8

12
24.11.2010, NR 8 ŚWIATA PĘDZĄCY FILM CHORZY NA TOLERANCJĘ ETIUDA & ANIMA 2010 KIERUNEK: BLISKI WSCHÓD AKTY WIARY DUCHOWA ZADYSZKA

description

AKTY WIARY ETIUDA & ANIMA 2010 DUCHOWA ZADYSZKA 24.11.2010, NR 8 ŚWIATA PĘDZĄCY FILM Kochani! DROGI CZYTELNIKU! Zespół redakcyjny: Marcin Sawczak: [email protected] Jakub Biel: [email protected] Roman Klin: [email protected] TO MIEJSCE CZEKA NA TWOJE IMIĘ!!! NAKŁAD: 60 egzemplarzy

Transcript of 8

Page 1: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

ŚWIATA PĘDZĄCY

FILM

CHORZY

NA

TOLERANCJĘ

ETIUDA &

ANIMA

2010

KIERUNEK:

BLISKI

WSCHÓD

AKTY

WIARY

DUCHOWA ZADYSZKA

Page 2: 8

Kochani!

W tym numerze mamy dla Was propozycje

nie do odrzucenia! Chodzi o udział w Świato-

wych Dniach Młodzieży w Madrycie! On

jest w Waszym zasięgu! Jest jeszcze sporo

czasu, ale piszemy o tym już teraz, żebyście

mogli się nad tym porządnie zastanowić i za-

planować wyjazd. Spotkanie z papieżem Be-

nedyktem XVI i rówieśnikami z całego świata

z pewnością zapadnie Wam na zawsze w pa-

mięć!

Może właśnie tam odkryjecie swoją drogę

życiową, poznacie kogoś wyjątkowego, zdecy-

dujecie się na kierunek studiów. W tej ostat-

niej kwestii może okazać się pomocna Ania

Pająk, która z pasją opowiada nam o swoim

spotkaniu z kulturą i językiem arabskim.

Dzięki Romkowi Klinowi możecie zagląd-

nąć za kulisy filmowego festiwalu ETIUDA &

ANIMA, który odbywa się właśnie w Krako-

wie. Szary oprócz tradycyjnych rozważań

o „Bogu bliskim” zabiera również głos

w sprawie tolerancji. Z kolei Sabina Misiarz

w swoim felietonie opowiada nam historię

tajemniczego aptekarza — poety.

Jak zawsze mamy też dla Was kilka pro-

pozycji na ciekawe spędzenie wolnego czasu:

Katarina poleca książkę: „Akty Wiary”, nato-

miast Łabi & Zasti przybliżają historię grupy

muzycznej „Joy Diviosion”.

Ponadto zapraszamy Was w czwartek na

koncert zespołu „Febris” oraz spotkanie in-

formacyjne odnośnie Wolontariatu Europej-

skiego organizowane przez „Strim”.

MIŁEJ LEKTURY!

M.S.

[email protected]

Zespół redakcyjny:

Marcin Sawczak: [email protected]

Jakub Biel: [email protected]

Roman Klin: [email protected]

TO MIEJSCE CZEKA NA TWOJE IMIĘ!!!

NAKŁAD: 60 egzemplarzy

DROGI CZYTELNIKU!

JEŚLI CHCESZ OTRZYMYWAĆ CO

ŚRODĘ NAJŚWIEŻSZE WYDANIE

GOODNEWSA PRZEŚLIJ NAM

SWÓJ ADRES EMAIL, A WYŚLEMY

CI GO W KOLORZE W FORMACIE

PDF.

Page 3: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

Ot, takie małe marzenie z dzieciństwa: siedzieć rano całe i wieczór cały oglądając bajki. Z takich marzeń się nie wyrasta. Najlepszym na to dowodem są festiwale poświęcone animacji lub filmom krótkometrażowym. Tęsknota i sentyment za błogimi chwilami oglądania snów jawie zostaje na zawsze. Ale żeby marzenie zostało zrealizowane, trzeba porządnie się napo-cić i nabiegać...

19.11..2010, godz. 00:55: psychodeliczna grupa Żywiołak zostaje ściągnięta z wysłużonej sce-ny w Rotundzie. Sala nie różni się teraz wiele od wybrzeża, po którym przed chwila prze-szedł huragan. Teraz nie ma znaczenia czy jesteś dyrektorem festiwalu czy wolontariuszem - wszyscy ruszają do pracy. Do otwarcia największego polskie-go festiwalu poświęconego animacji i filmom krótko-metrażowym pozostaje niespełna 20h!

Festiwal Etiuda & Anima, bo o nim mowa, startuje już po raz 17. Przez tydzień prezentowane są krótkie dzieła sztuki filmowej tworzonej przez młodych twórców z całego świata. W tym roku nadesłano ponad 300 filmów z 32 krajów, które rywalizują ze sobą o statuetkę Złotego Dinozaura w dwóch kategoriach - film animowany oraz film krótkometrażowy.

