II edycja konkursu
Transcript of II edycja konkursu
II Dolnośląski Konkurs Literacko – Plastyczny
„W kręgu fantasy”.
Spotkanie z twórczością młodych ludzi pozwala zorientować się, co jest dla nich ważne, na
co zwracają uwagę, co ich fascynuje i inspiruje.
Literatura fantasy pojawiła się w XX w. i wzbudziła zainteresowanie zwłaszcza wśród
młodych czytelników. Przekonać się o tym można, czytając i oglądając prace przysłane na konkurs.
Jednak w b.r. uwidoczniła się ważna zmiana. To, co już zdążyliśmy nazwać fantasy, nie jest w stanie
zmieścić w sobie pomysłów gimnazjalistów. Widać to wyraźnie w opowiadaniach nadesłanych na
konkurs. Mnogość stylistycznych pomysłów, poszukiwania tematyczne, eksperymenty z językiem –
tak w telegraficznym skrócie można streścić ocenione przez jury prace.
Jedno jest pewne – zainteresowanie konkursem wśród młodych ludzi rośnie , a opowieści tworzone
przez nich pokazują, że literatura fantastyczna ma się dobrze i nieustannie poszerza grono swoich
odbiorców.
Magdalena Boberska
Uczestnicy konkursu na ilustrację stają co roku przed trudnym zadaniem. Z jednej strony
temat konkursu jest niezwykle pojemny i daje ogromne możliwości, aby puścić wodze wyobraźni.
Z drugiej jednak strony owa swoboda bywa przekleństwem i trudnością, ponieważ dużą sztuką jest
umiejętność okiełznania swoich fantazji i przekucie ich w prace, które będą potrafiły zadziałać na
wyobraźnię odbiorców.
Marta Wokan
W dolnośląskiej edycji konkursu „W kręgu fantasy” 2013/2014 wzięło udział:
29 szkół: 10 z Wrocławia i 19 z Dolnego Śląska
Wrocław:
kategoria literacka – 17 uczniów
kategoria plastyczna -11 uczniów
Dolny Śląsk:
kategoria literacka – 30 uczniów
kategoria plastyczna -18 uczniów
Razem do konkursu przystąpiło 76 uczniów i 41 opiekunów.
Nagrodzeni w kategorii plastycznej:
Wyróżnienie:
Julia Zwolińska – Gimnazjum Nr 29 Wrocław, klasa 2b – opiekun Maria Kulesza
Natalia Orłowska – Gimnazjum Nr 2 Polkowice, klasa 3b – opiekun Krystyna Bajon
Julia Gawluk – Gimnazjum Nr 2 Polkowice, klasa 3g – opiekun Krystyna Bajon
Filip Kołat – Gimnazjum Nr 29 Wrocław, klasa 3d – opiekun Maria Kulesza
III miejsce:
Grzegorz Orzechowski – Gimnazjum Nr 2 Polkowice – opiekun Krystyna Bajon
Julia Górz – Gimnazjum Nr 23 Wrocław, klasa 1g - opiekun Ewa Drzewińska
Michał Sagadyn – Społeczne Gimnazjum w Zespole Szkół Społecznych, Społeczne Towarzystwo
Oświatowe Jelenia Góra – opiekun Sabina Kowalska
II miejsce:
Agata Szpak – Zespół Szkół Alternatywnych Kłodzko, klasa 2 - opiekun Agata Zdeb
Joanna Szabuniewicz – Gimnazjum nr 23 Wrocław, klasa 2f – opiekun Marta Cyran
Alicja Bujny - Zespół Szkół Alternatywnych Kłodzko, klasa 3 – opiekun Agata Zdeb
I miejsce:
Barbara Budzikowska – Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 1 Jelenia Góra, klasa 3 Gb – opiekun
Joanna Ratajczak-Kurowicka
Lena Majsiak – Gimnazjum nr 16 Wrocław, klasa 2c – opiekun Elżbieta Kurowska
Nagrodzeni w kategorii literackiej:
Wyróżnienie:
Kalina Dancewicz - Gimnazjum nr 48 Wrocław “Krąg z morskich kamieni”, opiekun Małgorzata
Skawińska
Michał Ejsmont – Gimnazjum nr 5 w Legnicy “O wampirze, który stał się człowiekiem”, opiekun
Barbara Jarzębak
Paulina Wójcik – Gimnazjum w Pieńsku “Ostatni kot”, opiekun Karol Aftyka
III miejsce:
Anna Bielska – Gimnazjum nr 16 we Wrocławiu “Gniew kruka”, opiekun Anna Starnawska-Horzępa
II miejsce:
Oliwia Łuszczyńska – Gimnazjum Publiczne w Kłodzku “ “Prawda zza fosy”, opiekun Alicja
Humeńczuk-Skrzypek
Michał Sagadyn – Społeczne Gimnazjum w Zespole Szkół Społecznych, Społeczne Towarzystwo
Oświatowe Jelenia Góra, „Opowieści starego Tlełka”, opiekun Sabina Kowalska
I miejsce:
Anna Macek - Gimnazjum Publiczne w Kłodzku “Wody srebrnego jeziora”, opiekun Elżbieta Kurosz
Aleksandra Broda – Gimnazjum nr 29 we Wrocławiu “Cienie miłości”, opiekun Anna Ziemiańska-
Sulima.
