Post on 28-Feb-2019
Pradzieje Warszawy
Potężnym państwem była już Polska, gdy nad błotnistą rzeczką Drną
mieszkali zapewne najstarsi osadnicy warszawscy. Nie dotrwało do naszych
czasów ich nazwanie, nie wiemy też jak nazywała się ich ziemia, która ongiś
nie była ani częścią Mazowsza, ano Małopolski, choć niewątpliwie już od X
wieku wchodziła w skład państwa Piastów. Była to jednak ziemia jak gdyby
zapomniana przez władców i według wszelkich danych później niż do innych
dzielnic Polski dotarła do niej Dobra Nowina [2].
Na wysokiej skarpie wiślanej – jak głosi podanie – stała od pradziejów
świątynia pogańska, w której składano żertwy bóstwom, po omacku, szukając
drogi do Boga jedynego. Jak długo tu stała? Kiedy i kto przyniósł na tę ziemię
wieść o Odkupieniu Chrystusowym – jest dla nas tajemnicą.
Konrad Książe Mazowiecki, pan o zachodniej kulturze, otrzymał w
dziedzictwie tę ziemię wraz z całym Mazowszem i chyba pierwszy zaczął je
zagospodarowywać i uważać za część składową Mazowsza. Ziemia ta jednak
zachowała nadal jakąś odrębność i dla niemość wyjaśnionych powodów nie
podlegała – tak jak całe Mazowsze – biskupowi płockiemu, lecz została
podporządkowana w XIII wieku biskupstwu Wielkopolskiemu.
Nieprędko Warszawa dorównała innym miastom Mazowsza, ale
książęta coraz częściej ją zamieszkiwali i zaczynali uważać za swoją
rezydencje. Nie rozbudowała się Warszawa na miejscu starej osady nad Drną,
która znalazła się poza murami obronnymi okalającymi gród książęcy. Stara
osada pozostała drewniana w odróżnieniu od murowanego grodu książęcego,
ale rzeczka Drna ściągała coraz więcej mieszkańców, którzy właśnie tutaj
zakładali swoje warsztaty rzemieślnicze. I – jak na urągowisko – ta najstarsza
osada Warszawy otrzymała nazwę Nowego Miasta w odróżnieniu od Starego –
książęcego. Dwa te miasta – Stare i Nowe – stanowiły jedność, choć żyły
własnym życiem i nawet długo jeszcze każde z nich kierowało się własnym
prawem i miało osobne urzędy
Geneza powstania kościoła na Nowym Mieście
Koło połowy XIII w, Warszawa była już centrum kościelnym, bo miała
aż trzy kaplice! Jednak ludność Nowego Miasta jeszcze na przełomie XIV i XV
wieku miała nieraz trudności dotarcia do kościoła Świętego Jana – wówczas już
kolegiaty – znajdującego się w obrębie warownych murów i zaczęła ubiegać się
o własną świątynię.
Sylwetki Książąt Mazowieckich
Rządy sprawował wówczas jeden z najbardziej zasłużonych dla rozwoju
Warszawy Książąt Mazowieckich – Janusz Starszy.
Nieprzeciętna to była postać. Młodość swoją spędził na dworze króla
Kazimierza Wielkiego, od którego nauczył się troski o podległy mu kraj. Ocenił
wartość pokojowych rządów i na wzór najpotężniejszego budowniczego Polski
zapragnął rozbudować podległą mu ziemię.
Za przykładem też monarchy pojął za żonę (ok. 1376 r.) księżniczkę
litewską Downutę-Danutę, córkę Kiejstuta, która na chrzcie świętym przyjęła
imię Anny. Inne było jednak jego małżeństwo niż Kazimierza Wielkiego z
Aldoną, która również otrzymała imię Matki Najświętszej Maryi Panny. Król
pojąwszy ją za żonę ze względów politycznych, pozostawił swą
nowoochrzczoną małżonkę własnemu losowi, szukając wyżycia się w innych
ramionach. Nie przeszczepił tego kwiatu pogaństwa na grunt chrześcijański,
toteż Aldona wprowadziła w swym otoczeniu zwyczaje dworu swego możnego
na Litwie ojca – Gedymina.
Dla księcia Janusza małżeństwo z księżniczką litewską nie było
fragmentem politycznym. To było jedno z ogniw jego wieloletniej polityki. We
krwi jego płynęła już krew litewska, bowiem jego przodek – Książę
Mazowiecki Trojden – był po kądzieli wnukiem Wielkiego Księcia
Litewskiego, po którym odziedziczył imię Trojden. Książe Janusz odegrał
znaczną rolę w małżeństwie Jadwigi z Jagiełłą, był bowiem jednym z ich
swatów i brał udział w uroczystościach chrztu Litwy i Rusi.
Księżna Danuta-Anna, córka Kiejstuta, który nie przyjął wiary
chrześcijańskiej, w nowej swej ojczyźnie nie poczuła się wyobcowana. W
Płocku rezydowała małżonka tamtejszego Księcia Mazowieckiego Ziemowita –
Aleksandra, rodzona ukochana siostra Jagiełły. Dwór krakowski przychylnie
odnosił się do swata pary królewskiej, toteż niezawodnie księżna Anna wkrótce
znalazła się pod wpływem przewyższającej ją kulturą, wiedzą i stanowiskiem
królowej Jadwigi. Znalazła się przede wszystkim pod wpływem promieniującej
świętości tej panującej Pani.
A oto jak Sienkiewicz charakteryzuje księżnę Annę w „Krzyżakach”:
„Chodziło jej zawsze i we wszystkim o to, by dorównać w cnotach
chrześcijańskich, a zatem w doglądaniu chorych, zmarłej królowej Jadwidze i
odkupić swoimi zasługami duszę ojca, nie pomijała więc żadnej sposobności,
by w chrześcijańskim od wieków kraju okazać się gorliwszą od innych i tym
zatrzeć pamięć, że urodziła się w pogaństwie.”
U tej więc pary książęcej, rządzącej Warszawą, mieszczaństwo Nowego
Miasta znalazło pełne zrozumienie zanosząc prośbę o własną świątynię.
To księżna Anna wyznaczyła grunta na budowę kościoła, a Książe
Janusz zatwierdził przywilejem z 1409 roku.
Miejsce budowy
Pierwszy ten Dom Boży na Nowym Mieście wzniesiono na miejscu,
gdzie kiedyś stała świątynia pogańska. Tak jak niedawna poganka pragnęła
zatrzeć pamięć o własnym pogaństwie, tak chciała może również zatrzeć ślady
pogaństwa swej nowej ojczyzny. Żywy Bóg ma królować na miejscu, gdzie
składano ofiary bezdusznemu bóstwu.