12:00, dnia tego samego: niektórzy spali 2 godziny, niektórzy 4. Teraz nikt na to nie zwraca uwa-gi. Rozciągane są czerwone dywany, kładziony podest, który trzeba jeszcze obić materiałem. Ktoś się wspina po drabinie, ktoś montuje oświetlenie. Jeszcze wielkie głośniki, trzeba je ukryć gdzieś za scena. Oby tylko zdą-żyć na czas…

Podczas festiwalu prezentowane są również pełnome-trażowe filmy animowane. W tym roku, swoją prapremierę miał film "Iluzjonista" Chometa. Za kilka dni będzie go można oglądać w kinach studyjnych (SERDECZNIE POLECAM - DOSKONA-ŁY). Odbywają się także specjalne pokazy tak znanych twórców jak Tim Burton (twórca słynnej animacji „Gnijąca panna młoda”). Niektórzy artyści przyjeżdżają specjalnie na festiwal, aby wziąć udział w programie "Animacja na żywo". Szczególnie zapadła mi w pamięć dwugodzinna prezen-tacja Jiri Barty, czeskiego twórcy filmowego, który przez dwie godziny, stworzył na oczach widzów kilkusekundowy film animowany.

16:55 (jaki ten 19 listopada długi…) Przed salą spo-ry tłum. Jeszcze tylko rozciągnięcie dywanu, pozmiata-nie podłogi i... drzwi się otwierają. Na twarzach gości widać pozytywne zaskoczenie. Raczej nie spodziewali się, że szara i odrapana sala ożyje tysiącami barw. Wszyscy wygodnie się rozsiadają. Jednak praca biura festiwalowego jeszcze się nie kończy…

Festiwal Etiuda&Anima jest inny niż wszystkie. Przy nim trzeba się zadumać, rozmarzyć, zostawić na boku pędzący świat. Będąc małym dzieckiem chwile magicznego zatracenia w świeciewyobraźni przychodziły nam z taką łatwością. Dziś już tra-cimy tą umiejętność. Warto jednak spróbować odpocząć przed kinowym ekranem, odrywając się od rzeczywistości, lub stworzyć innym możliwość do takiego odpoczynku.

PRACA PRZY FESTIWALU - I Ty możesz zdobyć doświadczenie w organizowaniu i obsłudze dużych imprez! Wystar-

czy na miesiąc przed festiwalem wypełnić specjalny formularz ze strony internetowej :

www.etiudaandanima.com Do realizacji animacyjnego marzenia przyczynili sie: Bartek Jerdanek (dział foto), Michał Szewczyk (dział foto), Marcin Sawczak (opieka nad gośćmi i tłumaczenie konferencji ) oraz Romek Klin (biuro organizacyjne, dział prasowy,

opieka nad stroną internetową i newsletterem).

roman.polaco

Page 4: 8

Toleruj albo giń!

O tolerancji, która zniewala, krótko-wzrocznym społeczeństwie, syndromie „kiwających głów” i innych chorobach XXI wieku. My, ludzie XXI wieku jesteśmy zadziwiają-co „odkrywczymi myślicielami”. Na własne potrzeby tworzymy nowe definicje podsta-wowych wartości. Robimy to z wielką deli-katnością i wyczuciem: tak, żeby nic nas nie uwierało, nie obciążało, nic nie prze-szkadzało w realizacji własnych pragnień. Niesamowite w jak dziwny sposób wielu

ludzi przeredagowało znaczenie słowa tole-rancja, żeby jego „unowocześnione” brzmienie współgrało z ich osobistymi pre-ferencjami. Dokonano niebezpiecznego przesunięcia znaczeniowego. W języku de-

baty publicznej tolerancja oznacza dziś to samo co szacunek. Analogicznie nietole-rancja oznacza brak poszanowania dla in-nej osoby. Na pierwszy rzut oka, w tych zależnościach nie dostrzegamy nic podej-rzanego. Jednak zechciejmy wejść trochę głębiej, trochę dłużej się nad tym zastano-wić.

Zadajmy sobie pytanie: czy tolerować oznacza to samo co szanować? Przypuść-my, że znajdujemy się teraz w pociągu. Studenci i uczniowie wracają na święta. Tłok, ścisk, zaparowane szyby, konduktor przeciskający się przez korytarza, będący

plątaniną ludzkich ciał i tobołów. Ogólnie, to co lubimy najbardziej… Stoimy sobie spokojnie, półprzytomni, oparci o okno. Desperacja wprost proporcjonalna do zmęczenia. Naprzeciwko nas mama z dzieckiem. Ulubioną zabawą szkraba, od dwóch godzin, jest kopanie Twojej nogi. Jesteś prawdziwym szczęściarzem. Z wszystkich nóg w korytarzu, właśnie Twoja nadaje się najlepiej do produkcji sińców. Odpowiedni kształt, czy co…? Spoglądasz z miłością na maleństwo i pro-

sisz „grzecznie”, cedząc przez zęby: Nie kop mnie… Na co poirytowana mama odpowia-da: To tylko małe dziecko! Proszę nie krzy-czeć, bo się maleństwo zestresuje! Przecież ono się musi bawić, Pan jest nietolerancyj-

ny! Czy to, że nie tolerowaliśmy zacho-wania małego dziecka oznacza, że go nie szanujemy? Właśnie to próbują nam dzi-siaj wmówić „modni liberałowie”, którzy chcą dogodzić wszystkim, a najbardziej sobie. Według nich powinniśmy być tole-rancyjni dla wszystkich ludzi, dla ich po-

mysłów, wartości, zachowań i idei. Tole-rancję utożsamiają w nielogiczny sposób z szacunkiem. Szacunek należy się każdemu czło-wiekowi, jako wspaniałemu stworzeniu Boskiemu. Każdy z nas jest Jego obrazem i podobieństwem. Ale w głowach wielu z nas rodzą się pomysły, które niekoniecz-nie muszą być mądre. W swojej miłości Bóg obdarzył nas wolnością, którą my mo-

