa przykładów przychodów pasywnych, ale w tym

podrozdziale opiszę głównie te, które sam posiadam. Jak już wspominałem

wcześniej, oprócz planu A, lubię mieć także plan B, plan C, a nawet plan

Z. W związku z tym wyznaję zasadę: źródeł pasywnego przychodu nigdy

za wiele! Dla ułatwienia podzieliłem przykłady pasywów na cztery grupy.

Zachęcam Cię, żeby budować swoje „źródełka” w każdej z tych grup (czyli

dywersyfikować przychody na różne obszary).

Przychody z przedsiębiorczości

Po lekturze poprzedniego rozdziału wiesz już, jak udało mi się

usamodzielnić moje firmy. W związku z tym, mimo iż nie jestem już w nich

obecny na co dzień, otrzymuję z tych działalności regularnie przelewy na

swoje konto. Oczywiście raz na jakiś czas wykonuję jakąś pracę, ale

czasami jest to 1 dzień w tygodniu dla firmy, a czasami nawet 1 godzina

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

158

w miesiącu! Jak to w przedsiębiorczości bywa, przychody te bywają różne

(w zależności od koniunktury, sezonowości, sytuacji u konkurencji, jeśli

takowa istnieje itp.). Są one jednak znacznym źródłem mojej emerytury.

Chciałem się jednak zabezpieczyć na wypadek, gdyby którakolwiek

z moich firm miała kiedyś zniknąć, zbankrutować lub odlecieć w kosmos i

swego czasu zainwestowałem trochę w e-learning i prawa autorskie. W

obu tych opcjach lubię to, że napracować trzeba się tylko raz, a później

można przed dłuższy czas (choć zapewne nie przez całe życie) czerpać z

tego korzyści. Weźmy kilka przykładów.

Będąc jeszcze w etapie przedsiębiorczości, zdałem sobie sprawę, że

na szkolenia mojej firmy z zakresu animacji czasu wolnego przychodzą

głównie młodzi ludzie z dużych miast. Zastanawiałem się więc, co zrobić,

żeby dotrzeć do tych osób, które marzą o pracy w animacji, ale nie mają

ochoty dojeżdżać na szkolenie do Warszawy czy Katowic. Tak powstała

strona www.kurs-animatorow.pl. Jej funkcjonowanie oparte jest na kursie

e-learningowym, który nagrałem kilka lat temu. Oczywiście wymagało to

trochę pracy: wymyślenie koncepcji kursu, znalezienie ludzi, którzy

nakręcą to dla mnie za rozsądne pieniądze, wynajem green boxa,

charakteryzacja i make-up, cały dzień zdjęć przed kamerą, montaż,

opracowanie, stworzenie strony www, wstępny marketing – w sumie sporo

godzin pracy. Było jednak warto, bo od tego czasu, co miesiąc przez kilka

już lat, na konto jednej z naszych firm wpływa spora kwota od osób, które

postanowiły zdobyć certyfikat animatora on-line, bez wychodzenia z

domu. Nie jest to jakaś zabójcza kwota i pewnie nie dałbym rady wyżyć

tylko z tych pieniędzy, ale… kursów e-learningowych mam więcej (zerknij

też na: www.kurs-zonglerki.pl czy www.psychologiaeventow.pl).

Dodatkowo kursy te obsługuje jedna z naszych koordynatorek, więc

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

159

jedyna praca, która mnie czeka co miesiąc, polega na tym, że zerkam na

raport sprzedaży i cieszę się z przychodów pasywnych (co zajmuje mi w

sumie 2 minuty miesięcznie). Oczywiście częścią tego przychodu dzielę się

z ową koordynatorką, ponieważ to do niej należy wysłanie certyfikatu

każdemu e-kursantowi i stworzenie comiesięcznego zestawienia

sprzedaży.

ĆWICZENIE 48:

Wejdź na stronę www.elearning.pl i zastanów się, czy nie nadszedł

już moment, żeby stworzyć krótki e-kurs z wiedzą, którą posiadasz. To

może być temat związany z Twoim biznesem, ale może to też być… nauka

gry na pianinie lub po prostu przysłowia po niemiecku. Krótko mówiąc:

cokolwiek, co może być dla kogoś interesujące.

Nie ma żadnej gwarancji, że Twoja wiedza będzie się sprzedawać,

ale czasami nagranie prostego kursu (nawet bezkosztowo, w domu, na

kamerce internetowej), dodanie do niego kilku ćwiczeń (bezkosztowo,

stworzonych w Wordzie) i ogłoszenie tego kursu na Twoim Facebooku czy

na GoldenLine (wszystko to jest bezpłatne) może doprowadzić Cię do

zarobienia jakichś pieniędzy. A jeśli kurs będzie bardzo dobry, jest szansa,

że te pieniądze będą przychodzić na Twoje konto co miesiąc, jako pasywa.

Innym sposobem zarabiania, który bardzo lubię i któremu nie muszę

poświęcać czasu, jest sprzedaż moich e-booków i książek przez

dystrybutorów. Jeśli chcesz zobaczyć konkretny przykład, wejdź teraz na

www.empik.com i wpisz w wyszukiwarkę moje pełne nazwisko, czyli

„Jakub B. Bączek”. Zobaczysz kilka moich publikacji, co oznacza, że nawet

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

160

jeśli jestem w Azji i śpię, ta strona przyczynia się do comiesięcznych

wpływów na moje konto. Dodam tylko, że za (dość wysoką) prowizję

każdy z tego typu dystrybutorów (a jest ich kilka) zajmuje się procesem

sprzedaży od A do Z (promują, wysyłają, rozliczają, raportują i na koniec

wskazują nam, jaką kwotę mamy wstawić na fakturze dla nich). Jeśli nie

przekonałem Cię wcześniej, żeby napisać swojego e-booka, to może uda

mi się teraz?

Jeszcze inną formą zarobku pasywnego są prawa autorskie, tantiemy

i ZAIKS. Jeśli jesteś twórcą, artystą, muzykiem lub, tak jak ja, piszesz i

kreujesz różne rzeczy, masz szansę na przychody pasywne ze swoich

niezbywalnych praw autorskich i patentów. Znam się dość dobrze z

muzykami znanego zespołu rockowego. Głównie zarabiają na koncertach,

trochę też na płytach, ale mają regularne przychody także z tego, że ich

piosenki są grywane w radiostacjach i otrzymują dzięki temu regularne

przychody pasywne. Ja, choć umiem śpiewać, muzykiem nie jestem, ale

na portalu www.treco.pl możesz kupić moje autorskie narzędzia napisane

dla szkoleniowców – wystarczy wpisać moje nazwisko. Zwróć uwagę na

ceny tych narzędzi. I zastanów się na koniec, czy jako kreatywna osoba

związana z przedsiębiorczością nie jesteś w stanie wygenerować w ramach

swojego biznesu narzędzi opartych na wiedzy. Jeśli tak, zacznij je

sprzedawać!

Doskonałą formą przychodu pasywnego (choć nie ukrywam,

wymagającą dużej pracy na początku) jest też system franczyzowy albo

sprzedaż know-how. O tym już jednak pisałem, więc przyjrzyjmy się bliżej

źródłom dostępnym dla każdego od zaraz – produktom finansowym i

bankowym.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

161

Przychody z produktów finansowych i bankowych

Każdy z nas zna lokaty. Czasami są lepiej oprocentowane, a czasami

gorzej – trudno to przewidzieć i na pewno nie jest to przychód pasywny,

który rzucałby na kolana. Ale… W tych lepszych czasach, kiedy

oprocentowanie roczne wynosiło na lokacie nawet 8%, a ja „zbierałem”

kasę na zakup nowej nieruchomości, udawało mi się na lokatach zarabiać

kilkaset złotych miesięcznie. Jeśli masz więc na swoim koncie gotówkę i z

jakichś powodów nie chcesz ryzykować, inwestując w biznes lub zakup

surowców, to rozważ lokatę bankową, jako pasywne źródło przychodu.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że chyba tylko głupek trzyma kilkaset złotych

na lokacie, żeby dostać kilkaset złotych miesięcznie. Myślę jednak, że

jeszcze większym głupkiem jest ten, który ma takie pieniądze na

nieoprocentowanym koncie.

No właśnie, oprócz lokat używałem też w swoim życiu sporo kont

oszczędnościowych. Jeśli wiedziałem, że potrzebuję dostępu do swojej

gotówki (a na lokacie pieniądze są przecież zamrożone na jakiś czas, od

miesiąca, do nawet kliku lat – oznacza to, że jeśli naruszysz kwotę z lokaty,

to stracisz całość lub część swoich odsetek), przelewałem swoje

oszczędności na konto najlepiej oprocentowane i co miesiąc odbierałem

premię za przetrzymywanie tam gotówki. Swego czasu najlepsza była

oferta Banku Pocztowego. Obecnie warto skorzystać z portali, które

porównują lokaty i konta oszczędnościowe, np. www.bankier.pl

Kolejne dwa źródła przychodów pasywnych to obligacje Skarbu

Państwa i fundusze. Ani jednych, ani drugich nie mogę jednak polecić, bo

z mojego punktu widzenia są związane z długim czasem oczekiwania

(trzeba się naczekać, aż zobaczy się jakiekolwiek pasywa) albo są zbyt

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

162

ryzykowne (mowa o funduszach). Jedyne, co mam w tym temacie do

dodania, to rada, by unikać stronniczych doradców finansowych, którzy

będą Ci próbowali sprzedać produkty, na których mają najwyższe prowizje,

a nie te, które są dobre dla Ciebie.

Znam też kilka osób, które zarabiają na Forex (międzynarodowa

giełda walutowa) i na giełdzie, inwestując w akcje. Jako że nie korzystałem

z tych opcji, nie mogę się rzetelnie wypowiedzieć. Na moje oko nie są to

już jednak źródła pasywne, bo zarówno Forex, jak i giełda wymagają sporo

czasu i uwagi, jeśli chce się na nich zarabiać, a lokaty i konta

oszczędnościowe pracują nawet, kiedy śpisz.

Przychody z Internetu

Choć poruszyłem już kwestie e-learningu i e-booków, w Internecie

można zarabiać pasywnie na więcej ciekawych sposobów. Pozwól, że

podam przynajmniej 3 przykłady z własnego doświadczenia.

Jedną z opcji jest sprzedaż swojej pracy dyplomowej. Jeśli jesteś już

po „licencjacie” lub po „magisterce”, wejdź na portal

www.pracemagisterskie.pl Jest to ciekawy przykład przychodu pasywnego

dla twórcy portalu, który sprzedaje gotowe prace leniwym studentom.

Dzięki temu mogą się oni zainspirować (cholera wie, czy nie podpisują

potem tych prac swoim nazwiskiem) do ukończenia swojego dyplomu i

oczywiście muszą zapłacić. Właściciel portalu zarabia na tym, że połowę

ceny każdej pracy bierze dla siebie. Ale zarabiać możesz i Ty. Wystarczy

posłać spis treści, wstęp i opis swojej pracy i jeśli kiedykolwiek w

przyszłości jakiś student zapragnie Twoją pracę głęboko przeanalizować,

to na Twoim koncie pojawią się pieniądze – bez wysiłku, nawet jeśli

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

163

chorujesz… Wiem coś o tym, bo praktycznie przy każdej końcówce roku

akademickiego otrzymuję przelew – bezwysiłkowo, kolejne źródełko do

morza moich pasywów…

Jeszcze inna opcja to strony internetowe z płatnym abonamentem.

Jeśli wejdziesz na www.work-and-fun.com (swoją drogą, ciekaw jestem,

jak oceniasz grafikę) i akurat jesteś hotelarzem lub szefem biura podróży,

to jest jakaś szansa, że szukasz ludzi do pracy w turystyce i nie chce Ci się

z nimi wszystkimi spotykać. Na tym portalu możesz więc wyszukać sobie

odpowiednie CV (wyselekcjonować pod kątem płci, narodowości, języków

obcych czy nawet wieku) i, żeby otrzymać dostęp do telefonów i maili

wybranych kandydatów, musisz zapłacić abonament (albo za 1 CV, albo

za miesiąc dostępu do wszystkich CV, albo za rok dostępu do wszystkich

CV). Dzięki temu twórca portalu zarabia pasywne pieniądze, a system jest

tak zautomatyzowany (elektroniczne płatności, automatyczne mailowe

powiadomienia, automatyczny dostęp do danych), że nie musi robić nic,

tylko co miesiąc sprawdzić ile zarobił (2 minuty miesięcznie). Coś o tym

wiem, bo… sam ten portal stworzyłem.

