Jak nie poznałem waszej matki

19
Gdzieś na południu Polski jest Babia Góra, najwyższa szczyt w naszym kraju poza Tatrami. Zwana Królową Beskidów oraz Matką Niepogod przyciąga turystów głodnych wysokogórskich wrażeń i kapitalnych widoków… Mało kto jednak wie o pewnej historii z lat 90., która miała miejsce w jej cieniu. Na terenie rozciągającym na północ od niej, w okolicach miasta Jordanów, działał najprawdziwszy superbohater. Jak przystało na taką postać latał, miał nadludzką siłę. I był niezniszczalny. Nikt nie wie, kim on był naprawdę i skąd się wziął. Pojawił się nagle, na początku wakacji roku 1998. Ubrany w ciemną kominiarkę, bluzę z kapturem i moro spodnie zjawiał się tam, gdzie była taka potrzeba. Stawał do walki o racje słabych i bezbronnych. Jedyne, co o nim więcej było wiadomo, to jakie przezwisko nosi. Sam go kiedyś przekazał ludziom. Kazał siebie nazywać Babiogórcem. Oto jedna z historii o nim.

description

Opowiadanie z cyklu "Babiogórzec" Dostępna również wersja audio pod adresem http://rider44.wrzuta.pl/audio/6kv2jMFVVvk/05._jak_nie_poznalem_waszej_matki Czyta Marcin Polaczuk.

Transcript of Jak nie poznałem waszej matki

Page 1: Jak nie poznałem waszej matki

Gdzieś na południu Polski jest Babia Góra, najwyższa szczyt w naszym kraju

poza Tatrami. Zwana Królową Beskidów oraz Matką Niepogod przyciąga

turystów głodnych wysokogórskich wrażeń i kapitalnych widoków…

Mało kto jednak wie o pewnej historii z lat 90., która miała miejsce w jej

cieniu. Na terenie rozciągającym na północ od niej, w okolicach miasta

Jordanów, działał najprawdziwszy superbohater. Jak przystało na taką

postać latał, miał nadludzką siłę. I był niezniszczalny.

Nikt nie wie, kim on był naprawdę i skąd się wziął. Pojawił się nagle, na

początku wakacji roku 1998. Ubrany w ciemną kominiarkę, bluzę z kapturem

i moro spodnie zjawiał się tam, gdzie była taka potrzeba. Stawał do walki

o racje słabych i bezbronnych. Jedyne, co o nim więcej było wiadomo, to

jakie przezwisko nosi. Sam go kiedyś przekazał ludziom.

Kazał siebie nazywać Babiogórcem.

Oto jedna z historii o nim.

Page 2: Jak nie poznałem waszej matki

2

23 LIPCA 1998, JORDANÓW

To było cudowne popołudnie dla Agaty. Choć się wcale tego nie

spodziewała.

Najpierw, wychodząc z mieszkania na spacer, pod drzwiami znalazła

różę, a przy niej tajemniczy liścik – „Na dole”. Poznawała to pismo, jednak

nie mogła uwierzyć…

Szybko, z rosnącym napięciem, ale takim przyjemnym, zbiegła klatką

schodową pod niewielki blok w którym mieszkała. Był on pobudowany

w pobliżu lokalnej Spółdzielni Kółek Rolniczych, a w większości

zamieszkiwany przez pracowników i rodziny tejże jednostki.

Stanęła przed klatką i rozejrzała się dookoła. Zwiewna sukienka do kolan

falowała, gdy dziewczyna spoglądała to w prawo, to w lewo. Nie było tam

tego, kogo szukała.

Agata poczuła się mniej pewnie. Pomału ruszyła w stronę wyjazdu

z posesji. Dochodziła już do bramki, gdy usłyszała za sobą chrzęst żwirku

oraz czyjeś ciężkie kroki. Odwróciła się.

- Szeregowy Maciej Buda melduje się pani generał jego serca! –

postawny młodzian, w mundurze lotników z Dęblina, zasalutował

dziewczynie.

