COMA - asz-reklama2.home.plasz-reklama2.home.pl/beta/hellomodlin/hellomodlin_122016.pdf · BMW...

92
NR 1 | 2017 (39) FREE COPY pobierz na lotnisku airport-free-wifi MAGAZYN MAZOWIECKIEGO PORTU LOTNICZEGO WARSZAWA-MODLIN MASOVIA WARSZAWA-MODLIN AIRPORT MAGAZINE COMA

Transcript of COMA - asz-reklama2.home.plasz-reklama2.home.pl/beta/hellomodlin/hellomodlin_122016.pdf · BMW...

NR 1 | 2017 (39)

FREE COPYpobierz na lotnisku

airport-free-wifi

MAGAZYN MAZOWIECKIEGO PORTU LOTNICZEGO WARSZAWA-MODLIN MASOVIA WARSZAWA-MODLIN AIRPORT MAGAZINE

COMA

więcej na anywhere.pl

10 nawigation

nawigacja

WYDAWCA PUBLISHER

ANYWHERE.PLna licencji asz-reklama

ul. Kościuszki 61, 81-703 Sopote-mail: [email protected].: 58 719 23 25; fax: 58 719 39 20

LOTNISKOWA PLATFORMA MEDIALNAwww.anywhere.plwww.facebook.com/anywhereplwww.twitter.com/anywhereplwww.instagram.com/anywhere.plwww.linkedin.com/company/anywhere-pl

WYDAWCA Marcin Ranuszkiewicz

REDAKTOR NACZELNY Jakub Milszewski

DYREKTOR ARTYSTYCZNY Michał Witucki

NA ZLECENIE AT REQUEST

MAZOWIECKI PORT LOTNICZY Warszawa-Modlin Sp. z o.o.ul. gen. Wiktora Thommee 1a05-102 Nowy Dwór Mazowieckiwww.modlinairport.pl

ZDJĘCIE NA OKŁADCE Tomasz Sagan

PARTNERZY PARTNERSNASZ MAGAZYN MONITOROWANY JEST PRZEZ INSTYTUT MONITOROWANIA MEDIÓW

PROJEKTANT GRAFICZNY Katarzyna Gnacińska

TŁUMACZENIE Kaja Bronowska, Anna Gortat, Natalia Chycka

ZESPÓŁ REDAKCYJNY Sylwia Gutowska, Katarzyna Szewczyk, Kajetan Kusina, Jacek Górecki, Aleksandra Budka

KOREKTAAleksandra Jędrzejczyk

DZIAŁ REKLAMY Dagmara Zielińska ([email protected])Katarzyna Świacka ([email protected])Natalia Pniewska ([email protected])

WSPÓŁPRACA FOTOGRAFICZNAMonika Szałek, Edyta Bartkiewicz, Tomasz Sagan

Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i materiałów redakcyjnych oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść nadesłanych ogłoszeń reklamowych. Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania i skracania tekstów.

WSPÓŁPRACA

14 WYWIAD INTERVIEWComa: Poza granice, poza planety, do wewnątrzComa: Beyond borders, beyond planets, to the inside

26 PODRÓŻE TRAVELRzym. Wygrywa pięknoRome. Beauty wins

38 RECENZJE REVIEWDawno temu w PolsceOnce upon a time in Poland

40 LUDZIE PEOPLEJacek Boniecki: Artysta i strategJacek Boniecki: An artist and a strategist

48 SPRZĘT EQUIPMENTBMW i3.Jutro zaczyna się dziśBMW i3: Tomorrow Starts Today

52 LUDZIE PEOPLEJak trzeba rozmawiać z psemHow to talk to a dog

62 LUDZIE PEOPLEErgo SPORT. Ubezpieczenie dla aktywnychInsurance for the Active

66 MODA FASHIONUnderstoodUnderstood

14

40

52

12 autorzy

authorsnasi autorzy

ZDJĘ

CIA

: DOR

OTA

CZOC

H, M

AT. P

RASO

WE,

EDY

TA B

ARTK

IEW

ICZ,

SYL

WES

TER

CISZ

EK, M

ONIK

A SZ

AŁEK

, MON

IKA

SZAŁ

EK, S

YLW

ESTE

R CI

SZEK

, MAT

PRA

SOW

E.

andrzej saramonowiczReżyser, scenarzysta, pisarz, dramaturg i dziennikarz. Autor największych polskich hitów komediowych w XXI w. W 2015 roku Saramono-wicz wydał bestsellerową powieść „Chłopcy”.

ENGLISH A director, screenwriter, writer, playwright and journalist. The author of the biggest Polish comedy hits of the 21st century. In 2015, Saramonowicz published his bestseller book entitled Chłopcy (Boys).

grzegorz kaplaŻyje z pisania. A żyć z tego, co się lubi, to dar. Bardziej od pisania lubi tylko spotykać ludzi. No i lubi być w drodze, kupować płyty w sklepie z płytami a nie w sieci, pomi-dorową i kabriolety.

ENGLISH He lives by writing. And living by what you love is a gift. The only thing he likes more than writing is meeting other people. He also likes being on the road, buying albums in stores, tomato soup and convertibles

wojciech zawiołaObserwuje, a potem opisuje i komentuje. Głównie sport, ale ma w swoim dorobku dwie powieści. Na co dzień dziennikarz NC+, ale też pre-zenter wiadomości w TVN i TVN24.

ENGLISH He observes and then describes and makes com-ments. Mainly about sport, but he has two novels to his credit too. On a regular basis, he is a journalist at NC+ and newscaster at TVN and TVN24.

mateusz kusznierewiczCzłowiek pracy, gdańszczanin z wyboru. Choć większość zna go jako żeglarza i Mi-strza Olimpijskiego, to ma w rękawie jeszcze kilka asów. Jest biznesmenem, społecz-nikiem, prezesem Fundacji Gdańskiej.

ENGLISH A working man and a citizen of Gdansk by choice. Most of us know him as a sailor and an Olympic Champion, but he has several more aces up his sleeve. He is a businessman, a social activist and the CEO of Gdansk Foundation.

więcej na anywhere.pl

wojciech kuczokPisarz, scenarzysta, grotołaz, felietonista, fan piłki nożnej. Laureat Nagrody Literackiej Nike. Człowiek o wielu pasjach. Z nami będzie dzielił się tą filmową, co miesiąc polecając jeden obraz wart obejrzenia.

ENGLISH A writer, screenwriter, caver, col-umnist and soccer fan. A winner of the Nike Literary Award. A man of many passions. He will share one of them with us recommend-ing one picture worth seeing every month.

monikaszałekFotografka, artystka, pasjonat, osoba zafascy-nowana ludźmi, twarza-mi, pozami, życiem ale zawsze z człowiekiem na pierwszym planie. Skończyła Warszawską Szkołę Filmową i od kilku lat oddaje się wyłącznie fotografowaniu.

ENGLISH A photographer and artist fascinated with people, fac-es, poses and life – always with man in the foreground. She finished the Warsaw Film School and for several years has been devoted to photography.

jakubmilszewskiMarudzi, poprawia, kłóci się. Sam już nie wie, czy woli pisać o muzyce, turystyce, czy jedze-niu, więc pisze o czym akurat trzeba. Połowa duetu stojącego za książką „Gastrobanda”.

ENGLISH He grumbles, corrects, argues. No longer knows, if he prefers to write about music, tourism, or cuisine, so he writes about anything what is needed in a moment. Half of a duo behi-nd a „Gastrobanda” book.

katarzynawarnkeAktorka, dramaturg, reżyserka. Ukończyła krakowską PWST, została zaangażowana do Teatru Starego w Krakowie, później dołączyła do zespołu TR Warszawa.

ENGLISH An actress, dramatist and director. She finished the PWST National Academy of Theatre Arts in Krakow, worked at the Stary Theatre in Krakow and joined the team of TR Warszawa.

authors anywhere.pl

ZDJĘ

CIA

: MON

IKA

SZAŁ

EK, M

AT. P

RASO

WE,

JOAN

NA

OGÓR

EK, M

AT. P

RASO

WE,

MAG

DALE

NA

CZAJ

KA, M

AT. P

RASO

WE,

MAT

. PRA

SOW

E, M

ONIK

A SZ

AŁEK

.

13

więcej na anywhere.pl

autorzy

edyta bartkiewiczJest fotografem mody, ma 23 lata i pochodzi ze Szczecina. Do Warszawy przyjechała spełniać marze-nia i kieruje się dewizą‚ liczy się jakość, a nie ilość’.

ENGLISH She’s a fashion photographer, she’s 23 and comes from Szczecin. She came to Warsaw to fulfill her dreams and follows the rule „Quality over quantity”.

TOMASZ SOBIERAJSKISocjolog z zawodu i z pasji. Wytrawny badacz społecznych zjawisk i kulturowych trendów. Naukowiec 3.0 nie bojący się trudnych wyzwań, międzynaro-dowej współpracy i interdyscy-plinaroności.

ENGLISH A sociologist by profession and passion. An experienced scientist of social phenomena and cultural trends. A 3.0 scientist, who is not scared of challenges, international cooperation and interdisciplinarity.

anna nazarowiczSłabość do samochodów ma zaszytą w głowie, bo serca nie ma – jest turbosprężarka. Pociąga ją wszystko, co ma cztery koła. Autorka bloga

„Panie wiozą Panów”.

ENGLISH She has a weakness for cars instilled in her head, because she does not have a heart but a turbocharger instead. Everything with four wheels attracts her. The author of a blog entitled Panie wiozą Panów.

kamilsadkowskiZnawca i poszukiwacz smaków. Przeszedł przez wszystkie szczeble w branży gastronomicznej. Współ-autor książki „Gastrobanda. Wszystko co powinieneś wiedzieć, zanim wyjdziesz coś zjeść”.

ENGLISH Maven and seeker of tastes. He went through all stages of the food indu-stry. Co-author of the book

„Gastrobanda. Wszystko co powinieneś wiedzieć, zanim wyjdziesz coś zjeść”.

aleksandra budkaGdyby nie było muzyki, jej życie nie miałoby sensu. Pasjonatka radia i klimatu retro, kolekcjonerka płyt, okularów i torebek. Od wielu lat związana z radiową Trójką. O muzyce i radiu pisze także na blogu.

ENGLISH Without music her life would be completely meaningless. A ra-dio and retro style aficionado. Collects music albums, sun-glasses and purses. For years has been related to Polish Radio Programme 3. Writes on music and radio on her blog.

katarzynazdanowiczOd 2012 roku pracuje w TVN24. W CV ma też

„Gazetę Wyborczą” Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat i Polsat News. Lubi kawę i rozmowy. Nie kończy na jednym pytaniu.

ENGLISH Has been working in TVN24 since 2012. She has also Gazeta Wyborcza, Polskie Radio PiK, Radio Gra, Polsat and Polsat News in her résumé. She likes coffee and conversations. She does not end on one question.

sylwia gutowskaRozmawia, pisze, potem redaguje. Interesuje się kulturą wysoką, średnią i niską, bo jest prawdziwą (post)humanistką. Od dobrej książki woli tylko teledysk MC Hammera.

ENGLISH She talks, writes and edits. She is interested in high, middlebrow and low culture because she is a true (post)humanist. She claims there is nothing better than a good book except for MC Hammer’s video clips.

lotniskowa platforma medialna

GRZEGORZ MAŁECKIMówi o sobie “aktor wyłącz-nie teatralny”. Od osiemna-stu lat związany Teatrem Narodowym w Warszawie. W rankingach krytyków znaj-duje się w ścisłej czołówce najważniejszych aktorów polskiego teatru w XXI w.

ENGLISH Says that he is “exclusively a theatre actor”, for many years now working with the National Theatre in Warsaw. He is at the very top of the critics’ ranks of 21st century Polish theatre actors.

ENGLISH TEXT

21

POZA GRANICE, POZA PLANETY,

14 interview

wywiad

więcej na anywhere.pl

DO WEWNĄTRZ

Gratulacje, udało wam się nie rozpaść. Niedługo po wydaniu waszego poprzedniego albumu niedaleko planety Ziemia przeleciała kometa, która wszystko w zespole zmieniła.Adam Marszałkowski: Były wzloty i upadki, jak to w każdym mał-żeństwie. Ale wszystko się wyprostowało, wydaliśmy nowy album i cieszymy się z tego.

Planetoida (308635) 2005 YU55, od której nazwy pochodzi tytuł waszej nowej płyty, przeleciała w rekordowo bliskiej odległości od Ziemi dokładnie 9 listopada 2011 roku. Trzy tygodnie wcześniej wydaliście poprzednią płytę, tak zwany „Czerwony album”. Czy tego dnia, kiedy ta planetoida pojawiła się w sąsiedztwie Ziemi, zaczęły się prace nad nowym krążkiem?Piotr Rogucki: Tak. Bardzo intensywne i kreatywne myślenie nad pły-tą zaczęło się w listopadzie 2011 roku, bo wtedy w siedemdziesięciu procentach napisałem tekst. Przyjęliśmy tym razem takie założenie, że bazą dla tego materiału będzie właśnie tekst, bardzo obszerny zresztą, bo miał około czterdziestu stron A4. Faktem jest, że inicjaty-wa i plany związane z eksploatacją tego materiału zaczęły się właśnie wówczas, w listopadzie 2011 roku. Do tej pory, do 7 października 2016 roku, temat nie był zamknięty. Planetoida jest mocno związana z rozpoczęciem pracy nad nowym, dość długo trwającym etapem naszej działalności.

Napisałeś tekst, który został podzielony na poszczególne utwory.Piotr: Praca, która znajduje się na płycie, to był jednolity tekst, który został podzielony na 17 części. Doszliśmy do wniosku, że nie jesteśmy w stanie traktować tego tekstu w całości i nagrać jednego utworu trwającego 70 minut, a nawet nie ma takiej potrzeby. Podzieliliśmy go zatem na fragmenty i z każdego z nich powstał nowy utwór.

Czyli Piotr przyszedł któregoś dnia, przyniósł ze sobą 40 stron maszynopisu, rzucił na stół i powiedział „robimy to”?Rafał: Dokładnie tak było.

Zmusił was do przeczytania i nauczenia się na pamięć?Rafał Matuszak: Trochę ułatwił nam sprawę – mieliśmy spotkanie, na którym przeczytał nam ten tekst. Miał potrzebę rozjaśnienia nam umysłów i wytłumaczenia o czym chciał powiedzieć w tym materiale, więc zaprezentował nam całość. Ale potem dał nam go, żebyśmy mogli zaglądać do niego w trakcie pracy nad muzyką. Pierwsze wra-żenia były takie, że jest to temat nie do ogarnięcia. Wydawało nam się, że muzyka będzie wyłącznie warstwą pod tekstem, ilustracyjną, nie mającą wpływu na interpretację tekstu. Z czasem koncepcja się zmieniła. Doszliśmy do wniosku, że muzyka powinna mieć wyjątkowy charakter – ma być bardzo spójna z tekstem, ale także istnieć samoist-nie bez niego.

Adam: Od początku chcieliśmy zrobić płytę. Zespół Coma robi płyty. Musieliśmy zmierzyć się z tym tematem, bo po raz pierwszy robiliśmy to zupełnie inaczej niż do tej pory – najpierw mieliśmy tekst, potem muzykę. Mimo tego cały czas chcieliśmy zrobić płytę podzieloną na utwory, które będą mogły same funkcjonować w środowisku muzycz-nym. Zajęło nam to trochę czasu.

5 lat!Adam: Ale to dlatego, że na początku nie potrafiliśmy tego zrobić. Musieliśmy wypracować jakąś formułę dotarcia do sedna tekstu, zilu-strowania go, ale bazując na tym, że robimy utwory. Nie słuchowisko, nie plamy muzyczne – utwory.

Ładnie was urządził wasz wokalista – napisał poemat, zorganizował spotkanie autorskie i publiczność, której na dodatek kazał nad tym tekstem pracować. Sprytnie.Adam: Sprytnie, ale tak naprawdę to nam nie kazał. To było wyzwanie, któremu chcieliśmy sprostać. Był taki moment, że znaliśmy ten tekst lepiej od niego. Pracowaliśmy nad utworami codziennie. Piotr ułatwił nam trochę sprawę, bo ponagrywał nam takie wczesne ścieżki wokali, żeby pokazać, jak chciałby, żeby to wyglądało. Potem było odbijanie piłeczki – on nagrał wokal, my muzykę i konsultowaliśmy to wszystko, wzajemnie się inspirowaliśmy w kwestii tego, jak chcielibyśmy, żeby te utwory wyglądały.

Wyewoluowaliście muzycznie. Zaczynaliście jako zespół stricte rockowy – gitary, mocne wokale. Na „ 2005 YU55” jest więcej elektroniki, sampli, które stają się motywem przewodnim płyty. Gitary zrobiły się nudne?Adam: Nie, nie zrobiły się nudne, ale jak idziesz na wojnę to wybie-rasz sobie broń, którą chcesz walczyć. W tym przypadku doszliśmy do wniosku, że gitary nie są tą bronią, której nam potrzeba. Szukaliśmy więc innych środków przekazu. Zaczęliśmy słuchać trochę innej muzy. Pojawiło się trochę więcej elektroniki, więcej przestrzeni. Tekst wy-magał innych środków, więc my musieliśmy temu sprostać.

Planetoida wpływa na poczynania bohatera „2005 YU55”?Piotr: Planetoida nie stymuluje głównego bohatera, czyli Adama Polaka, bezpośrednio. Jej obecność jest raczej pewnego rodzaju pretekstem, tworzącym tajemniczą aurę, do tego, żeby Adam Polak mógł sam w końcu porozumieć się ze sobą i z jakimś rodzajem głębszej natury niż ta, z którą ma do czynienia na co dzień. Są ludzie, którzy noszą potrzebę tego, żeby porozumieć się ze swoim wnętrzem i mają wrażenie, że składają się z czegoś więcej, niż tylko doczesnego, codziennego, jednorazowego bytu, pochłoniętego mechanicznym wy-konywaniem czynności i przetrwaniem. Mają wrażenie, że wszystko co istnieje, jest powiązane ze sobą nie tylko na poziomie wyobraź-

16 interview

wywiad

więcej na anywhere.pl

OPUŚCILI POWIERZCHNIĘ PLANETY BEZ POMOCY NASA, RAKIET I SPECJALNYCH KOSTIUMÓW. SKIEROWALI SIĘ DO WEWNĄTRZ, ALE NIE WEWNĄTRZ ZIEMI, JAK U JULIUSZA VERNE’A, A WEWNĄTRZ SIEBIE SAMYCH. TAM TERAZ TRZEBA SZUKAĆ COMY.

