Post on 28-Feb-2019
.M 15. Warszawa, d. 8 Kwietnia 1888 r . Tom VII.
T fGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2
Z przesyłk~ poczlow~: rocznie " 10 pólrocznie " ó
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich ksi~Jgarniach w kraju i zagranicą.
l
-------------------------------------------------------------A.dres Eeda.kcyi: Xra.kO"'QVSkie-Frzed:r.nieście, Nr ee.
O BARWNIKU KRWI I STOSl- . 'liu .JE!.U
DO BARWNIKA ŻÓŁCI.
Gdy przypomnimy sobie, jakie ma zna· czenie barwnik krwi w ot·ganizmie 1), zrozu· mierny łatwo, że ciulo to było przedmiotem licznych badań. Przedewszystkiem zajęto się samym barwnikiem, a więc hemoglobiną i połączeniami, ja ki e daj e to ciało z tlen.em 1 mnemi gazami. Celem tych badań było wyjaśnienie istoty procesów przemiany materyi w organizmie, w których barwnik kr\\i jako czynnik roznoszący tlen przyjmuje niepośledni udzial. Guy zadanie to mnićj lub więcej szczęśliwie rozwiązano,
posuwano się dalej ku bliższemu poznaniu natury bat·wnika i jego budowy. Chociaż
cel ostateczny nie został jeszcze osięgniętym i nie zdołano wyjaśnić układu atomów
1) Porówn. "Kilka wiadomości z chemii krwi",
Wszechświat., t. IV, str. 182 i nast. Artykul w ca· łości prawie osnuty na badaniach prcf. Nenckiego.
(Przyp. red.).
wewnątrz cząsteczki, to jednak na drodze tćj zdobyte spostrzeżenia, oprócz tego, że nas do tego celu zbliżają, wykazują intere"' J<!CY , kt związku, jaki zachouzi między barwnikiem knvi a pcwnemi produktami przemiany materyi, jak barwniki żółci: bilirubina i urobilina.
Zamierzam streścić tu rezultaty pracy mojćj, dotyczącej tego przedmiotu. Punktem wyjścia byla hemina czyli t. zw. "kryształy Teichmanna".
Wiadomo, że hemoglobina przy działaniu kwasów lub alkalijów roskłuda się na ciało białkowate, globinę i substancyją barwni· kową hematynę, albo- przy użyciu kwasu solnego- heminę, zawierającą chlor i tworzącą. pol~czenie z alkoholem amylowym, z któt·ego ją przekrystalizowano. Rosklad ten, według badań moich dawniejszych, oilbywa się zawsze przy udziale tlenu powietrza, a otrzymane ciała mają skład nastę
puj\ey:
Ca2 Hao N4 Fe 03. HCl i C32 H 32 N4 Fe 04
hemina hematyna.
Hematyna powstaje wprost z hemoglobiny przy roskładzie jej ługiem, lub też zapomocą tegoż odczynnika można ją otrzy-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
22~6 _______________________ w __ sz_E_C_B~ŚW~1A~~~·---------------------N_r __ l5_._
mać z heminy; przyczem, jak to widać przy porównaniu dwu wzorów, następuje odczepienie czą.steczki kwasu solnego i przybl'a·nie natomiast cząsteczki wody. Hemina, według wszelkiego prawdopodobieństwa,
znajduje się w takim stosunku do hematyny, jak np. chlorek rodnika alkoholowego do alkoholu (C2 H 5 Cl do C2 H 5 OH) i zamiana jednego ciała. na drugie polega na zastąpieniu chlol'u przez grupę wodorotlenową..
Hemina, traktowana kwasami, roskłada
się dalej na hematoporfirynę. Dawniej już starałem się zbadać przebieg tego roskładu i powstający przytern nowy barwnik. Dla wywołania roskladu używałem stężonego
kwasu siarczanego i otrzymałem wtedy ciało beskształtne, brunatnoczerwonego koloru o składzie:
C32 H 34 Nł 0 3 , hematoporfi.rynę.
Fakty te, a szczególniej niejasny cokolwiek przebieg reakcyi, skłoniły mnie do dalszych badań. Po wielokrotnych próbach postanowiłem użyć dla roskładu hematyny, a względnie heminy, kwasu octowego lodowatego, nasyconego bromowodorem. Próba została uwieńczona pomyśl
nym skutkiem. Otrzymałem piękny, pul'purowego koloru barwnik beskształtny, dający jednak krystaliczne poł'ączenia z kwa· sem solnym, również krystalizującą sól sodową. i sole innych metali: cynkową, sre· brną, nieluystaliczne wprawdzie, ale dające się otrzymać w stanie czystym i analizować. Analizy wszystkich tych ciał wykazują, że
otrzymany barwnik, hematoporfiryna ma skład C10 H 1s N2 0 3, t. j. taki sam, jak barwnik żółci, bilil'llbina, jeżeli przyjąć dla tej ostatniej wzór Stadelera, za którym wszystkie dane przemawiają, a nie polimeryczny, podwojony (C32 H 3G N-1 OG) wzór Malyego. Hematoporfiryna jest ciałem nadzwyczaj nietrwałem, roskłada się już przy lekkiero ogrzewaniu na wet rost.worów, z których daje się otrzymać tylko przez odp~rowanie w rozrzedzanem powietrzu i wogóle zachowywanie niezwykłych ostrożności, unikanie nadmiaru odczynników używanych i t. p. Rospuszcza się w kwasach mineral.nych, z kw. solnym np. dając połączenie
CIG H 1s N1 0 3 • HCI. Z zasadami daje sole
powyżej wspomniane:C1G H 17 NaN20 3 +HlO, cl6 HIG Zn N2 03+H20, w których jeden lub dwa atomy wodoru są zastąpione przez metale. Nadzwyczaj łatwo rospuszcza się w alkoholu zwyczajnym. Rostwory hematoporfiryny są pięknie purpurowo zabarwione, szczególniej zaś rostwór w mineralnych kwasach, który ma przytern odcień fijołkowy.
Ciało to zwraca na się tern większą uwagę, że nietylko co do składu chemicznego, lecz i co do własności jest podobne do bilirubiny. Rostwór hematoporfiryny ogrzewany ostrożnie z kwasem azotnym zmienia czerwone zabarwienie na zielone, później na niebieskie, wreszcie żółte, jestto znana reakcyja Gmeli-na na barwnik żółci. Przy ogrzewaniu na sucho hematoporfiryna daje charakterystyczny zapach pirrolu i pozostawia trudny do spalenia węgiel, obie te własności posiada też bilirubina. Wreszcie, co jest najbardziej charakterystyczne, hematoporfiryna zapomocą środków uwodorniających daje się zamienić na ciało, które w zachowaniu się nadzwyczaj podobnem jest do urobiliny, ciała otrzymanego przez uwodornienie bilirubiny. Powiadam "podobne", bo zdaje się jednak, że nie identyczne. Pomimo podobieństwa w charakterystycznych reakcyjach, urobilina, otrzymana z hematoporfiryny, różni się od urobiliny otrzymanej z bilirubiny, jak również hematopot·fi.ryna nie jest identyczną z bilirubiną. Różnica mianowicie polega na tern, że hematoporfiryna i związek otrzymany z niej pt·zez uwodornienie są ciałami mniej trwałemi, łatwiej i szybciej ulegająceroi
zmianom, niż podobne do nich bilimbina i urobilina. vV organizmie, zdaje się, powstaje bilirubina obok hematoporfiryny, tylko jednak hematoporfit-yna, jako ciało
chętniej biorące udział w reakcyj ach, zostaje zużytą dla wytworzenia barwnika krwi. W jaki sposób synteza ta się odbywa, tru· dno teraz jeszcze o tern są.d<.ić, w każdym jednak razie fakty takie, jak rosstrzygnię
cie pytania co do wielkości cząsteczki he· matoporfi.t·yny, wreszcie powstawanie pit·rolu podczas suchej dystylacyi, do tego celu nas zbliżają. Z tego też punktu widzenia zajmująceru jest wyjaśnienie procesu powstawania hematoporfiqny przez roskład
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr J 5. WSZECIJŚ WIA 1'. 227 ----------------------- ----------------------------heminy lub hematyny. Przez działanie kwasu siarczanego otrzymana hcmatopodiryna ma skład: 0 32 H 3 4 N4 0 5 , jest ona bezwodnikiem hematoporfiryny otrzymanej przy użyciu kwasu octowego lodowatego. Rcakcyja jednak roskładu w jednym i w dl'Ugim wypadku jest jednakową. i odbywa siQ wedlog równania:
0 32 H3t OlN4 0 3 Fe+HBr+3H20= hemina
=2Cta H18 N2 0 3 +Fe Bt·2 +HCl+H2
Wydzielania się wodoru wprawdzie nie spostrzeżono, lecz prawdopodobnie tylko dlatego, że zostaje on zużytym dla uwodornienia powstałej hematoporfi.L"yny. Takie produkty uwodornienia powstają. rzeczywiście przy tćj reakcyi. Jednym z nich jest właśnie urobilina, czy też ciało jej pokrewne.
l~osklad hematyny na hematoporfirynę
z wszelką. stanowczością. przemawia za tern, że barwnik żółci wytwarza się w ot·ganizmie z barwnika krwi. 'Wiemy przecież, że
wodany węgla przy roskładzie zapomocą.
alkalijów lub fermentacyi dają kwas mleczny fermentacyjny, w organizmie zaś roskładają-c się dają. izomeryczny z poprzednim kwas mięsomleczny. Toż samo zachodzi niewą-tpliwie z barwnikiem krwi, który w sztucznych warunkach zdołano rozłożyć
na hematoporfit·ynę, podczas gdy w organizmie roskłada się on na bilirubinę. Zajmujące są. spostrzeżenia, że w pewnych wypadkach bematoporfiryna może się w organizmie wytworzyć. Mac Munn znalazł hematoporfirynę w zabat·wionem pokt-yciu wielu zwierząt bezkt·ęgowych. Tappeincr zaś w wypadkach chorobliwych w kościach świni spostrzegał wydzielone brunatne ziarna hcmatoporfiryny.
