„Dusza Czerwoniaka” - lo.zyrardow.edu.pl · pracowników, wycieczki klasowe, obozy wędrowne,...
Transcript of „Dusza Czerwoniaka” - lo.zyrardow.edu.pl · pracowników, wycieczki klasowe, obozy wędrowne,...
1
Szkoła jest taka, jacy są nauczyciele – mówią jedni.
Szkoła jest taka, jacy są uczniowie – powiadają inni. Jesz-
cze inni twierdzą, że szkoła jest taka, jacy są rodzice.
Ja uważam, że nasza szkoła jest taka, jaka jest, bo jej obraz
tworzyli szczególni nauczyciele, wyjątkowi uczniowie i nie-
zwykli rodzice. Nie może być dobrej szkoły bez dobrych na-
uczycieli. Konieczna jest współpraca z rodzicami. Jednak
niezwykle ważnym ogniwem są uczniowie.
Miałam szczęście rozpocząć pracę w takiej szkole, z której
na jwięc ej a b sol we ntó w do sta wa ło się na stu dia ,
ale również najwięcej absolwentów wyrosło na niezwykłych ludzi,
na myślących, świadomych Polaków, konsekwentnie dążących
do postawionego, czy wytyczonego celu. W trudnych warunkach eko-
nomicznych stworzyliśmy niezwykłą rodzinę, wspaniałą społeczność
szkolną.
Czytający te słowa pomyśli, ze Wilkowa nie pa-
mięta trudnych, czy kłopotliwych sytuacji z życia
naszego Czerwoniaka. Nie! Na szczęście pamiętam
jeszcze różne istotne, często kłopotliwe, a nawet
drastyczne przykłady. Przy takiej okazji nie będę
tego wyciągać.
Gdy we wrześniu 1966r pan dyrektor Jan Michał
Langiewicz wprowadził mnie, dwudziestodwulet-
nią studentkę polonistyki UW, do jedenastej klasy
Liceum im. Stefana Żeromskiego, nie sądziłam,
że będzie to wkroczenie w progi szkoły na 38 lat.
Szkoła mojego męża stała się moją szkołą. Zbi-
gniew Wilk był absolwentem tegoż Liceum, od trzech lat nauczycielem
fizyki, już wtedy ceniony i kochany przez uczniów. Bałam się takiej
„Dusza Czerwoniaka”
2
sytuacji, choć od strony metodycznej byłam dobrze przygotowana. Tego uczono nas od pierw-
szej klasy w Liceum Pedagogicznym w Grodzisku Mazowieckim. Moje liceum nauczyło
nas miłości do uczniów, wrażliwości na problemy wychowanków, doszukiwania się mądrości
w każdym młodym człowieku, szacunku dla ucznia i jego rodziców. Bałam się nowego środo-
wiska, bo byłam jeszcze zbyt młoda. Jednak społeczność nauczycielska przyjęła mnie bardzo
serdecznie. Nie zapomnę uścisku pani prof. Joanny Froehlich, która oferowała mi pomoc
(naprawdę korzystałam z tej pomocy, szczególnie przy sprawdzaniu prac maturalnych), uśmie-
chu pani prof. Janiny Kacperskiej, która powiedziała: ”dziecko – dasz radę” i słów pana dyrek-
tora Jana Michała Langiewicza: „pani Zofio, do klasy nauczyciel wchodzi z podniesioną gło-
wą”. Niezwykłym ciepłem otoczyły mnie nie tylko najstarsze koleżanki – profesorki, ale wszy-
scy. Okazywano mi serce przez cały czas naszej wspólnej pracy. Starałam się odwdzięczyć
za to, co spotkało mnie pamiętnego roku 1966.
Ilu uczniów wyszło spod mojej polonistycznej ręki?
Każdego dnia (gdy jestem w mieście) spotykam uczniów i wychowanków, którzy pytają,
wspominają, interesują się, pamiętają, dziękują, a nawet krytykują … To cenne!