JAKUB MILSZEWSKI TOMASZ SAGAN

17 interview

wywiad

więcej na anywhere.pl

SZUKALIŚMY WIĘC INNYCH ŚRODKÓW PRZEKAZU. ZACZĘLIŚMY SŁUCHAĆ TROCHĘ INNEJ MUZY. POJAWIŁO SIĘ TROCHĘ WIĘCEJ ELEKTRONIKI, WIĘCEJ PRZESTRZENI. TEKST WYMAGAŁ INNYCH ŚRODKÓW, WIĘC MY MUSIELIŚMY TEMU SPROSTAĆ.

więcej na anywhere.pl

18 interview

wywiad

ni i świadomości, ale również szerszym, czasami wychodzącym poza granice tego świata, poza planety. Symbolem wyjścia poza te granice jest planetoida. Ona pozwala wyjść za obręb tego świata, ale paradoksalnie nie w kosmos, ale do wewnątrz. Każdy, kto odczuwa jakąś duchowość w życiu, zdaje sobie sprawę, że pochodzi ona nie z nas, ale spoza nas, spoza naszej fizyczności. Czyli prawdopodobnie z kosmosu. Nie mówię, że od ufoludków, ale skoro wszechświat jest jednością, to te siły, które odczuwamy wewnątrz są siłami, które ten wszechświat tworzą. Oczywiście jest to zagadnienie dotyczące tylko tych, dla których duchowość i odpowiedzi na pytania o istnienie, o ko-lej rzeczy, o sensy, są istotne. Nie każdy ma potrzebę, żeby analizo-wać siebie na takim poziomie. Niektórym duchowość nie jest do życia potrzebna. Ci, którzy chcą zażyć przygody, która jest pewnego rodzaju medytacją, znajdą dla siebie pole do podyskutowania z nami.

Wy też mieliście jakiś pretekst, dzięki któremu spojrzeliście w głąb istoty zespołu Coma?Adam: Też potrzebowaliśmy takiego pretekstu. Mając ten tekst i wiedząc mniej więcej jak ta płyta ma wyglądać, wiedzieliśmy, że ta płyta ma być czymś zupełnie nowym. Więc ten tekst był pretekstem do zrobienia czegoś innego, oderwać się od tego, jak zespół Coma wygląda, jak jest postrzegany, jak do tej pory grał.

Chcecie dotrzeć do odbiorcy przez różne zmysły. Płyta jest ozdobiona trójwymiarowymi grafikami, do jednego z wydań dodaliście specjalne okulary 3D. Nie boicie się, że odbiorcy będą się skupiać na tym, na wydaniu, na otoczce, zamiast na muzyce?Rafał: To jest tylko pokazanie kolejnego wymiaru zespołu. Ta płyta jest skomplikowana, ma mnóstwo informacji, dźwięków, tekstu. Gra-fika, która jest też bardzo przepełniona, bogata i wydana w trójwy-miarze, podkreśla tylko charakter płyty. W moim odczuciu to nie jest zabawka, a raczej dowód na wielowymiarowość albumu.

Gdzie się zatem kończy wasze eksperymentatorstwo? Co jesteście w stanie jeszcze przekazać odbiorcom?Rafał: Wszystko, co nam podpowie wyobraźnia.Piotr: Rozpoczynając prace nad tym albumem nie kierowaliśmy się takimi założeniami, że będziemy ludzi szokować, przekraczać jakieś granice albo wydziwiać w taki sposób, żeby zaskoczyć ich samą odmienności. To, co wydarzyło się z tym albumem, było naturalnym procesem ewolucji, który był potrzebny do tego, żeby dalej funkcjo-nować z szacunkiem do siebie i do pracy, którą wykonujemy. Ludziom,

którzy dostali ten album po pięciu latach od poprzedniego może się to faktycznie wydawać eksperymentem. Ale dla nas był to eksperyment jedynie na początku. Przewartościowywał sposób naszej pracy, sys-temy, do których się przyzwyczailiśmy. Sprawił, że musieliśmy się na nowo nauczyć ze sobą współgrać. Był to rodzaj ryzyka. Nie mieliśmy założonego z góry zadania, że musimy szokować albo pokazywać ludziom, czego to my nie jesteśmy w stanie wymyślić. Nadrzędnym założeniem nie było stworzenie szokującej płyty, ale zrealizowanie celu, który postawiliśmy sobie na początku, czyli skonstruowanie albumu do tekstu, który się wtedy pojawił.

Ale to wiecie wy. Ludzie, którzy pójdą do sklepu i sięgną po ten album – nie. Nie boicie się tego, że ktoś spojrzy na to wszystko i stwierdzi: „o, teraz to udziwnili”.Piotr: To nieprawda. W większości ludzie, na których opinii nam zależy, nasi fani z otwartymi umysłami, są nam wdzięczni, że podjęliśmy taką ryzykowną próbę komunikowania się z nimi. Widzą, że to nie jest zadanie sztucznie wykonane, że to nie jest próba mrugnięcia do widza okiem, a rzecz absolutnie szczera, płynąca z miłości do ludzi. Nie jest to pokazy-wanie jakiegoś wynaturzonego obrazu zespołu. Wykonaliśmy to z wiary w to, że ludzie potrzebują czegoś więcej niż rozrywki. My, jako zespół, który traktuje siebie samych jako twórców, artystów, mamy obowiązek wykorzystania naszych możliwości na poziomie wyobraźni, warsztatu, doświadczenia i ryzyka, żeby tym ludziom dać to, na co nas w danym momencie stać. Nawet jeśli nie wiąże się to z sukcesem komercyjnym.

Artyści zawsze powtarzają, że film, płyta, rzeźba nie powstały po to, żeby się sprzedać. Ale jeśli płyta nie powstała po to, żeby odnieść sukces rynkowy, to po co ją nagrywać? Z czegoś trzeba przecież żyć.Piotr: To się rządzi swoimi regułami. Najbardziej charakterystyczne i najciekawsze albumy ludzi, którzy wydawali swoje płyty, na przykład eksperymentalny okres działalności Davida Bowiego, kiedy nagry-wał w Berlinie z Brianem Eno po swoich problemach narkotykowych w Stanach Zjednoczonych, owocują powstawaniem nowych kierunków muzycznych dwadzieścia-trzydzieści lat później. Poziom publiczności Bowiego w tamtym czasie spadł o jakieś trzydzieści procent, ale mimo tego ta publiczność nadal istniała. Ci, którzy są najbardziej świadomi, docenili ten jego wysiłek i odpowiedzialność, która spowodowała, że wiedział, że nie zarobi większych pieniędzy, ale spełni swój obowią-zek jako twórca. My mamy teraz taki okres, że potrzebujemy czegoś nowego. Gramy dalej koncerty, ludzie dalej na nie przychodzą. Nowy

19 interview

wywiad

więcej na anywhere.pl

TA PŁYTA JEST SKOMPLIKOWANA, MA MNÓSTWO INFORMACJI, DŹWIĘKÓW, TEKSTU. W MOIM ODCZUCIU TO NIE JEST ZABAWKA.

materiał moim zdaniem jest bardzo przystępny, zmienia jedynie obraz zespołu. To nie jest jakiś freakowy materiał, którego nie zrozumie nikt oprócz specjalistów. Gdybyśmy nazywali się inaczej i byłby to nasz de-biut to sądzę, że ta płyta również mogłaby się przebić ze względu na to, co w sobie zawiera. Nie uważam, żeby to był jakiś gruby eksperyment – przeciwnie, to muzyka dostępna dla średnio zaawansowanego człowie-ka, czyli gimnazjalisty! Myślę, że umiejętność łączenia ambicji artystycz-nych i sposobu dystrybuowania tego, sposobu komunikacji z fanami, to coś, nad czym zawsze staraliśmy się panować. Teraz przełożyliśmy środek ciężkości na stronę artystyczną. Wszyscy świadomi fani bardzo mocno to docenili i bardzo im za to dziękujemy. Album znalazł swoich odbiorców i jest to bardzo szerokie grono, ale na pewno nie pobije popularnością disco polo, które jest w stanie zapełnić hale koncertowe w ilości 15 tysięcy osób, jak w naszym rodzinnym mieście Łodzi, gdzie odbywa się festiwal tej muzyki, na który bilety rozchodzą się w dwa dni. Nie zamierzamy konkurować z muzyką typowo rozrywkową.

Czy kiedy widzicie, że bilety na imprezę disco polo sprzedały się w dwa dni to nie macie takich myśli, że przecież gdybyście grali taką muzykę to mielibyście więcej fanów i więcej pieniędzy?Adam: Artyści raczej nie robią sobie takich wyrzutów.Piotr: A ty masz wyrzuty sumienia, że nie pracujesz dla pisma plot-karskiego i nie robisz głupich sesji ze zidiociałymi celebrytami? Albo ustawek w ogródku celebryty, kiedy wychodzi jego żona, a napis głosi

„Dzisiaj wyszła bez stanika!”. Wolałbyś coś takiego robić?

20 interview

wywiad

Dziękujemy restauracji Palmier (Warszawa, ul. Żurawia 6/12) za udostępnienie przestrzeni na potrzeby realizacji materiału.

ComaGrupa rockowa powstała w 1998 roku w Łodzi.

Obecny skład tworzą Piotr Rogucki (wokal), Dominik Witczak (gitara), Marcin Kobza (gitara),

Rafał Matuszak (gitara basowa) i Adam Marszałkowski (perkusja). Ich pierwsza płyta,

zatytułowana „Pierwsze wyjście z mroku”, wyszła w 2004 roku nakładem BMG Poland i rok później zdobyła statuetkę Fryderyka w kategorii „Album Roku – Rock”. Od tamtej pory zespół wydał pięć

albumów studyjnych. Ostatni z nich, „2005 YU55”, wyszedł w październiku 2016 roku. To pierwsze od

pięciu lat pełne wydawnictwo Comy. Grupa wydała także dwa albumy anglojęzyczne

(„Excess” i „Don’t Let Your Dogs On Me”).

21 interview

wywiad

Chyba faktycznie nie.Piotr: Trzeba mieć troszeczkę autocenzury, ambicji i próbować znaleźć jakiś złoty środek. Chyba o to chodzi.

Nagraliście album inspirowany przelotem planetoidy. Wczoraj był superksiężyc. Czy to nie otworzyło w was jakichś nowych artystycznych kierunków?Piotr: Nie będziemy korzystali tak często z tego, co wisi nad nami w kosmosie, bo jest tego znacznie więcej: sputniki, satelity...Adam: ...śmieci...Piotr: Nie będziemy szli tym tropem i powielali własnych schematów. Będziemy raczej szukali w innych terenach i sami jesteśmy ciekawi, co będzie teraz miało na nas wpływ. „2005 YU55” to dla nas już historia, element skończony psychicznie jakieś trzy lata temu, a fizycznie dopiero w tym roku. Spodziewam się, że następna praca, nad którą mamy już ochotę usiąść, będzie próbą połączenia tego, co powstało na tym albumie, i jakiegoś rodzaju doświadczenia sprzed tej płyty. Nadal poszukujemy swojego aktualnego wyrazu komunikacji między nami i fanami. Już zabieramy się za robotę nad następnym albumem. Prawdopodobnie nie trzeba będzie na niego czekać pięć lat.

ENGLISH

BEYOND BORDERS, BEYOND PLANETS, TO THE INSIDEThey have left the surface of the planet without any help from NASA, rockets or special costumes. They went towards the inside, but not of the Earth, just like in Julius Verne’s novel, but of themselves. And that’s the place in which we now have to look for Coma.

Congratulations, you’ve managed not to fall apart. Soon after the release of your latest album, a comet flew past the Earth, changing everything in your band.Adam Marszałkowski: There were ups and downs, just like in every marriage. But everything got smoothed out, we released a new album and are happy about it.

The planetoid (308635) 2005 YU55, the name of which was the inspiration for the title of your new album, flew in an exceptionally close vicinity to the Earth, precisely on 9

więcej na anywhere.pl

więcej na anywhere.pl

22 interview

wywiad

November 2011. Three weeks before this event, you had released your previous album, the so-called “Czerwony album” (Eng.: “Red Album”). Did the works on your new album begin on the exact same day when this planetoid appeared close to the Earth?Piotr Rogucki: Yes. The process of very intensive and creative thinking about the album began in November 2011, because it was then that I wrote seventy percent of the lyrics. That time, we as-sumed that the basis of this material would be the lyrics, very long at that, because they had about forty pages in the A4 format. In fact, this whole initiative and plans connected to the exploitation of this material began precisely then, in November 2011. The things weren’t finished until 7 October 2016. The planetoid is strongly connected with the start of works on a new and relatively long phase of our activity.

You wrote lyrics that were divided into several separate songs.Piotr: Everything on the album was originally unified lyrics which were divided into 17 parts. We came to a conclusion that we weren’t able to treat this text as a whole and record one 70-min-ute-long song, especially that there wasn’t any need for it. So we divided the text into fragments and each one was used in a separate song.

So, in short, Piotr came one day and brought forty pages of manuscript, threw in on the table and said, “We’re doing this”?Rafał: Exactly.

Did he force you to read it and learn by heart?Rafał Matuszak: He made it easier for us – we had a meeting dur-ing which he read his text out loud. He had a need for enlightening us and explaining to us what he wanted to say in this material, so he presented it in its entirety. But then he gave it to us, so that we could look at it when we worked on music. First impressions were such that it was something unmanageable. It seemed to us that music would be only a layer under the text, something illustrative, not having any real impact on the interpretation of the lyrics. As the time went by, the concept changed. We came to a conclusion that music should be extraordinary – that it had to be cohesive with the lyrics, but also able to exist independently.Adam: We wanted to make an album from the very beginning. The band Coma makes albums. We had to face this idea, because it was the first time we had approached this from an entirely different angle – first we had lyrics, and only then music. But at all times we wanted to record an album divided into songs that would be able to function separately in a musical environment. It took us a while.

5 years!Adam: But that’s because at first we weren’t able to do it. We had to work out some way of reaching to the core of the text, of illustrating it, but at all times remembering that we create songs. Not a radio play, not music stains – songs.

Your vocalist put you into a pretty mess – he wrote a poem, organized an authorial meeting and the audience that he later forced to work on this text. Very clever.Adam: Clever indeed, but the truth is that he didn’t force us to do

anything. It was a challenge we all wanted to face. There was a moment when we knew the lyrics better than he did. We worked on those songs every day. Piotr made it easier for us, because he recorded rough vocal tracks for us, so that we knew what he would like it to look like. Then there was brainstorming – he recorded the vocals, we – the music, and we consulted it all, inspired each other when it comes to our vision of those songs.

You’ve evolved musically. You began as a typical rock band – guitars, strong vocals. “2005 YU55” contains more electronics, samples that become the lead theme of the album. Have you got bored with guitars?Adam: No, we haven’t, but when you go to the war, you choose a weapon that you want to fight with. In this case, we came to a conclusion that guitars were not the weapon we needed. So we looked for other means of expression. We started to listen to a slightly different kind of music. We implemented some electron-ics, more space. The lyrics required other means, so we had to rise to a challenge.

Does the planetoid influence the actions of the main character of “2005 YU55”?Piotr: The planetoid doesn’t stimulate the main character, Adam Polak, in a direct way. Its presence creates a mysterious atmosphere, is some kind of excuse for Adam Polak to communi-cate with himself and with some kind of deeper nature than he interacts with on a daily basis. There are people who have the need to communicate with themselves and are under the impres-sion that they are made of something more than this mundane, everyday and one-off existence preoccupied with going through the motions and surviving. They are under the impression that everything that exists is connected with each other not only when it comes to imagination and consciousness, but also in a broader sense, sometimes going beyond the borders of this world, of other planets. The symbol of transgressing those bor-ders is said planetoid. It allows you to go beyond this world, but paradoxically, not further on to the universe, but inside. Every-one who feels some spirituality in their life is well aware that it comes not from us, but from something beyond us, from outside our physicality. So probably from the universe. I’m not saying that from little green men, but since the universe is one unified unit, then those powers that we feel inside are the powers that create this universe as well. Of course, it’s a problem pertaining only to those for whom spirituality, as well as questions about existence, the order of things and sense are important. Not everyone feels the need to analyse themselves to such an extent. Some people don’t need spirituality to live. Those who want to experience adventure, which is some kind of meditation, will find a common ground to talk about with us.

Did you also have a pretext to look into the essence of Coma?Adam: We also needed such a pretext. Since we had the lyrics and knew more or less what this album was supposed to look like, we were aware that this album had to be something entirely new. So the text was a pretext for doing something else, to depart from what Coma had looked like before, how the band had been per-ceived, how it had played until then

23 interview

wywiad

więcej na anywhere.pl

więcej na anywhere.pl

24 interview

wywiad

You wanted to reach your recipients by involving differ-ent senses. The album is adorned with three-dimensional graphics, and to one of the issues you added special 3D glasses. Aren’t you afraid that your listeners will focus only on this layer – on the outside, on the background – instead of on music?Rafał: This was only meant to show another dimension of the band. This album is complex, it is packed with information, sounds and text. The graphic dimension, which is also very abundant, rich and made in 3D, only underlines the overall character of the album. I feel that it’s not a toy, but a proof of the album’s three-dimensionality..Where does your experimentalism end? What else can you show your listeners?Rafał: Everything that our imagination tells us.Piotr: When we began working on this album, we weren’t bent on shocking, going beyond some limits or doing bizarre things only to astonish people with their mere uncommonness. Everything that happened with this album was a natural process of evolution, which was necessary for us to move on with respect to ourselves and to our work. People who got this album after five years since the previous one might perceive it as an experiment. But for us, it was an experiment only in the beginning. It re-valued the way we worked, systems that we were used to. It made us learn once again how to cooperate with each other. It was some kind of risk. We didn’t work under the assumption that we necessarily had to shock people or show them what we were able to come up with. The chief assumption was not to create a shocking album, but to achieve the goal that we had set ourselves at the very beginning, in other words, to create an album for pre-prepared lyrics.