żemy spożytkować nawet na głupoty. Z szacunku dla osoby, która błądzi, a na-wet z miłości do niej, próbujemy ukazać jej błąd jaki popełnia, ze względu na nasze wspólne dobro. Nietolerancja pojmowana w sensie stosowania jakiejkolwiek przemo-cy na osobie różniącej się od nas pogląda-mi jest oczywistym złem, ale rozumiana jako brak zgody na głupotę - błogosła-wieństwem.

Tymczasem, żyjemy pod presją róż-nych mniejszości i liberalnych grup, które wmawiają nam, że nie tolerując ich zacho-wań i poglądów nie szanujemy ich i uwa-żamy za gorszych. Wiedzą co myślimy le-piej niż my sami. Jednym z największych lęków współczesnego człowieka jest usły-szeć „zarzut”: jesteś nietolerancyjny. Sło-wo: konserwatywny traktowane jest jak największe przekleństwo. Bardzo często osobom naznaczonym „piętnem konserwa-tyzmu”, wytyka się nieumiejętność podej-mowania kulturalnego dialogu z ludźmi o innych przekonaniach. Ale czy brakiem kultury, a nawet szantażem, nie jest wy-twarzanie atmosfery przymusu społeczne-go? Chyba wszyscy czują obowiązek zga-dzania się na wszystko w imię tolerancji, bo przecież: każdy człowiek powinien być tolerancyjny!? To właśnie ci, najbardziej wojujący zwolennicy tzw. tolerancji, są naj-

Page 5: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

Kiedy wieczorem przychodzę na dworzec I patrzę w linie wydłużone szyn, Widzę w nich splot barw mieniących jak morze, I czuję świata pędzący film.

[J. Brzękowski, Pędzący film z tomu Tętno]

W małym mieście żył aptekarz. W dużym mie-ście zwano go poetą. W małym mieście znał wszystkich swoich klientów i wiedział, kto czego

mógłby potrzebować. Kiedy przychodziły starsze panie, kłaniał się w pas starszym paniom i spod lady wyciągał własnoręcznie przyrządzone lekar-stwo na chore serce. Szarmancko otwierał im drzwi. A u drzwi wisiał zapewne mały dzwone-czek. Taki, co mógłby informować mistrza za każdym razem, gdy w aptece pojawiał się klient. Na tyłach, w pracowni miała miejsce dzia-łalność inna – samotnicza. I ktoś by rzekł – nie-mal alchemiczna. To tutaj przetapiał materię w słowo. Z twardego metalu i betonu, wyrabiał substancję poezji. Przed sobą miał proste skład-niki, nie skażone jeszcze żadną funkcją, ani leczniczą, ani trującą. To on nadawał im osta-teczny kształt. W tej pracy mistrz nie pozwalał sobie przeszkadzać. Nikt też do końca nie wie-dział, co działo się naprawdę za tymi drzwiami, bo kiedy poeta stamtąd wychodził, w białym ki-tlu, układał rzędem na półkach gotowe już leki. Zapakowane w ozdobne papierki. W drugiej zaś ręce trzymał zapisane drobnym drukiem kartki.

W dużym mieście to jego wszyscy znali. Miał przecież w tym czasie za sobą już pierwszy tom poezji. A tom nosił tytuł: „Tętno”.

Brzękowski, tak. Gdyby kogoś zapytać, pew-nie mówiliby, że dobry chłopak, chociaż długo miejsca w Wiśniczu nie za-grzał. Najpierw wyjechał na studia do Krakowa, później z Krakowa do Pary-ża. Niewiele mówiło się o tym, skąd ten Brzę-kowski pochodzi, a kiedy trzeba go już było za-klasyfikować, mówiono: Awangarda Krakowska, wymieniając nazwę grupy. „Przyznam się, że osobiście nie lubiłem tego terminu, wyczuwałem w nim coś obcego” – komentował sam poeta. „Coś obcego” musiało być wyczuwalne w całej osobie Brzękowskiego, który, pochodząc z nie-dużej miejscowości, stał się piewcą „miasta, ma-sy, maszyny”, według rewolucyjnych haseł mło-dej poezji. Coś dziwnego i dwuznacznego było w ca-łym tym człowieku, którego jedni znali jako ap-tekarza z Wiśnicza, inni zaś wiedzieli o nim tyle, że jest jednym z czołowych poetów „Zwrotnicy”, później redagującym własne czasopismo „Linia”. Już samo nazwisko „Brzękowski, Brzękow-ski” jakoś niepokoi i wydaje się być znajome. Z jednej strony kojarzy się ze zgiełkiem miasta, hałasem i „brzękiem” zmieniających kierunek na zwrotnicach tramwajów. Z drugiej zaś strony owo „brzęczenie” równie dobrze mogło być od-głosem pszczelego roju, „brzęczeniem” zupełnie swojskim i tylko koleją losu skierowanym ku miastu. Tak czy inaczej – Brzękowski – to nie było nazwisko ciche, musiało narobić hałasu.

