„TAJEMNICZY OGRÓD – 10 LAT PÓŹNIEJ” · 2013. 12. 14. · 1 „TAJEMNICZY OGRÓD – 10 LAT...
Transcript of „TAJEMNICZY OGRÓD – 10 LAT PÓŹNIEJ” · 2013. 12. 14. · 1 „TAJEMNICZY OGRÓD – 10 LAT...
1
„TAJEMNICZY OGRÓD – 10 LAT PÓŹNIEJ”
Danuta Chylińska
Bohaterowie:
Colin – 22 lat; studiuje medycynę; przyjeżdża do domu rodzinnego
na wakacje; towarzyszy mu koleżanka ze studiów – Keit.
Mary – 20 lat; mieszka w domu wuja Archibalda; ukończyła
miejscową szkołę; od pokojówki Marty nauczyła się szyć, gotować,
pracy w ogrodzie.
Dick – 26 lat; od p. Archibalda Cravena otrzymał ziemię, którą
uprawia i przystąpił do budowania na niej domu; dalej łączy go wielka
przyjaźń z Mary; może to coś więcej niż przyjaźń…?
Marta – 30 lat; dalej prowadzi dom p. Archibalda; sympatyzuje
z Benem
Ben – 40 lat; opiekuje się ogrodem; podkochuje się w Marcie, z którą
spędza wiele czasu
Archibald Craven – 50 lat; dalej podróżuje, prowadzi interesy; stał się
pogodnym człowiekiem, lubi żartować
Anna – 21 lat; przyjaciółka Mary; pochodzi z ubogiej rodziny; mieszka
w pobliżu; jej Mary powierza swoje tajemnice
Keit – 22 lata; przyjaciółka Colina; również studiuje medycynę
Emily – niepełnosprawna dziewczynka, która otrzymała wózek od
Colina
Dorothy – starsza siostra Emily
Matka Emily i Dorothy
2
Scena I
Kurtyna zasłonięta.
Słychać dochodzące zza kurtyny głosy Mary i Anny, które rozmawiają
o strojach i Dicku.
Mary: Anno, doradź mi, w której sukience mam
iść w niedzielę do kościoła?
Anna: Ja myślę, że w tej czerwonej.
Mary: W tej? Nieee…, nie lubię jej!
Anna: A ta? Mnie się bardzo podoba.
Myślę, że Dickowi spodoba się również.
Mary: Dickowi? A cóż do tego ma Dick?
Anna: Jak to co? Czy nie widzisz, jak na ciebie patrzy?
Tak nie patrzy zwykły przyjaciel…
Mary: A kto?
Anna: Kochanek…
Mary: Ja ci dam kochanka!
(dziewczęta sprzeczają się, piszczą, słychać odgłosy biegania)
Anna: Kochanek, kochanek…
Mary: Chyba ci się przewidziało!
(przed kurtyną pojawia się Marta, która niesie tacę z herbatą;
nasłuchuje co dzieje się za kurtyną; znika za kurtyną – wchodzi
do pokoju Mary)
3
Marta: A cóż tu się dzieje?
Słychać was w całym domu…
Przyniosłam herbatę, napijecie się?
Mary: Oczywiście, że się napijmy…
Czy ty wiesz, co ta Anna opowiada…?
Marta: Dowiem się później,
a teraz biegnij do kuchni po bułeczki.
Tylko uważaj na schodach.
Mary: Już biegnę, a wy… nie plotkujcie…
(Mary przebiega przed kurtyną i podśpiewuje sobie, jest rozmażona)
Mary: Dick, Dick…
(Mary szybko wraca do swojego pokoju – niesie tacę z bułeczkami)
Mary: Już jestem.
Anna: Ależ te bułeczki pachną!
Pycha!
Marta: No to opowiadajcie.
O co chodziło z tym Dickiem?
Anna: Ja powiem!
Mary: Anno! Przestań fantazjować.
A ty Marto nie słuchaj jej…
4
Scena II
Kurtyna odsłonięta.