I jeszcze jedna inspiracja. Strona www.kokos.pl Zaznaczam od razu,

że nie mam z nią nic wspólnego i że nie mam nic z tego, że wspominam o

niej tutaj. Krótko mówiąc, strona daje Ci możliwość pożyczania innym

niewielkich kwot. Jeśli trafisz na uczciwego człowieka, który zwróci Ci

pieniądze na czas, możesz otrzymać dużo wyższe oprocentowanie niż na

lokacie czy koncie oszczędnościowym (w chwili pisania tej książki jest to

średnio 18% zysku z inwestycji). Tu działać może zasada, że pieniądz robi

pieniądz. Oczywiście, przy założeniu, że trafisz na uczciwego

pożyczającego.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

164

Podsumowując, Internet aż kipi od możliwości zarabiania pasywnych

pieniędzy. Ostrzegam, że większość z nich to lipa, ale przy odrobinie

sceptycyzmu i ostrożności, raz na jakiś czas trafia się na swoje „źródełko”.

Z mojego punktu widzenia lepiej jest je tworzyć samemu, niż dostawać

tylko jakiś procent z pomysłu innej osoby. W dzisiejszych czasach tego

typu pomysły można w pełni zautomatyzować i zarabiać na nich bez

poświęcania więcej niż godzinę miesięcznie – czas na Ciebie!

Przychody z nieruchomości

Ostatnia grupa przychodów pasywnych, z których korzystam, to

nieruchomości. Oprócz firm, jest to najsilniejsza gałąź mojego

comiesięcznego przychodu. O inwestowaniu w nieruchomości napisano już

setki książek (wczoraj byłem w azjatyckiej księgarni i była na ten temat

cała długa półka pozycji). Wiele z nich dotyczy przykładów zagranicznych,

a więc nie do końca sprawdzonych w naszych warunkach, ale jest też kilku

autorów w Polsce, których warto polecić.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że uzyskanie przychodów

pasywnych z nieruchomości jest tylko dla bogaczy. Myślę, że warto temu

tematowi poświęcić osobny podrozdział i pokazać, że wcale nie musi tak

być. Przychód z nieruchomości jest możliwy dla tysięcy osób. Zresztą wiele

osób w Polsce kojarzy wolność finansową właśnie z inwestowaniem w

mieszkania. Nie do końca tak jest w rzeczywistości, bo jednak większości

z Was nie stać na zakup kilku mieszkań rocznie, ale za to prawie każdego

z nas stać na inne źródła pasywnych przychodów.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

165

Inwestowanie w nieruchomości

Swoją pierwszą nieruchomość kupiłem już w 2009 roku (kilka

miesięcy po otwarciu pierwszej firmy). Ten pierwszy zakup finansowałem

kredytem bankowym. W następnych latach starałem się nie szaleć z

konsumpcją i większość zarabianych w biznesie pieniędzy przeznaczałem

na zakup następnych nieruchomości. Obecnie kupuję raczej za gotówkę.

Kiedy mieszkań było już kilka, odczułem, że stają się one poważnym

składnikiem moich miesięcznych przychodów. Dodatkowo udało mi się

znaleźć wśród najbliższych osobę, która z przyjemnością zarządza tymi

nieruchomościami (tzn. szuka najemców, kontroluje media, rozlicza

czynsze, dokonuje raz na jakiś czas drobnych remontów, załatwia sprawy

w spółdzielniach i raportuje mi co miesiąc stan konta i ilość gotówki

pasywnej, którą wygenerowały mi moje nieruchomości). Oczywiście dzielę

się swoim przychodem z tą osobą, dzięki czemu nie muszę się niczym

martwić i cieszę się z przychodu pasywnego, gdziekolwiek jestem i

cokolwiek robię.

Wszystkie moje nieruchomości zgłoszone są do urzędu skarbowego

i płacę od nich podatek (moje podejście nie jest chyba typowe). Wolę

zarobić trochę mniej, ale mieć święty spokój, niż zarobić trochę więcej, ale

bać się kontroli czy szarpaniny z jakimś nieuczciwym najemcą, który grozi

mi zgłoszeniem nielegalnego wynajmu na policję. Wolność finansowa to

dla mnie także wolność od stresu.

Moje doświadczenia z nieruchomościami starczyłyby pewnie na

osobną książkę, ale po pierwsze, uważam, że ten temat jest już dość

rozpowszechniony, a po drugie, każdy przypadek jest inny, więc trudno

byłoby podać jakieś uniwersalne reguły. Może Cię więc zwiodę, ale nie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

166

napiszę, jakie nieruchomości kupować warto, za ile, jakie podpisywać

umowy i co zrobić z imprezującymi studentami, którzy nie chcą się wynieść

mimo rozwiązania przez Ciebie umowy, bo… w różnych sytuacjach

rozwiązania byłyby inne i czasami nawet sprzeczne ze sobą. Napiszę

jednak o czymś innym – moim zdaniem bardziej ciekawym: jak zacząć

zarabiać z tego źródła od zaraz!

Podnajem części swojego mieszkania

Jakiś czas temu przytrafiła mi się miła historia. Po jednej z moich

cotygodniowych audycji w Radio KonteStacja („Wolność Finansowa 50 na

50”) odezwał się do mnie uradowany człowiek na Facebooku i użył

sformułowania: „Kocham Pana, Jakubie B. Bączku”, na szczęście dodając

na końcu uśmieszek (inaczej bym go zablokował). Człowiek ten po mojej

audycji usiadł do komputera na 30 minut, potem poświęcił jeszcze trochę

czasu (około 2 godzin) na spotkania i… po tygodniu czasu skasował 300

zł gotówki pasywnej „z sufitu”.

W audycji tej mówiłem, że nie trzeba kupować mieszkania, żeby

zacząć zarabiać na nieruchomościach. Czasami wystarczy rozejrzeć się po

swoim własnym mieszkaniu i podnająć na jakiś czas jego część. Tak się

właśnie stało w tym przypadku. Chłopak mieszkał w trzypokojowym

mieszkanku w bloku po zmarłych rodzicach. Jakiś czas temu rozstał się z

dziewczyną, więc użytkował to mieszkanie sam. Po mojej audycji dotarło

do niego, że jeden z pokoi jest „nieprzechodni”, że ma drzwi i zamek na

klucz i że… brakuje mu czasem kogoś do pogadania czy wypicia piwa.

Umieścił więc ogłoszenie na www.wspollokator.pl i w tydzień znalazł

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

167

chętnego, gotowego zapłacić 300 zł co miesiąc za wynajem tego pokoju.

Oczywiście nie na zawsze, ale na jakiś czas jest to świetne rozwiązanie.

Jeśli wytrzymamy przez 10 miesięcy z jedną osobą, to przy

powyższym przykładzie możemy odłożyć 3 000 zł gotówki dodatkowej, z

którą możemy postawić kolejny krok – przeczytasz o nim w kolejnym

podrozdziale.

Rozejrzyj się więc po swoim miejscu zamieszkania i sprawdź, czy nie

jesteś w stanie wynająć pokoju albo powierzchni magazynowej. Tak! Jeśli

nie masz ochoty na niczyje towarzystwo, to znam kilka firm, które

potrzebują przetrzymać gdzieś na jakiś czas swoje produkty i zamiast

płacić za drogie magazyny, szukają mieszkań prywatnych, w których jest

sporo miejsca i właściciel zgodziłby się za comiesięczną opłatą przetrzymać

te rzeczy. Tak też można zarabiać na nieruchomościach.

(Jeden z moich klientów coachingowych był jeszcze sprytniejszy –

wynajął mieszkanie od starszej pani za 500 zł, a potem wrócił do rodziców

i podnajmował innej osobie to samo mieszkanie za 600 zł, a więc zarabiał

po 100 zł miesięcznie na czysto. Nie traktuj tego proszę jednak jako

najlepszego przykładu, bo nie jestem w tym przypadku pewien, czy

właścicielka o tym w ogóle wiedziała).

Kupno i wynajem garażów

Po odłożeniu jakiejś gotówki (niech to będzie 3 000 zł z poprzedniego

przykładu) można rozejrzeć się za jakimś garażem. Czasami zdarzają się

garaże nawet za kilkaset złotych, więc 3 000 powinno nam spokojnie

wystarczyć na pierwszą inwestycję. Przy kupnie w dobrej lokalizacji i przy

odrobinie wysiłku polegającego na wciśnięciu ulotki za wycieraczkę

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

168

każdego mercedesa i audi, które parkuje na ulicy w pobliżu garażu, można

zarabiać co miesiąc niezłą gotówkę.

Dodatkowo, ryzyko takiego zakupu jest dużo niższe niż w przypadku

mieszkania i może to być pierwszy krok do odważniejszych działań w tym

zakresie. Znam jedną osobę, która posiada ponad 20 garaży. Każdy z nich

zakupiła za mniej niż 5 000 zł, więc wydając tyle, ile kosztuje jedna

kawalerka, weszła w posiadanie 20 „nieruchomości” i uzyskuje z tego

znacznie lepszy przychód miesięczny niż w przypadku jednego odstępnego

z kawalerki.

Na garażach, przy odrobinie szczęścia i dużej dozie zdrowego

rozsądku, można więc zarobić pieniądze na wykonanie następnego kroku

– tym razem już bardzo poważnego.

Kupno i wynajem mieszkań

Nie oszukujmy się – większość pierwszych mieszkań na wynajem jest

kupowana na kredyty. Nie każdy ma na tyle szczęścia, że wygra w totka

albo dostanie udziały w korporacji, które potem będzie można zamienić na

dużą ilość gotówki.

Nawet jeśli nie finansujesz zakupu nieruchomości w 100%, to

zazwyczaj wpłacasz przynajmniej jakiś wkład własny (np. 20% wartości

mieszkania). Później będzie już coraz łatwiej, bo jeśli nie będziemy

nadmiernie konsumować zarabianej gotówki, to każde kolejne mieszkanie

jest już łatwiejsze do nabycia. Tak przynajmniej było u mnie i jest obecnie.

Mieszkania warto kupować w oparciu o jakąś strategię.

Wyspecjalizowanie się w danym typie mieszkań da nam większą wiedzę

porównawczą i zmniejszy ryzyko pomyłki. Są więc osoby, które inwestują

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

169

tylko w kawalerki w dużych miastach. Są i takie, które inwestują w 2-, 3-

pokojowe mieszkania i robią z nich miniakademiki w pobliżu uczelni. Są

ludzie, którzy kupuja tanio zniszczone mieszkania, a potem remontują je i

sprzedają w krótkim odstępie czasu, żeby sporo na tym zarobić (tak zwany

flipping). Są i tacy, którzy kupują mieszkania dwupokojowe i przerabiają

je na trzypokojowe. Strategie są różne i jest ich wiele. Jako że tu

ryzykujemy już poważniejszymi kwotami, warto trzymać się przemyślanej

i wybranej rozsądnie drogi.

Ofert warto szukać poza agencjami nieruchomości, które za

skontaktowanie Cię ze sprzedającym pobiorą prowizję (dodatkowy koszt).

Można więc szukać w gazetach, w Internecie, popytać znajomych, a nawet

przejść się po blokach w pobliżu uczelni i porozwieszać na klatkach

ogłoszenie: „Kupię mieszkanie w tym bloku” – a nuż ktoś je przeczyta i

zgłosi się do Ciebie, zanim jeszcze opublikuje ogłoszenie na ten temat na

www.otodom.pl

Staraj się kupować mieszkania poniżej wartości rynkowej, czyli

szukać takich sprzedawców, którzy są zmotywowani do sprzedaży na

szybko (bo na przykład wyjeżdżają za granicę) lub poniżej ceny rynkowej

(bo wiedzą, że mieszkanie trzeba wyremontować). Nie bój się też targować

– ja za każdym razem otrzymywałem spore zniżki od ceny pierwotnej.