Sabina Misiarz - Filipek

Nazwisko, które musiało narobić hałasu

bardziej nietolerancyjni, nie pozostawiając nam wyboru i wmawiając, że nie mamy prawa odmó-wić. Nietolerowanie czyjegoś zachowania ze względu na złe skutki jakie ono przynosi, na-zwałbym mądrością i asertywnością. Gdyby Je-zus był „tolerancyjny”, w tym sensie jak rozu-miemy to dzisiaj, wchodząc do świątyni Jerozo-limskiej usiadłby w koncie i płakał cicho. Ale On wiedział, że nie można tolerować w tym miejscu handlu i hazardu. Mój dom będzie domem modli-twy. Czy rzeczywiście powinien w tym momencie powstrzymać się od interwencji? Czy nie szano-

wał kupców i kapłanów? Jeśli nie, to za Kogo umarł kilka dni później mówiąc: Wybacz im Pa-

nie, bo nie wiedzą co czynią?

Naszemu społeczeństwu grozi „syndrom kiwający głów”. Chodzi o obojętność. W sumie, nic nas już nie dziwi. Naga kobieta na bilbordzie? Ppffy!, Zabija-nie dzieci nienarodzonych? Tak już to jest… Para mężczyzn wychowująca małe dziecko? A czemu nie? Nie takie rzeczy już widziałem… niech sobie tam wychowują. Taka postawa jest wygodna: nie trzeba myśleć, nie trzeba dyskutować, nie wcho-dzi się w spory i wszyscy klepią po ramieniu: ty to jesteś tolerancyjny/a! I będziemy tak kiwać głowami, do chwili aż zgodzimy się na własne zniszczenie, nawet nie dziwiąc się, że ktoś nas o

to pyta. W końcu, jesteśmy TOLERANCYJNI…

szary

Page 6: 8

Kościół katolicki w Hiszpanii ma nadzieję, że

Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się latem

przyszłego roku w Madrycie, przybliżą do wiary

całe hiszpańskie społeczeństwo.

„Jeżeli uda nam się ukazać piękno wiary, to wielu

młodych i mniej młodych odkryje po raz pierwszy

lub na nowo dumę i niezasłużony przywilej bycia

katol ikami oraz odpowiedzialność za

przekształcenie naszego świata w miejsce lepsze dla

wszystkich” – uważa arcybiskup Madrytu, kardynał

Antonio María Rouco Varela.

Jeśli chcesz :

kapitalnie spędzić czas z tysiącami młodych

w samym sercu Hiszpanii – w Madrycie

wspólnie z nimi przeżywać swoją wiarę w Boga

i otwierać się na Jego obecność

spotkać się z Benedyktem XVI

modlić się, brać udział w Eucharystii, Drodze

Krzyżowej, nocnym czuwaniu

słuchać katechez specjalnie dla uczestników

Światowych Dni Młodzieży,

ubogacać się doświadczeniem wiary innych ludzi

bawić się i chodzić na koncerty, zwiedzać

wystawy i muzea, oglądać spektakle i brać udział

w wielu innych ciekawych wydarzeniach

podczas Festiwalu Młodych

po prostu nie zmarnować wakacji :)

przyjedź na :

XXVI Światowe

Dni Młodzieży

Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze

(por. Kol 2,7)

Czy masz plany na najbliższe wakacje? Może szukasz czegoś naprawdę wartego

Twojego czasu i energii?

Page 7: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

Dawno temu, w odległej galaktyce... Droga Światowych Dni Młodzieży rozpoczęła

się w 1984 od spotkania z okazji Nadzwyczajnego

Jubileuszu Młodych, jakie odbyło się z udziałem

Jana Pawła II w Rzymie. Dwa lata później mieliśmy

już I Światowy Dzień Młodzieży.

Od tamtego czasu, w każdą Niedzielę Palmową

obchodzony jest ŚDM w wymiarze diecezjalnym,

a co dwa-trzy lata młodzi spotykają się na spotka-

niu międzynarodowym.

Madryt na wyciągnięcie ręki!

Informacje o grupach, możliwościach wyjazdu,

dokładny program Światowych Dni Młodzieży

i inne przydatne wiadomości możecie znaleźć na :

- http://www.centrumsdm2011.0fees.net/ lub

- http://madryt2011.pl/

Jest nas coraz więcej!

Przyszłoroczne Światowe Dni Młodzieży będą

prawdopodobnie najliczniejszymi na Starym Kon-

tynencie. Do Kolonii przed 5 laty przybyło 1.700

tys. młodych. Do Rzymu na Wielki Jubileusz po-

nad 2,1 mln. W Madrycie za rok młodych będzie

prawdopodobnie jeszcze więcej, bo jak informują

lokalne konferencje episkopatów, delegacje z po-

szczególnych krajów będą tym razem średnio o 15

proc. większe.