A może, może ta wysoka skarpa wiślana, na której przed laty
rezydowały pogańskie kapłanki, przenosiła ją do dalekiego uroczyska w
żmudzkich puszczach, z którego Kiejstut uprowadził poślubioną bogom
dziewicę – wajdelotkę Birutę – pełniącą służbę w świątyni bogini Pramini?
Może księżna Anna tu właśnie wspominała i modliła się za dusze obojga
rodziców – Kiejstuta i Biruty?
Legenda o młynarzu
Wznosiły się już mury świątyni nad fundamentami, gdy – jak legenda
głosi – pewien bogaty młynarz, któremu dzieci się nie chowały, we śnie
otrzymał polecenie od Boga, by szedł ponad brzegiem Wisły aż do wzgórza
pokrytego śniegiem. Tam niech wystawi kaplicę, a Bóg mu pobłogosławi w
jego potomstwie. Usłuchał młynarz natchnienia Bożego, a idąc wysokim
brzegiem wiślanym natrafił na skarpę, na której wznoszono już świątynię, a w
kotlinie leżały płaty śniegu. Zamiast więc kaplicy młynarz ów wystawił wieżę
kościelną, a kamień młyński umieszczony nad jej fundamentami utrzymuje
wiarę w to podanie [1].
Wojna z Krzyżakami
Nie ukończono jeszcze świątyni Nowego Miasta, gdy nad całą Polską
zawisła groźba zbrojnej rozprawy z Krzyżakami.
Przez wszystkie lata od śmierci królowej Jadwigi Jagiełło używał
wszelkich starań, by wciąż nabrzmiewający konflikt z Zakonem rozstrzygnąć w
drodze rokowań i nie dopuścić do rozlewu krwi, a przede wszystkim nie
podnieść ręki na sługi Boże, za których Krzyżacy uchodzili. Nie dało się jednak
uniknąć wojny. Historia przekazała nam zarówno moralną postawę króla, jak i
genialne jego posunięcia przy koncentracji wojsk pod Grunwaldem. Litwa,
Mazowsze, tak jak wszystkie dzielnice Polski, stanęły przy królewskich
sztandarach.
Zarówno książe Janusz Mazowiecki, jak i księżna Anna, przeżywali
wówczas niewątpliwie sprzeczne uczucia. Z jednej strony ojcem chrzestnym
księżnej Anny był komtur krzyżacki – dowódca zamku Ostródzkiego, Kuno de
Liebstein, zaprzyjaźniony z Kiejstutem [10]. Rodzony brat Anny – Witold też
miewał różne powiązania z Krzyżakami i do ostatniej niemal chwili nie było
wiadomo, czy stanie po stronie króla polskiego. Z drugiej jednak strony
nienawiść, którą książe Janusz żywił do Krzyżaków, miała swe podłoże w
ciężkim upokorzeniu, które przed laty przeżył. Podczas gdy budował zamek w
Złotoryi nad Narwią, został napadnięty przez Krzyżaków, uprowadzony boso i
przytroczony do konia ze związanymi nogami. Puszczono go na wolność po
zrabowaniu kosztowności i pieniędzy. To była hańba nie pomszczona
dotychczas przez rycerza! Zwycięstwo Grunwaldzkie było więc i jego
zwycięstwem nad osobistym wrogiem.
Według relacji Karola Szajnochy [10], podczas uczty, którą król wydał
po uroczystym nabożeństwie dziękczynnym za odniesione zwycięstwo, z koła
biesiadników wystąpił książe Janusz Mazowiecki i rzucił się z całym swoim
rycerstwem na kolana przed Jagiełłą wołając: „Tobie, Panie Boże w
niebiesiech, mścicielu krzywd, i Tobie, najjaśniejszy królu Polski –
Władysławie, bądź wieczna wdzięczność i cześć, żeście nas uwolnili od
nieprzyjaciół krzyżackich, którzy z winy praszczura mojego tak długo ciążyli
na nas, a teraz tak świetnie pogromieni zostali, za co ja i wszyscy potomkowie
moi chcemy wiecznie błogosławić i służyć Koronie Twojej”.
Odbiła się dalekim echem o mury wznoszonej świątyni na Nowym
Mieście pieśń rycerstwa polskiego spod Grunwaldu:
Bogurodzica, Dziewica,
Bogiem Sławena Maryja …
Tradycja związała ten kościół ze zwycięstwem grunwaldzkim [6],
uważając go za wotum wdzięczności, choć – jak zostało już przedstawione –
myśl i początek budowy wyprzedziły wojnę z Krzyżakami.
Erekcja kościoła i parafii
Koniec budowy świątyni przypadł na rok zawarcia Pokoju Toruńskiego.
Poświęcił ją biskup poznański – Wojciech Jastrzębiec, a erekcją wydaną w
Poznaniu 30 czerwca 1411 roku ustanowił przy niej osobną parafię i oznaczył
jej granice, jak również dochody i obowiązki [7].
Kościół został poświęcony pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej
Maryi Panny, choć spotyka się również wezwanie Matki Boskiej Śnieżnej
Warszawskiej [13], co wiąże się niewątpliwie z podaniem o młynarzu, który
miał budować świątynię w miejscu, gdzie znajdzie leżący śnieg. Ludność
Warszawy, zapewne i dawniej, a doszło to do naszych czasów, mówiła zawsze
o kościele „u Panny Maryi”, co znalazło też odbicie w wielu źródłach pisanych.
Więzy kościoła z królową Jadwigą
Wezwanie Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – to wciąż żyjąca
myśl królowej Jadwigi, to jej wpływ na księżną Annę Mazowiecką.
Według źródeł historycznych [8] świątobliwa królowa miała specjalne
nabożeństwo do tajemnicy Nawiedzenia i pod tym wezwaniem budowała
kościoły i fundowała ołtarze. Wznosiła też ołtarze świętej Anny, której Dziecię
było cudowną łaską Bożą.
Za czasów Jadwigi tytuł Nawiedzenia w świecie chrześcijańskim był
jednak rzadko używany. Dopiero w roku 1389 decyzją papieża Urbana VI
Nawiedzenie stało się świętem kościelnym.
Tajemnica Nawiedzenia musiała być bardzo droga sercu królowej,
tęskniącej do macierzyństwa. Tajemnica ta jest przecież obrazem
najwznioślejszych uczuć dwóch kobiet, które mają być matkami – Matki Boga-
Człowieka i bezpłodnej dotychczas Elżbiety, która z łaski Bożej narodzi
herolda Pańskiego. Jakżeż gorąco musiała modlić się Jadwiga przed ołtarzami
Nawiedzenia, gdy mogła liczyć już tylko na pomoc Bożą dla siebie i narodu!
