Aktivist 182

67
AKTIVIST.PL NUMER 182, PAźDZIERNIK 2014 MIASTO MODA DIZAJN MUZYKA LUDZIE WYDARZENIA PIANA • CEGłA • SMS ISSN 1640-8152

description

Aktivist na październik

Transcript of Aktivist 182

Page 1: Aktivist 182

aktivist.pl numer 182, październik 2014

miastomodadizajnmuzykaludzie

Wydarzenia

piana • cegła • sms

issn

164

0-81

52

01_okladka_A182.indd 1 24.09.2014 20:38

Page 2: Aktivist 182

Odwiedź nas!aktivist.pl

Polub nas!MagAktivist

Obserwuj nas!aktivist_magazyn

ZawsZe tam gdZie ty

aktivist na iPada jest dostępny za darmo w internetowym sklepie apple

02_nasza_A182.indd 2 29.09.2014 15:51

Page 3: Aktivist 182

A3

pAździernik 2014

edytoriAl pAździernikw numerze

ludzie: mydlArką być, czyli nowy stAry pomysł nA rzemiosłoTekst: Olga Wiechnik

AkcjA:

znAjomi nieznAjomi z FejsA, czyli próbA życiA w reAluTekst: Olga Święcicka

Film:

AmerykAńskie kino, jAkiego nie znAcieTekst: Mariusz Mikliński

erlend Øye i inne koncerty, imprezy, wydArzeniA

Z naszej okładki patrzy na was Dominika Szot, modelka prezentująca najnowszy projekt Boli, czyli Oli Bajer. Tę kolekcję zobaczycie podczas łódzkiego Fashion Weeku. Fot. Bartek Szmigulski

8

25

14

10

lAs rąkgdy już cały magazyn jest gotowy do druku, każda literka przeczytana trzy razy, każda strona obejrzana tak dokładnie, że staje się przeźroczysta, przychodzi moment pisania wstępniaka, zawsze odkładanego na później. moment to wyjątkowo niefortunny, bo na tym etapie pracy nad numerem nasze mózgi rozprostowują fałdki, chowają się w kątki głów, siedzą cichutko i udają, że ich nie ma. wtedy zwykle wraca marzenie, żeby tak nie musieć myśleć, żeby tylko robić. ręcznie. np. mydła, albo dom ze słomianych cegieł, albo instrumenty z warzyw, albo choćby zeszyty, jak bohaterowie naszych tekstów. ich zadania oczywiście też wymagają myślenia, ale wiecie, jak to jest, trawa jest zawsze zieleńsza tam, gdzie nas nie ma. po chwili na szczęście sprawność mózgu wraca, a wraz z nią radość, bo my też robimy coś fajnego – ten oto magazyn, który trzymacie w rękach. chyba że oglądacie go na ekranie. jeśli tak, to przeklikajcie się na stronę 14. i zobaczcie, jak żyć w realu, nie kontestując wirtualu. A jak przeczytacie, idźcie do lasu, tam jest zawsze bardziej zielono. miasto kocha, więc zrozumie. tylko nie siedźcie w lesie za długo, trzeba zdążyć na American Film Festival, na którym zobaczycie wszystko, co najlepsze w amerykańskim filmie, więc w polskich kinach (poza wrocławiem) tego nie pokażą (nasze top 10 na str. 10.). A że jak co roku AFF pokrywa się ze składem listopadowego „Aktivista”, jest szansa, że w następnym numerze nie każdą literkę przeczytamy trzy razy. może dzięki temu ze wstępniakiem pójdzie łatwiej.

olga wiechnikzastępczyni redaktor naczelnej

03_edytorial_A1822.indd 3 29.09.2014 11:56

Page 4: Aktivist 182

A4

Aktivist

mAgAzyn wywiAd

04-05_hm_A182.indd 4 26.09.2014 11:24

Page 5: Aktivist 182

A5

lipiec/sierpień 2014

04-05_hm_A182.indd 5 26.09.2014 11:24

Page 6: Aktivist 182

A6

Aktivist

Recenzenci mają problem z FkA twigs. Czy jej nagrania to alternatywne r’n’b, czy współczesna wariacja na temat trip-hopu, czy może osobny twór wokalno-elektroniczny. Jej lawinowo rosnąca rzesza fanów nie zaprząta sobie jednak głowy takimi dylematami i zasłuchuje się w niedawno wydanym „LP1”. Ucięliśmy sobie z twigs telefoniczną pogawędkę przed jej warszawskim koncertem. Z wielominutowego trzasku kilkukrotnie przełączanych linii wyłonił się wreszcie jej delikatny, kojący głos. Od pierwszych słów brytyjska wokalistka skracała dystans i oficjalny wywiad, odbywający się pod czujnym uchem jej opiekunów z wytwórni, starała się zmienić w niezobowiązującą rozmowę z dalekim kumplem. kokietowała, narzekała, krygowała się i zastanawiała nad odpowiedzią, by po chwili, jak z karabinu, pewnym głosem wypowiedzieć swoje racje i… wybuchnąć czułym, perlistym śmiechem.

JednOROżCem być

FKA twigs: Cześć.

Cześć.Tak miło cię słyszeć! Jak się masz?

Dobrze. A ty jak się czujesz zaraz po premierze swojego pierwszego albumu? Bardzo dobrze. To wszystko, co się teraz dzieje, jest bardzo ekscytujące, ale nie wydaje mi się, żeby coś się diametralnie zmieniło w moim życiu. Na pewno wydarzyło się właśnie coś ważnego, ale ja – sama ze sobą – czuję się tak samo jak wcześniej.

Nazwałaś album po prostu „LP1”, swoje wcześniejsze EP-ki również tylko numerowałaś zamiast tytułować. Dlaczego?Jeśli chodzi o EP-ki, to wydawało mi się to cał-kiem naturalne. Dużo przy ich powstawaniu eksperymentowałam, nie do końca wiedziałam, co robię, dlatego też nie czułam się komforto-wo z nadawaniem im jakichś „dławiących” ty-tułów. W przypadku albumu jego podtytułem jest dla mnie pierwszy wers z pierwszego utwo-ru „Preface”: „I love another, and thus I hate myself”. Te słowa – „kocham innego i dlatego nienawidzę siebie” – pobrzmiewają w każdym z numerów z „LP1”.

Z tego, co słyszałem, nienawidzisz również kategoryzacji. W jednym z wywiadów wspominałaś, że zaczęto nazywać cię wokalistką r’n’b dopiero po tym, jak w internecie pojawiły się twoje zdjęcia. Myślisz, że dziś – w dobie wszechogarniającego eklektyzmu – gatunki zależą bardziej od kontekstu niż muzyki?Dla wielu dziennikarzy na pewno. Nazywanie mojej twórczości r’n’b to przykład ich lenistwa. To tylko jeden z licznych tropów w moich na-graniach. Nie mogę się powstrzymać od myśle-nia, że może gdybym wyglądała inaczej, to lu-dzie nie wkładaliby mnie do tej szufladki. Nie mam nic przeciwko r’n’b, na mojej płycie sły-chać wpływy tego gatunku. Równie wyraźne są jednak inspiracje punk rockiem, klasyką, cho-rałami, muzyką gospel, kraut rockiem czy new romantic. Niektórzy nazywają ją też trip-hopem, czego zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć. Choć pochodzę z tego samego miejsca, w któ-rym narodził się ten gatunek, to nigdy go nie słu-chałam i nie widzę zbyt wielu cech wspólnych. Zacytuję tu Tylera the Creatora i powiem, że jeśli dla mnie coś jest jednorożcem, to to JEST jednorożcem. Jeśli nazwę moją muzykę jed-norożcem, to moja muzyka jest jednorożcem. Określanie jej tylko i wyłącznie jako r’n’b jest dla mnie zbyt dużym uproszczeniem. Dlatego też pewnie nazywają ją zwykle alternatywnym r’n’b. To kolejne słowo wytrych, którego nie znoszę. Coś nie do końca pasuje do szufladki, więc jest alternatywne. Wtedy się mieści.

emOCJe • PRetensJe • bAsen

mAgAZyn wywiAd

Rozmawiał: Filip Kalinowski

06-07_wywiad_A182.indd 6 24.09.2014 20:39

Page 7: Aktivist 182

A7

PAźdZieRnik 2014

To słowo pojawia się w kontekście twojej muzyki tak często głównie ze względu na warstwę instrumentalną…Muzyka instrumentalna jest dla mnie rów-nie naturalną formą ekspresji, jak śpiewanie. Jestem nie tylko wokalistką, ale też producentką. Większość ludzi nie słyszała numeru, który zro-biłam dla kolektywu tanecznego Wet Wipez czy bitu dla rapera Lucky’ego Eck$a, ale jeśli głębiej poszukać, to można znaleźć kilka moich nume-rów, które nijak się nie mieszczą w obrębie r’n’b. Nie narzucam sobie żadnych barier, ale nie mam też z tego powodu poczucia jakiejś szczególnej wolności. Nigdy, ale to nigdy nie oglądam się na to, co mówią inni. To jedyne, czego jestem pew-na: wszystkim dogodzić się nie da.

Na przyklejanie ci etykietki r’n’b poza twoim wyglądem ma też pewnie wpływ to, że przez lata byłaś tancerką.Pewnie masz rację, tylko że to nie ma tak duże-go wpływu na moje produkcje, jak sądzą niektó-rzy. Oczywiście świadomość ciała i umiejętność słuchania muzyki całym sobą odciska piętno na moich produkcjach, ale ludzie przywiązują do tego zbyt dużą wagę. To, że jestem wokalistką, producentką i tancerką, od razu łączy się w ich głowach w jakąś większą całość, ale ja się nad tym nie zastanawiam. Czasami mam jakiś po-mysł, gdy już skończę nagrywać, ale nie siadam do robienia muzyki z myślą o tym, jaki układ by do niej pasował.

Co jest więc dla ciebie tym pierwszym impulsem do nagrywania?Emocje. To ma największy wpływ. Na wszyst-ko. Np. nikt z nas nie ma przecież jednego, kon-kretnego sposobu chodzenia. Zwykle siebie nie widzę, ale jestem przekonana, że poruszam się inaczej w zależności od tego, jaki mam nastrój, co wydarzyło się danego dnia, co zaprząta moje myśli, nad czym się zastanawiam. Ten ruch wy-nika z emocji i to samo tyczy się produkowania muzyki, dźwięków, w których staram się ten ruch oddać. Coś, co mnie ekscytuje, napędza, inspiruje i daje mi poczucie szczerości, jest za-wsze punktem wyjścia do tworzenia.

W muzyce popularnej możemy odnaleźć dźwięki, które przez lata zdążyliśmy połączyć z konkretnymi emocjami: pojedyncze, fortepianowe tony kojarzymy ze smutkiem, smyki z podniosłością. Masz swoje własne sposoby na tłumaczenie emocji na muzykę?Wciąż ich poszukuję. Ostatnio zgłębiam tajniki akordów. Samo pojęcie akordu jest bardzo sze-rokie, a że nigdy nie zajmowałam się wieloma aspektami harmonii, to teraz przyszedł czas na dalszą naukę. Dobrze natomiast rozumiem bęb-ny i bas, bo od razu przekładam je na ruchy, któ-re kojarzą mi się z konkretnymi emocjami.

Brytyjska muzyka taneczna zwykle opierała się właśnie na bębnach i basie.

Kluby stanowiły ważny element twojej edukacji muzycznej?Nie bardzo. Nigdy nie byłam w żaden sposób zwią-zana z żadną z tych scen. Rzadko bywam w klu-bach, w ogóle rzadko wychodzę na miasto.

Takie też odniosłem wrażenie, poznając cię przez pryzmat płyt i teledysków. Ten rodzaj intymności, obecny w dźwiękach i obrazach sygnowanych przez FKA twigs… Twoja kariera nabiera tempa i trudno już mówić o tobie w kontekście muzyki niszowej. Nie boisz się, że wielka machina do zarabiania pieniędzy, jaką jest pop, wpłynie na to szczere, emocjonalne podejście?Pop jest wspaniałą rzeczą, bo co złego jest w nagrywaniu muzyki, która staje się popular-na. Nigdy nie zostanę popową gwiazdką, ale jeśli będę mogła robić to, co robię, nie godząc się na żadne kompromisy, a jednocześnie rzesze ludzi będą tego słuchać, to będzie wspaniale. O tym przecież marzą wszyscy artyści – żeby być docenionym przez jak najwięcej osób za to, co robią. Nie to jest jednak moim celem.

Co więc nim jest? Często w kontekście twoich nagrań pojawia się określenie „futurystyczny”…Nie znoszę go, ono nic nie znaczy. Przecież każda muzyka jest futurystyczna. Co zresztą nie jest? Wszystko składa się na nadchodzącą przy-szłość. Marvin Gaye był przyszłością muzyki, Nina Simone była przyszłością muzyki, każdy prawdziwy artysta, kiedy two-rzy, jest przyszłością muzyki.

To duża odpowiedzialność. Masz jakieś cele, które byś chciała osiągnąć, budując tę przyszłość?Chcę być uczciwa i szczera, zarówno jako osoba, jak i jako artystka. Chcę być białą kartą, wciąż starać się być lepsza, uczyć się i ni-gdy nie uwierzyć w to, że wiem już wszystko. Wciąż eksperymentować z dźwiękiem, nabywać nowe umiejętności, być bardziej skupiona. Cały czas nagrywać nowe piosenki i rozwijać się. Robić to, co lubię.

A lubisz koncerty? Niedługo wystąpisz w Warszawie…Cieszę się na ten występ, bo nigdy nie byłam w Polsce, a wolę występować w klubach niż na festiwalach czy w wielkich halach.

To specyficzny klub, dawny basen.Ekstra! Z moim zespołem uwielbiamy grać w ta-kich dziwnych miejscach. To zupełnie zmienia nastawienie. Muzycy, z którymi gram, są bardzo wrażliwi i szybko wchodzą w interakcję z pu-blicznością. Podczas naszych występów nie ko-rzystamy z żadnych nagrań, wszystko jest grane na żywo, jest ciągłą wymianą energii z ludźmi, przestrzenią i jej atmosferą.

FKA TWigs – Tahliah Debrett Barnett, brytyjska wokalistka, producentka i tancerka urodzona 16 stycznia 1988 r. w Gloucestershire. Od małego czuła pociąg do muzyki, dlatego zaczęła chodzić na zajęcia z tańca i produkcji muzycznej. Jej umiejętności szybko dostrzegli choreografowie współpracujący z Kylie Minogue czy Jessie J. W ten sposób kilkunastoletnia wówczas Tahliah trafiła na pierwsze plany teledysków i wyruszyła z gwiazdami w trasy koncertowe. Wtedy właśnie dorobiła się swojej ksywki – stawy trzeszczały jej podczas rozgrzewki niczym patyki. Na poważnie zajęła się wówczas komponowaniem i śpiewaniem, czego efektem była pierwsza EP-ka. Wydana własnym sumptem mała płyta z 2012 r. zwróciła uwagę zarówno internautów, jak i włodarzy przemysłu muzycznego. Na skutek sądowej kłótni z zespołem o tej samej nazwie musiała dodać do niej litery FKA, oznaczające Formerly Known As. Od czasu podpisania kontraktu z wytwórnią Young Turks twigs wypuściła drugą EP-kę, singiel z duetem Inc. i – dwa miesiące temu – swój pierwszy album. Płytę, która już w momencie premiery miała zapewnione miejsce w czołówkach wszelkich list najlepszych krążków 2014 r.

kOnCeRtFkA twigswARsZAwA

22.10

06-07_wywiad_A182.indd 7 24.09.2014 20:39

Page 8: Aktivist 182

A8

Aktivist

te z mlekiem to hardkor. tych z olejkiem cynamonowym Unia zakazała. Wszystkie powstają na kartce papieru, w wyniku żmudnych obliczeń, a dopiero potem zamieniają się w gęsty budyń, by w końcu wyschnąć na kostkę. Ania i Ula ożywiają martwe rzemiosło. Gdy robionym przez siebie mydłem umyły już wszystkich znajomych, otworzyły manufakturę.

Mydło robi się GłoWą

Zielone zawdzięczają kolor sproszkowanej natce albo spirulinie, żółte mają w sobie macerat z nagietka. Do barwienia świetnie nadaje się też marchewka. I węgiel. Oglądam mydła, które przyniosła mi Ania, i mam ochotę je wszystkie zjeść. – Większość dostępnych w sklepach mydeł to nie mydła, lecz syndet, substancja myjąca, która z mydłem (powstającym w wyniku połączenia tłuszczu z ługiem, czyli kwasu z zasadą) nie ma nic wspólnego – tłumaczy mi Ania Bieluń, która z siostrą Ulą prowadzi Manufakturę Dobrego Mydła. – A jeśli nawet w sklepie na mydło-mydło trafimy, to albo będzie zawierało tłuszcz zwierzęcy (kryjący się w składzie pod hasłem „sodium tallowate”), albo będzie bardzo drogie – dodaje Ula. Dziewczynom pomysł nakładania na skórę zwierzę-cego łoju niespecjalnie odpowiadał, postanowiły więc wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęły od pytania zada-nego Google’owi: „jak zrobić mydło?”. Nie zrozumiał. Spróbowały więc po angielsku: „how to make soap”. – Dotąd myślałam, że mydła nie da się zrobić w warun-kach domowych, że można je tylko produkować na ma-kroskalę, w fabrykach. A tu nagle okazuje się, że na świe-cie, szczególnie w Anglii i Stanach, jest sporo małych rodzinnych manufaktur mydlarskich – opowiada Ania. I się zaczęło: podręczniki ściągane z Amazona, śledzenie forów, odkładanie pieniędzy na wyjazd na warsztaty do Anglii i, przede wszystkim, mnóstwo prób, pełnych ma-łych sukcesów i wielkich porażek.

kostka idealnaUla porównuje robienie mydła do rzeźbienia z gliny. – Jeśli chcesz po prostu cokolwiek ulepić, to zawsze coś wyjdzie. Zaczynasz od konia i kończysz ze słoniem, i je-śli ci to nie przeszkadza, to wszystko jest ok. Ale jeśli chcesz panować nad procesem i osiągać dokładnie takie efekty, jakie założyłeś (czy np. mydło ma się bardziej pie-nić, czy ma być dobre dla skóry delikatnej, czy ma mieć konkretną twardość), potrzebna jest wiedza, której zdo-bycie zajęło nam lata – opowiada. Każdy olej, którego dziewczyny używają (a używają m.in. palmowego, ko-kosowego, oliwy z oliwek, masła kakaowego i shea), za-chowuje się w procesie zmydlania inaczej. – Mydło robi się z wiedzy. Tego 15%, tego 20%, zaraz, ale będzie za sucho, więc jeszcze tego 5%. Zaczynałyśmy od robienia mydeł w 100% z jednego oleju, żeby je potem przez pół roku-rok obserwować i uczyć się ich właściwości. Dzięki temu wiemy, jak je łączyć, żeby powstała kostka idealna.Przez lata próby odbywały się głównie w malutkim miesz-kaniu Ani i Borysa, w którym z czasem pojawił się też ich synek. – Wszystko trzymaliśmy w kuchni, znajomi śmiali się, że u nas siedzi się na puszkach z olejem palmowym, bo na krzesła nie było już miejsca. Zastanawialiśmy się nawet, czy na balkonie zmieściłaby się nam tona oleju. W końcu to jak dziesięciu rosłych chłopa, a bywało, że podczas imprez właśnie tylu naraz wychodziło na papie-roska i balkon się nie urwał – kombinowaliśmy. Bywało,

Tekst: Olga Wiechnik

tłUszcz • pApier • dzieWczyny

Mydełka ananasowe. Ręcznie robione, wycinane i stemplowane.

Mydło, zanim nada się do użytku, musi swoje odleżakować.

Ania i Ula Bieluń, mydlarki z Manufaktury Dobrego Mydła.

że nie mieliśmy miejsca na garnki i naczynia, bo z szafek wysypywała się lawenda i inne suszki. A sąsiedzi patrzyli podejrzliwie na kolejne wnoszone do naszej kawalerki puszki, kartony i wory – opowiadają. Sprawę kompli-kował jeszcze fakt, że robienie mydła to zabawa dość niebezpieczna. Ług, czyli wodorotlenek sodu, który łą-czy się z tłuszczem, jest substancją żrącą (ale w finalnym produkcie już go nie ma). – Zawsze używamy odzieży zabezpieczającej, rękawic, butów, okularów. Wyglądamy jak w „Breaking Bad”. A mimo to z ługiem mamy cią-gle przygody – mówi Ania. Jej tata np. oparzył się kiedyś klamką, którą ona wcześniej przez przypadek dotknęła ubrudzoną rękawicą. A potem złapał się za ucho i je też oparzył. I zupełnie nie mógł zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Bolesnych wspomnień dostarczyło też mleko, które bardzo szybko ścina się w wysokiej temperaturze. Ula przeczytała kiedyś, że gdy mydlarzowi nie wyjdzie pierwsza partia mydła z mlekiem, musi minąć bardzo dużo czasu, zanim zdecyduje się na drugą próbę. – Teraz już wiem dlaczego. Smród kilku litrów spalonego mle-ka to coś, czego bardzo długo nie można zapomnieć. Ani wywietrzyć.

Mydło w teczceMydlarski przełom nastąpił podczas rodzinnej kolacji. Rodzice zaproponowali dziewczynom przeznaczenie swojego starego mieszkania, z którego się właśnie wypro-wadzali, na manufakturę. „Wynoście pianino, wprowa-dzamy się!”, odpowiedziały. Gdyby nie pomoc rodziny, pewnie nigdy nie odważyłyby się wyjść z fazy domowej produkcji i wejść w fazę „biznes”. – Od początku miały-śmy świadomość, że to nie jest kiosk z mydełkami, to nie zabawa, ale regularna produkcja. Gdyby to było proste, mydlarni mielibyśmy w Polsce jak burgerowni – mówi Ania. Proste nie jest, ale Manufaktura skutecznie oczysz-cza przyszłym mydlarzom drogę z przeszkód.

MAGAzyn lUdzie

08_mydlo_A182.indd 8 29.09.2014 16:37

Page 9: Aktivist 182

A9

luty 2014

KRÓLOWA KOLORUTO JA!

galaxyalpha.samsung.pl

Samsung GALAXY ALPHA

Alpha_press_230x297_Aktivist.indd 1 9/22/14 4:08 PM09_samsung_A182.indd 9 24.09.2014 20:40

Page 10: Aktivist 182

A10

Aktivist

komedia o wampirach, neurotyczni pisarze, poliestrowe lata 80. i dokument o sobowtórze prezydenta UsA – wrocławski American Film Festiwal od pięciu lat udowadnia, że to, co najlepsze zza oceanu, zwykle do nas nie dociera. Oto dziesięć filmów, których nie można przeoczyć.

dObre AmerykAńskie

PingPOngOwe lAtO („Ping-Pong summer”)

reż. michael tully

Odblaskowa piękność, zadurzony w niej geek, ojciec z że-nującym żartem zawsze na podorędziu, piękniś-łobuz z uli-zaną grzywką plus siostra, grungowy upiór z podkrążonym okiem – Micheal Tully swoich bohaterów wypożyczył z inwentarza klasycznych amerykańskich teen movies. Rozpozna ich każdy, kto ponad dwie dekady temu utożsa-miał się np. z licealistami z „Klubu winowajców”. Twórca ekstrawaganckiego „Septien” swoim nowym filmem odda-je hołd kiczowatym latom 80. Kanciaste bumboksy, fluore-scencyjne stroje i pierwsze salony gier wideo stanowią tło historii pojedynku w ping-ponga. Wydawałoby się, że to mało filmowy sport, ale Tully finałową partię tenisa stoło-wego przedstawia jak walkę na śmierć i życie – o godność, posłuch i całus od nastoletniej królowej poliestru.

słUchAj, PhiliP („listen Up Philip”)

reż. Alex ross Perry

Satyra na nowojorskie środowisko literackie i komiczne studium mizantropii w jednym. Philip nienawidzi ludzi

i dlatego nie może bez nich żyć. Właśnie wydaje drugą powieść – to świetny pretekst, by odświeżyć znajomość z dawnymi przyjaciółmi i wyłożyć im za pomocą kilku obraźliwych słów, jak bardzo się co do niego mylili. Byłej dziewczynie dostaje się za niedoceniane jego talentu, przykutego do wózka kumpla karci za porzucenie ideałów, a fankę gromi za nieznajomość jego debiutu. Siłą rozpę-du atakuje też swoją obecną partnerkę. Zdolna fotografka Ashley okrada go przecież z przestrzeni życiowej i pró-buje wciągnąć w mieszczańskie sidła. Alex Ross Perry doskonale uchwycił lawirowanie między potrzebą blisko-ści a paniczną ucieczką, pragnieniem bycia rozpoznawa-nym a imperatywem życia w odosobnieniu, jak przystało na „prawdziwego intelektualistę”. Zrealizowany na ziar-nistej taśmie 16 mm „Słuchaj, Philip” wyraźnie odwołuje się do twórczości Philipa Rotha. Reżyser wykorzystał nawet w napisach krój czcionki z pierwszego wydania „Kompleksu Portnoya”.

sen nOcy letniej („summer of blood”)

reż. Onur tukel

Gdyby Woody Allen nie był już filmowym zombi, mógł-by nakręcić taką komedię o neurotycznych wampirach

Tekst: Mariusz Mikliński

ObAmA • AFF • neUrOzA

z Brooklynu. Onur Tukel, nowojorski reżyser tureckiego pochodzenia, dziurę budżetową umie załatać kapitalnie napisanym scenariuszem. Zaczyna się znajomo – od kłót-ni o pryncypia w związku między niezbyt empatycznym Erikiem a Jody, która postanowiła mu się oświadczyć. Wcielający się w główną rolę Tukel nie oszczędza się – podczas katastrofalnych randek jest nieporadny, od-pychający lub godny politowania. W końcu jednak gdy w brooklyńskim zaułku zostanie ukąszony przez krwio-pijcę, jego notowania u kobiet pójdą znacznie w górę. Wampiry w „Śnie nocy letniej” nie są tak elitarystyczne jak te Jarmuscha, bowiem bardziej niż literatura piękna interesuje je to, jak wypadają w oczach swoich ofiar. Jednocześnie są tradycyjne – po krótkotrwałym, krwa-wym haju zaczynają tęsknić za stabilnym związkiem. Obyczajowy gore – w tej oryginalnej formule Onurowi Tukelowi udaje się powiedzieć więcej o współczesnych relacjach niż niejednemu twórcy rom-comów.

PAlO AltO reż. gia coppola

James Franco ma dużo na głowie – w przerwach mię-dzy wrzucaniem zdjęć na Instagram a bieganiem nago u Jimmy’ego Fallona postanowił zekranizować

AmericAn Film FestivAl

wrOcłAw21-26.10

mAgAzyn Film

10-12_aff_A182.indd 10 24.09.2014 20:45

Page 11: Aktivist 182

A11

luty 2014

10-12_aff_A182.indd 11 29.09.2014 11:58

Page 12: Aktivist 182

A12

Aktivist

chyba wszystkie powieści Williama Faulknera. Być może dlatego to nie on, lecz Gia Coppola przenosi na ekran młodzieńcze opowiadania aktora. Wyszło im to na dobre – młodziutka debiutantka ma pewnie więcej wyczucia niż reżyser dokumentu o BDSM. W „Palo Alto” widać, że Coppola wychowała się na planie filmowym swo-jej ciotki, Sofii. Delikatna historia żegnania się z dzie-ciństwem czerpie wiele z „Przekleństw niewinności”. Melancholijna atmosfera i nastrojowe, nasycone zdjęcia oddają zagubienie pary głównych bohaterów – April o krok od romansu z wuefistą i Teddy’ego, po pijaku roz-bijającego się samochodem. W tle klasyczne amerykań-skie LO – trochę przemocy, trochę miłości. I Val Kilmer we wdzięcznej rólce ojca, który zajmuje się nie córką, ale padem od konsoli.

dzikie kAnArki („wild canaries”)

reż. lawrence michael levine

Niezależna wariacja na temat „Morderstwa na Manhattanie” Woody’ego Allena. Starsza sąsiadka nowo-jorskiej pary nieoczekiwanie umiera. Barri, która uczy-ła kobietę gry w szachy, jest przekonana, że to morder-stwo. Nabiera wiatru w żagle, odkrywając, że jej do tej pory monotonne życie zaczyna się rozwijać niczym – co prawda niezbyt oryginalny – kryminał. Podczas gdy ona poszerza grono podejrzanych i wdziewa prochowce, jej chłopak Noah coraz bardziej irytuje się takim obrotem spraw. Oboje krok po kroku dążą do odkrycia znacznie ważniejszej tajemnicy niż przyczyna śmierci sąsiad-ki – że ich życiowe drogi powoli się rozchodzą. O ile Onur Tukel sięgnął po horror, by odświeżyć konwencję kina obyczajowego, o tyle Lawrence Michael Levine wykorzystał w tym samym celu elementy kryminału. Bezpretensjonalne, prościutkie, ale pomysłowe.

ObAmA z brOnxU („bronx Obama”)reż. ryan murdock

Barack Obama utrzymuje się z uścisków dłoni wyborców i wygłaszania swoich starych przemówień. Nie ma wstępu do Białego Domu. Snuje się po Bronksie, szukając swojego amerykańskiego snu. „Obama z Bronxu” to dokument po-święcony sobowtórowi prezydenta USA, Louisowi Ortizowi.