- Maciek! – zapiszczała, rzucając się w jego ramiona. Jej ciemne loki

zlały się z moro munduru chłopaka – Przecież miałeś dopiero wyjść

za dwa tygodnie!

- Nie matura, lecz chęć szczera wyrwie mnie do królowej mego serca –

bardzo romantycznie wyjaśnił chłopak.

Agata przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Tak objęci wyszli z posesji.

W bramie minęli pana Andrzeja, sąsiada Agaty, który wracał ze spaceru

z pieskiem. Pozdrowili się nawzajem szerokimi uśmiechami.

Page 3: Jak nie poznałem waszej matki

3

Kolejne godziny spędzili razem, chodząc najpierw po okolicznych polach,

a w ostateczności dochodząc do centrum Jordanowa. Gadali, śmiali się,

wyznawali sobie miłość, opowiadali, co u nich słychać. I tak aż do

jordanowskich plant, niewielkiego parku w centrum miasta. Tam czekała na

Agatę kolejna niespodzianka.

Zasiedli na ławeczce, niedaleko fontanny. Patrzyli głęboko w swoje oczy,

kiedy krzaki koło nich zaszeleściły. Wyszła z nich trójka chłopaków,

w których Agata rozpoznała kolegów Maćka z technikum. Dwóch miało

gitary, jeden flet. Stanęli przed Agatą i Maćkiem i zaczęli grać „Zabiorę cię”

Kancelarii. Maciek zaś cicho śpiewał.

Dziewczyna miała łzy w oczach. To właśnie przy tej piosence poznali się,

na jednej domówce.

Nad Jordanów nadszedł wieczór. Maciek odprowadził Agatę pod jej

mieszkanie. Tam ustalili, że chłopak wróci koło 21, tylko wpadnie do domu.

Ona zaś coś przygotuje na kolację.

Pożegnali się uściskiem, odeszli od siebie, by zaraz wrócić i znów się

pożegnać uściskiem, znów odeszli, i znów wrócili, by koło czarnej zastawy

pożegnać się ostatecznie. Agata wbiegła po schodach na drugie piętro,

otworzyła drzwi. Mieszkanie było ciche i puste. Rodzice wraz z młodszym

bratem na parę dni pojechali do rodziny w Zakopanym.

Weszła do kuchni, zapaliła światło. Sprawdziła, co ma w lodówce.

Oceniła, co z tego może zrobić. Przeszła do dużego pokoju, by się przebrać.

Zapaliła światło… i zamarła. Zamrugała szybko, zagasiła światło, znów

zapaliła. Ktoś był w czasie jej nieobecności w tym pokoju - i go totalnie

zdemolował. Na ścianach, podłodze i suficie sprayem były wymalowane

jakieś bohomazy. Wśród nich Agata dostrzegała nawet i pentagram.

Zrobiła krok w przód… i poczuła ostrze na swojej szyi.

Page 4: Jak nie poznałem waszej matki

4

- Nu Polsza – usłyszała za sobą dziewczęcy głos ze wschodnim

akcentem – Nie ruszaj się a będzie dobrze.

Poczuła, jak ktoś krępuje jej ręce i usta, a potem ciska na wersalkę.

Z trudem na niej usiadła i dostrzegła dwie dziewczyny, które stały przy

drzwiach.

Każda miała w rękach po długim nożu. Ich miny były mordercze.

Page 5: Jak nie poznałem waszej matki

5

Tomasz Skupień

Przedstawia

http://rider44.wrzuta.pl/audio/6kv2jMFVVvk/05._jak_nie_poznalem_waszej_matki

Jordanów 2013

Page 6: Jak nie poznałem waszej matki

6

23 LIPCA 1998, JORDANÓW

Na zewnątrz zapadał coraz głębszy mrok, który wlewał się do dużego

pokoju. Lampy zostały zgaszone zaraz po tym, jak Agatę powalono na

kanapę. Jedyne światło, jakie wpadało do środka, pochodziło z kuchni.

W jego blasku dziewczyna mogła dojrzeć rysy jednej z włamywaczek.