Nie zeszła ze świata bezpłodna, ale wyroki Boski są niezbadane. Bóg zabrał do
nieba najpierw tak długo oczekiwane dzieciątko, a wkrótce powołał do siebie i
świątobliwą matkę.
Trudno ustalić, czy w naszym kościele w pierwszych czasach jego
istnienia przejawiał się w sztuce ten wpływ myśli królowej. Ale na początku
naszego stulecia – przy kolejnej przebudowie świątyni – zostały ustawione trzy
grupy kamienne, które pomimo zniszczeń wojennych dotrwały do naszych
czasów i znajdują się w prezbiterium kościoła: nad ołtarzem wielkim –
Nawiedzenie, po prawej stronie od wejścia – św. Anna z dziewicą Maryją, po
lewej zaś św. Monika ze św. Augustynem – też symbol łask macierzyńskich.1
1 Fundatorem rzeźb są: Feliks i Emilia z hr. Łubieńskich Sobańscy, właściciele dóbr Guzów, oraz brat ówczesnego proboszcza ks. Bączkiewicza.
Myśl więc Jadwigi dotrwała do naszych czasów, bo – jak mówi ks. Twardowski
w wierszu Pt. „Trochę plotek o świętych”: święci „potrafią umierać i nie
odchodzić”2.
Królowa Jadwiga przez wszystkie wieki dzielące nas od jej śmierci żyła
ze swoim narodem i nadal żyje wśród nas modlących się o jej beatyfikację.
Dodatkowym dowodem tego, jak Bardzo kościół nasz, a przede
wszystkim jego fundatorzy, byli związani z Jadwigą i Jagiełłą, były figury tej
pary królewskiej oraz książąt mazowieckich – Janusza i Anny – które do
ostatniego zburzenia świątyni podczas Powstania Warszawskiego służyły za
wsporniki łuków w prezbiterium. Kiedy zostały ustawione, czy przy budowie,
czy też podczas jednej z kolejnych przebudów – nie umiem określić.
Kościół mieszczan i panujących
Objęła Najświętsza Pani w swoje macierzyńskie władanie wzniesiony
dla niej kościół, wzięła też w swoją opiekę wszystkich rzemieślników,
rybaków, młynarzy, okalających coraz ciaśniejszą zabudową swoich domostw,
spichlerzy i młynów Jej górującą świątynię. Zawiązała też ze sobą
najściślejszym węzłem miłości rządzący ród Książąt Mazowieckich, którzy
uważali ten dom Boży za swój kościół książęcy „basilica”, lub za swoją
książęcą kaplicę: „capella dualis in civitate Nova Varsavia” [1].
A potem już rodziny królewskie w stołecznym mieście Warszawie
zawsze otaczały ten pierwszy kościół maryjny czcią i opieką. Królowa Cecylia
Renata, małżonka Władysława IV, specjalnie go ukochała, przynosiła do
kościoła roboty własnoręcznie wykonane, którymi zdobiła ołtarze. Możemy
sugerować, że tak jak królowa Jadwiga tęskniąca do macierzyństwa, tak i ta
monarchini – nie mająca dziedzica – miała ogromne nabożeństwo do tajemnicy
2 Jan Twardowski, Znaki ufności. Kraków 1970 s. 101, Znak
Nawiedzenia, bo przecież kościół Panien Wizytek – przez Nią fundowany – jest
również pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.
Procesja
Długo zachowywał się zwyczaj, że w procesji Bożego Ciała oraz w dniu
odpustu 2 lipca król oraz liczni możnowładcy pieszo postępowali za
Najświętszym Sakramentem od katedry św. Jana na Nowe Miasto. Dopiero od
1716 r. zarówno katedra św. Jana, jak i kościół Nawiedzenia NMPanny
wprowadziły własne procesje Bożego Ciała. Zachowały się jednak nadal
doroczne uroczyste procesje od św. Jana w dniu odpustowym. Historia
opowiada, że w roku 1731 za Augusta II Mocnego w procesji brała udział liczna
kapela królewska złożona z samych Murzynów [1].
Gdy w 1811 r. obchodzono uroczyście 400-lecie istnienia kościoła,
procesja szła od kościoła OO. Dominikanów.
Przez wiele lat zachował się zwyczaj, że pielgrzymi wyruszali z
kościoła Nawiedzenia NMPanny pieszą pielgrzymką do Częstochowy na
uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej, a pozostali w Warszawie parafianie
łączyli się z nimi w modlitwie odprawiając w kościele nowennę. Liczni też
pielgrzymi dorocznych pielgrzymek wyruszających z kościoła OO. Paulinów
gromadzili się na nabożeństwo pod figurą stojącą na cmentarzu naszego
kościoła, by ze śpiewem stąd wyruszyć w drogę.
Styl kościoła
Kościół Nawiedzenia NMPanny został wybudowany w stylu gotyckim.
Jest to „jedyny autentyczny gotyk mazowiecki, prawdziwie nadwiślańskie
średniowiecze” [13].
O starożytności kościoła mówią jego skarpy oraz żebrowane sklepienie
krzyżowe nawy głównej i niższe w nawach bocznych. Budowa rozwijała się
stopniowo. Rzekomo najpierw powstało samo prezbiterium, do którego
dobudowano nawę główną i dwie boczne [1]. Znacznie później powstały
kaplice w stylu barokowym.
Wieża kościelna wyniosła, czterograniasta o potężnym masywie,
zgodnie z charakterem budownictwa w średniowieczu, stoi oddzielnie, choć jest
powiązana z kościołem. Góruje ona nad panoramą staromiejską, oglądaną z
prawego brzegu Wisły i stanowi jak gdyby przedłużenie murów obronnych
miasta.
Wieża istniejąca jest jednak późniejszą budowlą od całego kościoła:
według Chlebowskiego [2] wystawiona za Bolesława IV Mazowieckiego,
Wołoszynowski [13] podaje, że pochodzi z XVI wieku. Prawdopodobnie jednak
budowa jej została rozpoczęta jednocześnie lub bezpośrednio po rozpoczęciu
budowy kościoła, a potem tak jak i kościół, była wykańczana i
przebudowywana.
Sobieszczański podaje [7], że na wieży widniała postać Najświętszej
Maryi Panny z półksiężycem pod stopami. Wichura w 1792 r. zniszczyła ten
wizerunek Bogurodzicy, księżyc zdjęto, a w rogach umieszczono krzyże.
Obecnie widnieje tylko jeden krzyż po stronie południowej
Kolejne przebudowy
Niestety, kościół był w ciągu dziejów wielokrotnie przebudowywany i
zatracił swój pierwotny wygląd.