Akcja rozgrywa się przed furtką do ogrodu, do którego wybrały się
Mary i Anna. Spostrzegają, że ogród jest zamknięty. Zawsze Ben
przychodził pierwszy i gdy ktoś zjawiał się, to ogród był już otwarty.
Tym razem było inaczej. Jest to pretekstem do opowiedzenia Annie
o pierwszym spotkaniu Mary i ogrodnika.
Anna: Znowu niesiesz kwiaty do posadzenia?
Mary: Tak, jak je zobaczyłam na targu,
to nie mogłam się oprzeć i musiałam je kupić.
Prawda, że są piękne?
Posadzę je przy pergoli… Ale co to?!
Furtka zamknięta? To niespotykane!
Zawsze, jak przychodziłam,
to Ben już pracował w ogrodzie…
Anna: Tak – ten ogród jest jego drugim domem.
Chętnie w nim przebywa…
Mary: I ciężko w nim pracuje…
Anna: I potajemnie spotyka się tu z Martą…
(dziewczęta śmieją się)
Mary: Wiem o tym, sama ich wiele razy tu widziałam.
5
Anna: Myślisz że oni mają się ku sobie?
Mary: No pewnie! Nie widziałaś jak on na nią patrzy?
Anna: A ona odwzajemnia te czułe spojrzenia i …
przynosi mu smakołyki…
(dziewczęta po raz kolejny wybuchają śmiechem)
Mary: (rozmarzona)
Przypomniałam sobie, jak 10 lat temu
przyszłam tu po raz pierwszy.
Pokłóciłam się wtedy z Benem…,
a on nazwał mnie krnąbrną panienką.
Anna: A potem namówiłaś Dicka do otworzenia furtki
i weszliście do ogrodu?
Mary: Tak, a potem przychodziłam tu już codziennie.
Wspólnie z Benem i Dickiem dbaliśmy o ogród,
a pewnego razu - sprowadziliśmy do niego również Colina.
Ale o tym opowiem ci kiedy indziej.
Muszę wracać, bo Marta będzie się niepokoiła.
Anna: Ja też się spieszę.
(dziewczęta schodzą ze sceny)
Kurtyna opada
6
Scena III
Kurtyna podniesiona
Ben pracuje w ogrodzie. Słychać śpiew ptaków.
Do ogrodu przychodzą Mary i Anna. Mary niesie kwiaty
do posadzenia. Dziewczęta spostrzegają ogrodnika.
Anna: Zobacz Mary, dzisiaj ogród jest już otwarty…
Ben jesteśmy już…!
(ogrodnik spostrzega dziewczęta, przerywa swoją pracę, np. grabienie
i podchodzi do nich)
Mary: Witaj Benie!
Co takiego się stało, że nie było cię wczoraj w ogrodzie?
Martwiłyśmy się…
Ben: Nic się nie stało.
Dick prosił, abym pomógł mu przy budowie jego domu.
I tak mi się zeszło. A potem pomagałem sąsiadce wynieść
na podwórko jej córkę, która nie chodzi.
Anna: Nie chodzi? Dlaczego?
Ben: Taka się już urodziła. A dlaczego? Matka sama nie wie.
Lekarz z pobliskiego miasteczka powiedział,
że nic się na to nie da poradzić.
(do ogrodu zbliża się Colin ze swoją przyjaciółką Keit i przysłuchują się
rozmowie)
Mary: Najłatwiej powiedzieć, że nic nie da się poradzić…
A pamiętasz Ben, jak było z Colinem?
7
Też mówiono, że nie będzie chodził,
że rośnie mu garb i coś tam jeszcze…
A wyrósł z niego chłopak, jak się patrzy..
Colin: Słyszę, że mówicie o mnie… czy…, aby dobrze?
Mary: (zaskoczona i zadowolona rzuca się na kuzyna)
Colin!? Witaj kuzynie! Cieszę się, że cię widzę!