Z pochodzenia Portorykańczyk, wbrew przekonaniom wystę-puje w konserwatywnym, satyrycznym show telewizyjnym, gdzie u boku naśladowców Mitta Romneya i Billa Clintona obśmiewa politykę i demokratów. Zrealizowany poza dużymi studiami, dzięki wsparciu użytkowników Kickstartera, film jest jedną z ostrzejszych diagnoz nie tylko amerykańskiej po-lityki, ale i cynicznych mediów żerujących na swoich boha-terach. To także zajmujący portret człowieka, który próbuje utrzymać się na powierzchni.

the mendreż. john magary

Mattowi nie układa się w życiu. Dziewczyna wyrzuca go za drzwi, a po napędzanej alkoholem, całonocnej odysei po knajpach budzi się z gębą w muffinie. W przypływie rodzinnych uczuć, po kilku miesiącach milczenia, posta-nawia zapukać do drzwi mieszkania swojego brata – uło-żonego yuppie. I wywrócić do góry nogami ład, do które-go ten jest przywiązany. „The Mend” to wnikliwy portret dwóch mężczyzn, którzy choć znajdują się na zupełnie różnych etapach życia, wciąż nie mogą się bez siebie obyć. Ciągłym konfrontacjom sprzyja miejsce akcji – za-tłoczony Nowy Jork sportretowany przez Magary’ego jako piekielny tygiel bodźców, frustracji i pragnień.

myszOłów („buzzard”)reż. joel Potrykus

Marty utknął w korporacji na najniższym szczebelku w hierarchii. Choć jego blada od palących jarzeniówek cera wpisuje się w rozległy krajobraz szarego laminatu, chłopak nie czuje się spełniony. Rozmówcy trzaskają słu-chawką, spinacze się kończą, a przełożona jest uprzedzają-co miła – ot, horror pierwszego świata. Jego jedyny auto-rytet to Freddy Kruger – licząc na to, że mistrz którejś nocy wyłoni się z plakatu i wyzwoli go z korpookowów, Marty prowadzi swoją małą partyzantkę przeciwko systemowi. Wymyka się na trzy godziny zza biurka, trochę obraża ko-legów, wykrada zszywacze. „Myszołów” to ostatnia część „zwierzęcej trylogii”, w której Joel Potrykus opowiada o outsiderach, skazanych na hibernację na obrzeżach spo-łeczeństwa. Nie jest to jednak kolejna absurdalna komedia o zagubieniu pokolenia X, które nie chce zamienić gier wi-deo na pracowniczy uniform. Styl reżysera jest ascetycz-

ny, Potrykus nie stosuje żadnych ozdobników, świadomie wydłuża początkowo zabawne epizody, by wywołać uczu-cie dyskomfortu. To jedna z bardziej sugestywnych wizji korporacyjnego uśpienia, w której – za sprawą roli demo-nicznego Joshuy Burge’a – nie wiadomo, czy następna scena przyniesie jedynie niesmaczny żart, czy woltę rodem z „Koszmaru z ulicy Wiązów”.

mAnglehOrn reż. david gordon green

Co się stało z Alem Pacino? To samo co z Robertem De Niro. Zatonął w marnych scenariuszach, rólkach gra-nych na autopilocie, w których złowrogo strzyże brwiami i trzaska pięścią w stół. Jeździ też po świecie i spotyka się z nieznanymi sobie osobami, płacącymi kilkaset dolarów za uściśnięcie dłoni mistrza. Jeśli ktoś planował udział w odwołanym wrześniowym wydarzeniu w Warszawie, może pocieszyć się seansem „Manglehorn” we Wrocławiu. Na ekranie Pacino przynajmniej wie, gdzie jest i co robi – a robi to w najlepszym stylu. W skrom-nym komediodramacie Greena wbrew swojemu emploi wciela się w postać mrukliwego stolarza z amerykań-skiej prowincji. Oniryczne wizje, proza życia, chory kot i Harmony Korine w nietypowej dla siebie roli.

Five stAr reż. keith miller

W natłoku głośnych tytułów łatwo przeoczyć ten niepozor-ny film. Młody chłopak, którego ojciec zginął w strzelaninie, postanawia wstąpić w przestępcze szeregi. Trafia pod umię-śnione skrzydła doświadczonego Primo. Gangster niedawno wyszedł z więzienia, ale ma obecnie większy problem niż uliczne porachunki – dwoje dzieci i żonę. Temat gangster-skiej inicjacji wydaje się gruntownie przepracowany przez amerykańskich reżyserów, ale nowojorczyk Keith Miller odnajduje dla swojej historii odpowiednią formę. Bohaterom przygląda się w paradokumentalnym stylu – wsłuchuje się w długie rozmowy, a nie w wystrzały z broni, podgląda podczas intymnych, improwizowanych scen rodzinnych, od pościgów bardziej zajmują go motywacje. Przemocy nie fe-tyszyzuje, a efekt autentyczności, kojarzący się z dokonania-mi Jacka Cassavetesa, podkreślają nieprofesjonalni aktorzy, często z przestępczą przeszłością na koncie.

10-12_aff_A182.indd 12 24.09.2014 20:46

Page 13: Aktivist 182

A13

luty 2014

BANKS MUZYCZNE OBJAWIENIE TEGO ROKU

G O D D E S S

Mieszanka bitów, pianina, pogłosów i Jej hipnotyzującego głosu.Hip-hop, pop, R&B, alternatywa, elektronika.

ALBUM GODDESS JUŻ W SPRZEDAŻY

13_3r_A182.indd 13 29.09.2014 16:28

Page 14: Aktivist 182

A14

Aktivist

Ten tekst będzie wymagał odwagi. I aktywności. Zacznij od zalogowania się na Facebooku i za-pisania liczby, która figuruje przy górnolotnym określeniu „friends”. 500? Nie jest najgorzej, 800? Sporo. Ponad 1000? Gwarantuję, że się zmęczysz. Na tym bowiem praca się nie koń-czy. Idź dalej i przyjrzyj się każdej z tych osób. Ile znasz? Nie mówię na razie o takim „znaniu” w klasycznym tego słowa znaczeniu. Ile nazwisk cokolwiek ci mówi? Większość? Połowa? Jasne. Przecież nie da się zapamiętać 500 osób. Od kil-ku lat usilnie pracujesz nad tą grupą, więc łatwo o bałagan. Tym bardziej że w jednym worku są sekretarka, która dwa lata temu odeszła z biura, z którego wyrzucili cię rok temu, kolega chło-paka, który ci się kiedyś podobał, i osoby, które same pchały się do znajomości z tobą, a ty jakoś nie umiałeś odmówić. Wynotuj wszystkich ob-cych. Nie potrzebujesz ich nazwisk. Mogą być kreseczką w zeszycie, w końcu ich nie znasz.

Nie łudźmy się. Bez internetu nic nie przejdzie. Łącze łączy. Coraz rzadziej jednak prawdziwych ludzi, a jedynie telefon z Facebookiem i komputer z routerem. Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy dążą do realności w wirtualności. Oszukać technikę, zyskać przyjaciela.

Są statystycznymi obywatelami świata. No wła-śnie. Nawet nie Polski, bo przecież po drodze były saksy w Norwegii, Erasmus we Włoszech i kilka zagranicznych wycieczek, podczas któ-rych gościło się u znajomego znajomych. No dobrze. Nasi od „obcych” oddzieleni. To teraz wejdź w profil każdego i zdziw się. Ma żonę? Zaręczył się? Tak naprawdę jest blondynką? Zrobiłam wszystko to, o czym piszę, i gwaran-tuję moc wrażeń. Po tej wycieczce po profi-lówkach uknułam w głowie termin „znajomy nieznajomy z Fejsa”, czyli taki, którego imię znamy, wiemy, w jakich kręgach poznaliśmy, i absolutnie nic więcej. Data urodzenia, zdjęcia z ostatnich wakacji i miejsce pracy wystarczą, żeby zaszufladkować. A teraz uwaga! Będą dreszcze. Wyobraźcie sobie, że z każdą taką osobą spotkacie się na kawę. Sekretarką, by-łym chłopakiem byłej przyjaciółki, atrakcyjnym sprzedawcą lodów z południowego wybrzeża

i wychowawcą z pierwszej klasy. Z większością łączy was tylko moment dodania do fejsbuko-wego grona, a o tym przecież trudno rozmawiać przez trzy kwadranse. Z drugiej strony głupio określać mianem znajomego osobę, z którą nie możemy nawet wypić kawy.

Pułapka współczesnościMatt Kulesza – trochę muzyk, trochę nauczyciel angielskiego, trochę student koreanistyki – po-stanowił wypić kawę z każdym, kogo na Fejsie ma jako znajomego. Od dwóch miesięcy każdy dzień zaczyna od spotkania. Każde z nich skrzęt-nie opisuje na blogu i ilustruje wspólną fotografią. Poznajemy więc pierwszą dziewczynę, z którą zamieszkał, chłopaka, z którym spał przez jedną noc na jednym z licznych festiwali muzycznych, czy dawnego współlokatora, którego nie miał okazji widzieć przez ostatnie siedem lat. Każdy wpis opatrzony jest informacją o tym, co razem wypili, gdzie i kiedy się poznali i ilu mają wspól-nych znajomych na portalu. Każdy też przynosi jakieś odkrycie, bo okazuje się, że w sytuacji in-tymnej, jaką niewątpliwie jest wspólne wyjście na kawę, mówi się więcej. Ktoś powie, że mu wtedy zależało, ktoś się zwierzy, że mu ciężko. Albo postawi tarota. Matt wypisuje wszystkie wątki, jakie pojawiają się w rozmowie. Z jed-nej strony daje to czytelnikowi dużo radości, bo zabawnie czytać o tym, że bliscy sobie ludzie, którzy spotykają się po kilku latach, rozmawiają o nowym remiksie Die Antwoord czy przepisie na sałatkę. A z drugiej takie skrzętne wypisywa-nie tematów rozmów trochę przypomina zapis fejsbukowego czatu i pokazuje, że nawet wycho-dząc z okienka, cały czas trochę w nim jesteśmy. – Kiedy wpadłem na pomysł projektu „1000+ coffees”, ogłosiłem go na Facebooku, informu-jąc, że wszyscy, którzy nie mają ochoty w nim uczestniczyć, proszeni są o zerwanie naszej zna-jomości. Kilka osób rzeczywiście się wypisało, ale może to i dobrze. Oszczędziłem pieniądze na kawę i czas na spotkania, które pewnie nie byłyby ciekawe – opowiada Matt. Projekt jest próbą szukania realnych wartości w wirtual-nym świecie. Potrwa co najmniej trzy lata, jeśli oczywiście Mattowi uda się utrzymać tempo jednego spotkania dziennie. Nie obejdzie się bez poświęceń. Bo o ile potwierdzające znajomość kliknięcie zajmuje kilka sekund, o tyle podróż na drugi koniec świata, gdzie ten znajomy akurat mieszka, trwa trochę dłużej. – Liczę się z tym, że do niektórych będę miał kawał drogi. Cóż, trze-ba było o tym myśleć, „zaprzyjaźniając się” na Fejsie. Teraz, kiedy podjąłem już wyzwanie, nie ma ucieczki – żartuje Matt. Na razie ogranicza się do kilku dzielnic w obrębie Melbourne, gdzie mieszka. I okazuje się, że nawet w mikroskali projekt przynosi efekty. Globalne. – Większość znajomych mówi mi, że mój projekt skłonił ich do krytycznego przejrzenia fejsbukowych list. Może boją się, że ktoś skopiuje mój pomysł i będą musieli pić kawę z obcymi nudziarzami, albo wreszcie zrozumieli, że warto przenosić za-sady z realnego świata do wirtualnej przestrzeni.

Matt Kulesza na kawie ze swoim fejsbukowym znajomym Joshuą.

Czasem łatwiej coś napisać niż powiedzieć wprost. Aplikacja Somebody ma to zadanie utrudnić.

WirtureAlNilAtte • dOtyk • ulOtkA

mAgAzyN AkCjA

Tekst: Olga Święcicka

14-15_real_A182.indd 14 24.09.2014 20:48

Page 15: Aktivist 182

A15

PAździerNik 2014

Nie wiem, co się wydarzy, jak skończę projekt, i czy to zmieni moje życie, ale po cichu liczę, że za trzy lata nie będzie już Facebooka i mój problem sam zniknie – śmieje się Matt

u sąsiada na telewizorzeMatta poznałam na Facebooku. To znaczy ktoś z moich znajomych z Facebooka napi-sał o nim, więc postanowiłam go odnaleźć. Przez Facebooka oczywiście. Do znajomych mnie nie przyjął, pewnie obawiał się, że bę-dzie musiał przylecieć na kawę do Polski (co nie byłoby takim głupim pomysłem, biorąc pod uwagę jego korzenie), ale z chęcią poga-dał. Na fejsbukowym czacie, ma się rozumieć. Na szczęście nadal korzysta z portalu, również w tradycyjny, wirtualny sposób. Gdyby był bar-dziej zasadniczy, to pewnie umówilibyśmy się na kawę w jednej z berlińskich kawiarni, która zachęca gości hasłem „No WiFi. Talk to each other”, albo przynajmniej takiej, która zabrania używania komputerów w środku. Jak widać, Matt nie jest jedynym człowiekiem czującym przesyt technologią. Sama kilka miesięcy temu zrezygnowałam z internetu w domu. Korzystam z niego w pracy, w kawiarni czy w bibliotece. W domu mam spokój. Ale na początku było trudno. Seriale, piosenki na YouTubie, kom-pulsywne sprawdzanie poczty, oglądanie profili znajomych znajomego znajomej. Z wszystkich przyjemności długich, samotnych nocy zrezy-gnowałam jedną szybką decyzją. Co zabawne, ożywiło to moje życie towarzyskie w przewrot-ny sposób – teraz odwiedzam przyjaciół, by skorzystać z internetu. Łączę więc przyjemne z pożytecznym i jak w starych, dobrych czasach chodzę po sąsiadach „na telewizor”. Surfowanie w towarzystwie okazuje się o wiele milsze niż samotne klikanie z łóżka. Odciąć więc zupełnie się nie da, ale można sobie trochę ten wirtualny świat urealnić.

Śpiewane walentynki, mówione sms-yPodobną refleksję miała Miranda July, offowa reżyserka, która na początku września stworzyła aplikację Somebody. Aplikację przewrotną, bo za pomocą technologii budującą realne więzi mię-dzy ludźmi. Sprawa jest niby prosta. Wysyłamy SMS-a, a on nie trafia, jak zwykle, na ekran ko-mórki odbiorcy – przekazywany jest przez osobę trzecią. Bezpośrednio. Spośród osób używają-cych Somebody wybieramy sobie posłańca, który jest w najbliższym otoczeniu naszego odbiorcy, i „zlecamy mu” przeczytanie naszej wiadomo-ści. Efekty są zwykle zabawne. Wielki grubas przekazuje nam, że „dziko tęsknimy, wspomi-nając poprzednią noc”, staruszka czyta „To nie ma sensu. Kocham innego”, a pan w garniturze informuje „Obiad w piekarniku. Wrócę później. Mama”. – Do stworzenia tej aplikacji zainspiro-wały mnie śpiewające walentynki, które w liceum robiły furorę. Zawsze marzyłam, żeby ktoś za-mówił mi takie „wyznanie miłości” – opowiada reżyserka. – Sama bardzo lubię wchodzić w in-terakcje z obcymi ludźmi. A największą radość w życiu przynoszą mi niespodziewane sytuacje. Somebody sprawia, że takie „rzeczy” wydarzają się codziennie. W dzisiejszych czasach wszystko można załatwić, siedząc w domu przed kompu-terem. Chciałam stworzyć program, który nie ma jednego celu, jak randka czy seks, tylko daje nam kontakt z drugą osobą, który może się przero-dzić we wszystko i w nic – opowiada. Somebody z jednej strony szydzi ze współczesnych, którzy potrafią się oświadczyć SMS-em, a z drugiej zwraca uwagę na fakt, że są rzeczy, które warto powiedzieć. Prawdziwym głosem.

it’s a book bookMiranda za cel postawiła sobie jeszcze jedną rzecz. Nauczyć ludzi pisać. Wierzy, że dzię-ki aplikacji Somebody ludzie zaczną zwracać większą uwagę na to, jak piszą. W końcu ich

wiadomości będą odczytywane przez obcych, więc może głupio by było, gdyby miały błę-dy. – Nie ma co się łudzić. Są lepsze i szybsze sposoby komunikacji niż Somebody. Nie chodzi tu jednak o sam komunikat, który nie ma więk-szego znaczenia, ale o wyzwanie. Pobudzenie uśpionej części mózgu i po prostu chęć zabawie-nia się – dodaje reżyserka. Podobna myśl przy-świecała twórcom reklamy katalogu IKEA. Ot, zabawa i lekki prztyczek dla tych, którzy ślepo zakochali się w pewnym jabłuszku. Reklama przejmuje sposób, w jaki opowiada się o no-wych technologiach, pokazując najzwyklejszy,

książkowy katalog. „It’s not a digital book or an e-book. It’s a book book”, mówi lekko nawie-dzonym głosem narrator, po czym przez dwie minuty udowadnia przewagę książki nad jej wirtualnym wydaniem. Nie trzeba jej ładować, bateria nigdy się nie wyczerpie, łatwo przewraca się strony, i można się tym dzielić do woli. Proste rozwiązania bywają lepsze. Oczywiście reklama ma żartobliwy charakter i nie trzeba jej brać za bardzo do serca, ale faktycznie – argumenty są mocne. Ciekawe, czy krok, na który zdobył się stołeczny klub 1500 m², przyniesie równie dobre skutki. Managerowie klubu postanowili w naj-bliższym sezonie wrócić do klasycznych metod. Ulotki, plakaty, marketing szeptany. Namacalnie i bezpośrednio. Rewolucja łączy.

znajomi mówią, że mój projekt skłonił ich do zweryfikowania fejsbukowych list. może boją się, że ktoś skopiuje mój pomysł i będą musieli pić kawę z obcymi nudziarzami.

14-15_real_A182.indd 15 24.09.2014 20:48

Page 16: Aktivist 182

A16

Aktivist

W dzieciństwie graliśmy w pomidora. Nieraz widzieliśmy mecze, w których zawodnicy grali o pietruszkę. Jak się jednak okazuje, warzywa w kontekście gry nie muszą występować tylko metaforycznie. Członkowie orkiestry warzywnej Paprykalaba udowadniają, że na jarzynach można po prostu grać, dosłownie. każdy z nich sobie rzepkę skrobie, ale nikt im nie ma tego za złe.

igrANie z kAbACzkiem

Choć ze swoimi instrumentami wyglądają, jakby sponta-nicznie rozstawiali stragan z warzywami, to w rzeczywi-stości nie uprawiają roślin, ale grają folk punk. To orkiestra, co się zowie, jest więc podzielona na sekcje. Perkusyjną reprezentują arbuz, dynia i kapusta, a dętą – ogórek, ka-baczek i marchewka. Do tego grzechotki z wydrążonych selera i ziemniaka oraz śpiew Ewy Drozdy, samorodnego talentu wokalnego. Brakuje tylko instrumentów struno-wych, ale jak na razie natura nie stworzyła żadnej rośliny, z której można by je wykonać, a członkowie orkiestry nie używają niczego, co nie jest warzywem. Grają głównie covery – m.in. Kultu, francuskiego Fantazio, ale przede wszystkim ukraińskiej Perkalaby, kultowej w swojej oj-czyźnie. To na gruncie fascynacji tym zespołem, grającym żywiołową huculską muzykę etniczną, wyrosła orkiestra warzywna. – Nie mogliśmy po prostu grać ich piosenek, bo robią to lepiej niż ktokolwiek inny. W związku z tym chcieliśmy stworzyć nietypowy tribute band – mówi za-łożyciel Paprykalaby, Benjamin Cope, z wykształcenia fi-lozof i antropolog kultury, z zamiłowania muzyk i miejski aktywista. Sam będący – z racji liczby zajęć, którymi się para – człowiekiem orkiestrą.

Partnerstwo wschodnieWszystko zaczęło się w 2010 r. na ukraińskim festiwalu ArtPole. Tam każdego festiwalowego poranka spoty-kało się grono przypadkowych, mocno skacowanych osób, by pod okiem samozwańczego dyrygenta wy-krzykiwać w dzikim szale piosenki Perkalaby, której koncert wieńczy każdą edycję imprezy. W ten sposób zawiązała się tymczasowa, demokratyczna wspólnota muzyków, którzy pojawili się na scenie tuż przed swo-imi idolami. Te doświadczenia oraz mało urozmaicone festiwalowe jedzenie („żadnych warzyw, tylko kasza”) skłoniły Benjamina do stworzenia orkiestry warzywnej. Zadebiutowała ona rok później jako support Perkalaby podczas koncertu w warszawskim klubie Hydrozagadka. Od tamtej pory mieli już tournée po Ukrainie, a w Polsce występy w ramach podejmowanych przez nich inicja-tyw miejskich, np. podczas muzycznych spacerów uli-cami Pragi. Dostali też zaproszenie do ukraińskiej edy-cji programu „Mam Talent”, z którego nie skorzystali – nie chcieli po prostu zostać ugotowani w medialnym kotle. W planach mają nagranie płyty.

Tekst: Karol Owczarek, ilustracja: Tymoteusz Piotrowski koCioł • bulWA • muzykA

muzyka i warzywa łączą pokoleniaPaprykalaba ma kilkunastu stałych członków, ale z zało-żenia występy grupy mają charakter otwarty. – Na pie-truszce nikt nie umie grać, czyli każdy może. Gdy gramy koncerty, może uczestniczyć w nich publiczność – przy-znaje Benjamin, który w orkiestrze pełni funkcję dyry-genta i kompozytora. Najczęściej, zamiast występować na scenie, prowadzą miejskie warsztaty, podczas których razem z przybyłymi gośćmi przygotowują instrumen-ty z warzyw. Ich wykonanie nie jest łatwe. Orkiestra gra akustycznie, więc musi uzyskać donośny dźwięk. Potrzebne są więc precyzja, pomysłowość, żyłka maj-sterkowicza i odpowiednie narzędzia. Do drążenia więk-szości warzyw używają wiertarki z wiertłami w różnych rozmiarach. Najtrudniej jest wykonać marchewkowy flet, ale tym zajmuje się osobiście Benjamin. Problemy sprawia również seler – aby go wydrążyć, trzeba użyć specjalnej łyżeczki, najlepiej takiej do nakładania lodów, ale i ona potrafi się złamać lub wygiąć. Nawet perfek-cyjnie przygotowane warzywa mogą zawieść, gdyż w czasie gry szybko się zużywają. Tracą swoją twar-dość i przestają wydawać dźwięki – warzywne bębny od uderzeń pałeczkami z marchewki, a instrumenty dęte pod wpływem temperatury dłoni. Szczególnie doskwie-ra to w partiach solowych – w trakcie popisu muzyka może nagle zamilknąć. Trzeba też uważać na ustniki, gdyż niektóre barwią usta, co dyskwalifikuje np. buraka. Po koncertach wszystkie instrumenty wracają do swojej pierwotnej roli i są zjadane przez artystów. Część na su-rowo, a część ląduje w garnku i gotuje się z nich zupę. Muzyka Paprykalaby to prawdziwy pokarm dla duszy i ciała. Smacznego!

mAgAzyN ludzie

16_karol_A182.indd 16 24.09.2014 20:49

Page 17: Aktivist 182

A17

luty 2014

17_af_A182.indd 17 29.09.2014 16:23

Page 18: Aktivist 182

A18

Aktivist

Weronika i staś mają dość bloków, więc budują dom. taki, do którego postawienia nie trzeba pozwolenia, wystarczy słoma. i dużo zapału.

ZApAleni do słomyWeronika Siwiec, absolwentka wydziału architektury Politechniki Warszawskiej, i Stanisław Kamionka wzię-li sprawy w swoje ręce i z dala od miejskiego zgiełku budują dom z naturalnych materiałów. – Współczesna architektura mieszkalna jest absurdalna w swojej skali i w doborze materiałów, których wytwarzanie kosztuje mnóstwo pieniędzy i zdrowia. Czuję, że ludzie pragnąc coraz większych domów na coraz większych działkach, zmierzają w złą stronę. Chcemy udowodnić, że tradycyj-ne techniki nadal się sprawdzają, są tanie i ogólnodostęp-ne – mówi Weronika. Na razie trwa okres intensywnych przygotowań. Budowa domu na dobre zacznie się wiosną przyszłego roku na terenie Lawendowego Pola w pod- olsztyńskim Kawkowie. Na razie Weronika i Stanisław zebrali potrzebne fundusze (na akcji crowdfundingowej) i zgłębili technologię strawbale, polegającą na tworze-niu słomianych kostek zastępujących tradycyjne cegły. – Doczepiona do ciągnika prasa kostkuje słomę i wiąże ją sznurkiem. Nie jest to jeszcze kostka gotowa do użyt-ku. Najpierw musi zostać dodatkowo skompresowana, by była sztywniejsza i lepiej izolowała – tłumaczą pomysło-dawcy akcji „Budujemy Dom”. Ich zapał słomiany nie jest: w stodole przezimuje 286 kostek. Na placu budo-wy nie znajdziemy tony cementu, betoniarki ani kielni.

Będzie za to można pobabrać się w glinie i porąbać drew-no. Półnagich budowlańców zastąpią znajomi i nieznajo-mi, w sumie około 12 osób. Domek będzie bardzo mały, o powierzchni zaledwie 25 m², ze ścianami o grubości około 50 cm. – Dużym wyzwaniem było zaprojektowanie formy, która przy takich gabarytach nie będzie toporna – wyjaśnia Weronika. Wbrew naszym obawom domek nie spłynie podczas ulewy, zimą nie zabraknie w nim ciepła, a latem przyjemnego chłodu. Gliniane tynki doskonale uregulują temperaturę w pomieszczeniu, zachowując ją przez cały rok na stałym poziomie. Weronika i Stanisław nie tworzą domu z myślą tylko o sobie. Projekt ma być za-chętą do podejmowania podobnych działań. Ze względu na małą powierzchnię jego budowa nie wymaga pozwole-nia. Ten w Kawkowie będzie służył celom warsztatowym i spotkaniom, każdy będzie mógł do niego przyjechać i go obejrzeć, a nawet wynająć na noc. – Po zakończeniu akcji opublikujemy poradnik opisujący cały proces. Chcemy, aby każdy chętny mógł pójść w nasze ślady i zbudo-wać własny dom ze słomy. Dlatego udostępnimy nasz projekt na zasadach open source – zapewniają. Pierwsi goście już się zapowiedzieli. Losy budowy i szczegó-ły akcji możecie śledzić na stronie www.kawkowo.pl. [Iza Smelczyńska]

WystAWAtypoZine

WArsZAWA02.10-26.10

dom • sZcZęście • błoto

nie lada coMoją ulubioną literą jest „ą”. Choć „ć” też jest wpo-rzo. Jedną i drugą znajdziecie na okładkach notesów od Nieladaco – naszej ulubionej introligatorni, która robi – oczywiście ręcznie – dobre i piękne materiały papierowe. Zamiast gapić się w ekran i walić w brud-ną klawiaturę, złapcie za notes i piszcie, notujcie, ry-sujcie, szkicujcie, korespondujcie. Złapcie teraz, bo idzie nowe. Zeszyty od Nieladaco w kratkę, w linie i w nicość. 64 strony. Tyle dobra! [wiech]

ten typTo już trzeci rok działalności warszawskiej Kwiaciarni Grafiki i trzecia jej pracownia. Z okazji otwarcia no-wego miejsca powstał Typozine – w całości wydruko-wany na sicie współczesny wzornik czcionek i album plakatu (m.in. Łukasza Dziedzica, Hakobo, Fontarte, Edgara Bąka) w jednym. 28 krojów pisma i 28 ty-pograficznych plakatów. Jaramy się. Bardzo. Będzie można na niego patrzeć, dotykać go, a nawet, jak wam się poszczęści, zabrać go do domu po wernisażu trwającej do 26 października wystawy. [wiech]

mAgAZyn diZAjn

18_dizajn_A182.indd 18 24.09.2014 20:54

Page 19: Aktivist 182

A19

luty 2014

19_standup_A182.indd 19 29.09.2014 17:26

Page 20: Aktivist 182

A20

Aktivist

mAgAzyn wywiAd

20-21_hm_A182.indd 20 29.09.2014 16:19

Page 21: Aktivist 182

A21

lipiec/sierpień 2014

20-21_hm_A182.indd 21 29.09.2014 16:19

Page 22: Aktivist 182

A22

Aktivist

BAs w nozdrzAchchArkot • hArdkor • zApAszek

Tekst: Filip Kalinowski

sAx i sexJazz niektórym kojarzy się z zapachem płynu do czyszczenia drewna, którym pu-cowane są podłogi filharmonii, i drogich perfum, którymi jej goście zakrywają kom-pleksy. Pachnie nudą. Nie było na nią za to miejsca w nowoorleańskich burdelach, w których powstawała ta muzyka. W spo-witych papierosowym dymem i odorem rozpusty przybytkach woniało jaśminem. To właśnie z tego kwiatu ekstrahowano najtańsze pachnidła, na które mogły sobie pozwolić nawet upadłe kobiety. I to od ja-śminu pochodzi nazwa gatunku, który z lu-panarów przeniósł się na salony.

pAchnie młodościąKiedy Kathleen Hanna, prekursorka feministycznego punk rocka, ideolożka riot grrrls i wokalistka zespołu Bikini Kill, bazgrała sprejem po ścianie domu Kurta Cobaina, nie podejrzewała nawet, że wymyślone przez nią hasło będzie mottem dla całego gatunku, sceny i pokolenia. W pijackiej nonszalancji chciała tylko wyznać światu, że frontman Nirvany pachnie dezodorantem swojej dziewczyny. Teen Spirit nie skojarzył się jednak Kurtowi z marką sztyftów, a powstały pod osłoną nocy napis stał się tytułem najwięk-szego hitu jego zespołu. I choć popularność grupy przyczyniła się znacząco do wzrostu sprzedaży owych kosmetyków, to wraz ze spadkiem zainteresowania muzyką grunge wykupiona już przez Colgate-Palmolive firma wycofała z rynku serię Pop Star.

efemerydAPo latach odkrywania punktów stycznych między dźwiękiem a obrazem włodarze mię-dzykontynentalnego festiwalu Unsound postanowili swoje badania poszerzyć o kolejny ze zmysłów. Oddając w ręce Gezy Schoena, ekstrawaganckiego berlińskiego twórcy perfum, trzy kompozycje (muzyczne) autorstwa Bena Frosta, Tima Heckera i Steve’a Goodmana (znanego też jako Kode 9), pragnęli dowiedzieć się, czym pachną noise, drone i bas. Efektem tej współpracy są seria perfum, które będzie można nabyć podczas tegorocznej edycji festiwalu, i synestetyczna instalacja, którą zobaczyć, usłyszeć i po-czuć będzie można 13 października w krakowskim Muzeum Narodowym.

mAgAzyn top 5

1

3

4

5

2Jak pachnie noise? Jak brzmi jaśmin? czym pobrzmiewają dezodoranty w sztyfcie? czym śmierdzi breakcore? na pytania te zdolni są odpowiedzieć nie tylko ludzie obdarzeni rzadką zdolnością synestezji, ale także co baczniejsi obserwatorzy muzycznego światka i jego najciemniejszych zakamarków. my wam tu odpowiedzi podtykamy pod nos.

odpAdy medyczneKto zna twórczość niemieckiego kolek-tywu Column One, ten przekonał się już pewnie nieraz, że René Lamp i Robert Schalinski nie zamierzają obchodzić się ze społeczeństwem delikatnie. Nawet od-dani fani osłuchani z ich bezkompromi-sowymi, industrialnymi eksperymentami nie byli przygotowani na to, co nadeszło wraz z paczką zawierającą boks „The Last One Is Dead”. „Otwieram pudełko, grze-bię w trocinach i nagle trafiam na coś lep-kiego. Wyciągam więc rękę – brązowe jak gówno, śmierdzi jak gówno, biegnę do ła-zienki” – z mieszanką obrzydzenia i dumy relacjonował mi kumpel, w którego ręce trafiła jedna z 300 dawno wyprzedanych płyt. Krążków będących niemymi świad-kami performance’u, którego nie powsty-dziliby się wiedeńscy akcjoniści; perfor-mance’u, który bolał i oburzał; po którym zostały tylko ślady krwi, moczu i kału.

muzykA kloAcznASą takie filmy, na które większość z nas nie chciałaby trafić do kina 5D. Już samo domyślanie się, jaki „aromat” unosił się w komnatach, w których rozgrywało się „Salo” czy „Wielkie żarcie”, dostarcza wrażeń ekstremalnych. Radykalność wizji Pasoliniego i Ferreriego blednie jednak z każdą minutą odsłuchu „Pukology”. Kilkunastominutowa symfonia Ottona von Schiracha nadaje nowe znaczenia sta-rym muzykologicznym terminom „rzyg” i „gówno”. Ten znany ze swoich szaleń-czych pomysłów książę breakcore’u roz-pisał ją na odgłosy wymiotowania i wy-dalania, charkoty, pierdnięcia i beknięcia. Odgłosy te przyprawiają o mdłości, ale nie powinny was zniechęcić do słuchania tej bardzo dobrej płyty.

