7-8 2011

76
7-8 | lipiec-sierpień 2011 cena 17 zł (w tym 5% vat) ............................................................................................................................................................................. INDEKS 377325 ISSN 0137-222X wyspa spichrzów Gdańskie spichrze dawniej i plany na przyszłość (ss. 32-36) prudential Odsłanianie historii przy okazji remontu przedwojennego warszawskiego wieżowca (ss. 38-40) myszy i ludzie Przedstawienia myszy w sztuce (ss. 16-21) Wizyta na Zamku Królewskim w Warszawie (ss. 5-15) zamek świadkiem historycznych wydarzeń

description

Spotkania z Zabytkami

Transcript of 7-8 2011

Page 1: 7-8 2011

7-8 | lipiec-sierpień 2011cena 17 zł (w tym 5% vat)

.............................................................................................................................................................................INDEKS 377325 • ISSN 0137-222X

wyspa spichrzów

Gdańskie spichrze dawniej i plany na przyszłość(ss. 32-36)

prudential

Odsłanianie historii przy okazji remontu przedwojennego warszawskiego wieżowca(ss. 38-40)

myszy i ludzie

Przedstawienia myszy w sztuce(ss. 16-21)

Wizyta na Zamku Królewskim w Warszawie(ss. 5-15)

zamek świadkiem historycznych wydarzeń

Page 2: 7-8 2011

...........................................................................................................................................................................................................

■ 5 Zamek Królewski w Warszawie w roku polskiej prezydencjiRozmowa z dyrektorem Zamku prof. dr. hab. Andrzejem Rottermundem

Wojciech Przybyszewski

■ 8 Zamek świadkiem historycznych wydarzeń Jagoda Pietryszyn

■ 16 Myszy i ludzie Jarosław Komorowski

■ 22 Jeden model, trzy obrazy Jerzy Kupczyk

Spis treści..................................................................................................................................................

| Spotkania z Zabytkami | 7-8 2011

z wizytą w muzeum

■ 52 Sybilla − edycja 2010

■ 53 W mazowieckim dworze Joanna RumiŃska

■ 55 Spotkanie z książką: Opisanie podziemi ElŻbieta Firlet

z zagranicy

■ 56 Wyrwij murom zęby krat Anna Manicka

rozmaitości

■ 58 Zabytki i prawo: Obrót dobrami kultury Katarzyna Komar-Michalczyk

■ 58 Pilnie poszukiwane

■ 58 Odzyskany Witkacy

■ 60 Powrót skradzionych wachlarzy Dominik Dubiel

■ 61 Spór o wachlarze Tomasz Szkaradnik, Adam Mikolka

■ 62 Spotkanie z książką: Restytucja dóbr kultury

■ 63 Z kryminalnej kroniki: Tajemnica śmierci książąt mazowieckich

Hanna Widacka

■ 64 Nieznane rysunki Wojciecha Gersona Maria Krajewska ■ 66 Zapomniane słowniki MichaŁ Gradowski

■ 69 Wiedzieć więcej

■ 72 Spotkanie z książką: Mińsk Mazowiecki i okolice BoŻena Wierzbicka

■ III okł. Listy

■ 2 Przeglądy, poglądy

■ 27 Spotkanie z książką: Księgozbiór Andrzeja Opalińskiego

■ 28 Wokół jednego zabytku: Kamienna chrzcielnica z koszalińskiej katedry

Łukasz Neubauer

spotkania na wschodzie

■ 30 Bychów nad Dnieprem JarosŁaw Komorowski

zabytki w krajobrazie

■ 32 Wyspa Spichrzów StanisŁaw Grzelachowski

■ 36 Spotkanie z książką: Architektura międzywojennej Warszawy

■ 37 Zabytkowe nagrobki z północnego Podlasia Piotr Kisiel

to też są zabytki

■ 38 „Prudential”: odsłanianie historii Janusz Sujecki

z warsztatu konserwatora

■ 41 Konserwacja późnogotyckiego obrazu AnGelika BoGdanowicz, Kazimierz Kuczman

zbiory i zbieracze

■ 45 Pieczęć starohetycka MaGdalena KaPeŁuŚ, Maciej PoPko

■ 47 Spotkanie z książką: Wiedeńskie zbiory Karola Lanckorońskiego

■ 48 Medal zwycięstwa Jerzy Czajewski

■ 51 Spotkanie z książką: Katalog rzeźby

Page 3: 7-8 2011

Od Redakcji...........................................................................................................................................................................................................

........................................

mies iĘcznik PoPularnonaukowy

7-8 (293-294) XXXV Warszawa 2011

ADRES REDAKCJI00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel./fax 22 622-46-63e-mail: [email protected]:// www.spotkania-z-zabytkami.pl

REDAKCJAWojciech Przybyszewskiredaktor naczelny

Lidia Bruszewskazastępca redaktora naczelnego

Ewa A. Kamińskasekretarz redakcji

Jarosław KomorowskiKatarzyna Komar-MichalczykPiotr Berezowskiprojekt graficzny

Magdalena Barańskałamanie i opracowanie komputerowe

RA DA RE DAK CYJ NAprof. dr hab. Dorota Folga-Januszewskadr Dominik Jagiełłoprof. dr hab. Stanisław Januszewskiprof. dr hab. inż. arch. Robert M. Kunkelprof. dr hab. Małgorzata Omilanowskaprof. dr hab. Maria Poprzęckaprof. dr hab. Jacek Purchlaprof. dr hab. Andrzej Rottermundprof. dr hab. Bogumiła Roubamgr Bartosz Skaldawskimgr Andrzej Sołtandr Marian Sołtysiakprof. dr hab. inż. Bogusław Szmygin

WYDAWCA

00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel. 22 353 83 30, fax 22 353 83 31e-mail: [email protected]:// www.fundacja-hereditas.pl

WSPÓŁWYDAWCA

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów w materiałach przeznaczonych do publikacji oraz publikowania wybranych artykułów w wersji elek-tronicznej. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpo-wiada.

Nakład: 6000 egz.

NA OKŁADCE: Wachlarz ze sceną po-loneza i koncertu Jan-kiela ze zbiorów Mu-zeum Zofi i Kossak--Szatkowskiej w Gór-kach Wielkich koło Cie-szyna (zob. artykuły na ss. 60-62).

Polskie Przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej jest dobrą okazją do odwie-dzenia trzech stołecznych rezydencji: Zamku Królewskiego w Warszawie, Pa-łacu Muzeum w Wilanowie oraz Łazienek Królewskich w Warszawie. Były one

świadkami wielu ważnych wizyt i wydarzeń historycznych, a w dwóch z nich będą się odbywać także spotka-nia związane z polską pre-zydencją. Artykuły opisują-ce te rezydencje pod kątem odbywających się w nich spo-tkań poprzedza zawsze roz-mowa z dyrektorem rezyden-cji-muzeum na tematy naj-bardziej aktualne, związane

m.in. z planowanymi wystawami i w ogóle z szeroko rozumianą strategią rozwo-jową odwiedzanej placówki. Zaczynamy od Zamku Królewskiego, w następnym nu-merze – Pałac w Wilanowie, w kolejnym – spotkanie w warszawskich Łazienkach.

W tym numerze polecamy ponadto niezwykle ciekawy naszym zdaniem blok krótkich artykułów poświęconych prawnym aspektom zaginionych bądź utraconych dzieł sztuki, ich legalnemu lub nielegalnemu obrotowi, a także dziełom poszuki-wanym przez muzea i odzyskanym po wielu latach od dokonanej w nich kradzieży (ss. 58-62). Obrót dobrami kultury – to tytuł pierwszego z proponowanych artyku-łów, będącego de facto relacją z międzynarodowej konferencji „Legalny i nielegal-ny obrót dobrami kultury. Zapobieganie przestępstwom przeciw dziedzictwu kultu-rowemu”, zorganizowanej w maju br. w Warszawie przez Narodowy Instytut Dzie-dzictwa (od poprzedniego numeru „Spotkań z Zabytkami” współwydawcę pisma) oraz Kulturrad, Riksantikvaren (Norwegia) i Centralne Muzeum Morskie w Gdańsku.

I jeszcze wiadomość dla tych z Państwa, którzy nie zaglądają na naszą stronę in-ternetową (www.spotkania-z-zabytkami.pl) i nie bywają na Facebooku. Na proś-bę wielu potencjalnych uczestników konkursu fotografi cznego „Na styku starego z nowym”, którzy nie zdążyli z nadesłaniem swoich prac w wyznaczonym terminie – zdecydowaliśmy się na przedłużenie terminu konkursu do 31 sierpnia 2011 r. (!) Tym samym nasz błyskawiczny PRZEDWAKACYJNY konkurs zamienia się w konkurs WAKACYJNY, a w związku z tym ulegają też zmianie niektóre punkty jego regula-minu (https://www.facebook.com/spotkaniazzabytkami). Znacząco powiększa się ponadto pula nagród w konkursie, a wyniki będą znane już w połowie września br. i ogłoszone na Facebooku oraz na stronie internetowej pisma. Najciekawsze prace oraz listę laureatów opublikujemy w numerze świątecznym „Spotkań z Zabytkami” (nr 11-12, 2011).

Autorom nadesłanych już prac serdecznie dziękujemy! Złapali Państwo fotogra-fi cznego bakcyla i w różnych zakątkach Polski potrafi li odnaleźć zarówno pozytyw-ne, jak i negatywne przykłady „zderzenia” starej i nowej architektury. Tym, którzy dopiero podczas wakacyjnego wypoczynku zdecydują się na zrobienie zdjęć – ży-czymy powodzenia!

z wizytą w muzeum

■ 52 Sybilla − edycja 2010

■ 53 W mazowieckim dworze Joanna RumiŃska

■ 55 Spotkanie z książką: Opisanie podziemi ElŻbieta Firlet

z zagranicy

■ 56 Wyrwij murom zęby krat Anna Manicka

rozmaitości

■ 58 Zabytki i prawo: Obrót dobrami kultury Katarzyna Komar-Michalczyk

■ 58 Pilnie poszukiwane

■ 58 Odzyskany Witkacy

■ 60 Powrót skradzionych wachlarzy Dominik Dubiel

■ 61 Spór o wachlarze Tomasz Szkaradnik, Adam Mikolka

■ 62 Spotkanie z książką: Restytucja dóbr kultury

■ 63 Z kryminalnej kroniki: Tajemnica śmierci książąt mazowieckich

Hanna Widacka

■ 64 Nieznane rysunki Wojciecha Gersona Maria Krajewska ■ 66 Zapomniane słowniki MichaŁ Gradowski

■ 69 Wiedzieć więcej

■ 72 Spotkanie z książką: Mińsk Mazowiecki i okolice BoŻena Wierzbicka

■ III okł. Listy

Page 4: 7-8 2011

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

Przeglądy, poglądy.........................................................................................................................

JUBILEUSZ MUZEUM ROMANTYZMU W OPINOGÓRZEMuzeum Romantyzmu w Opinogó-rze ma już 50 lat. Uroczystości jubile-uszowe odbyły się 27 maja br. Muzeum to przyciąga miłośników sztuki roman-tycznej z  najodleglejszych stron. Boga-ta ekspozycja stała oraz wystawy czaso-we, ożywiona działalność wystawienni-cza i edukacyjna placówki, a także nie-zwykłe zaangażowanie w popularyzowa-nie dorobku artystycznego epoki zostały

równie efektowna – wnętrze dawnego kościoła św. Barbary z XVI w. w Świd-nicy, obecnie siedziba NOT) prelegen-ci z  Polski i  Francji akcentowali proble-matykę korzyści, płynących z czynne-go uprawiania historii techniki, a także aktywnej ochrony dziedzictwa przemy-słowego i technicznego Polski oraz roli, jaką ochrona zabytków kultury technicz-nej odgrywać może w gospodarce, poli-tyce społecznej, kulturze. Celem spotka-nia, jak co roku, była także nieoceniona

TECHNIKA W DZIEJACH CYWILIZACJI W dniach 19-21 maja br. odbyła się kon-ferencja „Technika w dziejach cywiliza-cji – z myślą o przyszłości”, zorganizowa-na w formie Międzynarodowego Warsz-tatu Archeologii Przemysłowej przez Fun-dację Otwartego Muzeum Techniki z Wro-cławia i Międzywydziałowe Studenckie Koło Naukowe Politechniki Wrocławskiej „Ochrony zabytków techniki HP Nadbor”; czynny udział w  tym wydarzeniu wzię-ła Fundacja Hereditas. Scenerię pierwsze-go dnia konferencji tworzyły dwie paro-wozownie Dzierżoniowa (czołowa z 1858 i wachlarzowa z 1900 r.), co nadawało szczególny ton wypowiedziom prelegen-tów oraz dyskusjom przedstawicieli środo-wisk naukowych, kulturalnych, konserwa-torskich, muzealników, organizacji poza-rządowych, przedstawicieli samorządów lokalnych oraz beneficjentów programów ochrony dziedzictwa przemysłowego. W trakcie dwudniowych obrad (a sce-neria drugiego dnia konferencji była

docenione przez władze woj. mazowiec-kiego − marszałek Adam Struzik uhono-rował placówkę Medalem Pamiątkowym Pro Masovia. Muzeum Romantyzmu, otwarte w 1961 r. w 150. rocznicę dekretu Napoleona przy-wracającego Opinogórę Krasińskim, two-rzy zespół obiektów usytuowanych na te-renie 22-hektarowego parku krajobrazo-wego w stylu angielskim. Odwiedzający mogą tu podziwiać m.in. neogotycki pa-łacyk z lat czterdziestych XIX w., miesz-czący stałą ekspozycję poświęconą Zyg-muntowi Krasińskiemu oraz neogotycki budynek oficyny dworskiej, w którym or-ganizowane są ekspozycje czasowe.Obchodom 50-lecia towarzyszyło otwar-cie wystawy „Pejzaż polski w XIX i XX wieku”, prezentującej eksponaty ze zbiorów Muzeum im. Jacka Malczew-skiego w Radomiu i kolekcji prywatnych.

wymiana doświadczeń w zakresie ochro-ny zabytków postindustrialnych, prowa-dzonych na tym polu studiów i badań na-ukowych, a przede wszystkim spojrzenia na dziedzictwo przemysłowe pod kątem jego roli kulturotwórczej i wciąż niewy-korzystanego potencjału społecznych po-żytków, tkwiących w ochronie dziedzic-twa przemysłowego. Po zakończeniu obrad uczestnicy konfe-rencji mieli okazję odwiedzenia Central-nej Stacji Pomp upadłego „Bielbaw”-u w Bielawie (obiekt z 1909 r.). Trzeciego, ostatniego dnia warsztatów zwiedzano m.in. podziemny kompleks militarny Riese w Osówce (z lat 1943--1944) w Górach Sowich. Zaprezentowane podczas konferencji wy-stąpienia opublikowane zostały w  tomie 7. cyklicznego wydawnictwa pt. Technika w dziejach cywilizacji. Z myślą o przyszło-ści (red. Stanisław Januszewski); książ-kę można nabyć za pośrednictwem stro-ny www.nadbor.pwr.wroc.pl.

ODKRYTE CIEPLICKIE FRESKI

W Jeleniej Górze – Cieplicach rozpoczął się remont poklasztornych zabudowań i  podczas wstępnych badań konserwa-torskich odkryto malowidła ścienne. Te-matyka fresków związana jest z  daw-nymi właścicielami zespołu budynków

– cystersami. Są to głównie sceny reli-gijne, z  różnego rodzaju inskrypcjami. Mogą być one dziełem Michaela Will-manna. Aby jednak potwierdzić związek twórców cieplickich fresków ze szko-łą tego artysty, zwanego „śląskim Rafa-elem”, konieczne są dalsze, bardzo spe-cjalistyczne badania.

EUROPEJSKIE DNI DZIEDZICTWA 2011W 2011 r. Europejskie Dni Dziedzictwa w Polsce odbędą się po raz dziewiętnasty, w terminie 10-11 i 17-18 września. Ich ogólnopolskie otwarcie nastąpi 10 wrze-śnia na Ostrowie Lednickim.Narodowy Instytut Dziedzictwa – ogólno-polski koordynator EDD – już po raz piąty zaproponował wspólny dla całej Polski te-mat obchodów. Tym razem będą to: „Ka-mienie milowe”. Temat ten ma zwrócić uwagę na wkład Rzeczypospolitej na prze-strzeni dziejów w rozwój Europy. Kamienie milowe – takie, jak Zjazd Gnieźnieński, Rzeczpospolita Obojga Narodów, Konfede-racja Warszawska, Odsiecz Wiedeńska czy Konstytucja 3 maja – są naszymi cegiełka-mi w budowę wspólnej Europy.W tym roku obchody EDD w Polsce zbie-gać się będą z wpisanym do kalendarza oficjalnych wydarzeń towarzyszących polskiej prezydencji w Radzie Unii Euro-pejskiej Europejskim Kongresem Kultury, który zorganizowany zostanie we Wrocła-wiu w dniach 8-11 września 2011 r. Narodowy Instytut Dziedzictwa przygo-towuje też specjalną wystawę, wpisującą się w temat obchodów EDD, której otwar-cie odbędzie się podczas zorganizowane-go we Wrocławiu w dniach 11-12 paździer-nika 2011 r. Europejskiego Forum Dziedzic-twa; towarzyszyć mu będzie spotkanie koor-dynatorów narodowych EDD. Wystawa ob-razować będzie najważniejsze wydarzenia w historii Polski, przywoływać daty, miejsca, twórców i tradycje oraz związane z nimi za-bytki kultury materialnej i niematerialnej.

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 4

Page 5: 7-8 2011

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

DO SANDOMIERZA POWRÓCIŁY CENNE ZABYTKIW Sandomierzu odnowiono trzy cen-ne zabytki sztuki sakralnej. Do sando-mierskiej katedry powrócił osiemnasto-wieczny obraz „Narodzenie Najświęt-szej Maryi Panny”, a w Muzeum Diece-zjalnym w Domu Długosza można oglą-dać dwie odrestaurowane rzeźby: „Pie-tę” i „Personifikację Ameryki”. „Narodzenie Najświętszej Maryi Pan-ny” − to obraz namalowany przez kra-kowskiego artystę Łukasza Orłowskiego

w 1756 r. Dzieło było pierwotnym malo-widłem do ołtarza głównego sandomier-skiej bazyliki katedralnej. Płótno odna-leziono podczas prac konserwatorskich w katedrze w 2008 r. W ramach renowacji uzupełniono znaczne ubytki malarskie, a także wyprostowano zawinięte z dwóch stron płótno i naciągnięto je na nowe kro-sno. Obraz można oglądać w katedrze na ścianie zachodniej, pod chórem.Z kolei rzeźby polichromowane „Pie-ta” i „Personifikacja Ameryki” pochodzą z  nieistniejącego już kościoła św. św. Piotra i Pawła. Ich konserwacja, będąca jednocześnie pracą magisterską studen-tów Akademii Sztuk Pięknych w War-szawie, ukazała znacznie wyższe walo-ry artystyczne „Piety”. Pozwoliła także na przesunięcie daty jej powstania na przełom XVI i XVII w.

INWENTARYZACJA ZESPOŁU PAŁACOWO-PARKOWEGO W BEŃKOWEJ WISZNI Stowarzyszenie Willa Decjusza w ra-mach programu Ministerstwa Kultu-ry i  Dziedzictwa Narodowego „Ochrona polskiego dziedzictwa narodowego poza granicami kraju” od 2009 r. realizuje pro-jekt „Inwentaryzacja Zespołu Pałacowo- -Parkowego Fredrów w Beńkowej Wiszni na Ukrainie”, którego celem jest zacho-wanie i restauracja obiektu oraz wyko-rzystanie jego potencjału poprzez powo-łanie w nim międzynarodowego centrum kultury o profilu zbliżonym do działalno-ści krakowskiego Stowarzyszenia. W ramach pierwszego etapu prac grupa studentów Wydziału Architektury Poli-techniki Krakowskiej pod kierunkiem dr arch. inż. Jolanty Sroczyńskiej i opieką naukową prof. dr. hab. inż. arch. Andrze-ja Kadłuczki, we współpracy ze studen-tami Politechniki Lwowskiej pod kierun-kiem Ałły Martyniuk-Medweckiej, prze-prowadziła kwerendę materiałów archi-walnych oraz wykonała prace inwenta-ryzacyjne pałacu. Rezultaty badań i  in-wentaryzacja architektoniczna oraz foto-graficzna dokumentacja stanu zachowa-nia tego cennego obiektu zostały opubli-kowane oraz zaprezentowane w czasie trzech seminariów we Lwowie i w  Kra-kowie.Drugi etap projektu, zrealizowa-ny w  2010  r., obejmował inwentaryza-cję dwóch oficyn należących do zespo-łu pałacowo-parkowego oraz wykonanie ekspertyz koniecznych do planowania

późniejszych prac konserwatorskich i ar-chitektonicznych. Na ich podstawie oraz przeprowadzonej we wrześniu 2011 r. in-wentaryzacji archeologicznej zostanie przygotowany projekt adaptacji pałacu Fredrów na polsko-ukraińskie centrum współpracy kulturalnej. Efekty wykona-nych prac oraz plany nowego wykorzy-stania obiektu zaprezentowane zostaną podczas kolejnych seminariów; pierwsze odbędzie się 23 września br. we Lwowie. Równocześnie z prowadzonymi badania-mi i pracami inwentaryzacyjnymi, Sto-warzyszenie Willa Decjusza we współ-pracy z Teatrem Mumerus zorganizo-wało w 2010 r. w Krakowie i w Beńko-wej Wiszni polsko-ukraińskie warszta-ty teatralne, w efekcie których powsta-ło przedstawienie „Ludzie gościńca. Pap-kin i inni”, wystawione w Willi Decjusza, w pałacu Fredrów i na dziedzińcu Mu-zeum Historycznego we Lwowie. Kolej-ne warsztaty z udziałem młodzieży z Pol-ski, słuchaczy Wiszniańskiego Kolegium Lwowskiej Narodowej Akademii Rolni-czej oraz aktorów amatorskiego teatru studenckiego w Drohobyczu odbędą się w 2011 r.

UNIKATOWY MŁYN ZABYTKIEM TECHNIKIMłyn przy ul. Pod Krzywą w Białymsto-ku wpisany został do rejestru zabytków. Ochroną objęte też zostało całe jego wy-posażenie. Teraz miasto, które jest wła-ścicielem młyna, będzie zastanawiało się nad zagospodarowaniem budowli. Jest to jedyny tego typu unikatowy zabytek

techniki na terenie Białegostoku. Na razie nie ma konkretnych planów związanych z jego przeznaczeniem. Niektórzy miesz-kańcy chcieliby, aby wiatrak stał się swe-go rodzaju muzeum, gdzie można by było dowiedzieć się więcej o młynarstwie. Po-zwoliłoby to obejrzeć wnętrza obiektu, który znalazł się na przygotowanym przez magistrat szlaku architektury drewnianej.

OCALIĆ OD ZARDZEWIENIAMuzeum Kolejnictwa w Warszawie wraz z Norweskim Instytutem Badań Zanie-czyszczeń Powietrza NILU, Wojskową Akademią Techniczną WAT oraz Mię-dzyuczelnianym Instytutem Konserwa-cji i Restauracji Dzieł Sztuki w Warszawie MIK realizuje projekt pt. „Ocalić od  za-rdzewienia – polsko-norweska wymiana doświadczeń w zakresie ratowania za-bytków metalowych”. Projekt finansowa-ny jest ze środków Funduszu Wymiany

Kulturalnej w ramach Mechanizmu Fi-nansowego Państw EOG i Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Zasadniczym celem projektu jest rozwinięcie współpra-cy oraz wymiany wiedzy i doświadczeń między konserwatorami zabytków, na-ukowcami i pracownikami Muzeum Ko-lejnictwa na polu ochrony i konserwacji zabytków techniki w warunkach ekspo-zycji zbiorów na świeżym powietrzu. Pro-jekt ma charakter interdyscyplinarny, łą-czący szeroką wymianę najnowszych,

naukowych metodyk badawczych z wie-dzą konserwatorską i praktyką muzealną. Punktem kulminacyjnym projektu będzie zorganizowany w dniach 7-8 październi-ka 2011 r. dwudniowy, międzynarodowy workshop, na którym zaprezentowane zo-staną wyniki współpracy polsko-norwe-skiej. Podczas spotkania również goście – konserwatorzy, naukowcy, a także miło-śnicy kolei – będą mogli wymienić swoje uwagi i spostrzeżenia z osobami zaanga-żowanymi w realizację projektu.

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 5

Page 6: 7-8 2011

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

ANTIKON 2011W dniach 19-21 września 2011 r. odbę-dzie się XII Polsko-Niemiecka Konfe rencja

i podróż studyjna „Architektura ryglo-wa – wspólne dziedzictwo ANTIKON 2011”. Konferencja ANTIKON  – to

polsko-niemieckie spotkanie na temat wspólnego dziedzictwa kulturowego, dys-kusja o problemach ratowania, ochrony, popularyzacji i wykorzystania obiektów architektury ryglowej i drewnianej w Eu-ropie i na świecie. Konferencja i podróż studyjna ANTIKON od 11 lat podejmu-je szeroko pojętą tematykę ochrony i kon-serwacji obiektów ryglowych i drewnia-nych. Zaniedbanie bieżącej konserwacji, przeprowadzane nieprawidłowo remon-ty, a także brak odpowiednich zabezpie-czeń stały się powodami bezpowrotnego zanikania tego tradycyjnego dla naszych terenów budownictwa. Tegoroczna tra-sa podróży studyjnej będzie wiodła przez: Szczecin – Stepnicę – Widzeńsko – Dzisnę – Międzywodzie – Kamień Pomorski – Wo-lin – Świerzno – Rozworowo.Więcej informacji oraz szczegółowy pro-gram na stronie internetowej www.szczecin-expo.org lub pod nr. tel. 91 423 94 71.

ZYGMUNT SCHRETER – ŁÓDZKI PARYŻANINMuzeum Miasta Łodzi przygotowało prawdziwą gratkę dla miłośników twór-czości École de Paris – pierwszą polską powojenną wystawę indywidulaną Zyg-munta Schretera (1896-?-1977), rysow-nika, malarza i rzeźbiarza, urodzone-go w  Łodzi w rodzinie zasymilowanych Żydów, właścicieli fabryki tkanin weł-nianych i apretury. Przyszły postimpre-sjonista zaczynał od rysowania wzorów na tkaniny, podobno realizowanych w fa-bryce ojca, Maksa Schretera. Opuścił ro-dzinne miasto w 1914 r., wyjeżdżając naj-pierw do Karlsbadu, a następnie do Ber-lina, gdzie poznał międzynarodowe śro-dowisko artystyczne, m.in.: Käthe Koll-witz, Simona Segala czy El Lissitzky’ego. Dzięki takim kontaktom wystawiał swoje prace na wielu ekspozycjach zbiorowych podczas licznych podróży po Europie. Po dojściu Hitlera do władzy na począt-ku lat trzydziestych XX w. osiadł na stałe we Francji, wiążąc się z paryską bohemą, określaną mianem Szkoły Paryskiej (Éco-le de Paris). Wcześniej zadebiutował w Łodzi w 1927 r. prezentacją rysunków i akwarel, kolejne udokumentowane wystawy w rodzinnym mieście miał w latach: 1933, 1935, 1937 w salonie przy ul. Piotrkowskiej 90. Ma-lował nostalgiczne portrety i autoportre-ty, świetliste pejzaże miejskie, wiejskie, portowe, intymne martwe natury i wido-ki wnętrz, chętnie portretował swoją pra-cownię. Prace Schretera są sygnowane, lecz niedatowane.

Oprócz rysunku i malarstwa uprawiał też rzeźbę; obecnie wiadomo o kilkunastu zachowanych przykładach. Jedna z nich – gipsowa „Głowa młodej kobiety” – przy-jechała na łódzką wystawę specjalnie z Paryża, zakupiona od rodziny artysty. Ekspozycja w Muzeum Miasta Łodzi obejmuje 36 prac „łódzkiego paryżanina” i jest aneksem do otwartej w październi-ku 2010 r. Galerii Mistrzów Polskich, obej-mującej 125 dzieł polskiej sztuki z kolek-cji Krzysztofa Musiała. Wszystkie zgro-madzone na wystawie prace Zygmunta Schretera pochodzą z kilku kolekcji pry-watnych i w większości są pokazywane w Polsce po raz pierwszy, wzbogacając ofertę łódzkiego muzeum i dając pretekst

EWANGELIA SŁUCKACenny egzemplarz Ewangelii Słuc-kiej otrzymała prawosławna diecezja lubelsko-chełmska. Jest to osobisty dar metropolity Filareta, zwierzchni-ka Białoruskiego Kościoła Prawosław-nego dla społeczności prawosław-nej w  Polsce. Ewangelia Słucka jest dziełem wyjątkowym ze względu na kunszt wykonania oraz na niezwykłą i tajemniczą historię. Spisał ją w języ-ku cerkiewnosłowiańskim książę Jurij Olelkowicz. Do 1917 r. przechowywana była w Słuc-kim Troickim Monasterze, a po bol-szewickim przewrocie trafiła najpierw do  archiwum Państwowego Muzeum w Mińsku, a potem do muzeum w Mo-hylewie. W czasie drugiej wojny świato-wej bezcenny zabytek zaginął. Niespo-dziewanie odnalazł się w 2002 r., gdy pewna staruszka wręczyła duchowne-mu zawiniętą w płótno ciężką księgę i odeszła bez słowa wyjaśnienia. Du-chowny odkrył, że to Ewangelia Słucka i przekazał dzieło metropolicie Filareto-wi. W 2009 r. wydano limitowaną, dru-kowaną wersję Ewangelii.

do badań naukowych nad twórczością tego interesującego, ale wciąż mało zna-nego w rodzinnym kraju kolorysty. Wysta-wa, otwarta 9 czerwca br., będzie czyn-na do połowy września 2011 r. i rozpoczy-na cykl wystaw czasowych, dopowiada-jących Galerię Mistrzów Polskich.

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 6

Page 7: 7-8 2011

☐ Panie Profesorze, ten numer „Spotkań z Zabytkami” otwiera artykuł Pani Jagody Pietryszyn, kierowniczki Działu Oświatowego na Zamku Królewskim w Warszawie. Autorka przypomina w nim najważniejsze wydarzenia historyczne, jakie odbyły się w tej ważnej stołecznej rezydencji. Ale prze-cież także w nieodległych czasach i obecnie, w roku polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, dochodziło tu do wi-zyt najwybitniejszych przedstawicieli życia politycznego, kul-turalnego i gospodarczego Europy, a nawet świata. Jak orga-nizowane są takie spotkania?

– Należałoby może zacząć od przypomnienia, że Za-mek był w przeszłości rezydencją królewską, a później rezy-dencją prezydenta Rzeczypospolitej i, co jest bardzo istot-ne, siedzibą parlamentu polskiego. W związku z tymi funk-cjami rzeczą naturalną było to, że organizowano w nim np. audiencje, które były jedną z podstawowych form cere-monialnych, a odbywały się zarówno w Sali Tronowej, jak i w Sejmie. Trzeba też wiedzieć, że życiem dworskim, a póź-niej także funkcjonowaniem urzędu prezydenckiego rzą-dziły bardzo precyzyjnie opracowane regulaminy ceremo-nialne.

W naszych czasach Zamek zmienił zasadniczo swoją funkcję, ponieważ z rezydencji stał się muzeum. W związ-ku z tym dominują w nim funkcje mu-zealne, czy mówiąc ogólnie, funkcje publiczne. Można wręcz powiedzieć, że obecnie jest to instytucja, w której obowiązuje otwartość, a nie tak, jak to było dawniej na dworach królewskich, pewne hierarchiczne ograniczenie do-stępu do majestatu. Zatem jest to zu-pełnie inne funkcjonowanie tej samej przestrzeni. I dlatego zorganizowanie w takich warunkach określonych wy-darzeń na Zamku nie jest łatwe.

Nasze obecne działania uzależnio-ne są przede wszystkim od tego, w jaki sposób umiejscowiony przy Minister-stwie Spraw Zagranicznych protokół dyplomatyczny przygotuje np. wizytę państwową. Podobnie się dzieje, kie-dy kancelaria prezydenta, kancelaria

premiera, kancelarie sejmu lub senatu organizują jakieś inne wielkie wydarzenie związane z funkcjonowaniem pań-stwa. Wtedy Zamek Królewski w Warszawie staje się jed-nym z miejsc takiego wydarzenia i pełnimy w nim dwie podstawowe funkcje. Jedna z nich − to podejmowanie na Zamku gościa, który chciałby poznać dawną siedzibę mo-narchów polskich, prezydentów i sejmu. Druga polega na przygotowaniu miejsca, w którym odbywają się ważne uro-czystości, będące zwykle fragmentem jakiegoś odbywające-go się w Warszawie większego zebrania bądź zgromadzenia politycznego.

☐ Czy mógłby Pan podać przykłady takich wizyt i zdradzić nam nieco szczegółów odnoszących się do ich przygotowań?

– Przykładem pierwszej z wymienionych funkcji jest przyjmowanie na Zamku monarchów, którzy podczas ofi-cjalnych wizyt składanych w naszym kraju, chcieliby w daw-nej rezydencji królewskiej poznać historię Polski. A trzeba powiedzieć, że wszyscy monarchowie europejscy, i wielu spoza Europy, byli już na Zamku po 1989 r., począwszy od wizyty jesienią 1989 r. hiszpańskiej pary królewskiej króla Juana Carlosa I i królowej Zofii, aż po wizytę cesarza Japo-nii Akihito w 2002 r. Niektóre koronowane głowy wizyto-

wały Zamek dwu- czy nawet trzykrotnie, jak np. król Szwecji Carl XVI Gustaf, któ-ry w czasie ostatniego pobytu w Warsza-wie w Zamku nie był, bo wizytował go już trzykrotnie.

Poza oficjalnymi wizytami państwo-wymi Zamek Królewski w Warszawie sta-je się od czasu do czasu miejscem pew-nych wielkich wydarzeń, które są bardzo absorbujące i wymagają od nas szczegól-nych przygotowań. Czasami przygotowa-nia te polegają na wybudowaniu dla go-ści w obrębie Zamku, np. na dziedziń-cu zamkowym, specjalnych zadaszonych struktur, a czasami zmuszeni jesteśmy na-wet do okresowego zamknięcia Zamku dla publiczności. Tak było np. w 2003 r., kiedy Warszawa pełniła funkcję gospoda-rza Szczytu Rady Europy. Wtedy liczba

Zamek Królewski w Warszawie w roku polskiej prezydencjiRozmowa z dyrektorem Zamku prof. dr. hab. Andrzejem Rottermundem

1 | Profesor Andrzej Rottermund

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 7

Page 8: 7-8 2011

przedstawicieli państw uczestniczą-cych w tym spotkaniu była tak duża, że żadne z pomieszczeń zamkowych nie mogłoby pomieścić tylu gości. Oczywiście, można było wówczas zrobić pamiątkowe zdjęcie grupowe uczestników posiedzenia (tzw. ro-dzinną fotografię) – stanowiące zwy-kle jeden z tradycyjnych elementów tego rodzaju spotkań – w sali Wiel-kiej Zamku Królewskiego, można też było przygotować dla tak wiel-kiej liczby gości wspólny obiad w sa-lach na pierwszym piętrze warszaw-skiej rezydencji, ale same obrady mu-siały się odbyć w specjalnie wybudo-wanym namiocie o konstrukcji szkla-no-betonowej, ustawionej na środku zamkowego dziedzińca.

☐ A zatem był to nie tylko bardzo duży wysiłek organizacyj-ny, ale i finansowy...

– To prawda. Na szczęście, od niedawna powierzchnia użytkowa Zamku znacząco zwiększyła się poprzez odda-nie do użytku, po przeprowadzonej konserwacji i restaura-cji, Arkad Kubickiego. Dzięki temu obecnie wielkie przy-jęcia na Zamku (na przykład związane z organizowanymi w Warszawie wydarzeniami politycznymi rauty i bankie-ty) odbywają się właśnie w tym niezwykle dogodnym miej-scu. Dogodnym, gdyż można tu przyjąć nawet około tysią-ca osób, a dodatkową zaletą Arkad Kubickiego jest połącze-nie ich wnętrza z ogrodami zamkowymi, które wiosną albo latem także mogą być wykorzystywane przez gości.

Organizacja takich wydarzeń jest zwykle wielkim logi-stycznym przedsięwzięciem, przygotowywanym przez kil-ka ośrodków. Najczęściej zaangażowane są w to kancelarie prezydenta, premiera, sejmu lub senatu, ściśle współpracu-jące z protokołem dyplomatycznym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz z Biurem Ochrony Rządu. Poza kwe-stiami natury technicznej (a więc np. zapewnieniem do-godnego podjazdu dla samochodów, przygotowaniem par-kingów itd., itd.) swego rodzaju organizacyjnym wyzwa-niem może być nawet przygotowanie lunchu dla spodzie-wanych gości. Nie może to być przecież przypadkowy ca-tering. W zorganizowanie takiego przyjęcia włączają się za-tem wytypowane wcześniej restauracje, dysponujące odpo-wiednio wyszkoloną obsługą i starannie dobranym menu. Kartę dań zatwierdzają odpowiednie służby, także i te, któ-re odpowiedzialne są za bezpieczeństwo poszczególnych osób.

☐ Panie Profesorze, przed chwilą wspomniał Pan o koronowa-nych głowach, które gościły w Zamku Królewskim w Warszawie. Czy któraś z tych wizyt szczególnie utkwiła Panu w pamięci?

– Każda z nich była inna, a ich przebieg w dużej mierze wynikał z zainteresowań osób odwiedzają-cych Zamek. Najbardziej utkwiła mi w pamięci wizyta księcia Walii, Karola, który w maju 1993 r. przy-jechał do Warszawy w pewnym wy-raźnie określonym celu. Było to tuż po pożarze zamku Windsor (listo-pad 1992 r.). Książę Karol odwiedził nas, by w czasie tej trwającej kilka go-dzin wizyty porozmawiać o naszych doświadczenia zdobytych przy od-budowie Zamku w zakresie rekon-strukcji obiektów zabytkowych i ich konserwacji.

☐ Można więc powiedzieć, że wizyta ta miała charakter roboczy...

– Rzeczywiście. Książę Karol interesował się wtedy na-wet najdrobniejszymi detalami obiektów, które oglądali-śmy, problemami konserwatorskimi dotyczącymi malar-stwa, rzeźby, snycerki itd., itd. To była, można powiedzieć, fachowa wizyta osoby, która jest bardzo zaangażowana w sprawy konserwatorskie.

Podobnie też było podczas wizyty na Zamku królowej Danii Małgorzaty II, która jest projektantką tkanin. Kró-lowa nie tylko interesowała się wnętrzami zamkowymi, ale także była niezwykle zaciekawiona naszą kolekcją tkanin. Oglądała nawet ich próbki, meble z obiciami i wiele innych związanych z tkaninami eksponatów, na co poświęciliśmy bardzo dużo czasu.

Również osobą niezwykle zainteresowaną zamkową ko-lekcją była królowa Norwegii Sonja, która wśród wielu kie-runków studiów ma też za sobą historię sztuki. Opowieść o Bellottcie, zwanym Canaletto, przebywającym na Zam-ku w Warszawie, o serii obrazów, które namalował dla kró-la... Ta wizyta także zapadła mi w pamięć nie tylko dlatego, że przekraczała zwykłe ramy czasowe, ale ze względu na jej nieszablonowy przebieg. Najczęściej bowiem w czasie tego rodzaju odwiedzin mamy jedynie możliwość przedstawie-nia gościowi krótkiej opowieści o historii, zniszczeniu, od-budowie i obecnych funkcjach Zamku oraz pokazania mu kilku najważniejszych obiektów ze względu na ich wartość artystyczną.

☐ Panie Profesorze, można się spodziewać, że w związku z prezydencją Polski w Radzie Unii Europejskiej takich wi-zyt będzie wiele. Zaproszone osobistości, zgodnie z protoko-łem, zobaczą wnętrza Zamku. Ale domyślamy się, że szykuje Pan także na drugie półrocze bieżącego roku jakąś atrakcyjną wystawę (może niejedyną?), która powinna zadowolić nie tyl-ko vipów, ale wszystkich, którzy odwiedzają warszawski Za-mek. Jaka to będzie wystawa lub jakie to będą wystawy?

2

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 8

Page 9: 7-8 2011

– Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że od wie-lu, wielu lat chcieliśmy zrobić na Zamku trzy ważne na-szym zdaniem stałe ekspozycje. Pierwsza z nich, już daw-no opracowana, wiązała się z zakończonym remontem Pa-łacu pod Blachą i chęcią pokazania w nim w pełni urządzo-nego apartamentu księcia Józefa Poniatowskiego. Jednak, jak wiadomo, środki finansowe, którymi dysponowaliśmy, mogły być przeznaczone wyłącznie na remont Pałacu, na-tomiast na jego urządzenie – meble, obrazy, tkaniny, ma-larstwo ścienne – nie mogliśmy sobie pozwolić. W poło-wie lipca br. udostępnione zostały do zwiedzania aparta-menty księcia Józefa, co jest spełnieniem naszych wielolet-nich oczekiwań i zarazem tą pierwszą ekspozycją, o które Pan pyta.