Nie pisałeś, że przyjedziesz.
Colin: To miała być niespodzianka.
Mary: I jest! Pamiętasz moją koleżankę Annę?
Colin: Oczywiście, że pamiętam, witaj Anno!
(podaje rękę Annie, która wykonuje dyg; spostrzega Bena)
Ben! Witaj stary…
Ben: Tylko nie stary…
Colin: Stary przyjacielu – chciałem powiedzieć
Ben: A to co innego…
(Colin ściska ogrodnika)
Colin: A ja chcę przedstawić wam moją przyjaciółkę – Keit.
(wszyscy witają się podając sobie ręce; Mary wita się ostatnia)
Mary: Cześć Keit, jestem kuzynka - Mary.
Keit: Cześć! Znam cię z opowieści Colina.
Mary: Mam nadzieję, że nic złego o mnie nie mówił?
8
Colin: Droga kuzynko, o tobie mogę mówić tylko dobrze.
To dzięki twojemu uporowi chodzę
i… jestem tym kim jestem.
Ale słyszałem, że rozmawialiście o pewnej dziewczynce,
która nie chodzi…
Ben: Tak, to córka mojej sąsiadki.
Ma 12 lat i całe dni spędza w domu.
Szkoda mi dziewuszki…
Colin: To tak, jak było ze mną. Też miałem 12 lat…
Keit: Colin, a może odwiedzimy tę dziewczynkę
i dowiemy się co z nią…
Colin: Dobry pomysł. Ben - zaprowadzisz nas?
Ben: Tak, ale po południu, bo muszę popracować jeszcze
w ogrodzie.
Mary: Oczywiście, że po południu.
Teraz zabieram was do domu.
Zrobimy niespodziankę Marcie.
Colin: Już się nie mogę doczekać,
kiedy znajdę się w swoim domu.
Do zobaczenia Ben!
Prowadźcie dziewczęta!
(Anna i Mary idą przodem, a Colin i Keit za nimi.
Ben pozostał w ogrodzie)
Gasną światła
9
Scena IV
Zapalają się światła
(słychać śpiew ptaków; Ben pracuje w ogrodzie, do którego zbliżają
się Colin i Keit)
Colin: Dlaczego nic nie mówisz Keit?
Keit: Cały czas myślę o tej dziewczynce,
do której zaprowadził nas wczoraj Ben.
Colin: A więc myślimy o tym samym.
Keit: Jak moglibyśmy jej pomóc?
Colin: Chyba wiem!
Na początku podaruję jej mój wózek,
by mogła wychodzić z domu.
Keit: Świetny pomysł! Zróbmy to już dzisiaj.
Colin: Cześć Ben!
Keit: Dzień dobry panie Benie!
Ben: Po prostu Ben, proszę tak do mnie mówić.
Keit: Dobrze, Ben.
Bardzo wzruszyła nas wczorajsza wizyta u Emily.
Chcemy jej jakoś pomóc.
Colin chce podarować jej swój wózek, co ty na to?
Ben: Sprawicie jej tym wielką radość.
Nie odkładajmy tego na później.
10
Robota nie zając, przycinanie drzewek może poczekać…
Colin: Ja też tak uważam!
Keit: Nie muszę chyba dodawać, że jestem tego samego zdania.
(wszyscy opuszczają ogród, do którego po chwili przychodzą
Mary i Dick– rozglądają się po ogrodzie szukając Bena)
Dick: Ben! Ben!
Mary: Ben! Nigdzie go nie ma. Dziwne!
Dick: Dziwne. Ben nigdy nie zostawiał otwartego ogrodu.
Musiało się coś wydarzyć…
Mary: Mam nadzieję, że nic złego.
Dick: Może zapomniał czegoś z domu i zaraz wróci.
Mary, czy zastanowiłaś się nad moją propozycją i…
i… zostaniesz moją żoną?
Mary: Zastanowiłam się i…
Dick: I… i co?