Warsztaty dla uczniów poprowadził dr Marek Pustowaruk.
Warsztaty dla nauczycieli poprowadziła nauczycielka języka polskiego z Gimnazjum nr 29 we
Wrocławiu p. Magdalena Boberska.
Nagrodzone prace plastyczne.
I m-ce Barbara Budzikowska
II m-ce Agata Szpak
I m-ce Lena Majsiak
II m-ce Alicja Bujny
II m-ce Joanna Szabuniewicz
Bujny III m-ce Grzegorz Orzechowski
III m-ce Michał Sagadyn III m-ce Julia Górz
,,Cienie miłości"
Droga L.
Czy zależało Ci kiedyś na przyjaźni? Miłości?
Bo mnie nie zależało. Do czasu, kiedy spotkałem Ciebie. I Cień.
Dziwne. Przecież Cień jest częścią mnie, a ja nadal go nie znam. Nie wiedziałem, że może być tak
potężny.
Mam nadzieję, że czytając ten list, jeszcze mnie pamiętasz. Że właśnie uśmiechasz się, myśląc o
chwilach, które razem przeżyliśmy.
Ja nigdy ich nie zapomnę. I nie zapomnę Ciebie.
T.
Stanął na skraju urwiska. Od strony oceanu wiał silny, porywisty wiatr, który targał jego, trochę
już przydługie, brązowe włosy. Odetchnął głęboko. Zamknął oczy. W umyśle pojawił się jej obraz,
od którego zabolało go serce. Tak bardzo chciał, żeby tu była. Ale nie mogła mu towarzyszyć.
Najważniejsze, żeby była bezpieczna. Teraz nic innego się nie liczyło. Jeszcze chwilę stał, myśląc o
niej. Kochał ją tak jak nikogo innego. Jeszcze raz wciągnął zapach ozonu, unoszącego się w
powietrzu i uniósł powieki. Ostatni raz popatrzył na wzburzone fale oceanu. Otworzył swój umysł i
uwolnił Cień. Pozwolił, aby scalił się z jego ciałem i duszą. Po chwili ruszył biegiem tak szybkim, że
stał się rozmazaną smugą.
Czy byłoby łatwiej, gdyby nie było Cieni? Tak, pewnie by było. Jeśli go posiadasz, musisz być
ostrożny przez cały czas. Nigdy nie wiesz, co będzie jutro. Czy dożyjesz jutra. Czy Cień trwający w
twoim ciele będzie istniał z tobą w harmonii. Posiadaczom, w zamian za ryzyko, dawana jest
niezwykła moc Cieni. Moc, dzięki której mogą walczyć ze złem, z innymi Cieniami. Tymi, które
zniszczyły ciała swoich właścicieli, wsysając ich dusze i energię, aby samotnie istnieć.
Niekończąca się bitwa z Samotnymi wzmacnia również wojowników. Nie chcą, aby ich Cień
przeszedł na ciemną stronę. Kochają je, a równocześnie ich nienawidzą. Takie są fakty. Tak wygląda
ten świat. Świat Posiadaczy.
Po długich godzinach biegu mężczyzna zatrzymał się przed bramą prowadzącą do miasta.
Poprawił swój elegancki płaszcz i kamizelkę. Tupnął mocno nogami, strzepując z butów ziemię i
błoto. Był gotowy. Teraz albo nigdy. Musiał to dla niej zrobić.
Gdy przeszedł przez bramę, atmosfera od razu się zmieniła. Spokój i poczucie bezpieczeństwa
towarzyszące mu w lasach, które dziś przemierzył, zniknęły bez śladu. Tutaj w powietrzu unosił się
zapach buntu i walki. Konflikty pomiędzy poszczególnymi państwami nasilały się. Wszyscy
wiedzieli, że jedna iskra może rozpalić ogromny pożar, który strawi wszystko na swojej drodze.
Szykowano się do wojny. Mimo że przybysz wolał kolorowe o tej porze puszcze i zagajniki,
natychmiast przystosował się do nowego środowiska. Nastrój grozy nie był mu obcy. On cały czas
prowadził wojnę. O swoją miłość i o życie.
Mężczyzna szedł brukowaną ulicą aż do ostatniego jej zakrętu. Skręcił i zanurzył się w mroku
zaułka. Przed nim widniał mur. Ślepa uliczka. Czyli to tutaj - pomyślał. Znowu uwolnił Cień. Poczuł
znajome ciarki na plecach i omiótł wzrokiem ścianę. Jego źrenice stały się tak duże, że nie było
widać bursztynowych tęczówek. Teraz zauważył ukryte przed ludzkim wzrokiem wejście. Bez
wahania nacisnął klamkę i wszedł do środka. Wnętrze, w którym znalazł się przybysz, było bardzo
eleganckie. Korytarz w słonecznych barwach oraz zestaw mebli obity tkaniną w piękne wzory. Na
końcu pomieszczenia mężczyzna spostrzegł kolejne drzwi. Ruszył ku nim pewnym krokiem. Po
chwili usłyszał gwar rozmów i muzykę. Stanął przed wejściem i zapukał w umówiony wcześniej
sposób. Cztery razy szybko, dwa wolno. Po sekundzie wrota uchyliły się, ukazując dużą salę pełną
stolików oraz gości – zapewne Posiadaczy. Była to kawiarnia dla takich jak on. Nowo przybyły
zaczął krążyć między stolikami. W końcu spostrzegł osobę, której szukał. Siedziała w samym środku
sali, popijając trunek ze szklanki. Gdy podszedł bliżej, postać wydała mu się jeszcze bardziej
zgarbiona niż ostatnim razem, kiedy się widzieli. Wiele lat temu. Usiadł na jednym z dwóch wolnych
krzeseł, dostawionych do stoliczka.