Rekordowo udało mi się zbić cenę o 15 000 zł w ciągu 20 minut rozmowy,

a znam przypadki nawet wyższych „upustów”.

Jeśli masz ochotę na zakup za 75% lub nawet 66% wartości

rynkowej, ale masz dość mocne nerwy, to może zainteresuje Cię kwestia

licytacji komorniczych lub spółdzielczych. Mieszkania tego typu są

sprzedawane najczęściej wskutek eksmisji lub niepłacenia przez kogoś

opłat za dane mieszkanie. Powiem wprost: to są najczęściej meliny

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

170

wymagające kapitalnego remontu. Ale jeśli remont zrobi się dość tanio (bo

np. wujek kładzie kafelki, a teściu zna się na elektryce), to i tak warto takie

mieszkania kupić, bo będą tańsze niż te rynkowe.

Mnie udało się kiedyś kupić mieszkanie wycenione na 129 000 zł za

85 000 zł. Oznacza to, że w momencie zakupu „zarobiłem” 44 000 zł. Jak

to się stało? Było to mieszkanie komornicze. Lokatorka od dłuższego czasu

nie pojawiała się w tym mieszkaniu, bo przeniosła się do innego miasta.

Jej długi natomiast rosły, więc w końcu komornik wystawił je za 75% ceny

na licytacji. Nikt się jednak nie zgłosił. Zgodnie z przepisami, w drugiej

licytacji komorniczej cena spada do 66% wartości oszacowania. Pojawiłem

się ja i poprzez tak zwane przybicie mieszkanie zostało mi przydzielone.

Po kilku tygodniach papierologii mogłem się cieszyć swoim nowym

nabytkiem, a po remoncie podniosłem wartość tego mieszkania do nawet

140 000–150 000 zł. Takie rzeczy więc również się zdarzają, ale nie będę

ukrywał przed Tobą, że rzadko i że wymagają posiadania gotówki i

pewnego ryzyka.

(Jeśli zgłosi się kiedyś do mnie jakieś duże wydawnictwo, to

opowiem krok po kroku o wszystkich swoich zakupach i pogłębię temat,

na tę chwilę myślę, że napisałem wystarczająco, by zainspirować Cię do

marzenia).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

171

Inne opcje

Kupno i wynajem lokali użytkowych i usługowych jest już

inwestowaniem wyższego stopnia – najczęściej wymaga sporej wiedzy i

też większych nakładów finansowych. Swego czasu zarządzałem jednym

sporym lokalem, który nadawałby się na siłownię, a jeszcze wcześniej halą

sportową, którą można było dostosować do potrzeby eventów (np.

koncerty). Wiem więc z doświadczenia, że zakup to jedno, a zupełnie inną

kwestią jest znalezienie najemcy i zarabianie na takich nieruchomościach.

O ile w mieszkaniach (szczególnie w „sezonie” studenckim) mojemu

zarządcy udaje się znaleźć lokatora zazwyczaj w ciągu kilku dni, o tyle przy

lokalach użytkowych (szczególnie dużych) może to zająć wiele miesięcy

lub nawet lat. Osobiście więc nie jestem przekonany do tego typu

inwestycji. Raz nawet miałem okazję kupić bardzo okazyjnie lokal z witryną

na główną ulicę śląskiego miasta, ale zrezygnowałem, bo nie miałem

pewności, ile zajmie mi znalezienie najemcy, a czynsz i media za

nieruchomość (najczęściej dość wysokie) trzeba przecież płacić.

Jeszcze inną formą inwestowania w nieruchomości, ostatnio dość w

Polsce popularną, są tak zwane apartamenty wakacyjne. Deweloper

buduje hotel i sprzedaje Ci jeden z apartamentów w tym budynku. Dzięki

temu jednak, że hotel normalnie w ciągu roku funkcjonuje, deweloper

wynajmuje Twój apartament turystom i płaci Ci co miesiąc kwotę

„odstępnego”, biorąc na siebie koszty zarządzania i remontu tegoż lokalu.

Czasami oferty bywają dość atrakcyjne, a dodatkowo na jakiś czas w roku

możesz w swoim apartamencie po prostu wypoczywać (z reguły do 2 do

4 tygodni rocznie). Takie oferty spotykamy najczęściej w miejscowościach

turystycznych: nad morzem, w górach czy na Mazurach. Trudno mi jednak

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

172

zaufać polskiej, skazanej na kapryśną pogodę, turystyce. W związku z tym

wstrzymałem się na razie z tego typu inwestycjami.

Ostatnia sprawa dotyczy nieruchomości za granicą. Jeszcze 4 lata

temu mieszkania w Egipcie, w którym dość często bywam, miały naprawdę

bardzo dobre ceny. Biorąc pod uwagę rozwój Egiptu i możliwości

turystyczne tego kraju, przez jakiś czas rozważałem zakup nieruchomości

w Hurghadzie lub Sharm el Sheikh. Mój entuzjazm spadał jednak za

każdym razem, kiedy deweloper kombinował z umową i zmieniał warunki

w trakcie rozmów. Inna sprawa, że musiałbym naprawdę upaść na głowę,

żeby podpisać umowę po arabsku. Aż takiej odporności na stres nie

posiadam, dlatego grzecznie wycofywałem się z kilku rozmów. Po latach

cieszę się z tego, nawet jeśli te mieszkania są obecnie sporo więcej warte.

Patrząc na burzliwe losy polityczno-gospodarcze tego kraju, mógłbym

mieć spore problemy z uzyskaniem pasywnych przychodów o podobnej

wysokości co w Polsce. Krótko mówiąc, zagraniczne inwestycje kuszą, ale

jeśli nie znasz bardzo dobrze danego rynku, to odradzam zakupy. Czasami

lepiej zarobić trochę mniej, ale w pewny sposób, niż więcej, ale przy

bardzo wysokim stresie i ryzyku. Powtarzam po raz kolejny – wolność

finansowa to także wolność od stresu. Ja nie lubię się martwić czy

denerwować. Działam więc tak, żeby nie generować stresogennych

sytuacji.

Generalnie jednak uważam, że inwestowanie w nieruchomości się

opłaca. Kiedyś usłyszałem ciekawą odpowiedź na pytanie słuchacza, który

spytał: „Kiedy jest najlepszy czas na zakup nieruchomości”. Odpowiedź ta

brzmiała: „Wczoraj”!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

173

Sprzedaż firmy

Kiedy uda nam się już usamodzielnić firmę i rozwinąć ją na skalę,

która da nam odpowiednie dla naszego stylu życia przychody pasywne,

pojawia się pokusa, żeby rozważyć jej sprzedaż. Ja w swoim życiu miałem

już do czynienia ze sprzedażą firm, a w jednym z przypadków udało mi się

korzystnie sprzedać biznes bez pomocy prawników, księgowych i

wszelkiego rodzaju drogich doradców. Jest to więc możliwe, choć przy

transakcjach na bardzo wysokie kwoty ryzyko samodzielnego prowadzenia

sprawy może już nie być tak opłacalne.

Zdarzyło mi się też, nie tak dawano temu, że zgłosił się do mnie

inwestor w sprawie jednej z prężniej działających moich firm i

zaproponował wstępnie atrakcyjną kwotę za jej przejęcie na zasadzie

większościowego pakietu. Przez kilka dobrych tygodni rozważałem tę

opcję i prowadziłem z tym inwestorem rozmowy. W końcu do umowy nie

doszło, ale sporo się w tym okresie nauczyłem i myślę, że gdyby przyszło

mi kiedyś spieniężyć jeden z moich największych biznesów, to miałbym do

tego tematu odpowiednie podejście.

Warto w tym miejscu podkreślić, że sprzedawalne są praktycznie

każde firmy. Temat akwizycji nie dotyczy tylko dużych spółek z o. o. –

sprzedać można także jednoosobową firemkę z małego miasta (wiem, co

mówię). Czasami możemy być zaskoczeni tym, skąd pojawia się

potencjalny zainteresowany. Podobnie jest z kwotami transakcji – mogą

wynosić wiele milionów złotych (i o takich najczęściej słyszymy w

mediach), ale znam też przykład osoby, która sprzedała swój internetowy

biznes za 3 000 zł i była z tego powodu bardzo zadowolona!

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

174

Jeśli w jakimś momencie swojego życia przyjdzie Ci do głowy

sprzedawanie własnej firmy, to warto wiedzieć z góry, jakie są główne

etapy milowe tego typy transakcji.

Zastrzeżenie logo i opracowanie know-how

Bez względu na to, czy rozważasz sprzedaż firmy, czy też nie, przy

dużej skali działania sugeruję zastrzeżenie logo i nazwy własnej firmy. Ja

poczyniłem ten krok z firmą STAGEMAN i już w 2010 roku (rok po otwarciu

działalności) zastrzegłem logo i nazwę na wszystkie kraje UE. Daje mi to

gwarancje, że nikt bez mojej wiedzy i zgody nie może posługiwać się naszą

nazwą, a poza tym – chroni nas to przed innymi, nieuczciwymi działaniami

konkurencji.

Zastrzeżone logo i opracowane know-how firmy to jedno z

pierwszych pytań potencjalnego inwestora. Same biznesy bywają bardzo

różne, ale z doświadczenia widzę, że te amatorskie od tych

profesjonalnych różni właśnie podręcznik spisanych zasad, procedur i

sposobów działania, czyli tak zwane know-how. Prawie każda firma powie

Ci, że ma know-how, ale jest tylko kilka procent takich, które mają to

know-how rzetelnie spisane (w tym, prawie każda z moich firm).

Tworzenie tych procedur to wymagająca i czasochłonna praca, ale

dla potencjalnego inwestora ważne jest, żeby po przejęciu firmy wiedzieć

dość dokładnie, co zrobić w danej sytuacji. W końcu Ty z tej firmy prędzej

czy później znikniesz, a inwestor na pewno nie chce swoją głową wyważać

otwartych drzwi. Z wielu różnych względów (nie tylko dotyczących

sprzedaży firmy) warto więc spisywać wzorce postępowania (podkreślam

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

175

słowo „spisywać” – to, że masz je w głowie, nie zwiększa jeszcze wartości

Twojego biznesu!).

Teaser informacyjny

Kiedy masz już zastrzeżone logo i rzetelnie spisane najważniejsze

informacje o praktycznym funkcjonowaniu firmy, tworzy się krótki

dokument o nazwie teaser. Jest to wstępna informacja dla potencjalnych

inwestorów, która przedstawia ofertę, ale nie podaje jeszcze szczegółów

finansowych i wrażliwych danych, które mogłyby stanowić łakomy kąsek

dla konkurencji lub mediów.

Teaser informacyjny z reguły nie przekracza 2-3 stron A4 i opisuje

w skrócie, w jakiej branży działa firma, jakie ma grupy klientów, jakie ma

główne zasoby i czasami też podaje procentowo, jakie ma wzrosty w

ostatnim okresie (najczęściej bez kwot). W tym dokumencie musisz

pochwalić się tym, co masz i podkreślić największe zalety firmy, celem jest

bowiem zainteresowanie potencjalnego inwestora.

Tych można szukać na różne sposoby. Ja zacząłem od strony

www.sprzedambiznes.pl. Ku mojemu zaskoczeniu, po umieszczeniu tam

ogłoszenia sprzedaży firmy dość szybko otrzymałem kilka odpowiedzi

(może dlatego, że i biznes był ciekawy). Swoją drogą warto zerknąć na

ten portal i zobaczyć, jakie biznesy są wystawione na sprzedaż i czego

poszukują inwestorzy – to może być bardzo inspirująca wiedza.

Innym sposobem dotarcia do inwestorów (nie tylko po to, żeby

sprzedać biznes) jest samodzielne poszukiwanie tak zwanych aniołów

biznesu lub też funduszy joint venture/private equity. Sam od jakiegoś

czasu jestem kimś w rodzaju anioła biznesu, czyli osobą, która ma

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

176

odpowiednie fundusze, a co ważniejsze – doświadczenie biznesowe, by w

zamian za udziały w start-upie pomóc przedsiębiorcy zbudować dobrą

firmę i wypromować jej produkty. Część aniołów biznesu ogłasza się na

stronach www (wystarczy wpisać tę frazę do Google), a część działa mniej

oficjalnie w swoim środowisku. Jeszcze łatwiej znaleźć w sieci fundusze

joint venture. I choć w obu przypadkach raczej nie chodzi o całkowite

sprzedanie firmy, myślę, że jeśli masz doskonały pomysł na biznes i już

jakiś czas Twoja firma funkcjonuje na rynku, są to opcje warte rozważenia.