Pierwsza przebudowa, czy też może rozbudowa, nastąpiła już w drugiej
połowie XV wieku zapewne za księcia warszawskiego i zakroczymskiego
Bolesława IV, który jak jego dziadek Janusz Starszy, był wielkim dobrodziejem
kościoła. Za jego to rządów dziedziczny wójt Nowego Miasta – Kacper Wilk –
nadał parafii grunta, co książę zatwierdził w 1479 r. [1].
Dzięki wspomnianej już opiece królów polskich, jak również
przywiązania mieszczan do tej pierwszej świątyni na Nowym Mieście, kościół
nasz do najazdu Szwedzkiego uchodził za najozdobniejszą świątynię w
Warszawie. Liczne bractwa utrzymywały własne kaplice i ołtarze, nadając im
bogaty wystrój. Od czasów niemal powstania kościoła najstarsze bractwo miało
kaplicę św. Barbary z oddzielną zakrystią. Bractwo Szkaplerza Świętego,
założone przez biskupa Łubieńskiego w 1628 r., Rzym zatwierdził w 1642.
Bractwo to otrzymało dawną kaplicę Zwiastowania, przemianowaną potem na
kaplicę szkaplerzną. Przybywały potem bractwa krawców, rzeźników,
garncarzy , od 1818 r. – bractwo Przemienienia Pańskiego i ponoć inne.
Adam Jarzębski, budowniczy królewski, autor wierszowanego
„Gościńca abo krótkiego opisania Warszawy”, tak opisuje kościół Panny Maryi
w 1643 r.:
Kościół ten najprzedniejszy
U nas i naozdobniejszy.
Z dawnych czasów w Nowym Mieście
Z rynku masz do niego weście;
Dziatki chrzczą, ślub odprawują,
Panu Bogu się sprawują.
W tym kościele są organy,
Chór z gankami bez nagany.
Ołtarze nowe, kaplica;
Przy niej wieża (w bok ulica),
Na niej zegar, dość wysoka
W oczach ludzkich i szeroka.
Podczas najazdu szwedzkiego kościół uległ losowi Warszawy i całej
niemal Polski: zostały zgliszcza murów. Dach spalony, wnętrze zniszczone i
rozgrabione. Gdy nastał pokój, parafianie choć sami zubożali – jęli dźwigać
swoją świątynię. Ofiarnością odznaczyli się specjalnie radny Mikołaj Baryczka
i burmistrz Nowego Miasta –Stanisław Wójtowicz. Odbudowę zakończono
jednak dopiero za panowania Jana Sobieskiego. Kościół nie powrócił już nigdy
do pierwotnej świetności, choć otrzymał ołtarze z drzewa, wykonane piękną
robotą snycerską.
Ofiarność parafian nie ustawała. W początkach XVIII w. na przykład
Tomasz Hryniewiecki oraz Marianna Pietrzykowska, wdowa po kupcu
Albercie, założyli dwie fundacje (altarie) przy ołtarzu Wniebowzięcia
NMPanny. Hryniewiecki zachował do śmierci patronat nad tą nową prebendą, a
potem zdał na bractwo garncarzy, założycieli ołtarza Wniebowzięcia.
Z fundacji Głobockiego pobudowano kaplice Zwiastowania i św.
Barbary.
W późniejszych czasach nie dano spokoju szacownym murom
kościelnym. Zamiast konserwować je w pierwotnej formie, ludzie na pewno
dobrej woli, ale nie dość kompetentni – zaczęli się nad nimi znęcać,
wprowadzając innowacje według własnych gustów. Tak więc gotyckie surowe
mury zarówno kościoła, jak i wieży, zostały w 1781 r. otynkowane z zewnątrz.
Nowej rekonstrukcji z funduszów społecznych podjęto się w latach
1829-1836 oraz 1840-1841. Odnowiono kaplicę Matki Boskiej Bolesnej według
projektu architekta Kropiwnickiego, postawiono nową kruchtę i ocalono od
upadku wieżę. W roku 1829 przerobiono organy, a w 1830 – odbudowano
kaplicę NMPanny Szkaplerznej.
Sobieszczański opisuje [7] (połowa XIX w.), że po odnowieniu kościoła
wszystko było nowe, odświeżone, schludne, przypominało prowincjonalny
kościółek, czym także od innych w stolicy się różnił. Były wówczas kaplice:
NMPanny Szkaplerznej, św. Barbary i Ciemna (prawdopodobnie w wieży –
pogrzebowa, zresztą każdy historyk podaje inne nazwy kaplic), nie
odznaczające się niczym pod względem sztuki. Kościół miał osiem ołtarzy.
Posąg św. Piotra i św. Pawła, naturalnej wielkości, pochodziły z dawnego
kościoła św. Benona. Dotrwały do Powstania warszawskiego.
Wspomniany już architekt Kropiwnicki w roku 1853 usiłował nadać
wnętrzu kościoła formy gotyku angielskiego (tak bardzo obcego w Polsce!). W
1883 r. architekt Zygadlewicz zatracił resztę oryginalnych wartości
architektonicznych przerabiając gotycki wątek murów zewnętrznych [5].
Na początku naszego stulecia w 1903 r. ufundowano nowy wielki
ołtarz, który do dziś się dochował. Ustawiono go zamiast dawnego, który wraz
z tryptykiem znajdującym się nad nim został rzekomo sprzedany do Francji.
W latach 1906-1915 cały zespół architektów (Dziekoński, Szyller,
Wojciechowski, Wiśniowski, Kozłowski) usiłował dokonać pseudohistorycznej
rekonstrukcji kościoła. Dopiero w 1936 r. podjęto próbę przywrócenia
prawdziwie historycznej formy kościoła, w którym nie było już jednak żadnych
pamiątek średniowiecznych. Zarówno piękne kraty (ślusarszczyzna), obraz
Zwiastowania i freski pochodziły z XVIII w.3
Zrekonstruowano wówczas więżę przywracając jej wątek gotycki.
3 Na Kracie przy kaplicy widnieje rok 1850.
Cmentarz kościelny
Kościół otacza cmentarz grzebalny, na którym chowano zmarłych
zwłaszcza podczas tak często nawiedzających Warszawę epidemii „morowego
powietrza” [13]. Podczas robót ziemnych za kościołem przy ostatniej
odbudowie po zniszczeniach wojennych i powstańczych odkopano moc kości
ludzkich, a na pewnej głębokości – szczątki trumny z dobrze zachowanymi
zwłokami. Znalezisko to zostało zabrane przez archeologów do badań
naukowych4. Pod nawą boczną kościoła są rzekomo zamurowane grobowce.
Za czasów Jarzemskiego wznosiła się na cmentarzu Męka Pańska. Od
1872 r. widnieje przed kościołem posąg NMPanny Łaskawej, dłuta rzeźbiarza
Sikorskiego z fundacji robotników okolicznych fabryk metalurgicznych.