Światowe Dni Młodzieży ze Wspólnotą

Emmanuel

Jedną z propozycji jest wyjazd na Światowe Dni

Młodzieży ze Wspólnotą Emmanuel. Co ciekawe,

w programie (oprócz samych wydarzeń w Hiszpa-

nii) udział w Forum w Paray le Monial we Francji,

wizyta w Lourdes i w drodze powrotnej dzień od-

poczynku w Paryżu.

Przygotuj się z nami!

Przygotowania do ŚDM w kościele św. Marka

w Krakowie:

I środa miesiąca – 19.30 – spotkanie modlitewne

III środa miesiąca – 19.15 – spotkanie formacyj-

ne (salka Kordelianum)

Dokładne informacje na http://emmanuel.info.pl/

(dział "ŚDM”)

Do zobaczenia w Madrycie!

Monika Ostafin

Ciąg dalszy nastąpi...

Termin: 16-21 sierpnia

Miejsce: Madryt, Hiszpania

Organizacja wyjazdu i koszt: w zależności

od grupy, z którą jedziesz

Page 8: 8

Salam alejkum!

Pokój niech będzie z Tobą!- tymi słowy już ponad dwa lata temu powitano mnie w gronie studentów Filologii Orientalnej starego, poczci-wego UJ. W ten sam spo-sób, tradycyjnym muzuł-mańskim powitaniem, po-zdrawiam wszystkich czy-telników Good Newsa, szczególnie „radosnych” maturzystów, którzy już za kilka miesięcy pożegnają się z piekarską rybką na piersi i podejmą nowe, fa-scynujące wyzwania. Po-zwólcie, że odciągnę Was na chwilę od maturalnych stresów i zaproponuję małą wyprawę karawaną na pustynię, do krainy najmocniejszej kawy, najwyższych hoteli ociekających złotem i (wbrew uprzedzeniom) najgościnniejszych ludzi na świecie…

Ale o co chodzi? Jestem studentką Arabistyki, czyli jak na-zwa wskazuje filologiem, w tym roku przygoto-wuję się do obrony pracy licencjackiej. Studia na tym kierunku kończą się dyplomem magistra po pięciu latach w trybie dwustopniowy

(licencjat i magisterka- oba stopnie można ukończyć w Krakowie tylko na UJ) i są prowa-dzone pod kątem bardzo (!) intensywnej nauki języka arabskiego oraz dogłębnego zapoznania się z kulturą arabską/muzułmańską, stąd na

zajęciach zajmujemy się czytaniem arabskiej li-teratury i jej przekładem na języki europejskie, obrzędowością i prawem islamu, historią, geo-grafią krajów arabskich, językiem mediów i dia-lektami. Uczelnia oferuje też kursy dodatkowe języków, w tym angielskiego, perskiego, hebraj-skiego, kurdyjskiego, dialektów syryjskiego, pa-lestyńskiego i libijskiego.

Ania Pająk: Z - orientowana

na Bliski Wschód,

czyli Arabistyka na UJ

Page 9: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

Czy są to studia trudne? Czy uczą tam pisać tymi śmieszny-mi szlaczkami? Nie ma się co śmiać- takie pytania zadaje-cie mi codziennie. Jak każde studia filologiczne, arabistyka to studia wymagające, należy więc zapomnieć tu o micie studenta obiboka. Język arabski jest piękny, ale nauka wymaga sporej determinacji. Po pierwszych dwóch zajęciach każdy student potrafi już pisać od prawej do le-wej pismem arabskim (tymi szlaczkami, robacz-kami, supełkami itp.), z czasem zaczyna układać swoje pierwsze wypowiedzi używając wielu char-czących, gardłowych dźwięków. Warto tu wspo-mnieć, że na jednym roku studiuje tylko ok. 20 osób, dlatego nauka przebiega szybko, do dziś czuję się jak prywatnym kursie szkoły językowej. Zajęcia prowadzą zarówno rodowici Arabowie jak i Polacy (często byli pracownicy dyplomacji w krajach arabskich, osoby, które mieszkały tam kilka lub kilkanaście lat). Zajęcia prowa-dzone są z pasją- zdarza się, że pijemy arabską kawę na zajęciach, zajadamy się wschodnimi przysmakami, przebieramy się w tra-dycyjne arabskie stroje: dziewczyny uczą się zasłaniać twarz chustą, chłopcy wiązać turban, często przyj-mujemy gości z zagranicy. Stałym elementem programu studiów jest wyjazd na roczne, semestralne lub wakacyjne stypendium do jednego z krajów arabskich- do wyboru Algie-ria, Maroko, Libia, Egipt, Tunezja, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emi-raty Arabskie (tak, można jechać do Dubaju), Katar, Kuwejt, Oman, Je-men, Syria, Palestyna, Jordania. Tymczasowo z powodu działań wojennych wstrzy-mano wyjazdy do Iraku i Libanu.

