3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja
-
Upload
malopolski-instytut-kultury -
Category
Documents
-
view
1.140 -
download
0
Transcript of 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja
![Page 1: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/1.jpg)
Maciej Miłobędzki
– reaktywacja? Domy architektów
Wieś, poszarzałe, pozbawione istotnych cech i wyrazu gospodarstwa. Kilka z trudem broniących swojej godności starych drew-nianych domów utrzymywanych w formie za pomocą tandetnej olejnej farby. Nowych budowli niewiele. Odróżniają się od cha-łup osobliwymi formami wielospadowych dachów, detalami balustrad, zastosowaniem rozbudowanej palety katalogowych produk-tów, chemicznymi kolorami plastikowych tynków. Trudno odgadnąć, czy właściciele przyjeżdżają tu tylko na wakacje, są zamoż-nymi gospodarzami, czy pracują w mieście. Jedno, co można o tych domach z pewnością
powiedzieć, to że zostały – przynajmniej w pierwotnym kształcie – narysowane przez architektów. Mieszkańcy, ośmieleni przez twórców najczęściej typowych projektów, po-szerzają tylko gotowe zestawy pomysłów. Na tle drzew i nieba pojawiają się często zielone i niebieskie dachówki, naśladujące w stali lub cemencie ceramiczne formy. Budowniczo-wie szarych eternitowych dachów pokrywa-jących się z czasem organicznym nalotem, zapewne nieświadomie, nie popełniali tak elementarnych błędów... Zastanawiam się, na ile podobne przejawy braku kultury są specyficznie współczesne. Adolf Loos ponad sto lat temu cierpiał, obserwując i opisując porównywalne zjawiska.
„Czy mogę zabrać cię na brzeg górskiego jeziora? Niebo jest niebieskie, woda zielona i wszędzie panuje całkowity spokój. Chmury i góry odbijają się w jeziorze. Domy, gospo-darstwa i kaplice również. Nie wyglądają one jakby były dziełem człowieka, raczej jakby pochodziły z warsztatu Bożego, jak góry, drzewa, chmury i niebieskie niebo. Wszystko tworzy atmosferę piękna i spokoju. Ale cóż to jest? Nieharmonijna nuta zakłóca spokój. Niepotrzebny zgrzyt. Pomiędzy domami wiej-skich gospodarzy, które zdają się zbudowane nie przez nich, lecz przez Boga, stoi willa. Twór architekta. Dobrego czy złego architekta, nie wiem. Wszystko, co wiem, to że spokój, cisza i piękno zniknęły. Przed Bogiem nie ma
autoportret 4 [39] 2012 | 20 autoportret 4 [39] 2012 | 21
![Page 2: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/2.jpg)
złych i dobrych architektów… dlatego pytam, dlaczego architekt zły czy dobry profanuje jezioro. Rolnik tego nie robi, podobnie inży-nier budujący kolej wzdłuż brzegu lub tnący spokojne powierzchnie jeziora śladem statku”1.
Pretensjonalne wille z belle époque stały się już dla wielu naturalnym elementem krajo-brazu alpejskich jezior. Zmieniły się znacz-nie proporcje między zastanym przyjaznym tłem a tworami architektów. Loos widział rolnika, murarza, cieślę jako tych, którzy „po prostu” budują, używając znanych im cegieł wypalanych z lokalnej gliny, miejscowego kamienia, drewna. Cieśla budował dach, nie wiedząc, czy jest ładny, czy brzydki – musiał się zmierzyć z deszczem, śniegiem, słońcem, materiałem. Czerpał doświadczenie z lokalnej tradycji. Murarz wznosił mury najlepiej, jak potrafił. Rolnik, stawiając dom dla siebie, swojej rodziny i zwierząt, tworzył znane od pokoleń przyjazne warunki dla codziennych życiowych doświadczeń. Budowanie było jednym z nich. Rolnik był depozytariuszem żywej kultury, którą Loos rozumiał jako stan równowagi pomiędzy fizycznym, umysło-wym i duchowym bytem, równowagi, która miała być gwarancją sensu, wrażliwości myśli i czynu. Ta naturalna, wrodzona umiejętność dotyczyła zwykle znacznej części wiejskiej spo-łeczności, z nieufnością przyjmującej gotowe recepty z zewnątrz. Architekt „sprowadzający szlachetną sztukę budowania do rysowania” jest według Loosa kultury pozbawiony. Nasza rzeczywistość gotowych „rysowanych” produk-tów, powtarzalnych rozwiązań jest całkowicie odmienna (prawie wszyscy na nie się zdają). Mimo że większość wiejskich domów w Polsce jest nadal budowana siłami rodzin i lokalnych rzemieślników, to sposób ich powstawania diametralnie różni się od opisanego sto lat