You know about it. People who will go to the shop and reach for this album – not necessarily. Aren’t you afraid that someone might look at it all and say, “oh, now it’s too strange.”Piotr: That’s not true. In most of the cases, people, whose opinion really matters to us, our open-minded fans, are grateful to us for making such a risky attempt to communicate with them. They know that it’s not an artificial task, that it’s not an attempt to wink at the listener, but an absolutely honest thing, coming straight from the love towards people. It’s not about showing some kind of frekish image of the band. We did it because we believe that people need something more than just mere entertainment. We, as band members who perceive themselves as creators and artists have the duty to utilize our capabilities on the level of imagination, skills, experience and risk, to give people everything that we can afford at a given moment. Even if it doesn’t result in commercial success.

Artists always repeat that they don’t create their films, albums or sculptures with the intention to sell them well. But if an album isn’t created with the intention to achieve commercial success, why do you record it in the first place? You need to make a living somehow, don’t you?Piotr: It has its own rules. The most characteristic and interesting albums, for example David Bowie’s experimental period, when he recorded in Berlin with Brian Eno after his drug problems in the USA, result in the creation of new musical trends twenty or thirty

years later. The number of Bowie’s listeners decreased by about thirty percent, but his audience still existed anyway. Those who were aware the most appreciated his efforts and responsibility that meant he knew he wouldn’t earn much money, but would fulfil his duty as an artist. We have now entered this phase in which we need something new. We still play concerts, people still come to listen to us. In my opinion, our new material is really intelligible, it merely changes the image of the band. It’s not some kind of freaky material that no one understands, maybe except for some specialists. If we had a different name and it was our debut, I think that this album would stand a chance to be successful exactly because of its content. I don’t think that it was a particularly big experiment – quite on the contrary, it’s music that is intelligible for not necessarily very advanced person, for kids in middle school! I think that the ability to combine artistic ambitions with the method of its distribution and the way of communication with fans is something that we have always wanted to control. Now we move the centre of gravity to the artistic side. All artistically conscious fans appreciated it very much, and we are very grateful to them. The album has found its group of listeners and it’s a very large group, but it certainly won’t surpass the popularity of disco polo that is able to gather 15 000 people in one concert hall, just like in our hometown, Łódź, where the festival of this music takes place, and tickets are sold out in two days. But we don’t intend to compete with music that is strictly focused on entertainment.

When you see that tickets for a disco polo event sell out in two days, doesn’t it make you think that if you played this kind of music, you would have more fans and more money?Adam: I think artists don’t think this way.Piotr: And do you have pangs of conscience that you don’t work for a tabloid and don’t make stupid photo shoots with retarded celebrities? Or that you don’t take part in set-ups in a celebrity’s garden when his wife comes out of the house, and then the head-line reads, “Mrs. X goes out without a bra!” Would you prefer to do such things?

Well, I suppose I wouldn’t.Piotr: You need to have a tad of self-censorship and ambition, and you have to try to find a golden mean. I think it’s the key.

You recorded an album inspired by a planetoid. Yesterday, we observed the phenomenon of super moon. Has it opened some new artistic trends in you?Piotr: We won’t use the things that hover above us in the universe so often, because there’s a lot of it, like sputniks, satellites…Adam: …and trash…Piotr: We won’t follow this path and copy our own patterns. We will rather search in other areas and we too are curious about what will influence us next. “2005 YU55” is a history for us, an element that was psychically finished about three years ago, and physically this year. I expect that the next project that we’ll want to work on will be an attempt to combine the material from this album and some kind of experience from before it. We are still searching for our cur-rent way of communication with our fans. We have already begun our work on our next album. This time, you probably won’t have to wait for it five years.

26 travel

podróże

RZYM. WYGRYWA

PIĘKNOENGLISH

TEXT

31

więcej na anywhere.pl

28 travel

podróże

dalej, gdy słyszę „Rzym”, widzę majestatyczne budynki skąpane w pomarańczowym świetle zachodzącego słońca. Idea Rzymu jest chyba silniejsza od niego samego. Mimo wszystko, przechadzając

się szlakiem turystycznym, od Watykanu, przez most Św. Anioła na Tybrze aż do Koloseum, nie sposób nie nabrać szacunku do Włochów. Rzym. Mistrz kreowania trendów już od 753 r. p.n.e.

Styl i szyk widać i w architekturze, i na ulicy, na której dobrze ubrani rzymianie odcinają się bezwzględnie od noszących obciacho-we ubrania pielgrzymów i wciskających im (co za ironia) selfiesticki imigrantów. Do tego mówiący we wszystkich językach świata księża.

Patrząc na mapę, miasto przedziela rzeka i, jak w Warszawie, zdawałoby się, że wszystko, co ciekawe, mamy po jednej stro-

I nie, a po drugiej „tylko” Watykan (porównanie do Pragi może nietrafione, ale rozumiecie analogię?). Ja zatrzymałam się po tej drugiej stronie, na wzgórzach okalających Stolicę Piotro-wą. Rzecz jasna, już kilometr od Bazyliki św. Piotra zaczynały się nieciekawe rejony, tak jak wszędzie. Co z tego, jeśli kawę z najlepiej spienionym mlekiem za 1 euro podawali właśnie w okolicznych podrzędnych barach.

Splendor Watykanu pozostawił mnie pod tak wielkim wrażeniem, że spędziłam tam cały następny dzień. Muzea Watykańskie, groma-dzące chyba całe bogactwo świata i sztukę z wszystkich epok, są spektakularne. Trudno znaleźć takiego artystę, który choć na chwilę nie nawiązałby romansu z Kościołem. Kulminacją zwiedzania jest

ROMA AETERNA. KOLEBKA ZACHODNIEJ CYWILIZACJI. STOLICA APOSTOLSKA WEWNĄTRZ STOLICY EUROPEJSKIEJ. MUZA FELLINIEGO, ODRESTAUROWANA W OSCAROWYM „WIELKIM PIĘKNIE” SORRENTINO. TE WSZYSTKIE WZNIOSŁE SKOJARZENIA NASUWAŁY MI SIĘ, GDY SŁYSZAŁAM „RZYM”. TRZEBA JE BYŁO SKONFRONTOWAĆ Z RZECZYWISTOŚCIĄ. TRZEBA BYŁO POJECHAĆ DO RZYMU.

SYLWIA GUTOWSKA

więcej na anywhere.pl

29 travel

podróże

Kaplica Sykstyńska, obcowanie z którą jest przeżyciem tak elitarnym, jak medytacje przy Giocondzie w Luwrze (kto nie był: jest tłumnie). Tyle że ze „Stworzeniem Adama” ciężko zrobić sobie selfie – o ile technicznie byłoby to jakoś możliwe, panowie z ochrony skutecznie to uniemożliwią. Nie próbowałam, widziałam.

Naprawdę lubię katolicką estetykę, ten niepoprawny przepych. Tylko nie w wydaniu najnowszym, proszę. Tam w centrali może być. A zresztą moja teoria o brzydkich osiedlowych kościołach zyskała wymiar uniwersalny, gdy szukając Akweduktów Hadriana, gdzieś na przedmieściach mijałam kościół dla „normalsów” zamieszkujących okoliczne osiedle. Niewiele się różnił od tych na gdańskiej Zaspie.

Po więcej atrakcji udajemy się na drugą stronę Tybru. Przedtem, niedaleko Watykanu, podziwiamy Zamek św. Anioła (Mauzoleum Hadriana), który występuje w napisach końcowych do „Wielkiego piękna”. Obok mamy Most św. Anioła (inaczej Pons Aelius, czyli Most Eliusza), od którego w prostej linii dojdziemy na Pole Marso-

we, na którym mieści się Panteon. Obranie tej trasy to sto procent Rzymu w Rzymie. Będziemy spacerować malowniczymi, wąskimi uliczkami, mijać placyki z urokliwymi fontannami i podziwiać każdy budynek. Wszystko tam jest piękne. Królową fontann jest oczywiście Fontanna di Trevi, w której wykąpała się amerykańska aktorka w „La Dolce Vita” Federico Felliniego. Chociaż podobnie wyglądających fontann (tak jak stojących przed nimi barokowych, białych fasad kościołów) jest całe mnóstwo, ta jest jedyna w swo-im rodzaju. I znowu, jak to z atrakcjami turystycznymi bywa, nie liczmy, że będziemy tam sami.

Przejdziemy jeszcze przez Piazza Navona, parę uliczek, i wreszcie jesteśmy przy Panteonie. Najlepiej zachowana budowla pochodząca ze starożytnego Rzymu, świątynia „wszystkich bogów” przemieniona w kościół katolicki. W środku uroczy przejaw artystycznej megaloma-nii – grób Rafaela Santiego. Miejsce spoczynku sam zainteresowany wybrał sobie tak, by struga światła, sącząca się przez otwór w kopule,

więcej na anywhere.pl

30 travel

podróże

MIEJSCE SPOCZYNKU SAM ZAINTERESOWANY WYBRAŁ SOBIE TAK, BY STRUGA ŚWIATŁA, SĄCZĄCA SIĘ PRZEZ OTWÓR W KOPULE, JAKO OSTATNIA SPADAŁA NA JEGO GROBOWIEC. CIŚNIE SIĘ NA USTA KOMENTARZ O TYM, ŻE CELEBRYCTWO MA DŁUGĄ TRADYCJĘ, ALE TAK NAPRAWDĘ UWAŻAM, ŻE TO PIĘKNE I ROMANTYCZNE

więcej na anywhere.pl

31 travel

podróże

jako ostatnia spadała na jego grobowiec. Ciśnie się na usta komentarz o tym, że celebryctwo ma długą tradycję, ale tak naprawdę uważam, że to piękne i romantyczne.

Do obejrzenia jeszcze Pałac Ojczyzny, Kapitol i Forum Romanum. Te trzy rzeczy idą w zestawie, bo przylegają do siebie. Wiktor Emanuel II, jakiego pamiętamy z lekcji historii, pyszni się na koniu, z wysokości Ołtarza czerwono-biało-zielone flagi wyglądają tak elegancko, że myślę, że do końca życia będę żywić się tylko sałatką Caprese. A dalej będzie jeszcze bardziej wzniośle, bo oto spacerujemy ku budowli, która na przyjeżdżających do Imperium nieokrzesanych Wandali robiła podobne wrażenie jak na biednych imigrantów z Europy, widzących po raz pierwszy Nowy Jork, robił Empire State Building. To Koloseum, miejsce okrutnej rozrywki sprzed wynalezienia telewizji.

Na koniec o jedzeniu. Pizza na cienkim cieście i różnej maści makarony, a do tego obowiązkowa butelka wina do każdego posiłku zawsze zdadzą egzamin. Nawet, jeśli spożywasz to w restauracji stylizowanej na wczesne średniowiecze, a którą rozświetla milion jarzeniówek. Rzym to przygoda, którą trzeba przeżyć.

ENGLISH

ROME. BEAUTY WINSRoma aeterna. The cradle of western civilization. The Holy See within a European capital. Fellini’s muse, renovated in Sorrentino’s Academy Award-winning “The Great Beauty.” All those lofty associations came to my mind when someone mentioned Rome. I needed to confront them with reality. I needed to go to Rome.

And still, when someone mentions Rome, I see majestic buildings bathed in the orange light of the setting sun. The idea of Rome is perhaps stronger than the city itself. But irrespective of everything, strolling down the tourist route – from the Vatican, through the Bridge of Angels (Ponte Sant’Angelo) over the Tiber, to the Colosseum – you can’t help but respect Italians. Rome. The master of trendsetting already from 753 B.C.

Style and taste are visible in the architecture and in the streets, where well-clad Romanians stand out against the background of pilgrims who wear lame clothes and – ironically enough – immigrants shoving them their selfie-sticks. To cap it all, there are priests speak-ing in all languages of the world.

As you look at the map, the city is divided in two by a river, and, just like in Warsaw, it would seem that everything that’s interesting is located only on one side, and on the other side there’s “only” the Vatican (perhaps a comparison to Warsaw’s Praga is not very accurate, but you get the analogy). I stayed on this other side, on the hills surrounding the Throne of St. Peter. Of course, already one kilometre from St. Peter’s Basilica there begin rather unattractive areas, just like everywhere. But who cares, since they served coffee with the best foamed milk for one euro precisely in those local second-rate bars.

Splendour of the Vatican impressed me so much that I spent the entire following day admiring it. The Vatican’s museums, apparent-ly gathering riches from all over the world and art from all periods, are truly spectacular. It’s hard to find an artist who wouldn’t get involved with Church at one point or another. The culmination of sightseeing is the Sistine Chapel – being there is as elitist as meditations by La Gioconda in the Louvre (to everyone who has yet to visit it: it’s a crowded place). The difference is that it’s hard to take a selfie with “The Creation of Adam” – perhaps it would be possible technically, but gentlemen from security will successfully prevent you from doing so. I didn’t try it myself I but I witnessed others who did.

I really like Catholic aesthetic, its incorrigible richness. But not in the modern version, please. In the central office – by all means. And my theory about ugly community churches has become universal, when, as I was looking for Hadrian’s Aqueducts, somewhere in the suburbia I went past a church for “normies” living in local housing estates. It wasn’t much different from the church in Zaspa in Gdańsk.

To see more attractions, we go to the other side of the Tiber. But before we do it, we admire the Castel Sant’Angelo (the Mausoleum of Hadrian) which features in the closing credits of “The Great Beau-ty.” Then we have the Ponte Sant’Angelo (aka Pons Aelius, or Aelius Bridge), from which we can go in a straight line to the Field of Mars, where we can find the Pantheon. Choosing this route is one hundred percent of Rome in Rome. We will take a walk down the picturesque narrow lanes, go past charming fountains and admire each building.

Everything in there is beautiful. The queen of fountains is of course Fontana di Trevi in which an American actor took bath in Federico Fel-lini’s “La Dolce Vita.” Although there is a number of similar fountains (just like white baroque façades of churches in front of them), this one is unique. And again, as it is the case with tourist attractions, we can’t count on being there on our own.

After we go through Piazza Navona and several streets, at least we reach the Pantheon – the best-preserved building dating back to the times of the Ancient Rome, the temple of “all gods” transformed into a Catholic church. Inside, we can find a charming example of artistic megalomania – Rafael Santi’s tomb. He chose his place of eternal rest so that the beam of light streaming through the hole in the dome falls on his grave at the very end, just before vanishing. You might feel tempted to say that celebritism has a long tradition, but deep down I think that it’s beautiful and romantic.

What is left for us to see is Piazza Venezia, the Capitoline Hill and the Roman Forum. Those three things go in a set, because they are adjacent to each other. Victor Emanuel II, whom we remember from history classes,

więcej na anywhere.pl

32 travel

podróże

sits proudly on a horse; from the height of the Altar the red-white-green flags look so elegant that I think that I’ll eat solely Caprese salad for the rest of my life. And as we go further, it becomes even more sublime, because we now amble towards a building that impressed the uncouth Vandals coming to the Empire as much as the Empire State Building impresses poor immigrants from Europe coming to New York. It’s the Colosseum, the place of cruel entertainment from before the invention of television.

And last but not least, something about food. Pizza on thin dough, a wide variety of pastas, and a mandatory bottle of wine to each meal are the best recipe for success. Even if you consume it in a restaurant stylized on the early Middle Ages, and yet lit by millions of discharge lamps. Rome is an adventure that you need to experience for yourself.

34 destination: pomorskie

destination: pomorskie

więcej na anywhere.pl

ybierasz się do Trójmiasta samochodem? A może zamierzasz wypożyczyć auto na miejscu, by zjeździć okolicę? Zapewne zamierzasz odwiedzić największy zamek gotycki UNESCO w Europie – dawną siedzibę Zakonu Krzyżackiego w Malborku?

To wspaniale, ale pozwól, że polecimy Ci coś jeszcze. To zrewitalizowane historyczne dwory i pałace, które od niedawna znowu kuszą swoim blaskiem.

Zamek w KrokowejPołożona 72 km na północ od Gdańska, wieś Krokowa k. Pucka jest warta odwiedzenia ze względu na niezwykły pałac. Ta dawna siedziba rodu von

W

Krockow (vel Krokowskich) sięga czasów Krzyżaków i kryje w sobie wiele legend. Jak każdy szanujący się pałac, posiada swoją białą damę – Luizę von Krockow, która za życia ożywiała kulturę i sztukę okolicy.

Dziś odrestaurowany, trzyskrzydłowy pałac to przytulny hotel i Restauracja Zamkowa. Zimą, poza szczytem sezonu, ceny są jeszcze bardziej atrakcyjne. Sam pałac jest otwarty dla zwiedzających. Zaś w położonym obok budynku dawnej gospody wiejskiej mieści się Mu-zeum Regionalne, opowiadające losy żyjących obok siebie od zawsze Kaszubów, Niemców i Polaków.

Wieniawa Spa & WellnessKolejny zabytkowy obiekt blisko Pucka, na skraju Puszczy Darżlubskiej, to pałac Wieniawa w Rekowie. Jego historia sięga XIV w., kiedy to rycerz Ścibor z Krostkowa rezydował w pierwszym pałacu, wybudo-wanym na wzniesieniu. Drugi pałac wybudowano w innym miejscu

– w centrum wsi. Po II wojnie światowej, podobnie jak wiele innych siedzib dawnej arystokracji, pałac popadł w zapomnienie. Dopiero po upadku komunizmu na dworek spłynął nowy splendor – odnowiono i odrestaurowano budynek, w którym dziś mieści się czterogwiazdko-wy hotel, spa, basen z saunami i ośrodek golfowy (15 km dalej mieści się pole golfowe Sierra Golf Club).