Projeso1· M. Nencki.
Z Z Y CIA JEMIOŁ Y.
Ktokol wiek przywykł gł·ębićj zastanawiać się nad zjawiskami natury, wnikać w tajni-
ki życia istot organicznych, bezwątpienia, oprócz cech ogólnych, właściwych całej grupie indywiduów pokt-ewnych, spostt·zeże znamiona, charakteryzują.ce każdą. istotę
zosobna. Nie tyczy się to wy~ą.cznie cech morfologicznych, któl'e już oddawna przyjęto za zasadę przy klasyfikacyi, lecz w równej mierze piętno nicstałości uderza nas przy rospatt·ywaniu zjawisk życiowych, stosunku dan ćj istoty do świata otaczającego, j ćj obyczajów i zwyczajów. Najjaskrawi~j
jednak występują te objawy bijologiczne u ot·ganizmów, które już od wieków wyła.maly się z pod reguł obowią.zującćj fizyjologii. Takich renegatów możemy napotkać mnóstwo, zwłaszcza w państwie roślinnem. Nic wspominamy już o całej grupie grzybów, któt·ym się ongi, w zamierzchłej przeszłości, sprzykt-zyht zielona sukienka i, porzuciwszy ją., jęły pędzić żywot na cudzy rachunek, da.ją.c się mocno we znaki napastowanemu gospodarzowi. Pomijają.c bowiem te niższe warstwy społeczeństwa roślinnego, napotykamy odszczepieństwo od ogólnych zasad fizyjologii i u licznych przedstawicieli, zajmujących wyższe stanowisko w klasyfikacyi. Tu muchołówka, rosiczka, dzba~
necznik, pływacz i t. p., niezaduwalniając
się pokarmem, wyrabianym w zielonych liściach swoich poJ wpływem dobroczynnego promienia słonecznego, zapragnęły s tra wy zwierzęcej i wyosobniły się z pokl'ewnych eobie gatunków w grupę roślin mięsożernych. Tam znowu bezbarwna kot·zeniówka., porzuciwszy grunt żyzny, osiadła na korzcniach sosny, jod~y, świerku i wydziera im część w pocie zapracowanej żywności; tu czerwonawa kanianka wpija swoje smoczki w łodygę koniczyny, lucerny i innych roślin, ciągną-c z nich soki pożywne.
Wszystkie tego rodzaju rośliny oddawna już zwróciły na siebie uwagę botaników już to ze względu n:~. znaczenie swoje w rolnictwie jako pasorzyty, już też ze wzglQdu na swoję budowę i sposób życia. Szczególną. wszakże łaską. da.t·zono zawsze jemiolQ (Viscum album), tę wiecz zielom~ roślinę,
która obrawszy sobie za siedlisko wierzchołki dt·zew, od wieków stanowi przedmiot podziwienia i czci. Starożytne ludy miały jemiołę w religijnem poszanowaniu, upatrują-c symbol tajemniczy w krzewince, wcgietuj~·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
228 WSZECDŚWJA T. Nr 15.
cej i rozrastającej si~ bez przyłożenia si~ ziemi i przypuszczając, że nasiona jej z nieba spadają.. Kapłani zbierali ją. na szósty dżień po nowiu zwłaszcza z d~bów, wśt·ód ceremonij religijnych i przygotowywali z niej napój, który mial użyczać wszystkim istotom żyjącym płodności i chronió przeciw wszelkim mokom. Jeszcze dĘisiaj znajdują.
si~ zabobonni, którzy krzyżyki z drzewa jemioly przygotowane noszą. jako amulety przeciwko czarom, a w Niższej Austryi prosty naród dotychczas si~ do niej ucieka jako do ostatecznego środka ratunkowego przeciwko nieustającym krwotokom.
I n nas jemioła cieszyła si~ dawniej wielkiero uznaniem, jako środek niemal na wszystkie choroby 1
). Ks. Kt·zysztof Kluk w trzecim tomie swego "Dykcyjonarza. roślinnego" (Warszaw a 1811) tak pisze o niej na str. 170: "Kora osobliwie tej rośliny ma smak obrzydliwy, ścią.gnją.cy i nieco odurza· jący. Zalecali ją. dawniej (lo zażywania różnym sposobem na biegunki, reumatyzmy, lamania, choroby nerwów i osłabienia po dł'ugich chorobach. Świeżo teraz Kolbath wielkie jej daje pochwały na niemoc padającą.. Zewn~tt·znie przykłaelana odmiękcza
wrzody i do ropienia się przyprowadza: oraz w podagrze czyni ulgę... Dawni lekarze nnj wi~kszą. skuteczność mniemali być w jemiole, która na dębach rośnie."
Dla naturalisty przedstawia jemioła nie· pospolity urok ze wzgl~du na swoje objawy życiowe i przez długi czas stanowiła przedmiot sporu, którego i obecnie nie można jeszcze uważać za załatwiony. Chodzil'o mia· nowicie o to, jakie drzewa zamieszkuje ciekawy ten okaz, ja'kie najlepiej sprzyjają. jego rozwojowi, czy w jfmiolc nnleży upatrywać pasorzyta lub nie, oraz w jaki sposób nasiona jego zostają. rozsiewane. Kwestyje te znajdują. się i teraz na porządku dziennym i mogą zainteresować nawet niespecyjalist~.
Dla zabrania znnjomości z naszą. rośliną, sięgnijmy wzrokiem na wierzeboJki drzew. Najczęściej na sośnie, rzauziej na topolach, lipach lub drzew~h owocowych spostrzedz można zieloną. krzewinę, tworzącą. okrągłe kępki na gał~zi lub szczycie, dochodzące
1) - ~wieżo pisał o tem prof. J. Rostafińsld w cza.so· piśmie "Wisła," km II, zesz. I.
mniej więcej '/2 metra wysokości. Występują-c u nas tu i owdzie, jemioła bardzo vospolitą. jest w południowej Europie, gdzie razem z drugim gatunkiem rodziny gązewnikowatych (Loranthaceae ), mianowicie gązewnikiem europejskim (Loranthns europaeus) stanowią. prawdziwą plngę drzew. Charakteryzuje się mocno węzłowatą łodygą, widlowato się rozgałęziaj:}cą. Łodyga dzieli si~ na a wie gałęzie, każda gałąź na dwie gałązki i t. d. i dopiero na· ostatniej gałązce siedzą dwa liście naprzeciwległe, bezogonkowe, lancetowate, w górze rozszerzone, grube lecz skórkowate, zachowują-ce i w zimie zielony swój kolor (fig. 1). Drobne żółto-zielonawe
Fig. l. Galą,zka. jemioły z liśćmi i jagodami.
kwiatki osadzone są. w kątach liści i gałą.zek bezpośrednio t. j. bez szypułek. Kwiaty są jednopłciowe, posiadają zatem albo słupki albo pr~ciki i zazwyczaj występuh oddzielnie t. j. jedne okazy jemioły posiac.lają wyłącznic kwiaty męskie, inne żeńskie (dwudomowe, dioecia), rzadziej kwiaty m~skie i żeńskie znajdują. się na jednym okazie Gednodomowe, monoecia). Okrycie kwiatów pojedyńcze, czterodziałkowe, żółto-zielonawego kolo~·u. W kwiatach m~skich pylniki,
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 15. WSZECllŚWIAT. 229
w liczbie czterech, beznitkowe osadzone są, na działkach, w kwiatach żeńskich również czterodziałkowycb, płaskawe znamię osadzonejest bezpośrednio na zalążni. Zjawiające się w Marcu lub Kwietniu kwiaty zebrane są zwykle po pięć razem, owoce dojt·zewają dopiero we Wrześniu lub Październiku. Owoc }Jrzedstawia okrągłą, wielkości grochu mięsistą. jagodQ brudno-białego koloru, nawpół przezroczystą, odznaczoną na wiet·zchołku
pięciu brunatneroi plamkami i zawierającą jedyne jajowatej formy nasionko.
Jemioła występuje wcal'ejEuropie, wszakże w różnych okolicach obiera sobie za siedlisko rozmaite gatunki drzew. U nas rośnie przeważnie na topolach i sosnach i najobficiej występuje w powiecie rawskim, jak utrzymuje Jastrzębowski w swojej Historyi naturalnej ziemiańskiej, gdzie na str. 510 pisze: Kto ją, (t. j. jemiołę) chce badać, niech zajrzy uo miasta Brzezin w rawskiem, gdzie obficie bardzo obsiadła tamtejsze topole. W prowincyjach nadreńskich przeważnie
znajduje się na jabłoniach, w Prusiech na topolach, w lesie Turyngeńskim i Szwarcwaldzie na jodłach. "V ogóle naliczono przeszło 50 gatunków drzew, na którychjemioła wegietować może. Powszechnie sądzą, że jedynem drzewem, które jemioła starannie omija, jest dą,b, mający służyć wyłącznie za miejsce zamieszkania gązewnikowi, jednakże Willkorom (Forstliche Flora 1887) mniemanie to obala, utrzymując, że jemioła może występować na wszystkich drzewach, niewył!bczają.c dębu. Czy jednak u nas na dębach występuj e, trudno osądzić wobec sprzecznych zdań pomiędzy starymi i nowszymi. florystami. Rostafiński w swoim "Florae Polonicae prodromus'' przytaczając na str. 116 rozmaite poglądy na tę kwestyją, zarzuca, że oJ powiednie wskazówki starych florystów jak Emdtla (1730) i Kluka dotyczą prawdo}Jodobnie gązewnika, który już niejednokrotnie z jemiołą zmięszano i którego wystąpienie w południowo-zachodniej części
kraju nie jest niemożebne wobec bogatej i różnorodnej flory tamtejszej. Dotychczas Wszakże nikt jeszcze gązewnika u nas nie zauważył. Na Litwie zdaje się jemioła być dość rozpowszechnioną. na dębach. Przypuszczenie to opieramy na wzmiance w" Konl'adzie \Yallenrodzie", są,dzimy bowiem, że
Mickiewicz nie miał na myśli gązewnika, który występuje wyłącznie w krajuch poludniowych.