Licencjat, magisterka i co dalej…? Ze względu na to, że specjalistów w tej dziedzinie jest naprawę niewielu, o pracę, zwłaszcza na prestiżowych stanowiskach, wcale nie trudno. Absolwenci tego kierunku pracują jako przedstawiciele MSZ w konsulatach i ambasadach Rzeczpospolitej Polskiej, w jed-nostkach wojskowych, w organizacjach humani-tarnych (głównie w Międzynarodowym Czerwo-nym Krzyżu i Czerwonym Półksiężycu), w tury-styce, handlu, przemyśle naftowym, jako kon-sultanci inwestycji bliskowschodnich i tłumacze przysięgli w wielu innych dziedzinach. Często pracę związaną z kierunkiem zaczyna się jeszcze przed uzyskaniem dyplomu. Część osób zostaje także na uczelni, aby szkolić przyszłe pokolenia arabistów. Na zakończenie dwie rady: jeśli jesteś zain-teresowany pokrewnymi dziedzinami zajrzyj na stronę internetową UJ, zobacz ofertę edukacyjną arabistyki, iranistyki, japonistyki, indologii i tur-kologii. I najważniejsze: nie bój się wybrać niety-powych studiów, nie bój się zostać jednym z nie-wielu specjalistów w swoim kręgu zaintereso-wań, nie bój się odważnie podejmować decyzji, nawet jeśli wydaje się, że Twoje pomysły są tro-chę szalone. I nade wszystko nie pozwól aby Twój wybór, Twoje studia i Twoja przyszłość były przypadkiem.

Do zobaczenia w Instytucie Filologii

Orientalnej

- Ania

[email protected]

Page 10: 8

Autor: Erich Segal Tytuł: Akty wiary

Tytuł oryginału: Acts Of Faith

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 1999

Liczba stron: 510

Z tylnej okładki Historia trójki młodych ludzi, ukazana na tle nowojor-

skiego Brooklynu, izraelskich kibuców, nowoczesnej Brazylii

i świętych miast: Rzymu i Jerozolimy. Powieść

o poszukiwaniu wiary, o zakazanej miłości, o grzechu i zbawie-

niu.

Ludzie z problemami Tim Hogan - porzucony przez ojca, wychowywany przez ciotkę, odnajdzie swój dom w Kościele. Pomimo przyjętych święceń kapłańskich nie będzie w stanie uchro-nić się przed wielką namiętnością, która rozpali jego du-szę.

Dan Luria - syn powszechnie szanowanego rabina - zamiast iść w ślady ojca i objąć du-chowe przewodnictwo gminy ortodok-syjnych nowojorskich Żydów, złamie jego serce i nie otrzyma przebacze-nia.

Debora Luria - wychowywana w pokorze, w imię zakazanej miłości przeciwstawi się rodzinie, wybierając własną drogę do Boga.

Moim zdaniem: Przeczytałam tę książkę w wakacje i musze powie-dzieć, że to kolejna genialna powieść Segala. Jak dla mnie jest na trzecim miejscu zaraz po "Doktorach" i "Absolwentach".

Jak już wiadomo, ta książka opowiada o trójce lu-dzi, których losy splatają się w różnych momentach ich życia. Każde z nich jest inne i każde szuka swojej drogi.

Z tej trójki najbardziej polubiłam Deborę, oczywi-ście dlatego, że jest dziewczyną, ale też dlatego, że sprze-ciwia się dyskryminacji kobiet w społeczeństwie żydow-skim. Nie podoba jej się, że całe życie ma spędzić w cieniu swojego męża, którego co gorsza, wybierze dla niej ojciec!

Znowu Dan, przez całe życie był ulubieńcem ojca i spełniał jego ambicje. W przyszłości miał zająć miejsce swego ojca. Przez całe dzieciństwo poniżany przez katolic-kich rówieśników, buntuje się w pewnym momencie i za-czyna robić karierę na Wall Street, czego nigdy nie wyba-cza mu ojciec.

Tim, w młodości niegrzeczny i agresywny, później postanawia zostać księdzem, choć nigdy nie zapomina o swojej ukochanej, z którą nie mógł być. W końcu jako kle-ryk spotyka ją na pielgrzymce z Jerozolimie. Co z tego wyniknie? Nie powiem. Zdradzę jeszcze, że kariera Tima szybko się rozwija, a on zaczyna być kimś ważnym w hierarchii kościoła katolickiego.

Kulturowy skarbiec Poza ciekawą fabułą, "Akty wiary" mają jeszcze jedną wielką zaletę. Poznajemy w nich bardzo dokładnie kulturę i wiarę żydowską. W sumie większość informacji, które posiadam na ten temat pochodzi właśnie z" Aktów wiary". Obserwujemy również naukę przyszłych księży i ich

poświęcenie.

Książkę baaardzo polecam jak z resztą inne autor-

stwa Ericha Segala.

Katarina

O wierze, miłości, grzechu i zbawieniu, czyli dlaczego warto sięgnąć po Segala?

Page 11: 8

2 4 . 1 1 . 2 0 1 0 , N R 8

Potrzebuję Cię dzisiaj jeszcze bardziej niż zwykle.