- Witaj - mruknął.
- Tim, kopę lat - odpowiedział mu zagadnięty smętnym tonem, ale po chwili obydwaj uśmiechnęli
się serdecznie, podając sobie ręce.
- Jesteś jeszcze bardziej siwy niż ostatnim razem, Jon, chociaż nie wiedziałem, że to możliwe.
- Ach, dalej masz cięty jęzor? Twój stary mistrz nie nauczył cię kultury? - odgryzł się Jon.
- Dobrze wiesz, że wszystkiego mnie nauczyłeś – rzekł poważnie Tim. Było mu brak nauczyciela,
fakt, ale przyszedł tu w innej sprawie. - Masz to, o co prosiłem?
- Od razu przechodzisz do rzeczy, Tim? Dobrze, widzę, jak ci na tym zależy - odpowiedział
przyjaciel. Po chwili Jon wyciągnął spod fraka małej wielkości zawiniątko i popchnął je przez stół w
stronę swojego dawnego ucznia. Dłoń Tima zacisnęła się na przedmiocie. Odetchnął głęboko, po
czym wstał. Przez jedną, długą chwilę patrzył w oczy swojemu mistrzowi, dziękując mu.
Odchodząc, skinął głową na pożegnanie.
Tim ruszył szybkim krokiem w stronę wschodniej części miasta, jak najdalej od kawiarni. Miał
to, czego chciał. Zaczynała się trudniejsza część jego misji. Jedną myślą przywołał swój Cień. Teraz
mógł widzieć i słyszeć wszystko w promieniu kilku mil. Musiał być ostrożny. Wiedział, jak wielką
wartość ma zawiniątko. I wiedział, że gdyby wpadło w niepowołane ręce, jego marzenia by się
skończyły. Ich marzenia.
Z wyostrzonymi zmysłami czuł się pewniej. Delikatny skurcz ramion zasygnalizował
zagrożenie. Miał sekundę, aby skupić wszystkie zmysły. Musiał również podjąć decyzję – uciekać
czy walczyć. Zdrowy rozsądek podpowiadał ucieczkę, ale rozum i intuicja radziły co innego. A one
nigdy go nie zawiodły. Usłyszał za sobą szelest. Wyjął schowany pod płaszczem bat. To zaskoczyło
napastnika, ale nie powstrzymało go. Teraz Tim wiedział, z kim ma do czynienia. Z Cieniem w
najczystszej postaci. Takim, który odłączył się od ciała człowieka i wykorzystał jego energię, aby
samotnie istnieć. Zabił tego, z którym się urodził, aby terroryzować ludzkość. Nagle Tim odwrócił
się i strzelił batem. Trafił. Bat owinął się dookoła szyi Samotnego Cienia. Wojownik szarpnął i urwał
stworowi głowę. Nagle spostrzegł, że otacza go kilkanaście Cieni. Teraz już nie miał swojego asa,
którym był element zaskoczenia. Wszystkie rzuciły się na niego. Wiedział jednak, że ma szansę.
Udawało mu się wychodzić z większych opresji. Uderzał Cienie błyskawicznie, ale z precyzją, którą
miał we krwi. Dzięki energii swojego Cienia miał przewagę w szybkości i zwinności. Z ran
Samotnych lały się śluz i ropa. On też krwawił. Ale nie poddał się. Zabił wszystkie. Wyprostował
się, spoglądając na rzeź, której dokonał. Odetchnął głęboko, po czym skinął głową w geście
szacunku. Wiedział, że kiedyś te Cienie były dobre. Były w dobrych ludziach. Do czasu, kiedy
pozabijały istoty, z którymi współżyły od urodzenia. Dlatego on nie otwierał się na swój Cień
całkowicie. Nie chciał, aby jego to spotkało. Podnosząc głowę, zachwiał się. Gdy adrenalina opuściła
jego ciało, poczuł ból rozdzierający udo. Z rany broczyła krew. Jeden z Cieni wbił mu swój kolec po
sam koniec koślawej ręki. Tim skierował część energii Cienia na uleczenie rany. Resztę chciał
wykorzystać, aby skończyć swoją misję. Przed odejściem jeszcze raz popatrzył w stronę Samotnych.
Ich ohydne, zmasakrowane ciała rozkładały się, przybierając swoją pierwotną postać bladoróżowej
mgły - czystej energii. Tim zwinął bat i przypiął z powrotem do pasa. Odwrócił się i ruszył biegiem,
pamiętając o tym, że ona na niego czeka.