Krótka lista inwestorów

Jeśli teaser zainteresuje danego inwestora i wyrazi on wstępną,

jeszcze niezobowiązującą wolę przyjrzenia się sprawie dokładniej, warto

przed udostępnieniem szczegółowych danych podpisać tak zwaną klauzulę

poufności. Jest to dokument, który gwarantuje Ci pisemnie, że inwestor

nie wykorzysta Twojego pomysłu i nie przekaże szczegółowych danych na

temat Twojej firmy osobom trzecim. (Oczywiście jeśli bardzo będzie chciał

to zrobić, znajdzie sposób, ale klauzula poufności jest przynajmniej

podstawowym zabezpieczeniem i może stanowić podstawę do procesu

sądowego, jeśli ktoś Cię oszuka).

Twoim ruchem jest teraz sprawdzenie potencjalnych inwestorów

pod kątem możliwości finansowych, opinii w środowisku czy też etyki

działania. Nie warto dostarczać szczegółowych informacji wszystkim,

którzy zgłoszą się wstępnie do zakupu firmy. Wiem z doświadczenia, że

część kandydatów spotyka się po prostu z ciekawości i żeby zobaczyć

unikalne know-how, a nie dysponują nawet gotówką, żeby zapłacić za

transakcję – takich ludzi raczej warto unikać.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

177

Po ocenie otrzymanych aplikacji tworzysz tak zwaną krótką listę, czyli

spis tych inwestorów/funduszy/firm/aniołów biznesu, z którymi chcesz się

podzielić danymi szczegółowymi o firmie i którzy potencjalnie byliby w

stanie tę firmę kupić. Kolejnym krokiem jest zaproszenie inwestorów z tej

krótkiej listy do bardziej szczegółowych rozmów. Tu pojawią się na pewno

pytania o powód sprzedaży (inwestorzy chcą uniknąć takich zakupów, w

których przedsiębiorcy po prostu się nie powodzi w jego biznesie), o

rentowność (inwestorzy chcą wiedzieć, kiedy inwestycja im się zwróci, czyli

kiedy osiągną tak zwany „break even”), o zespół ludzi (inwestorzy chcą

wiedzieć, czy po zakupie nie będzie tak, że ludzie odejdą razem z Tobą, a

wszystkie problemy zwalą się na kupującego) czy też o możliwość

funkcjonowania biznesu bez Ciebie na pokładzie (szczególnie w przypadku

małych firm ważne jest dla inwestora, żeby biznes nie kręcił się wokół

sprzedającego, bo to oznaczałoby, że bez niego przestanie się kręcić).

Due diligence

Etapem już bardzo zaawansowanym jest tak zwany due diligence. W

tym momencie udostępniamy potencjalnemu inwestorowi dokumenty

księgowe, umowy, gwarancje i wszelkiego rodzaju dane, które pozwolą

podjąć ostateczną decyzję o zakupie lub rezygnacji.

Często odbywa się to w taki sposób, że zaprasza się inwestora z jego

doradcami do swojej firmy, udostępnia na cały dzień jeden pokój, w

którym umieszcza się wrażliwe dokumenty. Inwestor nie może ich wynosić

z tego pokoju, nie może ich fotografować, ale w trakcie due diligence może

je do woli przeglądać, liczyć i analizować.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

178

Jeśli inwestor nie znajdzie tak zwanego „trupa w szafie” (czyli jakiejś

informacji o firmie, którą dotychczas sprzedający próbował zataić, np.

zaległości w ZUS lub nadchodzący proces sądowy z konkurencją), jest to

już etap rozmów o umowie, kwocie transakcji i etapach przejęcia firmy.

Stopniowe odcinanie pępowiny

Po podpisaniu umowy sprzedaży najczęściej jest tak, że sprzedający

pozostaje w firmie jeszcze na jakiś czas (zazwyczaj od kilku tygodni do

roku czasu). Chodzi o to, żeby stopniowo przekazać wszelkie zadania i

uprawnienia inwestorowi lub jego ludziom (najczęściej inwestor nie

zarządza zakupioną firmą samodzielnie, tylko ma do tego swoich

managerów). Chodzi też o to, żeby pracownicy firmy nie odczuli

gwałtownego szoku, kiedy ich dotychczasowy szef znika z dnia na dzień z

firmy i ich życia.

Musisz jednak pamiętać w tym etapie, że firma już nie jest Twoja i

zanim przyjmiesz kolejny projekt lub zaangażujesz się w jakąś ważną

sprawę, przyda się trochę refleksji i pewnie lepiej będzie przekazać te

kwestie komuś, kto w firmie zostaje.

Ten etap jest bardzo emocjonalny, bo większość sprzedających jest

bardzo przywiązana do swoich firm, często tworzonych od zera z wielką

determinacją. Z drugiej strony, jest to też czas ekscytujący, ponieważ

jesteś jeszcze na długo przed 67. rokiem życia, a już czujesz nadchodząca

wielkimi krokami emeryturę…

Zdaję sobie sprawę z tego, że proces sprzedaży firmy nadawałby się

na osobną książkę, z przykładami, case’ami i rozbudowaną teorią. Mam

jednak na względzie to, że dla Ciebie będzie to tylko jedna z wielu opcji i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

179

starałem się przedstawić ten temat konkretnie i systematycznie, żeby

znów poszerzyć Twoja strefę komfortu.

Pierwsza miniemerytura

Bez względu na to, jak udało Ci się dotrzeć do tego momentu – czy

to przez usamodzielnienie firmy, czy to przez jej sprzedaż za dużą kwotę,

czy to poprzez wynajmowanie zakupionych nieruchomości – stoi przed

Tobą nie lada wyzwanie: pierwsza miniemerytura. Dlaczego wyzwanie?

Ponieważ wbrew pozorom, „uwolnienie” się od obowiązków i pracy po

kilku latach tworzenia w sobie nawyków pracoholika wcale nie jest takie

łatwe…

Osobiście uważam, że ludzie zbyt często odkładają swoje życie „na

potem”. Zastanów się, jak często mówisz lub myślisz: „Jutro to zrobię”

albo „Odpocznę w wakacje” albo też „Poleniuchować to ja będę mogła na

emeryturze”. Myślę sobie, że odkładanie odpoczynku, podróży, radości z

małych rzeczy na końcówkę swojego życia jest z dwóch względów

nierozsądne. Po pierwsze, dzisiejszy system emerytalny w Polsce nie

zapewni Ci takich środków na starość, do jakich uda Ci się przyzwyczaić

za życia, więc wraz z przejściem na emeryturę Twój standard życia

gwałtownie spadnie i zamiast myśleć o wakacjach, będzie trzeba myśleć o

tym, jak popłacić rachunki i godnie żyć… Po drugie, kiedy będziemy mieli

po 67 lat, to nasze organizmy, zdrowie i możliwości zmienią się

diametralnie i nie jestem pewny, czy będziemy wtedy czerpać przyjemność

z odwiedzenia Sahary czy raftingu na rwącej rzece w Turcji…

Ja nie chcę czekać na emeryturę, luz i odpoczynek jeszcze przez

ponad 30 lat! Nie chcę czekać aż tyle na stan, w którym mam święty spokój

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

180

i nie muszę pracować! Ja chcę swoją miniemeryturę teraz, kiedy jeszcze

jestem młody i w pełni sił. Brzmi sensownie?

Jeśli więc wiesz, że masz przychody pasywne lub okrągłą sumkę w

banku, z której same odsetki wynoszą kilka tysięcy złotych miesięcznie,

rozważ miniemeryturę jak najwcześniej. Pamiętaj, że mamy tylko jedno

życie. Warto w tym życiu być obecnym!

Pokusa luksusu

Wiele osób myśli, że człowiek wolny finansowo, taki jak ja, może

wydawać codziennie wielkie pieniądze i nigdy nie patrzy na ceny. Mylą oni

często wolność finansową z bogactwem i nie dostrzegają między tymi

dwoma pojęciami różnicy. Dla mnie różnica jest olbrzymia. To trochę tak,

jak w przykładzie, który miałem dzisiaj: pracująca w moim hotelu

dziewczyna ze Sri Lanki, kiedy usłyszała, że jestem z Polski, odpowiedziała

z entuzjazmem „Ah! So you speak Russian”… Dla wielu ludzi z Azji język

polski jest prawie identyczny do rosyjskiego. Tak jak dla wielu wolność

finansowa utożsamiana jest z bogactwem…

Zanim wyjaśnię, czym się te pojęcia różnią, pozwól proszę, że

przytoczę jeszcze jeden przykład. Kiedy zamawiałem kilka miesięcy temu

karnet na trening personalny na 3 miesiące, w obecności trenera

zapytałem managerki siłowni o rabat za duże zamówienie. Obecny przy

tym trener znał mnie już od paru miesięcy i wiedział, że jestem wolny

finansowo. Bardzo go więc zdziwiło, że pytam o zniżkę. W końcu zebrał

się na odwagę i spytał o to. „Skoro masz tyle pieniędzy, to po co Ci

zniżka?”. Uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem, że ludzie, którzy dorobili

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

181

się w życiu wielkich pieniędzy, częściej pytają o zniżki niż ci, którzy

pieniędzy nie mają.

Puenta leży jednak w tym, że wolność finansowa nie pozwala na

szastanie pieniędzmi. Pamiętaj, że Twoje przychody pochodzą z pasywów.

Dostajesz więc regularnie jakąś kwotę, która nie wymaga Twojej pracy. Z

reguły nie są to miliony, a kilka, kilkanaście tysięcy złotych. Oczywiście

pojawia się pokusa, żeby żyć teraz w luksusie – w końcu sprzedałem

firmę/mam dochodowe biznesy e-learningowe, więc mogę zaszaleć. Takie

jednak podejście ma krótkie nogi, bo… szybko wysadzi Cię z etapu pod

tytułem „wolność finansowa”. Dotrzeć do wolności finansowej to jedno,

ale drugą sprawą jest też utrzymanie się w tym etapie. A to najczęściej

wymaga, żeby żyć poniżej swoich możliwości finansowych.

Nie ma takiej kasy, której człowiek nie potrafiłby wydać (spójrz

chodźmy na historię Elvisa Presleya czy Michaela Jacksona, którzy

odchodząc z tego świata, mieli potężne długi). Czy możemy więc mówić,

że ktoś jest wolny finansowo, otrzymując z pasywów 50 000 zł miesięcznie,

jeśli wydaje co miesiąc 60 000 zł? Nie! W tym jest połowa sukcesu, żeby

wydawać mniej, niż się otrzymuje – na tym polega wolność finansowa.

Jeśli więc na Twoją pierwszą, wymarzoną i wyczekaną

miniemeryturę wkroczysz z impetem i potrzebą luksusu, wynajmiesz

prywatny odrzutowiec, jacht, usługę concierge’a i Stinga, żeby zaśpiewał

na jednej z Twoich kolacji, to… może to być jednocześnie ostatnia

miniemerytura. Oczywiście, luksus kusi i sam mam czasem problemy, by

odrzucić ofertę najdroższego hotelu na wyspie, na której wypoczywam,

ale wiem, że standard życia, który lubię, nie musi kosztować majątku i

oprócz dosłownie kilku ekstrawagancji raczej żyję w normalny sposób,

pytam o zniżki, jeżdżę średniej klasy samochodem i nie szastam kasą. Ci,

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

182

którzy mnie znają, wiedzą, że gdyby nie to, że o tym mówię, to trudno by

się było zorientować, że mam kilka firm i sporo kasy. Uważam to za

komplement i lubię takie życie, które nie wymaga presji zarabiania wciąż

więcej i więcej i nie stwarza ani długów, ani zobowiązań, ani zmartwień.

Tym jest dla mnie wolność. Również ta finansowa. I tym też, różni się od

bogactwa właśnie!