Pałac Ciekocinko86 km od Gdańska, wśród zieleni Kaszub Północnych kryje się Pałac Ciekocinko. Historia tego przybytku to historia dwóch rodzin – Ewest i Koops. Majątek istnieje od XIV w., zaś dzisiejszy pałac został wybudowa-

SZLAKIEM DWORÓW I PAŁACÓW

NAD MORZE TO CHYBA TYLKO LATEM – TAKIE STEREOTYPY ODCHODZĄ JUŻ NA CAŁE SZCZĘŚCIE W PRZESZŁOŚĆ. WBREW POZOROM TO WŁAŚNIE ZIMĄ JEST TU NAJWIĘCEJ JODU W POWIETRZU, ZATEM SPACERY NAJZDROWSZE, A ATRAKCJI POSEZONOWYCH PRZYBYWA. TAKICH JAK SZLAK DWORÓW I PAŁACÓW PÓŁNOCNYCH KASZUB.

SYLWIA GUTOWSKA MAT. PRASOWE

SAMOCHODOWE POMORZE

więcej na anywhere.pl

35 destination: pomorskie

destination: pomorskie

ny w 1910 r. Po wojnie budynek podzielił losy innych pałaców – stał się siedzibą PGR. W 2004 r. w rękach nowego właściciela przeszedł prawdzi-wą metamorfozę. Dziś pięciogwiazdkowy Pałac Ciekocinko Hotel Resort & Wellness oferuje odpoczynek na królewskim poziomie. Oprócz archi-tektury warto się tu wybrać dla... jedzenia. Restauracja 1906 Gourmet Restaurant uwiedzie Was swoją kulinarną finezją. Jest tu też mnóstwo atrakcji dla aktywnych – mieści się tu na przykład stadnina koni.

 Dworek w SalinieJadąc w tym samym kierunku, nieco bardziej na południe, dotrzemy do miejscowości Salino. Tam już nie pałac, a XVIII-wieczny dworek, położony nad malowniczym Jeziorem Salińskim. To propozycja dla fanów klimatów rustykalnych i agroturystyki. Tu możecie poczuć się jak staropolski szlachcic. Wynająć można cały dworek i rządzić się tam po swojemu. W domu pod strzechą do dyspozycji jest kuchnia z piecem kaflowym, a na posesji – wiata grillowa. Można też rozpalić ognisko. Miejsce idealne na organizację imprez na większą ilość osób – rodzinny wypad lub imprezę integracyjną.

ENGLISH

MANORS AND PALACESPOMORSKIE BY CARGoing to the seaside makes sense only in summer

– such stereotypes are, fortunately, a thing of the past. In winter, against all appearances, the air is really rich in iodine, so walking by the seaside is very beneficial then. Besides, there are more and more low-season attractions, such as the Trail of Manors and Palaces of the Northern Kashubia.

Going to the Tricity by car? Or perhaps you are going to hire a car here to travel through the region? Are you going to visit the Castle of the Teutonic Order in Malbork – the biggest Gothic castle in Europe inscribed on UNESCO’s World Heritage List? That’s great, but let us recommend you something more – some revitalised historical manors and palaces restored to their former glory.

Castle in KrokowaSituated 72 km north of Gdańsk, Krokowa near Puck is worth visiting because of its remarkable castle. Dating back to the times of the Teu-tonic Order, this former residence of the von Krockow (vel Krokowscy) family is a subject of many legends. Like every palace shrouded in

mystery, this one also has its own White Lady – Luiza von Krockow, who promoted culture and art in the region.

Today, the restored three-winged palace houses a cosy hotel and a restaurant. In winter, during low season, prices are even more at-tractive. The palace is open for visitors. In a former inn located nearby, there is Regional Museum with exhibits related to the Kashubians, the Germans and the Poles co-existing in the region for ages.

Wieniawa Spa & WellnessWieniawa Palace in Rekowo is another historical building near Puck, located close to Puszcza Darżlubska. It dates back to the 14th century, when the knight Ścibor from Krostkowo resided in the first palace located on the hill. The second palace was built in a different place – in the centre of the village. After the Second World War, like many other places of residence of the aristocracy, the palace faded into oblivion. Only after the fall of communism, the building was restored to its former glory. Today, it houses a four star hotel, a spa centre, a swimming pool with saunas and a golf club (a golf course Sierra Golf Club is located 15 km from the palace).

Ciekocinko PalaceIt is located 86 km from Gdańsk, in the green land of Northern Kashubia. The story of the palace is the story of two families – Ewest and Koops. The estate dates back to the 14th century, whereas the palace was built in 1910. After the war, the building shared the fate of other palaces – it be-came a seat of PGR (State Agricultural Farm). The palace was transformed by its new owner in 2004. Today, the five-star Ciekocinko Hotel Resort & Wellness Palace provides exceptional and top quality services. Apart from its architecture, the palace is worth visiting because of… food. 1906 Gour-met Restaurant will take you to the world of culinary delight. Moreover, the palace has a rich offer for those who like spending their time in an active way – for example, there is a horse stud there.

 Manor in SalinoFollowing the same direction and going south, we reach a town called Salino. Dating back to the 18th century, the manor is located by the picturesque Salińskie Lake. Those who like the rustic style and agritourism will absolutely love it. You may feel like an 18th century nobleman, rent the whole manor and make yourself at home. At your disposal, there is the kitchen with a tiled stove in the house with a thatched roof, as well as the barbecue shelter in the estate. You may also make a fire. It’s a perfect place for organised parties for a large groups of people – family trips or team building events.

więcej na anywhere.pl

36 review

recenzje

Wojciech KuczokPisarz, scenarzysta, grotołaz, felietonista, fan piłki nożnej. Laureat Nagrody Literackiej Nike. Człowiek o wielu pasjach. Z nami będzie dzielił się tą filmową, co miesiąc polecając jeden obraz wart obejrzenia.

KOMUNIA reż. Anna Zamecka

have enough material for a documentary series. She eventually fitted into seventy three minutes. The thing happens in a family, but it is not a family cinema. Rather a brave and subtle social one, intensified with a humour of early Forman: the heros, in spite of their living in extreme conditions, rather gain our sympathy than raise mercy. In one room there live: an authistic teenager, a vodka troubled father and a heroine par excellence – a girl finishing middle school who holds the whole bunch together. To say that she is the only one who works out anything is to say nothing: Ola is the so called all-embracing entity – she cleans up, cooks, racionalises the house budget (which is uneasy with a drinking father), takes care of her brother, and even supervises his preparations for taking the sacrament, which seems to be a huge hope for the family to reunite – the mother, invited for the Eucharist, could not not show up. The boy is somewhat of a divine lunatic – affected with slight authism, he holds a gift of nonvolent

“poetising” the language, interlanding it with cites from nature films which he was raised on (a TV set as a nanny is unfortunately a norm in majority of Polish homes). Sometimes it is sim-ply unspeakably funny, sometimes the laughter sticks in our throats, like when Nikodem calls himself a vanishing spieces. His straightforward understanding of Church dogmas has a power of a colourable mumbling of the Fools of Christ – as when he, understanding that virtue is something good, calls divine virtues as faith, hope and gluttony (love is not included, for lovers kiss, therefore sin). Ola’s dreams of her mother’s return become true only to rip the girl off. A dreadfully powerful cinema; see, mr. Bartosz Kowalski: one does not have to rape the audience to shake them.

M posiadł dar mimowolnego „poetyzowania” języka, do wszystkiego miesza cytaty z filmów przyrodniczych, na których najwyraźniej ściśle się wychował (telewizor jako niania to jest nie-stety normalka w większości polskich domów). Czasem to jest po prostu niewymownie zabaw-ne, czasem śmiech więźnie nam w gardle, na przykład wtedy, gdy Nikodem nazywa siebie ginącym gatunkiem. Jego prostoduszne pojmo-wanie dogmatów kościelnych ma moc pozor-nego bełkotu jurodiwych – jak choćby wtedy, gdy rozumując, że cnota to coś dobrego, jako trzy cnoty boskie wymienia wiarę, nadzieję i obżarstwo (miłość się nie łapie, bo zakochani ludzie się całują, czyli grzeszą). Marzenia Oli o powrocie matki na łono rodziny spełniają się tylko po to, żeby ją z marzeń odrzeć. Piekielnie mocne kino; patrz pan, Bartoszu Kowalski: nie trzeba gwałcić widowni, żeby wyszła z kina wstrząśnięta.

ENGLISH

“KOMUNIA”directed by Anna Zamecka

It was a year of strong Polish debuts. If only Bartosz Kowalski hadn’t massacred his “Plac zabaw” with the last scene, I would consider his debut worth all the laurels. The young director have not understood, though, that the most important moment in the film making process is switching off the camera at the right moment. Anna Zamacka, who has patiently been filming “Komunia” for four years, would

inął rok pod znakiem mocnych polskich debiutów. Gdyby Bartosz Kowalski nie zmasakrował swojego

„Placu zabaw” ostatnią sceną, skłonny byłbym uznać jego film za debiut zaiste wart wszelkich laurów. Młody reżyser jednak nie pojął jeszcze, że najważniejszym momentem w procesie powstawania filmu jest wyłączenie kamery w odpowiednim momencie. Annie Zameckiej, która cierpliwie realizowała „Komunię” przez cztery lata, wystarczyłoby pewnie materiału na serial dokumentalny, ale zmieściła się w siedemdziesięciu trzech minutach. Rzecz dzieje się w rodzinie, ale za kino familijne uznać go nie sposób. Raczej za dziarskie i subtelne za-razem kino społeczne wzmocnione humorem wczesnego Formana: bohaterowie, choć żyją w warunkach ekstremalnych, a wiatrem im wieje w oczy, zamiast wzbudzać naszą litość, budzą sympatię. W pokoju z kuchnią żyją razem autystyczny nastolatek, sponiewierany wódą ojciec i bohaterka par excellence – kończąca gimnazjum dziewczynka, na której wątłych barkach trzyma się cała menażeria. Powiedzieć, że tylko ona w rodzinie coś „ogarnia” to nic nie powiedzieć: Ola jest tzw. podmiotem wszech-ogarniającym – sprząta, gotuje, racjonalizuje budżet domowy (co niełatwe w przypadku ojca, którego wódka pije), zajmuje się bratem, a nawet bacznie nadzoruje jego przygotowania do sakramentu, co zdaje się wynikać z nadziei na ponowne spojenie rodziny – wszak matka zaproszona na komunię nie będzie mogła się nie pojawić. Chłopak jest kimś w rodzaju po-myleńca bożego – dotknięty lekkim autyzmem

Grzegorz Kalinowski Śmierć frajerom. Tajemnica skarbu Ala CaponeWyd. Muza, Warszawa 2016

Grzegorza Kalinowskiego znam od przeszło trzydziestu lat jako jednego z największych gaduł, jakich kiedykolwiek udało mi się spotkać. Zawsze miał niezwykłą łatwość narracji i aż dziw, że pisarzem zdecydował się zostać dopiero przed pięćdziesiątką. Ale kiedy już to się stało, od razu odniósł sukces i przebojem wdarł się do grona autorów piszących wciągające czytadła.

„Tajemnica skarbu Ala Capone” to już trzecia część sagi o warszawskim cwania-ku Heniu Wciśle, w którego osobie widać uwspólnione fascynacje Kalinowskiego hollywoodzkimi filmami gangsterskimi („Ojciec chrzestny” Coppoli, „Nietykalni” De Palmy, „Dawno temu w Ameryce” Leone) oraz powieściami Edmunda Niziurskiego. Jej akcja dzieje się w Ameryce lat 20. i 30. XX wieku, w świecie gangsterów, prohibicji, zawodowego boksu, golfa, awiacji i jazzu. Miejscem akcji dwóch poprzednich części

„Śmierci frajerom” (bo zachęcam, oczywiście, do przeczytania całej trylogii) jest Warszawa pierwszych dekad XX wieku, a autor wiedzie nas przez barwny kalejdoskop osób i wyda-rzeń półświatka II Rzeczpospolitej.

Gangsterską sagę Kalinowskiego chwalili już wszyscy, którym ufać warto. I krytyk literacki Piotr Bratkowski („Autor pokazał w swej trylogii, że historia Polski to nie mę-cząca celebra, ale fascynująca awantura”), i reżyser Juliusz Machulski („Łotrzykowska powieść, jakiej jeszcze nie było”), a nawet inni pisarze: Vincent V. Severski („Zaginio-ny świat naszych przodków, bliski i realny, wzruszający barwnym folklorem, zapomnia-ną gwarą”) oraz Sylwia Chutnik („Erudycja, nerw i poczucie humoru: Kalinowski to mistrz warszawskich opowieści”).

Dziś chwalę ją i ja.

więcej na anywhere.pl

38 review

recenzje

Andrzej SaramonowiczReżyser, scenarzysta, pisarz, dramaturg i dziennikarz. Autor największych polskich hitów komediowych w XXI w. (m.in. „Ciało”, „Testosteron” i „Lejdis”). „Testosteron” - stale obecny w teatrach w kilkunastu krajach - jest również jedną z najpopularniejszych dziś polskich sztuk na świecie. W 2015 roku Saramonowicz wydał bestsellerową powieść „Chłopcy”.

DAWNO TEMU W POLSCE

czytanie według saramonowiczareading according to saramonowicz

ENGLISH

ONCE UPON A TIME IN POLANDI have known Grzegorz Kalinowski for almost thirty years as one of the most talk-ative people I have ever met. He has always been apt at narration, and it is a wonder that he decided to become a writer only around his fifties. But when he finally did, he immediately achieved success and rock-eted to the top writers.

“Tajemnica skarbu Ala Capone” is the third part of the saga about a chap from Warsaw, Heniek Wcisło, who embodies Kalinowski’s merged fascinations for Holly-wood gangster films (Coppola’s “Godfather”, De Palma’s “The Untouchables”, Leone’s

“Once Upon a Time in America”) and for Edmund Niziurski’s novels. The story is set in the US, in the 1920s and 1930s, in the world of gangsters, prohibition, profes-sional boxing, golf, aviation and jazz. The previous parts of the “Śmierć frajerom” saga (I strongly recommend the entire tril-ogy) are set in Warsaw in the first decades of the 20th century. The author shows us a colourful kaleidoscope of people and events of the underworld in the Second Polish Republic.

The saga has already been praised by everybody who should be trusted in this respect. It was recommended by Piotr Brat-kowski, a literary critic (“The trilogy shows that the history of Poland is not a tiring cel-ebration, but fascinating kerfuffle”); Juliusz Machulski, a film director (“It is a scoundrel story, one of a kind”); and even other writ-ers: Vincent V. Severski (“The lost world of our ancestors, close and real, moving with its colourful folklore and forgotten dialect”) and Sylwia Chutnik (“Erudition, nerve and a sense of humour: Kalinowski is a master of Warsaw stories”).

And now I recommend it as well.

więcej na anywhere.pl

40 people

ludzie

41 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

TO PIERWSZY RAZ OD ŚMIERCI ZAŁOŻYCIELA TADEUSZA SYGIETYŃSKIEGO, KIEDY ZESPOŁEM PIEŚNI I TAŃCA „MAZOWSZE” KIERUJE DYREKTOR-DYRYGENT. JACEK BONIECKI TRAKTUJE SWOJĄ PRACĘ JAK MISJĘ. CHCE WYJĄĆ ZESPÓŁ Z LAMUSA, POKAZAĆ JEGO TRADYCJĘ I ODNOWIĆ POTĘGĘ. PLANUJE, OBMYŚLA TAKTYKI, OPRACOWUJE STRATEGIE. CZĘŚĆ Z NICH ZAPISANA JEST TAKŻE W PARTYTURACH.

ALEKSANDRA BUDKA EDYTA BARTKIEWICZ

Zwykle bywa tak, że rodzice, dostrzegając zdolności muzyczne, decydują o posłaniu dziecka do szkoły muzycznej. Czy tak też było w pana przypadku?Do mojego przedszkola przychodziły osoby, które badały predyspozy-cje dzieci. Stwierdzono, że mam zdolności muzyczne, więc zostałem wysłany do szkoły muzycznej już jako sześciolatek. Dobrze, że tam trafiłem. Po latach stwierdzam, że muzyka to moja miłość.

Czy to prawda, że został pan dyrygentem w wieku 14 lat?Miałem predyspozycje, a i pewnie nie bez znaczenia były moje cechy przywódcze. Wtedy, w wieku 14 lat, dyrygowałem oczywiście amatorskimi zespołami. Trzeba to zaznaczyć, że dyrygent staje się zawodowcem, gdy otrzymuje gruntowne wykształcenie dyrygenckie. Ja grałem początkowo na skrzypcach, później na waltorni i już nawet przed 14. rokiem życia zacząłem dyrygować do płyty winylowej machając ołówkiem. Na gdańskim osiedlu Żabianka był chór dziecięcy. Józef Możdżer, ojciec jazzmana Leszka Możdżera, wiedząc o moich zainteresowaniach zaproponował, abym tym chórem dyrygował. I tak się zaczęło.

Jakie szczególne predyspozycje – oprócz kierowniczych zapędów – potrzebne są do dyrygentury?Dyrygent jest – w przeciwieństwie do innych zawodów – im starszy tym lepszy. Z wiekiem dochodzi ten element doświadczenia, który w muzy-ce daje się odczuć jako dojrzała kreacja muzyczna. To oczywistość, że dyrygent powinien być jak najlepszym muzykiem. Ale dobrze, gdy ma

Dlaczego dyrygent nosi frak?Nie znam przyczyn historycznych, nawet się nad nimi nie zastana-wiałem. Sądzę jednak, że jest to strój oznaczający elegancję. Dyry-gent nie jest kojarzony z wygłupami, a z przewodzeniem zjawiskom dziejącym się w anturażu elegancji i pięknych sal, które zmuszają do zachowania powagi.