1 A. Loos, Architecture, [w:] tegoż, On Architecture, Riverside, California: Ariadne Press, 2010, s. 73 [tłum. M.M.].
temu. Architekci opierają swoją znajomość życia na rozpowszechnionych wyobrażeniach, nie dostrzegając go tam, gdzie rzeczywiście jest – wokół siebie. Nie znajdując inspiracji w ludzkim doświadczeniu czasu i miejsca, nie umiejąc patrzeć, skazani są na formalne, techniczne i estetyczne abstrakty i kreacje, emblematy regionalizmów. Celowo wzbudzają też sentyment do swoich produktów. Architek-ci, co zauważył już Ruskin, często tylko udają, że je lubią „nadając im fałszywy urok marnej próżności”2. Przekonani o swojej cywilizacyj-nej misji ulegają zwykle ekscytacji popularny-mi wzorcami i technikami. Opierają się przy tym na częściowo uzasadnionym założeniu, że większość ich klientów nie wie, co lubi, i nie wydaje się tego odkrywaniem zainteresowana.
Dialog z traDycją na Mazurach?
Przegląd prac nadesłanych na konkurs „Twój dom – dialog z tradycją”. W gronie jurorów je-steśmy zaskoczeni imponującą liczbą nadesła-nych prac. Konkurs w intencji organizatorów miał dać odpowiedź na pytanie, czy współ-czesny dom typowy, który mógłby się stać wzorcem dla Mazur, jest zdolny podjąć dialog z tradycją. Czy i gdzie mogłyby być źródła nadające sens takiemu działaniu?
Pojawia się szereg wątpliwości, ale i oczeki-wań, by dostrzeżono w lokalnych tradycjach inspiracje ożywiające dzisiejszą praktykę bu-dowania. Typowa zabudowa wsi nie kojarzy się najlepiej. Zepchnięty do przyziemia mieszka-niec nigdy nieukończonej katalogowej kostki z lat 70. XX wieku z tęsknotą szuka wzorców w kolorowych wydawnictwach sprzedających schematyczne plany domów obleczonych w napuszoną rezydencjonalną szatę. Wzorce te prezentują bezmiar pretensjonalności, pro-
2 J.Ruskin, Cnoty architektury, [w:] tegoż, Niewinne oko. Szkice o sztuce, Gdańsk: Słowo/obraz terytoria, 2011, s. 231
duktów lichej scenografii dla pozbawionych w swej masie właściwości i niezaciekawionych nawet sobą odbiorców. Plastikowe jaskrawe tynki, kolorowe dachówki są propagowane przez architektów, którym „wybór pobudza wyobraźnię”. Podbój przestrzeni przez takie produkty nie jest szczególnie bolesny w miej-scach, gdzie zakorzeniona od pokoleń kultura zamieszkiwania i budowania praktycznie nie istnieje, podobnie jak jej depozytariusze.