Tanie podróżowanie

Kiedy więc lecę na Filipiny, do Tajlandii, Dubaju czy na Malediwy,

szukam promocji lotniczych i tanich biletów. Noclegi rezerwuję najczęściej

samodzielnie na www.booking.com i nigdy nie wybieram najdroższych

hoteli. Żywię się na miejscu, ale poza hotelem i korzystam z rozrywek,

które nie są ekstremalnie drogie. Czasami mam wrażenie, że nie wydaję

na swoje wakacje tyle, ile przeciętny pracownik fabryki z UK czy z Niemiec,

ale dzięki temu ja mogę być na urlopie przez 6 miesięcy, a on przez 2

tygodnie.

Nauczyłem się podróżować tanio, ale jednak bezpiecznie i

komfortowo. Moje ego nie wymaga ode mnie na szczęście limuzyn i butów

za 2 000 zł (za sztukę of course). Wiem, że mógłbym wydawać znacznie

więcej pieniędzy przy podróżowaniu, ale jeśli miałoby to zagrozić mojej

wolności finansowej, to byłoby to bez sensu. Poza tym niczego mi w moim

obecnym stylu życia nie brakuje.

Jako ciekawostkę napiszę, że za swoją ostatnią, prawie miesięczną

miniemeryturę na Filipinach wydałem mniej więcej tyle samo, co kilka lat

wcześniej za tygodniowe wakacje z biurem podróży na Rodos, w Grecji.

Głównym powodem jest to, że oprócz biletów, noclegi i wyżywienie w Azji

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

183

są znacznie tańsze niż w Polsce. A ja na szczęście kocham Azję i podam Ci

kilka przykładów, w których odpowiednio dobrane miejsce na

miniemeryturę sprawi, że zamiast wydać zbyt dużo, oszczędzisz pieniądze

w stosunku do swoich kosztów życia w Polsce:

− smażony banan w karmelu, kupiony na ulicy w El Nido (Filipiny),

kosztował mnie 30 gr. (pyszny, nie da się zjeść dwóch pod rząd);

− nocleg w Phnom Penh (stolica Kambodży) w dwuosobowym pokoju z

łazienką, w hotelu z basenem, wi-fi i śniadaniem kosztował mnie 43 zł za

noc;

− obiad: owoce morza z ryżem i sałatką w Bangkoku (stolica Tajlandii)

kosztował mnie 4 zł (dawno już nie jadłem tak pysznych i świeżych

owoców morza jak tu);

− bilet na prom z Male (stolica Malediwów) na przepiękną wyspę Villingili

(zdjęcia na moim Facebooku) kosztował mnie 50 gr;

− lot samolotem Air Asia z Bangkoku do Kuala Lumpur (stolica Malezji)

kosztował mnie 180 zł (w tym opłata za bagaż do 20 kg)…

Mógłbym podać masę przykładów, ważne jest dla mnie jednak

pokazanie, że wciąż są na świecie kraje tańsze niż Polska, i to o wiele.

Jedynym poważnym wydatkiem są w tym przypadku bilety lotnicze, ale ja

zazwyczaj poluję na promocje linii lotniczych i okazyjne oferty na

www.flipo.pl lub www.mlecznepodroze.pl czy też czytam o promocjach linii

lotniczych na www.dziennikturystyczny.pl – czasami więc moje egzotyczne

wyprawy są tańsze niż wczasy moich znajomych w Zakopanem!

Podkreślam, że to nie jest tak, że ja tam „biduję”. Nie chodzi mi o

to, żeby żyć jak dziad. Uwielbiam komfortowe i bezpieczne podróżowanie,

ale jeśli idzie to w parze z niskimi wydatkami, to czemu nie. A jeśli zapytasz

po tym podrozdziale, co robię z nadwyżką kasy, która zostaje mi jako

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

184

różnica pomiędzy przychodami pasywnymi a wydatkami na życie a Azji, to

odpowiem zgodnie z prawdą: zbieram na kolejną nieruchomość

inwestycyjną, by pogłębiać, a nie sabotować swoją wolność finansową i

osobistą.

Poczucie pustki, nicnierobienie i rozterki

Podrozdział ten zacząłem od stwierdzenia, że pierwsza

miniemerytura jest nie lada wyzwaniem. Pora odnieść się do tej kwestii.

Może wyda Ci się to dziwne, ale wspominam swój pierwszy dłuższy wyjazd

bez telefonu i laptopa służbowego (a byłem wtedy jeszcze w fazie

przedsiębiorczości) jako dość stresujący. Przyzwyczajony do tego, że mam

masę spraw na głowie, a czas wyznaczają mi kolejne maile i spotkania,

traciłem trochę grunt pod nogami z powodu tego wakacyjnego

nicnierobienia.

Wiele nawyków, które posiadamy, trudno zmienić. Wystarczy, że

podam przykład palaczy, osób leworęcznych czy „nocnych Marków”.

Spróbuj im powiedzieć, że od jutra mają nie palić, pisać prawą ręką czy

też kłaść się spać o godzinie 22. Bez szans! Kiedy więc przez lata wyrabiasz

w sobie nawyk, żeby pracować, pierwsza miniemerytura może być lekkim

szokiem dla Twojego umysłu i ciała.

Mam z tym już coraz mniejsze problemy, niemniej ciągnie mnie do

Internetu, kiedy jestem przynajmniej kilka tygodni poza Polską. Już nawet

nie po to, żeby pracować, ale żeby chociaż wrzucić jakąś sweet focię na

fejsa czy też sprawdzić, jak się tam ma nasze konto bankowe w firmie. Nie

zajmuje mi to najczęściej więcej czasu niż kilka minut, ale jest nawykiem,

który trudno mi zmienić (więc przestałem próbować).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

185

Nicnierobienie nie jest jednak na szczęście nakazem. Jeśli, podobnie

jak ja, Ty też jesteś osobą bardzo aktywną, nic nie stoi na przeszkodzie,

żeby na swojej pierwszej czy kolejnej miniemeryturze biegać, wspinać się,

nurkować, grać w siatkówkę plażową lub golfa, imprezować, zwiedzać,

gotować czy nawet zapisać się na lekcję tajskiego boksu do azjatyckiej

szkoły sztuk walki. Nikt nie każe Ci leżeć plackiem na plaży – to Twoja

miniemerytura i zrób z nią, co chcesz.

Wielkie wrażenie zrobił na mnie film „Joe Black”, w którym zagrali

Anthony Hopkins i Brad Pitt. Nie zdradzając Ci puenty filmu (być może

masz go jeszcze przed sobą), chodzi w tej historii o priorytety życiowe.

Starszy już wiekiem biznesmen (Hopkins), skupiony głównie na firmie,

pracy, zarządzaniu, nowych projektach, a więc – wiecznie na posterunku,

spotyka na swojej drodze śmierć (Pitt) i dowiaduje się, że zostało mu już

tylko kilka dni życia. Film pokazuje, jak trudno jest temu człowiekowi

interesów odpuścić mało ważne tematy (w kontekście zbliżającej się

śmierci) i skupić na tym, co naprawdę ważne: miłość, rodzina, relacje.

Przepiękny film, który wiele mnie nauczył i na którym za każdym razem

ryczę jak bóbr…

Długo zastanawiałem się, skąd we mnie te rozterki, które pojawiały

się wraz z wolnością finansową. Dochodzę do wniosku, że kiedy już nie

jesteśmy na świeczniku w swoich firmach, może pojawić się spadek wiary

w siebie, potrzeba adrenaliny czy problem z odpuszczeniem budowanego

z takim pietyzmem wizerunku (wizerunku przed innymi, ale także

wizerunku siebie, przed samym sobą – mam nadzieję, że to zrozumiałe,

bo na pewno ważne). To ciekawe, ale o wszystkim tym sporo mówi

buddyzm, o którym już wkrótce wspomnę.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

186

Praca przynosi nam nie tylko pieniądze. Dzięki dobrze wykonywanej

pracy spełniamy też swoją naturalną potrzebę przynależności, wiary w

siebie i samorealizacji (piramida Maslowa). Choć moi słuchacze i kursanci

często na pracę narzekają, wiąże się ona również z dobrymi i miłymi

przeżyciami. Przypomnij sobie ostatnio sfinalizowany kontrakt – prawda,

że przyjemnie było podpisać tę umowę?

Przyzwyczajeni do sukcesów, do osiągania, do wystąpień

publicznych lub po prostu do zarządzania, wrzuceni w etap wolności

finansowej, możemy mieć naturalny odruch, by wracać do pracy. Tak,

choć wydaje się to marzeniem prawie każdego Polaka, wolność finansowa

może być na początku trudna! Nie wiem, czy ktokolwiek wcześniej pisał o

tym etapie w taki sposób, ale według mnie wolność finansowa może

chwilowo doprowadzić do spadku wiary w siebie!

Pamiętam, że kiedy byłem już poza firmą, a mój pracownik podpisał

ważną umowę z klientem, który dotychczas kontaktował się tylko ze mną

i ze mną chciał wszystko ustalać, zamiast dumy i ulgi poczułem małe

ukłucie zazdrości. Jak to? Czyli ja już nie jestem potrzebny temu klientowi?

Ktoś inny może mnie zastąpić? To sposób myślenia obecny u wielu,

naprawdę wielu przedsiębiorców. Sposób myślenia bardzo szkodliwy i

utrudniający rozwój osobisty. Dziś już się z tego śmieję, ale

potrzebowałem trochę czasu, żeby nie wiązać wiary we własne możliwości

z sukcesami firmy. Buddyzm mówi, że wiara w siebie to jeden z

najcenniejszych darów, jaki otrzymujemy i że więcej dobra mogą

wygenerować dla otoczenia ci, którzy w siebie wierzą. Bez względu na to,

czy są w pracy, czy też nie. Uwierz w siebie! Po raz kolejny zapraszam Cię

w tej książce do myślenia o sobie w kategorii wielkich zasobów, które

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

187

masz. To ważne w każdym etapie Twojego życia, ale i wspierające w

etapie wolności finansowej.

Stres też można delegować! Mało który z szefów zdaje sobie z tego

sprawę, ale wszystko to, co stresuje szefa, może wykonać przecież w

firmie ktoś inny (dobrze opłacany pracownik, który radzi sobie ze stresem

albo po prostu dane sytuacje go wcale nie stresują). Kiedy pozbędziemy

się już jednak całego stresu i całe zarządzanie firmą oddamy komuś

innemu, by wejść w pełni w etap wolności finansowej, zaczyna brakować

adrenaliny.

Na szczęście jest sporo sposobów, by ją uzyskać poza pracą. Sam

przekonałem się, że wychodzenie ze strefy komfortu, również podczas

podróżowania, może być uzależniające i niezwykle pomagać w budowaniu

silnej osobowości, wzmacnianiu wiary we własne możliwości i też w

rozwoju osobistym (ze skokiem na bungee włącznie).

Wolność finansowa 50 na 50

Jestem zwolennikiem projektowania własnego życia. Wspomniałem

już wcześniej, że unikam typowych „mentorów”, jestem krytyczny w

stosunku do szkoleń i książek, generalnie – lubię żyć po swojemu, zamiast

się na kimś lub na czymś wzorować. Mam tylko jedno życie, więc chcę je

spędzić tak, jak lubię. I na szczęście jestem człowiekiem działania, więc

nie tylko o tym mówię i marzę, ale też… realizuję swoje wizje. Wymyśliłem

więc koncepcję doskonałą dla siebie. Po raz pierwszy w Polsce i

prawdopodobnie na świecie wprowadziłem do obiegu pojęcie „Wolność

finansowa 50 na 50”. Pora wyjaśnić, co się pod tym pojęciem kryje…

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

188

Wolnym finansowo jest dla mnie człowiek, który spełnia trzy

warunki. Po pierwsze, ma przychody wyższe niż koszty życia. Jeśli więc

ktoś wydaje miesięcznie średnio 1 800 zł, ale zarabia 2 200 zł na rękę co

miesiąc, to spełnia pierwszy warunek. Niestety, nie jest on wystarczający,

żebyśmy mogli powiedzieć o kimś, że jest wolny finansowo. Po drugie,

przychody o których mowa, muszą pochodzić ze źródeł pasywnych, czyli

takich, które nie wymagają Twojej pracy czy 100% obecności. Jeśli więc

uzyskujesz wpływy z wynajmu mieszkań, które posiadasz lub z

usamodzielnionej firmy – bez względu na to, czy jesteś w Polsce, czy za

granicą, czy śpisz, czy podróżujesz – spełniasz drugi warunek. To też

jednak nie wystarczy. Trzecim warunkiem jest bowiem dla mnie możliwość

niepracowania, czyli takie funkcjonowanie w swoim życiu, żeby nie trzeba

było pracować, by otrzymywać przychody wyższe niż rozsądne koszty

życia. Co jest jednak dla mnie bardzo ważne, możliwość niepracowania

wcale tej pracy nie wyklucza.