Duchowieństwo
Kościół Nawiedzenia NMPanny miał – jak to zwykle bywa w dziejach –
swoje złote lata i smutne upadki. Wiązały się one nie tylko z okresami
burzliwych wojen, ale też z ludźmi, którym powierzono pieczę nad tym Domem
Bożym.
W pierwszych czasach Książęta Mazowieccy – będąc założycielami i
opiekunami kościoła – sami wyznaczali plebanów. Zwyczaj ten przetrwał do
Zygmunta Augusta, który prawdopodobnie pod naciskiem kapituły kolegiaty
św. Jana przyłączył parafię nowomiejską i wcielił ze wszystkimi nadaniami do
funduszów kolegiaty. Potwierdził to biskup poznański Jędrzej Czarnkowski dn.
23 lutego 1562 r. Księża od św. Jana odprawiali nabożeństwa i spełniali
obowiązki duchowne w naszym kościele. Jednak dla mieszkańców Nowego
Miasta wynikały z tego powodu liczne trudności, wobec czego po przeszło 40
4 Informacje uzyskane od parafian.
latach dnia 30.IV. 1608 r. Jędrzej Opaliński, biskup poznański, odłączył na
nowo parafię Nawiedzenia NMPanny od kolegiaty przywracając jej
samodzielność i zatwierdzając wszystkie dawne prawa oraz parafialne
fundusze. Tylko jeden folwark oddał kolegiacie św. Jana. Wyznaczył stałego
proboszcza mieszkającego przy kościele.
Dobroczyńcy parafii uposażyli wówczas licznych wikariuszy
„mansjonarzy” i „altarzystów”. Powiększyła się więc znacznie liczba
duchowieństwa, bo potrzeby wiernych wciąż wzrastały. Bartoszewicz podaje
[1], że dla zaspokojenia tych potrzeb w dalszej części Nowego Miasta
zbudowano filię – mały kościółek św. Krzyża. Według katalogu Muzeum
Historycznego w Warszawie, opracowanego przez Krystynę Wardzińską5 na
rysunku E. J. Dahlbergha z połowy XVII w. zaznaczone jest miejsce koło
samotnego krzyża na cmentarzu dla zapowietrzonych i skazańców, gdzie
znajdowała się mała kapliczka, późniejszy kościółek „św. Krzyża w Polu”. W
tym czasie – poza starożytnym kościołem św. Jerzego – istniały już kościoły
zakonne6, a mianowicie: w 1603 r. powstał kościół OO Dominikanów –
pierwszy kościół na świecie pod wezwaniem św. Jacka; w 1626 r. – OO.
Franciszkanów, pod wezwaniem św. Franciszka Serafickiego; w 1687 r. –
Panien Sakramentek, pod wezwaniem św. Kazimierza; w 1728 r. – rozpoczęto
budowę kościoła OO. Bonifratrów, pod wezwaniem św. Jana Bożego. Ostatni
kościół na terenie parafii Nowego Miasta powstał w 1787 r. pod wezwaniem
św. Benona. I ten kościółek chyba przyniósł całemu miastu największą chlubę
w osobie św. Klemensa Hofbauera, zwanego Dworzaczkiem, ogłoszonego
patronem Warszawy.
Wierni z Nowego Miasta mieli więc już bogatą posługę duchowną.
Ponieważ jednak ta dzielnica warszawska od pierwocin swego istnienia
5 K. Wardzińska. Dawne widoki Warszawy. Warszawa 1958. Centrala Wydawnicza Druków. 6 Nie znając granic ówczesnej parafii, wymieniamy tu tylko te kościoły, które znajdują się w obrębie obecnej parafii.
gromadziła licznych rzemieślników, a wśród nich wielu Niemców – jeden z
księży w kościele parafialnym głosił dla nich kazania w języku niemieckim.
Po skończonej odbudowie kościoła wskutek zniszczeń w czasie wojny
ze Szwedami – już za czasów Saskich – kościół był oparkaniony i otoczony
domami przeznaczonymi dla duchowieństwa. Z tego widać, że duchowieństwo
było liczne i dobrze mu się działo. Niestety, dobrobyt, a zapewne i ogólne
obniżenie obyczajów w tych smutnych dla Polski czasach, źle się odbiło na
obyczajach kapłanów.
Wobec nieładu, który zapanował wówczas w parafii, już za panowania
Stanisława Augusta, kanclerz biskup Okęcki zniósł mansjonarzy, fundusze ich
wcielił do ogólnych dochodów probostwa. Napisał dla duchowieństwa
parafialnego nową ordynację. Pozostawił tylko proboszcza i trzech
wikariuszów.
W tym też smutnym czasie podupadło bractwo Szkaplerza św. Od 1793
r. przestało obierać swych urzędników, zmartwychwstało dopiero w 1802 r. [1].
Raz jeszcze, na początku XIX w., został zagrożony byt parafii. Pomimo
reformy biskupa Okęckiego znów obyczaje duchowieństwa uległy zepsuciu, a
zaniedbywanie obowiązków doprowadziło do wielkiego wyniszczenia gmachu
kościoła. Tym razem rząd Królestwa projektował znieść zupełnie kościół, a
przenieść parafię do kościoła OO. Franciszkanów. Przywiązanie parafian, a
potem głos znawców starożytnych murów uratowały świątynię.
Za Bartoszewiczem [1] podajmy tu częściową listę proboszczów
parafialnych:
Marcin Oborski (1562)
Stanisław Wilczek
Stanisław Mróz (zm. 26.XII.1622)
Jakób Sierputowski (od maja 1623)
Maciej Jagodowicz (nagrobek w kościele – ur. 1602, zm. 11.VIII.1666)
Jan Józef Piaskowski (za czasów Szwedzkich, występuje jeszcze w 1709)
Mikołaj Maciej Zachniewicz (nagrobek w kościele, zm. 1734)
Stanisław Józef Jazwiecki (występuje w 1734 i 1758)
Jan Maranowicz (od 1759, ur. 1719, zm. 1779)
Antoni Kazimierz Szydłowski (od 26.VIII.1779, ur. 13.XI.1737, zm. 1820)
Antoni Pobóg Malinowski (wyświęcony na biskupa 22.XII.1782 w kościele
OO. Dominikanów, sławny kaznodzieja, umarł za czasów Królestwa)
Piotr Gniewczyński (powołany na koadiutora proboszcza 24.III.1796, usunięty
w 1822, umarł w nędzy w Wilnie)
Tomasz Bodeński (od 1822, zm.. 30.VI.1828)
Antoni Kotowski (ur. 10.I.1784, zm. 24.VI.1845, mianowany sufraganem
Łowickim 10.V.1842)
Michał Toczyski (od 1845, ur. 2.2.X.1782, zm. 16.VI.1849 na cholerę)
Antoni Białobrzeski (od 1849)
Instytucje dobroczynne
Zgodnie z cytowanymi powyżej słowami Sienkiewicza księżna Anna
Mazowiecka rzeczywiście starała się na swoją miarę dorównać w cnotach
chrześcijańskich zmarłej królowej Jadwidze. Znajdujemy bowiem w opisach
parafii wzmiankę o istniejącej szkółce przykościelnej, którą dozorowali
plebani naznaczeni przez książąt [1], ale przede wszystkim mamy obszerny
opis Weinerta [12] o utrzymywanym przez parafię szpitalu pod wezwaniem
Panny Maryi, czyli schronisku dla starców „bez żadnej choroby ciała w wieku
niemocy zostających”.