Mary: Dicku …… po długim namyśle podjęłam decyzję,
że… że…
Dick: Że… że co?!
Mary: Że… zostanę twoją żoną!!!
11
(Chwytają się za ręce, podskakują, radują się)
Dick: Naprawdę! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem
na świecie!!!
(do ogrodu wchodzi Marta)
Marta: A co tutaj tak głośno?!
(rozgląda się poszukując Bena)
Bena nie ma?
Mary: Nie ma i nie wiemy gdzie jest.
Na pewno zaraz przyjdzie.
Dick: A głośno jest dlatego, bo jestem bardzo szczęśliwy
kochana siostrzyczko!
Mary zgodziła się zostać moją żoną!
Czyż to nie jest wspaniała wiadomość!!!
Marta: Pewnie, że jest! Ja też się cieszę,
że będziesz moją bratową.
Wiesz Mary, że od początku polubiłam cię
i traktuję, jak młodszą siostrę.
Mary: Ja zgodziłam się, ale zgodę musi wyrazić również mój stryj
Archibald Craven.
Dick: Jak tylko wróci z podróży, poproszę go o twoją rękę.
Już nie mogę się doczekać.
Marta: Ugotowałam pyszny obiad, idźcie do domu i zjedźcie sobie,
a ja poczekam tu na Bena.
12
(Dick zagląda do koszyka, który przyniosła Marta)
Dick: Widzę, że i dla Bena przyniosłaś ten pyszny obiadek.
Czyżby przez żołądek do serca…?
Mary: Colin! Nie dokuczaj siostrze!
Marta: Właśnie! Idźcie już, bo obiad będzie zimny i niesmaczny.
Dick: No dobrze… już dobrze! Idziemy Mary!
Mary: Do zobaczenia Marto!
Marta: Do widzenia!
(Mary i Dick opuszczają scenę; zdenerwowana Marta chodzi po
ogrodzie; po chwili do ogrodu przychodzi zadowolony Ben)
Ben: O Marta! Witaj! Co ty tu robisz?
Marta: Przyniosłam ci obiad, ale już ostygł.
A ty gdzie byłeś i dlaczego jesteś taki zadowolony?
Ben: Zaraz ci powiem, to i ty będziesz zadowolona.
Chodźmy do mnie – odgrzejemy obiad i wspólnie go zjemy.
Marta: I powiesz mi z czego tak się cieszysz.
Ben: Oczywiście, że ci powiem.
(Marta i Ben opuszczają scenę)
Gasną światła
13
SCENA V
Zapalają się światła
( w ogrodzie pracuje Ben; słychać głosy, śmiech nadchodzącej
do ogrodu młodzieży. Colin i Keit pchają wózek,
w którym siedzi niepełnosprawna dziewczynka – Emily.
Obok idzie Mary i Marta, która niesie koszyk ze smakołykami. )
Colin: Trzymaj się Emily, bo nie mam wprawy w kierowaniu tym
pojazdem.
( wszyscy wybuchają śmiechem)
Mary: Oczywiście, że nie masz wprawy, bo to my woziłyśmy
ciebie w tym…, jak to mówisz po – jeź - dzie.
Prawda Marto!
Marta: Co prawda, to prawda, ale jak samodzielnie zrobiłeś
pierwsze kroki, to strasznie się radowałyśmy.
Mary: Tak, to była wielka radość!
( zza muru wychodzi Tom i zwraca się do przybyłych)
Ben: A co tutaj tak głośno!
Czyżby wydarzyło się coś, o czym nie wiem?
Keit: To Marta i Mary wspominają,
jak woziły Colina w wózku.
Colin: I jak stawiałem pierwsze kroki,
tutaj - w tym ogrodzie.
14
Ben: Wszyscy to pamiętamy,
ale widzę, że mamy gościa.
Witaj Emily!
Emily: Dzień dobry panie Benie!
Jak tutaj jest pięknie!
Marta: Tak, to piękny ogród
To zasługa Bena.