Pamiętam prawie wszystkich swoich wychowanków i tych, z którymi przygotowywałam
różne uroczystości szkolne.
L e s z k u, jakim byłeś wspaniałym Mikołajem Kopernikiem w sztuce przygotowanej
na otwarcie pracowni fizycznej w Roku Kopernikańskim 1973.
Podziwiali Was goście z Warszawy i nasze Władze lokalne. Największe brawa dostaliście
od koleżanek i kolegów.
3
M a r k u, czy pamiętasz nasze próby w rodzącym się teatrzyku szkolnym?
M i r k u, J a r k u! Pamiętacie nasz wyjazd do Gdańska na FEMAFORTE?, na festiwal
do Rzeszowa?
Społeczność uczniowska cieszyła się z naszych sukcesów.
G o s i u, J o a n n o, B e a t o, R e n a t o, J a r k u … Pamiętacie nasze próby, czy udział
w konkursach recytatorskich? Nie mogę wszystkich wymienić, bo lista jest bardzo długa.
K l a s o m a t – f i z! Pamiętasz portret Józefa Piłsudskiego przyniesiony z domu, żeby
uroczystość z okazji 11 Listopada w trudnych czasach politycznych, wypadła godnie, okazale,
wyjątkowo! DUSZO CZERWONIAKA – marzenia, idealizowanie starego budynku, skrzypią-
ce schody, liczne zakamarki, a może ogromna siła wspólnoty uczniowskiej i nauczycieli!
Kochani absolwenci! Czy pamiętacie „Stefanki” - przygotowanie kolejnych świąt patrona
szkoły?
J a r k u, dziękuję za Twoją niezwykłą pracę przy przygotowaniu do Olimpiady Literatury
i Języka Polskiego. Zostałeś laureatem. Nagrodzono nas niezapomnianą wycieczką na Ukrainę
(wyjazd 26.08.1999 roku)szlakiem Juliusza Słowackiego i Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Dziś jeszcze bije mi serce na wspomnienie przeżyć, widoków, pamiątek historycznych, kultu-
ry, ludzi …
38 lat pracy w jednej szkole. Dobrze i źle. Dobrze, bo kocham tę szkołę, źle, bo nie znam
innych środowisk szkolnych. Wiem na pewno, ze nasze wyjazdy szkolne, choinki dla dzieci
pracowników, wycieczki klasowe, obozy wędrowne, stałe obozy harcerskie, żyją w mej pa-
mięci. Wspomnienia odświeżają liczne spotkania klasowe, lub rocznikowe, spotkania opłatko-
we, czy Wielkanocne. Dokładnie pamiętam przygotowania do studniówek – dekoracje sal,
próby poloneza i same studniówki moich wychowawczych klas – siedmiu klas.
4
Najdokładniej pamiętam studniówkę mojej pierwszej klasy wychowawczej (nie dlatego,
że z upływem lat pamięta się dokładniej wydarzenia odległe), dlatego że mimo kłopotów
finansowych rodzin, rodzice postarali się o niezwykle estetyczny wystrój sali jadalnej. Stoły
wyglądały, jak w bajce. Chociaż na stołach nie było dużo jedzenia, to wszyscy cieszyli się,
wspaniale bawili i uprosili pana dyrektora Langiewicza, o przedłużenie zabawy o dwie go-
dziny (studniówki trwały od godziny 18.00 do 22.00). Bawiliśmy się do 24.00.
„DUSZA SZKOŁY” żyje wtedy, jeżeli potrafimy ją utrwalać, wzbogacać, kontynuować.
DUSZA CZERWONIAKA to my, nauczyciele i uczniowie, a nie tylko budynek.
Fantastyczną atmosferę w szkole stworzył mój Mąż Zbigniew Wilk. Nie dokonałby tego
sam. Pomagali mu koledzy – nauczyciele. Nasze życie rodzinne podporządkowane było
szkole, nie tylko wtedy, gdy był zwykłym nauczycielem (NIEZWYKŁYM jak poprawiają
mnie odwiedzający nas absolwenci). Praca dydaktyczna w roku szkolnym a wakacje na obo-
zach wędrownych, czy stałych, to nasze życie przez wiele lat.