Powstało to schronisko z jałmużny uzbieranej w przedsionku kościoła i
Wejnert sugeruje, że zaraz po erekcji parafii. Pierwsza oficjalna wiadomość o
tym szpitalu-schronisku figuruje w dokumencie-przywileju, wydanym w roku
1538 przez Zygmunta I. W dokumencie tym są wymienieni szczególni
dobroczyńcy instytucji: Marcin Czyszkowski vel Ciskowski, Marcin Borucki,
kanonik warszawski i fizyk królewski, Stanisław Zoch, który zapisał swój
dom przy kościele, potem objęty cmentarzem. Za Zygmunta III
dobroczyńcami zakładu byli piwowar Jerzy Skorupski z żoną Małgorzatą.
W roku 1821 szpital Panny Maryi rzekomo wcielono do szpitala św.
Ducha, wiemy jednak, że przy parafii do Powstania Warszawskiego istniał
przytułek dla ludzi starych. W dwudziestoleciu międzywojennym nie był
finansowany przez parafię, gdyż był przejęty przez miasto7. Prowadziły go
ostatnio siostry Rodziny Maryi.
Według Podlewskiego [6] ponad 700 staruszek przebywało w nim, gdy
Niemcy kazali – już po opuszczeniu Starówki przez oddziały powstańcze –
wyjść im ze swego schroniska. Niewiele jednak miało dość sił, by stawić się
na ten rozkaz. Tę nieliczną grupkę Niemcy zawlekli w okolice fortów
Żoliborza czy też na Powązki i tam pomordowali. Resztę żywcem spalili
oblawszy benzyną ich posłania. Według relacji świadków, którzy pierwsi
dotarli na Nowe Miasto w pierwszych miesiącach 1945 r., we wszystkich
ruinach izb, wannach leżały zwłoki pomordowanych pensjonariuszek.
Powstanie Warszawskie
Nową, największą tragedię wraz z całą Warszawą, a przede wszystkim
ze Starówką, przeżył nasz kościół podczas Powstania Warszawskiego.
Najświętsza Maryja Panna w swojej świątyni, tak jak i inne kościoły na
Starym i Nowym Mieście, przygarnęła niezliczony tłum swych
wystraszonych, często już bezdomnych parafian. Czuli się oni najbezpieczniej
7 Od roku 1917 kierownikiem schroniska był Władysław Serafinowicz, ojciec Leszka Serafinowicza (Jana Lechonia) – Jan Lechoń. Poezje. Czytelnik 1957 – Wstęp Mariana Toporowskiego.
w domu swej Matki. Grube mury świątyni i obszerne podziemia wydawały się
pewnym schronem.
Kościół nasz był jedną z najdalej wysuniętych redut powstańczych w tej
dzielnicy. Terenu, ciągnącego się skarpą wzdłuż ulicy Starej, koło kościoła i
wzdłuż ulicy kościelnej, bronił ppor. Rawicz z 15 kompanii batalionu
Wojskowej Służby Ochrony Powstania [6]. Po zajęciu Państwowej Wytwórni
Papierów Wartościowych Niemcy atakowali nasze oddziały od strony
barykady między ulicą Przyrynek a kościołem. Powstańcy byli zmuszeni
wycofać się z kościoła dając wstęp wrogowi. Już wówczas zginęło w kościele
moc ludzi od granatów rzucanych przez Niemców przez okna kościoła i
wejścia do podziemi.
Na kilka dni przed tym kapelan wojsk powstańczych o. Paweł (O.
Józef Warszawski T.J.) wygłosił kazanie w sali Komendy Głównej na
ul. Barokowej, którego ustępy za Podlewskim [6] przytaczamy „...Hitler
jest antychrystem. „Hitler gegen Christus” nosi tytuł jedna z książek,
wydanych przez brunatną partię. W cały ich morderczy szał i wir – my
wstawieni. My – walcząca Warszawa. My, jedyny zastęp tych, którzy
Boga znak zatknęli na swych sztandarach. My – maleńka wyspa pośród
szalejących mórz i piekielnych mocy... Sprawa nasza – sprawą Boga! A
przeciw na zastępy antychrysta... Dlatego walka nie może być
przegrana. Bóg przegrać żadnej walki nigdy i z nikim nie może...”
W Świątyni Najświętszej Maryi Panny znaleźli się ludzie z
szeregów tego – jak nazwał kaznodzieja – antychrysta. Ludzie też
przyjęci za dzieci przez Maryję pod krzyżem konającego Chrystusa. Nie
był to powrót synów marnotrawnych do Matki. Ale Matka niewątpliwie
i na nich spojrzała jak na swoje dzieci. A my wtedy, w wirze walki, gdy
nam mordowali niewinne dzieci i niedołężnych rodziców, gdy nasi
bliscy padali w szeregach walczących, nie potrafiliśmy spojrzeć na nich
jak na swoich braci. Nienawiść przesłoniła oczy bielmem po jednej i
drugiej stronie...
Powstańcy na drugi dzień odbili kościół, który jednak w ostatnich
dniach walk na Starówce znów dostał się w ręce wroga {11}. Stąd Niemcy
atakowali oddziały powstańcze znajdujące się w kościele Sióstr Sakramentek.
Wkrótce jednak obydwa kościoły padły w gruzy.
Runęły mury kościoła i część wieży. Bomby przepiły sklepienie. Kilka
tysięcy ludzi zgromadzonych w podziemiach obu tych świątyń znalazło
śmierć. W kościele SS. Sakramentek zginęło 35 sióstr i czterech kapłanów,
między nimi proboszcz kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – ks.
prof. Józef Archutowski.
Wieść o zburzeniu najstarszego kościoła maryjnego rozniosła się
tragicznym echem po całej walczącej jeszcze Warszawie. Cytujemy słowa
Wołoszyńskiego [13]; „Jedną z najtragiczniejszych wieści była plotka, która
dotarła do naszego odcinka bojowego przy ulicy Brackiej, że właśnie został
„trafiony” kościółek Maryi Panny na Nowym Mieście. Nie przypuszczałem do
tej chwili, jest dla starych szarych warszawiaków jednym z najświętszych.