Typowe, powielane projekty nie są jednak w krajobrazie Mazur zjawiskiem nowym, przeciwnie – są jego jak najbardziej naturalnym składnikiem obecnym od XIX wieku. Publiczne budowle wiejskich szkół, remiz, karczm, różno-rodne typy domów mieszkalnych, budownictwo kolonijne pojawiły się tam wraz z zasiedlaniem tych terenów. Płytkie polodowcowe doliny są wypełniane przez regularne ciągi ceramicznych dachów powtarzalnych domów, podkreślają-cych układ topografii. Ceglane „pomorskie” pawilony, archetypiczne formy powtarzalnych katalogowych domków będące adaptacją ogól-noniemieckich uproszczonych wzorników – tradycjonalistycznych i modernistycznych („ko-chówki”) – zamieszkane są od najwyżej trzech pokoleń przez kolonistów z obszarów kulturowo odmiennych. W ciągu krótkiego czasu wykształ-cił się tu rodzaj nowej tradycji, pewien poziom identyfikacji z domami, które – choć skromne – zapewniały przyjazne ramy dla życia.
W sposób naturalny, choć nie zawsze w pełni świadomie, dokonuję konfrontacji nadesłanych projektów z utrwalonymi w pamięci obraza-mi mazurskich domów. Prostokątne obrysy planów, dwuspadowe ceramiczne dachy, okapy ciążące ku ziemi, witające się z drewnianym ogrodzeniem i nieco zaniedbanymi przydomo-wymi ogródkami. Wytarte ceglane progi, za nimi mroczna, chłodna sień, z której wejście prowadzi do zaskakująco jasnej kuchni – cen-trum domu pełnego krzątających się praco-
autoportret 4 [39] 2012 | 20 autoportret 4 [39] 2012 | 21
![Page 3: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/3.jpg)
Budka telefoniczna, detal bariery, Vrin, proj. Gion A. Caminada
![Page 4: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/4.jpg)
witych ludzi. Wysokie, wąskie szlemieniowe okna umieszczone na sąsiadujących ścianach nadają domowi godności, zapożyczają kadry krajobrazu, podobnie jak przestrzałowe sienie czy przejazdowe stodoły. Cegła w zachodzącym słońcu jest pomarańczowa, żarzy się skontrasto-wana z prawie czarnymi cieniami. Przebarwio-ne deski między dachami stodół a masywnymi kamiennymi cokołami nabierają z czasem szlachetnej patyny. Zaskakujące sprzęty, słoje, butelki – ich przeznaczenie pozostaje dla nie-wtajemniczonych zagadką, podobnie jak źródło wielu gospodarskich zapachów. Granice między światami ludzi i zwierząt nie są precyzyjne. Czasami spotykają się pod wspólnym dachem.
„Twój opis dotyczy raczej bogatych domów war-mińskich niż przeciętnego domu mazurskiego. Są to domy często wykorzystywane jako wa-kacyjne” – słyszę od kolegi, który dzieciństwo spędził na mazurskiej wsi. Okazuje się, że nasze wspomnienia istotnie się różnią. Obraz jego domu jest dużo bardziej trzeźwy, surowy, po-zbawiony nostalgii, bardziej przekonujący. Jego dom po prostu „stoi” na ziemi, nie zrasta się z nią, nie zaciera granic. Archetypiczna, prawie pozbawiona detalu bryła z dwuspadowym dachem kończy się prostym cięciem. Gładka ściana z niewystającym poza jej obrys dachem eksponują profil przekroju z jedynie nieznacz-nie wysuniętym gzymsem na styku z podda-szem. Dom nie rozpuszcza się w pejzażu – jest jego naturalnym dopełnieniem. „Gdyby tylko nowe domy zachowały podobnie prostą formu-łę, proporcje, sposób sytuowania wzdłuż drogi, to bez względu na mniej lub bardziej wymyślny wystrój, skalę i detal, krajobraz mazurski nie byłby zagrożony” – słyszę. Nasze wspomnienia okazują się podobne wtedy, gdy dotyczą kwestii pozaestetycznych, związanych z doświadcza-niem domu, codziennymi czynnościami, za-pamiętanymi odgłosami, zapachami. Łazienki – a właściwie miejsca do mycia – utrwaliły się w pamięci zapachem mydlin, ceraty na blacie,
na którym stały blaszane emaliowane dzbanki z wodą, osobliwymi dźwiękami płukanej mied-nicy i wody wylewanej w pokrzywy, chłodem pomieszczeń gospodarczych.