Zależnie od gospodarza, na którym pasorzytujc, okazuje jerniob rozmaity pokrój. Według Solm-Laubacha, najlepiej rozwojowi jej sprzyja topola, najgorzej zaś sosna. Okazy jemioły, rosnące na topoli posiadają naj piękniejsze i naj większe liście, na sośnie zaś najsłabsze i najmniejsze.
Rosplenianie jemioły z jednego drzewa na dl'Ugie odbywa się zapomocą, nasion. Rozsiewanie nasion uskutecznia się za pośrednictwem ptaków i w tym względzie największą sławę zdobył sobie gatunek drozda, zwany paszkotem. Plinius opowiaua w swej ,,Historyi naturalnej", że nasiona jemioły nigdy nie kiełkują, jeżeli nie przewędrowały pt·zez caly kanał pokarmowy dro?.da lub gołębia leśnego: "I-Iaec est natura, ut nisi ronturaturn in vcntt·e avium, non proveniat". Powszechnie sądzą, że mięsiste jagody jemioły zostają zjedzone przez drozda, który, siadając na drzewach, składa tu wraz z niestrawioneroi resztkami pokarmu i nasiona, które dzięki tęgiej skorupie, jaką są, otoczone, pozostają nieuszkodzone i przy odpo· wiednich warunkach puszczają kieł w tkanki żywiciela. Przechodzenie przez żołądek ma sprzyjać prędszemu kiełkowaniu, gdyż przyśpie11za wydobycie się nasienia ze skorupy. Nicktórzy naturaliści utrzymują nawet wraz z Plinijuszem, że tylko w ten sposób mog!b nasiona jemioły kiełkować i wyrosnąć, jednakże nowsze spostrzeżenia. tego mniemania wcale nie potwierdzają. Naumann w drugim tornie swojej "Naturgeschichte der Vugel Deutschlands'' pisze, że nasiona jagód jemioły wyrzucają drozdy po większej części Mpowrót przez dzióh i tylko niewielka ich ilość przechodzi przez kanał pokarmowy i składaną zostaje wraz z odchodami. Nadto Kronfeld w świeżych spostrzeżeniach swoich, dotyczących tego przedmiotu (Biologisches Centralblatt 18!57, N.l5), dowodzi, że przy opauaniu jagody częstokroć przylepiają się do niżej leżących gałęzi żywiciela i tu nasiona kiełkują bez wszelkiego przyłożenia się ptastwa. Mniemanie, że wszystkie nasiona jemioły muszą odbyć wędrówkQ pt·zez wnętt·zności ptaka, nie odpowiada. wcale rzeczywistości, a ktokol wiek
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
23.~0 ________________________ W~SZ=E=C=H~ŚWl~A~T=·--____________________ N_r __ 15_._
miał sposobność obserwować, jnk ptak starannie ouuzicla nasiona od mięsa jagody, to ostatnie połyka, odrzucając nasiona, które tylko wyjątkiem dostają. się <lo jego kanału pokarmowego, zgodzi się na to, że rozpowszechnianie nasion za pośrednictwem odchodów ptasich należy uważać za zjawisko przypadkowe, które w fantazyjnym umyśle Pliniusa pt·zybrało rozmiary faktu pospolitego. Nie chcemy przez to za pt·zeczać korzystnego wpływu, jaki mogłoby okazać na nasiona uprzednie przejście ich przez żołą.
dc k. O wszem d oś wiadczenic wy kazało, że
nasiona otoczone tęgą skorupą prQdzćj kiełkują, gdy odbyły wędrówkę przez wnętrzności ptaka i w Anglii, wysiewając głóg, pa· są. nim naprzón indory, a dopiero zebrane z ich ouchodów ziarna umieszczają w ziemi, w naturze jednak nic podobnego miejsen nie ma i z jeunego spostrzeżenia nie można wyciągać wniosków ogólnych, jak to miało
miejsce z jemiołą.. Że przejście przez orga· nizm ptaka nic jest niezbędne: dla kielkowania. nasion jemioły, dowodzi ta okoliczność, że ku koiH:owi Maja nasiona jeszcze w jagouzie uhyte prawie bez wyjątku puszczają. kiel długości 0,5-1,5 mm, a zatem same przez się kielkownć mogą. zupełnie tak samo, jak ziarno j ęczmienia lub konopi. Cała różnica polega na tern, że nasiona jemioły wymagają. kilkumiesięcznego stanu spoczynku, co zapewne stanowi żróuło powyższćj baśni. Nasiona są już zupelnie rozwinięte w Styczniu lub Lutym, jednakże kiełkować wtedy nie mogą. Nawet karmienic niemi ptaków tlo żaunych rezultatów nie jest w stanic <loprowadzić. \V c wspomniancm wyżćj clzielc opowiada Naumann, że kilka lat z rZftUU usilowal doprowadzić <lo kiełkowania nasio· n:t bądź świeże, bądź też takie, któreroi przedtem karmił ptaki, kładąc je na gałęziach rozmaitych drzew, na. których chętnie rosną., lecz bez skutku. 'Vidocznie badacz ten miał do czynienia z nasionami, które jcazczc nie przeszły przez stan spoczynku. OJ Maja. począ.wszy nasiona jemioły kiełkują. na wszelkim substracie, co już skonstatował D u Haruel jeszcze w r. 17 4.0, lecz doświadczenia jego uległy zapomnieniu.
(dok. nast.) S. Grosglik.
Ol RHM~WA~ It SITUCI~t RU~I~U~
(Dokończenie) .
W parę lat póżnićj (184-9) słynny mineralog i gieolog, obcenie od lat dwudziestu pt·zeszło dyrektor szkoły górniczej w Paryżu, p. Daubree, obmyślił nową metodę wytwarzania sztucznego minerał'ów bądź przy pomocy wzajemnego na siebie działania w wysokich tempet·aturach lotnych związ· ków chemicznych, jak fluorki, chlorki, pam wodna, bądź związków tych lotnych na stałe związki inne w podobnychże warunkach. Pomysł ten nasunęły mu pierwotnie pewne fakty w przyrodzie, stale przez niego zauważane, nad któreroi tu bliżej zastanawiać się nie będziemy. Zaznaczymy tylko, że metoda ta przez niego pierwszy raz zastosowana, dala mu bardzo stosunkowo świetne rezultaty, które dla późniejszych badaczów stały się podnietą do da.lszych prac w tym kierunku.
Tak w t·oku 1858 pp. Saint-Claire Dcville i Caron ogrzcwaj~!C przez godzinę w temperaturze bialćj fiuorek glinu w tygielku z węgla, postawionym na miseczce platynowćj, zawicraj~!cćj krystaliczny kwat~ borny, otrzymali kl'ysztaty komndu bezbat·wnego. Para bowiem fluorku glinu i kwasu bornego działając na siebie w tćj wysokićj temperaturze, skutkiem podwójnego roskładu da wała z jcdnćj stt·ony lotny fiuorek boru wydzielający się w parze, a z dru· gićj tlen kwasu utleniając g;iin, zamieniał
go w glinkę, ln-ystalizującą. w miarę wytwarzania. Kryształy korundu tego były przeszlo na centymetr długie, ale tabliczko· watc o niewielkićj gmbości. Poddając takiemuż samemu odczynowi w tygielku z wę· gla, fiuorek glinu z niewielkim dodatkiem fluorku chromu, otrzymali różowe kryształy spinelu, a nadto obok niego i spinel niebieski. Barwa tych sztucznych rubinów i szafirów nie ustępowała najpiękniejszym
odcieniom kamieni rodzimych. Prawdopodobnie wytwarzał się tu współcześnie tlenek chromu, barwiący glinkę na różowo i tlennik, nadający jej barwę błękitną.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 15. WSZECHŚWIAT. 231
Na posiedzeniu Akademii paryskiej z dnia 14 Marca ubiegłego roku, pp. Fremy i Verneuil, przedstawili otrzymane pt·zez siebie rubiny sztuczne, podobną.ż metoclą otrzymane, a mianowicie, działaniem na siebie -w wysokiej temperaturze fluorków, a głównie fluorku barytu na glinkę z niewielkim dodatkiem dwuchromianu potasu. Kryształki ich wszakże były również blaszkowate, cienkie i kruche, tworzyły się wśród szklistej masy, od której prawie niepodobna było oddzielić ich w stanie czystym, co sprawiało, że skład ich nie był stałym. Po wiclu pt·óbach, któt·e wykazały, że przebieg temperatury wywiera wpływ przeważny na samą sprawę odczynu chemicznego używanych związków, a współcześnie i na prawidłowe układanie się cząsteczek wytwarzającego się ostatecznie produktu, udało się
im wreszcie dojść do pomyślniejszego rezultatu, którego okazy przedstawili na po· siedzeniu Akademii z dnia 27 Lutego r. b. Otrzymane p~·zez nich rubiny wytworzyły
się w komórkach masy białej, lekkiej, gąbczastej i luuchej, napełnionych kryształkami rubinu, łatwo dająceroi się wymyć z masy owej przez kłócenie jej z wodą.. Kt·ysztalki te, zbadane pod względem krystalograficznym przez p. Des Cloizeaux, należą. do szeregu sześciokątnego, właściwego korundowi, a pt·zedstawiają. kilka form odmiennych. l';ajlepićj wykształcone są romboedrami o przeważającej płaszczyźnie
wierzchołkowej, inne zaś wydłużoneroi
tabliczkami sześciokątnemi, stano wiącemi kombinacyją dwu romboedrów: pierwotnego i odwrotnego ( +R i -R), z przeważnem rozwinięciem płaszczyzny wierzchołkowej,
ścinającej kąty wierzchołkowe romboedru pierwotnego 1
). Są. one czystą glinką, bez śladów barytu, zabarwioną jedynie chromem, mają blask dyjamcntowy, przezroczystość zupełną, barwę piękną różową, może
cokolwiek zaciemną, ogrzewane stają się czarnemi, ale po ostudzeniu wraca im bat·wa różowa, jak to i z rodzimeroi dzieje się rubinami, oraz jak te, łatwe narzynają topaz.