22_top5_A182.indd 22 24.09.2014 20:56

Page 23: Aktivist 182

A23

city moment

Robimy zdjęcia. obsesyjnie, kompulsywnie, ajfonem. Jak wszyscy. Sorry. Śledźcie nas na instagramie. miasto widziane naszymi oczami na instagram.com/aktivist_magazyn

miASto • foto • chwilA

23_citymoment_A181.indd 23 24.09.2014 20:57

Page 24: Aktivist 182

A24

Aktivist

Moje MiAstoŚwinoujŚcie

To stary cmentarz niemiecki zmieniony w park i plac zabaw. Każdy zakamar był wybrukowany plastikowymi korkami po winach. Kiedyś się tam kopało, bo każdy chciał wykopać czasz-kę. Tak naprawdę to nie chciał, bo się bał, ale i tak kopał. My mieliśmy swoje miejsce koło wielkiego kasztana (może akacji). Korzenie były leżakami. Ktoś kiedyś na tym drzewie powiesił obrazek papieża (naszego) i zawsze się wylewało trochę na jego zdrowie. Przychodziło się tam grupami, jak do baru. To był taki przystanek w drodze. Dziś ten park jest już trochę współczesny: betonowe rakiety, statki dla dzieci i alejki z polbruku. Już tam się chyba nie chodzi.

Dziecko Świny

RobeRt PieRnikowskiMuzyk operujący dźwiękiem i słowem. Pochodzi ze Świnoujścia, mieszka w Poznaniu. Współtwórca posthiphopowego duetu Napszykłat (NP), kolaborant BNNT, autor solowego krążka „Się żegnaj” i oprawy muzycznej do spektaklu „Król Edyp” w reżyserii Jana Klaty. Aktualnie wraz z artystą znanym wcześniej jako Etamski szlifuje debiutancki krążek wspólnego rapowego projektu Syny, a także przygotowuje się do wydania drugiego solowego albumu. Czego się po nim spodziewać, będziecie mogli się przekonać 16 października w krakowskim hotelu Forum w ramach festiwalu Unsound.

Się wchodziło ostatnim prawym (czyli wschodnim) wejściem, po prawej od trybun siatkarskich, wieczorem, w nocy. Się chowało w mroku i patrzyło, jak małe punkty świateł idą po horyzoncie, robią się większe, zamieniają się w statki i znikają, bo wpływają do portu. Po lewej stronie na horyzoncie się widziało niemieckie światła, takie bystre. Jak sprzyjała pogoda, to latarnia z Rugii da-wała z daleka strobo. Można było długo tak siedzieć, bo to wszyst-ko się działo w pętlach: strobo latarni z Rugii, statki, piasek.

Latem, jak przyjechali turyści, szło się na promenadę. Patrzyło się, jak wyglądają ludzie z innych rejonów kraju. Albo chodziło się po całej długości, albo siadało się i kminiło. Przy promenadzie poukrywane są betonowe rzeźby pogańskich bogów. A niedawno jakiś poznański artysta zrobił rzeźby szklane, które wyglądały jak szyby ułożone jedna na drugiej. Ponoć to symbolizuje pojednanie z Niemcami czy jakieś inne europejskie wartości. Latem grali tam Peruwiańczycy z pióropuszami. Działo się. Po całym roku ocze-kiwań się szło jak wygłodniały wilk na promenadę liznąć kultury.

Się jechało tam autem, bo można było wjechać prawie na sam piach, blisko brzegu kanału. Widać było wejście do portu od strony wyspy Uznam. Się jeź-dziło tam najczęściej jesienią lub zimą, bo wtedy nikt się tam nie zapuszczał. Zwykle mocno wiało, po spalonym join-cie chowaliśmy się w aucie i patrzyliśmy, jak wpływają statki, jak pracują suwni-ce. Słuchaliśmy dźwięków portu. Tak się poznawało industrial. Jak wpływał prom linii Polferries, blok na wodzie, to była jedna basowa ściana.

Plaża

Rynek

ulubione świnoujskie miejscówki Roberta PiernikowskiegoPort w Świnoujściu

Promenada

Park chopina

Znaczy stoiska z rzeczami dla Niemców. Kiedyś kasety, potem CD, gry na pleja, fajki, kurtki, bluzki, kryształki i sery. Się tam nie chodziło kupować, bo wiadomo, że drogo, a i asortyment ra-czej nie pasował. Się szło tak pochodzić, popatrzyć na ten jar-mark. Dużo fajnych cwaniaczków z piterkami przy pasie. Polaka od Niemca zawsze się rozróżniało w pierwszej sekundzie. Kasa z rynku zbudowała atmosferę tego miasta.

24_mojemiasto_A182.indd 24 24.09.2014 21:04

Page 25: Aktivist 182

Mateusz Adamski (matad)

Kacper Peresada (kp)

Rafał Rejowski (rar)

Michał Kropiński (mk)

Cyryl Rozwadowski [croz]

Alek Hudzik [alek]

Iza Smelczyńska [is]

Kuba Gralik [włodek]

Olga Święcicka (oś)

Filip Kalinowski (fika)

K25

PAźdzIeRnIK 2014

PIźdzIeRnIK nie wiem, czy to z nudy, czy z próżności, ale zadałam ostatnio naszym stażystkom klasyczne pytanie: co was nie kręci i nie podnieca. W magazynie oczywiście. Skrycie liczyłam, że będą lizusami i co najwyżej pokażą literówkę. Autorytetem, jak widać, nie jestem, bo zaczęły bezpardonowo krytykować. dobrze, bo konstruktywnie. To, co jednak najbardziej im się nie podoba, zaskoczyło wszystkich. Żeby nie było. Mnie też się to nie podoba, choć chyba z zupełnie innego powodu. O pogodę tu chodzi. Podobno traktujemy ją jak wytrych. Jest pogoda na festiwale albo jej nie ma, więc chodzi się na koncerty. Jest taka, co skłania do wizyt w muzeach, i taka, która sprawia, że samo przeczytanie kalendarium jest aktywnością kulturalną. Jest też niepogoda i na nią niezgoda. A teraz to wszystko jest zakazane. Więc jest październik. Jest jak jest, ale jest. Jest Free Form, Łódź design Festival, Unsound i Fashion Week. A poza tym nie ma nic, na co pogoda nie miałaby wpływu.

Olga Święcicka

07-18.10MUST See

KAlendARIUM PAźdzIeRnIK

AvAnt Art festivAlWrocłAW

10-125 złwww.avantart.pl

AwangardaWrocławski festiwal Avant Art radzi sobie coraz lepiej. Tegoroczna, siódma już edycja będzie wyjątkowa z kilku powo-dów. Po pierwsze, jej oficjalnym partnerem będzie kultowe ISCM World Music Days. Po drugie, ten rok to kontynuacja doskonale przyjętego cyklu filmowego Avant Art Film, który ku uciesze ki-nomanów rozrasta się w najlepsze. Największym festiwalowym magnesem są jednak gwiazdy muzyki. W tym roku niekwestio-nowanym królem będzie John Paul Jones. Najbardziej pokręcony z czwórki Led Zeppelin to urodzony eksperymentator, który na-wet w wieku przedemerytalnym bawi się z małolatami w impro-wizowane koncerty. Wielbiciele ambitnego grania z pewnością zachwycą się kolejną perełką line-upu, czyli FIRE! Ten zespół totalnie zamiótł na zeszłorocznym OFF Festivalu. Przegapienie ich występu będzie totalnym grzechem! Skład uzupełniają takie tuzy jak Peaches, Forest Swords czy The Haxan Cloak. Na boga-to, prawda? [mk]

Peaches

25-37_kalendarium_A182.indd 25 24.09.2014 21:06

Page 26: Aktivist 182

04.1003.10od 02.10 03-04.10IMPRezAFeSTIWAl FeSTIWAl KOnCeRT

2 Robbie Williams podpisuje z eMI najbardziej lukratywny kontrakt płytowy w historii Wielkiej Brytanii opiewający na 80 mln funtów. na pytanie, co zrobi z taką kwotą, odpowiada: „Przeliczę ją”.

erlend ØyeWArszAWABasenul. Konopnickiej 6

20.00 65-79 zł

Skandynawski nerdNiepowtarzalny Erlend Øye zagra dwa koncerty w Polsce! Doskonale znany z kultowych grup Kings of Convenience i The Whitest Boy Alive muzyk bę-dzie promował swój najnowszy album „Legao”, który ukazał się na początku września. Z Kings of Convenience Øye wprowadził w Skandynawii modę na in-diefolkowe brzmienia, w The Whitest Boy Alive serwował nieco bardziej taneczne dźwięki, śpiewał z Röyksopp, a także grał sety (świetne wydawnictwo z serii „DJ Kicks”). Doskonale przyjęto też jego solowy krążek „Unrest” z udziałem zna-komitości sceny elektronicznej: Morgana Geista i Prefuse 73. Erlend lubiany jest przede wszystkim jako twórca chwytli-wych i niezwykle stylowych piosenek. W Polsce wystąpi z sześcioosobową grupą muzyków z Islandii. [matad]

05.10PoznAńeskulap, ul. Przybyszewskiego 39

20.00 59-75 zł

sitofestWArszAWA, Bydgoszcz, WrocłAW

Maraton sitodrukuTechnika, którą upowszechnił Andy Warhol, wraca do łask. Po raz trzeci odbę-dzie się jedyny w Europie festiwal sitodru-ku. W ramach promocji sitodruku będzie-my przemieszczać się między Warszawą, Bydgoszczą a Wrocławiem i poznawać miejscowe pracownie. Sitofest rozpocznie się premierą subiektywnego przewodnika typograficznego „Typozine”. Potem bę-dzie tylko lepiej, zostanie zorganizowany m.in. Tour de Varsovie, czyli rajd rowera-mi z mobilnymi warsztatami. W programie także dyskusja o analogowych czasach, w których graficy nie znali skrótów kla-wiszowych, i wystawa „Krzywo” Maćka Salomona. Sami też będziecie mogli spró-bować swoich sił w tworzeniu, bo zapla-nowane są warsztaty. Nie bierzcie tylko ze sobą zbyt ciemnych ubrań – nadrukowywa-ne grafiki będą czarne! [jw]

free form festivAlWArszAWAsoho factoryul. Mińska 25

160-250 zł

Powrót do formyZapowiadana majowa edycja festiwalu nie doszła do skutku z rozmaitych powo-dów. Organizatorzy jednak się nie poddali i wracają do pierwotnego, październiko-wego terminu z mocno zrekonstruowanym repertuarem. Z wiosennego line-upu ostali się coraz śmielej patrzący w stronę popu i elektroniki Klaxons oraz ambitny, dekon-struujący techno i ambient Jon Hopkins. Tym, co odbudowało zaufanie do imprezy wśród wszystkich zawiedzionych zmianą terminu, jest jednak niemiecki Moderat – niezwykle popularny wspólny projekt Modeselektor i Apparata. Kontynentalną Europę reprezentować będą też duński magik Trentemøller oraz DJ Koze, któ-ry po latach spędzonych w berlińskim undergroundzie w końcu został docenio-ny. Swoje solowe oblicze pokaże Kele Okereke z Bloc Party, a przyśpieszoną lek-cję z nowoczesnych, brytyjskich brzmień dadzą house’owi Gorgon City, dubstepo-wi Modestep oraz drum’n’bassowi Sigma. Biało-czerwoną flagę reprezentować będą Kari, Xxanaxx oraz reaktywowany na do-bre Skalpel. [croz]

KlocKWorKsWArszAWA1500 m² do Wynajęciaul. Solec 18/20

22.00 30-40 zł

Pozdro technoBen Klock chyba naprawdę polubił Polskę – w ciągu ostatnich 12 miesięcy odwiedza nas po raz trzeci. Tym razem w warszaw-skim 1500 m² pojawią się także dobrzy znajomi Bena z wytwórni Klockworks. Po raz drugi nad Wisłę przyjedzie DVS1 – kilka miesięcy temu zachwycił swo-im ciężkim setem w Nowej Jerozolimie. Obok nich wystąpi najmniej znany, ale nie mniej utalentowany Etapp Kyle. Ten pochodzący z Ukrainy producent prze-szedł długą drogę – od fana elektroniki do jednego z najgorętszych młodych twór-ców techno. Stał się jednym z ulubionych didżejów największych gwiazd Berlina, m.in. Chrisa Liebinga, Plastikmana czy Marcela Dettmanna. Jeśli jakaś impreza ma zasługiwać na miano najlepszego ra-ve’u w Polsce, to jest nią na pewno wizyta Klockworks w 1500 m². [kp]

02.10.2002 r.

K26

KAlendARIUM

moderat

25-37_kalendarium_A182.indd 26 24.09.2014 21:06

Page 27: Aktivist 182

K27

PAźdzIeRnIK 2014

04.10

Hipnotyzerzy za konsoletąSłoneczna Argentyna zmierzy się z chłod-ną i niedostępną Szwecją. Nie będzie to jednak mecz siatkówki, piłki nożnej ani spotkanie na tenisowym korcie. Sety, tyle że didżejskie, rozegrają między sobą Jonas Kopp i Par Grindvik. Kopp jest jednym z najlepszych artystów techno z Ameryki Południowej. Swoją przygodę z muzyką rozpoczął w wieku 19 lat, gdy nagrał krą-żek „Area 64”. Jego sety charakteryzuje

04.10-23.11FeSTIWAlFeSTIWAl

04.10

HenscHKe festivAlWArszAWAchmury/Hydrozagadkaul. 11 Listopada 22

12.00 30-35 zł

Seitan = SzatanDwa sąsiadujące ze sobą kluby, dwa wy-darzenia, dużo alternatywnej muzyki, zero mięsa. Henschke Festival to impreza, któ-ra łączy dwa oddzielne światy – kulinarny i muzyczny. Ale kto by się przejmował tym, że jedno do drugiego nie pasuje, jeżeli będzie można dobrze zjeść, a przy tym cze-goś posłuchać. Albo na odwrót, w zależno-ści do którego klubu udacie się najpierw. Na scenie Hydrozagadki zaprezentują się polskie zespoły, m.in. Keira Is You oraz George Dorn Screams. Niespodzianką bę-dzie premierowy koncert Ego Hunger and Agression, nowego projektu panów zna-nych z zespołu Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach. Jak już poskaczecie i zgłod-niejecie, będziecie mogli najeść się we-getariańskich i wegańskich przysmaków. W Chmurach odbędzie się wspólny lunch, a także pokazy gotowania, wykłady oraz wegetargowisko. [ks]

KOnCeRT

04.10

głęboka, mocna linia basowa. Usłyszymy w nich i chicagowski house, i mocne me-chaniczne techno. Natomiast Par Grindvik (aka The Hallow) nie boi się tego, co mroczne i niezbadane. Należy też do ścisłej czołówki sceny techno w Szwecji. Zanim stanął za gramofonem, prowadził sklep muzyczny. Bitwa o techno potrwa do bia-łego rana. [ach]

IMPRezA

JonAs KoPP i PAr grindviKKrAKóWProzak 2.0pl. Dominikański 6

22.00 30-35 zł

WArsAW PHoto dAysWArszAWAwww.warsawphotodays.com

Jesteśmy fotografamiKraków ma swój Miesiąc Fotografii, a my warszawskie Dni Fotografii, któ-re również trwają miesiąc. W tym roku druga edycja. W programie głównym znalazły się trzy wystawy zbiorowe: „Rozpoznanie”, „Sygnatura”, „Miejsca naznaczone”. Zobaczymy na nich m.in. prace Natalii LL, Tomka Albina, Bartka Wieczorka czy Ilony Szwarc. Z kolei w sekcji Slidewalk Warsaw zobaczymy zdjęcia 20 początkujących artystów, którzy nadesłali zgłoszenia i pokonali konkuren-cję. Warsaw Photo Days to także dobra okazja dla pasjonatów polskiej fotografii, którzy chcieliby ozdobić swoje ściany – w Centrum Sztuki Współczesnej odbę-dzie się aukcja. [jw]

łoWcy x PoPPA fAts WrocłAWdas lokal pl. Solidarności 1/3/5

22.00 10-20 zł

Wrocławscy chuliganiPanowie z Poppa Fats’ Dlghts oraz Łowcy połączą siły, by wspólnie otworzyć nowy sezon klubowy. Zapowiadają, że będzie jeszcze huczniej, głośniej i lepiej, niż było poprzednio. Tym razem dołączy też do nich wyjątkowy gość z Amsterdamu o ksywce GANZ, który z finezją łączy łagodny r’n’b z szorstkimi hiphopowymi podziałami perkusyjnymi. Inspirują go

m.in. Rustie czy Hudson Mohawke. Jeśli chodzi o drużynę z Polski, to Poppa Fats’ Dlghts reprezentować będzie m.in. Spisek Jednego, który jest współtwórcą Night Marks Electric Trio i organizatorem im-prez pod szyldem Electro-Acoustic Beat Sessions. Pojawi się też en2ak, uczestnik Red Bull Music Academy 2013 w Nowym Jorku. [ach]

Bad light district zdjęcie dina goldstein

25-37_kalendarium_A182.indd 27 24.09.2014 21:06

Page 28: Aktivist 182

KonfrontAcJe teAtrAlne luBlin centrum Kultury, ul. Peowiaków 12

19.00 5-30 zł

Hitów nie będzieW Lublinie nie uświadczycie najgłośniej-szych sztuk teatralnych sezonu. Teatr re-pertuarowy, do którego jesteśmy przyzwy-czajeni, zastąpią artystyczne kolektywy, poszukujące oryginalnych środków eks-presji. „Kolektyw” jest jednym z trzech ha-seł – obok „Rumunii” i „Tożsamości” na których skupi się tegoroczny program Konfrontacji. Będzie alternatywnie i mię-dzynarodowo. Na scenie pojawi się nie-miecki skład She She Pop, zespół Berlin z... Belgii oraz szereg artystów z Rumunii, łączących teatr, taniec i sztuki wizualne. Nie zabraknie również polskich akcen-tów, w tym spektaklu „Caryca Katarzyna” z kieleckiego Teatru Żeromskiego oraz kina awangardowego. [ks]

K28

KAlendARIUM

07-12.10 07.10 09-19.1008.10KOnCeRTFeSTIWAl KOnCeRT FeSTIWAl

PAtcHlABKrAKóWgaleria sztuki Współczesnej Bunkier sztuki/forum Przestrzeniepl. Szczepański 3a/ul. Konopnickiej 28

Interaktywność jest sexyNa organizowanym po raz trzeci festi-walu PATCHlab zaprezentowane zostaną dokonania artystów specjalizujących się w takich dziedzinach sztuki, jak wideo- czy sound-art. Będzie można poruszyć Hipersześcianem, spojrzeć w oczy mul-timedialności i stworzyć człowieka. Na deser, podczas AV Nocy, audiowizualną ucztę przygotują najlepsi didżeje. W ra-mach warsztatów będzie można samemu poznać techniki tworzenia interaktywnych struktur. Apetyt rośnie. I nie traci się go nawet po przeczytaniu tak enigmatycz-nych opisów: „Performance audiowizu-alny skupiający się na pustym zbiorze, unikalnej części całości, która nie zawiera żadnych elementów...”. Nie próbujcie zro-zumieć, po prostu to zobaczcie. [ks]

fu mAncHuWArszAWAProximaul. Żwirki i Wigury 99a

20.00 59-69 zł

GigantomaniaTo jest dobry rok dla fanów stoner rocka. W październiku do Proximy zawita kolej-ny klasyczny przedstawiciel tego gatun-ku – Fu Manchu. Tym razem ich wizyta odbędzie się w ramach trasy promującej najnowszy album grupy, „Gigantoid”. Na płycie znalazło się dziewięć autorskich kompozycji, które zgodnie z zapowiedzią można określić jako surowsze od wcze-śniejszych dokonań kwartetu. Jego wizy-tówką jest chwytliwe i bezpretensjonalne gitarowe brzmienie. Do tego trzeba do-dać lekką warstwę liryczną i możemy się cieszyć stoner rockiem w wyśmienitym wydaniu. Jeżeli jesteście fanami ciężkich gitarowych riffów w garażowym klimacie, to nie może was zabraknąć w Proximie. [matad]

soHnKAtoWiceJazz club Hipnozapl. Sejmu Śląskiego 2

20.00 30-35 zł

dreszczeZ ziemi angielskiej przez Wiedeń do Polski – kolejny po Inc. hipster-soulowy zdolnia-cha z 4AD nawiedzi nasz kraj. Jego wy-dany wiosną tego roku debiutancki album „Tremors” zebrał entuzjastyczne recenzje, dzięki czemu Sohn stał się jednym z arty-stów definiujących współczesny PBR&B. Pozornie zimne, oszczędne produkcje świetnie współgrają z melancholijnym głosem muzyka. To będzie jeden z cieplej-szych wieczorów tegorocznej jesieni. [rar]

09.10PoznAń sQ, ul. Półwiejska 32

20.00 59-69 zł

OFFOUT OFSCHEDULE

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

EPH_Aktivist_i02.pdf 1 9/15/14 4:46 PM

projekt exogenous „caryca Katarzna”

25-37_kalendarium_A182.indd 28 24.09.2014 21:06

Page 29: Aktivist 182

K29

PAźdzIeRnIK 2014

09.10 09.10 09-19.10 09-11.10FeSTIWAlKOnCeRT KOnCeRT FeSTIWAl

fisHPoznAń eskulapul. Przybyszewskiego 39

20.00 80-120 zł

Ryba bez akwariumRockman, poeta, patriota. O tym szkockim wokaliście można by powiedzieć.jeszcze wiele rzeczy. W latach 80. dał się poznać jako wokalista Marillion – to z nimi wy-lansował słynną „Kayleigh”.Pokłóciwszy się z kolegami z zespołu, rozpoczął karie-rę solową naznaczoną szeregiem upadków i wzlotów. Zawsze jednak pozostawał wierny progrockowej estetyce i podkreślał rolę tekstu, śpiewając o sprawach ważnych. Taka też jest jego ostatnia płyta „Feast of Consequences”, którą jesienią Fish pro-muje w Europie, zahaczając oczywiście o Polskę. [rar]

15.10WrocłAWeter, ul. Kazimierza Wielkiego 19

20.00 80-140 zł

Peter evAns QuintetWArszAWAPardon, to tupl. Grzybowski 12

20.30 40 zł

elektroniczny jazzKomu jazz kojarzy się wyłącznie z trud-nymi w odbiorze popisami saksofonistów? Kto uważa, że jest to gatunek nudny, stary i w ogóle nie do strawienia, powinien prze-konać się, jak bardzo jest w błędzie i zare-zerwować sobie wolny wieczór na począt-ku października. Każdy występ kwintetu to muzyczna niespodzianka. Na scenie po-jawią się tradycyjne instrumenty – trąbka, pianino, kontrabas i perkusja – ale stojący za mikserem Sam Pluta będzie na żywo przetwarzał, zapętlał i modulował brzmie-nie. W efekcie możemy mieć niekiedy wrażenie, że zamiast czterech muzyków słuchamy całej orkiestry. A to już na pewno nie jest nudne. [ks]

łódź designłódźArt_inkubator, ul. Tymienieckiego 3

10-100 złwww.lodzdesign.com

zaprojektuj to!Wzornictwo przemysłowe, moda, art dizajn, architektura, projektowanie graficzne – to wszystko opanuje w październiku Łódź. Już po raz ósmy organizatorzy Łódź Design przygotowali przegląd najciekawszych zja-wisk związanych ze wzornictwem. Oprócz głównego programu, na który składa się aż dziesięć wystaw tematycznych, odbędzie się także plebiscyt na najciekawsze rodzime produkty. Nie są to tylko rzeczy materialne, ale też aplikacje (jak np. znane i lubiane jak-dojade.pl). W przerwach między oglądaniem wystaw można się wybrać na szereg wykła-dów i warsztatów, a wszyscy zainteresowani projektowaniem wnętrz powinni się udać na Meetblogin, czyli ogólnopolski zjazd bloge-rów wnętrzarskich. [mw]

fonomo music & film festivAlBydgoszczmiejskie centrum Kulturyul. Marcinkowskiego 12-14

wstęp wolny

na granicy sztukJima Jarmuscha nikomu przedstawiać nie trzeba. Ale czy ktoś wie, że Jim ma bra-ta Toma, który też kręci filmy? Fonomo Music & Film Festival to dobre miejsce, żeby się z jego dokonaniami zapoznać. Ponadto w Bydgoszczy będą na was cze-kać eksperymenty muzyczne i filmowe. Poza braćmi Jarmusch będzie można obej-rzeć projekt Kuby Suchara „Kamień orga-niczny”, a także posłuchać jego muzyki nagrywanej wraz z Arturem Majewskim (Mikrokolektyw). Część muzyczną zasili też brytyjski duet Demdike Stare, znany polskiej publiczności z OFF Festivalu. Wisienką na tym eksperymentalnym torcie będzie Nick Cave w dokumencie „20 000 dni na Ziemi”. [mw]

OFFOUT OFSCHEDULE

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

EPH_Aktivist_i02.pdf 1 9/15/14 4:46 PM

kadr z filmu „tylko kochankowie przeżyją” Wystawa nAsz studio rygalik

25-37_kalendarium_A182.indd 29 24.09.2014 21:06

Page 30: Aktivist 182

K30

KAlendARIUM

10.10 10.10 10.10 10-19.10FeSTIWAl IMPRezA PROMO IMPRezA

detroit sWindleWrocłAW Pralniaul. Krakowska 100

40-45 zł

Tańce domoweDetroit Swindle to jedna z najważniejszych twarzy nowego house’u. Duet z Holandii opracował idealną miksturę na perfekcyjny taneczny kawałek. Zaczyna się delikatnie. Jest stopa, clap i klawisze wprowadzające nas w klimat. Muzyka, która pozwala poki-wać głową z zadowoleniem. Czasami prze-winie się jakiś wokal, ale wiemy, że jest to tylko wprowadzenie do części, w której do-stajemy po uszach dobrze dobranym śpie-wem. Klawisze się lekko zmieniają, a per-kusja zanika, by powoli przygotowywać nas do TEGO. W końcu pojawia się bas, z idealnie ułożonymi snare’ami i clapami, które sprawiają, że nie jesteście w stanie powstrzymać się od szalonego tańca. I tego właśnie możecie spodziewać się podczas tego trzygodzinnego setu. Idealnie skro-jonej muzyki, która połączy miłość do disco z house’em i r’n’b. Zazdrościmy Wrocławiowi. [kp]

croPP PresentsgdAńsKB90ul. Doki 1

Rytm wybieguJesień to nie tylko zmiana pogody. To przede wszystkim zmiana zawartości sza-fy. Za sprawą pogody oczywiście, ale lepiej koncentrować się na pozytywnym aspekcie tego faktu. Cropp, polska miejska marka, w tym roku wypuściła na rynek kolekcję niezwykłą, bo muzyczną. Jej autorami są Iza Lach, dziewczyna znana z tego, że pracowała ze Snoop Doggiem, i Kamil Bednarek, czyli polski rasta. Prezentacji kolekcji, która w kreatywny sposób ma oddawać muzyczne inspiracje młodych artystów, będzie towarzyszyć koncert gwiazd. Marmurkowe katany pojawią się w rytmie bitów, rasta koszulki wyjdą na dźwięk bębnów, a baseballówki zatańczą na scenie. Kolekcja Lach nosi przewrotną nazwę „Beautiful Disaster” i jest miksem hip-hopu z rockiem i glamowym błyskiem. Natomiast Bednarek pod nazwą „Fly Away” ukrył rasta ciuchy w charaktery-stycznych kolorach: żółtym, czerwonym i zielonym. [dup]

30. WArsAW film festivAl WArszAWA www.wff.pl

Trzydziestka Największy stołeczny festiwal filmowy obchodzi swój okrągły jubileusz. Jego po-czątków nie mogę pamiętać – dziecięcy wózek ze mną w środku częściej stawał na balkonie niż na kinowym korytarzu. Ale sprzed dziesięciu lat mam już sporo wspomnień. Kartkując wymięty katalog, sczytywałem nazwiska, które nic mi nie mówiły. „Z debiutem Irańczyka Asghara Farhadiego nie zaryzykuję. Może komedia Lenny’ego Abrahamsona? I trochę ponu-dzę się na Ceylanie”. W ciągu kolejnych lat reżyserzy ci podbili ekrany, mają naj-ważniejsze nagrody na koncie i nikt długo się nie zastanawia nad zakupem biletu na ich filmy. W 2014 r. jest podobnie – w pro-gramie WFF-u dużo niewiadomych i ryzy-kownych wyborów, ale wśród nich na pew-no znajdzie się sporo odkryć. Zwłaszcza że jest z czego wybierać: konkurs międzyna-rodowy, konkurs 1-2 dla pierwszych i dru-gich filmów w karierze twórców, konkurs Wolny Duch z eksperymentami, sekcje od-kryć i pokazów specjalnych. [mm]

conforceWArszAWAnowa JerozolimaAl. Jerozolimskie 57

23.00

Pomroczność bituConforce to producent, którego nie da się zamknąć w żadnej szufladce. W końcu wy-daje pod milionem różnych pseudonimów – do tej pory tworzył już jako Hexagon, Silent Harbour czy Versalife. Jednak w Polsce pojawi się pod swoją chyba naj-popularniejszą ksywką. Na żywo zagra mu-zykę, z której słynie label Delsin Records. Minimalistyczne brzmienia zachwycą fa-nów delikatniejszych kompozycji, mrocz-ne ozdobniki przywiodą na myśl tracki Murcofa, a ciężka stopa sprawi, że wszy-scy będą tańczyć z uśmiechem na ustach. Oprócz gwiazdy zobaczymy też dużą repre-zentację najlepszych polskich producentów. Pojawią się Błażej Malinowski i Chino, którzy będą chcieli pokazać, jak w Polsce można grać live’y. [kp]

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

aktivist230x75.pdf 1 9/24/14 11:40 AM

iza lach kadr z filmu „co robimy w ukryciu”

25-37_kalendarium_A182.indd 30 24.09.2014 21:06

Page 31: Aktivist 182

16 Bob Dylan nie zostaje wpuszczony na własny koncert przez dwóch ochroniarzy, kategorycznie żądających okazania przepustki.