Dwa dni później Tim zatrzymał się nad jeziorem. Miał nadzieję, że tu małe zawiniątko na razie
będzie bezpieczne. Wyjął je spod płaszcza, przewiązał wstążką, którą miał przy koszuli, i powiesił
na szyi. Teraz mógł już się odświeżyć. Zdjął z siebie poszarpane w czasie walki ubranie: płaszcz,
kamizelkę, koszulę, buty, spodnie, bieliznę. Wskoczył do wody. Była zimna i krystaliczna. Powoli
dochodził do siebie. Przemył wodą włosy i całe ciało. Gdy wyszedł, wyprał ubrania. Zerknął na ranę
na udzie. Właściwie już się zagoiła. Niestety, na wyleczenie jej zużył większość mocy Cienia. Teraz
musiał być ostrożny. Był pewien, że następnym razem nie pokona tuzina Samotnych Cieni.
Rozmyślając, zarzucił na siebie jeszcze mokre ubranie, a zawiniątko schował pod koszulę. Jeszcze
raz pochylił się na wodą i dokładnie umył bat. Był cały lepki od śluzu. Każda inna broń już dawno
by spłonęła, ale ta, stworzona specjalnie do walki z Cieniami, wytrzymałaby właściwie wszystko.
Dopiero teraz Tim podniósł głowę i rozejrzał się. Był w górach. Piękne kolorowe drzewa
połyskiwały w promieniach jesiennego słońca. Po jego położeniu stwierdził, że kilka godzin temu
minęło południe. Miał jeszcze trochę czasu. Ale teraz musiał ją zobaczyć. Wyjął zza pasa mały
sztylet i naciął wnętrze dłoni. Przykląkł nad brzegiem i nacisnął kciukiem na ranę. Kilka kropli krwi
spłynęło do wody. Lisa - pomyślał. Na tafli pojawił się obraz. Pokój, sypialnia. Siedziała przy
toaletce i czesała swoje lekko rudawe loki. Jej piękne oczy koloru morza były opuchnięte. Pewnie
przed chwilą płakała. Ten obraz ścisnął mu serce tak mocno, że i w jego oczach pojawiły się łzy.
Włożył zaciśnięte dłonie głęboko w piach i opuścił głowę. Wziął kilka urywanych wdechów. Nie
teraz. Teraz się nie mógł poddać. Obiecał sobie, że zrobi dla niej wszystko. Jeszcze raz spojrzał na
ukochaną, po czym kładąc dłoń na wodzie, zamknął przekaz. Wstał i ruszył w dalszą drogę szybkim
marszem.
Wieczorem Tim dotarł do małej wioski położonej wysoko w górach. Nie musiał wpuszczać
Cienia do swojego umysłu, aby wyczuwać jej obecność. Była blisko. Jednak coś go zaniepokoiło.
Skupił się bardziej na jej uczuciach. Teraz wiedział. Strach. Szybko zmieniający się w przerażenie.
Znaleźli ją. Ale jak? Nie mogli teraz mu jej odebrać! Nie teraz, kiedy byli tak blisko wolności!
Uwolnił Cień i ruszył szaleńczym biegiem w stronę wioski.
Po kilku minutach wpadł do domu, który zbudował jeden z jego przodków. Była to jedna
z najlepszych kryjówek, jakie znał. Teraz wszystko było zdemolowane. Wbiegł po schodach na
pierwsze piętro, do sypialni, w której widział ją ostatnio. W powietrzu nadal unosił się jej zapach.
Toaletka, przy której siedziała, była przewrócona, a lustro zbite. Wosk ze świeczki był rozlany po
podłodze.
- Liso! - krzyknął z rozpaczą.
Zabrali ją. A on nie zdążył jej pomóc. Serce rozrywał mu ból. Nagle zauważył kawałek papieru.
Podnosząc go, od razu rozpoznał, skąd został wyrwany. Z dziennika Lisy. Bladobłękitna kartka była
teraz pognieciona i poplamiona, jednak dało się odczytać zapisaną wiadomość. Wiesz, czego chcemy,
Tim? Szukaj tam, gdzie jest nas wielu. Jeśli chcesz, aby żyła. Z gardła Tima wydobył się głuchy
warkot. Rozpacz, jaka przed chwilą ogarniała go, ustąpiła miejsca zimnej furii. Pierwszy raz
połączył się ze swoim Cieniem z całą mocą i nie bacząc na swoją słabą nogę, wyskoczył przez
wybite okno z żądzą mordu, o jaką nigdy by się nie podejrzewał.
Przez całą noc Tim pędził w stronę jednej z największych osad Samotnych. Każdy wiedział, że
wtargnięcie tam równa się z samobójstwem. Tim spodziewał się, że będą gotowi na jego przybycie.
Wbrew pozorom Cienie były bardzo inteligentne. Wiedziały również, że zrobi wszystko, aby
uratować ukochaną. Nie miał wątpliwości, że tym razem obydwoje mogą zginąć.
Tim zatrzymał się na skraju urwiska. Tak jak zaledwie pięć dni temu. Słyszał szum oceanu.