Zdziwiony byłem, że ta wieść przygnębiła ów szary tłum więcej niż upadek
Katedry Świętojańskiej. Odkrywało się w tych dwóch miesiącach więcej
prawd o starej i najstarszej Warszawie niż w ciągu dwóch dziesiątków lat”.
Praca wydana pod redakcją Władysława Tomkiewicza [9] wymienia
następujące straty w naszym kościele: „W nawach bocznych kilka ołtarzy z
XVII i XVIII w. o skromnym na ogół charakterze, oraz dwa ciekawe
rokokowe w kaplicach Zwiastowania Najświętszej Marii Panny i św. Barbary.
W pierwszej, w której był on ozdobiony bogatą dekoracją rzeźbiarską,
przepadły piękne obrazy Zwiastowania i Matki Boskiej z XVII w., w drugiej
freski z XVIII w. ze scenami Trójcy św. i Adoracji Matki Boskiej. Ozdobne
kraty, ujmujące wejście do kaplicy, ocalały, jak również część nagrobków.
Los naczyń i parametrów kościelnych nieznany. Przybliżony szacunek strat –
100% ołtarzy8, 80% rzeźb, 100% obrazów, 100% naczyń i tkanin (200 000
zł)”9.
Okres powojenny
Po opuszczeniu Warszawy przez Niemców w 1945 r. zabezpieczono mur
kościoła od dalszego zniszczenia. Wówczas to Biuro Odbudowy Stolicy
(BOS) częściowo, prowizorycznie podciągnęło mury, pokryło je dachem i
również częściowo odbudowało wieżę.
Do września 1949 r. kościół był jednak nieczynny i wejście do niego
było zabite deskami. Nadzór nad ruinami miał ks. prałat Michał Kliszko, który
też administrował parafią.
Na pierwszego proboszcza został powołany ks. Stefan Kowalczyk
(późniejszy dziekan), kapelan wojsk polskich w randze pułkownika, który
pełnił na początku wojny funkcje zastępcze po opuszczeniu Polski przez
biskupa Gawlinę. Wprowadził go uroczyście do kościoła w dniu 8 września
1949 r. ksiądz dziekan Murawski, proboszcz kościoła św. Wojciecha na Woli.
Wydawało się, że nowy proboszcz bierze na siebie ciężar nadludzki. Jak
zabrać się do odbudowy kościoła bez pieniędzy, jak zorganizować życie
parafialne wśród ruin całej dzielnicy? Jak trafić do parafian wynędzniałych,
gnieżdżących się gdzie niegdzie w rozwalonych domach, lub rekrutujących się
wśród ludzi nie związanych z tradycją kościoła?
Jednak wola odbudowy Stolicy była tak silna wśród warszawiaków,
którzy powrócili do zgliszcz swego miasta, że i ofiarność była niemal
8 Ołtarz wielki ocalał i po renowacji jest ustawiony na swoim miejscu. Niestety pochodzi on z czasów przebudowy naszego kościoła na początku naszego stulecia i tak jak ambona oraz grupa rzeź już wspomnianych, jest niedopasowany do gotyckich murów świątyni. 9 W rzeczywistości straty – jeśli w ogóle można je przeliczyć na pieniądze – wynoszą bez porównania więcej.
spontaniczna. Dźwigała się z ruin cała Warszawa, zaczynała się dźwigać
również Starówka. Trzeba było więc odbudować i najstarszy kościół
Najświętszej Maryi Panny. Znaleźli się warszawiacy, którzy przyszli z
pomocą niestrudzonemu w pracy proboszczowi. Ich ofiary miały nieraz
charakter wdowiego grosza.
Zgodnie z założeniem z 1936 r. przystąpiono do odtworzenia gotyckich
form kościoła z XV wieku z zachowaniem barokowych kaplic. Projekt
odbudowy opracowała architekt Halina Kosmólska, a wykonała głównie
architekt Beata Trylińska.
Cegłę sprowadzono z Grudziądza. Niestety, drewno użyte przez BOS w
pierwszej fazie odbudowy na belki nad sklepieniem prezbiterium okazało się
mokre i wkrótce wdał się grzyb, co zmusiło do trudnego i kosztownego
przerabiania belkowania. Sklepienie nad prezbiterium zostało wykonane
dzięki ofiarności robotników odbudowujących katedrę św. Jana, którzy po
zakończeniu swej dniówki przychodzili na naszą budowę i pracowali
wieczorami od 16 do 20. Mury kościoła zostały w wielu miejscach spięte
ankrami, filary w nawach – wzmocnione żelazobetonem.
Z początku ks. Stefan Kowalczyk pracował w parafii zupełnie sam. W
związku jednak z dodatkowymi obowiązkami, które musiał objąć, gdy został
dziekanem (rok 1952 lub 1953), nie mógł bez pomocy podołać administracją
kościoła. Pierwszym wikariuszem był ks. Preizner, ale pracował w parafii
krótko. Po jego ustąpieniu pomocnikami byli Bonifratrzy (ks. Kloc i jeden z
braci), którym w zamian za pełnione obowiązki w parafii ksiądz proboszcz
pomógł w rozpoczęciu odbudowy kościoła św. Jana Bożego, częściowo ją
finansując.
Kolejnymi wikariuszami przy księdzu dziekanie byli ks. Henryk
Miastowski, ks. Jan Kryszewski i ks. Tadeusz Derulski.
Warunki mieszkaniowe księży z początku były niesłychanie
prymitywne. Ksiądz dziekan jakiś czas mieszkał przy Prokatedrze, którą
również odbudowywał (blachę miedzianą na jej pokrycie otrzymał za
interwencją ówczesnego prezydenta Bolesława Bieruta). Pierwsze izby
przystosowane do zamieszkania mieściły się w wieży (bez dziennego świątła)
i nad zakrystią (przerobione z dawnej reprezentacyjnej zakrystii). Początek był
bez wody, kanalizacji, opału...
Po uskutecznionych pierwszych, najważniejszych robotach w kościele,
które umożliwiły sprawowanie służby Bożej, przystąpiono do budowy
plebani, która powstała z ruin jednego z budynków przytułku.
Jednocześnie ksiądz dziekan zabiegał o wystrój wnętrza kościoła.
Należało poddać renowacji zarówno wielki ołtarz, jak i zniszczone grupy
figuralne. Figura św. Antoniego (odlew gipsowy nie mający wartości
artystycznej) bardzo zniszczona, została całkowicie odnowiona ze względu na
przywiązanie do niej starych parafian. Na cmentarzu kościelnym odnowiono
figurę Matki Boskiej – Dzieciątku dorobiono brakującą główkę.