Druga związana jest z naszą wspaniałą kolekcją dzieł sztuki – zbiorami, zgromadzonymi w ciągu tych trzydzie-stu lat funkcjonowania Zamku jako instytucji muzealnej. To jest kolekcja malarstwa, kolekcja rzeźby, kolekcja sztu-ki zdobniczej... Prawdę powiedziawszy, nie było dotych-czas miejsca, gdzie moglibyśmy je pokazywać. Rembrand-ty dosyć przypadkowo wisiały w jednej z sal Zamku, nie-które obrazy były po prostu w magazynach, to samo doty-czyło innych dzieł sztuki. Postanowiliśmy zatem, i to także planowaliśmy już od dawna, aby przeznaczyć na ten cel kil-ka pomieszczeń w skrzydle od strony Wisły, na parterze bu-dynku. Są to tzw. dawne pokoje dworskie, do których nie zachowały się żadne inwentarze, mówiące o wyposażeniu, nie zachowały się żadne dokumenty, na podstawie których można by było wiarygodnie odtworzyć te historyczne po-mieszczenia. Dlatego też postanowiliśmy urządzić w nich nową galerię – galerię rzeźby, malarstwa i sztuki zdobniczej.

I trzecia z wystaw – chyba najbardziej oczekiwana od momentu, kiedy zakończyliśmy prace przy Zamku. Będzie to ekspozycja „Zniszczony i odbudowany Zamek”. Chcemy

w niej pokazać dramat tego budynku, dramat, w którym skupia się dramat narodu, dramat naszego kraju, czyli wła-śnie zniszczenia i odbudowa. W trakcie oprowadzania bar-dzo staramy się to wyeksponować, ale nigdy nie mieliśmy możliwości pokazania tego na podstawie bardzo cennych materiałów dokumentalnych − wywiadów z budowniczy-mi, ludźmi, którzy ratowali Zamek. Nie pokazywaliśmy ca-łego procesu odbudowy, jej złożoności i skomplikowania. Dlaczego? Dlatego, że by pokazać to w sposób przemawia-jący do publiczności, musielibyśmy sięgnąć do multime-diów, a jest to, jak wiadomo, sprzęt bardzo drogi. Szczęśli-wie, dzięki inicjatywie i poparciu prezydenta Rzeczypospo-litej Pana Bronisława Komorowskiego, otrzymaliśmy wła-śnie z okazji prezydencji odpowiednie środki, dzięki któ-rym możemy skończyć te trzy ekspozycje.

Szykujemy też dużą wystawę poświęconą Stanisławo-wi Augustowi. Będzie to wielka, bardzo bogata meryto-rycznie ekspozycja, na której chcielibyśmy pokazać Stani-sława Augusta nie tylko jako patrona, mecenasa, ale przede wszystkim – jako polityka i człowieka. Znajdzie się na niej kilka obiektów, które wypożyczamy z zagranicy i które ni-gdy nie były w Polsce pokazywane, jak np. portret Stanisła-wa Augusta ze zbiorów Wersalu, obrazy ze zbiorów ukraiń-skich itd. Najważniejszy jednak będzie – o czym już mówi-łem – odmienny kontekst tej ekspozycji od wszystkich do-tychczasowych wystaw poświęconych Stanisławowi Augu-stowi (a nie było ich zbyt wiele).

Nasz program na czas prezydencji będzie więc, można powiedzieć, niezwykle trudny i bardzo nas wszystkich ab-sorbujący, ale też bogaty i, mam nadzieję, interesujący.

☐ Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Wojciech Przybyszewski

2-4 | Wizyty wybitnych osobistości na Zamku Królewskim w Warszawie: księcia Walii Karola w maju 1993 r. (2), króla Norwegii Haralda V z małżonką w październiku 1996 r. (3) i cesarza Japonii Akihito z małżonką w lipcu 2002 r. (4)

(zdjęcia: 2, 3 – Maciej Bronarski; 4 – Andrzej Ring i Bartosz Tropiło)

4

3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 9

Page 10: 7-8 2011

Zamek świadkiem historycznych

wydarzeń

„O! Krzyknął Hrabia, ręce podnosząc do góry,Dobre miałem przeczucie, żem lubił te mury!Choć nie wiedziałem, że w nich taki skarb się mieści,Tyle scen dramatycznych i tyle powieści!”

Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz

Jagoda Pietryszyn

Page 11: 7-8 2011

Początki kariery Warszawy, najpierw jako stolicy Mazowsza, a później państwa polskiego, wiążą się z  roz-poczęciem w 1374 r. rządów nad

ziemią warszawską księcia Janusza I, zwanego Starszym. Ustanowienie przez niego w War-szawie ośrodka władzy wiązało się z budową siedziby, która będzie odpowiednia dla jego rangi i działalności. W miejscu dawnego gro-du książęcego na początku XV w. na skarpie wiślanej, w pobliżu czternastowiecznej Wie-ży Grodzkiej, został wzniesiony obszerny bu-dynek o charakterze reprezentacyjno-miesz-kalnym – Curia Maior (Dom Wielki). Był to piętrowy, okazały gmach, w którym mie-ściły się pomieszczenia mieszkalne księcia i jego rodziny. Pozostałe izby przeznaczo-ne były dla celów reprezentacyjnych i urzę-dowych. Książęcy zamek Janusza I stał się na Mazowszu centrum władzy, siedzibą kance-larii książęcej, książęcego skarbca, a przede wszystkim miejscem zgromadzeń szlachty mazowieckiej – termini generales, przekształ-conych następnie w sejm mazowiecki. Sejm mazowiecki po złożeniu przysięgi na wier-ność królowi polskiemu Zygmuntowi I Sta-remu (10 września 1526 r.) po raz ostatni ze-brał się w styczniu 1529 r. Uchwalono akt in-korporacji księstwa. Szlachcie mazowieckiej nie udało się uratować samodzielności Ma-zowsza, które w ten sposób włączone zosta-ło na powrót, po 388 latach, do Korony Kró-lestwa Polskiego.

Na mocy postanowień sejmu lubelskie-go z 1569 r. Warszawa stała się miejscem po-siedzeń sejmu Rzeczypospolitej Obojga Na-rodów, a zatem dawna siedziba książąt ma-zowieckich oddana została sejmującym sta-nom. Wymusiło to też konieczność zbu-dowania rezydencji dla władcy, który przy-najmniej raz na dwa lata musiał być w War-szawie obecny. Powstanie w 1570 r. Nowe-go Domu Królewskiego jako stałej rezyden-cji króla Zygmunta Augusta zapoczątkowa-ło nowy rozdział w dziejach Zamku. Od tej pory stawał się on Zamkiem „Króla i Rzeczy-pospolitej” i to stanowiło zapowiedź ugrun-towania najwyższej rangi, którą osiągnie wraz z wazowską rozbudową i przeniesieniem już

na stałe ośrodka władzy królewskiej z Kra-kowa do Warszawy. Będzie świadkiem wielu doniosłych dla losów narodu i państwa wy-darzeń.

Niedługo Zygmunt August cieszył się z  nowo wybudowanej rezydencji. W chwili zgonu króla w 1572 r., mimo uporządkowa-nia instytucji państwowych i ujednolicenia ustroju państwa polsko-litewskiego aktem Unii Lubelskiej, jeszcze wiele kwestii ustro-jowych nie było uregulowanych. Śmierć kró-la, który nie pozostawił męskiego potom-ka, wymusiła na szlachcie podjęcie decyzji w imię odpowiedzialności za państwo, któ-re pozostało bez suwerena. Zamkowe sale sejmowe, zwłaszcza Sala Senatorska, stały się

świadkiem dyskusji, których skutkiem były decyzje określające na następne dwieście lat ustrój Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Podczas zwołanego do Warszawy pierwsze-go sejmu konwokacyjnego, który obradował od 6 do 29 stycznia 1573 r., posłowie i sena-torowie zdecydowali m.in. o sposobie wybo-ru nowego króla podczas elekcji viritim, a 28 stycznia uchwalili tzw. Konfederację Gene-ralną Warszawską, która stanowiła o zapew-nieniu w państwie pokoju religijnego i tole-rancji wobec różnowierców. Ta wielka kar-ta polskiej tolerancji wyróżniała się spośród dwóch innych europejskich aktów toleran-cyjnych, jako ta, która zapewniła na blisko

1 | Akt Konfederacji Generalnej Warszawskiej z 28 stycznia 1573 r. – dokument wpisany na Listę UNESCO „Pamięć Świata” (w zbiorach Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie)

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 11

Page 12: 7-8 2011

wiek swobodę wiary w jednym z najwięk-szych krajów ówczesnej Europy.

W czasach następców Zygmunta Augu-sta Zamek, jako miejsce obrad sejmów wal-nych, miał już ustaloną rangę jako centrum życia politycznego Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Brakowało jeszcze odpowiedniej

oprawy. Wielkie plany rozbudowy rozpo-częte przez Zygmunta Augusta kontynuował Zygmunt III, którego należy uznać za wła-ściwego twórcę znanej obecnie bryły Zam-ku i  jego wnętrz aż po osiemnastowieczne przebudowy. Powstała okazała pięcioskrzy-dłowa rezydencja na planie nieregularnego pięcioboku. Taki kształt Zamku wazowskie-go był wynikiem adaptacji starszych budow-li gotyckich (Dom Wielki i Wieża Grodzka) oraz szesnastowiecznych (Nowy Dom Kró-lewski). Sale sejmowe pozostawiono na daw-nym miejscu, dokonując jedynie nieznacz-nych przeróbek.

Długi okres panowania Wazów (1587- -1667) obfitował w wiele dramatycznych wydarzeń − od triumfów po klęski. Zamek był świadkiem wielkich uroczystości pań-stwowych, będących wynikiem prowadzo-nej w  tym czasie polityki zagranicznej. Salę Senatorską tłumnie wypełniali posłowie, se-natorowie oraz król. Odbyło się tu m.in. w  1611  r. po zwycięstwie pod Kłuszynem

złożenie hołdu przez cara Wasyla Szujskiego wraz z braćmi Dymitrem i Wasylem, których przed oblicze Zygmunta III doprowadził hetman Stanisław Żółkiewski. Sala Senator-ska była też świadkiem hołdów lennych ksią-żąt kurlandzkich Wilhelma i Fryderyka Ket-tlerów, margrabiego brandenburskiego Jana Zygmunta i wielu innych wydarzeń.

Przez cały okres panowania Wazów kwi-tła też na Zamku ożywiona działalność kul-turalna. Wystawiano tu opery włoskie, wy-konywano dramma per musica, balety i in-nego rodzaju utwory wokalne, których in-scenizacja i wykonane iluzje wielokrotnie wzbudzały podziw cudzoziemców. W latach 1635-1648 opera warszawska była pierwszą stale działającą sceną operową w Europie.

Pod rządami Wazów Zamek przeżywał nie tylko lata świetności. Tak było za pano-wania Zygmunta III i jego syna Władysława IV. Za rządów Jana Kazimierza w latach „po-topu” szwedzkiego (1655-1660) doznał naj-większych zniszczeń w swojej nowożytnej hi-storii. Większe dotkną go dopiero w wyniku działań niemieckich podczas drugiej wojny światowej. Kiedy 8 września 1655 r. Szwe-dzi wkroczyli do Warszawy rozpoczęła się na niespotykaną skalę grabież Zamku. Po woj-nach ze Szwedami, z wojskami elektora bran-denburskiego i Rakoczego Zamek przedsta-wiał straszny widok. Wnętrza były zdewa-stowane i ograbione ze wszystkiego, co mia-ło jakąkolwiek wartość. Bezcenne przedmio-ty − srebra, meble, kilkaset obrazów, 33 ar-rasy − zostały wywiezione do Szwecji. Sam budynek ucierpiał niewiele i po wykonaniu niezbędnych remontów na przełomie 1657 i 1658 r. mógł nadal pełnić swoje funkcje jako oficjalna rezydencja królewska, siedziba urzędów oraz miejsce obrad sejmowych. Ko-lejni władcy od Zamku woleli swoje prywat-ne rezydencje – Jan III Wilanów, August II i August III – pałac Saski.

Nowy rozdział w historii warszawskie-go Zamku przyniosły lata panowania ostat-niego króla Stanisława Augusta. Zaniedba-na rezydencja królewska doczekała się gene-ralnej przebudowy: stworzenia apartamen-tów o charakterze prywatnym (Apartament Królewski) oraz reprezentacyjnym (Aparta-ment Wielki). Wybudowano także okaza-ły gmach Biblioteki Królewskiej. Inne plany króla, m.in. zbudowanie nowej siedziby dla sejmu, nie doczekały się realizacji. Tak więc

2 | Franciszek Smuglewicz, „Carowie Szujscy przed królem Zygmuntem III Wazą w 1611 r.”, po 1785 r., rysunek tuszem (w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

2

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 12

Page 13: 7-8 2011

najbardziej znaczące wydarzenie okresu pa-nowania Stanisława Augusta − uchwalenie Konstytucji 3 maja dokonało się w Sali Se-natorskiej, w której skonfederowane stany Rzeczypospolitej obradowały już w zachod-nim skrzydle dawnego Zamku wazowskie-go. Uchwalenie Konstytucji mogło się do-

konać dzięki temu, że za panowania Stanisła-wa Augusta Zamek stał się ośrodkiem, który skupiał najwybitniejsze umysły epoki. W naj-bliższym otoczeniu króla rodziły się koncep-cje polityczne inspirowane ideologią oświe-ceniową. Konstytucja była ukoronowaniem czteroletnich obrad sejmu, który przeszedł do historii jako Sejm Wielki. 3 maja 1791 r. Sala Senatorska stała się widownią starcia zwolenników i przeciwników nowego prawa. Najbardziej dramatycznym było wystąpienie posła kaliskiego Jana Suchorzewskiego, któ-ry do protestu wykorzystał swojego kilkulet-niego syna. I nie wiadomo, jak by się wszyst-ko skończyło, gdyby właściwie odczytano in-tencje króla, którego zgłoszenie do zabrania głosu uznano za gest składania przysięgi.

Uchwalenie pierwszej w Europie, a dru-giej w świecie po konstytucji Stanów Zjed-noczonych spisanej ustawy, która regulowa-ła prawa i obowiązki wszystkich mieszkań-ców kraju oraz zasady organizacji władzy państwowej, stanowiło przełom w dziejach ustroju Rzeczypospolitej.

Uchwalenie Konstytucji 3 maja przy-pieczętowało jednocześnie ostateczny upa-dek Rzeczypospolitej. Jeszcze świętowano jej pierwszą rocznicę w 1792 r., kiedy Rosja roz-poczynała wojnę z Rzeczpospolitą. Jej prze-grana, drugi rozbiór Polski oraz klęska po-wstania kościuszkowskiego zakończona trze-cim rozbiorem, doprowadziły ostatecznie do oddania Warszawy, a wraz z nią i Zamku pod władzę króla pruskiego. 7 stycznia 1795 r. na rozkaz feldmarszałka Iwana Suworowa Sta-nisław August opuścił Zamek i Warszawę. Wspaniała siedziba królów polskich stała się prowincjonalną rezydencją króla Prus.

Nadzieje Polaków na odzyskanie wła-snego państwa pojawiły się wraz z Napole-onem Bonaparte, który wyruszył na podbój

3 | Joachim Daniel Jauch, „Przyjęcie posła tureckiego Mahmuda Effendiego w sali Audiencyjnej Zamku Królewskiego w Warszawie w 1731 r.” (w zbiorach Sächsisches Landeshauptarchiv w Dreźnie)

3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 13

Page 14: 7-8 2011

Europy. Okupacja pruska trwała do 1806 r. Zanim w Warszawie pojawiła się armia fran-cuska, Zamek kilkakrotnie gościł pruską parę królewską, Fryderyka Wilhelma III i jego żonę Luizę. Honory gospodarza pełnił wówczas książę Józef Poniatowski. Odbywa-ły się tu bale i przyjęcia, wydawane przez kró-lewską parę, w których Polacy niezbyt chęt-nie brali udział. Dopiero wizyta Napoleona, który przybył do Warszawy po raz pierwszy 20 grudnia 1806 r., ściągnęła na Zamek wie-lu przedstawicieli arystokracji i szlachty pol-skiej. Cesarz Francuzów jeszcze dwukrotnie tu gościł, witany z wielkimi nadziejami i ho-norami.

Z chwilą utworzenia Księstwa Warszaw-skiego 22 lipca 1807 r. Zamek na powrót stał się rezydencją monarchy (zamieszkał tu książę warszawski Fryderyk August) oraz siedzibą władz odradzającego się państwa. W Pałacu Pod Blachą urzędował książę Jó-zef Poniatowski jako minister wojny. Zamek

ponownie zaczął pełnić także funkcje parla-mentarne. Po raz pierwszy od Sejmu Cztero-letniego w salach sejmowych obradował nie-podległy polski sejm.

Nadzieja na trwałość sprzymierzone-go z Francją niepodległego państwa trwała krótko. Klęska Napoleona w Rosji spowo-dowała, że obszar Księstwa Warszawskie-go w wyniku decyzji podjętej na Kongresie Wiedeńskim (1815 r.) dostał się pod ber-ło cara rosyjskiego. Nowe państwo, Króle-stwo Polskie, zostało złączone unią perso-nalną z cesarstwem rosyjskim, ale otrzyma-ło ograniczoną autonomię, którą gwaranto-wała konstytucja. Uzyskało też reprezenta-cję złożoną z posłów i senatorów. Car Alek-sander I został królem Polski, a Zamek jed-ną z jego rezydencji.

Następcą Aleksandra na tronie polskim został jego brat Mikołaj. Koronacja odby-ła się 24 maja 1829 r. w Sali Senatorskiej Zamku w obecności senatorów, posłów oraz

4 | Jean Pierre Norblin de la Gourdaine, „Zaprzysiężenie Konstytucji 3 Maja 1791 r.”, 1791 r., rysunek tuszem (w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie)

4

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 14

Page 15: 7-8 2011

członków Rady Stanu i Rady Administracyj-nej. Po raz pierwszy w swojej historii war-szawski Zamek stał się miejscem korona-cji władcy. Car jako prawosławny nie mógł być koronowany w świątyni katolickiej. Wy-brano Salę Senatorską, jako najbardziej god-ną tej uroczystości. Mikołaj, rosyjskim zwy-czajem, sam sobie włożył na głowę koronę, którą jednak nie cieszył się długo. 25 stycz-nia 1831 r. sejm powstańczy podczas powsta-nia listopadowego podjął uchwałę o detroni-zacji Mikołaja I i domu Romanowych. Mie-siąc wcześniej Sala Senatorska była widownią pierwszego doniosłego wydarzenia czasu po-wstania – uznania go za powstanie narodowe (18 grudnia 1830 r.).

Car okrutnie ukarał Polaków za ten zryw. Cofnięto autonomię i skończyły się marze-nia o niezależności politycznej. Represje do-

tknęły instytucje i polskich poddanych. Nie ominęły też Zamku. Stracił swoją rangę rezy-dencji cesarskiej. Stał się odtąd siedzibą tzw. namiestników. Dotkliwe represje spotkały te zamkowe wnętrza, które w jakikolwiek spo-sób nawiązywały do niezależnego polskie-go bytu państwowego. Zniszczono sale sej-mowe, Salę Senatorską, jako miejsce upoko-rzenia cara, zamieniono na koszary i biura.

Podobny los spotkał Salę Poselską. Do Bi-blioteki Królewskiej Stanisława Augusta, po-zbawionej pięknych sztukaterii, wprowadzo-no kozaków, zamieniając ją w kawaleryjską stajnię. Okrutny los spotkał Pokój Marmu-rowy, świadectwo chwały i symbol dawne-go Królestwa Polskiego. Wizerunki polskich królów, trony z Sali Senatorskiej i Tronowej oraz liczne dzieła sztuki, m.in. obrazy Ber-narda Bellotta (Canaletta) zostały wywiezio-ne do Rosji.

W latach sześćdziesiątych XIX w. Zamek był świadkiem wydarzeń na placu, zwanym wówczas Zygmuntowskim. Najbardziej tra-giczne miały miejsce 27 lutego i 8 kwietnia 1861 r., kiedy w przededniu powstania stycz-niowego doszło do krwawego starcia wojska carskiego z demonstrującą ludnością War-szawy.

Wybuch pierwszej wojny światowej na nowo obudził nadzieje na powstanie niepod-ległego państwa polskiego. Cofające się na wschód resztki wojsk rosyjskich, opuszczając Warszawę w sierpniu 1915 r., zdążyły jesz-cze ostrzelać Zamek. Rok wcześniej na pod-stawie cesarskiego rozporządzenia wywiezio-no do Rosji całe wyposażenie ruchome Zam-ku, ogałacając go ze wszystkich sprzętów

5 | Jan Matejko, „Konstytucja 3 Maja 1791 r.”, 1891 r., olej, płótno (w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie)

5

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 15

Page 16: 7-8 2011

użytkowych, mebli i dzieł sztuki. Transport liczył około 800 skrzyń.

Do Warszawy wkroczyło wojsko nie-mieckie. Nowi okupanci wyznaczyli Za-mek na siedzibę generalnego gubernatora, którym został Hans von Beseler. Otrzymał on zadanie prowadzenia propolskiej polity-

ki, aby w  ten sposób nakłonić polskie spo-łeczeństwo do większego zaangażowania się po stronie państw centralnych. Polityka władz okupacyjnych doprowadziła ostatecz-nie do ogłoszenia i proklamowania 5 listo-pada 1916 r. manifestu dwóch cesarzy (Wil-helma II i Franciszka Józefa I). Akt ten zapo-wiadał rychłe ustanowienie na okupowanych terenach zaboru rosyjskiego „samodzielne-go państwa polskiego” z dziedziczną monar-chią konstytucyjną. Ogłoszenie tzw. Aktu 5 listopada odbyło się w Sali Wielkiej (Ba-lowej) w obecności kilkuset przedstawicieli społeczeństwa polskiego. Po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat w salach zamkowych za-brzmiały słowa pieśni Jeszcze Polska nie zgi-nęła. Rok później w październiku 1917 r. Sale Rycerska i Balowa były świadkami uro-czystej inauguracji Rady Regencyjnej, którą tworzyli arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski, prezydent Warszawy książę Zdzi-sław Lubomirski i hrabia Józef Ostrowski. Władzę mieli sprawować w imieniu cesarzy

Austro-Węgier i Niemiec do chwili przekaza-nia jej prawowitemu królowi.

W tym czasie Zamek znajdował się już pod opieką Towarzystwa Opieki nad Zabyt-kami Przeszłości, które na kuratora powołało architekta i konserwatora Kazimierza Skóre-wicza. Kierowany przez niego Komitet Ro-

bót prowadził intensywne prace nad konser-wacją i oczyszczeniem Zamku z naleciałości po poprzednim okresie. Wielkim osiągnię-ciem Kazimierza Skórewicza było wydobycie w 1921 r. spośród późniejszych nawarstwień gotyckiej elewacji Domu Wielkiego.

11 listopada 1918 r. na zamkowych wie-żach wywieszono biało-czerwone chorą-gwie. Po 123 latach Polska odzyskała nie-podległość. Rada Regencyjna przekazała władzę powracającemu z Magdeburga Józe-fowi Piłsudskiemu. Ale siedzibą głowy odro-dzonego państwa nie został Zamek, mimo że decyzją Rady Ministrów (19 lutego 1920 r.) łącznie z Pałacem Pod Blachą, Łazienkami Królewskimi, Belwederem, Wawelem i Spałą stał się on gmachem reprezentacyjnym Rze-czypospolitej.

Dzięki licznym pracom konserwator-skim prowadzonym aż do wybuchu drugiej wojny światowej Zamek powoli odzyskiwał splendor godny dawnej rezydencji polskich królów. Wróciły wywiezione przez władze

6 | François Villain wg rysunku Napoleona Thomasa, „Detronizacja cara Mikołaja I w 1831 r. w Polsce”, 1833 r., litografia (w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)

6

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 16

Page 17: 7-8 2011

carskie obrazy, rzeźby i inne dzieła sztuki (na mocy Traktatu Ryskiego z 1921 r.). Odtwo-rzono m.in. Salę Rycerską, Gabinet Konfe-rencyjny, Salę Audiencjonalną Dawną oraz Salę Canaletta.

Zanim w 1926 r. Zamek stał się siedzi-bą i oficjalną rezydencją prezydenta RP, był widownią wielu uroczystości rangi państwo-wej, np. 14 listopada 1920 r. na pl. Zamko-wym odbyło się wręczenie buławy marszał-kowskiej naczelnikowi Państwa Józefowi Pił-sudskiemu. Od 1923 r. prezydent Stanisław Wojciechowski organizował w Zamku rauty, a od 1925 r. w zamkowych salach odbywały się noworoczne przyjęcia dla korpusu dyplo-matycznego. Wydarzeniem z dziedziny kul-tury było powołanie polskiego oddziału Pen Clubu, którego pierwszym prezesem został Stefan Żeromski, w latach 1924-1925 miesz-kaniec Zamku.

Z chwilą objęcia prezydentury przez Igna-cego Mościckiego w 1926 r. ranga Zamku zdecydowanie wzrosła. Stał się siedzibą i re-zydencją głowy państwa, miejscem, w któ-rym odbywały się najważniejsze uroczysto-ści państwowe: 4 czerwca 1926 r. Sala Wiel-ka była świadkiem zaprzysiężenia prezyden-ta, 23 kwietnia 1935 r. w Sali Rycerskiej pod-pisano nową konstytucję. Prezydent Ignacy Mościcki przyjmował listy uwierzytelniające od przedstawicieli państw, kontynuował tra-dycję noworocznych spotkań korpusu dyplo-matycznego, wręczał birety kardynalskie do-stojnikom kościoła katolickiego, przyjmował wizyty gości zagranicznych.

W latach międzywojennych Zamek peł-nił również funkcje muzealne i aż do 31 sierpnia 1939 r. był miejscem chętnie od-wiedzanym przez publiczność. Znajdowała się tu siedziba Dyrekcji Państwowych Zbio-rów Sztuki, na czele z kustoszem Kazimie-rzem Broklem, który w 1936 r. opublikował Przewodnik po Zamku Królewskim w War-szawie. Przez całe dwudziestolecie trwa-ły w Zamku prace konserwatorskie. Na lata czterdzieste planowano odtworzenie sal sej-mowych, zwłaszcza Sali Senatorskiej z cza-sów uchwalenia Konstytucji 3 maja, Poko-ju Marmurowego z wizerunkami władców Polski i Biblioteki Królewskiej. Na prze-szkodzie tym i innym planom stanął wy-buch drugiej wojny światowej, a potem cał-kowite zniszczenie Zamku przez Niemców 13 września 1944 r.

Myśl o odbudowie Zamku powstała wkrótce po zakończeniu działań wojennych. 2 lipca 1949 r. Sejm Ustawodawczy podjął uchwałę zobowiązującą rząd do odbudowy Zamku. Nastąpiło to jednak dopiero po 22 latach, kiedy po wydarzeniach grudniowych 1970 r. na Wybrzeżu i na skutek wieloletnich

nacisków różnych środowisk, 19 stycznia 1971 r. decyzję o odbudowie Zamku podjęło Biuro Polityczne KC PZPR.

Po 13 latach, 1 września 1984 r. odbudo-wany wielkim wysiłkiem i ofiarnością Pola-ków Zamek Królewski w Warszawie otwo-rzył swoje bramy, aby przyjąć pierwszych zwiedzających.

Historia zatoczyła koło, gdy do wolnej Polski powróciły insygnia władzy państwo-wej − pieczęcie i tłoki pieczętne oraz sztan-dar prezydenta RP i oryginał Konstytucji Kwietniowej z 1935 r., wywiezione z kra-ju we wrześniu 1939 r. Insygnia te zostały przekazane przez ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, nowo wybranemu prezydentowi Rzeczypo-spolitej Polskiej Lechowi Wałęsie podczas uroczystości 22 grudnia 1990 r. w Sali Wiel-kiej Zamku.

1 lipca 2011 r. Polska objęła prezydencję w Unii Europejskiej. Na sześć miesięcy War-szawa stała się stolicą zjednoczonej Europy, a Zamek jej sercem.

Jagoda Pietryszyn

7 | Uroczystość przekazania insygniów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na Zamku Królewskim w Warszawie, 22.12.1990 r.

(ilustracje: 1 – wg „Narodziny stolicy. Warszawa w latach 1596-1668”, katalog wystawy w Zamku Królewskim w Warszawie, Warszawa 1996, [Album] il. 9, fot. Maciej Bronarski; 3 – wg Alina Żórawska-Witkowska, „Muzyka na dworze Augusta II w Warszawie”, Warszawa 1997, il. 11; 5 – fot. Andrzej Ring i Bartosz Tropiło; 6 – wg „Warszawa i jej muzeum”, katalog wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie, Warszawa 1996, s. 95; 7 – fot. Maciej Bronarski)

7

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 17

Page 18: 7-8 2011

Myszy i ludzie

W Izbie Poselskiej na parterze Zamku Królewskiego w Warszawie, w głębokiej wnęce jednego z okien, na krawędzi iluzjonistycznie namalowanej kotary przysiadła, wspinając się na tylne łapki, mała szara myszka. Na zamkowe komnaty trafiła w 1991 r. dzięki wyobraźni Anny Kozłowskiej, autorki malarskiego wystroju sali. Zwiedzający zwykle nie dostrzegają zwierzątka, a odkrycie, zwłaszcza przez dzieci, wywołuje okrzyki – radości rzecz jasna, nie strachu. Bo kto by się dziś myszy bał?

Jarosław Komorowski

Mys

z z

Zam

ku K

róle

wsk

iego

w W

arsz

awie

Page 19: 7-8 2011

Mysz (domowa, polna, leśna czy jakakolwiek inna), choć ssak i gryzoń, a nie płaz bezogo-nowy, na przestrzeni dziejów

wiele miała wspólnego z prezentowaną rok temu żabą („Spotkania z Zabytkami”, nr 7-8, 2010). Z tym że mysia dola bywała znacznie gorsza. Gryzonie bezwzględnie tępiono, bo szkody – w polu czy w spiżarni – powodo-wały dotkliwe i wymierne. Ale nie tylko dla-tego.

Jeżeli ktoś wciąż jeszcze na widok myszy (albo i żaby) reaguje obrzydzeniem lub lę-kiem, może się pocieszać tym przynajmniej, że jego fobia jest solidnie umotywowana kul-turowym trwaniem od blisko trzech tysięcy lat. Wtedy bowiem w Persji pojawiła się reli-gia zwana zaratusztriańską (od imienia proro-ka Zaratusztry), oparta na przekonaniu o nie-ustannej walce dobrego boga Ormuzda ze złym Arymanem. Wszelkie drobne zwierzę-ta wijące się, pełzające i biegające po ziemi, zamieszkujące nory i szczeliny, stroniące od światła, kłujące i gryzące uważano za twory Arymana, przynależne do świata zła, i okre-ślano ogólnym terminem „chrafstra” („szko-dliwy stwór”). Ich zabijanie było religijnym, rytualnym obowiązkiem. Również w Sta-rym Testamencie wedle prawa Mojżeszowe-go mysz jest zwierzęciem nieczystym (Księga Kapłańska 11, 29). Księga Izajasza napomina kategorycznie: „którzy jedzą wieprzowe mięso i płazy, i myszy, zginą razem” (66, 17).

Wspólnie z żabami myszy weszły też do li-teratury pięknej. Przypisywany niegdyś Ho-merowi starogrecki poemat Batrachomyoma-chia, czyli Wojna żab z myszami opowiada o starciu tak zażartym, że dopiero interwen-cja Zeusa ocala żaby od zagłady. Mysi arysto-krata, którego śmierć spowodowana przez żabiego króla jest przyczyną wojennego za-mieszania, nosi jak najbardziej stosowne imię Psicharpaks – „porywacz okruchów”.

Klaudiusz Elian, Rzymianin piszący po grecku, filozof i literat, stworzył na przełomie II i III w. dzieło O właściwościach zwierząt, dobry przykład późnoantycznej, w znacz-nej mierze fantastycznej zoologii. Znane po-wszechnie myszy scharakteryzował zwięźle

i bez najmniejszych obaw – ale też dodał im wielce tajemniczą koleżankę: „Mysz domowa jest zwierzątkiem płochliwym i słabym. Boi się najlżejszego hałasu i drży ze strachu, słysząc pisk łasicy. Mysz polna również jest płochliwa, za to mysz morska wydaje się dużo śmielsza od domowej. Niewielkiego wzrostu, odznacza się niepospolitą odwagą, którą czerpie z dwóch rodzajów broni: twardej skóry i potężnych zę-bów. Myszy morskie walczą z dużo większymi od siebie rybami i z najbardziej doświadczony-mi rybakami”.

Czy owa „mysz morska” − to jakiś gatu-nek ryby, czy może żółw (z zębami?), komen-tatorzy ustalić nie potrafią. W innym miej-scu dzieła Elian daje jednak wyraz powszech-nym lękom przed niszczącą zbiory mysią pla-gą: „Inwazja i najazd myszy polnych nie jest z całą pewnością dobrodziejstwem ze strony bogów – zwłaszcza w Italii, gdzie te zwierzę-ta wypędzają ludzi z ich ojczyzny i skazują na los wygnańców. Są one takim kataklizmem jak posucha, mróz czy inna klęska żywioło-wa siejąca spustoszenie, bo podcinają ziarna zbóż i obgryzają korzenie” (Klaudiusz Elian, O  właściwościach zwierząt, Warszawa 2005, ss. 179, 275).

W ślad za Starym Testamentem chrześci-jaństwo uznało mysz za stworzenie wyklę-te, małą ambasadorkę zła. Nie trafiła wpraw-dzie na karty Fizjologa, fundamentu zwierzę-cej symboliki, ale w średniowiecznych be-stiariuszach pojawia się dość często. Symbo-lizuje grzech, a w szczególności chciwość i ła-komstwo bądź też nieczystość i pożądliwość cielesną. Teolog z IX w. Hraban Maur uwa-żał, że myszy oznaczają ludzi, którzy chciwie

1 | Mysz i łasica, bestiariusz francuski z połowy XV w. (w zbiorach Museum Meermanno, Haga)

2

2 | Hieronim Bosch, „Ogród rozkoszy ziemskich” – fragment (w zbiorach Museo Nacional del Prado, Madryt)

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 19

Page 20: 7-8 2011

pragnąc rzeczy ziemskich, kradną cudzą wła-sność. Ze sferą erotycznej cielesności po-wiązana jest czarna mysz na obrazie Hiero-nima Boscha „Ogród rozkoszy ziemskich” (ok. 1500 r.). Dostrzegano również konkret-ne niebezpieczeństwo: mysz kościelna mogła porwać i zjeść hostię, a to już postępek praw-dziwie diabelski. Według dawnego podręcz-nika dla spowiedników osoba, która przez zaniedbanie do takiego zdarzenia dopuściła, powinna pokutować przez czterdzieści dni (Stanisław Kobielus, Bestiarium chrześcijań-skie, Warszawa 2002, s. 220).

Ze sferą zła diabelskiego mysz powiązana jest również poprzez średniowieczną sym-bolikę jej swoistego „negatywu” – pułapki na myszy. Rozwijając myśl, że krzyż Chry-stusa − to pułapka na szatana, a Bóg wcielił się w  człowieka, by schwytać diabła, teolog

z XII w. Piotr Lombard stwierdził dobitnie: „Bóg uczynił pułapkę na myszy dla diabła, a  jako przynętę umieścił ludzkie ciało Chry-stusa”. W ikonografii zrodził się stąd motyw św. Józefa, wytwarzającego pułapki na myszy w swym ciesielskim warsztacie. Na lewym skrzydle ołtarza Zwiastowania (czyli trypty-ku z Mérode, ok. 1425 r.) niderlandzkiego malarza Roberta Campina widzimy dwie pu-łapki w formie pudełeczek z zapadką: jedną na stole, drugą wyeksponowaną na parape-cie okna. Niespełna dwa wieki później Szek-spirowski Hamlet nazwie „pułapką na my-szy” (The Mouse-trap) zaaranżowane przez siebie przedstawienie, które zdemaskować ma bratobójczą zbrodnię Klaudiusza, czy-li zło w czystej postaci. Nieprzypadkowo też zapewne spośród blisko pięćdziesięciu obec-nych w tekście Hamleta zwierząt mały gry-zoń wspomniany jest jako pierwszy, zaraz na początku, gdy na pytanie strażnika Bernarda „Miałeś spokojną wartę?” jego zmiennik Fran-cisko odpowiada: „Ani mysz nie przeszła”.

Skoro myszy uważano za tak groźne, do-brze było mieć przeciw nim sojuszników. Obronę przed mysią plagą zapewnia św. Ger-truda z Nivelles. Żyła w VII w. jako przełożo-na klasztoru w Belgii i pewnego razu modli-twą położyć miała kres mysiemu najazdowi, ratując zbiory. Jest więc patronką pól i ogro-dów, a do jej atrybutów należą myszy biegają-ce u stóp, a nawet wspinające się na szaty i pa-storał. Na co dzień niezawodnym pomocni-kiem w walce był zwyczajny kot. Wszech-obecny w kulturze motyw kota polującego na myszy pojawia się także w ilustracjach be-stiariuszy, wskazując najważniejszą zaletę do-mowych Mruczków.

Za życia niepożądana i niebezpieczna, dopiero po śmierci mysz mogła przydać się na coś. Średniowieczna – i późniejsza – me-dycyna, na poły magiczna, na poły zna-chorska, wykorzystywała zadziwiające nie-raz substancje. Ich zasób nazwano w Niem-czech Die Dreckenapotheke, czyli w łagod-nym przekładzie „apteką paskudztw”. Św. Al-bert Wielki, doktor Kościoła, filozof i teolog z XIII w. w rozprawie O zwierzętach i zbio-rze Cudowne sekrety pozostawił wiele mysich receptur. Przykładanie rozciętej myszy za-lecał jako środek przeciw brodawkom oraz ukąszeniu skorpiona. Mysz usmażona mia-ła likwidować ślinotok u dzieci, a zawieszo-na nad chorym – leczyć epilepsję. Głowa

3

3 | Robert Campin, „Św. Józef w warsztacie”, tryptyk z Mérode (w zbiorach Metropolitan Museum of Art, Nowy Jork)

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 20

Page 21: 7-8 2011

myszy zawinięta w lniane płótno uśmierza-ła ból głowy. Mysie łajno zmieszane z mio-dem było środkiem na porost włosów, a z solą i oliwą – na przeczyszczenie. W Anglii elż-bietańskiej przyłożona do nóg połówka my-szy leczyła podagrę, a substancja z młodych myszy utłuczonych ze starym winem i ugoto-wanych służyła elegantkom jako kosmetyk, wydłużający rzęsy. W dodatku zaś spopielo-ne mysie głowy stanowiły „doskonały proszek do czyszczenia i polerowania zębów” (Muriel St. Clare Byrne, Życie codzienne w Anglii elż-bietańskiej, Warszawa 1971, s. 287).

Nie demoniczna, lecz zoologiczna i sym-patyczna na dodatek jest natomiast „pospo-lita mała mysz” z wydanej w elżbietańskim Londynie książki Edwarda Topsella The Hi-story of Four-footed Beasts and Serpents (Hi-storia zwierząt czworonożnych i węży, 1607). Praca ta miała z jednej strony ambicje nauko-we, z drugiej tkwiła w bestiariuszowej trady-cji, mieszając zwierzęta rzeczywiste z fanta-stycznymi, np. opisanymi „z autopsji” smo-kami. Również ujęcia symboliczne w XVII i XVIII w. pozostały żywe, zwłaszcza w ma-larstwie tzw. martwych natur. Jednym z mo-tywów była mysz, rozłupująca i zjadająca orzech włoski. Skoro jądro orzecha oznacza-ło ukryty w twardej skorupie duchowy wy-miar ludzkiego życia, a nawet boską natu-rę Chrystusa, żarłoczna mysz reprezentowa-ła zło. W „Martwej naturze” z 1610 r. sce-nę taką przedstawił niemiecki malarz Georg Flegel (zob. Lucia Impelluso, Natura i jej symbole. Rośliny i zwierzęta, Warszawa 2006, s. 232). W 1772 r. Niderlandczyk Jan van Os umieścił na dolnej krawędzi obrazu „Owoce, kwiaty i ryba”, pod wielkim kwietno-owoco-wym bukietem, prawie niewidoczną w skali całości mysz, jedzącą orzechowy miąższ.

Warto podkreślić, że o ile mysz w euro-pejskiej ikonografii pojawia się rzadko, to w  architekturze jest prawie nieobecna. Je-den z nielicznych wyjątków stanowi dziesię-ciocentymetrowa kamienna rzeźba u pod-stawy romańskiego portalu z drugiej poło-wy XI  w. w prezbiterium katedry św. Pio-tra w Bremie. „Mysz katedralna”, zaliczana do największych osobliwości świątyni, przez stulecia obrosła legendami i interpretacjami, a ostatnio doczekała się naukowej monogra-fii. Uważana jest za symbol zła, „podgryza-jącego” gmach Kościoła. Analogiczne przed-stawienie aż trzech myszy u stóp kolumny

oglądać można w głównym portalu katedry św. Marii Magdaleny w Vézelay we Francji. Dwie płaskorzeźbione myszy, tańczące ra-dośnie na romańskim kapitelu w kościele św. Ewazjusza we włoskim mieście Casale Mon-ferrato, wymykają się natomiast tak jedno-znacznemu odczytaniu.