Całe swoje serce oddał temu kawałkowi ziemi.
Ben: Nie całe, nie całe!
Spory kawałek mojego serca
zarezerwowałem dla ciebie Marto.
( wszyscy wybuchają śmiechem; zawstydzona Marta zwraca się
do ogrodnika)
Marta: Oj Ben! Przestań, bo…
( Mary pomaga Marcie rozłożyć koc i wyjmują z koszyka smakołyki.)
Emily: Tak się cieszę, że mnie tu przywieźliście.
Do tej pory siedziałam tylko w domu.
Czasami, dzięki pomocy Bena,
mama wynosi mnie na ławkę przed domem.
Smutne to moje życie.
Mary: Ale od tej chwili nie będzie już takie smutne.
Już my o to zadbamy! Prawda Colin?!
Colin: Oczywiście, ja będę zabierał cię na codzienne spacery.
15
Keit: A ja będę czytać ci książki i nauczę cię liter,
żebyś mogła sama sobie czytać.
Mary: A jak Keit i Colin pojadą na studia,
obowiązki te przejmę ja.
Marta: I ja!
Ben: Nie zapominajcie o mnie…
Też służę pomocą.
Marta: Zapraszam wszystkich na podwieczorek.
( Wszyscy siadają na kocu, podają sobie bułeczki, prowadzą rozmowę.
Mary podaje Emily bułeczkę, staje obok wózka
i rozmawia z dziewczynką. Słychać odgłosy burzy.)
Ben: My tu świetnie się bawimy, a nadchodzi burza.
Zbierajcie się, szybko!
Ja posprzątam narzędzia i też biegnę do domu.
Marta: Mary, Keit pomóżcie mi posprzątać,
a ty Colin zaprowadź Emily do domu.
Colin: Już się robi!
Emily: Dziękuję wam za wspaniałe popołudnie.
Jeszcze nigdy tak miło nie spędziłam czasu.
Marta: Nam też było miło!
( Colin z Emily opuszczają ogród, za nimi z ogrodu wychodzi Marta,
Keit i Mary. Ben chce również opuścić ogród, ale gdzieś
zapodziały mu się klucze.)
Ben: Posprzątane, a więc i ja mogę zmykać do domu,
ale, ale… gdzie jest klucz do ogrodu?
16
( chodzi po ogrodzie i szuka klucza;
znajduje go na ziemi i schyla się po niego )
O jest!
(Ben opuszcza ogród)
Gasną światła
17
SCENA VI
Zapalają się światła
( Ben, jak zwykle, pracuje w ogrodzie; Keit i Colin pchają wózek
z Emily – zbliżają się do ogrodu)
COLIN: Ben! Zobacz kogo tu sprowadziliśmy!
BEN: Widzę, widzę.
Cieszę się Emily, że ponownie nas odwiedziłaś.
EMILY: Prosiłam panicza Colina, żeby mnie tu przywiózł.
Tutaj jest tak pięknie.
To taki zaczarowany ogród.
KEIT: Ja też tak uważam.
To miejsce od razu mnie zauroczyło.
COLIN: Keit, Emily - podejdźcie tutaj.
Zobaczcie, to gniazdo jest tu od wielu lat.
BEN: Oczywiście nie to samo.
Tylko w tym samym miejscu.
COLIN: Mieszka w nim rodzina szpaków.
A jeden z ich przodków pomógł nam
w pewnej ważnej sprawie.
BEN: Dostarczył panu Archbaldowi pilną wiadomość.
COLIN: No i tata szybko przybył i wypędził
mojego stryja i panią Medlock.
KEIT: Tę złą kobietę, która wyrządziła ci tyle krzywdy?
BEN: I chciała zagarnąć cały majątek.
18
COLIN: Nie rozmawiajmy już o tym, to stare dzieje.
( Do ogrodu przychodzą Mary i Anna. Mary niesie kopertę.)
MARY: Colin! List do ciebie.
COLIN: List? Do mnie?