16.10.2001 r.

K31

paźDzierniK 2014

10.10 11.10 11.10-09.11 12-19.10Festiwalimpreza Koncert Festiwal

JWP Street 18WarSzaWaBasenul. Konopnickiej 6

20.00 40-60 zł

pełnoletnośćGrupa JWP dopiero raczkowała, kiedy two-rzyły się fundamenty warszawskiej sceny hiphopowej. Lata leciały, a chłopaki nie próżnowały. Rozbijali się po Polsce w ra-mach „RBK Hip Hop Tour”, wydawali pły-ty i grali na prestiżowym Hip Hop Kempie w Czechach. Po dwóch ostatnich edycjach przyszedł czas na ten szczególny, 18. me-lanż. A jak świętować, to na grubo. Jubilaci Ero, Kosi, Siwers, Doni i reszta zaprosili Jesus Price Superstara, czyli Seana P. To idol naszych idoli, członek legendarnej grupy Boot Camp Click i duetu Heltah Skeltah. Klasa sama w sobie. Warto więc wpaść, złożyć chłopakom życzenia i przy-bić piątkę z mistrzem P! Do imprezy dołą-czą znajomi JWP z branży. Będzie Siwers, Quebonafide, Pih i Ferajna Zetenwupe. Bądźcie i wy! Imprezie towarzyszy wy-stawa plakatów w galerii Kolorów na ul. Hożej. Yo! [ks]

Ulterior MotiveWarSzaWaBasenul. Konopnickiej 6

22.00 59-69 zł

160 uderzeń na minutęPrzy muzyce nie sposób się nudzić. Ulterior Motive to czołowi specjaliści od drum’n’bassu. Niedawno wydany singiel „M.I.R./Given Contact”, który promuje debiutancki album duetu, jest prawdziwym killerem. Na muzyczne eksperymenty po-zwala im jedna z najbardziej uznanych wytwórni płytowych w Wielkiej Brytanii – Metalheadz, której założycielem jest sam Goldie. W Soho będą promować swoje naj-nowsze wydawnictwo „The Fourth Wall”, którego premiera zaplanowana jest na po-czątek października, a na scenie wesprą ich inni podopieczni brytyjskiej wytwór-ni. Muzycznie ich album oscyluje wokół funku, groove’u i elektroniki. Z koncertu na pewno wyjdziecie wytańczeni i wy-cieńczeni, a rano będziecie mieć zakwasy. Możliwy również paraliż, drgawki i utrata słuchu. Dla takiej muzyki warto jednak czasami nadwyrężyć zdrowie. [ach]

UnSoUnd FeStivalKraKóW

230-280 zł

niepokojące sny„The Dream” – to hasło tegorocznej odsło-ny Unsoundu, najważniejszego festiwalu dla fanów muzycznych eksperymentów. Organizatorzy raczej nie sypiają najlepiej. Tak przynajmniej można stwierdzić po głównych gwiazdach nadchodzącej edy-cji: zastraszająco głośnych tytanach eks-perymentalnego rocka Swans, legendach mrocznego drone’u Nurse with Wound czy wywodzących się z przełomowego dla industrialu Throbbing Gristle – Chris & Cosey, których wspomoże Nik Void z Factory Floor. Mroczne wizje będą też to-warzyszyć ambientowym występom Bena Frosta czy Deathprod. Bardziej rozmarzo-nych koncertów można się natomiast spo-dziewać po paniach: zjawiskowej Grouper oraz Jenny Hval w duecie z Susanną. Z ko-lei o weekendową fetę zadbają m.in. Robert Hood, Sophie, The Bug, Evian Christ czy DJ Spinn. To tylko ułamek niezwykle bo-gatego repertuaru, który uzupełnią pokazy filmów, wystawy i dyskusje. Nie zaśniecie, gwarantujemy. [croz]

WarSzaWa W BUdoWieWarSzaWawww.artmuseum.pl

miasto artystów Warszawa jest w budowie już po raz szó-sty. W trakcie poprzednich edycji festiwal brał pod lupę architekturę i reklamę w prze-strzeni publicznej, teraz padło na artystów. Warszawa w Budowie zostanie otwarta Balem Gałganiarzy, nawiązującym do słyn-nych balów przebierańców na warszaw-skiej ASP. Poza tym organizatorzy przy-gotowali pięć głównych wystaw: „Twoje miasto to pole walki”, „Archiwa najtlaj-fu”, „Wypadki przy pracy”, „Codziennie obecny” i „Samoorganizacja”. Ponadto warsztaty, wykłady, spotkania i wycieczki. Pospacerujemy śladami studentów ASP, porozmawiamy o tym, jaka jest dzisiejsza Praga i z jakimi problemami borykają się współcześni artyści, ozdobimy podwórka zabawnymi szablonami (m.in. „wyskaku-jącymi” na sprężynach kciukami), a ro-dzice z dziećmi wcielą się w rolę tajnych agentów – jako żywe rzeźby będą prze-mieszczać się po mieście i przekazywać poufne informacje o sztuce. [jw]

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

aktivist230x75.pdf 1 9/24/14 11:40 AM

Sean Price Bal gałganiarzy rose

25-37_kalendarium_A182.indd 31 26.09.2014 11:06

Page 32: Aktivist 182

lindsey stirlingWArszAWAtorwarul. Łazienkowska 6a

20.00 120-130 zł

Kwestia gustu28-letnia kompozytorka Lindsay Stirling dotarła do ćwierćfinału „America’s Got Talent” i od tej pory jej kariera nabrała rozpędu. Instrumentalne utwory młodej skrzypaczki łączą w sobie inspiracje wie-loma różnymi gatunkami: głównie jednak muzyką klasyczną i dubstepem. Twórczość Stirling reprezentuje więc specyficzną wrażliwość, godną nastolatek ślęczących nocami, by napisać kolejny rozdział fan fiction o ukochanych postaciach z kre-skówki. Efekt tego jest taki, że niżej podpi-sany prawdopodobnie już nigdy nie użyje słowa „epicki”. Era YouTube’a doczekała się swojego Kenny’ego G. W tym miesiącu ten internetowy fenomen zmaterializuje się na Torwarze. [croz]

PendrAgonPoznAń Blue noteul. Kościuszki 76/78

20.00 80-100 zł

Rycerz progresywnego stołuPołowa lat 90., tzw. III fala rocka pro-gresywnego, przyniosła nie tylko wysyp nowych załóg „grających jak Genesis i Marillion”, ale też renesans popularności artystów z lat 70. i 80. Pendragon, dowo-dzony przez Nicka Baretta i jego zaufane-go człowieka Clive’a Nolana, znajdował się wówczas na szczycie popularności i był najważniejszym przedstawicielem całego zjawiska – przynajmniej tu, nad Wisłą. Z czasem, wraz ze zmianą mód, zmieniła się nieco stylistyka grupy i Pendragon za-czął hołdować cięższym, progmetalowym brzmieniom, starając się podążać śladem niedoścignionego Dream Theater i tra-cąc część swojej muzycznej osobowości. Przedtem zespół zdążył zapisać się na trwałe w kanonie gatunku płytami „The World” czy „The Window of Life”. Czy nowy, wydany w tym roku album powinien stanąć dumnie na półce obok nich? Fani ta-kich brzmień powinni sprawdzić na żywo. [rar]

K32

KAlendARIUM

13.10 14.10 15.10 14.10KOnCeRTKOnCeRT KOnCeRT KOnCeRT

KAdAvArWrocłAWliverpoolul. Świdnicka 37

20.00 49-69 zł

Szatan z BerlinaStoner powinien mieć w Polsce etykietkę narodowego gatunku muzycznego. Na każdym koncercie pod sceną gromadzą się tłumy kudłaczy spragnionych dźwięku psychodelicznego rock’n’rolla. Nic dziw-nego, że Kadavar odwiedza Polskę już któryś raz z rzędu. Daleko nie mają – trio rezyduje bowiem w Berlinie. To właśnie tam rozpoczęły się ich wyprawy w wehiku-le czasu do epoki Honeckera. Kadavar wie, co to tradycyjny rock’n’roll zza żelaznej kurtyny, i perfekcyjnie miksuje klimaty ta-kich grup jak Black Sabbath z dokonania-mi Hawkwind. Ich debiut narobił takiego zamieszania, że drugi album zespołu został wydany przez wytwórnię Nuclear Blast. Przegapienie tego występu będzie wielkim grzechem! [mk]

15.10WArszAWAHydrozagadkaul. 11 Listopada 22

20.00 49-69 PLN

tycHoWArszAWABasenul. Konopnickiej 6

21.00 45-55 zł

Usłysz obrazTycho to trzyosobowy projekt Scotta Hansena – producenta, fotografa, grafi-ka... Ten człowiek na brak zajęć nie może narzekać. Jednak jego największą pasją pozostaje muzyka. I bardzo dobrze, bo melodie, które tworzy, przenoszą w inny wymiar – pełen krystalicznych dźwięków i żywych kolorów. Zresztą wizualizacje są nieodłącznie związane z jego twórczością. Jak mówi sam Scott, wystarczy, że przy na-grywaniu kolejnego utworu zamknie oczy, a obrazy pasujące do melodii pojawią się same. Ale wy podczas tego koncertu pozo-stawcie je otwarte. Szkoda byłoby przega-pić ten audiowizualny spektakl. [ks]

25-37_kalendarium_A182.indd 32 24.09.2014 21:07

Page 33: Aktivist 182

17.10

20.10

TRASA

KOnCeRT

ricHArd BonAKrAKóWopera Krakowskaul. Lubicz 48

19.00 90-140 zł

Belfer z balafonemZa sprawą Richarda Bony na chwilę prze-niesiemy się z Krakowa do Kamerunu. Muzyk gra na gitarze i perkusji, ale umie też obsługiwać balafon – instrument przypomi-nający ksylofon. Z czasem zamienił go na klasyczną gitarę basową – wszystko dzięki odkryciu nagrań Jaco Pastoriusa. Zanim rozpoczął karierę solową, występował

w duecie z takimi muzykami jak Bobby McFerrin czy Joni Mitchell. Polskę odwie-dza regularnie od 2004 r. Tym razem będzie promował swoją ostatnią płytę „Bonafied”, prawie w całości akustyczną, na której sły-chać inspiracje jazzem i afrykańskim po-pem. Kiedy nie śpiewa, prowadzi zajęcia na uniwersytecie w Nowym Jorku. [ach]

entomBed AdKrAKóW fabrykaul. Zabłocie 23

20.00 70/80 zł

Gwóźdź do trumnySzwedzi znów przynoszą śmierć. Tym ra-zem jest to jednak metal śmierć, więc chy-ba im wybaczymy. Dobra, na pewno im wybaczymy, w końcu zarówno Entombed, jak i towarzyszące mu Grave to absolut-ny top topów światowego death metal. Ci pierwsi wreszcie otrzepali cmentarny kurz po zmianach personalnych i pod szyldem

Entombed AD zabrali się do pracy. Trupi odór wzmocnią klasycy z Grave, od lat 80. nieustannie trzymający równy jak płyta nagrobna poziom. Świadczy o tym cho-ciażby wydany dwa lata temu album „The Endless Procession of Souls”. [rar]

18.10PoznAń eskulapul. Przybyszewskiego 39

20.00 65-85 zł

19.10gdAńsKB90ul. Doki 1

20.00 65-75 zł

PAźdzIeRnIK 2014

BILETY DOSTĘPNE:KASA KLUBU STODOŁA - warszawa, UL. BATOREGO 10

KUP BILET NA WWW.STODOLA.PL

rykarda parasol 8 października

behemoth Mord’A’Stigmata / Merkabah / Tribulation 10 października

agnes obel 13 października

paula & karol 16 października

grubson / jamal / mama selita 18 października

renata przemyk 19 października

happysad 23 października

ira akustycznie 26 października

skillet 28 października

kult 7, 8 listopada

raz dwa trzy 9 listopada

pustki 13 listopada

fink 14 listopada

acid drinkers 15 listopada

the baseballs 17 listopada 18 listopada - wrocław

kasia kowalska 18 listopada

morrissey 19 listopada - warszawa 21 listopada - kraków

julia marcell 21 listopada

coma 27, 28 listopada

t. love i goście 29 listopada

edyta bartosiewicz 9 listopada- gdańsk 24 listopada - katowice 28 listopada - poznań 1 grudnia - warszawa

stageOPEN

stageOPEN

25-37_kalendarium_A182.indd 33 24.09.2014 21:07

Page 34: Aktivist 182

20.10KOnCeRT

tHe 1975WArszAWAProximaul. Żwirki i Wigury 99

20.00 69-79 zł

notoryczni debiutanciWielka Brytania to mekka dla utalentowa-nych chłopaków z gitarą. Jednym z tego typu zespołów jest art-popowy kwartet z Manchesteru – zespół The 1975. Kiedy powstał, jego członkowie mieli po 14 lat,

mleko pod nosem i mogli tylko marzyć o sławie. Międzynarodowej publiczności dali się poznać podczas wspólnej trasy z Two Door Cinema Club. Grają współ-czesny pop, a w ich utworach słychać inspiracje m.in. muzyką elektroniczną i r’n’b. W ciągu 11 lat działalności nagrali trzy EP-ki, ale dopiero w 2013 r. wydali debiutancką płytę. Można powiedzieć, że zrobili niewiele jak na zespół z tak długim stażem, ale tyle wystarczy, żeby zaskarbić sobie uznanie fanów. [ach]

conrAd festivAlKrAKóWwww.conradfestival.pl

nie tylko o ConradzieWbrew pozorom nie jest to festiwal po-święcony Josephowi Conradowi, po prostu autor „Jądra ciemności” jest jego patronem. Co w takim razie czeka nas w Krakowie? Hasłem przewodnim szóstej edycji są

„Wspólne światy”. Do Krakowa przyjadą m.in. Boris Akunin, John Banville, Janusz Głowacki czy Krzysztof Varga. W progra-mie takie cykle jak: „Wybór tłumacza”, o roli przekładu w literaturze, a także „Inna Polska, inna literatura”, który poprowadzi Olga Tokarczuk. Jest też gratka dla star-szych – warsztaty kreatywnego pisania. A że nie samą literaturą człowiek żyje, w planach także koncerty, spektakle teatralne oraz pa-smo filmowe z Paulem Austerem i Franzem Kafką w roli głównej. [jw]

olga tokarczuk

K34

KAlendARIUM

20-26.10FeSTIWAl

25-37_kalendarium_A182.indd 34 24.09.2014 21:07

Page 35: Aktivist 182

deAtHstArsKrAKóWfabrykaul. Zabłocie 23

19.00 65-75 zł

GwiazdeczkiDziesięć lat temu w branży nowoczesne-go metalu zapanowała moda na unifor-my i malowanie ryjków. Kapele, które chciały się pojawić w MTV, musiały grać zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez Mansona. Wśród setek podobnych zespołów znalazł się rodzynek z Europy. Deathstars pochodzi ze Sztokholmu i cał-kiem sprawnie miksuje gotyk, metal i in-dustrial. Te niestrawne dla wielu gatunki podaje w otoczce sado-seksualnego show, które na żywo robią wrażenie nie tylko na pruderyjnych adeptach szkółki niedzielnej. O tym, że chodzi tu raczej nie o muzy-kę, świadczy fakt, że od czasu wydanego w 2009 r. albumu grupa nie nagrała nawet EP-ki. Ma się to zmienić w ciągu najbliż-szych miesięcy, więc być może w Fabryce usłyszymy jakieś nowe perwersyjne prze-boje. [mk]

21.10KOnCeRT

K35

PAźdzIeRnIK 2014

22-26.10FeSTIWAl

22.10

fAsHion PHilosoPHy fAsHion WeeK PolAndłódźcentrum expoal. Politechniki 4

Moda jedzie do ŁodziTo już 11. odsłona naszego rodzimego ty-godnia mody. Swoje pomysły na sezon wiosna/lato 2015 pokaże ponad 40 projek-tantów. Po raz drugi Fashion Week odbę-dzie się w Centrum Expo, a nie tak jak daw-niej w Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Po raz drugi odbędą się też pokazy w ramach projektu Studio, przeznaczonego dla tych, którym bardzo niewiele brakowało, by za-kwalifikować się na wybieg główny. Swoje kolekcje pokażą tu m.in. Edyta Pietrzyk czy Iki. Z kolei w Designer Avenue na pew-no pojawią się Bola czy Jarosław Ewert. Oprócz tego, tradycyjnie, nasze łódzkie popołudnia będą wypełnione awangardo-wą modą w sekcji OFF Out of Schedule. Oczywiście Fashion Week to także zakupy. Rada Programowa postanowiła zaostrzyć kryteria dla wystawców strefy Showroom i podzielić przestrzeń zakupową na dwie strefy – dla projektantów i stoisk komercyj-nych. Uff, może się nie zgubimy. [jw]

KOnCeRT

24.10KOnCeRT

fKA tWigs WArszAWABasenul. Konopnickiej 6

20.00 105-120 zł

lalkaFKA twigs to w tym momencie jedno z naj-gorętszych nazwisk na muzycznej scenie. Tym bardziej cieszy nas to, że już teraz, a nie za trzy lata, artystka wystąpi w Polsce. Po raz pierwszy świat usłyszał o FKA Twigs w 2012 r. po premierze „EP1”, wy-danego własnym sumptem minialbumu z czterema utworami. Już pierwsze piosenki

wywołały spore poruszenie wśród inter-nautów i dziennikarzy. Kolejny, wydany rok później „EP2” dodatkowo podgrzał at-mosferę wokół młodej wokalistki i zwięk-szył apetyt na jej pierwszą płytę długogra-jącą. A ta nie zawiodła oczekiwań. „LP1” w całości wypełnia materiał premierowy. Bilety rozchodzą się jak świeże bułeczki, więc radzimy pospieszyć się z zakupem. [matad]

Żywa legendaZanim odkrył go Kanye West, John Legend był szarą eminencją światka r’n’b, pisał piosenki m.in. dla Alicii Keys, Black Eyed Peas czy Janet Jackson. W 2004 r. wydał swój debiut „Get Lifted” promowany do-skonałym singlem „Ordinary People”. Otrzymał wtedy trzy nagrody Grammy: za najlepszy album r’n’b, dla najlepszego no-wego artysty i najlepszego wokalisty r’n’b. Sześć lat później sporym echem odbiła się jego współpraca z grupą The Roots, z któ-rą nagrał płytę „Hang On in There”. Dziś

John Legend to absolutna czołówka gatun-ku. Wydany w zeszłym roku album „Love in the Future” to jedna z najlepszych płyt r’n’b ostatnich lat, przynosząca eleganckie, tradycyjnie soulowe brzmienia i wzrusza-jące piosenki o miłości. Najlepszy dowód na to, że klasyka Motown się nie starzeje. [rar]

JoHn legendWArszAWAtorwaral. Łazienkowska 6

20.00 195-495 zł

Bola

25-37_kalendarium_A182.indd 35 24.09.2014 21:07

Page 36: Aktivist 182

24.10KOnCeRT

dArKstArWArszAWAcafe Kulturalnapl. Defilad 1

21.00 25 zł

Trzy wykrzyknikiTrzech organizatorów (Music of the Future, Going Gigs oraz Plac Defilad) po-łączyło siły, by na jedną imprezę zaprosić aż trzech headlinerów. Nie wiemy, jak to oblężenie przeżyje Cafe Kulturalna, ale

tego wieczoru Pałac Kultury najpewniej poderwie się z ziemi i poleci aż do stratos-fery. Do Warszawy zawita bowiem Lone – rozchwytywany IDM-owy producent, który wydał w tym roku świetną płytę „Reality Testing”. Potem ze swoim intry-gującym live-actem wpadnie trio Darkstar, które przewinęło się przez katalogi Warp i Hyperdub, by w końcu odrzucić dubste-powe inspiracje na rzecz ambitnego popu. Hitowy zestaw uzupełni wymykający się klasyfikacjom, reprezentujący brytyjską scenę Lapalux. Trzy razy „tak”! [croz]

soundeditłódźWytwórniaul. Łąkowa 29

70-120 zł

Rzemieślnicy dźwiękuŁódzki Soundedit to impreza dla pro-ducentów i realizatorów muzycznych. Niedoceniana profesja jest tematem dwu-dniowych warsztatów i spotkań. Z roku na rok festiwal coraz śmielej kusi swoim

24-25.10FeSTIWAl

muzycznym repertuarem. Zaproszenie organizatorów przyjął bowiem John Cale – filar The Velvet Underground. Uwagę przyciągną słoweńscy industrialowcy z Laibach, którzy do perfekcji opanowali zabawę gatunkami. W gablotce z żywymi legendami znajdą się także Karl Bartos, znany z Kraftwerk i udanej solowej twór-czości, oraz nadal będący w formie Lech Janerka. Młodsze pokolenie będzie repre-zentował charyzmatyczny Patrick Wolf. Na koniec DJ-set Howiego B – legendy trip-hopu i elektroniki. [croz]

Wolf lapalux

K36

KAlendARIUM

25-37_kalendarium_A182.indd 36 24.09.2014 21:07

Page 37: Aktivist 182

28.10TRASA

30.10 31.10 31.10KOnCeRTKOnCeRT IMPRezA

front line AssemBlygdAńsKB90ul. Doki 1

21.00 40-60 zł

electro-industrial z KanadyFront Line Assembly został założony pra-wie 30 lat temu przez Billa Leeba, który jest jedynym stałym członkiem zespołu. Na przełomie lat 80. i 90. zespół ugrun-tował swoją pozycję na scenie muzyki industrialnej, czego nie zmieniły nawet roszady personalne. Dopiero pod koniec lat 90., gdy do Leeba dołączył Chris Peterson, FLA rozpoczęło swój flirt z muzyką elek-troniczną, który trwa do dziś. Zespół po-stawił wówczas na nowe brzmienie, które dopiero z czasem zyskało uznanie zbulwer-sowanych fanów. Front Line Assembly po raz pierwszy zagrali na żywo dla polskiej publiczności w 2010 r., a teraz, po czte-rech latach, wracają, by dać dwa koncerty, w Gdańsku i Krakowie. [mw]

31.10KrAKóWKwadratul. Skarżyńskiego 1

20.00

dJ HellKrAKóWfabrykaul. Zabłocie 23

21.00 29-49 zł

nie ma co się pieklićMiss Kittin, Fischerspooner, Tiga czy The Presets to muzycy, za których karierę odpowiada Deejay Gigolo Records – label należący do jednego z najważniejszych twórców electro, DJ-a Hella. Obecny na scenie od ponad dwóch dekad, pierwsze kroki stawiał w Monachium, gdzie po-pularyzował electroclash. Ten mający na koncie ponad 50 oficjalnych wydawnictw didżej jest w Polsce uwielbiany. Do dzi-siaj jego występ na Audioriver w 2009 r. niektórzy wspominają z łezką w oku. W Krakowie Hell ma zamiar potwierdzić to, że techno podtrzymuje jego funkcje ży-ciowe. Jeśli chcecie zobaczyć prawdziwą muzyczną legendę – musicie pojawić się w Fabryce. [dup]

nAsHville PussywarszawaProgresjaul. Fort Wola 22

20.00 59 zł

Vulgar display of Power!Koniec lat 90. Viva Zwei po godzinie 22. Klip z wulgarnym wąsatym typem oraz parą gwiazdorów porno dziarsko upra-wiającą seks na zapleczu. Krew, plwo-ciny i butelki rozbijane na głowie. Takie jest Nashville Pussy! I jeśli już jesteście zbulwersowani, to po prostu zapomnijcie o tym koncercie. Jeśli jednak macie w du-szy element amerykańskiego rednecka, który dzień zaczyna od puszki browara i dłubie w zębach źdźbłem słomy, to je-steśmy w domu. Rock’n’roll spod znaku flagi Południa i smrodu moczu to zajaw-ka dla twardzieli, którzy zdążyli znudzić się przesłuchiwaniem opasłej dyskografii Motörhead. Kultowi Amerykanie po raz drugi wbijają nad Wisłę. Tym razem zapre-zentują materiał ze swojego najnowszego, pierwszego od pięciu lat krążka „Up the Dosage”. Nie zabierajcie ze sobą młodsze-go rodzeństwa! [mk]

tricKyWArszAWABasenul. Konopnickiej 6

20.00 120 zł

Planowana wizytaTricky regularnie odwiedza Polskę podczas swoich tras koncertowych. Niegdyś pod-pora Massive Attack, od 1995 r. za spra-wą debiutanckiego albumu „Maxinquaye” odnosi sukcesy solowe. Ma na koncie dziewięć studyjnych płyt i współpracę z wielkimi postaciami muzycznej sceny. Jego mroczny trip-hop wciąż ma ogromne rzesze zwolenników, a unikalna atmosfera koncertów przyciąga już drugie pokolenie. Tricky to pracuś, który właśnie wydał ko-lejną już płytę – „Adrian Thaws”. [matad]

29.10gdAńsKB90ul. Doki 1

20.00 100-115 zł

30.10łódźWytwórniaul. Łąkowa 29

20.00 90-110 zł

K37

PAźdzIeRnIK 2014

25-37_kalendarium_A182.indd 37 24.09.2014 21:07

Page 38: Aktivist 182

A38

Aktivist

Dobry wieczór Kawiarnia Poranna nie chce już chodzić wcześnie spać. Od kilku dobrych lat zapewniała swoim bywalcom porządne poranki z kawą i śniadaniem. Teraz dojrzała, by zadbać tak-że o ich wieczory. Od września po południu zamienia się więc w Wieczorną, dostosowu-jąc swoją ofertę do pory dnia – herbatki ustępują winu i drinkom, a jajecznicę zastępują przekąski. Właściciele baru nie tylko rzucają do wchodzących klientów „dobry wie-czór!”, ale wiedzą też, jak go takim uczynić. W menu są zatem wina (kieliszek za 9 zł), cava (9 zł) i cydr – nie przemysłowy, lecz bardziej szlachetny Dzik (9 zł). Z piw żadnych lanych, tylko małe Kamionkowskie (6 zł), ale nie na piwo tu się wpada. Specjalnością są klasyczne koktajle, sour i long drinki (po 17 zł). Dla fanów dyscyplin zespołowych robi się tu nawet trunki dla sześciu osób (75 zł). Podczas naszej wizyty barmanka szyb-ko dobiera smaki. Na pierwszy strzał – drinki na bazie nalewki z czarnego bzu i ma-lin. Kwaskowate, aromatyczne, z wyczuwalną słodyczą. – A skąd te nalewki? – drążę, ośmielony pierwszymi łykami. – A ze sklepu? – odpowiada pewnie, pokazując mi butel-kę pigwowej Etiudy. Co prawda, liczyłem na klasyczną opowieść o skromnym rolniku, macerującym całą rodziną owoce w spirytusie, ale historia z Etiudą w roli głównej też nam smakowała. W końcu piątki mogą być bardziej proalko niż proeko. Decydujemy się więc jeszcze na dwa inne drinki: migdałowy i jeżynowy. Był też poncz. Uf... Bar Wieczorny to ponadto czwartkowe kolacje przygotowywane przez Lotnych Kucharzy czy imprezy promocyjne zespołów muzycznych. Dobrze mieszkać w pobliżu takich bez-pretensjonalnych miejsc jak to. Nie zasiedzieliśmy się do pory śniadaniowej, ale i tak zazdroszczę – w mojej okolicy wciąż królują lata 90., kebaby i warka. Aha, w niedziele i poniedziałki zamknięte – trzeba odespać sobotnie śniadanie. [Mariusz Mikliński]

ul. Wiśniowa 46 wt.-sob. 16.00-22.00

Foto

: Woj

tek

Frie

dman

n

nowe miejscA

Bar wieczorny

warszawa

Palma im odbiłaNigdy nie zapomnę wczasów z rodzicami w Grecji i oburzonej miny mojej mamy po tym, jak zobaczyła kartonik z napisem „Sex on the beach 4 euro”. Zaskoczyła ją oczy-wiście cena, a nie wakacyjna propozycja. Cóż, była połowa lat 90., za szczyt luksusu uchodziła wódka z sokiem pomarańczowym albo colą. O wściekłym psie czy wyśmie-wanym teraz mojito moim rodzicom się nie śniło. O bezpruderyjnym seksie pewnie już też nie, ale to inna historia. Od tamtego czasu scena trunkowa mocno się zmieniła. Najpierw Polacy snobowali się na wina, potem przyszły lokalne browary, a od roku pija się koktajle. Zamieszanie to kolejny w Warszawie bar, który serwuje drinki. I znów raczej nie seksy i kamikadze, tylko własne kompozycje przygotowane na bazie (za-skok!) ekologicznych, świeżych i lokalnych produktów. Mamy więc calvados z musem z gruszki, whiskey z trawą żubrową i przecierem jabłkowym czy zaskakująco smaczny koktajl z sokiem z buraka i fenkułem. Widocznie tylko w konfekcji sprawdza się hasło, że klasyka nigdy nie wychodzi z mody, bo w Zamieszaniu zamówienie białego ruska jest postrzegane jako towarzyski nietakt i po prostu ignorowane. Ale nie bądźmy dro-biazgowi. Do drink baru przychodzi się jak do cyrku, sztuczki ważniejsze są od treści. Dla palemki, podrzucania i serwetki pod szklanką jesteśmy w stanie zapłacić za wódkę z sokiem dwie dychy. Problem w tym, że w Zamieszaniu, które sam barman nazwał fast drink foodem, akrobacje zredukowane są do minimum. Koktajle robi się tu rano, a potem zamyka w szklanych buteleczkach, które można złapać na wynos (punkt za pomysł!) albo przelane do szklanki wypić na miejscu. W kwestii świeżości trzeba zaufać obsłudze, ale biorąc pod uwagę, że lodówka była pełna, a sala całkiem pusta, to należy być ostroż-nym. W Zamieszaniu na pewno fajne są drinki z kija, które na miejscu są beczkowane, i obsługa, która ochoczo opowiada i częstuje koktajlami. Zawodzi natomiast oprawa. Może wychowałam się na złych serialach albo odbiła mi palemka, ale lubię na bogato. I lokalnie, i regionalnie, i ekologicznie. [Olga Święcicka]