1) Rysunek tych sztucznych rubinów był poda
ny w poprzednim numerze.
Szkoda tylko, że najdrobniejsze z kl-yształków tych przedstawiają formy najzupełniejsze, a bardziej jeszcze, że naj większe z nich dosięgają zaledwie wielkości sporego łebka od szpilki. Uczeni francuscy pocieszają się wszakże tem, że prace swoje dokonywali w pracowni muzeum na niewielkiej stosunkowo ilości mięszaniny (50 gramów) ogrzewanej przez kilka godzin. Tuszą więc sobie, że powtarzając je na wielką skalę, w przyrzą.dach o stałej temperatm·ze, łatwo kierować się dającej i dowolnie długo utrzymywanej, zdołają w przyszłości wi~ksze
otrzymać kryształy.
K. Ju1'kiewicz.
REFORMA KALENDARZA,
(Dokończenie).
V.
Autorowie kilku projektów żywo zajmują. się datą., od której począ.tck roku liczyćby należało, dzień bowiem l Stycznia wy-daje im się niewłaściwym, jako niezalecają-cy się żadnym szczególnym chatakterem astronomicznym lub meteorologicznym.Odpowiedzieć wszakże natoby można, że jeżeli żaden wzgląd za datą. tą. nic przemawia, to też nic szczególnego zat·zucać jej nie można. Jestto sprawa równie dt·obnej wa~i, jak, dajmy, kwestyja pierwszego południka, . która się kołysze jedynie około punktu dmżliwości narodowej; obecna data nowego roku ma to przynajmniej za sobą., że uczuć
tych nie podrażnia, że nie jest związana z jakimkol wiek wypadkiem historycznym w tym lub owym luaju, jak to miało miejsce w kalendarzu rfrpublikańskim francuskim, który, przenosząc począ-tek roku na koniec Września, pragnął tern raczćj upamiętnić datę ogłoszenia tzeczypospolitej, aU:iżeli wyróżnić epokę porównania jesiennego. Mogłoby się zdawać rzeczywiście, że naj
stosowniejszym na początek roku dniem by-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
232 WSZECHŚWIAT. Nr 15. ----~---
laby jedna z czterech wybitnych jego dat, mianowicie jedno z dwu porównań lub jeuno z dwu przesileń, a przedewszystkiem porównanie wiosenne, jako zwiastujące powrót życia roślinnego i początek dni od nocy dłuższych. Chwila ta wszakże jest zwia· stunem wiosny dla pólkuli pótnocnćj tylko, nie zaś dla pol'udniowćj, a nadto z powodu, że lata jedne o 365 dniach są zakrótkie, inne o 366 dniach zadługie, data równonocy wiosennćj przypada na dzień 19,· 20 lub 21 Marca; trudności tej, jako przez przyrodę samą narzuconej, pokonaćby nie można bylo, a chwila porównania p1·zypadalaby bądź ostatniego, bądź pierwszego lub drugiego dnia roku. Zresztą epoki porównania albo przesilenia, chociaż wyróżniają się ze stanowiska astronomicznego, nie przedstawiają
żadnej cechy wyją,tkowej pod względem
meteorologicznym, który dla objawów świata roślinnego lub dla naszego życia praktycznego ma doniosłosć o wiele wyższą, przebieg jednak zjawisk meteorologicznych nie przedstawia prawidłowości dostatecznej, by mógł się wiązać z jakąkolwiek datą roku.
·właśnie też dlatego, że przyroda nie nastręcza nam żadnego dnia szczególnego na obchód nowego roku, data ta często ulegała zmianie w ciągu wieków. U rzymian początek roku liczono od l Marca, czem się
tłumaczą nieodpowiednie dziś nazwy łacińskie September, October, November i Deceinber na oznaczenie 9, 10, 11 i 12 miesiąca roku. Chrześcijanie w najdawniejszych czasach, aby uniknąć zbliżenia do pogan, nie obchodzili świętem kościelnem pierwszego dnia roku cywilnego, a swywole,jakie miały miejsce podczas saturnalij rzym-
. skich sktaniały i późniejsze sobory do zabraniania obchodu nowego roku. W różnych krajach europejskich przyjmowano początek roku w różnych datach, bąJź 25 l\lat·ca, bąuź też na Boże Narodzenie lub na Wielkanoc. Zdaje się, że liczenie roku od l Stycznia upowszechniło się dopiero od wieku szesnastego, we Francyi przynajmniej edykt urzędowy ustanawiał tę datę
od r 1564. W Anglii jednak liczono początek roku w d. 25 Marca aż do r. 1751, to jest do czasu wprowadzenia reformy gregoryj m'lskićj. Ponieważ rok 1752 rospoczął się już
l Stycznia, rok przeto poprzedzają-cy liczył tylko dziewięć miesięcy; promotor bilu, który zmianę tę wpt·owadzał lord Chesterfield zalcd wic z dolał się octtlić przed wzburzcniem ludu, rozjątrzonego, że mu wydarto trzy miesiące życia, a w ciągu dziewiQciu miesięcy kazano się ludziom o caly rok zestarzeć.
Przy bardziej uregulowanych dziś stosunkach ekonomicznych projektu przeniesienia początku roku poważnie przyjmować nic można.-Toż samo powiedzieć należy i o zarzutach skierowanych przez autorów kilku mernoryjałów przeciw począ.tkowi ery obecnej i o projektach zastąpienia jćj erą. zależącą. od jakiego doniosłego wypadku historycznego, od rewolucyi francuskiej, ou wynalezienia druku, albo od odkl'ycia Ameryki. Ciekawy jest tylko jedeu zarzut przeci w et·ze chrześcijańskiej wymiet·zony, że
mianowicie lat ujemnych, t. j. liczonych wstecz od początku ery, nie przegradza od lat d-odatnich rok oznaczony liczbą O; wypływa stąd, że dla obliczeurn liczby lat ubiegłych między pewną datą. ujemną a dodatną, nieJosyć jest obie te liczby dodać, ale z sumy wytrącić jeszcze należy jedność. ·w edlug tego np. od epoki założenia Rzymu (rok - 753) do naszego czasu upłynęło lat 1887 +753-1=2639.
VI.
Miesiąc w pierwotnem znaczeniu jest naturalną jednostką czasu, zależy bowiem od obiegu księżyca dokoła ziemi, a zwłaszcza od związanego z tym obiegiem oki-esu jego odmian. Istotny cz:\8 obiegu księżyca dokoła ziemi, czyli przeciąg czasu, jakiego on potrzebuje, aby wrócił do tej samej gwiazdy, wynosi 27 dni 8 godz.; jeżeli wszakże
w pewnej chwili ma miejsce ąznaczona odmiana księżyca, nów dajmy lub pełnia, to po upływie tych 27 1/ 3 dni, taż sama odmiana jeszcze nie wraca; postać bowiem, w jakiej nam się księżyc przedstawia, zależy od stanowiska jego względem słońca, a w ciągu powyższego czasu słońce także posunęło się ku wschodowi i to o taką mianowicie dr o g\), że księżyc potrzebuj e d w a jeszcze przeszło dni za słońcem pędzić, by się nam znowu w poprzedniej swej fazie ukazał.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nt·15. WSZECHŚWIAT. 233
Uwagę czlowieka przykuwa wszakże właśnie następstwo olimian księżyca, dlatego jednostką miary czasu stać się nie mógł czas obiegu księżyca dokoła ziemi, czyli miesiąc gwiazdowy, ale miesiąc synodycż·
ny, t . j. pt·zecią.g czasu upływający między między jednym a następnym nowiem, zatem czal'J, po jakim ksi ężyc wraca do poprzedniego swego względem słońca stanowiska, co wynosi 29 dni 13 gouz. .
Gdyby taki miesiąc księżycowy liczył
okrą~łe dni 30, a rok dni 360, zastosowanie obu tych jednostek do miary czasu nie przedstawialoby żadnej zgoła trudności.
Skoro wsz:::kże miesiąc nie dochodzi o kilka godzin do pełnej liczby dni 30, a rok o bej m uje blisko 12'/2 miesięcy ksi ężycowych, pt·zeto usiłowanie pogodzenia obu tych okresów pt·owadzi do mozolnych za· wikłań, których ślady dostt·zegamy i w nieró\vnej długości miesięcy naszego kalendat·za.
Miesiąc księżycowy, czyli przeciąg czasu upływający między dwoma nowiami, wyno· si prawie 29'/2 dni, przy posługi \Van i u się pl'zeto takiemi miesiącami liczono je naprzemian po 29 i po 30 uni. Okres wszak· że 291
/ 2 dni jest w rzeczywistości o 3/ 4 go· dziny zahótki, w ciągu zatem tt·zech lat omyłka czyniłaby już pełną dobę, co wymagałoby dodatku dnia do któregokol wiek nuestąca. Jeżeli nadto za główną. podstawę rachuby przyjmuje się miesiąc księżycowy, to rok z d w u nastu takich miesięcy ustanowiony obejmowałby tylko 354 dni i bytby wzglęuem roku słonecznego o 11 dni zakrótki. Pomimo tak LH.le1·zającej niellogoliności był rok księżycowy w użyciu u różnych narodów starożytnych, nawet u greków, a pierwotnie i u rzymian, a pewne praktyki religijne, z odmianami księżyca
związane, zapewniają. mu dotąd poważanie u narodów wschodnich. Kalendarz mianowicie turecki opiem się na czystym, bez żadnych poprawek roku księżycowym, -każdy zatem dzień noweao t•oku wcdłua te-o ,..,
go kalendarza wyprzedza o 11 dni bieg słońca, a różne miesiące i różne święta w krótkim stosunkowo przeciągu czasu obiegają. wszelkie· pory, święto obchodzone w lecie po niewielu już latach przypada w zimie.
Zam~t w liczeniu lat u greków został
w części usunięty przez wpl'Owadzcnie okrc· su czyli cyklu wykrytego przez Metona w piątym wieku pt·zed Cht·. Cykl Metona polega na tern zestawieniu, że w ci:~gu 10 lat słonecznych księżyc ulega 235 pełnym swym przeobl'ażeniom, jak to wykazuje następne zestawienie: 235 lunacyj czynią . 6939 uni 16 g. 31 lD.