(Otwiera kopertę i czyta list. )
Nie uwierzycie!
To list od mojego stryja.
Przeprasza mnie i prosi o spotkanie.
A w ramach zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy…
chce przepisać mi jedną ze swoich posiadłości.
Ale… ja, niczego od niego nie potrzebuję!
MARY: Masz rację!
Chociaż… jeżeli wystąpił z taką propozycją,
to… może należy ją przemyśleć i …
przyjąć prezent.
Nie mówię, że dla siebie, ale – po skończeniu studiów -
moglibyście z Keit założyć tu klinikę.
( Anna poprawia koc na nogach Emily, następnie zrywa kwiaty i robi
z nich bukiet.)
BEN: Świetny pomysł!
Dzięki temu wielu ludzi z okolicy miałoby
zagwarantowaną opiekę medyczną.
EMILY: Paniczu, proszę się zgodzić.
Dla mnie i wielu innych biednych ludzi to ogromna szansa.
19
KEIT: Jestem za! Przemyśl to Colinie.
Ja odprowadzę Emily i pouczę ją liter.
COLIN: Dobrze.
A ja pójdę do domu i odpowiem na list stryja.
(Colin i Keit z Emily opuszczają ogród.)
BEN: Mary, miałaś świetny pomysł z tą kliniką.
MARY: Tak, tylko czy Colin się na to zgodzi?
Chodź Anno!
BEN: Idźcie i namówcie go,
bo to naprawdę ważna sprawa.
ANNA: Zaraz idziemy, ale najpierw musimy narwać kwiatów.
Marta chce nimi ozdobić dom
na przyjazd pana Archibalda.
( Anna i Mary opuszczają ogród; Ben powoli szykuje się do wyjścia )
Gasną światła
20
SCENA VII
Światła zapalają się
(do ogrodu, w którym pracuje Ben przyszedł pan Archibald z synem –
Colinem)
ARCHIBALD: Colin, cieszę się, że mnie tutaj przyprowadziłeś.
To miejsce jest cudowne.
Spędziłem tu miłe chwile z twoją matką, dopóki…,
ale nie o tym mamy rozmawiać.
Chciałeś mi coś powiedzieć…
COLIN: Tak, chciałem się poradzić w pewnej sprawie.
ARCHIBALD: Wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć. Mów.
COLIN: Otóż stryj Craven przeprosił mnie,
a w ramach zadośćuczynienia,
zaproponował jedną ze swoich posiadłości.
ARCHIBALD: Mam nadzieję, że nie przyjąłeś tego prezentu!!!
Po tym co ci zrobił, ma jeszcze śmiałość
się z nami kontaktować?
COLIN: Na początku byłem tym oburzony podobnie,
jak ty, ale Mary podsunęła mi pewien pomysł.
ARCHIBALD: A cóż to za pomysł?
COLIN: Poradziła mi, abym po skończeniu studiów
21
założył klinikę i leczył w niej ubogich.
ARCHIBALD: A wiesz, że to dobry pomysł.
Odpisz stryjowi, że się zgadzasz.
(zza muru wychodzi Ben)
BEN: O!!! Pan Archibald!
Witam serdecznie!
ARCHIBALD: Dzień dobry Benie!
Za każdym razem kiedy tu przychodzę,
jest tu coraz piękniej.
To twoja zasługa.
BEN: Dziękuję, traktuję ten ogród,
jak… drugi dom.
ARCHIBALD: To miłe co mówisz.
(do ogrodu przybiega Dick – jest bardzo zmęczony)
DICK: Dzień dobry panie Craven!
ARCHBALD: Witaj Dick!
Dlaczego jesteś taki zmęczony?
DICK: Dowiedziałem się, że pan przyjechał
A ja chciałem pana o coś poprosić.
ARCHIBALD: Proś o co tylko chcesz!
DICK: Chciałem prosić pana o…
22
ARCHIBALD: Mów śmiało.
DICK: Proszę o rękę Mary.