Ja na przykład czuję się zbyt młodo, żeby tylko wędkować, siedzieć

na działce czy robić szaliki na drutach, jak mają to w zwyczaju typowi

emeryci. Równolegle do tego, nie muszę już pracować. Nie jestem jednak

zmęczony życiem, a moją aktywność oceniam jako bardzo wysoką. Poza

tym lubię pracować przy niektórych projektach i wybór nicnierobienia nie

jest w zgodzie z moją naturą (przynajmniej na razie). Chociaż więc

spełniam wszystkie warunki do posiadania wolności finansowej i mam już

pełną możliwość nicnierobienia, czuję w sobie również wolność do

pracowania, jeśli dana praca mi odpowiada. W projektowaniu życia nie

chodzi o to, żeby robić coś na siłę, a o to, żeby żyć w zgodzie z własnymi

potrzebami i modyfikować je do woli wraz z mijającym czasem. Być może

przyjdzie kiedyś moment, w którym będę w stanie odpoczywać przez 365

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

189

dni w roku i będzie mi to sprawiało frajdę. W tej chwili jednak czuję, że to

nie dla mnie i dlatego skonstruowałem sam dla siebie system, w którym

przez pół roku pracuję w ograniczonym zakresie, żeby zachować

adrenalinę i zrobić coś pożytecznego (o tym za chwilę), a przez drugą

połowę roku podróżuję i obijam się z dala od pracy. Wybieram więc

wolność finansową w 50%, bo… umarłbym z nudów, nie robiąc kompletnie

nic!

Praca bez względu na pieniądze

Kiedy więc nie musiałem już przyjmować więcej żadnych zleceń

związanych z moimi biznesami, postanowiłem spełniać swoje marzenia.

Wspominałem już na początku książki, że pasjonowałem się siatkówką.

Przez krótki moment ocierałem się nawet o kadrę Polski juniorów w tej

dyscyplinie sportowej. Niestety, z uwagi na niewielki wzrost (jak na

siatkarza) i na to, że część chłopaków była po prostu lepsza (zresztą

niektórzy z nich grają obecnie w kadrze Polski, a są z tego samego rocznika

co ja albo w podobnym wieku), musiałem pożegnać się z karierą

zawodniczą w kadrze. Jako trener siatkówki miałem jakieś swoje, lokalne

sukcesy, ale nie na miarę reprezentacji wszakże. Wydawałoby się więc, że

moje marzenie zakończy się fiaskiem. Aż do niedawna…

Będąc już rentierem oglądałem pewnego dnia mecz drużyny

narodowej siatkarek w telewizji (u kogoś, bo u siebie praktycznie nie

korzystam z telewizji). Pomyślałem sobie, że mam sporo sukcesów w

budowaniu zespołów, w motywowaniu, że jestem praktykiem i że pewnie

mógłbym pomóc trenerowi kadry w jego pracy z drużyną. Nie czekając

więc długo, zleciłem swojemu pracownikowi zdobycie numeru telefonu do

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

190

trenera kadry i jak tylko go zdobyłem, chwyciłem za telefon i zadzwoniłem

(mówiłem już, że jestem człowiekiem działania). Przedstawiłem się

rzeczowo i powiedziałem, że od czasu do czasu zajmuję się coachingiem i

że mam koncepcję pracy z zespołem narodowym. Trener Piotr Makowski

wstępnie zainteresował się moją propozycją i… kilka dni później byłem już

w Spale na zgrupowaniu kadry Polski siatkarek, szykujących się do

ważnego turnieju. Moja rola była ograniczona i to były dopiero początki,

ale w ciągu następnych paru dni zacząłem także pracę z kadrą Polski

kadetek (mistrzynie Europy w 2013 roku) i spotkałem się ze Stephane’em

Antigą (trenerem reprezentacji Polski siatkarzy). Tak, to jest praca i

według niektórych teoretyków i speców od „wolności finansowej” nie

powinienem jej wykonywać jako rentier. Tyle tylko, że ja te teorie mam w

nosie i lubię, kiedy moje marzenia stają się faktami (a tak najczęściej jest).

Trafiłem więc do kadry siatkarskiej, choć w innej roli, niż mogłem

kiedykolwiek przypuszczać i nie traktuję tego projektu w kategoriach

zarobkowych. To jest frajda, pasja, spełnienie marzenia, a pieniądze są

drugo-, nawet trzeciorzędną sprawą.

Posiadając więc wolność do tego, żeby robić, co mi się tylko żywnie

podoba, pracuję sobie od czasu do czasu, nie oglądając się na zarobki. Nie

podejmę się już jednak żadnego projektu, który nie odpowiada moim

wartościom i moim pasjom. Widzę teraz, że zupełnie inaczej pracuje się

dla pieniędzy, a zupełnie inaczej bez względu na pieniądze. Kiedy wypłata

przestaje być Twoją główną motywacją, można odnaleźć wiele innych

wartości w pracowaniu i na takie właśnie projekty zgadzam się w zgodzie

ze swoją koncepcją „Wolności finansowej 50 na 50”.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

191

Praca charytatywna

Z czasem poczułem też w sobie coraz większą potrzebę dzielenia się.

Nie tylko z uwagi na buddyzm, który od kilkunastu miesięcy wyznaję, ale

po prostu, po ludzku – jako chęć odwdzięczenia się za to, co otrzymuję od

życia, od ludzi i od otoczenia. Praca charytatywna polega w dużej mierze

na dzieleniu się pieniędzmi, ale nie tylko. Można udzielić komuś wsparcia,

wiedzy, rady lub też zacząć budować system działań charytatywnych.

Jednym z moich marzeń jest założenie fundacji, która pomagałaby ludziom

z trudnościami w utrzymaniu godnego poziomu życia. Na razie pomysł ten

we mnie dojrzewa, ale pewnie z czasem coś z niego wykiełkuje…

Podoba mi się idea dzielenia się 10. częścią swoich zysków. Z

doświadczenia wiem, że dobre uczynki i dobra energia wracają do

człowieka – czasami ze zdwojoną siłą. Mówię to także jako były

autostopowicz, który korzystał z uprzejmości kierowców. Czasami trwało

to minutę, a czasami godzinę, ale praktycznie codziennie wracałem do

domu za darmo. Jestem wdzięczny wszystkim tym kierowcom, którzy bez

względu na pieniądze mieli ochotę pomóc młodemu studentowi i podwieźć

go te 30 kilometrów do jego miasta. Podróżując autostopem, poznawałem

też bardzo różnych ludzi. Zacząłem dostrzegać, jak bardzo wszyscy się od

siebie różnimy z jednej strony i jak bardzo jesteśmy wszyscy do siebie

podobni − z drugiej. Rozmawiając z intelektualistami, robotnikami,

młodymi i starymi, studentami i przedsiębiorcami, muzykami disco polo i

lekarzami, jadąc kiedyś z ojcem, który wracał z odwiedzin swojego syna w

więzieniu i jadąc kiedyś karawanem pogrzebowym (autentyk!), wiele się

uczyłem. Czasami tak dobrze mi się z kimś rozmawiało, że odwoził mnie

pod sam dom. Jestem wdzięczny tym wszystkim ludziom, więc – choć to

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

192

dziś niepopularne – zawsze staram się zatrzymać, kiedy sam jadę

samochodem, a ktoś łapie stopa.

Staram się też odwdzięczać światu na wiele innych sposobów i daje

mi to wiele satysfakcji i radości. Nie jest w moim stylu, żeby wymieniać tu

działania charytatywne, w których uczestniczymy i nie o to w tym chodzi,

żeby o tym trąbić. Zachęcam jednak do tego, żeby częścią zysków lub

choćby wiedzy się dzielić – to doskonały sposób na wolność, nie tylko

finansową.

Przykłady zajęć dla młodego emeryta

Jeśli podobnie jak ja nie lubisz monotonii, może zainteresują lub

zainspirują Cię tematy, którym poświęcam uwagę jako rentier. Chyba

najbardziej oczywistym przykładem jest napisanie książki, co właśnie

czynię. Pisanie zawsze sprawiało mi frajdę, choć przyznaję, że w temacie

animacji czasu wolnego napisałem już tak dużo tekstów, że raczej nie będę

w przyszłości tego tematu się już podejmował. Jeśli nie piszę na czas, pod

presją terminu i czyichś oczekiwań, to odnajduję w pisaniu prawdziwą

przyjemność. Zacząłem nawet pisać powieść, ale jest dość hardcore’owa,

więc nie wiem, czy opublikuję ją pod swoim nazwiskiem…

Kiedyś skontaktował się ze mną Kamil Cebulski i zaproponował

wywiad w Radio KonteStacja. Zgodziłem się i opowiedziałem słuchaczom

jako gość o tym, jak zbudowałem największą w Polsce (wtedy jeszcze

„tylko” w Polsce) firmę zajmującą się animacją. To był październik 2011

roku, a ja w tamtym okresie myślałem, że będę przedsiębiorcą już na

zawsze i w ogóle wystąpienie w radio na żywo było dla mnie prawdziwym

„wow”. Później Kamil zaprosił mnie do wygłoszenia wykładu na jego

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

193

uczelni ASBIRO w Warszawie. Byłem zaskoczony zainteresowaniem

studentów, niekończącymi się pytaniami i… owacją na stojąco. Ciągle

jednak wydawało mi się jeszcze, że przedsiębiorczość to mój cel życiowy.

Dziś… wiele się zmieniło. Jednym z moich pomysłów na emeryturę jest

prowadzenie swojej autorskiej audycji o tytule „Wolność finansowa 50 na

50” (wtorki o 20, w KonteStacji). Oczywiście nie pobieram za to

wynagrodzenia, ale sprawia mi wielką przyjemność to, że kilka tysięcy ludzi

regularnie słucha moich prelekcji i wyciąga sobie z nich cenne dla siebie

wnioski. To kolejna praca bez względu na pieniądze, która może być

inspiracją również i na Twoją emeryturę.

Zdarza mi się też występować publicznie na różnych festiwalach

przedsiębiorczości, uniwersyteckich konferencjach, dużych eventach, a

niekiedy nawet komercyjnie na szkoleniach dla dużych firm lub płatnych

seminariach. Kilka razy do roku sam prowadzę swoje autorskie szkolenia i

lubię to (dopóki nie jest tego za dużo). Nieraz zdarzyło mi się udzielić

merytorycznego wykładu bezpłatnie, bo pieniądze mają dla mnie coraz

mniejsze znaczenie (organizator musi jednak spełnić pewne warunki, żeby

do takiego wykładu doszło).

Po głowie chodzi mi też czasem program w telewizji. Swego czasu

byłem dość często zapraszany do różnych mediów i na YouTube można

zobaczyć mnie w różnych rolach i przeróżnych wystąpieniach medialnych.

Było to jednak w czasach, kiedy byłem „twarzą” STAGEMAN i promowałem

ideę animacji czasu wolnego albo Euro 2012. Dziś w mediach pojawiam

się rzadziej z wyboru, aczkolwiek autorski program o biznesie i/lub

wolności finansowej byłby dla mnie pewnie atrakcyjnym wyzwaniem.

Byłbym w stanie pracować (przez jakiś czas) we wszystkich

projektach, które dotyczą moich pasji, nawet całkowicie za darmo albo też

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

194

za podstawową pensje. Gdyby ktoś poprosił mnie o pracę w klubie

golfowym, o to, bym oprowadzał wycieczki po Azji lub pomagał ludziom

odblokowywać ich potencjał, to zapewne pomimo emerytury nie

zlekceważyłbym tego typu wyzwań.

Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie prace Ty możesz

wykonywać (teoretycznie), nawet jeśli nie wiązałoby się to z

otrzymywaniem pieniędzy. Być może odpowiedź na to pytanie będzie

również wskazówką, w którą stronę warto dążyć na swojej drodze…

Rozwój osobisty i duchowy

Mając coraz więcej czasu i odpowiednią ilość pieniędzy, by żyć na

dobrym poziomie, w moim życiu po raz pierwszy pojawiła się potrzeba

rozwoju duchowego. Wcześniej lekceważyłem tę sferę swojego życia albo

po prostu nie starczało mi na nią czasu. Dziś widzę, jak cenna to sfera i

wiem, że ma niesamowicie bliski związek również z przedsiębiorczością.

„Rozwój osobisty” to pojęcie budzące różne skojarzenia. U

niektórych skrajnie pozytywne, ale u wielu podejrzliwe i budzące niechęć.

Myślę, że wpływ na to mieli ludzie, którzy robili z rozwoju osobistego swoje

główne źródło utrzymania lub tacy, którzy uczyli innych tego, czego sami

nigdy nie osiągnęli. Generalnie jednak uważam, że zainteresowanie się

rozwojem osobistym i duchowym może wnieść wiele nowych i ważnych

jakości w życie każdego człowieka.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

195

Inspiracja buddyzmem

Buddyzmem zainteresowałem się już w 2012 roku, chociaż swoją

pierwszą większą aktywność w tym temacie wykazałem dopiero w 2013

roku. Przyciągało mnie to, że jest to filozofia bardzo zdroworozsądkowa i

aktualna również w dzisiejszych realiach. Fascynowało mnie to, że Budda

nie potępiał bogactwa, a wręcz pochwalał bycie przedsiębiorczym, o ile

robi się to etycznie i stwarza się potencjał dobra dla wszystkich czujących

istot. Celem buddyzmu, z którym się bardzo utożsamiłem, było właśnie

dobro wszystkich czujących istot – nie tylko własne (choć ta filozofia

bardzo sprzyja dbaniu o siebie), ale i innych naokoło.

Polecam tę filozofię, ale nie na zasadzie sekciarstwa. To nie jest tak,

że jak zacznie się studiować buddyzm, to zaczniemy osiągać nirwanę i

lewitować nad ziemia, a wszystkie problemy się same rozwiążą. Tak nie

będzie, ale na pewno jest to filozofia sprzyjająca osiąganiu spokoju i

wzmacniająca czujność i wnikliwość umysłu.

Wiele tematów, które poruszałem dotychczas w tej książce, ma

swoje podłoże w studiach nad buddyzmem − między innymi to, że nie

warto lgnąć do negatywnych emocji, zazdrościć, narzekać czy przejmować

się opiniami innych. Wszystko, co nas otacza, jest nietrwałe i przyjęcie

takiego punktu widzenia sprawia, że uwalniamy się od frustracji i życia w

napięciu, tak powszechnego w Europie i krajach Zachodu.

Ze swojej strony polecam odnajdywanie w sobie spokoju we

wszelkich sytuacjach, które nam towarzyszą, i do „obecności” w swoim

życiu. Jeśli ktoś jest nieufny w stosunku do medytacji, jogi, wizualizacji,

afirmacji czy technik oddechowych, to polecam tylko podejście

zdroworozsądkowe z zakresu buddyzmu − między innymi to, że, jak mówi

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

196

Dalajlama, warto trenować uważność umysłu i oddzielać emocje

(szczególnie te negatywne) od podejmowanych decyzji. Ostatnimi czasy

pozwoliło mi to uniknąć wielu stresów i podjąć doskonałe na tym etapie

mojego życia decyzje. Mówię o tym trochę więcej na jednym ze swoich

całodniowych szkoleń, które odbywa się tylko 2 razy w roku. Zapewne nie

jest to temat do przekazania w pełni za pomocą książki, aczkolwiek na

pewno interesujący.

Okiełznanie ego

Wygląda na to, że im wyższe mamy ego, tym więcej cierpienia nas

czeka. Ludzie chcieliby być bogatsi, szczuplejsi, mądrzejsi i ważniejsi, ale

ta droga nie ma końca. Nawet jeśli zarabiasz milion tygodniowo, i tak

znajdzie się ktoś, kto zarabia jeszcze więcej. Nawet jeśli masz figurę

modelki lub modela, IQ na poziomie 140 i piastujesz ważne stanowisko w

swojej społeczności, znajdzie się na pewno ktoś o jeszcze większych

dokonaniach. Ta zabawa nie ma końca, a nasze ego zamiast się

zaspokajać kolejnymi sukcesami, wymaga coraz więcej i więcej.

Człowiek z dużym ego ma tendencję do traktowania innych z góry,

czucia się lepszym od innych, ranienia i zrażania do siebie otoczenia.

Początkowo tacy ludzie mogą sobie nawet nieźle radzić w biznesie, ale z

czasem okazuje się, że są w nim całkiem sami, a firma nie może się od

dłuższego czasu rozwinąć. Ego sabotuje sukcesy w przedsiębiorczości, ale

to jeszcze nic w porównaniu z tym, jak bardzo wysokie ego utrudnia nam

szczęśliwe życie.

Być może piszę teraz trochę jak najęty i ten podrozdział wyda Ci się

trochę „sekciarski”, ale wierz mi, że to o czym mowa, ma wielkie znaczenie

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

197

w budowaniu firmy, zespołów i opinii rynkowej – to jest wiedza z zakresu

biznesu! Jeśli zawsze starasz się utrzymać wizerunek Supermana albo

Supermanki, to rzadko ktoś będzie chciał Ci pomóc (bo przecież pozornie

radzisz sobie doskonale) i rzadko ktoś będzie naprawdę chciał się

zaprzyjaźnić (trudno przyjaźnić się z „ideałami” czy „robotami”).

Pokora w biznesie bywa przereklamowana, ale za to w życiu

osobistym jest ważnym składnikiem szczęścia. Im mniejsze mamy

nierealistyczne wymagania od siebie, tym mniej odczuwamy presji. Im

bardziej lubimy siebie, tym więcej wsparcia potrafimy dać sobie sami. Im

bardziej jesteśmy otwarci i szczerzy, tym więcej prawdziwych przyjaźni

pojawi się w naszym życiu. Jeśli więc wydaje Ci się czasem, że wiesz

wszystko najlepiej… pomyśl jeszcze raz.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

198

Równowaga życiowa

Znam przypadki kilku bogatych, ale nieszczęśliwych ludzi. Poznałem

kilku wybitnych sportowców, ludzi ze świata show-biznesu czy polityki, na

moje coachingi zgłaszali się czasem prezesi lub dyrektorzy dużych firm.

Czasem byli to ludzie, którzy zarabiali 4 razy więcej niż ja, byli w wieku

mojego ojca lub też zbudowali dużo większe i bardziej rozpoznawane

przedsiębiorstwa niż moje wszystkie firmy razem wzięte. Z jakichś jednak

powodów przychodzili do mnie i chcieli porozmawiać. Wielokrotnie też po

moich wykładach, które prowadzę dość dynamicznie i z humorem,

zdarzało się, że ktoś dostrzegał we mnie duży spokój.

Zarzucicie mi być może zarozumialstwo, ale musze podzielić się

tym, co zdarzyło się w trakcie jednego z moich wykładów o

przedsiębiorczości. W przerwie między jedną a drugą jego częścią

podeszło do mnie około 15 osób. Stałem tyłem do mównicy, a wianuszek

słuchaczy szczelnie odciął mi drogę wyjścia do toalety. Pomimo że miałem

przed sobą jeszcze dalszą część wystąpienia, pomyślałem z satysfakcją, że

mają jakieś pytania i że chętnie na nie odpowiem. A tymczasem… cisza.

Mijają kolejne sekundy, a grupa słuchaczy po prostu wpatruje się we mnie.

Nikt nic nie mówi. Oczywiście nie spojrzałem na zegarek ani też nie

włączyłem stopera, ale myślę, że pierwsza osoba odezwała się dopiero

grubo po minucie ciszy. Niby niewiele, kilkadziesiąt sekund, ale wyobraźcie

sobie siebie w centrum uwagi kilkunastu osób i ich milczenie. Spokojne,

nienachalne, prawdziwe. Wow, będę to wspominał!

Pierwsza odezwała się kobieta około czterdziestki i… zwaliło mnie

z nóg. Spytała (w obecności tych kilkunastu osób), czy może mnie

uściskać. Zgodziłem się i zrobiło mi się bardzo miło. Pomyślałem, że

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

199

pewnie mówiłem o czymś ważnym dla Niej. Chwilę to trwało, zanim

powiedziała, że chciała to zrobić, bo bije ode mnie spokój. (W tym

momencie możecie mi zarzucić kolejne przechwalanie się. Zdałem sobie

sprawy z tego, że ci ludzie nie podeszli do mnie z pytaniem, tylko po

prostu, by sobie razem pobyć. Myślę, że to, co mówiłem znalazło w nich

jakiś oddźwięk).

Potem pojawiły się pytania. Różne, najczęściej o to, od czego zacząć

budować wolność finansową i jak mi się to udało. Na kolejne zaskoczenie

nie trzeba było długo czekać. Jeden z uczestników spytał życzliwie

(aczkolwiek z uśmiechem na twarzy), czy jako osoba wolna finansowo

chce mi się prowadzić takie wykłady. Mój mózg szybko próbował znaleźć

odpowiedź na to pytanie, ale zaskoczeniem było dla mnie to, że

pojawiającą się u mnie emocją była… radość. Pomyślałem sobie, że lubię

się dzielić wiedzą, że sprawia mi olbrzymią satysfakcję, by pomagać innym

i że faktycznie, z punktu widzenia finansów w ogóle mi takie wykłady nie

są potrzebne, ale z punktu widzenia misji, tak.

I choć najbliższe mi osoby wiedzą, że potrafię się też czasem mocno

wkurzyć, zdarza mi się, że klnę jak szewc i wcale nie są mi obce również

zjawiska narzekania czy przejmowania się opinią innych, to ostatnimi czasy

bardzo pracuję nad swoją życiową równowagą i wraz z tym rozwojem jest

we mnie coraz więcej spokoju i obecności we własnym życiu.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

200

Sinusoida życia

Nie da się być cały czas na fali. Nie da się odnosić tylko sukcesów.

Nie da się odczuwać radości przez 365 dni w roku. Ci, którzy wierzą, że się

da, skazują się na wielkie cierpienie i frustrację. To jest właśnie poważny

problem Zachodu – wiara w to, że kiedyś nasze życie będzie idealne. Nie

będzie! Życie to sinusoida i zaakceptowanie oraz zrozumienie tego da Ci

więcej szczęścia niż jakiekolwiek pieniądze. Co z tego, że dziś zarabiasz i

cieszysz się zdrowiem, kiedy życie skonstruowane jest tak, że czasem

chorujesz, czasem ktoś od Ciebie odchodzi, a czasem czujesz się

bezwartościowy czy bezwartościowa. Bardzo byśmy chcieli, by życie

układało się tak, jak my tego chcemy, ale życie toczy się własnym torem i

na swoich zasadach!

To właśnie najbardziej wkurzało mnie w książkach z rozwoju

osobistego: autorzy nie umieszczali w nich nic o tym, że i im czasami się

coś nie udaje i że nie da się ciągle cieszyć z życia. A tak przecież nie jest

w prawdziwym świecie. Nie uwierzę nigdy w życiu, że pan Tracy nie podjął

ani jednej błędnej decyzji w swoim życiu. Nie uwierzę, że pan Kiyosaki

zarobił na wszystkich swoich inwestycjach. Nie uwierzę, że pan Robbins

zawsze ma wielką energię do działania. I Ty też w to nie wierz, bo to

nierealne! W świecie prawdziwych ludzi (z krwi i kości) czasem się

wygrywa, a czasem przegrywa. Czasem odczuwa się radość, a czasem

czuje się gniew, smutek czy lęk. To są wszystko normalne, ludzkie emocje.

Ty też je masz i musisz je czasem odczuwać, bo tak jesteśmy

skonstruowani. Dziwi mnie to, że Cię to dziwi… (albo czasem zachowujesz

się, jakby to było dziwne).