19 lat zwrotnikowych 6 939 ,: 14 " 27 " 19 lat julijańskich 6 939 " 18 " O "
Na 19 zatem lat słonecznych pl'zypada 235 miesięcy księżycowych, to jest o siedem ponad liczbę 228= 12 X 19; jeżcli się zatem rozrzuci mi ędzy 19 lat 7 dodatkowych miesięcy, to można w okresie tym pt·zecięciową. dłup;ość roku doprowadzić do dostatecznej ze słońccm zgody. Liczby porządkowe każdego roku cyklu Metona, od l do 19, ozna· czane były złotemi głoskami na pomnikach, skąd poszla nazwa liczby złotej, dotychczas w kalendarzu kościelnym używana, a służąca do wynajdywania daty niedzieli 'Yiclkanocnćj, która właśnie oJ biegu księżyca zawisln.. _ Kalendarz religijny żydów dotąd opiem się na cyklu Mctona, w okresie zatem 19-lctnim przypada 12 lat zwyczajnych o 12 miesiącach i 7 lat przestępnych o 13 miesiącach; rok zwyczajny średni ma dni 354, t•ok przestępny średni ani 384, są wszakże
i lata mające mniej lub więcej o jeden dzień, skąd kalendarz żydowski ma lata sześciorakie o 353, 354, 355, oraz o 383, 384 i 385 dniach. Przeci~tna długość roku w kalendat·zu tym wynosi 365, 24 682 dni, przystę
puje p1:zeto do pmwdzi wćj wartości roku zwrotnikowej bliżej nawet. nieco, aniżeli
. w kalendat·zu julijańskim, zbytnia wszakże zawiłość i znaczna niejednostajność długo
ści roku odejmują rachubie tej czasu cech~ praktyczności.
W kalendarzu mającym za podstawę rok słoneczny miesiące nie odpowiadają już żadnemu okresowi astronomicznemu, następ
stwo ich nie zostaje zgoła w związku z przebiegiem odmian księżyca, są. one jednak niezbędne w życiu zwyczajnem, jako jednostki pośrednie między dniem a rokiem, chociaż nie stanowią nawet dwunastych części roku, obejmują bowiem po 30 i 31, a nawet 28 i 29 dni. Podzial taki roku rz;ecz;ywi- -
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
234 WSZECHŚWIAT. Nt·l5.
ście uzasadnienia żadnego nie posiada i jest jedynie pozostałością mządzeń religijnych dawnego Rzymu, zupełnej wszakże jednostajności miesięcy osięgnąć nie podobna, liczba bowiem 365 nie jest podzielna przez 12; nie dzieli się również przez 10; zatem i podział roku na 10 miesięcy nie byłby z tego względu korzystniejszym. Jest rzeczą
zresztą widoczną, że podział d wunastkowy jest o wiele dogodniejszy, aniżeli dziesię
tny, co polega na łatwości dzielenia roku na 2, 3, 4 lub 6 części; dla obfitości dzielników liczby 12 pt·oponowano nawet zastąpienie układu liczenia dziesiętnego dwunastkowym. Kalendarz republikański francuski wprowadził wprawdzie miesiące jednostajne o 30 dniach, ale okupił to zachowaniem pięciu dni uzupełniających na obchód święta republikańskiego. Tydzień stano w i przeciąg czasu od mie
siąca i od roku w kalendarzu słonecznym zgoła nieznleż:oy, siedmiodniowy jednak
Ciała niebieskie ułożone są na okręgu koła w kierunku przeciwnym biegowi wskazówki na zegarze i w porządku odległości
ich od ziemi według układu Ptolemeusza, dnie zaś tygodnia według biegu cięciw,
punkty powyższe łączących. Figuoo ta tłumaczy zarazem nazwy dni tygodnia w j ęzy-
okres, używany u różnych narodów sięga
najdawniejszych czasów. 'Wią.że się zapewne z kabalistycz.nem znaczeniem, jakie przypisywano siódemce i tłumaczy potrze· bą dnia wypoczynku po niewielkiej liczbie dni pracy. Dlatego też dziesięciodniowe
dekady kalendarza republikai'tskiego okazały się niepraktyczne, ludność dzieliła sobie dekady na dwa odstępy i nawykała do odpoczynku co piąty dzień. Zat·zucano, że
siódemka jest liczbą: pierwszą. , do podziału niedogodną, ale właśnie po odłączeniu dnia wypoczynku pozostaje sześć dni roboczych, które łatwo dają się zestawiać w odstępy dwu- lub trzydniowe, dogodne pt·zy roskładzie zajęć niepowtarzających się codziennie.
z dawną astronomiją. a raczej astrologiją. tydzień wiązał się w ten sposób, że każdy
jego dzień innej był poświęcony planecie; roskład planet między dnie zachodził według typowej figury astrologicznej:
ku łacińskim oraz w językach, które je z łaciny zaczerpnęły ( dies solis, sonntag; dies lunae, monntag, lundi; dies mat·tis, marcli i t. d.).
Utrzymanie tygodnia w kalendarzu jest przeto równie niezbędne jak i miesiąca, jeżeli jednak niejednostajna. długość miesięcy
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 15. WSZECHŚWI.A T. 235
może być za pewną. niedogodność uważana, to niewątpliwie wybitniejszą. jeszcze wadę dzisiejszego kalendarza stanowi brak zgody między uniami tygodnia, a datami miesięcy i roku, skutkiem czego święta pt·zywiązane do stałych dat przypadają w różnych latach na różne dnie tygodnia; zajęcia nasze ustanawiają się według dwu zasad, wecUu~
dat i wedlug dni roku, pomiędzy któremi żatlna nie zachodzi zależność; staje się żró
Utem wielu niedogodności i częstych pomyłek; umowy, zawarte na pewną. datę, pt·zypaść mogą. na niedzielę lub inny jaki dzień niedogodny, co sprowadza zawikłanie i stratę czasu; przy roskładzie wielu zajęć należy z góry poszukiwać na jaki dzień tygodnia oznaczona data przypada. Przepisy administracyj n e, rosporządzenia szkolne, roskład dni ta1·gowych, zgromadzenia .sto· warzyszeń w oznaczonych terminach i mnóstwo tym podobnych okoliczności, wszystko to ulega nieraz zakłóceniom dla tej ni~::za
leżności dat od dni tygodnia. Kt·ótko mówiąc, niedogodność polega na tern, ie każdy rok wymaga oddzielnego kalendat·za.
VII.
Uwagi powyższe wskazują w jakim kicrunku pożądanąby była naprawa obecnego kalendarza; iść może o to tylko, aby długość różnych miesięcy, o ile .inożna, byla wyrównaną, a zwłaszcza też, aby też same daty roku przypadały na też same dnie tygodnia, aby zatem lata, po sobie idące, byly do siebie podobne.
Osięgnięcic tego celu wymaga oczywiście pewnych odstępstw od dotychczasowych urządzeń kalendarzowych, z któremi związani jesteśmy długowiceznem nawyknieniem, należy więc baczyć, aby odstępstwa
te jaknajmniej były rażące, aby nowy kalendarz jaknajmniej różnił się od dotychczasowego. Z tego względu bardzo korzystnie zaleca się rozwiązanie nadesłane przez p. Gastona Armclin, które te:.i uzyskało pierwszą na konkursie nagrodę.
Ogólna zasada projektu p. Armelina polega na wyłączeniu jednego unia roku z miesięcy i tygodni, rok bowiem, obejmując 365 dni, składa się z 52 tygodni i jednego dnia.
Mielibyśmy zatem każdego roku jeden dzień nadliczkowy czyli uzupełniający, stojący
zewnątrz tygodni i miesięcy, byłby to dzie1l. nowego roku, nienoszący żarlnej innej nazwy, ani żadnej daty; w roku przestępnym ten "nowy rok" musialby się składać z dwu dni, co cztery zatem lata święto to obchouzoneby było przez dwa dni.
Bliższe szcze~óly tego projektu przeustawiają się, jak następuje: Rok dzieli się na cztery równe kwartały, obejmujące po 1lni 91; z trzech miesięcy, składających każ· dy kwa t•tał, pierwszy posiada dni 31, d w a pozostale po dni 30; każdy pt·zeto kwartaŁ za wiem dokładnie po 13 tygodni. W yplywa stąd, że też same unie tygodnia przypadają. na też same daty nietylko każdego roku, ale nawet każdego kwartału; uproszczenie to, przy oswojeniu się z takim kalen· darzero przez ciągłe go użycie, pozwolitoby łatwo zachować w pamięci rozdział 91 dni w ciągu trzech miesięcy, w każdym bowiem kwartale odpowiadające sobie mtestące
przedstu win ją zupełną zgodność dat i dni tygodnia. Dwan:-~ście takich miesięcy obejmuje 364 dni, a dzim'l pozostały mieści się na począ.t.lm roku i nie włącza do żadnego tygodnin ani do żadnego micsi:1ca. Może on być nazwany dniem nowego roku, albo dniem O Stycznia, ale nie jest ani dniem l Stycznia, ani też piet·wszym dniem piet·wszego tygodnia. Styczeń rospoczyna się od poniedziałku, który jest drugim tlnielll roku. Kwiecień, Li piec i Paźuziemi k rospoczynają się rów n icż od poniedziałku i, pollobnic jak Styczeń, liczą. po 31 dni; Luty, Maj, Sieq1ień i Listopad zaczynają się od czwartku i zawierają po 30 dni; pozostałe cztery miesiące, również 30-dniowc, zaczynają się od soboty.
Autor projektu kładzie nacisk na to, aby pierwszy dzień każdego miesiąca był dniem roboczym, ula dogodności wyplat i innych stosunków handlowych, które regulują się najczęściej na dzień pierwszy miesiąca. Co do 366-go dnia w roku przestępnym, autor umieszcza go na końcu roku, nienadając
mu żadnćj nazwy, źąda tylko, aby go nie włączano do żadnego roku i nie robiono z niego 31 Grudnia.