Miała może ponad dwadzieścia lat. Była wyższa o głowę od tej drugiej,

która teraz buszowała po kuchni. Raczej nie wyglądała na zadbaną – włosy

na jej głowie były w nieładzie związane w kucyk, zaś ubranie (koszulka

z jakimś rosyjskim napisem i stare jeansy) prezentowało trzecią lub czwartą

świeżość. Pod jej oczami malowały się spore wory, jakby nie spała z kilka

nocy.

Jedyną częścią, która w dziewczynie była pozytywna, były jej oczy.

Agata uznała, że bije z nich jakaś wewnętrzna mądrość, że dziewczyna do

końca nie jest zadowolona z losu, jaki zgotowało jej życie.

Skrzypnęły otwierane drzwi. Do środka weszła druga z porywaczek. Od

pierwszej różniła się wzrostem, krótszymi włosami oraz wyrazem twarzy,

jakby wiecznie kpiącym. Zajadała kiełbasę, którą znalazła w lodówce.

- Ciasta nie mieli – westchnęła po polsku, ale z silnym, wschodnim

akcentem. Usiadła na krześle koło tej pierwszej. Ta odpowiedziała

coś po rosyjsku. Agata nie zrozumiała.

- Dobra Saszka, goń do zastawy po sprzęt, ja małej przypilnuję –

pierwsza znów powiedziała po polsku.

- Nie mów do mnie Saszka – gniewnie warknęła pierwsza – Bo zacznę

cię nazywać Dianeczką…

- A ja cię trzepnę wtedy - warknęła ta pierwsza.

Dziewczyna zwana Saszką parsknęła i wyszła z pokoju.

Page 7: Jak nie poznałem waszej matki

7

Zostały same. Agata wpatrywała się w ową Dianę, a ta kończyła jeść

kiełbasę.

- Smaczna – porywaczka pochwaliła po ostatnim kęsie – Ale jakby

jeszcze do tego było ciasto… – westchnęła.

Agata nic nie powiedziała. Próbowała poluzować więzy.

- Mała, nie trudź się. Tego się nie da rozwiązać – Diana jakby

odczytała jej zamiary.

Coś trzasnęło w korytarzu. Otworzyły się drzwi. To wróciła Sasza,

z wielką, ciemną torbą w ręku.

Diana wstała i podeszła do niej. Zaczęły wypakowywać torbę. Na widok

zawartości po plecach Agaty przeleciał zimny dreszcz.

Porywaczki wyciągały różnego rodzaju bronie palne i białe. Trafił się

nawet tuzin drewnianych kołków oraz nóż z jakimiś dziwnymi inskrypcjami.

Część broni dziewczyny pochowały przy sobie, resztę rozłożyły po pokoju.

Nagle coś huknęło w korytarzu, jakby ktoś wszedł „z buta”. Na ten

odgłos Sasza podbiegła do drzwi pokoju i stanęła za nimi. Diana wskoczyła

za wersalkę. Agata zdołała tylko usłyszeć jak powiedziała:

- Uwielbiam tę część!

Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Pojawił się w nich zarys

człowieka w kapturze. Pewnie wszedł do środka.

Saszka wyskoczyła zza drzwi, rzuciła się na typa. Ten zrobił unik, ale

zaraz dostał cios w brzuch. Oberwał też po twarzy od Diany, która do niego

doskoczyła. Padł na podłogę.

Błysnęło światło zapalane przez Saszkę. Agata zaraz rozpoznała osobę,

która została pokonana przez dziewczyny.

Na podłodze leżał Babiogórzec. Oddychał bardzo ciężko, cicho jęcząc

z bólu.

Page 8: Jak nie poznałem waszej matki

8

***

Dziewczyny celowały z dwóch pistoletów w Babiogórca.

- Sprawdź – Diana wydała polecenie. Sasza nachyliła się i uniosła

w górę kominiarkę. Agata z tej perspektywy nie mogła dojrzeć, kto

się pod nią krył.

- To nie on – mruknęła.

- Może jakiś kumpel, przebijaj – warknęła Diana.

- Wampir by się tak łatwo nie dał powalić… Kto ty jest? – zapytała.