Nie, nie chodzi mi o zaparzenie herbaty, ale dobrze, że sobie o

tym przypomniałem… Usiądź, proszę. Musimy przyjrzeć się

nowemu materiałowi dowodowemu. Sprawa nie jest prosta, być

może dlatego, tak bardzo zniechęca wielu ludzi. Mnie też często

nie jest łatwo. Zostań ze mną przez chwilę. Porozmawiamy o

modlitwie.

Wydaje się nam, że słyszeliśmy już wszystko na temat

modlitwy. Najpierw w czasie katechezy, potem może podczas

kazania. Rączki złożone, na kolana i paciorek.

I tak codziennie, rano i wieczorem (no chyba, że jesteśmy zmę-

czeni, to wtedy kolejka przepada). Zatrzymując się na tym po-

ziomie trudno jest doświadczyć bliskości Boga w modlitwie. A

przecież sam Jezus nam oznajmił, że: Gdzie dwóch, albo trzech

gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich (Mt 18,20).

Czy modlitwa jest konieczna, żeby wierzyć? Jak się modlić?

Dlaczego nie czuję Boga? Czy Ktoś mnie usłyszy? Puk! Puk!

Jest tam Kto?

Modlitwa jest oddechem duszy. Bóg jest źródłem życia -

jak żyć, odcinając się od Niego? Jak żyć bez oddychania? Czę-

sto próbujemy iść przez życie na bezdechu. W rzeczywistości

wytrzymujemy bez powietrza tylko kilka chwil,

a wielu bez modlitwy żyje przez całe lata. Świat złapał duchową

zadyszkę. Modlitwa? Kto by na nią tracił czas? Tym bardziej,

że wymaga wysiłku i często nie przynosi żadnych widzialnych

rezultatów. To wbrew naszej kulturze, która chciałaby zrobić z

Boga automat z napojami. Wrzucasz dwa złote, naciskasz i wy-

skakuje puszka coli. Jeśli nic nie wylatuje, to kopiesz z całych

sił, żeby zwrócono pieniądze. Podczas modlitwy zachowujemy

się często jak małe, łakome dzieci. To nie jest modlitwa chrze-

ścijanina, to modlitwa pogańska.

Wyobraźmy sobie tradycyjną licealną sytuację. Ona

jest ładna i inteligentna. On niebrzydki i niegłupi. Ona nie może

przez niego spać, a jemu dziwnie pocą się ręce, gdy ona prze-

chodzi obok. Zauroczenie wzmaga się coraz bardziej, ale żadne

z nich nie może się przemóc, żeby powiedzieć to pierwsze, ale

j a k ż e w a ż n e : y y y y . . . c z e ś ć . I t y l k o

z tego powodu, że nie zaistniała między nimi komunikacja, roz-

mowa, nie może pojawić się miłość. Tak samo jest z Bogiem i z

nami. Bóg nas kocha, ale my nie dajemy sobie szansy, żeby się

o tym przekonać bo milczymy, brakuje nam modlitwy, brakuje

kontaktu.

W modli-

twie najważniej-

sza jest świado-

mość przebywa-

nia przed Bo-

giem. Cokolwiek

robimy, gdzie-

kolwiek jeste-

śmy, wierzymy,

że Bóg ogarnia

n a s s w o j ą

wszechwiedzą.

Nie, nie urządza Big Brother`a, ale czuwa, gotowy w każdej

chwili pośpieszyć nam z pomocą. Gdy jesteśmy tego świadomi

rozumiemy, że wezwanie św. Pawła: Nieustannie się módlcie,

nie jest niewykonalne. Starożytni mnisi zwykli byli mawiać:

mało modli się ten, kto modli się tylko gdy klęczy.

W każdej chwili myśląc o Bogu, wzywając Jego imienia, speł-

niając swoje obowiązki, odpoczywając, jadąc tramwajem, mo-

żemy stanąć blisko Niego i z Nim porozmawiać. Choć, oczywi-

ście nie powinno nam zabraknąć czasu na intymną rozmowę…

Modlitwa - rozmowa z Bogiem. Zaraz! Jaka rozmowa?

Słyszałeś jakiś głos z Nieba? No, albo widziałeś Tego

z Kim rozmawiasz? Często odpowiedź brzmi "nie". Mistyczne

przeżywanie modlitwy jest darem, który otrzymuje stosunkowo

niewielu ludzi. Ale modlitwa nie jest zarezerwowana jedynie,

dla świętych. Na częste pytanie: dlaczego nie czuję Boga? –

można odpowiedzieć równie często przytaczaną wypowiedzią:

Bóg nie jest dezodorantem, żebyśmy musieli Go czuć. Emocje

to ważna część życia, miłości, także modlitwy, ale na pewno nie

najważniejsza. Bóg nie musi przychodzić do nas na płonącym

r y d w a n i e , l e c z p r z e m a w i a d o n a s

w ciszy, mówi Słowami Pisma Świętego, uśmiechem przyjacie-

la, radą mądrego. Napełnia naszą duszę spokojem i zaufaniem.

Czasem wzmocni nas udzielając specjalnej łaski, której nie je-

steśmy godni.