Podobny sposób ustalenia zgody między
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
236 WSZECllŚWU.T. Nr 15.
dniami tygodnia a datami roku zalecany jest i w kilku innych projektach, lubo muićj szczęśliwie przeprowadzony. Inni znów autorowie starają. się zadanie to inną rozwiązać drogą., a mianowicie przez ustano· wienie lat o pełnej liczbie tygodni, zatem lat zwyczajnych o 52 i lat przestępnych
o 53 tygodniach. Roskład podobny uła
twiony jest przez to, że 400-letni okres gregoryjański obejmuje całkowit(! liczbę tygodni, zawiera bowiem dni 365 X 400 +97 = 364 X 400+497 =52 X 7 X 400+71 X 7.
Na ohes przeto 400 lat pt·zypada 71 tygodni dodatkowycl1, w ciągu zatem tego czasu byłoby 329 lat o 52 i 71 o 53 tygodniach. Autorowie takich projektów obmyślają też dogodne reguły dla rozrzucenia podobnych lat przestępnych między zwyczajne, zbyt jednak widoczną. jest niedogo· dność kalendarza obejmuj ą.cego lata o 364 i 371 dniach, by się nad projektami temi dłużej zatrzymywać.
W nicktórych projektach dla zaprawa· dzenia zgody między dniami tygodnia a datami miesięcy, napotykamy miesiące o 28 i 35 dniach; inne wreszcie, jak to widzimy ze sprawozdania p. Gerigny, obejmują podziały dziwaczne, przesuwają. początek roku, albo też zadawalają się obmyślaniem
nowego słownictwa dni i miesięcy, bądź na cześć wielkich ludzi, bądź dla upamiętnienia doniosłych odkryć i wynalazków ("elektrodi" n p.),-wszystko to na wzmiankę nie zasługuje.
Pomysł nowej reformy kalendarza wydawać się może zapewne zbytecznym zupełnie, nie myślimy też zgoła przypisywać
szególnego znaczenia konkm·sowi ogłoszo
nemu przez "Astronomie"; zaprzeczyć jednak niepodobna, że Tachuba czasu może być dogodniej niż obecnie urządzoną, jak to widzimy z nagrodzonego na konkursie projektu, który, wprowadzając nieznaczne tylko w kalendarzu gregoryjańskim przeinaczenia, zamienia go w kalendarz na każdy rok stały i prawdziwie wieczysty. •
S. K.
~ores~onoenc~ja Wszechświata,
Szanowny Redaktorze.
W Nr 14 Wszechświata, w artykule p. n. "Reforma kalendarza", powtórzono, zapewne za F. M. Sobieszczańskim (Encyklop. Orgelbt·anda większa), że kalendarz gregoryjm'lski zaprowadzony został w Polsce dopiero w r. 1586, to jest w cztery lata później niż we 'Włoszech, Hiszpanii, Portugalii i Fmncyi, a w tt·zy lata później niż w katolickich prowincyjach Niemiec. A jednak, na chwałę naszej przeszłości, mylne to mnie-
. manie dawno już zostało sprostowanem. Vlf "Biblijotece Warszawskiej" za Czerwiec 1865 r., w artykule p. n. "Sprostowanie błędu co do czasu wprowadzenia kalendarza gregot·yjańskiego do Polski.", wykazał Aleksander Wejnert, opierają.c się na autentycznych dowodach z akt sejmowych 1582 roku i z przywilejów w tymże roku przez Batorego nadanych, że poprawa kalendat·za zaprowadzoną została w Polsce w dniu przez Grzegot·za XIII zaleconym, to jest 5 Października 1582 roku. Uprzedziliśmy
więc pod tym względem nietylko naszych zachodnich sąsiadów, ale nawet i francuzów, którzy przyjęli nowy kalendarz dopiero w d w a miesiące później.
Feliks Kttcha?·zewski.
Działalność Akademii umiejętności w zakresie archeologii i antropologii
w r.1888.
Ruch umysłowy Akademii umiejl)tności w zakresie wiedzy archeologiczno-antropologicznej w cią,· gu pierwszych dwu ruieoięcy bieżą,cego roku za· znaczony został jednam posiedzeniem Komisyi ar· cheologicznej i dwoma posiedzeniami Komisyi an· tropologicznej.
Na posiedzeniu Komisyi archeologicznej (w Sty· czniu) porzlbdek dzienny stanowiły referaty o dwu świeżo wyszłych w literaturze niemieckiej dzie· łach, z których jedno tyczy się grobów odkrytych ostatnieroi czasy w Zakrzewku, a drugie opisu
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
.Ni· ] 5 WSZECUŚW[AT. 237 - -----------------Prus zachodnich, wyilanego przez dm Littauua. Referowali pp. K•. Polkowski i J. N. Sadowski.
Groby w Zaknewku (reff'i'ent p. Sadowski) należą, niewątpliwie do najznakomitszych współczesnych odkryć archeologicznych. Wiadomość o tern, podawana była tu i owdzie pobieżnie w pismach peryjodycznych. Według opisu źródłowego, odkrycie to przedstawia się w streszczrniu w następującero świetle.
W Zakrzewkn, w powiecie Oleśnickim, dziś na Szląsku pruskim, odkryto trzy groby ze mamioMIDi epoki czasów rzymskich. Wszystkie one ?.budowane byty z potęimych brył kamiennych w kształcie zbliżającym s;ę do budowy grobów kamiennych skrzynkowych. Wnętrze ich zapełnione bylo warstwą na l metr grubą ziemi, pod którą na· stępowala warstwa kamieni, a dalej piasek, potl którym znajdowały się rozmaite spr7ęty. W grobie pierwszym, przedmiotami zwracająceroi głów· ną uwagę archeologów byty: podstawa trójnożna
z bronzu, mająca l m wysokości, ozdobiona sutą płaskorzeźbą,, sito bronzowe, takiż tygiel, czarne i bia!e kamyczki znane u rzymian pod nazwą, latrones, u>'lywane do gry, nożyce, nóż, kociołek i szkatułka srebrne, bramoleta, nas1yjnik, lyżeuzkfl, fibula i trzy spinki złote, tudzież naczynie gliniane i duże ziarno bursztynu. Zwłoki w tym grobie zawarte były niewie§cie. W grobie drugim było kilka srebrnych, zlotem inkrustowanych spon, naszyjnik z blach złotych i luźna blacha złota ozdobiona krwawnikami. okazały, 9 cm długo.ści mający bursztyn inkrustowany zlotem, jeden pierścień i dwie fibule srebrne, pierścień srebrny z bursztynem i wreszcie kawal żelaza 7 cm długosCJ. Były też tu dwa naczynia drewniane, jedco z okuciem bronzowem, a drugie ze srebrnem, nakoniec czara ze szkla fijoletowego. Zwloki tego grobu należały do mężczyzny. W grobie trzecim znajdowaty si~: koci0lek bron~owy, zawierajQCY 28 kości do gry, zapinka bronzowa, złotem inkrustowana, złote spinki, łyżeczka i nożyce srebrne, oraz szc1ą,tki bogato srebrem przyozdobio n~j szkatuły. Dwie inne oprócz tej szkatuły, zrobione z drzewa i ze skóry, miały wieko z płyty srebrnój. Na wewn\)trznej stronie jednego wieka znajdowały się cztery srebrne medale z wizerunkami rycerza, a pomiiJdzy niemi umieszczona byla gruba złota blacha z napisem nieczytelnym. Wewnątrz tej szkatuły było kilka pereł bursztynowych, a obok niej stała czara ze szkla mozaikowego (millefiori). Szkielet tego grobu naJeżal d? kobiety i złożony byl w zachodniej jego stronie. Przy lewej r~Jce szkieletu Ieżaty trzy niezwy· kle male pierścionki, ciężka złota bransoleta i złota ozdoba na głowę. Przy szyi leżał naszyjnik przyozdobiony wisiorkami, a na piersiach niezwyk~e ozdobna szpilka zlota. W pewnem, niewielklem oddaleniu od szkieletu znajdowały siiJ: mo~eta złota z głową cezara rzymskiego uwieńczoną 1 z napisem: Imp. Ciaudius Aug., a na stronie odwrotnej: l'ax exerc. i kilka monet drobnych, spo-
między których jedna była ·dęta z wizerunkiem rycerza i z napisem: Cos. III. Pont. Max.
Odkrycie to, jak widzimy, z tok licznych, cennych i naukowo ważnych przedmiotów złożone,
zainteresowało w wysokim stopniu świat uc?.ony. W grobach tych podejrzywPją niektórzy złożoną, jakąś ksiąź!jcą, rodzinę Gotów i odnoszą do kotwa Hl wieku po Chr. Jakkolwiek pole_tlomyslów pod tym wzgledem jest tu szerokie, to ju:i: samo ozuajumienie się z tylu noweroi wyrobami dziel sztuki rzymskiej, jakie w tych grobach odkryto, stanowi przedmiot wysokiej wartości i czyni zaszczyt literatnrze, która je w tak krótkim przeciągu czasn ogłosiła drukiem, w wydaniu zoops.trzonem do· bremi i dokładneroi rysunkami.
Dzieło drugie dra Littanera, pod tytułem: "Die P!iihistorischen DenkrnaJer der prowinz WestPrenssen u. der angrenzenden Gebiete" (sprawo· :>.dawca. Ks. Polkowski), ma cel wybitny podać pod tą nazwą, map!) archeologiczną, Prus zachodnich, którą też autor dołącza w końcu dzieln w czterech osobnych arkuszach. llość miejscowości wykazanych na tej mapie, w porównaniu do ilości tychże, znanych z dziel tego rodzaju dawniej ogłoszonych jest znacznie zwiljkszona, lecz trzeba mieć na uwadze, że odnoszą, się one przewa~nie nietyle do obszaru samych Prus zachodnich, ile do przylegających do nich części Wielkopolski, Pomorza, Prus wschodnich, a nawet i Kongresówki (gubernia Plocka). Co do znaków archeologicznych, użytych na tej mapie, autor, niepotrzebnie odrzuciwszy znaki przyjęte przez kongres Sztokholmski jako mi~Jdzynarodowe, zastąpił je przez znaki swego po· · mysłu, gdyż te zaciemniają, niezbędną, w tym razie przejrzystość pracy. W tekście autor usiłuje czasy przedhistoryczne rosklasyfikować na l'ewne epoki, mianowicie: l) neolityczną,, 2) holsztadzką, 3) La Tene, 4) rzymską i 5) pólnocno- arabską.