W Polsce sytuacja myszy jest o tyle szcze-gólna i odmienna, że gryzonie te odgrywa-ją eksponowaną rolę w micie założycielskim naszego państwa. Zagryzły bowiem złego króla czy księcia Popiela, dzięki czemu wła-dzę mógł objąć Piast kołodziej, jego syn Sie-mowit i cała piastowska dynastia. Jako pierw-szy opowieść tę przekazał na początku XII w. Gall Anonim: „Opowiadają też starcy sędzi-wi, że ów Popiel wypędzony z królestwa tak wielkie cierpiał prześladowanie od myszy, iż

4

5

4 | Koty łowiące myszy, bestiariusz Ashmole’a z początku XIII w. (w biorach Bodleian Library, Oksford)

5 | Jan van Os, „Owoce, kwiaty i ryba” – fragment obrazu z myszą jedzącą orzech (w zbiorach National Gallery, Londyn)

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 21

Page 22: 7-8 2011

z tego powodu przewieziony został [...] na wy-spę, gdzie tak długo w drewnianej wieży bro-niono go przed owymi rozwścieczonymi zwie-rzętami, które tam przepływały, aż [...] zgi-nął śmiercią najhaniebniejszą, bo zagryziony przez [te] potwory” (Anonim tzw. Gall, Kro-nika polska, Wrocław 1968, s. 15).

Blisko sto lat później Wincenty Kadłu-bek nadał zbrodniczemu władcy rzymskie imię Pompiliusz, przekazując potomnym, że zabójca stryjów „niesłychaną sczezł śmiercią. Albowiem z rozkładających się trupów, któ-re kazał porzucić bez pogrzebania, wylęgły się myszy w niezwykłej ilości i ścigały go tak dłu-go przez stawy, przez bagna, przez rzeki, a na-wet przez ogniste stosy, aż zamkniętego z żoną w  bardzo wysokiej wieży zagryzły okrutnie dojmującymi ukąszeniami” (Mistrz Wincen-ty tzw. Kadłubek, Kronika polska, Wrocław 1992, s. 38). Kronikarz – erudyta odwołał się tu do teorii samorództwa, czyli wylęga-nia się z materii nieożywionej (zgniłe mięso, muł, brudne siano) istot żywych, zwłaszcza uważanych za paskudne, jak pchły, komary, płazy, węgorze, myszy i szczury. Sformułowa-na przez Arystotelesa, była ona powszechnie uznawana aż po wiek XVII.

U Galla mysia egzekucja odbywa się w  miejscu bliżej nieokreślonym, u Kadłub-ka w stołecznym Krakowie. Kronika wiel-kopolska w XIV w. przeniosła ją nad Gopło, do Kruszwicy – i tak już zostało. Mysia Wie-ża jest jedynym polskim zabytkiem ściśle związanym z małymi gryzoniami. Oczywi-ście doskonale wiemy, że zbudowana zosta-ła jako część zamku przez Kazimierza Wiel-kiego, ale legendzie to nie przeszkadza, a my-szy znakomicie się sprawdzają w turystycznej promocji miasta.

Dramatyczną śmierć władcy starano się zilustrować. Po raz pierwszy Popiela osaczo-nego przez myszy ukazał drzeworyt w Chro-nika Polonorum Macieja Miechowity (Kra-ków 1519). Wśród wielu innych graficznych wyobrażeń z XVI i XVII w. szczególnie efek-towne znajduje się w dziele Jana Głuchow-skiego Ikones książąt i królów polskich (Kra-ków 1605). Król w pełnej postaci, w zbroi, stoi na tle potężnej wieży, w lewej ręce trzy-ma kielich (lubił ucztować!), prawą sięga po koronę, jakby chciał zerwać ją z głowy, a na nim i wszędzie wokół roją się myszy. Wier-szowany tekst sławi sprawiedliwość, „któ-ra wzbudziwszy myszy z ciała pobitego / Za

okrutny uczynek Popiela i z żoną / I z synami skazała na śmierć zagryzioną”.

Opowieść o Popielu wykorzystywali licz-ni polscy pisarze, ale najciekawszy z niej użytek zrobił bez wątpienia Ignacy Krasic-ki w  poemacie heroikomicznym Myszeidos pieśni X (1775). Na pierwszym planie uka-zał bowiem wojnę, którą waleczne myszy i szczury toczą z kotami, stojącymi po stronie Popiela i jego żony Duchny. Początek pieśni I przypomina dziejowe zasługi mysiego rodu:

„Cóż kiedy myszy sławnego zrobiły? –Rzecze zuchwale krytyk mniej wiadomy –Próżnym ciężarem i szkodliwym były,Zwierząt odrodki, płód gnuśny, poziomy.Rzuć tylko okiem na straszne mogiły,Jeśliś kruszwickich okolic świadomy;Tam potężnego zbyt nieprzyjacielaZagryzły mężnie, książęcia Popiela”.Rzeczywiście, w finałowej wielkiej bitwie

myszy pod wodzą mężnego Gryzomira zwy-ciężają, a zły król ucieka przez Gopło łód-ką, co kończy się dlań fatalnie: „Popiel wpadł w wodę i myszy go zjadły”.

W latach 1777-1778 w związku z pro-jektowanym wydaniem ilustrowanym ma-larz Jan Piotr Norblin sporządził dwadzie-ścia cztery rysunki do Myszeidy, w tym fron-tispis i dziesięć pełnoformatowych scen, uka-zujących najważniejsze epizody poszczegól-nych pieśni. Do edycji z nieznanych dziś po-wodów nie doszło, a komplet rysunków Nor-blina udostępniło dopiero lwowskie wydanie poematu, opracowane w 1922 r. przez Wil-helma Bruchnalskiego. Obecnie ilustracje znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowe-go w Poznaniu.

Mysz a sprawa polska? Z rodzinnych wspomnień wiadomo, że na emigracji w Pa-ryżu Adam Mickiewicz pewnego razu posta-nowił hodować mysz, która złapała się w pu-łapkę. Karmił ją, ale zapomniał dać wody i zwierzątko nie przeżyło. Tomasz Łubieński próbował wieszcza usprawiedliwić: „A może był czymś pochłonięty? Kto lubi, kto potrafi, niech spekuluje: czymś ważniejszym, na przy-kład pracą nad «Panem Tadeuszem». A może oddany bez reszty Sprawie Bożej Andrzeja To-wiańskiego? Nie wiadomo, skoro daty śmierci biednej myszki nie udało się ustalić” (T. Łu-bieński, M jak Mickiewicz, Warszawa 1998, s. 16). Oswojone myszy bywały też – nie tyl-ko w Polsce zresztą – towarzyszkami niedo-li więźniów i zesłańców. Jakże więc można im

6

6 | Mysz katedralna z Bremy

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 22

Page 23: 7-8 2011

było przypisywać cechy demoniczne? Wiek XIX, a już zwłaszcza XX zmienił dawną wy-słanniczkę diabła w sympatyczną bohater-kę literatury dziecięcej, wesołych piosenek (Uciekaj myszko do dziury...), wreszcie fil-mów animowanych.

U nas Maria Konopnicka w wierszu Ste-fek Burczymucha (1895 r.) zamiast rzekome-go potwora, którego zląkł się mały chwali-pięta, ukazała miłe, niegroźne zwierzątko: „Idzie ojciec, służba cała, / Patrzą... a tu mysz-ka mała, / Polna myszka siedzi sobie / I ząb-kami serek skrobie!” W Anglii w 1910 r. Be-atrix Potter opublikowała opowiastkę Pani Tycia Myszka z własnymi rysunkami, two-rząc modelowy wizerunek uroczego gryzo-nia. Myszy w świecie realnym nie przesta-ły być szkodnikami, jako mieszkanki maso-wej wyobraźni weszły do kategorii małych ulubieńców. Sprawę definitywnie przesądzi-ły popularne na całym świecie kreskówki. Przypomnijmy: Myszka Miki pojawiła się na ekranach w 1928 r. (cztery lata później dosta-ła Oskara), Tom i Jerry w 1940, Pixie, Dixie i pan Jinks – w 1958. Najgorzej na tym wy-szły koty: dotąd chwalone za łowienie myszy, nagle stały się podejrzanymi drapieżnikami. Owszem, mogą gonić mysz, ale tak, żeby jej nie złapać, a przy tym porządnie oberwać. Pojawiły się – choć nie tak liczne jak w przy-padku żab – mysie zabawki, maskotki i figur-ki z rozmaitych materiałów, od prostego plu-szu po szlachetną porcelanę.

W tym ostatnim tworzywie kariera my-szy rozpoczęła się zresztą znacznie wcześniej, chociaż niesamodzielnie. W 1739 r. Johann Joachim Kändler na zamówienie Augusta III Sasa wymodelował w miśnieńskiej manufak-turze efektowne, prawie naturalnych rozmia-rów (55 cm) popiersie nadwornego błazna Gottfrieda Schmiedla, zwanego „Baronem”. Popisowym żartem wesołka było udawanie lęku przed myszami – tu jednak jest spokoj-ny, choć jedną mysz ma na ramieniu, drugą na kapeluszu,  trzecia wystawiła łepek spod ubrania, a  czwarta najwyraźniej właśnie wy-skoczyła z ust. Unikatowy egzemplarz po-piersia zachował się w kolekcji Porzellansam-mlung w Dreźnie.

Kiedy w 1966 r. Starsi Panowie Dwaj (czyli Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski) po decyzji władz o likwidacji telewizyjnego ka-baretu żegnali się z publicznością, zrealizo-wali program, w którym swoją nieobecność

wyjaśniali wspaniałą podróżą, nagrodą od Prezesa Omegi. W mieszkaniu pozostać miał tylko Leon, nerwowa mysz, „która ostat-nio panicznie boi się telefonicznego dzwonka”. Z przysłanymi przez „wzruszająco troskliwe-go” Prezesa opiekunami lokalu wywiązał się w związku z tym dialog następujący: „– po-zostawiamy tu mysz imieniem Leon. – Do-brze. Otrujemy. – Nie, bardzo prosimy nie truć Leona. – Dobrze, zmienimy imię. – Nie, nie, prosimy nie zmieniać, nie truć, tylko za-opiekować się Leonem”. Co ciekawe, w dru-kowanym wyborze tekstów „troskliwa” cen-zura wzmiankę o truciu myszy usunęła. Pro-gram zaś, szesnasty i ostatni zarazem nosił ty-tuł, któremu i dziś można tylko przyklasnąć: Zaopiekujcie się Leonem.

Gdyby ktoś powątpiewał, czy warto po-święcać artykuł tak lichym stworzeniom, śpieszę wyjaśnić, że jego inspiratorkami były właśnie myszy. Nie tylko te, które biegały po naszym domu i trzeba było potajemnie za-trzaskiwać zastawiane przez ojca pułapki, żeby się któraś nie złapała. Także czarno-bia-ły chomik o imieniu Myszka.

Jarosław Komorowski

P.S. Kto z Szanownych Czytelników odnajdzie mysz w zabytkowej architekturze, otrzyma mysią nagrodę.

7 7 | Jan Piotr Norblin, frontispis do Myszeidy

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 23

Page 24: 7-8 2011

Jeden model, trzy obrazy

Jerzy Kupczyk

Wydawać by się mogło, że przedmioty w naszym życiu powinny być tylko epizodami. Wystrzegając się niepotrzebnego patosu, można jednak stwierdzić, że nie zawsze takie relacje są oczywiste. Ja potrzebowałem wiele czasu, żeby „mowa” i „milczenie” obrazu uświadomiły mi, że oprócz rozwiązań formalnych tkwi w nim tajemnica, która dotyczy także jego autora.

Page 25: 7-8 2011

Studium z modela „Medytacja”, sy-gnowane „Fahnroth”, ma na odwro-cie pieczęć owalną, prawdopodob-nie firmy zaopatrującej artystów

i udało się na niej odczytać: „A. Schutzman, München”. Obraz kupiony został w Krako-wie na początku lat siedemdziesiątych ubie-głego wieku. Joseph Fahnroth namalował go prawdopodobnie około 1870 r. w czasie studiów w Akademii Monachijskiej u Karla von Piloty’ego, który zachęcał uczniów, aby indywidualnie dochodzili do malarskich efektów w portretach. Fahnroth te efekty uzyskiwał, nakładając na płótno farby o róż-nej grubości – od najdelikatniejszych lase-runków po grube warstwy kryjące, co daje się zauważyć w „Medytacji”. Inspiracją dla artysty mogła być również odbywająca się w  1869 r. w stolicy Bawarii Międzynaro-dowa Wystawa, na której pokazano obrazy dawnych mistrzów, także tych, którzy wy-warli wpływ na twórczość realistów XIX w. Byli to m.in.: Rembrandt, Hals, Rubens, Velázquez.

Z ciemnego, prawie jednolitego tła obra-zu światło wydobywa samotną postać star-ca z fajką, zwróconego w prawo, w ujęciu en trois quarts, w pozycji siedzącej, do kolan. Nałóg palenia fajek przybył z Nowego Świa-ta. Najwcześniej rozpowszechnił się w Ho-landii, głównie wśród niższych sfer. Zwyczaj ten z upodobaniem przedstawiał Adrien Brower (1606-1638). Oko modela umiej-scowione centralnie (pionowa oś obrazu) znajduje się na poziomie wzroku malarza, jest niczym lustrzane odbicie jego oka. Po-zwala to skonstruować twarz wraz ze skom-plikowanym reliefem policzków, oczodo-łów, czoła i skroni. Podobnie malowali Le-onardo da Vinci, Raphael i artyści z Pół-nocy, jak Jan van Eyck. Twarz modela jest ustawiona lekko skośnie względem płasz-czyzny obrazu, co stwarza wrażenie głę-bi, podobnie oddziaływuje wysunięta dłoń z  fajką. Źródło światła – sztuczne, skupio-ne – znajduje się poza obrazem z lewej stro-ny. Decyduje o tym, co ma być specjalnie wyeksponowane, a co ukryte w półmroku. Joseph Fahnroth starał się wyeksponować

realistyczne, pospolite szczegóły modela: czoło poorane zmarszczkami, wychudzoną i zmęczoną twarz, zapadnięte oczy, znisz-czone szorstkie żylaste ręce, zdeformowane reumatyzmem przeguby i palce, miękką ob-wisłość torsu, przebarwienia skóry i zarost. Boczne światło odcina postać od ciemnego tła i dodatkowo ją postarza.

Światło i cień mają jeszcze jeden aspekt emocjonalno-nastrojowy – zredukowa-nie światła i powiększenie obszarów ciem-ności, zatapiając w nich kształty aż do całkowitej utraty widoczności pewnych fragmentów, kreuje atmosferę niedomó-wień. Część twarzy modela, w tym oko,

1 | Joseph Fahnroth, „Medytacja”, ok. 1870 r., olej, płótno, wym. 93 x 78 cm (własność prywatna)

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 25

Page 26: 7-8 2011

pozostaje w głębokim półcieniu, drugie oko oświetlone zasłania częściowo powie-ka. Na autoportretach Rembrandta oczy są często pogrążone w mroku, co w tam-tych czasach utożsamiano z naturą nie-spokojną, refleksyjną. Na twarzy modela, człowieka doświadczonego daje się zauwa-żyć nastrój skupienia i zadumy. Poszuku-je on wewnątrz siebie odpowiedzi na pyta-nia prawdopodobnie związane ze zwyczaj-nymi niepokojami egzystencjalnymi czło-wieka. Dla wrażliwego artysty twarz jest zwierciadłem duszy, odkrywa w niej ludz-ką naturę (rzeczywisty charakter, skryte myśli). Ograniczona paleta barw wykorzy-stuje efekt światła w kształtowaniu nastro-ju, jego dramaturgii. Ton galeryjny (wraże-nie ciepłej kolorystyki) jest częściowo wy-nikiem naturalnego ciemnienia werniksów na obrazach starych mistrzów.

Kompozycję obrazu zamyka eklektycz-na rama z dekoracją plastyczną w formie li-ści, wykonanych jako odlewy z gipsu, nakle-jone na profilowane listwy sosnowe. Całość jest złocona.

Prawdopodobnie Joseph Fahnroth przy-wiózł obraz wraz z innymi pracami na Śląsk po zakończeniu studiów w Monachium. Jego biografia artystyczna jest mało znana. W 1995 r. otrzymałem z Akademii Mona-chijskiej odpis z księgi immatrykulacyjnej (Matrikelbücher) za lata 1841-1884: „Po-zycja wpisu: 1883; nazwisko i imię Fahnroth Josef; miejsce urodzenia: Ziegenhals? w Ha-noverze; ojciec: nie żyje; wyznanie: katolik; wiek: 24 lata; specjalność artystyczna: Anti-kenklasses; data przyjęcia: 30. 10. 1863 r.; data immatrykulacji: 27.07.1863 r.” Zwró-ciłem się też do redakcji Allgemeines Kün-stlerlexikon w Lipsku. Odpowiedź brzmia-ła: „[…] w banku danych nic nie mamy o Fahnrocie […].” Dopiero w 2003 r. w kolej-nym tomie leksykonu zamieszczona została nota biograficzna Josepha Fahnrotha, przy-gotowana przez Piotra Łukaszewicza z Mu-zeum Narodowego we Wrocławiu (Allge-meines Künstlerlexikon, Verlag K. G. Saur, München-Leipzig 2003, t. 36, s. 236). Rok później ukazała się książka Joanny Lubos- -Kozieł Wiarą tchnące obrazy – studia z  dziejów malarstwa religijnego na Śląsku w  XIX  wieku (oparta na pracy doktorskiej autorki), a w niej m.in. znalazło się wiele informacji o  Fahnrocie i jego artystycznej drodze (Wydawnictwo Uniwersytetu Wro-cławskiego, Wrocław 2004).

Okazało się, że Ziegenhals – miejsce urodzenia artysty – to Głuchołazy, miej-scowość leżąca na Śląsku. Wtedy uświado-miłem sobie, że trudności, jakie napotyka-łem szukając informacji o Fahnrocie, wyni-kały po części z tego, że nie był to malarz polski, jako Ślązak urodzony w Ziegenhals był Niemcem i dlatego nie mógł znaleźć się w opracowaniach dotyczących Polaków studiujących w Monachium.

Joseph Fahnroth (1838-1895) począt-kowo uczył się u Franza Plachetki w Prud-niku, następnie w Królewskiej Szkole Sztu-ki, Budownictwa i Rzemiosła we Wrocła-wiu. W 1857 r. studiował we Włoszech. Do Monachium wyjechał w 1862 r.; naj-pierw pobierał nauki u nazareńczyka Jo-hanna von Schraudolpha, a później u Karla

2 | Franciszek Ejsmond, „Pustelnik”, Monachium 1881 r., olej, płótno, wym. 93 x 78 cm (w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)

2

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 26

Page 27: 7-8 2011

von Piloty’ego i Wilhelma von Dieza. Po dwunastoletnim pobycie w stolicy Bawa-rii około 1874 r. powrócił na Śląsk do ro-dzinnych Głuchołaz. Przeniesienie się pod koniec lat siedemdziesiątych na stałe do Wrocławia zapoczątkowało okres inten-sywnej działalności Fahnrotha jako mala-rza kościelnego. W 1880 r. przesłał zbiór fotografii swoich obrazów oraz list z opi-sem dotychczasowej drogi artystycznej wrocławskiemu biskupowi Försterowi. Swoją decyzję powtórnego wstąpienia na akademię tłumaczył w następujący sposób: „Tymczasem jednak sztuka współczesna po-czyniła postępy, które zyskały powszechne uznanie i poprzez swoje gwałtowne zjawi-ska wskazywały bezsprzecznie na nową epo-kę artystyczną. Nie można było zamknąć na to oczu więc podjąłem decyzję przyswojenia sobie na miarę moich możliwości i wykorzy-stania ich do własnych celów […] szczególnie w technicznym zakresie malarstwa” (Akta biskupa Heinricha Förstera, tom Brie-fwechsel mit Geistlichen und Laien (Ma-lern), (1837-1880), listy Josepha Fahn-rotha z dn. 27.07.1880; AAW). Biskup w życzliwej odpowiedzi obiecał mu popar-cie: „Chętnie […] powierzę Panu lub skie-ruję do Pana stosowne zlecenia, skoro tylko nadarzy się taka sposobność” (ibidem).

Lista zachowanych dzieł Fahnrotha, wy-konanych dla śląskich kościołów, jest długa. Według Joanny Lubos-Kozieł (op. cit.) są to: „Św. Maria Magdalena” w ołtarzu głównym oraz „Anioł Stróż” sprzed 1880 r. w kościele św. Marii Magdaleny w Jasionej koło Zdzie-szowic, dwa obrazy ołtarzowe w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa we Wrocła-wiu („Anioł Stróż” z 1882 r. i „Św. Anna na-uczająca Marię” z 1888 r.), malowidła ścien-ne oraz obraz „Św. Katarzyna” z 1883 r. w oł-tarzu głównym kościoła św. Katarzyny w Ba-bicach koło Głubczyc, „Św. Józef ” i „Św. Bar-bara” z 1886 r. w ołtarzach bocznych oraz stacje Drogi Krzyżowej (częściowo prze-tworzone kopie stacji Josefa von Führicha) w kościele Świętego Krzyża w Siemianowi-cach Śląskich, „Św. Józef ” z 1887 r. w ołtarzu głównym kościoła św. Józefa w Dankowicach koło Strzelina, stacje Drogi Krzyżowej z lat 1887-1888 (częściowo przetworzone kopie stacji Josefa von Führicha) w kościele Trój-cy Świętej w Bożnowicach koło Ziębic, sta-cje Drogi Krzyżowej z 1860 r. i obraz „Trójca

Święta” z 1888 r. w ołtarzu głównym kościo-ła Trójcy Świętej w Rudziczce koło Prudni-ka, „Św. Józef ” w ołtarzu bocznym kościoła św. Wawrzyńca w Nasalach koło Kluczbor-ka, „Św. Św. Piotr i Paweł” – obraz z dawne-go ołtarza głównego w kościele św. św. Piotra i Pawła w Świętochłowicach. Obrazy te de-korują siedemnastowieczne bądź osiemna-stowieczne kościoły i są interesującym przy-kładem dziewiętnastowiecznej stylizacji ba-rokowej (unoszące się putta, skłębione ob-łoki, elementy przyrodnicze oddane w reali-styczny sposób). Charakteryzują się jednak bogatszą fakturą, ograniczeniem roli kon-turu ustępującego częściowo na rzecz kolo-ru budującego formy. Artysta wprowadza

3 | Teodor Axentowicz, „Anachoreta”, 1881 r., olej, płótno, wym. 129 x 95 cm (w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)

3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 27

Page 28: 7-8 2011

w nich niemieszczące się w praktyce nazareń-skiej efekty świetlne, barwne. Związki z tra-dycją zdradzają sztywno upozowane posta-cie, odziane w misternie drapowane obfi-te szaty, konwencjonalna wyrazista gestyku-lacja, schematycznie budowana kompozy-cja scen, typ fizjonomii świętych o wyideali-zowanych rysach i charakterystycznym udu-chowionym wyrazie.

Na tle innych działających w tym czasie na Śląsku malarzy kościelnych Joseph Fahn-roth był niewątpliwie oryginalny, wręcz „nowoczesny”, ogólnie jednak jego twór-czość mieściła się w konwencji ówczesnego malarstwa kościelnego.

Wróćmy jednak do studium modela. Znane są przykłady wieloletniej współpra-cy model − szkoła artystyczna (pracow-nia), model − artysta. „Ulubioną model-ką Fahnrotha była jego przyjaciółka – Buch-mann, której portret znajdował się w Schlesi-sches Museum der blidenden Künste – Ślą-skim Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu do 1945 roku’’ (Allgemeines Künstlerlexikon, op. cit.). Wincenty Wodzinowski w  czasie studiów (lata 1889-1892) namalował ob-raz „Modele w Akademii Monachijskiej”, o  którym Władysław Prokesch w 1911 r. napisał: „W doskonałym tym obrazie (nagro-dzonym również medalem) przedstawił arty-sta malowniczą grupę znanych modeli pozu-jących w pracowniach Akademii. Każdy ar-tysta, każdy Monachijczyk znał tych rycerzy, bohaterów, królów, owe damy dworskie, mar-kietanki obozowe, owe boginie i bogi z obra-zów jak i z życia. Wodzinowski oddał wier-nie nie tylko podobieństwo, ale także charak-ter modelu w ruchu i w wyrazie twarzy, tak że obraz jego wywoływał ogólne zaintereso-wanie, a publiczność monachijska głośno ko-mentowała poszczególne postacie” (Włady-sław Prokesch, Współczesne malarstwo pol-skie – Wincenty Wodzinowski, z. III, Nakła-dem J. Czernickiego w Wieliczce, Kraków 1911). Stanisław Witkiewicz np. odnosił się krytycznie do pewnych mód panujących w Monachium: „[…] po raz tysięczny powta-rzające się sceny tyrolskie z życia wszystkim znanego modela o nosie czerwonym i takiejże kamizelce” (cyt. za: A. Ligocki, Józef Cheł-moński, Warszawa 1983). Horst G. Ludwig, specjalista od malarstwa monachijskiego XIX i XX w., o modelu tym napisał: „[…]

przedstawiony model był malowany przez wielu artystów ze szkoły Benczura (Benczur- -Klasse) według żyjącego modela (nach dem lebenden Modell)” (list z dn. 21.XI.1994 r., w archiwum autora).

Charakterystyczna, typowo riberowska fizjonomia modela narzucała pewne kon-sekwencje. Popularność zawdzięczał temu, że przekonywająco wcielał się w postacie, spełniając w ten sposób oczekiwania arty-stów. Modele z ludu, prości, starzy, brzyd-cy, ale malowniczy, szczególną popularność zyskali w ikonografii XIX w. Było to zgod-ne z werystycznym charakterem sztuki mo-nachijskiej.

Obrazy Monachijczyków Josepha Fahnrotha, Franciszka Ejsmonda i Teodo-ra Axentowicza, autorów trzech studiów tego samego modela, kojarzą się z baro-kowym malarstwem hiszpańskim, które wzbudzało duże zainteresowanie w dzie-więtnastowiecznej Europie Zachodniej i  inspirowało wielu artystów. „Hiszpań-ska sztuka XVII wieku bywa olśniewająca, ale nie jest to sztuka radości życia. Pesymizm i  melancholia wyczuwane są często w tym malarstwie […]. W żadnym też kraju ma-larze nie używali tenebryzmu w sposób tak skrajny i dramatyczny jak malarze hiszpań-scy. Dobitnie akcentowana modelacja, do-bór barw głębokich i ciemnych oraz upodo-banie do ciemnego tła były cechami malar-stwa Hiszpanii już w XVI wieku. Dlatego nie można tenebryzmu hiszpańskiego wy-wodzić w całości od Caravaggia. Te wiel-kie połacie czerni, ciemne tła, ciemne stro-je, ciemne głębokie cienie, jakie widzimy w tylu obrazach hiszpańskich składają się na wrażenie, że maniera tenebrosa była nie tyl-ko wypadkową obyczajowości (czarne habi-ty, czarny strój szlachty wprowadzony przez Filipa II) i wpływu Caravaggia, ale odpo-wiadała szczególnie rodzajowi ekspresji reli-gijnej, nasyconej symboliką światła i mroku jako świętości i grzechu, życia i śmierci. Piw-niczny mrok w baroku hiszpańskim można odczytać, jako metaforę ludzkiego losu” (Ma-ria Rzepińska, Siedem wieków malarstwa europejskiego, Wrocław 1986).

Światłocień Caravaggia doktrynalnie stosował Jusepe de Ribera (1591-1652), który wiele lat przebywał we Włoszech. Specjalnością jego były akty starców, wy-schniętych od umartwień, medytujących,

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 28

Page 29: 7-8 2011

mających rysy chłopów kastylijskich i anda-luzyjskich. Podobnie jak Caravaggio, eks-ponował tylko pewne partie twarzy, inne części ciała kryjąc całkowicie w gęstym mro-ku, czasem ukazywał draperie, karty czyta-nej księgi.

Tradycja tzw. Charakterköpfe, charak-terystycznych głów, studiów ekspresji, po-zwalała zademonstrować artystom możli-wości warsztatowe.

Jedną z cech charakterystycznych ma-larstwa XIX w., jak pisze Maria Poprzęc-ka, było to, że: „[…] opowiadało ono histo-rie i  anegdoty. Obraz wszak nie może opo-wiedzieć całej historii, może przedstawić tyl-ko jedną jej chwilę. A zatem wybierając ma-larskie motywy i momenty starano się robić to tak, aby pozostawić widzowi pole do domy-słów, pozwolić mu odbudować zobrazowa-ną chwilę przypuszczeniami i wnioskami. Do tego niepotrzebna była żadna wiedza, star-czało zwykłe doświadczenie życiowe i zdol-ność banalnych skojarzeń. […] takie obrazy umożliwiające widzowi rekonstrukcję całe-go ciągu zdarzeń ceniono i lubiano, one nie-zawodnie wywoływały uczuciowy rezonans. Nie jest to przyjemność estetyczna, lecz zado-wolenie płynące z samopotwierdzenia. Jest to jedna z przyczyn, dla których «artystyczne» kryteria wartościowania nie zawsze są wła-ściwe dla oceny popularnego malarstwa dzie-więtnastowiecznego […]” (Polskie malarstwo salonowe, Warszawa 1991).

Chociaż w Polsce sztuka hiszpańska nie wzbudzała takich emocji, jak we Francji po otwarciu w Luwrze galerii hiszpańskiej Lu-dwika Filipa, to możemy jednak odnotować wyjątkowo duży zespół obrazów dawnych mistrzów hiszpańskich w Muzeum Naro-dowym w Poznaniu. Na zespół ten złożyła się kolekcja Anastazego Raczyńskiego, uzu-pełniona obrazami Czartoryskich z Gołu-chowa i depozytami Muzeum Narodowe-go w Warszawie. Większość z nich pocho-dzi z XVII w.

Jerzy Kupczyk

Dziękuję dr Joannie Lubos-Kozieł, autorce książ-ki Wiarą tchnące obrazy, za wyrażenie zgody na wy-korzystanie informacji dotyczących Josepha Fahn-rotha oraz dr. Piotrowi Łukasiewiczowi za udostęp-nienie materiałów związanych z tym artystą.

Spotkanie z książką

KSIĘGOZBIÓR ANDRZEJA OPALIŃSKIEGO

Tę publikację należy smakować bez pośpiechu. Księgozbiór wielkopolskiego ma-gnata. Andrzej Opaliński (1540-1593), wydany w nakładzie 400 egzemplarzy

tom studiów pod redakcją Arkadiusza Wagnera, pierwszy z woluminów nowej se-rii Biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk Księgozbiory Staropolskie, Poznań 2011 – nie jest bowiem książką do poduszki, chociaż (paradoksalnie), aby ją docenić dobrze byłoby nią dysponować dłużej, np. pozostawiając do spokojnego, wieczornego czytania przed snem.

Lekturę tej nietypowej pod wieloma względami książki można byłoby zatem roz-począć od tego „co widać”. To danie pierwsze, na które składa się: koncepcja edy-torska, układ graficzny, dobór czcionki, papieru oraz oprawa książki. Jest i menu! Jak czytamy bowiem na ostatniej, 268 stronie publikacji: „Tom zaprojektowano i złożo-no czcionką Engraver Oldstyle 205 techniką składu komputerowego w firmie «per-fekt». Druk na papierze Olin Regular Natural White 100 g i oprawę czterystu egzem-plarzy wykonał Zakład Poligraficzny Moś i Łuczak sp. j.” O edytorskiej koncepcji tego tomu mówił, przy okazji otwarcia wystawy „Księgozbiór wielkopolskiego magnata. Andrzej Opaliński (1540-1593)”, zorganizowanej w Bibliotece PTPN w dniach 15-29 kwietnia 2011 r. (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 3-4, 2011, s. 4), jej dyrektor i redaktor serii w jednej osobie, dr Arkadiusz Wagner: „Starali-śmy się powściągliwie nawiązy-wać w nim do formy edytorskiej druków renesansowych. Jednak nie poprzez banalizowane kopie ówczesnych inicjałów czy też wi-niet, ale poprzez wysmakowanie relacji między tekstem a margi-nesami oraz ilustracjami, układ stronic, czy też tzw. półklepsy-drowy układ tytułów”.

Na konsumpcję dania dru-giego (zawartości merytorycznej dzieła), biorąc pod uwagę świa-domie przyjęte w książce wielo-aspektowe podejście przy pró-bie scharakteryzowania sylwet-ki wielkopolskiego magnackie-go bibliofila, trzeba przeznaczyć o wiele więcej czasu. Publikację otwiera wstęp pióra A. Wagnera, po którym następuje osiem kolej-nych rozdziałów: Michała Zwierzykowskiego Andrzej z Bnina Opaliński herbu Łodzia (1540-1593). Marszałek wielki koronny i starosta generalny Wielkopolski, Elżbiety Stelmaszczyk Księgozbiór Andrzeja Opalińskiego (1540-1593) – próba rekonstruk-cji, Joanny Pietrowicz Acta Tomiciana i inne rękopisy z księgozbioru marszałka wiel-kiego koronnego Andrzeja Opalińskiego, Jana Skuratowicza Nowa próba odczytania pierwotnego wyglądu pałacu Andrzeja Opalińskiego w Radlinie, Arkadiusza Wagne-ra Oprawy ksiąg Andrzeja Opalińskiego, Magdaleny Marcinkowskiej Stemmata An-drzeja Opalińskiego, Katarzyny Mikockiej-Rachubowej Nagrobek Opalińskich w Ra-dlinie – dzieło przełomu XVI i XVII w. i Joanny Pietrowicz oraz Elżbiety Stelmaszczyk Katalog rękopisów i druków z księgozbioru Andrzeja Opalińskiego.

Na deser pozostaje refleksja. To dobrze, że nie czekając na inne instytucje nauko-we, Biblioteka PTPN stała się pierwszą placówką, która w historii rodzimego wysta-wiennictwa skupiła się na pojedynczym, staropolskim bibliofilu i jako pierwsza pol-ska biblioteka nie tylko opublikowała opis artystycznych, zabytkowych opraw ksiąg ze zbioru Andrzeja Opalińskiego, ale także zamieściła ich bazę na swojej stronie in-ternetowej (www.biblioteka.ptpn.pl).

Publikację można nabyć w dużych księgarniach naukowych na terenie całego kraju lub bezpośrednio u wydawcy, w Bibliotece Poznańskiego Towarzystwa Przyja-ciół Nauk (e-mail: [email protected]), która już teraz zapowiada na przy-szły rok kolejną wystawę i kolejne wydawnictwo: „Monumenta Zygmunta Augusta. Nowe spojrzenia”.

WJP

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 29

Page 30: 7-8 2011

Kamienna chrzcielnica z koszalińskiej katedry

Wokół jednego zabytku

chrystianizacji miejscowej ludności miał naturalnie charakter masowy, a  samo przyjęcie w poczet wiernych nie wiązało się zwykle z jakąś diame-tralną odmianą sposobu życia neofity. Powszechne zastosowanie miała wów-czas forma chrztu poprzez zanurze-nie w potoku lub specjalnie do tego celu wykonanym basenie. Kamienne chrzcielnice pojawiły się więc na tere-nie Pomorza znacznie później, bo do-piero na początku XIII w., kiedy to poczęto wznosić pierwsze murowane świątynie.

Mimo braku na koszalińskiej chrzcielnicy jakichkolwiek śladów inskrypcji, kwestia jej proweniencji

chrzcielnice ustawiano zwykle w po-bliżu wejścia do świątyni, co przypo-minać miało wiernym o najważniej-szym z chrześcijańskich obrzędów, stanowiącym inicjację do dalszego ży-cia sakramentalnego. Znajdująca się naprzeciwko orientowanego prezbite-rium kruchta ma dwa przeciwlegle do siebie położone wejścia, których wiel-kość w stosunku do pozostałych czte-rech mogłaby uzasadniać takie wła-śnie pierwotne jej umiejscowienie.

Koszalińska chrzcielnica należy do najstarszych na Pomorzu zabyt-ków sztuki baptyzmalnej. W czasach pierwszych wypraw misyjnych Otto-na z Bambergu (zm. 1139 r.) proces

Wzniesiona w pierwszej tercji XIV w. trójna-wowa bazylika Nie-pokalanego Poczęcia

Najświętszej Marii Panny jest dziś z  całą pewnością najważniejszym za-bytkiem, a nawet swoistą wizytówką współczesnego Koszalina. W ciągu blisko siedmiu stuleci swego istnie-nia gotycka świątynia zmieniała wy-gląd przynajmniej kilkakrotnie; zmie-niać się musiało też i jej wyposażenie. Nie licząc wykonanych w ostatnich kilkunastu latach mniej lub bardziej zaawansowanych prac konserwator-skich, najbardziej zauważaną powo-jenną zmianą była dokonana w pierw-szej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku tzw. regotyzacja, bę-dąca – z braku odpowiednich danych źródłowych – niczym innym, jak pró-bą odtworzenia jej pierwotnego, śre-dniowiecznego charakteru. Niemym świadkiem wszystkich tych dzia-łań oraz elementem tego najstarsze-go, dawno już zapomnianego wystro-ju obecnej katedry diecezji koszaliń-sko-kołobrzeskiej, jest nieco tylko od niej starsza wczesnogotycka chrzciel-nica z końca XIII w., pochodząca za-pewne z jakiegoś pobliskiego kościo-ła lub kaplicy.

Masywna, wykonana z porowate-go wapienia muszlowego chrzcielni-ca znajduje się w kruchcie pod wie-żą, nieopodal pochodzących z XVI i XVII stulecia płyt nagrobnych daw-nych mieszkańców Koszalina. Nie ma naturalnie pewności czy tam wła-śnie należałoby doszukiwać się jej naj-wcześniejszej lokalizacji, niemniej jednak taki wariant wydaje się naj-bardziej prawdopodobny. W okresie średniowiecza, jak również i później,

...........................................................................................................................................

1 | Chrzcielnica w koszalińskiej katedrze

................................

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 30

Page 31: 7-8 2011

nie budzi dziś większych wątpliwo-ści. Według wszelkiego prawdopo-dobieństwa pochodzi ona z warszta-tu gotlandzkich kamieniarzy, którzy w okresie pełnego średniowiecza czę-sto zaopatrywali w swe wyroby po-łudniowe wybrzeża Bałtyku. Nie jest może ona tak kunsztownie wykonana,

jak te ze szwedzkich miejscowości Tryde, Barlingbo, Vänge, Dädesjö czy Grötlingbo, jednak choćby z racji sa-mego wieku stanowi niezwykle cieka-we – choć pewnie raczej mało spek-takularne i przez to pewnie często niezauważane – uzupełnienie nieco młodszej od niej katedry.

Wsparta na masywnej, 50-centy-metrowej stopie, jej poligonalna, szes-nastoboczna czasza ma kształt kie-lichowaty, ozdobiony jedynie dość skromną dekoracją maswerkową z ko-lumienkami oraz motywem arkado-wym w kształcie trójliścia, bardzo po-dobną do tych, jakie mają jej trzyna-stowieczne odpowiedniki (być może nawet pochodzące z tego samego warsztatu), znajdujące się w Kamie-niu Pomorskim czy Rogowie (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 3, 2003). Całkowita wysokość koszalińskiej chrzcielnicy wynosi niemal dokład-nie 100 cm, co przy znacznym wymia-rze średnicy jej czaszy (110 cm) spra-wiać może ogólne wrażenie stosunko-wo mało finezyjnego dzieła średnio-wiecznej sztuki kamieniarskiej (szcze-gólnie w porównaniu ze wspomnia-nymi wyżej wysmukłymi chrzcielni-cami szwedzkimi). Nie da się jednak chyba zaprzeczyć, iż w tym wypad-ku jej walory jako zabytku o znacz-nej randze lokalnej powinno się mie-rzyć nie tyle samym warsztatem twór-cy, co przede wszystkim jej czasem powstania, który sięga niemal pierw-szych wieków zachodniopomorskiego chrześcijaństwa.

Mimo że dzieło gotlandzkich ka-mieniarzy pełni dziś wyłącznie funk-cję kropielnicy, najstarszy zabytek obecnego wyposażenia koszalińskiej katedry stanowi niezwykle ciekawe świadectwo długotrwałego i często-kroć wielce skomplikowanego pro-cesu chrystianizacji tej części Pomo-rza. Niepozorna na pierwszy rzut oka kamienna chrzcielnica nie jest może tak spektakularna, jak np. zespół nie-dawno odrestaurowanych szesnasto-wiecznych figur dębowych, tworzący współczesny ołtarz, czy też wspania-łe organy wykonane w pierwszej po-łowie XIX stulecia. Niemniej jednak to właśnie ona być może pamięta naj-ważniejsze chwile Koszalina po jego lokacji na prawie lubeckim (23 maja 1266 r.) – budowę murów miejskich (ok. 1310 r.) oraz świątyni, w której to kruchcie chrzcielnica obecnie się znajduje (1300-1333).

Łukasz Neubauer

...........................................................................................................................................

2 | Chrzcielnica w katedrze św. Jana Chrzciciela w Kamieniu Pomorskim

3-6 | Kamienne chrzcielnice z kościołów w Vänge, Tryde, Grötlingbo i Barlingbo w Szwecji

(zdjęcia: 1,2 – Łukasz Neubauer, 3-6 – wg Armin Tuulse, „Skandynawia Romańska”, Warszawa 1970)

...........................................2

3

5 6

4

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 31

Page 32: 7-8 2011

jako starostwo grodowe w woj. mści-sławskim. W 1556 r. starostwo zosta-ło nadane Hieronimowi Chodkiewi-czowi, a cztery lata później przekształ-cone w dziedziczne lenno.

Strategiczne znaczenie Bychowa sprawiło, że w latach 1590-1619 Jan Karol Chodkiewicz, hetman wielki li-

tewski i zwycięzca spod Kircholmu, za zgodą Zygmunta III Wazy wzniósł nowy, murowany zamek, zdolny opie-rać się najazdom ze wschodu. W mie-ście ufundował drewniany kościół św. Kazimierza i klasztor kanoników re-gularnych, sprowadzonych z Krako-wa. Po śmierci Chodkiewicza w obo-zie pod Chocimiem, Bychów prze-jął Lew Sapieha, teść jego córki i na-stępca na hetmańskim urzędzie.