Odetchnął głęboko. Zamknął oczy. Po chwili wyjął z kieszeni notatnik Lisy. Zabrał go z jej sypialni.
Otworzył na środku i wyrwał jedną kartkę. Napisał na niej wiadomość. Teraz był gotowy. Kilka mil
na wschód znajdowała się osada Cieni. Jeszcze raz skupił zmysły i ruszył samotną szarżą na jedno z
największych skupisk zła. Tim od dawna walczył z Cieniami. Był doświadczony i nie bał się śmierci.
Był jednym z najpotężniejszych Posiadaczy i nie miał niczego, co mógłby stracić.
Do czasu, kiedy poznał Lisę. Ona nadała sens jego życiu. Jej miłość sprawiła, że poczuł się
szczęśliwy. Dlatego nie mógł pozwolić, żeby ją skrzywdzili. Przecież obiecał sobie, że nic się jej nie
stanie.
Dzięki wzrokowi swojego Cienia Tim od razu spostrzegł gigantyczną rezydencję. Wiedział,
że była ukryta przed ludzkim wzrokiem. Nie zatrzymał się, tylko od razu wspiął się po murze
otaczającym teren. Dzięki niesamowitej zwinności szybko dostał się na szczyt ogrodzenia. Musiał
zaryzykować. Skoczył, przeturlał się po ziemi. Wstał i lekko zgarbiony ukrył się za jedną z rzeźb
otaczających dziedziniec. Było ciemno. Na środku stała duża willa, oświetlona tylko blaskiem
księżyca. Tim odczekał kilka minut - nic się nie wydarzyło. Powoli skierował się w stronę budynku.
Nagle poczuł znajomy skurcz ramion, przestrzeń rozjaśniła się jaskrawym światłem. Ze wszystkich
zakątków wypadły dziesiątki Cieni. Bat od razu poszedł w ruch. W pewnej chwili powietrze rozdarł
kobiecy krzyk.
- Tim! Uciekaj, uciekaj!
Rozpoznał ten głos. Teraz wyczuwał jej przerażenie. Bała się o niego. Popatrzył w jej stronę.
Klęczała na ziemi, a z jej oczu płynęły łzy. Chwila tej nieuwagi kosztowała go drogo. Jeden z
Samotnych wbił mu kolec w sam środek pleców. Upadł na ziemię.
Tim, ocknąwszy się, stwierdził, że jest unieruchomiony. Został przywiązany do krzesła. Powoli
otworzył oczy. Znajdował się w wielkiej sali. Wystrój bardzo przypominał kawiarnię dla
Posiadaczy, tyle że wszystko było w czerwonych barwach. Pewnie znajdował się we wnętrzu willi.
Tim dopiero teraz zauważył nieprzytomną dziewczynę. Leżała skulona na ziemi.
- Liso! – wydawało mu się, że krzyknął, ale z jego gardła wydobył się tylko szept. Zaczął się
szarpać, wtedy jego ciało przeszył okropny ból. Teraz sobie przypomniał. Rana na plecach.
Nagle do pomieszczenia wszedł człowiek. Po jego wyglądzie i rozbieganym wzroku Tim rozpoznał,
że jest on opętany przez swój Cień. Pewnie za bardzo się z nim zjednoczył i zniszczył ich
powiązanie.
Samotni potrzebowali kogoś, kto z nim porozmawia. Przecież nie potrafią mówić. Ten człowiek
pewnie długo nie pożyje. Jeśli Cień i człowiek nie są w harmonii, ciało zaczyna obumierać.
Mężczyzna zatrzymał się przed Timem.
- Wiesz, czego chcemy - powiedział rozdygotany.
- Nie - ponownie usłyszał swój szept.
- Naprawdę się nie domyślasz? Chcemy prawdziwego ciebie, Tim. Chcemy mocy, jaką w sobie
masz. Chcemy władzy, jaką dzięki tobie możemy osiągnąć. Czy już wiesz?
Tim zrozumiał. Potrzebny był im Cień. Jego Cień. Rozgrywka była prosta - Cień w zamian za
życie Lisy. Tim wiedział, że jego Cień jest potężny. Przez wiele lat nie korzystał z niego do końca.
Obawiał się utraty harmonii. Sam Cień nie pokonałby go. Lata dyscypliny i samokontroli opłaciły
się. Cień był w jego ciele bezbronny. I oni o tym wiedzieli. Teraz tylko on mógł go uwolnić. Gdyby
tak się stało, jego Cień siałby ogromne spustoszenie wszędzie, gdzie tylko by się pojawił. Ludzie
byliby bezradni wobec jego mocy. Musiał decydować. Mógł uratować ukochaną. Nie wierzył
Cieniom. Wierzył w moc małego zawiniątka, które schował pod koszulą. Moc szklanej fiolki z
eliksirem, którą zdobył dla niego mistrz. Gdyby Lisa go wypiła, magiczny płyn sprawiłby, że
wszyscy zapomną o niej, a ona o nich. Dziewczyna zacznie wszystko od nowa - w innym miejscu i
czasie. Tim czuł, że ma tylko jedno wyjście.
Odetchnął głęboko. Już dawno podjął tę decyzję. Już dawno zdecydował, pisząc list
na bladobłękitnym papierze wyrwanym z notatnika.