Oprócz okresu neolitycznego, wszystkie inne te dzialy mogą, być przedmiotem nader obszernych i pod wielu względami uzasadnionych dyskusyj i zarzutów naukowych. Każdą, z wymienionych epok autor ąharakteryzuje przedstawieniem wybitniej szych jej wyrobów w rysunkach, zebranych na osobnej tablicy. Wybór tych pl'Zedmiotćw pod wielu względami pozostawia wiele do życzenia.Dah~j następuje spis wykopalisk kaiclej epoki osobno, ułożony w porządku gieograficznym, z którego najlepiej spostrzedz się daje, że conajmuićj
F/10 części miejscowości były już przed wydaniem tego dzieła znane i przez innych autorów w porządek systematyczny ujęte i drukiem ogłoszone; reszta zaś ich, jak to już nadmieniłem, do obszaru Prus zachodnich nie nale.i;y. Dzieło to wydane jest przy pomocy środków łożonych przez zachodnio-pruski sejm prowincyjonalny.
(dok. naJt.). G. O.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
238 WSZECHŚWI.A1'. Nr 15. ------------------------------------------------------·--------------
@,o wydawnictwa ~amiętnika cEizyjograficznego
(List otwarty). W pracy mej: "Sprawozdanie z wycieczki bota
nicznej w ł'łockim, RypiJiskim, Sierpeckim i Mtaw· skim powiecie, odbytej w Lipcu 18'35 i 1886 roku" umieszczonej w tomie VII Pami!)tnika Fizyjograficznego w spisie roślin zauważyłem kilka błędów i opuszczeń, które się dostały do druku wskutek nieuważnego przepisywania z brulijonu na czysto, a mianowiciE\: Na str. 101 pod Nr 9 w miejsce P. alpestre Iloppe, Paproć górska powinno być
Cystopteris fr·agilis Bernh., na str. 107 pomiędzy Nr 159b i 160 opuszczono nazwę rodziny Kosaćcowate, Irideae, na str. 108 pomi~;dzy Nr 185b i 186 opuszczono nazw!l rod1.iny Obrazkowate, Aroideae Juss. a o dwa numery dalej w miejsce nazwy rodziny Obrazkowate, .Aroideae Juss. po· winno być Rogożowate, Typhaceae, na str. 116 pod Nr 404 opuszczono nazw!) gatunkową cristata Willa. i pod Nr 481 w miejsce V. heder. powinno być V. hederifolia L. Przy wiPln gatunkach opuszczo· no autorytety, a mianowicie pod N-rami: 59, 95, 207, 220, 229, 236, 248, 4.01, 421, 498, 511, 564, 566, 587 i w drugim spisie na str. 139 pod Nr 76,
. 90 opuszczono L, pod Nr 347, Nr 361-W. K. -Meyer, Nr 349 - Cavanilles, Nr 423 - Curtis, 562- Nestler, 586-Monch, 606-RBr .• 674 i 742-Ehrh. i w drugim svisie na str. 139 pod Nr 91-Godd. i 98-Koch. Przy tej sposobności winien jestem nadmienić, że w spisach roślin, tam gdzie niema po nazwie gatunkowej żadnych uwag, trzeba sil) domyślać, że roślina rośnie wsz!)dzie; upra· wne rośliny znaleziono jako takie a nie dziko rosnące. Niechcąc wprowadzać w błąd tych, któ· rychby zaj!)ła moja praca, upraszam najuprzej· miej Wydawnictwo Pami!)tn ika Fizyjograficznego o sprostowanie powyższych niedokładności w moich spisach roślin.
A. Ejsmoml.
KRONtKA NAUKOWA.
ASTRONOMIJ A.
- Pierwsza kometa z r. 1882 z tego względu byla ciekawą, że w punkcie przysłonecznym swej drogi zbliżyła si!l do słońca hk dalece, że oddaloną byra od niego zaledwie o 0,(61 odletl;lości ziemi od słońca, co czyni o kolo l 200 OCO mil. Pożądanem tedy było rospatrzenie, czy po przejściu przez punkt tak bliski słońca nie nastąpiła jaka :r.miana w ruchu ko· mety, co by pozwalało wnosić o istnieniu w tej oko· licy pewnej substancyi, mogącej stawiać opór biegowi komety. Droga jej obliczon!ł być mogla do·
kładnie, obserwowaną bowiem była w warunkach sprzyjających od 19 Marca do 16 Sierpnia, przez ciąg trzech miesi!)Cy przed i dwu miesięcy po przejściu punktu przysłonecznego. Obliczenie tej drogi przeprowad~il p. Rebeur-Paschwitz, a re1.ultat okazał się uje_mnym, nie ujawnił sil) bowiem zgoła
wpływ takiego przypuszczalnego środka.
S. K.
FIZYKA.
Postać strun drgających. P. J. Puluj w Wiedniu obmyślił prostą i dogodną metod!) uwidoczniającą postać struny wypr!)źonej i utrzymywanej w cią· głem drganiu przez utwierdzenie jednego jej końca do ramienia drgającego kamertonu elektrycznego, t. j. kamertonu, którego drgania odbywają sil) statecznie pod wpływem elektromagne~u. Struna drgająca oświetloną jest zapomocą rury Geisslera, zasilanej cewą Ruhmhorffa, w której liczbę zetkni!)Ć na sekund!) zmieniać można dowolnie. Gdy liczba drgań przerywacza wyrównywa liczbie drgań Rtruny, albo stanowi jej część wielokrotną, struna oświetlona jest zawsze w jednakiej fazie swego drgania; ponieważ zaś wraże11ia siatkówki trwają przez pe· wien czas, struna wyd<~j.e si!l nierunhomą, w przestrzeni. Przy takiero przeto urządzeniu postać struny, oraz położenie WIJzłów i gór wyraźnie są widzialne .
S. K.
METEOROLOGIJ A.
- Roskład elementów meteorologicznych w obszarze burzy. Meteorolog włoski Ciro Ferrari, zestawiwszy w postaci kart synoptycznych liczne dane, ze· brat:1e ze stacyj włoskich, szwajcarskich i austry· jackicb, wykazał z nich roskład elementów meteorologicznych w obszarze zajętym przez burzę, araczej potwierd?.ił tym sposobem zasady poprzednio już przez siebie wyłożone. KArty izobarycv.ne i izotermiczne nakreślił nietylko co do poziomu morza, ale także co do wysokości 100, 200, 500, GOO, 10: 0, 1200 i 2000 metrów. Z kart tych okazuje się, że baspośrednio przed w:ybachem burzy ciśnienie powietrza i wilgotno' ć względna okazują
minimum, temperatura zaś dosięga najwięk~zości;
po wybuchu burzy ciśnienie i wilgotność wzglę·
dna szybko wzrastają, temperatura zaś opada, tak, że po przejściu 1jawiska pierwsze elementy dochodzą swego maximum, a temperatura okazuje minimum. Wszystkie te zmiany są tern wybitniPj· sze, im gwałtowniejszą jest burza. Gradienty barometryczne i termometryczne wzrastają aż do wysokości mniej więcej 5()0 m, 011.stępnie jednak maleją i w znacznej wysokości schodzą do zera, czyli inneroi słowy, miejsca sąsiednie nie okazują już różnicy w stanie ciepła i ciśnienia atmosfery· cznego. Górna granica chmur burzliwych przy· pada w ogólności bardzo wysoko, sięgając do 4-cOOO m. Warstwa jednak, która wylewa opad najobfitszy mieści się daleko niż ej , około 1000 111
z pewnemi zboczeniami w różnych porach roku.
S. K.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 15. WSZECHŚWIA~. 239
GIEOLOGIJ.A.
- Skały metamorficzne. Do najciekawszych pod wzgll)dem petrograficznym należą skały krystaliczne t. zw. metamorficzne, występujące cz!Jstokroć na granicy skal osadowych i wybuchowych. Niedawno ogłoszona praca K. A. Lossena nRd dyjR· bazami, doprowadza do następują;cych rezultatów:
l) Brunatne lub zielone zabarwienie amfibolu nie przedstawia żadnego kryteryjurn do roapozna· nia pierwotnego lub drugorzędnego (metamorficz· nego) jego pochodzenia; istnieją zarówno brunatne przejrzyste amfibole drugorzędne, jak i zielone pierwotne (np. w fonolitach).
2) Niewszystkie amfibolity czyli lupki s.mfibolo· we, o ile metamorficzne ich pochodzenie do· kładnie stwierdzanem zostato, można uważać za przeobrażone dyjaba.zy, dyjoryty, gRbbro lub wogó· Ie materyjat wybuchowy, przeciwnie istnieją wy· padki, gdzie łupki amfibolowe powstały z przeo· brażenia. łupków wapiennych i zwycznjnych wa· pieni nieczystych.
3) Przeobrażenie skaty piroksenowej w amfibo· !ową może iść w parze z wytworzeniem drugo· rz!Jdnej łupkowatości, nie jest wszakże do niej przywi!lza.nem. (N. I. f. Min. 1886).
J. s.
ZOOLOGIJ A.
Motyl śpiewaj~cy. Według Donitza (Beri. Entomol. Zeitch. 1887, H. I) motyl Dionychopus niveus Menetr posiada. szczególny organ głosu, a mianowi· cie na górnej powierzchni tylnej pary skrzydeł, ja· ko też na dolnej powierzchili przedniej pary, w tern miejscu, gdzie obie pary skrzydeł się stykają, znaj· duje Bill szczoteczka, długa na 2 mm, a szeroka. na. l mm, utworzona. z drobnych wyrostków chityno· wych. Szczoteczki leżą blisko nasady skrzydeł, a. wy· rostki położone na tylnej parze, mieszczą sil) na wy· niosłej fałdzie pustej wewnfitrz i są mocniej rozwi· nil)te niż wyrostki przedniej pary skrzydeł, przytern wyrostki na. przedniej parze skrzydeł nachylają sill ku brzegowi zewnl)trznernu, na. tylnej zaś ns.tawione są wiljcej prostopadle. W skutek pocierania. tych szczoteczek o siebie, powstaje skrzypiący głos.