Rozbudował on zamek, otoczył go bastionowymi umocnieniami i fosą, ufortyfikował również rozwijające się miasto.

Zbuntowani Kozacy pod wodzą niejakiego Harkuszy zostali w 1648 r. odparci bez trudu. We wrześniu 1654 r., podczas moskiewskiego „po-

topu”, pod Bychów podeszła dwudzie-stotysięczna armia kozacka pułkowni-ka Iwana Zołotarenki, wspomagana później przez wojska rosyjskie księcia Aleksego Trubeckiego. Pułkownik pi-sał do cara, że „w tym Bychowie szlach-ty niemało i chłopi, do tego miasta na-leżący, zamknęli się i Waszej Car-skiej Wysokości pokłonić się nie chcą”, a obejść go nie można, bo to „jak-by żmiję mieć za pazuchą”. Oblężenie

Bychów nad Dnieprem........................................................................................................................

Czterdzieści kilometrów na południe od białoruskiego Mohylewa, nad Dnieprem przy ujściu Mokranki leży

miasto Bychów, zwane też Starym By-chowem (Nowy Bychów − to odda-lona o 20 km nadrzeczna przystań). Gdy z głównej drogi skręcimy w jego

kierunku, już z daleka na wysokim, zachodnim brzegu rzeki zobaczymy poszczerbione mury okazałej budow-li, niegdyś jednej z najpotężniejszych twierdz na wschodzie Rzeczypospoli-tej. Z bliska ruiny bychowskiego zam-ku nie wyglądają już tak imponująco, choć świadczą o chlubnej, a mało zna-nej przeszłości.

W źródłach historycznych By-chów pojawił się w 1430 r. jako je-den z grodów, popierających wybór Świdrygiełły, brata Władysława Ja-giełły na wielkiego księcia litewskie-go. Gród należał wówczas do Dymi-tra Druckiego-Zubrowickiego o przy-domku Siekiera, a potem do męża jego córki Maryny, Siemiona Hol-szańskiego-Trabskiego. Owdowiała Maryna zapisała Bychów wnukowi, Albrechtowi Gasztołdowi. Gdy jego syn Stanisław, pierwszy mąż Barba-ry Radziwiłłówny, zmarł bezpotom-nie w 1542 r., miasto i zamek o drew-niano-ziemnej konstrukcji przeszły we władanie króla Zygmunta Augusta

SPOTKANIA NA WSCHODZIE

1 | Twierdza w Bychowie – korpus główny od dziedzińca

2 | Sklepiona komnata na parterze

3 | Narożna wieża północno-zachodnia

4 | Synagoga

(zdjęcia: Jarosław Komorowski)

.................................

2

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 32

Page 33: 7-8 2011

trwało z przerwami ponad rok. Dziel-ni obrońcy nękali napastników czę-stymi wypadami – podczas jednego z nich, w październiku 1655 r. zginął sam Zołotarenko, zabity ponoć przez bychowskiego organistę. W uznaniu męstwa, stawianego za przykład w ca-łej Rzeczypospolitej, król Jan Kazi-mierz 31 maja 1655 r. uwolnił miasto od wszelkich podatków na dwadzie-ścia lat, a sejm na mocy konstytucji Securitas Bychoviae uchwalił wzmoc-nienie załogi trzystoma zaciężnymi piechurami, opłacanymi przez skarb państwa.

W grudniu 1659 r., na sku-tek zdrady kilku rajców i ówczesne-go komendanta zamku Schulza, któ-ry otworzył bramę, Rosjanie nocnym szturmem zdobyli Bychów. Jak zapisał ich własny kronikarz, „ludzi wszyst-kich tam będących wysiekli”. Dwa lata później, po wielomiesięcznym oblę-żeniu, twierdzę odbiły wojska Stefana Czarnieckiego, tym razem wspoma-ganego przez Kozaków.

Kolejne walki rozgorzały podczas wojny północnej. Ponieważ ówczesny właściciel, Kazimierz Jan Sapieha, był stronnikiem Stanisława Leszczyńskie-go, jesienią 1702 r. Bychów we współ-pracy z Rosjanami zajął generał artyle-rii Krzysztof Bończa Sienicki, zwolen-nik Augusta II. Później zmienił poglą-dy i oblegany przez dawnych sojuszni-ków musiał w 1707 r. poddać twier-dzę. Uwięziony wraz z bratem Ludwi-kiem został w 1709 r. zesłany na Sybe-rię i zmarł w drodze do Tobolska.

Po zakończeniu działań wojen-nych Kazimierz Jan Sapieha nadał zamkowi charakter wielkopańskiej

3

rezydencji. Odbudowało się również miasto. W 1765 r. Aleksander Michał Sapieha wzniósł murowany kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny (dziś nie ma po nim śla-du – na polecenie władz sowieckich został w latach trzydziestych XX w. wysadzony w powietrze). Po pierw-szym rozbiorze w 1772 r. Bychów znalazł się w granicach Rosji, w guber-ni mohylewskiej. Sapiehowie włada-li tutejszymi dobrami do 1831 r., gdy za udział Eustachego Kajetana w po-wstaniu listopadowym (był oficerem sztabu gen. Jana Zygmunta Skrzynec-kiego) wszystkie ich majątki w zabo-rze rosyjskim zostały skonfiskowane. Skasowano również klasztor kanoni-ków. W kwietniu 1863 r. w pow. by-chowskim walczył powstańczy od-dział Ildefonsa Ancypy. Oddział ten został szybko rozbity przez Rosjan, a dowódca rozstrzelany w Mohylewie. Jego nazwisko widnieje wśród innych bohaterów na pamiątkowej tabli-cy pomnika Szymona Wizunasa Szy-dłowskiego na Cmentarzu Łyczakow-skim we Lwowie.

Bychowski zamek hetmanów Chodkie-wicza i Sapiehy zbudo-wany został na planie nieregularnego pro-stokąta o wymiarach 77 na 100 m. Piętrowy korpus główny z wy-stępującą przed fasa-dę sześcioboczną wie-żą stanął równolegle do Dniepru. W okre-sie świetności ozdobio-ny od strony dziedziń-ca krużgankami obec-nie jest niezabezpie-czoną ruiną. Jedynie na parterze za-chowały się dwie sklepione komnaty, relikty pierwotnej architektury. Od południa stanęły koszary i zabudo-wania gospodarcze, od zachodu, czyli od strony miasta, znajdował się budy-nek bramny z mostem przez szeroką fosę, a w narożach ośmioboczne wie-że. Od północy dziedziniec zamknię-ty był przez mur kurtynowy. Po konfi-skacie w 1831 r. zdewastowany zamek przebudowano częściowo na siedzibę

urzędów. W czasach sowieckich ulo-kowano w nim zakład przemysłowy, co oznaczało gruntowną destrukcję całego założenia. Opuszczony w la-tach dziewięćdziesiątych XX w., spło-nął w 2004 r. i niszczeje bez jakiejkol-wiek opieki.

Drugim zasługującym na uwa-gę zabytkiem Bychowa jest okaza-ła, choć bardzo już zrujnowana syna-goga, wzniesiona w pierwszej poło-wie XVII w. przez Sapiehów dla licz-nej społeczności żydowskiej. Budowlę na planie kwadratu o boku 20 m i mu-rach pokaźnej grubości nakrywa czte-rospadowy dach, ukryty za ścianką at-tykową. Okrągła baszta narożna nada-je budowli obronny wygląd. Pozostałe narożniki zaakcentowane zostały bo-niowaniem. Wewnątrz zachowała się dwukondygnacyjna bima na potęż-nych filarach oraz ślady aron ha-ko-desz o stiukowym niegdyś wystroju. Przez kilkadziesiąt lat synagoga służy-ła jako magazyn, obecnie nie ma użyt-kownika, a powiększające się dziu-ry w dachu wróżą jej jak najgorzej.

W  idealnym stanie jest natomiast drewniana cerkiew Świętej Trójcy. Świątynia pochodzi z lat 1890-1899, ale wewnątrz znajduje się cenna, cuda-mi słynąca ikona Matki Bożej z Dzie-ciątkiem w typie Hodegetrii z 1659 r. Została tu przeniesiona ze zlikwido-wanego przed drugą wojną świato-wą żeńskiego monastyru w pobliskim Barkałabowie.

Jarosław Komorowski

SPOTKANIA NA WSCHODZIE

4

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 33

Page 34: 7-8 2011

Liczba ta w następnych latach ulegała pewnemu zmniejszeniu w zależności od fluktuacji koniunktury handlowej, jak również w wyniku częstych klęsk żywiołowych, w postaci pożarów i po-wodzi. Jednakże spichrze były stale odbudowywane i ich liczba na począt-ku XIX w. utrzymywała się w  grani-cach 300 obiektów. Wielka katastro-fa dla spichrzów nadeszła w 1813  r., gdy podczas wojen napoleońskich po-żar strawił 193 budynki. Później już, mimo podejmowanych odbudów, liczba ich nigdy nie zbliżyła się do sta-nu sprzed 1813 r.

Pierwsze spichrze, które zaczę-to wznosić na początku XIV w. miały charakter powtarzalny. Były to obiekty typu szeregowego, szachulcowe, a więc w szkieletowej konstrukcji drewnianej z wypełnieniem ceglanym, tynkowa-nym. Wznoszono też spichrze, w któ-rych fundamenty i kondygnacja przy-ziemia były murowane, natomiast część piętrowa była szachulcowa. W końcu XIV w. pojawiły się spichrze w całości murowane, jednak w  na-stępnych wiekach budowa spichle-rzy szachulcowych nie zanikła i były one ciągle wznoszone jeszcze w ciągu

Motławą. Jednocześnie w ten sposób cały teren ze spichrzami stał się wyspą. Wszystkie te dokonania przyczyniły się do aktywizacji terenu od strony no-wego kanału.

Dynamiczny rozwój portu gdań-skiego w XVII w. nastąpił dzięki przy-należności tego miasta do ówczesnej Rzeczypospolitej. Gdańsk, bogacąc się na handlu, stał się jej największym portem, a także najludniejszym w niej miastem. Przez port tutejszy przecho-dziło 80% naszego handlu zagranicz-nego. W transakcjach handlowych na pierwszym miejscu znajdował się eks-port zboża, dostarczanego z głębi kra-ju statkami wiślanymi. Zboże prze-chowywano w spichrzach, a następ-nie sukcesywnie sprzedawano kup-com zagranicznym. Wraz z rozwojem portu zwiększyła się też liczba spi-chrzy, w 1643 r. na terenie wyspy od-notowano 315 tego rodzaju obiektów.

Już w XIV w. nad brzegiem rze-ki Motławy w Gdańsku, w miej-scu tak dogodnym do przeła-dunku towarów, zaczęto wznosić

pierwsze spichrze. Wraz z rozwojem handlu rzecznego i morskiego liniowa zabudowa spichrzowa stale się powięk-szała, co doprowadziło do powstania zwartej nadbrzeżnej pierzei. Spichrze zaczęto też wznosić w głębi terenu i  z  czasem powstał rozległy kompleks magazynowy. Nie był on jednak dosta-tecznie zabezpieczony od strony lądu. W tym celu w połowie XV w. od tej strony wykopano fosę i zabezpieczono całość palisadą. Przy moście nad fosą pobudowano bramę z  dwiema basz-tami. Ciągły rozwój portu sprawił, że w końcu XVI w. w miejscu fosy wyko-pano kanał portowy, później jeszcze poszerzony i pogłębiony dla umożli-wienia ruchu statków. Ten nowy kanał portowy nazwany został odtąd Nową

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

Wyspa Spichrzów..................................................................................................................................................

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 34

Page 35: 7-8 2011

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

XIX w. Wiele z nich przetrwało do drugiej wojny światowej i stanowi-ły one wówczas tak charakterystycz-ne obiekty w całości zabudowy spi-chrzowej.

W końcu XV w. dla odróżnie-nia poszczególnych spichrzy powstał zwyczaj nadawania im nazw. Pomy-słowość w wyszukiwaniu nazw była bardzo różnorodna. Pochodziły one od nazwisk, zawodów, tytułów, imion świętych, postaci i miejsc biblijnych, miast, zwierząt, drzew i roślin. Pod koniec XVII w. wszystkie spichrze miały już nazwy. Umieszczano je na elewacjach w połączeniu ze znakami, gmerkami, herbami i obrazowymi de-koracjami; szyldy z nazwami ulic i nu-meracją budynków w dzielnicy spi-chrzowej pojawiły się dopiero na po-czątku XIX w.

W XIX w. nastąpił wielki rozwój gdańskiego Nowego Portu, co spo-wodowało, że Stary Port stopniowo zaczął tracić na znaczeniu. Podejmu-jąc próby jego ożywienia, na połu-dniowym krańcu wyspy wybudowano dworzec kolejowy, a wraz z nim dla obsługi spichrzów przeprowadzono towarową linię kolejową na zapleczu nadbrzeża Starej Motławy, wzdłuż ul. Chmielnej. Wykonano też pra-ce w samym basenie portowym, pole-gające na poszerzeniu koryta Motła-wy i umocnieniu nadbrzeży. Jednak zaprzestanie podnoszenia mostów zwodzonych w 1863 r. stało się zno-wu faktem niepomyślnym dla por-tu. Równocześnie rozpoczął się pro-ces przekształceń w ramach istniejącej zabudowy. Wznoszono coraz więcej budynków mieszkalnych, zakładów przemysłowych i usługowych oraz obiektów handlowych i biurowych.

Na przełomie XIX i XX w. powsta-ła zabudowa mieszkalno-biurowa wzdłuż ul. Stągiewnej. Wszystkie te przedsięwzięcia nie wyeliminowały całkowicie egzystencji dawnych spi-chrzów. Jeszcze na początku XX w. w  obrębie wyspy istniało 100 takich budynków, a Stary Port o zmniej-szonych już możliwościach dalej był czynny. Kres dzielnicy spichrzowej położyły zniszczenia podczas drugiej wojny światowej. Przetrwały tylko fragmenty budynków, ocalał spichlerz

„Wisłoujście” w  południowej części wyspy, przetrwały też spichlerze „Stef-fen” i „Deo” w części północnej.

Forma zewnętrzna spichrzów, i  to we wszystkich okresach historycz-nych, ze względu na bardzo prostą funkcję była nieskomplikowana. Po-wszechnie wznoszone budynki sza-chulcowe wyróżniały się tylko po-przez uwidocznioną w elewacjach konstrukcję szkieletową, w połącze-niu z tynkowanym jej wypełnieniem. Budynki te znane są głównie z XIX

.............................................................................

1 | Port na Motławie od strony Mostu Krowiego, sztych Matthiasa Deischa, ok. 1765 r. (wg Zofia Jakrzewska-Śnieżko, Gdańsk w dawnych rycinach, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1980)

2 | Spichrze nad Starą Motławą ok. 1920 r. (wg Dawny Gdańsk, album fotograficzny, 1993)

3 | Widok na Stary Port nad Motławą z Mostu Zielonego, stan w 2002 r.

2

3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 35

Page 36: 7-8 2011

składy smoły i popiołu. Przy nadbrze-żu Nowej Motławy do magazynowa-nia towarów drobnicowych wzniesio-no w połowie XVII w. Starą Pakow-nię. Budynek ten odznaczał się od-mienną formą niż spichrze – był ni-ski, z czteroszczytową fasadą od stro-ny nadbrzeża. Wśród wszystkich spi-chrzów usytuowanych szczytami do nadbrzeża Starej Motławy obiektem wyróżniającym się innym położeniem był zawsze Spichlerz Królewski, po-łożony na Ołowiance. Jest to budy-nek wolno stojący, usytuowany rów-nolegle do nadbrzeża. Dwie szczyto-we elewacje mają dekoracyjne zakoń-czenia, w ukształtowaniu których wi-doczne są wyraźne wpływy renesan-su niderlandzkiego. Dlatego też Abra-ham van den Blocke – twórca presti-żowych obiektów w tym stylu na tere-nie Gdańska – uznawany jest za auto-

ra projektu spichrza. Uważa się także, że Jan Strakowski – budowniczy miej-ski w tym okresie – prowadził budo-wę tego obiektu. Jeszcze innym od-miennym przykładem budownictwa spichrzowego był podwójny spichrz murowany „Daleka Droga”, wzniesio-ny na przełomie XVIII i XIX w. na północnym krańcu Wyspy Spichrzów.

prześwitami, wykonaną przy użyciu profilowanej cegły) na Wyspie Spi-chrzów i „Mnich” na sąsiedniej wy-spie Ołowiance.

Na Wyspie Spichrzów oprócz spi-chrzów zbożowych były też miej-sca i  obiekty o innym przeznacze-niu. W  środkowej części znajdował się targ drzewny, w południowej zaś

i XX w., ponieważ starsze niszczo-ne były ciągle przez klęski żywiołowe, a także nie przetrwały z powodu ogra-niczonej trwałości materiału drewnia-nego. Bardziej trwałe spichrze muro-wane do 1945 r. zachowały się nawet z okresu gotyku, takie jak „Szara Gęś” (z przełomu XIV i XV w., ze szczyto-wą fasadą zakończoną blendowymi

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

4

5

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 36

Page 37: 7-8 2011

Jego półkoliście zakończone dwie bliźniacze elewacje od strony Starej Motławy kontrastowały z szachulco-wymi spichrzami w sąsiedztwie.

W 1945 r. nastąpiła prawie całko-wita zagłada dzielnicy spichrzowej. Podjęta po zakończeniu wojny odbu-dowa zabytkowego centrum Gdań-ska skierowana była przede wszystkim na rekonstrukcję obiektów Głównego

Miasta, a następnie Starego Mia-sta i Starego Przedmieścia. Nie prze-widywano natomiast podjęcia więk-szych prac związanych z odbudo-wą na Wyspie Spichrzów. Przystą-piono jedynie do reaktywowania wy-branych budynków spichrzowych na obu wyspach. Priorytetowym obiek-tem stał się wówczas wypalony Spi-chlerz Królewski, który najszybciej

został wyremontowany. Później prze-prowadzono odbudowę czterech spi-chrzy: „Pod Koroną”, „Toruń”, „El-bląg”, „Gdańsk”, usytuowanych w po-łudniowej części wyspy, nad brzegiem Starej Motławy. Brak decyzji w spra-wie poszerzenia zakresu odbudowy spowodował, że narażone na wpły-wy atmosferyczne pozostałości spi-chrzów, w miarę upływu czasu coraz

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

...........................................

4 | Zespół budynków biurowych nad Starą Motławą, zrealizowany w latach osiemdziesiątych XX w.

5 | Widok na Wyspę Spichrzów z zabudową ul. Stągiewnej z lat dziewięćdziesiątych XX w.

6 | Fragment nadbrzeża Starej Motławy z ruiną spichlerza „Woli Łeb”, stan z 2002 r.

7 | Widok na zabudowę północnego cypla Wyspy Spichrzowej od strony Długiego Pobrzeża – praca konkursowa z 2010 r., pierwsza nagroda (wg „Architektura-Biznes”, nr 1, 2011)

(zdjęcia: Stanisław Grzelachowski) 6

7

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 37

Page 38: 7-8 2011

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

bardziej niszczały. Wiele elementów można było jeszcze uratować, a wśród nich takie, jak ocalałe elewacje spi-chrza „Daleka Droga”, które nie zosta-ły zabezpieczone i runęły.

W latach siedemdziesiątych XX w. w środkowej części wyspy wy-budowany został według projektu po-wtarzalnego zespół hotelowy „No-votel”. Decyzja o lokalizacji takie-go obiektu w  historycznym miej-scu okazała się niewłaściwa. W la-tach osiemdziesiątych nad Starą Mo-tławą, na terenie pomiędzy mosta-mi: Zielonym i  Krowim, zrealizowa-no zespół budynków biurowych dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W jego ukształtowaniu nawiązano do istniejącej tu dawniej architektu-ry spichrzowej. W latach dziewięć-dziesiątych podjęto budowę zespo-łu mieszkalno-biurowego po połu-dniowej stronie ul. Stągiewnej. W ra-mach podziałów dawnych parcel bu-dowlanych, na podstawie zachowanej dokumentacji sprzed drugiej wojny światowej, odtworzone zostały elewa-cje 42 kamienic wzniesionych w cią-gu XIX w. Realizacja ta w środowisku

gdańskim była przedmiotem ożywio-nej dyskusji. W całym tym przedsię-wzięciu ważne było to, że budowa ze-społu po południowej stronie ul. Stą-giewnej poprzedzona została badania-mi archeologicznymi, które kontynu-owane były także na terenie położo-nym po północnej stronie ulicy.

Podejmowane inicjatywy w okre-sie powojennym w kierunku odbu-dowy i zagospodarowania północnej części Wyspy Spichrzów nie przynio-sły, jak dotychczas, wymiernych rezul-tatów. Ani przeprowadzony w 1981 r. studialny konkurs, ani propozycje projektowe zlokalizowania tam ze-społu hotelowego z 1999 r. nie zmie-niły tego stanu rzeczy. Ostatnio spra-wa zagospodarowania terenu pół-nocnej części wyspy ponownie zosta-ła wznowiona poprzez zorganizowa-nie zamkniętego konkursu architek-toniczno- urbanistycznego, który roz-strzygnięto w kwietniu 2010 r. Dzie-więć ocenianych prac konkursowych nie spełniło, niestety, wszystkich ocze-kiwań. Autorzy wykazali się na swój sposób inwencją twórczą, lecz aku-rat w miejscu o tak wiekowej tradycji

powinna być ona bardziej ograniczo-na. Zaproponowana zabudowa okaza-ła się zbyt mało indywidualna. W roz-wiązaniach elewacyjnych zauważalna była przewaga obiektów w materia-le ceglanym. Historyczna zaś zabudo-wa w większości reprezentowana była przez obiekty szachulcowe, o jasnej kolorystyce, z ukazaniem na zewnątrz ciemnego szkieletowego układu.

Celem konkursu z 2010 r. nie było dokonanie wyboru projektantów, któ-rzy opracują dokumentację dla cało-ści północnej części wyspy. Zamie-rza się ogłosić dalsze konkursy na po-szczególne fragmenty terenu lub też konkretne obiekty, takie jak Muzeum Bursztynu. Uzyskane materiały z kon-kursu z 2010 r. mają posłużyć przede wszystkim do wypracowania stano-wiska konserwatorskiego w sprawie charakteru proponowanej zabudowy. Wydaje się, że wśród wszystkich za-leceń najważniejsze powinny być te, które zagwarantują zachowanie histo-rycznej sylwety zabudowy nadbrzeża Motławy.

Stanisław Grzelachowski

Spotkanie z książką

Jedną z nowszych publikacji wydanych przez Oficynę Wydawniczą Politech-niki Warszawskiej jest książka napisana przez Annę Dybczyńską-Bułyszko

pt. Architektura Warszawy II Rzeczpospolitej. Warszawska szkoła architek-tury na tle przemian kulturowych okresu międzywojennego. Autorka, ab-solwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej i Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych, opisuje stołeczną architekturę lat między-wojennych w szerokim kontekście antropologicznym – estetycznym, kultu-rowym, społecznym, technicznym, filozoficznym, ekonomicznym. Przedsta-wia charakterystyczne dla tego okresu idee społeczne i programy artystycz-ne, politykę urbanistyczną i kulturalną. W przedmowie rekomendującej tę pozycję, napisanej przez Andrzeja Mencwela, czytamy m.in.: „Jest też omó-wieniem mitów i tradycji, do jakich się odwoływano, szkół ar-chitektonicznych i grup artystycznych, które architekturę two-rzyły lub ją inspirowały, opisuje dokonania najwybitniejszych twórców tamtego czasu. Wszystko to z rozległą erudycją oraz znajomością kontekstów literackich, plastycznych, a nawet fi-lozoficznych […]”.

Anna Dybczyńska-Bułyszko odnosi się m.in. do stylu dwor-kowego, projektu miasta-ogrodu, charakteryzuje osiągnięcia „szkoły warszawskiej” czy strukturę funkcjonalną architektury, a towarzyszą temu rozważania o „wysublimowaniu idei narodo-wej w czasie zaborów”, „fatum pierzei”, „metajęzyku w poezji i architekturze”, „względności czasu i kultur”, „kulturalizmie”, a nawet indywidualizmie drogi życiowej warszawskich architek-

tów, mającym wpływ na ich twórczość. Autorka przedstawia argumenty sytu-ujące architekturę jako zjawisko wychodzące poza obszar sztuki, które trzeba odbierać wieloaspektowo. Dlatego analizując role, jakie w obszarze architek-tonicznym odgrywały osiedla mieszkaniowe, kamienice i wieżowce lat mię-dzywojennych, opisuje sposoby życia mieszkańców Warszawy tamtych lat, ich wzajemne relacje, szczególny nacisk kładąc na ewolucję postaw życiowych polskiej inteligencji wobec kryzysu gospodarczego przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XIX w.

Bardzo ciekawa jest nowoczesna szata graficzna książki, opracowana przez Danutę Czudek-Puchalską; fragmenty omawianych obiektów ilustrują bezpośrednio dotyczący ich tekst, a dodatkowo poprowadzone linie przypi-

sują dane zdjęcie wybranej treści. Pozycję wzbogaca ponad 300 ilustracji archiwalnych i współczesnych, w tym plany i ry-sunki projektowe. Bogata bibliografia przyda się czytelnikom bardziej zainteresowanym tematem. Na końcu publikacji za-mieszczone zostało streszczenie w języku angielskim.

Tę interesującą książkę (cena: 99 zł) można nabyć w księ-garniach naukowych i technicznych, a także w księgarniach Oficyny Wydawniczej Politechniki Warszawskiej (w Gmachu Głównym PW przy pl. Politechniki 1 oraz przy ul. Noakow-skiego 18/20), za pośrednictwem strony internetowej (www.wydawnictwopw.pl) i w sprzedaży wysyłkowej (tel. 22 825-75-18, 22 234-75-03, fax 22 234-70-60, e-mail: [email protected]).

ARCHITEKTURA MIĘDZYWOJENNEJ WARSZAWY

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 38

Page 39: 7-8 2011

Jedną z charakterystycznych cech krajobrazu północnego Podla-sia są znajdujące się na kulmina-cjach pagórków morenowych

cmentarzyska z kamiennymi stela-mi, wykonanymi najczęściej z natural-nych kamieni polodowcowych. Zdob-nictwo tych prostych nagrobków ogra-nicza się zazwyczaj do wyrytego niepo-radnie znaku krzyża. Nie jest do koń-ca jasna kwestia chronologii opisywa-nych cmentarzysk. Dawniej sądzono, że należy je datować na okres średniowie-cza. Badania archeologiczne prowadzo-ne na cmentarzysku w Załukach wyka-zały jednak, że powstało ono w XVI- -XVII w. Można również przypuszczać, że część stanowisk – to wiejskie, unickie cmentarze z czasów nowożytnych. Opis jednego z nich, zlokalizowanego w po-bliżu wsi Baciuty, znajdujemy w pracy Fiodora Pokrowskiego, dotyczącej sta-nowisk archeologicznych Guberni Gro-dzieńskiej z końca XIX w. Teren nekro-polii był wówczas miejscem, skąd wy-dobywano piasek do budowy pobli-skiej szosy. W czasie dzikich wykopa-lisk natrafiono na ludzkie kości, glinia-ne naczynia, srebrne monety oraz... bu-telkę wódki. Miejscowa ludność okre-ślała cmentarz jako „grecki”. Dziś już nie da się go zlokalizować w terenie. Do na-szych czasów szczęśliwie przetrwało kil-ka nagrobków, które zostały wykorzy-stane do budowy ogrodzenia miejsco-wej kaplicy. Szczególnie interesujące są dwa nagrobki z przedstawieniami krzy-ża w formie płaskorzeźby.

Bardzo ciekawa stela nagrob-na została znaleziona na cmentarzy-sku w miejscowości Pieńki, którą dziś można oglądać w Białostockim Mu-zeum Wsi. Ma ona formę antropomor-ficzną. Z uwagi na sposób przedstawia-nia sylwetki ludzkiej – wyodrębnienie

głowy od tułowia z pominięciem szyi, wyraźnie nawiązuje do pruskich bab kamiennych, które są datowane na okres wczesnego średniowiecza. Trud-no osądzić, czy zabytek ten jest rów-nie stary oraz czy wykonano go z prze-znaczeniem na nagrobek, czy może wykorzystano wtórnie. Kompozycja z wyrytych trzech krzyży, umieszczo-na w  części twarzowej, pochodzi naj-wyraźniej z późniejszej przeróbki. Być może w ten sposób chciano „ochrzcić” kamiennego idola.

Zaledwie kilka kilometrów od Pie-niek, nieopodal wsi Nowa Wola, leży

malowniczy, otoczony lasem, cmen-tarz prawosławny. Nie wiadomo, kie-dy powstał, wiemy tylko, że cerkiew cmentarna została wybudowana na początku XIX w. Na kulminacji pa-górka, tuż przy wejściu do cerkiew-ki, zachował się kamienny nagrobek, na którym wyryto dwa młoty, obcęgi i koło. Podobnego typu zabytki spo-

tykane były sporadycznie na Podlasiu jeszcze w XIX w., a do dziś zachowały się gdzieniegdzie na Białorusi. Inter-pretować je możemy jako relikt daw-nych wierzeń, które przetrwały po na-staniu chrześcijaństwa. W czasach po-gańskich powszechnym zwyczajem było wyposażanie zmarłych w  przed-mioty, które były im niezbędne do ży-cia w zaświatach. Chrześcijaństwo za-kazywało tych praktyk, choć nie za-wsze tego zakazu przestrzegano. For-mą rekompensaty za brak przed-miotów w grobie mogło być właśnie umieszczenie ich wizerunków na ka-miennym nagrobku. Młoty i obcęgi zdają się mówić, że mamy tu do czy-nienia z grobem kowala.

Piotr Kisiel

Zabytkowe nagrobki z północnego Podlasia

................................................................................................................................................

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

1-3 | Nagrobki ze wsi: Baciuty (1), Pieńki (2), Nowa Wola (3)

(zdjęcia: Piotr Kisiel)

.............................................................................

1

2 3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 39

Page 40: 7-8 2011

TO TEŻ SĄ ZABYTKI

wieżę” (S. Bryła, Budowa 16-piętrowe-go gmachu Tow. „Prudential” w War-szawie, „Przegląd Budowlany”, nr 10, 1932, ss. 204-214). W publikowa-nych opisach inwestycji szczególnie dużo uwagi poświęcano konstrukcji „Prudentialu”. Poszczególne elementy szkieletu wykonywane były w  warsz-tatach, przy zastosowaniu spawania. Łączenie dokonywało się już na budo-wie, w sposób tradycyjny, poprzez ni-towanie. Organizatorzy prac budow-lanych doskonale radzili sobie z  róż-norodnymi utrudnieniami. „Przy podnoszeniu do tak dużej wysokości, na której nie było słychać głosu ludz-kiego […] konieczną jest rzeczą nale-życie obmyślana sygnalizacja. Sprawę rozwiązano przez wprowadzenie: tele-fonów, specjalnego «dyspozytora» ru-chu, wreszcie dzwonków ostrzegaw-czych”. Telefon w kabinie mechanika połączony był kablem z aparatami te-lefonicznymi, ulokowanymi na mon-towanych piętrach (A. Płaczkowski, P. Jakowlew, Szczegóły konstrukcyjne i wykonawcze obmurowania szkiele-tu stalowego gmachu „Prudential Ho-use”, „Przegląd Budowlany”, nr 10, 1932, ss. 216-219). Słupy konstrukcji

W rekordowo szybkim tempie wy-konano stalowy szkielet wieżowca: prace przy montażu trwały od stycz-nia do pierwszych dni czerwca 1932 r. Konstrukcję „Prudentialu” zaprojek-tował Stefan Bryła (1886-1943) – wybitny teoretyk i pionier spawalnic-twa, współpracując z Wenczesławem Poniżem. Przypomnę, że Stefan Bry-ła zasłynął jako autor projektu pierw-szego na świecie drogowego mostu spawanego, zrealizowanego w latach 1928-1929 na rzece Słudwi w Mau-rzycach koło Łowicza.

Projektując stalowy szkielet „Pru-dentialu”, Stefan Bryła uwzględnił nie tylko „znaczny ciężar” wszystkich kondygnacji wieżowca, ale też – jak sam podkreślał – „parcie wiatru na

Warszawski drapacz chmur „Prudential” zdobyty został przez p o w s t a ń c ó w j u ż

1  sierpnia 1944 r., w pierwszych go-dzinach walk. Na szczycie pojawiła się biało-czerwona flaga. Hitlerowcy roz-poczęli ostrzał wieżowca, który przez kolejne tygodnie powstania był celem zmasowanych ataków. Ślady wojennej historii „Prudentialu” przetrwały na zabytkowej stalowej konstrukcji wie-żowca, odsłoniętej niedawno przez robotników przywracających drapa-czowi przedwojenny wygląd. Czy uda się je zachować i wyeksponować?

Wysokościowiec „Prudential Ho-use” zaprojektował Marcin Weinfeld dla angielskiego Towarzystwa Ubez-pieczeń „Prudential” („Przezorność”) S.A. „Zadaniem moim było zaprojek-towanie budowli użytkowej o wyrazie reprezentacyjnym, przy odpowiednim (jednak nie przesadnie intensywnym) wykorzystaniu cennego gruntu” − pi-sał w 1931 r. Weinfeld (M. Weinfeld, Dom wieżowy na placu Napoleona, „Architektura i Budownictwo”, nr 11, 1931, ss. 389-391).

Budowę rozpoczęto latem 1931 r. i ukończono w ciągu trzech lat, przy czym część gmachu oddana była do użytku już jesienią 1933 r. „Pruden-tial House” zaprojektowany został jako 15-piętrowy wieżowiec. Dopie-ro w  trakcie budowy zapadła decyzja o dodaniu szesnastego piętra. Posado-wienie „domu wieżowego” znalazło się na poziomie 6,20 m poniżej terenu. Podstawa gmachu zrealizowana zosta-ła jako jednolita płyta żelbetowa, „sil-nie zbrojona”. Prace związane z fun-damentowaniem drapacza opiniował profesor Politechniki Warszawskiej, Józef Fedorowicz.

„Prudential”: odsłanianie historii

.............................................................................................................................................................................................................

....................................

1 | Gmach „Prudentialu” w latach trzydziestych XX w.

2 |Pocisk z ciężkiego moździerza „Thor” trafia w wieżowiec

3 | 4 |Ślady ostrzału artyleryjskiego na odsłoniętej konstrukcji wieżowca

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 40

Page 41: 7-8 2011

TO TEŻ SĄ ZABYTKI

wypełniono betonem i osłonięto ce-głą ze wszystkich stron. Izolacja ta – jak podkreślał Marcin Weinfeld – słu-żyła „ochronie szkieletu od rdzy i ognia” (M. Weinfeld, Gmach Towarzystw Ubezpieczeń „Prudential” i „Przezor-ność” („Prudential House”) w Warsza-wie, „Architektura i Budownictwo”, nr 9, 1934, ss. 267-281). „Prudential”,

oddany do użytku w 1934 r., był jed-nym z najwyższych gmachów w skali ówczesnej Europy.

W przeddzień Powstania War-szawskiego wieżowiec zajmowali uzbrojeni hitlerowcy. 1 sierpnia 1944 r. drapacz zdobyty został przez żołnierzy batalionu „Kiliński” AK. Oto relacja „Biuletynu Informacyjnego”: „Zaczęło

się. Do broni! Wszyscy do broni! Strza-ły! Huk padających granatów. Brzęk lecących szyb […]. Od Świętokrzyskiej w  stronę drapacza wypada podchorąży Garbaty [Jerzy Frymus – J.S.]. Z rogu Mazowieckiej bije w jego stronę seria za serią. Dobiegnie? Tak! Dwóch cywi-lów uchyla przed nim pospiesznie drzwi. Jest już w gmachu […]. Garbaty odwra-ca się i wybija kolbą szybę okna z wido-kiem na pocztę. Na dachu i w oknach pełno zbrojnych Niemców […]. Garba-ty strzela bez wytchnienia, bez przerwy. Po chwili karabiny pozostają bez obsłu-gi. Żołnierze niemieccy walą się ciężko na ziemię. Ale na dachu poczty wciąż pełno Niemców. W stronę drapacza idą celne i gęste strzały. Lecą z brzękiem szy-by. Garbaty porzuca swoje stanowisko i pędzi na dwunaste piętro […]. Z okna 13 piętra żołnierze AK prażą w stro-nę poczty. Przepłoszeni Niemcy wycofu-ją się wreszcie z dachu. Już ich nie ma. Wystraszone gołębie krążące nad placem opadają pospiesznie nad pustym gma-chem poczty” (Podch. Garbaty – w dra-paczu chmur, „Biuletyn Informacyjny”, nr 38/245, z 3 sierpnia 1944 r., s. 4).

Zajęty przez powstańców „Pru-dential” stał się celem hitlerowskich ataków o szczególnej intensywno-ści. Drapacz, ostrzeliwany ogniem artyleryjskim z dział ciężkiego kali-bru, atakowany z broni pokładowej

2

3 4

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 41

Page 42: 7-8 2011

TO TEŻ SĄ ZABYTKI

obraz Powstania Warszawskiego i to-czących się wokół walk. Ale jest też warta odnotowania obserwacja to-warzysząca mojemu doświadczeniu: wątek powstania, w tym kontekście przecież najistotniejszy, wcale nie do-minuje. Mimowolnie i niemal całko-wicie pogrążam się w nurcie wyobra-żeń oraz przywołań odnoszących się do historii powojennej. Dosłownie w ciągu kilku sekund moje myśli wy-pełniają obrazy składające się na wi-zję niemal siedemdziesięciu lat, które upłynęły od zakończenia wojny. Przy-pomina to oglądanie mocno przyspie-szonego filmu. Mozaika różnorod-nych wydarzeń składających się na po-wojenne dzieje świata i historię Pol-ski; wreszcie – urywki własnego ży-cia i zalew wspomnień. Jest trochę tak, jakby odsłonięcie trwającej w nie-zmienności, ukrytej pod tynkiem przez blisko siedemdziesiąt lat kon-strukcji spowodowało eksplozję przy-wołań wszystkiego, co w tym okresie było zmienne i przeminęło, wszelkich dokonanych już procesów i zamknię-tych spraw, które wydarzyły się zarów-no w skali globalnej, jak i w tym naj-mniejszym, prywatnym wymiarze. To wszystko pojawia się niczym elek-tryczny impuls i równie szybko zni-ka. Wracają okrzyki nawołujących się robotników, zagłuszane waleniem młotów…

Zabytkowa konstrukcja „Pruden-tialu” stanowi specyficzny relikt. Sil-nie oddziałuje na wyobraźnię obser-watora, wzbogacając go nowymi do-świadczeniami, lecz zarazem nie jest przecież elementem budowli prze-znaczonym do stałego eksponowania. Czy w przebudowanych i odremonto-wanych wnętrzach wieżowca uda się doprowadzić do trwałego uwidocz-nienia choćby fragmentu konstruk-cji, noszącego ślady ostrzału? Projek-tanci rewitalizacji drapacza życzliwie ustosunkowali się do pomysłu. Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzic-twa Warszawy „ZOK” podjął więc starania, by niezwykły zabytek całko-wicie nie zniknął z pola widzenia kil-ku następnych pokoleń.

Janusz Sujecki

pojęcie o intensywności ostrzału: wy-rwy, wgniecenia, przestrzeliny, nie-kiedy okrągłe otwory – ślady ognia karabinowego. Płaszczyzna stalowej konstrukcji i wypełniającego ją beto-nu wyglądała miejscami niczym usia-na kraterami powierzchnia księżyca.

Zanim sięgnę po aparat fotogra-ficzny, minie kilkanaście sekund, pod-czas których rumor walącego się gru-zu i łoskot maszyn pozostaną gdzieś daleko w tle. Jest tylko stalowa, zryta odłamkami konstrukcja. Pojawia się

samolotów i nękany ogniem kara-binów maszynowych, ugodziły set-ki pocisków. Sylwester Braun-„Kris” uchwycił na zdjęciu moment eksplo-zji pocisku z ciężkiego moździerza „Thor” (kaliber 600 mm), który ude-rzył w „Prudential”.

Konstrukcja drapacza okazała się na tyle wytrzymała, że przetrwa-ła walki powstania. Stalowy szkielet poddano remontowi i uzupełnieniom podczas odbudowy, w trakcie któ-rej ten sam architekt, Marcin Wein-feld, nadał wieżowcowi socrealistycz-ną formę. Odbudowany gmach „Pru-dentialu” stał się na kilka dziesięciole-ci siedzibą hotelu „Warszawa”.

Po 2000 r. coraz częściej mówi-ło się o remoncie, przebudowie, a na-wet – wyburzeniu gmachu. Zaniepo-kojeni obrońcy zabytków zdołali wy-walczyć objęcie ochroną prawną kon-strukcji wieżowca. Stalowy szkielet wpisany został do rejestru zabytków decyzją z 2 października 2006 r. Osta-tecznie zwyciężyła koncepcja przy-wrócenia drapaczowi przedwojen-nego wyglądu. Prace projektowe wy-konało biuro architektoniczne Bu-landa Mucha Architekci. W grudniu 2010 r. trwały już prace rozbiórkowe (usuwanie socrealistycznego kostiu-mu), prowadzone także we wnętrzach gmachu.