Zamieszanie

ul. Nowy Świat 6/12 pon.-niedz. 17.00-00.00

38-39_nowemiejsca_A182.indd 38 24.09.2014 21:09

Page 39: Aktivist 182

A39

PAźDZiernik 2014mAj 2014

ul. Słowackiego 15/19 pon.-niedz. 12.00-22.00

sytuacja nas przerosłaDziałająca od dwóch lat Secret Life Cafe od sierpnia nie jest już samotną żoliborską wyspą. Tuż obok wprowadziła się jej wegetariańsko-wegańska siostra, która specjalizuje się w aromatycznych smakach Azji. Właścicieli kawiar-ni do działania zmobilizowała obawa, że powierzchnię po starym antykwariacie zajmie lokal serwujący wódkę za trzy złote. Zdobyli więc teren i założyli tutaj Ósmą Kolonię. Miłośników tradycyjnego chińczyka od razu uprzedzam, że nie znajdą tutaj kurczaka w pięciu smakach ani smażonego makaronu sojowego. Dania bazują na se-zonowych składnikach, a kuchnia azjatycka jest tylko in-spiracją do tworzenia oryginalnych kompozycji. W Ósmej Kolonii rozpoczął się już sezon dyniowy, na co ewidentnie wskazują przystawki: zapiekana dynia z orzechem i serem (15 zł) albo z czosnkiem i syropem klonowym – my zde-cydowaliśmy się na przystawkę czosnkową. Dania główne wybraliśmy z trzech propozycji: gryczane bliny z pieczar-kami w sosie winnym (25 zł), makaron ryżowy z mango, kokosem i pachnotką (25 zł) i bataty na chrupiących li-ściach kalafiora z odrobiną tymianku (22 zł) – zdecydowa-liśmy się na nr 2 i 3. W menu znajdziecie również rozgrze-wającą zupę dnia. Po złożeniu zamówienia usiedliśmy przy jednym z ośmiu stoliczków ustawionych w pomieszczeniu przypominającym pokój w mieszkaniu. I wtedy zaczęły się przygody: przystawka zamieniła się kolejnością z daniem głównym, bo „tak wyszło kucharzowi”. Czekałyśmy na drugi talerz, ale się nie doczekałyśmy, a po pięciu minutach zakłopotana kelnerka zabrała mój („podgrzejemy, skoro panie chcą jeść razem”). Po chwili z moim talerzem wróci-ła właścicielka (po daniu mojej towarzyszki nadal ani śla-du) i przeprosiła: „Sytuacja nas przerosła, jednak nie mamy jak podgrzać...”. Nie wiem, czy to kwestia uroku miejsca, czy spokojnego usposobienia, ale obyło się bez awantur. Zaczęłyśmy podjadać z jednego talerza, w końcu doszły też przystawki i drugie danie główne. Ich smak wynagro-dził nam wszystko. Trudno to porównać do czegokolwiek, bo tak oryginalnych zestawień słodko-kwaśno-słonych nie jadłyśmy nigdy. A w ramach rekompensaty dostałyśmy po darmowym deserze: ciepłe maliny z jabłkiem zapiekane w koglu-moglu. Na pewno tam wrócimy! Z cichą nadzieją na podobną wpadkę... [Iza Smelczyńska]

Ósma kolonia

Nowy Teatr / Świetlica Nowego Teatru Madalińskiego 10/16, 22 379 33 33 facebook.com/NowyTeatr [email protected] ebilet.pl bilety24.pl

Apokalipsa

Reż. Michał Borczuch Nowy Teatr

3-4 października 2014

Kabaret warszawskiReż. Krzysztof Warlikowski ATM Studio, Wał Miedzeszyński 3849-12 października 2014

Opowieści afrykańskie

wg SzekspiraReż. Krzysztof Warlikowski

ATM Studio, Wał Miedzeszyński 38417-19 października 2014

ElementarzReż. Michał ZadaraŚwietlica Nowego Teatru Madalińskiego 10/1623-26 października 2014

Nowa WarszawaStanisława Celińska, Bartek Wąsik

& Royal String QuartetATM Studio, Wał Miedzeszyński 384

30 października 2014

Patroni Partnerzy

www.nowyteatr.orgDofinansowano ze środków:

38-39_nowemiejsca_A182.indd 39 24.09.2014 21:09

Page 40: Aktivist 182

A40

Aktivist

klucha od ucha do ucha

Warsaw Potato

Uśmiech nr 5Pasta to takie nieskomplikowane danie. Można jednak łatwo sprawić, żeby stała się niejadalna: rozgotować ma-karon albo źle doprawić sos. Jeśli nie chce nam się przygo-towywać nic ambitnego, idziemy na łatwiznę i kupujemy gotowe składniki w słoikach. Włosi nazwą to przestęp-stwem, a ja, młoda warszawianka, oszczędnością czasu. Tym razem wspólnie ze znajomymi powiedzieliśmy: „ba-sta” i zamiast zakasać rękawy w kuchni, wybraliśmy się do Kluchy od ucha do ucha. Mały, dwupoziomowy lokal nie byłby widoczny z daleka, gdyby nie szyld. W środku este-tycznie i minimalistycznie. Wystrój nie przytłacza. Siedzi się wygodnie, chociaż ławki nie mają oparć. Menu stawia przed nami pytania o rodzaj makaronu (dodatkowo płatny jest tylko makaron razowy, kolorowy i kasza – 1zł) i zmu-sza do samodzielnej decyzji, z jakim sosem go połączyć. Mamy do wyboru propozycje mięsne i wegetariańskie w rozmiarze małym, średnim i dużym (odpowiednio 8 zł, 12 zł i 16 zł). Można też dokupić ulubione dodatki za 1 zł np. oliwki albo suszone pomidory. Decydujemy się na klasycz-ną carbonarę, egzotycznego mango kurczaka i wykwint-nego łososia z porem. Makarony dostajemy w pudełecz-kach, jakie do tej pory widziałam tylko w amerykańskich filmach. Podoba mi się ten pomysł, ale muszę przyznać, że pod koniec trudno już się z nich je. Ma się też wraże-nie, jakby wzięło się to danie na wynos, a nie zamówiło je w lokalu. Naklejka z numerem telefonu na pudełku jeszcze potęguje to uczucie. Z wybranych zestawów zawodzi nas tylko ten z łososiem, którego w rozwodnionym sosie jest zdecydowanie za mało. Odradzamy łączenie go z makaro-nem typu wstążki, który ciągnie się niemiłosiernie. Mango kurczak mógłby być mniej ostry, ale zdecydowanie zwy-cięża. Przyszliśmy, zjedliśmy, posiedzieliśmy. W domu na pewno byłoby przyjemniej i tak po domowemu, ale nam dobrze się w Klusce siedziało i gadało. To miejsce ma ode mnie dużego plusa za różnorodność propozycji (w ofercie są też ręcznie robione pierożki) oraz przystępne ceny. Małą porcją spokojnie się najecie. Pod koniec dnia zabrakło jedynie sałatek, ale przyszliśmy na spécialité de la ma-ison, więc przymykamy na to oko. Wyszliśmy z Kluchy z uśmiechem nr 5. Może nie takim od ucha do ucha, ale koleżeńskim, wiedząc, że niedługo znów się zobaczymy. [Ada Chudobińska]

Al. Jana Pawła II 32tel. 530 171 530

pon.-pt. 10.00-19.00sob. 11.00-16.00

Ostatni samuraj w WarszawieNo i mamy tapas w prawdziwie polskim wyda-niu. Ziemniak to nasza narodowa specjalność, ale w Warsaw Potato możemy zamówić go nie tylko w bardziej tradycyjnej wersji z masłem (i serem), ale chociażby w skandynawskiej z cebulą, śledziem, ogór-kiem kiszonym i jogurtem greckim. Jest też ziemniak z łososiem, koktajlem krewetkowym, twarogiem, tuń-czykiem. O wdzięcznych nazwach: Sherlock Holmes, Pirat Jack, Ostatni Samurai, Gzik Bzik. Wchodzę do Warsaw Potato, przeglądam menu i zastanawiam się, czy jeden ziemniak zaspokoi głód. „Piekarz” w czar-nym fartuchu opowiada, że większość gości ma podob-ny dylemat, ale ostatecznie każdy wychodzi najedzony, podobno. W końcu to nie byle jaki ziemniak, waży aż 400 g. Ile za niego zapłacimy? Ceny wahają się od 10 do 23 zł. Warsaw Potato działa od połowy lipca, ale już zgromadził rzeszę fanów, o czym przekonałam się osobiście. Wrześniowy poniedziałek zaskoczył pie-karzy ziemniaków – czas oczekiwania z kilku minut wydłużył się aż do 30. Za to mnie zaskoczyła obsługa i to bardzo pozytywnie. Kelner podszedł, przeprosił, że pieczenie potrwa dłużej, po czym zaproponował napój na koszt firmy. Po dość długim oczekiwaniu wreszcie dostałam swojego Greka Zorbę z tzatzikami (12 zł). Porcja, choć pozornie mała, okazała się rzeczywiście sycąca. Nie wiem, czy to siła perswazji i wpływ wy-tłuszczonej w menu informacji, że wypiekany jest on w renomowanym piecu King Edward, ale smakował bardzo dobrze, nawet bez farszu. A jak już chwalę, to warto wspomnieć, że ekipa Warsaw Potato wyznaje zasadę klient nasz pan. Pod koniec sierpnia na facebo-okowej stronie WP pojawiło się pytanie o wegańskie danie, a kilka dni później oficjalna informacja, że jest w przygotowaniu. Jak widać każdy może tworzyć menu tej knajpy. O ile ceny nie podskoczą, paździer-nik będzie jeszcze lepszym sezonem niż wakacje. W końcu Nowy Świat pęka już w szwach od studen-tów. Obyśmy tylko nie musieli zbyt długo czekać na naszego Ostatniego Samuraja i jego kolegów z ławki. [Joanna Wierzbicka]

ul. Nowy Świat 53 pon. – czw.: 11.00-21.00

piąt. – sob.: 11.00-23.00niedz: 12.00- 23.00tel. 796 066 064

38-39_nowemiejsca_A182.indd 40 26.09.2014 11:40

Page 41: Aktivist 182

A41

luty 2014

to See Music: Be

Mamy dla was dwie podwójne wejściówki, ale jakby tego było mało, stawiamy także przelot liniami EasyJet

i nocleg w hotelu.

Co trzeba zrobić? To bardzo proste!

Macie niecałe dwa tygodnie na to, żeby wrzucić na swój profil na Instagramie zdjęcie z najlepszego koncertu, na

którym byliście. Oznaczcie je dwoma hashtagami #EasyJet i #kasabian_aktivist.

Link wraz z dwuzdaniowym uzasadnieniem podeślijcie na adres [email protected]. Nie zapomnijcie podać nam

w mejlu także danych kontaktowych (imię, nazwisko, e-mail i telefon kontaktowy).

14 października wybierzemy dziesięć najlepszych prac, które znajdą się na stronie aktivst.pl/kasabian. Dzień później

rozpocznie się głosowanie. Będziecie mieli aż siedem dni, żeby zebrać jak najwięcej głosów.

Pierwsze dwa miejsca nagrodzimy wycieczką na koncert Kasabian do Londynu. Kolejne cztery osoby otrzymają nowe

słuchawki Hitz MA2600 firmy Creative.

Wszyscy uczestnicy, którzy dostaną się do głosowania, otrzymają „48:13”, ostatni album zespołu, w wersji deluxe.

Zwycięzcy zostaną ogłoszeni 23 października!

POWODZENIA!

Jeżeli nie udało wam się zobaczyć KASABiAn na koncercie w Warszawie, dajemy wam okazję, żeby to nadrobić, i to w wielkim stylu. 6 grudnia Brytyjczycy zagrają ostatni z pięciu koncertów

w londyńskiej O2 Brixton Academy. Chcesz tam być? Z nami możesz.

Szcz

egół

owy

regu

lam

in k

onku

rsu

znaj

dzie

cie

pod

adre

sem

akt

ivis

t.pl/

kasa

bian

_reg

ulam

in.

Pa r T N E r Z y a K CJ I :

41_sony_A182.indd 41 29.09.2014 18:01

Page 42: Aktivist 182

M42

Polskie jabłka są najlepsze na świecie, więc zasługują na swo je święto. Toast wznosimy nie szampanem, lecz oczywiście cydrem. Tego delikat-nego trunku nie zabrakło na Lubelskim Święcie Młodego Cydru, które zapoczątkowało nową tradycję w kraju. Obowiązywała tylko jedna za-sada – promujemy dary natury pochodzące wyłącznie od polskich sa-downików. Rynek Starego Miasta dosłownie tonął w jabłkach – tonę owo ców rozdano, a kolejne cztery przerobiono na sok. Jednak najwięk-szym powodzeniem cieszył się Młody Cydr Lubelski – limitowana wer-sja naj popularniejszego polskiego cydru. Podobnie jak klasyczna, jest w pełni naturalna i powstała w procesie fermentacji ze świeżo wyci-śniętego soku z polskich jabłek. Wyjątkowości nadawał im fakt, iż jabł-ka użyte do produkcji tego napoju zostały zerwane zaledwie kilka dni przed naszym przyjazdem. Mieszanka od mian Delikates, Celesta oraz Paulared ostatecznie przerodziła się w półwytrawny, jeszcze bardziej

Tegorocznymi bohaterami wakacji bez wątpienia były jabłka. Jedliśmy je, wspierając akcje #JedzJabłka i #PijCydr, robiliśmy szarlotki, piliśmy cydr. Dlatego ostatni weekend lata spędziliśmy w Lublinie, w jabłkowej stolicy Polski.

owocowy i intensywny w smaku napój. Pierwszy młody cydr 2014 roku piliśmy bezpośrednio po zbiorach. Zawiera on o 1% mniej alkoholu od klasycz nego Cydru Lubelskiego, dzięki czemu jest jeszcze lżejszy i równie orzeźwiający. W specjalnej, wydzielonej strefie rozgryźliśmy tajemnicę produkcji tego trunku. Korciło nas, aby poeksperymentować i spróbować zrobić ten orzeźwiający napój w warunkach do mowych. Z kolei artystyczne dusze spełniały się na warsztatach robienia ekolo-gicznych koszy na owoce z cydro wych kartonów, a męska część na-szej wyciecz ki oceniała Galerię Komiksów zatytułowaną: „Przygody Młodego Cydru”. Zaspokoiliśmy ducha, dlatego bez wyrzutów sumie-nia udaliśmy się w kierunku food trucków. Napojeni i napici poddali-śmy się muzyce projektu „Spragnieni Lata”. Tymon Tymański i Natalia Przybysz wycisnęli z siebie wszystko! Na największy jabłkowy piknik na pewno wrócimy za rok!

Prosto z jabłka

aktivist

Na wzór Beaujolais

Nouveau świętujemy pierwsze zbiory jabłek

i pierwszy młody cydr

42-43_cydr_A182 2.indd 42 29.09.2014 17:24

Page 43: Aktivist 182

M43

Wielki finał wakacyjnej

trasy koncertowej „Spragnieni Lata”

z udziałem Natalii Przybysz i Tymona

Tymańskiego

Aby wró-cić do normalnego

stanu sprzeda ży jabłek, musielibyśmy jeść ich o 14 sztuk więcej miesięcznie. To dużo, ale zamiast tego wystarczy wypić dwa małe cydry! A cydru w Lublinie

nie brakowało!

NA czTery LiTry domoWego cydru PoTrzeBujemy:

• 6 kg jabłek, najlepiej różnych odmian (około 2 kg kwaśnych i 4 kg słodkich)

• 1 gr drożdży• pięciolitrowy balon

Jabłka myjemy, kroimy i za pomocą sokowirówki wyciskamy z nich sok, który następnie schładzamy w lodówce przez godzinę-dwie w celu sklarowania.

Moszcz przelewamy do balonu (bez osadu), dodajemy drożdże. Balon musi być przechowany w temperatu-

rze pokojowej od siedmiu do dziesięciu dni.

A oto przepis na domowy cydr, który dostaliśmy

na Lubelskim Święcie Młodego Cydru.

Punktualnie o 19.00 pękła becz-

ka młodego cydru Lubelskiego rozbita przez

Prezesa AmBrA S.A. – pro-ducenta cydru Lubelskiego

– roberta ogóra. Tak narodziła się nowa

tradycja!

Prosto z jabłka

Leżakowa Strefa chilloutu:relaks w oczeki-

waniu na wieczorny koncert

aktivist

42-43_cydr_A182 2.indd 43 29.09.2014 17:24

Page 44: Aktivist 182

A44

Aktivist

mAgAzyn kuchniA

Z sosem jogurtowym i świeżą kolendrą (18 zł). Poszły na pierw-szy strzał. Trafione! Placuszki – które są ponoć jedną z najpopu-larniejszych pozycji, co wcale nas nie dziwi – w najbliższym cza-sie z menu znikną. Ale tylko na trochę. W jesiennej karcie zastąpią je racuchy z ricottą i sosem malinowym lub jagodowym.

Jarmuż to nowa rukola. I bardzo dobrze, bo to superzdrowe warzy-wo nie boi się jesiennych chłodów i przez najbliższe miesiące do-dawać nam może energii. W samowym menu znajdziecie jarmuż m.in. serwowany na ciepło w sałatach: z chorizo, pieczonymi wi-nogronami, ziemniaczkami, papryką i orzechami albo z pieczonymi pomidorkami, takimiż winogronami i grillowanym halloumi.

Robione na miejscu, wpisują się świetnie w modę na lody, która w tym sezonie na poważnie już opanowała miasto. Ale samowe lody nie z mody się wzięły, wyrabiane są już od lat. I to jak! Np. na jeden litr lodów kawowych idzie 40 espresso, więc uważajcie. Z kolei orzechowe robione są z masła orzechowego Sam-made. Nas zachwyciły najbardziej śmietankowe z kruszonką z chleba razowego (serio!) oraz z malinami i miodem (5 zł gałka).

samotność żarłokaJeśli chodzi o jedzenie, to najbardziej chyba lubię pieczywo i cudze talerze. To pierwsze zapewnił mi w tym miesiącu Sam, to drugie – odpowiednio tolerancyjne towarzystwo. Sam, czyli Kameralny Kompleks Gastronomiczny, to od dawna jedno z na-szych ulubionych śniadaniowych miejsc. Sam słynie z chleba, które wypieka sam. Codziennie czterech piekarzy przygotowuje ponad dziesięć rodzajów pieczywa. Jest więc chleb z polentą, jest z dynią i rozmarynem, jest z kiełkującą pszenicą, jest z samopszą. Czyli też pszenicą, ale nie młodą, lecz starą. Pszenica samopsza to jeden z najstarszych gatunków zbóż. Dzisiaj uprawiany rzadko, głównie na górzystych terenach Zakaukazia, ma, zdaje się, szansę na drugie, modne życie. Deska chlebów (mmmm) podawana jest w Samie z przepysznym chili z pomidorków cherry, z zielonym pesto (raz z bazylii, raz z natki, czasem z jeszcze innej zieleniny) i – kolejne trudne słowo – z dukką, czyli mieszanką przypraw, ziaren i uprażonych orzechów w oliwie. Zarówno samowe chle-by, jak i wiele innych produktów serwowanych w knajpce kupić można na miejscu – w minisamie. Ale nie samym chlebem czło-wiek żyje – na Powiśle przyszliśmy też przetestować nowe jesien-ne menu, o czym obok. Bezpretensjonalna atmosfera, supermiła (w nienachalny sposób) obsługa i zmieniające się menu ułatwiają stosowanie mojego ulubionego modelu żywieniowego, polegają-cego na dobieractwie. Codziennie w Samie zastaniecie bowiem inny zestaw dodatków (podczas naszej wizyty były to m.in. pie-czone patisony, ziemniaczki z pesto i jarmuż z komosą), które mo-żecie sobie dobierać do innych dań. A te z kolei, jeżeli umiejętnie dobierzecie sobie towarzystwo, możecie podbierać z sąsiednich talerzy. Tak smakuje najlepiej.

PikAntne jAjkA Po bombAjsku

PlAcuszki cukiniowo-Porowe

sAłAty z jArmużem nA ciePło

lody

Zjedli, sfotografowali i opisali: Olga Wiechnik, Sylwia Kawalerowicz i Mariusz Mikliński

sam warszawa

Sam Kameralny Kompleks Gastronomicznyul. Lipowa 7

Składniki:• 1,5 łyżeczki oliwy• ćwiartka małej cebuli• pasek zielonej papryki• pół ząbka czosnku• pół łyżeczki startego imbiru• szczypta kuminu, mielonej

kolendry, tumeriku (kurkumy), chili i soli

• pół łyżeczki białego octu winnego• 2 średnie pomidory bez skóry

i nasion, pokrojone w kostkę• 2 jajka

Rozgrzej oliwę na patelni, dodaj pokro-joną cebulę i podsmażaj do zrumie-nienia. dodaj paprykę i smaż 1-2 min. Wrzuć czosnek i imbir, mieszaj przez 30 sek. dodaj przyprawy i mieszaj kolejne 30 sek. Wrzuć pomidory, mieszaj, aż zaczną się rozgotowywać. dodaj ocet winny, zamieszaj. Roz-suń lekko sos i wbij 2 jajka. Gotuj do momentu, aż białko się zetnie, a żółtka będą nadal miękkie. Podawaj posypa-ne świeżą kolendrą.

44_kuchnia_A182.indd 44 24.09.2014 21:14

Page 45: Aktivist 182

A45

pAździernik 2014

Słodka samosiaCzekolada jednoczy i koi nerwy. Im lepsza, tym le-piej. Po latach czekoladopodobncyh, doczekaliśmy się dobrej czekolady w każdym sklepie. Niby fajnie, ale wiadomo, że najbardziej smakuje to, co niedo-stępne. Zamiast więc iść do osiedlowego, może pójść krok dalej i samemu wyprodukować tabliczkę. Taką, jaką najbardziej lubimy. Z dużą ilością orzechów albo bardzo gorzką. Na stronie Patiserka.pl dosta-niemy wszystkie składniki potrzebne do tego, żeby zrobić naszą pierwszą tabliczkę. Ba! Nawet pralinkę, bo dlaczego mielibyśmy ograniczać się do nudnych kostek, kiedy możemy zrobić czekoladowe cacuszko. Z nadzieniem i w perfekcyjnym kształcie. Niezależnie jednak od tego, na co się zdecydujemy, kluczowa jest czekolada. Na Patiserce dostaniemy kuwertury Callebaut i Cacao Barry, które są najwyższej jakości. Rozpływające się w ustach, kruche i z wysoką zawar-tością masła kakaowego. Czekolada w gębie.

dobre, bo dobreNaturalne, jakościowe i ekologiczne. Te hasła już zna-my. Szkoda, że nikt nie wspomina o czwartym, młod-szym bracie zdrowej żywności, czyli cenie. Zwykle to ona wpływa na decyzję i sprawia, że zamiast od rolnika, kupujemy z supermarketowego śmietnika. Na szczęście są na tym świecie jeszcze ludzie, dla których zysk nie jest najważniejszy. Szczerze mówiąc, wcale się nie liczy. Warszawska Kooperatywa Spożywcza „Dobrze” od roku działa w stolicy i funkcjonuje na zasadach wspólnoty. Członkowie zrzucają się na produkty spożywcze, razem je kupują od rolników i rozdzielają między sobą. Pod koniec lata postano-wili rozszerzyć swoją działalność i otworzyć sklep na Wilczej, gdzie każdy może zaopatrzyć się w po-zyskane przez nich produkty. Sklepik działa na takich samych zasadach, jak kooperatywa. Nie jest nastawio-ny na zysk, tylko na przetrwanie. Dzięki temu ceny produktów nie są wygórowane. Warto wpaść nie tylko po ekologiczne marchewki, ale też po to, żeby poznać ludzi, którzy po godzinach „zwykłej” pracy sprzedają brukselkę i jeszcze się uśmiechają.

Wars karmi wasPrzedział barowy to chyba ulubiona miejscówka każdego podróżnego. Wycieczka tam jest atrakcją samą w sobie. Mija się przedziały, podgląda ludzi, by na końcu dojść do lady i kolejny raz zadziwić się faktem, że na tak małej powierzchni można ugotować tak pyszny obiad. Dawniej każdy skład miał swoje smaki, dziś menu jest jedno. Od czerwca zaskakuje swoją nową odsłoną. W Warsowej karcie nie tylko pojawiły się nowe smaki, ale zmieniła się wręcz cała koncepcja restauracji na szynach. Za rewolu-cją stoi Piotr Zaborowski – nowy szef kuchni Warsu, który zdecydował się wykorzystać metodę gotowania próżnio-wego sous-vide. Dzięki niej potrawy zachowują swoje

składniki odżywcze i pełnię smaku. Smak w Warsie gra zresztą olbrzymią rolę. Potrawy w nowej karcie robione są z produktów od sprawdzonych dostawców i w większo-ści przygotowane bezpośrednio przed podaniem. W karcie znajdziemy dania, które są połączeniem tradycji z nowo-czesnością. Jest więc i klasyczna jajecznica czy schabowy, ale też modny wołowy burger, regionalna maczanka kra-kowskiej czy dietetyczna granola z jogurtem. Do popicia proponujemy zdrowy koktajl warzywny. Wars pomyślał też o dzieciach i dbających o formę. W karcie pojawiło się specjalne menu dla najmłodszych i możliwość zamówienia mniejszej porcji. Wars karmi w sam raz.

Jesienią jemy ciepłe i pijemy rozgrzewające. Najlepiej nalewki, które wcześniej robimy z sezonowych owoców. A jeżeli już bawić się

w przetwory, to z klasą. „Naklejane etykietki na słoiki i butelki” [1] autorstwa Olina Gutowskiego to zestaw, który doda szyku każdej

butelce. Jeśli już w temacie butelek jesteśmy, to ze względu nie tylko na kształt i dizajn, ale przede wszystkim na smak sięgnijcie po

napoje Jodła i Hero Cola [2]. Pierwszy to uzyskana z ponad 30 ziół lemoniada, drugi to wzmocniona kofeiną cola, która da wam po-

rządnego kopa w pierwsze dżdżyste dni. Oczywiście nic tak nie wzmacnia, jak alkohol. Jeśli więc okoliczności pozwalają, to sięgnijcie

po Żubrówkę Złotą [3], która i kolor, i słodko-gorzki smak zawdzięcza naturalnym składnikom z samego serca Puszczy Białowieskiej:

korze dębu oraz ziołom leśnym. Tym, którzy w jesień nie wierzą, polecamy nowe Frugo Lemo [4]. Kwaśne, wyraziste i jednak wychła-

dzające. Może więc lepiej zrobić ciasteczka i ozdobić je kruszonymi drażetkami? Pomocny może w tym być Prepara Topper Chopper

[5], który za nas zmiażdży najtwardszy orzech. Swoją drogą rozpieszczając się jesiennie, nie zapomnijcie o swoich pieskach. Na rynek

właśnie trafiła slowfoodowa karma Doctor Dog [6]. Podobno kocie łakocie.

2

1

promo

5 4

6

3

45_kuchnia-trendy_A182.indd 45 29.09.2014 12:00

Page 46: Aktivist 182

grolsch

Mat

eria

ł pro

moc

yjny

a46

W październiku nie zwalniamy. Najpierw korzystamy z ostatnich ciepłych wieczorów i zamykamy sezon plenerowych festiwali na FreeFormie. Później chwila odpoczynku, pakujemy walizki i jedziemy do Wrocławia na festiwal w prawdziwie amerykańskim stylu. Grolsch ciągle trzyma rękę na pulsie, a my podążamy za nim.

Dziesięć Grolschy Kto choć raz miał okazję być na FreeFormFestivalu, z pewnością zauważył, że wyda-rzenie skupia się nie tylko na muzyce, ale także innych dziedzinach kultury. W specjal-nie wydzielonych przestrzeniach wielokrotnie mogliśmy podziwiać sztukę młodych artystów, pokazy audiowizualne, filmy pełnometrażowe czy ekspozycje polskiego dizajnu. Głównym bohaterem pozostaje jednak muzyka i nie inaczej będzie w tym roku. W pierwszy weekend października w klimatycznym Soho Factory świętujemy razem z Grolschem już dziesiątą edycję festiwalu, dlatego i was nie powinno na nim zabraknąć. Na okrągłe urodziny przyjadą m.in. nasi zachodni sąsiedzi, członkowie Moderata, specjalista od elektroniki Jon Hopkins, Trentemøller, Kele z Bloc Party, MVOB i Modestep. Lato będziemy wspominać przy dźwiękach największego przebo-ju sezonu „Nobody to Love” duetu Sigma. Ci z was, którzy lubią brytyjskie klimaty

indierockowe, z pewnością ucieszą się z pierwszej warszawskiej wizyty chłopaków z Klaxons. Z kolei polskim akcentem będą koncerty legendarnego Skalpela, Xxanaxxu i Kari. Zaangażowanie Grolscha we wspieranie młodej alternatywnej kultury to oczy-wiście żadna nowość. Wesprzyjcie i wy – swoją obecnością!

Więcej informacji na freeformfestival.pl.