- Babio… babio… górzec – wysyczał typ.

- Kto? – warknęła Diana – Saszka, upitolaj łeb. I to już.

- On mi nie wygląda na wampira – mruknęła Sasza.

Dianka nerwowo przestępowała z nogi na nogę.

- Ojciec by się tak nie ciaćkał, upitolaj – warknęła.

- Ojca z nami nie ma – gniewnie rzuciła Sasza – Zwiążmy go, potem

pomyślimy, co z nim zrobić.

Diana, bardzo niechętnie, opuściła broń. Razem związały Babiogórca

i cisnęły koło kanapy. Odwróciły się plecami do zatrzymanych i zaczęły

cicho, a potem coraz głośniej kłócić się po rosyjsku.

Agata okręciła głowę w stronę Babiogórca. Leżał na ziemi i cicho jęczał.

Dziewczyna już kompletnie nie rozumiała, co tu się dzieje. Raptem dwa dni

temu widziała, jak podnosi dwutonowy samochód i wytrzymuje uderzenie

drugiego, a teraz… A teraz zwijał się obok z bólu.

Porywaczki przestały się kłócić. Dianka podeszła do Agaty i wyrwała jej

z ust knebel.

- Gdzie twój chłopak! – krzyknęła,

- POMO… - Agata zaczęła krzyczeć. Diana przycisnęła nóż do jej szyi.

- Ubiję – warknęła – Gdzie twój chłopak?!

Page 9: Jak nie poznałem waszej matki

9

- Nie… nie wiem… - jęknęła Agata.

- Miał być o 21! – warknęła – Ostrzegłaś go?! Też jesteś wampirzycą?!

- Ale, ale… - zająknęła się Agata.

- Diana, sama sprawdzałaś, nie reagowała na wodę święconą –

odezwała się Saszka.

Diana rzuciła jakieś przekleństwo po rosyjsku.

- Zwietrzył nas, jak nic – warknęła.

- Może się tylko spóźnia. Zaczekajmy – spokojnie mruknęła Sasza.

Diana wstała.

- Jak któreś piśnie, ubiję – zagroziła Agacie i Babiogórcowi nożem –

Chodź – skinęła na siostrę. Wyszły z pokoju, do kuchni. Tam znów

zaczęły rozmawiać.

Agata ponownie spojrzała na Babiogórca.

- Jesteś cały? – zapytała cicho.

- Tak – jęknął – A ty?

- Też… Co to za dziewczyny?!

- Nie wiem – Babiogórzec stęknął.

- A z tobą co się stało? Przecież ty jesteś niezniszczalny, jak

Superman…

- Też bym chciał wiedzieć – bąknął. Jego głos wydawał się Agacie

znajomy – Do momentu wejścia do pokoju wszystko było dobrze…

A potem… potem… nie wiem… Poczułem się… słaby?

Agata nic już z tego nie rozumiała.

***

W pokoju byli w trójkę: Agata, Babiogórzec i Saszka. Diana po tym, jak

skończyła się kłócić z Saszą, wyszła. I do tej pory nie wracała. Od jej wyjścia

siedzieli w ciszy.

Page 10: Jak nie poznałem waszej matki

10

- Kim jesteście? – w końcu odezwał się Babiogórzec. Oddech miał

spokojny.

- Właśnie – podłączyła się Agata – Wparowujecie do czyjegoś

mieszkania, wiążecie nas…

- Robimy to dla waszego dobra. Zrozumcie – odpowiedziała Sasza.

- Dobra? – zakpiła Agata – A, pewnie jakaś sekta, czytałam kiedyś.

Chcecie nas zabić, by świat mógł przetrwać, a my się mamy

cieszyć…

- Nie, chcemy byście żyli. Zagraża wam wampir. I chcemy go załatwić.

- Że co? – warknęła Agata – Jaki wampir?

- Najprawdopodobniej twój chłopak.

- Maciek?! – krzyknęła Agata. Saszka ostrzegawczo uniosła nóż w górę

– On nie jest wampirem, mogę was zapewnić – powiedziała ciszej –

Żadnych kłów, żadnego picia krwi…

- Może jeszcze po prostu się do ciebie nie dobrał.