Gdy dowiedziałem się, że robot-nicy odsłonili autentyczną konstruk-cję wieżowca, postanowiłem spraw-dzić, czy na elementach stalowe-go szkieletu zachowały się ślady po-wstańczych walk. Pod koniec grud-nia 2010 r. otrzymałem zgodę na wejście do remontowanego gmachu. Wspinałem się po zasypanych gru-zem schodach drapacza, wstrząsane-go dudnieniem młotów kruszących beton. Co kilka minut fragmenty be-tonu i skute tynki z łomotem sypa-ły się przez puste szyby wind. Na od-słoniętych słupach konstrukcji naj-niższych kondygnacji ujrzałem sta-rannie wymalowane niebieską far-bą numery, które w 1932 r. umożli-wiały prawidłowy montaż elemen-tów szkieletu. Dopiero na siódmym i ósmym piętrze odnalazłem na szy-nach konstrukcji liczne ślady dające

5 | Trwa przebudowa i remont „Prudentialu”, stan obecny

(zdjęcia: 1, 3-5 – Janusz Sujecki; 2 – Sylwester Braun- -„Kris”; wszystkie w zbiorach Muzeum Historycznego m.st. Warszawy)

..............................................................................

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 42

Page 43: 7-8 2011

Z WARSZTATU KONSERWATORA

W ostatnim czasie zosta-ła ukończona przez współautorkę niniej-szego artykułu grun-

towna konserwacja obrazu „Madon-na z Dzieciątkiem i winnym gro-nem” („Matka Boska z Dzieciąt-kiem”), z pierwszej połowy XVI w.,

pochodzącego z kolekcji Konstantego Węgrzyna. Dzieło nieobecne w lite-raturze naukowej zasługuje, by zapre-zentować jego artystyczną urodę oraz proces konserwacji.

Dzieje obrazu nie są znane. Wia-domo tylko, że w drugiej połowie XIX w. znajdował się w kościele lub

na plebanii kościoła w Żembocinie koło Proszowic (obecnie woj. mało-polskie). Informuje o tym umieszczo-ny na odwrociu odręczny napis: „Bie-gli w sztuce utrzymują, że malowidło to jest bardzo stare i pochodzi z XIIIgo wieku. Żembocin d. 18 Wrześn. 1888 r. X St. Podolski pleban C.S.P.T.” (ostat-nia litera mało czytelna). Obraz, ze względu na swe niewielkie rozmia-ry, a także typ obramienia, nie mógł stanowić części retabulum, przezna-czony był niewątpliwie do tzw. dewo-cji prywatnej, kultu pielęgnowanego

Konserwacja późnogotyckiego obrazu

...................................................................................................................................................

1 | 2 | Obraz „Madonna z Dzieciątkiem i winnym gronem” w trakcie konserwacji (1) i fragment obrazu (2)

2

1

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 43

Page 44: 7-8 2011

w zestawieniu z symbolem Męki, mia-łoby swoje uzasadnienie.

Niewieścia uroda Marii w prezen-towanym obrazie mieści się w  obrę-bie typu, który kształtował się w ma-larstwie małopolskim od początku XVI w., a wykrystalizował się w dru-giej połowie drugiej dekady stulecia, głównie w obrazach Mistrza Jerzego

i Mistrza z Szyku: okrągła twarz Mat-ki Boskiej z wysokim czołem, wąski-mi, lecz wydatnymi wargami, z dłu-gimi, skręconymi włosami. Jeśli cho-dzi o pierwszego z wymienionych, to można się odwołać zwłaszcza do „Zwiastowania” z 1517 r. w Muzeum XX. Czartoryskich, „Św. Anny Sa-motrzeć z kanclerzem Szydłowiec-kim” w Muzeum Narodowym w Kra-kowie, gdzie Maria ma podobne w ko-lorze, rude włosy, oraz „Rodziny Ma-rii” w kościele parafialnym w Jangro-cie. W wypadku drugiego mistrza na-leży przede wszystkim wskazać jego „Madonnę” w Muzeum Archidie-cezjalnym w Tarnowie, gdzie Maria, tak jak w prezentowanym obrazie, ma przy uchu kosmyk włosów. Podobny kosmyk u Matki Boskiej występuje też

od konwencjonalnych ujęć. Dzieciąt-ko dotyka dłonią twarzy Marii – to na wskroś oryginalne, niespotykane w malarstwie małopolskim tego cza-su zaakcentowanie intymnego, uczu-ciowego związku Matki i Syna. War-to dodać, że w całym malarstwie euro-pejskim tego czasu takie ujęcia należą do rzadkości.

Innym oryginalnym motywem ikonograficznym jest winne grono w  dłoni Matki Boskiej, owoc sym-bolizujący Chrystusa, Mękę i Eucha-rystię. Zapowiedź chrystologicznej symboliki winogrona znajdujemy już w Księdze Liczb (13, 23): „Tam odcię-li gałąź krzewu winnego razem z wi-nogronami”. Przy Ostatniej Wiecze-rzy, do słów ustanowienia Euchary-stii Pan dodał słowa: „Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę z wami nowy, w królestwie Ojca mego” (Mate-usz 26, 29). Gest ręki Marii trzymają-cej winne grono, kierującej się ku gó-rze, nie ma również odpowiedników w wymienianej twórczości, budzi sko-jarzenia z gestem Marii jako Matki Bo-skiej Bolesnej, co, w tym przypadku,

w domu mieszkalnym, w rodzi-nie. Dzieło z jednej strony ujaw-nia związek z malarstwem małopol-skim pierwszej połowy XVI w., z dru-giej zaś wyróżnia się na jego tle ory-ginalnością, niepozwalającą zwią-zać go z konkretnym artystą czy gru-pą obrazów. Ogólna kompozycja mie-ści się w  ówcześnie panującej kon-

wencji. Maria w półpostaci, zwróco-na w trzech czwartych do widza, trzy-ma na ręku nagie Dzieciątko. Odzia-na jest w czerwoną, w  dolnej części mocno sfałdowaną suknię i błękitny płaszcz ze złotą lamówką. Złote nim-by, ożywione motywami ornamental-nymi tło, rama wypełniona stylizowa-ną, w duchu późnego gotyku, dekora-cją roślinną, przydają całości ideowe-go i  artystycznego splendoru. Forma postaci jest z jednej strony realistycz-na, oparta na obserwacji natury, z dru-giej zaś dostrzegamy tu sporą dozę wy-rafinowania, stylizacji i późnogotyc-kiej, rodem ze sztuki niemieckiej, de-formacji, która najbardziej dochodzi do głosu w ujęciu prawej dłoni Ma-rii, a także w postaci pulchnego Dzie-ciątka, o rzeźbie twarzy odbiegającej

Z WARSZTATU KONSERWATORA

.

.................................

3 | 4 | Fragment lica obrazu przed konserwacją (3) i po konserwacji (4)

5 | Obraz po konserwacji

(zdjęcia: Angelika Bogdanowicz)

.

.................................

43

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 44

Page 45: 7-8 2011

w „Rodzinie Marii” nieznanego ma-larza w Muzeum Narodowym w Kra-kowie. Ten typ urody Marii utrzymuje się przez całą trzecią dekadę XVI w., występuje m.in. w obrazie z 1529 r. „Chrystus ukazujący się Marii” w ko-ściele parafialnym w Tarczku, wygasa zaś w następnym dziesięcioleciu. Rzu-tuje to na datowanie naszego obrazu, który można umieścić w ramach cza-sowych: druga połowa drugiej deka-dy – pierwsza połowa czwartej deka-dy XVI w.

Bardzo zły stan malowidła „Ma-donna z Dzieciątkiem i winnym gro-nem” zadecydował o pilnej potrze-bie jego konserwacji. O fatalnej kon-dycji obrazu świadczył fakt, iż wyma-gał on przetransportowania do pra-cowni konserwatorskiej w pozycji le-żącej, licem ku górze. Działania, ma-jące na celu zahamowanie postępują-cych procesów zniszczeń i przywró-cenie stanu zbliżonego do pierwot-nego, podjęto w 2006 r. W progra-mie konserwatorskim istotne znacze-nie miał nie tylko stan zachowania i rodzaj zniszczeń, lecz również przy-szłe wykorzystanie obrazu, nie w ce-lach muzealnych, lecz prywatnych, co narzucało pewne wymogi natury este-tycznej.

Technologia. Drewniana tabli-ca złożona jest z dwóch desek o pio-nowym układzie włókien. Jej wymia-ry wraz z ramą − to: 48,3 x 37,3 cm, podobrazie: 38,2 x 27 cm, grubość: 6 mm. Wpuszczona jest ona w ramę sklejoną w narożnikach, w sposób ty-powy dla gotyckiego malarstwa ta-blicowego. Zaprawa kredowo-klejo-wa została położona na obrazie i na ramie w grubszej warstwie. Wykona-ny w niej ryt wyznacza nimby Marii i  Dzieciątka. Tło, nimby oraz ramę pozłocono metodą na pulment. Złote tło zostało ozdobione w narożnikach motywami roślinnymi, wprowadzono też dodatkowe zdobienia za pomo-cą puncy. Ornament roślinny pokrył również ramę. Malowidło wykonano po uprzednim podmalowaniu czarną farbą. Warstwa malarska jest cienka, budowana techniką tempery jajowej.

Stan zachowania przed konser-wacją. Obraz przed konserwacją był

mocno zniszczony oraz niestabilny. Zmienne warunki przechowywania dzieła oraz późniejsze zabiegi konser-watorskie spotęgowały postępowanie zniszczeń. Wykonane przypuszczal-nie w latach 1970 lub 1980 bardzo rozległe działania renowacyjne spo-wodowały nagromadzenie później-szych warstw na warstwach pierwot-nych, co przyczyniło się do osłabienia przyczepności zaprawy do podłoża. Działania te były zapewne podjęte ze względu na pęknięcie tablicy na łącze-niu. Zbyt sztywne i ciasne powtórne

zamontowanie podobrazia w ramie, którą sklejono w narożnikach klejem syntetycznym, uniemożliwiło pra-cę deski, co stało się główną przyczy-ną odpadania rozległych fragmentów malowidła. Sklejono również deski podobrazia na klej syntetyczny, nie-starannie, bez nadania krzywizny od-kształconej kolebkowo tablicy. Skle-jenie desek było osłabione, a na licu widniały głębokie pęknięcia i ubytki. Niestabilne sklejenie i boczne wkle-jenie wstawki drewnianej „wzmoc-niono” zszywkami wbitymi takerem.

Z WARSZTATU KONSERWATORA

5

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 45

Page 46: 7-8 2011

pierwotnego koloru w tle, następnie pozłocono powierzchnie złotem kara-towym w kolorze dobranym do pier-wotnego i je spolerowano. Odstąpio-no od zabiegów ścienienia i spatyno-wania warstwy złota ze względu na duże zagrożenie uszkodzenia warstw spodnich zaprawy i pierwotnych zdo-bień. W obrębie malowidła położo-no cienką warstwę werniksu, a na za-bezpieczonych kitach podmalowanie w  technice akwareli. Następnie wy-konano rekonstrukcje ubytków ma-lowidła poprzez punktowanie naśla-dowcze farbami aldehydowymi w kil-ku warstwach. Na koniec obraz za-werniksowano i włożono w zakonser-wowaną ramę. Wykonano elastyczny montaż umożliwiający pracę deski.

Prace konserwatorskie przy ramie rozpoczęto od usunięcia wtórnych fle-ków z odwrocia. Po wykonaniu sond i odkrywek usuwano późniejsze zło-cenia i warstwy malarskie z brzegów i  boków ramy. Podklejono odspojo-ne fragmenty warstwy zaprawy oraz usunięto późniejsze rozległe kity i za-prawy. Odsłonięto pierwotne zdobie-nia w formie grawerunku z motywem roślinnym oraz pozostałości pierwot-nych, śladowo zachowanych złoceń. Odsłonięto również na brzegu ramy ślady farby w  kolorze cynobru. Bada-nia chemiczne potwierdziły występo-wanie tego pigmentu na ramie. Miej-sca obszernych ubytków na odwro-ciu ramy wypełniono kitem z żywi-cy Axson SC258. Opracowaną po-wierzchnię scalono kolorystycznie far-bami akwarelowymi i aldehydowymi. Na powierzchni ramy uzupełniono ubytki zaprawy i wydobyto zdobienia, grawerując w zaprawie. Położono pul-ment i warstwę złota w płatku. Przecie-ranie złoceń wykonano jedynie w for-mie próby, ze względu na dużą wrażli-wość zaprawy. Farbami akwarelowymi i aldehydowymi odtworzono na brze-gu ramy pas w kolorze cynobru.

Po przeprowadzeniu prac konser-watorskich „Madonna z Dzieciątkiem i winnym gronem” wróciła do kolekcji Konstantego Węgrzyna.

Angelika BogdanowiczKazimierz Kuczman

po dłuższym nawilżeniu. Proces ten powtarzano wielokrotnie ze względu na ujawnianie coraz to nowych miejsc bez przyczepności do podłoża.

Przed przystąpieniem do prac wy-konano rozpoznanie warstw techno-logicznych poprzez sondy i odkrywki pasowe, ujawniające zasięg zniszczeń i stan pierwotnych warstw. Pobrane próby z poszczególnych warstw zosta-ły przekazane do analizy chemicznej składu pigmentów oraz zaprawy i spo-iwa. Na podstawie tych badań można było stwierdzić, że pigmenty z warstw oryginalnych odpowiadają danym hi-storycznym dotyczącym techniki i  technologii malarstwa gotyckiego. Szczególnie dotyczy to azurytu, żywi-czanu miedzi i czerwieni organicznej. Pigmenty wykryte w warstwach póź-niejszych wskazują pochodzenie naj-wcześniej z drugiej połowy XIX w., a  więc po wprowadzeniu do palety bieli cynkowej oraz błękitu pruskiego.

Obraz wyjęto z ramy, nie rozkle-jając listew w narożnikach, ponieważ mogłoby to spowodować powstanie kolejnych zniszczeń. Wtórne wzmoc-nienia sklejenia zastąpiono dwoma niewielkimi wstawkami z drewna li-powego w formie jaskółczych ogo-nów. Odczyszczono powierzchnie lica i odwrocia z zanieczyszczeń. Usu-wano późniejsze warstwy złoceń i za-prawy z tła, odkrywając pozostało-ści pierwotnych złoceń i zdobień w  formie motywów roślinnych, zdo-bień puncami punktowymi, niezau-ważalnymi dotąd w obrazie, jak rów-nież ślady puncowanej korony wo-kół głowy Marii oraz pozostałości de-koracyjnej kratownicy w tle. Następ-nie usuwano późniejsze warstwy wer-niksów i  zmienionych kolorystycz-nie przemalowań oraz twarde kity za-krywające detale malowidła. W miej-sca ubytków zaprawy położono nowe elastyczne kity kredowo-klejowe i do-stosowano ich powierzchnie do war-stwy oryginalnej poprzez grawerowa-nie spękań i krakelur. W obrębie zło-conego tła na podstawie odsłoniętych pierwotnych fragmentów odtworzo-no zasięg nimbów Marii i Dzieciątka, wykonując ryt o odpowiednim kształ-cie. Położono warstwę pulmentu

Ubytki zaprawy wypełniono zaprawą kredowo-klejową, przykrywając frag-menty malowidła pierwotnego: na płaszczu Marii, w obszarze złoconego tła, wzdłuż pęknięcia, na zdobieniach w narożnikach oraz na platce, na zdo-bionej płycinie i na brzegu ramy. Na bokach w ubytkach drewna położono kit kredowo-klejowy.

Obraz zamontowano w ramie i za-szpachlowano łączenia warstwą zapra-wy. Powierzchnie złoconego tła po-kryto zaprawą kredowo-klejową, a na-stępnie warstwą pulmentu w kolorze różowym, niewystępującym na obiek-cie. Położono warstwę złota w płat-ku, nie wydobyto jednak reliefu oraz form roślinnych w narożnikach. Li-stwy ramy, zaszpachlowane zaprawą, pokryto również pulmentem i złoce-niem, bez grawerunku. Brzegi i boki ramy zamalowano farbą olejną.

Retusze malarskie zachodziły na pierwotną warstwę malarską, a rekon-strukcje ręki i stóp Dzieciątka wyko-nano nieumiejętnie. Partie zaprawy spękane, odkształcone i połamane, były widoczne w formie wypiętrzeń zachodzących na siebie. Odspojone fragmenty malowidła występowały na obszarze całej centralnej części purpu-rowej sukni Marii, na piersiach i po-niżej, ku dolnej krawędzi, fragmen-tów płaszcza, lewej ręki, dłoni i win-nego grona, szyi, całej twarzy Marii, twarzy i nóżki Dzieciątka, wzdłuż łą-czenia, sklejenia deski oraz w partiach złoconego tła. Rozległe odspojenia stanowiły połowę powierzchni obrazu i uniemożliwiały jakiekolwiek poru-szanie tablicą. Na powierzchni malo-widła oprócz źle opracowanych kitów i zmienionych kolorystycznie retuszy występowała warstwa zanieczyszczeń oraz pozostałości pociemniałego i po-żółkłego werniksu.

Konserwacja. Po zabezpieczeniu lica bibułką japońską rozpoczęto pro-ces podklejania spękanych i odkształ-conych warstw zaprawy przy uży-ciu roztworu kleju króliczego. Luź-ne fragmenty układano, dopasowu-jąc kształt poszczególnych elemen-tów. Pęcherze oraz odspojenia pod-klejano sukcesywnie, wprowadzając klej drogą iniekcji i dociskano miejsce

Z WARSZTATU KONSERWATORA

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 46

Page 47: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

Pieczęć starohetycka ........................................................................................................................................

W zbiorach Muzeum Narodowego w War-szawie, w dziale Sztu-ki Starożytnej znaj-

duje się skromna kolekcja pieczęci pochodzących ze Wschodu Starożyt-nego. Pośród nich zwraca uwagę nie-wielka pieczęć hematytowa, uważa-na za hetycką, która w warszawskim muzeum znalazła się po drugiej woj-nie światowej. Wcześniej należała przypuszczalnie do jednej z kolekcji

prywatnych, gromadzonych zwłasz-cza w XIX w. przez zapaleńców za-rażonych bakcylem Orientu. Trud-no ustalić pochodzenie tej pieczęci i prześledzić jej losy, ponieważ dzie-więtnastowieczne zbiory przeważ-nie nie były na bieżąco katalogowane (Piotr Bieliński, Un cachet hittite du Musée Nationale de Varsovie, „Rocz-nik MNW”, t. 22, 1978, ss. 7-10).

Pieczęć należy do kategorii stem-plowych. Wykonana została z he-matytu, czarnego kamienia, czę-sto używanego do produkcji ta-kich wyrobów w starożytnej Mezo-potamii i Anatolii, gdzie przemysł

pieczątkarski był bardzo rozwinięty. Produkowano tam pieczęcie zarów-no stemplowe, jak i bardziej rozpo-wszechnione cylindryczne, w kształ-cie przewierconego wzdłuż osi wa-łeczka.

Nasza pieczęć ma kształt stożka zakończonego koluchem, żeby moż-na ją było zawiesić. Na powierzch-ni podstawy stożka, służącej do two-rzenia odcisku, artysta umieścił dwa kręgi dekoracyjne, pole środkowe na-

tomiast zajmują dwa zagadkowe zna-ki. Zewnętrzny krąg dekoracyjny zo-stał skomponowany z serii spiral, w  wewnętrznym zaś wyryto swego rodzaju plecionkę w kilku kształtach.

Gdy brakuje nam informa-cji o  pochodzeniu jakiejś pieczę-ci, musimy szukać podobnych wzo-rów i kształtów na zabytkach o zna-nej proweniencji. Dla pieczęci z Mu-zeum Narodowego w Warszawie najbliższą analogię stanowi odcisk pieczęci znaleziony w Karahöyük w  okolicach miasta Konya w Tur-cji, niestety, niekompletny. Na ry-sunku tego odcisku zamieszczonym

w  książce Sedata Alpa (Zylinder- und Stempelsiegeln aus Karahöyük bei Konya, Ankara 1968), poświęco-nej pieczęciom z Karahöyük, a także w publikacji Reinera M. Boehmera i Hansa G. Güterbocka (Glyptik aus dem Stadtgebiet von Boğazköy, Berlin 1987) na temat pieczęci z Boğazköy widać spory fragment kręgu ze-wnętrznego i krótki odcinek plecion-ki kręgu wewnętrznego, pole środko-we natomiast nie zachowało się.

Innych analogii dotychczas nie odnaleziono, zatem nasza pieczęć pochodzi zapewne z warsztatu w Ka-rahöyük. Co do jej datowania, moż-na przyjąć, że należy do tego same-go okresu, co znaleziska z Karahöy-ük, czyli do XVII w. p.n.e. Dla po-rządku dodajmy, że plecionki na obu pieczęciach nieco się różnią. Badając inne pieczęcie anatolijskie, łatwo za-uważyć, że tylko starsze mają deko-rację w postaci jednego lub dwóch kręgów utworzonych z plecionki lub serii spiral. Ta cecha jest charak-terystyczna dla pieczęci z Kültepe (XIX-XVIII w. p.n.e.), Karahöyük

.

...............................

1 | Pieczęć starohetycka ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie

.......................................

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 47

Page 48: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

XXXV), gdzie wypełnia ono pole środkowe. Poetto dostrzega w  nim znak hieroglificzny dla boga burzy „in forma alquanto anomala e stiliz-zata” (w dość nietypowej i stylizowa-nej formie; s. 40). Z uwagi na jej deko-rację (krąg z plecionki podzielonej na trzy części) wspomnianą pieczęć z ko-lekcji Borowskiego również można datować na okres starohetycki. Drugi znak z pola środkowego naszej pieczę-ci stanowi figura nieco podobna do trójkąta, z dwiema kreskami piono-

wymi wewnątrz niej. Nie ma jednak podstaw, aby ją identyfikować z  po-dobnym hieroglifem oznaczającym boga, zawsze przedstawianym wyraź-nie i w postaci standardowej.

Wspomniano już, że na starszych pieczęciach opisanej grupy pole środ-kowe może wypełniać wyobrażenie figuralne. Zazwyczaj jest to zwierzę, np. orzeł dwugłowy, ale zdarza się też postać ludzka stojąca lub siedzą-ca przed jakimś przedmiotem. Rza-dziej występują pieczęcie z ornamen-tem w kształcie rozety w polu środ-kowym. Zanim w polu tym zaczęto

(XVII w. p.n.e.) i innych starohetyc-kich (XVII-XV w. p.n.e.). Na pie-częciach późniejszych, czyli z okre-su przedimperialnego (koniec XV − pierwsza połowa XIV w. p.n.e.) ta-kich kręgów dekoracyjnych już nie znajdziemy.

Problemem pozostaje wypełnie-nie pola środkowego, czyli owe dwa tajemnicze znaki, na pierwszy rzut oka nieco podobne do znaków pisma hieroglificznego, jakim posługiwano się w Anatolii. Wśród pieczęci ana-tolijskich próżno szukać analogii dla wspomnianych znaków, nie przypo-minają bowiem żadnych form zgro-madzonych w bogatym repertuarze hieroglifów. Zatem, wbrew wcze-śniejszym interpretacjom, nie można ich traktować jak znaki anatolijskie-go pisma hieroglificznego. Łatwo to udowodnić, badając inne pieczęcie anatolijskie i ich odciski, na których znaki pisma są zawsze wykonane we-dług wzorców standardowych i – je-śli pieczęć nie jest uszkodzona – jed-noznaczne w interpretacji.

Na polu środkowym naszej pie-częci brakuje również wyobrażenia fi-guralnego, charakterystycznego dla pewnych starszych stempli anatolij-skich. W górnej – lub dolnej – części pola można by dopatrywać się czegoś w rodzaju węzła. Wyobrażenie tego rodzaju (lecz niepodobne!) widnie-je np. na pieczęci z kolekcji E. Borow-skiego, opublikowanej przez Massimo Poetto i Sandro Salvatori (La collezio-ne anatolica di E. Borowski, „Studia Mediterranea”, t. 3, Pavia 1981, Tabl.

2 | Odrys odcisku pieczęci znalezionej w Karahöyük w Turcji

3 | Pieczęć z kolekcji E. Borowskiego

(ilustracje: 1 – fot. ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, 2 – wg S. Alp, „Zylinder- und Stempelsiegeln aus Karahöyük bei Konya”, Ankara 1968, 3 – wg M. Poetto, S. Salvatori, „La collezione anatolica di E. Borowski”, Pavia 1981)

.............................................................................................................................................

2

3

We wrześniu bieżącego roku Wydział Orientalistyczny Uniwersytetu Warszawskiego będzie gościć ósmy Międzynarodowy Kongres Hety-tologii, który co trzy lata gromadzi filologów i archeologów z licznych ośrodków zajmujących się badaniami dziejów, języków i kultur Azji Mniejszej w II i I tysiącleciu p.n.e. Wybór Warszawy na miejsce spo-tkania hetytologów z całego świata jest dowodem międzynarodowe-go uznania dla Uniwersytetu Warszawskiego i prowadzonych w nim badań w dziedzinie hetytologii. Z tej okazji organizatorzy kongresu sięgnęli do niewielkich zasobów Muzeum Narodowego w Warszawie, w których znajduje się zaprezentowana w tekście pieczęć.

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 48

Page 49: 7-8 2011

Spotkanie z książką

Zamek Królewski na Wawelu wydał pod koniec 2010 r. książkę Joanny Wi-niewicz-Wolskiej, pt. Karol Lanckoroński i jego wiedeńskie zbiory (seria

„Biblioteka Wawelska”). Autorka, historyk sztuki, kustosz w Zamku Królew-skim na Wawelu, kolekcją Lanckorońskich zajmuje się od 2001 r. We wstę-pie do książki napisała m.in.: „Podejmuję w niej próbę rekonstrukcji kolekcji, a zwłaszcza zbiorów malarstwa, które Karol Lanckoroński uczynił głównym przedmiotem swej kolekcjonerskiej działalności. Chcę pokazać także proces jej powstawania oraz prześledzić historię do momentu ostatecznego rozpro-szenia zbiorów. Uwzględniam również biografię jej twórcy – w takim zakresie, jaki pozwoli właściwie zrozumieć i należycie ocenić jego dzieło”.

Publikacja składa się z dwóch tomów. Tom pierwszy rozpoczyna wspo-mniana wyżej biografia Karola Lanckorońskiego (autorka pisze, że „[…] dziś Lanckoroński jest postacią mało znaną, zwłaszcza w Wiedniu, z którym zwią-zany był przez całe swoje długie życie”.). Poznajemy szkolne lata Lanckoroń-skiego, jego wędrówki artystyczne i ekspedycje naukowe, znajomość z ludź-mi nauki, artystami i pisarzami, jego wiedeński salon, karierę na dworze ce-sarza Franciszka Józefa (był tajnym radcą dworu). Ciekawe są przytoczone przez Joannę Winiewicz-Wolską opinie współczesnych mu Polaków o Lancko-rońskim, a oceniany był różnie: „[…] opinie o nim oscylują od negatywnych […] do niemal panegirycznych […]”. Zarzucano mu nieutrzy-mywanie kontaktów towarzyskich z rodaka-mi w Wiedniu, zbytnią lojalność wobec cesa-rza, za częste używanie niemieckich słów, wy-chwalano za promocję kultury polskiej.

W kolejnych rozdziałach opisane zostały dzieje kolekcji, począwszy od 1815 r., gdy Ka-zimierz Rzewuski kupił obrazy ze zbioru Sta-nisława Augusta Poniatowskiego, do 1950 r., kiedy odzyskana po drugiej wojnie światowej przez spadkobierców Karola kolekcja uległa rozproszeniu. Przedstawione zostało formo-wanie się kolekcji, pozyskiwanie kolejnych na-bytków podczas wypraw archeologicznych, po-dróży, zakupów (od innych kolekcjonerów i na aukcjach). Większość odziedziczonych po Rze-wuskich (Ludwika Rzewuska poślubiła w 1794 r. Antoniego Józefa Lanckorońskiego) zbiorów przypadło w udziale młodszemu synowi An-toniego Józefa, Kazimierzowi Lanckorońskie-mu. Jego żona, Leonia Wanda Potocka, zna-na była z zamiłowania do sztuki; zbiory po-większały się dzięki jej posagowi. Po śmier-ci Kazimierza w 1874 r. zbiory przejął jego syn, Karol. „Zatem zasadniczy trzon kolekcji odzie-

dziczonej przez Karola Lanckorońskiego tworzyły zbiory Rzewuskich, Potoc-kich, a także dzieła sztuki zgromadzone przez ojca, Kazimierza”. Karol po-większył zbiory i zaczął je pokazywać publiczności na wystawach w Wiedniu. W skład jego wiedeńskiej kolekcji wchodziły eksponaty prezentujące sztukę starożytną, sztukę i rzemiosło Indii oraz Dalekiego Wschodu (w tym również dziewiętnastowiecznej Japonii), malarstwo włoskie okresu trecenta i quattro-centa, obrazy współczesnych mu malarzy niemieckich. Wiedeński pałac Karo-la Lanckorońskiego pełnił funkcję siedziby rodowej oraz salonu sztuki.

W końcowych rozdziałach tomu pierwszego odtworzone zostały losy ko-lekcji podczas drugiej wojny światowej i w latach 1945-1950. Tom jest bo-gato ilustrowany zdjęciami z archiwum rodzinnego Lanckorońskich oraz zdję-ciami eksponatów z kolekcji, które obecnie znajdują się w muzeach polskich i zagranicznych.

Tom drugi – to katalog wiedeńskiej kolekcji Karola Lanckorońskiego. Opra-cowany został na podstawie spisu kolekcji z 1895 r., inwentarzy z lat 1939, 1942, 1945, 1947, 1950, fotografii archiwalnych, katalogów wystaw. Kolek-cję przedstawiono w podziale na malarstwo, rzeźbę i miniaturę; eksponaty (ponad 1200) pochodzą z Włoch, Niderlandii, Flandrii, Holandii, Austrii, Nie-miec, Francji, Hiszpanii, Anglii, Polski. Uwzględniono również kopie, portrety osób zidentyfikowanych i niezidentyfikowanych. Ze względu na ogrom opisy-

wanych obiektów „[…] noty zawierają […] tylko informacje podstawowe: autor, tytuł, technika, wymiary, miejsce prze-

chowywania (jeśli jest znane), oznaczenia literowe po-chodzące ze sporządzanych w różnym czasie inwentarzy oraz numery negatywów […]”. Ka-

talog nie uwzględnia kolekcji porcelany, mebli, rzemiosła i numizmatyki. Obrazy i rzeźby przed-

stawione zostały „według szkół narodowych”, a w ich ramach alfabetycznie (według nazwisk au-torów), w wypadku dzieł autorów nieznanych przy-

jęto porządek chronologiczny według przypuszczal-nych dat ich powstania. Większość obiektów przed-

stawiono na ilustracjach. Na końcu tomu zamieszczo-no indeks artystów oraz indeks osób portretowanych

(według pozycji katalogu). Ta cenna publikacja przyczyni się nie tylko do do-

kładnego poznania kolekcji Karola Lanckorońskiego, ale też dzieł, które ją tworzyły. Być może niektóre spotkamy

w odwiedzanych podczas wyjazdów wakacyjnych muzeach za granicą. Warto dodać, że przygotowywana jest edycja w języku angielskim.

Książkę (cena obu tomów: 100 zł) można nabyć w księ-garniach naukowych i bezpośrednio w Zamku Królewskim na Wawelu.

ZBIORY I ZBIERACZE

umieszczać napisy hieroglificzne, wy-obrażenie zwierzęcia lub inny kształt pozwalały zidentyfikować właścicie-la pieczęci. Najstarsze stemple z in-skrypcjami hieroglificznymi datu-je się na nieco późniejszą fazę okre-su starohetyckiego. Wprawdzie Se-dat Alp doszukiwał się znaków pisma hieroglificznego na pieczęciach z Ka-rahöyük, ale jego domysły nie znala-zły akceptacji u hetytologów.

Zaskakuje fakt, że w istocie nie sposób wykluczyć możliwości, iż

pieczęć w warszawskim Muzeum Narodowym nie jest oryginałem, lecz dziewiętnastowiecznym naśla-downictwem. Za stwierdzeniem, że jednak pieczęć ta jest oryginalna, przemawia doskonała jakość orna-mentu, a w czasach nowożytnych na polu środkowym dodano dwa znaki naśladujące pismo po prostu dlatego, że zabytki noszące jakąkolwiek in-skrypcję były bardziej poszukiwane na rynku antykwarycznym. Sytuacja taka nie byłaby czymś wyjątkowym.

Odnosi się ona do różnych pieczęci o nieznanej proweniencji uważanych za anatolijskie, co podkreślają Boeh-mer i Güterbock.

Magdalena KapełuśMaciej Popko

Autorzy pragną podziękować dr. Andrzejowi Reiche z Działu Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie za udostępnienie zdjęcia pieczęci i zachętę do jej ponownego opracowania.

WIEDEŃSKIE ZBIORY KAROLA LANCKOROŃSKIEGO

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 49

Page 50: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

Medal zwycięstwa .....................................................................................................................................................................

i  zbroja wraz z koroną ukazują maje-stat władzy monarszej, podkreślając jej dwoisty charakter: średniowiecz-nego sacrum oraz nowożytnego kultu króla-wojownika.

Wokół rantu medalu biegnie napis otokowy z pełną tytulaturą władzy: SIGISMUNDUS III D[EI] G[ratia] REX POL[oniae] MAG[nus] DUX LITU[aniae] RUSS[iae] PRUS[siae] MASSOV[iae] SAMOGIT[iae] LI-VONIQ[uae] NEC NON SVECO-

R[um] GOTTOR[um] VANDALO-RQ[uae] HEREDITARIUS REX (Zygmunt III z łaski Bożej Król Pol-ski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Inf-lancki, a także dziedziczny Król Szwe-dów, Gotów, Wandalów). Napis

i  kotara, na stoliku oprócz szyszaku znajduje się zamknięta korona kró-lewska, symbolizująca pełnię suwe-rennej władzy. Monarcha przedsta-wiony został więc jako wódz i jako król. Zbroja jest przepasana szarfą dowódczą, w dłoni król dzierży regi-ment, u boku rapier. Strój dopełnia płaszcz, na którym zawieszony jest or-der Złotego Runa oraz wieniec lauro-

wy na skroniach. Akcesoria te wska-zują na udział króla w walce i funkcję wodza-autora zwycięstwa smoleńskie-go. Symbolem męstwa heroicznego, najwyższej cnoty rycerskiej jest wiecz-nie zielony laur, oznaczający chwa-łę wiecznotrwałą. Kapa królewska

Złoty medal upamiętniający odzyskanie przez Rzeczpo-spolitą w 1611 r. Smoleń-ska, straconego przez Litwę

w 1514 r., jest najpiękniejszym oka-zem sztuki medalierskiej dotyczącej historii naszej wojskowości. Do obec-nych czasów zachowały się tylko trzy egzemplarze medalu: złoty, 315-du-katowy, w kolekcji austriackiego Kun-sthistorisches Museum w Wiedniu i  po jednym srebrnym, 500-talaro-wym, w kolekcji Muzeum im. Eme-ryka Hutten-Czapskiego w Krakowie i Ermitażu w St. Petersburgu.

Nie ustalono jednoznacznie twór-cy stempla menniczego, niemieccy ba-dacze lokują go w kręgu medalierów lub złotników z południowych Nie-miec lub Czech. Materiału graficzne-go do przedstawienia postaci króla na awersie mógł dostarczyć nieznanemu artyście obraz Zygmunta III, wykona-ny prawdopodobnie przez dworskie-go malarza króla, Tomasza Dolabellę. Obraz ten, wykonany przed wyprawą smoleńską króla w 1609 r., był zapew-ne podarunkiem dla arcyksiążęcej au-striackiej rodziny drugiej żony króla, Konstancji Austriaczki, matki przy-szłego króla Jana Kazimierza. Widzi-my na nim, podobnie jak na medalu, postać monarchy w niezwykle ozdob-nym półpancerzu kirasjerskim, z regi-mentem dowódcy w ręku, a obok na stoliku leżą szyszak i rękawice rycer-skie. Z prawej strony widoczna jest scena oblężenia dosyć fantastycznych umocnień nieznanego jeszcze Smo-leńska. Postać królewska w zbroi uka-zuje się już wcześniej na tzw. grubych złotych monetach, wielokrotnościach dukata, w których biciu król był re-kordzistą na skalę europejską.

Na medalu zbroja jest już mniej ozdobna, bardziej „bojowa”, uda za-bezpieczone są nakolannikami. Tak jak na obrazie, pokazane są stolik

...............................................................................

1 | 2 | Awers medalu z postacią króla Zygmunta III (1) i rewers ze sceną szturmu Smoleńska (2)

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 50

Page 51: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

ten jest przedstawieniem suwerena, uwzględnia rzeczywisty i postulowa-ny zakres władzy Zygmunta III. Me-dal, dar dla dworu cesarskiego i in-nych dworów Europy, miał wyekspo-nować majestat królewski polskiego Wazy.

Rewers medalu przedstawia sce-nę szturmu Smoleńska przez wojska polsko-litewskie świtem 13 czerwca 1611 r. Kto był autorem bardzo do-kładnego rysunku, a właściwie mapy przedstawiającej dramatyczne wyda-rzenia towarzyszące wzięciu miasta? Mógł to być jedynie któryś z królew-skich inżynierów wojskowych, a jed-nocześnie, jak to wtedy zwykle bywa-ło, artylerzystów. Znamy paru takich

doświadczonych specjalistów, prowa-dzących prace oblężnicze i saperskie. Byli to Teofil Szemberg, Wilhelm Appelman, Ludwik Weiher i Bartło-miej Nowodworski. Szemberg i Ap-pelman zajmowali się głównie robo-tami saperskimi, okopami, sypaniem

szańców i baterii artyleryjskich oraz podziemnymi galeriami minowymi. Weiher i Nowodworski, oprócz do-wodzenia swymi oddziałami piecho-ty niemieckiej, podkładali pod umoc-nienia petardy, miny prochowe do wysadzania w powietrze częstokołów i  wrót w basztach bramnych. Szcze-gólnie Bartłomiej Nowodworski, ka-waler maltański, kapitan gwardii kró-lewskiej, celował w tych niebezpiecz-nych eskapadach, mając wielkie do-świadczenie tego rodzaju walk ze swej długoletniej służby we Francji, a po-tem na Malcie. Wszyscy czterej inży-nierowie musieli więc podczas swej prawie dwuletniej służby oblężniczej doskonale poznać zarówno topografię

terenu okalającego miasto, jak i jego zabudowania, widoczne jak na dłoni z  pozycji wojsk litewskich na Wzgó-rzu Pokrowskim.

Najbardziej prawdopodobnym au-torem rysunku do wykonania stempla medalu wydaje się Teofil Szemberg,

wywodzący się ze spolonizowanej nie-mieckiej szlachty z Saksonii, autor równie dokładnego rysunku do zna-nego miedziorytu Tomasza Makow-skiego, przedstawiającego bitwę pod Kłuszynem w 1610 r.

Lakoniczna treść opisowa rewer-su medalu w języku łacińskim wzo-rowana jest na inskrypcjach doby an-tyku. Napis DUM VINCOR LIBE-ROR (Zwyciężone, Wolność Odzy-skuję) jest nawiązaniem do oficjalne-go celu smoleńskiego pochodu króla, odzyskania straconego w 1514 r. dzie-dzictwa jagiellońskiego na Wscho-dzie. Zygmunt III Waza, Jagiellon po kądzieli, zobowiązał się podczas swej elekcji na króla Polski w 1587 r. w tzw. pacta conventa do zwrócenia Rzeczy-pospolitej utraconych terytoriów, za-jętych przez Moskwę. Poniżej nazwy rzeki Dniepr, opływającej miasto od północy (BORYSTHENES FLU-VIUS), u samego dołu medalu, znaj-duje się równie lakoniczna inskryp-cja SMOLENSCUM CAPTUM DIE 13 IUNY AN[n]O 1611 (Smoleńsk Wzięty Dnia 13 Czerwca 1611 roku).

Przypomnijmy teraz przebieg sa-mego szturmu, piątego z kolei, tym razem zwycięskiego, tak dokładnie przedstawionego na medalu. Zyg-munt III w obliczu rosnącego nieza-dowolenia niepłatnych od dłuższe-go czasu wojsk oraz zbliżającej się se-sji sejmowej w Warszawie termin osta-tecznego szturmu ustalił na początek czerwca 1611 r. Był to przełom nocy i świtu dnia 13 tegoż miesiąca, w ob-chodzonym zawsze uroczyście w ko-ściele katolickim dniu św. Antonie-go Padewskiego. Aby uniemożliwić obrońcom miasta pod dowództwem bojarzyna Michaiła Szeina użycie od-wodów z innych odcinków murów, postanowiono uderzyć jednocześnie w czterech różnych miejscach obwa-rowań. Atak rozpoczęto ze wschodu od strony baszty bramnej Abramow-skiej, 800 kozaków zaporoskich i pie-choty węgierskiej pod dowództwem kasztelana kamienieckiego Jakuba Po-tockiego i Serba, Marka Racza, we-szło po drabinach oblężniczych nie-postrzeżenie na mury. Nieco na pół-noc od nich na mury wdarło się 600

2

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 51

Page 52: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

Król Zygmunt III natychmiast po wejściu przez wał Szeina do miasta rozkazał wstrzymanie mordów i gwał-tów na mieszkańcach, a zagrabione dobra kazał złożyć na rynku dla rów-nego podziału. Zdobyte w czterogo-dzinnym szturmie miasto było zruj-nowane wielomiesięcznym bombar-dowaniem artyleryjskim i gwałtow-nym pożarem w czasie szturmu, który strawił drewniane dachy baszt i mu-rów. Okazało się, że oblężonym po-zostały jeszcze wielkie zapasy prochu i  żywności do kontynuowania obro-ny. Załogę garnizonu i mieszkańców zdziesiątkowały jednak choroby, nie-dostatek wody pitnej, surowe zimowe warunki bytowania.

