Włodzimierz Bolecki Od potworów do znaków pustych : z dziejów ...
Diaskop 04 - Planeta ognistych potworów (Planet Fiery Monsters)
-
Upload
waldemar-fit -
Category
Education
-
view
2.287 -
download
2
Transcript of Diaskop 04 - Planeta ognistych potworów (Planet Fiery Monsters)
W a f i t e k Presents
Kasia i Romek, których przygody poznaliśmy w przezroczu „Statek kosmiczny Perkun wzywa pomocy”, tym razem znaleźli się na Merkurym. Merkury krąży najbliżej Słońca i jest zwrócony do niego zawsze tą samą stroną.
Na tej planecie powstały w początkach XXI wieku placówki badawcze, w których pracowali rodzice Romka i Kasi. Był tam też Tomek, rówieśnik Romka, syn jednego z pracowników bazy.
Pewnego dnia chłopcy postanowili pojechać w tajemnicy przed rodzicami i Kasią do niezwykłego lasu.
Z największą ostrożnością Tomek uruchomił gąsienicowy pojazd, stojący w dolnym hangarze.
-No, jakoś się udało! Nikt nas nie zobaczył! Do jeziora jest niecałe 300 kilometrów.-Tomek zatrzymaj silnik! Słyszysz... coś chrobocze w bagażniku!
-Ładna historia! To Kasia! Po coś tam wlazła!-Wszystko słyszałam. Jadę z wami. Ja też chcę zobaczyć merkuriański las!
Według mapy las znajdował sie po drugiej stronie pasma górskiego. Pojazd wspinał się po skałach za pomocą metalowych „łap”.
Tomek nie miał wielkiej wprawy w kierowaniu łazikiem. Przedostawszy się poza przełęcz, pojazd stracił równowagę i począł się zsuwać po usypiskach skalnych.
Na szczęście przypięte pasami dzieci opłaciły przygodę tylko kilkoma guzami. Łazik zatrzymał się na dnie kotliny, tuż nad brzegiem jeziora. Nie było w nim wody, tylko czarna mazista ciecz.
Przed wyjściem z łazika dzieci włożyły skafandry, które chroniły przed przegrzaniem, jakie panowało na tej planecie.
-Pójdziemy do lasu brzegiem jeziora – powiedział Tomek. –Kasia zostanie w łaziku i będzie utrzymywać z nami łączność radiową.
Dziwacznie poplątane twory niczym nie przypominały ziemskiego lasu. –To są rośliny krzemoorganiczne – mówił Tomek. –Kilka okazów ma ojciec w swych zbiorach.
Chłopcy z pewną obawą wkroczyli w niezwykły gąszcz.
Nagle z głębi lasu wysunęły się czerwone, długie macki. –Patrz, Tomku! – zawołał Romek – tam coś się rusza!
Zaciekawiony chłopiec postąpił kilka kroków naprzód i ku swemu przerażeniu ujrzał wznoszące się w górę skłębione cielsko.
Chłopcy rzucili się do ucieczki. Za nimi posuwały się ziejące ogniem potwory.
W pewnej chwili ogniste ramię chwyciło Romka.-Tomku, ratuj!
Kasia usłyszała w odbiorniku radiowym rozpaczliwy głos brata. Nie zwlekając uruchomiła silniki. Łazik pędził po mazistej tafli jeziora.
Dielna dziewczynka wprawiła w ruch stalowe łapy. Potężne szczypce chwyciły odnóża potwory, uwalniając Romka. Był on jednak nieprzytomny.
Tomek szybko wciągnął Romka do łazika. – Ruszaj! – krzyknął do Kasi. Niestety, z niewiadomych przyczyn nie udało się uruchomić motoru.-Nadawaj meldunek do bazy! Kasia włączyła radiostację. – Halo! Tu Kasia! Jesteśmy nad „krzemowym” jeziorem! Napadły nas czerwone potwory!
Nad kotliną ukazała się rakieta patrolowa, pilotowana przez ojca Tomka. Był to najwyższy czas, gdyż dookoła łazika kłębiły się czerwone cielska.
Wypuszczone z dysz strumienie ciekłego powietrza obezwładniły napastliwe potwory i zmusiły je do ucieczki.
Romek odzyskał przytomność, nie mógł jednak o własnych siłach wejść do rakiety..
Dzieci nasłuchały się od rodziców wielu gorzkich słów.Jednak w rozmowach między sobą dorośli podkreślali nie bez dumy szybką orientację i odwagę dzieci i postanowili jezioro krzemowe nazwać jeziorem Katarzyny, a las – Lasem Ognistych Potworów.
W a f i t e k