10. FreeFormFestival3-4 października Soho FactoryWarszawa

46-47_grolsch_A182.indd 46 24.09.2014 21:26

Page 47: Aktivist 182

Mat

eria

ł pro

moc

yjny

a47

„hiGhliGhts”, czyli najgorętsze tytuły sezonu, filmy wielkich reżyserów, produkcje w hollywoodzkim stylu. W tegorocznym programie znalazł się jeden z najbardziej oczekiwanych amerykańskich filmów roku: „Foxcatcher” Bennetta Millera, za który autor głośnych „Capote” i „Moneyball” otrzymał nagrodę za reżyserię na tegorocznym festiwalu w Cannes. Miller ponownie zagląda za kulisy sportowych aren, pokazując prawdziwą, wstrząsającą historię mistrzów olimpijskich w zapasach, Marka Schultza (Channing Tatum) oraz jego brata Dave'a (Mark Ruffalo), trenowanych w słynnym tytułowym ośrodku przez ekscentrycznego milionera, schizofrenicznego Johna du Ponta (wielka rola Steve'a Carella).

„spectrum” – obrazy nowych twórców współczesnego kina amerykańskiego. W tym roku kinomaniacy czekają najbardziej na „Thou Wast Mild and Lovely” – pokazywany na festiwalu w Berlinie niepokojący thriller Josephine Decker z Joe Swanbergiem w głównej roli oraz „Land Ho!” – komedię Marthy Stephens i Aarona Katza, której bohaterami są dwaj panowie w średnim wieku, trafiający na Islandię, by w przepięknych okolicznościach przyrody konfrontować się ze swoją przeszłością i przywarami.

„AmericAn Docs” – na wrocławskim festiwalu nie zabraknie również znakomitych dokumentów. W tej sekcji znalazły się m.in.: fenomenalny „Stray Dog” Debry Granik – brawurowy portret Rona Halla, motocyklisty i weterana wojny wietnamskiej – oraz „Bronx Obama”, realizowany przez trzy lata dokument debiutanta Ryana Murdocka o Louisie Ortizie, bezrobotnym Portorykańczyku z Bronksu, sobowtórze prezydenta USA, który odtwarza jego przemówienia, zarabiając w ten sposób na życie.

Grolsch po AmerykAńskuChcesz obejrzeć to, co najlepsze w kinie amerykańskim? Koniecznie w październiku odwiedź Wrocław, gdzie odbędzie się piąta edycja American Film Festivalu. Czeka na was kilkadziesiąt nowych produkcji i sporo klasyki kina. Jak co roku program będzie podzielony na kilka sekcji.

W roli GłóWnej American Film Festival od początku istnienia sta-ra się przypominać dzieła mistrzów amerykańskiego kina. Bohaterem tegorocznego przeglądu będzie Orson Welles – wizjoner, niezrozumiany przez konserwatywne Hollywood geniusz, szaleniec, który zrewolucjonizo-wał filmowe medium. W programie znajdą się dzieła reżysera, od odnowionej kopii niedawno odnalezionej komedii „Too Much Johnson” po arcydzieło czarnego kina – „Dotyk zła”. Najbardziej znanym filmem reżysera

pozostaje wciąż „Obywatel Kane”, którego również nie zabraknie w programie wrocławskiego przeglądu. Kultowe dzieło, genialny debiut (Welles miał tylko 25 lat w trakcie jego realizacji), znajduje się na czele więk-szości zestawień najważniejszych tytułów w historii kina. Oprócz tego zobaczymy pełen erotycznych niedo-powiedzeń thriller „Dama z Szanghaju”. Festiwal przy-pomni też filmy, które są w Polsce mniej znane lub za-pomniane. A do takich należy „Intruz”, zrealizowany tuż po II wojnie światowej wytrawny kryminał z politycz-nymi podtekstami, czy „Wspaniałość Ambersonów”. Przegląd uzupełnia „Pan Arkadin”, czyli jeden z najbar-dziej tajemniczych filmów w historii kina, który warto obejrzeć przede wszystkim dla obrazu – hipnotyzują-cego, szalonego, niezwykle dynamicznego. Wisienką na torcie będzie pokaz wspomnianego wcześniej „Too Much Johnson”, zrealizowanego trzy lata przed pre-mierą „Obywatela Kane'a”. Niema komedia o niepo-prawnym kobieciarzu przez dekady była uznawana za zaginioną. Dopiero kilka lat temu kopia nieukończonego dzieła została odnaleziona we Włoszech i poddana re-konstrukcji. Już w tym niewielkim projekcie, który miał być uzupełnieniem sztuki teatralnej na Broadwayu, wi-dać zaczątki fascynującego stylu mistrza amerykańskie-go kina. Grolsch wie, co dobre.

5. American Film Festival21-26 październikaKino Nowe HoryzontyWrocław

46-47_grolsch_A182.indd 47 24.09.2014 21:26

Page 48: Aktivist 182

A48

Aktivist

1 Pierwsze jesienne wieczory po gorącym

lecie bywają traumatyczne, dlatego

dwustronny komin Smoof&Loco w urocze

flamingi na pewno wam się w tym sezonie

przyda.

mAgAzyn modA

2

1

2 Eleganckie ze sportowym, praktyczne

z oryginalnym – to pomysł na ciuchy

Turbokoloru. Można w nich jeździć na desce,

imprezować, świętować urodziny ciotki

albo wybrać się na uroczyste rozpoczęcie

roku szkolnego. Kolekcje Turbokoloru

projektowane są przez założyciela firmy

– mieszkającego w Warszawie, ale

znanego na świecie streetartowca, Pawła

Kozłowskiego (Swanskiego).

3 Kalifornijskie retrowrotki Moxi

nareszcie dotarły do Polski. Zrobione

z kolorowego zamszu, łatwo dostosują się

do kształtu stopy. Można w nich szaleć po

dobrym asfalcie i znowu poczuć się jak

w podstawówce.

slow • fAir • po polsku

3

5 2200 metrów – łącznie na taką wysokość

urosną drzewa rozdane w ramach akcji

„Nie dajmy się zmarnować modzie”. Celem

wydarzenia zorganizowanego przez fundację

HUSH Warsaw i markę H&M była zbiórka

niechcianych tekstyliów, które wymieniano

na sadzonki. Wiecie, że jedno drzewo w ciągu

dnia usuwa tyle samo dwutlenku węgla, ile

emitują dwa domy jednorodzinne? Oznacza to,

że 100 nowych sadzonek w najbliższym czasie

będzie w stanie zredukować zanieczyszczenie

generowane przez dwa tysiące warszawskich

domostw! A to dzięki tonie ciuchów zebranej na

czerwcowych targach HUSH Warsaw. – Każdy

może mieć wpływ na poprawę jakości życia

w mieście, a zasady zrównoważonego życia

i troska o środowisko nie muszą być tylko

standardem ISO. Mogą stać się przyjemną

praktyką – mówi Grzegorz Młynarski

z pracowni Kwiatkibratki, która odpowiadała

za dobór sadzonek. Akcja „Nie dajmy się

zmarnować modzie” wpisuje się w misję

pracowni, od dwóch lat przyczyniającej się do

rozkwitu zielonej Warszawy.

5

4 BOLA, czyli

Ola Bajer, zapadła

nam w pamięć po

tegorocznym łódzkim

Fashion Weeku, na którym

zaprezentowała kolekcję .lŲgun. [kształt]

o uniseksowym charakterze. Ciemne tonacje

grafitu, fioletu i czerni były idealnym tłem

dla druków i intrygujących aplikacji. Bola

lubi łączyć to, co zwykle się rozłazi: dzianiny

ze skórą, delikatne materiały z ciężkim

szyfonem albo dzierganą ręcznie wełną.

Koniecznie zobaczcie kolekcje na żywo

podczas najbliższego FashionPhilosophy.

fAshion weekŁódź

22-26.10

4

48_moda_A182.indd 48 24.09.2014 21:28

Page 49: Aktivist 182

A49

luty 2014

49_standup_A182.indd 49 29.09.2014 17:04

Page 50: Aktivist 182

M50

Maszap

Wkład własny

Może to my, a może to system, ale coś tu stanowczo jest nie tak. Ręce (i głowa) ciągle pełne roboty, a konto puste. Może to pomoże – chciwe świnie zamienią każdy pojem-nik w skarbonkę. Ale że świnia jak Salomon z pustego nie naleje – bez oszczędzania się i tak nie obejdzie. Zbieramy grosz do grosza. Żeby kupić sobie takie cudo. A potem się zobaczy. [wiech]

Maszap październik

„Mama” („Mommy”)reż. Xavier Dolan

Wszystko o mojej mamie

Xavier Dolan znowu to zrobił. Jeżeli czegoś można być w życiu pewnym, to wła-śnie tego, że ten niepozorny 25-latek z Quebecu swoim kolejnym filmem jeszcze raz porwie publiczność na całym świecie. Próbkę tego dał już podczas festiwa-lu w Cannes, gdzie odbyła się światowa premiera jego nowego obrazu „Mama”. Skończyło się pięciominutową owacją na stojąco, a przewodnicząca jury Jane Campion, przyznając mu prestiżową Nagrodę Jury, nazwała go „cudownym dziec-kiem kina”. Z pewnością nie na wyrost, bowiem młody reżyser ma na koncie już pięć tytułów. Na pierwszy rzut oka „Mama” to kolejny odcinek historii, którą Kanadyjczyk przed kilku laty zaproponował w debiucie, ale z pewnością jest to dzieło najbardziej dojrzałe i świadome. O ile wcześniej Dolan eksperymentował z formą, wciąż poszukując własnego języka, o tyle teraz jawi się jako spełniony autor. Niewinna zabawa nie jest już sztuką dla sztuki, ale idzie za nią pewien inte-lektualny bodziec. Dla widza ważny i potrzebny. Jeśli chodzi o fabułę, Dolan wciąż porusza ten sam problem, opowiadając o specyficznych relacjach między matką a synem (fenomenalna kreacja Antoine’a-Oliviera Pilona). Choć w przypadku tego filmu mamy do czynienia raczej z dość osobliwym trójkątem, w którym ważną rolę odegra sąsiadka. Zmienia się też perspektywa. Twórca „Toma” w swoich sądach nie jest już tak kategoryczny jak wcześniej. Na szczęście w żadnym wypadku nie chodzi tu o stępiony pazur, lecz o większe wyczucie nie tylko formy, ale i treści. Odbierając canneńską nagrodę, wyraźnie wzruszony Xavier Dolan powiedział: „Godard był reżyserem, który na nowo starał się wymyślić kino. Też kiedyś chciał-bym być zapamiętany w taki sposób”. Kto wie, czy właśnie nie dzieje się to na naszych oczach. [Kuba Armata]

obsada: Antoine-Olivier Pilon, Anne Dorval, Suzanne Clément Kanada 2014, 140 min Solopan, 17 października

Muzyka filM książka koMiks

filM

rzecz

50-61 _mashup_A182.indd 50 24.09.2014 21:49

Page 51: Aktivist 182

M51

październik 2014

Muzyka

Muzyka

Karen O „Crush Songs”Mystic

czy to demo, czy to serio?

Sięgałem po tę płytę bez żadnych oczekiwań. Uwielbiam Yeah Yeah Yeahs, nie znoszę „Moon Song”, którą Karen O nagrała do filmu „Ona”, o albumie nie wiedziałem nic. I dostałem coś, co brzmi jak demo utworów, o których trudno powiedzieć cokolwiek poza tym, że są lo-fi. To króciutkie akustyczne strzępy, w których Karen śpiewa i brzdąka na gitarze, a w tle słyszymy szum „obracającej się” taśmy. Czegoś podobnego próbował trzy dekady temu Springsteen na świetnej „Nebrasce”, nagranej na magne-tofonie w pokoju hotelowym. Wtedy jednak mieliśmy do czynienia z gotowymi, przemyślanymi utworami. „Crush Songs” to notes pełen przekreśleń i poprawek. Większość numerów nie trwa nawet dwóch minut, a całość ledwo przekracza 25. Aż mnie skręca z ciekawości, co z tymi szkicami zrobiłby pełen skład Yeah Yeah Yeahs. „Crush Songs” to ciekawostka dla największych fanów, która powinna być wydana w boksie podsumowującym działal-ność nowojorskiej grupy. [Mateusz Adamski]

książka

„Jan Dziaczkowski. Kolaże”Fundacja Sztuk Wizualnych

kalambury

Jeśli w czasach eksperymentalnych artbooków oczekujecie od wydawnictwa artystycznego nowatorstwa i niekonwen-cjonalnych rozwiązań, to nie sięgajcie po album „Kolaże” Jana Dziaczkowskiego. Wydana przez Fundację Sztuk Wizualnych książka to pozycja na wskroś konserwatywna. I dobrze jej z tym. Gdyby szukać dla niej miejsca w domo-wej biblioteczce, to wylądowałaby gdzieś między tomami „Sztuki świata” a albumem jednego z klasyków malar-stwa. Nie przypadkiem przecież z każdej z tych książek Dziaczkowski brał po trochu, tworząc swoje kolaże. Prace Jana Dziaczkowskiego, artysty tragicznie zmarłego pod-czas wspinaczki w Tatrach w 2011 r., to ciągła gra luźnych skojarzeń. Kusiły tych, którzy sztuką interesują się mniej, bo ich autor mówił językiem prostym, cytując to, co już znamy, a przecież to właśnie lubimy najbardziej. Dla tych,

którzy od artysty oczekują więcej, były tym, czym dziś dla wielu są popularne na Facebooku Sztuczne Fiołki. Tyle że bardziej subtelnym, poetyckim. To jakby kalambury z klasycznych dzieł sztuki, starych fotografii, tandetnych landszaftów czy dizajnerskich opakowań wyciągniętych z lamusa. Jak na jednej z prac, w której myśliwi z obra-zu Pietera Bruegla schodzą ze zbocza wprost w japońskie pejzaże. Książka podkreśla dyskretny urok tych prac, prze-znaczając na nie odpowiednio dużo miejsca – na jednym rozkładzie jeden kolaż. Kilka zamieszczonych tu tekstów to raczej przedłużony wstęp niż merytoryczna analiza do-konań artysty. „Kolaże” to album, jakiego żaden młody polski twórca się nie doczekał. Taki, w którym z przyjem-nością można obejrzeć prace, a nie pracę grafika składają-cego książkę. [Alek Hudzik]

Blonde Redhead „Barragán”Kobalt

dowcip o blondynce

Amerykańscy mistrzowie alternatywnego grania są praw-dziwą legendą, a ich liderka Kazu Makino jest jedną z tych artystek, które do perfekcji opanowały sztukę wy-rywania serc. Z kolei kultowe „23” to album soundtrack do wszystkich najprzyjemniejszych rzeczy, jakie można robić w życiu. Zatem w mocnym płytowo roku 2014 na nową propozycję Blonde Redhead czekało się jak na ko-lejny as w talii. „Barragán” zaczyna się zgodnie z ocze-kiwaniami. Rozmarzona melodia i bardzo oniryczny klimat. W dziejach lubianego zespołu nadchodzi kolejna, jeszcze piękniejsza epoka – tak myślałem jeszcze przez kilka pierwszych numerów. Numerów niezłych, zwiastu-jących ciekawą woltę stylistyczną. Niestety… Pomysłów starczyło chyba tylko na kilka piosenek albo po prostu ta formuła się nie sprawdziła. To, co przyjemne, ciągnie się tu w nieskończoność, jakby na przekór zasadzie, że najmilsze rzeczy trzeba dozować, żeby takimi pozosta-ły. Tu i ówdzie poutykano również przekombinowane

do granic możliwości popłuczyny po dawnej świetności, które chyba mają imitować nową jakość. Już po kilku pierwszych odtworzeniach właściwie cała przyjemność słuchania tego albumu znika. Miało być odkrywczo, jest w najlepszym wypadku przeciętnie. Może te kawałki wy-bronią się z czasem (choć wiele na to nie wskazuje), ale na razie jest to pozycja wyłącznie dla szalikowców i ewentu-alnie neofitów, na których przygoda pod tytułem Blonde Redhead dopiero czeka. [Michał Kropiński]

50-61 _mashup_A182.indd 51 24.09.2014 21:49

Page 52: Aktivist 182

M52

Muzyka

Banks „Goddess”Harvest

koniec imprezy, dobranoc!

Dziewczyny śpiewające na tle elektronicznych pod-kładów od jakiegoś czasu pojawiają się jak grzyby po deszczu. Po sukcesach MØ i hajpie na FKA twigs przy-szła pora na debiutancki krążek Jillian Banks. Ta słodka dziewczynka ma właściwie wszystko, czego potrzeba do sukcesu – ładną buzię, kilka przebojów i dobrą prasę. Sęk w tym, że w jej przypadku ten arsenał starcza mniej więcej do połowy krążka. Aksamitny głosik nie zapewni debiutantce miejsca na naszpikowanej talentami scenie. Jeśli chce się walczyć z charakternymi laskami, to trzeba to robić z mocno zaostrzonymi pazurami – tymczasem do tej płyty powinien być dołączony nie pilnik do paznokci, lecz kupon rabatowy na kawę. Przykład Keleli dowodzi, że da się zrobić album spokojny, który oczaruje na dłu-gie tygodnie, a nie uśpi w kwadrans. Może „Goddess” od początku było zaprogramowane na lubiące słodycze ma-łolaty. Dla osób o bardziej wyrobionym smaku to tylko jednorazowa ciekawostka. [Michał Kropiński]

Maszap

filM

koMiks„Hideout”

Kakizaki MasasumiJPF

kryjówka to pułapka

Młode małżeństwo jedzie na egzotyczną wycieczkę, żeby ratować swój związek. Samotna wyprawa w głąb rajskiej wyspy zweryfikuje ich relacje i wyobrażenia o tragedii i strachu. „Hideout” to mangowy horror Kakizakiego Masasumiego. Fabuła rozwija się według gatunkowe-go schematu, choć brak tu elementu nadnaturalnego. Zastępuje go szaleństwo. Historia ma swoje słabsze punkty, ale zdecydowanie trzyma w napięciu, a komiks czyta się jednym tchem (a że to manga, czytać ją należy od tyłu, od prawej do lewej i od góry do dołu). Masasumi umie opowiadać i dawkować emocje. Potrafi też zasko-czyć, choć czasem robi to na siłę. Dawno jednak nie by-łem tak przejęty podczas czytania. Ogromnym atutem są tu niejednoznaczni bohaterowie. Nikogo nie można ani

wyłącznie lubić, ani całkowicie nienawidzić. Mają swoje marzenia i słabości, które pchają ich do określonych dzia-łań. Ich historię poznajemy w retrospekcjach – nieline-arna fabuła została poprowadzona umiejętnie, a kolejne epizody odsłaniają część układanki. Z każdym nowym wydarzeniem wydaje się, że nie może być już gorzej, ale Masasumi udowadnia, że groza nie ma granic. Bardzo do-brze wypadają też rysunki. Kreska jest estetyczna, a ka-drowanie dynamiczne i efektowne. Każdy powinien mieć swoją kryjówkę! [Łukasz Chmielewski]

„20 000 dni na Ziemi” („20,000 Days on Earth”)reż. Jane Pollard i Iain Forsyth

człowiek orkiestra

Nick Cave, jedna z ostatnich żyjących legend rocka, postać tyleż rozpoznawalna i wyrazista, co enigmatycz-na i nieprzenikniona, odsłania się przed nami w dziele brytyjskich artystów wizualnych, Jane Pollard i Iaina Forsytha. Nie jest to ściśle film biograficzny ani dzien-nikarskie śledztwo. Pozornie przedstawiony tu został 20 000. dzień z życia australijskiego muzyka, nagrywają-cego właśnie wraz z zespołem The Bad Seeds płytę „Push the Sky Away”. W rzeczywistości otrzymujemy jednak wystylizowany paradokument, utrzymany momentami w mrocznej, onirycznej konwencji. Bardziej niż film o Cavie, jest to film Cave’a. Obnaża się przed widzem, ale na własnych warunkach. Tak jak we wszystkich swo-ich projektach muzycznych jest liderem, również i tutaj w pełni narzuca ton. W skondensowanej formie kreuje na naszych oczach swoją postać i biografię. Jeździ sa-mochodem i dyskutuje z przyjaciółmi, którzy pojawia-ją się i znikają niczym zjawy. Przechadza się ulicami

Brighton i wygłasza z offu wzniosłe monologi. Omawia swoje zdjęcia z dzieciństwa i zwierza psychoanalitykowi z wypartych wspomnień. Dowiemy się o jego relacjach z ojcem, największych lękach oraz fascynacji damskimi ubraniami i kobietami w ogóle. Dużo mówi o powołaniu artysty, roli sztuki w życiu, ale także o współpracy z Kylie Minogue, z którą niechcący nagrał przebój. Wszystko to oczywiście przeplatane jest fragmentami z prób i kon-certów. Osobowość Cave’a i snuta przez niego opowieść przykuwają do ekranu, a pomysł na realizację i wykona-nie filmu imponują. Szkoda jedynie, że trochę za mało tu szaleństwa, nonszalancji i humoru, z czym kojarzyłby się ten artysta, a za dużo patosu i rygoru. Widocznie kie-dyś trzeba dorosnąć, szczególnie po 40 latach na scenie i nagraniu 20 płyt. Co by jednak nie mówić, Nick Cave znowu błysnął. Energię i pomysłowość zachował mło-dzieńczą. Niech nam żyje kolejne 20 000 dni. [Karol Owczarek]

obsada: Nick Cave, Kylie MinogueBlixa BargeldWielka Brytania 2014, 97 minGutek Film, 31 października

50-61 _mashup_A182.indd 52 24.09.2014 21:49

Page 53: Aktivist 182

M53

The Bug „Angels & Devils”Ninja Tune

opus Bugnum

Nie mam idoli. Jest jednak kilku muzyków, którym udało się zaskarbić moje zaufanie, podziw i oddanie. Garstka ta nie dość, że konsekwentnie i bezkompromisowo kroczy wytyczonymi przez siebie ścieżkami, to za sprawą talen-tu i eksperymentatorskiego zacięcia nieraz już zmieniała muzyczny krajobraz naszej planety. Kevin Martin, bry-tyjski producent poruszający się po obrzeżach wszelkich dźwiękowych ekstremów, stoi w pierwszym szeregu tej grupy. Bez względu na to, czy pogłębiał industrialną niszę z kamratami z kolektywu GOD, czy badał elastyczność hiphopowej formuły w ramach projektów Ice i Techno Animal, czy ekstrahował niszczycielski potencjał jamaj-skiej spuścizny pod pseudonimem The Bug – zawsze kierował się wyłącznie emocjami, a jedynym ogranicze-niem były dla niego dostępne narzędzia. Jego najnowszy krążek pozwolił mu się na chwilę zatrzymać, odetchnąć i… z jeszcze większą mocą wyprowadzić cios, który ściany wprawia w drżenie, stopy w ruch, a serce w tętent

alarmujący rejonowego kardiologa. Martin nigdy wcze-śniej nie nagrał płyty tak zróżnicowanej, a jednocześnie tak spójnej; pobrzmiewającej echami jego przeróżnych projektów, a zarazem będącej kwintesencją Bugowego dźwięku i etosu pracy. Podzielone na dwie części – zgod-nie z tytułem albumu – „jasne” i „ciemne” kompozy-cje dają wgląd w pełen ambiwalentnych odczuć świat Anglika. Intymne, balladowe wręcz utwory zderzają się z grime’owo-dancehallowymi bombami, na których zwrotki położyli Flowdan, MC Ride z Death Grips czy Warrior Queen. Dubowe techniki pospołu z industrialną dosadnością budują tu ciśnienie akustyczne zdolne roz-sadzać głośniki. Drone’owa paleta tonów i analogowe efekty pozwalają znaleźć sobie bezpieczne miejsce w ca-łym tym kontrolowanym chaosie. Chyba się przemogę i na Unsoundzie zapoluję na autograf. [Filip Kalinowski]

Muzyka

grataka: to najlepszy symulator gier sportowych w historii. I podtrzymuję tę opinię po raz enty. Testowałem grę na konsoli nowej generacji, więc tym razem mogę zmierzyć się z pytaniem, czy i gra zasługuje na miano „nowej gene-racji”. Październik 2014 r. jest miesiącem szczególnym, bo po raz pierwszy otrzymamy kilka tytułów tworzonych z myślą o PS4 i Xbox One. Ewentualnych niedociągnięć nie będzie już można usprawiedliwiać faktem, że gry przeznaczone były na stare platformy. I tak – „Fifa” nadal jest idealna. Po raz kolejny twórcy utrudnili bronienie, a wasz drybling już nie będzie składał się z powolnych ruchów w górę i w dół boiska. Będziecie biec sprintem, lekko balansując ciałem, mijać kolejnych obrońców i słu-chać przekleństw waszego przeciwnika. Tak przynaj-mniej było u mnie. Oprawa graficzna jest fantastyczna, na twarzach zawodników widać dokładnie, co czują, gdy tracą zwycięskiego gola w 93 minucie wyrównanego spo-tkania, a obserwowanie ich mowy ciała sprawia gigan-tyczną radochę przy wyniku 5:0. Nowa „Fifa” znów jest najlepsza – jak co roku. [Kacper Peresada]

październik 2014

„Fifa 15”EA Sports

Xbox 360/PS 3/Xbox One/PS 4/PC

ideał

Co roku piszę recenzję nowej „Fify” i co roku mam wra-żenie, że robię to niepotrzebnie. Prawda o tej grze jest

KANDYDAT DO OSCARA 2015

ZŁOTA PALMACANNES 2014

NAGRODA DZIENNIKARZYCANNES 2014

REŻYSERIA NURI BILGE CEYLAN

ZIMOWY SEN

IDENTYFIKACJA WIZUALNA

PARTNER:

W KINACH OD 24 PAŹDZIERNIKAPRODUCED BY ZEYNEP ÖZBATUR ATAKAN CO-PRODUCED BY ALEXANDRE MALLET-GUY MUSTAFA DOK 

WITH  HALUK BİLGİNER  MELİSA SÖZEN  DEMET AKBAĞ AYBERK PEKCAN  SERHAT KILIÇ  TAMER LEVENT  NADİR SARIBACAK  MEHMET ALİ NUROĞLU AND NEJAT İŞLER  SCREENPLAY BY EBRU CEYLAN NURİ BİLGE CEYLAN  INSPIRED BY THE SHORT STORIES BY ANTON CHEKHOV DIRECTOR OF PHOTOGRAPHY GÖKHAN TİRYAKİ  ASSISTANT DIRECTOR ÖZGÜR SEVİMLİ 

ART DIRECTOR GAMZE KUŞ EDITORS NURİ BİLGE CEYLAN BORA GÖKŞİNGÖL  SOUND ANDREAS MÜCKE NIESYTKA  THOMAS ROBERT   BENOIT GARGONNE  LARS GINZEL EXECUTIVE PRODUCER SEZGİ ÜSTÜN  NATIONAL CO-PRODUCERS  MUZAFFER YILDIRIM MÜGE KOLAT OLIVIER PÈRE RÉMİ BURAH NURİ BİLGE CEYLAN  A ZEYNO FILM - MEMENTO FILMS PRODUCTION - BREDOK FILM PRODUCTION CO-PRODUCTION

IN ASSOCIATION WITH ARTE FRANCE CINÉMA - MARS ENTERTAINMENT GROUP - IMAJ  SUPPORTED BY EURIMAGES – MINISTERY OF CULTURE AND TOURISM (REPUBLIC OF TURKEY) – ARTE FRANCE –  MEDIENBOARD BERLIN BRADENBURG – WORLD CINEMA SUPPORT – CENTRE NATIONAL DU CINÉMA ET DE L’IMAGE ANIMÉE –  MINISTERY OF FOREIGN AFFAIRS (FRANCE) - INSTITUT FRANÇAIS –   POST REPUBLIC – SONY  

INTERNATIONAL SALES MEMENTO FILMS INTERNATIONAL 

BREDOK FILM

„Ponadczasowe, oszałamiające dzieło”

THE NEW YORK TIMES

„Hipnotyzujący, znakomicie zagrany” INDIEWIRE

plakat_final.indd 1 23/09/14 14:10

KANDYDAT DO OSCARA 2015

ZŁOTA PALMACANNES 2014

NAGRODA DZIENNIKARZYCANNES 2014

REŻYSERIA NURI BILGE CEYLAN

ZIMOWY SEN

IDENTYFIKACJA WIZUALNA

PARTNER:

W KINACH OD 24 PAŹDZIERNIKAPRODUCED BY ZEYNEP ÖZBATUR ATAKAN CO-PRODUCED BY ALEXANDRE MALLET-GUY MUSTAFA DOK 

WITH  HALUK BİLGİNER  MELİSA SÖZEN  DEMET AKBAĞ AYBERK PEKCAN  SERHAT KILIÇ  TAMER LEVENT  NADİR SARIBACAK  MEHMET ALİ NUROĞLU AND NEJAT İŞLER  SCREENPLAY BY EBRU CEYLAN NURİ BİLGE CEYLAN  INSPIRED BY THE SHORT STORIES BY ANTON CHEKHOV DIRECTOR OF PHOTOGRAPHY GÖKHAN TİRYAKİ  ASSISTANT DIRECTOR ÖZGÜR SEVİMLİ 

ART DIRECTOR GAMZE KUŞ EDITORS NURİ BİLGE CEYLAN BORA GÖKŞİNGÖL  SOUND ANDREAS MÜCKE NIESYTKA  THOMAS ROBERT   BENOIT GARGONNE  LARS GINZEL EXECUTIVE PRODUCER SEZGİ ÜSTÜN  NATIONAL CO-PRODUCERS  MUZAFFER YILDIRIM MÜGE KOLAT OLIVIER PÈRE RÉMİ BURAH NURİ BİLGE CEYLAN  A ZEYNO FILM - MEMENTO FILMS PRODUCTION - BREDOK FILM PRODUCTION CO-PRODUCTION

IN ASSOCIATION WITH ARTE FRANCE CINÉMA - MARS ENTERTAINMENT GROUP - IMAJ  SUPPORTED BY EURIMAGES – MINISTERY OF CULTURE AND TOURISM (REPUBLIC OF TURKEY) – ARTE FRANCE –  MEDIENBOARD BERLIN BRADENBURG – WORLD CINEMA SUPPORT – CENTRE NATIONAL DU CINÉMA ET DE L’IMAGE ANIMÉE –  MINISTERY OF FOREIGN AFFAIRS (FRANCE) - INSTITUT FRANÇAIS –   POST REPUBLIC – SONY  