Uradowany zwycięstwem król wy-dał swym wojskom trzydniowy ban-kiet, na którym uhonorował zasłużo-nych nadaniami, stanowiskami i na-grodami oraz uszlachcił paru plebe-juszy. Jakub Potocki dostał nomina-cję na wojewodę bracławskiego, Bar-tłomiej Nowodworski został burgra-bią krakowskim, a Marek Racz zo-stał uszlachcony nazwiskiem Przeło-miński. Propaganda królewska roz-powszechniała szeroko sławę „Ry-cerza Kościoła”, zwycięzcy smoleń-skiego, Zygmunta III Wazy, kosz-tem o ileż bardziej błyskotliwej wik-torii kłuszyńskiej hetmana Stanisła-wa Żółkiewskiego. Odzyskanie mia-sta po 97 latach było w oczach współ-czesnych sukcesem jagiellońskiej po-lityki wschodniej, a w oczach szlach-ty potwierdzeniem dziedziczenia Wa-zów po Jagiellonach.

Johanna Neunkircha. Rosjanie, wzię-ci w kleszcze z trzech stron, bronili się rozpaczliwie. Huk potężnej eksplozji w okolicy Baszty Kryłoszewskiej i wy-latujące w powietrze fragmenty muru spowodowały panikę wśród obroń-ców. To wybuchła 60-cetnarowa mina prochowa, założona przez Bartłomie-ja Nowodworskiego w otworze miej-skiego kanału ściekowego. W wyłom wdarła się gwardia królewska pod do-wództwem Nowodworskiego i wojska litewskie marszałka Krzysztofa Do-rohostajskiego. Cztery roty piecho-ty polskiej Piotra Grajewskiego do-stały się do miasta przez niebronione mury obok Bramy Frołowskiej (Dnie-prowskiej).

To był koniec rosyjskiego Smo-leńska. Część ludności i żołnierzy schroniła się w katedralnej cerkwi Uspieńskiej, z podziemnymi zapasa-mi prochu i żywności. Jeden z miesz-czan, zaufany wojewody Micha-iła Szeina, podłożył ogień w podzie-miach, powodując wybuch paru ty-sięcy cetnarów składowanego tam prochu. Cerkiew z wielkim łoskotem wyleciała w powietrze wraz z  ukry-wającymi się tam ludźmi. Pożary ogarnęły miasto, dachy baszt i mu-rów. Wojewoda smoleński wraz z ro-dziną i grupą żołnierzy schronił się w Baszcie Kołomieńskiej niedaleko od Baszty Bogosłowskiej, gdzie sta-wiał zacięty opór piechocie niemiec-kiej Neunkircha. Poddał się dopiero Jakubowi Potockiemu, dowódcy ob-legających, obawiając się odwetu roz-wścieczonych oporem Niemców.

niemieckich piechurów kasztelań-skich. Na murach oprócz straży na baszcie nie było żadnych obrońców. Dopiero po wtargnięciu ponad ty-siąca żołnierzy królewskich Rosjanie podnieśli alarm, dzwony pobliskiego monasteru Abramowskiego zabiły na trwogę.

Po przeciwnej stronie miasta wy-łom w murach smoleńskich szturmo-wała piechota niemiecka, dowodzona przez starostę felińskiego Stefana Po-tockiego, brata Jakuba, oraz Ludwi-ka Weihera, starostę kościerzyńskiego. Główne dowodzenie szturmem spra-wował nominalnie sam król, który to-warzyszył wojskom na tym odcinku. Wyłom (bresza) w murach o długo-ści prawie 200 m był efektem długo-trwałego ostrzału armatniego, a szcze-gólnie użycia baterii ciężkich dział bu-rzących, sprowadzonych z Rygi w po-łowie 1610 r. Medal pokazuje dokład-nie tę baterię, złożoną z 8 murołomów (100-funtowa szarfmeca, 80-funto-wy Bazyliszek i sześć 40-funtowych kartaun), przedzielonych pięcioma mniejszymi działkami polowymi dla odpierania ewentualnych wypadów oblężonych. Ofiarni obrońcy wznie-śli na zagrożonym miejscu wysoki wał ziemny z głęboką fosą u podnóża, wyposażony w artylerię i drewniane blokhauzy dla ognia flankowego.

Od strony północno-wschodniej odcinek murów przy zniszczonej ostrzałem artyleryjskim Baszcie Bo-gosłowskiej atakowała piechota nie-miecka starosty puckiego Jana We-ihera, pod dowództwem porucznika

3 4 5

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 52

Page 53: 7-8 2011

ZBIORY I ZBIERACZE

W Krakowie, Wilnie, Poznaniu odbyły się „tryumfy” smoleńskie. Motyw zwycięstwa królewskiego znalazł się na obrazach, miedzio-rytach, drukowanych panegirykach i  medalach, podkreślał osobisty sukces króla – zdobycie wielkiego,

bogatego i dzielnie bronionego miasta.

Medal zwycięstwa smoleńskiego 1611 r. jest pięknym w swym artyzmie i w warstwie faktograficznej dziełem sztuki medalierskiej i zarazem prze-słaniem królewskim dla monarchów

europejskich i sfer dworskich. Ma wiel-kość średniego talerzyka deserowe-go, o średnicy 135 mm. Jego waga – to 315 dukatów, czyli 1,104 kg 24-karato-wego złota. Ze względu na swe znacz-ne rozmiary nie był bity, lecz odlewa-ny w formie stemplowej. Istnieją rów-nież wersje medalu o tej samej wadze, lecz odlewane w srebrze o teoretycz-nym nominale 500 talarów.

Jerzy Czajewski

Spotkanie z książką

Od kilku lat wydawane są katalogi zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. Do sprzedaży trafiły

już Malarstwo do roku 1900 Doroty Juszczak i Han-ny Małachowicz (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 7, 2008) oraz Szkło Anny Szkurłat (2009), w tym roku natomiast ukazał się tom autorstwa Artura Badacha Rzeźba. Katalog zbiorów. Zamek Królewski w Warsza-wie, Fundacja Zbiorów im. Ciechanowieckich, Fun-dacja Teresy Sahakian. Na 432 stronach opisane są w nim wymienione w tytule kolekcje rzeźby, i to za-równo okazałych rozmiarów elementy wystroju archi-tektonicznego, jak i drobne wyroby rzemiosła. W efek-cie czytelnicy mają możliwość zapoznania się z rzetel-nymi opisami licznych zabytków oraz współczesnych dzieł sztuki, z uwzględnieniem najnowszego stanu ba-dań. Ilustracje przedstawiające poszczególne obiekty są czarno-białe; ponad 40 powtórzono w większych rozmiarach i w kolorze.

Część katalogową poprzedza omówienie histo-rii i charakteru zbiorów rzeźby Zamku Królewskie-

go w Warszawie (w tym podkreślenie najważniejszych zmian w dekoracji rezydencji, związanych z dostosowa-niem wystroju rzeźbiarskiego do gustów kolejnych wład-ców) oraz Fundacji Zbiorów im. Ciechanowieckich (zał. 1989) i Fundacji Teresy Sahakian (zał. 1993). Sam ka-talog podzielony został na cztery części: Rzeźby należą-ce do historycznego wystroju sal zamkowych (dział ten otwierają znane dzieła autorstwa André Le Bruna i Gia-como Monaldiego, jak choćby dekoracja Pokoju Marmu-rowego, Sali Wielkiej i Sali Rycerskiej oraz popiersia za-służonych postaci historycznych), Inne rzeźby o ustalo-nym autorstwie lub pierwowzorze (od antycznych ko-pii rzeźb greckich po najnowsze prace Gustawa Zemły), Rzeźby o nieustalonym autorstwie (wśród nich figurki, plakiety, popiersia z różnych epok i wielu stron Europy) oraz Rzeźby lapidaryjne (rzeźby architektoniczne lub ich fragmenty, w tym te autorstwa znanego artysty osiem-nastowiecznego Jana Jerzego Plerscha).

Publikacja dostępna jest w Zamku Królewskim i w wybranych księgarniach w cenie 99 zł.

KATALOG RZEŹBY

3-8 | Fragmenty medalu: monaster Abramowski i wojska Jakuba Potockiego (3), wał Szeina, bateria ryska oraz wojska Stefana Potockiego i Ludwika Weihera (4), rozbita Baszta Bogosłowska i piechota niemiecka porucznika Neunkircha (5), Baszta Kryłoszewska, wybuch miny Bartłomieja Nowodworskiego, gwardia królewska i wojska litewskie Krzysztofa Dorohostajskiego (6), Baszta Frołowska, u dołu artyleria i obóz litewski na Wzgórzu Pokrowskim (7), eksplozja cerkwi Uspieńskiej (8)

(zdjęcia: Jerzy Czajewski)

.....................................................................................................................................................

6 7

8

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 53

Page 54: 7-8 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

Dnia 18 maja 2011 r. w Sali Mieszczańskiej ratusza sta-romiejskiego w Toruniu odbyła się gala z  okazji

obchodów Międzynarodowego Dnia Muzeów. Organizowany corocznie od 1980 r. konkurs pt. „Wydarzenie Mu-zealne Roku – Sybilla” stanowi obec-nie chyba najbardziej znaczącą uroczy-stość muzealnej społeczności. Wyda-rzenie jest koordynowane przez mini-stra Kultury i Dziedzictwa Narodowe-go, w bieżącym roku podmiotem re-alizującym procedurę konkursową był Narodowy Instytut Dziedzictwa, w na-stępnych latach zadanie to przejmie po-wstały w marcu br. Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów.

Cele konkursu – to wyłonienie, wyróżnienie i promocja najważniej-szych osiągnięć w działalności pol-skich muzeów. Nagradzane są bardzo różne formy dokonań muzealnych, kategorie konkursowe obejmują całe spektrum działań: od wystaw sztuki, techniki, wystaw historycznych, etno-grafi cznych, przyrodniczych, poprzez opracowania i publikacje naukowe, multimedia, przedsięwzięcia konser-watorskie, edukacyjne, aż po sprawną organizację i nowoczesne zarządzanie placówką muzealną.

Na tegoroczną XXXI edycję kon-kursu wpłynęły 163 zgłoszenia od muzeów z terenu całej Polski. Sza-cowne jury, złożone z uznanych hi-storyków sztuki, przedstawicieli Na-rodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Narodowego In-stytutu Dziedzictwa, Fundacji Bato-rego, muzeów oraz mediów przyzna-ło nominacje konkursowe, a następ-nie wyłoniło tegorocznych laureatów.

Nagrodę w kategorii „Wysta-wy sztuki” odebrało Muzeum Sztuki

i  Techniki Japońskiej Manggha za wy-stawę „Martwa natura z japońską la-leczką”. W kategorii „Wystawy histo-ryczne” (stałe i czasowe) nagrodzo-no Muzeum Historyczne Miasta Kra-kowa za wystawę „Kraków – czas oku-pacji 1939-1945”. Laureatem katego-rii poświęconej wystawom etnografi cz-nym i  archeologicznym zostało Mu-zeum Wsi Opolskiej w Opolu za wy-stawę „Kresowianie na Opolszczyź-nie 1945-1947”. Muzeum Regionalne w  Stalowej Woli odebrało nagrodę za wystawę „Mikrus – auto, któremu nie pozwolono dorosnąć” (kategoria: „Wy-stawy techniki”). Nagrodzono także Muzeum Stutthof w Sztutowie za pro-jekt notacyjny „Ostatni świadkowie” (wraz z wykorzystaniem jego rezulta-tów w pracy edukacyjnej, wystawienni-czej i naukowej miejsca pamięci).

Laureatami kategorii niezwią-zanych z działalnością ściśle wysta-wienniczą zostali: Muzeum Narodo-we w  Poznaniu – laureat w katego-rii „Opracowania naukowe, publika-cje i wydawnictwa multimedialne” (za  projekt „Edward i Atanazy Ra-czyńscy. Dzieła – osobowości – wybo-ry – epoka”, sfi nalizowany publikacją), Muzeum Pierwszych Piastów na Led-nicy – laureat w kategorii „Konserwa-cja muzealiów” (za projekt ratowania i konserwacji naszyjnika srebrnych kaptorg z przełomu X i XI w.). Nagro-dą główną w kategorii „Przedsięwzię-cia edukacyjne” uhonorowano Mu-zeum Architektury we Wrocławiu (za projekt edukacyjny dla dzieci „Archi-tektura wokół nas”), a laur zwycięzcy w kategorii „Zarządzanie i organiza-cja, w tym inwestycje muzealne” przy-padł w tym roku Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawi-sku – za przeprowadzenie prac zabez-pieczających obiekt i zbiory, powiąza-nych z modernizacją i unowocześnie-niem ekspozycji.

Splendoru uroczystości wręczenia wyróżnień dodawała obecność naj-wyższych władz Torunia, w tym pre-zydenta miasta, a także dyrektora Mu-zeum Okręgowego w Toruniu, które w tym samym czasie obchodziło jubi-leusz 150-lecia swego istnienia.

(kkm)

Sybilla − edycja 2010

.....................................................................................................................................................................

..........................................................................................................................

| Statuetka konkursu „Wydarzenie Muzealne Roku – Sybilla” (autor: Narodowy Instytut Dziedzictwa)

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 54

Page 55: 7-8 2011

W grudniu 2010 r. Mu-zeum Wsi Mazowiec-kiej w Sierpcu udo-stępniło zwiedzają-

cym kolejną stałą ekspozycję, obrazu-jącą życie mieszkańców wsi na przeło-mie XIX i XX w. Tym razem pokaza-ne zostały wnętrza dworskie. Ekspo-zycja prezentowana jest w zaadapto-wanych do tego celu pomieszczeniach murowanego budynku stylizowane-go na dwór szlachecki, wybudowane-go w czwartej ćwierci XX w. w miej-scu, gdzie wcześniej stała drewniana willa. Choć sam budynek nie jest za-bytkowy, jednak idealnie wkompo-nowuje się w zachowane przedwojen-ne elementy krajobrazu. Piękna aleja kasztanowców z kolistym podjazdem i klombem przed wejściem głównym zdaje się potwierdzać jego co najmniej stuletnią obecność w tym miejscu.

Dwór jest parterowy, z użytko-wym poddaszem, siedmioosiowy, nakryty dwuspadowym, naczółko-wym dachem gontowym. Wnętrze,

o układzie dwutraktowym, podzielo-no na siedem pomieszczeń. W pierw-szym trakcie znajduje się obszerna sień, z której lewe drzwi prowadzą do kuchni, prawe do gabinetu i położo-nej w głębi kancelarii. W drugim trak-cie na osi sieni umieszczony jest sa-lon, z którego przechodzi się do jadal-ni i sypialni. Dwór ma cztery wejścia: główne, prowadzące do sieni, a z niej do pomieszczeń reprezentacyjnych, wejście na taras ogrodowy umiejsco-wione na tej samej osi oraz dwa wej-ścia boczne, prowadzące bezpośred-nio do kuchni i kancelarii.

Przygotowanie budynku do celów ekspozycyjnych miało na celu nada-nie mu wyglądu zabytkowego. Wy-mieniono stolarkę okienną i drzwio-wą, podłogi, urządzenia ogniowe oraz dokonano możliwych z architekto-nicznego punktu widzenia przesu-nięć ścian działowych. Przy planowa-nym remoncie wzorowano się na roz-wiązaniach zastosowanych w oko-licznych dworach szlacheckich, m.in.

Z WIZYTĄ W MUZEUM

w  Lelicach, Gozdowie, Stopinie, do-stosowując poszczególne elementy do rozmiarów i potrzeb remontowane-go budynku. Klatka schodowa ze skrę-tem schodów, kształtami tralek i za-kończeniem poręczy opracowana zo-stała na podstawie dokumentacji kilku dworów. Drzwi i ich okucia wzorowa-no na stolarce nieistniejącego już dwo-ru z Gozdowa z 1824 r. Podłogi zróż-nicowano w zależności od przezna-czenia pomieszczeń: w kuchni wyko-nano podłogę z płytki ceglanej, w sie-ni z szarego kamienia. Pomieszczenia o charakterze mniej reprezentacyjnym mają podłogi z szerokich desek, ukła-danych podłużnie i poprzecznie, nato-miast w salonie i jadalni podłogi zdo-bi parkiet jesionowo-dębowy, układa-ny w kostkę z krzyżem pośrodku. Ta-kie podłogi udokumentowano w dwo-rach w Suserzu, Karwosiekach-Chole-wicach i Słupie. Podłogi kamienne wy-stępowały natomiast m.in. w Rembie-linie i Wyszogrodzie.

Ekspozycja ukazuje przestrzeń, w jakiej poruszali się członkowie śred-niozamożnej rodziny ziemiańskiej, posiadającej kilkusethektarowy mają-tek na Mazowszu na przełomie XIX i XX w. W wyposażeniu dworu poło-żono szczególny nacisk na wyekspo-nowanie przedmiotów polskiego po-chodzenia, jednak z uwagi na otwar-tość rynku polskiego na wyroby kra-jów sąsiednich oraz zamiłowanie zie-miaństwa do podróży pojawiają się też meble i bibeloty powstałe na terenie Niemiec, Austro-Węgier, Rosji i Fran-cji. Dominują eksponaty dziewiętna-stowieczne, głównie meble, które uzu-pełniono przedmiotami nieco młod-szymi. Jakość przedmiotów przekła-dająca się na ich trwałość powodowa-ła, że w korzystnych warunkach słu-żyły kilku pokoleniom rodziny. Go-spodarność nakazywała jak najdłuższe użytkowanie mebli czy zastawy sto-łowej, które z czasem z pomieszczeń

W mazowieckim dworze ..........................................................................................................................

1 | Dwór, fragment elewacji południowej

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 55

Page 56: 7-8 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

do postnego żuru, drewniane niec-ki, deski, wiklinowe i słomiane kosze. Kucharka miała też do dyspozycji sta-rą, niekompletną stołowiznę.

Sypialnia była miejscem bardziej intymnym. Dokonywano tu toalety, modlono się i sypiano. Sosnowa umy-walnia z marmurowym blatem od-dzielona została parawanem od pozo-stałej części pomieszczenia, w której dominują dwa masywne, poprzecz-nie ustawione łóżka zasłane haftowa-ną, białą pościelą. Obok łóżek usta-wiono stoliki nocne i ołtarzyk z ob-razem Matki Boskiej Częstochow-skiej. Nad łóżkami zawieszono bogatą tkaninę i niesygnowany obraz z wize-runkiem św. Tekli z początku XIX w. Na północnej ścianie stoi szafa ubra-niowa i komoda, a obok umywalni

olejnymi pejzażami, portretami i fo-tografiami krewnych, wykonany-mi w płockich i sierpeckich pracow-niach fotograficznych. Przy białym kominku zawieszono ciemny dywan, stanowiący tło dla zabytkowej bro-ni i wizerunku Matki Boskiej Ostro-bramskiej.

Po lewej stronie salonu znajdu-je się jadalnia. Jej umeblowanie – to ciemny, długi stół na lwich łapach, dwa kredensy, bufet i stare portre-ty, utrzymane w ciemnej kolorysty-ce, które nadają pomieszczeniu do-stojeństwa. Wnętrze rozjaśnione zo-stało dzięki lustru odbijającemu świa-tło i ciepłemu, jasnemu odcieniowi ścian. Kredensy wypełnione są zasta-wą, sztućcami i bielizną stołową.

Z jadalnią sąsiadują kuchnia i pod-ręczna spiżarnia, w której przechowy-wano konfitury, suszone owoce, na-lewki i przygotowane na zapas potra-wy. Kuchnia angielska z piekarnikiem wymurowana została z białych kafli. W rogach stoją kredensy, pośrodku pomieszczenia znajduje się niewielki stół na krzyżakach. Każdy fragment wolnej przestrzeni zagospodarowany został półkami, drążkami na naczy-nia, wieszakami. Zamożna kuchnia poszczycić się mogła licznymi mie-dzianymi rondlami i brytfannami, mosiężnymi moździerzami, wyczysz-czonymi do połysku formami do gala-ret, deserów i ciast. Obok tych przed-miotów znajdowały tu swoje miejsce gliniane dzieżki, w których najlepiej przechowywało się śmietanę, garnki

reprezentacyjnych trafiały do sie-ni, kuchni i służbówek. Dawny dom, szczególnie dwór ziemiański, był więc przestrzenią, w której następowało nawarstwianie się elementów o róż-nym wieku, jakości i stylu.

Sień była z jednej strony pomiesz-czeniem reprezentacyjnym, w któ-rym witano i żegnano gości, przyjmo-wano interesantów, z drugiej – trak-tem komunikacyjnym, pokonywanym przez wszystkich domowników wiele razy dziennie. Na ogół mieściła wiel-ką szafę na zimową odzież, stare kufry do przechowywania skór i kożuchów, ławę i krzesła do siedzenia.

Jeden róg sieni zajmuje piec z zie-lonych kafli, z drugiego klatka scho-dowa prowadzi na poddasze. Na ścia-

nach zawieszone są trofea myśliwskie – wypchane zwierzęta i poroża, któ-re nierzadko służyły jako wieszaki na odzież, kapelusze czy klucze.

Najważniejszym i najlepiej wypo-sażonym pomieszczeniem dworu był salon. Tu rodzina spędzała czas wol-ny, przyjmowała gości, dlatego meble do siedzenia musiały być tapicerowa-ne, wygodne. Salon urządzono gar-niturem mebli w stylu Ludwika Fili-pa. W rogu ustawiono fortepian pe-tersburskiej firmy Carla Schrödera, a w witrynie i biblioteczce dekora-cyjną porcelanę, książki i albumy na zdjęcia. Przy niewielkim, wciśniętym w róg orzechowym biureczku pani domu mogła prowadzić korespon-dencję z licznymi krewnymi. Ściany ozdobiono dziewiętnastowiecznymi

2

3 4

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 56

Page 57: 7-8 2011

Z WIZYTĄ W MUZEUM

bieliźniarka z wysoką nastawą. W po-mieszczeniu zawieszono kilka tkanin ocieplających wnętrze oraz pastelowe portrety z początku XX w. Piec z bia-łych kafli ozdobiony jest zabytkowym, barwionym podszkliwnie gzymsem przedstawiającym Afrodytę.

Kancelaria – to niewielkie, suro-wo urządzone wnętrze służące do pra-cy. Tu właściciel majątku odbywał na-rady z rządcą, przyjmował interesan-tów, prowadził księgi i czytywał rol-niczą prasę. W szafie trzymał specja-listyczne książki, dokumenty i plany. Dwa z dziewiętnastowiecznych pla-nów majątków zawieszone zostały na ścianie. Poza tym w kancelarii wisi ze-gar, barometr i szafka na klucze oraz stoją krzesła dla interesantów.

Po pracy w czasie wolnym ziemia-nin odpoczywał w gabinecie, gdzie mógł czytać paląc fajkę, grać w kar-ty czy szachy. W gabinecie stoi ko-lejna biblioteczka z książkami i pa-miątkami, sofa, fotele i stolik do gry. Na ścianach zawieszono poroża

i angielskie grafiki o tematyce myśliw-skiej z pierwszej połowy XIX w.

Oszczędność światła i szacunek dla „szarej godziny” wpływał na to, że nie w  każdym pomieszczeniu wprowadza-no górne oświetlenie. Najlepiej oświe-tlonymi pomieszczeniami były salon i jadalnia, gdzie poza naftowymi lam-pami wiszącymi były też lampy stoją-ce i świeczniki, wykorzystywane czasem zamiast lamp. Węgierskie i niemieckie lampy naftowe wiszą też w sypialni i ga-binecie, są tu również lichtarze.

Uzupełnienie ekspozycji stanowią tkaniny, figurki porcelanowe, cyno-we szkatułki i żardiniery z ułożonymi kompozycjami kwiatowymi. W  każ-dym dworze hodowano też kwiaty, dla których zamawiano wielopozio-mowe kwietniki i ceramiczne zdobio-ne osłonki. Starannie dobrane gatun-ki roślin ożywiają pomieszczenia i po-magają odtworzyć nastrój ziemiań-skiego dworu.

Joanna Rumińska

Spotkanie z książką

Od kilku lat Muzeum Historyczne Miasta Krakowa zaangażowane było w prace zmierzające do powstania w podziemiach Rynku krakowskiego

ekspozycji „Śladem europejskiej tożsamości Krakowa – szlak turystyczny po podziemiach Rynku Głównego”. Od grudnia 2010 r. podziemna trasa tury-styczna jest użytkowana przez Muzeum.

Otwarciu nowej trasy towarzyszy wydanie 28. rocznika „Krzysztoforów. Zeszytów Naukowych Muzeum Historycznego Miasta Krakowa”. Obszerne, dwuczęściowe wydawnictwo prezentuje najnowszy stan badań nad histo-rią przestrzeni architektoniczno-urbanistycznej i środowiskowej krakowskie-go Rynku. Jest to zbiór 28 artykułów napisanych głównie przez naukowców zatrudnionych przy realizacji badań archeologiczno-architektonicznych Rynku krakowskiego w latach 2003-2010.

Wydawnictwo rozpoczyna opracowanie przedstawia-jące historię powstania podziemnej ekspozycji w powią-zaniu z przebudową nawierzchni placu i odnową gmachu Sukiennic. W następnym artykule zanalizowano krakow-ski Rynek na tle innych kompozycji miejskich średnio-wiecznej Europy. Zagadnienie to pogłębiają opracowania dotyczące rozwoju zabudowy śród- i przyrynkowej w śre-dniowieczu, w tym temat najstarszych kamienic krakow-skich. Kolejni autorzy prezentują wyniki badań nad czo-łowymi obiektami architektury placu rynkowego: Su-kiennicami (wyniki badań archeologicznych, fazy budo-wy), niezachowaną Wagą Wielką (archeologia budowli, rekonstrukcje, funkcjonowanie) i Wagą Małą (próba re-konstrukcji), bazyliką Mariacką (fazy budowy – modele rekonstrukcyjne). Sensacyjne odkrycie trzynastowiecz-nej najstarszej zabudowy handlowej (Kramy Bolesławo-

we) na Rynku oraz przemiany późniejszych Kramów Bogatych zostały opi-sane przez archeologów. Także ci specjaliści dokonali analizy cmentarzyska szkieletowego z XI w. oraz charakterystyki osady przedlokacyjnej z XII-XIII w. Do niezwykłych rezultatów badań należy zaliczyć opisane odkrycie domnie-manego pochówku konia (XI w.). Przedstawiono też zagadnienie wytwórczo-ści średniowiecznych ozdób oraz wyniki analiz metaloznawczych odkrytych zabytków.

Kolejna grupa tematów badawczych dotyczy archeologii środowiskowej, m.in. badań kości zwierzęcych czy oceny pokarmów roślinnych spożywanych w średniowiecznym Krakowie (badania archeozoologiczne i archeobotanicz-ne). Antropolodzy scharakteryzowali ludność pochowaną na wczesnośrednio-

wiecznym cmentarzysku na podstawie analiz anatomicznych, biodemograficznych i patologicznych. Omówiono

warunki hydrogeologiczne podłoża Rynku, funk-cjonowanie kanalizacji i wodociągu w XIII-XVII w. Scharakteryzowano zanieczyszczenia antropogen-ne metalami (metale ciężkie, ołów, miedź) w re-jonie Sukiennic oraz Kramów Bogatych, przeanali-zowano także skład minerałów w nasypach i pozio-

mach użytkowych Rynku, określając funkcję badane-go miejsca.

Bogata szata graficzna „Krzysztoforów” (m.in. fo-tografie dokumentalne z badań i wizualizacje kompute-

rowe odkrytych budowli) uatrakcyjnia przekaz naukowej wiedzy badaczy.

Publikację (cena dwóch tomów: 80 zł) można kupić w sklepie Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Elżbieta Firlet

OPISANIE PODZIEMI

2 | Kominek w salonie

3 | Jadalnia

4 | Kuchnia

5 | Fragment gabinetu

(zdjęcia: 1,3,4,5 – Dariusz Krześniak, 2 – Robert Rumiński)

5

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 57

Page 58: 7-8 2011

Z ZAGRANICY

Nie ulega wątpliwości, że muzea takie, jak Mu-zeum Powstania War-szawskiego, Terror Haza

w Budapeszcie czy Muzeum Historii Holokaustu w Jerozolimie, są muze-ami koniunkturalnymi, tzn. powstały w  sprzyjających okolicznościach po-litycznych. Tzw. polityka historycz-na (niem. Geschichtspolitik) zakłada, że współczesne problemy politycz-ne mają swoje korzenie w przeszłości, co w praktyce przekłada się np. na od-powiednie kształtowanie programów nauczania historii w szkole, organizo-wanie obchodów rocznic historycz-nych, nadawanie historycznych nazw ulicom, stawianie pomników, wresz-cie last but not least tworzenie no-wych muzeów.

Gdzie w tej perspektywie znajdu-je się Mauermuseum / Museum Haus am Checkpoint Charlie, czyli Mu-zeum Muru / Muzeum przy Check-point Charlie? Otwarte 19 paździer-nika 1962 r., na początku mieściło się w dwóch pokojach w domu przy słyn-nej Bernauerstrasse – ulicy podzielo-nej na całej swojej długości, na której domy miały od wschodu zamurowane okna, nie mówiąc o strażnikach z bro-nią. W momencie powstania mu-zeum mur miał zaledwie rok (powstał w nocy z 12 na 13 VIII 1961 r.) i by-wał nazywany „Murem jednego dnia”, ponieważ niezależnie od tego, co wy-budowano później, tej nocy rozłączo-no tory i pozamykano część stacji me-tra i S-Bahnu. W 1963 r. Muzeum Muru zostało przeniesione na dzisiej-sze miejsce, czyli na Friedrichstras-se w pobliżu przejścia granicznego Checkpoint Charlie między Berlinem Wschodnim i Zachodnim. Muzeum

pełniło w tym czasie podwójną funk-cję, oprócz gromadzenia eksponatów jego pracownicy obserwowali z okna na najwyższym piętrze najbliższą oko-licę i współpracowali z uciekinierami z Berlina Wschodniego. Między in-nymi z ich inicjatywy skonstruowa-no specjalny samochód do przemyca-nia ludzi, który dzisiaj można oglądać w muzeum (można go własnoręcznie przeszukać, po czym, po znalezieniu nieszczęśnika, znalazcę uprasza się o pozostawienie go w spokoju...).

Wiele eksponatów w muzeum po-chodzi bezpośrednio od ludzi, którzy je wykorzystali, żeby przekroczyć mur. Niektóre z tutejszych historii brzmią zupełnie fantastycznie: wspólny lot balonem dwóch zaprzyjaźnionych ro-dzin ponad murem, podkop pod zie-mią (w rejonie nieczynnych stacji me-tra), drabinka walizkowa do złożenia

w krótkim czasie ponad murem (przy-pominająca drabinki dla dzieci na pla-cu zabaw), inne samochody z dziwny-mi, wybitnie klaustrofobicznymi do-datkowymi przestrzeniami dla ukry-cia uciekinierów. Osobną kategorię eksponatów stanowią rekwizyty służą-ce do przekraczania granicy przez jed-no z oficjalnych przejść na podstawie fałszywych dokumentów, czyli np. fał-szywy polski paszport dyplomatyczny (z błędem ortograficznym), zachod-nie ubrania dostarczane uciekinie-rom, a nawet wózek na zakupy, w któ-rym młoda matka pracująca w  Ber-linie Zachodnim przemyciła swo-je dziecko, które nie miało paszpor-tu (dziecko nafaszerowane środkami uspokajającymi obudziło się na przej-ściu granicznym, więc ludzie w kolej-ce przepuścili kobietę w pierwszej ko-lejności). Warto pamiętać, że w la-tach 1961-1989 z Berlina Wschodnie-go uciekło na Zachód przeszło 5000

Wyrwij murom zęby krat

.....................................................................................................................................................................

..............................................................................

1 | Sala w Muzeum Muru przy Checkpoint Charlie

2 | Cmentarz uciekinierów pod Reichstagiem

3 | Magnes na lodówkę – ludzik z sygnalizatora świetlnego w Berlinie Wschodnim

(zdjęcia: Jarosław i Jan Maniccy)

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 58

Page 59: 7-8 2011

osób, a 1200 zostało zastrzelonych przy próbie ucieczki (mały cmenta-rzyk tych ostatnich znajduje się bez-pośrednio koło Reichstagu).

Muzeum Muru nie jest poświęco-ne wyłącznie ucieczkom przez mur, chociaż nie da się zaprzeczyć, że jest to najciekawsza, najbardziej wstrzą-sająca część ekspozycji – na począt-ku znajdują się sale ukazujące historię

Niemiec bezpośrednio po wojnie, a  na końcu dwie wystawy, z 1976 r. pt. „Artyści i mur” i z 1984 r. pt. „Od Gandhiego do Wałęsy”. Oprócz tego na końcu ciągu zwiedzania znajduje się wielki muzealny sklep z gadżetami.

Muzeum przy Checkpoint Char-lie nie jest jedynym muzeum w Berli-nie, poświęconym historii najnowszej. Niemal natychmiast po zburzeniu muru, w 1990 r. powstało Stasimu-seum Berlin (Muzeum Stasi) w dziel-nicy Lichtenberg. W 1998 r. powstał Gedenkstaette Berliner Mauer (Po-mnik Muru Berlińskiego) na Bernau-erstrasse, gdzie zachował się fragment muru razem z wieżyczką. W 2006 r. powstało DDR-Museum (Muzeum NRD) na Karl-Liebknecht-Stras-se. Wszystko to są placówki o cha-rakterze muzealnym, powstałe już po zjednoczeniu Niemiec, w nowej sy-tuacji politycznej. W przeciwień-stwie do Muzeum przy Checkpoint Charlie ich koncepcja została głęboko

Z ZAGRANICY

przemyślana, a realizacja powierzona specjalistom. Szczególnie na tym tle wyróżnia się Muzeum NRD, niewąt-pliwie fascynujące dla tych, którzy ni-gdy nie mieli do czynienia z  ciemną, czyli wschodnią stroną mocy. W za-łożeniu muzeum miało również łago-dzić to, co w Niemczech nazywa się Ostalgią, czyli tęsknotą byłych miesz-kańców NRD za utraconą ojczyzną. Ale ci ostatni doskonale zdają sobie sprawę, że jest to rzeczywistość prze-tworzona, umyta i nawet jeśli w mu-zeum nie ma gablot – tylko szufla-dy i drzwi, które samemu się otwiera, i  jeśli można wsiąść do trabanta i zo-baczyć typowy pokój z meblościan-ką (z książkami na półkach!), nie mó-wiąc o słynnych ludzikach ze świetl-nych sygnalizatorów – to nie zmienia to faktu, że wschodnia część Niemiec nigdy tak nie wyglądała.

Nie ulega wątpliwości, że po latach Muzeum przy Checkpoint Charlie ze-starzało się i jakby trochę zdezaktuali-zowało. Mur upadł, powstało jedno odrodzone państwo niemieckie. Eks-pozycja, która jeszcze dziesięć lat temu budziła fascynację i zgrozę, dzisiaj wy-daje się przestarzała, obszarpana i za-kurzona. Jej dodatkowym mankamen-tem jest fakt, że większość tekstów jest wyłącznie po niemiecku, włączając w to filmy (ale można dostać audio-gu-ide). Wiele lat temu po obejrzeniu mu-zeum konkluzja nasuwała się sama: że nawet jeśli Niemcy wywołali wojnę, to ponieśli za to straszliwą wieloletnią karę. Dzisiaj nie jest to już takie pro-ste. Niewykluczone, że Muzeum przy Checkpoint Charlie jest zbyt prawdzi-we i  zaangażowane i że może pora je trochę wygładzić, umyć i zaadaptować do najnowszej rzeczywistości. Ale czy na pewno?...

Anna Manicka

3

2

Mauermuseum / Museum Haus am Checkpoint Charlie, czyli Muzeum Muru znajduje się przy Checkpoint Charlie, w pobliżu dawnego przejścia granicznego między Berlinem Wschodnim i Zachodnim, przy Friedrichstrasse 43-45, 10969 Berlin- -Kreuzberg. Muzeum czynne przez cały tydzień w godzinach 9.00-22.00. Więcej informacji na stronie internetowej: www.mauermuseum.de

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 59

Page 60: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Obrót dobrami kultury

Doniesienia o kolejnym wła-maniu do zabytkowego ko-

ścioła, zuchwałej kradzie-ży w muzeum lokalnym czy re-gionalnym (a wcale nierzadko gromadzącym także eksponaty o znaczeniu narodowym lub na-wet europejskim) lub niepraw-nej, cichej „emigracji” przed-miotu o charakterze zabytkowym goszczą na łamach prasy czę-sto. Stanowią efektowny temat dla mediów, a w społeczeństwie wywołują poruszenie, zaskakują swą spektakularnością i arogan-cją sprawców. Na krótko. Kiedy opadnie fala oburzenia i ucichną dyskusje dotyczące konieczności wprowadzenia bardziej skutecz-nych systemów zabezpieczeń czy efektywniejszych regulacji praw-nych, temat – wydawałoby się – zamiera. I tak aż do następnego nieszczęścia. Bo właśnie w wy-

miarze dramatu rozpatrywać na-leży każdy kolejny incydent utra-ty zabytkowych przedmiotów, często cennych dzieł sztuki pol-skiej czy ponadnarodowej.

Wymiana doświadczeń w za-kresie przeciwdziałania szero-ko pojętym wykroczeniom prze-ciwko dziedzictwu historii, kul-tury i archeologii, z naciskiem na naruszanie prawa w obrocie

przedmiotami zabytkowymi, dziełami sztuki, stanowiły przed-miot obrad konferencji pt. „Le-galny i nielegalny obrót dobra-mi kultury. Zapobieganie prze-stępstwom przeciw dziedzictwu kulturowemu”, która odbyła się w Warszawie w dniach 11-12 maja 2011 r. Spotkanie, stano-wiące podsumowanie projektu wymiany doświadczeń eksper-tów z Polski i Norwegii, przygo-towane zostało przez Narodowy Instytut Dziedzictwa, we współ-pracy z Kulturrad i Riksantikva-ren (Norwegia) oraz z Central-nym Muzeum Morskim w Gdań-sku (o specjalistycznych warszta-tach zorganizowanych w ramach projektu „Legalny i nielegalny obrót dobrami kultury. Platforma badawczo-edukacyjna wymia-ny doświadczeń w dziedzinie za-pobiegania przestępstwom prze-

ciw dziedzictwu kulturowemu” w „Spotkaniach z Zabytkami”, nr 3-4, 2011, ss. 62-63).

Wypowiedzi prelegentów (w konferencji udział wzięli przedstawiciele instytucji opie-ki nad zabytkami oraz służb ochrony cywilnej z Polski, Nor-wegii, Łotwy i Finlandii, muzeal-nicy, prasa, przedstawiciele ryn-ku sztuki, turystyki oraz uniwer-sytetów) koncentrowały się wo-kół szeroko pojętej współpra-cy służb zwalczających prze-stępczość i instytucji ochro-ny dziedzictwa. Podkreślano

konieczność interdyscyplinar-nego podejścia do nieprawi-dłowości (fałszerstwa, fikcyj-ne ceny, przestępstwa skar-bowe, przemyt etc.) na ryn-ku dzieł sztuki. Dyskutowano na temat skuteczności obowią-zujących przepisów prawnych w zakresie obrotu dobrami kul-tury, analizowano rolę muzeów w obrocie przedmiotami za-bytkowymi. Wielokierunkowe podejście do przedmiotowe-go zagadnienia i ścisła współ-praca policji, straży granicz-nych, służb celnych z instytu-cjami ochrony dziedzictwa sta-nowi ze względów oczywistych podstawę zapobiegania prze-stępstwom przeciwko dobrom kultury. Równie istotna jest jednak eskalacja świadomo-ści społecznej, co jest zasadne o tyle, że często nie zdajemy sobie sprawy z nadużycia pra-wa, które może stać się także naszym udziałem (i to bez ja-kiejkolwiek złej woli, np. kiedy chcemy wywieźć za granicę ro-dzinny bibelot czy obraz liczą-cy więcej niż 50 lat bądź za-chować „na pamiątkę” znale-ziony w ziemi przedmiot o ar-chaicznym wyglądzie). Odpo-wiednia edukacja i komuni-kacja społeczna w tym zakre-sie będą w takiej sytuacji rów-nie ważnymi narzędziami pre-wencji, co umocowane prawem działanie odpowiednich służb.

Trwałym efektem realizacji projektu jest m.in. portal inter-netowy http://stop-heritage- -crime.org, na którym w klarow-ny sposób, opracowany pod ką-tem zarówno specjalistów, jak i osób niezwiązanych profesjo-nalnie z ochroną dóbr kultury, przedstawiono podstawowe akty prawne oraz prawa i obowiązki obywateli w zakresie przedmio-towej tematyki. W październi-ku br. zostanie wydana bezpłat-na publikacja, zbierająca najważ-niejsze zagadnienia przedstawia-ne i dyskutowane podczas warsz-tatów i konferencji majowej. In-formacja o jej wydaniu zostanie zamieszczona na stronie www.stop-heritage-crime.org.

Katarzyna Komar-Michalczyk

Ceniony krakowski malarz oraz znany ilustrator – Piotr Sta-

chiewicz (1858-1938) w latach 1893-1895 wykonał cykl dwu-nastu obrazów o tematyce ko-palnianej, będących reminiscen-cją kopalni w Wieliczce. Ilustru-jąc życie górników w salinach wielickich i związane z nimi po-dania, namalował dziesięć wiel-kich i dwa mniejsze obrazy, które w czerwcu 1907 r. zaproponował do nabycia Muzeum Salinarnemu

| Uczestnicy konferencji

(fot. Magdalena Socha-Włodarska)

...........................................................