Domy typowe zaprezentowane w konkursie nie mogły oczywiście powstać jako wyraz kon-templacji miejsca i opierają się najczęściej na dość stereotypowym wizerunku rolnika. Ich architektoniczne walory nie są w stanie ukryć trudności w wyobrażeniu sobie życia wiej-skiej rodziny, jej codziennych zajęć. Myślenie o tych kwestiach zredukowano do minimum. Znam trudności budowy powtarzalnego domu dla zróżnicowanych pod wieloma względami i nie do końca poznanych odbiorców. Budo-wa całego zespołu domów dla ofiar osuwisk w Lanckoronie, umieszczona w niezwykle silnym pejzażu kulturowym była usprawiedli-wiona wyjątkową sytuacją. Pośpiech wymusił dość jednoznaczną i archetypiczną formułę architektoniczną, jednocześnie możliwie otwartą. Zarówno wnętrza, jak i znajdujące się pod lanckorońskimi okapami obejścia domów
pozostawiono do urządzenia mieszkańcom. Czy to wystarczy, aby z czasem uznali domy za swoje? Nie wiem. Pytanie: czy można zna-leźć formułę domu bez uświadomienia sobie istotnych potrzeb, sprecyzowania idei za-mieszkiwania? „Tradycyjny dom ma się nijak do społeczności znudzonych” – pisał Bernard Rudofsky, wskazując na obecnie budowane domy, które z przestrzeni doświadczeń – in-struments for living – przeobraziły się w machines for living ograniczające wolność mieszkańców. „Człowiek i zwierzęta mają swe najlepsze czasy na ziemi za sobą – teraz przyszłość należy do rzeczy nieożywionych”3.
W konkursie nagrodzone zostały projekty o bezpretensjonalnej formule, którą odzna-czały się dawne budowle, domy próbujące wytworzyć ciekawe miejsca pomiędzy wnę-trzem a zewnętrzem, przywołujące, choć nie bezpośrednio, nastrój wiejskiego siedliska –
3 B. Rudofsky, Behind the Picture Window, New York: Oxford University Press, 1955, s. 168 [tłum. M.M.].
Poidło w Sumvitg
wsz
ystk
ie f
ot. w
art
.: m
. mił
obęd
zki
![Page 5: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/5.jpg)
zagrody. Projekty te zwróciły uwagę ciekawym połączeniem części gospodarczej i mieszkal-nej, przekrytych wspólnym dachem. Rodzaje prześwitów, bram, zewnętrznych sieni tworzą przyjazne wnętrza letnich pokojów – miejsc spotkań i wypoczynku rodziny, przestrzenie kontaktów z osobami z zewnątrz, kadrując pejzaż, ułatwiają jego kontemplację.
Horyzontalne tarasowe okna konkursowych propozycji ujawniają aranżacje wnętrz. Rzędy krzeseł Pantona, grupy foteli, nieco mieszczań-skie kominki. Na tarasach również królują krzesła i fotele ogrodowe. Znowu przypomina mi się Bernard Rudofsky: opisywane przez nie-go „społeczeństwo nudy” jako społeczeństwo krzeseł. Proporcja ich liczby do liczby miesz-kańców zaczyna się od 1:5 i dochodzi do 1:25. Rudofsky pisał o swoistej „inwazji domu”4. Tradycyjny dom wiejski z rozmaitością sprzę-tów – zydli, ławek, skrzyń, stołków, krzeseł – zdradzał zróżnicowanie zajęć mieszkańców. Co mogłoby się zdarzyć w nowych, na pierwszy rzut oka wygodnych, modelowych domach?
Nagrodzone prace wrażliwie osadzone w ma-zurskim pejzażu nie odznaczają się niestety ambicją znalezienia oryginalnej formuły zamieszkiwania, specyficznej dla mieszkańców i miejsca. Zapewne obecnie jest to trudne do osiągnięcia.