- Ej, on chodzi po polu, w słońcu. A ostatnio byliśmy na pizzy.

Z czosnkiem – wyraźnie zaakcentowała Agata.

- Słońce nic wampirom nie robi, zwłaszcza tym świeżym. Czosnek tym

bardziej.

- Ale przecież… w legendach… zawsze słońce i czosnek – wtrącił się

Babiogórzec.

- Legendy legendami, a życie swoje – westchnęła Saszka. Położyła nóż

na kolanach – Wybaczcie mnie i mojej siostrze, że to tak wygląda.

Ale to nasze pierwsze polowanie bez ojca. No i trochę, a zwłaszcza

Dianka, przesadzamy… Ale to dobra dziewczyna, muchy by, gdyby

nie była jakimś potworem, nie skrzywdziła.

- Polowanie? Siostra? Aaaa… - ton Agaty stał się kpiący – Rozumiem,

jesteś gdzieś z okolic Czarnobyla i wam głowy przepromieniowało.

Page 11: Jak nie poznałem waszej matki

11

- Jesteśmy spod Lwowa, jak jesteś taka ciekawa. I mamy polskie

korzenie. Nazwiska wam nie powiem, i tak ono nikomu nic nie mówi.

Za to bardziej znane jesteśmy jako siostry Pepesze – wyjaśniła Sasza.

- Wybacz, to też nic mi nie mówi – bąknęła Agata – Po kiego grzyba

chcecie zabić mojego chłopaka?

- Mówiłam, jesteśmy łowczyniami… w takim innym znaczeniu niż

powszechne – Sasza wywróciła oczami – Ja, siostra i ojciec od kiedy

pamiętam polujemy na takie różne stworzenia, co to tylko wy znacie

z bajek… Wampiry, rusałki, wiedźmy – wyliczyła.

- Wiedźmy? Rusałki? Ile żeście wypiły, co? – hardo rzuciła Agata.

- Od kiedy mojego chłopaka coś spaliło, nie tknęłam ani grama

wódki… Dianka tak, ona twardo tankuje. Ale ja przysięgłam Matce

Boskiej z Soboru świętego Włodzimierza, że dopóki nie dopadnę

tego, co Aleksjeja ubiło, nie wypiję ani kieliszka – Saszka nie

patrzyła na nich, tylko gdzieś w przestrzeń.

- Rozumiesz coś z tego? – szepnęła Agata do Babiogórca.

- Piąte przez dziesiąte – mruknął.

- Kochasz go? – nagle zapytała Saszka. Patrzyła prosto na Agatę.

- Kogo?

- Wampira.

- On nie jest wampirem – warknęła dziewczyna.

- Dostałyśmy cynk. Poza tym w okolicy były ostatnio dwa ataki.

Wszystko pasuje.

- Wcale nie pasuje! – głośniej zaczęła Agata – Nie zgadzam się na

zabijanie Maćka, a teraz mnie puszczaj! Babiogórzec, skop ten ruskiej

tyłek!

Saszka zaśmiała się.

Page 12: Jak nie poznałem waszej matki

12

- Oj narwana, narwana. Też taka byłam dla Aleksa… Poznaliśmy się na

studiach – Saszka złożyła ręce na kolanach – Prawo studiowaliśmy

w Kijowie… Myślałam, że mogę żyć normalnie, rzucić w cholerę tę

moją rodzinę… Potwory, wampiry… To nie dla zwykłej dziewczyny.

Ja chciałam kochać, mieć męża, dzieci… A potem… ten wieczór… -

głos zaczął się jej łamać – Ale czasem tak się zdarza. Ja się

nauczyłam z tym żyć… I ty też musisz.

- A może ja chcę kochać wampira? – zaperzyła się Agata.

- Kochać wampira, też mi pomysł! – zakpiła – Toć to nienormalne,

polsza. Wampiry trza do piachu, póki się da. Bo inaczej to zabiją…

Krwiożercze z nich bestie – jakby zaśmiała się ze swojego żartu.