Z czego wykonana jest dyrygencka batuta?Materiał oraz sama batuta zmieniały się w ciągu wielu lat. Jean-Bap-tiste Lully – francuski dyrygent i kompozytor – przez używanie batuty umarł. Kiedyś przypominała ona bowiem dzisiejszą laskę marszałkow-ską, dyrygent uderzał taką laską o podłogę wybijając puls, w którym toczyć się miała muzyka. W pewnym momencie Lully nieopatrznie uraził sobie dużego palca u nogi. Wdała się gangrena i rzeczywistym powodem śmierci tego kompozytora było używanie batuty. Później batuty były głównie drewniane, natomiast teraz najczęściej używa się włókna szklanego. Ja właśnie używam takiej batuty. Kiedyś myślałem, że to wszystko jedno, jaka jest waga czy długość batuty. Okazuje się, że jednak odczuwam różnicę. Jeśli batuta jest dobrze wyważona, nie przeszkadza w pracy, nie stwarza dyskomfortu, nie myśli się o niej. Zmiana tego – na pozór – instrumentu, robi różnicę, co nie wpływa pozytywnie na jakość przekazu.

Ile ma pan batut w swojej kolekcji?Mam kilkanaście, natomiast na co dzień używam nie więcej niż trzech, czterech.

ARTYSTA I STRATEG ENGLISH

TEXT

45

więcej na anywhere.pl

42 people

ludzie

także zdolności manualne, bo w sposób plastyczny może komunikować się z orkiestrą czy zespołem. To ważne, bo od tej czytelności zależy odbiór muzyków. Poprzez gesty można wiele powiedzieć. Gestem można wskazać interpretację dzieła oraz sposób wydobycia samego dźwięku. Poza tym musi być muzykalny, słyszeć nieczystości, ale też barwy dźwięku, które buduje w wyobraźni. Tu zaczyna się prawdzi-wa sztuka. Oprócz szczegółowej wiedzy powinien znać możliwości wszystkich instrumentów, stąd od dyrygenta wymaga się podstawowej umiejętności grania na poszczególnych instrumentach. Powinien znać się na instrumentacji, czyli wiedzieć, jakie są zasady rozpisywania danej melodii na fakturę orkiestrową, czyli wszystkie instrumenty. Im te elementy są lepsze w samym dyrygencie, tym lepszy jest jego przekaz. Jest on bardzo intymny. Ta relacja z muzykami jest trudna do opisania. Słowa nie znaczą nic wobec całego pejzażu jednostkowych odczuć, które są niepowtarzalne i nie do podrobienia.

Przez rozpoczęciem koncertu wchodzi pan na scenę i…? Jaki jest pierwszy gest?Przede wszystkim witam się z zespołem, którym kieruję. Potem kła-niam się publiczności. Następnie powracam do orkiestry i daję znak do przygotowania. Zwykle jest tak, że następuje krótki kontakt wzrokowy z orkiestrą. Przygotowuje się emocje, które mają towarzyszyć muzyce. Tak więc ten znak preparacji do wykonania dzieła jest już bardzo ważny. Moment przed rozpoczęciem muzyki już świadczy trochę o muzyce. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś rozbawiony zagra „Requiem” Mozarta. Nasz nastrój powinien być adekwatny do muzyki, którą będziemy grać. I ten moment tworzy właśnie wspólnotę na scenie.

Przeklął pan kiedyś pod nosem w trakcie koncertu?Nie na głos, ale zdarzyło się to na pewno kilka razy. Wynikało to z błędu, który się pojawił, czy to z winy muzyka, czy z niezrozumienia moich intencji. Taki zgrzyt przeszkadzający w wizji jest bardzo bolesny.

Zanim objął pan stanowisko dyrektora „Mazowsza”, były stanowiska w bardzo poważanych teatrach, chociażby dyrygentura w Operze Bałtyckiej w Gdańsku czy funkcja dyrektora muzycznego w Teatrze Muzycznym „Roma” w Warszawie. Co sprawia, że dyrygent zmienia miejsca pracy? Ograniczony czas etatu? Prestiż? Poszukiwanie nowych wyzwań?Szczególnie w pierwszym okresie mojej kariery rzeczywiście szybko zmieniałem miejsca pracy. Kilka sytuacji determinowało ten fakt. Po pierwsze, gdy nie widziałem możliwości swojego rozwoju artystycznego. Po drugie – gdy dostawałem propozycję, która wydawała mi się lepsza.

Zmiany teatrów oznaczają ciągłe przeprowadzki. Czyli ciężko jest kupić mieszkanie na stałe, posadzić kwiaty w ogródku i przygarnąć psa na lata. Mieszkanie mam jedno, na Kaszubach – bardzo dobrze się tam czuję, ale niestety rzadko w nim bywam. To tam mam swoją kotwicę. Psa nie mam. (śmiech) Po latach myślę sobie – bo może nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i parę lat zawodowych przede mną – że taka jest moja misja. Można powiedzieć, że najbardziej stałą rzeczą w moim życiu jest zmiana. W Teatrze Muzycznym we Wrocławiu, w orkiestrze w Płocku, czy też w stołecznej „Romie” moja praca polegała na prze-prowadzeniu dość zasadniczej reformy. Dotyczyła ona spraw organi-zacyjnych, ale przede wszystkim miała w zasadniczy sposób zmienić artystyczne oblicze instytucji. Z prowincjonalnej orkiestry w Płocku

stworzyłem taką, która liczyła się na mapie Polski. Zapraszałem tam muzyków z ościennych ośrodków jak Warszawa, Bydgoszcz czy Łódź, którzy gwarantowali doskonały poziom wykonawczy. W międzyczasie z Bogusławem Kaczyńskim zmieniłem oblicze warszawskiej „Romy”. Doskonały zespół solistów, chóru, baletu i orkiestry mógł sprostać zadaniom partytury zarówno dzieła operowego, jak i baletowego. W Lu-blinie natomiast stało się coś jeszcze bardziej spektakularnego. Poziom artystyczny Teatru Muzycznego był daleki od przeciętnej. Wydobywanie świetności zespołu i tworzenie sceny operowej było karkołomną sztuką. Jednak wysiłek mój nie poszedł na marne. Odtąd w Lublinie zagościła opera z prawdziwego zdarzenia odbierana przez dziesiątki tysięcy odbiorców. Taka była moja misja. Była ważniejsza od bardziej lub mniej perlistej indywidualnej kariery jako dyrygenta.

Co łączy pana z Tadeuszem Sygietyńskim?To, że Tadeusz Sygietyński był dyrygentem i jednocześnie szefem zespołu. Jestem pierwszym po Sygietyńskim dyrektorem-dyrygentem.

„Po owocach go poznacie”, ale dziś czuję się jak odnowiciel testamentu założyciela „Mazowsza”. Z zespołem był związany tylko siedem lat, ale skonstruował go w sposób doskonały. Patrzę w jego partytury i widzę potężną fakturę orkiestrową. Widzę jego mocną rękę wymagającego mistrza, ale i mądrego, szlifującego swój diament kierownika. Wracam do jego sposobu myślenia jako dyrygenta. Przywróciłem materiały nutowe, które były w strzępkach, powiększyłem zespół orkiestrowy, chór i balet. Wypełniłem treścią to, co napisał Sygietyński. Dzięki temu narodziła się inna energia, inna ekspresja, która przenosi się na śpiewających i tańczących. Bo to nieprawda, że można zatańczyć do każdej muzyki. Jesteśmy w przededniu wielkich wydarzeń. Rozstrzyga się sprawa współprowadzenia „Mazowsza” przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Może czeka nas także zmiana nazwy…

„Sygietyńskiego to wnoszono na piedestał, to bezwzględnie szykanowano”, czytam w albumie o zespole „Mazowsze”. Dotyczy to każdego dyrektora tego zespołu?Sygietyński żył w specyficznych czasach, ale my też w takich żyjemy. Wszyscy wiemy, że Mira Zimińska (Mira Zimińska–Sygietyńska, po śmierci Tadeusza Sygietyńskiego kierowała zespołem „Mazowsze” – przyp. red.) nie była osobą łatwą. Takie trudne postaci dokonują największych przełomów. Dla współpracowników była zawsze wyma-gająca i rządziła twardą ręką. Tylko taka osoba mogła ten skompliko-wany organizm, jakim jest zespół „Mazowsze” prowadzić.

Jak się tu do pana mówi? Dyrektorze? Dyrygencie?Dyrektorze lub maestro.

A zdarza się, że członkowie zespołu powiedzą „nauczycielu”?Nie.

A chciałby pan?Lubię uczyć. Mam sporo do przekazania i lubię to robić. Osoby, które przychodzą do zespołu są w zdecydowanej większości ludźmi mło-dymi, którzy rozpoczynają swoją drogę zawodową. Potrzebują zatem opieki i wsparcia. Chciałbym być tu inspiratorem i przewodnikiem.

Jakie główne wyzwanie stoi przed dyrektorem „Mazowsza” w XXI wieku?Przywracam blask temu zespołowi. Mam satysfakcję z tego, że

43 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

NASZ NASTRÓJ POWINIEN BYĆ ADEKWATNY DO MUZYKI, KTÓRĄ BĘDZIEMY GRAĆ. I TEN MOMENT TWORZY WŁAŚNIE WSPÓLNOTĘ NA SCENIE.

więcej na anywhere.pl

44 people

ludzie

minęły lata stagnacji. Staram się poszukiwać nowych form przekazu artystycznego, które mogłyby poszerzyć repertuar zespołu i dotrzeć do jeszcze szerszej publiczności.

Z jakimi nowymi problemami spotyka się pan w pracy – takimi, których Zimińska czy Sygietyński na pewno nie mieli?Myślę, że mieli większe. Wtedy naprawdę nie było łatwo. Sygietyński założył ten zespół, a potem go z niego wyrzucono. To był z pewnością szok, zabliźnienie tej rany było bolesne. Wiem, że musimy odnowić ducha artystycznego w tym zespole. Odświeżyć siłę przekazu muzyki za pomocą śpiewu i tańca. Nie chcę bylejakości – byle taniej, byle łatwiej. Nie ma drugiego takiego zespołu w Polsce jak nasz. To, co przekazywała Mira i Tadeusz, to zasady funkcjonowania zespołu – jak opowiadać te historie zapisane w partyturach i układach choreogra-ficznych. Bo przecież każdy pamięta, że w Mazowszu było zawsze równiutko, pięknie, z kindersztubą, ukłonami, elegancją, jednakowym uśmiechem. Osoby dobierane były pod względem urody i wieku – to wszystko miało i ma znaczenie. Daje nam to prawo do satysfakcji i dumy, że jesteśmy naprawdę ważną instytucją.

Powiedział pan też, że „Mazowsze” jest jak narodowa reprezentacja w piłce nożnej. Więc jest pan selekcjonerem. Decyzje selekcjonera są niepodważalne i święte?Na pewno działo się tak za czasów Tadeusza i Miry. Jest to pewna droga. Trzeba jednak polegać na współpracownikach, a ja nie uzurpuję sobie prawa na przykład do wnikania w materię samego tańca. Nie znam się na nim. Mogę się jednak wypowiedzieć w kwestii wyrazu artystycznego, bo w tym względzie mam duże doświadczenie. Umiem odróżnić to, co jest lepsze od czegoś słabszego. Wiem, o co tu chodzi.

Czy powiedział pan kiedyś: „Sygietyński byłby ze mnie zadowolony”?Był gruntownie wykształcony, a w jego partyturach widać jego zmysł. W pozornie prostej muzyce współbrzmienia, które stosował, są bardzo wyrafinowane. Gładkie i łatwo przyswajalne przez przeciętnego odbiorcę melodie są podbudowane niesamowitą treścią orkiestracji. To moja podstawa w patrzeniu na muzykę i myślę, że Tadeusz powie-działby do mnie: „Jesteś na dobrej drodze”.

Czy dyrektor „Mazowsza” i dyrygent orkiestry symfonicznej słucha tylko muzyki ludowej i klasycznej? Marzy mi się, aby powiedział pan, że ma w domu płyty Genesis albo Radiohead.Mam kilka płyt z muzyką pop, ale nie słucham ich na co dzień. Zawsze fascynował mnie musical oraz symfoniczny jazz. Grałem z Michałem Urbaniakiem i dobrze to wspominam. Od czasu do czasu warto zagrać inną muzykę, złapać oddech. Wiem, że często jest to krytykowane, ale we wszystkich aspektach widzę, że ten oddech i znalezienie energii w innej muzyce odświeża spojrze-nie. W związku z tym chciałbym, aby „Mazowsze” spotykało się z różnymi artystami.

Czy dyryguje pan także w domu? Podczas wigilii ustawia pan rodzinę w rzędzie i każe śpiewać kolędy na głosy?Nie, nie. (śmiech) Wtedy niekoniecznie żyje się pracą.

Niedługo minie rok od objęcia przez pana stanowiska dyrektora. Czas na rachunek sumienia? Jeszcze za wcześnie na podsumowanie. Dzieło jest nieskończone, ale myślę, że fundamenty są coraz mocniejsze.

JESZCZE ZA WCZEŚNIE NA PODSUMOWANIE. DZIEŁO JEST NIESKOŃCZONE, ALE MYŚLĘ, ŻE FUNDAMENTY SĄ CORAZ MOCNIEJSZE.

45 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

ENGLISH

AN ARTIST AND A STRATEGISTFor the first time since the death of Tadeusz Sygietyński, the founder of the Folk Song and Dance Ensemble “Mazowsze”, the ensemble is managed by a director and conductor. Jacek Boniecki treats his work like a mission. He wants to make the ensemble popular again by showing its tradition and uniqueness. He is preparing schemes, planning tactics and devising strategies. Some of them are also written down in scores.

Why does a conductor wear a tailcoat?I don’t know any historical reasons for it, I have never thought about it. But I think that the tailcoat is the most formal and the most elegant option. The conductor isn’t associated with any silly stuff, but with directing perfor-mances that take place in elegant, beautiful concert halls, which requires people to act with dignity.

What is the conductor’s baton made of?The material and the baton itself have been changing throughout the years. Jean-Baptiste Lully, a French conductor and composer, died because of using a baton. It used to be similar to a mace; a conductor would beat the time by hitting the floor with it. Once, Lully hurt his big toe by accident. He developed gangrene and actually died because of using the baton. Later, there were mainly wooden batons, whereas nowadays glass fibre is used. My baton is made of glass fibre. I used to think that the weight or length of the baton is of no importance. But I can tell the difference now. If the baton is well-weighted, it isn’t a hindrance at work, it doesn’t cause any discomfort, you just don’t think about it. Changing this instrument, as it may seem, makes a difference, which affects the quality of directing.

How many batons have you got in your collection?I have several of them, but I use three or four at most on a daily basis.

In general, parents usually decide to send their child to a music school when they see that the child has a talent. Was it the same in your case?When I was in a kindergarten, some people who assessed children’s abilities stated I had a musical talent. My grandfather would go to work to Gdańsk, so I was sent to that school a year sooner. And I’m happy about it. After all these years, I know that I love music.

Did you really become a conductor at the age of 14?I demonstrated such an ability, and I suppose that my leadership skills were of importance as well. Then, when I was 14 years old, I would conduct amateur ensembles. It should be noted that a conductor becomes a professional one after completing comprehensive conductor training. At the beginning, I played the violin; afterwards, I played the French horn and even before I was 14, I used to conduct by waving a pencil to the sounds of a vinyl record. There was a children’s choir in the Żabianka district. Józef Możdżer, the father of the jazzman Leszek Możdżer, knew about my inter-ests and proposed me to conduct this choir. And that’s how it began.

What special abilities – apart from leadership skills – do you need to become a conductor?

As opposed to other professions, the conductor gets better with age. With time, you gain experience which translates into mature musical creation. It is clear that the conductor should be as good a musician as possible. But manual skills are necessary as well because they allow the conductor to communicate with the orchestra or the ensemble in a plastic way. It is important as it determines the understanding. Gestures may convey a lot of meanings. With gestures, you can indicate the interpretation of a compo-sition or the way to make a sound. Besides, such a person must be musical, must be able to hear if someone is out of tune, but also to hear the colours of sounds created in their imagination. This is the place where the real art begins. Apart from thorough knowledge of music, the conductor should know the possibilities of all instruments; therefore, the conductor is required to play all instruments at a basic level. They should be knowledge-able about instrumentation, which means they should know the rules of arranging a particular melody for an orchestra – namely for all instruments. These abilities determine the quality of communication that is very intimate. The relationship with musicians is difficult to describe. Words don’t mean anything given the picture of individual, unique and unparalleled emotions.

Before a concert, you go on a stage and… What’s the first gesture that you make?First of all, I greet the ensemble. Next, I bow to the audience. Then, I return to the orchestra and make a gesture for them to prepare. In general, I make a short eye contact with the orchestra. We arouse emotions which are to accompany our music. Therefore, this gesture is very important. The mo-ment right before the performance determines the music a little. It would be hard to imagine an amused person performing “Requiem” by Mozart. Our spirit should be in line with the compositions we are going to play. And this moment creates the feeling of community on stage.

Have you ever cursed under your breath during a concert?Not audibly, but I suppose I have, several times. It was because of a mis-take, either made by a musician or resulting from misunderstanding of my intentions. Such cracks that destroy your vision are very painful.

Before you became the director of “Mazowsze”, you had held positions in renowned theatres; for example, the position of a conductor in the Baltic Opera in Gdańsk or the director of the Musical Theatre “Roma” in Warsaw. What makes a conductor change their job? The term of employment? Prestige? New challenges?Indeed, at the beginning of my career, I used to change my jobs frequently. It was for two main reasons. First, when I didn’t see any possibilities of artistic development for me and, second, when I got an offer of a position which seemed a better one to me.

Changing theatres involves moving frequently. Therefore, it is difficult to buy a flat, plant some flowers in the garden and get a dog. I have one flat, in Kashubia – I like it very much, but I don’t spend much time there, unfortunately. This is my anchor. I don’t have a dog (laughing). After all these years, I think this is my mission. Perhaps, I haven’t said my last word and I have a few years of conducting ahead of me. I may say that changes are the most constant aspect of my life. In the Musical Theatre in Wrocław, in the orchestra in Płock, or in “Roma” in Warsaw, my job was to implement some major changes in the organisational structure, but primarily, in the artistic image of

więcej na anywhere.pl

46 people

ludzie

the institution. I transformed a provincial orchestra in Płock into an or-chestra renowned nationwide. I invited musicians from neighbouring regions, such as Warsaw, Bydgoszcz or Łódź, who ensured top quality of performance. In the meantime, together with Bogusław Kaczyński, I changed the image of “Roma”. The great ensemble of soloists, choir, ballet and orchestra was able to perform both opera compositions as well as ballets. But what happened in Lublin was even more spectacular. The artistic level of the Musical Theatre was far below the average. Developing the ensemble and creating the opera stage was arduous. But my efforts didn’t go down the drain. Since that time, the opera house in Lublin has held performances watched by several thousands of viewers. That was my mission. It was more important than a more or less successful individual career as a conductor.