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

201

Podzielę się z Tobą bardzo osobistą obserwacją. Myślę, że rzadko

zdarza się, aby autor książki był tak szczery i transparentny ze swoimi

czytelnikami… Ja mam naprawdę zajebiste życie, kilka firm, sporo kasy,

ułożone życie osobiste, prawdziwych i kochających przyjaciół – masa ludzi

mówi o mnie, używając wyświechtanej frazy „człowiek sukcesu”. Ale…

bywam też smutny, gdy ktoś świadomie mnie zrani, bywam wkurwiony,

gdy ktoś mnie oszukuje, czasem nawet się boję (o bliskich, o siebie, o lot

na Filipiny podczas okropnych turbulencji, o zdrowie). Wiesz dlaczego? BO

JESTEM NORMALNYM CZŁOWIEKIEM. I tak właśnie wygląda życie ludzie

– radość, smutek, złość i lęk pojawiają się na swoich warunkach. Są

obecne bez względu na to, jak bardzo próbujesz je wyprzeć i zakłamać.

Im szybciej zaakceptujesz to, że nie da się być szczęśliwym cały czas, tym

szybciej osiągniesz spokój i tym dłużej pożyjesz w obecności.

ĆWICZENIE 49:

Usiądź wygodnie i odpowiedz mi na kilka pytań. Pierwsze z nich

brzmi: czy jesteś teraz na górze czy na dole sinusoidy? Drugie: jak się z

tym czujesz? I trzecie: czy myślisz, że jest ktoś, kto jest zawsze na górze

sinusoidy?

Za każdym razem, kiedy stanie się coś ważnego w Twoim życiu,

możesz wracać do tych trzech pytań. Mnie osobiście dają one spokój i

powodują, że mój umysł robi się jasny i wyostrzony. A kiedy mam jasny

umysł, to mogę coś zrobić. A kiedy mogę coś zrobić, mam wpływ. A kiedy

mam wpływ, mogę dokonać zmian i żyć dobrze.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

202

Droga do szczęścia

Myślę, że pokuszę się kiedyś o napisanie książki o szczęśliwym życiu,

ale w chwili obecnej przyjmij proszę ode mnie kilka wskazówek i zrób z

nimi, co tylko chcesz. Swoją drogę do szczęścia zacząłbym od utrzymania

zdrowia. Nie na zasadzie presji telewizyjnego wyglądu, aplikacji w

telefonie, która liczy Ci kroki czy artykułów, które piszą o szkodliwości

nabiału, ale na zasadzie zdroworozsądkowej. Pamiętaj, że ciało masz

jedno i innego nie dostaniesz. Jest to Twoje narzędzie pracy, świątynia

przyjemności i tarcza Twojej osobowości. Dbaj o nie tak, jak w chwili

obecnej jest Ci to potrzebne (i nie więcej, dopóki nie poczujesz że

potrzebujesz więcej).

W drugim kroku dbaj o relacje z ludźmi. Choćbyś nie wiem, jak

chciała uwierzyć w to, że jesteś samodzielna, tak naprawdę jesteś od wielu

ludzi zależna. Choćbyś nie wiem, jak chciał być silny i samowystarczalny,

potrzebujesz emocji i obecności innych ludzi. Bez ludzi wokół człowiek

usycha jak roślina bez wody. Zdaj sobie z tego sprawę i jeszcze dziś wyślij

bezinteresownie miłego SMS-a do kogoś, kto Cię kocha i rozumie Twoje

słabostki i odpały.

Po trzecie, realizuj marzenia. Nie ma lepszego paliwa niż własna

pasja i dążenie do wyznaczonych celów. Te cele nie muszą być takie, jak

w książkach czy na szkoleniach tak zwanych „guru”. Jeśli czujesz się

dobrze na etacie – taka jest Twoja droga, i to jest OK. Jeśli chcesz stworzyć

dużą firmę, ale jeszcze nie teraz, tylko w przyszłym roku – taka jest Twoja

droga, i to jest OK. Jeśli przeraża Cię to, o czym pisałem wcześniej w

rozdziale o przedsiębiorczości i nie chce Ci się tego wdrażać – taka jest

twoja droga, i to jest OK. Jeśli masz ochotę pierdolnąć wszystkim i

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

203

wyjechać z ukochaną osobą za granicę – taka jest twoja droga, i to jest

OK. Jedyne, co jest ważne to to, czego TY potrzebujesz. Ja Ci tego nie

powiem. Żaden trener, mentor czy coach (nawet za 1 140 zł/godzinę) nie

powie Ci, czego chcesz. Wsłuchaj się w siebie. Bo taka jest Twoja droga.

Daję Ci pełną wolność do tego, żeby nie zgodzić się z twierdzeniami

tej książki, i to będzie OK. Daję Ci też pełną wolność, żeby swoje życie

poprowadzić zupełnie inaczej, niż zrobiłem to ja, i to jest OK. Daję Ci też

wolność, żeby korzystać z moich porad w tej książce, słuchać bezpłatnych

audycji w KonteStacji, oglądać moje podcasty na YouTube i zgadzać się

ze mną w wielu sprawach – to też jest OK. Wybierz za siebie i dla siebie.

I nade wszystko, jeśli chcesz być szczęśliwy/szczęśliwa, to… (odwróć

kartkę)

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

204

… TO BĄDŹ

Wszystkiego dobrego Jakub B. Bączek

Kuala Lumpur, 02.04.2014

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

205

Rozdział 6:

Wracamy do wyzwania

Pamiętasz może wyzwanie, które postawiłem pod koniec pierwszego

rozdziału? Zachęcałem w nim, by skorzystać z ćwiczeń, które podaję.

Jestem realistą i wiem, że jeśli należysz do grupy 95% osób, to nie udało

Ci się posłać 12 maili po 12 podanych tu achievementach. A szkoda, bo w

moich automatycznych odpowiedziach na Twoje maile krył się ważny

szyfr, który być może otworzyłby przed Tobą pewną szansę.

Jeśli jednak się mylę i udało Ci się wysłać te 12 „prac domowych” na

moje maile (od [email protected] do [email protected]),

doceniam to i chcę się jakoś za Twój wysiłek odwdzięczyć. Jeśli spojrzysz

na te maile trochę z innej strony niż zazwyczaj („outside the box”) i trochę

pod prąd, to podałem Ci w nich między wierszami ważne informacje.

Przeróżne informacje. Od Ciebie zależy, czy z nich skorzystasz, czy nie.

Niektóre są bardzo głębokie i zamaskowane, ale niektóre konkretne i

czytelne.

Jedną z tych najbardziej konkretnych informacji jest to, że możesz

napisać do mnie maila i podzielić się tym, czym chcesz (krytyką, prośbą,

pytaniem, propozycją współpracy, pomysłem na spółkę ze mną, ofertą dla

anioła biznesu itd.). Wystarczy, że odczytasz ponownie wszystkie te 12

maili i spiszesz po kolei pierwsze litery z każdego z nich. Utworzą one

hasło. Dodając do tego hasła znak „@” i domenę jbbcoaching.pl,

otrzymasz gotowy adres maila do kontaktu. Być może ten kontakt nie jest

Ci do niczego potrzebny, ale być może masz pierwszą w życiu szansę na

kontakt z prawdziwym człowiekiem, który napisał książkę motywacyjną i

być może było to jedno z Twoich małych marzeń.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

206

Zrób z tym, co tylko chcesz. Cokolwiek zdecydujesz, będzie to w

porządku – taka jest Twoja droga.

Moja osobista prośba

W tej książce nie będzie klasycznego podsumowania czy

zakończenia. Tak naprawdę wiele się od tego momentu zacznie. Mam do

Ciebie jednak małą prośbę. Jeśli czujesz, że treść tej książki była, jest lub

będzie dla Ciebie cenna, pomyśl proszę o osobie lub osobach, którym

dobrze życzysz i którzy też mogliby tę książkę przeczytać.

Rozważ proszę polecenie im tej książki, żeby podzielić się energią i

wiedzą, zrobić coś dla innych. Jeśli czujesz, że to będzie w porządku, kup

2 egzemplarze tej książki na stronie www.jbbcoaching.pl, wpisz na

pierwszej stronie dedykację dla kogoś bliskiego lub po prostu napisz „To

bezinteresowny prezent, bo zależy mi na Tobie” i daj egzemplarz dwóm

osobom. Obiecuję Ci, że każdy dobry uczynek, który kierujesz do kogoś

innego, wróci do Ciebie i sprawi, że poczujesz radość i energię.

Wierzę, że każdy kto przeczyta tę książkę, znajdzie odpowiedź na

przynajmniej jedno pytanie, które dotychczas pojawiało się w głowie.

Wierzę w to, bo wiem, że i ja, i Ty, i każdy z moich Czytelników – my

wszyscy – mamy taki sam cel: szczęśliwie żyć i unikać cierpienia. Moją

misją było napisanie o tym szczerej książki. Jeśli chcesz mi pomóc w

realizacji tej misji, spraw, by ktoś z Twojego środowiska również ją

przeczytał.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

207

Co dalej?

Po lekturze tej książki może się wiele wydarzyć. Mam jednak w sobie

olbrzymi spokój i otwartość na to, że nie wydarzy się nic. W drodze, którą

wspólnie podjęliśmy, od etapu nauki do etapu wolności finansowej,

zapewne towarzyszyły Ci różne emocje. Czasami pojawiała się pewnie siła

działania, czasami sprzeciw, czasami uśmiech, a czasami może złość. Taki

był mój cel – ta „wędrówka” miała też symbolizować drogę życiową. Ze

wzlotami i upadkami, dokładnie jak na sinusoidzie.

Niestety, samo przeczytanie książki nie sprawi jeszcze, że osiągniesz

bogactwo czy wolność finansową. Czytanie bez działania pewnie

przyniesie niewielki efekt. Warto więc, żeby te ostatnie karty książki nie

były Twoim ostatnim spotkaniem z rozwojem i drogą do szczęścia. Tych

tematów nigdy nie za wiele – warto się nimi regularnie nasycać. Jeśli ufasz

mojej koncepcji, zapraszam Cię na spotkanie osobiste ze mną – nie ma ich

wiele, ale raz na jakiś czas pojawiam się w różnych miastach Polski i

świata. Czy to z wykładem, czy to ze szkoleniem, czy to po prostu

turystycznie. Nie będę miał nic przeciwko, jeśli kiedyś przypadkiem na

lotnisku czy w restauracji się miniemy i postanowisz się przywitać.

Zrozumiem jednak, jeśli wybierzesz inną drogę.

Zachęcam Cię do jak najczęstszego sięgania po swoje własne

zasoby. Masz siłę, spokój, radość, energię, wiarę, dobro, piękno i prawdę

w sobie. Tam też warto szukać. Jeśli chcesz ostatniego kopniaka

motywacyjnego (do woli), to wykonaj ostatnie, 50. ćwiczenie w tej książce

i podążaj swoją drogą do szczęścia. Dziękuję Ci za wspólną część tej drogi.

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

208

ĆWICZENIE 50:

1. Odłóż tę książkę po zakończeniu czytania tego zdania na minutę i

wycisz umysł – pozwól myślom przepływać swobodnie i nie

zatrzymuj ich ani nie poganiaj (mówię zupełnie serio).

2. Weź kartkę papieru i napisz na niej swój konkretny cel – tak jak

teraz czujesz.

3. Narysuj pod swoim celem jakiś obrazek lub symbol, który obrazuje

Twoje marzenie/cel – tak jak czujesz, bez osądzania i sabotowania

swojej wewnętrznej twórczości.

4. Napisz pod rysunkiem, jaki wykonasz pierwszy krok już dziś, żeby

zrealizować to marzenie (im bardziej konkretny, tym lepiej, ale też

możliwy do wykonania jeszcze dzisiaj).

5. Powiedz do siebie, po cichu, w głowie: „Dziś to zrobię”.

6. Powiedz do kogoś lub przynajmniej głośno: „Dziś to zrobię”.

7. Odpowiedz sobie teraz na pytanie, dlaczego to zrobisz (po cichu

lub głośno).

8. A teraz powiedz na głos: „Zasługuję na to”.

9. Wstań i powiedz: „Dzisiaj to zrobię, zasługuję na to”.

10. Idź i zrób to – zasługujesz na to!

Jakub Bangkok

07.04.2014

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

209

Jakub B. Bączek Zarobić Milion, idąc pod prąd

210