- Wybieram...
Dziewczyna leżała nieprzytomna na plaży. Jej lekko rudawe loki były splątane i brudne, a
sukienka poszarpana. Nagle poruszyła się, obudzona szumem oceanu. Otworzyła oczy koloru morza.
Słońce właśnie wschodziło. W dłoni miała zaciśniętą bladobłękitną kartkę. Gdy ją spostrzegła,
usiadła i rozwinęła papier. Był zapisany dziwnie znajomym pismem. Zaczynał się od słów: ,,Droga
L."...
Wody Srebrnego Jeziora
Mała dziewczynka zmięła liść w drobnej rączce. Siedziała na strychu, wpatrując
się przez okno w jasny Księżyc. Starsza Pani zabraniała jej czarować, ale dzisiaj Aine przełamała się.
Liść dębowy, który leżał w skrzyni dobre kilka lat, ujrzał w końcu światło.
Światło Księżyca.
- Pavażanyja Miesiac- rozpoczęła zaklęcie Aine. Ciała niebieskie czasem wyjawiały swoje sekrety.
Mała dobrze o tym wiedziała. Szepcząc dalej inkantację zamknęła oczy i wyrzuciła proszek, który
jeszcze chwilę temu był zeschłym listkiem - Razkaży mnie svaje sekrety!
Skaże mnie praudu pra mianie- wzięła głęboki wdech.
- Czego ci trzeba dziecko moje? - odezwał się głos w głowie Aine.
Dziewczynka powstrzymała się, żeby odskoczyć od okna. Na tę noc czekała cały rok.
- Wytłumacz mi, kim jestem, dlaczego jestem zamknięta? Miesiacu, nawet nie wiem,
kim była moja matka - powiedziała cichutko, aby usłyszał ją tylko Księżyc.
- Twa opiekunka ma księgę, oprawioną w czarny pergamin, znajduje się ona…- w tej chwili chmury
burzowe zasłoniły srebrny Księżyc i głos w głowie Aine zamilkł. Przez trzysta sześćdziesiąt pięć
nocy dziewczynka szukała na zagraconym strychu czarnej książki. Rozzłoszczona nocnym
szuraniem Starsza Pani przykuła Aine łańcuchem do skrzyni, w której przed rokiem leżał liść.
Ostatni liść. Nie mogła nawet podejść do okna, aby zaczerpnąć kilku promyków srebrnego księżyca.
Czasem widziała swoje odbicie w misce wody. Zapadłe policzki rzucały się bardziej w oczy niż białe
włosy. Aine nigdy nie widziała koloru swoich oczu. Mogła sobie tylko wyobrażać, czy ma tak czarne
jak Starsza Pani, czy brązowe jak skrzynia, do której była przykuta. Takie rozmyślania często
zajmowały jej dzień. Od czasu
do czasu, gdy okno było otwarte, wsłuchiwała się w śpiewy dziewcząt z miasta. Sama także
próbowała coś nucić. Próbowała.
Pewnego dnia, gdy krople deszczu stukały o niewidoczny gzyms, coś zapukało
do okna. Aine uniosła brwi, ale zignorowała to. Po chwil jednak usłyszała dziwne dźwięki.
Przypomniała sobie, że takie odgłosy wydawały zwierzęta na wiosnę. Dziewczyna próbowała
podejść i otworzyć stworzeniu, ale skrzynia była dla niej za ciężka. Kilka lat bez ruchu, mocno
dawało się we znaki. Nie poddawała się jednak. Po chwili walki z przedmiotem, skrzynia przesunęła
się milimetr, dwa…, aż w końcu Aine podeszła i otworzyła okno. Pierwszy raz od siedmiu lat. Kot
wskoczył do pomieszczenia. Cały mokry położył się
na stopach dziewczyny. Przeleciał ją dreszcz, ale nie odtrąciła czarnuszka.
- Czyżby Miesiac cię przysłał?- zapytała z uśmiechem. Kot spojrzał na nią.
- Nocena, dziewczyna z plemienia Nocenów- przemówił ludzkim głosem. Aine cofnęła się kilka
kroków i upadła na skrzynię. - Nie bój się mnie.
- Kim są Nocenowie? – zapytała, masując plecy. - Skąd wiesz, kim ja jestem?
- Tylko oni mówią o Księżycu Miesiac.
- Jesteś z tego plemienia?- zapytała pewniej Aine.
- Ja nie, ale za to ty jesteś - odpowiedział kot i wskoczył na skrzynię i usiadł na krawędzi. -
- Znasz jakieś zaklęcie?
Dziewczyna przypomniała sobie dzieciństwo, kiedy to przyzywała wróble i myszy, a także
potrafiła trociny zamienić w ciastko.
- Nie czarowałam dawno… Nawet nie wiem, skąd to znam.
- Otwórz tę skrzynię - rozkazał kot, zeskakując. Dziewczynie trzęsły się ręce, ale udało jej się
podnieść wieko.
- Pod tym jest drugie dno – oznajmił kot.