What do you and Tadeusz Sygietyński have in common?Tadeusz Sygietyński was the conductor and the head of the ensemble. I am the first director and conductor after him. “By their fruit you will recognise them,” but I feel I’m preserving the heritage of the “Mazowsze” founder. He was in the ensemble only for seven years, but he developed it perfectly. When I look at his scores, I can see powerful orchestra texture. I can see his firm hand of a demanding master, but I can also see a wise manager polishing his diamond. I come back to his way of thinking as a conductor. I restored the scores, which were in shreds, I expanded the orchestra, the choir and the ballet ensemble. I added content to what Sygietyński wrote. Then, a new kind of energy and expression was born, which has had an effect on the singers and the dancers. It’s not true that you can dance to any kind of music. We’re on the eve of big events. Soon, a decision is to be made regarding the co-managing of “Mazowsze” by the Ministry of Culture and National Heritage. Perhaps, we may change the name as well…

In a book about the “Mazowsze” ensemble, it is said that “Sygietyński was either put on a pedestal or ruthlessly persecuted.” Does it pertain to every director of the ensemble?Sygietyński lived in peculiar times, but so do we. We all know that Mira Zimińska (Mira ZimińskaSygietyńska managed the “Mazowsze” ensem-ble after the death of Tadeusz Sygietyński – editor’s note) wasn’t an easy person to get along with. Such difficult people tend to make the greatest breakthroughs. She was always demanding towards her co-workers and she had a firm hand. Only such a person could manage this complex organ-ism that the ensemble is.

How do people call you here? Director? Conductor?Director or maestro.

Do the members of the ensemble call you “a teacher” from time to time?No, they don’t.

Would you like that?I like teaching. I have a lot to say and I like doing it. People who join the ensemble are mostly young, and they have just embarked on their professional careers. Therefore, they need support and assistance. I’d like to inspire and guide them.

What is the biggest challenge for the director of “Mazowsze” in the 21st century?I want the ensemble to recover its former glory. I’m satisfied with the fact

that the years of stagnation are over. I’m looking for new ways of artistic expression that could expand the ensemble’s repertoire and reach an even greater audience.

What new problems do you face at work that Zimińska or Sygietyński surely didn’t have?I suppose they had bigger problems. It wasn’t easy those days. Sygi-etyński set up the ensemble and got fired from it later. It must have been a shock, and I suppose it was difficult to get over it. I know that we must revive the artistic spirit of the ensemble and refresh the strength of musical expression through singing and dancing. I don’t want it to be cheap – as cheap and easy as possible. There’s no other ensemble like ours in entire Poland. What Mira and Tadeusz created were the basic rules on how to tell these stories written down in scores and choreography. Everyone remembers that “Mazowsze” has always performed beautifully, with perfect timing, with bows, elegance and smiles. Members of the ensemble were selected according to their ap-pearance and age – it has all been of importance. It makes us satisfied and proud that we are a really important institution.

You said that “Mazowsze” is like our national football team. You’re the team manager then. Are your decisions final and irrevocable?It used to be like that in the times of Tadeusz and Mira. It’s a solution of some kind. But you should rely on your co-workers, and I don’t usurp the right to interfere with the matter of dancing. I know nothing about it. I can only comment on the artistic expression because I have considerable experience in that field. I can tell the difference between something better and something worse. I know what it is about.

Have you ever said, “Sygietyński would approve of my work?”He was highly educated, and I can see his artistic sense in his scores. The consonances he used in seemingly simple compositions are very sophis-ticated. The melodies, smooth and easy to listen to for an average listener, are accompanied by remarkable orchestration. I have the same approach to music and I believe that Tadeusz would tell me, “You’re on the good way.”

Does the director of “Mazowsze” and the conductor of a symphony orchestra listen to folk and classical music only? I’d love to hear you say that you have Genesis or Radiohead records at home.I have a few pop music records, but I don’t listen to them very often. I’ve always been fascinated by musical and symphonic jazz. I played with Michał Urbaniak once and I have fond memories of that. From time to time, you should play other kinds of music, give yourself a break. I know that it’s often criticised, but I can see that this break and finding energy in other kinds of music refresh your attitude. Therefore, I’d like “Mazowsze” to meet with various artists.

Do you also conduct at home? You know, put your family in a row and make them sing carols in parts?No, not at all (laughing). This is a time to have a break from work.

Soon it will be a year since you took up the position of the director. Is it a good time for the examination of conscience? It’s too soon for that. My work isn’t finished yet, but I think that the founda-tions are getting stronger each day.

48 equipmentsprzęt

49

więcej na anywhere.pl

equipmentSPRZĘT

ENGLISH TEXT

51

BMW i3. JUTRO

ZACZYNA SIĘ DZIŚ

ANNA NAZAROWICZ TOMASZ SAGAN

ajpierw były samoloty. To właśnie ich produkcją trudnił się bawarski koncern BMW. Następnie przyszła kolej na samocho-dy. Piękne limuzyny ze sportową nutą szybko zdobyły serca

kierowców na całym świecie. Nic zatem dziwnego, że część z nich wstrzymała oddech, kiedy światło dzienne ujrzał model i3. Ale tylko część. Bo mimo że jego produkcja oraz sprzedaż ruszyły w listopadzie 2013 roku to BMW już w marcu posiadało kilkaset zamówień z wpłaco-nymi zaliczkami. Co więcej, zainteresowanie BMW i3 rosło niczym kula śnieżna. Nie było innego wyjścia, produkcja musiała wejść na wyższe obroty. Jednym słowem sukces pisany przez duże „S”. Jak oni to zrobili?

Przede wszystkim w żyłach tego auta płynie prąd, gdyż model BMW i3 jest napędzany przez silnik elektryczny o mocy 170 KM. A to oznacza, że możemy puścić w niepamięć pojęcie „stacja benzynowa”. Ładowanie baterii spokojnie może się odbywać w domu za pomocą klasycznego gniazdka. Na w pełni naładowanych bateriach BMW i3 jest w stanie pokonać ponad 200 km. Opcjonalne samochód można doposażyć również w Range Extender działający jako alternator pod-trzymujący naładowanie baterii elektrycznych. Dzięki jego obecności zasięg, jaki możemy pokonać, wydłuża się nawet o 160 km.

Aby uzyskać tak imponujący wynik samochód należało jak najmoc-niej odchudzić. Pomóc w tym miała nie Ewa Chodakowska, ale zasto-sowanie kompozytów oraz włókien węglowych. Dzięki wykorzystaniu ich podczas budowy nadwozia BMW i3 straciło na masie ok. 250-300 kg w stosunku do konkurencyjnych modeli. Finalnie otrzymano zatem wynik 1200 kg. I tutaj lista niespodzianek dopiero się zaczyna. Bo ciąg dalszy następuje po otworzeniu drzwi. To, co zapiera dech w piersiach,

więcej na anywhere.pl

50 equipmentsprzęt

to ilość miejsca w kabinie pasażerskiej. Stara prawda, że nie należy oce-niać książki po okładce nabiera tu jeszcze większej mocy. Dyliżans, nie samochód. Miłośnicy marki nie będą zawiedzeni, ponieważ projektanci zadbali o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Jest zatem tak, jak na BMW przystało – luksusowo i z klasą, mimo że do wykończenia wnętrza użyto m.in. plastiku z butelek PET, włókien hibiskusa oraz wełny, zaś skóra na fotelach jest garbowana za pomocą naturalnej oliwy. W sumie aż 95% materiałów użytych do produkcji tego samochodu podlega recyklingowi. Czy ten samochód ma jakieś wady? Producent zadbał o to, aby złośliwi nie mieli absolutnie żadnego punktu zaczepienia.

Samochód prowadzi się po prostu fenomenalnie. Receptą na sukces jest moment obrotowy (250 Nm), który jest dostępny od chwili ruszenia z miejsca. Wystarczy delikatnie nacisnąć pedał gazu aby maksymalna moc wręcz wyrywała ten samochód ze świateł a wszystkich pozostałych kierowców z butów. Jeszcze nigdy tak niepozorny, elektryczny samochód nie dawał takiej radości z jazdy. Poruszanie się po mieście przestaje być udręką, bo kto by chciał przerywać sobie dobrą zabawę? Jeżeli jednak zajdzie taka potrzeba, to parkowanie również odbędzie się bezboleśnie. Zadba o to promień skrętu. Symboliczny, bo wynoszący tylko 9,86 m. Skrzynia biegów jest szyba niczym wiatr, a sam samochód porusza się cicho niczym duch. W kabinie pasażerskiej podczas jazdy panuje taka cisza, że prędzej można usłyszeć bicie własnego serca niż pracę jakiego-kolwiek podzespołu.Jeszcze kilka lat temu takie czary można było oglądać w filmie „Gwiezdne wrota”, ale wtedy nikt nie przypuszczał, że fantazja reżysera stanie się rzeczywistością którą można zobaczyć z bliska w salo-nie BMW Zdunek i stać się jej właścicielem za 1240 zł miesięcznie.

N

SAMOCHODY NAPĘDZANE PRĄDEM? JESZCZE DO NIEDAWNA NIE ŚNIŁO SIĘ TO FILOZOFOM. ALE JAK MAWIAŁ STANISŁAW LEM „GDYBY LUDZIE ROBILI TYLKO TO, CO WYGLĄDAŁO NA MOŻLIWE, DO DZISIAJ SIEDZIELIBY W JASKINIACH”. BMW POSTAWIŁO WIELKI KROK DLA LUDZKOŚCI – MODEL i3 MA WPROWADZIĆ MOTORYZACJĘ W ZUPEŁNIE INNY WYMIAR.

ENGLISH

BMW i3: TOMORROW STARTS TODAYElectricity powered cars? Until recently even philosophers have not dreamt of this. But as Stanisław Lem said: „if people only did what seemed possible we would still be sitting in caves”. BMW took a great step for humanity: the i3 model should take automotive to another dimension.

First there were planes. This is what the Bavarian BMW concern used to produce. Later time came for cars. Beautiful limousines with a sporty touch quickly bought the favour of drivers all over the world. No wonder that some of them held their breath when the model i3 was presented to the world. But it was only some of them, because even though its production and sale began in November 2013 BMW had few hundreds of orders with paid deposits in March. Furthermore, the interest in BMW i3 is growing like a snowball. There was no other choice, production had to step up to the challenge. To put it shortly: success with a capital “S”. How did they do it?

First of all, electricity flows through the veins of this car, because BMW i3 is powered with a 170KM electric engine. And this means that we can forget what a “gas station” is. You can easily charge the bat-tery at home with a regular power outlet. On a fully charged battery BMW i3 can cover a distance of over 20km. Optionally, you can equip the car with a Range Extender, a working alternator that supports the electric battery’s charging. Thanks to it the distance we can cover is expanded by up to 160km.

To get this amazing result the car had to lose weight. This was not supposed to be done with the help of Ewa Chodakowska but by using composites and carbon fibres. Thanks to the use of them in the car’s body BMW i3 lost about 250-300kg in comparison to competing models. And so, in the end, it weights 1200kg. And here the list of surprises is just beginning, because the real deal begins once you open the doors. What takes your breath away is the amount of space in the passengers’ cabin. The old truth that one should not judge a book by its cover takes an even stronger meaning. A stagecoach not a car. Fans of this brand will not be disappoint-ed, because the designers perfected each, even the smallest, detail. And so it is a true BMW: luxurious and with style, even though it was finished with, for example, plastic from PET bottles, hibiscus and wool fibres and natural olive oil tanned leather covering the seats. In total, 95% of materials used to produce this car are recyclable. Does this car have any disadvantages? The producer made sure that those who are picky have nothing to pick at.

This car is phenomenal to drive. Torque (250Nm), available as soon as the car moves, is the key to success. You have to barely press the gas pedal for the maximum power to burst this car from the stop lights leaving all other drivers behind. Never before did such a modest, electric car make driving this fun. Driving around the city is no longer painful and who would like to stop having fun? And parking can also be pleasant. Turning radius will help with that. A symbolic one, for it is only 9.86m. The gearbox is as quick as the wind and the car itself moves like a ghost. It is so quiet in the passengers’ cabin that you will sooner hear your own heartbeat than any of the working subassembly mechanisms. Just a few years ago you could only see such wonders in the film Stargate but no one thought then that the director’s fantasy will become a reality that can be seen up-close in the BMW Zdunek dealership and bought for 1240 zlotys monthly rate.

więcej na anywhere.pl

więcej na anywhere.pl

52 art

sztuka

więcej na anywhere.pl

JAK TRZEBA

ROZMAWIAĆ Z PSEM

ENGLISH TEXT

58

53

więcej na anywhere.pl

peopleludzie

więcej na anywhere.pl

54 people

ludzie

To prawda co mówią, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka?Nie będę w tym obiektywny, bo z natury jestem osobą mało towarzy-ską i towarzystwo psów w zupełności mi wystarczy. To zresztą powód, dla którego zająłem się szkoleniem psów. Na pewnym etapie życia zacząłem być zawiedziony kierunkiem, w jakim podążało moje życie. Chciałem spożytkować swoją energię w pożyteczny sposób. Pierw-szym pomysłem było pomaganie ludziom, na przykład wolontariat w hospicjum. Potem zdecydowałem się jednak na pracę w schronisku dla psów, w końcu odnalazłem się w szkoleniu psów.

Psy zmieniły twoje życie?Tak, i nie tylko po sobie samym, ale też po moich klientach i znajo-mych uprawiających razem ze mną sporty kynologiczne, wiem, że psy potrafią wywrócić życie człowieka do góry nogami. Ostatnio podczas treningu przyglądał nam się pewien starszy pan. Widać, że chciał za-gadać, ale nie chciał przeszkadzać. W pewnym momencie przerwałem trening i podszedłem do niego. Okazało się, że niedawno, po szesnastu latach wspólnego życia, zmarł mu pies. Opowiadał mi o tym ze łzami w oczach. Był to dla mnie bardzo dobitny dowód na to, jak silny może być związek człowieka z psem. Ludzie nadają mu znamiona niemal uczuciowej relacji, jaką dzielić można tylko z drugim człowiekiem.

Mówi się, że zwolennicy kotów są większymi indywidualistami, a zwolennicy psów bardziej otwierają się na interakcje społeczne. Potwierdzają to nawet badania socjologiczne. To ciekawe, zważywszy na to, co powiedziałeś na temat swojej postawy wobec ludzi.

Nie chciałbym przedstawić obrazu siebie jako osoby zgorzkniałej czy skrzywdzonej (śmiech). Po prostu od dziecka zawsze trzymałem się bardziej na uboczu. Nie zabiegałem o bycie lwem salonowym. Może to, że mam brata bliźniaka, sprawiło, że nie musiałem, bo zawsze miałem przy sobie najlepszego kumpla. Mam nadzieję, że nie zostanę zlinczowany przez środowisko, ale wydaje mi się, że ludzie, którzy zajmują się psami „na pełen etat” – to znaczy robią to naprawdę z głową – owszem, są towarzyscy, ale trzymają się raczej z takimi samymi zapaleńcami. Może dlatego, że przez kogoś z zewnątrz jesteśmy postrzegani jak wariaci. No bo jeśli osoba, wyprowadzająca swojego pieska trzy razy dziennie na smyczy wkoło bloku widzi nas, jak trenujemy agility, czyli skoki przez przeszkody, rzucamy tym psom różne zabawki i jeszcze nagradzamy je parówkami, to rzeczywiście ma przed sobą niecodzienny widok.

Jak na to spojrzeć inaczej, to trzymanie dużego psa w małym mieszkaniu i wyprowadzanie go na smyczy może wydawać się większym dziwactwem.Zgadza się. Z naszego punktu widzenia – osób, które wiedzą, jak wiele można od psów wymagać, na jak wiele je stać – psy, które prowadzą osiadły tryb życia to zmarnowany potencjał. Gdy inni widzą niegrzecz-nego psa, który szarpie się na smyczy i szczeka, my widzimy w nim potencjalnego sportowca. Po prostu posiada taki poziom energii, który aż prosi się, by go ukierunkować. A wracając do tematu społeczności i aspołeczności – tak, psiarze to trochę taka sekta, ale podejrzewam, że podobnie jest z kociarzami. Zresztą nawet moi rodzice nie do końca pogodzili się z moim zwariowanym hobby. Uważają, że jeden pies to już wystarczająco dużo. Jeśli więc u rodziny trudno szukać zrozumienia,

TOMEK JAKUBOWSKI O PSACH WIE WSZYSTKO. NA SZEŚĆDZIESIĘCIU METRACH KWADRATOWYCH MA ICH CZTERY. WSZYSTKIE SĄ SZCZĘŚLIWE I GRZECZNE. SEKRET? SPORT, DUŻO SPORTU. TOMEK JEST ZAWODOWYM TRENEREM AGILITY I OBEDIENCE. JEŚLI WIĘC CHCECIE ZACIEŚNIĆ RELACJE ZE SWOIM CZWORONOGIEM, ZAMIAST BIEGAĆ NA SIŁOWNIĘ, ODKRYJCIE Z NIM ŚWIAT SPORTÓW KYNOLOGICZNYCH.

SYLWIA GUTOWSKA EDYTA BARTKIEWICZ

więcej na anywhere.pl

to co dopiero u obcych ludzi. Ale jeśli miałbym się pokusić o jakąś generalizację, to raczej taką, że psiarze są bardziej aktywni i widoczni

– ze względu na to, że z psem trzeba wychodzić.

Mówisz, że masz cztery psy. Na jakim metrażu?Około sześćdziesięciu metrów kwadratowych, w mieście. Teraz cztery, bywało, że mieliśmy sześć.