- A może ja go kocham, niezależnie od tego kim jest? – jęknęła Agata –

Może widzę w nim po prostu kogoś dla mnie, kogoś, kto mnie

rozumie, kto jest dla mnie ważny, dba o mnie? Z kim, do cholery,

czuje się dobrze – teraz to jej łamał się głos.

- Też tak miałam – prawie szepnęła Sasza.

- Więc sama widzisz… Proszę, zostawcie go. On mnie nie skrzywdzi…

- Skrzywdzi, odejdzie… Jak każdy – warknęła Saszka. Jej wzrok padł

na Babiogórca – A ty co tak się patrzysz? Pewnie tak słuchasz i nie

wiesz, o czym gadamy… Dziwak z ciebie, bo się tak przebierasz…

- Wcale nie – przerwał jej Babiogórzec – Dobrze wiem o czym

mówicie… Co, myślicie że faceci to o tym nie myślą?

- Ja tam wiem, o czym myślicie – skwitowała Sasza.

- To się grubo mylisz, pani łowczynio – warknął Babiogórzec – Bo też

potrafimy myśleć o tym… Wszyscy nazywają to miłością, ale ja nie

lubię tego słowa. Zbyt się przejadło ostatnio, chyba przez disco-polo.

Wolę mówić o zależeniu… Że jednej osobie zależy na drugiej.

Cholernie. I absolutnie. I mam kogoś takiego. Ona o tym nie wie,

Page 13: Jak nie poznałem waszej matki

13

pewnie nigdy się nie dowie, jest szczęśliwa z kimś innym… I nie

chcę tego, za dużo widziałem i mam za dużą przeszłość, aby być z nią

szczęśliwy, tworzyć coś udanego… Ale zależy mi, cholernie zależy

mi, żeby była szczęśliwa. Żeby się ułożyło tak jak tego chce… Żeby

trafiła na dobrego faceta, bo na takiego zasługuje. A mi… Mi

wystarczy, że czasem pogadamy. Że czasem spojrzy w moje oczy…

Pamiętam, raz… - ton Babiogórca stał się bardziej delikatny –

Rozmawiałem z nią. Starałem się udawać, że to tylko zwykła

rozmowa, ot, tak. Ale w głębi wszystko się kotłowało. I wtedy ona

spojrzała prosto w moje oczy. To był ułamek sekundy… I wtedy…

Wtedy poczułem coś niesamowitego. Absolutnie szczęście, coś czego

nie da się opisać. To coś zalało całego mnie, rozjaśniło cały świat.

Poczułem wewnętrzne ciepło, którego nie można porównać z żadnym

innym… Wszystko… wszystko na ułamek sekundy stało się

piękniejsze. Świat stał się lepszy… - urwał – Ale z tego nie będzie

nic. Nigdy – podjął – Nigdy.

Agata i Saszka milczały. W końcu odezwała się porywaczka.

- Lach, jak na chłopa całkiem po ludzku myślisz – stwierdziła.

- Nie wiedziałam, że superboaterowie też tak kochają. I że maja

problemy – odezwała się Agata.

Babiogórzec machnął ręką.

- Nic ważnego… Po prostu nic – pokręcił głową.

- A wiecie… - temat podjęła Saszka - …że Dianka się tez podkochuje

w takim jednym, ale o tym nie daje znać? Ale to taka dziwna

„miłość”, bo ona tylko widziała zdjęcie chłopaka i jeden jego list…

Bo to jest Amerykanin, podobnie jak my poluje, z bratem i ojcem.

A z naszym czasem się konsultowali listownie… No i ona ma jego

zdjęcie, ma jego list, i po cichu do niego wzdycha. Ale tak, żebym nie

Page 14: Jak nie poznałem waszej matki

14

widziała. I nie słyszała, bo jak jej za nim smutno, to czasem sobie

słucha „American Boys”. Choć disco to ona się oficjalnie brzydzi, oj

brzydzi.

- Każda potwora znajdzie swego amatora – oceniła Agata.