Zabytki i prawo

Obraz pędzla Witkacego „Por-tret Anny i Jarosława Iwasz-

kiewiczów” po prawie 6-letniej nieobecności wrócił do podwar-szawskiego Stawiska. Na ślad skradzionego w 2005 r. z mu-zeum w Stawisku dzieła poli-cjanci z Centralnego Biura Śled-czego i prokuratorzy z Prokura-tury Apelacyjnej w Łodzi wpa-dli w maju br. podczas śledztwa w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej. Okazało się, że je-den z członków tej grupy, 48-let-ni paser trzymał obraz w piwnicy w łódzkim bloku mieszkalnym.

Odzyskanie niezwykle cenne-go eksponatu stanowi dla Mu-zeum im. Anny i Jarosława Iwasz-kiewiczów w Stawisku wydarze-nie wielkiej wagi. Obraz, o wy-miarach 755 x 960 mm, po-wstał w 1922 r. w Zakopanem, które Iwaszkiewiczowie odwie-dzili podczas podróży poślubnej

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 60

Page 61: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Pilnie poszukiwane

w Wieliczce. W wyniku przepro-wadzonej transakcji salina wie-licka zakupiła je za kwotę 5000 koron. Do 1929 r. obrazy stano-wiły jeden z centralnych punk-tów ówczesnej ekspozycji muze-alnej. Po raz pierwszy i niestety

ostatni opuściły Salinarne Mu-zeum właśnie w 1929 r. Dwana-ście obrazów krakowskiego ma-larza zaprezentowano wówczas szerokiej publiczności na I Wysta-wie Krajowej w Poznaniu. Wysła-ne na wystawę obrazy, niestety,

nie wróciły już do Wieliczki, lecz zostały zabrane przez Minister-stwo Przemysłu i Handlu do War-szawy, gdzie znajdowały się za-pewne jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. Dalsze losy obrazów nie są znane.

Aby przypomnieć cykl 12 ob-razów poświęconych wielickiej kopalni soli, Muzeum Żup Kra-kowskich Wieliczka zorganizowa-ło w dniach od 17 grudnia 2010 do 12 marca 2011 r. wystawę „Zaginione obrazy Wieliczki Pio-tra Stachiewicza”. Zaprezentowa-nie obrazów było możliwe dzięki zachowanemu albumowi pt. Wie-liczka z barwnymi reprodukcja-mi, które posłużyły do wykona-nia wielkoformatowych fotogra-fii. Dopełnieniem ekspozycji były oryginalne obrazy, rysunki i szkice autorstwa P. Stachiewicza.

Miejmy nadzieję, że wystawa ta pomoże odnaleźć zaginione wielickie obrazy Piotra Stachie-wicza. Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka zwraca się do wszyst-kich, którzy cokolwiek wiedzą na temat ich losów, o przekazanie informacji.

Trwają również poszukiwania, miejmy nadzieję owocne, obrazu

znanego pracownikom Zamku Królewskiego w Warszawie jedy-nie z czarno-białej archiwalnej fo-tografii, przedstawiającego kil-kunastoletniego króla Stanisła-wa Augusta Poniatowskiego. Por-tret ten miałby być eksponowany na planowanej przez to muzeum późną jesienią br. wystawie „Sta-nisław August, ostatni król Pol-ski”. W tym wypadku w poszuki-wanie zaginionego dzieła sztuki włączyła się miejscowa prasa.

1-3| Obrazy Piotra Stachiewicza eksponowane na wystawie: „Grota Kryształowa” (1), „Nabożeństwo w podziemiach” (2), „Piekielna jazda” (3)

(zdjęcia ze zbiorów Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka)

Odzyskany Witkacyi najprawdopodobniej był pre-zentem Witkacego dla młodych małżonków. Na tle stylizowane-go, utrzymanego w jaskrawej ko-lorystyce pejzażu ukazane są po-piersia Anny i Jarosława Iwaszkie-wiczów. Ekspresyjnie opracowa-ny i zdeformowany wizerunek pi-sarza kontrastuje z realistycznie ujętą twarzą jego żony.

Wokół tego portretu krą-ży fascynująca historia, że pod-czas jego konserwacji pod koniec lat sześćdziesiątych XX w. wpro-wadzone zostały pewne zmia-ny. W pierwotnej wersji malowi-dła usta Anny Iwaszkiewicz były lekko rozchylone i ukazywały wy-szczerzone, drobne zęby. Taki wi-zerunek kobiety nie przystawał do znanej ze swej subtelności żony

pisarza. Zęby zostały zamalowa-ne, a usta domknięte. No cóż, Witkacy też podobno nie był za-dowolony ze swego dzieła – w li-ście do Iwaszkiewiczów m.in. pi-sał: „proszę o trzymanie go w ukryciu” – więc może zaakcep-towałby wprowadzone zmiany.

W domu Iwaszkiewiczów por-tret rzeczywiście nie miał stałe-go miejsca, nie był eksponowa-ny. Dopiero po śmierci pisarza i utworzeniu w Stawisku muzeum został włączony do stałej ekspo-zycji, brał udział w ważnych wy-stawach, m.in. „Hommage à Wit-kiewicz” w Kunsthalle Düssel-dorf (1980 r.) oraz „Présences polonaises” w Centre Pompidou w Paryżu (1983 r.). O szczegól-nej wartości odzyskanego dzieła

decyduje nie tylko nazwisko jego twórcy, ale także fakt, że obraz został wykonany techniką olej-ną, nietypową dla twórczości

Witkacego; większość portretów autorstwa tego artysty – to pa-stele.

3

2

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 61

Page 62: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

korowód zaręczynowy z podobi-zną własną Wojciecha Kossaka, narzeczonej Marii z Kisielnickich oraz gości (Kazimierz Olszań-ski, Wojciech Kossak, Wrocław 1982, s. 10). Maria i Wojciech występują pod postaciami Zosi i Tadeusza. Pozostałe postacie nie są znane. Wiele szczegółów wskazuje na podobieństwo osób z rodziny i znajomych Kossaków.

Drugi wachlarz, z 1884 r., wyobraża scenę hołdu ryce-rza przed królową, a w istocie

Powrót skradzionych wachlarzy

W nocy z 29 na 30 czerw-ca 1993 r. z Muzeum Zofii

Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich koło Cieszyna skradzio-ne zostały wraz z innymi eks-ponatami wachlarze ze scena-mi rodzajowymi namalowany-mi przez Wojciecha Kossaka. Po 15 latach zaczęły pojawiać się na rynku sztuki. W końcu zosta-ły zidentyfikowane jako kradzio-ne i zatrzymane, po skierowaniu ich przez osobę prywatną na au-kcję w jednym z domów aukcyj-nych w Warszawie (z tytułami w katalogu aukcyjnym: „Kon-cert Jankiela” oraz „Królowa Ja-dwiga w asyście dworzan i Stań-czyka wręcza medal Wojciecho-wi Kossakowi”). Po wielu pe-rypetiach sądowych wachlarze wróciły do góreckiego muzeum.

Odnalezione dwa wachla-rze przedstawiają rody: Kossa-ków i Kisielnickich, które po-łączyły małżeństwa Wojciecha i Tadeusza Kossaków z siostra-mi stryjecznymi Marią i Anną z Kisielnickich. W drugiej po-łowie XIX w. bardzo popular-ne było przedstawianie różnych scen pamiątkowych na drewnia-nych wachlarzach. Każdy wa-chlarz składa się z 15 drewnia-nych szlifowanych płytek (skrzy-dełek) na wzór starojapoń-skich HI-OGI. Są one umoco-wane względem siebie na sta-łe poprzez sklejenie. U dołu płytki umocowane są na wspól-nej mosiężnej osi z uszkiem, na którym zawieszony był jedwab-ny sznur z chwostem. Z dru-giej strony w górnej części każ-dej płytki wachlarza wycięte są podłużne otwory, przez które

przeciągnięte były jedwabne ta-siemki w kolorze łososiowym (zaginęły w nieznanych oko-licznościach po kradzieży). Wa-chlarze stanowią formę obrazu, nie pełniąc funkcji przedmio-tu użytkowego − mimo nazwy. Starannie dobrane i specjalnie

wykonane oprawy ramiarskie, wyłożone ciemnobordowym ak-samitem, podkreślały kunszt i wartość malowidła.

Pierwszy wachlarz, powsta-ły w 1883 r., przedstawia sce-nę poloneza i koncertu Jankie-la z Pana Tadeusza, a właściwie

...........................................................

1 | 2 | Wachlarz ze sceną poloneza i koncertu Jankiela (1) oraz wachlarz ze sceną hołdu rycerza przed królową (2)

2

1

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 62

Page 63: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

zaręczyny brata – Tadeusza Kossaka z Anną Kisielnicką, stryjeczną siostrą narzeczonej Wojciecha (K. Olszański, ibi-dem). Niewykluczone jednak, że scena ta jest sceną zaręczyn Juliusza Kossaka (ojca Woj-ciecha), bowiem tylko Juliusz zwracał się do swojej żony per „Królowo”. Na wachlarzu widzi-my ponadto dwóch giermków, łudząco podobnych do synów bliźniaków Wojciecha i Tade-usza. Rycerzem górującym nad parą jest prawdopodobnie Woj-ciech Gałczyński, ojciec Zofii. Scena ta kompozycyjnie nawią-zuje do „Hołdu pruskiego” Jana Matejki, w tle z krakowską Bra-mą Floriańską.

A być może jest to scena za-ręczyn samego Wojciecha. Ist-nieje bowiem jego rysunek w liście do narzeczonej Marii, przedstawiający tę parę w bar-dzo podobnej pozie. Po odwró-ceniu listu pod światło podo-bieństwo postaci jest uderza-jące.

Dominik Dubiel

3 | 4 | Fragment sceny poloneza i koncertu Jankiela (3) oraz sceny hołdu rycerza przed królową (4)

........................

3

4

Spór o wachlarze

Gdy w 2006 r. odnalazły się skradzione 13 lat wcześniej

wachlarze z obrazami autor-stwa Wojciecha Kossaka „Kon-cert Jankiela” (sygnowany „Woj-ciech Kossak listopad 1883”) oraz „Królowa Jadwiga w asy-ście dworzan i Stańczyka wręcza medal Wojciechowi Kossakowi” (sygnowany „Wojciech Kossak

1884”), nikt nie mógł przypusz-czać, że walka o te dzieła zakoń-czy się dopiero cztery lata póź-niej w sądzie.

Na czas toczącego się postę-powania karnego przeciwko oso-bie oskarżonej o paserstwo wa-chlarzy, 26 lipca 2007 r. posta-nowieniem Prokuratury Rejono-wej dla Warszawy Śródmieście

Północ, dzieła Kossaka zosta-ły przekazane na przechowanie Muzeum Zofii Kossak-Szatkow-skiej w Górkach Wielkich, które stanowi oddział Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie. Po-mimo umorzenia postępowania karnego ze względu na przedaw-nienie karalności Sąd Rejonowy w Łodzi postanowił pozostawić oba dzieła w muzeum do cza-su wyjaśnienia, komu przysłu-guje prawo własności wachla-rzy. Ich zwrotu domagała się Ire-na S., która twierdziła, iż po-mimo że wachlarze pochodziły

z przestępstwa stała się ich wła-ścicielką na podstawie zasiedze-nia, gdyż nabyła je w dobrej wie-rze w 1998 r. i była w ich posia-daniu aż do zajęcia ich przez po-licję w 2006 r. W odpowiedzi na wezwanie Ireny S. Muzeum Ślą-ska Cieszyńskiego stwierdziło, iż eksponaty są zapisane w księdze inwentarzowej oddziału i stano-wią własność muzeum. W związ-ku z tym odmówiono wydania wachlarzy Irenie S.

W dniu 12 stycznia 2009 r. do Sądu Rejonowego w Cieszy-nie wpłynął wniosek Ireny S.

Drodzy muzealnicy! Jeśli w wa-szych muzeach są portrety osób, podobnych do postaci przedsta-wionych na góreckich wachla-rzach, napiszcie do Muzeum Zo-fii Kossak-Szatkowskiej w Gór-kach Wielkich. Adres muzeum: 43-436 Górki Wielkie, ul. Sta-ry Dwór 2, tel. 33 853 95 15, e-mail: [email protected], www.muzeumkossak.pl.

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 63

Page 64: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Spotkanie z książką

W 2011 r. nakładem warszawskiej Oficyny Wolters Kluwer Polska Sp. z o.o. wydana została książka autorstwa Kamila Zeidlera pt. Restytucja dóbr

kultury ze stanowiska filozofii prawa. O trudnych przypadkach na granicy kul-tury i prawa. Autor, który wielokrotnie publikował na ła-mach „Spotkań z Zabytkami” artykuły o tematyce praw-niczej, jest adiunktem w Katedrze Teorii i Filozofii Pań-stwa i Prawa Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. W dorobku Kamila Zeidlera znajduje się po-nad 200 publikacji na temat teorii i filozofii prawa, prawa międzynarodowego, w tym kilkadziesiąt na temat ochro-ny dziedzictwa kultury.

Problem restytucji dóbr kultury nie jest problemem no-wym, jednak ostatnio znów toczy się dyskusja na ten te-mat. Przyczyną są wciąż nierozstrzygnięte trudne sprawy, dotyczące restytucji dóbr kultury nie tylko w Polsce, lecz także za granicą.

Publikacja poświęcona została tematyce restytucji dóbr kultury, pierwszy raz przedstawionej z perspektywy filozoficzno-prawnej. Takie ujęcie badanej problematy-ki pozwala opracować metodę analizy każdej sprawy re-stytucyjnej. W książce omówione zostało zagadnienie re-

stytucji dóbr kultury jako tzw. trudnych przypadków (hard cases), zawarte rozważania dotyczące definicji dobra kultury jako przedmiotu restytucji oraz umiejscowienia tej problematyki w kontekście moralności, polityki, ekono-

mii i prawa. W kolejnych rozdziałach autor opisuje zasady i reguły, według których prowadzony jest dyskurs restytu-cyjny, wymienia stosowane argumenty w poszczególnych sporach restytucyjnych, analizuje obecnie istniejące syste-my restytucyjne, ukonstytuowane w obowiązujących sys-temach prawnych.

Choć autor pisze we wstępie: „Nie należy jednak spo-dziewać się po niniejszej pracy wyników w postaci osta-tecznych rozwiązań problemów restytucji dóbr kultury. Cel jej jest o wiele skromniejszy”, jednak sposób ujęcia tema-tyki czyni z książki nowatorskie, niespotykane dotychczas w literaturze ujęcie problematyki restytucji dóbr kultury.

Publikacja adresowana jest przede wszystkim do czy-telników zainteresowanych szeroko pojmowaną problema-tyką prawnej ochrony dziedzictwa kultury. Można ją ku-pić (cena: 59 zł) w księgarniach naukowych oraz za po-średnictwem księgarni internetowej wydawcy (www.pro-finfo.pl).

RESTYTUCJA DÓBR KULTURY

o stwierdzenie nabycia przez za-siedzenie prawa własności wa-chlarzy. Zgodnie z art. 174 Ko-deksu Cywilnego, posiadacz rze-czy ruchomej niebędący jej wła-ścicielem nabywa własność, je-żeli posiada rzecz nieprzerwa-nie od lat trzech jako posiadacz samoistny, chyba że posiada w złej wierze (zasiedzenie rze-czy ruchomej). Wnioskodawczyni twierdziła, że wachlarze zakupi-ła w 1998 r. od osoby jej znanej, godnej zaufania i „bezwzględ-nie uczciwej”. Transakcja została dokonana przez wnuka Ireny S., który działał w jej imieniu i na jej rachunek, lecz wnioskodawczyni nie miała żadnego dowodu do-konania transakcji. Jej zdaniem okoliczności nabycia wachlarzy świadczyły o tym, iż nabyła dzie-ła w dobrej wierze. Ponieważ po-siadała je do 2006 r., twierdzi-ła, że doszło do ich zasiedzenia zgodnie z art. 174 Kodeksu Cy-wilnego najpóźniej 1 stycznia 2002 r. W gestii sędziego Sądu Rejonowego w Cieszynie było osądzenie, czy wnioskodawczyni nabyła wachlarze w dobrej wie-rze, a tym samym czy doszło do zasiedzenia przez nią ekspona-tów muzealnych.

Posiadające status uczestni-ka postępowania Muzeum Śląska Cieszyńskiego, reprezentowane

przez radcę prawnego Tomasza Szkaradnika, wykazywało przed sądem, iż Irena S. nie dołożyła należytej staranności w celu zba-dania, czy zbywca wachlarzy był rzeczywiście osobą uprawnioną do rozporządzania zbywaną rze-czą. Zgodnie z utrwaloną linią orzecznictwa niedołożenie przez kupującego należytej staranno-ści skutkuje wyłączeniem do-brej wiary po stronie kupujące-go. Stopień ostrożności, jaki jest wymagany od kupującego zależ-ny jest również od rodzaju i war-tości sprzedawanego przedmio-tu. Nie ulega przy tym wątpliwo-ści, że przy tak cennych przed-miotach, jak dzieła sztuki, na kupującym ciążą obowiązki zwią-zane z koniecznością upewnienia się, czy zakupywany przedmiot nie został uzyskany przez zbyw-cę w drodze przestępstwa.

W trakcie postępowania zo-stali przesłuchani m.in. wnio-skodawczyni, jej syn oraz wnuk, osoba od której zakupiono dzie-ła sztuki w 1998 r., a także oficer policji z Zespołu do Zwalczania Przestępczości przeciwko Dzie-dzictwu Narodowemu oraz pra-cownik Ośrodka Ochrony Zbiorów Publicznych. Sąd orzekający za-sięgnął również opinii biegłego z zakresu sztuki, antyków i daw-nego rzemiosła artystycznego

Leszka Wąsa w sprawie określe-nia wartości i rozpoznawalności skradzionych zabytków, a tak-że ustalenia, na podstawie oko-liczności nabycia dzieł, czy speł-niony został warunek należy-tej staranności przy nabywaniu tych przedmiotów. Biegły stwier-dził, iż wachlarze były dziełami rozpoznawalnymi, a informacja o ich kradzieży trafiła dzięki me-diom do szerokiego grona opinii publicznej. Oczywiście nie mógł stwierdzić, czy Irena S. docho-wała należytej staranności kupu-jąc dzieła w 1998 r., pozostawił to w gestii sądu orzekającego.

Pełnomocnik Muzeum Śląska Cieszyńskiego przedstawił tak-że publikacje oraz wycinki pra-sowe, świadczące o tym, że po-wszechnie wiadome było, iż wa-chlarze zostały skradzione i były poszukiwane. Po przeprowa-dzeniu wyczerpującego postę-powania dowodowego Sąd Re-jonowy w Cieszynie 26 sierpnia 2010 r. wydał postanowienie, którym oddalił wniosek Ireny S. Sąd stwierdził, że pomimo iż przedmiotem zasiedzenia były przedmioty szczególne, zabyt-ki, o znaczeniu kultury narodo-wej, ma zastosowanie art. 174 Kodeksu Cywilnego, stanowią-cy ogólne przesłanki zasiedze-nia rzeczy ruchomej. Z uwagi

jednak na cechy tych przedmio-tów, ocenę przesłanek do stwierdzenia zasiedzenia należy dostosować do wszystkich uwa-runkowań związanych zarów-no z charakterem takich przed-miotów, jak i specyficznymi za-sadami ich obrotu oraz specy-fiką rynku, tj. uwzględniając w szczególności fakt nielegalne-go obrotu dziełami sztuki. Nale-żyta ostrożność powinna skłonić nabywców dzieła do sprawdze-nia autentyczności kupowanego przedmiotu i jego źródła pocho-dzenia, a przede wszystkim, czy sprzedający rzecz miał prawo do nią rozporządzania. Sąd uznał, że wnioskodawczyni, a także jej wnuk, zajmujący się obrotem dziełami sztuki, mieli możli-wość sprawdzenia, czy ekspona-ty są poszukiwane jako zaginio-ne lub skradzione. Nie intereso-wali się jednak tym, czy zbyw-ca był uprawniony do rozporzą-dzania dziełami, a tym samym nie można przyjąć dobrej wia-ry po stronie wnioskodawczy-ni. Nie doszło zatem do zasie-dzenia dzieł Kossaka i można je nadal podziwiać w Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich.

Tomasz Szkaradnik Adam Mikolka

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 64

Page 65: 7-8 2011

Z kryminalnej kroniki

Król Zygmunt I Stary, powo-li sposobiąc się do połączenia

Mazowsza z Koroną, w 1523 r. rozszerzył prawo jego dziedzicze-nia na męskich potomków książę-cych braci – Stanisława i Janusza, synów Anny, wdowy po Konradzie III Mazowieckim. Równocześnie dojrzewał plan małżeństwa star-szego z braci, Stanisława, z kró-lewską córką Jadwigą, który to związek połączyłby tę linię Pia-stów z Jagiellonami.

Rycerski książę Stanisław (1501-1524) budził powszech-ną sympatię i szacunek, łącząc skromność z walorami umysłu i cechując się łagodnym uspo-sobieniem oraz rozsądkiem. Nie-stety, 8 sierpnia 1524 r. zmarł nagle, wkrótce po uczcie wypra-wionej przez jego brata Janusza na Błoniu. Na wystawnej biesia-dzie, obficie podlewanej winem, książę Stanisław zjadł zaledwie kęs upieczonego specjalnie dlań kapłona, podlanego „dla lep-szego smaku” przyprawą, zwaną „octem z małmazyi”, lecz po po-wrocie do Warszawy nieoczeki-wanie zmarł. Czy w podanej mu potrawie znajdowała się wolno działająca trucizna?

Ówczesna opinia publicz-na nie bez racji wiązała przed-wczesny zgon młodego księcia z osobą urokliwej i pełnej tem-peramentu wojewodzianki płoc-kiej Katarzyny Radziejowskiej, usuniętej z dworu księżnej Anny mazowieckiej za romans ze Sta-nisławem. Wtedy Radziejow-ska usiłowała usidlić młodsze-go z braci, księcia Janusza, lecz na drodze dla planowanej ka-riery stała matka księcia Anna oraz eks-kochanek. Bezwzględ-na i chorobliwie ambitna woje-wodzianka otruła podobno księż-nę matkę w 1522 r. i wykorzy-stała owo spotkanie w Błoniu, gdzie starostą był jej przyjaciel Piotr Jordanowski. To Katarzyna zaproponowała wspomnianego kapłona (przygotowanego przez kuchmistrza Piotra Targonow-skiego), a dowodem jej zbrodni

miało być polecenie wydane Jor-danowskiemu, aby ten odstawił potrawę na miejsce dla nikogo niedostępne.

Kolejny władca Mazowsza – uległy wojewodziance książę Ja-nusz (1502/1503-1526) – był mężczyzną o potężnej postu-rze, nietypowej budowie ciała (miał podwójną kość pacierzo-wą) i niezwykłej sile. Jego urodę szpecił nieco spłaszczony i prze-krzywiony nos. Wszelako i Janusz naraził się wojewodziance, gdyż nie nadał Błoni Jordanowskiemu, lecz swojej siostrze, księżniczce Annie. Po ścięciu Jordanowskie-go za udział w spisku Radziejow-ska w odwecie wzięła w swe ręce nowy plan zabicia księcia, namó-wiwszy służącą dworu książęce-go, szlachciankę Kliczewską, do pomocy w morderstwie. Bezpo-średnimi zabójcami zostali pusz-karz Piotr i muzyk Maciej. Wia-domo, iż Maciej wziął od Ra-dziejowskiej 10 kop groszy i dwa wałki sukna za podanie księ-ciu Januszowi napoju z trucizną. Pierwsza dawka okazała się za słaba, zatem ją podwojono, wte-dy zadziałała. Ostatni Piast ma-zowiecki zmarł 10 marca 1526 r.

Współcześni zgodnie oceniali okoliczności obu tragedii, pisząc: „Książę Janusz mazowiecki zgi-nął od trucizny w zeszłym wiel-kim poście w podobny sposób, jak wedle mniemania ludzi i brat jego książę Stanisław zszedł z tego świata (biskup Piotr To-micki, 5 lipca 1526 r.)”, oraz „Jan książę mazowiecki przez zdradę swoich zginął od truci-zny” (Bernard Wapowski).

Kliczewską, Macieja i Pio-tra uwięziono i stracono, ale były to przecież tylko płotki. O udział w obu zbrodniach po-sądzano także włoskiego apte-karza Jana Alantsee, prawdopo-dobnie dostawcę leków na dwór książąt mazowieckich. Jednak-że za aptekarzem i wojewo-dzianką majaczył cień królowej Bony, zainteresowanej w usu-nięciu dwóch ostatnich Piastów,

zagrażających jej synowi Zyg-muntowi Augustowi.

Wobec szerzących się plotek Zygmunt Stary powołał komisję śledczą, na podstawie której ba-dań 9 lutego 1528 r. ogłoszono, iż książę Janusz „nie sztuką ani sprawą ludzką, lecz z woli Pana Wszechmocnego z tego świa-ta zszedł”. Śladów trucizny nie wykryto również w doczesnych szczątkach kostnych obu ksią-żąt, odkrytych 21 lutego 1953 r. w trakcie prac w warszawskiej ka-tedrze, podczas instalacji central-nego ogrzewania. Ustalono nato-miast, że książę Janusz istotnie miał podwójną kość pacierzową.

Wojewodzianka Katarzyna Ra-dziejowska oczywiście uniknę-ła jakiejkolwiek kary; wydawszy się za mąż za Konrada Oborskie-go, zniknęła z historycznej sce-ny, zabierając ze sobą do gro-bu prawdę o zgonach książęcych braci. Potomni skazani są jedynie

na hipotezy, mniej lub bardziej prawdopodobne; za ewentual-ne przyczyny obu zejść ostatnich Piastów mazowieckich uważa się także gruźlicę i hulaszczy tryb życia, zwłaszcza Janusza.

W sztuce opisany temat pod-jął tylko niezawodny Jan Matej-ko, malując w 1865 r. szkic olej-ny „Otrucie ostatniego księcia mazowieckiego Jana” (Zamek Królewski w Warszawie). Częściej uwieczniano wizerunki obu ksią-żąt bądź w kontekście wspólne-go portretu z siostrą Anną (olej na płótnie, około 1620-1640, depozyt Muzeum Narodowego w Warszawie na Zamku Królew-skim w Warszawie), bądź jako portret funeralny na płycie na-grobnej (rzeźba Bernardina de Gianotis, około 1526-1528), powielany w dziewiętnasto-wiecznym rysunku i grafice.

Hanna Widacka

Tajemnica śmierci książąt mazowieckich

ROZMAITOŚCI

| Autor nieustalony, „Nagrobek Janusza III i Stanisława, książąt mazowieckich w archikatedrze św. Jana w Warszawie”, przed 1849 r., rysunek tuszem

(ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie)

.............................................................................................................................

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 65

Page 66: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Nieznane rysunki Wojciecha Gersona

Artysta malarz Wojciech Ger-son (1831-1901) był od

1872 r. właścicielem małego domku wiejskiego w Domaniewie (dziś gm. Brwinów, pow. prusz-kowski, woj. mazowieckie) i spę-dzał tam letnie miesiące. Wów-czas dla wprawy wykonywał ry-sunki i akwarele, traktując je jak próby warsztatowe. Tema-tami były krajobrazy oraz dwo-

rek wiejski, zabudowania gospo-darcze, podwórze wiejskie, kład-ka, fragment ogrodu z topolami, drzewa i krzewy, sadzawka, sto-sy gałęzi. W Domaniewie zetknął się Gerson bezpośrednio z arche-ologią i zabytkami in situ; stały się one kolejnymi tematami jego prac.

Wieś Domaniew położona była pośrodku wzgórków piasz-czystych, ciągnących się od para-fialnego Żbikowa do Płochocina.

Właśnie owe wzgórki były miej-scem pierwszych znalezisk ar-cheologicznych. W 1873 r. zna-leziono fragmenty ceramiki i ka-wałki przepalonych kości, a na-stępnie, według relacji miesz-kańców wsi Domaniew oraz księ-dza proboszcza Zarzeckiego ze Żbikowa, „kawałek brązowej spinki o grubej starożytnej śnie-dzi i starożytną paciorkę szkla-

ną o kilkokolorowych spiralnych zwojach, narzędzia krzemienne i połamane mniejsze lub większe groty i nożyki”.

W czasie, kiedy zostały znale-zione pierwsze zabytki w Doma-niewie, Wojciech Gerson wkra-czał w czwartą dekadę swoje-go życia z dorobkiem artystycz-nym uznanym i cenionym. Stał u szczytu swego talentu, kie-rował Towarzystwem Zachę-ty Sztuk Pięknych, prowadził działalność pedagogiczną. Two-rzył pejzaże, obrazy historycz-ne, rodzajowe, religijne i por-trety. Uprawiał ilustratorstwo

i litografię. Cieszył się jako ar-tysta niezwykłym autorytetem osobistym, a w sprawach sztu-ki był powszechnie uznaną po-wagą naukową. We wszystkich niemal czasopismach warszaw-skich drugiej połowy XIX w. spo-tkać można artykuły i rozprawy jego autorstwa. Pisał o cerami-ce, zabytkach Warszawy, drze-worytnictwie. Pisał szkice mo-nograficzne artystów polskich, studia estetyczne, krytyki i spra-wozdania z wystaw (także arche-ologicznych). Od 1858 r. prowa-dził pracownię w Warszawie przy ul. Miodowej 1; była ona jedno-cześnie placówką dydaktyczną i salonem artystycznym Warsza-wy, skupiał się w niej cały niemal świat artystyczny stolicy.

Odkrycia archeologiczne w Domaniewie spowodowały, że

Gerson uległ potrzebie uczest-niczenia w odkrywaniu obiek-tów, w ich eksploracji i pozyski-waniu zabytków, a także zapra-gnął osobiście udokumentować proces badania „pamiątek prze-szłości”.

W zbiorach Pracowni Doku-mentacji Naukowej Państwo-wego Muzeum Archeologicz-nego w Warszawie znajduje się dokumentacja rękopiśmienna

.........................................................

2-5 | Rysunki Wojciecha Gersona ze zbiorów Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie: ceramika z cmentarzyska w Domaniewie (wymiary podane w calach) (2), popielnica w grobie, rys. 11.09.1880 r. (3), fazy odkrywania grobu, rys. 6.07.1883 r. (4), grób, rys. 26.08.1883 r. (5)

1 | Wojciech Gerson

.........................................................

2

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 66

Page 67: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

i rysunkowa, sporządzona przez Wojciecha Gersona, dotyczą-ca badań wykopaliskowych i za-bytków z Domaniewa. Są to rę-kopisy, zawierające informa-cje o wsi i odkryciach dokona-nych w jej okolicy, oraz rysunki, przedstawiające plan sytuacyjny

eksplorowanego w tym czasie cmentarzyska, fazy odkrywania grobu, jego plan, profil i prze-krój oraz zabytki in situ. Za-warte w dokumentacji informa-cje są ewidentnym dowodem na osobisty udział Gersona w ba-daniach archeologicznych, brak

natomiast informacji, jak prowa-dzone były badania.

W wymienionym zespole za-chował się także rękopis niedo-kończonej rozprawy Gersona, zatytułowanej Trzy popielnice przedhistoryczne Domaniewskie pod względem piękna rozpatrzo-ne z mottem „śmierć rodzi ży-cie”. Gerson zaczął ją pisać pod wpływem wrażenia, jakie zrobiło na nim odkrycie w 1878 r. gro-bu popielnicowego, uznanego za „familijny”. Tak opisał znajdują-ce się w nim zabytki: „Urna naj-większa, zapewne męska, mie-ściła w sobie tylko kości i po-piół z piaskiem zmięszany, dru-ga obok stojąca mniejsza musia-ła być kobiecą, były w niej bo-wiem pomiędzy kośćmi pacior-ki szklane, a w niej samej na wierzchu leżała trzecia maleń-ka urna odrębnego kształtu bar-dzo ozdobnie wyrobiona, zawie-rająca kości i popioły dziecka”. Widok pradziejowego rodzinne-go pochówku, który „zgroma-dził tu tych, którzy około wspól-nego rodzinnego zasiadali ogni-ska”, bardzo silnie podziałał na wyobraźnię artysty. „Zdaje się, jakobyśmy słyszeli rozlegające się na tem samem miejscu łka-nia rodziny, rozstającej się kolej-no z trojgiem ukochanych” – pi-sał w swojej rozprawie, wyra-żając emocje: „Krwawe pewnie nieraz łzy tych, którym w udzia-le przypadło urządzać stosy i po-pielnice dla swych drogich, wsią-kły w piasek żalników”.

Poza tym treść rozprawy za-wiera rozważania autora o ob-rządku pogrzebowym ludów sta-rożytnych i o kształtach popiel-nic. Gerson opisał zabytki ar-cheologiczne jako dzieła sztu-ki. Takie stanowisko nie dziwi, zarówno ze względu na profesję, jaką autor uprawiał, jak i na fakt, iż archeologia wówczas ciągle jeszcze była łączona z his-torią sztuki, mimo iż tendenc-je do rozdzielenia obu dziedzin i usamodzielnienia się archeolo-gii jako odrębnej nauki pojawi-ły się w latach siedemdziesiątych XIX w.

Stanowisko archeologiczne w Domaniewie było eksplorowa-ne jeszcze we wrześniu 1880 r., w lipcu i sierpniu 1883 r. oraz w lipcu 1884 r.; informują o tym daty dzienne, umieszczone na rysunkach przez Gersona, który brał udział w badaniach. Wów-czas także podjął próbę wyda-towania stanowiska i określenia, kto został na nim pochowany. Stwierdził mianowicie, że „ty-siąc lat temu z okładem” w gro-bach zostali pochowani Słowia-nie, którzy „lechickiego byli bez pochyby pokolenia”. Dziś wia-domo, że Gerson mylił się w obu przypadkach. Było to bowiem cmentarzysko ciałopalne ludno-ści kultury pomorskiej i kultu-ry grobów kloszowych, datowa-ne na lata około 500-300/250 przed naszą erą (uprzejma infor-macja mgr Anny Drzewicz, star-szego kustosza w Dziale Epo-ki Brązu i Wczesnej Epoki Żelaza Państwowego Muzeum Archeolo-gicznego).

Dokumentację z Domanie-wa przekazał Wojciech Gerson do Muzeum Przemysłu i Rolnic-twa w Warszawie. Tam trafiła do Działu Przedhistorycznego, pod opiekę archeologa i mala-rza (ucznia Jana Matejki) Ma-riana Wawrzenieckiego (1863- -1943), który w 1908 r. upo-rządkował ją i opisał według obowiązujących w muzeum norm. Dwadzieścia lat później wraz ze zbiorami archeologicz-nymi została przekazana do Państwowego Muzeum Arche-ologicznego w Warszawie.

Maria Krajewska

3 4

5

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 67

Page 68: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Zapomniane słowniki

W 1962 r. powstał Ośrodek Dokumentacji Zabytków

w Warszawie, który prowadził ewidencje zabytków rozsianych w terenie poza zbiorami muzeal-nymi; muzea same opracowywa-ły swe zasoby. Zasadniczą masę ewidencjonowanych obiektów stanowiły zabytki kościelne. Bez-pośrednim wykonawcą ewidencji były Biura Dokumentacji Zabyt-ków, zlokalizowane przy Woje-wódzkich Konserwatorach. Ewi-dencję wykonywano na formula-rzach formatu A4, na których od-notowywano wszelkie dane zwią-zane z pojedynczym obiektem, łącznie z jego opisem i fotogra-fi ą. Inne formularze były przewi-dziane dla zabytków architektu-ry, inne dla tzw. zabytków rucho-mych, czyli dzieł sztuki i rzemio-sła artystycznego. Karty te spo-rządzane były w trzech identycz-nych egzemplarzach − jeden dla właściciela, drugi dla właściwe-go Konserwatora i trzeci dla cen-tralnej ewidencji zabytków, pro-wadzonej przez Ośrodek.

Jednym z trudniejszych pro-blemów, z jakim borykali się wy-konawcy kart ewidencyjnych, była terminologia. Szczegól-nie dużo trudności nastręcza-ło nazewnictwo związane z rze-miosłem artystycznym, bowiem takie jego działy, jak tkactwo, złotnictwo, meble czy ceramika, nie były w owych czasach oma-wiane na zajęciach uniwersytec-kich. Problemy terminologicz-ne nie tylko dręczyły wykonaw-ców ewidencji, ale dawały się we znaki przy innych opracowa-niach naukowych. Dlatego też w Państwowym Instytucie Sztuki podjęto prace nad przygotowa-niem Słownika Sztuk Plastycz-nych. Rozpisano tematykę na kilkanaście zagadnień i powie-rzono ich opracowanie specja-listom z danej dziedziny. Po kil-ku latach okazało się jednak, że zaledwie część z nich wywiązała się z powierzonego zadania. Nie-wydane przez Instytut cząstkowe opracowania przejęło Państwowe

Wydawnictwo Naukowe i w skró-conej formie wydało w 1969 r. pod redakcją Stefana Kozakie-wicza Słownik terminologiczny sztuk pięknych, który przyniósł podstawowe terminy typologicz-ne, ale był zbyt skromny na po-trzeby precyzyjnych opisów za-bytków.

W tym czasie kierowałem w Ośrodku Działem Wydawnictw i miałem kłopoty z terminolo-gią w redagowanych tekstach. Równocześnie słyszałem narze-kania kolegów, zajmujących się gromadzeniem i oceną kart ewi-dencyjnych. W tej sytuacji posta-nowiłem sam zabrać się za wy-danie obszernego słownika ter-minologicznego, obejmujące-

go całe nazewnictwo zabytków. Nauczony smutnym doświadcze-niem Instytutu Sztuki zdawałem sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowi dla wydawnictwa pra-ca zbiorowa. Uznałem więc, że podstawowym założeniem takie-go przedsięwzięcia musi być wy-dawanie poszczególnych części tematycznych jako oddzielnych

tomów, bowiem opóźnienie jed-nego autora nie wstrzymuje wy-dania gotowej pracy innego. Drugim ważnym usprawnieniem, jakie wprowadziłem w tej nowej serii słownikowej, była rezygna-cja z tradycyjnego, alfabetycz-nego układu haseł. Układ alfa-betyczny jest dogodny przy szu-kaniu objaśnienia dla znanego sobie terminu, co jednak robić, kiedy nie wiadomo jak się nazy-wa to, co trzymam w ręku? Wy-chodząc naprzeciw takim potrze-bom wykonawców ewidencji, na-sze opracowania poszczególnych dziedzin sztuki miały mieć cały materiał podzielony na możliwie krótkie działy, zrozumiałe nawet dla laika. Dopiero w obrębie tych działów hasła będą układane al-fabetycznie. Dysponując takim układem haseł, czytelnik, szu-kając nieznanej mu nazwy obiek-tu lub jego części, zwolniony bę-dzie z obowiązku wertowania ca-

łego słownika, musi tylko przej-rzeć niewielki jego rozdział. Na-tomiast indeks haseł na końcu tomu ułatwi znalezienie opisu dla znanego terminu − jak w kla-sycznym leksykonie.

W tym czasie Ośrodek wy-dawał serię zatytułowaną „Bi-blioteka Muzealnictwa i Ochro-ny Zabytków”. Były to książki

odbijane techniką kserografi cz-ną, w niewielkich nakładach 350-500 egzemplarzy, niesprze-dażne, przeznaczone do użytku wewnętrznego − dla służb kon-serwatorskich i innych instytu-cji związanych z zabytkami. Za-wierały one materiały z konfe-rencji oraz opracowania związa-ne z ochroną zabytków. Seria ta znakomicie też nadawała się do publikacji słowników terminolo-gicznych.

Mądrzy ludzie powiadają, że najuczciwiej jest eksperymen-tować na samym sobie. Nauko-wo od dawna zajmowałem się złotnictwem, więc zgromadzo-ny przez lata materiał słowniko-wy zamknąłem w książce zatytu-łowanej Słownik terminologicz-ny wyrobów złotniczych. Całość materiału podzieliłem na działy: sprzęty kultowe wyznań chrze-ścijańskich, sprzęty kultowe wy-znania mojżeszowego, świeczni-ki i lampy, sprzęty domowe, bi-żuteria, insygnia władzy i funk-cji oraz varia. Był to pierwszy ze słowników wydany przez Ośro-dek w 1976 r. Jego uzupełnienie stanowiła również książka moje-go autorstwa wydana rok wcze-śniej pt. Technika i technologia w dawnym złotnictwie. Obie te prace, opublikowane pierwotnie przez Ośrodek w serii „Bibliote-ka Muzealnictwa i Ochrony Za-bytków”, w 1980 r. wydało PWN w książce pod wspólnym tytułem Dawne złotnictwo − technika i terminologia (w 1984 r. uka-zało się wznowienie). Po latach, widząc niedostatki tego słowni-ka w zakresie terminologii jubi-lerskiej, wystąpiłem na sesji na-ukowej Stowarzyszenia History-ków Sztuki z referatem, postu-lującym opracowanie słownika biżuterii. Inicjatywę tę podjęła niezwłocznie Ewa Letkiewicz, od dawna pracująca nad tą tematy-ką, ale zanim zdążyła ukończyć pracę nad słownikiem, jesienią 2002 r. zmieniona została dy-rekcja Ośrodka i w nowym profi lu jego działań nie mieściły się już takie prace naukowe, jak słowni-ki. Tak więc w następstwie wpro-wadzonych w Ośrodku zmian przepadł słownik biżuterii, nie on jeden zresztą. Aby nie zmar-nować opracowanego materiału,

1 | Okładka Słownika polskiej terminologii wyrobów złotniczych, autorstwa Michała Gradowskiego, wydanego przez Ośrodek Dokumentacji Zabytków, Warszawa 1976

.......................