Większość domów na polskiej wsi powstaje metodą „chałupniczą”, ale korzystanie w dużej mierze z gotowych produktów, rozpowszech-nionych technologii nie daje dużych szans na utrwalenie czy kontynuowanie doświadczeń lokalnych tradycji budowlanych (nie wiadomo, czy jeszcze istniejących). Trudno spodziewać się architektury zawierającej pokłady udosko-nalonej przez pokolenia mądrości, wykorzysta-nia budulca zgodnego z naturą i logiką. Próba
4 Por. tamże, s. 181–201.
sięgnięcia do bogactwa tych doświadczeń najczęściej kończy się nostalgiczną aplikacją płaskich powłok, kompozycją „regionalnych” drewnianych i ceglanych faktur.
Można zadać pytanie: czy domy konkursowe po-wstałe tu i teraz mogły być inne? Co należałoby uczynić, aby stały się zakorzenioną w ludzkim doświadczeniu architektoniczną opowieścią o tym, czym mogłoby być dzisiaj życie i budowa-nie na mazurskiej wsi. Myślę, że nie mogłyby być inne bez zasadniczego przewartościowania obowiązującej od ponad 200 lat akademickiej formuły uprawiania zawodu architekta, jego miejsca w procesie budowania. Udany dom powtarzalny dla regionu może stworzyć jedynie architekt, który zmierzył się z bardzo trudnym zadaniem budowania dla konkretnych odbior-ców, żyjących i pracujących w miejscu, które zna, lubi i rozumie. Doświadczenie to musi umieć łączyć ze zrozumieniem i krytyczną
analizą współczesności. Z tego względu lepiej by było, gdyby konkurs dotyczył raczej wzorco-wych realizacji, podobnie jak doroczny konkurs na dom organizowany przez „Architectural Re-view”. Znane pozytywne przykłady tworzenia lokalnych form zabudowy nie polegają jedynie na studiowaniu modeli i typologii budynków, ale są poszukiwaniem esencjonalnych związ-ków architektury z kulturą, integralnością ludzkich doświadczeń, poszukiwaniem równo-wagi w relacji z krajobrazem, klimatem, lokal-nymi społecznościami, dostępnymi technikami i ekonomią. Takie są powstałe w wyniku wielo-letniej wnikliwej pracy z lokalnymi rolnikami i rzemieślnikami budowle Giona Caminady czy eksplorujące możliwości i sposoby rozwoju znanych technik budowania i programu miesz-kalnego drewniane domy Petera Zumthora. Takie są poszukiwania pasywnych technik dla zrównoważonych form gospodarowania i za-mieszkiwania Johna Lina, tyle rzemieślnicze,
Budka telefoniczna, Vrin, proj. Gion A. Caminada
autoportret 4 [39] 2012 | 24
![Page 6: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/6.jpg)
ile architektoniczne doświadczenie budowania studia Mumbai czy wreszcie wykorzystywanie możliwości materiału wynikające ze znajomości stolarskiego warsztatu Andrzeja Kaczmarczyka.
DoM, który lubię
Domy są świadectwem tego, kim jesteśmy. Ruskin bał się o kondycję narodu budującego domy co najwyżej na jedno pokolenie. Uważał, że „gdyby ludzie prawdziwie żyli jak ludzie, ich domostwa stawałyby się świątyniami, których nie mielibyśmy śmiałości tknąć i które byłyby nośnikami żywej tradycji, zgoda na zamieszki-wanie zaś by nas uświęcała”5. Dynamika współ-czesnych zmian nie pozwala nam już myśleć w podobny sposób o wielopokoleniowych twier-dzach rodzinnych. Istotę domu możemy jednak nosić w sobie. Lubię i rozumiem dom, w którym się wychowałem. Dom jako całość i wiele jego elementów ma dla mnie nie tylko praktyczne, ale i duchowe znaczenie, wiąże się z ludźmi, ich zachowaniami, pamięcią. Wiele elementów, sytuacji przestrzennych przenoszę do nowych miejsc, w których przychodzi mi mieszkać. Są też rozwiązania, które modyfikuję lub zastępuję lepszymi. Nie ma chyba innej metody zacho-wywania tradycji. Czuję wielki podziw wobec pokoleń Skandynawów utrwalających w swych wiejskich domach znane i cieszące się szacun-kiem i sympatią elementy, nastroje urządzenia wnętrz – te sprzed stu lat, modernistyczne, z lat 60. XX wieku, aż po zupełnie współczesne.