Urząd7.enie tego przyrządu glosowego jest odmienne od przyrz!łdów spotykanych u różnych owadów, u których oprócz wyniosłości na akrzydlach są jeszc?e zwykle wyrostki na nogach. (llumboldt 2 H. 1888).
A. S.
FIZYJOLOGIJA.
- Brzuchomówstwo byto przedmiotem dyskusyi na jednem z niedawnych posiedzeń towarzystwa. fizyjologicznego w Ber!~nie. P. Meyer z Hamburga. zwalczajllc rospowszechniony jeszcze pogląd, jako· by brzuchomówstwo polegało na mówieniu przy wdychaniu i bez poruszania ustami, twierdzi, że ~rzucho~ówcy mówią przy wydychaniu i poruszaJ.'ł ustam1; badania la.ryngoskopijne przekonały go, ze przy brzuchomówstwie szpara. głosowa jest WI!S·
ka., podniebienie miljkkie opuszczone nisko, a j!J· zyczek staje si ę niewidzia.lnym. Każdy, kto po· siada. glos wysoki, łatwo wprawić sill może w ten sposób mówienia.. Najważniejsza przyczyna złudzenia aluchaczy polega na. sprzeczności między g!ośnym, pełnym i metalicznym tonem, jakim brzuchomówcy ?.a.dają pytanie, a wysokim i ci· chym fals etem baspośrednio następującej od po· wiedzi. Prof. Gad, który prowadził podobnaż dośw i adczenia, poznał, że znaczny wpływ wywiera tu i różnica. w ciśn i eniu powietrza wydychanego; przy wym ówieniu pewnego zdania głosem zwykłym objętość powietrza uchodzącego z płuc wy· nosiła. 1300 c3, gdy przy wypowiedzeniu tegoż samego zdania sposobem brzuchomówczym nie prze· chodziła 900 c3• Wędtug dr. Bandy przy brzucho· mówstwie trąbki Eustachijusza. są otwarte, a. jama bębenkowa wraz z błoni! bębenkową wprawioną jest we współdrgania., czyli działa. jako rezonator. O brzuchomówstwie obszerniejszl! wiadomość po· dato pismo nasze w r z. str. 182 i nast.
A. GIEOGRAFIJA.
- Wyprawa angielska do bieguna południowego.
Wszystkie kolonije australijskie, wraz z Tasma.niją i Nową Zela.ndyją, postanowity przedsi!Jwziąć wspól· nym kosztem wyprawę do bieguna południowego;
agent generalny kolonii V1 iktoryi przy rządzie
angielskim otrzymał polecenie przedstawienia. projektu ministrom królowej i wyjednania. patronatu rządowego. Dowództwo wyprawy obji}Ć ma sir Allen·Youn,g, a koszty jej obliczone zostaly na 75,000 funtów. Pod względem naukowym wypra.• wa ta zapowiada znaczne korzyści dla meteoro· logii,· gieologii, gieografii i magnetyzmu ziemskiego, a szczególniejsza uwaga ma. być skierowani} do zbadania góry Terror, pokrytej wiecznym śniegiem i tajemniczego wulkanu Erebus, się~rajllcego do wysokości 3600 metrów.
Zapewne jednak inicyjatorowie wyprawy majll więcej na widoku korzyści materyjalne. Na. je· dnej, mianowicie, z wysp po!ożonych w okolicy bieguna południowego poznano w czasie jednej z dawniejszych podróży nader bogaty pokład guana, utworzony w cil!gu wieków przez stada pin· gwinów; wiadomo też, że w okolicach tamecznych napotykają się licznie wieloryby, których potów przedstawia.ćby mógł znaczne korzyści. Przy dzisiejszem udoskonaleniu żeglugi korzystanie z tych skarbów niegościnnych okolic nie przedstawiałoby może zbyt wiele trudności.
T. R.
WIADOMOSOI BIEŻĄOE.
Znany astronom Peters, dotychczasowy dyrektor o bserwatoryjnrn chronometrycznego marynarki niemieckiej w Kieł powołany został na. stanowisko dy· rektora obsrrwatoryjum w Królewcu.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
240 WSZECIJŚWIAT. !\r l 5.
- Króliki australijskie i metoda Pasteura. Projekt Pasteura wytę,pienia za pośrednictwem bakteryj cholery kurzej nadmiernie.rozrodzonych w Austrnlii królików (o b. w~zechś. r. b. str. l33) wccHug "British ~edical Journal" nie znalad posłuchu u władz tamecznych. Według przytoczonc•go pisma miano iuz nawet wydać rosporządzenie, zakazujące pod karą znacznych oplat wprowadzenia wszelkiego królika, dotknietego jakąkolwiek chorobą, w celu wytępienia tych gryzoniów. l.\Iieszkańcy mianowicie tameczni uważają za rzecz niebespieczną rozmnożenie mikrobów, które zabijają dwa zgoła różne
zwierz!)ta domowe, króliki i kury, ską ·l hodowla ptastwa mogla by sie na colą przys1.!oeć uniemoże
bnić w Australii. Obawiają sie nadto, ozy taż sama bakteryja nie okaie sie zgubną w nowych warunkach bytu także i dla owiec, walów lub koni, a nawet i dla człowieka. Wedtog innych wszakże wiadomości, mieszkai.oy Australii gotowi są przyjąć
oh!)tnie wysbtńców Pasteura, którzy przedewszystkiem mają, metod!) t!) wypróbować na miejscu, bez czego o powodzeniu jej wyrokować nie można.
A.
Ksi~żki i broszury nadesłane do Redakcyi
Wszechświata
J A K O N O W O Ś C. F. Paulhan, Fizyjologija ducha, przekt. Eugenii
Piltz, z przedmową i uwagami Adama MRhrburga, nakładem .Kraju", Petersburg, 1888.
S, Krysiński, Ueber ein neues Ooularmiorometer unu dessen Anwendung in der microsoopisohen 1\rystallographie. Odbitka z Zeitsohrift fiir Krystallographie, 1888, XIV, I.
Do nabycia . we wszystkich ksi~garniach.
SPROSTOW ANIE.
W Nr l Wszechświata r. h., w kronice naukowej zamieszczoną była, według oceny Johna Murraya, ilość ogólna wody sradającej w ciągu roku na oalej ziemi. W wiadomości tej popełnioną została pomyłka, zamiast bowiem km3 podano '"3' - wypadły w ten sposób liczby uderzająco drobne. Za zwró· cenie_ uwagi naszej na t11 pomylkil dzi~Jkujemy p. N. Wilmanowi, dla usuni!)oia zaś jej przytaczamy, że
według obliczeń Murraya, opartych na karcie desz· czów Loomisa, ilość spadającej rocznie wody wy· nosi 111 800 kilometrów sześciennych, z czego ilość wody, jaka spływa do oceanów, ocenia autor na 24600 km3, ilość zaś wody uchodzącej przez ulatnianie do atmosfery na 87 200 km3•
----- -----------------------------------------------------------------~---
EUlftyn meteorologiczny za tydzle1i od 28 llnrca do 3 K11 letnia 1888 r.
(ze spostrzeżeń na staoyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warsza~e).
Kierunek wiatru l Suma l opadu
l Barometr l E.~ 1
:~ 700 111111 + Temperatura w st. C. ~~ 1
.. ------- · - -- -----i> ... U w a g i.
O 7 r. l l p. l \:l w. 7 r. l· l p. 19 w. INajw. INajn . .- . ."
;,1 sa,I 14o,I I 4o,3 1 8,o ,ln,o 1 7,4 ~f-----"--7.-o '-17-4'1--sw-,w-.-E---o-,o--;-------:--29 34,6 34,0 35,0 10,8 18,4 14,2 19,0 6,7 55 S,l:l.S 0,0 30 41,5 43,1 43,4 , 10,6 14.9 11,0 15,7 8.0 l 5 sw,ss 0,0 31 43,3 42,2 ] 45,1 10,0 17,0 7,2 17,2 6,0 64 S,S,W 0,9 Desz. pad. od 3 do 6 pop.
l 46,6 47,8 46,9 8,6 8,8 6,0 , 11,2 4,0 l 71 W.SW,W 0,9 Od .I do 4 popcl. desz. 2 44,9 44,0
1 43,4
1
4,4 7,6 !J,4 11,3 3,0 74 SW,W,W 0,0 Rano mgła 3/ 43,0 42,5
1
42,4 6,61
11,8 1 8,8 13,0 3,0 l 65 S,W,SW 0,0 \Od pol. desz. kropil kilk.' ~ ........_______ ___
Średnia 41,9 · 9,6 ~
ffiVAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzech godzin obserwacyj: 7-ej rano, l-ej po południu i 9·ej wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz.
TREŚĆ. O barwniku krwi i stosnokach jego do barwnika żóloi, przez prof. M. 'Nenokiego. Z życia jemioły, podał S. Grosglik. - Otrzymywanie sztuo~ne rubinu, napisał K. Jurkiewioz. - Reforma kalen· darza, przez S. K. - Korespondencyja Wszechświata. - Działalność AkadPmii umiejl)tnośoi w za.kresie archeologii i antropologii w roku 1888. --:-.Do wydawnictwa Pami11tnika Fizyjografiozriego. :- Kronika nąukowa.-Wiadomości bieżące. - Esiążkl 1 broszury narleelane do redakcyi Wszechświata. - Sprostowa·
nie.-Buletyn meteorologiczny.
Wydawca E. Dziewulski. Redaktor Br. Znatowicz.
Aoauouuo ~easl'pozo. Bapmaua 25 MapTa 18F8 r. Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna 1i 26.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/