Szukając kontaktu z Bogiem nie trzeba uciekać się do

praktyk dalekiego wschodu. Nasza tradycja chrześcijańska

jest niezwykłym skarbcem modlitwy. Wśród wielu metod, jedną

z najpiękniejszych jest chrześcijańska medytacja. Skupia naszą

duszę i uwagę ciała na Osobie Jezusa, w odróżnieniu od medy-

tacji w innych religiach, które zachęcają do „wejścia w siebie”

i otwarcia na niewiadomą moc (egzorcyści ostrzegają przed

tego typu medytacją, będącą powodem szatański opresji, a na-

wet opętań). Taka modlitwa prowadzi do wyciszenia duszy

i ciała, stwarzając możliwość zbliżenia się do Boga.

Aby się modlić potrzeba wysiłku. Nieraz tak trudno

jest przekroczyć próg własnych myśli i wyobrażeń, by skupić

się na tym co rzeczywiście istotne: kontakcie z Bogiem. Modli-

twa, która jest łaską, zostaje nam udzielona, ale wymaga on nas

nieustannej nauki i ćwiczenia. Zniechęca nas szatan,

a Bóg nieustannie mobilizuje!

Żeby zgłosić ten materiał jako dowód w sprawie po-

trzeba, żeby został zbadany przez Ciebie. To Twoje zadanie.

Potrzeba Ci czasu i miejsca, więc nie będę Ci już dzisiaj prze-

szkadzał. Zbliżać się do Boga – to musi być radość! Ja też będę

próbował. W takim razie, do zobaczenia! CDN…

szary

Boże bliski... cz. 8. Rozdział VII: Duchowa zadyszkaDuchowa zadyszkaDuchowa zadyszka

Page 12: 8

Dla wszystkich zainteresowanych projektami

Eolontariatu Europejskiego EVS Stowarzyszenie Roz-

woju i Integracji Młodzieży STRIM postanowiło zor-

ganizować otwarte spotkania informacyjne. Na takie

spotkanie będę mogły przyjść wszystkie osoby, które

chcą dowiedzieć się czym jest Wolontariat Europej-

ski, jak i gdzie znaleźć projekt i organizację dla siebie,

co należy zrobić by wziąć udział w takim projekcie

oraz jakie są procedury formalno-organizacyjne. Odpo-

wiedzi na te i inne pytania udzielą doświadczeni koor-

dynatorzy projektów EVS działający w naszym stowa-

rzyszeniu. Chcielibyśmy, aby takie spotkania odbywały

się raz w miesiącu o stałej porze. Proponujemy czwart-

ki między 16.00 a 17.00

Najbliższe spotkanie odbędzie si 25 listopada w biurze

Stowarzyszenia przy ulicy Pawlikowskiego 5/5

o godzinie 16.00.

Serdecznie zapraszamy!

Udział proszę potwierdzić mailowo na adres:

[email protected] Więcej informacji o samym Stowarzyszeniu możecie

znaleźć na stronie: www.strim.org.pl

Zaczynając nasze rozważania muzyczne, zastanawia-łyśmy się, jakiego artystę, jako pierwszego zaszczycić Waszą uwagą. Wybór padł na Joy Division – grupę, która bez wątpienia wpłynęła na oblicze współczesnej muzyki rockowej - grupa, która poprzez mroczną, posępną muzykę zdefiniowała nurt post-punk. Ale zacznijmy od początku…

W 1977 roku, dwaj przyjaciele - Bernard Sumner (gitara elektryczna) i Peter Hook (gitara basowa) zainspirowani dokonaniami Sex Pistols, stworzyli punkowy zespół o swojskiej nazwie Warsaw (na cześć piosenki Dawida Bowiego). Rola wo-kalisty przypadła początkującemu poecie Ianowi Curtisowi. Po ostatecznym wyborze perkusisty – Stephen’a Morris’a, zespół nagrał parę utworów utrzymanych w punkowej stylistyce. Sielan-ka nie trwała jednak długo. Formacja została oskarżona o propa-gowanie nazistowskich treści w wyniku ekscentrycznego zacho-wania muzyków. Ponadto grupa została zmuszona do zmiany nazwy ze względu na działający w Londynie zespół o podobnej nazwie. Wybór padł na Joy Division.

Od początku kwartet grał refleksyjną, depresyjną i mroczną muzykę, którą został przesiąknięty pierwszy album – Unknown Pleasures. Na dzieło złożyło się 10 utworów, z których na szczególną uwagę zasługują : Disorder, She’s Lost Control i Shadowplay. Od tego momentu kariera muzyczna formacji na-brała tempa, ale muzycy nie zwalniali. W krótkim czasie ukazał się singiel z największym przebojem - Love Will Tear Us Apart. Jednak magnum opus muzyków okazał się album Closer, cha-rakteryzujący się zimnym brzmieniem, co jest zasługą syntezato-rów, mocnej linii basu i sterylnym dźwiękom perkusji. Wszystkie 9 utworów na stałe wpisało się do kanonu rocka.

Niestety, niedługo po osiągnięciu komercyjnego sukce-su, w 1980 roku, zespół został rozwiązany. Powodem była samo-bójcza śmierć pogrążonego w depresji i chorobie Iana Curtisa. Pozostali członkowie kontynuowali działalność pod nazwą New Order.

Łabi@ Zasti