Kochamy się i chcemy się pobrać.
ARCHIBALD: Gratuluję wyboru.
Macie moje błogosławieństwo.
(do rozmowy wtrąca się Ben)
BEN: My z Martą również planujemy ślub.
ARCHIBALD: Kolejna dobra wiadomość.
Zdradzę wam, że ja również poznałem pewną
damę i też planujemy….
(do ogrodu wchodzą: Mary i Keit)
MARY: Co planujecie?
ARCHIBALD: A nic… tak sobie rozmawiamy.
Muszę odpocząć po podróży.
Do zobaczenia!
BEN: Do widzenia!
(pan Archibald opuszcza ogród)
KEIT: My również wracamy.
DICK: Tak szybko!
KEIT: Przyszłyśmy po Colina.
COLIN: To idę. Cześć chłopaki!
23
BEN i DICK: Cześć Colin!
BEN: Do widzenia panienki.
(Colin i dziewczęta opuszczają ogród)
DICK: Ben! Pomożesz mi na budowie?
BEN: Oczywiście. To co, idziemy!
Gasną światła
24
SCENA VIII
Zapalają się światła
(do ogrodu, w którym pracuje Ben przychodzą Colin, Keit i Emily)
BEN: No nareszcie ktoś przyszedł!
Od dwóch dni nikt tu nie zagląda.
Siedzę tu sam, jak palec.
COLIN: Raczej pracujesz sam, jak palec.
(wszyscy wybuchają śmiechem)
KEIT: Wiesz, że Marta i dziewczęta
zajęte są przygotowaniami do ślubu.
A od dwóch dni szyją suknie ślubne.
BEN: Wiem! Wczoraj razem z Dickiem
odwiedziliśmy je, ale niestety nie wpuściły nas.
Powiedziały, że nie możemy oglądać sukien,
bo to przynosi nieszczęście.
COLIN: To tym bardziej jesteśmy miłymi gośćmi.
Dziewczęta będą uczyły się literek,
a ja troszeczkę porysuję.
Dawno tego nie robiłem.
EMILY: A czy ja mogę też porysować,
25
nigdy tego nie robiłam.
KEIT: Nigdy nie rysowałaś?
A więc dzisiaj uczymy się rysować.
Colin! Poprosimy o blok i ołówek.
(Keit podaje Emily kartkę i udziela jej wskazówek, a Colin pozbawiony
narzędzi malarskich pomaga Benowi)
COLIN: Proszę! Rysujcie, a ja pomogę Benowi.
Dawno nie przycinałem krzewów.
Masz drugi sekator?
BEN: Oddam ci mój, a ja popatrzę,
jak Emily rysuje.
(Colin przycina bluszcze, a Ben podchodzi do wózka i obserwuje pracę
Emily; Keit po cichu udziela jej wskazówek)
BEN: Colin! Zobacz, jak ona ładnie rysuje.
To dziecko naprawdę ma talent!
( Colin przerywa pracę i podchodzi do wózka)
COLIN: Własnym oczom nie wierzę.
Emily – dziewczyno - ty masz talent.
Spójrzcie jaka kreska, coś w tym jest.
KEIT: Mówisz, że nigdy nie rysowałaś?
Aż trudno w to uwierzyć!
BEN: Na cześć wybitnej malarki Emily
26
hip – hip!
KEIT i BEN: Hura! Hura! Hura!
(do ogrodu przyszła matka i siostra Emily; nieśmiało podchodzą
do zgromadzonych w ogrodzie)
MATKA: Dzień dobry!
Przyszłyśmy z Dorothy, bo tak długo nie wracaliście…
EMILY: Dorothy – siostrzyczko, zobacz co ja robię.
(Dorothy podchodzi do wózka i ogląda co narysowała siostra)
KEIT: No tak, zasiedzieliśmy się trochę.
Odkryliśmy u Emily talent.
DOROTHY: Talent…?
A to do czego ten talent?