Czyli można trzymać psa w mieszkaniu? Uprawianie sportów wystarczy?W zupełności wystarczy. Faktycznie, widziałem niejednego psa, które-mu życzyłbym chociaż jednego dłuższego spaceru bez smyczy dziennie. Psu, który nie ma jak się wybiegać, jest ciężko. Kiedyś przeprowadzono badania na wilkach. Wykazano, że potrafią przemierzać ogromne poła-cie przestrzeni przy minimalnym ubytku energii. Psy, czyli uogólniając udomowione wilki, to urodzeni atleci, to wręcz maszyny do biegania, i bez ruchu są po prostu niespełnione. Czasem jak wracam z moimi po trzygodzinnym spacerze po lesie i sam czuję się lekko zmęczo-ny, one napiją się wody i patrzą na mnie z wyrazem: „No dobra, to zróbmy wreszcie coś konstruktywnego”. Dla nich taki spacer to dopiero rozgrzewka. Oczywiście moje psy są pod tym względem trochę przeze mnie zepsute. Wiedzą, że są jeszcze agility, obedience i inne głupotki. Po takich ćwiczeniach w domu po prostu jest cicho. Moje cztery psy

nigdy nie robią takiego rumoru, jaki potrafi zrobić pojedynczy pikuś mojego sąsiada z bloku. Sąsiedzi za głowę się łapią, jak to możliwe. Ale one nie mają nawet sił, żeby być niegrzeczne.

Ile ruchu potrzebuje przeciętny pies, który nie jest sportowcem?To zależy od wielu rzeczy. Nawet w obrębie jednej rasy zdarzają się egzemplarze bardziej i mniej leniuszkowate. Ale taki przeciętny kundelek powinien mieć jeden dłuższy spacer, trwający od półtorej do dwóch godzin. Po to, żeby niespożyta energia nie zamieniła się w problemy behawioralne. Niejeden czworonóg ma jeszcze większe potrzeby ruchowe, ale myślę, że dla wielu ludzi pracujących osiem godzin dziennie taki dwugodzinny spacer to i tak dość duże poświęce-nie. Chociaż nie tylko fizycznie można zmęczyć psa. Zabawy węchowe, psie sztuczki – to znakomita alternatywa. U psów jest jak u ludzi – wy-siłek umysłowy potrafi zmęczyć bardziej niż wysiłek fizyczny.

Na czym polegają takie „intelektualne” zabawy z psem?To choćby „brainwork”, inaczej puzzle dla psa. W najprostszej wersji to chowanie smakołyków w różnego rodzaju przedmioty domowego użytku – mop, szczotka od miotły, stare skarpetki, kartoniki – tak, żeby pies musiał nosem, i głową, się napracować, by się do nich dostać. Ale i ćwiczenia węchowe wchodzące w zakres dyscypliny „nose work”,

PSY, CZYLI UOGÓLNIAJĄC UDOMOWIONE WILKI, TO URODZENI ATLECI, TO WRĘCZ MASZYNY DO BIEGANIA, I BEZ RUCHU SĄ PO PROSTU NIESPEŁNIONE.

więcej na anywhere.pl

57

więcej na anywhere.pl

peopleludzie

Trzecia dziedzina, którą dotąd się zajmowałem, to szkolenie psów przewodników. We wrześniu oddałem ostatniego psa i na razie robię sobie od tego przerwę.

Czy zabawą w „agility” samemu można się zmęczyć?Tak, i między innymi dlatego się tym zająłem. Przedtem dużo grałem w koszykówkę. Kiedy zdałem sobie sprawę, że zawodowo nic z tego nie wyjdzie, odrzuciłem to. Taki już jestem – jeżeli coś robię, to lubię móc się w tym mierzyć, konkurować i dzięki temu stale rozwijać. Szybko dowiedziałem się więc, że cała ta dyscyplina

„agility” ma swoje mistrzostwa, kluby w całej Polsce i jest nazywa-ne psim sportem, czyli jest to nadal sport. Tym razem za partnera miałem mieć nie człowieka, ale psa. I owszem, jest to prawdziwy sport. Wymaga nie tylko atletycznych właściwości przewodnika, ale też umiejętności takich jak refleks, koncentracja. To wielowy-miarowy sprawdzian sprawności dla obojga – psa i człowieka.

Można powiedzieć, że jeśli ludzie, którzy posiadają psy i dbają o swoją kondycję, częściej niż na siłownię, powinni ruszać się ze swoimi czworonogami?Absolutnie tak. Często ludzie ludzie biegają na siłownię, nie wiedząc, że u siebie w domu mają „narzędzie”, dzięki któremu, z obopólną korzyścią, mogą spełnić się w jakiejś dyscyplinie sportowej. Tych psich dyscyplin jest już co najmniej kilkanaście, więc naprawdę jest w czym wybierać.

ENGLISH

HOW TO TALK TO A DOGTomek Jakubowski knows everything about dogs. He keeps four of them on sixty square metres. All are happy and obedient. And the key to this is sport – a lot of sport. Tomek is a professional agility and obedience trainer. If you want to strengthen the bond with your dog, instead of going to the gym, discover the world of dog sports together.

Is it true that the dog is man’s best friend?I won’t be objective here because I’m not a sociable person and I’m perfectly satisfied with the company of dogs only. Well, that’s why I took up dog training. At some point, I began to be dissatisfied with the direction my life took. I wanted to dedicate my energy to

gdzie uczymy psa znajdowania konkretnego zapachu (np. lawenda, eu-kaliptus). Piętnaście minut takiej aktywności równa się godzinie spaceru. Bo dla psa praca węchowa jest jak dla człowieka przeczytanie książki. To zresztą dziedzina, którą teraz najbardziej się interesuję.

Jesteś trenerem psów, nie bahawiorystą. Pracujesz z „trudnymi” psami?Owszem, zgłaszają się do mnie ludzie, którzy mają psy lękliwe, reaktywne, agresywne – z takimi też chętnie pracuję. Moja działka to szkolenie psów, modyfikacja ich zachowań z użyciem różnych technik szkoleniowych. Kiedy mam do czynienia z psem z bardzo poważnymi problemami, konsultuję dany przypadek z weterynarzem-behawiory-stą, i podejmujemy wspólnie decyzję, czy pies nie powinien przejść terapii farmakologicznej. Ale to bardzo rzadkie przypadki.

Jak wygląda taka praca?Zazwyczaj u psów występują trzy problemy – lęk, agresja bądź reaktyw-ność, a często ich przeróżne kombinacje. Często wynikają z braków socjalizacyjnych. Mają genezę w okresie dojrzewania psa, ale to także genetycznie przekazywane predyspozycje do pewnych zachowań. To jest praca stosunkowo żmudna i na tym polu ciężko o spektakularne rezultaty. To nie jest tak, że ludzie przychodzą do mnie, a ja daję im różową czy niebieską pastylkę, jak w „Matrixie”, i świat ich psa natych-miast się zmienia. Wymaga to wiele pracy ze strony właścicieli. Wiąże się też z kosztami. Często stwierdzają oni, że na psa takich pieniędzy nie będą wydawali. Ta praca w dużej mierze polega na edukacji ludzi. Praca nad agresywnym psem bardzo często jest już potrzebna do końca życia zwierzęcia. W moim szkoleniu zazwyczaj zaczynam od trenin-gu posłuszeństwa, wdrożeniu ćwiczeń zwiększających skupienie na właścicielu oraz kontrolę emocji. Jeśli mam do czynienia z psem, który boi się innych czworonogów – powoli wprowadzam go w towarzystwo, zazwyczaj moich psów. I stopniowo uczę zachowania w sytuacjach stresowych, w coraz większych rozproszeniach.

Dwie główne gałęzie twojej działalności to „agility” i „obedience”. Na czym one polegają?

„Agility” to psi tor przeszkód – wyścig sprawnościowy z psem poprzez najróżniejsze przeszkody takie jak stacjonaty, tunele, slalom czy palisada. „Obedience” to sportowe posłuszeństwo. W najwyższej klasie jest tu dziesięć ćwiczeń, na przykład zostawanie, aportowanie, chodzenie przy nodze. Premiowana jest nie tylko dokładność wykony-wanych ćwiczeń, ale też entuzjastyczne nastawienie do pracy. Są tam też elementy pracy węchowej.

TA PRACA W DUŻEJ MIERZE POLEGA NA EDUKACJI LUDZI. PRACA NAD AGRESYWNYM PSEM BARDZO CZĘSTO JEST JUŻ POTRZEBNA DO KOŃCA ŻYCIA ZWIERZĘCIA.

więcej na anywhere.pl

something useful. My first idea was to help people, for example, be-come a volunteer in a hospice. However, I decided to work in a dogs’ shelter, and finally, I took up dog training.

Did dogs change your life?Yes, they did. From my own experience as well as the experience of my clients and friends with whom I practise dog sports, I know that dogs can turn your life around. Once, during a training session, an old man was watching us. I could see he wanted to say something, but he didn’t want to interrupt us. I paused the session and approached him. It turned out that recently, he had lost his dog, after sixteen years. He told me about that with tears in his eyes. It was a clear example of how strong a bond between a dog and a man can be. People treat it almost like an emotional relationship, which can be shared only with another person.

It is said that cat lovers are individualists, whereas dog lovers are more open to social interactions. It has also been proved in social research. It’s interesting, taking into account what you’ve said about your attitude towards people.I wouldn’t like to present myself as a bitter or hurt person (laugh-ing). Since I was a child, I’ve kept a low profile. I’ve never strived for being a ladies’ man. I’ve never had to. Maybe it’s because

I have a twin brother – I’ve always had my best friend beside me. I hope that I won’t be lynched by the community, but I think that people who take care of their dogs “full-time” – I mean, they really know what they’re doing – are indeed sociable, but they would rather stick with dog enthusiasts as well. Maybe it’s because from the outside, we are regarded as crazy. If someone who walks their dog on a leash around their house three times a day sees us with our dogs practising agility, that is jumping over hurdles, throwing various toys and giving them sausages as treats, such a person may be really surprised.

Considering it from a different point of view, keeping a large dog in a small flat and walking it on a leash may seem even more eccentric.That’s right. From our perspective – people who know how much you can expect from a dog, how much dogs can do – sedentary dogs are a wasted potential. When other people see a disobedient dog on a leash, bucking and barking, we see it as a potential sporting dog. It just has such an amount of energy that should be turned to good ac-count. As regards being sociable and unsociable – yes, dog lovers are a kind of sect, but I suppose cat lovers are the same. Even my parents haven’t entirely accepted my crazy hobby. In their opinion, one dog is enough. If it’s so hard to be understood by my own flesh and blood, what should I expect from strangers? If I were to generalise, dogs lovers are more active and visible – as they have to walk their dogs.

You have four dogs. On how many square metres?About sixty square metres, in the city. Now I have four dogs, but I used to have six.

So it’s possible to keep a dog in a flat? Practising sports is enough?Completely. I admit that I’ve seen a lot of dogs that don’t even go for one walk without a leash per day. It’s hard for a dog that can’t run around. A study carried out has shown that wolves can cover large distances with minimum energy loss. Dogs, which are domesticated wolves, are born athletes; they’re running machines, unsatisfied without movement. When I come home with my dogs after a three-hour walk in the forest, and I feel a bit tired myself, they drink some water, look at me and are like, “Fine, let’s do something constructive now.” For them, such a walk is only a warm-up. Of course, my dogs are a bit spoil in this aspect. They know that there are agility, obedience and other stuff. After such training, it’s just quiet at home. My four dogs never make such noise as my neighbour’s one dog does. Neighbours can’t believe it’s possible. But they are too tired to act up.

How much sport does a regular dog, not a sporting dog, need?It depends on many factors. Even within one breed, there are dogs which are more or less lazy. But a regular mongrel should go for one longer walk a day, about between 1.5–2 hours. To prevent uncon-sumed energy from transforming into behavioural problems. Many dogs need even more walking, but I think that for people who work eight hours a day, such an amount of time is quite a lot. But that’s not the only way to channel your dog’s energy. Nose games, tricks – it’s a great alternative. Similarly to people, for dogs, mental effort is more tiring than the physical one.

58 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

What are these “mental” games for dogs like?For example, “brainwork” – puzzle for dogs. In its simplest version, it consists in hiding treats in various everyday objects – a mop, a broom, old socks, cartons – so that the dog has to work with its nose and brain to find them. But “nose work” exercise also includes teaching our dogs to find a particular scent (e.g. lavender, eucalyptus). Fifteen minutes of such an activity equals a one-hour walk. For a dog, nose work is like reading a book for man. By the way, it’s something I’m interested in at most these days.

You’re a dog trainer, not a behaviourist. Do you work with “difficult” dogs?Yes, I do. People come to me with apprehensive, reactive and aggres-sive dogs – I like to work with them as well. I deal with dog training

– modifying their behaviours by means of various training techniques. When I encounter a dog with serious problems, I consult the case with a vet-behaviourist, and together we make a decision whether the dog should undergo a pharmacological treatment. But these are rare cases.

What is your work like?When it comes to dogs, we usually face three problems – apprehen-sion, aggression or reactivity, often in various combinations. They often stem from social shortcomings. They have their origins in dog’s puberty period, but these tendencies to particular behaviours are also geneti-cally transferred. It’s relatively arduous work, and it’s difficult to achieve spectacular success. It’s not like in “Matrix” that I have some pink or blue pills for dogs, which can change them entirely. It doesn’t work like that. It requires intensive work on the part of their owners. It also involves costs. People often decide not to spend such money on a dog. Largely, this work involves educating people. As regards aggressive dogs, such work is often required until the end of their life. My training usually begins with obedience training, implementing exercises that improve focus on

the owner and the control over emotions. If a dog is afraid of other dogs, I gradually take it among them, usually among mine. I teach it how to behave in stressful situations, with more and more distractions.

Two main fields of your work are agility and obedience. What do they involve?Agility is an obstacle course for dogs – a race through various ob-stacles, such as hurdles, tunnels, slaloms or A-frames. Obedience is a sport obedience. Top class competitions involve ten activities, for example, stay, fetch, heel. Both accuracy and enthusiasm towards work are evaluated. It also includes elements of nose work.

The third aspect I’ve been dealing with is training guide dogs. In September, I completed the training of the last dog and I want to have a little break from it.

Is agility tiring also for people?Yes, and that’s one of the reasons why I took it up. I used to play basketball a lot. When it turned out, I couldn’t become a professional, I gave it up. That’s what I’m like – if I do something, I like to compete and develop myself continuously. Soon, I learned that there are agility competitions as well as clubs all over Poland, and that it’s called a dog sport, so it’s still a sport. This time, my partner was to be a dog instead of another person. Indeed, it’s a real sport. It requires not only handler’s fitness, but also good reflexes and concentration. It’s a multi-dimensional test for both – man and dog.

Can we say that those who have dogs and care about their fitness, instead of going to the gym, should exercise with their dogs?Absolutely. People often go to the gym, unaware that at home, they have a “tool” thanks to which they can practise a sport, and both they and their dogs will benefit from it. There are at least a dozen or so such dog sports, so the choice is very wide.

60 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

62 people

ludzie

ERGO SPORT.UBEZPIECZENIE DLA AKTYWNYCH

63 people

ludzie

więcej na anywhere.pl

URLOP NA NARTACH, SURFING W OCEANIE, CZY WRESZCIE WYJAZD NA ZAWODY. W TRAKCIE POBYTU PRZYDARZA NAM SIĘ WYPADEK BĄDŹ KONTUZJA. KAŻDY, KTO BYŁ W PODOBNEJ SYTUACJI, WIE, ŻE UBEZPIECZENIE OD NASTĘPSTW NIESZCZĘŚLIWYCH WYPADKÓW MOŻE NIE WYSTARCZYĆ. SPECJALNIE DLA SPORTOWCÓW – PROFESJONALISTÓW I AMATORÓW – ERGO HESTIA PRZYGOTOWAŁA PAKIET ERGO SPORT.

SYLWIA GUTOWSKA MAT. PRASOWE

prawiający sport dobrze wiedzą, jak ważne jest wyeliminowa-nie ryzyka kontuzji. Ale gdy ona już się przydarzy? Nie każdy zdaje sobie sprawę, że dodatkowa ochrona w takim wypadku

jest kluczowa. Zarówno w wypadku sportów ekstremalnych, walki, jak i rekreacyjnych. ERGO Hestia do zagadnienia ubezpieczeń podchodzi kompleksowo – można tam krok po kroku stworzyć polisę idealnie dobraną do naszych potrzeb.

Czy ubezpieczenie sportowe jest mi potrzebne?Świadomość ubezpieczeniowa osób aktywnych w Polsce powoli, ale sukcesywnie rośnie. O tym, że przed wyjazdem sportowym należy porządnie zadbać o naszą ochronę świadczy chociażby fakt, że takie ubezpieczenie jest wręcz wymogiem w świecie sportu. Coraz więcej organizatorów międzynarodowych imprez sportowych wymaga bowiem od swoich uczestników poświadczenia ubezpieczeń na odpo-wiednio wysoką kwotę.

Dodatkowo sport z reguły wiąże się z podróżami. Czy to zawody, czy zimowy wyjazd na narty – nigdy nie wiemy, w którym miejscu bę-dziemy zmuszeni skorzystać ze specjalistycznej pomocy. Tym bardziej, że coraz częściej podróżujemy do krajów poza Unią Europejską. Z pa-kietem ERGO Sport nie musimy się o nic martwić – mamy zapewnioną całodobową ochronę w każdym miejscu na świecie. Oprócz świadczeń dostępnych w każdym zakątku ziemi, w ramach rozszerzenia można ubezpieczyć samą podróż.