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 68

Page 69: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

autorka zamieściła znaczną jego część w swej obszernej publikacji Klejnoty w Polsce − czasy ostat-nich Jagiellonów i Wazów, wyda-nej w 2006 r. przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lu-blinie.

Idąc za tropem mej dawnej publikacji pt. Nazewnictwo czę-ści składowych dawnego uzbro-

jenia, zamieszczonej w 1969 r. w wydawanym przez Ośrodek pe-riodyku „Muzealnictwo”, opraco-wałem wraz ze Zdzisławem Żygul-skim jun. Słownik polskiej termi-nologii uzbrojenia historycznego. W poszczególnych działach omó-wiliśmy następujące rodzaje bro-ni: sieczną, drzewcową i obucho-wą, miotającą, palną, artylerie, uzbrojenie ochronne i oporządze-nie jeździeckie. W aneksie znala-zły się wskazówki prawidłowego opisu dokumentacyjnego. Opra-cowanie to, wydane w 1982 r., cieszyło się tak dużą popular-nością, że „Spotkania z Zabyt-kami” na trzeciej stronie okład-ki w ośmiu kolejnych numerach (1,1986 – 2,1987) zamieściły nasze rysunki z opisami, a PWN wydało słownik w dużym nakła-dzie w 1998 r. oraz w 2000 r. wy-danie to wznowiło.

Kolejny słownik dotyczył kon-serwacji malarstwa. Była to wy-dana w 1986 r. praca zbiorowa

(Jan Ptak, Tadeusz Stopka, Wła-dysław Ślesiński, Władysław Za-leski), pod redakcją Władysła-wa Ślesińskiego, zatytułowa-na Słownik polskiej terminolo-gii, technologii i techniki kon-serwacji malarstwa sztalugowe-go, ściennego i rzeźby polichro-mowanej. Obejmowała nazew-nictwo związane z materiałami,

technologią i technikami malar-skimi, a w dziale konserwacji – z przyczynami i objawami znisz-czeń, narzędziami i materiałami oraz badaniami i dokumentacją. We wstępie napisano: „Opraco-wanie niniejszego słownika wy-nikło z pilnej potrzeby uporząd-kowania, uściślenia i ujednolice-nia terminologii, bowiem istnie-jąca w tym zakresie wieloznacz-ność utrudnia precyzyjne poro-zumiewanie się konserwatorów i historyków malarstwa”. Ta nie-zmiernie cenna praca, wydana w małym nakładzie, jest dziś ra-rytasem bibliografi cznym.

Przyjaźniłem się w one cza-sy z wybitnym znawcą zaprzę-gów konnych, a że to była i jest nadal bardzo rzadka specjal-ność, namówiłem go do na-pisania słownika. Tak powstał tom autorstwa Zbigniewa Pru-sa-Niewiadomskiego, zatytuło-wany Zaprzęgi konne. Obejmo-wał on następujące zagadnienia:

koń − jego budowa, umaszcze-nie, rodzaje koni zaprzęgowych i rodzaje zaprzęgów, dalej po-jazdy − ich typy i nazwy części składowych, a następnie uprzę-że i obsługa zaprzęgu. Słow-nik ten został wydany w 1989 r., ale już wcześniej rysunki przed-stawiające typy pojazdów repro-dukowane były na trzeciej stro-

nie okładki „Spotkań z Zabytka-mi” w siedmiu kolejnych nume-rach (4,1987 – 4,1988). Nieste-ty, i to cenne opracowanie nigdy nie doczekało się wydania więk-szego niż niesprzedażna odbitka kserografi czna.

Następną publikacją z se-rii słownikowej było wydane w 1991 r. dwutomowe opra-cowanie poświęcone instru-mentom muzycznym. Pierwszy tom, autorstwa Jerzego Gołosa,

Zenona Kobuza i Beniamina Vo-gla, nosił tytuł Instrumenty mu-zyczne, część I − instrumenty klawiszowe, i omawiał organy, fi sharmonie, harmonie i akorde-ony oraz instrumenty klawiszo-we strunowe. Było to opraco-wanie bogato ilustrowane i bar-dzo szczegółowe − niech świad-czy o tym choćby jeden jego roz-dział poświęcony głosom or-ganowym, który zajmował 70 stron druku formatu A4. Dru-gi tom opracowali Jerzy Go-łos, Olga Siejna-Bernardy i Ma-ria Zeyland-Korytek. Tytuł tomu: Instrumenty muzyczne, część II − instrumenty strunowe, dęte, perkusyjne, samogrające i va-ria wyjaśnia jego zawartość. Jak dalece szczegółowo autorzy roz-pracowali temat, niech świadczy fakt, że znaleźli miejsce nawet dla gwizdków, których wyróżnili siedem rodzajów i dla jedenastu wabików myśliwskich. Tom ten ukazał się w 1995 r. Bogactwo ilustracji i bardzo obszerna bi-bliografi a przedmiotu podnoszą walory obu tomów, lecz mimo to opracowanie nie doczekało się wydania sprzedażnego.

Jednym z najcenniejszych w serii słownikowej Ośrodka był wydany w 1995 r. Słownik ter-minologiczny włókiennictwa au-torstwa Marty Michałowskiej. Było to potężne dzieło, zawiera-jące materiał obejmujący wszel-kie problemy związane z teksty-liami od czasów najdawniejszych aż po współczesność. Omówiono tu szczegółowo surowce, techni-ki wytwarzania i barwniki oraz nazwy wyrobów w następują-cych działach: tkaniny, kilimy, tapiserie, kobierce, pasy, pasa-mony, koronki, makramy, dzia-niny, wyroby szydełkowe, ha-st y, a w aneksie nazwy kolorów używane w dawnym włókien-nictwie. W sumie jest to blisko 3000 haseł, objaśnionych do-datkowo 250 rysunkami. Autor-ka z czasem nieco jeszcze roz-szerzyła materiał i zmieniła kon-wencję na klasyczną − od A do Z i w tej formie raz jeszcze wydała swój słownik w 2006 r. pod ty-tułem Leksykon włókiennictwa. Wielu użytkowników chwali sobie pierwotną wersję, jako łatwiejszą w użyciu.

2 | Okładka Słownika uzbrojenia historycznego, autorstwa Michała Gradowskiego i Zdzisława Żygulskiego jun., wydanego przez Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998

3 | Okładka Słownika terminologicznego mebli, autorstwa Izydora Grzeluka, wydanego przez Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000

.........................................................

2 3

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 69

Page 70: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

Kolejnym słownikiem o bar-dzo szerokim zasięgu tema-tyki jest wydany przez Ośro-dek w 1998 r. Słownik termi-nologiczny mebli autorstwa Izy-dora Grzeluka. Obejmuje on 14 rozdziałów zawierających hasła związane z poszczególnymi ty-pami mebli, ponadto działy po-święcone konstrukcji, częściom

składowym oraz duży dział oma-wiający style mebli. Całość obej-muje około 3500 haseł i jest wzbogacona paroma setkami ry-sunków, wykonanych przez auto-ra. Tę niezmiernie cenną pozycję w nieco poszerzonej wersji wy-dało również PWN w 2000 r.

Kraj nasz od niepamiętnych czasów był zamieszkany przez wyznawców różnych religii i ob-rządków, przeto należało opra-cować szczegółową terminolo-gię związaną nie tylko ze sprzę-tami, jakich używano do ce-lów kultowych, ale także omó-wić hierarchię duchownych, ro-dzaje nabożeństw i sakramen-tów, główne święta w roku i ob-rzędy towarzyszące wyznawcom różnych wyznań od narodzenia

aż do śmierci. Trudno bowiem zrozumieć sens i formę wielu przedmiotów związanych z kul-tem, nie znając obrządku. Naj-większa liczba zabytków fi guru-jących w ewidencji dotyczy reli-gii chrześcijańskiej, ale termino-logia związana z kościołem ka-tolickim jest dość dobrze znana, więc postanowiliśmy w pierwszej kolejności opracować nazew-nictwo związane z cerkwią, jako mniej znane. Zadania tego pod-jęła się Ewa Pokorzyna i opra-cowała Słownik terminologicz-ny wyposażenia świątyń obrząd-ku wschodniego. Zawiera on ha-sła odnoszące się do części skła-dowych świątyni i elementów jej wyposażenia, ksiąg liturgicznych oraz szat i dystyngtoriów du-chowieństwa. W aneksie zebra-ne są hasła dotyczące hierarchii duchownych, różnych rodzajów nabożeństw i sakramentów oraz głównych świąt roku liturgiczne-go. Niezmiernie cennym uzupeł-nieniem jest szczegółowe omó-wienie najrozmaitszych sche-matów przedstawień maryjnych w sztuce cerkiewnej, opatrzone blisko setką rysunków. Prym wio-dą tu oczywiście przedstawienia 24 różnych wariantów Hodege-trii z Matką Boską Kazańską na czele oraz tyleż wariantów Eleu-sy z Matką Boską Włodzimierską. Zestawienie to pozwala zakwa-lifi kować i prawidłowo nazwać prawie każdą ikonę maryjną w ogromnej masie tych przed-stawień tak popularnych w sztu-ce cerkiewnej. Publikacja ta uka-zała się w 2001 r. Był to pierw-szy i niestety zarazem ostatni słownik wydany przez Ośrodek drukiem, a jego dobrą szatę edy-torską zapewniła ofi cyna DiG.

W tym miejscu kończy się hi-storia wydanych przez Ośrodek słowników terminologicznych. Niestety, rezygnacja ówczesnej dyrekcji z kontynuowania tej se-rii nastąpiła w momencie, kiedy następne tomy były niemal goto-we do druku. W końcowej fazie prac redakcyjnych był tom opra-cowany przez Ewę Martynę, po-święcony obiektom związanym z obrzędami wyznania mojże-szowego. Nosił on tytuł Słow-nik terminologiczny judaików. Zawierał on następujące działy:

typy synagog i wyposażenie ich wnętrz, przedmioty rytualne uży-wane w synagodze, przedmioty obrzędowe używane w domu ży-dowskim w czasie świąt i szaba-tu, obiekty związane z poszcze-gólnymi etapami życia od naro-dzin do śmierci, strój i akcesoria stroju oraz motywy dekoracyjne i symboliczne. W aneksie zebra-na została terminologia dotyczą-ca żydowskiego roku rytualnego, cyklów życia i związanych z nimi rytuałów oraz stanowisk i funk-cji w gminie żydowskiej. Słownik ten zawierał materiał słabo zna-ny przez naszych dokumentali-stów i był niezmiernie potrzebny dla prawidłowego opisania oca-lałych reliktów obrzędowych na-rodu, który jeszcze tak niedawno licznie zamieszkiwał nasze zie-mie.

Kolejnym tomem cyklu po-święconego obrzędowości był słownik zawierający termino-logię dotyczącą kościoła kato-lickiego. Przewidywano rów-nież zamieszczenie tam haseł związanych z obrządkiem pro-testanckim. Zadania tego pod-jęła się Ewa Pokorzyna, która po doświadczeniach zebranych w czasie opracowywania słowni-ka „cerkiewnego” z dużą wpra-wą gromadziła materiał do tego obszernego opracowania. Mia-ło ono mieć tytuł Słownik termi-nologiczny wyposażenia świątyń obrządku katolickiego i zawie-rać następujące działy: naczynia i sprzęty liturgiczne, procesyj-ne i do sprawowania sakramen-tów, księgi liturgiczne, dystyng-toria oraz szaty liturgiczne i za-konne. W aneksie przewidziano terminologię związaną z głów-nymi świętami roku liturgiczne-go i stosownymi nabożeństwami, sakramentami i sakramentaliami oraz hierarchią duchowieństwa. Słownik ten opracowany w po-nad 50 procentach nigdy nie zo-stał ukończony. Wielka to stra-ta dla wszystkich, którzy zajmują się zabytkami kościelnymi, sta-nowiącymi znakomitą większość naszej spuścizny.

Następny niewydany słow-nik – to niemal już gotowy do druku Słownik terminologicz-ny zastawy stołowej − sre-bra i platery autorstwa Joanny

Paprockiej-Gajek. Zawierał on materiał podzielony na boga-to ilustrowane rysunkami działy: sztućce, naczynia do dań, przy-stawek, przypraw i deserów, na-czynia i akcesoria do dekoracji stołu, naczynia do przygotowy-wania, podawania i picia napo-jów zimnych oraz naczynia i ak-cesoria do kawy, herbaty i cze-kolady. Dodatkowe słowniki po-mocnicze zawierały: nazew-nictwo części składowych na-czyń, podstawowe stopy meta-li do produkcji zastawy stołowej oraz podstawowe techniki wy-twarzania i dekorowania zasta-wy, a w aneksie omówiono zna-kowanie polskich wyrobów srebr-nych i platerowych oraz najważ-niejsze fi rmy platernicze w Pol-sce. Również i ten niezmiernie bogaty słownik, obejmujący roz-budowaną terminologię stołu, nigdy nie doczekał się publikacji.

Jak z powyższego zestawienia widać, spośród wydanych przez Ośrodek słowników, tylko poło-wa doczekała się wydania w nieco większym nakładzie. Reszta pozo-stała w niskonakładowej formie wydawnictw niesprzedażnych, których ostatnie ocalałe egzem-plarze drzemią w niektórych bi-bliotekach i mało kto dziś pa-mięta, że w ogóle istnieją. Jesz-cze gorszy los spotkał cztery bar-dzo ważne słowniki, które nigdy nie doczekały się wydania, choć trzy z nich były niemal gotowe do druku. Jest to kolejny przykład zmarnowania wysiłku twórczego uczonych, w imię realizacji pomy-słów wyższych urzędników, któ-rym nie dobro sprawy, lecz wła-sna błyskotliwa kariera była jedy-ną myślą przewodnią. Wszystkie te opracowania są niezwykle cen-ne i nie mają wśród naszych wy-dawnictw leksykografi cznych ma-teriałów zastępczych.

Niniejszy tekst piszę po to, by zwrócić uwagę mym młodszym kolegom na fakt istnienia tych znakomitych, choć dziś już za-pomnianych słowników termino-logicznych, a zarazem z nadzie-ją, że być może któraś z ofi cyn wydawniczych zechce zaintere-sować się cennym materiałem, który do tej pory nie został wy-dany.

MichaŁ Gradowski

4 | Okładka Słownika terminologicznego wyposażenia świątyń obrządku wschodniego z przydatkiem ikon maryjnych, autorstwa Ewy Pokorzyny, wydanego przez Ośrodek Dokumentacji Zabytków, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2001

.........................................................

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 70

Page 71: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

WW wiedzieć więcej

„Wśród dziewiętnastowiecz-nych rękopisów z mojej kolekcji szczególnie interesujący wyda-je mi się list Katarzyny Lewockiej do, jak sądzę, Ludwiki Jędrze-jewicz (w dopisku do listu jest m.in. mowa o George Sand, co, poza innymi przesłankami, zdaje się też wskazywać, że adresatką

jest siostra Fryderyka Chopina). List, którego reprodukcję prze-syłam, został napisany na jed-nej kartce papieru (zaopatrzo-nego w suchą pieczęć, na której znajduje się napis «PARIS» pod koroną) i wypełnia obie jej stro-ny (wymiary karty: 27 x 21 cm) [...]. Do Chopinaliów w moich

zbiorach zaliczyłbym także nie-zwykle rzadkie świadectwo z Li-ceum Warszawskiego [...]. Jest ono datowane na 1828 r. i pod-pisane przez nauczycieli Chopi-na, między innymi Lindego. Czy przypuszczenia dotyczące listu z podpisem nadawcy «K. Lewoc-ka» są słuszne?”

J. G.stały czytelnik z Jawora

Już po raz trzeci odpowiada-my na pytanie naszego czytelni-ka i kolekcjonera z Jawora (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 3, 2009, ss. 3-4; nr 7-8, 2010, ss. 69-72), wydaje nam się bowiem, że każdy ze wskazanych rękopi-sów na to zasługuje.

Autorką ostatniego z na-desłanych do redakcji listów (na il. 1 – prezentujemy awers rękopisu; odpis całego listu, wy-różniony grafi cznie – na s. 71) jest rzeczywiście Katarzyna

Lewocka („K. Lewocka”) (1799--1890), córka Stanisława Lipiń-skiego i Marii z Oleśnickich Gło-waczów – znana literatka, pa-miętnikarka, działaczka towa-rzystw dobroczynnych i gospo-dyni jednego z chętniej odwie-dzanych dziewiętnastowiecznych salonów literacko-artystycznych Warszawy. Jak wynika z treści li-stu, został on napisany podczas wakacyjnego pobytu tejże Kata-rzyny Lewockiej we wsi Chocisze-wo, leżącej nieopodal Zakroczy-mia na Mazowszu, gdzie znajdo-wał się majątek Lewockich, pro-wadzony w tym czasie przez syna Katarzyny, Józefa Stanisława Le-wockiego („Józef”, „Syn”) i sy-nową Marię z Lipińskich („Ma-nia”, „Synowa”), która zapro-siła teściową na wieś („Moja ukochana Synowa pierwszy raz mię u siebie przyjmuje”); obec-nie w neoklasycystycznym dwor-ku Lewockich mieści się szkoła

1

Rubryka ta poświęcona jest przedmiotom, o których nie wiemy, do czego w przeszłości służyły oraz kie-

dy i gdzie powstały. Jednocześnie będziemy pomagać Czy-telnikom w dokładniejszym poznaniu różnych dzieł sztu-ki, które mają w swoich zbiorach i nie potrafi ą określić np. ich twórcy, lat powstania, stylu, przypuszczalnej ceny itp. Redakcja w porozumieniu z ekspertami będzie stara-ła się zdobyć jak najwięcej informacji i przedstawi je w tej rubryce.

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 71

Page 72: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

podstawowa (il. 2). Katarzyna Lewocka pojechała tam z cór-ką Heleną Łempicką („Helena”), a ostatnim z wymienionych w li-ście domowników jest Stanisław Lipiński („Staś”) (1840-1882), brat Marii, późniejszy zna-ny rzeźbiarz, działający przede wszystkim w Galicji oraz we Wło-szech i we Francji.

List – napisany w ciepłym, bezpośrednim, wręcz przyjaciel-skim tonie – jest skierowany do kobiety o imieniu Ludwika („Ko-chana Ludwinia”, „Kochana miła nasza Pszczółka”). Nazwisko ad-resatki nie zostało w nim jednak ujawnione. W datowaniu („10 Sierpnia”) brakuje też określenia roku, co jeszcze bardziej utrud-nia ustalenie nazwiska osoby, do której Lewocka pisała z Choci-szewa. Przypuszczenie naszego czytelnika, że mogła nią być sio-stra Fryderyka Chopina, Ludwika Jędrzejewicz, niestety, (dosłow-nie) nie wytrzymuje próby cza-su. W liście jest bowiem mowa o sztychu (staloryt) z popier-siem Jana Zamoyskiego, hetma-na wielkiego koronnego, wyko-nanym w 1856 r. w Paryżu przez znakomitego polskiego rytow-nika Antoniego Oleszczyńskie-go (il. 3) („niewierny mi mło-dzieniaszek czy odwiedza uko-chaną Ludwinię? Zapytaj go czy sprzedał iuż ten piękny sztych Jana Zamoyskiego przez Olesz-czyńskiego co mu powierzy-łem”), podczas gdy Ludwika Ma-rianna Chopin, po mężu Jędrze-jewiczowa, zmarła 29 paździer-nika 1855 r. Roczna data ukoń-czenia portretu przedstawiające-go Jana Zamoyskiego (1856 r.)

jest też pierwszym ogranicze-niem w próbie przybliżonego datowania listu: non ante an-num – 1856. Ograniczenie dru-gie – to data tragicznej śmierci Józefa Lewockiego podczas prze-prawy przez Wisłę pod Zakroczy-miem (1862 r.): non post an-num – 1862. Ale i te stosunkowo szerokie ramy czasowe można jeszcze ograniczyć o rok lub dwa, ponieważ w liście nie znajduje-my nawet najdrobniejszej aluzji do dającej się już odczuć choćby w Warszawie w 1860 r. (nie mó-wiąc już o 1861 r.) przedpowsta-niowej atmosfery. Na poszukiwa-nie roku, w którym list został na-pisany, pozostaje więc już tylko krótki przedział czasowy pomię-dzy rokiem 1856 a 1859.

Dokładne ustalenie tej daty możliwe jest dopiero po zidenty-fikowaniu osób, o które w drugiej części listu rozpytuje Katarzyna Lewocka („Niechże i kochana Lu-dwinia umęczy się opisywaniem mi tego co się dzieje w Warszaw-ce kochanej”). Przy czym wia-domo, że należą one (i to łącz-nie z adresatką) do kręgu naj-bliższych jej znajomych i przyja-ciół – bywalców prowadzonego przez nią w Warszawie salonu li-teracko-artystycznego („co u Niej w domu, w rodzinie, co ze znajo-memi, z przyjaciółmi?”).

Kim więc są owe osoby?Adresatka listu („Kocha-

na Ludwinia”) – to Ludwika Gó-recka (1815-1900), najstar-sza córka Samuela Bogumi-ła Lindego, żona budownicze-go warszawskiego Józefa Górec-kiego (1803-1870), także wy-mienionego (choć bezosobowo)

w liście, filantropka, o której czytamy w jednym z biogramów, że „utraciwszy wcześnie matkę, wychowała się pod okiem ojca, ukończyła doskonałą pensję żeń-ską Z. Wilczyńskiej” oraz, że „at-mosfera przyjaciół ojca, do któ-rych należeli m.in. J. Niemce-wicz, S. Staszic, F. S. Dmochow-ski, wpłynęła decydująco na ukształtowanie jej całej posta-wy życiowej, wyrobiła w niej pa-triotyzm i zrozumienie dla spraw kulturalnych. Pogłębiła tę posta-wę przyjaźń z wybitnymi autor-kami i działaczkami ruchu kobie-cego: N. Żmichowską, M. Ilnic-ką, a przede wszystkim S. Du-chińską” (Jan Hulewicz w Pol-skim Słowniku Biograficznym). Paulina Wilkońska – autorka wspomnień o życiu towarzyskim w Warszawie, niezwykle przydat-nych dla dalszego drążenia poru-szonego tu tematu – wymieni-ła Ludwikę Górecką w gronie by-walców salonów artystycznych: Katarzyny Lewockiej (spotkania odbywały się w piątki, w miesz-kaniu Lewockiej przy ul. Królew-skiej), Seweryny Pruszakowej

(w soboty, w pałacu Zamoyskich na Nowym Świecie) i pułkowni-kostwa Paszkowskich (w piątki, w pawilonie pałacu Krasińskich przy Krakowskim Przedmieściu), dodając, że i „u państwa Górec-kich bywały wtorki [na których] zbierało się niemal to samo to-warzystwo co u pani Pruszako-wej” (P. Wilkońska, Moje wspo-mnienia o życiu towarzyskim w Warszawie, Warszawa 1959, ss. 36, 137, 142, 161). Identy-fikację Ludwiki Góreckiej, jako osoby będącej adresatką listu Katarzyny Lewockiej, udało się też potwierdzić, porównując rę-kopis znajdujący się u naszego czytelnika z listem ze zbiorów Muzeum Literatury w Warszawie, zawierającym życzenia nowo-roczne skierowane do „Kochanej Ludwini” i własnoręcznie zaadre-sowanym przez Lewocką: „Wiel-ce Szanowna Pani Ludwika Go-recka” (sygn. 300: Fragment ko-respondencji Amelii z Bronikow-skich Załuskiej, T. III, k. 79-80). Nazwisko Góreckiej pojawia się też w omawianym liście, ale w taki sposób, że dopiero

2

3

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 72

Page 73: 7-8 2011

ROZMAITOŚCI

po rozpoznaniu osoby, do któ-rej zwraca się Lewocka, można je z nią połączyć („Pani Gorec-ka pochwaliłaby tę robotę rzeź-biarza, w którym Ona pierwszą iskierkę talentu dostrzegła”).

Z pozostałych osób wymie-nionych w liście „P[an]i Sewe-ryna” – to Seweryna z Żochow-skich Pruszakowa (1816-1905), od 1864 r. żona Franciszka Du-chińskiego, poetka, powieścio-pisarka i tłumaczka, która jako pisarka „kruszyła kopie w obro-nie wszystkich cnót domowego ogniska, prostoty życia, spokoju i pokory” (Adam Bar w Polskim Słowniku Biograficznym). „P[an] Dmóchowski” – właściwie Franci-szek Salezy Dmochowski (1801- -1871) – to znany literat, tłu-macz i dziennikarz, nadto wła-ściciel księgarni i drukarni, a tak-że wydawca; nic więc dziwnego, że Lewocka chciałaby wiedzieć „co nowego drukuje?”. Z kolei „Kochani Skimborowicze”, któ-rych prosi serdecznie pozdrowić – to małżeństwo: Anna z Soko-łowskich Skimborowicz i Hipo-lit Skimborowicz (1815-1880), publicysta, dziennikarz, jeden z głównych organizatorów no-wożytnego czasopiśmiennictwa warszawskiego. „Pani Grothuso-wa” – Augusta z domu Krasicka, wdowa po Krzysztofie Grothusie, prezesie Towarzystwa Rolnicze-go Hrubieszowskiego – to jed-na z bardziej aktywnych działa-czek grupy „Entuzjastek”, orga-nizacji, którą w związku ze spi-skiem księdza Piotra Ściegienne-go, zakończonym licznymi aresz-towaniami w 1844 r., mając na celu opiekę i pomoc spiskowcom uwięzionym w Cytadeli Warszaw-skiej, zawiązała grupa demokra-tek polskich, m.in. Narcyza Żmi-chowska (przywódczyni), Anna Skimborowiczowa i wiele in-nych, o czym można przeczytać w artykule Słaba płeć a jednak... czyli kobieta w walce o niepod-ległość Polski w latach 1795- -1918, zamieszczonym w In-ternecie (http://www.focus.pl, 20. 12. 2008). „Paszkowscy”, o których pyta Lewocka „kiedy wrócą?” – to „pułkownikostwo Paszkowscy”: Kornelia z Krajew-skich Paszkowska, „przyjem-na, dobra, pełna względności,

wykształcona, skromna, szcze-ra i naturalna”, jak ją zapamię-tała Paulina Wilkońska i jej mał-żonek Józef Paszkowski, „mąż rzadkiej prawości, z pojęciem zdrowym, praktyczny i w praw-dziwym świetle widzący wszyst-ko, z gorącym uczuciem Polak” (op. cit., ss. 157 i 159). Wresz-cie „P[an] Apolinary”, o któ-rym Lewocka napisała w liście ze zdziwieniem: „Dlaczego [...] pojechał nie do Szczawnicy, ale do Karlsbadu jak to wyczytałam w Kurierku?” – dla nas postać kluczowa. To pochodzący z Wo-łynia poeta i popularyzator wie-dzy z dziedziny nauk przyrodni-czych Apolinary Zagórski (1830- -1858), zmarły przedwcześnie na gruźlicę, a odnaleziona dzię-ki podpowiedzi Katarzyny Le-wockiej, w jednym z sierpnio-wych wydań „Kuriera Warszaw-skiego” notatka o jego wyjeździe za granicę: „Wyjechali [z Warsza-wy] koleją żelazną: Epstejn Le-onida żona Konsula Belgijskiego w Warszawie do Bruxelli; Hoser Winc[enty] Ogrodnik do Drezna; Zagórski Apolinary dym [isjono-wany] Porucz [nik] do Karslsbad [podkr. – WP]” (nr 203 z 4 sierp-nia 1858 r., s. 1084) – pozwa-la wreszcie ustalić pełną datę na-pisania listu: 10 sierpnia 1858 r.

W liście – poza niezwykle barwnym, sielankowym opisem życia na wsi kolonistów przy-byłych z Warszawy – znajdzie-my nigdzie dotychczas niepu-blikowaną informację o mło-dzieńczych pracach siedemna-stoletniego Stanisława Lipiń-skiego (wtedy jeszcze studenta rzeźby po pierwszym roku nauki w klasie prof. Konstantego He-gla w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych), które artysta wykonał latem 1858 r. podczas pobytu w Chociszewie i ofiarował miej-scowemu kościołowi św. Leonar-da (na temat kościoła – zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 10, 2008, ss. 18-19). Jak napisa-ła Katarzyna Lewocka, rzeźby – „Chrystus w cierniowej koronie”, „Matka Boska” i „Św. Józef” – umieszczone zostały w kościółku nad amboną i przy ołtarzu. Nie-stety, żadna z nich nie dotrwała do naszych czasów.

(WP)

10 Sierpnia [1858 r.] z Chociszewa

Widzę, iż nie doczekałam się spełnienia miłej obietnicy, nada-remnie wyglądam liściku od Kochanej Ludwini, więc zmuszę Ją listem moim przynajmniej do odpowiedzi. – Komu innemu powiedziałabym: „cóż będę pisać z Chciszewa!!!” – ale znając Pana serca, ani myślę żeby Cię list mój znudził, więc opisuję nasze tu życie. Moja ukochana Synowa pierwszy raz mię u siebie przyjmuje. Nie ma słów do wyraże-nia jej uradowania, a mego szczęścia. W każdej chwili, w każdej oko-liczności widzę najprawdziwsze dowody jej przywiązania, wdzięczno-ści, pamięci o wszystkim co może nam tu obydwom z Heleną spra-wić przyjemność, wygodą, swobodą. Wszędzie pełno naszej małej go-sposi, z fartuchem i kluczami rządzi od spiżarni, kuchni, piwnicy, aż do krów, kurników, ogrodu; w polu u lnu i kapusty, na wsi u chorych i małych dzieci, których matki na polu pracują. Wyborna to istotka i kochamy ją coraz a coraz więcej! Co niedziela zjeżdżają do tutejsze-go kościółka Koloniści, i zostają u nas na obiedzie. My ich odprowa-dzamy bryczkami, Mania i Staś konno na wyścigi i nieraz Mania brata prześcignie – tak zajeżdżamy do Kolonijki na przewyborną kawę z su-charkami. Kolonijka – co się nazywa milutka – o mało iżbym nie wo-lała tego pod strzechą mieszkanka od zbyt obszernego dworu cho-ciszewskiego. – W powszednie dnie każde po swojemu zajęte. Mój Syn w polu, w stodole, Mania szyje worki, koszulki dla swoich trzech sierotek, obrębia dziurki, Helena haftuje, ja naprawiam i przerabiam Mani suknie (bo na to gosposia mało ma czasu). Staś zrobił już do Kościółka tutejszego Chrystusa w Cierniowej Koronie, Matkę Boską, Ś[więte]go Józefa; umieszczone nad amboną i przy ołtarzu są przed-miotem czci i pokłonów pokornych parafian, co niezmiernie cieszy młodego artystę. Głowa Chrystusa szczególnie mu się udała, nieraz mówimy, że i Pani Gorecka pochwaliłaby tę robotę rzeźbiarza, w któ-rym Ona pierwszą iskierkę talentu dostrzegła. Wieczorkiem co dru-gi dzień Helena z Manią jadą do kolonistów tam zabierają flory nowe i razem używają Kąpieli Zielonych. Na herbatę wracają, przybywa ksiądz proboszcz z siostrą, ja gram na fortepianie, albo Mania czy-ta nam pożądane Kurierki. Czasem jaki sąsiad zawita, ale najczęściej mamy gości w niedzielę z Kościoła na śniadanie. Ostatnią razą aż 14 osób przybyło drabiniastym wozem, a Józio swoim słabym wzrokiem wziół ich za burdothki na żniwa przybyłe – byłoż śmiechu! Aż się znu-żyłam opisywaniem tych uciech wiejskich! Niechże i kochana Ludwi-nia umęczy się opisywaniem mi tego co się dzieje w Warszawce ko-chanej; co u Niej w domu, w rodzinie, co ze znajomemi, z przyjaciół-mi? P[an]i Seweryna – czy już pojechała z Ostendy? P[an] Dmóchow-ski co nowego drukuje? Kochani Skimborowicze czy są w Warszawie. Jak ich zobaczysz pozdrów serdecznie wraz z Panią Grothusową ode-mnie. Paszkowscy kiedy wrócą? Dlaczego P[an] Apolinary pojechał nie do Szczawnicy, ale do Karlsbadu jak to wyczytałam w Kurierku? Kochana P[an]i Massalska [?] czy uszczęśliwiona widzeniem szczę-ścia swych córek musiała już powrócić. Proszę ją serdecznie ucało-wać ode mnie, a podobna i szanowny P[an] Szabrański [czy] jest te-raz w domu, przesyłam mu najżyczliwsze pozdrowienie. Zawsze uko-chany choć niestety niewierny mi młodzieniaszek czy odwiedza uko-chaną Ludwinię? Zapytaj go czy sprzedał iuż ten piękny sztych Jana Zamoyskiego przez Oleszczyńskiego co mu powierzyłem. Jeżeli nie, to niech mi go odeszle przez mego syna bo mam tu na ten obraz kupca; tylko trzeba starannie upakować, bo mój syn bryczką jedzie.

Żegnam już kochaną miłą naszą Pszczółkę. Ściskam Jej rączki od siebie Heleny i Mani, a zacnemu mężowi Twemu najżyczliwszych uczuć ukłony załączam.

K. LewockaMój syn dwa dni zabawi w Warszawie więc będzie czas odpisać je-

żeli łaska.Odsyłamy z podziękowaniem 165 Numerów Gazety War[szaw-

skiej] i 2. Tomy [dzieł?] P[an]i Sand.

Spotkania z Zabytkami 7-8 2011 | 73

Page 74: 7-8 2011

Spotkanie z książką

MIŃSK MAZOWIECKI I OKOLICE

Księga pod tytułem Mińsk Mazowiecki i okoli-ce na dawnej fotografii. (Ze zbiorów ikono-

graficznych Towarzystwa Przyjaciół Mińska Ma-zowieckiego) w swojej drugiej edycji − ulepszo-nej i poprawionej − jest zaiste wydawnictwem imponującym. Ma ono charakter albumowy i wyposażone zostało w 255 fotografii czarno- -białych oraz − wydrukowanych w kolorze sepii w formacie około całostronicowym − 65 plansz rysunkowych.

W części zawierają-cej fotografie − orygi-nały i reprodukcje − wy-korzystano materiał wy-tworzony przez różnych autorów, tak w cza-sach pokoju, jak i woj-ny, głównie przecho-wywany niegdyś w ko-lekcjach prywatnych, w tym również pocz-tówki, a dziś znajdujący

się w tworzonym od blisko 50 lat zbiorze własnym Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego. Plansze rysunkowe, wykonane na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XX w. przez Mariana Benko (1907-1993) − architekta, planistę prze-strzennego i badacza osadnictwa, także autora licznych fotografii w omawianej książce − przed-stawiają widoki ogólne i detale obiektów zabytko-wych z pow. mińskiego − kościoły i obiekty świec-kie, m.in. domy podcieniowe.

Człon główny książki, czyli albumowy, po-przedza Wstęp pióra Janusza Kuligowskiego, a po nim następują dwa syntetyczne teksty tegoż au-tora: Mińsk Mazowiecki i okolice w pierwszej po-łowie XX wieku oraz 48 lat Towarzystwa Przy-jaciół Mińska Mazowieckiego (1962-2010); po drugim tekście umieszczono listę honorowych członków Towarzystwa za lata 1962-2008.

Część ikonograficzną podzielono na cztery części. Część I zajmuje Mińsk Mazowiecki, z dwo-ma segmentami: pierwszym − Widoki ogólne, uli-ce, architektura; oraz drugim − Szkoły, harcer-stwo, wojsko i inne instytucje oraz stowarzysze-nia. Część II − to ilustracja okolic Mińska, rów-nież w podziale na dwa główne tematy: Kościoły i Dwory, pałace, chaty i inne obiekty architekto-niczne. Część III − to blok składający się z plansz rysunkowych wykonanych przez Mariana Benko. Poprzedza je biografia tej ciekawej, mało znanej i zasłużonej nie tylko dla Mińska postaci. Zamyka książkę część IV, tekstowa. Nosi ona tytuł Histo-rie małe i duże przedsiębiorców Ziemi Mińskiej i zawiera wykaz 38 działających w Mińsku firm, z których pierwszą na liście, najstarszą założo-no w 1898 r., a ostatnia powstała w 2008 r. jest współwydawcą albumu.

Książkę (cena: 54 zł) można nabyć za pośred-nictwem strony internetowej Towarzystwa Przy-jaciół Mińska Mazowieckiego:[email protected] oraz w mińskich księgarniach.

Bożena Wierzbicka

ROZMAITOŚCI

Page 75: 7-8 2011

LISTY

KLUB „SPOTKAŃ Z ZABYTKAMI”Korzyści wynikające z prenumeraty naszego miesięcznika są oczywiste:

• wygoda • pewne i nieprzerwane dostawy ulubionego czasopisma

• dzięki współpracy z zaprzyjaźnionymi z redakcją wydawnictwami i muzeami będziemy przekazywać pięciu losowo wybranym prenumeratorom, którzy zamówią „SPOTKANIA Z ZABYTKAMI” bezpośrednio w wydawnictwie (zob. informację niżej)

książki oraz płyty CD o tematyce związanej z profilem naszego czasopisma.

Nagrody otrzymują:

Centralne Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach − Stanisław Januszewski, Zabytek techniki. Inter-pretacja – ochrona – edukacja, wyd. Fundacja Otwartego Muzeum Techniki i Fundacja Odnowy Ziemi No-worudzkiej, Wrocław 2010 Robert Grzegorz Froń z Ostrzeszowa – Arkadiusz Wagner, Księgozbiór wielkopolskiego magnata. An-drzej Opaliński (1540-1593), wyd. Biblioteka Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Poznań 2011Teresa Burza z Warszawy − Mińsk Mazowiecki i okolice na dawnej fotografii. (Ze zbiorów ikonograficz-nych Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego), wyd. Towarzystwo Przyjaciół Mińska Mazowieckiego, Mińsk Mazowiecki 2010Andrzej Zygmunt Rola-Stężycki z Odrzywola – Przemysław Maćkowiak, Luboń na dawnych pocztów-kach, wyd. Towarzystwo Miłośników Miasta Lubonia, Luboń 2009Jacek Suski z Krakowa − Antoni Kreis, Z drewna ciosane. Drewniana architektura sakralna w wojewódz-twie śląskim, wyd. Górnośląski Park Etnograficzny, Chorzów 2004

P R E N U M E R ATAW 2011 r. ukaże się 6 numerów „Spotkań z Zabytkami” w cenie 17 zł każdy. W wypad-ku zamówienia całorocznej prenumeraty z wysyłką koszt wyniesie 102 zł. Aby zamówić prenumeratę, należy dokonać wpłaty na konto Fundacji Hereditas: Fundacja Hereditas, ul. Marszałkowska 4 lokal 4, 00-590 Warszawa.

Konto: ING Bank Śląski 36 1050 1038 1000 0090 6992 4562Przy wpłacie prosimy o podanie dokładnego adresu, na jaki ma być dostar-czana przesyłka. Dane można też przesłać pocztą elektroniczną na adres: [email protected]. Najprostszą metodą zamówienia prenume-raty jest wypełnienie formularza na stronie spotkania-z-zabytkami.pl. W przypadku chęci otrzymania faktury VAT prosimy o podanie danych do jej wystawienia. Wszelkie pytania w sprawie prenumeraty na 2011 r. prosimy kierować do Fundacji Hereditas, tel. (22) 353 83 30, e-mail: [email protected].

S P R Z E D A Ż

Aktualne numery „Spotkań z Zabytkami” są w sprzedaży w kioskach RUCHU, KOLPORTERA i w punktach sprzedaży GARMOND oraz w warszawskich księgarniach.

Szanowna Redakcjo!

Z zainteresowaniem przeczytałem wszystkie artykuły z ostatniego nume-ru „Spotkań z Zabytkami” poświęcone-go historii i zabytkom Kalisza. W uzu-pełnieniu artykułu Anny Tabaki „Album Kalisza” przesyłam posiadane prze-ze mnie zdjęcie portretowe Stanisława Barcikowskiego, autora grafik w tym

„Albumie”, a zarazem nauczyciela ry-sunku w kaliskim gimnazjum (il. 1). Zdjęcie jest dedykowane innemu zapo-mnianemu kaliszaninowi i prawdopo-dobnie uczniowi Barcikowskiego – in-żynierowi Władysławowi Mazurowskie-mu, nad którego biografią aktualnie pracuję. Jednocześnie Panu Tadeuszowi Losterowi przesyłam jedno z posiada-nych przeze mnie pamiątkowych zdjęć

z Wielkiej Wojny. Zdjęcie (il. 2) jest bardzo interesująco opisane na odwro-cie. Cytuję z zachowaniem oryginal-nej pisowni: „Góra Leja 11/10.1915. Szczyty gór. Pamiątka z Italji. Gdy nam Ksiądz Mszę otprawiał. Tak się otprawia O Boże na Poló Bitwy. Ta góra pisze się Lejo. Antoni Piotrowski”.

Krzysztof PankowskiWarszawa

Bardzo dziękujemy za nadesłany list. Skan zdję-cia portretowego Stanisława Barcikowskiego, autora wzorów rysunkowych do litografii za-mieszczonych w Albumie Kaliskie (awers i re-wers) oraz reprodukcje fotografii z czasów pierw-szej wojny światowej (także awers i rewers) – zgodnie z Pana intencją – przesłaliśmy już do wskazanych autorów artykułów zamieszczonych w numerze kaliskim „Spotkań z Zabytkami”.

1

2

Page 76: 7-8 2011