- Żebyś wiedziała mała, żebyś wiedziała – Saszka spojrzała na zegarek

– No gdzie ona jest…

Wstała i wyszła z pokoju, na korytarz. Przeszła do kuchni i tam wychyliła

się przez okno.

- Przyjechała! – krzyknęła – O karwia, i chyba go złapała!

- Nie – pisnęła cicho Agata – Babiogórzec, zrób coś!

- A myślisz, że nie próbuję?! – chłopak walczył ze sznurami. Te nie

puszczały.

Tymczasem Saszka wyszła z kuchni i znikła w korytarzu. Usłyszeli, jak

otwiera drzwi, a potem wchodzi ktoś, ciężko oddychając. Wkrótce w pokoju

pojawiła się Dianka. Razem z Saszką wniosły nieruchomego Maćka i rzuciły

go na podłogę.

- Dopadłam go, jak tu szedł – sapnęła Diana, ocierając pot z czoła.

- Ty… ty… ty! – zaczęła Agata.

- On żyje – warknęła Diana – Jeszcze. Przez chwilę – spojrzała na

Saszkę – Dawaj kołki.

Jej siostra uważnie przyglądała się nieprzytomnemu Maćkowi.

- Nie wiem… Też mi nie wygląda na wampira – sprawdziła coś na jego

szyi – Ma puls – spojrzała na Dianę – Wampiry nie mają pulsu.

- To wampir i tyle – powiedziała Diana, ale mniej pewnie.

Z meblościanki ściągnęła jeden z kołków – Odcinasz mu łeb czy mam

to sama zrobić?

Page 15: Jak nie poznałem waszej matki

15

Coś puknęło cicho w korytarzu. Siostry Pepesze zesztywniały. Diana zza

paska wyciągnęła nóż, Saszka sprawdziła strzelbę. Pomału podeszły w stronę

drzwi.

Okno za wersalką eksplodowało, obsypując Agatę i Babiogórca

kawałkami szkła. Chuda postać wpadła przez dziurę, przeleciała nad

związanymi i spadła na siostry Pepesze. Z łatwością wyrwała Dianie nóż

i posłała ją na ścianę, a Saszką, jednym kopem, rozwaliła szafę.

- No, ładnie, ładnie – postać odwróciła się w stronę Agaty

i Babiogórca.

- To pan! – krzyknęła dziewczyna. Przed nimi stał pan Andrzej, jej

sąsiad z góry. Z tą jednak różnicą, że z ust wystawał mu cały rząd

długich kłów.

- A któż inny, słonko. Wszak obiecałem twoim rodzicom, że będę miał

na ciebie oko – zaśmiał się – No, to kto idzie na przystawkę? –

zawołał niemalże wesoło. Spojrzał na siostry Pepesze – Was na

koniec zostawiam, sprawczynie zagłady mojego gniazda. Muszę się

delektować zemstą – znów spojrzał w stronę Agaty – Czyli wypa… -

zaczął, ale urwał – Gdzie jest ten w kapturze?! – huknął.

- Wydaje mi się, że tu – usłyszał za sobą. Odwrócił się i ujrzał, jak

Babiogórzec wisi przed w nim powietrzu. Całkowicie oswobodzony

z więzów.

- Ty… - zawył wampir. I było to ostatnie, na co go było stać.

Babiogórzec dopadł jego głowy i przekręcił ją bardzo mocno. Coś

strzeliło, chlusnęła czarna ciecz i łeb wampira został w jego rękach.

Ciało osunęło się na podłogę.

- Co… - jęknęła Diana, podnosząc się z trudem. Dostrzegła Babiogórca

z głową wampira. Jej instynkt zadziałał. Porwała leżący obok kołek

i z całej siły wbiła w serce truchła sąsiada.

Page 16: Jak nie poznałem waszej matki

16

Wszystko trwało nie więcej niż dziesięć sekund.

- Sa… Saszka! – krzyknęła Diana, widząc swoją nieprzytomną siostrę

w kawałkach szafy. Dopadła do niej i zaczęła potrząsać – Saszka!