INTERNATIONAL SALES MEMENTO FILMS INTERNATIONAL 

BREDOK FILM

„Ponadczasowe, oszałamiające dzieło”

THE NEW YORK TIMES

„Hipnotyzujący, znakomicie zagrany” INDIEWIRE

plakat_final.indd 1 23/09/14 14:10

KANDYDAT DO OSCARA 2015

ZŁOTA PALMACANNES 2014

REŻYSERIA NURI BILGE CEYLAN

ZIMOWY SEN

W KINACH OD 24 PAŹDZIERNIKA

„Hipnotyzujący, znakomicie zagrany” INDIEWIRE

PART

NER

KANDYDAT DO OSCARA 2015

ZŁOTA PALMACANNES 2014

NAGRODA DZIENNIKARZYCANNES 2014

REŻYSERIA NURI BILGE CEYLAN

ZIMOWY SEN

IDENTYFIKACJA WIZUALNA

PARTNER:

W KINACH OD 24 PAŹDZIERNIKAPRODUCED BY ZEYNEP ÖZBATUR ATAKAN CO-PRODUCED BY ALEXANDRE MALLET-GUY MUSTAFA DOK 

WITH  HALUK BİLGİNER  MELİSA SÖZEN  DEMET AKBAĞ AYBERK PEKCAN  SERHAT KILIÇ  TAMER LEVENT  NADİR SARIBACAK  MEHMET ALİ NUROĞLU AND NEJAT İŞLER  SCREENPLAY BY EBRU CEYLAN NURİ BİLGE CEYLAN  INSPIRED BY THE SHORT STORIES BY ANTON CHEKHOV DIRECTOR OF PHOTOGRAPHY GÖKHAN TİRYAKİ  ASSISTANT DIRECTOR ÖZGÜR SEVİMLİ 

ART DIRECTOR GAMZE KUŞ EDITORS NURİ BİLGE CEYLAN BORA GÖKŞİNGÖL  SOUND ANDREAS MÜCKE NIESYTKA  THOMAS ROBERT   BENOIT GARGONNE  LARS GINZEL EXECUTIVE PRODUCER SEZGİ ÜSTÜN  NATIONAL CO-PRODUCERS  MUZAFFER YILDIRIM MÜGE KOLAT OLIVIER PÈRE RÉMİ BURAH NURİ BİLGE CEYLAN  A ZEYNO FILM - MEMENTO FILMS PRODUCTION - BREDOK FILM PRODUCTION CO-PRODUCTION

IN ASSOCIATION WITH ARTE FRANCE CINÉMA - MARS ENTERTAINMENT GROUP - IMAJ  SUPPORTED BY EURIMAGES – MINISTERY OF CULTURE AND TOURISM (REPUBLIC OF TURKEY) – ARTE FRANCE –  MEDIENBOARD BERLIN BRADENBURG – WORLD CINEMA SUPPORT – CENTRE NATIONAL DU CINÉMA ET DE L’IMAGE ANIMÉE –  MINISTERY OF FOREIGN AFFAIRS (FRANCE) - INSTITUT FRANÇAIS –   POST REPUBLIC – SONY  

INTERNATIONAL SALES MEMENTO FILMS INTERNATIONAL 

BREDOK FILM

„Ponadczasowe, oszałamiające dzieło”

THE NEW YORK TIMES

„Hipnotyzujący, znakomicie zagrany” INDIEWIRE

plakat_final.indd 1 23/09/14 14:10

zimowy_sen_67x134mm.indd 1 23/09/14 19:50

REZYSERIA LUKAS MOODYSSON

TRZY DZIEWCZYNY KONTRA CAŁY SWIAT TRZY DZIEWCZYNY KONTRA CAŁY SWIAT TRZY DZIEWCZYNY KONTRA CAŁY SWIAT

W KINACH OD 24 PAZDZIERNIKA

50-61 _mashup_A182.indd 53 24.09.2014 21:49

Page 54: Aktivist 182

M54

„Batman. Rok zerowy. Tajemnicze miasto”sc. Scott Snyder, James Tynion IV; rys. Greg Capullo,

Rafael AlbuquerqueEgmont

Tricky „Adrian Thaws”False Idols

na własnych warunkach

Swój dziesiąty album Tricky nagrał we własnym studiu, wydał we własnej wytwórni i zatytułował swoim praw-dziwym imieniem i nazwiskiem. Trudno więc nie trakto-wać „Adrian Thaws” jako najbardziej osobistego, wręcz autobiograficznego dzieła pioniera trip-hopu. Sam zainte-resowany podkreśla, że chciał nagrać płytę zainspirowa-ną muzyką, której słuchał w klubach jako nastolatek. A że gość miał eklektyczny gust, to rozpiętość inspiracji się-ga od bluesa do hip-hopu. Jaki jest efekt? Szczęka wam raczej nie opadnie. Tricky oczywiście nie nagrał albumu tanecznego w klasycznym tego słowa znaczeniu. To ra-czej muza podana w wolnym tempie, dobra do rytmicz-nego gibania się w oparach dymu z mniej lub bardziej legalnych substancji. Z zaproszonych gości szczególnie sympatycznie wypada obecna w aż czterech numerach Francesca Belmonte. Nagrany z jej udziałem „Nicotine Love” to najjaśniejszy (najmroczniejszy?) fragment ca-łości. Zastrzygłem też uszami przy „Keep Me in Your Shake” z wokalnymi popisami Nneki, a to za sprawą raj-cownego sampla z „Heaven Beside You” Alice in Chains. Starzy fani nie będą zaskoczeni, nowych Tricky raczej nie pozyska. Solidny średniak w dyskografii muzyka. [Mateusz Adamski]

SBTRKT „Wonder Where We Land”Young Turks

przeleciało

Zawsze lubiłem SBTRKT-a. Chociaż nigdy nie przesłu-chałem jego albumu, zawsze wychodziłem z jego wystę-pów zadowolony. Do najnowszego wydawnictwa pod-chodziłem więc z zaciekawieniem, ale bez oczekiwań. „New Dorp New York” od początku mi się podobał, mimo swojej totalnej głupkowatości, a „Voices in my Head” wygrał obecnością A$AP Ferga. Początek był dobry: zna-łem dwa utwory z 13 i oba były niezłe. Potrzebowałem jeszcze sześciu takich tracków i płyta zagościłaby w mo-ich głośnikach na dłużej. Tak się jednak nie stało. Nowy SBTRKT jest dobrze wyprodukowany, ma fajne „go-ścinne udziały” i z niesłychaną skutecznością nie zapada w pamięci. Jedyne, co zapamiętałem, to trąbka w kawał-ku z Ezrą Koenigiem. Pozostałe utwory podobały mi się bardzo, gdy jechałem autobusem i czytałem „Przegląd Sportowy”, ale przy opisie dobrej gry Arkadiusza Milika połapałem się, że muzyka już od dłuższego czasu nie leci, a mnie niczego nie brakuje. SBTRKT nagrał bardzo ładną płytę, która byłaby jak papierosy – wypalasz, trzymasz peta w ręku i zastanawiasz się, co ci to dało – gdyby nie ta drobna różnica, że papierosy uzależniają. Po raz setny wybrałem więc ze swojej playlisty Lauryn Hill i nie mo-głem się już skupić na czytaniu. [Kacper Peresada]

Royal Blood „Royal Blood”Imperial Galactic

Błękitne sznyty

W dzisiejszych czasach nawet hasła typu „rock is dead” są martwe. Nie przekładają się na ponowoczesną pop- kulturową rzeczywistość, tworzoną przez coraz krótsze cykle mód i fascynacji, których sinusoidy załamują się pod naporem powracających trendów. Rock jeszcze nie całkiem zdążył po raz kolejny wyzionąć ducha, kiedy zabrano się za jego wskrzeszanie. Ostatni wielcy boha-terowie (Black Lips, Arctic Monkeys) pewnie nawet nie zauważyli, że jest słabo i potrzebni są nowi zbawiciele. Tymczasem zbawiciele przyszli i zbawiają – jest ich dwóch, pochodzą z Brighton, w składzie nie mają na-wet gitarzysty, ale ich debiutancka płyta to instant clas-sic. Stężona dawka chwytliwych riffów, krótkie, mocne ciosy, etos rockowej siły, czerpanie z najlepszych trady-cji grunge’u, stonera i bluesa. „Royal Blood” to album, który przyjmuje się jednym haustem – naprawdę przy-wraca wiarę w rockowe granie i na kolejną krótką chwilę odświeża jego formułę. Zazdrościć więc mogą nie tylko wspomniani Arctic Monkeys, pociągający za sznurki tu i ówdzie Jack White, ale nawet kuriozalnie epiccy Muse. Nie umarł król, niech żyje król. [Rafał Rejowski]

MuzykaMuzykaMuzyka

koMiks

znów inaczej o tym samym

Po bardzo obiecującym, nieco postapokaliptycznym po-czątku Scott Snyder kolejny raz serwuje tę samą histo-rię. Scenarzysta trawestuje pierwsze fabuły o Człowieku Nietoperzu. Niektóre pomysły robią wrażenie i podrzuca-ją nowe klucze interpretacyjne. W pamięć zapada odważ-na i obrazoburcza scena z Alfredem oraz pomysł na re-krutację i funkcjonowanie gangu Red Hooda. Pozostałych wątków i zwrotów akcji nie sposób jednak zapamiętać. Co gorsza, fajne pomysły znowu giną w bełkotliwych, pate-tycznych dialogach i scenach akcji, z których niewiele wy-nika. „Rok zerowy. Tajemnicze miasto” to zdecydowanie najsłabszy scenariusz Snydera. Szkoda, bo znów zmarno-wano potencjał. Może przegrany początek znajdzie w ko-lejnym tomie jakieś ciekawe rozwinięcie? Pod względem graficznym komiks jest przyzwoity, dobrze wypadają dy-namiczne sceny walki, także za sprawą ciekawego kadro-wania. Sprawdzę kolejny tom z tego cyklu, ale cierpliwość zaczyna mi się kończyć. [Łukasz Chmielewski]

Maszap

50-61 _mashup_A182.indd 54 24.09.2014 21:49

Page 55: Aktivist 182

M55

Jenny Hval & Susanna „Meshes of Voice”Susanna Sonata

przez mgłę

W zeszłym roku Norweżka Jenny Hval niespodziewa-nie wepchnęła się w szereg ambitnych songwriterek, na którego czele stoją m.in. Joanna Newsom i St. Vincent. Stało się to za sprawą płyty „Innocence Is Kinky” – lekko schizofrenicznego kabaretu, w którym artystka w zaska-kujący sposób gra seksualnością. Jej bipolarne piosenki były jak powiew świeżego powietrza w avantfolkowej niszy. W kontekście tych szaleństw nowy longplay – ko-laboracja z mocniej zakorzenioną w muzycznej tradycji, przykutą do fortepianu Susanną – wydaje się zaskakują-cy. Kompozycje na dwa głosy oraz szereg tajemniczych dźwięków są bardzo ciekawe formalnie i miejscami intrygujące, ale sprawiają też wrażenie wykalkulowa-nych i akademickich. Wywołałyby pewnie uśmiech na twarzach Meredith Monk i Laurie Anderson, ale dla statystycznego słuchacza pozostaną trudne w odbiorze. Romantyczna i tajemnicza aura norweskich fiordów cza-sami nie wystarcza. [Cyryl Rozwadowski/K Mag]

Muzyka

Muzyka

Earth „Primitive and Deadly”Southern Lord

Burbon i burdon

Niewiele narodów łaknie mitu założycielskiego tak bardzo jak Amerykanie. Skoro historia poprzedzająca

„Deklarację niepodległości” utonęła w morzu krwi, to za fundament służyć muszą czasy, które w Afryce, Azji czy Europie – przy odrobinie dezynwoltury – można zaliczyć do nowoczesności. Kowboje robią za wojów, kapelusze zastępują rycerskie chorągwie, a odnajdo-wane na pustyni relikty dawnych cywilizacji stanowią łącznik z magią i naturą. James Franco kręci kolejny film o twardych mężczyznach z twardymi zasadami, Cormac McCarthy pisze o nich kolejną książkę, a posuwająca się w latach grupka panów w kapeluszach poszukuje białe-go bluesa. Muzyki korzeni, która wykiełkowała z wypa-lonej słońcem niwy, na którą padły krople krwi, potu i łez „pierwszych” osadników. W 1989 r. Dylan Carlson założył Earth, by zwolnić tempo swojej ukochanej roc-kowej muzyki i za sprawą drone’ów zbliżyć ją do matki Gai. Po latach wytyczania nowych dróg, a potem milcze-nia, muzyk na początku nowego milenium reaktywował projekt. Nie po to jednak, by grać dawne kompozycje na dobrze płatnych europejskich festiwalach, ale – podobnie jak Michael Gira uczynił to ze Swans – by przekraczać

„We Are the Best!” („Vi är bäst!”)reż. Lukas Moodysson

punk dla początkujących

Klara i Bobo z wyróżnieniem zdają egzamin z nastolet-niego buntu – irokez na cukier, chłopacki styl i strajk na WF-ie. Jedynym sportem, który dziewczyny uznają, jest muzyka. W swoim nowo założonym zespole chcia-łyby wykrzyczeć nienawiść do gier zespołowych, ale na drodze do triumfalnego marszu przez szkolne dyskoteki stoi jedna przeszkoda – nie umieją grać na żadnym instru-mencie. Z pomocą przychodzi jednak starsza koleżanka Hedwig, bardzo muzykalna i bardzo religijna. Dwie młodociane rebeliantki w zamian urządzą jej estetyczną konwersję i przygotują do życia w punkowej rodzinie. Lukas Moodysson, przez samego Ingmara Bergmana namaszczony na najważniejszego współczesnego reży-sera szwedzkiego, w ostatnich latach dryfował po fil-mowych antypodach. Silił się na kontrowersje („Dziura w sercu”), bez skutku budził szwedzkie sumienia („Lilja 4-ever”), diagnozował globalną neurozę w kosztownym „Mamucie”, którym niemal skazał się na wyginięcie

w branży. Tymczasem „We Are the Best!” – czuły mani-fest szczeniackiego girl power – to udany powrót do tema-tyki, która zjednała mu publiczność na początku kariery. Oparty na komiksie żony Moodyssona scenariusz skupia się na trudach dorastania w Szwecji lat 80., opiekuńczej głównie w deklaracjach. Reżyser portretuje ten okres z niepokorną energią, nie unikając gorzkich spostrzeżeń. Najwięcej dostaje się przy okazji dorosłym, trochę pija-nym, trochę nieobecnym, którzy dla bohaterek nie są naj-lepszymi przewodnikami po świecie. Jednocześnie empa-tii, z jaką twórcy przypatrują się próbom buntu w kraju, w którym teoretycznie nie ma czego kontestować, mogły-by się od nich uczyć nasze polskie dydaktyczki z Kasią Rosłaniec na czele. [Mariusz Mikliński]

obsada: Mira Barkhammar, Mira Grosin, Liv LeMoyne Szwecja/Dania 2013, 102 min Spectator, 24 października

filM

kolejne granice i coraz uważniej wsłuchiwać się w gło-sy rodzimych okolic. I tak do składu dołączyła perku-sja, z burdonowego tła zaczęły wynurzać się folkowe motywy, a na najnowszym krążku – po raz pierwszy od 1996 r. – pojawił się wokal. Balansujące na granicy pato-su i psychodelii majestatyczne kompozycje wypełniające „Primitive and Deadly” przybliżają Earth do nagrania no-wego hymnu Stanów Zjednoczonych – nie państwa, ale ziem, na których ono wyrosło. Mark Lanegan, dyżurny szaman amerykańskich „pustelników”, i Rabia Shaheen Qazi, wokalistka Rose Windows, wyśpiewują hymny na cześć pradawnych mocy, bębny nieśpiesznie karczują dukt pod pochody basu i gitar, a te ostatnie ryją w glebie długie, niekończące się żleby. Mit wykuwa się w mozole i trudzie. I choć za każdym razem opowiadany jest ina-czej, pozostaje niezmienny. Konstytuuje siebie, a zara-zem i świat. [Filip Kalinowski]

październik 2014

50-61 _mashup_A182.indd 55 24.09.2014 21:49

Page 56: Aktivist 182

M56

filM

gra

„Zimowy sen”(„Kış uykusu”)

reż. Nuri Bilge Ceylan

Koszmar inteligenta

Do tureckiego reżysera przylgnęła etykietka twórcy fil-mów dworskich. Hermetycznego, okopującego się cytata-mi z wielkiej literatury i podającego dłoń jedynie wyrobio-nemu widzowi, który może sobie przyklasnąć, wyłapując nawiązania do klasyków kina. Siła „Zimowego snu” tkwi jednak gdzie indziej – nie w elitarności, lecz umiejętności połączenia w formule kina autorskiego problemów współ-czesności z intymną perspektywą. Nawet jeśli Nuri Bilge Ceylan zsyła swoich bohaterów na rubieże – do opusto-szałej Kapadocji, to mówi przede wszystkim o zawiedzio-nym sobą i światem europejskim intelektualiście. Taki właśnie jest Aydin – otoczony pamiątkami przeszłości, skryty za fasadą arogancji zarządca hotelu o bezpretensjo-nalnej nazwie Otello. Były aktor wciąż planuje zasiąść do pisania wiekopomnej, w zamierzeniach, historii teatru, ale bliscy burzą jego spokój, zbudowany na tradycyjnym po-dziale ról. Żona, znudzona rolą pięknej towarzyszki życia,

odnajduje wolność w działalności charytatywnej. Z kolei inteligentna siostra złośliwie budzi Aydina ze snu, obna-żając jego konserwatyzm, lenistwo i paternalistyczny sto-sunek do prostych ludzi. Ceylan nie poddaje się urokowi pięknych krajobrazów tureckiej prowincji, lecz z kamerą wkracza do pomieszczeń wydrążonego w skale hotelu. Jak mało kto we współczesnym kinie zawierza słowom, przez długie minuty słuchając rodzinnych dyskusji, gładko przechodzących od żartów do kłótni. I nie pozostawia wąt-pliwości – zagubiony Aydin to on sam. A jego nienapisane dzieło to być może całe artystyczne kino – nienadążające za światem, skupione na sobie, nieudzielające już żadnych odpowiedzi. Słusznie nagrodzony Złotą Palmą w Cannes „Zimowy sen” pomimo ogromnego metrażu i potoków płynących z ekranu słów ani na moment nie nuży – to stu-dium wyobcowania współczesnego inteligenta dla niektó-rych będzie odkryciem na miarę irańskiego „Rozstania”. [Mariusz Mikliński]

obsada: Haluk Bilginer, Demet Akbağ, Melisa Sözen Turcja/Francja/Niemcy 2014, 196 min Film Group Point, 24 października

MuzyKa

Paula i Karol„Heartwash”

Delikatess

Przedłużenie lata

Podczas gdy większość z nas odkłada na półkę płyty koja-rzące się z letnimi festiwalami i odkurza jesienno-depre-syjną playlistę, oni na przekór polskiej mentalności wy-dają płytę, która z melancholią ma niewiele wspólnego. „Heartwash”, trzeci album Pauli i Karola, powinien zna-leźć się w każdym gabinecie psychoterapeutycznym – ka-wałki takie jak „More Than I Know” czy „Heartwash”, singiel promujący płytę, bez większych problemów wy-ciągną niejednego mruka z jesiennych humorków. Ci, którzy jednak liczą na małą porcję smutków i odsłuchi-wanie płyt zaczynają od poszukiwań ballad, również nie będą zawiedzeni. „Young Girl” i „Circle’s Getting Wider” na dwa głosy i gitarę solo powinny ich zadowolić. Czego brakuje „Heartwash”? Chyba odejścia od utartego sche-matu „zwrotka-refren-zwrotka-refren”, który na naszym (i nie tylko) rynku dominuje. [Magdalena Duda]

MaszaP

„Destiny”PS3/Xbox 360PS 4/Xbox One

Nie taka piękna, jak malowali

Jeśli wierzyć opiniom, jakie na temat „Destiny” pojawia-ły się przed premierą, twórcy gier FPS powinni zwinąć swoje biznesy, bo więcej już się nie da zrobić. I chociaż mnie gra nie zawiodła, jestem pewien, że wielu fanów łka z rozczarowania. Autorzy „Destiny” stali się gwiaz-dami ekstraklasy strzelanek dzięki „Halo” – teraz mieli powtórzyć sukces tego tytułu. „Przeznaczenie” od pierw-szych minut jednak irytuje sztampową historią i straszli-wą wtórnością misji. Nawet grając ze znajomymi przez sieć, nie zyskacie wiele. Gra nadal będzie waliła was po oczach epickimi scenami w kosmosie, co jakiś czas do rozgrywki dołączą inni zawodnicy, byście wspólnie po-konali kolejnego bossa, wybrali misję poboczną i jeszcze trochę postrzelali. Największym atutem „Destiny” miał być MMO (Massive Multiplayer Online), ale to on powo-

duje, że musicie grindować (powtarzać te same czynno-ści, aby zdobyć punkt XP) kolejne poziomy, biegać bez celu po planszy, szukając lepszej broni, i zastanawiać się, co was właściwie jeszcze trzyma przed konsolą, skoro hi-storia jest tak cienka. „Destiny” jest strzelanką, która nie zaskakuje, a wręcz powiela problemy swoich poprzedni-czek. W produkcjach, których jedynym celem jest ciągłe doskonalenie postaci, najważniejszy jest czas. Czy będę grał w „Destiny” za cztery miesiące? Nie mam pojęcia, ale jeśli tak, możecie spokojnie dodać do mojej oceny je-den punkt. [Kacper Peresada]

50-61 _mashup_A182.indd 56 29.09.2014 14:39

Page 57: Aktivist 182

M57

Muzyka

Muzyka

Ballet School„The Dew Lasts an Hour”

Bella Union

Tańce na śniegu

O tym kosmopolitycznym trio pisaliśmy już parę miesię-cy temu przy okazji jego polskich koncertów. Pochodzący z różnych części świata, mieszkający w Berlinie człon-kowie Ballet School najpierw zachwycili nas sin-glem „Heartbeat Overdrive” i EP-ką „Boys Again”. Odniesienia do dream popu, ejtisowej popularnej muzyki elektronicznej, wreszcie jawna fascynacja twórczością Cocteau Twins zrobiły swoje. Naszą miłość do kapeli tyl-ko podsycił warszawski występ, po którym nie mieliśmy wątpliwości, że Ballet School to pod względem koncerto-wym jeden z najlepszych nowych zespołów. Wokalistka Rosie Blair błyskawicznie porwała do zabawy przygaszo-ną z początku publiczność, a pełna wyobraźni gra perku-sisty Louisa McGuire’a hipnotyzowała intensywnością, podczas gdy w tle Michel Collet tkał ulotne pajęczyny flangerowych gitar. Takimi ich zapamiętaliśmy, takimi też objawili się na debiucie wydanym przez zasłużony shoe-

egazerski label Bella Union. Obezwładniający zachwyt, jaki do tej pory potrafiły wywołać swoim głosem tylko Elizabeth Fraser czy Anneli Drecker z Bel Canto, pięk-ne, inteligentnie „zepsute” harmonie akordów, do tego j-popowe tempa stworzone według sprawdzonych, no-wofalowych receptur. „The Dew Lasts an Hour” przenika na wskroś, zostawiając błyskające iskierki na wewnętrz-nej stronie powiek. Takie szczeniackie zakochanie. Oby jednak nie trwało, jak to ze szczeniackimi zakochaniami bywa, tylko parę miesięcy. [Rafał Rejowski]

Death From Above 1979, „The Physical World”Last Gang

panta rhei

Wydany dekadę temu debiut kanadyjskich furiatów z Death From Above 1979 poznałem osiem lat temu.

Przez ten czas odkryłem lepsze rozrywki niż całonocne granie w „Tony’ego Hawka”, a w muzyce zaczęło mnie interesować coś więcej niż chwytliwy riff i uzależniają-cy refren. Zmienił się też Sebastien Grainger, wokalista i perkusista DFA 1979 – nawijający wyłącznie o seksie awanturnik wyraźnie dojrzał i, kosztem zawadiackiej brawury, skupił się na swoim songwriterskim warsztacie. Co innego Jesse F. Keeler – basista, który w najmniej-szym stopniu nie odczuł ponadpięcioletniej hibernacji zespołu. Wąsaty obwieś swoimi popisami na przestero-wanym basie nadal zawstydziłby Tony’ego Iommiego czy Josha Homme’a. „The Physical World” jest syntezą syntetycznych riffów Killera i popowych, ale podanych z charyzmą, wokalnych hooków Graingera. Panowie naj-wyraźniej zamienili koktajle z wódki i pokruszonej via-gry na pobudzające napoje na bazie yerba mate, ale ta dorosła, nieco bardziej wygładzona inkarnacja sprawia, że do pewnego stopnia znowu czuję ekscytację towarzy-szącą mi kiedyś podczas słuchania „You’re a Woman, I’m a Machine”. [Cyryl Rozwadowski/K Mag]

październik 2014

50-61 _mashup_A182.indd 57 24.09.2014 21:50

Page 58: Aktivist 182

M58

Scott Walker + Sunn O))) „Soused”4AD

rock opera

Kiedy w 2009 r. Stephen O’Malley i Greg Anderson z gru-py Sunn O))) – magnaci drone’ów, gitarowego feedbac-ku i głośności nieznoszącej sprzeciwu – zaproponowali Scottowi Walkerowi udział w nagraniu ich ostatniego al-bumu, nie spodziewali się raczej, jakie będą tego skutki. Mimo że bard awangardy nie wziął udziału w tworzeniu majestatycznego „Monoliths & Dimensions”, ziarnko, które wówczas zasiali, zaczęło kiełkować. Pięć lat póź-niej znany z nieśpiesznego tempa pracy Walker (autor wydanej kilkanaście miesięcy temu wybitnej płyty „Bish Bosch”) wrócił do nich z koncepcją longplaya rozpisane-go na głos, metalowe struny i cały studyjny asortyment, w skład którego poza perkusją, syntezatorami czy trąb-ką wchodzą również… baty na bydło. Longplaya, który mógłby służyć za wzór rock opery, gdyby podstarzałe dzieci Woodstocku z kompleksem klasyki nie zdążyły wcześniej tej formy zarżnąć. Tak jak w całej współczesnej twórczości Walkera, dźwięk jest tu podporządkowany

słowu i jego ekspresji, jednak paleta, przy pomocy której odmalowuje on pełne odniesień obrazy opresji i znoju, to synteza brzmienia Sunn O))). Burdonowe pasaże, balan-sujące na granicy ciszy, dają wybrzmieć każdej pojedyn-czej literze, podczas gdy momenty burzy i naporu pozwa-lają docenić talent 71-letniego już wokalisty. Szamańska pierwotność Sunn O))) zderza się z elegancją Sir Scotta, gitary zyskują na dostojności, a werbalne i niewerbalne splata się we wspólnym dążeniu do tworzenia narracji, emocji i refleksji. W sukurs przychodzi im natomiast gło-śność, która – jak zwykle w przypadku O’Malleya i spół-ki – rozgrzewa głośniki do czerwoności i pozwala dźwięk poczuć na skórze, nie tylko w uszach. A gdy już potęga wzmacniaczy wstrząsa całym ciałem, głos Walkera ma szansę jeszcze mocniej chwycić za serce i spętać myśli. [Filip Kalinowski]

Muzyka

Muzyka

Dark Sky„Imagin”

50 Weapons

Tercet nieegzotyczny

Dark Sky nigdy nie bali się eksperymentować. Oprócz stricte house’owych kawałków trio Anglików wydawało niemalże trapowe bangery i basowe tracki, którymi jarał się cały klubowy świat. Dlatego też gdy usłyszałem, że pracują nad debiutanckim albumem, byłem podekscyto-wany i zaniepokojony zarazem. Zaniepokojony, że mogą sobie nie poradzić z sensownym połączeniem wszystkich swoich fascynacji w formacie albumu. Niestety takiego problemu nie było. Na „Imagin” wielości inspiracji po prostu nie słychać. To dobrze wyprodukowany house’owy album z kilkoma hitami, kilkoma pościelówkami, zajaw-kami starym electro i piosenkami, które brzmią bardzo podobnie do „Celebrity” Matthew Herberta. Debiut to bardzo poprawny, ale brakuje mu szaleństwa i bange-rowości, które cechowały ich EP-ki. To jeden z tych al-bumów, które się lubi, ale jeśli trzeba wyjaśniać dlacze-go, da się powiedzieć tylko: „Bo to fajna płyta”. I tyle. [Kacper Peresada]

Maszap

50-61 _mashup_A182.indd 58 24.09.2014 21:50

Page 59: Aktivist 182

M59

„Dzikie historie” („Relatos salvajes”)reż. Damián Szifrón

dzikość serca

Historie przedstawione w filmie Damiána Szifróna do-brze znamy z naszego nadwiślańskiego podwórka. Ile tu jest frustracji, ile zawiści, ile wzajemnej niechęci, mściwości i zazdrości! Jasno z tego wynika, że Polak i Argentyńczyk to dwa bratanki. Reżyser umiejętnie czer-pie inspiracje z otaczającej go rzeczywistości. Nie ma tu wydumanych tematów, zawiłej fabuły ani wymyślnej for-my. Są sprawy powszechne, drobiazgi, których doświad-czamy i na które – mniej lub bardziej świadomie – się go-dzimy, gdyż tak mocno wrosły już w naszą codzienność. No bo czy na kimś jeszcze może zrobić wrażenie nie-przyjemny urzędnik formalista, który odprawia petentów z kwitkiem? Albo kierowca pokazujący środkowy palec innemu mężczyźnie za kierownicą? Szifrón udowadnia, że właśnie te małe sprawy mogą stać się przyczynkiem do wielkich katastrof. Nerwowy inżynier w wyniku ata-ku szału w siedzibie państwowej instytucji straci pracę i rodzinę. Rozjuszony kierowca doprowadzi do wypadku

na drodze. Panna młoda na skraju załamania nerwowego spektakularnie zniszczy najpiękniejszą chwilę swojego życia. Świetnie wychodzi reżyserowi przejście od szcze-gółu do ogółu: indywidualne troski wpływają później na społeczności, a nawet na całe społeczeństwo. Mściwy inżynier-nerwus staje się bohaterem oburzonych krajan, kierowcę mają na sumieniu służby porządkowe, a histeria panny młodej udzieli się pozostałym członkom rodziny i postronnym gościom. Nikt nie jest bezpieczny, kiedy jedna osoba traci nad sobą kontrolę. Opisując tę regułę, Szifrón korzysta z wyolbrzymień, dzięki którym jego film staje się smakowitą czarną komedią w duchu Almodóvara (producenta tego filmu). Fani twórczości Hiszpana będą zachwyceni, przeciwnicy – również. [Artur Zaborski]

obsada: Ricardo Darín, Oscar Martínez, Leonardo Sbaraglia, Argentyna 2014, 122 minGutek Film, 17 października

filM

Muzyka

październik 2014

DJ Eprom & Sensei „Boom Bap Boogie”Asfalt

90. dobrze pamiętam

Nikt w Polsce nie czuje tak dobrze jak Eprom skoczne-go boom-bapowego pulsu, napędzanego basowym gro-

ove’em. I o ile Sztigar Bońko to dla mnie projekt mocno insajderski, bazujący na lokalnym patriotyzmie i senty-mencie do cyprysowych czasów, o tyle na „Boom Bap Boogie” nostalgia zyskała przystępną, wciągającą formę. Niepozwalające stać w miejscu bębny stanowią podkład pod awanturnicze opowiastki Senseia. Reminiscencje z lat 90. przeplatają się z historyjkami spod budki z kebabem, a marzenia o posiadaniu mercedesa towarzyszą ideałom złotej ery hip-hopu. Proste, acz nie pozbawione uroku i humoru zwrotki częstochowskiego MC współgrają z su-rowymi skreczami i pobudzającymi pamięć samplami. Dynamiczne tempo krążka podbijają natomiast wymie-niający się za mikrofonem goście, dla których ostatnia dekada zeszłego milenium to wyznacznik nie tylko stylu, lecz także zasad, o których wielu dzisiejszych nawijaczy zdążyło zapomnieć. Po głowie chodzą wspominki z cza-sów, gdy kasety Liroya i Cypress Hill tkwiły w kieszeni walkmana, którego z kolei mogły pomieścić tylko kiesze-nie lenarów… Nie ma co tu dalej pisać, bo „akurat leci numer z fajnym refrenem”. [Filip Kalinowski]

50-61 _mashup_A182.indd 59 24.09.2014 21:50

Page 60: Aktivist 182

Chcesz obejrzeć to, co najlepsze w kinie amerykańskim? Koniecznie w październiku odwiedź wrocław. 5. edycja American Film Festival odbędzie się w dniach 21–26 października 2014. W repertuarze kilka-dziesiąt nowych produkcji i klasyka kina.