Rudofsky opisuje przywiązanie Anglików do starych ubrań czy samochodów w kategoriach pogłębiającej się z czasem przyjaźni, która wcale nie musi oznaczać braku apetytu na życie, konstatując, że sprzeczność stałość – zmienność nigdzie nie ujawnia się z taką siłą jak w domu. Bardzo trafia do mojej wyobraźni
5 J. Ruskin, Siedem blasków architektury, [w:] tegoż, Niewinne oko..., s. 216.
wątek przyjaźni i afirmacji niezbędny w ku-mulowaniu tradycji.
Architekt Gion Caminada od lat pracuje i dys-kutuje z mieszkańcami odizolowanej od świata alpejskiej doliny Vrin. Wszystkich zna, znaczna ich część nosi to samo nazwisko. Jest zafascy-nowany ich wielosetletnim zakorzenieniem i głęboką znajomością miejsca, mnogością słów i modulacji dźwięków, jakimi opisują przemiesz-czające się w dolinie masy powietrza. Caminada, profesor prestiżowych uczelni, urodził się tam i wychował. Razem z rolnikami, rzemieślnikami i samorządem próbuje znaleźć sensowną drogę rozwoju, program zmierzający do wzmocnienia roli peryferyjnego regionu zachowujący jego tożsamość. Rozmowy dotyczą kwestii agrarnych, ekonomicznych, budowlanych, ale także obec-ności nowych budowli w pejzażu. Ulice we Vrin nie są pokryte asfaltem ze względu na komfort zwierząt gospodarskich, a także po to, by ich odchody łatwo wsiąkały w grunt. Nowoczesne rozwiązania są tu wprowadzane tylko wtedy, gdy są rzeczywistym ulepszeniem. Tej zasadzie hołduje też architekt. Budowle Caminady są
niezwykle pragmatyczne i pozbawione senty-mentalizmu, odniesień do historycznego decorum. Mimo to nieomal niepostrzeżenie zrastają się z dawnymi zabudowaniami wsi. „Rolnicy z pew-nością nie skłaniali się nigdy ku regionalizmom czy folklorystycznym tendencjom”6– dowodem jest ich architektura. Stodoły, obory, rzeźnie, szkoły, domy mieszkalne i hotele wiele czerpią z utrwalonej kultury budowania z drewna. Myślenie o wnętrzach, konstrukcji, zewnętrzu, sprzętach i wyposażeniu jest tu niepodzielne. „Gdy odbywałem swoją ciesielską praktykę, nie było specjalistycznych firm wytwarzających tylko krzesła czy tylko stoły. Budowaliśmy całe domy – trumny też”7 – wspomina architekt. Nowe tech-nologie, jeśli mają przewagę nad tradycyjnymi, są wykorzystywane na podstawie umiejętności warsztatowych lokalnych stolarzy i cieśli. Budka telefoniczna projektu Caminady jest współczesną
6 G.A. Caminada, Nine Theses on How to Strengthen Peripheral Regions, [w:] Culzuffel e l’ Aura dado – Gion A. Caminada, Lu-zern: Quart Verlag, 2008, s. 136 [tłum. M.M.].7 „Do something to make life a little more bearable” – Gion A. Caminada in conversation with Bettina Schlorhaufer, [w:] Culzuffel e l’ Aura..., s. 169.