- Mówiłam ci… żebyś… tak… do mnie… nie mówiła – słabo

wychrypiała Sasza. Diana, mając łzy w oczach, objęła siostrę.

***

Posprzątali pokój. Większych zniszczeń co prawda nie usunęli, ale Agata

wymyśliła, że zwali to na jakieś włamanie. Maciek jeszcze nie przychodził

do siebie, więc nie musieli mu tłumaczyć, co się właściwie stało. I tak Agata

chciała, żeby pozostało.

W pobliskim lesie spalili to, co pozostało z wampira. Dla pewności

sprawdzili jego mieszkanie, ale znaleźli tam tylko wypitego psa.

- Dopadł nasz numer, skubany – oceniła Diana, sprawdzając jego

notatnik.

- I to pewnie on nas tu zwabił. Sprytne – mruknęła Sasza.

Koło północy wszystko było względnie na swoim miejscu. Siostry

Pepesze kończyły pakować rzeczy do bagażnika swojej zastawy. Agata

i Babiogórzec byli przy tym obecni i nie mogli wyjść z wrażenia na widok

arsenału, jaki tam siostry miały.

- Więc mówisz, żeś superbohater – mruknęła Diana, zamykając

bagażnik.

- Tak jakoś – bąknął Babiogórzec. Od czasu pojawienia się wampira

miał już wszystkie swoje moce.

- A to, że tak łatwo dałeś się powalić, to był podstęp czy co? – zapytała

Sasza.

Page 17: Jak nie poznałem waszej matki

17

- Wyglądało, że w jakiś sposób straciłem moce jak wszedłem do

pokoju… Jakby wszystko ze mnie uszło.

Sasza zamyśliła się.

- Może i znam rozwiązanie. Pokój zabezpieczyłyśmy różnymi

symbolami, ot, jakby coś jeszcze z wampirem się przyplątało. Była

i diabelska pułapka, i symbol odsyłający anioły, i kupa różnych

innych, których działania do końca nie rozumiemy.

- Czyli chcesz powiedzieć, że…

- Ale który na ciebie zadziałał to nie wiem, większość zniszczył

wampir przy ataku.

- I dlatego wszystko wróciło – podsumował Babiogórzec – Ale nigdy

nie spotkałyście się z czymś takim… kimś… jak ja?

- Wiesz, widziałyśmy sporo rzeczy nie z tego świata… Ale takiego jak

ty jeszcze nie – stwierdziła Diana. Spojrzała na zegarek – Ot, Saszka,

pakuj się. Rodzinny biznes wzywa, mamy robotę do zrobienia –

ponagliła swoją siostrę.

- Tak, tak – westchnęła Sasza – Czasem mam wrażenie, że to się

skończy kiedyś jakąś apokalipsą.

Pożegnali się. Silnik zastawy zawarczał. Diana odpaliła też magnetofon

i samochód ruszył ku bramie. Babiogórzec i Agata usłyszeli tylko pierwszą

linijkę piosenki:

- „Carry on my wayward son…”

A potem zastawa sióstr Pepesz znikła im z pola widzenia.

Zostali sami.

- Całkiem emocjonujący wieczór – oceniła Agata. Babiogórzec spojrzał

na nią z ukosa. Wcale nie było po niej widać przerażenia czy czegoś

w tym stylu.

- Całkiem – przytaknął.

Page 18: Jak nie poznałem waszej matki

18

- Dziękuję – mruknęła cicho, nie patrząc na niego.

- To moja robota, nie musisz mi dziękować – odpowiedział jej

Babiogórzec.

Milczeli chwilę.

- To ja wracam do Maćka. Jeszcze raz dzięki – poklepała go po plecach

– I… powodzenia z tą dziewczyną. Jeśli to prawdziwe uczucie, kiedyś

się uda.

- Taaa… - westchnął Babiogórzec.

Agata przytuliła go, poczym pobiegła do domu.

Chłopak przez chwilę stał przed blokiem.

- Szczęścia w życiu, Agato. Będę zawsze czuwał – westchnął.

I odleciał.

KONIEC

Page 19: Jak nie poznałem waszej matki

19