Odpowiedni dobór polisyJak wygląda pakiet ubezpieczeń ERGO Sport? Przede wszystkim możemy tu zapewnić sobie ochronę, gdy potrzebne nam będzie: OC (przydatne m.in. w sytuacji, gdy ubezpieczony spowoduje szkodę, zniszczy czyjeś mienie lub będzie potrzebować pomocy prawnej; niezbędne dla instruktorów i trenerów), NNW (ubezpieczony może liczyć na odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu, pokrycie kosztów leczenia czy specjalistycznej opieka Centrum Pomocy Osobom Poszkodowanym), rehabilitacja (ubezpieczyciel pokryje jej koszty), świadczenie (ubezpieczony otrzyma odszkodowanie, gdy rehabilitacja nie będzie możliwa ze względu na stan zdrowia) oraz Sport Assistance (zapewnia pomoc i organizację m.in. wielu usług medycznych, opieki czy rehabilitacji). Ubezpieczenie ERGO Sport jest dostępne w trzech wariantach, różniących się wysokością świadczeń. Najwyższy z nich zapewnia nam ochronę w ramach OC do wysokości miliona złotych i aż pięćdziesiąt tysięcy złotych na pokrycie kosztów rehabilitacji po urazie. Następnie pakiet dostosowujemy też pod względem długości trwania polisy – w zależności od tego, czy chcemy ubezpieczyć się na jednorazowy wyjazd, czy też na dłuższy okres trwania regularnych treningów. Do wyboru mamy 30, 90, 180 dni lub cały rok.

Do podstawy można dokupić ubezpieczenia dodatkowe: sprzętu sportowego, bagażu, podróży (ochrona przez cały rok) oraz zapewnić sobie zwrot kosztów zakupu karnetów i kursów, gdy ze względu na kontuzję nie będziemy mogli z nich korzystać. To wszystko można wybrać w ramach ubezpieczeń dodatkowych. Wiadomo, że rodzaj potrzebnych świadczeń różni się od dyscypliny, którą uprawiamy.

U

ERGO HESTIA DO ZAGADNIENIA UBEZPIECZEŃ PODCHODZI KOMPLEKSOWO – MOŻNA TAM KROK PO KROKU STWORZYĆ POLISĘ IDEALNIE DOBRANĄ DO NASZYCH POTRZEB.

155

Rehabilitacja RehabilitacjaSU 10 000

RehabilitacjaSU 30 000

RehabilitacjaSU 50 000

Świadczenie ŚwiadczenieSU 5000

ŚwiadczenieSU 10 000

ŚwiadczenieSU 20 000

Sport assistance Sport AssistanceSU 5000

Sport AssistanceSU 10 000

Sport AssistanceSU 15 000

NNW NNWSU 50 000

NNWSU 100 000

NNWSU 200 000

Odpowiedzialność cywilna Odpowiedzialność cywilnaSG 100 000

Odpowiedzialność cywilnaSG 500 000

Odpowiedzialność cywilnaSG 1 000 000

Ubezpieczenia dodatkowe Rozszerzenia

Sprzęt sportowy Podróż Karnety i kursy Bagaż Dyscypliny ryzykowne

Dyscypliny ekstremalne

Sport wykonywany zawodowo/zarobkowo

Dlatego sportowcy zależnie od indywidualnych potrzeb mogą roz-szerzyć ochronę o dyscypliny ryzykowne lub ekstremalne oraz sport uprawiany zawodowo lub zarobkowo.

ERGO Sport jest stworzone dla wszystkich sportowców. Uwzględnia bowiem dyscypliny indywidualne i grupowe. W zależności od sytuacji ubezpieczenie można wykupić w formie imiennej bądź grupowej. I, co najważniejsze, zapewnia ono nam indywidualny plan rehabilitacji. Im szybciej podjęte zostanie specjalistyczne leczenie, tym szybciej i z większym prawdopodobieństwem będziemy mogli wrócić do spor-tu. To ważne szczególnie dla wyczynowców i zawodowców. A jeśli stan zdrowia poszkodowanego nie pozwala na rehabilitację, otrzy-muje on wsparcie finansowe, które pomoże w przystosowaniu się do nowego trybu życia.

ENGLISH

ERGO SPORT INSURANCE FOR THE ACTIVESki holidays, surfing in the ocean or taking part in a sports competition – at any moment, you may have an accident or suffer an injury. Everyone who has ever been in such a situation knows that basic accident insurance may be insufficient. ERGO Hestia prepared the ERGO Sport package especially for sportspeople – both professionals and amateurs.

Those who practise a sport know very well how important it is to eliminate the risk of injuries. But what if an injury happens anyway? Not everyone knows that additional coverage is of key importance in the case of all types of sports – extreme, combat or recreational ones. ERGO Hestia adopts a comprehensive approach to insurance – it offers insurance policies tailored to individual needs of its clients.

Do I need sports insurance?In Poland, insurance awareness among those who practise sports is gradually increasing. It is advisable to consider an insurance policy before a sports travel. It is confirmed by the fact that holding such a policy is required in the world of sports. More and more organisers of international sport events require that participants submit certifi-cates of insurance for a particular amount.

Moreover, sport generally involves travelling. Participating in a sports competition or going on ski holidays – we never know where we may need specialist help. All the more so because we tend to

64 people

ludzie

travel to nonEU countries more and more often. The ERGO Sport package ensures twentyfourhour assistance at any place in the world, so there is no need to worry about anything. Apart from services available all over the world, the scope of insurance may be extended to cover the journey as well.

Policy selectionThe ERGO Sport insurance package contains: Third Party Insurance (for example, when the insured causes a loss or damage to some-body’s property, or needs legal assistance; essential for coaches and trainers); Accident Insurance (the insured is entitled to compensation for health impairment, coverage of medical expenses or specialist assistance in Centrum Pomocy Osobom Poszkodowanym (Eng. the Assistance Centre for the Injured); rehabilitation (the insurer covers the costs thereof); compensation (the insured receives compensation if rehabilitation is impossible due to their state of health); and Sport Assistance (assistance and organisation related to, for example, medi-cal services, care or rehabilitation).

The ERGO Sport insurance package is available in three options, different in terms of coverage amount. The highest one includes coverage within Third Party Insurance up to PLN 1 million and up to PLN 50 thousand to cover the costs of rehabilitation after an injury. The package is also adjusted in terms of the policy period – depend-

ing on whether the client needs insurance for a single journey or for a longer period of regular training. Available options include 30, 90, 180 days or the whole year.

There is a possibility of extending the scope of insurance by purchasing additional insurance: for sports equipment, luggage, travel (coverage for the whole year), as well as recovering the costs of subscription cards or training sessions if you are unable to exercise due to the injury. These options are available as part of additional insurance. Types of insurance vary depending on a sport practised. Therefore, a sportsperson may extend the scope of coverage depending on their individual needs, by adding dangerous or extreme sports as well as sports practised profes-sionally or as a source of income.

ERGO Sport insurance is dedicated to all sportspeople, as it cov-ers both individual and team sports. Depending on your needs, it is possible to purchase individual or team insurance. What is impor-tant is the fact that the insurance covers an individual rehabilita-tion scheme. The sooner the specialist treatment is provided, the sooner and the more probably it will bring about desired effects and allow you to come back to training. It is particularly important for professionals. And if rehabilitation is impossible due to the health state of the injured, financial support is provided to allow the person to adapt to their new life conditions.

65 people

ludzie

UNDERSTOODMODELKA MODEL: Sandra MosakowskaWIZAŻ VISAGE: Kaja KarasińskaFOTOGRAF PHOTOGRAPHER: Michał Kownacki www.michalkownacki.com

Fotograf jest reprezentowany przez agencję artystyczną theOrlowska (www.theorlowska.com)Photographer is represented by theOrlowska artistic agency (www.theorlowska.com)

BIAŁA BLUZKA WHITE BLOUSE: BershkaSPODNIE TROUSERS: BershkaRÓŻOWE BUTY PINK SHOES: DeezeeCZARNA BLUZA BLACK BLOUSE: Bershka

więcej na anywhere.pl

66 fashionmoda

więcej na anywhere.pl

67 fashionmoda

więcej na anywhere.pl

68 fashionmoda

69

więcej na anywhere.pl

fashionmoda

więcej na anywhere.pl

70 fashionmoda

więcej na anywhere.pl

82 what’s new?

nowości na lotnisku

listopadzie ubiegłego roku z usług Lotniska Warszawa/Modlin skorzystało 207 tys. podróżnych w ruchu regularnym. W ciągu jednego dnia podwarszawski port lotniczy przyjmuje średnio

około 8 tys. pasażerów i obsługuje 50 regularnych startów i lądowań. Od początku roku 2016 do końca listopada lotnisko w Modlinie obsłużyło po-nad 2,6 mln pasażerów, a zgodnie z szacunkami zarządzających portem liczba podróżnych obsłużonych w ciągu całego roku 2016 przekroczy 2,8 mln. Oznacza to rekordowy rok w historii podwarszawskiego lotniska. Szczegółowe dane na ten temat poznamy już wkrótce.

– W październiku baza Ryanaira na naszym lotnisku powiększyła się o trzeci samolot. Nowy, na stałe zbazowany statek powietrz-ny oznacza bardzo dużo korzyści zarówno dla pasażerów, jak i dla samego portu. Pojawi się wiele nowych miejsc pracy dla członków załóg, nowe kierunki lotnicze, zostanie także zwiększona częstotli-wość połączeń – powiedział Leszek Chorzewski, p.o. Prezesa Zarządu Lotniska Warszawa/Modlin.

Nowe kierunki, które obowiązywać będą w sezonie zimowym, to: Edynburg (3 x tygodniowo), Leeds (2 x tygodniowo), Birmingham (3 x tygodniowo), Newcastle (2 x tygodniowo), Belfast (2 x tygodniowo), Walencja (2 x tygodniowo), Tuluza (2 x tygodniowo) i Porto (2 x tygo-dniowo). Na trasach do Bristolu i Mediolanu Bergamo wzrosną nato-miast częstotliwości lotów (kolejno: z 3 do 4 oraz z 6 do 7 tygodniowo).

Mimo że sezon zimowy mamy w pełni, Lotnisko Warszawa/Mo-dlin rozpoczął już prace nad rozbudową siatki połączeń nadchodzą-cego sezonu letniego.

ENGLISH

SUCCESSFUL NOVEMBER 2016Yet another satisfying result – that’s how November 2016 ended for the Warsaw-Modlin Airport.

In November 2016, 207 000 passengers used the services of the Warsaw-Modlin Airport in regular traffic. On average, in the course of one day, the airport receives about 8 000 passengers and services 50 regular takeoffs and touchdowns. From the beginning of 2016 till the end of November, the airport in Modlin serviced over 2,6 million passengers, and according to the estimations of the airport’s author-ities, the number of travellers serviced during the entire 2016 will exceed 2,8 million. It means a record-breaking year in the history of the airport in Modlin. We’ll learn more details concerning this topic soon enough.

“In October, Ryanair’s base at our airport was expanded by yet another airplane, already the third one. A new, permanently based airplane is very beneficial both for our passengers and for the airport itself. There will appear many new workplaces for crew members and new flight connections, and the frequency of flights will be increased as well,” said Leszek Chorzewski, acting President of the Warsaw-Modlin Airport.

New directions for the winter season are as follows: Edinburgh (3 times a week), Leeds (2 times a week), Birmingham (3 times a week), Newcastle (2 times a week), Belfast (2 times a week), Valencia (2 times a week), Toulouse (2 times a week) and Porto (2 times a week). What is more, the frequency of flights to Bristol and Milan Bergamo will be increased (from 3 to 4 times a week, and from 6 to 7 times a week respectively).

Although the winter season is already in full swing, the War-saw-Modlin Airport has already begun working on the expansion of the route network for the oncoming summer season.

DOBRY LISTOPAD W 2016 ROKU

W

KOLEJNY ZADOWALAJĄCY WYNIK – TAK ZAKOŃCZYŁ SIĘ DLA LOTNISKA WARSZAWA/MODLIN LISTOPAD 2016 ROKU.

PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN

83

więcej na anywhere.pl

what’s new?nowości na lotnisku

yanair z przyjemnością ogłasza nową trasę z Warszawy/Modlin do Caligari na Sardynii. Połączenia będą odbywały się dwa razy tygodniowo, od 29 marca 2017 roku – powiedziała Olga Pawlon-

ka, Sales&Marketing Manager linii lotniczych.

Dzień później, 30 marca 2017 roku z lotniska w Modlinie wystartuje pierwszy samolot linii Ryanair do Neapolu we Włoszech. Połączenia z tym miastem również będą odbywać się dwa razy w tygodniu.

Od sezonu letniego pasażerowie będą mogli polecieć również do Faro, trzeciego po Porto i Lizbonie portugalskiego miasta w ofercie lotniczej Modlina. Mapa kierunków obsługiwanych przez Ryanaira z podwarszawskiego portu obejmuje już czterdzieści cztery najpopu-larniejsze trasy w całej Europie.

więcej na anywhere.pl

84 what’s new?

nowości na lotnisku

–R

ENGLISH

NEW CONNECTIONS FROM MODLIN!On 28th November, Warsaw-Modlin Airport hosted a press conference of Ryanair Airlines, during which new destinations from Modlin were announced.

“Ryanair is pleased to announce a new route from Warsaw-Modlin to Caligari on Sardinia. Flights will take place twice a week, start-ing from 29th March 2017,” said Olga Pawlonka, Sales&Marketing Manager of the airlines.

One day later, on 30th March 2017, a Ryanair’s airplane will start from the airport in Modlin and fly to Naples in Italy for the first time. Flights to this city will also take place twice a week.

Starting from the summer season, passengers will also be able to fly to Faro, the third Portuguese city in Modlin’s offer after Porto and Lisbon. The route map serviced by Ryanair from the Warsaw-Modlin Airport includes as many as forty-four most popular connections in the entire Europe.

KOLEJNE NOWE POŁĄCZENIA Z MODLINA!

28 LISTOPADA NA PODWARSZAWSKIM LOTNISKU ODBYŁA SIĘ KONFERENCJA PRASOWA LINII LOTNICZYCH RYANAIR, NA KTÓREJ OGŁOSZONO KOLEJNE NOWE DESTYNACJE Z MODLINA.

PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN

więcej na anywhere.pl

85 what’s new?

nowości na lotnisku

– Wyspa Wine&Tapas to trzecia inwestycja Best Fly Bar w Porcie Lotniczym Warszawa/Modlin. Menu baru bazuje na szerokim wybo-rze najwyższej jakości hiszpańskich tapas oraz przekąsek polskich. W karcie znajdziemy również croissanty (w wersji słodkiej lub wy-trawnej oraz desery własnej produkcji – powiedziała Anna Hajnas, właścicielka Wine&Tapas.

– Szeroką ofertę napojów butelkowanych uzupełniają świeżo wyciskane soki. Doskonale skomponowana karta win w większości etykiet dostępna jest na kieliszki. Wine&Tapas by Best Fly Bar to także oferta mocnych alkoholi, w tym bogaty wybór whisky i drin-ków – dodała Katarzyna Potocka, druga z właścicielek lokalu.

86 what’s new?

nowości na lotnisku

więcej na anywhere.pl

W

NIE TYLKO SAMOLOTY

zastrzeżonej strefie terminala pasażerskiego uruchomiony został jedenasty lokal gastronomiczny na lotnisku. W  no-wym tapas barze – Wine&Tapas by Best Fly Bar dostępny

jest bogaty wybór różnego rodzaju przekąsek i  alkoholi, spośród których każdy z pewnością wybierze coś dla siebie. ZD

JĘCI

A: P

IXAB

AY.C

OM

LOTNISKO WARSZAWA/MODLIN ROZWIJA SIĘ NIE TYLKO POD KĄTEM USŁUG LOTNICZYCH, LECZ TAKŻE W ZAKRESIE OBSŁUGI PASAŻERÓW NA MIEJSCU.

PORT LOTNICZY WARSZAWA/MODLIN

87 what’s new?

nowości na lotnisku

więcej na anywhere.pl

REKLAMA

ENGLISH

NOT ONLY AIRPLANESThe Warsaw-Modlin Airport is developing not only when it comes to flight services, but also when it comes to servicing passengers at the airport itself.

In the restricted area of passenger terminal, there has been opened airport’s eleventh gastronomical object. The new tapas bar – Wine&Ta-pas by Best Fly Bar – offers a variety of snacks and alcohols, among which everyone is bound to find something to their liking.

“The island Wine&Tapas is already the third investment of Best Fly Bar at the Warsaw-Modlin Airport. The bar’s menu is based on a wide array of high-quality Spanish tapas and Polish snacks. In the menu card, we’ll also find croissants – both sweet and salty – as well as desserts of our own production,” said Anna Hajnas, one of the owners of Wine&Tapas.

“Freshly squeezed juices are a nice complement to a wide gamut of bottled drinks. In most of the cases, wine from the perfectly composed wine menu can be ordered in glasses. Wine&Tapas by Best Fly Bar offers also stronger spirits, including a wide choice of whisky and cocktails,” added Katarzyna Potocka, the other owner of Wine&Tapas.

więcej na anywhere.pl

88 what’s new?

nowości na lotnisku

rezentujemy Wam świąteczne kartki, które specjalnie dla Was wykonali uczniowie klas I-III Zespołu Szkół w No-

wym Dworze Mazowieckim - Modlin Twierdza. Jednocześnie pragniemy Wam podziękować

za to, że byliście z nami w minionym, 2016 roku i czekamy na Was w roku 2017!

ENGLISH

DEAR TRAVELLERSWe are happy to show you Christmas cards prepared especially for you by students from the first, second and third grade of the School Complex in Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin Twierdza.

At the same time, we would like to thank you for being with us in the year 2016, and we look forward to welcoming you again in the New Year 2017!

DRODZY PODRÓŻNI

P

więcej na anywhere.pl

89 what’s new?

nowości na lotnisku

więcej na anywhere.pl

90 what’s new?

nowości na lotnisku

Faro

kierunki lotów Ryanair całorocznekierunki lotów Ryanair wyłącznie w sezonie letnimkierunki lotów Ryanair od zimy 2016/2017

Belfast

Edynburg

Newcastle

Eindhoven

LeedsBradford

Birmingham

Walencja

Piza

Athens

kierunki lotów Ryanair od lata 2017

Oslo Torp

MAPA POŁĄCZEŃ

Faro

kierunki lotów Ryanair całorocznekierunki lotów Ryanair wyłącznie w sezonie letnimkierunki lotów Ryanair od zimy 2016/2017

Belfast

Edynburg

Newcastle

Eindhoven

LeedsBradford

Birmingham

Walencja

Piza

Athens

kierunki lotów Ryanair od lata 2017

Oslo Torp