Budynki gospodarcze, Vrin, proj. Gion A. Caminada
autoportret 4 [39] 2012 | 24
![Page 7: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/7.jpg)
drobnoskalową odmianą konstrukcji wieńcowej, niezwykle precyzyjnie łączonej w narożnikach. Jej spatynowana powierzchnia zrosła się z cza-sem z budynkiem stodoły, do której przylega. Jedynie całoszklane drzwi z nadrukiem „Swis-scom” zaskakują swoją nowością. Zabudowania gospodarskie i domy mieszkalne buduje się, opierając się na systemie drewnianych ram – kasetonów, których prefabrykowane ocieplane elementy, pokryte płaszczem z desek, są łączone w narożach jak belki w budowlach z bali. Pomię-dzy nimi zamontowano nowoczesne przesuwne okna i okiennice.
Podobne systemy z prefabrykowanych drewnia-nych blatów wzmacnianych stalowymi ściągami opracował Peter Zumthor. Ściany z wielkoskalo-
wych elementów są łączone w narożnikach „na zakład” i tworzą układ skrzyń opartych na idei tradycyjnych konstrukcji wieńcowych. Pomię-dzy skrzyniami mieszczącymi pomieszczenia pomocnicze architekt pozostawia prześwietlone wielkimi oknami sekwencje otwartych przestrze-ni. Znana metoda, odczytana na nowo i dostoso-wana do obecnych metod prowadzenia budowy, pozwoliła na ewolucję tradycyjnego alpejskiego wzorca kształtowania wnętrz i stworzyła możli-wości kształtowania programu domów.
Dom, który luBi
Rolnicy z Vrin nie potrzebują antropologów, kulturoznawców, socjologów, psychologów i architektów, by wiedzieć, jak żyć, myśleć, w co
wierzyć, by stosować zestaw lubianych i rozumia-nych wzorców. Najprawdopodobniej nie wiedzą też, co to partycypacja w projektowaniu, nie od-różniając jej od zwykłych życiowych czynności. Bez kompleksów otwierają się na rozmaite nowo-ści. Jest to przywilej społeczności, które w czystej postaci już prawie nie istnieją. Tych, którzy chcieliby szukać podobieństw z jakimkolwiek polskim regionem na pewno czeka rozczarowa-nie. Wydaje się jednak, że w tej sytuacji – tym bardziej – tylko wnikliwe oparcie się na realiach może uchronić nas od domów „rysowanych”, traktowanych jak sprzęty – gadżety: ograniczo-nych w swej praktyczności i nie dość atrakcyj-nych w swym kostiumowym regionalizmie.
Peter Zumthor napisał o domu, który zbudo-wał dla siebie w Haldenstein, pośród typowej wiejskiej zabudowy:
„Kiedy oglądam go z różnych stron, dom zdaje się mówić: «Kocham miejsce w, którym stoję, chcę być częścią mojego otoczenia». Ale mówi również: «Nie mam nic do roboty wśród sąsia-dujących dachów krytych dachówką, rzeźbio-nych drewnianych gzymsów i okien, malowa-nych tynkowanych fasad. Lubię takie rzeczy jak arkusze fałdowej blachy, szare wypłowiałe ściany zwykłych chałup i stodół…».
A więc dom mówi coś o miejscu, w którym po-wstał; to jest specyficzna odpowiedź na pytanie, jak dom mógłby wyglądać w tym miejscu. Bu-dynek najpierw jawi się jako „ciało” w miejscu, w którym powstał, a potem jako myśl, obraz w głowach ludzi, którzy go spostrzegają”8.
Problem naszych mazurskich kreacji polega między innymi na tym, że jawią się najpierw jako obraz, przez co niełatwo przychodzi im przeistaczanie się w „ciało”.
8 P. Zumthor, Body and Image, [w:] Archipelago, ed. P. McKeith, Helsinki: RakennustietoOy, 2006, s. 205–206 [tłum. M.M.].
Dom mieszkalny, Vrin, proj. Gion A. Caminada
![Page 8: 3. maciej miłobędzki dom regionalny - reaktywacja](https://reader033.fdocument.pub/reader033/viewer/2022060118/558c5f71d8b42afa0b8b46f2/html5/thumbnails/8.jpg)
Budka telefoniczna, detal narożnika, Vrin, proj. Gion A. Caminada