Szanowałam miłości i pasje męża, ale często byłam rozgoryczona, może wściekła i za-
zdrosna. Inni koledzy wyjeżdżali na wczasy krajowe i zagraniczne (modna Bułgaria i Jugo-
sławia), a my: Dębówko, Bieszczady, Pieniny, Karpaty, Karkonosze … Mimo wszystko wy-
jazdy nasze wspominam z łezką w oku. Mój mąż był i jest niezwykłym człowiekiem.
Byłam zawsze dumna, gdy uczniowie, absolwenci i rodzice wybrali go na Człowieka –
Żyrardowianina Roku. Z przymrużeniem oka znosiłam jego wypady, spotkania, zebrania,
ogromne zaangażowanie w pracy na rzecz miasta i środowiska nauczycielskiego. Wiem,
że był doskonałym nauczycielem fizyki (dwóch olimpijczyków w jednym roku), wspania-
5
łym, podziwianym, a przez większość uczniów uwielbianym wycho-
wawcą. Zaraził mnie swoją pasją, ale ja prowadziłam dom i bardziej
zajmowałam się dziećmi.
Zawsze wspierałam go w realizacji jego miłości i pasji życiowych.
Przypominam sobie zimowiska prowadzone przez trzech
druhów i kartki od nich ze Świnnej, czy Mazur - druha
Zbyszka, Jurka i Marka.
Ich zasługą było prężnie działające harcerstwo w naszej
szkole. Od roku 1982 do 1985 pełnił funkcję wicedyrek-
tora liceum i na pewno doskonale wspierał panią dyrektor
Krystynę Krawińską. Od 1 września 1985 do 01 września
2001 był dyrektorem CZERWONIAKA, a godnym jego
zastępcą został Eugeniusz Wojtkowski. Dziś nie wiem,
który wycinek pracy mojego męża był najważniejszy. Na
pewno w pamięci uczniów, nauczycieli, rodziców, pracowników
szkoły pozostaje jako niezwykły człowiek, mądry nauczyciel fizyki,
wspaniały krzewiciel polskiej kultury i przyrody, dbający o dobre
imię naszego liceum, o godność wszystkich uczniów
i pracowników. Żył szkołą i jej problemami i nadal nimi żyje.
Uwieńczeniem naszej wspólnej pracy w liceum było przygotowa-
nie uroczystych obchodów 80–lecia szkoły. Podejmując się szefo-
wania pracy przy przygotowaniu uroczystości, wierzy-
łam, że wszystko wypadnie dobrze, mimo krótkiego
okresu czasu. Wszyscy bardzo się zaangażowali. Nie
wymieniam nazwisk, by nikogo nie pominąć, ale do
dziś czuję ogromne wsparcie koleżanek i kolegów:
Ani, Aliny, Bożeny, Beaty, Beatki, Jadwigi, Hanny,
Hani, Krystyny, Krysi, Jurka, Sławka …
Boże, to tylko cząstka tych wielkich ludzi!
Do uświetnienia uroczystości włączyli się absolwenci,
przyjaciele szkoły, rodzice i władze miejskie.
6
Wiem, że nie wszystkich zadowoliliśmy, za co przepraszam. Wierzyliśmy wtedy,
że nasza praca będzie kontynuowana, dożyjemy kolejnego jubileuszu 90–lecia liceum.
Spełniły się moje i męża marzenia. Za chwilę będziemy świadkami kolejnych uroczysto-
ści.
Przywołując słowa mojego Męża Zbigniewa Wilka - „SZTAFETA POKOLEŃ TRWA” -
wierzę, że za 10 lat społeczność CZERWONIAKA przygotuje kolejny wielki jubileusz –
100 lecie szkoły.
Zofia Wilk