COLIN: Do rysowania.
MATKA: Do rysowania…?
Ale ona nigdy nie rysowała
i skąd ten talent u niej się wziął?
COLIN: Talent się nie bierze,
z talentem do czegoś człowiek się rodzi.
A gdy się coś ćwiczy, to talent się rozwija.
MATKA: Ale mnie nie stać, aby Emily mogła rysować.
Nie stać mnie na kartki i ołówki.
KEIT: O to, to my już zadbamy.
27
EMILY: Mamo, zobacz jakie piękne kwiaty narysowałam.
MATKA: To ty sama to narysowałaś?
EMILY: Tak, to jest takie łatwe
i bardzo przyjemne.
BEN: Masz zdolną córkę.
MATKA: To bardzo dobre dziecko,
cierpliwie znosiła swój ciężki los.
Ale wy, dając jej wózek i opiekując się nią,
sprawiliście, że to jej życie stało się ciekawsze.
Proszę – zobaczcie ile radości daje jej to rysowanie.
COLIN: Dlatego, tym bardziej trzeba się tym zająć.
KEIT: Jak już namaluje wiele obrazów,
zrobimy wystawę jej prac.
BEN: Proponuję zrobić wystawę w tym ogrodzie.
COLIN: Słusznie! Przecież tutaj odkryty został talent Emily.
KEIT: A następna wystawa w Londynie.
COLIN: Kolejna w Paryżu!
(wszyscy wybuchają głośnym śmiechem; do ogrodu zbliża się
p. Archibald)
ARCHIBALD: O proszę, jak tu wesoło!
Przyszedłem odwiedzić Bena, bo Marta mówiła,
że biedaczek sam tutaj tak pracuje
28
i… jest mu na pewno smutno.
A tu proszę – nie jest sam i nie jest smutny.
BEN: Nie jestem sam, a teraz jest mi jeszcze weselej,
bo pan przyszedł.
COLIN: Tato, poznaj naszą podopieczną Emily,
a to jej mama i siostra.
(p. Archibald wita się z matką i siostrą Emily)
ARCHIBALD: Cieszę się, że poznałem was osobiście.
Dotychczas tylko słyszałem,
jakie jesteście dzielne.
Zrobię wszystko, aby wam pomóc.
Na początek załatwię Emily
wizytę u najlepszych lekarzy.
A potem - zajmiemy się waszym domem.
COLIN: A jeszcze potem, a może od razu
pomyślmy, jak rozwinąć jej talent malarski.
ARCHIBALD: Talent malarski?
(Keit podaje p. Archibaldiemu rysunek)
ARCHIBALD: Widzę drogie dziecko, że czekają cię nowe wyzwania.
MATKA: Ale czy my temu sprostamy?
EMILY: Oczywiście, że sobie poradzimy.
29
Będę dużo ćwiczyła i…
chociaż nie chodzę, to mogę
robić to, co sprawia mi przyjemność.
Mateczko! namaluję wiele obrazów,
sprzedamy je i polepszy się nasz los.
DOROTHY: To ja też zacznę malować,
to… będziemy mieli więcej pieniędzy.
(wszyscy wybuchają śmiechem)
MATKA: Widzicie jakie te moje córki są pomysłowe.
Bardzo was dziewczynki kocham,
ale zapamiętajcie sobie,
że pieniądze nie są w życiu najważniejsze.
Najważniejsze jest to, że spotkaliśmy
życzliwych ludzi. Dziękujemy wam.
ARCHIBALD: Cieszymy się, że możemy wam pomóc.
Łatwiej jest pomagać, niż prosić o pomoc.
(do ogrodu przychodzi Dick)
DICK: Ale tu głośno!
Czy coś ciekawego mnie ominęło?
COLIN: Opowiem ci później.
Zapraszam wszystkich na pudding!
30
MARY: No to idziemy!
ARCHIBALD: Pudding Marty jest przepyszny.
(wszyscy opuszczają ogród)
KONIEC