Aine dłońmi wyszukała sznureczka i ,o dziwo, deseczka podniosła się. Pod nią znajdowała się
księga. Oprawiona w czarny pergamin. Przeleciał jej przed oczami cały rok, jak szukała książki, a
ona była tu, przez cały czas!
- Kim ty jesteś?!- zapytała, odkładając księgę na stolik.
- Później ci powiem- czarny kot wskoczył do skrzyni i skulił się. - A ty czytaj, Noceno.
Aine nie mówiła nic więcej, otworzyła pierwszą stronę księgi i zaczęła czytać o dziwnym
plemieniu Nocenów. O wiedźmie odbierającej życie, aby sobie zagarnąć lata. Była tam także historia
o zniewolonej Nocenie. Opowieść kończyła się na wątku odnalezienia księgi. Na następnej stronie
znajdował się srebrzysty staw w lesie, w którym pływały potargane skrawki ubrań, wokół którego
latały złote świetliki. Dalej znajdowały się zaklęcia.
Kot wygrzebał się ze skrzyni i wskoczył na kolana dziewczyny. Położył łapkę na namalowaną wodę.
- Tutaj musisz przyjść. Za trzy dni pełnia - powiedział kocur.
- Od dziesięciu lat jestem zamknięta na strychu, od siedmiu przywiązana do skrzyni,
nie poradzę sobie poza tym domem.
Kąciki ust kota podniosły się ku górze w koślawym uśmieszku.
- Słuchaj mnie, a nie zginiesz.
Aine zastanawiała się, czy zawierzenie swojego losu gadającemu kotu jest rozsądne,
ale gdyby nie on, pewnie nigdy nie odnalazłaby księgi.
- Najpierw musimy znaleźć klucz - powiedział czarnuch, nie czekając na odpowiedź.
Dziewczyna podeszła do klapy w podłodze, przez którą wchodziła Starsza Pani. Kobieta nie
potrzebowała jej zamykać, dlatego Aine z łatwością ją podniosła. Kot skoczył w ciemną otchłań
domu i po chwili, wspinając się po drabince, podał dziewczynie kluczyk. Gdy tylko uwolniła się z
łańcucha, rozmasowała poczerwieniałą kostkę. Potem zeszła za kocurem w dół. Instynktownie
unikała szafek i innych rupieci. Przez pięć lat chodziła po tych korytarzach i do dziś miała w pamięci
każdy element. Szafę zasłaniającą wybite okno, a także młotek leżący na samym środku
przedpokoju. Gdy znaleźli się na parterze Aine stanęła przed drzwiami wejściowymi. W jej pamięci
była czarna dziura, nie mogła sobie przypomnieć momentu, kiedy tu trafiła; od zawsze siedziała w
tej opuszczonej nawet przez duchy ruderze. Kot otarł się o jej nogę tułowiem.
- Wybór należy do ciebie.
Aine wyciągnęła rękę i mimo drżenia złapała klamkę. Ostateczny ruch otworzył drzwi, które
nieśmiało zaskrzypiały. Dziewczyna wyszła, a za nią czarny kot. Księżyc jasno świecił
na niebie, a jego światło odbijało się w kałużach. Aine poczuła się jak nowo narodzona.
Miała ochotę skoczyć z radości, ale powstrzymała się. Szła za kotem. Była jak zjawa wśród
ciemnych budynków. Białe włosy lśniły na tle brudnej twarzy i połatanej sukienki.
Tej samej nocy oboje dotarli do lasu, gdzie skryli się w jaskini, którą okalały złote świetliki.
- Możesz mi wytłumaczyć, kim jesteś?- zapytała, krzyżując ręce na piersi. Z jej ust leciała para.
- Mógłbym- powiedział zadziornie kot. -Ale musisz mi coś obiecać.
Aine przytaknęła głową.
- Przywróć mi ludzką postać.
Nastało ciężkie do wytrzymania milczenie, po chwili dziewczyna odezwała się:
- Dobrze. A więc słucham.
Świetliki na chwilę zgasły i rozjaśniły jaskinię na nowo.
- Jak byłem małym chłopcem, bardzo lubiłem bawić się zwierzętami. Tak, tak. Nigdy by
do tego nie doszło, ale pewnego dnia zgubiłem się w lesie i natrafiłem na wioskę Nocenów. W
zwyczaju miałem poznawanie anatomii stworzeń i ukradłem kilka kur. Zdenerwowani Nocenowie
uwięzili mnie i zażądali od mojej matki, aby mogli mnie wychować, zanim zrobię krzywdę
człowiekowi. Mogła mnie zostawić, ale była uparta. Widziałem ją, jak zakradła się do wioski i
zabrała czyjeś niemowlę. Wiedźma, do której należało owe dziecko, zmieniła mnie w kota i
przepędziła.
- Czyli to…
- Tak, to ty jesteś córką czarownicy – dokończył. - A konkretnie gwiazdą, która miała się wychować
na ziemi.
Ta wiadomość wstrząsnęła Aine. Zawsze była tylko dziewczyną ze strychu. Haftowała, szyła,
czasem coś zrobiła dla siebie, tak, aby Starsza Pani nie zauważyła, czasem rzuciła jakieś zaklęcie…
Teraz jej dar wykorzystywania magii zaczynał mieć sens.