Ambona jest darem przedwojennego wikariusza naszej parafii – ks.
Józefa Zółtka, proboszcza parafii Belsk w Grójeckim.
W tym czasie Ksiądz Prymas sprowadzał z Ziem Zachodnich obrazy do
katedry, z których ksiądz dziekan otrzymał dwa, przedstawiające Nawiedzenie
i Zaślubiny NMPanny. Obraz Nawiedzenia umieszczono nad wielkim
ołtarzem do czasu wyremontowania grupy przedstawiającej Nawiedzenie, w
której była odtrącona głowa i ręka Maryi (wyremontowano za proboszcza ks.
Prof. Antoniego Kwiecińskiego).
W nawie prawej stoi ołtarzyk Matki Bożej Ostrobramskiej, a z tym
ołtarzykiem związane jest zdarzenie o charakterze współczesnej legendy. Otóż
pewnemu pielęgniarzowi imieniem Jasio, który zapewne wskutek przeżyć
wojennych podlegał jakimś zaburzeniom psychicznym, przyśniło się pewnej
nocy, że w jednej z bram domu na ul. Marszałkowskiej (prawdopodobnie pod
nr 13) między Placem Unii Lubelskiej a Placem Zbawiciela, znalazł Jezuska z
okaleczonymi nóżkami. Wziął Jezuska na ręce, postanowił leczyć, masować
chore nóżki, zanieść do szpitala. Sam się jednak skończył, ale Jasio
pozostawał wciąż pod jego wrażeniem. Za namową swej matki poszedł do
zburzonego domu na ul. Marszałkowskiej i w ruinach bramy zobaczył, że
wśród gruzów stoi ocalały ołtarzyk Matki Boskiej Ostrobramskiej, ustawiony
tam – jak w większości warszawskich domów – podczas oblężenia Warszawy,
lub potem podczas oblężenia Warszawy, lub potem podczas okupacji
niemieckiej.
Gdy ksiądz proboszcz Kowalczyk dowiedział się o tym, udał się do ks.
Biskupa Wacława Majewskiego, gdyż dom ó mieścił się na terenie jego
parafii, otrzymał pozwolenie i zabrał ten ołtarzyk do kościoła.
Prace ponad siły ludzkie i ciągłe braki pieniężne wyczerpały wkrótce
organizm księdza proboszcza. Zmarł w już odbudowanej plebani dnia
16.VI.1957 r. Wikariuszem był wówczas ks. Tadeusz Derulski.
Drugim powojennym proboszczem był przez dziesięć lat ksiądz kanonik
prof. Antoni Kwieciński, który usiłował przede wszystkim odnowić dawne
tradycje życia parafialnego. Miedzy innymi pracował nad wskrzeszaniem jak
najgorętszego nabożeństwa do Matki Bożej Szkaplerznej, gromadząc czcicieli
Szkaplerza św. Przed odpustem w dniu 16 lipca. Nowenna przed świętem
Matki Boskiej Szkaplerznej – zgodnie z dawną tradycją kościoła – została
wprowadzona przez obecnego proboszcza – ks. Kanonika Bolesława
Karczmarskiego.
Wikariuszami po ks. Derulskim byli kolejno: ks. Wypych, ks. Tadeusz
Baczyk, ks. Roman Indrzejczyk i ks. Witold Fultyn.
Od listopada 1966 r. proboszczem jest ks. kanonik Bolesław
Karczmarski, wikariuszem i katechetą nadal ks. W. Fultyn.
Już za czasów tego trzeciego powojennego proboszcza odbudowano w
1967 r. ogrodzenie kościoła, potem uporządkowano cały teren cmentarny i
wyremontowano absydę. Kolejno prowadzone są niezbędne roboty we
wnętrzu kościoła, a mianowicie oczyszczono cegłę gotycką w nawach,
wstawiono oszklone drzwi w przedsionku itp. Kościół zradiofonizowano.
Obecnie odbudowuje się zabytkową zakrystię.
Daleko jeszcze do ostatecznego wykończenia wnętrza kościoła. Ale
Najświętsza Maryja Panna przywykła do swego ubożuchnego Domku
Nazaretańskiego. Ona zna ludzi i wie, że to oni pragną otoczyć Boga w
świątyni jak największym przepychem, ale Bogu Ojcu wystarczało, gdy Lud
Wybrany w namiocie oddawał Mu chwała, a Syn Boży, żyjąc wśród ludzi, nie
miał gdzie położyć swej głowy. Maryja wie, że zgodnie z ludzkimi
skłonnościami będzie jej stara świątynia w Warszawie coraz piękniejsza, ale
przede wszystkim czeka byśmy wszyscy wspólnym wysiłkiem budowali
Królestwo Boże w duszach ludzkich , a zgodnie z intencją fundatorów
kościoła, pragnie by stąd promieniowano na całe miasto, na cały kraj i poza
kraj Najświętsze Macierzyństwo.
LIERATURA
[1] J. Bartoszewicz. Kościoły Warszawskie rzymsko-katolickie opisane pod
względem historycznym. Warszawa 1855 Druk S. Olgenbranda.
[2] B. Chlebowski. Warszawa za książąt Mazowieckich. Warszawa 1911 Tow.
Miłośników Historii.
[3] W. Gomulicki. Opowiadania o Starej Warszawie. Warszawa 1900; seria II
Warszawa 1908 Biblioteka Dzieł Wyborowych.
[4] W. Gomulicki. Warszawa dawna i jej pamiątki. Przewodnik historyczny-
pamiątkowy. Warszawa 1916 Spółka Drukarzy.
[5] Kościoły Warszawy w odbudowie. Warszawa 1956. Rada
Archidiecezjalna Odbudowy Kościołów Warszawy.
[6] S. Podlewski. Przemarsz przez piekło. Warszawa 1957 PAX.
[7] F.M. Sobieszczański. Warszawa. Wybór publikacji. Warszawa 1967 PIW.
[8] J. Stabińska. Królowa Jadwiga. 1969 Znak.
[9] Straty kulturalne Warszawy. Praca zbiorowa pod red. W. Tomkiewicza.
Warszawa 1848 Min. Kultury i Sztuki.
[10] J. Szajnocha. Jadwiga i Jagiełło. Warszawa 1969 PIW.
[11] S. Tworkowski. Pan Jezus ze Świętojańskiej Katedry. Nowele –
opowiadania – obrazki. Na prawach rękopisu.
[12] A. Weinert. Starożytności Warszawskie. Warszawa 1848. J. Unger.
[13] J. Wołoszynowski. Cóż to za nieznajome miasto? Warszawa 1963
Czytelnik.
Uwaga: Przy opracowywaniu dwóch ostatnich rozdziałów skorzystano z
ustnych relacji świadków.