W programie tegorocznej edycji znajdą się głośne przeboje światowego kina, m.in. whiplash – fenomenalnie zagrana (warte każdego Oscara role Milesa Tellera i J.K. Simmonsa) historia o młodym perkusiście, który trafia pod skrzydła brutalnego nauczyciela. Film był przebojem festiwalu w Cannes, zaś na święcie amerykańskiego kina niezależnego

american film festival21 – 26.10.2014wrocław

Wszystkie stany kina5. American Film Festival we Wrocławiu

Sundance otrzymał Grand Prix i nagrodę publiczności. foxcatcher Bennetta Millera został z kolei nagrodzony za reżyserię na festiwalu w Cannes. To wstrząsająca historia mistrzów olimpijskich w zapasach (Channing Tatum, Mark Ruffalo), trenowanych przez ekscentrycznego milionera, schizofrenicznego Johna du Ponta (wspaniały Steve Carell). Wnuczka samego Francisa Forda Coppoli – Gia debiutuje na stołku re-żyserskim filmem palo alto – przebojową adaptacją młodzieżowych opowiadań Jamesa Franco, który pojawia się również na ekranie w to-warzystwie między innymi Emmy Roberts. W programie tegorocznej edycji znalazły się również znakomita komedia młodzieżowa ping pong summer Michaela Tully’ego (Septien), nasycona sentymentalnym klimatem lat 80. ping-pongowa wersja Karate Kid, ze znakomitą Susan Sarandon w jednej z głównych ról oraz komedia romantyczna happy christmas ulubieńca festiwalu Joe Swanberga z Anną Kendrick w roli głównej. A w manglehorn Davida Gordona Greena powracają w wielkim stylu Al Pacino i Holly Hunter.

W programie festiwalu dwie sekcje konkursowe: spectrum (fabuły) oraz american docs (dokumenty). W pierwszej z nich zobaczymy mię-dzy innymi thou wast mild and lovely – pokazywany na festiwalu w Berlinie niepokojący thriller Josephine Decker z Joe Swanbergiem w głównej roli; land ho! – komedia Marthy Stephens (autorki znanego z 1. AFF Passenger Pigeons) i Aarona Katza (Cold Weather), którego bohaterami są dwaj panowie w średnim wieku, trafiający do Islandii, by w przepięknych „okolicznościach przyrody” konfrontować się ze swoją przeszłością, przywarami i umykającą młodością; prze-śmieszną farsę wampiryczną (chociaż w klimacie najlepszych filmów Allena) summer of blood w reżyserii Onura Tukela, który podbił już wrocławską publiczność fenomenalnym Ślubem Ryśka.

Na wrocławskim festiwalu nie zabraknie również znakomitych doku-mentów. W programie american docs znalazły się między innymi: fenomenalny stray dog Debry Granik (autorki głośnego Do szpiku kości z Jennifer Lawrence, zwycięzcy 1. edycji AFF) – brawurowy portret Rona Halla, motocyklisty i weterana wojny wietnamskiej oraz bronx obama – laureat głównej nagrody na AFI DOCS w Waszyngtonie, realizowany przez trzy lata dokument debiutanta Ryana Murdocka o Louisie Ortizie, bezrobotnym Portorykańczyku z Bronksu, sobowtórze prezydenta USA, który odtwarza jego przemówienia, zarabiając w ten sposób na życie.

AFF to nie tylko nowości, lecz również klasyka kina. Bohaterem retro-spektywy będzie orson welles – mistrz amerykańskiego filmu, autor obywatela kane’a, damy z szanghaju i dotyku zła. Poza najbardziej znanymi dziełami reżysera, we Wrocławiu zostaną pokazane również dzieła zapomniane (na przykład antynazistowski intruz) i niedawno odkryte (przez lata zaginiony debiut too much johnson).

Szczegóły na www.americanfilmfestival.pl

orga

niza

torz

y

patr

oni

med

ialn

i

www.americanfilmfestival.pl

Ambasada USA

part

ner

głów

ny

spon

sor

głów

ny

spon

sorz

y

mec

enas

part

nerz

y

Page 61: Aktivist 182

Chcesz obejrzeć to, co najlepsze w kinie amerykańskim? Koniecznie w październiku odwiedź wrocław. 5. edycja American Film Festival odbędzie się w dniach 21–26 października 2014. W repertuarze kilka-dziesiąt nowych produkcji i klasyka kina.

W programie tegorocznej edycji znajdą się głośne przeboje światowego kina, m.in. whiplash – fenomenalnie zagrana (warte każdego Oscara role Milesa Tellera i J.K. Simmonsa) historia o młodym perkusiście, który trafia pod skrzydła brutalnego nauczyciela. Film był przebojem festiwalu w Cannes, zaś na święcie amerykańskiego kina niezależnego

american film festival21 – 26.10.2014wrocław

Wszystkie stany kina5. American Film Festival we Wrocławiu

Sundance otrzymał Grand Prix i nagrodę publiczności. foxcatcher Bennetta Millera został z kolei nagrodzony za reżyserię na festiwalu w Cannes. To wstrząsająca historia mistrzów olimpijskich w zapasach (Channing Tatum, Mark Ruffalo), trenowanych przez ekscentrycznego milionera, schizofrenicznego Johna du Ponta (wspaniały Steve Carell). Wnuczka samego Francisa Forda Coppoli – Gia debiutuje na stołku re-żyserskim filmem palo alto – przebojową adaptacją młodzieżowych opowiadań Jamesa Franco, który pojawia się również na ekranie w to-warzystwie między innymi Emmy Roberts. W programie tegorocznej edycji znalazły się również znakomita komedia młodzieżowa ping pong summer Michaela Tully’ego (Septien), nasycona sentymentalnym klimatem lat 80. ping-pongowa wersja Karate Kid, ze znakomitą Susan Sarandon w jednej z głównych ról oraz komedia romantyczna happy christmas ulubieńca festiwalu Joe Swanberga z Anną Kendrick w roli głównej. A w manglehorn Davida Gordona Greena powracają w wielkim stylu Al Pacino i Holly Hunter.

W programie festiwalu dwie sekcje konkursowe: spectrum (fabuły) oraz american docs (dokumenty). W pierwszej z nich zobaczymy mię-dzy innymi thou wast mild and lovely – pokazywany na festiwalu w Berlinie niepokojący thriller Josephine Decker z Joe Swanbergiem w głównej roli; land ho! – komedia Marthy Stephens (autorki znanego z 1. AFF Passenger Pigeons) i Aarona Katza (Cold Weather), którego bohaterami są dwaj panowie w średnim wieku, trafiający do Islandii, by w przepięknych „okolicznościach przyrody” konfrontować się ze swoją przeszłością, przywarami i umykającą młodością; prze-śmieszną farsę wampiryczną (chociaż w klimacie najlepszych filmów Allena) summer of blood w reżyserii Onura Tukela, który podbił już wrocławską publiczność fenomenalnym Ślubem Ryśka.

Na wrocławskim festiwalu nie zabraknie również znakomitych doku-mentów. W programie american docs znalazły się między innymi: fenomenalny stray dog Debry Granik (autorki głośnego Do szpiku kości z Jennifer Lawrence, zwycięzcy 1. edycji AFF) – brawurowy portret Rona Halla, motocyklisty i weterana wojny wietnamskiej oraz bronx obama – laureat głównej nagrody na AFI DOCS w Waszyngtonie, realizowany przez trzy lata dokument debiutanta Ryana Murdocka o Louisie Ortizie, bezrobotnym Portorykańczyku z Bronksu, sobowtórze prezydenta USA, który odtwarza jego przemówienia, zarabiając w ten sposób na życie.

AFF to nie tylko nowości, lecz również klasyka kina. Bohaterem retro-spektywy będzie orson welles – mistrz amerykańskiego filmu, autor obywatela kane’a, damy z szanghaju i dotyku zła. Poza najbardziej znanymi dziełami reżysera, we Wrocławiu zostaną pokazane również dzieła zapomniane (na przykład antynazistowski intruz) i niedawno odkryte (przez lata zaginiony debiut too much johnson).

Szczegóły na www.americanfilmfestival.pl

orga

niza

torz

y

patr

oni

med

ialn

i

www.americanfilmfestival.pl

Ambasada USA

part

ner

głów

ny

spon

sor

głów

ny

spon

sorz

y

mec

enas

part

nerz

y

Page 62: Aktivist 182

M60

Chcesz wiedzieć, co jara twojego ulubionego artystę? Jesteś ciekawy, czym się wkurza zespół, którym się

jarasz? Już teraz możesz czytać u nas blogi pisane przez xxanaxx

i Fair Weather Frienda!

Sprawdź to! Aktivist.pl

ZobACZ, Co u niCh SłyChAćŚledź blogi artystów

na Aktivist.pl FAir WeAther FriendSxxAnAxx

MASZAp

Mat

eria

ły p

rom

ocyj

ne

Finał konkursu „Wygraj porsche 911”

We włoskiej Monzie odbył się finał konkursu Martini. W zmaganiach o Porsche 911 towarzyszył nam Radzimir Dębski, który do Włoch wybrał się z polskimi zwycięzca-mi drugiego etapu konkursu. Finaliści mieli za zadanie przekonać jury, że to oni wła-śnie zasłużyli na Porsche. Nie byłoby to może takie trudne, gdyby nie fakt, że prze-konywać mieli podczas szalonej jazdy u boku kierowcy rajdowego Bena Collinsa. Najskuteczniejsza okazała się Sophia Sulukvadze z Gruzji, która zwycięstwo zapewniła sobie... śpiewem. Drugie miejsce zajął nasz rodak, Konrad Bejger, a trzecie Janes Liine z Estonii. Gratulujemy!

Bacardi Legacy Cocktail Competition to jeden z naj-ważniejszych i najbardziej prestiżowych konkursów w branży barmańskiej – wła-śnie ruszyła jego kolejna edy-cja. Marka Bacardi od ponad 150 lat wspiera kreatywność wśród barmanów, dzięki cze-mu co roku powstają nowe re-ceptury wyjątkowych koktajli przygotowanych na bazie kul-towego rumu. Ideą konkursu jest bowiem stworzenie i wy-promowanie wybitnego kok-tajlu – na miarę ulubionego przez Ernesta Hemingwaya Daiquiri. Zgłoszenia autor-skich receptur oraz eliminacje regionalne będą trwały do listopada 2014. W maju zwy-cięzca polskiej edycji Bacardi Legacy Cocktail Competition pojedzie reprezentować Polskę w światowym finale. Czy przedstawiciel Polski zabłyśnie? Wszystko jest możliwe, skoro najważniejsze z kryteriów to przygotowanie koktajlu, który będzie z jednej strony unikalny, a z drugiej możliwy do odtworzenia w każdym zakątku świata.

bacardi Legacy Cocktail Competition 2015

Więcej informacji na facebook.com/BacardiPolska

50-61 _mashup_A182.indd 60 29.09.2014 14:43

Page 63: Aktivist 182

M61

październik 2014

MiĘso i Morze

MoMu.gastrobar przyzwyczaił nas już nie tylko do restauracyjnego street foodu, ale też regularnych nowości w karcie. popularny lokal przy placu Teatralnym tym razem zaprasza do zapoznania się z „podrozdziałem” swojej karty,

poświęconym burgerom i krewetkom, oraz z jesiennymi koktajlami, którymi obiecuje rozgrzać nie tylko zziębnięte ciała,

ale i swój jesienno-zimowy parkiet.

W nowej karcie MOMU stawia na połączenie owoców morza i burgerów. Znajdziemy w niej krewetki w różnej postaci (np. w cieście filo), tajskie burgery i inne niespodzianki. – Chcemy

rozradować warszawiaków. Stąd nasze hasło „JESIENNA RADOŚĆ”, nie tylko w kuch-ni, ale i za barem, i na parkiecie – mówi Maciej Piotrowski, szef kuchni. Jak się okazuje,

„Jesienna Radość” to również koktajle. Zimą lemoniady zastąpią ELECTRIC TEAS (np. HONEY&BRANDY TEA, COCUNT HOT CHAI, MASALA TEA) – wybór najpopularniejszych zimowych herbat z autorskim twistem. Od niedawna w kar-cie MOMU znajdziemy też koktajle, które robią furorę na całym świecie, m.in.

JAGERBANG, TEXAS TEA, SEX ON THE BOARD, ale też np. autorski drink SCREWDRIVER 2. Z weekendu na weekend w MOMU rozkręcają się też

taneczne imprezy z najlepszymi warszawskimi didżejami. W połą-czeniu ze świetnym jedzeniem i pysznymi świeżymi koktajlami

przewidujemy tej jesieni mieszankę wybuchową!

pump it!

Kiedy pumpy podbijały amerykań-ski rynek, w Polsce mogliśmy co najwyżej pomarzyć o marmurkach sprowadzanych z Turcji. Ale nie musieliśmy długo czekać, aby kul-towe buty marki Reebok pojawiły się na naszym rynku. Wówczas uchodziły za symbol amerykań-skiego luksusu i mogli sobie na nie pozwolić tylko wybrańcy. Dziś legendarne buty widać na ulicach, w biurach i na salonach. – W dzie-ciństwie nie załapałem się na modę na pumpy, może dlatego, że nie były osiągalne ani dla mnie, ani dla kolegów. Teraz pumpy towarzyszą mi bardzo często – gram w nich koncerty i chodzę na co dzień – mówi Zeus. Raper w towarzystwie Izy Lach, JIMKA i Onara tworzy

ekipę ambasadorów Reebok Classic. Całą czwórkę łączy uznanie dla klasycznego stylu i oldschoolowego dizajnu, co łatwo zauważyć na zdjęciach promujących modele PUMP i ubrania, które z kultowymi butami tworzą niepowtarzalny styl.

piękna katastrofa

„Beautiful Disaster” to nowa kolekcja marki Cropp – wybuchowa mieszanka łącząca elementy charakterystyczne dla stylu hiphopowego, sportowego i rockowego. Nie bra-kuje tu błyszczących aplikacji, które pozwalają wyróżnić się nie tylko na scenie, ale i na ulicy. Główne kolory kolekcji to biel i czerń zestawione z czerwienią i srebrem. Nową kolekcję Croppa firmuje Iza Lach, która swój styl wyraża również za pomocą ubrań – oversize’owe sportowe koszulki, spodnie z materiału imitującego skórę albo kurtki bejsbolówki i marmurkowe katany. Cropp nie zapomniał o dodatkach. W tym sezonie nosimy pikowane plecaki i skórzane high-topy.

Mat

eria

ły p

rom

ocyj

ne

50-61 _mashup_A182.indd 61 24.09.2014 21:50

Page 64: Aktivist 182

A62

Aktivist

Czyli redakcyjny hype (a czasem hejt) park. Piszemy o tym, co nas jara, jarało lub będzie jarać. Nie ograniczamy się – wiadomo bowiem, że im dziwniej, tym dziwniej, oraz że najlepsze rzeczy znajduje się dlatego, że ktoś ze znajomych znalazł je przed nami.

REDAKCJA NIE ZWRACA MATERIAŁÓW NIEZAMÓWIONYCH. ZA TREŚĆ

PUBLIKOWANYCH OGŁOSZEŃ REDAKCJA NIE ODPOWIADA.

redaktor naczelnaSylwia Kawalerowicz

[email protected]

zastępca red. nacz.Olga Wiechnik

[email protected]

redaktorka miejska(wydarzenia)Olga Święcicka

[email protected]

redaktorzyFilm: Mariusz Mikliński

muzyka: Filip Kalinowski

marketing manager, patronatyMichał Rakowski

[email protected]

dyrektor artystycznaMagdalena Wurst

[email protected]

redaktor wwwKacper Peresada

[email protected]

korektaMariusz Mikliński

Informacje o wydarzeniach prosimy zgłaszać przez formularz na stronie:

aktivist.pl/zglos-informacje

współpracownicyMateusz Adamski

Kuba ArmataPiotr Bartoszek

Łukasz ChmielewskiJakub Gralik

Aleksander HudzikUrszula JabłońskaMichał KropińskiRafał Rejowski

Cyryl RozwadowskiIza Smelczyńska

Karolina SulejAnna Tatarska

Maciek TomaszewskiArtur Zaborski

projekt graFiczny magazynuMagdalena Piwowar

dyrektor Finansowa Beata Krawczak

reklamaEwa Dziduch, tel. 664 728 597

[email protected]

Milena Kostulska, tel. 506 105 [email protected]

Monika Barchwic, tel. 506 019 [email protected]

dystrybucjaKrzysztof Wiliński

[email protected]

dystrybucja4Business Logistic

drukElanders Polska Sp. z o.o.

Valkea media s.a.ul. Elbląska 15/1701-747 Warszawa

tel.: 022 257 75 00, faks: 022 257 75 99

tylNe wyjśCie

1 Nie ma ratunkuLudzie zwykle dobrą wiadomość wolą usłyszeć na końcu, więc ja też zacznę od tej gorszej – mam problem. Od dwóch tygodni nucę sobie za Kukizem „Księżycowy krok”, po głowie snują mi się melodie Dwa Plus Jeden, a z tyłu łba pobrzmiewa freudowska myśl „jesteś zupełnie jak ojciec”. Płyty, którymi faszerował mnie mój rodzic – przez co póź-

niej nawet na bazarach omijałem je szerokim łukiem – wróciły do mnie rykoszetem za sprawą krążka noszącego tytuł „Art Brut”. I nie dość, że nie opuszczają moich głośników nawet na moment, to jeszcze okazały się dla hiphopowego producenta skarbnicą na miarę El Dorado. Mam bowiem PRO8L3M i jest to wiadomość lepsza niż news o zakończeniu działalności Budki Suflera. Zwłaszcza że nie łatwo było ten PRO8L3M mieć – całe 1500 egzemplarzy rozeszło się na Allegro w ciągu niespełna godziny. Warszawski duet, który swoją zeszłorocz-ną EP-ką wyważył drzwi na scenę razem z futryną, postanowił – zanim jeszcze zabrał się za nagrywanie pełnoprawnego longplaya – dać słuchaczom wydany w drugim obiegu mikstejp. 18 numerów, które beatmaker składu Steez83 oparł na samplach z polskiego synth popu (nie kojarzyć z La Roux) lat 80., do legalnej dystrybucji zresztą nie mogłoby trafić ze względu na kwestie prawne, własność intelektualną i inne biurokratyczne bzdury. Równie bystre co wulgarne wersy rapera Oskara (drugiej połowy tego projektu) też pewnie wielu świętoszków najchętniej widziałoby na cenzurowanym. Ja natomiast jestem ciekaw, jak zareaguje na nie mój ojciec. Skoro ja się przemogłem do ckliwych ballad Aya RL i natapirowanych wokali Krystyny Giżowskiej czy Prońko, to on powinien przełknąć zwrotki o koksie, ulicznym bok-sie, cudzych żonach i burdelach. Muzyka przecież łączy pokolenia, a jeśli nasze gusta mają się spotkać kiedykolwiek, to – cytując Oskara – teraz! [Filip kalinowski]

2 Muzyczna maczankaTo ja znowu o jedzeniu. 40 stron wcześniej możecie przeczytać o tym, jak pachnie muzyka, tu będzie więc o tym, jak smakuje bit. A że bit bywa tłusty, nie dziwi w sumie pomysł studentów szwedzkiego progra-mu Hyper Island, żeby go przerobić na mięso. Konkretnie – pulpety. Czyli Beatballs. Pomysł tak uroczy, jak absurdalny, polega na opraco-

waniu kodu, który tłumaczy składowe utworu muzycznego na składniki spożywcze. I tak tempo, kadencja, tonacja itd. zamieniają się w czosnek, kurkumę, cielęcinę itd. Albo, jak w przypadku „Happy” Pharrella Williamsa, w curry, truskawki (?!) i ciecierzycę. Nie mam po-jęcia, jak to działa, ale na stronie beatballs.net możecie zobaczyć cały proces – łącznie z wiel-kim beatballizerem, który pulpety – w rytm muzyki – przyrządza. Wystarczy nacisnąć „play”. Projekt można wesprzeć na Kickstarterze, a jego twórcy zachęcają do współfinansowania, przekonując, że dzięki ich pomysłowi będzie można w końcu przekonać się, jak smakuje „Gangnam Style”. Mnie to akurat średnio w smak, ale każdy pretekst, żeby coś zjeść, jest dobry. Należy jednak ostrożnie dobierać składniki. Muzyka i bez mięsa potrafi przyprawiać o mdłości. [olga wiechnik]

3 Ruchy poklatkoweUwaga, uwaga! Jak twierdzą eksperci, street-art jest passé! Nawet najbardziej radykalne i wynaturzone sprayowe antystyle nie jeżą już włosów na głowie mieszczucha. Tagi – niegdyś znienawidzone spray-owe gryzmoły – stały się popularnym tematem sąsiedzkich pogawędek wypoczywających na ławkach seniorów. Nawet najbardziej prymityw-

ne akty wandalizmu są przez nasze permisywne społeczeństwo reinterpretowane w katego-riach artystycznych i udostępniane na FB z przychylnymi komentarzami. Tak oto przestrzeń publiczna wyczerpała więc swój krytyczny potencjał, a sztuka ulicy ze spuszczoną głową schodzi z areny dziejów. Ale kultura, tak samo jak natura, nie znosi pustki: artystyczna po-żoga wybucha z nową siłą w tzw. przestrzeniach półpublicznych – na klatkach schodowych! Zjawisko niezależnych działań artystycznych na klatkach nie jest nowe. Już w 1988 r. dwóch zbuntowanych berlińczyków nabrało osobliwego nawyku improwizowania nocnych arty-stycznych figli na schodach bloków i kamienic w dzielnicy Mitte. Zaskoczeni mieszkańcy odkrywali rano przedziwne ślady, znaki, napisy i instalacje wykonywane zwykle tylko za pomocą materiałów i obiektów dostępnych na miejscu. W pierwszej połowie lat 90. zjawisko dotarło do Polski, ale po krótkiej fazie dynamicznego rozwoju szybko odeszło w zapomnie-nie. Z tym większą radością przyjęliśmy wiadomość, że polscy poklatkersi podobno znowu mocno działają! [vlep[v]net]

3

1

2

62_tylne_A182.indd 62 24.09.2014 21:50

Page 65: Aktivist 182

A63

luty 2014

6. Miejsce Europejskie Centrum Bajki im. Koziołka

Matołka w PacanowieZa inspirację do sięgania po literaturę oraz pielęgnowanie pozytywnych wartości.

Toruń Miasto, w którym nawet najbardziej rozbrykane dzieci są wszędzie mile widziane.

Muzeum dla Dzieci przy Państwowym Muzeum Etnografi cznym w Warszawie

Za to, że można tam wszystkiego dotykać, sprawdzać i nikt na nikogo za to nie nakrzyczy.

7. Teatr Teatr Polski we Wrocławiu za spektakl

„Dzieci z Bullerbyn” (reż. Anna Ilczuk)Pomysłowość i świeża energia (dzieci współtworzą scenografi ę).

Nowy Teatr z Warszawy za spektakl „Pinokio” (reż. Anna Smolar)

Świetna interpretacja klasyki.

Teatr Studio z Warszawy za spektakl „Jak zostałam wiedźmą” (reż. Agnieszka Glińska)

Ważna lekcja antykonsumpcji.

8. Kampanie i akcje społeczne dla dzieci „Reaguj. Masz prawo”Wyjątkowo sugestywna kampania Rzecznika Praw Dziecka przeciwko krzywdzeniu dzieci.

„Szkolne Smaki”Akcja fundacji Szkoła na Widelcu Grzegorza Łapanowskiego i Fundacji BOŚ, dzięki której dyrektorzy dowiedzieli się, jak zdrowo i tanio żywić uczniów.

„Wyloguj się do życia”Akcja fundacji FIRST zachęcająca do tego, żeby rozsądnie korzystać z komputera.

9. Fundacje Fundacja Anny Dymnej

„Mimo Wszystko” Za przywrócenie społeczeństwu dzieci z ciężkimi chorobami i niepełnosprawnością.

Fundacja GajuszJej prezes Tisa Żawrocka-Kwiatkowska założyła hospicjum Pałac, w którym dzieci nieuleczalnie chore mogą znaleźć swoje miejsce.

Fundacja Marcina Gortata MG13Za pomoc młodym ludziom w realizacji własnych marzeń sportowych.

10. Niezwykli wśród nasW tej kategorii nominacji dokonają czytelnicy, zaś redakcja Gagi wyłoni zwycięzcę. Wśród zgłaszających rozlosujemy wspaniałe nagrody. W tym celu zachęcamy was do zgłaszania swoich kandydatur na adres [email protected] do dnia 30 października. Szczegóły na www.egaga.pl

Regulamin plebiscytu dostępny jest w Valkea Media SA, ul. Elbląska 15/17, 01-747 Warszawa, w redakcji magazynu Gaga.

Nominacje jury

Partnerzy:

Współorganizator:

Patroni medialni:

1. Człowiek, który nas edukuje Joanna BiałobrzeskaNauczycielka, autorka podręczników,założycielka przedszkoli i szkół Didasko.Za rozbudzanie pasji poznawania świata.

Wojciech MikołuszkoDziennikarz, autor popularnonaukowych książek i bloga dla dzieci. Za to, że nie ma dla niego trudnych pytań.

Joanna OlechPisarka, ilustratorka, twórczyni smoka Pompona. Za nową jakość w książkach dla dzieci.

2. Człowiek, który nas inspiruje Andrzej MaleszkaPisarz, scenarzysta, reżyser. Za zrozumienie świata najmłodszych nie tylko w bestsellerowej serii „Magiczne drzewo”.

Anna i Krzysztof KobusowiePodróżnicy, autorzy książek. Za rozbudzanie miłości do rodzinnych podróży po Polsce i świecie.

Zofi a Noceti-KlepackaMistrzyni świata windsurfi ngu w olimpijskiej klasie RS:X. Za upowszechnianie sportu, m.in. wśród dzieci z rodzin najuboższych i domów dziecka.

3. Człowiek, który o nas dba Magdalena RóżczkaAktorka, ambasadorka Dobrej Woli UNICEF. Za wspieranie Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku.

Szymon HołowniaDziennikarz i felietonista. Za działalność na rzecz afrykańskich dzieci z sierocińca prowadzonego przez polskie zakonnice w Kasisi w Zambii.

Olga MorawskaPisarka, podróżniczka, prezes fundacji Nagle Sami, którą założyła po śmierci męża, himalaisty Piotra Morawskiego. Za to, że wspiera w żałobie nie tylko dorosłych, ale też dzieci.

4. Książka Iwona Chmielewska – „Dwoje ludzi”,

Media RodzinaZa prawdę o związkach i miłości.

Gro Dahle – „Zły Pan”, EneDueRabe

Za poruszanie trudnych tematów.

Marta Dzienkiewicz – „Pionierzy”, Dwie Siostry

Za lekcje patriotyzmu i udowodnienie, że ciężka praca się opłaca.

5. Media dla dzieci Radio BajkaZa rozrywkę na wysokim poziomie.

MiniMini+Za edukację dzieci poprzez zabawę wolną od agresji i przemocy.

ŚwierszczykZa bogactwo treści, rozwijanie inteligencji i wyobraźni.

Już po raz drugi redakcja Gagi organizuje ogólnopolski plebiscyt Serca Gagi. Docenimy osobowości, twórców oraz instytucje w szczególny sposób

wyróżniające się w minionym roku osiągnięciami na rzecz dzieci. Nagrodzimy także wybitne

przedsięwzięcia i miejsca przyjazne najmłodszym.

Statuetki Serca Gagi wręczymy podczas jesiennej gali fi nałowej w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.

Patronat honorowy objął Rzecznik Praw Dziecka.

Honorowa Nagroda:

Rzecznik Praw Dziecka

63_gaga_A182.indd 63 29.09.2014 15:52

Page 66: Aktivist 182

OFFOUT OFSCHEDULE

Page 67: Aktivist 182

A56

Aktivist

mAgAzyn modA

64_hm_A182.indd 56 26.09.2014 11:25