- A co z tobą?
- Liczę, że mnie odmienisz.
Dziewczyna wzięła do ręki najmniejszego świetlika, którego światło ledwo migotało.
Wystraszony próbował odlecieć, ale Aine mocno trzymała owada.
- Sviatlo pieratvaryusia vas i chaj on pieratvoryć vas - wyszeptała i puściła zwierzątko wolno.
Zamiast kota siedział młody chłopak o czarnych włosach. Na szczęście miał na sobie spodnie
i koszulę.
- Dziękuję – powiedział. - Gdybyś nią nie była, nie znałabyś zaklęć.
- A jak masz na imię?- zapytała nieśmiało i zarumieniła się. Na szczęście w słabym świetle
świetlików nie było tego widać.
- Nagod, oznacza ten, który pojawił się w stosownym czasie - uśmiechnął się, ukazując białe zęby.
- A ja Aine.
I od tej pory w lesie, gdzie noc trwała wiecznie, a jedyną miarą czasu był cykl Księżyca,
dziewczyna i chłopak szli do Srebrnego Jeziora. Można było dostrzec nieśmiałe błyski w oczach
młodych. Dzień przed pełnią niby przypadkiem trzymali się za dłonie,
a przynajmniej tak chcieli uważać. Za niedługo zaczynała się pełnia.
- Co ja tam zrobię?- zapytała, wtulając się w pierś Nagoda.
- Dowiesz się, Miesiac ci powie. Ty mi możesz podpowiedzieć, co ja zrobię bez ciebie?
Aine nie chciała o tym myśleć, bała się wiedźmy, którą miała spotkać. Wyruszyli i gdy
Księżyc był w pełni, dotarli do Srebrnego Jeziora. Scena jak z księgi. Tarcza księżyca odbijała się na
całej powierzchni wody. Dziewczyna ostatni raz uścisnęła rękę chłopaka i weszła do wody. Dreszcz
przebiegł po jej ciele. Zimno kłuło ją w skórę, ale szła dalej po gładkich kamieniach. Spojrzała na
taflę wody, która sięgała jej do pasa. Pierwszy raz w życiu zobaczyła barwę swoich oczu. Były
srebrne, jak księżyc. Po chwili wokół jeziora zgromadzili się ludzie o białych włosach, takich jakie
miała Aine. Do jeziora weszła staruszka
z laską. Podarte ubranie nie mokło w wodzie.
- Gotowa?- zapytała kobieta, a jej podkrążone oczy uśmiechnęły się.
Dziewczyna rozpoznała ubrania, które na obrazie pływały po jeziorze. Mogła teraz wrócić
tam, skąd przyszła, bez niczyjej krzywdy, ale ktoś inny zawładnął jej sercem. Nie Miesiac. Aine
odwróciła się i zaczęła iść w stronę brzegu ze spuszczoną głową. Nagod podszedł do jeziora, aby
pomóc ukochanej wyjść, ale znikąd pojawił się błysk, a chłopak upadł. Nocenowie przyglądali się tej
makabrze. Jedna matka zasłoniła synowi oczy.
- Dlaczego go zabiłaś?- zapytała ze łzami w oczach Aine. Ubranie kleiło jej się do skóry.
Po tym, co zobaczyła, nie miała już nawet siły iść. - Ja mam jeszcze czas, on też go miał!
- Jesteś duchem przybranym w ciało, należysz do Miesiaca, nie do tego człowieka - odpowiedziała z
pogardą. - I dzisiaj wracasz do niego jak każda gwiazda z nieba, która przybrała naszą postać. Twój
czas minął, a Nagodowi zależało tylko na powrocie do ludzkiej skóry. Nie myśl, że cię kochał.
- Samolubna wiedźmo. Znam twój sekret!- krzyknęła, aby każdy Nocen mógł ją usłyszeć. - Miesiac
vyzvalić duch moj, szto ja, mahcyma, byla smierć szczaslivym, u abmien na duch viedźmy -
wycedziła przez zęby, gdy jedna łza skapnęła do jeziora.
Czarownica upadła w wody tarczy księżyca. Natomiast Aine przemieniła się w pióra
rozwiane przez wiatr. Białe jak śnieg. Puch, który przed chwilą przepełniony był bólem i gniewem.
Pamiętne słowa gwiazdy można tłumaczyć: Księżycu, uwolnij mojego ducha, abym po śmierci mogła
być szczęśliwa, w zamian za ducha wiedźmy.
Jedna z uczennic czarownicy zastąpiła złą wiedźmę, która nie uszanowała woli gwiazdy
Aine. Tajemnicą długowieczności czarodziejki było bowiem to, że zabierała lata córkom Miesiąca.
Myślała, że Aine będzie, jak inne, łatwowierna. Nie podobało się to Księżycowi, ale dopiero
zakochana dziewczyna pod postacią Noceny wymierzyła sprawiedliwość.
Następne pokolenia nie wykorzystywały w ten sposób gwiazd, niektóre nawet wyszły
za Nocenów.
Na pamiątkę miłości Aine i Nagoda w Srebrnym Jeziorze rosną lilie pełne małych
świetlików, kwitnące tylko podczas magicznej pełni Miesiąca…